04.06.2014 Views

Mikroskop - Puls UM

Mikroskop - Puls UM

Mikroskop - Puls UM

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

cover


cover


WSTĘPNIAK<br />

Drodzy Czytelnicy!<br />

Poniedziałkowy poranek. Budzik<br />

znowu dzwoni za wcześnie<br />

(a właściwie za późno). Szybka<br />

toaleta, wybór stroju (dla płci<br />

pięknej – trochę dłuższa chwila)<br />

i bieg na tramwaj. Kawa z automatu,<br />

po pierwszym wykładzie<br />

batonik z uczelnianego barku.<br />

STOP! A gdzie pożywne i zdrowe<br />

śniadanie, zjedzone w spokoju?<br />

Chleb razowy, chudy indyk,<br />

pomidor i świeżo wyciśnięty sok<br />

z czerwonego grejpfruta. Tak,<br />

tak, wiem. To tylko slogany dietetyków i ekspertów od healthy<br />

lifestyle. Jednak nie da się ukryć, że studenci są mało reprezentatywną<br />

częścią społeczeństwa, jeśli chodzi o regularne odżywianie<br />

się i dbanie o prawidłowe wypełnienie lodówki.<br />

Problem ten poruszamy w kwietniowym temacie miesiąca.<br />

Autorki artykuły przeprowadziły ankietę, której celem było<br />

sprawdzenie, jak wyglądają Wasze studenckie śniadania. Tekst<br />

porównuje również barki, znajdujące się w budynkach naszej<br />

Uczelni. Myślę, że każdy skorzystał z nich nie raz – zobaczcie,<br />

gdzie jest najsmaczniej, a gdzie najtaniej (wiadomo, że<br />

ważność tych „parametrów” zmienia się w ciągu miesiąca ;)).<br />

A gdy znudzi Was już stołówkowa kuchnia lub po prostu postanowicie<br />

spędzić trochę czasu „przy patelni” – nie pozostaje<br />

nic innego, jak wypróbowanie najnowszego przepisu z naszego<br />

działu kulinarnego (o! już wiem, co zrobię jutro na obiad…).<br />

Pozostając w temacie „jedzenia i picia” gorąco polecam<br />

Waszej uwadze nasz nowy dział – Imprezożercy. To rubryka<br />

poświęcona ocenie poznańskich klubów muzycznych, pubów,<br />

knajp – na pewno przyda się wiele razy i ułatwi odpowiedź na<br />

standardowe pytanie: „Ma ktoś pomysł, gdzie dziś idziemy?”.<br />

Do lektury pozostałych artykułów, felietonów czy recenzji<br />

z kwietniowego „<strong>Puls</strong>u <strong>UM</strong>” nawet nie muszę Was zachęcać.<br />

Przecież, jako wierni czytelnicy, doskonale wiecie, że warto<br />

zajrzeć na każdą stronę naszej gazety.<br />

A na zakończenie dobra rada: uważajcie, żeby podczas<br />

czytania humoru, nie zakrztusić się kanapką:)<br />

Smacznego i miłej lektury,<br />

Spis treści<br />

<strong>Mikroskop</strong>....................................................................4<br />

Wariograf.....................................................................5<br />

– mgr Ryszard Pietraszkiewicz<br />

Mamy Was na talerzu...................................................6<br />

„Pomost” między nauką a macierzyństwem...............8<br />

II Jagodowy Rajd Majowy.........................................8<br />

Dawno, dawno temu...cz. II.......................................9<br />

Poradnik dla przyszłego absolwenta..........................12<br />

„Believe, be brave”....................................................13<br />

Grzech konformistycznej stadności...........................14<br />

Rozważania prosektoryjne.........................................15<br />

Ona & On...................................................................16<br />

Imprezożercy...........................................................18<br />

<strong>Puls</strong>terwencja...........................................................19<br />

„Życiodajna śmierć”..................................................20<br />

„Jasnowłosa prowincja....................................................21<br />

Broń biologiczna........................................................22<br />

Animal Security.........................................................24<br />

Drużyna Szpiku..........................................................25<br />

O ciekawych przypadkach medycznych.................26<br />

„Miało być”................................................................28<br />

Krzyżówka Filmowa..................................................28<br />

Rzymskie wakacje cz. II............................................30<br />

„Wielkie filmy rodzą się z obrazów” ........................32<br />

Studia od kuchni.........................................................34<br />

Recenzja...........................................................35<br />

Jolka ..........................................................................36<br />

Humor........................................................................38<br />

Ewa Kubacka<br />

Redaktor Naczelna: Ewa Kubacka (e.kubacka@pulsum.pl)<br />

Z-ca Redaktor Naczelnej: Maciej Tomczak (m.tomczak@pulsum.pl)<br />

Sekretarz: Beata Leszczak (b.leszczak@pulsum.pl)<br />

Redaktor Techniczny: Katarzyna Kordiuk (k.kordiuk@pulsum.pl)<br />

Grafik: Marcin Sokołowski (m.sokolowski@pulsum.pl)<br />

Rysunki: Aleksandra Gruszka, Agnieszka Gut<br />

Fotograf: Joanna Pluto-Prondzinska<br />

Kolegium Redakcyjne: Ewelina Bukowska, Marta Kamińska, Anika<br />

Mielewczyk, Maja Miłkowska, Marta Mozol-Jursza, Patryk Nowak,<br />

Katarzyna Paczkowska, Anna Płóciennik, Anita Pogorzelska, Marta<br />

Ptaszyk, Barbara Średzińska, Anna Zajączkowska<br />

Współpracownicy: Justyna Felcyn, Bartosz Fiłka, Justyna Kwitowska,<br />

Jan Nowak, Magdalena Pawlaczyk<br />

Adres redakcji: ul. Przybyszewskiego 39, DS „Eskulap”,<br />

sala nr 2, 60-356 Poznań, tel./faks (61) 658-44-35,<br />

Druk: Wydawnictwo Uczelniane Uniwersytetu<br />

Medycznego w Poznaniu, nakład 4000 egz.<br />

Okładka: Marcin Sokołowski<br />

Skład: M. Kamińska, K. Kordiuk, M. Tomczak<br />

Numer zamknięto: 08.04.2011<br />

Prosimy o przesyłanie tekstów na adres<br />

teksty@pulsum.pl.<br />

Nadesłanych tekstów nie zwracamy. Redakcja zastrzega<br />

sobie prawo do skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany<br />

ich tytułów.<br />

www.pulsum.pl<br />

pulsum@ump.edu.pl<br />

3


MIKROSKOP<br />

<strong>Mikroskop</strong><br />

czyli porcja interesujących<br />

nowinek ze świata nauki<br />

specjalnie dla Was!!!<br />

Przełom w leczeniu WZW typu C<br />

Dla namnażania wirusa zapalenia wątroby typu C niezbędna jest obecność białka NS3, które odgrywa kluczową rolę<br />

w replikacji wirusowego RNA. Boceprewir wiążąc się z miejscem aktywnym NS3 blokuje jego funkcję. W badaniu,<br />

które objęło 403 pacjentów, wykazano zdecydowanie lepszą odpowiedź na leczenie po dodaniu do standardowo stosowanych<br />

pegylowanego interferonu i rybawiryny wspomnianego wyżej boceprewiru. Podczas gdy w grupie otrzymującej<br />

interferon, rybawirynę i placebo trwałą odpowiedź terapeutyczną (SVR) uzyskano w 21% przypadków, odsetek SVR<br />

osiągnął aż 59% i 66% w dwóch grupach leczonych dodatkowo boceprewirem. Istotnym działaniem niepożądanym<br />

boceprewiru było wywoływanie niedokrwistości. Boceprewir, wraz z innym inhibitorem NS3, telaprewirem, należą do<br />

nowej grupy leków, które już niedługo odmienią oblicze terapii wirusowego zapalenia wątroby typu C.<br />

(NEJM, 31 marca 2011)<br />

Ibuprofen zmniejsza ryzyko wystąpienia choroby Parkinsona<br />

Ponieważ w patogenezie choroby Parkinsona (PD) podejrzewa się komponentę zapalną, postanowiono zbadać<br />

wpływ leków przeciwzapalnych na ryzyko wystąpienia PD. Punkt wyjścia dla badań stanowiły dane uzyskane od 136<br />

197 uczestników badań HPFS i NHS, którzy w latach 1998 i 2000 wypełnili kwestionariusze dotyczące między innymi<br />

przyjmowania NLPZ. Po zidentyfikowaniu wśród tych osób 291 chorych na PD stwierdzono, że ryzyko wystąpienia PD<br />

było o 27% niższe u przyjmujących ibuprofen. Wykazano istotną zależność stopnia obniżenia ryzyka od liczby tabletek<br />

przyjmowanych w tygodniu. Nie znaleziono związku pomiędzy ryzykiem zachorowania na PD a stosowaniem innych<br />

NLPZ, paracetamolu czy aspiryny. Autorzy podsumowują, że uzyskane wyniki zachęcają do bliższego przyjrzenia się<br />

ibuprofenowi jako potencjalnemu czynnikowi neuroprotekcyjnemu w PD.<br />

(Neurology, 8 marca 2011)<br />

Mikroflora jelitowa ma wpływ na rozwój miażdżycy<br />

Trzy metabolity fosfatydylocholiny (lecytyny) znajdowanej w codziennej diecie: cholina, tlenek trimetylaminy<br />

(TMAO) i betaina, zwiększają ryzyko występowania chorób sercowo-naczyniowych. W przeprowadzonym eksperymencie<br />

podawanie myszom karmy suplementowanej choliną lub TMAO prowadziło do powstawania blaszki miażdżycowej.<br />

Jednak nawet u myszy podatnych na miażdżycę po zniszczeniu mikroflory jelitowej przyjmowanie choliny nie skutkowało<br />

rozwojem miażdżycy. Jak odkryto, mikroflora jelitowa ma zasadnicze znaczenie dla wytwarzania TMAO, wpływając<br />

na proces aterogenezy. Obserwacja ta może się przyczynić do opracowania nowych testów diagnostycznych czy strategii<br />

terapeutycznych w kardiologii.<br />

(Nature, online od 6 kwietnia 2011)<br />

Opracował Jan K. Nowak<br />

4<br />

Gazeta Studentów


Imię i nazwisko:<br />

Ryszard Pietraszkiewicz<br />

Imię i nazwisko: Ryszard Pietraszkiewicz<br />

Stopień naukowy, stanowisko, miejsce pracy:<br />

magister, Kierownik Osiedla Studenckiego<br />

Staż na uczelni: 36 lat<br />

6. Chciałabym jeszcze: zwiedzić Australię.<br />

7. Autorytetem jest dla mnie: byli moi Rodzice.<br />

8. Kiedy kłamię: zdecydowanie unikam.<br />

9. Słowa, których nadużywam: właściwie chyba<br />

żadnego.<br />

10. Irytuje mnie: niekompetencja i głupota.<br />

11. Kim lub czym chciałbym być, gdybym nie<br />

był tym, kim jestem? Fotografikiem.<br />

12. Studentom zazdroszczę: że tyle jeszcze przed<br />

nimi.<br />

13. Kiedy stoję w korku: słucham muzyki.<br />

14. Zawsze mam przy sobie: zegarek.<br />

15. Niezwykła umiejętność, którą posiadam: nie<br />

zauważyłem.<br />

16. Moje ulubione miejsce na Ziemi: Gorce i Pieniny.<br />

17. Muzyka, przy której się bawię: z lat 60-70 .<br />

18. Muzyka, przy której odpoczywam: George<br />

Gershwin.<br />

19. Energii dodaje mi: perspektywa wyjazdu<br />

w góry lub do... Wolsztyna.<br />

20. Moja dobra rada dla studentów: cierpliwości,<br />

wytrwałości i umiaru.<br />

1.Trzy słowa, które najtrafniej mnie opisują:<br />

optymizm, tolerancja, życzliwość.<br />

2. Jestem mistrzem w: mistrzem to nie jestem.<br />

3. Mam słabość do: książek.<br />

4. Nie potrafię: malować.<br />

5. Zawsze chciałam się nauczyć: grać na fortepianie.<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

5


TEMAT MIESIĄCA<br />

Mamy Was na talerzu<br />

Student nie wielbłąd, pić musi. Ale nie tylko. Trzeba<br />

rządzić tak, aby starczyło także na małe co nieco. Dlatego<br />

panuje powszechna opinia, że studenci odżywiają<br />

się źle.<br />

Z drugiej strony, jako dziatwa Uniwersytetu Medycznego<br />

(naszej, nomen omen „Matki Karmicielki”),<br />

powinniśmy się nieco orientować w zasadach zdrowego<br />

żywienia i próbować wprowadzać je w życie.<br />

Jak więc jest naprawdę z naszym studenckim menu?<br />

Co gra, a co jeszcze kuleje? Postanowiłyśmy to sprawdzić.<br />

Zainteresował nas także inny temat. Wiadomo, że<br />

spędzamy na uczelni długie godziny i często musimy<br />

zjadać posiłki poza domem. Można powiedzieć, że jesteśmy<br />

na garnuszku naszej Uczelni – Matki. Rozwinęła<br />

ona sieć barków i innych przybytków obiadowych. Czy<br />

z nich korzystamy i jak je oceniamy?<br />

O tym wszystkim piszemy<br />

poniżej.<br />

Jadam śniadania:<br />

–– praktycznie zawsze 18 osób<br />

–– sporadycznie 2 osoby<br />

U starszych studentów wygląda to nieco gorzej:<br />

Co jadłaś/eś na śniadanie (pytano 15 osób):<br />

–– nic – 5 osób<br />

–– kanapkę z szynką – 2 osoby<br />

–– kanapkę z serem – 3 osoby<br />

–– jogurt – 2 osoby<br />

–– płatki – 2 osoby<br />

–– jajecznicę – 1 osoba<br />

Śniadanie jadam:<br />

–– zawsze lub prawie zawsze 9 osób<br />

–– rzadko 6 osób.<br />

Śniadanka z ranka.<br />

Zapytałyśmy 35 studentów naszej<br />

Uczelni o to, jak wygląda<br />

ich śniadanie. Trzeba przyznać,<br />

że pozytywnie nas zaskoczyli<br />

prostym faktem – większość<br />

z nich o nim pamięta. Niestety<br />

młodsi odżywają się nieco lepiej,<br />

co przeczy teorii jakoby mądrzało<br />

się z wiekiem (co najmniej<br />

w kwestii żywieniowej).<br />

Oto wyniki sondy w grupie<br />

studentów młodszych.<br />

Dziś na śniadanie zjadłem/zjadłam<br />

(pytano 20 osób):<br />

–– min. 2 kanapki z serem – 5 osób<br />

–– kanapki z szynką – 3 osoby<br />

–– tosty – 3 osoby<br />

–– warzywa jako dodatki albo samodzielne danie – 4<br />

osoby<br />

–– płatki z mlekiem – 3 osoby<br />

–– owsianka z owocami/czekoladowa – 3 osoby<br />

–– to, co znalazłem/am w lodówce – 2 osoby<br />

–– nic – 1 osoba (!)<br />

–– drożdżówka – 2 osoby<br />

Powinniśmy więc brać przykład z naszych młodszych<br />

kolegów. W końcu jesteśmy tym co jemy (a nie tym co –<br />

czy też z kim – pijemy).<br />

Bufet dla wygodnych.<br />

Oczywiście poranki zwykle są dla studenta trudnym momentem.<br />

W ferworze czynności niezbędnych kawa i spakowanie<br />

się często wygrywają walkę z czynnościami tak<br />

prozaicznymi jak śniadanie.<br />

W takich sytuacjach z pomocą powinny przychodzić<br />

nam barki.<br />

6<br />

Gazeta Studentów


TEMAT MIESIĄCA<br />

Jednak studenci nie do końca mają do nich zaufanie.<br />

Szczególnie ci młodsi. Większość z nich twierdzi, że nie<br />

zaopatrywaliby się w barku nawet, gdyby obniżono ceny.<br />

Wolą swoje kanapki, bo zawsze wiedzą co w nich jest.<br />

Podkreślają też (zarówno młodsi, jak i starsi studenci),<br />

że ceny w bufetach szpitalnych i innych związanych<br />

z naszą Uczelnią, są bardzo wysokie.<br />

Nawet jeśli jedzą na mieście, wolą wybierać jadłodajnie<br />

ogólnodostępne, bo jest tam taniej i smaczniej.<br />

Spora liczba studentów jednak (tu dominują starsi),<br />

chętnie zamawia w barku kawę. Szczególnie, jeśli kosztuje<br />

ona mniej niż 4 zł.<br />

Studenci chwalą sobie bufet na Łąkowej. Wielu podkreśla,<br />

że w zasadzie nie jest to bufet, a raczej kiosk, ale<br />

ma atrakcyjne ceny (kawa 1,80 zł, herbata 1,50 zł) i całkiem<br />

smaczne kanapki za 2 zł.<br />

Dobrą opinię ma także „Pomarańczarnia” w WCO.<br />

Bardzo ładnie urządzona, sąsiadująca z pięknym ogrodem<br />

zimowym, jest doskonałym miejscem do spędzania<br />

czasu. Zachęca także pięcioprocentowy rabat dla studentów<br />

(niespotykany gdzie indziej). Mała kawa kosztuje<br />

tam wprawdzie aż 3,50 zł (bez rabatu), ale jest...całkiem<br />

spora. Kanapki również kosztują 3,50 zł i jest ich bardzo<br />

duży wybór. Studenci chwalą sobie także owsiankę (wydatek<br />

4 zł).<br />

Barek we „Wrzosku” jest uważany za dość drogi, ale<br />

chwalony za pyszne sałatki. W szpitalu na Polnej brakuje<br />

studentom posiłków obiadowych, które byłyby w miarę<br />

zdrowe i nietłuste.<br />

Hitem jest kanapka „Bombaj” dostępna<br />

na Przybyszewskiego. Jednak tu<br />

także studenci skarżą się na ceny. Choć<br />

podkreślają, że jedzenie jest pyszne.<br />

Najgorzej oceniany jest bufet „La<br />

bruschetta”. Ceny są określane jako<br />

„kosmiczne”. Jednak miejsce to powstało<br />

dopiero niedawno, więc wiele osób<br />

liczy na to, że coś zmieni się na lepsze.<br />

To ważne, bo w trakcie studiów nie raz<br />

musimy przecież odwiedzać budynek<br />

biblioteki.<br />

Wnioski końcowe.<br />

Studenci naszej Uczelni starają się jeść<br />

zdrowo i pamiętać o śniadaniu. Większość<br />

z nich deklaruje, że jest to dla nich<br />

ważne lub dość ważne. Brawo!<br />

Jeśli chodzi o barki i bufety związane<br />

z naszą Uczelnią, studenci nie są<br />

z nich zadowoleni i korzystają raczej<br />

rzadko (choć kolejki do kasy mogłyby<br />

sugerować co innego).<br />

Są jednak miejsca, które studenci<br />

cenią i lubią. Takie, do których mają zaufanie.<br />

Tym co najbardziej zastanawia<br />

w trakcie prowadzenia obserwacji, są rozpiętości cenowe<br />

między poszczególnymi miejscami. To, co jednym<br />

opłaca się sprzedawać za 1,50 zł (np. herbata), w innym<br />

miejscu kosztuje 5, a nawet 7 zł.<br />

Mimo wszystko wydaje się, że lepiej sprzedawać taniej,<br />

a mieć większą liczbę klientów...<br />

Dlatego pozwolę sobie na mały pulsowy apel:<br />

Drodzy właściciele barków i bufetów, prosimy<br />

o umiarkowane ceny i zniżki studenckie. Obiecujemy, że<br />

to docenimy.<br />

A wszystkim czytającym życzymy SMACZNEGO!<br />

Marta Mozol-Jursza<br />

za pomoc w realizacji artykułu<br />

i zbieraniu materiałów serdecznie<br />

dziękuję Ani Płóciennik.<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

7


INFORMACJE<br />

„Pomost” między nauką<br />

a macierzyństwem<br />

Pogodzenie roli matki i naukowca jest zdolnością niezwykle<br />

trudną. Mimo to, warto próbować je łączyć. Pracodawcy<br />

nie są świadomi z korzyści jakie niesie ze sobą<br />

macierzyństwo, a przecież wówczas kobiety stają się bardziej<br />

odpowiedzialne, odporne na stres. Jednak zbyt często<br />

rodzice muszą stawać przed dylematem – plac zabaw czy<br />

laboratorium? Powierzenie innej osobie opieki nad swoim<br />

dzieckiem niejednokrotnie powoduje poczucie winy,<br />

a urlop macierzyński – zaległości. Jak więc rozwiązać tak<br />

trudną dla młodych matek sytuację? Instytucje państwowe<br />

nie widzą w tym problemu, dlatego nie podejmują się ich<br />

rozwiązania. Również pracodawcy nie są chętni do współpracy.<br />

Często młode badaczki są zmuszane do podpisywania<br />

oświadczeń, że nie zajdą w ciążę, a szefowie wolą<br />

zatrudniać mniej zdolnych mężczyzn.<br />

Na szczęście pojawiły się nowe możliwości zatrzymania<br />

zdolnych kobiet w nauce. Pomoc w tej sprawie podjęła<br />

Fundacja na rzecz Nauki Polskiej, która prowadzi program<br />

„Pomost”.<br />

Głównym celem programu jest umożliwienie najlepszym<br />

naukowcom, wychowującym małe dzieci, powrotu<br />

do pracy naukowej oraz ułatwienie kobietom w ciąży<br />

prowadzenia projektów badawczych. Daje więc szansę na<br />

stworzenie warunków umożliwiających pogodzenie kariery<br />

naukowej z rodzicielstwem.<br />

Program przewiduje dwa rodzaje wsparcia:<br />

1. Grant powrotny – finansowanie projektów realizowanych<br />

przez badaczy obu płci wychowujących małe dzieci.<br />

Adresowany jest do rodziców ze stopniem doktora lub<br />

profesora, którzy przerwali pracę naukową by opiekować<br />

się dziećmi. Mówimy tu o finansowaniu zarówno materiałów<br />

badawczych i wszystkiego czego badacz potrzebuje<br />

w wysokości 140 000 zł rocznie oraz opłaceniu kadry podopiecznych<br />

badacza – od 1 000 zł do 3 000 zł.<br />

2. Wsparcie dla kobiet realizujących projekty naukowe<br />

w ciąży, w przypadku gdy prowadzone badania mogą mieć<br />

wpływ na przebieg ciąży (w tym wyjazdy). Skierowane<br />

są do kobiet, które posiadają co najmniej tytuł magistra.<br />

Finansowanie obejmuje pokrycie kosztów zatrudnienia<br />

(lub delegacje) pracownika zastępującego kobietę w ciąży<br />

w zadaniach niezbędnych dla zrealizowania projektu badawczego,<br />

których nie może ona wykonywać.<br />

Zgłoszenia przyjmowane są za pośrednictwem elektronicznych<br />

formularzy-wniosków, które są przyjmowane<br />

w trybie ciągłym.<br />

Więcej informacji można znaleźć na stronie Fundacji:<br />

http://www.fnp.org.pl/<br />

B.Ś.<br />

II Jagodowy Rajd Majowy<br />

Rada Uczelniana Samorządu Studenckiego zaprasza wszystkich studentów naszego Uniwersytetu na drugą już edycję<br />

