You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
Drodzy Czytelnicy!<br />
<strong>2008</strong> rok rozpoczął się już<br />
na dobre i co więcej, wcale<br />
nie zamierza zwalniać tempa,<br />
ale gna jak szalony do przodu.<br />
Karnawał dopiero się zaczynał,<br />
a tu już po ostatkach; Bal<br />
Medyka także za nami – zostały<br />
tylko wspomnienia i sporo<br />
zdjęć – niektóre z nich możecie<br />
oglądać na naszej okładce.<br />
Na Uczelni też o wytchnienie<br />
trudno. Co prawda, zbliżają<br />
się powoli zimowe ferie, ale<br />
chyba jeszcze będziemy musieli na nie solidnie zapracować i<br />
nieraz wykazać się wiedzą (przed liczeniem tylko na szczęście<br />
przestrzegam)…<br />
Niewątpliwie jednak szybki upływ czasu ma też swoje zalety,<br />
bo oto na przykład minęliśmy już półmetek zimy i tylko<br />
patrzeć, kiedy zza chmur wyjrzy nieśmiało wiosenne słońce.<br />
Póki co, zamiast na dworze, niektórym z nas zrobi się pewnie<br />
trochę cieplej na sercu i to już niebawem – a wszystko za<br />
sprawą patrona… epileptyków, który obchodzi swoje imieniny<br />
14 lutego. Jak zawsze jednak zachęcam do obchodzenia<br />
osobistych Walentynek w każdym, dowolnie wybranym dniu<br />
roku – myślę, że warto.<br />
W oczekiwaniu na pierwsze oznaki wiosny czy (jak kto<br />
woli) na Walentynki, albo po prostu pomiędzy egzaminami i<br />
zaliczeniami, zapraszam do lektury lutowego „<strong>Puls</strong>u <strong>UM</strong>”. W<br />
tym numerze możecie m.in. prześledzić, jak powstaje nasza<br />
gazeta, poznać bardzo różne opinie o Dniu Zakochanych, ale<br />
także już tradycyjnie wybrać się w podróż (póki co palcem<br />
po mapie) i wygrać atrakcyjne nagrody – a to tylko niektóre z<br />
naszych lutowych propozycji. Mam nadzieję, że i tym razem<br />
warto się skusić…<br />
Miłej lektury!<br />
Aleksandra Suchecka<br />
Spis treści<br />
SPIS TREŚCI<br />
Drodzy Czytelnicy!...........................................................3<br />
Mikroskop.........................................................................4<br />
– Twój lekarz powie Twoim komórkom, co mają robić<br />
– Bakteryjna dywersja<br />
– Hamburger zbiera żniwo, jak przewidywano<br />
– Nerkowy mikroodkurzacz<br />
Gdzie się podziały tamte mikroby, Panie Profesorze?.....5<br />
– prof. dr. hab. med. Andrzej Szkaradkiewicz<br />
Wariograf.........................................................................6<br />
– dr hab. Franciszek Główka<br />
Bal Medyka <strong>2008</strong>.............................................................8<br />
„Aha… zagraniczna – no, to nic się nie stało…”...........10<br />
– czyli o nierównym traktowaniu studentów<br />
Miesiąc wiedzy o...........................................................12<br />
– stypendia socjalne<br />
65 gramów......................................................................14<br />
– czyli jak powstaje „<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong>”?<br />
Przeciw marzeniom........................................................16<br />
– o Uniwersytecie Marzeń polemika<br />
WalęTynki…..................................................................18<br />
– czyli Święto Zakochanych od innej strony<br />
Jak to jest być sobą za 50 lat?.........................................20<br />
Poezja..............................................................................21<br />
Kicz, czy dzieło...............................................................22<br />
– czyli krótki przegląd komedii romantycznych<br />
Piła 4................................................................................25<br />
– kultowy horror czy beznadziejna komedia?<br />
Wspomnieniem przez świat............................................26<br />
– Kraina czterech pór roku<br />
Poradnik Studenta-Turysty..............................................28<br />
– tym razem o formalnościach<br />
Muzyka filmowa.............................................................30<br />
– „Ostrożnie, pożądanie”<br />
Krzyżówka......................................................................32<br />
Nagrodzeni......................................................................33<br />
Humor.............................................................................33<br />
“<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong>” Gazeta Studentów Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu<br />
Redaktor Naczelna:<br />
Aleksandra Suchecka, ola.jogi9@gmail.com<br />
Z-ca Redaktor Naczelnej:<br />
Maciej Tomczak, czamuko@gmail.com<br />
Sekretarz:<br />
Piotr Chomiak, chomiakbox-pulsam@yahoo.pl<br />
Redaktor Techniczny:<br />
Dawid Brudnicki, dawid@srg.pl<br />
Grafik: Maciej Chojnacki<br />
Rysunki: Agnieszka Gut<br />
Kolegium Redakcyjne: Dorota Karmowska, Patryk<br />
Konieczka, Marcin Kordasz, Ewa Kubacka, Beata Leszczak,<br />
Anika Mielewczyk, Marta Mozol, Mateusz Pawelczak,<br />
Łukasz Waligórski<br />
Współpracownicy: Łukasz Chojnowski, Jagoda Matuszak,<br />
Izabela Niśkiewicz, Jan Nowak, Piotr Skrobich<br />
Adres Redakcji: ul. Przybyszewskiego 39, DS „Eskulap”, pok. 3 (obok administracji), 60-356 Poznań, tel./faks (061) 658-44-35,<br />
e-mail: pulsum@wp.pl, pulsum@ump.edu.pl, www.pulsum.pl<br />
Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania i audiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów.<br />
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za fantazję reporterów. Nadesłanych tekstów nie zwracamy.<br />
Druk: Wydawnictwo Uczelniane Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, nakład 4000 egz. Numer zamknięto 4.02.<strong>2008</strong><br />
Projekt okładek: Maciej Chojnacki Skład: Dawid Brudnicki, Marcin Kordasz, Maciej Tomczak
MIKROSKOP<br />
Gazeta Studentów<br />
MIKROSKOP<br />
czyli porcja interesujących<br />
nowinek ze świata<br />
nauki specjalnie dla Was!!!<br />
Twój lekarz powie Twoim komórkom,<br />
co mają robić<br />
Specjalną zdolnością mezenchymalnych komórek macierzystych<br />
jest możliwość różnicowania w komórki tkanek,<br />
takich jak: mięśniowa, nerwowa czy tłuszczowa. Ponieważ<br />
komórki te znajdują się w naszym szpiku kostnym,<br />
możliwość sterowania ich wzrostem przyniosłaby potężne<br />
możliwości terapeutyczne. Właśnie na to daje nam nadzieję<br />
nowe odkrycie naukowców z Bostonu. David Scadden<br />
ze swoim zespołem odkrył, że stosując lek przeciwnowotworowy<br />
bortezomib, można skłonić mezenchymalne<br />
komórki macierzyste do przekształcenia w osteoblasty.<br />
Gdyby takie przekształcenie mogło zajść wewnątrz ludzkiego<br />
organizmu, wykształcone osteoblasty naprawiałyby<br />
szkody powstałe w wyniku osteoporozy albo niektórych<br />
typów nowotworów, takich jak np. szpiczak mnogi.<br />
Bakteryjna dywersja<br />
Campylobacter jejuni to jeden z paskudnych mikrobów,<br />
które potrafią się ukrywać wewnątrz naszych komórek.<br />
Dlaczego fortel temu sprawcy zakaźnych biegunek<br />
uchodzi na sucho, sprawdzili Robert Watson i Jorge<br />
Obraz z mikroskopu elektronowego: komórki 6 godzin wcześniej<br />
zakażone C. jejuni.<br />
Źródło: PLoS Pathogens Vol. 4, No. 1, e14.<br />
<br />
Galan z Yale University. Pierwsza adaptacja C. jejuni do<br />
przeżycia wewnątrz komórek jelita to głębokie zmiany<br />
fizjologiczne. Drugie przystosowanie wydaje się bardziej<br />
spektakularne – bakteria, która jest po fagocytozie kierowana<br />
do lizosomów, opuszcza pęcherzyk fagocytarny, zanim<br />
dotrze na miejsce. Lepsze zrozumienie zachowania C.<br />
jejuni może się przyczynić do skuteczniejszego leczenia<br />
wywoływanych przez ten drobnoustrój chorób.<br />
Hamburger zbiera żniwo, jak<br />
przewidywano<br />
W Polsce zespół metaboliczny, czyli współistnienie<br />
kilku istotnych czynników ryzyka chorób układu krążenia,<br />
zdiagnozowano u 4% osób poniżej 30. roku życia. W Stanach<br />
Zjednoczonych zdiagnozowano go u 9%... nastolatków.<br />
Statystyka przygotowana przez Stephena Cooka dla<br />
Pediatric Metabolic Syndrome Working Group pokazuje,<br />
że mimo ostatnich sukcesów kampanii antynikotynowych,<br />
stan zdrowia populacji Stanów Zjednoczonych może nie<br />
ulec wyraźnej poprawie ze względu na głęboko zakorzenione<br />
złe nawyki żywieniowe.<br />
Nerkowy mikroodkurzacz<br />
Czy budziło to czyjeś zdziwienie, że mimo<br />
przylegania dużych białek do kłębuszkowej błony<br />
filtracyjnej w nerkach, ta nie zatyka się niczym syfon<br />
zaniedbanego zlewu? Tym, których nurtuje to<br />
pytanie, odpowiada w PNAS z 15. stycznia <strong>2008</strong> r.<br />
Shreeram Akilesh wraz z zespołem. Okazuje się, że<br />
na powierzchni kłębuszkowych podocytów występują<br />
receptory, które wyłapują przylepione do błony<br />
filtracyjnej przeciwciała IgG. Po wykryciu przeciwciała<br />
podocyt wchłania je, tym samym oczyszczając<br />
błonę filtracyjną. Możliwe, że podobny mechanizm<br />
działa w nerkach także dla innych białek. Odkrycie<br />
zapewne przyczyni się do poznania genetycznych<br />
podstaw niektórych chorób nerek.<br />
Opracował: Jan K. Nowak
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
NAUKA<br />
Gdzie się podziały tamte mikroby,<br />
Panie Profesorze?<br />
Rozmowa z prof. dr. hab. n. med. Andrzejem Szkaradkiewiczem,<br />
kierownikiem Katedry i Zakładu Mikrobiologii Lekarskiej.<br />
W ostatnich latach coraz częściej słyszymy o ciężkim,<br />
piorunującym przebiegu zakażeń. Czy pojawiły się<br />
zatem nowe mikroorganizmy, będące patogenami człowieka?<br />
Drobnoustroje, spośród których bakterie jako pierwsze<br />
pojawiły się na naszej planecie około 3,8 mld lat temu,<br />
tworząc od milionów lat otoczenie zwierząt i ludzi, ulegają<br />
stałej ewolucji. Mechanizmy obronne (odpornościowe)<br />
człowieka, stosowane leki przeciwdrobnoustrojowe, czynniki<br />
środowiskowe, oddziałując ewolucyjnie, zmuszają<br />
patogeny do poszukiwania własnych, coraz nowszych<br />
strategii wirulencji, czyli zjadliwości. Efektem tych zjawisk<br />
są więc nowe patogeny i związane z nimi nowo pojawiające<br />
się lub nawracające choroby zakaźne. Przykładem<br />
może być dynamiczny wzrost występowania w Europie,<br />
w tym także w Polsce, inwazyjnej choroby meningokokowej<br />
wywołanej bakterią Neisseria meningitidis C, często o<br />
piorunującym przebiegu, wyłanianie się nowych wirusów<br />
grypy i rozprzestrzenianie się wysoko patogennego wirusa<br />
grypy ptasiej (H5N1), pojawienie się nowego koronawirusa<br />
(SARS-CoV), wywołującego ciężki ostry zespół<br />
oddechowy (SARS). Aktualnie, co najmniej 30 nowych<br />
chorób zakaźnych zagraża ludziom na świecie, przy czym<br />
wobec większości z nich nie są znane skuteczne metody<br />
terapeutyczne.<br />
Na czym właściwie polega ta wysoka patogenność wirusa<br />
grypy ptasiej (H5N1)?<br />
Chodzi tu o ciężki przebieg choroby. Aktywne ogniska<br />
zapalne rozwijają się u człowieka w miąższu płucnym<br />
i układzie pokarmowym, co w efekcie prowadzi do wysokiej<br />
śmiertelności, w zakresie od 33% do ponad 50%.<br />
Wystarczy porównać z wirusami grypy człowieka (A i B),<br />
powodującymi śmiertelność na poziomie 0,1%. Jednak nie<br />
jest to też niski odsetek, wobec ponad 100 mln ludzi chorujących<br />
rocznie na świecie na grypę.<br />
A więc, z jednej strony nowe groźne dla człowieka<br />
patogeny, a z drugiej znane wprawdzie patogeny, ale<br />
oporne na antybiotyki?<br />
Te „znane” lekooporne, często wielolekooporne patogeny<br />
są przyczyną bardzo poważnych, uogólnionych zakażeń,<br />
często o śmiertelnym przebiegu. W ostatnich latach<br />
obserwuje się gwałtowny wzrost lekooporności bakterii,<br />
co wiąże się z poważnym nadużywaniem antybiotykoterapii.<br />
Pierwszy, wprowadzony do lecznictwa w 1943 roku,<br />
antybiotyk – penicylina, stosowany był w początkowym<br />
okresie przede wszystkim w leczeniu ran zakażonych<br />
przez gronkowce. Już w 1944 roku pojawiły się szczepy<br />
oporne na penicylinę, a obecnie ponad 98% izolowanych<br />
gronkowców charakteryzuje się opornością na ten antybiotyk.<br />
Jednocześnie, w latach 60-tych opisano gronkowce<br />
oporne na metycylinę (MRSA), tzn. oporne na wszystkie<br />
antybiotyki beta-laktamowe i inne grupy antybiotyków,<br />
jednak pozostające wrażliwe na antybiotyki glikopeptydowe<br />
(wankomycyna). Aktualnie ocenia się, że około 53 mln<br />
ludzi na świecie jest nosicielami MRSA. Niestety, w 2002<br />
roku w USA pojawiły się szczepy S. aureus całkowicie<br />
oporne na wankomycynę, tzw. VRSA. Szczęśliwie, jak<br />
dotąd wyizolowano od chorych w USA jedynie trzy takie<br />
szczepy. Poważny problem terapeutyczny stanowią także<br />
enterokoki oporne na wankomycynę (VRE), jak również<br />
pałeczki jelitowe, wytwarzające enzymy rozkładające<br />
antybiotyki o bardzo rozległych profilach substratowych<br />
(ESBL, AmpC itd.). Rozprzestrzenianie się lekooporności<br />
wymaga stałego monitorowania oraz działań opartych o<br />
sieć międzynarodowego nadzoru i zwalczania w ramach<br />
WHO, ECDC, w czym także uczestniczy Katedra i Zakład<br />
Mikrobiologii Lekarskiej <strong>UM</strong> w Poznaniu.<br />
W otaczającym nas świecie zachodzi więc ciągła przemiana.<br />
Dotyczy to także naszej Uczelni, szczególnie w<br />
tym „roku wyborczym”. Czy można przewidzieć kierunek<br />
ewolucji?<br />
Analizując z perspektywy patogenów, ewolucja może<br />
być wynikiem zmian stopniowych (mówimy wówczas o<br />
przesunięciach antygenowych) lub skokowych, co wiąże<br />
się z wyłonieniem nowego mikroorganizmu. Oczywiście,<br />
ewolucja „skokowa” jest trudno przewidywalna i może<br />
stanowić nowe zagrożenia biologiczne. Jednak, najważniejszy<br />
jest zawsze genom i nisza ekologiczna, z którą jest<br />
związany.<br />
Dziękujemy za rozmowę.<br />
Opracował: Maciej Tomczak
WARIOGRAF<br />
Gazeta Studentów<br />
Imię i nazwisko: Franciszek Główka<br />
Stopień naukowy, stanowisko, miejsce pracy: dr hab., Kierownik<br />
Katedry i Zakładu Farmacji Fizycznej i Farmakokinetyki<br />
<strong>UM</strong>iKM w Poznaniu<br />
Staż na Uczelni: 1 października 2007 roku minęło 25 lat pracy<br />
1. Trzy słowa, które najtrafniej mnie opisują: odpowiedzialny,<br />
niecierpliwy, konsekwentny<br />
2. Jestem mistrzem w: Nie mnie oceniać siebie, słowo „mistrz”<br />
kojarzy mi się z czymś niedoścignionym.<br />
3. Mam słabość do: Jeżeli już, to do wszystkiego, co jest piękne,<br />
np. pięknej, delikatnej porcelany...<br />
4. Nie potrafię: Jest wiele rzeczy, których nie potrafię robić<br />
np. grać na skrzypcach, za to chętnie słucham muzyki, gdzie<br />
słychać dźwięki tego pięknie brzmiącego, a jednocześnie<br />
bardzo trudnego do nauki, instrumentu.<br />
5. Zawsze chciałem się nauczyć: Może to zabrzmi banalnie,<br />
ale zawsze, kiedy spacerowałem nad Jeziorem Maltańskim i<br />
oglądałem zjeżdżających slalomem narciarzy, chciałem nauczyć<br />
się jazdy na nartach. W końcu późno, ale od dwóch lat<br />
zjeżdżam ze stoku, może jeszcze nie ostrym slalomem.<br />
6. Chciałbym jeszcze: Jest wiele rzeczy, których chciałbym<br />
jeszcze nauczyć się, np. jazdy na snowboardzie, języka hiszpańskiego,<br />
czy też gry na akordeonie.<br />
7. Autorytetem jest dla mnie: Miałem dość dużo szczęścia w<br />
swoim życiu, począwszy od najmłodszych lat, spotkać wielu<br />
zacnych ludzi, których postawa życiowa w zgodzie z zasadami<br />
etycznymi i przepełniona pracą była i jest dla mnie<br />
niewyczerpanym drogowskazem życiowym. Noszę głęboko<br />
w sercu pamięć o tych ludziach i wielką wdzięczność za to,<br />
co dla mnie zrobili, czego nauczyli.<br />
8. Kiedy kłamię: Odpowiem tak: „Kłamstwo jest złym nawykiem<br />
człowieka i jest stale na ustach ludzi źle wychowanych”<br />
i dodam: bojących się odpowiedzialności za swoje<br />
czyny.<br />
9. Słowa, których nadużywam: właściwie, w zasadzie<br />
10. Irytuje mnie: głupota, brak odpowiedzialności ludzi za<br />
siebie i innych, egoizm i pycha. Jazda z nadmierną szybkością,<br />
palenie tytoniu w kawiarniach, restauracjach, klubach,<br />
nadużywanie alkoholu i innych używek oraz bycie
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
WARIOGRAF<br />
zaślepionym niewolnikiem panującej mody mieści się w<br />
tym, co wcześniej powiedziałem. Jeżeli chodzi konkretnie<br />
o studentów, to irytuje mnie najbardziej, można to nazwać<br />
rozpowszechnionym swego czasu terminem, pomroczność.<br />
Wyjaśniam: niektórzy zaraz po zakończeniu zajęć<br />
przestają poznawać swoich nauczycieli, wykładowców.<br />
Dziwna metamorfoza zachodzi u niektórych osób. Dodam,<br />
że nie jest to tylko moje spostrzeżenie.<br />
11. Kim lub czym chciałbym być, gdybym nie był tym, kim<br />
jestem? Dość przewrotne pytanie. Jeżeli już mam odpowiedzieć,<br />
to myślę, że chciałbym być malarzem portrecistą,<br />
bądź muzykiem.<br />
12. Studentom zazdroszczę: Powiem wprost: niczego młodym<br />
ludziom nie zazdroszczę. Czyż można zazdrościć ciężkiej<br />
pracy, stresu przed egzaminami, nieprzespanych nocy, często<br />
niedostatku pieniędzy? Młodości? Lata młodości mam<br />
już za sobą i trzeba się cieszyć tym, co się ma, to też sztuka,<br />
a nie zazdrościć. Zazdrość rodzi same problemy, a pożytku<br />
zapewne żadnego.<br />
13. Kiedy stoję w korku: staram się zachować spokój, chociaż<br />
niełatwa jest to sztuka, zwłaszcza, że wszyscy śpieszymy<br />
się. Gdy mnie zaczyna złość ogarniać, staram się stosować<br />
do zapamiętanej myśli: „najpierw sam powinieneś trwać<br />
w pokoju, aby ten pokój zanieść innym”, w tym przypadku<br />
innym kierowcom, też zapewne spieszącym się, jak ja.<br />
Gdy widzę mocno spieszącego, przepychającego się kierowcę,<br />
to mówię sobie: spiesz się, spiesz i tak się spotkamy<br />
„przy światłach”. Z reguły sprawdza się.<br />
14. Zawsze mam przy sobie: portfel z dokumentami, nie zawsze<br />
wypełniony pieniędzmi i coś słodkiego<br />
15. Niezwykła umiejętność, którą posiadam: Nic mi o tym<br />
nie wiadomo, posiadam umiejętności zwykłego śmiertelnika,<br />
o których nie wypada nawet w tym miejscu pisać.<br />
Jeżeli coś czasami lepiej mi się udaje zrobić niż innym, to<br />
dlatego, że gdy bardzo lubię to coś robić, znacznie więcej<br />
się angażuję. Pochłonięty jestem wówczas osiągnięciem<br />
celu.<br />
16. Moje ulubione miejsce na Ziemi: Mam takie trzy ulubione<br />
miejsca. Jedno znajduje się w Wielkopolsce, drugie na<br />
Ziemi Lubuskiej, a trzecie gdzieś w Europie. Gdzie dokładnie?<br />
To już moja mała tajemnica.<br />
17. Muzyka, przy której się bawię: Teraz rzadko się bawię, ale<br />
jeżeli już to muzyka z lat 70-tych i 80-tych. Nie znoszę głośnej<br />
muzyki, którą serwują kluby młodzieżowe, ale nie tylko. Jak<br />
przy tym można odpocząć, jest dla mnie zagadką.<br />
18. Muzyka, przy której odpoczywam: muzyka klasyczna<br />
– Mozart, Debussy, Grieg<br />
19. Energii dodaje mi: wypoczynek w otoczeniu zielonej przyrody,<br />
odrobina promieni słonecznych i trochę radości np. z<br />
sukcesów moich dzieci. Trudno nie wspomnieć o smacznym<br />
domowym obiedzie.<br />
20. Moja dobra rada dla studentów: Paradoksalnie doświadczenie<br />
jest nieprzekazywalne, młodzi mają dość rad starszych.<br />
Jeżeli już mam coś powiedzieć, to zacytuję słowa<br />
naszego Wielkiego Rodaka: „Młodzieży, wymagajcie od<br />
siebie, nawet gdyby inni od was nie wymagali”. Często<br />
też powtarzam moim studentom słowa z Księgi Mądrości<br />
„Każdy trud przynosi zysk”. I tyle.<br />
W dniach 22-24. lutego <strong>2008</strong>r. Uniwersytet Medyczny im. Karola<br />
Marcinkowskiego organizuje „Drzwi Otwarte” dla kandydatów na studia<br />
Harmonogram wykładów otwartych<br />
piątek, 22. lutego (Centrum Kongresowo-Dydaktyczne):<br />
Wydział Lekarski I godz. 13:00<br />
Wydział Lekarski II godz. 16:00<br />
sobota, 23 lutego (Collegium Stomatologicum)<br />
Wydział Nauk o Zdrowiu godz. 12:00<br />
niedziela, 24 lutego (Centrum Kongresowo-Dydaktyczne)<br />
Wydział Farmaceutyczny godz. 11:00<br />
Dodatkowo wykłady z kosmetologii:<br />
„Mity i fakty współczesnych terapii przeciwzmarszczkowych. Czy nastolatki potrzebują<br />
kosmetyków przeciwzmarszczkowych?” Collegium Stomatologicum, sala 202 – 22 lutego, godz. 13:15<br />
„Jak właściwie pielęgnować skórę?” Collegium Stomatologicum, sala 202 – 23 lutego, godz. 14.30<br />
Zapraszamy !!!
