o_18pisot46mg61os71t11ijhlaia.pdf

04.06.2014 Views

Przeraziła się. Czyżby bała się policji? Ona, prawnik? Poszła do pokoju dziewczynki i poprosiła ją tonem nieznoszącym sprzeciwu o wyłączenie magnetofonu. Kiedy wróciła do mnie, była już opanowana, miała oczy suche, a z jej mowy ciała wynikało, że się pozbierała, przynajmniej na jakiś czas. – Mogłabym gotować obiady i sprzątać – zaproponowałam. – Nie lubię i nie umiem gotować – westchnęła. – Sprzątać umiem i lubię, więc gdyby pani mogła gotować, głównie dla mojej córki, bardzo by mi to ułatwiło życie. – To załatwione – powiedziałam z krzepiącym uśmiechem. – Ja gotuję, pani sprząta. – Czy tysiąc złotych miesięcznie na zakupy i gotowanie by wystarczyło? – spytała nieśmiało. – Jak najbardziej. – Pokiwałam głową. – Szczerze mówiąc, wolę robić zakupy i gotować, niż liczyć na to, że wszystko, czego potrzebuję, znajdzie się w domu. Jeśli coś z tej sumy zostanie, będzie na następny miesiąc… Patrzyła na mnie z wdzięcznością. – Mam szczęście do ludzi – stwierdziła. – Zawsze miałam. Z pewnymi wyjątkami oczywiście, jak mój mąż… Nie chciałam, żeby o nim opowiadała właśnie dzisiaj. Wzbudziłam jej zaufanie, ale było za wcześnie, żeby zawładnąć całą jej osobą, poznać historię, która kobietę chodzącą na co dzień w jedwabnych bluzkach przywiodła do tego miejsca, a okoliczności zmusiły do korzystania z pomocy kogoś takiego jak ja. – Ja uciekłam od męża sadysty – wyrzuciła z siebie oczywistą prawdę. – Znęcał się nade mną głównie psychicznie, chociaż kilka razy zdarzyło mu się także… Uderzyć kogoś tak delikatnego jak kobieta, która siedziała obok mnie? Nie mieściło mi się to w głowie. Damscy bokserzy wzbudzali zawsze moją odrazę. Traktowałam ich podobnie jak pedofila. Zrobiłabym każdemu z nich dokładnie to samo, co oni robili swoim ofiarom, powoli, z chirurgiczną precyzją. – Uderzyć panią? – spytałam, chociaż nie byłam gotowa na oczyszczającą rozmowę.

– Raczej szarpał, ściskał za ręce albo popychał – odparła. – Ale ja się bałam. – To dobrze, że pani wzięła dziecko i uciekła… – powiedziałam ostrożnie. Siedziałyśmy przy małej lampce. Blask księżyca oświetlał Helenie twarz. Z pokoju, w którym siedziała zamknięta Aniela, dobiegały znów dźwięki muzyki, ale odtwarzacz nastawiony był bardzo cicho. – Kazać jej wyłączyć? – zapytała trwożnie. – Jest dwudziesta pierwsza trzydzieści, a ona nie słucha głośno. Jeśli nie musi spać o tej porze, to może słuchać. – Była wychowywana dosyć swobodnie. – Helena zmarszczyła brwi. – Oczko w głowie swojego ojca. Ja… nie umiałam jej się przeciwstawić… – Wygląda na dobre dziecko – pocieszyłam Helenę. – Samodzielna, grzeczna. Tylko trochę rozpuszczona… – Niczego jej do tej pory nie odmawiałam… – mruknęła. – Teraz będzie inaczej… – Siłą rzeczy… – potaknęłam. – Proponuję, żeby pani odpoczęła. Przyjdę jutro i omówimy kwestię tych obiadów. Powie mi pani, co lubicie, jakie potrawy zwykle jadałyście, a ja zabiorę się do pracy. Spojrzała na mnie z wdzięcznością. Myślałam, że znów się rozpłacze, ale nie. Może uwierzyła, że wszystko się jeszcze ułoży. • Kolejne wizyty pozwoliły mi poznać Helenę lepiej. Powiedziała mi między innymi, że od męża uciekła już kilka miesięcy temu, ale początkowo zamieszkała z Anielą u swojej matki. Jej rodzicielka była wdową i zajmowała sama obszerne dwupoziomowe mieszkanie w Alejach Ujazdowskich. Matka – również prawnik – wciąż praktykowała i konsultowała ogromne firmy. Zajmowała się odszkodowaniami z tytułu wypadków przy pracy. Mimo nobliwego wieku była niedościgniona w tym, co robiła, miała mnóstwo zleceń i pieniędzy. Ze słów Heleny wynikało, że każdy boży dzień zaczynała od

Przeraziła się. Czyżby bała się policji? Ona, prawnik? Poszła do<br />

pokoju dziewczynki i poprosiła ją tonem nieznoszącym sprzeciwu<br />

o wyłączenie magnetofonu. Kiedy wróciła do mnie, była już opanowana,<br />

miała oczy suche, a z jej mowy ciała wynikało, że się pozbierała,<br />

przynajmniej na jakiś czas.<br />

– Mogłabym gotować obiady i sprzątać – zaproponowałam.<br />

– Nie lubię i nie umiem gotować – westchnęła. – Sprzątać umiem<br />

i lubię, więc gdyby pani mogła gotować, głównie dla mojej córki, bardzo<br />

by mi to ułatwiło życie.<br />

– To załatwione – powiedziałam z krzepiącym uśmiechem. – Ja<br />

gotuję, pani sprząta.<br />

– Czy tysiąc złotych miesięcznie na zakupy i gotowanie by<br />

wystarczyło? – spytała nieśmiało.<br />

– Jak najbardziej. – Pokiwałam głową. – Szczerze mówiąc, wolę<br />

robić zakupy i gotować, niż liczyć na to, że wszystko, czego potrzebuję,<br />

znajdzie się w domu. Jeśli coś z tej sumy zostanie, będzie na następny<br />

miesiąc…<br />

Patrzyła na mnie z wdzięcznością.<br />

– Mam szczęście do ludzi – stwierdziła. – Zawsze miałam.<br />

Z pewnymi wyjątkami oczywiście, jak mój mąż…<br />

Nie chciałam, żeby o nim opowiadała właśnie dzisiaj. Wzbudziłam<br />

jej zaufanie, ale było za wcześnie, żeby zawładnąć całą jej osobą, poznać<br />

historię, która kobietę chodzącą na co dzień w jedwabnych bluzkach<br />

przywiodła do tego miejsca, a okoliczności zmusiły do korzystania<br />

z pomocy kogoś takiego jak ja.<br />

– Ja uciekłam od męża sadysty – wyrzuciła z siebie oczywistą<br />

prawdę. – Znęcał się nade mną głównie psychicznie, chociaż kilka razy<br />

zdarzyło mu się także…<br />

Uderzyć kogoś tak delikatnego jak kobieta, która siedziała obok<br />

mnie? Nie mieściło mi się to w głowie. Damscy bokserzy wzbudzali<br />

zawsze moją odrazę. Traktowałam ich podobnie jak pedofila.<br />

Zrobiłabym każdemu z nich dokładnie to samo, co oni robili swoim<br />

ofiarom, powoli, z chirurgiczną precyzją.<br />

– Uderzyć panią? – spytałam, chociaż nie byłam gotowa na<br />

oczyszczającą rozmowę.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!