04.06.2014 Views

Tortilla ziemniaczana - Puls UM

Tortilla ziemniaczana - Puls UM

Tortilla ziemniaczana - Puls UM

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

cover


cover


WSTĘPNIAK<br />

Drodzy Czytelnicy!<br />

Czy wiecie, jaka temperatura<br />

spowoduje zniszczenie<br />

komórek nowotworowych?<br />

Ile nanocząsteczek zmieści<br />

się na przekroju włosa? I dlaczego<br />

tlenek azotu okazuje się<br />

skuteczny w leczeniu zakażeń<br />

bakteryjnych? Na te pytania<br />

znajdziecie odpowiedzi w naszym<br />

marcowym temacie<br />

miesiąca – „Medycyna w skali<br />

nano”. I choć może się wydawać, że to bardzo hermetyczny<br />

temat – gorąco zachęcam Was do lektury. Być może za kilka<br />

lat nauka zejdzie do poziomu molekularnego i (jak pisze autorka<br />

tekstu) stwierdzenie „najważniejsze jest niewidoczne<br />

dla oczu” – nabierze nowego znaczenia.<br />

Oczywiście najnowszy <strong>Puls</strong> to także olbrzymia dawka<br />

innych tematów. Zapraszam do przeczytania wywiadu,<br />

którego udzieliła była Redaktor Naczelna naszej gazety.<br />

Dowiecie się w nim, jak wygląda współpraca między lekarzem,<br />

farmaceutą i pacjentem w Wielkiej Brytanii. Polecam<br />

również Kącik filmowy i dwie świetne recenzje ostatnich<br />

filmowych hitów. Waszej uwadze nie mogą umknąć też<br />

liczne felietony – w tym ten o mniej i bardziej udanych próbach<br />

aklimatyzacji na studiach.<br />

Przeglądając marcowy <strong>Puls</strong>, na pewno zauważycie<br />

jeszcze jedną zmianę. Postanowiliśmy trochę powspominać<br />

(a co tam:)) i przypomnieć sobie, jak trafiliśmy do Redakcji<br />

oraz jak zmieniały się nasze funkcje i zadania przez kolejne<br />

lata. Jak sami zobaczycie – historie są różne, ale połączyło<br />

nas jedno – chęć zrobienia czegoś dobrego razem. Być<br />

może, dzięki tym wyznaniom, sami spróbujecie do nas dołączyć.<br />

Do czego oczywiście gorąco Was zachęcam!<br />

Z wiosennymi pozdrowieniami,<br />

Ewa Kubacka<br />

Spis treści<br />

Mikroskop....................................................................4<br />

Wariograf.....................................................................5<br />

– mgr Dorota Kaszuba<br />

Medycyna w skali nano................................................6<br />

Po drugich zapisach..................................................10<br />

Opieka farmaceutyczna..............................................12<br />

Quo vadis, homine?....................................................16<br />

O historii, aborcji i Czesławie Niemenie..................17<br />

Dawno, dawno temu...cz. I..........................................18<br />

Ona & On....................................................................20<br />

And the Oscar goes to...............................................22<br />

Jeszcze jedno zaliczenie............................................23<br />

Co ja robię tu? Co Ty tutaj robisz?.........................24<br />

Młoda Farmacja.........................................................27<br />

Poradnik dla przyszłego absolwenta.........................28<br />

Polska Liga Lacrosse........................................................29<br />

Rzymskie Wakacje cz. I.............................................30<br />

Studia od kuchni.........................................................32<br />

– <strong>Tortilla</strong> <strong>ziemniaczana</strong><br />

Krzyżówka z Muzą....................................................32<br />

Kino Muza..................................................................33<br />

Kącik Filmowy...........................................................34<br />

– Bardzo chciałbym Ci pomóc<br />

– W pułapce 127 godzin<br />

Jolka.....................................................................36<br />

Nagrodzeni.........................................................37<br />

Humor...............................................................38<br />

Redaktor Naczelna: Ewa Kubacka (e.kubacka@pulsum.pl)<br />

Z-ca Redaktor Naczelnej: Maciej Tomczak (m.tomczak@pulsum.pl)<br />

Sekretarz: Beata Leszczak (b.leszczak@pulsum.pl)<br />

Redaktor Techniczny: Katarzyna Kordiuk (k.kordiuk@pulsum.pl)<br />

Grafik: Marcin Sokołowski (m.sokolowski@pulsum.pl)<br />

Rysunki: Agnieszka Gut<br />

Fotograf: Joanna Pluto-Prondzinska<br />

Kolegium Redakcyjne: Ewelina Bukowska, Marta Kamińska, Anika<br />

Mielewczyk, Maja Miłkowska, Marta Mozol-Jursza, Patryk Nowak,<br />

Katarzyna Paczkowska, Anna Płóciennik, Anita Pogorzelska, Marta<br />

Ptaszyk, Anna Zajączkowska<br />

Współpracownicy: Anna Czerwińska, Justyna Felcyn, Bartosz Fiłka,<br />

Justyna Kwitowska, Jan Nowak, Barbara Średzińska<br />

Adres redakcji: ul. Przybyszewskiego 39, DS „Eskulap”,<br />

sala nr 2, 60-356 Poznań, tel./faks (61) 658-44-35,<br />

Druk: Wydawnictwo Uczelniane Uniwersytetu<br />

Medycznego w Poznaniu, nakład 4000 egz.<br />

Okładka: Marcin Sokołowski<br />

Skład: M. Kamińska, K. Kordiuk, M. Tomczak<br />

Numer zamknięto: 13.03.2010<br />

Prosimy o przesyłanie tekstów na adres:<br />

teksty@pulsum.pl.<br />

Nadesłanych tekstów nie zwracamy. Redakcja zastrzega<br />

sobie prawo do skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany<br />

ich tytułów.<br />

www.pulsum.pl<br />

pulsum@ump.edu.pl<br />

3


MIKROSKOP<br />

Mikroskop<br />

czyli porcja interesujących<br />

nowinek ze świata nauki<br />

specjalnie dla Was!!!<br />

Odkrycie nowego czynnika<br />

przeciwzapalnego<br />

Receptory dla progranuliny, będącej czynnikiem wzrostowym,<br />

pozostawały nieznane. Wykazano, że progranulina<br />

łączy się z receptorem dla czynnika martwicy guza<br />

TNFα, uniemożliwiając przyłączanie do niego samego<br />

TNFα. Zgodnie z bazującym na tej obserwacji przypuszczeniem,<br />

stosowanie progranuliny cofało u myszy zapalenie<br />

stawów wywołane podaniem kolagenu. Podawanie<br />

sztucznie stworzonego białka Atsttrin, składającego się<br />

z trzech fragmentów progranuliny, dawało podobny efekt.<br />

Autorzy wyrażają nadzieję, że wyniki ich eksperymentów<br />

przyczynią się do opracowania nowych metod leczenia<br />

reumatoidalnego zapalenia stawów.<br />

(Science, on-line od 10 marca 2011)<br />

Od neurogenezy do leczenia<br />

glejaka<br />

Jak wskazują najnowsze obserwacje, płyn mózgowordzeniowy<br />

nie jest niemym świadkiem procesów neurogenezy<br />

i rozwoju mózgu. Stwierdza się w nim obecność<br />

czynników wzrostowych, w tym zmienne stężenie insulinopodobnego<br />

czynnika wzrostu IGF2. IGF2 stymuluje<br />

proliferację i różnicowanie komórek mózgu w rozwoju<br />

wewnątrzmacicznym, po czym jego stężenie spada. Jak<br />

podkreślają autorzy, wysokie stężenie IGF2 w płynie mózgowo-rdzeniowym<br />

jest związane z gorszym rokowaniem<br />

u pacjentów z glejakiem wielopostaciowym. Sugerują, że<br />

podanie inhibitora IGF2 okazałoby się pomocne w leczeniu<br />

tego nowotworu.<br />

(Neuron, 10 marca 2011)<br />

Proteomika identyfikuje markery astmy i POChP<br />

Szacuje się, że na świecie na astmę choruje 300 milionów, a na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc (POChP) 210<br />

milionów osób. Diagnostyka i śledzenie postępów leczenia oparte są na ocenie objawów i wyników badania spirometrycznego.<br />

Dzięki zastosowaniu metod analizy właściwości białek na dużą skalę (proteomiki), we krwi 42 chorych na<br />

astmę, 36 chorych z POChP i 40 zdrowych osób stwierdzono istotne różnice w występowaniu 4 różnych molekuł. Jednoczesne<br />

zmierzenie stężenia tych 4 białek we krwi pacjenta pozwala określić, czy jest on chory na astmę, na POChP,<br />

czy zdrowy. Wszystkie cztery markery są białkami odgrywającymi rolę w regulacji procesu zapalnego. Umożliwiając<br />

wcześniejsze wykrycie choroby, odkrycie prawdopodobnie będzie miało duży wpływ na praktykę kliniczną. Jak podsumowuje<br />

jeden z autorów: „Badanie jest dobrym przykładem, jak wysokiej jakości biologiczna praca naukowa może być<br />

efektywnie przełożona na przydatny rezultat [...]”<br />

(American Thoracic Society, marzec 2011;<br />

artykuł ukaże się w AJRCCM)<br />

Zmiana spojrzenia na czynniki ryzyka PZT<br />

Powszechne jest przekonanie, że za występowanie przewlekłego zapalenia trzustki (PZT) odpowiada alkoholizm.<br />

Analiza danych dotyczących 539 pacjentów z PZT skłania do odrzucenia tego poglądu. W badanej grupie pacjentów<br />

alkohol był przyczyną PZT w mniej niż połowie przypadków. W pozostałych przypadkach przyczyna została określona,<br />

ale nie miała związku z alkoholem, lub pozostawała nieznana.<br />

(Clinical Gastroenterology and Hepatology, marzec 2011)<br />

Opracował: Jan K. Nowak<br />

4<br />

Gazeta Studentów


Imię i nazwisko:<br />

Dorota<br />

Kaszuba<br />

Stopień naukowy, stanowisko, miejsce pracy: magister<br />

pielęgniarstwa, nauczyciel zawodu, Katedra Profilaktyki<br />

Zdrowotnej.<br />

Staż na uczelni: 5 lat.<br />

1. Trzy słowa, które najtrafniej mnie opisują: wymagająca<br />

(w stosunku do siebie i innych), wyrozumiała, szczególnie<br />

dla innych.<br />

2. Jestem mistrzem w: pieczeniu ciasta drożdżowego.<br />

3. Mam słabość do: gustownej biżuterii, apaszek.<br />

4. Nie potrafię: śpiewać, rysować.<br />

5. Zawsze chciałam nauczyć się: jazdy konnej, języka<br />

francuskiego.<br />

6. Chciałabym jeszcze: odbyć podróż po USA, tym razem<br />

w towarzystwie mojego syna; mieć dużo wolnego czasu :)<br />

7. Autorytetem jest dla mnie: Karol Wojtyła, osoby mądre,<br />

roztropne, szanujące innych ludzi, uczciwie osiągające<br />

swoje cele.<br />

8. Kiedy kłamię: nie kłamię.<br />

9. Słowa, których nadużywam: rozumiecie państwo, tak.<br />

10. Irytują mnie: nieuczciwość, brak poszanowania<br />

innych, obłuda.<br />

Autor: Mikołaj Kaszuba<br />

11. Kim lub czym chciałabym być, gdybym nie była<br />

tym, kim jestem? Trudne pytanie, nie zastanawiałam się<br />

nad tym; staram się włożyć w to co robię całą swoją energię,<br />

wiedzę, umiejętności, aby to co czynię było jak najlepsze<br />

– będąc nauczycielem dla studentów, pielęgniarką<br />

– profesjonalistą w swoim zawodzie.<br />

12. Studentom zazdroszczę: nie zazdroszczę; doceniam<br />

pasję i zaangażowanie, spontaniczność, w dobrym tego<br />

słowa znaczeniu.<br />

13. Kiedy stoję w korku: słucham radia (Jedynka, Trójka),<br />

przeglądam kalendarz z planem dnia, tygodnia :), jeśli<br />

stoję zbyt długo – szukam możliwości objazdu.<br />

14. Zawsze mam przy sobie: pomadkę ochronną.<br />

15. Niezwykła umiejętność, którą posiadam: trafne<br />

,,pierwsze wrażenie”, które nigdy (prawie) mnie nie myli.<br />

16. Moje ulubione miejsce na ziemi: mój Dom rodzinny,<br />

Góry Sowie.<br />

17. Muzyka, przy której się bawię: w dobrym towarzystwie<br />

każda (prawie) jest dobra.<br />

18. Muzyka, przy której odpoczywam: poezja śpiewana,<br />

Turnau, Sikorowski.<br />

19. Energii dodaje mi: mój Mąż.<br />

20. Moja dobra rada dla studentów: korzystajcie z możliwości,<br />

jakie daje współczesny świat, odnajdźcie pasję<br />

w tym co robicie i…uczcie się pilnie by być profesjonalistami<br />

w swoim zawodzie. Życzę powodzenia :)<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

5


TEMAT MIESIĄCA<br />

Medycyna w skali nano<br />

Wciąż do przodu, wciąż podejmując nowe wyzwania<br />

– taka jest współczesna medycyna. Żadne jej pole nie<br />

może pozostać martwe, bo żeby nie cofać się, trzeba robić<br />

postęp. Od zarania dziejów toczy się nasz wyścig z chorobami<br />

dotykającymi człowieka i choć z natury jesteśmy<br />

raczej na straconej pozycji, to dzięki rozwojowi medycyny<br />

możemy leczyć coraz skuteczniej. Żeby to jednak<br />

osiągnąć, musimy uderzać w najczulszy punkt choroby,<br />

zaskoczyć ją u samych jej podstaw.<br />

Spoglądając wstecz, możemy stwierdzić, że przez setki,<br />

tysiące lat naszej ludzkiej egzystencji, dążyliśmy do coraz<br />

bardziej wyspecjalizowanego leczenia. Zaczynaliśmy<br />

zapewne od rytualnego tańca wokół chorej osoby leżącej<br />

w jaskini, żeby uwolnić ją od złego ducha choroby. Potem<br />

pewnie zauważyliśmy, że takie ogólne podejście ma pewne<br />

wady – główną z nich była znikoma skuteczność, bez<br />

względu na religijne zaangażowanie „leczących”. Może<br />

więc trzeba zastosować inny taniec gdy boli brzuch, a inny<br />

gdy boli ręka? Późniejsze, bardziej praktyczne podejście<br />

do sprawy, musiało opierać się na wiedzy dotyczącej dobroczynnego<br />

wpływu roślin na konkretne narządy. Stosunkowo<br />

niedawno nauczyliśmy się leczyć poszczególne<br />

choroby tych narządów, a nawet ich odmiany. Nie patrzymy<br />

już jedynie na ogólny wygląd chorego, nie wystarcza<br />

też obraz całych narządów czy nawet tkanek i komórek.<br />

Sięgamy tak głęboko, że choroba nie może się już przed<br />

nami ukryć – działamy na poziomie molekularnym. Toczymy<br />

walkę z chorobą w skali, którą trudno nawet sobie<br />

wyobrazić – w nanoskali.<br />

Wszystko to jest możliwe, dzięki pracy z cząsteczkami<br />

o bardzo małych rozmiarach, które potrafią w różny<br />

sposób pomagać w leczeniu. Bardzo małe rozmiary oznaczają<br />

w tym przypadku nie więcej niż 100 nm w co najmniej<br />

jednym wymiarze. Na przykład nanorurki węglowe,<br />

będące jedną z form polimorficznych węgla, są o wiele<br />

dłuższe niż 100 nm, jednak ich średnica nie przekracza<br />

tej wielkości, co w zupełności wystarcza, żeby zakwalifikować<br />

je do nanocząsteczek. Jeden nanometr to jedna<br />

miliardowa metra. Trudno to sobie wyobrazić? Spójrzmy<br />

więc na ludzki włos. Na jego przekroju można by ułożyć<br />

w rzędzie 500 nanocząsteczek, a zapewne jeszcze nie byłoby<br />

zbyt ciasno!<br />

Wyślijmy terapię kurierem!<br />

Nanocząsteczki są tak małe, że są w stanie „wcisnąć się<br />

w każdą dziurę”, dotrzeć do każdego zakątka organizmu.<br />

Dlaczego by więc nie wykorzystać tej cechy, która charakteryzuje<br />

przecież najlepszych kurierów, do celów medycznych?<br />

Opracowano więc techniki, w których nanocząsteczki<br />

dostarczają, wprost do zmienionych chorobowo<br />

tkanek, różne czynniki – leki, promieniowanie, a nawet<br />

ciepło.<br />

Największym zainteresowaniem naukowców cieszą<br />

się próby wdrożenia nanocząsteczek do terapii przeciwnowotworowej.<br />

Tą tematyką zajęła się także firma CytImmune,<br />

projektując specjalną nanocząsteczkę koloidalnego<br />

złota, posiadającą na swojej powierzchni dwa podstawowe<br />

elementy – czynnik martwicy nowotworu (TNF) oraz<br />

PEG-THIOL, dzięki któremu można podać preparat dożylnie,<br />

a cząsteczki nie są rozpoznawane przez układ odpornościowy<br />

pacjenta. Mogą dzięki temu bez przeszkód<br />

dotrzeć do miejsca swojego przeznaczenia i umożliwić<br />

skuteczne działanie czynnikowi TNF. Skoro jednak podajemy<br />

je dożylnie, w postaci roztworu, to w jaki sposób<br />

akumulują się tylko w tkankach chorych? Jest tyle innych<br />

miejsc w organizmie, w których mogłyby zrobić sobie postój,<br />

zmniejszając znacznie skuteczność działania terapii!<br />

Okazuje się, że dzięki specjalnej technice przygotowywania<br />

koloidalnych cząsteczek złota, mają one ściśle określoną<br />

średnicę – 27 nm. Dzięki temu nie są w stanie przejść<br />

przez ściany zdrowych naczyń krwionośnych. Gdy jednak<br />

dopływają do guza, okazuje się, że bariera ta, nie jest już<br />

tak ścisła – w szybko rosnących tkankach nowotworowych<br />

ściany naczyń są nieszczelne, umożliwiając przechodzenie<br />

nanocząsteczek do tkanek i zaprezentowanie ich terapeutycznego<br />

działania. Gdyby jednak to, okazało się za mało,<br />

istnieje jeszcze drugi czynnik warunkujący dokładne nakierowanie<br />

nanocząsteczek na cel – TNF, który wiąże się<br />

tylko z powierzchnią komórek nowotworowych.<br />

Leczenie światłem.<br />

Wydawałoby się, że światło nie jest nam do niczego więcej<br />

potrzebne, jak tylko do pobudzania siatkówki i wspomagania<br />

syntezy witaminy D. Nic bardziej mylnego, jak<br />

udowodnili (choć dosyć przypadkowo) naukowcy z Rice<br />

University. Do probówki, w której znajdowały się komórki<br />

ludzkiego raka piersi, dodano krzemionkowe nanoczą-<br />

6<br />

Gazeta Studentów


TEMAT MIESIĄCA<br />

steczki. Naukowcy ze zdumieniem przecierali oczy, gdy po<br />

naświetleniu materiału bliską podczerwienią (promieniowaniem<br />

zupełnie nieszkodliwym dla komórek) wszystkie<br />

komórki nowotworowe zginęły! Okazało się, że zrobiło<br />

się im zbyt gorąco, czego nie wytrzymała błona komórkowa.<br />

Wszystko to za sprawą nanocząsteczek, które oddawały<br />

zaabsorbowane promieniowanie w postaci ciepła.<br />

Wystarczyło 55 stopni Celsjusza, by z dużą skutecznością<br />

pozbyć się komórek nowotworowych.<br />

Nie czekano więc długo, dopracowano nanocząsteczki<br />

pokrywając je warstwą złota i umieszczając na ich<br />

powierzchni przeciwciała zdolne do wiązania się z docelowymi<br />

komórkami nowotworowymi. Terapia przeprowadzona<br />

u myszy okazała się wyjątkowo skuteczna – wszystkie<br />

zwierzęta wyzdrowiały. Naukowcy, którzy zajmują się<br />

projektem twierdzą, że ten rodzaj terapii niesie jeszcze<br />

inne, obiecujące możliwości.<br />

Zastosowanie<br />

terapii światłem w asyście<br />

nanocząsteczek,<br />

umożliwiłoby leczenie<br />

niewidocznych jeszcze<br />

przerzutów, lub mogłoby<br />

być stosowane<br />

profilaktycznie, u pacjentów<br />

z grup podwyższonego<br />

ryzyka<br />

zachorowania na nowotwory.<br />

Podobny sposób<br />

można zastosować<br />

w radioterapii, by<br />

zwiększyć jej wydajność. Typowe naświetlania wiążą się<br />

z uszkodzeniami nie tylko chorej tkanki, ale i zdrowej, co<br />

pociąga za sobą nieprzyjemne skutki uboczne. W Nanobiotics<br />

opracowano metodę, w której specjalne nanocząsteczki,<br />

z rdzeniem utworzonym z krystalicznej formy tlenku<br />

hafnu, podaje się w postaci zastrzyku wprost do guza.<br />

Tam wiążą się i czekają na promieniowanie. W momencie<br />

gdy się pojawia, absorbują je, wytwarzając dużej ilości<br />

wolnych rodników, niszczących komórki nowotworowe.<br />

Wolne rodniki powstają też w innych tkankach, wskutek<br />

wzbudzenia cząsteczek wody, jednak w chorych tkankach<br />

usianych nanocząsteczkami proces ten jest zdecydowanie<br />

spotęgowany. Dzięki temu, można uzyskać ten sam efekt<br />

terapeutyczny, stosując mniejsze dawki promieniowania,<br />

co zmniejsza negatywny wpływ na tkanki zdrowe.<br />

Tabletka zamiast zastrzyku.<br />

Czy nie byłoby cudownie nie musieć już nigdy poddawać<br />

się zastrzykom? Nanomedycyna oferuje taką możliwość,<br />

jednak nie tylko w celu zmniejszenia nieprzyjemnych wrażeń<br />

w czasie podawania leku, ale przede wszystkim, by<br />

ograniczyć zbędną hospitalizację chorych. Wymierne korzyści<br />

istniałyby dla osób, które są zmuszone podróżować,<br />

by poddać się podaniu leków.<br />

Dlaczego więc nie zapakować wszystkich leków w tabletki<br />

i nie podawać ich doustnie? Główną przeszkodą jest<br />

nasz układ pokarmowy, który każdą większą cząsteczkę<br />

bez trudu rozkłada, niszcząc działanie terapeutyczne leku.<br />

Istnieje też duże ograniczenie związane z rozpuszczalnością<br />

leku w wodzie – wiele substancji, które potencjalnie<br />

mogłyby mieć działanie przeciwnowotworowe, nie jest<br />

używanych, ze względu na słabą rozpuszczalność. W tym<br />

miejscu wkraczają właśnie nanocząsteczki. Jedno z rozwiązań<br />

zaprezentowali naukowcy z Johns Hopkins University<br />

School of Medicine. Opracowali oni cząsteczkę<br />

NMA622, która tworzy bańkę do transportu leków, które<br />

nie chcą rozpuszczać<br />

się w wodzie i muszą<br />

być przeprowadzone<br />

w bezpieczny sposób<br />

przez układ pokarmowy.<br />

Nanocząsteczkowa<br />

bańka zbudowana<br />

jest z trzech specjalnie<br />

wyselekcjonowanych<br />

związków, dzięki którym<br />

zewnętrzna cześć<br />

cząsteczki jest hydrofilowa<br />

(nie ma żadnego<br />

problemu, żeby przepłynąć<br />

przez wodne<br />

środowisko układu<br />

pokarmowego), a wewnętrzna, hydrofobowa część, tworzy<br />

przytulne miejsce dla cząsteczek leku, które wody nie<br />

lubią. Ponadto całe bańki z łatwością adsorbują na powierzchni<br />

jelita, umożliwiając wchłonięcie leku do krwioobiegu.<br />

Kontrowersyjne fullereny i nanorurki.<br />

Fullereny i nanorurki to odmiany polimorficzne węgla.<br />

Fullereny to węglowe kule złożone z 60 atomów, a nanorurki<br />

to puste w środku włókna o różnych wymiarach.<br />

Początkowo wiązano z nimi duże nadzieje w związku<br />

z przenoszenie leków, okazało się jednak, że są bardzo<br />

słabo rozpuszczalne w wodzie. Ostatnio jednak naukowcy<br />

z Virginia Commonwealth University wykazali jeszcze<br />

jedną właściwość fullerenów – blokowanie reakcji alergicznej<br />

przez hamowanie wydzielania histaminy przez<br />

komórki tuczne. Ta cenna właściwość została jednak nieco<br />

przyćmiona przez niepokojące doniesienia naukowców<br />

z University of Calgary, którzy wskazują na zgubny<br />

wpływ tych form węgla na żywe organizmy. Dowiedziono<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

