02.04.2014 Views

wersja elektroniczna (pdf) - Homo communicativus

wersja elektroniczna (pdf) - Homo communicativus

wersja elektroniczna (pdf) - Homo communicativus

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

HOMO COMMUNICATIVUS<br />

Redaktor naczelny: Eligiusz Lelo<br />

Z-ca redaktora naczelnego: Małgorzata Słociuk<br />

Sekretarz redakcji: Agnieszka Kijak<br />

Rada naukowa:<br />

Prof. zw. dr hab. Bolesław Andrzejewski (przewodniczący)<br />

Prof. zw. dr hab. Anna Pałubicka<br />

Dr Norbert Leśniewski<br />

Dr Augustyn Surdyk<br />

Dr Agnieszka Jarzewicz<br />

Korekta<br />

Agnieszka Kijak<br />

Małgorzata Słociuk<br />

Opracowanie techniczne<br />

Eligiusz Lelo<br />

Wersja <strong>elektroniczna</strong><br />

www.hc.amu.edu.pl<br />

Publikacja sfinansowana przez<br />

Dziekana Wydziału Nauk Społecznych UAM oraz<br />

Instytut Filozfii UAM<br />

Adres redakcji<br />

„<strong>Homo</strong> <strong>communicativus</strong>”<br />

ul. Szamarzewskiego 89c<br />

60-569 Poznań<br />

e-mail: hc@amu.edu.pl<br />

Wydawca<br />

Zakład Teorii i Filozofii Komunikacji<br />

ul. Szamarzewskiego 89c<br />

60-569 Poznań<br />

ISSN 1896-3099


SPIS TREŚCI<br />

TOMASZ MARKIEWKA<br />

Między duskursami: Filozofia, Teoria i Literatura ............................................................................... 4<br />

PAULINA GRENDA<br />

Nowy model pedagogiczny: między socjopedagogiką a antropologią .............................................. 11<br />

MARTA WĘGRZYN<br />

Ricoeurowski „świat tekstu”. Język jako modelowy przypadek komunikacji na dystans ............... 15<br />

PIOTR GUZDEK, AGNIESZKA PETRYK<br />

Czyn komunikacyjny osoby w optyce filozofii dramatu Józefa Tischnera. Studium wybranych<br />

aspektów komunikacji interpersonalnej ..............................................................................................<br />

AGNIESZKA JĘCZEŃ<br />

Sąsiedztwo wirtualne ............................................................................................................................... 33<br />

EDYTA ŻYREK<br />

Metafora pojęciowa i jej realizacje w twórczości reportażowej Krystyny Kurczab-Redlich .......... 38<br />

RAFAŁ ILNICKI<br />

Fenomenologia i hermeneutyka kodu ................................................................................................... 47<br />

BARTOSZ KALUZIŃSKI<br />

Remarks on “radical translation”. A critique from a historian of science ......................................... 55<br />

ALEKSANDRA MICHNO<br />

Wolność w ujęciu S. Kierkegaarda oraz J. P. Sartre’a – podobieństwa i różnice ............................... 62<br />

ELIGIUSZ LELO<br />

Kultura - problem „niedefinicji” ............................................................................................................ 67<br />

MAGDALENA KAZIMIERSKA<br />

Argumenty za i przeciw hipotezie Sapira-Whorfa ............................................................................... 74<br />

SPRAWOZDANIA ................................................................................................................................... 81<br />

24


Tomasz Markiewka<br />

MIĘDZY DYSKURSAMI: FILOZOFIA, TEORIA I LITERATURA<br />

W drugiej połowie dwudziestego wieku wielu myślicieli (szczególnie ci zaliczani<br />

do obozu poststrukturalistów i neopragmatystów) zaczęło krytycznie<br />

wypowiadać się na temat roli teorii w naukach humanistycznych. Co ciekawe,<br />

bardzo często krytyce tej towarzyszyło porównywanie teoretycznej wypowiedzi<br />

do literatury, czasami po to, aby wykazać wyższość dyskursu literackiego, innym<br />

razem, by wskazać, iż wbrew intencjom samych teoretyków nie da się w pełni oddzielić<br />

teorii od literatury (ta teza pojawiała się szczególnie w kontekście sporów<br />

literaturoznawczych, sformułowana bardziej uniwersalnie brzmiałaby: Bardzo<br />

trudno oddzielić teorię od przedmiotu jej badań). Jednym z najbardziej radykalnych<br />

krytyków teoretyzowania w humanistyce, a szczególności w filozofii, był<br />

Richard Rorty 1 .<br />

Rorty pisze czasem o teorii, a czasem o filozofii. Jednakże te dwa pojęcia wiążą<br />

się ze sobą – według Rorty’ego wzorowymi teoretykami są filozofowie. Twierdzi<br />

on, że filozofia pojawia się zawsze tam, gdzie za narrację (domena literatury)<br />

podstawiamy teorię 2 . Z kolei wzorcowym filozofami są metafizycy, czyli teoretycy,<br />

którzy starają:<br />

wznieść się ponad wielość zjawisk w nadziei, że gdy spojrzą z wyżyn, objawi im się<br />

jakaś nieoczekiwana jedność – jedność, która będzie oznaką, iż dostrzeżono coś<br />

rzeczywistego, coś, co kryje się za zjawiskami i je wytwarza 3 .<br />

1 Chociaż najwięcej zamieszania wywołały najprawdopodobniej pisma Jacques’a Derridy, którego oskarżano o zacieranie<br />

granic między filozofią (teorią) a literaturą. Na ten temat zob. np. M.P. Markowski, Efekt inskrypcji: Jacques<br />

Derrida i literatura, Homini, Kraków 2003, s. 63–88. Trzeba jednak zauważyć, że do przypięcia Derridzie łatki wielkiego<br />

radykała przyczyniły się w znacznej mierze teksty właśnie Rorty’ego. Zob. np. R. Rorty, Filozofia jako rodzaj<br />

pisarstwa: esej o Derridzie, w: idem, Konsekwencje pragmatyzmu. Eseje z lat 1972-1980, przeł. Cz. Karkowski, IFiS PAN,<br />

Warszawa 1998, s. 133–153.<br />

2 R. Rorty, Heidegger, Kundera, Dickens, przeł. M. Kwiek, w: A. Szahaj (red.), Między pragmatyzmem a postmodernizmem,<br />

Wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 1995, s. 80.<br />

3 Idem, Przygodność, ironia i solidarność, przeł. W.J. Popławski, WAB, Warszawa 2009, s. 154.


Między Dyskursami: Filozofia, Teoria i Literatura<br />

5<br />

Rorty odwołuje się tu do etymologii słowa theoria, które „przywodzi na myśl<br />

objęcie wzrokiem dużej połaci terenu ze znacznego dystansu” 4 . Tak pojmowana<br />

filozofia/teoria jest zatem opisem rzeczywistości lub pewnego jej aspektu, który<br />

stara się wydostać ze swoich kulturowych i historycznych uwarunkowań, aby powiedzieć,<br />

jak rzeczy mają się naprawdę, a także co powoduje, że mają się tak a nie<br />

inaczej. Do tego typu teoretyków da się zaliczyć zarówno filozofa Platona, który<br />

za pozornymi zjawiskami starał się dostrzec prawdziwy świat niezmiennych idei;<br />

literaturoznawcę Paula de Mana, który za pozorną jednością tekstu chciał odnaleźć<br />

kryjące się w nim sprzeczności wynikające z uwikłania w metafizyczne opozycje;<br />

jak i nawet socjologa Pierre’a Bourdieu (choć to budzi pewnie największe<br />

kontrowersje), który pod zwykłymi działaniami jednostek społecznych dostrzegał<br />

ukryte habitusy, czyli schematy zachowań 5 .<br />

Dalej będą pisał za Rortym o filozofii, lecz wiele z poniższych rozważań da się<br />

odnieść w ogóle do teorii (rozumianej tak, jak to zostało przedstawione powyżej).<br />

Filozofom przeciwstawia Rorty powieściopisarzy. O ile ci pierwsi szukają tego,<br />

co niezmienne, podstawowe, pierwotne oraz istotne, ci drudzy mają upodobanie<br />

do zmienności, marginalności, różnorodności, a także przypadkowości. Teoretyk<br />

pragnie opisać, jak rzeczy mają się naprawdę, powieściopisarz chce po prostu<br />

przedstawić jakąś konkretną historię konkretnych ludzi, która nie rości sobie prawa<br />

do odkrycia ostatecznej prawdy na temat świata. Teoretyk pragnie dopasować<br />

swój opis do rzeczywistości lub badanego jej aspektu, aby możliwie wiernie,<br />

bez zakłóceń ją odzwierciedlić, powieściopisarz chce zaś po prostu tworzyć wciąż<br />

nowe opisy świata i nie dba o to, czy są one adekwatne wobec jego niezmiennej<br />

istoty. Oczywiście, zarówno obraz teoretyka, jak i powieściopisarza, które wyłaniają<br />

się z opisu Rorty’ego, należy traktować tylko jako pewne wzorce pomagające<br />

dobitniej przedstawić opozycję między tymi dwoma rodzajami działalności.<br />

Napisałem na wstępie, że Rorty zacierał granicę między filozofią (teorią)<br />

a literaturą, natomiast z powyższego opisu wynika, że traktował te dwa rodzaje<br />

dyskursu jako przeciwstawne sobie. Obydwa te stwierdzenia są w pewnym sensie<br />

prawdą. Amerykański filozof przeciwstawiał sobie filozofię i literaturę w tym<br />

sensie, że ta pierwsza posiada uniwersalistyczno-metafizyczne dążenia, które ta<br />

druga, w wizji Rorty’ego, zazwyczaj odrzuca. Jednakże granica między obydwoma<br />

rodzajami dyskursu znika, gdy uświadomimy sobie, że filozofowie/teoretycy<br />

nigdy nie zdołali zrealizować swoich ambitnych planów. Metafizycy nie potrafili<br />

odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób rzeczy naprawdę się mają, jaka jest<br />

istota prawdy, racjonalności czy dobra. Tego rodzaju wyobrażenie o filozofii jest<br />

według amerykańskiego filozofa po prostu niefortunnym pomysłem, rodzajem<br />

4 Ibidem, s. 154.<br />

5 Ktoś mógłby oponować, twierdząc, że przykłady de Mana oraz Bourdieu pasują raczej do drugiego rozumienia<br />

teorii, które przedstawiam poniżej, a pod definicję Rorty’ego podpadają właściwie tylko filozofowie. Sądzę jednak,<br />

że, po pierwsze, u dwu wymienionych myślicieli istnieją duże tendencje uniwersalistyczne, po drugie obydwaj<br />

oni wierzą, że pod powierzchnią zjawisk znajdują się jakieś podstawowe mechanizmy je wytwarzające, co niekoniecznie<br />

musi charakteryzować drugą wersję teoretyka (tę, którą przedstawiam przy okazji komentowania cytatu<br />

z Barthes’a), a pasuje bardzo do teoretyka z wizji Rorty’ego. Oczywiście, jest to kwestia dyskusyjna.


6 Tomasz Markiewka<br />

utopii. Rorty twierdzi, że ani Platonowi, ani Arystotelesowi, ani Kantowi, ani żadnemu<br />

innemu filozofowi nie udało się dotrzeć do na przykład istoty racjonalności,<br />

ponieważ nic takiego jak istota racjonalności nie istnieje. Choć twierdzili<br />

oni, że badają, jaka jest prawdziwa natura pewnych pojęć, zjawisk bądź rzeczy, to<br />

tak naprawdę robili to, co robią najlepsi pisarze – próbowali opisać rzeczywistość<br />

w nowy sposób, starali się zarazić swoją wyobraźnią jak największą liczbę osób.<br />

To właśnie między innymi ma na myśli Rorty, gdy mówi, że filozofia jest rodzajem<br />

pisarstwa. Pisarstwo według Rorty’ego to tworzenie nowych, ciekawych, porywających,<br />

niezwykłych opisów rzeczywistości i człowieka. Tym według niego<br />

zajmują się najlepsi powieściopisarze, poeci czy dramaturdzy. Tym też zajmuje się<br />

filozofia wbrew temu, co twierdzą w większości sami filozofowie. Nie szukaniem<br />

jedynego właściwego opisu świata, ale tworzeniem opisów wciąż nowych, z których<br />

żaden nie pozostaje w relacji adekwatności do istoty rzeczywistości, rozumu,<br />

moralności czy czegokolwiek innego. Tym samym filozofowie, choć marzyli,<br />

aby być teoretykami, zawsze byli bardziej pisarzami. Teoria zaś jest niezrealizowanym<br />

ideałem.<br />

Z tego rodzaju deprecjonowaniem możliwości teorii daje się polemizować,<br />

ogólnie rzecz biorąc, na dwa różne sposoby. Po pierwsze, można starać się udowodnić,<br />

że myśliciele tacy jak Rorty mylą się, gdy twierdzą, że nie jest możliwa<br />

filozofia czy też teoria w takim rozumieniu, jakie zostało przedstawione powyżej.<br />

To znaczy – można starać się dowieść, że nie jest prawdą, iż filozofia nie potrafi<br />

zaoferować jakiegoś ponadkulturowego i ponadhistorycznego, jedynie właściwego,<br />

opisu rzeczywistości. Tego robić nie chcę, po części dlatego, że zgadzam się<br />

w dużej mierze z Rortym w tym punkcie. Istnieje jednak możliwość, aby niejako<br />

cofnąć się o jeden krok i zacząć polemizować z samą opozycją, którą rysuje<br />

Rorty: (1) albo filozofia jest obiektywnym, nieuwarunkowanym kulturowo i historycznie,<br />

opisem rzeczywistości, (2) albo jest tylko jednym z rodzajów literatury,<br />

który wmawia sobie jedynie, że jest czymś więcej niż praktyką tworzenia<br />

nowych metafor i nowych opisów świata.<br />

Zacznijmy od pokazania, że teorię można rozumieć inaczej, niż to proponuje<br />

Rorty. Przyjrzyjmy się następującemu cytatowi z Rolanda Barthes’a na temat teorii<br />

strukturalistycznej:<br />

Logicznym przedłużeniem strukturalizmu może być tylko zespolenie się z literaturą<br />

– pojętą już nie jako „przedmiot” analizy, lecz jako działalność pisania, zniesienie<br />

wywodzącego się z logiki rozróżnienia, które utworowi każe być językiem przedmiotowym,<br />

nauce zaś metajęzykiem, i co za tym idzie, rezygnację z iluzorycznego<br />

uprzywilejowania, jakie nauka wiąże z posiadaniem języka – niewolnika 6 .<br />

Barthes twierdzi, że teoria charakteryzuje się tym, iż stara się ustawić w stosunku<br />

do przedmiotu swojego opisu w roli uprzywilejowanego odbiorcy, który<br />

6 R. Barthes, Od nauki do literatury, przeł. J. Lalewicz, w: idem, Mit i znak. Eseje, wyb. i opr. J. Błoński, Państwowy Instytut<br />

Wydawniczy, Warszawa 1970, s. 320.


Między Dyskursami: Filozofia, Teoria i Literatura<br />

7<br />

potrafi niejako z dystansu spojrzeć na daną rzecz czy zjawisko i je opisać. Teoria<br />

chce być metajęzykiem, który panuje nad językiem przedmiotowy (mówiąc inaczej<br />

– opisem, który panuje nad tym, co opisywane). W opisie Barthes’a tym językiem<br />

przedmiotowym jest literatura, ale dla socjologa może to być społeczeństwo<br />

i jego zwyczaje, a dla filozofa cała rzeczywistość. Schemat pozostaje ten sam –<br />

odseparować się od przedmiotu opisu. Wielu poststrukturalistów mówiło, iż taka<br />

wizja teorii jest utopią, albowiem, mówiąc najprościej, opis danego przedmiotu<br />

jest także jego konstruowaniem – to znaczy, nie da się oddzielić opisu od tego, co<br />

opisywane.<br />

W kontekście moich rozważań szczególnie interesujący jest fakt, że rozumienie<br />

teorii, które wyłania się z krytyki Barthes’a, jest trochę inne niż to w wersji<br />

Rorty’ego. Na pozór obydwie te wizje dyskursu teoretycznego są takie same – teoretyk<br />

pragnie z dystansu obiektywnym okiem spojrzeć na opisywany przedmiot<br />

badań. Jednak dla amerykańskiego filozofa głównym celem teorii jest nie tylko<br />

zdystansowanie się wobec przedmiotu opisu, ale także odnalezienie jakiejś uniwersalnej,<br />

ukrytej pod powierzchnią rzeczy prawdy. Te dwie kwestie (oddzielenie<br />

języka opisu od opisywanego obiektu oraz odkrywanie uniwersalnychi elementarnych<br />

prawd) nie są ze sobą tożsame. Ktoś może bowiem twierdzić, że potrafi<br />

oddzielić swoją teorię od badanego przedmiotu, ale nie rościć sobie przy tym<br />

prawa do tego, żeby jego opis miał ponadkulturową i ponadhistoryczną ważność.<br />

Taki teoretyk może powiedzieć: „Mogę zająć uprzywilejowaną pozycję bezstronnego<br />

obserwatora wobec zjawisk czy przedmiotów, które chcę opisać, a tym samym<br />

dać obiektywny, w ramach danej kultury oraz danej epoki, obraz tego<br />

przedmiotu bądź zjawiska. To, czy opis ten ma ponadkulturową i ponadhistoryczną<br />

ważność, czy dociera on do głębokiej prawdy ukrytej za zasłoną pozorów,<br />

jest już inną kwestią. Twierdzę jedynie, że potrafię ulokować mój opis na<br />

zewnątrz tego, co opisuję, a nie, że potrafię opis ten umieścić na zewnątrz warunków<br />

kulturowych i historycznych, w których go wytworzyłem”. Mówiąc inaczej,<br />

można przyznać rację Rorty’emu, że taki rodzaj teorii, o jakim on pisze, jest niemożliwy,<br />

a jednocześnie nie zgodzić się z tymi myślicielami, którzy, jak Barthes,<br />

próbują podważyć możliwość teorii rozumianej jako metajęzyk.<br />

Przed teorią stawiać można jeszcze mniejsze cele. Zacytujmy tym razem<br />

Umberta Eco:<br />

Kiedy piszę tekst teoretyczny, staram się dojść, wychodząc od zbioru niepowiązanych<br />

z sobą doświadczeń, do spójnej konkluzji, którą proponują moim czytelnikom. Jeśli<br />

się ze mną nie zgadzają lub jeżeli odnoszę wrażenie, że mylnie ją zinterpretowali, reaguję<br />

podważeniem interpretacji czytelnika. Kiedy piszę powieść, wtedy przeciwnie,<br />

choć (przypuszczalnie) wychodzę od tego samego zbioru doświadczeń, zdaję sobie<br />

sprawę, że nie próbuję narzucić żadnej konkluzji: wystawiam dramat przeciwieństw 7 .<br />

7 U. Eco, Replika, w: S. Collini (red.), Interpretacja i nadinterpretacja, przeł. T. Bieroń, Znak, Kraków 2008, s. 157.


8 Tomasz Markiewka<br />

Eco nie pisze już ani o szukaniu uniwersalnej prawdy, ani o tworzeniu metajęzyka.<br />

Sprowadza on teorię (w przytoczonym cytacie, ponieważ generalnie zdaje<br />

się jednak stawiać wobec niej wyższe wymagania) do pewnej strategii tekstowej.<br />

Teoria nie różni się już od literatury rodzajem relacji do rzeczywistości lub<br />

tym, że posiada uprzywilejowaną rolę w stosunku do przedmiotu swojego opisu.<br />

Różnica między teorią a literaturą polega na tym, że obie one stanowią odmienne<br />

sposoby opisywania rzeczywistości.<br />

Możemy teraz wrócić do polemiki z tezami Rorty’ego. Na włoskim wydaniu<br />

Imienia róży znajduje się zdanie będące aluzją do słynnych słów Wittgensteina<br />

i brzmi ono następująco: „O czym nie można teoretyzować, o tym trzeba opowiedzieć”.<br />

Zgadzam się z tym stwierdzeniem i, jak sądzę, można też powiedzieć na<br />

odwrót: „O czym nie da się opowiedzieć, o tym trzeba teoretyzować”. Zarówno<br />

jedno, jak i drugie zdanie zakłada pewną rozłączność teorii i literatury. Mówią<br />

one bowiem o tym, że z jednej strony nie jest możliwe, aby w pełni przełożyć idee<br />

zawarte np. w Czarodziejskiej Górze na dyskurs teoretyczny, ale z drugiej strony<br />

nie dałoby się też przedstawić Krytyki czystego rozumu w formie powieściowej.<br />

Można by co prawda wpleść fragmenty dzieła Kanta do powieści (np. pozwolić<br />

wypowiadać je jednej z postaci), ale wtedy mielibyśmy raczej do czynienia z sytuacją,<br />

w której pewne fragmenty dyskursu teoretycznego zostały po prostu włączone<br />

do powieści, tak samo jak czasem niektórzy filozofowie wplatają elementy<br />

fabularne do rozważań teoretycznych. Oczywiście, pokazuje to, iż naiwnym byłoby<br />

przyjmowanie jasnej granicy między powieścią a teorią, ponieważ status<br />

fragmentu teoretycznego w powieści jest zawsze dwuznaczny. Z jednej strony<br />

fragment taki jest teorią, a z drugiej znajduje się przecież w powieści, stanowi<br />

jej część i tym samym jest powieścią. Można by co prawda powiedzieć, że gdy<br />

w powieści narrator lub postać zaczyna teoretyzować, to powieść przestaje być<br />

na chwilę powieścią/literaturą, a staje się teorią, lecz wydaje się to rozwiązaniem<br />

dziwacznym i rodzącym wiele problemów. Podobnie niesatysfakcjonujące wydaje<br />

się powiedzenie, że fragment teoretyczny jest w powieści czymś innym, ma inny<br />

status, niż fragment teoretyczny w tekście np. filozoficznym 8 . Uznanie tych problemów<br />

nie musi jednak prowadzić od razu do stwierdzenia, że nie ma żadnej<br />

różnicy między teorią a powieścią. Już sam fakt, że mówimy o fragmencie teoretycznym<br />

lub filozoficznym w powieści (czyli zauważamy, że w powieści znajduje<br />

się fragment wzięty z innego porządku dyskursu), świadczy o tym, że dostrzegamy,<br />

iż jakaś różnica tu zachodzi.<br />

Rorty mógłby ripostować mniej więcej tak: Udowodniłeś dobrze znaną prawdę,<br />

że język powieści i język teorii są nawzajem nieprzekładalne – albo opowiadamy,<br />

albo teoretyzujemy. Ale tak samo jest przecież z innymi rodzajami literatury.<br />

Liryka i powieść też są nawzajem nieprzekładalne. Albo piszemy poezję, albo<br />

prozę. Sam fakt nieprzekładalności jednego rodzaju literatury na inny nie dowodzi<br />

jeszcze, że istnieje jakaś głębsza różnica między nimi. Nie jest to błahy<br />

8 Na temat różnych tego typu zawiłości związanych z relacją między teorią a powieścią zob. M.P. Markowski, O teorii<br />

i powieści, w: idem, Anatomia ciekawości, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1999, s. 126–157 .


Między Dyskursami: Filozofia, Teoria i Literatura<br />

9<br />

argument. Rzeczywiście, między wierszami a powieściami też istnieją różnice,<br />

a jednak zarówno jedne, jak i drugie zaliczamy do tej samej dziedziny – tj. do literatury<br />

– dlaczego zatem w przypadku rozważań teoretycznych mielibyśmy nagle<br />

twierdzić, że należą do jakiegoś odmiennego niż literatura porządku dyskursu?<br />

Napisałem, że nie chcę się w tym tekście odwoływać do argumentów, mówiących<br />

o tym, że teoria pozostaje w innej relacji prawdziwościowej do świata niż<br />

literatura. Same wyznaczniki formalne zdają się zaś niewystarczające, aby mówić<br />

o tym, że teoria nie jest po prostu jednym z rodzajów pisarstwa. Spójrzmy zatem<br />

na jeszcze jeden przykład.<br />

Podobnie jak to się ma z Krytyką czystego rozumu, nie dałoby się przełożyć<br />

książek i teorii Rorty’ego na powieść. To znaczy, z pewnością można napisać powieść,<br />

którą dałoby się odczytać w świetle filozofii Rorty’ego. Jednakże w takim<br />

wypadku odczytywałoby się ją właśnie w świetle filozofii czy też teorii Rorty’ego.<br />

Zakładałoby się tym samym rozłączność danej powieści oraz teorii Rorty’ego i, co<br />

więcej, przyjmowałoby się, że ta druga może posłużyć do naświetlenia pewnych<br />

cech tej pierwszej (a więc stawałaby się ona metajęzykiem dla danej powieści).<br />

W ten sposób próbował odczytać Wahadło Foucaulta Umberta Eco sam Rorty.<br />

Mówił na przykład: „Odczytałem tę powieść jako polemikę antyesencjalistyczną,<br />

jako wykpienie metafory głębi. [...] Mówiąc konkretniej, zinterpretowałem książkę<br />

jako drwinę ze strukturalizmu – z samej idei struktury” 9 .<br />

Zauważmy, że Rorty, interpretując Wahadło Foucaulta pragmatystycznie, jest<br />

zmuszony odwoływać się do teoretycznie obciążonych terminów typu: antyesencjalizm,<br />

struktura czy metafora głębi. W dalszej części wywodu używa on jeszcze<br />

takich zwrotów jak fabuła czy punkt kulminacyjny. Co więcej, amerykański<br />

badacz posługuje się rodzajem rozumowania oraz argumentacji, który zazwyczaj<br />

kojarzmy z dyskursem teoretycznym. Wszystko to pozwala mu snuć komentarz<br />

na temat powieści Eco, wszystko to pozwala mu opisywać i analizować tę powieść,<br />

ująć wielość jej słów i wątków za pomocą znanych teoretycznych terminów.<br />

Mówiąc inaczej, umiejscawia się on na zewnątrz Wahadła Foucaulta, a tym<br />

samym na zewnątrz wypowiedzi literackiej.<br />

Teoria ma więc to do siebie, że zawsze sytuuje się, czy tego chcemy czy nie,<br />

poza dyskursem literackim. Nie w takim sensie, że jest bliżej rzeczywistości samej<br />

w sobie lub uniwersalnej prawdy (tutaj znowu wrócilibyśmy do opozycji<br />

Rorty’ego), ale w takim sensie, że staje się metajęzykiem dla literatury. I nawet<br />

jeśli chcemy wygłosić sąd o tym, że filozofia jest rodzajem pisarstwa i pragniemy<br />

ten sąd uzasadnić, to sięgamy nie po opowiadanie, lecz po dyskurs teoretyczny.<br />

Oczywiście, ideę o tym, że filozofia jest rodzajem pisarstwa, dałoby się wyrazić za<br />

pomocą fabuły. Ale w takim razie znowu mielibyśmy do czynienia z tą samą sytuacją<br />

jak wtedy, gdy Rorty interpretuje Wahadło Foucaulta – interpretując taką<br />

książkę jako wyraz tezy, że filozofia jest rodzajem pisarstwa, przemieszczalibyśmy<br />

się już z konieczności na pozycje teoretyczne – zaczęlibyśmy teoretyzować.<br />

9 R. Rorty, Kariera pragmatysty, w: S. Collini (red.), op. cit., s. 101.


10 Tomasz Markiewka<br />

Oczywiście, metajęzyk nie jest niewinny. Myśliciele tacy jak Rorty, Barthes<br />

czy Derrida przyczynili się, każdy na swój sposób, do tego, że zaczęliśmy bardziej<br />

sceptycznie patrzeć na możliwości teorii. Przekonująco pokazywali oni, że<br />

dyskurs teoretyczny ma swoje ograniczenia i nie jest nigdy w stanie ustawić się<br />

w pełni w roli bezstronnego arbitra wobec przedmiotu swojego opisu. Każda<br />

teoria jest bowiem uwikłana w historyczne i kulturowe uwarunkowania, każda<br />

nie tylko opisuje obiekt swoich badań, ale też w pewnym stopniu go konstruuje.<br />

Metafora Rorty’ego o filozofii (teorii) jako rodzaju pisarstwa w dużej mierze<br />

próbuje oddać te cechy teorii. Jest ona jednakże myląca, sugerując, że nie istnieje<br />

żadna istotna różnica między wypowiedzią teoretyczną a literacką, co wydaje się<br />

tezą niepotwierdzoną dostatecznie. Zdaje się, iż istnienie tej różnicy najłatwiej<br />

dostrzec wtedy, gdy dyskurs teoretyczny służy do mówienia o literaturze. Widać<br />

wtedy, że między tymi dwoma rodzajami wypowiedzi tworzy się pewien dystans<br />

(z pewnością bardzo problematyczny), który pozwala snuć w teoretycznej mowie<br />

komentarz na temat literatury. Mówiąc zaś ogólniej, każda mowa teoretyczna stara<br />

się wytworzyć pewną przestrzeń między sobą a przedmiotem swojego opisu,<br />

aby móc przedmiot ten dokładnie opisać. To, co dokładnie kryje się za tymi metaforami<br />

tworzenia dystansu czy przestrzeni, na ile tego rodzaju próby są skuteczne,<br />

co dokładnie robimy, gdy opisujemy dany przedmiot, jest oczywiście kwestią<br />

wysoce dyskusyjną.<br />

Pierwsza i trzecia z podanych w tym tekście quasi-definicji teorii są stosunkowo<br />

najmniej kontrowersyjne. Z pewnością wielu się zgodzi z Rortym, że teoria<br />

jako narzędzie służące do odkrywania ponadhistorycznych, ponadkulturowych,<br />

uniwersalnych, podstawowych, wytwarzających wszystko inne, jedynie prawdziwych<br />

faktów na temat rzeczywistości samej w sobie jest raczej utopią niż opisem<br />

faktycznych możliwości dyskursu teoretycznego. Z drugiej strony większość<br />

przyzna też, że da się wskazać cechy dystynktywne teorii, jeśli, tak jak Eco w cytowanym<br />

fragmencie, wskażemy na pewne aspekty formalne tekstów teoretycznych<br />

(używane pojęcia, sposób rozumowania oraz argumentowania). Najbardziej<br />

kontrowersyjna jest więc druga definicja teorii – teoria jako metajęzyk, jako bezstronny<br />

opis; teoretyk jako ktoś, kto patrzy z dystansu na przedmiot swoich badań.<br />

Jak starałem się przekonać, to drugie rozumienie teorii jest, przynajmniej do<br />

pewnego stopnia, słuszne i to je należałoby rozwijać i dokładnie zbadać, jeśli chce<br />

się powiedzieć coś więcej na temat tego, czym jest i jakie możliwości ma teoria.


