04.06.2014 Views

o_18pisot46mg61os71t11ijhlaia.pdf

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

krawatów, nowoczesne, przecinające się pasy nie bardzo mu pasował,<br />

potem zauważyłam, że wolał krawaty w rzucik albo symetryczne drobne<br />

wzory i raczej w czerwieniach niż zieleniach, ale prezent nosił<br />

wielokrotnie. Po jego śmierci, kiedy w końcu oddałam ubrania,<br />

zachowałam kilka swetrów, piżamy, w których sama spałam, i właśnie<br />

ten krawat.<br />

– Jest bardzo odpowiedni – znalazłam właściwe słowo. – To<br />

mojego męża. Kupiłam mu go i zawsze przynosił mu szczęście. Tobie<br />

też przyniesie.<br />

Ale nie przyniósł. Być może winę za to ponosiła pogoda, pierwsze<br />

naprawdę zimne dni, kiedy w nocy temperatura spadała do minus<br />

czterech, pięciu stopni, a w blokach jeszcze nie grzali. W nocy było<br />

zimno, Marcin zapomniał zamknąć okna i nieco go przewiało. Nie był<br />

Boże broń chory, ale może nieco niedysponowany, z zapchanym nosem<br />

i drapiącym gardłem. A może po prostu tak miało być. Przetrenowane<br />

palce Marcina, które jeszcze poprzedniego dnia śmigały po klawiaturze<br />

jak ruchliwe mrówki, w decydującym momencie spowolniły na tyle, że<br />

dźwięk miał nie taką jakość, jaka zadowoliłaby egzaminatorów, nie był<br />

dźwiękiem, który godny jest finału, uszu wysokiej komisji czy choćby<br />

widzów zgromadzonych w Filharmonii. Marcin grał w ostatnim dniu<br />

przesłuchań, prawie na samym końcu, nasłuchał się poprzedników,<br />

komu poszło dobrze, komu bardzo dobrze, a komu wspaniale. Tylko<br />

takie mogły być wrażenia, kiedy te dzieciaki z całego świata zjechały po<br />

licznych selekcjach, tysiącach godzin ćwiczeń i nadziei. Kiedy bladzi<br />

młodzieńcy i wiotkie dziewczyny czekały na werdykt, Marcin zaszył się<br />

w toalecie, gdzie wymiotował herbatą miętowa, którą mu rano prawie<br />

wlałam do gardła, to jedyne, co wziął do ust, nie namówiłam go nawet<br />

na grzankę ani na plasterek wędliny. Dałam lek przeciwgrypowy, co mi<br />

potem podczas awantury wypominał, bo rzekomo był tam jakiś składnik,<br />

który działał albo nasennie, albo obniżał skupienie. W sumie, jeśli to całe<br />

nieszczęście musiało znaleźć gdzieś ujście, to mogłam zgodzić się z tym,<br />

że to moja wina. Mojego wtrącania się, leku i krawata. Spytał, czy ja<br />

wiedziałam, jak on się poczuł, kiedy wywiesili listę na drzwiach i jego<br />

tam nie było. Poprawiłam, że jego nazwiska tam nie było, ale nawet się<br />

nie uśmiechnął. Czy ja wiedziałam, jak on się poczuł? Domyślam się, że

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!