WYDARZENIA<br />
Gazeta Studentów<br />
<br />
Bal Medyka <strong>2008</strong><br />
Przygotowanie zastawy dla 700 gości to nie lada przedsięwzięcie...<br />
Jeśli zapytać przypadkowo spotkanego studenta, z<br />
czym kojarzy mu się styczeń, jego odpowiedź najprawdopodobniej<br />
będzie brzmiała: z sesją. Nieważne, czy będzie<br />
to żak z Akademii Rolniczej, czy AWF-u – wszyscy odpowiedzą<br />
tak samo. Podejrzewam jednak, że wśród wielu<br />
studentów Uniwersytetu Medycznego odpowiedź będzie<br />
zupełnie inna. Otóż dla wielu z nas styczeń jednoznacznie<br />
kojarzy się z Balem Medyka, chyba jedynym tak dużym<br />
wydarzeniem na poznańskich uczelniach.<br />
Również w tym roku mieliśmy okazję wybrać nową<br />
sukienkę, wyprasować specjalnie zakupioną na tę okazję<br />
koszulę, aby podczas wyjątkowej sobotniej nocy móc<br />
zabawić się wraz z kadrą profesorską w odświętnie przystrojonym<br />
Collegium Stomatologicum. Niewiele jednak<br />
brakowało, abyśmy zostali pozbawieni tej przyjemności.<br />
Dwa dni przed terminem Balu został on odwołany. Ze<br />
względu na wprowadzenie żałoby narodowej podjęto decyzję<br />
o jego przełożeniu na następny weekend. Nie byłoby<br />
to jednak takie proste, gdyż Bal Medyka nie jest imprezą,<br />
którą planuje się dwie godziny przed wyjściem z domu.<br />
Ale o tym później...<br />
Jako, iż po kilku godzinach od podjęcia decyzji o odwołaniu<br />
Balu okazało się, że żałoba narodowa trwa do<br />
godziny 19:00 w sobotę, nic nie stało na przeszkodzie,<br />
aby 26 stycznia o godzinie 20:00 móc rozpocząć „bal na<br />
ponad 300 par”. Gdy już wszyscy goście dotarli do Collegium<br />
Stomatologicum (warunki atmosferyczne na pewno<br />
tego nie ułatwiały), można było rozpocząć część oficjalną.<br />
Życzenia dobrej zabawy usłyszeliśmy m.in. z ust JM<br />
Rektora prof. dr. hab. Grzegorza Bręborowicza oraz Pawła<br />
Żebryka, przewodniczącego Rady Uczelnianej Samorządu<br />
Studenckiego. Czym byłby jednak bal bez tradycyjnego<br />
poloneza? W pierwszej parze tańczyli JM Rektor oraz<br />
Magdalena Cerbin, zastępca przewodniczącego RUSS. Za<br />
nimi tanecznym krokiem podążało tylko 69 par (to i tak<br />
dużo, jak na tak małą ilość miejsca). Po kilku minutach<br />
parkiet był już do dyspozycji wszystkich gości i tak pozostało<br />
do późnych godzin nocnych (a może lepiej – wczesnych<br />
porannych).<br />
Bal Medyka to nie tylko okazja do tańca. Dzięki niemu<br />
możemy spotkać znajomych z innych kierunków czy<br />
wydziałów. Na dwóch piętrach Collegium Stomatologicum,<br />
przy stołach zastawionych jedzeniem oraz napojami,<br />
studenci naszej Uczelni mają okazję porozmawiać<br />
nie tylko ze sobą, ale także z kadrą profesorską. Dzięki<br />
temu może zawiązać się nić przyjaźni między studentami<br />
a wykładowcami. Na sali wykładowej nie zawsze jest to<br />
możliwe...<br />
Tradycją na Balu Medyka stały się wybory Króla i Królowej<br />
Balu. Konkurs ten przebiega w dwóch etapach. Najpierw<br />
10 par ubiegających się o ten tytuł musiało zatańczyć<br />
tango, które zostało ocenione przez specjalnie utworzoną komisję.<br />
Najlepsi z nich otrzymali zaproszenia do teatru. Natomiast<br />
przyznanie najważniejszego wyróżnienia powierzono<br />
ślepemu losowi. Każda z par otrzymała różę – 9 z nich było<br />
białych, jedna czerwona. Szczęśliwcami, którzy pod folią<br />
aluminiową zakrywającą kwiaty ujrzeli<br />
piękne, czerwone płatki byli Małgorzata<br />
Kalenicz i Jacek Pierzchlewski.<br />
Przez resztę wieczoru mogli cieszyć<br />
się oni mianem Króla i Królowej Balu.<br />
Dzięki jednemu ze sponsorów ponownie<br />
będą mogli poczuć się wyjątkowo<br />
podczas kolacji w hotelu Sheraton. Do<br />
samego rana na parkiecie rozegranych<br />
zostało jeszcze kilka konkursów, a w<br />
odstępach między nimi mogliśmy wykorzystać<br />
ostatnie dni karnawału i oddać<br />
się magii tańca.<br />
Tegoroczny Bal Medyka na pewno<br />
na długo pozostanie w naszej pamięci.<br />
Jedna z par będzie wspominać<br />
go chyba jeszcze dłużej, gdyż właśnie<br />
tego wieczoru około północy pewien
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
Część transportu krzeseł z Eskulapa<br />
chłopak oświadczył się swojej partnerce, a świadkami tego<br />
wydarzenia były osoby znajdujące się w tamtej chwili na<br />
parkiecie. To tylko potwierdza, że Bal Medyka jest wyjątkowym<br />
wydarzeniem w „kalendarzyku imprezowym” wielu<br />
studentów Uniwersytetu Medycznego. Niestety, o godzinie<br />
4:00 nad ranem muzyka przestała grać i należało udać się do<br />
domu. Ale nie wszyscy mogli to uczynić...<br />
Tak – to są stoły!<br />
Dla większości Bal Medyka to jedna, styczniowa<br />
noc. Jest jednak grupa studentów, którzy o Balu zaczynają<br />
myśleć już w listopadzie, czyli ponad dwa miesiące<br />
wcześniej. Przede wszystkim trzeba pozyskać sponsorów,<br />
uzyskać odpowiednie pozwolenia, zaczynając od<br />
zarezerwowania Collegium Stomatologicum, a kończąc<br />
na znalezieniu odpowiedniej ilości krzeseł, stołów itp.<br />
Równie dużo czasu pochłania poszukiwanie najbardziej<br />
korzystnej oferty firmy cateringowej, zespołu, oświetlenia<br />
i nagłośnienia, zaprojektowanie plakatów, biletów...<br />
WYDARZENIA<br />
Przez kilka tygodni członkowie Samorządu<br />
oraz wolontariusze każdą wolną chwilę poświęcają<br />
przygotowaniom do tej sobotniej<br />
nocy. Poprzekładane egzaminy, niezaliczone<br />
kolokwia, wiele nieprzespanych nocy,<br />
godziny spędzone z telefonem w ręku to<br />
tylko namiastka tego, co poświęcają dla<br />
nas Organizatorzy. Najwięcej pracy czeka<br />
na nich w przeddzień oraz w dzień Balu.<br />
Osoby, które nigdy nie brały w tym udziału,<br />
nie są w stanie wyobrazić sobie, jaką ilość<br />
m.in. krzeseł należy przetransportować do<br />
Collegium Stomatologicum. W tym miejscu<br />
należy podziękować za pomoc naszym<br />
uczelnianym kierowcom, gdyż tylko dzięki<br />
nim może odbyć się to tak sprawnie. Gdy<br />
już wszystkie transporty dotrą do Stomatologicum,<br />
należy rozplanować rozstawienie stołów,<br />
dokładnie przeliczyć potrzebne miejsca, zająć się przystrojeniem<br />
sali, rozstawić zastawę stołową, patery z jedzeniem,<br />
owoce. Każdego z Organizatorów kosztuje to<br />
mnóstwo sił oraz nerwów. Równie dużo pracy czeka na<br />
nich w niedzielę, kiedy niejednokrotnie bez przespania<br />
nawet 3 godzin muszą posprzątać po Balu... W ciągu<br />
ostatniego weekendu wielu z Organizatorów spędziło w<br />
Collegium Stomatologicum łącznie nawet po 40 godzin.<br />
Godzin przeznaczonych na wcześniejsze przygotowania<br />
nikt nie jest w stanie policzyć...<br />
W tym miejscu w imieniu wszystkich „balowiczów”<br />
chciałem podziękować Organizatorom za trud włożony<br />
w przygotowanie Balu Medyka <strong>2008</strong>. Tylko dzięki Wam<br />
mógł się on odbyć. Dziękujemy i mamy nadzieję, że w<br />
przyszłym roku również spotkamy się podczas wspólnej<br />
zabawy!<br />
Dawid<br />
PS Fotorelację z Balu Medyka znajdziecie na drugiej<br />
okładce.<br />
Tegoroczne dekoracje podobały się wszystkim
DO DYSKUSJI<br />
Gazeta Studentów<br />
Zapraszamy do dyskusji...<br />
„Aha… zagraniczna – no, to nic się<br />
nie stało…”<br />
czyli o nierównym traktowaniu studentów<br />
W ramach Koła Naukowego Psychologizujących<br />
Studentów Medycyny postanowiliśmy przeprowadzić<br />
ankietę, której celem było poznanie opinii na temat traktowania<br />
studentów anglo- i polskojęzycznych na naszej<br />
Uczelni. Badanie zostało przeprowadzone wśród studentów<br />
III – VI roku Wydziału Lekarskiego I. Każdego<br />
ankietowanego prosiliśmy o to, by podczas wypełniania<br />
kierował się wyłącznie własnymi doświadczeniami i spostrzeżeniami,<br />
a nie sugestiami innych osób. Aby badanie<br />
było jak najbardziej obiektywne, zostało przeprowadzone<br />
zarówno wśród studentów polskich, jak i anglojęzycznych.<br />
Ostatecznie poznaliśmy opinię 162 studentów polskich i<br />
40 studentów zagranicznych.<br />
Pomysł badania zrodził się w odpowiedzi na liczne<br />
sygnały od studentów świadczące o tym, że na naszej<br />
Uczelni zdarzają się sytuacje nierównego traktowania<br />
studentów obydwu grup. Jednocześnie chcemy podkreślić,<br />
że nasza ankieta nie miała na celu pogłębienia różnic<br />
między studentami – wręcz przeciwnie, chcielibyśmy,<br />
aby każdy na naszej Uczelni, bez względu na pochodzenie<br />
ani na to, czy płaci za naukę czy też nie, był traktowany<br />
jednakowo.<br />
A oto wyniki naszych badań (na grupie na tyle małej,<br />
by nie móc ich uznać za w pełni reprezentatywne, lecz na<br />
tyle dużej, by móc powiedzieć, że pokazują określoną tendencję<br />
w poglądach studentów).<br />
Wśród studentów polskich:<br />
– 75% ankietowanych uważa, że nauczyciele akademiccy<br />
lepiej traktują (są bardziej uprzejmi, przyjaźni, mają<br />
większy szacunek itp.) studentów anglojęzycznych;<br />
– 84% ankietowanych uważa, że dostęp do materiałów<br />
dydaktycznych (preparaty, materiały wykładowe itp.)<br />
jest lepszy dla studentów anglojęzycznych;<br />
– 66% ankietowanych uważa, że studenci anglojęzyczni<br />
mają łatwiejszy dostęp do miejsc w akademikach;<br />
– 45% ankietowanych uważa, że regulamin studiów<br />
jest bardziej egzekwowany od studentów polskich;<br />
– 75% ankietowanych spotkało się z sytuacją nierównego<br />
traktowania studentów anglo- i polskojęzycznych (w<br />
tej grupie 64% badanych uznało, że takie sytuacje zdarzają<br />
się często, a 23%, że bardzo często).<br />
Musimy przyznać, że nie spodziewaliśmy się tak jednoznacznego<br />
wyniku ankiety. Jesteśmy przekonani, że<br />
problem różnic w traktowaniu studentów musi być jak<br />
najszybciej rozwiązany. Nie trzeba przecież wnikliwych<br />
obserwacji, by stwierdzić, że na naszej Uczelni brak jest<br />
oznak integracji między studentami polsko- i anglojęzycznymi,<br />
a sytuacje, w których większość z nas widzi przejawy<br />
nierównego traktowania Polaków przez wykładowców,<br />
z pewnością nie sprzyjają nawiązywaniu bliższych<br />
kontaktów.<br />
Na czym polega nierówne traktowanie studentów,<br />
najlepiej widać w opiniach przytaczanych przez samych<br />
respondentów:<br />
● Pani dr Y. tak długo krzyczała na studentkę, dopóki<br />
nie zorientowała się, że ta nie mówi po polsku, po czym powiedziała:<br />
„Aha – zagraniczna… no, to nic się nie stało.”<br />
● Wystarczy odwiedzić I i II piętro w Eskulapie, aby<br />
zauważyć różnice.<br />
● Denerwuje mnie przepis, że na min. 6 studentów polskojęzycznych<br />
przypada 1 asystent, a anglojęzycznych nie<br />
może być więcej niż 3 na 1 asystenta.<br />
● Wchodzą nagminnie bez kitli, ale za to z jedzeniem<br />
na zajęcia.<br />
● Przykładowo w bibliotece studenci anglojęzyczni<br />
mogą wnosić do czytelni plecaki oraz jedzenie i picie.<br />
● Mogą oni zamieszkiwać w akademiku ten sam pokój<br />
przez cały okres studiów i mają możliwość jego urządzania<br />
bez obowiązku usuwania zmian przed wakacjami.<br />
● Skracanie zajęć: „bo studenci anglojęzyczni będą<br />
mieli wcześniej”, zajmowanie sal, mimo że na planie zajęć<br />
widniała polska grupa.<br />
● Pan prof. X. ściska się ze studentami zagranicznymi<br />
i robi sobie z nimi zdjęcia, a z polskimi – nie.<br />
● Gdy mamy zajęcia na bloku operacyjnym, na ogół<br />
wtedy można odczuć, jak mało znaczymy, bo nawet strojów<br />
często dla nas nie ma, bo muszą zostać dla anglojęzycznych.<br />
Wyniki badania przeprowadzonego wśród studentów<br />
zagranicznych były znacznie bardziej zróżnicowane. Mała<br />
10
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
DO DYSKUSJI<br />
ilość wypełnionych ankiet przez studentów anglojęzycznych<br />
wynikała głównie z faktu odmowy udziału w badaniach,<br />
z którą nie spotkaliśmy się u studentów polskich.<br />
Analizując ankiety studentów anglojęzycznych dostrzec<br />
można dwie dominujące tendencje: nie dostrzegają różnic<br />
w traktowaniu lub nie mają na ten temat opinii. Na 40 osób<br />
tylko jedna była świadkiem nierównego traktowania studentów:<br />
„I went to anatomy lab and the English program<br />
students got there own lab room with nice specimens. Two<br />
Polish students were asked by the lab attended to go to the<br />
different room; were not allowed to look at the specimen<br />
we had in our room?”.<br />
Wydaje nam się, że kwestia uprzywilejowanego traktowania<br />
studentów zagranicznych tkwi raczej w mentalności<br />
Polaków w ogóle. W anachronicznym poglądzie, że<br />
mieszkańców zagranicy powinniśmy traktować ze szczególną<br />
estymą, z grzecznością większą niż wobec rodaków.<br />
Chciałoby się więc zapytać, dlaczego polski student jedzący<br />
na zajęciach to ktoś źle wychowany, ale zagraniczny<br />
już nie? Czy noszenie kitli na wybranych zajęciach to<br />
wymóg higieniczny czy jedynie utrudnienie wymierzone<br />
w polskiego studenta? Czy lepsze warunki mieszkaniowe<br />
zagranicznego studenta można jedynie tłumaczyć tym,<br />
że on płaci za swoje studia więcej? Należałoby tu wspomnieć,<br />
że część polskich studentów pracuje na renomę<br />
naszej Uczelni, która przyciąga zagranicznych studentów<br />
i ich pieniądze.<br />
I wreszcie pytanie, które stawiamy sami sobie: czy<br />
nam to bardzo przeszkadza? Mamy wrażenie, że raczej<br />
nie, że bardziej nas smuci lub śmieszy i że to pewien objaw<br />
naszego stosunku do ludzi z zagranicy, który, jakże<br />
słusznie, odchodzi już do lamusa.<br />
Członkowie Koła<br />
Psychologizujących Studentów Medycyny<br />
Opiekun SKN: dr Jarosław Skommer<br />
Zapraszamy do dyskusji na naszym forum<br />
internetowym:<br />
http://www.pulsum.pl/forum/viewtopic.php?t=1598<br />
Czekamy też na Wasze listy dotyczące tego tematu.<br />
Nasz adres mailowy: pulsum@ump.edu.pl<br />
www.halny.org<br />
Akademicki Klub Górski Halny przy Politechnice<br />
Poznańskiej zaprasza wszystkich miłośników gór na<br />
RAJD PRZEBIŚNIEGOWY w Gorce 7–9 marca.<br />
Zapraszamy także na pokazy slajdów w czwartki<br />
o godz. 19:30 (PP ul. Piotrowo 3a, łącznik, sala A):<br />
21.02.08 – Australia i Nowa Zelandia<br />
28.02.08 – Łodzią przez Laos, motorem przez Kambodżę<br />
ZAPRASZAMY!<br />
Więcej informacji na stronie www.halny.org<br />
lub we wtorki o 19:00 w siedzibie Klubu<br />
w DS 6 przy ul. Św. Rocha 11b/9.<br />
11
RUSS<br />