Paulina Grenda<br />

NOWY MODEL PEDAGOGICZNY: MIĘDZY<br />

SOCJOPEDAGOGIKĄ A ANTROPOLOGIĄ<br />

Wstęp<br />

W polskiej literaturze pedagogicznej brakuje wyraźnych nawiązań do koncepcji<br />

rytuału interakcyjnego Ervinga Goffmana. Kluczowa wydaje się metafora,<br />

którą stosuje autor do opisu charakteru przystosowawczego porządku rytualnego.<br />

Dla Goffmana porządek ten stanowi model pedagogiczny. Przykładowo więc<br />

pedagog, który chce podtrzymać określony własny wizerunek musi ciężko pracować<br />

na uznanie go ze strony jego wychowanków. Będą więc oni bacznie obserwować<br />

sposób, w jaki zachowuje się dany pedagog. Gdy zauważą, że zachowuje<br />

się on w swoim życiu prywatnym nie uczciwie czeka go kara i dyskwalifikacja<br />

z zawodu1.<br />

Znacznie ważniejsze niż fakty byłyby dla Goffmana wyobrażenia, jakie względem<br />

własnej osoby posiada pedagog. Dzięki takiemu podejściu pedagog ma możliwość<br />

dokonania zmiany. Może on bowiem zmienić wyobrażenie na swój temat<br />

(faktów oczywiście nie zmieni). Musi intensywnie pracować nad społeczną częścią<br />

swojej osobowości.Jedynie dzięki trzymaniu się własnej roli pedagog może<br />

swobodnie funkcjonować w relacji z wychowankami.Ułatwia mu to korzystanie<br />

z rytuału. Praktykując rytualne zachowania pedagodzy potrafią lepiej kontrolować<br />

własne zachowanie.<br />

Jak każdy człowiek praktykując rytuały uczą się oni spostrzegawczości, przywiązania<br />

do własnego wizerunku, wyrażania własnego „ja” za pomocą twarzy,<br />

dumy, honoru, godność,<br />

Ale i troski o innych. Funkcją więc studiów pedagogicznych jest wdrożenie<br />

przyszłym nauczycielom 2 . Jego wyobrażenie o własnym wizerunku zaczyna mieć<br />

sztywny charakter i niemodyfikowalny pod wpływem zewnętrznych bodźców.<br />

1 E. Goffman, A.Sulżycka (przekł.), Rytuał interakcyjny, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 2006, s. 43.<br />

2 E. Goffman, op. cit. 45.


Nowy model pedagogiczny: między socjopedagogiką a antropologią<br />

12<br />

Pedagodzy są często postrzegani przez reprezentantów innych dyscyplin jako<br />

osoby sztywno trzymające się norm społecznych i prawnych. Takie mało elastyczne<br />

postępowanie może negatywnie wpływać na ich relacje z wychowankami, ale<br />

i te służbowe.<br />

1. Antropologiczne spojrzenie Goffmana na zasady moralne<br />

Każdy człowiek, w tym: nauczyciel posiada uniwersalną konstrukcję składającą<br />

się z wewnętrznych skłonności psychicznych i odciśniętych w niej norm<br />

moralnych. Dzięki genetycznej pamięci każdy człowiek potencjalnie potrafi przestrzegać<br />

zasady moralne. Pedagog postępuje w ten, a nie inny sposób dlatego, że<br />

należy do określonego społeczeństwa. Ono zaś zawiera ułożone w określony sposób<br />

elementy ludzkiej natury.<br />

Jednak każdy człowiek musi na swój sposób równoważyć w sobie te składniki3.<br />

Największy wpływ na zachowanie człowieka, w tym również pedagoga ma<br />

genetyka zachowania. Nie oznacza to jednak, że pedagodzy nie mają wpływu<br />

na równoważenie składników swojej natury. Na osobowość każdego człowieka<br />

wpływ w około 10% ma autokreacja. Realizuje się ją za pomocą autoedukacji<br />

i autokształtowania4. Spojrzenie Goffmana i Ostasza jest zgodne z socjopedagogiczną<br />

koncepcją pedagogiki. Według niej rozwój osobowości jest możliwy dzięki<br />

stałej interakcji między jednostką a społeczeństwem5.<br />

2. Socjopedagogiczny model pedagogiki<br />

Według Bogusława Śliwerskiego na ulepszenie relacji pedagog – klient ma<br />

wpływ wzajemna interakcja spontanicznej, zabarwionej emocjonalnie reakcji<br />

pedagoga wraz z meto-cznym zdystansowaniem. Pedagog musi być świadomy,<br />

w jaki sposób te dwa komponenty są ze sobą powiązane. Dzięki dużej refleksyjności<br />

pedagog jest świadomy jak te elementy na niego oddziałują wzajemnie.<br />

Może mieć więc on realny wpływ na tworzenie własnego wizerunku 6 .<br />

Uważam, że konieczne jest też szersze uświadamianie młodzieży w zakresie<br />

tego, w jaki sposób motywowane jest postępowanie nauczyciela. Będzie to miało<br />

zdecydowany wpływ na rozwój społecznej części osobowości uczniów. Tylko<br />

wówczas mogą oni być świadomi, kiedy są adresatami nie Zasze uczciwego oddziaływania<br />

pedagogicznego.<br />

3 Tamże, s. 45.<br />

4 L. Ostasz, Osobowość z punktu widzenia psychologii i antropologiii filozoficznej, Wydawnictwo Uniwersytetu<br />

Warmińsko-Mazurskiego, Olsztyn 2000, s. 11-12.<br />

5 B. Śliwerski, Wprowadzenie do pedagogiki, w: B. Śliwerski (red.), Pedagogika. Podstawy nauk o wychowaniu, Gdańskie<br />

Wydawnictwo Pedagogiczne, Gdańsk 2006, s. 100.<br />

6 B. Śliwerski, Wprowadzenie..., w: B. Śliwerski, op. cit., s. 100.


13 Paulina Grenda<br />

Widzimy zatem, że w interesie obydwu: pedagoga i wychowanka jest kształtowaniejak<br />

najpełniejszej osobowości. Służyć temu będzie również systematyczne<br />

poszerzanie ich samoświadomości.<br />

3. Konsekwencje stosowania proponowanego modelu w pedagogice<br />

Dzięki szkoleniu pedagogów w proponowanym modelu możliwe będzie<br />

kształtowanie niesztywnej osobowości wśród przedstawicieli tego zawodu.<br />

Uważam, że każdy pedagog powinien przejść własną psychoterapię. Z uwagi na<br />

aksjologiczno-normatywny charakter pedagogiki, który wpływa na sposób pracy<br />

reprezentantów tej dyscypliny konieczne jest aby przechodzili oni terapię w<br />

podejściu Frankla. Podstawą jego psychoterapii jest założenie, że źródłem zaburzeń<br />

neurotycznych jest utrata sensu życia. Aby uchronić się od krytyki, iż zakładam,<br />

że nauczyciele muszą cierpieć na to zaburzenie odwołać muszę się do<br />

tez Karen Horney. Według niej współcześnie większość ludzi cechuje się neurotyczną<br />

osobowością. Nie jest to powód, aby traktować ten fakt, w kategoriach<br />

psychopatologicznych 7 .<br />

Celem psychoterapii jest według Frankla uaktywnianie w człowieku pierwotnych<br />

sił, jaką jest transcendencja samego siebie. Proponuje on wspólne analizowanie<br />

egzystencji z pacjentem. Podobnie dla pedagogów możliwe byłoby<br />

także pogłębianie własnej samoświadomości. Mogliby też uprzytomnić sobie<br />

swoje własne wartości i cele życiowe. Dzięki takiej zmianie pedagodzy Być może<br />

w mniejszym stopniu niż dotychczas mogliby oni tak oddziaływać na wychowanków,<br />

aby nie narzucać im swoich własnych wartości i przekonań.<br />

Pracujący zawodowo nauczyciele i pedagodzy codziennie wykonują stałe<br />

czynności. Porównanie ich funkcjonowania do zaburzenia obsesyjno-kompulsywnego<br />

jest być może zbyt daleko posuniętą analogią, ale odzwierciedla dobitnie<br />

sposób jak często pracują aktywnie zawodowo pedagodzy. Na takim poziomie<br />

analizy warto pamiętać, że zaburzenie to występuje w formie z przewagą myśli<br />

natrętnych, lub myśli i czynności natrętnych (zespołów mieszanych) 8 .<br />

4. O możliwości konstruowania aksjologicznych podstaw wychowania<br />

w oparciu o mentalizację - podsumowanie<br />

Proponuję, aby kształcenie pedagogów łączyć z kształtowaniem u przyszłych<br />

reprezentantów tej dyscypliny z uczeniem ich zdolności do mentalizacji. Według<br />

Petera Fonagy’ego mentalizacja stanowi zdolność do rozumieniaswoich i czyichś<br />

7 K. Horney H. Grzegołowska (przekł.), Neurotyczna osobowość naszych czasów, 1993, s. 5.<br />

8 M. Siwiak-Kobayashi, Poznawczo-behawioralna psychoterapia pacjentów z zaburzeniami nerwicowymi i związanymi<br />

ze stresem, w: L. Grzesiuk (red), H. Suszek (red.), Psychoterapia. Problemy pacjentów, Wydawnictwo Psychologii Kultury,<br />

„Eneteia”, s. 58.


Nowy model pedagogiczny: między socjopedagogiką a antropologią<br />

14<br />

stanów umysłu. Służy temu także interpretacja zachowania 9 . Dzięki postulowanemu<br />

kształceniu pedagodzy mogą wniknąć w wieloskładnikowy i wielowymiarowy<br />

świat. Tak konstruowana przestrzeń aksjologiczna antroposfery stanowi sieć<br />

wzajemnie warunkujących się i pojedynczo występujących wartości 10 .<br />

W projekcie kształcenia pedagogów w oparciu o proponowany model należy<br />

uwęglę-nić tezy Ervinga Goffmana. Należy przede wszystkim uświadomić sobie,<br />

że podręczniki dobrego wychowania zawierają w gruncie rzeczy najbardziej metodyczne<br />

wyjaśnienie postępowania u chorych psychicznie. Ponadto stosowanie<br />

rozróżnienia na zachowania aprobowane i nieaprobowane jest poprostu naiwne.<br />

Pedagodzy często też przyjmują nie słusznie założenie, że aprobowanie czegoś<br />

w zachowaniu wychowanka jest neutralne11. Jedynie dzięki wykorzystaniu założeń<br />

antropologii pedagodzy dysponować mogą pełnym oglądem rzeczywistości.<br />

Nauczyciel musi więc potrafić wyodrębnić te składowe zachowania, które<br />

mogą dzięki wzajemnej integracji łączyć pojedyncze funkcje wychowanków.<br />

Istotne jest, aby zdawali sobie oni sprawę z tego, że każdy człowiek dzięki swojemu<br />

zachowaniu ma przecież wpływ na sposób funkcjonowania całej grupy. Za to,<br />

jak szybko sobie uświadomią to uczniowie odpowiedzialni są w dużym stopniu<br />

również pedagodzy.<br />

Proponuję więc, aby pedagodzy w swoim wychowawczym oddziaływaniu<br />

uczyli uczniów jednocześnie odpowiedzialności, z drugiej zaś strony samodzielności.<br />

Istotne może być uwzględnienie wskazówki Thomasa Gordona. Jeśli więc<br />

pedagodzy nauczą się oddzielania w pracy z dzieckiem swoich własnych problemów<br />

od problemów, jakie według nich posiadają wychowankowie na pewno<br />

pedagodzy Ci osiągać będą coraz lepsze efekty wychowawcze i edukacyjne 12 .<br />

Warunkiem proponowanego modelu jest przyjęcie przez pedagogów interdyscyplinarnego<br />

podejścia do nauk społecznych.<br />

9 P. Fonagy, G. Gergely, E. L. Jurist, M. Target, Affect regullation. Mentalization and the development of the self, cyt. za:<br />

L. Grzesiuk, dz.cyt., H. Suszek, op. cit., s. 133.<br />

10 U. Ostrowska, Aksjologiczne podstawy wychowania, w: B. Śliwerski, op. cit., s. 112-113.<br />

11 E. Goffman, op. cit., s. 8-9.<br />

12 Por. T. Gordon, D.Szafrańska-Poniewierska (przekł.), Wychowanie bez porażek w szkole. Warszawa, Wydawnictwo<br />

„Pax”, 1995.


Marta Węgrzyn<br />

RICOEUROWSKI „ŚWIAT TEKSTU”.<br />

JĘZYK JAKO MODELOWY PRZYPADEK KOMUNIKACJI NA<br />

DYSTANS<br />

Wprowadzenie<br />

Punktem wyjścia Ricoeurowskich rozważań na temat „świata tekstu” jest<br />

stwierdzenie, że ludzie rodzą się w języku. Posługują się nim, komunikują, przedstawiają<br />

przedmioty i działają. Francuskiego filozofa w pierwszej kolejności interesuje<br />

język jako specyficzny przypadek komunikacji na dystans. W związku<br />

z tym pisze:<br />

Język jest dla mnie czymś znacznie więcej niż konkretnym przypadkiem komunikacji<br />

między ludźmi; jest modelowym przypadkiem komunikacji na dystans. Tym<br />

samym przez tekst objawia się podstawowy rys doświadczenia ludzkiego – jego<br />

historyczność: fakt, że jest on komunikacją obcych i na odległość 1 .<br />

Ricoeurowskie rozważania ogniskują się więc wokół „świata dzieła”, na którym<br />

czytelnik dokonuje pracy rozumienia i wyjaśniania. Za pomocą analizy<br />

tekstu hermeneuta, pragnie dotrzeć do przedstawianego przez ów tekst świata.<br />

To bowiem koncepcja „świata tekstu” uwypukla różnicę jaka zachodzi między<br />

mową a pismem. Różnica ta dotyczy przede wszystkim zagadnienia referencji.<br />

Francuski filozof pisze:<br />

Referencja ujawnia się dzięki możności wskazania na wspólną dla rozmówców<br />

rzeczywistość, gdy zaś nie można wskazać rzeczy, o której się mówi, można przynajmniej<br />

usytuować ją w sieci czasoprzestrzennej, do której rozmówcy przynależą.<br />

1 P. Ricoeur, Hermeneutyczna funkcja dystansu, tłum. P. Graff, w: idem, Język, tekst, interpretacja, tłum. K. Rosner, P.<br />

Graff, PIW, Warszawa 1989, s. 225.


16 Marta Węgrzyn<br />

Ostatecznym odniesieniem wszelkiego dyskursu jest „tu i teraz” wyznaczone przez<br />

sytuację tego dyskursu. Wraz z pismem ulega to zmianie, nie ma już bowiem sytuacji<br />

wspólnej dla piszącego i czytelnika, a tym samym nie istnieją już konkretne<br />

warunki aktu wskazywania 2 .<br />

Zmiana formy dyskursu wpływa na zmianę funkcji referencji. W dyskursie<br />

ustnym mamy do czynienia ze wspólną dla rozmówców sytuacją. Rozmowa odbywa<br />

się bowiem w konkretnym miejscu i czasie. Z kolei sytuacja, w której dyskurs<br />

przybiera formę pisma pozbawia nas nawiązania do świata zewnętrznego.<br />

Jednakże nie jest to pozbawienie całkowite/całościowe. Każdy dyskurs, nawet ten<br />

który jest nosicielem treści fikcyjnych odnosi się w jakiś sposób do rzeczywistości.<br />

„Świat tekstu”, czy ujmując to ściślej „świat dzieła” ukazuje i tym samym proponuje<br />

nam różne możliwości istnienia. To, co podlega w tekście interpretacji<br />

wyznacza projekt świata, który czytelnik może zamieszkiwać 3 .<br />

Dyskurs<br />

Język jako dyskurs urzeczywistnia się na poziomie mowy. W związku z tym,<br />

należy wziąć po uwagę, że „jednostką podstawową języka jako systemu jest signe,<br />

znak (fonologiczny lub leksykalny), dla dyskursu natomiast jednostką taką jest<br />

phrase, zdanie (lub wyrażenie)” 4 . W celu uwypuklenia różnicy między językiem<br />

a dyskursem Ricoeur powołuje się na myśl Platona wedle, której dopiero poziom<br />

zdania pozwala nam na przypisanie takich kategorii jak: prawda i fałsz. Sam hermeneuta<br />

pisze, że „błąd i prawda są «przypadłościami» dyskursu” 5 , z kolei „zagrożeniem”<br />

dla dyskursu jest język traktowany w kategoriach struktury czy też<br />

systemu.<br />

Ricoeur odnosi się w swoich badaniach do wprowadzonego przez de<br />

Saussure’a rozróżnienia na langue i parole. Langue traktowane jest tutaj jako zespół<br />

kodów, podstawa do wytworzenia parole, czyli konkretnego komunikatu/<br />

przekazu. Francuski filozof pisze:<br />

Przekaz jest zawsze indywidualny, natomiast kod jest własnością społeczności 6 .<br />

W modelu strukturalnym różnica między przekazem i kodem ukazana jest<br />

głównie za sprawą kilku relacji. Pierwsza z relacji odnosi się do czasu: przekaz<br />

jest diachroniczny, podczas gdy kod jest synchroniczny. Druga z relacji odnosi<br />

się do podmiotu: przekaz jest intencjonalny, bowiem jesteśmy w stanie wskazać<br />

na „kto” tego przekazu, podczas gdy kod jest anonimowy, a ściślej nieświadomy<br />

2 Ibidem, s. 240.<br />

3 Por. Ibidem, s. 245.<br />

4 Ibidem, s. 227.<br />

5 P. Ricoeur, Język jako dyskurs ,tłum. K. Rosner, w: idem, Język, tekst…, op. cit., s. 66.<br />

6 Ibidem, s. 67.


Ricoeurowski “Świat tekstu”...<br />

17<br />

(Ricoeur mówi o kulturowej nieświadomości). Z kolei trzecia relacja odwołuje<br />

się do „ustanowienia”: „przekaz jest arbitralny i przypadkowy, podczas gdy kod<br />

jest systematyczny i obowiązujący dla danej, posługującej się nim społeczności” 7 .<br />

Analizując model strukturalny de Saussure’a, Ricoeur stwierdza:<br />

Język nie jest już traktowany jako „forma życia”, jak powiedziałby Wittgenstein, lecz<br />

jako samowystarczalny system wewnętrznych relacji 8 .<br />

Język nie jest traktowany jako pośrednik między rzeczą a umysłem ale jako<br />

zamknięty system wewnątrz, którego możemy obserwować relacje pośród poszczególnych<br />

elementów 9 .<br />

Ricoeur postanawia w miejsce parole stanowiącego także swego rodzaju strukturę,<br />

wprowadzić termin „dyskurs”. Zamierza tym samym podkreślić różnicę jaka<br />

zachodzi między semantyką a semiotyką. Wykazanie owej różnicy staje się dla<br />

francuskiego filozofa istotnym założeniem metodologicznym. Ze względu na to,<br />

że semantyce i semiotyce odpowiadają takie jednostki językowe jak: znak i zdanie,<br />

semiotyka traktowana jest jako nauka o znakach, czyli o jednostkach potencjalnych,<br />

częściach składowych zdania, natomiast semantyka jest nauką o zdaniu,<br />

jako nowym bycie, który jest nieredukowalny do swoich poszczególnych części<br />

a więc słów, stąd też semantyka zajmuje się istotnym dla Ricoeura problemem<br />

sensu.<br />

Francuski filozof zauważył, że dwie właściwości charakteryzują dyskurs – jest<br />

on zarazem znaczeniem i zdarzeniem. Jako zdarzenie zachodzi w określonym<br />

czasie („tu i teraz”), spełnia się w akcie rozmowy. Tak rozumiany dyskurs jest samozwrotny;<br />

każdorazowo odsyła do podmiotu wypowiedzi, a za sprawą m.in. zaimków<br />

osobowych odkrywa przed nami tego, „kto mówi”. W ten sposób dyskurs<br />

kieruje się w stronę świata, który pragnie zaprezentować, wysłowić i przedstawić.<br />

Ricoeur pisze:<br />

zdarzenie jest (…) przybyciem świata do języka za pośrednictwem dyskursu. I dalej:<br />

Dyskurs (…) jest zawsze na temat czegoś, odnosi się do świata, zmierza zawsze do<br />

tego, żeby świat opisać, wyrazić lub przedstawić 10 .<br />

Dyskurs odnosi się nie tylko do świata, ale także do drugiego człowieka. Za<br />

sprawą dyskursu dochodzi do relacyjności, sytuacji dialogicznej, w której do głosu<br />

zostaje dopuszczony drugi/inny. Dyskurs jest miejscem konwersacji, zdarzeniem,<br />

które „jest czasowym zjawiskiem wymiany, ustanowieniem dialogu, który<br />

może się zawiązać, trwać lub ustalić” 11 .<br />

7 Ibidem, s. 68.<br />

8 Ibidem, s. 72.<br />

9 Ricoeur odwołuje się do modelu strukturalnego ze względu na swoją teorię interpretacji, w której chce ukazać<br />

dwa odmienne podejścia do tego samego rodzaju tekstów.<br />

10 P. Ricoeur, Hermeneutyczna funkcja dystansu…, op. cit., s. 228.<br />

11 Ibidem, s. 228.


18 Marta Węgrzyn<br />

Charakterystyczną cechą dyskursu jest przekroczenie zdarzenia w znaczeniu.<br />

Dyskurs uaktualnia się/zachodzi jako zdarzenie, ale jest przyswajany (rozumiany)<br />

jako znaczenie. Ricoeur pisze:<br />

Tak właśnie jak język jako system, gdy aktualizuje się w dyskursie, przekracza sam<br />

siebie i realizuje się jako zdarzenie, tak też dyskurs, gdy wchodzi w proces rozumienia,<br />

przekracza sam siebie jako zdarzenie, przeistaczając się w znaczenie 12 .<br />

Główny cel to zrozumienie znaczenia, które jest w przeciwieństwie do zdarzenia<br />

czymś trwałym. Aby zrozumieć znaczenie, czy też sens zdania należy uchwycić<br />

jego zawartość. W trakcie owego „uchwycenia” dochodzi do „aktu dystansu”,<br />

następuje oddzielenie tego, co powiedziane od samego aktu wypowiedzenia.<br />

Znaczenie staje się „tym, co otwiera zdanie na innych i co może być przenoszone”<br />

13 . Stąd też analizy Ricoeura skupiają się głównie na dyskursie jako dziele.<br />

Z napięcia między znaczeniem i zdarzeniem rodzi się działanie wytwarzające<br />

dyskurs jako dzieło. Co wyróżnia dzieło?<br />

• Dzieło traktowane jest jako pewnego rodzaju układ większy niż zdanie:<br />

w zdaniu mamy stosunek słowa do słowa podczas gdy w dziele jest to stosunek<br />

zdania do zdania. Przy czym jest to pewnego rodzaju uproszczeniem,<br />

bowiem każdy tekst (traktowany jako zespół zdań) jest dyskursem,<br />

ale nie każdy tekst jest dziełem. By tekst był dziełem musi spełniać pewne<br />

dodatkowe kryteria.<br />

• W dziele dyskurs jest w szczególny sposób ułożony. Za sprawą odpowiedniego<br />

skomponowania dzieło staje się przedstawicielem konkretnego gatunku<br />

literackiego.<br />

• Dzieło charakteryzuje się określonym stylem: „dyskurs jako dzieło charakteryzuje<br />

się więc kompozycją, tj. przynależnością gatunkową oraz indywidualnym<br />

stylem” 14 .<br />

Dyskurs staje się dziełem poprzez wykonanie odpowiedniej pracy, staje się<br />

obiektem jakiejś praktyki, sprawności i techniki. Ricoeur pisze:<br />

Nadawać materii formę, poddawać wytwarzanie gatunkom, stworzyć coś jednostkowego,<br />

wszystko to oznacza traktować język jako surowiec 15 .<br />

Skoro język staje się surowcem to podmiot, który się nim posługuje zyskuje<br />

miano autora. Autor poprzez pracę nie tylko wytwarza osobliwe dzieło, ale także<br />

indywidualizuje siebie. Konkretny styl staje się tym, co wskazuje na twórcę<br />

danego tekstu. Mimo, iż autor dzieła jest ekwiwalentem podmiotu mówiącego,<br />

to wyraża poprzez swoje dzieło więcej niż ów podmiot, jest on „rzemieślnikiem<br />

dzieła językowego” 16 . Dyskurs jako dzieło jest także traktowany jako zdarzenie<br />

i znaczenie.<br />

12 Ibidem, s. 229.<br />

13 M. Drwięga, Paul Ricoeur daje do myślenia, Wyd. Homini, Bydgoszcz 1998, s. 58.<br />

14 P. Ricoeur, Hermeneutyczna funkcja dystansu…, op. cit., s. 232.<br />

15 Ibidem, s. 232.<br />

16 Por. Ibidem, s. 235.


Ricoeurowski “Świat tekstu”...<br />

19<br />

Traktować dzieło jako zdarzenie to patrzeć na nie pod kątem stylizacji, ująć<br />

dialektykę jaka zachodzi między konkretną sytuacją a stylizacją. „Styl pojawia<br />

się w czasie jako coś niepowtarzalnie jednostkowego i z tej racji dotyczy irracjonalnego<br />

momentu stronniczości, ale jego wpisanie w materiał języka nadaje<br />

mu pozór idei sensownej (…)” 17 . Dzieło jako zdarzenie ma miejsce w momencie<br />

nadawania konkretnego stylu opisywanej przez tekst sytuacji.<br />

Traktować dzieło jako znaczenie to rozpatrywać je kompleksowo, bowiem<br />

dyskurs jako dzieło ma znaczenie tylko jako całość. Problematyka dzieła jako<br />

znaczenia łączy się z kwestią rozumienia. Zagadnienie rozumienia języka na poziomie<br />

dzieła/wytworu odsyła do rozumienia siebie w obliczu czytanego tekstu.<br />

Jak zauważa francuski filozof, za pośrednictwem tekstu jesteśmy w stanie podjąć<br />

próbę rozumienia siebie. Poprzez zwrócenie się ku komuś, dyskurs akcentuje istnienie<br />

indywidualnego czytelnika a nawet więcej, ustanawia swych czytelników 18 .<br />

Dochodzi do relacji między tekstem a bieżącą sytuacją czytelnika. Tego typu relacja<br />

staje się pierwszym krokiem na drodze do zrozumienia siebie.<br />

Akty mowy<br />

Jednym ze sposobów opisu dialektyki znaczenia i zdarzenia jest przeprowadzona<br />

przez Austina analiza lingwistyczna. Kategoria znaczenia odnosi się nie<br />

tylko do tekstów pisanych, ale także do aktów mowy. W związku z tym Ricoeur<br />

postanawia odwołać się w swoich badaniach do koncepcji brytyjskiego językoznawcy<br />

i proponowanego przez niego podziału na akty: lokucyjne, illokucyjne<br />

i perlokucyjne 19 . Ricoeurowi chodzi przede wszystkim o wykazanie, że akty<br />

mowy „oprócz tego, że coś mówią (akt lokucyjny), dokonują czegoś przez powiedzenie<br />

(akt illokucyjny), a także przez powiedzenie wywołują określone skutki<br />

(akt perlokucyjny)” 20 . Rozpoznaniu dialektyki zdarzenia i znaczenia służą także<br />

akty interlokucyjne (allokucyjne). Istotną cechą dyskursu jest to, iż jest on zwrotny,<br />

jest zawsze skierowany do kogoś. Mamy więc adresata, który jest jednocześnie<br />

nadawcą i nadawcę, który jest jednocześnie adresatem. Taki rodzaj ujęcia<br />

rozmówców, jako mówiącego i słuchacza sprawia, że język jest konstytuowany<br />

jako komunikacja. Ricoeur powołując się na model komunikacji Jakobsona 21<br />

wykazuje, że nadawca i adresat dyskursu w akcie komunikacji ukazują nam<br />

ruch i dynamikę mowy. Model rosyjskiego językoznawcy ma istotne znaczenie,<br />

ponieważ kładzie nacisk na zjawisko więzi komunikacyjnej. Jakobson stara się<br />

17 Ibidem, s. 234.<br />

18 Por. Ibidem, s. 243.<br />

19 Austin odróżnia akty od siebie pisząc: „(…) możemy odróżnić czynność lokucyjną: «Powiedział, że…» od illokucyjnej:<br />

«Dowodził, że…» i perlokucyjnej: «Przekonał mnie, że…»”, w: J. L. Austin, Mówienie i poznawanie.<br />

Rozprawy i wykłady filozoficzne, tłum. B. Chwedeńczuk, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1993, s. 648.<br />

20 P. Ricoeur, Język jako dyskurs…, op. cit., s. 82.<br />

21 R. Jakobson przyporządkowuje elementom sytuacji komunikacyjnej konkretne funkcje: nadawcy –<br />

funkcję emotywną, odbiorcy – funkcję konatywną, kontaktowi – funkcję fatyczną, komunikatowi – funkcję<br />

poetycką, kontekstowi – funkcję poznawczą, natomiast kod posiada funkcję metajęzykową, Por. R. Jakobson,<br />

W poszukiwaniu istoty języka, Wybór i wstęp M. R. Mayenowa, Tom I, PIW, Warszawa 1989, s. 77-89.


20 Marta Węgrzyn<br />

uchwycić dyskurs bezpośrednio, pragnie ująć istotę owego dyskursu z uwzględnieniem<br />

jego struktury i jego znaczenia. Opisany przez Jakobsona model komunikacji,<br />

musi zostać według Ricoeura wzbogacony o refleksję filozoficzną. Każdy<br />

dyskurs, który może przybrać strukturę dialogiczną, musi mieć na uwadze zaistnienie<br />

pewnego egzystencjalnego warunku: bycie razem, czyli „przekroczenie<br />

i przezwyciężenie fundamentalnej samotności każdej istoty ludzkiej” 22 . Francuski<br />

filozof rozumie samotność, jako niemożność przekazania swojego doświadczenia<br />

innemu podmiotowi. To, co możemy przenieść od siebie do innego to nie doświadczenie<br />

jako takie, ale znaczenie owego doświadczenia. Doświadczenie samo<br />

w sobie jest doświadczeniem prywatnym, natomiast sens doświadczenia staje<br />

się doświadczeniem publicznym. Analizując sytuację dialogu można zauważyć,<br />

że zdarzenie przybiera formę międzyosobowej wymiany. W miejsce zdarzenia<br />

wchodzi dialog, jako suma dwóch zdarzeń: mówienia i słuchania 23 .<br />

Na poziomie komunikacji międzyludzkiej ujawniają się i odgrywają istotną<br />

rolę dwie funkcje: identyfikacji i orzekania. Za pomocą odpowiednich środków<br />

gramatycznych indywidualne doświadczenie przeradza się w doświadczenie publiczne.<br />

Z kolei za pomocą systemu językowego rozmówcy wskazują na rzecz,<br />

o której mówią. Dialogiczna czy też kontekstowa funkcja dyskursu sprawia, że jesteśmy<br />

w stanie zweryfikować wieloznaczność naszych słów i ograniczyć wielość<br />

alternatywnych interpretacji. Ricoeur pisze:<br />

Język jest procesem, w którym prywatne doświadczenie staje się publicznym. Język<br />

jest uzewnętrznieniem, dzięki któremu doznanie przekracza siebie i staje się ekspresją<br />

lub, inaczej mówiąc, transformacją psychicznego w noetyczne. Uzewnętrznienie<br />

i komunikowalność są jednym i tym samym; są mianowicie niczym innym, jak<br />

wniesieniem części naszego doświadczenia w logos dyskursu. W tym wniesieniu<br />

samotność życia zostaje więc, na moment, rozjaśniona przez wspólne światło<br />

dyskursu 24 .<br />

Omawiając kwestię dyskursu należy także wspomnieć o obiektywnej<br />

i subiektywnej stronie znaczenia. Obiektywna strona znaczenia to nic innego jak<br />

zawartość zdaniowa, czy też ujmując to innymi słowy, składniki zdania. Z kolei<br />

subiektywna strona znaczenia odnosi się do autora wypowiedzi. Ricoeur jednakże<br />

podkreśla, iż w pojęciu znaczenia mieści się coś więcej niż tylko obiektywna<br />

i subiektywna jego strona. Już sama obiektywna strona dyskursu rozpatruje znaczenie<br />

jako sens („co” dyskursu) i jako referencję („o czym”). „Na poziomie zdania<br />

możemy dokonać rozróżnienia miedzy tym, co zostało powiedziane, i tym,<br />

o czym się mówi”25. W samym tylko systemie językowym nie możemy mówić<br />

o referencji, tam zachodzi tylko wewnętrzna relacją między znakami. Referencja<br />

ujawnia się na poziomie zdania jako całości, bowiem poprzez zdanie język transcenduje<br />

siebie. Tylko konkretne użycie języka, odpowiednie odniesienie słowa<br />

22 P. Ricoeur, Język jako dyskurs…, op. cit., s. 84.<br />

23 Ibidem, s. 85.<br />

24 Ibidem, s. 88-89.<br />

25 Ibidem, s. 90.


Ricoeurowski “Świat tekstu”...<br />

21<br />

do rzeczywistości sprawia, że można przypisać mu funkcję referencji. Francuski<br />

filozof odnosi się w swoich rozważaniach do kwestii zdarzenia mowy, czyli wypowiedzi,<br />

mającej miejsce w określonym czasie. Podmiot w trakcie mowy odnosi<br />

się do czegoś. Zdarzenie mowy, a ściślej jego struktura jest zależna od znaczenia<br />

(sensu). Mówimy do kogoś, bądź odnosimy się do czegoś za sprawą języka,<br />

a właściwie „idealnej struktury sensu”. Za sprawą dialektyki sensu i referencji,<br />

w której „referencyjna intonacja mówiącego” wykracza poza sens, nowego odniesienia<br />

nabiera dialektyka zdarzenia i znaczenia. Można w ten sposób zauważyć,<br />

że dialektyka sensu i referencji jest dialektyką pierwotną. „Jedynie ta dialektyka<br />

mówi nam coś o relacji między językiem a ontologiczną sytuacją bycia w świecie”26.<br />

Za sprawą języka i niejako w języku wyrażamy siebie. Język służy do opisania<br />

sytuacji naszego bycia w świecie, opisu doświadczenia naszej egzystencji,<br />

jej rozpoznania, aż wreszcie zrozumienia i interpretacji. Ricoeur mówi o wnoszeniu<br />

naszego doświadczenia do języka, które „stanowi ontologiczny warunek<br />

referencji, warunek, który wewnątrz języka ukazuje się jako postulat pozbawiony<br />

immanentnego uzasadnienia”27. Postulat zakładający brak immanentnego<br />

uzasadnienia, zakłada niejako a priori istnienie pewnych bytów, podlegających<br />

późniejszej identyfikacji. Identyfikacja, a co za tym idzie funkcja referencji rozumiana<br />

jako odniesienie słów do rzeczywistości zachodzi dopiero po sformułowaniu<br />

pytania o istnienie. Język wyrażający nasze doświadczenie odnosi się do tego,<br />

co jest a więc do tego, co istnieje. Dialektyka sensu i referencji ukazuje nam, że<br />

język jest znaczący, jest ze swej istoty referencyjny. Dopiero sposób użycia konkretnego<br />

znaku w dyskursie definiuje nam znak jako coś, co odnosi się do rzeczy,<br />

którą zastępuje. Referencyjna istota języka sprawia, że odnosi się on nie tylko do<br />

naszego doświadczenia bytowania w świecie, ale także do podmiotu mówiącego.<br />

Od mowy do pisma<br />

W ramach teorii dyskursu Ricoeur wskazuje na możliwość przejścia od mowy<br />

do pisma, a tym samym na problem dystansu, który ujawnia się między tymi<br />

dwoma systemami. Pismo traktowane jest jako „intencjonalne uzewnętrznienie”,<br />

w którym dochodzi „do oddalenia znaczenia od zdarzenia” 28 . Owo oddalenie nie<br />

prowadzi w żadnej mierze do zburzenia dialektyki, wręcz przeciwnie ta fundamentalna<br />

struktura dyskursu coraz silniej manifestuje swoją obecność. Moment,<br />

w którym dyskurs podlega modyfikacji; przestaje być mową a staje się pismem,<br />

jest momentem konstytuującym dyskurs jako dyskurs. Dochodzi do materializacji<br />

dyskursu, a zatem jego utrwalenia. Zdarzenie dyskursu, czyli czas w którym<br />

ktoś mówi zostaje za sprawą zapisu uchronione przed zniszczeniem. Ricoeur<br />

zauważa:<br />

26 Ibidem, s. 91.<br />

27 Ibidem.<br />

28 P. Ricoeur, Mowa i pismo, tłum. K. Rosner, w: idem, Język, tekst, interpretacja…, op. cit., s. 97.


22 Marta Węgrzyn<br />

Wydaje się na pierwszy rzut oka, że pismo wprowadza jedynie czynnik czysto<br />

zewnętrzny i materialny: przynosi ono utrwalenie, chroniąc przez to zdarzenie<br />

dyskursu przed zniszczeniem 29 .<br />

Obok funkcji utrwalenia, francuski filozof dostrzega, iż tekst nie jest już ściśle<br />

związany z autorem, staje się wobec niego autonomiczny. Znaczenie, które niesie<br />

ze sobą tekst nie jest uzależnione od autora, nie jest w żaden sposób tożsame<br />

z tym, co chciał nam przekazać twórca dzieła. Odczytywanie tekstu, a więc pewien<br />

sposób uchwytywania znaczenia wychodzi poza intencje autora. Za sprawą<br />

aktu czytania odbiorca odkrywa nowe znaczenia czytanego tekstu. To bowiem,<br />

z dystansu jaki istnieje między czytelnikiem a tekstem rodzi się interpretacja.<br />

Pismo uwydatnia różnicę między znaczeniem tekstu, czyli tak zwanym znaczeniem<br />

słownym a znaczeniem jakie chciał mu przypisać autor. Dochodzi do<br />

rozróżnienia znaczeń słów powiązanych ze sobą w zdaniu, czy też powiązań zdań<br />

w obrębie dzieła jako całości, od pewnego myślowego konstruktu, od intencji,<br />

która znajduje się w umyśle autora tekstu. Ricoeur uważa, iż „jest rzeczą zasadniczą<br />

dla dzieła literackiego, dla dzieła sztuki w ogóle, aby wykroczyło poza uwarunkowania<br />

psychospołeczne swego powstania i aby otworzyło się dzięki temu<br />

na nieograniczony ciąg odczytań, które same z kolei osadzone są w rozmaitych<br />

kontekstach społeczno-kulturowych” 30 . Za sprawą aktu czytania dochodzi do<br />

usytuowania tekstu w zupełnie nowych okolicznościach. Francuski filozof przypisuje<br />

istotne znaczenie czytelnikowi. Czytelnik jako odbiorca tekstu wyzwala tekst<br />

spod znaczenia psychologicznego, jakie nadaje tekstowi autor. Ricoeur pisze:<br />

W tym tkwi największa doniosłość pisma: doprowadza ono do wyzwolenia rzeczy<br />

napisanej, treści, od takich warunków dyskursu jakie ustanawia rozmowa 31 .<br />

Wyzbywamy się tym samym absolutnego „tu i teraz”, osadzenia w relacji mówca<br />

– słuchacz, osadzenia w konkretnym czasie i w konkretnej przestrzeni. Tekst<br />

staje się niezależny, zarówno od zamysłu autora, jak i od pierwotnego czytelnika.<br />

W sytuacji rozmowy dyskurs przemawia przez rozmówców, z kolei w przypadku<br />

tekstu pisanego dyskurs musi zostać odczytany, sam musi przemówić. Ricoeur<br />

ujmuje różnicę między mową a pismem następująco:<br />

W języku mówionym tym, do czego ostatecznie odnosi dialog, jest wspólna dla<br />

rozmówców sytuacja, to znaczy aspekt rzeczywistości, który można pokazać, wskazać<br />

palcem; mówimy wówczas, że referencja jest „ostensywna”. W języku pisanym<br />

referencja nie jest już ostensywna; wiersz, esej, utwór narracyjny mówią o rzeczach,<br />

osobach, które ewokują, ale które nie są realne. Mimo to teksty literackie mówią<br />

o czymś. O czym? Nie waham się odpowiedzieć: o świecie, który jest światem danego<br />

29 P. Ricoeur, Hermeneutyczna funkcja dystansu…, op. cit., s. 236.<br />

30 Ibidem, s. 237.<br />

31 Ibidem.


Ricoeurowski “Świat tekstu”...<br />

23<br />

dzieła. Sądzę, że tekst nie jest bynajmniej bez świata, lecz dopiero tutaj człowiek ma<br />

świat, a nie tylko sytuację, ma Welt, a nie tylko Umwelt 32 .<br />

W tekście rozumieniu podlega przedstawiony świat, pewien model świata,<br />

w którym czytelnik mógłby przebywać i urzeczywistniać swoje modusy bycia.<br />

Pismo zmienia funkcję komunikacyjną, bowiem tylko dyskurs jako pismo<br />

daje człowiekowi możliwość owładnięcia świata, a nie tylko sytuację<br />

rozmowy.<br />

32 P. Ricoeur, Metafora a centralny problem hermeneutyki, tłum. P. Graff, w: idem, Język, tekst, interpretacja…, op. cit.,<br />

s. 264.


