Nagroda Rektora â instrukcja obsÅugi - Puls UM
Nagroda Rektora â instrukcja obsÅugi - Puls UM
Nagroda Rektora â instrukcja obsÅugi - Puls UM
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
cover
cover
WSTĘPNIAK<br />
Drodzy Czytelnicy!<br />
Miło mi przekazać do<br />
Waszych rąk ostatni w tym<br />
roku numer „<strong>Puls</strong>u”. Długo<br />
zastanawialiśmy się, co będzie<br />
tematem numeru, bo<br />
chcieliśmy, aby był podsumowaniem<br />
tego roku akademickiego.<br />
A cóż lepiej opisuje<br />
minione miesiące niż<br />
próby pokonania ulicznych<br />
korków, roboty drogowe i podróż autobusami,<br />
które codziennie mają inny rozkład jazdy? Nawet<br />
jeśli wydaje się Wam, że ten temat został<br />
wyczerpany i nic więcej dodać nie można, przeczytajcie,<br />
co przygotowały autorki tekstu – być<br />
może znajdziecie tam rady, które pomogą przetrwać<br />
ostatnie tygodnie w mieście.<br />
Mam również nadzieję, że spodoba się Wam<br />
nasz nowy dział, tworzony we współpracy z lektorami<br />
Studium Języków Obcych, dzięki któremu<br />
języki obce staną się trochę mniej obce.<br />
Oprócz tego, znajdziecie w numerze również<br />
sporą dawkę rozrywki: teksty o muzyce<br />
czy filmie. Potraktujcie to jako miły przerywnik<br />
w zakuwaniu do egzaminów.<br />
Na koniec życzę Wam udanych wakacji i do<br />
zobaczenia w przyszłym roku akademickim :)<br />
Katarzyna Paczkowska<br />
Spis treści<br />
Mikroskop....................................................................4<br />
MOST<strong>UM</strong>...............................................................6<br />
Wariograf – Andrzej Mackiewicz.................................7<br />
Temat Numeru – Człowieku, nie irytuj się!.................8<br />
<strong>Nagroda</strong> <strong>Rektora</strong>- <strong>instrukcja</strong> obsługi.........................11<br />
Jak poznać samego siebie...........................................13<br />
Z dwojga złego...........................................................14<br />
Imprezożercy.................................................16<br />
Ona & On...................................................................18<br />
Ostatnie słowo............................................................20<br />
Z kociołka młodych zielarek....................................21<br />
Pod lupą- kardiochirurgia..........................................23<br />
Dawna opowieść........................................................26<br />
Pamiętnik lekarza stażysty..........................................28<br />
Co łączy Clinta Eastwooda i twórcę potęgi FBI?.............29<br />
Słuchawki, czyli stetoskop.........................................31<br />
Wywiad- Czas zmian..................................................32<br />
English twist...............................................................33<br />
PZWL................................................................35<br />
Myslovitz..................................................................36<br />
Pogotowie muzyczne.................................................37<br />
Kino Muza.................................................................38<br />
Kącik Filmowy..........................................................39<br />
Jolka..........................................................................40<br />
Nagrodzeni............................................................41<br />
Humor.......................................................................42<br />
Redaktor Naczelna: Katarzyna Paczkowska (k.paczkowska@pulsum.pl)<br />
Z-ca Redaktor Naczelnej: Anna Zajączkowska (a.zajaczkowska@pulsum.pl)<br />
Sekretarz: Anna Płóciennik (a.plociennik@pulsum.pl)<br />
Redaktor Techniczny: Łukasz Stępniak (l.stepniak@pulsum.pl)<br />
Skarbnik: Anika Mielewczyk (a.mielewczyk@pulsum.pl)<br />
Grafik: Agnieszka Brychcy (a.brychcy@pulsum.pl)<br />
Fotograf: Joanna Pluto-Prondzinska<br />
Kolegium Redakcyjne: Łukasz Brzyski, Katarzyna Kordiuk, Justyna<br />
Koszarska, Justyna Kwitowska, Martyna Musik, Paulina Patalas,<br />
Magdalena Pawlaczyk, Anita Pogorzelska, Marta Ptaszyk, Grzegorz<br />
Sławiński, Barbara Średzińska, Jolanta Wlizło, Marta Zawacka<br />
Współpracownicy: Piotr Czarnota, Weronika Genderka, Marta Kamińska,<br />
Michał Klimont, Mikołaj Sinica, Marcin Sokołowski, Maciej Tomczak,<br />
Anna Zacharzewska<br />
Adres redakcji: ul. Przybyszewskiego 39, DS „Eskulap”,<br />
60-356 Poznań, tel./faks (61) 658-44-35,<br />
Druk: Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Medycznego<br />
w Poznaniu, 60-812 Poznań, ul. Bukowska 70.<br />
Ark. druk. 3,0. Papier offset,<br />
kl. III 80 g/m2, 70 x 100.<br />
Format B5. Zam. nr 35/2012.<br />
Druk ukończono w kwietniu 2012 r.<br />
Nakład: 4000 egz.<br />
Okładka: Agnieszka Brychcy<br />
Skład: Łukasz Stępniak, Magdalena Pawlaczyk, Barbara<br />
Średzińska, Weronika Genderka, Marta Zawacka<br />
Numer zamknięto: 22.06.2012<br />
Prosimy o przesyłanie tekstów na adres<br />
teksty@pulsum.pl.<br />
Nadesłanych tekstów nie zwracamy. Redakcja zastrzega<br />
sobie prawo do skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich<br />
tytułów.<br />
www.pulsum.pl<br />
pulsum@ump.edu.pl<br />
3
MIKROSKOP<br />
MIKROSKOP<br />
Pojedyncza tranzycja wpływa na inteligencję!<br />
Trzy lata temu narodził się Projekt ENIGMA (Enhancing<br />
Neuro Imaging Genetics through Meta-Analysis),<br />
w który zaangażowane zostały laboratoria z całego świata,<br />
zajmujące się obrazowaniem mózgu. „Indywidualne centra<br />
badań nie są w stanie uzyskiwać tak dobrych osiągnięć<br />
w tych badaniach, jak w przypadku wymiany informacji<br />
w ramach Projektu ENIGMA”, mówi Thompson – profesor<br />
psychiatrii z Semel Institute for Neuroscience and<br />
Human Behavior w UCLA oraz jeden z inicjatorów przedsięwzięcia.<br />
„Dzięki dostępowi do tak dużej ilości danych<br />
[21151 zdrowych ludzi przebadanych przy pomocy MRI<br />
oraz symultanicznie pod kątem zmian w DNA] jesteśmy<br />
w stanie prześledzić wzory genetycznych wariacji oraz ich<br />
wpływ na mózg” dodaje.<br />
W badaniach przeprowadzanych w ramach ENIGMA<br />
przez zespół ponad dwustu naukowców z całego świata,<br />
szukano dwóch rzeczy. Mianowicie: genów zwiększających<br />
ryzyko chorób dziedzicznych oraz tych powodujących<br />
redukcję rozmiarów mózgu, gdyż jest to biologiczny<br />
marker dla takich schorzeń jak schizofrenia, zaburzenia<br />
afektywne dwubiegunowe, depresja, choroba Alzheimera<br />
czy demencja. Znaleziono między innymi gen HMGA2,<br />
który zdaje się mieć wpływ na rozmiar mózgu oraz na IQ.<br />
Okazuje się, że ludzie, u których w obrębie HMGA2 występuje<br />
cytozyna zamiast tyminy, mają większe mózgowie<br />
i lepsze osiągnięcia na testach mierzących inteligencję.<br />
Thompson: „Po raz pierwszy znaleziono ewidentny dowód<br />
na to, jak geny wpływają na inteligencję. To ekscytujące<br />
ile może zmienić jedna, subtelna zmiana w DNA!”.<br />
Nature Geneticis, 15.04.2012<br />
Genetyczna predyspozycja wpływa na nasilenie uderzeń gorąca<br />
u palących kobiet w okresie menopauzalnym.<br />
Wcześniejsze badania pokazały, że palenie papierosów<br />
jest związane z wcześniejszym wystąpieniem menopauzy,<br />
zwiększonym ryzykiem osteoporozy pomenopauzalnej<br />
i nasileniem objawów wypadowych – m.in. uderzeń gorąca.<br />
Okazuje się, że te ostatnie związane są nie tylko z ilością<br />
wypalanych papierosów, ale również z predyspozycją<br />
genetyczną – polimorfizmem genów zaangażowanych<br />
w metabolizm hormonów płciowych, odpowiedzialnych<br />
jednocześnie za aktywację toksyn, które znajdują się<br />
w dymie tytoniowym.<br />
Powyższe wnioski wyciągnięto na podstawie badania<br />
przeprowadzonego z udziałem 296 kobiet w okresie menopauzalnym.<br />
Analiza odpowiednich genów wykazała<br />
związek pomiędzy nasileniem uderzeń gorąca a występowaniem<br />
polimorfizmu pojedynczego nukleotydu (Single<br />
Nucleotide Polymorphism).<br />
Praktyczne wnioski dotyczą grupy kobiet z SNP, które<br />
mogłyby odnieść szczególne korzyści w przypadku rezygnacji<br />
z palenia papierosów.<br />
Journal of Clinical Endocrinology<br />
& Metabolism, 3.05.2012<br />
4<br />
Gazeta Studentów
MIKROSKOP<br />
Aspiryna czy warfaryna? – wpływ na rokowanie u pacjentów<br />
z niewydolnością serca i rytmem zatokowym.<br />
Wyniki badania WARCEF (Warfarin and Aspirin for<br />
Reduced Cardiac Ejection Fraction), w którym wzięło<br />
udział 2305 pacjentów z 11 państw, nie wykazały istotnej<br />
statystycznie przewagi stosowania żadnego z ww. leków<br />
na łączne ryzyko udaru niedokrwiennego, krwotoku mózgowego<br />
i śmierci u pacjentów z niewydolnością serca<br />
i rytmem zatokowym. Badano wpływ aspiryny w dawce<br />
325 mg/d i warfaryny w dawkach utrzymujących INR<br />
w przedziale 2-3,5 – łączne, roczne ryzyko 7,93% vs.<br />
7.47% (nieistotne statystycznie) . Jeśli wziąć pod uwagę<br />
izolowane ryzyko wystąpienia udaru niedokrwiennego<br />
– znacznie skuteczniejsza jest warfaryna (roczne ryzyko<br />
0,72% vs. 1,36), ale też ponad dwukrotnie bardziej zwiększa<br />
ryzyko poważnych krwawień (roczne ryzyko 1,80% vs<br />
0,87%). Wybór leku powinien więc uwzględniać indywidualne,<br />
dodatkowe czynniki ryzyka.<br />
New England Journal of Medicine, 3.05.2012<br />
Napoje energetyzujące mogą nieodwracalnie uszkadzać szkliwo.<br />
Dotyczy to zarówno popularnych „energy-drink’ów”<br />
jak i napojów izotonicznych, szczególnie tych o wysokim<br />
stopniu kwasowości. Naukowcy, którzy badali wpływ ww.<br />
na stan zdrowia zębów wzięli pod lupę w sumie 22 dostępnych<br />
na rynku napojów. W badaniach wykorzystali próbki<br />
ludzkiego szkliwa, które były poddawane ich działaniu<br />
przez 15 min, 4 razy dziennie przez 5 dni. Okazało się,<br />
że już tak krótkotrwała ekspozycja ujawniła uszkodzenie<br />
szkliwa, przy czym było ono bardziej zaznaczone w przypadku<br />
napojów energetyzujących.<br />
Fakt ten jest istotny, ponieważ stają się one coraz bardziej<br />
popularne, a konsumpcja jest szczególnie wysoka<br />
w grupie nastolatków (w Stanach Zjednoczonych średnio<br />
co drugi spożywa napój tego typu każdego dnia!).<br />
Uszkodzeniu szkliwa możemy na szczęście w pewnym<br />
stopniu zapobiegać – przykładowo przez płukanie<br />
jamy ustnej czy żucie gum bez cukru.<br />
Academy of General Dentistry , 1.05.2012<br />
Jak zainwestować we własne kości?<br />
Osteoporoza dotyka ponad 200 milionów ludzi na całym<br />
świecie. Nazywana bywa cichą epidemią, ponieważ<br />
stopniowe porowacenie kości nie daje spektakularnych<br />
objawów, a sama choroba najczęściej bywa diagnozowana<br />
po złamaniach, zwykle po 65. roku życia. Mimo<br />
iż dotyka przede wszystkim kobiet, nie oszczędza płci<br />
brzydkiej. Jednakże młodzi mężczyźni, grający w siatkówkę<br />
i koszykówkę lub uprawiający inne sporty, przeciwdziałające<br />
sile grawitacji przez 4 godziny tygodniowo<br />
lub więcej, zwiększają w ten sposób własną masę<br />
kostną, co może w przyszłości ochronić ich przed rozwinięciem<br />
osteoporozy. “Im więcej się ruszasz tym więcej<br />
masy kostnej powstaje w twoim organizmie’ – dr Mattias<br />
Lorentzon z Uniwersytetu w Gothenburgu (Szwecja).<br />
W największych badaniach tego typu wykazano,<br />
że sporty uwzględniające skakanie, dynamiczne starty<br />
i zatrzymywania się, w tym również tenis ziemny czy<br />
piłka nożna, w porównaniu do jazdy na rowerze czy pływania,<br />
dodatnio wpływają na gęstość kości, którą można<br />
zwiększać do około 25 roku życia. Pięcioletnie badania<br />
przeprowadzono na 833 mężczyznach w wieku 18-20 lat<br />
w momencie rozpoczęcia eksperymentu. Uczestnikom<br />
mierzono jakość i ilość masy kostnej oraz zbierano informacje<br />
nt. ich aktywności fizycznej. Różnica w gęstości<br />
kośćca między mężczyznami uprawiającymi wcześniej<br />
wspomniane sporty, a prowadzącymi siedzący tryb życia<br />
po pięciu latach wynosiła 3,4%.<br />
Journal of Bone and Mineral Research,<br />
4.05.2012<br />
Opracowały: Martyna Musik i Anna Płóciennik<br />
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
5
Z ŻYCIA UCZELNI<br />
Studiosus viator, czyli o Programie MOST<strong>UM</strong><br />
Z Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych:<br />
„(...) uprzejmie informuję, że w dniu 21.02.2011 r. zawarte zostało Porozumienie pomiędzy Uczelniami Medycznymi<br />
dot. Programu Mobilności Studentów Uczelni Medycznych (MOST<strong>UM</strong>).<br />
(…) Z poważaniem,<br />
Przewodnicząca KRA<strong>UM</strong><br />
prof. dr hab. Ewa Małecka-Tendera”<br />
Co w życiu przeciętnego studenta zmienia właściwie to porozumienie między <strong>Rektora</strong>mi?<br />
Czym jest MOST<strong>UM</strong> i do kogo jest kierowany? Jak się ubiegać o uczestnictwo w tym Programie?<br />
Czy w ogóle warto brać w tym udział? Na te i inne pytania szukajcie odpowiedzi<br />
w poniższym artykule, bo przecież – kto czyta, ten znajdzie.<br />
Cóż to takiego?<br />
Prorektor-elekt ds studenckich Edmund Grześkowiak:<br />
“Skrót jest wiadomy, a historycznie pomysł wywodzi się<br />
z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu i z Gdańskiego<br />
Uniwersytetu Medycznego. Już kilka lat temu popierałem<br />
dążenia pani Magdy Cerbin, aby wdrożyć program w życie.<br />
Uważam, że to bardzo korzystna dla Uczelni, jak i oczywiście<br />
dla studentów, forma współpracy. Na przykład <strong>UM</strong><br />
w Łodzi prowadzi zajęcia z farmacji przemysłowej, której<br />
u nas na <strong>UM</strong>P nie ma, a która to dałaby studentom farmacji<br />
na rynku pracy więcej alternatyw do zatrudnienia w aptece.<br />
Może w przyszłości uda się zacieśnić współpracę między<br />
uczelniami medycznymi w kraju do tego stopnia, by stwarzać<br />
dogodne warunku dla interuczelnianych paneli naukowych<br />
czy pisania prac magisterskich. Wszystko jest na razie<br />
w formie planów, ale będziemy się o tego typu współpracę<br />
starać”. Czyli, jeżeli jesteście zainteresowani studiowaniem<br />
w innym mieście lub choćby po prostu ciekawi, jak to jest<br />
Gdzieś Tam, MOST<strong>UM</strong> otwiera przed Wami możliwości<br />
zaspokajania tej ciekawości, a jak wiadomo, ciekawość to<br />
pierwszy stopień do poznania i wymiany doświadczeń.<br />
Jak ubiegać się o wyjazd?<br />
Biuletyn informacyjny, ofertę innych uczelni, formularz<br />
aplikacyjny – do wszystkiego można dotrzeć przez stronę<br />
główną Uczelni, pod hasłem “MOST<strong>UM</strong>” (zakamuflowany<br />
link znajdziemy po lewej stronie, pod odnośnikiem do<br />
skrzynki rektorskiej). Prorektor ds Studenckich: “Póki co<br />
wszystko jest w formie papierowej, ale czynimy starania,<br />
by wdrożyć rozwiązania elektroniczne i oszczędzić zarówno<br />
studentom, jak i pracownikom administracji czasu i wysiłku.”.<br />
Rekrutacja już trwa! O wymianę można ubiegać się<br />
od 1. maja do 1. czerwca 2012 r. W pierwszej kolejności<br />
student powinien się zgłosić do koordynatora wydziałowego<br />
Programu; są to: dla WLI – dr hab. Jerzy Wójtowicz,<br />
dla WLII – dr hab. Agata Czajka-Jakubowska, WF – dr<br />
hab. Beata Stanisz, WNoZ – dr hab. Adam Czabański. Po<br />
przejściu rekrutacji i zakwalifikowaniu się na MOST<strong>UM</strong><br />
– co nie powinno być trudnym zadaniem ze względu na<br />
praktycznie zerowe dotychczas zainteresowanie wymianą<br />
– student, podobnie jak w przypadku wymiany Erasmusa,<br />
układa w konsultacji z Koordynatorem własny plan zajęć,<br />
który będzie realizował na uczelni przyjmującej. Jednak tu<br />
analogie się kończą, ponieważ w ramach MOST<strong>UM</strong> nie ma<br />
6<br />
możliwości, by względnie dowolnie wybierać przedmioty<br />
z przestrzeni kilku lat. Mimo międzyuczelnianych różnic<br />
programowych student będzie miał okazję realizować na<br />
obczyźnie analogiczny semestr (lub cały rok) do tego, na<br />
jakim byłby na uczelni macierzystej.<br />
Zasady studiowania<br />
Uczestnik programu może studiować na wybranej<br />
uczelni 1 lub 2 semestry z zastrzeżeniem, iż w przypadku<br />
kierunku lekarskiego oraz lekarsko-dentystycznego możliwe<br />
jest studiowanie tylko i wyłącznie przez 2 semestry.<br />
W programie może wziąć udział student, który ukończy<br />
2 semestr na studiach jednolitych magisterskich, studiach<br />
I stopnia lub 1 semestr na studiach II stopnia. Warunkiem<br />
zaliczenia jest uzyskanie 30 punktów ECTS na semestr.<br />
Istnieje możliwość realizacji wyłącznie jednego kursu na<br />
uczelni przyjmującej, pod warunkiem uzyskania pozostałej<br />
liczby punktów ECTS na uczelni macierzystej. Ważną<br />
informacją jest, iż student nie przenosi się do innej uczelni,<br />
odbywa tak tylko część studiów, stąd też zachowuje wszelkie<br />
prawa i obowiązki w swojej Alma Mater, jak np. prawo<br />
do pomocy materialnej. W przypadku studiów niestacjonarnych<br />
student uiszcza opłatę za studia w uczelni realnie<br />
kształcącej – w tym przypadku będzie to uczelnia przyjmująca.<br />
Co z kosztami życia?<br />
Przeprowadzając się do innego miasta na pół roku lub<br />
cały rok akademicki warto wziąć pod uwagę przyziemne<br />
kwestie materialne. Na szczęście regulamin MOST<strong>UM</strong><br />
uwzględnia ubieganie się wędrującego studenta o akademik<br />
uczelni przyjmującej: ”Uniwersytety przyjmujące w miarę<br />
możliwości zapewniają miejsca w domach studenckich”,<br />
czytamy. To “w miarę możliwości” brzmi podejrzanie, ale<br />
jak mówi Prorektor Grześkowiak: “Rektorzy podpisujący<br />
umowę kierowali się zasadą 1:1, czyli w przybliżeniu student<br />
przybywający zajmuje miejsce w domu studenckim,<br />
ale też jednocześnie “zwalnia” je w swoim rodzinnym mieście”.<br />
Co jeszcze powinno ucieszyć Czytelnika to fakt, że<br />
Koordynator Programu wspomina o bardzo konkretnym<br />
wsparciu materialnym dla mostumowicza na wyrównanie<br />
kosztów utrzymania, które to potrafią być większe choćby<br />
w stolicy czy Krakowie. Stawek jeszcze nie znamy, ale sama<br />
ich świadomość powinna przemówić do naszej rodzimej lub<br />
nabytej poznańskiej mentalności.<br />
Anna Płóciennik<br />
Gazeta Studentów
Andrzej Mackiewicz<br />
Stopień naukowy, stanowisko, miejsce pracy:<br />
Prof. dr hab. n. med., profesor zwyczajny, Kierownik<br />
Katedry Biotechnologii Medycznej i Zakładu<br />
Immunologii Nowotworów Uniwersytetu Medycznego<br />
w Poznaniu. Kierownik Zakładu Diagnostyki<br />
i Immunologii Nowotworów Wielkopolskiego Centrum<br />
Onkologii, Prezes BioContrct Sp. z o.o. Prezes<br />
AGI Biopharmaceuticals Poland Sp z o.o. itd. itd…<br />
Staż na uczelni: 34 lata w tym 4 lata Studiów Doktoranckich<br />
1. Trzy słowa, które najtrafniej mnie opisują:<br />
konsekwentny, w chwilach desperacji ekstremalnie<br />
uparty, w zasadzie zbyt liberalny<br />
2. Jestem mistrzem w: ban-booko (tzn., osobiście<br />
uważam, że we wszystkim; inni mają inne zdanie)<br />
3. Mam słabość do: pięknych i mądrych kobiet<br />
4. Nie potrafię: prowadzić helikoptera, podobno to<br />
niełatwe, ale nie próbowałem<br />
5. Zawsze chciałam się nauczyć: słuchać innych<br />
6. Chciałabym jeszcze: zobaczyć kilka naszych<br />
produktów medycznych na rynku, na przykład leczniczą<br />
szczepionkę na czerniaka<br />
7. Autorytetem jest dla mnie: oczywiście Pan Rektor<br />
wraz z Rodziną<br />
8. Kiedy kłamię: trudno odróżnić<br />
prawdę od kłamstwa,<br />
nie ma prawdy obiektywniej<br />
9. Słowa, których nadużywam:<br />
k…a<br />
10. Irytuje mnie: gdy ktoś<br />
raptem jednego dnia „nabywa<br />
mądrości wszelakich”<br />
i wie wszystko najlepiej,<br />
a jak już zostanie ministrem,<br />
marszałkiem itp. to zapomnij<br />
(nie jest to wypowiedź polityczna).<br />
11. Kim lub czym chciałabym<br />
być, gdybym nie była<br />
tym, kim jestem? Miałem<br />
być architektem tak jak ojciec<br />
czy stryj. Byłem już na<br />
kursach przygotowawczych na politechnice. Jednak<br />
3 miesiące przed egzaminem na medycynę,<br />
koledzy rzekli „postudiujmy sobie medycynę” i tak<br />
się stało.<br />
12. Studentom zazdroszczę: wieku (oczywiście<br />
Wam, a nie studentom XXX wieku)<br />
13. Kiedy stoję w korku: najczęściej załatwiam<br />
zaległe sprawy przez telefon<br />
14. Zawsze mam przy sobie: pieniądze, (prawdziwy<br />
mężczyzna podobno scyzoryk)<br />
15. Niezwykła umiejętność, którą posiadam:<br />
adaptacja do miejsca, otoczenia czy sytuacji<br />
16. Moje ulubione miejsce na Ziemi: Poznań,<br />
Dębki, Londyn (ale wszędzie do czasu)<br />
17. Muzyka, przy której się bawię: każda, a zależy<br />
to od towarzystwa<br />
18. Muzyka, przy której odpoczywam: są takie<br />
melodie młodości związane ze wspomnieniami,<br />
które każdy z nas ma<br />
19. Energii dodają mi: przeciwności losu<br />
20. Moja dobra rada dla studentów: „Take it<br />
easy”<br />