Gazeta Studentów<br />
O CZYM?<br />
O stypendiach socjalnych.<br />
MIESIĄC WIEDZY O...<br />
CZYLI CO?<br />
Jedna z form pomocy dla studentów będących w trudnej sytuacji materialnej.<br />
Czy stypendia socjalne to jedyna forma pomocy materialnej na naszej<br />
uczelni?<br />
Nie. Oprócz stypendium socjalnego student może otrzymać stypendium na wyżywienie, stypendium<br />
mieszkaniowe, stypendium dla osób niepełnosprawnych, a także zapomogę.<br />
Na jak długo przyznawane jest stypendium?<br />
Wymienione stypendia przyznaje się na okres semestru, natomiast zapomogę przyznaje się<br />
jednorazowo.<br />
Kto dostaje stypendia?<br />
Dostają je osoby, których dochód na jedną osobę w rodzinie jest nie większy niż 572 zł miesięcznie.<br />
Stypendium na wyżywienie przysługuje każdemu, kto otrzymuje stypendium socjalne. Stypendium<br />
mieszkaniowe może otrzymać student, który nie jest zameldowany w Poznaniu, mieszka<br />
w akademiku lub udokumentuje fakt wynajmowania mieszkania w Poznaniu. Zapomoga jest<br />
przyznawana osobom, które przejściowo znalazły się w trudnej sytuacji materialnej np. z powodu<br />
urodzenia dziecka, zawarcia związku małżeńskiego, w przypadku śmierci rodzica.<br />
A co jeśli dochód jest większy o jedną złotówkę?<br />
Niestety, w tym przypadku stypendium nie przysługuje.<br />
Jak wysokie są kwoty stypendiów na naszej uczelni?<br />
* 425 PLN przy dochodach do 401,00 PLN na osobę,<br />
* 340 PLN przy dochodach od 401,01 PLN do 485,00 PLN na osobę,<br />
* 255 PLN przy dochodach od 485,01 PLN do 572,00 PLN na osobę.<br />
Stypendium na wyżywienie: 100 PLN<br />
Stypendium mieszkaniowe: 160 PLN<br />
Stypendium dla osób niepełnosprawnych: 250 PLN<br />
Zapomoga: w zależności od sytuacji materialnej, maksymalnie 1200 PLN<br />
Jakie dokumenty należy złożyć?<br />
Lista wymaganych dokumentów jest dostępna na stronie RUSS www.samorzad.ump.edu.pl, na<br />
stronie oraz w biurze Działu Spraw Studenckich. Są tam również dostępne odpowiednie wnioski.<br />
Jaki jest ostateczny termin składania dokumentów?<br />
Termin składania dokumentów w semestrze letnim roku akademickiego 2007/<strong>2008</strong> upływa<br />
31. marca <strong>2008</strong> r.<br />
Gdzie należy składać dokumenty?<br />
W Dziale Spraw Studenckich, który znajduje się w Collegium Maius przy ul. Fredry 10.<br />
12
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
RUSS<br />
Jaka jest rola Starosty Ekonomicznego, a jaka przedstawicieli RUSS?<br />
Starosta ekonomiczny reprezentuje studentów danego roku w zakresie pomocy materialnej i spraw<br />
finansowych (bierze udział w przyznawaniu stypendiów socjalnych i innych). Starosta ekonomiczny<br />
powinien też informować studentów swojego roku o terminach składania dokumentów,<br />
doradzać w sprawach budzących wątpliwości.<br />
Rolą przedstawicieli RUSS (zwłaszcza komisji socjalno-bytowej) jest udział w komisjach odwoławczych;<br />
współdecydują one o podziale funduszu pomocy materialnej, wydają opinie na temat<br />
studentów, w sprawach dotyczących pomocy materialnej.<br />
Gdzie można dowiedzieć się, czy dostałem (-am) stypendium?<br />
W gablocie Działu Spraw Studenckich oraz u Starosty Ekonomicznego Roku. Od decyzji komisji<br />
przysługuje odwołanie w terminie do 14 dni od ogłoszenia wyników.<br />
Biuro RUSS, DS Medyk<br />
ul. Rokietnicka 4, pokój 018<br />
Piotr Garbacki<br />
RUSS <strong>UM</strong>P<br />
UWAGA!!!<br />
Nowe godziny dyżurów Redakcji.<br />
Zapraszamy w poniedziałki oraz wtorki w godzinach 17:45 – 18:45<br />
Kabaret studencki „Czołówka Piekła” z AWF-u<br />
zaprasza wszystkich chętnych do współpracy.<br />
Jeśli interesujesz się aktorstwem, teatrem, filmem, a przede wszystkim kabaretem<br />
Jeśli masz poczucie humoru, żartujesz na każdym kroku,<br />
masz wiele ciekawych pomysłów i chcesz się sprawdzić na scenie<br />
Jeśli masz talent wokalny, komponujesz, grasz na instrumencie. Kabaret jest Twoim hobby,<br />
lubisz go oglądać – może czas najwyższy spróbować samemu.<br />
Być może masz doświadczenie sceniczne, pomysły schowane w szufladzie,<br />
a nie masz ich z kim realizować?<br />
Zapraszamy do współpracy!<br />
Kabaret istnieje od 18 miesięcy. Powstał na AWF-ie, na Wydziale Turystyki i Rekreacji.<br />
Mamy za sobą kilkanaście występów. Zbieramy doświadczenie (kursy aktorskie, szkoła<br />
muzyczna, warsztaty teatralno-kabaretowe) po to, aby w przyszłości stworzyć wyjątkowy<br />
program, spektakl, który będzie zabijał śmiechem :)<br />
Kontakt: Łukasz, tel. 512 034 700<br />
e-mail: tmscrew@wp.pl<br />
13
ROZMAITOŚCI<br />
Gazeta Studentów<br />
65 gramów<br />
czyli jak powstaje „<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong>”?<br />
Trzymacie właśnie w ręku najnowszy numer „<strong>Puls</strong>u <strong>UM</strong>”. Naturalne jest dla Was to, że w drugiej połowie każdego<br />
miesiąca znajdujecie go tam, gdzie macie zajęcia. Czy jednak zastanawialiście się kiedyś, jak on powstaje i jak wygląda<br />
jego droga od pomysłu do gotowego wydania papierowego? Jeśli jesteście ciekawi, zapraszam do lektury!<br />
Pomysł<br />
Wszystko zaczyna się od spotkania redakcyjnego,<br />
które odbywa się ok. 3 tygodnie wcześniej, najczęściej tydzień<br />
po zamknięciu poprzedniego numeru. Wtedy większość<br />
członków redakcji dyskutuje ze sobą na temat tego,<br />
co powinno pojawić się w następnym numerze. Omawiane<br />
są też sprawy ważne dla całej organizacji. Każdy może<br />
przedstawić swoje pomysły, które następnie poddawane są<br />
dyskusji. Po takiej burzy mózgów, która potrafi trwać nawet<br />
kilka godzin, dochodzimy do konstruktywnych wniosków<br />
i każdy już wie, czym ma zajmować się w najbliższym<br />
czasie, o czym ma napisać i dokąd pójść.<br />
W podobnym terminie wszystkie organizacje studenckie<br />
otrzymują informację o tzw. deadlinie, czyli dniu, do<br />
kiedy muszą przysyłać nam swoje teksty. Zazwyczaj deadline<br />
jest jednym z ostatnich dni miesiąca poprzedzającego<br />
wydanie gazety.<br />
Skład<br />
Przysyłane do nas artykuły trafiają do internetowego<br />
systemu edycji tekstów. Jest to bardzo wygodne rozwiązanie,<br />
ponieważ wszystkie osoby biorące udział w korekcie<br />
mają dostęp do każdego artykułu przez 24 godziny na<br />
dobę i mogą nanosić swoje poprawki i sugestie. Ola, nasza<br />
redaktor naczelna, zbiera je wszystkie i, po zatwierdzeniu,<br />
przesyła tekst Dawidowi, który zajmuje się jego obróbką<br />
Dawid Brudnicki podczas pierwotnego składu<br />
Czasem Dawidowi ktoś pomaga<br />
techniczną. Proces ten trwa od kilku godzin do kilku dni,<br />
w zależności od czasu, którym dysponujemy.<br />
Zdjęciami dołączonymi do artykułów zajmuje się Maciej<br />
Chojnacki, który obrabia je zgodnie z wytycznymi drukarni<br />
– jest to konieczne, aby wyglądały dobrze zarówno w czarnobiałej<br />
wersji papierowej, jak i w internetowej – kolorowej.<br />
W momencie, w którym Dawid posiada już wszystkie<br />
teksty i zdjęcia, może rozpocząć się właściwy skład<br />
przy pomocy programu Adobe InDesign. Ustawiana jest<br />
odpowiednia czcionka i inne parametry tekstu, dokładane<br />
są zdjęcia, rysunki, ramki i tabelki oraz wszelkie typy<br />
formatowania czcionki – pogrubienia, pochylenia, indeksy<br />
itd. Mimo że „<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong>” wygląda już jak gazeta, możemy<br />
powiedzieć, że to dopiero połowa pracy.<br />
Korekta<br />
Drugą częścią, tą bardziej pracochłonną, ale jednocześnie<br />
dosyć przyjemną z racji pracy w grupie, jest ostateczna<br />
korekta. Poszczególne teksty są drukowane, a następnie<br />
przekazywane „korektorom”, którzy czytają każdy<br />
tekst i nanoszą na niego swoje poprawki. W tym samym<br />
czasie ustalany jest ostateczny układ gazety.<br />
Ostatnim etapem składu jest naniesienie poprawek<br />
osób sprawdzających teksty, dodanie odpowiednich nagłówków<br />
oraz konstrukcja spisu treści. Najczęściej na tym<br />
etapie dochodzi też tzw. „wstępniak”.<br />
14
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
ROZMAITOŚCI<br />
Redakcja podczas korekty. Od lewej: Anika, Jagoda,Dorota, Ola, Ewa, Łukasz<br />
Okładki<br />
Sprawa okładek wygląda trochę inaczej.<br />
Po pierwsze, tworzone są w programie<br />
Corel Draw. Maciej Chojnacki, nasz<br />
grafik, już od spotkania redakcyjnego, w połowie poprzedniego<br />
miesiąca, intensywnie myśli, czym by Was<br />
zachwycić w kolejnym numerze. Owoc tego myślenia powstaje<br />
najczęściej kilka dni przed zamknięciem numeru.<br />
Maciej przesyła nam swoje propozycje, a po zmianach i<br />
poprawieniu ewentualnych błędów, gotowe okładki, zajmujące<br />
nierzadko po 100 MB, przesyłane są na serwer<br />
drukarni. Podobnie dzieje się ze środkiem numeru, którego,<br />
choć zajmuje trochę mniej, na pewno nie można<br />
nazwać „lekkim”.<br />
Kolportaż<br />
Druk numeru trwa zazwyczaj około tygodnia. W po-<br />
Po kilku godzinach spędzonych w redakcji rozchodzimy<br />
się do domów. Korzystając z faktu, że w weeken-<br />
dy nasza drukarnia ma wolne, cały numer,<br />
ten pozornie skończony, rozsyłamy do<br />
wszystkich członków i współpracowników<br />
redakcji, których zadaniem jest dokładne<br />
przejrzenie go i wyłapanie błędów,<br />
które nie zostały znalezione wcześniej.<br />
Ich uwagi są nanoszone do dokumentu, a<br />
po kolejnym ogólnym przejrzeniu gazety,<br />
można stwierdzić, że jej środkowa część<br />
jest skończona!<br />
łowie miesiąca 30 paczek,<br />
każda o masie prawie 7 kg,<br />
odbieranych jest z budynku<br />
Collegium Stomatologicum,<br />
gdzie mieści się drukarnia<br />
Wydawnictwa Uczelnianego<br />
<strong>UM</strong>. Gazeta rozwożona jest<br />
do większości budynków<br />
Uczelni. Z naszych doświadczeń<br />
wynika, że „<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong>”<br />
potrafi bardzo szybko znikać<br />
– większość z 800 egzemplarzy,<br />
które trafiają do Collegium<br />
Anatomicum, potrafi<br />
rozejść się w ciągu jednego<br />
dnia. Nic dziwnego – studentów<br />
<strong>UM</strong> jest prawie 3-krotnie<br />
więcej (ponad 8000), niż wynosi<br />
nasz nakład (3000).<br />
W dniu oddania numeru do druku rozpoczynają się prace<br />
związane z umieszczeniem go na stronie internetowej.<br />
Drukarnia Wydawnictwa Uczelnianego Uniwersytetu Medycznego<br />
– to tutaj właśnie drukowany jest „<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong>”<br />
A już kilka dni po ukazaniu się gazety ma miejsce<br />
kolejne zebranie redakcji, na którym znów dzielimy się<br />
obowiązkami...<br />
Zapraszamy!<br />
Mam nadzieję, że teraz już wiecie, skąd w Waszych<br />
rękach wzięło się te 65 gramów papieru. Jeśli podczas czytania<br />
tego tekstu chociaż raz przeszło Wam przez myśl: „Ja<br />
też tak chcę!”, zapraszamy na spotkania naszej redakcji.<br />
Jedno z nich odbędzie się pewnie już w najbliższy poniedziałek!<br />
Możecie sprawdzić to na naszym forum, a także<br />
napisać do nas lub zadzwonić. Serdecznie zapraszamy!<br />
Maciej Tomczak<br />
15
POLEMIKA ROZMAITOŚCI<br />
Gazeta Studentów<br />
Przeciw marzeniom<br />
„Nie ma gorszych głupców od wykształconych głupców.”<br />
Francois de La Rochefocauld<br />
W poprzednim numerze „<strong>Puls</strong>u <strong>UM</strong>” autor artykułu pt.<br />
„<strong>UM</strong> = Uniwersytet Marzeń” nakreślił obraz swojej wyśnionej<br />
Almae Matris – przyjaznej dla studentów, dostarczającej<br />
im fachowej wiedzy i będącej samym pożytkiem<br />
dla pacjentów. Zagłębiłem się w tę oniryczną scenę i przez<br />
mgnienie oka stałem po trochę oczarowany fantastycznością<br />
wizji – ale po chwili, kiedy stworzony w artykule świat<br />
ożył i przed oczami stanęły mi kolejne dni, miesiące i lata<br />
nowego <strong>UM</strong> – musiałem mocno uszczypnąć się, żeby<br />
wyskoczyć w ostatniej chwili z przeradzającego się w<br />
koszmar marzenia. Przy całym szacunku dla Autora i jego<br />
dobrych intencji, nie mogę przyjąć pewnej podstawowej<br />
cechy jego wymarzonego Uniwersytetu. Otóż z całej tej<br />
wizji bije pragnienie nie tylko upraktycznienia edukacji,<br />
ale też znacznego jej wyspecjalizowania w bardzo wąskim<br />
zakresie. A to jest właśnie zmora, której obawiam się najbardziej<br />
– i to ona sprawiła, że z krzykiem wybiegłem zza<br />
murów Uniwersytetu Marzeń.<br />
To oczywiste, że żeby móc robić cokolwiek sensownego,<br />
trzeba w czymś się specjalizować – i zwłaszcza w<br />
dzisiejszych czasach żadne „złote rączki” nie mają racji<br />
bytu. Zarówno nauka, jak i poszczególne rzemiosła, rozwijają<br />
się w tak szybkim tempie, że niepodobna samemu<br />
okiełznać wszystkie gałęzie tego rosnącego w oczach<br />
dębu. Nie ma też wątpliwości co do tego, że sam organizm<br />
ludzki jest zbyt złożony, żeby jeden człowiek mógł ogarnąć<br />
wszystkie zachodzące w nim procesy i go wyleczyć.<br />
Ale trzeba tutaj zadać podstawowe pytanie – do czego<br />
mają służyć studia? Czy do tego, żeby produkować skrojonych<br />
na miarę specjalistów, ograniczonych do jednej<br />
dziedziny i niemających pojęcia o żadnej innej? Czy może<br />
do tego, żeby dawać ukierunkowane, ale wszechstronne,<br />
wykształcenie z możliwością specjalizowania się w jego<br />
ramach?<br />
Ta pierwsza koncepcja jest dość powszechna w zachodniej<br />
Europie – i nie trzeba być geniuszem, żeby dostrzec,<br />
że to przede wszystkim dlatego polscy pracownicy<br />
są tam tak cenieni. Kiedy np. niemieckiemu inżynierowi<br />
zleci się coś, w czym się nie specjalizuje – ten bezradnie<br />
rozkłada ręce. Polak zwykle odpowiada: „Na tym się nie<br />
znam, ale się nauczę” – i w rozsądnym czasie wykonuje<br />
zadanie. A przecież na studiach uczył się tylko nikomu<br />
niby niepotrzebnej teorii...<br />
Nie czuję się jeszcze uprawniony, żeby wydawać kategoryczne<br />
sądy co do tego, która koncepcja jest słuszna<br />
w przypadku edukacji stricte medycznej. Przeraża mnie<br />
co prawda trochę obraz człowieka wykrwawiającego się<br />
na śmierć na oczach lekarza-dermatologa, który w takiej<br />
sytuacji umie tylko napisać skierowanie do chirurga... Ale<br />
jako że nie wiem z autopsji, jak wygląda kształcenie ściśle<br />
zawodowe na prawdziwym <strong>UM</strong>, nie podejmę się na tym<br />
polu jego obrony przed marą tego wymarzonego. Nie jest<br />
to zresztą tak istotne, bo prawdziwą fachową wiedzę zdobywa<br />