Jagodowego Rajdu Majowego w Chacie Studenckiej „Jagoda”, który odbędzie się 11 maja 2011 roku.<br />

Rajd poprowadzi swoich uczestników przez najpiękniejsze miejsca Drawieńskiego Parku Narodowego. Podczas wędrówki<br />

przewidziane są zadania, za które można otrzymać nagrody lub bardzo surowe kary ;)<br />

Zapewniamy: przepyszne jagodzianki, śpiewy przy ognisku, kiełbaski oraz sporo zabawy na łonie natury!<br />

Zgłoś się w dniach 18 lub 19 kwietnia o godz. 19:00 – 20:00 do biura RUSS-u – DS Medyk ul. Rokietnicka 4, pok.<br />

018. (każdy może zapisać maksymalnie 3 osoby - konieczne dane każdej osoby: PESEL, numery tel.; obowiązuje kaucja<br />

zwrotna w wysokości 10 zł)<br />

W razie pytań piszcie!<br />

Katarzyna Kordiuk<br />

katarzynakordiuk@tlen.pl<br />

8<br />

Gazeta Studentów


Patomorfologiczny zegar<br />

Dawno, dawno temu...<br />

cz. II<br />

Na III roku to patomorfologia wyznacza rytm nauki,<br />

pomijając eksperyment, w którym ktoś uznał, że tego, co<br />

my uczyliśmy się przez rok, można się przecież nauczyć<br />

w trzy tygodnie. Ponoć niektórzy dali radę – szacun! Na<br />

szczęście zwyciężyła normalność. Tutaj znowu wiele zależy<br />

od asystenta. Są wybitnie luźni, stawiający dobre oceny<br />

za nic, są umiarkowani, którzy wymagają, sprawdzają<br />

wiedzę, ale też starają się nauczyć, są wreszcie tacy, którzy<br />

robią sprawdziany nie z tej ziemi, a piątkowi studenci wyciągają<br />

u nich średnią na poziomie 3,2.<br />

Normalna klinika<br />

Dla wielu z nas prawdziwym przełomem jest pierwszy<br />

kontakt z pacjentem. Niedużo, bo kliniki zasadniczo są<br />

dwie – pediatria i interna – ale za to dość obszerne godzinowo<br />

– odpowiednio, 3 i 4 tygodnie.<br />

Uczymy się badać pacjenta od góry do dołu, wiemy,<br />

na jakiej wysokości jest jego płatek uszny i czy ma symetryczne<br />

brwi. Sprytniejsi studenci badają nawet objawy,<br />

których nie znają prowadzący (np. objaw Cardarellego),<br />

a potem wpisują je do swojej piętnastostronicowej historii<br />

choroby.<br />

Warto jednak przyłożyć się do tych zajęć i wykorzystać<br />

to, że mamy naprawdę sporo czasu na ćwiczenia.<br />

Komputer jest zbędny<br />

Nie mogę zapomnieć o najlepszym wykładowcy na<br />

kierunku lekarskim – prof. dr. hab. Lechu Torlińskim. Pokazuje<br />

on, że dobry wykład trzeba po prostu umieć zrobić,<br />

a ostatnią rzeczą do tego potrzebną jest prezentacja multimedialna.<br />

Panie profesorze, podziwiam!<br />

Łatwo zauważyć, że cała Katedra Chemii i Biochemii<br />

Klinicznej działa w ten sposób – pracują tam po prostu<br />

sami dobrzy wykładowcy. Zajęcia są ciekawe, dobrze<br />

przygotowane i w sposób prosty i rzeczowy wyjaśniają<br />

trudne zjawiska. I przede wszystkim – nie są przeładowane<br />

zbędną wiedzą.<br />

FELIETON<br />

kle panuje tam niemiła atmosfera. Zakres materiału jest<br />

dość interesujący – systematyka bakterii, położenie endospor,<br />

ilość zwojów w krętku bladym czy zasady replikacji<br />

wirusów. Sama klinika. W efekcie skupiamy się na tym,<br />

czy „wszystko świeci”, czy „nic nie świeci”, a nie wiemy,<br />

jak i skąd pobrać wymaz.<br />

Niestety, na zajęcia chodzić trzeba. Także na wykłady,<br />

bo choć prezentują one te same treści i anegdoty powtarzane<br />

od lat, zawsze można trafić na ten dzień, kiedy profesor<br />

puści listę. Warto na niej być, bo dzięki temu można dostać<br />

dodatkowe punkty na zaliczeniu.<br />

Złą opinię ma też egzamin testowo-opisowy. Na naszym<br />

roku sprawdzany był 3 tygodnie, w trakcie których<br />

nie wiedzieliśmy, co się z nami stanie. Obawy były uzasadnione<br />

– wyniki tego egzaminu bywają dość zaskakujące<br />

i nieprzewidywalne.<br />

Tam też, podczas „klinik” w semestrze letnim, na<br />

prośbę o otrzymanie prezentacji z seminarium, usłyszeliśmy<br />

odpowiedź: „nie, bo nawet anglojęzycznym nie<br />

dajemy”.<br />

Budynek Katedry i Zakładu Mikrobiologii Lekarskiej,<br />

ze względu na podobieństwo do dużego domu wielorodzinnego,<br />

zwany jest często „Villą Szkarada”.<br />

Skuteczny prof. Golusiński<br />

Pewnego dnia przedłużyły nam się zajęcia z pediatrii<br />

(jedne z tych terenowych, w szkole podstawowej) i przez<br />

to spóźniliśmy się na zajęcia z propedeutyki onkologii<br />

w Wielkopolskim Centrum Onkologii. Prof. dr hab. Wojciech<br />

Golusiński miał tego dnia wykład i nie chciał nas<br />

wpuścić. Po interwencji starosty roku udało nam się wejść<br />

na zajęcia. Jednak jeszcze tego samego dnia podano informację,<br />

że zajęcia te przesunięte są na godziny popołudnio<br />

Masz inne zdanie?<br />

Wyraź je na forum:<br />

Villa Szkarada<br />

W opozycji stoi mikrobiologia i prof. Andrzej Szkaradkiewicz.<br />

Katedra ta jest bardzo specyficzna i przewle-<br />

pulsum.pl/forum<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

9


FELIETON<br />

we i przeniesione do Sali Czarnej. Profesor pokazał, że<br />

potrafi – zapewne jednym telefonem – rozwiązać przewlekający<br />

się problem. Dlatego był moim faworytem w odbywającym<br />

się w tamtym roku wyścigu do fotela rektora.<br />

Niestety, tuż przed wyborami zrezygnował. Zresztą ja i tak<br />

nie byłem elektorem.<br />

Pierwsze leki<br />

VI semestr to początek zajęć z farmakologii. Zaczynamy<br />

powoli, od podstawowych pojęć. Potem przychodzi<br />

czas na tzw. grubą rurę – antybiotyki, układ nerwowy autonomiczny,<br />

psychotropy. Materiał o tyle trudny do nauki,<br />

że nie wiemy, co z tego nam się przyda. Niektórzy ryją,<br />

na jakie drobnoustroje działają poszczególne antybiotyki.<br />

Inni ograniczają się do grup i do podstawowych informacji<br />

o nich. Po tych paru latach można odnieść wrażenie,<br />

że wykorzystuje się kilkadziesiąt leków, które stosuje się<br />

według konkretnych schematów. Może warto to po prostu<br />

powiedzieć na zajęciach?<br />

W zależności od przydzielonego asystenta, możemy<br />

być bardzo pracowici lub bardzo leniwi. Różnice są jednak<br />

pozorne – i tak wszystkiego trzeba nauczyć się na<br />

egzamin na 4. roku. Dlatego nawet, jeśli nie musicie, pracujcie<br />

regularnie – to zaowocuje! Obecnie nie ma to znaczenia<br />

– mój wywiad donosi, że teraz do pracy motywują<br />

Was odbywające się co tydzień testy.<br />

Farmakologia jest jednym z nielicznych przedmiotów<br />

nieklinicznych, którego materiał przydaje się w życiu,<br />

a przynajmniej w dalszej części studiów (bo o życiu to ja<br />

jeszcze nic nie wiem). Oczywiście – nie wszystko! Warto<br />

zaglądać od czasu do czasu do farmindeksu – dowiecie<br />

się, które wkuwane przez Was leki są jeszcze stosowane,<br />

a których uczycie się tylko dlatego, bo mają „fajne działania<br />

niepożądane na test”.<br />

Ratowanie życia<br />

Wzorem zajęć klinicznych jest dla mnie resuscytacja<br />

krążeniowo-oddechowa. Na zajęciach jest wejściówka<br />

oraz wyjściówka, natomiast podczas nich samych musimy<br />

opanować stosunkowo niewielką ilość wiedzy (ok. 20<br />

stron książkowych). Za to przez całe zajęcia ćwiczymy,<br />

ćwiczymy i jeszcze raz ćwiczymy – RKO, intubację, schematy.<br />

Po zajęciach wychodzimy z podstawową wiedzą<br />

i umiejętnościami pozwalającymi uratować komuś życie.<br />

Podkreślam tutaj słowo „umiejętności”.<br />

Jedynym problemem jest to, że umiejętności te zanikają<br />

i warto byłoby je powtarzać. Może wystarczą dodatkowe<br />

4 godziny z BLS-u i ALS-u w każdym semestrze, jako<br />

powtórka? By w momencie, gdy znajdziemy się z konającym<br />

pacjentem na ulicy, odważyć się do niego w ogóle<br />

podejść i chociaż spróbować mu udzielić pomocy?<br />

Rozwój humanistyczny<br />

O nasz rozwój humanistyczny dba kilka przedmiotów,<br />

które mają uczynić z nas nie tylko lekarza, ale też<br />

człowieka. Idea jest na pewno słuszna, gorsze wykonanie.<br />

Najgorzej wspominam etykę, na której większość studentów<br />

czytała to, co akurat miała do poczytania w domu. Pamiętam,<br />

że sam robiłem tam korektę „<strong>Puls</strong>u <strong>UM</strong>”. Z zajęć<br />

