wersja elektroniczna (pdf) - Homo communicativus
wersja elektroniczna (pdf) - Homo communicativus
wersja elektroniczna (pdf) - Homo communicativus
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
HOMO COMMUNICATIVUS<br />
Redaktor naczelny: Eligiusz Lelo<br />
Z-ca redaktora naczelnego: Małgorzata Słociuk<br />
Sekretarz redakcji: Agnieszka Kijak<br />
Rada naukowa:<br />
Prof. zw. dr hab. Bolesław Andrzejewski (przewodniczący)<br />
Prof. zw. dr hab. Anna Pałubicka<br />
Dr Norbert Leśniewski<br />
Dr Augustyn Surdyk<br />
Dr Agnieszka Jarzewicz<br />
Korekta<br />
Agnieszka Kijak<br />
Małgorzata Słociuk<br />
Opracowanie techniczne<br />
Eligiusz Lelo<br />
Wersja <strong>elektroniczna</strong><br />
www.hc.amu.edu.pl<br />
Publikacja sfinansowana przez<br />
Dziekana Wydziału Nauk Społecznych UAM oraz<br />
Instytut Filozfii UAM<br />
Adres redakcji<br />
„<strong>Homo</strong> <strong>communicativus</strong>”<br />
ul. Szamarzewskiego 89c<br />
60-569 Poznań<br />
e-mail: hc@amu.edu.pl<br />
Wydawca<br />
Zakład Teorii i Filozofii Komunikacji<br />
ul. Szamarzewskiego 89c<br />
60-569 Poznań<br />
ISSN 1896-3099
SPIS TREŚCI<br />
TOMASZ MARKIEWKA<br />
Między duskursami: Filozofia, Teoria i Literatura ............................................................................... 4<br />
PAULINA GRENDA<br />
Nowy model pedagogiczny: między socjopedagogiką a antropologią .............................................. 11<br />
MARTA WĘGRZYN<br />
Ricoeurowski „świat tekstu”. Język jako modelowy przypadek komunikacji na dystans ............... 15<br />
PIOTR GUZDEK, AGNIESZKA PETRYK<br />
Czyn komunikacyjny osoby w optyce filozofii dramatu Józefa Tischnera. Studium wybranych<br />
aspektów komunikacji interpersonalnej ..............................................................................................<br />
AGNIESZKA JĘCZEŃ<br />
Sąsiedztwo wirtualne ............................................................................................................................... 33<br />
EDYTA ŻYREK<br />
Metafora pojęciowa i jej realizacje w twórczości reportażowej Krystyny Kurczab-Redlich .......... 38<br />
RAFAŁ ILNICKI<br />
Fenomenologia i hermeneutyka kodu ................................................................................................... 47<br />
BARTOSZ KALUZIŃSKI<br />
Remarks on “radical translation”. A critique from a historian of science ......................................... 55<br />
ALEKSANDRA MICHNO<br />
Wolność w ujęciu S. Kierkegaarda oraz J. P. Sartre’a – podobieństwa i różnice ............................... 62<br />
ELIGIUSZ LELO<br />
Kultura - problem „niedefinicji” ............................................................................................................ 67<br />
MAGDALENA KAZIMIERSKA<br />
Argumenty za i przeciw hipotezie Sapira-Whorfa ............................................................................... 74<br />
SPRAWOZDANIA ................................................................................................................................... 81<br />
24
Tomasz Markiewka<br />
MIĘDZY DYSKURSAMI: FILOZOFIA, TEORIA I LITERATURA<br />
W drugiej połowie dwudziestego wieku wielu myślicieli (szczególnie ci zaliczani<br />
do obozu poststrukturalistów i neopragmatystów) zaczęło krytycznie<br />
wypowiadać się na temat roli teorii w naukach humanistycznych. Co ciekawe,<br />
bardzo często krytyce tej towarzyszyło porównywanie teoretycznej wypowiedzi<br />
do literatury, czasami po to, aby wykazać wyższość dyskursu literackiego, innym<br />
razem, by wskazać, iż wbrew intencjom samych teoretyków nie da się w pełni oddzielić<br />
teorii od literatury (ta teza pojawiała się szczególnie w kontekście sporów<br />
literaturoznawczych, sformułowana bardziej uniwersalnie brzmiałaby: Bardzo<br />
trudno oddzielić teorię od przedmiotu jej badań). Jednym z najbardziej radykalnych<br />
krytyków teoretyzowania w humanistyce, a szczególności w filozofii, był<br />
Richard Rorty 1 .<br />
Rorty pisze czasem o teorii, a czasem o filozofii. Jednakże te dwa pojęcia wiążą<br />
się ze sobą – według Rorty’ego wzorowymi teoretykami są filozofowie. Twierdzi<br />
on, że filozofia pojawia się zawsze tam, gdzie za narrację (domena literatury)<br />
podstawiamy teorię 2 . Z kolei wzorcowym filozofami są metafizycy, czyli teoretycy,<br />
którzy starają:<br />
wznieść się ponad wielość zjawisk w nadziei, że gdy spojrzą z wyżyn, objawi im się<br />
jakaś nieoczekiwana jedność – jedność, która będzie oznaką, iż dostrzeżono coś<br />
rzeczywistego, coś, co kryje się za zjawiskami i je wytwarza 3 .<br />
1 Chociaż najwięcej zamieszania wywołały najprawdopodobniej pisma Jacques’a Derridy, którego oskarżano o zacieranie<br />
granic między filozofią (teorią) a literaturą. Na ten temat zob. np. M.P. Markowski, Efekt inskrypcji: Jacques<br />
Derrida i literatura, Homini, Kraków 2003, s. 63–88. Trzeba jednak zauważyć, że do przypięcia Derridzie łatki wielkiego<br />
radykała przyczyniły się w znacznej mierze teksty właśnie Rorty’ego. Zob. np. R. Rorty, Filozofia jako rodzaj<br />
pisarstwa: esej o Derridzie, w: idem, Konsekwencje pragmatyzmu. Eseje z lat 1972-1980, przeł. Cz. Karkowski, IFiS PAN,<br />
Warszawa 1998, s. 133–153.<br />
2 R. Rorty, Heidegger, Kundera, Dickens, przeł. M. Kwiek, w: A. Szahaj (red.), Między pragmatyzmem a postmodernizmem,<br />
Wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 1995, s. 80.<br />
3 Idem, Przygodność, ironia i solidarność, przeł. W.J. Popławski, WAB, Warszawa 2009, s. 154.
Między Dyskursami: Filozofia, Teoria i Literatura<br />
5<br />
Rorty odwołuje się tu do etymologii słowa theoria, które „przywodzi na myśl<br />
objęcie wzrokiem dużej połaci terenu ze znacznego dystansu” 4 . Tak pojmowana<br />
filozofia/teoria jest zatem opisem rzeczywistości lub pewnego jej aspektu, który<br />
stara się wydostać ze swoich kulturowych i historycznych uwarunkowań, aby powiedzieć,<br />
jak rzeczy mają się naprawdę, a także co powoduje, że mają się tak a nie<br />
inaczej. Do tego typu teoretyków da się zaliczyć zarówno filozofa Platona, który<br />
za pozornymi zjawiskami starał się dostrzec prawdziwy świat niezmiennych idei;<br />
literaturoznawcę Paula de Mana, który za pozorną jednością tekstu chciał odnaleźć<br />
kryjące się w nim sprzeczności wynikające z uwikłania w metafizyczne opozycje;<br />
jak i nawet socjologa Pierre’a Bourdieu (choć to budzi pewnie największe<br />
kontrowersje), który pod zwykłymi działaniami jednostek społecznych dostrzegał<br />
ukryte habitusy, czyli schematy zachowań 5 .<br />
Dalej będą pisał za Rortym o filozofii, lecz wiele z poniższych rozważań da się<br />
odnieść w ogóle do teorii (rozumianej tak, jak to zostało przedstawione powyżej).<br />
Filozofom przeciwstawia Rorty powieściopisarzy. O ile ci pierwsi szukają tego,<br />
co niezmienne, podstawowe, pierwotne oraz istotne, ci drudzy mają upodobanie<br />
do zmienności, marginalności, różnorodności, a także przypadkowości. Teoretyk<br />
pragnie opisać, jak rzeczy mają się naprawdę, powieściopisarz chce po prostu<br />
przedstawić jakąś konkretną historię konkretnych ludzi, która nie rości sobie prawa<br />
do odkrycia ostatecznej prawdy na temat świata. Teoretyk pragnie dopasować<br />
swój opis do rzeczywistości lub badanego jej aspektu, aby możliwie wiernie,<br />
bez zakłóceń ją odzwierciedlić, powieściopisarz chce zaś po prostu tworzyć wciąż<br />
nowe opisy świata i nie dba o to, czy są one adekwatne wobec jego niezmiennej<br />
istoty. Oczywiście, zarówno obraz teoretyka, jak i powieściopisarza, które wyłaniają<br />
się z opisu Rorty’ego, należy traktować tylko jako pewne wzorce pomagające<br />
dobitniej przedstawić opozycję między tymi dwoma rodzajami działalności.<br />
Napisałem na wstępie, że Rorty zacierał granicę między filozofią (teorią)<br />
a literaturą, natomiast z powyższego opisu wynika, że traktował te dwa rodzaje<br />
dyskursu jako przeciwstawne sobie. Obydwa te stwierdzenia są w pewnym sensie<br />
prawdą. Amerykański filozof przeciwstawiał sobie filozofię i literaturę w tym<br />
sensie, że ta pierwsza posiada uniwersalistyczno-metafizyczne dążenia, które ta<br />
druga, w wizji Rorty’ego, zazwyczaj odrzuca. Jednakże granica między obydwoma<br />
rodzajami dyskursu znika, gdy uświadomimy sobie, że filozofowie/teoretycy<br />
nigdy nie zdołali zrealizować swoich ambitnych planów. Metafizycy nie potrafili<br />
odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób rzeczy naprawdę się mają, jaka jest<br />
istota prawdy, racjonalności czy dobra. Tego rodzaju wyobrażenie o filozofii jest<br />
według amerykańskiego filozofa po prostu niefortunnym pomysłem, rodzajem<br />
4 Ibidem, s. 154.<br />
5 Ktoś mógłby oponować, twierdząc, że przykłady de Mana oraz Bourdieu pasują raczej do drugiego rozumienia<br />
teorii, które przedstawiam poniżej, a pod definicję Rorty’ego podpadają właściwie tylko filozofowie. Sądzę jednak,<br />
że, po pierwsze, u dwu wymienionych myślicieli istnieją duże tendencje uniwersalistyczne, po drugie obydwaj<br />
oni wierzą, że pod powierzchnią zjawisk znajdują się jakieś podstawowe mechanizmy je wytwarzające, co niekoniecznie<br />
musi charakteryzować drugą wersję teoretyka (tę, którą przedstawiam przy okazji komentowania cytatu<br />
z Barthes’a), a pasuje bardzo do teoretyka z wizji Rorty’ego. Oczywiście, jest to kwestia dyskusyjna.
6 Tomasz Markiewka<br />
utopii. Rorty twierdzi, że ani Platonowi, ani Arystotelesowi, ani Kantowi, ani żadnemu<br />
innemu filozofowi nie udało się dotrzeć do na przykład istoty racjonalności,<br />
ponieważ nic takiego jak istota racjonalności nie istnieje. Choć twierdzili<br />
oni, że badają, jaka jest prawdziwa natura pewnych pojęć, zjawisk bądź rzeczy, to<br />
tak naprawdę robili to, co robią najlepsi pisarze – próbowali opisać rzeczywistość<br />
w nowy sposób, starali się zarazić swoją wyobraźnią jak największą liczbę osób.<br />
To właśnie między innymi ma na myśli Rorty, gdy mówi, że filozofia jest rodzajem<br />
pisarstwa. Pisarstwo według Rorty’ego to tworzenie nowych, ciekawych, porywających,<br />
niezwykłych opisów rzeczywistości i człowieka. Tym według niego<br />
zajmują się najlepsi powieściopisarze, poeci czy dramaturdzy. Tym też zajmuje się<br />
filozofia wbrew temu, co twierdzą w większości sami filozofowie. Nie szukaniem<br />
jedynego właściwego opisu świata, ale tworzeniem opisów wciąż nowych, z których<br />
żaden nie pozostaje w relacji adekwatności do istoty rzeczywistości, rozumu,<br />
moralności czy czegokolwiek innego. Tym samym filozofowie, choć marzyli,<br />
aby być teoretykami, zawsze byli bardziej pisarzami. Teoria zaś jest niezrealizowanym<br />
ideałem.<br />
Z tego rodzaju deprecjonowaniem możliwości teorii daje się polemizować,<br />
ogólnie rzecz biorąc, na dwa różne sposoby. Po pierwsze, można starać się udowodnić,<br />
że myśliciele tacy jak Rorty mylą się, gdy twierdzą, że nie jest możliwa<br />
filozofia czy też teoria w takim rozumieniu, jakie zostało przedstawione powyżej.<br />
To znaczy – można starać się dowieść, że nie jest prawdą, iż filozofia nie potrafi<br />
zaoferować jakiegoś ponadkulturowego i ponadhistorycznego, jedynie właściwego,<br />
opisu rzeczywistości. Tego robić nie chcę, po części dlatego, że zgadzam się<br />
w dużej mierze z Rortym w tym punkcie. Istnieje jednak możliwość, aby niejako<br />
cofnąć się o jeden krok i zacząć polemizować z samą opozycją, którą rysuje<br />
Rorty: (1) albo filozofia jest obiektywnym, nieuwarunkowanym kulturowo i historycznie,<br />
opisem rzeczywistości, (2) albo jest tylko jednym z rodzajów literatury,<br />
który wmawia sobie jedynie, że jest czymś więcej niż praktyką tworzenia<br />
nowych metafor i nowych opisów świata.<br />
Zacznijmy od pokazania, że teorię można rozumieć inaczej, niż to proponuje<br />
Rorty. Przyjrzyjmy się następującemu cytatowi z Rolanda Barthes’a na temat teorii<br />
strukturalistycznej:<br />
Logicznym przedłużeniem strukturalizmu może być tylko zespolenie się z literaturą<br />
– pojętą już nie jako „przedmiot” analizy, lecz jako działalność pisania, zniesienie<br />
wywodzącego się z logiki rozróżnienia, które utworowi każe być językiem przedmiotowym,<br />
nauce zaś metajęzykiem, i co za tym idzie, rezygnację z iluzorycznego<br />
uprzywilejowania, jakie nauka wiąże z posiadaniem języka – niewolnika 6 .<br />
Barthes twierdzi, że teoria charakteryzuje się tym, iż stara się ustawić w stosunku<br />
do przedmiotu swojego opisu w roli uprzywilejowanego odbiorcy, który<br />
6 R. Barthes, Od nauki do literatury, przeł. J. Lalewicz, w: idem, Mit i znak. Eseje, wyb. i opr. J. Błoński, Państwowy Instytut<br />
Wydawniczy, Warszawa 1970, s. 320.
Między Dyskursami: Filozofia, Teoria i Literatura<br />
7<br />
potrafi niejako z dystansu spojrzeć na daną rzecz czy zjawisko i je opisać. Teoria<br />
chce być metajęzykiem, który panuje nad językiem przedmiotowy (mówiąc inaczej<br />
– opisem, który panuje nad tym, co opisywane). W opisie Barthes’a tym językiem<br />
przedmiotowym jest literatura, ale dla socjologa może to być społeczeństwo<br />
i jego zwyczaje, a dla filozofa cała rzeczywistość. Schemat pozostaje ten sam –<br />
odseparować się od przedmiotu opisu. Wielu poststrukturalistów mówiło, iż taka<br />
wizja teorii jest utopią, albowiem, mówiąc najprościej, opis danego przedmiotu<br />
jest także jego konstruowaniem – to znaczy, nie da się oddzielić opisu od tego, co<br />
opisywane.<br />
W kontekście moich rozważań szczególnie interesujący jest fakt, że rozumienie<br />
teorii, które wyłania się z krytyki Barthes’a, jest trochę inne niż to w wersji<br />
Rorty’ego. Na pozór obydwie te wizje dyskursu teoretycznego są takie same – teoretyk<br />
pragnie z dystansu obiektywnym okiem spojrzeć na opisywany przedmiot<br />
badań. Jednak dla amerykańskiego filozofa głównym celem teorii jest nie tylko<br />
zdystansowanie się wobec przedmiotu opisu, ale także odnalezienie jakiejś uniwersalnej,<br />
ukrytej pod powierzchnią rzeczy prawdy. Te dwie kwestie (oddzielenie<br />
języka opisu od opisywanego obiektu oraz odkrywanie uniwersalnychi elementarnych<br />
prawd) nie są ze sobą tożsame. Ktoś może bowiem twierdzić, że potrafi<br />
oddzielić swoją teorię od badanego przedmiotu, ale nie rościć sobie przy tym<br />
prawa do tego, żeby jego opis miał ponadkulturową i ponadhistoryczną ważność.<br />
Taki teoretyk może powiedzieć: „Mogę zająć uprzywilejowaną pozycję bezstronnego<br />
obserwatora wobec zjawisk czy przedmiotów, które chcę opisać, a tym samym<br />
dać obiektywny, w ramach danej kultury oraz danej epoki, obraz tego<br />
przedmiotu bądź zjawiska. To, czy opis ten ma ponadkulturową i ponadhistoryczną<br />
ważność, czy dociera on do głębokiej prawdy ukrytej za zasłoną pozorów,<br />
jest już inną kwestią. Twierdzę jedynie, że potrafię ulokować mój opis na<br />
zewnątrz tego, co opisuję, a nie, że potrafię opis ten umieścić na zewnątrz warunków<br />
kulturowych i historycznych, w których go wytworzyłem”. Mówiąc inaczej,<br />
można przyznać rację Rorty’emu, że taki rodzaj teorii, o jakim on pisze, jest niemożliwy,<br />
a jednocześnie nie zgodzić się z tymi myślicielami, którzy, jak Barthes,<br />
próbują podważyć możliwość teorii rozumianej jako metajęzyk.<br />
Przed teorią stawiać można jeszcze mniejsze cele. Zacytujmy tym razem<br />
Umberta Eco:<br />
Kiedy piszę tekst teoretyczny, staram się dojść, wychodząc od zbioru niepowiązanych<br />
z sobą doświadczeń, do spójnej konkluzji, którą proponują moim czytelnikom. Jeśli<br />
się ze mną nie zgadzają lub jeżeli odnoszę wrażenie, że mylnie ją zinterpretowali, reaguję<br />
podważeniem interpretacji czytelnika. Kiedy piszę powieść, wtedy przeciwnie,<br />
choć (przypuszczalnie) wychodzę od tego samego zbioru doświadczeń, zdaję sobie<br />
sprawę, że nie próbuję narzucić żadnej konkluzji: wystawiam dramat przeciwieństw 7 .<br />
7 U. Eco, Replika, w: S. Collini (red.), Interpretacja i nadinterpretacja, przeł. T. Bieroń, Znak, Kraków 2008, s. 157.
8 Tomasz Markiewka<br />
Eco nie pisze już ani o szukaniu uniwersalnej prawdy, ani o tworzeniu metajęzyka.<br />
Sprowadza on teorię (w przytoczonym cytacie, ponieważ generalnie zdaje<br />
się jednak stawiać wobec niej wyższe wymagania) do pewnej strategii tekstowej.<br />
Teoria nie różni się już od literatury rodzajem relacji do rzeczywistości lub<br />
tym, że posiada uprzywilejowaną rolę w stosunku do przedmiotu swojego opisu.<br />
Różnica między teorią a literaturą polega na tym, że obie one stanowią odmienne<br />
sposoby opisywania rzeczywistości.<br />
Możemy teraz wrócić do polemiki z tezami Rorty’ego. Na włoskim wydaniu<br />
Imienia róży znajduje się zdanie będące aluzją do słynnych słów Wittgensteina<br />
i brzmi ono następująco: „O czym nie można teoretyzować, o tym trzeba opowiedzieć”.<br />
Zgadzam się z tym stwierdzeniem i, jak sądzę, można też powiedzieć na<br />
odwrót: „O czym nie da się opowiedzieć, o tym trzeba teoretyzować”. Zarówno<br />
jedno, jak i drugie zdanie zakłada pewną rozłączność teorii i literatury. Mówią<br />
one bowiem o tym, że z jednej strony nie jest możliwe, aby w pełni przełożyć idee<br />
zawarte np. w Czarodziejskiej Górze na dyskurs teoretyczny, ale z drugiej strony<br />
nie dałoby się też przedstawić Krytyki czystego rozumu w formie powieściowej.<br />
Można by co prawda wpleść fragmenty dzieła Kanta do powieści (np. pozwolić<br />
wypowiadać je jednej z postaci), ale wtedy mielibyśmy raczej do czynienia z sytuacją,<br />
w której pewne fragmenty dyskursu teoretycznego zostały po prostu włączone<br />
do powieści, tak samo jak czasem niektórzy filozofowie wplatają elementy<br />
fabularne do rozważań teoretycznych. Oczywiście, pokazuje to, iż naiwnym byłoby<br />
przyjmowanie jasnej granicy między powieścią a teorią, ponieważ status<br />
fragmentu teoretycznego w powieści jest zawsze dwuznaczny. Z jednej strony<br />
fragment taki jest teorią, a z drugiej znajduje się przecież w powieści, stanowi<br />
jej część i tym samym jest powieścią. Można by co prawda powiedzieć, że gdy<br />
w powieści narrator lub postać zaczyna teoretyzować, to powieść przestaje być<br />
na chwilę powieścią/literaturą, a staje się teorią, lecz wydaje się to rozwiązaniem<br />
dziwacznym i rodzącym wiele problemów. Podobnie niesatysfakcjonujące wydaje<br />
się powiedzenie, że fragment teoretyczny jest w powieści czymś innym, ma inny<br />
status, niż fragment teoretyczny w tekście np. filozoficznym 8 . Uznanie tych problemów<br />
nie musi jednak prowadzić od razu do stwierdzenia, że nie ma żadnej<br />
różnicy między teorią a powieścią. Już sam fakt, że mówimy o fragmencie teoretycznym<br />
lub filozoficznym w powieści (czyli zauważamy, że w powieści znajduje<br />
się fragment wzięty z innego porządku dyskursu), świadczy o tym, że dostrzegamy,<br />
iż jakaś różnica tu zachodzi.<br />
Rorty mógłby ripostować mniej więcej tak: Udowodniłeś dobrze znaną prawdę,<br />
że język powieści i język teorii są nawzajem nieprzekładalne – albo opowiadamy,<br />
albo teoretyzujemy. Ale tak samo jest przecież z innymi rodzajami literatury.<br />
Liryka i powieść też są nawzajem nieprzekładalne. Albo piszemy poezję, albo<br />
prozę. Sam fakt nieprzekładalności jednego rodzaju literatury na inny nie dowodzi<br />
jeszcze, że istnieje jakaś głębsza różnica między nimi. Nie jest to błahy<br />
8 Na temat różnych tego typu zawiłości związanych z relacją między teorią a powieścią zob. M.P. Markowski, O teorii<br />
i powieści, w: idem, Anatomia ciekawości, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1999, s. 126–157 .
Między Dyskursami: Filozofia, Teoria i Literatura<br />
9<br />
argument. Rzeczywiście, między wierszami a powieściami też istnieją różnice,<br />
a jednak zarówno jedne, jak i drugie zaliczamy do tej samej dziedziny – tj. do literatury<br />
– dlaczego zatem w przypadku rozważań teoretycznych mielibyśmy nagle<br />
twierdzić, że należą do jakiegoś odmiennego niż literatura porządku dyskursu?<br />
Napisałem, że nie chcę się w tym tekście odwoływać do argumentów, mówiących<br />
o tym, że teoria pozostaje w innej relacji prawdziwościowej do świata niż<br />
literatura. Same wyznaczniki formalne zdają się zaś niewystarczające, aby mówić<br />
o tym, że teoria nie jest po prostu jednym z rodzajów pisarstwa. Spójrzmy zatem<br />
na jeszcze jeden przykład.<br />
Podobnie jak to się ma z Krytyką czystego rozumu, nie dałoby się przełożyć<br />
książek i teorii Rorty’ego na powieść. To znaczy, z pewnością można napisać powieść,<br />
którą dałoby się odczytać w świetle filozofii Rorty’ego. Jednakże w takim<br />
wypadku odczytywałoby się ją właśnie w świetle filozofii czy też teorii Rorty’ego.<br />
Zakładałoby się tym samym rozłączność danej powieści oraz teorii Rorty’ego i, co<br />
więcej, przyjmowałoby się, że ta druga może posłużyć do naświetlenia pewnych<br />
cech tej pierwszej (a więc stawałaby się ona metajęzykiem dla danej powieści).<br />
W ten sposób próbował odczytać Wahadło Foucaulta Umberta Eco sam Rorty.<br />
Mówił na przykład: „Odczytałem tę powieść jako polemikę antyesencjalistyczną,<br />
jako wykpienie metafory głębi. [...] Mówiąc konkretniej, zinterpretowałem książkę<br />
jako drwinę ze strukturalizmu – z samej idei struktury” 9 .<br />
Zauważmy, że Rorty, interpretując Wahadło Foucaulta pragmatystycznie, jest<br />
zmuszony odwoływać się do teoretycznie obciążonych terminów typu: antyesencjalizm,<br />
struktura czy metafora głębi. W dalszej części wywodu używa on jeszcze<br />
takich zwrotów jak fabuła czy punkt kulminacyjny. Co więcej, amerykański<br />
badacz posługuje się rodzajem rozumowania oraz argumentacji, który zazwyczaj<br />
kojarzmy z dyskursem teoretycznym. Wszystko to pozwala mu snuć komentarz<br />
na temat powieści Eco, wszystko to pozwala mu opisywać i analizować tę powieść,<br />
ująć wielość jej słów i wątków za pomocą znanych teoretycznych terminów.<br />
Mówiąc inaczej, umiejscawia się on na zewnątrz Wahadła Foucaulta, a tym<br />
samym na zewnątrz wypowiedzi literackiej.<br />
Teoria ma więc to do siebie, że zawsze sytuuje się, czy tego chcemy czy nie,<br />
poza dyskursem literackim. Nie w takim sensie, że jest bliżej rzeczywistości samej<br />
w sobie lub uniwersalnej prawdy (tutaj znowu wrócilibyśmy do opozycji<br />
Rorty’ego), ale w takim sensie, że staje się metajęzykiem dla literatury. I nawet<br />
jeśli chcemy wygłosić sąd o tym, że filozofia jest rodzajem pisarstwa i pragniemy<br />
ten sąd uzasadnić, to sięgamy nie po opowiadanie, lecz po dyskurs teoretyczny.<br />
Oczywiście, ideę o tym, że filozofia jest rodzajem pisarstwa, dałoby się wyrazić za<br />
pomocą fabuły. Ale w takim razie znowu mielibyśmy do czynienia z tą samą sytuacją<br />
jak wtedy, gdy Rorty interpretuje Wahadło Foucaulta – interpretując taką<br />
książkę jako wyraz tezy, że filozofia jest rodzajem pisarstwa, przemieszczalibyśmy<br />
się już z konieczności na pozycje teoretyczne – zaczęlibyśmy teoretyzować.<br />
9 R. Rorty, Kariera pragmatysty, w: S. Collini (red.), op. cit., s. 101.
10 Tomasz Markiewka<br />
Oczywiście, metajęzyk nie jest niewinny. Myśliciele tacy jak Rorty, Barthes<br />
czy Derrida przyczynili się, każdy na swój sposób, do tego, że zaczęliśmy bardziej<br />
sceptycznie patrzeć na możliwości teorii. Przekonująco pokazywali oni, że<br />
dyskurs teoretyczny ma swoje ograniczenia i nie jest nigdy w stanie ustawić się<br />
w pełni w roli bezstronnego arbitra wobec przedmiotu swojego opisu. Każda<br />
teoria jest bowiem uwikłana w historyczne i kulturowe uwarunkowania, każda<br />
nie tylko opisuje obiekt swoich badań, ale też w pewnym stopniu go konstruuje.<br />
Metafora Rorty’ego o filozofii (teorii) jako rodzaju pisarstwa w dużej mierze<br />
próbuje oddać te cechy teorii. Jest ona jednakże myląca, sugerując, że nie istnieje<br />
żadna istotna różnica między wypowiedzią teoretyczną a literacką, co wydaje się<br />
tezą niepotwierdzoną dostatecznie. Zdaje się, iż istnienie tej różnicy najłatwiej<br />
dostrzec wtedy, gdy dyskurs teoretyczny służy do mówienia o literaturze. Widać<br />
wtedy, że między tymi dwoma rodzajami wypowiedzi tworzy się pewien dystans<br />
(z pewnością bardzo problematyczny), który pozwala snuć w teoretycznej mowie<br />
komentarz na temat literatury. Mówiąc zaś ogólniej, każda mowa teoretyczna stara<br />
się wytworzyć pewną przestrzeń między sobą a przedmiotem swojego opisu,<br />
aby móc przedmiot ten dokładnie opisać. To, co dokładnie kryje się za tymi metaforami<br />
tworzenia dystansu czy przestrzeni, na ile tego rodzaju próby są skuteczne,<br />
co dokładnie robimy, gdy opisujemy dany przedmiot, jest oczywiście kwestią<br />
wysoce dyskusyjną.<br />
Pierwsza i trzecia z podanych w tym tekście quasi-definicji teorii są stosunkowo<br />
najmniej kontrowersyjne. Z pewnością wielu się zgodzi z Rortym, że teoria<br />
jako narzędzie służące do odkrywania ponadhistorycznych, ponadkulturowych,<br />
uniwersalnych, podstawowych, wytwarzających wszystko inne, jedynie prawdziwych<br />
faktów na temat rzeczywistości samej w sobie jest raczej utopią niż opisem<br />
faktycznych możliwości dyskursu teoretycznego. Z drugiej strony większość<br />
przyzna też, że da się wskazać cechy dystynktywne teorii, jeśli, tak jak Eco w cytowanym<br />
fragmencie, wskażemy na pewne aspekty formalne tekstów teoretycznych<br />
(używane pojęcia, sposób rozumowania oraz argumentowania). Najbardziej<br />
kontrowersyjna jest więc druga definicja teorii – teoria jako metajęzyk, jako bezstronny<br />
opis; teoretyk jako ktoś, kto patrzy z dystansu na przedmiot swoich badań.<br />
Jak starałem się przekonać, to drugie rozumienie teorii jest, przynajmniej do<br />
pewnego stopnia, słuszne i to je należałoby rozwijać i dokładnie zbadać, jeśli chce<br />
się powiedzieć coś więcej na temat tego, czym jest i jakie możliwości ma teoria.