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
7
TEMAT N<strong>UM</strong>ERU:<br />
Człowieku, nie irytuj się! …<br />
czyli o przetrwaniu w zatłoczonej<br />
miejskiej dżungli.<br />
O tym, że stolica Pyrlandii ostatnimi czasy (hm, właściwie od roku) w szwach pęka<br />
i o słuszny gniew nas przyprawia, wie każdy, kto próbuje nie spóźnić się, pędząc z zajęć na<br />
zajęcia przez zakorkowane arterie naszego pięknego miasta. Niby wiemy, że Euro, że słuszne<br />
inwestycje, że udogodnienia na przyszłość… Ale chwała temu, kto ani razu nie bluzgnął, stojąc<br />
w korku, którego końca nie widać. Początkowo czytany przez Was artykuł miał być, na<br />
typowo polską modłę, zbiorem utyskiwań na temat nieszczęść poszkodowanego uczestnika<br />
ruchu miejskiego, którym nierzadko bywa student. Po pierwsze jednak, narzekanie nieczęsto<br />
przynosi pozytywne rezultaty, po drugie – dlaczegóż by zamiast tego nie wypracować,<br />
na zasadzie brainstormingu, paru zasad, które pomogą nam w zażegnaniu komunikacyjnej<br />
niedoli? Czynimy to poniżej.<br />
Dwie oczywiste, ale definitywnie kluczowe zasady survivalu<br />
miejskiego brzmią: „unikaj centrum w godzinach<br />
szczytu” i „jeżeli już musisz pchać się do centrum, to na<br />
litość Boską, nie samochodem!”. O ile ta druga większości<br />
studentów, z wiadomych przyczyn, problemów nie nastręcza,<br />
o tyle z pierwszą często bywamy na bakier. W końcu<br />
nikt nie układa planów zajęć uwzględniających, powiedzmy,<br />
dojazd nocą. Ale i na tym polu można sobie poradzić,<br />
pamiętając o podstawowych prawach: fizyki i Murphy’ego.<br />
Otóż powszechnie znaną zasadą jest ta, która głosi, iż<br />
autobus zawsze spóźnia się/nie przyjeżdża (niepotrzebne<br />
skreślić) dokładnie wtedy, kiedy najbardziej nam się spieszy.<br />
Z tego też powodu należy zawsze mieć ze sobą naładowany<br />
telefon wyposażony w świeżutki upgrade Gingera.<br />
Dla niewtajemniczonych – udostępniany na stronie<br />
8<br />
ginger.pasjagsm.pl, darmowy rozkład jazdy autobusów<br />
i tramwajów w Poznaniu i okolicach. Bez obaw, działa na<br />
każdej komórce wyprodukowanej w ciągu ostatnich ośmiu<br />
lat, a na iPhone’a też możecie go ściągnąć jako darmową<br />
aplikację. W krytycznych momentach po prostu znajdujecie<br />
inne połączenie do wybranego miejsca, i voila! Program<br />
pomaga też zorientować się w zmianach trasy linii<br />
tramwajowych i autobusowych, których ostatnio bez liku.<br />
Skoro już o tramwajach mowa – warto się z nimi zaprzyjaźnić,<br />
przede wszystkim na trasach, których nie mają<br />
możliwości zablokować samochody (antyprzykładem<br />
niech będzie tutaj 2-ka, 17-ka i 18-ka na odcinku ulicy<br />
Dąbrowskiego). W starciu z bimbą autobus nie ma szans<br />
pod względem prędkości przejazdu. Zwróćcie też uwagę<br />
na przebieg trasy: im jest ona krótsza, tym większa szansa,<br />
że na miejsce dotrzecie szybciej na piechotę – regułę tę<br />
można spokojnie stosować zwłaszcza na Starym Mieście<br />
(gdzie z powodu jednokierunkowych ulic częste są niepotrzebne<br />
objazdy).<br />
Nie da się jednak ukryć, że pojazdy komunikacji miejskiej<br />
bywają zawodne (eufemizm). Nawet nie myślcie, że<br />
auto coś tu da; ale jeżeli już się na nie zdecydujecie, postarajcie<br />
się z góry zaplanować, gdzie zaparkujecie (preferowany<br />
wybór mniej uczęszczanej strefy parkingowej) oraz<br />
zabrać pasażerów – o tyle mniejszy będzie korek. Niestety,<br />
tu moje pomysły się kończą; samochód po prostu przegrywa<br />
na polu wskaźnika cena-szybkość przejazdu.<br />
Alternatywą o wiele korzystniejszą może okazać się<br />
skuter lub motocykl (odsyłam do lutowego „Z dwojga złego…”).<br />
Fakt, nie utkniemy w korkach, o parking troszczyć<br />
Gazeta Studentów
TEMAT N<strong>UM</strong>ERU<br />
się nie musimy – ale nie dość, że większość z nas mimo<br />
wszystko ani wielokonnego jednośladu, ani prawa jazdy<br />
kategorii A nie posiada, to jeszcze może ów środek transportu<br />
okazać się wyjątkowo niebezpiecznym dla zdrowia<br />
kierującego, zwłaszcza po czołowym zderzeniu z TIR-em.<br />
Dlatego też nie jest to rozwiązanie dla każdego.<br />
Największą więc nadzieją na wybawienie od korków,<br />
pozostaje coraz modniejsza ostatnio aktywność fizyczna,<br />
w kilku alternatywnych formach. Kto z Was, szczęśliwców,<br />
mieszka w sercu miasta, niech bez wahania postawi na<br />
siłę motoryczną własnych kończyn dolnych. Zapewniam,<br />
że chodzenie, a raczej maszerowanie (to brzmi dumnie),<br />
pochłania znacznie mniej czasu, niż byście się spodziewali<br />
– ot, chociażby z Rynku Jeżyckiego na Plac Wolności<br />
dziarski spacer zajmuje jakieś dwadzieścia minut.<br />
Dalej – sportowi zapaleńcy mogą spróbować swych sił<br />
w nieco bardziej wyszukanych metodach przemieszczania<br />
się po mieście, jakimi są jazda na rolkach czy longboardzie.<br />
Owszem, wymaga to pewnych przygotowań i kilku<br />
godzin ćwiczeń, ale nie dość, że sposób to całkiem skuteczny,<br />
to jeszcze jakiej frajdy dostarcza. Pamiętajcie tylko<br />
o zabraniu plecaka z ewentualnym obuwiem na zmianę<br />
i butelką wody – podczas „ulicznego surfingu” można się<br />
solidnie odwodnić. Niemniej próbowałam i polecam!<br />
Na koniec pozostał bicykl – środek transportu tyleż<br />
sprawny, co modny. Zdawałoby się – oklepany temat,<br />
każdy z nas słyszał już zachęty do jazdy rowerem. Jednak<br />
– jazda jeździe nierówna; oto, co zrobić należy, aby pedałując<br />
maksymalnie skrócić czas podróży.<br />
Primo – rower przegrywa z pojazdem mechanicznym<br />
tylko wtedy, gdy ten ostatni pędzi prostą, długą i niezatłoczona<br />
jezdnią. Jeśli więc dojeżdżacie z obrzeży, a nawet<br />
z poza Poznania, rozważcie pokonywanie początkowego<br />
etapu drogi autobusem, a następnie przesiadkę na przypięty<br />
w dogodnym miejscu rower. Zapewniam, że nie będziecie<br />
pierwszymi, którzy się na taką opcję zdecydują.<br />
Secundo – poświęćcie kilka minut na przestudiowanie<br />
mapy tras rowerowych Poznania (do pobrania z zdm.<br />
poznan.pl/rowerem-przez-poznan.php). Tak będzie bezpieczniej<br />
i dla Was, bo nie będziecie musieli przepychać<br />
się jezdnią pomiędzy samochodami, co zresztą do największych<br />
przyjemności nie należy, i dla pieszych, którzy<br />
lubią „wskakiwać pod koła”. Przede wszystkim jednak,<br />
dzięki sensownemu zaplanowaniu trasy dotrzecie do celu<br />
najszybciej. I tutaj ostrzeżenie – niektóre drogi rowerowe<br />
Poznania zdają się być zaprojektowane przez pozbawionych<br />
wyobraźni architektów. Przykładem (do omijania<br />
szerokim łukiem) niech będzie trasa rowerowa wzdłuż<br />
ulicy Przybyszewskiego. Nie dość, że trudno zorientować<br />
się, jakim właściwie torem jazdy podążać, to jeszcze co<br />
i rusz napotykamy na skrzyżowania, w dodatku z sygnalizacją<br />
świetlną. Gdybyśmy chcieli zgodnie z przepisami<br />
przejechać odcinek przy skrzyżowaniu z ulicą Bukowską,<br />
musielibyśmy czekać aż na trzech przejściach!<br />
Na szczęście jednak większość dróg rowerowych pełni<br />
swoją rolę całkiem nieźle, co w połączeniu z rozplanowaniem<br />
przejazdu (polecam nawet wykorzystanie w tym<br />
celu GPS-u) pozwala zyskać na czasie. Warto przy tym<br />
pamiętać o unikaniu przejść podziemnych (Kaponiera!).<br />
A co, jeśli jesteśmy już w centrum, a akurat przydałby się<br />
bicykl? Idealnie – od kilku tygodni rozwiązanie stanowi<br />
system Poznań Rower Miejski.<br />
Cóż to takiego? System wypożyczania rowerów,<br />
z którego może skorzystać każdy po rejestracji w systemie<br />
nextbike.pl. W Poznaniu, w okolicach ścisłego centrum,<br />
rozmieszczono siedem punktów, z których po uprzedniej<br />
wpłacie na konto systemu kilku złotych i wprowadzeniu<br />
kodu pin na miejscu możemy sami odpiąć rower ze stojaka<br />
i wykorzystać go – czy to do zwykłej przejażdżki, czy to<br />
do szybkiego przemieszczenia się z miejsca na miejsce.<br />
Wypożyczony jednoślad możemy oddać w każdej z siedmiu<br />
stacji. Co więcej – za przejazd krótszy niż dwadzieścia<br />
minut nie zapłacimy ani grosza! Powyżej tego czasu,<br />
do godziny włącznie, za jazdę zapłacimy dwa złote, a za<br />
każdą kolejną godzinę – cztery. Brzmi obiecująco? Polecam<br />
zacząć od stacji na Półwiejskiej, tuż przy wejściu do<br />
Starego Browaru.<br />
Niezależnie od tego, jaką metodę ucieczki przed korkami<br />
wybierzecie, podstawy są takie same – unikanie<br />
skrzyżowań i torowisk. Czekając na niektórych przejściach<br />
możemy stracić aż pięć minut, co daje do myślenia.<br />
Inną fundamentalną zasadą jest sensowne zaplanowanie<br />
dnia – jeśli macie dwu-trzygodzinną przerwę w zajęciach,<br />
wracanie do domu i ponowne z niego wychodzenie<br />
może okazać się grą niewartą świeczki, jeśli tracicie ponad<br />
godzinę na przemieszczenie się. Na takie okazje polecam<br />
zabranie ze sobą ciekawej książki (a w mniej różowych<br />
okolicznościach, skryptu) i wykorzystanie czasu na lektu-<br />
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
9
TEMAT N<strong>UM</strong>ERU<br />
rę, albo zapełnienie luki pójściem na kawę czy obiad. Mądre<br />
zarządzanie czasem może w ciągu tygodnia przełożyć<br />
się na ładnych parę „zaoszczędzonych” godzin.<br />
No i przede wszystkim – jeśli już utknęliście w korku,<br />
spróbujcie się nie irytować (tak, wiem, to syzyfowa<br />
praca). W końcu wszyscy pod tym względem jedziemy na<br />
jednym wózku.<br />
Remonty? Polecam.<br />
Dzień dobry, ja przyszłam podzielić się swoimi wrażeniami<br />
na temat mojej, niemal codziennej, podróży na<br />
zajęcia naszej, coraz to piękniejszej, Uczelni w ramach<br />
tematu miesiąca „<strong>Puls</strong>u”. Lecz hmm… Widzę, że autobus<br />
został opisany, rower, samochód także… A cóż to takiego<br />
ten longboard!? O tramwaju już nie wspomnę, nie widziałam<br />
takowego od niepamiętnych czasów, gdyż mam<br />
kontakt najwyżej z ulicą Grunwaldzką. Jakkolwiek by nie<br />
było, co więcej dodać? Mam nadzieję, że znajdzie się choć<br />
skromne miejsce na chwilkę refleksji. Mam nadzieję, że to<br />
przetrwacie! W ogóle nie rozumiem całego szumu i złorzeczeń<br />
pod adresem remontów. By rzec prawdę, bardzo<br />
mile będzie się mi kojarzył okres czasu przed Euro! Od<br />
ponad miesiąca moje życie nabrało odprężającego rytmu.<br />
Wstaję rano, bez pośpiechu. Po wyszykowaniu się,<br />
wychodzę i otwieram drzwi mojego garażu. Stoi tam:<br />
przeważnie zabłocony, z tylnym światłem przyklejonym<br />
niebieską taśmą izolacyjną do ramy, piękny ROWER.<br />
Sprawdzam powietrze w oponach, ustawienie siodełka…<br />
Pozostaje jeszcze kilka przysiadów rozgrzewki i w drogę!<br />
Gdy wyjeżdżam na Bukowską, zawsze przyglądam się<br />
otaczającej mnie scenerii. Przede mną rozciąga się czarna<br />
jak smoła, asfaltowa ścieżka rowerowa, ciągnąca się aż do<br />
Szylinga.<br />
Ogarnia mnie lekka nostalgia, gdyż pamiętam czasy,<br />
gdy, pragnąc oszczędzić swoje życie, korzystałam ( wstyd<br />
się przyznać) z chodników. Wystarczyło rozpędzić się do<br />
prędkości naddźwiękowej i wyminąć jakiegoś biednego<br />
przechodnia o zaledwie kilka centymetrów, przysparzając<br />
go o mały atak serca. Następnie czekało się na złorzeczenia,<br />
krzyki, przerażenia albo informacja o istnieniu<br />
„cholernej ulicy”. Teraz to wszystko bezpowrotnie minęło.<br />
Na szczęście zdarza się człowiek, który nie wie, cóż to za<br />
wymysł ta ścieżka rowerowa, używając więc jej jako swój<br />
alternatywny deptak, dostarczając mi nadal frajdy przyspieszania<br />
ludziom akcji serca. Przyznać muszę, że dzięki<br />
ścieżkom oszczędzam aż 10 minut na dojazd do centrum,<br />
więc różnica jest całkiem znacząca!<br />
Kolejna rzecz: autobusy. Każdy, kto mieszka w pobliżu<br />
Bukowskiej i chce się z niej wyrwać, powiedzmy,<br />
dojeżdżając na zajęcia, ma do dyspozycji wyłącznie ów<br />
środek transportu miejskiego.<br />
Raz: lato rozpoczęło się pełną para, a komfort jazdy<br />
autobusem wykładniczo maleje.<br />
Dwa: Bukowska (ostatnio zwłaszcza) jest miejscem<br />
niezwykłym. Jadąc trasą, powiedzmy 77, mam okazję<br />
zwiedzić całkiem przyzwoity kawał miasta, jako że zamykane<br />
są ustawicznie to nowe odcinki ulicy, a objazdy są<br />
imponująco wymyślne. Dodajcie do tego poranne korki,<br />
a otrzymacie grozę w najczystszej postaci. Weekendy nie<br />
są tu wyjątkiem… Wtedy to dopiero cuda się dzieją!<br />
Mijając więc autobus stojący w korku za King Crossem,<br />
nachodzi mnie ochota pomachać w geście łączenia<br />
się w żalu i niedoli z pasażerami zielono-żółtego pojazdu,<br />
jednocześnie rozkoszując się chłodnym wiaterkiem,<br />
owiewającym mi przyjemnie twarz. Docieram na zajęcia<br />
już w pysznym humorze i nic nie może tego zmienić. Nie<br />
przeszkadzają mi nawet narzekania znajomych z grupy na<br />
makabryczny dojazd czy ogólne poddenerwowanie związane<br />
z obawą przed spóźnieniem się na zajęcia kliniczne.<br />
Będzie tak jednak do czasu, dopóki mój rower nie zostanie<br />
barbarzyńsko skradziony sprzed budynku naszej Uczelni.<br />
Wtedy pozostanie mi dołączyć do narzekającej armii niezadowolonych<br />
i sfrustrowanych mieszkańców Poznania.<br />
Nie dajcie się więc! Jak powiedziała wyżej Magda,<br />
najważniejsze to zachować zimną krew.<br />
Szanujcie swoje nerwy, koleżanki i koledzy!<br />
MP & Maga<br />
DYŻURY DORADCY ZAWODOWEGO<br />
Zapraszamy studentów na spotkania z doradcą<br />
zawodowym w ramach działalności uczelnianego Biura<br />
Karier. W każdą środę, począwszy od 18 kwietnia w godz.<br />
od 16.00-17.00 w pok. 017 przy ul. Fredry 10, doradca<br />
zawodowy mgr Magdalena Rolska pełnić będzie dyżury<br />
konsultacyjno-szkoleniowe. Zapisy przyjmowane są pod<br />
adresem e-mail: mrolska@ump.edu.pl<br />
Jednocześnie serdecznie zapraszamy do korzystania<br />
z nowej witryny Biura Karier, która dostępna jest<br />
w zakładce ABSOLWENCI.<br />
10<br />
Gazeta Studentów
Z ŻYCIA UCZELNI<br />
<strong>Nagroda</strong> <strong>Rektora</strong> – <strong>instrukcja</strong> obsługi<br />
W okresie wytężonej pracy umysłowej oraz niekończącej się nauki do egzaminów najtrudniej<br />
o motywację. I choć ta może być najróżniejsza, trudno nie zgodzić się, że gdy nasze<br />
nadludzkie wysiłki przynoszą owoce w postaci stypendium naukowego, to morale znacząco<br />
rosną. Dlatego poniżej zamieszczamy opracowaną we współpracy z Radą Uczelnianą Samorządu<br />
Studenckiego instrukcję, jak ubiegać się o owe stypendium, od roku ubiegłego<br />
przemianowane na Nagrodę <strong>Rektora</strong> dla najlepszych studentów.<br />
Za co przyznawane są punkty?<br />
Przede wszystkim za osiągnięcia Z ROKU AKA-<br />
DEMICKIEGO POPRZEDZAJĄCEGO rok, w którym<br />
składa się wniosek. Podania będą przyjmowane do 15.<br />
października w roku akademickim 2012/2013, czyli brane<br />
są pod uwagę osiągnięcia tylko z poprzedniego roku<br />
akademickiego (tj. 2011/2012). Szczegółowe zasady<br />
zamieszczone są w Regulaminie przyznawania Nagrody<br />
<strong>Rektora</strong>, do zapoznania z którym gorąco zachęcam,<br />
jednak dla osób nie będących fanami regulaminów –<br />
streszczenie.<br />
Pod uwagę brana jest:<br />
a) średnia ocen (pomnożona x10);<br />
b) działalność naukowa rozumiana jako:<br />
– koła naukowe (członkostwo – maks. 2 koła, przewodniczenie<br />
– maks. 1 koło)<br />
– publikacje w czasopismach polskich, zagranicznych<br />
i z IF – w zależności od typu czasopisma i kolejności autorów<br />
studenckich;<br />
– prezentowanie prac na konferencjach/zjazdach z zastrzeżeniem,<br />
że tylko osoba prezentująca otrzymuje punkty;<br />
ich ilość zależy od rangi wydarzenia naukowego;<br />
– nagrodzona praca na konferencjach/zjazdach (punkty<br />
otrzymują wszyscy autorzy pracy) – ich ilość w zależności<br />
od rangi wydarzenia naukowego oraz miejsca na<br />
podium;<br />
– każda publikacja/praca jest liczona JEDEN raz, tzn.<br />
że, jeśli praca była prezentowana na kilku konferencjach/<br />
publikacja była wydana w kilku czasopismach, tylko raz<br />
otrzymuje się za nią punkty;<br />
c) działalność sportowa – punktowane są miejsca na<br />
podium w zależności od rangi mistrzostw (nie są przyznawane<br />
punkty za UDZIAŁ oraz w ogóle za mistrzostwa<br />
wojewódzkie);<br />
d) działalność społeczna – opisana dokładnie w Regulaminie;<br />
e) działalność artystyczna – punkty wg uznania <strong>Rektora</strong>;<br />
Co zrobić, aby otrzymać Nagrodę <strong>Rektora</strong>?<br />
a) uzyskać średnią ocen z egzaminów równą lub<br />
większą 4,00; wnioski, w których średnia jest poniżej<br />
4,00 będą rozpatrywane negatywnie;<br />
b) wypełnić prawidłowo wniosek (czytelnie!), zebrać<br />
potrzebne załączniki i złożyć wszystko w terminie (do<br />
15 października 2012r.) w Dziale Spraw Studenckich;<br />
c) stypendium otrzymują (zgodnie z Ustawą Prawo<br />
o Szkolnictwie Wyższym) studenci w liczbie nie większej<br />
niż 10% z liczby studentów danego kierunku studiów<br />
na dzień 1 października danego roku akademickiego<br />
(czyli rok składania podań - 2012/2013); np. kierunek<br />
farmacja – suma studentów wynosi 842, 10% = 84 osoby.<br />
Dlatego też próg punktów nie jest "sztywny", co roku na<br />
każdym kierunku będzie się zmieniać, a wszystko zależy<br />
od aktywności studentów danego kierunku w danym<br />
Rok akademicki 2011/2012 – progi punktowe<br />
dla Stypendium <strong>Rektora</strong> dla najlepszych<br />
studentów:<br />
Kierunki:<br />
Lekarski 46,40<br />
Lekarsko-dentystyczny 45,50<br />
Biotechnologia 46,00<br />
Dietetyka 45,70<br />
Higiena dentystyczna 48,80<br />
Techniki dentystyczne 51,00<br />
Farmacja 45,50<br />
Analityka medyczna 42,50<br />
Kosmetologia 44,50<br />
Położnictwo 45,80<br />
Pielęgniarstwo 49,20<br />
Zdrowie publiczne 43,90<br />
Fizjoterapia 42,50<br />
Ratownictwo medyczne 44,20<br />
Elektroradiologia 46,40<br />
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
11
Z ŻYCIA UCZELNI<br />
roku.<br />
d) nie być na urlopie dziekańskim – po upływie urlopu<br />
można starać się o stypendium na podstawie średniej<br />
i osiągnięć z roku poprzedzającego urlop;<br />
e) w przypadku studentów studiujących na kilku<br />
kierunkach – stypendium (tak samo jak socjalne i każde<br />
inne) można pobierać tylko na jednym wybranym przez<br />
siebie kierunku;<br />
Gdzie uzyskać potrzebne zaświadczenia:<br />
– średnia ocen – wpis NA WNIOSKU z pieczątką<br />
i podpisem pracownika dziekanatu;<br />
– koła naukowe – wpis NA WNIOSKU z nazwą koła,<br />
pieczątką i podpisem opiekuna koła;<br />
– publikacje w czasopismach polskich, zagranicznych<br />
i z Impact Factor'em – ksero pierwszej strony publikacji<br />
zawierające tytuł pracy, nazwisko autora (z zaznaczeniem<br />
kolejności wśród autorów studenckich) oraz<br />
podaniem tytułu czasopisma;<br />
– prezentowanie prac na konferencjach/zjazdach<br />
(tylko osoba prezentująca otrzymuje punkty); zaświadczenie/certyfikat<br />
wydany przez organizatorów;<br />
– nagrodzona praca na konferencjach/zjazdach<br />
(punkty otrzymują wszyscy autorzy pracy); zaświadczenie/certyfikat<br />
wydany przez organizatorów;<br />
– działalność sportowa – wpis NA WNIOSKU z potwierdzeniem<br />
podpisem i pieczątką Kierownika SWFiS<br />
z rangą wydarzenia, nazwą dyscypliny i zajętym miejscem<br />
na podium;<br />
– działalność społeczna – starości grup, lat, ekonomiczni,<br />
członkowie RW/Senatu z potwierdzeniem<br />
na WNIOSKU, organizacje studenckie lub związane<br />
z <strong>UM</strong>P – osobne zaświadczenie od zarządu organizacji;<br />
– działalność artystyczna – zaświadczenie organizatorów/ksero<br />
dyplomu przeglądów/konkursów artystycznych;<br />
Wszystko koniecznie z datą, ponieważ uwzględniane<br />
są tylko osiągnięcia za rok wstecz, co powtarzane jest<br />
w tej instrukcji aż do znudzenia, ale jest to jednocześnie<br />
najczęściej ignorowany przez studentów wymóg.<br />
Najczęstsze błędy<br />
I tu caała lista warta jednak przytoczenia dla potomności,<br />
albo chociaż dla ubiegających się w zbliżającym<br />
się roku akademickim:<br />
* nieczytelne dane osobowe – sugerowany zapis<br />
drukowanymi literami;<br />
* brak nr albumu – dla przypomnienia: to to samo,<br />
co nr indeksu;<br />
* brak nr konta – gołębiem pocztowym pieniądze<br />
nie są wysyłane :)<br />
* wnioski z za niską średnią – niezależnie od innych<br />
osiągnięć student, który nie uzyskał średniej minimum<br />
4,0 jest od razu dyskwalifikowany i jedynie przysparza<br />
dodatkowej, niepotrzebnej pracy DSS;<br />
* średnia ocen niepotwierdzona przez nikogo – konieczna<br />
jest pieczątka i podpis pracownika dziekanatu;<br />
* dodatkowe zaświadczenia członkostwa w STN<br />
lub przewodniczenia w kole naukowym – na wszystko<br />
jest miejsce NA WNIOSKU, czyli na: nazwę koła, pieczątkę<br />
i podpis opiekuna; to samo dotyczy osiągnięć<br />