Piotr Guzdek, Agnieszka Petryk<br />

CZYN KOMUNIKACYJNY OSOBY W OPTYCE FILOZOFII<br />

DRAMATU JÓZEFA TISCHNERA. STUDIUM WYBRANYCH<br />

ASPEKTÓW KOMUNIKACJI INTERPERSONALNEJ<br />

Każde wydarzenie komunikacyjne, pomimo pozornej prostoty, jest rzeczywistością<br />

niezmiernie złożoną. Złożoność ta jest związana z całym bogactwem<br />

psychiczno-duchowym oraz ontycznym osób w nim uczestniczących. Opis aktu<br />

komunikacyjnego, ograniczający się tylko do analizy procesu kodowania przekazu<br />

przez nadawcę, jego przesłania, odebrania, dekodowania i przyswojenia treści<br />

przez odbiorcę, który ewentualnie zdecyduje się na odpowiedź, byłby niewystarczający.<br />

Lingwistyczna analiza samego komunikatu, uwzględnienie charakteru<br />

i struktury kanału komunikacji, szumów informacyjnych, przekazu niewerbalnego<br />

interlokutorów, całości kontekstu zdarzenia: miejsca, czasu itp., również nie<br />

odzwierciedlałyby rzeczywistości spotkania i komunikacji dwóch osób. Dlatego<br />

tak ważnym wydaje się filozoficzne spojrzenie na akt komunikacyjny, który odsłoni<br />

jego pozaempiryczny wymiar, niedostępny dla socjologa, psychologa czy<br />

prasoznawcy.<br />

Ważność medialnego „dziś”. Czas dramatyczny<br />

„We wszystkim, co staje się potem, znać jakiś ślad tego, co było przedtem.<br />

Logiki tej nie można odwrócić 1 ”. Każde działanie medialne nosi w sobie<br />

znamię poprzedniego. Jest to sieć naczyń połączonych. Pojedyncze doświadczenia<br />

komunikacyjne, będące rezultatem osobistego zaangażowania się<br />

nawiązujących relację osób wraz z całym kontekstem komunikacji, w tym rewolucyjnymi<br />

możliwościami współczesnych technologii, budują w świadomości<br />

człowieka pełen całościowy obraz kondycji komunikowania medialnego,<br />

1 J.Tischner, Filozofia dramatu, Wydawnictwo Znak, Kraków 2006, s. 6.


25 Piotr Guzdek, Agnieszka Petryk<br />

mediosfery, zwłaszcza jej logosu i etosu. „Każdy proces komunikacji wyrasta<br />

z racjonalności i zostawia w ludzkiej świadomości „ślad” swojej obecności” 2 .<br />

Ślady te stają się okazją do oceny własnych kompetencji komunikacyjnych,<br />

zamyśleniem się nad tym, co ja wnoszę w rzeczywistość medialną, czym ubogacam<br />

bądź niszczę komunikujące się ze mną osoby, jak kształtuje się moja<br />

moralność i duchowość w kontekście podejmowanych inicjatyw medialnych,<br />

jakie wartości bądź pseudowartości komunikuję. Czy to wszystko, co robię<br />

w poszczególnych wymiarach mediosfery, w których staram się zaznaczyć swoją<br />

obecność i przekazać to, co mam do powiedzenia, można zakwalifikować jako<br />

duchowo-intelektualną formację „Ja”, dokonującą się w spotkaniu z drugim „Ja”,<br />

czy raczej jako permanentny proces zaprzeczania temu wszystkiemu, co kryje się<br />

pod pojęciem człowieczeństwa i afirmacji osoby. Ocena ta wpłynie na aktywność<br />

jednostki. Każdy kolejny akt komunikacyjny wniesie w przestrzeń aksjologiczną<br />

człowieka i mediosfery coś nowego, co stanie się podwaliną dalszych inicjatyw<br />

komunikacyjnych. Zaważy na tym, czy osoba podejmie działania komunikacyjne,<br />

czy z nich zrezygnuje. Otwartym pozostaje pytanie, czym będzie to „coś”<br />

i jaką rzeczywistość medialną będzie można na tym „czymś” jutro zbudować.<br />

Rozpoczynając czyn komunikacyjny osoba, często nieświadomie, stawia szereg<br />

pytań: „czego doświadczę?”, „co w tym drugim odkryję?”, „czy zechce poznać<br />

moje wnętrze, piękno tego kim jestem, piękno moich wartości?”, „czy odkryje<br />

siebie we mnie?”, „czy wykorzysta mnie instrumentalnie do załatwienia swoich<br />

interesów?”, „czego mogę się nauczyć od niego?”. Udzielenie odpowiedzi na te<br />

przykładowe pytania, które padają w medialnym „dziś” konkretnego aktu komunikacyjnego<br />

i które padły w medialnym „wczoraj”, zadecyduje, czy dany podmiot<br />

komunikacji zechce, bazując na swoich poprzednich doświadczeniach,<br />

postawić je raz jeszcze w medialnym „jutro” komu innemu. Dlatego tak ważne<br />

jest medialne „dziś” i „wczoraj”, które stanowią o medialnym „jutro”. Jest to<br />

sedno czasu dramatycznego, gdyż „ciągłość naszego czasu jest substancją dramatu”3,<br />

a przecież cała złożoność relacji komunikacyjnych, podejmowanych na<br />

scenie danego medium, staje się medialnym dramatem ludzkich rozwiązań. Józef<br />

Tischner pisze, że czas dramatyczny „jest to czas, który dzieje się między nami<br />

jako uczestnikami jednego i tego samego dramatu. Czas dramatyczny wiąże mnie<br />

z tobą, a ciebie ze mną, i wiąże nas ze sceną, na której toczy się nasz dramat.<br />

Wiązanie czasowe ma jakąś przeszłość, trwa w teraźniejszości i dąży ku przyszłości.<br />

Czas dramatyczny nie jest-ściśle biorąc-we mnie ani w tobie, lecz jest właśnie<br />

między nami. Ma on swoją-sobie tylko właściwą-logikę, która rządzi jego ciągłością<br />

i nieodwracalnością”4. Nieodwracalność aktu komunikacyjnego domaga się<br />

odpowiedzialności za sam czyn, jak i za to wszystko, co on ze sobą niesie.<br />

2 M. Drożdż, Wolność komunikowania w przestrzeni wartości, M. Drożdż (red.), Wolność w mediach-między<br />

poprawnością a odpowiedzialnością, Wydawnictwo BIBLOS, Tarnów 2010, s. 18.<br />

3 Ibidem, s.7.<br />

4 Ibidem, s.6.


Czyn komunikacyjny osoby w optyce filozofii dramatu...<br />

26<br />

Scena medialnego dramatu<br />

„Dla ludzi zaangażowanych w przeżywanie dramatu scena życia jest przede<br />

wszystkim płaszczyzną spotkań i rozstań, jest przestrzenią wolności” 5 . Podobnie<br />

i rzeczywistość medialna jest przestrzenią nieustannie powtarzających się w niezliczonej<br />

ilości aktów komunikacji interpersonalnej „twarzą w twarz”, pośredniej<br />

medialnej, komunikacji masowej. Rzeczywistość medialna nie jest czymś obcym<br />

na scenie życia, lecz ją współtworzy, nadając owym spotkaniom i rozstaniom nową<br />

jakość, nowe możliwości rozwoju i trwałości, nowe narzędzie współobecności.<br />

W ręku człowieka pojawiają się nowe technologie, wykorzystywane w starym dialogu<br />

spotkań i rozstań na starej scenie życia, szczególnie mocno wpisujące się dziś<br />

w krajobraz codzienności. „Nasza epoka jest epoką globalnej komunikacji, gdzie<br />

tak wiele momentów ludzkiej egzystencji przebiega poprzez procesy medialne,<br />

czy przynajmniej musi się z nimi konfrontować” 6 .<br />

Media, a więc i scenę medialnego dramatu, należy rozpatrywać dwukierunkowo.<br />

Media mają wymiar ściśle antropologiczny. Tylko człowiek może stanąć pośrodku<br />

areopagu mediów, największego forum wymiany myśli, funkcjonującego<br />

w różnych strukturach prawno-instytucjonalno-rynkowych, ponieważ jedynie on<br />

jest zarówno ich twórcą, jak i odbiorcą7. Pierwszym i nadrzędnym odniesieniem<br />

komunikowania medialnego i mediosfery jest osoba ludzka, która je współtworzy,<br />

modeluje, przeobraża, rozwija, bądź degraduje. Ich osobowe źródło i zakorzenienie<br />

tkwi w strukturze ontycznej homo communicus, homo communicans,<br />

a zwłaszcza w jego racjonalności. Bowiem „świadomość i wolność człowieka,<br />

a więc ludzka racjonalność, stanowią platformę zakorzenienia ludzkich czynów,<br />

w tym także wszystkich procesów komunikacji”8. Ta perspektywa antropologiczna<br />

wynika nie tylko z samego faktu sprawczości człowieka, lecz ma także charakter<br />

relacyjny, co przejawia się w procesie interpersonalnej komunikacji medialnej.<br />

Człowiek tworzy media, ale z drugiej strony dzięki nim nawiązuje relację z drugą<br />

osobą, która również jest kreatorem kultury medialnej (materialnej, filozoficznej<br />

i duchowej). Sprawczość człowieka odnosi się do przedmiotowego świata mediów,<br />

relacyjność natomiast do komunikacji z drugim, postrzeganej jako actus<br />

humanus9. Ta złożoność antropologiczna w pełni charakteryzuje scenę medialnego<br />

dramatu i ma swoje implikacje. W odniesieniu do przedmiotowego wymiaru<br />

medialnej sceny filozof dramatu powiedziałby: „Człowiek doświadcza sceny,<br />

uprzedmiatawiając ją, zamieniając ją na przestrzeń wypełnioną „przedmiotami”,<br />

z których następnie zestawia rozmaite całości, jakie mu służą. Obiektywizacja<br />

jest możliwa dzięki aktom szczególnego rodzaju- aktom intencjonalnym. Dlatego<br />

5 Ibidem, s.8.<br />

6 Jan Paweł II, List apostolski „Szybki rozwój”, Watykan 2005, nr 3.<br />

7 M. Drożdż, Prymat osoby w mediach, w: M. Drożdż (red.), Wolność w mediach-między poprawnością<br />

a odpowiedzialnością, Wydawnictwo BIBLOS, Tarnów 2010, s. 71.<br />

8 M. Drożdż, Wolność komunikowania w przestrzeni wartości, w: idem (red.), Wolność w mediach-między poprawnością<br />

a odpowiedzialnością, Wydawnictwo BIBLOS, Tarnów 2010, s. 18.<br />

9 M. Drożdż, OSOBA I MEDIA. Personalistyczny paradygmat etyki mediów, Wydawnictwo BIBLOS, Tarnów 2005, s. 91.


27 Piotr Guzdek, Agnieszka Petryk<br />

stosunek człowieka do sceny będziemy tu nazywać stosunkiem intencjonalnej<br />

obiektywizacji”10. Dostrzegając partnerów komunikacji i współtwórców mediów,<br />

a więc podmiotowy wymiar sceny medialnej, Tischner zauważyłby: „Wokół mnie<br />

znajdują się ludzie, szczególnie ci, będący uczestnikami tego samego dramatu,<br />

w którym i ja biorę udział.(…) Otwarcie na innego ma charakter dialogiczny.<br />

Różni się ono istotnie od otwarcia intencjonalnego. Dzięki otwarciu intencjonalnemu<br />

staje przed nami świat przedmiotów, dzięki otwarciu dialogicznemu stajesz<br />

przy mnie Ty”11. Te dwa wymiary zobowiązują człowieka do konkretnych<br />

działań przygotowawczych, wpisujących się w wychowanie, formację i edukację<br />

medialną: nabycie umiejętności komunikacyjnych i kompetencji medialnych,<br />

przyswojenie określonych postaw i wiedzy technicznej, a także wybór orientacji<br />

etyczno-aksjologicznej.<br />

Przestrzeń mediów, by mogła być nazwana sceną dramatyczną, musi zawierać<br />

w sobie aspekt wspólnotowości. Rzeczywistość medialna, zwłaszcza wirtualna,<br />

nie może stać się miejscem odosobnienia człowieka, wyalienowania, samotności,<br />

egocentryzmu, ucieczki od świata, porzucenia relacji z drugą osobą. „Życie ludzkie<br />

spełnia się przede wszystkim wśród ludzi” 12 . W działaniu medialnym człowiek musi<br />

szukać wspólnoty, uczyć się jej i ją współtworzyć. Przedmiotowy świat mediów nie<br />

może służyć wznoszeniu okupów samotności, lecz ma stać się narzędziem budowy<br />

wzajemnych relacji komunikacyjnych w wymiarze podmiotowym, które legną<br />

u podstaw tworzenia struktur społecznych. „Scena nie może być sceną wyłącznie<br />

dla mnie, lecz musi być również sceną dla innych. I w tym właśnie dążeniu daje<br />

o sobie znać fundamentalna świadomość obecności drugiego człowieka. Inny<br />

człowiek okazuje się bliski: bliższy niż scena. Jest obecny, zanim jeszcze pojawi<br />

się na scenie jako ten, kogo spotykam. Jest obecny jako ukryta siła, która domaga<br />

się wspólnej płaszczyzny, drogi, miejsca. Ponieważ scena ma być nie tylko dla<br />

mnie, lecz również dla innych, musi być zbudowana z czegoś, co ma sens ogólny,<br />

co przez wszystkich musi być uznane za będące naprawdę. Gdyby bowiem nie<br />

było sceny, nie byłoby „gdzie” miejsca spotkania” 13 .<br />

Odkrycie personalistycznych fundamentów mediosfery pozwala udzielić odpowiedzi<br />

na pytanie, czym jest wolność mediów, a także wskazać czynnik, który<br />

zadecyduje o przyszłości cywilizacji medialnej. Jest ona miejscem uporczywej<br />

dyskusji o wolności, o tym co o ją stanowi, jaki jest jej zasięg, do czego zobowiązuje,<br />

jakie jest jej odniesienie do normatywności i moralności. Wolność osobista,<br />

wolność mediów, wolność a odpowiedzialność, wolność „od czego?” i „do czego?”<br />

to nieodłączne zagadnienia dyskursu medialnego, który sam tej wolności się<br />

domaga. Wolność mediów jest wolnością sumienia, wolnością ducha, dojrzałością<br />

ich twórców, a zarazem podmiotów komunikacji. „Wolność komunikowania<br />

10 J.Tischner, op.cit.,s.7.<br />

11 Ibidem, s.7.<br />

12 K. Krajewski, Etyka społeczna, w: T. Rakowski (red.), U źródeł tożsamości kultury europejskiej, Wydawnictwo Fundacji<br />

Lubelskiej Szkoły Filozofii Chrześcijańskiej, Lublin 1994, s.187.<br />

13 J.Tischner, op.cit.,s.11-12.


Czyn komunikacyjny osoby w optyce filozofii dramatu...<br />

28<br />

zakorzeniona jest w racjonalności osoby i wynikającej z niej podmiotowości<br />

ludzkiego wyboru i ludzkiego działania” 14 .<br />

Przyszłość z kolei zależy jedynie od człowieka, od jego świadomości, odpowiedzialności,<br />

duchowości i kondycji moralnej, od tego czy w działalności medialnej<br />

uzna prymat osoby nad technologią 15 . Jak pisał Wojtyła bowiem, osoba<br />

jest zawsze przedmiotowo „kimś”, w przeciwieństwie do innych bytów, będących<br />

przedmiotowo zawsze tylko „czymś” 16 . Właściwe osadzenie relacji osoby i technologii<br />

medialnych, ich odpowiednia hierarchia i usytuowanie, mające decydujące<br />

znaczenie dla poszanowania niezawisłości i nadrzędności osoby ludzkiej<br />

wobec owoców jej sprawczości, dokonuje się w oparciu o prawo moralne Kanta.<br />

„Cel posiada moralną moc bycia podstawą prawa tylko wtedy, gdy cel ten jest<br />

identyczny z czymś, czego istnienie samo w sobie posiada bezwzględną wartość.<br />

Taką wartość posiada jedynie osoba. Stąd osoba jest nie tylko wolna, ale również<br />

jawi się jako cel sam w sobie i posiada wartość w sobie. Natomiast rzeczy są tylko<br />

środkami i posiadają wartość względną, czyli ze względu na odniesienie do osoby.<br />

Stąd prawo moralne sformułowane przez Kanta brzmi ostatecznie: postępuj<br />

tak, aby osobę traktować zawsze jako cel, a nie jako środek. To zaś, co jest celem,<br />

posiada godność” 17 . To, jaki będzie człowiek, ile będzie człowieka w człowieku,<br />

jak będzie postrzegał otaczających go ludzi, jaki poziom kultury będzie reprezentował<br />

wpłynie na kształt mediosfery, albo wrogiej albo sprzyjającej rozwojowi<br />

jednostki, umacniającej więzi społeczne i osobiste. „Przywrócenie właściwej<br />

pozycji człowiekowi-osobie jest więc naczelnym zadaniem tych, którzy odpowiedzialni<br />

są za naszą cywilizację” 18 .<br />

Wydarzenie aktu komunikacyjnego<br />

Każdy czyn komunikacyjny, mający odniesienie do drugiego człowieka, jest<br />

szansą odkrycia na nowo depozytu człowieczeństwa wpisanego w ludzką naturę.<br />

„Człowiek, aby dojrzeć do człowieczeństwa, potrzebuje świadectwa innych” 19 .<br />

Ostatecznym zapisem, niejako DNA ludzkiej natury, ukazującym jej istotę i całe<br />

jej bogactwo, jest właśnie człowieczeństwo. W nim zawiera się prawda o osobie<br />

ludzkiej, o tym czym ona jest, prawda o przymiotach, które posiada, a więc racjonalności,<br />

czyli rozumności i wolnej woli. Pojęcie osoby to wertykalne odniesienie<br />

człowieka do Boga 20 . W pojęciu tym zawiera się pierwiastek ubóstwienia<br />

14 M. Drożdż, Wolność komunikowania... op. cit., s.19.<br />

15 Zob. M .A. Krąpiec, U podstaw cywilizacji życia i cywilizacji śmierci , w: T. Rakowski (red.), U źródeł tożsamości kultury<br />

europejskiej, Wydawnictwo Fundacji Lubelskiej Szkoły Filozofii Chrześcijańskiej, Lublin 1994, str. 52-56.<br />

16 K. Wojtyła, Miłość i odpowiedzialność, Wydawnictwo Towarzystwa Naukowego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego,<br />

Lublin 1986, s. 24.<br />

17 P. Jaroszyński, Osoba: od maski do jaźni, w: T. Rakowski (red.), U źródeł tożsamości kultury europejskiej, Wydawnictwo<br />

Fundacji Lubelskiej Szkoły Filozofii Chrześcijańskiej, Lublin 1994, s.167.<br />

18 Ibidem, s.172.<br />

19 J.Tischner, op.cit.,s.83.<br />

20 Zob. P. Jaroszyński, Osoba: od maski do jaźni, w: T. Rakowski (red.), U źródeł tożsamości kultury europejskiej,<br />

Wydawnictwo Fundacji Lubelskiej Szkoły Filozofii Chrześcijańskiej, Lublin 1994, s.161-172.


29 Piotr Guzdek, Agnieszka Petryk<br />

człowieka, jego podobieństwa do Tego, który jest ostatecznym źródłem ludzkiej<br />

podmiotowości. Jeśli za Karolem Wojtyłą przyjmiemy, iż ta właśnie osoba ludzka<br />

wyraża się poprzez czyn 21 , dodajmy czyn komunikacyjny, to w rzeczywistość tego<br />

medialnego czynu człowiek wkracza z całą swoją złożonością ontyczną 22 , w wymiarze<br />

immamentnym i transcendentnym. Pełnia odkrycia osobowego „Ja” dokonuje<br />

się w spotkaniu, nawiązaniu komunikacyjnej relacji z osobowym „Ty”. Przestrzeń<br />

medialnego działania, choćby najmniejszego, pojedynczego aktu komunikacyjnego<br />

jest przestrzenią podmiotowego odniesienia dwóch odrębnych ontycznie<br />

osób, otwierających się wzajemnie na siebie. „Zdolność komunikowalności siebie<br />

i świata wartości daje człowiekowi możliwość wchodzenia w interakcje komunikacyjne<br />

oraz możliwość tworzenia wspólnoty poprzez komunikację” 23 . Zdolność<br />

ta zakłada konieczność otwartości. To otwarcie nie dokonuje się w jakiejś pustce,<br />

lecz w konkretnej rzeczywistości egzystencjalnej, pełnej różnorakich odniesień<br />

i uwarunkowań. Niejednokrotnie te egzystencjalne okoliczności są inspiracyjnym<br />

zakotwiczeniem czynu medialnego. Człowiek będąc istotą przemijającą,<br />

chcąc nie chcąc, musi otworzyć się również na czas, w którym dokonują się akty<br />

komunikacji z drugim człowiekiem. Tylko bowiem ta czasowa współobecność,<br />

współbytowanie, wzajemne poznawanie i zachwyt nad pięknem tego drugiego<br />

„Ja”, mająca specyficzny wymiar, stanowi istotny, jak nie najważniejszy, aspekt życia<br />

osoby funkcjonującej we współczesnej mediosferze.<br />

Wydarzenie komunikacyjne najczęściej przyjmuje postać spotkania.<br />

„Wydarzenia są zawsze wydarzeniami sensu. Dzięki nim i od nich poczynając, życie<br />

człowieka i otaczający go świat zmieniają swą wartość, swój sens” 24 . Spotkanie<br />

nie musi oznaczać fizycznej i bezpośredniej współobecności. „Ten, kto spotyka,<br />

wykracza - transcenduje - poza siebie w podwójnym sensie tego słowa; ku temu,<br />

komu może dać świadectwo (w stronę innego), i ku Temu, przed kim może złożyć<br />

świadectwo (przed Nim-Tym, kto żąda świadectwa). Dlatego należy powiedzieć:<br />

spotkać to do-świadczyć Transcendencji” 25 . Spotkanie zawsze ma wymiar<br />

etyczny. „Jest otwarciem agatologicznego horyzontu doświadczenia międzyludzkiego.<br />

Horyzont agatologiczny to taki horyzont, w którym wszystkimi przejawami<br />

innego i moimi włada swoisty logos-logos dobra i zła, tego, co lepsze i<br />

co gorsze, wzlotu i upadku, zwycięstwa i przegranej, zbawienia i potępienia” 26 .<br />

Spotkanie, które jest swoistym wydarzeniem komunikacyjnym, trzeba rozpatrywać<br />

w kategorii daru. „Tym, co w wydarzeniu jest „darowane”, jest nowe znaczenie,<br />

nowy ład otaczającego człowieka świata, nowy sens wypowiadanych słów.<br />

Dzięki wydarzeniu piękna człowiek rdzeniem swej osoby dotyka czegoś, co ma<br />

21 Zob. K. Wojtyła, Osoba i czyn, Wydawnictwo Polskiego Towarzystwa Teologicznego, Kraków 1969.<br />

22 Zob. M. A. Krąpiec, Kim jest człowiek?, w: M. A. Krąpiec (red.), Wprowadzenie do filozofii, Wydawnictwo KUL, Lublin<br />

2008, s. 269-334.<br />

23 M. Drożdż, OSOBA I MEDIA. op. cit., s. 105.<br />

24 J.Tischner, op.cit.,s.85.<br />

25 Ibidem, s.19.<br />

26 Ibidem, s.46.


Czyn komunikacyjny osoby w optyce filozofii dramatu...<br />

30<br />

moc usprawiedliwienia lub odmowy usprawiedliwiania jego obecności na scenie<br />

świata” 27 , w tym na scenie medialnego dramatu.<br />

Podstawowym narzędziem komunikowania jest pytanie. To ono uzmysławia<br />

nam obecność drugiego człowieka, ale również i naszą obecność przy nim.<br />

Związek, jaki powstaje pomiędzy zapytaniem a pytającym, Tischner nazwał<br />

związkiem dialogicznym. Więź dialogiczną, która połączy partnerów interakcji,<br />

określi mianem więzi odpowiedzialności. Zadanie pytania ma istotne znaczenie<br />

nie tylko dla jego adresata, lecz także dla jego nadawcy. „Pytanie wytrąca mnie<br />

ze stanu „przy kimś”, „obok kogoś”, a nawet „wobec kogoś”, by mnie wtrącić<br />

w nowy stan- stan dla „kogoś. Odpowiadając na pytanie, zaczynam być-o ile odpowiadam<br />

na pytanie- „dla kogoś” 28 . Czas, jaki upłynie pomiędzy zadaniem pytania<br />

a otrzymaniem odpowiedzi, jest obecnością dialogiczną. Tischner tak charakteryzuje<br />

tę złożoną rzeczywistość:<br />

„Pytaniem swoim wytrąciłeś mnie z moich rozmyślań, musiałem się otrząsnąć<br />

i spojrzeć na świat twoimi oczami, przyjąć na siebie twoją sprawę, postawić się<br />

w twoim położeniu, na moment nieledwie stać się tobą. Ale jeśli dobrze się zastanowić,<br />

Ty - aby w ogóle postawić mi pytanie- musiałeś zrobić coś podobnego:<br />

opuścić swój wewnętrzny świat, stanąć na moim miejscu, jakbyś nie był sobą, lecz<br />

mną. (…) Nie ma Ja bez Ty i Ty bez Ja. Znaczy to nie tylko, iż Ja i Ty odbijamy się<br />

wzajemnie, jak lustra, stojące na przeciwległym brzegu rzeki, ale i To, że ty jesteś<br />

we mnie, a Ja w tobie, iż niesiemy siebie jako swe ciężary. Jesteś we mnie. Jestem<br />

w tobie. Jesteś częścią dziejów mojego Ja, a ja jestem częścią dziejów twojego Ty.<br />

Mimo tego przenikania, jesteśmy sobą. Sobą do końca. Sobą nie do zmazania. Jestem<br />

sobą wtedy, gdy mi jesteś ciężarem i gdy mi jesteś wyzwoleniem; bo naprawdę nim<br />

także jesteś. Kiedy cię spotkałem poczułem się w jakimś stopniu wyzwolony. Od<br />

czego? Od kogo? Może od własnych myśli, może od innego Ja, które szło za mną jak<br />

cień? To doświadczenie: ciężaru-lekkości jest bardzo ważne. Lecz to nie forma zniewala<br />

materię-forma Ty materię Ja. I nie materia uwalnia się od formy- materia Ja od<br />

formy Ty. Ten ontologiczny język jest tu nie na miejscu. Wszystko jest tu wartością.<br />

Jest wartość ciężaru i wartość lekkości. Jako wartość możesz być dla mnie jednym<br />

i drugim. I Ja dla ciebie. Możemy siebie unosić w górę i ciągnąć w dół” 29 .<br />

Pytanie rodzi dialog. Proces ten w znaczący sposób jest uzależniony od tego,<br />

co filozofia dramatu nazywa „zapleczem” spotkania. „Jest nim szeroko pojęta<br />

sfera przeżywanych przez ludzi idei wartości.(…) Ustawia dla spotykających<br />

się osób jakby nowy świat-świat spraw ważnych i nieważnych, chwil doniosłych<br />

i błahych, czasów świętych i powszechnych-słowem, ustanawia hierarchię.(…)<br />

Dialog będzie tylko wtedy owocny, gdy nasze hierarchie będą podobne lub gdy<br />

będą zdolne upodobnić się do siebie” 30 . Przestrzeń dialogu „ustanawia, umacnia<br />

i rozwija trwającą dłużej lub krócej, bogatszą lub uboższą, duchową rzeczywistość-rzeczywistość<br />

międzyludzką-która zakreśla istotny sens dialogicznej<br />

27 Ibidem, s.85.<br />

28 Ibidem, s.69.<br />

29 Ibidem, s.82.<br />

30 Ibidem, s.13-14.


31 Piotr Guzdek, Agnieszka Petryk<br />

wzajemności osób. Na rzeczywistość tę składa się to wszystko, co ludzi wiąże, co<br />

zbliża i ogarnia, a także i to, co ich dzieli, oddala, odpycha, o czym nie należy<br />

mówić, że się znajduje we mnie lub w tobie, albo na scenie, lecz co jest „między<br />

nami” 31 . Dialog przyjmuje postać rozmowy:<br />

„Rozmawiamy. Znaczy to: ty kwestionujesz mnie, a ja mimo to potwierdzam ciebie<br />

w twoim akcie kwestionowania mnie. Znaczy to również, iż ty aktem swego pytania<br />

zakwestionowałeś siebie, aby uznać mnie w tym, co ci powiem; właśnie pochylony<br />

ku mnie czekasz na moją odpowiedź. Odpowiadając na twoje pytanie, potwierdzam<br />

siebie. W końcu to ja odpowiadam. Przyjmując moją odpowiedź, potwierdzasz<br />

mnie-mnie, którego przedtem pytaniem swoim zakwestionowałeś-zarazem potwierdzasz<br />

siebie, którego też kwestionowałeś, gdy zwracam się ku mnie. Po pytaniu<br />

i po odpowiedzi- w ogóle: po rozmowie- nie jesteśmy już tacy sami, jacy byliśmy<br />

przedtem. Coś sobie zawdzięczamy. O coś siebie możemy obwiniać” 32 .<br />

Prawdziwość aktu komunikacyjnego<br />

Dialog bez słów jest bardziej autentyczny. Samo spojrzenie i obecność wystarczą.<br />

One odzwierciedlają naszą postawę, myślenie, uczucia, to, czego nie<br />

potrafimy wyrazić słowami lub słowami chcemy zakryć. Spojrzenie wymaga<br />

niezwykłej odwagi. Obdziera nas z zakłamania, zdziera maski, wnika w głąb<br />

duszy. Spoglądając na drugiego, spoglądamy niejako na samych siebie, stajemy<br />

w prawdzie, uświadamiając sobie, że w twarzy człowieka ukryte jest oblicze<br />

Boga. Filozofia dramatu wiele miejsca poświęca problematyce twarzy, zasłony<br />

i maski, tyczących się prawdziwości medialnego aktu komunikacyjnego 33 ,<br />

zwłaszcza na poziomie przekazu niewerbalnego i intencjonalności ludzkiego<br />

działania. „Inny dochodzi do nas dzięki epifanii Twarzy.(…) Twarze są śladami<br />