jednak nie wyniosłem nic.<br />

Lekarz chorób wewnętrznych<br />

Nadszedł czas na pierwsze szpitalne lekarskie praktyki.<br />

Uczestniczymy w wizytach lekarskich, badamy, czasem<br />

pomagamy w prowadzeniu dokumentacji medycznej.<br />

Czujemy, że to jest to. Albo właśnie nie czujemy...<br />

Dobry wybór?<br />

Zauważyłem, że koniec trzeciego roku to jest ten moment,<br />

kiedy dowiadujemy się, że wybraliśmy dobre studia<br />

lub że… w ogóle się do tego zawodu nie nadajemy. Moje<br />

obserwacje pokazują, że to ten czas, kiedy najwięcej ludzi<br />

dobrowolnie rezygnuje.<br />

Szpitalny rozkwit<br />

Na IV roku dominują już „normalne” kliniki – socjologia<br />

zastępowana jest kardiologią, a historia medycyny<br />

psychiatrią. Pacjentów widzimy prawie codziennie, możemy<br />

z nimi dużo rozmawiać i… no właśnie, zazwyczaj na<br />

rozmowie się kończy. „Zbierzcie wywiad” to chyba ulubione<br />

zdanie asystentów. Przynajmniej będziemy w tym<br />

mistrzami. Choć jeszcze tego nie dostrzegacie, wywiad<br />

jest bardzo ważny. Podobnie jak historia choroby, którą<br />

w warunkach SOR-u będziecie pisać kilkadziesiąt razy<br />

dziennie, nawet jeśli obecnie Wam się wydaje, że jedną<br />

pisze się co najmniej kilka dni.<br />

Zła informacja dla śpiochów – zajęcia poranne odbywają<br />

się prawie w każdym tygodniu! Bliższe jest to jednak<br />

naszej przyszłej pracy, więc nie ma co narzekać, tylko się<br />

przyzwyczajać.<br />

Zanika typowy dla poprzednich lat rytm nauki „na<br />

za tydzień” – wyjątkiem jest tylko farmakologia. Teraz<br />

uczymy się „na piątek” tego, co poznaliśmy przez ostatnie<br />

kilka dni. I tak już będzie do końca. Ma to tę zaletę, że<br />

możemy poświęcić się przerabianemu przedmiotowi przez<br />

resztę dnia i nie musimy się rozpraszać. Wada jest jednak<br />

10<br />

Gazeta Studentów


FELIETON<br />

taka, że po zakończeniu zajęć niewiele się już z nich pamięta<br />

(jednak ciągłe powtarzanie rozwija).<br />

Przede wszystkim spokój<br />

Zajęcia są bardzo zróżnicowane – mamy pediatrię,<br />

chirurgię, internę, radiologię, immunologię, psychiatrię,<br />

biostatystykę, a nawet zdrowie publiczne. Dla każdego<br />

coś miłego.<br />

Na szczęście – mimo obfitości zajęć – czasu jest jakby<br />

więcej. Na zaliczeniach zazwyczaj wymagane są najważniejsze,<br />

podstawowe informacje. W każdym razie, jeśli ktoś<br />

na I czy II roku miał zwyczaj zarywać nocki, teraz musi to<br />

robić tylko wtedy, jeśli chce mieć średnią 5,0. Dla typowego<br />

studenta wystarczy skromna, ale systematyczna praca<br />

(najlepiej codzienne przeczytanie własnych notatek).<br />

Prezentacja przypadków<br />

Problemem większości zajęć klinicznych jest to, że<br />

prowadzący starają się pochwalić nam, jakie to ciekawe<br />

przypadki do nich trafiają. Nie wątpię, że pacjenci z rzadkimi<br />

chorobami są bardzo interesujący, ale ja na przykład,<br />

podobnie jak wiele innych osób, oczekuję wyjaśnienia<br />

problemów, z którymi sam spotkam się w przyszłości.<br />

Chcę zobaczyć zawał, złamanie, duszność, niewydolność<br />

nerek, cukrzycę, poparzenie herbatą, ostre zapalenie<br />

wyrostka robaczkowego, przeziębienie, depresję, katar<br />

sienny czy udar mózgu. Niestety, większości nie zobaczę,<br />

ponieważ w klinikach takich chorób nie ma lub jest mało.<br />

Takimi chorobami zajmują się szpitale miejskie czy powiatowe,<br />

w których nie mamy zajęć. Może warto byłoby<br />

o tym pomyśleć?<br />

Chirurg i SOR<br />

Po IV roku prawdziwa gratka dla zabiegowców: praktyki<br />

na oddziale chirurgicznym oraz w szpitalnym oddziale<br />

ratunkowym. Do obowiązków z trzeciego roku dochodzi<br />

asystowanie podczas operacji (jedyna okazja, aby zobaczyć<br />

pole operacyjne – stojąc z boku jest to niemożliwe<br />

albo co najmniej trudne), zmiany opatrunków, zakładanie<br />

szwów czy gipsu. Szczególnie zajęcia SOR-owskie warto<br />

dobrze wykorzystać, ponieważ nigdzie indziej nie spotkacie<br />

się ze stanami nagłymi, wymagającymi szybkiej diagnozy<br />

i terapii.<br />

Maciej Tomczak<br />

Ciąg dalszy w numerze majowo-czerwcowym<br />

Przegraj...<br />

...swoje kasety VHS na płyty DVD!<br />

Nie pozwól...<br />

...by Twoje nagrania uległy zniszczeniu!<br />

1 godzina – 10 zł, 2 godziny – 15 zł<br />

Więcej informacji:<br />

http://www.dvdwrzesnia.pl<br />

tel. kom. 667 91 98 98<br />

Wystawiamy faktury VAT!<br />

Wszystko załatwisz<br />

w Poznaniu!<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

11


PORADNIK<br />

Poradnik dla przyszłego absolwenta<br />

czyli jak skończyć studia<br />

Poprzednia część „Poradnika” kierowana była do<br />

studentów kierunków: lekarskiego i lekarsko – dentystycznego.<br />

Teraz przyszedł czas aby odpowiedzi na<br />

pytanie: „co dalej po studiach?” znaleźli przyszli absolwenci<br />

pielęgniarstwa i położnictwa.<br />

W związku ze zmianami wynikającymi z podpisania<br />

w 1999 roku deklaracji bolońskiej kształcenie pielęgniarek<br />

i położnych, podobnie jak większości studentów<br />

uczelni wyższych, podzielone zostało na 3 stopnie: studia<br />

pierwszego stopnia (3 lata), studia uzupełniające magisterskie<br />

(2 lata – stacjonarne, 2,5 roku – niestacjonarne),<br />

dodatkowo przystąpić można do rekrutacji na studia<br />

doktoranckie stacjonarne lub niestacjonarne (4 lata). Od<br />

2003 roku uzyskanie tytułu pielęgniarki i położnej możliwe<br />

jest tylko po skończeniu uczelni wyższej.<br />

Zasady i warunki wykonywania zawodów pielęgniarki<br />

i położnej, określa ustawa z 5 lipca 1996 r. o zawodach<br />

pielęgniarki i położnej. Wynika z niej, że obecnie,<br />

aby otrzymać tytuł pielęgniarki i położnej, należy<br />

zaliczyć treści objęte programem kształcenia, obronić<br />

pracę licencjacką, oraz przystąpić do egzaminów praktycznego<br />

i teoretycznego. W związku ze zmianą systemu<br />

kształcenia odstąpiono od konieczności odbycia stażu<br />

podyplomowego. Warto podkreślić, że wymiar godzin,<br />

podczas 3-letnich studiów licencjackich dla pielęgniarek<br />

bądź położnych wynosi 4600h. Zajęcia teoretyczne stanowią<br />

⅓ wymiaru kształcenia, natomiast zajęcia kliniczne<br />

½ wymiaru kształcenia.<br />

Pielęgniarki i położne mogą wykonywać zawód<br />

tylko wówczas gdy posiadają prawo wykonywania zawodu.<br />

Prawo wykonywania zawodu pielęgniarki lub<br />

odpowiednio zawodu położnej według ustawy uzyskuje<br />

osoba, która:<br />

1) posiada obywatelstwo polskie,<br />

2) posiada dyplom ukończenia polskiej szkoły pielęgniarskiej<br />

lub odpowiednio polskiej szkoły położnych<br />

bądź uzyskany w innym państwie dyplom uznany<br />

w Rzeczypospolitej Polskiej za równorzędny, zgodnie<br />

z odrębnymi przepisami,<br />

4) posiada stan zdrowia pozwalający na wykonywanie<br />

zawodu.<br />

Aby otrzymać prawo wykonywania zawodu należy<br />

złożyć wniosek w Okręgowej Izbie Pielęgniarek i Położnych,<br />

która w Poznaniu znajduje się na ul. Grunwaldzkiej<br />

65. Czas oczekiwania waha się w granicach 2-3 tygodni.<br />

W Izbie należy złożyć:<br />

- arkusz zgłoszeniowy,<br />

- oryginalny odpis dyplomu + kopia suplementu<br />

(oryginał do wglądu)<br />

- zaświadczenie o stanie zdrowia pozwalającym wykonywać<br />

zawód, wydane przez lekarza medycyny pracy,<br />

- dwa zdjęcia o wymiarach 28x30mm,<br />

- kopia dowodu tożsamości – oryginał do wglądu.<br />

Beata Leszczak<br />

Ania Zajączkowska<br />

Studencie!<br />

Już za kilkadziesiąt dni Juwenalia!<br />

Ta największa impreza studencka rozpoczyna się Pochodem Juwenaliowym!<br />

Masz już pomysł na swoje przebranie?<br />

Pokaż nam jak widzisz Uniwersytet Medyczny oczami wyobraźni!<br />

Widzimy się 26 maja! (więcej informacji wkrótce)<br />

Rada Uczelniana Samorządu Studenckiego <strong>UM</strong>P<br />

12<br />

Gazeta Studentów


POSTULAT<br />

„Believe, be brave”<br />

Mówi się, że „takie życie to tylko w filmach”. Że tylko<br />

tam jest wesoło i kolorowo, tam spełniają się marzenia,<br />

bohaterowie szczęśliwie się zakochują, wszystko dla<br />

wszystkich kończy się happy end’em. W rzeczywistości<br />

jest jedna wielka tragedia. Zdaje się, że marzenia pozostaną<br />

tylko marzeniami, każdy dzień przynosi liczne,<br />

wymyśle problemy. Znów nie zaliczyliśmy koła, znów<br />

zabrakło pieniędzy, znów osoba, na widok której latają<br />

nam po brzuchu motyle, przeszła obok nas jakbyśmy byli<br />

niewidzialni. Nawet automat z kawą cieszy się większym<br />

powodzeniem. I przytłoczeni i pogrążeni w beznadziejności<br />

minionego dnia siadamy przed telewizorem (tudzież<br />

komputerem czy w kinie) i wspólnie z bohaterami filmu<br />

przeżywamy ich niesamowite, fantastyczne przygody,<br />

a gdy wszystko kończy się szczęśliwie – uśmiechamy się<br />

do siebie. I myślimy: „Takie życie to tylko w filmach”.<br />

Tak nie musi być. Tak nie może być. Ja myślę, że za<br />

bardzo się boimy. Boimy się porażki (i tak nie zdam, i tak<br />

się ze mną nie umówi, i tak nic z tego nie wyjdzie), boimy<br />

się uwierzyć, że fikcyjna wesołość i kolorowość z happy<br />

end’em może stać się rzeczywistością. Umartwiamy<br />

się, że cokolwiek byśmy zrobili – to i tak niczego to nie<br />

zmieni, nic nie da. Więc nic nie robimy.<br />

Więc nic nam nie wychodzi. Więc<br />

znów się umartwiamy naszym marnym<br />

żywotem. Ale jak ma nam wyjść COŚ,<br />

skoro nie robimy NIC?<br />

Potrzeba nam odwagi. Bądźmy<br />

odważni! Potrzeba nam wiary. Uwierzmy<br />

w siebie! Nie bójmy się otworzyć<br />

książki z tej strasznej fizjologii, nie<br />

bójmy się porozsyłać swojego CV,<br />

zapytać się jej/go czy ma jakieś plany<br />

na weekend…? Pewnie sobie myślicie<br />

„łatwo ci tak pisać”. Bez bicia przyznaję<br />

się, że i mi zdarza się myśleć „i tak<br />

się nie uda”. Ale jedna jest prawda: życie<br />

mamy tylko jedno i nie ma w nim<br />

miejsca na strach. Jak niewiele mamy<br />

do stracenia w porównaniu z tym, co<br />

możemy zyskać – trzeba tylko spróbować.<br />

Więc uwierzmy, że jest możliwe i miejmy odwagę<br />

to realizować!<br />

PS. "Twenty years from now, you will be more disappointed<br />

by the things that you did not do by the ones you<br />

did do. So throw off the bowlines. Sail away from the<br />

save harbour. Catch the trade winds in your sails. Explore.<br />

Dream. Discover." Believe and be brave!<br />

insomnia<br />

Odważ się i odwiedź nasz profil na Facebooku!<br />

Czekają na Ciebie konkursy, ciekawostki oraz informacje<br />

o kolejnych numerach “<strong>Puls</strong>u <strong>UM</strong>”.<br />

Kliknij LUBIĘ TO! i poznaj nas bliżej!<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