Paulina Grenda<br />
NOWY MODEL PEDAGOGICZNY: MIĘDZY<br />
SOCJOPEDAGOGIKĄ A ANTROPOLOGIĄ<br />
Wstęp<br />
W polskiej literaturze pedagogicznej brakuje wyraźnych nawiązań do koncepcji<br />
rytuału interakcyjnego Ervinga Goffmana. Kluczowa wydaje się metafora,<br />
którą stosuje autor do opisu charakteru przystosowawczego porządku rytualnego.<br />
Dla Goffmana porządek ten stanowi model pedagogiczny. Przykładowo więc<br />
pedagog, który chce podtrzymać określony własny wizerunek musi ciężko pracować<br />
na uznanie go ze strony jego wychowanków. Będą więc oni bacznie obserwować<br />
sposób, w jaki zachowuje się dany pedagog. Gdy zauważą, że zachowuje<br />
się on w swoim życiu prywatnym nie uczciwie czeka go kara i dyskwalifikacja<br />
z zawodu1.<br />
Znacznie ważniejsze niż fakty byłyby dla Goffmana wyobrażenia, jakie względem<br />
własnej osoby posiada pedagog. Dzięki takiemu podejściu pedagog ma możliwość<br />
dokonania zmiany. Może on bowiem zmienić wyobrażenie na swój temat<br />
(faktów oczywiście nie zmieni). Musi intensywnie pracować nad społeczną częścią<br />
swojej osobowości.Jedynie dzięki trzymaniu się własnej roli pedagog może<br />
swobodnie funkcjonować w relacji z wychowankami.Ułatwia mu to korzystanie<br />
z rytuału. Praktykując rytualne zachowania pedagodzy potrafią lepiej kontrolować<br />
własne zachowanie.<br />
Jak każdy człowiek praktykując rytuały uczą się oni spostrzegawczości, przywiązania<br />
do własnego wizerunku, wyrażania własnego „ja” za pomocą twarzy,<br />
dumy, honoru, godność,<br />
Ale i troski o innych. Funkcją więc studiów pedagogicznych jest wdrożenie<br />
przyszłym nauczycielom 2 . Jego wyobrażenie o własnym wizerunku zaczyna mieć<br />
sztywny charakter i niemodyfikowalny pod wpływem zewnętrznych bodźców.<br />
1 E. Goffman, A.Sulżycka (przekł.), Rytuał interakcyjny, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 2006, s. 43.<br />
2 E. Goffman, op. cit. 45.
Nowy model pedagogiczny: między socjopedagogiką a antropologią<br />
12<br />
Pedagodzy są często postrzegani przez reprezentantów innych dyscyplin jako<br />
osoby sztywno trzymające się norm społecznych i prawnych. Takie mało elastyczne<br />
postępowanie może negatywnie wpływać na ich relacje z wychowankami, ale<br />
i te służbowe.<br />
1. Antropologiczne spojrzenie Goffmana na zasady moralne<br />
Każdy człowiek, w tym: nauczyciel posiada uniwersalną konstrukcję składającą<br />
się z wewnętrznych skłonności psychicznych i odciśniętych w niej norm<br />
moralnych. Dzięki genetycznej pamięci każdy człowiek potencjalnie potrafi przestrzegać<br />
zasady moralne. Pedagog postępuje w ten, a nie inny sposób dlatego, że<br />
należy do określonego społeczeństwa. Ono zaś zawiera ułożone w określony sposób<br />
elementy ludzkiej natury.<br />
Jednak każdy człowiek musi na swój sposób równoważyć w sobie te składniki3.<br />
Największy wpływ na zachowanie człowieka, w tym również pedagoga ma<br />
genetyka zachowania. Nie oznacza to jednak, że pedagodzy nie mają wpływu<br />
na równoważenie składników swojej natury. Na osobowość każdego człowieka<br />
wpływ w około 10% ma autokreacja. Realizuje się ją za pomocą autoedukacji<br />
i autokształtowania4. Spojrzenie Goffmana i Ostasza jest zgodne z socjopedagogiczną<br />
koncepcją pedagogiki. Według niej rozwój osobowości jest możliwy dzięki<br />
stałej interakcji między jednostką a społeczeństwem5.<br />
2. Socjopedagogiczny model pedagogiki<br />
Według Bogusława Śliwerskiego na ulepszenie relacji pedagog – klient ma<br />
wpływ wzajemna interakcja spontanicznej, zabarwionej emocjonalnie reakcji<br />
pedagoga wraz z meto-cznym zdystansowaniem. Pedagog musi być świadomy,<br />
w jaki sposób te dwa komponenty są ze sobą powiązane. Dzięki dużej refleksyjności<br />
pedagog jest świadomy jak te elementy na niego oddziałują wzajemnie.<br />
Może mieć więc on realny wpływ na tworzenie własnego wizerunku 6 .<br />
Uważam, że konieczne jest też szersze uświadamianie młodzieży w zakresie<br />
tego, w jaki sposób motywowane jest postępowanie nauczyciela. Będzie to miało<br />
zdecydowany wpływ na rozwój społecznej części osobowości uczniów. Tylko<br />
wówczas mogą oni być świadomi, kiedy są adresatami nie Zasze uczciwego oddziaływania<br />
pedagogicznego.<br />
3 Tamże, s. 45.<br />
4 L. Ostasz, Osobowość z punktu widzenia psychologii i antropologiii filozoficznej, Wydawnictwo Uniwersytetu<br />
Warmińsko-Mazurskiego, Olsztyn 2000, s. 11-12.<br />
5 B. Śliwerski, Wprowadzenie do pedagogiki, w: B. Śliwerski (red.), Pedagogika. Podstawy nauk o wychowaniu, Gdańskie<br />
Wydawnictwo Pedagogiczne, Gdańsk 2006, s. 100.<br />
6 B. Śliwerski, Wprowadzenie..., w: B. Śliwerski, op. cit., s. 100.
13 Paulina Grenda<br />
Widzimy zatem, że w interesie obydwu: pedagoga i wychowanka jest kształtowaniejak<br />
najpełniejszej osobowości. Służyć temu będzie również systematyczne<br />
poszerzanie ich samoświadomości.<br />
3. Konsekwencje stosowania proponowanego modelu w pedagogice<br />
Dzięki szkoleniu pedagogów w proponowanym modelu możliwe będzie<br />
kształtowanie niesztywnej osobowości wśród przedstawicieli tego zawodu.<br />
Uważam, że każdy pedagog powinien przejść własną psychoterapię. Z uwagi na<br />
aksjologiczno-normatywny charakter pedagogiki, który wpływa na sposób pracy<br />
reprezentantów tej dyscypliny konieczne jest aby przechodzili oni terapię w<br />
podejściu Frankla. Podstawą jego psychoterapii jest założenie, że źródłem zaburzeń<br />
neurotycznych jest utrata sensu życia. Aby uchronić się od krytyki, iż zakładam,<br />
że nauczyciele muszą cierpieć na to zaburzenie odwołać muszę się do<br />
tez Karen Horney. Według niej współcześnie większość ludzi cechuje się neurotyczną<br />
osobowością. Nie jest to powód, aby traktować ten fakt, w kategoriach<br />
psychopatologicznych 7 .<br />
Celem psychoterapii jest według Frankla uaktywnianie w człowieku pierwotnych<br />
sił, jaką jest transcendencja samego siebie. Proponuje on wspólne analizowanie<br />
egzystencji z pacjentem. Podobnie dla pedagogów możliwe byłoby<br />
także pogłębianie własnej samoświadomości. Mogliby też uprzytomnić sobie<br />
swoje własne wartości i cele życiowe. Dzięki takiej zmianie pedagodzy Być może<br />
w mniejszym stopniu niż dotychczas mogliby oni tak oddziaływać na wychowanków,<br />
aby nie narzucać im swoich własnych wartości i przekonań.<br />
Pracujący zawodowo nauczyciele i pedagodzy codziennie wykonują stałe<br />
czynności. Porównanie ich funkcjonowania do zaburzenia obsesyjno-kompulsywnego<br />
jest być może zbyt daleko posuniętą analogią, ale odzwierciedla dobitnie<br />
sposób jak często pracują aktywnie zawodowo pedagodzy. Na takim poziomie<br />
analizy warto pamiętać, że zaburzenie to występuje w formie z przewagą myśli<br />
natrętnych, lub myśli i czynności natrętnych (zespołów mieszanych) 8 .<br />
4. O możliwości konstruowania aksjologicznych podstaw wychowania<br />
w oparciu o mentalizację - podsumowanie<br />
Proponuję, aby kształcenie pedagogów łączyć z kształtowaniem u przyszłych<br />
reprezentantów tej dyscypliny z uczeniem ich zdolności do mentalizacji. Według<br />
Petera Fonagy’ego mentalizacja stanowi zdolność do rozumieniaswoich i czyichś<br />
7 K. Horney H. Grzegołowska (przekł.), Neurotyczna osobowość naszych czasów, 1993, s. 5.<br />
8 M. Siwiak-Kobayashi, Poznawczo-behawioralna psychoterapia pacjentów z zaburzeniami nerwicowymi i związanymi<br />
ze stresem, w: L. Grzesiuk (red), H. Suszek (red.), Psychoterapia. Problemy pacjentów, Wydawnictwo Psychologii Kultury,<br />
„Eneteia”, s. 58.
Nowy model pedagogiczny: między socjopedagogiką a antropologią<br />
14<br />
stanów umysłu. Służy temu także interpretacja zachowania 9 . Dzięki postulowanemu<br />
kształceniu pedagodzy mogą wniknąć w wieloskładnikowy i wielowymiarowy<br />
świat. Tak konstruowana przestrzeń aksjologiczna antroposfery stanowi sieć<br />
wzajemnie warunkujących się i pojedynczo występujących wartości 10 .<br />
W projekcie kształcenia pedagogów w oparciu o proponowany model należy<br />
uwęglę-nić tezy Ervinga Goffmana. Należy przede wszystkim uświadomić sobie,<br />
że podręczniki dobrego wychowania zawierają w gruncie rzeczy najbardziej metodyczne<br />
wyjaśnienie postępowania u chorych psychicznie. Ponadto stosowanie<br />
rozróżnienia na zachowania aprobowane i nieaprobowane jest poprostu naiwne.<br />
Pedagodzy często też przyjmują nie słusznie założenie, że aprobowanie czegoś<br />
w zachowaniu wychowanka jest neutralne11. Jedynie dzięki wykorzystaniu założeń<br />
antropologii pedagodzy dysponować mogą pełnym oglądem rzeczywistości.<br />
Nauczyciel musi więc potrafić wyodrębnić te składowe zachowania, które<br />
mogą dzięki wzajemnej integracji łączyć pojedyncze funkcje wychowanków.<br />
Istotne jest, aby zdawali sobie oni sprawę z tego, że każdy człowiek dzięki swojemu<br />
zachowaniu ma przecież wpływ na sposób funkcjonowania całej grupy. Za to,<br />
jak szybko sobie uświadomią to uczniowie odpowiedzialni są w dużym stopniu<br />
również pedagodzy.<br />
Proponuję więc, aby pedagodzy w swoim wychowawczym oddziaływaniu<br />
uczyli uczniów jednocześnie odpowiedzialności, z drugiej zaś strony samodzielności.<br />
Istotne może być uwzględnienie wskazówki Thomasa Gordona. Jeśli więc<br />
pedagodzy nauczą się oddzielania w pracy z dzieckiem swoich własnych problemów<br />
od problemów, jakie według nich posiadają wychowankowie na pewno<br />
pedagodzy Ci osiągać będą coraz lepsze efekty wychowawcze i edukacyjne 12 .<br />
Warunkiem proponowanego modelu jest przyjęcie przez pedagogów interdyscyplinarnego<br />
podejścia do nauk społecznych.<br />
9 P. Fonagy, G. Gergely, E. L. Jurist, M. Target, Affect regullation. Mentalization and the development of the self, cyt. za:<br />
L. Grzesiuk, dz.cyt., H. Suszek, op. cit., s. 133.<br />
10 U. Ostrowska, Aksjologiczne podstawy wychowania, w: B. Śliwerski, op. cit., s. 112-113.<br />
11 E. Goffman, op. cit., s. 8-9.<br />
12 Por. T. Gordon, D.Szafrańska-Poniewierska (przekł.), Wychowanie bez porażek w szkole. Warszawa, Wydawnictwo<br />
„Pax”, 1995.
Marta Węgrzyn<br />
RICOEUROWSKI „ŚWIAT TEKSTU”.<br />
JĘZYK JAKO MODELOWY PRZYPADEK KOMUNIKACJI NA<br />
DYSTANS<br />
Wprowadzenie<br />
Punktem wyjścia Ricoeurowskich rozważań na temat „świata tekstu” jest<br />
stwierdzenie, że ludzie rodzą się w języku. Posługują się nim, komunikują, przedstawiają<br />
przedmioty i działają. Francuskiego filozofa w pierwszej kolejności interesuje<br />
język jako specyficzny przypadek komunikacji na dystans. W związku<br />
z tym pisze:<br />
Język jest dla mnie czymś znacznie więcej niż konkretnym przypadkiem komunikacji<br />
między ludźmi; jest modelowym przypadkiem komunikacji na dystans. Tym<br />
samym przez tekst objawia się podstawowy rys doświadczenia ludzkiego – jego<br />
historyczność: fakt, że jest on komunikacją obcych i na odległość 1 .<br />
Ricoeurowskie rozważania ogniskują się więc wokół „świata dzieła”, na którym<br />
czytelnik dokonuje pracy rozumienia i wyjaśniania. Za pomocą analizy<br />
tekstu hermeneuta, pragnie dotrzeć do przedstawianego przez ów tekst świata.<br />
To bowiem koncepcja „świata tekstu” uwypukla różnicę jaka zachodzi między<br />
mową a pismem. Różnica ta dotyczy przede wszystkim zagadnienia referencji.<br />
Francuski filozof pisze:<br />
Referencja ujawnia się dzięki możności wskazania na wspólną dla rozmówców<br />
rzeczywistość, gdy zaś nie można wskazać rzeczy, o której się mówi, można przynajmniej<br />
usytuować ją w sieci czasoprzestrzennej, do której rozmówcy przynależą.<br />
1 P. Ricoeur, Hermeneutyczna funkcja dystansu, tłum. P. Graff, w: idem, Język, tekst, interpretacja, tłum. K. Rosner, P.<br />
Graff, PIW, Warszawa 1989, s. 225.
16 Marta Węgrzyn<br />
Ostatecznym odniesieniem wszelkiego dyskursu jest „tu i teraz” wyznaczone przez<br />
sytuację tego dyskursu. Wraz z pismem ulega to zmianie, nie ma już bowiem sytuacji<br />
wspólnej dla piszącego i czytelnika, a tym samym nie istnieją już konkretne<br />
warunki aktu wskazywania 2 .<br />
Zmiana formy dyskursu wpływa na zmianę funkcji referencji. W dyskursie<br />
ustnym mamy do czynienia ze wspólną dla rozmówców sytuacją. Rozmowa odbywa<br />
się bowiem w konkretnym miejscu i czasie. Z kolei sytuacja, w której dyskurs<br />
przybiera formę pisma pozbawia nas nawiązania do świata zewnętrznego.<br />
Jednakże nie jest to pozbawienie całkowite/całościowe. Każdy dyskurs, nawet ten<br />
który jest nosicielem treści fikcyjnych odnosi się w jakiś sposób do rzeczywistości.<br />
„Świat tekstu”, czy ujmując to ściślej „świat dzieła” ukazuje i tym samym proponuje<br />
nam różne możliwości istnienia. To, co podlega w tekście interpretacji<br />
wyznacza projekt świata, który czytelnik może zamieszkiwać 3 .<br />
Dyskurs<br />
Język jako dyskurs urzeczywistnia się na poziomie mowy. W związku z tym,<br />
należy wziąć po uwagę, że „jednostką podstawową języka jako systemu jest signe,<br />
znak (fonologiczny lub leksykalny), dla dyskursu natomiast jednostką taką jest<br />
phrase, zdanie (lub wyrażenie)” 4 . W celu uwypuklenia różnicy między językiem<br />
a dyskursem Ricoeur powołuje się na myśl Platona wedle, której dopiero poziom<br />
zdania pozwala nam na przypisanie takich kategorii jak: prawda i fałsz. Sam hermeneuta<br />
pisze, że „błąd i prawda są «przypadłościami» dyskursu” 5 , z kolei „zagrożeniem”<br />
dla dyskursu jest język traktowany w kategoriach struktury czy też<br />
systemu.<br />
Ricoeur odnosi się w swoich badaniach do wprowadzonego przez de<br />
Saussure’a rozróżnienia na langue i parole. Langue traktowane jest tutaj jako zespół<br />
kodów, podstawa do wytworzenia parole, czyli konkretnego komunikatu/<br />
przekazu. Francuski filozof pisze:<br />
Przekaz jest zawsze indywidualny, natomiast kod jest własnością społeczności 6 .<br />
W modelu strukturalnym różnica między przekazem i kodem ukazana jest<br />
głównie za sprawą kilku relacji. Pierwsza z relacji odnosi się do czasu: przekaz<br />
jest diachroniczny, podczas gdy kod jest synchroniczny. Druga z relacji odnosi<br />
się do podmiotu: przekaz jest intencjonalny, bowiem jesteśmy w stanie wskazać<br />
na „kto” tego przekazu, podczas gdy kod jest anonimowy, a ściślej nieświadomy<br />
2 Ibidem, s. 240.<br />
3 Por. Ibidem, s. 245.<br />
4 Ibidem, s. 227.<br />
5 P. Ricoeur, Język jako dyskurs ,tłum. K. Rosner, w: idem, Język, tekst…, op. cit., s. 66.<br />
6 Ibidem, s. 67.
Ricoeurowski “Świat tekstu”...<br />
17<br />
(Ricoeur mówi o kulturowej nieświadomości). Z kolei trzecia relacja odwołuje<br />
się do „ustanowienia”: „przekaz jest arbitralny i przypadkowy, podczas gdy kod<br />
jest systematyczny i obowiązujący dla danej, posługującej się nim społeczności” 7 .<br />
Analizując model strukturalny de Saussure’a, Ricoeur stwierdza:<br />
Język nie jest już traktowany jako „forma życia”, jak powiedziałby Wittgenstein, lecz<br />
jako samowystarczalny system wewnętrznych relacji 8 .<br />
Język nie jest traktowany jako pośrednik między rzeczą a umysłem ale jako<br />
zamknięty system wewnątrz, którego możemy obserwować relacje pośród poszczególnych<br />
elementów 9 .<br />
Ricoeur postanawia w miejsce parole stanowiącego także swego rodzaju strukturę,<br />
wprowadzić termin „dyskurs”. Zamierza tym samym podkreślić różnicę jaka<br />
zachodzi między semantyką a semiotyką. Wykazanie owej różnicy staje się dla<br />
francuskiego filozofa istotnym założeniem metodologicznym. Ze względu na to,<br />
że semantyce i semiotyce odpowiadają takie jednostki językowe jak: znak i zdanie,<br />
semiotyka traktowana jest jako nauka o znakach, czyli o jednostkach potencjalnych,<br />
częściach składowych zdania, natomiast semantyka jest nauką o zdaniu,<br />
jako nowym bycie, który jest nieredukowalny do swoich poszczególnych części<br />
a więc słów, stąd też semantyka zajmuje się istotnym dla Ricoeura problemem<br />
sensu.<br />
Francuski filozof zauważył, że dwie właściwości charakteryzują dyskurs – jest<br />
on zarazem znaczeniem i zdarzeniem. Jako zdarzenie zachodzi w określonym<br />
czasie („tu i teraz”), spełnia się w akcie rozmowy. Tak rozumiany dyskurs jest samozwrotny;<br />
każdorazowo odsyła do podmiotu wypowiedzi, a za sprawą m.in. zaimków<br />
osobowych odkrywa przed nami tego, „kto mówi”. W ten sposób dyskurs<br />
kieruje się w stronę świata, który pragnie zaprezentować, wysłowić i przedstawić.<br />
Ricoeur pisze:<br />
zdarzenie jest (…) przybyciem świata do języka za pośrednictwem dyskursu. I dalej:<br />
Dyskurs (…) jest zawsze na temat czegoś, odnosi się do świata, zmierza zawsze do<br />
tego, żeby świat opisać, wyrazić lub przedstawić 10 .<br />
Dyskurs odnosi się nie tylko do świata, ale także do drugiego człowieka. Za<br />
sprawą dyskursu dochodzi do relacyjności, sytuacji dialogicznej, w której do głosu<br />
zostaje dopuszczony drugi/inny. Dyskurs jest miejscem konwersacji, zdarzeniem,<br />
które „jest czasowym zjawiskiem wymiany, ustanowieniem dialogu, który<br />
może się zawiązać, trwać lub ustalić” 11 .<br />
7 Ibidem, s. 68.<br />
8 Ibidem, s. 72.<br />
9 Ricoeur odwołuje się do modelu strukturalnego ze względu na swoją teorię interpretacji, w której chce ukazać<br />
dwa odmienne podejścia do tego samego rodzaju tekstów.<br />
10 P. Ricoeur, Hermeneutyczna funkcja dystansu…, op. cit., s. 228.<br />
11 Ibidem, s. 228.
18 Marta Węgrzyn<br />
Charakterystyczną cechą dyskursu jest przekroczenie zdarzenia w znaczeniu.<br />
Dyskurs uaktualnia się/zachodzi jako zdarzenie, ale jest przyswajany (rozumiany)<br />
jako znaczenie. Ricoeur pisze:<br />
Tak właśnie jak język jako system, gdy aktualizuje się w dyskursie, przekracza sam<br />
siebie i realizuje się jako zdarzenie, tak też dyskurs, gdy wchodzi w proces rozumienia,<br />
przekracza sam siebie jako zdarzenie, przeistaczając się w znaczenie 12 .<br />
Główny cel to zrozumienie znaczenia, które jest w przeciwieństwie do zdarzenia<br />
czymś trwałym. Aby zrozumieć znaczenie, czy też sens zdania należy uchwycić<br />
jego zawartość. W trakcie owego „uchwycenia” dochodzi do „aktu dystansu”,<br />
następuje oddzielenie tego, co powiedziane od samego aktu wypowiedzenia.<br />
Znaczenie staje się „tym, co otwiera zdanie na innych i co może być przenoszone”<br />
13 . Stąd też analizy Ricoeura skupiają się głównie na dyskursie jako dziele.<br />
Z napięcia między znaczeniem i zdarzeniem rodzi się działanie wytwarzające<br />
dyskurs jako dzieło. Co wyróżnia dzieło?<br />
• Dzieło traktowane jest jako pewnego rodzaju układ większy niż zdanie:<br />
w zdaniu mamy stosunek słowa do słowa podczas gdy w dziele jest to stosunek<br />
zdania do zdania. Przy czym jest to pewnego rodzaju uproszczeniem,<br />
bowiem każdy tekst (traktowany jako zespół zdań) jest dyskursem,<br />
ale nie każdy tekst jest dziełem. By tekst był dziełem musi spełniać pewne<br />
dodatkowe kryteria.<br />
• W dziele dyskurs jest w szczególny sposób ułożony. Za sprawą odpowiedniego<br />
skomponowania dzieło staje się przedstawicielem konkretnego gatunku<br />
literackiego.<br />
• Dzieło charakteryzuje się określonym stylem: „dyskurs jako dzieło charakteryzuje<br />
się więc kompozycją, tj. przynależnością gatunkową oraz indywidualnym<br />
stylem” 14 .<br />
Dyskurs staje się dziełem poprzez wykonanie odpowiedniej pracy, staje się<br />
obiektem jakiejś praktyki, sprawności i techniki. Ricoeur pisze:<br />
Nadawać materii formę, poddawać wytwarzanie gatunkom, stworzyć coś jednostkowego,<br />
wszystko to oznacza traktować język jako surowiec 15 .<br />
Skoro język staje się surowcem to podmiot, który się nim posługuje zyskuje<br />
miano autora. Autor poprzez pracę nie tylko wytwarza osobliwe dzieło, ale także<br />
indywidualizuje siebie. Konkretny styl staje się tym, co wskazuje na twórcę<br />
danego tekstu. Mimo, iż autor dzieła jest ekwiwalentem podmiotu mówiącego,<br />
to wyraża poprzez swoje dzieło więcej niż ów podmiot, jest on „rzemieślnikiem<br />
dzieła językowego” 16 . Dyskurs jako dzieło jest także traktowany jako zdarzenie<br />
i znaczenie.<br />
12 Ibidem, s. 229.<br />
13 M. Drwięga, Paul Ricoeur daje do myślenia, Wyd. Homini, Bydgoszcz 1998, s. 58.<br />
14 P. Ricoeur, Hermeneutyczna funkcja dystansu…, op. cit., s. 232.<br />
15 Ibidem, s. 232.<br />
16 Por. Ibidem, s. 235.
Ricoeurowski “Świat tekstu”...<br />
19<br />
Traktować dzieło jako zdarzenie to patrzeć na nie pod kątem stylizacji, ująć<br />
dialektykę jaka zachodzi między konkretną sytuacją a stylizacją. „Styl pojawia<br />
się w czasie jako coś niepowtarzalnie jednostkowego i z tej racji dotyczy irracjonalnego<br />
momentu stronniczości, ale jego wpisanie w materiał języka nadaje<br />
mu pozór idei sensownej (…)” 17 . Dzieło jako zdarzenie ma miejsce w momencie<br />
nadawania konkretnego stylu opisywanej przez tekst sytuacji.<br />
Traktować dzieło jako znaczenie to rozpatrywać je kompleksowo, bowiem<br />
dyskurs jako dzieło ma znaczenie tylko jako całość. Problematyka dzieła jako<br />
znaczenia łączy się z kwestią rozumienia. Zagadnienie rozumienia języka na poziomie<br />
dzieła/wytworu odsyła do rozumienia siebie w obliczu czytanego tekstu.<br />
Jak zauważa francuski filozof, za pośrednictwem tekstu jesteśmy w stanie podjąć<br />
próbę rozumienia siebie. Poprzez zwrócenie się ku komuś, dyskurs akcentuje istnienie<br />
indywidualnego czytelnika a nawet więcej, ustanawia swych czytelników 18 .<br />
Dochodzi do relacji między tekstem a bieżącą sytuacją czytelnika. Tego typu relacja<br />
staje się pierwszym krokiem na drodze do zrozumienia siebie.<br />
Akty mowy<br />
Jednym ze sposobów opisu dialektyki znaczenia i zdarzenia jest przeprowadzona<br />
przez Austina analiza lingwistyczna. Kategoria znaczenia odnosi się nie<br />
tylko do tekstów pisanych, ale także do aktów mowy. W związku z tym Ricoeur<br />
postanawia odwołać się w swoich badaniach do koncepcji brytyjskiego językoznawcy<br />
i proponowanego przez niego podziału na akty: lokucyjne, illokucyjne<br />
i perlokucyjne 19 . Ricoeurowi chodzi przede wszystkim o wykazanie, że akty<br />
mowy „oprócz tego, że coś mówią (akt lokucyjny), dokonują czegoś przez powiedzenie<br />
(akt illokucyjny), a także przez powiedzenie wywołują określone skutki<br />
(akt perlokucyjny)” 20 . Rozpoznaniu dialektyki zdarzenia i znaczenia służą także<br />
akty interlokucyjne (allokucyjne). Istotną cechą dyskursu jest to, iż jest on zwrotny,<br />
jest zawsze skierowany do kogoś. Mamy więc adresata, który jest jednocześnie<br />
nadawcą i nadawcę, który jest jednocześnie adresatem. Taki rodzaj ujęcia<br />
rozmówców, jako mówiącego i słuchacza sprawia, że język jest konstytuowany<br />
jako komunikacja. Ricoeur powołując się na model komunikacji Jakobsona 21<br />
wykazuje, że nadawca i adresat dyskursu w akcie komunikacji ukazują nam<br />
ruch i dynamikę mowy. Model rosyjskiego językoznawcy ma istotne znaczenie,<br />
ponieważ kładzie nacisk na zjawisko więzi komunikacyjnej. Jakobson stara się<br />
17 Ibidem, s. 234.<br />
18 Por. Ibidem, s. 243.<br />
19 Austin odróżnia akty od siebie pisząc: „(…) możemy odróżnić czynność lokucyjną: «Powiedział, że…» od illokucyjnej:<br />
«Dowodził, że…» i perlokucyjnej: «Przekonał mnie, że…»”, w: J. L. Austin, Mówienie i poznawanie.<br />
Rozprawy i wykłady filozoficzne, tłum. B. Chwedeńczuk, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1993, s. 648.<br />
20 P. Ricoeur, Język jako dyskurs…, op. cit., s. 82.<br />
21 R. Jakobson przyporządkowuje elementom sytuacji komunikacyjnej konkretne funkcje: nadawcy –<br />
funkcję emotywną, odbiorcy – funkcję konatywną, kontaktowi – funkcję fatyczną, komunikatowi – funkcję<br />
poetycką, kontekstowi – funkcję poznawczą, natomiast kod posiada funkcję metajęzykową, Por. R. Jakobson,<br />
W poszukiwaniu istoty języka, Wybór i wstęp M. R. Mayenowa, Tom I, PIW, Warszawa 1989, s. 77-89.
20 Marta Węgrzyn<br />
uchwycić dyskurs bezpośrednio, pragnie ująć istotę owego dyskursu z uwzględnieniem<br />
jego struktury i jego znaczenia. Opisany przez Jakobsona model komunikacji,<br />
musi zostać według Ricoeura wzbogacony o refleksję filozoficzną. Każdy<br />
dyskurs, który może przybrać strukturę dialogiczną, musi mieć na uwadze zaistnienie<br />
pewnego egzystencjalnego warunku: bycie razem, czyli „przekroczenie<br />
i przezwyciężenie fundamentalnej samotności każdej istoty ludzkiej” 22 . Francuski<br />
filozof rozumie samotność, jako niemożność przekazania swojego doświadczenia<br />
innemu podmiotowi. To, co możemy przenieść od siebie do innego to nie doświadczenie<br />
jako takie, ale znaczenie owego doświadczenia. Doświadczenie samo<br />
w sobie jest doświadczeniem prywatnym, natomiast sens doświadczenia staje<br />
się doświadczeniem publicznym. Analizując sytuację dialogu można zauważyć,<br />
że zdarzenie przybiera formę międzyosobowej wymiany. W miejsce zdarzenia<br />
wchodzi dialog, jako suma dwóch zdarzeń: mówienia i słuchania 23 .<br />
Na poziomie komunikacji międzyludzkiej ujawniają się i odgrywają istotną<br />
rolę dwie funkcje: identyfikacji i orzekania. Za pomocą odpowiednich środków<br />
gramatycznych indywidualne doświadczenie przeradza się w doświadczenie publiczne.<br />
Z kolei za pomocą systemu językowego rozmówcy wskazują na rzecz,<br />
o której mówią. Dialogiczna czy też kontekstowa funkcja dyskursu sprawia, że jesteśmy<br />
w stanie zweryfikować wieloznaczność naszych słów i ograniczyć wielość<br />
alternatywnych interpretacji. Ricoeur pisze:<br />
Język jest procesem, w którym prywatne doświadczenie staje się publicznym. Język<br />
jest uzewnętrznieniem, dzięki któremu doznanie przekracza siebie i staje się ekspresją<br />
lub, inaczej mówiąc, transformacją psychicznego w noetyczne. Uzewnętrznienie<br />
i komunikowalność są jednym i tym samym; są mianowicie niczym innym, jak<br />
wniesieniem części naszego doświadczenia w logos dyskursu. W tym wniesieniu<br />
samotność życia zostaje więc, na moment, rozjaśniona przez wspólne światło<br />
dyskursu 24 .<br />
Omawiając kwestię dyskursu należy także wspomnieć o obiektywnej<br />
i subiektywnej stronie znaczenia. Obiektywna strona znaczenia to nic innego jak<br />
zawartość zdaniowa, czy też ujmując to innymi słowy, składniki zdania. Z kolei<br />
subiektywna strona znaczenia odnosi się do autora wypowiedzi. Ricoeur jednakże<br />
podkreśla, iż w pojęciu znaczenia mieści się coś więcej niż tylko obiektywna<br />
i subiektywna jego strona. Już sama obiektywna strona dyskursu rozpatruje znaczenie<br />
jako sens („co” dyskursu) i jako referencję („o czym”). „Na poziomie zdania<br />
możemy dokonać rozróżnienia miedzy tym, co zostało powiedziane, i tym,<br />
o czym się mówi”25. W samym tylko systemie językowym nie możemy mówić<br />
o referencji, tam zachodzi tylko wewnętrzna relacją między znakami. Referencja<br />
ujawnia się na poziomie zdania jako całości, bowiem poprzez zdanie język transcenduje<br />
siebie. Tylko konkretne użycie języka, odpowiednie odniesienie słowa<br />
22 P. Ricoeur, Język jako dyskurs…, op. cit., s. 84.<br />
23 Ibidem, s. 85.<br />
24 Ibidem, s. 88-89.<br />
25 Ibidem, s. 90.
Ricoeurowski “Świat tekstu”...<br />
21<br />
do rzeczywistości sprawia, że można przypisać mu funkcję referencji. Francuski<br />
filozof odnosi się w swoich rozważaniach do kwestii zdarzenia mowy, czyli wypowiedzi,<br />
mającej miejsce w określonym czasie. Podmiot w trakcie mowy odnosi<br />
się do czegoś. Zdarzenie mowy, a ściślej jego struktura jest zależna od znaczenia<br />
(sensu). Mówimy do kogoś, bądź odnosimy się do czegoś za sprawą języka,<br />
a właściwie „idealnej struktury sensu”. Za sprawą dialektyki sensu i referencji,<br />
w której „referencyjna intonacja mówiącego” wykracza poza sens, nowego odniesienia<br />
nabiera dialektyka zdarzenia i znaczenia. Można w ten sposób zauważyć,<br />
że dialektyka sensu i referencji jest dialektyką pierwotną. „Jedynie ta dialektyka<br />
mówi nam coś o relacji między językiem a ontologiczną sytuacją bycia w świecie”26.<br />
Za sprawą języka i niejako w języku wyrażamy siebie. Język służy do opisania<br />
sytuacji naszego bycia w świecie, opisu doświadczenia naszej egzystencji,<br />
jej rozpoznania, aż wreszcie zrozumienia i interpretacji. Ricoeur mówi o wnoszeniu<br />
naszego doświadczenia do języka, które „stanowi ontologiczny warunek<br />
referencji, warunek, który wewnątrz języka ukazuje się jako postulat pozbawiony<br />
immanentnego uzasadnienia”27. Postulat zakładający brak immanentnego<br />
uzasadnienia, zakłada niejako a priori istnienie pewnych bytów, podlegających<br />
późniejszej identyfikacji. Identyfikacja, a co za tym idzie funkcja referencji rozumiana<br />
jako odniesienie słów do rzeczywistości zachodzi dopiero po sformułowaniu<br />
pytania o istnienie. Język wyrażający nasze doświadczenie odnosi się do tego,<br />
co jest a więc do tego, co istnieje. Dialektyka sensu i referencji ukazuje nam, że<br />
język jest znaczący, jest ze swej istoty referencyjny. Dopiero sposób użycia konkretnego<br />
znaku w dyskursie definiuje nam znak jako coś, co odnosi się do rzeczy,<br />
którą zastępuje. Referencyjna istota języka sprawia, że odnosi się on nie tylko do<br />
naszego doświadczenia bytowania w świecie, ale także do podmiotu mówiącego.<br />
Od mowy do pisma<br />
W ramach teorii dyskursu Ricoeur wskazuje na możliwość przejścia od mowy<br />
do pisma, a tym samym na problem dystansu, który ujawnia się między tymi<br />
dwoma systemami. Pismo traktowane jest jako „intencjonalne uzewnętrznienie”,<br />
w którym dochodzi „do oddalenia znaczenia od zdarzenia” 28 . Owo oddalenie nie<br />
prowadzi w żadnej mierze do zburzenia dialektyki, wręcz przeciwnie ta fundamentalna<br />
struktura dyskursu coraz silniej manifestuje swoją obecność. Moment,<br />
w którym dyskurs podlega modyfikacji; przestaje być mową a staje się pismem,<br />
jest momentem konstytuującym dyskurs jako dyskurs. Dochodzi do materializacji<br />
dyskursu, a zatem jego utrwalenia. Zdarzenie dyskursu, czyli czas w którym<br />
ktoś mówi zostaje za sprawą zapisu uchronione przed zniszczeniem. Ricoeur<br />
zauważa:<br />
26 Ibidem, s. 91.<br />
27 Ibidem.<br />
28 P. Ricoeur, Mowa i pismo, tłum. K. Rosner, w: idem, Język, tekst, interpretacja…, op. cit., s. 97.
22 Marta Węgrzyn<br />
Wydaje się na pierwszy rzut oka, że pismo wprowadza jedynie czynnik czysto<br />
zewnętrzny i materialny: przynosi ono utrwalenie, chroniąc przez to zdarzenie<br />
dyskursu przed zniszczeniem 29 .<br />
Obok funkcji utrwalenia, francuski filozof dostrzega, iż tekst nie jest już ściśle<br />
związany z autorem, staje się wobec niego autonomiczny. Znaczenie, które niesie<br />
ze sobą tekst nie jest uzależnione od autora, nie jest w żaden sposób tożsame<br />
z tym, co chciał nam przekazać twórca dzieła. Odczytywanie tekstu, a więc pewien<br />
sposób uchwytywania znaczenia wychodzi poza intencje autora. Za sprawą<br />
aktu czytania odbiorca odkrywa nowe znaczenia czytanego tekstu. To bowiem,<br />
z dystansu jaki istnieje między czytelnikiem a tekstem rodzi się interpretacja.<br />
Pismo uwydatnia różnicę między znaczeniem tekstu, czyli tak zwanym znaczeniem<br />
słownym a znaczeniem jakie chciał mu przypisać autor. Dochodzi do<br />
rozróżnienia znaczeń słów powiązanych ze sobą w zdaniu, czy też powiązań zdań<br />
w obrębie dzieła jako całości, od pewnego myślowego konstruktu, od intencji,<br />
która znajduje się w umyśle autora tekstu. Ricoeur uważa, iż „jest rzeczą zasadniczą<br />
dla dzieła literackiego, dla dzieła sztuki w ogóle, aby wykroczyło poza uwarunkowania<br />
psychospołeczne swego powstania i aby otworzyło się dzięki temu<br />
na nieograniczony ciąg odczytań, które same z kolei osadzone są w rozmaitych<br />
kontekstach społeczno-kulturowych” 30 . Za sprawą aktu czytania dochodzi do<br />
usytuowania tekstu w zupełnie nowych okolicznościach. Francuski filozof przypisuje<br />
istotne znaczenie czytelnikowi. Czytelnik jako odbiorca tekstu wyzwala tekst<br />
spod znaczenia psychologicznego, jakie nadaje tekstowi autor. Ricoeur pisze:<br />
W tym tkwi największa doniosłość pisma: doprowadza ono do wyzwolenia rzeczy<br />
napisanej, treści, od takich warunków dyskursu jakie ustanawia rozmowa 31 .<br />
Wyzbywamy się tym samym absolutnego „tu i teraz”, osadzenia w relacji mówca<br />
– słuchacz, osadzenia w konkretnym czasie i w konkretnej przestrzeni. Tekst<br />
staje się niezależny, zarówno od zamysłu autora, jak i od pierwotnego czytelnika.<br />
W sytuacji rozmowy dyskurs przemawia przez rozmówców, z kolei w przypadku<br />
tekstu pisanego dyskurs musi zostać odczytany, sam musi przemówić. Ricoeur<br />
ujmuje różnicę między mową a pismem następująco:<br />
W języku mówionym tym, do czego ostatecznie odnosi dialog, jest wspólna dla<br />
rozmówców sytuacja, to znaczy aspekt rzeczywistości, który można pokazać, wskazać<br />
palcem; mówimy wówczas, że referencja jest „ostensywna”. W języku pisanym<br />
referencja nie jest już ostensywna; wiersz, esej, utwór narracyjny mówią o rzeczach,<br />
osobach, które ewokują, ale które nie są realne. Mimo to teksty literackie mówią<br />
o czymś. O czym? Nie waham się odpowiedzieć: o świecie, który jest światem danego<br />
29 P. Ricoeur, Hermeneutyczna funkcja dystansu…, op. cit., s. 236.<br />
30 Ibidem, s. 237.<br />
31 Ibidem.
Ricoeurowski “Świat tekstu”...<br />
23<br />
dzieła. Sądzę, że tekst nie jest bynajmniej bez świata, lecz dopiero tutaj człowiek ma<br />
świat, a nie tylko sytuację, ma Welt, a nie tylko Umwelt 32 .<br />
W tekście rozumieniu podlega przedstawiony świat, pewien model świata,<br />
w którym czytelnik mógłby przebywać i urzeczywistniać swoje modusy bycia.<br />
Pismo zmienia funkcję komunikacyjną, bowiem tylko dyskurs jako pismo<br />
daje człowiekowi możliwość owładnięcia świata, a nie tylko sytuację<br />
rozmowy.<br />
32 P. Ricoeur, Metafora a centralny problem hermeneutyki, tłum. P. Graff, w: idem, Język, tekst, interpretacja…, op. cit.,<br />
s. 264.
