o_18pisot46mg61os71t11ijhlaia.pdf
dlaczego. Może miała nadzieję, że wiarołomny mąż któregoś dnia stanie w drzwiach i wyzna, że był młody i głupi. Taka dziewczyna nie żałuje niczego. Nie wini ojca, matki, dziadków i sióstr za swoje błędy i niepowodzenia. Nie czuje się obca. Przeciwnie, jest obywatelką świata. Jeździ z kraju do kraju, gdzie bez kompleksów rzuca kolorowe płótna na największe sceny świata, a dla przyjemności wielkich diw każe budować wspaniałe dekoracje. – Potrzebuję tego mieszkania na pół roku, może dziesięć miesięcy – powiedziała przy pierwszym spotkaniu. – Wystawiamy tu w Warszawie „Toscę”, a ja będę pracowała przy scenografii. Potem jadę do Paryża, do Teatru Chatelet. – Oczywiście. – Kiwnęłam głową. – Nie męczy pani taka częsta zmiana miejsca zamieszkania? – Przyzwyczaiłam się – stwierdziła tym razem bez uśmiechu. – Naprawdę mogę trochę tu pozmieniać? Zastanowiłam się. W zasadzie nie miałam nic przeciwko temu, ale nie chciałam, żeby robiła remont, a potem mi nie płaciła czynszu. – A ile by to kosztowało? – spytałam ostrożnie. – Nie, nie, nie… – Zamachała rękoma. – Pani nie będzie za to płaciła. Po prostu zostaje mnóstwo materiałów przy okazji mojej pracy, a ja chciałabym trochę ożywić te pomieszczenia. Zostawię wszystko. Jeśli pani się spodoba, to będzie pamiątka po mnie, jeśli nie, to pani może wyrzucić albo oddać komuś. – Umiem trochę szyć. – Uśmiechnęłam się. – Byłam kiedyś przedszkolanką i sporo szyłam. Gdybym mogła pomóc, to proszę dawać znaki. – Naprawdę? – spytała nie wiedzieć czemu rozradowana. – Kocham dzieci i sama kiedyś będę miała… Jak znajdę odpowiedniego kandydata… Chodziłam za nią z pokoju do pokoju, a ona oglądała i mówiła. Prawdę mówiąc, trajkotała jak katarynka. – Wie pani, moja mama była strasznie zgorzkniała. Ojciec zostawił ją, kiedy była ze mną w ciąży. Twierdził, że nie jestem jego córką czy coś takiego. – Ooo. – Tylko na tyle się zdobyłam, słysząc z ust dopiero co
poznanej dziewczyny tak intymne wyznanie. – Mamę to załamało – kontynuowała. – Poświęciła życie po to, żeby go przekonać, że się myli… – Ale nie przekonała… – mruknęłam pod nosem. Że też tacy faceci chodzą po ziemi, pomyślałam ze zdumieniem. – Nie przekonała. Ja myślę, że on po prostu nie chciał zakładać rodziny. To był powód. Nie biorę tego do siebie. No nic… – przerwała nagle. – Jak rozumiem, mogę się wprowadzać i urządzać. – Jak najbardziej – powiedziałam rozczarowana tym, że nie kontynuuje zwierzeń. W historii matki tej dziewczyny była fascynująca miłosna opowieść naznaczona tragedią. Wprowadziła się następnego dnia wieczorem. Czekałam na górze, tak się z nią umówiłam, że pomogę, a przynajmniej potowarzyszę przy przeprowadzce. Przyjechała dużym samochodem, dwie walizki wytaszczył jej starszy siwy człowiek, którego przedstawiła mi jako przyjaciela rodziny. Pomyślałam, że jednak jej matka ułożyła sobie życie z tym miłym człowiekiem, który patrzył na Carmen miękko i mówił do niej „kochanie”. Ona traktowała go jak kogoś bliskiego, jak ojca, którego nie miała, przyjaciela, którym na pewno był. – Sebastian, kochany – dyrygowała nim ze śmieszną powagą. – Ty już jedź, a ja poradzę sobie ze wszystkim. – Ja pomogę – uspokoiłam Sebastiana, który zerkał na mnie spod oka, nie wiedząc, czy poprosić mnie o to, żebym miała nad nią pieczę, czy wyperswadować jej mieszkanie w blokowisku i tanio wyglądającym mieszkanku, na które patrzyła zachwycona, jakby nie mieszkała w tych swoich Barcelonach czy Madrytach. – Chociaż zrobię ci zakupy. – W jego głosie zabrzmiała prośba. – Nie. – Objęła go serdecznie. – Wracaj do mamy, a ja bardzo chętnie wyjdę i znajdę jakiś sklep. Rozejrzę się przy okazji. Sebastian się zdenerwował. – Odradzam stanowczo – powiedziałam, zanim mężczyzna zdążył cokolwiek dodać. – To spokojne osiedle, ale jest późno. Czynny jest tylko nocny monopolowy, a to raczej nie jest miłe miejsce. Po co narażać się na zaczepki? – Właśnie, Carmenko. – Popatrzył na mnie z sympatią. – Ty się tu
- Page 114 and 115: nie miał prawa zauważyć, że nie
- Page 116 and 117: Nic, co pani powie, nie może zosta
- Page 118 and 119: - Radzę sobie. - Zapewniłam. - We
- Page 120 and 121: i marynarki, uporczywie odmawiając
- Page 122 and 123: - O, taka… przystojna kobieta…
- Page 124 and 125: esztki ze sklepu… Zamknęła i po
- Page 126 and 127: - A jakeś ty to zrobiła, że mu,
- Page 128 and 129: Pierwszym moim lokatorem był nieś
- Page 130 and 131: „cholerny”. Dyrektorka spróbow
- Page 132 and 133: traktowaniem go jak gościa a syna
- Page 134 and 135: chęci i zgrzytanie determinacji. W
- Page 136 and 137: geniuszy, którzy dobrze się zapow
- Page 138 and 139: - Tylko że to moje granie to bardz
- Page 140 and 141: krawatów, nowoczesne, przecinając
- Page 142 and 143: - Powinnaś go wyrzucić z mieszkan
- Page 144 and 145: obserwować wszystko z korytarza Fi
- Page 146 and 147: poszukać… - Zaraz, proszę pani.
