o_18pisot46mg61os71t11ijhlaia.pdf

04.06.2014 Views

osiemdziesiąt stopni – widzimy Florię Toscę, która zostaje wezwana, żeby słuchać jęków ukochanego. Krążyła po scenie i pokazywała, niemal malując przede mną wnętrze pałacu zdradzieckiego prefekta policji. Słuchałam opowieści o kolorach, meblach zdobiących wnętrze, które Carmen chciała wypożyczyć z jednego z rzymskich muzeów. Dzięki swoim rozlicznym kontaktom udało jej się uzyskać zgodę na wywóz eksponatów po całkiem konkurencyjnej cenie. Pertraktowała jeszcze z dyrektorem opery, który chciał zrobić meble specjalnie na ten cel. Paradoksalnie byłoby to droższe, ale dałoby zatrudnienie polskim fachowcom. Carmen nie chciała się na to zgodzić, bo widziała oczyma duszy, jak Floria Tosca oparta o fotel w kolorach zieleni i fioletu musi słuchać jęków ukochanego. Nie mogąc znieść jego cierpienia, cofa się w kierunku kunsztownego okna, próbuje zasłonić się przed Scarpią ciężką zasłoną w kolorach błękitu i różu wyszywaną srebrem. Przepych salonu aż razi, ale dla Florii to więzienie. W końcu Tosca wyjawia miejsce ukrycia Angelottiego. Carmen przerywa. Nie śmiałam zadać żadnego pytania, chcąc uszanować tragedię kobiety, która poświęciła jednego z mężczyzn, chcąc uratować drugiego. – Jednocześnie – Carmen ponownie się przesuwa i tym razem omiata rękoma i wzrokiem sam dół sceny – widzimy drugą część dekoracji, czyli piwnicę, gdzie jest Cavaradossi. To miejsce wyraźnie kontrastuje z pełnym przepychu salonem i urodą Toski. Cavaradossi jest pobity, sponiewierany, oczywiście nie przeszkadza mu to w śpiewaniu. Słyszy wszystko, co mówi ukochana. Kiedy ona wyjawia tajemnicę, wtedy nieszczęsny tuła się po lochach, próbując gołymi rękoma rozbić ścianę…. Carmen chciałaby pokazać krew, bo to symboliczne. Malarz, który sam z rozpaczy niszczy swoje ręce z powodu zdrady kobiety, którą kocha. Przy tym nie jest to zdrada fizyczna, ale ta według Pucciniego gorsza, bo dotyczy spraw narodowych. Zapytała mnie, co myślę na ten temat, czy to w Polsce byłoby zrozumiałe. To akurat w Polsce powinno się podobać, powiedziałam, przecież u nas martyrologia króluje. – Na pewno wszyscy będą zachwyceni – uspokoiłam ją. – U nas

dramat jednostki nie jest specjalnie ważny, liczy się dopiero naród. Jednostka może jedynie jak Kmicic uratować klasztor przed sforą Szwedów albo jak kapitan Kloss wygrać wojnę z Niemcami, z niewielką pomocą czołgu „Rudy”… – Oglądałam te filmy w dzieciństwie – zapewniła gorliwie. – Nie macie ich tu dosyć? – Ależ skąd… „Potop”, „Pana Wołodyjowskiego” i „Ogniem i mieczem” też oglądamy kilka razy do roku i wszyscy są zachwyceni. Zamyśliłam się. To nas różniło ze Sławkiem. On uwielbiał trylogię. Ja nie znosiłam tych bitew, machania szablą i okrucieństwa, jakie prezentowało rycerstwo polskie. Kiedyś pokłóciliśmy się o to, że Wołodyjowski wolał wysadzić się w Kamieńcu, zamiast zostać przy żonie i zrobić jej mnóstwo dzieci. To było oczywiście moje zdanie. Sławek śmiał się ze mnie, że mam dla mężczyzny tylko specyficznie pojęte zadania, mianowicie dostarczanie żonie jadła, napoju, pieniędzy oraz robienie jej dzieci. – Zamyśliła się pani? – Nagle usłyszałam koło siebie jasny głos Carmen. – Szczerze mówiąc, tak plastycznie opowiadasz, że wyobraziłam sobie całą tę scenę. Zbudziłaś mnie, kiedy Mario przeklinał Florię. Zaczęła się śmiać. – Panie Czesławie! – krzyknęła do mężczyzny, który nieoczekiwanie pojawił się na scenie. – Jeszcze chwila, jeszcze tylko chwila… – Nie może pani spać?! – odkrzyknął mężczyzna i pokręcił głową. Potem zwrócił się w moim kierunku ze śmiechem. – Potem nocą rysuje, a w dzień śpi. Wieczorami nas tutaj dręczy… – Oj tam, oj tam! – Zaśmiewała się. – Uwielbia mnie pan! – Nie da się ukryć – powiedział pan Czesław do mnie. – Wszystkich nas tu zawojowała. Reżyser patrzy jak w obraz. Kobitki we wzorcowni bez mrugnięcia okiem zostają po godzinach, fryzjer chodzi za nią jak pies, chociaż jest tego… gejem… Strasznie fajna ta pani córka… – Nie jestem… – Zaprzeczyłam ze zdumieniem. – To przyjaciółka – w tym samym momencie powiedziała Carmen.

