You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
Rogaś z Doliny Rozkoszy<br />
Rogaś został sam na sam z Weną. Biurko skrzypiało,<br />
pióro ze wzruszenia roniło łzy. Kartki szeleściły<br />
w zachwycie.<br />
– Wena, Wena, Wena, ach to ty!<br />
No więc wreszcie ją miał. Może na moment,<br />
może na chwilę, ale miał. Tylko <strong>dla</strong> siebie. Uśmiechnął<br />
się. Wena patrzyła na niego z niepokojem... uparcie<br />
unikała jego wzroku. Ujął ją za rękę.<br />
– Co się dzieje, Wenuś?<br />
W zielonych oczach zabłysły łzy.<br />
– Widzisz, Rogaś, ja już nie mam sił. Tyle lat<br />
haruję ciężko, a jeszcze przedłużyli mi wiek emerytalny.<br />
Rogaś popatrzył uważniej. Dopiero teraz zauważył,<br />
że biała szmatka okrywająca z lekka Weny wdzięki była<br />
sprana i wystrzępiona, a sandałki mocno zużyte i odarte<br />
z pozłoty. Puścił jej dłoń – Wena miała połamane paznokcie<br />
i wygryzione skórki.<br />
– Boże mój, biedactwo – ulitował się z nagła.<br />
– Tak, tak, Rogaś, gdzie ja już nie bywałam, komuż<br />
to nie musiałam... – chlipała. Przywołała wspomnienie<br />
Spółdzielni Rolniczej „Twórcza Zagroda” i ostatni zjazd<br />
rządzącej partii. – A teraz? Wnioski unijne, nudne rozporządzenia<br />
NFZ i list ministra do przyjaciół... nie ma<br />
temu końca – chlipała.<br />
Rogaś czuł, jak serce przepełnia mu współczucie.<br />
Sprawę listu również uważał za nadużycie,<br />
owszem, był przy narodzinach, nawet pomagał słowa<br />
sklejać, ale niewiele mógł zrobić, bo ministra poniósł<br />
twórczy temperament. Z racji ważności urzędu nie<br />
dał się okiełznać.<br />
Patrzył na nią i czuł, jak ogarnia go fala czułości.<br />
Była taka słodka, śliczna i nadużyta. Najwyraźniej cierpiała<br />
na zespół wypalenia zawodowego. Wstukał objawy<br />
w internet... no tak, wszystko się zgadza.<br />
– Nie martw się, kochanie – Rogaś przygarnął<br />
Wenę – prześpimy się, a jutro pójdziemy do lekarza.<br />
Znam takiego – solidny jak stary kredens. Chcesz coś<br />
zjeść? Zamówimy pizzę.<br />
Tej nocy Rogaś spał spokojnie, tuląc w objęciach<br />
skołataną Wenę. Napawał się gładkością jej skóry, zapachem<br />
włosów i łukiem bioder. Ach, skóra mu cierpła<br />
i włos się jeżył, gdy pomyślał, kto przed nim dotulał ją<br />
w ramionach.<br />
Zsamego rana poszli do doktora. Znajoma pielęgniarka<br />
zaprowadziła Rogasia wprost do gabinetu.<br />
Doktor spokojnie wysłuchał historii Weny. Patrzył na<br />
redaktora, który przejęty, żywo gestykulując, zwracał<br />
się do kogoś obok.<br />
– Doktorze, proszę o pomoc, już nie <strong>dla</strong> siebie, <strong>dla</strong><br />
niej, biduli... – zakończył Rogaś, nadal patrząc w bok.<br />
Doktor westchnął głęboko. Ach, ci pacjenci.<br />
– Tak więc mówicie, że ona wypalona? A emerytura<br />
coraz dalej? Hmm...<br />
– A może, doktorze, może wniosek rentowy? –<br />
podsunął Rogaś.<br />
Doktor sięgnął po papier.<br />
– No dobrze, to piszemy. Ale co tu napisać?<br />
Doktor sam potrzebował weny. Tworzył wniosek<br />
za wnioskiem i czasami wydawało mu się, że nic już<br />
nie jest w stanie napisać. Czy ktoś mógłby mi pomóc?<br />
– pomyślał.<br />
– Tak! Chętnie pomogę. – Wena delikatnie dotknęła<br />
jego ramienia.<br />
– Auuu – zawył doktor i upuścił pióro. Jeszcze<br />
tego mu brakowało. Zawsze wiedział, że w końcu od<br />
tych papierów pomiesza mu się w głowie. Straci zmysły<br />
i zwariuje. – Ratunku, pomóżcie – krzyczał oszalały<br />
doktor.<br />
Jednocześnie rzucili się na pomoc. Zwabiona<br />
hałasem pielęgniarka wpadła jak burza. Zobaczyła, jak<br />
doktor z redaktorem kotłowali się na biurku. Zboczeńcy!<br />
Musi zadzwonić do mediów! Tyle lat pracy <strong>dla</strong> takiego<br />
zboczeńca! Urażona na godności wypłynęła z gabinetu.<br />
Zjednoczeni uściskiem Rogaś z doktorem patrzyli, jak<br />
gniewnie sapiąc, oddala się kołysząc biodrami. Już<br />
układała w głowie oświadczenie. Wreszcie zrozumiała,<br />
<strong>dla</strong>czego doktor nie darzył jej estymą, zapewne już<br />
wcześniej robił takie rzeczy. A ona tak się starała. Oj,<br />
będzie miała co opowiadać.<br />
Cóż było począć. Świadoma swych obowiązków<br />
Wena z rezygnacją poprawiła potargany wieniec i podreptała<br />
za nią posłusznie.<br />
Cdn.<br />
@Curcuma_Zedoaria<br />
psychiatra<br />
34 4_<strong>2014</strong> kwiecień