04.06.2014 Views

o_18pisot46mg61os71t11ijhlaia.pdf

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

przedszkola, ale mały podkręcił główką. Potem próbowałam dopytać,<br />

czy był u Sławka w domu, ale tego też się nie dowiedziałam. W końcu<br />

Kacper wyrwał się z mojego uścisku i poszedł rozrabiać w kąciku<br />

z samochodzikami. Odebrała go matka o 16.30. Uśmiechnęła się do<br />

mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech, sądząc, że może rano była nie<br />

w formie, ale teraz coś mi powie, ale ona powiedziała synkowi, żeby<br />

wkładał buty i wyszli. Tym lepiej, pomyślałam, pójdziemy tylko we<br />

dwoje, może do jakiejś kawiarni, będzie zupełnie inaczej niż wczoraj,<br />

chociaż podobne odczucia i mróz jeszcze większy. Punktualnie o 17.00<br />

zamknęłyśmy z Kryśką przedszkole, pożegnałyśmy się i dziarsko<br />

pomaszerowałam tą samą ścieżką co wczoraj, mimo że do domu miałam<br />

w zupełnie inną stronę. Czekałam na kroki za sobą, głos: „Weronika,<br />

czekaj!…”, ale nic takiego się nie stało. Nie przyszedł. Bolesną prawdę<br />

uświadomiłam sobie jakieś sto metrów od jego domu. Nie przyszedł do<br />

mnie. Tamten spacer był magiczny tylko dla mnie, był pewien rezonans<br />

albo może pomyliłam go z trzaskającym mrozem, z dźwiękiem<br />

skrzypienia śniegu pod butami. Honor nie pozwalał mi pójść pod samą<br />

klatkę i tam stanąć. Było strasznie zimno, dusza mnie bolała, płakać mi<br />

się chciało, a i nie wiedziałam przecież, gdzie on dokładnie mieszka, nie<br />

przyszło mi do głowy sprawdzić adresu Kacpra, chociaż wtedy<br />

mogłabym tylko przypuszczać, że skoro Kacper mieszka, dajmy na to,<br />

pod dwudziestką, to Sławek pod numerem dziewiętnaście, dwadzieścia<br />

jeden, dwa, trzy, a może piętro niżej czy wyżej. Przecież nie mogłam<br />

pukać do ludzi i ich niepokoić jak ostatnia idiotka. Żal i zimno ściskały<br />

mi tyłek obleczony w cienką bieliznę. Powzdychałam trochę, ale<br />

przypomniałam sobie na koniec, że jestem szarą myszą, której nikt nie<br />

chce, i poszłam do domu. Noc przepłakałam, ale następnego dnia wraz<br />

z nadejściem świtu znów miałam nadzieję, znów włożyłam<br />

peweksowską spódnicę i bluzkę z rękawami z przezroczystego<br />

materiału. Kacpra odprowadziła matka i ona go odebrała, o 16.30. Nawet<br />

nie wypytywałam specjalnie dziecka, bo i tak na niewiele by się to zdało.<br />

Powiedziałam wprawdzie: „Pozdrów wujka Sławka”, ale co się<br />

z czterolatkiem dogadasz, nie mam pojęcia, czy powtórzył, a nawet jeśli,<br />

to przecież „wujek Sławek” nie musi lecieć i osobiście mi dziękować za<br />

pozdrowienia. W piątek straciłam nadzieję, że go kiedykolwiek zobaczę.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!