o_18pisot46mg61os71t11ijhlaia.pdf

04.06.2014 Views

– Mario Cavaradossi maluje… – Carmen wróciła gładko od odtwórcy głównej roli do przedstawianej przez nią dekoracji – …kiedy zjawia się Angelotti. Mario postanawia mu pomóc i ukryć go w swoim domu. Bo są przyjaciółmi. Kiedy już kończy to śpiewać, na scenę wchodzi Tosca, słynna śpiewaczka. Wtedy zapłoną wszystkie lampy w kościele i na scenie zrobi się jasno jak w dzień. Tak wymyśliłam. – To ma symbolizować miłość tych dwojga? – Tak, dokładnie – cieszy się. – Poza tym wtedy ze szczytów naw bocznych spłyną tkaniny, rodzaj arrasów, złote i srebrne. Ma to wyglądać, jakby brali ślub. Oni są kochankami i widzowie oczekują, że się pobiorą. Przynajmniej tak chciałabym zilustrować tę scenę. Tyle że Cavaradossi ma na głowie Cesare, a Floria Tosca mu nieco przeszkadza w tej chwili, więc mówi, że zobaczą się wieczorem. Jest przy tym zdenerwowany i trochę siłą rzeczy chłodny, więc Floria myśli, że ten ma kochankę i jest nieco… – Rozczarowana – dopowiadam. – No właśnie – zgadza się. – Więc arrasy chowają się, a światła gasną z chwilą, kiedy ona wychodzi… Dobry pomysł? – Bardzo dobry – potwierdzam. – A gdzie przenosi się potem akcja? – Cały czas jesteśmy w kościele. Bo Cavaradossi wychodzi z Cesare, ale w kościele zaczyna się nabożeństwo dziękczynne. Znów zapalam światła, ale mniej intensywnie. Wnętrze wypełnia się purpurą. Czerwone tkaniny opadają od ołtarza w dół, światła rysują na nich symbole zwycięstwa, lwy i orły. Będzie bardzo piękny efekt. Bo to ma być msza w podzięce za wygraną w bitwie pod Marengo. Wirtualny efekt jest spektakularny. Na ekranie komputera złote lwy i orły tańczą na purpurze, podziwiane przez widzów w kościele. Scena robi oszałamiające wrażenie. Jestem pełna podziwu dla tej dziewczyny i jej fantastycznych pomysłów. – Może jednak zrobię jeszcze herbaty? – przerywa sama sobie. – Tak. – Wyrywa mnie z podziwu, zamyślenia i wyobrażania sobie, że jestem obserwatorem miłości i tragedii Florii i Maria… – Może rzeczywiście… Poszła do kuchni, a ja wodziłam wzrokiem od ekranu komputera,

gdzie mieniły się kolorowe tkaniny i złote lwy, do ścian mieszkania, które wyglądały odrażająco, jak dekoracja ubogiej wiejskiej chaty albo domku biedaków. Kiedy wróciła z herbatą i talerzykiem z delicjami, zapytała, czy nie zniechęciłam się jej gadaniną, bo ona przecież nie chciałaby mnie zamęczyć. Ponownie powiedziałam, że nie mam na co dzień co robić i chętnie pozwolę się męczyć. Usiadła zadowolona, nalała herbaty najpierw mnie, potem sobie, i kontynuowała opowiadanie. – A teraz do kościoła wkracza baron Scarpia. To jest czarny charakter, prefekt policji rzymskiej, taki Javert, jeśli pani wie, o kogo chodzi. Skądś się dowiedział, że Attavanti ukrył się w kościele. Zaczyna przeszukiwać budynek, a wtedy światła gasną i tkaniny jadą w górę, tak jakby coś mu utrudniało znalezienie jakiegokolwiek dowodu. Kościół znów jest surowy i ciemny. Oświetlony jest jedynie fresk Marii Magdaleny. Pod nim Scarpia znajduje wachlarz z herbem Attavanti. Wstała i z szuflady w sekretarzyku babci wyjęła przecudnej urody wachlarz. Aż mi dech zaparło z zachwytu. Listewki wykonano z cieniutkiego drewna, na które naklejono kawałek jedwabiu, a na nim narysowano lilię i lwa w złotej koronie na tle gór oświetlonych zachodzącym słońcem. Całość była tak kunsztowna, że nadawała się do muzeum, a nie na scenę, gdzie miała leżeć na podłodze. – Dwa dni go robiłam. – Uśmiechnęła się. – Na wzór… Będzie zrobionych kilka takich, bo te wachlarze się niszczą. Chociaż nie będzie za bardzo widoczny z widowni, ale musi być perfekcyjnie. Machała wachlarzem, zasłaniając twarz jak gejsze z filmów. – Przepiękny – powiedziałam szczerze. – Szkoda, że nie będzie widoczny. Warto byłoby, żeby każdy widz miał szansę obejrzeć dokładnie takie arcydzieło. Naprawdę nie można jakoś bardziej go wyeksponować? – Niestety. – Znów się roześmiała i zamachała wachlarzem. – Ale taki los wielu dekoracji. Robi się cuda, a potem one stoją z boku albo w cieniu na drugim planie i poza aktorami czy osobami, które zajmują się tym na co dzień, nikt nie ma szans na to, aby dostrzec szczegóły. – To po co w takim razie…? – Musi być pięknie… – Schowała wachlarz do szuflady. – Baron

