29.07.2013 Views

s0ren kierkegaard powtórzenie. przedmowy - Libertarianin

s0ren kierkegaard powtórzenie. przedmowy - Libertarianin

s0ren kierkegaard powtórzenie. przedmowy - Libertarianin

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

S0REN<br />

KIERKEGAARD<br />

POWTÓRZENIE.<br />

PRZEDMOWY


S0REN<br />

KIERKEGAARD<br />

POWTÓRZENIE.<br />

PRZEDMOWY<br />

Przełożył i opracował<br />

BRONISŁAW ŚWIDERSKI<br />

WARSZAWA


Książka powstała w latach 1998-2000 w kopenhaskim<br />

S0ren Kierkegaard Forskningscenteret, finansowanym<br />

ze środków fundacji Danmarks Grundforskningsfond.<br />

Tłumacz i wydawnictwo dziękują duńskiej fundacji<br />

Konsul George Jorck og Hustru Emma Jorck's Fonden,<br />

duńskiej Radzie d/s Literatury - Litteraturradet -<br />

oraz Ambasadzie Królestwa Danii w Polsce<br />

za wsparcie udzielone publikacji.<br />

Copyright © for the Polish translation Bronisław Świderski, 2000<br />

Copyright © for the prefaces, notes and essay Dar Bronisław Świderski, 2000<br />

Copyright © for the Polish edition Wydawnictwo W.A.B., 2000<br />

Wydanie I<br />

Warszawa 2000


S0ren Kierkegaard<br />

jako Constantin Constantius<br />

Powtórzenie<br />

Johan Ludvig Heiberg<br />

jako krytyk Kierkegaard a<br />

Rok astronomiczny<br />

S0ren Kierkegaard<br />

jako Constantin Constantius<br />

List otwarty<br />

Constantina Constantiusa<br />

do Pana Profesora Heiberga<br />

S0ren Kierkegaard<br />

jako Nkolatis Notabene<br />

Przedmowy


Podstawa tłumaczenia:<br />

Powtórzenie (Gjentagelsen) i Przedmowy (Forord) zostały przetłumaczone<br />

z duńskiego oryginału, zamieszczonego w: S0ren Kierkegaards Skrifter<br />

(red. N. J. Cappel0rn, J. Garff, J. Kondrup, F. H&uberg Mortensen), SKS 4,<br />

Kopenhaga 1998. Komentarze zostały opracowane m.in. na podstawie<br />

S0ren Kierkegaards Skrifter. Kommentarbind, SKS K4, Kopenhaga 1998.<br />

List otwarty Constantina Constantiusa do Pana Profesora Heiberga, kawalera<br />

orderu Dannebrog został przełożony z duńskiego oryginału na podstawie<br />

tekstu Sendebrey til Hr. Professor Heiberg R. afD.fra Constantin Constantius,<br />

zamieszczonego w: S0ren Kierkegaards Papirer(wyd. P. A. Heiberg i V. Kuhr),<br />

t. IV, Kopenhaga 1962.<br />

Rok astronomiczny (Det astronomiske Aar) Johana Ludviga Heiberga<br />

został przetłumaczony z duńskiego oryginału zamieszczonego w: „Urania.<br />

Aarbog for 1844" (red. J. L. Heiberg), Kopenhaga 1843.


Słowo od tłumacza<br />

Jak poradzić sobie z odepchniętą miłością i niespełnioną<br />

ambicją, nie ulegając pokusie zgorzknienia, cynizmu lub lekkomyślności?<br />

Jak zachować ludzką godność w niesprzyjających warunkach?<br />

Czy nie jest to aktualny temat, w dodatku wart trudów tłumacza?<br />

Duński filozof S0ren Kierkegaard (1813-1855) zakochał się<br />

w młodszej o dziesięć lat Reginie Olsen, córce radcy stanu, ajednak<br />

nie był szczęśliwy. W 1841 roku zrywa z dziewczyną i odsyła jej pierścionek<br />

zaręczynowy. Ale wkrótce zadaje sobie pytanie, czy nie można<br />

powtórzyć nieszczęśliwej miłości tak, by zakończyła się szczęśliwie.<br />

Odwrócenie losu nie jest rzeczą niemożliwą. Wszak poszczęściło<br />

się Hiobowi. Nie tylko z powrotem otrzymał wszystko, co stracił,<br />

ale został podwójnie wynagrodzony.<br />

Właśnie refleksja nad możliwością powtórzenia jest tematem<br />

dzieła zatytułowanego Powtórzenie. W trakcie pisania utworu Kierkegaard<br />

dowiaduje się o zaręczynach Reginy z Fritzem Schleglem.<br />

A więc wszystko stracone? Więc powinien ustąpić przed rzeczowością<br />

rzeczywistości? Kierkegaard nie uznaje porażki. Broni swej<br />

racji. Pisze.<br />

W latach 1843-1844 stworzy wiele dzieł polionimicznych, między<br />

innymi wspomniane Powtórzenie, List otwarty Constantina Constantiusa<br />

do Pana Profesora Heiberga oraz Przedmowy; ten ostatni tom,<br />

złożony z ośmiu „przedmów" do istniejących lub nieistniejących<br />

książek, został, rzecz jasna, opatrzony przedmową i króciutkim posłowiem.<br />

Powtórzenie omówił w swym piśmie przywódca duńskich<br />

7


heglistów, dramatopisarz, dyrektor Teatru Królewskiego i cenzor,<br />

astronom-amator oraz gospodarz najświetniejszego salonu Kopenhagi<br />

- profesor Johan Ludvig Heiberg (1791-1860). Recenzja wywołała<br />

gwałtowną reakcję zaatakowanego autora; błyskawicznie napisał<br />

uszczypliwy List otwarty Constantina Constantinsa, który, choć<br />

„otwarty", nigdy nie został doręczony adresatowi - ani chyba nikomu<br />

innemu, na długo pozostając w Kierkegaardowskich Papierach<br />

(Papirer). Także w Przedmowach raz po raz wymierza ciosy osobie<br />

uczonego i jego poglądom.<br />

Kierkegaard od dawna pragnął zbliżyć się do Heiberga. W1837<br />

roku zaczął pisać obszerne omówienie opublikowanej wtedy powieści<br />

Hansa Christiana Andersena Jedynie skrzypek. Recenzja, zatytułowana<br />

Z papierów jeszcze żyjącego, była przeznaczona dla wydawanego<br />

przez Heiberga czasopisma „Perseusz", opatrzonego podtytułem<br />

wskazującym na wpływ Hegla: „Pismo poświęcone idei spekulatywnej".<br />

Andersen był już znanym pisarzem. Kierkegaard dopiero próbował<br />

nim zostać. Ponieważ dobre dotąd stosunki między Andersenem<br />

a Heibergiem uległy ochłodzeniu, Kierkegaard postanowił to<br />

wykorzystać. W swej recenzji bezlitośnie wykazuje liczne odstępstwa<br />

Andersena od reguł ustanowionych przez Heiberga. „Nie znajdziemy<br />

tutaj ani śladu tego stadium, które Andersen powinien osiągnąć<br />

po przejściu stadium lirycznego - mianowicie eposu", stwierdza,<br />

niewolniczo naśladując zasady heibergowskiej estetyki, nieco różnej<br />

od heglowskiej: Heiberg umieścił na pierwszym miejscu lirykę, następnie<br />

epos i dramat, gdy Hegel zaczynał od eposu. Ponadto przyszły<br />

autor dzieł pseudonimowych starał się w krytycznej recenzji<br />

naśladować składnię i styl Heiberga. Wszystko na próżno... Heiberg<br />

nie rozpoznał w tekście ani własnego stylu, ani adoratora. I chociaż<br />

Kierkegaard dokonał na jego żądanie kilku poprawek, recenzja nie<br />

ukazała się w Heibergowskim „Perseuszu". Kierkegaard wydał ją<br />

własnym sumptem w 1838 roku. Oznaczało to izolację, a raczej: samo-dzielność,<br />

intelektualną i towarzyską, przyszłego współautora<br />

(wszak pisał je wraz z pseudonimami) Powtórzenia i Przedmów,<br />

8


Podane fakty stanowią nie tylko interesujące biograficzno-historyczne<br />

tło twórczości Duńczyka. Przywołane zostały, aby zadać<br />

jeszcze raz jedno z podstawowych pytań, jakie stawiają sobie obecnie<br />

badacze duńskiego filozofa. Czy twórczość Kierkegaarda była<br />

bezpośrednio skierowana przeciwko myśli Hegla, jak chce tradycja<br />

akademicka, czy jest raczej reakcją na odrzucenie przez środowisko<br />

duńskich heglistów, a zatem „zabarwiona" lokalnym kolorytem<br />

filozoficznym, „kopenhaskim" słownikiem, metaforą i geografią?<br />

A może była połączeniem obu reakcji?<br />

Jako tłumacz nie chcę tego rozstrzygać. Pozostawiam problem<br />

czytelnikowi, zamieszczając Heibergowską recenzję Powtórzenia<br />

po tekście Kierkegaarda, wraz z gwałtowną odprawą, jakiej Constantin<br />

Constantius udzielił Heibergowi w swym Liście otwartym...<br />

Chodzi mi o to, by kompozycja prezentowanej książki pozwoliła<br />

polskiemu czytelnikowi zarówno na zapoznanie się z biograflczno-<br />

-historycznym kontekstem przetłumaczonych tekstów, jak i z zawartymi<br />

w nich poglądami Kierkegaarda na historię, literaturę, filozofię<br />

i teologię.<br />

Z przedstawionych tutaj dzieł jedynie Powtórzenie ukazało się<br />

w całości w moim tłumaczeniu w warszawskiej edycji Alethei z 1992<br />

roku. Ale dopiero w 1998 pojawiło się w Danii wydanie definitywnie<br />

ustalające tekst Powtórzenia. Owa komentowana edycja, będąca<br />

dziełem zespołu badaczy związanych z instytucją S0ren Kierkegaard<br />

Forskningscenteret, umożliwiła mi zweryfikowanie mego<br />

wcześniejszego przekładu Powtórzenia. Pozostałe teksty ukazują się<br />

w całości po raz pierwszy w języku polskim.<br />

***<br />

Nie chcę zwodzić: tłumaczenie Kierkegaarda jest zajęciem ryzykownym.<br />

Duńczyk był pisarzem dialogicznym do szpiku kości.<br />

Najchętniej zwracał się do swego „jedynego" czytelnika, którego<br />

w dodatku prosił (w PapirerYlll 1 A 32-38), by czytałjego książki na<br />

głos - podobnie uczyni młody bohater Powtórzenia z Księgą Hioba.<br />

Wybrany przez filozofa czytelnik-partner wiedział o wielu spra-<br />

9


wach. Przede wszystkim nie rozstawał się z Biblią, jak na dobrego<br />

chrześcijanina przystało. Interesował się grecką mitologią i filozofią<br />

oraz niemiecką literaturą. Czytał Cervantesa i Defoe, Szekspira<br />

i Kartezjusza. Ponadto był Duńczykiem, co nie jest rzeczą obojętną.<br />

Znał bowiem geografię i historię swego kraju. Wiedział, kto mieszka<br />

na wyspie Mols i jak wygląda oficjalna tabela rang, wprowadzona<br />

w 1808 roku. Nie przechodził obojętnie obok dzieł duńskich pisarzy:<br />

Heiberga, Adlera, Poula Martina M0ilera, Holberga... Sumienny<br />

tłumacz powinien znaleźć ekwiwalent tej wiedzy - by obdarzyć<br />

nią swego czytelnika. Zabiera się więc do pracy: pisze komentarze<br />

i przypisy.<br />

Komentarze, którymi opatrzyłem tłumaczenie, mają przede<br />

wszystkim na celu przybliżenie polskiemu czytelnikowi pisarskiego<br />

warsztatu Kierkegaarda, poprzez (1) wskazanie na literackie, filozoficzne<br />

i teologiczne inspiracje dzieł Duńczyka, (2) prezentację tej<br />

części jego biblioteki, która wiąże się z tłumaczonymi dziełami,<br />

(3) opis jego retoryki, zwrócenie uwagi na charakterystyczne rozwiązania<br />

stylistyczne i interpunkcyjne, (4) prezentację Kierkegaardowskich<br />

autokomentarzy oraz (5) przedstawienie niektórych problemów<br />

tekstologicznych przez ujawnienie rozwiązań translatorskich<br />

w innych językach.


O Powtórzeniu<br />

Z zachowanego rękopisu Powtórzenia można wyczytać, że Kierkegaard<br />

do ostatniej chyba chwili wahał się, z jakich słów ułożyć<br />

podtytuł dzieła. Przekreślone zostały takie warianty, jak: „bezowocna<br />

próba", „odkrywcza próba" i „próba filozofii eksperymentalnej".<br />

Pojęcie eksperymentu poddanego empirycznej kontroli zostało<br />

spopularyzowane w Danii przez niemiecko-duńskiego filozofa i przyrodnika<br />

Johanna Nicolaia Tetensa (1736-1807), który w dziele<br />

Philosophische Versuche iiber die menschliche Natur und ihre Entwicklung,<br />

Kopenhaga 1777, nie obawiał się wziąć na warsztat własnych<br />

odczuć zmysłowych. Pewne wątki tej filozofii człowieka podjęli duńscy<br />

filozofowie i poeci, Frederik Christian Sibbern (1785-1872) i jego<br />

uczeń Poul Martin M0ller (1794-1838). Obaj uczyli Kierkegaarda<br />

filozofii na Uniwersytecie Kopenhaskim.<br />

W swej twórczości Kierkegaard chętnie łączył pojęcia „psychologii"<br />

i „eksperymentu", na przykład trzecia część pisanych przez<br />

Hilariusa Bogbindera Studierpaa Livets Vej z 1845 roku nosi podtytuł<br />

Winny? - Niewinny? Historia cierpienia. Eksperyment psychologiczny<br />

braciszka Taciturnusa. Jednak te pojęcia znaczyły dla Duńczyka coś<br />

innego niż dla nas. Powtórzenie napisał dla Kierkegaarda Constantin<br />

Constantius, a to ostatnie nazwisko przywołuje łacińskie pojęcie stałości,<br />

niezmienności. Niezmienny, „zimny" (tak zostanie nazwany<br />

w książce Constantius), oto tylko jeden „punkt widzenia" dzieła.<br />

Drugą postawę prezentuje „młody człowiek", jakże zmienny, łatwo<br />

przechodzący od zachwytu do gniewu, od miłości do rozpaczy. Ich<br />

znajomość cechuje zarówno aprobata i zrozumienie, jak i odrzuce-<br />

11


nie. W późniejszym dziele Afsluttende widenskabelig Efterskrift Ul De<br />

Philosophiske Smuler (1846) Kierkegaardjako Johannes Climacus napisze<br />

o znaczeniu eksperymentu psychologicznego w Powtórzeniu.<br />

Podkreśli, że eksperyment jest warunkiem partnerskiej komunikacji<br />

między ludźmi: „Książka Powtórzenie została na stronie tytułowej<br />

nazwana «psychologicznym eksperymentem». Szybko stało się dla<br />

mnie oczywiste, iż oznacza to formę komunikatu poddanego podwójnej<br />

refleksji. Z tego mianowicie powodu, że wtedy komunikat<br />

przybiera formę eksperymentu, wytwarza własny opór, eksperyment<br />

zaś umacnia bezbrzeżną przepaść pomiędzy czytelnikiem<br />

i autorem, wkłada między nich żarliwość rozwodu, tak iż prostoduszne<br />

pojmowanie staje się niemożliwe. Eksperyment jest świadomym<br />

i przekornym odwołaniem komunikatu, co zawsze jest ważne<br />

dla kogoś, kto egzystuje - a zarazem pisze dla kogoś, kto egzystuje,<br />

i nie chce, by ich związek zmienił się w bazgroły kogoś, kto bije pianę<br />

dla innego ubijacza piany" (S. Kierkegaard, Afsluttende uvidenskabelig<br />

Efterskńft, w: Samlede Vo3rker, t. VII, Kopenhaga 1902, s. 223).<br />

Warto zwrócić uwagę, że dla takiej partnerskiej komunikacji jest pożądane<br />

osłabienie znaczenia granych na co dzień ról - społecznych<br />

komunikatów. Wszak Kierkegaardowski „eksperyment psychologiczny"<br />

łączy się z brakiem nazwisk rodowych w Powtórzeniu, co<br />

uniemożliwia społeczną identyfikację narratora i bohaterów. Są oni<br />

„nadzy" i „równi", bo pozbawieni pozycji, tradycji narodowej i rodzinnej.<br />

Dotyczy to zarówno bohaterów książki, przedstawionych<br />

wyłącznie jako młodzieniec i dziewczyna, jak i rzeczywistego autora,<br />

który niejako scedował swą możnowładczą rolę na wasala-pseudonim<br />

- Constantina Constantiusa. Również trzecia, ostatnia część<br />

dzieła skierowana została do bezimiennego „Dobrze urodzonego<br />

Pana N. N., właściwego czytelnika tej książki". Czy ten sam N. N.<br />

stanie się, jako Nicolaus Notabene, autorem Przedmów z 1844 roku?


S0ren Kierkegaard<br />

jako Constantin Constantius<br />

Powtórzenie<br />

Próba psychologii<br />

eksperymentalnej<br />

przez<br />

Constantina Constantiusa


Na dzikich drzewach rosną pachnące kwiaty,<br />

na ogrodowych - owoce.<br />

Filostrat Flawiusz Starszy, Żywoty bohaterów<br />

Każdy wie, że gdy eleaci zaprzeczyli istnieniu ruchu, Diogenes 2<br />

wystąpił przeciwko nim. Naprawdę wystąpił, gdyż nie mówiąc ani<br />

słowa, zrobił kilka kroków w przód i w tył, i w ten sposób, jak mniemał,<br />

zupełnie pokonał przeciwników. Ponieważ od dłuższego czasu<br />

1 Filostrat Flawiusz Starszy (178-248), filozof grecki. Kierkegaard posiadał<br />

w swej bibliotece niemiecki przekład tej książki: Flavius Philostratus,<br />

Werke (xl. Fr. Jacobs, Stuttgart 1828, cytowany fragment: 1.1, s. 20). Por.<br />

Auktionsprotokol overS0ren Kierkegaards Bogsamling - AS KB 1143.<br />

2 Szkoła eleacka została założona ok. 540 roku p.n.e. przez Ksenofanesa<br />

z Kolofonu w jońsko-greckiej kolonii Elea, dzisiaj Velia, w południowych<br />

Włoszech. Eleaci wątpili w prawdziwy byt tego, co zmienne. Do ich<br />

przedstawicieli zalicza się m.in. Parmenidesa i Zenona. Szczególnie ten<br />

ostatni wyróżnił się paradoksami o logicznej niemożliwości stwierdzenia<br />

jakiejkolwiek formy ruchu. Diogenes z Synopy (ok. 400-ok. 328-<br />

323 p.n.e.) był założycielem szkoły cynickiej. Cynicy odrzucali społeczne<br />

konwencje i zasady. Nawiązując do anegdoty o eleatach i Diogenesie,<br />

Hegel określił działanie tego ostatniego jako stillschweigend, co, być<br />

może, skłoniło Kierkegaarda / Constantiusa do użycia sformułowania<br />

„nie mówiąc ani słowa" (por. Geschichte der Philosophie, w: G. W. F. Hegel,<br />

Werke. Vollstandige Ausgabe, I-XVIII, Berlin 1832-1845; t. XIII, Berlin<br />

1836, s. 314). Kierkegaard posiadał Geschichte der Philosophie w swojej<br />

bibliotece (ASKB 557-559).<br />

15


i przy różnych okazjach zajmowało mnie pytanie, czy <strong>powtórzenie</strong><br />

jest możliwe, jakie ma ono znaczenie i czy rzeczy tracą, czy zyskują<br />

na powtórzeniu, niespodziewanie powiedziałem sobie: jedź do<br />

Berlina, gdzie już raz byłeś, tam się przekonasz, czy <strong>powtórzenie</strong><br />

jest możliwe i co ono znaczy. W domu nie potrafiłem rozwiązać<br />

tego problemu. Mówcie, co chcecie, ale bez wątpienia gra on ważną<br />

rolę w nowszej filozofii 3 , gdyż <strong>powtórzenie</strong> odpowiada w pewnym<br />

sensie temu, co Grecy nazwali wspomnieniem. Uczyli oni, że wiedza<br />

jest wspomnieniem, nowa filozofia zaś twierdzi, że całe życie to<br />

<strong>powtórzenie</strong> 4 .<br />

Leibniz 5 jestjedynym współczesnym filozofem, który ma o tym<br />

3 Chodzi o filozofię pokartezjańską. Kierkegaard posiadał w swej bibliotece<br />

dzieła tego myśliciela (R. Descartes, Opera philosophica, Amsterdam<br />

1678, ASKB 473).<br />

4 Odnosi się to do pojęcia anamnezji, głoszącej, że poznawanie i wiedza to<br />

przypominanie/ wspominanie. Platon odróżnia szukanie znaczenia za<br />

pomocą zmysłów (gr. doxa) od poznawania (gr. episteme), dotyczącego<br />

prawd wiecznych, którego przedmioty są niezmienne i niezależne od<br />

zmysłów. W platońskim dialogu Menon (85-86) Sokrates pokazuje, wjaki<br />

sposób „wydobył" z niewolnika wiedzę o geometrii, która „leżała"<br />

w jego duszy, być może jako rezultat poprzedniej egzystencji. Dla rozjaśnienia<br />

problemu warto także przypomnieć słowa W. Tatarkiewicza:<br />

„W wiedzy, jak ją pojmował Platon, tkwiła zagadka: Jakże możemy znać<br />

cośkolwiek od urodzenia, nie oglądawszy tego jeszcze? Jak w szczególności<br />

możemy znać idee, z którymi nigdy nie spotykamy się, a których<br />

wrodzone pojęcia przede wszystkim dotyczą? Zagadkę tę Platon rozwiązał<br />

w taki sposób: przyjmował, że umysł nasz oglądał idee w poprzednim<br />

życiu i zachował o nich pamięć; to tłumaczy, że znaje od urodzenia i tak<br />

bezpośrednio, jak gdybyje oglądał. Dlatego to w życiu obecnym nie potrzebujemyjuż<br />

zdobywać wiedzy o ideach; wystarcza, że ją sobie przypominamy;<br />

wiedza wrodzona jest «przypomnieniem»" (W. Tatarkiewicz,<br />

Historia filozofii, Warszawa 1958,1.1, s. 121).<br />

5 Gottfried Wilhelm Leibniz (1646-1716), filozof niemiecki. W tekście<br />

aluzja do Leibnizowej nauki o harmonii przedustawnej: Bóg stworzył<br />

monady, „wkładając" w nie rozwój świata, którego są częścią. Komunikacja<br />

dwóch monad, czyli aktualizacja owej przez Boga stworzonej potencjalności,<br />

jest swoistym <strong>powtórzenie</strong>m. W latach 1840-1842 Kierkegaard<br />

wnikliwie studiował Theodyceę Leibniza (wyd. V, Hanower-Lipsk<br />

16


jakieś pojęcie. Powtórzenie i wspomnienie to ten sam ruch, lecz<br />

skierowany w przeciwne strony, gdyż to, co się wspomina, już było,<br />

powtarza się więc „do tyłu". A właściwe <strong>powtórzenie</strong> to wspomnienie<br />

zwrócone ku przyszłości. Dlatego <strong>powtórzenie</strong>, o ile jest możliwe,<br />

czyni człowieka szczęśliwym, wspomnienie natomiast czyni go<br />

nieszczęśliwym, zakładając oczywiście, że jednostka pragnie żyć i że<br />

od narodzin nie będzie szukała pretekstu, by wyślizgnąć się życiu,<br />

na przykład udając, że czegoś gdzieś zapomniała.<br />

Miłość wspomnienia jest szczęściem doskonałym, powiedział<br />

pewien pisarz 6 . Miał oczywistą rację, o ile się tylko pamięta, że<br />

1763) i posiadał ją w swojej bibliotece (ASKB 619) obok łacińskiego wydania<br />

dzieł filozofa, Guil. Leibnitti Opera philosophica, Berlin 1840 (ASKB<br />

620). Uwagi o lekturze utworów Leibniza znaleźć można w Pap. IV C 9,<br />

C 12, C 29 i dalsze.<br />

6 Tym pisarzem jest Kierkegaardowski pseudonim Victor Eremita, który<br />

napisze w Albo-albo, wydanym w tym samym roku, co Powtórzenie: „Oto<br />

moje nieszczęście: u mego boku zawsze kroczy anioł śmierci i choć nie<br />

skrapiam krwawym znakiem drzwi wybranych, abyje omijał, on właśnie<br />

wstępuje w te drzwi, gdyż dopiero miłość wspomnienia jest szczęśliwa"<br />

(S. Kierkegaard, Albo-albo, „Diapsalmata", tł.J. Iwaszkiewicz, Warszawa<br />

1982,1.1, s. 44). Przekład polski został porównany z oryginałem Enten-<br />

Eller, SKS 2, s. 49, i poprawiony. Dlaczego poprawiony? Bo Iwaszkiewicz<br />

nie zwrócił na przykład uwagi na istniejącą w tekście inwersję, jeden<br />

z ulubionych chwytów retorycznych Kierkegaarda. Tekst powiada:<br />

„Erindringens Kjcerlighed", czyli „miłość wspomnienia", a to wcale nie<br />

oznacza „wspomnienia miłości", jak tłumaczy Iwaszkiewicz, bo to ostatnie<br />

brzmi po duńsku „kjoerligheds erindring". U Kierkegaarda <strong>powtórzenie</strong><br />

i wspomnienie to kategorie pozostające w opozycji wobec siebie, bohater<br />

Powtórzenia musi zatem wybrać między afektem do wspomnienia,<br />

miłością (do) wspomnienia, które za Grekami kieruje go w przeszłość -<br />

i upodobaniem do powtórzenia, które pobudza do egzystencjalnego<br />

działania. Cytat z Albo-albo jest przecież także swoistą inwersją, przewrotną<br />

grą na starotestamentowym tekście: „[Pan mówi:] Krew będzie<br />

wam służyła do oznaczenia domów, w których będziecie przebywać.<br />

Gdy ujrzę krew, przejdę obok i nie będzie pośród was plagi niszczycielskiej,<br />

gdy będę karał ziemię egipską" (Księga Wyjścia, 12,13; cytaty biblijne<br />

- o ile nie podano innego źródła - pochodzą z Biblii Tysiąclecia,<br />

Poznań-Warszawa 1990). Omawiane miejsce sprawia kłopot tłuma-<br />

17


wpierw miłość czyni człowieka nieszczęśliwym. Jedynie miłość powtórzenia<br />

jest prawdziwym szczęściem. Podobnie jak miłość wspomnienia<br />

pozbawiona jest niepokoju nadziei, zapierających oddech<br />

odkryć przygody - lecz także i smutku wspomnienia. Przynosi za to<br />

błogosławioną pewność chwili. Nadzieja jest sztywna, ciasna i błyszczy<br />

jak nowa, jeszcze niewypróbowana odzież. Nie wiadomo zatem,<br />

czy właścicielowi jest w niej do twarzy i czy dobrze leży. Wspomnienie<br />

zaś jest ubraniem znoszonym, które choć nadal piękne, stało się<br />

za ciasne, bo właściciel wyrósł był z niego. Powtórzeniejest ubiorem<br />

nie do zdarcia, w sam raz dopasowanym, ani nie uciska, ani nie spada.<br />

Nadzieja jest śliczną, wymykającą się z rąk dziewczyną, a wspomnienie<br />

niepowabną, choć miłą w tej chwili staruszką. Powtórzenie<br />

pozostaje ukochaną, zawsze pociągającą żoną, bo tylko to, co nowe,<br />

może znużyć. To, co dawne, wcale nie nuży i czyni cię szczęśliwym<br />

- dzięki powtórzeniu. Zupełnie szczęśliwy może być tylko ten,<br />

kto nie oszukuje siebie wmówieniem, że <strong>powtórzenie</strong>jest czymś nowym<br />

- bo właśnie nowość nuży.<br />

Młodość łączy się z nadzieją, wspomnienie z młodością, ale tylko<br />

odwaga pragnie powtórzenia. Tchórzem jest ten, kto żyje tylko<br />

nadzieją. Rozwiązły, kto żyje tylko wspomnieniem. Mężczyzną zaś<br />

ten, kto pragnie powtórzenia, i im lepiej wyrazi, że to pojmuje, tym<br />

czom. W. Lowrie rozumie wyrażenie „Erindringens Kjoerlighed"Jako „the<br />

love ofrecollection" (S. Kierkegaard, Repetition, tł. W. Lowrie, Princeton<br />

1941, s. 35), a inny amerykański tłumacz, H.V. Hong, jako „recollection's<br />

love" (S. Kierkegaard, Repetition, w: Kierkegaard's Writings, t. VI, tł. H. V.<br />

Hong i E. H. Hong, Princeton 1983, s. 133). Tłumaczenie niemieckie<br />

brzmi: „die Liebe der Erinnerung" (S. Kierkegaard, Die Wiederholung,<br />

L. Richter, Hamburg 1991, s. 8), a francuskie: „Uamour fait de ressouvenir"<br />

(S. Kierkegaard, La Repetition, w: (Euvres completes, t. V, tł. P.-H. Tisseau<br />

i E.-M.Jacquet-Tisseau, Paryż 1972, s. 4). Tłumacz szwedzki dokładnie<br />

naśladuje tekst Powtórzenia: „erinringens karlek" (S. Kierkegaard,<br />

Upprepningen, tł. S. Borg, wyd. Nimrod, b.m., 1995, s. 7), Duńczyk zaś<br />

P. Hansen, który ponad sto lat temu przetłumaczył tekst na rosyjski, ma<br />

niejakie kłopoty: „Odin pisatieUskazał, czto jedinstwiennaja sczastliwaja łubów'<br />

eto lubow'-wospominanije iii lubow\ stawszaja wospominanijem"<br />

(S. Kierkegor, Powtorienije, Moskwa 1997, s. 8).<br />

18


głębszym stanie się człowiekiem. Ten, kto nie rozumie, że życie jest<br />

<strong>powtórzenie</strong>m i że na tym polega piękno życia, sam siebie karze i nie<br />

zasługuje na nic lepszego niż to, co mu się przydarzy - na własny koniec.<br />

Gdy nadzieja jest kuszącym owocem, który nie syci, a wspomnienie<br />

garścią nic niewartych pordzewiałych monet, <strong>powtórzenie</strong><br />

jest chlebem codziennym, który syci i niesie błogosławieństwo. Dopiero<br />

gdy ktoś okrążył swe życie, może stwierdzić, czy posiada odwagę<br />

zrozumienia, że życie jest <strong>powtórzenie</strong>m - i czy go to cieszy.<br />

Ten, kto nie okrążył życia, zanim zaczął żyć 7 , nigdy żyć nie będzie.<br />

Ten, kto doświadczył życia i prędko się nim nasycił, słabej jest<br />

budowy. Żyje zaś ten, kto wybrał <strong>powtórzenie</strong>. Nie pobiegnie za motylami,<br />

jakby był małym chłopcem, nie wespnie się na palce, łakomy<br />

wspaniałości świata, ponieważ już je poznał. Nie tka także, jak stara<br />

prządka, tkaniny na krosnach wspomnień, lecz spokojnie idzie swą<br />

drogą, rad z możliwości powtórzenia. Właśnie: czym byłoby życie,<br />

gdyby nie było powtórzenia? Kto chciałby być tablicą, na której czas<br />

co chwila pisze inne słowa, lub nagrobkiem przeszłości? Kto chciałby<br />

podlegać temu, co się nieustannie zmienia, co jest nowe i co<br />

wciąż od nowa bałamuci duszę? Gdyby Bóg nie zapragnął powtórzenia,<br />

nie powstałby świat. Bóg wybrałby wówczas łatwe plany nadziei<br />

lub wszystko odwołał, zachowując wspomnienie. Nie zrobił tego:<br />

dlatego istnieje świat. Istnieje, bo jest <strong>powtórzenie</strong>m. Powtórzenie<br />

jest rzeczywistością i powagą bytu. Ten, kto wybrał <strong>powtórzenie</strong>,<br />

dojrzewa w powadze. Oto moje votum separatum [łac. odrębne zdanie],<br />

które także głosi, że siedzenie na kanapie i dłubanie w zębach<br />

oraz bycie, na przykład, radcą stanu 8 nie ma nic wspólnego z powa-<br />

7 Chodzi tutaj o życie świadome, oparte na refleksji nad własnymi i cudzymi<br />

doświadczeniami.<br />

8 Określenie „radca stanu" (w oryginaleJustitsraad) było związane z wprowadzoną<br />

w Danii w 1808 r. dziewięciostopniową tabelą rang urzędniczych<br />

i szlacheckich i oznaczało przynależność do V (wysokiej) klasy.<br />

Niektóre rangi określano jako „rzeczywiste", by odróżnić je od niższych<br />

stopni pro forma. Autor Powtórzenia wielokrotnie ironizuje w swej twórczości<br />

na temat systematyki stworzonej przez heglistów, porównując<br />

ją do tabeli rang. W omówieniu powieści Andersena zatytułowanej<br />

19


gą życia. Także leniwy spacer po ulicy i, dajmy na to, bycie jego wielebnością<br />

9 nie ma nic wspólnego z powagą egzystencji, i podobnie<br />

powaga życia omija królewskiego koniuszego. To wszystko jest dla<br />

mnie tylko żartem, często w dodatku niedobrym. Jedynie miłość<br />

wspomnienia może być szczęśliwa, powiedział pewien pisarz 10 , który<br />

według tego, co o nim wiem, lubi zwodzić, choć nie tak, by mówił<br />

jedno, a myślał co innego, lecz tak, że zaostrza swą myśl, aż ta - o ile<br />

ją schwycisz z równą energią, w następnej chwili okaże się czymś<br />

innym. To zdanie zostało przez niego wypowiedziane w sposób, który<br />

łatwo cię skłoni, by przyznać mu rację i zapomnieć, że wypowiada<br />

najgłębszą melancholię. Nie można lepiej wypowiedzieć głębokiego<br />

smutku, skoncentrowanego w replice.<br />

Prawie rok minął od czasu, gdy zacząłem bacznie obserwować<br />

pewnego młodzieńca, którego zresztą widywałem już wcześniej,<br />

gdyż jego ujmująca powierzchowność i uduchowione spojrzenie<br />

niemal mnie oczarowały. Gest, jakim unosił głowę, oraz błyskotliwość<br />

wypowiedzi świadczyły o głębokiej naturze, grającej na więcej<br />

niż jednej nucie. Niepewność modulacji ujawniała, że był w tym<br />

uwodzicielskim wieku, który niedojrzałość ducha (a wcześniej ciała)<br />

wypowiada załamującym się głosem. Dzięki beztroskiej atmosferze<br />

kawiarni zbliżyłem się do niego i skłoniłem, by uznał mnie za powiernika,<br />

moje słowa zaś potrafiły ujawnić jego skrytą melancholię.<br />

Jedynie skrzypek (1837) Kierkegaard tak powiada: „Nie należy rozumieć<br />

heglistów zbyt dosłownie, kiedy mówią o swym stosunku do rzeczywistości,<br />

bo gdy w związku z tym odwołują się do nieśmiertelnego dzieła<br />

swego mistrza (jego Logiki), przypomina mi to reguły rządzące tabelą<br />

rang, gdzie zaczyna się od sekretarzy (Sein, czysty byt), dochodzi do «innych<br />

sekretarzy» (das Andere, das Besondere, Nichts - przecież dlatego mówi<br />

się także, iż inni sekretarze sind so viel wie Nichts), by stworzyć kategorię<br />

«sekretarzy rzeczywistych»; nie ma zatem potrzeby badać, czy w rzeczywistości<br />

istnieje jakiś konkretny «sekretarz rzeczywisty»" (por. Aj en<br />

endnu Levendes Papirer, SKS 1, s. 18).<br />

9 W oryginale Velcervwrdighed, określenie pastora niższej rangi, umieszczonego<br />

na samym dole tabeli rang.<br />

10 Por. przypis 6.<br />

20


Jak Farinelli 11 oswobodziłem zatem „zwariowanego króla" z kryjówki<br />

ciemności, co - biorąc pod uwagę młodość i podatność mego<br />

przyjaciela - mogłem uczynić bez używania kleszczy. Tak przedstawiał<br />

się nasz związek, gdy odwiedził mnie rok temu, zupełnie wytrącony<br />

z równowagi. Jego ruchy były wyrazistsze niż zazwyczaj, sylwetka<br />

powabniejsza, a wspaniałe, wielkie oczy jeszcze większe. Krótko<br />

mówiąc: promieniał. Kiedy wyjawił mi, że jest zakochany, natychmiast<br />

pomyślałem, jak szczęśliwa musi być dziewczyna tak bardzo<br />

kochana. Już od jakiegoś czasu był zakochany, lecz ukrył to nawet<br />

przede mną. Teraz osiągnął swój cel: wyznał miłość i został przyjęty".<br />

Choć zazwyczaj przyjmuję wobec ludzi postawę obserwatora,<br />

wobec niego nie umiałem tego uczynić. Mówcie, co chcecie, zakochany<br />

po uszy młodzieniec jest czymś tak pięknym, że gdy go zobaczysz,<br />

zapominasz o radości obserwacji. W istocie, głębokie ludzkie<br />

uczucia rozbrajają obserwatora. Jedynie gdy zamiast uczuć jest pustka<br />

lub gdy kryją się one za kokieterią, pozostajesz obserwatorem.<br />

Ale jak można pozostać pozbawionym ludzkich cech obserwatorem<br />

i nie poczuć się przeszyty promieniowaniem powagi człowieka, który<br />

modli się z całej duszy? Za to słuchając kazania dobrze przygotowanego<br />

księdza, który wiele razy, i bez żadnej zachęty ze strony wiernych,<br />

zapewnia w kunsztownie zbudowanych zdaniach, że naucza<br />

prostej wiary, która jest odległa od wyszukanej mowy, a która<br />

w modlitwie ofiaruje to, czego on, wedle własnych słów i zapewne<br />

nie bez racji, choć na próżno, poszukuje w poezji, sztuce i nauce... -<br />

wtedy trzeba przytknąć mikroskop do oka, zatkać uszy na potok gadulstwa<br />

i zamknąć żaluzje, owe kraty krytyka, smakującego każdy<br />

dźwięk i każde słowo. Chłopiec, o którym mówię, był głęboko, żarli-<br />

11 Farinelli, właśc. CarloBroschi (1705-1782), kastrat, jeden z najsłynniejszych<br />

włoskich śpiewaków operowych. W latach 1737-1759 przebywał<br />

w Hiszpanii, gdzie miał uleczyć króla z głębokiej melancholii. Sztuka<br />

G. H. Saint-Georges'a Farinelli została przetłumaczona na duński przez<br />

J. L. Heiberga i z sukcesem wystawiana w kopenhaskim Teatrze Królewskim<br />

w latach 1837-1841, a później wznawiana wiele razy.<br />

21


wie, pięknie i pokornie zakochany. Już od dawna nie cieszyłem się<br />

tak bardzo, bycie obserwatorem jest bowiem często wyczerpujące.<br />

Czyni ono człowieka równie melancholijnym jak zawód policjanta.<br />

A gdy obserwator dobrze wypełnia swe obowiązki, staje się prawie<br />

szpiegiem w służbie wyższej sprawy, bo sztuka obserwacji polega na<br />

ujawnieniu tego, co ukryte. Młodzieniec bez zbędnych słów opowiadał<br />

o swej wybrance. Jego mowa nie zawierała ani banalnych analiz,<br />

które często towarzyszą panegirykom zakochanych, ani samochwalstwa,<br />

że nibyjest sprytnym chłopcem, który zdobył taką dziewczynę,<br />

ani pewności siebie: jego miłość była zdrowa, czysta i niezepsuta.<br />

Z ujmującą otwartością wyjawił przyczynę swej wizyty: pragnie kontaktu<br />

z zaufanym człowiekiem, by w jego obecności głośno rozmawiać<br />

ze sobą. Bezpośrednim powodem wizyty była obawa, że cały<br />

dzień spędzi u ukochanej i w ten sposób stanie się dla niej ciężarem.<br />

Był wiele razy pod jej domem i za każdym razem zmuszał się do odwrotu.<br />

Zaproponował mi przejażdżkę - aby się rozerwać i by czas<br />

szybciej upłynął. Chętnie się zgodziłem: od chwili, w której powierzył<br />

mi swój sekret, całkowicie byłem do jego usług. Tego mógł być<br />

pewien. Pół godziny, które mieliśmy do przybycia powozu, poświęciłem<br />

na przeglądanie rachunków, młodzieńcowi zaś zaproponowałem,<br />

by zapalił fajkę i przejrzał album leżący na stole. Lecz on nie<br />

potrzebował takich zajęć: był zbyt zajęty sobą. Niespokojny, nie<br />

usiadł ani na chwilę, lecz chodził prędko po pokoju w jedną i drugą<br />

stronę. Jego kroki, ruchy i gesty były nader wymowne: spalała go miłość.<br />

Jak dojrzałe winne grono, które u szczytu dojrzewania stało się<br />

przezroczyste i jasne, gdyż sok powoli nasycił delikatny miąższ; jak<br />

łupina owocu, która właśnie pękła, bo owoc dojrzał był w całej krasie<br />

- prawie tak ukazała się miłość wyrażona w jego postaci. Nie<br />

mogłem powstrzymać się od śledzenia go kątem oka, sam na wpół<br />

zakochany, gdyż wygląd takiego młodzieńca nie jest mniej uwodzicielski<br />

niż młodej dziewczyny.<br />

Często się zdarza, że zakochani uciekają się do słów poety, by<br />

w błogosławionym szczęściu ujawnić słodkie udręki miłości. Z nim<br />

22


też tak było. Spacerując w jedną i drugą stronę, powtarzał raz po raz<br />

zwrotkę Poula M0llera 12 :<br />

Sen o wiośnie życia, już tak odległej,<br />

Przysiadł na moim fotelu,<br />

Głęboka tęsknota ku tobie biegnie,<br />

Jedyna. Tyś słońcem dla wielu!<br />

Jego oczy napełniły się łzami, rzucił się na krzesło, recytując co<br />

chwila tę zwrotkę. Ta scena zrobiła na mnie wstrząsające wrażenie.<br />

Mój Boże, pomyślałem, przypadek takiej melancholii nie zdarzył się<br />

dotąd w mej praktyce. Wiedziałem, że ma melancholijną naturę, ale<br />

żeby miłość tak na niego podziałała! A przecież jak konsekwentny<br />

jest każdy, nawet niezwykły stan duszy, gdy stanie się dla niej powszedni.<br />

Ludzie często krzyczą na melancholika: Zakochaj się,<br />

a wtedy zniknie problem. Lecz jeżeli naprawdę jest melancholikiem,<br />

jak dokonać tego, by jego dusza zaprzestała melancholijnie<br />

zajmować się tym, co dlań najważniejsze? Chłopiec był głęboko i żarliwie<br />

zakochany - to oczywiste - a przecież od razu, prawie od pierwszego<br />

dnia gotów był wspominać miłość. W istociejuż zakończył ten<br />

związek, gdyż zaczynając, dokonał straszliwego kroku: przeskoczył<br />

życie. Gdyby dziewczyna jutro umarła, nie nastąpiłaby żadna zmiana:<br />

ponownie by skoczył, jego oczy znowu napełniłyby się łzami<br />

i znowu powtórzyłby słowa poety. Cóż to za dziwna dialektyka!<br />

Tęskni za dziewczyną, zmusza się, by nie siedzieć u niej całymi<br />

dniami - a przecież od pierwszej chwili jest starcem w tym związku.<br />

Musiało tu zajść jakieś nieporozumienie. Przez dłuższy czas nic<br />

mnie tak silnie nie poruszało, jak to wydarzenie. Był nieszczęśliwy,<br />

to jasne, i nie mniej jasne było, że także dziewczyna jest nieszczęśli-<br />

12 Poul Martin M0ller (1794-1838), pisarz i filozof duński zaprzyjaźniony<br />

z Kierkegaardem. Jako profesor filozofi Uniwersytetu Kopenhaskiego<br />

był jednym z nauczycieli Kierkegaarda. Tutaj chodzi o wiersz M0llera<br />

Den Gamie Elsker (Stary kochanek), zamieszczony w Efterladte Skrifter,<br />

Kopenhaga 1839,1.1, s. 12. „Sen" w cytowanym wierszujest oczywiście<br />

swoistym „wspomnieniem". W bibliotece Kierkegaarda znajdowały się<br />

pisma P. M. M0llera (ASKB 1574-1576).<br />

23


wa, choć nikt nie potrafił przewidzieć, jak się sprawy potoczą. Jedno<br />

było pewne: nikt lepiej od niego nie potrafił głosić miłości wspomnienia.<br />

Wspomnienie ma wielką zaletę: zaczyna się od utraty. Jest<br />

zatem niezawodne, bo niczego stracić nie może.<br />

Zajechał powóz. Jechaliśmy Strandvejen 13 , by później zjechać<br />

na leśne dróżki. Ponieważ wbrew woli stałem się obserwatorem, nie<br />

potrafiłem powstrzymać się od pewnych eksperymentów, których<br />

celem było, mówiąc językiem marynarzy, wysondowanie dna jego<br />

melancholii. Poruszyłem wszystkie możliwe struny erotyczne: nic.<br />

Zbadałem skutki zmiany otoczenia. Na próżno. Ani bezgraniczna<br />

zuchwałość morza, ani uspokajająca cisza lasu, ani zapraszająca samotność<br />

wieczoru nie potrafiły wydobyć go z melancholijnej tęsknoty,<br />

która raczej oddalała od ukochanej, niż zbliżała do niej. Jego<br />

błąd był nieuleczalny. Polegał na tym, że młodzieniec znalazł się na<br />

końcu zamiast na początku - dla człowieka taki błąd jest lub stanie<br />

się śmiertelny.<br />

A jednak twierdzę, że był naprawdę usposobiony erotycznie,<br />

ten zaś, kto nie przeżył tego na początku miłości, ten nie kochał ani<br />

razu, poznając za to, być może, inne uczucia. Spotęgowane wspomnienie<br />

jest odwiecznym wyrazem miłości u jej początku, jest znakiem<br />

prawdziwej miłości. Jednak z drugiej strony należy wspomnienia<br />

używać z ironiczną giętkością. Tej umiejętności zabrakło młodzieńcowi,<br />

gdyż jego dusza była zbyt słaba. To zapewne prawda, że<br />

w takiej chwili zamiera życie. Jednocześnie należy posiadać tyle witalnej<br />

energii, by zabić śmierć - i przemienić ją w życie. O pierwszym<br />

brzasku miłości teraźniejszość i przyszłość zmagają się ze sobą,<br />

pragnąc odnaleźć swój odwieczny kształt. Wspomnieniejest właśnie<br />

powrotem wieczności do teraźniejszości. Jest nurtem teraźniejszości,<br />

oczywiście, o ile wspomnieniejest czyste.<br />

Wróciliśmy do domu i pożegnałem go. Moje współczucie było<br />

niezwykle silne i nie potrafiłem pozbyć się myśli, że w krótkim czasie<br />

nastąpi straszliwy wybuch.<br />

13 Istniejąca także i dzisiaj droga prowadzi z Kopenhagi do Elsynoru<br />

wzdłuż zalesionego nabrzeża 0resundu.<br />

24


Przez następnych czternaście dni przychodził do mnie od czasu<br />

do czasu. Sam zaczął podejrzewać nieporozumienie: ta młoda,<br />

ubóstwiana dziewczyna stała mu się prawie ciężarem. A przecież była<br />

jego ukochaną, jedyną, którą kochał, jedyną, którą kiedykolwiek<br />

pokocha. Z drugiej strony, nie tyle kochał, ile po prostu za nią tęsknił.<br />

W tym czasie uległ dziwnej zmianie. Poetycka produktywność<br />

objawiła się u niego w takiej skali, że nigdy nie podejrzewałem, by to<br />

było możliwe. Naraz zrozumiałem wszystko. Młoda dziewczyna nie<br />

była ukochaną, a jedynie pretekstem - obudziła w nim poetyckość<br />

i uczyniła poetą. Dlatego tylko ją mógł kochać, nigdy jej nie zapomnieć,<br />

nigdy nie pokochać innej i tylko do niej nieprzerwanie tęsknić.<br />

Zagościła teraz w jego życiu, a pamięć o niej stała się wiecznie<br />

żywa. Znaczyła dlań tak wiele, uczyniła go poetą i właśnie dlatego<br />

podpisała na siebie wyrok śmierci.<br />

Z biegiem czasu ich związek psuł się coraz bardziej. Jego melancholia<br />

wzrastała, a siły fizyczne topniały w duchowej walce. Pojął,<br />

że uczynił ją nieszczęśliwą, ale nie był świadom przewiny. Lecz<br />

właśnie to było nieznośne i poruszyło jego pasję w najdzikszy sposób,<br />

że zupełnie bez winy stał się winny jej nieszczęścia. Sądził, że<br />

głęboko ją zrani, wyznając wszystko. Znaczyłoby to bowiem tyle, co<br />

powiedzieć jej, że jest istotą niedoskonałą i że on sam poszedł dalej,<br />

odpychając stopień, który przekroczył. Do czego by to doprowadziło?<br />

Ponieważ wiedziała, że on nigdy nie pokocha innej, pozostałaby<br />

pogrążoną w żałobie wdową, żyjącą jedynie wspomnieniem jego<br />

- i ich związku. Nie mógł niczego wyznać, gdyż zbyt był z niej dumny.<br />

Mroczny smutek ogarniał go coraz bardziej i postanowił kontynuować<br />

fałszywą grę. Całą poetycką autentyczność obrócił teraz<br />

ku rozweseleniu dziewczyny i w całości przeznaczył dla niej to,<br />

czym mógłby obdarzyć wielu. Pozostałajegojedyną, jego ukochaną<br />

i ubóstwianą, choć o mało nie postradał zmysłów ze strachu przed<br />

tym okropnym kłamstwem, które coraz silniej więziło dziewczynę.<br />

W rzeczywistości jej istnienie lub nieistnienie było mu w pewnym<br />

sensie obojętne. Jedynie jego melancholia znajdowała radość<br />

w nadaniu czarodziejskiego uroku jej życiu. Rozumie się, że była<br />

25


szczęśliwa, gdyż nie podejrzewała niczego, pokarm zaś przez niego<br />

sporządzony tak bardzo smakował! On nie chciał być produktywny<br />

w ścisłym znaczeniu, gdyż wówczas musiałby ją opuścić. Dlatego<br />

trzymał swój talent, jak powiadał, między ostrzami nożyc, dla niej<br />

przycinając wszystko w bukiety. Niczego nie podejrzewała. Wierzę<br />

w to. Dziewczyna, która jest na tyle samolubna, by sycić się smutkiem<br />

innych, wywołuje oburzenie. Coś podobnego może sięjednak<br />

zdarzyć i sam byłem kiedyś bliski wykrycia podobnego przypadku.<br />

Skądinąd nic bardziej nie oczarowuje dziewczyny niż bycie kochaną<br />

przez naturę poetycko-melancholijną. O ile jest na tyle samolubna,<br />

by wmówić sobie, że bardziej go pokocha przez związanie ze sobą<br />

niż rezygnację z niego, wówczas otrzyma w życiu zupełnie łatwe zadanie,<br />

gdyż jednocześnie otoczy ją wieść o tym, że jest wierna, oraz<br />

cześć równa najwspanialej wydestylowanej miłości. Boże, uchroń<br />

człowieka od podobnej wierności!<br />

Odwiedził mnie pewnego dnia. Mroczne namiętności całkowicie<br />

nim zawładnęły. W niepohamowanych słowach przeklinał życie,<br />

miłość i ukochaną dziewczynę. Od tej chwili nie pokazał się więcej.<br />

Prawdopodobnie nie mógł sobie wybaczyć, że wyznał obcemu człowiekowi,<br />

jakim ciężarem stała się dziewczyna. Wszystko zniszczył,<br />

nawet tę radość, że podtrzymywał jej dumę i uczynił swą boginią.<br />

Gdy napotykał mnie, unikał spotkania, gdy spotkał mnie, nie odzywał<br />

się wcale, za to udawał zadowolenie i pewność siebie. Zdecydowałem<br />

wówczas na własną rękę dowiedzieć się czegoś więcej i w końcu<br />

zacząłem od służących. Jeżeli masz do czynienia z melancholikiem,<br />

najwięcej dowiesz się o nim od służących. Przed sługą, przed<br />

panną służącą, tym starym, przeoczonym inwentarzem rodzinnym,<br />

melancholik otwiera się chętniej niż przed znajomymi o podobnym<br />

wykształceniu i z podobnej sfery. Znałem kiedyś melancholika, który<br />

przemierzał życie tanecznymi krokami, oszukał wszystkich (wraz<br />

ze mną), aż pewien fryzjer naprowadził mnie na właściwy trop. Fryzjer<br />

był niemłodym człowiekiem, źle mu się wiodło i sam obsługiwał<br />

klientów. Współczucie dla jego losu skłoniło melancholika do wyznań,<br />

więc fryzjer dowiedział się tego, o czym nikt nie wiedział.<br />

26


Młody człowiek oszczędził mi jednak fatygi i sam zwrócił się do<br />

mnie, absolutnie zdecydowany nigdy więcej nie przekroczyć progu<br />

mojego domu. Zaproponował mi spotkanie w odległym miejscu<br />

i o określonej godzinie. Zgodziłem się chętnie i zakupiłem w tym celu<br />

dwie karty wstępu do Statsgraven, parku zasobnego w fosy z rybami.<br />

Tam spotkaliśmy się wczesnym rankiem, w chwili gdy dzień<br />

zmagał się z nocą, gdzie nawet pośród lata lodowaty powiew mroził<br />

przyrodę; tam spotkaliśmy się w oparach porannej mgły, wśród zroszonej<br />

trawy, a ptaki zrywały się do lotu, ponaglanejego okrzykiem.<br />

W chwili gdy dzień zwyciężył i wszystkie stworzenia zaczęły radować<br />

się życiem, gdy młoda, ukochana dziewczyna, którą czule napoił<br />

swym bólem, uniosła głowę znad poduszki i otworzyła oczy - gdyż<br />

podniósł się bóg snu, czuwający dotąd u jej wezgłowia, a bóg marzeń<br />

nocnych położył palec najej powiece, byjeszcze raz mogła osunąć<br />

się w krótki półsen, opowiadając jej to, czego nigdy nie przeczuwała,<br />

a mówił to tak cicho i miękko, że rozbudzona zapomniała<br />

o wszystkim - w tej chwili znowu się rozstaliśmy. Cokolwiek by jej<br />

bóg marzeń sennych opowiedział, nie mogłaby śnić o tym, co zaszło<br />

między nami. Czy to niezwykłe, że zbladł? Czy to niezwykłe, że jestem<br />

jego powiernikiem - i jemu podobnych?<br />

Czas mijał. Naprawdę cierpiałem razem z młodzieńcem, który<br />

gasł z dnia na dzień. A przecież wcale nie żałowałem, że dzielę ból,<br />

gdyż wjego miłości idea była w ruchu. (Dzięki Bogu, można spotkać<br />

czasami taką miłość w życiu, na próżno jej szukać w powieściach<br />

i nowelach.) Tylko w takim wypadku miłość ma znaczenie, a ten,<br />

kto, choć przepełniony zachwytem, nie jest przekonany, że ideajest<br />

żywotną zasadą miłości i żejeżeli to konieczne, należy poświęcić dla<br />

niej życie, więcej, samą miłość, choćby jej nawet sprzyjała rzeczywistość<br />

- ten nie utworzy pary z poezją. Kiedy miłość mieści się<br />

w idei, wtedy żadne wzruszenie, żadne, nawet przelotne poruszenie<br />

niejest pozbawione znaczenia, gdyż obecnajest najważniejsza rzecz:<br />

poetycka kolizja, która, o ile wiem, potrafi być jeszcze straszniejsza<br />

od tej, którą opisuję. Lecz służyć idei, co w związku z miłością by-<br />

27


najmniej nie znaczy służyć dwóm panom 14 , to trudna służba, gdyż<br />

żadna piękność nie jest tak wymagającajak idea i żadne dziewczęce<br />

dąsy nie są tak ciężkie do zniesienia jak gniew idei, której za nic nie<br />

można zapomnieć.<br />

Gdybym miał zamiar dokładnie badać nastroje młodzieńca,<br />

tak jak je poznawałem, nie mówiąc o tym, że gdybym, wzorem poetów,<br />

włączył wiele nieznaczących rzeczy, jak: salony i odzież, wspaniałe<br />

pejzaże, krewnych i przyjaciół, to moja historia stałaby się opowieścią<br />

bez końca. Wcale tego nie pragnę. Zjadam przecież sałatę,<br />

ale tylko środek. Liście są, jak sądzę, dla świń. Za Lessingiem 15 wolę<br />

rozkosz poczęcia od ciężaru porodu. Jeżeli ktoś ma inne zdanie, bardzo<br />

proszę, mnie jest to obojętne.<br />

Czas mijał. W miarę możności uczestniczyłem w nocnych<br />

przygotowaniach. Chłopiec dzikim krzykiem zdobywał energię, która<br />

miała wystarczyć na cały dzień; dzień, który przeznaczał na uwodzenie<br />

dziewczyny. Więził ukochaną, jak Prometeusz, który zamknął<br />

bogów w swej przepowiedni 16 , choć sam był przykuty do skały<br />

i atakowany przez drapieżnego ptaka, szarpiącego jego wątrobę.<br />

14 Jest to aluzja do Ewangelii wg św. Mateusza, 6,24: „Nikt nie może dwóm<br />

panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie<br />

miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie<br />

służyć Bogu i Mamonie".<br />

15 Patrz: Sammtliche Schriften tegoż (Vorrede w: Fabeln - 1759; Berlin 1827,<br />

tom XVIII, s. 96), gdzie niemiecki filozof Gotthold Ephraim Lessing<br />

(1729-1781) mówi o trudnościach związanych z tworzeniem książek.<br />

Kierkegaard był właścicielem owego niemieckiego wydania Pism zebranych<br />

Lessinga (ASKB 1747-1762).<br />

16 Wedle greckiej mitologii tytan Prometeusz ulepił z gliny pierwszych ludzi.<br />

Następnie ukradł ogień bogom olimpijskim, by zanieść go ludziom<br />

i w ten sposób uczynić ich życie łatwiejszym. Zeus ukarał Prometeusza,<br />

przykuwając go do skały na szczycie Kaukazu; ogromny orzeł codziennie<br />

wydziobywał wątrobę tytana, która odrastała w nocy. Ale także Prometeusz<br />

metaforycznie „uwięził" Zeusa, pierwszy bowiem poznał losy tego<br />

boga nad bogami. Powtórzył Zeusowi przestrogę, by nie poślubiał Tetydy,<br />

córki Nereusa i Doris, gdyż syn zrodzony z tego związku miał być silniejszy<br />

od ojca. Bóg okazał swą wdzięczność, uwalniając tytana.<br />

28


Codziennie tracił wszystko, bo każdy dzień był ostatnim. Ale tak długo<br />

być nie mogło. Rwał kajdany, które go więziły. Lecz im bardziej<br />

szalałajego namiętność, tym wspanialszy był jego śpiew, tym czulsze<br />

słowa - i tym cięższe kajdany. Nie potrafił przekształcić nieporozumienia<br />

w prawdziwy związek. Oznaczałoby to oddanie dziewczyny<br />

wiecznemu oszustwu. Wyjaśnienie pomyłki - tego, że była jedynie<br />

zewnętrznym kształtem, podczas gdy jego myśl i dusza szukały czegoś<br />

innego, co jej przypisywał - oznaczało znieważenie tak głębokie,<br />

iż jego duma buntowała się przeciwko temu. To była metoda, którą<br />

pogardzał bardziej od innych. Także w tym miał rację. Bo godnejest<br />

pogardy oszukać i uwieść dziewczynę, lecz jeszcze bardziej jest godne<br />

pogardy porzucić ją w taki sposób, że nie tylko nie stajesz się<br />

łajdakiem, lecz przeciwnie, gotujesz sobie świetne odejście, zarzucając<br />

jej, że nie była twoim ideałem, oraz pocieszając, że była twą<br />

muzą. Coś takiego można zrobić, gdy ma się praktykę w bałamuceniu<br />

dziewcząt: ona z konieczności przyjmie twoją propozycję, ty zaś<br />

wymigasz się łatwym kosztem, zostaniesz przyzwoitym, a nawet<br />

miłym człowiekiem, lecz później dziewczyna poczuje się w istocie<br />

bardziej zraniona niż ten, kto wie, że został zdradzony. Dlatego<br />

w każdym związku miłosnym, który pozostaje niezrealizowany<br />

(choć jest rozpoczęty), delikatność znieważa najmocniej. Ten, kto<br />

ma wyczucie erotyki, a niejest tchórzem, łatwo zauważy, żejedynym<br />

sposobem, który mu pozostał, by okazać dziewczynie poważanie,<br />

jest niedelikatność.<br />

Chcąc, o ile to możliwe, zakończyć jego cierpienie, namawiałem<br />

go, by z całych sił zaryzykował pewną skrajność. To, o co mi wyłącznie<br />

chodziło, to znalezienie punktu łączącego. Uczyniłem więc<br />

następującą propozycję: Zniszcz wszystko, zmień się w człowieka<br />

godnego pogardy, który czerpie zadowolenie jedynie z uwodzenia<br />

i oszukiwania. Jeżeli to potrafisz, równowaga zostanie przywrócona;<br />

w każdym razie nie będzie można mówić o estetycznych różnicach,<br />

które jemu dały więcej racji 17 niż dziewczynie, racji, którą ludzie<br />

17 Słowo-rdzeń ret wyznacza w duńszczyźnie przeogromny obszar semantyczny,<br />

co wspaniale wykorzystał autor Powtórzenia. Ret oznacza między<br />

innymi posiadanie racji (at have ret, sprawa tak ważna dla młodzieńca<br />

29


zbyt często są skłonni przyznawać tak zwanej niezwykłej osobowości.<br />

Niechaj ona stanie się zwycięzcą, otrzyma absolutną rację, on<br />

zaś - absolutny brak racji. Niech jednak nie czyni tego zbyt gwałtownie,<br />

gdyż w takim razie roznieciłby jej miłość. Proszę wpierw spróbować,<br />

o ile to możliwe, być dla niej nieco nieprzyjemnym. Nie<br />

drażnić, bo to podnieca. Nie, raczej niechaj będzie niestały, zrzędliwy,<br />

dziś zrobi to, jutro coś innego, lecz bez namiętności, z całkowitą<br />

beztroską, która jednak nie przekształca się w nieuwagę; przeciwnie,<br />

powierzchowna uprzejmość musi być taka jak zawsze, za to zamieniona<br />

w urzędowe, pozbawione wszelkiej żarliwości zainteresowanie.<br />

Zamiast pragnienia miłości należy bez przerwy przywoływać<br />

jakąś mdłą quasi-mi\ość, która nie jest ani obojętnością, ani pożądaniem.<br />

Niechaj całe zachowanie będzie równie nieprzyjemne jak widok<br />

zaślinionego mężczyzny. Nie może jednak zacząć, nim uzyska<br />

odpowiednią siłę, aby rzecz przeprowadzić, inaczej gra skończona,<br />

gdyż nie ma nikogo mądrzejszego od dziewczyny, która pyta: „jestem<br />

czy nie jestem kochana?" - i nie ma trudniejszej operacji niż samemu<br />

posługiwać się ekstyrpatorem 18 , narzędziem, o kto rym jedynie<br />

czas wie, jak powinno sieje z czasem wykorzystać. Gdy wszystko<br />

zostanie rozpoczęte, pozostanie mu zwrócić się do mnie, a ja zatroszczę<br />

się o resztę. Należy rozpuścić plotkę, że ma nową przygodę<br />

oraz, jak się wkrótce okaże, dla Hioba) i przekonanie innych o tejże racji<br />

(talesigtilrette, co właśnie czynił Hiob wobec swych przyjaciół), zarówno<br />

zwrócenie się przeciw czemuś lub komuś (dyskusje młodzieńca z narratorem,<br />

Hiobowe spory z Bogiem - rettesigmod Gud), jak i podporządkowanie<br />

się innym podczas dyskusji (slaa el givesigtilrette). Omawiane pojęcie<br />

sygnalizuje także przebieg procesu (dialogu) sądowego (retsag, rettegang,<br />

wyrażenia nieobce Hiobowi, rozprawiającemu się z Bogiem dzięki<br />

argumentowi sprawiedliwości), naprawienie czegoś, na przykład wyrządzonej<br />

krzywdy (at rette op pa en uret) oraz określenie norm i praw społecznych<br />

(na przykład „prawo duńskie" - den danske ret). Wśród innych,<br />

wybranych znaczeń warto zwrócić uwagę na to, iż ret oznacza także „posiłek":<br />

zatem racja syci (por. Ordbogoverdet Danske Sprog, t. XVII, Gyldendal,<br />

Kopenhaga 1982, s. 847-874).<br />

18 Gracownik, kultywator do wyciągania chwastów i spulchniania gleby<br />

(łac. extirpatio - wykorzenienie), narzędzie ogrodnicze sprowadzane do<br />

Danii z Niemiec na początku XIX wieku.<br />

30


miłosną et ąuidem [łac. i to] raczej niepoetycznej natury, gdyż w przeciwnym<br />

razie jedynie rozdrażni dziewczynę. Wiem dobrze, że coś<br />

podobnego nie przyjdzie mu do głowy, gdyż obaj jesteśmy pewni, iż<br />

ona jest jedyną, którą kocha, chociaż dla niego jest niemożliwe<br />

przetłumaczenie tego czysto poetycznego związku na rzeczywistą<br />

miłość. Musi być jakaś prawda w tej plotce, o to sam się zatroszczę.<br />

Znajdę w mieście dziewczynę, z którą się umówię w tej sprawie.<br />

Nie tylko wzgląd na młodzieńca skłonił mnie do opracowania<br />

tego planu. Nie mogę zaprzeczyć, że od pewnego czasu złym okiem<br />

patrzałem na jego ukochaną. Czy istotnie nic nie czuła? Czy nie<br />

współczuła jego cierpieniom? Nie wiedziała, jaka była ich przyczyna?<br />

A jeżeli współczuła, to dlaczego nic nie zrobiła, dlaczego wcale<br />

nie próbowała zbawić go za pomocą tego, czego pragnął, a co ona<br />

mogła mu dać - wolności? Wolność przez nią podarowana byłaby<br />

go zbawiła. Dzięki takiej wielkoduszności ponownie zdobyłaby nad<br />

nim przewagę i nie została zraniona. Potrafię wszystko przebaczyć<br />

dziewczynie, ale nigdy nie potrafię zapomnieć tego, że w miłości nie<br />

pojmuje zadania miłości. Jeżeli dziewczyna nie ofiarowuje się w miłości,<br />

to nie jest kobietą, lecz mężczyzną, i zawsze z przyjemnością<br />

pozwolę, by stała się ofiarą odwetu albo śmiechu. Jakież to zadanie<br />

dla autora komedii: pozwolić kochance, która wypiła krew swojego<br />

kochanka pod zasłoną miłości, aż on z nią zrywa, cierpiący i zrozpaczony,<br />

pozwolić zatem takiej kochance stać się Elwirą 19 , z brawurą<br />

grającą swoją rolę i opłakiwaną przez współczujących krewnych<br />

i przyjaciół, Elwirą, która nadaje ton w stowarzyszeniu śpiewaków-<br />

-oszustów, Elwirą, która z naciskiem i emfazą umie mówić o męskiej<br />

niewierności - która, oczywiście, będzie ją kosztowała życie; Elwirą,<br />

która czyni to wszystko z taką siłą i pewnością, że nawet przez pół sekundy<br />

nie wyobraża sobie, że jej wierność prowadzi w istocie do<br />

odebrania życia ukochanemu. Wielkajest wierność kobieca, zwłaszcza<br />

niepożądana; niezgłębiona i niepojęta po wszystkie czasy. Oto<br />

19 Postać z opery Lorenza da Ponte i Wolfganga Amadeusza Mozarta<br />

Don Giovanni (1787). Uwiedziona i porzucona Elwira głośno oskarża<br />

Don Juana o wiarołomstwo.<br />

31


scena nie do przepłacenia: kochanek zachował humor, wystarczający,<br />

by mimo cierpienia nie zmarnować na nią ani jednego gniewnego<br />

słowa, lecz ograniczyć się do bardziej wyrafinowanej zemsty.<br />

Zwodzi ją zatem i umacnia w przeświadczeniu, że została przez niego<br />

nikczemnie oszukana. Jeżeli i z tą dziewczyną tak by się rzecz miała,<br />

to mogę jej obiecać, że - o ile młodzieniec potrafi wykonać mój<br />

plan - zemsta ugodzi ją strasznie, choć nie przekroczy poetyckiej<br />

sprawiedliwości. Mimo że jest przekonany, iż powinien zrobić to, co<br />

najlepsze, przecież to właśnie najmocniej ją ukarze - o ile jest w sobie<br />

zakochana. Roztoczy nad nią tak wielką, jak to możliwe, erotyczną<br />

opiekę i właśnie w ten sposób najbardziej ją zrani -jeżeli dziewczyna<br />

jest w sobie zakochana.<br />

Zgodził się i całkowicie zaakceptował mój plan. W magazynie<br />

mód znalazłem to, czego szukałem: młodą i bardzo ładną dziewczynę,<br />

której obiecałem zapewnić przyszłość, o ile zgodzi się na moją<br />

propozycję. Młodzieniec miał pokazywać się z nią w miejscach publicznych<br />

i odwiedzać ją w takich porach, by nikt nie miał wątpliwości<br />

co do natury ich porozumienia. W tym celu znalazłem jej mieszkanie<br />

w domu z wyjściem na dwie ulice. Wystarczyło przejść przez<br />

dom późnym wieczorem, by dzięki temu dać pewność służącym<br />

i poruszyć plotkę. Kiedy wszystko będzie przygotowane, już ja się<br />

zatroszczę, byjego ukochana nie pozostała w niewiedzy o nowym<br />

związku. Modystka nie była brzydulą. Lecz poza tym właśnie taka, by<br />

ukochana zdziwiła się bez zazdrości, iż właśnie ją wolał od niej. Gdybyjego<br />

ukochana wpadła mi w oko, wybrałbym inną modystkę, lecz<br />

w tych sprawach niczego nie można wiedzieć na pewno. W dodatku,<br />

ponieważ nie chciałem zawieść młodego człowieka, uczyniłem<br />

wybór całkowicie zgodny z jego metodą.<br />

Modystka została zaangażowana na rok; związek powinien być<br />

utrzymany tak długo, aby zupełnie oszukać ukochaną. W tym czasie<br />

on miał, o ile to możliwe, pracować nad wydobyciem się z egzystencji<br />

poety. Jeżeli mu się to uda, zostanie osiągnięte redintegratio in statum<br />

pristinum [łac. powrót do poprzedniego stanu, <strong>powtórzenie</strong>].<br />

Gdyby w ciągu roku również młoda dziewczyna, co było nader<br />

ważne, sama potrafiła uwolnić się od ich związku, on nie skwitował-<br />

32


y nierzetelnym rachunkiem rezultatu takiej operacji. Jeżeli się<br />

okaże, iż zniechęciła się w momencie powtórzenia, no cóż, wtedy<br />

wyjdzie najaw, że młodzieniec postąpił wielkodusznie.<br />

W taki sposób wszystko zostało przygotowane. Wszystkie nici<br />

zbiegały się w moich rękach, a dusza z niecierpliwością oczekiwała<br />

na wynik. Lecz chłopiec zniknął i nie widziałem go już więcej. Nie<br />

miał siły na przeprowadzenie planu, ajego duszy zabrakło giętkości<br />

ironii. Nie miał siły, by złożyć ironiczny ślub milczenia, ani siły, by go<br />

dotrzymać, a tylko ten, kto milczy, może stać się naprawdę kimś.<br />

Tylko ten, kto potrafi prawdziwie kochać, naprawdę jest człowiekiem.<br />

Tylko ten jest twórcą, kto potrafi każdym wyrazem nazwać<br />

swą miłość. Tylko tenjest prawdziwym twórcą, kto potrafi dać wyraz<br />

miłości. W pewnym sensie było nawet lepiej, że młodzieniec nie<br />

spróbował tego, gdyż prawdopodobnie nie potrafiłby wytrzymać<br />

trudów przygody. Od początku byłem nieco niespokojny, gdyż potrzebował<br />

powiernika. Ten, kto umie milczeć, odkrywa alfabet, który<br />

ma tyle liter co zwykły. Wówczas wszystko może powierzyć temu<br />

dialektowi i żadne westchnienie nie jest tak głębokie, by nie odpowiadało<br />

śmiechowi w jego dialekcie, żadna prośba tak natarczywa,<br />

by - dzięki sprytowi - nie potrafił jej spełnić. Zbliży się chwila, w której<br />

poczuje się tak, jakby utracił rozum. Lecz to jest jedynie chwila,<br />

chociaż straszna. Jest jak gorączka, która pojawia się nocą, pomiędzy<br />

11.30 a 12.00, a już o 1.00 pracujesz lepiej niż zwykle. Jeżeli wytrzymasz<br />

szaleństwo, z pewnością zwyciężysz.<br />

Siedzę teraz i opowiadam wszem i wobec, co już zostało<br />

wspomniane, że właśnie miłość wspomnienia czyni człowieka nieszczęśliwym.<br />

Mój młody przyjaciel nie zrozumiał powtórzenia, nie<br />

uwierzył w nie i nie zapragnął go z całej mocy. Przekleństwo jego losu<br />

polegało na tym, że naprawdę kochał dziewczynę, lecz byją prawdziwie<br />

pokochać, wpierw musiałby się wyswobodzić z poetyckiego<br />

zamętu, w którym trwał. Mógł się dziewczynie przyznać. Jest to zupełnie<br />

odpowiedni sposób, jeżeli chcesz skończyć z dziewczyną. Ale<br />

tego nie chciał uczynić. Zupełnie się z nim zgadzam, że jest to niewłaściwe.<br />

W ten sposób odciąłby dziewczynę od możliwości bezpośredniej<br />

egzystencji, rozwijającej się zgodnie z jej własną naturą.<br />

33


Być może uwolniłby się od niebezpieczeństwa zostania przedmiotem<br />

jej pogardy? A może od rosnącego lęku - czy uda mu się kiedyś<br />

odzyskać to, co utracił?<br />

Kimże mógłby się stać, gdyby uwierzył w <strong>powtórzenie</strong>! Jaką<br />

żarliwość mógłby wówczas osiągnąć w życiu!<br />

Uprzedzam jednak wypadki, właściwie wbrew woli. Moim zamiarem<br />

było jedynie pokazać chwilę, w której stało się oczywiste, że<br />

młodzieniec jest - w pełnym znaczeniu tego słowa - smętnym rycerzem<br />

20 jedynej szczęśliwej miłości wspomnienia. Czytelnik pozwoli<br />

mi zapewne jeszcze raz wspomnieć chwilę, gdy młodzieniec pijany<br />

wspomnieniem wszedł do mego pokoju z sercem wciąż ging ihm<br />

uber 21 [niem. przepełnionym] zwrotką Poula M0llera i zwierzył mi<br />

się, iż usilnie próbuje nie bywać codziennie u ukochanej. Tę samą<br />

zwrotkę powtórzył owego wieczora, gdyśmy się rozstali. Nie potrafię<br />

jej zapomnieć. Łatwiej wymażę z pamięci fakt jego zniknięcia 22<br />

niż wspomnienie tej chwili. Mniej mnie zaniepokoiły informacje<br />

o nim niż ta sytuacja. Takjestem stworzony — w pierwszym dreszczu<br />

przeczucia moja duszajednocześnie odkrywa wszystkie konsekwencje,<br />

które z reguły potrzebują dłuższego czasu, by pojawić się w rzeczywistości.<br />

Nie sposób zapomnieć koncentracji przeczuć. Tak<br />

właśnie powinien zachować się obserwator, lecz wówczas bardzo<br />

cierpi. Pierwszy moment obserwacji może wywołać u niego nawet<br />

utratę przytomności. Lecz w chwili bladości zapładnia go idea i odtąd<br />

obserwator pozostaje w odkrywczym związku z rzeczywistością.<br />

Jeżeli człowiek nie posiada choć tyle kobiecości, by idea mogła utworzyć<br />

z nim właściwy związek, który zawsze odznacza się płodnością,<br />

20 Aluzja do powieści Miguela de Cervantesa Saavedry Don Kichot, której<br />

pierwsze, czterotomowe duńskie tłumaczenie przez Charlotte Dorotheę<br />

Biehl ukazało się w Kopenhadze w latach 1776-1777 pod tytułem<br />

Den sindrige Herremands Don Quixote afMancha Levnet og Bedrifter.<br />

W posiadaniu Kierkegaarda (ASKB 1937-1940).<br />

21 Fragment pieśni Małgorzaty z pierwszej części Fausta Goethego<br />

(w. 2409). Kierkegaard miał w swej bibliotece Goethe's Werke, t. I-LV,<br />

Stuttgart 1827-1833 (ASKB 1641-1668). Cytat pochodzi z t. XII, s. 142.<br />

22 W rękopisie to zdanie kończyły słowa: „jego śmierci".<br />

34


to nie nadaje się na obserwatora, gdyż ten, kto nie odkrywa wszystkiego,<br />

w istocie nic nie odkrywa.<br />

Rozstając się tego wieczora, podziękował mi jeszcze raz za pomoc<br />

w spędzeniu czasu, który poruszał się zbyt wolno w stosunku<br />

do jego niecierpliwości. Wówczas pomyślałem: prawdopodobnie<br />

jest wystarczająco przygotowany, by wszystko opowiedzieć dziewczynie.<br />

Czy ona nie pokocha go jeszcze bardziej? Czy on właśnie tak<br />

zrobi? Odradziłbym mu, gdyby zapytał mnie o zdanie. Powiedziałbym:<br />

„Bądź z początku powściągliwy, jest to najmądrzejsze w czysto<br />

erotycznym sensie, chyba że twoja dusza jest tak poważna, że potrafisz<br />

skupić myśl na znacznie głębszych problemach". Na pewno postąpiłby<br />

nierozsądnie, gdybyjej wszystko wyznał.<br />

Każdy, kto ma okazję obserwować młode dziewczęta i podsłuchiwać<br />

ich rozmowy, z pewnością słyszał często takie sformułowania:<br />

„N.N. jest dobrym człowiekiem, ale taki z niego nudziarz!" „Za<br />

to F.F. jest interesujący i dowcipny". Za każdym razem, gdy słyszę te<br />

słowa na wargach młodziutkiej dziewczyny, myślę: „Powinnaś się<br />

wstydzić: czy to nie smutne, że tak mówi młoda dziewczyna?" Jeżeli<br />

mężczyzna zatraci się w pogoni za mteresującymr przeżyciami,<br />

23 Kategoria det interessante mówi o stosunku Kierkegaarda do współczesnych<br />

teorii estetycznych. To pojęcie stało się w Danii modnym wyrażeniem<br />

około 1830 r. Zapożyczone zostało z niemieckiej idealistycznej teorii<br />

sztuki jako określenie środków artystycznych, które w klasycznym<br />

ujęciu bynajmniej nie były „piękne". To, co interesujące, oznaczało -<br />

w przeciwieństwie do kuku klasycznego ładu i harmonii - napięcie i dysharmonię,<br />

to, co problematyczne i pikantne, to, co nowe, fascynujące,<br />

a także to, co wyrafinowane. W swym omówieniu sztuki Oehlenschlagera<br />

Dina napisał Heiberg, że „to, co interesujące, jest współczesnym pojęciem,<br />

dla którego stary język nie ma odpowiedniego słowa. Ta okoliczność<br />

określa zarazem wielkość, kolosalność tragedii antycznej i jej ograniczenia,<br />

gdyż wynika z tego, że o ile ten rodzaj sztuki potrafi opisać postacie,<br />

o tyle zawodzi w ujawnieniu ich rozwoju. Właśnie tutaj, by tak rzec,<br />

niczego nie można rozwijać, równie mało jak w marmurowym posągu.<br />

Wszystko jest od początku artystycznie zdecydowane we wszystkich<br />

szczegółach, więcej: jest z góry zamierzone" (por. J. L. Heiberg, „Intelligensblade",<br />

