Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Kot w życiu człowieka<br />
Pan Józef i Mela<br />
Ewa Dereszak-Kozanecka<br />
Wiosna nadeszła. W tym roku ramię w ramię ta<br />
kalendarzowa z tą prawdziwą. Nawet przyjemnie<br />
było wstać, ubrać się i w niedzielny poranek wyjść do<br />
kościoła. Powolutku szedł pan Józef wydeptaną ścieżką<br />
przez osiedlowe ugory. Potem jeszcze mostek, przejście<br />
<strong>dla</strong> pieszych i już widać jak na dłoni nowy, świeżutki<br />
kościół pod wezwaniem św. Karola Boromeusza.<br />
Nawet im się ten kościółek udał. Bryła trochę<br />
niezgrabna z modnym półłukiem głównej nawy, ale za<br />
to kościółek niewielki, skromnie urządzony, sprzyjający<br />
modlitwie i skupieniu. Pan Józef rozglądał się dokoła<br />
z zadowoleniem, nie znajdując we wnętrzu śladów<br />
próżności.<br />
Pokrzepiony duchowo zebrał się w sobie i ruszył<br />
do parku. Śpiewały ptaki. Forsycje kąpały się w kwiatach.<br />
Trawa nabierała blasku soczystej zieleni. Niestety<br />
nie czuł już wiosennych zapachów. Tak tęsknił za nimi.<br />
Pewnym pocieszeniem było, że nie czuł również zapachu<br />
starości. Musiał pamiętać o rygorach czystości i dbał<br />
o siebie z nawyku bardziej, niż ze zmysłowej potrzeby.<br />
Ludzie mijali go obojętnie. To on musiał przystawać<br />
i przepuszczać ich środkiem. Nie widzieli go. Był<br />
całkowicie przezroczysty. Ze swoją starością, ze swymi<br />
96 latami nie znaczył nic. Tak jakby przestał istnieć.<br />
Taka była gorzka prawda. Młodsza od niego o 20<br />
lat urocza żona Helenka od kilku lat nie żyła, a nim<br />
odeszła, zwariowała. Już na 10 lat przed swoją śmiercią<br />
przestała go poznawać. Ona, taka zawsze dystyngowana,<br />
powściągliwa i dbająca o siebie, stała się roztargniona,<br />
bezwstydna, wrzaskliwa i niedbała. Musiał ja myć,<br />
ubierać, karmić, pilnować nocami, żeby nie uciekła.<br />
Westchnął. Tak, było ciężko, ale nie chciał jej oddać.<br />
Opiekował się, jak potrafił. Pomagali też dobrzy ludzie,<br />
krewni i znajomi. No i jakoś wspólnym trudem dobrnęli<br />
do końca.<br />
Dom się wyciszył. Tak jakoś wystygł, zamknął<br />
się w sobie. Ludzie przestali zachodzić, nikt nie zaglądał,<br />
prawie nikt nie dzwonił.<br />
Rys. Zen<br />
Od trzech lat prześcielał co rano puste, nieużywane<br />
łóżko. Nie potrafił zwinąć koców i wynieść pościeli.<br />
Nie umiał usunąć jej rzeczy z szafy.<br />
Porządki poczekają. Umrze i on, to następcy<br />
uprzątną od razu wszystko.<br />
Pan Józef miał takie dni niemej goryczy i głuchego<br />
żalu. Ale dziś było tak pięknie...<br />
Nie, nie miał na co liczyć. Codziennie próbował<br />
nie zadać sobie pytania: Po co? Jaki to miało sens? Czy<br />
Bogu na mnie zależy? Nauczyli cię myśleć, że tak, więc<br />
tego się trzymaj – karcił sam siebie.<br />
Syn pana Józefa zginął w wypadku samochodowym.<br />
Ledwo skończył szkołę, zdał maturę i zrobił prawo<br />
jazdy, umówił się na wiosenny spacer z kolegami i zabrał<br />
ojca samochód. Za jego, Józefa, zgodą. Nie, nie, to był<br />
dobry chłopak, nigdy nie zrobiłby niczego wbrew ojcu...<br />
szanował go i zawsze się pytał.<br />
Pan Józef musiał być przy wszystkim, bo żona<br />
przestała myśleć. Zaległa w łóżku i przestała się odzywać.<br />
W kilka tygodni po pogrzebie syna wstała i poszli na grób.<br />
Ale stopniowo dziwaczała coraz bardziej. Kochała go,<br />
tuliła się do niego, ale jakoś nie umiała czerpać z niego<br />
pocieszenia. Osiwiała z dnia na dzień. Głaskał jej siwe<br />
włosy, pocieszał, jak umiał. Spotkamy się wszyscy, powtarzał.<br />
Ale jego słowa nie koiły...<br />
Wtedy zrozumiał, jak naprawdę jest słaby i jak<br />
niewiele zależy od niego.<br />
36 4_<strong>2014</strong> kwiecień