o_18pisot46mg61os71t11ijhlaia.pdf
wtrącać. – To prawda – przyznała – Nigdy w to nie uwierzył… No właśnie. Nikt by nie uwierzył. Pytanie tylko, dlaczego na początku odpowiadał mu taki układ, a potem nagle przestał. Chociaż może i odpowiadał, tylko coś się zmieniło albo on się zmienił. Kto wie… W każdym razie jej mama po tej rozmowie jawiła mi się nie tylko jako stanowcza osoba, która miała swoją koncepcję co do zasadności wyborów córki i ponoszonych przez nią konsekwencji, ale także jako niestrudzona kontrolerka jej pożycia intymnego. Nie słyszałam o drugiej matce, która by nie tyle pilnowała córki przed popełnieniem życiowego błędu, ale sama eliminowała potencjalne czynniki mogące do tego błędu doprowadzić. Czynniki sadzała przy stole i częstowała zupą pavese. – Czy twój mąż zjadł we właściwy sposób tę zupę, o której mówiłaś? – zapytałam. – Nie było właściwego sposobu. – Ocknęła się z zadumy. – Chodziło w ogóle o to, w jaki sposób oni reagują na tę zupę, jak jedzą grzankę i co mamie mówią. – I na tej podstawie ona mówiła, który będzie dobry w łóżku? – prowokowałam świadomie. – Też nie. – Zaśmiała się, ale potem zaraz umilkła, zerknąwszy na zamknięte drzwi pokoju, w którym spała diabelsko-anielska córeczka. – Ona mówiła, który będzie dobry dla mnie. – Słuchałaś jej? – dopytywałam. – Zazwyczaj to nie było nic poważnego. Mówię o chłopakach. Był taki jeden w liceum, Maciek. Podobał się wszystkim dziewczynom. W końcu umówił się ze mną. Możesz sobie wyobrazić, jaka ja byłam szczęśliwa. Poszliśmy do kina na „Poszukiwaczy zaginionej arki”, a potem do domu… – Zdał test zupy? – Zupełnie nie. – Uśmiechnęła się. – Zacznijmy od tego, że nic chciał do mnie przyjść na obiad. Wciągnęłam go na górę niemal siłą. Mama podała mu zupę, ale już na wstępie wiedziałam, że nie będzie dobrze, bo musiała mu dwa razy powtarzać, żeby umył ręce. – Brudas… – Właśnie. Potem spojrzał na tę grzankę i powiedział, że on tego
nie zje. Poskrobała paznokciem o kuchenny stół. – Odsunął talerz i powiedział, że on takich rzeczy nie je… – A mama? – zainteresowałam się. – Mama odparła grzecznie, że ma jeszcze schabowego z ziemniakami i buraczki. On na to, że trzeba było tak od razu… – A kiedy ci twoi chłopcy szli, mama brała cię na kolana i dawała wykład na temat tego, że to nieodpowiednia osoba dla ciebie? – Wcale nie… A w przypadku Maćka nic nie powiedziała. Ani słowa. Więcej się z nim nie umówiłam. Rozpowiadał, że mam dziwną rodzinę, chociaż widział jedynie mamę. Ja miałam w pamięci to, że on nie umył rąk, i jaki grymas zrobił na widok tego bulionu… Czyli w tej zupie i w mamusinej koncepcji było jednak coś prawdziwego. – A twój mąż? Jak jadł zupę pavese? Zamyśliła się. Znów zerknęła na pokój córki. – On świetnie dał sobie radę. Wyjadł sprawnie grzankę, zjadł zupę cebulową, nie roniąc nawet jednej kropelki z łyżki. Jakby brał udział w konkursie… Ten jej mąż taki był. Perfekcja i kontrola. Jeszcze parę lat, a poradziłby sobie z Heleną. Chodziłaby jak porządnie naoliwiony trybik i wierzyła głęboko, że zasługuje na takie traktowanie. Nie przewidział tylko tego, że ona zdecyduje się zapytać mamy, czy w jej małżeństwie na pewno wszystko gra. A kiedy mama wkroczyła, nie miał najmniejszych szans. – Potem bardzo chwalił zupę, mamy kuchnię i cały dom. Sprawiał przy tym bardzo dobre wrażenie… – Ale mamie się nie podobał… – Stwierdziła, że jest za gładki, za perfekcyjny… Uśmiechnęła się z zadumą. Może jej też się taki wydawał? – Wiedziała, że nie istnieje mężczyzna bez wad. A skoro chciał za takiego uchodzić, najwyraźniej coś ukrywał. – Zadumała się na chwilę. – Mama uznała, że on chciał wkupić się w jej łaski. – Heleno. – Zaczęłam zbierać się do wyjścia. – Muszę iść do siebie. Umówiłam się z koleżanką.
- Page 184 and 185: - Pomaga mi przy scenografii… Ale
- Page 186 and 187: stał za kontrowersyjnym pomysłem
- Page 188 and 189: - Czasami tak bywa - pokiwałam gł
- Page 190 and 191: sprawiała kłopotu. Może uda mi s
- Page 192 and 193: Wieczorem zapytałam o to Carmen. -
- Page 194 and 195: musi skoczyć z wysokości czy tam
- Page 196 and 197: - Może ja wezwę lekarza? Coś pan
- Page 198 and 199: na miarę greckiej. Mieszkanie był
- Page 200 and 201: i obejrzałyśmy odcinek telenoweli
- Page 202 and 203: Rodzice, do których poszłam na ni
- Page 204 and 205: Czułam się jak dziecko, któremu
- Page 206 and 207: Heleny. Jej potrzeba było domu, pe
- Page 208 and 209: przyjść i sprzątać mieszkanie.