sportowych. Ograniczajmy papierologię!<br />
* mało dokładne informacje nt. publikacji prac<br />
w czasopismach naukowych – należy zaznaczyć rangę<br />
czasopisma (krajowe, zagraniczne lub z IF) oraz<br />
(bardzo ważne!), którym jest się autorem studenckim<br />
w danym artykule, ponieważ kolejność wpływa na ilość<br />
punktów; wystarczy ksero pierwszej strony z datą; nie<br />
są uzwględniane też prace niewydrukowane;<br />
* nie wpisujemy biernego uczestnictwa w konferencjach<br />
ani pomocy w ich organizacji;<br />
* załączniki – na wniosku koniecznie trzeba zaznaczyć<br />
w odpowiednim polu: "w załączniku",aby uniknąć<br />
zagubienia załączników “w akcji”;<br />
* samowolka w przyznawaniu sobie punktów – to<br />
zadanie tylko i wyłącznie dla Komisji;<br />
* przekraczanie terminów nieprzekraczalnych –<br />
wnioski składane po terminie bez względu na chwytające<br />
za serce wyjaśnienia, są rozpatrywane negatywnie.<br />
Co się zmieniło?<br />
Najważniejsze zmiany w porównaniu z rokiem poprzednim<br />
to:<br />
– obniżenie progu wymaganej średniej uprawniającej<br />
do ubiegania się o stypendium z 4,20 na 4,00;<br />
– uszczegółowienie punktów za pracę społeczną;<br />
– nowy wzór wniosku;<br />
Jak poprawnie uzupełnić wniosek<br />
Zapraszamy na stronę RUSS (www.samorzad.ump.<br />
edu.pl) – znajduje się tam przykładowy (obszerny) wniosek,<br />
który mamy nadzieję rozwieje wątpliwości. Jeśli jakieś<br />
jeszcze pozostaną – zachęcamy do zadawania pytań<br />
Anna Płóciennik dzięki pomocy<br />
Weroniki Pelczar i Michała Płachty<br />
12<br />
Gazeta Studentów
PSYCHOLOGICZNIE<br />
Jak poznać samego siebie?<br />
Jednego dnia jesteś pełen sił i gotowości do pracy. Energia Cię rozpiera. Natomiast kolejnego<br />
dostajesz wiadomość, która teoretycznie nie ma żadnego wpływu na Twoje życie,<br />
jednak zaburza Twoją wewnętrzną równowagę na dobry tydzień i powoduje swego rodzaju<br />
wykolejenie z torów egzystencji. Po pewnym czasie powracasz do siebie. Czy jednak takiej<br />
sytuacji mogłeś się spodziewać? Czy można być ze sobą aż tak przerażająco szczerym, że<br />
jesteśmy w stanie przewidzieć, jak niektóre sytuacje wpłyną na nasze postrzeganie świata,<br />
a tym samym być zawsze gotowym pomóc samemu sobie? Ważne jest poznanie samego siebie,<br />
swoich reakcji oraz podjęcie kroków potrzebnych w ewentualnej samopomocy.<br />
Jaki jestem?<br />
Na początek warto określić pewne cechy własnej<br />
osobowości. Temu służą różnorodne testy psychologiczne,<br />
dostępne zarówno w Internecie, jak i niektórych<br />
czasopismach. Nasza osobowość ukształtowana została<br />
przez geny, przeżycia, dzieciństwo, skłonności, wpojone<br />
wartości, charakter i zdolności. Już w starożytności powstały<br />
podwaliny procesu poznania własnego ja. Podział<br />
osobowości według Hipokratesa opierał się na dominacji<br />
jednej z czterech cieczy. I tak choleryk (chole – żółć) to<br />
typ porywczy, energiczny, człowiek czynu, przejawiający<br />
skłonności do agresji i niezadowolenia. Flegmatyk<br />
(phlegma – śluz) przejawia raczej pogodne,<br />
cierpliwe i spokojne usposobienie.<br />
Jest zrównoważony emocjonalnie,<br />
obiektywny, cechuje się wysokim<br />
poziomem samokontroli. Sangwinik<br />
(sanguis – krew) to optymista, osoba<br />
otwarta, radosna, towarzyska i beztroska.<br />
Natomiast melancholik (melas<br />
chole – czarna żółć, prawdopodobnie<br />
chodziło o krew żylną wypływającą<br />
ze śledziony, zawierającą produkty<br />
rozpadu krwinek czerwonych) to osoba<br />
wrażliwa na krytykę, niestabilna<br />
emocjonalnie, obraźliwa, nerwowa,<br />
wycofana i cicha. Jak dziś wiadomo,<br />
określenie temperamentu według Hipokratesa<br />
nie jest proste, ponieważ<br />
każdy z nas łączy po części cechy<br />
wszystkich typów w różnych proporcjach. Dlatego po<br />
takim wstępnym określeniu, polecam wykonanie testu<br />
pięciu filarów osobowości.<br />
Test bada pięć podstawowych cech: odpowiedzialność,<br />
otwartość, ekstrawersję, neurotyczność i pojednawczość.<br />
Każdy z nas wykształca je w różnym stopniu.<br />
Udowodniono, że osoby, które osiągają najwyższe wyniki<br />
w badaniu są najbardziej zdeterminowane i „narażone”<br />
na osiągnięcie życiowego sukcesu. Oczywiście test<br />
ten, jak każdy inny, tylko z grubsza pozwala na uporządkowanie<br />
kilku miliardów charakterów chodzących po<br />
ziemi. Jednakże taki sposób umożliwia, przynajmniej<br />
w niewielkim stopniu, zbliżyć się do własnego ja. To pomaga<br />
zarówno w samokontroli, wyborze odpowiedniego<br />
stylu życia, jak i określeniu profilu przyszłej pracy.<br />
Jak widzą mnie inni?<br />
Czy jestem postrzegany jako pewny siebie, czy zarozumiały?<br />
Czy moje dowcipy są faktycznie śmieszne,<br />
czy żenujące? Czy jestem optymistą, czy po prostu naiwny?<br />
Takie pytania dręczą niejednego z nas. Nigdy nie<br />
będziemy niestety w stanie wejść w skórę któregokolwiek<br />
ze znajomych i spojrzeć na siebie całkowicie<br />
obiektywnie. Pozostają więc<br />
metody pośrednie.<br />
Dzisiaj życie w zgodzie z własnym<br />
ja jest szczególnie trudne. Im<br />
bardziej Twoja maska jest odległa od<br />
rzeczywistych cech, tym większa różnica<br />
pomiędzy tym, jaki rzeczywiście<br />
jesteś, a tym, jak postrzegają Cię<br />
inni. Co gorsza, taka maska powstaje<br />
zazwyczaj całkowicie nieświadomie<br />
i z czasem może zdominować nasze<br />
funkcjonowanie.<br />
Wykonane badania nie zaskakują.<br />
Podobno im wyższe stanowisko zajmujemy<br />
na drabinie społecznej, tym<br />
pozytywniej i bardziej bezkrytycznie<br />
postrzegamy sami siebie. Natomiast<br />
nowe środowisko sprawia, że tym chętniej pozujemy na<br />
kogoś, kim nie jesteśmy. Nikt z nas nie jest jednak urodzonym<br />
aktorem, więc prędzej czy później rzeczywista<br />
natura przebija się na powierzchnię. Z czego wynika ta<br />
niepewność? Odpowiedź jest prosta: nie znamy dobrze<br />
samych siebie (patrz wyżej). W takich przypadkach<br />
do głosu dochodzi samooszukiwanie, które może być<br />
procesem zarówno pozytywnym, jak i destruktywnym.<br />
W ujęciu pozytywnym pozwala na pokonanie słabszych<br />
cech charakteru poprzez „wmówienie sobie”, że to po-<br />
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
13
Z DWOJGA ZŁEGO<br />
trafimy. Natomiast destruktywnie działa w momencie,<br />
kiedy podjęte wyzwania wymagają od nas więcej,<br />
niż nawet uruchomienie nieświadomych zdolności.<br />
Potrzebna jest więc samokrytyka oraz obiektywne,<br />
w pewnym stopniu, spojrzenie na samego siebie. Jak<br />
tego dokonać? Może pomóc wykonanie tego samego testu,<br />
dotyczącego cech naszej osobowości, przez samego<br />
siebie i, dla przykładu, najbliższego przyjaciela (przyjaciel<br />
ocenia Ciebie, nie siebie!). W czasie wykonywania<br />
testu powinniśmy być szczerzy i nie komunikować<br />
się ze sobą. Im większa różnica w odpowiedziach, tym<br />
grubszą maskę wytwarzamy na co dzień. Jeśli odpowiedzi<br />
w obu testach niemal się pokrywają – należymy<br />
do niewielkiej grupki szczęśliwców, którzy postrzegani<br />
są w rzeczywistości tak, jak myślą. Natomiast jeżeli<br />
różnica jest duża, a więcej pozytywów jest w naszym<br />
Wolę eco, bo lubię świat<br />
Brzmi zapewne pompatycznie, ale pozwólcie, że rozwinę.<br />
Tak się (szczęśliwie?) składa, że przyszło nam mieszkać<br />
na trzeciej planecie w Układzie Słonecznym i w okresie mierzonym<br />
w wiekach ta kwestia z pewnością nie ulegnie zmianie.<br />
Śmiem więc twierdzić, że chociażby z egoistycznych<br />
pobudek winniśmy naszej staruszce Ziemi nieco szacunku.<br />
Do, ut des. Minimum wysiłku włożonego w zmianę naszego,<br />
ośmielę się to powiedzieć, pasożytniczego trybu życia może<br />
w znaczący sposób poprawić jakość naszej egzystencji. Przykłady?<br />
Niechże sypnę kilkoma.<br />
Najchętniej krytykowany „wymysł” ekologów – globalne<br />
ocieplenie – daje do myślenia. Nawet jeżeli uważacie<br />
spoty WWF-u – z na próżno poszukującym kry małym niedźwiedziem<br />
polarnym za demagogię i populizm – nie powinniście<br />
z góry odmawiać idei ograniczenia emisji gazów cieplarnianych<br />
racji bytu. Po pierwsze, ponieważ nie tylko badania<br />
„pro-eco” są lobbowane – wielkie koncerny, a nawet państwa<br />
mają gigantyczny interes w tym, byśmy możliwie jak najbardziej<br />
bagatelizowali choćby hipotetyczną możliwość, że<br />
produkując na wielką skalę CO2 i tym podobne, zagrażamy<br />
nie tylko różnym gatunkom zwierząt, ale i mieszkańcom krajów<br />
(często niewielkich wysp na Pacyfiku, ale też większym)<br />
leżących tuż powyżej poziomu morza. Prawo politycznej<br />
dżungli jest nieubłagane – to wielcy gracze dyktują zasady<br />
i nie poświęcają nawet ułamka swoich finansów na coś,<br />
Z dwojga złego...<br />
teście – ujawniają się skłonności do przeceniania. Jeżeli<br />
natomiast w naszym teście dominują odpowiedzi<br />
negatywne (w przeciwieństwie do testu partnera), światło<br />
dzienne ujrzała właśnie nasza zaniżona samoocena.<br />
Może warto to zmienić, dla własnej wygody?<br />
Powyższy artykuł nie jest oczywiście cudownym<br />
środkiem na poznanie własnego ja. Podobnie, jak przerzucenie<br />
kilku tomów książek o podobnej tematyce, czy<br />
też kilka wizyt u specjalisty. Poznanie samego siebie<br />
jest procesem zajmującym całe nasze życie, a powyższa<br />
lektura może być pierwszym krokiem do przekonania<br />
nas samych, że jesteśmy osobą, na której warto<br />
się skupić – przecież od nas samych zależy nasze życie.<br />
Dbajmy o nasze wnętrze tak samo, jak dbamy o nasze<br />
zdrowie!<br />
j.w.<br />
Przyroda budzi się do życia, ptaszki ćwierkają, rośliny wypuszczają nieśmiało<br />
pączki… i tak dalej. Ciekawe, czy długo jeszcze? Takie w każdym razie<br />
przyszło mi do głowy pytanie przy okazji kontemplowania cudów Matki Natury.<br />
W związku z czym – rozważania na temat recyclingu, oszczędzania energii i innych nowomodnych<br />
wynalazków.<br />
z czego nie mają zysków. Po drugie, ponieważ istnieje całkiem<br />
spora szansa na to, że wzrost stężenia dwutlenku węgla<br />
w atmosferze jednoznacznie przyczynia się do wzrostu temperatury.<br />
Wydaje mi się jednak, że w kwestii tak delikatnej,<br />
jak możliwość, że przyczyniamy się do wzrostu poziomu<br />
wód w oceanach i topnienia lodowców, nie warto podejmować<br />
ryzyka – naprawdę chcecie przeprowadzać tak niepewny<br />
eksperyment na żywej tkance Ziemi? Jeśli okaże się, że ekolodzy<br />
mieli rację, odwrotu nie będzie. Wolę więc dmuchać<br />
na zimne i stymulować w miarę możliwości działania ograniczające<br />
emisję gazów cieplarnianych – naprawdę, utrata<br />
pieniędzy jest znacznie mniejszym kosztem utraconym.<br />
Dalej – recycling. Chyba najmniej kontrowersyjny,<br />
lecz nadal niedoceniony sposób na odciążenie zarówno przemysłu,<br />
jak i zasobów Ziemi. Choćby odrobina zaoszczędzonej<br />
w ten sposób energii jest obecnie cenna – nawet miłośnik<br />
Land Rovera zgodzi się ze mną, że lepiej zużyć ropę w inny<br />
sposób, niż produkując w nadmiarze plastikowe butelki czy<br />
folie. A i budżet domowy odczuje to, że po odsortowaniu papieru,<br />
aluminium etc. zyskamy darmowe miejsce w koszach<br />
na śmieci.<br />
Nota bene, kolejny powód by wybierać produkty przyjazne<br />
środowisku, nie wspominając o fair-trade – zwykle są<br />
one pozbawione bezsensownego nadmiaru opakowań i folii,<br />
co nawet, gdyby nie było szkodliwe dla środowiska, nadal pozostawałoby<br />
absurdalnie irytujące. A tak przy okazji, chwała<br />
Bogu za eco-żywność; nawet jej wygórowane ceny nie są<br />
14<br />
Gazeta Studentów
Z DWOJGA ZŁEGO<br />
w stanie przesłonić mi jej głównej zalety – świadomości,<br />
że jem coś, co ma w składzie dokładnie to, czego oczekuję<br />
przy zakupie. Na przykład mięso, a nie szynkę z 50% zawartością<br />
wody, albo jaja od kur, które w swoim życiu doświadczyły<br />
czegoś więcej, niż wnętrza klaustrofobicznie małej klatki<br />
i brutalnego traktowania. Z resztą każdy z nas wie, że pomidory<br />
„z własnego ogródka” smakują najlepiej; produkty przyjazne<br />
środowisku to właśnie odpowiednik takiej domowej<br />
uprawy, tyle że na większą skalę i dostępnej dla każdego.<br />
Na koniec mój konik – oszczędzanie energii na miarę<br />
możliwości współczesnego gospodarstwa domowego. Sceptykom<br />
niech wystarczy fakt, że ich portfele pozostaną nieco<br />
grubsze, gdy wymienią żarówki na energooszczędne, zakręcą<br />
wodę bez potrzeby płynącą z kranu i zaczną szanować gaz<br />
oraz benzynę. Entuzjaści zaś do tych walorów mogą dorzucić<br />
spokojne sumienie i poczucie, że chociaż w ograniczony sposób,<br />
to jednak robią coś dobrego dla swojej niszy ekologicznej,<br />
a tym samym – dla samych siebie. Egoizm nigdy jeszcze<br />
nie był tak altruistyczny.<br />
Lubienie lubieniem, ale wszystko z umiarem<br />
Naprawdę nie mam nic przeciwko zachowaniom proeco,<br />
ale mierzi mnie postawa „eco-freak” w podobnym stopniu,<br />
co niezłomność świadków Jehowy czy telemarketing.<br />
Człowiek jako pasożyt... Na zajęciach słyszałam jeszcze<br />
lepsze porównanie, które przytoczę nie zwracając uwagi,<br />
że to nie moja strona barykady w tym felietonie. Mianowicie<br />
– człowiek jako nowotwór: mnoży się to w sposób wręcz<br />
nieograniczony, przekształca środowisko i ostatecznie może<br />
doprowadzić do unicestwienia żywiciela (Ziemi) i siebie samego.<br />
Ale, ale...<br />
Poza niewiarygodnymi zdolnościami (bo z chęciami<br />
to różnie bywa) do prokreacji, nasz gatunek charakteryzuje<br />
jeszcze megalomania objawiająca się przekonaniem o własnym<br />
przeogromnym wpływie na wszystko. Stąd też tak łatwo<br />
podchwytywane są teorie w stylu globalnego ocieplenia<br />
spowodowanego ludzką działalnością. Nie mówię, że teorie<br />
te są fałszywe, ale zawsze, gdy o nich słyszę, zapala mi się<br />
w głowie czerwona lampka sceptycyzmu – w końcu, gdyby<br />
to było takie oczywiste i ewidentne zjawisko nie budziłoby<br />
tylu kontrowersji. Choć zgodzę się, że ekologiczny zakład<br />
Pascala – o chuchaniu na zimne mowa – jest racjonalnym<br />
rozwiązaniem, byle z odpowiednią dozą rozsądku.<br />
Recykling kontrowersyjny nie jest, za to bywa po prostu<br />
bezcelowy, bo polskie realia nie sprzyjają. Człowiek się<br />
stara, traci energię, męczy rodzinę i przyjaciół namawiając<br />
lub szantażując ich, by segregowali śmieci (oparte na faktach:<br />
na pierwszym roku obrywało mi się za KAŻDĄ plastikową<br />
nakrętkę wyrzuconą razem z kartonikiem do worka<br />
przeznaczonego na papier, uroki mieszkania z eco-freakiem),<br />
po czym przyjeżdżają panowie zajmujący się chwalebnym<br />
oczyszczaniem miasta i uwalnianiem jego mieszkańców<br />
od zawartości ichnich śmietników... I wszystko ląduje w tym<br />
samym miejscu. Syzyf może się schować.<br />
Argument ekonomiczny do mnie przemawia, jak zawsze<br />
zresztą. Oszczędzanie wszystkiego – tradycja wyniesiona<br />
z prawdziwego wielkopolskiego domostwa i trochę<br />
zaniedbana w związku z życiem w akademiku, gdzie nikt<br />
nie zwraca uwagi na zużycie choćby wody, bo licznikami nie<br />
straszą. Tylko bądźmy konsekwentni: kupowanie eco-żywności<br />
nijak nie wpisuje mi się w model oszczędnego życia.<br />
Gotowanie sobie samemu czy chociażby zasianie/zasadzenie<br />
warzywek na parapecie jest uniwersalnym i dużo tańszym<br />
rozwiązaniem. Poza tym założę się, że każdy ma choć jedną<br />
babcię mieszkającą na wsi, która może być rodzinnym dostawcą<br />
najnaturalniejszych jaj pod słońcem. Jeszcze z innej<br />
strony – kilka lat temu w czasopiśmie popularnonaukowym<br />
znalazłam artykuł, którego autor udowadniał, że tzw. hodowla<br />
ekologiczna w ostatecznym rozrachunku wymaga zużycia<br />
większej ilości zasobów, przede wszystkim wody, niż ta produkcja<br />
potępniana przez obrońców zwierząt, i że właściwie<br />
nazywanie jej „ekologiczną” jest głównie chwytem marketingowym,<br />
bo wszystko, co ma „eko” w nazwie, można drożej<br />
sprzedać. Szczerze mówiąc, mnie widok uciemiężonych<br />
kur nie wzrusza. No, ni hu hu. Jestem szowinistką gatunkową<br />
i dopóki na świecie nie zwyciężymy głodu, chorób i ubóstwa<br />
wśród ludzi, nie będę wydawać dużych pieniędzy na walkę<br />
o prawa zwierząt.<br />
Jeszcze jedna kwestia, którą podniosę, by trochę usprawiedliwić<br />
osoby z „zaściankowym” podejściem do ochrony<br />
przyrody, czy – bardziej poprawnie politycznie – z małą<br />
świadomością ekologiczną. Problemy prywatne i lokalne nad<br />
globalnymi. Wiadomym jest, że ktoś, kto ma problem z wiązaniem<br />
końca z końcem, nie będzie zawracać sobie głowy<br />
efektem cieplarnianym, to nawet z piramidy Maslova wynika.<br />
Za to jest typ osób, który bardzo cenię, mianowicie są<br />
to aktywiści lokalni – ci, którym chce się walczyć o czyste<br />
chodniki, place zabaw dla dzieci, ścieżkę zdrowia itp. Mam<br />
wrażenie, że takie osoby przede wszystkim stąpają mocno<br />
po ziemi i mierzą siły na zamiary. Myślę też, że taka troska<br />
(literalnie) o własne podwórko jest dużo sensowniejsza niż<br />
wielkie słowa o ratowaniu Ziemi, a gdyby zyskała na popularności<br />
miałaby dużo większą skuteczność niż globalne<br />
akcje, które dotyczą wszystkich i nikogo zarazem. Podzielę<br />
się jeszcze jedną krzywdzącą innych opinią: od kiedy przyjechałam<br />
do Poznania na studia stwierdziłam, że to głównie<br />
ludzie z dużych miast prezentują postawę „eco-freak” – może<br />
w związku z wielkomiejską anonimowością i potrzebą przynależności<br />
lub posiadania większego wpływu na otoczenie?<br />
Nie wiem, to tylko luźna interpretacja ludzkich zachowań.<br />
Magda Pawlaczyk i Ania Płóciennik<br />
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
15
IMPREZOŻERCY<br />
Pijalnia Wódki i Piwa<br />
IMPREZOŻERCY<br />
czyli całkowicie subiektywny przewodnik<br />
po poznańskich miejscówkach<br />
Wszelkie meteorologiczno-zdroworozsądkowe przesłanki sugerują, iż w najbliższych tygodniach<br />
warto unikać zamkniętych pomieszczeń i tłocznych klubów. Takoż uczyńmy. Tym<br />
razem Imprezożercy wyłamują się z utartych przez poprzednie edycje schematów (a jakże,<br />
w końcu to już nasza dziesiąta odsłona!) i zamiast zachęcać do clubbingu pełną gębą, sugerują<br />
raczej leniwe turlanie się po Starym Mieście i okolicach koryta Warty. Kosztujcie<br />
słońca. Co się zaś tyczy omawianych miejscówek – będą tyleż kuszące, co pozbawione<br />
wielkomiejskich aspiracji i splendoru. Ba, jedna z nich nie ma nic wspólnego z imprezami!<br />
Niemniej, przyjemnego testowania.<br />
Wchodzę. Zza lady<br />
niezachęcająco łypie<br />
na mnie… nie da się<br />
tego inaczej określić,<br />
babsko. Ktoś kobietę<br />
przed chwilą zirytował,<br />
czy po prostu ma<br />
z natury swojej taki<br />
wyraz twarzy? Lokal<br />
ciasny, przaśnie urządzony,<br />
w tle zdecydowanie<br />
przeterminowana<br />
muzyka. Chciałoby<br />
się wziąć nogi za pas?<br />
Ale chwila, chwila…<br />
przecież to Pijalnia!<br />
Wielce prawdopodobnie,<br />
tak jak autorka<br />
tego tekstu, nie<br />
macie prawa pamiętać<br />
surowego, ponurego<br />
klimatu PRL-u. W najlepszym razie przeczytaliście na ten<br />
temat kilka książek, ewentualnie wypytaliście dziadków.<br />
Ale nigdy nie mieliście okazji doświadczyć na własnej<br />
skórze uroków (?) minionej epoki. Cóż, właśnie nadarzyła<br />
się okazja. A przynajmniej taki był zamysł właścicieli Pijalni<br />
Wódki i Piwa, franszyzy, która swe podwoje otwarła<br />
niedawno w Pyrlandii.<br />
Już nazwa knajpy dziwi – ostatecznie, któż w równie<br />
bezpośredni sposób określa target swojego lokalu? Istotnie,<br />
wszystkie elementy Pijalni – od wystroju począwszy,<br />
na szkoleniu obsługi skończywszy – współtworzą spójną<br />
wizję przeciętnej miejscówki z lat, powiedzmy, siedemdziesiątych.<br />
Obklejone gazetami ściany, ubiór barmanki<br />
(wraz z nieodłącznym grymasem), meble,<br />
ciasnota, muzyka; wszystko to pełni<br />
rolę wehikułu czasu dla starszych,<br />
a swoistego muzeum dla młodszych bywalców.<br />
Co ciekawe, taka formuła wydaje się sprawdzać.<br />
Do Pijalni w weekendy po dwudziestej<br />
pierwszej nieomal nie sposób się dostać. Ciekawe,<br />
ile w tym zasługi specyficznego klimatu, a ile nad<br />
wyraz przystępnych cen w bardzo autentycznie<br />
skomponowanym menu. Nie spodziewajcie się<br />
mnogości wyboru – musi Wam wystarczyć kilka<br />
sztandarowych trunków z tamtych lat w eskorcie<br />
równie ograniczonego w wyborze, ale jakże ciekawego,<br />
zestawu potraw.<br />
Mnie taka forma „oswajania PRL-u” zdecydowanie<br />
urzekła. A może po prostu mam fatalny<br />
gust. Niewątpliwie jednak degustacyjna wizyta<br />
w rzeczonym przybytku to obowiązek, obywatele<br />
i obywatelki!<br />
Pijalnia Wódki i Piwa<br />
(facebook.com/pages/Pijalnia-Wódki-i-Piwa)<br />
ul. Wrocławska 8<br />