Transcendencji” 34 . Dlatego Mosés powie: „To właśnie w twarzy ludzkiej objawia<br />

się prawda Boża. Najwyższe doświadczenie mistyczne miesza się z wizją<br />

twarzy bliźniego” 35 . Ta epifania jest źródłem i początkiem całego wydarzenia<br />

komunikacyjnego. Objawienie to pozwala nawiązać dialogiczną więź z innymi.<br />

Zadziwiającą postacią zasłony i jednocześnie formą dialogu może być wstyd.<br />

„Wstyd innego na mój widok jest formą dialogu ze mną, jest mową, której istotą<br />

jest odmowa. Wstyd spełnia funkcję zasłony. Zasłona to nie maska: zadaniem<br />

maski jest łudzić mnie, zadaniem wstydu jest ukryć. Wstyd zawiera wskazówkę,<br />

że istnieje coś takiego, co drugi uważa za osobistą wartość, co jednak jest tak kruche,<br />

a może i dwuznaczne, iż może zginąć od spojrzenia. Lepiej jest dla człowieka<br />

ukryć wartość, niż narazić ją na zniszczenie” 36 . Zasłonę należy rozpatrywać na<br />

31 Ibidem, s.14-15.<br />

32 Ibidem, s.77.<br />

33 Zob. M. Drożdż (red.), Prawda w mediach- między ideałem a iluzją, Wydawnictwo BIBLOS, Tarnów 2010.<br />

34 J.Tischner, op.cit, s.20-22.<br />

35 Ibidem, s.23.<br />

36 Ibidem, s.54-55.


Czyn komunikacyjny osoby w optyce filozofii dramatu...<br />

32<br />

poziomie aksjologicznym, gdyż zawsze chodzi o jakąś wartość, twarz ma odniesienie<br />

agatologiczne. „Niemniej zasłona zawiera jakby jakąś propozycję przejścia<br />

od jednej sfery do drugiej: odczytując wstyd, mogę stanąć u progu objawienia<br />

twarzy” 37 . Maska z kolei odwołuje się do kłamstwa, a jej źródłem jest poczucie<br />

winy. Zakładając maskę poczucia niezadowolenia, autoironii czy świadomości<br />

cierpiętniczej-zdaniem Tischnera- oskarżam drugiego, obwiniam, tworzę ułudę<br />

i przeciwieństwo czegoś, co w rzeczywistości jest zgoła odmienne. Logika maski<br />

to logika kłamstwa.<br />

Podsumowanie<br />

Pytanie, co to znaczy być istotą dramatyczną, odpowiada pytaniu, kim jest<br />

człowiek mediów i na czym polega jego bytowanie. „Być istotą dramatyczną znaczy:<br />

istnieć w określonym czasie i w określony sposób otwierać się na innych i na<br />

świat-scenę” 38 . Być człowiekiem mediów to nawiązywać relację komunikacyjną<br />

z drugim, tworzyć wspólnotę, kreować przedmiotowy świat technologii medialnych,<br />

dokonując tego w specyficznym wymiarze czasu, w perspektywie wczoraj<br />

i dziś, które zaważą na jutrze. Bytowanie to jest zanurzone w świadomości odpowiedzialności<br />

za siebie, innych oraz to wszystko, co składa się na mediosferę.<br />

To świadomość własnej sprawczości, świadomość ważności swojego działania.<br />

„To wierzyć- prawdziwie czy nieprawdziwie-że zguba lub ocalenie są w rękach<br />

człowieka” 39 .<br />

Czyn komunikacyjny jest czynem dramatycznym, zakorzenionym w ludzkiej<br />

egzystencji, która również jest egzystencją dramatyczną. „Człowiek nie byłby egzystencją<br />

dramatyczną, gdyby nie te trzy czynniki: otwarcie się na innego człowieka,<br />

otwarcie się na scenę dramatu i na przepływający czas.” 40 Stąd tak ważna<br />

wydaje się analiza czynu komunikacyjnego osoby w optyce filozofii ludzkiego<br />

dramatu. W kontekście tych refleksji wyraźnie widać, iż Tischner autentycznie<br />

cieszy się drugim człowiekiem, przyjmuje go w całości, wraz z wyznawanym<br />

przez niego światopoglądem oraz przyjmowanym systemem wartości, będącym<br />

punktem odniesienia dla jego moralnego działania. Kluczem do zrozumienia<br />

Tischnerowskich poszukiwań jest nie kto inny, jak sam człowiek.<br />

37 Ibidem, s.56.<br />

38 Ibidem, s.7.<br />

39 Ibidem, s.8.<br />

40 Ibidem, s.5.


Agnieszka Jęczeń<br />

SĄSIEDZTWO WIRTUALNE<br />

Czujemy się wzbogaceni i wzmocnieni.<br />

Nasze serca biją w maszynach1.<br />

Przekleństwo fantazji czy afirmacja rzeczywistości nieobecnego? Na czym<br />

polega aura wirtualnego sąsiedztwa? Co takiego skł ania ludzi do brnięcia ku<br />

sobie w sferę wirtualnego oddalenia? Jaka z ikonosfery medialnej wyłania się<br />

niezwykła zdolność do nawiązywania więzi z ludźmi i czy ta zdolność jest naturalną,<br />

przyrodzoną od początku chęcią kontaktu z innymi, czy może po prostu<br />

wmanipulowaniem większości z korzystających z Internetu w machinę nieograniczonych<br />

możliwości sieci? Te i inne pytania można wziąć pod uwagę, snując<br />

refleksje na temat popularności społecznościowych portali internetowych<br />

w obecnych czasach. W przyjętych rozważaniach, na ich określenie stosowny<br />

wydaje się termin ‚wirtualne sąsiedztwo’. Ontologiczne balansowanie między fikcją<br />

a realnością jest jego istotą. Niewielu użytkowników zdaje sobie z tego sprawę,<br />

traktując portale jako namiastki prawdziwego życia. Ten i inny mit wymaga<br />

weryfikacji. Czy sąsiedzi wirtualni generalnie zawsze się lubią? Czy są ludźmi<br />

niezależnymi od siebie nawzajem? W jakim stopniu realizują zasady tolerancji<br />

i solidarności w kontaktach między sobą? Na koniec pozostaje jeszcze kwestia<br />

ekspresji kontaktów i emanacji indywiduum, odnalezienia sensu w strefie virtualis<br />

lub też mitu o istnieniu idealnego sąsiedztwa, możliwego już tylko w sferze<br />

nierzeczywistej. Wszystkie te pytania wymagają odpowiedzi w czasach, gdy jak<br />

pisze Michael Heim „jesteśmy niczym ćmy lgnące do płomienia, a jednocześnie<br />

nim przerażeni, gdyż za ogromnymi, migocącymi strukturami może już nie być<br />

ani światła, ani bezpiecznego schronienia. Istnieją jedynie płomienne obiekty<br />

1 M. Heim, Erotyczna ontologia cyberprzestrzeni, w: Widzieć, myśleć, być. Technologie mediów, red. A. Gwóźdź, przeł.<br />

A. Piskorz, Kraków 2001, s. 283.


34 Agnieszka Jęczeń<br />

marzeń i tęsknot”2. Ta i inne metafory, których sens warto zgłębić towarzyszą<br />

wirtualnemu sąsiedztwu.<br />

Kiedy w 2004 roku kilku studentów na Uniwersytecie Harvarda uruchomiło<br />

jeden z najsłynniejszych obecnie portali sąsiedztwa wirtualnego – Facebook, nie<br />

sądzili, że połączy on ludzi z całego świata, niezależnie od wieku, rasy i upodobań.<br />

Internetowe spotkania z innymi stały się możliwe dając szerokie pole wirtualnej<br />

ekspresji swej osobowości – mimo znacznych fizycznych odległości. Facebook<br />

przewyższył znacznie swymi możliwościami technicznymi i ilością użytkowników<br />

inne portale, takie jak „MySpace”, „Twitter”, „Grono”, „Nasza Klasa” i wiele<br />

innych. Dziś możemy uznać go za fenomen komunikacji w wymiarze globalnym.<br />

To chyba tu jak nigdzie indziej w interaktywnych sferach medialnych, istnieje<br />

możliwość mentalnego podłączenia do innych ludzi. Owo podłączenie uzyskuje<br />

wymiar paraartystyczny, a codziennym doświadczeniom, użytkownicy nadają<br />

silne aspekty ważności i znaczenia.. Kiedy w virtualis pytam o sąsiada, to pytam<br />

o odbiorcę mojej wirtualnej „sztuki życia”. Nowa jakość sąsiedztwa otwiera więc<br />

nowe możliwości interpretacji. Tęskniąc do współczesnych ikon medialnych sami<br />

się nimi stajemy, sami popularni – na „wielką” skalę. W medialnym widzeniu<br />

siebie nawzajem uzyskujemy wymiar Nietzscheańskiego nadczłowieczeństwa.<br />

W ostrym świetle komunikacji ulegamy wręcz Platońskiej zasadzie intuicyjnego<br />

przeczucia o istnieniu idealnych bytów, rozpoznajemy tu marzenie o doskonałym<br />

formach przekształconych w informacje o nas samych i innych. Tę sytuacją opisuje<br />

Andrzej Leder: „Były kiedyś piękne czasy… Były czasy, kiedy śniło się teoretykom,<br />

że każdy człowiek będzie mógł sam definiować swoją tożsamość, tworzyć<br />

własny obraz siebie i świata, sięgając zaś do nieskończonego zasobu symboli<br />

i znaków, dostępnych «na jedno kliknięcie myszy», będzie panem i władcą uprawnionym<br />

do określania ludzi, rzeczy i zdarzeń”3. Wirtualna forma przywoływania<br />

nieobecnych ludzi, obcowania z tymi, których w rzeczywistości przy nas nie ma,<br />

zawiera w sobie piękno polegajace na odczuciach pewnej władzy i panowania,<br />

zintensyfikowania swych życiowych energii i możliwości, powoływania do życia<br />

nowych form, obrazów i stylów komunikacji będących jakby w nieustannym ruchu<br />

i dynamice, a także w jednoczesnej ulotności.<br />

Michał Ostrowicki pisze, iż jesteśmy świadkami „swoistego exodusu człowieczeństwa<br />

do sfery elektronicznego realis, pozostawiającego realność opuszczoną,<br />

z której człowiek wyprowadza się w podobny sposób, jak kiedyś opuszczał<br />

jaskinię w poszukiwaniu innego miejsca dla egzystencji”4. Może to tu właśnie<br />

realizuje się również tak pożądana przez Richarda Rorty’ego solidarność, ironia<br />

2 Ibidem, s. 283.<br />

3 A. Leder, Przejrzystość sieci,http://www.culturecongress.eu/theme/theme_masses_of_culture/leder_mass_of_culture<br />

4 M. Ostrowicki, Wirtualne realis. Estetyka w epoce elektroniki, Kraków 2006, s. 229. Metafora jaskini jest znacząca dla<br />

wirtualnego świata. „Byś może jest tak, że egzystencja w realności już od czasów Platona jest egzystencją niepełną,<br />

przez co podmiot może jest zdolny w pełni egzystować tylko w wirtualności (…). Wizja jaskini Platońskiej traktowana<br />

byłaby jako filozoficzna inspiracja dla rozumienia zjawiska wirtualności, tj. jako filozoficzny wzorzec ludzkich<br />

dążeń zrealizowany przy pomocy technologii, ale nie dosłownie jak zrealizowanie sfery idei.” (Ibidem, s. 59).


Sąsiedztwo wirtualne<br />

35<br />

i autokreacja5. Nikt sobie nie przeszkadza, każdy ma swoje poglądy, swój język.<br />

Każdy na swój sposób patrzy z optymizmem w przyszłość, podnosi się z upadków<br />

i z porażek, „widząc”, że nie jest sam, wierząc w swe wieczne trwanie w sieci,<br />

w swoją prawdę i prawdę innych o świecie, czyli brak jednej obowiązującej prawdy.<br />

W grupie czujemy się raźniej. To kraina przygodności, w której równie łatwo<br />

możemy się do kogoś podłączyć, jak i odłączyć, bez zobowiązań, poświęcenia,<br />

obligatoryjnych zasad i opresyjnych konwenansów. W błysku internetowej chwili<br />

nie ponosimy żadnego ryzyka relacji z innymi. Na tym polega komfort wirtualnego<br />

sąsiedztwa.<br />

Poza czasem i przestrzenią – medialne tu i teraz wciąż trwa i wciąż można<br />

na nie odpowiedzieć, nie drugiemu Innemu, ale „mojemu” wirtualnemu sąsiadowi,<br />

lustrze mojego „ja”, sąsiadowi, którego profil jest także moim profilem. Łączy<br />

nas „strona główna”. Sąsiad staje się „samym swoim”, o którym nawet nie śniło<br />

się Sylwestrowi Chęcińskiemu, sąsiad jest przyswojony, przywłaszczony, włączony<br />

do kolekcji. Sąsiad lubi być przezroczysty, przestrzega jednak zasad voyerystycznego<br />

decorum. I generalnie go lubimy, bo jak nie lubić czegoś/ kogoś, co/<br />

kogo się kolekcjonuje? Paradoksalnie, w epoce kultu rzeczy kolekcjonujemy też<br />

ludzi. Owo odnajdywanie znajomych, swoiste zagarnianie ich dla siebie, to znak,<br />

że panuję nad rzeczywistością. Afirmuję w ten sposób Foucaultowską „kulturę<br />

Siebie”6. Włączenie wirtualnych sąsiadów w jej obręb jest taktyką życia, sztuczką,<br />

by mieć poczucie sprawstwa. Żyjąc w społeczeństwie kontroli, władzy i ryzyka,<br />

musimy wzmacniać czymś poczcie własnej możliwości wyborów i niezależności.<br />

Korzystamy więc z nieograniczonych wariantów sąsiedztwa wirtualnego i mamy<br />

silną motywację ku pokojowej wirtualnej z innymi współegzystencji. W praktyce<br />

i życiu trudniej to osiągnąć. Dlatego generalnie lubimy swoich sąsiadów, ich kreacje,<br />

prezentowane przez nich fotografie, informacje, teksty, wiersze i piosenki.<br />

W pewien sposób lubimy nawet tych, których nie lubimy. Nie pytamy czy są pozerami,<br />

dekadentami, awatarami czy cyberistotami. Najważniejsze, że są. A gdy<br />

mają odmienne wizje świata, to nawet lepiej, wtedy przestrzeń wirtualnego sąsiedztwa<br />

żyje w rytmie dramaturgicznych scenariuszy, jest sceną bezpiecznej konfrontacji,<br />

punktem granicznym, źródłem emocji, polemik i dyskusji. Przestrzeń<br />

wirtualna żyje. Sąsiedzi odmierzają jej puls. Gdy się spotykamy w realu jesteśmy<br />

sobie bliżsi, nawet, gdy się nie lubimy...<br />

Michał Ostrowicki zauważa, że „Elektroniczne realis swoiście wciąga, a człowiek<br />

zanurza się w nim, znajdując tam wartość własnego przeżywania – świat,<br />

który może stać się bliższy niż świat realny”7. Być może również w sferze virtualis<br />

zaznaje się tak niezbędnego w hierarchicznym trójkącie potrzeb Maslowa poczucia<br />

potrzeby przynależności i akceptacji, uznania i szacunku otoczenia. Kolejne<br />

motywacje ku trwaniu wirtualnego sąsiedztwa odsłania Zygmunt Bauman. Ten<br />

wnikliwy badacz nowoczesności zauważa, że Twitter, czyli „świergot” to nazwa<br />

5 Por. R. Rorty, Przygodność, ironia i solidarność, przeł. W. J. Popowski, Warszawa 2009.<br />

6 Por. M. Foucault, Historia seksualności, przeł. B. Banasiak, T. Komendant, Gdańsk 2010, s. 118.<br />

7 M. Ostrowicki, Wirtualne realis, op. cit., s. 229.


36 Agnieszka Jęczeń<br />

dźwięków wydawanych przez ptaki8. Wirtualni sąsiedzi „świergoczą”. Jesteśmy<br />

„jak ptaki” – zdaje się twierdzić Bauman i taki jest tytuł 5. rozdziału jego najnowszej<br />

książki9. Świergot nie zawsze jest sygnałem czegoś, może być sygnałem dla<br />

samego sygnału jako znak znaku, bez wyraźnego przesłania i sensu. Tak ot, po<br />

prostu... w plątaninie ruchomych znaczeń, świergoczemy w cichym wirtualnym<br />

locie.<br />

Wirtualni sąsiedzi nie obcują ze sobą jednak bezinteresownie. Tomasz<br />

Szlendak pisze o kulturze Internetu, że jest kulturą daru, „przy czym dar to również<br />

własna twórczość, choćby w postaci zamieszczonych na Naszej-klasie czy<br />

Facebooku zdjęć z wakacji”10. Wrażenia emitowane przez nas samych są pierwszym<br />

bodźcem zakotwiczającym uwagę wirtualnych sąsiadów na naszej osobie.<br />

Nasza aktywność w virtualis jest często uwarunkowana strefą realis. „Wszelkie<br />

wrażenia, jakich się doznaje w zderzeniu ze światem, także ze sztuką, należy dziś<br />

wyemitować, pokazać, uzewnętrznić, przerzucić do sieciowych rezerwuarów danych.<br />

Niepodzielony z innymi w sieci – nie istniejesz. Jeśli nie da się wygenerować<br />

z portali społecznościowych twoich wrażeń – nie ma cię. Sieć pomija cię<br />

wtedy, zatem nie uczestniczysz w życiu społecznym, które w znacznej mierze tam<br />

się właśnie dzieje”11. – pisze Szlendak.<br />

Darem jest też obecność innych. Wirtualne sąsiedztwo to remedium na samotność.<br />

Bauman twierdzi, że „dzisiaj nikt nie musi być już sam. W każdej chwili<br />

– dwadzieścia cztery godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu – naciskając<br />

przycisk na klawiaturze, możemy wyczarować sobie towarzystwo z grupki podobnie<br />

jak my samotnych osób. W wirtualnym świecie nikt nie jest niedostępny,<br />

każdy może się zjawić na każde skinienie lub wezwanie”12. Każdy może przybrać<br />

także dowolną twarz, dowolną tożsamość, styl życia. Interaktywnie reinwentni,<br />

programujemy samych siebie. Oto sąsiadami nie są już tylko nasi znajomi, ale<br />

także my sami – dla siebie.<br />

Oglądamy siebie, niczym wyprodukowane przez nas samych awatary, kolejne<br />

opcje naszego „ja” uczestniczące w strumieniu wirtualnej, estetycznej komunikacji.<br />

Czerpiemy tu też z równie estetycznych zasobów wiedzy i informacji.<br />

Konstruując „nowego siebie” – naszego sąsiada, stajemy się twórcami w sieci,<br />

sami się stwarzamy. Nasuwa się tu poważna refleksja w aspekcie aksjologicznym.<br />

Michał Danielewicz zauważa, iż „mając w rękach nowoczesne technologie robimy<br />

za ich pomocą rzeczy, których sensu nie potrafimy do końca uchwycić – ludzka<br />

praktyka jest bardziej zaawansowana niż ludzka świadomość. To jedno ze źródeł<br />

owego napięcia cyfrowej współczesności, odczuwanego przez wielu. Zarówno<br />

8 Z. Bauman, 44 listy ze świata płynnej nowoczesności, przeł. T. Kunz, Warszawa 2011, s. 31.<br />

9 Ibidem.<br />

10 T. Szlendak, Wielozmysłowa kultura iwentu. Skąd się wzięła, czym się objawia i jak w jej ramach oceniać dobra kultury?,<br />

„Kultura Współczesna” 2010, nr 4, s. 96.<br />

11 Ibidem, s. 96-97.<br />

12 Bauman, 44 listy ze świata płynnej nowoczesności, op. cit., s. 15.


Sąsiedztwo wirtualne<br />

37<br />

tych, co od serwisów społecznościowych trzymają się z daleka, jak i tych, którzy<br />

z nich korzystają”13.<br />

Wtorek, 28 czerwca 2011 roku – świat obiega wiadomość, że Papież Benedykt<br />

XVI po raz pierwszy wpisał się ma Twitterze14. Wirtualne sąsiedztwo się uprawomocnia.<br />

Jak potoczą się losy naszych sąsiadów, czyli... nas samych? Pokaże historia<br />

– ta rzeczywista.<br />

13 M. Danielewicz, Facebook nurtuje, http://www.dwutygodnik.com.pl/artykul/1885-facebook-nurtuje.html.<br />

14 M. Molicki, Papież zaczął używać Twittera, http://www.molicki.com/krotko/papiez-zaczal-uzywac-twittera/.


Edyta Żyrek<br />

METAFORA POJĘCIOWA I JEJ REALIZACJE W TWÓRCZOŚCI<br />

REPORTAŻOWEJ KRYSTYNY KURCZAB-REDLICH<br />

Tezą wielokrotnie pojawiającą się we współczesnym dyskursie naukowym jest<br />

sformułowanie, jakoby przez wzgląd na swą socjalizację w określonej rzeczywistości<br />

człowiek utracił zdolność rozumienia i postrzegania świata w całej jego<br />

złożoności. „Podobnie jak niemożliwy jest wierny przekład z jednego języka na<br />

drugi, nie da się również zrozumieć ani «przełożyć» jednej kultury na drugą. To,<br />

co obce, zawsze pozostanie obce” 1 – pisała Beata Szymańska, próbując odnaleźć<br />

przyczyny tego zjawiska. Z problemem tym współcześnie przychodzi mierzyć się<br />

także reporterom, którzy – pragnąc opisać obcą dla siebie rzeczywistość – napotykają<br />

na trudności wypracowania odpowiedniego języka. Rozwiązaniem staje<br />

się wówczas sięgnięcie po konstrukcje metaforyczne, mające ustanowić taką formę<br />

komunikacji, która w sposób najskuteczniejszy umożliwiłaby porozumienie<br />

między nadawcą a odbiorcami tekstów.<br />

Polska dziennikarka, Krystyna Kurczab-Redlich, w swych reportażach także<br />

wykorzystuje metaforę pojęciową, by przybliżyć czytelnikowi obraz rosyjskiej<br />

rzeczywistości. Wydaje się, iż każdorazowe pojawienie się w jej tekstach tego typu<br />

konstrukcji wykracza poza funkcje stylistycznej ornamentyki, stając się jednocześnie<br />

narzędziem, umożliwiającym opowiedzenie polskiemu odbiorcy o rzeczywistości<br />

tak zgoła odmiennej od tej, jaką zna, i w swym rozumieniu definiuje<br />

jako normalną. Niekwestionowany dystans kulturowy, dzielący od siebie Polskę<br />

i Rosję, a także różnego rodzaju nieporozumienia pomiędzy tymi krajami pozostały<br />

zapewne nie bez wpływu na sposób wzajemnego postrzegania siebie przez<br />

przedstawicieli zamieszkujących je narodów. Dlatego też posługiwanie się przez<br />

Kurczab-Redlich licznymi metaforami w konstruowaniu wypowiedzi na temat<br />

1 B. Szymańska, Kultury i porównania, Universitas, Kraków 2003, s. 9.


39 Edyta Żyrek<br />

Rosji uznać można za wybór świadomy, motywowany pragnieniem opowiedzenia<br />

polskiemu czytelnikowi o tym, co z jego punktu widzenia wydać może się<br />

niezrozumiałe, w kategoriach znanych już mu kontekstów i odniesień.<br />

Konieczne wydaje się wyznaczenie zakresu semantycznego pojęcia „normalność”,<br />

w znaczeniu takim, jakim posługuje się w swych rosyjskich reportażach<br />

autorka omawianych w tym szkicu książek: Pandrioszki i Głową o mur Kremla 2 .<br />

W autokomentarzach dziennikarki często pobrzmiewa przekonanie, że pisać<br />

przychodzi jej o kraju, w którym – parafrazując określenie reporterki – nic nie<br />

jest takie, jak to samo gdzie indziej. Praktyczny słownik współczesnej polszczyzny<br />

pod hasłem „normalność” notuje, jakoby była to „właściwość, cecha sytuacji, zjawiska,<br />

reakcji itp. zgodna z ogólnie przyjętą normą; zgodność z określonymi zasadami,<br />

wzorami, oczekiwaniami społecznymi” 3 . Każdorazowe posługiwanie się<br />

pojęciem „normalność” wymaga więc zdefiniowania punktu odniesienia. Istnieje<br />

zatem prawdopodobieństwo, że pojawienie się tego leksemu na kartach tekstów<br />

publicystycznych pociągnie za sobą ryzyko zaniechania aksjomatu obiektywizmu.<br />

Ponadto, mając świadomość dzielących Polskę i Rosję różnic kulturowych,<br />

religijnych i obyczajowych, posługiwanie się kategorią „normalności” musi nieść<br />

ze sobą jasno określone wartościowanie.<br />

Znaczenie metafory w reportażu literackim wydaje się istotne z kilku różnych<br />

powodów. Najbardziej oczywistą kwestią jest fakt, że differentia specifica tego<br />

gatunku, określająca jego miejsce w uniwersum współczesnego piśmiennictwa,<br />

polega w głównej mierze na jego charakterystycznym umiejscowieniu pomiędzy<br />

publicystyką, od której – jak zauważa Artur Rejter – przejmuje on niefikcjonalną<br />

tematykę, a literaturą, pozostającą nie bez wpływu na jego warstwę stylistyczną 4 .<br />

Reporter pierwotnie uznawany był przede wszystkim za sprawozdawcę, przedstawiającego<br />

wydarzenia z odległej przeszłości. W jego publikacjach nie powinno<br />

więc być miejsca na subiektywną ocenę. Z upływem czasu osobiste zaangażowanie<br />

piszącego stawało się jednak coraz bardziej widoczne, zaś język, którym się<br />

posługiwał, począł ulegać przemianie, upodobniając się w swej warstwie stylistycznej<br />

do twórczości literackiej.<br />

Nakreślone w tym szkicu rozważania nad rolą metafory pojęciowej w reportażach<br />

Kurczab-Redlich opierają się w głównej mierze na ustaleniach, wypracowanych<br />

na gruncie językoznawstwa kognitywnego. Myślenie o metaforze<br />

(szczególnie zaś w utworze należącym do gatunków pogranicznych, nie zaś stricte<br />

literackich) wykraczać musi poza zakres zainteresowań retoryki czy literaturoznawstwa.<br />

Metaforyczność dyskursu uznać bowiem można także za zagadnienie<br />

filozoficzne, dotyczące w znacznej mierze oglądu rzeczywistości – jej opisu<br />

2 Wszystkie cytowane w tej pracy fragmenty książek podaję za: K. Kurczab-Redlich, Pandrioszka, Twój Styl, Warszawa<br />

2000 (w kolejnych cytacjach oznaczana jako P); K. Kurczab-Redlich, Głową o mur Kremla, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa<br />

2007 (w kolejnych cytacjach oznaczana jako GoMK).<br />

3 Praktyczny słownik współczesnej polszczyzny, H. Zgółkowa (red.), Kurpisz, Poznań 1999, t. 24, s. 333.<br />

4 Por. A. Rejter, Kształtowanie się gatunku reportażu podróżniczego w perspektywie stylistycznej i pragmatycznej,<br />

Wydawnictwo UŚ, Katowice 2000, s. 29.


Metafora pojęciowa i jej realizacje...<br />

40<br />

i percypowania 5 . Mając świadomość, że „żaden człowiek nie patrzy nigdy na<br />

świat absolutnie czystym wzrokiem. Odbiera go za pośrednictwem określonego<br />

zespołu zwyczajów, instytucji i sposobów myślenia” 6 , posługiwanie się konstrukcjami<br />

metaforycznymi staje się więc sposobem przybliżenia realiów obcej rzeczywistości.<br />

Jest bowiem mechanizmem komunikacji, narzędziem mówienia o tym,<br />

co nieznane, w kategoriach tego, co bliskie nadawcy i odbiorcy przekazu.<br />

Fundamentem tej teorii jest książka Metafory w naszym życiu, autorstwa<br />

George’a Lakoffa i Marka Johnsona, której badacze dowodzą, że metafora<br />

jest konstytutywnym elementem języka codziennego i ludzkiego myślenia 7 .<br />

Za swój prymarny cel uznają między innymi polemikę z przekonaniem,<br />

jakoby język mógł wyrazić prawdy obiektywne, nienaznaczone autorskim<br />

punktem widzenia. W związku z tym postulują w nauce „stworzenie opisu<br />

alternatywnego, w którym doświadczenie człowieka i jego rozumienie,<br />

a nie prawda absolutna, odgrywają rolę zasadniczą” 8 . Ich zdaniem, sposób,<br />

w jaki myślimy, oraz to, czego doświadczamy, ma swoje odbicie w konstruowanych<br />

przez nas metaforach, istotą funkcjonowania których jest<br />

tłumaczenie jednego aspektu jakiegoś pojęcia w terminach przynależnych<br />

innemu. Omawiając rolę metafory pojęciowej jako narzędzia komunikacji<br />

w twórczości Kurczab-Redlich, skupię się głównie na tych wypowiedziach,<br />

w których dziennikarka posługuje się pojęciami „norma” oraz „normalność”.<br />

Podejmowana wielokrotnie przez piszącą próba ustalenia znaczeń<br />

przywołanych tu pojęć w kategoriach tego, co już znane, była przypuszczalnie<br />

motywowana wyjątkowo nieostro definiowanymi wyznacznikami<br />

ich granic. Jak pisali Lakoff i Johnson, „[…] jeżeli coś wyraźnych granic<br />

nie ma, wówczas często sami nadajemy temu czemuś granice [...]” 9 .<br />

Kulturowy dystans, dzielący Polskę i Rosję, nie mógł pozostać bez wpływu<br />

na sposób kształtowania się znaczenia kategorii „normalności” u polskiej dziennikarki,<br />

zgodnie z zasadą, iż „Polacy twierdzą, że Rosjanie nie są prawdziwymi<br />

Europejczykami, że ze swej natury są agresorami, nie są w stanie przyjąć europejskich<br />

norm [...]” 10 . Ponadto, analizując poszczególne wypowiedzi Kurczab-<br />

Redlich, traktujące o sposobie ujmowania przez nią pojęcia „normalność”, należy<br />

zastanowić się, do jakich sfer życia najczęściej jest ono odnoszone. Doświadczenia<br />

autorki przez lata kształtowały się w przestrzeni, która poddana była wpływom<br />

radzieckim. Dlatego też warto zwrócić uwagę, z jakich względów pewne sfery,<br />

które mimo upływu lat wciąż reporterkę szokują, bulwersują, zastanawiają, określane<br />

są przez nią jako zdecydowanie odbiegające od normy.<br />

5 Por. J. Świątek, W świecie powszechnej metafory. Metafora językowa, Wydawnictwo PAN, Kraków 1998, s. 5.<br />

6 M. Mead, Przedmowa do: R. Benedict, Wzory kultury, tłum. J. Prokopiuk, PWN, Warszawa 1999, s. 79.<br />

7 Por. G. Lakoff, M. Johnson, Metafory w naszym życiu, przeł. i wstępem opatrzył T.P. Krzeszowski, PIW, Warszawa<br />

1988, s. 19.<br />

8 Ibidem, s. 20.<br />

9 Ibidem, s. 83.<br />

10 A. Magdziak-Miszewska, Wstęp do: Polacy i Rosjanie. 100 kluczowych pojęć, A. Magdziak-Miszewskiej, M. Zuchniak,<br />

P. Kowala (red.), Biblioteka „Więzi”, Warszawa 2002, s. 6.


41 Edyta Żyrek<br />

Już pierwsza lektura tekstów Kurczab-Redlich pokazuje, że definicje pojęć<br />

„norma” i „normalność” formułowane są przez autorkę z dwóch zgoła odmiennych<br />

perspektyw. Sposób wyznaczania ekstensji znaczeniowej obu terminów uzależniony<br />

jest bowiem ściśle od właściwego ustalenia perspektywy oglądu, z jakiej<br />

prowadzona jest narracja w danym fragmencie tekstu. Pierwszy z wyszczególnionych<br />

przypadków wiąże się z definiowaniem „normy” jako stanu właściwego dla<br />

społeczeństwa rosyjskiego, przekonanego o typowości swych zachowań i działań.<br />

Osoba narratora znajduje się wówczas najczęściej na scenie zdarzeń, nierzadko<br />

posługuje się także mową zależną bądź pozornie zależną. W tak konstruowanych<br />

definicjach za prototypowe uznawane są wydarzenia i fakty, mające miejsce na terytorium<br />

Rosji. Postawienie polskiego czytelnika przed niecodziennymi dla niego<br />

obrazami, scharakteryzowanymi jako „normalne”, powodować może wrażenie<br />

dysonansu.<br />

W reportażach Kurczab-Redlich mamy jednak do czynienia także z innym<br />

sposobem posługiwania się terminami „norma” oraz „normalność”. Gdy perspektywa,<br />

jaką przyjmuje mówiąca, utożsamiania jest ze światem Zachodu, każdorazowe<br />

użycie tych pojęć w odniesieniu do Rosji staje się sposobem pokazania<br />

odmiennego charakteru tego kraju oraz jego nieprzystawalności do pozostałej<br />

części Europy. Stąd więc nakreślony tutaj wstępnie podział odpowiada – jak się<br />

zdaje – typologii, zaproponowanej swego czasu przez Georgesa Canguilhema:<br />

jako normalne klasyfikuje się te rzeczy, cechy, stany etc., które spotyka się u większości<br />

danego gatunku bądź jest nim to, co jest takie, jakim powinno być11.<br />

Próbując zrekonstruować znaczenie pojęcia „normalność”, wyłaniające się<br />

z reportaży Kurczab-Redlich i dające się zaklasyfikować do pierwszej z zaproponowanych<br />

grup, warto zwrócić uwagę, że wielokrotnie jest ono definiowane jako<br />

charakterystyczne zarówno dla całej Rosji, jak i poszczególnych jej części. Fakt<br />

ten wpisuje się w ustalenia Floriana Znanieckiego, który podkreślał, że „przez<br />

normalność cywilizacyjną człowieka rozumiemy jego skuteczne przystosowanie<br />

do cywilizacji, w której żyje” 12 . Założenie to znajduje swoje potwierdzenie choćby<br />

w początkowych słowach Pandrioszki, gdzie autorka notuje:<br />

Każdego przestrzegam: na mojej klatce schodowej śmierdzi. I od każdego – czy to<br />

cudzoziemiec, czy miejscowy – słyszę: Normalnie, jak w Moskwie. Woniejąca klatka<br />

schodowa jest tu normą. Odchylenia od normy oczywiście się zdarzają. W stronę<br />

cywilizacji tej albo tamtej [P s. 13].<br />

W przytoczonej wypowiedzi zastanawia wyjątkowo silny kontrast pomiędzy<br />

pierwszą częścią, gdzie autorka w mowie niezależnej podaje opinię na temat rosyjskiej<br />

rzeczywistości, a częścią drugą, będącą przytoczeniem słów mieszkańca<br />

tego kraju, który ową „normalność” postrzega jako typową dla Moskwy. Kontrast<br />

11 Por. G. Canguilhem, Normalne i patologiczne, przekł. i posł. P. Pieniążek, Słowo/obraz, terytoria, Gdańsk 2000, s. 95.<br />

12 Cyt. za: A. Tyszkiewicz, Socjologiczne wymiary normalności, [w:] B. Fatyga, A. Tyszkiewicz (red.) Normalność i normalka.<br />

Próba zastosowania pojęcia normalności do badań młodzieży, Instytut Stosowanych Nauk Społecznych UW,<br />

Warszawa 2001, s. 49.