7


TEMAT MIESIĄCA<br />

między innymi, że mogą one przekraczać barierę krewmózg<br />

powodując uszkodzenia mózgu u ryb, a wdychanie<br />

nanorurek powoduje efekty podobne jak przy wdychaniu<br />

azbestu. Ponadto możliwość przechodzenia przez błonę<br />

komórkową i wchodzenia w szlaki metaboliczne komórki<br />

i możliwość akumulacji w tkankach, powinny zmobilizować<br />

naukowców do bardziej dogłębnych badań zanim zastosują<br />

nanorurki i fullereny w terapii.<br />

Mniejsze przeciw małemu.<br />

Działanie przeciwdrobnoustrojowe srebra znane było już<br />

od wielu lat. Do tej pory jednak dostarczano jony srebrowe<br />

w postaci<br />

roztworu soli, co<br />

było dość kłopotliwe<br />

i wymagało ciągłego<br />

przemywania<br />

rany. Żeby zablokować<br />

produkcję energii<br />

i uszkodzić ścianę komórkową<br />

bakterii, srebro<br />

musi występować w formie<br />

wolnych jonów lub rodników.<br />

Okazało się, że nanokrystaliczna<br />

powłoka srebrowa<br />

jest świetna właśnie w uwalnianiu<br />

różnych form wolnego srebra.<br />

Powierzchnia takiego srebra jest nieregularna,<br />

pełna dziurek i wypiętrzeń, a patrząc jeszcze dokładniej<br />

– pełna defektów w sieci krystalicznej,<br />

co skutkuje właśnie zwiększoną reaktywnością.<br />

Dla komórek ludzkich srebro jest nietoksyczne,<br />

a zabija nawet antybiotykooporne szczepy bakterii<br />

i zwalcza zakażenia grzybicze!<br />

Na nowo odkryto też bakteriobójcze działanie<br />

NO – tlenku azotu (II). Jeśli przyjrzeć się<br />

elektronom tej cząsteczki, można zauważyć, że<br />

jeden z nich nie ma pary. NO jest więc wolnym<br />

rodnikiem i dzięki temu osamotnionemu elektronowi<br />

– jest bardzo reaktywny. Działa więc<br />

zabójczo na wszelkie drobnoustroje, nawet<br />

gronkowca. Jednak duża reaktywność jest również<br />

jego wadą – bardzo trudno dostarczyć ten<br />

nietrwały gaz w chorobowo zmienione miejsce,<br />

nie mówiąc już o wnikaniu w głąb tkanek. Wystarczy jednak<br />

zamknąć NO w nanocząsteczkach, by bez problemu<br />

dostarczyć go tam, gdzie potrzeba. W wilgotnym środowisku<br />

rany nanocząsteczki pęcznieją i pękają, uwalniając<br />

gaz. Skuteczność w leczeniu gronkowca wykazano na myszach,<br />

u których dzięki zastosowaniu nanocząsteczkowej<br />

terapii obserwowano wyraźne gojenie ran, przez co można<br />

było uniknąć interwencji chirurgicznej.<br />

Informacją, która podbiła media, było wynalezienie<br />

opatrunku, który sam uwalnia antybiotyk w kontakcie<br />

z chorobotwórczymi bakteriami i na dodatek informuje<br />

o dokonanej interwencji, zmieniając kolor. Za wszystko<br />

odpowiedzialne są nanocząsteczki, którymi nasączony jest<br />

opatrunek. Przypominają one kapsułki, wewnątrz których<br />

znajduje się antybiotyk oraz barwnik. W momencie, gdy<br />

w środowisku zaczyna rozwijać się infekcja – pojawiają<br />

się też toksyny bakteryjne. Te właśnie toksyny reagują ze<br />

ścianą nanocząsteczek, rozkładając ją i uwalniając antybiotyk<br />

i barwnik! Zwykłe, niegroźne bakterie bytujące na<br />

powierzchni skóry nie wydzielają toksyn i nie powodują<br />

uwolnienia antybiotyku, co byłoby bardzo niekorzystne<br />

i wywoływało niepotrzebną presję selekcyjną. Dzięki zastosowaniu<br />

tej techniki można zadziałać w momencie, gdy<br />

infekcja jest najłatwiejsza do opanowania – na początku.<br />

Powyższa technika stosowana jest w przypadkach poparzeń,<br />

gdzie ograniczenie częstości zmiany opatrunków,<br />

możliwe dzięki ich nowej strukturze, korzystnie wpływa<br />

na gojenie i zmniejsza traumę związaną poparzeniem,<br />

szczególnie u dzieci.<br />

Przykłady wykorzystania nanocząsteczek w medycynie<br />

można by jeszcze długo mnożyć, poczynając od<br />

najróżniejszych technik diagnostycznych, a kończąc na<br />

mechanicznym makrofagu, który według projektu powinien<br />

działać 1000 razy szybciej i 80 razy wydajniej niż<br />

zwykły makrofag. Bardziej jednak istotne jest by zdać<br />

sobie sprawę, że to właśnie na poziomie molekularnym<br />

pozostało nam najwięcej do zrobienia. Największe kroki<br />

naprzód możemy więc paradoksalnie poczynić właśnie<br />

w skali nano. Może w tym kontekście stwierdzenie, że<br />

najważniejsze jest niewidoczne dla oczu, nabiera nowego,<br />

szczególnego znaczenia...?<br />

Marta Ptaszyk<br />

8<br />

Gazeta Studentów


REDAKCJA<br />

Do Redakcji trafiłem we wrześniu 2004 roku. Napisałem maila do Darii Martenki-Ługowskiej,<br />

ówczesnej redaktor naczelnej, i powiedziałem jej, że w liceum<br />

tworzyłem gazetę („Exprimo”), której byłem założycielem, wydawcą i redaktorem<br />

naczelnym. Zapytałem, czy nie przydałbym się w Redakcji. Zostałem powitany<br />

z otwartymi ramionami i zaproszony na zebranie. Tego dnia zostałem<br />

wybrany członkiem Redakcji (wszedłem w skład kolegium redakcyjnego), a że<br />

miałem doświadczenie w składzie komputerowym, zostałem także zastępcą redaktora<br />

technicznego (tym ostatnim był Piotr Chomiak).<br />

Moim pierwszym wkładem w gazetę była okładka numeru październik<br />

2004, na której zresztą, przez pomyłkę, zostałem podpisany „Maciej Mączyński”<br />

(informację tę sprostowano w listopadzie 2004 roku). Później z Piotrem<br />

naprzemiennie składaliśmy okładki i środek numeru. Wtedy moje główne obowiązki<br />

związane były ze sprawami czysto technicznymi: skład, okładki, strona<br />

internetowa, redakcyjne komputery.<br />

Przełom przyszedł na początku II roku, kiedy to wybrany zostałem zastępcą redaktor naczelnej. Moją naczelnąmatką<br />

była wtedy Dorota Karmowska. A właściwie siostrą, bo w pewnym momencie zaczęliśmy nazywać się swoim<br />

rodzeństwem. Musicie wiedzieć, że praca w organizacjach studenckich bardzo zbliża ludzi, dzięki czemu, poza<br />

oczywistym faktem tworzenia czegoś nowego, zawieracie przyjaźnie, które są nierzadko bardziej wartościowe niż te<br />

zainicjowane podczas czystego studiowania.<br />

Miło też wspominam wizytę poznańskiego oddziału Telewizji Polskiej w naszej redakcji i emisję materiału z naszym<br />

udziałem w programie „Indeks” oraz w „Teleskopie”. Nagrania mam do dzisiaj.<br />

Moją kolejną naczelną była Ola Suchecka (obecnie: Ola Chojnowska), z którą to dzielnie „rządziłem” przez<br />

kolejne dwa lata. Teraz to ja zajmowałem się biurokracją, pisałem pisma, sprawdzałem status wykonania naszych<br />

próśb. Ogólnie robiłem to, co najmniej widać z zewnątrz, a jest niezbędne do funkcjonowania organizacji. Często<br />

wiązało się to z wielogodzinnym przesiadywaniem w redakcji.<br />

Prawdziwy rozkwit miał miejsce na V roku, kiedy to, już pod wodzą Ewy Kubackiej, zacząłem pisać teksty na temat<br />

Uczelni: opieka zdrowotna, dyżury, nowa biblioteka, APAP. Wiedzieliśmy, że „<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong>” mocno zaniedbuje swoich<br />

czytelników, jeśli chodzi o bieżące problemy, nie opisuje decyzji władz, nie wyjaśnia trudnych procedur. Chciałem to<br />

zmienić. Nie ma nic przyjemniejszego, niż głosy znajomych mówiące „dobrze, że o tym napisałeś” oraz „panie Macieju,<br />

gratuluję!” usłyszane z ust Dziekana, który „zaczepia cię” na szpitalnym korytarzu. Jeśli chcecie doświadczyć<br />

takich uczuć, informuję, że to jest dobre miejsce!<br />

Teraz już kończę studia, kończę wieloletnią przygodę w „<strong>Puls</strong>ie <strong>UM</strong>”. Wiem, że w historii gazety jestem najdłużej<br />

działającym członkiem i wiem, że szybko nie zostanę pobity. Odchodzę z radością, że udało mi się zrealizować wiele<br />

planów, których efekty zostały docenione przez studentów. Jednocześnie towarzyszy mi smutek i uczucie, że pewien<br />

ważny etap się skończył i że w dorosłym, zawodowym życiu nie będę miał możliwości działać w ten sposób.<br />

Przez te lata poznałem w „<strong>Puls</strong>ie <strong>UM</strong>” kilkadziesiąt rewelacyjnych osób, które w większości bardzo lubię i z którymi<br />

mam bardzo dobry kontakt. To oni byli moją studencką rodziną. To z nimi chodziłem na łyżwy czy na piwo. To<br />

im zwierzałem się, gdy miałem problem. To z nimi spotykałem się na nocnych rozmowach przy winie. Dzięki „<strong>Puls</strong>owi<br />

<strong>UM</strong>” poznałem, a następnie odkryłem ponownie, moją dziewczynę.<br />

Organizacje studenckie to główna możliwość szerszego poznania ludzi spoza własnego wydziału – pielęgniarek,<br />

położnych, ratowników medycznych, farmaceutów, dietetyków – tutaj nie wydział czy kierunek jest istotny, tylko chęć<br />

zrobienia czegoś dobrego dla innych.<br />

„<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong>” to też ciężka praca, a czasem nieprzespana noc. To wiele kilometrów spacerów po Collegium Maius,<br />

to spotkania z administracją każdego szczebla. To także bliższe kontakty z władzami, asystentami, profesorami. To<br />

wreszcie regularne rozmowy z innymi studentami, nierzadko kreacja siebie na eksperta w wielu sprawach, w których<br />

się tym ekspertem wcale nie jest. To też zwykły, ludzki pot, łzy, ale też szczery uśmiech, radość, zadowolenie. Wreszcie<br />

duma i świadomość robienia bezinteresownie czegoś dla innych. I na końcu – podziękowania, gratulacje, które są<br />

motorem tej pracy i które utwierdzają w przekonaniu, że warto było spróbować, czasem komuś się narazić, wykonać<br />

tę pracę, której efekty zawsze można zobaczyć i która nie ginie.<br />

Jako student ze średnią blisko 3,0 uważam, że gdyby dano mi szansę, wcale nie przeszedłbym tych studiów inaczej.<br />

Sądzę, że wszystko dzieje się po coś, a rzadkie choroby w małym palcu, tak lubiane na testach, nie są nawet<br />

w części tak przydatne, jak możliwość rozwoju w innych dziedzinach, znajomość, przyjaźń, czasem miłość. Lekarz to<br />

nie tylko automat diagnostyczno-leczniczy – to przede wszystkim człowiek, który musi zrozumieć drugiego człowieka,<br />

człowieka cierpiącego, w potrzebie. Tego się akurat z książek nie nauczymy.<br />

Maciej Tomczak, lekarski, VI rok<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

9


INFORMACJE<br />

Po drugich zapisach<br />

W dniach 7-20 lutego 2011 roku odbyła się druga tura zapisów na fakultety przez system<br />

APAP3. Jak przebiegała? Czy pojawiały się jakieś problemy? Jak zapisy oceniają studenci,<br />

a jak administratorzy systemu?<br />

Technika nie zawiodła<br />

Względem poprzednich zapisów poczyniono spory<br />

progres, jeśli chodzi o zaplecze informatyczne. Zgodnie<br />

z zapewnieniami, system chodził szybko i sprawnie. Strona<br />

odświeżała się bez zbędnych opóźnień, nie doniesiono<br />

nam też o żadnych problemach z logowaniem.<br />

– Zabezpieczyliśmy 7 razy większą moc obliczeniową.<br />

Wprawdzie w godzinach szczytu została ona użyta<br />

tylko w 1/3, ale woleliśmy mieć naddatek niż niedobór<br />

mocy, jak miało to miejsce w październiku – mówi Paweł<br />

Uruski, administrator systemu APAP. – Znaczenie miał też<br />

większy udział dziekanatów w poprawę błędnych danych<br />

studentów w systemie komputerowym, zmiany w kodzie<br />

aplikacji oraz lepsza pamięć studentów co do własnych<br />

loginów i haseł – dodaje.<br />

Mniej problemów<br />

Statystyki<br />

Studenci uprawnieni do zapisów dysponują prawie<br />

12000 punktów ECTS, przeznaczonymi na fakultety.<br />

W pierwszym semestrze (do godz. 23.00 dnia<br />

06.02.2011) skutecznie wykorzystanych zostało 7600<br />

(63,3%) punktów ECTS. Poza zapisami na fakultety<br />

przez system realizowane są zapisy na zajęcia z wychowania<br />

fizycznego, około 1600 wpisów na każdy<br />

semestr. Do 23.00 dnia 06.02.2011 dokonano 1601<br />

wpisów na aktywności sportowe. W samym październiku<br />

zostało zrealizowanych około 6000 zapisów na fakultety<br />

i 1200 zapisów na zajęcia z WF-u, w okresie od<br />

listopada do lutego pozostała część (ok. 2000 wpisów).<br />

W semestrze letnim dokonano 2500 zapisów na fakultety<br />

i ok. 1200 zapisów na aktywności sportowe. Należy<br />

pamiętać, że system musiał zrealizować w okresie<br />

zapisów na II semestr ok. 700 wypisów z nieaktywnych<br />

zajęć, czym nie był obciążony APAP w I semestrze.<br />

Paweł Uruski<br />

Znaczną redukcję ilości studenckich problemów widać<br />

w zmniejszeniu liczby wiadomości przesyłanych administratorom.<br />

– W październiku od studentów dostaliśmy ponad<br />

1500 e-maili (najwięcej ponad 300 dziennie), a w analogicznym<br />

okresie w lutym – 250 (w szczycie 90 na dobę).<br />

Najwięcej pytań dotyczyło problemu „braku akcji”. Studenci<br />

nie wierzyli systemowi, że nie ma już miejsc na<br />

danym terminie i pytali, dlaczego nie jest on dla nich dostępny<br />

– mówi P. Uruski.<br />

Szybki brak miejsc<br />

Głównym problemem zgłaszanym przez studentów<br />

był fakt szybkiego zapełniania się miejsc.<br />

– Zapisywałam się na płatne zajęcia z WF-u i o godzinie<br />

0.05 dnia 7.02 były już pełne! – mówi Anika Mielewczyk,<br />

studentka IV roku farmacji.<br />

– U nas też wiele osób zapisywało się o północy 7.02<br />

– twierdzi Łukasz Kwapisz, student VI roku kierunku lekarskiego.<br />

Winni jednak są sami studenci, którzy zdecydowali się<br />

zapisać w pierwszych minutach działania zapisów.<br />

– Najbardziej popularne terminy zapełnione były już<br />

4 minuty po uruchomieniu systemu APAP. Problem błyskawicznego<br />

wypełniania się niektórych terminów związany<br />

jest z dysproporcją między popytem a podażą. Wcześniej<br />

nie dało się obiektywnie dostrzec takich problemów,<br />

teraz dysponujemy danymi pokazującymi, które przedmioty<br />

i terminy były najbardziej oblegane – mówi Paweł<br />

Uruski. – Nie do nas oczywiście należy rozwiązanie tego<br />

Trudności w zapisach<br />

Nasze obserwacje skłaniają do wniosku, że problemy<br />

w działaniu systemu nie wynikają z sumarycznej<br />

liczby realizowanych zapisów w długim okresie czasu,<br />

lecz z ogromnej aktywności użytkowników w okolicy<br />

rozpoczęcia zapisów, trwającej 3-4 godziny. Nie da się<br />

bezpośrednio porównać zapisów z października i lutego,<br />

gdyż w II semestrze nie mieliśmy generowania<br />

dziesiątek tysięcy niepotrzebnych zapytań do serwera<br />

przez użytkowników, którzy nie mogli się zalogować.<br />

W mojej ocenie, liczba użytkowników korzystających<br />

z systemu w lutym odpowiadała ok. 75% korzystających<br />

w październiku. Obciążenia wygenerowane podczas<br />

zapisów na II semestr stanowiło 100 razy większy<br />

ruch na serwerach APAP niż spotykany podczas zwykłego<br />

dnia pracy systemu.<br />

Paweł Uruski<br />

10<br />

Gazeta Studentów


INFORMACJE<br />

Podsumowanie<br />

zapisów<br />

W mojej subiektywnej ocenie zapisy na II semestr<br />

odbyły się zgodnie z tym, jak zostały zaplanowane.<br />

Ze strony technicznej APAP zdał egzamin. Jak widać,<br />

wszyscy się uczymy i cieszę się, że udało nam się skutecznie<br />

poprawić październikowe błędy. Część APAP<br />

-u odpowiedzialna za zapisy na II semestr została poprawiona,<br />

uruchomiliśmy więcej serwerów, dziekanaty<br />

poprawiły dane o studentach, jednostki sprawniej zadeklarowały<br />

terminy zajęć, studenci, wiedząc, jak działa<br />

system, w kilka minut zapisywali się na zajęcia. Niestety,<br />

w dalszym ciągu mamy wiele e-maili z prośbami od<br />

studentów, które negują zasady zapisów i nie możemy<br />

ich realizować, ale taka jest chyba natura studenta.<br />

Paweł Uruski<br />

problemu, jednak bardzo chętnie przekażemy wszystkie<br />

dane dotyczące zapisów zainteresowanym władzom dziekańskim<br />

– dodaje.<br />

Zapisy bez planu<br />

– Czy ktoś umie racjonalnie ocenić, co jest bardziej<br />

ryzykowne, gdy nie mamy jeszcze planu? Zapisać się<br />

w ciemno na WF na termin, w którym mało prawdopodobne<br />

jest, że będą inne zajęcia czy czekać, aż dostaniemy<br />

plan? – pyta na forum Kid A, studentka I roku farmacji.<br />

– Według regulaminu naszej Uczelni plan ma być<br />

podany najpóźniej 2 tygodnie przed nowym semestrem<br />

(czyli 14 lutego), ale z tego, co zdążyłam już zauważyć,<br />

wiele kierunków się do tego nie stosuje, a ich studenci<br />

plan dostają na kilka dni przed zajęciami – mówi Justyna,<br />

studentka II roku farmacji.<br />

Rzeczywiście, termin 14 dni obowiązuje i wynika<br />

z § 14 Regulaminu studiów.<br />

– Wiem, że na niektórych kierunkach tak nie było,<br />

czego pokłosiem są prośby studentów o wypisanie z aktywnych<br />

fakultetów ze względu na kolizję zajęć. W naszej<br />

ocenie problem nie jest wielki i obejmuje kilkadziesiąt<br />

osób w skali Uczelni – wyjaśnia P. Uruski. – Zalecałbym<br />

poczekać z zapisem do czasu, gdy będzie znany plan zajęć,<br />

bo potem są tylko kłopoty dla studenta, administracji<br />

systemu, dziekanatu i jednostki prowadzącej zajęcia<br />

– proponuje.<br />

Pewnym rozwiązaniem byłoby zorganizowanie zapisów<br />

później, np. w trakcie ferii.<br />

– Podejmując decyzję o terminie zapisów nie chcieliśmy<br />

ich przesuwać na przerwę międzysemestralną, wiedząc, że<br />

wielu studentów w tym czasie odpoczywa i nie chce myśleć<br />

o zajęciach na Uczelni – tłumaczy Paweł Uruski.<br />

Wstępne podsumowania<br />

Dokładnej oceny będzie można dokonać po zakończeniu<br />

roku akademickiego, gdy wszyscy studenci odbędą fakultety.<br />

Już jednak pojawiają się nieprzychylne opinie.<br />

– Ten system miał pomóc, a sprawił, że studenci nie<br />

zapisują się na fakultet, który ich interesuje, tylko na jakikolwiek<br />

– twierdzi Ł. Kwapisz.<br />

Magda, studentka III roku farmacji, kwituje krótko:<br />

„To jest chore!”.<br />

– To, co zyskał student, to przede wszystkim ogromna<br />

oszczędność czasu. W zeszłym roku studenci stali wiele<br />

godzin, żeby zapisać się na zajęcia z WF-u, potem jeździli<br />

kilka dni po sekretariatach jednostek, by dokonać zapisu<br />

na zajęcia fakultatywne. Teraz wszystko można załatwić<br />

w kilka minut, nie ruszając się z pokoju, będąc w dowolnym<br />

miejscu świata. APAP na chwilę obecną nie zmienił<br />

dostępności zajęć ani nie poszerzył ich gamy, jednak władzom<br />

Uczelni daje narzędzie, które pozwoli na ukierunkowanie<br />

pewnych działań w celu poprawienia dostępności,<br />

czy też atrakcyjności proponowanych fakultetów – komentuje<br />

P. Uruski. – Nieprawdą jest, że należy się zapisywać na<br />

byle co i APAP do tego nakłania. Dobrze zorganizowani<br />

zapisali się na to, co chcieli. Niestety, taka możliwość była<br />

w niektórych przypadkach tylko przez 4 minuty – dodaje.<br />

Maciej Tomczak<br />

Co sądzisz o APAP-ie?<br />

W numerze maj-czerwiec chcemy opublikować<br />

tekst podsumowujący rok działania APAP-u. Niezbędne<br />

do tego będą Wasze opinie na jego temat i relacje<br />

z przygód z systemem.<br />

Czy wszystko załatwiliście bez problemu?<br />

A może musieliście biegać, prosić, pisać pisma? Jak<br />

oceniacie obecne zapisy względem tych sprzed roku?<br />

Jak oceniają go studenci I roku, którzy nie mają porównania<br />

z zapisami tradycyjnymi? Czy system się<br />

sprawdził? Co należałoby zmienić, by było jeszcze<br />

lepiej? A może APAP jest beznadziejny i wolelibyście<br />

z niego w ogóle zrezygnować?<br />

Opinie przesyłajcie na adres poczty elektronicznej:<br />

pulsum@pulsum.pl lub za pomocą anonimowej<br />

skrzynki: www.pulsum.pl/pulsterwencja.<br />

Można też wypowiedzieć się na naszym forum internetowym:<br />

http://www.pulsum.pl/forum.<br />

Wasze pytania, problemy i prośby przedstawimy<br />

osobom odpowiedzialnym za APAP i poprosimy<br />

o ustosunkowanie się do nich. Pomagając nam,<br />

wspieracie własny oraz kolejne roczniki i ułatwiacie<br />

wszystkim bezbolesne przejście przez zapisy.<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