czynna: codziennie, 24h (sic!)<br />
shot wódki: 4zł; „świeżutki tatar”: 8zł<br />
Manekin<br />
Lubię przestrzegać wyznaczonych przez siebie zasad.<br />
Jak Imprezożercy, to Imprezożercy. Wszyscy jednak<br />
(zwłaszcza studenci) wiemy, że niektóre zasady są po to,<br />
by je łamać. Otóż właśnie to poczynię – Manekin nie jest<br />
bowiem przybytkiem imprezowej rozpusty, a naleśnikarnią.<br />
Nie odrzucajcie jednak <strong>Puls</strong>u pochopnie; już śpieszę<br />
tłumaczyć, co skłoniło mnie do takiej ekstrawagancji.<br />
16<br />
Gazeta Studentów
IMPREZOŻERCY<br />
Wytłumaczenie może wydawać się trywialne – ta,<br />
spektakularnych zresztą rozmiarów, restauracjo-kawiarnia<br />
absolutnie oczarowała mnie wystrojem. Już lokalizacja<br />
Manekina (nota bene, jest to sieć restauracji mająca swe<br />
korzenie w Toruniu) jest obiecująca: róg ulicy Kwiatowej<br />
i Rybaki, czyli w jednej z kamienic o rzut kamieniem od<br />
deptaku. Po wejściu do środka jest już tylko lepiej.<br />
Wnętrze jest naprawdę przestronne – trzy kondygnacje,<br />
bardzo długie sale, a wszystko urządzone na modłę<br />
industrialno-urokliwą. Połączenie loftu, z jego kutymi<br />
w metalu barierkami, pomalowanymi na biało instalacjami<br />
gazowymi i ceglanymi ścianami oraz nieco baśniowych<br />
dekoracji, na czele z grafikami przywodzącymi na myśl<br />
Wenecję i manekinami w skali jeden do jeden to moim<br />
zdaniem strzał w dziesiątkę. Co więcej, mimo spójnego<br />
stylu każde pomieszczenie zaskakuje innymi akcentami,<br />
czy jest to podłoga wykafelkowana „szachownicą”, czy<br />
stylizowany na zabytkowy, drewniany zegar. Szczerze<br />
mówiąc, nawet nieudolność kucharzy nie byłaby w stanie<br />
przyćmić uroku lokalu. Na szczęście jednak jakość potraw<br />
idzie w parze z wrażeniami estetycznymi.<br />
Skoro już do menu dotarliśmy – jest ono w miażdżącej<br />
części dedykowane miłośnikom naleśników na wiele sposobów.<br />
Szczególnie godne polecenia są „wykwintne”, jednak<br />
każdy łasuch też będzie kontent. Kończąc rozprawy<br />
na temat jadła dodam tylko, że współczynnik cena-jakośćuprzejma<br />
obsługa jest naprawdę wyśrubowany – solidny<br />
obiad zjecie już za dychę. Dodając łyżkę dziegciu do gara<br />
miodu – uprzedzam, że w porze obiadowej możecie nie<br />
załapać się na wolne miejsce, tak zapchana potrafi być naleśnikarnia.<br />
Cóż, nie ma rzeczy idealnych.<br />
Jeśli o mnie chodzi, jestem całkowicie stronnicza –<br />
mogłabym w Manekinie zamieszkać. To chyba wystarczająca<br />
rekomendacja. Opornych zaś (lub nieznoszących<br />
naleśników) wyjątkowo nie zachęcę do wizyty – o tyleż<br />
więcej stolików dla innych.<br />
Manekin (manekin.pl/poznan.html)<br />
ul. Kwiatowa 3<br />
czynny: nd-czw: 10-22.00; pt-sob: 10-23.00<br />
naleśnik z serem feta & szpinakiem: 11,5zł; cafe latte: 6zł<br />
MP<br />
W tym numerze przygotowaliśmy dla Was 7 podwójnych<br />
zaproszeń do kina „Muza” na dowolnie wybrany<br />
seans.<br />
Bilety można wykorzystać do 15 lipca 2012 roku. Aby<br />
otrzymać wejściówki, należy poprawnie rozwiązać poniższą<br />
krzyżówkę i przesłać rozwiązanie na adres mailowy:<br />
zawacka@pulsum.pl do 15 czerwca 2012 roku w tytule<br />
maila wpisując „KONKURS FILMOWY”.<br />
Pionowo:<br />
1. „ ... Luizy” z Marcinem Dorocińskim<br />
2. dramat z Robertem Więckiewiczem z 2011 r.<br />
3. nagrodzona Oscarem krótkometrazowa animacja reż.<br />
Zbigniewa Rybczyńskiego<br />
4<br />
6 1<br />
2 5 3<br />
Poziomo:<br />
1. Witold ... - scenarzysta serialu „Ekstradycja”<br />
2. ... Wilhelmi - grał Nikodema Dyzmę<br />
3. „ ... Judym” w reż. Włodzimierza Haupe (1975 r.)<br />
1 2 3 4 5 6<br />
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
17
ONA & ON<br />
On: To już jest koniec...<br />
Ona: … nie ma już nic...<br />
On: … jesteśmy wolni...<br />
Ona: … możemy iść.<br />
On: Ale taki całkowity koniec?<br />
Ona: A ile byś chciał to pisać? Skończyłeś studia, to<br />
kończy się nasza przygoda z „<strong>Puls</strong>em <strong>UM</strong>”.<br />
On: Ale mi z Tobą jest tak dobrze!<br />
Ona: Ustaliliśmy, że razem będziemy nadal. Korespondencyjnie<br />
wprawdzie...<br />
On: Znowu zaczynasz.<br />
Damy radę!<br />
Ona: Pewnie, pewnie...<br />
On: Wiesz, trochę będę tęsknił.<br />
W końcu nasz związek<br />
powstał w tej gazecie.<br />
Trudno się tak całkowicie<br />
odciąć.<br />
Ona: Przecież wspomnienia<br />
pozostają.<br />
On: Och, tak. Nadal pamiętam<br />
smak Twojej sałatki.<br />
Ona: Co jeszcze pamiętasz?<br />
On: Pamiętam, że warto dawać<br />
Wam kwiaty. Że lubicie<br />
chodzić z nimi po mieście<br />
i że nie przeszkadza<br />
Wam, że musicie trzymać<br />
je w trzeciej ręce.<br />
Ona: Tak, pamiętam, tak<br />
dokładnie wtedy powiedziałeś.<br />
On: Lubicie mieć przyjaciół<br />
i przyjaciółki. Zresztą<br />
my też.<br />
Ona: My bardziej wierzymy<br />
w przyjaźń damskomęską.<br />
On: My też, ale jakby znamy<br />
ograniczenia takiego<br />
rozwiązania.<br />
Ona: Wy jesteście prości, a my skomplikowane.<br />
On: No, już tak tego nie spłaszczaj.<br />
Ona: Sam tak powiedziałeś! Poczekaj... „<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong>”,<br />
numer 131, luty 2011, strona 19, kolumna prawa, wersy<br />
14-15.<br />
On: Zupełnie jak w Piśmie Świętym.<br />
Ona: Co?<br />
On: No nic, takie oznaczenia. Myślisz, że wydadzą nas<br />
kiedyś w formie książki?<br />
Ona: Pewnie, że nie. Jesteśmy dobrzy, ale bez przesady.<br />
On: Czego jeszcze się nauczyłaś?<br />
Ona: Że wino rozplątuje języki.<br />
On: Tej, nie możemy propagować alkoholizmu!<br />
Ona: 1 butelka – też mi alkoholizm.<br />
On: A poza rozluźniającym działaniem etanolu coś jeszcze<br />
zapamiętałaś?<br />
&<br />
Ona: Tak. Datę 10 marca – Dzień Mężczyzny.<br />
On: No! Szacunek!<br />
Ona: Tyle o nas. Sądzisz, że komuś coś te nasze rozmowy<br />
dały?<br />
On: Po listach słabo to widać, ale wiem, że ludzie nas<br />
czytają. Czasem wypytuję o to znajomych.<br />
Ona: I co mówią?<br />
On: No, że fajnie. Tak bez entuzjazmu to mówią, ale jednak<br />
mówią.<br />
18<br />
Gazeta Studentów
ONA & ON<br />
Ona: Może nie chcą sprawiać Ci przykrości.<br />
On: Oj, no przecież nie wiedzą, kto to pisze! A wiesz,<br />
usłyszałem parę miesięcy temu, że niby od nowego roku<br />
akademickiego pisze to ktoś inny, że styl się zmienił.<br />
Ona: Na lepsze czy na gorsze?<br />
On: Nie dopytałem... Ale przecież to nadal my.<br />
Ona: Może jak ładnie poprosimy, to napiszą nam na<br />
zakończenie, czy coś z tego wynieśli? Albo chociaż pośmiali<br />
się?<br />
On: No właśnie, czekamy na odzew. Za każdy list dostaniecie...<br />
Ona: … nie rozpędzaj się, jesteśmy biednymi studentami.<br />
On: Oni też...<br />
Ona: A tak ogólnie, pomijając konkrety – skorzystałeś?<br />
On: Powinnaś siebie zapytać – czy uważasz mnie za bardziej<br />
cudownego niż na początku?<br />
Ona: Na pewno Twoje ego poszło mocno w górę i zaraz<br />
zaczniesz uderzać nim o futryny drzwi!<br />
On: Już nie przesadzaj, nie jest tak źle!<br />
Ona: Trudno mi oceniać Ciebie, a na pewno trudno<br />
mi oddzielić, co jest zasługą wspólnego pisania.<br />
On: Na pewno wiem, że warto rozmawiać. I mówić sobie<br />
pewne rzeczy wprost.<br />
Ona: Tak, na pewno. Ale też nie wszystko. Może czasami<br />
fajnie zostawić trochę tajemniczości.<br />
On: A czy sądzisz, że powinniśmy się przyznać, kim naprawdę<br />
jesteśmy?<br />
Ona: No nie wiem... Kogoś to interesuje?<br />
On: Pewnie nie, ale pod tekstami wypada się podpisać,<br />
prawda?<br />
Ona: No dobrze. To kto pierwszy?<br />
Ania: No, to się wydało.<br />
Maciej: Jak już się ujawniliśmy, to jesteśmy winni<br />
naszym czytelnikom pewne wyjaśnienie.<br />
Ania: Jakie?<br />
Maciej: To, że nasi bohaterowie są całkowicie fikcyjni,<br />
a ich poglądy nie są naszymi poglądami.<br />
Ania: Czy całkowicie? Ja tam bym nie odważyła<br />
się napisać, że „wszelka zbieżność jest jedynie<br />
przypadkowa”.<br />
Maciej: Bardzo trudno pisać taką historię i tworzyć<br />
ją całkowicie de novo.<br />
Ania: Dlatego w tym miejscu bardzo przepraszamy<br />
naszych znajomych i przyjaciół, którymi<br />
inspirowaliśmy się pisząc „nasze” rozmowy.<br />
Maciej: Wszystko jednak ma swój koniec, więc...<br />
Ania: … chcielibyśmy Wam życzyć wielu owocnych<br />
rozmów...<br />
Maciej: … ze swoimi cukiereczkami, gruszeczkami<br />
i nie tylko.<br />
Ania: A do pisania Pamiętnika Lekarza Stażysty<br />
też już się przyznasz?<br />
Maciej: Ciiiszej, to miał być smakowity kąsek na<br />
październik!<br />
Maciej Tomczak<br />
Anna Zajączkowska<br />
ona@pulsum.pl<br />
on@pulsum.pl<br />
4<br />
2 9 5<br />
5 7 1 6<br />
1 9 3 5<br />
8 2 9 7<br />
9 2 6 1<br />
7 2 5 3<br />
3 9 2<br />
4<br />
SU<br />
DO<br />
KU<br />
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
19
OPOWIADANIE<br />
– Żyjesz?! – zdawał się krzyczeć głos dobiegający ze<br />
słuchawki.<br />
– Tak…zdaje mi się, że tak… która jest godzina? – zapytał<br />
zachrypniętym głosem Robert.<br />
– Ósma, a ciebie nie ma w pracy! Nie zamierzam znowu<br />
kryć cię przed szefem, masz być tu za pół godziny, czekam!<br />
– Postaram się – słowa zaległy w ciszy rozłączonego<br />
połączenia.<br />
Po krótkiej szarpaninie z kołdrą Robert wyrwał się<br />
z łóżka, po czym opadł bezwładnie na podłodze, odnajdując<br />
ukojenie, dla nad wyraz ciężkiej, głowy na miękkim<br />
dywanie. Spożyty poprzedniej nocy alkohol nadal krążył<br />
w jego żyłach. Ten stan najwidoczniej nie służył jego koncentracji,<br />
utrudniając wykonanie jakiejkolwiek złożonej<br />
czynności. Po chwili podniósł się ociężale z wełnianego<br />
posłania i ruszył w kierunku kuchni. Doskonale wiedział,<br />
czym skończy się kolejny opuszczony dzień w pracy. Przemył<br />
twarz pod strumieniem lodowatej wody kuchennego<br />
kranu, po czym zmusił się do wypicia gorzkiej kawy. Zastrzyk<br />
kofeiny zadziałał jak należy – po kwadransie Robert<br />
był już w połowie drogi do pracy. Na miejscu jego zapał<br />
i mobilizacja zetknęły się z chłodnym wzrokiem przełożonego.<br />
– Za pięć minut widzę ciebie w moim biurze.<br />
– Szykuje się małe piekiełko… – zakpił Robert pod<br />
nosem.<br />
Ku jego zdziwieniu nie poczuł lęku. Jego umysł nie<br />
przejawiał żadnych myśli zdradzających strach. Obojętność<br />
nakazała mu wzruszyć ramionami i wolnym krokiem<br />
wyruszyć w stronę sąsiedniego biura. Nie upłynęło pół<br />
godziny, nim nastąpił koniec burzliwej rozmowy na temat<br />
ich dalszej współpracy. Z wymalowaną na twarzy satysfakcją,<br />
Robert podziękował i wyszedł z budynku. Zajrzał<br />
do kieszeni płaszcza w poszukiwaniu paczki papierosów,<br />
po czym rzucił ni to do jej zawartości, ni to do siebie: „Papieros<br />
się przyda”. Odpalił ostatniego LM-a i z triumfalnie<br />
podniesioną głową zaciągnął się głęboko. Obserwując<br />
chmurę wypuszczanego dymu śmiał się gorzko, nie zważając<br />
na przerażone spojrzenia mijających go przechodniów.<br />
***<br />
– Czterdzieści sześć pięćdziesiąt. – rzuciła młoda<br />
dziewczyna zza lady.<br />
Robert położył pięćdziesięciozłotowy banknot i kiwając<br />
głową z uśmiechem odparł:<br />
– Małżeństwo to prawdziwa skarbonka bez dna.<br />
Jego nastrój powrócił, stał się bardziej pogodny<br />
i w myślach planował kolację, którą zrobi żonie po powrocie<br />
do domu. Kiedy przekroczył próg mieszkania zawołał<br />
radośnie:<br />
– Skarbie! Mam nadzieję, że zgłodniałaś!<br />
Ostatnie słowo<br />
część 2, ostatnia.<br />
Nie usłyszał odpowiedzi, której i tak się nie spodziewał.<br />
Wynalazek wodoodpornych słuchawek, do których<br />
jego żona tak bardzo się przyzwyczaiła, momentami stawał<br />
się uciążliwy. Jednak teraz zupełnie mu ten fakt nie<br />
przeszkadzał. Włączył płytę, którą dostał od Gosi jeszcze<br />
za czasów narzeczeństwa i w podskokach skocznej muzyki<br />
wykonywał polecenia narzucone w książce kucharskiej. Po<br />
dłuższej chwili zrezygnował z podejmowania kolejnych<br />
prób zrobienia sosu o odpowiedniej gęstości i postanowił<br />
wykorzystać zdolności kulinarne żony. W tym celu udał<br />
się do znajdującej się na końcu korytarza łazienki. Zapukał<br />
raz, za chwilę kolejny. Ciszę uznał za zaproszenie, pociągnął<br />
za klamkę i wszedł do środka. Wanna wypełniona po<br />
brzegi pianą nie skryła nagiego ciała żony, które unosiło się<br />
na powierzchni wody.<br />
***<br />
– Gosia, Gosia! Spójrz na mnie, otwórz oczy! No<br />
spójrz! – wspomnienie jego własnych słów wypalało bolesne<br />
piętno w jego sercu.<br />
Postawił kołnierz płaszcza i owinął go szczelnie szalikiem.<br />
Jesień zdawała się trwać wiecznie, a rzęsisty deszcz<br />
nie miał litości dla wszystkich nieszczęśników pozbawionych<br />
parasola. Robert uparcie mijał kolejne uliczki ściskając<br />
w dłoni bukiet ulubionych słoneczników Gosi. Minął<br />
bramę cmentarza i skierował się w drugą alejkę po prawej<br />
stronie. Mijał kolejne pomniki, po czym dotarł na grób<br />
małżonki. Położył kwiaty na brzegu marmurowego nagrobka<br />
i przyklęknął, by zmówić modlitwę. Po raz kolejny<br />
dzisiejszego dnia czuł się jakby postradał zmysły. Śmiał się<br />
jak szaleniec, nie dowierzając temu, co stało się zaledwie<br />
tydzień temu. Przypomniał sobie moment, gdy w tamtym<br />
czasie niósł taki sam bukiet, tej samej kobiecie. Wydarzenia<br />
minionego tygodnia zdawały się tak odległe, a zarazem<br />
paliły jego serce żywym ogniem żalu i nienawiści do całego<br />
świata i samego siebie.<br />
– Wiesz, kochana… Ten kretyn mnie zwolnił, wyobrażasz<br />
sobie? Raptem dwa nadprogramowe dni opuszczone<br />
w pracy. Ten facet ma serce z kamienia. – Robert podniósł<br />
się i nie przerywając swojego monologu podszedł do wygrawerowanego<br />
w marmurze imienia żony. – Nie lubiłem<br />
tej pracy, więc może lepiej, że tak się stało. Nieistotne.<br />
Wszystko nieistotne.<br />
Przetarł delikatnie dłonią złote litery, układające się<br />
w słowo „Gosia” i zaśmiał się w duchu na wspomnienie<br />
tego, jak bardzo nie lubiła imienia „Małgorzata”.<br />
Jego wzrok utkwił w napisanym poniżej: „Weź na drogę<br />
dobrych chwil, kto wie co tam w niebie dadzą ci (…)<br />
Próg, przekroczyć nieba próg, byś mógł, pukaj aż uchylą<br />
wrót.”<br />
B.<br />
20<br />
Gazeta Studentów
Apteczka z natury<br />
Z KOCIOŁKA MŁODYCH ZIELAREK<br />
Wakacje to ciężka próba dla naszej warstwy ochronnej, czyli skóry. Spalamy ją słońcem,<br />
drapiemy o korzenie, tłuczemy o twarde elementy krajobrazu (kamienie, tak dla przykładu)…<br />
Jeśli jednak na łonie natury robimy jej krzywdę, dlaczego nie przynieść jej ulgi także<br />
w sposób naturalny? Szczególnie, że inne sposoby w głuchej dziczy mogą nie być tak łatwo<br />
dostępne. Zajrzyjcie z nami do naturalnej apteczki!<br />
Słońce, słońce, słońce, ach to ty!<br />
Ach, słońce… Z nim w czasie lata jest zawsze najwięcej<br />
problemów, bo albo opalać nie chce, albo próbujemy<br />
się przed nim chronić, albo już<br />
nas dotkliwie poparzyło i skóra<br />
schodzi z nas jak z cebulki.<br />
Na każdy z tych problemów<br />
mogą pomóc zioła, jednak często<br />
właśnie połączenie słońce<br />
+ zioła powinno zapalić nam<br />
w głowie czerwoną lampkę.<br />
Wiele roślin zawiera związki<br />
fotouczulające (najczęściej naftodiantrony),<br />
przez co stosowanie<br />
ich w jakiejkolwiek postaci<br />
może doprowadzić do poparzeń<br />
słonecznych lub powstania<br />
brzydkich, brązowych, niedających<br />
się w żaden sposób usunąć<br />
plam. A tego oczywiście nie<br />
chcemy. Dlatego nie należy stosować<br />
przede wszystkim dziurawca,<br />
bergamotki, arcydzięgla<br />
i nagietka! Nawet jeśli są składnikami<br />
gotowych preparatów.<br />
Nie powinno się również stosować<br />
dziurawca, aby przyspieszyć<br />
opalanie, ponieważ jest to<br />
po prostu niebezpieczne i może<br />
dać bardzo nieestetyczne efekty.<br />
Z drugiej strony istnieją rośliny,<br />
które mogą ochronić nas<br />
przed szkodliwym działaniem<br />
promieniowania UV. Ich działanie<br />
nie jest jednak na tyle silne,<br />
by w pełni zabezpieczyć nas<br />
przed słońcem, dlatego nie możemy nimi zastąpić kremów<br />
z filtrem. Warto jednak wspomnieć, że olej z awokado,<br />
wyciąg z rumianku, aloesu i orzecha włoskiego to najstarsze<br />
naturalne filtry chroniące przed promieniowaniem UV.<br />
Jeśli mamy ochotę, możemy stosować je jako dodatkową<br />
warstwę chroniącą przed słońcem.<br />
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
Dochodzimy wreszcie do ostatniego problemu związanego<br />
ze słońcem, w którym rośliny mogą wykazać się<br />
najbardziej, czyli oparzeń słonecznych.<br />
W poniższych przepisach<br />
króluje lawenda, aloes,<br />
orzech włoski i rumianek. Zapewniamy,<br />
że są godną alternatywą<br />
dla maślanki ;)<br />
Aloes<br />
Duży liść aloesu pokrój,<br />
dokładnie rozgnieć widelcem<br />
na miazgę i papką okładaj poparzone<br />
miejsca. Kurację powtarzaj<br />
dwa razy dziennie.<br />
Zawarte w aloesie enzymy pomagają<br />
w szybszym usuwaniu<br />
martwych komórek naskórka<br />
i przyspieszają jego regenerację.<br />
Olejek lawendowy<br />
Kilka kropel olejku roztrzep<br />
w odrobinie wody (może<br />
być mineralna niegazowana),<br />
a następnie smaruj obolałą i zaczerwienioną<br />
skórę. Lawenda<br />
doskonale odkaża i działa bakteriobójczo.<br />
Lawendowa oliwka do ciała<br />
2 łyżki olejku lawendowego<br />
wymieszaj z 1/2 szklanki oleju<br />
z migdałów (kupisz go w aptece).<br />
Gotową miksturę najlepiej<br />
wcierać w jeszcze wilgotną<br />
skórę.<br />
Orzeźwiający napar na twarz<br />
2 saszetki z kwiatem rumianku zalej szklanką wrzącej<br />
wody. Odstaw na mniej więcej 3 godziny, aby dobrze<br />
naciągnął. Potem przelej do czystej butelki ze spryskiwaczem<br />
i zraszaj twarz, gdy tylko przyjdzie ci ochota. Nie<br />
wyrzucaj saszetek – można z nich zrobić okłady na oczy<br />
lub przecierać podrażnioną słońcem skórę.<br />
21
Z KOCIOŁKA MŁODYCH ZIELAREK<br />
Kąpiel w naparze z orzecha włoskiego<br />
4–5 saszetek z kwiatem orzecha włoskiego zalej litrem<br />
wrzątku i odstaw na 3 godziny do naciągnięcia.<br />
Gotowy napar wlej do wanny wypełnionej wodą. Taka<br />
kąpiel ma działanie oczyszczające, delikatnie zabarwia<br />
skórę na ciemniejszy kolor, a także pozostawia na niej<br />
filtr chroniący przed promieniowaniem UV.<br />
Powyższe przepisy podpatrzono na http://www.kochamwies.pl/eko/uroda/13329-ziola-kontra-slonce<br />
.<br />
Skaleczenia, obrzęki i siniaki – oznaki<br />
prawdziwego trapera.<br />
Nawet prawdziwy traper powinien wiedzieć, jak<br />
można zaradzić na tego typu niedogodności. Jeśli nawet<br />
sam posiada zbyt wysoko usytuowaną dumę, żeby pozbawiać<br />
się tych zewnętrznych oznak, może kiedyś będzie<br />
mógł w ten sposób bohatersko pomóc komuś innemu.<br />
Dlatego warto zapamiętać kilka prostych metod, z wykorzystaniem<br />
roślin, które zawsze latem znajdziemy gdzieś<br />
w pobliżu.<br />
Liść babki lancetowatej – jako surowiec śluzowy jest<br />
pospolicie stosowany w stanach zapalnych gardła i jamy<br />
ustnej, jednak możemy wykorzystać również inne jego<br />
właściwości. Liść babki zawiera glikozydy irydoidowe,<br />
głównie aukubinę i katalpol, które wykazują działanie<br />
przeciwzapalne i przeciwbakteryjne. Możemy sięgnąć<br />
po babkę lancetowatą w przypadku zranień, oparzeń czy<br />
owrzodzeń, ponieważ przyspiesza ona gojenie ran i regenerację<br />
naskórka.<br />
Sposób przygotowania: Stosujemy sok ze świeżych<br />
liści, który działa bakteriobójczo dzięki zawartości<br />
aukibigeniny powstającej z aukubiny pod wpływem<br />
β-glukozydazy. Nanosimy go na zranione miejsca. Możemy<br />
przygotować również odwar z suszonych liści babki i<br />
stosować do okładów i przemywań.<br />
Ziele krwawnika pospolitego pomoże nam przy<br />
skaleczeniach i krwawieniach. Jego cenne właściwości<br />
znane są od wieków. W średniowieczu wykorzystywano<br />
jego właściwości przeciwkrwotoczne, robiono też okłady<br />
z krwawnika na stany zapalne i ropnie. Stosowano przy<br />
wewnętrznych przekrwieniach, biegunkach i bólach jelit.<br />
Sposób przygotowania: Dziś także możemy wykorzystać<br />
krwawnik w przypadku zranienia.<br />
Należy przygotować mocny napar z ziela i przemywać<br />
nim ranę lub nasączyć gazę, którą następnie przyłożyć<br />
na skaleczenie.<br />
Kwiatostany stokrotki pospolitej możemy przyłożyć<br />
na stłuczenia, obrzęki czy siniaki. Właśnie ta jedna z<br />
najczęściej spotykanych na co dzień roślin może okazać<br />
się pomocna przy tego typu problemach. Ta niepozorna<br />
roślinka kryje w sobie wiele związków czynnych z różnych<br />
grup chemicznych.<br />
Sposób przygotowania: Stokrotka znajduje zastosowanie<br />
miedzy innymi w postaci zewnętrznych odwarów<br />
z kwiatostanów przykładanych w formie okładów na<br />
