04.06.2014 Views

o_18pisot46mg61os71t11ijhlaia.pdf

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

– Tylko że to moje granie to bardziej walczyki piosenki, żeby dzieci<br />

mogły skakać w rytm muzyki.<br />

– Ale odróżnia pani Chopina od Beethovena? – spytał najbardziej<br />

pryszczaty z młodzieńców, od którego na dodatek zalatywało tanią wodą<br />

kolońską zmieszaną z zapachem własnego jestestwa.<br />

Muszę powiedzieć, że ci młodzieńcy i dziewczyna byli dość<br />

odrażający. Im bardziej im się przyglądałam, tym bardziej<br />

zastanawiałam się, jak można podporządkować życie tak sztucznemu<br />

tworowi, jakim jest muzyka. Ta ich techniczna biegłość palców,<br />

uduchowienie wypływające spod przetłuszczonych grzywek<br />

i przewracające się w ekstazie białka nijak się miały do ich tanich<br />

osobowości i prostych słów sklecanych w zdania pojedyncze lub<br />

złożone, niezawierające żadnego przesłania. Gdyby któremukolwiek<br />

z nich zabrać te umiejętności, poranić palce, złamać rękę, nie umieliby<br />

robić w życiu już nic. Patrzyłam na nich, jakby byli za szybą, nie<br />

słyszałam ich głosów, patrzyłam i patrzyłam, może oni myśleli, że<br />

zasnęłam, tymczasem ja obserwowałam coraz bardziej karykaturalne<br />

twarze poruszające ustami i łapiące powietrze jak ryby. Słyszałam gdzieś<br />

w głowie tę ich muzykę, chociaż żadnego z nich, nawet Marcina, nie<br />

słyszałam na żywo. Wreszcie otrząsnęłam się przy pierwszych<br />

dźwiękach głosów w głowie, tych rzadkich towarzyszy, którzy mimo<br />

wszystko mnie przerażali, i zarządziłam powrót do domu. Pannica<br />

i chłopcy zbierali się posłusznie do wyjścia. Naturalnie musiałam<br />

przykazać, żeby odprowadzili koleżankę do domu. Zrobili zdumione<br />

miny, sami pewnie zamierzali porzucić ją tuż za progiem. Albo patrzyli<br />

na nią bez złudzeń, wiedząc, że raczej nikt nie będzie takiego<br />

brzydactwa cudacznie ubranego napadał czy gwałcił. Kiedy w końcu<br />

poszli, szybko pożegnałam się z Marcinem, żeby nie zauważył, jaka<br />

jestem wzruszona, i wyszłam na chłodny październikowy wieczór.<br />

To był bardzo, ale to bardzo miły wieczór. Ostatni miły wieczór.<br />

A potem Marcin zupełnie zwariował. Przestał prawie spać, tylko wciąż<br />

ćwiczył i ćwiczył. Zachowywał się jak przed egzaminami wstępnymi na<br />

Akademię. Wtedy też podobno tyle grał. Kiedyś przez pomyłkę<br />

zamknięto go w sali Akademii na noc. Podejrzewałam zresztą, że wcale<br />

to nie była pomyłka, a Marcin specjalnie tak się przyczaił w małej salce,

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!