Metafora pojęciowa i jej realizacje...<br />

42<br />

ten pokazuje, iż analizowane pojęcie inaczej rozumiane jest przez moskwianina,<br />

inaczej zaś przez obcokrajowca. Najistotniejsza wydaje się stworzona przez autorkę<br />

metafora, w której dziennikarka stawia znak równości pomiędzy normą<br />

a woniejącą klatką schodową. Ponadto, kilku słów komentarza wymaga wprowadzenie<br />

metafory orientacyjnej, budowanej wokół rzeczownika „odchylenia”.<br />

Jakkolwiek, zdaniem Lakoffa i Johnsona, w zachodnim doświadczeniu kulturowym<br />

to, co proste i skierowane do góry postrzegane jest bardziej pozytywnie niż<br />

to, co skierowane w dół 13 , wypowiedź budowana przez Kurczab-Redlich ustawia<br />

te relacje niejako à rebours. Za pomocą deleksykalizacji zwrotu „odchylenia od<br />

normy” autorka tworzy kolejny obraz, pokazujący, że w przekonaniu Rosjan<br />

wszystko, co bliskie „cywilizacji tej albo tamtej”, musi zostać uznane jako wykraczające<br />

poza przyjęte w społeczeństwie pojęcie normalności.<br />

Definiowanie pojęcia „normy” z perspektywy rosyjskiej daje asumpt do tworzenia<br />

metafor, które służyłyby przybliżeniu tego kraju polskiemu czytelnikowi.<br />

Można zatem zakładać, iż jest to głównym powodem, dla którego tak często<br />

dziennikarka decyduje się na postawienie znaku równości pomiędzy rzeczownikiem<br />

abstrakcyjnym, nazywającym dane zjawisko, a pojęciem normy: „Dziś,<br />

kiedy bezprawie jest normą, na jakikolwiek opór już za późno” [GoMK s. 49].<br />

Podobny zabieg pojawia się też w kontekście rozważań nad rosyjską skłonnością<br />

do alkoholu: „W Rosji piją wszyscy. Powiedzmy – 98 procent ludności, wyłączając<br />

niemowlęta. Picie jest normą” [GoMK s. 38]. Każdy z wyszczególnionych tu<br />

fragmentów w swej konstrukcji opiera się na niemalże analogicznej zasadzie.<br />

Reporterka przyjmuje w nich bowiem punkt widzenia obywateli opisywanego<br />

kraju, wywołując tym samym u odbiorcy możliwość doznania takich stanów, jak<br />

zaskoczenie, a także sprzeciw wobec tak definiowanej „normalności”. W przypadku<br />

przywołanych tu cytacji, jak chce to widzieć Stanisław Ehrlich, „normy<br />

[…] «odpowiadają» na pytanie, kto jest, a kto nie jest członkiem grupy, a więc<br />

wytyczają ich personalne granice, granice ich składu osobowego” 14 .<br />

Autorska świadomość takiego właśnie znaczenia analizowanych pojęć ujawnia<br />

się także we fragmencie Pandrioszki, w którym dziennikarka podejmuje refleksję<br />

nad językiem współczesnych Rosjan:<br />

Normalno! Słowo wytrych, przejęte chyba z amerykańskiego OK. Wspaniała formuła<br />

maskująca [...]. Normalno oznacza często coś dokładnie przeciwnego, ale nie<br />

do wypowiedzenia: fatalnie, koszmarnie, źle. Rosjanin prędzej się w łokieć ugryzie,<br />

niż przyzna do kaca, depresji, zmęczenia, głodu, złego samopoczucia… [P s. 44].<br />

Przytoczone przez dziennikarkę w oryginalnym brzmieniu słowo normalno<br />

zostaje przez nią wyjaśnione nie poprzez odwołanie do jego słownikowej definicji,<br />

a przez użycie metafor pojęciowych. Raz jeszcze pojęcie abstrakcyjne tłumaczone<br />

zostaje przez implikacje skojarzeniowe, nadbudowane wokół rzeczowników<br />

13 Por. G. Lakoff, M. Johnson, op. cit., s. 83.<br />

14 S. Ehrlich, Dynamika norm, WSiP, Warszawa 1994, s. 131.


43 Edyta Żyrek<br />

konkretnych, takich jak „wytrych” czy „formuła maskująca”. Pobieżna nawet<br />

analiza obu tych form dowodzi, że w pewnej mierze mogą one zostać uznane za<br />

sprzeczne, a nawet wykluczające się. Istotną kwestią będzie tutaj zapewne działanie<br />

czytelnika, który może dostrzec wyraźny rozdźwięk i antytetyczny charakter<br />

relacji, tworzącej się pomiędzy znaczeniami słowa „wytrych” (takimi jak ułatwienie,<br />

otworzenie etc.) a skojarzeniami, wiążącymi się z semantyką wyrażenia „formuła<br />

maskująca” (zaciemnianie, tłumienie etc.).<br />

Mimo tak postulatywnie sformułowanej wypowiedzi, autorka w książce<br />

Głową o mur Kremla nie rezygnuje jednak z prób odnalezienia odpowiedzi na<br />

pytanie: „Co to znaczy «normalnie»? Według jakich kryteriów oceniać moskiewską<br />

normalność? Tych znak Sekwany, Tamizy, Wisły czy Dunaju? Tak czy inaczej<br />

w rzece Moskwie wiele wody musiało upłynąć, nim przybysz z tamtych stron<br />

oswoił się z tutejszymi przejawami normalności” [GoMK s. 106]. W przypadku<br />

tak formułowanych wypowiedzi konieczne jest określenie punktu odniesienia,<br />

w stosunku do którego definiowane będzie pojęcie normalności. Pojawienie się<br />

tego czasownika raz jeszcze wskazuje, dzięki użytej tu metaforze, na myślenie<br />

o Rosji jako o kraju dzikim, trudnym do zrozumienia.<br />

Jednakże poprzez konotowaną tu relację obcy – rosyjski ujawnia reporterka<br />

także sposób wartościowania cywilizacji Zachodu oraz Wschodu. Rosyjska dzikość,<br />

postrzegana przez mieszkańców tego kraju jako normalna, może zostać<br />

zrozumiana przez obcych jedynie w sytuacji podjęcia przez nich określonych<br />

wysiłków poznawczych. Poszukiwanie przyczyn rosyjskiej odrębności prowadzi<br />

dziennikarkę częstokroć do podjęcia refleksji nad wieloma zróżnicowanymi<br />

aspektami funkcjonowania podstawowych segmentów sfery publicznej.<br />

Komentując skłonność Rosjan do otwartego manifestowania swojej krzywdy,<br />

Kurczab-Redlich zauważa:<br />

Co dla piszącego ważniejsze? […] To, że wylewa nabrzmiały żal na papier, czy to, że<br />

czyjaś uwaga ten żal z papieru zgarnie? W Rosji takie ogłoszenia własnego dramatu<br />

do norma. Ekshibicjonizm ran. [GoMK s. 89-90].<br />

Autorka, opisując tę dość nietypową sytuację, publiczne ogłaszanie swych<br />

cierpień definiuje w kategorii ekshibicjonizmu, posiadającego w powszechnym<br />

mniemaniu zdecydowanie negatywne konotacje. Uznając ten stan za normalny,<br />

dziennikarka raz jeszcze podkreśla, iż zachowanie to jest zjawiskiem typowym<br />

przede wszystkim dla Rosji. „I co tu wydziwiać? Jak na Rosję – wszystko<br />

normalnie” [GoMK s. 109], dodaje w innym miejscu, pokazując, że nie sposób<br />

przybliżyć polskiemu czytelnikowi tamtejszej sytuacji bez uciekania się do możliwości,<br />

jakie w tym zakresie daje metafora pojęciowa. Interesująco opisuje też żal,<br />

konceptualizowany przez nią w kategoriach wylewanych na papier emocji, które<br />

to kolejno ma zgarnąć życzliwa uwaga przypadkowego przechodnia.<br />

Warto zaznaczyć, że prócz sądów i opinii, formułowanych na wysokim poziomie<br />

ogólności, dziennikarka wielokroć podejmuje się zrekonstruowania


Metafora pojęciowa i jej realizacje...<br />

44<br />

wizerunku „normalnego” obywatela Rosji. „Osobnik normalny, nieskażony bakcylem<br />

walki o sprawiedliwość, o mityczne prawa człowieka, do «poznania życia»<br />

się nie pcha” [GoMK s. 94] – zauważa reporterka, w definicyjny niemal sposób<br />

charakteryzując przeciętnego Rosjanina. Stanem normalnym, w świetle powyższej<br />

cytacji, staje się bierność, objawiająca się między innymi zaniechaniem<br />

walki o podstawowe wartości oraz zarzuceniem chęci poznania prawdziwego<br />

życia. Niewątpliwie zjawisko to potęgowane jest jeszcze zastąpieniem leksemów<br />

zdecydowanie bardziej neutralnych znaczeniowo, jak choćby „człowiek” czy<br />

„obywatel”, sformułowaniem „osobnik normalny”, które ma sugerować odpersonalizowanie<br />

tej postaci.<br />

Istnieją jednak także takie fragmenty tekstów, w których dziennikarka<br />

radykalnie zmienia perspektywę. W tym przypadku spogląda na Rosję<br />

z punktu widzenia obcokrajowca, starając się przyłożyć do wschodniego świata<br />

pojęcie normy, zdefiniowane na gruncie cywilizacji Zachodu. Konieczność wejścia<br />

w dialog międzykulturowy, a kolejno zamysł przedstawienia (zreferowania) go<br />

polskiemu czytelnikowi, skłania autorkę do sięgnięcia po metafory, które to stają<br />

się sposobem przybliżenia obcej rzeczywistości.<br />

Perspektywa „obcego” wiąże się w twórczości reportażowej Kurczab-Redlich<br />

najczęściej z wykorzystaniem egocentrycznego punktu oglądu, pojawiającego się<br />

wówczas, kiedy autorka wprowadza siebie na scenę zdarzeń. „W końcu jestem<br />

tu od niedawna, mało widziałam, pójdę pooglądać wariatów… Jeszcze wtedy<br />

nie wiedziałam, że w tym kraju miliony balansują na granicy normalności. I że<br />

to, co zobaczę, nie jest rezultatem działań wyjątkowych, tylko normą” [GoMK<br />

s. 87] – podkreśla reporterka, dwukrotnie w tak skondensowanej wypowiedzi<br />

sięgając po pojęcia „normalność” i „norma”. Pierwsze z użyć wplecione zostaje<br />

w wyrażenie „balansować na granicy normalności”. W tym przypadku abstrakcyjne<br />

pojęcie normalności postrzegane jest w kategoriach przestrzennych, będąc<br />

cechą wyraźnie (niemal fizyczne) oddzieloną od anormalności. Ponadto,<br />

w kategorii rzeczownika konkretnego postrzegana jest przez autorkę wspomniana<br />

granica, która poprzez zestawienie z czasownikiem ruchu „balansować” zostaje<br />

ujmowana już nie w perspektywie czysto mentalnej, a zdecydowanie bardziej<br />

rzeczywistej. Z kolei drugie użycie formy „norma” wpisuje się do pierwszej z analizowanych<br />

kategorii, gdzie jako normalne definiowane jest to, co rosyjskie. Oba<br />

przywołane użycia mają więc względem siebie charakter opozycyjny. O ile pierwsze<br />

uznać można za głos obcego, krytyczne patrzącego na rosyjską rzeczywistość,<br />

o tyle drugie jest raczej formułowane ze zgoła odmiennej perspektywy, bliskiej<br />

mieszkańcom Moskwy.<br />

Nierzadko autorce w formułowaniu ocen na temat obserwowanych w Rosji<br />

zjawisk nie udaje się uniknąć konfrontowania ich ze stanem, który – w jej przekonaniu<br />

– uznawany jest za normalny:


45 Edyta Żyrek<br />

Tymczasem rosną nowe pokolenia. Rozwija się Internet. Granice są otwarte. Czy<br />

więc Rosja stanie się kiedyś krajem bez strachu? Krajem normalnych rozmów?<br />

Normalnych kontaktów naukowych? [GoMK s. 63].<br />

Wypowiedź ta presuponuje, iż obecny stan, w jakim znalazła się Rosja, odbiega<br />

od zachodnioeuropejskich wzorów normalności. Niemalże analogiczny obraz<br />

rysuje się w innym fragmencie, gdzie czytamy:<br />

Bo ci, którzy w oczekiwaniu na lepsze czasy w Rosji zostają – bez świadomości swego<br />

prawdziwego położenia, bez poznania swej prawdziwej historii, bez normalnej<br />

współpracy ze światem – przebywają poza dzisiejszą cywilizacją. [GoMK s. 138].<br />

Reporterka, podobnie jak miało to miejsce we wcześniej przytoczonej wypowiedzi,<br />

nie mówi, co rozumie pod pojęciem „normalnej współpracy”. W jej<br />

wypowiedzi milcząco zakładana jest bowiem tożsamość autorskiej wiedzy w tym<br />

zakresie z wiadomościami, posiadanymi przez polskiego czytelnika. Kurczab-<br />

Redlich tworzy swój tekst w przekonaniu, że istnieje swoista wspólnota znaczeń,<br />

pozwalająca piszącemu sięgać po skróty myślowe z założeniem, iż zostaną one<br />

właściwie odczytane przez odbiorcę. Przed takim zabiegiem przestrzegała swego<br />

czasu Maria Ossowska, krytycznie oceniając „[…] tendencję do uznawania ocen<br />

i norm, do których przywykliśmy, za normy obowiązujące wszystkich, zawsze<br />

i wszędzie” 15 .<br />

Nakreślone ustalenia pokazują, że odtworzenie semantyki słów „norma”<br />

i „normalność” w znaczeniu takim, jakie przyznaje im dziennikarka, możliwe<br />

staje się przy uwzględnieniu dwóch perspektyw. W pierwszej z nich, tożsamej<br />

z rosyjskim postrzeganiem własnego kraju i jego kultury, leksemy te stosowane<br />

były zazwyczaj do nazwania poszczególnych aspektów tamtejszej rzeczywistości.<br />

Druga z kolei, analogiczna z odautorskim, „zewnętrznym” punktem widzenia,<br />

zdaje się w sposób krytyczny odnosić do pierwszej ze wspomnianych perspektyw,<br />

będąc jednocześnie w warstwie semantycznej jej negacją. W tym przypadku mechanizm,<br />

jaki można odtworzyć, przeanalizowawszy przytoczone w niniejszym<br />

rozdziale cytacje, sprowadza się do zanegowania przez dziennikarkę poznawczej<br />

funkcji metafory. Szczególnie wyraźnie widoczne jest to w pierwszym z omawianych<br />

przypadków. Autorka, nazywając określony aspekt rosyjskiej rzeczywistości<br />

„normalnym”, do jego ukazania wykorzystuje metaforę, w której przedmiot<br />

pomocniczy nakłada na przedmiot główny implikacje skojarzeniowe, będące<br />

w sprzeczności w powszechnym (tu: zachodniocentrycznym) przekonaniem<br />

o tym, co zwykło się określać terminami normy i normalności. Stąd użycie metafory<br />

prowadzi do powstania konstrukcji bliskiej ironii, gdzie to, co odczytane<br />

w sposób literalny, zostaje niejako skontrastowane z warstwą kontekstowych<br />

skojarzeń. Dlatego też, podsumowując niniejsze rozważania, sądzę, że możliwe<br />

jest w tym miejscu rozszerzenie ustaleń Teresy Dobrzyńskiej, wskazującej przede<br />

15 M. Ossowska, Normy moralne. Próba systematyzacji, PWN, Warszawa 1985, s. 17.


Metafora pojęciowa i jej realizacje...<br />

46<br />

wszystkim na komunikacyjną funkcję metafory, sprowadzającą się głównie do<br />

wyjaśniania danego fragmentu rzeczywistości 16 . W pewnych przypadkach za<br />

sprawą tego typu konstrukcji dochodzi do „odroczenia” znaczenia, które konstytuuje<br />

się dopiero, niemalże analogicznie jak w przypadku ironii, po właściwym<br />

odczytaniu obu płaszczyzn wypowiedzi: literalnej i przenośnej.<br />

16 Por. T. Dobrzyńska, Mówiąc przenośnie… Studia o metaforze, Instytut Badań Literackich PAN, Warszawa 1994, s. 61.


Rafał Ilnicki<br />

FENOMENOLOGIA I HERMENEUTYKA KODU<br />

Kod<br />

Celem artykułu jest podjęcie refleksji nad tym w jaki sposób współczesny<br />

użytkownik mediów technicznych może stosować refleksję fenomenologiczną<br />

nad kodem. Odniesieniem jest fenomen kodu. Współczesna<br />

technicyzacja sprawia, że człowiek musi nie tylko przebywać w zmediatyzowanym<br />

środowisku, lecz jest zobligowany także do obsługi urządzeń technicznych. Mówiąc<br />

o kodzie mamy na myśli przede wszystkim programy komputerowe ich różnych<br />

postaciach, które instalowane są na odmiennych platform sprzętowych. W tym<br />

sensie kod przywodzi na myśl formalizacje, logiczne operacje, a przede wszystkim<br />

szczególny język, w tym przypadku język programowania. Zyskuje on wyraz<br />

w formułach matematycznych ujmujących ilość danych przesyłanych w odpowiednim<br />

kanale (Shanon, Weaver), strukturyzowanie kultury (G. Deleuze,<br />

F. Guttari) i społeczeństwa (N. Luhmann, S. Schmidt).<br />

Kod jest to dowolny zapis stanowiący instrukcję wykonywaną przez obiekty<br />

techniczne. „Kod ma bowiem tę szczególnie godną uwagi właściwość, iż można<br />

go oderwać od jego konkretnych urzeczywistnień, jest tym, co autonomizuje<br />

przekaz wobec jego nośnika, który więc może być, bez szkody (jak się sądzi),<br />

wzięty w nawias”1 Według Deleuze’a i Guattariego możemy mówić o kodowaniu<br />

i nadkodowaniu2. Owi filozofowie używają tego pojęcia do opisu zmian zachodzących<br />

w społeczeństwie. Kod jako pojęcie oraz jego materialny substrat<br />

w postaci konkretnych – materialnych – przekazów jest kluczowym zagadnieniem<br />

zarówno w teoriach komunikacji, teoriach systemowych, jak i teoriach<br />

mediów. Jednak większość tych propozycji zatrzymuje się na płaszczyźnie opisowej<br />

zjawiska jakim jest kod. Taka perspektywa jest niewystarczająca i wymaga<br />

1 R. Debray, Wprowadzenie do mediologii, przeł. A. Kapciak, Oficyna Naukowa, Warszawa 2010, s. 165.<br />

2 G. Deleuze, F. Guattari, Thuosand Plateaus, trans. B. Massumi, Continuum , London and New York 2004.


48 Rafał Ilnicki<br />

koniecznego uzupełnienia poprzez hermeneutykę kodu. Jest to wskazane, ponieważ<br />

poprzez pozostawanie na płaszczyźnie analizy oraz kategoryzacji obiektów<br />

technicznych oddalamy się do ontologii filozoficznej w stronę ontologii informatycznych,<br />

które są względem pierwszej niezależne. Stanowi to zagrożenie dla<br />

ujmowania rzeczywistości w nastawieniu teoretycznym właściwym różnym modusom<br />

bycia człowieka w świecie, ponieważ ontologie informatyczne zastępują<br />

wszelkie procesy i relacje parametryzowalnymi osiągami. Zdradzają przez to właściwość,<br />

którą Martin Heidegger nazwał kalkulatywnością, dziś znaną raczej jako<br />

obliczeniowość (computing). Istotnym jest wskazanie z czego składa się kod, jaki<br />

jest jego status ontologiczny w perspektywie jego rozumienia w osiągach wykonywanych<br />

przez maszyny oraz człowieka. Pozostaje on jedynie czystą abstrakcją,<br />

jeśli nie uwzględni się działania kodu na płaszczyźnie ontyczej, które to wiąże się<br />

z koniecznością rozumienia kodu w działaniu (w wykonaniu). Ten performatywny<br />

aspekt zbliża nas do rozumienia rzeczywistości jako podejmowania określonych<br />

działań. Kod zostaje ucieleśniony nie tylko dlatego, że funkcjonuje w jakiejś<br />

maszynie, z którą nasze ciało może wchodzić w interakcje, ale także dlatego, lecz<br />

przede wszystkim z tego powodu, że nawet będąc nieuchwytnym dla aparatu<br />

poznawczego człowieka, może on zostać rozpoznany poprzez nastawienie hermeneutyczne.<br />

Ta hermeneutyczna konfiguracja podmiotu polega na wyczulenie<br />

wszelkich sposobów wydarzania się kodowania w kulturze.<br />

Przez kod będę rozumiał wszelkie praktyki związane byciem-człowieka-w-<br />

-pobliżu-kodu. Dotyczą one używania konkretnego oprogramowania, przebywania<br />

w stechnicyzowanym otoczeniu oraz podejmowania bezpośrednich operacji<br />

na kodzie informatycznym, także tego pod postacią kodów naotechnologicznych<br />

i biotechnologicznych. W ten sposób nie powołując się na dodatkowe kategoryzacje<br />

omawianych fenomenów pragnę odnieść się do podstawowych problemów<br />

oraz możliwości związanych z rozumieniem kodu, kodowania w jego odmiennych<br />

kulturowych manifestacjach. Wyróżnione przeze mnie sposoby funkcjonowania<br />

kodu mogą występować równocześnie; możemy wyobrazić sobie<br />

użytkownika, który rozmawia korzystając z określonego programu komputerowego,<br />

przebywającego w silnie skomputeryzowanym środowisku przemysłowym<br />

jednocześnie mającego wgląd i wiedzę o tym jak sprzęt komputerowy wykonuje<br />

określone polecenia. W tak nakreślonej sytuacji trudno jednoznacznie stwierdzić<br />

do czego odnosić się tutaj ma fenomenologia i hermeneutyka kodu. Tworzą kategorie,<br />

klasy, typy możemy z pewnością zarządzać fenomenami, problem pojawia<br />

się jednak wówczas gdy zaczynają one nakładać się na siebie, bowiem ich działanie<br />

staje się nieprzezroczyste i wymaga ujęcia oraz konceptualizacji tak powstałej<br />

złożoności. Ten etap jest możliwy jednak do pewnego stopnia do zrealizowania.<br />

Mówiąc jednak o hermeneutyce kodu, która jest de facto samą możliwością uczynienia<br />

wyróżnionych powyżej podziałów, należy rozumieć złożone relacje w jaki<br />

wchodzi sieć kodów. Hermeneutyka faktyczności Martina Heideggera pozwala<br />

nam pojąć umieszczonego w stechnicyzowanej ontyczności użytkownika, ale


Fenomenologia i hermeneutyka kodu<br />

49<br />

dopiero uwzględniwszy analizy Petera Sloterdijka w trylogii Sfery, które uszczegóławiają<br />

tą analizę wprowadzając pojęcie sfery – tutaj silnie skomputeryzowanej<br />

sfery ludzkiej egzystencji. Bycie-w-świecie zostaje dookreślone przez bycie-w-<br />

-skomputeryzowanej-sferze. Jednak każdy z tych typów wymienionych kodów<br />

wiąże się z odmiennymi założeniami, które niekoniecznie muszą do siebie przystawać<br />

i funkcjonować na zasadzie uzupełniających się, czy też możliwych do<br />

hierarchicznego uporządkowanie fenomenów.<br />

Horyzont przed-sądów<br />

Jak to się dzieje, że uruchamiając nowy problem nie musimy czytać instrukcji<br />

obsługi oraz zastanawiać się nad każdą jego funkcję? Bez tego większość użytkowników<br />

jest w stanie doskonale posługiwać się poszczególnymi aplikacjami.<br />

Sądzę, że w przypadku oprogramowania także możemy mówić o pewnym horyzoncie<br />

przed-sądów. Gadamer stwierdził, że do żadnych obiektów i procesów nie<br />

podchodzimy jako istoty puste interpretacyjnie, to znaczy, że posiadając określone<br />

przed-rozumienie rzutujemy je na sposób odczytania świata oraz podejmowane<br />

w nim działania. Ta sytuacja dotyczy też programów komputerowych.<br />

Korzystanie z podobnych interfejsów, gdzie poszczególne opcje znajduję się<br />

w zbliżonych miejscach, poprzez mechanizmy powtarzania sprawia, że w użytkowniku<br />

powstaje struktura przed-rozumienia. Dotyczy to szerszego spektrum<br />

uczestnictwa w kulturze technicznej i dotyczy włączania i wyłączania obiektów<br />

technicznych, restartowanie ich działania, intuicyjne i zdroworozsądkowe metody<br />

naprawiania polegające na powtórnym uruchomieniu urządzenia. Wszystkie<br />

te przykłady składają się na hermeneutykę oprogramowania, czy też hermeneutykę<br />

kodu, ponieważ odpowiedni kod dostarcza nam narzędzi myślowych<br />

pozwalających na zrozumienie oprogramowania bardziej niż uczenie się go na<br />

pamięć. Tutaj też możemy mówić o pewnym lęku egzystencjalnym występującym<br />

zwłaszcza u użytkowników, którzy mają przeświadczenie, że wykonując<br />

określone czynności na programie komputerowym mogą doprowadzić do jego<br />

zepsucia, destrukcji czy awarii. Taka możliwość jest aktualna w przypadku najbardziej<br />

doświadczonych programistów i informatyków, jednak zwracam uwagę<br />

na to, że takie myślenie ujawnia skrywany horyzont przed-sądów wzbudzających<br />

egzystencjalny lęk, który objawia się często paraliżem użytkownika w sytuacji,<br />

gdy musi on obcować z danymi programami komputerowymi. Dlatego też eksperymentowanie,<br />

zmienianie oprogramowania, zastępowanie go innym, łączenie<br />

ich funkcjonalności nie jest popularnym zabiegiem, ponieważ oznacza zawsze<br />

konfrontację i ryzyko podejmowania wysiłków, by nauczyć się rozumieć nowy<br />

interfejs.


50 Rafał Ilnicki<br />

Horyzont nierozumienia<br />

Możemy jednocześnie mówić o tym, że istnieją czynności zapośredniczone<br />

przez programy komputerowe, które nie odnoszą się do rozumienia. Nie chodzi<br />

o to, że nie możemy ich rozumieć, pojmować, poddawać refleksji, lecz są one<br />

w swej istocie anty-hermeneutyczne. Dzieje się tak, ponieważ autoregulacje kodu<br />

danego programu są tak szybkie, że jednostka musi budować bardzo ubogie<br />

struktury rozumienia – proste wzorce radzenia sobie i poruszania się w rzeczywistości<br />

zapośredniczonej przez oprogramowanie. Dotyczy to przede wszystkim<br />

kodu nieskończonych prędkości, czyli gier, zwłaszcza tych rozgrywających się<br />

live!, czyli w czasie rzeczywistym. Bez względu na gatunek i sposób rozrywki podzielają<br />

one tryb uczestnictwa oparty na mechanizmie, w którym najszybsza reakcja<br />

będąca jednocześnie najbardziej precyzyjną gwarantuje uzyskanie osiągów<br />

gwarantujących sukces. Może to odnosić się do zabicia wroga, przejęcia danego<br />

budynku, prześcignięcia w zbieraniu danego surowca. Wszystkie te sposoby wymuszają<br />

na użytkowniku dostosowanie się do nieskończonych prędkości kodu,<br />

który nie zna ograniczeń poza sprzętowymi – błąd jest tutaj często powodem<br />

spowolnienia i jest kwalifikowany jako część niepożądana rozgrywki, ponieważ<br />

przeszkadza w akumulacji i pomnażaniu danych wirtualnych „dóbr i punktów”.<br />

Gdy nagle obiekty na ekranie monitora pojawiają się i znikają, to trudno je zrozumieć.<br />

Uchwycenie sensu staje się problematyczne.<br />

Nie dotyczy to tylko gier, ale także tzw. oprogramowania społecznościowego,<br />

które faworyzuje podtrzymywanie oraz wzbudzanie intymności w teleobecnych<br />

środowiskach. Zaliczam do nich portale społecznościowe oraz komputerowe<br />

programy komunikacyjne. Wymuszają one bowiem reaktywność nieskończonych<br />

prędkości pomimo tego, że patrząc na poszczególne aplikacje, to sprawiają<br />

one wrażenie „statecznych” i stałych, które odnoszą się do spokojnego i pokojowego<br />

(nie-agnonalnego w sensie pozbawionego elementów rywalizacji) użytkowania.<br />

Prowokowanie błyskawicznej reakcji dotyczy pojawiania się danych treści.<br />

Przedstawię to na przykładzie ekonomii informacji i uwagi portalu Facebook.<br />

Jeśli użytkownik pragnie by został skomentowany, zauważony, to musi on odnieść<br />

się jako pierwszy do danej treści. Wtedy bowiem może postawić określone<br />

pytanie, zaznaczyć swoje stanowisko, tak że autor danej wiadomości umieszczonej<br />

na „ścianie” lub też w innym do tego przeznaczonym miejscu (stronie do lubienia,<br />

grupie, reklamie), zauważy ją jako pierwszą lub jako jedną z pierwszych.<br />

Im więcej pojawia się wiadomości, tym trudniej.<br />

Hermeneutyki kodu<br />

Podstawową wadą podejścia Wingradowa i Floresa jest tworzenie postulatów<br />

oderwanych od praktyki. Koncentrują się oni na aplikowaniu rozumienia danych<br />

układów elektronicznych, lecz nie pokazują jak ono realizuje się w praktyce, to


Fenomenologia i hermeneutyka kodu<br />

51<br />

jest w użyciu. Inaczej mówiąc – celem byłoby ukazanie pracy hermeneuty w pracy,<br />

który ma „ręce ubrodzone kodem” 3 . Jednak nie można też ulec temu wymogowi<br />

w zbyt dużym stopniu, co grozi zapomnieniem o możliwości rozumienia na<br />

rzecz różnych hermeneutyk stosowanych. Temu drugiemu podejściu odpowiadają<br />

ustalenia Friedriecha Kittlera wraz z naczelnym postulatem, według którego<br />

współczesną technicyzację można zrozumieć dopiero gdy posługuje się co najmniej<br />

jednym językiem naturalnym i jednym językiem sztucznym. Przez język<br />

sztuczny mam na myśli przede wszystkim język programowania. Sytuacją idealną<br />

byłoby gdyby humanista mógł poznać najbardziej podstawowe reguły oraz sam<br />

proces cyrkulacji kodu, tak by stała się zrozumiała sama zasada jego działania bez<br />

wchodzenia w bardzo szczegółowe rozważania dotyczące konstruowania aplikacji<br />

za pomocą zaawansowanych poleceń.<br />

Te dwa uzupełniające się stanowiska po odpowiednim uzupełnieniu polegającym<br />

na dostosowaniu wymogów do możliwości filozofów. Heideggerowska<br />

hermeneutyka kodu okazać się w tym zadaniu pomocna, ponieważ oferuje możliwość<br />

wpisania podmiotowości w sam kod. Dotychczasowe próby podjęcia<br />

refleksji nad tym zagadnieniem czerpią inspiracje bądź z nauk kognitywnych<br />

i teorii informacji (T. Wingradow, F. Flores), nauk inżynieryjnych (F. Kittler). Za<br />

tymi koncepcjami stoi mocna wizja podmiotowości, która jest niezależna od obsługiwanego<br />

systemu. Te nie wyrażone wprost założenia, przed-sądy, powodują,<br />

że chcąc zrozumieć jak działa kod rozumiejący podmiot musi usytuować się poza<br />

danym systemem technicznym i z pozycji takiego oddalenia formułować tezy na<br />

podstawie własnego nastawienia teoretycznego. Heideggerowska hermeneutyka<br />

kodu godzi zarówno poziom przejawiania się zinstrumentalizowanych technologicznie<br />

fenomenów wpisując je w obchód, którego dokonuje jednostka w swojej<br />

egzystencji.<br />

Należy jednak zwrócić uwagę na sam horyzont rozumienia, który miałby<br />

realizować się w bezpośredniości. Najbliżej rozumienia, jednak z pominięciem<br />

technikaliów związanych z funkcjonowaniem kodu, to podejście realizuje się<br />

w propozycjach medioznawców oraz teoretyków sztuki i literatury nowych mediów.<br />

Traktują oni kod komputerowy jako logocentryczny przejaw bycia, bowiem<br />

w nim dokonuje się istoczenie prawdy. Przedstawiam tutaj własne rozumienie<br />

tego podejścia, bowiem teoretycy nie wyrażają go odnosząc się do pojęć filozoficznych.<br />

Pomimo takiego one istnieją i sądzę, że są bardzo wyraźnym nawiązaniem<br />

do refleksji późnego Heideggera zainteresowanego poezją jako źródłem<br />

istoczenia się prawdy.<br />

3 Określenie Alexandra Gallowaya.


52 Rafał Ilnicki<br />

Przykład komputerowego programu komunikacyjnego<br />

Hermeneutyka kodu dotyczy przede wszystkim pytań egzystencjalnych, które<br />

realizują się we współbyciu (Mitsein) człowieka z mediami technicznymi. Często<br />

brak zrozumienia jak działa system powoduje, że dochodzi do błędnych interpretacji<br />

zachowania zarówno samego dyzpozytywu oraz wchodzących ze sobą<br />

w interakcję podmiotów. Dotyczy to bardzo prostych mechanizmów związanych<br />

z awariami, zerwaniami, przerwaniami, nagłymi zakończeniami transmisji, które<br />

stanowią istotę kodu i mogą pojawiać się w każdej chwili jako dysfunkcja na<br />

różnych poziomach jego realizacji. Przykładem może tutaj być komunikacja, zaś<br />

szczególnie hermeneutyka komunikacji. Gdy rozmowa podmiotów odbywa się<br />

za pośrednictwem programu komputerowego (Irc, Skype, Gadu-Gadu) i nagle<br />

ktoś zakończy rozmowę, to w tym momencie jednostka poprzez tak nagłe przełączenie<br />

z tryby Mitstein do Dasein staje w obliczu podjęcia konkretnych kroków<br />

zmierzających do zinterpretowania tej sytuacji. Może ona przypisać odejście<br />

swojego rozmówcy awarii jego systemu komputerowego, ale prawdopodobnym<br />

jest także to, że zacznie zastanawiać się na ile teleobecny dialog przyczynił się<br />

do tego, że ktoś mógł celowo w ten sposób zakończyć rozmowę. Jednak sytuacja<br />

hermeneutyczna nie zamyka się na kwestii możliwych przyczyn, lecz odnosi się<br />

bezpośrednio do działania i nosi także etyczne znamiona i konsekwencje. Jeśli<br />

bowiem ktoś odłączył się, ponieważ jego komputer się zepsuł (czy też uściślając –<br />

błąd w kodzie danego programu spowodował fakt, że system się zawiesił). W tej<br />

sytuacji ograniczam się do sformułowania jej ogólnych założeń nie formalizując<br />

dodatkowych założeń, które mogłyby brzmieć następująco: zakładam, że środowisko<br />

programu komputerowego jest jedynym możliwym kanałem komunikacji<br />

i użytkownik po zerwaniu transmisji nie może sprawdzić za pomocą innego<br />

medium co stało się z jego rozmówcą. Przedstawiając tak uszczegółowioną sytuację<br />

wikłamy się w złożone problemy, które nie są celem tej analizy. Użytkownik<br />

może zatem podjąć różne działania (zawężam ich spektrum do trzech możliwych<br />

zachowań):<br />

a. poczekać aż jego rozmówca pojawi się z powrotem w systemie programu<br />

zdalnej komunikacji<br />

b. nawiązać kontakt z innymi podmiotami<br />

c. zakończyć użytkowanie programu<br />

Wykorzystanie opcji a) oznacza to, że podmiot założył jakąś przyczynę awarii<br />

i czeka aż jego rozmówca pojawi się z powrotem w Sieci. Jednak, żeby mógł on<br />

skutecznie oszacować czas oczekiwania musi wiedzieć ile czasu zajmuje powtórne<br />

zalogowanie się do systemu. Możliwe, że użytkownik musi skorzystać z innego<br />

komputera i zainstalować od nowa program komunikacyjny. W obu przypadkach<br />

czas oczekiwania będzie się różnił.<br />

Opcja b) wiąże się z tym, że nie będzie mógł on wtedy poświęcić wiele czasu<br />

swojemu rozmówcy i będzie zmuszony wybierać w jaki sposób będzie inwestował<br />

własny potencjał komunikacyjny.