obrzęki, siniaki, otarcia naskórka. Garść kwiatostanów<br />
stokrotki zalać wodą, gotować pod przykryciem kilka<br />
minut, przecedzić i przykładać na obolałe miejsca.<br />
Zmora wieczornego grilla –<br />
czyli owady w akcji.<br />
Nie można zaprzeczyć, że jednym z bardziej uciążliwych<br />
aspektów wakacji są wszędobylskie owady. Jeśli<br />
jednak nie uda nam się zapobiec spotkaniu pierwszego<br />
stopnia z ich żądłami i różnego typu aparatami gębowymi,<br />
nie wszystko jest jeszcze stracone. Na ratunek mogą<br />
przyjść rośliny.<br />
Ziele macierzanki piaskowej ze względu na swoje<br />
właściwości przeciwświądowe i dezynfekujące przyniesie<br />
nam ulgę po użądleniu przez pszczołę lub po spotkaniu<br />
z chmarą komarów.<br />
Sposób przygotowania: Możemy przykładać bezpośrednio<br />
świeże części rośliny na ukąszenia lub stosować<br />
w postaci okładów z naparu.<br />
Dolegliwości związane z ukąszeniami owadów złagodzą<br />
także świeże kwiaty rumianku, ziele babki lancetowatej<br />
czy po prostu cebula, przykładana w plasterkach<br />
na obrzęk<br />
Ziele świetlika na podrażnione oczy.<br />
Pyłki roślin, kurz odludnych terenów, bakterie tu i<br />
ówdzie… i podrażnienie oczu murowane. Nie ma więc na<br />
co czekać, tylko poszukać ziela świetlika (wbrew nazwie<br />
nie świeci, więc radzimy raczej szukać go w aptece – też<br />
odczuwamy w tym miejscu zawód). Świetlik łąkowy,<br />
choć wygląda całkiem niepozornie, działa przeciwzapalnie,<br />
przeciwbakteryjnie i przeciwalergicznie. Uszczelnia<br />
ściany naczyń i hamuje uwalnianie histaminy. Pradawne<br />
przekazy mówią, że zastosowany w postaci odwaru łagodzi<br />
bakteryjne i alergiczne zapalenie spojówek.<br />
Sposób przygotowania: Z łyżki ziela (lub saszetki,<br />
jeśli poszliście za naszą radą) sporządzić odwar, przecedzić,<br />
nasączyć nim kompresy i przykładać do oczu. Nie<br />
pić ;) Żołądek i oko są jednak dość daleko.<br />
W ten sposób wyposażyłyśmy was w naturalną apteczkę,<br />
której nie trzeba nosić w plecaku. Mamy jednocześnie<br />
nadzieję, że nie będziecie zmuszeni zbyt często<br />
korzystać z jej dobrodziejstw i po wakacjach będziecie<br />
wszyscy rumiani, gładko opaleni i z nieprzerwaną ciągłością<br />
warstwy ochronnej.<br />
Anita Pogorzelska<br />
Marta Ptaszyk<br />
22<br />
Gazeta Studentów
POD LUPĄ<br />
Kardiochirurgia<br />
Specjalista kardiochirurg –<br />
Dr n. med. Marcin Misterski<br />
Dlaczego zainteresował się Pan tą dziedziną nauki?<br />
Kiedy stwierdził Pan Doktor, że to jest właśnie to, co<br />
chce w życiu robić?<br />
Od zawsze chciałem być chirurgiem. Kardiochirurgia<br />
wyszła trochę przypadkowo, a zainteresowałem się nią<br />
na zajęciach na czwartym roku studiów. Nie spodziewałem<br />
się, że zostanę kardiochirurgiem, szczerze mówiąc<br />
nie myślałem, że dam radę.<br />
Ile trwa specjalizacja z kardiochirurgii i jak przebiega<br />
proces kształcenia?<br />
Obecnie specjalizacja ta trwa 6 lat i jest specjalizacją<br />
podstawową. Warunkiem przystąpienia do egzaminu<br />
końcowego jest przeprowadzenie 150 operacji kardiochirurgicznych<br />
w roli pierwszego operatora i 500 operacji<br />
w ramach asysty. Prócz tego należy wspomnieć<br />
o kursach, szkoleniach, konferencjach. Należy odbyć<br />
staże kierunkowe z chirurgii ogólnej, dziecięcej, torakochirurgii,<br />
kardiologii i kardiologii interwencyjnej. Mile<br />
widziane jest również członkostwo w towarzystwach<br />
naukowych oraz szeroko rozumiana działalność naukowa.<br />
Jak wygląda egzamin końcowy/specjalizacyjny?<br />
Egzamin końcowy składa się z kilku części. Pierwsza<br />
polega na przeprowadzeniu zabiegu w roli pierwszego<br />
operatora, a po jej zaliczeniu następuje część teoretyczna,<br />
na którą składa się egzamin pisemny i ustny.<br />
Co jest najtrudniejsze dla przyszłego kardiochirurga<br />
w procesie jego specjalizacji?<br />
Według mnie najtrudniejszą umiejętnością w chirurgii<br />
jest obiektywna ocena samego siebie i własnych możliwości<br />
(aby nie porywać się na rzeczy, które się widziało<br />
w internecie), a także umiejętność radzenia sobie w trudnych,<br />
nietypowych sytuacjach, nierzadko bez pomocy<br />
bardziej doświadczonych kolegów.<br />
Jaka jest liczba specjalistów kardiochirurgii w Polsce?<br />
Czy Pana zdaniem odpowiada w pełni zapotrzebowaniu?<br />
Jest około 150 kardiochirurgów w naszym kraju i około<br />
100 osób w trakcie specjalizacji, kształcących się w około<br />
25 ośrodkach. W związku z tym, że nadal mamy tzw. listę<br />
oczekujących na operację kardiochirurgiczną, wydaje się,<br />
że mogłoby być nas jeszcze więcej. Pacjent teoretycznie<br />
czeka w kolejce na operację, którą wypadałoby przeprowadzić<br />
szybciej. Czyli nie jest to sytuacja komfortowa,<br />
kiedy diagnozujemy chorobę, a pacjenta operujemy za 2-3<br />
miesiące. Także wzrost liczby specjalistów i ośrodków<br />
umożliwiłby przeprowadzenie większej ilości procedur,<br />
nie dotyczy to tylko kardiochirurgii, ale również innych<br />
specjalności lekarskich. Jednak problem jest bardziej złożony,<br />
gdyż często liczba procedur wykonywanych jest<br />
ograniczana limitem zakontraktowanym z NFZ.<br />
Jakimi jednostkami chorobowymi zajmują się kardiochirurdzy<br />
?<br />
Najczęściej zajmują się leczeniem konsekwencji choroby<br />
niedokrwiennej za pomocą by-passów tzn. pomostowania<br />
aortalno-wieńcowego, korygują nabyte wady serca<br />
– najczęściej wady zastawkowe. Poza tym zajmują się<br />
leczeniem chirurgicznym tętniaków, rozwarstwień aorty,<br />
usuwaniem skrzeplin, ciał obcych oraz guzów serca.<br />
Wreszcie wykonują oni transplantacje narządów klatki<br />
piersiowej.<br />
Czy kardiochirurdzy operują także na ostro? Czy są<br />
to głównie zabiegi planowe?<br />
Tak, jednak w większości są to operacje planowe. Poza<br />
tym jesteśmy pod stałym dyżurem w tzw. gotowości (każdy<br />
z nas 2 tygodnie w miesiącu, 24h/dobę). Polega to<br />
na tym, że w razie konieczności przeprowadzenia pilnej<br />
operacji jesteśmy w pełni dyspozycyjni.<br />
Czy kardiochirurdzy pracują również w poradniach?<br />
Tak, jest poradnia przyszpitalna chirurgii serca. Niemniej<br />
jednak jest to mniejszy odsetek naszego czasu pracy,<br />
głównie spędzamy go na sali operacyjnej.<br />
Czy kardiochirurdzy zajmują się także przypadkami<br />
pediatrycznymi?<br />
Owszem, jest to jednak domena kardiochirurgii dziecięcej.<br />
Nie istnieje co prawda odrębna specjalizacja – wszyscy<br />
jesteśmy kardiochirurgami – ale tak naprawdę zajmują<br />
się oni zupełnie inną medycyną i trzeba otwarcie<br />
powiedzieć, że nie potrafilibyśmy wykonać większości<br />
tamtych zabiegów i vice versa.<br />
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
23
POD LUPĄ<br />
Z jakimi specjalistami przede wszystkim współpracują<br />
kardiochirurdzy?<br />
Najczęściej z kardiologami, którzy diagnozują pacjentów,<br />
ustalają wskazania do operacji. Oprócz tego pracujemy<br />
również z torakochirurgami – nierzadko przeprowadzamy<br />
operacje łączone, przykładowo jeśli trzeba<br />
wykonać rewaskularyzacje i usunąć płat płuca. Ponadto<br />
z chirurgami naczyniowymi, gdyż miażdżyca jest procesem<br />
uogólnionym, mogącym zająć każde naczynie<br />
i z radiologami podczas procedur implantacji stentgraftów<br />
aorty piersiowej. Poza tym nie moglibyśmy się<br />
obejść bez pomocy anestezjologów, którzy przygotowują<br />
pacjenta do operacji, czuwają nad jej przebiegiem<br />
i opiekują się nim na oddziale pooperacyjnym. Dobra<br />
współpraca chirurga, anestezjologa i kardiologa, podczas<br />
której należy popierać swoje argumenty wiedzą,<br />
ale też słuchać argumentów innych, to klucz do sukcesu,<br />
którym jest zdrowy pacjent.<br />
Czym różni się obszar zainteresowania<br />
kardiochirurgii i kardiologii<br />
inwazyjnej?<br />
Interesuje nas często ta sama grupa<br />
pacjentów. Jednak kardiolodzy inwazyjni<br />
mają konkurencyjną metodę<br />
leczenia choroby wieńcowej<br />
– angioplastykę wieńcową połączoną<br />
z wszczepianiem stentów.<br />
I tutaj trzeba powiedzieć jasno, że<br />
wyniki terapii rewaskularyzacji<br />
bezpośredniej mięśnia sercowego,<br />
czyli tzw. by-passów, są wynikami<br />
lepszymi. Co prawda nasza działalność wiąże się<br />
z większym urazem, ze względu na to, że kardiochirurdzy<br />
"otwierają" klatkę piersiową a kardiolodzy wykorzystują<br />
dostęp przeznaczyniowy, natomiast wg mnie po<br />
latach ważniejsze dla pacjenta od rozmiaru blizny jest<br />
życie i brak dolegliwości. Często też jest tak, że operujemy<br />
pacjentów, których zdyskwalifikowali kardiolodzy<br />
ze względu na złożoność zmian naczyniowych.<br />
Na jakim poziomie funkcjonuje kardiochirurgia Polsce?<br />
W mojej ocenie na całkiem niezłym, ale mamy jeszcze<br />
dużo do zrobienia i możemy się jeszcze wiele nauczyć.<br />
Duże znaczenie ma w tym przypadku dostępność usług<br />
i ilość wykonywanych procedur w przeliczeniu na tysiąc<br />
mieszkańców, która jest znacznie wyższa w krajach Europy<br />
Zachodniej i Stanach Zjednoczonych niż w Polsce.<br />
Ponadto społeczeństwa te charakteryzują się większym<br />
odsetkiem ludzi starszych, a ograniczenia wiekowe dyskwalifikujące<br />
do zabiegu są bardziej liberalne niż w naszym<br />
kraju. Także polska kardiochirurgia jest bardzo<br />
dynamicznie rozwijającą się dziedziną i w wielu przypadkach<br />
poziom wykonywanych operacji nie odstępuje<br />
od poziomu zachodnioeuropejskiego, jednak są wyjątki<br />
– zwłaszcza jeśli chodzi o ilość przeprowadzanych transplantacji<br />
narządów klatki piersiowej oraz zastosowanie<br />
systemów mechanicznego wspomagania krążenia. Te<br />
ostatnie są w stanie czasowo zastąpić pracę serca i stanowią<br />
niejaki pomost w oczekiwaniu na transplantację.<br />
Jeśli chodzi o tę metodę – my dopiero raczkujemy, natomiast<br />
są kraje, gdzie stanowi ona dobrze udokumentowane<br />
działanie terapeutyczne.<br />
Jakie są Pana zdaniem największe zalety tej specjalizacji?<br />
Zalet jest tyle samo co wad. Jednakże niewątpliwą zaletą<br />
kardiochirurgii jest możliwość uczestniczenia w bardzo<br />
ciekawej działce medycyny. Choć jest ona wymagająca,<br />
daje bardzo dobre wyniki. Większość<br />
naszych pacjentów po przeprowadzonych<br />
operacjach żyje i czuje się<br />
lepiej. Kardiochirurgia jest chirurgią<br />
radosną, po wielu latach możemy<br />
spotkać się z pacjentami, którzy byli<br />
przez nas operowani.<br />
Czy jest Pan Doktor w stanie wskazać<br />
jakieś wady?<br />
Ktoś kiedyś powiedział, że życie rozpoczyna<br />
się po wyjściu z pracy. Życie<br />
kardiochirurga często w tym momencie<br />
się kończy. Jest niewielu lekarzy w Poznaniu, którzy<br />
pracują tak długo jak my. Jako wadę można wskazać<br />
również fakt, że dość późno stajemy się samodzielni.<br />
Jest to specjalizacja, która wyczerpuje fizycznie i psychicznie.<br />
Operacje są długie, a przez cały czas jesteśmy<br />
narażeni na stres. Jeśli każdego dnia będziemy uczestniczyć<br />
w 2 zabiegach trwających średnio ok. 3,5 godziny,<br />
daje nam to 7 h wysiłku fizycznego. Z tego powodu nie<br />
polecałbym tej specjalizacji kobietom. Kardiochirurgia<br />
wiąże też lekarza ze Szpitalem, nie da się jej uprawiać<br />
ambulatoryjnie. Ogólnie jest to jednak dobra specjalizacja,<br />
daje wiele radości z pomagania pacjentom.<br />
To miało być nasze kolejne pytanie... Czy kobieta<br />
może zostać kardiochirurgiem?<br />
Oczywiście – jeśli się uprze, jest zdolna i zdeterminowana<br />
to poleci w Kosmos, a nie tylko zostanie chirurgiem.<br />
Natomiast pytanie brzmi “czy warto”? Czy warto<br />
poświęcić wszystko, żeby zostać kardiochirurgiem?<br />
24<br />
Gazeta Studentów
POD LUPĄ<br />
Kobieta w tej roli wydaje się być mało “kompetycyjna”<br />
w stosunku do mężczyzny, musi być więc dużo, dużo<br />
lepsza, by zyskać podobne uznanie w społeczeństwie,<br />
bo taki jest stereotyp. Poza tym kobieta zazwyczaj zakłada<br />
rodzinę, chce mieć dzieci. Każda ciąża eliminuje<br />
kobietę na około 1,5 roku z możliwości wykonywania<br />
procedur, a koledzy mężczyźni idą do przodu.<br />
Czy Kardiochirurg powinien mieć wśród znajomych<br />
dobrego prawnika? Wydaje się, że skoro są to operacje<br />
tak trudne, ryzyko wystąpienia powikłań, a co<br />
za tym idzie procesów sądowych, jest szczególnie<br />
wysokie?<br />
Jak każdy lekarz, powinien mieć wielu dobrych kolegów<br />
– to ważne żeby<br />
wiedzieć, iż czasami<br />
potrzebna jest pomoc<br />
z innej dziedziny życia,<br />
na której się mniej<br />
znamy niż na medycynie.<br />
Warto jednak pamiętać,<br />
iż każdy nasz<br />
potencjalny pacjent jest<br />
osobą chorą, stąd wielu<br />
ma świadomość tego,<br />
że wynik pooperacyjny<br />
nie zawsze będzie<br />
optymalny. Nie obcujemy,<br />
jak przykładowo<br />
ginekolodzy, z populacją<br />
ludzi zdrowych,<br />
gdzie w przypadku<br />
wystąpienia komplikacji/powikłań<br />
prawdopodobieństwo<br />
procesu<br />
sądowego jest większe. Myślę, że w naszej klinice<br />
mamy bardzo mały odsetek niezadowolonych pacjentów.<br />
Niezwykle istotne są relacje z pacjentami, a przede<br />
wszystkim uczciwa rozmowa co do prognozowanego<br />
wyniku operacji. Pacjent, idąc na operację, musi znać<br />
płynące z niej korzyści, ale także potencjalne ryzyko<br />
powikłań i śmiertelności. Dotyczy to również rodziny,<br />
którą należy informować "po amerykańsku", tj. z brutalną<br />
szczerością, tego wymaga nasza etyka lekarska.<br />
Ciężko choremu pacjentowi warto jednak pozostawić<br />
odrobinę nadziei, która – jak kiedyś usłyszałem – jest<br />
jak chwast: “zawsze trochę odrasta, nigdy nie umiera”<br />
i ta nadzieja dodaje mu siły.<br />
Czy są jakieś cechy, które powinien prezentować<br />
kandydat zainteresowany specjalizowaniem się w tej<br />
dziedzinie ?<br />
Kandydat powinien być pracowity, odporny psychicznie,<br />
dosyć zawzięty i nieustępliwy. Powinien być inteligentny.<br />
Poza tym należy wyróżniać się wolą walki i nigdy<br />
się nie poddawać. Mam wrażenie, że wielu lekarzy<br />
zbyt wcześnie się poddaje, mówiąc, że nic nie da się<br />
zrobić. Powinien być też optymistą.<br />
Czy chciałby Pan Doktor podzielić się jeszcze czymś<br />
z naszymi czytelnikami?<br />
Ogólnie uważam, że lekarz to jest bardzo dobry zawód,<br />
nikogo nie chciałbym zniechęcać, a wielu zachęcić, aby<br />
ten zawód wykonywali<br />
z pasją i uśmiechem.<br />
Jeśli ktoś chce zostać<br />
kardiochirurgiem, musi<br />
się tej pracy poświęcić,<br />
jednak na pewno będzie<br />
miał z tego wiele<br />
satysfakcji. Cieszę<br />
się, że mogę pracować<br />
w Klinice Kardiochirurgii<br />
Uniwersytetu<br />
Medycznego, gdyż<br />
panuje tu bardzo dobra<br />
atmosfera, można<br />
liczyć na wsparcie<br />
kolegów. Ważne jest<br />
również, jak młodego<br />
człowieka będzie<br />
postrzegał szef, czy<br />
da mu szansę rozwoju?<br />
Młody potencjalny<br />
chirurg na początku swojej drogi nie potrafi manualnie<br />
nic, ma wiele lęku i dlatego dobry Mistrz, który "poprowadzi<br />
mu rękę" i doda spokoju w chwilach ciężkich,<br />
jest wielkim skarbem. Osobiście wiele zawdzięczam<br />
tym, którzy byli ze mną podczas wykonywania moich<br />
pierwszych operacji, zawsze będę to pamiętał. Ja uważam,<br />
że to w młodych ludzi powinno się inwestować, by<br />
jak najszybciej stawali się samodzielni i odpowiedzialni<br />
za pacjenta. Na koniec chciałbym życzyć wszystkim<br />
potencjalnym kardiochirurgom dużo szczęścia i wytrwałości.<br />
Dziękujemy za rozmowę.<br />
Rozmawiali : Martyna Musik<br />
Grzegorz Sławiński<br />
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
25
OPOWIADANIE<br />
Dawna opowieść część 4. i ostatnia<br />
Trochę czasu już minęło. Zygmunt, leżąc na wilgotnej<br />
ściółce leśnej, w cieniu brzóz, chwycił się za brzuch, by<br />
stłumić dobywające się z niego przeraźliwe burczenie. Na<br />
niebie już pojawił się róż zachodu słońca, a dziewczyny<br />
jak nie było, tak nie ma.<br />
- Cóż, trzeba się ruszyć! - Podniósł się na sprężystych<br />
nogach i zaczął czyścić ubranie od liści i gleby. – Cezar,<br />
przestań szczekać na te głupie wiewiórki! – Wierny psi<br />
kompan jak szalony biegał dookoła drzewa, szczekając<br />
namiętnie w stronę jego korony. Psi zew natury jest jednak<br />
silniejszy niż nakazy Pana.<br />
Nagle dało się usłyszeć szelest, szybkie kroki i w następnej<br />
chwili dziewczyna stała przed młodym podróżnikiem,<br />
uśmiechnięta, z przerzuconym na plecy temblakiem.<br />
- Maryjo przenajświętsza! Nie strasz ludzi w ten sposób,<br />
mogłaś zginąć! – Zygmunt zdążył wyrwać się z półsennego<br />
zamroczenia i wyciągnąć miecz, lecz kolana drżały<br />
mu niczym galareta.<br />
Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona.<br />
- Skąd wiesz, jak mam na imię? – Lecz machnęła<br />
szybko ręką. - No już daj spokój, patrz! - Zrzuciła balast<br />
z pleców na ziemię, ukazując bogactwo chleba, słoików<br />
z miodem, odrobiny śmietany i kiełbas wołowych. - Mam<br />
też wodę - na ramieniu targała 3 skórzane bukłaki.<br />
Młody chłopak popatrzył na całe to dobrodziejstwo<br />
i próbując nadal powstrzymać burczenie w brzuchu, zaczął<br />
szukać monet w plecaku.<br />
- Dzielimy się wydatkami po połowie?<br />
- Daj spokój. Potraktuj to jako podziękowanie za uratowanie<br />
życia - uśmiechnęła się promiennie, ukazując perłowo-białe<br />
zęby. - Jeżeli to dla ciebie nadal ujma, mogę<br />
cię nająć jako mego osobistego ochroniarza – mrugnęła<br />
jednym okiem porozumiewawczo, kucnęła i zaczęła kroić<br />
pajdy chleba. - Daruję tobie nawet wypadek z mlekiem,<br />
chodź bardzo niechętnie…<br />
Usiedli na starych pniach i zjedli, nie spiesząc się. Cezar<br />
nadal szczekał jak opętany.<br />
- Plan podróży nie jest idealny. Już robi się ciemno,<br />
a przecież w lesie nie będziemy spać. Powinniśmy wyruszyć<br />
czym prędzej, dojść do jakiejś polany czy pola i tam<br />
odpocząć. Zaoleinuję tylko miecz i idziemy – strzepnął<br />
okruchy chleba z ubrania, podszedł do swojego plecaka<br />
i wyjął potrzebny mu zestaw. Usiadł spowrotem na pieniek<br />
i zaczął oliwić swój miecz. Przedtem zdążyło obmyć go<br />
tylko wodą, a nie mógł dopuścić, by zardzewiał!<br />
- Jaki piękny herb! - Dziewczyna wskazała herb na<br />
rękojeści. Przedstawiał dwa walczące orły nad wieńcem<br />
z liści laurowych. - Trofeum po walce, czy jesteś szlachcicem?<br />
- Szlachcicem? - Zygmunt zaśmiał się szczerze. - Można<br />
by tak powiedzieć. Pochodzę ze zubożałej szlachty, pozostaliśmy<br />
wyłącznie ja z moją kochaną matką, która teraz<br />
pewnie namiętnie suszy czarcie ziele. A tym oto mieczem<br />
jesteśmy bogatsi od zwykłego chłopa na roli – uniósł broń<br />
i sprawdził, czy olej równo pokrywa cała jego powierzchnię.<br />
- Nie ma więc nawet o czym mówić.<br />
- Rozumiem - dziewczyna zarzuciła swoje długie blond<br />
włosy na plecy i wyciągnęła rękę.- Na imię mi Maria.<br />
- Zygmunt - odwzajemnił uścisk. - A ty kim jesteś?<br />
- Córką mleczarza - odpowiedziała, po raz kolejny<br />
prezentując promienny uśmiech.<br />
Znudzony pies w końcu zaprzestał szaleńczego polowania<br />
na drobną zwierzynę leśną i pocieszony został całą<br />
kiełbasą wołową oraz kawałkiem chleba.<br />
Zdążyło już całkiem ściemnieć, kiedy nasi podróżnicy<br />
postanowili ruszyć w drogę. Obładowani prowiantem<br />
i bukłakami z wodą, przedzierali się przez las, który, na<br />
szczęście, nie był aż tak gęsty.<br />
Nie rozmawiali ze sobą za dużo. Maria, idąc z tyłu,<br />
twardo patrzyła pod nogi, pochłonięta własnymi myślami<br />
i trzymając się za serce. Pewnie nadal jest w szoku.<br />
Dzięki Bogu! Tak jest o wiele lepiej – pomyślał chłopak<br />
– przynajmniej mogą się skupić i uważać na zwierzęta<br />
czyhające w ciemności. Nie miał też potrzeby zadawania<br />
pytań, jak i odpowiadania na jakiekolwiek dalsze.<br />
Minęły może 2 godziny, kiedy w końcu udało im się<br />
wyjść z lasu. Ich oczom, przyzwyczajonym do ciemności,<br />
ukazały się ogromne tereny pokryte szachownicą pól<br />
i sadów. Dziewczyna przystanęła, zastanowiła się chwilkę,<br />
sprawdziła kierunek wiatru zerwaną kępką trawy.<br />
– Droga powinna być za tamtym wzgórzem – wskazała<br />
kierunek – Prowadzi bezpośrednio do miasta. Dobrze,<br />
że jest noc, nikt nie będzie tędy jechał. Myślę, że nawet<br />
bez sensu jest zatrzymywać się na spanie.<br />
– Zgoda.<br />
Ruszyli we wskazanym kierunki, przedzierając się<br />
przez sady wiśniowe, które akurat obrodziły we wspaniałe,<br />
rubinowe owoce, duże, słodkie i błyszczące. Napchali<br />
sobie nimi szczodrze kieszenie i usta. Maria zerwała kilka<br />
polnych kwiatów, uplotła wianek i założyła na głowę.<br />
Dziwny to zwyczaj – pomyślał chłopak.<br />
Na całe szczęście o tej porze roku noce są całkiem<br />