11


WYWIAD<br />

Opieka farmaceutyczna - czego nam<br />

jeszcze brakuje?<br />

Opieka farmaceutyczna – ostatnio słyszymy o niej coraz częściej. Jako przedmiot została wprowadzona<br />

do programu studiów farmaceutycznych. Jednak cały czas idea opieki farmaceutycznej w naszym<br />

kraju nie osiągnęła formy doskonałej. Jak ta kwestia wygląda w innych państwach Europy?<br />

O szczegółach pracy w aptece w Wielkiej Brytanii opowiada absolwentka naszego Uniwersytetu –<br />

mgr Dorota Karmowska.<br />

Jak doszło do tego, że rozpoczęłaś pracę w aptece<br />

w Wielkiej Brytanii?<br />

W 2007 roku wzięłam udział w praktykach wakacyjnych<br />

zorganizowanych przez Tesco Pharmacy w Wielkiej Brytanii.<br />

W 2008 roku ukończyłam Wydział Farmaceutyczny<br />

naszego Uniwersytetu, w kwietniu otrzymałam dyplom<br />

oraz prawo wykonywania zawodu i w czerwcu wyjechałam<br />

do Anglii do pracy. Tesco zwerbowało nas już w czasie<br />

studiów. Proces rekrutacji (rozmowa kwalifikacyjna<br />

po angielsku oraz egzamin językowy) miał miejsce w Poznaniu,<br />

gdy odbywaliśmy jeszcze nasze staże. Następnie<br />

w czerwcu przez 3 dni mieliśmy kurs wprowadzający,<br />

obejmujący zagadnienia zawodowe, prawne i językowe.<br />

Kolejne 12 tygodni spędziłam w aptece Tesco w Baldock<br />

na stażu, który miał bardzo zorganizowany program – każdy<br />

tydzień miał swoje zagadnienia tematyczne i językowe.<br />

Pod koniec sierpnia odbył się wewnętrzny egzamin<br />

i od 1-go września 2008 zaczęłam pracę w aptece w innej<br />

miejscowości.<br />

Jak wygląda praca w angielskiej aptece od strony<br />

technicznej?<br />

Struktura apteki jest zupełnie inna. Na froncie pracują<br />

tam asystenci, tzw. GA – General Assistants, przeszkoleni<br />

w podstawowej opiece. W czasie treningu poznają oni<br />

schematy, wedle których muszą postępować. Nie są to jednak<br />

odpowiednicy polskich techników farmacji. Pracę całej<br />

apteki nadzoruje farmaceuta (tylko jeden na zmianie),<br />

który jest tzw. ‘Responisble Pharmacist’. Będąc na zmianie<br />

muszę wykonywać swoje obowiązki i jednocześnie<br />

m.in. słuchać tego, co doradzają moje asystentki będące<br />

za pierwszym stołem. Są one przeszkolone w zadawaniu<br />

odpowiednich pytań, które precyzują problem. Pomocnym<br />

schematem jest WWHAM:<br />

–– Who is it for? - dla kogo jest dany lek?<br />

–– What are the symptoms? - Jakie są objawy?<br />

–– How long…? - Jak długo dany symptom występuje?<br />

–– Action already taken? - Czy pacjent już coś stosował?<br />

–– Are you on any other medications? - Jakie leki (zwłaszcza<br />

te na receptę) obecnie pacjent bierze?<br />

Np. kiedy przyjdzie pacjent z bólem głowy asystentki zadają<br />

mu pytania i określają, jaki jest to ból – np. czy jest to<br />

ból zatokowy czy jakiś inny. Wszystko opiera się na odpowiedziach<br />

pacjenta. Jeśli próbował on już brać paracetamol,<br />

to nie będą polecać mu tego samego, tylko albo mocniejszą<br />

kombinację albo zupełnie inny kierunek leczenia<br />

w zależności od protokołu. W podstawowych sprawach są<br />

przeszkolone wystarczająco. W ten sposób powstaje mały<br />

wywiad i wtedy moja asystentka może wydać dany lek.<br />

Często nie trzeba zadawać wszystkich pytań. Wystarczy<br />

uważnie słuchać, bo pacjent często w pierwszym zdaniu<br />

ujawnia najwięcej informacji. Jeżeli asystent ma jakiekolwiek<br />

wątpliwości, musi się zwrócić do farmaceuty. Trzeba<br />

podkreślić, że to farmaceuta jest odpowiedzialny za<br />

wszystko, co dzieje się na jego zmianie.<br />

A co z receptami?<br />

Recepty realizowane są w osobnej części apteki zwanej<br />

dispensing’iem. Pracują tu: farmaceuta, dyspenser (odpowiednik<br />

naszego technika), który wykonuje receptę i przygotowuje<br />

ją dla farmaceuty do sprawdzenia. Każdy lek ma<br />

przygotowaną nalepkę z nazwą leku, ze wskazaniami, jak<br />

go zażywać, z danymi pacjenta i apteki. Każda nalepka<br />

jest podpisana przez osobę wykonującą i sprawdzającą. Są<br />

też asystenci przeszkoleni do pomocy w tym procesie. Pacjent<br />

zwykle nie czeka przy pierwszym stole, raczej idzie<br />

zrobić zakupy i wraca za 10-20 minut.<br />

Trzeba też podkreślić, że w anielskich aptekach nie wykonuje<br />

się już leków recepturowych. Zamawia się je w specjalnych<br />

laboratoriach, które potem dostarczają je do apteki.<br />

Jednakże ich koszt jest ogromny.<br />

Na czym polega opieka farmaceutyczna?<br />

Każdy pacjent realizuje receptę najczęściej w swojej lokalnej<br />

aptece. Nikt bowiem nie szuka, gdzie leki na receptę<br />

są tańsze, bo pacjent w UK za receptę najczęściej<br />

nie płaci (różne uprzywilejowania np. osoby poniżej 16go<br />

i powyżej 65go roku życia, czy kobiety w ciąży) lub płaci<br />

on £7,20 za każdą pozycję na recepcie. Pacjent zostawiając<br />

receptę wyraża zgodę na zachowanie jego danych<br />

osobowych (adres, wiek, lekarz rodzinny). W systemie<br />

12<br />

Gazeta Studentów


WYWIAD<br />

komputerowym przechowywane są informacje na temat:<br />

jakie leki, kiedy i jaką ilość miał pacjent przepisaną. Można<br />

więc kontrolować historię farmakoterapii pacjenta.<br />

Kiedy przygotowujemy nalepkę pacjentowi na nowy lek,<br />

pokazuje mi się ostrzeżenie, że może wystąpić interakcja<br />

z innym lekiem, który pacjent już bierze, albo że dawka<br />

wydaje się mała, czy ilość tabletek większa od przeciętnie<br />

przepisywanej. Wtedy sprawdzam to z pacjentem. Jeżeli<br />

pacjent ma wątpliwości, jako farmaceuta mam obowiązek<br />

skontaktować się z lekarzem. W razie niepewności nie<br />

powinnam realizować recepty. Pacjenci bardzo doceniają<br />

fakt, że istnieje taka kontrola,<br />

czują się bezpieczniejsi. Nawet<br />

jeśli oznacza to, że zamiast<br />

10 minut, czasem muszą czekać<br />

godzinę albo i cały dzień.<br />

Oczywiście w razie zmian,<br />

wszystko musi zostać odnotowane<br />

na recepcie i/lub w komputerze.<br />

Tego rodzaju system<br />

ma też dodatkową korzyść<br />

– to, co jest w notatkach o danym<br />

pacjencie, może zobaczyć<br />

każdy farmaceuta na zmianie,<br />

gdy tylko otwiera się jego kartę.<br />

Jest to bardzo przydatne np.<br />

w przypadku alergii. Zdarza<br />

się bowiem, że pacjent uczulony na penicylinę ma przepisaną<br />

np. amoxycylinę. Dodatkowo z pacjentami, którzy<br />

realizują z nami swoje recepty regularnie powinniśmy wykonywać<br />

tak zwane Medicines Use Reviews (MUR).<br />

Ale opieka farmaceutyczna to także porady dla pacjentów,<br />

którzy przychodzą do apteki z najróżniejszymi problemami.<br />

Farmaceuta w Wielkiej Brytanii jest traktowany jak<br />

lekarz pierwszego kontaktu. W części problemów, jakich<br />

jak bakteryjne zapalenie spojówek, alergie, przeziębienia,<br />

różnego rodzaju bóle i wiele innych, farmaceuta może<br />

doradzić odpowiedni preparat. Postępowanie jest zawsze<br />

takie samo – należy przeprowadzić wywiad i ocenić, czy<br />

można pacjentowi pomóc polecając preparaty OTC, czy<br />

należy odesłać do pielęgniarki, lekarza rodzinnego czy<br />

A&E. Zaoszczędza to wiele czasu pacjentowi i lekarzom<br />

rodzinnym i pielęgniarkom, którzy mogą poświęcić więcej<br />

uwagi osobom bardziej potrzebującym ich pomocy.<br />

Jakiego rodzaju dodatkowe usługi wykonuje<br />

wasza apteka?<br />

Każda apteka wykonuje dodatkowe świadczenia. Część<br />

z nich jest bezpłatna: np. pomiar ciśnienia, oznaczenia<br />

glukozy we krwi, pomoc w rzucaniu palenia, oznaczenie<br />

BMI, MUR; inne zaś są płatne: np. Health Check (który<br />

obejmuje także oznaczenie całkowitego cholesterolu).<br />

Istnieją także specjalne programy, tzw. Patient Group Direction,<br />

które, po odpowiednim przeszkoleniu i zgodnie<br />

z bardzo precyzyjnymi wytycznymi ustalonymi między<br />

apteką (siecią aptek), lekarzami i pielęgniarkami, pozwalają<br />

farmaceutom na przykład wykonywać sezonowe<br />

szczepienia przeciwko grypie, wydawać odpowiedni lek<br />

na profilaktykę malarii, po odpowiedniej konsultacji i badaniach<br />

screeningowych pomagać w problemach z erekcją<br />

czy oddawaniem moczu u mężczyzn i wiele innych.<br />

Wszystko to ma pozwolić pacjentowi na łatwiejszy dostęp<br />

do służby zdrowia. Apteka jest otwarta dłużej niż przychodnie<br />

i jest znacznie łatwiej<br />

dostępna. Jeżeli w czasie badania<br />

coś mnie, jako farmaceutę,<br />

zaniepokoi (np. nie mieści się<br />

w normach danych nam przez<br />

NHS) - albo powtarzamy badanie,<br />

albo referujemy pacjenta<br />

do lekarza. NHS, czyli odpowiednik<br />

naszego Narodowego<br />

Funduszu Zdrowia, prowadzi<br />

różnorodne statystyki. Na tej<br />

podstawie każdy oddział NHSu<br />

– PCT (Primary Care Trust)<br />

ustala, na co jest zapotrzebowanie<br />

w danym regionie i ustala<br />

tzw. Enhanced Serviced, za prowadzenie<br />

których apteka ma płacone dodatkowo. Może to<br />

być: rzucanie palenia, wymiana igieł dla narkomanów i kilka<br />

innych. Nasza apteka w tej chwili świadczy bezpłatnie<br />

usługi pomocy w rzucaniu palenia i badanie skreeningowe<br />

dla ludzi w wieku 16-25 lat na chlamydię. NHS dostarcza<br />

podstawowy sprzęt pozwalający przeprowadzać dany program.<br />

Przeszkolony personel może wypisywać po uprzedniej<br />

konsultacji z pacjentem specjalne recepty na produkty<br />

pomagające rzucać palenie – inhalatory, plastry itp. Pacjent<br />

zobowiązuje się jednak do rzucenia palenia i przestrzegania<br />

ustalonych wspólnie zaleceń. Przez cały 4 tygodniowy program<br />

przeprowadzany jest specjalny wywiad z pacjentem.<br />

W momencie, kiedy pacjent rzuci z nami palenie apteka<br />

otrzymuje z tego tytułu profit. Za każdym razem podkreślamy,<br />

że wykonane przez nas badania czy konsultacje są<br />

skreeningowe, że opieramy się na wzajemnym zaufaniu<br />

z pacjentem i że nie zastąpimy w niektórych sytuacjach<br />

wizyty u lekarza. Farmaceuta nie diagnozuje, lecz doradza<br />

zgodnie ze swoją widzą.<br />

Czy ludzie chętnie korzystają z tego rodzaju<br />

usług?<br />

Pacjent przychodzi do apteki i ma wykonaną usługę za<br />

darmo zwykle bez dłuższego czekania. Ludzie chętnie<br />

z tego korzystają. Na przykład osoby zapisane do tzw.<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

13


WYWIAD<br />

klubów odchudzania, które muszą regularnie mieć profesjonalnie<br />

sprawdzaną wagę. Także mężczyźni chętniej<br />

przyjdą do apteki, niż przechodzić przez koszmar umawiania<br />

się w przychodni. Nasza apteka jest łatwo dostępna (7<br />

dni w tygodniu), a do lekarza dostać się jest bardzo ciężko.<br />

Czasem trzeba czekać nawet 3 tygodnie na wizytę…<br />

Do stycznia szczepiliśmy przeciwko grypie. Zapotrzebowanie<br />

było ogromne. Przychodnie nie były w stanie<br />

zaszczepić wszystkich ludzi. Najpierw musiały bowiem<br />

przyjąć osoby należące do tzw. grup ryzyka (szczepienia<br />

darmowe). Wielu ludzi nie mogło się zaszczepić, więc<br />

przychodzili do aptek. Farmaceuci zostali przeszkoleni<br />

w tym zakresie i dzięki temu mogliśmy zaszczepić<br />

dużą grupę ludzi, np. takich, którzy<br />

pracują i nie byli w stanie dostać się do swojego<br />

lekarza. Pacjenci bardzo to sobie chwalili.<br />

Koszt takiego szczepienia to £10.<br />

Wspomniałaś wcześniej o MUR’ach.<br />

Na czym dokładnie polega ta usługa?<br />

Medicines Use Reviews to są konsultacje<br />

z pacjentem, w czasie których sprawdza się<br />

jego farmakoteriapię. Siadam wtedy z pacjentem<br />

w pokoju konsultacyjnym i rozmawiamy<br />

o jego lekach. Podstawowe rzecz,<br />

które muszę sprawdzić to interakcje, efekty<br />

uboczne leków, czy pacjent bierze je regularnie<br />

i zgodnie z zaleceniami lekarza oraz<br />

przed wszystkim, czy wie, po co je bierze.<br />

Mamy specjalne formularze, które musimy<br />

do tego wypełnić. MUR dzielą się na dwa<br />

rodzaje – roczny i interwencyjny. Roczny<br />

MUR mogę zrobić z danym pacjentem raz w roku. Zasada<br />

jest prosta – musi on być moim regularnym pacjentem,<br />

przynajmniej przez 3 miesiące mieć te same leki<br />

i być pełnoletnim. W czasie rozmowy można się wiele<br />

dowiedzieć, gdyż unikamy tu stresu związanego z wizytą<br />

w przychodni. I tu jest największe zadanie dla farmaceutów.<br />

Lekarze często zapominają o podstawowych<br />

informacjach o stosowanych lekach. Przykładem jest<br />

chociażby symwastatyna – zdarza się, ze pacjent nie wie,<br />

że powinien ją brać w nocy. Prowadząc MUR znajduję<br />

luki, które mogę poprawić, wytłumaczyć pacjentowi jak<br />

i dlaczego dany lek należy brać w określony sposób. Mówię<br />

pacjentowi - jeżeli weźmie symwastatynę rano, jej<br />

ilość we krwi może nie być wystarczająca, by zatrzymać<br />

nocną produkcję cholesterolu. Natomiast jeżeli weźmie<br />

ją wieczorem, możliwe, że wyniki się polepszą. I w ten<br />

sposób albo nie będzie potrzeby zwiększania dawki, albo<br />

wręcz będzie można ją zredukować, a tym samym obniżyć<br />

ryzyko efektów ubocznych leku. Wspominamy także<br />

o możliwych skutkach ubocznych i poprawnej technice.<br />

Na przykład osoby używające inhalatorów mogą nie do<br />

końca poprawnie je stosować. Dlatego w takich sytuacjach<br />

korzystamy z preparatów placebo. Wspominamy o czyszczeniu<br />

inhalatorów, o płukaniu ust itp. Lekarz mając krótki<br />

czas przeznaczony na wizytę jednego pacjenta nie zawsze<br />

może wypytać o wszystko, nie wszystkiego pokazać, więc<br />

czasem farmaceuta musi dojść do sedna problemu. Jeżeli<br />

to możliwe, staramy się coś zrobić razem z pacjentem.<br />

W pozostałych przypadkach wysyłamy notatki do lekarza<br />

z prośbą, by przyjrzał się danemu pacjentowi jeszcze raz.<br />

Czasem jako farmaceuci wiemy, co dostępne jest na rynku<br />

i możemy lekarzowi zasugerować zmianę, na przykład<br />

formy – gdy pacjent ma problemy z połykaniem tabletek,<br />

możemy polecić tabletki rozpuszczalne, kapsułki lub płyn<br />

itp. Tak więc my nie ustalamy farmakoterapii, gdyż to jest<br />

rola lekarza, ale powinniśmy ją monitorować i odpowiednio<br />

wraz z lekarzem modyfikować.<br />

Czy prowadzenie takich serwisów jest korzystne<br />

dla państwa?<br />

Tak, okazało się, że jest to całkiem korzystne finansowo<br />

dla NHS. Znacznie taniej bowiem jest zapobiegać niż leczyć.<br />

W Wielkiej Brytanii jest duży nacisk na profilaktykę.<br />

Co chwilę są jakieś kampanie zdrowotne: Dzień rzucana<br />

palenia (9 marca), świadomości o epilepsji, o zdrowiu kobiet,<br />

o nowotworach itp. Nasze serwisy są bardzo proste<br />

i nie wymagają wcale dużego nakładu pracy. Ich łatwa dostępność<br />

powoduje, że ludzie dla własnego spokoju udadzą<br />

się do apteki. Dzięki badaniom screeningowym możemy<br />

odpowiednio pacjentem pokierować. Oszczędność<br />

czasu i pieniędzy dla lekarzy rodzinnych także jest znacząca.<br />

A dzięki MURom, można zapobiec lub zredukować już<br />

występujące efekty uboczne farmakoterapii, co skutkuje<br />

14<br />

Gazeta Studentów


obniżeniem dalszych kosztów (dodatkowe wizyty, leki czy<br />

hospitalizacja).<br />

Jak lekarze ustosunkowują się do takiej formy<br />

współpracy? Nie traktują tego jak pewnego rodzaju<br />

konkurencji?<br />

Opieka farmaceutyczna jest już w Wielkiej Brytanii standardem.<br />

Farmaceuta jest traktowany przez pacjentów jak<br />

lekarz pierwszego kontaktu. Najpierw idzie się do farmaceuty<br />

i to on próbuje pomóc (nie znaczy to jednak zdiagnozować).<br />

Jeśli wykracza to poza nasze<br />

kompetencje, które są zresztą jasno określone,<br />

to odsyłam pacjenta do lekarza. Jest<br />

współpraca między obiema profesjami. Czasem<br />

zdarza się, że lekarz odeśle pacjenta do<br />

farmaceuty, bo ten wie, co jest dostępne. Ja<br />

także odsyłam im pacjentów. Jeżeli zmierzę<br />

pacjentowi ciśnienie i ono jest za wysokie,<br />

powtórzę pomiar. Jeżeli okaże się, że wynik<br />

nadal nie jest prawidłowy, mogę napisać lekarzowi<br />

notatkę, z którą pacjent udaje się do<br />

przychodni. Pomaga to pacjentom przy rejestracji<br />

do lekarza. W codziennych konsultacjach<br />

też muszę odsyłać pacjentów, gdyż<br />

preparat, który im jest potrzebny jest dostępny<br />

tylko na receptę. Jeżeli sama udzielam<br />

jakiejś rady mówię, że jeżeli to nie pomoże<br />

w ciągu określonego czasu, proszę zwrócić się do lekarza.<br />

Jeżeli mam najmniejsze wątpliwości również odsyłam pacjenta.<br />

Jak dotąd raczej nie spotkałam się z niechęcią ze<br />

strony lekarza… Choć od każdej reguły są wyjątki.<br />

Jak mogłabyś porównać swoją wiedzę zdobytą<br />

w Polsce z wiedzą farmaceutów kończących angielskie<br />

uczelnie?<br />

Na pewno mam ogromną wiedzę akademicką, która czasem<br />

bardzo mi się przydaje. Mam także dużą wiedzę<br />

o ziołach czy suplementach diety, której Anglikom zupełnie<br />

brakuje. Tak samo jest z wiedzą z zakresu technologii<br />

postaci leku, która zresztą była moim ulubionym<br />

przedmiotem. Dzięki temu jestem w stanie pacjentowi<br />

powiedzieć, jaka będzie różnica miedzy danymi preparatami.<br />

Angielscy farmaceuci nie posiadają takiej wiedzy<br />

– zdarza się czasem, że tuż po studiach nie potrafią<br />

wskazać różnicy między kremem a maścią, albo czopkiem<br />

i globulką. To, czego jednak brakuje w naszym<br />

programie studiów to zdecydowanie podejście kliniczne.<br />

Tutaj są naprawdę duże różnice w systemie nauczania –<br />

Anglicy studiują trzy lata, w trakcie których mają także<br />

zajęcia na oddziałach szpitalnych i w aptekach. Poza tym<br />

po skończeniu studiów mają rok stażu w aptece. Potem<br />

muszą zdać egzamin państwowy. Wierzcie mi, nie jest on<br />

łatwy, ale podsumowuje wszystko. Zwłaszcza nacisk jest<br />

WYWIAD<br />

Jak trafiłam do <strong>Puls</strong>u? Po prostu przyszłam<br />

na zebranie redakcji i… później<br />

samo się to potoczyło. Pierwszy artykuł,<br />

kolejne zebrania, nowi znajomi.<br />

Myślałam o tym, od kiedy tylko rozpoczęłam<br />

studia, jednak na pierwszym<br />

roku z powodów technicznych, nie było<br />

to możliwe. Ale ponieważ pracowałam<br />

w gazecie szkolnej w liceum, to brakowało<br />

mi tego na studiach. Niemałą rolę<br />

odegrała tu Marta P., która ma nieco<br />

dłuższy staż ode mnie i utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto<br />

dołączyć do Redakcji <strong>Puls</strong>u.<br />

Anita Pogorzelska, farmacja, II rok<br />

na farmakologię, farmakodynamikę… Jednym słowem<br />

wszystko to, co farmaceucie w życiu zawodowym potrzebne.<br />

Anglik kończąc studia potrafi zróżnicować różne<br />

podstawowe schorzenia, z którymi może się spotkać<br />

w aptece. W Polsce uczymy się tego dopiero w pracy.<br />

Jaki jest stosunek pacjenta do farmaceuty? Czy<br />

ufają mu w równym stopniu co lekarzowi?<br />

Pacjenci są bardzo przywiązani do jednego miejsca, do<br />

jednej apteki. Jak zaufają jednemu farmaceucie to przychodzą<br />

do niego cały czas. Nawiązują się więzi między ludźmi.<br />

Mam kilku pacjentów w aptece, którzy robiąc swoje<br />

tygodniowe zakupy zajrzą się przywitać. Muszę przyznać,<br />

że jest to bardzo miłe. Wszystkie serwisy, których udziela<br />

apteka także pomagają zdobyć zaufanie pacjenta. Każda<br />

udana interwencja może zjednać zaufanie pacjenta. Często<br />

ludzie sprawdzają z farmaceutą to, co powiedział im<br />

lekarz, zanim zrealizują receptę. MUR są również bardzo<br />

dobrym momentem, kiedy można pacjenta poznać. Oni<br />

naprawdę doceniają to, że poświęca się im czas. Po ponad<br />

2 latach praktyki, zdobyłam już spore doświadczenie.<br />

Potrafię rozpoznać wiele podstawowych schorzeń: ospa<br />

wietrzna, liszajec, zapalenie spojówek, infekcje grzybicze<br />

- to nie jest dla mnie problem. Ale zdarza się, że czegoś<br />

czasem nie wiem. Wtedy nie próbuję strzelać. Obiecuję,<br />

że to sprawdzę albo odsyłam do lekarza. Często wówczas<br />

proszę pacjenta, żeby wrócił i przy okazji powiedział mi,<br />

jaką diagnozę postawił lekarz. I pacjenci często wracają.<br />

Doceniają, że mogą też pomóc. Czy zatem pacjenci ufają<br />

farmaceucie w tym samym stopniu jak lekarzowi? I tak,<br />

i nie… Ale zdecydowanie stosunek pacjenta do farmaceuty<br />

w Anglii jest diametralnie różny niż w Polsce. To jednak<br />

już jest temat na zupełnie inną rozmowę.<br />

wysłuchała: Anita Pogorzelska<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