Fenomenologia i hermeneutyka kodu<br />

53<br />

Przedstawiłem proste przykłady z zakresu komunikacji elektronicznej podejmowanej<br />

w czasie rzeczywistym, by zwrócić uwagę w którym momencie kod staje<br />

się istotny z perspektywy analizy hermeneutycznej, które stanowi konieczne<br />

dopełnienie fenomenologicznego oglądu danej sytuacji (nie samego kodu, bowiem<br />

jest to system wysoce abstrakcyjny i niskokontekstowy).<br />

W przypadku wariantu c) użytkownik zamyka dany program uniemożliwiając<br />

drugiemu podmiotowi komunikację.<br />

Każdy z tych punktów posiada konsekwencje komunikacyjne, obyczajowe<br />

oraz etyczne. Fenomenologia oraz hermeneutyka kodu wzajemnie się uzupełniają.<br />

Kod będący sytuowany dotąd jako przynależny maszynom i wykonywanym<br />

przez nie obliczeniom staje się teraz istotnym elementem egzystencji. Projektując,<br />

czy też programując, własne zachowania w rzeczywistości danego programu<br />

podmiot w analizie fenomenalnej musi uwzględnić także własne wpisanie się<br />

w system, bowiem ma on poprzez użytkowanie bezpośredni wpływ na realizowane<br />

przez komputer czy inną maszynę procesy. Pozostałe kroki fenomenologiczne<br />

są także możliwe do zrealizowania, co więcej – uznaję ich konieczność jako<br />

warunku wyjścia poza inżynieryjną ontologię informatyczną. Widzę tutaj jednak<br />

konieczność odpowiedniej adaptacji oraz tworzenia nowych narzędzi i metod<br />

analizy fenomenologicznej, które będą bezpośrednio połączone z wymiarem egzystencjalnym<br />

kodu.<br />

Widzimy zatem, że hermeneutyczne nastawienie wiąże się z „obróbką” oraz<br />

podaniu interpretacji podstawowych fenomenów techniki. Twierdzę, że nie występują<br />

one nigdy w abstrakcyjnej próżni matematyki służącej do formalizacji<br />

teorii informacji oraz kodu. W tym aspekcie fenomenologia kodu pozwala na<br />

wyróżnienie istotnych w danym procesie egzystencjalnym fenomenów oraz ich<br />

dalszą „hermeneutyczną inżynierię”.<br />

Wnioski<br />

Podsumowując dotychczasowe rozważania należy przede wszystkim podkreślić<br />

użyteczność (zarówno w wymiarze pragmatycznym jak i interpretacyjnym)<br />

metody fenomenologicznej, która pozwala na identyfikację, klasyfikację, określenie<br />

zinstrumentalizowanych fenomenów. Te operacje dokonują się jednak<br />

przeważnie w konkretnym kontekście społeczno-kulturowym, który wymaga<br />

uwzględnienia. Dlatego też hermeneutyka nie przychodzi przed ani też po analizie<br />

fenomenologicznej, lecz jest jej równoczesna.<br />

1. Fenomenologia kodu musi zyskiwać swoją bezpośrednią kontynuację<br />

w hermeneutyce. Wczuwanie się w jakąkolwiek postać kodu w postaci<br />

cyfrowej lub analogowej nie przekłada się na jego rozumienie.<br />

Bez przedłużenia w hermeneutyce fenomenologia kodu traci swoje<br />

umocowanie i zakres obowiązywania na rzecz ontologii branżowych


54 Rafał Ilnicki<br />

– ontologii informatycznych, w których ludzie dokonują wstępnych klasyfikacji,<br />

zaś resztę przeprowadzają maszyny wyuczywszy się algorytmów<br />

klasyfikacyjnych.<br />

2. Fenomenologia dostarcza narzędzi oraz sposobów opisu obiektów technicznych,<br />

które mogą zostać wykorzystane do wykorzystywania w codziennych<br />

sytuacji podłączenia do Sieci i funkcjonowania w otoczeniu<br />

programów komputerowych<br />

3. Metoda fenomenologiczna musi jednak zostać odpowiednio rozszerzona,<br />

tak aby uwzględnić podmiotowość bezpośrednio wpływającą na kod<br />

i wychodzącą poza wymiar narzędziowy<br />

4. Z pewnością kod posiada własną istotę na każdym poziomie jego funkcjonowania,<br />

jednak ta (poprzez wpisanie rozumiejącego podmiotu<br />

w sytuację obsługi programów jako realizatorów kodu) wychodzi poza<br />

kalkulatywność zwracając się ku bardziej<br />

5. Fenomenologia (hermeneutyka) kodu wymaga ogólnej wiedzy dotyczącej<br />

funkcjonowania kodu na jego poziomach.<br />

6. Wzrost wiedzy inżynieryjnej fenomenologa nie musi oznaczać ani wzrostu<br />

kompetencji w analizie interpretacyjnej egzystencji, ani też ich osłabienia.<br />

Celem jest tutaj wypośrodkowanie i uzgodnienie metod, tak aby<br />

były one proporcjonalne do zamierzeń.<br />

7. Fenomenologia (hermeneutyka) kodu stanowi uzupełnienie etyki łącząc<br />

poziom przedmiotow-podmiotowy obserwacji oraz analizy.<br />

8. Żeby zrozumieć współczesną komunikację realizującą się poprzez zapośredniczenie<br />

w mediach technicznych należy uwzględnić fenomenologię<br />

samego kodu składającego się na materialny substrat tejże komunikacji.


Bartosz Kaluziński<br />

REMARKS ON “RADICAL TRANSLATION”. A CRITIQUE FROM<br />

A HISTORIAN OF SCIENCE<br />

Introduction<br />

Willard Van Orman Quine was one of those philosophers who made attempts<br />

to change philosophy by reducing it to a part of science, in this case to empirical<br />

psychology. A notable section of Quine’s ideas was the behaviourist concept of<br />

“radical translation”, which is supposed to explain how it is possible to acquire<br />

the unknown language of a people living in isolation for a long time, for example,<br />

deep in the jungle. The idea of “radical translation”, in Quine’s opinion, indicates<br />

the sameness of situation between the linguist who is learning an unknown language<br />

and a child learning its first language – the mother tongue. In this brief article<br />

I will try to make some critical remarks concerning Quine’s ideas, and I will<br />

especially want to show, recalling Thomas Kuhn’s ideas, that “radical translation”<br />

is not able to explain how it is possible to acquire a language.<br />

Idea of “radical translation”<br />

The notion of “radical translation” is based on the belief that<br />

“there is nothing in linguistic meaning beyond what is to be gleaned from overt<br />

behavior in observable circumstances” 1 .<br />

So how do we acquire a new language? Quine states that “we learn short sentenc<br />

es as wholes, we learn their component words from their use in those sentences,<br />

and we build further sentences from words thus learned”2. Thus, a linguist<br />

starts learning the unknown language of the people from the jungle by observing<br />

1 W. V. O. Quine, Pursuit of Truth, Harvard University Press, Cambridge 1992, p. 38.<br />

2 Ibid., p. 37.


56 Bartosz Kaluziński<br />

their behaviour – he/she tries to grasp the “observation sentences”, usually composed<br />

of only one word. Observation sentences are understood differently than<br />

in the tradition of logical empiricism. Quine defines observation sentences as occasion<br />

sentences, true in some circumstances and false in other, which fulfill one<br />

requirement – they command same verdict from all linguistically competent witnesses<br />

of the occasion3. For instance, after some amount of observations a linguist<br />

grasps that word “X” means “rabbit”. Then he/she must check the correctness<br />

of the attribution word to the object; he/she tries to use this word in appropriate<br />

situations and waits for the reaction of the local inhabitants. Their negative reaction<br />

(for instance uneasiness, disgust or wonder) means that his/her grasp of the<br />

word’s meaning was incorrect. After acquiring the meaning of a certain amount<br />

of words, the linguist tries to compose some more complex utterances using these<br />

words. Test of their correctness is the same as test of word’s meaning correctness<br />

– a positive reaction of the local inhabitants indicates the correct use of the word/<br />

phrase and a negative reaction means that the linguist has made an error.<br />

The final product of operation of “radical translation” is called “translation<br />

manual”. It is composed of two columns of words/phases – in the first column we<br />

can see the words/phrases in the unknown language, and in the second column<br />

corresponding to them are the words/phrases in the linguist’s mother tongue. It<br />

is quite obvious that there must also be many commentaries made by the linguist<br />

informing us about the preferred use of words or phrases in a certain context.<br />

This is because one word/phrase in one column cannot be assigned to one and<br />

only one word/phrase in the other column. Quine calls this “indeterminacy of<br />

translation”4, and states that two different linguists creating their own “translation<br />

manual” of the same language will produce two “translation manuals” which<br />

differ.<br />

Critique of a historian of science<br />

The “translation manual” has been criticised by the famous philosopher and<br />

historian of science, Thomas S. Kuhn. He argues that creating a “translation manual”<br />

will not allow us to understand not only the unknown language of the people<br />

who have lived for a long time in isolation, but we will not even be able to<br />

understand the prior form of our own language. Let us treat Aristotelian physics<br />

as a prior form of our language. If we tried to create Quine’s “translation manual”<br />

by assigning notions of modern Newtonian physics to the notions of Aristotelian<br />

physics this would be a huge mistake. This is how Kuhn describes his first contact<br />

with Aristotelian physics:<br />

I first read some of Aristotle’s physical writings in the summer of 1947. (...) Not<br />

surprisingly, I approached Aristotle’s texts with the Newtonian mechanics I had<br />

3 W. V. O. Quine, op. cit., p. 2-3.<br />

4 Ibid., p. 47.


Remarks on “radical translation”. A critique from a historian of science<br />

57<br />

previously read clearly in mind. The question I hoped to answer was how much<br />

mechanics Aristotle had known, how much he had left for people like Galileo and<br />

Newton to discover. Given that formulation, I rapidly discovered that Aristotle had<br />

known almost no mechanics at all. Everything was left for his successors, mostly<br />

those of the sixteenth and seventeenth centuries. That conclusion was standard, and<br />

it might in principle have been right. But I found it bothersome because, as I was<br />

reading him, Aristotle appeared not only ignorant of mechanics, but a dreadfully<br />

bad physical scientist as well. About motion, in particular, his writings seemed to<br />

me full of egregious errors, both of logic and of observation.<br />

These conclusions were unlikely. Aristotle, after all, had been the much admired<br />

codifier of ancient logic. For almost two millennia after his death, his work played<br />

the same role in logic that Euclid’s played in geometry. In addition, Aristotle had<br />

often proved an extraordinarily acute naturalistic observer. (...) How could his<br />

characteristic talents have deserted him so systematically when he turned to the<br />

study of motion and mechanics? 5<br />

An explanation of this fact is quite simple – many notions occurring in both<br />

Aristotelian and Newtonian mechanics have an entirely different meaning. For<br />

instance, the notion of “motion” in modern Newtonian physics means every<br />

material object’s change of position in space. But understanding “motion” in<br />

Aristotelian physics is not at all similar. What we call “motion” is only one subcategory<br />

of a notion which is similar to our “change”. That notion, besides our<br />

notion of “motion”, includes our notion of “growth” (for instance, the transformation<br />

of an acorn to an oak), alterations of intensity (the heating of an iron bar),<br />

and a number of more general qualitative changes (the transition from sickness<br />

to health) 6 . All of these subcategories of the Aristotelian “motion” must<br />

undergo the same basic laws.<br />

A Quinean linguist’s task is to create a “translation manual” which saves<br />

the meaning of both languages’ utterances. This is, states Kuhn, impossible.<br />

Translation from one language to another, or from an older form of our mother<br />

tongue to the current one encounters the same difficulties that are part of poetry<br />

translator’s life:<br />

Students of literature have long taken for granted that metaphor and its companion<br />

devices (those which alter the interrelations among words) provide entree to new<br />

worlds and make translation impossible by doing so. Similar characteristics have<br />

been widely attributed to the language of political life and, by some, to the entire<br />

range of the human sciences 7 .<br />

Translation cannot be unequivocal and accurate – some expressions will<br />

always be distorted in the process of translation (as can be seen in the case of<br />

translating Aristotelian physics to Newtonian physics). Quine is aware that<br />

a linguist must make many commentaries and many presuppositions. This is the<br />

5 T. S. Kuhn, What Are Scientific Revolutions?, [in:] T. S. Kuhn, The road since structure. Philosophical Essays 1970-1993,<br />

with an Autobiographical Interview, The University of Chicago Press, Chicago 2000, p. 15-16.<br />

6 Ibid., p. 17.<br />

7 T. S. Kuhn, Possible Worlds in History of Science, [in:] T. S. Kuhn , The road..., op. cit., p. 75.


58 Bartosz Kaluziński<br />

reason for “indeterminacy of translation”, i.e. that two “translation manuals” made<br />

by two different linguists will not be identical. But this is not enough. Imagine<br />

that a “translation manual” was made for Aristotelian and Newtonian physics.<br />

The Aristotelian notion of “motion” would be translated as “change”, “motion”,<br />

“growth”. Is that truly sufficient to understand the Aristotelian notion of “motion”?<br />

Could we be sure that the “translation manual” (even if it contained some<br />

commentaries and examples) would be sufficient advice to teach us how to use<br />

these expressions properly? Kuhn’s answer is negative. He states that very important<br />

is to know the cases in which a certain expression cannot be used. Consider<br />

the French word doux/douce. It means sweet, soft, tender. To use the word doux/<br />

douce properly we have to know that it is incorrect to relate it to coffee (we must<br />

use the word sucré), or to a puppy (more adequate is gentil), but it could describe<br />

memory (in English there are good memories, but not soft or tender).<br />

To know a language – to be a competent user of a language – we do not need<br />

a “translation manual”, which is only a form of dictionary.<br />

Reverting to my earlier metaphor, which is all that present space permits, let me<br />

take ‘doux’ to be a node in a multidimensional lexical network where its position is<br />

specified by its distance from such other nodes as ‘mou’, ‘sucre’, etc. To know what<br />

‘doux’ means is to possess the relevant network together with some set of techniques<br />

sufficient to attach to the ‘doux’ node the same experiences, objects, or situations as<br />

are associated with it by other French speakers. So long as it links the right referents<br />

to the right nodes, the particular set of techniques employed makes no difference;<br />

the meaning of ‘doux’ consists simply of its structural relation to other terms of the<br />

network. Since’ doux’ is itself reciprocally implicated in the meanings of these other<br />

terms, none of them, taken by itself, has an independently specifiable meaning 8 .<br />

We cannot say that we know the meaning of the word doux/douce if we do not<br />

know its relations and other similar words, such as mou/molle, sucreé, gentil, etc.<br />

Kuhn states that it is impossible to know the meaning of certain words without<br />

relating them to one another (Kuhn uses the Newtonian notions of “mass” and<br />

“force” to illustrate this)9. In fact, even in the case of considering two forms of the<br />

same natural language it is impossible to create a “translation manual” which could<br />

be useful to learn a language. Two languages, states Kuhn, are frequently incommensurable<br />

– in these languages words relate differently to reality and words<br />

relate differently to themselves.<br />

8 T. S. Kuhn, Commensurability, Comparability, Communicability, [in:] Kuhn T. S., The road..., op. cit., p. 55.<br />

9 Ibid., p. 43-45.


Remarks on “radical translation”. A critique from a historian of science<br />

59<br />

Translation or interpretation<br />

Quine states that we acquire new language through the process of “radical<br />

translation”. But what indeed is translation? How does the process of translation<br />

work? It is clear that a translator replaces the words or sequences of words in<br />

one language with words or sequences of words in another language. There are<br />

two crucial requirements which must be fulfilled to make a translation: identity<br />

of meaning and identity of reference. As Kuhn states, two features of translation<br />

require special emphasis:<br />

1. “First, the language into which the translation is cast existed before the<br />

translation was begun. The fact of translation has not, that is, changed the<br />

meanings of words or phrases. It may, of course, have increased the number<br />

of known referents of a given term, but it has not altered the way in<br />

which those referents, new and old, are determined.<br />

2. “The translation consists exclusively of words and phrases that replace<br />

(not necessarily one-for-one) words and phrases in the original. Glosses<br />

and translators’ prefaces are not part of the translation, and a perfect<br />

translation would have no need for them. If they are nonetheless required,<br />

we shall need to ask why”10.<br />

Hence a translation must be “transparent”, i.e. it cannot change anything in<br />

the utterance’s meaning or reference during the whole process of translation. That<br />

means that the application of translation is not very broad. It is correct to translate<br />

the French utterance naige est blanc into English as snow is white. But Eskimos<br />

use dozens of names for the whiteness of snow. The existing forms of English (but<br />

also French, Spanish, Latin, German or Russian) and the Inuit language cannot be<br />

translated without huge changes in one of the translated languages. Suppose that<br />

in the Inuit language there are words X, Y, Z describing different aspects of snow’s<br />

whiteness. These words do not have their English equivalents, hence, to translate<br />

it into English it is necessary to introduce some new words/phrases, to change<br />

the meanings of some existing words/phrases, and, in consequence, to modify<br />

the relations between words/phrases in a multidimensional lexical network. That<br />

is what makes “translation” impossible in most cases. It is possible only in some<br />

situations, not so frequent, where incommensurability does not occur, but these<br />

cases are not truly interesting, as in this example of translating naige est blanc into<br />

snow is white, because it cannot be used as an explanation for the whole process<br />

of acquiring language.<br />

Thus, translation is impossible or not interesting, but it is not the end of the<br />

world. Leaving behind the “radical translation”, we could focus on interpretation,<br />

as it is described by Thomas Kuhn. Firstly, the interpreter does not have to know<br />

both languages, he/she initially commands only one of them. He/she starts working<br />

on unintelligible material. He/she observes people’s linguistic behaviour and<br />

10 Ibid., p. 38.


60 Bartosz Kaluziński<br />

its non-linguistic circumstances. Secondly, the interpreter assumes that other people<br />

are rational and their behaviour could be explained. Thirdly, he/she seeks<br />

the sense of their utterances and invents certain hypotheses, for instance, that<br />

“«Gavagai» means «rabbit»”11. Of course, the test of correctness is the same as<br />

in the case of “radical translation” – the interpreter tries to use the word/phrase<br />

in appropriate situations and waits for the reaction of the local inhabitants. Their<br />

negative reaction means that his/her grasp of the word’s meaning was incorrect.<br />

The interpreter’s success is the first step to understanding the language. But there<br />

is one important requirement which allows that step to take place – the correct<br />

assignment of the words “gavagai” and “rabbit” is possible only when these words<br />

are translatable – which means that they have the same meaning and reference.<br />

One may ask about the difference between translation and interpretation because<br />

so far it looks as if they are the same thing. Translation and interpretation differ<br />

by one, but crucial, presupposition: in the process of translation we suppose<br />

that all words/phrases are translatable (can be translated from one language<br />

into another without changing their meaning and reference) and in the process<br />

of interpretation we suppose that some words/phrases are translatable. As one<br />

can see, presupposition of interpretation is much weaker than presupposition of<br />

translation.<br />

The next step is to try to learn non-translatable words/phrases. The interpreter<br />

must conduct many observations, because, as has been said before, it is important<br />

to know both cases in which a certain utterance can and cannot be used. “In the<br />

process through which the new terms are acquired, definition plays a negligible<br />

role. Rather than being defined, these terms are introduced by exposure to examples<br />

of their use, examples provided by someone who already belongs to the speech<br />

community in which they are current. (...) Several examples of varied sorts<br />

are required, often accompanied by examples of apparently similar situations to<br />

which the term in question does not apply” 12 .<br />

The main feature of the proposed conception is anti-cumulativism. Of course,<br />

we start acquiring a new language by “collecting” single words or phrases, but to<br />

be a competent user of a new language we have to do much more than only understand<br />

the words/phrases which are translatable into our own language. After<br />

obtaining many examples of non-translatable words/phrases suddenly comes<br />

understanding – we can use words/phrases properly because we have learnt the<br />

rules of using them and the exceptions to that rules. Understanding is closer to<br />

“revelation” than to the accumulation of knowledge.<br />

One may ask why the role of definitions in acquiring a new language is so<br />

negligible. Their role, according to common sense, should be crucial. The answer<br />

is quite simple and borrowed from later Wittgenstein 13 . Imagine that we do not<br />

know English and our friend points to a man and says “John”. This is a classical<br />

11 Ibid., p. 38-40.<br />

12 T. S. Kuhn, Possible Worlds..., op. cit., p. 66-67.<br />

13 See: L. Wittgenstein, Philosophical Investigations, Blackwell, Oxford 1967, p. 30.


Remarks on “radical translation”. A critique from a historian of science<br />

61<br />

case of an ostensive definition. But how do we know that he is telling us his name?<br />

It is possible that he is trying to inform us about his sex, hairdo, colour of his<br />

trousers, the stain on his tie or the fact that he is wearing a tie, etc. An ostensive<br />

definition could be useful only when we know what someone is trying to explain<br />

to us. Otherwise, ostensive definitions are totally ambiguous, and as such useless<br />

in the process of acquiring a new language.<br />

The conclusion of this article is overwhelming for the Quinean idea of “radical<br />

translation”. It is based on a very strong presupposition that any two languages<br />

are translatable without any change of their words/phrases meaning and reference.<br />

This statement is extremely difficult to defend. As can be seen in the example<br />

of dozens notions of whiteness of snow in the Inuit language and only one type<br />

of whiteness in European languages, languages are frequently incommensurable.<br />

And this situation of incommensurability takes place not only between totally<br />

different languages, but also in the parts of languages which are relatively similar<br />

(as in the case of translating the French word doux/douce into English), as<br />

they are part of the Indo-European family of languages. But that is not all. We<br />

can also notice incommensurability in two different forms of the same language,<br />

for instance, Aristotelian and Newtonian mechanics are also incommensurable.<br />

Hence, we have to leave the Quinean translation and accept Kuhnian interpretation,<br />

which could give an account of incommensurability and which is based on<br />

a weaker presupposition.


Aleksandra Michno<br />

WOLNOŚĆ W UJĘCIU S. KIERKEGAARDA ORAZ<br />

J. P. SARTRE’A – PODOBIEŃSTWA I RÓŻNICE<br />

Ujęcie wolności przez obu przedstawicieli filozofii egzystencjalnej jest ściśle<br />

związane z ich koncepcją człowieka. I tak na przykład u Kierkegaarda człowiek<br />

jest syntezą sprzecznych elementów: duszy i ciała, skończoności i nieskończoności,<br />

doczesności i wieczności, konieczności i wolności. Dopiero jednak świadome<br />

ustosunkowanie się do tej syntezy, pewnego rodzaju metasynteza, tworzy jaźń,<br />

która jest utrzymywana przez konstytuującą ją Moc. W związku z tym, iż zadaniem<br />

człowieka jest utrzymanie tej syntezy, skoncentrowanie się jedynie na jednym<br />

z elementów powoduje jej rozpad. Ze względu na to, iż człowiek uzyskuje<br />

prawdziwą wolność, poprzez odkrycie i akceptacje swojej kondycji każde rozluźnienie<br />

syntezy, nazywane przez Kierkegaarda rozpaczą, jest przejawem negatywnej<br />

wolności. Odkrycie struktury własnej osobowości oraz uświadomienie sobie<br />

roli Boga jako Tego, który ją utrzymuje jest nie tylko warunkiem autentycznej<br />

egzystencji, ale i stanem prawdziwej wolności. Człowiek bowiem przez swój<br />

związek z Mocą zakorzenia się w jej prawdziwej, absolutnej wolności. Zwłaszcza,<br />

że aby osiągnąć ten stan bycia sobą musi dokonać wyboru, czyli wyrazić na to<br />

świadomą zgodę.<br />

Również w filozofii Sartre’a można zauważyć ścisły związek teorii wolności<br />

z jego koncepcją człowieka. Przeciwnie jednak do swego poprzednika człowiek<br />

nie posiada żadnej stałej istoty nadanej mu przez Boga lub przyrodę. Jego „egzystencja<br />

wyprzedza esencję”, co powoduje, że staje się on sobą i nadaje swojemu<br />

życiu sens w ciągu jego trwania. W ujęciu filozofa człowiek jest takim niezależnym<br />

bytem i całkowicie autonomicznym, którego struktura osobowości oparta<br />

jest na nicości. To powoduje, że człowiek jest istotą absolutnie wolną, w każdym<br />

momencie swojego życia może powziąć decyzje całkowicie zmieniające jego dotychczasowy<br />

kształt. Ten brak stałości powoduje, iż wiedza dotycząca istoty każdej<br />

ludzkiej jednostki możliwa jest jedynie przez zanegowanie innych jednostek


63 Aleksandra Michno<br />

oraz otaczających ją rzeczy. Dlatego według francuskiego filozofa człowiek szybciej<br />

dowiaduje się czym nie jest, niż czym jest.<br />

Widoczna jest zasadnicza różnica między oboma filozofami, u Kierkegaarda<br />

autentyczność egzystencji polega na odkryciu tego kim się jest i nadania sensu<br />

swojemu życiu w ciągu jego trwania. U Sartre’a odwrotnie, cały życiowy proces<br />

zmierza ku temu, by zrozumieć, iż osobowość człowieka oparta jest na nicości<br />

i uzyskać o sobie wiedzę negatywną.<br />

Zasadnicza różnica między tymi dwoma nurtami egzystencjalizmu polega na<br />

stosunku do Boga. Dla Duńczyka Bóg jest nie tylko warunkiem, ale i sensem egzystencji<br />

człowieka i wszystko co się w tej egzystencji dzieje spowodowane jest<br />

tym, iż on jako jednostka stoi w Jego obliczu. Człowiek oscylując między rozpaczą,<br />

a wiarą jest skazany na ciągłe dokonywanie wyborów, tym trudniejsze, iż<br />

każdy z nich powinien być zgodny z wolą Boga. Podejmowanie decyzji zgodnie<br />

z własną jedynie wolą nie jest dla Kierkegaarda wolnością, ale rodzajem duchowego<br />

zniewolenia i rozpaczy. Wówczas według filozofa nie ma mowy o świadomym<br />

wyborze, dokonuje się on mimowolnie, jest pozorny, gdyż tak naprawdę<br />

decydują o nim „ciemne moce, które tkwią w osobowości” 1 . Brak bowiem jakichkolwiek<br />

ograniczeń i nieskrepowane działanie człowieka nie ma według filozofa<br />

nic wspólnego z autentyczną wolnością.<br />

Zupełnie odwrotna sytuacja jest w przypadku Sartre’a, bo działanie niczym<br />

niezdeterminowane jest istotą jego filozofii wolności. Filozof jako ateista nie<br />

uznaje istnienia Boga, co oznacza, że jednostka w swojej egzystencji nie ma do<br />

Niego żadnego odniesienia, ani nie może oczekiwać żadnych wskazówek w swoim<br />

życiu, jedynie co w nim odnajduje to absurd, tym spowodowany, iż ta absolutna<br />

wolność okazuje się ogromnym ciężarem przez odpowiedzialność jaką<br />

nakłada na człowieka. Filozof wszystkie próby jej zrzucenia, nazywa „złą wiarą”<br />

i uznaje jedynie za sposoby ucieczki od wolności. Sartre pisał: „z lęku przed nicością<br />

i ciężarem człowiek zrzeka się wolności, szukając ukojenia i bezpieczeństwa<br />

w wierze w Boga” 2 .<br />

Kierkegaard natomiast właśnie wybór Boga nazywa wyborem absolutnym<br />

dokonującym się w całkowitej wolności. Każde zaś zerwanie, czy choćby rozluźnienie<br />

więzi z Bogiem, doprowadza człowieka do rozpaczy, która jest zniewalającą<br />

go chorobą duszy. Rozpacz będąca chorobą jaźni wynikała z zachwiania<br />

wewnętrznej autonomii jednostki jest stanem, w którym „synteza zwraca się ku<br />

samej sobie, podczas gdy Bóg, który uczynił człowieka syntezą, upuszcza go jak<br />

gdyby z ręki” 3 - pisał Kierkegaard. Dialektycznym przeciwieństwem tego stanu<br />

jest wiara umożliwiająca człowiekowi autentyczną egzystencje i uczestnictwo<br />

w pełnej wolności. Dlatego jednostka w swojej całkowitej samotności musi przejść<br />

trudną, pełną rozpaczy drogę, aby poprzez swój wewnętrzny rozwój uświadomić<br />

sobie to czym była od początku, czyli syntezą w rękach Boga. „Człowiek odkrywa<br />

1 A. Szwed, Między wolnością, a prawda egzystencji, Kęty 1999, s. 96.<br />

2 Cz. Piecuch, Człowiek metafizyczny, Warszawa – Kraków 2001, s. 55.<br />

3 S. Kierkegaard, Bojaźń i drżenie. Choroba na śmierć, Warszawa 1969, s. 150.


Wolność w ujęciu S. Kierkegaarda oraz J. P. Sartre’a – podobieństwa i różnice<br />

64<br />

teraz, że jaźń, którą wybrał – o ile ma ona historię – zawiera w sobie olbrzymią<br />

różnorodność, że ma historię, w której człowiek przyznaje się do identyczności<br />

z samym sobą. Historia ta ma różnoraki charakter, ponieważ w niej człowiek<br />

znajduje się w relacji do innych jednostek i do całego gatunku ludzkiego; historia<br />

ta niesie ze sobą coś bolesnego dla człowieka, ale jednocześnie jedynie dzięki<br />

tej właśnie historii człowiek jest tym kim jest. Stąd do wybrania samego siebie<br />

niezbędna jest odwaga; w tejże chwili, w której się bowiem wydaje, że człowiek<br />

wybierając siebie wyizolowuje się najbardziej, w tejże chwili wiąże się z tym źródłem,<br />

dzięki, któremu jest powiązany z całością. To go przestrasza, a mimo to tak<br />

właśnie musi być; jeśli budzi się w nim żądza wolności – a ta budzi się w wyborze,<br />

tak samo jak się sama w wyborze zakłada – wówczas wybiera siebie i walczy<br />

o posiadanie danej mu przez historie różnorodności jak o swoje błogosławieństwo<br />

i rzeczywiście to jest jego błogosławieństwem. On nie może zrezygnować<br />

z tego wszystkiego, nawet z tego, co dla niego jest najbardziej bolesne i dokuczliwe;<br />

najwłaściwszym określeniem tej walki, tego zdobywania jest żal. On w żalu<br />

powraca do siebie, do rodziny, do gatunku dopóki się nie odnajdzie w Bogu” 4 –<br />

pisał Kierkegaard. Żyjąc inaczej i rezygnując z poszukiwania samego siebie i Boga<br />

człowiek ulega czasami złudzeniu jakoby był wolny. Ustanawiając siebie autorytetem,<br />

przekonany o słuszności swoich własnych poglądów może co najwyżej dojść<br />

do buntu, który jest najwyższym stadium rozpaczy, a któremu towarzyszy według<br />

