23.04.2014 Views

SUKCES W BRANżY BUDOWLANEj - EUROSTYL Nowe Spojrzenie

SUKCES W BRANżY BUDOWLANEj - EUROSTYL Nowe Spojrzenie

SUKCES W BRANżY BUDOWLANEj - EUROSTYL Nowe Spojrzenie

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Sztuka<br />

Jan Lebenstein<br />

Jan Lebenstein:<br />

K<br />

jedność miłości i śmierci<br />

tekst: jarosław górski<br />

Twórczość Jana Lebensteina to znakomita i niezwykle oryginalna synteza awangardowych<br />

poszukiwań formalnych i klasycyzującego przywiązania do archaicznych mitów i wyobrażeń<br />

Konsekwentne poszukiwanie języka<br />

Jan Lebenstein (1930-1999) to malarz, którego styl jest rozpoznawalny<br />

na pierwszy rzut oka. Już w pracach bardzo młodego artysty z połowy lat<br />

50. można dostrzec początki konsekwentnie później realizowanego artystycznego<br />

projektu, tworzenia własnego języka. W 1959 roku Lebenstein<br />

został uhonorowany Grand Prix na I Biennale Młodych w Paryżu (nagrodę<br />

wręczał ówczesny minister kultury Francji, pisarz i wybitny znawca sztuk<br />

plastycznych Andre Malraux) za swój cykl Figur osiowych – obrazów<br />

przedstawiających postaci ludzkie zredukowane do zgrubnego zarysu,<br />

podzielone wyraźną osią na dwie podobne, choć niekoniecznie równe<br />

części, przywołujące natychmiast skojarzenie z najbardziej archaicznymi<br />

i prymitywnymi wyobrażeniami ludzi i bóstw, z paleolitycznymi idolami i totemami.<br />

Prace te, paradoksalnie, nawiązywały także do chrześcijańskiej<br />

Jan Lebenstein, Figura osiowa 171, 1962, obrazy ze zbiorów<br />

Splot miłości i śmierci<br />

Skądkolwiek trofea wzięły się na ścianie, w zestawieniu z hipererotyczną,<br />

witalną, groźną i dominującą postacią kobiecą wydają się tym bardziej<br />

martwe, pozbawione życia i wyrazu. I tym mocniej przemawiają przewyobraźni,<br />

z jednej strony budząc asocjacje z krzyżem i rozpiętą na nim<br />

postacią, z drugiej zaś – dzieląc przestrzeń na wyraźnie skonfliktowane<br />

ze sobą obszary, jakby po manichejsku ścierały się tam ze sobą siły dobra<br />

i zła. Nagroda wzbudziła ogromne zainteresowanie młodym artystą mediów,<br />

kolekcjonerów i galerii, otrzymał propozycje wystaw i stypendiów.<br />

Sukces skłonił malarza do pozostania we Francji, co niestety w tamtych<br />

czasach wiązało się z tym, że w Polsce natychmiast został on objęty zmową<br />

milczenia (do czego przyczyniło się to, że Lebenstein podjął współpracę<br />

ze środowiskami emigracji politycznej, m.in. z Instytutem Literackim<br />

i „Kulturą” Jerzego Giedroycia). Dla Lebensteina pozostanie na Zachodzie<br />

nie oznaczało, jak dla wielu jego kolegów, dyskontowania powodzenia<br />

i wypowiadania się wciąż w tym języku, który przyniósł mu powodzenie<br />

i uznanie, ale było początkiem dalszych poszukiwań. Poszukiwań,<br />

dodajmy, bardzo owocnych artystycznie, choć często idących w poprzek<br />

oczekiwań międzynarodowej publiczności i krytyków.<br />

Trofea – archetypy i groteska<br />

Spójrzmy na bardzo charakterystyczny dla nieco późniejszej niż Figury<br />

osiowe twórczości malarza obraz zatytułowany Trofea, znakomity przykład<br />

dojrzałego stylu artysty. To płótno z 1967 roku, solidne (2×1 m.), utrzymane<br />