15


FELIETON<br />

Quo vadis, homine?<br />

Człowiek jest dziwną istotą. Wyjątkową, to nie ulega<br />

wątpliwości. Jest jedyną istotą żywą na naszej planecie,<br />

jedynym gatunkiem, który potrafił stworzyć własną kulturę<br />

i cywilizację. Co sprawia, że człowiek jest taki wyjątkowy?<br />

Czy jest to zdolność do myślenia? Zwierzęta też<br />

myślą, potrafią kojarzyć i wnioskować. Nie w tak skomplikowany<br />

sposób jak człowiek, ale jednak. Niektórzy twierdzą,<br />

że tym, co odróżnia człowieka od zwierzęcia, jest tzw.<br />

myślenie abstrakcyjne, czyli zdolność do tworzenia i posługiwania<br />

się pojęciami, a także umiejętność korzystania<br />

z wyobraźni. Jednak zdania psychologów i naukowców na<br />

ten temat również są mocno podzielone, podobnie jak fakt<br />

istnienia duszy i tego, czy zwierzęta posiadają ją, czy nie.<br />

Jedno można powiedzieć na pewno. Spośród wszystkich<br />

zwierząt, człowiek jest istotą, która posiada najwyższy<br />

stopień inteligencji. Inteligencja jest natomiast tą rzeczą,<br />

która wpływa na jakość naszego myślenia. Czy daje nam<br />

to jednak prawo do wywyższania się, do stawiania się ponad<br />

resztą świata przyrody? Dlaczego wydaje nam się, że<br />

jesteśmy lepsi od zwierząt?<br />

Człowiek, pomimo tego, że stworzył cywilizację i żyje<br />

dziś w świecie skomplikowanych zależności społecznych,<br />

w dalszym ciągu jest niewolnikiem własnych instynktów,<br />

tych samych, które kierowały życiem jego przodków i które<br />

wciąż kierują życiem dziko żyjących stworzeń. Możemy<br />

temu zaprzeczać, ale wystarczy rozejrzeć się wokół siebie,<br />

by utwierdzić się w takim przekonaniu. My też walczymy<br />

o jak najlepszą pozycję w naszym własnym stadzie,<br />

bo dobrze wiemy, jakie się z tym wiążą korzyści. Walka<br />

ta przybiera różną formę. Wśród osiedlowych dresów jest<br />

to walka mniej lub bardziej dosłowna, gdzie najsilniejszy<br />

osobnik ze stada zdobędzie najładniejszą solarę, a w wśród<br />

pracowników dużej firmy jest to walka o stanowisko, prestiż,<br />

z czym wiążą się większe zarobki i pewne przywileje<br />

(kobiety zresztą też). Miłość z kolei, jest genetycznie zakodowaną<br />

w nas potrzebą poszukiwania partnera w celu<br />

rozmnażania się oraz zapewnienia gatunkowi przetrwania.<br />

Owszem, miłość jest piękna, ale jest tylko przejawem<br />

jednego z naszych instynktów, czymś, czemu ulega każdy<br />

z nas tylko dlatego, że tak zostaliśmy zaprogramowani.<br />

Tak wyglądają nasze życia. Gdyby dokładniej im się<br />

przyjrzeć, odkrylibyśmy, że prawie wszystko, co robimy,<br />

sposób, w jaki działamy, w jaki się zachowujemy, jest odbiciem<br />

identycznych, zwierzęcych zachowań, przetłumaczonych<br />

jedynie na realia naszej egzystencji.<br />

W odróżnieniu od zwierząt jednak, my ludzie, potrafimy<br />

tłumić własne instynkty, jeżeli tylko chcemy się<br />

do tego zmusić. Człowiek, dzięki swojej inteligencji jest<br />

w stanie okiełznać wszystkie prymitywne popędy, które<br />

nim kierują, jest w stanie żyć według innych zasad niż te,<br />

które ustaliła natura. Właśnie ta zdolność jest czymś, co<br />

w świecie natury czyni nas naprawdę wyjątkowymi. Czyni<br />

nas istotami wolnymi. Zdolnymi do kształtowania realiów,<br />

w jakich żyjemy. Zdolnymi do tego, by stworzyć świat,<br />

w którym nie istnieje nienawiść, zło i cierpienie.<br />

Dlaczego jednak tak się nie dzieje? Bo my, ludzie,<br />

lubimy zachowywać się jak zwierzęta. Lubimy folgować<br />

swoim instynktom, pozwalamy, by to one nadawały<br />

kształt naszym życiom. Gorzej. My, ludzie, jesteśmy gatunkiem,<br />

który sam niszczy środowisko, w którym żyje,<br />

który dopuszcza się wielu patologii, jakie w świecie zwierzęcym<br />

nie występują. Nasza ponadprzeciętna inteligencja<br />

pozwala nam wzbić się na poziom egzystencji duchowej<br />

nieosiągalny dla zwykłych zwierząt, ale pozwala też stoczyć<br />

się o wiele niżej. Dlaczego my, ludzie, dysponujący<br />

tyloma możliwościami, jednocześnie tak wiele potrafimy<br />

zaprzepaścić? Dlaczego Utopia pozostaje dla nas tylko<br />

Utopią? Dlaczego nie potrafimy przestać zachowywać się<br />

jak zwierzęta? Dokąd zmierzamy? Dokąd idziemy?<br />

Bartek Fiłka<br />

Już dobrze nie pamiętam, jak dowiedziałam się o istnieniu „<strong>Puls</strong>u <strong>UM</strong>”, najpewniej któregoś<br />

dnia zobaczyłam go, leżącego na jednej z ławek na naszej Uczelni. Decyzja o dołączeniu<br />

do Redakcji była raczej mało przemyślana i bardzo spontaniczna. Początkowo miałam<br />

zamiar działać w <strong>Puls</strong>ie pisząc tylko recenzje filmowe. Szybko okazało się, że praca w tej<br />

organizacji jest tak wciągająca, że zaczęłam angażować się również w inne działy gazety.<br />

Te trzy lata w <strong>Puls</strong>ie przyniosły mi dużo satysfakcji i z perspektywy czasu mogę stwierdzić,<br />

że dołączenie do gazety było jedną z najlepszych decyzji, jakie podjęłam w swoim studenckim<br />

życiu ;)<br />

Marta Kamińska, farmacja, V rok<br />

16<br />

Gazeta Studentów


O historii, aborcji<br />

i Czesławie Niemenie.<br />

Relatywizm w ostatnim czasie zdecydowanie zmienił<br />

znaczenie. Kiedyś chodziło o to, że na jedną sprawę można<br />

patrzeć z wielu stron. Dziś chyba bardziej o to, że ktoś<br />

najpierw robi coś, co jest dla niego naganne etycznie, a potem<br />

próbuje się tłumaczyć innym używając dziwnych argumentów.<br />

Zwykle publicznie.<br />

Dla naświetlenia co mam<br />

na myśli, opowiem Wam pewną<br />

historię. Kilka dni temu<br />

znalazłam w sieci kolejnego<br />

ciekawego bloga. Oto cytat:<br />

„zastanawia mnie pewna rzecz,<br />

dziś w naszej kulturze aborcja<br />

i dzieciobójstwo jest mocno<br />

potępiane, ale przecież nie leży<br />

to w naszej naturze, są kultury<br />

gdzie dzieci nie były lub nie<br />

są uznawane za osoby mające<br />

z definicji prawo do życia<br />

tak z definicji, dzieci składano<br />

w ofierze bogom lub zabraniał<br />

rodzenia dzieci ustawodawca<br />

nakazując parze mieć tylko jedno dziecko i w Polsce<br />

aborcja w 20 wieku była dopuszczalna, a wszystko<br />

w gruncie rzeczy służyło do kontroli populacji i liczebności<br />

społeczeństwa. (...)zastanawia mnie więc skąd teraz<br />

takie halo na świecie o aborcję skoro ludzi jest więcej<br />

niż kiedykolwiek, czy chcemy się rozmnażać w nieskończoność<br />

aż dojdzie do kanibalizmu??? Czy może do czasu<br />

gdy za powietrze do oddychania trzeba będzie płacić<br />

i tylko najbogatsi będą mogli żyć???”<br />

IMAGO<br />

Oryginalna składnia i pisownia, jak się domyślacie,<br />

zostały zachowane.<br />

Autorka ma oczywiście całkowitą rację! Ludzi jest za<br />

dużo! Podziwiam, że nie boi się o tym mówić. Nie wiem,<br />

czy jej rodzice żyją, ale jeśli tak, mam dla niej radę, co<br />

może począć, kiedy będą starzy<br />

i niedołężni. Wystarczy zaczerpnąć<br />

z historii! Tak, przecież Rzymianie<br />

zrzucali swoich starców<br />

ze Skały Tarpejskiej i nie stanowili<br />

oni problemu. W dobie<br />

ogromnego przyrostu naturalnego<br />

wydaje się to jedyne rozsądne<br />

rozwiązanie. Warto więc było<br />

uważać w liceum! Kolejny raz<br />

sprawdza się stare łacińskie powiedzenie,<br />

iż „Historia magistra<br />

vitae est”.<br />

W następnym numerze poświęcimy<br />

trochę czasu sposobom<br />

radzenia sobie w innych<br />

trudnych sytuacjach. Nie wyobrażacie<br />

sobie jaką ulgę może np. przynieść obcięcie głowy<br />

koledze, który uświadamia nam, że oto nie zdaliśmy<br />

biochemii. Aż dziw, że doskonałe pod każdym względem<br />

prawo posłańca jest dziś tak rzadko egzekwowane.<br />

Notka nosiła tytuł „dziwny jest ten świat”. Z tym<br />

stwierdzeniem również muszę się zgodzić. Szkoda mi tylko<br />

Czesława Niemena, bo moim zdaniem miał chyba coś<br />

innego na myśli...<br />

Marta Mozol-Jursza<br />

Decyzję o wstąpieniu do Redakcji „<strong>Puls</strong>u” podjęłam bardzo wcześnie, bo już w trakcie<br />

Dni Otwartych kierunku lekarskiego, na który się wybierałam. Jak postanowiłam,<br />

tak zrobiłam. Przywitały mnie obce twarze i Maciej, którego poznałam wcześniej<br />

w przezabawnych okolicznościach, których nie będę tu streszczać. Przyszłam, żeby<br />

pisać felietony. Jednak okazało się, że nauczę się także robić wywiady, reportaże,<br />

współpracować przy edycji tekstu. Ja – dyslektyczka – pomagałam nawet<br />

przy korekcie! <strong>Puls</strong> to bardzo cenny kawałek mojego studenckiego czasu, z którego<br />

nie chciałam i nie potrafiłam zrezygnować nawet, kiedy zostałam mamą. Jeśli<br />

więc chciałbyś/chciałabyś wstąpić do Redakcji, ale obawiasz się, jak pogodzisz to<br />

ze swoimi obowiązkami – zapewniam, że wszystko jest kwestią dobrej organizacji<br />

czasu.<br />

Marta Mozol-Jursza, lekarski, VI rok<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

17


FELIETON<br />

Dawno, dawno temu...<br />

cz. I<br />

Nadchodzi koniec. Nawet sześcioletnie studia mają swoją metę. Wkrótce przyjdzie nam<br />

pożegnać stare mury Collegium Maius i przenieść się w nie młodsze mury szpitala, w którym<br />

zamierzamy odbyć staż. To pewnego rodzaju przełom, punkt, w którym jakiś okres w życiu<br />

zakończy się, a rozpocznie się nowy. To też dobra okazja, by podsumować to, co na Uczelni<br />

działo się przez te lata. Podkreślić pozytywne zmiany, wytknąć błędy i zasugerować kierunek<br />