gdzie mieniły się kolorowe tkaniny i złote lwy, do ścian mieszkania,<br />

które wyglądały odrażająco, jak dekoracja ubogiej wiejskiej chaty albo<br />

domku biedaków.<br />

Kiedy wróciła z herbatą i talerzykiem z delicjami, zapytała, czy nie<br />

zniechęciłam się jej gadaniną, bo ona przecież nie chciałaby mnie<br />

zamęczyć. Ponownie powiedziałam, że nie mam na co dzień co robić<br />

i chętnie pozwolę się męczyć. Usiadła zadowolona, nalała herbaty<br />

najpierw mnie, potem sobie, i kontynuowała opowiadanie.<br />

– A teraz do kościoła wkracza baron Scarpia. To jest czarny<br />

charakter, prefekt policji rzymskiej, taki Javert, jeśli pani wie, o kogo<br />

chodzi. Skądś się dowiedział, że Attavanti ukrył się w kościele. Zaczyna<br />

przeszukiwać budynek, a wtedy światła gasną i tkaniny jadą w górę, tak<br />

jakby coś mu utrudniało znalezienie jakiegokolwiek dowodu. Kościół<br />

znów jest surowy i ciemny. Oświetlony jest jedynie fresk Marii<br />

Magdaleny. Pod nim Scarpia znajduje wachlarz z herbem Attavanti.<br />

Wstała i z szuflady w sekretarzyku babci wyjęła przecudnej urody<br />

wachlarz. Aż mi dech zaparło z zachwytu. Listewki wykonano<br />

z cieniutkiego drewna, na które naklejono kawałek jedwabiu, a na nim<br />

narysowano lilię i lwa w złotej koronie na tle gór oświetlonych<br />

zachodzącym słońcem. Całość była tak kunsztowna, że nadawała się do<br />

muzeum, a nie na scenę, gdzie miała leżeć na podłodze.<br />

– Dwa dni go robiłam. – Uśmiechnęła się. – Na wzór… Będzie<br />

zrobionych kilka takich, bo te wachlarze się niszczą. Chociaż nie będzie<br />

za bardzo widoczny z widowni, ale musi być perfekcyjnie.<br />

Machała wachlarzem, zasłaniając twarz jak gejsze z filmów.<br />

– Przepiękny – powiedziałam szczerze. – Szkoda, że nie będzie<br />

widoczny. Warto byłoby, żeby każdy widz miał szansę obejrzeć<br />

dokładnie takie arcydzieło. Naprawdę nie można jakoś bardziej go<br />

wyeksponować?<br />

– Niestety. – Znów się roześmiała i zamachała wachlarzem. – Ale<br />

taki los wielu dekoracji. Robi się cuda, a potem one stoją z boku albo<br />

w cieniu na drugim planie i poza aktorami czy osobami, które zajmują<br />

się tym na co dzień, nikt nie ma szans na to, aby dostrzec szczegóły.<br />

– To po co w takim razie…?<br />

– Musi być pięknie… – Schowała wachlarz do szuflady. – Baron

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!