się i tak w trakcie pracy i żadne studia (nawet Uniwersytet<br />
Marzeń), nie są w stanie zastąpić lat praktyki.<br />
Ale nie do przyjęcia jest dla mnie sama idea węższego<br />
ukierunkowania edukacji z bardzo prostej przyczyny<br />
– jest ona i tak zbytnio wyspecjalizowana. Dziadek Norwid<br />
drwił swego czasu w wierszu „Specjalności”:<br />
Czemu? ten świat nie – jako Eden;<br />
Czemu nie – Ideałem?<br />
– Słuchaj, d w ó c h ludzi znałem:<br />
Ach! Z tych dwóch... cóż byłby za j e d e n!<br />
Takich to pół-ludzi nasz obecny system kształcenia<br />
produkuje już i tak zbyt wielu. Brniemy dość intensywnie<br />
w ślepy zaułek, sukcesywnie ograniczając pole zdobywanej<br />
w toku nauki wiedzy. Zachłyśnięci kultem „fachowców” i<br />
„specjalistów”, usuwamy kolejne przedmioty niezwiązane<br />
bezpośrednio z kierunkiem kształcenia (choć <strong>UM</strong> wygląda<br />
w tym względzie jeszcze nienajgorzej, o czym za chwilę),<br />
pozwalamy, by poziom matury spadał na łeb, na szyję, do<br />
szkół wprowadzamy coraz bardziej uszczegółowiony program...<br />
Zapominamy o tym, że człowiek wykształcony powinien<br />
być przede wszystkim integralny i wszechstronny<br />
– po to, żeby móc zdobyć specjalistyczną wiedzę i umiejętności,<br />
ale jednocześnie mieć jak najszersze spojrzenie<br />
na świat. Jeżeli tego elementu brakuje – zamiast intelektualisty<br />
i prawdziwego fachowca otrzymujemy wzorowy<br />
materiał na wykształciucha.<br />
Tu, z racji panującego terroru leksykalnego, należy się<br />
wyjaśnienie. Określenie „wykształciuch” zostało zupełnie<br />
zakrzywione przez chór obrażonych dziennikarzy, którzy<br />
uparcie starali się nadać temu słowu pozytywne zabarwienie<br />
– i wielu dzisiaj utożsamia „wykształciucha” z intelek-<br />
16
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
tualistą. Ale znaczenie tego Sołżenicynowskiego terminu<br />
jest zupełnie inne.<br />
Wykształciuchy to przede wszystkim, jak to określił J.<br />
M. Rymkiewicz w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” – „ci,<br />
co wykształcili się zawodowo, ale nie wykształcili się<br />
moralnie – są egoistyczni, cyniczni, myślą tylko o własnym<br />
interesie i własnej karierze.”. To owi „wykształceni<br />
głupcy” z maksymy La Rochefocauld’a – ci, których kult<br />
„fachowości” zaprowadził na manowce.<br />
Już dzisiaj, nawet bez węższego wyspecjalizowania<br />
Uczelni, mamy wystarczająco wiele takich zbłąkanych<br />
owiec. Gdyby nakreślić portret przeciętnego, współczesnego<br />
inteligenta, wyszłaby z tego istna karykatura. Wyszedłby<br />
człowiek świetnie obeznany z własną specjalnością,<br />
ale bez elementarnej wiedzy o otaczającym świecie, ba!<br />
bez zainteresowania tym światem – bo przecież to nie jego<br />
dziedzina. Człowiek żywiący pogardę zarówno do przedstawicieli<br />
innych zawodów (bo przecież tylko ON posiadł<br />
wiedzę tajemną i to ON skończył „najtrudniejsze studia”),<br />
jak i do swoich gorzej wykształconych rówieśników (bo<br />
przecież to „dresy”, „kibole” i „wsiury”). Człowiek zupełnie<br />
pusty ideowo, zdolny co najwyżej ślepo wspierać<br />
różne formy totalitaryzmu (nie bez powodu Lenin nazywał<br />
zachodnich inteligentów „pożytecznymi idiotami”) i<br />
przymilać się do tych, którzy są silniejsi (Stalin miał już<br />
bardziej dosadne określenie: „k...y”). Człowiek traktujący<br />
swoją profesję i wykształcenie wyłącznie jako środek<br />
do zarabiania pieniędzy, a w najlepszym razie – do „samorealizacji”.<br />
Człowiek z dziecinną naiwnością czczący<br />
lansowane przez media, zionące pustką „autorytety moralne”,<br />
a z drugiej strony z fanatyzmem godnym lepszej<br />
sprawy zwalczającym zwykłe, tradycyjne wartości... Ot,<br />
wykształciuch w pełnej krasie.<br />
Oczywiście, sprowadzanie tego problemu do samej<br />
tylko przesadnej specjalizacji to daleko idące uproszczenie.<br />
Szkoły uczą źle nie tylko z powodu zbyt uszczegółowionych<br />
programów, także przez coraz większe ograniczanie<br />
uprawnień nauczycieli, którzy, sterroryzowani<br />
ideą „bezstresowego wychowania”, nie mają już żadnego<br />
wpływu na uczniów... Ale i tutaj przeklęte „specjalności”<br />
wrzucają swoje trzy grosze – bo coraz większa część<br />
nauczycieli to „fachowcy”, „specjaliści” bez powołania.<br />
Znający świetnie geometrię różniczkową, ale niepotrafiący<br />
nauczyć nikogo tabliczki mnożenia... Całość składa<br />
się na bardzo smutny obraz. Ostatnio znajomy student<br />
geografii opowiadał mi o swoich praktykach nauczycielskich,<br />
podczas których musiał przyzwyczaić się do tego,<br />
że żaden uczeń III klasy gimnazjum nie potrafi pokazać<br />
Europy na mapie (sic!), ani podać nazwy najwyższego<br />
POLEMIKA<br />
szczytu Ziemi... Jeżeli tak dalej pójdzie, dogonimy bohaterów<br />
filmu „Stupid Americans”, który niedawno obiegał<br />
Internet...<br />
Do tego dochodzi coraz bardziej miałka kultura, którą<br />
wyspecjalizowane wykształciuchy bezkrytycznie chłoną<br />
i wychwalają pod niebiosy. I tutaj niepotrzebne są żadne<br />
przykłady, wystarczy włączyć telewizor albo popatrzeć<br />
na cenione współcześnie książki i tzw. „dzieła sztuki”...<br />
To już jest Herbertowska „kwiestia smaku”... Waldemar<br />
Łysiak („Wyspy Bezludne”): „Znaleźć człowieka, z którym<br />
można porozmawiać nie wysłuchując (...) specjalistycznych<br />
bełkotów „fachowca”, dla którego branżowe<br />
wykształcenie (plus umiejętność trzymania widelca) jest<br />
całą jego kulturą (...) – to znaleźć skarb.”<br />
Takiego „skarbu” właśnie nam brakuje. Brakuje nam<br />
tego archaicznego, przedwojennego modelu polskiego intelektualisty<br />
– mającego ukształtowany świat wartości i<br />
szerokie horyzonty. Potrafiącego odróżnić sztukę od kiczu<br />
i dobro od zła. Umiejącego docenić cudzą pracę – każdą<br />
pracę. Nieznającego pojęcia „samorealizacji” i traktującego<br />
swój zawód jako służbę narodowi i społeczeństwu.<br />
Biorącego na siebie większe obowiązki niż ludzie słabiej<br />
wykształceni – bo przecież „od każdego, któremu wiele<br />
dano, wiele domagać się będą” (Łk 12,48). Prawdziwego<br />
Intelektualisty...<br />
My zamiast tego zachłystujemy się „fachowością” i<br />
lansujemy model wykształciucha. Aż strach pomyśleć, jak<br />
wyglądałby świat, gdyby powstały dziesiątki Uniwersytetów<br />
Marzeń i corocznie wypluwały tysiące jeszcze bardziej<br />
wyspecjalizowanych i jeszcze bardziej ograniczonych<br />
wykonawców poleceń...<br />
Dlatego cieszmy się, że studiujemy na rzeczywistym<br />
Uniwersytecie, który, przy wszystkich swych wadach i<br />
słabościach całego systemu, daje dość szerokie spektrum<br />
działania. Że oferuje jako fakultety nawet przedmioty czysto<br />
humanistyczne. Że wspiera działalność organizacji studenckich,<br />
które pozwalają na rozwijanie pozazawodowych<br />
umiejętności i wykształcenie pewnych zdrowych społecznych<br />
postaw. Że – tak! – że każe nam poznać wszystkie<br />
dziedziny medycyny, zanim wybierzemy tę „naszą”...<br />
Mam cały czas nieodparte wrażenie, że tego nie da się<br />
już zatrzymać, że już weszliśmy na równię pochyłą... I że<br />
za parę lat powstanie jednak ów wymarzony Uniwersytet<br />
– mennica produkująca tysiące identycznych srebrników...<br />
Jeżeli do tego dojdzie – błagam, ostatni niech przynajmniej<br />
zgasi światło...<br />
Ale mimo wszystko ciągle wierzę, że tak się nie stanie.<br />
Chcę wierzyć. Przeciw nadziei. Przeciw marzeniom...<br />
Marcin Kordasz<br />
17
FELIETON<br />
Gazeta Studentów<br />
WalęTynki…<br />
czyli Święto Zakochanych w oczach istoty subtelnej niczym młot pneumatyczny :)<br />
Kochani moi, w związku z tym, iż zbliża się cudowny<br />
i przesycony uczuciami (jakże skrajnymi!) dzień – Święto<br />
Zakochanych – postanowiłam podzielić się z Wami moimi<br />
przemyśleniami [z góry przepraszam :)].<br />
14. lutego – data jak każda inna, a jednak nie do końca.<br />
Rzadko kto jest wobec niej obojętny, tylko nasze babcie<br />
wydają się nie do końca zdawać sobie sprawę z „ogromu”<br />
tego święta (jakie one muszą być szczęśliwe!).<br />
Nie wiem, czy ktokolwiek pamięta te piękne czasy,<br />
kiedy mieliśmy po 5 lat i nikt z nas nie słyszał o Walentynkach<br />
– może wydać Wam się to teraz niedorzeczne i niewyobrażalne,<br />
ale po prostu ich w Polsce wtedy nie było.<br />
Nie potrzebowaliśmy, a raczej nasi „przodkowie” nie potrzebowali<br />
pretekstu, żeby powiedzieć „kocham”.<br />
Potem nadszedł przełom – kolejny<br />
„rewelacyjny” towar eksportowy<br />
z Zachodu przybył, aby<br />
urozmaicić nasze „zacofane” życie<br />
(czasem mam wrażenie, że komunistyczni<br />
przywódcy chroniący ludzi<br />
przed „Zachodem”<br />
gdzie trzeszczący głos (jakość głośników, przynajmniej<br />
w mojej szkole, pozostawiała wiele do życzenia) oznajmiał<br />
nam, że Jacek kocha Marysię, a Rysiu – Grażynkę :)<br />
Nie oszukujmy się, dzieci są okrutne, my również byliśmy<br />
– nic nie umknęło naszej uwadze, zawsze byliśmy gotowi,<br />
by kogoś wyśmiać i poplotkować na nowy temat, co by<br />
lekcje nie były tak długie i nudne jak zwykle.<br />
W starszych klasach już nie było tak różowo – niektórym<br />
zaczęło być przykro, że ktoś dostał 5 wyznań miłości,<br />
a oni tylko 2 czy 3. Albo jeszcze gorzej – żadnego! To<br />
już była tragedia pokroju zamachu terrorystycznego albo<br />
trzęsienia Ziemi – kompleksy się pogłębiały, poczucie<br />
własnej wartości spadało z prędkością światła na samo<br />
dno – straszne!<br />
Dopiero w liceum zaczęliśmy „ewoluować” (a raczej<br />
nasze spojrzenie na „sprawę”, bo my sami w sobie często<br />
nie ewoluowaliśmy od czasów Australopiteków). Oczywiście<br />
ewolucja nie dotyczyła wszystkich,<br />
ponieważ duża grupa „entuzjastów”<br />
pozostała przy<br />
swoim ślepym<br />
niekiedy miewali rację).<br />
Gdy byliśmy jeszcze dziećmi, było to dla nas święto<br />
jak każde inne – pretekst, żeby rodzice mogli pokazać, jak<br />
bardzo nas kochają – czyli prezenty i tony słodyczy, których<br />
w normalne dni nam zabraniano, bo psuły nasze, jakże<br />
cenne, mleczne ząbki (nie to żeby i tak niedługo miały<br />
wypaść). Jak mogliśmy nie pokochać Dnia Świętego Walentego?<br />
No właśnie, nie mogliśmy – więc pokochaliśmy.<br />
Potem nasza miłość się pogłębiała. Bo jakże to było<br />
rozkoszne, kiedy w podstawówce można było pośmiać<br />
się z osób, które dostały „walentynkę” (ze wzruszeniem<br />
wspominam napisy „ Jaś + Małgosia = Wielka Nieskończona<br />
Miłość” na ławkach). Ileż nieukrywanej radości<br />
sprawiały nam „audycje” puszczane przez radiowęzeł,<br />
zauroczeniu<br />
Świętem Zakochawiem<br />
czemu w większości były to osobniki płci żeńskiej :)<br />
nych – oni już na kilka<br />
tygodni przed planowali swoją wymarzona<br />
randkę, rysując serduszka na marginesach i<br />
przemalowując swoje pokoje na różowo – nie<br />
„Ewoluujący” podzielili się na trzy grupy – tych, których<br />
ten cały „serduszkowo-misiowy” zgiełk irytuje do<br />
granic możliwości (o tak, zgadliście, należę do tej właśnie<br />
grupy!), tych, których to totalnie nie obchodzi – to m.in.<br />
babcie, o których pisałam wcześniej oraz inni „nieuświadomieni”<br />
lub oporni, do których nie dociera, że Boże<br />
Narodzenie czy Wielkanoc mogą „się schować” – Walentynki<br />
to przecież najważniejszy dzień w roku (szczęśliwi<br />
ludzie!) i tych, którzy udają, że jest im to obojętne, płacząc<br />
nocami w poduszkę w oczekiwaniu na wielką miłość<br />
(biedni, swoją drogą…).<br />
Ale tak naprawdę to ludzie tacy jak ja przez to świę-<br />
18
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
FELIETON<br />
to „cierpią” najbardziej. Bo jeśli ktoś ma alergię na różowo-czerwone,<br />
oblepione serduszkami ulice, witryny<br />
sklepowe, urzędy, szkoły i co tam jeszcze znajduje się w<br />
zasięgu wzroku, kiedy tylko wyjdzie się z domu, na reklamy<br />
pokroju „Kup dropsy w specjalnym opakowaniu z<br />
serduszkiem, dzięki któremu zdobędziesz ukochanego”,<br />
na romantyczne piosenki w radio i, co chyba najgorsze, na<br />
kolejny polski komediowo-romantyczny chłam w kinach,<br />
którego sam zwiastun przyprawia o mdłości, to ma szansę<br />
się udusić przez miesiąc „wielkich przygotowań” (bo jeśli<br />
ktoś nie zauważył – mniej więcej tyle to trwa). A mnie<br />
bardziej jest w stanie zirytować chyba tylko widok choinki<br />
czy Świętego Mikołaja i dźwięki kolęd rozbrzmiewające<br />
w supermarketach już w listopadzie. Chyba po prostu nie<br />
pasuje mi znajdowanie coraz to nowych powodów do zrobienia<br />
kasy na ludziach, którzy zaślepieni przez media nie<br />
mogą być przecież obojętni na jedyny dzień w roku, kiedy<br />
mogą kochać…<br />
Możecie mnie uznać za biednego, sfrustrowanego<br />
człowieka, który nie cierpi Walentynek, bo nigdy nie<br />
było mu dane ich obchodzić. Ale, niestety, muszę Was<br />
rozczarować – tacy ludzie (grupa trzecia, jeśli pamiętacie<br />
podział) nie przelewają na papier swoich „wrażeń”, tylko<br />
umawiają się w Internecie na zbiorowe samobójstwa lub<br />
zakładają stowarzyszenia obchodzące anty-walentynki<br />
– a to rodzaj nowego masowego „święta”, któremu jestem<br />
przeciwna [ach, te moje konserwatywne zacofanie… :)].<br />
Po prostu uważam i mam nadzieję, że chociaż kilkoro z<br />
Was podziela moje zdanie, że pójść na randkę, dać kwiaty,<br />
prezent, czy powiedzieć coś miłego można – a nawet powinno<br />
się – w zwykły dzień, bez okazji, tak po prostu – na<br />
tym powinno polegać okazywanie miłości. Czy naprawdę<br />
nie umiemy już być spontaniczni? Jesteśmy tak zaganiani,<br />
że nie mamy czasu pomyśleć o ukochanej osobie 25. marca,<br />
18. sierpnia czy 24. października? Czy musimy poddawać<br />
się presji otoczenia i zachowywać się jak roboty,<br />
które robią to, co wszyscy, bo nie chcą być w żaden sposób<br />
odmienni? I w końcu, czy jeśli nasz partner zapomni o tym<br />
wielkim wydarzeniu (wiem, że jest to trudne, zważywszy<br />
na szum wokół niego), to jest to powód do zerwania? Takie<br />
przypadki też znam...<br />
Nie namawiam Was do zbojkotowania Święta Zakochanych<br />
(swoją drogą, dla zakochanych świętem powinien<br />
być każdy dzień), chociaż ja zamierzam to uczynić (ale<br />
możecie być pewni, że 15. lutego będę obchodzić święto<br />
zakończenia mojej audio-wizualnej męki). Skłaniam Was<br />