- Page 148 and 149: i różowych jak landrynki. Brałam
- Page 150 and 151: takiej dziesięcio- i dwudziestokil
- Page 152 and 153: Wymyśliłam pierwszą lepszą wym
- Page 154 and 155: makaronu, ryżu ani kaszy, nawet m
- Page 156 and 157: - Przepraszam - westchnęła. - Kul
- Page 158 and 159: Namiastkę dziecka, którym mogłam
- Page 160 and 161: zasypiając natychmiast. Śniła mi
- Page 162 and 163: Z drugiej strony słuchawki rozleg
- Page 166 and 167: urządź wstępnie, a ja pojadę do
- Page 168 and 169: ma gdzieś publiczność oraz dyrek
- Page 170 and 171: dziewczyna sprawnie porusza się w
- Page 172 and 173: - Kawa ma mniej kofeiny, jeśli cho
- Page 174 and 175: - Świetnie! - Ucieszyła się i za
- Page 176 and 177: - Mario Cavaradossi maluje… - Car
- Page 178 and 179: pokazuje ten wachlarz Tosce - konty
- Page 180 and 181: Przypomniało mi się, jak byłam n
- Page 182 and 183: osiemdziesiąt stopni - widzimy Flo
- Page 184 and 185: - Pomaga mi przy scenografii… Ale
- Page 186 and 187: stał za kontrowersyjnym pomysłem
- Page 188 and 189: - Czasami tak bywa - pokiwałam gł
- Page 190 and 191: sprawiała kłopotu. Może uda mi s
- Page 192 and 193: Wieczorem zapytałam o to Carmen. -
- Page 194 and 195: musi skoczyć z wysokości czy tam
- Page 196 and 197: - Może ja wezwę lekarza? Coś pan
- Page 198 and 199: na miarę greckiej. Mieszkanie był
- Page 200 and 201: i obejrzałyśmy odcinek telenoweli
- Page 202 and 203: Rodzice, do których poszłam na ni
- Page 204 and 205: Czułam się jak dziecko, któremu
- Page 206 and 207: Heleny. Jej potrzeba było domu, pe
- Page 208 and 209: przyjść i sprzątać mieszkanie.
- Page 210 and 211: obiad dla Marcina. Od tej pory to j
- Page 212 and 213: Ucichła, pewnie zdziwiona i zażen
dlaczego. Może miała nadzieję, że wiarołomny mąż któregoś dnia stanie<br />
w drzwiach i wyzna, że był młody i głupi. Taka dziewczyna nie żałuje<br />
niczego. Nie wini ojca, matki, dziadków i sióstr za swoje błędy<br />
i niepowodzenia. Nie czuje się obca. Przeciwnie, jest obywatelką świata.<br />
Jeździ z kraju do kraju, gdzie bez kompleksów rzuca kolorowe płótna na<br />
największe sceny świata, a dla przyjemności wielkich diw każe budować<br />
wspaniałe dekoracje.<br />
– Potrzebuję tego mieszkania na pół roku, może dziesięć miesięcy<br />
– powiedziała przy pierwszym spotkaniu. – Wystawiamy tu<br />
w Warszawie „Toscę”, a ja będę pracowała przy scenografii. Potem jadę<br />
do Paryża, do Teatru Chatelet.<br />
– Oczywiście. – Kiwnęłam głową. – Nie męczy pani taka częsta<br />
zmiana miejsca zamieszkania?<br />
– Przyzwyczaiłam się – stwierdziła tym razem bez uśmiechu.<br />
– Naprawdę mogę trochę tu pozmieniać?<br />
Zastanowiłam się. W zasadzie nie miałam nic przeciwko temu, ale<br />
nie chciałam, żeby robiła remont, a potem mi nie płaciła czynszu.<br />
– A ile by to kosztowało? – spytałam ostrożnie.<br />
– Nie, nie, nie… – Zamachała rękoma. – Pani nie będzie za to<br />
płaciła. Po prostu zostaje mnóstwo materiałów przy okazji mojej pracy,<br />
a ja chciałabym trochę ożywić te pomieszczenia. Zostawię wszystko.<br />
Jeśli pani się spodoba, to będzie pamiątka po mnie, jeśli nie, to pani<br />
może wyrzucić albo oddać komuś.<br />
– Umiem trochę szyć. – Uśmiechnęłam się. – Byłam kiedyś<br />
przedszkolanką i sporo szyłam. Gdybym mogła pomóc, to proszę dawać<br />
znaki.<br />
– Naprawdę? – spytała nie wiedzieć czemu rozradowana.<br />
– Kocham dzieci i sama kiedyś będę miała… Jak znajdę odpowiedniego<br />
kandydata…<br />
Chodziłam za nią z pokoju do pokoju, a ona oglądała i mówiła.<br />
Prawdę mówiąc, trajkotała jak katarynka.<br />
– Wie pani, moja mama była strasznie zgorzkniała. Ojciec zostawił<br />
ją, kiedy była ze mną w ciąży. Twierdził, że nie jestem jego córką czy<br />
coś takiego.<br />
– Ooo. – Tylko na tyle się zdobyłam, słysząc z ust dopiero co