23.04.2014 Views

SUKCES W BRANżY BUDOWLANEj - EUROSTYL Nowe Spojrzenie

SUKCES W BRANżY BUDOWLANEj - EUROSTYL Nowe Spojrzenie

SUKCES W BRANżY BUDOWLANEj - EUROSTYL Nowe Spojrzenie

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Warto wiedzieć<br />

Warto wiedzieć<br />

Słynne<br />

oszustwa<br />

w nauce<br />

Na pierwszy rzut oka mogłoby<br />

się wydawać, że nauka z samej<br />

swojej definicji powinna być<br />

wolna od oszustw. Jednak tam,<br />

gdzie wchodzą w grę pieniądze<br />

i sława, wielu naukowców ulega<br />

różnym pokusom<br />

BBłędy i oszustwa w nauce pojawiają się dość<br />

często. Zwykle jednak są one szybko wykrywane<br />

dzięki weryfikacji badań przez innych<br />

uczonych. Cyril Burt, brytyjski psycholog badający<br />

zachowania bliźniaków, zmyślił tak wielu<br />

uczestników badań, że członkowie jego zespołu<br />

musieliby pracować przy tym projekcie po<br />

trzydzieści godzin dziennie. William Summerlin,<br />

specjalista od chorób nowotworowych, przeszczepiał<br />

w laboratorium płaty czarnej skóry<br />

białym myszom, niestety ktoś zauważył, że niektóre<br />

gryzonie są pokolorowane czarnym flamastrem.<br />

Ludzie związani z nauką najczęściej<br />

muszą się borykać z plagiatami i podkradaniem<br />

wyników. Od czasu do czasu mamy jednak do<br />

czynienia z bardziej spektakularnymi przypadkami,<br />

których skutki dramatycznie odbijają się<br />

na karierach naukowych.<br />

Zabójcze liczby<br />

Pierwsza znana próba naukowego oszustwa<br />

najprawdopodobniej miała miejsce dwa i pół tysiąca<br />

lat temu. Doszło wtedy do dramatycznych<br />

tekst: maciej kocuj<br />

Rafael Santi: Szkoła Ateńska, fragment fresku z Pałacu Watykańskiego<br />

wydarzeń w szkole założonej przez Pitagorasa.<br />

Ten sławny uczony i jego uczniowie dokonywali<br />

wtedy przełomowych odkryć w dziedzinie<br />

matematyki. Byli przekonani, że wszystko jest<br />

liczbą i da się sprowadzić do matematycznych<br />

wzorów. Oparli na tym całą filozofię, a nawet<br />

religię. Szkoły pitagorejczyków były bardziej<br />

podobne do klasztorów. Cenili sobie milczenie<br />

i niektóre odkrycia trzymali w tajemnicy. Nagle<br />

ich uporządkowany świat został zmącony przez<br />

Hippazosa z Metapontu. Był to jeden z uczniów<br />

Pitagorasa, który odkrył liczby niewymierne.<br />

Okazało się, że istnieją rzeczy, których nie da<br />

się policzyć. Dla fanatycznych matematyków<br />

było to nie do zaakceptowania. Postanowili<br />

ukryć ten straszny fakt i zlikwidować dociekliwego<br />

Hippazosa. Uczony został utopiony<br />

w Morzu Śródziemnym, a pitagorejczycy wrócili<br />

do swojego uporządkowanego świata.<br />

Angielski małpolud<br />

Na początku XX wieku naukowcy poszukiwali<br />

bezpośredniego przodka człowieka. Dzięki wy-<br />

kopaliskom odkryto w kilku miejscach szczątki<br />

neandertalczyków, ale większość antropologów<br />

twierdziła, że byli oni zbyt prymitywni i mieli za<br />

małe mózgi, żeby mogli być naszymi przodkami.<br />

W takiej atmosferze w 1911 roku niedaleko<br />

angielskiej miejscowości Piltdown archeolog<br />

Charles Dawson znalazł kawałki czaszki i kość<br />

żuchwy sprzed wielu tysięcy lat. Badania wykazały,<br />

że mimo prymitywnej szczęki czaszka<br />

miała wiele cech współczesnych ludzi i mogła<br />

pomieścić całkiem duży mózg. Naukowcy<br />

byli zachwyceni. Wreszcie odkryli hominida,<br />

który mógł dostąpić zaszczytu bycia naszym<br />

przodkiem. Pojawiło się kilka głosów, poddających<br />

odkrycie w wątpliwość, ale zostały one<br />

zignorowane. „Człowiek z Piltdown” przez następnych<br />

40 lat zajmował pozycję brakującego<br />

ogniwa między małpami i ludźmi. Wielkie odkrycie<br />

okazało się jednak wielkim oszustwem.<br />

Po kolejnych znaleziskach kości pitekantropów<br />