tylko do nieprzykładania tak wielkiej wagi do tego „wydarzenia”<br />
– jeśli macie ukochaną osobę, to cieszę się Waszym<br />
szczęściem, ale nie obnoście się z tym – komuś może<br />
się zrobić przykro (pamiętajcie – zbiorowe samobójstwa!),<br />
nie starajcie się też, aby ten dzień był idealny – to może<br />
wszystko popsuć, bo, jak wiemy, nadgorliwość jest gorsza<br />
od faszyzmu, a nie ma nic gorszego niż zawiedzione<br />
nadzieje. Jeśli natomiast nie macie z kim świętować – nie<br />
przejmujcie się i nie popadajcie w depresję – korzystają<br />
na tym tylko psychoanalitycy i firmy farmaceutyczne (a<br />
może kupiliście już coroczny zapas Deprimu?). Jeśli nie<br />
damy się zwariować, dla wszystkich ten dzień będzie o<br />
wiele mniej „bolesny”.<br />
A-M<br />
Serdecznie zapraszamy na<br />
II Stomatologiczna Sesję Edukacyjną<br />
DENTAL NEWS<br />
organizowaną przez<br />
Polskie Towarzystwo Studentów Stomatologii<br />
28-30 MARCA <strong>2008</strong><br />
Coll. Stomatologicum<br />
sala wykładowa 202<br />
dodatkowe informacje w biurze PTSS-u w pokoju 407A w Coll.<br />
Stomatologicum oraz na stronie www.ptss.pl<br />
19
FELIETON<br />
Gazeta Studentów<br />
20<br />
Jak to jest być sobą za 50 lat?<br />
Nie tak dawno napisałam tekst o starości. Jeden z niewielu<br />
tych, które nigdy nie ujrzały światła dziennego. Nie<br />
warto było go bowiem poprawiać. Mdły, melodramatyczny,<br />
słaby.<br />
W chwili, kiedy pierwszy raz w życiu obejrzałam wieczór<br />
wigilijny na oddziale neurologicznym, w mojej głowie<br />
zaczęły kiełkować myśli. „Notatki o skandalu” – film,<br />
który nawiasem mówiąc bardzo polecam – okazał się dla<br />
myśli doskonałą pożywką. Siedzę więc i piszę. Za 26 minut<br />
nadejdzie 26 grudnia.<br />
Kiedy ma się, dajmy na to, 85 lat, to niemal 100 procent<br />
populacji widzi się jako dzieci. Bo przecież Twoje<br />
własne mają teraz ok. 60-tki. Kiedy zamknę oczy, potrafię<br />
to sobie wytłumaczyć tak, że siedzę na skraju basenu, a<br />
wokół mnie co najmniej trzysta latorośli w różnym wieku.<br />
I ja jestem jedyną, która może przestrzec to towarzystwo,<br />
przed wszystkimi niebezpieczeństwami życia. Nie jestem<br />
naiwna, wiem, że wiele z nich umie pływać, poza tym to<br />
nie niemowlęta, dobrze radzą sobie same, ale wydają się<br />
takie kruche, niedoświadczone, delikatne.<br />
Kiedy wyobrażę to sobie przez chwilę, nie dziwię się<br />
już babcinej manii dokarmiania, przypominania o szaliku,<br />
ciągłym radom. I myślę, że cudownie jest mieć kogoś, kto<br />
chce mnie uchronić przed błędami, które i tak muszę popełnić.<br />
Od dwóch dni wiem też, że starość to coś takiego, co<br />
potrafi pokrzyżować każdy plan.<br />
Wiele osób mawia, że wyśpi się na emeryturze. Radzę<br />
zmienić to zamierzenie, raczej małe szanse. Wiele osób<br />
starszych bowiem budzi się definitywnie już o czwartej–<br />
piątej rano i za nic nie jest<br />
w stanie potem zasnąć.<br />
A jest<br />
to pora, w<br />
k t ó r e j<br />
trudn<br />
o<br />
znaleźć sobie zajęcie. Zwłaszcza, kiedy jest się nie do<br />
końca wyspanym.<br />
Czytania też nie radzę odkładać na jesień życia, bo<br />
wtedy okulary to już fizjologia, nawet jeśli bardzo dbało<br />
się o wzrok.<br />
Ale to wszystko są drobiazgi, do których stopniowo<br />
łatwo się przyzwyczaić.<br />
Trudniej trochę pogodzić się z codzienną dusznością<br />
z niewydolności serca czy bólami za mostkiem. Ostatecznie<br />
jednak obie dolegliwości narastają powoli, dając czas<br />
na oswojenie się z sobą. No i nie dotykają wszystkich, co<br />
jednak jest chyba słabą pociechą dla tych, którzy na nie<br />
cierpią lub będą cierpieć.<br />
Gorzej jest, kiedy, na ten przykład, wstaje się rano z<br />
łóżka, ubiera choinkę i czeka na ukochane wnuczęta. One<br />
przychodzą, zaczynają nakrywać do stołu. Pojawia się<br />
radość, że znów wszyscy razem, że o niczym się nie zapomniało,<br />
że zaraz zasiądziemy do kolacji. Duże emocje.<br />
Drętwieje ręka, prawa strona twarzy lub po prostu traci<br />
się przytomność. A kolacja będzie dziś połączona z patrzeniem<br />
w biały szpitalny sufit.<br />
Czy choćby najzwyklejszy dzień. Idzie się na zakupy,<br />
ale ogromny ból krzyża prowadzi z powrotem do łóżka.<br />
I nie dasz dziś rady kupić sobie chleba sam(a). Trzeba<br />
poprosić. O ukochanych ciasteczkach trzeba zapomnieć,<br />
za dużo tłumaczenia, poza tym do tej pory nikomu z proszonych<br />
nie udało się ich jeszcze odnaleźć. Niby prosta<br />
sytuacja, ale traci się kontrolę nad własnym ciałem i wie<br />
się o tym.<br />
I to przeraża.<br />
Może wpada się w hipochondrię, może zaprzecza wiekowi,<br />
może nie robi się nic. Ale trudno<br />
na to nie zwrócić uwagi. To prywatny<br />
dramat. Chociaż starość nie jest<br />
chorobą, myślę, że nie jest się z nią<br />
równie trudno pogodzić. I tak samo<br />
jak wiele chorób, niesie ze sobą sygnały<br />
nadchodzącej śmierci.<br />
Tyle, że starzeje się każdy.<br />
Mówią, że starość Panu Bogu<br />
nie wyszła. Trudno się jednak pod<br />
tym jednoznacznie podpisać. Ma<br />
bowiem wiele zalet. Dwie najważniejsze<br />
to perspektywa i mądrość.<br />
Trzeba naprawdę dużo przeżyć,<br />
żeby móc patrzeć na świat z perspektywy,<br />
trzeźwo oceniać sytuacje,<br />
w których się człowiek znajduje, odkrywać<br />
rozwiązania, a na dodatek na<br />
tyle rozumieć ludzką naturę, by wiedzieć,<br />
jak się zachować wobec innych, aby nie<br />
wzbudzać negatywnych emocji po żadnej ze
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
stron. Lepiej niż kiedykolwiek zna się swoje potrzeby, co<br />
niesamowicie ułatwia życie.<br />
I ma się mądrość, czyli wie się, jak skonstruowany jest<br />
świat. Popełniło się już wystarczająco dużo błędów, żeby<br />
wiedzieć, które ścieżki warto preferować, których unikać.<br />
To oczywiście nie to samo, co recepta na każdy problem,<br />
ale jednak bardzo pomaga.<br />
Ma się także rodzinę i masę rzeczy, z których osiągnięcia<br />
można być dumnym. Piękne barwne wspomnienia. A<br />
gdy ma się szczęście (choć nie jest to znów takie rzadkie),<br />
u boku jest ktoś, kogo znamy dłużej i lepiej niż kogokolwiek<br />
innego i w jego oczach wciąż odbijamy się jako najważniejsi<br />
ludzie na Ziemi.<br />
Trudno też przecenić wspaniałą umiejętność układania<br />
spraw we właściwej kolejności i zawsze na swoim miejscu.<br />
Bo wie się, gdzie to miejsce jest – a to już prawdziwy skarb.<br />
Każdy był kiedyś młody i myślał o sobie dokładnie to,<br />
co my myślimy dzisiaj. Że mamy jeszcze czas, aby zrobić<br />
FELIETON<br />
bardzo dużo i siłę, aby tego dokonać. Dziś dziadek zwrócił<br />
się do mnie słowami „Byłem wtedy w Twoim wieku i wciąż<br />
jestem przekonany, że to było bardzo niedawno”.<br />
Czasami boję się, że ktoś nagle przewinie moje życie<br />
50 lat do przodu. Że nawet się nie obejrzę, aż i mnie dogoni<br />
starość.<br />
Nie obawiam się jednak miażdżycy ani osteoporozy,<br />
choć być może jestem w grupie ryzyka. Najbardziej<br />
przeraża mnie problem, który dotknął główna bohaterkę<br />
wspomnianego na wstępie filmu. Samotność, obojętność,<br />
chłód. Puste ściany, kartka dwa razy w roku, niezrozumienie<br />
dla moich lęków i słabości. Radio i seriale jako jedyny<br />
przyjaciel. Brak osoby, do której mogłabym powiedzieć<br />
„A pamiętasz?...”.<br />
Mija pierwsza godzina nowego dnia. W kilku oknach<br />
pali się jeszcze światło. To moje dwudzieste pierwsze<br />
święta. Nie udały się. Dobranoc.<br />
Marta Mozol<br />
Fotografujesz?<br />
Zapraszamy do wzięcia udziału w II Edycji Konkursu Fotograficznego „<strong>Puls</strong>u <strong>UM</strong>”.<br />
Pokaż wszystkim swoje prace! Na początek – na naszym forum.<br />
A później – może to właśnie Twoje zdjęcie pojawi się na okładce październikowego numeru?<br />
Szczegóły oraz regulamin znajdziesz na stronie http://www.pulsum.pl<br />
Poezja<br />
zabawa w dom<br />
w prawdziwym domu nigdy nie skrzypią drzwi<br />
ani podłoga<br />
ani ściany z palców<br />
wystarczy zmrużyć powieki<br />
by wejść usiąść za stołem<br />
zapłonąć kominkiem<br />
prawdziwy dom pachnie<br />
Tobą przy szyi<br />
i lekko szumi<br />
jak oddech i krew w twoich żyłach<br />
zewsząd rozbrzmiewa cisza<br />
i Twoich oczu<br />
najwierniejsze kopie<br />
musisz być cichy by tu wejść<br />
bo koty bardzo szanują miejsca<br />
Marta Mozol<br />
częstotkliwość<br />
przestałem się przejmować od kiedy<br />
bogu zdarza się zapomnieć o wieczornej<br />
modlitwie. w dodatku staruszek<br />
często się spóźnia<br />
a moja dusza czekać nie znosi. codziennie<br />
przed snem próbuję doschnąć ale gdy cisza<br />
bywa wymowniejsza od patosu a ten od źródła<br />
zamykam powieki udając się gdzieś blisko<br />
domu. gdzieś wsiąknąć zwyczajnie<br />
.<br />
upić się nie wypada bo wódka wiosny nie czyni<br />
a tak chciałbym<br />
się zakochać. znów w sobie. dotknąć tych<br />
wszystkich rzeczy widzialnych i jeszcze<br />
niewidzialnych<br />
Michał Górski<br />
21
ROZRYWKA<br />
Gazeta Studentów<br />
Kicz, czy dzieło – czyli krótki przegląd<br />
komedii romantycznych<br />
Czy tego chcecie czy nie, nieuchronnie i wielkimi<br />
krokami zbliża się TEN dzień – WALENTYNKI. A<br />
wraz z nim odwieczny (no dobra, od kilku lat), coroczny<br />
problem: co z nim zrobić? Pomysłów tak wiele jak<br />
myślących głów. Jednak jeden z nich pojawia się nad<br />
wyraz często – FILM.<br />
22<br />
Wraz z tą ciężko podjętą decyzją nasuwa się kolejne<br />
pytanie – jaki film? Większość z Was (nie oszukujmy się<br />
– dziewczyn) od razu krzyknie: „Jak to jaki? Komedia romantyczna!”.<br />
I tu dochodzimy do sedna sprawy – co warto<br />
obejrzeć?<br />
Gdyby ktoś chciał zadać mi powyższe pytanie, powiem<br />
szczerze: nie umiałabym na nie jednoznacznie odpowiedzieć.<br />
Chociaż, jak część<br />
z Was to wie, orientuję się nieco<br />
w tym temacie :) Wiecie też doskonale,<br />
że tego typu filmów jest<br />
porażająco dużo, a średnio co ok.<br />
10 minut wymyślane jest nowe,<br />
„świeże” love story…<br />
Jakiś zagorzały przeciwnik<br />
tego gatunku od razu powiedziałby:<br />
„Po co w ogóle dywagować<br />
nad komediami romantycznymi?<br />
Przecież co jedna, to gorsza. Każdy<br />
wie, jak się skończy, zanim się<br />
zacznie. A do tego ten poziom gry<br />
aktorskiej – MASAKRA!”. Wielki<br />
miłośnik natomiast nie zwróciłby<br />
uwagi na aktorów i zawsze przewidywalne<br />
zakończenie. Zauważyłby,<br />
że tak właśnie te filmy są<br />
skonstruowane. Że to nie wartka<br />
akcja, cięte dialogi i zaskakujący<br />
finał nadają im charakter. Że ich zadaniem jest bawienie,<br />
odrywanie od szarej rzeczywistości i przenoszenie widza<br />
w lepszy, piękniejszy świat, chociaż na półtorej godziny.<br />
A ja? Ja powiem, że każdy z nich ma dużo racji i trafne<br />
argumenty. Ale przejdźmy do konkretów.<br />
PRETTY WOMAN – historia kopciuszka XX wieku,<br />
czyli o tym jak z prostytutki zostać dziewczyną bogatego<br />
biznesmena. To proste – wystarczy mieć burzę rudych<br />
loków i ogromny uśmiech Julii Roberts. No i należy spotkać<br />
na swej drodze człowieka o twarzy Richarda Gere’a.<br />
Film z początku lat ‘90, który dał tym obojgu, a zwłaszcza<br />
Julii, przepustkę do wielkiego Hollywood. Duża doza<br />
śmiechu, genialny humor sytuacyjny i bezbłędnie dobrana<br />
para głównych aktorów – krótko mówiąc, dzieło w swym<br />
gatunku.<br />
Mówiąc o „Pretty Woman” i duecie Roberts-Gere,<br />
nie można nie wspomnieć o UCIEKAJĄCEJ PANNIE<br />
MŁODEJ. Historia jest prosta: on jest wziętym nowojorskim<br />
dziennikarzem, ona po raz kolejny chce wyjść za<br />
mąż. Po raz kolejny, bo ostatnimi razy w dniu ślubu „zwiewała”,<br />
pozostawiając przyszłych mężów i rodzinę z całym<br />
ślubnym rozgardiaszem. Do dziennikarza dociera jej historia,<br />
więc postanawia na niej zarobić. „Uciekającej…”<br />
się to nie spodoba. Film tego samego<br />
reżysera, z tymi samymi<br />
odtwórcami głównych ról – nie<br />
może być gorszy od poprzednika.<br />
Zdecydowanie nie jest.<br />
Julia Roberts to również kolejny<br />
hit tego rodzaju – NOT-<br />
TING HILL. Oprócz obsady film<br />
ma jeszcze jedną istotną zaletę:<br />
to produkcja angielsko-amerykańska.<br />
Do doświadczenia amerykańskiego<br />
dołączono angielski<br />
pomysł i humor. Połączenie, któremu<br />
żaden widz się nie oprze. A<br />
na pewno nie powstrzyma śmiechu.<br />
Zapytacie o treść? Ona jest<br />
gwiazdą filmową, przyjeżdża do<br />
Anglii na premierę i promocję<br />
swojego nowego filmu. Podczas<br />
spaceru po Londynie spotyka<br />
skromnego, nieśmiałego, z lekka<br />
zawiedzionego życiem właściciela księgarni. W tej roli<br />
superpopularny przedstawiciel angielskiego kina – Hugh<br />
„słodki niezdara” Grant. Jak się potoczy ich historia – wiecie.<br />
Mimo to warto poznać Annę i Williama.<br />
Angielski humor i osoba Hugh Grant’a to kolejna pozycja<br />
na liście hitów o miłości: DZIENNIK BRIDGET<br />
JONES. Treści chyba nie muszę nikomu przybliżać,<br />
wspomnę tylko, że jest to historia samotnej, sfrustrowanej<br />
trzydziestolatki, balansującej między dwoma różnymi fa-
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
cetami – wiecznym podrywaczem<br />
Danielem – Hugh Grant i statecznym<br />
Markiem – Colin Firth (ach!).<br />
Domyślamy się, którego wybierze,<br />
ale ile zabawnych sytuacji to za<br />
sobą pociągnie! To trzeba zobaczyć!<br />
Co ciekawe, odtwórczyni roli<br />
Bridget – Renne Zellweger, Amerykanka,<br />
musiała nie tylko przytyć<br />
na potrzeby filmu, ale także przejść<br />
męczący (jak się domyślam) kurs<br />
brytyjskiej wymowy, słownictwa<br />
i akcentu. Bardziej zainteresowanych<br />
odsyłam również do lektury<br />
powieści o tym samym tytule, pióra<br />
Helen Fielding. Obie pozycje<br />
– REWELACJA.<br />
Znawcy gatunku w tym miejscu<br />
wspomną o kolejnej świetnie<br />
dobranej parze szklanego ekranu:<br />
Meg Ryan & Tom Hanks. Ich<br />
pierwsza historia zaczęła się od tego, że on, samotny<br />
ojciec, wdowiec, cierpiał na BEZSENNOŚĆ W SEAT-<br />
TLE. Jego cierpieniu chciał ulżyć syn, który w wigilijny<br />
wieczór na antenie radia zażyczył sobie, żeby jego ojciec<br />
znalazł towarzyszkę życia. Historia trwa kilka dni i intryguje<br />
między innymi Annie. Ona też chce poznać Sama i<br />