Kopenhaga 1842, nr 16-17).<br />

35


któż go może ocalić, jeżeli nie dziewczyna? Lecz czy przy tym nie<br />

zgrzeszy? Bo albo wspomniany mężczyzna nie potrafi tego uniknąć,<br />

a wtedy żądanie jest nader niedelikatne - lub też potrafi, a wówczas...<br />

Gdyż młoda dziewczyna zawsze powinna być tak ostrożna, by<br />

nie przyciągać tego, co interesujące. Dziewczyna, która to robi, zawsze<br />

przegra z punktu widzenia idei, bo nigdy nie można powtórzyć<br />

tego, co interesujące. Zawsze wygra ta, która tak nie postępuje.<br />

Jakieś sześć lat temu wybrałem się w podróż, 8 mil 24 za miasto,<br />

i zatrzymałem w gospodzie, gdzie zjadłem obiad. Po przyjemnym<br />

i smacznym posiłku zapomniałem o wszystkich troskach. Stałem<br />

z filiżanką kawy w dłoni, wciągałem w nozdrza aromat, gdy w tej samej<br />

chwili młoda, zwiewna i urocza dziewczyna przeszła obok okna<br />

i skręciła w kierunku należącego do gospody podwórza, z czego<br />

wywnioskowałem, że zejdzie do ogrodu. Gdy jest się młodym... Zatem<br />

przełknąłem kawę, zapaliłem cygaro, gotów iść za wskazaniem<br />

losu i śladami dziewczyny, gdy ktoś zapukał do moich drzwi i wszedł<br />

- właśnie ta dziewczyna. Grzecznie się ukłoniła, pytając, czy do mnie<br />

należy powóz stojący na podwórzu, czy wracam do Kopenhagi i czy<br />

nie mógłbym jej zabrać ze sobą. Sposób, w jaki to wyraziła, był<br />

skromny i naprawdę godny kobiety. Wystarczył, bym od razu zamknął<br />

oczy na to, co interesujące i pikantne. Jechać osiem mil sam<br />

na sam w powozie z młodą dziewczyną, ze służącym i stangretem<br />

i mieć ją całkowicie w swej mocy to o wiele bardziej interesujące niż<br />

spotkać ją w ogrodzie! Jestem ponadto przekonany, że nawet człowiek<br />

bardziej lekkomyślny ode mnie nie czułby się wystawiony na<br />

pokusę. Zaufanie, jakie mi okazała, było skuteczniejszą tarczą niż<br />

dziewczęca zręczność i przebiegłość.<br />

Jechaliśmy razem. W towarzystwie ojca lub brata nie mogłaby<br />

podróżować bezpieczniej. Powściągliwie milczałem, zwracając się<br />

do niej jedynie wtedy, gdy zdawało mi się, że pragnie coś powiedzieć.<br />

Stangretowi rozkazałem, aby się pośpieszył. Karmiliśmy konie<br />

pięć minut na każdym postoju. Wysiadałem i z kapeluszem w ręce<br />

pytałem, czy nie życzy sobie czegoś orzeźwiającego do picia. Mój<br />

24 Mila duńska wynosi ok. 7,5 km.<br />

36


służący stał obok, z kapeluszem w dłoni. Gdy zbliżyliśmy się do stolicy,<br />

kazałem stangretowi zjechać na boczną drogę, wysiadłem i pieszo<br />

przeszedłem pół mili do Kopenhagi, by żadne przypadkowe<br />

spotkanie itp. nie wywołało jej zakłopotania. Nigdy nie próbowałem<br />

dowiedzieć się, kim była, gdzie mieszkała i co było powodem nagłej<br />

podróży. Na zawsze pozostała dla mnie miłym wspomnieniem, którego<br />

nie pozwoliłem sobie splamić żadną, choćby najniewinniejszą<br />

ciekawością. - Dziewczyna, która szuka tego, co interesujące, wpada<br />

we własne sidła. Dziewczyna, która nie szuka tego, co interesujące,<br />

wierzy w <strong>powtórzenie</strong>. Chwała dziewczynie, która od początku była<br />

taka - i tej, która z czasem taka się stała.<br />

Zmuszony jestem jednak powtórzyć, że to wszystko mówię<br />

w związku z <strong>powtórzenie</strong>m. Powtórzenie jest nową kategorią, którą<br />

należy odkryć. Jeżeli zna się nieco nową filozofię i nie jest całkiem<br />

na bakier z grecką, łatwo się zrozumie, że właśnie to pojęcie wyjaśnia<br />

związek pomiędzy eleatami i Heraklitem 25 i że <strong>powtórzenie</strong><br />

jest właśnie tym, co przez pomyłkę nazwano mediacją 26 . Wprost nie<br />

do wiary, jak wiele szumu powstało wokół mediacji w heglowskiej filozofii<br />

i jak wiele zwariowanego gadulstwa zyskało cześć i honor<br />

pod tym szyldem. Należy raczej spróbować przemyśleć pojęcie mediacji<br />

i przyznać pewną rację Grekom. Rozwój greckiej nauki 27 o by-<br />

25 Jest to aluzja do sprzeczności istniejących między eleatami, którzy wątpili<br />

w prawdziwy byt tego, co zmienne, a greckim filozofem Heraklitem<br />

z Efezu (ok. 540-480 p.n.e.), który podkreślał znaczenie ruchu - tego, że<br />

wszystko jest płynne, dynamiczne i staje się własnym przeciwieństwem.<br />

26 Kategoria mediacji jest duńskim odpowiednikiem heglowskiego pojęcia<br />

Vermittelung (por. G. W. F. Hegel, Wissenschaft der Logik, Werke, wyd. II,<br />

Berlin 1833, t. III, s. 100, 105, 110; t. IV, s. 75; Kierkegaard posiadał to<br />

właśnie wydanie w swoich zbiorach, ASKB 552-554). Pojęcie mediacji<br />

używane było przez duńskich heglistów, współczesnych Kierkegaardowi,<br />

np. przez A. P. Adlera w jego Populaire Foredrag over Hegels objective<br />

Logik, Kopenhaga 1842, § 9, s. 19, gdzie czytamy: „Mediacja jest pogodzeniem<br />

się przeciwieństw w wyższej jedności" (także tę książkę posiadał<br />

Kierkegaard, ASKB 383).<br />

27 Związek bytu z nie-bytem to podstawowy problem Greków. Jest usytuowany<br />

w centrum zainteresowania filozofii eleackiej, tworzy punkt<br />

37


cie i nicości, rozwój kategorii „chwili" i „nie-bytu" itd. przebija heglowskie<br />

karty. Mediacja to obce słowo, a <strong>powtórzenie</strong> to dobry duński<br />

termin: gratuluję duńskiemu językowi nowego wyrażenia filozoficznego.<br />

W naszych czasach nie zostało wyjaśnione, jak przejawia<br />

się mediacja. Czy jest rezultatem poruszenia dwu momentów? W jakim<br />

znaczeniu jest w nich już uprzednio zawarta? A może jest<br />

ona czymś nowym, co zostało dodane - a jeżeli tak, to jak? W tym<br />

sensie w najwyższym stopniu godne uwagi są greckie rozważania dotyczące<br />

pojęcia kinesis 28 , które odpowiada współczesnemu terminowi<br />

„przejście". Dialektyka powtórzenia jest łatwa, bo to, co się<br />

wyjścia wielu dialogów Platońskich, przede wszystkim Parmenidesa, oraz<br />

znajduje wyraz w arystotelesowskim pojęciu kinesis.<br />

28 Kinesis - gr. ruch, zmiana. Przyjaciel Kierkegaarda P. M. M0ller w pracy<br />

Udkast iii Forelcesninger over den oeldre Philosophies Historie (w: Efterladte<br />

Skrifter, Kopenhaga 1842, t. II, s. 481, przyp. 25, w bibliotece Kierkegaarda<br />

pod numerem ASKB 1574-1576) nawiązuje do Arystotelesowskiej<br />

Fizyki: „Wszystkie stworzenia składają się z materii i formy - lecz jak te<br />

elementy są połączone? Jak staje się rzeczywistym to, co potencjalne?<br />

Przejście od możliwości do rzeczywistości Arystoteles nazywa ruchem<br />

(kinesis) i sądzi, iż w ten sposób usunął trudności, które istnieją w definicji<br />

tego pojęcia, gdzie ruchjest zarówno rzeczywisty,jak i nierzeczywisty,<br />

skorojest przejściem od możliwości do rzeczywistości". Przywołanie dzisiaj<br />

tego greckiego pojęcia pozwala także ujrzeć zmianę paradygmatu we<br />

współczesnej recepcji Kierkegaarda. Czy walczył on przede wszystkim<br />

z Heglem, pogardliwie pomijając współczesnych sobie duńskich heglistów,<br />

jak chciał kiedyś duński badacz prof. Tulstrup? Czy raczej przejął<br />

Hegla niejako „z drugiej ręki", z ręki duńskich heglistów? Duńscy badacze,<br />

skupieni w latach dziewięćdziesiątych XX w. w kopenhaskim S0ren<br />

Kierkegaard Forskningscenteret, prezentują właśnie to drugie, antytulstrupowe<br />

stanowisko. Ich komentarze, omawiające pojęcie kinesis, podkreślają<br />

wpływ nauczyciela i przyjaciela Kierkegaarda P. M. M0llera na<br />

twórczość duńskiego filozofa. Inni badacze, np. Amerykanin Howard<br />

V. Hong, sądzą, że Kierkegaard czerpał w tym wypadku inspiracje bezpośrednio<br />

z prac Hegla, szczególnie z Die Naturphilosophie. Encyclopadie<br />

derphilosophischen Wissenschaften, Werke, t. VII, § 349, s. 548 (por. przypisy<br />

Honga do jego tłumaczenia Powtórzenia w: S. Kierkegaard, Repetition,<br />

Kierkegaard^ Writings, t. VI, Princeton 1983, s. 366, przyp. 34). Debata<br />

na ten temat nie została zamknięta.<br />

38


powtarza, już było, w przeciwnym razie <strong>powtórzenie</strong> jest niemożliwe.<br />

Właśnie dlatego, że było - <strong>powtórzenie</strong> staje się nowością.<br />

Gdy Grecy twierdzili, że poznanie jest wspomnieniem, mówili w istocie,<br />

że obecna egzystencja istniała kiedyś. Gdy my twierdzimy, że<br />

życie jest <strong>powtórzenie</strong>m, mówimy: egzystencja, ktorajuż była, teraz<br />

się staje. Kiedy brak pojęć wspomnienia i powtórzenia, życie<br />

rozprasza się w pustym i beztreściwym zgiełku. Wspomnienie jest<br />

„etnicznym" 29 ujęciem życia; <strong>powtórzenie</strong> - współczesnym. Powtórzenie<br />

jest interesem metafizyki 30 , a jednocześnie „interesem",<br />

który osadza metafizykę na mieliźnie, jeżeli zainteresuje się <strong>powtórzenie</strong>m.<br />

Powtórzenie jest bowiem zawołaniem każdej kwestii<br />

etycznej; <strong>powtórzenie</strong> jest conditio sine qua non [łac. koniecznym<br />

warunkiem] kwestii dogmatycznej.<br />

Każdy może powiedzieć, co sądzi o powtórzeniu, i każdy może<br />

osądzić, co mówię, naśladując Hamanna: „Exempel mit mancherlei<br />

Zungen mich ansdńlcke, und die Sprache der Sophisten, der Wortspiele,<br />

der Creter und Araber, Weiszen und Mohren und Creolen redę, Critik,<br />

Mythologie, rebus und Grundsdtze durch einander schwatze, und bald<br />

katanthropon bald katexochen argumentire". [„Przykłady<br />

z wielu języków pojawiają się na mych ustach: z języka sofisty i żonglera<br />

słowami, z języka Kreteńczyka i Araba, razem z pojęciami białego,<br />

Maura i Kreola, z pomieszania krytyki, mitologii i rebusu z zasadą,<br />

że każdy bełkot można wyrazić zarówno w prosty, jak i w niezwykły<br />

sposób".] 31 Założywszy, że to, co mówię, niejest nagim kłam-<br />

29 Tj. greckim, pogańskim.<br />

30 Słowo „interes" jest tutaj użyte zgodnie z „duchem czasu" (por. I. Kant,<br />

Kritik der Urteilskraft, wyd. II, Berlin 1793, s. 5-7, w bibliotece<br />

Kierkegaarda, ASKB 594; oraz G. W. F. Hegel, Encyclopddie der<br />

philosophischen Wissenschaften im Grundrisse, t. I-III, Berlin 1840-1845,<br />

ASKB 561-563). „Interes" metafizyki to jej pragnienie uzyskania wiedzy<br />

o prawdziwości powszechnych stwierdzeń i zasad. Zaprzeczając, by system<br />

heglowski mógł objąć „rzeczywistość", „<strong>powtórzenie</strong> osadza metafizykę<br />

na mieliźnie".<br />

31 Johann Georg Hamann (1730-1788), filozof niemiecki. W swych pracach<br />

podkreślał znaczenie wewnętrznej żarliwości, fantazji i uczucia.<br />

Wywarł duży wpływ na romantyzm niemiecki - i na Kierkegaarda, który<br />

39


stwem, zrobiłbym najlepiej, wysyłając mój aforyzm solidnemu rzeczoznawcy.<br />

Być może coś by z tego wyszło; może przypis do Systemu?<br />

Cóż to za wspaniała myśl - a więc nie żyłem na próżno!<br />

Wiele można by mówić o znaczeniu powtórzenia dla konkretnych<br />

rzeczy, bynajmniej nie obawiając się powtórzenia. Gdy profesor<br />

Ussing 32 ze Stowarzyszenia 28 Maja użył w przemówieniu wyrażenia,<br />

które bynajmniej nie znalazło aprobaty, cóż uczynił profesor,<br />

który był wówczas porywczy i rezolutny? Uderzył pięścią w stół,<br />

wołając: „Powtarzam!" Sądził bowiem, że to co mówi, zyska na<br />

powtórzeniu. Kilka lat temu wysłuchałem księdza, który powtórzył<br />

to samo kazanie podczas dwu różnych uroczystości. Gdyby podzielał<br />

zdanie profesora, to wchodząc za drugim razem na ambonę, uderzyłby<br />

w pulpit i powiedział: „Powtarzam, co już powiedziałem<br />

w ubiegłą niedzielę". Nie zrobił tego, udając, że nie zaszło nic szczególnego.<br />

Widocznie nie podzielał zdania profesora Ussinga, a kto<br />

wie, być może i sam pan profesor już nie sądzi, że jego przemówienie<br />

zyskało na powtórzeniu? Gdy podczas dworskiego przyjęcia królowa<br />

opowiedziała dowcip, wszyscy dworzanie wybuchnęli śmiechem,<br />

także pewien głuchy minister, który powstał, poprosił o łaskę,<br />

by pozwolono mu opowiedzieć dowcip - i opowiedział poprzedni<br />

33 . Oto pytanie: co myślał o powtórzeniu? Gdy nauczyciel mówi<br />

w klasie: ,Już po raz drugi powtarzam, że Jespersen ma cicho siedzieć...",<br />

i gdy ten sam Jespersen ponownie dostanie w dzienniczku<br />

tutaj cytuje list Hamanna do J. G. Lindnera za Hamann '5 Schriften (wyd.<br />

F. Roth, Berlin 1821, 1.1, s. 467). Ośmiotomowe pisrna Hamanna zdobiły<br />

gabinet Kierkegaarda (ASKB 536-544).<br />

32 Tage Algreen-Ussing (1797-1872) był prawnikiem i politykiem duńskim.<br />

28 maja 1831 r. wprowadzono ustawę regulującą uprawnienia istniejących<br />

w Danii stanów. Stowarzyszenie 28 Maja założone zostało dla<br />

uczczenia tej ustawy. Wspomniana mowa prof. Ussinga została opublikowana<br />

w „Kj0benhavnsposten" 29 maja 1837, s. 596.<br />

33 Epizod ten opowiedziany został przez niemieckiego pisarza Jean Paula<br />

(właśc. nazwiskoJ. P. F. Richter, 1763-1825) we Flegeljahre. EineBiographie<br />

Nr 47. Patrz: Jean PauUs Sdmmtliche Werke, Berlin 1827, t. XXVIII,<br />

s. 108-118 (w posiadaniu Kierkegaarda, ASKB 1777-1799).<br />

40


uwagę za nieznośne zachowanie - wówczas <strong>powtórzenie</strong> ma całkowicie<br />

odmienne znaczenie.<br />

Nie chcę zatrzymywać się przy tych przykładach, pragnę bowiem<br />

trochę opowiedzieć o odkrywczej podróży, którą przedsięwziąłem,<br />

by sprawdzić możliwość i znaczenie powtórzenia. Nikomu<br />

nic nie mówiąc, by czcza gadanina nie uczyniła mnie niezdolnym do<br />

eksperymentu i nie zraziła - w innym znaczeniu - do powtórzenia,<br />

popłynąłem parowcem do Stralsundu, gdzie wsiadłem w Schnellpost<br />

[niem. szybki dyliżans], jadący do Berlina. Uczeni sprzeczają się, które<br />

miejsce w dyliżansie jest najlepsze. Mój Ansicht [niem. pogląd]<br />

jest taki: wszystkie są równie okropne. Poprzednim razem miałem<br />

miejsce na przodzie (uważane przez wielu za wielką wygraną) i zostałem<br />

w ciągu trzydziestu sześciu godzin tak potrząśnięty razem<br />

z innymi współpotrząśniętymi, że - gdy dotarłem do Hamburga -<br />

nie tylko straciłem rozsądek, ale i władzę w nogach. My, sześć osób<br />

siedzących w powozie, dopracowaliśmy się jednego ciała, aż pojąłem,<br />

co przydarzyło się mieszkańcom wyspy Mols 34 , którzy tak dłu-<br />

34 Jedna z wysp duńskich. Tradycja przypisuje jej mieszkańcom lenistwo<br />

i prostactwo. Wymienioną przez Kierkegaarda historię znaleźć można w<br />

Beretning om de vidtbekjendte Molboers vise Gjerninger og tapre Bedrifter, Denem<br />

til/Ere ogandre tilLcerdom ogFornojelse til Tiykken befordret, Kopenhaga<br />

1827, nr 9, s. 15 i n. Zwróćmy przy tej okazji - ponownie - uwagę na<br />

ciężki los tłumacza. Czy wystarczy w tym wypadku przełożyć „słowa"<br />

Kierkegaarda, czy też, dla lepszego rozjaśnienia tekstu, należy przywołać<br />

kontekst własnej kultury? Amerykańscy tłumacze Hong i Hong zamiast<br />

informacji o nierozgarniętych mieszkańcach wyspy Mols wstawiają do<br />

głównego tekstu angielską legendę o WiseMen ofGotham (por. s. 151 cytowanego<br />

amerykańskiego wydania). Chodzi w niej o mieszkańców<br />

wioski Gotham, którzy, powiadomieni o rychłym przybyciu króla Jana<br />

(rządzącego w latach 1199-1216), postanowili udawać szaleńców, by<br />

uniknąć wydatków związanych z utrzymaniem dworu. Świetnie im się<br />

udało. Król, powiadomiony o ich pożałowania godnym stanie, rozbił<br />

obóz w innym miejscu. „Szaleńcy z Gotham" są bohaterami szesnastowiecznej<br />

angielskiej opowieści Merrie Taks of the Mad-Men of Gottam.<br />

Podobnie jak Hongowie postąpił tłumacz niemiecki Emanuel Hirsch,<br />

który pomija duńskich wyspiarzy i czyni w tekście aluzję do legendy<br />

o pozbawionych rozumu mieszkańcach niemieckiej Schildy (por.<br />

41


go siedzieli razem, że w końcu nie potrafili odróżnić własnych nóg<br />

od cudzych. Wybrałem coupe^ 5 , by uniknąć podobnego losu i stać<br />

się członkiem mniejszego ciała. W końcu to jakaś zmiana! A jednak<br />

wszystko się powtórzyło. Pocztylion zadął w trąbkę, zamknąłem<br />

oczy. Ogarnęła mnie rozpacz i pomyślałem (co robię w takich<br />

okolicznościach): Bóg jeden wie, czy wytrzymasz? Czy rzeczywiście<br />

dojedziesz do Berlina? Ajeśli nawet tak się stanie, czy będziesz zdolny<br />

do smakowania samotności, czy też utrwalisz wspomnienie o sobie<br />

jako o członku większego ciała?<br />

Zatem przybyłem do Berlina. Od razu pobiegłem do mego<br />

dawnego mieszkania 36 , by się przekonać, czy <strong>powtórzenie</strong> jest<br />

S. Kierkegaard, Die Wiederholung. Drei Erbauliche Reden, 1843, Dusseldorf<br />

1967, s. 24). Obie opowieści, angielska i niemiecka, należały do popularnych<br />

w średniowieczu historii sowizdrzalskich, znanych między innymi<br />

z Das Lalebuch z 1597 r. Stefan Borg, tłumacz szwedzki, zachowuje<br />

historię o mieszkańcach wyspy Mols, tych „przedstawicielach śmiesznych<br />

i naiwnych stron duńskiej egzystencji" (S. Kierkegaard, Upprepningen,<br />

wyd. Nimrod, b.m., 1995, s. 26). A co ma zrobić polski tłumacz?<br />

Może powinien przenieść akcję do Pacanowa, który, według J. Krzyżanowskiego,<br />

grał podobną rolę: „Przed tysiącami lat, tak samo jak dzisiaj,<br />

mieszkańcy pewnych krajów, prowincji, miejscowości uchodzili za notorycznych<br />

durniów i stanowili przedmiot najrozmaitszych konceptów,<br />

które na ich temat opowiadali sąsiedzi. W starożytnej Grecji byli to<br />

mieszkańcy miasta Abdery, w średniowiecznych Niemczech mieszczanie<br />

z Schildy (Schildburger), w Rosji wieku XIX obywatele miasta zwanego<br />

Poszechodem. W Polsce dość wspomnieć nazwy Osieka czy Pacanowa,<br />

by wiadomo było, o co chodzi..." (J. Krzyżanowski, Mądrej głowie dość<br />

dwie słowie, Warszawa 1994, t. II, s. 297). Warto pamiętać, że w duńskiej<br />

anegdocie o mieszkańcach wyspy Mols nie istnieje owo socjologiczne<br />

napięcie między władcą a poddanymi, jakie występuje w angielskiej legendzie.<br />

35 W czasach Kierkegaarda określenie otwartego miejsca z tyłu lub na<br />

przodzie dyliżansu.<br />

36 Kierkegaard wyjechał po raz pierwszy do Berlina 25 października 1841<br />

i powrócił do Kopenhagi 6 marca 1842; drugą podróż odbył 8 maja 1843<br />

i powrócił do Danii pod koniec lipca tego samego roku. Podczas obu pobytów<br />

mieszkał przy ulicy Jagerstrasse 57, w domu, w którym w latach<br />

trzydziestych XIX w. mieściła się znana Cafe Stehely, gdzie spotykali się<br />

42


możliwe. Pragnę zapewnić czującego czytelnika, że poprzednim razem<br />

udało mi się otrzymać jedno z najprzyjemniejszych mieszkań<br />

w Berlinie; zapewniam o tym bardzo zdecydowanie, bo wiele mieszkań<br />

oglądałem. Plac Gensd'arme jest z pewnością najpiękniejszy<br />

w mieście, das Schauspielhaus 37 i dwa kościoły 38 wyglądają wspaniale,<br />

szczególnie oglądane z okna w świetle księżyca. To wspomnienie<br />

było jednym z powodów mojej podróży. Oto wchodzisz na pierwsze<br />

piętro domu rozjaśnionego gazowymi lampami, otwierasz małe<br />

drzwi i stajesz na progu. Na lewo przeszklone drzwi prowadzą do gabinetu.<br />

Przestępujesz próg i jesteś w przedpokoju. Obok gabinetu<br />

dwa pokoje podobnie wyglądające, identycznie umeblowane, tak<br />

jakbyś widział w lustrze ten sam pokój. Środkowy pokój jest dyskretnie<br />

oświetlony. Na biurku stoi świecznik, obok zgrabnie zaprojektowany<br />

fotel obity czerwonym pluszem. Pierwszy pokój niejest oświetlony.<br />

Blada poświata księżyca miesza się tu ze światłem padającym<br />

ze środkowego pokoju. Siadasz na krześle przy oknie, obserwujesz<br />

ogromny plac, widzisz cienie przechodniów ślizgające się po murach.<br />

Wszystko zamienia się w teatralną dekorację. Rozmarzona<br />

rzeczywistość migoce na dnie duszy. Masz ochotę narzucić palto, by<br />

rzucając badawcze spojrzenia i czujny na każdy dźwięk, cicho skradać<br />

się wzdłuż murów. Nie czynisz tego, lecz widzisz, że odmładza<br />

cię samo pragnienie. Wypalasz cygaro, wracasz do środkowego pokoju<br />

i rozpoczynasz pracę. Minęła północ. Gasisz lampę, zapalasz<br />

mały świecznik. Blask księżyca wszystko przezwycięża. Samotna<br />

chmura wydaje się jeszcze ciemniejsza, odgłos pojedynczego kroku<br />

potrzebuje wiele czasu, by ucichnąć. Bezchmurne sklepienie nie-<br />

młodohegliści, artyści i intelektualiści, m.in. Karol Marks, który studiował<br />

w Berlinie w latach 1836-1841. W roku 1840 dom został przebudowany,<br />

na miejscu kawiarni urządzono Kónig-Salomo-Apotheke, a na<br />

pierwszym piętrze umieszczono (prawdopodobnie gipsowe) popiersie<br />

króla Salomona.<br />

37 Chodzi tu o Das Kónigliche Schauspielhaus (późniejszy Staatliches, zwany<br />

też Grosses Theater) leżący przy Charlottenstrasse w pobliżu Unter<br />

den Linden.<br />

38 Kościół katolicki Franzósische Kirche i luterański Neue Kirche znajdowały<br />

się w pobliżu Das Kónigliche Schauspielhaus.<br />

43


ios wygląda tak smutno i marząco, jakby już było po końcu świata<br />

i niebo bez przeszkód zajmowało się tylko sobą. Znowu wchodzisz<br />

do przedpokoju, potem do małego pokoju i kładziesz się spać - o ile<br />

należysz do szczęśliwców, którzy potrafią zasnąć...<br />

O, tu właśnie <strong>powtórzenie</strong> okazało się niemożliwe. Mój gospodarz,<br />

aptekarz, hattesich yerandert [niem. zmienił się] w tym prostym<br />

znaczeniu, w jakim Niemcy rozumieją to słowo i w jakim, o ile<br />

wiem, wyrażenia „zmienić się" używa kopenhaska ulica. Krótko mówiąc,<br />

ożenił się. Chciałem mu pogratulować, ale nie władam niemieckim<br />

tak dobrze, by dobrać stosowne słowo lub szczodrze używany<br />

przy takich okazjach zwrot, więc ograniczyłem się do pantomimy.<br />

Położyłem rękę na sercu i spojrzałem na niego. Na mojej twarzy<br />

mógł znaleźć ciepło uczucia. Uścisnął mi dłoń. Po tym porozumieniu<br />

zaczął dowodzić estetycznej ważności małżeństwa 39 . Przekonał<br />

mnie równie prędko jak za pierwszym razem, kiedy mówił o doskonałości<br />

stanu kawalerskiego. Bo gdy rozmawiam po niemiecku, staję<br />

się najzgodliwszym człowiekiem na świecie. Mój gospodarz chciał<br />

mnie gościć, a ja pragnąłem zamieszkać u niego. Wynająłem zatem<br />

pokój i przedpokój. Gdy przyszedłem do domu pierwszego wieczora<br />

i zapaliłem światła, pomyślałem: O! O! O! Czy to jest <strong>powtórzenie</strong>?<br />

Byłem w złym nastroju, a może właśnie dobrze zestrojony z wymogami<br />

dnia, gdyż przeznaczenie tak dziwnie sprawiło, iż przybyłem<br />

do Berlina w allgemeine Buss- undBettag 40 . Berlin był zniszczony.<br />

Co prawda, nie obrzucano się nawzajem śmieciami, wołając:<br />

Memento o homo! quod cinis es et in cinerem reyertańs 41 , lecz mimo to<br />

całe miasto było zakurzone. Sądziłem z początku, że był to wynik<br />

polityki rządowej, lecz wkrótce przekonałem się, że to skutek<br />

39 Jest to aluzja do rozważań zatytułowanych „Estetyczna ważność małżeństwa",<br />

zamieszczonych w drugiej części Albo-albo (por. S. Kierkegaard,<br />

Albo-albo, t. II, tł. K. Toeplitz, Warszawa 1982, s. 3-207).<br />

40 Chodzi tu o dzień, w którym odprawia się pokutę za grzechy.<br />

41 Podczas środy popielcowej ksiądz posypywał popiołem swoją głowę<br />

i głowy wiernych, mówiąc: ,Memento homo, quiapulvis [u Kierkegaarda:<br />

cinis = popiół] es et in pulverem [u Kierkegaarda: cinere?n] revertaris"\<br />

„Pamiętaj, człowieku, iż z prochu powstałeś i w proch się obrócisz".<br />

44


działania wiatru. Wiatr wziął na siebie owo zadanie i czynił, co<br />

chciał, wedle swego kaprysu, nie zważając na ordery i stanowiska.<br />

Bo w Berlinie co drugi dzień jest środa popielcowa. To wszystko jednak<br />

niezbyt ściśle łączyło się z celem mojego przyjazdu. Nie<br />

potrafiłem powiązać tych rzeczy z <strong>powtórzenie</strong>m: będąc poprzednim<br />

razem w Berlinie, nie zauważyłem podobnego fenomenu.<br />

Może dlatego, że było to zimą?<br />

Jeżeli wygodnie i przyjemnie urządzisz się w mieszkaniu, jeżeli<br />

zyskasz w ten sposób stały punkt wyjścia, bezpieczną kryjówkę, dokąd<br />

możesz się zawsze wycofać, by w samotności spożyć swą zdobycz,<br />

wtedy będzie ci miło. Przypominam bowiem pewne drapieżniki,<br />

nie potrafię jeść, gdy ktoś mnie podgląda. Będziesz zatem mógł<br />

zapoznać się z niespodziankami miasta. Jeżeli jesteś wędrowcem ex<br />

professo [łac. ze względów zawodowych], tj. wysłannikiem, który podróżuje,<br />

by zaznać tego wszystkiego, co inni już poznali, lub opisać<br />

niezwykłe rzeczy w swym dzienniku (i w zamian wpisać własne<br />

nazwisko do Dziennika Wielkich Podróży), powinieneś zgodzić<br />

Lohndiener [niem. służący]: w ten sposób kupisz dasganze [niem. cały]<br />

Berlin za cztery Groschen [niem. grosz]. Dzięki tej metodzie staniesz<br />

się bezstronnym obserwatorem, na którego zeznaniach opierać<br />

się może każdy protokół policyjny. Jeżeli zaś nie podróżujesz dla<br />

załatwienia pilnej sprawy, skorzystaj z okazji - może zobaczysz coś,<br />

czego inni nie widzieli, a z kolei przeoczysz, co najważniejsze, i uzyskasz<br />

przypadkowe wrażenia, które nabiorą znaczenia tylko dla ciebie?<br />

Taki beztroski odstępca nie ma zazwyczaj innym nic szczególnego<br />

do powiedzenia, a gdy to czyni, szybko nadweręża dobrą opinię,<br />

jaką dobrzy ludzie mają o jego moralności i przyzwoitości. Czy<br />

drzwi wszystkich salonów nie powinny być zamknięte dla tego, kto<br />

długo przebywał za granicą, ale nigdy nie był auf der Eisenbahn<br />

[niem. na dworcu]? A co powiecie o człowieku, który był w Londynie<br />

i nigdy nie zobaczył Tunelu 42 ? A co o tym, który pojechał do<br />

Rzymu, zakochał się w cząstce miasta, która stała się dla niego źród-<br />

42 Budowa najstarszego tunelu pod Tamizą została rozpoczęta w roku<br />

1825. Tunel został otwarty dla publiczności w 1843 r.<br />

45


łem niewyczerpanej radości - i opuścił stolicę, nie oglądając żadnych<br />

zabytków? Berlin ma trzy teatry. Opera i balet, pokazywane<br />

w budynku Opery, mają być grossartig [niem. wspaniałe], przedstawienia<br />

teatralne pouczające, kształcące i nie tylko do śmiechu 43 .<br />

Wiem za to, że w Berlinie jest teatr, który zwie się Kónigstadter 44 .<br />

Oficjalni podróżnicy rzadko odwiedzają ten teatr, choć częściej niż<br />

- co także ma znaczenie - owe przyjemne miejsca rozrywek, położone<br />

nieco na uboczu, gdzie Duńczyk może przy okazji przypomnieć<br />

sobie Larsa Mathiesena i Kehleta 45 . Gdy po przyjeździe do<br />

Stralsundu przeczytałem w gazecie, że w tym teatrze wystawianyjest<br />

Der Talisman 46 , zacząłem być dobrej myśli. Wspomnienie obudziło<br />

się w mej duszy. Jakby pierwsze wrażenie było jedynie wspomnieniem,<br />

odnoszącym się do odległej przeszłości, gdy byłem tam<br />

za pierwszym razem.<br />

Chyba nigdy nie było młodzieńca z odrobiną fantazji, którego<br />

by nie uwięził czar teatru i pragnienie, by stać się cząstką tej sztucznej<br />

rzeczywistości, by -jak sobowtór 47 - móc usłyszeć i zobaczyć siebie,<br />

by podzielić na tyle części swoje ja, na ile to możliwe, by te cząstki<br />

scaliły się w nim ponownie. Oczywiście, takie chęci ma sięjedynie<br />

w bardzo młodym wieku. Budząca się fantazja śni o osobowości,<br />

wszystko inne ufnie śpi. W takim samooglądzie fantazji jednostka<br />

nie jest rzeczywistą postacią, lecz cieniem, a raczej rzeczywista po-<br />

43 Na fasadzie budynku i nad sceną Teatru Królewskiego w Kopenhadze<br />

po dziś dzień widnieje napis z 1774 r.: „Ej biot til lysC - nie tylko dla rozrywki,<br />

nie tylko do śmiechu.<br />

44 Teatr ten, leżący na rogu Alexanderplatz i Alexanderstrasse, był czynny<br />

w latach 1828-1845. Wystawiał lekkie, farsowe przedstawienia, zwane<br />

po niemiecku Posse.<br />

45 Znane traktiernie kopenhaskie. „Lars Mathiesen" był miejscem spotkań<br />

kopenhaskich intelektualistów.<br />

46 Farsa Der Talisman Posse mit Gesang in drei Acten, została napisana przez<br />

J. Nestroya, muzykę do niej skomponował A. Muller. Prapremiera<br />

odbyła się w Wiedniu 16 grudnia 1840 r.<br />

47 Postać sobowtóra jest często spotykana w literaturze romantycznej.<br />

Według wierzeń ludowych sobowtór może pojawić się w dwu miejscach<br />

jednocześnie, ale tylko w jednym z nich jest „naprawdę".<br />

46


stać pozostaje, choć niewidoczna, na miejscu i nie zadowala się rzucaniem<br />

jednego cienia, jednostka bowiem ma wiele cieni; wszystkie<br />

ją przypominają i w tym lub innym momencie mają równe prawo,<br />

by nią się stać.<br />

Osobowość nie została jeszcze odkryta, jej energia występuje<br />

tylko w namiętnej możliwości, gdyż z życiem duchajest tak, jak to się<br />

dzieje z wieloma kwiatami - ich korony ukazują się na końcu. Jednak<br />

cienista egzystencja żąda zadośćuczynienia ijest zawsze źle, jeżeli<br />

jednostka nie znajdzie dość czasu, by się rozwinąć, ale z drugiej<br />

strony jest smutne lub komiczne, gdy człowiek omyli się i zamieni<br />

życie na taką egzystencję. Pretensje takiego człowieka, pragnącego<br />

stać się człowiekiem prawdziwym, będą wówczas równie wątpliwe<br />

jak pragnienie ludzi, którzy chcąc osiągnąć nieśmiertelność, nie zjawią<br />

się osobiście na Sądzie Ostatecznym, lecz pozwolą się reprezentować<br />

przez delegację złożoną z dobrych chęci, jednodniowych<br />

decyzji, planów na pół godziny etc. Główna teza brzmi tak: wszystko<br />

ma swój czas. Wszystko ma swój czas w młodości, a to, co wtedy<br />

miało swój czas, otrzyma także czas później. Starzec z równym<br />

pożytkiem gromadzi w życiu to, co wzbudza śmiech, jak i to, co wywołuje<br />

łzy.<br />

Gdy będąc w górach, posłuchasz wiatru, który niezmiennie,<br />

nieprzerwanie, dzień za dniem przerabia ten sam temat, być może<br />

zapragniesz choć na chwilę abstrahować od ludzkiej niedoskonałości,<br />

by ucieszyć się obrazem konsekwentnej i ubezpieczonej wolności.<br />

Zapewne nie pomyślisz o chwili, w której wiatr (już od lat zamieszkujący<br />

góry) przybył w te strony jako ktoś nieznany, by dziko<br />

i bez sensu przebiegać przepaście i opadać w jaskinie - czasami<br />

z wrzaskiem, który jego samego zadziwiał, kiedy indziej z wołaniem<br />

tak pustym, że sam od siebie uciekał; niekiedy ze skargą, o której nie<br />

wiedział, skąd się wzięła, czasem z westchnieniem dobywającym się<br />

z dna tak głębokiego strachu, że wiatr samego siebie trwożył i wątpił<br />

przez chwilę, czy starczy mu odwagi, by osiedlić się na tej ziemi. Kiedy<br />

indziej z liryczną radością nucił „hopsasa", by - dobrze poznawszy<br />

swój instrument - złożyć wszystkie tony w jedną melodię, którą<br />

niezmiennie, dzień za dniem pragnął śpiewać. Podobnie błąkają się<br />

47


zdolności jednostki wśród jej pragnień; raz odkrywa to, kiedy indziej<br />

coś innego. Lecz zdolności jednostki nie chcą być tylko wysłuchane,<br />

one nie cichną jak wiatr, są bowiem postacią i w tym samym<br />

czasie chcą być oglądane. Oto dlaczego każda z możliwości jest<br />

głośnym cieniem. Skryta w cieniu jednostka równie mało wierzy we<br />

wspaniałe, głośne uczucia, co w chytre podszepty złego, równie mało<br />

w szczęśliwy okrzyk radości, jak w nieskończone westchnienie boleści.<br />

Jednostka chce patetycznie widzieć i słyszeć, ale uwaga: samą<br />

siebie. Choć tak naprawdę wcale nie chce siebie usłyszeć. To nie wypada.<br />

W tym momencie pieje kogut 48 , umyka profil zmierzchu, zamierają<br />

odgłosy nocy. Jeżeli takimi pozostaną, znajdziemy się na innych<br />

obszarach, tam gdzie wszystko podlega srogiej kontroli odpowiedzialności<br />

i gdzie napotkamy to, co demoniczne. By ukryć prawdziwe<br />

ja, skrywający siebie człowiek potrzebuje otoczenia lekkiego<br />

i wietrznego jak kształty cieni, jak perląca się piana słów, pozostawionych<br />

bez echa.<br />

Takie otoczenie jest sceną nad wyraz dobrze nadającą się do<br />

Schattenspiel 49 , granej przez ukrywającą sięjednostkę. Pomiędzy cie-<br />

48 Jest to aluzja do Ewangelii wg św. Jana 18, 26-27: Jeden ze sług arcykapłana,<br />

krewny tego, któremu Piotr odciął ucho, rzekł: «Czyż nie ciebie<br />

widziałem razem z nim w ogrodzie?» Piotr znowu zaprzeczył i natychmiast<br />

kogut zapiał".<br />

49 Schattenspiel - teatr cieni - to określenie nader popularnych w XIX w.<br />

gier towarzyskich, podczas których oświetlone mocnym światłem silhonette'y<br />

(płaskie sylwetki) i figury rzucały cień na białą ścianę lub rozpięte<br />

płótno. Estetyczne zainteresowanie Kierkegaarda silhouette


niami, wśród których zobaczy i siebie, jest także kapitan szajki złoczyńców,<br />

którego głos jest jego własnym. Na pewno rozpozna się<br />

w tym zwierciadlanym odbiciu, w męskiej postaci złoczyńcy, w bystrym<br />

i przeszywającym spojrzeniu, w zapisie gry namiętności na pomarszczonej<br />

twarzy; tam widać wszystko. Musi przygotować zasadzkę<br />

w dolinie, wsłuchać się w głosy podróżnych, zadąć w piszczałkę -<br />

i oto banda rzuca się naprzód. Głos rozbójnika musi przekrzyczeć<br />

hałas, on sam musi być okrutny, nakazuje więc wszystkich zarąbać,<br />

a potem obojętnie odjechać - lecz pozostać rycerskim wobec przestraszonej<br />

dziewczyny itd., itp. Złoczyńca żyje przecież w niebezpiecznych<br />

lasach. Gdybyśmy mieli wysłać bohatera naszej wyobraźni<br />

w takie miejsce, wyposażyć go w to, co mu potrzebne, i poprosić<br />

jedynie, by na tyle zachował spokój, abyśmy mogli odejść kilka<br />

mil, a następnie całkowicie oddał się wrzącej namiętności... myślę,<br />

że zaniemówiłby zupełnie. Może wydarzyłoby mu się to, co przytrafiło<br />

się pewnemu człowiekowi, który kilka lat temu zaszczycił mnie<br />

literackim wyznaniem. Przyszedł, skarżąc się, że tak bardzo porusza<br />

go głębia doświadczanych idei, iż niczego nie może zapisać, bo nie<br />

umie pisać tak szybko! Poprosił mnie, bym wziął na siebie ciężar byciajego<br />

sekretarzem i pisał pod dyktando. Od razu zwietrzyłem pułapkę.<br />

Pocieszyłem go jednak, mówiąc, że w czasie pisania mogę się<br />

ścigać ze spłoszonym koniem, gdyż kładę na papierze tylko pierwszą<br />

literę słowa, gwarantując jednocześnie, że przeczytam wszystko, co<br />

napisałem. Moja chęć pomocy nie znała granic. Kazałem przynieść<br />

wielki stół i ponumerować wiele arkuszy, by nie tracić czasu na obracanie<br />

kart. Wyłożyłem tuzin stalówek z obsadkami, zamoczyłem<br />

można wewnętrzną dialektykę duszy i ciałajednostki. W czasach Kierkegaarda<br />

Lavater był wspominany w Danii po części z racji swego pobytu<br />

w Kopenhadze w 1793 r., gdzie nawiązał trwałe przyjaźnie, po części zaś<br />

z powodu swych książek. Kierkegaard posiadał w swej bibliotece książkę<br />

Lavatera Physiognomische Fragniente zur Bejorderung der Menschenkentnisz<br />

undMenschenliebe, Lipsk-Winterthur 1775-1778 (ASKB 613-616). Interesujące<br />

jest także podobieństwo teatru cieni do wyobrażenia platońskiej<br />

jaskini; wskazuje to po raz kolejny na upodobanie autora Powtórzenia<br />

do greckiej filozofii.<br />

49


pióro w kałamarzu i mężczyzna rozpoczął w ten sposób: Zatem, mój<br />

wielce szanowny panie, to, co chciałem opowiedzieć, to byłoby...<br />

Kiedy zakończył przemowę, odczytałem ją na głos i odtąd już nigdy<br />

nie pragnął mych sekretarskich usług. - Wspomniany złoczyńca<br />

uznałby zapewne ten przykład za nazbyt obszerny, choć w innym rozumieniu<br />

jest on zbyt wątły. Nie, pomalujmy mu raczej kulisy,<br />

gdzie jest drzewo, zawieśmy przed nim lampę, która uczyni oświetlenie<br />

jeszcze dziwniejszym, a las stanie się wówczas większy od prawdziwego,<br />

większy niż puszcze Ameryki Północnej - a przecież nasz<br />

bohater potrafi przeniknąć go swym głosem, nie obawiając się, że<br />

ochrypnie. Takie jest sofistyczne pragnienie fantazji, która chciałaby<br />

zmieścić cały świat w łupince orzecha, większej od całego świata,<br />

a przecież nie większej od człowieka, który potrafi ją zapełnić sobą.<br />

Tęsknota za rolą teatralną i związanym z nią wywnętrzaniem<br />

się 50 w żadnym wypadku nie oznacza scenicznego powołania. Kiedy<br />

się ono pojawia, talent natychmiast staje do jego dyspozycji, ale nawet<br />

najbogatszy, rozbudzony talent nie może się zmierzyć z tą tęsknotą,<br />

która jest tylko niedojrzałą fantazją. Stanie się za to czymś innym,<br />

gdy znajdzie swe źródło w próżności i chęci imponowania.<br />

Wówczas cała sprawa nie opiera się na głębszym fundamencie niż<br />

ten, który zbudowała próżność, chociaż i ów podkład bywa - niestety!<br />

- wystarczająco głęboki.<br />

Choćby ta chwila zniknęła z życiajednostki, pojawi się przecież<br />

ponownie w dojrzalszym wieku, wtedy gdy dusza rozwinie się<br />

w prawdzie. Ale nawet wówczas może się okazać, że sztuka nie jest<br />

wystarczająco prawdziwa dla jednostki, gdyż człowiek ma czasami<br />

ochotę powrócić do poprzedniego stanu i dołączyć go do swojego<br />

nastroju. Niekiedy pragnie zostać komicznie poruszony i sam chce<br />

mieć komiczny, produktywny stosunek do teatralnego przedstawienia.<br />

Ze względu na doskonałość formy nie zadowoli go ani tragedia,<br />

ani komedia, ani operetka i dlatego zwróci się wówczas ku farsie.<br />

50 Użyte w oryginale wyrażenie Expektońeren oznacza również swobodne,<br />

jawne, beztroskie wypowiadanie się.<br />

50


Podobna rzecz powtarza się czasem na innych obszarach. Widzimy<br />

niekiedy dojrzałą jednostkę, która sycąc się ciężkim jadłem<br />

rzeczywistości, nie zwraca uwagi na udany obraz. Za to bardzo ją<br />

wzruszy sztych norymberski 51 , podobny do tych, które niedawno<br />

wisiały na giełdzie 52 . Widać na nim krajobraz, który można napotkać<br />

wszędzie, lecz tej abstrakcji nie udało się wyrazić za pomocą<br />

sztuki. Efekt został osiągnięty dzięki przeciwstawieniu, właśnie<br />

przez przypadkową konkretyzację. A jednak chciałbym zapytać<br />

każdego, czy dzięki takiemu pejzażowi nie zobaczył wszystkich krajobrazów<br />

i czy nie zachował tego obrazu pod powieką dziecka?<br />

Dziecka, które poznało straszne pojęcia, od jakich można stracić<br />

przytomność, i które z papieru wycinało mężczyznę i kobietę, jacy -<br />

ściśle biorąc - bardziej byli mężczyzną i kobietą niż Adam i Ewa. Malarz<br />

pejzaży, niezależnie od tego, czy pragnie dać wierny obraz, czy<br />

też idealną reprodukcję, pozostawia często jednostkę obojętną,<br />

wspomniana litografia zaś potrafi wywołać nieopisane wrażenie.<br />

Nie wiadomo, śmiać się czy płakać, skoro działanie zależy od nastroju<br />

oglądającego. Nie ma chyba człowieka, który nie zna chwil, jakim<br />

ani bogactwo języka, ani pasja wykrzyknika 53 nie potrafi sprostać, jakich<br />

nie zadowoli żadne ludzkie słowo, żaden gest. Nic go nie ucieszy<br />

poza najdziwniejszymi skokami i fikołkami. Może ten człowiek<br />

uczył się tańca? Może często oglądał występy baletu i podziwiał<br />

kunszt tancerzy? Nadejdzie czas, gdy balet nie potrafi go już poru-<br />

51 Pojęcie „sztychy norymberskie" (Nurenberger-Stykker) było określeniem<br />

miedziorytów i litografii bardzo popularnych w Danii w pierwszej połowie<br />

XIX wieku. Charakteryzowały się grubą, pozbawioną niuansów<br />

kreską i dość dowolnym położeniem farb, otwierającym pole dla nieograniczonych<br />

skojarzeń fantazji. Por. także przyp. 75.<br />

52 Kopenhaska giełda powstawała za panowania Christiana IV, w latach<br />

1622-1640. Dała także schronienie sklepom i straganom. W 1809 r. zarejestrowany<br />

został na giełdzie sklep handlarki dziełami sztuki, Sophii<br />

Meng, sprzedającej sztychy norymberskie, w 1843 r. zaś prowadził ich<br />

sprzedaż księgarzj. H. Schubothe, posiadający na giełdzie stragan oznaczony<br />

numerem 9.<br />

53 O znaczeniu wykrzyknika dla Kierkegaardowskiej retoryki oraz dezaprobacie<br />

filozofa dla pytajnika mówi przyp. 120.<br />

51


szyć, choć wciąż przeżywa chwile, w których pragnie wycofać się do<br />

swego pokoju, by będąc sam ze sobą, stanąć w malowniczej pozie na<br />

jednej nodze i odnaleźć nieopisanie humorystyczny spokój - lub<br />

posłać cały świat do diabła i wszystko zakończyć jednym entrechat 54 .<br />

Teatr Kónigstadter wystawiał farsę i, oczywiście, zebrał wysoce<br />

zróżnicowaną publiczność. Ten, kto chce studiować patologię śmiechu,<br />

porównując różnice stanów i temperamentów, nie powinien<br />

zaniedbać okazji, jaką oferuje wystawienie farsy. Zgiełk i głośny<br />

śmiech widowni z galerii i drugiego piętra jest czymś zupełnie odmiennym<br />

od aplauzu wykształconej i krytycznej publiczności; jest<br />

nieprzerwanym akompaniamentem, bez którego nie można wystawić<br />

farsy. Farsa bowiem zazwyczaj porusza się wśród niższych sfer<br />

życia i w niej galeria i drugie piętro od razu rozpoznają siebie, a ich<br />

zgiełk i okrzyki „brawo" nie są wynikiem estetycznej oceny poszczególnego<br />

artysty, ale czysto lirycznym ujawnieniem dobrego samopoczucia.<br />

Ci ludzie wcale nie są świadomi tego, co to znaczy być publicznością;<br />

chętnie zeszliby na ulicę lub tam, gdzie zaczyna się scena.<br />

A gdy tego nie mogą uczynić ze względu na odległość, zachowują się<br />

jak dzieci, którym pozwolono przez szybę zobaczyć uliczne zbiegowisko.<br />

Także parter i pierwsze piętro farsa pobudza do śmiechu,<br />

choć tenjest zasadniczo różny od okrzyku cymbryjsko-teutońskiego<br />

ludu 55 , a odmienności śmiechu nawet w tej sferze są nieskończenie<br />

zniuansowane, chociaż w innym znaczeniu niż śmiech, który rodzi<br />

naprawdę dobra komedia. Rzecz ocenia się jako doskonałą lub niedoskonałą,<br />

nieraz tak bywa. Lecz żadna ogólna opinia estetyczna<br />

nie pasuje do farsy, która nie potrafi ujednolicić nastroju bardziej<br />

wykształconej publiczności, bo rezultat zależy w znacznym stopniu<br />

od działania i napięcia samego widza. Indywidualność ujawni<br />

się wówczas w nowym znaczeniu i dzięki rozkoszowaniu się sztuką<br />

54 Element choreografii baletowej, skok, podczas którego wielokrotnie<br />

krzyżuje się nogi.<br />

55 Cymbrowie i Teutoni należeli do plemion germańskich. Podczas swej<br />

wędrówki na zachód i południe w II wieku p.n.e. napotkali Rzymian,<br />

którzy opisali okrucieństwa pierwszych jako terror cimbricus, a furię drugich<br />

jako/wror teutonicus.<br />

52


zostanie wyzwolona od estetycznych zobowiązań wobec tradycji,<br />

zmuszającej, by podziwiać, śmiać się, być wzruszonym itd. Oglądanie<br />

farsy jest dla wykształconego człowieka tym samym co gra na loterii,<br />

w dodatku pozbawiona nieprzyjemności związanych z wygraniem<br />

pieniędzy. Ale taka niepewność nie odpowiada publiczności<br />

teatralnej, która często bagatelizuje farsę lub ją wyniośle pomija, co<br />

zresztą na złe wychodzi samej publiczności. Publiczność teatralna<br />

odznacza się zazwyczaj ograniczoną głębią, chce zatem... a w każdym<br />

razie wmawia sobie, że teatr ją uszlachetnia i wychowuje.<br />

Chciałaby mieć, a co najmniej chciałaby wmówić sobie, że otrzyma<br />

niezwykłe artystyczne przeżycie. Gdy tylko zauważy plakat, natychmiast<br />

chce wiedzieć, jaki będzie wieczór. Ale takich umów nie<br />

można zawierać z farsą, gdyż ta sama farsa może dostarczyć najróżniejszych<br />

wrażeń. Zupełnie nieoczekiwanie może się okazać, że<br />

najlepiej wystawiona farsa nie pozostawi żadnego wrażenia. Nie<br />

można tu polegać ani na sąsiadach mieszkających obok, ani tych<br />

naprzeciwko, ani na wypowiedziach opiniotwórczych gazet. Czy<br />

przedstawienie było, czy też nie było dowcipne? Tę sprawę każdy<br />

musi załatwić ze sobą i jak dotąd żadnemu recenzentowi nie udało<br />

się przepisać odpowiedniego ceremoniału 56 wykształconej, a oglądającej<br />

farsę teatralnej publiczności. Tutaj nie może powstać żaden<br />

bon ton [fr. dobry ton, konwencja].<br />

Zostaje zawieszona uspokajająca umowa o wzajemnym poważaniu,<br />

jaką zawiera teatr i publiczność. Oglądając farsę, możesz<br />

znaleźć się w najbardziej nieoczekiwanym nastroju, nigdy zatem<br />

nie możesz być pewien, czy zachowywałeś się w teatrze jak godny<br />

członek towarzystwa i czy śmiałeś się i płakałeś w odpowiednich<br />

chwilach.<br />

56 Aluzja do artykułów J. L. Heiberga opublikowanych w latach 1827-1830<br />

w „Kj0benhavns flyvende Post", wzywających kopenhaską publiczność<br />

teatralną do lepszego zachowywania się w miejscach publicznych, głównie<br />

w teatrach, oraz żądających od kopenhażan lepszego smaku w sprawach<br />

dotyczących teatru. Kierkegaard zakupił numery 1-100 pisma<br />

w 1836 r. i przechował je w swojej bibliotece (ASKB 1607).<br />

53


Będąc sumiennym widzem, nie podziwiasz delikatnego rysunku<br />

charakterów (które istnieją w dramacie), gdyż postacie farsy są<br />

rysowane „ogólnie", wedle abstrakcyjnego wzoru. Sytuacje, akcja<br />

sceniczna i repliki są skrojone według tego wzoru. Można więc równie<br />

dobrze popaść w melancholię, jak i wybuchnąć śmiechem.<br />

W farsie nic nie powstaje za sprawą ironii. Tu wszystko jest naiwnością,<br />

widz sam musi działać, gdyż naiwność farsy jest przecież tak<br />

iluzoryczna, że wykształcony widz nie potrafi jej przyjąć w naiwności<br />

ducha. Lecz wielka część zabawy leży właśnie w samoodniesieniu się<br />

widza do farsy. To zadanie widz musi podjąć sam, nie zaś szukać na<br />

prawo i lewo (lub w gazetach) gwarancji, że istotnie dobrze się bawi.<br />

Za to dla wykształconego widza, który ponadto jest na tyle śmiały, by<br />

bawić się solo, i wystarczająco pewny siebie, by samemu się dowiedzieć,<br />

jak się bawi, bez potrzeby poznawania zdania innych, opowiadających<br />

mu o tym, dla niego zatem farsa ma zapewne inne znaczenie.<br />

Potrafi na wiele sposobów wpłynąć na jego nastrój, a to dzięki<br />

swej abstrakcyjnej przestrzenności lub przez przedstawienie konkretnej<br />

rzeczywistości. Oczywiście, o ile nie przyniesie on z domu<br />

ustalonego złego nastroju, by tylko nim rzecz mierzyć, lecz gdy<br />

zapragnie doskonalić się w odbieraniu nastrojów i tak otworzyć duszę,<br />

by nie tylkojeden nastrój mógł w niej zamieszkać, ale możliwość<br />

wszystkich.<br />

Teatr Kónigstadter wystawił farsę i, moim zdaniem, uczynił to<br />

wspaniale. Moje zdanie jest oczywiście absolutnie osobiste, nikomu<br />

go nie narzucam i jednocześnie wypraszam sobie zdanie innych. By<br />

z sukcesem wystawić farsę, należy we właściwy sposób dobrać zespół.<br />

Nie powinno być w nim więcej niż dwóch-trzech bezsprzecznie<br />

utalentowanych aktorów lub, mówiąc inaczej: produktywnych<br />

geniuszy. Powinni być dziećmi dowcipu, pijanymi śmiechem tancerzami<br />

humoru, którzy - choć kiedy indziej, a nawet chwilę<br />

wcześniej, zachowują się jak zwyczajni ludzie - w momencie gdy<br />

usłyszą dzwonek reżysera, powinni ulec przemianie, zacząć rżeć<br />

i parskać jak szlachetny rumak arabski. Ich ruchliwe nozdrza<br />

poświadczą wówczas drżenie ducha, który w nich zamieszkał. Na-<br />

54


przód, na dno dzikości! Nie będą pełnymi refleksji aktorami, którzy<br />

studiowali śmiech, ale raczej lirykami, skaczącymi w przepaść śmiechu<br />

i pozwalającymi, by miotała nimi po scenie jego wulkaniczna siła.<br />

Nie zaplanują z góry, co robić, lecz pozwolą chwili i naturalnym<br />

siłom śmiechu czynić, co potrafią. Mają odwagę zapragnąć tego, na<br />

co jednostka pozwala sobie, gdyjest sama, tego, co pomyleni czynią<br />

w obecności innych, a co geniusz pokazuje z genialnym autorytetem,<br />

pewny, że go wyśmieją. Aktorzy wiedzą, że ich oddanie nie ma<br />

granic, że istniejące w nich zapasy komizmu są niewyczerpane i że<br />

ich samych zadziwia prawie każda chwila. Potrafią podsycać śmiech<br />

przez cały wieczór, a nie kosztuje ich to więcej wysiłku niż mnie wyłożenie<br />

tego na papier.<br />

Wystarczy, jeżeli teatr farsowy ma dwóch takich geniuszy; trójca<br />

to najwyższe wcielenie doskonałości, dalej zaś słabnie wrażenie -<br />

podobnie jest z człowiekiem umierającym na hiperstenię 57 . Pozostali<br />

aktorzy wcale nie muszą być utalentowani, nawet nie jest to<br />

wskazane. Ci aktorzy nie powinni być także dobierani według recepty<br />

na piękno, ale raczej zebrani przypadkowo, jak grupa ludzi,<br />

którzy zbudowali Rzym, co można zobaczyć na rysunku Chodowieckiego<br />

58 . Nie należy nikogo wykluczać ze względu na błąd w budowie<br />

ciała, przeciwnie; taki przypadek ogromnie wzmocni wrażenie.<br />

Jeżeli ktoś ma krzywe nogi lub wystające kolana, jest przesadnie<br />

wysoki lub przed czasem zatrzymał się w rozwoju, krótko mówiąc,<br />

jest pod tym czy innym względem egzemplarzem z defektem, należy<br />

znaleźć dla niego miejsce w farsie. Rezultat jego wystąpienia będzie<br />

nieobliczalny. Bo tuż po tym, co idealne, znajduje się to, co przypadkowe.<br />

Pewna dowcipna głowa 59 powiedziała, że można podzielić<br />

57 Hiperstenia jest chorobą charakteryzującą się nadmierną aktywnością<br />

organizmu.<br />

58 Daniel Nicolaus Chodowiecki (1726-1801) to rysownik niemiecki, ilustrator<br />

m.in. dzieł Lessinga, Goethego i Schillera. Kierkegaard / Constantius<br />

czyni tutaj aluzję do miedziorytu Chodowieckiego przedstawiającego<br />

założenie Rzymu i ilustrującego Eneidę Wergilego w trawestacji<br />

Aloysa Blumauera (Lipsk 1806, t. III).<br />

59 J. L. Heiberg pisze (posługując się sygnaturą B. C.) o „owym znanym<br />

55


ludzi na oficerów, dziewki służące i kominiarzy. Znajduję to nie tylko<br />

dowcipnym, ale i głębokim, i długo szukać spekulatywnie lepszej<br />

głowy, która by potrafiła stworzyć lepszą klasyfikację. Bo jeżeli klasyfikacja<br />

nie wyczerpuje idealnie swego obiektu, to należy wybrać<br />

przypadek, gdyż porusza on wyobraźnię. Jakaś „mniej więcej prawdziwa"<br />

klasyfikacja nie może zadowolić umysłu i jest niczym dla<br />

wyobraźni. Dlatego powinna być całkowicie odrzucona, choćby na<br />

co dzień obdarzana była wielką czcią, gdyż ludzie bywają niekiedy<br />

ograniczeni, kiedy indziej zaś posiadają niewiele wyobraźni. Jeżeli<br />

chce się pokazać człowieka w teatrze, należy to zrobić za pomocą<br />

idealnie przedstawionej konkretnej egzystencji - lub czegoś przypadkowego.<br />

Teatry, które nie chcą jedynie rozśmieszać, powinny<br />

wystawiać to pierwsze. Jednak zadowalają się aktorem, który jest<br />

pięknym chłopcem i dobrze się prezentuje, ma twarz odpowiadającą<br />

oczekiwaniom teatru i dobry głos. Mnie to rzadko zadowala,<br />

gdyż jego gra wywołuje eo ipso [łac. właśnie dlatego] krytykę, a gdy<br />

tylko krytyka zostanie przebudzona, nie będzie łatwo rozstrzygnąć,<br />

co to znaczy być człowiekiem i jak zaspokoić ludzkie potrzeby. Z pewnością<br />

przyznacie mi rację, gdyż wystarczy pomyśleć, że nawet tak<br />

tęgi znawca człowieka - i siebie samego -jakim był Sokrates, „nie<br />

potrafił zdecydowanie stwierdzić, czy bardziej był człowiekiem, czy<br />

zwierzęciem, straszniejszym odTyfona" 60 . W farsie podrzędni akto-<br />

podziale ludzi na żołnierzy, niańki i kominiarzy" w artykule zatytułowanym<br />

O podziale („Kj0benhavns flyvende Post", nr 40, z 18 maja 1827 r.).<br />

60 Dla Constantiusa teatr był polem zarówno estetycznych, jak i egzystencjalnych<br />

obserwacji. Może rozjaśni tę kwestię późniejsza notatka z Kierkegaardowskich<br />

dzienników: „Gdy cała ludzkość jest zajęta płodzeniem,<br />

handlowaniem itd., krótko mówiąc, gdy tysiące są całkowicie pewne tego,<br />

że są ludźmi, a ponadto tego, iż wiedzą, co to znaczy być człowiekiem,<br />

Sokrates wybiera sobie (ironicznie) niższą pozycję, by zająć się tylkojednym<br />

pytaniem: co to znaczy być człowiekiem? Wyraża w ten sposób przekonanie,<br />

iż Treiben [niem. aktywność] owych tysięcy to jedynie iluzja,<br />

maskarada, tumult, hałas, pośpiech itd." {Pap. XI2, A 189 Jour. NB 35).<br />

Z Platońskiego Fajdrosa (230 a) wynika, że Sokrates bardziej interesował<br />

się sobą niż mitologicznymi opowieściami, chociaż, być może, był bar-<br />

56


zy oddziałują za to dzięki abstrakcyjnej kategorii „w ogóle" i osiągają<br />

to wskutek przypadkowej konkretyzacji. W ten sposób nie docierają<br />

dalej niż do rzeczywistości. Nie jest to zresztą wcale potrzebne:<br />

widz zostaje komicznie pogodzony, obserwując, jak przypadkowa<br />

konkretyzacja, wkroczywszy w świat sztuki scenicznej, żąda, by<br />

uznać ją za ideał. Jeżeli już musi się uczynić wyjątek dla podrzędniejszych<br />

aktorów, niech się to stanie w wypadku amantki. Zdecydowanie<br />

nie może być zawodową artystką. Jej wybór musi uwzględniać<br />

urodę i postawę: czy na scenie zachowuje się przyjaźnie i z dobrocią,<br />

czy miło na nią popatrzeć, czy przyjemnie ją mieć, by tak rzec,<br />

przy sobie?<br />

Aktorzy teatru Kónigstadter odpowiadają dość dobrze moim<br />

życzeniom. Gdybym miał coś skrytykować, to wyłącznie role drugorzędne,<br />

gdyż złego słowa nie powiem o Beckmannie i Grobeckerze<br />

61 . Beckmann jest zdecydowanie komicznym geniuszem, który<br />

w komedii dokazuje czysto lirycznie. Nie wyróżnia się charakteryzowaniem<br />

postaci, lecz energią nastroju. Nie jest może wielki w tym,<br />

co można zmierzyć miarą sztuki, jest za to godny podziwu w indywidualnej<br />

niepowtarzalności. Nie potrzebuje żadnej pomocy od innych,<br />

od scenografii czy inscenizacji, gdyż dzięki nastrojowi ma<br />

wszystko, czego potrzebuje. Na przekór scenografowi, swoim humorem<br />

maluje własne dekoracje. To co Baggesen mówi o Sarze<br />

Nickels 62 , mianowicie, że wpada na scenę, ciągnąc za sobą wiejski<br />

dziej skomplikowanym zwierzęciem niż Tyfon, syn Gai. Mitologia grecka<br />

przedstawia Tyfona jako przerażającą istotę, obdarzoną stoma smoczymi<br />

głowami - z ich oczu buchał ogień. Podczas walki z Zeusem Tyfon<br />

został strącony do Tartaru. Kierkegaard/ Constantius cytuje tutaj, we<br />

własnym tłumaczeniu, W. G. Tennemanna: Geschichte der Philosophie,<br />

Lipsk 1801, t. III, s. 302. Filozof posiadał w bibliotece tojedenastotomowe<br />

dzieło (ASKB 815-826).<br />

61 Friedrich Beckmann (1805-1866), to od roku 1824 znany aktor komiczny<br />

teatru Kónigstadter. Po zamknięciu teatru w 1845 r. został aktorem<br />

królewskim na dworze wiedeńskim. Phillip Grobecker (1815-1883) był<br />

bardzo popularnym aktorem, szczególnie cenionym w pantomimie.<br />

62 Jens Baggesen (1764-1826), wybitny pisarz i poeta duński, w recenzji ze<br />

57


pejzaż, równie dobrze można odnieść do B. - z tą różnicą, że on<br />

wchodzi. W prawdziwym teatrze rzadko widzi się aktora, który naprawdę<br />

umie stać lub chodzić. Poznałem dotąd tylko jeden wyjątek,<br />

ale tego, co potrafi B., jeszcze nie widziałem. On bowiem umie nie<br />

tylko chodzić, lecz także potrafi podchodzić. Bo podchodzenie jest<br />

czymś zupełnie innym i dzięki tej genialnej umiejętności B. improwizuje<br />

otoczenie całej sceny. Nie tylko potrafi zagrać wędrownego<br />

czeladnika 63 . Jak tamten umie podchodzić, i to w taki sposób, że kiedy<br />

widzisz beztroskiego i upartego B. z woreczkiem na plecach i kijem<br />

w dłoni, przeżywasz wszystko: opadający kurz polnej drogi, odsłaniający<br />

wesołą wioskę i jej cichy gwar, oraz ścieżkę obiegającą<br />

wiejską sadzawkę (gdy skręcić w bok, nie dochodząc do kowala).<br />

Potrafi wejść na scenę na czele uliczników, chociaż nie można ich<br />

zobaczyć. Nawet Dr Rygę w sztuce Król Salomon ij0rgen Kapelusznik<br />

64 nie potrafi wywołać takiego efektu. Tak, pan B. to czysty zysk<br />

dla teatru. Gdy go masz, nie potrzebujesz ani uliczników, ani kulis.<br />

Jednakjego wędrowny czeladnik nie jest postacią w pełni narysowaną,<br />

jest na to zbyt ulotny w swych, co prawda mistrzowskich, konturach.<br />

Jest on Incognito, w którym zamieszkał szalony demon kome-<br />

sztuki Oehlenschlagera Ludlams Hule krytykuje sposób, w jaki Oehlenschlager<br />

posługuje się postaciami scenicznymi, nieoczekiwanie wprowadzając<br />

na scenę nieznaną dotąd publiczności Sarę Nickels: „Gdy inni<br />

przechodzą obok groty, pewna całkowicie nieznana osoba, niejaka Sara<br />

Nickels, wpada na scenę, ciągnąc za sobą odległą chatę wiejską, położoną<br />

pośród wiejskiego pejzażu" (/. Baggesens Danske Vaerker, Kopenhaga<br />

1832, t. XII, s. 25). Kierkegaard posiadał to dwunastotomowe wydanie<br />

(ASKB 1509-1520).<br />

63 Wędrowny cyrulik Titus Feuerfuchs jest głównym bohaterem sztuki<br />

Der Talisman.<br />

64 Johan Christian Rygę (1780-1842) był doktorem medycyny, gdy<br />

w 1813 r. zadebiutował w kopenhaskim Teatrze Królewskim w komedii<br />

Oehlenschlagera Palnatoke (1809). W wodewiluj. L. Heiberga. Król Salomon<br />

ij0rgen Kapelusznik (1825) grał rolę Salomona, niemieckiego Żyda,<br />

który przybywszy do Danii, zostaje wzięty za barona o tym samym nazwisku.<br />

Por./. L. Heibergs Samlede Skrifter. Skuespil, Kopenhaga 1833, t. II,<br />

s. 303-400 (ASKB 1553-1559).<br />

58


dii, który za chwilę się wyswobodzi i wciągnie wszystkich w niepohamowaną<br />

orgię. W tym sensie tańca B. z niczym nie można porównać.<br />

Oto już odśpiewał kuplet, rozpoczyna taniec. Próbuje tego, na<br />

czym można kark złamać. Wygląda na to, że - ściśle rzecz biorąc -<br />

nie szuka pociechy w kreowaniu efektu za pomocą tanecznej rutyny.<br />

Zupełnie zapomniał o sobie. Obłędu jego śmiechu nie można<br />

zmieścić ani w ruchu postaci, ani w replikach. Odpowiada mu jedynie<br />

wyczyn Mimchhausena 65 - schwycenie się za własną szyję i radowanie<br />

szalonymi pląsami w służbie nastroju. Każdy z nas dobrze wie<br />

(co już zresztą zostało powiedziane), że w tym właśnie cała pociecha,<br />

ale jedynie geniusz potrafi pokazać to na scenie. To rola wyłącznie<br />

dla genialnego autorytetu - w przeciwnym razie stanie się najobrzydliwszą<br />

rolą na świecie.<br />

Każdy aktor komediowy grający w burlesce powinien mieć<br />

głos rozpoznawalny za kulisami, gdyż dzięki niemu wszyscy ustępują<br />

mu z drogi. B. ma wspaniały głos, co oczywiście nie znaczy tego samego,<br />

co mieć dobre gardło. Głos Grobeckerajest przenikliwy, lecz<br />

jego jedno słowo ma za kulisami ten sam rezultat co trzy zadęcia<br />

w trąbkę na Dyrehavsbakken 66 ; jest się bowiem podatnym na to, co<br />

śmieszne. W tym sensie daję Gr. pierwszeństwo przed B. Niezwiązana<br />

radością roztropność jest podstawową cechą B. - co zbliża go do<br />

szaleństwa. Za to Gr. rośnie na tym, co sentymentalne i zanikające<br />

w szaleństwie. Takim go zapamiętałem w pewnej farsie, gdzie grał<br />

zarządcę dóbr, bez reszty oddanego chlebodawcom i wierzącego, że<br />

rozrywki umilają im życie, zawsze mającego w zapasie jakąś wiejską<br />

65 Karl Friedrich Hieronymus von Munchhausen (1720-1797) był niemieckim<br />

arystokratą i oficerem, znanym z pełnych przesady opowieści<br />

o własnych przygodach. W tekście Constantiusa/ Kierkegaarda zawarta<br />

jest aluzja do opowieści o utonięciu Munchhausena wraz z koniem<br />

w trzęsawisku. Jedynym sposobem ocalenia życia (a także zakończenia<br />

anegdoty) pozostało „wyciągnięcie się z bagna za własną perukę",<br />

o czym Kierkegaard przeczytał w Baron von Munchhausens vidunderlige<br />

Rejser, Feldttog og Hcendelser,fortalte afham selv (wyd. A. C. Hanson, Roskildel834,s.27).<br />