w ulubionych przez Lebensteina, ziemistych tonach. Nad tematem<br />

i ujęciem malarz myślał i pracował z pewnością bardzo intensywnie,<br />

o czym świadczy obecność w spuściźnie po artyście licznych szkiców, ale<br />

także rysunków i grafik ukazujących różne wersje kompozycji. Widzimy<br />

tu postać kobiecą, której wyuzdana nagość jest tak jak u modelek porno<br />

podkreślona przez buty na wysokich obcasach, wychylającą się może<br />

przez okno, może przez barierkę balkonu, opartą w geście po tysiąckroć<br />

obśmianym przez opisy znudzonych gospodyń domowych całymi dniami<br />

wyglądających tęsknie na podwórze i równie tęsknie i zachęcająco<br />

wypinających w kierunku nieistniejącego kochanka solidne pośladki. Ale<br />

pośladki tej właśnie postaci wypięte są w nienaturalnym, przesadnym,<br />

wręcz groteskowym zgięciu. Są nie tylko solidne, ale potężne. Od razu<br />

przywodzą na myśl neolityczne figurki Wielkiej Bogini, matki karmicielki<br />

i jednocześnie kusicielki władającej matriarchalnym światem. Bogini<br />

Lebensteina jest jednak nie tylko witalna. Jej postawa czyni ją bowiem<br />

zupełnie nieludzką, jakby ptasią, być może jest to harpia lub syrena wabiąca<br />

mężczyzn swoim kobiecym wdziękiem i obietnicą nadzwyczajnych<br />

erotycznych rozkoszy po to, żeby ich potem pożreć, zadając najstraszliwsze<br />

męczarnie. Groźnego, a jednocześnie wzniosłego wyrazu dodają tej<br />

postaci promienie otaczające głowę na kształt aureoli. Palce widocznej<br />

dłoni zdają się poruszać i wić jakby węże, co znów przywodzi skojarzenia<br />

ze zdradliwymi mitycznymi, żeńskimi potworami.<br />

Z boku postaci tej przyglądają się zadziwiające głowy. Jest jedna ptasia,<br />

jest słoniowa, ludzko-małpia i świńsko-bycza. Przypominają one ilustracje<br />

ze średniowiecznych i wczesnonowożytnych bestiariów (które nota bene<br />

Lebenstein uważnie badał, doszukując się w wyobrażonych tam rzeczywistych<br />

i fantastycznych zwierzętach i stworach emanacji odwiecznych<br />

ludzkich lęków). Uważny odbiorca dostrzeże także ich podobieństwo do<br />

istot zapełniających dziwne światy wykreowane przez Hieronima Boscha.<br />

Takie głowy często są tam przytwierdzone do ludzkich korpusów, wskazują<br />

na niemożność ucieczki człowieka od zwierzęcej, podłej natury, na bezbronność<br />

istoty ludzkiej wobec własnych żądz i instynktów. Ale jaki jest<br />

status tych głów na obrazie Lebensteina? Czy są one tytułowymi trofeami,<br />

które ta przerażająca kobieca postać powiesiła na ścianie, żeby napawać<br />

się swoimi erotycznymi zwycięstwami? Czy ona ma zwyczaj dekapitowania<br />

swoich kochanków? A może wnęki w bocznej ścianie to po prostu<br />

okienka, przez które te dziwaczne, pokraczne bestie podglądają kobiecą<br />

postać? A może jest i tak, i tak: skoro oni przygnani tutaj erotycznym instynktem<br />

tylko ją zobaczyli, tylko wychylili głowy w jej kierunku, już przepadli,<br />

już w rzeczy samej stracili głowy, zamienili się w martwe, wypchane<br />

trofea pozbawione możliwości decydowania o swoich poczynaniach, stali<br />

się makabryczną dekoracją siedziby kobiecego potwora.<br />

słaniem Lebensteina. Erotyzmu i śmierci nie da się od siebie oddzielić,<br />

są one splecione ze sobą na zawsze, a każdy akt miłosny, mimo swojej<br />

mocy kreacyjnej, jest jednocześnie aktem umierania. Archaiczność przedstawionych<br />

tu wyobrażeń i przywołanych skojarzeń (co jeszcze potęguje<br />

kolorystyka obrazu przywodząca na myśl rysunek, który przez wiele lat<br />

czy nawet stuleci przeleżał w ziemi czekając na odkrywcę) tym bardziej<br />

podkreśla jego uniwersalną, niezależną od czasu i miejsca wymowę. Miłość<br />

i śmierć zawsze i wszędzie są siostrami, życie jest czasem, w którym<br />

się umiera, a najintensywniejsze umieranie jest jednocześnie najbardziej<br />

intensywnym, przynoszącym najwięcej rozkoszy życiem.<br />

•<br />

Jan Lebenstein, Figura osiowa 111, 1961<br />

20 21

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!