rozwoju. Wydaje się, że jako prawie absolwent mam do tego prawo.<br />

Anatomia przede wszystkim<br />

Początek studiów to głównie anatomia. Zajęcia trzy<br />

razy w tygodniu brzmią kosmicznie, jednak można się<br />

przyzwyczaić. Trudniejsze jest dobre przygotowanie się<br />

do nich niż samo ich odbycie. Duże znaczenie ma tutaj<br />

Twój asystent – czy tak jak dr Katarzyna Rapalska będzie<br />

starał się pokazać, że anatomia to nie tylko rycie? A może<br />

tylko owego rycia będzie wymagał?<br />

Podobnie funkcjonują inne przedmioty. Na histologii<br />

najgorzej trafić na esesmankę, której pseudonim znikąd się<br />

nie bierze. Ciekawe jest to, że na przestrzeni tych kilku lat<br />

nikt nie może nic zrobić z osobą, która po prostu wyżywa<br />

się na studentach. Obiegowa opinia mówi, że „pewnie nie<br />

dostała się na lekarski”. Dla studenta pierwszego roku to<br />

norma, że jest traktowany jak produkt metabolizmu, jednak<br />

z perspektywy studenta szóstego roku takie podejście<br />

wydaje się co najmniej nienormalne.<br />

Sytuację trochę ratują wykłady, na które dobrowolnie<br />

przychodzi większość studentów. Profesora Witolda Woźniaka<br />

reklamować nie trzeba. Dochodzą mnie też słuchy,<br />

iż prof. Maciej Zabel znacznie przegania swojego poprzednika<br />

w umiejętnościach dydaktycznych.<br />

Wiedza to nie wszystko – istotne jest też rozwijanie<br />

umiejętności praktycznych. Może kiedyś dojdziemy do<br />

czasów, w których studenci będą preparować zwłoki? I nie<br />

będą to studenci anglojęzyczni.<br />

Powrót do korzeni<br />

Drugi semestr to wprowadzenie nowych, klasycznych<br />

przedmiotów – biologia, chemia – i znowu czujemy się jak<br />

w szkole średniej. Zakres materiału jednak jest znacznie<br />

bardziej rozwinięty i przynosi na myśl wciąż powracające<br />

pytanie „po co mi to?”. Szczególnie podczas nauki wzoru<br />

testosteronu czy prostaglandyn. Po tych kilku latach nadal<br />

nie potrafię na nie odpowiedzieć.<br />

Wspomniane pytanie studenci zadają sobie często podczas<br />

procesu dydaktycznego. O ile ci, którzy już trochę ze-<br />

tknęli się z pacjentem np. na szpitalnych praktykach, wiedzą,<br />

jaki procent omawianych na zajęciach chorób zdarza<br />

się w społeczeństwie, tak świeżo upieczeni żacy nie mają<br />

pojęcia o tym, które komórki czy które otwory w kościach<br />

wpłyną na ich medyczne postrzeganie świata. Wydaje się,<br />

że wyjaśnienie tego i pokazanie studentom, co jest ważne,<br />

zaowocowałoby lepszym zrozumieniem patologii w przyszłości.<br />

Obecnie efekt jest taki, że student przed egzaminem<br />

ma głowę pełną informacji, z których większość mu<br />

się później nie przyda, a jednocześnie nie posiada tych<br />

istotnych podstaw, dla których nie starczyło miejsca lub<br />

które wyparte zostały choćby przez wspomniane wzory.<br />

Miesiąc pracy pielęgniarki<br />

Pierwsze praktyki wakacyjne to czas, na który wszyscy<br />

czekali. To prawie praca w szpitalu. Jeszcze jako pielęgniarka<br />

albo raczej prawie pielęgniarka. Zaczynamy od<br />

mycia tyłków i zmieniania pościeli. Niektórzy kombinują<br />

i szerokim łukiem omijają oddziały internistyczne czy chirurgiczne,<br />

dzięki czemu udaje im się przed tym uchować.<br />

Wydaje się jednak, że poznanie pacjentów od każdej strony<br />

jest niezbędne dla późniejszego prawidłowego myślenia<br />

medycznego. Ja osobiście uważam, że taki manewr<br />

uczy też szacunku do pracy pielęgniarki. Szacunku, którego<br />

potem często nie mamy.<br />

Po przejściu przez toaletę chorego czeka nas karmienie<br />

oraz podstawowe zabiegi pielęgnacyjne – pomiar ciśnienia,<br />

temperatury, przygotowywanie leków doustnych,<br />

pomoc w ich dystrybucji.<br />

Dla najbardziej dociekliwych i odważnych, posiadających<br />

dobre układy z pielęgniarkami, przewidziano wyższej<br />

klasy zabiegi – iniekcje podskórne i domięśniowe,<br />

a nawet dożylne. Oczywiście nawet nie myślcie chwalić<br />

się tym pełnomocnikowi do spraw praktyk wakacyjnych,<br />

bo takie zachowania są nielegalne! Na naukę tych umiejętności<br />

przyjdzie czas. Kiedy? Do końca nie wiadomo,<br />

bo dalsze praktyki prowadzą lekarze, którzy przecież tych<br />

procedur na co dzień nie wykonują.<br />

18<br />

Gazeta Studentów


FELIETON<br />

Praktyki najlepiej odbywać tam, gdzie zamierza się<br />

pracować w przyszłości. Opinie studentów pokazują, że<br />

najwięcej nauczyć można się w małych, powiatowych<br />

szpitalach, a najmniej w wielkomiejskich molochach,<br />

szczególnie klinicznych. Chyba że Twoim powołaniem<br />

są badania naukowe i szczegółowe poznawanie rzadkich<br />

chorób – w tej sytuacji wybór szpitala uniwersyteckiego<br />

będzie najlepszy.<br />

Wojny biochemiczno-fizjologiczne<br />

Na II roku daje się zauważyć pozytywne przemiany –<br />

przestaliśmy od rana do wieczora ryć biochemię, z której<br />

potem prawie nic nam się nie przydało, na rzecz fizjologii,<br />

której mój rocznik uczył się w ramach patofizjologii. Niestety,<br />

u nas braki te widać było później. Ale, jak to mówią:<br />

„Nie mam pojęcia, co panu jest, ale na pocieszenie mogę<br />

narysować cykl Krebsa”. Dobrze, że proporcje te uległy<br />

zmianie. Zastanawiające jest jednak to, że mimo zmiany<br />

kierownika i wprowadzenia testów, fizjologia nadal nazywana<br />

jest Katedrą Cudów.<br />

Katedrze Biochemii i Biologii Molekularnej nie można<br />

odebrać jednak pozycji lidera w kategorii „porządek w zasadach<br />

zaliczeń” – wszystko jest dokładnie zaplanowane,<br />

opisane i omówione przed zajęciami. Student może dzięki<br />

temu dopasować proces dydaktyczny i czas poświęcony<br />

na naukę do własnych chęci i możliwości.<br />

Na anatomii na dobre zagościły testy, choć nadal pojawiają<br />

się nieobiektywne i nieprzewidywalne „opisówki”.<br />

Wszystko ponoć zależy od liczebności grupy zdającej<br />

oraz od nastroju kierownika Katedry. Na szczęście można<br />

przejść całą anatomię, zdając tylko i wyłącznie testy.<br />

III semestr to dla mnie najbardziej pracowity czas na<br />

studiach – nauka na biochemię, fizjologię, anatomię i cytofizjologię<br />

– codziennie było coś do zrobienia i nie wiadomo<br />

było, w co w danym momencie włożyć ręce.<br />

Chwila oddechu<br />

Po zdaniu egzaminu z anatomii daje się odczuć wyraźną<br />

zmianę względem poprzedniego semestru. Niby nadal<br />

trzeba się uczyć na biochemię i fizjologię, ale poza tym...<br />

nie ma co robić z czasem. Największy luz odczuwa się<br />

dzięki utracie zajęć z cytofizjologii, nadal znanych jako<br />

„cytosyf”. Dobrze, że zrezygnowano już z „cytolotka”,<br />

czyli testu wielokrotnego wyboru – niektórzy studenci<br />

równolegle grali w Dużego Lotka i sprawdzali, gdzie spotka<br />

ich większe szczęście.<br />

Pamiętam, że w IV semestrze odżyła we mnie dusza<br />

stratega, co przejawiało się w podbijaniu kolejnych królestw,<br />

cesarstw i ziem. Coś z wolnym czasem robić trzeba,<br />

a trudno się przekonać do nauki na egzaminy, które będą<br />

prawie pół roku później.<br />

Zastanawiam się, czy przeniesienie „cytosyfu” na semestr<br />

letni nie wyrównałoby tych proporcji. Oczywiście<br />

najlepsza byłaby rezygnacja z przedmiotu w ogóle, pod<br />

czym zapewne podpisałaby się większość studentów.<br />

Pierwsza „klinika”<br />

Zupełną nowością dla kującego młodzieńca jest semiotyka<br />

– tu pierwszy raz odwiedzamy szpital, pierwszy<br />

raz widzimy pacjenta, rozmawiamy z nim, dotykamy.<br />

W ciągu tygodnia otrzymujemy w pigułce obraz kolejnych<br />

czterech lat studiów.<br />

Zerowy numerek<br />

Nadszedł moment, w którym jesteśmy już prawie lekarzami,<br />

a przynajmniej praktyki nasze przyjmują nazwę<br />

lekarskich. Przychodnia lekarza rodzinnego – miejsce,<br />

gdzie poznamy, co tak naprawdę trapi społeczeństwo. Jakie<br />

są typowe problemy i skargi pacjentów? Jakie choroby<br />

dominują? Czy rzeczywiście jest to choroba Pompego,<br />

a może zespół Criglera-Najjara?<br />

W poradni zyskujemy numerek zerowy – w gabinecie<br />

jesteśmy przed jakimkolwiek pacjentem. Nawet przysłuchiwanie<br />

się rozmowom dużo nam da, a przy odrobinie<br />

aktywności i samozaparcia możemy próbować wprowadzić<br />

elementy badania podmiotowego i przedmiotowego.<br />

Nie mamy jeszcze takich umiejętności, bo te nabywamy<br />

dopiero na 3. roku, jednak podstawowy wywiad potrafi<br />

zebrać nawet koleżanka Goździkowej, a tyle na tym poziomie<br />

nam wystarczy.<br />

Dobra współpraca z pielęgniarką da nam szansę zdobycia<br />

nowych umiejętności – mistrzostwo w pomiarze<br />

ciśnienia tętniczego, wykonywaniu badania EKG, posługiwaniu<br />

się glukometrem czy wykonywaniu iniekcji domięśniowych.<br />

Ci w czepku urodzeni mogą nawet zrobić<br />

iniekcję dożylną, ale tych jest dużo mniej.<br />

Ciąg dalszy w numerze kwietniowym<br />

Maciej Tomczak<br />

Masz inne zdanie?<br />

Wyraź je na forum:<br />

http://www.pulsum.pl/forum<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

19


ONA & ON<br />

Ona: I co, dostałeś maila od swoich męskich czytelników?<br />

On: Niestety nie. A Ty?<br />

Ona: Ja dostałam. Może kobiety bardziej chcą się dowiedzieć,<br />

o co chodzi w męskim świecie?<br />

On: A nie uważasz, że ja zadaję pytania, których odpowiedzi<br />

zaspokoją ciekawość wszystkich mężczyzn?<br />

Ona: Sugerujesz, że ja pytam o sprawy, które tylko<br />

mnie interesują?<br />

On: Nie, ja uważam, że mężczyźni są bardziej jednogłośni<br />

niż kobiety.<br />

Ona: A może Wasz świat<br />

dla nas jest bardziej<br />

skomplikowany niż nasz<br />

dla Was?<br />

On: Ustaliliśmy już, że<br />

to my jesteśmy prości.<br />

A Wy po prostu jesteście<br />

bardziej ciekawskie. Ile<br />

czasu ostatnio spędziłaś<br />

na „krótkich” rozmowach<br />

z koleżanką?<br />

Ona: No… Niewiele.<br />

On: Niewiele? Ty te 8 godzin<br />

na kawie z Asią uważasz<br />

za niewiele?<br />

Ona: Ale my się dawno<br />

nie widziałyśmy.<br />

On: A czy to nie jest ta<br />

Asia, z którą codziennie<br />

dojeżdżasz autobusem?<br />

Ona: Tak, ale codzienne<br />

spotkania to nie to<br />

samo, co kawa, ciastko,<br />

cisza wkoło i babskie<br />

pogaduchy.<br />

On: Pogaduchy? Nazwij to po prostu plotkowaniem!<br />

Ona: Tylko mi nie mów, że Wy nie plotkujecie!<br />

On: My tylko wymieniamy się najważniejszymi informacjami.<br />

Ona: Zwał jak zwał.<br />

On: Oj tam, oj tam. To może w końcu powiesz, co w mailu<br />

napisała do Ciebie czytelniczka.<br />

Ona: Sprytnie zmieniasz temat, ale niech Ci będzie.<br />

On: Po prostu poprzedni temat uważam za zakończony.<br />

Ona: No dobrze. My – kobiety – i tak wiemy, że nie<br />

chcecie się przyznać do tego, że plotkujecie.<br />

On: To co z tym mailem?<br />

Ona: Hmm… Pytanie dotyczyło prezentów dla chłopaka:<br />

„co on powinien od niej dostać na urodziny, imieniny<br />

czy walentynki?”<br />

On: Coś praktycznego, coś, co przyda się w codziennym<br />

życiu.<br />

Ona: Czyli kwiatki odpadają?<br />

On: Jakbym miał dostać kwiatki, żeby przez pół tygodnia<br />

patrzeć, jak więdną, to już bym wolał dostać 100 rękawiczek<br />

lateksowych. Przynajmniej na zajęcia z anatomii by<br />

się przydały.<br />

Ona: Co?<br />

On: Dobrze słyszałaś. Prezent ma być trwały, a nie być rośliną,<br />

której za kilka dni nie będzie.<br />

Ona: A figurka, jakiś<br />

osobisty gadżet?<br />

On: To co innego – można<br />

postawić na biurku<br />

i w chwilach, gdy tej osoby<br />

nie ma przy Tobie, wywołać<br />

uśmiech na samą<br />

myśl o niej.<br />

Ona: A gdybyś dostał jej<br />

zdjęcie?<br />

On: To bym się ucieszył<br />

– mógłbym je nosić<br />

w portfelu.<br />

Ona: A po co?<br />

On: Chociażby po to,<br />

żeby się nią kolegom pochwalić!<br />

Ona: To Wy się swoją<br />

dziewczyną chwalicie<br />

kolegom?<br />

On: A co, myślałaś, że<br />

Was ukrywamy?<br />

&<br />

Ona: No…<br />

On: Skoro się cieszymy,<br />

to się chwalimy. A Ty nie<br />

pochwaliłaś się swoim koleżankom, że masz chłopaka?<br />

Ona: Oczywiście, że się pochwaliłam – kilku najbliższym<br />

koleżankom.<br />

On: Kilku? Tak samo, jak kilku powiedziałaś, że ona to Ty,<br />

a on to ja?<br />

Ona: Oj no…<br />

On: Oj no? Wiedzą już Kasia, Zosia, Marysia… Mam wymieniać<br />

dalej?<br />

Ona: Bo to najbliższe!<br />

On: Których jest tylko kilkanaście. Oczywiście wszystkie<br />

są Twoimi przyjaciółkami?<br />

Ona: To co, mam siedzieć w domu i z nikim się nie<br />

spotykać?<br />

On: Tego nie powiedziałem. Ale nie można też wszystkim<br />

mówić wszystkiego.<br />

Ona: Przyjaciółkom – można.<br />

20<br />

Gazeta Studentów


ONA & ON<br />

On: A przyjaciołom nie? Mówisz tak, jakbyś wolała przyjaciółkę<br />

niż przyjaciela.<br />

Ona: To nie tak. Po prostu to zależy.<br />

On: Od czego?<br />

Ona: Od wielu czynników. Trudno wymienić je wszystkie<br />

w jednym zdaniu.<br />

On: A w przyjaźń między kobietą a mężczyzną wierzysz?<br />

Ona: Wierzę.<br />

On: A masz przyjaciela?<br />

Ona: Mam.<br />

On: A skąd wiesz, że przyjaźń nie przerodzi się w miłość?<br />

Ona: Są granice, których się nie przekracza.<br />

On: Czyli co – usiadłaś z tym swoim przyjacielem, położyliście<br />

kartkę papieru i wypisaliście, co możecie, a czego<br />

nie?<br />

Ona: To nie tak. My po prostu po pewnym czasie znajomości<br />

stwierdziliśmy, że to, co jest między nami, jest już<br />

przyjaźnią i fajnie byłoby, gdyby tak zostało.<br />

On: Ale skąd wiesz, że to nie przerodzi się w miłość?<br />

Ona: Bo wiem.<br />

On: Tak jak z tym kawałem: „Pytanie: »po co kobieta gotuje<br />

7 garnków zupy?« Odpowiedź: »bo tak«”. Ale tym razem<br />

nie o zupę, lecz o przyjaźń chodzi.<br />

Ona: To nie przerodzi się w miłość. Układ przyjacielski<br />

to coś innego niż związek. Nie wyobrażam sobie teraz<br />

być dziewczyną swojego przyjaciela.<br />

On: A co na jego obecność w Twoim życiu mówi Twój<br />

chłopak?<br />

Ona: Kilkakrotnie musiałam mu tłumaczyć, że to tylko<br />

przyjaźń i że przy najbliższej możliwej okazji ich sobie<br />

przedstawię. A Ty, wierzysz w taką przyjaźń?<br />

On: Nie do końca. Dla mnie granice są płynne.<br />

Ona: Czyli gdybyś był moim chłopakiem, byłbyś<br />

ostrożny?<br />

On: Granice są płynne, o ile oboje są wolni. Jeśli jedno<br />

jest zajęte, pozostaje zasada wierności. A jeśli oboje kogoś<br />

mają, to może z tego powstać prawdziwa przyjaźń.<br />

Ona: Ale w przyjaźni dwójki niesparowanych nie ma<br />

stałej granicy?<br />

On: Ja przynajmniej nie szufladkuję nowo poznanych osób<br />

na te, z którymi mógłbym stworzyć związek i te, z którymi<br />

mógłbym się zaprzyjaźnić, polubić.<br />

Ona: Ja już po kilku spotkaniach wiem, że z potencjalnym<br />

przyjacielem nigdy nie stworzę szczęśliwego<br />

związku.<br />

On: Dlaczego?<br />

Ona: Bo np. jesteśmy do siebie zbyt podobni.<br />

On: To czym różni się taka przyjaźń od kobiecej?<br />

Ona: Bo z kobietą-przyjaciółką razem płaczemy, narzekamy,<br />

a mężczyzna-przyjaciel wyciągnie za uszy, krzyknie,<br />

ustawi do pionu.<br />

On: Czyli podoba Ci się to nasze podejście do życia?<br />

Ona: Czasami tak.<br />

On: A nasze spotkania Ci się podobają?<br />

Ona: A chciałbyś, żeby mi się podobały?<br />

On: A jak powiem, że nie, to co zrobisz?<br />

Ona: To wyjdę…<br />

On: To idź…<br />

Ona: …<br />

On: Jeszcze tu jesteś?<br />

Ona: Tak.<br />

On: Bo?<br />

Ona: Bo zastanawiam się, co powiesz, jeśli zostanę.<br />

On: Powiem, że się tego spodziewałem.<br />

Ona: Dlatego, że mnie znasz?<br />

On: No trochę Cię znam. Poza tym, mimo że jesteście dla<br />

nas skomplikowane, to kilka sposobów na Was mamy.<br />

Ona: Na nas jako kobiety-koleżanki, czy kobiety na całe<br />

życie?<br />

On: Hmm… A co Ty taka dociekliwa jesteś?<br />

Ona: Bo…<br />

On: Wiem, wiem, jesteś kobietą. A dla mnie kim jesteś?<br />

Ona: Koleżanką, która spotyka się z Tobą, żeby poznać<br />

Wasz świat.<br />

On: Kobietą, ze spotkań z którą muszę tłumaczyć się swojej<br />

dziewczynie.<br />

Ona: Zazdrosna jest?<br />

On: Niby nie, ale zawsze pyta, dlaczego tak długo trwają<br />

nasze spotkania. A Twój chłopak nie jest zazdrosny?<br />

Ona: Mój… No… Może trochę...<br />

On: Nie musisz ukrywać, co on myśli. I tak tego, o czym<br />

tutaj rozmawiamy, dowie się z <strong>Puls</strong>u.<br />

Ona: W sumie jest zazdrosny.<br />

On: To o nim porozmawiamy w kwietniu, co?<br />

Ona: No dobrze. Temat naszych związków zostawmy na<br />

następny miesiąc.<br />

On: Chyba że dostanę maila, że nie chcą nas czytać.<br />

Ona: Albo znowu maila nie dostaniesz.<br />

On: Zobaczysz – tym razem napiszą: „pytaj dalej, robisz<br />

to dobrze!”<br />

Ona: I jeszcze napiszą, że Twoje pytania są trafne, wyjątkowe,<br />

super itp.<br />

On: To ja czekam na te tony listów i na następne spotkanie,<br />

zwłaszcza, że to Twoja kolej na wino.<br />

Ona: Dzisiaj kupiłeś bardzo dobre. Sądzisz, że oni wiedzą,<br />

że my tego na trzeźwo nie piszemy?<br />

On: Ciii... Nie mów tak głośno, bo się nagrywa!<br />

Napisz!<br />

ona@pulsum.pl<br />

on@pulsum.pl<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

21


FELIETON<br />

And the Oscar goes to...<br />

O Oscarach, jąkałach, łabędziach, kowbojach i nerdach<br />

naczytaliście się już pewnie do przesytu. Przez brukowy<br />

magiel przeszły sukienki znanych pań. Melissa Leo jak<br />

w szydełkowej serwetce, natomiast hitem Steinfeld, dziewczęca<br />

i urocza, debiut roku, również wizualny.<br />

Niekończące się spory, w którą stronę pójdzie kino,<br />

po nagrodzeniu filmu tak bardzo zachowawczego i konwencjonalnego?<br />

Do niedawna krytycy mieli bowiem pretensje<br />

o nieumiejętność patrzenia przez<br />

obiektyw na współczesność, o niezdolność<br />

uchwycenia epoki. Kiedy trafia się zgrabna<br />

naszej chwili ilustracja – złote statuetki<br />

uśmiechają się z przekorą do sprawdzonej,<br />

teatralnej wręcz formy i sztuki w zasadzie<br />

na „cztery ręce” (bo to popis umiejętności<br />

aktorskich panów Firtha i Rusha) portretującej<br />

bohaterów jednoznacznych, do których<br />

polubienia zmuszać się nie musimy. Gdy na<br />

panteonie o wyższości „King’s speech” nad<br />

„Social Network” i odwrotnie spiera się opinia<br />

publiczna, ja temat ten zostawię Waszej<br />

indywidualnej krytyce, a pozwolę sobie na<br />

kilka słów o filmach i rolach tymże tematem<br />

przyćmionych.<br />

To był zdecydowanie rok niedocenionych<br />

ról żeńskich. Portman, której kreacja<br />

w „Czarnym łabędziu”, traktującym widza<br />

jako niezdolnego do konstruktywnej analizy<br />

zdarzeń obserwatora, zdecydowanie nie<br />

zasługuje na tak wielkie uznanie. Rola ta bowiem wpisuje<br />

się w klimat filmu, który może i jest przejmujący, ale przede<br />

wszystkim naszpikowany kiczem i nazbyt pompatyczny.<br />

Wszystkie te piórka, westchnienia, krew, pot i łzy są dużo<br />

mniej przekonujące niż kilka innych ról, które przeszły niezauważone.<br />

Mamy tu Kidman, która w „Między światami” stworzyła<br />

zachwycającą, dojrzałą, przenikliwą i poruszającą<br />

kreację wcielając się w role matki starającej uporać się ze<br />

stratą dziecka. To film perełka. Zarówno to pierwszoplanowe<br />

dzieło rudowłosej Australijki, jak i role Dianne Wiest<br />

czy Aarona Eckharta zapadają w pamięć na długo. Nominowana<br />

została również Michelle Williams za rolę w „Blue<br />

Valentine”. Wraz z Ryanem Goslingiem (nie nominowanym<br />

wcale!) w sposób dopracowany, przemyślany i niesamowicie<br />

emocjonalny zobrazowali rozpad więzi międzyludzkiej,<br />

próbując odpowiedzieć na pytanie, kiedy to miłość szczera<br />

i spontaniczna zamienia się w morze nieporozumień, niechęci<br />

i złości. Dawno w kinie nie widziałam tak świetnie<br />

współpracującego duetu aktorskiego, który aż trudno rozpatrywać<br />

indywidualnie. Może to dlatego Michelle statuetki<br />

nie dostała. Nie przeszkadza to jednak w postrzeganiu jej<br />

jako jednej z bardziej obiecujących aktorek młodego pokolenia<br />

i czekaniu na polską premierę „Meek’s cutoff”.<br />

Pisząc o nominacjach w kategorii ról drugoplanowych<br />

nie obejdzie się bez dwóch uwag. Po pierwsze, w mojej<br />

opinii kreację bezkonkurencyjną, zapierającą dech w piersi<br />

najwybredniejszego kinomana stworzyła w najnowszym filmie<br />

M. Leigha „Kolejny rok” Lesley Manville. To najlepsza<br />

żeńska rola drugoplanowa jaka w przeciągu ostatnich miesięcy<br />

pojawiła się na dużym ekranie, a więc brak nominacji<br />

dla tej aktorki odnotowuję z największą przykrością. Wiele<br />

wątpliwości wzbudziła też w świecie filmu nominacja Hailee<br />

Steinfeld w tejże kategorii. Bo cóż to za<br />

drugi plan, kiedy bohaterka pojawia się niemalże<br />

w każdej scenie filmu? Tutaj Tomasz<br />

Raczek pokusił się nawet o przypuszczenie,<br />

że ta niebanalna, debiutująca czternastolatka<br />

bez wahania zgarnęłaby statuetkę sprzed nosa<br />

Portman. Przechodząc już jednak do sedna,<br />

z nominowanych pań zdecydowanie rolę najbardziej<br />

godną uwagi wykreowała w filmie<br />

„Królestwo zwierząt” Jackie Weaver, wcielając<br />

się w matkę chrzestną wyjętej spod prawa<br />

rodziny Cody. Sam obraz zdecydowanie<br />

polecam Waszej uwadze, ponieważ to jeden<br />

z najlepszych kryminałów 2010 roku, mimo,<br />

że Oscar należący się Weaver powędrował do<br />

kogoś innego.<br />

Najbardziej niedocenionym mężczyzną<br />

Gali natomiast na pewno nie był aktor, choć<br />

na pierwszy rzut oka można by posądzić o to<br />

J. Eisenberga, odtwórcę roli Zuckerberga<br />

w „Social Network”. Mimo, że statuetki nie<br />

dostał, na pewno zapisał się w historii kina, a o jego roli<br />

w świecie filmowym wciąż się mówi. Myślę, że dużo bardziej<br />

żal jest niedocenionego Leigha, którego scenariusz do<br />

filmu „Kolejny rok” jest błyskotliwy i przejawia zdolność<br />

do wybitnej obserwacji i niebanalnego portretowania rzeczywistości<br />

najzwyklejszej, a oddać statuetkę musiał w ręce<br />

i tak już dostatecznie nagrodzonego „Jak zostać królem”.<br />

Ten artykuł nie ma jednak na celu malkontenctwa, o co<br />

można by mnie zdecydowanie po przeczytaniu powyższego<br />

posądzić. W zamiarze moim pozostaje jedynie zwrócenie<br />

Waszej uwagi na kilka naprawdę wartych obejrzenia tytułów<br />

(które Akademia pominęła), ponieważ to w widzu największa<br />

siła, czego przykładem choćby Chaplin, wybitnie<br />

przez Akademię nielubiany i nieuhonorowany należycie,<br />

a w historii kina i świadomości pokoleń zapisany bardzo<br />

trwale. Moim najmilszym z tegorocznej Gali wspomnieniem<br />

pozostanie dwudziestokilkuletni Luke Matheny, student<br />

nowojorskiej filmówki, który odbierając Oscara za<br />

krótki metraż „God of Love” podziękował mamie za kanapki<br />

dla całej ekipy filmowej i za współpracę swej ukochanej,<br />

która do filmu stworzyła muzykę. To zdecydowanie w tej<br />

całej pianie, blichtrze, botoksach i atłasach była reakcja najszczersza,<br />

najbardziej urocza i… najwięcej obiecująca.<br />

Justyna Kwitowska<br />

22<br />

Gazeta Studentów


Jeszcze jedno zaliczenie<br />

Z LOTU PTAKA<br />

Nie figuruje w żadnym planie zajęć, starostowie Wam<br />

nie pomogą ani (choć to powoli przestaje dziwić) nie znajdziecie<br />

o nim informacji w dziekanacie. Słowem, zdawać<br />

by się mogło, że nie istnieje. Nic bardziej mylnego, to najważniejsze<br />

zaliczenie na studiach, a kto wie, może w całym<br />

dotychczasowym życiu.<br />

Mowa o aklimatyzacji, w związku z czym dotyczy<br />

tylko lub aż – studentów, którzy opuścili wymoszczone<br />

puchem gniazdka rodzinne, by dać się porwać życiu na<br />

własną rękę. Zamiast zastanawiać się, ilu z nich z owego<br />

gniazda wypadło czy wręcz zostało na siłę wypchnięte,<br />

skupię się na optymistycznym scenariuszu, w którym to<br />

samodzielność dodaje skrzydeł i pozwala wznosić się na<br />

wyżyny, jednocześnie odciskając swoje piętno chociażby<br />

na trybie życia początkującego studenta.<br />

Zasłyszane, przeczytane i doświadczone trudności<br />

przystosowawcze (w autorskiej subiektywnej skali 1-10):<br />

–– umiejętne korzystanie z komunikacji miejskiej – 8 –<br />

uzależnione od stopnia znajomości miasta, co też nie zawsze<br />

gwarantuje sukces, gdy ma się problemy z ogólną<br />

orientacją w przestrzeni (doświadczenie własne); Itiner<br />

lub Ginger w telefonie potrafią zdziałać cuda, jeszcze<br />

tylko trzeba pamiętać o regularnym doładowywaniu<br />

KOM-karty;<br />

–– obsługa pralki – 6 – niby żadna filozofia, chyba, że biała<br />

bluzka, która docelowo białą miała pozostać, podczas prania<br />

zmienia kolor chociażby na jasnoniebieski, wtedy już<br />

można zacząć rozmyślać na temat skutków i przyczyn jej<br />

niepożądanej przemiany wewnętrznej;<br />

–– zróżnicowanie diety – 6 – nie samym spagetti i tosta-<br />

mi żyje człowiek, ponoć; okazuje się, że dania zawierające<br />

ziemniaki gwałtownie tracą na atrakcyjności, często<br />

na rzecz ryżu i naleśników; czy wiecie, że z jajka można<br />

przyrządzić minimum dziesięć różnych potraw lub<br />

przekąsek?<br />

–– aktywność fizyczna, która nie jest bieganiem na tramwaj<br />

– 10 – uczęszczający na sekcję muszą być naprawdę<br />

szczęśliwi; odnoszę wrażenie, że kondycja intelektualna<br />

jest odwrotnie proporcjonalna do kondycji fizycznej, a ponieważ<br />

ciągle wymaga się od nas tej pierwszej...<br />

–– APAP – 10 – brak racjonalnych rozwiązań, pretenduje<br />

do ponadczasowego utrudnienia studenckiego żywotu;<br />

–– dźwiganie podręczników w torbach podróżnych – 3 –<br />

w domu rodzinnym i tak rzadko się do nich zagląda, jeśli<br />

w ogóle; podobno z czasem mija; „spokój zaczyna się tam,<br />

gdzie kończą się ambicje” – sparafrazowałabym na „spokój<br />

i lżejsza walizka...”;<br />

–– wstawanie na poranne wykłady – 9 – zdaje się nie podlegać<br />

żadnej poprawie, co więcej, na podstawie frekwencji<br />

można by wyciągnąć wniosek wręcz o rosnących kłopotach<br />

z motywacją wśród studentów;<br />

–– nadążanie z notowaniem na wykładach, na które jakimś<br />

cudem wstaliśmy – 4 – połączone z „co wykładowca miał<br />

na myśli”; problem znika, gdy tylko znajdzie się jelenia<br />

(czyt. uprzejmego, pomocnego i bezinteresownego studenta)<br />

robiącego zdjęcia;<br />

–– czytanie beletrystyki – 10 – wysoko ocenione, bo osobiście<br />

strasznie ubolewam nad brakiem czasu na czytanie<br />

dla przyjemności; rozwiązanie, które mi podpowiedziano,<br />

jest genialne w swej prostocie i naprawdę działa – zabieranie<br />

książek do środków komunikacji miejskiej, w której,<br />

chcemy czy nie, spędzamy sporo czasu; preferowany mały<br />

format i niewielka objętość utworu (gorąco polecam felietony<br />

Umberto Eco zebrane w „Zapiski na pudełku od<br />

zapałek”, spełniają wszystkie wymogi na dodatek są przezabawną<br />

ucztą intelektualną);<br />

–– uzależnienie od kofeiny/teiny/tauryny – 5 – powszechne<br />

i pewnie groźne, ale kto by się tym przejmował mając<br />

w perspektywie ćwiczenia po zarwanej nocy;<br />

–– wiele, wiele innych, bo nikt nie powiedział, że będzie lekko.<br />

Z pobieżnej analizy tego, co wypunktowałam wynika,<br />

że meritum przystosowania się, jest właściwa organizacja<br />

czasu. A ten czas ma ciekawą właściwość: im więcej narzucicie<br />

sobie zajęć, aktywności, rzeczy do wykonania,<br />

tym więcej go na nie znajdziecie. Życzę Wam samych<br />

przedterminów z aklimatyzacji.<br />

Anna Płóciennik, nielot<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

23


REDAKCJA<br />

„Co ja robię tu?<br />

Co Ty tutaj robisz?”<br />

Stworzenie artykułu, korekta, skład, poprawki, kolportaż… Przygotowanie każdego numeru „<strong>Puls</strong>u <strong>UM</strong>”<br />

to niełatwa sprawa. Do tego dochodzą liczne sprawy administracyjne, zebrania. Można powiedzieć sporo<br />