osiemdziesiąt stopni – widzimy Florię Toscę, która zostaje wezwana,<br />

żeby słuchać jęków ukochanego.<br />

Krążyła po scenie i pokazywała, niemal malując przede mną<br />

wnętrze pałacu zdradzieckiego prefekta policji. Słuchałam opowieści<br />

o kolorach, meblach zdobiących wnętrze, które Carmen chciała<br />

wypożyczyć z jednego z rzymskich muzeów. Dzięki swoim rozlicznym<br />

kontaktom udało jej się uzyskać zgodę na wywóz eksponatów po<br />

całkiem konkurencyjnej cenie. Pertraktowała jeszcze z dyrektorem<br />

opery, który chciał zrobić meble specjalnie na ten cel. Paradoksalnie<br />

byłoby to droższe, ale dałoby zatrudnienie polskim fachowcom. Carmen<br />

nie chciała się na to zgodzić, bo widziała oczyma duszy, jak Floria Tosca<br />

oparta o fotel w kolorach zieleni i fioletu musi słuchać jęków<br />

ukochanego. Nie mogąc znieść jego cierpienia, cofa się w kierunku<br />

kunsztownego okna, próbuje zasłonić się przed Scarpią ciężką zasłoną<br />

w kolorach błękitu i różu wyszywaną srebrem. Przepych salonu aż razi,<br />

ale dla Florii to więzienie. W końcu Tosca wyjawia miejsce ukrycia<br />

Angelottiego.<br />

Carmen przerywa. Nie śmiałam zadać żadnego pytania, chcąc<br />

uszanować tragedię kobiety, która poświęciła jednego z mężczyzn, chcąc<br />

uratować drugiego.<br />

– Jednocześnie – Carmen ponownie się przesuwa i tym razem<br />

omiata rękoma i wzrokiem sam dół sceny – widzimy drugą część<br />

dekoracji, czyli piwnicę, gdzie jest Cavaradossi. To miejsce wyraźnie<br />

kontrastuje z pełnym przepychu salonem i urodą Toski. Cavaradossi jest<br />

pobity, sponiewierany, oczywiście nie przeszkadza mu to w śpiewaniu.<br />

Słyszy wszystko, co mówi ukochana. Kiedy ona wyjawia tajemnicę,<br />

wtedy nieszczęsny tuła się po lochach, próbując gołymi rękoma rozbić<br />

ścianę….<br />

Carmen chciałaby pokazać krew, bo to symboliczne. Malarz, który<br />

sam z rozpaczy niszczy swoje ręce z powodu zdrady kobiety, którą<br />

kocha. Przy tym nie jest to zdrada fizyczna, ale ta według Pucciniego<br />

gorsza, bo dotyczy spraw narodowych. Zapytała mnie, co myślę na ten<br />

temat, czy to w Polsce byłoby zrozumiałe. To akurat w Polsce powinno<br />

się podobać, powiedziałam, przecież u nas martyrologia króluje.<br />

– Na pewno wszyscy będą zachwyceni – uspokoiłam ją. – U nas

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!