jego syna…<br />
Po kilku latach Meg i Tom<br />
spotkali się ponownie. Ona prowadzi<br />
małą księgarnię na rogu ulic na<br />
Manhattanie. On właśnie otwiera<br />
tuż obok megawielki bookstore.<br />
Jako konkurenci darzą się wzajemną<br />
nieogarnięta niechęcią. W końcu<br />
on chce ją „wygryźć”, a ona – bądź,<br />
co bądź – jest dość kłopotliwym<br />
wrogiem. Wieczorami natomiast<br />
oboje zasiadają przed komputerem<br />
i wpadają w wir internetowego życia.<br />
Z niecierpliwością czekają na<br />
kolejne MASZ WIADOMOŚĆ<br />
pojawiające się przy starcie systemu.<br />
Coraz większa nienawiść do<br />
konkurencji i coraz większa fascynacja<br />
nadawcą e-maili – co może z<br />
tego wyniknąć?<br />
Hmmm… a co powiecie na<br />
temat facetów, którzy wiedzą, jak<br />
ROZRYWKA<br />
dobrze traktować kobietę? Którzy<br />
potrafią ją zrozumieć? Niemożliwe?<br />
A co, jeśli w wyniku dziwnego<br />
zbiegu okoliczności i energii, jeden<br />
z przedstawicieli płci męskiej zaczyna<br />
słyszeć kobiece myśli? Wtedy<br />
doskonale wie, co zrobić, żeby<br />
zdobyć absolutnie każdą. Wie,<br />
CZEGO PRAGNĄ KOBIETY.<br />
Czy to wystarczy jednak, żeby<br />
zdobyć tę jedyną? Wiadomo…<br />
Jednak widok Mela Gibsona w rajstopach<br />
lub z ciepłym woskiem na<br />
nogach – bezcenne :)<br />
Warto też wspomnieć o tym,<br />
że nie tylko ponętni dwudziestolatkowie<br />
mają prawo do miłości. Ludzie<br />
nieco posunięci w latach też<br />
mogą kochać w komediach romantycznych.<br />
Mało interesujące? Ale<br />
nie w wykonaniu Diane Keaton i<br />
Jacka Nicholsona. On jest podstarzałym Casanovą. Właśnie<br />
„złapał” kolejną małolatę. Ale niestety jego serducho<br />
nie wytrzymało kolejnej „przygody miłosnej”. Trafia do<br />
szpitala z zawałem, a potem do domu matki swojej młodej<br />
kochanki. Ta natomiast jest odnoszącą sukcesy dramatopisarką,<br />
ale jej życie prywatne pozostawia wiele do życzenia.<br />
Oboje z początku się nienawidzą. Z początku… Ale<br />
w końcu LEPIEJ PÓŹNO NIŻ<br />
POŹNIEJ.<br />
Wspomniane wcześniej połączenie<br />
angielsko-amerykańskie to<br />
nie jedyna udana współpraca producencka<br />
(czy może lepiej – językowa).<br />
Kooperacja z francuskim<br />
przemysłem filmowym również<br />
powoduje stworzenie obrazów<br />
„z górnej półki”. Zwłaszcza, jeżeli<br />
uruchamia nie tylko zmysł<br />
wzroku, ale też, np. smak… Smak<br />
CZEKOLADY, bo o tym właśnie<br />
produkcie myślę, wbrew pozorom<br />
ma wiele odcieni. Wie to<br />
również Vianne, która przybywa<br />
wraz z córką do małego francuskiego<br />
miasteczka, gdzie otwiera<br />
kawiarnię. Początkowo trudno<br />
zyskać jej akceptację, nie mówiąc<br />
o przychylności mieszkańców.<br />
23
ROZRYWKA<br />
Jednak serwowane przez Vianne czekoladowe wyroby<br />
stopniowo wywierają na nich coraz większy wpływ. Jej i<br />
tak już trudną sytuację skomplikuje jeszcze bardziej przybywająca<br />
grupa wędrownych Cyganów. Zwłaszcza osoba<br />
ich przywódcy – Rouxa. Niesamowita atmosfera filmu,<br />
wręcz magia, smak czekolady, który jest niemal wyczuwalny<br />
i Johnny Depp (po stokroć ACH!) w roli Rouxa…<br />
Aż niebezpieczne :P<br />
W katalogu filmów o miłości pojawiają się również<br />
produkcje, które nie wyszły z „HoliŁodzi :)”. Myślę tu<br />
o dwóch francuskich komediach: AMELIA i MIŁOŚĆ.<br />
NIE PRZESZKADZAĆ! Pierwsza o młodej paryżance,<br />
która znalazłszy za kafelkami swojej łazienki „dziecięcy<br />
skarb” sprzed około pięćdziesięciu lat i zobaczywszy<br />
radość właściciela, kiedy ten go odzyskuje, postanawia<br />
zmienić swoje życie i uprzyjemniać życie innym, choć w<br />
maleńkim stopniu. Któregoś dnia jednak będzie musiała<br />
pomyśleć o swoim szczęściu.<br />
W drugiej komedii to ona jest modliszką. Uwodzi bogatych<br />
mężczyzn i oskubuje ich ze wszystkich środków<br />
finansowych, z jakich może. Pewnego dnia myli biednego<br />
kelnera z milionerem. Kiedy prawda wychodzi na jaw,<br />
odchodzi. Ten jednak nie chce jej tak szybko stracić. Ona<br />
zdradza mu więc tajniki swej „profesji”. Chłopak podejmuje<br />
jej grę, zaczynają wspólnie „zarabiać”, a dziewczynie<br />
coraz bardziej podoba się nowe wcielenie kelnera. Co się<br />
stanie, gdy ona postanowi wrócić do swojego „byłego”?<br />
Oba filmy ze świetną Audrey Tatou, oba ciepłe i prześmieszne.<br />
Kategoria MUST SEE.<br />
No i na koniec – dwa filmy, o których nie można nie<br />
wspomnieć, mimo że to nie obrazy stricte Walentynkowe.<br />
Mówię tu o angielsko-amerykańskich (kolejne!) produkcjach<br />
wypuszczanych na Boże Narodzenie: TO WŁAŚ-<br />
NIE MIŁOŚĆ – kilka dobrze dobranych i genialnie zagranych<br />
historii miłosnych. Premier Wielkiej Brytanii,<br />
jego siostra, szwagier, pisarz, asystentki, Portugalka, ojciec<br />
i jego zakochany syn – to tylko część postaci przewijających<br />
się w kadrze. Wątki przeplatają się, ale na pewno<br />
nie gubią widza, nie przytłaczają natłokiem zdarzeń. I na<br />
dodatek śmietanka angielskiego kina: Emma Thompson,<br />
Hugh Grant, Liam Neeson, Colin Firth, Keira Knightley,<br />
Alan Rickman… KONIECZNIE, KONIECZNIE!<br />
And last but not least – HOLIDAY. Amerykanka właśnie<br />
zrywa z chłopakiem, który ją zdradza. Angielka potrzebuje<br />
wyrwać się ze swojej rzeczywistości, gdzie jej miłość<br />
ma niebawem poślubić inną. Obie znajdują się w sieci i<br />
umawiają na zamianę domów. Amerykanka przerażona rozmiarem<br />
(małym!) domu w Anglii poznaje tam przystojnego<br />
brata koleżanki zza oceanu. Angielka również przerażona<br />
Gazeta Studentów<br />
ogromem domu w Los Angeles poznaje współpracownika<br />
Amerykanki. Czy inspiracja legendarnego hollywoodzkiego<br />
scenarzysty-mentora wyleczy jej złamane serce? Różnice<br />
kulturowe, tak małe, a zarazem tak znaczące, które generują<br />
przezabawne sceny, no i znane twarze w głównych<br />
rolach (Cameron Diaz, Kate Winslet, Jude Law, Jack Black)<br />
sprawiają, że warto rzucić okiem na tę produkcję. No i jeszcze<br />
ten brytyjski akcent! (wybaczcie :P)<br />
Być może część z Was widziała powyższe pozycje i to<br />
kilka razy. Być może powiecie, że to nie są hity na Waszej<br />
liście przebojów. Być może przytoczycie jeszcze piętnaście<br />
tytułów, które powinny się tu znaleźć. Ale wiedzcie,<br />
że nie zależy mi na tym, żeby Wam narzucić, co macie<br />
obejrzeć. Chciałam tylko przybliżyć Wam moje typy na<br />
najlepszą komedię gatunku. Moje TOP… kilka. Filmy,<br />
które zawładnęły moim umysłem tak bardzo, że uśmiecham<br />
się na samą myśl o nich. Więc Mężczyźni: jeżeli Wasza<br />
ukochana nie widziała któregoś z powyższych obrazów,<br />
czym prędzej zróbcie Jej tę przyjemność. Natomiast<br />
Wy – Dziewczęta cieszcie się, jeżeli On wytrzyma z Wami<br />
te 90 minut. Ja w każdym razie bym się cieszyła. Życzę<br />
Wam, moi drodzy, MIŁEGO OGLĄDANIA. Ja polecam,<br />
Wy zrobicie, co chcecie :D<br />
Be<br />
To Sister for inspiration & great help. Thx:*<br />
24
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
FILM<br />
Piła 4 – kultowy horror czy<br />
beznadziejna komedia?<br />
Od niedawna na ekranach kin możemy oglądać kolejną<br />
– już czwartą – część „Piły”, filmu w reżyserii Darrena<br />
Lynn Bousmana. Miłośnicy horrorów długo czekali na tę<br />
premierę w Polsce. Czy przeżyją rozczarowanie?<br />
Słysząc różne opinie na temat horroru, który jest<br />
kontynuacją serii, sama postanowiłam udać się na seans<br />
i ocenić jakość produkcji. Jak można było się domyślić,<br />
tak jak poprzednie „Piły”, ta także była krwawa i brutalna.<br />
Psychopatyczny morderca w nietypowy sposób torturował<br />
swoje ofiary, zastawiając pułapki i w najmniej oczekiwanym<br />
momencie skazywał je na okrutną śmierć. Przerażające,<br />
a wręcz niesmaczne, sceny dominowały, a napięcie<br />
rosło z minuty na minutę.<br />
Podczas oglądania filmu coś przykuło moją uwagę.<br />
Zauważyłam, że spora część ludzi podczas najokrutniejszych<br />
scen śmiała się do rozpuku. Przeraziłam się. Dlaczego<br />
oni się śmieją? – pomyślałam. Zaintrygowana tym<br />
problemem postanowiłam dowiedzieć się, co jest przyczyną<br />
takich emocji, podczas oglądania filmu pełnego scen<br />
krwawych i brutalnych.<br />
Zaraz po wyjściu z sali kinowej podeszłam do grupki<br />
młodych ludzi, którzy zajmowali prawie cały rząd<br />
przede mną. Oni śmiali się najgłośniej. Zapytałam, co<br />
ich tak rozśmieszyło. Pierwsza odpowiedziała chyba<br />
najmłodsza osoba w tym gronie: „Jak dla mnie to ten<br />
film był źle nakręcony. Zamiast krwi był ketchup”, tłumaczyła<br />
pół żartem, pół serio Kasia. Na to odezwał<br />
się jej straszy kolega, Daniel: „Uważam, że w<br />
tym filmie nie było ani jednej przerażającej sceny,<br />
a najbardziej rozbawił mnie moment, w którym<br />
dwie bryły lodu roztrzaskały głowę tamtego gościa,<br />
wiesz którego...”.<br />
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, dlatego że<br />
właśnie ta scena przeraziła mnie najbardziej. Czy ich<br />
reakcja wynika z kompletnego braku wrażliwości na<br />
zło? A może przyszli z nastawieniem na beznadziejną<br />
komedię?<br />
Moja ciekawość nie została zaspokojona. Udałam<br />
się więc do biura w Multikinie Stary Browar<br />
w Poznaniu i miałam okazję krótko porozmawiać<br />
z dyrektorem kina – panem Remigiuszem – na trapiący<br />
mnie temat. Dowiedziałam się, że dużo ludzi<br />
idzie na ten film więcej niż jeden raz. Z jego<br />
obserwacji wynika, że spora część tych osób wychodzi<br />
z kina uśmiechnięta, zadowolona i w bardzo<br />
pozytywnym nastroju – jak po komedii z Jimem<br />
Carrey’em . Natomiast sam pan Remigiusz uważa,<br />
że jest to kultowy horror, po którym wielu z nas nie<br />
może spać.<br />
Jaka jest naprawdę czwarta część „Piły”? Czy<br />
faktycznie dla niektórych to po prostu dobra komedia?<br />
A może ci, którzy najgłośniej śmieją się<br />
w kinie, potem najbardziej się boją? Chyba każdy,<br />
kto obejrzy „Piłę 4”, sam sobie odpowie na to<br />
pytanie.<br />
Jagoda Matuszak<br />
25
WPOMNIENIEM PRZEZ ŚWIAT<br />
Gazeta Studentów<br />
Kraina czterech pór roku<br />
Płatki śniegu sypały wokoło, snopy iskier odbite od<br />
igiełek lodu raziły w oczy. Na niebie świecił księżyc,<br />
gwiazdy – częściowo schowane przez niewielkie kłęby szarych<br />
chmur – rozświetlały nieboskłon. Patrząc przed siebie<br />
widziałem obłe, białe kopuły gór. Kierując wzrok w dół<br />
zauważyć mogłem jedynie czarną, jednolitą masę drzew.<br />
Za moimi plecami znajdowały się dwa rozbite przed chwilą<br />
namioty. Pomyślałem o niezwykłości tego położenia. O<br />
nadzwyczajnych okolicznościach, które sprawiły, że musieliśmy<br />
zatrzymać się na przełęczy o nieznanej nam nawet<br />
nazwie i nocować na dość znacznej wysokości. Wtem ciałem<br />
mym wstrząsnął dreszcz. Nie nawykłem do mycia się<br />
w śniegu w temperaturze poniżej zera. Była co prawda końcówka<br />
kwietnia i na nizinach trwała wiosna w najlepsze.<br />
W Poznaniu temperatury sięgały pewnie 25-30 stopni, ale<br />
tam, gdzie się wtenczas znajdowaliśmy, była jeszcze zima i<br />
nic nie zapowiadało, żeby prędko miało się to zmienić. Do<br />
spania wybraliśmy miejsce w sposób, który – można by<br />
rzec – był nieco lekkomyślny. Na wysokiej przełęczy nieosłoniętej<br />
z żadnej strony roślinnością narażeni byliśmy na<br />
podmuchy wiatru, co sprawiało, że przy większej wichurze<br />
nasze namioty mogły ulecieć gdzieś daleko, być może aż<br />
do Polski. Umiejscowienie ich pod pojedynczym drzewem<br />
groziło zaś rażeniem pioruna. Wierzyliśmy jednak wtedy<br />
Zima<br />
Było nas sześcioro: Marysia, Ola, Witek, Michał, Jędrzej<br />
i ja. Naszym celem było zimowe przejście Tatr Niżnych<br />
z północy na południe i z zachodu na wschód. Rano<br />
wyruszyliśmy koleją ze słowackiego Popradu do Liptovskiego<br />
Hradoka. Podróż, mimo że trwała jedynie nieco<br />
ponad pół godziny, zostawiła w nas ślad. Mając okazję do<br />
świętowania upragnionego urlopu, wypoczywaliśmy tak,<br />
jak Polak umie najlepiej. W góry wyruszyliśmy więc lekko<br />
oszołomieni i już na początku świadomie zignorowaliśmy<br />
szlak ruszając drogą ani wcale wygodną, ani wielce odpowiednią.<br />
Naprawienie pomyłki zajęło nam parę godzin.<br />
Chodzenie po górach wedle kompasu w tak trudnych warunkach<br />
jest bardzo męczące. Szczególnie dla pierwszej<br />
osoby w kolumnie, która musiała przetrzeć szlak. Witek robił<br />
to jednak wyśmienicie. W końcu natrafiliśmy na jakieś<br />
na wpół zasypane ślady, które mówiły nam, że prawdopodobnie<br />
znajdujemy się na właściwej trasie. Piszę prawdopodobnie,<br />
gdyż do tej pory nie wiem czy szliśmy wówczas<br />
prawidłowym szlakiem, czy też nie. Od czasu do czasu<br />
mijaliśmy na drzewach niebieskie oznaczenia, ale zwykle<br />
podążaliśmy własnymi ścieżkami. Najważniejsze jednak<br />
było to, że w końcu dotarliśmy do miejsca, które zdawało<br />
się być najwyższym w okolicy. Pewnie była to Slema.<br />
Zimą w górach nic nie jest pewne. Może jedynie to, że,<br />
gdy zaczyna szarzeć, kwestią paru minut jest zapadnięcie<br />
zmroku. Nie mając za wiele czasu, zeszliśmy ze szczytu na<br />
najbliższą widoczną przełęcz i tam też spędziliśmy noc.<br />
Ranek przywitał nas piękną pogodą. Świeże, ostre,<br />
zimne jak lód powietrze sprawiało, że oddychanie stawało<br />
się wielką przyjemnością, a rześkość wyzwalała w<br />
nas pokłady energii. Zwinęliśmy namioty i posilając się<br />
prowiantem i herbatą zaparzoną w 60-cio stopniowym<br />
wrzątku – na więcej palnika nie było stać – ruszyliśmy w<br />
trasę. Jeszcze przez pewien czas mogliśmy podążać dawno<br />
przetartym szlakiem, wkrótce jednak zdani byliśmy<br />
już tylko na samych siebie. I tutaj pojawiła się dla mnie<br />
wielka niespodzianka. Gdy przeszliśmy ze zbocza północnego<br />
na południowe, wkroczyliśmy jakby w zupełnie inne<br />
góry. Zima ustąpiła miejsca wiośnie. Pokryty śniegiem<br />
las zamienił się w pastelowo-zieloną kwitnącą roślinność.<br />
Nareszcie mogliśmy przyśpieszyć kroku. W końcu przez<br />
cały pierwszy dzień zrobiliśmy jedynie ćwierć zaplanowanej<br />
wcześniej trasy. Nie nadrobiliśmy jednak za wiele.<br />
Tuż za Wielką Lodową Przepaścią znowu wkroczyliśmy<br />
w zimę. Czas w górach jest tak nieuchwytny, tak ulotny<br />
i płynie w sposób tak nieuświadomiony, że czasem pow<br />