13


FELIETON<br />

Grzech konformistycznej stadności<br />

Indywidualność. Cecha, która odróżnia nasze istnienie<br />

i nasz byt od dziesiątków innych istnień, wśród których<br />

żyjemy i poruszamy się. Każde z nas ceni sobie własną<br />

indywidualność, albowiem to ona właśnie nas określa.<br />

Wygląd, zachowanie, charakter, myślenie. Indywidualność<br />

jest równoznaczna z wolnością. Daje nam możliwość wyrażania<br />

siebie na swój własny sposób, który pozwala nam<br />

zaistnieć w społeczeństwie<br />

jako jednostka.<br />

Swoją indywidualność<br />

codziennie określamy na<br />

setki różnych sposobów<br />

– poprzez styl ubierania<br />

się, wysławiania, poruszania,<br />

ale także poprzez<br />

wszelakie upodobania,<br />

obojętnie czy jest to muzyka,<br />

czy ulubiony sposób<br />

spędzania wolnego<br />

czasu.<br />

Uwielbiamy naszą<br />

indywidualność, gdyż<br />

dzięki niej możemy poczuć<br />

się kimś szczególnym w tłumie, w którym egzystujemy<br />

na co dzień. Czy aby na pewno? Mogłoby się wydawać,<br />

że dla każdego z nas indywidualność jest cechą bardzo pożądaną,<br />

wręcz niezbędną do prawidłowego funkcjonowania<br />

w społeczeństwie, bo na niej właśnie budujemy obraz<br />

samych siebie. Rzeczywistość jednak zdaje się temu przeczyć.<br />

Konformizm. Uległość. Poddawanie się wpływom.<br />

Stadność. Bezmyślność. Jest wiele określeń tego samego<br />

grzechu, który świadomie, bądź nieświadomie, ludzie popełniają<br />

od zarania dziejów. To prawda, że człowiek jest<br />

zwierzęciem stadnym, istotą społeczną, która genetycznie<br />

jest zaprogramowana do życia we wspólnocie. Błędem<br />

i nieprawdą jest jednak to, że człowiek bezmyślnie powinien<br />

ulegać wszelkim możliwym wpływom i zatracać własną<br />

osobowość na rzecz innych. Kiedy pozwalamy komuś myśleć<br />

za nas, dobrowolnie oddajemy również naszą wolność.<br />

Tracimy zdolność do samodzielnego decydowania o własnym<br />

losie. Gubimy cechy własnego charakteru, fragmenty<br />

naszych osobowości. Zmieniamy się w bezmózgie, zaprogramowane<br />

przez system roboty, które robią DOKŁADNIE<br />

to, czego się od nich oczekuje, i nic więcej.<br />

Faktem jest to, że w tłumie gubimy własną indywidualność,<br />

odrzucamy ją z własnej, nieprzymuszonej woli.<br />

Chcąc identyfikować się z jakąś grupą, zgadzamy się często<br />

na zmianę sposobu myślenia i zachowania, dzięki temu zyskując<br />

akceptację danej grupy. Należy zadać sobie pytanie:<br />

Czy warto? Czasem tak, gdy w pracy musimy dostosować<br />

swój wygląd i zachowanie do określonych wymogów. Ale<br />

z drugiej strony, może lepiej poszukać sobie innej pracy?<br />

Takiej, do której nie będziemy musieli dostosowywać własnej<br />

ideologii i niszczyć własnych przekonań, w imię bliżej<br />

nieokreślonych materialnych<br />

korzyści. Każde<br />

z nas jest istotą wolną<br />

i mamy przed sobą<br />

niezliczoną ilość dróg<br />

i możliwości do wyboru,<br />

a jednak częściej wybieramy<br />

tę pierwszą opcję.<br />

Dlaczego? Bo tak jest<br />

wygodniej. Wygodniej<br />

jest odrzucić własne<br />

przekonania i dostosować<br />

się do systemu, by<br />

zapewnić sobie bezpieczny,<br />

i spokojny byt<br />

za cenę własnej indywidualności.<br />

Pozwalamy założyć sobie kajdany na ręce i dać<br />

się zniewolić. Jakimi czyni nas to ludźmi?<br />

Dlaczego ulegamy trendom? Dlaczego ślepo podążamy<br />

za tłumem? Poddajemy się reklamom bombardującym nas<br />

z telewizji i kupujemy dziesiątki niepotrzebnych rzeczy,<br />

dokładnie tak, jak chce tego producent? Dlaczego pozwalamy<br />

innym myśleć za siebie? Cudze przekonania i poglądy<br />

czynimy własnymi, tracąc tym samym możliwość trzeźwej<br />

oceny sytuacji. Dlaczego będąc w grupie dostosowujemy<br />

się do niej? Czy akceptacja innych ludzi gra dla nas aż tak<br />

ważną rolę? A może lepiej będzie, podobnie jak w przypadku<br />

pracy, znaleźć takich ludzi, którzy będą akceptować nas<br />

takimi, jakimi jesteśmy NAPRAWDĘ?<br />

Sensem naszego istnienia jest nasza indywidualność.<br />

Tylko dzięki niej funkcjonujemy jako wartościowa istota,<br />

a nie jako robot, bezmózgi, sterowany klon, który nie potrafi<br />

nawet decydować za samego siebie.<br />

Każde z nas ma własny rozum i wolną wolę, a z własnym<br />

życiem robi to, co mu się żywnie podoba. Ci, którzy<br />

chcą pozostać niewolnikami, dalej nimi będą. Ci, którzy są<br />

wolnymi, wolnymi pozostaną. Natomiast Ci, którzy wolności<br />

poszukują, wreszcie ją odnajdą.<br />

I tym ludziom życzę tego z całego serca.<br />

Bartek Fiłka<br />

14<br />

Gazeta Studentów


Rozważania prosektoryjne,<br />

czyli o znaniu z autopsji<br />

Wszystko zaczęło się od sprawy nie cierpiącej zwłoki.<br />

Naprawdę, nie jest ważne, jaka była to sprawa, bardziej<br />

mnie zainteresowało, czyje właściwie są te zwłoki i dlaczego<br />

sprawa, która wymaga szybkiego załatwienia, ich<br />

nie cierpi. Nigdy nie wydało się Wam dziwnym to sformułowanie?<br />

Od kiedy, w ramach zajęć, zobligowana jestem<br />

do częstego odwiedzania prosektorium, zaczęłam je postrzegać<br />

jako co najmniej podejrzane. Niestety to nie<br />

Serce na dłoni, bo nie mogliśmy znaleźć duszy na ramieniu<br />

koniec. Z czasem nasz język objawił mi się jako naszpikowany<br />

podobnymi niejasnościami lub niepokojącymi<br />

dwuznacznościami. Zwłaszcza w salach, gdzie formalina<br />

wyciska łzy z oczu i katar z nosa.<br />

Na przykład okazało się, że – wbrew popularnemu<br />

powiedzeniu – do serca przez żołądek dostać się jest trudno.<br />

Pokusiłabym się o stwierdzenie, że to niemożliwe,<br />

ale mam znajomego, który ze swoją pensetą anatomiczną<br />

tworzy zgrany i przerażający duet, i który z chęcią udowodniłby<br />

mi, że przy odrobinie samozaparcia wszystko<br />

jest wykonalne. Poza tym doszłam do wniosku, że piękno<br />

wewnętrzne jest zdecydowanie przereklamowane, a posiadanie<br />

ciętego języka przestało być dla mnie czymś bardzo<br />

pożądanym. No, i mieć serce na dłoni, to najkrótsza<br />

droga, do bycia szczegółowo odpytanym z ujść jego korony.<br />

Czasem zarzuca się lekarzom, że gdy coś w sztuce<br />

im nie wyjdzie, to umywają ręce. Hej, przecież to podstawowy<br />

wymóg higieniczno-sanitarny! Tak bardzo tymi<br />

refleksjami wierciłam dziurę w brzuchu moim znajomym<br />

Z LOTU PTAKA<br />

(w przenośni!), że, gdy relacjonując aktywności na zajęciach,<br />

wspomniałam, że dostaliśmy od asystentów wolną<br />

rękę, musiałam im za chwilę tłumaczyć, że wyjątkowo nie<br />

mam na myśli anatomii kończyny górnej.<br />

Ale wróćmy do naszych baranów, jak mawiają Francuzi,<br />

czyli do wątku głównego – zwłok. Wg słownika,<br />

w którym oprócz powszechnie znanych faktów znalazłam<br />

kilka ciekawostek: „Wyraz zwłoki i wyrażenie bez zwłoki<br />

łączy to, że pochodzą od jednego czasownika – zwlec.<br />

Czasownik ten, zarówno w wariancie dokonanym (zwlec),<br />

jak i niedokonanym (zwlekać) ma kilka znaczeń: 1) zdjąć<br />

z trudnością, ściągnąć, zedrzeć; 2) wlokąc, ciągnąć coś; 3)<br />

zabronować zaorane pole. Słowo to znaczyło też odkładać<br />

coś na później, ociągać się, np. zwlekać z odpowiedzią na<br />

list. Ten właśnie sens zaznacza się, w utworzonym od tego<br />

czasownika, rzeczowniku zwłoka, czyli opóźnienie wykonania<br />

czegoś, odkładanie na dalszy termin, zwlekanie<br />

z czymś (np. kilkudniowa zwłoka). Wyraz zwłoka z kolei<br />

tworzy wyrażenie przyimkowe bez zwłoki, czyli bez<br />

zwlekania, natychmiast. Inne znaczenie czasownika zwlec<br />

stało się natomiast podstawą staropolskiego rzeczownika<br />

zwłok, który mógł też przyjmować formy zewłok, zwłoka<br />

oraz zewłoka. Wyrazy te były początkowo wykorzystywane<br />

w znaczeniu to, co zwleczono z czegoś / kogoś i występowały<br />

jako zdobycz, korzyść (z okradania, łupienia<br />

kogoś). Formy pozbawione liczby pojedynczej – zwłoki<br />

// zewłoki zmarłego – występowały w sensie ciało, trup,<br />

kości. W podstawie semantycznej wyrazu zwłoki zawarta<br />

jest też czynność wleczenia – bezwładne ciało zmarłego<br />

jest ciężkie i może podlegać takiej czynności, jak wleczenie<br />

(wlec, zwlec można coś ciężkiego, bezwładnego, np.<br />

zwlec pnie drzew na jedno miejsce, zwlec martwe ciała ludzi<br />

lub zwierząt). Czasownik wlec, będący podstawą omawianych<br />

tu form – zwłoki, bez zwłoki, stał się też punktem<br />

wyjścia dla powstania takich wyrazów, jak: rozwlekły,<br />

powłoka czy odwłok.” W Słowniku języka polskiego pod<br />

red. J. Karłowicza, A. Kryńskiego i W. Niedźwiedzkiego,<br />

Warszawa 1900-1927 (tzw. Słowniku warszawskim) znaleźć<br />

można doprecyzowującą informację, iż interesujący<br />

nas rzeczownik oznaczał ciało zmarłego w całości.<br />

Więc ( wiem – nie zaczyna się zdania od „więc”), jeżeli<br />

stracicie dla kogoś/czegoś głowę, pamiętajcie, że Wasza<br />

ewentualna kariera prowadząca na stół prosektoryjny stanie<br />

pod dużym znakiem zapytania.<br />

Anna Płóciennik, nielot<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

15


ONA & ON<br />

On: Jak ja mogłem być takim kretynem!<br />

Ona: Co się stało?<br />

On: Eee tam, szkoda gadać.<br />

Ona: No powiedz!<br />

On: Co za idiotka!<br />

Ona: Ja wiem, że ostatnio nie byłam najmilsza, ale nie<br />

musisz mnie tak nazywać...<br />

On: Przecież nie o Tobie mówię!<br />

Ona: A o kim?<br />

On: O Kasi.<br />

Ona: Twojej Kasi?<br />

On: Właśnie już nie jest<br />

moja.<br />

Ona: Jak to? Co się<br />

stało?<br />

On: Powiedziała, że to już<br />

koniec.<br />

Ona: No ale coś się musiało<br />

stać.<br />

On: No właśnie nic się<br />

nie stało. Po prostu się jej<br />

znudziłem. Głupia su...<br />

Ona: Ej, spokojnie, ona<br />

to może czytać.<br />

On: I bardzo dobrze,<br />

niech się dowie, jaką<br />

ździrą jest!<br />

Ona: Kasiu, przepraszam<br />

Cię za niego, jest<br />

zdenerwowany, ale już<br />

nad nim pracuję.<br />

On: To trzymasz jej stronę?<br />

Wasza pieprzona solidarność<br />

jajników!<br />

Ona: Nie trzymam jej<br />

strony. Jesteś wkurzony,<br />

działasz emocjami.<br />

Uspokój się!<br />

On: Łatwo Ci powiedzieć.<br />

Ty masz chłopaka i jesteś<br />

z nim szczęśliwa, a ja<br />

mam problem. Naprawdę<br />

mi na niej zależało.<br />

Ona: Dobrze, spokojnie.Kiedy to się stało?<br />

On: Wczoraj. Wysłała mi esemesa, że chce pogadać. Spytałem,<br />

czy coś się stało. A ona, że to ważne.<br />

Ona: Domyślałeś się, o co może jej chodzić?<br />

On: Nigdy w życiu! Ostatnio było dobrze, no może nie idealnie,<br />

ale na pewno nie nerwowo.<br />

Ona: Nie trzeba się kłócić, żeby się rozstać...<br />

On: To samo mi powiedziała! Nie jesteście w zmowie?<br />

Ona: Przecież ja jej nawet nie znam. Podała jakiś<br />

powód?<br />

On: Cytuję: „to nie jest to, chciałabym czegoś innego, ja<br />

tak dłużej nie chcę”.<br />

Ona: A Tobie wszystko się podobało w tym związku?<br />

On: Pewnie, że nie, ale nie na tyle, żeby się rozstawać.<br />

Ona: Wiesz, nie zawsze uczucia rozkładają się po równo.<br />

&<br />

On: Wiem, ale dlaczego to ja muszę cierpieć? Czemu Wy<br />

takie jesteście!<br />

Ona: To ponoć my uogólniamy...<br />

On: No dobrze, nie wszystkie takie jesteście. Co ja mam<br />

teraz zrobić?<br />

Ona: Spotkaj się z kimś. Spędź miło czas. Praca nad<br />

pulsowym tekstem też Ci pomoże.<br />

On: Świetnie, tylko jak na razie ten tekst jest o mnie!<br />

16<br />

Gazeta Studentów


ONA & ON<br />

Ona: Dobrze, to zmieńmy temat. Jak listy?<br />

On: Dostałem list od chłopaka, który pytał, dlaczego my<br />

– mężczyźni – powinniśmy pamiętać o Dniu Kobiet, a Wy<br />

– kobiety – nie pamiętacie o Dniu Chłopca.<br />

Ona: Ja pamiętam, to jest jakoś pod koniec września.<br />

On: 30 września. Nawet nie pamiętasz kiedy dokładnie...<br />

Ona: No bo... Albo nie, nie powiem tego.<br />

On: Powiedz!<br />

Ona: Nie, bo zwyzywasz mnie od feministek...<br />

On: POWIEDZ!<br />

Ona: Bo Dzień Kobiet jest bardziej znany i ważniejszy<br />

niż Dzień Chłopca.<br />

On: …<br />

Ona: No a nie?<br />

On: …!<br />

Ona: No żartuję, przecież!<br />

On: Tak?<br />

Ona: Tak, głupku! Sama nie wiem, dlaczego jest mniej<br />

obchodzony. Może to kwestia mediów, nagłaśniania?<br />

On: Może raczej tradycji. A Ty sądzisz, że tak nadal powinno<br />

być?<br />

Ona: Nie wiem. Skoro Wy się z tym źle czujecie, to<br />

pewnie nie.<br />

On: Jak myślisz, jak to można zmienić?<br />

Ona: Może tak: drogie dziewczyny, apeluję do Was, pamiętajcie<br />

o Dniu Chłopca! A właściwie czemu nie o Dniu<br />

Mężczyzny?<br />

On: No właśnie, Dzień Mężczyzny też jest, chociaż o nim<br />

to już w ogóle nikt nie wie.<br />

Ona: Przyznam się bez bicia...<br />

On: Domyślam się. 10 marca. Wtedy jest Dzień Mężczyzn.<br />

Wszyscy zapamiętali?<br />

Ona: Wydrukują nas gdzieś pod koniec kwietnia, więc<br />

i tak będzie po sprawie.<br />

On: Ale warto chociaż przypomnieć kobietom, że takie coś<br />

istnieje.<br />

Ona: Tak, popieram!<br />

On: Nawet nie zapytam, czy swojemu mężczyźnie złożyłaś<br />

życzenia...<br />

Ona: Nie... I to nie tylko dlatego, że nie znałam tego<br />

święta.<br />

On: Tak? To co jeszcze było przyczyną?<br />

Ona: Chodzi o to, że ja... nie mam chłopaka.<br />

On: Jak to nie?<br />

Ona: Tak to. Na potrzeby artykułu mówiłam, że mam,<br />

bo inaczej nie zgodziłbyś się ze mną pisać. Bo co o związkach<br />

może wiedzieć singielka?<br />

On: I chcesz to wyjawić tutaj, publicznie? Może wyłączę<br />

dykta...<br />

(2 godziny później)<br />

On: Raz, dwa, trzy, raz, dwa, trzy. Próba mikrofonu. OK,<br />

nagrywa się.<br />

Ona: I tak to właśnie wyglądało.<br />

On: Rzeczywiście, trudna sprawa.<br />

Ona: Nadal sądzisz, że to tylko jej wina?<br />

On: Powiedzmy, że częściowo czuję się przekonany, że<br />

wina jest zawsze po obu stronach.<br />

Ona: No właśnie. Może pogadaj z nią, jak sądzisz, że nie<br />

wyjaśniliście sobie wszystkiego?<br />

On: Nie, dajmy spokój. Chyba lepiej będzie, jak to na razie<br />

zostawimy. Z poprzednią dziewczyną rozmawiałem dopiero<br />

po kilku miesiącach od rozstania. Wtedy są jakieś szanse<br />

na normalny kontakt.<br />

Ona: Może tak. Trochę smutny nam wyszedł ten kwietniowy<br />

tekst.<br />

On: Przepraszam. Ale komuś musiałem o tym powiedzieć.<br />

Ona: No to powiedziałeś... Słyszało Cię kilka tysięcy studentów<br />

i drugie tyle pacjentów.<br />

On: Najwyżej potem wytniemy te bardziej smakowite kąski.<br />

To, że czuję się porzucony, nie znaczy, że muszę ją publicznie<br />

obrażać.<br />

Ona: Jak to mówią: „prawdziwą klasę człowieka poznasz<br />

dopiero po tym, jak odnosi się do ciebie po waszym<br />

rozstaniu”.<br />

On: Właśnie. Kasiu, pokażmy klasę!<br />

Ona: Ale może masz rację, nie spotykajcie się na razie.<br />

On: Z kim ja się będę teraz spotykać?<br />

Ona: Na pewno kogoś sobie znajdziesz. Fajny chłopak<br />

z Ciebie...<br />

On: Serio? Hmm... Masz może wolny wieczór?<br />

Ona: Może...<br />

On: Żartuję. Kogo jak kogo, ale Ciebie miałbym podrywać?<br />

Ona: No w sumie... W końcu jesteśmy tutaj służbowo.<br />

On: Tak, a jak na razie zanudzamy czytelników naszymi<br />

prywatnymi problemami.<br />

Ona: To niech piszą, o czym mamy rozmawiać, a tak to<br />

nas bierze na zwierzenia.<br />

On: Lepiej daj kieliszek.<br />

Ona: Ale wiesz, że alkohol nie rozwiązuje problemów?<br />

On: Taaa. Pij, nie gadaj!<br />

ona@pulsum.pl<br />

on@pulsum.pl<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

17


IMPREZOŻERCY<br />

IMPREZOŻERCY,<br />

czyli całkowicie subiektywny przewodnik<br />

po poznańskich miejscówkach<br />

Jak powszechnie wiadomo, życie studentów <strong>UM</strong>P wypełnione<br />

jest wszelakiego rodzaju fascynującymi zajęciami<br />

paranaukowymi. Zdarza się jednak, że mamy chwilę<br />

wolnego czasu (sic!), który postanawiamy spożytkować<br />

na wypad do miasta ze znajomymi. W tych właśnie wyczekiwanych<br />

momentach rodzi się zwykle<br />

pytanie: „no, to gdzie idziemy?”. Na takie<br />

okazje postanowiliśmy stworzyć swoiste<br />

zestawienie knajp i klubów, raz po raz przeplatane<br />

również opisami bardziej „popołudniowo-kawowych”<br />

lokacji. Oby już nigdy<br />

imprezowa nuda nie zajrzała Wam w oczy!<br />

Zdecydowałam się na radykalne rozpoczęcie<br />

– hołdując zasadzie „dla każdego coś<br />

miłego”. Prezentuję więc dwa miejsca ze<br />

skrajnych biegunów imprezowej mapy stolicy<br />

Pyrlandii.<br />

SQ<br />

To oczywiście wybór z bardziej lanserskiego<br />

końca listy. Istnieje mikroskopijna szansa,<br />

że jeszcze o tym klubie nie słyszeliście<br />

– w takim wypadku prawdopodobnie i tak<br />

Was on nie zainteresuje. Do SQ chadzają głównie co bardziej<br />

rozrywkowi przedstawiciele „młodych i pięknych”,<br />

z nonszalancją wydający krwawicę rodzicieli. Mało kto<br />

idzie tam stricte „potańczyć” – w SQ się BYWA (uwaga<br />

– czasem kolejka do wejścia sięga aż do Dziedzińca!).<br />

Chcesz spotkać dawno niewidzianych znajomych, pokręcić<br />

się po nowocześnie i w dość specyficznym stylu urządzonym<br />

klubie, wypić raczej drogiego drinka i posłuchać<br />

house’a tudzież podobnych, elektroniczno-współczesnych<br />

rytmów? Trafiłeś w dziesiątkę. Nie zapomnij tylko o stosownym<br />

ubiorze – raczej eleganckim, chyba, że jesteś<br />

utalentowanymi trendsetterem. Miłośnicy oldschool’u &<br />

czarnej muzy również nie będą zawiedzeni (szukajcie imprez<br />

tematycznych na stronie klubu!).<br />

Plus: gigantyczna szansa, że spotkacie tu kogoś znajomego.<br />

Minus: wstęp prawie zawsze płatny; zniżki dla<br />

szczęśliwych posiadaczy kart SQ – białej, srebrnej i złotej<br />

(ta ostatnia jest jak święty Mikołaj – nikt jej nie widział,<br />

każdy o niej słyszał).<br />

BONUS: ŚRODing – w każdą środę od 22:00 do 23:00<br />

dziewczyny wejdą i wypiją drinka dnia gratis (ile chcecie<br />

– pod warunkiem, że dopchacie się do baru, mój prywatny<br />

rekord to 5 drinków/1h!)<br />

Mimo, iż studencka kieszeń kiepsko znosi podobne<br />

eskapady, warto choć raz wpaść do SQ – choćby po to, by<br />

wyrobić sobie opinię na temat jednego z najpopularniejszych<br />

miejsc Poznania.<br />

SQ klub<br />

www.sqklub.pl<br />

ul. Półwiejska 42<br />

Stary Browar (budynek Słodowni – poziom -2), wejście<br />

– schody od ulicy Kościuszki lub schody od strony ul. Półwiejskiej<br />

przez Dziedziniec Sztuki Starego Browaru<br />

Czynny: 22:00-różnie<br />

piwo: 7 zł, przeciętny cenowo drink: 15zł<br />

THONET<br />

Ukryty w kamienicy na obrzeżach Starego Rynku (nieopodal<br />

Placu Wielkopolskiego), mieści się lokal adresowany<br />

do zgoła innej grupy klientów. Nazwiesz Thonet jak<br />

zechcesz – pubem, galerią, miejscem koncertów – ale na<br />

pewno nie nazwiesz go typowym klubem. Po wejściu do<br />

środka (przez bramę i stromymi schodami w dół) można<br />

odnieść wrażenie, że czas zatrzymał się tam w późnych latach<br />

70-tych. Po pierwsze – wystrój – lub jak wolą niektórzy,<br />

jego brak. Półmrok, zgrzebne, drewniane stoły, lada<br />

barowa rodem PRL-u i co najlepsze – genialne szyldy,<br />

wiszące w każdym możliwym miejscu. „Lokal z prawem<br />

wyszynku” czy „Hełm dziadka Tuska” – tabliczka fak-<br />

18<br />

Gazeta Studentów


PULSTERWENCJA<br />

tycznie wisi pod hełmem – to tylko przykładowe<br />

perełki tej specyficznej plejady sloganów.<br />

Po drugie – muzyka. Zazwyczaj stare, rockowe<br />

klimaty tudzież alternatywa, stanowiąca<br />

miłą odmianę od typowego łubudu. Po trzecie<br />

– cóż, trunki. Znajdziecie tu bodajże najbardziej<br />

fantazyjne nazwy drinków, a ich niskie ceny<br />

wywołają podwójny uśmiech na Waszych twarzach.<br />

Plus: lokalne piwo słodowe z browaru Czarna<br />

Fortuna – w niewielu miejscach można go<br />

skosztować, a warto! Minus: jeżeli jesteś estetą,<br />

prawdopodobnie uciekniesz stamtąd z krzykiem.<br />

BONUS: Najtańszy porządny shot w mieście,<br />

odpowiednik popularnego „Wściekłego<br />

Psa” – tutaj noszący jakże sympatyczną nazwę<br />

„Szczur”. Cena: 4,50zł.<br />

Jeśli nie przeraża Was powyższy opis, macie szansę<br />

stać się miłośnikami tego miejsca – to sprawdzony punkt<br />

na długie dyskusje w gronie przyjaciół, a nawet niezłe<br />

miejsce na „bifora”. Thonet jest jak tabasco – albo się go<br />

uwielbia, albo nienawidzi. The rest is up to you.<br />

Thonet pub<br />

ul. Kramarska 2<br />

czynny: 17: 00 – do ostatniego gościa (sic!)<br />

piwo: 5 zł, przeciętny cenowo drink: 10 zł<br />

PULSTERWENCJA<br />

Odpowiadając na Wasze wątpliwości.<br />

MP<br />

Studentka: To jest chore! Codziennie zostawiam rzeczy w szatni na Przybyszewskiego i nie wiem, czy coś z nich<br />

zostanie, jak wrócę z zajęć. Nie ma szafek, kurtki wydaje pani szatniarka, dostęp do torebek, plecaków czy butów jest<br />

swobodny i każdy może je wynieść. Przez to na zajęcia chodzę w gorszych butach, bo nie chcę stracić moich nowych<br />

kozaków. Dlaczego np. na Szpitalnej są szafki, a tutaj nie? Czy kiedyś też będą? Kiedy?<br />

Weronika Pelczar, przewodnicząca RUSSu: Z klinicznych szpitali bez szafek zostaje tylko szpital na ul. Przybyszewskiego<br />

i ul. 28 czerwca; odnośnie szpitala na ul. Długiej dostaliśmy obietnicę powstania szatni i szafek. Problem jest<br />

oczywiście natury finansowej, ale jest też kwestia znalezienia najlepszego miejsca – szatni obecnej nie można zlikwidować,<br />

bo nie tylko my z niej korzystamy ( ale także pacjenci, odwiedzający). Co do terminu wprowadzenia szafek na ul.<br />

Długiej – wszystko zależy od decyzji Władz Uczelni – czekamy na informacje. Docelowo chcielibyśmy, aby szafki były<br />

standardem na zajęciach klinicznych i będziemy się starać działać w tym kierunku.<br />

Masz problem? Chciałbyś o coś zapytać władze Uczelni lub innych<br />

pracowników? Coś nie działa właściwie?<br />

Napisz do nas: pulsterwencja@pulsum.pl lub wypełnij formularz<br />

na stronie www.pulsum.pl/pulsterwencja.<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

19


KONFERENCJA<br />

„Życiodajna<br />

śmierć”<br />

Powszechnie znane jest 5 stadiów godzenia się ze<br />

śmiercią: zaprzeczenie, gniew, targowanie się, depresja,<br />

akceptacja. Nie wszyscy jednak wiemy, że określenie tych<br />

etapów zawdzięczamy Elisabeth Kübler-Ross, która przekazała<br />

nam obszerna wiedzę dotyczącą umierania, śmierci<br />

i żałoby. Otoczyła swoją opieką wiele osób potrzebujących<br />

rozmowy, ciepła i wsparcia w najtrudniejszym dla<br />

każdego człowieka czasie. Ku jej pamięci, na Uniwersytecie<br />

Medycznym w Białymstoku, odbyła się już po raz<br />

szósty, Międzynarodowa Konferencja Naukowo – Szkoleniowa<br />

„Życiodajna Śmierć”, której tegoroczne zagadnienia<br />

dotyczyły Bioetyki i Wielokulturowości w Medycynie.<br />

Sympozjum odbyło się w dniach 10 -13 marca.<br />

Nie tylko o przemijaniu<br />

Tematy, które podjęto na Konferencji nie były łatwe. Dotykały<br />

najbardziej intymnych i dramatycznych kwestii,<br />

poruszały wiele punktów spornych, skłaniały do refleksji<br />

oraz dialogu. Nie można przecież zaprzeczyć, że zapłodnienie<br />

in vitro budzi wiele kontrowersji – czym jest i czy<br />

jego forma nie wywołuje w nas żadnych dylematów moralnych?<br />

Być może realna jest wizja masowej produkcji<br />

człowieka? A może ostatecznie naprotechnologia wyprze<br />

in vitro?<br />

Podjęta została także dyskusja dotycząca aborcji. Czy<br />

powinna być dopuszczalna? Dokąd nas zaprowadzi? Czy<br />

możemy odbierać matce prawo do decydowania o jej własnym<br />

życiu, jednak czy prawo to nie godzi w życie nienarodzonego<br />

dziecka? I od kiedy możemy mówić o uznaniu<br />

rosnących komórek ludzkich za człowieka?<br />

Nie zabrakło także rozmyślań o przemijaniu i śmierci<br />

– czy człowiek jest w stanie oswoić się z tymi etapami?<br />

Czy może spychamy je na margines swojej świadomości?<br />

Czy eutanazja jest rozwiązaniem, które pozwoli nam skrócić<br />

cierpienie, a może wręcz przeciwnie? Sprawi, iż przerwany<br />

zostanie naturalny proces, a skutki nie będą dla nas<br />

żadnym ukojeniem?<br />

O tolerancji<br />

„Możemy szanować człowieka, dlatego że jest od nas odmienny,<br />

możemy go rozumieć, ponieważ jest nam równy”<br />

Karel Čapek<br />

W czasie Konferencji wielokulturowość oraz związana<br />

z nią tolerancja stała się jednym z wiodących tematów.<br />

Droga do tolerancji jedynie pozornie wydaje się być łatwą<br />

sprawą. Uważamy się za osoby tolerancyjne, otwarte,<br />

liberalne. Bardzo często składamy takie deklaracje, nie<br />

zastanawiając się tak naprawdę, co oznacza owo: jestem<br />

tolerancyjny. Czy zawsze? W każdej kwestii? Dla naszego<br />

Koła był to temat szczególny, gdyż w czasie tego roku<br />

akademickiego rozważamy szeroko pojęty temat tolerancji,<br />

dlatego ciekawym doświadczeniem było przyjrzenie<br />

się jak studenci kierunków medycznych postrzegają inne<br />

narody i kultury lub jak powinny być kształtowane relacje<br />

pacjent – personel medyczny na przykładzie Świadków<br />

Jehowy.<br />

Okrągły stół<br />

Tolerancja podczas Konferencji nie pozostała jedynie<br />

w sferze teorii. Atmosfera panująca w czasie tych kilku<br />

dni, była nie tylko sprzyjająca poznawaniu nowych poglądów,<br />

podejmowania dialogu w spornych kwestiach, ale<br />

pozwalała uczestnikom na poczucie, iż są oni integralną<br />

częścią sympozjum. Obecne w Białymstoku członkinie<br />

naszego Koła odczuwały panującą pomiędzy uczestnikami<br />

równość, wzajemny szacunek oraz życzliwość, choć<br />

poruszane były bardzo kontrowersyjne kwestie w sesji<br />

bioetycznej, której poświęcono oddzielną debatę – Okrągłego<br />

Stołu. Każdy uczestnik mógł przedstawić swój<br />

punkt widzenia w danej kwestii.<br />

Nasza obecność na Konferencji czyli Veni, Vidi, Vici<br />

Poszukiwanie odpowiedzi na postawione pytania nie było<br />

sprawą łatwą. Wyobraźmy sobie bowiem sytuacje, w której<br />

wraz z ukochaną, bliską osobą, pragniemy posiadać<br />

dziecko – jednak z przyczyn biologicznych nie możemy<br />

tego pragnienia urzeczywistnić. Istnieje metoda, która<br />

może nam to umożliwić, jednak większość uznała ją za<br />

niemoralną i z tego powodu tracimy ostatnią szansę na<br />

spełnienie naszych pragnień. Czy w danym momencie interesują<br />

nas powody, dla których większość podjęła za nas<br />

taką decyzje? Prawdopodobnie – nie.<br />

Jednak istnieje jeszcze drugi punkt widzenia. Może<br />

jednak powinniśmy zastanowić się nad innym? Być może<br />

nie chodzi jedynie o kwestie religijne czy przekonanie, od<br />

którego momentu możemy mówić już o istocie ludzkiej.<br />

Gdyby druga strona wytłumaczyła nam, że w planowanej<br />

przez nas metodzie zapłodnienia pozaustrojowego, po zapłodnieniu<br />

od 6 do 15 żeńskich gamet komórkami męskimi<br />

w warunkach laboratoryjnych, tylko od 6 do 8 zostaje pod-<br />

20<br />

Gazeta Studentów


KONFERENCJA<br />

danych ocenie tempa podziałów komórkowych, a dopiero<br />

około 4 doby zostaje dokonana selekcja? Odrzucone embriony<br />

poddawane są kriokonserwacji i przechowywaniu<br />

w niskiej temperaturze. Następuje więc sytuacja, w której<br />

poczęte zostało kilka istot ludzkich, jednak nie wszystkie<br />

będą miały szanse przeżycia. A następnie? Czy przechowywane<br />

w temperaturze ok. minus 195 stopni ludzkie zarodki<br />

nigdy nie staną się materiałem genetycznych badań<br />

lub tworzenia hybryd czy chimer?<br />

Czy myśląc o posiadaniu w przyszłości dziecka, takie<br />

pytania powinny pozostać nam obojętne? Czy mamy prawo<br />

odbierać embrionowi godność? Jeśli tak, czy sprawiedliwe<br />

jest decydowanie o momencie, w której “człowieczeństwo”<br />

może posiadać już miano godności? Wszyscy<br />

doskonale znamy filmy science-fiction, w których ludzkie<br />

klony zostały “wyhodowane” tylko w celu dostarczenia<br />

nam potrzebnych do przeżycia organów. Czy naprawdę to<br />

niemożliwe mrzonki, czy być może jesteśmy bliżej spełnienia<br />

owych fantazji, niż przypuszczaliśmy?<br />

Sukcesy<br />

Owe rozmyślania pochodzą z nagrodzonego I miejscem<br />

w kategorii Sesji Bioetycznej artykułu: „Medycyna na granicy<br />

życia w obliczu niepłodności” autorstwa Anny Buszki,<br />

Angeliki Gonzalez, Kingi Witczak-Błoszyk oraz Anny<br />

Bednarek, członkiń naszego Koła. W tym roku możemy<br />

być dumni również z wyróżnień, jakie zostały przyznane<br />

aż dwóm studentkom naszej uczelni i członkiń Koła,<br />

w ramach sesji: Problemy opieki paliatywnej/hospicyjnej:<br />

„Wentylacja mechaniczna pacjenta w warunkach domowej<br />

opieki paliatywnej, metody, zagrożenia, problemy pielęgnacyjno-opiekuńcze”<br />

Angeliki Gonzalez oraz w ramach<br />

Sesji Bioetyka: „Macierzyństwo zastępcze w Polsce i na<br />

świecie – aspekty prawne i etyczne” Anny Jeżewskiej.<br />

Serdecznie dziękujemy Prodziekanowi WNoZ, Panu<br />

prof. dr. hab. Michałowi Musielakowi oraz mgr Katarzynie<br />

Głodowskiej, za pomoc, wsparcie i umożliwienie<br />

wyjazdu, który zaowocował zdobyciem wielu nowych<br />

doświadczeń.<br />

Szczególne podziękowania kierujemy także do Pani<br />

Dziekan WNoZ <strong>UM</strong> w Białymstoku, prof. dr hab. Elżbiety<br />

Krajewskiej-Kułak. Jesteśmy bardzo wdzięczni za ciepłe<br />

przyjęcie, pomoc, także w zakresie rozwoju naukowego.<br />

Mamy nadzieję, iż przyszłoroczna Konferencja zainteresuje<br />

szersze grono studentów naszej uczelni, do czego<br />

gorąco zachęcamy dodając, iż wyjazd do Białegostoku,<br />

to nie tylko obcowanie z nauką, ale i wielokulturowością<br />

Podlasia.<br />

Anna Płażewska<br />

Rzecznik prasowy Koła Etyki i Bioetyki<br />

(II rok stacjonarne Pielęgniarstwo, WNoZ)<br />

„Jasnowłosa prowincja“<br />

Studenckie Koło Etyki i Bioetyki<br />

ma zaszczyt zaprosić wszystkich zainteresowanych na projekcję filmu<br />

„Jasnowłosa prowincja“<br />

(Polska, Niemcy 2009, 75 minut), scenariusz Jacek Kubiak, Janusz Zemer, reż. Jacek Kubiak, Klaus Salge,<br />

który odbędzie się<br />

13 maja 2011 r. w Collegium Stomatologicum o godz. 16.30 w sali 202.<br />

Film jest dokumentalną relacją o deportacjach obywateli polskich z ziem wcielonych do Rzeszy. Tłem dla historii<br />

trzech głównych bohaterów są losy setek tysięcy wysiedlanych Polaków i Żydów oraz setek tysięcy sprowadzanych<br />

na ich miejsce Niemców etnicznych z sowieckiej strefy wpływów w Europie wschodniej. Bohaterami filmu są Helmut<br />