Piotr Guzdek, Agnieszka Petryk<br />
CZYN KOMUNIKACYJNY OSOBY W OPTYCE FILOZOFII<br />
DRAMATU JÓZEFA TISCHNERA. STUDIUM WYBRANYCH<br />
ASPEKTÓW KOMUNIKACJI INTERPERSONALNEJ<br />
Każde wydarzenie komunikacyjne, pomimo pozornej prostoty, jest rzeczywistością<br />
niezmiernie złożoną. Złożoność ta jest związana z całym bogactwem<br />
psychiczno-duchowym oraz ontycznym osób w nim uczestniczących. Opis aktu<br />
komunikacyjnego, ograniczający się tylko do analizy procesu kodowania przekazu<br />
przez nadawcę, jego przesłania, odebrania, dekodowania i przyswojenia treści<br />
przez odbiorcę, który ewentualnie zdecyduje się na odpowiedź, byłby niewystarczający.<br />
Lingwistyczna analiza samego komunikatu, uwzględnienie charakteru<br />
i struktury kanału komunikacji, szumów informacyjnych, przekazu niewerbalnego<br />
interlokutorów, całości kontekstu zdarzenia: miejsca, czasu itp., również nie<br />
odzwierciedlałyby rzeczywistości spotkania i komunikacji dwóch osób. Dlatego<br />
tak ważnym wydaje się filozoficzne spojrzenie na akt komunikacyjny, który odsłoni<br />
jego pozaempiryczny wymiar, niedostępny dla socjologa, psychologa czy<br />
prasoznawcy.<br />
Ważność medialnego „dziś”. Czas dramatyczny<br />
„We wszystkim, co staje się potem, znać jakiś ślad tego, co było przedtem.<br />
Logiki tej nie można odwrócić 1 ”. Każde działanie medialne nosi w sobie<br />
znamię poprzedniego. Jest to sieć naczyń połączonych. Pojedyncze doświadczenia<br />
komunikacyjne, będące rezultatem osobistego zaangażowania się<br />
nawiązujących relację osób wraz z całym kontekstem komunikacji, w tym rewolucyjnymi<br />
możliwościami współczesnych technologii, budują w świadomości<br />
człowieka pełen całościowy obraz kondycji komunikowania medialnego,<br />
1 J.Tischner, Filozofia dramatu, Wydawnictwo Znak, Kraków 2006, s. 6.
25 Piotr Guzdek, Agnieszka Petryk<br />
mediosfery, zwłaszcza jej logosu i etosu. „Każdy proces komunikacji wyrasta<br />
z racjonalności i zostawia w ludzkiej świadomości „ślad” swojej obecności” 2 .<br />
Ślady te stają się okazją do oceny własnych kompetencji komunikacyjnych,<br />
zamyśleniem się nad tym, co ja wnoszę w rzeczywistość medialną, czym ubogacam<br />
bądź niszczę komunikujące się ze mną osoby, jak kształtuje się moja<br />
moralność i duchowość w kontekście podejmowanych inicjatyw medialnych,<br />
jakie wartości bądź pseudowartości komunikuję. Czy to wszystko, co robię<br />
w poszczególnych wymiarach mediosfery, w których staram się zaznaczyć swoją<br />
obecność i przekazać to, co mam do powiedzenia, można zakwalifikować jako<br />
duchowo-intelektualną formację „Ja”, dokonującą się w spotkaniu z drugim „Ja”,<br />
czy raczej jako permanentny proces zaprzeczania temu wszystkiemu, co kryje się<br />
pod pojęciem człowieczeństwa i afirmacji osoby. Ocena ta wpłynie na aktywność<br />
jednostki. Każdy kolejny akt komunikacyjny wniesie w przestrzeń aksjologiczną<br />
człowieka i mediosfery coś nowego, co stanie się podwaliną dalszych inicjatyw<br />
komunikacyjnych. Zaważy na tym, czy osoba podejmie działania komunikacyjne,<br />
czy z nich zrezygnuje. Otwartym pozostaje pytanie, czym będzie to „coś”<br />
i jaką rzeczywistość medialną będzie można na tym „czymś” jutro zbudować.<br />
Rozpoczynając czyn komunikacyjny osoba, często nieświadomie, stawia szereg<br />
pytań: „czego doświadczę?”, „co w tym drugim odkryję?”, „czy zechce poznać<br />
moje wnętrze, piękno tego kim jestem, piękno moich wartości?”, „czy odkryje<br />
siebie we mnie?”, „czy wykorzysta mnie instrumentalnie do załatwienia swoich<br />
interesów?”, „czego mogę się nauczyć od niego?”. Udzielenie odpowiedzi na te<br />
przykładowe pytania, które padają w medialnym „dziś” konkretnego aktu komunikacyjnego<br />
i które padły w medialnym „wczoraj”, zadecyduje, czy dany podmiot<br />
komunikacji zechce, bazując na swoich poprzednich doświadczeniach,<br />
postawić je raz jeszcze w medialnym „jutro” komu innemu. Dlatego tak ważne<br />
jest medialne „dziś” i „wczoraj”, które stanowią o medialnym „jutro”. Jest to<br />
sedno czasu dramatycznego, gdyż „ciągłość naszego czasu jest substancją dramatu”3,<br />
a przecież cała złożoność relacji komunikacyjnych, podejmowanych na<br />
scenie danego medium, staje się medialnym dramatem ludzkich rozwiązań. Józef<br />
Tischner pisze, że czas dramatyczny „jest to czas, który dzieje się między nami<br />
jako uczestnikami jednego i tego samego dramatu. Czas dramatyczny wiąże mnie<br />
z tobą, a ciebie ze mną, i wiąże nas ze sceną, na której toczy się nasz dramat.<br />
Wiązanie czasowe ma jakąś przeszłość, trwa w teraźniejszości i dąży ku przyszłości.<br />
Czas dramatyczny nie jest-ściśle biorąc-we mnie ani w tobie, lecz jest właśnie<br />
między nami. Ma on swoją-sobie tylko właściwą-logikę, która rządzi jego ciągłością<br />
i nieodwracalnością”4. Nieodwracalność aktu komunikacyjnego domaga się<br />
odpowiedzialności za sam czyn, jak i za to wszystko, co on ze sobą niesie.<br />
2 M. Drożdż, Wolność komunikowania w przestrzeni wartości, M. Drożdż (red.), Wolność w mediach-między<br />
poprawnością a odpowiedzialnością, Wydawnictwo BIBLOS, Tarnów 2010, s. 18.<br />
3 Ibidem, s.7.<br />
4 Ibidem, s.6.
Czyn komunikacyjny osoby w optyce filozofii dramatu...<br />
26<br />
Scena medialnego dramatu<br />
„Dla ludzi zaangażowanych w przeżywanie dramatu scena życia jest przede<br />
wszystkim płaszczyzną spotkań i rozstań, jest przestrzenią wolności” 5 . Podobnie<br />
i rzeczywistość medialna jest przestrzenią nieustannie powtarzających się w niezliczonej<br />
ilości aktów komunikacji interpersonalnej „twarzą w twarz”, pośredniej<br />
medialnej, komunikacji masowej. Rzeczywistość medialna nie jest czymś obcym<br />
na scenie życia, lecz ją współtworzy, nadając owym spotkaniom i rozstaniom nową<br />
jakość, nowe możliwości rozwoju i trwałości, nowe narzędzie współobecności.<br />
W ręku człowieka pojawiają się nowe technologie, wykorzystywane w starym dialogu<br />
spotkań i rozstań na starej scenie życia, szczególnie mocno wpisujące się dziś<br />
w krajobraz codzienności. „Nasza epoka jest epoką globalnej komunikacji, gdzie<br />
tak wiele momentów ludzkiej egzystencji przebiega poprzez procesy medialne,<br />
czy przynajmniej musi się z nimi konfrontować” 6 .<br />
Media, a więc i scenę medialnego dramatu, należy rozpatrywać dwukierunkowo.<br />
Media mają wymiar ściśle antropologiczny. Tylko człowiek może stanąć pośrodku<br />
areopagu mediów, największego forum wymiany myśli, funkcjonującego<br />
w różnych strukturach prawno-instytucjonalno-rynkowych, ponieważ jedynie on<br />
jest zarówno ich twórcą, jak i odbiorcą7. Pierwszym i nadrzędnym odniesieniem<br />
komunikowania medialnego i mediosfery jest osoba ludzka, która je współtworzy,<br />
modeluje, przeobraża, rozwija, bądź degraduje. Ich osobowe źródło i zakorzenienie<br />
tkwi w strukturze ontycznej homo communicus, homo communicans,<br />
a zwłaszcza w jego racjonalności. Bowiem „świadomość i wolność człowieka,<br />
a więc ludzka racjonalność, stanowią platformę zakorzenienia ludzkich czynów,<br />
w tym także wszystkich procesów komunikacji”8. Ta perspektywa antropologiczna<br />
wynika nie tylko z samego faktu sprawczości człowieka, lecz ma także charakter<br />
relacyjny, co przejawia się w procesie interpersonalnej komunikacji medialnej.<br />
Człowiek tworzy media, ale z drugiej strony dzięki nim nawiązuje relację z drugą<br />
osobą, która również jest kreatorem kultury medialnej (materialnej, filozoficznej<br />
i duchowej). Sprawczość człowieka odnosi się do przedmiotowego świata mediów,<br />
relacyjność natomiast do komunikacji z drugim, postrzeganej jako actus<br />
humanus9. Ta złożoność antropologiczna w pełni charakteryzuje scenę medialnego<br />
dramatu i ma swoje implikacje. W odniesieniu do przedmiotowego wymiaru<br />
medialnej sceny filozof dramatu powiedziałby: „Człowiek doświadcza sceny,<br />
uprzedmiatawiając ją, zamieniając ją na przestrzeń wypełnioną „przedmiotami”,<br />
z których następnie zestawia rozmaite całości, jakie mu służą. Obiektywizacja<br />
jest możliwa dzięki aktom szczególnego rodzaju- aktom intencjonalnym. Dlatego<br />
5 Ibidem, s.8.<br />
6 Jan Paweł II, List apostolski „Szybki rozwój”, Watykan 2005, nr 3.<br />
7 M. Drożdż, Prymat osoby w mediach, w: M. Drożdż (red.), Wolność w mediach-między poprawnością<br />
a odpowiedzialnością, Wydawnictwo BIBLOS, Tarnów 2010, s. 71.<br />
8 M. Drożdż, Wolność komunikowania w przestrzeni wartości, w: idem (red.), Wolność w mediach-między poprawnością<br />
a odpowiedzialnością, Wydawnictwo BIBLOS, Tarnów 2010, s. 18.<br />
9 M. Drożdż, OSOBA I MEDIA. Personalistyczny paradygmat etyki mediów, Wydawnictwo BIBLOS, Tarnów 2005, s. 91.
27 Piotr Guzdek, Agnieszka Petryk<br />
stosunek człowieka do sceny będziemy tu nazywać stosunkiem intencjonalnej<br />
obiektywizacji”10. Dostrzegając partnerów komunikacji i współtwórców mediów,<br />
a więc podmiotowy wymiar sceny medialnej, Tischner zauważyłby: „Wokół mnie<br />
znajdują się ludzie, szczególnie ci, będący uczestnikami tego samego dramatu,<br />
w którym i ja biorę udział.(…) Otwarcie na innego ma charakter dialogiczny.<br />
Różni się ono istotnie od otwarcia intencjonalnego. Dzięki otwarciu intencjonalnemu<br />
staje przed nami świat przedmiotów, dzięki otwarciu dialogicznemu stajesz<br />
przy mnie Ty”11. Te dwa wymiary zobowiązują człowieka do konkretnych<br />
działań przygotowawczych, wpisujących się w wychowanie, formację i edukację<br />
medialną: nabycie umiejętności komunikacyjnych i kompetencji medialnych,<br />
przyswojenie określonych postaw i wiedzy technicznej, a także wybór orientacji<br />
etyczno-aksjologicznej.<br />
Przestrzeń mediów, by mogła być nazwana sceną dramatyczną, musi zawierać<br />
w sobie aspekt wspólnotowości. Rzeczywistość medialna, zwłaszcza wirtualna,<br />
nie może stać się miejscem odosobnienia człowieka, wyalienowania, samotności,<br />
egocentryzmu, ucieczki od świata, porzucenia relacji z drugą osobą. „Życie ludzkie<br />
spełnia się przede wszystkim wśród ludzi” 12 . W działaniu medialnym człowiek musi<br />
szukać wspólnoty, uczyć się jej i ją współtworzyć. Przedmiotowy świat mediów nie<br />
może służyć wznoszeniu okupów samotności, lecz ma stać się narzędziem budowy<br />
wzajemnych relacji komunikacyjnych w wymiarze podmiotowym, które legną<br />
u podstaw tworzenia struktur społecznych. „Scena nie może być sceną wyłącznie<br />
dla mnie, lecz musi być również sceną dla innych. I w tym właśnie dążeniu daje<br />
o sobie znać fundamentalna świadomość obecności drugiego człowieka. Inny<br />
człowiek okazuje się bliski: bliższy niż scena. Jest obecny, zanim jeszcze pojawi<br />
się na scenie jako ten, kogo spotykam. Jest obecny jako ukryta siła, która domaga<br />
się wspólnej płaszczyzny, drogi, miejsca. Ponieważ scena ma być nie tylko dla<br />
mnie, lecz również dla innych, musi być zbudowana z czegoś, co ma sens ogólny,<br />
co przez wszystkich musi być uznane za będące naprawdę. Gdyby bowiem nie<br />
było sceny, nie byłoby „gdzie” miejsca spotkania” 13 .<br />
Odkrycie personalistycznych fundamentów mediosfery pozwala udzielić odpowiedzi<br />
na pytanie, czym jest wolność mediów, a także wskazać czynnik, który<br />
zadecyduje o przyszłości cywilizacji medialnej. Jest ona miejscem uporczywej<br />
dyskusji o wolności, o tym co o ją stanowi, jaki jest jej zasięg, do czego zobowiązuje,<br />
jakie jest jej odniesienie do normatywności i moralności. Wolność osobista,<br />
wolność mediów, wolność a odpowiedzialność, wolność „od czego?” i „do czego?”<br />
to nieodłączne zagadnienia dyskursu medialnego, który sam tej wolności się<br />
domaga. Wolność mediów jest wolnością sumienia, wolnością ducha, dojrzałością<br />
ich twórców, a zarazem podmiotów komunikacji. „Wolność komunikowania<br />
10 J.Tischner, op.cit.,s.7.<br />
11 Ibidem, s.7.<br />
12 K. Krajewski, Etyka społeczna, w: T. Rakowski (red.), U źródeł tożsamości kultury europejskiej, Wydawnictwo Fundacji<br />
Lubelskiej Szkoły Filozofii Chrześcijańskiej, Lublin 1994, s.187.<br />
13 J.Tischner, op.cit.,s.11-12.
Czyn komunikacyjny osoby w optyce filozofii dramatu...<br />
28<br />
zakorzeniona jest w racjonalności osoby i wynikającej z niej podmiotowości<br />
ludzkiego wyboru i ludzkiego działania” 14 .<br />
Przyszłość z kolei zależy jedynie od człowieka, od jego świadomości, odpowiedzialności,<br />
duchowości i kondycji moralnej, od tego czy w działalności medialnej<br />
uzna prymat osoby nad technologią 15 . Jak pisał Wojtyła bowiem, osoba<br />
jest zawsze przedmiotowo „kimś”, w przeciwieństwie do innych bytów, będących<br />
przedmiotowo zawsze tylko „czymś” 16 . Właściwe osadzenie relacji osoby i technologii<br />
medialnych, ich odpowiednia hierarchia i usytuowanie, mające decydujące<br />
znaczenie dla poszanowania niezawisłości i nadrzędności osoby ludzkiej<br />
wobec owoców jej sprawczości, dokonuje się w oparciu o prawo moralne Kanta.<br />
„Cel posiada moralną moc bycia podstawą prawa tylko wtedy, gdy cel ten jest<br />
identyczny z czymś, czego istnienie samo w sobie posiada bezwzględną wartość.<br />
Taką wartość posiada jedynie osoba. Stąd osoba jest nie tylko wolna, ale również<br />
jawi się jako cel sam w sobie i posiada wartość w sobie. Natomiast rzeczy są tylko<br />
środkami i posiadają wartość względną, czyli ze względu na odniesienie do osoby.<br />
Stąd prawo moralne sformułowane przez Kanta brzmi ostatecznie: postępuj<br />
tak, aby osobę traktować zawsze jako cel, a nie jako środek. To zaś, co jest celem,<br />
posiada godność” 17 . To, jaki będzie człowiek, ile będzie człowieka w człowieku,<br />
jak będzie postrzegał otaczających go ludzi, jaki poziom kultury będzie reprezentował<br />
wpłynie na kształt mediosfery, albo wrogiej albo sprzyjającej rozwojowi<br />
jednostki, umacniającej więzi społeczne i osobiste. „Przywrócenie właściwej<br />
pozycji człowiekowi-osobie jest więc naczelnym zadaniem tych, którzy odpowiedzialni<br />
są za naszą cywilizację” 18 .<br />
Wydarzenie aktu komunikacyjnego<br />
Każdy czyn komunikacyjny, mający odniesienie do drugiego człowieka, jest<br />
szansą odkrycia na nowo depozytu człowieczeństwa wpisanego w ludzką naturę.<br />
„Człowiek, aby dojrzeć do człowieczeństwa, potrzebuje świadectwa innych” 19 .<br />
Ostatecznym zapisem, niejako DNA ludzkiej natury, ukazującym jej istotę i całe<br />
jej bogactwo, jest właśnie człowieczeństwo. W nim zawiera się prawda o osobie<br />
ludzkiej, o tym czym ona jest, prawda o przymiotach, które posiada, a więc racjonalności,<br />
czyli rozumności i wolnej woli. Pojęcie osoby to wertykalne odniesienie<br />
człowieka do Boga 20 . W pojęciu tym zawiera się pierwiastek ubóstwienia<br />
14 M. Drożdż, Wolność komunikowania... op. cit., s.19.<br />
15 Zob. M .A. Krąpiec, U podstaw cywilizacji życia i cywilizacji śmierci , w: T. Rakowski (red.), U źródeł tożsamości kultury<br />
europejskiej, Wydawnictwo Fundacji Lubelskiej Szkoły Filozofii Chrześcijańskiej, Lublin 1994, str. 52-56.<br />
16 K. Wojtyła, Miłość i odpowiedzialność, Wydawnictwo Towarzystwa Naukowego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego,<br />
Lublin 1986, s. 24.<br />
17 P. Jaroszyński, Osoba: od maski do jaźni, w: T. Rakowski (red.), U źródeł tożsamości kultury europejskiej, Wydawnictwo<br />
Fundacji Lubelskiej Szkoły Filozofii Chrześcijańskiej, Lublin 1994, s.167.<br />
18 Ibidem, s.172.<br />
19 J.Tischner, op.cit.,s.83.<br />
20 Zob. P. Jaroszyński, Osoba: od maski do jaźni, w: T. Rakowski (red.), U źródeł tożsamości kultury europejskiej,<br />
Wydawnictwo Fundacji Lubelskiej Szkoły Filozofii Chrześcijańskiej, Lublin 1994, s.161-172.
29 Piotr Guzdek, Agnieszka Petryk<br />
człowieka, jego podobieństwa do Tego, który jest ostatecznym źródłem ludzkiej<br />
podmiotowości. Jeśli za Karolem Wojtyłą przyjmiemy, iż ta właśnie osoba ludzka<br />
wyraża się poprzez czyn 21 , dodajmy czyn komunikacyjny, to w rzeczywistość tego<br />
medialnego czynu człowiek wkracza z całą swoją złożonością ontyczną 22 , w wymiarze<br />
immamentnym i transcendentnym. Pełnia odkrycia osobowego „Ja” dokonuje<br />
się w spotkaniu, nawiązaniu komunikacyjnej relacji z osobowym „Ty”. Przestrzeń<br />
medialnego działania, choćby najmniejszego, pojedynczego aktu komunikacyjnego<br />
jest przestrzenią podmiotowego odniesienia dwóch odrębnych ontycznie<br />
osób, otwierających się wzajemnie na siebie. „Zdolność komunikowalności siebie<br />
i świata wartości daje człowiekowi możliwość wchodzenia w interakcje komunikacyjne<br />
oraz możliwość tworzenia wspólnoty poprzez komunikację” 23 . Zdolność<br />
ta zakłada konieczność otwartości. To otwarcie nie dokonuje się w jakiejś pustce,<br />
lecz w konkretnej rzeczywistości egzystencjalnej, pełnej różnorakich odniesień<br />
i uwarunkowań. Niejednokrotnie te egzystencjalne okoliczności są inspiracyjnym<br />
zakotwiczeniem czynu medialnego. Człowiek będąc istotą przemijającą,<br />
chcąc nie chcąc, musi otworzyć się również na czas, w którym dokonują się akty<br />
komunikacji z drugim człowiekiem. Tylko bowiem ta czasowa współobecność,<br />
współbytowanie, wzajemne poznawanie i zachwyt nad pięknem tego drugiego<br />
„Ja”, mająca specyficzny wymiar, stanowi istotny, jak nie najważniejszy, aspekt życia<br />
osoby funkcjonującej we współczesnej mediosferze.<br />
Wydarzenie komunikacyjne najczęściej przyjmuje postać spotkania.<br />
„Wydarzenia są zawsze wydarzeniami sensu. Dzięki nim i od nich poczynając, życie<br />
człowieka i otaczający go świat zmieniają swą wartość, swój sens” 24 . Spotkanie<br />
nie musi oznaczać fizycznej i bezpośredniej współobecności. „Ten, kto spotyka,<br />
wykracza - transcenduje - poza siebie w podwójnym sensie tego słowa; ku temu,<br />
komu może dać świadectwo (w stronę innego), i ku Temu, przed kim może złożyć<br />
świadectwo (przed Nim-Tym, kto żąda świadectwa). Dlatego należy powiedzieć:<br />
spotkać to do-świadczyć Transcendencji” 25 . Spotkanie zawsze ma wymiar<br />
etyczny. „Jest otwarciem agatologicznego horyzontu doświadczenia międzyludzkiego.<br />
Horyzont agatologiczny to taki horyzont, w którym wszystkimi przejawami<br />
innego i moimi włada swoisty logos-logos dobra i zła, tego, co lepsze i<br />
co gorsze, wzlotu i upadku, zwycięstwa i przegranej, zbawienia i potępienia” 26 .<br />
Spotkanie, które jest swoistym wydarzeniem komunikacyjnym, trzeba rozpatrywać<br />
w kategorii daru. „Tym, co w wydarzeniu jest „darowane”, jest nowe znaczenie,<br />
nowy ład otaczającego człowieka świata, nowy sens wypowiadanych słów.<br />
Dzięki wydarzeniu piękna człowiek rdzeniem swej osoby dotyka czegoś, co ma<br />
21 Zob. K. Wojtyła, Osoba i czyn, Wydawnictwo Polskiego Towarzystwa Teologicznego, Kraków 1969.<br />
22 Zob. M. A. Krąpiec, Kim jest człowiek?, w: M. A. Krąpiec (red.), Wprowadzenie do filozofii, Wydawnictwo KUL, Lublin<br />
2008, s. 269-334.<br />
23 M. Drożdż, OSOBA I MEDIA. op. cit., s. 105.<br />
24 J.Tischner, op.cit.,s.85.<br />
25 Ibidem, s.19.<br />
26 Ibidem, s.46.
Czyn komunikacyjny osoby w optyce filozofii dramatu...<br />
30<br />
moc usprawiedliwienia lub odmowy usprawiedliwiania jego obecności na scenie<br />
świata” 27 , w tym na scenie medialnego dramatu.<br />
Podstawowym narzędziem komunikowania jest pytanie. To ono uzmysławia<br />
nam obecność drugiego człowieka, ale również i naszą obecność przy nim.<br />
Związek, jaki powstaje pomiędzy zapytaniem a pytającym, Tischner nazwał<br />
związkiem dialogicznym. Więź dialogiczną, która połączy partnerów interakcji,<br />
określi mianem więzi odpowiedzialności. Zadanie pytania ma istotne znaczenie<br />
nie tylko dla jego adresata, lecz także dla jego nadawcy. „Pytanie wytrąca mnie<br />
ze stanu „przy kimś”, „obok kogoś”, a nawet „wobec kogoś”, by mnie wtrącić<br />
w nowy stan- stan dla „kogoś. Odpowiadając na pytanie, zaczynam być-o ile odpowiadam<br />
na pytanie- „dla kogoś” 28 . Czas, jaki upłynie pomiędzy zadaniem pytania<br />
a otrzymaniem odpowiedzi, jest obecnością dialogiczną. Tischner tak charakteryzuje<br />
tę złożoną rzeczywistość:<br />
„Pytaniem swoim wytrąciłeś mnie z moich rozmyślań, musiałem się otrząsnąć<br />
i spojrzeć na świat twoimi oczami, przyjąć na siebie twoją sprawę, postawić się<br />
w twoim położeniu, na moment nieledwie stać się tobą. Ale jeśli dobrze się zastanowić,<br />
Ty - aby w ogóle postawić mi pytanie- musiałeś zrobić coś podobnego:<br />
opuścić swój wewnętrzny świat, stanąć na moim miejscu, jakbyś nie był sobą, lecz<br />
mną. (…) Nie ma Ja bez Ty i Ty bez Ja. Znaczy to nie tylko, iż Ja i Ty odbijamy się<br />
wzajemnie, jak lustra, stojące na przeciwległym brzegu rzeki, ale i To, że ty jesteś<br />
we mnie, a Ja w tobie, iż niesiemy siebie jako swe ciężary. Jesteś we mnie. Jestem<br />
w tobie. Jesteś częścią dziejów mojego Ja, a ja jestem częścią dziejów twojego Ty.<br />
Mimo tego przenikania, jesteśmy sobą. Sobą do końca. Sobą nie do zmazania. Jestem<br />
sobą wtedy, gdy mi jesteś ciężarem i gdy mi jesteś wyzwoleniem; bo naprawdę nim<br />
także jesteś. Kiedy cię spotkałem poczułem się w jakimś stopniu wyzwolony. Od<br />
czego? Od kogo? Może od własnych myśli, może od innego Ja, które szło za mną jak<br />
cień? To doświadczenie: ciężaru-lekkości jest bardzo ważne. Lecz to nie forma zniewala<br />
materię-forma Ty materię Ja. I nie materia uwalnia się od formy- materia Ja od<br />
formy Ty. Ten ontologiczny język jest tu nie na miejscu. Wszystko jest tu wartością.<br />
Jest wartość ciężaru i wartość lekkości. Jako wartość możesz być dla mnie jednym<br />
i drugim. I Ja dla ciebie. Możemy siebie unosić w górę i ciągnąć w dół” 29 .<br />
Pytanie rodzi dialog. Proces ten w znaczący sposób jest uzależniony od tego,<br />
co filozofia dramatu nazywa „zapleczem” spotkania. „Jest nim szeroko pojęta<br />
sfera przeżywanych przez ludzi idei wartości.(…) Ustawia dla spotykających<br />
się osób jakby nowy świat-świat spraw ważnych i nieważnych, chwil doniosłych<br />
i błahych, czasów świętych i powszechnych-słowem, ustanawia hierarchię.(…)<br />
Dialog będzie tylko wtedy owocny, gdy nasze hierarchie będą podobne lub gdy<br />
będą zdolne upodobnić się do siebie” 30 . Przestrzeń dialogu „ustanawia, umacnia<br />
i rozwija trwającą dłużej lub krócej, bogatszą lub uboższą, duchową rzeczywistość-rzeczywistość<br />
międzyludzką-która zakreśla istotny sens dialogicznej<br />
27 Ibidem, s.85.<br />
28 Ibidem, s.69.<br />
29 Ibidem, s.82.<br />
30 Ibidem, s.13-14.
31 Piotr Guzdek, Agnieszka Petryk<br />
wzajemności osób. Na rzeczywistość tę składa się to wszystko, co ludzi wiąże, co<br />
zbliża i ogarnia, a także i to, co ich dzieli, oddala, odpycha, o czym nie należy<br />
mówić, że się znajduje we mnie lub w tobie, albo na scenie, lecz co jest „między<br />
nami” 31 . Dialog przyjmuje postać rozmowy:<br />
„Rozmawiamy. Znaczy to: ty kwestionujesz mnie, a ja mimo to potwierdzam ciebie<br />
w twoim akcie kwestionowania mnie. Znaczy to również, iż ty aktem swego pytania<br />
zakwestionowałeś siebie, aby uznać mnie w tym, co ci powiem; właśnie pochylony<br />
ku mnie czekasz na moją odpowiedź. Odpowiadając na twoje pytanie, potwierdzam<br />
siebie. W końcu to ja odpowiadam. Przyjmując moją odpowiedź, potwierdzasz<br />
mnie-mnie, którego przedtem pytaniem swoim zakwestionowałeś-zarazem potwierdzasz<br />
siebie, którego też kwestionowałeś, gdy zwracam się ku mnie. Po pytaniu<br />
i po odpowiedzi- w ogóle: po rozmowie- nie jesteśmy już tacy sami, jacy byliśmy<br />
przedtem. Coś sobie zawdzięczamy. O coś siebie możemy obwiniać” 32 .<br />
Prawdziwość aktu komunikacyjnego<br />
Dialog bez słów jest bardziej autentyczny. Samo spojrzenie i obecność wystarczą.<br />
One odzwierciedlają naszą postawę, myślenie, uczucia, to, czego nie<br />
potrafimy wyrazić słowami lub słowami chcemy zakryć. Spojrzenie wymaga<br />
niezwykłej odwagi. Obdziera nas z zakłamania, zdziera maski, wnika w głąb<br />
duszy. Spoglądając na drugiego, spoglądamy niejako na samych siebie, stajemy<br />
w prawdzie, uświadamiając sobie, że w twarzy człowieka ukryte jest oblicze<br />
Boga. Filozofia dramatu wiele miejsca poświęca problematyce twarzy, zasłony<br />
i maski, tyczących się prawdziwości medialnego aktu komunikacyjnego 33 ,<br />
zwłaszcza na poziomie przekazu niewerbalnego i intencjonalności ludzkiego<br />
działania. „Inny dochodzi do nas dzięki epifanii Twarzy.(…) Twarze są śladami<br />
Transcendencji” 34 . Dlatego Mosés powie: „To właśnie w twarzy ludzkiej objawia<br />
się prawda Boża. Najwyższe doświadczenie mistyczne miesza się z wizją<br />
twarzy bliźniego” 35 . Ta epifania jest źródłem i początkiem całego wydarzenia<br />
komunikacyjnego. Objawienie to pozwala nawiązać dialogiczną więź z innymi.<br />
Zadziwiającą postacią zasłony i jednocześnie formą dialogu może być wstyd.<br />
„Wstyd innego na mój widok jest formą dialogu ze mną, jest mową, której istotą<br />
jest odmowa. Wstyd spełnia funkcję zasłony. Zasłona to nie maska: zadaniem<br />
maski jest łudzić mnie, zadaniem wstydu jest ukryć. Wstyd zawiera wskazówkę,<br />
że istnieje coś takiego, co drugi uważa za osobistą wartość, co jednak jest tak kruche,<br />
a może i dwuznaczne, iż może zginąć od spojrzenia. Lepiej jest dla człowieka<br />
ukryć wartość, niż narazić ją na zniszczenie” 36 . Zasłonę należy rozpatrywać na<br />