66 Ludowy plac zabaw w pobliżu Kopenhagi, za życia Kierkegaardajedynie<br />

latem otwarty dla publiczności.<br />

59


zabawę na wypadek przyjazdu Wielmożnych Państwa. I oto wszystko<br />

jest przygotowane, Gr. decyduje się na granie Merkurego 67 . Nie<br />

zmienia liberii zarządcy, przypina tylko skrzydełka do stóp i wkłada<br />

kapelusz podróżny, by stanąć na jednej nodze w malowniczej pozie<br />

i rozpocząć do Państwa przemowę. Nie jest on tak znakomitym lirykiem<br />

jak B., uzyskał jednak liryczny kontakt ze śmiechem. Ma pewną<br />

skłonność do pedanterii i w związku z tym pokazuje czasami mistrzowskie<br />

rzeczy, szczególnie w wytrawnej komedii. Nie jest jednak,<br />

jak B., elementem fermentu w farsie. Jest za to geniuszem - geniuszem<br />

farsy.<br />

Zatem wchodzisz do teatru Kónigstadter. Zajmujesz miejsce<br />

na pierwszym piętrze, gdyż tu nie przychodzi zbyt wielu widzów. Jeżeli<br />

chcesz zobaczyć farsę, powinieneś wygodnie siedzieć i pod żadnym<br />

pozorem nie dać się sterroryzować rzekomą ważnością sztuki.<br />

Bo to sprawia, że ludzie pozwalają się stłoczyć w teatrze i oglądają<br />

przedstawienie, jakby to była kwestia zbawienia. W tym teatrze powietrze<br />

jest względnie czyste, nie zatrute potem podatnej na sztukę<br />

publiczności lub złym oddechem widowni zachwyconej przedstawieniem.<br />

Możesz być prawie pewny, że dostaniesz dla siebie lożę na<br />

pierwszym piętrze. Jeżeli to niemożliwe, pozwalam sobie polecić<br />

czytelnikowi, który powinien przecież wynieść jakąś naukową korzyść<br />

z mego pisania, loże numer 5 i 6 links [niem. na lewo]. Można<br />

tam znaleźć miejsce z tyłu, w kącie, przeznaczone dla jednej osoby,<br />

które jest naprawdę wspaniałe. Siedzi się w dodatku samemu, teatr<br />

jest pusty, orkiestra gra uwerturę, muzyka dźwięczy w hallu, jest nawet<br />

nieco unheimlich 68 [niem. nieprzyjemnie], bo tak pusto. Przychodzisz<br />

do teatru nie jako podróżny, nie jako esteta czy krytyk,<br />

lecz, o ile to możliwe, jako nikt - i jesteś zadowolony, że siedzisz dobrze<br />

i wygodnie, prawie równie dobrze jak we własnym pokoju.<br />

67 Merkury - w mitologii greckiej posłaniec bogów, często przedstawiany<br />

z przypiętymi do stóp skrzydełkami.<br />

68 Pojęcie unheimlich, oznaczające coś obcego, wywołującego lęk, nieprzyjemnego,<br />

było słowem-kluczem niemieckiego poety romantycznego<br />

E. T. A. Hoffmanna. Kierkegaard posiadał następujące jego dzieła: Aasgewahlte<br />

Schriften, Berlin 1827-1828 (ASKB 1712-1716), oraz Erzahlungen<br />

aus seinen letzen Lebensjahren, Stuttgart 1839 (ASKB 1717-1721).<br />

60


Orkiestra skończyła grać, kurtyna unosi się nieco - i wnet zaczyna<br />

inna orkiestra, nieposłuszna wobec pałeczki dyrygenta, lecz posłuszna<br />

wewnętrznej potrzebie: ta druga orkiestra to głosy natury<br />

na galerii, gdzie już przeczuto pana B. za kulisami. Zazwyczaj siedzę<br />

w loży trochę odchylony, nie mogłem zatem widzieć drugiego piętra<br />

ani galerii, która osłaniała moją twarzjak cień czapki. Dlatego hałas<br />

brzmiał jeszcze bardziej baśniowo. Gdzie tylko mogłem sięgnąć<br />

wzrokiem - pusto. Wielka przestrzeń teatru zamieniła się w brzuch<br />

morskiego potwora, który uwięził Jonasza 69 , a hałas na galerii przywodził<br />

na myśl ruchy viscerorum [łac. wnętrzności] wieloryba. Od<br />

momentu gdy galeria rozpoczęła swoją melodię, nie trzeba było<br />

żadnego akompaniamentu, gdyż galeria podnieciła B., a B. pobudził<br />

galerię.<br />

O, moja niezapomniana nianiu, zwiewna nimfo, mieszkająca<br />

w strumieniu, który płynął nieopodal domu mego ojca! Byłaś wierną<br />

towarzyszką mych dziecinnych zabaw, nawet wtedy gdy zajmowałaś<br />

się sobą! Moja wierna pocieszycielko, ty, która mimo upływu lat<br />

zachowałaś niewinną czystość i która się wcale nie zestarzałaś, chociaż<br />

ja jestem stary. Cicha nimfo, do której znowu zdążam, tak bardzo<br />

zmęczony ludźmi i sobą, że potrzebuję wieczności, aby odpocząć.<br />

Nigdy nie wzbraniałaś mi tego, czego zabraniali ludzie, czyniąc<br />

wieczność równie zatroskanąjak czas ijeszcze straszliwszą od niego.<br />

Gdy leżałem u twego boku i znikałem dla siebie samego w przeraźliwych<br />

przestrzeniach nieba nad głową, zapominałem o sobie, otoczony<br />

twoim łagodnym szeptem. Ty, moje szczęśliwsze ja! Ty, zwiewne<br />

życie, które mieszka w strumieniu płynącym nieopodal domu<br />

mego ojca, gdzie leżę rozciągnięty, jakby ciało było kijem, odrzuconym<br />

przez wędrowca, ocalony i swobodny wśród melancholijnego<br />

szeptu. Tak spoczywałem w mej loży, porzuconyjak odzież pływaka,<br />

rozciągnięty w pobliżu strumienia śmiechu, radości i szczęścia, który<br />

nieprzerwanie pienił się obok mnie. Nie widziałem niczego poza<br />

przestrzenią teatru, nie słyszałem niczego poza hałasem, w któ-<br />

69 Por. Księga Jonasza 2, 1: „Pan zesłał wielką rybę, aby połknęła Jonasza.<br />

I był Jonasz we wnętrznościach ryby trzy dni i trzy noce".<br />

61


ym zamieszkałem. Wstawałem tylko od czasu do czasu, oglądałem<br />

Beckmanna i śmiałem się aż do zmęczenia. Nasycony, znowu kładłem<br />

się u brzegu spienionej rzeki. To było szczęście, a przecież czegoś<br />

mi brakowało. Rozglądając się wokół siebie, odkryłem w pustce<br />

coś, co ucieszyło mnie bardziej, niż widok Piętaszka mógł uradować<br />

Robinsona Crusoe 70 . Naprzeciwko, w trzecim rzędzie loży siedziała<br />

młoda dziewczyna, w połowie zasłonięta przez starszego pana i damę,<br />

którzy mieli miejsca w pierwszym rzędzie. Młoda dziewczyna<br />

chyba nie po to przyszła, by się sama pokazać, gdyż w tym teatrze<br />

widz był zwolniony z obowiązku oglądania okropnych kobiecych<br />

kreacji. Siedziała w trzecim rzędzie, jej strój był prosty, nędzny, prawie<br />

domowy. Nie była otulona w sobole i kuny, lecz owinięta dużą<br />

chustą, z której jej głowa wychylała się pokornie, przypominając<br />

konchę konwalii wydobywającą się spośród liści. Gdy już nakarmiłem<br />

wzrok Beckmannem i pozwoliłem śmiechowi wstrząsnąć całym<br />

ciałem, gdy opadłem nasycony i pozwoliłem unieść się fali zachwytu<br />

i radości, wówczas wyszedłem z kąpieli i powróciłem do siebie. Moje<br />

oczy zaczęły szukać dziewczyny, a jej widok poruszył moją duszę<br />

przyjazną miękkością. Gdy podczas farsowej akcji ujawniło się patetyczne<br />

uczucie, spoglądałem na nią, a jej postać pomagała mi<br />

poddać się farsie, bo siedziała spokojnie, z leciutkim uśmiechem<br />

dziecinnego zachwytu. Jak i ja, przychodziła tutaj co wieczór. Czasem<br />

pytałem siebie o przyczynę, ale nawet ta myśl przekształcała się<br />

w uczucia, które biegły do niej. W pewnej chwili sądziłem, że dziewczyna<br />

musi bardzo cierpieć i mocno otula się chustą, by nie mieć nic<br />

wspólnego ze światem. Lecz wyraz jej twarzy przekonał mnie, że raczej<br />

była dzieckiem szczęścia, otulającym się szczelnie chustą, by tym<br />

bardziej móc się radować. Nie odgadła, że jest obserwowana, gdyż<br />

moje oczy były ostrożne. Byłoby to grzechem przeciw niej i czymś<br />

jeszcze gorszym dla mnie, istnieje bowiem taka niewinność i taka<br />

nieświadomość, którym przeszkadza nawet najczystsza myśl. Tego<br />

70 The Life and Strange, Surprising Adventures of Robinson Crusoe, powieść<br />

pióra Daniela Defoe, została wydana w 1719 r. i przetłumaczona na duński<br />

w 1744-1745 r.<br />

62


nie można odkryć samemu, lecz gdy się otrzyma wieść od anioła<br />

stróża, gdzie spoczywa najgłębsza tajemnica, nie należy jej naruszać<br />

- i smucić takim czynem anioła. Gdyby odgadywała moją milczącą,<br />

wpółzakochaną radość, rzecz byłaby nie do naprawienia, nawet za<br />

cenę jej całej miłości.<br />

Znam pewne miejsce, kilka mil od Kopenhagi, gdzie mieszka<br />

młoda dziewczyna. Znam duży, zacieniony ogród z wieloma drzewami<br />

i krzewami. Znam nieopodal miejsce, gdziejest zbocze porośnięte<br />

krzakami i skąd można zobaczyć cały ogród, samemu zostając<br />

wpółukrytym w zaroślach. Nikomu nie powierzyłem tego sekretu,<br />

nawet mój stangret nie wie o niczym, gdyż oszukuję go, wysiadając<br />

nieco wcześniej i idąc w prawo zamiast w lewo. Kiedy moja dusza<br />

cierpi na bezsenność, a widok łóżka poraża bardziej od narzędzi tortur,<br />

bo bardziej niż chory boję się przywiązania do łóżka, wtedy jadę<br />

przez całą noc. Wczesnym rankiem leżę w kryjówce wśród zarośli.<br />

I gdy rodzi się życie, gdy słońce otwiera swoje oko, gdy ptak rozpościera<br />

skrzydła, a lis wynurza się z nory, gdy gospodarz staje<br />

w drzwiach chaty, oglądając swe pola, a dziewka od krów schodzi<br />

z wiadrem w dolinę, gdy parobek pozwala kosie zadźwięczeć i bawi<br />

się przy tych dźwiękach, które będą melodią dnia i pracy - wtedy zjawia<br />

się dziewczyna. O, ci, co potrafią spać! Co potrafią spać tak lekko,<br />

jakby sen wcale nie był cięższy od ciężaru dnia! Co potrafią tak<br />

wstać z łóżka, jakby się wcale nie kładli, bo łóżko sprawia wrażenie<br />

zimnego i świeżo obleczonego, jakby śpiący w nim nie spał, lecz jedynie<br />

nachylił się nad nim, by wszystko doprowadzić do porządku.<br />

Ci, co potrafią tak umrzeć, że ich śmiertelne łoże wygląda bardziej<br />

pociągająco w momencie śmierci, niż gdyby troskliwa matka poprawiła<br />

kołdrę i dmuchnęła na nią, by dziecko bezpiecznie zasnęło. Ale<br />

właśnie wychodzi dziewczyna, w zdziwieniu biegnie wkoło (a kto jest<br />

wówczas bardziej zachwycony: dziewczyna czy drzewa?), potem klęka<br />

na trawie, aby zebrać poziomki, wreszcie zatacza krąg i przystaje<br />

w zamyśleniu. Jak zniewalający to obraz! W nim moja dusza znajdzie<br />

w końcu spokój. Szczęśliwa dziewczyno! Jeżeli jakiś mężczyzna<br />

zdobędzie twą miłość, uczyń go szczęśliwym, bądź dla niego tym<br />

wszystkim, czym dla mnie byłaś, niczego nie czyniąc.<br />

63


W teatrze Kónigstadter miano wystawić Der Talisman. Wspomnienie<br />

na nowo ożyło w mej duszy. Widziałem wszystko tak wyraźnie,<br />

jak poprzednim razem. Pośpieszyłem do teatru. Nie mogłem<br />

dostać loży, nawet miejsc numer 5 i 6 links. Poszedłem więc<br />

w prawo. Natknąłem się tu na towarzystwo, które nie umiało się zdecydować,<br />

czy pragnie się bawić, czy nudzić - taką kompanię zdecydowanie<br />

należy uznać za nudną. Nie było prawie żadnej pustej loży.<br />

Nie mogłem odnaleźć młodej dziewczyny albo jeżeli nawet była, nie<br />

potrafiłem jej rozpoznać; być może była w towarzystwie. Beckmann<br />

nie umiał skłonić mnie do śmiechu. Wytrzymałem pół godziny, po<br />

czym opuściłem teatr, myśląc: nie masz powtórzenia. Głęboko mnie<br />

to poruszyło. Nie jestem już całkiem młody, znam życie i jeszcze<br />

przed pierwszą podróżą do Berlina odzwyczaiłem się od stawiania<br />

zamków na lodzie. Sądziłem jednak, że rozkosz, jakiej przedtem<br />

doznałem w teatrze, była solidniejszej natury, właśnie dlatego że już<br />

na wiele sposobów odczułem, co to znaczy być zredukowanym<br />

przez życie - ijak sobie pomóc, unikając poznania rzeczy na własnej<br />

skórze. Właśnie dlatego powinienem poczuć się zabezpieczony.<br />

Miałoby życie być bardziej zdradzieckie od pospolitego bankruta?<br />

On przecież zawsze oddaje... pięćdziesiąt procent, może trzydzieści,<br />

coś przecież oddaje. Komedia to najzwyklejsza rzecz, jakiej można<br />

zażądać - lecz nawet jej nie można powtórzyć!<br />

Wracałem do domu, pochłonięty takimi myślami. Moje biurko<br />

było wysunięte, fotel z pluszowym obiciem wciąż istniał. Gdy go<br />

ujrzałem, opanowała mnie złość i o mało nie roztrzaskałem go na<br />

kawałki: w domu wszyscy spali i nikt nie mógł mi tego zabronić. Ale<br />

dlaczego przeszkadza ci pluszowy fotel, przecież to reszta świata nie<br />

pasuje do niego, zupełniejakbyjakiś mężczyzna nago chodził w trójgraniastym<br />

kapeluszu. Było już widno w pokoju, gdy bez jednej rozsądnej<br />

myśli położyłem się do łóżka. Na poły śniąc, na poły rozbudzony,<br />

wciąż widziałem ten sam fotel, aż wstając rano dotrzymałem<br />

danego sobie słowa i cisnąłem mebel w kąt.<br />

Mieszkanie stało się nieprzyjemne, właśnie dlatego że było to<br />

niewłaściwe <strong>powtórzenie</strong>. Moje myśli były bezpłodne, zatroskana<br />

64


wyobraźnia wciąż wyczarowywała tantalicznie 71 atrakcyjne wspomnienia<br />

poprzedniego pobytu, a chwasty owych wspomnień dławiły<br />

jeszcze przed narodzeniem każdą nową myśl. Poszedłem do cukiernika,<br />

gdzie codziennie chodziłem za pierwszym razem, by delektować<br />

się napojem, który (wedle przepisu poety) był „klarowny, gorący,<br />

mocny i dawkowany z umiarem". Taki napój może śmiało stanąć<br />

obok tego, z czym go poeta porównał: mianowicie obok przyjaźni<br />

72 . Ja w każdym razie lubię kawę. Może kawa będzie równie<br />

dobra jak za pierwszym razem? Prawie mogłem w to uwierzyć -<br />

a przecież nie smakowała mi. Słońce rozgrzało szyby cukierni, w lokalu<br />

było duszno jak w gorącym naczyniu, w którym zaraz zacznie<br />

wrzeć. Przeciąg jak lekki pasat przeszywał wnętrze i przeszkadzał<br />

myśleć o powtórzeniu, choćby nadarzyła się ku temu sposobność.<br />

Wieczorem poszedłem do restauracji, gdzie chadzałem poprzednim<br />

razem i gdzie dobrze się czułem, zapewne dzięki sile<br />

przyzwyczajenia. Ponieważ chodziłem tam co wieczór, poznałem<br />

wszystko i wszystkich, wiedziałem, kiedy wychodzą senni goście,<br />

w jaki sposób pozdrawiają współtowarzyszy, czy nakładają kapelusze<br />

w wewnętrznej, czy zewnętrznej sali, więcej nawet: czy robią to<br />

przed, czy też po otwarciu drzwi. Nic nie umknęło mojej uwagi. Jak<br />

Prozerpina 73 wyrywałem włosy z każdej, nawet zupełnie łysej głowy.<br />

71 Tantal, król lidyjski, był synem Zeusa i ojcem Niobe. Według jednych<br />

wyjawił ludziom tajemnicę bogów, inni twierdzą, że ukradł z Olimpu<br />

nektar i ambrozję. Za karę cierpiał po śmierci głód i pragnienie, nie mogąc<br />

zerwać owoców z drzewa, pod którym stał, ani zaczerpnąć wody<br />

z rzeki, w której był zanurzony.<br />

72 Kierkegaard/ Constantius odwołuje się tutaj do wierszaPaaskńftpaa en<br />

Kaffekande (Napis na dzbanku do kamy) duńskiego poetyjohannesa Ewalda<br />

(1743-1781): „Twój płyn, szlachetny owocu Mokki, jest przyjaźni darem:<br />

/ klarowny, gorący, mocny i dawkowany z umiarem". For.Johannes<br />

Eiualds samtlige Skrifter, Kopenhaga 1791, t. IV, s. 365. Pisma Ewalda<br />

znajdowały się w bibliotece Kierkegaarda (ASKB 1533-1536).<br />

73 W Eneidzie Wergiliusza można przeczytać, że królowa Kartaginy Dodo<br />

mogła wejść do królestwa zmarłych podjednym warunkiem: że władczyni<br />

podziemi, Prozerpinie (gr. Persefona) uda się wyrwać włos zjej głowy.<br />

Kierkegaard posiadał w swych zbiorach P. Virgilii Maronis Opera (red.<br />

J. Baden), t. I-II, Kopenhaga 1778-1780 (ASKB 192-193).<br />

65


Tak, to było to samo, te same dowcipy, te same grzeczności, to samo<br />

towarzystwo - absolutnie ten sam lokal. Krótko mówiąc: to samo<br />

w tym samym. Salomon 74 powiada, że dokuczliwość kobiety<br />

przypomina kapanie wody z dachu. Co mógłby powiedzieć o tej<br />

martwej naturze? Straszna myśl: tu <strong>powtórzenie</strong> jest możliwe.<br />

Następnego wieczora byłem w Kónigstadter. Jedyne, co się<br />

powtórzyło, to niemożliwość powtórzenia. Unter den Linden była<br />

niewypowiedzianie zakurzona, każda próba wmieszania się w tłum<br />

dla zażycia ludzkiej kąpieli wysoce odstręczająca. Cokolwiek bym<br />

zrobił, wszystko na próżno. Mała tancerka, która za pierwszym razem<br />

oczarowała mnie swym wdziękiem, wtedy właśnie rozkwitającym...<br />

przekwitła. Ślepiec stojący obok Bramy Brandenburskiej,<br />

mój harfiarz, gdyż tylko ja troszczyłem się o niego, nosi teraz, zamiastjasnozielonej<br />

75 (to kolor mojej pełnej żalu tęsknoty), poszarzałą<br />

opończę, w której wygląda jak wierzba płacząca, stracony dla<br />

mnie, ocalony dla ludzkiej normalności. Wspaniały ongiś nos woźnego<br />

jest teraz biały; profesor A. A. zakupił nowe spodnie, prawie<br />

wojskowego kroju...<br />

74 Aluzja do staro testamentowej Księgi Przysłów 19,13: „Strapieniem dla<br />

ojca - syn głupi, a rynną wciąż cieknącą - kłótliwa kobieta".<br />

75 Jasnozielona barwa miała wyróżnione miejsce na Kierkegaardowskiej<br />

palecie kolorów. Łączyła się z radosnym wspomnieniem dzieciństwa, ze<br />

smutkiem związanym z jego utratą oraz - ze sztychami norymberskimi.<br />

W Albo-albo napisze Kierkegaard / Victor Eremita:, Jaką dziwną żałością<br />

napełnił mnie widok jakiegoś biedaka, przekradającego się ulicami<br />

wjasnozielonym, nieco zniszczonym, pobłyskującym żółciami płaszczu.<br />

Było mi go żal, lecz najbardziej mnie wzruszyło, że barwa płaszcza tak żywo<br />

przypomniała mi o mych pierwszych, dziecinnych próbach w dziedzinie<br />

szlachetnej sztuki malarskiej. Ta barwa była właściwie jednym<br />

z kolorów mego życia. Czy to nie smutne, że nie istniejąjuż na świecie te<br />

zmieszane kolory, które wciąż wspominam z tak wielką radością? Cały<br />

świat uznał je za brzydkie, odrażające i pasujące wyłącznie do sztychów<br />

norymberskich" (Enten-Eller, SKS 2, s. 31, tł. B. Ś.). Zrezygnowałem z istniejącego<br />

tłumaczenia, Iwaszkiewicz bowiem nie tylko pomija kilka<br />

zdań, ale w dodatku niewłaściwie tłumaczy kolor płaszcza (jako ,jasnozielono-żółtawy"),<br />

a sztychy norymberskie nazywa „norymberskimi zabawkami"<br />

(Albo-albo, s. 23-24). Patrz także przyp. 51.<br />

66


Gdy te zdarzenia powtarzały się przez kilka dni, zgorzkniałem.<br />

Dojadło mi <strong>powtórzenie</strong> i postanowiłem wracać do domu. Moje odkrycie,<br />

choć nieważne, było jednak dziwne: odkryłem bowiem, że<br />

<strong>powtórzenie</strong> jest niemożliwe, a przekonałem się o tym, powtarzając<br />

je wiele razy. Cała nadzieja w mym domu. Justinus Kerner 76 opowiada<br />

gdzieś o człowieku, któremu dom obrzydł tak bardzo, że dosiadł<br />

konia i ruszył w szeroki świat. Nie odjechał daleko, gdy koń zrzucił<br />

go z siodła. Ten wypadek okazał się rozstrzygający. Bo gdy jeździec<br />

odwrócił się, by znowu dosiąść konia, jego wzrok ponownie padł na<br />

dom, który chciał opuścić i - patrzcie! - własny dom wydał mu się<br />

tak piękny, że natychmiast zawrócił. W moim domu, mogłem na to<br />

liczyć z dostateczną pewnością, wszystko będzie gotowe na przyjęcie<br />

powtórzenia. Zawsze byłem bardzo podejrzliwy wobec wszelkich<br />

zmian, do tego nawet stopnia, że znienawidziłem sprzątanie, a jeszcze<br />

bardziej szorowanie podłóg. Zatem na czas nieobecności pozostawiłem<br />

najsurowsze instrukcje, by me konserwatywne zasady były<br />

respektowane. I co się stało? Mój wierny sługa był innego zdania.<br />

Wyliczył sobie, że gdy zaraz po mym wyjeździe rozpocznie sprzątanie,<br />

z pewnością będzie gotów przed moim powrotem - a jest to<br />

człowiek, który wszystko potrafi doprowadzić do porządku. Więc<br />

wracam, dzwonię do drzwi, sługa otwiera. Oto znacząca chwila!<br />

Służący blednie jak trup, przez uchylone drzwi widzę coś okropnego:<br />

wszystko wywrócone do góry nogami! Zmartwiałem. Osłupiały<br />

sługa nie wie, co robić, wstrząsają nim wyrzuty sumienia - i zatrzaskuje<br />

mi drzwi przed nosem. Tego już było za wiele. Moja rozpacz<br />

osiągnęła najwyższy punkt, zupełnie upadłem na duchu i przestraszyłem<br />

się, że stanie się to, co najgorsze, że wezmą mnie za zjawę.<br />

Tak przecież uczyniono z radcą handlowym Grónmeyerem 77 . Zro-<br />

76 Justinus Kerner (1786-1862), niemiecki poeta romantyczny. Kierkegaard<br />

posiadał jego Die Dichtungen, Stuttgart-Tybinga 1834 (ASKB<br />

1734).<br />

77 W wodewiluJ. L. Heiberga Kj0ge Hunskors, wystawionym w Kopenhadze<br />

w 1831 r. (por.J. L. Heiberg, Skuespil, Kopenhaga 1835, t.V, s. 399-402),<br />

radca handlowy Grónmeyer przybywa do swej wsi i spotyka dawnego<br />

67


zumiałem, że nie masz powtórzenia i że zwyciężyło moje dotychczasowe<br />

doświadczenie.<br />

Jakże wstydziłem się, że ja, tak gorliwy krytyk młodzieńca,<br />

obecnie byłem w identycznym położeniu, prawie byłem nim samym.<br />

Jakby moje wspaniałe słowa - teraz za żadną cenę ich nie powtórzę<br />

- były tylko snem, z którego się zbudziłem, by pozwolić życiu<br />

ponownie, niewiernie i nieskończenie zabrać mi wszystko, co otrzymałem<br />

- nie dawszy żadnego powtórzenia. Czy nie jest tak, że im jest<br />

się starszym, tym bardziej oszukańcze wydaje się życie, i im jesteś<br />

mądrzejszy, im lepiej dajesz sobie w życiu radę, tym częściej błądzisz<br />

i tym bardziej cierpisz! Małe dziecko nie może sobie z niczym poradzić,<br />

ajakoś zawsze mu się uda. Pamiętam, że pewnego razu widziałem<br />

na ulicy niańkę pchającą wózek z dwojgiem dzieci. Jedno z nich<br />

nie miało chyba roku, zasnęło i leżało w wózku jak nieżywe. Drugie,<br />

może dwuletnia grubaska, wyglądało jak mała, okrągła dama z krótkimi<br />

rączkami. Rozepchnęła się w wózku i zajęła co najmniej dwie<br />

trzecie miejsca, a mniejsze dziecko leżało u jej boku, jakby było torebką,<br />

którą dama wzięła ze sobą do pojazdu. Z podziwu godnym<br />

egoizmem wydawała się nie troszczyć o żadną ludzką sprawę i o żadnego<br />

człowieka, poza samą sobą. Byleby tylko ona miała wygodne<br />

miejsce! Wtem nadjeżdża kareta, wózek jest w oczywistym niebezpieczeństwie,<br />

już biegną ludzie, niańce szybko udaje się popchnąć<br />

wózek do bramy. Wszyscy są przerażeni, ja również. W ciągu całego<br />

zdarzenia mała dama siedzi zupełnie spokojnie, nie zmieniając wyrazu<br />

twarzy i nie przestając dłubać w nosie. Myślała zapewne: a co to<br />

wszystko mnie obchodzi, to przecież rzecz niańki. Na próżno szukać<br />

u dorosłych tak heroicznej odwagi.<br />

Im się jest starszym, im więcej wie się o życiu, im bardziej smakuje<br />

się jego przyjemności i rozwija zdolność smakowania, krótko<br />

mówiąc, im bardziej jest się kompetentnym, tym mniej jest się zadowolonym.<br />

Nigdy nie można być zawsze i całkowicie zadowolonym,<br />

a bycie nieco zadowolonym niejest warte zachodu. Już lepiej być zu-<br />

parobka Nielsa, który bierze Grónmeyera za zjawę i próbuje odpędzić<br />

go widłami.<br />

68


pełnie niezadowolonym. Z pewnością przyzna mi rację każdy, kto<br />

gruntownie przemyślał tę sprawę: nigdy nie zostało człowiekowi dane<br />

bezwarunkowe szczęście, nawet na pół godziny w ciągu całego życia.<br />

Nie muszę chyba mówić, że chodzi mi o coś więcej niż tylko o jedzenie<br />

i odzież. Raz byłem bardzo bliski tego stanu. Wstałem pewnego<br />

ranka, poczułem się doskonale. Dobre samopoczucie zwiększyło<br />

się przed południem, wbrew wszelkim analogiom - i dokładnie<br />

o pierwszej znajdowałem się wjego najwyższym punkcie. Poczułem<br />

przyprawiające o zawrót głowy maximum, którego nie znajdzie<br />

się na żadnej skali dobrego samopoczucia, nawet na termometrze<br />

poety. Ciało utraciło ziemską wagę, jakbym go wcale nie miał,<br />

właśnie dlatego że wszystkie organy radowały się dobrym samopoczuciem.<br />

Każdy nerw cieszył się sobą i wszystkim, każde zaś uderzenie<br />

pulsu, wskaźnik niepokoju organizmu, przypominało i przywoływało<br />

pragnienie chwili. Moje ruchy były płynne, nie jak lot ptaków,<br />

który tnie powietrze, pozostawiając ziemię za sobą, leczjak powiew<br />

powietrza nad wschodzącym ziarnem, jak kołysanie stęsknionego<br />

morza, jak senny przepływ chmury. Moja dusza była przezroczysta<br />

jak głębokie morskie dno, jak zadowolone z siebie milczenie<br />

nocy, jak monologująca cisza popołudnia. Każdy nastrój duszy spotykał<br />

się z melodyjnym rezonansem. Każda myśl proponowała siebie<br />

ze zbawiennym wdziękiem - najgłupszy pomysł na równi z najbogatszą<br />

ideą. Każde wrażenie było przeczute, nim nadeszło, a zatem<br />

czuwało w mej głębi. Jakby całe życie było zakochane we mnie.<br />

Wszystko drżało, wysyłając raport do mej istoty, wszystko mnie<br />

ostrzegało, wszystko było tajemniczo rozjaśnione w tym mikrokosmicznym<br />

zbawieniu, które wszystko sobie wyjaśniało, nawet to, co<br />

nieprzyjemne, nawet najnudniejszą uwagę, widok czegoś odrażającego,<br />

najgorsze zdarzenie. Jakjuż powiedziałem, dokładnie o pierwszej<br />

znalazłem się na szczycie, gdzie miałem przeczuć to, co najwyższe<br />

- gdy coś podrażniło mi oko. Nie wiem, czy była to rzęsa,<br />

piórko czy ziarenko kurzu. Wiem jedynie, że w tym samym momencie<br />

spadłem prawie w przepaść rozpaczy. Z łatwością pojmie to<br />

każdy, kto był równiejakja wysoko i kto na takiej wysokości również<br />

zajmował się zasadniczym pytaniem: jak można osiągnąć absolutne<br />

szczęście? Od tej chwili porzuciłem nadzieję, bym kiedykolwiek od-<br />

69


czuł absolutne szczęście. Ze wszystkich sił odrzuciłem nadzieję, którą<br />

kiedyś pieściłem, nie, nie, że będę zawsze i absolutnie szczęśliwy,<br />

ale że będę nim w pewnych chwilach, choćby tych chwil było tyle, że<br />

- jak powiada Szekspir - „rachmistrzowskie zdolności oberżysty<br />

wystarczą, byje zliczyć" 78 .<br />

Oto jak daleko doszedłem, nim poznałem młodzieńca. Gdy<br />

pytałem siebie lub byłem pytany o szczęście absolutne, ot, choćby<br />

takie na pół godziny - zawsze mówiłem renonce 79 . Później nadszedł<br />

czas, gdy zrozumiałem i zachwyciłem się ideą powtórzenia, i znowu<br />

stałem się ofiarą mego uwielbienia zasad. Bo jestem przekonany,<br />

że gdybym nie wyjechał, by sprawdzić możliwość powtórzenia, to<br />

mógłbym wspaniale bawić się samą ideą. O, gdybym potrafił byćjak<br />

inni! Nie, ja muszę mieć zasady! Gdybym potrafił ubierać się jak<br />

inni; nie, ja będę chodził w ciężkich butach! Czyż nie jest tak, że<br />

wszyscy - zarówno duchowni, jak i laiccy mówcy, zarówno poeci, jak<br />

i prozaicy, zarówno szyprowie, jak i grabarze, zarówno bohaterowie,<br />

jak i łotrzy, są zgodni co do tego, że życie to strumień 80 ? Skąd<br />

zatem moja nierozsądna idea i - co jeszcze mniej rozsądne - chęć<br />

78 Por. W. Shakespeare, Troilus iKresyda, a. I, sc. 2. Kresyda w rozmowie<br />

ze swym wujem Pandarusem podkreśla młody wiek Troilusa: „P a nd<br />

a r u s: ...he [Troilus] has not past three or four hairs on his chin.<br />

C r e s s i d a: Indeed, a tapster's arithmetic may soon bring his particulars<br />

therein to a total" (Troilus and Cressida, w: The Complete Works oj William<br />

Shakespeare, Londyn 1974, s. 653). Kierkegaard/ Constantius cytuje<br />

tu za niemieckim tłumaczeniem Shakespeare's dramatische W erkę<br />

(tł. A. W. Schlegel i L. Tieck, Berlin 1840, t. XI, s. 145), gdzie Kresyda powiada:<br />

„Ogewiss, einesBierzapfersRechnenkunstwiirdehinreichen, dieseEinheiten<br />

in eine Summe zu ziehn". To właśnie wydanie znajdowało się w bibliotece<br />

Kierkegaarda (ASKB 1883-1888) razem z dwoma innymi niemieckimi<br />

edycjami Szekspira i obok dwu duńskich tłumaczeń angielskiego<br />

dramaturga. Szekspir był ważnym pisarzem dla Kierkegaarda.<br />

79 Fr. - brak koloru w kartach. Tutaj chodzi o „spasowanie", ukrycie swego<br />

zdania<br />

80 Jest to ponowna aluzja do Heraklitowej teorii o zmienności wszechrzeczy:<br />

wszystko jest płynne, dynamiczne i staje się własnym przeciwieństwem<br />

(patrz przyp. 25).<br />

70


uczynienia z niej zasady? Mój młody przyjaciel myślał: trudno, niech<br />

będzie, jak jest, i dzięki temu miał się lepiej, niż gdyby pragnął<br />

powtórzenia. Bo w takim wypadku otrzymałby to, co dostał kochanek<br />

z ludowej piosenki, który zapragnął powtórzenia i otrzymał<br />

mniszkę z obciętymi włosami i bladymi wargami. Tamten kochanek<br />

bardzo pragnął powtórzenia. Dlatego je osiągnął, a <strong>powtórzenie</strong> go<br />

zabiło.<br />

Dos Nónnlein kam gegangen<br />

In einem schneeweiszen Kleid;<br />

Ihr Hddrl war abgeschnitten,<br />

Ihr rother Mund war bleich.<br />

Der Knab, er sełz sich nieder,<br />

Ersasz auf einem Stein:<br />

Er weint die hellen Thrdnen,<br />

Brach ihm sein Herz entzwei. sl<br />

[Mniszka się ukazała:<br />

Jej suknia śnieżnobiała,<br />

Jej włosy krótko ścięte,<br />

A czerwień ust zbielała.<br />

Chłopiec przycupnął w dole,<br />

usiadł obok kamienia,<br />

wypłakał jasne oczy,<br />

serce mu pękło z cierpienia.]<br />

Niech żyje trąbka pocztyliona! Z wielu powodów jest to mój<br />

instrument, a najbardziej dlatego, że z całą pewnością nigdy nie<br />

można z niego wydobyć poprzedniego tonu, gdyż w trąbce żyje nieskończenie<br />

wiele możliwości. Kto ją przyłoży do ust i przekaże jej<br />

swoją mądrość, ten nigdy nie będzie winien powtórzenia. Ten natomiast,<br />

kto nic nie mówiąc, wręczy trąbkę przyjacielowi ku przyjem­<br />

ni Johann G. Herder, Volkslieder, wydane przez Falka, Lipsk 1825,1.1, s. 57<br />

(przypis autora). Kierkegaard posiadał to dwutomowe wydanie (ASKB<br />

1487-1488).<br />

71


nemu użytkowaniu, ten, nic nie powiedziawszy, wszystko wyjaśni.<br />

Chwalcie mój symbol, trąbkę pocztyliona! Dawniej asceci stawiali<br />

czaszkę na stole. Kontemplując ją, zdobywali wiedzę o życiu. I ja kładę<br />

trąbkę pocztyliona na moim stole, by mi zawsze przypominała<br />

o sensie życia. Niech żyje trąbka!<br />

Lecz podróż nie opłaca trudów, gdyż wcale nie potrzebujesz<br />

ruszać się z miejsca, aby się przekonać, że <strong>powtórzenie</strong> nie istnieje.<br />

Gdy siedzisz w jadalni, gdzie wszystko jest marnością 82 i przemijaniem,<br />

choć tkwisz bez ruchu, podróżujesz szybciej niż koleją żelazną.<br />

Niechaj mi wszystko o tym przypomina! Mój sługa włoży<br />

pocztową liberię, a ja pojadę na przyjęcie wyłącznie ekspresowym<br />

dyliżansem 83 .<br />

Żegnaj! Żegnaj, bogata nadziejo młodości, dokąd tak szybko<br />

pędzisz? To, za czym gonisz, nie istnieje, podobnie jak i ty sama.<br />

Żegnaj, siło męskości! Czemu kopiesz butem ziemię? To, na czym<br />

stanęłaś, jest tylko ułudą. Żegnaj, zwycięska konsekwencjo, ty zapewne<br />

osiągniesz swój cel, bo nie potrafisz przyciągnąć działania<br />

bez odwrócenia się ku niemu - a właśnie tego nie możesz zrobić!<br />

Żegnaj, wspaniałości lasu! Przekwitłaś, gdy chciałem cię ujrzeć.<br />

Naprzód, płynąca rzeko, ty jedna wiesz, dokąd zmierzasz, gdyż tylko<br />

ty chcesz płynąć i zatracić się w morzu, które nigdy nie będzie przepełnione.<br />

Szybko, przed siebie, dramacie życia, którego nikt nie<br />

może nazwać komedią lub tragedią, gdyż nikt nie zna swego końca!<br />

Szybko, przed siebie, dramacie egzystencji, w którym nie otrzymuje<br />

się życia na nowo - podobnie jak pieniędzy. Czemu nikt nie powró-<br />

82 Aluzja do Księgi Koheleta, czyli Eklezjastesa, 1,2: „Marność nad marnościami,<br />

powiada Kohelet, marność nad marnościami - wszystko marność".<br />

83 Dyliżanse ekspresowe istniały w Danii już w XVII wieku. Korzystali<br />

z nich ci, którzy dość mieli powolnych i otwartych zwykłych dyliżansów<br />

pocztowych. W 1833 r. szesnaście tysięcy podróżnych wypróbowało ten<br />

szybki środek transportu na Zelandii, wyspie, gdzie leży Kopenhaga.<br />

Przy końcu lat trzydziestych XIX w. z dyliżansów ekspresowych korzystać<br />

już mogli mieszkańcy całej Danii.<br />

72


cii z krainy śmierci? Gdyż życie nie potrafi więzić tak dobrze jak<br />

śmierć, gdyż życie nie posiada tej umiejętności przekonywania, którą<br />

zna śmierć. Śmierć przekonuje wspaniale, o ile się jej tylko nie<br />

sprzeciwisz, o ile pozwolisz jej mówić. W każdej chwili przekonuje,<br />

i to jak! Kto potrafi się jej choćjednym słowem sprzeciwić, porzucając<br />

tęsknotę za elokwencją życia? O, śmierci! Wielka jest siła twego<br />

przekonywania, a poza tobą nie ma nikogo, kto potrafi mówić tak<br />

pięknie jak ów człowiek, którego wymowa zyskała mu miano peisithdntos<br />

8 ' 1 , gdyż z wielką siłą przekonywania o tobie mówił!<br />

84 Gr. „ten, kto przekonuje do śmierci"; tak nazywano filozofa Hegezjasza<br />

(żył ok. 300 r. p.n.e.), który tak umiejętnie chwalił śmierć, że skłonił wielu<br />

uczniów do samobójstwa. Opowieść o Hegezjaszu przeczytać można<br />

wjedenastotomowej Historii filozofii W. G. Tennemanna (Geschichte der<br />

Philosophie, Lipsk 1798-1819, t. II, s. 106), którą Kierkegaard posiadał<br />

w swej bibliotece (ASKB 815-826).<br />

73


Powtórzenie 1<br />

Minął jakiś czas. Gospodarny jak Ewa służący naprawił to, co<br />

należało. W mym gospodarstwie zapanował monotonny, jednostajny<br />

porządek. Wszystko, co nie potrafiło się poruszać, stanęło<br />

w określonym miejscu, a co nie stało, poruszało się w zaplanowany<br />

sposób: zegar stojący, sługa oraz ja, wyliczonymi krokami tam<br />

i z powrotem przemierzający podłogę. Chociaż właśnie przekonałem<br />

się, że <strong>powtórzenie</strong> nie istnieje, jest i pozostanie prawdą, że<br />

dzięki uporowi oraz osłabieniu zdolności obserwacji można osiągnąć<br />

taką jednostronność widzenia, która ma o wiele większą władzę<br />

znieczulającą niż najbardziej wyszukane rozrywki i która z biegiem<br />

czasu nabierze mocy formuły magicznej. Podczas wykopalisk<br />

w Pompei i Herculanum znaleziono wszystkie rzeczy na miejscu,<br />

dokładnie tak, jak je pozostawili właściciele. Gdybym żył w tamtych<br />

czasach, badacze starożytności ze zdumieniem odkryliby człowieka,<br />

który wyliczonymi krokami przemierza podłogę tam i z powrotem.<br />

Użyję każdego środka, gdy chodzi o zabezpieczenie ustanowionego<br />

i trwałego porządku. Czasem, jak cesarz Domicjan, zamykałem się<br />

w pokoju, by zbrojny w packę ścigać każdą rewolucyjną muchę 86 . Za<br />

85 Dlaczego wyraz „<strong>powtórzenie</strong>" został powtórzony jako tytuł rozdziału,<br />

wyjaśnia List otwarty Constantina Constantiusa do Pana Profesora Heiberga,<br />

kawalera orderu Dannebrog, zamieszczony w dalszej części tej książki.<br />

86 Wedle rzymskiego historiografa Swetoniusza cesarz Tytus Flawiusz Domicjan<br />

(51-96 n.e.) miał zwyczaj zamykać się w pokoju i łapać muchy,<br />

które następnie przekłuwał szpilką. Kierkegaard posiadał w swej bibliotece<br />

biografię cesarza, C. Suetonii Tranąuilli Tolvf0rste romerske Keiseres<br />

74


to dałem spokój trzem natrętnym muchom, które fruwały 87 po pokoju,<br />

od czasu do czasu bzycząc. Tak żyłem, zapomniawszy o świecie<br />

i przezeń zapomniany 88 , aż pewnego dnia otrzymałem list od młodego<br />

przyjaciela. Później nadeszły kolejne, każdy w mniej więcej<br />

miesięcznym odstępie. Niczego jednak nie mogłem z nich wyczytać<br />

o miejscu jego zamieszkania. Sam zaś nie podał adresu, co mogło<br />

wyglądać na mistyfikację. Było to precyzyjnie przeprowadzone -<br />

okres pomiędzy listami nie przekraczał pięciu tygodni i nie był<br />

krótszy od trzech tygodni i jednego dnia. Nie chciał mnie obarczać<br />

korespondencją, a choć pragnąłem odpowiedzieć, a przynajmniej<br />

coś powiedzieć, on nie życzył sobie odpowiedzi. Chciał się jedynie<br />

zwierzyć.<br />

Z jego listów wyczytałem, co już wiedziałem wcześniej. Mając<br />

melancholijną naturę, był bardzo pobudliwy i pomimo irytacji,<br />

a zapewne i dzięki niej, pozostawał ze sobą w ciągłej niezgodzie.<br />

Chciał - i jednocześnie nie chciał - bym został jego powiernikiem.<br />

Owszem, przestraszyło go, że się nim stałem. Dzięki mej wyższości<br />

czuł się pewniej i właśnie to było dla niego nieprzyjemne. Zwierzał<br />

mi się i wcale nie pragnął odpowiedzi, więcej - nie chciał mnie widzieć.<br />

Wymagał ode mnie dyskrecji, niezłomnej dyskrecji, „na<br />

wszystko, co jest mi święte" - i jednocześnie był jakby rozgniewany<br />

tym, że milczenie zależy wyłącznie ode mnie. Nie chciał, by ktokolwiek,<br />

by choćjedna dusza wiedziała, że ma we mnie powiernika - zatem<br />

ani on, ani ja nie mogliśmy o tym wiedzieć. By wyjaśnić konfuzję<br />

ku obopólnemu zadowoleniu i radości 89 , dał mi uprzejmie do<br />

Levnetsbeskńvelse, tł.J. Baden, Kopenhaga 1802-1803, t. II, s. 231 (ASKB<br />

1281).<br />

87 Według niektórych komentatorówjest to aluzja do trzech pojęć heglowskich,<br />

mianowicie tezy, antytezy i syntezy.<br />

88 Aluzja do Listów Horacego (por. Horacy, Listy, ks. I, List XI, w. 9: „I zapomniawszy<br />

swoich, od nich zapomniany" - tł.J. Czubek; cyt. za: Q. Horatius<br />

Flaccus, Poezje (wydanie zupełne), Warszawa 1924. Kierkegaard posiadał<br />

w swych zbiorach Q Horatii Flacci Opera, Lipsk 1828, w tym wyd.<br />

List XI znajduje się na s. 580 (ASKB 1248).<br />

89 Aluzja do komedii Ludviga Holberga Barselstuen (1724). Kierkegaard<br />

75


zrozumienia, że właściwie uważa mnie za wariata. Skąd wziąć odwa­<br />

gę, by odpowiednio oddać zuchwalstwo takiego komentarza! Moja<br />

reakcja byłaby dodatkowym argumentem za trafnością oskarżenia,<br />

a powstrzymanie się od komentarza byłoby - w jego oczach - no­<br />

wym dowodem na ataraksję 90 i niemoc mojego ducha, niewrażli­<br />

wego na bodźce zewnętrzne, by nie powiedzieć: na obrazę. Oto po­<br />

dziękowanie za to, żeś przez lata całe, dzień i noc, szkolił się w wy­<br />

łącznie obiektywnym zainteresowaniu ludźmi, w miarę możliwości<br />

każdym, w kim żyje idea! W swoim czasie chciałem dopomóc miesz­<br />

kającej w nim idei i oto otrzymuję zapłatę za to, że jednocześnie mu­<br />

siałem być - lub nie być - bytem i niczym 91 , wszystkim, co mu się<br />

podoba, i że nigdy nie dostałem najmniejszego podziękowania za<br />

to, że byłem obok i że pragnąłem ocalić go od sprzeczności. Gdyby<br />

pojął, jak wiele pośredniego uznania kryło się w jego Zumuthung<br />

[niem. żądaniu], z pewnością rozgniewałby się jeszcze bardziej.<br />

Bycie jego powiernikiem było rzeczą trudniejszą od najtrudniej­<br />

szych. Zupełnie zapomniał, że jednym słowem mógłbym go zranić<br />

do żywego, na przykład zakazując pisać do siebie. Bo nie tylko ten<br />

został ukarany, kto zdradził eleuzyjskie misteria 92 , ale także ten, kto<br />

je obraził, nie pozwalając się w nie wtajemniczyć. Wedle opowieści<br />

posiadał dramaty Holberga w siedmiu tomach, Den Danske Skue-Plads,<br />

Kopenhaga 1758 i 1788 (ASKB 1561-1567). Wymieniona komedia<br />

znajduje się w drugim tomie, bez paginacji.<br />

90 Gr. ataraksia: spokój ducha, samoopanowanie.<br />

91 Jest to aluzja do złączonych ze sobą heglowskich kategorii „bytu" i „nicości"<br />

. Heglowska logika zaczyna się od „czystego bytu", blisko spokrewnionego<br />

z „nicością". Duński heglista J. L. Heiberg wyraził podobne<br />

myśli w artykule Det Logiske System („Perseus. Journal for den speculative<br />

Idee", nr 1 z czerwca 1887 i nr 2 z sierpnia 1838; ASKB 569) i być może<br />

do niego nawiązuje autor Powtórzenia.<br />

92 Sekretne uroczystości ku czci greckiej bogini płodności, Demeter, i jej<br />

córki Persefony, obchodzone w greckim mieście Eleusis. Mówienie<br />

o nich pociągało za sobą karę. Kult ten był dostępny dla wszystkich, którzy<br />

zostali wtajemniczeni przez uczestnictwo w ceremoniach i rytuałach.<br />

Mogli nimi być zarówno wolni obywatele, jak i niewolnicy.<br />

76


greckich autorów to ostatnie zdarzenie dotyczy człowieka o nazwisku<br />

Demonaks 93 , który tylko dzięki zręcznej obronie ocalił własną<br />

skórę. Ale pozycja powiernika była jeszcze trudniejsza, gdyż młodzieniec<br />

był bardziej dziewiczy ze swymi misteriami, a jednocześnie<br />

gniewał się, gdy spełniłem to, czego najbardziej pragnął - mianowicie,<br />

kiedy milczałem.<br />

Jeżeli uwierzył, że zupełnie o nim zapomniałem, to ponownie<br />

wyrządził mi krzywdę. Istotnie, po jego nagłym zniknięciu obawiałem<br />

się, że zrozpaczony, zrobi sobie coś złego. Ale takie zdarzenie<br />

rzadko da się ukryć przez dłuższy czas. Dlatego nic nie słysząc ani<br />

o niczym nie czytając, doszedłem do wniosku, że zapewne żyje,<br />

gdziekolwiek by był. Dziewczyna, którą porzucił, nie miała o niczym<br />

pojęcia. Pewnego dnia nie przyszedł i nie otrzymała już od niego<br />

znaku życia. Początki jej bólu nie zrodziły się nagle. Straszne podejrzenie<br />

zaczęło się powoli budzić i ból powoli zaczął umacniać się<br />

w sobie. Dlatego dziewczyna łagodnie osunęła się w rozmarzoną<br />

niejasność: co się stało? Co to znaczyło dla niej? Dziewczyna stała się<br />

dla mnie nowym materiałem obserwacyjnym. Mój przyjaciel nie należał<br />

do tych, którzy pragną sprawić ukochanej ból aż do szpiku<br />

kości, by ją następnie porzucić. Przeciwnie, w momencie jego zniknięcia<br />

znajdowała się w stanie godnym zazdrości: zdrowa, rozpromieniona,<br />

wzbogacona darami poety i - dzięki tej poetycznej iluzji<br />

93 Demonaks, grecki filozof z II w. p.n.e., należał wprawdzie do szkoły cynickiej,<br />

lecz większą wagę przywiązywał do nauki praktycznej moralności<br />

niż do ascezy. Lukian powiada w Demonaktos bios (Żywocie Demonaksa),<br />

że filozof protestował przeciw wtajemniczeniu go w eleuzyjskie misteria,<br />

twierdząc, iż zapytany, nie może o nich milczeć. Albo powinien je<br />

zalecić pytającemu, albo odradzić udział w nich. Kierkegaard opowiada<br />

w Pap. IV A 39, iż zapoznał się z tą opowieścią za pośrednictwem niemieckiego<br />

filozofa J. G. Hamanna, którego pisma w VIII tomach posiadał<br />

w swej bibliotece (HamannsSchriften, Berlin 1821-1843, gdzie o Demonaksie<br />

można przeczytać w t. VIII, cz. 1, Berlin 1842, s. 307; ASKB<br />

536-544), chociaż także Lukiana miał na swoich półkach (Luciani Opera,<br />

Editio stereotypa, tom I-IV, Lipsk 1829; ASKB 1131-1134, orazLucians<br />

Schriften ans dem Griechischen iibers., t. I-IV, Zurych 1769; ASKB 1135-<br />

1138).<br />

77


- ożywiona radosnym przebudzeniem serca. Rzadko zdarza się znaleźć<br />

porzuconą dziewczynę w takim stanie. Gdyją ujrzałem kilka dni<br />

po jego zniknięciu, była żywajak świeżo złowiona ryba. Zazwyczaj taka<br />

dziewczyna przypomina wygłodzoną rybę, pływającą w sadzu.<br />

Byłem wewnętrznie przekonany, że chłopiec żyje. Z zadowoleniem<br />

stwierdziłem, że nie sięgnął po rozpaczliwy środek, by podać<br />

się za zmarłego. To niewiarygodne, jak wiele zamieszania wprowadza<br />

w erotykę to, że jedno z partnerów pragnie umrzeć z rozpaczy<br />

lub uciec od wszystkich i wszystkiego. Dziewczyna zapewniała uroczyście,<br />

że umarłaby z rozpaczy 94 , gdyby jej kochanek okazał się<br />

oszustem. Ale jak widzicie, młodzieniec nie był oszustem, życzył jej<br />

nawet lepiej, niż to mogła pojąć. Lecz teraz nie potrafił zdecydować<br />

się na to, na co chyba powinien był zdecydować się wtedy, gdy wypełnił<br />

się czas 9D - a wszystko dlatego, że dziewczyna zatrwożyła go<br />

kiedyś zapewnieniem, użyła przeciw niemu -jak to określił - oratorskiej<br />

sztuczki, a w każdym razie stwierdziła coś, czego dziewczyna<br />

nigdy nie powinna zrobić, niezależnie od tego, czy uwierzyła, że kochanek<br />

istotnie jest oszustem (bo wtedy powinna być zbyt dumna,<br />

by powiedzieć coś takiego), czy też wciąż w niego wierzy (bo wówczas<br />

powinna pojąć, że wyrządza mu krzywdę, wołającą o pomstę do<br />

nieba). Umrzeć, by uciec od wszystkiego, to najpodlejszy, to tak bar-<br />

94 Jest to, być może, aluzja do związku Reginy Olsen i S0rena Kierkegaarda,<br />

i odpowiedzi dziewczyny na zerwanie ich narzeczeństwa przez S0rena.<br />

W swym Dzienniku Kierkegaard pisze m.in.: „Młoda dziewczyna<br />

(której dziewczęca zuchwałość zdradzała wielką siłę i pozwoliła mi przeczuć<br />

wyjście z tego, co dzięki smutnemu, nieszczęśliwemu działaniu zostało<br />

już rozpoczęte, a wyjście było takie: unieważnić narzeczeństwo.<br />

Wpierw pozwoliła mocom przeczuć to, czego wcale nie pragnęła) w najuroczystszej<br />

chwili obarcza moje sumienie morderstwem. Zmartwiony<br />

ojciec zapewnia i powtarza jak najuroczyściej, że to spowoduje śmierć<br />

dziewczyny. Czy żartowała? - nie mnie o tym sądzić. Odtąd z całej (choć<br />

nikłej) siły oddałem swe życie w służbę idei" (Pap. VII 1 A 126); por. także<br />

Pap. VIII 1 A 100 oraz Pap. IX A 408.<br />

95 Aluzja do Listu do Galatów 4,4: „Gdy jednak nadeszła pełnia czasu, zesłał<br />

Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem,<br />

aby wykupił tych, którzy służyli Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane<br />

synostwo".<br />

78


dzo raniący i poniżający dziewczynę sposób, jaki tylko można wy­<br />

myślić. Ona pomyśli, że chłopiec nie żyje, włoży żałobę, rozpłacze<br />

się. Opłakuje zmarłego szczerze i prawdziwie. Gdy później odkryje,<br />

że chłopiec żyje i że najmniej ze wszystkiego myślał o śmierci, z pew­<br />

nością poczuje wprost wstręt do własnych uczuć. Albo gdy ona do­<br />

piero w następnym życiu poweźmie podejrzenie... nie, nie o to, czy<br />

naprawdę umarł, gdyż temu nie będzie można zaprzeczyć, lecz czy<br />

umarł wówczas, kiedy to powiedział i kiedy ona rozpaczała? Taka sy­<br />

tuacja to zadanie dla apokaliptyka 96 , który rozumie Arystofanesa 97<br />

(mam tu na myśli Greka, a nie różne indywidua, które zostały<br />

nazwane apokaliptykami na tej samej zasadzie, na jakiej w średnio­<br />

wieczu mianowano doctores cerei 98 ) i Lukiana". To nieporozumienie<br />

można zresztą długo ciągnąć, gdyż skoro był martwy, martwym po-<br />

96 Chodzi tu o twórcę „apokaliptyk", utworów opowiadających o życiu<br />

pośmiertnym. Por. Żaby Arystofanesa i Rozmowy zmarłych Lukiana.<br />

Także podtytuł utworu J. L. Heiberga£n Sjcel e/ter D0den (Dusza po śmierci)<br />

brzmiał En apocalyptisk Comedie - komedia apokaliptyczna (por. J. L.<br />

Heiberg, Nye Digte, Kopenhaga 1841, które Kierkegaard posiadał w swojej<br />

bibliotece, ASKB 1562). Entuzjastyczny recenzent tego utworu, H. L.<br />

Martensen, określił go jako „arystofaniczny" (por. „Faedrelandet" nr<br />

398, z 10 stycznia 1841).<br />

97 Arystofanes (ok. 445-386 p.n.e.), grecki komediopisarz. W komedii Żaby<br />

(405 p.n.e.) opisuje zejście Dionizosa do Hadesu w celu ocalenia poety<br />

Eurypidesa. Autor Powtórzenia znał zapewne ten utwór w niemieckim<br />

tłumaczeniu, posiadał bowiem trzytomowe wydanie Des Aristophanes<br />

Werke (tł. J. G. Droysen), Berlin 1835-1838, gdzie ta komedia znajduje<br />

się w t. III, s. 472 i n. (ASKB 1052-1054), lub po duńsku, w jednotomowej<br />

edycji Aristophanes s Komedier (tł. J. Krąg), Odense 1825, s. 70 i n.<br />

(ASKB 1055).<br />

98 Chodzi tu o uczonych należących do zakonów żebraczych, którzy otrzymywali<br />

stopnie na mniej cenionych uniwersytetach europejskich.<br />

W czternastowiecznej Anglii nazywani byli doctores cerei, czyli nieprawdziwymi<br />

doktorami. Być może autor Powtórzenia myli ich ze średniowiecznymi<br />

niemieckimi doctores bullati, którzy po prostu kupowali swe<br />

tytuły.<br />

99 Lukian (ok. 120-80 p.n.e.) słynął z dialogów satyrycznych, w których<br />

ośmieszał religijne, filozoficzne i polityczne idee swych czasów. Kierkegaard<br />

posiadał jego dzieła (por. przyp. 93).<br />

79


zostanie. Pogrążona w żalu dziewczyna obudzi się wreszcie, by zacząć<br />

tam, gdzie zakończyli, zanim odkryje, że chodzi tu jedynie<br />

o zdanie wtrącone. 100<br />

Gdy otrzymałem jego list, żywe wspomnienie przebudziło się<br />

w mej duszy. W żadnym wypadku nie odebrałem jego historii z zimną<br />

krwią. Gdy doszedłem w liście do nie całkiem szczęśliwego wyjaśnienia,<br />

że jestem słaby na umyśle, natychmiast pojąłem, że ujawnił<br />

najbardziej ukrytą tajemnicę. Jej strażnikiem była zazdrość, posiadająca<br />

więcej niż sto oczu 101 . Ponieważ byliśmy w osobistym kontakcie,<br />

nie uszło mej uwagi, iż od początku i z ogromną ostrożnością<br />

insynuował, że jestem „dziwakiem". Cóż, na to musi być przygotowany<br />

każdy obserwator. Musi umieć dać spowiadającemu się niewielką<br />

gwarancję. Spowiadająca się dziewczyna zawsze żąda pozytywnej<br />

gwarancji, a mężczyzna - negatywnej. Ma to źródło w kobiecym<br />

oddaniu i pokorze oraz w męskiej dumie i samodzielności. Czy<br />

to nie pociecha, że ten, u kogo szuka się rady i objaśnień, jest szaleń-<br />

100 Być może opisywaną relację śmierci i miłości rozjaśni nieco wypowiedź<br />

(tego samego?) Constantina Constantiusa, bohatera późniejszych nieco<br />

Stadier paa Livets Vej (1845), autorstwa Kierkegaarda / Hilariusa Bogbindera:<br />

„Arystoteles [...] przedstawia prawdziwie, że kobieta nie nadaje<br />

się do tragedii. W oczywisty sposób znajdzie miejsce w patetycznych<br />

i poważnych dwertissement. Nie w pięcioaktowej sztuce, lecz w półtoragodzinnym,<br />

dramatycznym żarcie. Zatem umiera. Ale czy dlatego nie<br />

jest w stanie kochać? Owszem, chyba że uda sieją przywrócić życiu. Gdy<br />

powróci do życia, stanie się nowym człowiekiem, a nowy człowiek, inny<br />

człowiek, zaczyna, kocha po raz pierwszy..." (S. Kierkegaard, Stadier paa<br />

Livets Vej, SKS 6, Kopenhaga 1999, s. 56). Fr. divertissement (wł. divertimento)<br />

to popularny w XVIII wieku utwór o prostej budowie i środkach,<br />

nazywany także serenadą. We Francji również określenie wstawki<br />

baletowej w operze.<br />

101 Jest to najprawdopodobniej aluzja do Owidiuszowych Metamorfoz (pieśń<br />

I, wers 625 i n.), gdzie Juno poleciła Argusowi chronić Io, córkę Inachus,<br />

bogini rzek, przed pożądaniem Jupitera (gr. Zeusa). Juno zamieniła Io<br />

w krowę, którą Argus przywiązał do drzewa, strzegąc jej setką swych<br />

oczu. Na rozkaz Jupitera Merkury uśpił Argusa, a Jupiter zabił go, po<br />

czym Juno zamieniła Argusa w pawia z ogonem ozdobionym oczyma,<br />

które zawiodły.<br />

80


cem? Bo wtedy nie trzeba się wstydzić. Rozmowa z takim człowiekiem<br />

przypomina przemowę do pnia, coś, co się „robi tylko dla kawału",<br />

gdyby ktoś zapytał o przyczynę. Obserwator musi być łatwy<br />

we współżyciu, w przeciwnym razie nikt się przed nim nie otworzy.<br />

Przede wszystkim musi uważać, by innym nie stawiać trudnych wymagań<br />

etycznych lub przedstawiać siebie jako człowieka naprawdę<br />

moralnego. Niechaj mówią: to zepsuty człowiek, brał udział w wielu<br />

podejrzanych sprawach - ergo ja., który jestem człowiekiem o niebo<br />

lepszym, mogę mu się zwierzyć! Niech i tak będzie. Nie żądam od innych<br />

niczego poza sekretem świadomości. Na nią liczę, a gdy jej<br />

ciężar jest znaczny, żadna cena nie jest dla mnie zbyt wysoka.<br />

Już pierwszy rzut oka na list wystarczał, bym zdał sobie sprawę,<br />

że historiajego miłości sprawia większe wrażenie, niż się spodziewałem.<br />

Zrozumiałem, że pragnął ukryć przede mną pewne uczucia.<br />

Przecież wtedy byłem „dziwakiem", teraz jestem szalony, a to całkiem<br />

was Andres [niem. coś innego]. Nie pozostało mu nic innego,<br />

jak tylko działanie religijne 102 . W ten sposób miłość prowadzi człowieka<br />

wciąż dalej i dalej. Muszę tu znowu potwierdzić, co stwierdziłem<br />

dawniej: „Życie jest niesłychanie głębokie, a jego opatrznościowa<br />

moc potrafi intrygować zupełnie inaczej niż wpływ wszystkich<br />

poetów in uno [łac. w jednej osobie]". Młodzieniec był tak stworzony<br />

i obdarowany przez naturę, że - tu byłem gotów pójść o zakład -<br />

nigdy nie zostanie schwytany w sieć miłości. W tym względzie istnieją<br />

wyjątki, które nie pozwolą się odmieniać przez zwykłe przypadki.<br />

Młodzieniec posiadał bardzo wiele ducha i ogromnie dużo wyobraźni.<br />

Gdyby tylko jego twórczość została rozbudzona, mogłaby mu<br />

wystarczyć na całe życie, pod warunkiem, że dobrze by siebie rozumiał<br />

i że ograniczył się do przyjemnych, domowych gier z duchem<br />

i wyobraźnią. Oto najdoskonalsza odpłata miłości, bo prawie nigdy<br />

nie pociąga za sobą miłosnych trudów i klęsk, wyraźnie zaś przypomina<br />

to, co jest najpiękniejsze w miłosnym upojeniu. Podobni do<br />

102 U Kierkegaarda / Constantiusa: religi0s beycegelse. W Albo-albo pióra<br />

Kierkegaarda / Victora Eremity pojęcie to oznacza wybór egzystencji<br />

etyczno-religijnej.<br />

81


niego ludzie nie pragną kobiecej miłości. Zazwyczaj wyjaśniam to<br />

w ten sposób, że w poprzednim wcieleniu był on kobietą i teraz, gdy<br />

stał się mężczyzną 103 , zachował o tym wspomnienie. Miłość do kobiety<br />

zakłóci mu spokój i skomplikuje jego zadanie, skoro prawie<br />

potrafi zagrać jej partes [łac. role]. Będzie to przykre zarówno dla<br />

niej, jak i dla niego. Z drugiej strony miał bardzo melancholijne<br />

usposobienie. Jeżeli pierwsza rzecz chroniła go przed jeszcze<br />

bliższym spoufaleniem się z dziewczętami, to ostatnia miała zabezpieczyć<br />

w wypadku, gdyby jakaś przebiegła ślicznotka zechciała zastawić<br />

nań sidła. Głęboka melancholia współczującej natury jest<br />

i pozostanie najdoskonalszym upokorzeniem dla każdej kobiecej<br />

sztuczki. Jeżeli jakieś kobiecie uda się go przyciągnąć, młodzieniec<br />

w tym samym momencie, gdy ona świętuje zwycięstwo, rezonuje:<br />

czy jej nie krzywdzę? Nie grzeszę, ulegając uczuciu? Czy jej nie<br />

przeszkadzam?... A wtedy żegnajcie, kobiece sztuczki. Obecnie jego<br />

pozycja jest w dziwny sposób odwrócona. Znajduje się po stronie<br />

dziewczyny, szczególnie skwapliwie obserwuje jej wspaniałe cechy,<br />

prawie lepiej od niej potrafi je określić. Podziwia je bardziej, niż<br />

mogłaby tego pragnąć, lecz nic go nie skłoni, by poszedł dalej.<br />

Nigdy nie sądziłem, iż da się uwikłać w historię miłosną! Lecz<br />

życie bywa tak sprytne! To nie uprzejmość dziewczyny go zgubiła,<br />

lecz żal, że wyrządził jej krzywdę i że wdarł się w jej życie. Zbliżył się<br />

do niej, niczego nie planując, przekonał się, że nie potrafi zrealizować<br />

miłości i że umie być szczęśliwy bez niej, o ile w ogóle potrafi<br />

być szczęśliwy, szczególnie ze swą nowo zdobytą wiedzą - zatem<br />

z nią zrywa. Ale obecnie nie może zapomnieć, żejej zaszkodził, choć<br />

103 Jest to prawdopodobnie kontaminacja Owidiuszowych Metamorfoz<br />

(i opisanych w nich przemian kształtów i postaci) z Platońską Ucztą, na<br />

której Arystofanes przytacza mit o pochodzeniu miłości erotycznej:<br />

Zeus przeciął pierwszych ludzi na dwie części i odtąd te połowy odczuwają<br />

niezaspokojoną tęsknotę za ponownym zespoleniem, za <strong>powtórzenie</strong>m<br />

idylli. Kierkegaard posiadał jedenastotomowe wydanie Platona,<br />

Platonis Opera (wyd. F. Astius), t. I-XI, Lipsk 1819-1832 (ASKB 1K4-<br />

1154), a także tłumaczenia niemieckie (ASKB 1158-1163, 1168, 1170)<br />

i duńskie tego filozofa (ASKB 1164-1167, 1169).<br />

82


co to szkodzi, zaszkodzić czemuś, czego nie można kontynuować .<br />

Nawet gdyby nie był zaangażowany i gdyby ktoś powiedział: „Oto<br />

pewna dziewczyna, proszę zbliżyć się do niej i w niej się zakochać",<br />

odpowiedziałby prawie na pewno: „Nie zrobię tego za skarby całego<br />

świata, już raz pojąłem, do czego to prowadzi, a takich rzeczy się nie<br />

zapomina". Tak powinna wyglądać cała sprawa, o ile młodzieniec<br />

nie chce oszukiwać siebie. Dla niego jest wciąż oczywiste, że mówiąc<br />

po ludzku, nie może zrealizować swej miłości. Doszedł przecież do<br />

tej wspaniałej granicy 105 , którą można przekroczyć jedynie na mocy<br />

absurdu 106 . O trudnościach tego przedsięwzięcia w ogóle nie myśli,<br />

104 Proza autora Powtórzenia nie tylko rozważa problemy religijne i etyczno-<br />

-filozoficzne, lecz jest także elegancka, ironiczna, przewrotna. Obfituje<br />

w gry słów, jak choćby wspomnianąjuż inwersję, odwołuje się do wspólnej<br />

etymologii wyrazów bądź do ich podobieństwa graficznego. Oto nie<br />

lada wyzwanie dla tłumacza: znaleźć odpowiednik dla wszystkich poziomówjęzyka,<br />

używanego przez autora, którego określa się w Danii terminem<br />

zarezerwowanym dla poetów - Digter. Opatrzone przypisem zdanie<br />

tworzy w oryginale gra słów ret i uret: „...hanhargjort U ret, retsomom<br />

det erUret at bryde af..." (por. Gjentagelsen, w: SKS 4, Kopenhaga 1997,<br />

s. 55, podkr. - B. Ś.). Znane mi tłumaczenia nie potrafiły powtórzyć tej<br />

triady, zadowalając się użyciem dwa razy tego samego słowa. Dotyczy to<br />

nawet szwedzkiego tłumacza: „...han harhandlat oratt, alldelessom om det<br />

vore oratt, att bryta med hennę..." (S. Kierkegaard, Upprepningen, s. 61).<br />

Por. także najnowsze amerykańskie tłumaczenie: „...he has committed<br />

a wrong just as ifit were wrong to break off..." (S. Kierkegaard, Repetition.<br />

Kierkegaard's Writings, t. VI, s. 184) i nieco starsze: „...he cannotforget that<br />

he has done a wrong -just as ifit were a wrong to break off..." (S. Kierkegaard,<br />

Repetition, tł. W. Lowrie, Princeton 1941, s. 88). W sprawie znaczenia pojęcia<br />

ret w Powtórzeniu patrz także przyp. 17.<br />

105 To jest do granicy, poza którą pojawia się wiara.<br />

106 Wyrażenie „na mocy absurdu" (i kraft af det absurde) pojawia się wiele<br />

razy w pseudonimowych pracach Kierkegaarda, po raz pierwszy chyba<br />

w Powtórzeniu i w wydanej w tym samym czasie Bojaźni i drżeniu. Jest to<br />

parafraza określenia wiary przez afrykańskiego Ojca Kościoła Tertuliana<br />

(Quintus Septimus Florentius Tertullianus, ur. prawdop. 160 - zm.<br />

między 220 a 240 n.e.): „credo, ąuia absurdum (est)" (De carne Christi, 5).<br />

Kierkegaard używał kategorii det absurde, by oddzielić wiedzę od wiary.<br />

Wiedza skłania się ku obiektywizmowi pozbawionemu logicznej<br />

83


a może moja chytra głowa jest tutaj zbyt odkrywcza? Czy rzeczywiście<br />

kocha dziewczynę, czy też ona ponownie stała się okazją, aby<br />

go wzruszyć? Bez wątpienia, nie interesuje go już ani posiadanie jej<br />

w ścisłym rozumieniu tego słowa, ani też sens, w jaki posiadanie<br />

może się przeobrazić, lecz tylko powrót potraktowany bardzo formalnie.<br />

Gdyby następnego dnia dziewczyna umarła, wcale by mu to<br />

nie przeszkadzało, właściwie nie odczułby żadnej straty, gdyż jego<br />

istota pozostałaby spokojna. Rozterka, jaka w nim powstała na skutek<br />

kontaktu z dziewczyną, była już zaleczona, bo naprawdę do niej<br />

powrócił. Ona zaś nie była już rzeczywistością, ale refleksem 107 jego<br />

uczuć i zachętą do nich. Znaczyła dla niego tak wiele, że młodzieniec<br />

nigdy jej nie zapomni, choć to znaczenie nie zależy od niej samej,<br />

lecz od związku z nim. Jest prawie granicą jego istoty, a taki<br />

związek nie jest erotyczny.<br />

Ujmując rzecz religijnie, było tak, jakby sam Bóg użył dziewczyny,<br />

by złowić młodzieńca: przecież dziewczyna nie jest rzeczywistością,<br />

ale tylko założoną na haczyk muchą chryzopą 108 . Jestem<br />

absolutnie pewien, że młodzieniec wcale nie znał dziewczyny, niezależnie<br />

od tego, jak bardzo był do niej przywiązany i choćby zawsze<br />

sprzeczności, a przedmiotem wiary jest właśnie absurd jako kategoria<br />

myślenia (por. Pap. X 6 B 79). Związane z absurdem jest pojęcie paradoksu.<br />

Kierkegaard posiadał w swej bibliotece czterotomową Q. Sept.<br />

Flor. Tertulliani Opera (wyd. E. F. Leopold), Lipsk 1839 (ASKB 147-<br />

150).<br />

107 W swej En Literair Ąnmeldelse {Recenzji literackiej, 1845), omawiającej powieść<br />

matki}. L. Heiberga, Thomasine Gyllembourg, To Tidsaldre {Dwa<br />

wieki), Kierkegaard definiuje „refleks" jako nieuświadomiony obraz rzeczywistości,<br />

przedostający się do sfery życia prywatnego, jako „refleks<br />

w życiu domowym" (S. Kierkegaard, En Literair Anmeldelse, w: 5. Kierkegaards<br />

Samlede Vcerker, t. XIV, Kopenhaga 1963, s. 39). Przeciwstawiona<br />

mu „refleksja" to świadomość w stanie najwyższej potencji, wzorująca<br />

się na dialektyce Sokratesa.<br />

108 Chrysops caecutiens (ślepak), owad „pospolity w całym Starym Świecie,<br />

o bardzo pięknych zielonozłotych oczach, mierzący 10 mm i ubarwiony<br />

czarno [...] Występuje od maja do sierpnia, atakując głównie konie,<br />

a także inne zwierzęta domowe oraz ludzi. Jest bardzo dokuczliwy...";<br />

H. Sandner, Owady, Warszawa 1989, s. 291.'<br />

84


mieszkała w jego myślach. Jest dziewczyną - i kropka. Czy, mówiąc<br />

bardziej konkretnie, jest taka, czy inna, cudowna, najmilsza, najwierniejsza,<br />

czy poświęci się dla miłości i zaryzykuje wszystko, aby<br />

poruszyć niebo i ziemię - o tym wszystkim chłopiec nie myślał. Gdyby<br />

miał zdać sprawę z tego, jakiego szczęścia oczekuje od naprawdę<br />

erotycznego związku, to prawdopodobnie nie powiedziałby ani słowa.<br />

To, co go podnieciło, zostało osiągnięte wjednej chwili: mianowicie,<br />

że mógł nasycić swą cześć i dumę. Jakby sprawą czci i dumy<br />

nie było pominięcie tych dziecinnych obaw! Mógł oczekiwać, że<br />

przypłaci osłabieniem charakteru, ale cóż to dla niego znaczyło - byle<br />

mógł zemścić się na życiu, które zadrwiło z niego, uczyniło go winnym,<br />

chociaż był niewinny! Życie utworzyło w tym punkcie tak bezsensowny<br />

związek z rzeczywistością, że musiał pogodzić się z faktem,<br />

iż każdy prawdziwy kochanek widział w nim oszusta. Czy wytrzymanie<br />

tego nie było prawdziwym zadaniem? A może zupełnie<br />

go nie rozumiem? Może coś ukrywa przede mną? Może naprawdę<br />

kocha? Wtedy cała historia zapewne tak się skończy, że zabije mnie<br />

za to, iż zwierzył mi się z najświętszej rzeczy. Jak widzicie, bycie obserwatorem<br />

to niebezpieczny zawód. Pragnąłbym obecnie, choćby<br />

w interesie wątku psychologicznego, oddalić dziewczynę na chwilę,<br />

a chłopcu wmówić, że wyszła za mąż. Założę się, że wówczas otrzymam<br />

zupełnie inne wyjaśnienie, gdyż jego sympatia jest tak melancholijna,<br />

że dla dobra dziewczyny wmawia sobie, iż ją kocha.<br />

Problem, przed którym się zatrzymał, to - ni mniej, ni więcej -<br />

<strong>powtórzenie</strong>. Miał rację, nie szukając informacji o nim ani w greckiej,<br />

ani w nowszej filozofii, gdyż Grecy poruszali się w przeciwnym<br />

kierunku i Grek 109 ze spokojnym sumieniem wybrałby w tym wypadku<br />

wspomnienie. Z kolei nowa filozofia nie czyni żadnego ruchu<br />

110 , gdyż zazwyczaj potrafi onajedynie unieważniać 111 , a choćby<br />

109 Odnosi się to do platońskiego pojęcia anamnezji, głoszącego, że poznawanie<br />

i wiedza jest przypominaniem/ wspominaniem. Patrz przyp. 4.<br />

110 Chodzi o greckie pojęcie kinesis, oznaczające ruch, zmianę. Patrz przyp.<br />

28.<br />

111 W oryginale: ophawelse. U Kierkegaardajest to ironiczna kontaminacja<br />

duńskiego odpowiednika heglowskiego terminu Aujhebang (z Logiki te-<br />

85


i uczyniła jakiś ruch, będzie on związany z immanencją 112 , podczas<br />

gdy <strong>powtórzenie</strong> jest i zostanie - transcendencją 113 . Na szczęście<br />

chłopiec nie szukał u mnie żadnego wyjaśnienia, gdyż odrzuciłem<br />

już moją teorię i oto się oddalam. Także dla mnie <strong>powtórzenie</strong> jest<br />

nazbyt transcendentne. Potrafię krążyć wokół siebie, ale nie umiem<br />

siebie porzucić: nie jestem w stanie znaleźć punktu Archimedesa 114 .<br />

Mój przyjaciel nie szuka na szczęście objaśnień u światowej sławy filozofa<br />

ani u profesora zwyczajnego 115 , lecz zwraca się do niepraktykującego<br />

myśliciela, który kiedyś posiadał wspaniałości tego świata,<br />

a później wycofał się z życia. Innymi słowy, chłopiec biegnie do Hioba,<br />

który nie stoi na katedrze i nie podpiera uspokajającymi gestami<br />

goż) i duńskiego wyrażenia oznaczającego „robienie głupstw". Z tej kategorii<br />

korzystał m.in. J. L. Heiberg w swych wykładach filozoficznych,<br />

twierdząc, że „to, co się unieważnia {ophceves), nie zostaje zniszczone.<br />

Zniszczenie czegoś oznacza utrzymanie tego w tym samym punkcie,<br />

gdzie było, nim powstało; to zatem, co jest unieważnione, przecież było.<br />

Unieważnienie jest więc raczej zachowaniem"' (J. L. Heiberg Ledetraad<br />

ved ForelcBsningerne over Philosophiens Philosophie eller den specidative Logik<br />

vedden kongelige militaire H0iskole, Kopenhaga 1831-1832, s. 7, § 15, 2).<br />

Być może Kierkegaard polemizuje tu z oboma „panami H": zarówno<br />

z Heglem, jak i z Heibergiem. Kierkegaard posiadał trzytomową Wissenschaft<br />

der Logik G. W. F. Hegla, Berlin 1833 (ASKB 552-554).<br />

112 Immanencja określa granice ludzkich wyobrażeń oraz doświadczeń. W filozofii<br />

Hegla ta kategoria charakteryzuje rozwój (ruch) pojęć na skutek<br />

wewnętrznych sprzeczności, a zatem niespowodowany czynnikami zewnętrznymi.<br />

Rezultatem dialektycznego rozwoju jest urzeczywistnienie<br />

tego, co już na początku istniało jako możliwość.<br />

113 Transcendencjami przeciwieństwem immanencji i oznacza przekroczenie<br />

granicy doświadczenia i rozsądku. Więcej o związku ruchu z miłością,<br />

immanencją i transcendencją mówi zamieszczony w tej książce<br />

List otwarty Constantina Constantiusa do Pana Profesora Heiberga.<br />

114 Archimedes (287-212 p.n.e.), grecki matematyk, fizyk i wynalazca. Przypisuje<br />

mu się powiedzenie: „Wskaż mi punkt, o który mógłbym się<br />

oprzeć, a poruszę z posad Ziemię".<br />

115 U autora Powtórzenia: professorpublicus ordinarius. Określenie professor ordinarius<br />

oznaczało profesora zwyczajnego, dodany przez Kierkegaarda<br />

/ Constantiusa wyraz publicus ironicznie podkreśla zależność profesorów<br />

od władz państwowych.<br />

86


prawdy swoich słów, lecz siedzi przy ognisku, drapie się skorupami<br />

rozbitego garnka 116 i nie przerywając tej czynności, rzuca tylko ulotne<br />

słowa i uwagi. Tutaj chłopiec ma nadzieję znaleźć to, czego szuka.<br />

Sądzi, że w małym kółku, złożonym z Hioba, jego żony i trzech<br />

przyjaciół, prawda dźwięczy wspanialej, weselej i mocniej niż na<br />

greckiej uczcie 117 .<br />

Chociaż chłopiec wciąż oczekuje mego wsparcia, nic z tego nie<br />

będzie. Nie potrafię działać religijnie 118 , gdyż jest to sprzeczne z moim<br />

charakterem. Nie chcę przez to zaprzeczyć realności takiego<br />

działania ani temu, że wiele można się nauczyć od naszego młodego<br />

człowieka. 119 Jeżeli mu się uda, zostanie uwolniony od wszelkich ze<br />

116 „Odszedł Szatan sprzed oblicza Pana i uderzył w Hioba wrzodem złośliwym<br />

od stopy aż do ciemienia. I wziął ten skorupę, aby się nią skrobać,<br />

i siadł w popiele. Rzekła tedy do niego żona: «Ciągle trwasz w nienaganności<br />

swojej? Przeklnij Boga i umrzyj!» A on rzekł do niej: «Mówisz, jakby<br />

jaka szalona mówiła. Dobro przyjęliśmy od Boga, a zła nie przyjmiemy?»<br />

W tym wszystkim nie zgrzeszył Hiob usty swoimi. Usłyszeli trzej<br />

przyjaciele Hioba o całym nieszczęściu, jakie na niego przyszło, i przybyli,<br />

każdy z miejsca swojego, Elifaz z Temanu, Bildad z Szuach i Sofar<br />

z Naama. Bo umówili się, aby pójść razem i pożałować go, i pocieszyć.<br />

A kiedy podnieśli oczy swoje z daleka i nie poznali go, zaczęli głośno płakać<br />

i rozdarli swoje płaszcze, i ciskali proch ku niebu nad swoje głowy.<br />

I siedzieli przy nim na ziemi siedem dni i siedem nocy, i żaden nie przemówił<br />

do niego ani słowa, gdyż widzieli, że jego ból był bardzo wielki"<br />

(Księga Hioba 2, 7-12, tł. z hebrajskiego Cz. Miłosz, Paryż 1981, s. 66-67.<br />

Sądzę, że przekład Miłosza lepiej odpowiada poetyckiej tonacji Powtórzenia<br />

niż bardziej „prozaiczne" tłumaczenie Biblii Tysiąclecia. Wszystkie<br />

cytaty z Księgi Hioba pochodzą z tegoż wydania przekładu Miłosza.).<br />

117 Jest to aluzja do Uczty Platona. Autor Powtórzenia pragnie podkreślić<br />

wyższość chrześcijańskiej, monoteistycznej Biblii nad politeistyczną,<br />

grecką mitologią oraz Hiobowego sposobu porozumienia się z Bogiem<br />

(transcendencją) za pomocą milczenia - nad platońskim dialogiem.<br />

118 Patrz przyp. 102.<br />

119 W rękopisie Powtórzenia widnieje w tym miejscu dodatkowe zdanie:<br />

, Jeżeli mu się uda, nie znajdzie nikogo, kto będzie go podziwiał bardziej<br />

ode mnie". Ale w pierwszym, autoryzowanym wydaniu z 1843 r. zdanie<br />

to zostało przez autora usunięte, zapewne w czasie ostatniej korekty, już<br />

w drukarni. Kierkegaard aż do ostatniej chwili poprawiał swe rękopisy.<br />

87


mną zatargów. Jednego nie umiem zapomnieć, wciąż rozważając całą<br />

sprawę: znowu podejrzewam dziewczynę, że w ten czy inny sposób<br />

pragnęła uwięzić chłopca w jego melancholii. A w takim razie<br />

nie chciałbym być w jej skórze. To się źle skończy. Życie zawsze i jak<br />

najsurowiej mści się za takie zachowanie.<br />

Wydanie drugie, na którym opiera się m.in. edycja gyldendalowska, ponownie<br />

umieściło to zdanie w tekście dzieła (por. Powtórzenie, w: S0ren<br />

Kierkegaarcls Samlede Vc£rker, Kopenhaga 1963, t. V, s. 162), a podobnie<br />

zrobili m.in. tłumacze na język angielski (Soren Kierkegaard, Fear and<br />

Trembling. Repetition, Princeton 1983, tł. Hong i Hong, Kierkegaard's<br />

Writings, t. VI, s. 187), francuski (La Repetition, w: S0ren Kierkegaard CEuvres<br />

Completes, Paryż 1972, t. V, s. 55, tł. P.-H. Tisseau), niemiecki (S. Kierkegaard,<br />

Die Wiederholung, tł. L. Richter, Hamburg 1991, s. 54) i szwedzki<br />

(S0ren Kierkegaard, Upprepningen, tł. S. Borg, wyd. Nimrod, b.m.,<br />

1995, s. 64). Wyróżnić zatem trzeba edycję włoską i tłumacza Dario Borso,<br />

który sięgnął do pierwszego duńskiego wydania (por. S0ren Kierkegaard,<br />

La Ripetizione, Mediolan 1991, s. 84). Podobnie uczynił P. Hansen,<br />

dokonując prawie sto lat temu przekładu najęzyk rosyjski (S. Kierkegor,<br />

Poiotorienije, Moskwa 1997, s. 75). Tłumacz polski także postanowił<br />

uszanować wolę Autora.