ZMARNOWANEGO czasu… Ale czy na pewno? Zadałam MOIM Redaktorom pytanie – „Jak trafili do<br />

<strong>Puls</strong>u i co ich tutaj zatrzymało?”. Zobaczcie jak odpowiedzieli, a być może sami odważycie się do nas zajrzeć?<br />

Drzwi do sali nr 2 w DS Eskulap zawsze stoją przed Wami otworem! Nie ma się czego bać!<br />

Już dziś polubcie „<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong>” na facebook`u, a będziecie otrzymywać informacje o bieżących zebraniach<br />

i wydarzeniach.<br />

Moja przygoda z <strong>Puls</strong>em rozpoczęła<br />

się ponad 5 lat temu. Było to jeszcze<br />

przed rozpoczęciem studiów. Zaczęło<br />

się od forum naszej gazety, na<br />

którym poznałam kilka osób z Redakcji.<br />

Dopiero na początku 2. roku<br />

przypadkiem trafiłam na redakcyjną<br />

korektę. Później zdecydowałam<br />

się przyjść na pierwsze zebranie…<br />

Od tego czasu wiele się zmieniło,<br />

jednak zawsze będę miło wspominać<br />

to miejsce i przede wszystkim<br />

ludzi, których dzięki niemu poznałam. Oprócz tego, że robimy<br />

coś dla innych, mamy możliwość zmieniać samych siebie, poznawać<br />

nowych ludzi oraz posiąść umiejętności, które nie są objęte<br />

żadnym programem studiów. Sądzę, że po latach, z sentymentem<br />

będziemy oglądać nasze stare okładki i analizować, jak z roku<br />

na rok, zmienialiśmy się na nich, oczywiście nie tylko wizualnie.<br />

Beata Leszczak, pielęgniarstwo II rok S<strong>UM</strong>, zdrowie publiczne<br />

II rok SPS<br />

Z listem zawierającym<br />

decyzję o przyjęciu<br />

na studia, otrzymałam<br />

folder reklamujący<br />

organizacje studenckie.<br />

Nie mając<br />

żadnych znajomych<br />

na <strong>UM</strong>P, ani w ogóle<br />

w Poznaniu, weszłam<br />

na forum „<strong>Puls</strong>u <strong>UM</strong>”,<br />

żeby dowiedzieć się<br />

ważnych informacji<br />

dla studenciaka-świeżaka. Zachęcana przez „użytkownika<br />

– członka gazety” postanowiłam pójść na pierwsze<br />

spotkanie w roku akademickim i ... tak zostałam do<br />

dziś :) Nie trzeba być adeptem sztuki tajemnej zwanej<br />

„lekkość pióra”. Gazeta, poza tworzeniem tekstów,<br />

ma też inne zadania i problemy, czym w małej części<br />

się zajęłam.<br />

Anika Mielewczyk, farmacja, IV rok<br />

Wszystko zaczęło się od otwarcia ślicznej koperty z potwierdzeniem przyjęcia na studia.<br />

Powitały mnie kolorowe ulotki, zachęcające do pracy na rzecz organizacji studenckich.<br />

Jako że czułam nieodpartą chęć działania na Uczelni, przeczytałam je wszystkie od deski<br />

do deski i od razu na wstępie odrzuciłam „<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong>” – „a bo to gazeta, a bo będą mi<br />

kazali coś pisać i jeszcze jakieś wywiady robić”. Kompletnie nie mój klimat! Pojechałam na<br />

letnią Jagodę (dla niezorientowanych – wyjazd integracyjny dla kotów) i tak poznałam<br />

Dawida Brudnickiego, ówczesnego redaktora technicznego, studenta V roku farmacji. O ile<br />

mnie pamięć nie myli wspomniał, że zajmuje się składaniem numeru i głównie pracuje przy<br />

komputerze. Bardzo mi się to spodobało i dlatego pewnego dnia, już po rozpoczęciu<br />

roku akademickiego, podczas podróży tramwajem z zebrania RUSSowego, wypytałam<br />

Dawida o więcej szczegółów. Nie wiadomo jak to się stało, ale po pewnym czasie stawiłam<br />

się u Dawida na szkoleniu, złożyłam artykuł do jednego numeru i poznałam Ewę, naszą<br />

redaktor naczelną, która powitała mnie uśmiechem od ucha do ucha. Tak właśnie rozpoczęła się przygoda z <strong>Puls</strong>em. Po<br />

wakacjach wpadłam na zebranie z tekstem „Cześć, jestem Kasia z II roku pielęgniarstwa i chciałabym u Was poskładać<br />

artykuły.” Poczułam się jak u siebie, poznałam fantastycznych ludzi, z którymi można pracować i śmiać się godzinami :)<br />

Kasia Kordiuk, pielęgniarstwo, II rok<br />

24<br />

Gazeta Studentów


REDAKCJA<br />

Nie wiem, czy „trafiłam” do PULSu, bo to sugeruje przypadkowość<br />

mojej przynależności do Redakcji. Na Dniach<br />

Otwartych Uniwersytetu Medycznego w moje ręce trafił<br />

„<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong>”, a ponieważ udzielałam się dziennikarsko w liceum,<br />

doszłam do wniosku: „Hmm, czemu nie? W końcu<br />

w redakcjach zawsze panuje miła atmosfera”. I nie pomyliłam<br />

się. Na pierwsze spotkanie przyszłam po wymienieniu<br />

kilku przesympatycznych maili z Naczelną. Tak zostałam<br />

w Redakcji i nie zamierzam się z niej ruszać. Lubię<br />

pisać. Traktuję to trochę jak terapię, trochę jak rozrywkę,<br />

a przede wszystkim, jako możliwość oderwania się od ciągłej<br />

i wykańczającej psychicznie nauki. Na dodatek mam<br />

świadomość, że czasem ktoś przeczyta to co napisałam,<br />

a to niesamowicie miłe i satysfakcjonujące.<br />

Ania Płóciennik, lekarski, I rok<br />

Jak tu trafiłem? Oczywiście przez<br />

Macieja Tomczaka :)<br />

Wszystko było kwestią przypadku.<br />

Gdy 3 lata temu dostałem się<br />

na studia – Technika dentystyczna,<br />

przyjechałem do Poznania z dokumentami<br />

i wpadła mi w ręce<br />

ulotka z namiarami na forum <strong>Puls</strong>u.<br />

Zalogowałem się, napisałem kilka<br />

postów... Po pewnym czasie zgadałem<br />

się ze wspomnianym Kolegą<br />

Maciejem i dostałem propozycję<br />

uczestniczenia na jednym z zebrań<br />

gazety. A dalej? Samo życie. Spodobało mi się. Ta atmosfera i możliwość<br />

udzielania się na łonie naszej Uczelni zrobiła swoje. Zaczęło się<br />

od recenzji książki, a w tym momencie tworzę dla Was okładki, które<br />

mam nadzieję, podobają się :) W tym miejscu wielkie podziękowania<br />

i pozdrowienia dla Michała Malińskiego – mojego Mentora.<br />

Marcin Sokołowski, techniki dentystyczne, III rok<br />

Wielu z nas trafiło<br />

do Redakcji dzięki<br />

zachętom Maćka.<br />

Ja również zostałam<br />

przez Niego<br />

„wyłowiona” na<br />

forum. Nie wiem,<br />

czy odważyłabym<br />

się wybrać<br />

na pierwszy wywiad,<br />

gdyby nie<br />

pojechał ze mną.<br />

Pewnie też nie poradziłabym sobie na stanowisku<br />

Redaktor Naczelnej, gdyby nie był moim<br />

Zastępcą, a przede wszystkim prawą ręką do<br />

pomocy.<br />

Ewa Kubacka, farmacja, V rok<br />

W PULSie jestem od bardzo niedawna, ale moje nazwisko pojawiło się pod pierwszym<br />

moim PULSowym artykułem już w październiku 2006 roku, po powrocie z Chaty Studenckiej<br />

„Jagoda”, w której odbył się kilkudniowy obóz organizowanego przez RUSS.<br />

Tak właśnie rozpoczęła się moja RUSSowo - PULSowa przygoda. Na początku krótkie<br />

streszczenia o tym co zrobił RUSS, potem cykl artykułów: „Miesiąc wiedzy o...”, aż w tym<br />

roku po pewnym listopadowym spotkaniu z dwójką PULSowiczów i ich zdaniu: „no to<br />

może do nas przyjdziesz” – stwierdziłam, że czas spróbować czegoś nowego. W końcu<br />

studiuje się raz w życiu i trzeba ten czas maksymalnie wykorzystać, żeby się czegoś<br />

nowego nauczyć. Bo tak właśnie postrzegam organizacje studenckie – po pierwsze fantastyczni<br />

ludzie, którzy chcą zrobić coś więcej niż tylko odbębnić swoje na zajęciach i od<br />

czas do czasu zdać egzamin, a poza tym niezła szkoła dorosłego życia przepełniona<br />

biurokracją, regulaminami, zasadami, w której jest czas na błędy, pytania, bo są starsi którzy pomogą, z uśmiechem<br />

odpowiedzą na większość pytań, które nurtują tych mniej doświadczonych.<br />

Ania Zajączkowska, lekarski, V rok<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

25


REDAKCJA<br />

Wszystko zaczęło się w klasie maturalnej od mojej wyprawy z koleżankami na Drzwi Otwarte.<br />

Piszę wyprawy, ponieważ z racji, że nie pochodzę z Poznania, dotarcie do Collegium Stomatologicum<br />

(bo tam się wtedy one odbywały) było dla nas sporym osiągnięciem. Pamiętam<br />

tłum maturzystów i studentów, których wtedy poznałam, a którzy cierpliwie odpowiadali na<br />

nasze pytania odnośnie blasków i cieni studiowania, a także udowadniali nam, że nie samą<br />

nauką żyje się na Uczelni – a mianowicie opowiadali o pracy w organizacjach studenckich.<br />

Wtedy też po raz pierwszy zetknęłam się z <strong>Puls</strong>em – zarówno z wersją papierową, jak i Redakcją<br />

(jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że ten numer nadal znajduje się w moim domu<br />

i kiedy układam gazety a wpada on w moje ręce, uświadamiam sobie jak dawno to było,<br />

gdy „dostać się na studia” wydawało się takim ogromnym wyzwaniem, a jednocześnie przypominam<br />

sobie, że przeglądając ten numer pierwszy raz przemknęła przez moja głowę myśl:<br />

„Fajnie byłoby współtworzyć gazetę”).<br />

Później stałam się „stałą bywalczynią” forum, dzięki któremu udało mi się ogarnąć podstawowe informacje o tym, co<br />

mnie czeka na I roku, ułatwiając mi początek studiowania (a jak wiemy, bo niewątpliwie wielu z nas tego doświadczyło,<br />

początki bywają trudne ;)). Stamtąd też dowiedziałam się o konkursie fotograficznym, w którym wzięłam udział i... wygrałam.<br />

W ten sposób dotarliśmy (po trochę przydługim wstępie) do momentu kiedy jako studentka I roku pojawiłam się<br />

w Redakcji by odebrać nagrodę. W momencie gdy zaczęłam rozmawiać z ludźmi tam obecnymi (właśnie skończyło się<br />

zebranie), uświadomiłam sobie, że chyba trafiłam we właściwe miejsce i chciałabym zostać w Redakcji. Od tamtego czasu<br />

minęły już ponad dwa lata a ja nadal nie zmieniłam zdania.<br />

Ktoś z Was może się zastanawiać co z tego mamy, przecież nie organizujemy wyjazdów na praktyki czy konferencje<br />

dla aktywnych członków. Zgadzam się, ale <strong>Puls</strong> daje nam to co jest niezwykle ważne w trakcie studiów: przyjaźń. To osoby,<br />

które poznałam w Redakcji, pomogły mi przetrwać te „trudne początki”, uświadamiając, że to co ja uważam jako „nie do<br />

zdania” jest jak najbardziej do zdania, dzielą się swoim doświadczeniem i zawsze mogę liczyć na ich rady, jak również<br />

wspólne spędzenie czasu w miłej atmosferze.<br />

Dla mnie <strong>Puls</strong> stał się odskocznią od nauki, a przede wszystkim umożliwił poznanie wielu ludzi o szerokich zainteresowaniach.<br />

I możecie mi wierzyć lub nie, ale widok swojego nazwiska w stopce redakcyjnej oraz pod wydrukowanym artykułem,<br />

zdjęciami czy krzyżówką daje ogromną satysfakcję (jak wielu rzeczy, żeby to zrozumieć, trzeba tego doświadczyć,<br />

co polecam Wam wszystkim).<br />

Kasia Paczkowska, lekarski, III rok<br />

Z Maćkiem Tomczakiem<br />

mieszkamy<br />

na tym<br />

samym piętrze.<br />

Spotkaliśmy się<br />

kiedyś w kuchni.<br />

Spytałam, czy jest<br />

z „<strong>Puls</strong>u <strong>UM</strong>”, ponieważ<br />

kojarzyłam<br />

jego twarz z gazety.<br />

Powiedziałam,<br />

że uwielbiam<br />

robić zdjęcia. On, na to, że świetnie się składa,<br />

bo ekipa kończy studia i nowe osoby są<br />

mile widziane. A dziś moje zdjęcia możecie<br />

zobaczyć na okładkach kolejnych numerów.<br />

Asia Pluto-Prondzinska, fizjoterapia, I rok<br />

„<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong>” zainteresował mnie już zanim<br />

dostałam się na studia. Przypadkiem dowiedziałam<br />

się o jego istnieniu z forum, na<br />

którym szukałam informacji dotyczących<br />

życia na mojej przyszłej Uczelni. Zrobiłam<br />

tak, jak planowałam – pojawiłam się na<br />

pierwszym zebraniu w nowym roku akademickim,<br />

a później… ślad o mnie zaginął ;).<br />

Powodem był brak czasu – byłam przekonana,<br />

że nie będę w stanie pogodzić zajęć<br />

dodatkowych z nauką. W tym roku zrobiłam<br />

drugie podejście, chciałam spróbować,<br />

skoro inni radzą sobie studiując i współpracując<br />

z „<strong>Puls</strong>em”, to czemu ja miałabym nie podołać. Wniosek: wszystko<br />

się da, wystarczy tylko chcieć – słowa oklepane, ale najlepiej oddają mój<br />

stosunek do łączenia obowiązków. Widok ludzi „zanurzonych” w moim słowie<br />

pisanym daje wiele satysfakcji, nie wspominając o indywidualnym podejściu<br />

Redaktor Naczelnej, co jest bardzo motywujące. Poza tym zawsze jest się<br />

na czasie – dowiaduję się wielu istotnych i ciekawych rzeczy na temat uczelnianego<br />

życia. Nikt tutaj do niczego nie zmusza, niczego nie narzuca, chcesz<br />

– piszesz, rysujesz, tworzysz grafikę, dla każdego znajdzie się coś do zrobienia.<br />

Jest to forma „czynnego” studiowania, która bardzo mi odpowiada.<br />

Basia Średzińska, dietetyka, II rok<br />

26<br />

Gazeta Studentów


REDAKCJA<br />

Pierwszy “<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong>” wpadł mi w ręce jeszcze przed przekroczeniem<br />

progu Uczelni. Znajomy z UAMu przyniósł jeden egzemplarz z Fredry,<br />

nakazując mi, żebym przeczytała, skoro wybieram się na „Medyczną”.<br />

Przeczytałam. Od deski do deski, żądna każdej najdrobniejszej informacji<br />

o życiu, które mnie czekało. Od tego czasu raz po raz przechodziło<br />

mi przez myśl, czy i ja nie mogłabym mieć swojego malutkiego wkładu<br />

w rozwój gazety. Nie śmiałam jednak dogłębniej tego rozważać, aż do<br />

czasu, gdy w jakiś sposób zgadałam się na forum z Maciejem, który<br />

zaprosił mnie do gazety. Stwierdziłam więc, że warto spróbować. I nie<br />

pomyliłam się!<br />

Marta Ptaszyk, farmacja II rok, biotechnologia medyczna I rok<br />

Do PULSU trafiłam niedawno – w październiku minionego<br />

roku. Co mnie skłoniło do tego, by przyjść na spotkanie<br />

Redakcji? Cóż… mówi się, że nie samym chlebem żyje człowiek,<br />

a student nie samą nauką:) Uświadomiłam sobie, że<br />

chcę zdobyć w czasie studiów więcej niż tylko zaliczenia<br />

w indeksie. Nie miałam zbyt wiele czasu na działalność<br />

studencką podczas studiowania pierwszego kierunku, dlatego<br />

teraz – na drugim, postanowiłam wykorzystać daną<br />

mi szansę. Pisanie nigdy nie sprawiało mi trudności, skoro<br />

więc potrafię napisać artykuł, to dlaczego nie podzielić się<br />

nim z innymi?<br />

Ewelina Bukowska<br />

Po ponad dwóch latach studiów i wielu przeczytanych<br />

numerach „<strong>Puls</strong>u <strong>UM</strong>”, postanowiłem pomóc w tworzeniu<br />

gazety. Przyszedłem na zebranie, gdzie przywitała mnie<br />

dość niewielka „Grupa Trzymająca <strong>Puls</strong>”. Ku mojemu zdziwieniu,<br />

w małym pomieszczeniu, grupa kilku osób tworzy<br />

profesjonalną gazetę, która znają i czytają chyba wszyscy,<br />

zarówno pracownicy, studenci jak i inni odwiedzający naszą<br />

Uczelnię. Po zebraniu i przemyśleniu zaproponowanej<br />

mi funkcji, już od następnego miesiąca bylem członkiem Redakcji<br />

<strong>Puls</strong>u:) To niby nic nadzwyczajnego, a jednak sprawia<br />

wiele satysfakcji.<br />

Patryk Nowak, lekarski, IV rok<br />

Nie zastanawiajcie się dłużej – zapraszamy do współpracy! W razie wątpliwości,<br />

zawsze chętnie odpowiem na Wasze pytania (e.kubacka@pulsum.pl). Do zobaczenia!<br />

Zebrała: Ewa Kubacka<br />

Zwycięstwo sprzyja wysiłkowi.<br />

Amat Victoria Curam<br />

Tylko czy Twój wysiłek nie idzie na marne? Masz pewność co do kierunku swojego rozwoju zawodowego? Jesteś przekonany<br />

o trafności swoich wyborów? Jeśli chociaż jedno z tych pytań sprawia Ci trudności, pomożemy Ci rozwiać wszelkie<br />

wątpliwości!<br />

Stało się już tradycją, że co roku Młoda Farmacja Poznań pomaga młodym adeptom<br />

aptekarstwa w ukierunkowaniu ich kariery zawodowej, ukazując różne aspekty<br />

przyszłej pracy. Koncentrujemy się przy tym głównie na kierunkach najchętniej wybieranych<br />

oraz najbardziej interesujących.<br />

Pełne sale, świetna zabawa, interesujące wykłady i różnego rodzaju kursy, w połączeniu<br />

z upominkami od firm partnerskich, to nasza recepta na sukces!<br />

Wszystko to znajdziesz w dniach 7-8 kwietnia od godziny 16.00 w sali im. Hoyera.<br />

Wkrótce wszelkie informacje dotyczące wydarzenia zamieszczone zostaną na Waszych<br />

forach internetowych.<br />

Nie wahaj się i dołącz do setek studentów którzy dzięki Dniom Kariery Farmaceuty<br />

ukierunkowali swój rozwój lub pracują w wymarzonych firmach!<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

