04.06.2014 Views

o_18pisot46mg61os71t11ijhlaia.pdf

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

– Śliczny, prawda? – ożywiła się i natychmiast zgasła.<br />

Nie potrafię ocenić, czy wieniec był „śliczny”. Na pewno bardzo<br />

okazały, bardziej niżbym się spodziewała. Gdyby mierzyć się na wieńce,<br />

to ten z przedszkola bił na głowę wieniec, jaki przynieśli z pracy mojego<br />

męża.<br />

– Jestem w pracy i mam zamiar pracować – powiedziałam, żeby<br />

zakończyć dyskusję.<br />

– No tak – bąknęła Monika. – Gdybym mogła ci w czymś pomóc…<br />

– To powiem… – weszłam jej w słowo.<br />

Kolejna nic niewnosząca dyskusja miała miejsce pięć minut<br />

później i była zainicjowana przez samą dyrekcję.<br />

– Pani Weroniko – zaczęła. – Może powinna pani odpocząć przez<br />

kilka dni… My tu sobie poradzimy bez pani…<br />

Byłam już zmęczona samym przyjściem i skłonna do powrotu do<br />

domu, ale powstrzymało mnie wrażenie, że jeśli teraz wyjdę, to pewnie<br />

już nigdy nie znajdę w sobie dość determinacji, żeby wrócić.<br />

– Ja wiem, pani dyrektor – zaczęłam. – I chciałam podziękować za<br />

wszystko, co dla mnie zrobiliście…<br />

– Ale chce pani być między ludźmi? – zgadła.<br />

– Właśnie – odparłam z wysiłkiem. – Siedzę w domu i nie mam<br />

tam co robić. Tu bardziej się przydam, poza tym nie chcę brać lewego el<br />

cztery…<br />

Dyrekcja spojrzała współczująco.<br />

– Oczywiście. – Położyła rękę na moim ramieniu. – Gdyby jednak<br />

zmieniła pani zdanie, to proszę powiedzieć…<br />

Kiwnęłam głową, zastanawiając się w duchu, czy dobrze robię.<br />

W domu mogłabym leżeć cały dzień i odbierać jedynie telefony od<br />

rodziców i teściów. Tu musiałam mieć oczy naokoło głowy i pilnować<br />

gromady dzieciaków, które robiły przez cały dzień wszystko, co tylko<br />

można, żeby zrobić sobie krzywdę. Ponownie jednak zrobiłam bilans<br />

i wyszło mi, że powinnam zostać w pracy. Poczłapałam zatem na salę<br />

i zajęłam się dziećmi, które około ósmej napływały już gromadnie<br />

i wpadały z wrzaskiem na salę. Odbierałam je machinalnie od rodziców,<br />

którzy wiedzieli o „nieszczęściu, jakie się przydarzyło naszej kochanej<br />

pani” i ze współczującym uśmiechem, unikając mojego spojrzenia,

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!