15 sierpnia<br />

Mój milczący powierniku,<br />

Być może zadziwi Pana nieoczekiwany list od kogoś, kto już<br />

dawno umarł dla Pana i został zapomniany, czy też został zapomniany,<br />

a zatem umarł. Nie liczę na więcej niż zdziwienie. Wyobrażam<br />

sobie Pana w tej chwili, przypominającego sobie całą historię i mówiącego:<br />

O, prawda, to ten nieszczęśliwie zakochany... jak to się<br />

skończyło? Tak, pamiętam, więc takie były symptomy! Naprawdę,<br />

pański spokój jest przerażający. Kiedy myślę o tym, krew burzy się<br />

w moich żyłach, a przecież nie potrafię się uwolnić. Pan z dziwną siłą<br />

przywiązał mnie do siebie. Rozmowa z Panem ma w sobie coś niewypowiedzianie<br />

kojącego i dobroczynnego, jakby rozmawiało się<br />

z samym sobą - albo z ideą. A gdy człowiek już się wypowiedział<br />

i znalazł w tym pociechę, nagle widzi Pańską chłodną twarz i myśli:<br />

Więc ten, kto stoi naprzeciwko ciebie, ten niesłychanie mądry człowiek,<br />

z którym rozmawiasz, jest właśnie taki! Tego można się porządnie<br />

przestraszyć! Mój Boże, człowiek cierpiący jest zawsze<br />

wrażliwy na własne cierpienie. Nie zwierzy się byle komu, lecz wybierze<br />

milczenie - a milczenie znajdzie azyl u Pana. A przecież, gdy<br />

prawie zostałem pocieszony, zacząłem się bać na nowo, gdyż Pańskie<br />

milczenie jest głębsze od grobu i chyba posiada wiele podobnych<br />

do niego zagadek. Pan wie o wszystkim, w niczym się nie myli<br />

i w następnej sekundzie potrafi ukazać nowy sekret, zaczynając<br />

wszystko od początku. Wówczas człowiek żałuje, że się Panu zwie-<br />

89


zył. Mój Boże! Człowiek cierpiący jest zawsze wrażliwy na własne<br />

cierpienie. Pragnie, by ten, kogo w nie wtajemnicza, odczuł jego wagę<br />

i znaczenie. Pan nie zawodzi tych oczekiwań, gdyż Pan odczuwa<br />

każdy jego odcień lepiej ode mnie. W następnej chwili rozpaczam<br />

nad ową przewagą, spowodowaną tym, że wie się wszystko i że nic<br />

nie jest nowe lub nieznane. Gdybym był absolutnym władcą wszystkich<br />

ludzi, wówczas - pomóż im, Boże! - woziłbym Pana, zamkniętego<br />

ze mną w klatce, aby Pan tylko do mnie należał. A i wtedy odczuwałbym<br />

zapewne najboleśniejszy strach, codziennie Pana oglądając.<br />

Pan posiada demoniczną władzę, która potrafi skłonić człowieka<br />

do wypróbowania wszystkiego, do wytężenia sił, których nie<br />

ma i których nie pożąda na co dzień -jedynie na czas, w którym Pan<br />

patrzy na niego - a zatem do udawania tego, kim nie jest - by za to<br />

kupić akceptujący uśmiech, który nieskończenie nagradza. Chętnie<br />

oglądałbym Pana cały dzień, słuchał przez całą noc, a przecież, gdybym<br />

zaczął działać, za żadne skarby nie zrobiłbym tego w Pańskiej<br />

obecności. Pan potrafi wszystko zniszczyć jednym słowem. Nie<br />

mam odwagi przyznać się Panu do słabości, a gdybym to kiedyś<br />

zrobił, stałbym się najtchórzliwszym z ludzi. Sądziłbym bowiem,<br />

że wszystko straciłem. Oto łączą mnie z Panem niesłychanie<br />

silne więzy i ta siła mnie przeraża. Podziwiam Pana, a przecież niekiedy<br />

wydaje mi się, że Pan jest obłąkany. Czy nie jest rodzajem szaleństwa<br />

w takim stopniu podporządkować każdą namiętność, każde<br />

poruszenie serca i każdy nastrój zimnemu regulaminowi refleksji!<br />

120 Czy nie jest szaleństwem być normalnym w ten sposób - być<br />

120 To i dwa następne zdania również w oryginale mają intonację zdań pytających,<br />

ale autor Powtórzenia opatrzył je wykrzyknikiem. Być może zamiana<br />

pytajnika na wykrzyknik to najkrótszy, graficzny znak stosunku<br />

Constantiusa i młodzieńca: miody człowiek pragnie okazać Constantiusowi<br />

zarówno szacunek, jak i sprzeciw, zaczyna grzecznym pytaniem,<br />

kończy bezapelacyjnym wykrzyknikiem, po którym, nieoczekiwanie,<br />

następuje myślnik, oznaczający u Kierkegaarda milczenie (co nie zawsze<br />

udało się oddać po polsku), a milczeniu (ironicznemu) Sokratesa<br />

i Chrystusa przypisywał filozof ogromne znaczenie. Ta „osobista" interpunkcja<br />

mówi zatem wiele o młodym człowieku: jest on jednocześnie<br />

90


jedynie ideą, a nie człowiekiem jak my, zmienni, poddający się, zatraceni<br />

i zatracający siebie! Czyż nie jest szaleństwem być zawsze<br />

czujnym, zawsze świadomym, nigdy niezrozumiałym ani rozmarzonym!<br />

- W tym momencie nie śmiem spotkać się z Panem, a przecież<br />

nie potrafię tego uniknąć. Dlatego piszę i bardzo proszę, by nie<br />

trudził się Pan z odpowiedzią. Zabezpieczam się, nie podając na<br />

kopercie mego adresu. Tego sobie życzę, bo dobrze jest pisać do Pana,<br />

gdy nie czuję się zagrożony i gdy jestem przepełniony do Pana<br />

sympatią.<br />

Pański plan był znakomity, więcej - niezrównany. Wciąż jeszcze<br />

w pewnych chwilach jak dziecko wyciągam ręce ku tej heroicznej<br />

postaci, którą Pan przedstawił kiedyś memu zachwyconemu<br />

spojrzeniu, tłumacząc, iż jest to moja przyszłość, tej heroicznej<br />

postaci, która miała uczynić mnie herosem - gdybym potrafił<br />

zdolny do grzeczności i gwałtownego wzruszenia. Prawie równocześnie<br />

do głośnego protestu i cichej refleksji. Interpunkcja Kierkegaarda często<br />

bywa źródłem translatorskich strapień. Chociaż w dziewiętnastowiecznej<br />

Danii reguły gramatyczne były mniej restryktywne niż dzisiaj,<br />

Kierkegaard wypracował własny „rytm interpunkcyjny", odpowiadający<br />

jego retoryce. Tak pisał o tym w swym dzienniku około roku 1847, systematyzując<br />

wcześniejsze doświadczenia: „[Jeżeli chodzi o interpunkcję],<br />

nie naśladuję bez zastrzeżeń nikogo [...]. Szczególnie gdy chodzi o retorykę,<br />

moja interpunkcja odbiega [od normy], gdyż jest bardziej rozwinięta.<br />

To, co szczególnie mnie zajmuje, to owa architektoniczność-dialektyczność,<br />

która sprawia, że to, co dla oka ukazuje się jako proporcja<br />

zdania, dla samego zdania, o ile czytamyje na głos, okazuje się rytmem -<br />

bo ja wciąż myślę o czytelniku, który czyta na głos. Na ogół w niemądry<br />

sposób nadużywa się pytajników, abstrakcyjnie stawiając je po każdym<br />

pytaniu. Często korzystam ze średnika, a potem łącznego pytajnika.<br />

Właśnie to jest retorycznie poprawne. Nie da się wytrzymać wielokrotnego<br />

czytania pytań i nadawania im postaci pytań. Zaczyna się pędzić coraz<br />

prędzej przez cały rząd pytań. [...] Akcent etyczny, pojcciowy/>ra£g-nans,<br />

antyteza, jasność podwójnego członu obrazowania w jednej linii,<br />

to, co retoryczno-emfatyczne itd. - do tego wszystkiego używam dwukropka<br />

oraz - szczególnie do wyrażenia ironii - myślnika, by uczynić ją<br />

oczywistą" (Pap. VIII 1, A 32-38 - „Co nieco o mojej interpunkcji" oraz<br />

„Moja interpunkcja w przyszłości", s. 20-24).<br />

91


przywdziać jej szaty. Oszołomiła mnie wtedy siła iluzji poddana całkowitemu<br />

szaleństwu fantazji. Więc tak miałem zakończyć życie:<br />

z powodu jednej dziewczyny! Miałem stać się nędznikiem i oszustem<br />

tylko po to, by pokazać, jak wysoko ją cenię, gdyż dla drobnych<br />

rzeczy nie składa się czci w ofierze! Wypalić piętno na swym ciele,<br />

zniszczyć swoje życie! Wziąć na siebie rolę zemsty i zagrać ją inaczej<br />

niż ci, co tylko potrafią ględzić! Tak, stać się herosem, nie w oczach<br />

innych, lecz wyłącznie we własnych! Niczego nie żądać od innych,<br />

pozostać sobą, kimś żywcem zamurowanym we własnej osobowości,<br />

w samym sobie mając świadka, sędziego i oskarżyciela! Sprzedać<br />

przyszłe życie za natłok myśli, towarzyszący krokom człowieka, który<br />

w ten sposób, mówiąc po ludzku, pożegnał się z rozumem! To<br />

zrobić dla dziewczyny! Jak Pan zauważył, gdybym mógł, korzystając<br />

z tego, że wszystko biorę na siebie, odwrócić całą rzecz, mówiąc na<br />

przykład dziewczynie bardzo rycerski i bardzo erotyczny komplement,<br />

pozostawiający w tyle najbardziej fantastyczne uczynki! To<br />

zdanie wywarło na mnie głębokie wrażenie. Było wypowiedziane<br />

bez egzaltacji - Pan i egzaltacja! - ze spokojnym i zimnym namysłem,<br />

oraz z taką wiedzą, jakby Pan tylko dla tej jednej sprawy przeczytał<br />

wszystkie baśnie o rycerzach. Odkrycie sfery erotyki było dla<br />

mnie tym, czym jest nowa kategoria dla myśliciela.<br />

Na nieszczęście, nie byłem wówczas na tyle artystą, by mieć siłę<br />

i wytrzymałość do dokonania takiego czynu. Na szczęście, spotykałem<br />

Pana tylko w odludnych miejscach, a i to rzadko. Gdybym miał<br />

Pana u mego boku, siedzącego w tym samym pokoju, choćby to był<br />

jakiś kąt, czytającego, piszącego, robiącego błahe rzeczy, a przecież<br />

- to wiem na pewno, uważnie śledzącego wszystko - wówczas, jak sądzę,<br />

spróbowałbym od początku. To przerażające - tak mogło się<br />

zdarzyć. Bo czy nie przeraża to, że ukochaną zaklina się nieprawdą<br />

- z zimnym spokojem, dzień za dniem? Proszę pomyśleć, co by się<br />

stało, gdyby sięgnęła do środków, które stały do jej dyspozycji - do<br />

kobiecych zaklęć! Proszę pomyśleć, co by się stało, gdyby ze łzami<br />

w oczach błagała mnie i zaklinała na cześć, sumienie i szczęście, na<br />

mój spokój w życiu i po śmierci, na spokój na tym i na tamtym świecie!<br />

Na myśl o tym przechodzi mnie dreszcz.<br />

92


Nie zapomniałem znaków, które Pan mi dawał i których nie<br />

śmiałem zlekceważyć, będąc zbyt oczarowany Jego słowami: , Jeżeli<br />

dziewczyna ma prawo korzystania z pewnych sposobów, należy je<br />

wypróbować na sobie. Co więcej, czyniąc tak, niesie się jej pomoc.<br />

W stosunku do dziewczyny należy być na tyle rycerskim, aby nie tylko<br />

być sobą, lecz także oskarżycielem 121 w jej imieniu. Jeżeli dziewczyna<br />

nie ma racji, wówczas to nic nie znaczy i należy o tym zapomnieć".<br />

To prawda, absolutna i całkowita prawda, aleja nie jestem<br />

tak opanowany. „Oto niemądra sprzeczność, którą się często spotyka<br />

w ludzkim tchórzostwie i odwadze. Człowiek boi się oglądać<br />

straszne rzeczy, lecz ma odwagę je czynić. Opuścił Pan dziewczynę:<br />

to straszna rzecz. Do tego starczyło Panu odwagi, lecz zabrakło jej,<br />

by zobaczyć jej bladość, policzyć łzy i być świadkiem opuszczenia.<br />

A przecież to nic w porównaniu z innym uczynkiem. Jeżeli Pan wiedział,<br />

czego Pan pragnie oraz dokąd i jak daleko Pan zmierza, to należało<br />

mocno zważyć i zaakceptować każdy argument, nie zaś umy-<br />

121 W oryginale występuje wyrażenie Actor, które po łacinie oznacza oskarżyciela<br />

sądowego (por. SKS K4, s. 62). By określić aktora grającego w teatrze,<br />

używano w tym czasie pojęć acteur, aktor lub skuespiller. Szwedzki<br />

tłumacz Powtórzenia tłumaczy to słowo jako „aktor" (szw. aktor, por.<br />

S. Kierkegaard, Upprepningen, s. 67), rosyjski przekład mówi o „obrońcy"<br />

(zaszczitnik) dziewczyny (S. Kierkegor, Powtorienije, Moskwa 1997,<br />

s. 80), niemiecki zaś o „działaniu w imieniu dziewczyny" (por. S. Kierkegaard,<br />

Die Wiederholung, s. 56: „...in ihrem Namen zu handelri"). Taka rozbieżność<br />

wydobywa całkowicie odmienne sensy. W pierwszym wypadku<br />

stosunek mężczyzny i kobiety zakłada, że ten pierwszy jest zarówno „sobą",<br />

jak i „oskarżycielem w imieniu dziewczyny", czyli ma strzecjej czci<br />

i honoru i domagać się zadośćuczynienia w wypadku jej krzywdy.<br />

W drugim, gdy za tłumaczem szwedzkim uznamy, że wyraz Actor odnosi<br />

się do obszaru pantomimy czy teatru, związek mężczyzny i kobiety stanie<br />

się grą, zamianą masek, czymś, co oddalone jest od pojęć czci, honoru<br />

i powagi oskarżyciela. Natomiast niemiecka, „kompromisowa" propozycja<br />

zamazuje tak ważną dla autora Powtórzenia wyrazistość stosunku<br />

mężczyzny i kobiety. Kierkegaard z upodobaniem odwoływał się do retoryki<br />

sądowniczej i rozróżnienie między „oskarżycielem" i „obrońcą"<br />

było dlań znaczące.<br />

93


kac w nadziei, że Pańska wyobraźnia jest bardziej tępa niż rzeczywistość.<br />

Tutaj oszukuje Pan także siebie, gdyż - kiedy nadejdzie czas -<br />

Pańska żywa wyobraźnia ożyje w zupełnie inny sposób. Wtedy lepiej<br />

wyobrazi Pan sobie jej cierpienie, niż gdyby Pan je widział na własne<br />

oczy, tak zatrważające i odrażające, jak to tylko możliwe".<br />

To prawda, że każde z tych słów jest prawdziwe, lecz jest to<br />

prawda tak zimna i konsekwentna, jakby świat był martwy. Ta prawda<br />

nie przekonuje mnie i nie porusza. Przyznaję, że jestem słaby, byłem<br />

słaby, nie stanę się ani zupełnie silny, ani zuchwały. Lecz proszę<br />

wszystko przemyśleć, proszę wmyślić się w moje położenie, proszę<br />

pamiętać, że Pan istotnie kocha tak mocno, jak ja ją kochałem. Oto<br />

jestem przekonany, że Pan zwyciężył, wszystko zniósł, pokonał<br />

wszelkie lęki, oczarował ją swoim fałszem. Co może się stać? Jeżeli<br />

szczęście nie uśmiechnie się do Pana w chwili tego wysiłku, jeżeli<br />

Pańskie włosy nie osiwieją, a Pańskie ciało nie odda ducha w godzinę<br />

później, należy, co Pański plan również zakładał, kontynuować<br />

fałsz. To się Panu uda, jestem o tym przekonany. Ale czy Pan się nie<br />

boi, że postrada rozum? Czy nie obawia się Pan zaginąć w potwornej<br />

namiętności, której na imię „pogarda dla ludzi"? Mieć rację i być<br />

wiernym, a jednak postępować jak nędznik, który w swoim oszustwie<br />

znieważa ludzką nędzę! Który często chełpi się sobą, lecz także<br />

drwi z tego, co dobre na świecie! Że ludzka głowa coś takiego potrafi<br />

wytrzymać! Czy nie sądzi Pan, że koniecznie należało częściej wstawać<br />

w nocy, by wypić szklankę zimnej wody, albo usiąść na posłaniu,<br />

by obrachować własne szanse?<br />

Powiedzmy, że postąpiłbym, jak Pan tego pragnął - nie potrafiłbym<br />

wytrzymać kontynuacji. Wybrałem inny sposób, po cichu<br />

opuściłem Kopenhagę i pojechałem do Sztokholmu. Wedle Pańskiego<br />

planu było to niewłaściwe. Powinienem był wyjechać jawnie.<br />

Proszę sobie wyobrazić dziewczynę stojącą na Toldboden 122 - aż<br />

mnie dreszcz przechodzi. Proszę sobie wyobrazić, że widzę ją dopiero<br />

w tym momencie, gdy wprawiono maszyny w ruch. Sądzę, że<br />

122 Budynek celny w porcie kopenhaskim; nieopodal była przystań, skąd<br />

odpływały duńskie promy, m.in. do Szwecji.<br />

94


postradałbym rozum. Nie wątpię, że Pan miałby siłę, by pozostać<br />

spokojny. Gdyby to było potrzebne, gdyby Pan oczekiwał, że ona<br />

zjawi się na Toldboden, wówczas wziąłby Pan naszą modystkę, aby<br />

z nią wyjechać. Gdyby to było konieczne, Pan nie tylko by opłacił jakąś<br />

dziewczynę, lecz - by pomóc ukochanej - uwiódłby tę drugą,<br />

naprawdę uwiódł, zwiódł i porzucił, gdyby była taka potrzeba. Lecz<br />

proszę sobie teraz wyobrazić, że Pan budzi się w nocy i nie potrafi<br />

się rozpoznać, gdyż pomylił siebie z postacią, którą Pan wykorzystał<br />

do owych pobożnych oszustw. Przyznaję, Pan z pewnością nie twierdził,<br />

że należy lekkomyślnie coś takiego rozpocząć. Pan pozwolił sobie<br />

nawet napomknąć, że takie postępowanie nie jest konieczne,<br />

jeżeli wina nie leży po stronie dziewczyny, niezależnie od tego, czy<br />

jest ona tak bezmyślna, że nie szuka we wspomnieniu znaku sympatii,<br />

czy też na tyle egoistyczna, że pozwala mu zaginąć. Właśnie - czy<br />

nie nadejdzie chwila, w której zrozumie, co powinna uczynić,<br />

i w której zacznie rozpaczać nad tym, że tego nie zrobiła, choć główną<br />

przyczyną nie byłajej nieczułość, lecz osobowość tego drugiego?<br />

Czy nie spotka jej to, co mnie spotkało? Ona bynajmniej nie przeczuwała,<br />

jakie moce wprawiła w ruch, i wcale się jej nie śniło, jak<br />

wielkie namiętności wzbudziła. W ten sposób - chociaż niewinna -<br />

stała się winna wszystkiemu. Czy to nie było okrutne? Gdybym miał<br />

coś z tym zrobić, to już raczej wybrałbym kłótnię i gniew, a nie to<br />

milczące, obiektywne potępienie!<br />

Nie! Nie! Nie! Nie mogłem i nie mogę! Nie chcę za nic w świecie!<br />

Nie! nie! nie! Mógłbym rozpaczać nad tymi wykrzyknikami, bo<br />

są zimne i przypominają nieruchomych włóczęgów stojących obok<br />

siebie, a także z tego powodu, że pierwsze „nie" wcale nie mówi więcej<br />

niż pozostałe. Powinny usłyszeć, jak je moduluje moja namiętność.<br />

Gdybym mógł być z Panem i gdyby moje ostatnie „nie" na<br />

zawsze pożegnało Pana, jak Don Juan Komandora 123 , którego dłoń<br />

123 W finale Mozartowskiej opery Don Giovanni (a. II, sc. 20; por. przyp. 19)<br />

Don Juan spotyka sobowtóra zamordowanego przez siebie Komandora.<br />

Sobowtór pragnie, by Don Juan podaniem dłoni przypieczętował obietnicę<br />

ponownego spotkania.<br />

95


nie była przecież chłodniejsza od Pańskiego rozumu, tak nieodparcie<br />

mnie pociągającego! Ale stając przed Panem, zapewne nie potrafiłbym<br />

powiedzieć więcej niż jedno „nie", gdyż Pan z pewnością<br />

przerwałby moje wysiłki, odpowiadając chłodno: Ależ tak! ależ tak!<br />

To, co uczyniłem, było bardzo nędzne i niezręczne. Proszę<br />

śmiać się ze mnie. Kiedy pływak, który potrafi skoczyć z okrętowego<br />

masztu i wykonać salto mortale, zanim dosięgnie lustra wody, wyzwie<br />

innego, by zrobił to samo, tamten zaś, zamiast skoku, podejdzie do<br />

schodków, umoczy raz jedną, raz drugą nogę, by potem ciężko<br />

wpaść do wody - wówczas, tak, wówczas nie chcę wiedzieć, co zrobi<br />

ten pierwszy. Pewnego dnia zniknąłem. Nie mówiąc ani słowa,<br />

wsiadłem na parowiec płynący do Sztokholmu. Uciekłem, skrywając<br />

się przed wszystkimi. Niechaj niebiosa wskażą jej przyczynę.<br />

Proszę Pana, czy nie spotkał Pan jej niedawno, tej dziewczyny,<br />

której imienia nigdy nie wymienię, której nazwiska nie potrafię napisać<br />

jak człowiek, gdyż moja dłoń drży z przerażenia? Czy widział ją<br />

Pan? Czy jest blada? A może umarła? Czy się smuci, czy znalazła jakieś<br />

wytłumaczenie, które ją ucieszyło? Czy wciąż stąpa tak lekko,<br />

czy też chodzi z pochyloną głową i ma ociężałą sylwetkę? Dobry<br />

Boże, moja wyobraźnia potrafi wszystko pokazać. Czyjej wargi są<br />

blade, te wargi, które tak podziwiałem, choć pozwoliłem sobie tylko<br />

całować dłoń? 124 Czyjest poważna i zamyślona, ona, która potrafiła<br />

być szczęśliwa jak dziecko! Proszę, niech mi Pan odpowie. Nie,<br />

niech Pan lepiej nie pisze, nie chcę żadnego listu od Pana, nie chcę<br />

słyszeć o niej, nie wierzę w nic i nikomu, nawet jej. Choćby stanęła<br />

przede mną we własnej postaci, jeszcze cudowniejsza niż zazwyczaj,<br />

nie byłbym wcale zadowolony i nie uwierzyłbym jej wcale. Wziąłbym<br />

to za oszustwo, którego celem jest poniżenie mnie - lub pocie-<br />

124 W rękopisie ciąg dalszy, prawdopodobnie nawiązujący do biografii<br />

Kierkegaarda: „Te usta i pocałunek, który rozkwitał na nich, a którego<br />

słodyczą syciłem się namiętniej niż [nordycki bóg] Thor, pijący wodę<br />

z mórz świata, pocałunek, który w następnej chwili wywoływał zdrowy<br />

rumieniec, choć sądziłem, że syciłem się krwiąjej ciała" (Pap. IV B 97:11,<br />

s. 252). Fragment ten nie wszedł do tekstu książki.<br />

96


szenie. Czy widział ją Pan? Nie, mam nadzieję, że nie pozwolił Pan<br />

sobie na mieszanie się do historii mojej miłości. Bo gdybym się tylko<br />

o tym dowiedział! Kiedy dziewczynę spotyka nieszczęście, natychmiast<br />

nadciągają głodne potwory, by zaspokoić psychologiczny<br />

głód i pragnienie - albo napisać opowiadanie. Gdybym odważył się<br />

ruszyć na te muchy i odgonić je od owocu, co dla mnie jest słodszy<br />

od innych, delikatniejszy i miększy od brzoskwini, która w chwili<br />

szczęścia ubiera się w jedwab i aksamit.<br />

Co teraz robię? Próbuję od początku, a potem próbuję od końca.<br />

Uciekam od każdego przez świat przebudzonego wspomnienia,<br />

podczas gdy moja dusza nieprzerwanie zajmuje się wspominaniem<br />

w dzień i w nocy, na jawie i we śnie. Nigdy nie wymówię jej imienia<br />

i wdzięczny jestem losowi, że dzięki nieporozumieniu noszę fałszywe<br />

nazwisko. Nazwisko, moje nazwisko należy przecież do niej. Gdybym<br />

mógł się go pozbyć! Moje własne nazwisko wystarczy, by przypomnieć<br />

mi o wszystkim, całe życie wydaje się zawierać aluzje do<br />

przeszłości. Dzień przed moją podróżą przeczytałem w,,Adresseavisen"<br />

125 : „sprzedam 16 łokci ciężkiego jedwabiu w związku ze zmianą<br />

decyzji". Jaka mogła być pierwsza decyzja? Może chodziło o suknię<br />

ślubną? Czemu nie mogę wystawić mego nazwiska na sprzedaż w gazecie,<br />

„w związku ze zmianą decyzji"? Gdyby duch wszechmogący<br />

zabrał mi nazwisko i ponownie je zaproponował, teraz obdarzone<br />

nieśmiertelną sławą, odrzuciłbym je daleko, bardzo daleko i błagałbym<br />

o najmniej znaczące, o najmniej mówiące nazwisko: nazwijcie<br />

mnie „Numer 14", jak jednego z tych błękitnych chłopców 126 .<br />

125 „Adresseavisen" była gazetą złożoną z ogłoszeń i reklam. Od roku 1800<br />

wychodziła sześć razy w tygodniu, w okresie 1843-1854 miała monopol<br />

na anonse i obwieszczenia władz. W 1841 r. nakład wynosił 7000 egzemplarzy.<br />

Cytowany przez autora Powtórzenia anons był zamieszczony<br />

w „Adresseavisen" nr 85, z 10 kwietnia 1843 r.<br />

126 Chodzi o barwę mundurków, w które ubierani byli chłopcy z domu wychowawczego<br />

Det Kongelige Opfostringshus, założonego w Kopenhadze<br />

w 1753 r.<br />

97


W czym mi pomoże nazwisko, które nie jest moje? W czym pomoże<br />

wspaniałe nazwisko, nawet gdyby byto moje -<br />

bo czym są slatoy schlebiające pienia<br />

wobec dziewczyny czułego westchnienia?<br />

Co teraz robię? W dzień chodzę śpiący, nocą leżę rozbudzony.<br />

Jestem pracowity i ambitny, istny wzór porządku i gospodarności.<br />

Umoczę palec, spuszczę nogę, potem zatrzymam kołowrotek, na­<br />

łożę nić na czółenko. Cienko przędę. Ale gdy wieczorem odkładam<br />

wrzeciono na miejsce, nigdzie śladu roboty i tylko mój kot wie, ile<br />

dotąd utkałem. Jestem aktywny, rozsądny i niewzruszony - lecz<br />

gdzie się to wszystko podziało? 128 Ugniatający torfowisko wyrobnik<br />

127 Jest to fragment wiersza duńskiego poety romantycznego Adolpha<br />

Schack von Staffeldta (1769-1826), Elskovsbaaleł, zamieszczonego w tomie<br />

Samlede Digte, Kopenhaga 1843, t. II, s. 327. Kierkegaard posiadał<br />

dwutomową edycję tych Wierszy zebranych w swojej bibliotece (ASKB<br />

1579-1580).<br />

128 Według duńskiego komentatora Powtórzenia (por. SKS 4K, s. 63-64) to<br />

niezwykłe zdanie odsyła czytelnika do opowiadania duńskiego prozaika<br />

S. S. Blichera (1782-1848), zatytułowanego Hosekrcemmeren (Pończosznik).<br />

Cecylia, oszalała z nieszczęśliwej miłości córka pończosznika, siedzi<br />

przy nieistniejącym kołowrotku i nuci miłosne piosenki (por. S. S. Blicher,<br />

Samlede Noveller, t. I-V, Kopenhaga 1833-1836, t. I, s. 213-235.<br />

Biblioteka Kierkegaarda zawierała to wydanie, ASKB 1521-1523). Polski<br />

tłumacz jest innego zdania: sądzę, iż połączenie nieszczęśliwej miłości<br />

z aktywizmem prowadzi nas poza granice Danii. Przypomnijmy bowiem,<br />

że metafora kołowrotka przywołana została już na początku Powtórzenia,<br />

gdzie ten, kto wierzy w <strong>powtórzenie</strong>, „nie tka [...], jak stara<br />

prządka, tkaniny na krosnach wspomnień, lecz spokojnie idzie swoją<br />

drogą, rad z możliwości powtórzenia". Metafora ta została więc już na<br />

początku przeciwstawiona światu greckich pojęć o wspomnieniu. A gdy<br />

przeczytamy dalszą część tekstu, zauważymy, że po przytoczeniu fragmentu<br />

wiersza W. Mullera młodzieniec powie: „Mam przecież tę przewagę,<br />

że w każdej chwili mogę przerwać, tak jak w każdej chwili mogę<br />

przeciąć nić, którą przędę. W tym łaska Boga". Spytajmy: „przewagę"<br />

nad kim lub nad czym? Najprawdopodobniej należy czytać te zdania<br />

w kontekście Księgi Hioba, przeciwstawionej greckiej mitologii. Trzy<br />

98


jest cudotwórcą w porównaniu ze mną. Krótko mówiąc, jeżeli chce<br />

mnie Pan zrozumieć, jeżeli zechce Pan mieć obraz moich bezowocnych<br />

działań, to proszę wsłuchać się w podniosłe słowa poety o moich<br />

myślach. To wszystko, co mogę powiedzieć:<br />

Die Wolken treiben hin und her,<br />

Sie sind so matt, sie sind so schwer;<br />

Da stiirzen rauschend sie herab,<br />

Der Schoos der Erde wird ihr Grab. 129<br />

[Chmury sunące tam i sam<br />

Dostojnie, ciężko ruszą w tan,<br />

Aż raptem spadną w dół bez siły,<br />

Na ziemi łono, w głąb mogiły.]<br />

prządki, Kloto, która wije nić żywota, Lachezis, którają odmierza, i Atropos,<br />

którają „nieodwracalnie" przecina, obracają człowiekiem, „jakby<br />

był wrzecionem; a być może [...] już to wszystko wyprzędły u początku"<br />

(por. Z. Kubiak, Mitologia Greków i Rzymian, Warszawa 1997, s. 57). Młody<br />

bohater Powtórzenia przyjmuje zupełnie inną postawę: nie wierzy, że<br />

jego los został zdeterminowany „od początku", sądzi, że ma nad prządkami<br />

„przewagę", sam zatem chwyta „nić" egzystencji w swe dłonie,<br />

naśladując Hioba wadzącego się z Bogiem. (Lecz oto i wyjątek: w Odysei<br />

istnieje aktywistyczna wersja tkackiej metafory. Czekająca na Odyseusza<br />

Penelopa tka w dzień całun dla teścia i pruje go w nocy, unikając w ten<br />

sposób nowego małżeństwa.) Równie deterministyczna jak grecka jest<br />

mitologia skandynawska - i także ona została zanegowana w Powtórzeniu.<br />

W mitologii nordyckiej istnieją trzy prządki, zwane nomami. Siedzą<br />

one u stóp życiodajnego jesionu Yggdrasil i tkają nić ludzkiego żywota.<br />

Jak się wydaje, drzewo to zawierało w sobie nienarodzone jeszcze dusze<br />

(por. H. R. Ellis Davidson, Nordisk Mytologi, Kopenhaga 1996, s. 110).<br />

W ten sposób pojęcie „kołowrotka" nabrało w Powtórzeniu sensu filozoficznego<br />

i religijnego. Poświadczać ma wyższość Hiobowego i chrześcijańskiego<br />

monoteizmu i egzystencjalnego aktywizmu nad pogańskim,<br />

mitologicznym fatalizmem. Podkreśla, że „<strong>powtórzenie</strong>" jest działaniem,<br />

„ruchem naprzód".<br />

129 Zacytowany fragment pochodzi z wiersza Wilhelma Mullera Derewigejude,<br />

Lipsk 1823, s. 10-12 (por. H. P. Rohde, Gaadefułde Stadierpaa Kierkegaards<br />

Vej, Kopenhaga 1974, s. 101-108).<br />

99


Więcej Panu powiedzieć nie potrzebuję, a raczej właśnie Pana<br />

potrzebuję, by opowiedzieć więcej i by rozsądnie i jasno wyrazić to,<br />

co ciemna myśl tylko pozwala przerażająco przeczuć.<br />

Gdybym zechciał Panu wszystko opowiedzieć, mój list byłby<br />

nieskończenie długi, a przynajmniej tak długi jak zły rok i jak czasy,<br />

o których mówi się, że są nieprzyjemne 130 . Mam przecież tę przewagę,<br />

że w każdej chwili mogę przerwać, tak jak w każdej chwili mogę<br />

przeciąć nić, którą przędę. W tym łaska Boga. Kto uwierzył życiu,<br />

ten dobrze się zabezpieczył i wszystko osiągnął, podobnie jak<br />

mężczyzna, który ukrywa uczucia, zakrywając rozmodloną twarz kapeluszem<br />

bez denka.<br />

Mój Panie, mam zaszczyt itd.<br />

- niezależnie od mych pragnień, pozostając<br />

oddanym Panu, bezimiennym przyjacielem.<br />

130 Jest to aluzja do Księgi Koheleta, czyli Eklezjastesa, 12,1: „Pomnij jednak<br />

na Stwórcę swego w dniach swej młodości, zanim jeszcze nadejdą<br />

dni niewoli i przyjdą lata, o których powiesz: «Nie mam w nich upodobania»".<br />

100


Mój milczący powierniku,<br />

19 września<br />

Hiobie! Hiobie! o Hiobie! czy rzeczywiście nie rzekłeś nic wię­<br />

cej ponad te wspaniałe słowa: Pan dał, Pan wziął, niech będzie imię<br />

Pańskie błogosławione 131 . Nie powiedziałeś nic więcej? Tylko to<br />

131 „Pan dał, Pan wziął, niech będzie imię Pańskie błogosławione" (Księga<br />

Hioba 1,21). Przekład Miłosza dosłownie odpowiada cytatowi z Biblii,<br />

posiadanej przez autora Powtórzenia: yyHerren gav, Herren tog Herrens<br />

navn vcere lovet" (SKS 4, s. 66). W Biblii Tysiąclecia mówi Hiob nieco inaczej:<br />

„Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione".<br />

Ponieważ odsyłam do Miłoszowego tłumaczenia Księgi Hioba, chciałbym<br />

wyjaśnić sprawę ściśle związaną z Powtórzeniem. Przedmowa do tego<br />

tłumaczenia, która wyszła spod pióra ks. Józefa Sadzika, tak omawia<br />

dzieło Kierkegaarda/ Constantiusa: „Młody S0ren Kierkegaard [w Berlinie]<br />

w 1843 roku pisywał do siebie samego listy pod pseudonimem<br />

Konstantego Konstancjusza. Listy te i medytacje, w których buchają kaskady<br />

gwałtownego bólu, graniczącego z szaleństwem [...] ukazały się<br />

drukiem pod wspólnym tytułem: Die Wiederholung..." oraz: „W zakończeniu<br />

[Księgi Hioba] jest mowa o tym, że Pan odmienił los Hioba, dając<br />

mu wszystko w dwójnasób [...] Przenikliwie pisał o tym Kierkegaard.<br />

Odmiana losu człowieka - to właśnie owa Wiederholung la repetition<br />

z berlińskich medytacji filozofa. Powtórzenie. Jedynie Bóg może powtórzyćludzkie<br />

życie, jakkolwiek byłoby ono tragiczne i dobiegało do końca"<br />

(ks. J. Sadzik, „Przesłanie Hioba", w: Księga Hioba, tł. Cz. Miłosz, Paryż<br />

1981, s. 15 i 28). Niestety, wiele rzeczy nie odpowiada tu prawdzie.<br />

Kierkegaard nie pisywał pod pseudonimem listów do siebie (wtedy istot-<br />

101


powtarzałeś w chwili swego upadku? Czemu milczałeś przez siedem<br />

dni i nocy? Co działo się wówczas w twojej duszy? Gdy całe twe życie<br />

upadło w gruzy i leżało wokół ciebie jak gliniane skorupy, czy od ra­<br />

zu znalazłeś ten nadludzki spokój, od razu poznałeś wytłumaczenie<br />

miłości, lekkość zaufania i wiary? A może i Twoje drzwi są zamknię­<br />

te dla strapionego? Być może i on nie znajdzie u Ciebie innej pocie­<br />

chy niż ta, którą ofiaruje miałka, świecka mądrość, układająca pa­<br />

ragrafy 132 o wspaniałości życia? Czy nie znasz innych słów? Czy nie<br />

odważysz się powiedzieć nic innego niż to, co cedzą przez zęby urzę­<br />

dowi pocieszyciele, ci sztywni mistrzowie ceremonii, którzy przeko­<br />

nują jednostkę, że w chwili upadku powinno się mówić: Pan dał,<br />

Pan wziął, niech będzie imię Pańskie błogosławione. To dokładnie<br />

tak, jak powiedzieć kichającemu „na zdrowie". Nie! Ty, co w dniach<br />

swej mocy byłeś mieczem uciskanego, kosturem starca i laską kale-<br />

nie byłby szaleńcem) i nie są one „listami Konstantego Konstancjusza",<br />

wprost przeciwnie, są listami do Constantiusa. Ks. Sadzik utożsamia<br />

Kierkegaarda z „autorem" Powtórzenia, redukując zresztą dzieło do korespondencji<br />

między narratorem i młodym bohaterem. Ale Powtórzenie<br />

nie jest „zbiorem listów". Jest powieścią, częściowo tylko inspirowaną<br />

klasycznym „romansem w listach". Jest także eksperymentem psychologicznym<br />

i wypowiedzią filozoficzno-religijną. Owa hybrydyczność tekstu<br />

nie pozwala czytać go „naiwnie". Przeciwnie. Jak wiadomo, Kierkegaard<br />

nie chciał niczego głosić „wprost", cenił wypowiedź pośrednią,<br />

wyrażoną dzięki słowom innych, za pomocą komunikacji pośredniej.<br />

Właśnie taką wypowiedziąjest Powtórzenie, które, zdawałoby się, zdwaja<br />

głos już słyszany, ale, paradoksalnie, „od nowa", skoro został on podchwycony<br />

przez kogoś innego. Tak właśnie mówi bezimienny młodzieniec:<br />

z najwyższą namiętnością powtarza słowa starszego, „zimnego"<br />

przyjaciela-pseudonimu, od którego jednak „nie potrafi się oderwać".<br />

W dziele Kierkegaarda chodzi zatem nie tyle o „otrzymanie wszystkiego<br />

w dwójnasób", ale o zdwojenie, zdynamizowanie, zdialogizowanie jednostkowej<br />

refleksji, dzięki ujęciu zdarzenia (tu: nieszczęśliwej miłości)<br />

z dwu odmiennych pozycji intelektu i emocji.<br />

132 Cieszący się wówczas uznaniem sposób wykładania wiedzy „systematycznej".<br />

Zarówno Hegel, jak i Heiberg dzielili swe książki na rozdziały i paragrafy.<br />

102


ki 133 - Ty nie zawiodłeś ludzi, gdy wszystko runęło. Pozostałeś wów­<br />

czas ustami cierpiącego, wołaniem ciemiężonego, krzykiem zalęk­<br />

nionego, pocieszycielem tych, którzy w ciszy chowają ból, wiernym<br />

świadkiem upadku i cierpienia, mieszkających w sercu człowieka, je­<br />

go niestrudzonym rzecznikiem, który ośmielił się skarżyć „w gorz-<br />

kości swej duszy" 134 oraz walczyć z Bogiem. Czemu ukrywasz to<br />

wszystko? O, biada temu, kto pożera wdowy i sieroty 135 , by zabrać<br />

im spadek - lecz biada także temu, kto chytrze chce odebrać cierpią­<br />

cemu skończony, pocieszający dar cierpienia, odbierając mu moż­<br />

ność wypowiedzi i „sporów z Bogiem" 136 . A może strach przed Bo­<br />

giem takjest powszechny w naszych czasach, że cierpiący nie potrze­<br />

buje wcale tego, co było dawniej w zwyczaju? Może nie mamy już<br />

odwagi skarżyć się Bogu? Czy strach przed Bogiemjest większy, czy<br />

może obawa i tchórzostwo? Dzisiaj sądzi się, że poeci najlepiej znają<br />

prawdziwy wyraz cierpienia i zrozpaczony język namiętności. Jak<br />

133 „Bo ratowałem ubogiego, kiedy wołał, i sierotę nie mającego pomocy.<br />

Błogosławieństwo ginącego zstępowało na mnie i serce wdowy przeze<br />

mnie śpiewało z radości. W sprawiedliwość oblekałem się i odziewała<br />

mnie, prawość była dla mnie szatą i turbanem. Oczami byłem ślepemu,<br />

nogami byłem chromemu" (Księga Hioba, 29,12-15). Wydaje się wskazane<br />

podanie na tym miejscu informacji, iż Kierkegaard obchodził się<br />

z Biblią podobnie jak z interpunkcją. Biblia była dlań okazją do gry słów,<br />

parafraz, aliteracji itd. Rzadko cytował w sposób akademicki, „wiernie".<br />

Nie należy chyba tego określać mianem „błędu", jak to czynią niektórzy<br />

badacze. Tak czytana Biblia umożliwiała bowiem duńskiemu filozofowi<br />

ujawnienie osobistego stosunku do religii.<br />

134 „Toteżja nie powściągnę ust moich, mówić będę w udręce mego ducha,<br />

skarżyć się w gorzkości mojej duszy" (Księga Hioba, 7,11).<br />

135 „Biada wam, nauczeni w Piśmie i Faryzeuszowie obłudni! Iż pożeracie<br />

domy wdów, a to pod pokrywką długich modlitw; dlatego cięższy sąd odniesiecie"<br />

(Ewangelia wg św. Mateusza, 23, 14, w: Biblia Brytyjskiego<br />

i Zagranicznego Towarzystwa Biblijnego, Warszawa 1966, s. 27; ten<br />

fragment Biblii Tysiąclecia brzmi nieco inaczej. Patrz także: Księga Hioba,<br />

29,12-13).<br />

136 „Dlaczego spierasz się z Nim? Że nie wysłuchuje żadnych słów człowieka?"<br />

(Księga Hioba, 33,13).<br />

103


adwokaci sądu okręgowego podnoszą sprawę cierpiących przed sąd<br />

współczującej ludzkości. Nikt nie ma odwagi pójść dalej. Dlatego<br />

mów, niezapomniany Hiobie! Powtarzaj wszystko, co powiedziałeś,<br />

wspaniały rzeczniku, który z krzykiem lwa stajesz przed Sądem Najwyższym!<br />

W Twoich słowach jest powaga, w Twym sercu Boża bojaźń,<br />

nawet wtedy gdy skarżysz się i gdy bronisz swej rozpaczy przeciw<br />

przyjaciołom, którzy powstają jak złoczyńcy, by zarzucić Cię<br />

przemowami! Ty, rozdrażniony, ćwiartujesz ich mądrość i wyśmiewasz<br />

ich obronę Boga, jakby chodziło o nędzny żart starego dworaka<br />

lub sytego wiedzą ministra. Ciebie pragnę; mężczyzny, który<br />

skarży się tak głośno, że skarga dosięga niebios, gdzie Bóg kuma się<br />

z Szatanem przeciw człowiekowi. Skarż się, Pan się nie zlęknie, on<br />

umie się bronić! Lecz jak ma się bronić, gdy nikt nie śmie wybuchnąć<br />

skargą, jaka przystoi człowiekowi? Mów, podnieś głos, krzycz!<br />

Bóg potrafi głośniej, jest przecież grzmotem, który także jest odpowiedzią:<br />

solidnym, wiernym i uczciwym wyjaśnieniem, wypowiedzią<br />

Boga, która choćby miała zranić człowieka, jest wspanialsza od<br />

czczej miejskiej paplaniny o sprawiedliwej opatrzności, wymyślonej<br />

przez ludzką mądrość i powtarzanej przez staruchy i półmężczyzn.<br />

Mój niezapomniany dobroczyńco, cierpiący Hiobie! Chcę się<br />

przyłączyć do Twojej grupki i słuchać Ciebie. Nie odsyłaj mnie. Nie<br />

stanę się zdrajcą przy Twoim ognisku, a moje łzy nie będą fałszywe,<br />

choćbym nic więcej nie umiał niż płakać wraz z Tobą. Człowiek<br />

szczęśliwy szuka szczęścia, aby go posmakować, chociaż prawdziwe<br />

szczęście mieszka w nim samym. Podobnie cierpiący szuka cierpienia.<br />

Nie otrzymałem całego świata, nie miałem siedmiu synów ani<br />

trzech córek 137 , ale i ten może wszystko stracić, kto posiada niewiele.<br />

Kto utraci ukochaną, straci synów i córki. I padnie od śmiertelnych<br />

ran ten, kto straci cześć i dumę, a wraz z nimi sens i chęć życia.<br />

Pański bezimienny przyjaciel<br />

137 „I urodziło mu się siedmiu synów i trzy córki" (Księga Hioba, 1, 2).<br />

104


11 października<br />

Mój milczący powierniku,<br />

Moje życie dobiegło końca, nie potrafię znieść niesmacznej<br />

egzystencji, bez soli i sensu. Nawet gdybym był głodniejszy od Pierrota<br />

138 , nie przełknąłbym tych wyjaśnień, którymi ludzie częstują się<br />

nawzajem. Czasami wkłada się palec w ziemię, by powąchać, w jakim<br />

jest się kraju. Wkładam więc palec w egzystencję - i on niczym<br />

nie pachnie. Gdzie jestem? Co to znaczy - świat? Co mówi to określenie?<br />

Kto wciągnął mnie w to wszystko i pozostawił? Kim jestem?<br />

Jak przyszedłem na świat? Czemu mnie wpierw nie spytano, czemu<br />

nie zapoznano ze zwyczajami i normami, lecz zostałem wepchnięty<br />

w szereg, jakby zakupił mnie Seelenverkoper 139 ? W jaki sposób stałem<br />

się udziałowcem w przedsiębiorstwie zwanym Rzeczywistością? Dlaczego<br />

mam być udziałowcem? Czy nie jestem niewinny? W przeciwnym<br />

razie, gdzież jest przewodniczący, chcę zabrać głos. Nie ma<br />

138 W założonym w 1843 r. kopenhaskim ogrodzie rozrywek Tivoli występował<br />

także Pierrot: naiwny klown, ubrany w biały kostium, z czerwonymi<br />

ustami i pobieloną twarzą. Tradycja duńskiej pantomimy sięga włoskiej<br />

commedia delUarte.<br />

139 Seelenverkoper, słowo-hybryda, pochodzenia holendersko-niemieckiego,<br />

oznaczające „sprzedawcę dusz". Potoczne określenie werbowników,<br />

oszustwem skłaniających marynarzy i żołnierzy do służby na okrętach<br />

lub w wojsku.<br />

105


przewodniczącego? Gdzie mam więc udać się ze skargą? 140 Życie<br />

jest wszak debatą, proszę zatem o rozważenie moich uwag. Jeżeli<br />

mamy brać życie takie, jakie jest, to chyba należy rozważyć, jakie jest<br />

w istocie? Co to znaczy: oszust? Czy Cycero nie powiedział, że można<br />

go odnaleźć, pytając: cui bono? 141 Pozwalam każdemu zapytać<br />

i pytam każdego z was: co zyskuję, unieszczęśliwiając siebie i dziewczynę?<br />

Co to znaczy: wina? Czy to są czary? Czy nie należy precyzyjnie<br />

ustalić, dlaczego ktoś jest winny? Nikt nie odpowiada? Więc dla<br />

panów nie jest to wcale ważna sprawa?<br />

Uspokaja mnie rozsądek, a raczej - może go utraciłem? Niekiedyjestem<br />

zmęczony i nasycony,jakbym umarł na chorobę zwaną<br />

obojętnością, kiedy indziej szaleję i w rozpaczy przebiegam świat od<br />

krańca do krańca, szukając kogoś, na kogo mógłbym wylać złość.<br />

Moja dusza krzyczy, sprzeczając się z samą sobą. Jak doszło do tego,<br />

że jestem winny? A może nie jestem winny? To dlaczego tak mnie<br />

nazywają we wszystkich językach świata? Jakiż to nędzny wynalazek,<br />

ludzki język: mówi się jedno, a myśli coś innego.<br />

Czyżby nic nie zaszło w mym życiu? Czy to nie jest wydarzenie?<br />

Czy mogłem przewidzieć, że tak bardzo się zmienię, przemienię<br />

i odmienię, że stanę się innym człowiekiem? Może ujawniło się to,<br />

co dotąd spało na dnie duszy? A skoro spało, jak mogłem to przewidzieć?<br />

A jeżeli nie mogłem, to jestem niewinny. Gdybym zachorował<br />

na nerwy, czy wówczas również byłbym winny? Czemu ludzkie<br />

dźwięki, zwane językiem, są tak żałosne jak krakanie wron, zrozumiałe<br />

jedynie dla wtajemniczonych? Czy niemowa nie jest mądrzejszy,<br />

bo nigdy nie mówi? - Czy jestem niewierny? Gdyby ona wciąż<br />

mnie kochała i nigdy nie zakochała się w innym, pozostałaby mi<br />

wierna. Czyjestem niewierny -ja, który tylko ją chcę kochać? Oboje<br />

robimy przecież to samo. Czemu mam być oszustem? Dlatego że<br />

oszukuję - okazując wierność? Dlaczego ona ma rację, a nieja?Jeże-<br />

140 Por. Księgę Hioba 19,7: „Oto wołam, cierpiąc gwałt, a nie jestem wysłuchany,<br />

krzyczę, a nie ma sądu".<br />

141 Łac. „Kto odniesie z tego korzyść?"; Kierkegaard posiadał M. Tullii Ciceronis<br />

Opera omnia, 1.1-VI, Halle 1757 (ASKB 1224-1229).<br />

106


li oboje jesteśmy wierni, to dlaczego ludzki język wyraża rzecz w ten<br />

sposób, że onajest wierna, ja zaś jestem oszustem?<br />

Choćby cały świat powstał przeciw mnie, choćby wszyscy scholastycy<br />

142 pragnęli dyskutować o tym ze mną, choćby tu chodziło<br />

o życie -ja mam rację. Nikt mi jej nie odbierze, nawet gdyby nie było<br />

języka, w którym to mógłbym wyrazić. Postąpiłem słusznie. Moja<br />

miłość nie potrafi zamieszkać w małżeństwie. Zniszczyłbym ją, gdybym<br />

to uczynił. Być może, jedynie możliwość małżeństwa ją pociągała.<br />

Nic na to nie poradzę, podobnie było i ze mną. W tej chwili<br />

bowiem, gdy nadciąga rzeczywistość, wszystko jest stracone. Wtedy<br />

jest za późno. Rzeczywistość, w której dziewczyna otrzymała znaczenie,<br />

dla mnie była tylko cieniem, który biegł obok rzeczywistości<br />

mego ducha, cieniem, który czasem pobudzał mnie do śmiechu,<br />

a kiedy indziej przeszkadzał w życiu. W końcu dotknąłbym jej, niepewnie,<br />

jakbym dotykał cienia lub cieniowi dłoń podawał. Czy wtedy<br />

jej życie nie zostałoby zniszczone? Umarłaby dla mnie, a może nawet<br />

obudziłaby w mojej duszy pragnienie swojej śmierci. Gdybym ją<br />

wówczas zniszczył, w chwili, w której chciałem ją uczynić rzeczywistą,<br />

zamiast (w innym wypadku) zachować ją w prawdziwej, choć<br />

(w jeszcze innym rozumieniu) jakże przeraźliwej rzeczywistości...<br />

Cóż wtedy? Wtedy, powiada język, jesteś winny, bo powinieneś był<br />

to przewidzieć. -<br />

Cóż za siła odbiera mi cześć i dumę, w dodatku w tak bezsensowny<br />

sposób? Czy jestem zgubiony? Jestem winny i jestem oszustem,<br />

niezależnie od tego, co robię - i gdy nie robię nic. A może zwariowałem?<br />

Najlepiej byłoby mnie zamknąć, gdyż ludzkie tchórzostwo<br />

najbardziej obawia się wyznań szaleńców i konających. Cóż to<br />

znaczy: szaleniec? Co mam uczynić, by cieszyć się poważaniem<br />

mieszczan i zostać uznany za mądrego? Czemu nikt nie odpowiada?<br />

Obiecuję raisonnable Douceur [fr. rozsądną nagrodę] dla odkrywcy<br />

nowego słowa. Zaproponowałem inne alternatywy. Czy znacie kogoś,<br />

kto jest tak mądry, że zna więcej niż dwie? Jeżeli nie znacie, to<br />

142 Aluzja do debat scholastycznych toczonych w Europie, szczególnie<br />

w XIII-XV wieku, odnoszących się do chrześcijańskich dogmatów.<br />

107


czy są prawdziwe słowa, że jestem szaleńcem, wiarołomcą i oszustem,<br />

dziewczyna zaś jest wierna, rozsądna i poważana przez wielu?<br />

A może należy oskarżyć mnie o to, że robiłem to pierwsze w tak<br />

piękny sposób, jak to tylko możliwe? Podziękowanie! Gdy zobaczyłem,<br />

jak cieszyła się moją miłością, oddałem siebie i wszystko, co<br />

chciała, czarodziejskiej władzy uczucia. Co jest winą: że to potrafiłem<br />

zrobić, czy też że to zrobiłem? Kto tu zawinił, poza nią samą<br />

i tym trzecim, o którym nikt nie wie, skąd przychodzi? Tym, którego<br />

dotknięcie poruszyło mnie i odmieniło? Przecież to, co zrobiłem,<br />

u innych chwalicie. Mam więc płacić grzywnę dlatego, że jestem poetą?<br />

Nie zapłacę kary, żądam zwrotu tego, do czego mam prawo:<br />

mojej czci. Nikogo nie prosiłem, bym został tym, kim jestem, i nie<br />

chcę tego kupić za tak wysoką cenę.<br />

Jeżeli jestem winny, muszę odpokutować winę. Proszę mi wytłumaczyć,<br />

jak to mam zrobić. Czy odpokutować za to, że świat bawi<br />

się mną jak dziecko chrabąszczem? A może najlepiej byłoby zapomnieć<br />

o wszystkim? Zapomnieć? Przecież zakończyłbym życie, gdybym<br />

zapomniał, bo co to za życie - wraz z ukochaną utraciłem cześć<br />

i dumę, i to w taki sposób, że nikt nie wie, jak to się stało. Dlatego<br />

nigdy nie potrafię ich odzyskać. Mam dać się wypchnąć tak, jak<br />

zostałem w to wepchnięty, wcale tego nie pragnąc?<br />

W lepszej sytuacji ode mnie jest więzień, żywiący się chlebem<br />

i wodą. Moje myśli są bowiem, biorąc rzecz po ludzku, najchudszą<br />

dietą, jaką można sobie wyobrazić. A przecież znajduję w tym zadowolenie:<br />

mikrokosmicznej sytuacji bronię tak makrokosmicznie, jak<br />

to tylko możliwe 143 .<br />

Z ludźmi nie rozmawiam. By zupełnie nie zerwać komunikacji<br />

i by nie dawać okazji do plotek - zebrałem garść wierszy, ważkich<br />

uwag, przysłów i krótkich sentencji autorstwa owych nieśmiertelnych<br />

Greków i Rzymian, których podziwiać będziemy po wszystkie<br />

143 Chodzi o to, że autor wpisuje „zwykłe", „mikrokosmiczne" zdarzenie,<br />

jakim jest miłość dwojga ludzi, w kontekst greckiej mitologii i filozofii,<br />

europejskiej literatury, a przede wszystkim - Biblii i stworzenia ziemi<br />

i nieba.<br />

108


czasy. Do antologii dodałem wiele cytatów z podręcznika Ballego<br />

144 , wydanego, dzięki posiadanemu przywilejowi, przez vajsenhusowskie<br />

145 sierocińce.<br />

Gdy ktoś zada mi pytanie, jestem gotów. Cytuję klasykę równie<br />

dobrze jak Peer Degn 146 . Przytaczam także podręcznik Ballego:<br />

„Choćbyśmy osiągnęli sławę, o jakiej marzymy, nie powinniśmy dać<br />

się ponieść samozadowoleniu ani zadzierać nosa" 147 . Naprawdę tak<br />

napisał, nie oszukuję. Ilu jest takich, którzy zawsze potrafią powiedzieć<br />

prawdę lub użyć zwięzłej sentencji? „Pod pojęciem świata rozumiemy<br />

zazwyczaj niebo i ziemię, ze wszystkim, co się między nimi<br />

znajduje". 148<br />

Co pomoże wyznanie, skoro nikt mnie nie rozumie? Mój ból<br />

i cierpienie są bezimienne jak i ja. Lecz chociaż nie mam imienia,<br />

może dla Pana zawsze będę kimś? W każdym razie chciałbym pozostać<br />

w Pańskiej pamięci jako<br />

oddany Panu.<br />

144 Nicolai Edinger Balie (1744-1816), duński teolog i profesor teologii,<br />

biskup Zelandii. Wraz z Christianem Bastholmem wydał w Kopenhadze<br />

w 1791 r. podręcznik do nauki religii Lcerebog i den Evangelisk-Christelige<br />

Religion, indrettet til Brug i de danske Skoler. Wprowadzony do wszystkich<br />

szkół, podręcznik ów nazwany został przez uczniów Balles Lcerebog<br />

(Podręcznik Ballego). Kierkegaard posiadał w swej bibliotece wydanie<br />

zl824r.(ASKB183).<br />

145 Słowo Vajsenhus (niem. Waisenhaus) oznacza dom dla osieroconych<br />

dzieci, instytucję znaną już w średniowiecznej Europie. W Danii została<br />

ona powołana do życia w 1727 roku dekretem Fryderyka IV, który jednocześnie<br />

nadał jej przywilej wydawania i sprzedaży książek o charakterze<br />

religijnym.<br />

146 Peer Degn to postać z komedii L. Holberga Erasmus Montanus ellerRasmus<br />

Berg (1731). Podczas dyskusji z przybyłym z zagranicznych wojaży<br />

studentem Rasmusem Bergiem Degn ujawnia całkowitą nieznajomość<br />

łaciny i autorów starożytnych. W duńskiej tradycji literackiej Peer Degn<br />

symbolizuje arogancką niewiedzę, pociągającą za sobą śmieszność.<br />

147 Jest to cytat z Balles Lcerebog, 6, III, § 2b („Om Pligterne" - „O obowiązkach").<br />

148 Cytat z Balles Lcerebog, 1,1, § 2 („Om Gud og Hans Egenskaber" - „O Bogu<br />

ijego właściwościach").<br />

109


15 listopada<br />

Mój milczący powierniku,<br />

Gdybym nie miał Hioba! Nie potrafię drobiazgowo opisać, jakie<br />

znaczenie, jak wielkie znaczenie on dla mnie posiada. Nie czytam<br />

jego historii oczyma, jak zwykłej książki, lecz kładę ją na sercu<br />

i czytam okiem duszy. Jak w clairuoyance [fr. jasnowidzeniu] widzę<br />

proste rzeczy na różne sposoby. Nocą biorę Księgę Hioba do łóżka,<br />

niczym dziecko, które odrabia lekcje, wkładając podręcznik pod<br />

poduszkę, by wszystko umieć, gdy obudzi się rano. Każde słowo jest<br />

pokarmem, okryciem i lekiem dla udręczonej duszy. Jeden wyraz<br />

potrafi mnie zbudzić z letargu - wtedy zrywam się ogarnięty niepokojem<br />

- lub uspokoić bezowocny gniew w mym wnętrzu. Przerażenie<br />

znajduje wówczas przystań w cichym skurczu cierpienia. Pan<br />

czytał Księgę Hioba, prawda? Proszę przeczytaćjąjeszcze raz - ijeszcze<br />

- i jeszcze raz. Nie mam odwagi przytoczyć w liście nawet jednego<br />

zdania z Księgi Hioba, choć przepisywanie po duńsku i po łacinie<br />

149 tego, co powiedział, czasem dużymi, a czasem małymi literami,<br />

ogromnie mnie raduje. Każde przepisane słowo jest jak plaster<br />

położony boską ręką 150 , grzejący obolałe serce. A komu, jak nie<br />

149 W czasach Kierkegaarda teksty duńskie i niemieckie pisano i drukowano<br />

pismem „gotyckim", a teksty romańskie czcionką łacińską.<br />

150 W oryginale: Gudshaandsplaster (dosłownie: „plaster boskiej dłoni"),<br />

plaster leczniczy, używany wówczas między innymi przeciw przeziębieniu.<br />

110


Hiobowi, Bóg podał rękę? Lecz cytować go, nie, tego nie potrafię.<br />

Znaczyłoby to, że chcę przywłaszczyć sobie jego słowa w obecności<br />

innych. Robię to, gdy jestem sam - wtedy przywłaszczam wszystko.<br />

Lecz gdy obok jest ktoś... Zbyt dobrze wiem, co przystoi młodemu<br />

człowiekowi, gdy rozmawiają starsi.<br />

Poza Hiobem w Starym Testamencie nie ma nikogo, do kogo<br />

człowiek może się uciec z większym zaufaniem, szczerością i wiarą.<br />

Wszystko jest w nim tak ludzkie, znajduje się bowiem na confinium<br />

[łac. obszarze granicznym] 151 poezji. Nigdzie na świecie cierpienie<br />

nie znalazło takiego wyrazu. Kimjest Filoktet 152 ze swymi skargami,<br />

czepiającymi się ziemi i nie sięgającymi bogów? Czym położenie<br />

Filokteta, zestawione z Hiobowym, gdzie Ideajest w ciągłym ruchu?<br />

Proszę wybaczyć, że opowiadam o wszystkim naraz; ale przecież<br />

jest Pan moim powiernikiem - i nie może mi Pan odpowiedzieć.<br />

Bardzo bym się zaniepokoił, gdyby ktoś się przypadkiem dowiedział<br />

o mym stanie. Nocami każę palić światło w pokojach,<br />

oświetlam cały dom. Wstaję, czytam na głos, prawie krzyczę urywki<br />

z Księgi Hioba. Lub otwieram okno i wykrzykuję światu jego słowa.<br />

Nawet jeżeli Hiob był poetycką imaginacją, jeżeli nikt nie mówił<br />

w ten sposób, i wówczas jego słowa pozostaną moimi: chcę za nie<br />

odpowiadać. Inaczej nie potrafię. Któż inny bowiem posiada taki<br />

dar słowa, kto potrafi lepiej to wyrazić?<br />

Choć czytam Księgę kolejny raz - i raz jeszcze - każde słowo<br />

jest nowe. Rodzi się od początku lub od nowa powstaje w mej duszy.<br />

Odurzam się, jak pijak, każdym łykiem cierpienia, by prawie utracić<br />

zmysły po tak powolnym piciu. Z drugiej strony pragnę tego z nieopisaną<br />

niecierpliwością. Wystarczy pół słowa i już moja dusza bieg-<br />

151 Łacińskie wyrażenie confinium oznaczało także „obszar graniczny" między<br />

dwiema najlepszymi ocenami uniwersyteckimi, zatem stan niepochwytny<br />

za pomocą liczb.<br />

152 W mitologii greckiej przyjaciel Heraklesa, podczas wyprawy na Troję<br />

ugryziony w nogę przez węża. Filoktet skarżył się tak natarczywie, a rana<br />

wydawała woń tak nieprzyjemną, że Grecy pozostawili go samego na<br />

wyspie Lemnos. Filoktet znany jest z tragedii Sofoklesa pod tymże tytułem.<br />

111


nie ku jego myślom i żalom i znajduje je szybciej, niż sonda okrętowa<br />

dotyka dna morza, prędzej, niż błyskawica trafia w piorunochron.<br />

Moja dusza spieszy się, by tam przybyć.<br />

Czasami się uspokajam. Nie czytam wówczas, ale siedzę pochylony<br />

jak stare ruiny i obserwuję wszystko. Jakbym był małym dzieckiem,<br />

raczkującym w pokoju lub siedzącym w kącie z zabawkami.<br />

Dziwnie wtedy się czuję. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego cierpią<br />

dorośli. Nie umiem pojąć, dlaczego walczą ze sobą, a przecież nie<br />

potrafię zatkać uszu. Wtedy myślę, że źli ludzie przysporzyli Hiobowi<br />

cierpień, że zawinili jego przyjaciele, którzy siedzą tuż obok i obrażają<br />

go. Wybucham wtedy głośnym płaczem. Trudny do określenia<br />

strach przed światem, życiem, ludźmi, przed wszystkim - dławi<br />

moją duszę.<br />

Budzę się i znowu zaczynam czytać na głos, z całej mocy i z całego<br />

serca. Raptem milknę, nic nie widzę, niczego nie dostrzegam,<br />

poza odległym kształtem. Rozpoznaję w nim Hioba siedzącego przy<br />

ognisku z przyjaciółmi. Nikt nie mówi ani słowa 153 , lecz ta cisza kryje<br />

w sobie cierpienie, jak tajemnica, której nikt nie śmie wyjawić.<br />

Wtem pryska cisza 154 i cierpiąca dusza Hioba wybucha ogromnym<br />

krzykiem. Rozumiem go. Biorę jego słowa za swoje. W tej samej<br />

chwili odczuwam paradoks i śmieję się z siebie, jak śmiejemy się<br />

z małego dziecka, które włożyło ojcowskie ubranie. Bo czy nie należy<br />

się śmiać, gdy ktoś inny niż Hiob zapyta: Czy człowiek powinien<br />

tak prawować się z Bogiem 155 , jak ludzkie dziecię kłóci się z rówieś-<br />

153 Aluzja do Księgi Hioba, 2, 13: „I siedzieli przy nim na ziemi siedem dni<br />

i siedem nocy, i żaden nie przemówił do niego ani słowa, gdyż wiedzieli,<br />

że jego ból był bardzo wielki".<br />

154 Aluzja do Księgi Hioba 3, 1: „Nareszcie otworzył Hiob usta swoje i przeklął<br />

dzień swój".<br />

155 W oryginale: „O, kunde en Mandgaae i Rette med Gud...". Przywołane już<br />

wcześniej słowo/rdzeń ret (por. przyp. 17 i 104) wyznacza w duńszczyźnie<br />

przeogromny obszar semantyczny. Przypomnijmy, że Kierkegaard<br />

korzystał z duńskiej Biblii z 1740 r., gdzie pytanie: „O, czy człowiek powinien<br />

prawować się z Bogiem", kończą słowa: ,jak ludzkie dziecię ze<br />

swym bliźnim?" („O, kunde en Man gaae i rette med Gud, som et Mennen-<br />

112


nikami? Ogarnął mnie lęk (któregojeszcze nie pojmuję, lecz na pewno<br />

kiedyś go zrozumiem), że już teraz czyhają na mnie owe straszliwe,<br />

opisane w Księdze rzeczy i że je przejmę, czytając o nich, tak jak<br />

można doświadczyć symptomów choroby, o której się czyta.<br />

skes Barn medsinNceste", GT-1740, Job 16, 21). W tłumaczeniu Miłosza<br />

brzmi to inaczej: „Niech On [Bóg] rozsądzi między człowiekiem i Bogiem<br />

jak między synem Adama i bliźnim jego"; Księga Hioba, 16, 21.<br />

W polskim przekładzie została osłabiona fundamentalna, partnerska relacja<br />

człowieka z Bogiem, a niezakończone, procesualne „prawowanie<br />

się", które jest podstawą tego związku, zastąpił (jednorazowy?) akt osądu,<br />

nie podlegający apelacji. Autorowi Powtórzenia udało się znaleźć<br />

w duńszczyźnie odpowiednik i, być może, rozwinięcie starotestamentowego<br />

związku między wiarą i prawem, umożliwiającego stały dialog człowieka<br />

z Bogiem. To dlatego Hiob powtarza, że Bóg nie może obejść się<br />

bez ludzkiej racji, którajest repliką Bożego słowa („Niechaj mnie zważy<br />

na wadze sprawiedliwej, a pozna Bóg niewinność moją", Księga Hioba<br />

31,6).<br />

113


14 grudnia<br />

Mój milczący powierniku,<br />

Wszystko ma swój czas. Szał gorączki ustąpił, czuję się rekonwalescentem.<br />

Oto tajemnica Hioba, jego siła, nerw i idea: Hiob ma<br />

rację. Pomimo wszystko. Za pomocą tego twierdzenia protestuje on<br />

przeciw wszystkim ludzkim wyjaśnieniom, a ta wytrzymałość i siła<br />

przekonują do jego siły i wiedzy. Każde ludzkie wyjaśnienie jest dlań<br />

jedynie nieporozumieniem. Cierpienie, jakiego doznaje, jest w obliczu<br />

Boga tylko sofizmatem, którego sam nie potrafi rozwiązać, pocieszając<br />

się, że uczyni to Bóg. Każde istniejące na świecie argumentum<br />

ad hominem [łac. argument o charakterze osobistym] zostało<br />

użyte przeciw niemu, lecz on śmiało potwierdza swe przekonania.<br />

Twierdzi, że jest w dobrym porozumieniu z Bogiem i że jest niewinny<br />

oraz czysty w głębi swego serca, co wie razem z Bogiem, choćby<br />

świat temu zaprzeczał. Oto wielkość Hioba! Jego pragnienie wolności<br />

nie gaśnie ani nie wiotczeje w niewłaściwych słowach. Zazwyczaj<br />

człowiek tłumi potrzebę wolności, gdyż brak mu odwagi. Zła bojaźń<br />

skłania go do przekonania, że cierpi za sprawą swych grzechów<br />

- choćby był niewinny. Nie posiada dość hartu w duszy, by przeprowadzić<br />

rzecz po swojej myśli, na przekór światu, który mu nieustannie<br />

wymyśla. Jeżeli jednostka sądzi, że dotyka jej nieszczęście z powodu<br />

grzechu, wówczas okazuje (być może) piękno, prawdę i pokorę<br />

duszy, ale ujawnia także, że pojmuje Bogajako odległego tyrana.<br />

114


Człowiek wyraża tę myśl niezbyt sensownie, poprzez pragnienie<br />

podporządkowania Boga zasadom etycznym. 156<br />

Hiob nie był wcale demoniczny. Na przykład człowiek chętnie<br />

przyzna Bogu rację, nawet gdy sądzi, że ją sam posiada. Bardzo chce<br />

dowieść, że kocha Boga, nawet gdy Bóg wystawia kochanka na pokuszenie.<br />

A gdy Bóg nie chce odmienić świata wedle życzeń człowieka,<br />

ten pozostaje na tyle arogancki, by nadal Go kochać. Ta całkowicie<br />

demoniczna pasja w pierwszym rzędzie zasługuje na kurację psychologiczną,<br />

niezależnie od tego, czy humorem powstrzymuje zwadę<br />

(chcąc uniknąć dalszych przerw), czy też kulminuje w samolubnym<br />

sprzeciwie wobec siły własnych uczuć.<br />

Hiob powtarza stwierdzenie: mam rację. Poświadcza w ten<br />

sposób szlachetność ludzkiej wolności, która wie, kim jest człowiek.<br />

Jest wiotkim i szybko więdnącym kwiatem 157 , który staje się wspaniały,<br />

dążąc ku wolności. Zdobywa świadomość, której nawet Bóg<br />

nie może mu odebrać, chociaż Bóg mu ją dał. Hiob powtarza to<br />

zdanie tak, że widzisz jego miłość i zaufanie, przesycone pewnością,<br />

że Bóg da sobie ze wszystkim radę, jeżeli tylko człowiek skłoni<br />

Go do rozmowy.<br />

Przyjaciele nieustannie zadręczają Hioba, a zwada z nimi jest<br />

ogniem piekielnym, w którym hartuje się przekonanie: „przecież<br />

mam rację". Kiedy zaczyna mu nie dostawać siły i wyobraźni, kiedy<br />

obawia się, że pominie głos duszy i sumienia, kiedy wyczerpuje się<br />

fantazja, dzięki której boi się o siebie samego i o to, by nie rozgościły<br />

się w nim wygodnie wina i grzech - wtedy przyjaciele pomagają<br />

mu wyraźnymi wskazówkami i obraźliwymi uwagami, które jak<br />

156 Jest to polemika z Kantem, który, zdaniem Kierkegaarda, pragnął podporządkować<br />

religię etycznemu kryterium „imperatywu kategorycznego".<br />

W bibliotece Kierkegaarda stały Kantowskie: Kritik der Urteilskraft,<br />

wyd. II, Berlin 1793 (ASKB 594), oraz Kritik derreinen Vernunft, wyd. IV,<br />

Ryga 1794 (ASKB 595).<br />

157 Aluzja do Księgi Izajasza 40, 6-8: „Wszelkie ciało to jakby trawa, a cały<br />

wdzięk jego jest niby kwiat polny. Trawa usycha, więdnie kwiat, gdy na<br />

nie wiatr Pana powieje. (Prawdziwie, trawą jest naród.) Trawa usycha,<br />

więdnie kwiat, lecz słowo Boga naszego trwa na niebie".<br />

115


zazdrosne widełki różdżkarza wskazują to, co dotąd było głęboko<br />

ukryte. Ich koronnym argumentem jest jego nieszczęście. Dla nich<br />

wszystko jest jasne: albo Hiob utraci rozsądek, albo, wyczerpany,<br />

utonie w nędzy i cierpieniu, bezwarunkowo skapituluje. Elifaz, Bildad,<br />

Sofar, a nade wszystko Elihu 158 , który jest integer [łac. niezmożony],<br />

gdy inni są zmęczeni, omawiają ten sam temat 159 : nieszczęście<br />

Hioba jako karę. Hiob musi odpokutować, poprosić o przebaczenie,<br />

a wówczas wszystko będzie dobrze.<br />

Ale Hiob powtarza swoje. Jego twierdzenie jest przepustką,<br />

dzięki której opuszcza świat i ludzi, jest ludzkim wekslem, oddanym<br />

do protestu, a jednak Hiob nie zostanie unicestwiony. Chwyta się<br />

wszystkich środków, aby wzruszyć przyjaciół. Na przemian odwołuje<br />

się do ich współczucia („miejcie litość nade mną" 160 ) i oskarża<br />

(„dopuszczacie się kłamstwa" 161 ). Na próżno. Jego okrzyki bólu stają<br />

się jeszcze silniejsze. Wtórują im Hiobowe wyznania, które odrzucone<br />

przez przyjaciół, wybrały cierpienie za towarzysza. To jednak<br />

wcale przyjaciół nie porusza. Nie o to im idzie. Chętnie przyznaliby<br />

mu rację: tak, cierpi i ma powody, by krzyczeć. Czy „nie ryczy dziki<br />

osioł, gdy brak mu trawy"? 162 Żądająjednak, by ujrzał w tym karę.<br />

Jak więc wytłumaczyć Hiobowy upór? Tak: to jest próba. Jednak<br />

to tłumaczenie pociąga za sobą nową trudność, którą pragnę<br />

opisać w następujący sposób. Nauka roztrząsa i wyjaśnia życie,<br />

a w życiu związek człowieka z Bogiem. Czy istnieje nauka tak stworzona,<br />

by było w niej miejsce dla stosunku, który został określonyjako<br />

próba? Próba bynajmniej nie rozumiana abstrakcyjnie, lecz jako<br />

próbajednostki. Taka nauka nie istnieje i istnieć nie może. Do tego<br />

należy dodać pytanie, w jaki sposób człowiek dowiaduje się, że jest<br />

158 Imiona biblijnych przyjaciół Hioba.<br />

159 Aluzja do mowy Elihu, Księga Hioba, 32, 6-37, 24.<br />

160 „Miejcie litość, miejcie litość nade mną, wy, przyjaciele moi, bo ręka Boska<br />

mnie dotknęła" (Księga Hioba, 19, 21).<br />

161 „Wy jesteście pobielacze kłamstwa, oszukańczy lekarze z was wszystkich"<br />