27


PORADNIK<br />

Poradnik dla przyszłego absolwenta<br />

„Staż” – to słowo, którego częstotliwość używania<br />

w rozmowach w trakcie przerw w przypadku studentów<br />

medycyny i stomatologii zwiększa się codziennie kilkakrotnie<br />

wraz ze zbliżającym się końcem studiów. Pojawiają<br />

się pytania: jak? gdzie? kiedy? W drugiej części<br />

„poradnika dla przyszłego absolwenta” właśnie ten temat<br />

chciałabym Wam przybliżyć.<br />

Zgodnie z Ustawą o Zawodzie Lekarza „Staż podyplomowy<br />

(…) obejmuje pogłębienie wiedzy teoretycznej<br />

oraz praktyczną naukę udzielania świadczeń zdrowotnych”.<br />

Tak brzmi to w teorii, tylko że ten staż jakoś trzeba<br />

załatwić. Tylko jak?<br />

Podanie należy złożyć w Okręgowej Izbie Lekarskiej<br />

(w województwie wielkopolskim: Poznań ul. Nowowiejskiego<br />

51) do 30 czerwca. W podaniu należy umieścić:<br />

• dane osobowe i PESEL,<br />

• miejsce zamieszkania,<br />

• sugerowane 2 miejsca odbywania stażu.<br />

Po zdaniu ostatniego egzaminu należy w Okręgowej<br />

Izbie Lekarskiej złożyć:<br />

• wniosek o przyznanie ograniczonego prawa wykonywania<br />

zawodu,<br />

• zaświadczenie o średniej wydawane przez Dziekanat,<br />

• arkusz zgłoszeniowy lekarza stażysty,<br />

• odpis dyplomu ukończenia studiów,<br />

• zaświadczenie o stanie zdrowia na druku Izby Lekarskiej<br />

wydane przez lekarza medycyny pracy,<br />

• 2 zdjęcia legitymacyjne,<br />

• ksero dowodu osobistego,<br />

• ksero o decyzji o nadaniu NIP,<br />

Wyniki postępowania kwalifikacyjnego Okręgowa<br />

Izba Lekarska ogłasza we wrześniu. Po przyznaniu miejsca<br />

stażowego należy zgłosić się do Izby Lekarskiej w celu<br />

otrzymania:<br />

• uchwały o przydzieleniu miejsca stażowego,<br />

• karty stażu podyplomowego,<br />

• anonimowej oceny stażu.<br />

Po otrzymaniu ograniczonego prawa wykonywania<br />

zawodu można wyrobić sobie pieczątkę. Należy na niej<br />

umieścić:<br />

• imię i nazwisko,<br />

• tytuł zawodowy,<br />

• numer ograniczonego prawa wykonywania zawodu.<br />

czyli jak skończyć studia<br />

Następnie musimy zgłosić się do przyszłego pracodawcy<br />

w celu m.in. ustalenia kolejności odbywania staży<br />

i z dniem 1 października lub 1 marca rozpoczyna się 13<br />

miesięczny staż podyplomowy, który w przypadku lekarzy<br />

obejmuje następujące dziedziny:<br />

• choroby wewnętrzne – 11 tygodni (w tym 1 tydzień<br />

krwiodawstwa i krwiolecznictwa),<br />

• pediatria – 8 tygodni (w tym 2 tygodnie neonatologii),<br />

• chirurgia – 6 tygodni chirurgii ogólnej i 2 tygodnie chirurgii<br />

urazowej,<br />

• położnictwo i ginekologia – 7 tygodni,<br />

• intensywna terapia i medycyna ratunkowa – 6 tygodni<br />

(w tym 2 tygodnie intensywnej terapii, 1 tydzień<br />

kursu z ratownictwa medycznego i 3 tygodnie pomocy<br />

doraźnej),<br />

• psychiatria – 4 tygodnie,<br />

• medycyna rodzinna – 6 tygodni,<br />

• orzecznictwo lekarskie – 20 godzin realizowane<br />

w ciągu 3 dni,<br />

• bioetyka – 20 godzin realizowane w ciągu 3 dni,<br />

• prawo medyczne – 30 godzin realizowane w ciągu<br />

4 dni.<br />

Natomiast w przypadku lekarzy dentystów obejmuje<br />

dziedziny:<br />

• stomatologia zachowawcza – 11 tygodni,<br />

• stomatologia dziecięca – 10 tygodni,<br />

• chirurgia stomatologiczna – 8 tygodni,<br />

• protetyka stomatologiczna – 8 tygodni,<br />

• periodontologia – 4 tygodnie,<br />

• ortodoncja – 6 tygodni,<br />

• medycyna ratunkowa – 2 tygodnie,<br />

• orzecznictwo lekarskie – 20 godzin realizowane<br />

w ciągu 3 dni,<br />

• bioetyka – 20 godzin realizowane w ciągu 3 dni,<br />

• prawo medyczne – 30 godzin realizowane w ciągu<br />

4 dni.<br />

Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Zdrowia czas<br />

stażu ulega przedłużeniu m.in. w przypadku:<br />

• niezdolności do pracy trwającej łącznie dłużej niż<br />

21 dni,<br />

• urlopu macierzyńskiego,<br />

• urlopu wychowawczego,<br />

• bezpłatnego urlopu (nie dłużej jednak niż 3 miesiące).<br />

Po ukończeniu studiów, aby uzyskać pełne prawo wykonywania<br />

zawodu oprócz zaliczenia stażu podyplomo-<br />

28<br />

Gazeta Studentów


PORADNIK<br />

wego należy zdać Lekarski lub Lekarsko-Dentystyczny<br />

Egzamin Państwowy. Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra<br />

Zdrowia LEP odbywa się w okresie od 15 września<br />

do 30 września oraz od 15 lutego do 28 lutego, natomiast<br />

LDEP od 1 września do 15 września oraz od 1 lutego do<br />

15 lutego.<br />

Aby móc przystąpić do egzaminu lekarz i lekarz dentysta<br />

musi złożyć elektroniczny wniosek do Centrum Edukacji<br />

Medycznej w terminie do 30 czerwca lub 30 grudnia.<br />

We wniosku należy podać następujące dane:<br />

• imię (imiona) i nazwisko,<br />

• adres do korespondencji,<br />

• PESEL,<br />

• datę urodzenia,<br />

• miejsce urodzenia,<br />

• numer ograniczonego prawa wykonywania zawodu,<br />

• numer rejestracyjny okręgowej izby lekarskiej,<br />

• nazwę ukończonej uczelni.<br />

Formularz należy pobrać ze strony internetowej CEM<br />

(www.cem.edu.pl) i wysłać w formie papierowej do właściwej<br />

okręgowej izby lekarskiej.<br />

LEP składa się z 200 pytań z zakresu:<br />

• choroby wewnętrzne – 39 zadań,<br />

• pediatria (w tym neonatologia) – 29 zadań,<br />

• chirurgia (w tym chirurgia urazowa) – 27 zadań,<br />

• położnictwo i ginekologia – 26 zadań,<br />

• psychiatria – 14 zadań,<br />

• medycyna rodzinna – 20 zadań,<br />

• medycyna ratunkowa i intensywna terapia – 20 zadań,<br />

• bioetyka i prawo medyczne – 10 zadań,<br />

• orzecznictwo lekarskie – 7 zadań,<br />

• zdrowie publiczne – 8 zadań.<br />

Wśród pytań z zakresu chorób wewnętrznych, pediatrii,<br />

chirurgii, ginekologii i położnictwa oraz medycyny<br />

rodzinnej znajduje się co najmniej 20 zadań z dziedziny<br />

onkologii.<br />

LDEP składa się z 200 pytań z zakresu:<br />

• stomatologia zachowawcza – 46 zadań,<br />

• stomatologia dziecięca – 35 zadań,<br />

• chirurgia stomatologiczna – 25 zadań,<br />

• protetyka stomatologiczna – 25 zadań,<br />

• periodontologia – 14 zadań,<br />

• ortodoncja – 20 zadań,<br />

• medycyna ratunkowa – 10 zadań,<br />

• bioetyka i prawo medyczne – 10 zadań,<br />

• orzecznictwo lekarskie – 7 zadań,<br />

• zdrowie publiczne – 8 zadań.<br />

Wśród pytań z zakresu stomatologii zachowawczej,<br />

stomatologii dziecięcej, chirurgii stomatologicznej, periodontologii<br />

i ortodoncji znajduje się co najmniej 20 zadań<br />

z dziedziny onkologii.<br />

Aby zaliczyć LEP lub LDEP należy uzyskać 56% maksymalnej<br />

możliwej do uzyskania liczby punktów z testu.<br />

Po odbyciu stażu podyplomowego oraz po zdaniu Lekarskiego<br />

lub Lekarsko-Dentystycznego Egzaminu Państwowego<br />

lekarz i lekarz dentysta otrzymuje pełne prawo<br />

wykonywania zawodu.<br />

Ania Zajączkowska<br />

Polska Liga Lacrosse<br />

Po zimowej przerwie na boiska powracają zespoły<br />

Polskiej Ligi Lacrosse (PLL). Po ostatnim gwizdku w rundzie<br />

jesiennej, drużyny zajęły następujące lokaty:<br />

1. Poznań Hussars<br />

2. Kosynierzy Wrocław<br />

3. Grom Warszawa<br />

4. Kraków Dragons<br />

Walka o pierwsze, historyczne Mistrzostwo Polski<br />

będzie bez wątpienia przyprawiać niejednego fana sportu<br />

o wypieki na twarzy. Znany jest również terminarz starć na<br />

podwórku krajowym:<br />

Poznań Hussars – Grom Warszawa – 19/03/2011<br />

Kosynierzy Wrocław – Kraków Dragons – 20/03/2011<br />

Poznań Hussars – Kraków Dragons – 16/04/2011<br />

Grom Warszawa – Kosynierzy Wrocław – 17/04/2011<br />

Kosynierzy Wrocław – Poznań Hussars – 07/05/2011<br />

Kraków Dragons – Grom Warszawa – 08/05/2011<br />

Ku uciesze poznańskich kibiców, dwa z trzech meczów<br />

rozegrane zostaną w stolicy Wielkopolski.<br />

19 marca Poznań Hussars podejmą stołeczny Grom.<br />

Spotkanie odbędzie na stadionie KS Warty Poznań, przy<br />

ul. Droga Dębińska 12. Więcej informacji o tym wydarzeniu<br />

na stronie internetowej www.poznanhussars.pl oraz na<br />

naszym profilu na facebooku.<br />

Równolegle do rozgrywek PLL startuje Wschodnia<br />

Dywizja Ligi Niemieckiej. Poznańska Husaria wciąż ma<br />

realne szanse na zajęcie miejsca w czołówce tabeli. Rozkład<br />

jazdy przedstawia się następująco:<br />

––<br />

03/26/2011, miejsce Cottbus - Hussars vs BLAX,<br />

Hussars vs Cottbus<br />

––<br />

09/04/2011, miejsce Berlin – Hussars vs Victoria Berlin,<br />

Hussars vs BHC A<br />

––<br />

31/04/2011, miejsce Berlin – Hussars vs Dresden Braves,<br />

Hussars vs BHC B<br />

Zapraszamy wszystkich głodnych wrażeń na mecze,<br />

treningi, spotkania!<br />

Krzysztof Hamrol<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

29


PODRÓŻE<br />

Rzymskie wakacje – część I<br />

Mój drogi Perkinsie,<br />

Co słychać w kraju amatorów żabich udek i mięsistych<br />

winniczków? Podejrzewam, że gdybyś zastanowił się, nad<br />

okrutnym losem tych nieszczęsnych stworzeń, to Twoje<br />

frankofilstwo w znacznym stopniu by z Ciebie wyparowało<br />

i może spojrzałbyś łaskawszym<br />

okiem na uroki słonecznej<br />

Italii. Ach, jakże cudownie byłoby<br />

wspólnie rozkoszować się filiżanką<br />

cappuccino i atmosferą urokliwych<br />

włoskich uliczek… Niestety<br />

wiem, że to niemożliwe, dlatego<br />

koniecznie muszę opisać Ci moją<br />

ostatnią podróż…<br />

Rzym w pełni zasługuje na<br />

miano Wiecznego Miasta. To takie<br />

niesamowite uczucie – patrzeć na<br />

te same budowle i pomniki, na które<br />

spoglądali ludzie żyjący ponad<br />

dwa tysiące lat temu, przemierzać tą samą przestrzeń, co<br />

oni. Ileż to kluczowych dla naszej historii i kultury wydarzeń<br />

rozegrało się właśnie w tym miejscu. Fantastyczna<br />

sprawa. Poza tym w Rzymie nie burzono budowli, aby<br />

zbudować nowe. (Poza niechlubnym przykładem Mussoliniego,<br />

który wykosił 5 forów imperatorów, aby w ich<br />

miejscu przeprowadzić szerokopasmową via Fori Imperiali<br />

pragnę cię w zachwycie – dobrze, że chociaż w nazwie<br />

się ostały). Na tym, co już istniało, po prostu robiono nadbudówki<br />

albo wkomponowywano stare fragmenty murów,<br />

kolumn czy akweduktów w nowopowstającą architektonikę.<br />

Na przykład kościół San Clemente to w rzeczywistości<br />

świątynia Mitry z II w., skryta pod bazyliką z IV,<br />

która to z kolei stanowi podłogę dla kościoła z wieku XII<br />

z prześliczną średniowieczną mozaiką. Podobna sytuacja<br />

dotyczy mojego ulubionego placu – Piazza Navona, który<br />

również został wzniesiony na starożytnych ruinach. Ach,<br />

cóż to za urzekające miasto. Roku by mi nie starczyło,<br />

aby zwiedzić każdy zakamarek, choć myślę, że naprawdę<br />

owocnie wykorzystałam te 10 dni. Ale po kolei...<br />

Lot<br />

Naprawdę uwielbiam szczęśliwe przypadki, a takim właśnie<br />

rozpoczęła się moja przygoda. Otóż stałam sobie na<br />

lotnisku w Poznaniu, już przy wyjściu z terminalu do samolotu,<br />

stremowana i niepewna swojej przyszłości. Wszak<br />

mieliśmy lądować w Fiumicino po 22 i nie miałam żadnej<br />

pewności, czy zdążę na ostatni pociąg do Rzymu. Tu nagle<br />

pod wpływem impulsu odwróciłam się i oczom moim<br />

ukazała się... Zosia – moja serdeczna koleżanka z grupy.<br />

Zosia w tym roku będzie studiować w Perugii i choć zajęcia<br />

zaczyna dopiero w październiku, to wcześniej musi<br />

odbyć kurs włoskiego. Zapewne opowiadałam Ci już o niej<br />

i o tym, w jak romantyczny sposób poznała swojego chłopaka<br />

– skądinąd rodowitego Włocha. Tak więc, oprócz tego,<br />

że lot minął nam szybko i w radosnej<br />

atmosferze, to jeszcze Luca<br />

był tak miły, że podwiózł mnie<br />

pod same drzwi mojego rzymskiego<br />

mieszkanka. Świetny gość, tylko<br />

ku mojemu przerażeniu, kiedy<br />

coś mówił, a mówił właściwie non<br />

stop, musiał wszystko okraszać<br />

bogatą gestykulacją. Doprawdy<br />

nie wiem, jak on to robił, że mimo<br />

to samochód skręcał w odpowiednią<br />

stronę...<br />

Miałam masę problemów<br />

z bagażem. W obie strony przekraczałam<br />

limity. I później zaczynało się gorączkowe przepakowywanie<br />

do podręcznego plecaka. Tak to jest jak można<br />

mieć 15 kg bagażu rejestrowanego, a 5 waży sama walizka<br />

i drugie 5 książki, bez których nie mogę się obyć. Moim<br />

skromnym zdaniem powinni mieć wzgląd na łączną wagę<br />

przewożonego osobnika i jego dobytku. Wtedy mogłabym<br />

wziąć ze sobą do domu i pół Rzymu;) I to byłoby coś.<br />

Maja<br />

Hmmm... Do dziś nie wiem, co o niej myśleć. Z jednej<br />

strony ma w sobie coś z wielkiej diwy, a z drugiej to normalna,<br />

wesoła, zaradna i przede wszystkim rozbrajająco<br />

ujmująca dziewczyna. Wcześniej właściwie się nie znałyśmy,<br />

bo to koleżanka mojej koleżanki. Aż się zdziwiłam,<br />

kiedy tak ochoczo zgodziła się mnie u siebie gościć. Zastrzegła<br />

jednak od razu, że z całą pewnością nie będzie<br />

mnie niańczyć. Nie powiem, aż się zjeżyłam na te słowa,<br />

ale w końcu doszłam do wniosku, że przecież wcale nie<br />

oczekuję od niej jakiejś wyjątkowej uwagi i do szczęścia<br />

wystarczy mi kawałek podłogi do spania i całe morze swobody.<br />

Maja studiuje historię sztuki i od trzech miesięcy<br />

jest w Rzymie na praktykach w Muzeum Kapitolińskim.<br />

W tym czasie, co jest godne podziwu, świetnie opanowała<br />

włoski (wcześniej przez trzy lata korzystała z jakiegoś<br />

samouczka), rozpoczęła pracę w butiku, no i próbuje zakotwiczyć<br />

się tam na dłużej, nawet kosztem studiów. Nie dziwi<br />

mnie więc, że stara się poznawać jak największą liczbę<br />

osób i maksymalnie wykorzystywać okazje zsyłane przez<br />

los. Jest naprawdę piękna, a do tego niesamowicie zalotna.<br />

Cóż, ci biedni Włosi po prostu wariują na jej punkcie.<br />

30<br />

Gazeta Studentów


PODRÓŻE<br />

Pewnego wieczoru podszedł do niej pewien przystojny<br />

młodzieniec. Nazywał się Enzo... Ferrari. Ne spodobał jej<br />

się, ale doszła do wniosku, że umówi się z nim, bo przecież<br />

fajnie byłoby nazywać się Ferrari.<br />

Na szczęście szybko wyszło, że Maja wcale nie musiała<br />

się mną opiekować. Wręcz przeciwnie – nie potrafi<br />

gotować, więc przez te 10 dni miała miłą odmianę od jogurtów<br />

i tuńczyka z puszki. Poza tym okazałam się świetnym<br />

kompanem do nocnego imprezowania, więc szybko<br />

się zżyłyśmy. (W końcu nic tak nie zbliża ludzi jak szczera<br />

rozmowa o 5 nad ranem). Wyjechałam więc z Rzymu<br />

z poczuciem, że zostawiam tam bliską mi osobę.<br />

Max & Paola<br />

Moja znajomość z nimi ogranicza się do mieszkania u nich<br />

przez 5 dni. W tym czasie pojawili się zaledwie raz i wydawali<br />

się sympatyczni. Mieszkanko było małe, czyste<br />

(jeśli w końcu moja cierpliwość dobiegała kresu i zmywałam<br />

wszystkie piętrzące się w zlewie naczynia), strasznie<br />

ciemne i pełne uroczych artystycznych bibelotów. Paola<br />

szyje kostiumy sceniczne i przeniosła swoje zainteresowania<br />

do domu. To, co najbardziej mnie zachwycało, to<br />

znajdujące się w kuchni przyprawy – och, jak one pachniały.<br />

Żałuję tylko, że nie wiem, jak się nazywały. Udało<br />

mi się odszyfrować zaledwie bazylię, oregano i rozmaryn.<br />

Reszta aromatycznych liści, gałązek i tajemniczych proszków<br />

pozostanie we wdzięcznej pamięci mojego podniebienia<br />

(o ile oczywiście podniebienie ma takie zdolności,<br />

choć podejrzewam, że nasze organizmy jeszcze niejednym<br />

nas zaskoczą).<br />

Spałam oczywiście na zimnych płytkach i plułam sobie<br />

w brodę, że zamiast karimaty zapakowałam cieniutką<br />

matę termoizolacyjną. Przy moich rubensowskich kształtach<br />

tak łatwo przecież o komfort;)<br />

Signora Maria Bianchi-Zampolini<br />

Cóż, to nie była zwyczajna staruszka... Mieszkałam u niej<br />

przez kolejne 5 dni, zaledwie kilka ulic dalej od poprzedniego<br />

lokum, i zapamiętam ten czas na długo. Starowinka<br />

miała to do siebie, że zamiast mówić, wiecznie krzyczała,<br />

poza tym wymagała od nas idealnego porządku, a już<br />

najbardziej to lubiła go sama zaprowadzać w naszych<br />

rzeczach. Sprowadziłyśmy się do niej późnym wieczorem.<br />

Bagaże wtargałyśmy do przytulnie wyglądającego<br />

pokoiku. Ku mojej radości na łóżku znajdowały się dwa<br />

materace. Łazienka prezentowała się równie urzekająco.<br />

Zmieściłyby się w niej spokojnie ze trzy wanny. Niestety,<br />

limit szczęścia został na te dwa pomieszczenia zupełnie<br />

wyczerpany. Kiedy poszłam do kuchni, żeby ulokować<br />

nasze zapasy w lodówce, ku mojemu przerażeniu stacjonowało<br />

tam ze dwadzieścia karaluchów. Dostrzegłam też<br />

parę dumnie paradujących po szafkach i garnkach. Postanowiłyśmy<br />

z Mają, że w takim razie wszystko będziemy<br />

trzymać w zamrażalce. I choć signora każdego dnia<br />

krzyczała na nas, że jesteśmy śmieszne, żeby makaron<br />

i herbatę przechowywać razem z mrożonkami, to z uporem<br />

maniaka wszystko pakowałyśmy w strefę karaluchom<br />

niedostępną. Następny dzień zaczęłyśmy od generalnych<br />

porządków, ku oczywistej uciesze staruszki. Przetarłam<br />

szafki ścierką, a ta natychmiast z zielonej zrobiła się czarna.<br />

Przed gotowaniem zawsze dokładnie myłam wszystkie<br />

talerze, sztućce i garnki i póki co nic nam nie<br />

jest, choć prawdę powiedziawszy pod koniec pobytu<br />

karaluchy robiły na mnie coraz mniejsze wrażenie.<br />

Jednego nawet o mało co nie wzięłam ze sobą do<br />

Polski. Kiedy wyskoczył mi na lotnisku z plecaka,<br />

z odpowiednią dozą obrzydzenia i teatralnego<br />

zaskoczenia natychmiast strąciłam go na ziemię.<br />

Biedny, wystraszony i zdezorientowany karaluszek<br />

zaczął biegać pomiędzy nogami pozostałych pasażerów<br />

i wtedy ale narobił się raban. „O Boże, na tym<br />

lotnisku mają karaluchy!” – wykrzykiwali ludzie.<br />

Signora uraczyła nas nie tylko karaluchami.<br />

Uwielbiała prowadzić ze mną długie monologi, oczywiście<br />

po włosku, wyrażając swoją dezaprobatę dla mojej<br />

„niekumatości”, choć prawdę powiedziawszy każdego<br />

dnia rozumiałam coraz więcej, a już prawie zawsze wiedziałam,<br />

o co jej chodzi. No, może poza sytuacją, kiedy<br />

chwyciła mnie za rękę, przeciągnęła przez całe mieszkanie,<br />

otwarła drzwi i zaczęła wrzeszczeć „Santa Madonna”.<br />

Mając w pamięci, że poprzedniego lokatora wyrzuciła<br />

z mieszkania (w tym wszystkie jego rzeczy z ostatniego<br />

piętra przez okno), szybko zaczęłam się zastanawiać czy<br />

i mnie czeka to samo. W końcu zawołałam Maję. Okazało<br />

się, że signora kupiła dla Matki Boskiej kwiatki, które stały<br />

na klatce i chciała mi je pokazać. Poza tym często nazywała<br />

mnie „tesoro” i częstowała specjalnymi biszkopcikami<br />

do tiramisu, które odważyłam się jednak spożyć dopiero<br />

po tym jak zastrzegła, że są "non robacco", cokolwiek to<br />

znaczy. Tak więc nie było źle;)<br />

Klara Madsen<br />

ciąg dalszy w kolejnym numerze<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

