04.06.2014 Views

o_18pisot46mg61os71t11ijhlaia.pdf

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

i równiuteńkie. Potem ramiona mu drgały i śmiał się już głową, rękoma,<br />

tułowiem, nogami, przytupywał, kiedy było coś szczególnie wesołego.<br />

– Bałem się, że pani mnie nie pamięta… – zaczął, kiedy szliśmy<br />

przez park w stronę mojego osiedla.<br />

– Pamiętam… – rzuciłam lekko. – Mam dobrą pamięć. Poza tym…<br />

Poza tym uważam, że jesteś mężczyzną mojego życia,<br />

powiedziałam w myślach, a zamiast tego dodałam:<br />

– A poza tym… sytuacja była niecodzienna i sprzyjała<br />

zapamiętaniu… pana…<br />

Znów się roześmiał.<br />

– Szczerze mówiąc – powiedział cicho, kiedy byliśmy na skraju<br />

parku – dla mnie to też była niecodzienna sytuacja…<br />

– Pierwszy raz pan pomaga sąsiadce? – zapytałam, mimo że wtedy<br />

wspominał coś o tym, że jego rodzice odbierają czasem Kacperka<br />

z przedszkola, podając się za dziadków chłopca.<br />

– W taki sposób to pierwszy – przyznał się. – Ale gdybym<br />

wiedział, że spotkam panią, to stawiłbym się wcześniej…<br />

Czekałam na jakieś głębsze wyznanie, ale ono nie nastąpiło.<br />

Wyszliśmy już z parku i kierowaliśmy się ku mojemu blokowi. Mogłam<br />

podjechać autobusem, to było całkiem daleko, trzy przystanki, ale<br />

zamiast tego postanowiłam iść, nie uzgadniając z nim, czy ma ochotę na<br />

aż tak długi spacer.<br />

– Bo widzi pani – zaczął. – Ja chciałem przyjść już we czwartek,<br />

bo ja chciałem…<br />

Nadstawiłam uszu. Bardzo chciałam usłyszeć jakieś dobre<br />

usprawiedliwienie.<br />

– Tylko że wyjechałem w delegację i wróciłem w piątek wieczór.<br />

Takie szkolenie miałem, w mojej pracy… Musiałem jechać…<br />

To było dobre usprawiedliwienie. Nie było go w czwartek i piątek,<br />

a w sobotę nie pracowaliśmy.<br />

– Nie musi pan się usprawiedliwiać – dodałam dla porządku. – Na<br />

pewno chce pan dalej iść? Bo to jeszcze kawałek, ale jeżdżą autobusy, ja<br />

mogę pojechać albo pan może wrócić…<br />

– Weroniko – powiedział, zatrzymując się i zaglądając mi głęboko<br />

w oczy. – Nie ma mowy, żebym cię zostawił tu i teraz…

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!