(Księga Hioba, 13,4).<br />

162 „Czy ryczy dziki osioł na zielonej trawie albo wół u pełnego żłobu?"<br />

(Księga Hioba, 6, 5).<br />

116


to próba. Ktoś, kto ma nikłe pojęcie o idei egzystencji i o istnieniu<br />

świadomości, od razu spostrzeże, że łatwiej to powiedzieć niż zrobić,<br />

łatwiej powiedzieć niż pominąć, łatwiej powiedzieć niż dotrzymać.<br />

Należy zacząć od oczyszczenia zdarzenia z kosmicznego związku,<br />

następnieje ochrzcić i nadać mu święte imię. Później idziemy na<br />

badanie do etyka, by na koniec powiedzieć: oto próba. Zanim to<br />

nastąpi, człowiek nie egzystujejakojednostka myśląca. Każde wyjaśnienie<br />

jest dla niego możliwe, a ruch namiętności nieograniczony.<br />

Tylko ci, którzy wcale nie mają lub mająjedynie mdłe pojęcie o duchowej<br />

egzystencji, są zawsze gotowi pocieszyć się półgodzinną lekturą.<br />

Podobnie wielu czeladników filozofii proponuje pośpiesznie<br />

zrobione produkty.<br />

Nie w tym wielkość Hioba, że powiedział: Pan dał, Pan wziął,<br />

niech będzie imię Pańskie błogosławione, co zresztą powiedział na<br />

początku i więcej nie powtórzył. Znaczenie Hioba polega na tym, że<br />

zakończył rozgrywane w sobie graniczne potyczki z wiarą i ukazał<br />

związany z tym niecodzienny wybuch dzikich i wojowniczych namiętności.<br />

Dlatego Hiob nie uspokaja jak bohater wiary 163 , lecz koi tylko<br />

na chwilę. Hiob jest po prostu bogatą w znaczenia wypowiedzią<br />

człowieka w jego wielkim prawowaniu się z Bogiem, w tym długim<br />

i przerażającym procesie, który się zaczął, gdy Szatan położył zło<br />

między Bogiem a Hiobem, a który zakończy się zapewnieniem: to<br />

wszystko jest próbą.<br />

Kategoria próby nie jest ani estetyczna, ani etyczna, ani dogmatyczna;<br />

jest transcendentna. Wiedza o próbie, o tym, żejest ona<br />

próbą, powinna znaleźć swe miejsce w teologicznej dogmatyce.<br />

Lecz gdy ta wiedza zostanie upowszechniona, elastyczność próby<br />

osłabnie i zacznie ona oznaczać coś innego. Kategoria próby jest<br />

absolutnie transcendentna i stawia człowieka w sytuacji osobistego<br />

163 Bohaterem wiary nazywa autor Abrahama, centralną postać książki<br />

Kierkegaarda / Johannesa de Silentio Bojaiń i drżenie, wydanej równocześnie<br />

z Powtórzeniem (por. S0ren Kierkegaard, Bojaiń i drżenie. Choroba<br />

na śmierć, tł.J. Iwaszkiewicz, Warszawa 1969).<br />

117


antagonizmu wobec Boga, w sytuacji, gdy człowiek nie może zadowolić<br />

się żadnym wyjaśnieniem z drugiej ręki.<br />

Istnieją ludzie, którzy chętnie i szybko wyciągają to pojęcie<br />

przy każdej nadarzającej się okazji - na przykład, gdy tylko kasza<br />

zacznie się im przypalać 164 , co świadczy o tym, że go wcale nie rozumieją.<br />

Ten, kto posiada rozwiniętą świadomość świata, mocno się<br />

napracuje, zanim je znajdzie. Tak właśnie jest z Hiobem, który ukazuje<br />

głębię swej świadomości przez niezłomność, z jaką unika gładkich<br />

póz etycznych i podstępnych ataków 165 . Hiob nie jest bohaterem<br />

wiary. Rodzi kategorię „próby", a czyni to w wielkich bólach, bo<br />

jako człowiek dojrzały nie może rzeczy dokonać z bezpośredniością<br />

dziecka.<br />

Dobrze zdaję sobie sprawę, że pojęcie próby może zapragnąć<br />

odrzucić rzeczywistość, określając tę ostatnią jako próbę wobec<br />

wieczności. Ale ta świadomość nie zyskała władzy nade mną, gdyż<br />

próba jest kategorią ograniczoną, zatem eo ipso zdefiniowaną wobec<br />

czasu, czyli możnajej z czasem zaniechać.<br />

164 W oryginale: „biot Gr0den bliver sveden\ dosłownie: „gdy kasza się przypala".<br />

W <strong>kierkegaard</strong>owskiej Danii kasza i jej pochodne stanowiły podstawę<br />

posiłków. Jeszcze duńskie książki kucharskie z przełomu XIX i XX<br />

wieku zaczynają się od opisu zaletgr0den (por. Fr0kenjensen Kogebog, Kopenhaga<br />

1901). Być może nieco światła na rolę kaszy wśród <strong>kierkegaard</strong>owskich<br />

kulinariów rzuci następujący fragment z wydanego przez Victora<br />

Eremitę Albo-albo (1843): „Pamiętam z czasów szkolnych, że w środę<br />

zawsze była kasza gryczana. Przypominam sobie, jak rozgotowana do<br />

białości była ta kasza, jak masło pachniało mi pod nosem, jakie ciepło<br />

ogarniało, kiedy się spoglądało na tę kaszę, jaki byłem głodny i jak niecierpliwie<br />

oczekiwałem, by móc zacząć. Taki talerz gryczanej kaszy! Oddałbym<br />

zań więcej niż prawo pierworództwa" (S. Kierkegaard, Albo-albo,<br />

„Diapsalmata", tł. J. Iwaszkiewicz - tutaj tłumaczenie nieco zmienione<br />

przeze mnie, 1.1, s. 28, Warszawa 1982). Hong mówi w swym tłumaczeniu<br />

o „przypalonej kaszy" (op. cit., s. 210), podobnie Duńczyk Hansen<br />

w rosyjskim przekładzie {op. cit, s. 101). Szwedzki tłumacz pomija to wyrażenie<br />

(op. cit., s. 85).<br />

165 Por. List do Efezjan 6,11: „Obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się<br />

ostać wobec podstępnych zakusów diabła".<br />

118


Tyle wiem. Pozwalam sobie we wszystko Pana wtajemniczyć,<br />

pisząc bowiem do Pana, czynię to także dla siebie. Od Pana zaś, jak<br />

Pan wie, nie żądam niczego, prócz tego, bym mógł pozostać<br />

oddanym mu.<br />

119


13 stycznia<br />

Mój milczący powierniku,<br />

Sztorm ucichł - burza przeminęła - Hiob stanął przed sądem<br />

ludzkości. Pan Bóg i Hiob porozumieli się i pogodzili, i jak za dawnych<br />

lat Bóg osłania Hiobowy namiot 166 . Ludzie także zrozumieli<br />

Hioba i przychodzą, by jeść z nim chleb i pocieszać go ze współczuciem.<br />

Jego bracia i siostry przynoszą podarki: każdy daje mu grosz<br />

i złoty pierścień 167 . Hiob został błogosławiony i wszystko otrzymał<br />

podwójnie. - To się nazywa <strong>powtórzenie</strong>.<br />

Ile dobrego czyni burza! Jakie to szczęście być skarconym<br />

przez Boga! Zazwyczaj skarcony człowiek staje się jeszcze bardziej<br />

hardy, lecz gdzie Bóg sądzi, tam słabnie człowiek. Zapomina o bólu<br />

w miłości, którajest nauczycielem.<br />

Kto wymyślił takie zakończenie? A przecież żadne inne nie jest<br />

do pomyślenia; podobnie jak i to zresztą. Gdy wszystko zastyga, gdy<br />

zamiera myśl, gdy mowa cichnie, a pełne rozpaczy wyjaśnienie<br />

166 , Jak wtedy, w dniach mojej pełni, gdy Bóg czuwał nad moim namiotem"<br />

(Księga Hioba, 29,4).<br />

167 „I Pan odmienił los Hioba, kiedy wstawiał się za swoimi przyjaciółmi.<br />

Rozmnożył Pan wszystko, co posiadał Hiob, w dwójnasób. Przyszli do<br />

niego wszyscy bracia i wszystkie siostry, i wszyscy, którzy go znali dawniej,<br />

i jedli z nim chleb w jego domu, i żałowali go, i pocieszali z powodu<br />

całego nieszczęścia, które sprowadził Pan na niego. A każdy z nich dał<br />

mu po grudce srebra i po złotym pierścieniu" (Księga Hioba, 42,10,11).<br />

120


powraca do domu - wówczas potrzeba burzy. Kto to potrafi pojąć?<br />

I kto zdecyduje się na coś innego?<br />

A może Hiob nie miał racji? 168 To prawda. Stracił ją na zawsze,<br />

bo nie mógł apelować wyżej niż do tego sądu, który go skazał. Czy<br />

Hiob miał rację? Tak. Zdobył ją na zawsze, gdyż nie miał jej wobec<br />

Boga.<br />

Tak wygląda <strong>powtórzenie</strong>. Kiedy przychodzi? Hm, być może<br />

nie należy o tym mówić w żadnym ludzkim języku. Kiedy <strong>powtórzenie</strong><br />

spotkało Hioba? Wtedy gdy zaistniała największa, dająca się pomyśleć<br />

pewność i prawdopodobieństwo zajścia tego, co niemożliwe.<br />

Powoli Hiob traci wszystko. Stopniowo zanika nadzieja, gdyż nieubłagana<br />

rzeczywistość występuje przeciw niemu z coraz cięższymi<br />

zarzutami. Na pierwszy rzut oka wszystko jest stracone. Przyjaciele,<br />

przede wszystkim Bildad, widzą tylko jedno wyjście: Hiob powinien<br />

zaakceptować karę, a wtedy może mieć nadzieję na <strong>powtórzenie</strong><br />

swego dostatku 169 . Ale Hiob nie chce tego. Wówczas węzeł komplikacji<br />

zostaje mocno zaciągnięty i tylko błyskawica może go przeciąć.<br />

To opowiadanie niesie nieopisaną pociechę. Jakie to szczęście,<br />

że nie postąpiłem wedle Pańskiego zachwycającego i sprytnego planu.<br />

Być może, biorąc rzecz po ludzku, było to tchórzostwem z mojej<br />

strony... ale może teraz Opatrzność szybciej pospieszy mi na<br />

pomoc?<br />

Jednego tylko żałuję: że nie poprosiłem dziewczyny, aby dała<br />

mi wolność. Jestem przekonany, że by to zrobiła. Kto jest w stanie<br />

pojąć dziewczęcą wielkoduszność? Choć nie żałuję tego aż tak bardzo,<br />

bo wiem, że zrobiłem tak, będąc dumny - z niej właśnie!<br />

O, gdybym nie miał Hioba! Więcej już nie powiem, by nie przeciążać<br />

Pana monotonną pieśnią.<br />

Oddany Panu<br />

168 W swych notach pisze Kierkegaard: „Choćby człowiek miał całkowitą rację,<br />

to Bogu powinien powiedzieć: nie mam racji. Bo żaden człowiek nie<br />

potrafi absolutnie pojąć swej świadomości" (Pap. IV A 256).<br />

169 Jeśli będziesz niewinny i prawy, czuwać będzie nad tobą i domostwo<br />

twoje sprawiedliwe odnowi" (Księga Hioba, 8, 6).<br />

121


17 lutego<br />

Mój milczący powierniku,<br />

Siedzę. Za niewinność, jak to się mówi wjęzyku opryszków, czy<br />

z łaski króla? 170 Tego nie wiem. Wiem tylko, że siedzę i że nie mogę<br />

ruszyć się z miejsca. Stoję. Na palcach czy na całej stopie? Nie wiem.<br />

Wiem tylko, że stoję już cały miesiąc suspenso gradu [łac. bez ruchu],<br />

nie poruszając stopą i nie robiąc żadnego gestu.<br />

Czekam na burzę - i na <strong>powtórzenie</strong>. Będę zadowolony, gdy<br />

nadejdzie burza, o, wprost szczęśliwy, choćby wyrok brzmiał: <strong>powtórzenie</strong><br />

jest niemożliwe.<br />

Co ma sprawić ta burza? Ma uczynić mnie zdolnym do bycia<br />

małżonkiem, choć to zniszczy moją osobowość. Będę wtedy niczym,<br />

stanę się nierozpoznawalny dla siebie samego, ale nic nie zachwieje<br />

mej decyzji, choć stoję na jednej nodze. Moja cześć będzie ocalona,<br />

duma zachowana i niezależnie od tego, jak bardzo mnie zmieni ten<br />

krok, mam nadzieję, że wspomnienie pozostanie ze mnąjak niewyczerpana<br />

pociecha. Pozostanie nawet wtedy, gdy zdarzy się to, czego<br />

obawiam się bardziej od samobójstwa, a co też będzie przeszkodą,<br />

choć według innej miary. Jeżeli nie nadejdzie burza, wymyślę krętactwo:<br />

nie umrę, lecz udam, że umarłem, by krewni i przyjaciele<br />

170 Wedle starego duńskiego zwyczaju człowiek skazany na dożywocie mógł<br />

„z łaski króla" zostać umieszczony w domu poprawczym, a następnie -<br />

w niektórych wypadkach - całkowicie uwolniony.<br />

122


mogli mnie pochować. Gdy złożą mnie do trumny, w ciszy przytulę<br />

do siebie oczekiwanie. Nigdy się o tym nie dowiedzą, w przeciwnym<br />

razie będą mieć się na baczności, by nie pochować człowieka, w którym<br />

wciąż mieszka życie.<br />

Poza tym robię wszystko, co w mej mocy, by stać się mężem.<br />

Siadam, by przyciąć włosy. Odrzucam wszystko, co nieporównywalne,<br />

by móc się z nim porównać. Co rano odrzucam niecierpliwość<br />

i nieskończoną tęsknotę duszy, ale to nie pomaga, skoro powracają<br />

za chwilę. Co rano dokładnie golę brodę z moich dziwactw, ale to<br />

nie pomaga. Następnego dnia broda jest równie długa. Wycofuję<br />

się, jak bankier, który wycofuje z obiegu banknoty, by wprowadzić<br />

nowe, chociaż rzadko mu się to udaje. Zamieniam cały majątek idei<br />

i jej listy zastawne na małżeńskie kieszonkowe. Jak niewiele dostanę<br />

w tej walucie!<br />

Piszę krótko, bo moja pozycja i sytuacja nie pozwalają na wiele<br />

słów.<br />

Oddany Panu<br />

123


Choć od dawna odsunąłem się od świata i uciszyłem skłonność<br />

do teoretyzowania, nie mogę zaprzeczyć, że chłopiec wytrącił mnie<br />

nieco z wahadłowej równowagi i przyciągnął ku sobie. Tym bardziej<br />

że jasno pojąłem, jak wielkim nieporozumieniem byłajego sytuacja.<br />

Cierpiał na przedwczesną, melancholijną wielkoduszność, która poza<br />

sercem poety zawsze jest bezdomna. Czekał na burzę, by przemieniła<br />

go w męża. A może na zapaść nerwową (to przecież zupełnie<br />

inna sprawa)? Był z tych, co mówią: batalion, rozejść się!, chociaż<br />

należało odejść samemu, co także można tak ująć: powinna<br />

odejść dziewczyna. Gdybym nie był taki stary, z przyjemnością zająłbym<br />

się nią, po prostu, by pomóc człowiekowi.<br />

Chłopiec się cieszy, że nie wykonał mego „sprytnego" planu.<br />

To do niego podobne. Nawet teraz nie dostrzega, że to właśnie było<br />

jak najbardziej właściwe. Układać się z nim jest -jak widać - rzeczą<br />

niemożliwą. Szczęśliwie, nie pragnie odpowiedzi. Byłoby bowiem<br />

śmieszne korespondować z człowiekiem, który w ręku trzyma burzę<br />

jako atut. O, gdyby miał moje doświadczenie! Nic więcej nie powiem.<br />

Czy wtedy gdy nastąpił fakt, na który liczył, zapragnął nadać<br />

mu religijny wymiar? O tym sam musi zdecydować; ja niczego dodać<br />

nie potrafię. Lecz zawsze jest dobrze zrobić, co przepisze ludzki<br />

rozum. Gdybym był na jego miejscu, lepiej potrafiłbym pomóc<br />

dziewczynie. Bo niewykluczone, że teraz będzie jej jeszcze trudniej<br />

go zapomnieć. Nie krzyczała, że to nieszczęście. Należy krzyczeć, bo<br />

dobrze, gdy z rany cieknie krew. Pozwólcie krzyczeć dziewczynie.<br />

Gdy się wykrzyczy, szybko zapomni o wszystkim.<br />

124


Nie posłuchał mych rad, więc teraz dziewczyna najpewniej<br />

cierpi. Owszem, chętnie się zgodzę: dla niego jest to wyjątkowo fatalna<br />

sytuacja. Gdyby gdzieś żyła podobna dziewczyna, która byłaby<br />

mi wierna - wówczas obawiałbym się jej ponad wszystko w świecie,<br />

bardziej niż bojownik o wolność boi się tyrana. Przerażałaby mnie.<br />

Odczuwałbym jej obecność jak ból zęba.<br />

Przerażałaby mnie, gdyż byłaby ideałem. Ja zaś jestem zbyt<br />

dumny, by tolerować fakt, że istnieje człowiek, który mocniej i wytrwałej<br />

ode mnie okazuje uczucia. Gdyby pozostała na szczycie ideału,<br />

musiałbym zaakceptować, że moje życie stanęło in pausa [łac.<br />

w oczekiwaniu], zamiast posuwać się do przodu. Może znajdzie się<br />

ktoś, kto nie potrafi się powstrzymać od okazania jej bolesnego<br />

zachwytu i kto będzie o nią tak zazdrosny, że chwyci się każdego<br />

sposobu, by ją zgubić, to znaczy: poślubić.<br />

Gdyby dziewczyna powiedziała to, co się tak często mówi, pisze,<br />

drukuje, czyta, zapomina i znowu powtarza: „kochałam cię, teraz<br />

mogę to wyznać" („teraz", jakby przedtem nie mówiła tych słów<br />

setki razy), „kochałam ciebie bardziej od Boga" (a powiedzieć tak to<br />

wcale niemało... nawet w naszych czasach, w których bojaźń Boża<br />

jest coraz rzadszym fenomenem) - to także nie wprowadziłoby zamieszania<br />

do jego życia. Ideałem jest nie umrzeć z rozpaczy, lecz zachować<br />

(o ile to możliwe) dobre zdrowie i uśmiech - ocalając jednocześnie<br />

uczucie. Szukanie wtedy innego partnera jest wyrazem małości<br />

i słabości, prostackiej i plebejskiej wirtuozerii, którajednocześnie<br />

wprawia w ruch system alarmowy mieszczucha. Każdy, kto potrafi<br />

oglądać życie okiem artysty, łatwo zauważy, że takie poszukiwania<br />

są niewybaczalnym błędem, którego nie można naprawić nawet<br />

siedmiokrotnym małżeństwem.<br />

Choć chłopiec kaja się za to, że nie poprosił dziewczyny, by<br />

zwróciła mu wolność, równie dobrze może tego zaniechać. To wcale<br />

by mu nie pomogło, gdyż według wszelkiego ludzkiego prawdopodobieństwa<br />

zwróciłby dziewczynę przeciw sobie. Gdyż prosić dziewczynę,<br />

by dała ci wolność, jest czymś innym niż przysłużenie się jej<br />

wyjaśnieniem, że była twą muzą. Ponownie widzimy, że jest poetą.<br />

Poeta jest wyśmienitym obiektem dziewczęcych drwin. Gdy dziew-<br />

125


czyna śmieje mu się prosto w twarz, on myśli, że jest wielkoduszna.<br />

Powinien się cieszyć, że nie zaczęła od tego. Wówczas naprawdę by<br />

się sparzył.<br />

Jego dziewczyna powtarzała bowiem nie tylko tabliczkę erotycznego<br />

mnożenia, co jest dopuszczalne i gdzie jest w swym prawie<br />

171 , ale także reguły małżeńskiego potęgowania. Wzywała Boga<br />

na świadka ślubu i zaklinała się na wszystko, co święte, włączając<br />

w to drogie wspomnienia, które mieszkały w jego duszy 172 . W ten<br />

sposób wiele dziewcząt, o ile tylko nadarzy się okazja, bezwstydnie<br />

pozwala sobie na kłamstwo, na które by sobie nie pozwolił nawet<br />

uwodziciel. Ten, kto w sprawach erotycznych opiera się na Bogu<br />

i pragnie miłości ze względu na Boga, zatraca się w chęci bycia mocniejszym<br />

od nieba i znaczniejszym od indywidualnego, wiecznego<br />

zbawienia. - 173<br />

Wyobraźmy sobie, że dziewczyna chciała dać mu w ten sposób<br />

nauczkę, której miał nigdy nie zapomnieć ani nie przezwyciężyć, był<br />

bowiem na tyle rycerski, by nie wsłuchiwać się w moje rady, biorąc<br />

za to sobie do serca każde westchnienie dziewczyny i przechowując<br />

jejako wieczną prawdę. Wyobraźmy sobie, że niebawem pojął, iż była<br />

to przesada, niewielkie liryczne impromptu [fr. improwizacja], czułe<br />

divertissement [fr. rozrywka]... O, być może i tutaj pomogło mu pojęcie<br />

wielkoduszności.<br />

171 W oryginale znowu pojawia się pojęcie ret: „det er lovligt} og hun i Retten..."',<br />

odnoszące się zarówno do subiektywnej racji zakochanej dziewczyny,<br />

jak i do tego, że ma prawo po swej stronie (por. przyp. 155).<br />

172 W rękopisie Powtórzenia znajdziemy pominiętą w druku notatkę, rozwijającą<br />

tę myśl: „Dziewczyna mogłaby osiągnąć nieopisane, podtrzymująceją<br />

przez długi okres zadowolenie, wiele dając mężczyźnie - oddając go<br />

samemu sobie! Jednak wybierają to tylko wyjątki. Najczęściej dziewczyna<br />

wybiera doszczętne zniszczenie człowieka, a potemjest gotowa pocieszyć<br />

go swym uściskiem i gromadką dzieci" (Pap. IV B, 97:12).<br />

173 W rękopisie Powtórzenia notatka pominięta w druku: „Zbawienie. Zbawienie.<br />

Ze względu na dobro młodych ludzi taka dziewczyna powinna<br />

być rozpoznawalna nie tylko przez posiadanie czarnego zęba, o nie,<br />

powinna mieć zieloną twarz. Być może, żądam za wiele. Wówczas byłoby<br />

tyle zielonych dziewcząt!" (Pap. IV B, 97:24).<br />

126


Mój przyjaciel jest poetą, a poetę cechuje zauroczenie wiarą<br />

w kobietę. Ja zaś jestem - z całym szacunkiem - prozaikiem. Mam<br />

swoje zdanie na temat płci odmiennej, a właściwie nie mam żadnego<br />

zdania, jako że nader rzadko widziałem dziewczęta, których życie<br />

można by opisać za pomocą jasnego pojęcia. Najczęściej kobiecie<br />

brakuje konsekwencji, która jest konieczna, by człowiek stał się<br />

przedmiotem podziwu lub pogardy. Bo kobieta, nimjeszcze zacznie<br />

oszukiwać innych, zostaje oszukana przez samą siebie - stąd trudno<br />

przyłożyć do niej jakąś stałą miarę.<br />

Mój przyjaciel doczeka się teraz. Nie pokładałem wielkiej nadziei<br />

wjego pragnieniu burzy i sądzę, że nie wyszedłby źle na przyjęciu<br />

mojej rady. W miłości chłopca żyła idea. Dlatego zainteresował<br />

mnie tak bardzo. Według mego planu idea miała stać się wzorcem,<br />

a wzorzec to najpewniejsza rzecz na świecie. Ten, kto troszczy się<br />

o wzorzec w życiu, będzie miał za błazna każdego, kto pragnie go<br />

oszukać. Idea się ujawniła. Był ją winien ukochanej - i sobie. Gdyby<br />

dziewczyna potrafiła żyć w sposób, który wcale nie wymagał specjalnych<br />

zdolności, a jedynie wewnętrznej żarliwości, to powiedziałaby<br />

w chwili, w której została opuszczona: „Nie mam z nim nic więcej<br />

wspólnego, niezależnie od tego, czy jest oszustem, czy nie, czy wróci<br />

do mnie, czy też nie. Zachowam jedynie ideał mojej miłości i jej czci<br />

bronić będę najlepiej, jak potrafię". Gdyby tak zrobiła, sytuacja<br />

chłopca stałaby się nieprzyjemna, gdyż na zawsze pozostałby pogrążony<br />

w bólu i w nieszczęściu współczucia. A przecież któż nie wybrałby<br />

właśnie tego, by móc -jak on - na dnie rozpaczy z radością<br />

podziwiać ukochaną! Jego życie zostałoby wówczas zatrzymane<br />

(i jej także), lecz zatrzymane jak strumień, zaczarowany potęgą muzyki.<br />

-Jeżeli dziewczyna nie potrafi zamienić idei w regulator życia,<br />

to chłopiec nie powinien swym bólem utrudniać jej wyboru innego<br />

zobowiązania.<br />

127


31 maja<br />

Mój milczący powierniku,<br />

Wyszła za mąż! Za kogo? Nie wiem, gdyż czytając o tym, odczułem<br />

ból jak od uderzenia i wypuściłem gazetę z ręki, a potem nie<br />

miałem cierpliwości, by się zagłębiać w detale. Znowu jestem sobą:<br />

oto <strong>powtórzenie</strong>. Rozumiem wszystko, życie wydaje mi się piękniejsze<br />

niż przedtem. To nadbiegło także jak burza 174 , choć jej wielkoduszności<br />

zawdzięczam, że tak się właśnie skończyło. Kogokolwiek<br />

wybrała, by nie powiedzieć: upodobała sobie, bo gdy chodzi o cnoty<br />

małżeńskie, każdy bije mnie na głowę, okazała mi wielkoduszność.<br />

Nawet gdyby on był najpiękniejszym mężczyzną na świecie, uosobie-<br />

174 Ta burza bynajmniej nie jest identyczna z burzą i sztormem przywołanymi<br />

w kontekście dramatu Hioba i opisanymi w liście młodego człowieka<br />

z 13 stycznia. Biografia Hioba należy do historii ludzkości, jest więc częścią<br />

egzystencji każdego człowieka. Opuszczenie młodzieńca przez<br />

dziewczynę jest - z tej perspektywy - zdarzeniem przypadkowym. Rozjaśnia<br />

tę myśl notatka Kierkegaarda z 1841 r.: „I każdy, kto ufunduje swe<br />

życie na czymś przypadkowym, a czymś takim jest piękno, bogactwo, pochodzenie,<br />

nauka, sztuka, krótko mówiąc: na tym wszystkim, co nie jest<br />

częścią losu każdego człowieka, zbuduje «egzystencję złodziejską» [r0verexistents\.<br />

A gdyby nawet ci się to powiodło... gdyby ktoś młodszy zwrócił<br />

się do ciebie z całym zaufaniem i prawem młodości, gdyż nie możesz odmówić<br />

młodszemu prawa do zadania ci pytania: na czym zbudowałeś<br />

swoje życie? - czy nie stanąłbyś wówczas zawstydzony, nie potrafiąc wtajemniczyć<br />

młodszego w swój spryt i podstęp?" (Pap. III A 135).<br />

128


niem męskiego uroku, potrafiącym oczarować każdą dziewczynę,<br />

i gdyby ona, dając mu swą rękę, pogrążyła w rozpaczy wszystkie kobiety<br />

- także wówczas postąpiłaby nader wielkodusznie, choćby dlatego<br />

że zupełnie o mnie zapomniała. Cóż piękniejszego od kobiecej<br />

wielkoduszności! Niech zszarzeje ziemski urok kobiety, niechaj jej<br />

oczy utracą blask, a gibkie plecy pochylą się z wiekiem, niechaj loki,<br />

pokornie schowane pod chustą, stracą czarodziejską władzę, a królewskie<br />

spojrzenie, niegdyś rządzące światem, z matczyną miłością<br />

skupi się na drobnej, pod jej opiekę oddanej gromadce! Nigdy nie<br />

zestarzeje się dziewczyna, która okazała taką wielkoduszność! Niechaj<br />

życie odpłaci jej tym, co zdobyła, niech dajej to, co najmocniej<br />

pokochała. Ja także zostałem wynagrodzony przez życie tym, co kocham<br />

najbardziej: powróciłem do siebie. Tak uczyniło życie, dzięki<br />

jej wielkoduszności. Znowu jestem sobą. Znowu posiadam owego<br />

„siebie", do którego nikt by nie podszedł na wiejskim gościńcu. Rozdarcie,<br />

które trapiło mą duszę - uleczone. Znowu jestem jednością.<br />

Sympatyczne obawy, które żywiły się dotąd moją dumą, zaniechały<br />

wysiłków rozdzielania i izolacji.<br />

Czy to nie jest <strong>powtórzenie</strong>? Czyż nie dostałem podwójnie<br />

wszystkiego? Czy nie otrzymałem z powrotem siebie - w taki sposób,<br />

że odczuwam to podwójnie? I czym jest podwojenie ziemskich<br />

dóbr, nic niewartych dla ducha, wobec takiego powtórzenia? Jedynie<br />

dzieci nie dostał Hiob w podwójnej ilości, gdyż istnień ludzkich<br />

nie można podwoić w ten sposób. Tylko <strong>powtórzenie</strong> ducha jest<br />

możliwe, choć i on w doczesności nie będzie tak doskonały jak<br />

w wieczności, którajest prawdziwym <strong>powtórzenie</strong>m.<br />

Znowujestem sobą. Maszynajest w ruchu. Zniszczony został powab<br />

iluzji, w którą byłem owinięty. Złamane czarodziejskie zaklęcie,<br />

które nie pozwalało mi powrócić do siebie. Już nikt ku mnie nie wyciąga<br />

rąk. Moje wyzwolenie jest pewne. Urodziłem się dla siebie, gdyż<br />

dopóty Ilithyia 175 krzyżowała dłonie, rodząca nie mogła urodzić.<br />

175 Ilithyia (właściwie Ejlejtyja), „ta, która przyszła w potrzebie" (por. Z. Kubiak,<br />

Mitologia Greków i Rzymian, s. 178-179), była grecką boginią płodności,<br />

często pomagającą przy porodach mitologicznych bohaterów. Zarówno<br />

Homer w Iliadzie (pieśń 19, w. 103-105), jak i Owidiusz w Meta-<br />

129


To wszystko już za mną. Mam wspaniałą łódź. Za chwilę będę<br />

tam, dokąd kieruje mnie pragnienie duszy i gdzie idee rozpryskują<br />

się za sprawą rozgniewanych żywiołów, a nieokiełznane myśli kłębią<br />

jak narody podczas wędrówki ludów... tam, gdzie w następnej chwili<br />

panuje cisza głębokajak milczenie południowych mórz, można więc<br />

usłyszeć własne słowa o tym, że ruch istnieje tylko w duszy człowieka,<br />

gdzie co chwila ryzykuje się życie, traci je - i odzyskuje na nowo.<br />

Należę do idei. Gdy skinie na mnie, podążam za nią. Gdy wyznaczy<br />

mi spotkanie - czekam dni i noce, podczas których nikt mnie nie<br />

woła na obiad i nikt nie czeka z kolacją. Gdy idea wzywa, pozostawiam<br />

wszystko, a raczej: nie mam nic do pozostawienia. Nikogo nie zdradzam,<br />

nikogo nie zwodzę, jej tylko będąc wierny. Nikogo nie dręczę,<br />

więc moja duszajest wolna od udręki. A gdy wracam do domu, nikt<br />

nie próbuje zgadywać z mej twarzy, nikt nie chce czytać z moich gestów.<br />

Nikt nie domaga się wyjaśnień, których zresztą nie potrafiłbym<br />

udzielić. Czy czuję się zbawiony tym szczęściem? Czyjestem pogrążony<br />

w rozpaczy? Czy odzyskałem życie? Czyje straciłem?<br />

Znowu podano mi do ręki upajający kielich. Już wdychamjego<br />

aromat i przeczuwam smak. Już rozpoznaję jego perlącą się muzykę<br />

- lecz najpierw toast: za tę, która uwolniła moją duszę, zamkniętą<br />

w samotności rozpaczy! Chwalmy kobiecą wielkoduszność! Niechaj<br />

żyje ucieczka myśli! Niech żyje zagrożenie życia w służbie idei! Niech<br />

żyją trudy walki! Niech żyje karnawałowy zgiełk zwycięstwa! Niechaj<br />

żyje taniec w chaosie nieskończoności! Niech żyje ruch fal, niosących<br />

mnie w przepaść! Niechaj żyje ruch fal, wznoszących mnie ku<br />

gwiazdom!<br />

morfozach (pieśń 9, w. 281) mówią o bogini o tym imieniu. Kierkegaard<br />

posiadał w swej bibliotece dwutomowe wydanie Neues mythologisches<br />

Wórterbuch F. A. Nitscha (wyd. II, Lipsk-Sorau 1821, t. II, s. 27; ASKB<br />

1944-1945), gdzie Ejlejtyja opisana jest jako bogini nie stroniąca bynajmniej<br />

od czarów. Siadając przy rodzącej, potrafiła opóźnić poród przez<br />

założenie nogi na nogę i skrzyżowanie dłoni.<br />

130


1><br />

^r-<br />

Z żki.<br />

z sią<br />

3 M<br />

ci 'F<br />

OH<br />

#rH<br />

0 £<br />

S o<br />

V<br />

c<br />

o !s "a;<br />

N 4-><br />

T3 >^ N<br />

O<br />

Ui<br />

P 3<br />


Kopenhaga, w sierpniu 1843 roku<br />

Drogi Czytelniku!<br />

Wybacz, że zwracam się do ciebie tak poufale, ale wszak rozmawiamy<br />

unteruns [niem. sam na sam]. Chociaż jesteś literacką figurą,<br />

jesteś przecież jednostką. Nie jesteś dla mnie wielokrotnością, ale<br />

kimś jedynym. Jesteśmy razem: Ty i ja.<br />

Jeżeli zgodzimy się, że nieodpowiednim czytelnikiem jest ten,<br />

kto czyta książki z przypadkowego, wcale z nimi nie związanego powodu,<br />

to pozostanie na tej ziemi niewielu właściwych czytelników -<br />

nawet dla tych autorów, którzy mają ich wielu. Komu bowiem wpadnie<br />

dzisiaj do głowy, by tracić czas na rozważenie pokrętnej idei, głoszącej<br />

, że być dobrym czytelnikiem to sztuka, która także wymaga czasu.<br />

Ta pożałowania godna okoliczność wpływa oczywiście na autora,<br />

który wedle mego zdania najlepiej uczyni, pisząc tak jak Klemens<br />

Aleksandryjski 177 , mianowicie, by heretycy nic z tego nie pojęli.<br />

177 Klemens z Aleksandrii (właśc. Titus Flavius Clemens, ok. 150-ok. 215),<br />

jeden z greckojęzycznych ojców Kościoła. W dziele Stromateis, 5,9, przypomina<br />

czytelnikom, że tworzy alegorie dla wtajemniczonych (czyli<br />

chrześcijan) z obawy, by nie sprofanować świętych prawd Ewangelii, co<br />

mogłoby się stać, gdyby dotarły one do uszu pogan. W czasach Klemensa<br />

chrześcijaństwo nie było religią oficjalną. Warto także poznać zdanie<br />

Kierkegaarda o Klemensie: „To zabawne, że Klemens z Aleksandrii zachęcał<br />

do budowania alegorii, których poganie nie potrafili zrozumieć"<br />

(Pap. III B 5).<br />

132


Ciekawska czytelniczka, która czyta zakończenie każdej leżącej<br />

na nocnym stoliku książki, by się dowiedzieć, czy kochankowie zwiążą<br />

się ze sobą, będzie rozczarowana. Bo owszem, kochankowie się ze<br />

sobą zwiążą, lecz mój przyjaciel, który takżejest mężczyzną, pozostanie<br />

samotny. A że nie można tego jednocześnie uzasadnić bagatelnym<br />

przypadkiem, sprawa wygląda naprawdę poważnie dla goniących<br />

za małżeństwem dziewcząt, które gdy tylko muszą wykreślić<br />

z planów jakiegoś mężczyznę, zmniejszają prawdopodobieństwo<br />

swej „przyszłości". - Być może zatroskany ojciec zacznie się obawiać,<br />

by jego syn nie wkroczył na drogę, którą idzie mój przyjaciel.<br />

Stwierdzi zatem, że książka nie pozostawia wrażenia harmonii i że<br />

nie jest wykończonym rynsztunkiem, pasującym na każdego muszkietera.<br />

- Geniusz jednego sezonu uzna, że opisany w książce wyjątek<br />

stwarza zbyt wiele problemów i bierze sprawę zbyt poważnie. -<br />

Miły przyjaciel domu na próżno będzie tu szukał objaśnienia codziennych<br />

rytuałów lub uświęcenia wróżb z herbacianych fusów. -<br />

Rzetelny obrońca rzeczywistości dojdzie zapewne do wniosku, że to<br />

wszystko jest o niczym. - Doświadczona swatka znajdzie książkę chybioną,<br />

bo najciekawsze jest przecież to, co ma zrobić dziewczyna,<br />

„by uczynić mężczyznę szczęśliwym". A że taka dziewczyna istnieje,<br />

a w najgorszym razie kiedyś istniała, nasza swatka jest święcie przekonana<br />

i opowiada o tym w bardzo przyjemny sposób. -Jego Ekscelencja<br />

skonstatuje, że książka jest zbyt filozoficzna. Myśl Jego Świątobliwości<br />

na próżno będzie szukała tego, czego masy dzisiaj tak bardzo<br />

łakną, mianowicie idei spekulatywnych. - Drogi Czytelniku!<br />

Długo możemy o tym mówić unter uns, gdyż z pewnością potrafisz<br />

zrozumieć, że wcale nie jest moim celem, by te głosy zjawiły się<br />

w rzeczywistości. Książka nie zyska przecież wielu czytelników.<br />

Zwykłemu recenzentowi dostarczy upragnionej okazji, by precyzyjnie<br />

objaśnić, że nie jest ani komedią, ani tragedią, ani powieścią,<br />

eposem, epigramem ni nowelą, a także iż niewybaczalnym błędem<br />

są bezowocne próby powiedzenia: raz, dwa, trzy 178 . Nie zrozu-<br />

178 Chodzi najprawdopodobniej o heglowskie kategorie tezy, antytezy<br />

i syntezy. Zawarte w tekście Powtórzenia krytyczne aluzje do Hegla i duń-<br />

133


mie porządku książki, bo nie pojmie, że jest pisana na wspak. Zamysł<br />

książki również nic mu nie powie, gdyż recenzent na ogół objaśnia<br />

egzystencję w taki sposób, że uśmierca zarówno ogół, jak<br />

i jednostkę. Lecz wymagać od przeciętnego recenzenta, by zainteresował<br />

się dialektycznym bojem, gdzie wyjątek staje przeciw ogółowi,<br />

tymi wielkimi i skomplikowanymi procedurami, w których wyjątek<br />

szturmuje i wykazuje swe uprawnienia - nieuprawniony wyjątek bowiem<br />

po tym można poznać, że obchodzi ogół z daleka - to zapewne<br />

żądać zbyt wiele. 179 Taki pojedynek jest bardzo dialektyczny i zniuansowany<br />

i zakłada absolutną biegłość w dialektyce ogólnej. Wymaga<br />

również zręczności w parowaniu pchnięć -jednym słowem,jest<br />

równie trudny jak pragnienie, by zabić człowieka i jednocześnie<br />

pozostawić go przy życiu. Po jednej stronie stoi wyjątek, po drugiej<br />

ogół. Ich pojedynek jest niezwykłym konfliktem między gniewem<br />

i niecierpliwością ogółu wobec kłopotu, jaki sprawia wyjątek -<br />

a upodobaniem ogółu do wyjątkowości. Gdyż w końcu ogół raduje<br />

się z istnienia wyjątku równie mocno jak niebo z istnienia nawróconego<br />

grzesznika, który jest mu milszy niż dziewięćdziesięciu dziewięciu<br />

sprawiedliwych 180 . Po drugiej stronie staje zacięcie i upór wyjątku,<br />

wraz z jego słabością i chorobą. W owych zapasach ogół zmaga<br />

się z wyjątkiem, zmaga się w walce, a ten pojedynek wzmacnia siły<br />

wyjątku. Jeżeli wyjątek nie potrafi wytrzymać nacisku, to i ogół mu<br />

nie pomoże, tak jak niebo nie może pomóc grzesznikowi, który nie<br />

skich heglistów są ściśle związane z podziałem Constantiusowej noweli<br />

na trzy części, jako ironiczną dekonstrukcją heglowskiej „triady". Także<br />

w ten sposób autor Powtórzenia pragnął wykpić „bezowocne" (tak<br />

brzmiał wcześniejszy podtytuł pracy) wysiłki niemieckiego filozofa ijego<br />

zwolenników.<br />

179 Autor książki polemizuje tu ze stanowiskiem heglowskim, zakładającym<br />

wyższość tego, co ogólne, uniwersalne, nad tym, co jednostkowe, wyjątkowe.<br />

180 Jest to aluzja do Ewangelii wg św. Łukasza 15,7: „Powiadam wam. Tak<br />

samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się<br />

nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy<br />

nie potrzebują nawrócenia".<br />

134


wytrzymuje cierpień pokuty. Zwyciężyć zaś może tylko energiczny<br />

i konsekwentny wyjątek, który, walcząc z ogółem, zakwita jednocześnie<br />

jak kwiat na jego łodydze. Dzieje się to tak: rozmyślając<br />

nad własną sytuacją, wyjątek objaśnia zarówno siebie, jak i ogół.<br />

Zmieniając siebie, działa dla dobra ogółu. Objaśniając siebie samego,<br />

wyjaśnia to, co ogólne. Wyjątek rozpatruje zarówno ogół, jak<br />

i siebie, i gdy ktoś pragnie studiować ogół, wystarczy, by wziął pod<br />

uwagę uprawniony wyjątek 181 , który z większą wyrazistością niż<br />

ogół ujawni wszystko. Uprawniony wyjątek żyje w zgodzie z ogółem,<br />

ale ogół jest z gruntu polemicznie nastawiony wobec wyjątku. Bo<br />

ogół nie pragnie ujawnić aprobaty dla wyjątku, o ile wyjątek nie<br />

zmusi go do tego. Jeżeli zaś wyjątek nie potrafi tego dokonać, oznacza<br />

to, że jest wyjątkiem nieuprawnionym - stąd mądry ogół nie<br />

spieszy się z uznaniem każdego wyjątku. Jeżeli niebo raduje się bardziej<br />

z jednego nawróconego grzesznika niż z dziewięćdziesięciu<br />

dziewięciu sprawiedliwych, to przecież grzesznik nie wie o tym od<br />

samego początku. Odwrotnie, na początku odczuwa tylko gniew<br />

niebios i dopiero na końcu potrafi je skłonić, by oznajmiły dobrą<br />

nowinę.<br />

Z biegiem czasu jest się znużonym wieczną gadaniną o ogóle,<br />

która powtarza się jak najnudniejszy banał. Zajmijmy się zatem wyjątkami.<br />

Jeżeli nie uda ich się wyjaśnić, będzie to oznaczało, że nie<br />

umiemy także wyjaśnić spraw ogólnych. Na ogół nie zdajemy sobie<br />

sprawy z tych trudności, gdyż nikt nie myśli o ogóle z zaangażowaniem,<br />

lecz wyłącznie płytko i lekko. Wyjątek zaś myśli o ogóle intensywnie<br />

i z energią.<br />

Jeżeli postąpimy jak nasz wyjątek, uzyskamy nową tabelę<br />

rang 182 , a opuszczony wyjątek, o ile jest chłopcem do rzeczy, odzys-<br />

181 Pytanie o uprawniony wyjątek i jego izolację od tego, co ogólne, zostało<br />

postawione w wydanym jednocześnie z Powtórzeniem dziele Bojaźń i drżenie<br />

(por. „Problemat I: Czy może istnieć teleologiczne zawieszenie etyki?",<br />

w: S. Kierkegaard, Bojaźń i drżenie, tł. J. Iwaszkiewicz, Warszawa<br />

1969, s. 55-71).<br />

182 Patrz przyp. 8.<br />

135


ka cześć i honor, podobnie jak zaniedbana przez złą macochę dziewczynka<br />

z bajki.<br />

Poeta jest takim wyjątkiem. Wskazuje drogę do naprawdę<br />

arystokratycznych wyjątków: do wyjątków religijnych. Poeta jest<br />

w ogóle wyjątkiem. Poetę i jego dokonania spotyka zazwyczaj aprobata.<br />

Sądziłem, że jest rzeczą wartą zachodu powołać go do życia.<br />

Młodzieniec, którego przedstawiłem, jest poetą. Więcej nie potrafię<br />

uczynić. Bo choć umiem - z wielkim wysiłkiem - wyobrazić sobie<br />

poetę i utrwalić go na papierze, sam nie jestem poetą, moje zainteresowania<br />

są ulokowane gdzie indziej.<br />

Moje zadanie pociąga mnie wyłącznie z powodów estetycznych<br />

i psychologicznych. Owszem, ja także wystąpiłem w książce,<br />

lecz gdy spojrzysz uważnie, drogi Czytelniku, łatwo zauważysz, że byłem<br />

wyłącznie dobrym, pomocnym duchem, zupełnie wobec chłopca<br />

obojętnym i nader odległym od tej postaci, której się obawiał. To<br />

była pomyłka i sam ją spowodowałem - by w ten sposób móc go lepiej<br />

przedstawić. Każdy ruch, jaki zrobiłem, był skierowany w jego<br />

stronę, tylko jego miałem in mente [łac. na uwadze], każde moje słowo<br />

było albo dźwiękiem brzuchomówcy, albo związane było z nim.<br />

Nawet kiepskie żarty i dowcipy powstawały ze względu na niego. Nawet<br />

te fragmenty, które kończą się melancholijnie, wskazują na niego<br />

i na jego przeżycia. W ten sposób mamy do czynienia z ruchem<br />

czysto lirycznym. Należy w nim widzieć to, co mówię, choć niezbyt<br />

jasno. Dopiero dzięki moim słowom można go lepiej zrozumieć.<br />

Zrobiłem dla niego, co mogłem, podobniejak teraz służę tobie, drogi<br />

Czytelniku, znowu będąc kim innym.<br />

Walka z egzystencją rozpoczyna życie poety. Stawką jest znalezienie<br />

spokoju lub uzasadnienia, poeta bowiem zawsze musi przegrać<br />

pierwszy pojedynek, a jeżeli chce wygrać od razu, ujawnia, że<br />

nie ma uzasadnienia. Mój poeta znalazł uzasadnienie dzięki temu,<br />

że w momencie, w którym zapragnął siebie zniszczyć, uniewinniła<br />

go rzeczywistość. Jego dusza wzbogaciła się o religijny ton, który go<br />

unosi, choć nigdy nie doprowadzi do przełomu. Przykładem tego<br />

jest dytyrambiczna radość ostatniego listu, radość bez wątpienia<br />

zbudowana na religijnym nastroju, który pozostanie wewnętrzną<br />

136


żarliwością. Zachował ten nastrój dla siebie. Jak tajemnicę, której<br />

nie potrafi wytłumaczyć, choć tajemnica może poetycko objaśnić<br />

rzeczywistość. Tłumaczy więc to, co ogólne, jako <strong>powtórzenie</strong>, choć<br />

sam rozumie <strong>powtórzenie</strong> w inny sposób. Choćby rzeczywistość stała<br />

się <strong>powtórzenie</strong>m, dla niego właściwym <strong>powtórzenie</strong>m będzie dopiero<br />

spotęgowana świadomość.<br />

Był zakochany, jak przystało poecie. Ale zakochanie było<br />

dwuznaczne: szczęśliwe i nieszczęśliwe, komiczne i tragiczne. Jeśli<br />

chodzi o dziewczynę, rzecz była komiczna: na początku był poruszony<br />

sympatią, potem cierpiał, bo ukochana cierpiała. Jeżeli myli się,<br />

jego śmieszność stanie przed nami w całej okazałości. Jeżeli zaś przypatrzy<br />

się sam sobie, zbliży się do tragedii, także gdy weźmie, w innym<br />

znaczeniu, swą miłość za ideał. Zachowa wspomnienie miłości<br />

idealnej i potrafi je wyrazić, ale wyłącznie jako nastrój, gdyż zabraknie<br />

mu faktów. Posiada świadomość faktów, a raczej nie ma świadomości,<br />

jedynie dialektyczną elastyczność, która czyni go producentem<br />

nastrojów. Ale ta produkcja jest tylko zewnętrznym zajęciem.<br />

Naprawdę interesuje go trudna do określenia religijność. Ruch<br />

w pierwszych listach, przynajmniej niektórych, był już bliski religijnego<br />

wyjścia, lecz w momencie gdy ustąpiło chwilowe zawieszenie<br />

183 , otrzymał siebie z powrotem -jako poetę, religijność zaś spoczęła<br />

w ziemi, a raczej stała się niewyrażalnym fundamentem.<br />

Nie zostałby poetą, gdyby miał mocniejsze podstawy religijne.<br />

Wówczas wszystko otrzymałoby sens religijny. Wydarzenie, w które<br />

został uwikłany, miało dla niego znaczenie, lecz gdyby sprzeciw nadszedł<br />

z góry, osiągnąłby inną siłę, nawet gdyby ją zdobył za cenę bolesnego<br />

cierpienia. Wówczas zacząłby działać z nową, żelazną konsekwencją<br />

i niezłomnością i zdobyłby stopień świadomości, którego<br />

by nie porzucił. Nowa świadomość nie byłaby dwuznaczna, lecz<br />

przejrzyście poważna, gdyż zdobyta przez niego - wobec Boga.<br />

W tym momencie wielki problem skończoności okazałby się nieważny,<br />

a najistotniejsza (w głębszym znaczeniu tego słowa) rzeczy-<br />

183 W Bojaini i drżeniu opisane jest teleologiczne zawieszenie etyki. Tutaj<br />

chodzi o zawieszenie poetyckiej aktywności bohatera Powtórzeńia.<br />

137


wistość nie wzruszyłaby go wcale. W sensie religijnym wyczerpałby<br />

wszystkie straszliwe konsekwencje, jakie mógł znaleźć w tym wydarzeniu.<br />

Gdyby rzeczywistość okazała się inna, wcale by się nie zmienił.<br />

Podobnie by było, gdyby nastąpiło najgorsze, coś, co mogłoby<br />

wzmóc jego przerażenie jeszcze bardziej niż to, co dotąd się stało.<br />

Wówczas z religijną bojaźnią i drżeniem 184 - ale także z wiarą i zaufaniem<br />

- pojąłby, co czynił od samego początku, a zatem, do czego<br />

się w konsekwencji zobowiązał, chociaż to zobowiązanie prowadzić<br />

miało do dziwnych rzeczy. Dla młodzieńca, który był poetą, jest charakterystyczne,<br />

że nie osiągnąłjasnego wizerunku swojego uczynku,<br />

właśnie dlatego że zarówno chciał go zobaczyć, jak i nie pragnął tego<br />

w sferze zewnętrznej i widzialnej, a zatem zarówno chciał, jak<br />

i nie chciał widzieć. Natomiast jednostka religijna w sobie znajduje<br />

odpoczynek i odrzuca dziecinne żarty rzeczywistości.<br />

Mój drogi Czytelniku! Widzisz teraz, że cała sprawa dotyczy<br />

młodego człowieka, wobec którego jestem jedynie skromną postacią,<br />

podobnie jak położna wobec dziecka, co właśnie przyszło na<br />

świat. Tak jest: prawie go urodziłem, przemawiam zatem jako starszy.<br />

Moja osobowość była tylko psychologiczną przesłanką, umożliwiającą<br />

mu dojście tam, gdzie nigdy sam by nie dotarł. Drugim elementem<br />

była naturalność, z jaką się poruszał. Był zatem od początku<br />

w dobrych rękach, a drażniłem się z nim jedynie dlatego,<br />

by miał się okazję pokazać. Od pierwszego spojrzenia uznałem, że<br />

jest poetą, choćby dlatego że wydarzenie, które nie naruszyłoby spokoju<br />

i ładu bardziej pospolitego człowieka i nie stałoby się dla niego<br />

niczym szczególnym - dla młodzieńca nabrało wręcz globalnego<br />

znaczenia.<br />

Chociaż to ja wypowiadam się najczęściej na tych stronicach,<br />

zechciej, drogi Czytelniku (gdyż Ty rozumiesz wewnętrzny stan<br />

184 Jest to aluzja do wspomnianej problematyki teleologicznego zawieszenia<br />

etyki w Bojaini i drżeniu. Por. także Pawłowy List do Filipian 2,12:<br />

„A przeto, umiłowani moi, skoro zawsze byliście posłuszni, zabiegajcie<br />

o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem nie tylko w mojej obecności,<br />

lecz jeszcze bardziej teraz, gdy mnie nie ma".<br />

138


i poruszenia duszy - i dlatego nazywam Ciebie „drogim"), przede<br />

wszystkim młodzieńca zaszczycić swą uwagą. Z pewnością dobrze<br />

zrozumiesz wielokształtność jego przemiany i choć czasem poczujesz<br />

się nieswojo, nieco oszołomiony nagłym zanurzeniem w nastroju,<br />

przekonasz się w końcu, że wszystko zostało tu zmyślnie dopasowane<br />

jedno do drugiego, a każdy nastrój jest na swoim miejscu.<br />

To główna sprawa, gdyż tak ważnajest tutaj liryka. Być może od czasu<br />

do czasu jakiś kiepski dowcip czy rozwlekły spór przeszkodzi Ci<br />

w uważnej lekturze, lecz po chwili zapewne i z tym się pogodzisz.<br />

Oddany Ci<br />

Constantin Constantius


O Roku astronomicznym<br />

Johana Lućhdga Heiberga<br />

Polemika i dialog były ulubionymi chwytami Kierkegaarda.<br />

Jego twórczość ma charakter intertekstualny. Jest bogato inkrustowana<br />

cytatami z greckiej mitologii i Biblii, zawiera aluzje do europejskiej<br />

literatury - niemieckiej, włoskiej, angielskiej i, oczywiście,<br />

duńskiej. Aby w pełni zrozumieć pisarstwo Duńczyka, należy poznać<br />

teksty tych, przeciw którym pisał. Jego ulubionymi przeciwnikami<br />

byli duńscy hegliści, szczególnie Johan Ludvig Heiberg. Zamieszczony<br />

w piśmie „Urania" krytykujący Powtórzenie tekst Heiberga<br />

stał się przedmiotem ataku Kierkegaarda: skłonił go do napisania<br />

Listu otwartego Constantina Constantiusa do Pana Profesora Heiberga<br />

i Przedmów.<br />

Rodzice Johana Ludviga Heiberga (1791-1860) zajmowali się<br />

twórczością literacką. Ojciec, Peter Andreas, pozostawał pod wpływem<br />

Woltera i rewolucji francuskiej. W swych pismach i dramatach<br />

„szydził z króla i arystokracji". Za „obrazę majestatu", czyli naruszenie<br />

ustaleń cenzury, został w roku 1800 dożywotnio wydalony<br />

„z ziem i prowincji królestwa Danii". (Dodajmy, że w 1999 roku<br />

duński PEN-Club ustanowił nagrodę dla duńskiego intelektualisty-<br />

-nonkonformisty i nadał jej imię właśnie Petera Andreasa Heiberga.)<br />

Matka Heiberga, Thomasine Gyllembourg-Ehrensvard, pisała<br />

opowiadania, a w jej słynnym salonie artystycznym zbierali się intelektualiści,<br />

aktorzy i poeci. Johan Ludvigjako młody człowiek interesował<br />

się Molierem, Dantem, Tieckiem i Calderonem. Odbył<br />

141


podróże do Sztokholmu, Paryża i Londynu. W 1822 roku objął stanowisko<br />

nauczyciela języka duńskiego w Kolonii. Dwa lata później<br />

podczas berlińskich wakacji poznał Hegla. Pod wpływem lektur niemieckiego<br />

filozofa powstała książka O ludzkiej wolności {Om den Menneskelige<br />

Frihed, 1824), pierwsza prezentacja Hegla w Danii. Odtąd<br />

pozostaje wierny ideom Niemca, łącząc filozofię z działalnością poetycką,<br />

zainteresowanie astronomią z pisaniem krotochwil, a posadę<br />

profesora logiki w wyższej szkole wojskowej ze stanowiskiem dyrektora<br />

i cenzora teatru królewskiego - oraz redaktora wielu czasopism.<br />

Dzięki swojej pozycji mógł Heiberg narzucać Duńczykom mody<br />

intelektualne lub usuwać z centrum życia kulturalnego tych, którzy<br />

-jak Kierkegaard - nie przypadli mu do gustu.<br />

Wydana przez Heiberga „Urania, rocznik 1844" (Kopenhaga<br />

1843) ma 285 drukowanych na czerpanym papierze stronic i zawiera<br />

następujące pozycje: Kalendarz nieba na rok 1844, dla orientacji<br />

w obrotach i pozycjach ciał niebieskich pióra wydawcy i tegoż Rok astronomiczny.<br />

Następnie znajdziemy tu Rok kościelny autorstwa duńskiego<br />

heglisty, teologa Hansa Martensena, utwór Plejady elfów (Idylla)<br />

napisany przez Christiana Winthera, a także Kastora i Polluksa.<br />

Nowelę napisaną przez autorkę,, Codziennej historii" - ową autorką była<br />

matka Heiberga. Każda stronica rocznika była ujęta w czarną<br />

ramkę, a ongi biała, dziś przyżółcona okładka obficie zdobiona złotem.<br />

Wszystkie utwory wypełniające rocznik mają coś wspólnego<br />

z gwiazdami.<br />

Rok astronomiczny zawiera krytyczne omówienie Powtórzenia.<br />

Autor Roku głosi pochwałę harmonii, rytmiczności natury i dopasowanego<br />

do niej ziemskiego życia. Kładzie nacisk na analogię między<br />

grecką mitologią a astronomią. Wykładając własną kosmogonię,<br />

idzie śladami Kanta i Hegla. Zakłada, że wszechświat jest zbudowany<br />

apriorycznie i systemicznie. W Allgemeine Naturgeschichte und<br />

Theorie des Himmels (1775) twierdzi Kant, że dalekie planety albo już<br />

są zamieszkane przez istoty rozumne, albo też kiedyś będą przez nie<br />

zamieszkane. Tę myśl przeniósł do swego eseju Heiberg. Nawiązanie<br />

do Filozofii przyrody czyni także z Hegla sprzymierzeńca Heiberga.<br />

Aprioryczności i systemiczności trzech myślicieli przeciwstawił<br />

142


Kierkegaard egzystencjalny eksperyment psychologiczny, gdzie nic<br />

nie jest dane z góry, jedynie to, że wynik będzie niepewny.<br />

W jednym z artykułów Heiberg określił „Uranię" jako „prezent<br />

noworoczny". Pojęcie dzieła literackiego jako „noworocznego<br />

podarunku" przyszło do Danii z Niemiec, gdzie było „chwytem reklamowym"<br />

młodych, walczących o uznanie romantyków. Książka<br />

potraktowana jako „prezent pod choinkę" miała ułatwić wprowadzenie<br />

do Danii (a może tylko do Kopenhagi?) francuskich i niemieckich<br />

idei i umożliwić propagandę europejskiej estetyki wśród<br />

„estetycznie wykształconych" czytelników. Takim pretekstem posłużył<br />

się na przykład Henrik Hertz, przedstawiciel „złotego wieku"<br />

kultury duńskiej, publikując Anonym Nytaarsgavefor 1832 {Anonimowy<br />

prezent noworoczny na rok 1832). W mającym poetycką formę<br />

utworze wyraził poparcie dla Heiberga w jego walce ze „stojącą na<br />

klasycznych pozycjach stroną Oehlenschlagera". Kolejny utwór<br />

Hertza, Foraarets Nytaarsgavefor 1833 {Wiosenny prezent noworoczny<br />

na rok 1833) jest romantyczną próbą przeciwstawienia natury - religii.<br />

W roku 1836 wydał kolejny „prezent noworoczny", zatytułowany<br />

Kjcerligheds Veje. Nytaarsgavefor 1836 {Drogi miłości. Prezent noworoczny<br />

na rok 1836).<br />

Także inni pisarze nie gardzili „podarunkami noworocznymi".<br />

Przyjaciel Kierkegaarda poeta Hans Peter Holst wydawał własne<br />

Nytaarsgaver i nie kto inny, jak „H. Ch. Andersen wzbogacał w latach<br />

1835, 1836 i 1837 «prezenty noworoczne» [Holsta], dając mu<br />

po 2-3 wiersze do każdego numeru..." (jak pisze Henning Fenger<br />

w Kierkegaard-Myter og Kierkegaard-Kilder, Odense 1976, s. 238).<br />

Heiberg bardzo ucieszył się z Hertzowego Anonimowego prezentu<br />

noworocznego na rok 1832. Obaj panowie H. uznali ten gatunek za<br />

doskonałą metodę kształtowania estetycznego smaku czytelników.<br />

Umacniał bowiem pozycję nadawcy - czytelnikowi narzucał postawę<br />

wyznawczą, naśladowczą, w istocie konserwatywną. Nie mogło<br />

to ujść uwagi Kierkegaarda.


Johan Ludvig Heiberg<br />

jako krytyk Kierkegaarda<br />

Rok astronomiczny


Czym jest rok, wszyscy wiedzą. Nie jest przecież od rzeczy głębiej<br />

zbadać jego znaczenie. Gdy powiadamy: „rok to określenie 365<br />

lub 366 dni", ustalamy jego długość. Nie mówimy wtedy nic o roku<br />

jako takim. Rok bowiem nie tylko oznacza liczbę dni, ale także ich<br />

jakość. Sam w sobie wzbudza zainteresowanie nie tylko ową liczbą,<br />

ale także zamkniętym obiegiem okresowych przemian, które - przynosząc<br />

zmiany - nadają wartość dniom. W najogólniejszym znaczeniu<br />

rok, łacińskie annus, oznacza okres, w którym każde pojęcie<br />

stopniowo osiąga zamierzoną postać i dobiega końca. 1 W ten sposób<br />

powraca do swych początków, by od nowa rozpocząć proces<br />

ewolucji.<br />

Kształty roku są zmienne. Wszystko zależy od jego znaczenia.<br />

Tak zwany rok platoński wynosi 25 tysięcy lat. 2 W tym czasie Zwierzyniec<br />

Niebieski czyni pełny obrót, by wrócić do pozycji, z której<br />

wyszedł - powrócić do siebie. Poeta Henrik Hertz 3 mówi o „wiosennym<br />

dniu noworocznym", łączy więc coroczne odrodzenie z epoką<br />

prawdziwszą niż ta, której początek zaznaczamy datą 1 stycznia 4 . Każ-<br />

1 Podczas tworzenia swojej kosmologii Heiberg był wyraźnie inspirowany<br />

systemiczną dialektyką heglowską.<br />

2 Obecnie uważa się, że pełny cykl znaków Zodiaku trwa prawie 26 tysięcy<br />

łat.<br />

3 Henrik Hertz (1798-1870), poeta, prozaik i dramaturg pozostający pod<br />

wpływem m.in. Arystofanesa, Bellmana i - Heiberga.<br />

4 Hertz w wydanym w Kopenhadze w 1833 roku tomie poezji pod tytułem<br />

ForaaretsNytaarsgavefor 1833 {Wiosenny prezent noworoczny na rok 1833)<br />

147


dy, kto uważnie śledzi decydujące daty własnego rozwoju, z pewnością<br />

uznaje za „prawdziwe dni nowego roku". Okres, który przebiega<br />

między takimi dwoma „dniami noworocznymi", czas, który je jednocześnie<br />

dzieli i łączy, będzie dlań prawdziwym rokiem. Przecież<br />

w wyniku własnego rozwoju doszedł do czegoś w ciągu tego roku.<br />

Zakreślił koło, a otrzymany wynik stał się dlań nowym punktem wyjścia<br />

do działań skierowanych w stronę nowych obrotów i nowej sfery.<br />

Jakościowo rzecz biorąc, każdy człowiek ma własną miarę i na<br />

własną rękę określa czas. Także ludzkość zna swoją miarę: za każdym<br />

razem, gdy w rzeczywistym „dniu noworocznym" na scenie historii<br />

pojawi się nowa idea i stopniowo zacznie realizować własne<br />

przeznaczenie, by w końcu całkowicie zamknąć swój obrót, mówimy<br />

o przebiegu roku historycznego na scenie świata. Nie dającym<br />

się zetrzeć pismem zapisał on tablicę ludzkich wspomnień, a zrobił<br />

to o wiele lepiej niż przypadkowe rocznice, bezskutecznie skłaniające<br />

naszą pamięć do zachowania ich w umyśle.<br />

Lecz pomińmy teraz nieskończone zróżnicowanie treści, sprawiające,<br />

że ludzkość ijednostka posiadają odrębne kalendarze, które<br />

tak różnie mówią o przeszłości i o tym, że lata raz są długie, raz krótkie.<br />

Zgódźmy się, że istnieje jeden rok, wspólny dla wszystkich: rok<br />

astronomiczny, zwany krócej rokiem. Prostą i naturalną tego przyczynąjest<br />

fakt, że by zrozumieć odmienne rachuby czasu, trzeba się<br />

zgodzić, że nie można tego dokonać bez zredukowania ich dojednej,<br />

neutralnej i pozbawionej jakichkolwiek cech jakościowych liczby.<br />

już w tytule określił wiosnę jako „prawdziwy" początek roku, związany<br />

z ożywieniem w przyrodzie. „Wiosna" kontra dzień noworoczny (obchodzony<br />

według chrześcijańskiego kalendarza) to przeciwstawienie<br />

natury - wierze, a szerzej - kulturze chrześcijańskiej. Ten sam wątek<br />

podjął w 1852 roku Hans Christian Andersen, pisząc Aarets Historie<br />

(Dzieje roku). Bohater utworu, stary wróbel „z białym czubem" (jest to<br />

prawdopodobnie aluzja do Heiberga lub Hertza), powiada: „Tak, tak,<br />

[ludzie] na pewno się omylili! [...] Mają teraz coś takiego, co nazywają kalendarzem,<br />

to ich własny wynalazek i według tego wszystko ma się odbywać,<br />

ale tak nie jest; rok zaczyna się, kiedy przychodzi wiosna, to jest naturalny<br />

bieg przyrody i według tego zawsze wszystko obliczam!" (H. Ch.<br />

Andersen, Baśnie, tł. S. Beylin ij. Iwaszkiewicz, Poznań 1999, s. 5).<br />

148


Gdyjakiś człowiek chce opowiedzieć komuś o pewnym zdarzeniu,<br />

o wiele prościej jest powiedzieć na przykład tak: miało to miejsce<br />

„12 czerwca 1843 roku, o godzinie 6 po południu", choćby pragnęło<br />

się powiedzieć, że zdarzyło się to „tego i tego dnia, w owej chwili,<br />

gdy ukochana zgodziła się wyjść za mnie, otwierając nową epokę<br />

w moim życiu". Lecz wiążąca nas konieczność określenia czasu na<br />

zawsze pozostanie zewnętrzną i prozaiczną stroną sprawy, nawet<br />

wtedy gdy pragnie opisać sprawy wyższe od owych ściśle prywatnych<br />

- na przykład historię powszechną. Niejest to bynajmniej jedyny<br />

punkt widzenia, z którego można obserwować rok astronomiczny.<br />

Obok niego istnieje inne, głębsze uzasadnienie.<br />

Rok bowiem, jak już zauważyliśmy, jest nie tylko zwykłym<br />

oznaczeniem pewnej liczby dni, ale określa także ich jakość. Nie<br />

można temu zaprzeczyć ani w wypadku roku astronomicznego, ani<br />

roku kalendarzowego. To określenie jakości jest wspólne wszystkim<br />

i wszystkich obowiązuje - a zatem musi mieć bardziej abstrakcyjny<br />

charakter niż określenia obowiązujące grupy i jednostki, w których<br />

ulega przemieszczeniu i indywidualizacji. Cykl pór rok u jakościowo<br />

określa rok astronomiczny, i to niezależnie od tego, czy odnosi się<br />

do przemian ziemskich (myślę o okresach wegetacji oraz rzeczach<br />

nieskończenie większych, które wegetacja za sobą pociąga, a które<br />

odnoszą się do życia moralnego i fizycznego) - czy też określamy<br />

cykl pór roku szerzej, bardziej kosmicznie, mając na myśli takie niebieskie<br />

fenomeny, jak różne pozycje Słońca wobec Ziemi i gwiazd<br />

stałych 5 .<br />

W obu przypadkach rok tworzy naturalny odcinek, gdyż pory<br />

roku, odniesione zarówno do Ziemi, jak i do Kosmosu, kończą swój<br />

obrót wewnątrz określonych granic. Przy końcu roku możnaje znaleźć<br />

w punkcie wyjścia, przygotowane do tego, by wszystko w następnym<br />

roku mogło się powtórzyć. Rok polega więc zarówno na<br />

przemianie, jak i na. powtórzeniu.<br />

5 Stellae fbcae świecą własnym światłem, podczas gdy planety odbijają<br />

światło słoneczne. W starożytności uważano gwiazdy stałe za złote gwoździe,<br />

solidnie przybite do niebieskiego firmamentu.<br />

149


Przemiany zachodzą w ciągu jednego roku. Pory roku wcale<br />

siebie nie przypominają, ba, każdy dzień, każda godzina różnią się<br />

od siebie w szczegółach. Każda chwila posuwa wegetację o krok<br />

naprzód, zarówno wtedy, gdy przyroda się budzi, jak i kiedy zamiera.<br />

Każda chwila ukazuje nam Słońce i gwiazdy w nowym położeniu.<br />

Nieustanna przemiana jest co roku identyczna; przemiana staje się<br />

więc <strong>powtórzenie</strong>m. Ale w ciągu jednego roku trudno zobaczyć<br />

<strong>powtórzenie</strong>. Ukazuje się ono w nieskończonym ciągu lat, gdyjeden<br />

okres po prostu powtarza drugi. A przecież wydaje się, że nie istnieje<br />

<strong>powtórzenie</strong> w ścisłym znaczeniu tego słowa. Ziemskie przemiany<br />

pór roku podlegają bezwyjątkowej regule: nigdy się nie zdarza, by<br />

drzewa zazieleniły się zimą, a zasnęły latem. Jedno lato nigdy nie<br />

przypomina innego pod względem temperatury lub łagodności powietrza.<br />

Podobniejest z zimą. Meteorologia zna przeogromne zmiany.<br />

Przecież nigdy nie można stwierdzić z pewnością, jaka będzie<br />

jutro pogoda, a nawet jaka będzie za godzinę.<br />

Te przemiany ^przypadkowe - przynajmniej my takje odbieramy.<br />

Nie tworzą żadnego cyklu, nie zakreślają koła, podczas którego<br />

konkretna zmiana stopniowo przechodzi wszystkie fazy. Taka przemiana<br />

unika spojrzenia rozsądku. Brakjej spokoju, który regularna<br />

zmiana zsyła psychice. Dlatego przemiana owa zasługuje raczej na<br />

nazwę niepokoju niż zmiany. Te ostatnie zakładają istnienie reguł.<br />

Co roku można napotkać niepokój i towarzyszącą mu niepewność.<br />

Jedynym <strong>powtórzenie</strong>m stają się wówczas - niepokój i niepewność.<br />

Prawdziwa przemiana się nie pojawia, nawet gdybyśmy sądzili, że<br />

jest towarzyszem powtórzenia.<br />

Inaczej dzieje się przecież, gdy spojrzymy z kosmosu na pory<br />

roku, choćby nawet końcowy rezultat miał pozostać ten sam. Tutaj<br />

jesteśmy poza meteorologią. Przypadek zupełnie zniknął. Z tego<br />

punktu widzenia rokjest w pewnym sensie <strong>powtórzenie</strong>m, a w pewnym<br />

- przemianą, którą można nazwać zmianą, gdyż przebiega według<br />

określonych praw i można ją przewidzieć z całkowitą pewnością.<br />

Powtórzenie pojawia się w relacji Ziemi, Słońca i gwiazd stałych,<br />

których pozycje wobec siebie pozostają takie same każdego roku<br />

o tej samej porze. W każdym razie zmiany zachodzące z roku na rok<br />

150


są tak małe, że nie można ich zauważyć gołym okiem. Nie mają zatem<br />

wpływu ani na pojmowanie, ani na przeżywanie roku. Sekunda,<br />

w której Słońce lub stała gwiazda wstaje co roku o tej samej porze,<br />

jest tą samą sekundą, jaka istniała rok wcześniej i jaka za rok nadejdzie<br />

- chociaż widzimy, jak ciała niebieskie wschodzą i zachodzą na<br />

kopenhaskim horyzoncie. Nieznaczne przemiany będą widoczne<br />

dopiero po długim czasie. Temu właśnie spróbowano zaradzić, tworząc<br />

co cztery lata rok przestępny, w którym wszystko powraca do<br />

poprzedniego stanu, jeszcze zanim ktoś odczuł różnicę. Obliczając<br />

dłuższe okresy, unikamy roku przestępnego, by zapobiec mniejszemu<br />

błędowi, gdyż regularnie powtarzający się rok przestępny to,<br />

prawdę mówiąc, zbyt wiele.<br />

Dzięki temu niewielkie zmiany w pozycji Słońca, mierzone<br />

o tej samej porze w ciągu wielu lat, nigdy nie urosną do takiej wielkości,<br />

która by w jakikolwiek, choćby najmniejszy sposób mogła<br />

wpłynąć na nasze przeżywanie roku. Jeżeli chodzi natomiast o zmiany<br />

w pozycji gwiazd stałych, trzeba czekać tysiące lat, nim zostaną<br />

zauważone przez kogoś, kto nie jest astronomem. Tymi gwiazdami<br />

kieruje <strong>powtórzenie</strong>.<br />

Zmiana jest cechą Księżyca i planet, żeby już nie wspomnieć<br />

o kometach. Ze względu na istnienie tych ciał niebieskich żaden rok<br />

nie przypomina innego. Wciąż obiegamy Księżyc, ale prawie nigdy<br />

nie zdarza się to tego samego dnia w ciągu następujących po sobie<br />

lat. Ten sam miesiąc zaczyna się w jakimś roku w nowiu, a w innym<br />

- w pełni, i tak dalej. Ta okoliczność nie pozostaje bez wpływu na interesującą<br />

zmianę oblicza różnych lat. Inaczej wygląda zrównanie<br />

dnia z nocą, gdy krótka noc zostaje oświetlona przez osłabiony<br />

dziennym światłem Księżyc, jeszcze inaczej, gdy czarna północ sama<br />

zamienia się w przyjazny przedświt, którego czerwony blask łączy się<br />

z niebieskim niebem za pomocą tęczy, bogatej w barwę pomarańczową,<br />

żółtą i zieloną. Wiadomo, jak bardzo chwalimy Księżyc we<br />

wrześniu, kiedy jego pełnia przypada na początek miesiąca, jeszcze<br />

za panowania lata. Noce są wciąż gorące. To wszystko znika pod koniec<br />

miesiąca, gdyż zimajest temu niechętna.<br />

151


Jeszcze większe zmiany powodują planety. Przez wiele lat Jupiter<br />

upiększa nasze letnie noce. Blednące gwiazdy stałe są ledwo o tej<br />

porze dostrzegalne. Jupiter błyszczy jak Król Nocy, osobiście nagradzający<br />

poddanych. Gdy pojawi się zimą, sprawia o wiele mniejsze<br />

wrażenie. Po pierwsze dlatego, że nie jest już absolutnym władcą<br />

nieba, gdyż Syriusz i inne gwiazdy stałe sąjego rywalami, po drugie,<br />

gdyż ludzie zwracają w okresie zimy mniejszą uwagę na naturę<br />

i mniej sąjej przyjaźni.<br />

Niekiedy planeta potrafi tkwić wysoko na niebie i błyszczeć<br />

mocnym światłem przez całą noc. Kiedy indziej jakby nas unikała.<br />

Niezauważona, szybko się oddala za horyzontem, zupełnie zakryta<br />

mgłą. W tym roku Wenus pojawi się w środku maja jako gwiazda<br />

wieczorna na zachodniej półkuli nieba, i to tak wysoko, że zajdzie<br />

dopiero po północy - taki fenomen nie zdarzył się w ciągu wielu<br />

poprzednich lat. Jednocześnie zbliży się do niej Mars. Podobnie<br />

uczynią piękni bliźniacy, Kastor i Polluks. Ta konstelacja przypomina<br />

naszyjnik: Mars jest rubinem, Wenus - szafirem, a Kastor<br />

i Polluks - brylantami. Nieobecność Księżyca podwoi światło<br />

konstelacji, a noc wiosenna uczyni widok jeszcze piękniejszym. Jeśli<br />

ktoś w tym roku zaniedba przypatrzenia się owemu rzadkiemu<br />

widowisku, niechaj nie sądzi, że spektakl zostanie powtórzony za<br />

jego życia.<br />

Nie trzeba nawet mówić o zmianie, którą przynosi nagłe i z reguły<br />

nieoczekiwane pojawianie się i znikanie komet. Doskonale jest<br />

wszystkim znana. To, co powiedziano powyżej, wystarcza, by stwierdzić,<br />

że w królestwie Księżyca, planet i komet każdy rok jest inny.<br />

Zachodzą tu szybkie przemiany; zupełnie inaczej jest w sferach słonecznych<br />

i gwiezdnych.<br />

A przecież przy dokładniejszym zbadaniu okaże się, że te przemiany<br />

są jedynie iluzją. Powstały one stąd, że przypadkowo uznaliśmy<br />

rok słoneczny za okres, za pomocą którego możemy je mierzyć.<br />

Rok słoneczny jest jednak przydatny tylko w przypadku obliczania<br />

ruchu Słońca i gwiazd stałych, które zmieniają pozycje pod<br />

wpływem działalności Słońca. Nie nadaje się on natomiast do bada-<br />

152


nia tych ciał niebieskich, które nie są rządzone cyklem słonecznym<br />

i które - właśnie dlatego - nie mogą zająć wszystkich pozycji wobec<br />

Słońca i Ziemi, czyli uczynić pełnego obrotu w ciągu roku słonecznego.<br />

Rok słoneczny nie jest ich rokiem. Posiadają inny czas, podczas<br />

którego rozpoczynają swój, pełen zmian, obrót. Wynika stąd,<br />

że zmiany w istocie są <strong>powtórzenie</strong>m - choć trwają dłuższy okres niż<br />

ten, którego potrzebuje Słońce i gwiazdy stałe. Żyjący w piątym wieku<br />

przed Chrystusem grecki astronom Meton nazwał ten okres „złotą<br />

liczbą". Określił bieg Księżyca na dziewiętnaście lat. W tym czasie<br />

Księżyc powtarza swoje pozycje wobec Słońca i Ziemi w taki sposób,<br />

że nów i pełnia przypadają na te same dni roku. Także zaćmienia<br />

Księżyca ów porządek naśladują.<br />

Oczywiście, i tutaj mogą pojawić się drobne błędy, które<br />

zmniejszymy, wydłużając okres powtórzenia. Okres metonskijest<br />

tak dokładny, że pragnąc ustalić ruchy i pozycje Księżyca w roku<br />

obecnym, równie dobrze możemy użyć w tym celu dziewiętnastoletniego,<br />

jak i tegorocznego kalendarza. Jak długo sądzono, że Księżyc<br />

ma wpływ na pogodę, było rzeczą naturalną, że kalendarzowe przepowiednie<br />

nie były niczym innym niż opisem zbadanej dziewiętnaście<br />

lat temu pogody. Sądzono, że musi się ona powtórzyć, skoro -<br />

o czym wiedziano - powtarzają się fazy Księżyca. Innymi ciałami<br />

niebieskimi rządzą inne okresy, często bardzo długie. Im więcej ciał<br />

niebieskich pragniemy zobaczyć tego samego dnia, o tej samej godzinie<br />

i na tych samych pozycjach - tym większe okresy wchodzą<br />

w grę. Z łatwością mogą osiągnąć setki i tysiące lat. Liczba możliwych<br />

kombinacji, zachodzących pomiędzy większością ciał niebieskich<br />

lub między wszystkimi ciałami, może skłonić do postawienia<br />

pytania, czy te możliwości zostały zrealizowane w okresie dotychczasowego<br />

istnienia Ziemi, czy też ich czas dopiero nadejdzie.<br />

Ruch nieba w ścisłym znaczeniu tego słowa - to <strong>powtórzenie</strong>.<br />