Steinitz – poznański Żyd, ocalały z Zagłady, Dieter Bielenstein – Niemiec z Łotwy, którego rodzina żyła podczas wojny<br />

w Poznaniu na zagrabionym Polakom mieniu, oraz Henryk Jaszcz – Poznaniak.<br />

Po projekcji odbędzie się rozmowa z panem Jackiem Kubiakiem.<br />

Serdecznie zapraszamy!<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

21


ŚWIAT WIEDZY<br />

Broń biologiczna – nowe oblicze<br />

terroryzmu?<br />

Bioterroryzm opiera się na nieuzasadnionym i bezprawnym<br />

wykorzystaniu czynników biologicznych, takich<br />

jak m.in.: wirusy, bakterie, riketsje, w celu zastraszenia<br />

ludności i osiągnięcia zamierzonego celu, najczęściej politycznego<br />

czy religijnego. Bioterroryzm stanowi dla świata<br />

ogromne zagrożenie, ponieważ użyte czynniki biologiczne<br />

są bardzo skuteczne i mogą wywołać niedające się opanować<br />

epidemie. Co gorsza, wyprodukowanie takiej broni<br />

jest tanie: na podstawie analizy przeprowadzonej przez<br />

specjalistów dla ONZ stwierdzono, że koszt wywołania<br />

tych samych strat w ludności cywilnej przy użyciu broni:<br />

konwencjonalnej wynosi – 2000$/km2, atomowej –<br />

800$/km2, chemicznej – 600$/km2, biologicznej – 1$/<br />

km2. Produkcja czynników zakaźnych jest łatwa do<br />

ukrycia – wystarczy laboratorium. Według U.S. Arms<br />

Control and Disarmament Agency (Agencji ds. Kontroli<br />

Zbrojeń i Rozbrojenia), broń biologiczną można produkować<br />

w pomieszczeniu o powierzchni około 20 m2<br />

i za pomocą aparatury wartej 10 tys. dolarów. Właściwie<br />

każdy wyposażony w maskę przeciwgazową i plastikową<br />

odzież ochronną może, przy stosunkowo niewielkim<br />

ryzyku własnym, prowadzić hodowlę bilionów<br />

bakterii, wykorzystując sprzęt tak prosty w obsłudze<br />

jak piwowarskie kadzie fermentacyjne oraz zapewniając<br />

hodowli środowisko zawierające białko, niezbędne<br />

do jej wzrostu.<br />

Dodatkowym ułatwieniem, dla wykorzystania takiej<br />

postaci broni, jest prostota rozprzestrzeniania: wystarczy<br />

nawet list zawierający treść w postaci wirusa – co miało<br />

miejsce w 2001 roku, gdy świat zadrżał przed wąglikiem.<br />

Należy wyjaśnić, że pojedyncza bakteria<br />

ulega podziałowi co 20 min; po 10 godz. daje<br />

ponad miliard komórek potomnych. Z bakterii<br />

mieszczących się w niewielkiej ampułce,<br />

w ciągu kilku dni może powstać olbrzymia,<br />

wręcz niewyobrażalna ich ilość. W przypadku<br />

niektórych chorób, na przykład wąglika, zaledwie<br />

kilka tysięcy bakterii pobranych drogą oddechową<br />

(zmieściłyby się one na powierzchni<br />

znacznie mniejszej niż kropka na końcu tego<br />

zdania), może spowodować śmierć.<br />

Broń biologiczna została podzielona przez<br />

CDC (Centers for Disease Control and Prevention)<br />

na 3 grupy:<br />

– do grupy A zaliczamy patogeny łatwo<br />

rozprzestrzeniające się i powodujące śmierć, są<br />

to np.: wirusy gorączek krwotocznych, wirusy<br />

ospy prawdziwej, bakteria wąglika i jadu kiełbasianego,<br />

bakteria wywołująca dżumę,<br />

– do grupy B zaliczamy patogeny wywołujące<br />

umiarkowaną śmiertelność: bakterie z rodzaju: Shigella,<br />

Salmonella, Brucella, bakterie cholery, E. coli, bakteria<br />

gronkowca, wirus wenezuelskiego zapalenia mózgu,<br />

– do grupy C zaliczamy nowo pojawiające się patogeny<br />

lub patogeny uzyskane na drodze inżynierii genetycz-<br />

22<br />

Gazeta Studentów


ŚWIAT WIEDZY<br />

Laseczki wąglika<br />

nej: wirus Hanta, wirus żółtej febry, wirus Nipah.<br />

Historia użycia broni biologicznej sięga Starożytności,<br />

kiedy to woda była skażana sporyszem. Wśród innych<br />

opisanych przypadków można wymienić oblężenie przez<br />

Tatarów Kaffy, w 1346 roku,<br />

kiedy to wojska chana Dżana<br />

Beki katapultują do osady<br />

ciała zmarłych na dżumę. Podobnie<br />

postąpiły wojska rosyjskie<br />

w 1710 roku, podczas<br />

wojny ze Szwecją: Rosjanie<br />

wrzucili do miasta Reval ciała<br />

zarażonych pałeczką Jas.<br />

W 1797 roku Napoleon<br />

oblega Mantuę – mieszkańców<br />

miasta próbuje zarazić<br />

leptospirozą. W 1924 roku pojawiają<br />

się oskarżenia wobec<br />

Niemców, że podczas trwania<br />

I wojny światowej, próbowali<br />

wywołać we Włoszech i Rumuni<br />

epidemię cholery, a w Rosji – dżumy. Okres po II<br />

wojnie światowej to czas, gdy USA, ZSSR i Japonia prowadzą<br />

badania nad zastosowaniem i wyprodukowaniem<br />

broni biologicznej. Do najgłośniejszych ataków należały:<br />

w 1972 roku R.I.S.E. – ekoterroryści planowali atak<br />

z wykorzystaniem kilku czynników w celu zniszczenia<br />

ludzkości i odrodzenia z kilku wybranych osobników.<br />

W 1984 roku Kult Rajneeshee zatruwa bary sałatkowe<br />

w The Dallas w stanie Oregon. W wyniku zakażenia bakteriami<br />

Salmonella Typhimurium zachorowało 751 osób.<br />

Celem terrorystów było uniemożliwienie udziału w lokalnych<br />

wyborach i przejęcie władzy. O tym, że zatrucie<br />

nastąpiło w wyniku aktu bioterrorystycznego dowiedziano<br />

się dopiero po roku, od jednego z członków kultu. W roku<br />

1995 japońska sekta Aum Shinrikyo próbowała rozpylić<br />

toksynę botulinową w tokijskim metrze. Natomiast 3 lata<br />

później, w 1998 roku, listy rzekomo zarażone wąglikiem,<br />

trafiają do kilku szpitali w USA, w których dokonuje się<br />

aborcję. W roku 2001, w New Jersey ktoś rozsyła pocztę<br />

z przetrwalnikami wąglika.<br />

Agresja bioterrorystyczna może mieć formą ataku<br />

ukrytego lub jawnego. Wykrycie ataku jest możliwe, dysponujemy<br />

pewnymi systemami detekcji. W przypadku<br />

ataku aerozolowego są to np. system LRBSDS (Long Range<br />

Biological Standoff Detection System), przeznaczony<br />

do wykrywania chmury aerozolowej w promieniu 30 km.<br />

Wyposażony jest w transmiter laserowy na podczerwień,<br />

teleskop odbiorczy i detektor. Jego udoskonaleniem jest<br />

system JBSDS (The Joint Biological Standoff Detection<br />

System) – w pełni zautomatyzowany system mogący monitorować<br />

ruch chmury aerozolowej. Projektem, umożliwiającym<br />

nie tylko detekcję, ale i identyfikację czynnika<br />

biologicznego jest IBADS (The Interim Biological Agent<br />

Detection System). Jest to system półautomatyczny, który<br />

posiada koncentrator aerozolu<br />

oraz aerodynamiczny miernik<br />

cząstek. Do identyfikacji mikroorganizmów<br />

wykorzystano<br />

testy immunochromatograficzne.<br />

Technologia tego<br />

systemu jest tania i pozwala<br />

na wykonanie wstępnej identyfikacji<br />

patogenów. JPS<br />

(The Joint Portal Shields) jest<br />

pierwszym, wysoce zautomatyzowanym<br />

systemem,<br />

udoskonalonym dzięki sieci<br />

sensorów zwiększających<br />

czułość wykrywania.<br />

W przypadku gdy atak<br />

został przeprowadzony z wykorzystaniem<br />

wody lub żywności, do detekcji wykorzystujemy<br />

metody oparte na luminometrii (metody opartej<br />

na zasadzie wykrywania emitowanego światła, powstającego<br />

przy enzymatycznym rozkładzie ATP). Przykładem<br />

jest system PROFILE, który pozwala na odróżnienie<br />

komórek eukariotycznych od priokariotycznych. Dzięki<br />

odpowiednim urządzeniom dodatkowym, pozwala on<br />

na badanie zanieczyszczonych powierzchni, żywności,<br />

wody, powietrza itp. Umożliwia również szybkie wykrycie<br />

obecności w badanych próbkach przetrwalników<br />

bakteryjnych.<br />

W ostatnich latach obserwuje się coraz większe zainteresowanie<br />

groźbą użycia broni biologicznej przez<br />

terrorystów. Ataki takie niosą ze sobą katastrofalne skutki,<br />

łącznie z wywołaniem masowej śmiertelności. Do<br />

najważniejszych zadań, w trakcie przygotowywania się<br />

do obrony przed bioterroryzmem, należy podjęcie badań<br />

nad szybkim reagowaniem, szczególnie gdy skala rażenie<br />

jest bardzo duża. W Polsce za działania te odpowiadają<br />

Główny Inspektor Sanitarny i podlegający mu pion<br />

sanitarno-epidemiologiczny, Ministerstwo Zdrowia oraz<br />

Centra Zarządzania Kryzysowego<br />

Trzeba pamiętać, że użycie przez terrorystów broni<br />

biologicznej nie objawi się pożarami, zniszczeniami czy<br />

katastrofami lotniczymi, ale spowoduje efekty psychologiczne,<br />

prowadzące do paniki i chaosu. Doskonalenie<br />

metod szybkiego reagowania może uratować wiele istnień<br />

ludzkich.<br />

Ewelina Bukowska<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

23


INFORMACJE<br />

ANIMAL SECURITY – STRAŻ DLA<br />

ZWIERZĄT<br />

Kto nie okazuje szacunku bezbronnemu zwierzęciu, nie<br />

okaże go nigdy drugiemu człowiekowi…<br />

USTAWA O OCHRONIE ZWIERZĄT<br />

Rozdział 1<br />

Przepisy ogólne<br />

Art. 1.<br />

1. Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia,<br />

nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie,<br />

ochronę i opiekę.<br />

Animal Security jest to nowopowstałe Stowarzyszenie<br />

Ochrony Zwierząt w Poznaniu.<br />

(działalność rozpoczęliśmy w pierwszym kwartale 2011<br />

roku).<br />

Członkowie Stowarzyszenia są wolontariuszami, a nie<br />

pracownikami, za swój wkład w działalność nie otrzymują<br />

żadnego wynagrodzenia. W chwilach wolnych od spraw<br />

życia codziennego poświęcają swój czas i energię na pomoc<br />

zwierzętom, porzuconym/bezdomnym, których życie<br />

jest zagrożone ze względu na okrucieństwo zadane przez<br />

ludzi. Dążymy do tego, by dzięki naszym wysiłkom zapewnić<br />

im godne i szczęśliwe życie. Staramy się kształtować<br />

właściwy stosunek do zwierząt i aktywnie zwalczać<br />

przejawy znęcania się nad nimi. Robimy to z pełnym zaangażowaniem<br />

i najlepiej jak potrafimy.<br />

Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt Animal Security jest<br />

pierwszą organizację w Poznaniu, współpracującą z organami<br />

ścigania. Choć pomysł jest nowy każdy z nas, jeszcze<br />

zanim się poznaliśmy, starał się pomagać zwierzętom<br />

na własną rękę. Nasze doświadczenie, potęguje chęć do<br />

niesienia pomocy. Seria ostatnich wydarzeń, w których<br />

maltretowane są zwierzęta, zjednoczyła nas i przyspieszyła<br />

powstanie.<br />

Na naszym koncie jest MARSZ (NIE) MILCZENIA z 13.<br />

lutego, w którym mówiliśmy STOP przemocy wobec<br />

zwierząt. Chcemy zarażać naszymi pomysłami, a przede<br />

wszystkim miłością i szacunkiem.<br />

Odebrani przez nas podopieczni, będą mieli zapewnione<br />

godne warunki życia i rozwoju, a także możliwość znalezienia<br />

nowego kochającego domu. Dlatego odsyłam<br />

na naszą stronę internetowej http://animal-security.pl, na<br />

której znajdziecie więcej informacji o naszej działalności<br />

edukacyjnej w szkołach i przedszkolach, marszach festynach,<br />

zbiórkach czy interwencjach.<br />

NIE BĄDŹMY OBOJĘTNI NA ZŁO!!!<br />

Stowarzyszenie Animal Security działa na rzecz humanitarnego<br />

traktowania zwierząt. Naszym celem jest pomagać<br />

zwierzętom, które: trzymane są w złych warunkach<br />

(w pomieszczeniach, gdzie nie mają możliwości ruchu;<br />

schronienia się przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi);<br />

traktowane są w niewłaściwy sposób ( bite;<br />

głodzone; nie mają dostępu do wody; są schorowane,<br />

a właściciel nie zapewnia zwierzęciu opieki weterynaryjnej,<br />

widocznie zaniedbane; przeznaczane do krwawych<br />

walk), uległy wypadkom drogowym i są pozostawione bez<br />

pomocy, bądź są na to narażone, zostały porzucone przez<br />

swoich właścicieli bez możliwości dalszego egzystowania<br />

(np. w lesie; szczeniaki pozostawione samym sobie).<br />

Kontakt z nami: kontakt@animal-security.pl<br />

inne maile:<br />

Komendant Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt Animal<br />

Security- Emilia@animal-security.pl<br />

Z-ca Komendanta ds. Interwencji- Beata@animal-security.pl<br />

Z-ca Komendanta ds. Finansowych i Marketingu -<br />

Hania@animal-security.pl<br />

interwencje – nr. tel.: 513 242 212<br />

„Los zwierząt jest dla mnie ważniejszy niż strach przed<br />

ośmieszeniem. Los zwierząt jest nierozerwalnie związany<br />

z losem człowieka.”– Émile Zola<br />

Animal-security<br />

24<br />

Gazeta Studentów


DRUŻYNA SZPIKU<br />

Czy Twoje<br />

5 minut<br />

może zbawić<br />

świat?<br />

W ciągu tak krótkiej chwili, jaką wydaje się 5 minut,<br />

każdy z nas potrafi wykonać wiele różnych, mniej czy<br />

bardziej, ciekawych czynności, jak np.: zaparzyć dobrą<br />

herbatę, obejrzeć ćwierć Teleexpresu razem z napisami<br />

końcowymi „Mody na sukces”, przeczytać jedną stronę<br />

interesującego wykładu z anatomii.<br />

Ale w tym czasie, możesz zrobić coś o wiele ważniejszego<br />

–pomóc drugiemu człowiekowi.<br />

5 minut to wystarczająco dużo czasu, aby zostać potencjalnym<br />

dawcą SZPIKU.<br />

Aby nim być, wystarczy oddać próbkę krwi na typowanie<br />

antygenów układu HLA oraz wypełnić związaną<br />

z tym kartę ewidencyjną. Wykonanie tych dwóch czynności<br />

zajmie Ci właśnie mniej niż wspomniane 5 minut.<br />

ALE O CO CHODZI?<br />

Szpik kostny jest prawdziwym darem życia. Jest odpowiedzialny<br />

za wytwarzanie komórek krwi: krwinek<br />

czerwonych, białych oraz płytek krwi. Szpik zdrowego<br />

człowieka wytwarza dziennie setki milionów komórek.<br />

W szpiku kostnym znajdują się także tzw. komórki macierzyste.<br />

Mimo, iż stanowią 0,1% wszystkich komórek,<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