i australopiteków wielu naukowców zauważyło,<br />

że „człowiek z Piltdown” nie pasuje do<br />

wyłaniającego się obrazu ewolucji hominidów.<br />

Postanowiono przeprowadzić szczegółowe badania,<br />

które wykazały, że „odkryte” przez Charlesa<br />

Dawsona szczątki to kilka kości człowieka<br />

współczesnego zmarłego około 500 lat temu<br />

i żuchwa orangutana. W momencie zdemaskowania<br />

oszustwa od dawna nie żyły już osoby<br />

biorące udział w odkryciu i badaniu „człowieka<br />

z Piltdown”. Trudno więc wyrokować, kto dokonał<br />

fałszerstwa. Najprawdopodobniej zamieszany<br />

w nie był odkrywca szczątków Charles<br />

Dawson, ale raczej sam nie potrafiłby odpowiednio<br />

postarzyć kości, bo był archeologiem<br />

amatorem. Prawdopodobnie pomógł mu jakiś<br />

naukowiec. Różne poszlaki mogą wskazywać<br />

na wielu z nich. Paleontolog Smith Woodward<br />

był obecny przy prowadzonych wykopaliskach,<br />

odkryte szczątki pasowały idealnie do teorii<br />

ewolucyjnej Elliota Smitha, a Arthur Keith napisał<br />

artykuł o znalezisku jeszcze przed jego<br />

ogłoszeniem. W 1996 roku w Muzeum Historii<br />

Naturalnej w Londynie odkryto podobnie<br />

spreparowane i sztucznie postarzone szczątki<br />

w rzeczach byłego kustosza Martina Hintona.<br />

Być może to on stał za tym fałszerstwem.<br />

Tajemnicze promieniowanie<br />

Przełom XIX i XX wieku obfitował w wiele przełomowych<br />

osiągnięć w dziedzinie fizyki. Jednym<br />

z bardziej doniosłych wydarzeń było odkrycie w<br />

1895 roku promieni X przez Wilhelma Roentgena.<br />

Wielu naukowców badało to promieniowanie<br />

licząc na to, że odkryją coś ciekawego i spłynie na<br />

nich część splendoru. Jednym z nich był Francuz<br />

Prosper-Rene Blondlot. Eksperymentował z rozgrzanymi<br />

włóknami platynowymi umieszczonymi<br />

w żelaznej rurze. W pewnym momencie doszedł<br />

do wniosku, że ma do czynienia z nieznanym<br />

promieniowaniem, które powoduje widoczne gołym<br />

okiem efekty, takie jak zwiększenie jasności<br />

płomienia. Blondlot postanowił nadać swojemu<br />

odkryciu nazwę – promieniowanie N. Eksperymentował<br />

dalej, odkrywając między innymi, że<br />

emituje je większość metali i rozgrzane na słońcu<br />

cegły. Inni francuscy uczeni byli zachwyceni<br />

odkryciem. Zaczęły się mnożyć liczne publikacje<br />

naukowe. Tymczasem fizycy z innych krajów<br />

mieli problemy z powtórzeniem francuskich eksperymentów.<br />

Bardzo dziwiło to Blondlota, który<br />

u siebie w laboratorium obserwował linie promieniowania<br />

N dzięki przepuszczaniu go przez<br />

aluminiowy pryzmat. Brytyjskie Towarzystwo<br />

Naukowe poprosiło amerykańskiego naukowca<br />

Roberta Wooda, żeby udał się do Francji i na<br />

własne oczy zobaczył eksperymenty Blondlota.<br />

Francuski uczony wpuścił Wooda do swojego<br />

laboratorium i rozpoczął pokaz. Okazało się<br />

jednak, że amerykański fizyk nie dostrzega żadnych<br />

efektów, na które wskazywał Blondlot. Eksperymenty<br />

odbywały się w ciemnym pomieszczeniu.<br />

W pewnej chwili Wood niepostrzeżenie<br />

schował do kieszeni aluminiowy pryzmat, dzięki<br />

któremu Francuz obserwował widmo promieniowania<br />

N. Ku zaskoczeniu Amerykanina Blondlot<br />

nie przerywał eksperymentu i nadal widział rozproszone<br />

promienie. To przypieczętowało los<br />

promieni N i Blondlota. Wielu naukowców, którzy<br />

go znali nie kwestionowało jego uczciwości.<br />

Twierdzili, że padł ofiarą własnych błędów. Jest<br />

też prawdopodobne, że oszukał go jego własny<br />

asystent, który chciał wejść w łaski uczonego<br />

i naginał do jego marzeń wyniki eksperymentów.<br />

W kilka miesięcy po sławetnej wizycie<br />

Wooda Francuska Akademia Nauk nagrodziła<br />

Blondlota medalem za osiągnięcia. Mimo<br />