31 Ibidem, s.14-15.<br />
32 Ibidem, s.77.<br />
33 Zob. M. Drożdż (red.), Prawda w mediach- między ideałem a iluzją, Wydawnictwo BIBLOS, Tarnów 2010.<br />
34 J.Tischner, op.cit, s.20-22.<br />
35 Ibidem, s.23.<br />
36 Ibidem, s.54-55.
Czyn komunikacyjny osoby w optyce filozofii dramatu...<br />
32<br />
poziomie aksjologicznym, gdyż zawsze chodzi o jakąś wartość, twarz ma odniesienie<br />
agatologiczne. „Niemniej zasłona zawiera jakby jakąś propozycję przejścia<br />
od jednej sfery do drugiej: odczytując wstyd, mogę stanąć u progu objawienia<br />
twarzy” 37 . Maska z kolei odwołuje się do kłamstwa, a jej źródłem jest poczucie<br />
winy. Zakładając maskę poczucia niezadowolenia, autoironii czy świadomości<br />
cierpiętniczej-zdaniem Tischnera- oskarżam drugiego, obwiniam, tworzę ułudę<br />
i przeciwieństwo czegoś, co w rzeczywistości jest zgoła odmienne. Logika maski<br />
to logika kłamstwa.<br />
Podsumowanie<br />
Pytanie, co to znaczy być istotą dramatyczną, odpowiada pytaniu, kim jest<br />
człowiek mediów i na czym polega jego bytowanie. „Być istotą dramatyczną znaczy:<br />
istnieć w określonym czasie i w określony sposób otwierać się na innych i na<br />
świat-scenę” 38 . Być człowiekiem mediów to nawiązywać relację komunikacyjną<br />
z drugim, tworzyć wspólnotę, kreować przedmiotowy świat technologii medialnych,<br />
dokonując tego w specyficznym wymiarze czasu, w perspektywie wczoraj<br />
i dziś, które zaważą na jutrze. Bytowanie to jest zanurzone w świadomości odpowiedzialności<br />
za siebie, innych oraz to wszystko, co składa się na mediosferę.<br />
To świadomość własnej sprawczości, świadomość ważności swojego działania.<br />
„To wierzyć- prawdziwie czy nieprawdziwie-że zguba lub ocalenie są w rękach<br />
człowieka” 39 .<br />
Czyn komunikacyjny jest czynem dramatycznym, zakorzenionym w ludzkiej<br />
egzystencji, która również jest egzystencją dramatyczną. „Człowiek nie byłby egzystencją<br />
dramatyczną, gdyby nie te trzy czynniki: otwarcie się na innego człowieka,<br />
otwarcie się na scenę dramatu i na przepływający czas.” 40 Stąd tak ważna<br />
wydaje się analiza czynu komunikacyjnego osoby w optyce filozofii ludzkiego<br />
dramatu. W kontekście tych refleksji wyraźnie widać, iż Tischner autentycznie<br />
cieszy się drugim człowiekiem, przyjmuje go w całości, wraz z wyznawanym<br />
przez niego światopoglądem oraz przyjmowanym systemem wartości, będącym<br />
punktem odniesienia dla jego moralnego działania. Kluczem do zrozumienia<br />
Tischnerowskich poszukiwań jest nie kto inny, jak sam człowiek.<br />
37 Ibidem, s.56.<br />
38 Ibidem, s.7.<br />
39 Ibidem, s.8.<br />
40 Ibidem, s.5.
Agnieszka Jęczeń<br />
SĄSIEDZTWO WIRTUALNE<br />
Czujemy się wzbogaceni i wzmocnieni.<br />
Nasze serca biją w maszynach1.<br />
Przekleństwo fantazji czy afirmacja rzeczywistości nieobecnego? Na czym<br />
polega aura wirtualnego sąsiedztwa? Co takiego skł ania ludzi do brnięcia ku<br />
sobie w sferę wirtualnego oddalenia? Jaka z ikonosfery medialnej wyłania się<br />
niezwykła zdolność do nawiązywania więzi z ludźmi i czy ta zdolność jest naturalną,<br />
przyrodzoną od początku chęcią kontaktu z innymi, czy może po prostu<br />
wmanipulowaniem większości z korzystających z Internetu w machinę nieograniczonych<br />
możliwości sieci? Te i inne pytania można wziąć pod uwagę, snując<br />
refleksje na temat popularności społecznościowych portali internetowych<br />
w obecnych czasach. W przyjętych rozważaniach, na ich określenie stosowny<br />
wydaje się termin ‚wirtualne sąsiedztwo’. Ontologiczne balansowanie między fikcją<br />
a realnością jest jego istotą. Niewielu użytkowników zdaje sobie z tego sprawę,<br />
traktując portale jako namiastki prawdziwego życia. Ten i inny mit wymaga<br />
weryfikacji. Czy sąsiedzi wirtualni generalnie zawsze się lubią? Czy są ludźmi<br />
niezależnymi od siebie nawzajem? W jakim stopniu realizują zasady tolerancji<br />
i solidarności w kontaktach między sobą? Na koniec pozostaje jeszcze kwestia<br />
ekspresji kontaktów i emanacji indywiduum, odnalezienia sensu w strefie virtualis<br />
lub też mitu o istnieniu idealnego sąsiedztwa, możliwego już tylko w sferze<br />
nierzeczywistej. Wszystkie te pytania wymagają odpowiedzi w czasach, gdy jak<br />
pisze Michael Heim „jesteśmy niczym ćmy lgnące do płomienia, a jednocześnie<br />
nim przerażeni, gdyż za ogromnymi, migocącymi strukturami może już nie być<br />
ani światła, ani bezpiecznego schronienia. Istnieją jedynie płomienne obiekty<br />
1 M. Heim, Erotyczna ontologia cyberprzestrzeni, w: Widzieć, myśleć, być. Technologie mediów, red. A. Gwóźdź, przeł.<br />
A. Piskorz, Kraków 2001, s. 283.
34 Agnieszka Jęczeń<br />
marzeń i tęsknot”2. Ta i inne metafory, których sens warto zgłębić towarzyszą<br />
wirtualnemu sąsiedztwu.<br />
Kiedy w 2004 roku kilku studentów na Uniwersytecie Harvarda uruchomiło<br />
jeden z najsłynniejszych obecnie portali sąsiedztwa wirtualnego – Facebook, nie<br />
sądzili, że połączy on ludzi z całego świata, niezależnie od wieku, rasy i upodobań.<br />
Internetowe spotkania z innymi stały się możliwe dając szerokie pole wirtualnej<br />
ekspresji swej osobowości – mimo znacznych fizycznych odległości. Facebook<br />
przewyższył znacznie swymi możliwościami technicznymi i ilością użytkowników<br />
inne portale, takie jak „MySpace”, „Twitter”, „Grono”, „Nasza Klasa” i wiele<br />
innych. Dziś możemy uznać go za fenomen komunikacji w wymiarze globalnym.<br />
To chyba tu jak nigdzie indziej w interaktywnych sferach medialnych, istnieje<br />
możliwość mentalnego podłączenia do innych ludzi. Owo podłączenie uzyskuje<br />
wymiar paraartystyczny, a codziennym doświadczeniom, użytkownicy nadają<br />
silne aspekty ważności i znaczenia.. Kiedy w virtualis pytam o sąsiada, to pytam<br />
o odbiorcę mojej wirtualnej „sztuki życia”. Nowa jakość sąsiedztwa otwiera więc<br />
nowe możliwości interpretacji. Tęskniąc do współczesnych ikon medialnych sami<br />
się nimi stajemy, sami popularni – na „wielką” skalę. W medialnym widzeniu<br />
siebie nawzajem uzyskujemy wymiar Nietzscheańskiego nadczłowieczeństwa.<br />
W ostrym świetle komunikacji ulegamy wręcz Platońskiej zasadzie intuicyjnego<br />
przeczucia o istnieniu idealnych bytów, rozpoznajemy tu marzenie o doskonałym<br />
formach przekształconych w informacje o nas samych i innych. Tę sytuacją opisuje<br />
Andrzej Leder: „Były kiedyś piękne czasy… Były czasy, kiedy śniło się teoretykom,<br />
że każdy człowiek będzie mógł sam definiować swoją tożsamość, tworzyć<br />
własny obraz siebie i świata, sięgając zaś do nieskończonego zasobu symboli<br />
i znaków, dostępnych «na jedno kliknięcie myszy», będzie panem i władcą uprawnionym<br />
do określania ludzi, rzeczy i zdarzeń”3. Wirtualna forma przywoływania<br />
nieobecnych ludzi, obcowania z tymi, których w rzeczywistości przy nas nie ma,<br />
zawiera w sobie piękno polegajace na odczuciach pewnej władzy i panowania,<br />
zintensyfikowania swych życiowych energii i możliwości, powoływania do życia<br />
nowych form, obrazów i stylów komunikacji będących jakby w nieustannym ruchu<br />
i dynamice, a także w jednoczesnej ulotności.<br />
Michał Ostrowicki pisze, iż jesteśmy świadkami „swoistego exodusu człowieczeństwa<br />
do sfery elektronicznego realis, pozostawiającego realność opuszczoną,<br />
z której człowiek wyprowadza się w podobny sposób, jak kiedyś opuszczał<br />
jaskinię w poszukiwaniu innego miejsca dla egzystencji”4. Może to tu właśnie<br />
realizuje się również tak pożądana przez Richarda Rorty’ego solidarność, ironia<br />
2 Ibidem, s. 283.<br />
3 A. Leder, Przejrzystość sieci,http://www.culturecongress.eu/theme/theme_masses_of_culture/leder_mass_of_culture<br />
4 M. Ostrowicki, Wirtualne realis. Estetyka w epoce elektroniki, Kraków 2006, s. 229. Metafora jaskini jest znacząca dla<br />
wirtualnego świata. „Byś może jest tak, że egzystencja w realności już od czasów Platona jest egzystencją niepełną,<br />
przez co podmiot może jest zdolny w pełni egzystować tylko w wirtualności (…). Wizja jaskini Platońskiej traktowana<br />
byłaby jako filozoficzna inspiracja dla rozumienia zjawiska wirtualności, tj. jako filozoficzny wzorzec ludzkich<br />
dążeń zrealizowany przy pomocy technologii, ale nie dosłownie jak zrealizowanie sfery idei.” (Ibidem, s. 59).
Sąsiedztwo wirtualne<br />
35<br />
i autokreacja5. Nikt sobie nie przeszkadza, każdy ma swoje poglądy, swój język.<br />
Każdy na swój sposób patrzy z optymizmem w przyszłość, podnosi się z upadków<br />
i z porażek, „widząc”, że nie jest sam, wierząc w swe wieczne trwanie w sieci,<br />
w swoją prawdę i prawdę innych o świecie, czyli brak jednej obowiązującej prawdy.<br />
W grupie czujemy się raźniej. To kraina przygodności, w której równie łatwo<br />
możemy się do kogoś podłączyć, jak i odłączyć, bez zobowiązań, poświęcenia,<br />
obligatoryjnych zasad i opresyjnych konwenansów. W błysku internetowej chwili<br />
nie ponosimy żadnego ryzyka relacji z innymi. Na tym polega komfort wirtualnego<br />
sąsiedztwa.<br />
Poza czasem i przestrzenią – medialne tu i teraz wciąż trwa i wciąż można<br />
na nie odpowiedzieć, nie drugiemu Innemu, ale „mojemu” wirtualnemu sąsiadowi,<br />
lustrze mojego „ja”, sąsiadowi, którego profil jest także moim profilem. Łączy<br />
nas „strona główna”. Sąsiad staje się „samym swoim”, o którym nawet nie śniło<br />
się Sylwestrowi Chęcińskiemu, sąsiad jest przyswojony, przywłaszczony, włączony<br />
do kolekcji. Sąsiad lubi być przezroczysty, przestrzega jednak zasad voyerystycznego<br />
decorum. I generalnie go lubimy, bo jak nie lubić czegoś/ kogoś, co/<br />
kogo się kolekcjonuje? Paradoksalnie, w epoce kultu rzeczy kolekcjonujemy też<br />
ludzi. Owo odnajdywanie znajomych, swoiste zagarnianie ich dla siebie, to znak,<br />
że panuję nad rzeczywistością. Afirmuję w ten sposób Foucaultowską „kulturę<br />
Siebie”6. Włączenie wirtualnych sąsiadów w jej obręb jest taktyką życia, sztuczką,<br />
by mieć poczucie sprawstwa. Żyjąc w społeczeństwie kontroli, władzy i ryzyka,<br />
musimy wzmacniać czymś poczcie własnej możliwości wyborów i niezależności.<br />
Korzystamy więc z nieograniczonych wariantów sąsiedztwa wirtualnego i mamy<br />
silną motywację ku pokojowej wirtualnej z innymi współegzystencji. W praktyce<br />
i życiu trudniej to osiągnąć. Dlatego generalnie lubimy swoich sąsiadów, ich kreacje,<br />
prezentowane przez nich fotografie, informacje, teksty, wiersze i piosenki.<br />
W pewien sposób lubimy nawet tych, których nie lubimy. Nie pytamy czy są pozerami,<br />
dekadentami, awatarami czy cyberistotami. Najważniejsze, że są. A gdy<br />
mają odmienne wizje świata, to nawet lepiej, wtedy przestrzeń wirtualnego sąsiedztwa<br />
żyje w rytmie dramaturgicznych scenariuszy, jest sceną bezpiecznej konfrontacji,<br />
punktem granicznym, źródłem emocji, polemik i dyskusji. Przestrzeń<br />
wirtualna żyje. Sąsiedzi odmierzają jej puls. Gdy się spotykamy w realu jesteśmy<br />
sobie bliżsi, nawet, gdy się nie lubimy...<br />
Michał Ostrowicki zauważa, że „Elektroniczne realis swoiście wciąga, a człowiek<br />
zanurza się w nim, znajdując tam wartość własnego przeżywania – świat,<br />
który może stać się bliższy niż świat realny”7. Być może również w sferze virtualis<br />
zaznaje się tak niezbędnego w hierarchicznym trójkącie potrzeb Maslowa poczucia<br />
potrzeby przynależności i akceptacji, uznania i szacunku otoczenia. Kolejne<br />
motywacje ku trwaniu wirtualnego sąsiedztwa odsłania Zygmunt Bauman. Ten<br />
wnikliwy badacz nowoczesności zauważa, że Twitter, czyli „świergot” to nazwa<br />
5 Por. R. Rorty, Przygodność, ironia i solidarność, przeł. W. J. Popowski, Warszawa 2009.<br />
6 Por. M. Foucault, Historia seksualności, przeł. B. Banasiak, T. Komendant, Gdańsk 2010, s. 118.<br />
7 M. Ostrowicki, Wirtualne realis, op. cit., s. 229.
36 Agnieszka Jęczeń<br />
dźwięków wydawanych przez ptaki8. Wirtualni sąsiedzi „świergoczą”. Jesteśmy<br />
„jak ptaki” – zdaje się twierdzić Bauman i taki jest tytuł 5. rozdziału jego najnowszej<br />
książki9. Świergot nie zawsze jest sygnałem czegoś, może być sygnałem dla<br />
samego sygnału jako znak znaku, bez wyraźnego przesłania i sensu. Tak ot, po<br />
prostu... w plątaninie ruchomych znaczeń, świergoczemy w cichym wirtualnym<br />
locie.<br />
Wirtualni sąsiedzi nie obcują ze sobą jednak bezinteresownie. Tomasz<br />
Szlendak pisze o kulturze Internetu, że jest kulturą daru, „przy czym dar to również<br />
własna twórczość, choćby w postaci zamieszczonych na Naszej-klasie czy<br />
Facebooku zdjęć z wakacji”10. Wrażenia emitowane przez nas samych są pierwszym<br />
bodźcem zakotwiczającym uwagę wirtualnych sąsiadów na naszej osobie.<br />
Nasza aktywność w virtualis jest często uwarunkowana strefą realis. „Wszelkie<br />
wrażenia, jakich się doznaje w zderzeniu ze światem, także ze sztuką, należy dziś<br />
wyemitować, pokazać, uzewnętrznić, przerzucić do sieciowych rezerwuarów danych.<br />
Niepodzielony z innymi w sieci – nie istniejesz. Jeśli nie da się wygenerować<br />
z portali społecznościowych twoich wrażeń – nie ma cię. Sieć pomija cię<br />
wtedy, zatem nie uczestniczysz w życiu społecznym, które w znacznej mierze tam<br />
się właśnie dzieje”11. – pisze Szlendak.<br />
Darem jest też obecność innych. Wirtualne sąsiedztwo to remedium na samotność.<br />
Bauman twierdzi, że „dzisiaj nikt nie musi być już sam. W każdej chwili<br />
– dwadzieścia cztery godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu – naciskając<br />
przycisk na klawiaturze, możemy wyczarować sobie towarzystwo z grupki podobnie<br />
jak my samotnych osób. W wirtualnym świecie nikt nie jest niedostępny,<br />
każdy może się zjawić na każde skinienie lub wezwanie”12. Każdy może przybrać<br />
także dowolną twarz, dowolną tożsamość, styl życia. Interaktywnie reinwentni,<br />
programujemy samych siebie. Oto sąsiadami nie są już tylko nasi znajomi, ale<br />
także my sami – dla siebie.<br />
Oglądamy siebie, niczym wyprodukowane przez nas samych awatary, kolejne<br />
opcje naszego „ja” uczestniczące w strumieniu wirtualnej, estetycznej komunikacji.<br />
Czerpiemy tu też z równie estetycznych zasobów wiedzy i informacji.<br />
Konstruując „nowego siebie” – naszego sąsiada, stajemy się twórcami w sieci,<br />
sami się stwarzamy. Nasuwa się tu poważna refleksja w aspekcie aksjologicznym.<br />
Michał Danielewicz zauważa, iż „mając w rękach nowoczesne technologie robimy<br />
za ich pomocą rzeczy, których sensu nie potrafimy do końca uchwycić – ludzka<br />
praktyka jest bardziej zaawansowana niż ludzka świadomość. To jedno ze źródeł<br />
owego napięcia cyfrowej współczesności, odczuwanego przez wielu. Zarówno<br />
8 Z. Bauman, 44 listy ze świata płynnej nowoczesności, przeł. T. Kunz, Warszawa 2011, s. 31.<br />
9 Ibidem.<br />
10 T. Szlendak, Wielozmysłowa kultura iwentu. Skąd się wzięła, czym się objawia i jak w jej ramach oceniać dobra kultury?,<br />
„Kultura Współczesna” 2010, nr 4, s. 96.<br />
11 Ibidem, s. 96-97.<br />
12 Bauman, 44 listy ze świata płynnej nowoczesności, op. cit., s. 15.
Sąsiedztwo wirtualne<br />
37<br />
tych, co od serwisów społecznościowych trzymają się z daleka, jak i tych, którzy<br />
z nich korzystają”13.<br />
Wtorek, 28 czerwca 2011 roku – świat obiega wiadomość, że Papież Benedykt<br />
XVI po raz pierwszy wpisał się ma Twitterze14. Wirtualne sąsiedztwo się uprawomocnia.<br />
Jak potoczą się losy naszych sąsiadów, czyli... nas samych? Pokaże historia<br />
– ta rzeczywista.<br />
13 M. Danielewicz, Facebook nurtuje, http://www.dwutygodnik.com.pl/artykul/1885-facebook-nurtuje.html.<br />
14 M. Molicki, Papież zaczął używać Twittera, http://www.molicki.com/krotko/papiez-zaczal-uzywac-twittera/.
Edyta Żyrek<br />
METAFORA POJĘCIOWA I JEJ REALIZACJE W TWÓRCZOŚCI<br />
REPORTAŻOWEJ KRYSTYNY KURCZAB-REDLICH<br />
Tezą wielokrotnie pojawiającą się we współczesnym dyskursie naukowym jest<br />
sformułowanie, jakoby przez wzgląd na swą socjalizację w określonej rzeczywistości<br />
człowiek utracił zdolność rozumienia i postrzegania świata w całej jego<br />
złożoności. „Podobnie jak niemożliwy jest wierny przekład z jednego języka na<br />
drugi, nie da się również zrozumieć ani «przełożyć» jednej kultury na drugą. To,<br />
co obce, zawsze pozostanie obce” 1 – pisała Beata Szymańska, próbując odnaleźć<br />
przyczyny tego zjawiska. Z problemem tym współcześnie przychodzi mierzyć się<br />
także reporterom, którzy – pragnąc opisać obcą dla siebie rzeczywistość – napotykają<br />
na trudności wypracowania odpowiedniego języka. Rozwiązaniem staje<br />
się wówczas sięgnięcie po konstrukcje metaforyczne, mające ustanowić taką formę<br />
komunikacji, która w sposób najskuteczniejszy umożliwiłaby porozumienie<br />
między nadawcą a odbiorcami tekstów.<br />
Polska dziennikarka, Krystyna Kurczab-Redlich, w swych reportażach także<br />
wykorzystuje metaforę pojęciową, by przybliżyć czytelnikowi obraz rosyjskiej<br />
rzeczywistości. Wydaje się, iż każdorazowe pojawienie się w jej tekstach tego typu<br />
konstrukcji wykracza poza funkcje stylistycznej ornamentyki, stając się jednocześnie<br />
narzędziem, umożliwiającym opowiedzenie polskiemu odbiorcy o rzeczywistości<br />
tak zgoła odmiennej od tej, jaką zna, i w swym rozumieniu definiuje<br />
jako normalną. Niekwestionowany dystans kulturowy, dzielący od siebie Polskę<br />
i Rosję, a także różnego rodzaju nieporozumienia pomiędzy tymi krajami pozostały<br />
zapewne nie bez wpływu na sposób wzajemnego postrzegania siebie przez<br />
przedstawicieli zamieszkujących je narodów. Dlatego też posługiwanie się przez<br />
Kurczab-Redlich licznymi metaforami w konstruowaniu wypowiedzi na temat<br />
1 B. Szymańska, Kultury i porównania, Universitas, Kraków 2003, s. 9.
39 Edyta Żyrek<br />
Rosji uznać można za wybór świadomy, motywowany pragnieniem opowiedzenia<br />
polskiemu czytelnikowi o tym, co z jego punktu widzenia wydać może się<br />
niezrozumiałe, w kategoriach znanych już mu kontekstów i odniesień.<br />
Konieczne wydaje się wyznaczenie zakresu semantycznego pojęcia „normalność”,<br />
w znaczeniu takim, jakim posługuje się w swych rosyjskich reportażach<br />
autorka omawianych w tym szkicu książek: Pandrioszki i Głową o mur Kremla 2 .<br />
W autokomentarzach dziennikarki często pobrzmiewa przekonanie, że pisać<br />
przychodzi jej o kraju, w którym – parafrazując określenie reporterki – nic nie<br />
jest takie, jak to samo gdzie indziej. Praktyczny słownik współczesnej polszczyzny<br />
pod hasłem „normalność” notuje, jakoby była to „właściwość, cecha sytuacji, zjawiska,<br />
reakcji itp. zgodna z ogólnie przyjętą normą; zgodność z określonymi zasadami,<br />
wzorami, oczekiwaniami społecznymi” 3 . Każdorazowe posługiwanie się<br />
pojęciem „normalność” wymaga więc zdefiniowania punktu odniesienia. Istnieje<br />
zatem prawdopodobieństwo, że pojawienie się tego leksemu na kartach tekstów<br />
publicystycznych pociągnie za sobą ryzyko zaniechania aksjomatu obiektywizmu.<br />
Ponadto, mając świadomość dzielących Polskę i Rosję różnic kulturowych,<br />
religijnych i obyczajowych, posługiwanie się kategorią „normalności” musi nieść<br />
ze sobą jasno określone wartościowanie.<br />
Znaczenie metafory w reportażu literackim wydaje się istotne z kilku różnych<br />
powodów. Najbardziej oczywistą kwestią jest fakt, że differentia specifica tego<br />
gatunku, określająca jego miejsce w uniwersum współczesnego piśmiennictwa,<br />
polega w głównej mierze na jego charakterystycznym umiejscowieniu pomiędzy<br />
publicystyką, od której – jak zauważa Artur Rejter – przejmuje on niefikcjonalną<br />
tematykę, a literaturą, pozostającą nie bez wpływu na jego warstwę stylistyczną 4 .<br />
Reporter pierwotnie uznawany był przede wszystkim za sprawozdawcę, przedstawiającego<br />
wydarzenia z odległej przeszłości. W jego publikacjach nie powinno<br />
więc być miejsca na subiektywną ocenę. Z upływem czasu osobiste zaangażowanie<br />
piszącego stawało się jednak coraz bardziej widoczne, zaś język, którym się<br />
posługiwał, począł ulegać przemianie, upodobniając się w swej warstwie stylistycznej<br />
do twórczości literackiej.<br />
Nakreślone w tym szkicu rozważania nad rolą metafory pojęciowej w reportażach<br />
Kurczab-Redlich opierają się w głównej mierze na ustaleniach, wypracowanych<br />
na gruncie językoznawstwa kognitywnego. Myślenie o metaforze<br />
(szczególnie zaś w utworze należącym do gatunków pogranicznych, nie zaś stricte<br />
literackich) wykraczać musi poza zakres zainteresowań retoryki czy literaturoznawstwa.<br />
Metaforyczność dyskursu uznać bowiem można także za zagadnienie<br />
filozoficzne, dotyczące w znacznej mierze oglądu rzeczywistości – jej opisu<br />
2 Wszystkie cytowane w tej pracy fragmenty książek podaję za: K. Kurczab-Redlich, Pandrioszka, Twój Styl, Warszawa<br />
2000 (w kolejnych cytacjach oznaczana jako P); K. Kurczab-Redlich, Głową o mur Kremla, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa<br />
2007 (w kolejnych cytacjach oznaczana jako GoMK).<br />
3 Praktyczny słownik współczesnej polszczyzny, H. Zgółkowa (red.), Kurpisz, Poznań 1999, t. 24, s. 333.<br />
4 Por. A. Rejter, Kształtowanie się gatunku reportażu podróżniczego w perspektywie stylistycznej i pragmatycznej,<br />
Wydawnictwo UŚ, Katowice 2000, s. 29.
Metafora pojęciowa i jej realizacje...<br />
40<br />
i percypowania 5 . Mając świadomość, że „żaden człowiek nie patrzy nigdy na<br />
świat absolutnie czystym wzrokiem. Odbiera go za pośrednictwem określonego<br />
zespołu zwyczajów, instytucji i sposobów myślenia” 6 , posługiwanie się konstrukcjami<br />
metaforycznymi staje się więc sposobem przybliżenia realiów obcej rzeczywistości.<br />
Jest bowiem mechanizmem komunikacji, narzędziem mówienia o tym,<br />
co nieznane, w kategoriach tego, co bliskie nadawcy i odbiorcy przekazu.<br />
Fundamentem tej teorii jest książka Metafory w naszym życiu, autorstwa<br />
George’a Lakoffa i Marka Johnsona, której badacze dowodzą, że metafora<br />
jest konstytutywnym elementem języka codziennego i ludzkiego myślenia 7 .<br />
Za swój prymarny cel uznają między innymi polemikę z przekonaniem,<br />
jakoby język mógł wyrazić prawdy obiektywne, nienaznaczone autorskim<br />
punktem widzenia. W związku z tym postulują w nauce „stworzenie opisu<br />
alternatywnego, w którym doświadczenie człowieka i jego rozumienie,<br />
a nie prawda absolutna, odgrywają rolę zasadniczą” 8 . Ich zdaniem, sposób,<br />
w jaki myślimy, oraz to, czego doświadczamy, ma swoje odbicie w konstruowanych<br />
przez nas metaforach, istotą funkcjonowania których jest<br />
tłumaczenie jednego aspektu jakiegoś pojęcia w terminach przynależnych<br />
innemu. Omawiając rolę metafory pojęciowej jako narzędzia komunikacji<br />
w twórczości Kurczab-Redlich, skupię się głównie na tych wypowiedziach,<br />
w których dziennikarka posługuje się pojęciami „norma” oraz „normalność”.<br />
Podejmowana wielokrotnie przez piszącą próba ustalenia znaczeń<br />
przywołanych tu pojęć w kategoriach tego, co już znane, była przypuszczalnie<br />
motywowana wyjątkowo nieostro definiowanymi wyznacznikami<br />
ich granic. Jak pisali Lakoff i Johnson, „[…] jeżeli coś wyraźnych granic<br />
nie ma, wówczas często sami nadajemy temu czemuś granice [...]” 9 .<br />
Kulturowy dystans, dzielący Polskę i Rosję, nie mógł pozostać bez wpływu<br />
na sposób kształtowania się znaczenia kategorii „normalności” u polskiej dziennikarki,<br />
zgodnie z zasadą, iż „Polacy twierdzą, że Rosjanie nie są prawdziwymi<br />
Europejczykami, że ze swej natury są agresorami, nie są w stanie przyjąć europejskich<br />
norm [...]” 10 . Ponadto, analizując poszczególne wypowiedzi Kurczab-<br />
Redlich, traktujące o sposobie ujmowania przez nią pojęcia „normalność”, należy<br />
zastanowić się, do jakich sfer życia najczęściej jest ono odnoszone. Doświadczenia<br />
autorki przez lata kształtowały się w przestrzeni, która poddana była wpływom<br />
radzieckim. Dlatego też warto zwrócić uwagę, z jakich względów pewne sfery,<br />
które mimo upływu lat wciąż reporterkę szokują, bulwersują, zastanawiają, określane<br />
są przez nią jako zdecydowanie odbiegające od normy.<br />
5 Por. J. Świątek, W świecie powszechnej metafory. Metafora językowa, Wydawnictwo PAN, Kraków 1998, s. 5.<br />
6 M. Mead, Przedmowa do: R. Benedict, Wzory kultury, tłum. J. Prokopiuk, PWN, Warszawa 1999, s. 79.<br />
7 Por. G. Lakoff, M. Johnson, Metafory w naszym życiu, przeł. i wstępem opatrzył T.P. Krzeszowski, PIW, Warszawa<br />
1988, s. 19.<br />
8 Ibidem, s. 20.<br />
9 Ibidem, s. 83.<br />
10 A. Magdziak-Miszewska, Wstęp do: Polacy i Rosjanie. 100 kluczowych pojęć, A. Magdziak-Miszewskiej, M. Zuchniak,<br />
P. Kowala (red.), Biblioteka „Więzi”, Warszawa 2002, s. 6.
41 Edyta Żyrek<br />
Już pierwsza lektura tekstów Kurczab-Redlich pokazuje, że definicje pojęć<br />
„norma” i „normalność” formułowane są przez autorkę z dwóch zgoła odmiennych<br />
perspektyw. Sposób wyznaczania ekstensji znaczeniowej obu terminów uzależniony<br />
jest bowiem ściśle od właściwego ustalenia perspektywy oglądu, z jakiej<br />
prowadzona jest narracja w danym fragmencie tekstu. Pierwszy z wyszczególnionych<br />
przypadków wiąże się z definiowaniem „normy” jako stanu właściwego dla<br />
społeczeństwa rosyjskiego, przekonanego o typowości swych zachowań i działań.<br />
Osoba narratora znajduje się wówczas najczęściej na scenie zdarzeń, nierzadko<br />
posługuje się także mową zależną bądź pozornie zależną. W tak konstruowanych<br />
definicjach za prototypowe uznawane są wydarzenia i fakty, mające miejsce na terytorium<br />
Rosji. Postawienie polskiego czytelnika przed niecodziennymi dla niego<br />
obrazami, scharakteryzowanymi jako „normalne”, powodować może wrażenie<br />
dysonansu.<br />
W reportażach Kurczab-Redlich mamy jednak do czynienia także z innym<br />
sposobem posługiwania się terminami „norma” oraz „normalność”. Gdy perspektywa,<br />
jaką przyjmuje mówiąca, utożsamiania jest ze światem Zachodu, każdorazowe<br />
użycie tych pojęć w odniesieniu do Rosji staje się sposobem pokazania<br />
odmiennego charakteru tego kraju oraz jego nieprzystawalności do pozostałej<br />
części Europy. Stąd więc nakreślony tutaj wstępnie podział odpowiada – jak się<br />
zdaje – typologii, zaproponowanej swego czasu przez Georgesa Canguilhema:<br />
jako normalne klasyfikuje się te rzeczy, cechy, stany etc., które spotyka się u większości<br />
danego gatunku bądź jest nim to, co jest takie, jakim powinno być11.<br />
Próbując zrekonstruować znaczenie pojęcia „normalność”, wyłaniające się<br />
z reportaży Kurczab-Redlich i dające się zaklasyfikować do pierwszej z zaproponowanych<br />
grup, warto zwrócić uwagę, że wielokrotnie jest ono definiowane jako<br />
charakterystyczne zarówno dla całej Rosji, jak i poszczególnych jej części. Fakt<br />
ten wpisuje się w ustalenia Floriana Znanieckiego, który podkreślał, że „przez<br />
normalność cywilizacyjną człowieka rozumiemy jego skuteczne przystosowanie<br />
do cywilizacji, w której żyje” 12 . Założenie to znajduje swoje potwierdzenie choćby<br />
w początkowych słowach Pandrioszki, gdzie autorka notuje:<br />
Każdego przestrzegam: na mojej klatce schodowej śmierdzi. I od każdego – czy to<br />
cudzoziemiec, czy miejscowy – słyszę: Normalnie, jak w Moskwie. Woniejąca klatka<br />
schodowa jest tu normą. Odchylenia od normy oczywiście się zdarzają. W stronę<br />
cywilizacji tej albo tamtej [P s. 13].<br />
W przytoczonej wypowiedzi zastanawia wyjątkowo silny kontrast pomiędzy<br />
pierwszą częścią, gdzie autorka w mowie niezależnej podaje opinię na temat rosyjskiej<br />
rzeczywistości, a częścią drugą, będącą przytoczeniem słów mieszkańca<br />
tego kraju, który ową „normalność” postrzega jako typową dla Moskwy. Kontrast<br />
11 Por. G. Canguilhem, Normalne i patologiczne, przekł. i posł. P. Pieniążek, Słowo/obraz, terytoria, Gdańsk 2000, s. 95.<br />
12 Cyt. za: A. Tyszkiewicz, Socjologiczne wymiary normalności, [w:] B. Fatyga, A. Tyszkiewicz (red.) Normalność i normalka.<br />
Próba zastosowania pojęcia normalności do badań młodzieży, Instytut Stosowanych Nauk Społecznych UW,<br />
Warszawa 2001, s. 49.