Kierkegaarda wolność anarchiczna. Dopiero świadomość grzechu, czyli zła, które<br />

człowiek popełnia w obliczu Boga wyzwala w człowieku chęć walki o siebie. Ten<br />

wybór jednak mający według Kierkegaarda piętno absolutnego ryzyka, dokonuje<br />

się w szczytowym momencie rozwoju, czyli w religijnym stadium życia.<br />

Sartre natomiast traktuje wolność jak wyrok, na który jednostka został skazany<br />

z nieznanych sobie powodów pisząc: „W rzeczywistości jesteśmy wolnością,<br />

która wybiera, ale nie wybieramy bycia wolnymi, nie wybieramy tego, że jesteśmy<br />

wolni” 5 . Od wolności więc nie ma ucieczki i paradoksalnie determinuje ona wewnętrznie<br />

ludzką egzystencje. Nieskrepowane działania człowieka będące przejawami<br />

wolności kształtują całą rzeczywistość, jednocześnie określają jej zakres,<br />

filozof pisał: „Zawsze mogę wybrać i powinienem wiedzieć, że powstrzymywanie<br />

się od wyboru także będzie wyborem” 6 . Każdy wybór podyktowany jest u Sartre’a<br />

dużym zaangażowaniem z tego względu, że człowiek istnieje tylko poprzez swoje<br />

czyny. W ujęciu filozofa jednostka, czyli „byt–w-sobie”, określa swoje życie działaniami.<br />

Dlatego każde podjęcie jakiegokolwiek wysiłku, nawet takiego jak samobójstwo,<br />

jest dla filozofa aktem wolności. Ograniczeniem jej może być jedynie<br />

wolność innych jednostek, tak jak uprzedmiotawiana cielesność człowieka może<br />

być zawładnięta zawładnięta przez uprzedmiotawiającą świadomość Innego, co<br />

według Sartre’a powoduje niezwolnienie. W związku z tym, iż jednostka nieustannie<br />

broni się przed taką sytuacją powoduje to w relacjach z innymi ciągły<br />

4 S. Kierkegaard, Albo – Albo t.II, Warszawa 1976, s. 290-291.<br />

5 J. P. Sartre, Byt i Nicość, Kraków 2007, s. 590.<br />

6 J. P. Sartre, Egzystencjalizm jest humanizmem, Warszawa 1998, s. 66.


65 Aleksandra Michno<br />

konflikt. Ta absolutna wolność powoduje absolutną samotności jednostki. Sartre<br />

w słowach „Piekło to są Inni” wyraża pogląd, iż prawdziwe więzi międzyludzkie<br />

nie są możliwe.<br />

Należałoby wspomnieć o wspólnym rysie obu egzystencjalistów jakim<br />

był opór stawiany teoriom Hegla. Filozof, który ogóle cenił wyżej niż jednostkowość<br />

musiał spotkać się z ostrą krytyką każdego z omawianych filozofów.<br />

Sartre często używał argumentów Kierkegaarda przeciwstawiając się Heglowi<br />

z kolei Kierkegaard krytykując niemieckiego filozofa powołuje się na Kanta czy<br />

Schellinga, zarzucając jego filozofii, że nie wychodzi poza sferę myśli, co czyni ją<br />

abstrakcyjną, zbyt ogólną i całkowicie ignorującą jednostkowość 7 . Z tego względu<br />

filozofia Hegla nazywana jest przez duńskiego myśliciela negatywną, podczas<br />

gdy tworzoną przez siebie filozofię egzystencji, biorącą pod uwagę jednostkowość<br />

i indywidualność, określa on mianem pozytywnej. Dla Kierkegaarda filozofia<br />

Hegla była tak daleka od konkretnego człowieka, że samego jej autora nazywa „filozofem<br />

abstrakcyjnym”. Komentator Kierkegaarda, K. Toeplitz, wyjaśnia co duński<br />

filozof rozumiał pod tym pojęciem, pisze: „Kim jest „abstrakcyjny myśliciel”?<br />

Jest to taki człowiek, który myśli o nauce, społeczeństwie, sztuce itd., nie myśli<br />

tylko o swoim losie” 8 . Głównym więc obu argumentem egzystencjalistów wobec<br />

Hegla, było to, iż stara się on w spekulatywny sposób ująć nawet niesprowadzalne<br />

do niczego ludzkie życie, a według nich „nie można uogólnić, tego co niepowtarzalne”<br />

9 . Kierkegaard krytykuje filozofię Hegla dostrzegając w niej metafizyczny<br />

determinizm, wedle którego stawanie się świata dokonuje się z logiczną koniecznością<br />

10 . To powoduje, iż zostaje całkowicie wyeliminowana wolność, i jak pisze<br />

komentator tej Kierkegaard’owskiej interpretacji: „Kierkegaard zinterpretował te<br />

myśl Hegla jako pogląd, w ostatecznym rozrachunku „więcej” jest konieczności<br />

w tym, co rzeczywiste, niż w tym co możliwe. Taka zaś interpretacja pozwala mu<br />

uznać stanowisko Hegla za rodzaj determinizmu” 11 . W podobny sposób krytykuje<br />

Hegla Sartre. Według Sartre’a Heglowski idealizm absolutny utożsamia byt<br />

i poznanie, podkreślając, iż to „ja jestem ja” 12 Sartre ukazuje, iż ogóle formuła<br />

tożsamości nic nie ma wspólnego z konkretną świadomością. To bowiem w czym<br />

nie mieści się konkretny, jednostkowo pojęty człowiek, to spekulatywny system,<br />

którego krytykami byli obaj egzystencjaliści.<br />

Zestawiając poglądy obu filozofów mimo wielu znaczących różnic dostrzec<br />

można także pewne podobieństwa. Wspólne dla ich refleksji jest ujęcie ludzkiego<br />

istnienia pojmujące je jako konkretny, jednostkowy byt egzystujący w samotności.<br />

Sartre nie ukrywał, że docenia rolę Kierkegaarda jako prekursora tego kierunku,<br />

a zwłaszcza za to, że filozof ten za punkt główny swoich rozważań przyjął<br />

indywidualną jednostkę ludzką, świadomą, poszukującą prawdy o sobie i świecie.<br />

7 K. Toeplitz, Kierkegaard, Warszawa 1980, s.158<br />

8 Ibidem, s.159<br />

9 Ibidem, s.159<br />

10 A. Niemczuk, Wolność egzystencjalna. Kant i Kierkegaard, Lublin 1995, s.35<br />

11 Ibidem, s.36<br />

12 J. P. Sartre, Byt i Nicość, Kraków 2007, s.309


Wolność w ujęciu S. Kierkegaarda oraz J. P. Sartre’a – podobieństwa i różnice<br />

66<br />

W obu koncepcjach jednostka ta posiadająca pasje działania jest zdolna do wewnętrznej<br />

refleksji by pozwalającej odkryć sens jej bytowania w świecie. To co<br />

tych filozofów to stosunek do Boga. Kierkegaard uważa, iż w opozycji do niego<br />

człowiek nie tylko gubi sens swojej egzystencji, ale skaże się na rozpacz, czyli duchową<br />

śmierć. Sartre reprezentuje pogląd przeciwny uważając, iż człowiek może<br />

sam własnymi siłami nadawać sens swojemu istnieniu. Duński filozof świadom<br />

zagrożenia jakie z takiej postawy wynika konkluduje: „Żadna pochodna osobowość<br />

nie może przez to, że na siebie spogląda, dać sobie samej więcej niż jest.<br />

Nawet gdyby się osobowość podwoiła, pozostanie ona nie mniej ani więcej niż<br />

osobowością. Osobowość w swym rozpaczliwym dążeniu do stania się sobą wpędza<br />

się w zupełne przeciwieństwo i przestaje być sobą” 13 .<br />

13 S. Kierkegaard, Bojaźń i drżenie. Choroba na śmierć, Warszawa 1969, s.215


Eligiusz Lelo<br />

KULTURA - PROBLEM „NIEDEFINICJI”<br />

Obecnie kultura z czystego obiektu badawczego stała się przedmiotem uzasadniającym<br />

wiele odmiennych paradygmatów; narzędziem wykorzystywanym do<br />

lepszego zrozumienia rzeczywistości społecznej przedstawionej w formach takich<br />

jak: feminizm, antyimperializm, neoewolucjonizm, antropologia kognitywna,<br />

neomarksizm, materializm kulturowy, socjobiologia, strukturalizm, neofunkcjonalizm<br />

itd. Niegdyś rozumiana jako statyczny i niezmienny zestaw wzorców oraz<br />

form podzielanych przez społeczności, dziś bardziej dotyczy badań zbieżności<br />

władzy, nierówności i historii; mieniąc się przy tym charakterystycznym rysem<br />

powyższych paradygmatów.<br />

Czy dzisiaj kultura może być rozumiana jednoznacznie, uniwersalnie i pewnie?<br />

Wydaje się, że nie. Dziś nawet w świecie nauki nie jest to szczególnie dziwne,<br />

gdyż umiejętne uzasadnienie problemu powinno wystarczyć do jego szerokiego<br />

rozwinięcia, a ono natomiast do skompletowania wyprowadzanej teorii. Mimo<br />

siłowania się z próbami tworzenia najbardziej wykwintnych i oryginalnych definicji<br />

kultury, okazują się one zazwyczaj uzasadnieniem autorskiego wywodu<br />

i subiektywnej wizji świata.<br />

Atakując definicyjność kultury można wręcz stwierdzić, że przybiera ona<br />

formę pustego znaku. Zależność pomiędzy elementem znaczącym „kultura”<br />

i znaczonym (to, co ów element reprezentuje) jest niezwykle zmienna. Da się<br />

zauważyć pewne przyzwolenie, zarówno w środowiskach akademickich jak<br />

i pozaakademickich, na swobodne wypełnienie znaczeniem tytułowego pojęcia<br />

zgodnie z potrzebą teorii. Z drugiej strony istnieje tendencja mocno<br />

„paradygmatyzująca”. Dedukcyjnie wyprowadzająca zamierzone wnioski<br />

z przyjętej i akceptowalnej koncepcji. Podobnym kursem zmierza dyskurs pozaakademicki,<br />

wytwarzający rzutkie metafory związane z problemami współczesności<br />

podejmowanymi m.in przez publicystykę. Problemy te są zwykle<br />

charakterystyczne dla kultury medialnej, kultury masowej, kultury popularnej,


68 Eligiusz Lelo<br />

kultury postmodernistycznej, kultury zachodniej lub takiej, która aktualnie wzbudza<br />

najwięcej emocji.<br />

Kultura staje się pojęciem pomocniczym w uzasadnianiu, często „lokalnej”,<br />

redukcjonistycznej wizji świata. Kultura przybiera postać substancji, która z matrycy<br />

wyjaśniania tego czym jest świat człowieka stała się punktem dojścia „synekdochicznych”<br />

teorii, biorących część problemów filozoficzno za ich ogromną<br />

większość. Przed swoistym rozwarstwieniem definicji starano się sformalizować<br />

jej holistyczny wydźwięk, któremu przysłużyła się antropologia.<br />

Kroeber i Kluckhohn owiani legendą klasycy badający tytułowe zagadnienie,<br />

przytaczani są często w pracach dotyczących kultury ze względu na wyróżnienie<br />

ponad 150 definicji. Zdaniem powyższych autorów kultura w najogólniejszym<br />

sensie, to między innymi sposób życia, myślenia i wierzenia ludzi. Pomijając relacje<br />

pomiędzy kulturą a pojęciami takimi jak społeczeństwo i cywilizacja, zapewnia<br />

ona orientacje w relacji do świata i jego problemów, między innymi takich<br />

jak cierpienie i śmierć. Ponadto, każda kultura jest zaprojektowana, tak aby podtrzymywać<br />

istnienie grup społecznych oraz ich tożsamości, a także zapewniać<br />

wymogi uporządkowanego sposób życia oraz możliwości zaspokojenia potrzeb<br />

biologicznych 1 .<br />

Inni badacze - George Barnett i Meihua Lee starali się zsyntetyzować różne<br />

ujęcia definicyjne m.in. teorie Geertza, Durkheima, Kluckhohna i Goodenough,<br />

określając kulturę przede wszystkim jako własność grup. To znaczy, system znaczeń<br />

podzielany przez grupy, poprzez który rozumieją one wspólne wartości,<br />

wierzenia, zwyczaje, postawy i myśli. Kultura jest wyłaniającą się własnością określającą<br />

społeczne interakcje oraz to w jaki sposób członkowie grup komunikują<br />

się ze sobą. Kultura może być rozumiana jako consensus dla znaczeń symboli<br />

– werbalnych i niewerbalnych – którymi posługują się członkowie społeczności 2 .<br />

Dla nauk humanistycznych rozumienie tego nieostrego pojęcia oraz jego<br />

wyczerpujące zdefiniowanie jest zadaniem podstawowym. Niebezpieczeństwo<br />

i trudności wynikające z prób jej całościowego określenia polega najprawdopodobniej<br />

na akademickim rozbiciu namysłu nad rzeczywistością społeczną na<br />

wiele, mniej lub bardziej odmiennych, ścieżek teoretyzowania. Z drugiej strony<br />

należy też zwrócić uwagę, na fakt że wyczerpująca teoria wszystkiego, szczególnie<br />

w sferze humanistyki jest, oględnie mówiąc, niewykonalna.<br />

Przytoczone we wstępie wyliczenie owych kilku filozoficznych paradygmatów<br />

sugeruje zdecydowane odejście od prób holistycznego, niegdyś antropologicznego<br />

rozumienia matrycy życia społecznego. Ujmując problem w ten sposób kultura<br />

istnieje, rzecz jasna, „fizykalnie” i w najbardziej ogólnym rozumieniu zawiera<br />

w sobie religie, język, literaturę, sztukę, zwyczaje, prawa, organizację społeczną,<br />

wymianę ekonomiczną, wytwory techniki oraz filozofię i naukę 3 ; jednakże<br />

1 J. R. Baldwin, S. L. Faulkner, M. L. Hecht, A Moving Target: The Illusive Definition of Culture w: J. R. Baldwin, S. L.<br />

Faulkner, M. L. Hecht, S. L. Lindsley (red.), Redefining Culture. Perspectives Across the Disciplines, New Jersey 2006, s. 7.<br />

2 Ibidem, s. 13.<br />

3 F. Znaniecki, Cultural studies: Their origin and development, Urbana 1952, s. 9.


Kultura - problem „niedefinicji”<br />

69<br />

problem definicji nadaje jej coraz częściej wymiaru idealnego, zdradzając jej nierzeczywisty<br />

rys.<br />

Z chaosu stale redefiniowanego pojęcia kultury zazwyczaj podąża się za kilkoma<br />

konkretnymi, które okazały się po prostu, bardziej od innych, funkcjonalne<br />

i elastyczne. Moglibyśmy zadać sobie pytanie, o to jakimi definicjami moglibyśmy<br />

posłużyć się dzisiaj? Skoro jednak definicje te są skutkiem teoretyzowania,<br />

a nie jego wypadkową, czy jednocześnie nie zapośredniczamy konkretnego<br />

paradygmatu?<br />

Rozumień kultury jest tak wiele, iż trzymanie się jednej zdaje się wybiegiem<br />

racjonalnym i skrajnie pożądanym, aczkolwiek może okazać się pomocne przy<br />

konkretnie nacechowanych badaniach wspomnianych na wstępie: konstruktywizm,<br />

feminizm, neomarksizm itp. Wielość definicji sugerowałaby próbę ponownego<br />

holistycznego podejścia do zagadnienia, jednak podsumowanie gęstwo<br />

rozwarstwionej wiedzy na ten temat uniemożliwia to zadanie ze względów ilościowych<br />

lub ideologicznych(?).<br />

Edward Tylor jest zapewne rozpoznawalny przez wszystkich zainteresowanych<br />

zagadnieniem. Jego etnograficznym okiem kultura widziana jest jako<br />

złożona całość zawierająca wiedzę, wierzenia, sztukę, moralność, prawo, zwyczaje<br />

oraz inne zdolności i nawyki nabyte przez człowieka jako członka społeczeństwa<br />

4 . W tym tonie zachowane są inne podobne definicje przedstawiające kulturę<br />

jako całościowy obraz przejawów życia człowieka. Etnografia daje podstawę do<br />

najbardziej ogólnego i intuicyjnego rozumienia kultury. Jawi się ona przez szerokie<br />

spektrum ludzkich zachowań; jest integralną całością składającą się z narzędzi<br />

i dóbr konsumpcyjnych; jest statutem dla różnych grup społecznych; jej<br />

zawartość stanowią idee, wytworzone przedmioty, i ponownie - wierzenia oraz<br />

zwyczaje. Każda kultura, zarówno prymitywna jak i ta znajdująca się w stanie<br />

zaawansowanego rozwoju implikuje aparat badawczy, współdzielący czynnik<br />

humanistyczny, duchowy oraz materialny, poprzez który człowiek zdolny jest<br />

rozwiązywać specyficzne problemy w ramach społeczeństwa 5 . Powyższa charakterystyka<br />

przedstawiona przez Malinowskiego prezentuje kulturę jako dobrze<br />

zorganizowaną jedność, w której wyróżnić można fundamentalną dystynkcje<br />

na swoiste materialne ciało, czyli wytworzone rzeczy oraz bardziej efemeryczny<br />

system zwyczajów. Ponadto, co wydaje się istotne i nie często podkreślane, teoria<br />

kultury musi pamiętać i akceptować fakt, iż człowiek – sprawca, partycypant<br />

i konsument kultury - jest organizmem o podstawach biologicznych.<br />

Organizmy zakorzenione głęboko w przyrodzie oswajają swój pierwotny stan<br />

bytowania tworząc ponadbiologiczne środki oraz mechanizmy działania. Tak<br />

wykształcone narzędzia pozwalają konkretnym indywiduom kierować swą biologiczną<br />

naturę ku zachowaniom zapewniającym trwałość społeczeństwom. W ten<br />

4 E. B. Tylor, Primitive culture, London 1871, s. 1.<br />

5 B. Malinowski, A scientific theory of culture and other essays, London 1969, ss. 5-36.


70 Eligiusz Lelo<br />

sposób zapewniony jest względnie niezachwiany metabolizm systemu społecznego<br />

oraz natury 6 .<br />

Wskazanie na kulturę będącą mechanizmem kształtującym praxis, to jeden<br />

z wielu szczegółów podnoszonych w tej materii. Oddzielanie się od biologicznej<br />

matrycy ku człowieczemu światu okazuje się niedokończone, niekompletne<br />

i zdecydowanie nieidealne. Przejście od natury do kultury oparte na takich podstawach<br />

jednoznacznie podkopuje siłę i stabilność tej ostatniej. W konsekwencji,<br />

ta niezasklepiona dychotomia obija się echem tworząc rozdźwięk pomiędzy stanem<br />

realnym a stanem idealnym, do którego ludzkość stara się ciążyć. Realność<br />

nabiera przez to sensu, gdyż wskazuje na ograniczoność kultury, która nigdy nie<br />

ma absolutnego autorytetu, nie jest absolutnie zobiektywizowana i skończona 7 ;<br />

odpowiada jedynie stanowi aktualnej wiedzy i w tym sensie będzie uzupełniana<br />

wraz z jej postępem oraz ze zmieniającymi się postawami ludzi. Tak rozumiana,<br />

kultura jest codziennością permanentnie testowaną przez praktyki, które ucieleśniają<br />

mnogość różnic. Te natomiast są polem zmagań pomiędzy indywidualnościami<br />

wykuwanymi w ramach społeczeństwa i budującymi społeczną dyscyplinę<br />

oraz popularnymi produktami mód i zwyczajów doraźnie poszerzającymi władzę<br />

człowieka na realnością.<br />

O kulturze możemy mówić, że jest agregatem wszelkich form zachowań, odczuć,<br />

myśli i sądów wyuczonych przez człowieka w społeczeństwie, w opozycji<br />

do czynności motorycznych i podstawowych popędów 8 . Wskazania na ludzkie<br />

zachowanie jako produkt socjalizacji jest wyraźnym przejściem od holistycznego<br />

ujmowania kultury, na rzecz kontestowania określonego przejawu bycia<br />

człowiekiem i brania go za całość jego rozumienia.<br />

Jedna z redukcjonistycznych koncepcji związana jest ze zwrotem semiotycznym<br />

odnoszącym się do rozumienia koncepcji kultury. Zwrot należy łączyć<br />

z nazwiskiem Clifforda Geertza, a jego podejście do kultury ze wskazaniem na<br />

fakt, iż ma ona zasadniczo semiotyczne podstawy. Człowiek jest zwierzęciem<br />

zawieszonym w sieci utkanych przez siebie znaczeń. Sieci te tworzą kulturę,<br />

a ona z kolei powinna być badana nie eksperymentalnie w celu odnalezienia praw<br />

nią rządzących, ale interpretacyjnie z zamiarem odszukania sensu znaczenia 9 .<br />

Wzorce znaczeń, ukonstytuowane historycznie, są przenoszone przez symbole<br />

tworzące spójne systemy, poprzez które możliwa jest komunikacja oraz rozwój<br />

wiedzy i postaw wobec życia. Idąc krok dalej można przytoczyć odniesienia do<br />

dawkinsowskiej konstrukcji memów – swoistych reprezentacji zapisów pamięci.<br />

Idee takie jak nacjonalizm, obrazy swastyki czy idealnych proporcji ciała przetaczają<br />

się przez kulturę falami. Kultura jest replikatorem nie tylko memów, ale<br />

również systemów je generujących. Jest więc całym interaktywnym środowiskiem<br />

6 E. S. Markarian, The concept of culture in the system of modern sciences w: B. Bernardi (red.), The concept and dynamics<br />

of culture, Mouton 1973, s 106.<br />

7 Z. Bauman, Culture as praxis, Routledge & Kegan Paul 1973, ss. 172-173.<br />

8 R. A. Nisbett, The social Bond: An introduction to the study of socjety, New York 1970, s. 223.<br />

9 C. Geertz, The interpretation of cultures, New York 1973, s. 5.


Kultura - problem „niedefinicji”<br />

71<br />

ludzkiego życia i komunikacji 10 . Symboliczne uniwersum poprzedzone jest procesem<br />

obiektywizacji, sedymentacji i akumulacji wiedzy – w tym sensie uniwersum<br />

jest wykształcone na scenie historii. Aby zrozumieć kulturę należy zatem<br />

zrozumieć proces powstawania znaczeń 11 , jest to niezbędne w obliczu wielu tworów<br />

ludzkiej świadomości, które mogą być przedstawiane z przesadą i niechybnie<br />

traktowane jako totalność. Jednakże kultura, w przeciwieństwie do natury, może<br />

przestać istnieć bez stwarzających ją indywiduów. Kultura wymaga obecności<br />

podmiotów ją tworzących, symbiozy z jaźnią człowieka. Sprzężenie zwrotne<br />

w tym układzie jest osią obopólnego tworzenia znaczeń. Koherencja tożsamościowa<br />

na poziomie indywidualnym, która zazwyczaj jest możliwa do ustanowienia,<br />

może być także przejawem o wymiarze kolektywnym, istniejącym<br />

w określonym przedziale czasu, tworzącym powszechny przejaw świadomości,<br />

charakterystyczny typ społeczeństwa nacechowany specyficznym zestawem<br />

tradycji.<br />

Kultura nie powstaje samorzutnie. Etymologicznie odnosi się do uprawy ziemi,<br />

a uwspółcześniając ten pogląd i przenosząc go na grunt nowszej interpretacji<br />

- ktokolwiek mówi o kulturze mówi także o administracji 12 . Administracyjny<br />

„agraryzm”, „zaorywanie” natury, czy też po prostu uprawa kultury już tylko<br />

w obrębie jej samej, zwraca uwagę na fakt, że jest ona nową wersją niegdysiejszej<br />

natury, a wytwarzanie nowych systemów znaczeń i nowych przedmiotów<br />

odbywa się ze względy na ich komercyjny i skomodyfikowany charakter nierozerwalnie<br />

związany z hegemoniczną ekonomią i polityką. Dwa ostatnie czynniki są<br />

akceleratorem produkowania popularnych obrazów dotyczących w przeważającej<br />

części kontrpropozycji lub satyry na aktualnie obowiązujący kurs ekonomiczno-<br />

-polityczny. Zazwyczaj z braku lepszego świata takie postępowanie jest procesem<br />

wytwarzania kultury popularnej poprzez upolitycznione krytyczne komentarze 13<br />

prezentowane w formie spłyconych obrazów (w opozycji do dzieł kultury kanonicznej)<br />

realizowane w malarstwie, muzyce, teatrze, mediach, a przypominające<br />

bardziej uliczny folklor niż dystyngowaną ciszę muzeów. Podejście Adorna<br />

jest jednym z rozdroży, przy których widnieje drogowskaz z kulturą przez małe<br />

i wielkie „k”. Zatem kultura oznacza legitymizację i przestrzeń znaczeń dla specyficznych<br />

aktów oraz charakterystycznej tożsamości danej wspólnoty – podzielającej<br />

wspólne motywacje, ideologie i doświadczenia ze względu na obcowanie<br />

ze swoim naturalnym podłożem ekonomiczno-politycznym współkreowanym<br />

przez religie, modele rodziny, a także media. Kultura przez wielkie „K” oznacza<br />

indywidualny wysiłek kierunkujący samorealizację wzdłuż kulturowej sieci pełnej<br />

ograniczeń. Kultura jawi się jednocześnie jako produkt takich wysiłków 14 ,<br />

10 M. McDonald, The central role of culture In cognitive evolution: A reflection of the myth of the „isolated mind” w: L. P.<br />

Nucci, G. B. Saxe, E. Turiel (red.), Culture, thought, and development, Mahwah 2000, s. 23.<br />

11 P. L. Berger, T. Luckmann, The social construction of reality: A treatise on the sociology of knowledge, New York 1966,<br />

s. 90.<br />

12 T. Adorno, The culture industry, London 1991, s. 93.<br />

13 J. Fabian, Culture and critique w: M. Bal (red.), The practice of cultural analysis: Exposing interdisciplinary interpretation,<br />

Stanford 1999, s. 238.<br />

14 W. Ray, The logic of culture: Authority and identity In the modern era, Oxford 2001, s. 2.


72 Eligiusz Lelo<br />

często są one charakterystyczne przez swój dominujący charakter w opozycji<br />

do zachowań alternatywnych i kontrkulturowych propozycji. Kultura jest rzeczą<br />

publiczną, konstruktem indywidualnych przedsięwzięć oraz ich rezultatów.<br />

Zamierzenia, o których tu mowa kładą nacisk na doskonalenie intelektualnych<br />

możliwości człowieka w obrębie kultury popularnej, w której uwaga przeniesiona<br />

jest z produkcji artefaktów na fakt ich wpływu na życie człowieka z uwzględnieniem<br />

ich „narkotycznego działania” 15 .<br />

Koncepcja kultury jest jednym z bardziej kluczowych tworów współczesności,<br />

chaos definicyjny aktualnie zbiega się w pojmowaniu kultury jako struktury<br />

nastawień, wartości i oczekiwanych norm, które kryją się we wzorach zachowań<br />

charakterystycznych dla danej społeczności. Niekiedy kultura i społeczności<br />

traktowane są jako terminy wzajemnie się konstytuujące. Elastyczność, a raczej<br />

zdolność przystosowywania znaczenia kultury do wielu nowych paradygmatów,<br />

jest zdaniem niektórych badaczy kluczowym elementem charakteryzującym erę<br />

komunikacji masowej i schodzenia do świata codziennej, globalnej rozrywki-<br />

16<br />

(również akademickiej). Wielość warstw, które można włączyć w rozumienie<br />

tytułowego pojęcia sprawia, że w ogóle staje się ono tworem częściowym, mniej<br />

ścisłym i pozbawionym intersubiektywnej komunikowalności (abstrahując od<br />

sytuacji przyjęcia kursu określonego paradygmatu). W tym sensie kulturę można<br />

potraktować jako dobry przykład „niedefincji” 17 . W sytuacji, gdy życie jednostek<br />

tworzących wspólnotę jest niestabilne, niepewne i niejednoznaczne (z ekonomiczno-politycznego<br />

punktu widzenia), i uzależnione przede wszystkim od niejasnych,<br />

zazwyczaj trywialnych schematów transmitowanych masowo, stare ramy<br />

norm, wartości i stabilnych oczekiwań nie mają zastosowania. Kultura zredukowana<br />

jest do nieśmiałego repertuaru stylów, które są nieustannie monitorowane,<br />

proponowane i na bieżąco adaptowane, ustępując tworzeniu nieuświadomionych<br />

podstaw społecznej tożsamości. Co więcej, jest ona swoistą polifonią sposobów<br />

komunikowania; nawet w obrębie jednej wspólnoty językowej ludzie nie są przywiązani<br />

do wspólnie podzielanych znaczeń.<br />

Pośród chaosu teorii oraz charakterystycznego dla nich przedstawiania kultury<br />

jako tworu mającego oryginalnie dobrany, niespotykany wcześniej składnik<br />

adaptujący ją do stale zmieniających się warunków, można rzecz jasna popaść<br />

w nieścisłość. W obliczu obecnego rozwarstwienia należałoby pozostać przy swobodnym<br />

chłonięciu często barwnych metafor proponowanych przez „powieści”<br />

popularnonaukowe lub oddać głoś umysłowi analitycznemu, który wytłumaczy<br />

co wszyscy mamy na myśli mówiąc o „kulturze”. „Heroiczne” podejście jednej<br />

z badaczek podsuwa taką myśl – kultura jako analityczny koncept ma charakter<br />

hybrydowy, dlatego że może być zrozumiana jedynie jako twór o charakterze<br />

15 E. J. Jewell, F. Abate, The new Oxford dictionary, New York 2011, s. 416.<br />

16 D. C. Chaney, From ways of life to life style: Rethinking culture as ideaology and sensibility, w: J. Lull (red.) Culture in<br />

the communication age, London 2001, s. 76.<br />

17 Ibidem, s. 81.


Kultura - problem „niedefinicji”<br />

73<br />

historycznym, spajający mniej lub bardziej, sferę symboliczną oraz społeczne<br />

„uniwersa” wspólnot 18 .<br />

Próba zdefiniowania kultury kończy się zazwyczaj na subiektywnym opisowym<br />

wywodzie, trzymającym się mimo wszystko pewnych standardowych cech<br />

dawnych definicji holistycznych, okraszając naukę miłym, literackim, wręcz<br />

przygodowym, akcentem.<br />

18 P. Werbner, Introduction: The dialectics of cultural hybridity, w: P. Werbner, T. Modded (red.), Debating cultural hybridity:<br />

Milti-cultural identities and the politics od anti-racism, London 1997, s. 15.


Magdalena Kazimierska<br />

ARGUMENTY ZA I PRZECIW HIPOTEZIE SAPIRA-WHORFA<br />

Hipoteza Sapira-Whorfa, funkcjonująca także jako prawo relatywizmu językowego,<br />

ukazuje relacje języka z myśleniem, rzeczywistością. Stanowi ona próbę<br />

ukazania zależności postrzegania rzeczywistości, jej obrazu, od struktury języka.<br />

Język tworząc ścieżki, którymi posługują się jego użytkownicy, wpływa na ich odbiór<br />

rzeczywistości; każdy język zatem tworzyć będzie odrębne rzeczywistości.<br />

Na treść hipotezy składają się dwie podstawowe idee. Pierwsza z nich mówi,<br />

iż język, będący tworem społecznym, jako system, w którym wychowujemy się<br />

i myślimy od dzieciństwa kształtuje nas sposób postrzegania otaczającego nas<br />

świata. Według kolejnej natomiast, wobec różnic między systemami językowymi,<br />

które są odbiciem tworzących je odmiennych środowisk, ludzie myślący w tych<br />

językach rozmaicie postrzegają świat 1 . W ramy niniejszych myśli wpisują się założenia,<br />

które będą uwalniane w dalszej części tej pracy.<br />

Poniżej zasygnalizowane zostały poglądy i zjawiska w większym lub mniejszym<br />

stopniu odnoszące się do hipotezy Sapira-Whorfa, zarówno nakładające się<br />

jak i opozycyjne, nie uszeregowane przy tym ani pod względem poparcia-opozycji,<br />

ani ich stopnia.<br />

Postawienie tezy o języku jako twórcy rzeczywistości wydaje się dość kontrowersyjnym<br />

stwierdzeniem. To pewna niekonsekwencja twórców hipotezy jak<br />

i jej pobieżne interpretacje stawiają nas naprzeciw odwróconego porządku, relacji<br />

odwrotnej do przyjętej doświadczeniem, w której to język jest „pierwotny”<br />

względem rzeczywistości.<br />

Procedurą ilustrującą wtórność języka względem rzeczywistości stanowić<br />

mogą zwyczaje m.in. Indian plemienia Abipone w zakresie słów tabu 2 . W społeczności<br />

tej kulturowym zakazem obłożone jest wypowiadanie imion osób<br />

zmarłych. U źródeł tabu, jak się przypuszcza, leży wiara /wraz z towarzyszącą<br />

1 A. Schaff, Myślenie w języku, „Odra”, nr 1, Wrocław 1980, s. 29.<br />

2 J. G. Frazer, Złota gałąź, tłum. H. Krzeczkowski, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1969, s. 217-224.


