04.06.2014 Views

o_18pisot46mg61os71t11ijhlaia.pdf

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

a sam Marcin robił to, co umiał najlepiej, czyli ćwiczył po osiem godzin<br />

dziennie. Z nikim się nie przyjaźnił, koledzy, którzy byli „normalni”,<br />

omijali go szerokim łukiem. Pianiści mu zazdrościli, a reszta uważała za<br />

dziwadło. Kiedy przyszedł czas, Marcin dostał się z pierwszą lokatą na<br />

Akademię Muzyczną i z satysfakcją obserwował, jak dwóch<br />

największych profesorów, pianistów, bije się o niego. Wreszcie<br />

zasugerowano, żeby on wybrał. Marcin postawił na mniej znanego<br />

profesora, ale lepszego pedagoga. Profesorka ciągle koncertowała<br />

i zapewne chciała mieć w swojej „stajni” takiego ucznia, żeby chwalić<br />

się i szczycić jego osiągnięciami, ale kiedy przyjdzie czas – przypomnieć<br />

mu, że może zająć tylko drugie miejsce, bo to pierwsze należy się jej.<br />

Czas pokazał, że był to dobry wybór. Profesor zajął się Marcinem<br />

z całego serca i nie szczędząc sił i czasu, wychował go na świadomego<br />

pianistę. Jego dyplom był wielkim wydarzeniem na uczelni, Marcin,<br />

z repertuarem, który zaprezentował, spokojnie mógł zasiąść na scenie<br />

Filharmonii Narodowej i nikt nie ośmieliłby się go zapytać, co tam robi.<br />

Po triumfalnym odegraniu ostatniego akordu rozległy się gromkie brawa<br />

i szlochy co wrażliwszych pań na widowni. Wśród gości nie było<br />

rodziców Marcina, którzy nie tyle nie znaleźli czasu dla syna, ile nie<br />

zostali powiadomieni o koncercie. Marcin nie wierzył, że na niego<br />

przyjadą, ale chciał się upewnić, że na pewno coś tak okropnego jak<br />

rodzice ze wsi na widowni nie zepsuje mu najważniejszego do tej pory<br />

dnia w jego życiu. Na wszelki wypadek powiedział w sekretariacie<br />

szkoły, że sam wyśle oficjalne zaproszenie, wiedząc doskonale, że tego<br />

nie zrobi. Przyznał się do takiego postępowania zupełnie bez żenady, nie<br />

oczekiwał, że go pochwalę, ale zdziwił się, kiedy skrytykowałam tego<br />

typu podejście do rodziny.<br />

– Ja bym na twoim miejscu ich zaprosiła. Zobaczyliby twój triumf,<br />

to, jak pięknie grasz i czym dla ciebie jest muzyka…<br />

– I co by to dało? – Wzruszył ramionami Marcin. – Przyjechaliby<br />

pewnie prosto z pola i nie umieli się odnaleźć.<br />

– A może trzeba było poprosić kogoś z rodzeństwa?<br />

Wtedy powiedział mi, że w domu od czasu wyjazdu był tylko raz,<br />

w pierwsze święta, jeszcze w szkole średniej. Źle się czuł, bo rodzice nie<br />

bardzo wiedzieli, jak go traktować, oscylowali więc między

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!