Metafora pojęciowa i jej realizacje...<br />
42<br />
ten pokazuje, iż analizowane pojęcie inaczej rozumiane jest przez moskwianina,<br />
inaczej zaś przez obcokrajowca. Najistotniejsza wydaje się stworzona przez autorkę<br />
metafora, w której dziennikarka stawia znak równości pomiędzy normą<br />
a woniejącą klatką schodową. Ponadto, kilku słów komentarza wymaga wprowadzenie<br />
metafory orientacyjnej, budowanej wokół rzeczownika „odchylenia”.<br />
Jakkolwiek, zdaniem Lakoffa i Johnsona, w zachodnim doświadczeniu kulturowym<br />
to, co proste i skierowane do góry postrzegane jest bardziej pozytywnie niż<br />
to, co skierowane w dół 13 , wypowiedź budowana przez Kurczab-Redlich ustawia<br />
te relacje niejako à rebours. Za pomocą deleksykalizacji zwrotu „odchylenia od<br />
normy” autorka tworzy kolejny obraz, pokazujący, że w przekonaniu Rosjan<br />
wszystko, co bliskie „cywilizacji tej albo tamtej”, musi zostać uznane jako wykraczające<br />
poza przyjęte w społeczeństwie pojęcie normalności.<br />
Definiowanie pojęcia „normy” z perspektywy rosyjskiej daje asumpt do tworzenia<br />
metafor, które służyłyby przybliżeniu tego kraju polskiemu czytelnikowi.<br />
Można zatem zakładać, iż jest to głównym powodem, dla którego tak często<br />
dziennikarka decyduje się na postawienie znaku równości pomiędzy rzeczownikiem<br />
abstrakcyjnym, nazywającym dane zjawisko, a pojęciem normy: „Dziś,<br />
kiedy bezprawie jest normą, na jakikolwiek opór już za późno” [GoMK s. 49].<br />
Podobny zabieg pojawia się też w kontekście rozważań nad rosyjską skłonnością<br />
do alkoholu: „W Rosji piją wszyscy. Powiedzmy – 98 procent ludności, wyłączając<br />
niemowlęta. Picie jest normą” [GoMK s. 38]. Każdy z wyszczególnionych tu<br />
fragmentów w swej konstrukcji opiera się na niemalże analogicznej zasadzie.<br />
Reporterka przyjmuje w nich bowiem punkt widzenia obywateli opisywanego<br />
kraju, wywołując tym samym u odbiorcy możliwość doznania takich stanów, jak<br />
zaskoczenie, a także sprzeciw wobec tak definiowanej „normalności”. W przypadku<br />
przywołanych tu cytacji, jak chce to widzieć Stanisław Ehrlich, „normy<br />
[…] «odpowiadają» na pytanie, kto jest, a kto nie jest członkiem grupy, a więc<br />
wytyczają ich personalne granice, granice ich składu osobowego” 14 .<br />
Autorska świadomość takiego właśnie znaczenia analizowanych pojęć ujawnia<br />
się także we fragmencie Pandrioszki, w którym dziennikarka podejmuje refleksję<br />
nad językiem współczesnych Rosjan:<br />
Normalno! Słowo wytrych, przejęte chyba z amerykańskiego OK. Wspaniała formuła<br />
maskująca [...]. Normalno oznacza często coś dokładnie przeciwnego, ale nie<br />
do wypowiedzenia: fatalnie, koszmarnie, źle. Rosjanin prędzej się w łokieć ugryzie,<br />
niż przyzna do kaca, depresji, zmęczenia, głodu, złego samopoczucia… [P s. 44].<br />
Przytoczone przez dziennikarkę w oryginalnym brzmieniu słowo normalno<br />
zostaje przez nią wyjaśnione nie poprzez odwołanie do jego słownikowej definicji,<br />
a przez użycie metafor pojęciowych. Raz jeszcze pojęcie abstrakcyjne tłumaczone<br />
zostaje przez implikacje skojarzeniowe, nadbudowane wokół rzeczowników<br />
13 Por. G. Lakoff, M. Johnson, op. cit., s. 83.<br />
14 S. Ehrlich, Dynamika norm, WSiP, Warszawa 1994, s. 131.
43 Edyta Żyrek<br />
konkretnych, takich jak „wytrych” czy „formuła maskująca”. Pobieżna nawet<br />
analiza obu tych form dowodzi, że w pewnej mierze mogą one zostać uznane za<br />
sprzeczne, a nawet wykluczające się. Istotną kwestią będzie tutaj zapewne działanie<br />
czytelnika, który może dostrzec wyraźny rozdźwięk i antytetyczny charakter<br />
relacji, tworzącej się pomiędzy znaczeniami słowa „wytrych” (takimi jak ułatwienie,<br />
otworzenie etc.) a skojarzeniami, wiążącymi się z semantyką wyrażenia „formuła<br />
maskująca” (zaciemnianie, tłumienie etc.).<br />
Mimo tak postulatywnie sformułowanej wypowiedzi, autorka w książce<br />
Głową o mur Kremla nie rezygnuje jednak z prób odnalezienia odpowiedzi na<br />
pytanie: „Co to znaczy «normalnie»? Według jakich kryteriów oceniać moskiewską<br />
normalność? Tych znak Sekwany, Tamizy, Wisły czy Dunaju? Tak czy inaczej<br />
w rzece Moskwie wiele wody musiało upłynąć, nim przybysz z tamtych stron<br />
oswoił się z tutejszymi przejawami normalności” [GoMK s. 106]. W przypadku<br />
tak formułowanych wypowiedzi konieczne jest określenie punktu odniesienia,<br />
w stosunku do którego definiowane będzie pojęcie normalności. Pojawienie się<br />
tego czasownika raz jeszcze wskazuje, dzięki użytej tu metaforze, na myślenie<br />
o Rosji jako o kraju dzikim, trudnym do zrozumienia.<br />
Jednakże poprzez konotowaną tu relację obcy – rosyjski ujawnia reporterka<br />
także sposób wartościowania cywilizacji Zachodu oraz Wschodu. Rosyjska dzikość,<br />
postrzegana przez mieszkańców tego kraju jako normalna, może zostać<br />
zrozumiana przez obcych jedynie w sytuacji podjęcia przez nich określonych<br />
wysiłków poznawczych. Poszukiwanie przyczyn rosyjskiej odrębności prowadzi<br />
dziennikarkę częstokroć do podjęcia refleksji nad wieloma zróżnicowanymi<br />
aspektami funkcjonowania podstawowych segmentów sfery publicznej.<br />
Komentując skłonność Rosjan do otwartego manifestowania swojej krzywdy,<br />
Kurczab-Redlich zauważa:<br />
Co dla piszącego ważniejsze? […] To, że wylewa nabrzmiały żal na papier, czy to, że<br />
czyjaś uwaga ten żal z papieru zgarnie? W Rosji takie ogłoszenia własnego dramatu<br />
do norma. Ekshibicjonizm ran. [GoMK s. 89-90].<br />
Autorka, opisując tę dość nietypową sytuację, publiczne ogłaszanie swych<br />
cierpień definiuje w kategorii ekshibicjonizmu, posiadającego w powszechnym<br />
mniemaniu zdecydowanie negatywne konotacje. Uznając ten stan za normalny,<br />
dziennikarka raz jeszcze podkreśla, iż zachowanie to jest zjawiskiem typowym<br />
przede wszystkim dla Rosji. „I co tu wydziwiać? Jak na Rosję – wszystko<br />
normalnie” [GoMK s. 109], dodaje w innym miejscu, pokazując, że nie sposób<br />
przybliżyć polskiemu czytelnikowi tamtejszej sytuacji bez uciekania się do możliwości,<br />
jakie w tym zakresie daje metafora pojęciowa. Interesująco opisuje też żal,<br />
konceptualizowany przez nią w kategoriach wylewanych na papier emocji, które<br />
to kolejno ma zgarnąć życzliwa uwaga przypadkowego przechodnia.<br />
Warto zaznaczyć, że prócz sądów i opinii, formułowanych na wysokim poziomie<br />
ogólności, dziennikarka wielokroć podejmuje się zrekonstruowania
Metafora pojęciowa i jej realizacje...<br />
44<br />
wizerunku „normalnego” obywatela Rosji. „Osobnik normalny, nieskażony bakcylem<br />
walki o sprawiedliwość, o mityczne prawa człowieka, do «poznania życia»<br />
się nie pcha” [GoMK s. 94] – zauważa reporterka, w definicyjny niemal sposób<br />
charakteryzując przeciętnego Rosjanina. Stanem normalnym, w świetle powyższej<br />
cytacji, staje się bierność, objawiająca się między innymi zaniechaniem<br />
walki o podstawowe wartości oraz zarzuceniem chęci poznania prawdziwego<br />
życia. Niewątpliwie zjawisko to potęgowane jest jeszcze zastąpieniem leksemów<br />
zdecydowanie bardziej neutralnych znaczeniowo, jak choćby „człowiek” czy<br />
„obywatel”, sformułowaniem „osobnik normalny”, które ma sugerować odpersonalizowanie<br />
tej postaci.<br />
Istnieją jednak także takie fragmenty tekstów, w których dziennikarka<br />
radykalnie zmienia perspektywę. W tym przypadku spogląda na Rosję<br />
z punktu widzenia obcokrajowca, starając się przyłożyć do wschodniego świata<br />
pojęcie normy, zdefiniowane na gruncie cywilizacji Zachodu. Konieczność wejścia<br />
w dialog międzykulturowy, a kolejno zamysł przedstawienia (zreferowania) go<br />
polskiemu czytelnikowi, skłania autorkę do sięgnięcia po metafory, które to stają<br />
się sposobem przybliżenia obcej rzeczywistości.<br />
Perspektywa „obcego” wiąże się w twórczości reportażowej Kurczab-Redlich<br />
najczęściej z wykorzystaniem egocentrycznego punktu oglądu, pojawiającego się<br />
wówczas, kiedy autorka wprowadza siebie na scenę zdarzeń. „W końcu jestem<br />
tu od niedawna, mało widziałam, pójdę pooglądać wariatów… Jeszcze wtedy<br />
nie wiedziałam, że w tym kraju miliony balansują na granicy normalności. I że<br />
to, co zobaczę, nie jest rezultatem działań wyjątkowych, tylko normą” [GoMK<br />
s. 87] – podkreśla reporterka, dwukrotnie w tak skondensowanej wypowiedzi<br />
sięgając po pojęcia „normalność” i „norma”. Pierwsze z użyć wplecione zostaje<br />
w wyrażenie „balansować na granicy normalności”. W tym przypadku abstrakcyjne<br />
pojęcie normalności postrzegane jest w kategoriach przestrzennych, będąc<br />
cechą wyraźnie (niemal fizyczne) oddzieloną od anormalności. Ponadto,<br />
w kategorii rzeczownika konkretnego postrzegana jest przez autorkę wspomniana<br />
granica, która poprzez zestawienie z czasownikiem ruchu „balansować” zostaje<br />
ujmowana już nie w perspektywie czysto mentalnej, a zdecydowanie bardziej<br />
rzeczywistej. Z kolei drugie użycie formy „norma” wpisuje się do pierwszej z analizowanych<br />
kategorii, gdzie jako normalne definiowane jest to, co rosyjskie. Oba<br />
przywołane użycia mają więc względem siebie charakter opozycyjny. O ile pierwsze<br />
uznać można za głos obcego, krytyczne patrzącego na rosyjską rzeczywistość,<br />
o tyle drugie jest raczej formułowane ze zgoła odmiennej perspektywy, bliskiej<br />
mieszkańcom Moskwy.<br />
Nierzadko autorce w formułowaniu ocen na temat obserwowanych w Rosji<br />
zjawisk nie udaje się uniknąć konfrontowania ich ze stanem, który – w jej przekonaniu<br />
– uznawany jest za normalny:
45 Edyta Żyrek<br />
Tymczasem rosną nowe pokolenia. Rozwija się Internet. Granice są otwarte. Czy<br />
więc Rosja stanie się kiedyś krajem bez strachu? Krajem normalnych rozmów?<br />
Normalnych kontaktów naukowych? [GoMK s. 63].<br />
Wypowiedź ta presuponuje, iż obecny stan, w jakim znalazła się Rosja, odbiega<br />
od zachodnioeuropejskich wzorów normalności. Niemalże analogiczny obraz<br />
rysuje się w innym fragmencie, gdzie czytamy:<br />
Bo ci, którzy w oczekiwaniu na lepsze czasy w Rosji zostają – bez świadomości swego<br />
prawdziwego położenia, bez poznania swej prawdziwej historii, bez normalnej<br />
współpracy ze światem – przebywają poza dzisiejszą cywilizacją. [GoMK s. 138].<br />
Reporterka, podobnie jak miało to miejsce we wcześniej przytoczonej wypowiedzi,<br />
nie mówi, co rozumie pod pojęciem „normalnej współpracy”. W jej<br />
wypowiedzi milcząco zakładana jest bowiem tożsamość autorskiej wiedzy w tym<br />
zakresie z wiadomościami, posiadanymi przez polskiego czytelnika. Kurczab-<br />
Redlich tworzy swój tekst w przekonaniu, że istnieje swoista wspólnota znaczeń,<br />
pozwalająca piszącemu sięgać po skróty myślowe z założeniem, iż zostaną one<br />
właściwie odczytane przez odbiorcę. Przed takim zabiegiem przestrzegała swego<br />
czasu Maria Ossowska, krytycznie oceniając „[…] tendencję do uznawania ocen<br />
i norm, do których przywykliśmy, za normy obowiązujące wszystkich, zawsze<br />
i wszędzie” 15 .<br />
Nakreślone ustalenia pokazują, że odtworzenie semantyki słów „norma”<br />
i „normalność” w znaczeniu takim, jakie przyznaje im dziennikarka, możliwe<br />
staje się przy uwzględnieniu dwóch perspektyw. W pierwszej z nich, tożsamej<br />
z rosyjskim postrzeganiem własnego kraju i jego kultury, leksemy te stosowane<br />
były zazwyczaj do nazwania poszczególnych aspektów tamtejszej rzeczywistości.<br />
Druga z kolei, analogiczna z odautorskim, „zewnętrznym” punktem widzenia,<br />
zdaje się w sposób krytyczny odnosić do pierwszej ze wspomnianych perspektyw,<br />
będąc jednocześnie w warstwie semantycznej jej negacją. W tym przypadku mechanizm,<br />
jaki można odtworzyć, przeanalizowawszy przytoczone w niniejszym<br />
rozdziale cytacje, sprowadza się do zanegowania przez dziennikarkę poznawczej<br />
funkcji metafory. Szczególnie wyraźnie widoczne jest to w pierwszym z omawianych<br />
przypadków. Autorka, nazywając określony aspekt rosyjskiej rzeczywistości<br />
„normalnym”, do jego ukazania wykorzystuje metaforę, w której przedmiot<br />
pomocniczy nakłada na przedmiot główny implikacje skojarzeniowe, będące<br />
w sprzeczności w powszechnym (tu: zachodniocentrycznym) przekonaniem<br />
o tym, co zwykło się określać terminami normy i normalności. Stąd użycie metafory<br />
prowadzi do powstania konstrukcji bliskiej ironii, gdzie to, co odczytane<br />
w sposób literalny, zostaje niejako skontrastowane z warstwą kontekstowych<br />
skojarzeń. Dlatego też, podsumowując niniejsze rozważania, sądzę, że możliwe<br />
jest w tym miejscu rozszerzenie ustaleń Teresy Dobrzyńskiej, wskazującej przede<br />
15 M. Ossowska, Normy moralne. Próba systematyzacji, PWN, Warszawa 1985, s. 17.
Metafora pojęciowa i jej realizacje...<br />
46<br />
wszystkim na komunikacyjną funkcję metafory, sprowadzającą się głównie do<br />
wyjaśniania danego fragmentu rzeczywistości 16 . W pewnych przypadkach za<br />
sprawą tego typu konstrukcji dochodzi do „odroczenia” znaczenia, które konstytuuje<br />
się dopiero, niemalże analogicznie jak w przypadku ironii, po właściwym<br />
odczytaniu obu płaszczyzn wypowiedzi: literalnej i przenośnej.<br />
16 Por. T. Dobrzyńska, Mówiąc przenośnie… Studia o metaforze, Instytut Badań Literackich PAN, Warszawa 1994, s. 61.
Rafał Ilnicki<br />
FENOMENOLOGIA I HERMENEUTYKA KODU<br />
Kod<br />
Celem artykułu jest podjęcie refleksji nad tym w jaki sposób współczesny<br />
użytkownik mediów technicznych może stosować refleksję fenomenologiczną<br />
nad kodem. Odniesieniem jest fenomen kodu. Współczesna<br />
technicyzacja sprawia, że człowiek musi nie tylko przebywać w zmediatyzowanym<br />
środowisku, lecz jest zobligowany także do obsługi urządzeń technicznych. Mówiąc<br />
o kodzie mamy na myśli przede wszystkim programy komputerowe ich różnych<br />
postaciach, które instalowane są na odmiennych platform sprzętowych. W tym<br />
sensie kod przywodzi na myśl formalizacje, logiczne operacje, a przede wszystkim<br />
szczególny język, w tym przypadku język programowania. Zyskuje on wyraz<br />
w formułach matematycznych ujmujących ilość danych przesyłanych w odpowiednim<br />
kanale (Shanon, Weaver), strukturyzowanie kultury (G. Deleuze,<br />
F. Guttari) i społeczeństwa (N. Luhmann, S. Schmidt).<br />
Kod jest to dowolny zapis stanowiący instrukcję wykonywaną przez obiekty<br />
techniczne. „Kod ma bowiem tę szczególnie godną uwagi właściwość, iż można<br />
go oderwać od jego konkretnych urzeczywistnień, jest tym, co autonomizuje<br />
przekaz wobec jego nośnika, który więc może być, bez szkody (jak się sądzi),<br />
wzięty w nawias”1 Według Deleuze’a i Guattariego możemy mówić o kodowaniu<br />
i nadkodowaniu2. Owi filozofowie używają tego pojęcia do opisu zmian zachodzących<br />
w społeczeństwie. Kod jako pojęcie oraz jego materialny substrat<br />
w postaci konkretnych – materialnych – przekazów jest kluczowym zagadnieniem<br />
zarówno w teoriach komunikacji, teoriach systemowych, jak i teoriach<br />
mediów. Jednak większość tych propozycji zatrzymuje się na płaszczyźnie opisowej<br />
zjawiska jakim jest kod. Taka perspektywa jest niewystarczająca i wymaga<br />
1 R. Debray, Wprowadzenie do mediologii, przeł. A. Kapciak, Oficyna Naukowa, Warszawa 2010, s. 165.<br />
2 G. Deleuze, F. Guattari, Thuosand Plateaus, trans. B. Massumi, Continuum , London and New York 2004.
48 Rafał Ilnicki<br />
koniecznego uzupełnienia poprzez hermeneutykę kodu. Jest to wskazane, ponieważ<br />
poprzez pozostawanie na płaszczyźnie analizy oraz kategoryzacji obiektów<br />
technicznych oddalamy się do ontologii filozoficznej w stronę ontologii informatycznych,<br />
które są względem pierwszej niezależne. Stanowi to zagrożenie dla<br />
ujmowania rzeczywistości w nastawieniu teoretycznym właściwym różnym modusom<br />
bycia człowieka w świecie, ponieważ ontologie informatyczne zastępują<br />
wszelkie procesy i relacje parametryzowalnymi osiągami. Zdradzają przez to właściwość,<br />
którą Martin Heidegger nazwał kalkulatywnością, dziś znaną raczej jako<br />
obliczeniowość (computing). Istotnym jest wskazanie z czego składa się kod, jaki<br />
jest jego status ontologiczny w perspektywie jego rozumienia w osiągach wykonywanych<br />
przez maszyny oraz człowieka. Pozostaje on jedynie czystą abstrakcją,<br />
jeśli nie uwzględni się działania kodu na płaszczyźnie ontyczej, które to wiąże się<br />
z koniecznością rozumienia kodu w działaniu (w wykonaniu). Ten performatywny<br />
aspekt zbliża nas do rozumienia rzeczywistości jako podejmowania określonych<br />
działań. Kod zostaje ucieleśniony nie tylko dlatego, że funkcjonuje w jakiejś<br />
maszynie, z którą nasze ciało może wchodzić w interakcje, ale także dlatego, lecz<br />
przede wszystkim z tego powodu, że nawet będąc nieuchwytnym dla aparatu<br />
poznawczego człowieka, może on zostać rozpoznany poprzez nastawienie hermeneutyczne.<br />
Ta hermeneutyczna konfiguracja podmiotu polega na wyczulenie<br />
wszelkich sposobów wydarzania się kodowania w kulturze.<br />
Przez kod będę rozumiał wszelkie praktyki związane byciem-człowieka-w-<br />
-pobliżu-kodu. Dotyczą one używania konkretnego oprogramowania, przebywania<br />
w stechnicyzowanym otoczeniu oraz podejmowania bezpośrednich operacji<br />
na kodzie informatycznym, także tego pod postacią kodów naotechnologicznych<br />
i biotechnologicznych. W ten sposób nie powołując się na dodatkowe kategoryzacje<br />
omawianych fenomenów pragnę odnieść się do podstawowych problemów<br />
oraz możliwości związanych z rozumieniem kodu, kodowania w jego odmiennych<br />
kulturowych manifestacjach. Wyróżnione przeze mnie sposoby funkcjonowania<br />
kodu mogą występować równocześnie; możemy wyobrazić sobie<br />
użytkownika, który rozmawia korzystając z określonego programu komputerowego,<br />
przebywającego w silnie skomputeryzowanym środowisku przemysłowym<br />
jednocześnie mającego wgląd i wiedzę o tym jak sprzęt komputerowy wykonuje<br />
określone polecenia. W tak nakreślonej sytuacji trudno jednoznacznie stwierdzić<br />
do czego odnosić się tutaj ma fenomenologia i hermeneutyka kodu. Tworzą kategorie,<br />
klasy, typy możemy z pewnością zarządzać fenomenami, problem pojawia<br />
się jednak wówczas gdy zaczynają one nakładać się na siebie, bowiem ich działanie<br />
staje się nieprzezroczyste i wymaga ujęcia oraz konceptualizacji tak powstałej<br />
złożoności. Ten etap jest możliwy jednak do pewnego stopnia do zrealizowania.<br />
Mówiąc jednak o hermeneutyce kodu, która jest de facto samą możliwością uczynienia<br />
wyróżnionych powyżej podziałów, należy rozumieć złożone relacje w jaki<br />
wchodzi sieć kodów. Hermeneutyka faktyczności Martina Heideggera pozwala<br />
nam pojąć umieszczonego w stechnicyzowanej ontyczności użytkownika, ale
Fenomenologia i hermeneutyka kodu<br />
49<br />
dopiero uwzględniwszy analizy Petera Sloterdijka w trylogii Sfery, które uszczegóławiają<br />
tą analizę wprowadzając pojęcie sfery – tutaj silnie skomputeryzowanej<br />
sfery ludzkiej egzystencji. Bycie-w-świecie zostaje dookreślone przez bycie-w-<br />
-skomputeryzowanej-sferze. Jednak każdy z tych typów wymienionych kodów<br />
wiąże się z odmiennymi założeniami, które niekoniecznie muszą do siebie przystawać<br />
i funkcjonować na zasadzie uzupełniających się, czy też możliwych do<br />
hierarchicznego uporządkowanie fenomenów.<br />
Horyzont przed-sądów<br />
Jak to się dzieje, że uruchamiając nowy problem nie musimy czytać instrukcji<br />
obsługi oraz zastanawiać się nad każdą jego funkcję? Bez tego większość użytkowników<br />
jest w stanie doskonale posługiwać się poszczególnymi aplikacjami.<br />
Sądzę, że w przypadku oprogramowania także możemy mówić o pewnym horyzoncie<br />
przed-sądów. Gadamer stwierdził, że do żadnych obiektów i procesów nie<br />
podchodzimy jako istoty puste interpretacyjnie, to znaczy, że posiadając określone<br />
przed-rozumienie rzutujemy je na sposób odczytania świata oraz podejmowane<br />
w nim działania. Ta sytuacja dotyczy też programów komputerowych.<br />
Korzystanie z podobnych interfejsów, gdzie poszczególne opcje znajduję się<br />
w zbliżonych miejscach, poprzez mechanizmy powtarzania sprawia, że w użytkowniku<br />
powstaje struktura przed-rozumienia. Dotyczy to szerszego spektrum<br />
uczestnictwa w kulturze technicznej i dotyczy włączania i wyłączania obiektów<br />
technicznych, restartowanie ich działania, intuicyjne i zdroworozsądkowe metody<br />
naprawiania polegające na powtórnym uruchomieniu urządzenia. Wszystkie<br />
te przykłady składają się na hermeneutykę oprogramowania, czy też hermeneutykę<br />
kodu, ponieważ odpowiedni kod dostarcza nam narzędzi myślowych<br />
pozwalających na zrozumienie oprogramowania bardziej niż uczenie się go na<br />
pamięć. Tutaj też możemy mówić o pewnym lęku egzystencjalnym występującym<br />
zwłaszcza u użytkowników, którzy mają przeświadczenie, że wykonując<br />
określone czynności na programie komputerowym mogą doprowadzić do jego<br />
zepsucia, destrukcji czy awarii. Taka możliwość jest aktualna w przypadku najbardziej<br />
doświadczonych programistów i informatyków, jednak zwracam uwagę<br />
na to, że takie myślenie ujawnia skrywany horyzont przed-sądów wzbudzających<br />
egzystencjalny lęk, który objawia się często paraliżem użytkownika w sytuacji,<br />
gdy musi on obcować z danymi programami komputerowymi. Dlatego też eksperymentowanie,<br />
zmienianie oprogramowania, zastępowanie go innym, łączenie<br />
ich funkcjonalności nie jest popularnym zabiegiem, ponieważ oznacza zawsze<br />
konfrontację i ryzyko podejmowania wysiłków, by nauczyć się rozumieć nowy<br />
interfejs.
50 Rafał Ilnicki<br />
Horyzont nierozumienia<br />
Możemy jednocześnie mówić o tym, że istnieją czynności zapośredniczone<br />
przez programy komputerowe, które nie odnoszą się do rozumienia. Nie chodzi<br />
o to, że nie możemy ich rozumieć, pojmować, poddawać refleksji, lecz są one<br />
w swej istocie anty-hermeneutyczne. Dzieje się tak, ponieważ autoregulacje kodu<br />
danego programu są tak szybkie, że jednostka musi budować bardzo ubogie<br />
struktury rozumienia – proste wzorce radzenia sobie i poruszania się w rzeczywistości<br />
zapośredniczonej przez oprogramowanie. Dotyczy to przede wszystkim<br />
kodu nieskończonych prędkości, czyli gier, zwłaszcza tych rozgrywających się<br />
live!, czyli w czasie rzeczywistym. Bez względu na gatunek i sposób rozrywki podzielają<br />
one tryb uczestnictwa oparty na mechanizmie, w którym najszybsza reakcja<br />
będąca jednocześnie najbardziej precyzyjną gwarantuje uzyskanie osiągów<br />
gwarantujących sukces. Może to odnosić się do zabicia wroga, przejęcia danego<br />
budynku, prześcignięcia w zbieraniu danego surowca. Wszystkie te sposoby wymuszają<br />
na użytkowniku dostosowanie się do nieskończonych prędkości kodu,<br />
który nie zna ograniczeń poza sprzętowymi – błąd jest tutaj często powodem<br />
spowolnienia i jest kwalifikowany jako część niepożądana rozgrywki, ponieważ<br />
przeszkadza w akumulacji i pomnażaniu danych wirtualnych „dóbr i punktów”.<br />
Gdy nagle obiekty na ekranie monitora pojawiają się i znikają, to trudno je zrozumieć.<br />
Uchwycenie sensu staje się problematyczne.<br />
Nie dotyczy to tylko gier, ale także tzw. oprogramowania społecznościowego,<br />
które faworyzuje podtrzymywanie oraz wzbudzanie intymności w teleobecnych<br />
środowiskach. Zaliczam do nich portale społecznościowe oraz komputerowe<br />
programy komunikacyjne. Wymuszają one bowiem reaktywność nieskończonych<br />
prędkości pomimo tego, że patrząc na poszczególne aplikacje, to sprawiają<br />
one wrażenie „statecznych” i stałych, które odnoszą się do spokojnego i pokojowego<br />
(nie-agnonalnego w sensie pozbawionego elementów rywalizacji) użytkowania.<br />
Prowokowanie błyskawicznej reakcji dotyczy pojawiania się danych treści.<br />
Przedstawię to na przykładzie ekonomii informacji i uwagi portalu Facebook.<br />
Jeśli użytkownik pragnie by został skomentowany, zauważony, to musi on odnieść<br />
się jako pierwszy do danej treści. Wtedy bowiem może postawić określone<br />
pytanie, zaznaczyć swoje stanowisko, tak że autor danej wiadomości umieszczonej<br />
na „ścianie” lub też w innym do tego przeznaczonym miejscu (stronie do lubienia,<br />
grupie, reklamie), zauważy ją jako pierwszą lub jako jedną z pierwszych.<br />
Im więcej pojawia się wiadomości, tym trudniej.<br />
Hermeneutyki kodu<br />
Podstawową wadą podejścia Wingradowa i Floresa jest tworzenie postulatów<br />
oderwanych od praktyki. Koncentrują się oni na aplikowaniu rozumienia danych<br />
układów elektronicznych, lecz nie pokazują jak ono realizuje się w praktyce, to
Fenomenologia i hermeneutyka kodu<br />
51<br />
jest w użyciu. Inaczej mówiąc – celem byłoby ukazanie pracy hermeneuty w pracy,<br />
który ma „ręce ubrodzone kodem” 3 . Jednak nie można też ulec temu wymogowi<br />
w zbyt dużym stopniu, co grozi zapomnieniem o możliwości rozumienia na<br />
rzecz różnych hermeneutyk stosowanych. Temu drugiemu podejściu odpowiadają<br />
ustalenia Friedriecha Kittlera wraz z naczelnym postulatem, według którego<br />
współczesną technicyzację można zrozumieć dopiero gdy posługuje się co najmniej<br />
jednym językiem naturalnym i jednym językiem sztucznym. Przez język<br />
sztuczny mam na myśli przede wszystkim język programowania. Sytuacją idealną<br />
byłoby gdyby humanista mógł poznać najbardziej podstawowe reguły oraz sam<br />
proces cyrkulacji kodu, tak by stała się zrozumiała sama zasada jego działania bez<br />
wchodzenia w bardzo szczegółowe rozważania dotyczące konstruowania aplikacji<br />
za pomocą zaawansowanych poleceń.<br />
Te dwa uzupełniające się stanowiska po odpowiednim uzupełnieniu polegającym<br />
na dostosowaniu wymogów do możliwości filozofów. Heideggerowska<br />
hermeneutyka kodu okazać się w tym zadaniu pomocna, ponieważ oferuje możliwość<br />
wpisania podmiotowości w sam kod. Dotychczasowe próby podjęcia<br />
refleksji nad tym zagadnieniem czerpią inspiracje bądź z nauk kognitywnych<br />
i teorii informacji (T. Wingradow, F. Flores), nauk inżynieryjnych (F. Kittler). Za<br />
tymi koncepcjami stoi mocna wizja podmiotowości, która jest niezależna od obsługiwanego<br />
systemu. Te nie wyrażone wprost założenia, przed-sądy, powodują,<br />
że chcąc zrozumieć jak działa kod rozumiejący podmiot musi usytuować się poza<br />
danym systemem technicznym i z pozycji takiego oddalenia formułować tezy na<br />
podstawie własnego nastawienia teoretycznego. Heideggerowska hermeneutyka<br />
kodu godzi zarówno poziom przejawiania się zinstrumentalizowanych technologicznie<br />
fenomenów wpisując je w obchód, którego dokonuje jednostka w swojej<br />
egzystencji.<br />
Należy jednak zwrócić uwagę na sam horyzont rozumienia, który miałby<br />
realizować się w bezpośredniości. Najbliżej rozumienia, jednak z pominięciem<br />
technikaliów związanych z funkcjonowaniem kodu, to podejście realizuje się<br />
w propozycjach medioznawców oraz teoretyków sztuki i literatury nowych mediów.<br />
Traktują oni kod komputerowy jako logocentryczny przejaw bycia, bowiem<br />
w nim dokonuje się istoczenie prawdy. Przedstawiam tutaj własne rozumienie<br />
tego podejścia, bowiem teoretycy nie wyrażają go odnosząc się do pojęć filozoficznych.<br />
Pomimo takiego one istnieją i sądzę, że są bardzo wyraźnym nawiązaniem<br />
do refleksji późnego Heideggera zainteresowanego poezją jako źródłem<br />
istoczenia się prawdy.<br />
3 Określenie Alexandra Gallowaya.
52 Rafał Ilnicki<br />
Przykład komputerowego programu komunikacyjnego<br />
Hermeneutyka kodu dotyczy przede wszystkim pytań egzystencjalnych, które<br />
realizują się we współbyciu (Mitsein) człowieka z mediami technicznymi. Często<br />
brak zrozumienia jak działa system powoduje, że dochodzi do błędnych interpretacji<br />
zachowania zarówno samego dyzpozytywu oraz wchodzących ze sobą<br />
w interakcję podmiotów. Dotyczy to bardzo prostych mechanizmów związanych<br />
z awariami, zerwaniami, przerwaniami, nagłymi zakończeniami transmisji, które<br />
stanowią istotę kodu i mogą pojawiać się w każdej chwili jako dysfunkcja na<br />
różnych poziomach jego realizacji. Przykładem może tutaj być komunikacja, zaś<br />
szczególnie hermeneutyka komunikacji. Gdy rozmowa podmiotów odbywa się<br />
za pośrednictwem programu komputerowego (Irc, Skype, Gadu-Gadu) i nagle<br />
ktoś zakończy rozmowę, to w tym momencie jednostka poprzez tak nagłe przełączenie<br />
z tryby Mitstein do Dasein staje w obliczu podjęcia konkretnych kroków<br />
zmierzających do zinterpretowania tej sytuacji. Może ona przypisać odejście<br />
swojego rozmówcy awarii jego systemu komputerowego, ale prawdopodobnym<br />
jest także to, że zacznie zastanawiać się na ile teleobecny dialog przyczynił się<br />
do tego, że ktoś mógł celowo w ten sposób zakończyć rozmowę. Jednak sytuacja<br />
hermeneutyczna nie zamyka się na kwestii możliwych przyczyn, lecz odnosi się<br />
bezpośrednio do działania i nosi także etyczne znamiona i konsekwencje. Jeśli<br />
bowiem ktoś odłączył się, ponieważ jego komputer się zepsuł (czy też uściślając –<br />
błąd w kodzie danego programu spowodował fakt, że system się zawiesił). W tej<br />
sytuacji ograniczam się do sformułowania jej ogólnych założeń nie formalizując<br />
dodatkowych założeń, które mogłyby brzmieć następująco: zakładam, że środowisko<br />
programu komputerowego jest jedynym możliwym kanałem komunikacji<br />
i użytkownik po zerwaniu transmisji nie może sprawdzić za pomocą innego<br />
medium co stało się z jego rozmówcą. Przedstawiając tak uszczegółowioną sytuację<br />
wikłamy się w złożone problemy, które nie są celem tej analizy. Użytkownik<br />
może zatem podjąć różne działania (zawężam ich spektrum do trzech możliwych<br />
zachowań):<br />
a. poczekać aż jego rozmówca pojawi się z powrotem w systemie programu<br />
zdalnej komunikacji<br />
b. nawiązać kontakt z innymi podmiotami<br />
c. zakończyć użytkowanie programu<br />
Wykorzystanie opcji a) oznacza to, że podmiot założył jakąś przyczynę awarii<br />
i czeka aż jego rozmówca pojawi się z powrotem w Sieci. Jednak, żeby mógł on<br />
skutecznie oszacować czas oczekiwania musi wiedzieć ile czasu zajmuje powtórne<br />
zalogowanie się do systemu. Możliwe, że użytkownik musi skorzystać z innego<br />
komputera i zainstalować od nowa program komunikacyjny. W obu przypadkach<br />
czas oczekiwania będzie się różnił.<br />
Opcja b) wiąże się z tym, że nie będzie mógł on wtedy poświęcić wiele czasu<br />
swojemu rozmówcy i będzie zmuszony wybierać w jaki sposób będzie inwestował<br />
własny potencjał komunikacyjny.