Nie należy tutaj oczekiwać czegoś absolutnie nowego. Możliwe jest<br />

pojawienie się nowo powstałej komety lub innych gwiazd, czy też ich<br />

zniknięcie na zawsze. Ale nawet wtedy nie można być pewnym, że<br />

zdarzyło się coś zupełnie nowego.<br />

153


Pewnego wieczora, gdy Tycho de Brahe 6 przechodził przez<br />

dziedziniec Uraniborgu, nieoczekiwanie zobaczył wielką i jasną<br />

gwiazdę. Kilka sekund wcześniej nie było jej na niebie. W ciągu niewielu<br />

tygodni jej światło i objętość stały się jeszcze większe, nawet<br />

większe odjupitera. Była widoczna także w dzień. Następnie zaczęła<br />

się zmniejszać, by w ciągu kilku miesięcy zniknąć zupełnie. Chociaż<br />

Brahe napisał o niej książkę De Stella Nova, nie wiadomo, czy istotnie<br />

była „nowa", czy naprawdę pojawiła się po raz pierwszy i ostatni<br />

podczas jego życia, czyjuż nigdy nie powtórzyła swej wizyty. Być może,<br />

zjawiała się wcześniej, wcale nie będąc zauważona. Być może, jej<br />

okres jest tak wielki, że owo pojawienie się rzeczywiście było pierwszym.<br />

Być może, po raz drugi pojawi się dopiero za wiele tysięcy lat.<br />

Z drugiej strony nie można zaprzeczyć, że powtórzenia, które<br />

następują w ciągu tak długiego okresu, jakim jest życie człowieka<br />

lub jego znaczna część (nie chcę mówić o tysiącach lat), nie mogą<br />

mieć takich nudnych cech, jakie charakteryzują jedno <strong>powtórzenie</strong>.<br />

Przedstawiają się one naszej świadomości bardziej jako przemiany<br />

niżjako powtórzenia. Dotyczy to także wyżej omówionego dziewiętnastoletniego<br />

okresu księżycowego. Lecz z innego, ważniejszego<br />

punktu widzenia można odwrócić omawianą relację, by zapytać: czy<br />

6 Tycho de Brahe (1546-1601; łacińska forma imienia, Tycho, pochodzi<br />

od duńskiego Tyge), astronom i alchemik duński. Wieczorem 11 listopada<br />

1572 roku przechadzał się po dziedzińcu dworu w Herrisvad.<br />

Ujrzał wówczas na niebie nieznaną gwiazdę w gwiazdozbiorze Kasjopei.<br />

W ciągu roku gwiazda malała coraz bardziej, by wreszcie zniknąć zupełnie.<br />

Odkrycie to zostało opisane przez astronoma w sprawozdaniu De<br />

nova Stella anni 1572, wydanym w następnym roku w Kopenhadze. Cztery<br />

lata później, w 1576 r., Brahe otrzymał od króla Fryderyka II wyspę<br />

Hvin, leżącą między Zelandią a Skaane (obecnie należy ona do Szwecji).<br />

Na tej wyspie stworzył swoje „państwo" - Uraniborg, gdzie posiadał nawet<br />

własną drukarnię. Pokładając całą nadzieję w pomiarach, odrzucił<br />

naukę Kopernika, której nie potrafił udowodnić za pomocą używanych<br />

wówczas instrumentów. Heiberg był zafascynowany postacią Tycho de<br />

Brahe, tłumaczył na duńskijego łacińskie wiersze, a swemu pismu nadał<br />

tytuł „Urania".<br />

154


zmiana zostaje wchłonięta przez <strong>powtórzenie</strong>? Niezależnie od tego,<br />

jak wielka jest zmiana pozycji ciał niebieskich ijak znaczny jest jej<br />

wpływ na obraz nieba, żyjący w naszej barwnej i estetycznej wizji<br />

natury, zmiennej w różnych epokach i różnych okolicznościach,<br />

nie należy zapominać, że owa różnica dotyczy jedynie wzajemnego<br />

położenia i związku tych ciał. One wciąż pozostają te same, choć<br />

zmieniają położenie i pozwalają zaistnieć różnicy. Zmiana (lub przemiana)<br />

jest zatem taka sama, jaką widzimy w kalejdoskopie, gdzie<br />

liczba zmian jest nieskończona, a przecież monotonna i męcząca,<br />

gdyż wszystkie należą do tej samej sfery zewnętrznych powiązań.<br />

Choć są one posłuszne koniecznym i konkretnym prawom natury,<br />

nie grają w naszej świadomości innej roli niż ta, którą przypisujemy<br />

przypadkowi.<br />

Nie wahamy się nazwać przypadkiem tego, że dwaj ludzie spotykają<br />

się na ulicy, bynajmniej nie umawiając się ze sobą. W istocie<br />

należałoby to nazwać koniecznością, skoro każdy z nich szedł tą samą<br />

drogą - i w tym samym czasie - choć w przeciwnym kierunku.<br />

Podobnie możemy określić drogę ciał niebieskich jako konieczność.<br />

Jest ona zamkniętą w sobie orbitą. Pozostaniejednak przypadkiem,<br />

że dwie z nich (lub więcej) znajdują się w takiej lub innej pozycji<br />

wobec siebie. Relacja nie dotyczy bowiem praw rządzących pojedynczą<br />

orbitą, chociaż bezwarunkowo wywodzi się z tych praw.<br />

To, co w świecie ducha nazywamy przemianą, nie jest określeniem<br />

ścisłym. W zbiorach wierszy, które różnie przedstawiają te same<br />

idee, na przykład w sonetach Petrarki do Laury, napotykamy<br />

pewną monotonię. Zmianę ujrzymy u poetów, którzy niczego nie<br />

powtarzają, lecz w każdym utworze ukazują czytelnikowi nowy<br />

punkt widzenia. Tak jest na przykład u Goethego. Oczywiście, zarówno<br />

w świecie ducha, jak i natury spotkamy większe lub mniejsze<br />

okresy, wewnątrz których jakiś obrót zostanie zakończony - by zacząć<br />

się jeszcze raz. Nowy okres będzie czymś więcej niż jedynie<br />

<strong>powtórzenie</strong>m poprzedniego. To, co przy końcu wcześniejszego było<br />

rezultatem, teraz stanie się początkiem przyszłego okresu, który<br />

będzie bogatszy od swego poprzednika. Jego przebieg i zakończenie<br />

będą zasadniczo odmienne od poprzedniego okresu, choć sam<br />

obieg możemy uznać za <strong>powtórzenie</strong>.<br />

155


Kiedy kupiec zrywa dawne kontakty i z uzbieranym kapitałem<br />

rozpoczyna nowe życie w obcym kraju - wówczas otwiera nowy<br />

okres, który w całości i in abstracto [łac. ogólnie] charakteryzuje się<br />

tymi samymi fazami, jakie posiadało jego dawne życie: spotkamy tu<br />

ten sam prymitywizm początku, te same starania o zdobycie kredytu,<br />

o otworzenie interesu i tak dalej. Jednak zarówno posiadany<br />

kapitał, który kupiec znowu wprowadza do obrotu, jak i poprzednio<br />

uzyskane doświadczenie tworzą zupełnie inny początek niż<br />

wówczas, kiedy nie miał nic lub całkiem niewiele. Nowy, bogatszy<br />

początek wpłynie decydująco na przebieg nowego okresu. Innymi<br />

słowy: prawdziwa przemiana składa się z rozwoju, a to oznacza, że<br />

staje się ona nowością dzięki powtórzeniu. Za każdym razem reprodukuje<br />

swoją substancję. To, co w poprzednim rozwoju spoczywało<br />

niczym kiełek, teraz w rezultacie powtórzenia otrzymuje własną<br />

egzystencję.<br />

Takiego rozwoju nie znajdziemy w przyrodzie, której przedmioty,<br />

niezależnie od tego, jak bardzo różnią się w szczegółach, pozostają<br />

(gdy rozważamyjejako całości) na tej samej pozycji. Oczywiście,<br />

także w świecie organicznym istnieje rozwój. Ziarno jest kiełkiem,<br />

przechodzi różne stadia, nim rozwinie się w kwiat i owoc.<br />

Ziarna, które zawiera tenże owoc, są takie same jak te, które pobudziły<br />

roślinę do życia. Nowe pokolenia roślin po prostu powtarzają<br />

to, co już zaszło. W świecie ducha każde nowe pokolenie prześciga<br />

poprzedników i z ich osiągnięć buduje rzeczywiście nowy początek<br />

- taki, który prowadzi ku temu, co nowe. Należy zatem przyznać, że<br />

zmiany, które zachodzą w przyrodzie, nie zasługują na miano przemian.<br />

W istocie rządzi nimi prawo powtórzenia. Dotyczy to szczególnie<br />

ruchu ciał niebieskich. Tu zmiany zachodzą w zmiennych<br />

i przypadkowych kombinacjach zewnętrznych, a przyroda organiczna<br />

powstaje z immanentnego rozwoju pierwszych kiełków.<br />

Powtórzenie jest zatem pojęciem nadrzędnym. Określa ono rok<br />

astronomiczny, pomimo zachodzących w tym okresie przemian,<br />

które bądź zakończyły swój obrót, bądź też są fragmentami innych<br />

okresów, niezależnych od roku słonecznego, choć znajdują się<br />

pod jego wpływem. Czy możemy w związku z tym stwierdzić (co już<br />

156


zostało powiedziane o powtórzeniu), że okresowe, coroczne zmiany<br />

są nudne i monotonne? Postąpimy wówczas niesprawiedliwie, opisując<br />

naturę za pomocą określeń należących do sfery ducha, pojęć,<br />

które nie są dla niej odpowiednie. Nudzi, oczywiście, zwykłe <strong>powtórzenie</strong>,<br />

które nie odnawia swojej zawartości. W świecie ducha, którego<br />

zasadąjest rozwój, brak rozwoju określić należyjako nieistnienie<br />

ducha. Wówczas <strong>powtórzenie</strong> znika ze świata ducha. Lecz nie<br />

wynika z tego bynajmniej, że <strong>powtórzenie</strong>, które w świecie ducha<br />

wywołało wrażenie pustki, osiągnie podobny efekt w sferze przyrody.<br />

Wobec przyrody nie zgłaszamy tych samych żądań i oczekiwań,<br />

jakie mamy wobec świata ducha. Przeciwnie. Duch imponuje niepowstrzymanym<br />

rozwojem, przyroda zaś niepowstrzymanym <strong>powtórzenie</strong>m,<br />

którym rządzą bezwyjątkowe prawa. Jedynie dla tego,<br />

kto przeprowadza empiryczne obserwacje, regularność natury jawi<br />

się jako <strong>powtórzenie</strong>. Z punktu widzenia idei jest oczywiste, że regularnościąjest<br />

to, co się powtarza. Gdyby nie było ono regularnością,<br />

a zatem nie miało pozostawać takie samo, myślący obserwator<br />

natury musiałby mocniej zaakcentować bycie fenomenu w niezmiennej<br />

idei, niż przybycie tego samego fenomenu dzięki okresowemu<br />

powtórzeniu.<br />

I w przyrodzie, i w świecie ducha należy uznać <strong>powtórzenie</strong> za<br />

coś więcej niż to, co się zazwyczaj określa tym mianem. W obu sferach<br />

<strong>powtórzenie</strong> różni się od siebie. W świecie ducha obserwujemy<br />

rozwój', który <strong>powtórzenie</strong> prowadzi za sobą i który w pewnym sensie<br />

likwiduje <strong>powtórzenie</strong>. W przyrodzie natomiast obserwujemy odpoczywającą<br />

wieczność (czyli ścisłość, pewność i bezbłędność), która<br />

pozwala powtórzeniu zaistnieć i dzięki temu może odsłonić własną<br />

egzystencję.<br />

W niedawno wydanej książce, zatytułowanej nawet Powtórzenie*<br />

7 , można znaleźć piękne i celne myśli o tym pojęciu. Autor nie<br />

7* Gjentagelsen. Et Fors0g i den experimenterendepsychologi. AfConstantin Con<br />

stantins (Kopenhaga 1843) [przypis Heiberga]. Jak widać, Heiberg nie<br />

próbował rozszyfrować pseudonimu, choć z pewnością domyślał się lub<br />

wiedział o związku Constantiusa z Kierkegaardem.<br />

157


potrafił jednak odróżnić fundamentalnego znaczenia, jakie <strong>powtórzenie</strong><br />

posiada w sferze natury, od jego wpływu na sferę ducha.<br />

Wskutek tego popadł w takie zamieszanie, że nakazał powtórzeniu<br />

grać w przyszłej filozofii tę rolę, jaką dzisiaj gra to, „co przez pomyłkę<br />

nazwano mediacją" 8 . Owszem, można powiedzieć o naturze, że<br />

dzięki regularnym powtórzeniom stwarza własną mediację. Jednak,<br />

co zaznaczono powyżej, w sferze ducha mediacja zakłada coś więcej<br />

niż zwykłe <strong>powtórzenie</strong>. Wydaje się, że autor, przypisując powtórzeniu<br />

to właśnie znaczenie, miał na oku kategorie przyrodnicze<br />

i - sam nawet o tym nie wiedząc - rozszerzył owo pojęcie poza ich<br />

granice. Można tak sądzić dlatego, że łączy on <strong>powtórzenie</strong> z terminem<br />

pochodzącym z obszaru filozofii przyrody - z ruchem. Powiada,<br />

że <strong>powtórzenie</strong> może pogodzić eleatów z Heraklitem 9 , czyli dwie<br />

przeciwne sobie szkoły. Jedna z nich zaprzecza istnieniu ruchu,<br />

a druga wszystko w ruch wprawia. Nie tylko w tej książce, ale i w innych,<br />

które niewątpliwie wyszły spod tego samego pióra 10 , autor<br />

idzie w kierunku, który można nazwać filozofią życia. Zgodne współżycie<br />

z przyrodą ma dla takiej filozofii fundamentalne znaczenie.<br />

Ale zgoda na przyrodęjest nie na miejscu, gdy się nie ceni jej powtórzeń.<br />

Pamiętając o tym, przytoczę kilka zdań z książki, odnoszących<br />

się do omawianego pojęcia rozwoju:<br />

„Powtórzenie odpowiada w pewnym sensie temu, co Grecy<br />

nazywali «wspomnieniem». Uczyli oni, że wiedza jest wspomnieniem,<br />

nowa filozofia zaś twierdzi, że całe życie to <strong>powtórzenie</strong>. [...]<br />

Powtórzenie i wspomnienie to ten sam ruch, lecz skierowany<br />

8 S. Kierkegaard, Powtórzenie, por. obecne wydanie, s. 37. Następne zdanie<br />

Kierkegaarda brzmi tak: „Wprost nie do wiary, jak wiele szumu zrobiono<br />

wokół mediacji w heglowskiej filozofii i jak wiele zwariowanego<br />

gadulstwa zyskało cześć i honor pod tym szyldem". Te zdania nie mogły<br />

przypaść Heibergowi do gustu.<br />

9 Tamże.<br />

10 Wcześniej Kierkegaard opublikował Z papierów jeszcze tyjącego (1838),<br />

O pojęciu ironii (praca magisterska, 1841), Albo-albo (1843). Wraz<br />

z Powtórzeniem ukazały się 16 października 1843 roku Bojaźń i drżenie<br />

oraz Trzy mowy budujące.<br />

158


w przeciwne strony, gdyż co się wspomina -już było, powtarza się<br />

więc «do tyłu». A właściwe <strong>powtórzenie</strong> to wspomnienie zwrócone<br />

ku przyszłości. [...] To, co dawne, wcale nie nuży i czyni cię szczęśliwym<br />

- dzięki powtórzeniu. Zupełnie szczęśliwy może być tylko ten,<br />

kto nie oszukuje siebie wmówieniem, że <strong>powtórzenie</strong> jest czymś nowym,<br />

bo właśnie nowość nuży. [...] Lecz ten, kto nie rozumie, że życiejest<br />

<strong>powtórzenie</strong>m i że na tym polega piękno życia, sam siebie karze<br />

i nie zasługuje na nic lepszego niż to, co mu się przydarzy - na<br />

własny koniec. Gdy nadzieja jest kuszącym owocem, który nie syci,<br />

a wspomnienie garścią nic niewartych pordzewiałych monet, <strong>powtórzenie</strong><br />

jest chlebem codziennym, który syci i niesie błogosławieństwo.<br />

Dopiero gdy ktoś okrążył swoje życie, może stwierdzić,<br />

czy posiada odwagę zrozumienia, że życie jest <strong>powtórzenie</strong>m - i czy<br />

go to cieszy. [...] Gdyby Bóg nie zapragnął powtórzenia, nie powstałby<br />

świat. Bóg wybrałby wówczas łatwe plany nadziei lub odwołał<br />

wszystko, zachowując wspomnienie. Nie zrobił tego: dlatego istnieje<br />

świat. Istnieje, bo jest <strong>powtórzenie</strong>m" 11 .<br />

„Dialektyka powtórzeniajest łatwa, bo to, co się powtarza -już<br />

było, w przeciwnym razie <strong>powtórzenie</strong>jest niemożliwe. Właśnie dlatego,<br />

że było - <strong>powtórzenie</strong> staje się nowością. Kiedy Grecy twierdzili,<br />

że poznanie jest wspomnieniem, mówili w istocie, że obecna<br />

egzystencja istniała kiedyś. Gdy my twierdzimy, że życie jest <strong>powtórzenie</strong>m,<br />

mówimy: egzystencja, która już była, teraz się staje. Gdy<br />

brak pojęć wspomnienia i powtórzenia, życie rozprasza się w pustym<br />

i beztreściwym zgiełku. Wspomnieniejest «etnicznym» ujęciem<br />

życia, <strong>powtórzenie</strong> - współczesnym". 12<br />

Jest to powiedziane pięknie i prawdziwie - o ile opatrzymy to<br />

odpowiednimi zastrzeżeniami. Trzeba bowiem pamiętać, że mó-<br />

11 S. Kierkegaard, Powtórzenie, s. 16-19.<br />

12 Tamże, s. 38-39. Greckie („etniczne", czyli pogańskie) wspomnienie<br />

oznaczało (na przykład u Platona), że pamiętamy pewne idee z poprzedniego<br />

życia; dlatego wiedza o ideach jest statycznym wspomnieniem.<br />

Kierkegaard przeciwstawił temu stałe, dynamiczne, „powtarzalne" stwarzanie<br />

idei przezjednostki.<br />

159


wiąc o powtórzeniu, celujemy dalej i wyżej niż w samo pojęcie. Ten,<br />

kto nie ma zmysłu powtórzenia, stracił życie. Nie dostanie mu odwagi,<br />

by rozpocząć od nowa - ani w krytycznych chwilach, które otrzyma<br />

na ziemi, ani w nowej postaci po śmierci. A przecież w powtórzeniu<br />

nie tyle kuszące jest ono samo, ile to, co z nim robi człowiek.<br />

Właśnie tutaj znajduje swoje miejsce mediacja. Autor niesłusznie sądzi,<br />

że należy podporządkować ją powtórzeniu. Przecież <strong>powtórzenie</strong><br />

jest bezduszne i nudne w swej abstrakcyjnej, czysto obiektywnej<br />

postaci, nieprzemienionej przez zmediatyzowaną subiektywność<br />

w coś od siebie wyższego. Kto miałby chęć powtórzyć swoje życie<br />

w tej samej postaci, od kolebki po grób? Powtórzyć wszystkie błędy<br />

i nieporozumienia, wszystkie zmartwienia i nieszczęścia? Nawet radości<br />

i szczęścia nie chciałoby się powtórzyć bez żadnej zmiany,<br />

gdyż one wcale wtedy nie byłyby sobą. Za pierwszym razem przyjemności<br />

robią na nas wielkie wrażenie. Za drugim o wiele mniejsze.<br />

Mówi o tym przysłowie: „nie jedź tam, gdzie kiedyś było ci dobrze".<br />

Autor, który szuka powtórzenia, nie powinien znowu jechać<br />

do Berlina 13 . Za to powtórna lektura książki lub ponowne obejrzenie<br />

obrazu podnosi i w pewien sposób przewyższa pierwsze wrażenie,<br />

gdyż dzięki temu można się lepiej zagłębić w przedmiot i żarliwiej<br />

go sobie przyswoić. Nie w powtórzeniu zatem znajdziemy to, co<br />

przyjemne, ale w tym, co <strong>powtórzenie</strong> ze sobą niesie - lub w co człowiek<br />

zamienia <strong>powtórzenie</strong>. To samo dotyczy oglądu przyrody,<br />

przede wszystkim roku naturalnego i astronomicznego. Przyroda<br />

zawsze mówi uniwersalnym głosem powtórzenia, szczególnie<br />

w swych okresowych cyklach pozwala je zauważyć. Powtórzenie<br />

brzmi jak głos zegarowego wahadła, które co sekunda donosi<br />

o zmianie, nie będącej przecież niczym innym, jak potwierdzonym<br />

przez siebie <strong>powtórzenie</strong>m. Co nam daje przyroda? Nic poza <strong>powtórzenie</strong>m.<br />

Od nas zależy, czy nadamy mu postać nowej idei. Przyroda<br />

jest bowiem jedynie podłożem dla kamieni szlachetnych naszej dzia-<br />

13 Tak właśnie uczynił bohater Powtórzenia, raz jeszcze udając się do Berlina,<br />

by zbadać, czy „<strong>powtórzenie</strong> jest możliwe i co ono znaczy" (por.<br />

S. Kierkegaard, Poiotórzenie, s. 41 i nn.).<br />

160


łalności. Według pięknego porównania Calderona, temu, kto się raduje,<br />

przyroda daje podwójną radość, temu zaś, kto się smuci, niesie<br />

podwójny smutek. Przecież pszczoła wysysa nektar także z kwiatu,<br />

w którym pająk znajduje truciznę. Sympatia wobec przyrody, która<br />

pozwala zamienić jej <strong>powtórzenie</strong> w nowość i odmienność - oto<br />

klucz do prawdziwej mądrości życia. Jest to podstawa wszelkich porad,<br />

jak cieszyć się życiem i jak pomimo dojrzałego wieku zachować<br />

młodość.<br />

Nikt tego lepiej nie wiedział niż Goethe. Nie tylko jego życie<br />

zostało ułożone zgodnie z tą zasadą. Gdy jego epoka przyniosła fenomen<br />

choroby moralnej, Goethe ujrzał w nim brak duchowego<br />

słuchu na regularny odgłos wahadła przyrody. W Werterze interesująco<br />

mówi o przyczynie tego stanu rzeczy. Powszechny upadek ducha,<br />

apatyczne niezadowolenie z życia, jakie dotąd można było znaleźć<br />

jedynie w angielskim spleenie, a w nowszych czasach w arogancji<br />

Francuzów, dotknęło wówczas wielu, szczególnie młodych - i to<br />

w samym centrum niemieckiej jowialności. Nawet Goethe nie<br />

ustrzegł się tej choroby. Kiedy pewien młodzieniec (jeden z tych<br />

najbardziej zagrożonych zarazkiem) popełnił samobójstwo wskutek<br />

nieszczęśliwej miłości, poeta uznał to za naturalny rezultat choroby.<br />

Bo ten, kto <strong>powtórzenie</strong> idei samoodradzającego się i zobowiązującego<br />

daru życia uzna za trud tylko i nic więcej, chętnie będzie szukał<br />

sposobów, by życie odrzucić. Goethe napisał Wertera poruszony<br />

nastrojem żalu i jasną wiedzą o jego przyczynach i skutkach. Dzięki<br />

temu rozpoznał kryzys w świecie pojęć (kryzys, który inni już zdążyli<br />

poznać na własnej skórze) - i został z niego wyleczony. Powrócił do<br />

poprzedniej równowagi, do dawnego poglądu na przyrodę i do<br />

dawnej radości życia. Szczegółowo to opisuje w sławnej autobiografii,<br />

między innymi w takich klasycznych frazach:<br />

„Rozczarowanie do życia ma przyczyny fizyczne i obyczajowe.<br />

Te pierwsze pozostawmy lekarzom, te ostatnie - moralistom.<br />

Wskażmy jedynie główne miejsce, gdzie jest najlepiej widoczny<br />

przejaw tej tak dobrze przebadanej materii. Wszelka radość życia zależy<br />

od regularnego powtarzania się rzeczy przychodzących z zewnątrz.<br />

Zmiany dnia i nocy, pór roku, kwitnienie i owocowanie, i ty-<br />

161


le innych, w każdym okresie nowych objawów, którymi możemy<br />

i powinniśmy się cieszyć, oto właściwe sprężyny ziemskiego bytowania.<br />

Im bardziej jesteśmy otwarci na te radości, tym bardziej jesteśmy<br />

szczęśliwi. Jeśli jednak różnorodność zjawisk przewija się przed<br />

naszymi oczami bez naszego udziału, jeśli jesteśmy obojętni na te<br />

dary niebios, wtedy spada na nas największa bieda, najcięższa choroba:<br />

życie staje się dla nas odrażającym ciężarem. Opowiadają o pewnym<br />

Angliku, że powiesił się, by uniknąć codziennego wkładania<br />

i zdejmowania ubrania. Znam dzielnego ogrodnika, zawiadującego<br />

wielkim parkiem miejskim, który wykrzyknął kiedyś w złości: «Czyż<br />

zawsze, od rana do wieczora, mam tylko patrzeć na te przeciągające<br />

deszczowe chmury!» O jednym z naszych najbardziej zasłużonych<br />

mężów opowiadają, że z przykrością obserwował wiosenną zieleń,<br />

życząc sobie, by choć raz dla odmiany przybrała barwę czerwoną. To<br />

właśnie są objawy przesytu życiowego, który nierzadko kończy się<br />

samobójstwem, a zdarza się częściej, niż przypuszczamy, u ludzi oddających<br />

się rozmyślaniom i zagłębionych w sobie. Nic jednak gwałtowniej<br />

nie wywołuje tego przesytu niż powtórne przeżycie miłości.<br />

Pierwsza miłość jest, jak słusznie mówią, jedyną: w drugiej bowiem<br />

i za jej sprawą ginie najgłębszy sens miłości. Znika pojęcie<br />

wieczności i nieskończoności, które w istocie unosi i wypełnia miłość.<br />

Ona sama staje się równie znikomajak wszystkie powtarzające<br />

się zjawiska.<br />

[...] Każdy młodzieniec przekonuje się szybko, jeśli nie wprost<br />

na sobie, to dzięki obserwacji innych, że epoki moralne zmieniają<br />

się tak samo jak pory roku. Wszystko podlega zmianom: przychylność<br />

wielkich, łaska możnych, pomoc protektorów, pochlebstwa<br />

tłumu, miłość ludzka, wszystkie te czynniki wirują dokoła nas i nie<br />

dają się schwycić, tak jak nie można pochwycić Słońca, Księżyca czy<br />

gwiazd; a jednak nie są to tylko zwykłe zjawiska przyrody. Utraciliśmyje<br />

na skutek własnej lub cudzej winy, przez przypadek czy zrządzenie<br />

losu, przy tym są one zmienne i nigdy nie możemy ich być<br />

pewni.<br />

Wrażliwy młodzieniec jeszcze bardziej obawia się nieuchronnego<br />

powtórzenia ludzkich błędów, gdyż poniewczasie pojmujemy,<br />

162


że kształcąc cnoty, kultywujemy błędy. Pierwsze związane są wspólnym<br />

korzeniem z ostatnimi, a ukryte sploty są równie mocne i liczne<br />

jak te, które roślina pokazuje nad ziemią, w świetle jasnego dnia.<br />

Podczas gdy cnoty uprawia się zwykle z własnej woli i z pełną świadomością,<br />

błędy czynimy nieświadomie i dlatego nas zaskakują.<br />

Przeto pierwsze rzadko przysparzają nam radości, drugie natomiast<br />

stają się dla nas męczarnią i udręką. Oto najtrudniejsze miejsce samopoznania,<br />

które je niemalże udaremnia. Dodajmy do tego kipiącą<br />

w żyłach młodzieńczą krew, wyobraźnię dającą się w niektórych<br />

okolicznościach łatwo obezwładnić, chwiejną równowagę dnia powszedniego,<br />

a nie zdziwi nas niecierpliwa chęć uwolnienia się z takiej<br />

opresji."* 14<br />

Następnie Goethe pyta: co wywoływało w owym czasie nasycony<br />

hipochondrią nastrój? Przyczyną było czytanie przez Niemców<br />

melancholijnej angielskiej literatury. Goethe wymienia przede<br />

wszystkim Younga (autora Nocnych rozmyślań o życiu), Graya, Miltona<br />

i Osjana. Ten ostatni gra niepoślednią rolę w Werterze.<br />

Przytoczone złote myśli zawierają całą dialektykę powtórzenia.<br />

Często słyszymy skargi, że <strong>powtórzenie</strong> jest nudne, gdyż nieprzerwanie<br />

przynosi nam to samo... Równie często można usłyszeć, że<br />

<strong>powtórzenie</strong> jest czymś płynnym i zanikającym, jest zatem idealnym<br />

sposobem osiągnięcia rzeczy nowych i odrzucenia starych. A przecież<br />

owo przeciwieństwo leży w naturze powtórzenia. Znika to, co<br />

ono przynosi, gdyż inaczej nie mogłoby zostać powtórzone. Jednocześnie<br />

musi być niezniszczalne, gdyż w przeciwnym razie nowość,<br />

którą przynosi, nie mogłaby przypominać tego, co już dawno zostało<br />

dane.<br />

Ten, kto ma skłonność do obserwowania rzeczy w świetle<br />

hipochondrii, może, za sprawą natury, zarówno cierpieć (skoro<br />

14* Aus meinem Leben, Wahrheit und Dichtung, 3-ter Theil, 13-tes Buch [przypi<br />

Heiberga]. J. W. Goethe, Z mojego życia. Zmyślenie i prawda, tł. A. Guttry,<br />

Warszawa 1957, tom II, s. 154-156 (tłumaczenie nieco zmienione; szkoda<br />

bowiem, że tłumacz, naśladując osiemnasto- i dziewiętnastowieczną<br />

polszczyznę, nadał myślom Goethego patynę, a odebrał energię i aktualność).<br />

163


wszystko się zmienia), jak i gniewać się, że wszystko pozostaje bez<br />

zmian. W ten sposób pozwoli, by zmiana i stałość oddzieliły się od<br />

siebie we wnioskowaniu, by zaistniałyjakojednostki niezależne, nie<br />

posiadające na siebie wpływu. Istotnie, wówczas zasadnie cierpimy<br />

z pierwszego powodu i gniewamy się z drugiego. Troska o zdrowy<br />

stan moralny raczej każe nam zbliżyć do siebie przeciwne strony tego<br />

samego pojęcia. Otrzymamy wówczas wystarczający powód, by<br />

cieszyć się oboma. Bo gdy się dowiemy, że powróci to, co zniknęło,<br />

wówczas łatwiej zniesiemy samo zniknięcie. Gdy nauczymy się, że<br />

to, co niezmienne, przechodzi przez cykl przemian, zamiast pozostawać<br />

w stanie wiecznego spokoju, nie poczujemy nudy spowodowanej<br />

jednostajnością. Ale najważniejsze jest (co już zostało powiedziane),<br />

by obiektywne powtarzanie się natury spotkało się z subiektywnym<br />

rozumieniem. To ono przekształca <strong>powtórzenie</strong> w coś<br />

nowego. To, co natura nam dajejest talizmanem znanym ze starych<br />

baśni i posiadającym cudowne właściwości. Talizman nie zależy od<br />

moralności i dlatego może stać się błogosławieństwem wjednej dłoni,<br />

a przekleństwem w innej. Jednostkowy los opłakuje zazwyczaj<br />

skutki powtórzenia: oto gwiazdy powracają do punktu wyjścia,<br />

a człowiek znajduje się już w innej pozycji i w innym nastroju.<br />

Wszystko staje się czymś nowym.<br />

Opisany przez Goethego mężczyzna, który życzył sobie, by<br />

wiosna choć raz przybrała czerwoną barwę, zapewne przez długi<br />

czas znajdował się w przykrym nastroju, którego monotonię przypisał<br />

porom roku. Gdyby ten człowiek wziął ślub wiosną, a pochował<br />

swoją żonę następnej wiosny, jego oko użyczyłoby wówczas obu<br />

wiosnom odmiennych barw. Nie potrzebowałby prosić natury, by<br />

uczyniła to zamiast niego.<br />

Wszystkim wiadomo, że ludzie, których natura jest silnie zaznaczona<br />

spleenem, zostają wyleczeni w chwili wielkiego nieszczęścia.<br />

Ono uczy ich widzieć nic dotąd nie znaczące przedmioty w zupełnie<br />

nowym świetle. Wtedy ustępuje monotonny nastrój, który<br />

rządził ich światem. Lecz porzućmy teraz rozważania o nagłej zmianie,<br />

jaką jest zamiana szczęścia w tragedię. Przecież każdy człowiek<br />

doświadczył na własnej skórze, że nie ma takiej pory roku, nie ma<br />

164


nawet takiej godziny, która niosłaby ze sobą dokładnie ten sam nastrój,<br />

taki jaki odczuwał wtedy, gdy gwiazdy rozpoczynały swój obrót.<br />

Im bardziej się przekonujemy, że różnice nastroju nie zawsze<br />

mająjakiś ważny powód, wprost przeciwnie, często są przypadkowe,<br />

a w każdym razie niezależne od naszej woli - tym częściej pocieszy<br />

nas i doda nam sił stwierdzenie, że powtarzająca swe dary natura nie<br />

podlega takim humorom i że przyroda, choćby została przez nas odtrącona,<br />

wnet powróci i znowu ofiaruje swe dary, które przedtem<br />

dawały nam radość i pocieszenie i które wciąż potrafią to uczynić.<br />

Natura bowiem jest zawsze taka sama - niezależnie od tego, czy człowiek<br />

pragnie być sobą, czy też kimś innym.<br />

Tym, co powinno nas pouczyć, że coroczne powtórzenia należy<br />

oglądać w świetle przemian, jest nawet nie tyle zmiana naszych<br />

nastrojów, wywołana przez zewnętrzne okoliczności (nad którymi,<br />

w miarę możności, powinniśmy panować), lecz arogancja, z jaką nasza<br />

świadoma, wolna wola czyni z obrotów natury wielokształtne kamienie<br />

milowe, wyznaczające drogę naszego rozwoju. Tutaj rządzi<br />

powiedzenie: nulla dies sine linea [łac. ani jednego dnia bez linijki],<br />

ani jednego dnia bez zapisania czegoś, bez dowiedzenia się czegoś<br />

nowego o sztuce, nauce, życiu towarzyskim lub wewnętrznych przeżyciach,<br />

choćby nawet niewiele to znaczyło. Od skromnych odcinków<br />

czasu nie można żądać zbyt wiele. Gdyjednak nie dowiadujemy<br />

się niczego nowego w dłuższych okresach, jeżeli na przykład sądzimy,<br />

że pozostaliśmy w tym samym miejscu rozwoju, w którym znajdowaliśmy<br />

się w zeszłym roku o tej samej porze - wówczas mamy<br />

powody, by się nudzić i sprzeciwić powtórzeniu. A przecież nie chodzi<br />

tu o <strong>powtórzenie</strong> natury, ale tylko o to, że nie poszliśmy dalej<br />

w duchowym rozwoju. W takim razie niechaj rok stanie się zegarem,<br />

którego wskazówki uczynią nam wyrzuty, dokładnie odliczając<br />

stracony czas.<br />

Przywykliśmy uważać kalendarzowe wskazówki za coś w istocie<br />

rzeczy nieważnego. Ich wartość ma się zmieścić w tym, że są potrzebne<br />

do przeprowadzenia działań w życiu zewnętrznym, empirycznym.<br />

Jeżelijednak udało się nam udowodnić, że empatyczne przeży-<br />

165


wanie zachodzących w przyrodzie okresowych przemian i powtórzeń<br />

ma wielkie znaczenie dla wewnętrznego i refleksyjnego wyobrażenia<br />

o praktycznym życiu, to przyznajmy, że nie wystarczy zasięgnąć<br />

porady u przyrody, by dowiedzieć się, kiedy napisać list,<br />

spłacić długi itd. Dla własnego dobra człowiek powinien obdarzyć te<br />

przemiany głęboką uwagą, szczególnie gdy pragnie za pomocą<br />

swych oczu i myśli śledzić ruchy ciał niebieskich i ich zmienne pozycje<br />

wobec Ziemi.<br />

Nie znaczy to jednak, że jesteśmy już w stanie studiować astronomię.<br />

Nie można tego wymagać od każdego. Można natomiast doradzić,<br />

by każdy, kto nie potrafi odsłonić sekretów natury, spróbował<br />

zobaczyć to, co natura dobrowolnie nam daje, zanim dzięki rzetelnym,<br />

naukowym badaniom skłonimy ją, by odkryła to, co przed<br />

nami skrywa. Z punktu widzenia etyki i estetyki rzeczą ważniejszą<br />

jest otworzyć oczy i umysł na to, co jest faktem i przejawem natury,<br />

niż stać się widzem wtajemniczonym w misteria natury rozgrywające<br />

się w zamkniętej pracowni. Ale nie wystarczy zadowolić się<br />

abstrakcyjnym wrażeniem, płynącym z uznania piękna natury, by<br />

otworzyć oczy i umysł. Nie wystarczy poetycka frazeologia, by opowiedzieć<br />

o zielonym lesie, niebieskim niebie, srebrnym księżycu<br />

i błyszczących gwiazdach. Te frazesy są bowiem tak znane, że nawet<br />

ślepcy mogą je powtórzyć. Należy umieć dostrzec różnice wśród<br />

mgły rzeczywistości i docenić wagę szczegółów.<br />

Jeżeli zauważa się drzewa w lesie i widzi ich odmienność, nadającą<br />

lasowi niezwykły, estetyczny charakter, wówczas współuczestnictwo<br />

obserwatora obdarzy sympatią także rozgwieżdżone niebo.<br />

Nie wsadzi on gwiazd do jednego worka, lecz oddzieli je od siebie.<br />

Zwróci uwagę na indywidualne różnice wyglądu i ruchu gwiazd,<br />

z powodu których zajmują odmienne pozycje wobec swego ziemskiego<br />

świadka. Romantyczne widzenie natury zatrzymało się na<br />

mglistym wrażeniu spowodowanym światłemjakiejś jasnej gwiazdy.<br />

Głębsze rozumowanie romantyczne powinno wziąć pod uwagę indywidualne<br />

różnice. Wrażenie bowiem otrzymane od „jakiejś gwiazdy"<br />

różni się od obserwacji konkretnej gwiazdy, która na skutek swe-<br />

166


go położenia wobec Ziemi i z powodu nazwy przywołującej prastare<br />

mity i historyczne opowieści nawiązuje do uznanych idei, czyli indywidualizuje<br />

mgliste wrażenia.<br />

Nie zaszkodziłoby powrócić do praktykowanej przez dawnych<br />

Greków zdrowej filozofii życia. Kiedy Homer powiada, że Odyseusz<br />

kierował okrętem według gwiazd, nie wymienia ich jedynie in abstracto,<br />

lecz wyraźnie stwierdza, że Odyseusz miał oczy przyklejone<br />

do Plejad, do Bootesa [Wolarza] i Niedźwiedzicy 15 , która „nigdy się<br />

nie kąpała w wodach Okeanosa" 16 (co oznacza, że Niedźwiedzica<br />

nawet w Grecji nie zachodzi). Kalipso 17 doradziła Odyseuszowi, by<br />

bacznie wypatrywał Niedźwiedzicy, jej znak zawsze powinien mieć<br />

z lewej strony.* 18 Dana przez Kalipso rada, a także jej późniejsza<br />

uwaga dotycząca Niedźwiedzicy, która nieprzerwanie śledzi Oriona<br />

(być może dlatego, że Orionjest myśliwym), to dowód niemałej wiedzy<br />

o pozycjach gwiazdozbiorów wobec siebie i wobec Ziemi. Można<br />

z tego wyciągnąć także inną naukę, mianowicie tę, że należąca do<br />

Kalipso wyspa leżała na zachód od Itaki. Gdyby było inaczej, Odyseusz<br />

nie mógłby mieć Wielkiej Niedźwiedzicy z lewej, północnej<br />

strony. Natomiast z porządku, w jaki układa gwiazdy nowa poezja,<br />

nie można niczego wnioskować o ich położeniu. Można by powiedzieć,<br />

co zresztą nie jest całkowicie prawdziwe, że nie o to poezji<br />

15 Wolarz albo Bootes, czasami nazywany Arctophylax, Niedźwiednik, od<br />

arctos (gr.) - niedźwiedź. Arktur to gwiazda w gwiazdozbiorze Wolarza,<br />

na niebie północnym, nieopodal gwiazdozbioru Wielkiej Niedźwiedzicy.<br />

W mitologii greckiej istnieje podanie o nimfie Kallisto, pożądanej<br />

przez Zeusa i z tego powodu znienawidzonej przez Herę, która zamieniła<br />

ją w niedźwiedzicę. Zeus umieścił Kallisto na niebie jako Ursa<br />

Maior. Jej syn, Arkas (lub Ikaros), podąża za matką jako „niedźwiednik".<br />

16 Okeanos, syn Uranosa i Gai. W mitologii greckiej jest bogiem żywiołu<br />

wodnego i ojcem Okeanid.<br />

17 Kalipso to nimfa wodna, która o siedem lat opóźniła podróż Odyseusza.<br />

Zakochana, zatrzymała go na wyspie Ogygia, prawdopodobnie będącej<br />

półwyspem Ceuta, położonym na wprost Gibraltaru, na afrykańskim<br />

brzegu Cieśniny Gibraltarskiej.<br />

18* Odyseja, V, 270 i następne [przypis Heiberga].<br />

167


chodzi. Nie można jednak zaprzeczyć, że i poezji chodzi o to, by intuicja<br />

pozostała żywa.<br />

Kiedy Homer opisuje nową broń, przygotowaną przez Hefajstosa<br />

dla Achillesa 19 , nie zadowala się stwierdzeniem, że także ziemia,<br />

morze, niebo, słońce, księżyc i gwiazdy zostały stworzone. Homer<br />

wymienia Plejady, Hiady 20 , Oriona i Niedźwiedzicę, o której<br />

ponownie mówi (i w tych samych słowach), że nieprzerwanie śledzi<br />

Oriona i nigdy nie kąpała się w wodach Okeanosa* 21 . U Anakreona<br />

można znaleźć sławny wiersz o Erosie, który przybrał postać chłopca.<br />

Zmoczony deszczem i zmożony chłodem, puka do drzwi poety.<br />

Zostaje wpuszczony, ogrzany, wytarty i nakarmiony. Czym odpłaca<br />

gościnnemu gospodarzowi? Strzałą w serce. Wiersz zaczyna się od<br />

krótkiego opisu tej nocnej chwili. Współczesny poeta powiedziałby<br />

zapewne w tym miejscu, że rzecz działa się w nocy lub o północy.<br />

O gwiazdach w najlepszym razie napisałby, że są za mgłą, gdyż akurat<br />

padało. Choćby potrafił je opisać, ujrzane w przejrzystym powietrzu,<br />

z pewnością nie rzekłby nic ponad to, że - świeciły na niebie.<br />

Natomiast Anakreon pisze tak: „To było o północy, gdy Niedźwiedzica<br />

została zawrócona Bootesową dłonią"* 22 . Przedstawiano<br />

bowiem Bootesa pędzącego przed sobą Niedźwiedzicę (skoro Bootes<br />

narodził się tuż po niej według gwiezdnego kalendarza), Niedźwiedzica<br />

zaś, lub Wóz, jakjąjuż Homer określa, zmienia co godzinę<br />

pozycję na horyzoncie. Zwróćmy szczególnie uwagę na dyszel Wo-<br />

19 Achilles wyruszył pod Troję razem z innymi herosami greckimi, Nestorem<br />

i Odyseuszem. Opuścił Greków, gdy Agamemnon odebrał mu ukochaną<br />

brankę Bryzejdę. Powrócił, by pomścić śmierć swego przyjaciela<br />

Patroklesa. W cudownej zbroi, ukutej przez Hefajstosa, boga ognia i kowali,<br />

stanął naprzeciw trojańskiego Hektora.<br />

20 Hiady albo Płaczki, w mitologii greckiej nimfy, siostry Plejad. Umarły<br />

z rozpaczy po śmierci brata Hiasa i zostały przeniesione między gwiazdy<br />

w gwiazdozbiorze Byka.<br />

21* Iliada, XVIII, 486 i nast. [przypis Heiberga].<br />

22* Anakreon. Carm. 3 [przypis Heiberga]. Anakreon zTeos (ur. 570 p.n.e.),<br />

poeta grecki, autor pieśni biesiadnych i miłosnych.<br />

168


zu, raz skierowany w górę, raz w dół, niekiedy przesunięty w prawo,<br />

by zaraz potem znaleźć się po lewej stronie. Można by go wziąć na<br />

wskazówki zegara, odmierzające godziny. Natomiast pory roku<br />

potrafimy, jak wiadomo, przewidzieć, nie posługując się tą miarą.<br />

Choć na opisywanym przez Anakreona niebie nie można było<br />

ujrzeć gwiazd, opowiada on, że Niedźwiedzica „już" się odwróciła,<br />

mianowicie opuściła pozycję, jaką zajmowała na początku nocy.<br />

Podobnie za pomocą niezbyt ściśle podanej godziny można ustalić<br />

porę nocy, choćby nocny mrok uniemożliwiał rzut oka na własny<br />

zegarek.<br />

Omawiany wiersz został pięknie przetłumaczony na włoski.<br />

Jego pierwsza zwrotka mówi właśnie o nocy. Brzmi tak:<br />

Fra l 'orror notturno oscuro,<br />

Quando Uorsa intorno intorno<br />

Alla man de l pigro Artur o<br />

Tarda vedesi girar,<br />

E sopiti in dolce obblio<br />

Stanno i miseri mortali,<br />

Le gid languide da mali<br />

Stanche membra a ristorar.<br />

[Ciemności przerażają w nocy.<br />

Niedźwiedzica, posłuszna dłoni,<br />

Swoje ciało powoli toczy,<br />

Uchodząc przed gnuśnym Arkturem.<br />

O, wy biedni śmiertelni,<br />

Słodkim snem odurzeni,<br />

Wzmacniacie członki, zmęczeni<br />

zwyczajnym, ludzkim bólem.]<br />

Zamiast nazwy „Bootes" przywołuje się tutaj Arktura, największą<br />

gwiazdę w zbiorze Wolarza. Arktur może bez wątpienia reprezentować<br />

cały gwiazdozbiór, którego grecka nazwa oznacza „niedźwiednika".<br />

Arktura nazywa się dalej pigro, gnuśnym, bo Bootes, będąc<br />

gwiazdozbiorem nieba północnego, porusza się powoli, a podobnie<br />

czyni Niedźwiedzica. Właśnie te malownicze szczegóły<br />

zostały odrzucone przez współczesną poezję. Ponadto dla Greków<br />

169


świetlisty wschód Plejad (gdy pokazują się po raz pierwszy na<br />

wschodnim niebie, tuż przed wschodem słońca) oznaczał początek<br />

wiosny. Już Hedozjusz o tym mówi. Był to znak dla rolnika, że powinien<br />

orać i siać. Podobnie jest z Syriuszem. Gdy po raz pierwszy pojawił<br />

się przed słońcem, oznaczał dla Egipcjan początek użyźniających<br />

wylewów Nilu.<br />

Choć miało to jedynie znaczenie lokalne, dla Egipcjan, to przecież<br />

świetlisty wschód Syriusza uzyskał trwałe znaczenie dla kalendarza<br />

używanego na całym świecie. To on wyznacza okres „psich<br />

dni" 23 i nadaje im imię. Można powiedzieć, że nasi przodkowie szukali<br />

kalendarza na pokrytym gwiezdnym pismem niebie. Byli także<br />

o wiele bardziej od nas otwarci na naturę. My zawieszamy kalendarz<br />

na ścianie i rzucamy nań wzrokiem przy okazji prozaicznych życiowych<br />

czynności. Chociaż za pomocą alfabetu możemy sporządzić<br />

precyzyjny opis zmiennych pór roku, nie należy zapominać, że litera<br />

kalendarza jest jedynie suchą i niedoskonałą kopią żywego pisma,<br />

którym posługuje się natura. Należy więc porównać martwą literę<br />

z żywą i zbliżyć je do siebie. Dopiero wówczas ta pierwsza ożyje, ajej<br />

waga wzrośnie. Jeszcze u Rzymian można znaleźć zainteresowanie<br />

żywym kalendarzem, nawet wówczas, gdy kalendarz miejski stał się<br />

bardziej precyzyjny. Mówi o tym Owidiuszowy poemat Fasti. Jego<br />

tytuł oznacza: roczniki rzymskie 24 . Ten poemat jest, rzec można,<br />

rzymskim kalendarzem, rozpisanym na wiersze i upiększonym poetyckimi<br />

ornamentami. Opisuje zarówno miejskie święta i ich historyczne<br />

lub mitologiczne pochodzenie, jak i prawa astronomii - o ile<br />

mogą stać się przedmiotem poetyckiej obróbki - i czyni to, dbając<br />

o szczegóły, których nie znajdziemy we współczesnych almana-<br />

23 „Psie dni" to okres między 22 lipca a 23 sierpnia, gdy Słońce znajduje się<br />

w pobliżu Syriusza (Canicula), najjaśniejszej gwiazdy nieba południowego,<br />

z gwiazdozbioru Wielkiego Psa (Canis Maior). W mitologii greckiej<br />

Syriusz to pies Oriona, wraz z nim przeniesiony między gwiazdy.<br />

24 Owidiusz (Publius Ovidius Naso, 43 p.n.e.-18 n.e.), wybitny liryk rzymski,<br />

autor m.in. Kalendarza (Fasti), zawierającego opis świąt i rocznic<br />

rzymskich.<br />

170


chach. Co znaczy, że wówczas było jeszcze żywe odczuwanie fenomenów<br />

natury. Mówi się tu o kosmicznych, stałych i świetlistych<br />

wschodach i zachodach najważniejszych gwiazd, wjakiej porze roku<br />

wschodzą i zachodzą, i czy czynią to w związku ze wschodem słońca,<br />

czyjego zachodem. Czy nieco wyprzedzają jego pojawienie się, czy<br />

też przepuszczają przodem zachodzące słońce.<br />

Wschody i zachody zawsze grały wielką rolę w astronomii.<br />

Dawniej nie można było precyzyjnie oznaczyć, a zatem i pojąć wagi<br />

kulminacji 25 , która ma nieskończenie większe znaczenie od wschodów<br />

i zachodów i która zależy, by tak rzec, od każdego uczynionego<br />

na Ziemi kroku. Dlatego Owidiusz, spełniając żądania astronomów<br />

swych czasów, wymienia wschody i zachody najważniejszych<br />

gwiazd. Nie podaje sucho godziny, ale omawia jakościowy związek<br />

gwiazd ze wschodami i zachodami słońca. Jednocześnie nie boi się<br />

opiewać mitów, które mówią o powstaniu gwiazd. Ten dziwny poemat<br />

składa się w dwunastu ksiąg, a każda z nich omawia jeden miesiąc.<br />

Ostatnich sześć ksiąg nie zachowało się, mamy zatem dostępjedynie<br />

do połowy dzieła.<br />

Oto fakt, którego nie można podważyć: obecne pokolenie nie<br />

czuje się szczęśliwe. Niech już będzie, że jego cierpienia zostały spowodowane<br />

bólami porodowymi, na które nie ma lepszego lekarstwa<br />

niż sam poród. Porodu przecież nie można przyspieszyć. On<br />

także ma swój czas. W naszym interesie leży pozostanie cierpliwym<br />

w owym czasie, aby doczekać się początku nowej epoki. W ten sposób<br />

oddamy z nawiązką niezadowolenie, z którym nasze pokolenie<br />

idzie przez życie. Ma ono oczy zamknięte na wszystko, co piękne<br />

i przyjemne, i co życie ofiaruje nam niezależnie od okoliczności. To<br />

dlatego owo pokolenie tak bardzo zwraca się w stronę niewyraźnych<br />

celów, których nigdy nie może osiągnąć - a na pewno nie w taki<br />

sposób, w jaki tego pragnie. Często sięga ono po pustą rozrywkę<br />

dla zabicia czasu.<br />

25 W astronomii „kulminacja" oznacza osiągnięcie najwyższego punktu na<br />

horyzoncie obserwatora.<br />

171


Jest faktem, że religia utraciła dar uspokajania namiętności.<br />

Podobnie stało się z poezją i sztukami pięknymi, niezależnie od tego,<br />

jak bardzo są chwalone przez „ducha czasu". Mimo że są onejedynym<br />

świętem pośród codziennego, prywatnego i politycznego<br />

pośpiechu, w żaden sposób nie potrafią odpędzić demona powszedniego<br />

niezadowolenia ani obdarować czytelników treścią, która potrafi<br />

odbudować stabilną moralność pod skorupą naszej zewnętrzności.<br />

W takich okolicznościach należy zalecić wewnętrzne współżycie<br />

z naturą jako środek uspokajający, uśmierzający i stabilizujący.<br />

Mam nadzieję, że nikt nie powie mi, iż współżycie z naturąjest<br />

możliwe jedynie dla kogoś, kto żyje na wsi, i że mieszkańcy dużych<br />

miast są z tego wyłączeni. Jest bowiem oczywiste, że naturę spotykamy<br />

i w mieście, i na wsi i że nie istnieje takie miejsce, gdzie człowiek<br />

mógłby się od niej całkowicie uwolnić. To bardzo ograniczony<br />

punkt widzenia - utożsamiać naturę jedynie z zielonym lasem.<br />

Wówczas kopenhażanie mogliby jeszcze bardziej ograniczyć owo<br />

pojęcie i stwierdzić, że natura znajduje się tylko w Charlottenlund<br />

i w Dyrehaven 2b . Ale naturąjest wszędzie i wszędzie znajdziemy jej<br />

pobudzającą siłę i piękno. W powietrzu, którym nieprzerwanie oddychamy,<br />

wśród świateł oraz na niebie, którego nie umie zamknąć<br />

najwęższa ulica, a którym potrafimy się cieszyć nawet w najgęściej<br />

zabudowanych miastach. Fenomeny nieba są dla każdego. Od nich<br />

zależy nasze współżycie z naturą, dzięki nim natura ujawnia swe życie<br />

- wielkie, kosmiczne, ogólne i kierowane bezwarunkowym, wolnym<br />

od wszelkich przypadkowości prawem. Dzięki ich obserwacji<br />

budzi się w nas przeczucie tego, co wieczne i niezmienne.<br />

To stwierdzenie ma wagę najwyższą. W ciągu niespokojnego<br />

ziemskiego bytowania dążymy do uspokojenia umysłu i do nadania<br />

mu równowagi wśród pędzącego strumienia czasu. Wiadomo, że<br />

można wyleczyć szaleńców i obłąkanych, zmuszając ich do prze-<br />

26 W połowie XIX wieku były to zalesione okolice na północ od Kopenhagi,<br />

ulubione miejsce wycieczek mieszkańców stolicy, wśród nich Heiberga<br />

i Kierkegaarda, zdążających na „łono natury". Obecnie te strony zostały<br />

włączone w obręb stolicy.<br />

172


strzegania surowego porządku wśród codziennych, powtarzających<br />

się czynności. Więcej: ci z nich, którzy opanowali instrumenty, potrafią<br />

z dobrym skutkiem zagrać kwartety i symfonie. Rygorystyczne<br />

podporządkowanie się taktom skłania umysł do uznania nadrzędnych<br />

reguł, od których tylko obłąkany chce uciec. Jedynie dobrowolne<br />

podporządkowanie się regułom może stworzyć rytm życia<br />

- czyli jego piękno i wypływającą zeń radość.<br />

Fenomeny niebieskie posiadają swój rytm. Nieprzypadkowo<br />

pitagorejczycy mówili o muzyce i harmonii sfer niebieskich. Niech<br />

nikt nie wyciąga z mych słów wniosku, że uważam nasz czas za szalony.<br />

Sądzęjedynie, żejest pełen melancholii, pomimo swej rzeczywistej<br />

i pozornej lekkomyślności. Sądzę, że większość ludzi jest niezadowolona,<br />

i to nie tylko z tego, co dzieje się w polityce, ale także<br />

z własnego położenia. Dążą do zmiany, zgodnie z myślą, że każda<br />

zmiana wyjdzie im na dobre. Pragną zwiększyć środki utrzymania,<br />

chcą więcej rozrywki. Lecz ci, co wreszcie osiągnęli cel, są równie<br />

niezadowoleni jak czekający na spełnienie swych nadziei. Ich melancholia<br />

graniczy ze słabością umysłu. Sądzę, że leki zapobiegawcze<br />

i leki uzdrawiające znaleźć można w tej samej kąpieli, w której świat<br />

antyczny znalazł godną podziwu równowagę i spokój ducha.<br />

Planety są niebieskim zegarem, na którym my, ziemianie, musimy<br />

odczytać czas. Na Ziemi nie znamy sposobu, aby go inaczej<br />

określić. Czas jest nam przepisany przez świat istniejący poza nami,<br />

o którego właściwościach nic prawie nie wiemy, ale którego prawa<br />

musimy uznać bezwarunkowo - dla naszego własnego dobra. Niebiańskie<br />

przeznaczenie jest prawdziwym sednem astrologii. Nie<br />

musimy zwiększać jej znaczenia, przypisując gwiazdom bajeczny<br />

wpływ na los i temperament człowieka. Ich rzeczywisty wpływ jest<br />

wystarczająco silny, skoro wyznaczają nasz czas. Bez nich stalibyśmy<br />

się bezbronni. Czas jest empiryczną formą ducha i duszy - podobnie<br />

jak przestrzeń jest formą materii i ciała. Czas jest świecką formą,<br />

zawierającą subiektywność. Nasze najgłębsze ja, nasz nieskrępowany<br />

rozwój jest zatem - żyjemy przecież w świecie - uzależniony od obiektywnego<br />

prawa, któremu musimy być posłuszni, nawet gdyby sta-<br />

173


wiający te wymagania świat nie był nasz, ale obcy i nieosiągalny.<br />

Gwiazdy zatem słusznie pozostają wzorem estetycznego pojmowania<br />

natury i nie będzie zupełnie od rzeczy porównanie ich pod tym<br />

względem z wagą, jaką przypisujemy innym elementom natury.<br />

Poezja widzi w naturze odblask ludzkiego ja, które poszukuje<br />

i odnajduje swą postać w odległym świecie, tam gdzie zmysły posiadają<br />

swe odpowiedniki w ponadzmysłowych stanach i zachowaniach.<br />

Dotyczy to, oczywiście, nie tylko gwiazd, ale całej natury. Natura<br />

otrzyma idealne cechy, gdy uznamy ją za zewnętrzny refleks<br />

człowieka, widzącego w sobie absolutne centrum. Napotkamy tu<br />

jednak ważną różnicę, związaną z istnieniem przedmiotów naturalnych.<br />

Możemy ją wywieść drogą dedukcji a priori [łac. z założenia,<br />

intuicyjnie] nawet wtedy, gdybyśmy nie napotkali jej w poezji. Chodzi<br />

o różnicę między naturą ziemi i nieba. Pierwsza jest symbolem<br />

przemijania, druga - tego, co piękne i co nie przemija. Obserwując<br />

kwiaty, las, ptaki, świst wiatru, szum potoku, blask słońca i księżyca,<br />

kształty chmur i tęczy oraz inne fenomeny meteorologiczne, przekonujemy<br />

się, że te wrażenia estetyczne są przemijające, że wprost<br />

umykają przed nami. Spieszmy się, jeżeli chcemy się nimi nacieszyć.<br />

Obserwując z kolei ciała niebieskie, czujemy, że ich piękno jest<br />

wieczne, że mamy dość czasu, by się nimi cieszyć, i że nie rozczarują<br />

nas, umykając gdzieś w chwili, gdy ich szukamy. Dlatego gwiazdy nie<br />

są obiektem zainteresowania malarzy. Zadaniem sztuki jest bowiem<br />

uwieczniać to, co przemijające. Nawet Słońce i Księżyc nie stały się<br />

tematem obrazów lub też widnieją na płótnach, które nas wcale nie<br />

przyciągają. Natomiast ich zmieniające się światło jest wyzwaniem<br />

dla sztuki. O pięknie ziemskiej natury tak mówi Goethe:<br />

Warum bin ich yerganglich, o Zeus? so fragte die Schónheit.<br />

Macht' ich doch, sagte der Gott, nur das Vergdngliche schón.<br />

[Zeusie, czemu przemijam'? - zapytało Piękno.<br />

Bóg odpowiedział: Jedynie przemijanie mogę uczynićpięknym.^- 1<br />

27 Dystych ten należy do bloku tzw. Xenien, pisanych wspólnie przez<br />

Schillera i Goethego. Badacze są zgodni, iż powyższy cytat wyszedł spod<br />

174


Piękno nieba zasługuje na równie wspaniały dystych o przeciwnej<br />

treści. Romantyzm już na początku zacierał tę różnicę. Dlatego<br />

Calderon 28 mógł powtarzać, że gwiazdy są niebiańskim kwieciem,<br />

kwiaty zaś - ziemskimi gwiazdami. Tę metodę pedantycznie<br />

rozwinął w dwu słynnych sonetach zamieszczonych w El principe<br />

constante. W znakomitym niemieckim tłumaczeniu A. W. Schlegla 29<br />

dzieło to nosi tytuł DerstandhaftePrinz [KsiążęNiezłomny]. Tutaj analogia<br />

posunięta zastała bardzo daleko: gwiazdy będą przemijać jak<br />

kwiaty, gdyż gwiazdy rozkwitają najedną noc, kwiaty najeden dzień.<br />

Romantyzm nie bierze pod uwagę, że chodzi o te same gwiazdy i że<br />

wkrótce ujrzymy je ponownie, podczas gdy kwiaty zawsze będą inne.<br />

Subiektywnie zainteresowany sobą romantyzm pozwala zaniknąć<br />

różnicom obiektywnym. Gdyby zwrócił się ku pojęciu jedności,<br />

zobaczyłby wszędzie zarówno stałość, jak i zmienność. Przecież nowe<br />

kwiaty mają tę samą istotę, co dawne. Jednak romantyzm woli<br />

przeciwnika tej myśli. Kontempluje nieskończoność, zatem to, co<br />

skończone, musi stać się zmienne i wyblakłe.<br />

Inni poeci zachowują omawianą różnicę. Szczególnie jest ona<br />

widoczna w poezji antycznej, skąd przeszła do nowszej, gdzie utrzymała<br />

się z pewnymi modyfikacjami. Elementy antyczne nie zostały<br />

jednak przyswojone przez romantyzm, który z poetycką obojętnością<br />

związał ze sobą indywidualne postacie starożytności. Grecka wyobraźnia<br />

zaludniła naturę żywymi istotami, utworzonymi na podobieństwo<br />

ludzkich. Ale czy istoty zamieszkujące ziemię nie różniły<br />

się od mieszkańców nieba? Ziemię zaludniły nimfy 30 : góry, lasy,<br />

pióra Goethego, który opublikował go kilka razy, m.in. pod tytułem Klage<br />

der Schónheit. Dwuwiersz został po raz pierwszy wydrukowany w Musen-Almanach<br />

z 1797 roku. Nowe wydanie dzieł Goethego, tzw. monachijskie,<br />

przedrukowuje go aż trzy razy (patrzMunchner Ausgabe, t. IV, 1).<br />

28 Pedro Calderon de la Barca (1600-1681), dramaturg hiszpański. Heiberg<br />

tłumaczył go na duński.<br />

29 August Wilhelm Schlegel (1767-1845), niemiecki poeta, krytyk i teoretyk<br />

romantyzmu. Znanyjako tłumacz Calderona i Szekspira.<br />

30 Nimfy były córkami Zeusa. Piękne, długowieczne i śmiertelne, reprezentowały<br />

przyrodę; zamieszkiwały pola i lasy (driady), góry (oready),<br />

morza (nereidy), źródła i rzeki (najady), oraz oceany (okeanidy).<br />

175


źródła i morze były siedzibami oread, driad, najad i nereid - istot,<br />

które w całości zawdzięczały swe życie wyobraźni i które kąpały się<br />

w nieokreślonej, nieosobistej potoczności, gdyż każda driada, każda<br />

najada była dokładnie taka sama jak inne driady i najady. Nie były<br />

niczym innym niż egzemplarzami tego samego gatunku. Natomiast<br />

na niebie umieszczono Herkulesa, Perseusza i inne postacie, które<br />

choć mitologiczne, są także historyczne, i to bynajmniej nie dlatego,<br />

że kiedyś naprawdę żyły, lecz dlatego, że żyły w tradycji. W niej zostały<br />

obdarzone rzeczywistym, historycznym bytem. Zatem dla greckiej<br />

wyobraźni ziemia była obszarem fikcji, niebo - rzeczywistości.<br />

Ziemia to nieokreślona zwyczajność i substancjalność, niebo to królestwo<br />

osobowości.<br />

Wynika stąd, że ziemia stwarza piękno, które przemija, niebo<br />

zaś piękno, które wiecznie trwa. To przekonanie było równie oczywiste<br />

dla Greków, jakjest dla nas. Nie oddali oni w lekkomyślny sposób<br />

królestwa wieczności wspomnianym postaciom, a podległą<br />

zmianom ziemię - pozbawionym osobowości, substancjalnym siłom.<br />

My także rozważamy niekiedy, czy odległe planety nie są zamieszkane<br />

przez istoty posiadające osobowość, chociaż nikt już nie<br />

wierzy, że gwiazdozbiory są postaciami. Ale i Grecy w to nie wierzyli.<br />

Wiedzieli bardzo dobrze, że ani Herkules, ani Perseusz nie znajdowali<br />

się na nieboskłonie w postaci dwu kolosalnych gwiazdozbiorów.<br />

W tej fantazji zawarty był przecież sens idei, którą i my poważamy.<br />

Jak długo uważano Ziemię za centrum, niebo zaś za obracającą<br />

się wokół Ziemi kulę, nie można było inaczej wyrazić przeczucia, że<br />

planety są królestwem osobowości. Dopiero po przewrocie kopernikańskim<br />

i po uznaniu go przez cały cywilizowany świat musiała<br />

ustąpić pierwsza forma owego przeczucia, by zrobić miejsce dla innej,<br />

bardziej adekwatnej.<br />

Poezja romantyczna czerpała (a może i wciąż czerpie) z mitologii<br />

antycznej. Greckie nimfy stały się elfami, wodnikami, skrzatami,<br />

krasnalami itd. Jednakże romantycy ograniczyli się jedynie do zaludnienia<br />

ziemi tymi mitycznymi postaciami. Niebo pozostawili niezaludnione,<br />

nie licząc całkiem zwyczajnego, bynajmniej nie astronomicznego<br />

uznania go za siedlisko Boga, aniołów i świętych. Niewy-<br />

176


kluczone przecież, że wnikliwsze zbadanie romantycznych mitów<br />

wykaże, iż co najmniej od czasu do czasu znajdziemy w nich przeczucie<br />

przyszłej nauki o gwiazdach jako miejscach przeznaczonych dla<br />

ludzi. Jako przykład chciałbym przywołać opowieść o Matce Boga,<br />

Marii, umieszczoną w baśniach braci Grimm 31 . Matka Boska unosi<br />

pewną dziewczynę na Księżyc, gdzie w pałacu o wielu komnatach<br />

mieszka Trójca Święta. Baśń zakłada zatem, że Księżyc nie jest jedynie<br />

świecącą kulką, i to tak małą, że możnają wziąć do ręki, lecz przeciwnie<br />

- podobnie jak Ziemia zajmuje on ogromny obszar i może<br />

stać się zarówno siedliskiem ludzi, jak i istot wyższych.<br />

Pytanie o mieszkańców gwiazd zawsze budzi wątpliwości. Nie<br />

można go jednak zaniechać w artykule, którego zadaniem jest zwrócenie<br />

uwagi na etyczne i estetyczne znaczenie roku astronomicznego<br />

oraz pozyskanie dla naszej myśli więcej zwolenników, niż ich<br />

obecnie posiada. Gdy uznamy, że niezliczone planety mogą być<br />

mieszkaniem dla myślących, należących do naszego gatunku istot,<br />

wówczas gwiazdy z pewnością będą miały dla nas inne znaczenie niż<br />

wtedy, gdy nie potrafimy w nich ujrzeć nic poza kosztownym wybrykiem<br />

natury. Odrzucenie tego pytania nie odpowiada zatem intencjom<br />

naszego artykułu. Jednak rozstrzygnięcie problemu wymaga<br />

wielkiej rozwagi. Tani sceptycyzm, który daje się słyszeć z różnych<br />

stron, a którego ostrze skierowane jest przeciw odpowiedzi pozytywnej,<br />

stanowi przedmiot uwagi autora następnego artykułu 32 .<br />

Chcę jedynie zaznaczyć, że nawet antynomie, którymi kwituje się<br />

przypuszczenie o istnieniu życia na planetach, nie dają nam prawa<br />

do odrzucenia takiej myśli. Podobnie jak sprzeczność, którą Zenon<br />

33 znalazł w istnieniu ruchu, nie uprawnia nas do negowania<br />

istnienia ruchu. Przeciwnie, skłania nas raczej do rozwiązania węzła<br />

sprzeczności.<br />

31 Najprawdopodobniej chodzi tu o Kinder- und Haus-Mdhrchen, gesammelt<br />

von die Briider Grimm, wyd. II, Berlin 1819-1822.<br />

32 Mowa tu o artykule teologa Hansa Martensena Kirke-aaret (Rok kościelny),<br />

zamieszczonym w „Uranii 1844" tuż po artykule Heiberga.<br />

33 Patrz przyp. 2 do tekstu Powtórzenia zamieszczonego w niniejszej publikacji.<br />

177


Nie jest żadnym argumentem fakt, że dzisiaj każdy ma własne<br />

zdanie o tym, czy na planetach istnieje czy też nie istnieje życie, i że<br />

stało się to prawie sprawą wiary. Szczególnie gdy weźmiemy pod<br />

uwagę tak liczne związane z tym wyobrażenia, na przykład, że na innych<br />

planetach człowiek otrzymuje nowe ciało po śmierci. Lepiej<br />

odrzucić te nierozsądne mrzonki i uwierzyć, że choć zmarli należą<br />

do przestrzeni kosmicznej, pozostają jednak na ziemi i zachowują<br />

ciało, które dla zmysłów ludzi żyjących stało się nieuchwytne. Pomińmy<br />

jednak owe wyobrażenia, będące zdaniem większości o tej<br />

sprawie. Większość powinna raczej zwrócić uwagę na inny, mocniejszy<br />

dowód istnienia współzależności między antycznymi i współczesnymi<br />

poglądami.<br />

Zainteresowanie, którym zarówno dawni, jak i nowi poeci obdarzają<br />

gwiazdy, wydaje się trudne do wytłumaczenia. Chyba że<br />

stwierdzimy, iż bierze ono początek w niejasnym przeczuciu, że<br />

gwiazdy są zamieszkane przez ród nie różniący się w istocie od tego,<br />

który zaludnia Ziemię. Dlatego możemy odczuwać doń sympatię,<br />

chociaż w świecie zewnętrznym jesteśmy od niego nieodwołalnie<br />

oddaleni. Z podobną sympatią bracia myślą o sobie, choćby los już<br />

od urodzenia ich rozłączył, i to w taki sposób, że nie wiedzą ani<br />

nawet nie przeczuwają, czy się spotkają kiedykolwiek.<br />

Mógłby ktoś teraz powiedzieć, że poezja zawsze interesowała<br />

się fenomenami ziemskiej natury, takimi jak światło słońca i księżyca,<br />

las, woda, chmury itd., bynajmniej nie znając owego uczucia. Czy<br />

nie powinna obdarzyć gwiazd takim samym zainteresowaniem?<br />

Uznać ich za elementy tego samego, naturalnego piękna? Tej uwadze<br />

przeciwstawię to, co zostało powiedziane wyżej: istnieje ważna<br />

różnica między sposobem, w jaki odbieramy piękno ziemi i urok<br />

nieba. Pierwsze łączymy z przemijaniem, drugie z trwaniem. Pierwsze<br />

wzbudza ciekawość dzięki swej malowniczej naturze, drugie na<br />

skutek estetycznej transcendencji.<br />

Gdy zbadamy te dwa odmienne rodzaje piękna, znajdziemy<br />

dwa przeciwstawne wyobrażenia, które, być może niezbyt świadomie,<br />

opisują odmienne wrażenia estetyczne. Z jednej strony mamy<br />

do czynienia z wyobrażeniem malowniczego piękna ziemskiej natu-<br />

178


y jako refleksu powstającego za sprawą obserwującego podmiotu,<br />

jak to jest w Fichteańskim obiektywizmie 34 , który stawia na ,ja", by<br />

się wzmocnić i móc cieszyć sobą. Z drugiej strony chodzi o wyobrażenie<br />

świata, które bynajmniej nie stawia jedynie na jednostkowe<br />

,ja", lecz które widzi rzeczywistość i jej cel. Właśnie to wyobrażenie<br />

stwierdza, że gwiazdy są gniazdami ludzi.<br />

Niezależnie od tego, skąd wyjdziemy, zawsze zdążamy ku owemu<br />

stwierdzeniu, zawierającemu mniej lub bardziej świadome, potwierdzone<br />

poezją przeczucie. Choć zazwyczaj budzi wątpliwości<br />

wnioskowanie oparte na intuicji i zmierzające ku rzeczywistości, to<br />

przecież nasz wniosek zachowa ważność dla obszaru estetyki, gdzie<br />

właśnie wyobrażenie jest prawdziwą substancją idei.<br />

Gdy porzucimy estetykę i zwrócimy się ku filozofii przyrody,<br />

musimy - o ile nadal chcemy odpowiedzieć na nasze pytanie -<br />

uznać istnienie teleologii przyrody. W tym celu należy skorzystać<br />

z wnioskowania indukcyjnego i przez analogię, które, co prawda,<br />

nie dadzą nam całkowitej pewności, są jednak jedynymi rodzajami<br />

wnioskowania umiejącymi poprowadzić w kierunku istotnie nowych<br />

i nieznanych prawd. Owszem, można nadużyć takiego rodzaju<br />

wnioskowania, szczególnie gdy posłużymy się nim jednostronnie.<br />

To dlatego (i nie bez związku z naszym tematem) omawia Hegel<br />

w swej Logice^ przykład fałszywej analogii: Ziemiajest zamieszkana,<br />

na Księżycu jest ziemia, a zatem Księżyc jest zamieszkany. Wnioskowanie<br />

jest fałszywe, gdyż mamy do czynienia zarówno z nader niekonkretną<br />

analogią, utrzymującą, że „na Księżycu jest ziemia", i ze<br />

zbyt szczegółowym celem naszego rozumowania: że właśnie ta, a nie<br />

inna planeta, w tym wypadku Księżyc, jest zamieszkana. Jest to pytanie<br />

tak szczegółowe, że w żaden sposób nie może go rozstrzygnąć<br />

analogia o charakterze uniwersalnym. Otrzymaliśmy przecież nie-<br />

34 Johann G. Fichte (1762-1814), filozof niemiecki. Estetyka Fichtego<br />

zakładała, że rzeczy są przedstawieniem, „refleksem" jaźni. Wywarł on<br />

znaczny wpływ na Hegla.<br />

35 Heiberg ma najprawdopodobniej na myśli przykład podany przez Hegla<br />

w Die Logik, Stuttgart 1964, § 190, s. 396.<br />

179


łahą lekcję: potrafimy pojąć plany natury, nie umiemy jednak<br />

w każdym konkretnym wypadku rozstrzygnąć, w jaki sposób natura<br />

te plany zrealizuje. Natura jest ograniczona zarówno czasem (nie<br />

należy zatem oczekiwać, by w każdej chwili była z tym lub owym całkowicie<br />

gotowa), jak i własną ułomnością. Od czasu do czasu rodzi<br />

bowiem ziarno, które nigdy nie wypuści pędów, oraz rzeczy ułomne<br />

i kalekie, będące w oczywistej sprzeczności z jej planami.<br />

Analogia opowiada o wewnętrznej budowie ludzkiego ciała,<br />

choć wcale nie przebadano każdego człowieka, alejedynie kilku. Ponieważjednak<br />

poznaliśmy teleologię ludzkiego ciała, nic nie ryzykujemy,<br />

przenosząc na wszystkich wiedzę nabytą podczas badania nielicznych.<br />

Nie musimy otwierać ciał żyjących, by upewnić się, że są<br />

oni podobnie zbudowani. Z drugiej strony, jeżeli ktoś cierpi, gdyż<br />

nie jest zupełnie normalny, nie dowiemy się o tym za sprawą uniwersalnej<br />

analogii. Wtedy należy się uciec do specjalnych kryteriów.<br />

Podobnie jest, gdy poznajemy kosmiczną teleologię natury.<br />

Nasza wiedza powie nam jedynie o planach natury dotyczących planet.<br />

Nie dowiemy się niczego o kwestiach związanych z konkretnymi<br />

planetami. Która z nich zrealizowała swój plan? A może dopiero<br />

jest w trakcie jego spełniania? Czy nigdy nie osiągnie swego celu?<br />

Czy dobrze wypełnia własne przeznaczenie? Te szczegółowe pytania<br />

można postawić jedynie w szczęśliwych wypadkach, gdy posiadamy<br />

konkretne dane. Natomiast punkt wyjścia i pierwszy stopień kosmicznej<br />

teleologii możemy zobaczyć bez trudu. Planety widać gołym<br />

okiem; szybko się przekonamy, że wszystkie podporządkowane<br />

są tym samym kosmicznym warunkom. Mają kształt kuli, poruszają<br />

się zgodnie z prawem grawitacji i - o ile nie są centralnie położone<br />

- podlegają okresowej przemienności dnia i nocy oraz pór roku<br />

(podobnie jak to jest na Ziemi), chociaż pory roku mogą mieć różną<br />

długość. Jeżeli pozna się lepiej planety, można stwierdzić, że mają te<br />

same podstawowe formy co Ziemia: są tam zarówno ciała stałe, jak<br />

i stworzone z wodnych kropli oraz z powietrza. Jeżeli już pierwszy<br />

rzut oka wskazuje na podobieństwa, możemy stąd wnioskować, że<br />

i cel musi być podobny. Celem istnienia Ziemi z pewnością jest<br />

stworzenie człowieka, górującego nad naturą, która go spłodziła.<br />

180


Nic ponad niego natura nie może wymyślić; człowiek jest zatem Telos,<br />

czyli celem ostatecznym. Stąd można wnioskować, że inne planety<br />

otrzymają podobne przeznaczenie. Nasze wnioskowanie polega<br />

na przeskoczeniu od pierwszego stopnia do ostatniego; jest to jednak<br />

skok zupełnie naturalny. Można go usprawiedliwić, mówiąc, że<br />

w teleologii ostatni stopień zawsze zawiera w sobie pierwszy. Zrealizowany<br />

cel nie zawiera niczego, czego nie byłoby w planach. Między<br />

nimi znajdują się środki, które wiążą plan z realizacją, a których nie<br />

można ujrzeć gołym okiem, lecz dopiero po przeprowadzeniu drobiazgowych<br />

badań. Nie zrobiliśmy tego, pozwalamy sobie zatem pozostawić<br />

kolejne kroki naszego dowodzenia in suspenso [lac. w zawieszeniu],<br />

nie odważając się objąć ich wspomnianą analogią.<br />

Bo chociaż natura używa w zasadzie tych samych środków do<br />

osiągnięcia tego samego celu, w niektórych wypadkach porusza się<br />

różnymi drogami. Możemy stwierdzić, że podobnie musi być na Ziemi<br />

i na innych planetach. I tam roślinna i zwierzęca natura musi być<br />

pośrednikiem między pierwszą fazą, nieorganiczną, a człowiekiem.<br />

Nie chcemy stwierdzić, że owa roślinność i świat zwierzęcy są wszędzie<br />

takie same, na przykład, że Jupiter posiada te same gatunki roślin<br />

i zwierząt co Ziemia. Przeciwnie, należy raczej sądzić, że odmienne<br />

warunki klimatyczne na różnych planetach doprowadziły do<br />

powstania odmiennej fauny i flory.<br />

Skoro owe pierwsze, organiczne warunki bytu są wszędzie takie<br />

same, musi to także dotyczyć najwyższego celu natury; ludzie<br />

wszędzie bowiem przypominają siebie, z wyłączeniem tych odmieńców,<br />

którzy dopiero dążą do tego celu. Nawet bowiem wariacje, które<br />

można napotkać wśród tworów natury, są podporządkowane teleologicznemu<br />

celowi. W świecie roślin i zwierząt teleologia ma postać<br />

skończoną - stąd mamy do czynienia z ogromnym bogactwem<br />

odmian. Gdy jednak mówimy o inteligentnym produkcie natury,<br />

człowieku, to twierdzimy, że teleologia przyjmuje tutaj postać nieskończoną<br />