ciepłe. Kiedy zaczęło świtać, widzieli już Grzesin przed<br />
sobą. Było to typowe, średniej wielkości miasto przy dużej<br />
drodze, dobrze rozbudowane, z budynkami z cegły i ulicami<br />
w kocie łby. Minęli tablicę z napisem „Grzesin wita<br />
swoich i podróżnych” i przekroczyli główną bramę.<br />
– Nareszcie! Dotarliśmy cali i bezpieczni. Opatrzność<br />
boska jednak czuwa nad nami! – Dziewczyna uśmiechnęła<br />
się mimo zmęczenia, rozciągnęła mięśnie na nogach<br />
i zwróciła się do Zygmunta – Gospoda znajduje się tą ulicą<br />
po lewej, na pewno trafisz. Ja muszę się zająć swoimi<br />
sprawami jak najszybciej. Dziękuję bardzo za podróż –<br />
ucałowała go delikatnie w policzek – Cieszę się, że obyło<br />
się bez niebezpieczeństw! – Miała całą brodę ubrudzoną<br />
sokiem z wiśni.<br />
– Przyjemność po mojej stronie - powiedział dumnie,<br />
26<br />
Gazeta Studentów
OPOWIADANIE<br />
prostując szlachetne plecy.<br />
– To do zobaczenia.<br />
– Do zobaczenia!<br />
Każde poszło w swoją stronę. Cezar zaczął cicho<br />
skomleć za dziewczyną.<br />
– Ha, ktoś ma tutaj miękkie serce, czyż nie? Psie?<br />
Ulice były prawie puste. Piekarze otwierali swoje<br />
sklepiki, niektórzy prowadzili konie na wypas. Gospoda<br />
okazała się wielkim budynkiem, chyba jako jedyny zbudowany<br />
z drewna, pokryty jasną strzechą. Przed wejściem<br />
stał najprawdopodobniej gospodarz, wyrzucając resztki<br />
z wczorajszej uczty kurom.<br />
– Dzień dobry, czy gospoda otwarta?<br />
– A jakże! Zapraszamy Wać Pana do środka! Właśnie<br />
rozpalamy kuchnie! – Rosły mężczyzna z czerwonym<br />
nosem lecz sympatyczną twarzą, zapraszającym gestem,<br />
wskazał drzwi.<br />
W środku, o dziwo, okazało<br />
się, że Zygmunt nie jest pierwszym<br />
klientem. Przy stoliku w rogu Sali,<br />
siedziało dwóch mężczyzn. Jeden<br />
wysoki i chudy, drugi również wysoki,<br />
lecz bardziej krępy, z twarzą<br />
naznaczoną licznymi bliznami. Rozmawiali<br />
o czymś półgłosem, przybierając<br />
poważne wyrazy twarzy.<br />
– Coś podać, chłopcze?<br />
– Poproszę herbaty i miskę<br />
owsianki.<br />
– Już się robi!<br />
Zygmunt usiadł na środku Sali.<br />
Cezar mógł wejść do środka, lecz<br />
został przywiązany w sieni. Na dnie<br />
plecaka znajdowała się sakiewka<br />
z paroma sztukami złota, ostatnie oszczędności. Trzeba<br />
będzie znaleźć jakąś pracę. Spyta się o to gospodarza, jak<br />
przyniesie mu śniadanie. W międzyczasie można oprzeć<br />
nogi o stół i odprężyć się na chwilę. Wpierw zrobi rozeznanie<br />
w terenie i poszuka pracodawcy, potem spokojnie<br />
będzie mógł wynająć pokój.<br />
Dwójka gości rozmawiała z przejęciem i powagą.<br />
Mimo ściszonych głosów, można było podsłuchać rozmowę.<br />
– Są straty, ale nie dostali się do najważniejszych rzeczy…<br />
– Skąd ta wiadomość?<br />
– Udało im się uciec, poza tym jednemu z nich udało<br />
się zostać do końca, bez demaskacji. Nie wiadomo, co dalej<br />
zrobił, ale jest nadal szansa.<br />
– Tak.. ale zawsze szkoda kościoła…<br />
Zygmunt nie miał już żadnych wątpliwości, o czym<br />
była mowa. Wyjął z plecaka starą książkę, jedyną, jaka<br />
posiadał i udawał, że czyta.<br />
– Więc czekamy… Szkoda, plan był idealny.<br />
– Jak widać, niemalże idealny... Trzeba się zbierać,<br />
szef ma dla nas robotę. Kończ jeść i w drogę.<br />
– Mam nadzieję, że ma lepszy humor, ostatnio chciał<br />
zasztyletować mnie na śmierć!<br />
– Proszę bardzo, śniadanko dla Pana! – Przed Zygmuntem<br />
postawiono pękatą miseczkę, po brzegi wypełnioną<br />
owsianką z mlekiem i masłem oraz kubek herbaty.<br />
Zygmunt zapłacił za jedzenie, spytał się o koszt noclegu<br />
i nie spuszczając wzroku z dwójki pod ścianą, pożarł<br />
w mgnieniu oka zawartość miski, parząc sobie potwornie<br />
podniebienie i usta. Chudy z dwójki w końcu skończył<br />
jeść kiełbasę. Dźwignęli się obaj z krzeseł, krzyknęli gospodarzowi<br />
„do widzenia” i wyszli.<br />
Chłopak błyskawicznie skoczył do okna by zobaczyć,<br />
w którą stronę się udają. W sieni odwiązał psa i zaczął podążać<br />
za podejrzanymi.<br />
Odnalazł ich tuż za rogiem kolejnej przecznicy. Szli<br />
wolno, równo, bez pośpiechu, z nudów ciągnąc mieczami<br />
po kocich łbach. Zygmunt trzymał Cezara na smyczy,<br />
w obawie, że zobaczy znów coś ekscytującego i zniszczy<br />
jego położnie, zwracając na siebie<br />
uwagę.<br />
Nic się jednak takiego nie stało.<br />
Bez żadnych problemów śledził ich<br />
aż do małego domku z ogródkiem.<br />
– Z której strony zajść…– zastanawiał<br />
się. Na szczęście nadal nie<br />
było dużego ruchu na ulicy. Przywiązał<br />
psa do pala przy studni i już<br />
miał udać się w kierunku chatki, gdy<br />
w towarzystwie krzyków i złorzeczeń,<br />
dwójka mężczyzn w pośpiechu<br />
zdążyła już wyjść, mrucząc z niezadowoleniem<br />
pod nosami.<br />
Zygmunt zaczął się zastanawiać,<br />
po co w ogóle nastawia karku, lecz<br />
doszedł do wniosku, że i tak nie ma<br />
nic lepszego do roboty. Druga sprawa to fakt, iż naprawdę<br />
był ciekawy, o co w tym wszystkim chodzi.<br />
Powoli, ostrożnie, zakradł się od strony ogródka do<br />
domku. Musiało to być tylne wyjście, bo w progu stała<br />
para zabłoconych butów, kilka konewek i puste bańki po<br />
mleku. Wszedł do środka i znalazł się w malutkim pomieszczeniu<br />
gospodarczym z wielką, dębową szafą. W sąsiednim<br />
pokoju dało się słyszeć rozmowę. Nikt nie krzyczał<br />
ani nie bluzgał. Chłopak oparł się o ścianę, by stanąć<br />
jak najbliżej, lecz nie wystawić się na widok. Głosy były<br />
bardzo stłumione, jakby zza parawanu… Jednak można<br />
było usłyszeć fragmenty rozmowy.<br />
– … a oni poszli do tyłu. Nic nie można było zrobić.<br />
– Ale posłuchali mnie?<br />
– Tak, było tam…. Zapakowali resztę… potem trzeba<br />
było wrócić, ale czekało nietknięte. Mam to tutaj… Ledwo<br />
można było ujść z życiem…<br />
– Piękny naszyjnik. Największy szafir… rzadki…<br />
Moje kochane dziecko…<br />
Nagle Zygmunt poczuł coś mokrego na dłoni. To Cezar<br />
szturchnął go nosem! Jakiemuś miejscowemu przeszkadzał<br />
przy studni, niech to szlag! W tym momencie<br />
dało się słyszeć szelest w sąsiednim pokoju. Zaczęło się<br />
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
27
PAMIĘTNIK LEKARZA STAŻYSTY<br />
robić niebezpiecznie! Nie myśląc wiele, zaciągnął psa do<br />
szafy i sam się również w niej schował. W razie czego<br />
może zawsze udawać zmęczonego podróżnika półidiotę,<br />
który szuka miejsca do spania. Trochę się poślini, ubrudzi<br />
twarz glebą z butów, o tak…<br />
Nic już nie było słychać. Ciężar z serca! Można się już<br />
uspokoić! Teraz tylko praca dorywcza i w drogę!<br />
Tak rozmyślając, zauważył, że bez powodu Cezar zaczął<br />
machać ogonem, po czym zerwał się raptownie i zaczął<br />
szczekać. Kolejne wydarzenia nastąpiły szybko po<br />
sobie. Drzwi od szafy otworzyły się na oścież, wpuszczając<br />
oślepiające światło poranka. Następnie ostry ból, rozchodzący<br />
się gwałtownie po całej głowie, rażące światło,<br />
blednące stopniowo. Dalej ciemność…<br />
Żadnych dźwięków, żadnych głosów. Może jedynie<br />
lekkie dźwięczenie w uszach. Powoli otworzył oczy. Z jękiem<br />
podniósł głowę, rozejrzał się dookoła, gdzie jest i co<br />
się dzieje. Słońce leniwie świeciło tuż przy ziemi, szykując<br />
się do zachodu. Wilgotna gleba wychłodziła ciało chłopaka.<br />
Ubranie miał zamoknięte. Leżał na ziemi, przy polu,<br />
nieopodal miasta. Cezar, uradowany przebudzeniem Pana,<br />
lizał radośnie jego twarz. Plecak, bukłak z wodą, miecz,<br />
wszystko to leżało obok niego. Głowa go bolała, jakby<br />
ktoś ją łamał imadłem.<br />
Chwiejnie zmienił pozycję na siedzącą. Nie wiedział<br />
nawet, gdzie się znajduje. Chwycił za bukłak, napił się<br />
wody, sięgnął po plecak, resztka pieniędzy nie została<br />
skradziona. Dezorientacja była nieznośna. Jedynym<br />
o czym marzył w tej chwili, było położenie się do ciepłego<br />
łóżka z kubkiem gorącej herbaty w ręce.<br />
Po kilku chwilach nabrał sił wystarczających, by<br />
wstać.<br />
Podniósł swój skromny dobytek. Nagle, po dźwignięciu<br />
na plecy, z plecaka wypadł wianek. Zygmunt przyglądał<br />
się mu z ciekawością i wziął go do ręki, powąchał.<br />
Piękne polne kwiaty. Bardzo zwiędnięte, szkoda! -<br />
Pomyślał i po odzyskaniu orientacji w terenie, udał się<br />
w stronę gospody.<br />
Maga<br />
Pamiętnik lekarza stażysty cz. 8<br />
4.04.2012<br />
Czasem mam wrażenie, że powinniśmy pracować<br />
w nausznikach przeciwhałasowych. W każdym razie jesteśmy<br />
najgłośniejszą ekipą operacyjną w tym szpitalu.<br />
10.04.2012<br />
Nie ma to jak dzień po świętach wziąć do rąk piłę tarczową<br />
i stracić 2 palce. Niestety, nie było czego przyszywać,<br />
za to mogłem pomóc w amputacji tego, co zostało,<br />
a nie nadawało się już do użytku.<br />
16.04.2012<br />
Pierwszy dzień w Poradni Lekarza Rodzinnego. Dominują<br />
pacjenci w starszym i średnim wieku, ale ci młodzi<br />
również się pojawiają. Każdy jest mniej lub bardziej chory,<br />
a przynajmniej tak uważa.<br />
19.04.2012<br />
U lekarza rodzinnego spotkacie problemy, o których<br />
na studiach nie słyszano: „dzisiaj rano spuchła mi ręka”,<br />
„wczoraj wyszła mi tu taka gula”, „jakoś tak źle się czuję”.<br />
O ile jesteśmy przemaglowani z leczenia białaczek<br />
czy choroby Leśniowskiego-Crohna, tak w przypadku<br />
prostych, ludzkich problemów medycyna wydaje się<br />
bezsilna. Dla mnie to ogromne wyzwanie poradzić sobie<br />
z takimi problemami. Lekarze rodzinni potrafią.<br />
28<br />
25.04.2012<br />
Pracując na jakimkolwiek oddziale spotykamy się<br />
z przefiltrowaną grupą pacjentów, z pewnym ograniczonym<br />
zakresem schorzeń i zazwyczaj nie musimy się znać<br />
na niczym innym. Nawet na tak szerokiej internie omija<br />
nas trzy czwarte medycyny – okulistyka, laryngologia czy<br />
dermatologia. Do lekarza rodzinnego trafiają natomiast<br />
wszystkie możliwe schorzenia i o każdym trzeba przynajmniej<br />
coś wiedzieć. Dlatego uważam, że praca takiego<br />
lekarza jest wybitnie trudna.<br />
30.04.2012<br />
Czasem, czytając skierowania pacjentów, można odnieść<br />
wrażenie, że lekarze rodzinni stawiają rozpoznania<br />
bez wykonania jakichkolwiek badań. Okazuje się jednak,<br />
że są to pojedyncze przypadki. Tymczasem większość,<br />
a przynajmniej ci, u których ja odbywam staż, sypią badaniami<br />
jak z rękawa i starają się zrobić możliwie dużo już<br />
w gabinecie, a do szpitala kierują w ostateczności.<br />
4.05.2012<br />
Staż z medycyny rodzinnej jest bardzo ważny nie tylko<br />
dlatego, że obejmuje wszystkie możliwe choroby ze<br />
wszystkich dziedzin medycyny. Jest istotny z punktu widzenia<br />
młodego lekarza, ponieważ jest to jedno z dwóch<br />
miejsc, gdzie możemy samodzielnie przyjmować pacjentów<br />
zaraz po stażu. Drugim jest nocna i świąteczna ambulatoryjna<br />
opieka lekarska, zwana „wieczorynką”, czyli<br />
lekarz rodzinny po godzinach, przyjmujący stany nagłe,<br />
ale nie będące zagrożeniem życia: infekcje, bóle brzucha,<br />
bóle głowy. Za pół roku pewnie będę w takim miejscu pracował<br />
i chciałbym wiedzieć, jak się zachować.<br />
Lekarz stażysta<br />
Gazeta Studentów
Co łączy Clinta Eastwooda<br />
i twórcę potęgi FBI?<br />
Kilka rzeczy z pewnością. Biorąc z brzegu: film J.<br />
Edgar (2011) – jeden go wyreżyserował, drugi był tytułowym<br />
bohaterem granym przez wzniosłego i nazbyt nadymającego<br />
się Leonardo Di Caprio (to wcale nie musi<br />
być zarzut, wręcz przeciwnie, może to świadczyć o rzetelnym<br />
odwzorowaniu postaci). Eastwood tym obrazem<br />
wziął na pulpit kawał nowożytnej historii USA.<br />
Co jeszcze? Długowieczność i sukces zawodowy?<br />
Co prawda ciężko dojść teraz do takich wniosków na<br />
podstawie wizualnej oceny. Kowboj służb specjalnych<br />
John Edgar Hoover aktualnie w najlepszym wypadku<br />
przypomina padlinę, gdyż zdarzyło mu się zejść z naszego<br />
ziemskiego grajdołka w 1972, Eastwood natomiast<br />
nadal z powodzeniem straszy dzieci swoją podstarzałą<br />
japą filmowego wyjadacza.<br />
Obaj totalnie zaskarbili płaszczyzny swojej zawodowej<br />
działalności, odnieśli bezapelacyjny sukces w swoich<br />
dziedzinach. Hoover przeżył 8 prezydentów USA, stał<br />
FELIETON<br />
na czele wydziału śledczego przez pół wieku, na emeryturę<br />
odesłała go majestatyczna Pani Śmierć, Eastwooda,<br />
który od 1955 przesiąka oparami magicznego Hollywood<br />
odesłać póki co jeszcze nikt nie zdołał, ale zapewne<br />
uczynić może to tylko i wyłącznie kostucha.<br />
„Pan Odkurzacz” to postać co najmniej dwuznaczna,<br />
wykorzystując władzę i struktury biura zasysał<br />
haki na wszystko i wszystkich – przeciwników, szefów,<br />
osoby publiczne. Nikt nie wiedział, co Hoover ma tak<br />
naprawdę w swoich archiwach, ufał nielicznym m. in.<br />
długoletniej sekretarce Helen Gandy (to ona po śmierci<br />
szefa zniszczyła większość tajnych dokumentów) i Clydeowi<br />
Tolsonowi – potencjalnemu kochankowi. Z racji<br />
tego nikt też nie podjął się próby jego odwołania, choć<br />
wielu życzyło mu śmierci. On zaś nic sobie z tego nie<br />
robił, zgrabnie wykorzystując aparat śledczy lawirował<br />
pomiędzy możnymi USA, poszukując jeszcze większej<br />
sławy i wpływów. Szukał zgodności sądów z prawami<br />
swojego umysłu, prześladował dysydentów politycznych<br />
i aktywistów, m.in. Martina Luthera Kinga.<br />
W latach trzydziestych XX wieku miał<br />
zwyczaj reklamować pracę biura, osobiście<br />
biorąc udział w spektakularnych akcjach zatrzymywania<br />
znanych gangsterów. Ponoć<br />
puszczał farbę, barwnie opowiadając wydawcom<br />
o swojej pracy. Efektem tego była seria<br />
komiksów inspirowana opowiadaniami szefa<br />
FBI, jak również głośny film „G-Men” – wypuszczony<br />
ku chwale agencji i jego kierownictwa.<br />
Mimo potrzeby poklasku, Hoover nie był<br />
zbytnio rozrywkowy, nie został utracjuszem<br />
nawet na 0,25 etatu, kobiety go onieśmielały,<br />
od alkoholu stronił, gdyż najważniejsza była<br />
trzeźwość umysłu i poświęcenie wywiadowczej<br />
pracy.<br />
Rzekomo dążył do prawdy, która jak wiemy,<br />
nie zawsze jest jedna i często się ją zamula.<br />
Ciężko być kryształową i nieskazitelną postacią,<br />
stojąc jednocześnie na czele służby specjalnej<br />
i dzierżąc lejce władzy… Praktycznie<br />
rzecz ujmując, jest to niemożliwe, nie jest to<br />
bynajmniej poletko dla grzecznych chłopców.<br />
Moralnie był świnką. Może nie warto nią być<br />
(odwołując się do wartości moralnych oczywi-<br />
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
29
FELIETON<br />
ście), jednak owe nią bycie czasem się opłaca, świnka<br />
rozwinęła skrzydła na innej płaszczyźnie, ba nauczyła<br />
się nawet latać. Zbudował perfekcyjnie funkcjonującą<br />
maszynę do łapania przestępców, skutecznie działającą<br />
agencję do walki z przestępczością kryminalną, tworząc<br />
scentralizowaną bazę odcisków palców, laboratoria kryminalistyczne<br />
i szkoły policyjne. Masą krytyczną, która<br />
umocniła pozycję i zakres kompetencji FBI, była sprawa<br />
porwania dziecka sławnego lotnika Lindbergha (odbył<br />
on pierwszy samotny przelot między lądem Ameryki<br />
Północnej a Europą bez międzylądowań w 1927). Zniknięcie<br />
dziecka stało się sensacją narodową: doniosły<br />
o nim wszystkie gazety i programy radiowe. Po włączeniu<br />
biura Edgara Hoovera do poszukiwań, sprawą zajmowało<br />
się 100 000 agentów w mundurze i w cywilu.<br />
Eastwood również nie ma opinii ministranckiego<br />
świętoszka. I bynajmniej nie chodzi tu o fakt, iż doczekał<br />
się siedmiorga dzieci z pięcioma różnymi kobietami,<br />
lecz o jego wizerunek sceniczny. Karierę filmową zrobił<br />
w oparciu o wizerunek niepokornego kowboja w dolarowej<br />
trylogii spaghetti westernów Sergio Leone Za<br />
KONKURS<br />
garść dolarów (1964), Za kilka dolarów więcej (1965)<br />
oraz Dobry, zły i brzydki (1966), gdzie stworzył niepowtarzalny<br />
styl małomównego twardziela o pochmurnej<br />
twarzy, którą z rzadka rozjaśnia figlarny uśmiech;<br />
strażnika sprawiedliwości ryzykującego życiem, gotowego<br />
na każde bezprawie w imię zwalczania zła. W podobnej,<br />
lecz bardziej współczesnej konwencji przebiega<br />
akcja kolejnego doniosłego filmu Brudny Harry (1971)<br />
w którym to jako inspektor policji zamierza naprawiać<br />
niedoskonałości tego świata, krzepko dzierżąc rewolwer<br />
Magnum kaliber 44. Detektyw tropi postać Skorpiona,<br />
zdeterminowanego, psychopatycznego mordercy, która<br />
to została oparta na prawdziwym seryjnym zabójcy<br />
o pseudonimie Zodiak (ang. Zodiac killer), grasującym<br />
w San Francisco i jego okolicach w późnych latach 60.<br />
XX wieku. Harry zazwyczaj działa w pojedynkę, ma<br />
tylko jednego oddanego przyjaciela, z którym to rozumie<br />
się bez słów, zawsze wiernego i gotowego do poświęceń<br />
– Jacka Danielsa.<br />
Później Clint z sukcesami parał się robotą reżysera.<br />
Robi to zresztą do tej pory, buduje solidne amerykańskie<br />
kino, lecz w jego pracy nie sposób dostrzec tego<br />
niepowtarzalnego błysku, jakim można było dostać po<br />
oczach, oglądając filmowy majstersztyk Bez Przebaczenia<br />
(1982). Do tej pory zagrał główne role w 46 filmach<br />
(pojawił się w 57), wyreżyserował 25, wyprodukował<br />
20.<br />
Natomiast Eastwood prywatnie jest nieco inny niż<br />
stereotypowy twardziel, którego znamy z wielkiego<br />
ekranu… Hmm… Projektuje stroje do golfa, którego<br />
namiętnie uprawia, a także prowadzi własną restaurację.<br />
Na początku swojej kariery nagrał kilka piosenek<br />
country, od dzieciństwa uwielbia jazz, swego czasu gościł<br />
papieża podczas jego pielgrzymki po USA, uwielbia<br />
jogging (zwykle przebiega dziennie 10 mil) i zdrowo się<br />
odżywia, co jak twierdzi, pomaga mu utrzymać formę.<br />
Oj tak… Stary Clint mógłby dać kilka rad początkującym<br />
rzemieślnikom sztuki filmowej na temat tego, jak<br />
to nie dać się zdominować wizerunkowi scenicznemu<br />
w życiu.<br />
Komu przypisuje się wynalezienie stetoskopu?<br />
Rozwiązania można przysyłać do końca czerwca na adres: pulsum@pulsum.pl (w tytule wpiszcie <strong>Puls</strong>).<br />
Nagrodą są bony o wartości 20 zł do wykorzystania w www.sklepdlalekarza.pl<br />
Piotr Czarnota<br />
30<br />
Gazeta Studentów
Słuchawki, czyli stetoskop<br />
Powstanie stetoskopu datuje się na początek XIX wieku.<br />
Stetoskop, jako narzędzie akustycznie wzmacniające<br />
dźwięki, pochodzące głównie z klatki piersiowej i jamy<br />
brzusznej, zawdzięczamy chyba największemu klinicyście<br />
wszech czasów, francuskiemu lekarzowi René Théophile<br />
Hyacinthe Laennec. Pierwszym stetoskopem była lejkowata<br />
rurka, płasko zakończona po stronie badającego.<br />
W latach 60-tych XX wieku stetoskop został zmodernizowany,<br />
by przyjąć obecną formę. Ojcem współczesnego<br />
stetoskopu określa się amerykańskiego lekarza Davida<br />
Littmanna. Stetoskop membranowy staje się standardem<br />
w postępowaniu diagnostycznym, leczniczym.<br />
Po prostu Littmann, a potem długo-długo nic, “próżnia”...<br />
Tak rzeczywiście było.<br />
Jakość stetoskopów marki Littmann była początkowo<br />
nie do zdetronizowania. Rewelacyjna membrana, miękkie<br />
i samouszczelniające oliwki, miękki<br />
i elastyczny dren… Wszystko razem nie<br />
do pobicia. Na ten moment można śmiało<br />
przyjąć, iż jakość osłuchu wyznaczona<br />
przez stetopskopy Littmann’a, została<br />
dogoniona (jak nie przegoniona) przez<br />
kilka innych, mniej znanych marek.<br />
“Rynek nie lubi próżni”– ta podstawowa<br />
zasada ekonomiczna po wielu latach<br />
znalazła odzwierciedlenie również<br />
u producentów sprzętu medycznego.<br />
Specjalistom od marketingu firm<br />
produkujących stetoskopy należałoby postawić pytanie<br />
“dlaczego nie promujecie swoich stetoskopów?”. Ale to<br />
nie miejsce ani nie czas, by je zadać.<br />
STETOSKOPY<br />
Marki stetoskopów<br />
Nie wszystkie firmy produkujące stetoskopy ślepo naśladują<br />
rozwiązania znane z produktów marki Littmann.<br />
Przed szereg wychodzi firma Spirit Medical (w USA<br />
produkty znane są pod marką ADC), z trzema niespotykanymi<br />
nigdzie indziej rozwiązaniami: stetoskop kardiologiczny<br />
z odkręcaną, mniejszą głowicą, którą bez trudu<br />
możemy zamienić na lejek; stetoskop kardiologiczny stricte<br />
pediatryczny; niesamowicie lekki stetoskop kardiologiczny.<br />
Nie będzie przesadą, iż producenta stetoskopów<br />
określonych mianem linii Insignia – polską firmę Kamed<br />
– przedstawię jako jedną z przodujących. Są to stetoskopy,<br />
które jako jedyne na świecie mogą być sterylizowane<br />
w autoklawie. Przepiękne narzędzia diagnostyczne o dużo<br />
większej głowicy i twardszym materiale drenu wobec standardu<br />