to uczony wpadł w depresję, oszalał i zmarł<br />

w niesławie.<br />

Energia znikąd<br />

W 1989 roku świat nauki zatrząsł się w posadach,<br />

gdy Martin Fleishmann i Stanley Pons<br />

ogłosili, że udało im się przeprowadzić reakcję<br />

syntezy atomowej bez użycia reaktora, czyli<br />

tak zwaną zimną fuzję. Zrobili to przy pomocy<br />

prostego elektrolizera, ciężkiej wody oraz<br />

palladowych i platynowych elektrod. Oświadczenie<br />

naukowców zostało przyjęte z wielkim<br />

entuzjazmem. Wiele osób było pewnych, że<br />

właśnie nastała nowa era taniej energii. Fleishmann<br />

i Pons nie podali zbyt wielu szczegółów,<br />

ale wiele laboratoriów próbowało powtórzyć<br />

ich doświadczenie. Początkowo napływały<br />

obiecujące informacje. Na Uniwersytecie A&M<br />

w Teksasie w jednym z elektrolizerów zaobserwowano<br />

powstanie dużej nadwyżki ciepła,<br />

czyli efektu wskazującego na reakcję syntezy<br />

atomowej. W instytucie Georgia Tech wykryto<br />

emitowane przez elektrolizer neutrony. Inne<br />

ośrodki naukowe donosiły o zaobserwowaniu<br />

w trakcie eksperymentów pewnych efektów<br />

cieplnych. Euforia nie trwała jednak długo. Najpierw<br />

renomowany Massachusetts Institute of<br />

Technology po przeprowadzeniu wnikliwych<br />

badań oświadczył, że nie stwierdzono wystąpienia<br />

syntezy atomowej. Później Uniwersytet<br />

A&M z Teksasu odwołał swoje wcześniejsze<br />

potwierdzenia, ponieważ odkrył błąd w uziemieniu<br />

zastosowanego w eksperymencie termometru.<br />

Naukowcy zaczęli wytykać Fleishmannowi<br />

i Ponsowi coraz więcej błędów w ich<br />

eksperymencie i rozumowaniu. Fizycy jądrowi<br />

zauważyli, że przeciwko zaistnieniu syntezy<br />

jądrowej świadczy obecność Fleishmanna<br />

i Ponsa na konferencjach prasowych. Gdyby<br />

w ich eksperymentach wydzielały się takie ilości<br />

neutronów, o jakich mówili, to obydwaj chemicy<br />

mieliby poważne problemy zdrowotne. Odkrywcy<br />

zimnej fuzji niedokładnie mierzyli wydzielane<br />

przez elektrolizer ciepło. Nie przeprowadzili też<br />

eksperymentów kontrolnych z użyciem zwykłej<br />

wody zamiast ciężkiej. Fleishmann i Pons<br />

nadal wierzą, że w odpowiednich warunkach<br />

może dojść do reakcji syntezy jądrowej. Mają<br />

też na świecie swoich zwolenników. Jednym<br />

z nich jest japoński biznesmen Eiji Toyota, który<br />

zakupił dla Fleishmanna i Ponsa laboratorium<br />

we Francji, gdzie mogą dalej prowadzić swoje<br />

eksperymenty.<br />

Niebezpieczne szczęście<br />

W 1992 roku znany psycholog Richard Bentall<br />

opublikował artykuł w czasopiśmie naukowym<br />

„Journal of Medical Ethics”. Przedstawił w nim<br />

swoje badania dotyczące uczucia szczęścia.<br />

Sklasyfikował je jako zaburzenie psychiczne.<br />

Wykazał, że u ludzi będących w stanie szczęśliwości<br />

występują nieracjonalne zachowania, problemy<br />

z prawidłową percepcją otoczenia i są oni<br />

upośledzeni, jeśli chodzi o pamiętanie negatywnych<br />

zdarzeń. Zasugerował, że uczeni zajmujący<br />

się głównie badaniem stanów depresyjnych<br />

nie zauważyli, że stan bycia szczęśliwym spełnia<br />

podstawowe kryteria choroby umysłowej.<br />

Publikacja ta odbiła się szerokim echem i wywołała<br />

panikę w niektórych kręgach naukowych.<br />

Wnioski Bentalla nie były jednak poparte rzetelnymi<br />

badaniami. Autor przez długi czas musiał<br />

prostować sprawę i wyjaśniać dziennikarzom<br />

z różnych stron świata, że chciał w ten sposób<br />

z jednej strony zażartować z naukowców zajmujących<br />

się psychologią, a jednocześnie zwrócić<br />

uwagę, jak trudno jest odróżnić osobę zdrową od<br />

chorej psychicznie i nie powinno się przy takiej<br />

diagnozie wyciągać pochopnych wniosków. •<br />

52 53

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!