- Page 210 and 211: obiad dla Marcina. Od tej pory to j
- Page 212 and 213: Ucichła, pewnie zdziwiona i zażen
- Page 214 and 215: - Będzie miała daleko do domu…
- Page 216 and 217: wypowiedzeniem. - Czy to pani odpow
- Page 218 and 219: Przeraziła się. Czyżby bała si
- Page 220 and 221: kawy na mieście, a potem udawała
- Page 222 and 223: o oryginalnych imionach. Odbierały
- Page 224 and 225: pałętać po Warszawie przez pię
- Page 226 and 227: - Chciała wiedzieć, jak się tu u
- Page 228 and 229: niej wyraźnie lepszy, zdolniejszy
- Page 230 and 231: czarny, przystojny, dobrze ubrany.
- Page 232 and 233: gadaniną, nabierają poezji. Przyp
- Page 236 and 237: - Oczywiście. - Zerwała się. - W
- Page 238 and 239: yła? Ze szczególnym uwzględnieni
- Page 240 and 241: swoich rzeczy, zupełnie ją przygn
- Page 242 and 243: yłam wtedy na nią, ledwie się po
- Page 244 and 245: na swoje wygodne obuwie, nieco rozc
- Page 246 and 247: azem, kiedy byłam przy niej. Nie u
- Page 248 and 249: sprawy przyziemne ogarniałam, dopr
- Page 250 and 251: z szafy i rozłożone na stole i kr
- Page 252 and 253: W dali widać było zielone palmy.
- Page 254 and 255: możesz odejść… - Ależ mogę -
- Page 256 and 257: - Popatrzyła w bok. Milczałam tak
- Page 258 and 259: o jest wyjątkowa. - Jesteś bardzo
- Page 260 and 261: luzeczki. - Jesteś zupełnie inna
- Page 262 and 263: i gotowanie, komponowałam posiłki
- Page 264 and 265: Umiałam raz podjąć decyzję i za
- Page 266 and 267: wybrałam się tam na zakupy. Niest
- Page 268 and 269: W dodatku patrzyła na mnie podejrz
- Page 270 and 271: gośćmi, odwrotnie, to Zofia przyj
- Page 272 and 273: ez zbędnych ceregieli weszłam do
- Page 274 and 275: hummusami… Była zachwycona… -
- Page 276 and 277: najbardziej na świecie. Wiem, że
- Page 278 and 279: - Starał się już wcześniej, ale
- Page 280 and 281: Kot patrzył na mnie smutno, Dorota
- Page 282 and 283: Odsunęła się na milimetr i spojr
wtrącać.<br />
– To prawda – przyznała – Nigdy w to nie uwierzył…<br />
No właśnie. Nikt by nie uwierzył. Pytanie tylko, dlaczego na<br />
początku odpowiadał mu taki układ, a potem nagle przestał. Chociaż<br />
może i odpowiadał, tylko coś się zmieniło albo on się zmienił. Kto wie…<br />
W każdym razie jej mama po tej rozmowie jawiła mi się nie tylko jako<br />
stanowcza osoba, która miała swoją koncepcję co do zasadności<br />
wyborów córki i ponoszonych przez nią konsekwencji, ale także jako<br />
niestrudzona kontrolerka jej pożycia intymnego. Nie słyszałam o drugiej<br />
matce, która by nie tyle pilnowała córki przed popełnieniem życiowego<br />
błędu, ale sama eliminowała potencjalne czynniki mogące do tego błędu<br />
doprowadzić. Czynniki sadzała przy stole i częstowała zupą pavese.<br />
– Czy twój mąż zjadł we właściwy sposób tę zupę, o której<br />
mówiłaś? – zapytałam.<br />
– Nie było właściwego sposobu. – Ocknęła się z zadumy.<br />
– Chodziło w ogóle o to, w jaki sposób oni reagują na tę zupę, jak jedzą<br />
grzankę i co mamie mówią.<br />
– I na tej podstawie ona mówiła, który będzie dobry w łóżku? –<br />
prowokowałam świadomie.<br />
– Też nie. – Zaśmiała się, ale potem zaraz umilkła, zerknąwszy na<br />
zamknięte drzwi pokoju, w którym spała diabelsko-anielska córeczka. –<br />
Ona mówiła, który będzie dobry dla mnie.<br />
– Słuchałaś jej? – dopytywałam.<br />
– Zazwyczaj to nie było nic poważnego. Mówię o chłopakach. Był<br />
taki jeden w liceum, Maciek. Podobał się wszystkim dziewczynom.<br />
W końcu umówił się ze mną. Możesz sobie wyobrazić, jaka ja byłam<br />
szczęśliwa. Poszliśmy do kina na „Poszukiwaczy zaginionej arki”,<br />
a potem do domu…<br />
– Zdał test zupy?<br />
– Zupełnie nie. – Uśmiechnęła się. – Zacznijmy od tego, że nic<br />
chciał do mnie przyjść na obiad. Wciągnęłam go na górę niemal siłą.<br />
Mama podała mu zupę, ale już na wstępie wiedziałam, że nie będzie<br />
dobrze, bo musiała mu dwa razy powtarzać, żeby umył ręce.<br />
– Brudas…<br />
– Właśnie. Potem spojrzał na tę grzankę i powiedział, że on tego