Littmanna – rozwiązania te stanowią pomysł na bardziej<br />
głośny, wyrazisty osłuch i długowieczność narzędzia.<br />
Przykładów takich można przytaczać wiele…<br />
Na co zwrócić uwagę przy zakupie stetoskopu:<br />
1. Budowa.<br />
2. Rodzaj wg specjalności – internistyczne, pediatryczne,<br />
anestezjologiczne i kardiologiczne, szukając stetoskopu<br />
warto wypróbować różne rodzaje narzędzia.<br />
3. Dostępność części zamiennych. Należy zapytać sprzedawcę<br />
lub poszukać w internecie, czy stetoskop na jaki się<br />
decydujemy, ma wsparcie części zamiennych. Membrana,<br />
obwódki membrany i oliwki to części, które z czasem będzie<br />
trzeba wymienić.<br />
4. Wartość dodana – np. dostępna gama kolorystyczna,<br />
bakteriostatycze oliwki – świetna sprawa, kiedy więcej niż<br />
jedna osoba używa narzędzia.<br />
Ważna jest też <strong>instrukcja</strong> obsługi, warunki<br />
gwarancji, dostępne akcesoria, jak<br />
np. etui na stetoskop, identyfikator, usługa<br />
grawerowania, czy coś jeszcze jest dodatkowo<br />
w zestawie.<br />
Do stetoskopu czasami dokładane są<br />
niektóre akcesoria, najczęściej zapasowe<br />
miękkie oliwki oraz membrana czy<br />
identyfikator – te części zapasowe gwarantują<br />
bardziej komfortowe użytkowanie<br />
i znacznie wydłużą życie Twojego<br />
stetoskopu.<br />
5. Po kilku latach pracy słuchawki się zużyją. Kupienie<br />
nowych nie powinno wiązać się z ponowną nauką osłuchiwania.<br />
By mieć pewność, że tak nie będzie, należy wybrać<br />
stetoskop marki, która ma właściwą sieć sprzedaży. Taką,<br />
która raczej nie wycofa się z rynku.<br />
A co najważniejsze – to nie słuchawki są ozdobą doktora,<br />
a umiejętność ich najlepszego wykorzystania, więc warto<br />
wybierać stetoskop, którym naprawdę dobrze słyszymy.<br />
Stetoskop elektroniczny – towar ekskluzywny!<br />
Na rynku pojawiły się pod koniec lat 90-tych. Traktowane<br />
pierwotnie jako „gadżet”. Z roku na rok znajdują sobie coraz<br />
większe grono zwolenników. Osoby niezorientowane<br />
w temacie uważają to rozwiązanie przydatne jedynie dla<br />
słabosłyszących. To, co czyni je naprawdę przydatnym,<br />
to możliwość filtrowania dźwięku w obrębie częstotliwości<br />
wysokich, średnich i niskich. Ponadto po zapisaniu na<br />
komputerze, osłuch można odtworzyć w czasie późniejszym,<br />
podczas kolejnej wizyty daje też możliwość konsultacji<br />
bez obecności pacjenta – naprawdę świetna sprawa!<br />
Piotr Wojciechowski<br />
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
31
Z ŻYCIA UCZELNI<br />
Czas zmian,<br />
czyli rozmowa z niedawno wybranym kierownikiem<br />
Studium Języków Obcych, panem Tadeuszem Jurkiem.<br />
Dlaczego zdecydował się Pan objąć stanowisko kierownika?<br />
Była to decyzja chwili. Poprzednia pani kierownik,<br />
pani Elżbieta Gąsiorowska-Czarnecka, poinformowała<br />
nas w grudniu, że odchodzi na emeryturę i w jednym<br />
momencie zdecydowałem, że będę kandydował. Przez<br />
pewien czas pracowałem jako kierownik sekcji języka<br />
polskiego i uznałem, że mam dość interesujące pomysły,<br />
żeby Studium mogło się rozwijać. Sądzę również, że mam<br />
dobry kontakt z moimi współpracownikami – lektorami –<br />
i uznałem, że warto to wykorzystać. Stąd wypłynęła moja<br />
decyzja.<br />
Czy mógłby Pan przedstawić Czytelnikom pomysły,<br />
z którymi startował Pan do konkursu?<br />
Przede wszystkim chciałbym zaznaczyć, że moje<br />
pomysły nałożyły się z pomysłami moich kolegów i koleżanek<br />
ze Studium – tak naprawdę bez tej współpracy<br />
nie zrobiłbym tego, co już się udało. Po pierwsze, od następnego<br />
roku akademickiego, egzaminy testowe, które na<br />
początku studiów dzielą studentów na grupy, będą się odbywały<br />
w Centrum Egzaminacyjnym w systemie OLAT.<br />
Co więcej, zależało mi na wznowieniu współpracy z Uniwersytetem<br />
w Bath w Wielkiej Brytanii, który przeprowadza<br />
testy UBELT. Ułatwiają one lekarzom podjęcie pracy<br />
w tym kraju – myślę, że rozmowy zakończą się sukcesem.<br />
W moich planach jest również wprowadzenie większej<br />
ilości zajęć fakultatywnych – celowo są to fakultety, czyli<br />
zajęcia dla osób, którym zależy na tym, aby kontynuować<br />
naukę języka obcego.<br />
Mógłby Pan przybliżyć Czytelnikom na czym będzie<br />
polegało rozwijanie bazy fakultetów: będzie to<br />
zwiększenie liczby godzin, czy też większy wybór języków<br />
obcych?<br />
I to, i to. W przyszłym roku akademickim na pewno<br />
będą prowadzone fakultety dla studentów III i IV roku<br />
kierunku lekarskiego z języka angielskiego, niemieckiego,<br />
francuskiego i rosyjskiego. Rozmawiałem także z Działem<br />
Współpracy Międzynarodowej w kwestii wprowadzenia<br />
fakultetów z języka hiszpańskiego, portugalskiego i włoskiego<br />
– dedykowanych dla osób, które myślą o wyjeździe<br />
do tych krajów w ramach programu Erasmus, ale nie tylko.<br />
Być może uda nam się również wprowadzić bardziej<br />
intensywne kursy – np. dwie godziny w tygodniu. Będą<br />
też fakultety przygotowujące do egzaminów IELTS.<br />
Czy szykują się zmiany w zajęciach? Będzie wprowadzonych<br />
więcej konwersacji?<br />
Cieszę się, że pojawiają się z Państwa strony sugestie<br />
odnośnie zajęć – będę rozmawiał z lektorami o tej kwestii,<br />
bo tak naprawdę celem zajęć jest, abyście Państwo uczyli<br />
się mówić, by w przyszłości móc porozumieć się z pacjentem<br />
– zagranicą lub gdy w Państwa gabinecie pojawi się<br />
obcokrajowiec – i profesjonalnie mu pomóc. Odnośnie tej<br />
współpracy, odbyłem już spotkanie ze Starostami wszystkich<br />
kierunków młodszych roczników, którzy zgłosili<br />
pewne problemy: jak na przykład zbyt liczne grupy, co<br />
utrudnia efektywne prowadzenie zajęć. Będę rozmawiał<br />
zarówno z Rektorem, jak i z Dziekanami, by w miarę możliwości<br />
zmniejszyć ilość osób w grupach.<br />
Jakieś jeszcze plany, które mógłby Pan zdradzić<br />
naszym Czytelnikom?<br />
Po objęciu przeze mnie stanowiska pojawił się pomysł<br />
współpracy z British Counsil, organizującą kursy i egzaminy<br />
IELTS. Zostanie podpisana umowa o współpracy<br />
pomiędzy Uniwersytetem Medycznym a British Counsil.<br />
Warto zaznaczyć, że w marcu odwiedziły nas panie z tej<br />
instytucji; pokazaliśmy im nasze Studium i wyraziły one<br />
swoje zdziwienie, stwierdzając, że pierwszy raz widzą tak<br />
nowoczesne studium języków obcych. Poza tym, obejmując<br />
to stanowisko, chciałem, aby Studium było otwarte<br />
na zewnątrz – udało się to między innymi przez podjęcie<br />
współpracy z Wielkopolską Izbą Lekarską. Jestem już po<br />
spotkaniu z prezesem Izby i ze wstępnych ustaleń wynika,<br />
że nacisk kładziony będzie na UBELT. W naszym Studium<br />
będą prowadzone kursy przygotowawcze dla lekarzy i lekarzy<br />
dentystów.<br />
Warto również wspomnieć o stronie internetowej –<br />
która do tej pory nie była „za piękna” – do września ma<br />
być już gotowa nowa. Będą na niej zawarte między innymi<br />
plany zajęć czy materiały dydaktyczne, jak również informacje<br />
dla lektorów, a także aktualności, między innymi<br />
informacje o terminach egzaminów. Warunki nauczania<br />
w Studium w ostatnich latach zmieniły się diametralnie<br />
i cały czas dążymy do tego, by ulegały one ulepszeniu.<br />
Życzę udanej realizacji planów.<br />
Dziękuję. Dziękuję także za współpracę – od tego<br />
numeru w „<strong>Puls</strong>ie” pojawią się strony opracowane przez<br />
lektorów: krzyżówki, zagadki czy ciekawe informacje językowe,<br />
niekoniecznie medyczne, ale właśnie w językach,<br />
których uczymy; zapraszam do ich lektury.<br />
Dziękuję za rozmowę<br />
Rozmawiała:<br />
Katarzyna Paczkowska<br />
32<br />
Gazeta Studentów
GLOSSARY<br />
Grave danger – poważne niebezpieczeństwo<br />
To readmit a patient – przyjąć pacjenta ponownie<br />
Lesions open up – zmiany skórne pojawiają się<br />
On-duty doctor – dyżurujący lekarz<br />
Articulate - elokwentny<br />
To fall foul of – paść ofiarą<br />
Burgeoning problem – rosnący problem<br />
Overseas doctors – zagraniczni lekarze<br />
Language confusion – niepewność językowa<br />
Notorious – niesławny<br />
To administer (a dose of a drug) – podać (dawkę leku)<br />
Inquest – dochodzenie<br />
To prosecute – wnosić oskarżenie<br />
Suspended jail sentence – kara więzienia w zawieszeniu<br />
To tackle the problem – stawiać czoła problemowi<br />
To register – uzyskać prawo do wykonywania zawodu<br />
A grasp of English – znajomość angielskiego<br />
Be up to the job – spełniać wymagania pracy<br />
Patient handover – omówienie i przekazanie pacjenta<br />
Shift – zmiana<br />
Burden – odpowiedzialność<br />
To struggle to make sense – usiłować zrozumieć<br />
To brief on – podsumowywać<br />
Flummoxed – zakłopotany, zmieszany<br />
Quaint phrases – staroświeckie wyrażenia<br />
ENGLISH TWIST<br />
The doctor and nurses<br />
putting lives at risk<br />
because they can't speak English<br />
When Jan Middleton woke in her hospital bed at 2am,<br />
she feared immediately that her life was in grave danger.<br />
She had already undergone an operation to remove a brain<br />
tumour but had been readmitted after developing a serious<br />
post-surgical infection. So when she woke in the middle of<br />
the night to discover the infection had spread, causing new<br />
lesions to open up on her face, Ms Middleton, 54, realised<br />
she needed help quickly.<br />
‘It was terrifying, and<br />
made worse by the fact<br />
that I had been told the<br />
brain infection put me at<br />
a high risk of meningitis<br />
and stroke,’ she says.<br />
‘I told the nurse, an<br />
Asian lady, that she needed<br />
to call the on-duty<br />
doctor straight away.<br />
‘But her English was<br />
extremely poor. She kept<br />
repeating, “What you saying<br />
to me? I don’tunderstand.<br />
Your English not<br />
good.” ’<br />
After trying for half<br />
an hour to get through to<br />
the nurse, Ms Middleton<br />
was exhausted — and very<br />
scared.<br />
In desperation, she<br />
pulled out her mobile phone<br />
to dial 999 for help.<br />
‘I was on the tenth<br />
floor of the hospital. I couldn’t<br />
get down to A&E<br />
on the ground floor on my<br />
own,’ she explained. ‘But<br />
I couldn’t wait until the<br />
morning. When I started to<br />
tell the nurse that I was calling<br />
999, she seemed finally to understand and bleeped for<br />
a doctor. But it had taken a 30 minutes.’<br />
Ms Middleton, an articulate and resourceful former<br />
lawyer, eventually received the emergency attention she<br />
wanted. But she had fallen foul of a burgeoning problem<br />
in Britain’s hospitals — one which many other patients are<br />
not nearly so well equipped to handle.<br />
Growing numbers of the NHS’s medical and nursing<br />
staff come from overseas, and their English is so poor they<br />
cannot communicate effectively with patients.<br />
Ms Middleton’s story adds to a growing list of incidents<br />
involving language<br />
confusion among doctors<br />
and nurses whose English<br />
is poor.<br />
Most notorious of all<br />
is the case of 70-year-old<br />
David Gray, who died in<br />
Cambridgeshire in 2008.<br />
He was killed by Daniel<br />
Ubani, a German doctor of<br />
Nigerian origin, who administered<br />
ten times the normal<br />
dose of diamorphine.<br />
Dr Ubani said he was<br />
confused about the difference<br />
between drugs used<br />
here and in Germany.<br />
A British inquest ruled<br />
Mr Gray’s death was manslaughter,<br />
but the doctor<br />
was prosecuted in Germany<br />
where he was fined and<br />
given a suspended jail sentence.<br />
The General Medical<br />
Council and the Nursing<br />
and Midwifery Council —<br />
along with royal colleges<br />
representing doctors, surgeons<br />
and nurses — all argue<br />
that failing to test foreign<br />
medics’ English exposes<br />
patients to serious risks.<br />
The organisations have<br />
united to call for urgent action to tackle the problem, and<br />
for the EU proposals to be changed. The General Medical<br />
Council (GMC) has written to Brussels pointing out that<br />
it has already had to strike off one EU surgeon who — to<br />
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
33
ENGLISH TWIST<br />
the horror of the doctors and nurses assisting him during<br />
a high- risk operation — would only speak in a foreign language.<br />
And the GMC adds that it has been forced by EU regulations<br />
to register doctors from Europe whose grasp of<br />
English was so poor they had to use interpreters to apply<br />
for their permits to work here.<br />
‘This is a serious cause of concern to us,’ says the<br />
GMC, adding that the employment of doctors whose English<br />
simply wasn’t up to the job had led to several disciplinary<br />
cases.<br />
Indeed, in the case of Dr<br />
Ubani, his poor English meant<br />
he was refused work by the<br />
NHS in one part of the country<br />
— but was later accepted for<br />
work in Cornwall. This then<br />
enabled him to work in Cambridgeshire.<br />
According to evidence<br />
given in the House of Lords<br />
this year, more than 88,000<br />
foreign-trained doctors are<br />
registered to work in Britain,<br />
including 22,758 from Europe.<br />
They account for almost a third<br />
of the total.<br />
All non-EU doctors and nurses coming to work from<br />
abroad have to undergo rigorous English exams.<br />
The current situation is a deeply confusing mess for<br />
NHS employers — because no one seems really to know<br />
where they stand.<br />
Ms Torgler, who moved to Bristol eight years ago,<br />
knows how difficult it can be for nurses from abroad to<br />
understand the specialised type of English that is regularly<br />
used in the NHS.<br />
Despite having previously lived in Australia, she found<br />
it took her more than six months to adapt to the terminology<br />
employed on Bristol’s hospital wards.<br />
‘I had a good basic understanding of English when<br />
I came to work in Britain, but the sort of English that enables<br />
you to work safely in a hospital is just not as simple as<br />
ordering a cup of coffee in a restaurant,’ she explains.<br />
‘Early on, I was working in a head-injury unit when<br />
an elderly lady told me she wanted to “spend a penny”.<br />
I thought that she wanted to go down to the kiosk to buy<br />
a snack.<br />
‘One of my German colleagues told me that she spent<br />
her first days on an NHS ward not knowing what a “handover”<br />
was. This is where nurses discuss patients’ cases as<br />
they change shifts. It is absolutely vital to safe health care.<br />
‘If you don’t know such things, you are a burden to<br />
your English colleagues. But nevertheless, you can come<br />
to Britain from the EU, get registered with the NMC and<br />
find a job when you only understand 70 per cent of what<br />
your new colleagues are saying. ‘The 30 per cent that you<br />
don’t understand is very probably the most important bit.’<br />
Around the country, some NHS trusts have taken initiatives<br />
to help foreign staff understand local idioms.<br />
Doncaster Primary Care Trust has produced a Yorkshire-English<br />
dictionary to help foreign doctors working in<br />
the area translate their patients’<br />
What foreign doctors learn<br />
medical conditions.<br />
Dr Lis Rodgers, the Doncaster<br />
GP who compiled it,<br />
said that many overseas doctors<br />
have perfect English, yet<br />
still struggle to make sense of<br />
the region’s slang.<br />
The dictionary will help<br />
them grasp that ‘bins’ means<br />
glasses, ‘bits’ means genitals,<br />
and that a patient ‘popping<br />
their clogs’ is not taking part in<br />
a local dance tradition. Many<br />
have no idea that ‘dudders’<br />
means shivers and ‘dwainy’ means<br />
sickly in the local dialect.<br />
In Norfolk, the Queen Elizabeth Hospital has set up<br />
classes to help foreign nurses learn local colloquialisms,<br />
such as ‘blar’ (cry) and ‘hull up’ (vomit).<br />
After a series of misunderstandings, bosses at Queen<br />
Elizabeth Hospital in King’s Lynn are sending staff who<br />
speak English as a second language on training sessions to<br />
explain local slang and phrases.<br />
During the two-hour sessions, titled Adapting to Life<br />
in Norfolk, foreign workers are briefed on Norfolk colloquialisms<br />
such as ‘mob’, meaning scold or nag, and ‘tizzick’,<br />
meaning cough, as well as general English phrases<br />
including ‘spick and span’, ‘higgledy-piggledy’, ‘lah-didah’<br />
and ‘tickled pink’.<br />
A hospital spokesman said foreign staff were often<br />
flummoxed by local phrases. ‘They all speak exceptional<br />
English but that doesn’t necessarily cover the type of English<br />
spoken in Norfolk,’ he said.<br />
‘We have many different phrases and sayings in this<br />
part of the world. A lot of patients are elderly and use what<br />
can only be described as quaint phrases and descriptions,<br />
especially for body parts and common illnesses.’<br />
Blar: Cry<br />
Cooshies: Sweets<br />
Cuppa: Cup of tea<br />
Higgledy-piggledy: Mixed up<br />
Jim jams: Pyjamas<br />
Lug ache: Ear ache<br />
Out of sorts: Feeling unwell<br />
Pop one’s clogs: Die<br />
Spend a penny: Use the bathroom<br />
Spick-and-span: Spotless, like new<br />
Tickled pink: Ecstatic<br />
SJO: AL, ZSz, SWL<br />
34<br />
Gazeta Studentów
PZWL<br />
Test your english<br />
How well do you understand what your patients are saying? Do the test and find out.<br />
What does the patient mean when they say the word or phrases in bold?<br />
1. ‘I’ve been having problems with my ticker so I had to change my lifestyle.’<br />
A. brain B. stomach C. heart D. liver<br />
2. ‘I keep getting cold tootsies.’<br />
A. toes B. hands C. fingers D. ears<br />
3. ‘I have an itchy rash on my front bottom.’<br />
A. groins B. female genitals C. feet D. male genitals<br />
4. ‘His wife has a bun in the oven.’<br />
A. she’s overweight B. she’s baking something C. she’s pregnant D. has stomach ache<br />
5. ‘Nothing’s worse than a snotty sniffer. I’m going to do some extra snuggling, try to kick this cold.’<br />
A. blocked nose B. hemorrhoids C. sore throat D. inflamed urethra<br />
6. ‘And then this gas or whatever it was got into my peepers.’<br />
A. hands B. ears C. skin pores D. eyes<br />
7. ‘I was in a bit of a fight, got kicked and now my goolies seem to be sort of swollen and sore.’<br />
A. teeth B. internal organs C. testicles D. buttocks<br />
Key: 1. C 2. A 3. B (neutral for vagina) 4. C (colloquial usage) 5. A (snotty means wet and dirty with mucus) 6. D 7. C (neutral)<br />
Recenzje PZWL<br />
„Fizjoterapia w pediatrii”<br />
red. nauk. Włodzisław Kuliński, Krzysztof Zeman<br />
Dzieci nie są łatwymi pacjentami – jest to oczywiste<br />
dla każdego, kto kiedykolwiek z nimi pracował. Jak przekonać<br />
małego pacjenta, żeby wziął lek albo wytłumaczyć<br />
mu, dlaczego to badanie jest ważne? Jeszcze trudniejsze<br />
jest jednak przekonanie małego pacjenta do fizjoterapii,<br />
a bez współpracy, tak naprawdę nie ma ona większego<br />
sensu.<br />
Opisywana książka we wstępie przedstawia informacje<br />
na temat prawidłowego rozwoju dzieci, a także zagrożeń,<br />
jakie mogę się pojawić w różnych etapach okresu<br />
noworodkowego i niemowlęcego. Dalsza część omawia<br />
różne patologie, w których jedną z form leczenia jest prowadzenie<br />
fizjoterapii.<br />
Książka jest ciekawa i porusza wiele istotnych zagadnień,<br />
jednak moim zdaniem, wiele z nich przedstawionych<br />
jest zbyt ogólnikowo. Przede wszystkim omówione są<br />
zagadnienia związane z początkowym okresem rozwoju<br />
i, przynajmniej w mojej opinii, brakuje szerszego opisu<br />
fizjoterapii stosowanej w dalszych etapach życia.<br />
Natomiast plusem jest szeroka tematyka – omówione<br />
zostały rodzaje terapii stosowane w terapii schorzeń z różnych<br />
dziedzin, a także zostało podanych wiele metod wykorzystywanych<br />
w leczeniu jednej jednostki chorobowej.<br />
Pozycja jest kolejną z serii przeznaczonej zarówno dla<br />
studentów, jak i pracujących już fizjoterapeutów. Zachęcam<br />
do zapoznania się z nią, zwłaszcza osoby, które pracują<br />
lub mają w planach pracę z dziećmi.<br />
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
35
MUZYKA<br />
MYSLOVITZ<br />
Z jakimi polskimi zespołami/artystami kojarzą Wam się lata 90? ONA, Edyta Bartosiewicz,<br />
Republika, a może Varius Manx? Ile z nich wciąż gra? Ile osiąga sukcesy, wydaje<br />
świetne płyty? Odpowiedź chyba znacie.<br />
Zapewne, czytając ten mały wstęp, zastanawiacie się<br />
do czego zmierzam. 20 kwietnia 2012 roku Internet obiegło<br />
oświadczenie zespołu<br />
Myslovitz, w którym<br />