są bardzo ważne. Część z nich ma zdolność do samoregeneracji.<br />

Pozostałe, dzieląc się, dają początek kolejnym<br />

generacjom komórek. Z nich ostatecznie powstają dojrzałe<br />

krwinki, które opuszczają szpik i stają się częścią naszej<br />

krwi.<br />

Niestety nie ma możliwości wyprodukowania szpiku<br />

poza organizmem ludzkim.<br />

Dlatego też potrzebni są DAWCY, którzy bezinteresownie<br />

zechcą pomóc chorym, bez względu na nację<br />

i kolor skóry. Transplantacja szpiku może uratować życie<br />

człowieka w przebiegu wielu chorób.<br />

W Polsce co roku na nowotwór krwi zapada 1 na<br />

15.000 – 25.000 dzieci, najczęściej między trzecim a piątym<br />

rokiem życia. Ponad dwie trzecie dzieci poddanych<br />

terapii udaje się całkowicie wyleczyć.<br />

Chemioterapia i radioterapia to nie jedyne sposoby leczenia<br />

tych chorób, jest jeszcze przeszczep szpiku – a to<br />

dla wielu dzieci jedyny sposób na pokonanie choroby<br />

(przeszczep = transplantacja komórek macierzystych).<br />

Niestety ponad 70% osób chorych na białaczkę nie posiada<br />

dawcy rodzinnego, dlatego utworzono Rejestr Dawców<br />

Szpiku Kostnego, który zbiera<br />

informacje o potencjalnych<br />

dawcach szpiku. Twoje 5 minut<br />

może uratować życie wielu osób<br />

– zarówno dzieci jak i dorosłych<br />

chorych na białaczkę.<br />

Wyróżniamy trzy sposoby<br />

pobierania komórek:<br />

– z krwi obwodowej,<br />

– z żyły przedramienia (czas<br />

pobrania to 3-4 godziny i nie wymaga<br />

znieczulenia),<br />

– ze szpiku kości biodrowej<br />

(czas zabiegu to 1-1,5 godziny,<br />

w znieczuleniu ogólnym).<br />

DRUŻYNA SZPIKU<br />

Drużyna Szpiku to grupa<br />

wolontariuszy działających bezinteresownie,<br />

z potrzeby serca<br />

na rzecz osób chorych na nowo-<br />

25


KONFERENCJA<br />

twory krwi, w szczególności na białaczki. Gotowość niesienia<br />

pomocy to nadrzędny cel tej Drużyny. Dla jednych<br />

jest to oddanie szpiku, mówienie, na czym polega przeszczep,<br />

a dla innych bieganie maratonów w czerwonych<br />

koszulkach Drużyny, czy też organizowanie zbiórek krwi<br />

lub spotkań w szkołach. A dla artystów – charytatywny<br />

udział w kampaniach społecznych. Wszyscy są potrzebni,<br />

bo ta Drużyna to po prostu łańcuch składający się z ogniw<br />

i każde z nich ma swoje zadanie. Każdy wnosi do niej to,<br />

co mam najpiękniejszego, co umie, robi i lubi.<br />

Członkowie Drużyny Szpiku działają dla fundacji im.<br />

Anny Wierskiej „Dar szpiku”, powstałej dla upamiętnienia<br />

osoby, która ostatnie 2 lata swojego życia, walcząc z białaczką<br />

i brakiem dawcy szpiku, poświęciła na przekonywanie<br />

innych jak niewielkim kosztem można uratować<br />

inną osobę.<br />

W szeregach Drużyny znalazły się osobistości życia<br />

publicznego czy gwiazdy znane ze szklanego ekranu<br />

i pierwszych stron gazet. Kapitanem tego teamu został piłkarz<br />

Piotr Reiss, wspierają go olimpijczycy: Julia Michalska,<br />

Michał Jeliński, Anita Włodarczyk, Aneta Konieczna,<br />

Szymon Ziółkowski, Monika Drybulska, sprinter Marcin<br />

Urbaś. Silną grupę stanowią artyści pod wodzą aktorki Katarzyny<br />

Bujakiewicz, wspieranej przez Magdę Stużyńską,<br />

Magdę Steczkowską, Olgę Bończyk, Sylwię Grzeszczak,<br />

Macieja Balcara, Meza, Libera Kalwiego, zespół Arka<br />

Noego. Do Drużyny Szpiku należą artyści poznańskich teatrów:<br />

Wielkiego, Polskiego Animacji i Nowego, a także<br />

śpiewacy Poznańskiego Chóru Katedralnego, dziennikarze,<br />

lekarze, prawnicy i politycy, którym przewodzą Przemysław<br />

Pacia – Wicewojewoda Wielkopolski i Ryszard<br />

Grobelny – Prezydent Poznania. Obok znanych nazwisk<br />

ten zespół tworzy cały szereg ludzi, na co dzień anonimowych,<br />

a w dniu egzaminu z człowieczeństwa stających<br />

ramię w ramię z wielkimi tego świata.<br />

Teraz już wiesz, dlaczego Twoje 5 minut jest takie<br />

ważne – zajrzyj na stronę: darszpiku.pl lub też wejdź na<br />

profil Drużyny Szpiku na facebooku.<br />

Nie zmarnuj swojego czasu!!!<br />

~nr startowy 988<br />

O ciekawych<br />

przypadkach<br />

medyczych<br />

Mateusz Palczewski, student medycyny Akademii<br />

Medycznej we Wrocławiu, na pewno zastanawiał się,<br />

w jaki sposób zainteresować szeroko pojęte środowisko<br />

medyczne organizowaną przez siebie konferecją.<br />

Wnioskując po ilości uczestników, głównie studentów<br />

kierunków medycznych, jaka zjechała do Wrocławia<br />

26. marca, hasło: I Konferencja PrzypadkiMedyczne.<br />

pl, okazało się być strzałem w dziesiątkę. Pod dość<br />

lapidarnym tytułem ukryło się kilkanaście wykładów<br />

doświadczonych lekarzy specjalistów, którzy przezentowali<br />

najciekawsze przypadki w swojej karierze.<br />

Gościem honorowym konferencji była profesor<br />

Maria Siemionow, notabene absolwentka naszego<br />

Uniwersytetu, która wygłosiła wykład inauguracyjny<br />

nt. pierwszego udanego przeszczepu twarzy, jaki przeprowadził<br />

w USA zespół pod jej kierownictwem. Pani<br />

chirurg zaprezentowała całą, trwającą kilkanaście lat,<br />

drogę do tego sukcesu. Opisywała testy laboratoryjne,<br />

potyczki z bioetykami i prawnikami, problemy z wyborem<br />

biorcy oraz dawcy, a także przyczyny, dla których<br />

pierwszy przeszczep był porażką. Jak się okazało,<br />

pierwszy człowiek, któremu przeszczepiono twarz,<br />

azjata, został namówiony przez osobnika parającego<br />

się ziołolecznictwem, do odłożenia leków immunosupresyjnych<br />

na rzecz ziół, co po prostu nie mogło dobrze<br />

się skończyć. Temat wykładu wpasowywał się idealnie<br />

w założenia konferencji, a prof. Siemionow przyciągnęła<br />

samą swoją obecnością wielu uczestników, jednak<br />

po wykładzie czułam pewien niedosyt, ponieważ<br />

więcej w nim było opisów zmagań z biurokracją niż<br />

samego przypadku. Pani profesor w swojej prelekcji<br />

podkreślała rolę umiejętności pracy zespołowej, którą<br />

niepokojąco dużo razy utożsamiała z poświęcaniem<br />

wolnych weekendów i pracą wybitnie po godzinach.<br />

Wykład podsumowano słowami: „Trzeba mieć twarz,<br />

by móc spojrzeć na świat”.<br />

I to był dopiero początek tej arcyciekawej konferencji,<br />

która pogodziła wysoki poziom prezentacji<br />

z przystępną, dla osób choć trochę zorientowanych<br />

w kwestiach medycznych, formą. Nie sposób przytoczyć<br />

wszystkich opisywanych przypadków, w których<br />

nie zabrakło ekstremów, takich jak czterdziestokilo-<br />

26<br />

Gazeta Studentów


gramowy mięsak macicy, czy prawie udana operacja<br />

przetoki przełykowo – tchawiczej obejmującej całą<br />

tchawicę i część oskrzela. Podczas wykładu lekarza<br />

sądowego, którego prezentacja dotyczyła ciał jatrogennych,<br />

czyli wszystkiego tego, czym posługiwali się lekarze<br />

podczas zabiegu, i co też zostało w pacjencie po<br />

jego zakończeniu, próbowaliśmy rozwiązać zagadkę<br />

półmetrowej chusty, jaką znaleziono w jelicie krętym<br />

pacjentki, i co do której do dziś nie wiadomo, jak się<br />

tam znalazła. Zdjęcia RTG jamy brzusznej zawierającej<br />

przeróżny sprzęt rodem z sali operacyjnej, przypominały<br />

najwyraźniej innym lekarzom,<br />

co też oni znaleźli w ciałach<br />

swoich pacjentów w trakcie praktyki<br />

lekarskiej. I tak w zupełnie<br />

nieplanowany sposób konferencja<br />

została wzbogacona o kilkanaście<br />

zabawnych – przynajmniej dla<br />

słuchaczy – historyjek. Na przykład<br />

internista opowiedział o dwunastoletnim<br />

chłopcu, u którego<br />

w trakcie badań wykryto w pęcherzu<br />

moczowym struktury wyglądające<br />

jak wyjątkowo duże kamienie<br />

moczowe. Po zabiegu okazało się,<br />

że jest to inkrustowana kamieniami<br />

bransotelka. Chłopiec zapytany,<br />

czy przypadkiem sam sobie tego<br />

nie włożył, i jeżeli tak, to czy go<br />

nie bolało, bardzo dumny z siebie<br />

odpowiedział, że „bolało, ale dało<br />

prof. Maria Siemionow<br />

KONFERENCJA<br />

się wytrzymać”. Furorę zrobił<br />

również ginekolog opowiadający<br />

o tym, jak po zbadaniu<br />

kilku zdenerwowanych kobiet<br />

powiększyła się jego kolekcja<br />

kieliszków i pędzli. I nie były<br />

to bynajmniej prezenty od zadowolonych<br />

pacjentek. Konferencję<br />

zakończył zmuszający<br />

do reflesji wykład-dyskusja nt.<br />

tego, kiedy niewytłumaczalny<br />

powrót do zdrowia jest cudem,<br />

i czy właściwie cuda istnieją.<br />

Kilka uwag odnośnie samej<br />

organizacji. Z minusów<br />

– było za mało ciastek i mleka<br />

do kawy. A tak na poważnie<br />

(chociaż naprawdę było ich za<br />

mało), największe zastrzerzenia<br />

mam odnośnie logistyki.<br />

Do budynku Uniwersytetu Przyrodniczego, gdzie całość<br />

miała miejsce, zjechało około 1600 osób, mimo<br />

iż miejsc na sali konferencyjnej było zaledwie 500. Co<br />

prawda, w trakcie wcześniejszej rejestracji internetowej<br />

organizatorzy uprzedzali osóby, które nie zmieściły<br />

się w pierwszych pięciu setkach, że prawdopodobnie<br />

nie dostaną miejsc siedzących, jednak w mojej opinii<br />

robili to wyjątkowo mało przekonująco. Skutkiem tego<br />

była konieczność – dosłownie – wyproszenia za drzwi<br />

prawie tysiąca osób, które, tak jak i ja, wyszły z założenia,<br />

że „prawdopodobnie” nie musi oznaczać „na<br />

pewno nie dostaniemy miejsca siedzącego”.<br />

Stąd miało miejsce kilka<br />

nieprzyjemnych sytuacji, zwłaszcza,<br />

gdy ktoś przyjechał np. ze Szczecina.<br />

Wśród rozczarowanych, pojawił<br />

się nawet pomysł, żeby II Konferencję<br />

PM zorganizować w Poznaniu,<br />

bo mamy więcej miejsc siedzących.<br />

Mimo wszystko uważam, że był<br />

to świetnie spędzony czas i już rezerwuję<br />

sobie 23. marca 2012 roku,<br />

na kiedy to zapowiedziano kolejną<br />

edycję tego wydarzenia. Zachęcam<br />

też do zajrzenia na stronę www.<br />

przypadkimedyczne.pl, gdzie poza<br />

fotorelacją, znaleźć można ciekawe<br />

medyczne quizy.<br />

Anna Płóciennik<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

27


FELIETON<br />

–– Cześć, ładnie dzisiaj wyglądasz<br />

–– Dziękuję. Nie wiedziałam, że wpadniesz.<br />

–– Przechodziłem niedaleko i pomyślałem, że wejdę. Tylko<br />

na chwilę, zaraz muszę lecieć.<br />

–– Szkoda, wiesz jak lubię, kiedy przychodzisz. Najważniejsze<br />

jednak, że jesteś. Tylko dlaczego stoisz<br />

w drzwiach? Nic nie mówisz, spoglądasz tylko na mnie<br />

z miną zbitego psa. Coś się stało?<br />

–– Wiesz, ja zawsze myślałem, że będzie inaczej. Ja... Ja<br />

nie wiem, co powiedzieć – mówisz po cichu, zbolałym<br />

głosem.<br />

–– Jak to co? Wytłumacz mi wszystko, opowiedz co się<br />

dzieje. Mów do mnie, a nie tylko szepczesz coś pod nosem,<br />

licząc że albo nie dosłyszę, albo usłyszę to, co chcę<br />

słyszeć. Jestem tuż obok, przy tobie.<br />

–– Kiedy szedłem tutaj, przypomniał mi się nasz ostatni<br />

wyjazd w góry. Dzisiaj jest dokładnie taka sama pogoda<br />

jak wtedy, kiedy zdobywaliśmy Śnieżkę.<br />

–– O czym Ty mówisz? Widzę, że coś Cię trapi, a Ty<br />

wspominasz nasze wakacje. Tak, było fantastycznie, ale<br />

dlaczego ciągle wracasz do przeszłości? Nie wiem czy<br />

widzisz, ale kolejne dni mijają, to co naprawdę ma znaczenie<br />

to teraźniejszość. Od kiedy zacząłeś mieć przede<br />

mną tajemnice? Zawsze rozwiązywaliśmy nasze problemy<br />

razem, a teraz nie potrafisz mi wyjaśnić o co chodzi.<br />

Mówisz o wszystkim i o niczym.<br />

–– To nie tak jak sobie myślisz. Nie zostawiam nas w przeszłości,<br />

tylko nie wiem jak ta przyszłość ma wyglądać, nie<br />

potrafię.<br />

–– Słucham? Czego nie potrafisz?<br />

–– Przepraszam – i wychodzisz, zamykając za sobą<br />

drzwi.<br />

„Miało być...”<br />

Zostaję sama z moimi myślami i przerażeniem. Wiedziałam,<br />

że to pewnie kiedyś nastąpi, że się poddasz, ale<br />

sądziłam, że wystarczy Ci tej miłości na dłużej. Tobie jest<br />

ciężko? A co mam ja powiedzieć? I co to była za rozmowa?<br />

Jeśli chcesz ode mnie odejść, to dlaczego nie potrafisz<br />

tego powiedzieć wprost?<br />

A miało być tak pięknie<br />

Miało nie wiać w oczy nam<br />

I ociekać szczęściem<br />

Miało być "sto lat! sto lat!" 1<br />

(Happysad „Wszystko jedno”)<br />

Pamiętam wspólnie spędzone chwile, każda z osobna<br />

mocno kłuje gdzieś w środku. Nasze małe szaleństwa,<br />

wyjazdy, skok spadochronowy, przed którym pierwszy<br />

raz powiedziałeś to magiczne „Kocham”. Później wspominałeś<br />

coś o strachu, który miałby to wywołać, ale i tak<br />

wiedziałam, że nawet największe przerażenie nie byłoby<br />

w stanie zmusić Cię do wypowiedzenia słów, w które nie<br />

wierzyłeś. Nasz związek nigdy nie przypominał Harlequina,<br />

tych kilka romantycznych chwil było rzadkością, żadne<br />

z nas ich nie potrzebowało. Wiedzieliśmy, że możemy<br />

sobie ufać i to liczyło się najbardziej. Dlaczego więc zapomniałeś,<br />

że zaufanie i szczerość jest najważniejsze?<br />

Każdego dnia mam nadzieję, że się obudzę i będę mogła<br />

Ci to powiedzieć. Tak, że będziesz mógł to usłyszeć; że<br />

te słowa przestają być tylko plątaniną moich myśli.<br />

Albo że ten wypadek nigdy się nie wydarzy. I wtedy<br />

będziemy mieć nasz happy end.<br />

~kp<br />

W tym numerze przygotowaliśmy dla Was 7 podwójnych zaproszeń do kina „Muza” na dowolnie wybrany<br />

seans. Bilety można wykorzystać do końca maja 2011. Aby otrzymać wejściówki, należy poprawnie rozwiązać poniższą<br />

krzyżówkę i przesłać rozwiązanie na adres mailowy: m.kaminska@pulsum.pl do 10 maja 2011 roku w tytule maila<br />