Fenomenologia i hermeneutyka kodu<br />
53<br />
Przedstawiłem proste przykłady z zakresu komunikacji elektronicznej podejmowanej<br />
w czasie rzeczywistym, by zwrócić uwagę w którym momencie kod staje<br />
się istotny z perspektywy analizy hermeneutycznej, które stanowi konieczne<br />
dopełnienie fenomenologicznego oglądu danej sytuacji (nie samego kodu, bowiem<br />
jest to system wysoce abstrakcyjny i niskokontekstowy).<br />
W przypadku wariantu c) użytkownik zamyka dany program uniemożliwiając<br />
drugiemu podmiotowi komunikację.<br />
Każdy z tych punktów posiada konsekwencje komunikacyjne, obyczajowe<br />
oraz etyczne. Fenomenologia oraz hermeneutyka kodu wzajemnie się uzupełniają.<br />
Kod będący sytuowany dotąd jako przynależny maszynom i wykonywanym<br />
przez nie obliczeniom staje się teraz istotnym elementem egzystencji. Projektując,<br />
czy też programując, własne zachowania w rzeczywistości danego programu<br />
podmiot w analizie fenomenalnej musi uwzględnić także własne wpisanie się<br />
w system, bowiem ma on poprzez użytkowanie bezpośredni wpływ na realizowane<br />
przez komputer czy inną maszynę procesy. Pozostałe kroki fenomenologiczne<br />
są także możliwe do zrealizowania, co więcej – uznaję ich konieczność jako<br />
warunku wyjścia poza inżynieryjną ontologię informatyczną. Widzę tutaj jednak<br />
konieczność odpowiedniej adaptacji oraz tworzenia nowych narzędzi i metod<br />
analizy fenomenologicznej, które będą bezpośrednio połączone z wymiarem egzystencjalnym<br />
kodu.<br />
Widzimy zatem, że hermeneutyczne nastawienie wiąże się z „obróbką” oraz<br />
podaniu interpretacji podstawowych fenomenów techniki. Twierdzę, że nie występują<br />
one nigdy w abstrakcyjnej próżni matematyki służącej do formalizacji<br />
teorii informacji oraz kodu. W tym aspekcie fenomenologia kodu pozwala na<br />
wyróżnienie istotnych w danym procesie egzystencjalnym fenomenów oraz ich<br />
dalszą „hermeneutyczną inżynierię”.<br />
Wnioski<br />
Podsumowując dotychczasowe rozważania należy przede wszystkim podkreślić<br />
użyteczność (zarówno w wymiarze pragmatycznym jak i interpretacyjnym)<br />
metody fenomenologicznej, która pozwala na identyfikację, klasyfikację, określenie<br />
zinstrumentalizowanych fenomenów. Te operacje dokonują się jednak<br />
przeważnie w konkretnym kontekście społeczno-kulturowym, który wymaga<br />
uwzględnienia. Dlatego też hermeneutyka nie przychodzi przed ani też po analizie<br />
fenomenologicznej, lecz jest jej równoczesna.<br />
1. Fenomenologia kodu musi zyskiwać swoją bezpośrednią kontynuację<br />
w hermeneutyce. Wczuwanie się w jakąkolwiek postać kodu w postaci<br />
cyfrowej lub analogowej nie przekłada się na jego rozumienie.<br />
Bez przedłużenia w hermeneutyce fenomenologia kodu traci swoje<br />
umocowanie i zakres obowiązywania na rzecz ontologii branżowych
54 Rafał Ilnicki<br />
– ontologii informatycznych, w których ludzie dokonują wstępnych klasyfikacji,<br />
zaś resztę przeprowadzają maszyny wyuczywszy się algorytmów<br />
klasyfikacyjnych.<br />
2. Fenomenologia dostarcza narzędzi oraz sposobów opisu obiektów technicznych,<br />
które mogą zostać wykorzystane do wykorzystywania w codziennych<br />
sytuacji podłączenia do Sieci i funkcjonowania w otoczeniu<br />
programów komputerowych<br />
3. Metoda fenomenologiczna musi jednak zostać odpowiednio rozszerzona,<br />
tak aby uwzględnić podmiotowość bezpośrednio wpływającą na kod<br />
i wychodzącą poza wymiar narzędziowy<br />
4. Z pewnością kod posiada własną istotę na każdym poziomie jego funkcjonowania,<br />
jednak ta (poprzez wpisanie rozumiejącego podmiotu<br />
w sytuację obsługi programów jako realizatorów kodu) wychodzi poza<br />
kalkulatywność zwracając się ku bardziej<br />
5. Fenomenologia (hermeneutyka) kodu wymaga ogólnej wiedzy dotyczącej<br />
funkcjonowania kodu na jego poziomach.<br />
6. Wzrost wiedzy inżynieryjnej fenomenologa nie musi oznaczać ani wzrostu<br />
kompetencji w analizie interpretacyjnej egzystencji, ani też ich osłabienia.<br />
Celem jest tutaj wypośrodkowanie i uzgodnienie metod, tak aby<br />
były one proporcjonalne do zamierzeń.<br />
7. Fenomenologia (hermeneutyka) kodu stanowi uzupełnienie etyki łącząc<br />
poziom przedmiotow-podmiotowy obserwacji oraz analizy.<br />
8. Żeby zrozumieć współczesną komunikację realizującą się poprzez zapośredniczenie<br />
w mediach technicznych należy uwzględnić fenomenologię<br />
samego kodu składającego się na materialny substrat tejże komunikacji.
Bartosz Kaluziński<br />
REMARKS ON “RADICAL TRANSLATION”. A CRITIQUE FROM<br />
A HISTORIAN OF SCIENCE<br />
Introduction<br />
Willard Van Orman Quine was one of those philosophers who made attempts<br />
to change philosophy by reducing it to a part of science, in this case to empirical<br />
psychology. A notable section of Quine’s ideas was the behaviourist concept of<br />
“radical translation”, which is supposed to explain how it is possible to acquire<br />
the unknown language of a people living in isolation for a long time, for example,<br />
deep in the jungle. The idea of “radical translation”, in Quine’s opinion, indicates<br />
the sameness of situation between the linguist who is learning an unknown language<br />
and a child learning its first language – the mother tongue. In this brief article<br />
I will try to make some critical remarks concerning Quine’s ideas, and I will<br />
especially want to show, recalling Thomas Kuhn’s ideas, that “radical translation”<br />
is not able to explain how it is possible to acquire a language.<br />
Idea of “radical translation”<br />
The notion of “radical translation” is based on the belief that<br />
“there is nothing in linguistic meaning beyond what is to be gleaned from overt<br />
behavior in observable circumstances” 1 .<br />
So how do we acquire a new language? Quine states that “we learn short sentenc<br />
es as wholes, we learn their component words from their use in those sentences,<br />
and we build further sentences from words thus learned”2. Thus, a linguist<br />
starts learning the unknown language of the people from the jungle by observing<br />
1 W. V. O. Quine, Pursuit of Truth, Harvard University Press, Cambridge 1992, p. 38.<br />
2 Ibid., p. 37.
56 Bartosz Kaluziński<br />
their behaviour – he/she tries to grasp the “observation sentences”, usually composed<br />
of only one word. Observation sentences are understood differently than<br />
in the tradition of logical empiricism. Quine defines observation sentences as occasion<br />
sentences, true in some circumstances and false in other, which fulfill one<br />
requirement – they command same verdict from all linguistically competent witnesses<br />
of the occasion3. For instance, after some amount of observations a linguist<br />
grasps that word “X” means “rabbit”. Then he/she must check the correctness<br />
of the attribution word to the object; he/she tries to use this word in appropriate<br />
situations and waits for the reaction of the local inhabitants. Their negative reaction<br />
(for instance uneasiness, disgust or wonder) means that his/her grasp of the<br />
word’s meaning was incorrect. After acquiring the meaning of a certain amount<br />
of words, the linguist tries to compose some more complex utterances using these<br />
words. Test of their correctness is the same as test of word’s meaning correctness<br />
– a positive reaction of the local inhabitants indicates the correct use of the word/<br />
phrase and a negative reaction means that the linguist has made an error.<br />
The final product of operation of “radical translation” is called “translation<br />
manual”. It is composed of two columns of words/phases – in the first column we<br />
can see the words/phrases in the unknown language, and in the second column<br />
corresponding to them are the words/phrases in the linguist’s mother tongue. It<br />
is quite obvious that there must also be many commentaries made by the linguist<br />
informing us about the preferred use of words or phrases in a certain context.<br />
This is because one word/phrase in one column cannot be assigned to one and<br />
only one word/phrase in the other column. Quine calls this “indeterminacy of<br />
translation”4, and states that two different linguists creating their own “translation<br />
manual” of the same language will produce two “translation manuals” which<br />
differ.<br />
Critique of a historian of science<br />
The “translation manual” has been criticised by the famous philosopher and<br />
historian of science, Thomas S. Kuhn. He argues that creating a “translation manual”<br />
will not allow us to understand not only the unknown language of the people<br />
who have lived for a long time in isolation, but we will not even be able to<br />
understand the prior form of our own language. Let us treat Aristotelian physics<br />
as a prior form of our language. If we tried to create Quine’s “translation manual”<br />
by assigning notions of modern Newtonian physics to the notions of Aristotelian<br />
physics this would be a huge mistake. This is how Kuhn describes his first contact<br />
with Aristotelian physics:<br />
I first read some of Aristotle’s physical writings in the summer of 1947. (...) Not<br />
surprisingly, I approached Aristotle’s texts with the Newtonian mechanics I had<br />
3 W. V. O. Quine, op. cit., p. 2-3.<br />
4 Ibid., p. 47.
Remarks on “radical translation”. A critique from a historian of science<br />
57<br />
previously read clearly in mind. The question I hoped to answer was how much<br />
mechanics Aristotle had known, how much he had left for people like Galileo and<br />
Newton to discover. Given that formulation, I rapidly discovered that Aristotle had<br />
known almost no mechanics at all. Everything was left for his successors, mostly<br />
those of the sixteenth and seventeenth centuries. That conclusion was standard, and<br />
it might in principle have been right. But I found it bothersome because, as I was<br />
reading him, Aristotle appeared not only ignorant of mechanics, but a dreadfully<br />
bad physical scientist as well. About motion, in particular, his writings seemed to<br />
me full of egregious errors, both of logic and of observation.<br />
These conclusions were unlikely. Aristotle, after all, had been the much admired<br />
codifier of ancient logic. For almost two millennia after his death, his work played<br />
the same role in logic that Euclid’s played in geometry. In addition, Aristotle had<br />
often proved an extraordinarily acute naturalistic observer. (...) How could his<br />
characteristic talents have deserted him so systematically when he turned to the<br />
study of motion and mechanics? 5<br />
An explanation of this fact is quite simple – many notions occurring in both<br />
Aristotelian and Newtonian mechanics have an entirely different meaning. For<br />
instance, the notion of “motion” in modern Newtonian physics means every<br />
material object’s change of position in space. But understanding “motion” in<br />
Aristotelian physics is not at all similar. What we call “motion” is only one subcategory<br />
of a notion which is similar to our “change”. That notion, besides our<br />
notion of “motion”, includes our notion of “growth” (for instance, the transformation<br />
of an acorn to an oak), alterations of intensity (the heating of an iron bar),<br />
and a number of more general qualitative changes (the transition from sickness<br />
to health) 6 . All of these subcategories of the Aristotelian “motion” must<br />
undergo the same basic laws.<br />
A Quinean linguist’s task is to create a “translation manual” which saves<br />
the meaning of both languages’ utterances. This is, states Kuhn, impossible.<br />
Translation from one language to another, or from an older form of our mother<br />
tongue to the current one encounters the same difficulties that are part of poetry<br />
translator’s life:<br />
Students of literature have long taken for granted that metaphor and its companion<br />
devices (those which alter the interrelations among words) provide entree to new<br />
worlds and make translation impossible by doing so. Similar characteristics have<br />
been widely attributed to the language of political life and, by some, to the entire<br />
range of the human sciences 7 .<br />
Translation cannot be unequivocal and accurate – some expressions will<br />
always be distorted in the process of translation (as can be seen in the case of<br />
translating Aristotelian physics to Newtonian physics). Quine is aware that<br />
a linguist must make many commentaries and many presuppositions. This is the<br />
5 T. S. Kuhn, What Are Scientific Revolutions?, [in:] T. S. Kuhn, The road since structure. Philosophical Essays 1970-1993,<br />
with an Autobiographical Interview, The University of Chicago Press, Chicago 2000, p. 15-16.<br />
6 Ibid., p. 17.<br />
7 T. S. Kuhn, Possible Worlds in History of Science, [in:] T. S. Kuhn , The road..., op. cit., p. 75.
58 Bartosz Kaluziński<br />
reason for “indeterminacy of translation”, i.e. that two “translation manuals” made<br />
by two different linguists will not be identical. But this is not enough. Imagine<br />
that a “translation manual” was made for Aristotelian and Newtonian physics.<br />
The Aristotelian notion of “motion” would be translated as “change”, “motion”,<br />
“growth”. Is that truly sufficient to understand the Aristotelian notion of “motion”?<br />
Could we be sure that the “translation manual” (even if it contained some<br />
commentaries and examples) would be sufficient advice to teach us how to use<br />
these expressions properly? Kuhn’s answer is negative. He states that very important<br />
is to know the cases in which a certain expression cannot be used. Consider<br />
the French word doux/douce. It means sweet, soft, tender. To use the word doux/<br />
douce properly we have to know that it is incorrect to relate it to coffee (we must<br />
use the word sucré), or to a puppy (more adequate is gentil), but it could describe<br />
memory (in English there are good memories, but not soft or tender).<br />
To know a language – to be a competent user of a language – we do not need<br />
a “translation manual”, which is only a form of dictionary.<br />
Reverting to my earlier metaphor, which is all that present space permits, let me<br />
take ‘doux’ to be a node in a multidimensional lexical network where its position is<br />
specified by its distance from such other nodes as ‘mou’, ‘sucre’, etc. To know what<br />
‘doux’ means is to possess the relevant network together with some set of techniques<br />
sufficient to attach to the ‘doux’ node the same experiences, objects, or situations as<br />
are associated with it by other French speakers. So long as it links the right referents<br />
to the right nodes, the particular set of techniques employed makes no difference;<br />
the meaning of ‘doux’ consists simply of its structural relation to other terms of the<br />
network. Since’ doux’ is itself reciprocally implicated in the meanings of these other<br />
terms, none of them, taken by itself, has an independently specifiable meaning 8 .<br />
We cannot say that we know the meaning of the word doux/douce if we do not<br />
know its relations and other similar words, such as mou/molle, sucreé, gentil, etc.<br />
Kuhn states that it is impossible to know the meaning of certain words without<br />
relating them to one another (Kuhn uses the Newtonian notions of “mass” and<br />
“force” to illustrate this)9. In fact, even in the case of considering two forms of the<br />
same natural language it is impossible to create a “translation manual” which could<br />
be useful to learn a language. Two languages, states Kuhn, are frequently incommensurable<br />
– in these languages words relate differently to reality and words<br />
relate differently to themselves.<br />
8 T. S. Kuhn, Commensurability, Comparability, Communicability, [in:] Kuhn T. S., The road..., op. cit., p. 55.<br />
9 Ibid., p. 43-45.
Remarks on “radical translation”. A critique from a historian of science<br />
59<br />
Translation or interpretation<br />
Quine states that we acquire new language through the process of “radical<br />
translation”. But what indeed is translation? How does the process of translation<br />
work? It is clear that a translator replaces the words or sequences of words in<br />
one language with words or sequences of words in another language. There are<br />
two crucial requirements which must be fulfilled to make a translation: identity<br />
of meaning and identity of reference. As Kuhn states, two features of translation<br />
require special emphasis:<br />
1. “First, the language into which the translation is cast existed before the<br />
translation was begun. The fact of translation has not, that is, changed the<br />
meanings of words or phrases. It may, of course, have increased the number<br />
of known referents of a given term, but it has not altered the way in<br />
which those referents, new and old, are determined.<br />
2. “The translation consists exclusively of words and phrases that replace<br />
(not necessarily one-for-one) words and phrases in the original. Glosses<br />
and translators’ prefaces are not part of the translation, and a perfect<br />
translation would have no need for them. If they are nonetheless required,<br />
we shall need to ask why”10.<br />
Hence a translation must be “transparent”, i.e. it cannot change anything in<br />
the utterance’s meaning or reference during the whole process of translation. That<br />
means that the application of translation is not very broad. It is correct to translate<br />
the French utterance naige est blanc into English as snow is white. But Eskimos<br />
use dozens of names for the whiteness of snow. The existing forms of English (but<br />
also French, Spanish, Latin, German or Russian) and the Inuit language cannot be<br />
translated without huge changes in one of the translated languages. Suppose that<br />
in the Inuit language there are words X, Y, Z describing different aspects of snow’s<br />
whiteness. These words do not have their English equivalents, hence, to translate<br />
it into English it is necessary to introduce some new words/phrases, to change<br />
the meanings of some existing words/phrases, and, in consequence, to modify<br />
the relations between words/phrases in a multidimensional lexical network. That<br />
is what makes “translation” impossible in most cases. It is possible only in some<br />
situations, not so frequent, where incommensurability does not occur, but these<br />
cases are not truly interesting, as in this example of translating naige est blanc into<br />
snow is white, because it cannot be used as an explanation for the whole process<br />
of acquiring language.<br />
Thus, translation is impossible or not interesting, but it is not the end of the<br />
world. Leaving behind the “radical translation”, we could focus on interpretation,<br />
as it is described by Thomas Kuhn. Firstly, the interpreter does not have to know<br />
both languages, he/she initially commands only one of them. He/she starts working<br />
on unintelligible material. He/she observes people’s linguistic behaviour and<br />
10 Ibid., p. 38.
60 Bartosz Kaluziński<br />
its non-linguistic circumstances. Secondly, the interpreter assumes that other people<br />
are rational and their behaviour could be explained. Thirdly, he/she seeks<br />
the sense of their utterances and invents certain hypotheses, for instance, that<br />
“«Gavagai» means «rabbit»”11. Of course, the test of correctness is the same as<br />
in the case of “radical translation” – the interpreter tries to use the word/phrase<br />
in appropriate situations and waits for the reaction of the local inhabitants. Their<br />
negative reaction means that his/her grasp of the word’s meaning was incorrect.<br />
The interpreter’s success is the first step to understanding the language. But there<br />
is one important requirement which allows that step to take place – the correct<br />
assignment of the words “gavagai” and “rabbit” is possible only when these words<br />
are translatable – which means that they have the same meaning and reference.<br />
One may ask about the difference between translation and interpretation because<br />
so far it looks as if they are the same thing. Translation and interpretation differ<br />
by one, but crucial, presupposition: in the process of translation we suppose<br />
that all words/phrases are translatable (can be translated from one language<br />
into another without changing their meaning and reference) and in the process<br />
of interpretation we suppose that some words/phrases are translatable. As one<br />
can see, presupposition of interpretation is much weaker than presupposition of<br />
translation.<br />
The next step is to try to learn non-translatable words/phrases. The interpreter<br />
must conduct many observations, because, as has been said before, it is important<br />
to know both cases in which a certain utterance can and cannot be used. “In the<br />
process through which the new terms are acquired, definition plays a negligible<br />
role. Rather than being defined, these terms are introduced by exposure to examples<br />
of their use, examples provided by someone who already belongs to the speech<br />
community in which they are current. (...) Several examples of varied sorts<br />
are required, often accompanied by examples of apparently similar situations to<br />
which the term in question does not apply” 12 .<br />
The main feature of the proposed conception is anti-cumulativism. Of course,<br />
we start acquiring a new language by “collecting” single words or phrases, but to<br />
be a competent user of a new language we have to do much more than only understand<br />
the words/phrases which are translatable into our own language. After<br />
obtaining many examples of non-translatable words/phrases suddenly comes<br />
understanding – we can use words/phrases properly because we have learnt the<br />
rules of using them and the exceptions to that rules. Understanding is closer to<br />
“revelation” than to the accumulation of knowledge.<br />
One may ask why the role of definitions in acquiring a new language is so<br />
negligible. Their role, according to common sense, should be crucial. The answer<br />
is quite simple and borrowed from later Wittgenstein 13 . Imagine that we do not<br />
know English and our friend points to a man and says “John”. This is a classical<br />
11 Ibid., p. 38-40.<br />
12 T. S. Kuhn, Possible Worlds..., op. cit., p. 66-67.<br />
13 See: L. Wittgenstein, Philosophical Investigations, Blackwell, Oxford 1967, p. 30.
Remarks on “radical translation”. A critique from a historian of science<br />
61<br />
case of an ostensive definition. But how do we know that he is telling us his name?<br />
It is possible that he is trying to inform us about his sex, hairdo, colour of his<br />
trousers, the stain on his tie or the fact that he is wearing a tie, etc. An ostensive<br />
definition could be useful only when we know what someone is trying to explain<br />
to us. Otherwise, ostensive definitions are totally ambiguous, and as such useless<br />
in the process of acquiring a new language.<br />
The conclusion of this article is overwhelming for the Quinean idea of “radical<br />
translation”. It is based on a very strong presupposition that any two languages<br />
are translatable without any change of their words/phrases meaning and reference.<br />
This statement is extremely difficult to defend. As can be seen in the example<br />
of dozens notions of whiteness of snow in the Inuit language and only one type<br />
of whiteness in European languages, languages are frequently incommensurable.<br />
And this situation of incommensurability takes place not only between totally<br />
different languages, but also in the parts of languages which are relatively similar<br />
(as in the case of translating the French word doux/douce into English), as<br />
they are part of the Indo-European family of languages. But that is not all. We<br />
can also notice incommensurability in two different forms of the same language,<br />
for instance, Aristotelian and Newtonian mechanics are also incommensurable.<br />
Hence, we have to leave the Quinean translation and accept Kuhnian interpretation,<br />
which could give an account of incommensurability and which is based on<br />
a weaker presupposition.
Aleksandra Michno<br />
WOLNOŚĆ W UJĘCIU S. KIERKEGAARDA ORAZ<br />
J. P. SARTRE’A – PODOBIEŃSTWA I RÓŻNICE<br />
Ujęcie wolności przez obu przedstawicieli filozofii egzystencjalnej jest ściśle<br />
związane z ich koncepcją człowieka. I tak na przykład u Kierkegaarda człowiek<br />
jest syntezą sprzecznych elementów: duszy i ciała, skończoności i nieskończoności,<br />
doczesności i wieczności, konieczności i wolności. Dopiero jednak świadome<br />
ustosunkowanie się do tej syntezy, pewnego rodzaju metasynteza, tworzy jaźń,<br />
która jest utrzymywana przez konstytuującą ją Moc. W związku z tym, iż zadaniem<br />
człowieka jest utrzymanie tej syntezy, skoncentrowanie się jedynie na jednym<br />
z elementów powoduje jej rozpad. Ze względu na to, iż człowiek uzyskuje<br />
prawdziwą wolność, poprzez odkrycie i akceptacje swojej kondycji każde rozluźnienie<br />
syntezy, nazywane przez Kierkegaarda rozpaczą, jest przejawem negatywnej<br />
wolności. Odkrycie struktury własnej osobowości oraz uświadomienie sobie<br />
roli Boga jako Tego, który ją utrzymuje jest nie tylko warunkiem autentycznej<br />
egzystencji, ale i stanem prawdziwej wolności. Człowiek bowiem przez swój<br />
związek z Mocą zakorzenia się w jej prawdziwej, absolutnej wolności. Zwłaszcza,<br />
że aby osiągnąć ten stan bycia sobą musi dokonać wyboru, czyli wyrazić na to<br />
świadomą zgodę.<br />
Również w filozofii Sartre’a można zauważyć ścisły związek teorii wolności<br />
z jego koncepcją człowieka. Przeciwnie jednak do swego poprzednika człowiek<br />
nie posiada żadnej stałej istoty nadanej mu przez Boga lub przyrodę. Jego „egzystencja<br />
wyprzedza esencję”, co powoduje, że staje się on sobą i nadaje swojemu<br />
życiu sens w ciągu jego trwania. W ujęciu filozofa człowiek jest takim niezależnym<br />
bytem i całkowicie autonomicznym, którego struktura osobowości oparta<br />
jest na nicości. To powoduje, że człowiek jest istotą absolutnie wolną, w każdym<br />
momencie swojego życia może powziąć decyzje całkowicie zmieniające jego dotychczasowy<br />
kształt. Ten brak stałości powoduje, iż wiedza dotycząca istoty każdej<br />
ludzkiej jednostki możliwa jest jedynie przez zanegowanie innych jednostek
63 Aleksandra Michno<br />
oraz otaczających ją rzeczy. Dlatego według francuskiego filozofa człowiek szybciej<br />
dowiaduje się czym nie jest, niż czym jest.<br />
Widoczna jest zasadnicza różnica między oboma filozofami, u Kierkegaarda<br />
autentyczność egzystencji polega na odkryciu tego kim się jest i nadania sensu<br />
swojemu życiu w ciągu jego trwania. U Sartre’a odwrotnie, cały życiowy proces<br />
zmierza ku temu, by zrozumieć, iż osobowość człowieka oparta jest na nicości<br />
i uzyskać o sobie wiedzę negatywną.<br />
Zasadnicza różnica między tymi dwoma nurtami egzystencjalizmu polega na<br />
stosunku do Boga. Dla Duńczyka Bóg jest nie tylko warunkiem, ale i sensem egzystencji<br />
człowieka i wszystko co się w tej egzystencji dzieje spowodowane jest<br />
tym, iż on jako jednostka stoi w Jego obliczu. Człowiek oscylując między rozpaczą,<br />
a wiarą jest skazany na ciągłe dokonywanie wyborów, tym trudniejsze, iż<br />
każdy z nich powinien być zgodny z wolą Boga. Podejmowanie decyzji zgodnie<br />
z własną jedynie wolą nie jest dla Kierkegaarda wolnością, ale rodzajem duchowego<br />
zniewolenia i rozpaczy. Wówczas według filozofa nie ma mowy o świadomym<br />
wyborze, dokonuje się on mimowolnie, jest pozorny, gdyż tak naprawdę<br />
decydują o nim „ciemne moce, które tkwią w osobowości” 1 . Brak bowiem jakichkolwiek<br />
ograniczeń i nieskrepowane działanie człowieka nie ma według filozofa<br />
nic wspólnego z autentyczną wolnością.<br />
Zupełnie odwrotna sytuacja jest w przypadku Sartre’a, bo działanie niczym<br />
niezdeterminowane jest istotą jego filozofii wolności. Filozof jako ateista nie<br />
uznaje istnienia Boga, co oznacza, że jednostka w swojej egzystencji nie ma do<br />
Niego żadnego odniesienia, ani nie może oczekiwać żadnych wskazówek w swoim<br />
życiu, jedynie co w nim odnajduje to absurd, tym spowodowany, iż ta absolutna<br />
wolność okazuje się ogromnym ciężarem przez odpowiedzialność jaką<br />
nakłada na człowieka. Filozof wszystkie próby jej zrzucenia, nazywa „złą wiarą”<br />
i uznaje jedynie za sposoby ucieczki od wolności. Sartre pisał: „z lęku przed nicością<br />
i ciężarem człowiek zrzeka się wolności, szukając ukojenia i bezpieczeństwa<br />
w wierze w Boga” 2 .<br />
Kierkegaard natomiast właśnie wybór Boga nazywa wyborem absolutnym<br />
dokonującym się w całkowitej wolności. Każde zaś zerwanie, czy choćby rozluźnienie<br />
więzi z Bogiem, doprowadza człowieka do rozpaczy, która jest zniewalającą<br />
go chorobą duszy. Rozpacz będąca chorobą jaźni wynikała z zachwiania<br />
wewnętrznej autonomii jednostki jest stanem, w którym „synteza zwraca się ku<br />
samej sobie, podczas gdy Bóg, który uczynił człowieka syntezą, upuszcza go jak<br />
gdyby z ręki” 3 - pisał Kierkegaard. Dialektycznym przeciwieństwem tego stanu<br />
jest wiara umożliwiająca człowiekowi autentyczną egzystencje i uczestnictwo<br />
w pełnej wolności. Dlatego jednostka w swojej całkowitej samotności musi przejść<br />
trudną, pełną rozpaczy drogę, aby poprzez swój wewnętrzny rozwój uświadomić<br />
sobie to czym była od początku, czyli syntezą w rękach Boga. „Człowiek odkrywa<br />