mowa o tym, że Artur Rojek,<br />
wieloletni wokalista<br />
grupy, kończy z nią współpracę.<br />
Hey z Kasią Nosowską,<br />
Kult z Kazikiem, Myslovitz<br />
z Rojkiem – te trzy<br />
zespoły oraz trzy wielkie<br />
postacie od lat tworzyły<br />
i tworzą podstawę polskiej<br />
sceny muzycznej. Każdy<br />
z ich albumów, czy solowy,<br />
czy nagrany z zespołem, zdobywał uznanie krytyki (Kasia<br />
Nosowska ma już łącznie 21 Fryderyków!) oraz ogromną<br />
popularność. Kiedy któryś z członków opuszczał zespół,<br />
wzbudzało to równie wielkie zainteresowanie. Tak było<br />
przy odejściu z Kultu Krzysztofa "Banana" Banasika, tak<br />
jest teraz – gdy Artur Rojek opuścił Myslovitz.<br />
Tak naprawdę nie wiadomo<br />
dlaczego, z jakiego<br />
powodu. Może to było<br />
tzw. zmęczenie materiału,<br />
a może jakiś większy konflikt?<br />
Wiedzą o tym tylko<br />
zainteresowani. I chyba to<br />
nawet lepiej, bo po co prać<br />
brudy zespołu w jakimś<br />
szmatławcu? Po co obrzucać<br />
się oskarżeniami?<br />
Historia ostatecznego (jak<br />
na razie?) rozpadu zespołu<br />
Oasis pokazuje, że tego<br />
typu rozwiązanie nie jest<br />
najlepszym. Myslovitz to<br />
przecież świetna muzyczna marka, nigdy nie splamiona<br />
jakimś potężnym skandalem, a niemal zawsze doceniania<br />
i znana chyba każdemu w tym kraju. Dobrze, że nikt nie<br />
chce tego obrazu zniszczyć.<br />
A co będzie robił Artur Rojek? W oświadczeniu brzmi<br />
to tak: „[…]będzie kontynuował działalność indywidualnie<br />
z innymi muzykami”.<br />
Jednak od razu trzeba dodać,<br />
że poza Myslovitz<br />
nagrywał i występował<br />
niegdyś z (nieistniejącym<br />
już) zespołem Lenny Valentino<br />
czy też nagrywał<br />
solowo pojedyncze utwory<br />
(np. „Mój tata, generał”<br />
do filmu „Generał Nil”).<br />
Poza tym jest dyrektorem<br />
artystycznym jednego<br />
z najlepszych polskich festiwali<br />
– katowickiego Off<br />
Festivalu (polecam!) . W każdym razie – będzie miał co<br />
robić i jeszcze nie raz o nim usłyszymy.<br />
Usłyszymy też zapewne o Myslovitz! Dla wiel innych<br />
formacji odejście wokalisty oznaczałoby po prostu<br />
koniec – bo zespół rockowy bez wokalisty, to brak zespołu.<br />
Jednak nie w tym przypadku. Tego samego dnia (czyli 20.<br />
kwietnia) ogłoszono nowego<br />
wokalistę – Michała Kowalonka<br />
z grup Snowman.<br />
Poza tym na ich stronie już<br />
jest lista kilku dat koncertów<br />
w nowym składzie, co<br />
bardzo dobrze wróży ich<br />
przyszłości.<br />
Jedno jest pewne: Kowalonka<br />
czeka bardzo ciężkie,<br />
być może w niektórych<br />
aspektach niewykonalne,<br />
zadanie zastąpienia do 20.<br />
kwietnia kogoś niezastąpionego,<br />
jednoznacznie kojarzonego<br />
z grupą Myslovitz.<br />
To w dużej mierze od niego zależy, jak naprawdę będzie<br />
wyglądał ten nowy rozdział w historii. Mi pozostaje tylko<br />
trzymać kciuki i życzyć im powodzenia!<br />
Łukasz Brzyski<br />
36<br />
Gazeta Studentów
POGOTOWIE MUZYCZNE<br />
POGOTOWIE MUZYCZNE<br />
Przed wakacjami polski akcent. Aga Zaryan – wokalistka jazzowa tzw. „młodego pokolenia”.<br />
Autorka pięciu albumów – dwa z nich okryły się platyną, dwa złotem, a piąty jako<br />
najświeższy (2011) zyskuje coraz większe uznanie wśród słuchaczy.<br />
Barwa głosu Agi wyróżnia się na tle innych wokalistek<br />
swoją lekkością, dźwięki łatwo wpadają w ucho,<br />
a co najważniejsze potrafią doskonale wpływać na poprawę<br />
nastroju, odprężają i uspokajają. Sama artystka<br />
mówi o sobie: „Od kiedy tylko zaczęłam śpiewać, a na<br />
początku były to standardy jazzowe, miałam poczucie,<br />
że robię muzykę do pewnego stopnia uniwersalną,<br />
przełamującą bariery kulturowe i granice. Miałam świadomość,<br />
że jeśli uda mi się odnieść sukces tutaj, to nic<br />
nie stoi na przeszkodzie, żeby wyjść z tym i spróbować<br />
dalej, poza granicami kraju.” Przez wiele lat Zaryan pracowała<br />
na swój ogólnoświatowy sukces. Twierdzi, że<br />
w karierze jazzowej ogromne znaczenie ma wytrwałość<br />
i konsekwentna praca, a samo posiadanie talentu nie jest<br />
w stanie zapewnić rozwoju artystycznego.<br />
zaprezentowała razem z zespołem całą płytę – wydarzenie<br />
cieszyło się ogromnym zainteresowaniem, poczynając<br />
od uczestników walki, a na ich dzieciach i wnukach<br />
skończywszy.<br />
W 2011 roku Aga stworzyła „A Book of Luminous<br />
Things”, która to zawiera anglojęzyczne aranżacje utworów<br />
napisanych przez Czesława Miłosza, Annę Świrszczyńską,<br />
Jane Hirshfield i Denise Levertov. Wydana<br />
została także wersja w języku polskim. Kompozycja<br />
zaprasza każdego do podróży przez specyficzny świat,<br />
tworzony przez Miłosza i bliskich jemu autorów. Inspiracja<br />
czerpana z poezji pozwaliła artystce na zbudowanie<br />
wielopoziomowego dzieła sztuki, które to jest w stanie<br />
zaspokoić najbardziej wymagające gusta muzyczne.<br />
Krążkiem, który ma bardzo silne wybrzmienie, jest<br />
„Umiera piękno” (2007) – ukazał się z okazji obchodów<br />
63. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Rok<br />
później uhonorowany został Fryderykiem w kategorii<br />
„najlepszy album poetycki roku”. Zawiera dziewięć<br />
utworów, których teksty są autorstwa m.in. ks. Jana<br />
Twardowskiego, Krystyny Krahelskiej czy Miry Grelichowskiej.<br />
Cała płyta miała na celu ukazanie emocji<br />
ludzi, którzy żyli w czasach Powstania. W 2007 roku<br />
Aga zagrała koncert w Parku Wolności, podczas którego<br />
Na dobrą sprawę polski jazz jest mało znany, a w tym<br />
konkretnym przypadku zaczyna się powolna rewolucja.<br />
Popularność, którą zdobywa Aga Zaryan i podobni jej<br />
twórcy w wielu kręgach, świadczy o wysokim poziomie<br />
nowej fali muzyki jazzowej. Wokalistka i jej utwory doskonale<br />
bronią się same, więc nie pozostaje mi nic innego,<br />
jak tylko polecić zapoznanie się z jej twórczością<br />
i mieć nadzieję, że będzie towarzyszyła wielu osobom<br />
podczas nadchodzących wakacji.<br />
JK<br />
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
37
KINO MUZA<br />
38<br />
Gazeta Studentów
Na rozwidleniu dwóch dróg, niezależnie od tego, jak<br />
ważne jest, by którąś z nich wybrać, znajduje się zawsze pobocze.<br />
Wąski przytułek namysłu, w obrębie którego łatwiej<br />
nieraz o inspiracje. Inny punkt widzenia lub boczna perspektywa<br />
dla spraw, z którymi przychodzi<br />
nam się mierzyć. Dla mnie tym<br />
poboczem jest często kino. Zwłaszcza<br />
w tym najbardziej offowym wydaniu,<br />
pozwala łatwo dowieść, że silnie<br />
wstrząsające historie zdarzają się niezależnie<br />
od dokonywanych wyborów<br />
i bez nadmiernych efektów specjalnych.<br />
Stąd też, w ostatnim mojego<br />
autorstwa kąciku filmowym, inspirowana<br />
repertuarem poznańskiego kina<br />
Rialto, recenzja polskiej produkcji<br />
o niezwykle skąpym entourage’u. By<br />
przekonać nieprzekonanych, że nasza<br />
rodzima kinematografia ma nam całkiem<br />
sporo do zaoferowania i wcale<br />
nie trzeba mieć po niej kaca.<br />
„Lęk wysokości” w reżyserii<br />
Bartoszka Konopki<br />
to bez wątpienia najbardziej kusząca produkcja minionego<br />
miesiąca. Film, o którym głośno w kontekście fascynujących<br />
wcieleń aktorskich Krzysztofa Stoińskiego i Marcina<br />
Dorocińskiego. Ich udział w tym projekcie dowodzi tezie,<br />
że wartość aktora w Polsce definiuje możliwość wyboru<br />
odpowiedniego dla siebie repertuaru. A, że mało komu<br />
dane jest wybierać, większość prawdziwie scenicznych<br />
talentów stępia swój warsztat o projekcje, będące istnym<br />
pogorzeliskiem ambicji i dobrego smaku. Z tego też względu<br />
dotychczasowy dorobek artystyczny Dorocińskiego<br />
wydaje się być nad wyraz udany. Role w filmach takich<br />
jak: „Ogród Luizy”, „Boisko bezdomnych”, „Rewers” czy<br />
„Róża” odnotowują go w czołówce najlepiej obsadzanych<br />
polskich aktorów i to z imponującym rezultatem. W posępności<br />
jego spojrzenia, szorstkim obyciu i pozornej posturze<br />
twardziela, kryje się potencjał zdolny kreować głęboko<br />
złożone postaci. Tak jak i w filmie Konopki, gdzie wciela<br />
się on w rolę telewizyjnego spikera – Tomka. Nękany<br />
wątpliwościami bohater, mimo dobrze zapowiadającej się<br />
kariery, podejmuje trud opieki nad ojcem, od lat cierpiącym<br />
na schizofrenię. Ta próba pomocy, zamkniętemu w sobie<br />
człowiekowi, ma jakby podwójne dno. Z jednej strony jest<br />
aktem ogromnej lojalności, z drugie zaś staraniem Tomka<br />
o namiastkę wspomnień, niemających nigdy nawet szansy<br />
powstać. I co ciekawe, film ten ukazuje, że nie jest on<br />
w tym wysiłku tak do końca osamotniony. Choć stan ojca<br />
Trudność wyboru<br />
KĄCIK FILMOWY<br />
jest naprawdę poważny, znajduje on sposób by skomunikować<br />
się ze światem. Po przymusowych pobytach na<br />
oddziale psychiatrycznym, zamknięty zwykle w swoim<br />
mieszkaniu Wojciech, nie przyjmuje leków, nęka co rusz<br />
sąsiadów i ślęcząc mozolnie przed telewizorem,<br />
otacza się przeróżnymi<br />
rzeczami. Nie są one całkiem przypadkowe.<br />
W kątach zatęchłych z zaniedbania<br />
pokoi, leżą sterty rozrzuconych<br />
książek, kompozycje zawieszonych na<br />
sznurkach pilotów i telewizor, będący<br />
rodzajem mistycznej, łączącej ojca<br />
z synem, więzi. Jakby część sprawnej<br />
wciąż świadomości przypominała<br />
w ten sposób o swoim dawnym istnieniu.<br />
Tak wygląda świat, do którego podejmuje<br />
się wkroczyć Tomek. Czy uda<br />
mu się, w zniewolonym chorobą człowieku,<br />
dostrzec własnego ojca? Czy<br />
przełamie barierę milczenia i przetrwa<br />
nieuniknione? Film wcale o tym nie<br />
rozstrzyga, choć jego zakończenia tak<br />
łatwo jest się domyślić.<br />
Historia „Lęku wysokości” to historia walki o ojcowską<br />
miłość. Sedno rodzicielskich uczuć, które kształtuje<br />
osobowość, byśmy sami mogli nauczyć się kochać. Film,<br />
który tak ciężko jest opowiedzieć, bo pogrywa głównie<br />
z emocjami. Przekonuje brakiem retuszu i skąpym w słowach<br />
montażem. Do tego stopnia, iż nawet długo po premierze<br />
prześladuje mnie jego dosłowność i wzrusza, jak<br />
cudnie ukazane są w nim Tatry. Po raz kolejny okazuje się<br />
bowiem, że najbardziej wiarygodny jest przekaz prostych<br />
słów, a scenografii jak i artystów jest u nas w kraju pod dostatkiem.<br />
Myślę tu przede wszystkim o Krzysztofie Stroińskim,<br />
którego kunszt aktorski w „Lęku wysokości” mógł<br />
zostać wreszcie szerzej zauważony. Genialnie zapadająca<br />
w pamięć rola, której nie można zignorować. Gorąco polecam,<br />
wszystkim spragnionym prawdy, która w tym filmie<br />
szeroko otwiera oczy.<br />
Moja ocena filmu 8/10.<br />
Marta Zawacka<br />
Tytuł: Lęk wysokości<br />
Gatunek: dramat, psychologiczny<br />
Premiera: 20 kwietnia 2012 (Polska), 6 czerwca<br />
2011 (świat)<br />
Reżyseria: Bartosz Konopka<br />
Obsada: Marcin Dorociński, Krzysztof Stroiński,<br />
Magdalena Popławska<br />
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
39
JOLKA<br />
Jolka<br />
Odgadnięte hasła należy wpisać w odpowiednie miejsce w diagramie – jak je znaleźć? Myślę, że każdy musi wypracować<br />
sobie własną taktykę. Litery z pól ponumerowanych od 1 do 25 utworzą rozwiązanie – łacińską sentencję.<br />
Do wygrania atrakcyjne nagrody. Miłej zabawy i powodzenia!<br />
14<br />
7<br />
3 25<br />
16<br />
22<br />
21 10 20<br />
13<br />
2<br />
24<br />
19 11<br />
12<br />
9<br />
1<br />
4 5 6<br />
15<br />
18<br />
8<br />
17 23<br />
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14<br />
W tym miesiącu możecie wybierać spośród następujących nagród:<br />
„Diagnozy i interwencje pielęgniarskie” - M. Kózka, L. Płaszewska-Żywko<br />
„Intensywna terapia i wybrane zagadnienia medycyny ratunkowej” - W. Gaszyński<br />
„Kompendium farmakologii” - W. Janiec<br />
„Stomatologia wieku rozwojowego” - M. Szpringer-Nodzak, M. Wochna-Sobańska<br />
Prawidłowe odpowiedzi, podpisane imieniem i nazwiskiem, wraz z tytułem wybranej nagrody możecie przesłać na<br />
adres: pulsum@wp.pl – od teraz nazwiska zwycięzców znajdziecie też na naszej nowej stronie: www.pulsum.pl<br />
Czekamy do 30.09.2012!<br />
15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25<br />
Uwaga! Większa ilość prawidłowych rozwiązań dostarczona przez jedną osobę nie zwiększa jej szansy na wygraną!<br />
40<br />
Gazeta Studentów
NAGRODZENI<br />
Pionowo:<br />
-czterocyfrowy kod karty do bankomatu<br />
-Cejrowski idzie tak przez świat<br />
-spód naczynia<br />
-Karol … - autor „Olivera Twista”<br />
-symbol sodu<br />
-krzyżówkowa papuga<br />
-nie czarni<br />
-zespół bluesowy; „Wehikuł czasu”<br />
-obuwie baletnicy<br />
-juwenalia <strong>UM</strong>P<br />
-przyrząd do oglądania preparatów<br />
-… ławka dla niegrzecznego ucznia<br />
-symbol złota<br />
-„… umarłych poetów”<br />
-jednosylabowy odgłos bociani<br />
-komenda dla psa<br />
-nie w duecie<br />
-wlewać paliwo znaczy …<br />
-symbol gęstości<br />
-towarzyszy pani<br />
-np. kluczy, włosów<br />
-niemieckie „dobrze”<br />
-powieść Doroty Terakowskiej i trzecia osoba<br />
l. poj.<br />
-opieka<br />
-wyraz dźwiękonaśladowczy<br />
-mitologiczny król Troi<br />
-zwierzęta, które głosu nie mają<br />
-szukana w stogu siana<br />
-usunięcie pęcherzyka żółciowego<br />
-np. VHS<br />
-podstawowa jednostka strukturalna tkanki<br />
kostnej<br />
-aromatyczna przyprawa, pasuje do pomidorów<br />
-Ignacy … - prezydent RP w latach 1926-1939<br />
-wynalazca dynamitu<br />
-symbol miedzi<br />
-syna Dedala, który marzył o lataniu<br />
-kwitną w maju<br />
-przyrząd do badania oczu<br />
-pierwiastek występujący w przewadze w po-<br />
-zostały rzucone<br />
wietrzu<br />
-dobrze mieć go w rękawie<br />
-kwas deoksyrybonukleinowy<br />
-„Kapitan …” nie miał jednej ręki<br />
-miasteczko z bazyliką, w woj. Dolnośląskim -jego odczyn to w skrócie OB.<br />
-dziewczynka z afrykańskiego buszu -rozgałęziony element neuronu<br />
-prowizoryczny budynek<br />
-Platforma Obywatelska<br />
-H2O<br />
-… śniady – ssak z rodziny krętorogich<br />
-owad w żółto-czarne paski<br />
-choroba przyzębia<br />
-np. podstawowa lub gimnazjalna<br />
-… chromosomowa przyczyną mutacji<br />
-uroczystość po pogrzebie<br />
-model Fiata i gra karciana<br />
-grupa ssaczków z jednej ciąży<br />
-odtwarzacz<br />
-wyścigowy lub pod szynami pociągu -ustrój bez władzy<br />
-Ordo Praedicatorum w skrócie<br />
-osoba pobierająca należności od płatników<br />
-neuryt<br />
-wieś w woj. Śląskim<br />
-pierwiastek o symbolu Sn<br />
-wietrzna to zakaźna choroba wirusowa<br />
-owoc na nalewki<br />
-tak jak<br />
-Międzynarodowy Układ Jednostek Miar -… tarczycy występuje przy niedoborze jej<br />
-roślina na olej<br />
hormonów<br />
-małe działo<br />
-powód postępowania<br />
-Q<br />
-… Chytrusek<br />
-skrót od Krakowska Akademia<br />
-archaiczna nazwa tarczy<br />
-może być izotoniczny lub izometryczny -New … - miasto w USA<br />
-Wielki … Chiński<br />
-metoda badania krtani<br />
-przepłukiwanie jam ciała<br />
-choroba dziedziczna, której objawem jest<br />
-skrót od Administracja Oświaty<br />
ochronoza, ciemniejący mocz<br />
-wrzucasz na niego, gdy już się nie stresujesz -stolica Szwecji<br />
Poziomo:<br />
-krąży po niej Ziemia i inne planety<br />
-ulega wpływowi pola magnetycznego -otrzymasz ją, gdy wygrasz<br />
-stymulant<br />
-na pustyni, lub spokoju<br />
-część nogi pod kolanem<br />
-ślad po wodzie na ścianie<br />
-jeden z 12 towarzyszy Jezusa<br />
-zewnętrzna powierzchnia ściany budynku<br />
-gdy wsadzisz w nie kij wywołasz zamieszanie -jezuitów lub karmelitów<br />
-rodzinna opowieść<br />
-inaczej skrzeplina<br />
-letni i zimowy w czasie roku szkolnego -zespół uzależnienia od alkoholu<br />
-umrzeć to odejść na jego łono<br />
-owad, który swe ofiary zjada żywcem<br />
-najsłynniejszy w Poznaniu to Marciński -powszechny ssak leśny<br />
-winny , jabłkowy lub spirytusowy<br />
-np. operowa<br />
-krasnoludek<br />
-mit z y w środku<br />
NAGRODZENI!<br />
Za prawidłowe rozwiązanie krzyżówki z numeru 142 „<strong>Puls</strong>u <strong>UM</strong>” nagrody otrzymują:<br />
1.„Ostre zatrucia. Praktyka lekarza rodzinnego” - Weronika Pelczar<br />
2.”Endodoncja klinicza” – Michał Sotkiewicz<br />
3.„Cukrzyca. Praktyka lekarza rodzinnego” - Maksym Orzeszko-Ostrejko<br />
4.„Fizjoterapia w onkologii” - Honorata Gubańska<br />
Rozwiązanie to: „OMNIS ARS NATURAE IMITATIO EST”<br />
Zwycięzcami krzyżówki „Konkurs Filmowy” zostali:<br />
Urszula Szuleta, Mateusz Piętowski, Dorota Wagner,<br />
Arkadiusz Szubert, Aneta Maciosek, Kamila Malinowska, Weronika Pelczar<br />
Rozwiązanie to: „ALE KINO”<br />
Po odbiór nagród zapraszamy na dyżury redakcji w każdy poniedziałek od 18:30 do 19:30.<br />
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
41
H<strong>UM</strong>OR<br />
Młoda rodzina z 5 letnim synem ogląda kupione<br />
mieszkanie. Dziecko patrzy na pustą ścianę i mówi:<br />
– A tu półkę je**iemy.<br />
Ojciec trzepnął go mocno w kark i pyta:<br />
– Pojąłeś?<br />
– Pojąłem.<br />
– Co pojąłeś?<br />
– Że tu półka ni c**ja nie pasuje.<br />
***<br />
Mąż z żoną śpią głębokim snem. Nagle dzwonek do<br />
drzwi. Żona zrywa się i woła:<br />
– O rany, mąż wraca!<br />
W tym momencie zbudzony mąż wskakuje pod łóżko. Po<br />
chwili otrzeźwiał i mówi do żony:<br />
– Oj, oboje mamy nadszarpnięte nerwy.<br />
***<br />
Wśród pacjentów zapanowała „moda” na bycie liśćmi –<br />
wisieli pod sufitem i nie chcieli zejść.<br />
Lekarz myślał, jak ich przekonać do zejścia na ziemię<br />
i wpadł na pewien pomysł. Wchodził<br />
do każdego pokoju i mówił „przyszła jesień.” Każdy<br />
pacjent zaczął opadać na ziemię. Lekarz<br />
ucieszony przeszedł po całym oddziale, ale w ostatnim<br />
pokoju jeden pacjent dalej wisi.<br />
Zdziwiony, że jego pomysł nie zdał egzaminu, zapytał:<br />
– Dlaczego nie opadłeś na ziemię jak inne liście, przecież<br />
już późna jesień!<br />
Na to pacjent odpowiedział z politowaniem:<br />
– Nie widzi doktor, że jestem iglakiem?<br />
***<br />
– Zrywam z Tobą. Mam dość tego, że mi stale dogryzasz<br />
z powodu wagi.<br />
– Stój! Nie rób tego! Pomyśl o naszym dziecku!<br />
– Jakim dziecku?!<br />
– To Ty nie jesteś w ciąży?<br />
***<br />
Lekcja poglądowa w szkole podstawowej. Pani nauczycielka<br />
pyta dzieci jakie znają nowości farmaceutyczne<br />
ostatnich miesięcy. Oczywiście Jasio jako pierwszy<br />
podnosi rączkę i krzyczy:<br />
– Ja, ja.<br />
Pani pyta:<br />
– Jasiu powiedz nam jakie znasz najnowsze lekarstwa.<br />
–Viagra, proszę pani.<br />
Zaskoczona pani, nie wiedząc co powiedzieć, upewnia<br />
się, czy aby dobrze usłyszała. Jaś potwierdza. Pani pyta<br />
dalej:<br />
– A na co Jasiu Twoim zdaniem ta Viagra jest?<br />
– Na sr***kę proszę Pani – odpowiada Jaś.<br />
H<strong>UM</strong>OR<br />
– Jak to Jasiu na sr***kę. Jesteś pewien? – pyta zaskoczona<br />
pani.<br />
– Tak proszę Pani. Co wieczór moja mama mówi do taty:<br />
„Zażyj Viagrę, może ci to gówno stwardnieje.”<br />
***<br />
– Panie doktorze, cierpię na reumatyzm!<br />
– Od małego?<br />
– Nie, od kolan.<br />
***<br />
Pewien facet jest z wizytą w zakładzie psychiatrycznym.<br />
Po obchodzie pyta się dyrektora:<br />
– Jak rozpoznajecie chorobę u kogoś, kto z pozoru nie<br />
wygląda na chorego?<br />
– Prowadzimy go do pomieszczenia z wanną napełnioną<br />
wodą, dajemy do ręki wiadro i łyżeczkę i każemy opróżnić<br />
wannę z wody.<br />
– Rozumiem. Ktoś normalny użyje wiadra?<br />
– Nie. Ktoś normalny wyciągnie korek. Pokój z widokiem<br />
czy bez?<br />
***<br />
Pracownik często spóźniał się do pracy, bo zasypiał.<br />
Kierownik zagroził chłopu zwolnieniem i biedak kupił<br />
sobie kilka budzików. Któregoś dnia budzi się rano 8:15<br />
(do pracy na 8). Budziki nawet nie gdaknęły. Przerażony<br />
leci do sąsiada dentysty i mówi:<br />
– Rwij pan 4 zęby z przodu i pomaż pan mi twarz krwią,<br />
powiem, że miałem wypadek.<br />
Po zabiegu, pyta dentysty, ile się należy. Ten mówi<br />
„400zł”. Gość zdziwiony mówi, że normalnie jest 40zł od<br />
sztuki. Dentysta na to:<br />
– Tak, ale dzisiaj jest niedziela...<br />
***<br />
Kolega opowiada koledze:<br />
– Byłem w aptece i poprosiłem o syrop od kaszlu, a aptekarz<br />
dał mi, nie wiem czemu, środek na rozwolnienie.<br />
– Zażyłeś ten środek?<br />
– Zażyłem.<br />
– I co, kaszlesz?<br />
– Nie mam odwagi...<br />
***<br />
Ordynator przed wyjściem do domu zagląda do pokoju<br />
asystentów i widzi, że wszyscy piją koniak.<br />
– Co to panowie, alkohol w pracy?<br />
– Panie ordynatorze, właśnie dowiedzieliśmy się, że<br />
siostra Mariola nie jest w ciąży.<br />
– Nalejcie i mnie.<br />
Anika Mielewczyk<br />
42<br />
Gazeta Studentów
Juwenalia 2012!<br />
cover<br />
Autorzy zdjęć: Joanna Pluto-Prondzinska<br />
Katarzyna Paczkowska