- i dlatego jest jedna.<br />

Powróćmy obecnie do estetyki. Niechże stanie się naszą nicią<br />

przewodnią w labiryncie, gdzie tak łatwo ryzykujemy zagubienie<br />

drogi. Estetyczny punkt widzenia utrzymuje, że to, co zewnętrzne,<br />

181


odpowiada temu, co wewnętrzne, że jest zmysłowym odpowiednikiem<br />

tego ostatniego 36 . Bez tego przekonania sztuka jest niemożliwa,<br />

a piękno staje się tylko wmówieniem. Wiele jest twarzy natury.<br />

Dlatego i rośliny, i zwierzęta mogą przybierać najdziwniejsze kształty.<br />

Inteligencjajest przecieżjedna - stąd istoty inteligentne znają tylko<br />

jedną postać - inteligentny ideał piękna, najlepiej przedstawiony<br />

w malarstwie i rzeźbie.<br />

Gdyby na innych planetach żyli ludzie o sześciu nogach, przypominający<br />

insekty, lub byli tacy, jak to zostało opisane w Niebie Klimie<br />

37 , czy po prostu tacy, jakich może sobie przedstawić najdziwniejsza<br />

wyobraźnia - wówczas ideał piękna zostałby unicestwiony. Sztuki<br />

piękne i nauka przestałyby istnieć. Lecz przecież sztuka, nauka<br />

i religia nie mogą być iluzją! Nie, tego nie możemy przyjąć! Już ra-<br />

36 Wydane w 1843 roku Albo-albo otwiera słynne zdanie: „Czasami, kochany<br />

czytelniku, zapewne wątpiłeś nieco o prawdziwości znanej filozoficznej<br />

tezy, że to, co jest zewnętrzne, jest wewnętrzne, a to, co wewnętrzne,<br />

jest zewnętrzne" (tł.J. Iwaszkiewicza). W Nauce logiki (Wissenschaft der Logik,<br />

Jub. Ausgabe, tom IV, s. 655-661) omawia Hegel dialektykę tego, co<br />

wewnętrzne (istoty) i tego, co zewnętrzne (fenomenu) i uznaje rzeczywistość<br />

za odpowiedniość istniejącą między oboma stanami. Heiberg<br />

zajmował się tym tematem m.in. w wykładach wygłoszonych w Szkole<br />

Wojskowej w latach 1831-1832 (por.J. L. Heiberg, Ledetraad ved Forelcesningerne<br />

over Philosophiens Philosophie eller den speculative Logik ved den<br />

kongelige militaire fi0iskole, Kopenhaga 1831-1832, II C, § 112—§ 115,<br />

s. 68-71). Także współczesny Kierkegaardowi i Heibergowi duński heglista<br />

A.P. Adler zajmował się tym problemem. Pisał m.in.: „Prawdą<br />

jest, że to, co wewnętrzne, i to, co zewnętrzne, istnieją w sobie. Właśnie<br />

dlatego są rzeczywiste; posiadają bowiem własne przeciwieństwa" (A. P.<br />

Adler, Populaire Foredrag over Hegels objective Logik, Kopenhaga 1842,<br />

§27,s. 158).<br />

37 Powieść Niels Klims underjordiske Rejse (Podziemna podróż Nielsa Klima),<br />

pióra Ludviga Holberga, ukazała się anonimowo, po łacinie, w Lipsku<br />

w 1741 roku, ale już w następnym roku została przetłumaczona na<br />

duński. Stanowiła nieznaną w Danii mieszankę fantastycznej opowieści,<br />

satyry społecznej i utopii naukowej, która kontynuowała Robinsona Crusoe<br />

Defoe (1719), Listy perskie Montesquieu (1721) oraz Podróże Guliwera<br />

Swifta (1726).<br />

182


czej zgódźmy się, że z wyjątkiem Ziemi kosmos jest niezamieszkany.<br />

Takie przypuszczenie jest bardziej ludzkie niż poprzednie. Nie potrzebujemy<br />

przecież żadnego z tych domniemań, gdy bronimy idei<br />

jedności ludzkiego losu. Musimy ją podkreślić, i to nie tylko w sensie<br />

abstrakcyjnym, ale i w najmniejszym szczególe - o ile szczegół<br />

nie kłóci się z ideałem. Każde odstępstwo prowadzi do deformacji,<br />

nawet nieznacznych, na przykład do wyobrażenia sobie ludzi posiadających<br />

cztery lub sześć palców u rąk. Podobnie jest z wymyślaniem<br />

nowych i nieznanych organów zmysłowych. Zdrowe rozumowanie<br />

powinno trzymać się od tego z dala. Jeżeli ktoś pragnie wyobrazić<br />

sobie istotę mającą szlachetniejsze i bardziej wysublimowane<br />

od nas zmysły, powinien zacząć od wzmocnienia znanych, już<br />

istniejących organów, od wysublimowania ich struktury wewnętrznej.<br />

W żadnym wypadku nie należy wyobrażać sobie nowych organów,<br />

gdyż zniszczyłoby to nasz ideał piękna.<br />

Inaczej dzieje się z anatomią człowieka. W tej ciemnej, pozbawionej<br />

piękna strukturze znaleźć można niezliczone deformacje,<br />

spowodowane warunkami życia. Tutaj natura pracuje w swoim tajnym,<br />

pozbawionym inteligencji królestwie, podporządkowanym teleologii<br />

skonczonosci. Nie znajdziemy tu żadnego ideału. Ale nawet<br />

tutaj mamy do czynienia z jednością, ponieważ kształty zewnętrzne<br />

harmonijnie odpowiadają wewnętrznym, niewidocznym organom.<br />

Choćby nie wiem jak różne były warunki życia na planetach, muszą<br />

one, niezależnie od różnic anatomicznych, mieć jakiś wspólny mianownik.<br />

Wszędzie głowa musi zawierać mózg, piersi - narządy układu<br />

oddechowego, a brzuch - trawiennego.<br />

Ktoś zapyta: czy na innych planetach nie mieszkają ludzie obdarzeni<br />

skrzydłami? Odpowiedź brzmi: nic nie stoi temu na przeszkodzie.<br />

Skrzydła są przecież zgodne z ludzkim ideałem piękna.<br />

Sztuka wiąże je z postaciami aniołów i geniuszy.<br />

Skoro ideał ludzkiego piękna jest wszędzie taki sam, dotyczyć<br />

to musi także innych wyobrażeń idealnych. Dlatego jest czczą<br />

mrzonką przypuszczenie, że na innych planetach istnieje wiedza<br />

większa i głębsza od ziemskiej. Jeżeli sztuka, religia i filozofia są<br />

prawdziwe, to światło prawdy jest takie samo na naszej i na innych<br />

183


planetach. Przecież Bóg nie ukrywa się przed mieszkańcami Ziemi<br />

po to, by objawić się w innych miejscach kosmosu. Kiedy chwalimy<br />

Boga, uznajemy to, co najwyższe. Nasze poznanie nie może być niczym<br />

osłabione. Z drugiej strony nawet najwyższe poznanie zawiera<br />

wiele stopni, a zatem i rozwój. Po tej samej drodze jakiś człowiek zaszedł<br />

nieco dalej od innego. Przecież wszyscy jesteśmy przeznaczeni<br />

do osiągnięcia tego samego celu. Dzieli nas tylko niewiele znacząca<br />

różnica czasu. Wielu z nas marzy o podróżach na inne planety.<br />

Niektórzy chcą tego dokonać już teraz, inni po śmierci. Takie marzenie<br />

jest niewiernością, niewdzięcznością wobec Matki-Ziemi,<br />

która nas wykarmiła i do której należymy! To jej należy się cześć,<br />

podobnie jak domowej kolebce i temu, z czym czujemy się związani<br />

w naszym nieśmiertelnym królestwie. Złożenie przelotnej wizyty na<br />

obcej planecie, po to jedynie, by zobaczyć, jak ona wygląda, służy tej<br />

samej ciekawości, jaka skłania nas do poznawania rzeczy obcych<br />

i nieznanych. Nie ma tu nic do zdobycia w najgłębszym znaczeniu<br />

tego słowa. Nie ma tu nic dla Nauki 38 . Z pewnością natomiast byłoby<br />

to interesujące z punktu widzenia nauk szczegółowych, szczególnie<br />

empirycznych. Botanik, fizjolog, a nawet empirycznie zorientowany<br />

historyk mieliby podczas takiej wizyty pełne ręce roboty. Jednak<br />

dla kogoś, kto żyje w wyższych, a może nawet najwyższych kręgach<br />

idei, taka wizyta jest zupełnie zbyteczna.<br />

Po przedstawieniu zasad, jakimi się kierujemy, przejdźmy do<br />

spraw szczegółowych, związanych z naszym tematem. Co widzimy<br />

na niebie? Po pierwsze, nasz własny system słoneczny, a przede<br />

wszystkim Słońce, Ziemię i pewną liczbę innych planet. Po drugie,<br />

niezliczoną liczbę tak zwanych gwiazd stałych, które znajdują się poza<br />

systemem słonecznym, ale o których wiemy z całkowitą pewnością,<br />

że są ciałami świecącymi, podobniejak nasze Słońce. Nie dająca<br />

się odrzucić analogia podpowie nam, że te niezliczone słońca muszą<br />

mieć to samo przeznaczenie, mianowicie, że są świecącym centrum<br />

38 Heiberg przeciwstawia tu heglowską filozofię rozumianą jako Nauka<br />

i posługującą się pojęciami a priori - naukom empirycznym, do których<br />

zalicza między innymi botanikę, fizjologię i „empiryczną historię".<br />

184


innych, krążących wokół nich planet. Zgoda, niktjeszcze nie widział<br />

tych planet, znajdują się bowiem w znacznej od nas odległości. Żaden<br />

rozsądny i co nieco znający się na astronomii człowiek nie wątpi<br />

w ich istnienie. Nie należy także tracić nadziei, że pewnego dnia nasze<br />

przypuszczenia zostaną potwierdzone dzięki badaniom empirycznym.<br />

Astronomia już teraz, a szczególnie w ostatnim okresie,<br />

odniosła liczne tryumfy na dotąd nieosiągalnych obszarach. Odkryła<br />

na przykład, że obowiązujące w naszym systemie prawa grawitacji<br />

rozciągają się także na tak zwane gwiazdy podwójne (czyli gwiazdy<br />

stałe), które widzimy gołym okiem jako pojedyncze, a dzięki instrumentom<br />

jako dwie gwiazdy. Są one zbliżone do siebie i w długich<br />

okresach obiegają siebie zgodnie z prawem Keplera 39 .<br />

Żadnej z nich nie można uznać za zwykłą planetę. Obie są słońcami<br />

tego samego systemu, co sprawia, że planety, sukcesywnie<br />

oświetlane przez dwa słońca, nabierają niezwykłych właściwości.<br />

Zmieniają barwy. Na przykład jedna jest czerwona, druga zielona.<br />

Nawet zwykła luneta pozwoli nam dojrzeć piękno barw Andromedy.<br />

Najważniejszy jest przecież fakt, że i tutaj obowiązuje prawo<br />

grawitacji. Przekonują nas do tego dane empiryczne. Rachunek<br />

prawdopodobieństwa określa położenie gwiazd zmiennych,<br />

które w dłuższych lub krótszych, ale zawsze dokładnie odmierzonych<br />

okresach, świecą silniej lub słabiej, a nawet potrafią zniknąć na<br />

jakiś czas. Można to zapewne wytłumaczyć w ten sposób, że planeta<br />

obiegająca pojedyncze ciało znajduje się w takim położeniu wobec<br />

Ziemi, że niekiedy odbija, a kiedy indziej przesłania światło gwiazd<br />

stałych. Chyba nie powiemy za dużo, twierdząc, że w każdym systemie<br />

znajdują się -jak i u nas - słońca i planety. Także u nas znajdziemy<br />

aspekt lunearny i komety. Pierwszy jest wyrażony przez satelity.<br />

Nie pragną one słońca, przesuwają się jedynie ku centrum. Komety<br />

zaś poruszają się wokół słońca.<br />

Jeżeli spytamy, czy księżyce i komety można znaleźć także w innych<br />

systemach, powinniśmy otrzymać taką odpowiedź: jest nader<br />

39 Johannes Kepler (1571-1630), niemiecki astronom i matematyk. Sformułował<br />

prawa dotyczące obiegu planet wokół Słońca.<br />

185


prawdopodobne, że natura, która tak bardzo upodobała sobie <strong>powtórzenie</strong>,<br />

powtarza się także w innych systemach, przynajmniej od<br />

czasu do czasu. Czyjest tu posłuszna wewnętrznej konieczności? Tego<br />

nie śmiemy twierdzić, gdyż przypadek istnieje nawet wśród satelitów<br />

naszego systemu. Jak wiemy, nie wszystkie planety mają satelity,<br />

komety zaś zdają się miećjeszcze bardziej przypadkową egzystencję.<br />

W wypadku planet wnioskowanie przez analogię zakłada o wiele<br />

więcej. Planety i słońce gwarantują bowiem wzajemne istnienie.<br />

Żadne ciało stałe nie może być planetą, nie mając swego słońca.<br />

I odwrotnie: żadna gwiazda nie może być słońcem (lub gwiazdą stałą),<br />

nie posiadając planet. Zresztą, zajmowanie się tymi szczegółami<br />

nie ma dla naszego pytania większego znaczenia. Najlepiej je oświetlimy,<br />

rozważając związek między badanymi aspektami w systemach<br />

słonecznych.<br />

Zróbmy to, wychodząc od naszego systemu i przez analogię<br />

rozszerzając naszą wiedzę na inne planety. Ziemia jest planetą w naszym<br />

systemie i jest zamieszkana przez ludzi. Czy nie powinniśmy<br />

się spodziewać, że także inne planety naszego systemu są podporządkowane<br />

temu samemu przeznaczeniu? Nie jest to bynajmniej<br />

fałszywa analogia, podobna do tej, którą przytoczyliśmy poprzednio.<br />

Nie mówimy przecież tak: nasza planetajest zamieszkana, Jupiter<br />

jest planetą, zatem Jupiter jest zamieszkany przez ludzi. Nie<br />

twierdzimy o żadnej konkretnej planecie, że jest zamieszkana. Powiadamy<br />

jedynie, że przeznaczeniem planet jest bycie ludzkim<br />

mieszkaniem, bez rozważenia, które planetyjuż spełniły, a które dopiero<br />

zamierzają spełnić to przeznaczenie. Nasza analogia ma znaczenie<br />

o wiele głębsze. W systemie słonecznym planety mają konkretną<br />

egzystencję indywidualnego organizmu. Słońce, owo przeciwieństwo<br />

planet, majedynie byt abstrakcyjny. Żyje dla planet, służy<br />

im, chociaż jego masa i rozmiary są od nich większe. Słońce jest<br />

źródłem odnowy planet - a przecież samo nie jest odbiorcą swej<br />

dobroczynnej siły! Nie zna ani przemian dnia i nocy, ani pór roku.<br />

Nie opisuje żadnej drogi, obracając się wokół własnej osi. Brakuje<br />

mu życiodajnego pulsu i rytmu. Już z tego powodu jest oczywiste, że<br />

Słońce w równym stopniu może być zamieszkane i niezamieszkane,<br />

186


a z pewnością stronią od niego istoty rozumne. Wiemy zbyt mało<br />

o jego budowie, by stwierdzić coś z pewnością. Wszelkie pro et contra<br />

[łac. za i przeciw] muszą być równie przypadkowe. Niektórzy chcą,<br />

by Słońce było zamieszkane. Jest ono przecież największym, najwspanialszym<br />

i najbardziej niezależnym elementem naszego systemu<br />

- chociaż te właściwości zostały stworzone, by służyły naszej planecie.<br />

Inni są przeciwnego zdania. Dla nich Słońcejest wiecznie płonącą,<br />

a co najmniej niesłychanie gorącą planetą. A przecież i ogień,<br />

i nadmierne ciepło, którego się obawiają, zostało dosłownie wzięte<br />

z powietrza. Ciepło produkowane przez Słońcejest raczej rezultatem<br />

ziemskiej reakcji na światło: ciepło jest tworzone w takim samym<br />

stopniu przez Słońce, jak i przez Ziemię. Wiadomo, że ciepło<br />

słoneczne jest tym słabsze, im wyżej jesteśmy w górach. Na górskich<br />

wierzchołkach nawet latem nie jest w stanie stopić leżących tam<br />

śniegów.<br />

Jeżeli uznamy nasze Słońce za nieprzydatne do rozwiązania interesującego<br />

nas problemu, to podobnie musimy uczynić ze słońcami<br />

znajdującymi się w innych systemach. Nie mówimy teraz o gwiazdach<br />

stałych, o tych nieprzeliczonych gwiazdozbiorach, które odkrywa<br />

przed nami przejrzysta noc, ale o niewidocznych dla oka planetach,<br />

obiegających gwiazdy stałe. Porównując każdy z tych niezliczonych<br />

lśniących punktów z liczbą ludzi, stwierdzimy, że każdy<br />

punkt nieskończonego kosmosu może być ludzkim siedliskiem.<br />

Ten argument posiada większe znaczenie niż argumenty odnoszące<br />

się do naszego systemu słonecznego. Oglądając bowiem<br />

planety naszego systemu, możemy całkiem dorzecznie dojść do<br />

przekonania, że jedynie Ziemia jest zaludniona. A jeżeli natura tylko<br />

na jednej planecie zrealizowała swe przeznaczenie, oznaczać to<br />

musi, że zbłądziła na innych. Jednak wniosek, że miałaby pobłądzić<br />

niezliczoną ilość razy na tylu planetach, należących do innych systemów,<br />

jest sprzeczny z istniejącymi analogiami przyrodniczymi,<br />

a także z poglądami estetycznymi. Niezależnie od tego, co myślimy<br />

o planetach naszego systemu, wiemy przecież na pewno, że Ziemia<br />

zajmuje wśród nich miejsce szczególne. Inne planety nie mają warunków<br />

koniecznych do powstania inteligentnego życia. Łatwo<br />

187


można tu znaleźć tę czy inną właściwość, której inne nie mają, ale<br />

trudno rozstrzygnąć, która z tych właściwości sprzyja życiu. Chwalimy<br />

Jupitera za to, że ma cztery księżyce, Saturna zaś za to, że ma ich<br />

aż siedem, i w dodatku lśniący, podwójny pierścień. Zapewne nie<br />

jest to zbyt wygodne dla mieszkańców Jupitera i Saturna. Utrudnia<br />

im obserwację gwiazd stałych. Podobna trudność powstaje i u nas,<br />

gdy znika Księżyc. Mógłby ktoś powiedzieć, że nadzwyczaj ostre<br />

światło Merkurego pozwalajego mieszkańcom widzieć lepiej i dalej.<br />

Z równą racją można to powiedzieć o Uranusie, którego światło jest<br />

najsłabsze i dlatego najmniej oślepia. Jak widać, takie gadanie to<br />

zwykła paplanina.<br />

By uznać korzystną pozycję Ziemi w naszym systemie, wystarczy<br />

zwrócić uwagę, że zawsze potrafi ona znaleźć „złoty środek" pomiędzy<br />

przeciwstawnymi skrajnościami. Z pewnością należy się jej<br />

centralne miejsce w systemie słonecznym. Nie jest ani najmniejsza,<br />

ani największa. Nie zbliża się zanadto do Słońca i nie ucieka odeń<br />

zbyt daleko. Jej pory roku odnawiają wegetację, co z pewnością<br />

wpływa na ludzkie działanie i energię. A teraz weźmy Jupitera. Jego<br />

pory roku prawie niczym nie różnią się od siebie. Gęstość jego<br />

atmosfery łagodzi różnicę między ciepłem i zimnem. Nie ma on tylu<br />

księżyców co Uranus czy Saturn. Nie jest jednak zupełnie pozbawiony<br />

księżyca, jak Mars, Wenus czy Merkury. To wszystko dowodzi, że<br />

nie możemy uznać Ziemi za planetę gorzej przystosowaną do ochrony<br />

inteligentnego życia niż inne planety naszego systemu. Jest raczej<br />

przeciwnie. Ziemiajest od nich doskonalsza.<br />

Poza napięciem między aspektem słonecznym i planetarnym<br />

znajdziemy w naszym systemie jeszcze jedno: pomiędzy księżycami<br />

i kometami. O kometach należy powiedzieć, że ekscentryczność<br />

ich orbit wskazuje, że bynajmniej nie są zorganizowane w jakieś systemy.<br />

To przeświadczenie zostanie wzmocnione, gdy zwrócimy<br />

uwagę na ich niezwykłe właściwości. Są bowiem agregatami pełnymi<br />

wody i pyłu, przez które można zobaczyć obiegające je gwiazdy.<br />

Owszem, mają zaczątki stałej formy, tak zwane jądro, które jednak<br />

nie występuje u wszystkich komet. Komety nie mogą stać się ziemią<br />

ani dla człowieka, ani dla zwierząt. Co najwyżej, mogą dać życie naj-<br />

188


niższym formom zwierząt wodnych i roślin. Czy komety są przyszłymi<br />

planetami, które stopniowo konsolidują się i naśladują orbity<br />

planet? Czy ich przeznaczeniejest identyczne z przeznaczeniem planet?<br />

Czy zostały w nich zawarte najstarsze dzieje planet? Te wszystkie<br />

pytania pozostawmy do rozważenia naszym potomkom.<br />

Inaczej jest w sferze lunearnej. Tutaj, jak już stwierdziliśmy, za<br />

punkt wyjścia musimy obrać nasz Księżyc. Znamy go tak dobrze, ze<br />

względu na jego bliskość, że mapa Księżyca jest o wiele bardziej<br />

szczegółowa i wzbudza o wiele większe zaufanie niż znane nam mapy<br />

środkowej Afryki. Pomyślcie: dobra luneta astronomiczna może<br />

tak bardzo przybliżyć Księżyc, jakby znajdował się w Paryżu czy<br />

w Hamburgu. Teleskop Herschla 40 potrafi zbliżyć go na odległość<br />

ośmiu lub dziesięciu mil duńskich 41 . Znamy starą legendę o Kirke<br />

42 , która potrafiła sprowadzić Księżyc na ziemię. Co o nim wiemy?<br />

Po pierwsze, jest obszarem wulkanicznym, poddanym działaniu<br />

bezlitosnych zmian przyrody. Po drugie, nie ma na nim ani wody,<br />

ani atmosfery, nie posiada zatem żadnej wegetacji. To wystarczy,<br />

by stwierdzić, że Księżyc nie jest zamieszkany przez ludzi. Można<br />

oczywiście trywialnie fantazjować o ludziach mających odmienne<br />

od nas właściwości i potrafiących obyć się bez powietrza, wody i roślin,<br />

ale my włóżmy to między bajki. Księżyc jest upostaciowaną suszą.<br />

Jest jak przeogromna bryła, kryształ węgla, który najmniejsza<br />

iskra może podpalić - o ile znajdzie się powietrze dla podtrzymania<br />

ognia.<br />

40 Herschel to nazwisko rodziny astronomów brytyjskich. William Herschel<br />

(1738-1822) był nadwornym astronomem króla Jerzego III, odkrył<br />

Uranusa w 1781 r. W badaniach pomagała mu siostra, Karolina<br />

(1750-1848), autorka katalogu gwiazd. Syn Williama, John Frederick<br />

William Herschel (1792-1871), kontynuował prace swego ojca. Tekst<br />

Heiberga najprawdopodobniej wskazuje na najstarszego z nich.<br />

41 Mila duńska wynosi około 7,5 kilometra. Jako miara została oficjalnie<br />

zniesiona w 1907 roku.<br />

42 Kirke, córka Heliosa i okeanidy Perseis, była czarodziejką. Potrafiła<br />

ściągać gwiazdy z nieba, przyrządzać trucizny i napoje miłosne, zdolne<br />

przemieniać ludzi w zwierzęta. Spotkało to towarzyszy Odyseusza, zamienionych<br />

przez Kirke w wieprze.<br />

189


Czy można uogólnić opis Księżyca na inne satelity naszych planet,<br />

chociaż nie potrafimy zbadać ich właściwości ze względu na odległość<br />

od Ziemi? Nie można tego zakwestionować, jeżeli weźmiemy<br />

pod uwagę relację istniejącą między satelitami i kometami (momentami<br />

wtórnymi naszego systemu słonecznego) a planetami i Słońcem<br />

(momentami głównymi). Tę relację najlepiej ujął Hegel w Filozofii<br />

przyrody 42 . Planeta jest bowiem konkretnym, indywidualnym<br />

ciałem. Jako takie, jest zamkniętą w sobie, względną całością, zarówno<br />

autonomiczną, jak i zależną. Jest zależna od Słońca, wokół którego<br />

zakreśla swą coroczną pętlę. Jest autonomiczna, gdyż obraca się<br />

wokół własnej osi, a zatem sama tworzy dzień i noc. Natomiast o satelitach<br />

wiemy tyle, że ich autonomiajest mocno ograniczona wskutek<br />

ich uzależnienia od planet. Satelity bowiem, zataczając okrąg<br />

wokół planety (podobniejak planeta wokół Słońca), nie obracają się<br />

wokół własnej osi, a w każdym razie nie tak, jak to czynią planety.<br />

Zakreślają okrąg wokół planety, pozostając w tej samej, niezmiennej<br />

pozycji, wciąż zwracając ku niej tę samą stronę. Planeta zatem nigdy<br />

nie zobaczy innej strony satelity i odwrotnie: inne obszary satelity<br />

nigdy nie ujrzą planety. W rzeczywistości ma tu miejsce obrót wokół<br />

własnej osi lub rotacja, którą równie dobrze można nazwać bezruchem,<br />

gdyżjest to ruch wymuszony przez obrót wokół planety, ruch<br />

pozbawiony własnej woli i mocy. Rotacja satelity nie różni się od jego<br />

ruchu wokół planety. Jego doba, zawierająca dzień i noc, jest tej<br />

samej długości co obrót wokół planety. Na naszym Księżycu doba<br />

trwa od 29 do 30 ziemskich dni. Jest to czas potrzebny do całkowitego<br />

obrotu Księżyca wokół Ziemi. Satelita reprezentuje zatem to, co<br />

stałe i nieruchome - o ile taka właściwość może w ogóle istnieć<br />

w systemie złożonym z sił będących w ciągłym ruchu. Natomiast<br />

ekscentryczne, niezdyscyplinowane, często w ogóle niepowracające<br />

komety reprezentują miękki i niezdecydowany ruch - o ile coś takiego<br />

może pojawić się w systemie kierowanym surowymi prawami.<br />

43 Por. G. W. F. Hegel, Die Naturphilosophie, Stuttgart 1965, § 274-279,<br />

s. 154-180.<br />

190


Zależność i autonomia planet łączą się w konkretną jedność.<br />

Gdzie indziej żyją one z dala od siebie, jako abstrakcyjne, jednostronne<br />

pojęcia; zależność istnieje w satelitach, autonomia w kometach.<br />

Wnioskowanie indukcyjne i poprzez analogię powinno teraz<br />

wzbogacić opisywaną sprzeczność o niedostrzegalny gołym okiem<br />

element. Jest on częścią całości, jaką tworzy przeciwieństwo. To, co<br />

stałe i niezmienne, jest suche; to, co jest w ruchu, jest płynne. O kometach<br />

wiemy, że są złożone z wody i powietrza, o Księżycu zaś, że<br />

jest suchym kryształem, pozbawionym powietrza i wody. Stąd<br />

wnioskować możemy, że w naszym systemie wszystkie satelity są takimi<br />

suchymi kryształami, bez wody i powietrza. Brak im tego, co<br />

posiadają komety. Mają za to coś, czego brak kometom. W ten sposób<br />

wzajemnie uzupełniają swoje połowiczne żywoty, które jednocześnie<br />

mają charakter abstrakcji. Dzielą między sobą to, co stałe,<br />

i to, co płynne, a zatem rzeczy, które na konkretnych planetach łączą<br />

się ze sobą, jako różne elementy tego samego organizmu. Dlatego<br />

na nasze wcześniejsze pytanie, czy satelity są zaludnione, możliwa<br />

jest tylko odpowiedź: nie. I to samo powiemy o pierścieniach<br />

Saturna, które nie są niczym innym jak swoistą formacją satelity.<br />

Długo można rozwodzić się nad tymi szczegółami. Można je<br />

także, jeżeli wolicie, zupełnie pominąć. Przyznajcie jednak, że rzecz<br />

w ogólnych zarysach tak się majak to zostało przedstawione. Wypada<br />

dodać, że podobne przeczucie zawiera antyczne porównanie<br />

gwiaździstego nieba z herosami Panteonu 44 . Przyznajcie, że owe stare,<br />

czcigodne konstelacje, już przedtem obdarzone bogactwem idei,<br />

staną się obecnie jeszcze bardziej interesujące. A przecież te złote<br />

wskazówki na wiecznym zegarze wieków nie potrzebują takich środków,<br />

by wzbudzić sympatię poetycznie nastrojonego obserwatora.<br />

Gwiazdozbiory są bowiem, jak to już stwierdziłem przy innej okazji,<br />

„prawdziwymi obrazami, które starożytność zawiesiła w ogromnej<br />

galerii, by wszyscy ludzie mogli je oglądać. Tutaj można zobaczyć, że<br />

niebo wcale nie jest obce ziemi. Jest raczej odblaskiem ziemskich lo-<br />

44 Panteon (gr. Pantheion), tu: miejsce zgromadzeń bogów i herosów greckich.<br />

191


sów, myśli i snów. Należy uznać rozgwieżdżone niebo za wspaniale<br />

ilustrowane wydanie mitologii greckiej w niespotykanym dotąd formacie.<br />

Należyje oglądać oczyma starożytnych poetów. Nawet jeżeli<br />

ktoś zauważy, że poeci starożytności, takjak my, nie widzieli bogów<br />

i herosów z bliska, a jedynie ich odblask, musi się przecież zgodzić,<br />

że dzielimy ich intuicję, niebo zaś stało się żywym komentarzem do<br />

dzieł tych poetów, ich bezpośrednim interpretatorem"* 45 .<br />

Oto grecka nauka o bogach, oto ich mityczna historia. Stworzyła<br />

ona niebiańskie gwiazdozbiory w formach, jakie znamy obecnie,<br />

i pod nazwami, które wciąż obowiązują. Niektóre z nich mają<br />

jeszcze starsze, chaldejskie i egipskie pochodzenie, które zostało zapamiętane.<br />

Dotyczy to choćby Wielkiego Psa, Syriusza, sprowadzającego<br />

wylewy Nilu. Ta ostatnia nazwa ma związek z Ozyrysem,<br />

gwiazdozbiorem o egipskim imieniu. Z Syrii przyszła nazwa Ryby<br />

południowej, matki dwudziestu Ryb ze Zwierzyńca Niebieskiego.<br />

Grecy mieli zwyczaj przyswajania sobie starszych kultur. Zmodyfikowali<br />

egipskie i inne nazwy gwiazdozbiorów, nadając im imiona występujące<br />

w greckich legendach. Od Egipcjan przejęli Syriusza -<br />

Wielkiego Psa, i nazwali go psem Aurory, gdyż biegnie przed swoją<br />

panią i zwiastuje wschód słońca - takjak to czyni Syriusz. Byk, który<br />

u Egipcjan zapowiada początek żniw, jest dla Greków przebraniem<br />

Jupitera, porywającego Europę.<br />

Konstelacje są niezmiernie wiekowe, nawet w tej formie, jaką<br />

nadali im Grecy. Widać to z omawiających je cyklicznych mitów,<br />

przede wszystkim o wyprawie Argonautów bądź jeszcze starszych.<br />

Nie dotykają ich zaś Homerowe legendy. Co dowodzi, że już przed<br />

wojną trojańską gwiazdozbiory były nazwane i uporządkowane.<br />

W przeciwnym razie bohaterowie spod Troi z pewnością zażądaliby<br />

45* „Intelligensblade", tom II, s. 41 [przyp. Heiberga]. Od marca 1842 do<br />

marca 1844 Heiberg wydawał czasopismo „Intelligensblade", gdzie<br />

najchętniej drukował własne artykuły. Ukazały się cztery roczniki pisma,<br />

które nie miało tak filozoficzno-naukowego charakteru, jak poprzedzającyje<br />

„Perseusz. Pismo poświęcone idei spekulatywnej" (wydawany<br />

w latach 1837-1838). Głównymi tematami „Intelligensblade" były literatura<br />

i teatr, choć nie stroniono tam także od polityki i astronomii.<br />

192


miejsca na niebie. Ale nie było już wolnego miejsca ani dla Achillesa,<br />

ani dla Hektora, ani dla Agamemnona, ani też dla Ulissesa. Do<br />

Homera odnosi się mniej ważna i nowsza tradycja. Tak zwanego<br />

Małego Psa z gwiazdą Procjon nazywa się niekiedy psem pięknej<br />

Heleny, gdyż miała go zgubić podczas ucieczki z Parysem. Mówi się<br />

również o Plejadach, że początkowo powstały z sześciu gwiazd, siódma<br />

zaś, od której wzięły swą nazwę, zrodziła się po pożarze Troi.<br />

Sens tego podania znajdziemy u Owidiusza, który opowiada, jak<br />

Elektra 46 , owa siódma gwiazda, ukryła się, a raczej „zakryła oczy dłonią",<br />

by nie widzieć pożaru miasta* 47 . Była matką Dardanosa, nie<br />

mogła więc być obojętna. (W nawiasie należy dodać, że nie ma zgody<br />

co do liczby gwiazd w konstelacji Plejad. Niektórzy widzą całą<br />

konstelację jako mgławicę, inni zaś widzą jedną gwiazdę, dwie lub<br />

więcej. Przez teleskop można nawet zobaczyć ich ponad dwieście.)<br />

Prawie całe niebo zostało zaludnione dzięki wyprawom Argonautów,<br />

którzy nadali mu postać klasyczną. Na niebie południowym<br />

błyszczy okręt Argo, którym płynęli. W naszym regionie ta<br />

wspaniała konstelacja jest zupełnie niewidoczna. Jedynie szczyt<br />

okrętowego masztu można zobaczyć na horyzoncie w zimową noc,<br />

gdy Regulus znajduje się pod znakiem Lwa. Następnie Baran rozkłada<br />

złotą skórę, którą Argonauci zdobyli w Kolchidzie, co było celem<br />

ich wyprawy. Dziwne, że żaden gwiazdozbiór nie przypomina nam<br />

Jazona, za to nikt inny nie został zapomniany. Herkules ma własną<br />

konstelację. Do niego są przypisani: Smok, który stróżował w hesperyjskim<br />

sadzie 48 , Strzała, którą Herkules zabił Sępa, Wąz Wodny, czyli<br />

wąż lernejski, Lew, który był lwem nemejskim, wreszcie Rak, którego<br />

Herkules przygniótł stopą podczas walki z wężem lernejskim.<br />

Nawet Droga Mleczna ma swe miejsce w micie Herkulesa. Przedstawia<br />

ona mleko rozlane przezJunonę podczas karmienia piersią Her-<br />

46 Elektra była, wedle jednego z przekazów mitologii greckiej, córką Atlasa<br />

i Plejone. Ze związku z Zeusem urodziła Dardanosa, władcę Troi.<br />

47* Fasti IV, 169 i nast. [przypis Heiberga]. Patrz przyp. 24.<br />

48 Trzy Hesperydy strzegły zaczarowanego ogrodu z pomocą smoka Ladona.<br />

W ogrodzie rosły złote jabłka. Pozostałe nazwy astronomiczne nawiązują<br />

do słynnych dwunastu prac Herkulesa.<br />

193


kulesa. (Oczywiste jest, że i tym, i innym gwiazdozbiorom przypisuje<br />

się niekiedy odmienne znaczenie.) Obok Herkulesa także Kastor<br />

i Polluks zostali uwiecznieni w gwiazdozbiorze Bliźniąt. Do historii<br />

Kastora należy Źrebię, mały koń znajdujący się obok Pegaza. Powiada<br />

się o tym gwiazdozbiorze, że jest identyczny z koniem Cyllarisem,<br />

którego Merkury podarował Kastorowi. Jeden z Argonautów,<br />

Eskulap, jest przedstawiony jako poskramiacz węży, gdyż wąż symbolizuje<br />

kunszt lekarski. Tezeusz został umieszczony w Północnej Koronie,<br />

wieńcu Ariadny. Orfeusz, który dzięki swym strunom przebłagał<br />

złe siły przyrody, grożące zatopieniem okrętu, mieszka na niebie<br />

w Lirze i w Łabędziu, w którego został zamieniony po śmierci.<br />

Jeszcze starszy cykl heroiczny zajmuje nie mniej zaszczytne<br />

miejsce na niebie. Chodzi o mit Perseusza. Jest on przedstawiony<br />

w Perseuszu, w Głowie Meduzy, którą heros trzyma w dłoni, w Wielorybie,<br />

któryjuż ma połknąć Andromedę, by w ostatniej chwili, gdy Perseusz<br />

pokaże mu głowę Meduzy, zamienić się w kamień, wreszcie<br />

w samej Andromedzie i jej rodzicach - Kefeusie i Kasjopei.<br />

Pewne wątki heroicznej lub historycznej mitologii zachowane<br />

są w Delfinie, który uratował śpiewającego Ariona od śmierci z rąk<br />

złodziejaszków, i w Przewoźniku, czyli w królu Erichtoniuszu, wynalazcy<br />

wozu. Kapella, jasna gwiazda Przewoźnika, ma czysto mityczne<br />

znaczenie. Przypomina nimfę Amalteę, która na Krecie karmiła<br />

Jupitera koźlim mlekiem.<br />

Inne gwiazdozbiory najczęściej mają mityczne pochodzenie,<br />

do którego trudno dopasować daty historyczne. W tym miejscu skupiam<br />

się na zdarzeniach historycznych lub związanych z epoką herosów.<br />

Jedne i drugie określają czas, w których powstały nazwy konstelacji.<br />

Na ich początek wskazują wyprawy Argonautów, które odbywały<br />

się około 1260 roku przed Chrystusem. Greckie gwiazdozbiory<br />

są zatem niezmiennie od ponad trzech tysięcy lat godnymi zaufania<br />

wskazówkami, dzięki którym nieskończone zastępy ludzi mogą odczytać<br />

czas na niebieskim zegarze. Nie potrafię lepiej zakończyć moich<br />

rozważań, niż cytując słowa, które w jednym z moich wierszy<br />

włożyłem w usta postaci uosabiającej rozgwieżdżone niebo:<br />

194


Jeżeli chcesz zaznać spokoju,<br />

Nie pragnąc już marnego zgiełku,<br />

Tu się wznieś! Niechaj cię ukoi<br />

Wolny rytm, nie znający lęku.<br />

Dotknięty głosów skłóceniem,<br />

Tłumów harmidrem i wyciem,<br />

Wzmocnij się wody milczeniem:<br />

Chrzest przyjmij na nowe życie.<br />

Gwiazdy na swoich orbitach<br />

Milczą dźwiękami swej ciszy.<br />

Tę pieśń ulotną myśl chwyta,<br />

Ucho niczego nie słyszy.<br />

Żyjesz, choć oko twe zgasło,<br />

Równy herosom i bogom,<br />

Wiedziony już baśnią jasną<br />

Po lśniącej orbity drodze.<br />

Tu spotkasz królów i królowe,<br />

Dziwy, smoki, a także węże.<br />

Ich imiona wcale nienowe,<br />

Dźwięczą w pieśniach od lat tysięcy.<br />

O, człowieku! Dar odrzuciłeś,<br />

Choć jam twa piastunka! Daremnie<br />

Co noc ci szeptałam baśń miłą,<br />

Abyś roił marzenia senne. 49<br />

49 Cytowane zwrotki zamykają, w nieco zmienionej postaci, utwór zatytułowany<br />

Charlottenlund, wchodzący w skład zbioru Danske Lokaliteter<br />

(Duńskie miejscowości). Por./ L. Heibergs Samlede Skrifter, tom VIII, Kopenhaga<br />

1862, s. 204-218.


O Liście otwartym Constantina Constantiusa<br />

do Pana Profesora Heiberga<br />

Od roku 1834 do 1855, daty swej śmierci, S0ren Kierkegaard<br />

pisał journaler - dzienniki, opublikowane później pod tytułem Papirer.<br />

Luźne refleksje, aforyzmy i uwagi inspirowane lekturą obcych<br />

autorów przeplatał wersjami własnych dzieł. Ale nie było tu nic z tego,<br />

co charakteryzowało modny wówczas, romantyczny journal intime,<br />

któremu autor powierzał „sekrety" obyczajowe i towarzyskie.<br />

U Kierkegaarda nie ma plotek ani intryg; niekonwencjonalnyjest tu<br />

jedynie intelekt i ortografia. Dzienniki traktował nie tyle jako warsztatowe<br />

próbki, pole intelektualnego falstartu, lecz jako najważniejszy<br />

obszar swego trudu. Tutaj mógł być pisarzem - i człowiekiem<br />

- autentycznym. Dzienniki chroniły go przed sprawami szkodliwymi<br />

dla twórczości: szybkim poklaskiem (lub takąż naganą) publiczności,<br />

krytyką niechętnych mu „znawców". Podział twórczości<br />

na dwie części nie był jego wynalazkiem, ale korzystał z niego przez<br />

całe twórcze życie. Część „jawna" to były dzieła opublikowane, które<br />

z kolei dzieliły się na utwory pseudonimowe bądź polionimiczne -<br />

oraz wydawane pod własnym nazwiskiem. Część „ukryta" to właśnie<br />

dzienniki. Obie dopełniają się i razem tworzą korpus twórczości<br />

Kierkegaarda.<br />

O stosunku obu części do siebie pisał - właśnie w dziennikach<br />

- w 1837 roku, uciekając od „literackiej czkawki i mdłości", spowodowanych<br />

pokusą publikacji:<br />

197


„Sądzę, że zamiast tego lepsze byłyby częste zapisy [w dziennikach],<br />

udzielenie myślom zezwolenia, by - o ile to możliwe - ujawniły<br />

pępowinę pierwszego nastroju, zapomnienie o jakimkolwiek<br />

możliwym zastosowaniu tych myśli, by w ten sposób uzyskać giętkość<br />

pióra, łatwość artykulacji w piśmie podobną do tej, jaką częściowo<br />

posiadam w mowie... Takie ćwiczenia za kulisami z pewnością<br />

są konieczne..." {Pap. IIA 118).<br />

Dzisiaj, gdy wysoko cenimy autentyczność pisarskiej intuicji,<br />

ujawniającej „pępowinę pierwszego nastroju", gdy ujmuje nas styl<br />

fragmentaryczny i aforystyczny, znaczenia jego dzienników nie<br />

można podważyć. Sam zresztą nadawał temu gatunkowi wysoką<br />

rangę - przykładem choćby włączenie do Albo-albo części zatytułowanej<br />

„Dziennik uwodziciela". A zresztą... czy jest lekkomyślnością<br />

stwierdzenie, że jego dzieła polionimiczne to swoiste - „dzienniki<br />

pseudonimów", dążących ku autentyczności?<br />

Dlatego warto się uważnie pochylić nad wpisanym do dzienników<br />

Listem otwartym Constantina Constantinsa do Pana Profesora Heiberga<br />

{Pap. IV B 110-118). Nie został on nigdy przeczytany przez adresata.<br />

Czy taka była od początku intencja autora, czy też w ostatniej<br />

chwili wycofał się z publicznej krytyki szanowanego wówczas autorytetu?<br />

Nie zawsze wygładzony styl oraz częste uwagi na marginesie<br />

zdają się przemawiać na korzyść pierwszego domysłu. Ale choć ten<br />

styl sprawia tłumaczowi dodatkowe trudności, jednocześnie ukazuje<br />

myśl Duńczyka w chwili, nim „pępowina pierwszego nastroju"<br />

została przecięta.


S0ren Kierkegaard<br />

jako Constantin Constantius<br />

List otwarty<br />

Constantina Constantiusa<br />

do Pana Profesora Heiberga,<br />

kawalera orderu Dannebrog 1


l Patrz informacja oj. H. Heibergu w niniejszej książce, s. 141-142. Order<br />

Dannebrog, który Heiberg otrzymał, to jedno z najstarszych i najwyższych<br />

odznaczeń duńskich.


Czcigodny Panie Profesorze!<br />

Skoro wydałem książkę, w której ustanawiam wiarę w <strong>powtórzenie</strong>,<br />

musiałbym, właśnie, musiałbym urodzić się pod ciemną<br />

gwiazdą, gdybym bez oznak radości przyjął znaczne uznanie, okazane<br />

mi w tak pochlebny sposób. Czyż bowiem to, co nieborak z niskiej<br />

sfery zamieścił w odstręczająco wyglądającej książce i co tak bardzo<br />

zyskało na wartości dzięki powtórzeniu w postaci eleganckiego<br />

i wyszukanego prezentu noworocznego, podarowanego przez słynnego<br />

Profesora Heiberga, nie skłoni niedowiarków do wiary w <strong>powtórzenie</strong>?<br />

Wszak zostało ono wyniesione aż w rozgwieżdżone<br />

niebo, ono zaś - o tym wszyscy są przekonani - jest strefą najwyższą!<br />

Jedynie Arv i ekonom Jesper sądzą, że wyżej sięga niebo<br />

kryształowe 2 .<br />

Jakże mam nie czuć się zaszczycony, widząc moje biedne myśli,<br />

lśniące jak gwiazdy na Pańskim niebie? Przyznaję: nie poznałem ich<br />

od razu, gdy je zobaczyłem wydrukowane ślicznymi literami we<br />

wspaniałej księdze! A rozpoznawszyje, wzruszyłem się, jak wzruszają<br />

się ubodzy rodzice, gdy widzą, że ich dzieci do czegoś doszły -<br />

i jednocześnie, jak owi rodzice, zwątpiłem (czy mogę pozwolić sobie<br />

na wyznanie?).<br />

2 Arv i Jesper to postaci występujące w komediach Kolberga Jule-Stue<br />

(sc. 12) i Erasmus Montanus (a. III, sc. 5). WJule-Stue rozmawiają między<br />

innymi o tym, jak wysoko znajduje się niebo gwiaździste w stosunku do<br />

nieba kryształowego.<br />

201


Powtórzenie w głębszym sensie ujawnia tutaj swoje znaczenie.<br />

To, co powiedziałem niezbyt jasno 3 , stało się jasne dzięki Pańskim,<br />

Panie Prof., poprawkom. Bo chociaż to, co powiedziałem, jest naprawdę<br />

piękne i celne 4 , dzięki Pańskiej poprawce stało się prawdziwie<br />

celne i piękne. - Nie potrafię lepiej określić, jak bardzo piękne<br />

jest to wszystko. W artykule Stjernehimlen [Rozgwieżdżone niebo] 5 , którym<br />

Pan zakwasił swój kwaśny noworoczny prezent w związku z Powtórzeniem,<br />

znajduje się wspomniana korekta tego, co powiedziałem<br />

o powtórzeniu. Artykuł ma znaczną objętość, mnie na szczęście dotyczy<br />

niewielka część. Tę niewielką część potrafię jako tako zrozumieć<br />

i jak sądzę, posiadam (na szczęście) wystarczające zdolności, by powiedzieć<br />

o niej kilka słów. Powiadam: na szczęście, gdyż byłbym nędzną<br />

figurą, gdybym zapragnął wypowiedzieć się o większej części artykułu,<br />

o owych tabelach na 60. stronicy. 6 Gdy zakupiłem książkę<br />

i otworzyłemją, ujrzałem tabelę na pierwszej stronie. Otworzyłem na<br />

drugiej stronicy i ujrzałem tabelę. Przerzucałem strona za stroną, ale<br />

nie dotarłem dalej niż do 30. stronicy: straciłem przytomność, widząc<br />

7 niezliczoną ilość liczb, jak i przedstawiając sobie ogrom Pańskiej,<br />

Panie Profesorze, wiedzy. Na liczbach nigdy się szczególnie<br />

dobrze nie znałem, ajeżeli nawet mogę mówić ojakimś zrozumieniu,<br />

to nie starcza mi ono na wiele. Przynajmniej tyle zrozumiałem, z czym<br />

zgodził się także mój fryzjer, przywołany w związku z utratą przytomności,<br />

że nie chodzi tutaj o reguła Detri s , niezależnie od tego, czy rzecz<br />

3 [Na marginesie przypis Kierkegaarda:] i co skłaniało do błądzenia.<br />

4 Tak określił Heiberg idee Powtórzenia na początku swego omówienia<br />

w Roku astronomicznym, zamieszczonym w niniejszej publikacji.<br />

5 Kierkegaardowi / Constantiusowi chodzi o artykuł Heiberga Rok astronomiczny<br />

z „Uranii [...] 1843". W Heibergowskich „Intelligensblade" nr<br />

14 (z 1 października 1842) został zamieszczony artykuł Stjernehimłen,<br />

który także dotyczył astronomii.<br />

6 Chodzi tu nie o wspomniany artykuł Heiberga, ale o inny, rozpoczynający<br />

„Uranię. Rocznik astronomiczny na 1844 rok", gdzie na stronicach<br />

4-60 przedstawione były pozycje i ruchy ciał niebieskich.<br />

7 [Na marginesie przypis Kierkegaarda]: i oglądając powtórnie.<br />

8 Reguła de tribus, zwana także reguła de tri, określa arytmetyczne stosunki<br />

proporcji. Wyrażenie Reguła Petri (reguła Piotrowa) nie ma sensu, poza,<br />

202


idzie o reguła Petri, czy o coś zupełnie innego. Powiadam: na szczęście,<br />

gdyż ostatnia część dysertacji jest bardziej zrozumiała, a przecież<br />

zakłada ona (by zostać zrozumianą, nie mówiącjuż o możliwości bycia<br />

zakwestionowaną) tak wielostronną wiedzę astronomiczną, że taki<br />

studentjakja, który miał na świadectwie tylko trójkę z astronomii,<br />

później nigdy się tą nauką nie zajmował i zawsze wiedział tak mało,<br />

dopiero teraz wie, jak bardzo zaniedbał swą wiedzę. Potrafi zatem<br />

czytać o niej, zmusić siebie do pewnegojej zrozumienia, lecz nigdy do<br />

tego, by być pewnym, że potrafiją pojąć, ajuż na pewno nie do tego,<br />

by zuchwale twierdzić, że potrafi stworzyć sobie o niej jakieś pojęcie.<br />

Na szczęście nie potrzebuję być nikim innym niż czytelnikiem, co<br />

właśnie pro virili [łac. zgodnie z możliwościami] pragnę osiągnąć.<br />

Dawniej sądziłem, Panie Prof., że potrafię zrozumieć Pańskie dokonania,<br />

i czerpałem radość z tego zrozumienia, by następnie spocząć<br />

w ramionach zachwytu. Moje obecne uwielbienie wobec Pańskich<br />

późniejszych osiągnięć się nie zmniejszyło, ale przybrało inną postać,<br />

niewytłumaczalną, kobiecą, entuzjastyczną, jaką z pewnością dzielę<br />

z wieloma współczesnymi, którzyjakja w napięciu oczekująjakiegoś<br />

rezultatu, chociaż, jakja, z szacunkiem pozostawiają ekspertom sąd<br />

o tym, czy aktualne Pańskie studia astronomiczne, astrologiczne, chiromantyczne,<br />

nekromantyczne, talizmatyczne, chronologiczne, horoskopiczne<br />

i mataskopiczne służą nauce i ludzkości. 9 Do nich należy<br />

sąd o tym, jak dalece za pomocą tych sztuk i nauk udało się Panu<br />

uzdrowić melancholię naszego czasu. Czy udało się Panu znaleźć tę<br />

organizację, której Pan poszukiwał w ostatnim wierszu 10 , zwracając<br />

oczy ku górze, ku niebu, gdzie Pan sam, jak ów niebiański radca stanu<br />

1 l , świeci przykładem?<br />

być może, pragnieniem przedrzeźnienia retoryki Holbergowego Erasmusa<br />

Montanusa.<br />

9 Kierkegaard lubił takie wyliczanki. Ta sama wyliczanka powtarza się<br />

w „Przedmowie IV", zamieszczonej w niniejszej publikacji.<br />

10 Chodzi o sztukę Heiberga En Sjcel e/ter D0den {Dusza po śmierci komedia<br />

apokaliptyczna), opublikowaną w Nye Digte, Kopenhaga 1841.<br />

li Najprawdopodobniej aluzja do nazwiska radcy stanu Rasmusa Stiernholma<br />

(stierne - gwiazda), przedstawiciela organizacji filantropijnej Det<br />

Forenede VelgJ0renhedsselskab.<br />

203


[Ciąg dalszy, yyPap." B 110:]<br />

Ale spieszę do rzeczy, do sprostowania, którym mnie Pan uraczył<br />

w swym artykule. By sprawa była jasna i nie wzbudzała wątpliwości,<br />

opiszę najpierw Pańskie pojmowanie powtórzenia, tak jak<br />

zostało ono przedstawione 12 , a także w jaki sposób wiąże je Pan ze<br />

mną, by potem przejść do myśli wyłożonych w mojej książeczce.<br />

Czytelnika proszę o wybaczenie dłużyzn.<br />

A. Pańskie pojmowanie<br />

Powtórzenie należy do królestwa fenomenów natury i jest błędem<br />

umieszczanie go w świecie ducha. Stąd miałem najprawdopodobniej<br />

„na oku kategorie przyrodnicze i - sam nawet o tym nie wiedząc<br />

- rozszerzyłem je poza granice przyrody" 13 . W świecie fenomenów<br />

naturyjest miejsce dla powtórzenia, zachowującego sięjak prawo<br />

- ten punkt widzenia jest idealny dla powtórzenia. Gdy bliżej<br />

rozważymy, w jakim związku pojawia się duch ostateczny i jak może<br />

się związać z <strong>powtórzenie</strong>m, wówczas wyjaśnienie tego stanie się<br />

tożsame z prawie całą zawartością Pańskiej dysertacji. Jeżeli dobrze<br />

Pana rozumiem, chodzi tu o otworzenie ludzkich oczu i zmysłów na<br />

<strong>powtórzenie</strong> jako fenomen natury, o przepełnienie ich serc sympatią<br />

do powtórzenia. Pod tym względem zasługa jest wyłącznie po<br />

Pańskiej stronie; ja nic o tym nie mówiłem w mojej książeczce i zapewne<br />

nikt chętniej ode mnie wśród całej ludzkości nie przyzna<br />

Panu tej zasługi.<br />

Gdy moje oczy i serce zostaną kiedyś otworzone na boskie rozważania,<br />

gdy moja dusza naprawdę zrozumie cudowny entuzjazm<br />

wobec natury - a także skierowany do góry, do nieba, wówczas po-<br />

12 [Na marginesie:] Tak jak to jest wyjaśnione ze względu na naturę i „wystarczająco<br />

podkreślone ze względu na istnienie ducha" (s. 98, w. 1).<br />

[Paginacja odnosi się tu do „Uranii [...] 1844"; chociaż cytaty z niej nie<br />

zawsze są wiernie przez Constantiusa przytoczone.]<br />

13 Jest to nieco zmieniony cytat z Heibergowskiego Roku astronomicznego,<br />

zamieszczonego w niniejszym tomie.<br />

204


zbędę się wątpliwości, że właśnie owa dysertacja rozbudziła we mnie<br />

to wszystko.<br />

Za to w królestwie ducha <strong>powtórzenie</strong> nie istnieje. Tujesteśmy<br />

świadkami rozwoju, który <strong>powtórzenie</strong> zapoczątkowało - i który<br />

w pewnym sensie wyklucza <strong>powtórzenie</strong>. „Taki rozwój obcy jest<br />

naturze 14 , w świecie ducha każde nowe pokolenie prześciga poprzedników<br />

i z ich osiągnięć buduje rzeczywiście nowy początek, taki,<br />

który prowadzi ku temu, co nowe" 15 .<br />

Od świata przyrody przechodzimy tutaj do królestwa ducha.<br />

Zgoda. Lecz czy dobra ducha nie leżą powyżej dziejów historii,<br />

o których dzisiaj tak wohlfeil [niem., tu: lekko] mówimy 16 : Tutaj każde<br />

pokolenie prześciga swych poprzedników i tam zaczyna, gdzie<br />

oni skończyli? Więc wcale nie ma duchowej egzystencji \Existents]<br />

jednostki? Czy także tutaj <strong>powtórzenie</strong> nie powinno być problemem,<br />

nie takim oczywiście, by <strong>powtórzenie</strong> nie istniało w porządku<br />

natury poza jednostką, ale dlatego, że jednostka pozostaje w stanie<br />

kontemplacji i zupełnej beztroski, pozwalając czasowi przepływać?<br />

Czyż nie byłby Pan łaskaw pomóc autorowi, który próbuje sił na polu<br />

psychologii eksperymentalnej, oświecając go w tak ważnym<br />

względzie?<br />

Bo bardzo niewiele w Pańskim obszernym artykule o obecności<br />

powtórzenia w świecie ducha. To niewiele zaś to zbyt mało, by starczyło<br />

za wyjaśnienie, a zbyt wiele na prostą konstatację, Panie Prof.<br />

Oto obszar naszego sporu, gdzie piętrzą się trudności i gdzie<br />

powstaje nieporozumienie. Pańskie spostrzeżenia są zawsze wspaniałe:<br />

albo niebo, albo historia świata. Owszem, niech jednostka pobiera<br />

u Pana lekcje, jak oglądać niebo 17 i czcić to, co czcić należy,<br />

lecz poza niebem i historią świata istnieje jeszcze inna historia: jednostki.<br />

Czy nie interesuje ona Pana? Nie zostało to dobrze pokazane<br />

14 [Na marginesie:] „Urania 1844", Kopenhaga 1843, s. 94, środek.<br />

15 [Na marginesie:] „Urania", s. 95, góra.<br />

16 [Na marginesie:] Co także każdy nędznik, który oblał egzamin, potrafi<br />

roztrąbić.<br />

17 [Na marginesie:] Co bynajmniej nie jest zadaniem wolności, lecz sentymentalizmu<br />

bądź przypadku.<br />

205


w tej niewielkiej, w dodatku niejasnej, części dysertacji, wyraźnie za<br />

to wynika z głównych wniosków pracy. Nasze czasy, powiada Pan, są<br />

nostalgiczne, ale i płodne. Rzeczywiście, ma Pan rację, twierdząc, że<br />

napisałem także inne książki prócz niewielkiego Powtórzenia, na<br />

przykład oskarżając mnie o napisanie Albo-albo, którego druga część<br />

właśnie o tym mówi. Co rodzi nasz czas, powiada Pan dalej, tego<br />

nikt nie wie, spróbujmy zatem miło spędzić czas - a jak Pan sam<br />

twierdzi, najmilej spędza się czas, studiując astronomię. Dobrze,<br />

pozwólmy czasowi być czasem, niech nawet przy pomocy astronomii<br />

spędzi nienarodzony płód, jeżeli czasem tak zechce. Lecz jednostka?<br />

Przecież odbieramy jej zadanie wolności, proponując wyłącznie<br />

astronomię.<br />

Gdy jednak zwiążemy jednostki z wolnością, na co chyba może<br />

pozwolić sobie psycholog chowający w zanadrzu religijne pojęcia,<br />

wówczas -jako psycholog - odwróci on naszą uwagę od rzeczy<br />

wielkich i głośnych, takich jak niebo i historia świata, by zwrócić ją<br />

ku sprawom mniejszym, ku niewyczerpanemu i błogosławionemu<br />

przedmiotowi jednostkowej troski: ku temu, jakie znaczenie ma<br />

<strong>powtórzenie</strong> dla królestwa ducha - gdyż każda jednostka jest także<br />

bytem duchowym, a duch posiada własną historię. Ponownie spotykamy<br />

tu nasz problem i pytanie brzmi: jakie znaczenie otrzyma tu<br />

<strong>powtórzenie</strong>? To pytanie o stosunek wolności do fenomenów ducha,<br />

w którego kontekście jednostki żyją, gdyż historia jednostki<br />

rozwija się jako kontynuacjajej przeszłości i otaczającego człowieka<br />

małego świata jednostki. Jest to pytanie o <strong>powtórzenie</strong> wewnątrz<br />

jednostkowych granic, <strong>powtórzenie</strong> w życiu człowieka. Z pewnością<br />

wzbudzi podziw odkrycie całego ruchu historii i konstatacja, że każde<br />

nowe pokolenie zaczyna u końca drogi swych poprzedników.<br />

A moje odkrycia są błahe i bez znaczenia. Nie dziwi zatem, że Pan<br />

Profesor je przeoczył. Ale nasz problem zjawi się nieraz, gdy ta sama<br />

jednostka w ciągu swej historii raz po raz będzie od nowa otwierać<br />

życie. Powstanie także pytanie, czyjednostka potrafi to uczynić, czy<br />

też wystartowała za późno - i czy jest w stanie stratę nadrobić. Jednostka<br />

nie odnosi się bynajmniej kontemplująco do powtórzenia,<br />

206


gdyż te fenomeny, które towarzyszą powtórzeniu, są fenomenami<br />

ducha, lecz odnosi się do nich w swej wolności. Dlatego trzeba zadać<br />

inne, według mnie trudniejsze, ale i o wiele ważniejsze pytanie. Tylko<br />

o tym mówię w mojej małej książeczce, a zrobiłem tak chyba dlatego,<br />

że jestem psychologiem.<br />

Na pytanie o stosunek powtórzenia do jednostki pojętej jako<br />

duch szukający wolności nie ma prawie miejsca w Pańskim „wyczerpującym"<br />

omówieniu. Pan widzi jednostkę bądź jako kontemplującą<br />

świat, bądź jako estetycznie dwuznaczną 18 . Powtórzenie istnieje,<br />

to zdaje się być zupełnie pewne. Zajmuje Pana pytanie, jak pomóc<br />

jednostce w odkryciu powtórzenia? Najważniejszy zaś problem wolności:<br />

czy istnieje <strong>powtórzenie</strong>? - pozostaje u Pana nietknięty. Aleja<br />

o nim przede wszystkim mówię i dlatego moja książka nosi tytuł<br />

Powtórzenie. Oczywiście, ujęcie jednostki jako estetycznie dwuznacznej<br />

może dać powód do powiedzenia tego i owego o powtórzeniu -<br />

lecz gdy się tę rzecz przeoczy, pozostawia się jedynie zamieszanie,<br />

nawet gdy udało się powiedzieć coś dobrego.<br />

Pańską pomyłkę dobrze ilustrują „złote myśli Goethego", które<br />

- cytowane przez Pana - pozostały szczerozłote, lecz odebrały wolności<br />

życie. Przywołuje Pan słowa Goethego, by zaznaczyć swą aprobatę<br />

dla świata przyrody. Cytat jest długi. Zaczyna się od wyrażenia<br />

sympatii dla natury, w której istnieje <strong>powtórzenie</strong>, co się zupełnie nie<br />

wiąże z wolnościąjednostki. Ale tutaj cytat się nie kończy. Proszę popatrzeć,<br />

nagle cytat mówi coś nowego. Prowadzi ku stwierdzeniu, że<br />

akceptując <strong>powtórzenie</strong> w świecie przyrody, „wrażliwy młodzieniec<br />

obawia się nieuchronnego powtórzenia ludzkich błędów, gdyż poniewczasie<br />

pojmujemy, że kształcąc cnoty, kultywujemy błędy" 19 .<br />

Powtórzenie należy zarówno do fenomenów natury, jak i ducha. Na<br />

tym ostatnim obszarze <strong>powtórzenie</strong> oznacza <strong>powtórzenie</strong> naszych<br />

błędów i cnót; i jednych, i drugich. Tutaj istnieje <strong>powtórzenie</strong> i pytamyjedynie,<br />

wjaki sposóbjednostka możeje odkryć.<br />

18 Kierkegaard używa pojęcia „ cesthetisk tvetydig".<br />

19 [Na marginesie:] s. 106.<br />

207


To stwierdzenie nie daje jednostkom wolności, a przecież z tego<br />

cytatu wyprowadza Pan dialektykę powtórzenia, tak jak Pan ją<br />

znajduje w „złotych myślach" poety. Przedtem zwraca Pan uwagę, iż<br />

Goethe łączy hipochondrię młodego człowieka i jego brak zainteresowania<br />

światem przyrody z lekturą angielskich autorów. Łatwo<br />

można spostrzec, iż hipochondria jest skutkiem obaw wrażliwego<br />

młodzieńca, bojącego się, że powtórzy własne błędy. Gdyby został<br />

zaznajomiony z dialektyką powtórzenia i pouczony, że <strong>powtórzenie</strong><br />

żyje zarówno w świecie ducha, jak i w królestwie przyrody, oraz że<br />

dobro i zło powtarzają się jak dzień i noc, a także iż najważniejszym<br />

zadaniem jednostki jest zaakceptować owe przemiany, pozostając<br />

wrażliwym wobec nich - wówczas nie byłby hipochondrykiem.<br />

Powtórzenie istnieje tak wśród fenomenów przyrody, jak i ducha.<br />

Jednostka nie jest stworzonajako duch szukający wolności, ma<br />

estetycznie dwuznaczny stosunek do powtórzenia i sama powinna<br />

zostać określona wobec swego obiektu, którego nie może zmienić.<br />

Powtórzenie fenomenów przyrody nie pozwala zmienić się jednostce.<br />

Powtórzenie fenomenów ducha należy potraktować w ten sam<br />

sposób, a wszystko stanie się tak, jak Pan tego sobie życzy. Znaczenie<br />

powtórzenia w świecie ducha zależy od tego, co <strong>powtórzenie</strong> przynosi<br />

ze sobą lub co jednostka z nim zrobi. 20 Fakt, że dobro i zło się<br />

powtarza, należy potraktować w ten sam sposób jak to, że powtarzają<br />

się obroty gwiazd. Według kontemplującego i skończonego ducha<br />

nie ma żadnej różnicy między znaczeniem powtórzenia dla<br />

duchowej egzystencji jednostki i jego występowaniem w świecie<br />

przyrody, co wyraźnie wynika z uwag, kontynuujących cytowane słowa:<br />

„To samo dotyczy obserwacji natury, zarówno lat ziemskich, jak<br />

i gwiezdnych. Przyroda zawsze mówi uniwersalnym językiem powtórzenia.<br />

- Co nam daje przyroda, nie jest niczym innym niż <strong>powtórzenie</strong>m,<br />

i od nas zależy, czy potrafimy objąć rozumem fakt, że<br />

to, co absolutne, jest dla nas ciągle nowe". 21<br />

20 [Na marginesie:] s. 102, początek; s. 101, początek: „Pociągające w powtórzeniu<br />

niejest ono samo, ale to, co człowiek z nim zrobi".<br />

21 [Na marginesie:] s. 102.<br />

208


Rzecz zależy od indywidualnej wynalazczości nastroju. Podobnie<br />

jest ze stosunkiem jednostkowego ducha do powtórzenia fenomenów<br />

duchowych: im większe zmiany napotkamy, tym lepiej.<br />

Powtórzenie jest bowiem faktem, a jednostka może jedynie się<br />

z tym pogodzić - sentymentalnie lub dowcipnie, drwiąco albo wzruszająco,<br />

lekkomyślnie lub melancholijnie, itd. Nie majednak mowy<br />

o tym, by mogła uniknąć powtórzenia.<br />

Tylko w jednym miejscu napotkamy, całkiem niespodziewanie,<br />

inny komentarz. W świetle zmian zostaniemy pouczeni (s. 110),<br />

że to, co nam mówi wiedza o rokrocznych powtórzeniach, zapewne<br />

jest „arogancją, z jaką nasza świadoma, wolna wola czyni z obrotów<br />

natury wielokształtne kamienie milowe, wyznaczające drogę naszego<br />

rozwoju" 22 . Jeżeli jednak zechcemy to poważnie zrozumieć<br />

i uniknąć pochlebstw, na co zdaje się wskazywać ciąg dalszy („ani<br />

jednego dnia bez zapisania czegoś, bez dowiedzenia się czegoś nowego<br />

o sztuce, nauce, życiu towarzyskim lub wewnętrznych przeżyciach"<br />

23 ) - to, jak sądzę, jednostka będzie miała tyle trudu z rozwojem<br />

świadomej, wolnej woli, że zechce uniknąć straty czasu na uczucie<br />

sympatii do natury. Gdy jednostka to zrozumie, w tej samej chwili<br />

Pańska propozycja (by zastosować astronomię jako medium) stanie<br />

się niepotrzebna, gdyż w tej samej chwili jednostka otrzyma aż<br />

zbyt wiele roboty. Właśnie w tej samej chwili pojawi się interesujący<br />

mnie problem. Gdy mówimy o rozwoju świadomej, wolnej woli,<br />

22 [Na marginesie:] Tutaj w najwyższym stopniu staje się ważne motto nulladiessine<br />

linea.<br />

23 [Na marginesie:] s. 110. [Tuż obok drugi dopisek na marginesie:] Ponieważ<br />

Pan nie pojmuje rozwoju jednostki jako produkowania w ścisłym<br />

znaczeniu, leczjako rozwój, w którymjednostka pozostaje wewnątrz siebie,<br />

napotka ona tę trudność, że z królestwa wewnętrznego rozwoju,<br />

podobnie jak ze świata towarzyskiego lub sztuki i nauki prześle sobie<br />

wiadomości, których przyswojenie jest równoznaczne z jej rozwojem<br />

wewnętrznym, a które w najściślejszym znaczeniu należy rozumieć jako<br />

dalszą produkcję (za pomocą pióra i atramentu). Dlatego nie wydaje<br />

się, by owo motto nulla diessine linea mogło tutaj „otrzymać głębsze znaczenie".<br />

209


<strong>powtórzenie</strong> nie może pozostać czymś mgławicowym, powstaje bowiem<br />

pytanie o możliwość zakwestionowania takiego powtórzenia,<br />

w którym przejawia się zło, i ustanowienie takiego powtórzenia,<br />

w którym pojawi się dobro. Problemem nie jest stosunek do powtórzenia,<br />

lecz pytanie, czy da się ono zrealizować tak, jak o to pytamy<br />

w interesie rozwoju wolnego ducha. Na próżno będziemy szukać<br />

wyjaśnienia. W Pańskiej argumentacji jest niezmiennie założone, iż<br />

<strong>powtórzenie</strong> zawsze istnieje. Ono po prostu jest.<br />

Powtórzenie istnieje w świecie natury. Oznacza to, że wieczny<br />

duch zachowuje się kontemplująco, sympatyzując z własnym powtarzającym<br />

się ruchem. Te rozważania zajmują Pańską uwagę w całej<br />

dysertacji. Nie potrafię ocenić tego, co Pan stwierdził, powołując się<br />

na swoją astronomiczną wiedzę. Spróbuję za to z ogólniejszego punktu<br />

widzenia ocenić to, co Pan ogólnie twierdzi. Pan podkreśla sympatię<br />

do natury jako -jeżeli dobrze zrozumiałem - stosunek sentymentalny.<br />

Według mnie jest to jednostronne ujęcie. Powaga istnieje<br />

jedynie w stosunku wolności do zadań wolności, a poza tym wszędzie<br />

tam, gdzie duch ustosunkowuje się do siebie jako innego. To<br />

„inne" nie jest wolnością; tak komiczne stwierdzenie jest równie<br />

uprawnione jak owo sentymentalne. Ten, w kim przebudziła się namiętność<br />

wolności, zazwyczaj mało się troszczy o naturę. Uznają za<br />

nieważną. Dlatego, jak już zauważyłem, dziwnie brzmi w dysertacji,<br />

która pragnie pochwalić dobroczynny wpływ obserwacji natury na<br />

umysł, takie ujęcie dość izolowanej uwagi (o świadomej, wolnej woli,<br />

spieszącej po drodze rozwoju), które ma przydać głębszego znaczenia<br />

mottu nulla dies sine linea. Dlatego jest dziwne ujrzeć owo<br />

dość izolowane wyrażenie w dysertacji, która nie wyklucza czasu,<br />

lecz jedynie myśli o tym, jak dobrze spędzić czas, lub o środkach, za<br />

pomocą których można wyleczyć tę, dochodzącą prawie do szaleństwa,<br />

melancholię.<br />

Istotnie, w fenomenach ducha znajdziemy <strong>powtórzenie</strong>. Estetycznie<br />

i dwuznacznie zdefiniowana jednostka ma, jako swe jedyne<br />

zadanie, oswoić się z nim, zaaprobować je i uzyskać z niego coś nowego.<br />

W mojej książeczce wiąże się z tym wiele komentarzy (później<br />

wyjaśnię, jak je należy rozumieć). Jeżeli tak rzecz ujmiemy, mądrość<br />

210


stanie się jedyną władczynią, która spróbuje nam pomóc, jak tylko<br />

będzie mogła, a doświadczenie wypowie się zarówno pro und contra<br />

[łac.-niem. - za i przeciw] w tej sprawie. Jako przykład mądrej nauki<br />

przytoczę, co Pan mówi: że nie powinienem był jechać do Berlina.<br />

Fakt bowiem, że wiele miłych wrażeń za drugim razem czyni doznanie<br />

o wiele słabszym, został powszechnie uznany w przysłowiu: nie<br />

jedź tam, gdzie już byłeś. 24<br />

Doświadczenie może jednak powiedzieć coś przeciwnego. Zazwyczaj<br />

tylko Cyganie i wędrowni linoskoczkowie albo złodzieje mówią<br />

to, co zresztą przywódca Cyganów powiada w Precjozie 25 : „nie<br />

jedź tam, gdzie już byłeś", bo tym razem ludzie najprawdopodobniej<br />

lepiej zabezpieczą swe pieniądze i własność, lub też za drugim<br />

razem nie będzie nic, co by warto było ukraść. Ma Pan w ten sposób<br />

rację, Panie Profesorze. A przecież mówi się zazwyczaj, że odwiedziny<br />

jakiegoś miejsca po raz drugi są przyjemniejsze niż za pierwszym<br />

razem, opór nowości bowiem, który za pierwszym razem nie<br />

pozwolił nasycić się przyjemnością i dopiero stopniowo został<br />

przezwyciężony, na początku drugiego razu jest przezwyciężony<br />

całkowicie. Ponadto, ponieważ pociągające w powtórzeniu nie jest<br />

ono samo, „lecz to, co ludzie z nim zrobią", nie wymaga ostrości<br />

umysłu obserwacja, że ten, kto podróżuje, zyskuje pewność, że<br />

<strong>powtórzenie</strong> zamieni podróż w coś innego. Można w ten sposób<br />

długo uprawiać dialektykę. Czynię to jedynie, by pokazać (co<br />

później pokażę jeszcze lepiej), że dla mnie jest to tylko żart (który<br />

został u Pana potraktowany zupełnie poważnie), gdyż mam o wiele<br />

poważniejszy problem in mente [łac. na myśli]. - Pan ciągnie dalej:<br />

„Za to powtórna lektura książki lub ponowne obejrzenie obrazu<br />

podnosi i w pewien sposób przewyższa pierwsze wrażenie, gdyż<br />

dzięki temu można się lepiej zagłębić w przedmiot i żarliwiej go<br />

24 [Na marginesie:] s. 101.<br />

25 Chodzi o sztukę Piusa Aleksandra Wolffa Preciosa. Przetłumaczona na<br />

duński przez C. J. Boye (Kopenhaga 1822), została wystawiona przez<br />

Teatr Królewski w Kopenhadze w 1843 r.<br />

211


sobie przyswoić" 26 . Czy tak wielkie miasto jak Berlin można<br />

porównać z książką i obrazem? 27 Wówczas można by mówić o jeszcze<br />

większym nasyceniu się <strong>powtórzenie</strong>m, a gdy sieje odnalazło,<br />

nie należy bynajmniej sądzić, by (biorąc pod uwagę wielkość miasta<br />

i różnorodność miejskiego życia) przyczyna leżała w tym, iż za<br />

pierwszym razem czytało się lub oglądało nieuważnie. Można w ten<br />

sposób - ponownie - długo uprawiać dialektykę. To właśnie jest<br />

zabawne w powtórzeniu, i tego nigdy nie należy pojmować poważnie,<br />

czego zresztą nie zrobiłem w mojej książeczce, podczas gdy<br />

dla Pana wszystko, co dotyczy powtórzenia, jest równie ważne.<br />

Powtórnego przeczytania książki i nasycenia się obrazem<br />

wcale nie można uznać za właściwe <strong>powtórzenie</strong>. Tu wciąż występuje<br />

dialektyczna dwuznaczność, żart w powtórzeniu, na co<br />

zwróciłem uwagę, ponieważ zwracam uwagę na powagę. Istnieje<br />

tylko jedno właściwe <strong>powtórzenie</strong> - <strong>powtórzenie</strong> własnej indywidualności<br />

w wyższej potędze. Tego powtórzenia wcale nie wymienia<br />

się u Pana, chociaż jest to <strong>powtórzenie</strong> sensu eminentori [łac. tu:<br />

w najgłębszym znaczeniu] i najgłębszy interes wolności. Jedynie<br />

dwa razy <strong>powtórzenie</strong> jest przywoływane do życia, za każdym razem<br />

przez młodego człowieka, którego uczyniłem przedmiotem moich<br />

myśli. Raz, opowiadając, w jaki sposób Hiob wszystko otrzymał<br />

podwójnie, zawoła: „Oto, co się zwie <strong>powtórzenie</strong>m!" 28 , podobnie<br />

za drugim razem, gdy dzięki pomocy Opatrzności uwolni się od<br />

komplikacji nieszczęśliwej miłości. I wtedy woła: „Czyż nie jest to<br />

<strong>powtórzenie</strong>? Czy nie dostałem podwójnie wszystkiego? Czy nie<br />

otrzymałem z powrotem siebie - w taki sposób, że odczuwam to<br />

podwójnie?" 29<br />

W załączonym liście powiadam, że młodzieniec objaśnia<br />

<strong>powtórzenie</strong>, które go spotkało, jako zaistnienie świadomości do<br />