1 A. Szwed, Między wolnością, a prawda egzystencji, Kęty 1999, s. 96.<br />
2 Cz. Piecuch, Człowiek metafizyczny, Warszawa – Kraków 2001, s. 55.<br />
3 S. Kierkegaard, Bojaźń i drżenie. Choroba na śmierć, Warszawa 1969, s. 150.
Wolność w ujęciu S. Kierkegaarda oraz J. P. Sartre’a – podobieństwa i różnice<br />
64<br />
teraz, że jaźń, którą wybrał – o ile ma ona historię – zawiera w sobie olbrzymią<br />
różnorodność, że ma historię, w której człowiek przyznaje się do identyczności<br />
z samym sobą. Historia ta ma różnoraki charakter, ponieważ w niej człowiek<br />
znajduje się w relacji do innych jednostek i do całego gatunku ludzkiego; historia<br />
ta niesie ze sobą coś bolesnego dla człowieka, ale jednocześnie jedynie dzięki<br />
tej właśnie historii człowiek jest tym kim jest. Stąd do wybrania samego siebie<br />
niezbędna jest odwaga; w tejże chwili, w której się bowiem wydaje, że człowiek<br />
wybierając siebie wyizolowuje się najbardziej, w tejże chwili wiąże się z tym źródłem,<br />
dzięki, któremu jest powiązany z całością. To go przestrasza, a mimo to tak<br />
właśnie musi być; jeśli budzi się w nim żądza wolności – a ta budzi się w wyborze,<br />
tak samo jak się sama w wyborze zakłada – wówczas wybiera siebie i walczy<br />
o posiadanie danej mu przez historie różnorodności jak o swoje błogosławieństwo<br />
i rzeczywiście to jest jego błogosławieństwem. On nie może zrezygnować<br />
z tego wszystkiego, nawet z tego, co dla niego jest najbardziej bolesne i dokuczliwe;<br />
najwłaściwszym określeniem tej walki, tego zdobywania jest żal. On w żalu<br />
powraca do siebie, do rodziny, do gatunku dopóki się nie odnajdzie w Bogu” 4 –<br />
pisał Kierkegaard. Żyjąc inaczej i rezygnując z poszukiwania samego siebie i Boga<br />
człowiek ulega czasami złudzeniu jakoby był wolny. Ustanawiając siebie autorytetem,<br />
przekonany o słuszności swoich własnych poglądów może co najwyżej dojść<br />
do buntu, który jest najwyższym stadium rozpaczy, a któremu towarzyszy według<br />
Kierkegaarda wolność anarchiczna. Dopiero świadomość grzechu, czyli zła, które<br />
człowiek popełnia w obliczu Boga wyzwala w człowieku chęć walki o siebie. Ten<br />
wybór jednak mający według Kierkegaarda piętno absolutnego ryzyka, dokonuje<br />
się w szczytowym momencie rozwoju, czyli w religijnym stadium życia.<br />
Sartre natomiast traktuje wolność jak wyrok, na który jednostka został skazany<br />
z nieznanych sobie powodów pisząc: „W rzeczywistości jesteśmy wolnością,<br />
która wybiera, ale nie wybieramy bycia wolnymi, nie wybieramy tego, że jesteśmy<br />
wolni” 5 . Od wolności więc nie ma ucieczki i paradoksalnie determinuje ona wewnętrznie<br />
ludzką egzystencje. Nieskrepowane działania człowieka będące przejawami<br />
wolności kształtują całą rzeczywistość, jednocześnie określają jej zakres,<br />
filozof pisał: „Zawsze mogę wybrać i powinienem wiedzieć, że powstrzymywanie<br />
się od wyboru także będzie wyborem” 6 . Każdy wybór podyktowany jest u Sartre’a<br />
dużym zaangażowaniem z tego względu, że człowiek istnieje tylko poprzez swoje<br />
czyny. W ujęciu filozofa jednostka, czyli „byt–w-sobie”, określa swoje życie działaniami.<br />
Dlatego każde podjęcie jakiegokolwiek wysiłku, nawet takiego jak samobójstwo,<br />
jest dla filozofa aktem wolności. Ograniczeniem jej może być jedynie<br />
wolność innych jednostek, tak jak uprzedmiotawiana cielesność człowieka może<br />
być zawładnięta zawładnięta przez uprzedmiotawiającą świadomość Innego, co<br />
według Sartre’a powoduje niezwolnienie. W związku z tym, iż jednostka nieustannie<br />
broni się przed taką sytuacją powoduje to w relacjach z innymi ciągły<br />
4 S. Kierkegaard, Albo – Albo t.II, Warszawa 1976, s. 290-291.<br />
5 J. P. Sartre, Byt i Nicość, Kraków 2007, s. 590.<br />
6 J. P. Sartre, Egzystencjalizm jest humanizmem, Warszawa 1998, s. 66.
65 Aleksandra Michno<br />
konflikt. Ta absolutna wolność powoduje absolutną samotności jednostki. Sartre<br />
w słowach „Piekło to są Inni” wyraża pogląd, iż prawdziwe więzi międzyludzkie<br />
nie są możliwe.<br />
Należałoby wspomnieć o wspólnym rysie obu egzystencjalistów jakim<br />
był opór stawiany teoriom Hegla. Filozof, który ogóle cenił wyżej niż jednostkowość<br />
musiał spotkać się z ostrą krytyką każdego z omawianych filozofów.<br />
Sartre często używał argumentów Kierkegaarda przeciwstawiając się Heglowi<br />
z kolei Kierkegaard krytykując niemieckiego filozofa powołuje się na Kanta czy<br />
Schellinga, zarzucając jego filozofii, że nie wychodzi poza sferę myśli, co czyni ją<br />
abstrakcyjną, zbyt ogólną i całkowicie ignorującą jednostkowość 7 . Z tego względu<br />
filozofia Hegla nazywana jest przez duńskiego myśliciela negatywną, podczas<br />
gdy tworzoną przez siebie filozofię egzystencji, biorącą pod uwagę jednostkowość<br />
i indywidualność, określa on mianem pozytywnej. Dla Kierkegaarda filozofia<br />
Hegla była tak daleka od konkretnego człowieka, że samego jej autora nazywa „filozofem<br />
abstrakcyjnym”. Komentator Kierkegaarda, K. Toeplitz, wyjaśnia co duński<br />
filozof rozumiał pod tym pojęciem, pisze: „Kim jest „abstrakcyjny myśliciel”?<br />
Jest to taki człowiek, który myśli o nauce, społeczeństwie, sztuce itd., nie myśli<br />
tylko o swoim losie” 8 . Głównym więc obu argumentem egzystencjalistów wobec<br />
Hegla, było to, iż stara się on w spekulatywny sposób ująć nawet niesprowadzalne<br />
do niczego ludzkie życie, a według nich „nie można uogólnić, tego co niepowtarzalne”<br />
9 . Kierkegaard krytykuje filozofię Hegla dostrzegając w niej metafizyczny<br />
determinizm, wedle którego stawanie się świata dokonuje się z logiczną koniecznością<br />
10 . To powoduje, iż zostaje całkowicie wyeliminowana wolność, i jak pisze<br />
komentator tej Kierkegaard’owskiej interpretacji: „Kierkegaard zinterpretował te<br />
myśl Hegla jako pogląd, w ostatecznym rozrachunku „więcej” jest konieczności<br />
w tym, co rzeczywiste, niż w tym co możliwe. Taka zaś interpretacja pozwala mu<br />
uznać stanowisko Hegla za rodzaj determinizmu” 11 . W podobny sposób krytykuje<br />
Hegla Sartre. Według Sartre’a Heglowski idealizm absolutny utożsamia byt<br />
i poznanie, podkreślając, iż to „ja jestem ja” 12 Sartre ukazuje, iż ogóle formuła<br />
tożsamości nic nie ma wspólnego z konkretną świadomością. To bowiem w czym<br />
nie mieści się konkretny, jednostkowo pojęty człowiek, to spekulatywny system,<br />
którego krytykami byli obaj egzystencjaliści.<br />
Zestawiając poglądy obu filozofów mimo wielu znaczących różnic dostrzec<br />
można także pewne podobieństwa. Wspólne dla ich refleksji jest ujęcie ludzkiego<br />
istnienia pojmujące je jako konkretny, jednostkowy byt egzystujący w samotności.<br />
Sartre nie ukrywał, że docenia rolę Kierkegaarda jako prekursora tego kierunku,<br />
a zwłaszcza za to, że filozof ten za punkt główny swoich rozważań przyjął<br />
indywidualną jednostkę ludzką, świadomą, poszukującą prawdy o sobie i świecie.<br />
7 K. Toeplitz, Kierkegaard, Warszawa 1980, s.158<br />
8 Ibidem, s.159<br />
9 Ibidem, s.159<br />
10 A. Niemczuk, Wolność egzystencjalna. Kant i Kierkegaard, Lublin 1995, s.35<br />
11 Ibidem, s.36<br />
12 J. P. Sartre, Byt i Nicość, Kraków 2007, s.309
Wolność w ujęciu S. Kierkegaarda oraz J. P. Sartre’a – podobieństwa i różnice<br />
66<br />
W obu koncepcjach jednostka ta posiadająca pasje działania jest zdolna do wewnętrznej<br />
refleksji by pozwalającej odkryć sens jej bytowania w świecie. To co<br />
tych filozofów to stosunek do Boga. Kierkegaard uważa, iż w opozycji do niego<br />
człowiek nie tylko gubi sens swojej egzystencji, ale skaże się na rozpacz, czyli duchową<br />
śmierć. Sartre reprezentuje pogląd przeciwny uważając, iż człowiek może<br />
sam własnymi siłami nadawać sens swojemu istnieniu. Duński filozof świadom<br />
zagrożenia jakie z takiej postawy wynika konkluduje: „Żadna pochodna osobowość<br />
nie może przez to, że na siebie spogląda, dać sobie samej więcej niż jest.<br />
Nawet gdyby się osobowość podwoiła, pozostanie ona nie mniej ani więcej niż<br />
osobowością. Osobowość w swym rozpaczliwym dążeniu do stania się sobą wpędza<br />
się w zupełne przeciwieństwo i przestaje być sobą” 13 .<br />
13 S. Kierkegaard, Bojaźń i drżenie. Choroba na śmierć, Warszawa 1969, s.215
Eligiusz Lelo<br />
KULTURA - PROBLEM „NIEDEFINICJI”<br />
Obecnie kultura z czystego obiektu badawczego stała się przedmiotem uzasadniającym<br />
wiele odmiennych paradygmatów; narzędziem wykorzystywanym do<br />
lepszego zrozumienia rzeczywistości społecznej przedstawionej w formach takich<br />
jak: feminizm, antyimperializm, neoewolucjonizm, antropologia kognitywna,<br />
neomarksizm, materializm kulturowy, socjobiologia, strukturalizm, neofunkcjonalizm<br />
itd. Niegdyś rozumiana jako statyczny i niezmienny zestaw wzorców oraz<br />
form podzielanych przez społeczności, dziś bardziej dotyczy badań zbieżności<br />
władzy, nierówności i historii; mieniąc się przy tym charakterystycznym rysem<br />
powyższych paradygmatów.<br />
Czy dzisiaj kultura może być rozumiana jednoznacznie, uniwersalnie i pewnie?<br />
Wydaje się, że nie. Dziś nawet w świecie nauki nie jest to szczególnie dziwne,<br />
gdyż umiejętne uzasadnienie problemu powinno wystarczyć do jego szerokiego<br />
rozwinięcia, a ono natomiast do skompletowania wyprowadzanej teorii. Mimo<br />
siłowania się z próbami tworzenia najbardziej wykwintnych i oryginalnych definicji<br />
kultury, okazują się one zazwyczaj uzasadnieniem autorskiego wywodu<br />
i subiektywnej wizji świata.<br />
Atakując definicyjność kultury można wręcz stwierdzić, że przybiera ona<br />
formę pustego znaku. Zależność pomiędzy elementem znaczącym „kultura”<br />
i znaczonym (to, co ów element reprezentuje) jest niezwykle zmienna. Da się<br />
zauważyć pewne przyzwolenie, zarówno w środowiskach akademickich jak<br />
i pozaakademickich, na swobodne wypełnienie znaczeniem tytułowego pojęcia<br />
zgodnie z potrzebą teorii. Z drugiej strony istnieje tendencja mocno<br />
„paradygmatyzująca”. Dedukcyjnie wyprowadzająca zamierzone wnioski<br />
z przyjętej i akceptowalnej koncepcji. Podobnym kursem zmierza dyskurs pozaakademicki,<br />
wytwarzający rzutkie metafory związane z problemami współczesności<br />
podejmowanymi m.in przez publicystykę. Problemy te są zwykle<br />
charakterystyczne dla kultury medialnej, kultury masowej, kultury popularnej,
68 Eligiusz Lelo<br />
kultury postmodernistycznej, kultury zachodniej lub takiej, która aktualnie wzbudza<br />
najwięcej emocji.<br />
Kultura staje się pojęciem pomocniczym w uzasadnianiu, często „lokalnej”,<br />
redukcjonistycznej wizji świata. Kultura przybiera postać substancji, która z matrycy<br />
wyjaśniania tego czym jest świat człowieka stała się punktem dojścia „synekdochicznych”<br />
teorii, biorących część problemów filozoficzno za ich ogromną<br />
większość. Przed swoistym rozwarstwieniem definicji starano się sformalizować<br />
jej holistyczny wydźwięk, któremu przysłużyła się antropologia.<br />
Kroeber i Kluckhohn owiani legendą klasycy badający tytułowe zagadnienie,<br />
przytaczani są często w pracach dotyczących kultury ze względu na wyróżnienie<br />
ponad 150 definicji. Zdaniem powyższych autorów kultura w najogólniejszym<br />
sensie, to między innymi sposób życia, myślenia i wierzenia ludzi. Pomijając relacje<br />
pomiędzy kulturą a pojęciami takimi jak społeczeństwo i cywilizacja, zapewnia<br />
ona orientacje w relacji do świata i jego problemów, między innymi takich<br />
jak cierpienie i śmierć. Ponadto, każda kultura jest zaprojektowana, tak aby podtrzymywać<br />
istnienie grup społecznych oraz ich tożsamości, a także zapewniać<br />
wymogi uporządkowanego sposób życia oraz możliwości zaspokojenia potrzeb<br />
biologicznych 1 .<br />
Inni badacze - George Barnett i Meihua Lee starali się zsyntetyzować różne<br />
ujęcia definicyjne m.in. teorie Geertza, Durkheima, Kluckhohna i Goodenough,<br />
określając kulturę przede wszystkim jako własność grup. To znaczy, system znaczeń<br />
podzielany przez grupy, poprzez który rozumieją one wspólne wartości,<br />
wierzenia, zwyczaje, postawy i myśli. Kultura jest wyłaniającą się własnością określającą<br />
społeczne interakcje oraz to w jaki sposób członkowie grup komunikują<br />
się ze sobą. Kultura może być rozumiana jako consensus dla znaczeń symboli<br />
– werbalnych i niewerbalnych – którymi posługują się członkowie społeczności 2 .<br />
Dla nauk humanistycznych rozumienie tego nieostrego pojęcia oraz jego<br />
wyczerpujące zdefiniowanie jest zadaniem podstawowym. Niebezpieczeństwo<br />
i trudności wynikające z prób jej całościowego określenia polega najprawdopodobniej<br />
na akademickim rozbiciu namysłu nad rzeczywistością społeczną na<br />
wiele, mniej lub bardziej odmiennych, ścieżek teoretyzowania. Z drugiej strony<br />
należy też zwrócić uwagę, na fakt że wyczerpująca teoria wszystkiego, szczególnie<br />
w sferze humanistyki jest, oględnie mówiąc, niewykonalna.<br />
Przytoczone we wstępie wyliczenie owych kilku filozoficznych paradygmatów<br />
sugeruje zdecydowane odejście od prób holistycznego, niegdyś antropologicznego<br />
rozumienia matrycy życia społecznego. Ujmując problem w ten sposób kultura<br />
istnieje, rzecz jasna, „fizykalnie” i w najbardziej ogólnym rozumieniu zawiera<br />
w sobie religie, język, literaturę, sztukę, zwyczaje, prawa, organizację społeczną,<br />
wymianę ekonomiczną, wytwory techniki oraz filozofię i naukę 3 ; jednakże<br />
1 J. R. Baldwin, S. L. Faulkner, M. L. Hecht, A Moving Target: The Illusive Definition of Culture w: J. R. Baldwin, S. L.<br />
Faulkner, M. L. Hecht, S. L. Lindsley (red.), Redefining Culture. Perspectives Across the Disciplines, New Jersey 2006, s. 7.<br />
2 Ibidem, s. 13.<br />
3 F. Znaniecki, Cultural studies: Their origin and development, Urbana 1952, s. 9.
Kultura - problem „niedefinicji”<br />
69<br />
problem definicji nadaje jej coraz częściej wymiaru idealnego, zdradzając jej nierzeczywisty<br />
rys.<br />
Z chaosu stale redefiniowanego pojęcia kultury zazwyczaj podąża się za kilkoma<br />
konkretnymi, które okazały się po prostu, bardziej od innych, funkcjonalne<br />
i elastyczne. Moglibyśmy zadać sobie pytanie, o to jakimi definicjami moglibyśmy<br />
posłużyć się dzisiaj? Skoro jednak definicje te są skutkiem teoretyzowania,<br />
a nie jego wypadkową, czy jednocześnie nie zapośredniczamy konkretnego<br />
paradygmatu?<br />
Rozumień kultury jest tak wiele, iż trzymanie się jednej zdaje się wybiegiem<br />
racjonalnym i skrajnie pożądanym, aczkolwiek może okazać się pomocne przy<br />
konkretnie nacechowanych badaniach wspomnianych na wstępie: konstruktywizm,<br />
feminizm, neomarksizm itp. Wielość definicji sugerowałaby próbę ponownego<br />
holistycznego podejścia do zagadnienia, jednak podsumowanie gęstwo<br />
rozwarstwionej wiedzy na ten temat uniemożliwia to zadanie ze względów ilościowych<br />
lub ideologicznych(?).<br />
Edward Tylor jest zapewne rozpoznawalny przez wszystkich zainteresowanych<br />
zagadnieniem. Jego etnograficznym okiem kultura widziana jest jako<br />
złożona całość zawierająca wiedzę, wierzenia, sztukę, moralność, prawo, zwyczaje<br />
oraz inne zdolności i nawyki nabyte przez człowieka jako członka społeczeństwa<br />
4 . W tym tonie zachowane są inne podobne definicje przedstawiające kulturę<br />
jako całościowy obraz przejawów życia człowieka. Etnografia daje podstawę do<br />
najbardziej ogólnego i intuicyjnego rozumienia kultury. Jawi się ona przez szerokie<br />
spektrum ludzkich zachowań; jest integralną całością składającą się z narzędzi<br />
i dóbr konsumpcyjnych; jest statutem dla różnych grup społecznych; jej<br />
zawartość stanowią idee, wytworzone przedmioty, i ponownie - wierzenia oraz<br />
zwyczaje. Każda kultura, zarówno prymitywna jak i ta znajdująca się w stanie<br />
zaawansowanego rozwoju implikuje aparat badawczy, współdzielący czynnik<br />
humanistyczny, duchowy oraz materialny, poprzez który człowiek zdolny jest<br />
rozwiązywać specyficzne problemy w ramach społeczeństwa 5 . Powyższa charakterystyka<br />
przedstawiona przez Malinowskiego prezentuje kulturę jako dobrze<br />
zorganizowaną jedność, w której wyróżnić można fundamentalną dystynkcje<br />
na swoiste materialne ciało, czyli wytworzone rzeczy oraz bardziej efemeryczny<br />
system zwyczajów. Ponadto, co wydaje się istotne i nie często podkreślane, teoria<br />
kultury musi pamiętać i akceptować fakt, iż człowiek – sprawca, partycypant<br />
i konsument kultury - jest organizmem o podstawach biologicznych.<br />
Organizmy zakorzenione głęboko w przyrodzie oswajają swój pierwotny stan<br />
bytowania tworząc ponadbiologiczne środki oraz mechanizmy działania. Tak<br />
wykształcone narzędzia pozwalają konkretnym indywiduom kierować swą biologiczną<br />
naturę ku zachowaniom zapewniającym trwałość społeczeństwom. W ten<br />
4 E. B. Tylor, Primitive culture, London 1871, s. 1.<br />
5 B. Malinowski, A scientific theory of culture and other essays, London 1969, ss. 5-36.
70 Eligiusz Lelo<br />
sposób zapewniony jest względnie niezachwiany metabolizm systemu społecznego<br />
oraz natury 6 .<br />
Wskazanie na kulturę będącą mechanizmem kształtującym praxis, to jeden<br />
z wielu szczegółów podnoszonych w tej materii. Oddzielanie się od biologicznej<br />
matrycy ku człowieczemu światu okazuje się niedokończone, niekompletne<br />
i zdecydowanie nieidealne. Przejście od natury do kultury oparte na takich podstawach<br />
jednoznacznie podkopuje siłę i stabilność tej ostatniej. W konsekwencji,<br />
ta niezasklepiona dychotomia obija się echem tworząc rozdźwięk pomiędzy stanem<br />
realnym a stanem idealnym, do którego ludzkość stara się ciążyć. Realność<br />
nabiera przez to sensu, gdyż wskazuje na ograniczoność kultury, która nigdy nie<br />
ma absolutnego autorytetu, nie jest absolutnie zobiektywizowana i skończona 7 ;<br />
odpowiada jedynie stanowi aktualnej wiedzy i w tym sensie będzie uzupełniana<br />
wraz z jej postępem oraz ze zmieniającymi się postawami ludzi. Tak rozumiana,<br />
kultura jest codziennością permanentnie testowaną przez praktyki, które ucieleśniają<br />
mnogość różnic. Te natomiast są polem zmagań pomiędzy indywidualnościami<br />
wykuwanymi w ramach społeczeństwa i budującymi społeczną dyscyplinę<br />
oraz popularnymi produktami mód i zwyczajów doraźnie poszerzającymi władzę<br />
człowieka na realnością.<br />
O kulturze możemy mówić, że jest agregatem wszelkich form zachowań, odczuć,<br />
myśli i sądów wyuczonych przez człowieka w społeczeństwie, w opozycji<br />
do czynności motorycznych i podstawowych popędów 8 . Wskazania na ludzkie<br />
zachowanie jako produkt socjalizacji jest wyraźnym przejściem od holistycznego<br />
ujmowania kultury, na rzecz kontestowania określonego przejawu bycia<br />
człowiekiem i brania go za całość jego rozumienia.<br />
Jedna z redukcjonistycznych koncepcji związana jest ze zwrotem semiotycznym<br />
odnoszącym się do rozumienia koncepcji kultury. Zwrot należy łączyć<br />
z nazwiskiem Clifforda Geertza, a jego podejście do kultury ze wskazaniem na<br />
fakt, iż ma ona zasadniczo semiotyczne podstawy. Człowiek jest zwierzęciem<br />
zawieszonym w sieci utkanych przez siebie znaczeń. Sieci te tworzą kulturę,<br />
a ona z kolei powinna być badana nie eksperymentalnie w celu odnalezienia praw<br />
nią rządzących, ale interpretacyjnie z zamiarem odszukania sensu znaczenia 9 .<br />
Wzorce znaczeń, ukonstytuowane historycznie, są przenoszone przez symbole<br />
tworzące spójne systemy, poprzez które możliwa jest komunikacja oraz rozwój<br />
wiedzy i postaw wobec życia. Idąc krok dalej można przytoczyć odniesienia do<br />
dawkinsowskiej konstrukcji memów – swoistych reprezentacji zapisów pamięci.<br />
Idee takie jak nacjonalizm, obrazy swastyki czy idealnych proporcji ciała przetaczają<br />
się przez kulturę falami. Kultura jest replikatorem nie tylko memów, ale<br />
również systemów je generujących. Jest więc całym interaktywnym środowiskiem<br />
6 E. S. Markarian, The concept of culture in the system of modern sciences w: B. Bernardi (red.), The concept and dynamics<br />
of culture, Mouton 1973, s 106.<br />
7 Z. Bauman, Culture as praxis, Routledge & Kegan Paul 1973, ss. 172-173.<br />
8 R. A. Nisbett, The social Bond: An introduction to the study of socjety, New York 1970, s. 223.<br />
9 C. Geertz, The interpretation of cultures, New York 1973, s. 5.
Kultura - problem „niedefinicji”<br />
71<br />
ludzkiego życia i komunikacji 10 . Symboliczne uniwersum poprzedzone jest procesem<br />
obiektywizacji, sedymentacji i akumulacji wiedzy – w tym sensie uniwersum<br />
jest wykształcone na scenie historii. Aby zrozumieć kulturę należy zatem<br />
zrozumieć proces powstawania znaczeń 11 , jest to niezbędne w obliczu wielu tworów<br />
ludzkiej świadomości, które mogą być przedstawiane z przesadą i niechybnie<br />
traktowane jako totalność. Jednakże kultura, w przeciwieństwie do natury, może<br />
przestać istnieć bez stwarzających ją indywiduów. Kultura wymaga obecności<br />
podmiotów ją tworzących, symbiozy z jaźnią człowieka. Sprzężenie zwrotne<br />
w tym układzie jest osią obopólnego tworzenia znaczeń. Koherencja tożsamościowa<br />
na poziomie indywidualnym, która zazwyczaj jest możliwa do ustanowienia,<br />
może być także przejawem o wymiarze kolektywnym, istniejącym<br />
w określonym przedziale czasu, tworzącym powszechny przejaw świadomości,<br />
charakterystyczny typ społeczeństwa nacechowany specyficznym zestawem<br />
tradycji.<br />
Kultura nie powstaje samorzutnie. Etymologicznie odnosi się do uprawy ziemi,<br />
a uwspółcześniając ten pogląd i przenosząc go na grunt nowszej interpretacji<br />
- ktokolwiek mówi o kulturze mówi także o administracji 12 . Administracyjny<br />
„agraryzm”, „zaorywanie” natury, czy też po prostu uprawa kultury już tylko<br />
w obrębie jej samej, zwraca uwagę na fakt, że jest ona nową wersją niegdysiejszej<br />
natury, a wytwarzanie nowych systemów znaczeń i nowych przedmiotów<br />
odbywa się ze względy na ich komercyjny i skomodyfikowany charakter nierozerwalnie<br />
związany z hegemoniczną ekonomią i polityką. Dwa ostatnie czynniki są<br />
akceleratorem produkowania popularnych obrazów dotyczących w przeważającej<br />
części kontrpropozycji lub satyry na aktualnie obowiązujący kurs ekonomiczno-<br />
-polityczny. Zazwyczaj z braku lepszego świata takie postępowanie jest procesem<br />
wytwarzania kultury popularnej poprzez upolitycznione krytyczne komentarze 13<br />
prezentowane w formie spłyconych obrazów (w opozycji do dzieł kultury kanonicznej)<br />
realizowane w malarstwie, muzyce, teatrze, mediach, a przypominające<br />
bardziej uliczny folklor niż dystyngowaną ciszę muzeów. Podejście Adorna<br />
jest jednym z rozdroży, przy których widnieje drogowskaz z kulturą przez małe<br />
i wielkie „k”. Zatem kultura oznacza legitymizację i przestrzeń znaczeń dla specyficznych<br />
aktów oraz charakterystycznej tożsamości danej wspólnoty – podzielającej<br />
wspólne motywacje, ideologie i doświadczenia ze względu na obcowanie<br />
ze swoim naturalnym podłożem ekonomiczno-politycznym współkreowanym<br />
przez religie, modele rodziny, a także media. Kultura przez wielkie „K” oznacza<br />
indywidualny wysiłek kierunkujący samorealizację wzdłuż kulturowej sieci pełnej<br />
ograniczeń. Kultura jawi się jednocześnie jako produkt takich wysiłków 14 ,<br />
10 M. McDonald, The central role of culture In cognitive evolution: A reflection of the myth of the „isolated mind” w: L. P.<br />
Nucci, G. B. Saxe, E. Turiel (red.), Culture, thought, and development, Mahwah 2000, s. 23.<br />
11 P. L. Berger, T. Luckmann, The social construction of reality: A treatise on the sociology of knowledge, New York 1966,<br />
s. 90.<br />
12 T. Adorno, The culture industry, London 1991, s. 93.<br />
13 J. Fabian, Culture and critique w: M. Bal (red.), The practice of cultural analysis: Exposing interdisciplinary interpretation,<br />
Stanford 1999, s. 238.<br />
14 W. Ray, The logic of culture: Authority and identity In the modern era, Oxford 2001, s. 2.
72 Eligiusz Lelo<br />
często są one charakterystyczne przez swój dominujący charakter w opozycji<br />
do zachowań alternatywnych i kontrkulturowych propozycji. Kultura jest rzeczą<br />
publiczną, konstruktem indywidualnych przedsięwzięć oraz ich rezultatów.<br />
Zamierzenia, o których tu mowa kładą nacisk na doskonalenie intelektualnych<br />
możliwości człowieka w obrębie kultury popularnej, w której uwaga przeniesiona<br />
jest z produkcji artefaktów na fakt ich wpływu na życie człowieka z uwzględnieniem<br />
ich „narkotycznego działania” 15 .<br />
Koncepcja kultury jest jednym z bardziej kluczowych tworów współczesności,<br />
chaos definicyjny aktualnie zbiega się w pojmowaniu kultury jako struktury<br />
nastawień, wartości i oczekiwanych norm, które kryją się we wzorach zachowań<br />
charakterystycznych dla danej społeczności. Niekiedy kultura i społeczności<br />
traktowane są jako terminy wzajemnie się konstytuujące. Elastyczność, a raczej<br />
zdolność przystosowywania znaczenia kultury do wielu nowych paradygmatów,<br />
jest zdaniem niektórych badaczy kluczowym elementem charakteryzującym erę<br />
komunikacji masowej i schodzenia do świata codziennej, globalnej rozrywki-<br />
16<br />
(również akademickiej). Wielość warstw, które można włączyć w rozumienie<br />
tytułowego pojęcia sprawia, że w ogóle staje się ono tworem częściowym, mniej<br />
ścisłym i pozbawionym intersubiektywnej komunikowalności (abstrahując od<br />
sytuacji przyjęcia kursu określonego paradygmatu). W tym sensie kulturę można<br />
potraktować jako dobry przykład „niedefincji” 17 . W sytuacji, gdy życie jednostek<br />
tworzących wspólnotę jest niestabilne, niepewne i niejednoznaczne (z ekonomiczno-politycznego<br />
punktu widzenia), i uzależnione przede wszystkim od niejasnych,<br />
zazwyczaj trywialnych schematów transmitowanych masowo, stare ramy<br />
norm, wartości i stabilnych oczekiwań nie mają zastosowania. Kultura zredukowana<br />
jest do nieśmiałego repertuaru stylów, które są nieustannie monitorowane,<br />
proponowane i na bieżąco adaptowane, ustępując tworzeniu nieuświadomionych<br />
podstaw społecznej tożsamości. Co więcej, jest ona swoistą polifonią sposobów<br />
komunikowania; nawet w obrębie jednej wspólnoty językowej ludzie nie są przywiązani<br />
do wspólnie podzielanych znaczeń.<br />
Pośród chaosu teorii oraz charakterystycznego dla nich przedstawiania kultury<br />
jako tworu mającego oryginalnie dobrany, niespotykany wcześniej składnik<br />
adaptujący ją do stale zmieniających się warunków, można rzecz jasna popaść<br />
w nieścisłość. W obliczu obecnego rozwarstwienia należałoby pozostać przy swobodnym<br />
chłonięciu często barwnych metafor proponowanych przez „powieści”<br />
popularnonaukowe lub oddać głoś umysłowi analitycznemu, który wytłumaczy<br />
co wszyscy mamy na myśli mówiąc o „kulturze”. „Heroiczne” podejście jednej<br />
z badaczek podsuwa taką myśl – kultura jako analityczny koncept ma charakter<br />
hybrydowy, dlatego że może być zrozumiana jedynie jako twór o charakterze<br />
15 E. J. Jewell, F. Abate, The new Oxford dictionary, New York 2011, s. 416.<br />
16 D. C. Chaney, From ways of life to life style: Rethinking culture as ideaology and sensibility, w: J. Lull (red.) Culture in<br />
the communication age, London 2001, s. 76.<br />
17 Ibidem, s. 81.
Kultura - problem „niedefinicji”<br />
73<br />
historycznym, spajający mniej lub bardziej, sferę symboliczną oraz społeczne<br />
„uniwersa” wspólnot 18 .<br />
Próba zdefiniowania kultury kończy się zazwyczaj na subiektywnym opisowym<br />
wywodzie, trzymającym się mimo wszystko pewnych standardowych cech<br />
dawnych definicji holistycznych, okraszając naukę miłym, literackim, wręcz<br />
przygodowym, akcentem.<br />
18 P. Werbner, Introduction: The dialectics of cultural hybridity, w: P. Werbner, T. Modded (red.), Debating cultural hybridity:<br />
Milti-cultural identities and the politics od anti-racism, London 1997, s. 15.
Magdalena Kazimierska<br />
ARGUMENTY ZA I PRZECIW HIPOTEZIE SAPIRA-WHORFA<br />
Hipoteza Sapira-Whorfa, funkcjonująca także jako prawo relatywizmu językowego,<br />
ukazuje relacje języka z myśleniem, rzeczywistością. Stanowi ona próbę<br />
ukazania zależności postrzegania rzeczywistości, jej obrazu, od struktury języka.<br />
Język tworząc ścieżki, którymi posługują się jego użytkownicy, wpływa na ich odbiór<br />
rzeczywistości; każdy język zatem tworzyć będzie odrębne rzeczywistości.<br />
Na treść hipotezy składają się dwie podstawowe idee. Pierwsza z nich mówi,<br />
iż język, będący tworem społecznym, jako system, w którym wychowujemy się<br />
i myślimy od dzieciństwa kształtuje nas sposób postrzegania otaczającego nas<br />
świata. Według kolejnej natomiast, wobec różnic między systemami językowymi,<br />
które są odbiciem tworzących je odmiennych środowisk, ludzie myślący w tych<br />
językach rozmaicie postrzegają świat 1 . W ramy niniejszych myśli wpisują się założenia,<br />
które będą uwalniane w dalszej części tej pracy.<br />
Poniżej zasygnalizowane zostały poglądy i zjawiska w większym lub mniejszym<br />
stopniu odnoszące się do hipotezy Sapira-Whorfa, zarówno nakładające się<br />
jak i opozycyjne, nie uszeregowane przy tym ani pod względem poparcia-opozycji,<br />
ani ich stopnia.<br />
Postawienie tezy o języku jako twórcy rzeczywistości wydaje się dość kontrowersyjnym<br />
stwierdzeniem. To pewna niekonsekwencja twórców hipotezy jak<br />
i jej pobieżne interpretacje stawiają nas naprzeciw odwróconego porządku, relacji<br />
odwrotnej do przyjętej doświadczeniem, w której to język jest „pierwotny”<br />
względem rzeczywistości.<br />
Procedurą ilustrującą wtórność języka względem rzeczywistości stanowić<br />
mogą zwyczaje m.in. Indian plemienia Abipone w zakresie słów tabu 2 . W społeczności<br />
tej kulturowym zakazem obłożone jest wypowiadanie imion osób<br />
zmarłych. U źródeł tabu, jak się przypuszcza, leży wiara /wraz z towarzyszącą<br />
1 A. Schaff, Myślenie w języku, „Odra”, nr 1, Wrocław 1980, s. 29.<br />
2 J. G. Frazer, Złota gałąź, tłum. H. Krzeczkowski, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1969, s. 217-224.