swoją szczęśliwą gwiazdę. Najważniejsza wówczas była<br />
bowiem teraźniejszość, a ta mówiła nam, że nie czeka nas<br />
nic innego, jak noc na grubych pokładach śniegu w górach<br />
dość gęsto zamieszkiwanych przez głodne o tej porze<br />
roku niedźwiedzie. Dlatego unikaliśmy lasów, w których<br />
aż roiło się od odcisków łap dzikich zwierząt. Wybraliśmy<br />
przełęcz, usunęliśmy co nieco śniegu i w pozycji mocno<br />
wcale-nie-horyzontalnej poszliśmy spać.<br />
26
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
WSPOMNIENIEM PRZEZ ŚWIAT<br />
czuć się można, jakby to właśnie rok minął miast godziny<br />
marszu. Niczym po raz kolejny po wiośnie nastała zima.<br />
radoksalnie, nie jest to jednak przeciwstawne. Wystarczy<br />
oddalić się w nocy na kilkanaście metrów od swojej grupy,<br />
Dla jednego ten rok zda się jednak<br />
być błogosławieństwem, dla innego<br />
przekleństwem. Ocena czasu,<br />
który się dłuży, jest bardzo subiektywna.<br />
Tego dnia zdobyliśmy szczyt<br />
Rovnej Holi. Walcząc ze ścieżką,<br />
na przekór wyznaczonym trasom,<br />
wbrew mapie, idąc tylko za<br />
głosem kompasu wspomaganego<br />
rozsądkiem osoby prowadzącej,<br />
pokonaliśmy zbocze, które latem<br />
przy innej, lepszej aurze zdałoby<br />
się banalne. Tym samym znaleźliśmy<br />
się wewnątrz Tatr Niżnych, a<br />
oczom naszym ukazały się położone<br />
tak by światła latarek przestały<br />
być dostrzegalne, a poczuć można<br />
wtedy pierwotny lęk przed<br />
samotnością. Tak, jak unika się<br />
dużych zgromadzeń, które sprawiają,<br />
że jest się osobą całkowicie<br />
anonimową, tak też towarzystwo<br />
innych jest największym dobrodziejstwem.<br />
Daje pewność bezpieczeństwa<br />
i zrozumienia. W razie<br />
czego jest się do kogo zwrócić<br />
i wie się, że w chwili kryzysu druga<br />
osoba przeżywa to samo. Ma<br />
się poczucie, że obok są inni, którzy<br />
wcale nie mają lepiej. Rodzi<br />
to poczucie wspólnoty i daje siłę,<br />
dookoła zaśnieżone szczyty<br />
Wiosna<br />
by razem dotrzeć do zaplanowa-<br />
i przełęcze, z groźnym Dumbierem na czele. Początkowo<br />
chcieliśmy trawersować dalej w kierunku Certovicy, lecz<br />
szlak okazał się zbyt groźny. Nie chcieliśmy wywołać<br />
lawiny, tym bardziej stać się też jej ofiarami. Jedyne, co<br />
mogliśmy zrobić w tej sytuacji, to zejść do najbliższej<br />
miejscowości – Vyznej Bocy. Wybraliśmy szlak najłagodniejszy<br />
z możliwych. Ale i tak nasza trasa była na tyle trudna,<br />
że przy każdym kroku przebijaliśmy się nogami przez<br />
śnieg o głębokości sięgającej do połowy ud i stąpaliśmy<br />
stopami po spływającym pod śniegiem strumyku. O suchości<br />
butów można było tylko w takiej chwili pomarzyć.<br />
Dobrze, że nikt nie natrafił na ślad tak zwanych jezior podśnieżnych.<br />
Mogłoby się to źle skończyć. Stąd też pierwsze<br />
napotkane wtenczas domostwa napełniły nas radością<br />
i ciepłem. Pierwsza zaś spotkana knajpa obdarowała nas<br />
bardziej strawnym asortymentem. Nie dziwi więc chyba<br />
fakt, że wychodząc na trasę – znowu po zmroku – planonego<br />
celu. W grupie osób zawsze drzemią większe możliwości<br />
i większa odwaga niż w poszczególnych jednostkach.<br />
Kolejny nocleg, mimo że nadal w górskim terenie,<br />
nie był już tak ekstremalny. Udało się nam nawet rozpalić<br />
ognisko, przy którym siedzieliśmy do późnych godzin<br />
nocnych. Tak długie wieczerzanie pozytywnie odbiło się<br />
także na ciężarze naszych plecaków. Panujący jednak<br />
chłód sprawił, że rozgrzewać ogniem musieliśmy się dosyć<br />
intensywnie. Pamiętać także należy, o czym część z<br />
nas boleśnie nad ranem się przekonała, że butelka krążąca<br />
wzdłuż ławki statystycznie dwa razy częściej gości u ludzi<br />
siedzących w środku. Toteż nie dziwi pewnie fakt, że gdy<br />
kolejny ranek przywitał nas niemalże jesiennym oberwaniem<br />
chmury, niestety, wcale co poniektórym nie chciało<br />
się wychodzić w góry i po raz kolejny zdobywać wysokość<br />
w niezwykle trudnym terenie. Wstawiliśmy więc<br />
drewniany stół turystyczny znaleziony gdzieś na szlaku<br />
wany odcinek do chat<br />
pod przystanek autobusowy<br />
schroniskowych, w<br />
i tam też<br />
których mieliśmy nocować,<br />
zamieniliśmy<br />
na bardziej pewny<br />
nocleg pod namiotami<br />
na polu u podnóża<br />
góry przylegającej do<br />
siedzieliśmy jedząc<br />
śniadanie i degustując<br />
przeterminowane<br />
napoje za jedną koronę<br />
z pobliskiego<br />
sklepu. Vyžną Bocę<br />
miejscowości. Zimą<br />
zapamiętam więc<br />
w górach szuka się<br />
jednocześnie wyobcowania<br />
i kontaktu<br />
z człowiekiem. Pa-<br />
Jesień<br />
głównie z tego jednego<br />
posiłku, a także<br />
z plastikowych<br />
krasnali strzegących<br />
27
KLUB TURYSTYCZNY<br />
Gazeta Studentów<br />
Lato<br />
prawie każdego ogrodu niczym spod polskiej zachodniej<br />
granicy. Wieczorem uzmysłowiwszy sobie, że z planowanej<br />
trasy zrobiliśmy co najwyżej ułamek, a co więcej, nie<br />
mając po prostu szans na wypełnienie pełnych zamierzeń,<br />
które były ustalane na podstawie letnich czasów przejść,<br />
udaliśmy się tam, gdzie byliśmy pewni, że pogoda będzie<br />
lepsza. Wsiedliśmy w autobus i poprzez Liptowski Mikulaš<br />
pojechaliśmy do Słowackiego Raju. Podróż sprawiła<br />
nam trochę problemów i musieliśmy między innymi rozbijać<br />
namioty po raz kolejny w bardzo ciekawej scenerii<br />
– pod kościołem w Vydrniku. Rano obudzili nas ludzie<br />
idący na poranną mszę, a my kontynuując rajd trafiliśmy<br />
wkrótce do miejsca przeznaczenia. W Słowackim Raju<br />
istotnie, tak jak przypuszczaliśmy, świeciło słońce. Lato,<br />
choć jeszcze w powijakach, opromieniło nam twarze.<br />
Groza, jaką jednak wzbudziły we mnie niedostępne<br />
i ponure szczyty Tatr Niżnych, została we mnie na długo.<br />
Była to moja pierwsza większa wyprawa w takich warunkach<br />
atmosferycznych. Góry te, mimo że latem łagodne,<br />
nauczyły mnie pokory. A także tego, że posiadają nie tylko<br />
jedno oblicze. W zasadzie każdego dnia są one inne. Niczym<br />
stary słowiański bożek Perun, w zależności od strony,<br />
z której się nań spogląda, prezentują inny humor. Są<br />
kapryśne i zepsute niczym bogowie z Olimpu. Nie dziwi<br />
więc fakt oddawania przez wiele kultur czci tym potężnym<br />
wzniesieniom. Równiny nie są na tyle dostojne, by równać<br />
się ze skałami. W taki oto sposób poniekąd uzależniłem<br />
się od zimowych wypraw w góry. Sprawdziła się stara<br />
zasada, że im trudniejsze warunki panujące na wyprawie,<br />
tym bardziej się do nich tęskni.<br />
Piotr Skrobich<br />
Poradnik Studenta-Turysty<br />
czyli jak zorganizować podróż życia… za grosze…<br />
Do naszego wymarzonego wyjazdu zostało kilka miesięcy. Już wiemy, gdzie jechać i gdzie spać. Czas zadbać o to,<br />
żeby wpuszczono nas do kraju docelowego…<br />
CZĘŚĆ 3: Formalności<br />
Od niedawna Polska weszła do strefy Schengen. Granice<br />
wewnątrz Unii Europejskiej stanęły dla nas otworem<br />
i bez jakichkolwiek przeszkód możemy podróżować od<br />
Portugalii po Łotwę i od Islandii po Grecję… Prawie…<br />
Przyjęło się utożsamiać Schengen z Unią Europejską,<br />
ale okazuje się, że niektóre z państw UE nie należą do<br />
strefy, za to niektóre kraje spoza Unii zniosły już granice.<br />
Próbując podróżować przez Europę należy wciąż spodziewać<br />
się kontroli na granicach Wielkiej Brytanii, Andory,<br />
Szwajcarii, Liechtensteinu, San Marino, Bułgarii, Rumunii<br />
i krajów byłej Jugosławii. W praktyce kontrole te są<br />
bardzo pobieżne, a obywatele krajów Unii Europejskiej<br />
mają na granicach zazwyczaj swoje własne bramki, co<br />
bardzo usprawnia ruch i jest wielkim udogodnieniem.<br />
Wschód<br />
Gdy pojedziemy na wschód, sprawy się skomplikują.<br />
Granica z Ukrainą jest relatywnie najłatwiejsza do przekroczenia,<br />
natomiast granice z Białorusią i obwodem Kaliningradzkim<br />
są trudne o tyle, że wymagana jest wiza wjazdowa.<br />
Należy się w nią zaopatrzyć przed wyjazdem, w<br />
stosownym konsulacie. Tu uwaga: konsulat Federacji Rosyjskiej<br />
w Poznaniu nie wydaje wiz do Rosji na więcej niż<br />
14 dni (choć powinien na 30), lepiej więc załatwiać sprawy<br />
wiz w Warszawie. Najwygodniej skorzystać w usług<br />
biura pośrednictwa wizowego. Szeroką ofertę i skorych do<br />
negocjacji cenowych pracowników znajdziemy np. w biurze<br />
STUD-TOUR (http://www.wizy.stud-tour.edu.pl/)<br />
– tam można zaopatrzyć się w wizę do kilku ciekawszych<br />
państw Azji, a co najważniejsze – do Rosji, gdzie procedury<br />
są wyjątkowo zagmatwane. Planując samodzielne<br />
wyrabianie wizy rosyjskiej (zwłaszcza poza Polską), trzeba<br />
zawczasu dobrze zapoznać się z listą wymaganych dokumentów<br />
(http://www.poland.mid.ru/visa_pol.html) i<br />
28
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
KLUB TURYSTYCZNY<br />
pod żadnym pozorem nie wolno liczyć na to, że urzędnicy<br />
„przymkną oko” na jakikolwiek szczegół.<br />
ilości czasu. Jak zapewne wielu z Was wie, w celu wyrobienia<br />
wizy do USA, należy zarejestrować się na stronie<br />
www (http://polish.poland.usembassy.gov/), a następnie<br />
odbyć wycieczkę do Warszawy (względnie do Krakowa) i<br />
porozmawiać z konsulem. Spotkanie to będzie podstawą<br />
do decyzji o wydaniu wizy. Należy pamiętać, że zdobycie<br />
wizy do USA będzie wymagane nawet przy tranzycie<br />
przez ten kraj, więc planując podróż na przykład do Meksyku,<br />
zawsze trzeba upewnić się, czy nie czeka nas przesiadka<br />
w którymś z portów lotniczych w USA.<br />
Zdobywanie wiz wjazdowych to zadanie czasem niecież<br />
dotarcie do Rosji już samo w sobie jest<br />
kłopotliwe. Czasem najlepszym pomysłem<br />
będzie więc załatwianie wizy w kraju sąsiadującym<br />
z tym, do którego się udajemy. Ambasady<br />
w krajach Czarnego Lądu będą zdecydowanie<br />
łatwiejsze do znalezienia niż ich<br />
odpowiedniki w Europie.<br />
Jeśli chodzi o dawne kolonie francuskie,<br />
to czasem możliwe jest wyrobienie wiz w<br />
ambasadzie Francji, ale nie jest to zasadą i<br />
przed wyjazdem trzeba upewnić się o istnieniu<br />
takiej możliwości dla konkretnego kraju<br />
docelowego.<br />
W przypadku niektórych wyjazdów warto<br />
też wiedzieć o możliwości zaopatrzenia się w<br />
wizy łączone, np. Visa Touristique Entente to<br />
wspólna wiza do Beninu, Burkina Faso, Nigru,<br />
Togo i Wybrzeża Kości Słoniowej, którą można<br />
zdobyć w każdym z tych krajów oraz ich<br />
przedstawicielstwach na całym świecie, jak również w niektórych<br />
ambasadach Republiki Francuskiej. Kosztuje ona<br />
25000 CFA, czyli jakieś 140 zł, co jest bardzo dobrą ceną.<br />
Często bowiem koszt pojedynczej wizy to aż 100 dolarów.<br />
Nietrudno jest więc się domyślić, co będzie stanowiło najpoważniejszy<br />
koszt w czasie naszej podróży do Afryki.<br />
Zachód<br />
Poza Europą, najwygodniej jest podróżować po Ameryce<br />
Południowej. Do żadnego z krajów tego kontynentu<br />
nie jest wymagana wiza wjazdowa. Co więcej – podobnie<br />
jak w strefie Schengen, nie ma tam najczęściej kontroli<br />
granicznych. Turysta sam więc musi zadbać o dopełnienie<br />
formalności i zaopatrzenie się w pieczątkę w paszporcie,<br />
co należy uczynić na posterunku policji w miastach granicznych<br />
po obu stronach rogatki.<br />
Zabawa zaczyna się przy próbie odwiedzenia Stanów<br />
Zjednoczonych lub Kanady. Tutaj procedury wizowe są<br />
bardziej złożone i wymagają poświęcenia nieco większej<br />
Południe<br />
Podróż do Afryki formalnie może być jeszcze trudniejsza.<br />
Do większości państw wymagana jest wiza wjazdowa<br />
(dokładną listę można zawsze sprawdzić na stronie<br />
Ministerstwa Spraw Zagranicznych http://www.msz.gov.<br />
pl). Czasem zdobycie wizy w Polsce będzie trudne – do<br />
niektórych państw Afryki wizy dla Polaków wydają ambasady<br />
w Paryżu, Berlinie, czy nawet Moskwie, a prze-<br />
Strefa Schengen - tam możemy jeździć bez paszportu<br />
i kontroli granicznych<br />
łatwe, niestety jest też dość drogie. W zależności od rejonu<br />
świata wydamy na to od kilku do kilkuset dolarów. Jest to<br />
niestety wydatek, którego nie unikniemy w żaden sposób.<br />
Ponieważ procedury są złożone, warto zacząć załatwianie<br />
tych formalności już teraz. Pamiętajmy też, że większość<br />
wiz zostanie nam wydanych pod warunkiem posiadania<br />
paszportu ważnego jeszcze przez kilka miesięcy po planowanym<br />
terminie wizyty w danym państwie. Może więc<br />
być konieczne wcześniejsze wyrobienie nowego paszportu.<br />
Powodzenia!<br />
A jeśli będziecie potrzebowali pomocy lub praktycznych<br />
wskazówek, zawsze jest szansa, że je uzyskacie na<br />
forum „<strong>Puls</strong>u <strong>UM</strong>” w dziale Sekcji Turystycznej – zachęcam<br />
do zadawania konkretnych pytań i wymiany informacji<br />
Tradycyjnie też zapraszam na spotkania tej sekcji – terminy<br />
podajemy na stronie http://stum.medyczna.net<br />
Patryk Konieczka<br />
29
MUZYKA FILMOWA<br />
Gazeta Studentów<br />
Ostrożnie, pożądanie<br />
Kariera Alexandre’a Desplat jest zaiste imponująca. W<br />
ciągu zaledwie kilku lat stał on się jednym z najpopularniejszych<br />
kompozytorów muzyki filmowej, zyskując dostęp<br />
do najciekawszych projektów powstających w Hollywood.<br />
Francuz zachwycił wszystkich swoim talentem i<br />
niezwykłą dbałością o najdrobniejsze szczegóły pisanych<br />
przez siebie partytur. Jednocześnie pokazał, że u podstaw<br />
muzyki filmowej zawsze powinna leżeć jakaś koncepcja<br />
– pomysł, który będzie w inteligentny sposób wiązał muzykę<br />
z filmem. I to właśnie ta „muzyczna inteligencja”,<br />
poparta świeżym, europejskim brzmieniem, pozwoliła<br />
kompozytorowi na zaistnienie w świadomości entuzjastów<br />
muzyki filmowej.<br />
Trudno posądzić Alexandre’a Desplat o unikanie trudnych<br />
wyzwań. Przez ostatnich kilka lat pisał muzykę do<br />
niemal wszystkich gatunków filmowych – od dramatów,<br />
sensacji, fantasy aż po kino szpiegowskie i obyczajowe.<br />
Jego partytury prezentowały różny poziom, raz zachwycając<br />
wyrafinowaną fakturą („Malowany welon”), żeby po<br />
chwili trącić tanim, hollywoodzkim banałem („Firewall”).<br />
Jednak dzięki różnorodności podejmowanych projektów<br />
Desplat udowodnił, jak wszechstronnym jest kompozytorem<br />