wpisując „KONKURS FILMOWY”.<br />

2<br />

3<br />

1 6 4<br />

5<br />

pionowo:<br />

- nazwisko wybitnego polskiego reżysera<br />

- ... Purviance<br />

- Agenci ...<br />

- Largo albo Skeleton<br />

- ... Vegas<br />

poziomo:<br />

- Samuel L. ...<br />

- Rzymskie albo Jasia Fasoli<br />

- imie serialowej prawniczki<br />

1 2 3 4 5 6<br />

28<br />

Gazeta Studentów


KINO MUZA<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

29


PODRÓŻE<br />

Rzymskie wakacje – część II<br />

Mój drogi Perkinsie,<br />

Kuchnia<br />

Ach... Gotowałam z prawdziwą przyjemnością i dosyć<br />

ekonomicznie, bo oszczędzałam pieniądze na "La Traviatę".<br />

Głównie pasty z sosami, które tworzyłam z tego, co<br />

akurat było w lodówce (bądź zamrażalce). Oczywiście<br />

z odpowiednią ilością przypraw. Bakłażany, oliwki, mozzarella,<br />

passaty z pomidorów, świeże zioła na stałe weszły<br />

do mojego repertuaru. Kupiłam sobie nawet książkę po<br />

angielsku z włoskimi przepisami. I całe szczęście, bo pewnego<br />

dnia dla odmiany zdecydowałam się na ryż. Kupiłam<br />

taki do risotto i nagle się okazało, że nie można go ugotować<br />

w tradycyjny (oczywiście w moim mniemaniu) sposób.<br />

W mojej książce wyczytałam, że należy go podlewać<br />

bulionem. Jako że nie miałam rosołu, to użyłam do tego<br />

celu oliwy z oliwek rozrobionej z wodą. Wyszło pysznie;)<br />

Poza tym pierwszy raz w życiu próbowałam świeżych fig.<br />

Suszone mogą się schować.<br />

Wybrałyśmy się też z Mają do najlepszej lodziarni<br />

we Włoszech – Gelateria di San Crispino. Porcja lodów<br />

wygląda wyjątkowo mało okazale, ale smak wynagradza<br />

wszystko. I to jaki smak... Próbowałam lodów miodowych<br />

i... bergamotkowych;) Pachniały jak perfumy;)<br />

Ostatniego dnia mojego pobytu Maja zabrała mnie<br />

do pewnego zaprzyjaźnionego szefa restauracji i miałam<br />

okazję spróbować ośmiornic i tym podobnych osobliwości.<br />

Nie są złe, ale chyba wolę jednak lasagne albo pizzę.<br />

A jeśli chodzi o pizzę, to ta rzymska jest prawie tak cienka<br />

jak kartka papieru. Poza tym rzymianie (hah) śmiesznie ją<br />

przystrajają. Zamiast równomiernie rozłożyć na niej dodatki,<br />

to wszystko układają grupami – zupełnie jakby były<br />

to matematyczne zbiory.<br />

Zwiedzanie<br />

Tutaj właściwie mogłabym przepisać cały przewodnik<br />

Pascala, w którym się zaczytywałam. Każdego dnia spędzałam<br />

jakieś 8 godzin na podziwianiu muzealnych eksponatów,<br />

starożytnych ruin czy też po prostu oddawałam<br />

się przyjemności przemierzania przez miasto.<br />

Rzym podzielony jest na 4 rejony – część starożytną,<br />

północną, serce oraz Watykan. Oczywiście w każdej<br />

z nich znajduje się niezliczona ilość zabytków. Moją ulubioną<br />

dzielnicą zdecydowanie jest Trastevere, czyli Zatybrze<br />

(z wł. Tevere – Tyber) – nieco zapomniane, zaciszne<br />

siedlisko miejscowej bohemy. Jeśli szuka<br />

się jakichkolwiek osobliwości, to można je<br />

znaleźć właśnie tam.<br />

Ciekawostki<br />

Okazuje się, że koniec świata czeka nas<br />

całkiem niedługo. W kościele San Paolo<br />

fuori le Mura znajduje się nawa ozdobiona<br />

portretami wszystkich papieży. Kiedy<br />

zabraknie miejsca dla następnego, nastąpi<br />

Apokalipsa. A po obecnym papieżu zostało<br />

jeszcze tylko 7 wolnych miejsc...<br />

Tradycyjna rzymska kuchnia bazuje na<br />

tzw. quinto quarto, czyli tym, co pozostaje<br />

ze zwierząt tucznych po wycięciu wszystkiego,<br />

co powszechnie uważa się za zjadliwe.<br />

Była w Rzymie kiedyś taka rzeźnia,<br />

w której pracownicy dostawali właśnie te<br />

odpadki, a później starali się z nich coś upichcić. Tylko<br />

dla zawodników o mocnych nerwach i przede wszystkim<br />

mocnych żołądkach.<br />

W kościele Santa Maria della Concezione znajdują<br />

się wyjątkowo osobliwe ozdoby. Kapucyni mieli zwyczaj<br />

chowania swoich współbraci w ziemi sprowadzonej<br />

z Jerozolimy. Kiedy jednak ziemia się skończyła, zwłoki<br />

pozostawiali na świeżym powietrzu... I tak, jak sam się domyślasz,<br />

powstały m. in. bardzo ciekawe... żyrandole czy<br />

też złożone z kilkuset czaszek wysokie kopce. Kiedy odwiedziłam<br />

kryptę, to wrażenie było podwójne, bo po prostu<br />

rozpoznawałam poszczególne kości. Uderzyło mnie<br />

też zdanie znajdujące się w ostatniej z cel: "What you are<br />

now, we used to be. What we are now, you will be?".<br />

Sztuka<br />

Takiego nagromadzenia piękna dawno nie widziałam.<br />

Często czułam się strasznie zdezorientowana, bo nie mogłam<br />

się zdecydować na co najpierw patrzeć. Odwiedziłam<br />

30<br />

Gazeta Studentów


PODRÓŻE<br />

większość wartych uwagi rzymskich kościołów. Z prawie<br />

600 tylko dwa ustrzegły się przed barokowymi przeróbkami.<br />

Z tym barokiem to w ogóle bardzo ciekawa sprawa.<br />

Głównymi twórcami tej epoki w Rzymie byli Bernini<br />

oraz Borromini. Oboje wszechstronnie uzdolnieni, wręcz<br />

genialni. Rzym dla nich dwóch był za mały, więc nieustannie<br />

się ścierali. Ich niechęć do siebie była powszechnie<br />

znana, nawet obrosła w legendy. Otóż na Piazza Navona<br />

naprzeciwko siebie stoją kościół św. Agnieszki projektu<br />

Borrominiego oraz Fontana dei Quattro Fiumi obrazująca<br />

4 rzeki dłuta Berniniego. Jedna z upersonifikowanych rzek<br />

zwrócona twarzą do kościoła zastyga w przerażonej pozie,<br />

jakby nagle świątynia miała się zawalić. Natomiast na<br />

fasadzie kościoła stoi święta Agnese i uspokajającym gestem<br />

pokazuje, że wszystko jest w najlepszym porządku.<br />

Oczywiście to tylko zgrabna historyjka, bo fontanna powstała<br />

wcześniej. Ale smaczek pozostaje. Jeśli już jestem<br />

przy Berninim, to koniecznie muszę Ci opowiedzieć o jego<br />

rzeźbach jakie oglądałam w Galerii Borghese. W życiu<br />

nie widziałam czegoś tak oszałamiającego. Szczególnie<br />

spodobali mi się Apollo i Dafne ujęci w momencie, w którym<br />

ścigana przez natrętnego boga nimfa zamienia się<br />

w drzewo laurowe. Chociaż "Porwanie Prozerpiny" z jakby<br />

ciepłą, pełną życia ręką Plutona zaciśniętą na kobiecym<br />

udzie też jest magnifique. O rzeźbie Paoliny Borghese<br />

dłuta Canovy już nie wspomnę. Ach, nigdy wcześniej<br />

sztuka nie wywoływała we mnie takich przeżyć. Zawsze<br />

wychodziłam z założenia, że w człowieku jest cenne tylko<br />

to, co może wziąć z sobą wtedy, gdy zostanie<br />

wszystkiego pozbawiony. Nadal<br />

tak myślę, ale zaczynam dostrzegać też<br />

wartość tego, co po sobie pozostawia.<br />

Bernini dawno nie żyje, ale owoce jego<br />

pracy pozostały i dalej zachwycają.<br />

Marzy mi się, że może kiedyś poproszę<br />

jakiegoś studenta ASP, aby skopiował<br />

dla mnie kilka szczególnych<br />

obrazów wielkich mistrzów. Rzeźba<br />

byłaby jednak chyba zbyt burżujska.<br />

A propos obrazów. Wiesz jakie to cudowne<br />

uczucie – dotykać Caravaggia,<br />

Tycjana, Rafaela, Bacona, Dali, Bruegla,<br />

Velazqueza? Patrzeć na te dzieła,<br />

które wcześniej były dostępne tylko na<br />

stronicach albumów czy podręczników.<br />

Podchodzić bliżej, oddalać się, zerkać<br />

to z prawej, to z lewej strony, pod różnym kątami. Dostrzegać<br />

ślady pędzla, całą fakturę, wszystkie szczegóły.<br />

To zupełnie jak z rozmową z innym człowiekiem. Możesz<br />

rozmawiać przez Skype'a, ale możesz też spotkać się przy<br />

herbatce z konfiturą z dzikiej róży i pyszną szarlotką. Niby<br />

to samo, a inaczej, pełniej, głębiej...<br />

Oprócz Galerii Borghese zdarzało mi się oniemieć<br />

z wrażenia w Muzeach Watykańskich, choć irytowało<br />

mnie zupełnie niepotrzebne zamieszanie związane z Kaplicą<br />

Sykstyńską – żadnych rozmów, żadnych zdjęć. Trudno<br />

mi było wytrzymać, ale zastosowałam się do zakazu.<br />

Nie wyszło mi to natomiast w Galleria Doria-Pamphilj.<br />

Jest to przepiękny pałac, który w połowie stanowi muzeum,<br />

a w drugiej połowie zwyczajny (no zwyczajny to<br />

jednak nie) dom pewnej możnej rodziny. Świetna sprawa,<br />

też bym tak chciała. Choć może nie; bałabym się, że coś<br />

uszkodzę. Zależało mi, aby udokumentować całą rzymską<br />

przygodę, a bez zdjęcia z galerii archiwum byłoby<br />

niepełne. Nie wytrzymałam i po dokładnym przestudiowaniu<br />

rozmieszczenia kamer pstryknęłam jedną fotkę.<br />

Ledwo zdążyłam się oddalić do kolejnej sali, gdy wtem<br />

zaczął wyć alarm. Serce waliło mi ze 180/min. – jakby nie<br />

patrzeć wstąpiłam na ścieżkę przestępczości i wcale się<br />

z tym dobrze nie czułam. Na szczęście po chwili wszystko<br />

się uspokoiło i z nonszalancko przewieszonym na ramieniu<br />

aparatem skierowałam się ku wyjściu. Nevermore.<br />

Metro<br />

O tak, rzymskie metro z pewnością by Cię zafascynowało.<br />

Składa się z dwóch linii zbudowanych na planie<br />

nieidealnego krzyża, łączących się na stacji Termini (równocześnie<br />

dworca kolejowego i raju dla kieszonkowców).<br />

Pociągi są niezawodne, ciche i kursują co 1-3 min. Gdyby<br />

nie to, że wszędzie działa klimatyzacja i człowiek z 40 ºC<br />

musi przechodzić do 20, to byłoby idealnie. Jeśli chodzi<br />

o bilety, to można się zaopatrzyć w takie na 75 min., dzień,<br />

trzy dni, siedem i miesiąc. Jako że mój pobyt wynosił 10<br />

dni, to po wykorzystaniu drogiego biletu tygodniowego<br />

żal było mi pieniędzy na niewiele od niego tańszy 3-dnio-<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

31


PODRÓŻE<br />

wy i ostatnie dni spędziłam na przemierzaniu Rzymu piechotą,<br />

podróże metrem ograniczając do minimum. Dzięki<br />

wrodzonej oszczędności (wolałam inwestować w odwiedziny<br />

w galeriach), bądź strasznemu skąpstwu, jak kto<br />

woli, poznałam miasto od zaplecza. Oglądałam już nie<br />

tylko reprezentacyjne, upstrzone zabytkami ulice, ale też<br />

malutkie uliczki, (na których zaopatrywałam się w świeże<br />

owoce, zioła i warzywa) oraz rozkoszne zaułki. Czasem<br />

zdarzały się i slumsy, i wtedy nie było tak różowo.<br />

Sesja zdjęciowa<br />

To, co sprawiło, że zżyłyśmy się z Mają w sposób<br />

szczególny, to sesja pod Fontanną di Trevi. Wstałyśmy<br />

o piątej rano i wystroiłyśmy się jak księżniczki na bal.<br />

Tym razem postawiłam na prostą białą sukienkę z ogromnym<br />

czarnym paskiem. Coś w stylistyce Chanel. Maja<br />

wybrała za to nieśmiertelne jeansy i zwiewną różową koszulę,<br />

która ładnie korespondowała z jej długimi, mocno<br />

poskręcanymi lokami w kolorze ciemnego złota. Jako ta<br />

wiecznie głodna, zdążyłam jeszcze wtrząchnąć sute śniadanko,<br />

dopychając się w metrze półkilogramowym jogurtem.<br />

Pod fontannę przybyłyśmy o brzasku słońca, kiedy<br />

jeszcze nie było innych turystów, tylko służby porządkowe<br />

z nieodzownymi carabinieri na czele. Swoją drogą<br />

ich praca jest bardzo nużąca. Całymi dniami pilnują, żeby<br />

nikt, niczym Anita Ekberg, nie wskoczył do wody (a nie<br />

powiem, miałyśmy na to wielką ochotę), nie zbezcześcił<br />

pomnika Vittorio Emanuele przy Campidoglio czy też nie<br />

zrobił czegoś równie głupiego. Postanowiłyśmy umilić<br />

im życie i poprosiłyśmy, aby byli naszymi fotografami.<br />

Na początku nieco się krępowałyśmy, ale ile można mieć<br />

zdjęć w pozycji "na baczność"? W końcu zupełnie się rozkręciłyśmy<br />

i nie miałybyśmy nic przeciwko, gdyby o tej<br />

nieludzkiej porze przypadkiem nie przechodził ktoś z "Vogue".<br />

Po jakichś 300 fotkach przeniosłyśmy się na Schody<br />

Hiszpańskie. W końcu zachwycone artystycznym sukcesem<br />

sesji udałyśmy się do jednej z niezliczonych kafejek<br />

na cappuccino, gdzie poznałyśmy staruteńkiego i jednocześnie<br />

ciągle pełnego werwy neapolitańczyka. Chętnie<br />

podzielił się z nami historią swego życia. A miał człowiek<br />

fantazję ułana, naprawdę;) Wcześniej przeszłyśmy przez<br />

via Condotti (czyli jedną z najbardziej ekskluzywnych ulic<br />

handlowych miasta). Jakże przyjemnie było sobie popatrzeć<br />

na sklepy projektantów mody o światowej renomie.<br />

Gorszy był moment, w którym należało sobie uświadomić,<br />

że patrzenie to jedyne, na co możemy sobie pozwolić.<br />

Dobrze, że mam zdrowy stosunek do mody, bo byłoby<br />

mi równie ciężko jak Cyprianowi (tak tak, temu z mojej<br />

grupy), który notabene również w tym czasie bawił w Rzymie<br />

(na kursie włoskiego). Kiedy spotkaliśmy się, oczywiście<br />

przy osławionej fontannie, poczuliśmy, że świat jest<br />

naprawdę malutki. Śmieszne uczucie. Po kilku godzinach<br />

dzielenia się wrażeniami, wymieniliśmy się aparatami, aby<br />

obejrzeć dotychczas zrobione zdjęcia. Moim oczom ukazywał<br />

się na przemian Cyprian, Cyprian z dziewczynami<br />

albo Cyprian z jakimś bajecznym drinkiem. Czasem w tle<br />

przewijało się Koloseum albo inna antyczna ruina. Natomiast<br />

mój zacny kolega wykrzyknął tylko z przerażeniem<br />

"Klara, ale Rzym to nie tylko kościoły!". Postanowiłam<br />

wziąć sobie jego słowa do serca (w końcu podróż życia<br />

nie zdarza się zbyt często) i poznać miasto od bardziej rozrywkowej<br />

strony... Ale się działo...<br />

Klara Madsen<br />

ciąg dalszy w kolejnym numerze<br />

„Wielkie filmy rodzą się z obrazów”<br />

Wojciech Jerzy Has.<br />

Znamy? Powinniśmy. Dlaczego? Do zachwytu nad jego<br />

filmami zgodnie przyznawali się między innymi Martin<br />

Scorsese, David Lynch, Lars von Trier czy Francis Ford Coppola,<br />

a „International Film Guide” uznał go jednym z pięciu<br />

najlepszych filmowców na świecie. Jeden z jego filmów, do<br />

którego zaraz przejdę, został wpisany nawet do filmowej edycji<br />

Encyklopedii Guinessa. Miał wierną publiczność w wielu<br />

europejskich krajach. Dlaczego więc polska widownia<br />

obchodzi się z nim tak marginalnie? Kiedy minął już PRL,<br />

film nie musi służyć walce o wolność, a nasze indywidualne<br />

wymagania wobec kina rosną, warto do jego obrazów wrócić,<br />

bo ponieważ prezentują uniwersum, czas zdecydowanie<br />

nie zadziałał na ich niekorzyść. Przeciwnie. Te filmy wciąż<br />

czekają, aż polska publiczność do nich dorośnie. Myślę, że<br />

słusznym jest pokładać nadzieję właśnie w Was teraz trwających.<br />

Z podobnego założenia wyszła jedna z polskich gazet,<br />

która w cyklu „Mistrzowie Polskiego Kina” zamieszcza aż<br />

dwa, odświeżone cyfrowo dzieła Hasa, co jest świetną okazją,<br />

by o nich porozmawiać i zwrócić na nie Waszą uwagę.<br />

„Rękopis znaleziony w Saragossie”<br />

Jest to ekranizacja dzieła Potockiego o tym samym tytule.<br />

W Saragossie, podczas jednej z bitew napoleońskich,<br />

szukający schronienia oficer znajduje w piwnicy przepięknie<br />

zdobiony rękopis. Jego bohaterem jest Alfons van Worden<br />

(Zbigniew Cybulski), hiszpański gwardzista podróżujący poprzez<br />

wzgórza Kastylii do Madrytu. Widz od tej chwili będzie<br />

towarzyszył Alfonsowi w jego wojażach, poznając m.in.<br />

32<br />

Gazeta Studentów


KĄCIK FILMOWY<br />

pustelnika, kabalistę, nieprzychylną inkwizycję, przywódcę<br />

Cyganów, dwie mauretańskie księżniczki, przy czym kompletnie<br />

straci orientację, bo jak tu być czegokolwiek pewnym,<br />

gdy po nocy spędzonej z wyżej wymienionymi, orientalnymi<br />

pięknościami budzi się pod infernalną szubienicą? W dodatku<br />

fabuła nie jest tą, do której przywykliście. Tutaj Has operuje<br />

kompozycją szkatułkową, snując opowieść wewnątrz<br />

kolejnej opowieści. W oryginale książkowym doliczono się<br />

aż trzynastu narratorów na drugim<br />

Kadr z filmu „Rękopis znaleziony w Saragossie”<br />

poziomie, dziecięciu na trzeci, pięciu na czwartym i dwóch<br />

na piątym. W filmie oczywiście liczba ta uległa zmianie, ale<br />

poziomy pozostały. Incepcja? I to jaka! O tym obrazie można<br />

by pisać co najmniej osobny esej. Ja zmuszona jestem do<br />

ogromnej skrótowości, więc pozostanę przy krótkim podsumowaniu,<br />

a Wam pozostawię z Hasem zabawę w rozszyfrowywanie<br />

wieloznacznych symboli. Zobaczycie tu Księgi,<br />

okna, lustra, czaszki, malowidła, nawiązania do kabały, tarota,<br />

Salvadora Dali i wiele, wiele innych. Wszystko niezwykle<br />

plastyczne i nawiązujące do sztuki barokowej, wcześniej<br />

w kinie niespotykane. Skąd w Hasie ta nieprawdopodobna<br />

zdolność do „myślenia obrazami”? Jak to często bywa z reżyserami<br />

wyjątkowymi, tak również tutaj mamy do czynienia<br />

z twórcą, który z filmem przyszłości wiązać nie chciał.<br />

Student krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych obrał za kierunek<br />