75 Magdalena Kazimierska<br />
temu obawą/ w przywołanie duszy zmarłego po wypowiedzeniu jego imienia.<br />
W sytuacji gdy imię zmarłego stanowi również nazwę pospolitą, zakaz ten zakreśla<br />
szersze kręgi, gdyż wykluczając imię zmarłego wyklucza też inne desygnaty tej<br />
nazwy powodując ciągłe zmiany w systemie językowym danej grupy etnicznej.<br />
Zwyczaje, wierzenia właściwe tej kulturze stanowiąc elementy rzeczywistości danej<br />
społeczności determinują tu zatem język czyniąc go zmiennym, dynamicznym,<br />
podporządkowanym im systemem.<br />
Zbliżoną sytuację obrazują liczne przykłady damnatio memoriae 3 . Potępienie<br />
pamięci zmarłego sprowadzało się do zabiegów mających na celu usunięcie z historii<br />
faktu istnienia skazanej na zapomnienie osoby, głownie przez usunięcie z<br />
języka jej imienia podparte częstokroć usunięciem wizerunków czy przypisaniem<br />
jej dokonań innym. Ta podyktowana różnymi względami eliminacja z pamięci,<br />
historii za pośrednictwem modyfikacji w języku świadczyć może o ingerencji<br />
rzeczywistości w język w celu osiągnięcia określonych stanów tej rzeczywistości.<br />
Powyższe przykłady w pierwotnym zamyśle posłużyć miały za potwierdzenie<br />
kreowania przez rzeczywistość sfery językowej, jednakże nie sposób przy tym nie<br />
zwrócić uwagi fakt, iż zastosowanie w historii tego typu kary jak i zwyczaj panujący<br />
m.in. w wyżej wymienionym plemieniu warunkowane musiały być przeświadczeniem<br />
o sprawczej roli języka właśnie.<br />
Akty twórcze w teorii Sapira-Whorfa pozornie tylko wydają się mieć przeciwny<br />
kierunek w stosunku do powyższego przykładu. Hipoteza, prezentując<br />
kreacyjną rolę języka w stosunku do rzeczywistości, nie neguje jednak faktu formowania<br />
różnych systemów językowych przez zróżnicowane kulturowo społeczności.<br />
Sformułowanie to często spotyka się z zarzutem błędnego koła. Zarzut ten<br />
jest jednak bezpodstawny: u podstaw hipotezy leży bowiem przyjęcie języka za<br />
„genetyczny twór społeczny, stanowiący projekcję historycznie ukształtowanego<br />
środowiska fizycznego i społecznego” 4 wraz z założeniem relacji obustronnie aktywnej,<br />
gdzie język kształtuje rzeczywistość społeczeństwa nim się posługującego.<br />
W jaki zatem sposób język uznany za przejaw rzeczywistości kulturowej<br />
przyjmuje aktywną rolę w stosunku do rzeczywistości?<br />
Według B. L. Whorfa<br />
„rzeczywistość jawi się nam jako kalejdoskopowy strumień wrażeń, strukturę<br />
natomiast nadają jej nasze umysły – to jest przede wszystkim tkwiące w naszych<br />
umysłach systemy językowe” 5 .<br />
Hipoteza twórczą rolę języka upatruje zatem w uporządkowywaniu rzeczywistości.<br />
Język systematyzuje obiektywny świat stosując zarówno jawna klasyfikację<br />
– fenotypy /kategorie czasowniki, rzeczowniki czy rodzajniki/ jak<br />
i utajoną – kryptotypy /stanowiące pewien system relacji/. Tworzona<br />
3 W. Wołodkiewicz, Europa i prawo rzymskie. Szkice z historii europejskiej kultury prawnej, Oficyna Wolters Kluwer business,<br />
Warszawa 2009, s. 349-350.<br />
4 B. L. Whorf, Język, myśl i rzeczywistość, tłum. T. Hołówka, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1982, s. 16.<br />
5 Ibidem, s. 285.
Argumenty za i przeciw hipotezie Sapira-Whorfa<br />
76<br />
kategoryzacja determinuje sposób odbioru rzeczywistości przez ten język odnajdowanej,<br />
zaś zróżnicowanie systemów klasyfikacji wpływa na odmienny sposób<br />
postrzegania świata przez społeczeństwa posługujące się różnymi językami.<br />
Argumentem potwierdzającym istnienie subiektywnych rzeczywistości ukształtowanych<br />
przez język jest sposób widzenia świata przez amerykańskich Indian z<br />
plemienia Hopi. W odróżnieniu od języków europejskich język hopi nie rozporządza<br />
kategoriami czasu i przestrzeni w taki sposób jak spotykamy to w standardowych<br />
językach europejskich /SAE/. Funkcje czasu i przestrzeni przejęte zostały<br />
przez kategorię „ujawnione”, do której przynależą wszelkie przejawy materialnego<br />
świata istniejące w przeszłości i teraźniejszości, oraz kategorię „ujawniające<br />
się” obejmującą sferę mentalną oraz przyszłość 6 .<br />
Gramatyka języka plemienia Hopi potwierdzając brak uniwersalnego, ponadkulturowego<br />
widzenia takich aspektów rzeczywistości jak czas i przestrzeń potwierdza<br />
jednocześnie założenie hipotezy Sapira-Whorfa, iż<br />
„fizyczna rzeczywistość jest jedna, ale pokryta różnymi siatkami interpretacyjnymi,<br />
przez co dla każdego języka etnicznego istnieje jego własna, subiektywna<br />
rzeczywistość” 7 .<br />
Potwierdzeniem egzystowania w odmiennych światach rzeczywistych przez<br />
osoby posługujące się różnymi językami są także wnioski z badań przeprowadzonych<br />
przez H. Hoijera wśród Indian z plemion Tonkawa, Atabasków oraz Navaho.<br />
Podobnie jak B. L. Whorf, stwierdził on odmienny sposób wyodrębniania klas<br />
w języku navaho, zwracając uwagę na zakwalifikowanie w obręb jednej kategorii<br />
zarówno podmiotów aktywnych, samego procesu aktywności jak i przedmiotu<br />
aktywności. Według H. Hoijera brak rozgraniczenia klas językowych pomiędzy<br />
niniejszymi „kategoriami” pozostaje w zgodzie ze światopoglądem plemienia,<br />
z przyjęciem pasywnej postawy względem natury, dostosowaniem się w miejsce<br />
jej modyfikacji i potwierdza zarówno segregująco-kumulujące właściwości systemu<br />
językowego jak i jego projekcję na rzeczywistość 8 .<br />
Odmienność postrzegania przez osoby posługujące się innymi systemami<br />
językowymi uwidoczniona została podczas eksploracji prowadzonej w XIX w.<br />
na terenie dzisiejszego Hondurasu przez badacza i rysownika - J. L. Stephensa<br />
i F. Catherwooda. Próbowali oni dokumentować przejawy kultury Majów rysunkiem,<br />
jednakże kultura ta, tak różna od ich dotychczasowego doświadczenia, „nie<br />
dająca się opisać” spowodowała, że odtworzenie form generowało znaczne trudności<br />
9 . Na drodze postrzegania stanął stereotyp pojęciowy funkcjonujący w używanym<br />
przez rysownika języku powodując, że w miejsce tego co widzi, rysownik<br />
6 P. Bytniewski, Język i kultura w koncepcji E. Sapira i B. L. Whorfa, „Język a Kultura”, nr 2, Wrocław 1991, s. 16-17.<br />
7 Kopińska M. 2009: Język jako narzędzie interpretacji rzeczywistości - językowy obraz świata, „Un mundo, muchas<br />
miradas - Mundu bat, begirada anitz”, nr 2, 26 stycznia 2012.<br />
8 M. Marody, Technologie intelektu. Językowe determinanty wiedzy potocznej i ludzkiego działania, Państwowe<br />
Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1987, s. 39.<br />
9 W. Chlebda, Stereotyp jako jedność języka, myślenia i działania, „Język a Kultura”, nr 12, Wrocław 1998, s. 34.
77 Magdalena Kazimierska<br />
przenosił na papier to, co wie. System językowy nałożył na rzeczywistość siatkę<br />
interpretacyjną deformując jej obraz.<br />
Według hipotezy Sapira-Whorfa wszyscy użytkownicy jednego systemu językowego<br />
korzystają z jego schematów w odbiorze świata pozajęzykowego postrzegając<br />
tym samym rzeczywistość w podobny sposób. Socjolingwistyczne<br />
stanowisko B. Bernsteina potwierdza hipotezę Sapira-Whorfa w zakresie negacji<br />
istnienia uniwersalnego systemu językowego, sprzeciwiając się jednak występowaniu<br />
wewnętrznej spójności systemu w granicach kultury. Wprowadza<br />
on zróżnicowanie w obrębie języka wyodrębniając dwa typy – kod ograniczony<br />
i kod rozbudowany - determinowane przynależnością do odmiennych grup<br />
społecznych 10 .<br />
Ta teoria odzwierciedlania w języku różnic społecznych została wysunięta<br />
na podstawie zaobserwowanych trudności dydaktycznych dzieci robotniczych.<br />
Według B. Bernsteina zbiorowości społeczne /klasa robotnicza, klasa średnia/<br />
w procesie socjalizacji ukierunkowują jednostkę w zakresie postrzegania świata<br />
i reguł językowych przez nią stosowanych. Wybiera ona zatem te składniki<br />
i posługuje się takimi regułami, jakie akceptowane są przez dane środowisko, nie<br />
naruszając granic kodu lingwistycznego przyjętego przez grupę.<br />
Mimo zbieżności niektórych założeń z koncepcją Sapira-Whorfa – m.in. co<br />
do przekonania, iż poznanie języka umożliwia poznanie struktury społecznej -<br />
należy pamiętać, że podejście B. Bernsteina to przede wszystkim przyjęcie społecznych<br />
czynników za pierwotne w stosunku do wzorców językowych, stoi więc<br />
w sprzeczności z hipotezą o projektowaniu języka na odbiór rzeczywistości.<br />
Kreacyjna rola języka upatrywana jest w konstruowaniu porządku świata<br />
obiektywnego, jak pisze B. L. Whorf „dokonujemy segmentacji natury tropami<br />
wyznaczonymi przez nasze języki ojczyste” 11 . Skutkiem tej segmentacji bywają<br />
zarówno klasy jak i odrębne obiekty. Konstruowanie tych podmiotów nie odbywa<br />
się jedynie poprzez selekcję wśród materialnie istniejących, ale także obecnych<br />
w sferze mentalnej, które to dzięki wiązaniu ich przez język zyskują formę.<br />
Zaczynają więc istnieć dzięki nazwaniu tego co nienazwane.<br />
Zmiana terminologii podporządkowana nadrzędnej idei niech posłuży za potwierdzenie<br />
twórczej roli języka. W 1793 r. wcielony został francuski kalendarz<br />
republikański. Wprowadził on kompletnie nową nomenklaturę – nazwy dni stały<br />
się liczebnikami porządkowymi dekady wprowadzonej na miejsce tygodnia,<br />
a miesiące przez swą nazwę powiązane zostały ze zjawiskami przyrodniczymi<br />
charakteryzującymi dany okres czasu.<br />
Zamysłem przyświecającym tym językowym modyfikacjom była sekularyzacja<br />
społeczeństwa. Język użyty został przez konwent republikański jako narzędzie<br />
mające wykreować nową rzeczywistość, skierować społeczeństwo na nowe drogi<br />
10 B. Bernstein, Socjolingwistyka a społeczne problemy kształcenia, tłum. K. Biskupski, w: M. Głowiński (red.), Język i<br />
społeczeństwo, Czytelnik, Warszawa 1980, s. 95-96.<br />
11 B. L. Whorf, op. cit, s. 284.
Argumenty za i przeciw hipotezie Sapira-Whorfa<br />
78<br />
zachowań odrywając je od chrześcijaństwa - dostrzegalne jest tu zatem potwierdzenie<br />
hipotezy Sapira-Whorfa 12 .<br />
Jednym z głównych założeń hipotezy Sapira-Whorfa jest przytoczona już<br />
wcześniej teza, iż<br />
„język będący tworem społecznym, jako system w którym wychowujemy się i myślimy<br />
od dzieciństwa kształtuje nasz sposób postrzegania otaczającego nas świata”.<br />
Na potwierdzenie tego niech posłużą badania obyczajów mieszkańców Wysp<br />
Trobriandzkich przeprowadzone przez B. Malinowskiego. Trobriandczycy uprawiają<br />
słodkie ziemniaki – taytu – w obrębie której to odmiany każda jej cecha<br />
decyduje o wprowadzeniu nowej nazwy i tak np. niedojrzałe taytu nosi nazwę<br />
bwanawa, taytu o pomarszczonej powierzchni to tomwaya, o kremowym miąższu<br />
to lapilakum, taytu ze zwężającym się końcem to sibu-la 13 . W sumie<br />
Trobriandczycy operują ponad stoma nazwami taytu, przy czym nazwa taytu<br />
używana jest także na określenie bulwy o konkretnych cechach. Taka częściowa<br />
ekwiwalencja /dywergencja/, gdzie jednej nazwie odpowiada wiele nazw w innym<br />
języku jest zjawiskiem dość powszechnym występującym także w rodzinie języków<br />
SAE, ale uwidaczniającym się w dużo większym stopniu w językach spoza<br />
tego kręgu. Z podobnymi sytuacjami stykamy się przy okazji określania śniegu<br />
przez Lapończyków czy krów przez Zulusów, którzy to posiadają wiele terminów<br />
określających różne rodzaje powyższych, brak jednak nazwy ogólnej w której to<br />
niniejsze rodzaje mogłyby się zawrzeć.<br />
Prezentowana tu wzmożona szczegółowość pojęć warunkowana jest inną<br />
interpretacją i klasyfikacją rzeczywistości. Elementy realnego świata istotne dla<br />
danej społeczności wnoszone są do języka, zauważmy bowiem prawidłowość<br />
wprost proporcjonalności konkretyzacji nazwy do roli danego pojęcia w określonej<br />
kulturze. Mimo iż rzeczywistość obiektywna pozostaje niezmienna, rozszerzeniu<br />
ulega świat społeczeństw, których języki uszczegóławiają pewne aspekty<br />
rzeczywistości.<br />
Hipoteza Sapira-Whorfa wysuwa tezę o odmiennym sposobie postrzegania<br />
świata przez ludzi myślących w różnych językach, będących projekcją<br />
konstruujących je społeczeństw. Za potwierdzenie przyjmę, znajdujące się na<br />
przeciwległym biegunie w stosunku do przytoczonego wyżej wzmożonego<br />
uszczegółowienia pojęć, zjawiska językowe występujące w brazylijskim plemieniu<br />
Piraha. Nietypowość języka bierze się z jego wyjątkowej oszczędności – jego<br />
użytkownicy nie stosują przymiotników, określeń kolorów, liczebników czy<br />
12 Nowy kalendarz funkcjonował kilkanaście lat. Wydaje się, iż bardziej efektywne są zmiany na poziomie desygnatów<br />
a nie leksykalnym. Jak pisze E. Sapir „Słowo może przetrwać zmianę znaczenia, ponieważ jest symbolem, a<br />
zatem może być reinterpretowane bez końca”. E. Sapir, Kultura, język, osobowość. Wybrane eseje, tłum. B. Stanosz, R.<br />
Zimand, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1978, s. 230.<br />
13 B. Malinowski, Ogrody koralowe i ich magia. Studium metod uprawy ziemi oraz obrzędów towarzyszących rolnictwu<br />
na Wyspach Trobrianda, Język magii i ogrodnictwa, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1987, s. 168-181.
79 Magdalena Kazimierska<br />
zdań podrzędnych 14 . Przeprowadzone przez P. Gordona badania umiejętności<br />
matematycznych ukazały brak zdolności dostrzegania różnicy pomiędzy dwoma<br />
grupami obiektów o różnej ilości. Na podstawie tej i podobnych obserwacji<br />
wewnątrz plemienia wysunięty został wniosek, iż nieobecność liczebników<br />
w systemie językowym determinuje niewrażliwość na ich postrzeganie czy wręcz<br />
niezrozumienie ich idei. Język zatem kształtuje sposób postrzegania świata.<br />
Podobny zakres potwierdzenia hipotezy Sapira-Whorfa znajdujemy w eksperymencie<br />
przeprowadzonym przez R. Browna i E. Lenneberga dotyczącym<br />
percepcji barw 15 . Zadanie wskazania wśród trzech kolorów dwóch najbardziej<br />
podobnych postawiono osobom z różnych grup językowych, przy czym w jednej<br />
z nich dwie barwy określane są jednym terminem. Rezultaty pokazały silną<br />
zależność – brak granicy leksykalnej wpłynął na uznanie barw za bardziej podobne.<br />
Podobnie jak w przypadku języka plemienia Piraha uwidacznia się tu pewna<br />
prawidłowość: jeżeli dany system językowy nie wyodrębnia pewnych konceptów<br />
nie wyodrębnia ich także umysł zatracając obiektywną różnicę przy postrzeganiu.<br />
W opozycji do koncepcji Sapira-Whorfa znajdujemy stanowisko prezentowane<br />
przez N. Chomsky’ego wiążące język ze strukturą umysłu. Według niego język<br />
determinowany jest biologicznie:<br />
„Myślę, że względna nagłość, jednorodność i uniwersalność uczenia się języka,<br />
oszałamiająca złożoność powstających umiejętności, doskonałość i finezja, z jaką<br />
umiejętności te są wykorzystywane, prowadzą nas do wniosku, iż zasadniczym,<br />
podstawowym czynnikiem jest tu wniesienie przez organizm pewnej niesłychanie<br />
zawiłej i specyficznej struktury wstępnej” 16 .<br />
N. Chomsky uważa, że w procesie przyswajania języka dziecku nie zostają<br />
dostarczone wystarczające dane do budowy poprawnej gramatyki. Operuje nią<br />
jednak, a szybkość nabycia umiejętności lingwistycznych stała się podstawą do<br />
przeświadczenia o wrodzonym charakterze reguł językowych. W reguły te – uniwersalia<br />
językowe – uposażony jest ludzki umysł i za ich pośrednictwem możliwe<br />
jest konstruowanie gramatyki według zasad obowiązujących w danym języku 17 .<br />
Uniwersalność struktur umysłu decyduje o jednakowych możliwościach poznawczych<br />
osób posługujących się różnymi językami, co nie jest zbieżne ze stanowiskiem<br />
Sapira-Whorfa.<br />
Wydaje się jednak, iż mimo takiego biologicznego wyposażenia do przyswojenia<br />
języka brak stymulacji zaburza czy wręcz wyhamowuje rozwój mózgu<br />
prowadząc do zaniku możliwości nabycia języka. Przykłady wilczych dzieci<br />
pokazują, że wyrastanie poza społeczeństwem czy poza językiem wpływa na<br />
14 Bredow R. von 2006: Brazil’s Pirahã Tribe. Living without Numbers or Time, „Der Spiegel Online International”, <<br />
http://www.spiegel.de/international>, 22 stycznia 2012.<br />
15 A. Urbaniak, Kultura a język. Rola gier w rozwoju językowym współczesnego człowieka w świetle hipotezy Sapira-<br />
Whorfa, „<strong>Homo</strong> Ludens”, nr 1, Poznań 2009, s. 270.<br />
16 E. Kulczycki, Język a podróż, „<strong>Homo</strong> Communicativus. Filozofia - komunikacja - język – kultura”, nr 1, Poznań 2006,<br />
s. 14.<br />
17 S. Judycki, Znaczenie introspekcyjne: metafizyczne aspekty semantyki, „Roczniki Filozoficzne”, nr 1, Lublin 2003,<br />
s. 18-19.
Argumenty za i przeciw hipotezie Sapira-Whorfa<br />
80<br />
rozwój poznawczy a utracone możliwości – mimo takich wyjątków jak Kaspar<br />
Hauser czy Helen Keller – są nieodwracalne 18 . Znajdujemy tu zatem przekonanie<br />
E. Sapira, iż niemożliwe jest przystosowanie do rzeczywistości bez pośrednictwa<br />
języka.<br />
Hipoteza Sapira-Whorfa znalazła szeroki oddźwięk w środowisku naukowym,<br />
znajdując zarówno zwolenników, szczególnie w grupie antropologów (H. Hoijer<br />
czy D. Lee), jak i przeciwników, głównie po stronie filozofów, m.in. w osobie<br />
M. Blacka czy L. S. Feuera 19 . Spór miał jednak głównie charakter teoretyczny.<br />
Nieliczne próby podejmowane w celu zweryfikowania hipotezy nie dostarczyły<br />
wystarczających informacji i kwestia wpływu języka na zachowania pozajęzykowe<br />
nie została jak dotąd rozstrzygnięta.<br />
Hipoteza ta wyrosła z materiału empirycznego i w taki też sposób, jak pisze<br />
A. Schaff, powinna być weryfikowana. Badania mające potwierdzić bądź obalić<br />
hipotezę musiałyby obejmować około dziesięciu języków, przy czym powinny<br />
być one historycznie izolowane, przynależeć do różnych typów lingwistycznych<br />
i społeczności o różnym poziomie cywilizacyjnym, których historia jest znana<br />
bądź możliwa do poznania 20 . Wybór tak określonej próby i przeprowadzenie<br />
kompleksowych badań mogłoby umożliwić udowodnienie stanowisk prezentowanych<br />
przez E Sapira i B. L. Whorfa.<br />
18 R. Miller, Socjalizacja, wychowanie, psychoterapia, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1981, s. 14-17.<br />
19 B. L. Whorf, op. cit, s. 8.<br />
20 A. Schaff, Język a poznanie, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1964, s. 128.
SPRAWOZDANIA<br />
V Międzynarodowa Konferencja<br />
Etyki Mediów<br />
W dniach 19-20 maja 2011 r.<br />
Instytut Dziennikarstwa i Komunikacji<br />
Społecznej UPJPII wraz z sekcją<br />
Aksjologii Komunikowania Polskiego<br />
Towarzystwa Komunikacji Społecznej<br />
1 zorganizował w Uniwersytecie<br />
Papieskim Jana Pawła II w Krakowie 2<br />
V Międzynarodową Konferencję Etyki<br />
Mediów. Tegorocznym przedmiotem<br />
refleksji organizatorzy uczynili zagadnienie<br />
odpowiedzialność w mediach,<br />
odpowiedzialność mediów. W konferencji<br />
wzięli udział prelegenci z Polski,<br />
Słowacji i Niemiec. Patronat naukowy<br />
sprawowały Polskie Towarzystwo<br />
Komunikacji Społecznej oraz<br />
European Communication Research<br />
and Education Association.<br />
W skład komitetu honorowego weszli<br />
rektor Uniwersytetu Papieskiego<br />
1 Skrót- PTKS.<br />
2 Skrót- UPJPII.<br />
Jana Pawła II ks. dr hab. Władysław<br />
Zuziak, prof. UPJPII, prezes Zarządu<br />
Polskiego Towarzystwa Komunikacji<br />
Społecznej prof. dr hab. Bogusława<br />
Dobek Ostrowska, członek zarządu<br />
prof. dr hab. Iwona Hofman, dziekan<br />
Wydziału Nauk Społecznych<br />
UPJPII ks. prof. dr hab. Janusz<br />
Mastalski, prodziekan tegoż wydziału<br />
ks. dr hab. Andrzej Baczyński, prof.<br />
UPJPII, Marszałek Województwa<br />
Małopolskiego Marek Sowa, Prezydent<br />
Miasta Krakowa prof. dr hab. Jacek<br />
Majchrowski oraz radny Sejmiku<br />
Województwa Małopolskiego Leszek<br />
Zegzda.<br />
Przybyłych gości przywitał ks. dr<br />
hab. Michał Drożdż, prof. UPJPII<br />
przewodniczący konferencji. Z ramienia<br />
PTKS głos zabrała prof. dr<br />
hab. Katarzyna Pokorna-Ignatowicz.<br />
Słowa powitania skierował do<br />
zgromadzonych ks. prof. dr hab.<br />
Janusz Mastalski oraz ks. prof. dr<br />
hab. Wojciech Misztal, prorektor<br />
Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła
82<br />
II w Krakowie. Organizatorzy zaplanowali<br />
dwie sesje plenarne, sześć sekcji<br />
tematycznych oraz panel dyskusyjny<br />
z udziałem akademickich teoretyków<br />
mediów i dziennikarzy: ks. dra hab.<br />
Andrzeja Baczyńskiego, prof. UPJPII,<br />
o. dra Jana Szewka, dr Elżbiety<br />
Czarny-Drożdżejko, red. Magdaleny<br />
Dobrzyniak z Radia Bonus, red. Marka<br />
Mikosa z TVP, red. Szymona Wróbla<br />
z Dziennika Polskiego. Do tegorocznej<br />
debaty autorskiej z dziennikarzem zaproszono<br />
red. Leszka Kabłaka z TVN<br />
24, który relacjonował operację ratunkową<br />
górników z kopalni San Jose<br />
w Chile.<br />
W wygłoszonych referatach wskazano<br />
na różnice w zakresach odpowiedzialności<br />
moralnej dziennikarzy<br />
ze względu na publiczne, społeczne<br />
i komercyjne formy organizacyjne<br />
mediów. Zastanawiano się nad dylematami<br />
programowymi współczesnej<br />
telewizji w kontekście wyemitowania<br />
12 maja br. przez BBC w ostatnim<br />
odcinku cyklu „Inside the Human<br />
Body” nagrania agonii chorego na<br />
nowotwór 84-letniego mężczyzny.<br />
Przedstawiono sposoby i przyczyny<br />
prezentowania wydarzeń politycznych<br />
w słowackim czasopiśmie Zrno<br />
oraz warunki rzetelnego informowania<br />
odbiorców mediów opiniotwórczych,<br />
kryteria wyboru informacji,<br />
a także jej wartości w społeczeństwie<br />
informacyjnym. Przybliżono<br />
dwie zasady etyki dziennikarskiej:<br />
zasadę obiektywizmu oraz zasadę<br />
oddzielania informacji od komentarza.<br />
Omówiono odpowiedzialność<br />
karną dziennikarzy za ujawnienie<br />
informacji niejawnej. Rozważono<br />
etyczny aspekt funkcjonowania<br />
marek konwergentnych na przykładzie<br />
Harr’ego Pottera, odpowiedzialność<br />
nadawców radiowych<br />
i telewizyjnych za emitowane treści na<br />
gruncie polskiej ustawy medialnej oraz<br />
jej egzekwowanie przez Krajową Radę<br />
Radiofonii i Telewizji. Poczyniono<br />
refleksję nad zagadnieniem skandalizacji<br />
mediach. Poruszono temat mediów<br />
whistblowingowych, trendów<br />
cywilizacji postmodernizmu, wyzysku<br />
w ujęciu Jeana Baudrillarda, publikacji<br />
prasowych karykatur Mahometa,<br />
wolontariatu w mediach jako wyznacznika<br />
dojrzałości społeczeństwa<br />
obywatelskiego, etyki chronienia osób<br />
Mieczysława Gogacza. Podjęto próbę<br />
sformułowania fundamentalnych zasad<br />
etycznych poprzez racjonalizację<br />
przykazania miłości jako imperatywu<br />
odpowiedzialności za drugiego człowieka<br />
w mediach. Wyszczególniono<br />
zagrożenia dla odpowiedzialności<br />
wynikające z wirtualizacji i medialnej<br />
transformacji bytu ludzkiego.<br />
Omówiono sposób przedstawiania<br />
treści religijnych w telewizyjnych serwisach<br />
informacyjnych TVP1 w sytuacji<br />
żałoby narodowej po śmierci Jana<br />
Pawła II i katastrofie smoleńskiej.<br />
Międzynarodową Konferencję<br />
Etyki Mediów zainicjował w 2007r. ks..<br />
dr hab. Michał Drożdż, prof. UPJPII,<br />
dyrektor Instytutu Dziennikarstwa<br />
i Komunikacji Społecznej UPJPII<br />
oraz członek Zarządu Polskiego<br />
Towarzystwa Komunikacji Społecznej.<br />
Jako cel krakowskich spotkań, integrujących<br />
środowisko akademickie<br />
medioznawców oraz praktyków komunikowania<br />
z Polski i zagranicy, Ksiądz
83<br />
Profesor wyznaczył systematyczne<br />
i pogłębione badania kondycji etycznej<br />
współczesnych mediów i komunikacji<br />
społecznej oraz konfrontację teorii<br />
medioznawczej z praktyką dziennikarską.<br />
Owocem corocznej refleksji<br />
są publikacje konferencyjne, wydawane<br />
przez Wydawnictwo Biblos w serii<br />
Etyka mediów.<br />
Piotr Guzdek<br />
IV Central European Communication<br />
Forum w Krakowie<br />
W dniach 5-7 maja br. Instytut<br />
Dziennikarstwa i Komunikacji<br />
Społecznej UPJPII 1 wraz z<br />
Polskim Towarzystwem Komunikacji<br />
Społecznej 2 zorganizował<br />
w Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła<br />
II w Krakowie IV Central European<br />
Communication Forum. Przewodni<br />
temat obrad stanowiło zagadnienie<br />
Media in Future- Future in Media.<br />
W konferencji wzięli udział prelegenci<br />
z Polski, Słowacji, Czech,<br />
Węgier, Rumunii, Finlandii, Litwy,<br />
Ukrainy, Szwecji, Turcji, a także<br />
Stanów Zjednoczonych i Rosji.<br />
Tegoroczny kongres był kontynuacją<br />
trzech poprzednich, które odbyły<br />
się we Wrocławiu w 2008r.,<br />
w Brnie w 2009r. oraz w Bratysławie<br />
w 2010r. W tym roku reprezentanci<br />
europejskich ośrodków badawczych<br />
i środowisk akademickich wybrali<br />
Uniwersytet Papieski Jana Pawła II<br />
w Krakowie.<br />
Konferencję rozpoczęło spotkanie<br />
w Polskiej Akademii Umiejętności.<br />
1 Skrót od Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie<br />
2 Skrót-PTKS<br />
Przybyłych gości przywitał ks. dr<br />
hab. Michał Drożdż, prof. UPJPII,<br />
dyrektor Instytutu Dziennikarstwa<br />
i Komunikacji Społecznej UPJPII<br />
oraz główny organizator kongresu.<br />
Głos zabrała prof. dr hab. Bogusława<br />
Dobek-Ostrowska, prezes Polskiego<br />
Towarzystwa Komunikacji Społecznej.<br />
Słowa powitania skierował do zgromadzonych<br />
rektor Uniwersytetu<br />
Papieskiego Jana Pawła II, ks. dr hab.<br />
Władysław Zuziak, prof. UPJPII.<br />
Zasadnicza część obrad odbyła<br />
się w Hotelu Monopol w Krakowie.<br />
Organizatorzy konferencji przewidzieli<br />
siedem sesji plenarnych i trzy sesje<br />
tematyczne oraz prezentację Central<br />
European Journal of Communication,<br />
a także panel dyskusyjny Communication<br />
and Media Research in Central<br />
and Eastern Europe: Traditions,<br />
Patterns and Perspectives. W panelu<br />
wzięli udział członkowie European<br />
Communication Research and<br />
Education Association (ECREA): prof.<br />
Tomas Trampota z Charles University<br />
w Pradze, prof. Auksë Balčytienë<br />
z Vytautas Magnus University<br />
w Kaunas na Litwie, prof. Epp Lauk<br />
z University of Jyväskylä w Finlandii<br />
oraz prof. Bogusława Ostrowska<br />
z Uniwersytetu Wrocławskiego.<br />
Refleksję medioznawczą prelegenci<br />
podjęli z perspektywy socjologicznej,<br />
filozoficznej, psychologicznej, politologicznej,<br />
kulturoznawczej, komunikologicznej<br />
i lingwistycznej. Referenci<br />
zdiagnozowali obecną kondycję cywilizacji<br />
medialnej i wskazali postulatywne<br />
kierunki jej rozwoju. Czerpiąc<br />
z doświadczeń krajów pochodzenia,<br />
badacze zaprezentowali dokonujące
84<br />
się w szeroko pojętej mediosferze<br />
systemowo-strukturalne, instytucjonalno-technologiczne<br />
i etyczno-kulturowe<br />
zmiany. Zastanawiano się nad<br />
metafizycznymi i antropologicznymi<br />
aspektami rzeczywistości wirtualnej,<br />
zastosowaniem nowoczesnych technologii<br />
medialnych w edukacji, tabloidyzacją<br />
kanałów telewizyjnych,<br />
etycznymi wymiarami public relations,<br />
typologiami mediatyzacji komunikacji<br />
niewerbalnej. Istotnym zagadnieniem<br />
okazał się problem konwergencji<br />
mediów i konwergencji kulturowo-<br />
-politycznej w mediach. Próbowano<br />
uchwycić związki medialnych strategii<br />
komunikacyjnych z politycznym<br />
public relations, a także scharakteryzować<br />
zawód dziennikarza w dobie<br />
eksplozji nowych mediów. Wskazano<br />
kierunki zmian zachodzące w słowackiej<br />
prasie brukowej, wpływ Internetu<br />
na praktykę gatekeeper. Poruszono<br />
szereg problemów szczegółowych,<br />
m.in.: radiofonia w różnych językach<br />
i dialektach Turcji, inicjatywy religijne<br />
w zakresie regulacji mediów i dialogu<br />
wartości w Rosji, niezależność mediów<br />
na Białorusi, rola treści generowanych<br />
przez użytkowników blogów w kampanii<br />
prezydenckiej w Rumunii w 2009r.<br />
Lokalna demokracja online, Internet<br />
jako piąta władza, retoryka SMS-ów,<br />
komunikacja poza czasem i przestrzenią,<br />
entertainment, newstainment, advertainment<br />
to ważne tematy zarówno<br />
referatów, jak i dyskusji uczestników<br />
IV Środkowoeuropejskiego Forum<br />
Komunikacji Społecznej.<br />
Honorowy patronat nad kongresem<br />
objęli: rektor Uniwersytetu<br />
Papieskiego Jana Pawła II ks. dr hab.<br />
Władysław Zuziak, prof. UPJPII, kolegium<br />
dziekańskie Wydziału Nauk<br />
Społecznych UPJPII, Prezydent<br />
Miasta Krakowa prof. dr hab. Jacek<br />
Majchrowski, Marszałek Województwa<br />
Małopolskiego Marek Sowa oraz radny<br />
województwa małopolskiego Leszek<br />
Zegzda. Dla uczestników konferencji<br />
wydano bankiet w Hotelu Sheraton.<br />
Central European Communication<br />
Forum integruje środowisko medioznawców<br />
Europy Środkowej. To wpływowe<br />
forum naukowe stawia sobie za<br />
cel systematyczne i pogłębione badania<br />
stanu współczesnych mediów i komunikacji<br />
społecznej.<br />
Piotr Guzdek