31


STUDIA OD KUCHNI<br />

<strong>Tortilla</strong> <strong>ziemniaczana</strong><br />

Warunkiem jest posiadanie dużej patelni, jeśli takowej<br />

nie mamy – ilość składników zmniejszamy o połowę.<br />

Potrzebujemy (podaję w przybliżeniu, bo sama robię<br />

wszystko „na oko”):<br />

– 500-600 g ziemniaków,<br />

– 3 średnie cebule,<br />

– 200 g kiełbasy lub boczku,<br />

– czerwona, surowa papryka – wg uznania (można dodać<br />

pół lub całą),<br />

– 5-6 jajek<br />

– śmietana (opcjonalnie),<br />

– przyprawa do ziemniaków, pieprz, sól,<br />

– olej.<br />

1. Ziemniaki obieramy, gotujemy w osolonej wodzie tak,<br />

żeby nie rozpadały się po ugotowaniu.<br />

2. W czasie kiedy ziemniaki będą się gotować, obieramy<br />

cebulę, kroimy w kostkę. Następnie kroimy kiełbasę lub<br />

boczek.<br />

3. Podsmażamy cebulę na 2-3 łyżkach oleju, kiedy się zarumieni,<br />

dodajemy kiełbasę lub boczek, podsmażamy<br />

4. W tym czasie odcedzamy ziemniaki i kroimy je w plastry.<br />

5. Oczyszczamy i kroimy w kostkę paprykę.<br />

6. Układamy na patelni warstwowo: ziemniaki, przyprawy,<br />

cebulę z kiełbasą, paprykę – do momentu kiedy skończą się<br />

składniki, starając się, żeby ziemniaki były na górze.<br />

7. Roztrzepujemy jajka, możemy dodać śmietanę i razem<br />

wymieszać.<br />

8. Zalewamy jajkami pozostałe składniki, przykrywamy<br />

pokrywką lub dużym płaskim talerzem i ogrzewamy na<br />

średnim ogniu.<br />

9. Kiedy dół się zarumieni – zaczynają się kłopoty, bo trzeba<br />

naszą tortillę przewrócić na drugą stronę. Robimy to za<br />

pomocą wszystkiego, co nam przyjdzie do głowy – talerza,<br />

deski do krojenia i innych.<br />

10. Płaski talerz kładziemy wewnętrzną stroną na tortillę,<br />

przewracamy patelnię tak, żeby tortilla została na talerzu.<br />

Następnie zsuwamy ją z powrotem tak, żeby nieścięta<br />

wcześniej masa dotykała teraz dna patelni.<br />

11. Kiedy się zarumieni – zdejmujemy danie z patelni,<br />

kroimy, a później już tylko oblizujemy palce ;)<br />

Czas przygotowania: 30-40 min.<br />

Naczynia, które musimy umyć: garnek, patelnia, płaski<br />

talerz, deska do krojenia, nóż, łopatka.<br />

B.Ś.<br />

W tym numerze przygotowaliśmy dla Was 7 podwójnych zaproszeń do kina „Muza” na dowolnie wybrany<br />

seans. Bilety można wykorzystać do końca maja 2011. Aby otrzymać wejściówki, należy poprawnie rozwiązać poniższą<br />

krzyżówkę i przesłać rozwiązanie na adres mailowy: m.kaminska@pulsum.pl do 5 kwietnia 2011 roku w tytule maila<br />

wpisując „KONKURS FILMOWY”.<br />

1 4<br />

2<br />

pionowo:<br />

- Colin …<br />

- Klejnot …<br />

- Jon … - reżyser „Psychopaty”<br />

- francuski dramat, którego reżyserem jest Pierre Schöller<br />

poziomo:<br />

- Morgan …<br />

- … Crowe<br />

- Notting …<br />

3<br />

1 2 3 4<br />

32<br />

Gazeta Studentów


KINO MUZA<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

33


KĄCIK FILMOWY<br />

Bardzo chciałbym Ci pomóc<br />

Mike Leigh, brytyjski reżyser, poznany przeze mnie<br />

przez niesamowitą „Verę Drake”, „Wysokie aspiracje” czy<br />

pewnie najbardziej Wam znany „Happy-go-lucky”, przedstawia<br />

nam swoje nowe dziecko „Kolejny rok”, którego<br />

premiera polska miała miejsce 18.02.2011 roku.<br />

Poznajcie Toma i Gerri, małżeństwo sześćdziesięciolatków.<br />

On – geolog, ona – terapeutka. Domek na<br />

przedmieściach Londynu. To tutaj, w tej niewielkiej, skomasowanej<br />

przestrzeni, przeplatają<br />

się większe i mniejsze<br />

dramaty mieszkańców i ich<br />

przyjaciół. Tło jest więc bardzo<br />

estetyczne, bo starsi państwo<br />

są miłośnikami roślin i dobrej<br />

kuchni, którym wspólnie<br />

poświęcają swój czas wolny.<br />

Należy chyba też na wstępie<br />

podkreślić, że tych dwoje łączy<br />

ciepła i dojrzała miłość,<br />

która przez lata nabiera na sile.<br />

W Anglii jest wiosna. Mimo,<br />

że bez euforii, gwałtownych<br />

porywów i spontaniczności,<br />

uczucie Toma i Gerri nadal<br />

kwitnie, razem z ich pierwiosnkami<br />

w ogrodzie.<br />

Temu corocznemu, rytualnemu<br />

powrotowi zieleni przyglądają<br />

się Joe – syn bohaterów,<br />

Mary – koleżanka z pracy<br />

i kilka innych satelit, połączonych społeczną siecią kontaktów<br />

z wyżej wymienioną dwójką. Wszyscy ranni i łaknący<br />

miłości. Jak w tej sytuacji patrzeć na to czarujące<br />

i emanujące ciepłem małżeństwo bez zazdrości? Jak, mając<br />

szczęście, nie epatować nim, by nie pogorszać samopoczucia<br />

innych? Ile egoizmu w naszym bezwarunkowym<br />

dążeniu do nawiązania z drugim człowiekiem bliskiej relacji?<br />

Czy można pomóc, mimo niemożności zrozumienia?<br />

Czy emocjonalna dysfunkcyjność jest mniejszym zagrożeniem,<br />

jeśli nasza ontogeneza przebiegała w rodzinie<br />

kochającej?<br />

Te i wiele innych pytań Leigh zadaje nam portretując<br />

te grupkę everymanów w sposób nieobarczony żadnym<br />

komentarzem, jedynie zabarwiony fantastycznie inteligentnym<br />

i subtelnym poczuciem humoru. Mimo komediowej<br />

konwencji, która swój wyż przeżywa szczególnie<br />

latem, losy bohaterów dalekie są od lekkich i zabawnych.<br />

Pomimo, że Gerri i Tom swymi gestami zdają się wciąż<br />

powtarzać kolejnym przybyszom „bardzo chciałbym Ci<br />

pomóc”, to efektywność ich działań ciężko ocenić pozytywnie.<br />

Mike Leigh bowiem stawiając swoich bohaterów<br />

w konkretnych sytuacjach, portretuje raczej nieumiejętność<br />

nawiązania pełnej relacji , która wynika z różnych<br />

punktów postrzegania rzeczywistości. A wszystko ulokowane<br />

w porach roku, które mimo, że pozornie nie oddziałują<br />

bezpośrednio na obecnych, są zauważalne. Z nimi<br />

bowiem za rękę idą pewne<br />

biologiczne, nieodwołalne<br />

zdarzenia, naturalna roszada<br />

w zasobach rodziny, która traci<br />

bratową, a zyskuje synową.<br />

Bilans na zero, a nawet in plus,<br />

bo starsze, powoli odchodzące<br />

pokolenie (Gerri z uśmiechem<br />

mówi w łóżku do Toma „niedługo<br />

my będziemy historią”)<br />

robi miejsce młodym następcom,<br />

jak to w przyrodzie dzieje<br />

się niezmiennie, od wieków.<br />

Najciekawszą postacią, zarówno<br />

fabularnie, jak i traktując<br />

warsztat aktorski, jest Mary<br />

(Lesley Manville stworzyła najlepszą<br />

żeńska rolę, jaką widziałam<br />

w kinie od lat), starzejąca<br />

się, aczkolwiek wciąż bardzo<br />

atrakcyjna sekretarka, ze szpitala,<br />

w którym pracuje Gerri<br />

(nie budzi wątpliwości, że ma za sobą bujną przeszłość<br />

związaną z relacjami damsko-męskimi). Świadoma swojej<br />

przemijalności, desperacko dąży do zmiany w swoim życiu.<br />

Jak jednak znaleźć partnera, gdy żaden po prostu nie<br />

pojawia się w naszym życiu, a jeśli już istnieje ktoś równie<br />

samotny, to nie jest wpisany w nasze oczekiwania i nie jesteśmy<br />

w stanie do tego uczucia się zmusić? Zapełnianie<br />

sobie codzienności przedmiotami, nowym samochodem,<br />

parą butów, jedynie chwilowo może zaabsorbować i odwieść<br />

od myśli, że to kolejny rok.<br />

Nowy film Leigh’a to perfekcyjny portret codzienności<br />

i międzyludzkich, czasem bardzo nieudolnych relacji,<br />

nieobarczony moralizatorskim komentarzem. Nie ma recepty<br />

na szczęście. Czasem ktoś kogoś przypadkiem spotka<br />

w „zatłoczonym pubie”. Czasem nie. Z roku na rok<br />

tylko powtarzanie sobie, że ta zima kiedyś musi minąć<br />

brzmi mniej wiarygodnie.<br />

Justyna Kwitowska<br />

34<br />

Gazeta Studentów


W pułapce przez 127 godzin<br />

KĄCIK FILMOWY<br />

Tytuł: 127 godzin (127 Hours)<br />

Gatunek: Akcja, Dramat, Przygodowy<br />

Premiera: 18.02.2011 (Polska), 12.09.2010 (świat)<br />

Produkcja: USA, Wielka Brytania<br />

Reżyser: Danny Boyle<br />

Scenariusz: Danny Boyle, Simon Beaufoy<br />

Obsada: James Franco, Clemence Poesy, Kate Mara<br />

Zdjęcia: Anthony Dod Mantle<br />

Muzyka: A.R. Rahman<br />

W poprzednim numerze „<strong>Puls</strong>u <strong>UM</strong>” pisałam dla Was<br />

z zachwytem o „Czarnym Łabędziu”, filmie nominowanym<br />

do Oscara w kilku kategoriach, m.in. za Najlepszy<br />

Film. Wykorzystując trwający nadal „oscarowy” nastrój,<br />

postanowiłam wybrać jeszcze jedno dzieło, należące do<br />

szczęśliwej dziesiątki – najlepszych anglojęzycznych filmów<br />

roku 2010. Padło na „127<br />

godzin”* i przysięgam ten będzie<br />

już ostatni z oscarowej listy.<br />

Film „127 godzin” opowiada<br />

o losach amerykańskiego<br />

wspinacza Arona Ralstona,<br />

który podczas wyprawy zostaje<br />

uwięziony w rozpadlinie skalnej.<br />

Ma to miejsce podczas jednej ze<br />

wspinaczek, w trakcie której tak<br />

nieszczęśliwie upada, że jego<br />

ręka zostaje przygnieciona przez<br />

ogromny głaz. I pewnie nie byłoby<br />

w tej historii nic interesującego,<br />

gdyby nie fakt, że nasz bohater<br />

wybrał się tam zupełnie sam,<br />

nie uprzedzając nikogo o swoich<br />

planach, a prawdopodobieństwo,<br />

że ktoś przypadkiem go tam<br />

znajdzie jest bliskie zera. Choć<br />

jest zdany tylko na siebie, jego<br />

szanse na przeżycie zwiększa fakt, że jest wyszkolonym<br />

ratownikiem. Potrafi, na trzeźwo określić swoją sytuację<br />

i wybrać plan działania.<br />

Reżyser, Danny Boyle, przedstawia w swoim filmie<br />

walkę Arona, której stawką jest życie bohatera. Ze skromnej<br />

zawartości swojego plecaka Aronowi udaje się zrobić<br />

prowizoryczne łóżko. Wykorzystując liny, tworzy ubranie<br />

na chłodne noce. Zaradność i jego wola walki jest godna<br />

podziwu. Mężczyzna by przeżyć, jest wstanie zrobić naprawdę<br />

wiele, a w finałowej scenie możemy się przekonać,<br />

co jest w stanie zaryzykować by dalej żyć.<br />

W filmie widzimy również wewnętrzną przemianę naszego<br />

bohatera. To, że Aron nie uprzedził nikogo o swoim<br />

wyjeździe, nie jest kwestią przypadku. Robił tak za każdym<br />

razem. Niezwykłą satysfakcję sprawiało mu samotne<br />

spędzanie czasu, w opuszczonych<br />

górskich terenach, gdzie<br />

często ryzykował życie. Tak nieodpowiedzialne<br />

zachowanie uderzało<br />

głównie w jego bliskich,<br />

którzy nie mając wpływu na jego<br />

decyzje, mogli jedynie się o niego<br />

martwić. Te 127 godzin, jakie<br />

spędził w odosobnieniu, przekonany,<br />

że nie uda mu się ujść<br />

z życiem, były czasem powrotu<br />

do przeszłości i analizy dotychczasowego<br />

życia. W tak ekstremalnych<br />

warunkach, dostrzegł<br />

swoje błędy i zaczął żałować, że<br />

może już nigdy nie uda mu się<br />

ich naprawić.<br />

Film, jest ekranizacją książki<br />

Arona Ralstona "Between a Rock<br />

and a Hard Place", w której to<br />

autor dzieli się z czytelnikami<br />

swoimi przeżyciami podczas uwięzienia. Reżyser, Danny<br />

Boyle, wybierając jako podstawy scenariusza do swojego<br />

filmu opowieść wspinacza, podjął się nie lada wyzwania.<br />

Nakręcenie interesującego filmu, którego bohaterem jest<br />

jeden człowiek, przebywający większość czasu w niewielkiej<br />

przestrzeni, to naprawdę sztuka. Po obejrzeniu mogę<br />

stwierdzić, że udało mu się to w stu procentach. Fakt, że<br />

cała oglądana historia zdarzyła się naprawdę, a nie jest<br />

wymysłem filmowców, sprawia, że emocje, podczas seansu,<br />

są jeszcze większe. Niebagatelną rolę w sukcesie<br />

filmu odegrał oczywiście aktor James Franco, wcielający<br />

się w główną postać. Dzięki jego przekonującej grze, film<br />

trzyma w napięciu do ostatnich minut.<br />

Film polecam gorąco, ale tylko osobom o mocnych<br />

nerwach ;) 7/10<br />

Marta Kamińska<br />

*angielski tytuł – „127 Hours”, trzeba podkreślić, że<br />

to z pewnością jeden z najlepiej przetłumaczonych angielskich<br />

tytułów ;)<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

35


JOLKA<br />

Jolka<br />

Odgadnięte hasła należy wpisać w odpowiednie miejsce w diagramie – jak je znaleźć? Myślę, że każdy musi wypracować<br />

sobie własną taktykę. Litery z pól ponumerowanych od 1 do 16 utworzą rozwiązanie – łacińską sentencję.<br />

Do wygrania atrakcyjne nagrody. Miłej zabawy i powodzenia!<br />

7 4<br />

3 9 13<br />

14<br />

1<br />

8<br />

2<br />

16 11<br />

10<br />

6 12<br />

5 15<br />

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16<br />

W tym miesiącu możecie wybierać spośród następujących nagród: J. Ciecierska, B. Janike „English for<br />

medicine”, G. Wawer, E. Stańska-Bugaj „English for dentistry”, A. Kierczak „English for pharmacists”,<br />

D. Austin, T. Crosfield „English for nurses”.<br />

Prawidłowe odpowiedzi, podpisane imieniem i nazwiskiem, wraz z tytułem wybranej nagrody możecie<br />

przesłać na adres pulsum@wp.pl.<br />

Czekamy do 5 kwietnia 2011 roku.<br />

Uwaga! Większa ilość prawidłowych rozwiązań dostarczona przez jedną osobę nie zwiększa jej szansy<br />

na wygraną!<br />

36<br />

Gazeta Studentów


Pionowo:<br />

• w szkole w lipcu i sierpniu<br />

• odpoczynek<br />

• album lub singla<br />

• z wierszami i kolumnami<br />

• wypoczynek<br />

• film Szumowskiej<br />

• dawna jednostka objętości<br />

• symbol glinu<br />

• np. jazdy<br />

• … Mediolan<br />

• kanadyjska grupa muzyczna wykonująca thrash metal.<br />

• film Todda Hollanda<br />

• łacińskie „i”<br />

• studia medyczne<br />

• pozytywna odpowiedź<br />

• polski rockowy zespół<br />

• ważny w muzyce i życiu<br />

• system oznaczania kolorów oparty na porównaniu<br />

z wzorcami.<br />

• na recepcie<br />

• w korzeniu żywokostu lekarskiego<br />

• np. w banku<br />

• nazwa ścieżki dźwiękowej otwierającej - jedna z gier akcji<br />

• dom ze śniegu<br />

• nazwisko telewizyjnego kucharza<br />

Nagrodzeni!<br />

Za prawidłowe rozwiązanie krzyżówki z numeru 131 „<strong>Puls</strong>u <strong>UM</strong>” nagrody otrzymują:<br />

„Fizjologia człowieka” - Paulina Zielińska<br />

„Protetyka stomatologiczna” - Bogna Scheffs<br />

„Leczenie chorób skóry i chorób przenoszonych drogą płciową” - Hanna Sobczak<br />

„Procedury pielęgniarskie” - Adam Wołejko<br />

Rozwiązanie to: Amor tollit timorem<br />

NAGRODZENI<br />

Zwycięzcami krzyżówki „Konkurs Filmowy” zostali: Agata Kałużna, Kornelia Mizerek, Michał Grzesiak,<br />

Anna Maria Miedziak, Marta Król, Karolina Martin, Joanna Bączkiewicz<br />

Rozwiązanie to: KAMERA<br />

Wszystkim nagrodzonym gratulujemy!<br />

Poziomo:<br />

• Muhammad …<br />

• duży w kinie mały w domu<br />

• najstarsze znane formy … to kopce usypywane z ziemi<br />

• z ramą i kołami<br />

• preparat z diazepamem<br />

• do drukarki<br />

• „I … to mówi”<br />

• na samym dole<br />

• termin użyty przez S. Hahnemanna<br />

• waga opakowania<br />

• np. domowy albo w więzieniu<br />

• róg<br />

• jezioro i miasto w Turcji<br />

• stała postać leku<br />

• … Styne<br />

• biblia dla farmaceuty<br />

• z grupą -OH<br />

• miasto w Niemczech.<br />

• 1000 gram<br />

• drzewo z rodziny mimozowatych<br />

• kończy modlitwę<br />

Po odbiór nagród zapraszamy na dyżury redakcji w każdy poniedziałek od 18:00 do 19:00<br />

Przewidywany czas odbioru nagród to trzy miesiące<br />

Pułkownik przebywa z inspekcją w jednostce wojskowej.<br />

Ogląda wszystko po kolei: trawa skoszona, koszary błyszczą,<br />

krawężniki odmalowane... Idzie do kuchni, zagląda<br />

w garnki, w końcu wkłada palec do jakiegoś zakamarka,<br />

wyciąga i pokazuje kucharzowi warstwę kurzu. Złośliwie<br />

uśmiechając się pyta:<br />

-I jakie wam teraz słowa przychodzą do głowy?<br />

Humor<br />

-Że prawdziwa świnia to zawsze chlew znajdzie, panie<br />

pułkowniku.<br />

***<br />

Chcę rozmawiać z dyrektorem! - Dyrektora nie ma. -<br />

Przecież przed chwilą widziałem go w oknie! - Dyrektor<br />

też pana widział.<br />

<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />

37


H<strong>UM</strong>OR<br />

W życiu niewiasty rozróżnić można siedem okresów: niemowlę,<br />

dziewczynka, dziewczyna, młoda kobieta, młoda<br />

kobieta, młoda kobieta i młoda kobieta.<br />

***<br />

- Kochanie, przecież cię prosiłem, żebyś mi ugotowała jajka<br />

na miękko, a te są twarde.<br />

- To ja już nie wiem, gotowałam prawie pół godziny i ciągle<br />

twarde?<br />

***<br />

Rozmawia dwóch górali:<br />

- Baco, a jak ja bym się przespał z waszą żoną, to jak by<br />

my wtedy byli? Kumy? Szwagry?<br />

- Wtedy to by my byli kwita.<br />

***<br />

Kobieta sprzedaje bilety do kina i różnego rodzaju smakołyki.<br />

Mężczyzna kupuje bilet. Bileterka:<br />

- A może orzeszki pan kupi?<br />

- Nie, dziękuję.<br />

- A paluszki?<br />

- Też dziękuję.<br />

- Chociaż dropsy niech pan weźmie.<br />

Zdenerwowany mężczyzna:<br />

- Nie chcę. Już mówiłem!<br />

Zdegustowany odchodzi od kasy. Niepocieszona bileterka<br />

wystawia głowę przez okienko i woła:<br />

- A mordercą jest szofer, sknerusie!<br />

***<br />

Najlepszym dowodem na to, że w kosmosie istnieje inteligencja,<br />

jest to, że się z nami nie kontaktują.<br />

***<br />

Ulicą idzie kobieta z jedną piersią na wierzchu, wszyscy<br />

się na nią oglądają, widać, że nie zdaje sobie z tego sprawy.<br />

W końcu ktoś się zlitował, podchodzi i mówi: - Przepraszam<br />

bardzo, ale ma pani jedną pierś na wierzchu.<br />

Kobieta przystanęła, spojrzała w dół, zamyśliła się chwilę...:<br />

- „O rany! zostawiłam dziecko w autobusie!”<br />

***<br />

- Kryśka porzuciła swojego męża!<br />

- Co ty powiesz?! Przecież była w nim taka zakochana, nazywała<br />

go nawet światłem swojego życia!<br />

- To prawda, ale to światło wieczorami coraz częściej gasło!<br />

***<br />

- Kochanie, co wolisz - banany czy truskawki?<br />

- Na bazarze jesteś, skarbie?<br />

- Nie, w aptece.<br />

38<br />

Dzieciak wyszedł z tatą na spacer. Nagle kłania się jakiemuś<br />

obcemu mężczyźnie.<br />

- Kto to jest? - pyta zdumiony ojciec.<br />

- To pan z zakładu oczyszczania. Zawsze jak wychodzisz<br />

do pracy, dzwoni do drzwi i pyta mamy, czy teren jest już<br />

czysty...<br />

***<br />

Wnuczek do dziadka:<br />

- Dziadek, jak to było za waszej młodości? Jak poznałeś<br />

babcię? Nie było internetu, ani czatu, ani gadu-gadu, ani<br />

komórki...<br />

- Wnuczku, wszystko to było. Widzisz, babcia mieszkala<br />

w internacie i jak szła do szkoły to ja na nią czatowałem,<br />

a potem było gadu-gadu... a gdyby nie komórka to nie byłoby<br />

ani twojego tatusia, ani cioci Jadzi, ani wujka Zenka,<br />

i ciebie by nie było....<br />

***<br />

Matka z dzieckiem kupują chomika.<br />

Pani: Czy samiec i samica mogą być razem trzymane?<br />

Ekspedient: Tak, tylko z tego związku będzie ok 150 dzieci<br />

rocznie.<br />

Pani ze zdziwieniem: Jak to?<br />

Ekspedient: Grać w szachy nie będą...<br />

***<br />

Pijany Kowalski idzie przez park. Nagle zatacza się i wpada<br />

na drzewo.<br />

- Przepraszam pana bardzo... Idzie dalej i po chwili znowu<br />

zderza się z drzewem.<br />

- Najmocniej pana przepraszam... Zdarza się to jeszcze kilka<br />

razy. W końcu zirytowany i porządnie poobijany siada<br />

na ławce i mówi:<br />

- Poczekam, aż ta hołota przejdzie...<br />

***<br />

Ogłoszenie w lokalnej prasie:<br />

Sprzedam encyklopedię PWN, 40 tomów.<br />

Stan bardzo dobry.<br />

Nie będzie mi już potrzebna.<br />

Ożeniłem się miesiąc temu.<br />

Żona wie, ku**a, wszystko najlepiej.<br />

***<br />

Adwokat pyta swojego klienta:<br />

- Dlaczego chce się pan rozwieść?<br />

- Bo moja żona cały czas szwenda się po knajpach!<br />

- Czy to znaczy, że pije?<br />

- Nie, łazi tam za mną!<br />

Marta Kamińska i Anika Mielewczyk<br />

Gazeta Studentów


cover

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!