malarstwo, które przerodziło się w animację, dopiero<br />

później w zainteresowanie możliwościami X muzy. Czym<br />

jest więc dla widza „Rękopis”? Myślę, że jeden z bohaterów,<br />

oślepiony Pacheco jest tutaj najlepszym symbolem odbiorcy.<br />

Has wyłupia nam oczy, pozbawia okularu, zmysłu racjonalnego<br />

postrzegania, pozostawia z przymusem wyjścia poza<br />

to, co jest na pewno i odkrycia nieznanego dotąd wymiaru<br />

rzeczywistości, „muśnięcia niewidzialnego”.<br />

„Sanatorium pod Klepsydrą”<br />

Drugi z wydanych filmów również jest ekranizacją pierwowzoru<br />

literackiego, tym razem Brunona Schulza. Wielokrotnie<br />

powtarzano, że jego twórczość jest zdecydowanie<br />

nieprzekładalna na język filmu ze względu na swoją poetyckość<br />

i ograniczoną fabularność. Czy mogło jednak dla Hasa<br />

być coś ciekawszego, niż zachwycające opisy rupieciarni,<br />

zakurzonych strychów i onirycznych wspomnień, tak bardzo<br />

powiązanych z jego krakowskim dzieciństwem?<br />

Tutaj bohaterem jest Józef (Jan Nowicki),<br />

który przybywa do Sanatorium prowadzonego<br />

przez doktora Gotarda (Gustaw Holubek), gdzie<br />

przebywa jego zmarły ojciec przywrócony do życia,<br />

jednak egzystujący w innym wymiarze czasu.<br />

„Sanatorium pod Klepsydrą” to bowiem film<br />

o czasie właśnie, o jego przemijaniu, o wspomnieniach<br />

i ich rozpadzie. Bohaterem, a więc<br />

metaforycznym rekonwalescentem przybytku<br />

doktora Gotarda, jest właściwie nie tyle ojciec,<br />

co czas sam w sobie, który funkcjonuje w większości<br />

dla Józefa jako przeszły, martwy, a który<br />

reżyser stara się reanimować (Iwona Grodź pokusiła<br />

się nawet o słowo „ekshumować”). Całość<br />

płynnie wraz z Józefem porusza się między dzieciństwem,<br />

młodością i dorosłością. Wystarczy<br />

założyć hełm by znów stać się chłopcem i opijać<br />

sokiem malinowym. Poznawać kobiecą erotykę<br />

przyglądając się spod łóżka rudowłosej, półnagiej służącej<br />

Adeli. Przechadzać z ojcem po ulicy Krokodyli. Wszystko<br />

to jednak epoka miniona. W dodatku nie odchodząca powoli,<br />

a zdeptana. Has pozwala sobie bowiem na zakończenie,<br />

o którym Schulz nie miał jeszcze pojęcia tworząc. Mianowicie<br />

na nawiązanie do Holokaustu. W końcowych scenach<br />

Józef opuszcza Sanatorium, cmentarz, świat mitów, swojej<br />

genealogii, która umarła.<br />

Filmy Hasa to dla widza zdecydowanie jedna z trudnych<br />

do opisania przygód. Mamy tutaj mnóstwo zabiegów, które<br />

wymagają od widza skupienia i przemyślenia. Są symbole,<br />

szyfry, których rozwikłanie okupione jest na pewno wysiłkiem<br />

intelektualnym. Myślę jednak, że właśnie teraz jest<br />

czas, kiedy w końcu do tego rodzaju kina dorośliśmy. Podejmując<br />

grę z Hasem gwarantujemy sobie przygodę na całe życie,<br />

bo to obrazy, do których się powraca. Poza tym, wstydem<br />

byłoby, gdyby za granicą kino czerpiące tak wiele z dorobku<br />

naszej własnej kultury wciąż pozostało nieodkryte dla polskiego<br />

widza. Tym bardziej, że urzeka go „Incepcja” Nolana<br />

czy „Wyspa tajemnic” Scorsese, które czerpią garściami<br />

z poruszania się po sennych i irracjonalnych przestrzeniach<br />

ludzkiego umysłu praktykowanego przez Wojciecha Jerzego<br />

Hasa właśnie.<br />

Justyna Kwitowska<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

33


STUDIA OD KUCHNI<br />

Naleśniki ze szpinakiem<br />

Naleśniki.<br />

Naleśniki zna i lubi (mam nadzieję) każdy. Studenckie<br />

oko wie najlepiej ile jajek, mąki i mleka trzeba użyć ;)<br />

Jednak każdy przepis na ciasto naleśnikowe różni się od<br />

siebie. Ja rezygnuję z dodatku wody, używam mleka 1,5%.<br />

Nie potrafię konkretnie powiedzieć, ile czego potrzebujemy,<br />

ale w przybliżeniu na 10 naleśników przygotujmy:<br />

– 1 jajko,<br />

– pół szklanki mleka,<br />

– kilka łyżek mąki pszennej,<br />

– olej,<br />

– szczyptę soli.<br />

Polecam zrobić tak, żeby roztrzepać jajko, wlać mleko,<br />

wymieszać, a później ciągle mieszając dosypywać<br />

mąki, tyle, żeby uzyskać konsystencję śmietany. Takie wg<br />

mnie są najlepsze. Jeśli chcemy uzyskać bardziej puszyste<br />

naleśniki (tzw. biszkoptowe), możemy oddzielić białko od<br />

żółtka, ubić pianę z białek i dodać ją na sam koniec do<br />

masy, którą zrobimy z pozostałych składników. Następnie<br />

naleśniki smażymy na złocisty kolor, za każdym razem<br />

uprzednio wlewając na patelnię kroplę oleju, którą warto<br />

rozsmarować na powierzchni patelni.<br />

Szpinak.<br />

Jestem pewna, że co najmniej połowa z Was ma teraz<br />

grymas na twarzy i mówi „bleee”. Szpinak można pokochać<br />

lub znienawidzić. Ja obdarzam go zdecydowanie tym<br />

pierwszym uczuciem. Jeśli jeszcze go nie próbowaliście<br />

– gorąco polecam, by to zrobić.<br />

Przygotujmy:<br />

– 1 opakowanie szpinaku mrożonego (400g),<br />

– kilka łyżek masła,<br />

– 1 średnią cebulę,<br />

– kilka ząbków czosnku,<br />

– kilka łyżek mąki pszennej,<br />

– 1 szklankę mleka,<br />

– ser żółty,<br />

– sól, pieprz.<br />

Cebulę obieramy, kroimy w małą kosteczkę. Czosnek<br />

również obieramy, następnie siekamy i rozcieramy za<br />

pomocą noża na desce do krojenia. Masło rozgrzewamy<br />

w garnku, smażymy cebulę, gdy się zeszkli dodajemy czosnek<br />

i jeszcze chwilę podsmażamy. Następnie dodajemy<br />

szpinak ( może być zamrożony, to nie problem). Kiedy<br />

szpinak będzie się dusił, przygotujemy sos beszamelowy.<br />

Należy zrobić zasmażkę I stopnia – czyli roztopić<br />

masło na patelni i wsypać mąkę (ilość masła i mąki<br />

musi być w stosunku 1:1), zasmażyć lekko, by mąka<br />

się nie zrumieniła. Następnie dolewamy mleko –<br />

stopniowo, mieszając tak, aby uzyskać konsystencję<br />

gęstego sosu. Łączymy szpinak z sosem, mieszamy<br />

i jeszcze chwilę dusimy. Doprawiamy do smaku wg<br />

uznania, można dodać jeszcze trochę czosnku oraz<br />

sól i pieprz. Smak musi być lekko słony, mocno<br />

czosnkowy, ponieważ w połączeniu z naleśnikiem<br />

smak będzie mniej odczuwalny.<br />

Następnie smarujemy szpinakiem każdy naleśnik,<br />

zawijamy w rulon zamknięty (czyli tak, jak widać to<br />

na zdjęciu) i układamy w naczyniu żaroodpornym.<br />

Następnie posypujemy żółtym serem i wstawiamy do piekarnika<br />

zapiekając do momentu, aż ser się zrumieni.<br />

Na moim zdjęciu nie ma sera, bo zupełnie niechcący<br />

trafiłam na wyrób sero-podobny i nie wyglądał jakby miał<br />

się kiedykolwiek zrumienić :) .<br />

Taką masę ze szpinaku można stosować do innych potraw<br />

np. Lasagne, Canneloni czy innych makaronów. Możemy<br />

również zrobić naleśniki w panierce (tzw. krokiety)<br />

i usmażyć, wtedy nie potrzebujemy naczynia żaroodpornego.<br />

Jeśli ktoś jest miłośnikiem czosnku, może zrobić sos<br />

czosnkowy, w połączeniu z naleśnikami smakuje rewelacyjnie.<br />

Smacznego!<br />

Czas przygotowania: 40-60 minut<br />

Koszt: w zależności od tego co już mamy, a co musimy<br />

dokupić – 6-10zł<br />

Naczynia, które zabrudziliśmy: garnek, patelnia, łyżka,<br />

nóż, deska do krojenia, naczynie żaroodporne.<br />

B.Ś<br />

34<br />

Gazeta Studentów


Dawcy bez prawa wyboru<br />

KĄCIK FILMOWY<br />

Szczerze przyznam, nie przepadam za amerykańskimi<br />

filmami z gatunku science fiction. Takie produkcje jak<br />

„Gwiezdne wrota”, „Obcy” czy „Predators”, są dla mnie<br />

nie do przejścia. Już same tytuły wywołują u mnie negatywne<br />

skojarzenia. Mam nadzieję, że nikogo nie urażę, jeśli<br />

powiem, że są one dla mnie po<br />

prostu kwintesencją kiczu. Więc<br />

jak to się stało, że w kwietniowym<br />

numerze „<strong>Puls</strong>u <strong>UM</strong>” piszę<br />

dla Was o filmie Sci-Fic Marka<br />

Romanka „Nie opuszczaj mnie”?<br />

Odpowiedź banalna, występujący<br />

w nim aktorzy przekonali mnie, że<br />

warto go obejrzeć. Jedną z głównych<br />

ról gra tutaj Andrew Garfield,<br />

młody, zdolny aktor, który<br />

swoją rolą w „The Social Network”<br />

zauroczył pewnie nie tylko<br />

mnie. Carey Mulligan w „Była<br />

sobie dziewczyna” pokazała, że<br />

należy do grona najlepszych aktorek<br />

młodego pokolenia. A piękna<br />

Kiera Knightley… gdzie i z kim<br />

ona już nie grała?!<br />

Film „Nie opuszczaj mnie”<br />

opowiada o trójce przyjaciół Kathy, Tommy, Ruth, którzy<br />

wraz ze swoimi rówieśnikami wychowują się w Hailsham<br />

w szkole z internatem. W pierwszej części filmu<br />

poznajemy ich jako dorastające dzieci, którym nie wolno<br />

opuszczać terenu internatu. Następnie akcja przenosi się<br />

do „Chałup”, gdzie nasi bohaterowie już prawie pełnoletni,<br />

poznają życie poza granicami szkoły. Zakochują się<br />

i przeżywają pierwsze rozczarowania. Gdzie tu element<br />

science fiction? Dzieci w Hailsham nie znalazły się przypadkiem.<br />

Zostały sklonowane i umieszczone tam w celu<br />

zostania w przyszłości dawcami organów. Nasi bohaterowie<br />

są wychowywani z tą myślą całe życie, jest to dla<br />

Tytuł: Nie opuszczaj mnie (Never Let Me Go)<br />

Gatunek: Dramat, Thriller, Sci-fi<br />

Premiera: 11.03.2011 (Polska), 3.09.2010 (świat)<br />

Produkcja: USA, Wielka Brytania<br />

Reżyser: Mark Romanek<br />

Scenariusz: Alex Garland<br />

Obsada: Carey Mulligan, Andrew Garfield, Keira<br />

Knightley<br />

Zdjęcia: Adam Kimmel<br />

Muzyka: Rachel Portman<br />

niech rzecz oczywista i nawet nie starają się jej zapobiec.<br />

Istnieje jedynie możliwość odroczenia czasu operacji<br />

o kilka lat, dla osób, które zostają opiekunami dawców. Na<br />

takiego opiekuna aplikuje Kathy, dzięki czemu z tej trójki<br />

najdłużej udanie jej się uniknąć donacji.<br />

Film Marka Romanka porusza<br />

niesłychanie ważny problem<br />

etyczny, dotyczący wartościowania<br />

życia ludzkiego. Bo czy klon<br />

nie jest człowiekiem? Nie ma duszy?<br />

Tak właśnie założyli twórcy<br />

programu dawców, uznając te<br />

dzieci jako bezuczuciowe twory,<br />

stworzone by ratować życie „normalnych”<br />

ludzi. Pracujące z dziećmi<br />

nauczycielki przywiązują się<br />

do nich i starają się je uratować.<br />

Każą podopiecznym rysować obrazy,<br />

z których wybierają te, które<br />

później trafiają do galerii. Ma to<br />

na celu pokazania społeczeństwu,<br />

że dzieci przeznaczone do programu<br />

dawców są prawdziwymi, czującymi<br />

istotami.<br />

W czasie oglądania tego filmu,<br />

wszystko się w człowieku gotuje, bo przecież nikt nie<br />

ma prawa dzielić ludzi na lepszych i gorszych oraz decydować<br />

o ich losach. Ale możemy odetchnąć z ulgą, że<br />

„takie rzeczy to tylko w filmach”. Ale czy na pewno to<br />

w stu procentach science fiction? Wystarczy obejrzeć się<br />

dookoła, a znajdziemy liczne przykłady szufladkowania<br />

i traktowania w inny sposób ludzi tylko za to, że w jakiś<br />

sposób się różnią od przyjętego, tak naprawdę nieistniejącego,<br />

wyimaginowanego wzorca. Na szczęście nikt nie<br />

każe nikomu oddawać płuca czy serca, ale niestety podziały<br />

w społeczeństwie i nierówne traktowanie to nasza<br />

rzeczywistość. Każdy z nas czasami nawet nieświadomie<br />

ocenia i dzieli ludzi na tych lepszych i tych gorszych. Czy<br />

może się mylę?<br />

Po obejrzeniu film „Nie opuszczaj mnie” śmiało mogę<br />

stwierdzić, że trochę przekonałam do tak nielubianego<br />

przeze mnie gatunku, jakim jest science fiction, a sam film<br />

zrobił na mnie duże wrażenie i dostaje ode mnie mocną<br />

siódemkę. Na koniec mogę powiedzieć chyba tylko tyle,<br />

że czasami nie warto się po prostu przedwcześnie uprzedzać…;)<br />

7/10<br />

Marta Kamińska<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

35


JOLKA<br />

Jolka<br />

Odgadnięte hasła należy wpisać w odpowiednie miejsce w diagramie – jak je znaleźć? Myślę, że każdy musi wypracować<br />

sobie własną taktykę. Litery z pól ponumerowanych od 1 do 17 utworzą rozwiązanie – łacińską sentencję.<br />

Do wygrania atrakcyjne nagrody. Miłej zabawy i powodzenia!<br />

6 17<br />

12 3<br />

13 4<br />

1<br />

5 14<br />

16<br />

15<br />

8<br />

10 2<br />

9<br />

11 7<br />

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17<br />

W tym miesiącu możecie wybierać spośród następujących nagród: Jacek Szepietowski „Leczenie chorób<br />

skóry i chorób przenoszonych drogą płciową”, Irena Karłowska „Zarys współczesnej ortodoncji”,<br />

Joachim Raczek „Antropomotoryka”, Laura Wołowicka „Anestezjologia i intensywna opieka”.<br />

Prawidłowe odpowiedzi, podpisane imieniem i nazwiskiem, wraz z tytułem wybranej nagrody możecie<br />

przesłać na adres pulsum@wp.pl.<br />

Czekamy do 10 maja 2011 roku.<br />

Uwaga! Większa ilość prawidłowych rozwiązań dostarczona przez jedną osobę nie zwiększa jej szansy<br />

na wygraną!<br />

36<br />

Gazeta Studentów


NAGRODZENI<br />

Poziomo:<br />

Pionowo:<br />

–– wysyłana pocztą<br />

–– wiekowa pani<br />

–– rozdziela się na oskrzela<br />

–– sproszkowany tytoń<br />

–– zimą pod spodniami panów<br />

–– mieszkaniec Jemenu<br />

–– kawał, dowcip<br />

–– materiał opatrunkowy lub miasto w Autonomii Palestyńskiej<br />

–– do szcia z nitką<br />

–– spożycie w nadmiernej ilości, np. leku<br />

–– nie start<br />

–– imienniczka tytułowej bohaterki piosenki zespołu „Łzy”<br />

–– po dniu<br />

–– władca, cesarz<br />

–– odcinek uniesiony w zawale<br />

–– zajmuje się chorobami narządu ruchu<br />

–– poświadcza zgodność dokumentów<br />

–– hormony roślinne stymulujące wzrost<br />

–– w mięśniach, po intensywnych ćwiczeniach<br />

–– kraina baśniowego czarnoksiężnika<br />

–– łagodzenie, np. bólu<br />

–– zmodyfikowany genetycznie<br />

–– współczucie<br />

–– zespół górnego otworu klatki piersiowej<br />

–– nowy fragment tekstu<br />

–– przysmak<br />

–– przyprawa potocznie nazywana „lekiem na nieśmiałość” –– pierwszy dzień tygodnia<br />

–– zwlekanie, potocznie „syndrom studenta”<br />

–– kopalnia węgla bruntnego w Koninie<br />

–– brat Mojżesza<br />

–– „mały harcerz”<br />

–– epos przypisywany Homerowi<br />

–– interleukina<br />

–– niezbędny do przekraczania granic<br />

–– np. płucna, spowodowana unieruchomieniem<br />

–– aromatyczna przyprawa dodawana m.in. do tabletek na –– do spodni lub metoda barwienia<br />

ból gardła lub alkoholu<br />

–– metastasis<br />

–– kierunek filozoficzny przeciwstawny do materializmu –– dusza w mitologii egipskiej<br />

–– wyspy należące do japońskiego archipelagu<br />

–– ćwiczenia; artystyczna lub sportowa<br />

–– brak tchu po biegu<br />

–– uniwersytet oparty na nauczaniu na odległość<br />

–– mleko w proszku dla dzieci<br />

–– obowiązkowe ubezpieczenie samochodu<br />

–– polski portal społecznościowy<br />

–– słynny film Stevena Spielgerga o przyjaźni z „obcym”<br />

Nagrodzeni!<br />

Za prawidłowe rozwiązanie krzyżówki z numeru 132 „<strong>Puls</strong>u <strong>UM</strong>” nagrody otrzymują:<br />

„English for medicine” – Karolina Chełchowska<br />

„English for dentistry” – Patryk Jański<br />

„English for pharmacists” – Bartosz Kostrzewski<br />

„English for nurses” – Mariusz Michałowski<br />

Rozwiązanie to: PAR PREMI<strong>UM</strong> LABORI<br />

Zwycięzcami krzyżówki „Konkurs Filmowy” zostali: Marta Miś, Marta Wrońska, Katarzyna Gołębiewska,<br />

Magdalena Fijałkowska, Malwina Wawrzyniak, Zofia Namyślak, Małgorzata Dawidowska<br />

Rozwiązanie to: FILM<br />

Wszystkim nagrodzonym gratulujemy!<br />

Po odbiór nagród zapraszamy na dyżury redakcji w każdy poniedziałek od 18:00 do 19:00<br />

Przewidywany czas odbioru nagród to trzy miesiące<br />

Jasiek bardzo prosi swoją narzeczoną Hanusię, żeby mu<br />

się oddała jeszcze przed ślubem.<br />

- Jasiu, nie oddam ci się, bo chcę być do ślubu czysta jak<br />

lilia... A poza tym to po seksie zawsze mnie głowa boli.<br />

Humor<br />

***<br />

Rozmawiają dwa bobasy w wózkach:<br />

- Jesteś zadowolony ze swojej mamy?<br />

- W zasadzie tak, chociaż pod górkę trochę zwalnia...<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

37


H<strong>UM</strong>OR<br />

Niedzielny wieczór w miasteczku na kresach. Dziarski ułan<br />

przysiadł się na zabawie do hożej panny Andzi. Usiadł tak<br />

i siedzi, za nic nie wie jak zacząć - a tu czas leci.<br />

Zerka na pannę Andzię, ona na niego, ni rusz mu nic nie<br />

przychodzi do głowy. Pora już do koszar wracać, desperacja<br />

coraz większa.<br />

Wreszcie zebrał się w sobie, przemógł się i: A panna Andzia<br />

to d*py dała?<br />

Panna Andzia się rozpromieniła: Ot, prosił, prosił i wyprosił!<br />

***<br />

- Mamusiu, mamusiu, kiedy będziemy się znowu mogli<br />

bawić w piaskownicy?<br />

- Jak tylko znajdę dla tatusia lepsze miejsce...<br />

***<br />

Tatusiu, tatusiu, dlaczego babcia jest taka blada?<br />

- Nie gadaj, zasypuj!<br />

***<br />

Podróżując gdzieś w Polsce małżeństwo miało wypadek.<br />

Po tym fakcie, wznosząc się ku niebu gawędzą:<br />

- Niepotrzebnie zacząłeś hamować na tej śliskiej drodze!<br />

- Zacząłem hamować, gdy złapałaś za kierownicę!<br />

- Złapałam za kierownicę, jak Tobą zaczęło rzucać!<br />

- Zaczęło mną rzucać, kiedy pociągnęłaś za ręczny<br />

hamulec!<br />

- Pociągnęłam za ręczny, jak krzyknąłeś "RANY BO-<br />

SKIE"!<br />

- Krzyknąłem, kiedy zepchnęłaś mi nogę z gazu!<br />

- Zepchnęłam, bo nie chciałeś mnie posłuchać!<br />

- Nie chciałem, bo mi radziłaś prowadzić kozę na sznurku<br />

zamiast samochodu!<br />

- Radziłam ci to, bo jechałeś jak wariat!<br />

- Jechałem tak, żeby uciec przed fiatem, którego zwymyślałaś<br />

przy wyprzedzaniu!<br />

- Zrobiłam to, bo patrzył się na mnie i stukał się w czoło!<br />

- Stukał się, bo wystawiłaś przez okno rękę jakbyś chciała<br />

skręcać!<br />

- Wystawiłam rękę, żeby ci pokazać, w które drzewo rąbniemy,<br />

jak będziesz tak dalej prowadził!<br />

- Ale w końcu rąbnęliśmy w inne.<br />

- Oczywiście, Ty zawsze mi robisz na złość!<br />

***<br />

Na dyskotece chłopak podchodzi do dwóch dziewczyn<br />

i zwraca się do jednej z nich:<br />

- Masz ochotę zatańczyć?<br />

Ona odpowiada:<br />

- Oczywiście! - odpowiada mu z szerokim uśmiechem na<br />

38<br />

twarzy.<br />

Na to on:<br />

- To weź spadaj na parkiet, bo chcę pogadać z twoją koleżanką.<br />

***<br />

Pasażer taksówki klepnął kierowcę żeby się o coś zapytać.<br />

Tamten jak oparzony podskakuje pod sufit i traci panowanie<br />

nad samochodem,<br />

- Co pan taki nerwowy - pyta pasażer.<br />

- Przez 25 lat byłem kierowcą karawanu...<br />

***<br />

Panienka, pod wpływem "Czterech pancernych i psa", będąc<br />

samotną, napisała w ogłoszeniu matrymonialnym:<br />

- Poszukuje mężczyzny tak przystojnego jak Grigorij, tak<br />

miłego jak Janek, silnego jak Gustlik, odważnego jak Tomek<br />

i wiernego jak Szarik.<br />

Po miesiącu dostała odpowiedź:<br />

- Droga pani, co prawda nie jestem tak przystojny jak Grigorij,<br />

miły jak Janek, silny jak Gustlik, odważny jak Tomek<br />

i wierny jak Szarik, ale za to... lufę mam jak RUDY!!!<br />

***<br />

Jedzie 3 kolegów na motorze. Jeden z nich to kierowca,<br />

drugi to jąkała, a trzeci taki normalny. Jadą i po pewnym<br />

czasie jąkała odzywa się:<br />

- Szy, szy, szy, szy...<br />

- No dobrze jak chcesz to będę jechał szybciej - odpowiada<br />

kierowca. Po jakimś czasie znowu jąkała mówi:<br />

- Szy, szy, szy, szy...<br />

- Słuchaj jedziemy już szybko ale jak chcesz to przyspieszymy<br />

- odpowiada kierowca.<br />

Po jakmś czasie znów odzywa się jąkała:<br />

- Szy, szy, szy, szy...<br />

- Jedziemy już tak szybko, ale jak chcesz to jeszcze przyspieszę.<br />

Za chwilę z nowu odzywa się jąkała:<br />

- Szy, szy, Szymek spadł.<br />

***<br />

Z życia wzięte:<br />

Studiowaliśmy razem, on był z innego miasta. Kilka ostatnich<br />

weekendów spędzaliśmy osobno, więc chciałam teraz<br />

pobyć z moim ukochanym.<br />

Ja: - Może zostałbyś ze mną tym razem?<br />

- Nie mogę, jadę do rodziców. Mama przygotowała kotlety<br />

i zupę do zabrania do Warszawy.<br />

- To może jedź w sobotę, a w piątek pójdziemy gdzieś?<br />

- I ty myślisz, że jesteś ważniejsza od kotletów?<br />

Marta Kamińska<br />

Gazeta Studentów


cover

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!