75 Magdalena Kazimierska<br />

temu obawą/ w przywołanie duszy zmarłego po wypowiedzeniu jego imienia.<br />

W sytuacji gdy imię zmarłego stanowi również nazwę pospolitą, zakaz ten zakreśla<br />

szersze kręgi, gdyż wykluczając imię zmarłego wyklucza też inne desygnaty tej<br />

nazwy powodując ciągłe zmiany w systemie językowym danej grupy etnicznej.<br />

Zwyczaje, wierzenia właściwe tej kulturze stanowiąc elementy rzeczywistości danej<br />

społeczności determinują tu zatem język czyniąc go zmiennym, dynamicznym,<br />

podporządkowanym im systemem.<br />

Zbliżoną sytuację obrazują liczne przykłady damnatio memoriae 3 . Potępienie<br />

pamięci zmarłego sprowadzało się do zabiegów mających na celu usunięcie z historii<br />

faktu istnienia skazanej na zapomnienie osoby, głownie przez usunięcie z<br />

języka jej imienia podparte częstokroć usunięciem wizerunków czy przypisaniem<br />

jej dokonań innym. Ta podyktowana różnymi względami eliminacja z pamięci,<br />

historii za pośrednictwem modyfikacji w języku świadczyć może o ingerencji<br />

rzeczywistości w język w celu osiągnięcia określonych stanów tej rzeczywistości.<br />

Powyższe przykłady w pierwotnym zamyśle posłużyć miały za potwierdzenie<br />

kreowania przez rzeczywistość sfery językowej, jednakże nie sposób przy tym nie<br />

zwrócić uwagi fakt, iż zastosowanie w historii tego typu kary jak i zwyczaj panujący<br />

m.in. w wyżej wymienionym plemieniu warunkowane musiały być przeświadczeniem<br />

o sprawczej roli języka właśnie.<br />

Akty twórcze w teorii Sapira-Whorfa pozornie tylko wydają się mieć przeciwny<br />

kierunek w stosunku do powyższego przykładu. Hipoteza, prezentując<br />

kreacyjną rolę języka w stosunku do rzeczywistości, nie neguje jednak faktu formowania<br />

różnych systemów językowych przez zróżnicowane kulturowo społeczności.<br />

Sformułowanie to często spotyka się z zarzutem błędnego koła. Zarzut ten<br />

jest jednak bezpodstawny: u podstaw hipotezy leży bowiem przyjęcie języka za<br />

„genetyczny twór społeczny, stanowiący projekcję historycznie ukształtowanego<br />

środowiska fizycznego i społecznego” 4 wraz z założeniem relacji obustronnie aktywnej,<br />

gdzie język kształtuje rzeczywistość społeczeństwa nim się posługującego.<br />

W jaki zatem sposób język uznany za przejaw rzeczywistości kulturowej<br />

przyjmuje aktywną rolę w stosunku do rzeczywistości?<br />

Według B. L. Whorfa<br />

„rzeczywistość jawi się nam jako kalejdoskopowy strumień wrażeń, strukturę<br />

natomiast nadają jej nasze umysły – to jest przede wszystkim tkwiące w naszych<br />

umysłach systemy językowe” 5 .<br />

Hipoteza twórczą rolę języka upatruje zatem w uporządkowywaniu rzeczywistości.<br />

Język systematyzuje obiektywny świat stosując zarówno jawna klasyfikację<br />

– fenotypy /kategorie czasowniki, rzeczowniki czy rodzajniki/ jak<br />

i utajoną – kryptotypy /stanowiące pewien system relacji/. Tworzona<br />

3 W. Wołodkiewicz, Europa i prawo rzymskie. Szkice z historii europejskiej kultury prawnej, Oficyna Wolters Kluwer business,<br />

Warszawa 2009, s. 349-350.<br />

4 B. L. Whorf, Język, myśl i rzeczywistość, tłum. T. Hołówka, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1982, s. 16.<br />

5 Ibidem, s. 285.


Argumenty za i przeciw hipotezie Sapira-Whorfa<br />

76<br />

kategoryzacja determinuje sposób odbioru rzeczywistości przez ten język odnajdowanej,<br />

zaś zróżnicowanie systemów klasyfikacji wpływa na odmienny sposób<br />

postrzegania świata przez społeczeństwa posługujące się różnymi językami.<br />

Argumentem potwierdzającym istnienie subiektywnych rzeczywistości ukształtowanych<br />

przez język jest sposób widzenia świata przez amerykańskich Indian z<br />

plemienia Hopi. W odróżnieniu od języków europejskich język hopi nie rozporządza<br />

kategoriami czasu i przestrzeni w taki sposób jak spotykamy to w standardowych<br />

językach europejskich /SAE/. Funkcje czasu i przestrzeni przejęte zostały<br />

przez kategorię „ujawnione”, do której przynależą wszelkie przejawy materialnego<br />

świata istniejące w przeszłości i teraźniejszości, oraz kategorię „ujawniające<br />

się” obejmującą sferę mentalną oraz przyszłość 6 .<br />

Gramatyka języka plemienia Hopi potwierdzając brak uniwersalnego, ponadkulturowego<br />

widzenia takich aspektów rzeczywistości jak czas i przestrzeń potwierdza<br />

jednocześnie założenie hipotezy Sapira-Whorfa, iż<br />

„fizyczna rzeczywistość jest jedna, ale pokryta różnymi siatkami interpretacyjnymi,<br />

przez co dla każdego języka etnicznego istnieje jego własna, subiektywna<br />

rzeczywistość” 7 .<br />

Potwierdzeniem egzystowania w odmiennych światach rzeczywistych przez<br />

osoby posługujące się różnymi językami są także wnioski z badań przeprowadzonych<br />

przez H. Hoijera wśród Indian z plemion Tonkawa, Atabasków oraz Navaho.<br />

Podobnie jak B. L. Whorf, stwierdził on odmienny sposób wyodrębniania klas<br />

w języku navaho, zwracając uwagę na zakwalifikowanie w obręb jednej kategorii<br />

zarówno podmiotów aktywnych, samego procesu aktywności jak i przedmiotu<br />

aktywności. Według H. Hoijera brak rozgraniczenia klas językowych pomiędzy<br />

niniejszymi „kategoriami” pozostaje w zgodzie ze światopoglądem plemienia,<br />

z przyjęciem pasywnej postawy względem natury, dostosowaniem się w miejsce<br />

jej modyfikacji i potwierdza zarówno segregująco-kumulujące właściwości systemu<br />

językowego jak i jego projekcję na rzeczywistość 8 .<br />

Odmienność postrzegania przez osoby posługujące się innymi systemami<br />

językowymi uwidoczniona została podczas eksploracji prowadzonej w XIX w.<br />

na terenie dzisiejszego Hondurasu przez badacza i rysownika - J. L. Stephensa<br />

i F. Catherwooda. Próbowali oni dokumentować przejawy kultury Majów rysunkiem,<br />

jednakże kultura ta, tak różna od ich dotychczasowego doświadczenia, „nie<br />

dająca się opisać” spowodowała, że odtworzenie form generowało znaczne trudności<br />

9 . Na drodze postrzegania stanął stereotyp pojęciowy funkcjonujący w używanym<br />

przez rysownika języku powodując, że w miejsce tego co widzi, rysownik<br />

6 P. Bytniewski, Język i kultura w koncepcji E. Sapira i B. L. Whorfa, „Język a Kultura”, nr 2, Wrocław 1991, s. 16-17.<br />

7 Kopińska M. 2009: Język jako narzędzie interpretacji rzeczywistości - językowy obraz świata, „Un mundo, muchas<br />

miradas - Mundu bat, begirada anitz”, nr 2, 26 stycznia 2012.<br />

8 M. Marody, Technologie intelektu. Językowe determinanty wiedzy potocznej i ludzkiego działania, Państwowe<br />

Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1987, s. 39.<br />

9 W. Chlebda, Stereotyp jako jedność języka, myślenia i działania, „Język a Kultura”, nr 12, Wrocław 1998, s. 34.


77 Magdalena Kazimierska<br />

przenosił na papier to, co wie. System językowy nałożył na rzeczywistość siatkę<br />

interpretacyjną deformując jej obraz.<br />

Według hipotezy Sapira-Whorfa wszyscy użytkownicy jednego systemu językowego<br />

korzystają z jego schematów w odbiorze świata pozajęzykowego postrzegając<br />

tym samym rzeczywistość w podobny sposób. Socjolingwistyczne<br />

stanowisko B. Bernsteina potwierdza hipotezę Sapira-Whorfa w zakresie negacji<br />

istnienia uniwersalnego systemu językowego, sprzeciwiając się jednak występowaniu<br />

wewnętrznej spójności systemu w granicach kultury. Wprowadza<br />

on zróżnicowanie w obrębie języka wyodrębniając dwa typy – kod ograniczony<br />

i kod rozbudowany - determinowane przynależnością do odmiennych grup<br />

społecznych 10 .<br />

Ta teoria odzwierciedlania w języku różnic społecznych została wysunięta<br />

na podstawie zaobserwowanych trudności dydaktycznych dzieci robotniczych.<br />

Według B. Bernsteina zbiorowości społeczne /klasa robotnicza, klasa średnia/<br />

w procesie socjalizacji ukierunkowują jednostkę w zakresie postrzegania świata<br />

i reguł językowych przez nią stosowanych. Wybiera ona zatem te składniki<br />

i posługuje się takimi regułami, jakie akceptowane są przez dane środowisko, nie<br />

naruszając granic kodu lingwistycznego przyjętego przez grupę.<br />

Mimo zbieżności niektórych założeń z koncepcją Sapira-Whorfa – m.in. co<br />

do przekonania, iż poznanie języka umożliwia poznanie struktury społecznej -<br />

należy pamiętać, że podejście B. Bernsteina to przede wszystkim przyjęcie społecznych<br />

czynników za pierwotne w stosunku do wzorców językowych, stoi więc<br />

w sprzeczności z hipotezą o projektowaniu języka na odbiór rzeczywistości.<br />

Kreacyjna rola języka upatrywana jest w konstruowaniu porządku świata<br />

obiektywnego, jak pisze B. L. Whorf „dokonujemy segmentacji natury tropami<br />

wyznaczonymi przez nasze języki ojczyste” 11 . Skutkiem tej segmentacji bywają<br />

zarówno klasy jak i odrębne obiekty. Konstruowanie tych podmiotów nie odbywa<br />

się jedynie poprzez selekcję wśród materialnie istniejących, ale także obecnych<br />

w sferze mentalnej, które to dzięki wiązaniu ich przez język zyskują formę.<br />

Zaczynają więc istnieć dzięki nazwaniu tego co nienazwane.<br />

Zmiana terminologii podporządkowana nadrzędnej idei niech posłuży za potwierdzenie<br />

twórczej roli języka. W 1793 r. wcielony został francuski kalendarz<br />

republikański. Wprowadził on kompletnie nową nomenklaturę – nazwy dni stały<br />

się liczebnikami porządkowymi dekady wprowadzonej na miejsce tygodnia,<br />

a miesiące przez swą nazwę powiązane zostały ze zjawiskami przyrodniczymi<br />

charakteryzującymi dany okres czasu.<br />

Zamysłem przyświecającym tym językowym modyfikacjom była sekularyzacja<br />

społeczeństwa. Język użyty został przez konwent republikański jako narzędzie<br />

mające wykreować nową rzeczywistość, skierować społeczeństwo na nowe drogi<br />

10 B. Bernstein, Socjolingwistyka a społeczne problemy kształcenia, tłum. K. Biskupski, w: M. Głowiński (red.), Język i<br />

społeczeństwo, Czytelnik, Warszawa 1980, s. 95-96.<br />

11 B. L. Whorf, op. cit, s. 284.


Argumenty za i przeciw hipotezie Sapira-Whorfa<br />

78<br />

zachowań odrywając je od chrześcijaństwa - dostrzegalne jest tu zatem potwierdzenie<br />

hipotezy Sapira-Whorfa 12 .<br />

Jednym z głównych założeń hipotezy Sapira-Whorfa jest przytoczona już<br />

wcześniej teza, iż<br />

„język będący tworem społecznym, jako system w którym wychowujemy się i myślimy<br />

od dzieciństwa kształtuje nasz sposób postrzegania otaczającego nas świata”.<br />

Na potwierdzenie tego niech posłużą badania obyczajów mieszkańców Wysp<br />

Trobriandzkich przeprowadzone przez B. Malinowskiego. Trobriandczycy uprawiają<br />

słodkie ziemniaki – taytu – w obrębie której to odmiany każda jej cecha<br />

decyduje o wprowadzeniu nowej nazwy i tak np. niedojrzałe taytu nosi nazwę<br />

bwanawa, taytu o pomarszczonej powierzchni to tomwaya, o kremowym miąższu<br />

to lapilakum, taytu ze zwężającym się końcem to sibu-la 13 . W sumie<br />

Trobriandczycy operują ponad stoma nazwami taytu, przy czym nazwa taytu<br />

używana jest także na określenie bulwy o konkretnych cechach. Taka częściowa<br />

ekwiwalencja /dywergencja/, gdzie jednej nazwie odpowiada wiele nazw w innym<br />

języku jest zjawiskiem dość powszechnym występującym także w rodzinie języków<br />

SAE, ale uwidaczniającym się w dużo większym stopniu w językach spoza<br />

tego kręgu. Z podobnymi sytuacjami stykamy się przy okazji określania śniegu<br />

przez Lapończyków czy krów przez Zulusów, którzy to posiadają wiele terminów<br />

określających różne rodzaje powyższych, brak jednak nazwy ogólnej w której to<br />

niniejsze rodzaje mogłyby się zawrzeć.<br />

Prezentowana tu wzmożona szczegółowość pojęć warunkowana jest inną<br />

interpretacją i klasyfikacją rzeczywistości. Elementy realnego świata istotne dla<br />

danej społeczności wnoszone są do języka, zauważmy bowiem prawidłowość<br />

wprost proporcjonalności konkretyzacji nazwy do roli danego pojęcia w określonej<br />

kulturze. Mimo iż rzeczywistość obiektywna pozostaje niezmienna, rozszerzeniu<br />

ulega świat społeczeństw, których języki uszczegóławiają pewne aspekty<br />

rzeczywistości.<br />

Hipoteza Sapira-Whorfa wysuwa tezę o odmiennym sposobie postrzegania<br />

świata przez ludzi myślących w różnych językach, będących projekcją<br />

konstruujących je społeczeństw. Za potwierdzenie przyjmę, znajdujące się na<br />

przeciwległym biegunie w stosunku do przytoczonego wyżej wzmożonego<br />

uszczegółowienia pojęć, zjawiska językowe występujące w brazylijskim plemieniu<br />

Piraha. Nietypowość języka bierze się z jego wyjątkowej oszczędności – jego<br />

użytkownicy nie stosują przymiotników, określeń kolorów, liczebników czy<br />

12 Nowy kalendarz funkcjonował kilkanaście lat. Wydaje się, iż bardziej efektywne są zmiany na poziomie desygnatów<br />

a nie leksykalnym. Jak pisze E. Sapir „Słowo może przetrwać zmianę znaczenia, ponieważ jest symbolem, a<br />

zatem może być reinterpretowane bez końca”. E. Sapir, Kultura, język, osobowość. Wybrane eseje, tłum. B. Stanosz, R.<br />

Zimand, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1978, s. 230.<br />

13 B. Malinowski, Ogrody koralowe i ich magia. Studium metod uprawy ziemi oraz obrzędów towarzyszących rolnictwu<br />

na Wyspach Trobrianda, Język magii i ogrodnictwa, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1987, s. 168-181.


79 Magdalena Kazimierska<br />

zdań podrzędnych 14 . Przeprowadzone przez P. Gordona badania umiejętności<br />

matematycznych ukazały brak zdolności dostrzegania różnicy pomiędzy dwoma<br />

grupami obiektów o różnej ilości. Na podstawie tej i podobnych obserwacji<br />

wewnątrz plemienia wysunięty został wniosek, iż nieobecność liczebników<br />

w systemie językowym determinuje niewrażliwość na ich postrzeganie czy wręcz<br />

niezrozumienie ich idei. Język zatem kształtuje sposób postrzegania świata.<br />

Podobny zakres potwierdzenia hipotezy Sapira-Whorfa znajdujemy w eksperymencie<br />

przeprowadzonym przez R. Browna i E. Lenneberga dotyczącym<br />

percepcji barw 15 . Zadanie wskazania wśród trzech kolorów dwóch najbardziej<br />

podobnych postawiono osobom z różnych grup językowych, przy czym w jednej<br />

z nich dwie barwy określane są jednym terminem. Rezultaty pokazały silną<br />

zależność – brak granicy leksykalnej wpłynął na uznanie barw za bardziej podobne.<br />

Podobnie jak w przypadku języka plemienia Piraha uwidacznia się tu pewna<br />

prawidłowość: jeżeli dany system językowy nie wyodrębnia pewnych konceptów<br />

nie wyodrębnia ich także umysł zatracając obiektywną różnicę przy postrzeganiu.<br />

W opozycji do koncepcji Sapira-Whorfa znajdujemy stanowisko prezentowane<br />

przez N. Chomsky’ego wiążące język ze strukturą umysłu. Według niego język<br />

determinowany jest biologicznie:<br />

„Myślę, że względna nagłość, jednorodność i uniwersalność uczenia się języka,<br />

oszałamiająca złożoność powstających umiejętności, doskonałość i finezja, z jaką<br />

umiejętności te są wykorzystywane, prowadzą nas do wniosku, iż zasadniczym,<br />

podstawowym czynnikiem jest tu wniesienie przez organizm pewnej niesłychanie<br />

zawiłej i specyficznej struktury wstępnej” 16 .<br />

N. Chomsky uważa, że w procesie przyswajania języka dziecku nie zostają<br />

dostarczone wystarczające dane do budowy poprawnej gramatyki. Operuje nią<br />

jednak, a szybkość nabycia umiejętności lingwistycznych stała się podstawą do<br />

przeświadczenia o wrodzonym charakterze reguł językowych. W reguły te – uniwersalia<br />

językowe – uposażony jest ludzki umysł i za ich pośrednictwem możliwe<br />

jest konstruowanie gramatyki według zasad obowiązujących w danym języku 17 .<br />

Uniwersalność struktur umysłu decyduje o jednakowych możliwościach poznawczych<br />

osób posługujących się różnymi językami, co nie jest zbieżne ze stanowiskiem<br />

Sapira-Whorfa.<br />

Wydaje się jednak, iż mimo takiego biologicznego wyposażenia do przyswojenia<br />

języka brak stymulacji zaburza czy wręcz wyhamowuje rozwój mózgu<br />

prowadząc do zaniku możliwości nabycia języka. Przykłady wilczych dzieci<br />

pokazują, że wyrastanie poza społeczeństwem czy poza językiem wpływa na<br />

14 Bredow R. von 2006: Brazil’s Pirahã Tribe. Living without Numbers or Time, „Der Spiegel Online International”, <<br />

http://www.spiegel.de/international>, 22 stycznia 2012.<br />

15 A. Urbaniak, Kultura a język. Rola gier w rozwoju językowym współczesnego człowieka w świetle hipotezy Sapira-<br />

Whorfa, „<strong>Homo</strong> Ludens”, nr 1, Poznań 2009, s. 270.<br />

16 E. Kulczycki, Język a podróż, „<strong>Homo</strong> Communicativus. Filozofia - komunikacja - język – kultura”, nr 1, Poznań 2006,<br />

s. 14.<br />

17 S. Judycki, Znaczenie introspekcyjne: metafizyczne aspekty semantyki, „Roczniki Filozoficzne”, nr 1, Lublin 2003,<br />

s. 18-19.


Argumenty za i przeciw hipotezie Sapira-Whorfa<br />

80<br />

rozwój poznawczy a utracone możliwości – mimo takich wyjątków jak Kaspar<br />

Hauser czy Helen Keller – są nieodwracalne 18 . Znajdujemy tu zatem przekonanie<br />

E. Sapira, iż niemożliwe jest przystosowanie do rzeczywistości bez pośrednictwa<br />

języka.<br />

Hipoteza Sapira-Whorfa znalazła szeroki oddźwięk w środowisku naukowym,<br />

znajdując zarówno zwolenników, szczególnie w grupie antropologów (H. Hoijer<br />

czy D. Lee), jak i przeciwników, głównie po stronie filozofów, m.in. w osobie<br />

M. Blacka czy L. S. Feuera 19 . Spór miał jednak głównie charakter teoretyczny.<br />

Nieliczne próby podejmowane w celu zweryfikowania hipotezy nie dostarczyły<br />

wystarczających informacji i kwestia wpływu języka na zachowania pozajęzykowe<br />

nie została jak dotąd rozstrzygnięta.<br />

Hipoteza ta wyrosła z materiału empirycznego i w taki też sposób, jak pisze<br />

A. Schaff, powinna być weryfikowana. Badania mające potwierdzić bądź obalić<br />

hipotezę musiałyby obejmować około dziesięciu języków, przy czym powinny<br />

być one historycznie izolowane, przynależeć do różnych typów lingwistycznych<br />

i społeczności o różnym poziomie cywilizacyjnym, których historia jest znana<br />

bądź możliwa do poznania 20 . Wybór tak określonej próby i przeprowadzenie<br />

kompleksowych badań mogłoby umożliwić udowodnienie stanowisk prezentowanych<br />

przez E Sapira i B. L. Whorfa.<br />

18 R. Miller, Socjalizacja, wychowanie, psychoterapia, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1981, s. 14-17.<br />

19 B. L. Whorf, op. cit, s. 8.<br />

20 A. Schaff, Język a poznanie, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1964, s. 128.


SPRAWOZDANIA<br />

V Międzynarodowa Konferencja<br />

Etyki Mediów<br />

W dniach 19-20 maja 2011 r.<br />

Instytut Dziennikarstwa i Komunikacji<br />

Społecznej UPJPII wraz z sekcją<br />

Aksjologii Komunikowania Polskiego<br />

Towarzystwa Komunikacji Społecznej<br />

1 zorganizował w Uniwersytecie<br />

Papieskim Jana Pawła II w Krakowie 2<br />

V Międzynarodową Konferencję Etyki<br />

Mediów. Tegorocznym przedmiotem<br />

refleksji organizatorzy uczynili zagadnienie<br />

odpowiedzialność w mediach,<br />

odpowiedzialność mediów. W konferencji<br />

wzięli udział prelegenci z Polski,<br />

Słowacji i Niemiec. Patronat naukowy<br />

sprawowały Polskie Towarzystwo<br />

Komunikacji Społecznej oraz<br />

European Communication Research<br />

and Education Association.<br />

W skład komitetu honorowego weszli<br />

rektor Uniwersytetu Papieskiego<br />

1 Skrót- PTKS.<br />

2 Skrót- UPJPII.<br />

Jana Pawła II ks. dr hab. Władysław<br />

Zuziak, prof. UPJPII, prezes Zarządu<br />

Polskiego Towarzystwa Komunikacji<br />

Społecznej prof. dr hab. Bogusława<br />

Dobek Ostrowska, członek zarządu<br />

prof. dr hab. Iwona Hofman, dziekan<br />

Wydziału Nauk Społecznych<br />

UPJPII ks. prof. dr hab. Janusz<br />

Mastalski, prodziekan tegoż wydziału<br />

ks. dr hab. Andrzej Baczyński, prof.<br />

UPJPII, Marszałek Województwa<br />

Małopolskiego Marek Sowa, Prezydent<br />

Miasta Krakowa prof. dr hab. Jacek<br />

Majchrowski oraz radny Sejmiku<br />

Województwa Małopolskiego Leszek<br />

Zegzda.<br />

Przybyłych gości przywitał ks. dr<br />

hab. Michał Drożdż, prof. UPJPII<br />

przewodniczący konferencji. Z ramienia<br />

PTKS głos zabrała prof. dr<br />

hab. Katarzyna Pokorna-Ignatowicz.<br />

Słowa powitania skierował do<br />

zgromadzonych ks. prof. dr hab.<br />

Janusz Mastalski oraz ks. prof. dr<br />

hab. Wojciech Misztal, prorektor<br />

Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła


82<br />

II w Krakowie. Organizatorzy zaplanowali<br />

dwie sesje plenarne, sześć sekcji<br />

tematycznych oraz panel dyskusyjny<br />

z udziałem akademickich teoretyków<br />

mediów i dziennikarzy: ks. dra hab.<br />

Andrzeja Baczyńskiego, prof. UPJPII,<br />

o. dra Jana Szewka, dr Elżbiety<br />

Czarny-Drożdżejko, red. Magdaleny<br />

Dobrzyniak z Radia Bonus, red. Marka<br />

Mikosa z TVP, red. Szymona Wróbla<br />

z Dziennika Polskiego. Do tegorocznej<br />

debaty autorskiej z dziennikarzem zaproszono<br />

red. Leszka Kabłaka z TVN<br />

24, który relacjonował operację ratunkową<br />

górników z kopalni San Jose<br />

w Chile.<br />

W wygłoszonych referatach wskazano<br />

na różnice w zakresach odpowiedzialności<br />

moralnej dziennikarzy<br />

ze względu na publiczne, społeczne<br />

i komercyjne formy organizacyjne<br />

mediów. Zastanawiano się nad dylematami<br />

programowymi współczesnej<br />

telewizji w kontekście wyemitowania<br />

12 maja br. przez BBC w ostatnim<br />

odcinku cyklu „Inside the Human<br />

Body” nagrania agonii chorego na<br />

nowotwór 84-letniego mężczyzny.<br />

Przedstawiono sposoby i przyczyny<br />

prezentowania wydarzeń politycznych<br />

w słowackim czasopiśmie Zrno<br />

oraz warunki rzetelnego informowania<br />

odbiorców mediów opiniotwórczych,<br />

kryteria wyboru informacji,<br />

a także jej wartości w społeczeństwie<br />

informacyjnym. Przybliżono<br />

dwie zasady etyki dziennikarskiej:<br />

zasadę obiektywizmu oraz zasadę<br />

oddzielania informacji od komentarza.<br />

Omówiono odpowiedzialność<br />

karną dziennikarzy za ujawnienie<br />

informacji niejawnej. Rozważono<br />

etyczny aspekt funkcjonowania<br />

marek konwergentnych na przykładzie<br />

Harr’ego Pottera, odpowiedzialność<br />

nadawców radiowych<br />

i telewizyjnych za emitowane treści na<br />

gruncie polskiej ustawy medialnej oraz<br />

jej egzekwowanie przez Krajową Radę<br />

Radiofonii i Telewizji. Poczyniono<br />

refleksję nad zagadnieniem skandalizacji<br />

mediach. Poruszono temat mediów<br />

whistblowingowych, trendów<br />

cywilizacji postmodernizmu, wyzysku<br />

w ujęciu Jeana Baudrillarda, publikacji<br />

prasowych karykatur Mahometa,<br />

wolontariatu w mediach jako wyznacznika<br />

dojrzałości społeczeństwa<br />

obywatelskiego, etyki chronienia osób<br />

Mieczysława Gogacza. Podjęto próbę<br />

sformułowania fundamentalnych zasad<br />

etycznych poprzez racjonalizację<br />

przykazania miłości jako imperatywu<br />

odpowiedzialności za drugiego człowieka<br />

w mediach. Wyszczególniono<br />

zagrożenia dla odpowiedzialności<br />

wynikające z wirtualizacji i medialnej<br />

transformacji bytu ludzkiego.<br />

Omówiono sposób przedstawiania<br />

treści religijnych w telewizyjnych serwisach<br />

informacyjnych TVP1 w sytuacji<br />

żałoby narodowej po śmierci Jana<br />

Pawła II i katastrofie smoleńskiej.<br />

Międzynarodową Konferencję<br />

Etyki Mediów zainicjował w 2007r. ks..<br />

dr hab. Michał Drożdż, prof. UPJPII,<br />

dyrektor Instytutu Dziennikarstwa<br />

i Komunikacji Społecznej UPJPII<br />

oraz członek Zarządu Polskiego<br />

Towarzystwa Komunikacji Społecznej.<br />

Jako cel krakowskich spotkań, integrujących<br />

środowisko akademickie<br />

medioznawców oraz praktyków komunikowania<br />

z Polski i zagranicy, Ksiądz


83<br />

Profesor wyznaczył systematyczne<br />

i pogłębione badania kondycji etycznej<br />

współczesnych mediów i komunikacji<br />

społecznej oraz konfrontację teorii<br />

medioznawczej z praktyką dziennikarską.<br />

Owocem corocznej refleksji<br />

są publikacje konferencyjne, wydawane<br />

przez Wydawnictwo Biblos w serii<br />

Etyka mediów.<br />

Piotr Guzdek<br />

IV Central European Communication<br />

Forum w Krakowie<br />

W dniach 5-7 maja br. Instytut<br />

Dziennikarstwa i Komunikacji<br />

Społecznej UPJPII 1 wraz z<br />

Polskim Towarzystwem Komunikacji<br />

Społecznej 2 zorganizował<br />

w Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła<br />

II w Krakowie IV Central European<br />

Communication Forum. Przewodni<br />

temat obrad stanowiło zagadnienie<br />

Media in Future- Future in Media.<br />

W konferencji wzięli udział prelegenci<br />

z Polski, Słowacji, Czech,<br />

Węgier, Rumunii, Finlandii, Litwy,<br />

Ukrainy, Szwecji, Turcji, a także<br />

Stanów Zjednoczonych i Rosji.<br />

Tegoroczny kongres był kontynuacją<br />

trzech poprzednich, które odbyły<br />

się we Wrocławiu w 2008r.,<br />

w Brnie w 2009r. oraz w Bratysławie<br />

w 2010r. W tym roku reprezentanci<br />

europejskich ośrodków badawczych<br />

i środowisk akademickich wybrali<br />

Uniwersytet Papieski Jana Pawła II<br />

w Krakowie.<br />

Konferencję rozpoczęło spotkanie<br />

w Polskiej Akademii Umiejętności.<br />

1 Skrót od Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie<br />

2 Skrót-PTKS<br />

Przybyłych gości przywitał ks. dr<br />

hab. Michał Drożdż, prof. UPJPII,<br />

dyrektor Instytutu Dziennikarstwa<br />

i Komunikacji Społecznej UPJPII<br />

oraz główny organizator kongresu.<br />

Głos zabrała prof. dr hab. Bogusława<br />

Dobek-Ostrowska, prezes Polskiego<br />

Towarzystwa Komunikacji Społecznej.<br />

Słowa powitania skierował do zgromadzonych<br />

rektor Uniwersytetu<br />

Papieskiego Jana Pawła II, ks. dr hab.<br />

Władysław Zuziak, prof. UPJPII.<br />

Zasadnicza część obrad odbyła<br />

się w Hotelu Monopol w Krakowie.<br />

Organizatorzy konferencji przewidzieli<br />

siedem sesji plenarnych i trzy sesje<br />

tematyczne oraz prezentację Central<br />

European Journal of Communication,<br />

a także panel dyskusyjny Communication<br />

and Media Research in Central<br />

and Eastern Europe: Traditions,<br />

Patterns and Perspectives. W panelu<br />

wzięli udział członkowie European<br />

Communication Research and<br />

Education Association (ECREA): prof.<br />

Tomas Trampota z Charles University<br />

w Pradze, prof. Auksë Balčytienë<br />

z Vytautas Magnus University<br />

w Kaunas na Litwie, prof. Epp Lauk<br />

z University of Jyväskylä w Finlandii<br />

oraz prof. Bogusława Ostrowska<br />

z Uniwersytetu Wrocławskiego.<br />

Refleksję medioznawczą prelegenci<br />

podjęli z perspektywy socjologicznej,<br />

filozoficznej, psychologicznej, politologicznej,<br />

kulturoznawczej, komunikologicznej<br />

i lingwistycznej. Referenci<br />

zdiagnozowali obecną kondycję cywilizacji<br />

medialnej i wskazali postulatywne<br />

kierunki jej rozwoju. Czerpiąc<br />

z doświadczeń krajów pochodzenia,<br />

badacze zaprezentowali dokonujące


84<br />

się w szeroko pojętej mediosferze<br />

systemowo-strukturalne, instytucjonalno-technologiczne<br />

i etyczno-kulturowe<br />

zmiany. Zastanawiano się nad<br />

metafizycznymi i antropologicznymi<br />

aspektami rzeczywistości wirtualnej,<br />

zastosowaniem nowoczesnych technologii<br />

medialnych w edukacji, tabloidyzacją<br />

kanałów telewizyjnych,<br />

etycznymi wymiarami public relations,<br />

typologiami mediatyzacji komunikacji<br />

niewerbalnej. Istotnym zagadnieniem<br />

okazał się problem konwergencji<br />

mediów i konwergencji kulturowo-<br />

-politycznej w mediach. Próbowano<br />

uchwycić związki medialnych strategii<br />

komunikacyjnych z politycznym<br />

public relations, a także scharakteryzować<br />

zawód dziennikarza w dobie<br />

eksplozji nowych mediów. Wskazano<br />

kierunki zmian zachodzące w słowackiej<br />

prasie brukowej, wpływ Internetu<br />

na praktykę gatekeeper. Poruszono<br />

szereg problemów szczegółowych,<br />

m.in.: radiofonia w różnych językach<br />

i dialektach Turcji, inicjatywy religijne<br />

w zakresie regulacji mediów i dialogu<br />

wartości w Rosji, niezależność mediów<br />

na Białorusi, rola treści generowanych<br />

przez użytkowników blogów w kampanii<br />

prezydenckiej w Rumunii w 2009r.<br />

Lokalna demokracja online, Internet<br />

jako piąta władza, retoryka SMS-ów,<br />

komunikacja poza czasem i przestrzenią,<br />

entertainment, newstainment, advertainment<br />

to ważne tematy zarówno<br />

referatów, jak i dyskusji uczestników<br />

IV Środkowoeuropejskiego Forum<br />

Komunikacji Społecznej.<br />

Honorowy patronat nad kongresem<br />

objęli: rektor Uniwersytetu<br />

Papieskiego Jana Pawła II ks. dr hab.<br />

Władysław Zuziak, prof. UPJPII, kolegium<br />

dziekańskie Wydziału Nauk<br />

Społecznych UPJPII, Prezydent<br />

Miasta Krakowa prof. dr hab. Jacek<br />

Majchrowski, Marszałek Województwa<br />

Małopolskiego Marek Sowa oraz radny<br />

województwa małopolskiego Leszek<br />

Zegzda. Dla uczestników konferencji<br />

wydano bankiet w Hotelu Sheraton.<br />

Central European Communication<br />

Forum integruje środowisko medioznawców<br />

Europy Środkowej. To wpływowe<br />

forum naukowe stawia sobie za<br />

cel systematyczne i pogłębione badania<br />

stanu współczesnych mediów i komunikacji<br />

społecznej.<br />

Piotr Guzdek

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!