i pokazał, gdzie leżą jego atuty. A do tych niewątpliwie<br />
należy doskonały warsztat i umiejętność rozumienia<br />
filmu. Te dwie cechy, poparte charakterystyczną dla<br />
europejskich kompozytorów wrażliwością, predysponują<br />
Francuza do pracy przy trudnych tematycznie i pełnych<br />
napięcia filmach. Takich, w których kilka dźwięków jednego<br />
instrumentu, w połączeniu z odpowiednim obrazem,<br />
może zalać widza falą niespotykanych emocji.<br />
Do takich filmów niewątpliwie należy „Ostrożnie, pożądanie”<br />
Anga Lee. Ten Tajwański reżyser, mimo że filmy<br />
kręci od zaledwie 10<br />
lat, już zdążył stworzyć<br />
kilka znaczących<br />
obrazów. „Przyczajony<br />
tygrys, ukryty<br />
smok” i „Tajemnica<br />
Brokeback Mountain”<br />
to bez wątpienia dwa<br />
najważniejsze. Oprócz<br />
nazwiska reżysera i<br />
zasłużonej sławy łączy<br />
je jednak jeszcze coś...<br />
Ścieżki dźwiękowe z<br />
obu tych tytułów zostały<br />
uhonorowane<br />
Oscarem. Ang Lee<br />
ma niezwykły dar zatrudniania<br />
świetnych<br />
kompozytorów, którzy<br />
odpłacają mu się<br />
rewelacyjnymi partyturami.<br />
Tym razem ta<br />
muzyczna intuicja zawiodła<br />
Taja pod drzwi<br />
Alexandre’a Desplat.<br />
Efektem tego jest<br />
zjawiskowa ścieżka<br />
dźwiękowa z „Ostrożnie,<br />
pożądanie”, nie-<br />
30
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
Alexandre Desplat<br />
MUZYKA FILMOWA<br />
stety pominięta wśród Oscarowych nominacji.<br />
Stylowa, elegancka, melodyjna i monotonna.<br />
Takie określenia chyba najlepiej pasują do<br />
tej muzyki. Pod wieloma względami jest ona powrotem<br />
do „Malowanego welonu” i jego orientalnego<br />
brzmienia. Co prawda, nie pojawia się<br />
tutaj ani jeden egzotyczny instrument, jednak<br />
drobne zabiegi orkiestracyjne, harmoniczne, solówki<br />
wiolonczeli i fletów oraz minimalistyczne<br />
motywy, delikatnie naprowadzają słuchacza<br />
na geograficzną tożsamość tej muzyki. Podobnie<br />
jak w „Malowanym welonie”, istotną rolę<br />
odgrywa tutaj fortepian, a wraz z nim świetny<br />
pianista Alain Planes. Dźwięk jego instrumentu<br />
kreuje kameralną atmosferę intymności i skupienia,<br />
która podkreślona jest rozmytym, nieco<br />
mglistym brzmieniem smyczków. Wszystko to<br />
składa się na specyficzną fakturę tej muzyki,<br />
bardzo klasyczną, a jednocześnie zahaczającą o<br />
minimalizm i ambient.<br />
Pojawiają się na tej ścieżce dźwiękowej dwa<br />
wyraźne tematy, z których przynajmniej jeden<br />
zrobi ogromną karierę – „Wong Chia Chi’s Theme”.<br />
To dość długa, ale urodziwa, melodia, której<br />
fragmenty porozrzucane są na całej płycie, w<br />
postaci krótkich, minimalistycznych motywów.<br />
Dopiero pod koniec albumu wszystkie one łączą<br />
się, tworząc jeden z najlepszych tematów filmowych<br />
autorstwa Alexandre’a Desplat. Niestety<br />
takich mocnych i wyrazistych akcentów na tej<br />
płycie jest bardzo mało. Największą wadą tego<br />
albumu jest monotonia, zwłaszcza w jego środ-<br />
kowej części. Po zaprezentowaniu materiału tematycznego<br />
w początkowych kompozycjach, dalej Desplat serwuje<br />
nam już tylko tło. Stylowe i eleganckie, ale wyłącznie tło.<br />
Jego słuchanie nie należy do przykrych doświadczeń, choć<br />
można się zwyczajnie znudzić taką monotonią. Nie jest to<br />
muzyka efektowna, a jedynie skupiająca się na wykreowaniu<br />
odpowiedniego klimatu – głównie za pomocą minimalizmu<br />
i ambientu. Desplat urozmaica ten element swojej<br />
muzyki różnymi orkiestracyjnymi smaczkami i solówkami,<br />
jednak mimo to słuchanie takiego tła, bez znajomości<br />
filmu, nieco się dłuży...<br />
Trudno nie dostrzec uroku w najnowszym dziele<br />
francuskiego kompozytora. Posiada ono kilka przyjemnych<br />
dla ucha melodii i wyjątkowy, pełen napięcia oraz<br />
skupienia, klimat. To zdecydowanie partytura nietuzinkowa,<br />
która zadowoli bardziej wymagających melomanów.<br />
Z drugiej strony jednak wiele osób może napotkać<br />
pewną barierę, która zniechęci do głębszego zapoznania<br />
się z tą ścieżką dźwiękową. Jej ilustracyjność, mimo iż<br />
pokazująca bogaty warsztat kompozytora, wprowadza na<br />
płycie element monotonii i znużenia. W przypadku filmu<br />
nie ma to najmniejszego znaczenia i muzyka spisuje się<br />
tutaj nienagannie. Jednak soundtrack, który reprezentuje<br />
muzykę Desplat poza obrazem, nie jest pozycją zbyt<br />
zajmującą. W ogólnym rozrachunku to jednak pozycja<br />
wystająca dużo ponad przeciętną i zdecydowanie warta<br />
uwagi.<br />
Łukasz Waligórski<br />
31
KRZYŻÓWKA<br />
Gazeta Studentów<br />
Krzyżówka<br />
Litery z szarych pól ponumerowanych w górnym rogu od 1 do 28 utworzą rozwiązanie. Miłej zabawy<br />
i powodzenia!<br />
16<br />
2<br />
2 24<br />
16 17<br />
1<br />
4<br />
13 7<br />
14 15<br />
7<br />
4<br />
21<br />
18<br />
10<br />
27<br />
11<br />
22<br />
19<br />
11<br />
3 18 19<br />
14<br />
12 26<br />
20<br />
5<br />
8 3<br />
6<br />
10<br />
5<br />
8 9 21<br />
20<br />
9<br />
15 23<br />
23<br />
25<br />
12<br />
22<br />
24<br />
1<br />
13<br />
17<br />
28<br />
6<br />
Prawidłowe odpowiedzi, podpisane imieniem i nazwiskiem, możecie przynosić do siedziby redakcji,<br />
przesyłać smsem pod numer 668381083 lub pocztą elektroniczną na adres pulsum@wp.pl. Czekamy do<br />
28 lutego <strong>2008</strong> roku. Uwaga! Większa ilość prawidłowych rozwiązań przyniesiona przez jedną osobę nie<br />
zwiększa jej szansy na wygraną!<br />
W tym miesiącu możecie wybierać spośród następujących nagród: stetoskop Medica Optima oraz książki<br />
wydawnictwa PZWL: „Ginekologia. Podręcznik dla położnych, pielęgniarek i fizjoterapeutów” (pod<br />
red. T. Opali), „Farmacja praktyczna” (pod red. R. Jachowicz) i „Psychologia w praktyce medycznej”<br />
(pod red. A. Jakubowskiej-Wineckiej, D. Włodarczyk).<br />
Nazwiska zwycięzców ogłosimy w marcowym numerze!<br />
Ola<br />
32<br />
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18<br />
19 20 21 22 23 24 25 26 27 28<br />
Imię i nazwisko................................................................................<br />
Wybieram nagrodę...........................................................................<br />
Tel./e-mail:.......................................................................................<br />
Zgadzam się na wykorzystanie moich danych osobowych przez Redakcję „<strong>Puls</strong>u <strong>UM</strong>”, zastrzegając sobie<br />
prawo do ich sprawdzenia i poprawienia.<br />
Podpis..............................................................................................
<strong>Puls</strong> <strong>UM</strong><br />
Poziomo<br />
1. Inaczej karaczan<br />
2. Roślina z żołnierskiej piosenki<br />
3. Np. zaskroniec, ale salamandra już nie<br />
4. Nie zagrzewa nigdzie miejsca na dłużej<br />
5. Kapłanka strzegąca ognia w rzymskiej świątyni<br />
6. Nowa wersja starego filmu<br />
7. „Zasłona przeciwkomarowa”<br />
8. Brutto minus netto<br />
9. Wznoszony za zdrowie<br />
10. Ohyda z chrząstki rekina<br />
11. Bada to, co skrzydlate<br />
12. Ma kłębuszki<br />
13. Zbiór dzieł np. jednego artysty<br />
H<strong>UM</strong>OR<br />
Pionowo<br />
2. Szef uczelni<br />
5. Dobrze, gdy jest bezpieczeństwa<br />
11. Jeśli nie na ugorze, to z zębami ;)<br />
14. Instrument Wojskiego<br />
15. Dobra na giełdzie<br />
16. Obraz jak puzzle<br />
17. Talia Ziemi<br />
18. Intensywny czerwony kolor lub z greckiego…<br />
nieśmiertelność<br />
19. Obronna wieża<br />
20. Dziura po meteorycie<br />
21. Ze stolicą w Luandzie<br />
22. „… kowboj” z Jon’em Voight’em<br />
23. Zwrot w danym języku, którego na inny nie<br />
można tłumaczyć dosłownie<br />
24. Imię palindrom<br />
Nagrodzeni<br />
Nagrody za prawidłowe rozwiązanie krzyżówki z 103 numeru „<strong>Puls</strong>u <strong>UM</strong>” otrzymują:<br />
Paweł Zawadzki („Medycyna ratunkowa na dyżurze”), Alicja Luszczki („Rehabilitacja w chirurgii”),<br />
Joanna Wrotyńska („Podręczny słownik medyczny ang-pol i pol-ang”), Aleksandra Paciorkowska<br />
(„Kosmetologia i farmakologia skóry”).<br />
Gratulujemy!!!<br />
Na ławeczce w parku siedzą facet i kobieta. Obydwoje tak<br />
około 40. Ona czyta książkę, on rozgląda się ciekawie dookoła.<br />
W pewnym momencie rozlega się krzyk kobiety :<br />
– Ratunku, policjaaaa.<br />
Jak spod ziemi wyrasta patrol Straży Miejskiej.<br />
– Co się stało?<br />
– Ten facet chciał mnie zgwałcić! Aresztujcie zboczeńca!<br />
– Co pan ma na swoją obronę ? – strażnik zwraca się do<br />
mężczyzny<br />
– Paa-panie właa-adzo.To-o nie-nie-nieeeporozumie-eenie.<br />
Siedzi-i-my tu-tutaj ra-ra-razem, a-a na ale-e-ejce<br />
spa-a-ace-erują go-gołębie. To-o ja mó-mó-mówię „Momo-może<br />
my-y by-by-byśmy ta-a-ak ja-a-ak o-o-one”.<br />
Ty-tylko, że za-za-za-nim skoń-skończyłe-e-em mó-mómówić.<br />
to-o-o sy-y-ytuacja-a u go-go-łębi sie-ę-ę ra-ra-radyka-a-alnie<br />
zmie- zmie-zmieniła.<br />
***<br />
Po operacji słonia lekarz mówi:<br />
– Pierwsza udana operacja słonia, siostro, i po raz pierwszy<br />
nic nie zostało w środku... – SIOSTRO? SIOSTRO???!!!<br />
Humor<br />
Dwaj znudzeni krupierzy siedzieli przy stole z ruletką, gdy<br />
do kasyna weszła bardzo atrakcyjna blondynka. Podeszła<br />
do stołu i zadeklarowała zakład na 20 tys. dolarów na konkretną<br />
liczbę. Zaraz potem dodała:<br />
– Mam nadzieję, że to wam nie będzie przeszkadzać, ale<br />
naprawdę szczęśliwe zakłady obstawiam kompletnie nago.<br />
Po czym zrzuciła z siebie suknię, bieliznę i buty i rozkręciła<br />
talerz ruletki z okrzykiem:<br />
– Mamusia potrzebuje pieniążki na nowe ubranko!<br />
Chwilę później już wykrzykiwała:<br />
– TAK! TAK! WYGRAŁAM! NAPRAWĘ WYGRA-<br />
ŁAM!<br />
Podskakiwała przy tym jak mała dziewczynka i obejmowała<br />
każdego z krupierów. Zaraz potem zebrała wszystkie<br />
pieniądze i swoje rzeczy i prędko opuściła kasyno. Krupierzy<br />
nieco zakłopotani popatrzyli na siebie, po czym jeden<br />
z nich zapytał drugiego:<br />
– Ty, a co ona właściwie obstawiała?<br />
Drugi odparł:<br />
– Nie mam pojęcia, myślałem, że Ty to sprawdzasz!<br />
33
H<strong>UM</strong>OR<br />
Na pustym jeszcze placu budowy brygadzista staje przed<br />
robotnikami i mówi:<br />
– Panowie, rozpoczynamy i pamiętajcie: budujemy solidnie,<br />
bez fuszerki, bez wynoszenia na lewo materiałów. Budujemy<br />
najlepiej, jak umiemy, bo budujemy dla siebie.<br />
– A co to będzie? – pyta się jeden z robotników.<br />
– Miejska Izba Wytrzeźwień.<br />
***<br />
W warsztacie samochodowym klient pyta mechanika:<br />
– Kiedy mam na liczniku 170 na godzinę, coś stuka mi w<br />
silniku. Jak pan myśli, co to może być?<br />
– Anioł Stróż.<br />
***<br />
Praczłowiek do syna wracającego ze świadectwem szkolnym:<br />
– To, że masz tróję z myślistwa, mogę pojąć, boś jeszcze<br />
kurdupel, ale ta pała z historii?<br />
– Przecież to tylko dwie strony...<br />
***<br />
Inżynier, fizyk i matematyk dostali taką samą ilość siatki<br />
ogrodzeniowej oraz polecenie otoczenia nią jak największego<br />
obszaru. Inżynier ogrodził obszar w kształcie<br />
kwadratu. Fizyk, jako osoba troszkę bardziej inteligentna,<br />
otoczył obszar w kształcie idealnego koła i stwierdził, iż<br />
lepiej się nie da. Matematyk natomiast postawił ogrodzenie<br />
byle jak, po czym wszedł do środka i powiedział:<br />
– Jestem na zewnątrz.<br />
***<br />
Rozmawiają dwie krowy w rzeźni. Jedna mówi do<br />
drugiej:<br />
– Te, boisz się?<br />
– No...<br />
– Pierwszy raz w rzeźni?<br />
– Nie, k..., drugi!<br />
***<br />
Facet przyszedł do szpitala:<br />
– Proszę mnie wykastrować.<br />
– Jest pan zupełnie pewien???<br />
– Tak.<br />
Po operacji budzi się i widzi zgromadzonych wokół lekarzy.<br />
Pyta ich:<br />
– I jak, operacja się udała?<br />
– Udała się. Ale czemu pan tak postąpił???<br />
– Niedawno ożeniłem się z ortodoksyjna Żydówka i wiecie,<br />
...<br />
– To może chciał się pan obrzezać???<br />
– A co ja powiedziałem?!<br />
***<br />
W stołówce, w kolejce po zupę, rozmawiają dwaj studenci:<br />
Gazeta Studentów<br />
– Masz jakieś wieści z domu?<br />
– Niestety. Ani złotówki.<br />
***<br />
Rozmawiają studenci V roku Akademii Muzycznej na temat<br />
pracy dyplomowej:<br />
– Ty, słuchaj, może weź, przepisz ostatnie dzieło naszego<br />
mistrza profesora od końca...<br />
Po kilku dniach przy piwie:<br />
– Przepisałeś?<br />
– Tak. Wyszła piąta symfonia Beethovena...<br />
***<br />
Jasiek chodzi na imprezę co tydzień, Mariola co 16 dni.<br />
Znając okres cyklu miesiączkowego Marioli oblicz prawdopodobieństwo,<br />
że na wspólnej imprezie wpadną. Oblicz<br />
prawdopodobieństwo, ze będą to bliźniaki.<br />
Pytanie dodatkowe: ile będą wynosić alimenty po 6 latach?<br />
***<br />
Robotnik wykonuje swoją pracę w 4 dni i 5 godzin. Pijany<br />
robotnik tę samą pracę wykonuje w 7 dni i 8 godzin. Na<br />
budowie pracuje 7 robotników i 1 majster nadzorujący.<br />
Majster przychodzi trzeźwy na budowę co 3 dzień, a do<br />
sklepu monopolowego jest 13 minut biegiem.<br />
Oblicz zysk sklepu monopolowego, gdy budowany jest<br />
dom dwukondygnacyjny?<br />
***<br />
Za górami, za lasami żyła sobie piękna, niezależna, pewna<br />
siebie księżniczka. Pewnego razu natrafiła na żabę siedzącą<br />
na kamieniu i przyglądającą się brzegom nieskazitelnie<br />
czystego stawu w pobliżu jej zamku.<br />
Żaba wskoczyła księżniczce na kolana i powiedziała:<br />
– Piękna Pani, byłem przystojnym księciem, aż pewnego<br />
razu zła wiedźma rzuciła na mnie urok. Jednakże jeden<br />
Twój pocałunek wystarczy, abym znów stał się młodym,<br />
żwawym księciem, jakim byłem przedtem. Wtedy, moja<br />
słodka, weźmiemy ślub i będziemy razem z moją matką<br />
gospodarować w tym zamku. Tam będziesz przygotowywać<br />
mi posiłki, prać moje ubranie, rodzić mi dzieci, i będziemy<br />
żyli długo i szczęśliwie...<br />
Tego wieczora przygotowując kolację, przyprawiając ją<br />
białym winem i sosem śmietanowo-cebulowym, księżniczka<br />
chichocząc cichutko pomyślała:<br />
– No cholera, nie sądzę...<br />
I dalej przewracała skwierczące na patelni żabie udka w<br />
panierce...<br />
***<br />
– Czego powinien używać łysy do mycia głowy?<br />
– Najlepiej Cif, bo nie rysuje powierzchni.<br />
Soulafein z pomocą Redakcji<br />
34