26 [Na marginesie:] s. 101.<br />

27 [Na marginesie:] Szczególnie gdy powtarza się także przyjemność<br />

płynącą z odwiedzania teatrów.<br />

28 [Na marginesie:] Powtórzenie, s. 130.<br />

29 [Na marginesie:] s. 142.<br />

212


drugiej potęgi. W następnej części mojej książeczki, która tym się<br />

wyróżnia, że słowo „<strong>powtórzenie</strong>" zostało tu znowu użyte jako tytuł<br />

części, znajduje się właściwe rozumienie powtórzenia. 30 Na ten<br />

temat nie ma u Pana ani jednego cytatu. Pańskie cytaty nie<br />

wychodzą poza stronicę 40. 31 Gdyby nie chodziło o Pana, Panie<br />

Profesorze, to przypuściłbym, że nie czytał Pan drugiej części<br />

książki. Sądząc tak, potrafiłbym w istocie wyjaśnić wszystko. Jedynie<br />

ten, kto przeczyta całą książkę, potrafi ją tak zrozumieć, jak ją<br />

rozumieć należy, podczas gdy czytana we fragmentach, owszem,<br />

poddaje się rozumieniu, ale jest ono inne niż to, które ja posiadam.<br />

Jeżeli coś takiego przydarzy się takiemu mężczyźnie jak Prof. H.,<br />

to z pewnością, ze względu na piękno zawarte w pojedynczych<br />

wyrażeniach, chętnie pomoże on autorowi wywikłać się z nieporozumienia,<br />

w które sam go wplątał. Żaden autor nie może żądać<br />

więcej. Jestem, co prawda, na tyle nierozsądny, by odrzucić pomoc<br />

i po prostu zażądać, by książka została przeczytana w całości. Jednak<br />

nie sądzę, by Pan potrafił tak właśnie czytać książki. Tylko ta<br />

hipoteza potrafi wszystko wyjaśnić. Objaśnia, dlaczego Pan podaje<br />

lekturę książek jako przykład zdwojonego powtórzenia (przeciwstawiając<br />

to mojej podróży do Berlina), pomimo że druga część<br />

mojej książeczki wskazuje jedyny prawdziwy przykład - <strong>powtórzenie</strong><br />

indywidualności. Wyjaśnia, czemu Pan może zakrzyknąć,<br />

obcując z moją książką: „Kto miałby chęć powtórzyć swoje życie<br />

w tej samej postaci? Tak, nawet radości i szczęścia nie chciałoby się<br />

powtórzyć bez żadnej zmiany" 32 , podczas gdy druga część powiada:<br />

<strong>powtórzenie</strong> dóbr ziemskich jest obojętne w porównaniu z takim<br />

<strong>powtórzenie</strong>m (czyli <strong>powtórzenie</strong>m indywidualności w drugiej<br />

potędze) i według zaleceń ducha. 33 To wyjaśnia, dlaczego chce mnie<br />

Pan pouczyć, że istnieje coś „więcej" niż <strong>powtórzenie</strong>, które niesie<br />

30 [Na marginesie:] Podczas gdy sam kończę pierwszą część, wątpiąc<br />

w możliwość powtórzenia.<br />

31 [Na marginesie:] A tam nie ma nic o powtórzeniu, poza żartobliwymi lub<br />

zdesperowanymi wypowiedziami dotyczącymi jego możliwości.<br />

32 [Na marginesie:] s. 101.<br />

33 [Na marginesie]: Powtórzenie, s. 142.<br />

213


ze sobą rozwój ducha. W drugiej części jest o tym o wiele lepiej<br />

powiedziane niż we wszystkim, co Pan dotąd napisał.<br />

Pomińmyjednak ową drugą część i udajmy, że nikt z nas jej nie<br />

przeczytał. Spróbujmy przy Pańskiej pomocy zrozumieć te cytaty,<br />

które znalazły miejsce w Pańskim „prezencie noworocznym".<br />

Pańskie sprostowanie głosi, że to, co powiedziałem, odnosi się do<br />

związku powtórzenia istniejącego w naturze, moje wypowiedzi zaś<br />

(tak zrozumiane) są i piękne, i celne. Aleja czuję się wobec własnych<br />

tak cytowanych słów, jak (co już stwierdziłem) ubodzy rodzice<br />

wobec wyróżniających się dzieci - nie wiem, czy mogę pozwolić<br />

sobie na dawną poufałość? W dawnych czasach rozumieliśmy się<br />

nawzajem, lecz teraz słowa zaczęły nas różnić i nie potrafię ich<br />

zrozumieć. By jednak nie męczyć czytelnika przedstawieniem<br />

każdego z nich, zacznę od pierwszego, przypominającego fatalność<br />

mego położenia. Muszę jednocześnie podziękować Prof. Heibergowi<br />

za udzieloną mi pomoc, jak i - z drugiej strony - zgotować<br />

czytelnikowi nową trudność, by ujrzał sens w tym, co już kiedyś, być<br />

może, miało dla niego sens. „Powtórzenie odpowiada w pewnym<br />

sensie temu, co Grecy nazywali «wspomnieniem». Mówili oni, że<br />

wiedzajest wspomnieniem, a nowa filozofia twierdzi, że całe życie to<br />

<strong>powtórzenie</strong>". 34 W ustach Pana Prof. Heiberga te słowa służą<br />

rozważeniu powtórzenia fenomenów natury. Spróbujmy zatem<br />

znaleźć ich znaczenie. Co w ogóle znaczy różnica między światem<br />

antycznym i współczesnym dla zaistnienia powtórzenia w świecie<br />

natury? W tej samej części dysertacji Prof. H. zaleca greckie obserwacje<br />

dotyczące istnienia powtórzenia w świecie natury. Jednak<br />

w całej mojej książce nigdzie nie dyskutuję powtórzenia w świecie<br />

natury. Mówiłem o powtórzeniu wobec problemu wolności. Znaczy<br />

to tyle, że grecka wolność nie jest ustanowiona jako wolność. Stąd<br />

owo pierwsze wyrażenie: wspomnienie. Jedynie we wspomnieniu<br />

można posiąść wieczne życie, a współczesne pojęcie popycha<br />

określenie wolności „do przodu" - na tym polega <strong>powtórzenie</strong>.<br />

34 [Na marginesie:] Por. Powtórzenie, s. 91, u dołu.<br />

214


Co spotkało ten cytat, spotkało i inne; straciły sens, przywołane<br />

przez rektora literatury, Prof. H., poprawione et encomio<br />

publico omati [łac. i zaszczycone publicznym uznaniem]. Jeden<br />

przykład powinien wystarczyć. Nie chcę pozbawić życia ani czytelnika,<br />

ani siebie (co stałoby się w wyniku uczynienia przedmiotem<br />

szerokiej dyskusji kilku moich wypowiedzi, które dla mnie są proste,<br />

naturalne i pozbawione wszelkich pretensji), jedynie dlatego, że<br />

Prof. H. spodobało się skorygować moje poglądy i przez to, co<br />

zupełnie naturalne, uczynić je czymś niezwykłym. Gdybym mógł<br />

sobie wyobrazić, że cytaty chodzą na własnych nogach, i podejrzewał,<br />

że uwiedzione i oczarowane pragnieniem światowego życia,<br />

zapragnęły pochlebić Prof. H., by dostać się do wnętrza jego pozłoconego<br />

prezentu noworocznego, potraktowałbym je jak synów<br />

marnotrawnych. Ale wiem, że są niewinne. Przebaczam im i proszę<br />

także czytelnika mojej książki, by im wybaczył, kiedy je napotka (co<br />

przedtem także mnie spotkało) nie jako skromne i niczego nie<br />

żądające, lecz wyróżnione i pomimo wyróżnienia nic nie mówiące.<br />

Lecz spójrzmy teraz na rezultat rozumowania Prof. Heiberga, na<br />

jego odpowiedź. Dowiadujemy się, że <strong>powtórzenie</strong> istnieje w naturze<br />

i że <strong>powtórzenie</strong> jest procesem w historii powszechnej. Co do<br />

znaczenia powtórzenia w świecie duchowych wartości, nie dowiemy<br />

się niczego, oprócz kilku luźnych uwag. Na końcu okaże się, że<br />

równieżja powiedziałem coś pięknego i celnego, dzięki poprawkom<br />

Profesora. 35 Oto summa summarum. Gdyby nawet Prof. H. nic nie<br />

napisał, to naturalnie należało założyć, że jak każdy człowiek<br />

wykształcony, wie wiele, o ile nie więcej, o powtórzeniu. Jednak<br />

obecnie jesteśmy skłonni uwierzyć, że znamy maksimum jego wiedzy,<br />

w którą należy wtajemniczyć czytelników. Gdy pozwoliłem sobie<br />

wydać małą książeczkę o powtórzeniu, zachowałem się nieco<br />

inaczej. Nie chciałem wydać eleganckiej i błyszczącej książki, przeznaczonej<br />

dla dzieci lub pod choinkę, a szczególnie przydatnej<br />

35 [Na marginesie:] Jak ważna jest ta wiedza w oczach Pana Profesora,<br />

dowiadujemy się stąd, że dla niego owa wiedza oznacza, iż poprawił<br />

moje wypowiedzi i pomógł mi powiedzieć coś pięknego i celnego.<br />

215


w roli pełnego smaku prezentu. Założyłem u każdego czytelnika<br />

wiedzę, którą Pan Prof. głosi i z której korzysta - także do<br />

poprawiania moich wypowiedzi. W tym samym czasie stwierdziłem,<br />

że <strong>powtórzenie</strong> ma o wiele większe znaczenie w indywidualnej<br />

sferze życia. Ta myśl skłoniła mnie do pisania. Inne myśli i refleksje<br />

nad <strong>powtórzenie</strong>m sprowadziłem do postaci żartu. W ten sposób<br />

uniknąłem śmieszności w oczach czytelników, bynajmniej nie<br />

pouczając ich z powagą o tym, co każdy z nich dobrze wie. Główną<br />

myśl ukryłem w zawikłanym żarcie, aby uniemożliwić heretykom 36<br />

zrozumienie książki. W ten sposób wydałem książkę pozbawioną<br />

ważności i pretensji. Tak myślałem o stosunku czytelnika do książki:<br />

odkryje on główną myśl i niezależnie od tego, czy przyzna jej rację,<br />

czy też nie przyzna, będzie musiał przyznać, że dotąd jej nie znał.<br />

Przyzna więc, że dobrze się stało, iż rzecz została napisana.<br />

Zrozumie i żart (i zabawi się nim), i moją uprzejmość - to, że nie<br />

chciałem pisać banałów pouczającym tonem, lecz że oddałem je<br />

żartowi, gdyż założyłem, że są dobrze znane.<br />

Niewielki wkład Constantina Constantiusa,<br />

autora Powtórzenia? 1<br />

Gdy Sokrates wyszedł poza bramy Aten, okazało się, że nic<br />

nie wie o okolicy. Fajdros 38 zdziwił się, że musi prowadzić tego<br />

dziwnego człowieka tak, jakby był obcym, na co Sokrates odpowiedział:<br />

„Wybacz mi, mój drogi. Jestem bardzo ciekaw wiedzy, lecz<br />

krajobrazy i drzewa niczego mnie nie uczą. Czynią to zaś ludzie<br />

w mieście". Tę wypowiedź starałem się zapamiętać i uczynić jeszcze<br />

doskonalszą, tak jak nie wyróżniający się człowiek potrafi udoskonalić<br />

to, co powiedział duch, wyróżniający się w najpiękniejszy<br />

36 Patrz Powtórzenie, s. 132 niniejszego wydania i przyp. 177 na tejże<br />

stronie. Klemens z Aleksandrii (właśc. Titus Flavius Clemens, ok. 150ok.<br />

215) pisał alegorie, by niewtajemniczeni niczego nie pojęli.<br />

37 Dalszy ciąg: Pap. IV B 112, po zapisach o charakterze korektorskim.<br />

38 [Na marginesie:] Por. Platon, Fajdros, wyd. Astius, s. 132.<br />

216


sposób. Dlatego poczytuję sobie za przyjemność uznać siebie za<br />

ucznia każdego człowieka. Lecz choćbym w ten sposób rozszerzał<br />

pojęcie ucznia, nie oznacza to przecież, że nie potrafię go znowu<br />

użyć w węższym znaczeniu, a gdy już mówimy o byciu uczniem<br />

w węższym znaczeniu, któż nie chciałby być uczniem Prof. Heiberga?<br />

Lecz chociaż było to moim gorącym życzeniem, wydało mi się<br />

tak trudne w ostatnim okresie! On zawsze ogarnia spojrzeniem<br />

sprawy tak wielkie, że nigdy nie potrafiłem za nim nadążyć.<br />

Niedawno jego spojrzenie zwróciło się w strony odległe, gdzie<br />

zatopiony w sobie geniusz, proroczo patrząc przed siebie, ujrzał system,<br />

realizację od dawna obmyślanych planów. 39 W ciągu ostatnich<br />

dni jego spojrzenie zwróciło się ku górze, w stronę spraw niebieskich.<br />

Tam bada ruchy gwiazd 40 , temu zaś, kto zaniepokojony zapyta<br />

o rezultaty, odpowie, iż nic nie stoi na przeszkodzie, by na innych<br />

planetach wyobrazić sobie ludzi obdarowanych w sposób godny<br />

zazdrości, mianowicie skrzydłami 41 . Gdy na moment zwróci spojrzenie<br />

na ziemię, spostrzeże nie kraje, nie jednostki, nie części<br />

świata, lecz całą kulę ziemską. Z tego, zanikającego 42 , punktu widzenia<br />

pocieszy nas, że posiadając wielką duszę, posiądziemy<br />

odwagę zrozumienia, że „także w sensie astronomicznym Ziemia<br />

39 Patrz „Wstęp" do 23. logicznych paragrafów w „Perseuszu" (chodzi<br />

o wydawane przez J. L. Heiberga pismo „Perseus. Journal for den spekulative<br />

Idee", nr 2, Kopenhaga 1838):, Au tor pozwala sobie niniejszym<br />

zgłosić swój pierwszy wkład do realizacji długo obmyślanego planu,<br />

mianowicie stworzenia systemu logicznego [...] - Ponadto ma na celu,<br />

poprzez owo stworzenie i jego kontynuację, otworzenie drogi dla takiej<br />

estetyki, której stworzenie od dawna byłojego życzeniem, lecz której nie<br />

może wysłać w świat, bez uprzedniego podarowania jej owego logicznego<br />

punktu widzenia, który byłby dla niej pomocą". (Zob. także<br />

„Przedmowę I", której zakończenie parodiuje cytowane słowa Heibega.)<br />

40 [Na marginesie:] i szuka mieszkańców odległych planet.<br />

41 Por. Prezent noworoczny („Urania 1844"), s. 139: „Ktoś zapyta: czy na innych<br />

planetach nie mieszkają ludzie, obdarzeni skrzydłami? Odpowiedź<br />

brzmi: nic nie stoi temu na przeszkodzie" [przypis Kierkegaarda].<br />

42 [Na marginesie:] uniwersalnego.<br />

217


zajmuje wysoce szacowne miejsce na niebie". Obie obserwacje są<br />

tak wspaniałe! O, nie każdy jest w stanie pobierać lekcje u mistrza!<br />

Moje spojrzenie nie sięga tak daleko. Jest nie tylko przywiązane do<br />

ziemi i tego, co bliskie, lecz także do jednostek. Dla mnie każdy<br />

człowiek jest wystarczającym źródłem obserwacji i zadowolenia -<br />

ktoś na ulicy, na drodze i w domu, sługa nie mniej niż filozof. Tak<br />

rozumiem i staram się coraz lepiej zrozumieć to, co udoskonalił<br />

ów grecki mędrzec, który zarzucił sztukę, „kiedy zrozumiał, że<br />

studiowanie rzeczy fizycznych nie jest naszą sprawą, i zaczął na<br />

rynku i w warsztatach filozofować o rzeczach etycznych" (por.<br />

Diogenes Laertius, [Żywoty filozofów] księga II, rozdz. 5, § 21: o Sokratesie).<br />

[Ciąg dalszy, „Pap. " IVB 112:]<br />

Do książki o Powtórzeniu jest dołączony list „Do właściwego<br />

czytelnika". Z listu dowiedzieć się można, że ja, jak Klemens Aleksandryjski,<br />

próbuję pisać w ten sposób, „by heretycy nic z tego nie<br />

pojęli". 43<br />

43 [Przyp. Kierkegaarda jako Constantiusa:] Por. Powtórzenie, s.147.<br />

[Paginacja odnosi się do pierwszego wydania Powtórzenia, z 1843 r.]<br />

Może się wydać dziwne, żejakiś autor zdecydował się pisać w ten sposób,<br />

lecz i to można wytłumaczyć. Gdy literatura naszego czasu pokazuje, że<br />

nic dobrego nie może powstać (z wyjątkiem tego, co dostarcza<br />

pojedynczy człowiek, któryjest częścią Daniijakojej chwała i sława, lecz<br />

obecnie, pisząc w obcym języku, czyni to, na co zasłużył: tworzy<br />

europejską miarę dla swej twórczości [chodzi najprawdopodobniej<br />

o Johana Nicolaia Madviga (1804-1886), którego pisma krytyczne,<br />

szczególnie o Cyceronie, zostały dobrze przyjęte w Danii i za granicą]),<br />

nie można usłyszeć ani słowa z powodu przyrzeczeń, dęcia w trąby, subskrypcyjnych<br />

okrzyków, toastów, anonsów, zapewnień, komplementów<br />

itd. Na takich udawanych działaniach mija rok. Około Wigilii zaczyna<br />

się ruch w literaturze, bo wiele nadzwyczaj eleganckich i błyszczących<br />

prezentów noworocznych przeznaczonych dla dzieci lub pod<br />

choinkę rywalizuje ze sobą w „Adresseavisen" [gazecie zamieszczającej<br />

ogłoszenia], by po zrobieniu furory w ciągu czternastu dni otrzymać<br />

dzięki uprzejmej krytyce miejsce w jakieś antologii jako przykłady<br />

218


Pojęcie powtórzenia posiada historię, o ile zastosujemy je do<br />

sfery indywidualnej wolności, gdyż wolność przebiega wiele<br />

stadiów, by dotrzeć do samej siebie, (a) Na początku mamy wolność<br />

jako żądzę lub w żądzy zamieszkałą. Ta wolność boi się powtórzenia,<br />

gdyż <strong>powtórzenie</strong> posiada czarodziejską moc uwięzienia wolności,<br />

gdy po raz pierwszy udało mu sieją posiąść. A przecież <strong>powtórzenie</strong><br />

pojawia się pomimo ogromnej przebiegłości żądzy. Wolność rozpacza<br />

w objęciach żądzy, a jednocześnie pojawia się w wyższej formie,<br />

(b) Wolność jest określona jako mądrość. Wolność pozostaje<br />

jedynie w skończonym stosunku do swego obiektu i jest określona<br />

jako estetycznie dwuznaczna. Zakłada się istnienie powtórzenia,<br />

lecz zadaniem wolności jako mądrości jest zagospodarowywanie<br />

nowych obszarów powtórzenia. To stadium nazwać można, przywołując<br />

niedawne dzieło (Albo-albo), etapem „płodozmianu" 44 .<br />

„Płodozmian" pojawił się na moment w Albo-albo, gdzie takie<br />

wyrażenie okazało się jednocześnie nieuprawnione. Ludzie, którzy<br />

nie potrafią wzbogacić wolności o wyższy stosunek do idei, chętnie<br />

domalowują temu oglądowi barwy najwyższej mądrości. Lecz skoro<br />

<strong>powtórzenie</strong> rozumiane jako mądrość jest jedynie zdefiniowane<br />

zachwycające wszystkich estetycznie nastrojonych pisarzy. Bo estetyczny<br />

styl - to nasze hasło, estetyczny styl jest poważną sprawą, a można się go<br />

nauczyć, odrzucając idee i myśli. Dla literackiego środowiska jest<br />

niewytłumaczalne, iż spokojny autor, świadom tego, co czyni, pragnie<br />

uchylić się od opinii i pozwoli swojej książeczce pojawić się tak skromnie<br />

i cicho, jak to możliwe. W tym względzie długi okres Trinitatis<br />

[wielkanocny] jest bardzo dobrą porą roku, jeżeli chcesz się uwolnić od<br />

zatonięcia w noworocznych zabawach literackich natrętów i gdy bez<br />

trosk i zmartwień pragniesz oddalić się od rzesz kupujących i czytających.<br />

Wybieram to nieskończenie chętniej niż natrętne wmuszanie<br />

eleganckich i błyszczących prezentów, ułożonych w kartonowych pudłach<br />

i ofiarowywanych na Nowy Rok.<br />

44 W oryginale: vexeldrift\ patrz Ordbog over det danske sprog, Kopenhaga<br />

1952, t. XXVI, s. 931. „Płodozmian" sygnalizuje pragnienie nowości<br />

i zmiany i dlatego nie da się pogodzić z <strong>powtórzenie</strong>m. Wyrażenie<br />

„gospodarka przemienna" użyte przez polskiego tłumacza Albo-albo,<br />

wydaje się mniej szczęśliwą propozycją translatorską. Por. S. Kierkegaard,<br />

Albo-albo, 1.1, tł.J. Iwaszkiewicz, Warszawa 1979.<br />

219


w swej skończoności, musi się ono znowu pojawić - mianowiciejako<br />

<strong>powtórzenie</strong> sztuczki, za pomocą której mądrość chce ogłupić<br />

<strong>powtórzenie</strong>, aby uczynić je czymś innym. Mądrość rozpacza.<br />

(c) Teraz wolność przybiera najwspanialszą postać, gdyż jest<br />

wolnością dla siebie. Wszystko się zmienia. Ukazuje się opozycja<br />

wobec pierwszego punktu widzenia. Najwyższym interesem wolności<br />

jest właśnie przywołanie powtórzenia. Obawia sięjedynie, czy<br />

zmiana nie uzyska władzy i nie zniszczy jej wiecznej istoty. Tutaj<br />

powtarza się pytanie: Czy <strong>powtórzenie</strong> jest możliwe? Wolność sama<br />

staje się <strong>powtórzenie</strong>m. A gdy wolność jednostki tak bardzo<br />

uzależni się od rezultatu jej działań wobec otaczającego ją świata, że<br />

nie potrafi, by tak rzec, powrócić do niej (powtórzyć się), wówczas<br />

wszystko będzie stracone. Bo wolność nie obawia się powtórzenia,<br />

lecz zmiany. To, czego pragnie, niejest zmianą, lecz <strong>powtórzenie</strong>m.<br />

Gdyby wola powtórzenia była stoicka, sprzeciwiłaby się sobie i skończyła,<br />

krusząc siebie, choćby miała w ten sposób wzmocnić <strong>powtórzenie</strong>.<br />

Byłoby to tym samym, co wyrzucenie jakieś rzeczy, aby ją na<br />

zawsze zapomnieć. A gdy odrzucimy stoicyzm, pozostanie nam<br />

tylko działanie religijne 45 jako prawdziwy wyraz powtórzenia, który<br />

z emocjonalną elokwencją zaangażowanej wolności ujawni jej<br />

waleczną obecność. W Powtórzeniu chciałem opowiedzieć właśnie<br />

to, co umieściłem pod (c), jednak nie za pomocą języka nauki,<br />

a jeszcze mniej w tym naukowym znaczeniu, które każdemu rachmistrzowi<br />

naszego filozoficznego banku pozwala powiedzieć: raz,<br />

dwa, trzy... 46 Chodziło mi o psychologiczny i estetyczny opis i obrazowanie.<br />

Za Grekami chciałem obdarzyć pojęcia indywidualnością<br />

i sytuacją i poddać je próbie wszelkich możliwych pomyłek. By te<br />

pomyłki mogły się pojawić, muszą uzyskać śmieszność lub pikanterię<br />

sytuacji, zróżnicowanie nastroju lub zwrotność ironii jako swą<br />

legitymację. To, jak sądziłem, byłem winien czytelnikowi i samemu<br />

45 Kierkegaard używa pojęcia „religi0s beycegelse'". Powtórzenie jako<br />

„beycegelse" pojawia się w Albo-albo, gdzie oznacza wybór egzystencji<br />

etyczno-religijnej.<br />

46 Chodzi tu o ironiczną polemikę z trzema heglowskimi terminami: tezą,<br />

antytezą i syntezą.<br />

220


sobie. Chciałem ocalić własną duszę od dusznych kazań wikarego,<br />

które, jak zakładam, zna każdy od dziecka. Powtórzenie (c) jest<br />

przedmiotem nieustannych żartów ze strony powtórzenia (a) i (b).<br />

Czasem bywa w życiu tak, że jakiś piwowar bardzo przypomina króla<br />

lub inną sławną postać z historii. I jak widok rozczarowanego<br />

piwowara pobudza do śmiechu nad tym złudzeniem, tak rozczarowują<br />

powtórzenia (a) i (b) w porównaniu z <strong>powtórzenie</strong>m (c). Kiedy<br />

indziej słyszymy przez ułamek sekundy niezmiernie małą część<br />

popisu samotnego flecisty, ajuż w następnej chwili odgłos powozów<br />

i zgiełk uliczny zmusza przekupkę z Amageru 47 do podniesienia<br />

głosu, by „szanowna pani" usłyszała cenę kapusty - i znowu przez<br />

chwilę cisza, w której można usłyszeć flecistę. Tak słyszymy w pierwszej<br />

części <strong>powtórzenie</strong> (c), wciąż przerywane zgiełkiem życia. Bywa<br />

też, że ktoś potrafi w jednym prostym słowie ukryć głęboką wiedzę<br />

o życiu. Oto siedzi w jadalni z wieloma ludźmi, z których każdy powtarza<br />

to słowo, ale on patrzy na usta młodej dziewczyny, ciekaw, co<br />

zechce nim wyrazić, a potem mówi to ku jej zadowoleniu. Lecz<br />

dziewczyna wie, że to nieporozumienie, i pilnie baczy, czy w czasie<br />

przemowy doświadczonego mężczyzny nie zauważy czegoś lisiego<br />

w jego twarzy 48 . Dziewczyna wie, że to nieporozumienie i że on od<br />

47 Za życia Kierkegaarda wyspa znajdująca się tuż za fosami stolicy. Dzisiaj<br />

dzielnica Kopenhagi.<br />

48 Oto dobry przykład złych chwil, związanych z tłumaczeniem Kierkegaarda/<br />

Constantiusa-intertekstualisty. Po duńsku zdanie to brzmi następująco:<br />

„uagtet hun veed det er en Misforstaaelse, ogseer bag den erfarne<br />

Mands 0re, hvad han mener, og lader det kommerfrem...". W angielskim,<br />

dosłownym tłumaczeniu zaś: „although she knows that it is a misunderstanding<br />

and behind the experienced man *s ear sees what he means and allows it to<br />

come forth..." (S. Kierkegaard, Fear and Trembling. Repetition, wyd. i tł.<br />

Howard V. Hong i Edna H. Hong, Princeton 1983, s. 303). Dosłownie<br />

przełożone wyrażenie „za uszami doświadczonego mężczyzny widać, co<br />

sądzi..." nie ma sensu, ani po angielsku, ani po polsku. Jest to częsta<br />

u Kierkegaarda gra słów, zbudowana tutaj na fundamencie<br />

takich duńskich przysłów i idiomów, jak: „Han haren Rcev bag 0ret" - dosłownie:<br />

„Ma lisa za uchem", co świadczy o dwulicowości i chytrości<br />

w ten sposób określonego człowieka, czy „en Skjcelm bag 0ref -<br />

221


czasu do czasu łączy byle jakie słowo z głębszą refleksją - podobnie<br />

miesza się w pierwszej części książki <strong>powtórzenie</strong> (c) z gwarem<br />

jadalni.<br />

Włożyłem kostium stoika, by znaleźć się nieco wyżej od (a) i (b)<br />

i aby in abstracto [łac. ogólnie] wyrazić to, czego in abstracto nie<br />

można zrealizować. A także, by tak wszystko majeutycznie przygotować,<br />

aby młody człowiek sam odkrył <strong>powtórzenie</strong> (c), które<br />

zdecydowanie pojawia się w drugiej części. W życiu młodzieniecjest<br />

wyjątkiem 49 i jak <strong>powtórzenie</strong> (c) toruje sobie drogę przez nieporozumienia.<br />

Pytanie młodego człowieka brzmi: Czy <strong>powtórzenie</strong><br />

jest możliwe?Już wcześniej sparodiowałem to, wyruszając do Berlina,<br />

by sprawdzić, czy <strong>powtórzenie</strong> jest możliwe. Pomyłka polega na<br />

tym, że najbardziej żarliwe pytanie o możliwość powtórzenia formułujemy<br />

w sposób „zewnętrzny",jakby <strong>powtórzenie</strong>, o ilejest możliwe,<br />

znajdowało się poza jednostką, podczas gdy ono musi być<br />

wewnątrz niej. Także z tego powodu młodzieniec zachowuje się<br />

inaczej, pozostając zupełnie spokojny. W rezultacie podróży rozpaczam<br />

nad niepowodzeniem powtórzenia i ustępuję miejsca młodzieńcowi,<br />

by odkrył je dzięki instynktowi religijnemu.<br />

On zaś osiąga to, stopniowo doświadczany przez życie. W tej<br />

potrzebie spotyka Hioba, który, jak mu się wydaje, przeżył<br />

<strong>powtórzenie</strong>, gdyż wszystko otrzymał podwójnie. Najbardziej<br />

pociąga młodzieńca to, że Hiob ma rację. O to bowiem przede<br />

wszystkim chodzi. Los wystawił młodzieńca na próbę, uczynił go<br />

winowajcą. A jeżeli tak, to już nigdy nie będzie sobą. Jego istota<br />

została rozszczepiona. Pytanie nie dotyczy „zewnętrznego" powtórzenia,<br />

ale powtórzenia jego wolności. Jest wprost szczęśliwy, gdy<br />

określenie kogoś, kto pragnie ukryć swe prawdziwe zamiary (por. Dansk<br />

Ordsprogs-Skat, oprać. E. Mau, Kopenhaga 1879, tom II, s. 202,617). Tak<br />

też często przymiotnik „lisi" używany jest w polszczyźnie; por. Ballady<br />

i romanse Mickiewicza: „Słowicze wdzięki w mężczyzny głosie, a w sercu<br />

lisie zamiary". Nasz „doświadczony mężczyzna" chce prawdopodobnie<br />

uwieść młodą dziewczynę, nie odkrywając swych kart.<br />

49 [Na marginesie:] por. Powtórzenie s. 151 i 152.<br />

222


nadbiega burza, choćby wyrok brzmiał: <strong>powtórzenie</strong> jest<br />

niemożliwe" 50 . Burza przynosi mu rację; nie pragnie niczego więcej.<br />

Teraz Opatrzność nadciąga mu z pomocą, wybawia od komplikacji,<br />

więc chłopiec krzyczy: „Czy to nie jest <strong>powtórzenie</strong>? Czy nie dostałem<br />

wszystkiego podwójnie? Czyż nie otrzymałem z powrotem<br />

siebie - w taki sposób, że odczuwam to podwójnie? I czym jest podwojenie<br />

ziemskich dóbr, nic niewartych dla ducha, wobec takiego<br />

powtórzenia?" 51 W załączonym do książki liście wyjaśniam, że<br />

„młody człowiek rozumie <strong>powtórzenie</strong> jako świadomość drugiego<br />

stopnia .<br />

To, co najważniejsze, zostało powiedziane w ostatniej części<br />

Powtórzenia, która zaczyna się na stronicy 79 i, by zwrócić uwagę<br />

czytelnika, także nosi tytuł „Powtórzenie". To, co zostało przedtem<br />

powiedziane, jest zatem żartem lub jedynie względną prawdą, co<br />

wyraźnie zaznaczam, gdy (ja, wypowiadający te słowa) wątpię<br />

w możliwość powtórzenia. Na stronicy 92 powiadam: nie potrafię<br />

działać religijnie, jest to sprzeczne z moją naturą. Nie neguję przy<br />

tym potrzeby takiego działania ani tego, że wiele można się nauczyć<br />

od młodego człowieka. Piszę dalej w załączonym liście, że przy nim<br />

„jestem jedynie skromną postacią" 53 , że każdy ruch, jaki zrobiłem,<br />

miał wyłącznie na celu rzucenie nań strumienia światła 54 ; wszak „od<br />

początku był w dobrych rękach, a drażniłem się z nim jedynie<br />

dlatego, by miał się okazję ujawnić". 55 Gdy chce się wyrazić, że<br />

<strong>powtórzenie</strong> jest czymś innym w świecie jednostki niż <strong>powtórzenie</strong><br />

w królestwie przyrody albo zwykłe <strong>powtórzenie</strong>, nie sądzę, że<br />

można to uczynić lepiej. Jeżeli człowiek pojmuje <strong>powtórzenie</strong> jako<br />

transcendentne, religijne działanie, istniejące dzięki temu, co absurdalne<br />

56 , to osiąga wspaniałą granicę: wieczność jako prawdziwe<br />

50 [Na marginesie:] por. Powtórzenie, s. 133.<br />

51 [Na marginesie:] por. Powtórzenie, s. 142.<br />

52 [Na marginesie:] por. „Powtórzenie II", s. 153.<br />

53 [Na marginesie:] por. s. 156.<br />

54 [Na marginesie:] por. s. 152.<br />

55 [Na marginesie:] por. s. 156.<br />

56 Kierkegaard używa tu pojęcia „i kraft afdet absurde". Jest to parafraza<br />

223


<strong>powtórzenie</strong>. Sądzę, że wyrażam się wystarczająco jasno wobec<br />

właściwego czytelnika książki 57 , którego teraz proszę o wybaczenie,<br />

że wyjaśnieniem zacieramjej indywidualność, gdyż wyjaśniam to, co<br />

chętnie skrywa się w sobie i pragnie objawić się tylko właściwemu<br />

czytelnikowi, dzięki swemu dowcipnemu znaczeniu. Proszę o wybaczenie,<br />

że podkreślam je dla wielu oczu, choć pragnęło pozostać<br />

nieznaczące dla wielu (o ile to jest możliwe), by nie mając znaczenia,<br />

oswobodzić się od wagi sprostowań.<br />

Wróćmy jednak do profesora Heiberga i owego złoconego<br />

prezentu gwiazdkowego. Pamiętamy, że jego cytaty nie wykraczają<br />

poza <strong>powtórzenie</strong> (c) na stronicy 40 i że nie omawiajego innych postaci.<br />

Jeżeli niewielkiej książce przypadł w udziale tak nieszczęśliwy<br />

los, że stała się przedmiotem obszernego sprostowania, to chyba<br />

powinno ono dotyczyć ostatniej części książki, gdzie zostało<br />

przedstawione prawdziwe <strong>powtórzenie</strong>? Wszystko zaś, co przed nim<br />

umieszczono, jest albo żartem, albo ma względne znaczenie, czasami<br />

prawdziwe, chociaż prawdziwe jedynie in abstracto - należy je<br />

zatem odwołać przed realizacją, co wyraźnie czynię, ujawniając<br />

moje wątpliwości. Owszem, te zróżnicowane wypowiedzi są, jakie<br />

są, jednak nigdzie, ani w pierwszej, ani w ostatniej części, nie rozważam<br />

kwestii powtórzenia w przyrodzie. Mówię wyłącznie o znaczeniu<br />

powtórzenia dla wolnego ducha jednostki, co przecież także<br />

jest w porządku, gdyż książkajest próbą psychologii eksperymentalnej,<br />

zgodnie ze swym tytułem.<br />

określenia wiary przez afrykańskiego Ojca Kościoła Tertuliana (Quintus<br />

Septimus Florentius Tertullianus, ur. prawd. 160 - zm. między 220<br />

a 240): „credo, ąuia absurdum (est)" (De carne Christi, 5). Kierkegaard<br />

używał kategorii „det absurde\ by oddzielić wiedzę od wiary. Wiedza<br />

pragnie obiektywizmu pozbawionego sprzeczności logicznej, przedmiotem<br />

wiary zaś jest właśnie absurd jako kategoria myślenia (Pap. X 6<br />

B79).<br />

57 „Właściwemu czytelnikowi książki, panu N. N." zadedykowana jest<br />

ostatnia część Powtórzenia.<br />

224


Według sformułowania Prof. Heiberga<br />

<strong>powtórzenie</strong> jest ciągłe<br />

Powtórzenie istnieje w przyrodzie i w niej objawia się jako<br />

prawo; to stwierdzenie zawiera bardzo idealistyczne sformułowanie<br />

powtórzenia. Gdy spytamy bardziej precyzyjnie, w jakim stosunku<br />

do powtórzenia pojawia się lub może pojawić skończony duch,<br />

odpowiedź na to zajmie prawie całą rozprawę P. Profesora. O ile<br />

dobrze zrozumiałem, pragnie ona otworzyć oczy i zmysły człowieka<br />

na istnienie powtórzenia wśród fenomenów natury, by dzięki temu<br />

uczynić jego serce czułym i współczującym. Cała zasługa, jakakolwiek<br />

by była, niewyrażalna w swej wielkości lub małości (nie śmiem<br />

się o tym wypowiadać), przypada wyłącznie Prof. Heibergowi.<br />

W mojej książeczce nie powiedziałem o tym ani słowa i chyba nie<br />

ma nikogo, kto uczciwiej i uważniej ode mnie się stara, by zasługa<br />

Pana Profesora dla ludzkości pozostała cała i nienaruszona. Gdyby<br />

moje oczy i serce zostały kiedyś uwiedzione jego niebiańskimi<br />

sformułowaniami, o! wówczas nie ulegnę zwątpieniu, że właśnie<br />

jego rozprawa wzbudziła we mnie to, co jedynie potrzebuje czasu,<br />

by się lepiej ujawnić. - Do tej chwili zrozumiałem tyle: powaga<br />

istnieje tylko w związku z wolnością i zadaniem wolności. Wszędzie<br />

indziej, tam gdzie duch jest związany z czymś innym i w taki sposób,<br />

którego nie można nazwać wolnością, równie uprawniona jest<br />

uwaga komiczna, jak i sentymentalna. Właśnie: równie uprawniona.<br />

Dlatego nic nie zawiera w sobie tak mocnej i jednocześnie tak<br />

pewnej krytyki elastyczności jednostki, jak moment, w którym jednostka<br />

uzna (za pomocą obserwacji albo w inny sposób), które<br />

fenomeny są godne poważnego potraktowania.<br />

Powtórzenie istnieje w świecie ducha, co znaczy przecież<br />

więcej niż to, że tutaj „obserwujemy rozwój, który prowadzi <strong>powtórzenie</strong><br />

za sobą i który w pewnym sensie likwiduje <strong>powtórzenie</strong>" 58 .<br />

Powtórzenie znajduje się zatem w świecie ducha, gdzie jest roz-<br />

58 [Na marginesie:] por. Prezent noworoczny („Urania 1844"), s. 97.<br />

225


wojem. Doszliśmy teraz do poprawki, bo właśnie to miałem<br />

przeoczyć, według słów Profesora, które chyba nie są tak złote jak<br />

słowa Goethego, znajdują się przecież w pozłacanej książce,<br />

zawierając w dodatku poprawkę. Jedynie bezmyślny człowiek może<br />

przeczytać Powtórzenie, nie odkrywając, że właśnie to jest tu<br />

zdecydowanie ujawnione, zilustrowane i wyrażone. Dla porządku:<br />

już wyżej cytowałem w kilku miejscach (do których odsyłam tego,<br />

kto mógłby o tym zapomnieć), że celem Powtórzenia jest coś więcej<br />

niż kilka oderwanych wypowiedzi. Tak rzecz brzmi w liście,<br />

wyjaśniającym wszystko: „Młody człowiek wykłada to jako podniesienie<br />

świadomości do drugiej potęgi". To powinno wystarczyć<br />

za najbardziej zdecydowane określenie. Powtórzenie jest rozumiane<br />

przeze mnie jako rozwój, gdyż świadomość do drugiej potęgi<br />

nie jest jakimś nic niemówiącym <strong>powtórzenie</strong>m, lecz <strong>powtórzenie</strong>m,<br />

w którym to, co nowe, posiada znaczenie absolutne wobec<br />

tego, co je poprzedza. Jest od niego jakościowo odrębne. Komu<br />

zatem chciał Profesor pomóc swoją poprawką? Nie zajmie ona<br />

wcale tych, którzy książki nie przeczytali. Ci nieliczni, którzy przeczytali<br />

książkę, wcale jej nie potrzebują. A może to mnie Profesor<br />

pragnie pomóc? Profesor jest bowiem przeświadczony, że jestem<br />

winny pomieszania, gdyż nie oddzieliłem znaczenia powtórzenia<br />

w naturze (czego zupełnie nie poruszałem) od jego znaczenia<br />

w świecie ducha (o którym to samo powiedziałem i zilustrowałem<br />

równie zdecydowanie, jak on to uczynił). Gdy profesor Heiberg<br />

bierze swe opinie z powietrza, nie wypada jedynie wyrazić<br />

swego przekonania. Należy pójść dalej i wyjaśnić, jak zaistniało<br />

to, co wcale nie istnieje. To, co należy wyjaśnić, znajduje się na<br />

księżycu (hrabstwo księżycowe) - nic więc dziwnego, że wyjaśnienie<br />

dąży tam, gdzie spotka profesorskie pragnienie! Pan Profesor<br />

tak wyjaśnia nieporozumienie: w mojej pochwale powtórzenia 59<br />

59 [Na marginesie:] Uwaga. Przyjemnie jest powiadomić czytelnika, że<br />

Prof. znalazł ową pochwałę na stronicach 2 i 3, a także 34. Za to anijedno<br />

słowo z ostatniej części książki nie otrzymało prawa, by przeniknąć do tej<br />

pochwały, którą Profesor pozwolił mi wygłosić.<br />

226


miałem właściwie na oku kategorie natury. Że tak uczyniłem,<br />

„można sądzić choćby dlatego, że łączę <strong>powtórzenie</strong> z terminem<br />

pochodzącym z obszaru filozofii przyrody, mianowicie z ruchem".^<br />

Kiedy wiemy na pewno (a to wykłada nam Pan Prof.), że<br />

<strong>powtórzenie</strong> należy zarówno do sfery ducha, jak i natury, chociaż<br />

w tym pierwszym znaczy coś innego niż w tym drugim, wynika stąd<br />

eo ipso, że ruch także należy do sfery ducha. W naszych czasach<br />

zaszliśmy tak daleko, że chcemy nawet wprowadzić ruch do logiki;<br />

w ten sposób <strong>powtórzenie</strong> zostało nazwane „mediacją". A przecież<br />

ruch jest pojęciem, którego logika nie potrafi udźwignąć. Mediację<br />

należy zatem ująć w związku z immanencją. Tak zrozumianej mediacji<br />

zupełnie nie da się ponownie użyć w sferze wolności, gdzie<br />

konsekwencja nigdy nie pojawi się dzięki immanencji, lecz jedynie<br />

dzięki transcendencji. Słowo „mediacja" stwarza wiele nieporozumień<br />

na terenie logiki, pozwala bowiem dołączyć do tego pojęcia<br />

wyobrażenie ruchu. „Mediacja" zaszkodziła sferze wolności, gdyż<br />

(wywiedziona z logiki) przyczyniła się do ujęcia transcendencji<br />

ruchu jako iluzji. By uniknąć tego błędu czy dwuznacznego<br />

kompromisu między logiką a wolnością, uznałem, że <strong>powtórzenie</strong><br />

powinno się związać ze sferą wolności. Zakłada to ruch (zupełnie<br />

w porządku), co w gruncie rzeczy zostało przyznane przez Prof.<br />

Heiberga, gdy mówi, że <strong>powtórzenie</strong> w świecie ducha oznacza coś<br />

innego niż w naturze. Zatem, jak zostało powyżej stwierdzone,<br />

powiada on, że <strong>powtórzenie</strong> występuje w obu miejscach. A przecież<br />

mówię to po to, by przez chwilę dyskutować e concessis. Gdyby Panu<br />

Profesorowi spodobało się odwołać, co powiedział, wcale to mnie<br />

nie dotknie. Odrobina filozoficznego rozumowania, jaką posiadam,<br />

charakteryzuje się dobrą właściwością: zupełnie nie zależy od<br />

Prof. Heiberga. Jego wypowiedzi nie są też w stanie powstrzymać<br />

mego rozwoju. Nie zaniedbałem przecież zapoznania się z niemiecką<br />

filozofią, chcąc uczyć się od mistrzów tego, czego od nich<br />

można się nauczyć najlepiej. Ruch nie jest dialektyczny jedynie<br />

60 [Na marginesie:] Por. Prezent noworoczny („Urania 1844"), s. 98.<br />

227


w związku z przestrzenią (w tym znaczeniu, w jakim zajmował on<br />

Heraklita i eleatów, a później był tak bardzo używany i nadużywany<br />

przez sceptyków), lecz jest także dialektyczny w związku z czasem.<br />

W obu znaczeniach dialektyka jest taka sama, gdyż punkt i chwila<br />

odpowiadają sobie. Wymieniam właśnie te szkoły, ponieważ nie<br />

znam innych, w których dialektyka ruchu i czasu została tak<br />

zdecydowanie podkreślona, jak to zrobił Heraklit i eleaci w związku<br />

z przestrzenią. Zyskałem przy tym tyle, że przedsięwzięta przeze<br />

mnie podróż do Berlina została skąpana w komicznym świetle,<br />

a dzięki temu ruch stał się grą słów. To przecież dozwolone w książce,<br />

która w żadnej mierze nie przedstawia siebie jako dzieła naukowego,<br />

a której autor odczuwa obrzydzenie wobec owego nienaukowego<br />

sposobu, w jaki głosi się naukowość, i najchętniej pragnie<br />

pozostać poza owym harmidrem. Odległy od trywialnego pragnienia<br />

pouczania, znajduje on radość w założeniu możliwie pełnej<br />

wiedzy u czytelnika. Jeżeli pozwolimy ruchowi związać się z <strong>powtórzenie</strong>m<br />

istniejącym w sferze wolności, wówczas rozwój będzie odmienny<br />

od logicznego rozwoju i zrodzi przejście. W logice przejście<br />

jest milczeniem ruchu, rodzi się zaś w sferze wolności. Dzięki immanencji<br />

myśli możliwość określa samą siebie jako rzeczywistość<br />

w logice. Jedynie poprzez mówienie o ruchu i przejściu można<br />

przeszkodzić logicznemu procesowi milczącego zamknięcia. W sferze<br />

wolności zaś możliwość i rzeczywistość występująjako transcendencja.<br />

Już Arystoteles powiedział, że przejście od możliwości do<br />

rzeczywistości to kinesis. Nie mówił wtedy o logicznej możliwości<br />

i rzeczywistości, lecz o wolności - i dlatego miał rację, wprowadzając<br />

ruch. Podobnie w całej filozofii Schellinga ruch gra wielką rolę, nie<br />

tylko w filozofii natury stricte sic dicta [łac. w dosłownym znaczeniu],<br />

lecz także w filozofii ducha, w ogólnym pojęciu wolności. Najwięcej<br />

kłopotów sprawia właśnie włączenie wolności. Ale i w tym zasługa<br />

Schellinga, że pragnie ją włączyć, i to niejako frazes, który otrzymał<br />

miejsce w logice heglowskiej filozofii, by z wnętrza tej logiki ponownie<br />

siać nieporozumienia, zbyt wiele bowiem znaczy wewnątrz<br />

logiki i zbyt mało poza nią.<br />

228


Chętnie przyznam: pozostało tyle problemów, z wdzięcznością<br />

zatem przyjmę każdą poprawkę, o ile tylko nie chce nic poprawić<br />

przez prawienie banałów, szczególnie o znaczeniu powtórzenia<br />

w świecie ducha. Tu mowa sprzeciwia się mowie, a „to więcej" 61 (co<br />

nie jest ani widzialne, ani słyszalne) prawie anuluje <strong>powtórzenie</strong><br />

i czyni je czymś innym. - Profesor znajduje prawdopodobnym, że<br />

miałem przede wszystkim na oku pojęcie natury, ponieważ „kieruję<br />

się w stronę -jak to się mówi -filozofii życia, ajej ważnym aspektem<br />

jest wrażliwe współżycie z naturą". Zapewne tak jest. Jedynie<br />

niedojrzały człowiek mógłby temu zaprzeczyć w obecności Prof.<br />

Heiberga, ponieważ nie zostało bliżej rozważone, czy przez filozofa<br />

życia rozumie on chaldejskiego pasterza owiec, spoglądającego<br />

w gwiazdy 62 , i co w ogóle przez to rozumie. Jedyny filozof życia,<br />

który istnieje w historii powszechnej, to Sokrates. Jak wiadomo, był<br />

on absolutnie obojętny na „sympatię wobec natury". Gdy pewien<br />

autor „próbuje swych sił w psychologii eksperymentalnej", jest<br />

mało prawdopodobne, by to, co go zajmuje, oznaczało sympatię do<br />

fenomenów natury. Lecz to nieprawdopodobieństwo pasuje (jakby<br />

było zupełnie „prawdopodobnym" dowodem), do tego, co należy<br />

wyjaśnić i dowieść, a także do poprawki, która nigdzie nie ma własnego<br />

miejsca zamieszkania. Mieszka tam, gdzie miejsce i dowód.<br />

W świecie ducha <strong>powtórzenie</strong> istnieje (dla Prof. Heiberga). Jednak<br />

wyrażenie „świat ducha" jest wieloznaczne. Można go użyć<br />

wobec królestwa ducha na ziemi i wobec ducha indywidualnego.<br />

W świecie ducha na ziemi <strong>powtórzenie</strong> istnieje. Profesor powiada<br />

w związku z tym (by objaśnić odmienność takiego powtórzenia od<br />

tego, które dotyczy fenomenów natury), że podczas gdy żaden<br />

rozwój nie następuje w naturze, w świecie ducha każde nowe po-<br />

61 [Na marginesie:] jednak, jak powiada Profesor, należy je zobaczyć.<br />

62 [Na marginesie:] albo jakiegoś fantastycznego leniucha, który chciałby<br />

odtworzyć życie nomadów, albo też jakiegoś potwora, troglodytę - lub<br />

emerytowanego urzędnika, rezydującego na wsi i życzliwego wobec<br />

natury.<br />

229


kolenie przekracza pokolenie poprzednie i wykorzystuje jego rezultaty<br />

do naprawdę nowych początków, to znaczy do takich, które<br />

prowadzą do czegoś istotnie nowego. 63 Ta mądrość posiada tę<br />

niebagatelnie dziwną właściwość, że zawsze nadchodzi „potem" i że<br />

najlepiej wychodzą na niej te pokolenia, które śpią snem<br />

błogosławionych. W związku z problematyką wolności absolutnie<br />

niczego to nie wyjaśnia. Ponadto zdanie sformułowane w takich<br />

słowach jest znane nawet najmłodszym studentom, przypomina<br />

dziecięcą wyliczankę, to coś, o czym wie nawet nędznik, który<br />

oblewa końcowy egzamin teologiczny, bo choć nie rozumie ani<br />

słowa, zna je dosłownie na pamięć; coś, co nauczyciel opowiada<br />

najmłodszym uczniom i włącza w najkrótsze streszczenie za jedną<br />

drachmę 64 . Można przecież (nie stając się winnym karygodnej<br />

bezmyślności) założyć powszechną wiedzę o tym zdaniu i - unikając<br />

oskarżenia o przesadne zaufanie do ludzkości, przyjąć, że ten, kto<br />

od czasu do czasu pisze rzeczy filozoficzne, nie jest zupełnie tego<br />

zdania nieświadom, a zatem nie należy go bezmyślnie poprawiać,<br />

powtarzając jakiś frazes.<br />

A przecież istnieje także świat ducha, który należy do jednostki.<br />

Czy <strong>powtórzenie</strong> nie jest także tutaj problemem, i to, proszę<br />

zauważyć, takim, który powstaje, gdy <strong>powtórzenie</strong> znajduje się poza<br />

jednostką - w fenomenach natury lub wydarzeń, jednostka zaś z re-<br />

63 [Na marginesie:] Por. Prezent noworoczny („Urania 1844"), s. 95.<br />

64 [Na marginesie:] Por. Platon, Kratylos, jest to wyrażenie Sokratesa.<br />

[W polskim przekładzie Kratylosa fragment ten brzmi następująco:<br />

„Stare przysłowie mówi, że «rzeczy piękne są trudne», gdy chce sieje<br />

poznać. Podobnie niełatwa jest nauka o nazwach. Gdybym był wysłuchał<br />

u Prodikosa pięćdziesięciodrachmowego wykładu, który, jak on<br />

twierdzi, pozwala słuchającemu dowiedzieć się o tym, nic nie stałoby na<br />

przeszkodzie, byś zaraz dowiedział się prawdy o prawidłowości nazw.<br />

Nie wysłuchałem jednak, jedynie jednodrachmowego, przeto nie wiem,<br />

jak się ma prawda o tym" (tł. W. Stefański, Wrocław 1990, s. 3). Nieprzyjaźni<br />

Sokratesowi sofiści, wśród nich Prodikos, sprzedawali swe<br />

umiejętności oratorskie za pieniądze. Sokrates twierdził zaś, że mądrości<br />

nie można kupić. Kierkegaard podzielał to stanowisko.]<br />

230


guły zachowuje się spokojnie wobec tego, co w zasadzie jej nie dotyczy,<br />

a z czym najwyżej potrafi dobrze spędzić czas? Czy to nie powinno<br />

być ważne? Czy nie należy właśnie o tym opowiedzieć,<br />

kiedy się poprawia autora, „który próbuje sił w psychologii eksperymetalnej"?<br />

W indywidualnym świecie ducha istnieje <strong>powtórzenie</strong>,<br />

powiada Prof. Heiberg. Tutaj pojawia się ono, jak i w innych<br />

miejscach, wobec kontemplującego ducha, lecz nie jako zadanie<br />

wolności. Teraz wyraźnie widzimy zamieszanie, które spowodował<br />

Pan Prof., chcąc poprawić to, czego prawdopodobnie (choć to<br />

całkowicie kłóci się z moim oczekiwaniem) nie miał czasu<br />

przeczytać, nawet gdy pragnął rzucić okiem na książkę, by ją<br />

poprawić. Ta książka nigdy nikogo do niczego nie zmuszała, nie<br />

wysuwała się naprzód, jakby posiadała jakieś znaczenie - o ile je<br />

posiada jakakolwiek książka w historii duńskiej literatury. Pytanie<br />

o <strong>powtórzenie</strong> jest dla Prof. H. pytaniem o znaczenie powtórzenia<br />

dla kontemplacji. Ono jest wszędzie i znaczy nieco więcej dla świata<br />

ducha niż natury. Jeżeli nie istnieje w tej chwili, to jednostka musi<br />

zaczekać, aż nadejdzie - a wówczas ona ponownie będzie w stanie<br />

zrobić owo „więcej", które istnieje w powtórzeniu. To „więcej",<br />

w które subiektywność wpisuje <strong>powtórzenie</strong>, to tyle, co niepowstrzymane<br />

„więcej" obserwacji - dlatego że owo „więcej" znajduje<br />

się w powtórzeniu, a obserwacja pragnie „je ujrzeć" (lub już je<br />

widzi), bądź dlatego że chodzi tu o wyrażenie arbitralności indywidualnej<br />

obserwacji wobec obserwowanego przedmiotu, o określenie<br />

jednostki zakwalifikowanej jako estetycznie dwuznaczna.<br />

Jeżeli zrozumiemy jednostkę w jej wolności, powstanie inne<br />

pytanie: czy można zrealizować <strong>powtórzenie</strong>? Powtórzenie w ważnym<br />

znaczeniu, jako zadanie dla wolności i które samo jest wolnością,<br />

co wyraża tytuł mojej książeczki. Wolnością, która w mojej<br />

książeczce została opisana i wyrażona w jednostce i sytuacji, co jest<br />

głównym zadaniem psychologa i co jest zgodne z jego uprawnieniami<br />

i chęciami, by estetycznie przedstawić tego, kto, odmiennie<br />

niż „naukowy" psycholog, precyzyjnie określa siebie mianem<br />

„eksperymentującego". O tak rozumianym powtórzeniu nie ma ani<br />

231


słowa u Prof. H. Problem powtórzenia otrzymał, według mnie,<br />

zupełnie inne sformułowanie: zapewne istnieje w dążeniu do tego,<br />

co religijne, co na tak wiele sposobów zostało zaznaczone i wystarczająco<br />

dopowiedziane. Gdybym w mojej książce nie zechciał<br />

wypowiedzieć się psychologicznie i estetycznie, a jedynie wysłał<br />

z ukrycia tajny raport do rąk czytelnika, u którego (co zawsze mnie<br />

cieszyło w związku z czytelnikiem) założyłem tyle wiedzy o nowej<br />

i starej filozofii oraz o problemach religijnych, ile sam posiadam,<br />

mógłbym z łatwością wywieść, w jaki sposób porusza się <strong>powtórzenie</strong>,<br />

nim zacznie określać pojednanie, które jest najgłębszym<br />

wyrazem powtórzenia. Ponieważ to miałem in mente, czuwałem, by<br />

nie pomieszać mediacji z <strong>powtórzenie</strong>m, gdyż mediacja znajduje się<br />

w immanencji i dlatego nigdy nie zobaczy przed sobą religijnego<br />

ruchu transcendencji (tutaj to, co dialektyczne, powstaje jedynie<br />

w związku z losem i opatrznością), by nie wspomnieć o rzeczywistości<br />

grzechu, której nie można unieważnić przez jakąkolwiek<br />

mediację. Że to miałem in mente, jasno wynika z moich definicji<br />

powtórzenia, które już cytowałem, mianowicie, iżjest ono transcendentnym,<br />

religijnym działaniem, istniejącym dzięki temu, co absurdalne,<br />

a powstającym, kiedy zbliżymy się do cudownej granicy,<br />

gdzie wypowiedzi staną się jedynie hasłami dla tego, kto posiada<br />

wiedzę - a ja zawsze z przyjemnością zakładam jej istnienie<br />

u mojego czytelnika - o filozoficznych problemach w różnych<br />

regionach.<br />

Jak daleko znajduje się Pan Prof. H. od zrozumienia powtórzenia<br />

jako zadania wolności, ujawnia bardzo wyraźnie w sposobie,<br />

wjaki cytuje „złote słowa" Goethego. Cytowane w ten sposób,<br />

będą mogły, co najwyżej, zostać uznane za pozłacane. Te słowa<br />

zostały przytoczone, by podkreślić piękną sympatię do powtórzenia<br />

w naturze. Cytat jest nader długi. Na początku rzeczywiście mówi<br />

o sympatii do natury. Ale cytat biegnie dalej. I popatrzmy, nagle<br />

mówi coś innego, między innymi: „Wrażliwy młodzieniec jeszcze<br />

bardziej obawia się nieuchronnego powtórzenia naszych błędów,<br />

gdyż poniewczasie pojmujemy, że kształcąc cnoty, kultywujemy<br />

błędy". Powtórzenie jest zatem i tutaj (w fenomenach wolności, co<br />

232


znaczy: tutaj nie ma żadnej wolności), podobnie jak jest ono<br />

w naturze. Pozostaje pytanie, jakie znaczenie może mieć<br />

<strong>powtórzenie</strong> dla naszych rozważań, w których próbuje się rozgościć.<br />

To pytanie nie rozważa bynajmniej jednostki w związku z jej<br />

wolnością. Jednak tuż za cytatem z Goethego, który przypomina, że<br />

sam Goethe wyjaśnia brak sympatii do natury i hipochondrię zwyczajem<br />

czytania angielskich autorów - więc tuż za owym cytatem<br />

wykłada Prof. swą dialektykę powtórzenia. Łatwo stwierdzić, że<br />

hipochondria będzie zależała od tego, czy nasz wrażliwy młodzieniec<br />

obawia się powtórzenia swych błędów. Gdyby został zaznajomiony<br />

z dialektyką powtórzenia, potrafiłby sympatyzować<br />

z <strong>powtórzenie</strong>m. °<br />

Zrozumienie powtórzenia w tym znaczeniu, w którym spróbowałem<br />

je oświetlić, przeciwstawiając żart rozpaczy, pozwoliło mu<br />

zaistnieć 66 - co nie wpadło Prof. do głowy, choć pozwoliło mu<br />

poprawić moje rozumowanie. Wszystko znika, Panie Prof., gdy<br />

tylko zaczniemy myśleć o wolności, poważna wiedza o powtórzeniu<br />

jest żartem. Chociaż niechętnie opuszczam królestwo jednostki,<br />

chcę teraz (ponieważ Pan, Panie Prof., znowu zachowuje się w swej<br />

rozprawie jak zbawiciel i lekarz wszech czasów) przedstawić<br />

przykład szerszego porządku rzeczy, pokazać, jak daleko sięga<br />

rozumienie Prof. i jak bardzo potrafi on pomóc naszemu czasowi.<br />

Gdyby naród grecki przebudził się w tej chwili z letargu, otarł sen<br />

z powiek i zaczął myśleć o boskim okresie, w którym ludność całego<br />

świata była sprawiedliwie podzielona na dwie nierówne części:<br />

na Greków i barbarzyńców, i w którym mała Grecja posiadała<br />

wszystko, co piękne i wspaniałe, i tym usprawiedliwiała ów podział...<br />

Mała Grecja wiedziała, jak ma chronić swe posiadłości, czyniąc<br />

przesmyk termopilski jeszcze węższym, niż go otrzymała z ręki<br />

natury. Mieczem potrafiła dowieść tego, co dzięki wspaniałym<br />

65 [Na marginesie:]: Uwaga. Na s. 110 Pan Prof.,jak się wydaje, mówi o tym<br />

nieco inaczej.<br />

66 [Na marginesie:] w opisanym i wyrażonym, słyszalnym patosie namiętności.<br />

233


dowodom duchajuż przedtem zostało dowiedzione: że podział jest<br />

sprawiedliwy. A gdyby wówczas zadano im pytanie o <strong>powtórzenie</strong>?<br />

Wówczas Prof. H. zacząłby pouczać, że w świecie ducha <strong>powtórzenie</strong><br />

oznacza więcej niż w świecie natury, że chodzi tu o obserwację<br />

rozwoju, każde bowiem pokolenie zaczyna tam, gdzie poprzednie<br />

skończyło. Jeżeli <strong>powtórzenie</strong> zostanie zrealizowane, obserwator<br />

zobaczy w nim owo „więcej", które istniało w związku z ówczesną<br />

Grecją. Czy mamy teraz szukać pretekstu, by wyjść i oglądać<br />

gwiazdy, aby nasi poeci mogli dokładnie podać, gdzie stały one na<br />

niebie w chwili, gdy odrodziła się Grecja, określając to za pomocą<br />

prostego frazesu, że znowu jest tak, jak było w dawnych czasach: to<br />

samo niebo i ta sama Grecja? Pozostaje pytanie, czy oglądając gwiazdy,<br />

odnajdziemy <strong>powtórzenie</strong>, tak jak znajdujemy fant, grając<br />

w fanty.<br />

Ale to jedynie ogólny przykład. W jednostce <strong>powtórzenie</strong><br />

ukazuje się jako zadanie wolności. Staje się pytaniem, jak zbawić<br />

osobowość od zniknięcia, od tego, aby nie stała się fantem wśród<br />

zdarzeń. W chwili gdy okaże się, że jednostka może się zagubić<br />

wśród zdarzeń swego losu, zatracić tak, że nigdy nie przestanie tego<br />

kontemplować - zagubi się, ajej wolność ulotni w okruchach życia,<br />

nie pozostawiając żadnej reszty. Wówczas problem nie stanie twarzą<br />

w twarz wobec wspaniałej wygody kontemplacji, lecz wobec<br />

zatrwożonej namiętności wolności. Właśnie to jest zadaniem<br />

psychologicznego opisu i określenia: nie wygłaszać - ponownie - in<br />

abstracto takiej czy innej tezy, iż wolność jest ubergreifende [niem.<br />

czymś znacznym], czego Prof. H. ani razu nawet nie podjął, lecz<br />

uczynić to in concreto, w sporze namiętności, co pojmie ten, kto istotnie<br />

wiąże <strong>powtórzenie</strong> z ruchem, nie sądząc, iż ruch jest jakimś trikiem,<br />

włączonym w streszczenie za jedną drachmę, zum Gebrauch<br />

[niem. do użytku] tego lub innego wypalonego autora literatury<br />

pięknej.<br />

Poprawka, dzięki której Prof. Heiberg ułaskawił mój rozwój,<br />

jest taka, jak to wyżej pokazano. Łatwo spostrzec, jak dziwne<br />

światło pada na cytaty z mojej książki, które po porzuceniu<br />

wcześniejszych błędów i po zahartowaniu się podczas poprawek<br />

234


odnalazły obecnie 67 honorowe miejsce w pozłacanym prezencie<br />

noworocznym. Ludzkie serce jest próżne i słabe, szczególnie serce<br />

autora. Ujrzeć swe nazwisko wymienione, jeżeli nawet nie w księdze<br />

życia, to choćby w pozłacanym prezencie noworocznym, być<br />

cytowanym jako ten, kto powiedział coś prawie pięknego i trafnego<br />

- czegóż więcej może pragnąć autor? Jeżeli ten, kto czyni dobro<br />

dzięki własnej wspaniałości, pozwoli sobie na małą, niewinną<br />

wolność bycia równie zdecydowanym w pojmowaniu, jak i w poprawianiu,<br />

należy porównać to z przyjęciem w poczet błogosławionych<br />

i następnie wykorzystać jako pochwałę, o ile nie chcesz<br />

pozostać głuptasem. Czyż Don Basilio nie mówi: Figaro jest głupi,<br />

skoro nie widzi, że związek hrabiego z Zuzanną może go obdarzyć<br />

niespodziewaną korzyścią 68 ? Można to porównać z korzyścią, jaką<br />

może osiągnąć autor, o ile ma tyle szczęścia, że pewien wspaniały<br />

mężczyzna skusi jego niewinne i nieznaczne myśli, by stały się<br />

wielkimi w nonszalanckim i oszałamiającym związku.<br />

Przejdźmy do cytatów. Poprawka brzmi tak: to, co powiedziałem,<br />

jest związane z <strong>powtórzenie</strong>m w naturze, i moja tak<br />

rozumiana wypowiedź jest bardzo piękna i trafna. W dawnych<br />

czasach rozumieliśmy się nawzajem - słowa i ja, lecz teraz one stały<br />

się tak wspaniałe, że nie potrafię ich pojąć. By jednak nie męczyć<br />

czytelnika przywoływaniem każdego z nich, zacznę od pierwszego<br />

i oddam się fatalnemu losowi, żądającemu ode mnie złożenia Prof.<br />

Heibergowi podziękowań za poprawki i pochwały, a także skłaniającemu<br />

mnie do ponownego przeszkodzenia czytelnikowi tym,<br />

co zawsze uważałem za coś nieznacznego: „Powtórzenie odpowiada<br />

67 [Na marginesie:] Podczas gdy jednocześnie zostały poddane instruktywnej<br />

restrykcji specjalnej kontroli policyjnej. [Jest to, być może, aluzja<br />

do niekwestionowanego autorytetu Heiberga w środowisku kopenhaskich<br />

intelektualistów.]<br />

68 Chodzi tu o operę buffo Wolfganga Amadeusza Mozarta (1756-1791),<br />

Wesele Figara (La nozze di Figaro, a. IV, sc. 7), z librettem Lorenza da<br />

Ponte, wg komedii Pierre'a Beaumarchais. Jej premiera odbyła się<br />

w wiedeńskim Burgtheater w 1786 r.<br />

235


w pewnym sensie temu, co Grecy nazwali «wspomnieniem». Uczyli<br />

oni, że wiedza jest wspomnieniem, nowa filozofia zaś twierdzi, że<br />

całe życie to <strong>powtórzenie</strong>" 69 .<br />

W ustach Pana Profesora te słowa określają <strong>powtórzenie</strong> w fenomenach<br />

natury - i tam znajdują swój sens. Co to znaczy - uczynić<br />

taką różnicę między antyczną i współczesną obserwacją powtórzenia<br />

w naturze? W następnej części rozprawy poleca Pan Prof.<br />

właśnie grecką obserwację i sympatię Greków do powtórzenia<br />

w naturze. Przecież w dawnych czasach słowa znaczyły coś innego,<br />

ale przynajmniej coś znaczyły. W mojej książeczce mówię nieprzerwanie<br />

o problemach wolności w życiu jednostki. Greckość była<br />

w jakimś sensie szczęśliwa, lecz gdy to szczęście zostało zatrzymane,<br />

wspomnienie ukazało się jako pocieszyciel wolności. Wolność<br />

otrzymała wieczne życie jedynie we wspomnieniu i w ruchu przywracającym<br />

wspomnienie. Współczesne rozumowanie musi zatem<br />

szukać wolności przed sobą. Dla greckiej uwagi wieczność (oglądana<br />

z punktu widzenia chwili) istnieje w przeszłości. Współczesne<br />

rozumowanie musi, z punktu widzenia chwili, szukać wieczności<br />

w przyszłości. A gdy szczęście znowu się zatrzyma, gdy nadejdzie<br />

kryzys, znaczy to, że wolność musi iść naprzód, a nie cofać się.<br />

Właśnie takie jest jej znaczenie. Na to nie trzeba w istocie żadnego<br />

dowodu, a przecież istnieje on w mojej książce, o ile czytelnik<br />

zaszedł tak daleko, że doszedł do stronicy 91, gdzie znajduje się<br />

uwaga dotycząca tego zdania.<br />

Życie młodzieńca zostało zatrzymane. Nadszedł kryzys. Młody<br />

człowiek zderzył się z problemem powtórzenia. Ja zaś w rozpaczy<br />

zarzuciłem teorię powtórzenia, gdyż i mój punkt widzenia był<br />

związany z immanencją. Czynię jedynie uwagę, że dobrze robi, nie<br />

szukając objaśnień w greckiej filozofii, „gdyż Grecy poruszali się<br />

w przeciwnym kierunku i Grek wybrałby w tym wypadku wspomnienie".<br />

Kiedy młodzieniec szuka porady i pomocy u Hioba,<br />

69 Jest to cytat z początku Powtórzenia, patrz s. 16 niniejszej książki.<br />

236


<strong>powtórzenie</strong> zapewne zostało już odkryte. Nie jest bynajmniej<br />

moim zamiarem przeczenie temu, skoro Hiob już jest obecny,<br />

a przecież właśnie dlatego jest wskazane, by <strong>powtórzenie</strong> zostało<br />

odkryte przez nową filozofię. Dlatego bezpośredni ciąg dalszy<br />

powyższego cytatu (ze strony 91) brzmi: „nowa filozofia nie czyni<br />

żadnego ruchu, gdyż zazwyczaj potrafi ona jedynie unieważniać 70 ,<br />

a choćby i uczyniła jakiś ruch, będzie on związany z immanencją,<br />

podczas gdy <strong>powtórzenie</strong> jest i pozostanie - transcendencją".<br />

Jeżeli zechce się uznać zawartą w tym myśl, nie pragnąc<br />

bynajmniej krytykować mnie za to, iż w mym estetycznym i psychologicznym<br />

opisie nieprzerwanie troszczę się, by opisywana jednostka<br />

jednocześnie była repliką w swej indywidualności 71 -<br />

wówczas wszystko jest, jak sądzę, wystarczająco jasne. Kiedy mówi<br />

się o wolności związanej z immanencją, to kryzys i podobne rzeczy<br />

są tylko iluzoryczne i dlatego wolność można z łatwością unieważnić.<br />

Lecz gdy rzecz zostanie podjęta zgodnie z interesem rzeczywistości,<br />

to pojawi się wyraźna różnica między greckim wspomnieniem<br />

a <strong>powtórzenie</strong>m, które przychodzi na skutek rozwinięcia<br />

kryzysu w ruch, a czyni to dzięki działaniu. To działanie jest<br />

opisane u Hioba - szczególnie tam, gdzie twierdzi, iż ma rację, gdyż<br />

namiętna bezsenność wolności oznacza poruszenie ducha (o cielesnym<br />

nie ma tu wcale mowy). Co przydarzyło się temu cytatowi,<br />

zdarzyło się i innym, właściwie większości z nich, gdyż zostały<br />

wywołane przez rektora literatury, Pana Prof. H., aby - przez niego<br />

poprawione et encomio publico ornati, straciły swe znaczenie. Przecież<br />

jeden przykład musi wystarczyć. Nie chcę pozbawić życia ani czytel-<br />

70 W oryginale: ophcevelse, ironiczna kontaminacja heglowskiego terminu<br />

Auftiebung i duńskiego wyrażenia oznaczającego „robienie głupstw".<br />

Patrz przypis 111 do Powtórzenia.<br />

71 Chodzi tu o wyrażenie iyReplik i Individualitet". (Hongowie opuszczają to<br />

pojęcie całkowicie, patrz: Fear and Trembling. Repetition, s. 318).<br />

Połączenie repliki z <strong>powtórzenie</strong>m oznaczać ma zapewne nieimmanentny,<br />

transcendentny charakter tego ostatniego procesu. Por. także<br />

Dar, moje posłowie dyskutujące pojęcie repliki.<br />

237


nika, ani siebie samego, ani tych biednych cytatów w rezultacie tak<br />

morderczej nudy.<br />

Moja książeczka zapewne nie oczekiwała takiego losu. Założyłem<br />

u czytelnika dostateczną wiedzę o różnych sferach filozofii.<br />

Musiałem ubrać w szatę żartu i śmiechu to, co przyjmuje się za rzeczy<br />

wszystkim dobrze znane, by (ze skromnością, z jaką przekazuję<br />

te sprawy) uniknąć w oczach zdolnego czytelnika uchodzenia za<br />

gbura i niezdarę. Wszystko ułożyłem dowcipnie i starałem się, by<br />

również tutaj była głębsza myśl. A przecież ani jednym słowem czy<br />

miną nie dałem do zrozumienia, że pragnę pouczać. Moim zadaniem<br />

było opisanie i wyrażenie, i dokonałem tego. Związek z czytelnikiem<br />

wyobrażam sobie następująco. Czytelnik odkrywa główną<br />

ideę: czy uważają za prawdziwą, czy też nie, przyznaje, że nigdy<br />

dotąd nie myślał w ten sposób. Zatem uznaje, iż jest w porządku, że<br />

to napisałem. Pojmie żart i będzie się nim bawił. Zrozumie moją<br />

uprzejmość, że nie pisałem banałów w pouczającym tonie i że znane<br />

sprawy oddałem żartowi w tym samym sensie, w jakim dwu filologów<br />

żartobliwie opowiada sobie, iż amo pochodzi od form czasownikowych<br />

amavi, amatum, amare 72 , niezależnie od tego, że jest to<br />

72 Są to cztery podstawowe formy łacińskiego czasownika kochać {amo - kocham).<br />

Od odmiany tego czasownika rozpoczynano w czasach Kierkegaarda<br />

naukę łaciny w szkole. Autor Listu otwartego podkreśla w ten sposób<br />

trywialność nauki „filologów"-heglistów. W „Przedmowie VII", zamieszczonej<br />

w niniejszym tomie, ponownie napotkamy ten przykład:<br />

„Lecz choćby to, co powiedział Hegel, było równie pewnejak to, że amo<br />

pochodzi od form czasownikowych amavi, amatum, amare, nawet gdyby<br />

było równie oczywiste jak dowód na równanie Pitagorasa, pozostanie<br />

przecież równie beznadziejne..." (patrz niniejsze wyd., s. 311). Nieco inny<br />

kontekst tego samego wyrażenia został pośrednio przywołany w Albo-<br />

-albo, wydanym w 1843 r., przed Powtórzeniem: „Potrafisz się długo rozwodzić<br />

o tchórzostwie i zniewieściałości tych, którzy kurczowo trzymają<br />

się tego, co pierwsze. Twierdzisz, że prawda jest w tym, co się zdobywa,<br />

a nie w tym, co się otrzymuje... Zacząłeś się rozpływać w ironicznych<br />

pochwałach na temat pierwszej miłości i w ogóle na temat wszystkiego,<br />

co pierwsze, a nawet «pierwszego lania, jakie jako uczeń otrzymałeś»...<br />

238


prawda i że zupełnie poważnie mówią to uczniom w szkole.<br />

Zrozumie moją uprzejmość - nawet wobec tego, co w książce<br />

znaczące, pozostałem w znacznym stopniu niepewny: czy mogę<br />

o tym pouczać? W żadnej chwili nie pisałem tak, by czytelnik odczuł<br />

choćby ślad pouczenia. Pisałem, będąc pewien, i nadal jestem tego<br />

pewien, że gdzieś znajduje się pojedynczy czytelnik, który doceni<br />

książkę i jeszcze bardziej doceni to, że właśnie tak ją napisałem - by<br />

ocalić duszę od nieludzkiej powagi, z jaką dzisiaj cedzi się banały.<br />

O nic innego nie zabiegam. I gdyby nawet rzeczywistość protestowała,<br />

czego dotąd nie uczyniła w sposób, który by mnie dotknął,<br />

nie ma to żadnego znaczenia, gdyż pozostanę, tak, pozostanę 73 wierny<br />

powtórzeniu.<br />

Zakończyłeś swe wywody piosenką Christiana Wilstera..." (Albo-albo,<br />

Warszawa 1982, t. II, tł. K. Toeplitz, s. 48). Warto dodać, że Christian<br />

Wilster (1797-1840) był filologiem i poetą, który w popularnej pod koniec<br />

lat dwudziestych XIX w. Studenteruise (Piosence studenckiej) napisał:<br />

„Pierwsze lanie, jakie w szkole dostałeś/ było za czasownik amare" (por.<br />

Ch. Wilster, Digtninger, Kopenhaga 1827, s. 38 i n.).<br />

73 [Na marginesie:] nie kontemplująco, lecz poprzez działanie, będąc<br />

przekonany, że mam rację i...


O Przedmowach<br />

17 maja 1839 roku dwudziestosześcioletni Kierkegaard napisał<br />

w dzienniku: „Tylko jedna myśl przepełnia moją duszę, jedna<br />

tęsknota, jedno pragnienie - by zagubić się w lirycznym gąszczu<br />

<strong>przedmowy</strong> i tam hasać do woli. Jak poeta, który czasami czuje się<br />

poruszony liryką, a kiedy indziej pobudzony epiką, tak i ja, prozaik,<br />

odczuwam obecnie nieopisaną radość, że zarzuciłem myślenie<br />

obiektywne. Teraz mogę szeptem wyrażać życzenia i nadzieje, a wieczorem,<br />

gdy pojawia się Horacjańskie susurratio [łac. szept] 1 - być<br />

sam na sam z czytelnikiem. Przedmowę bowiem należy zawsze przyjmować<br />

w barwach wieczoru, które są bez wątpienia piękniejsze od<br />

innych. Nie dziwi nas zatem, gdy czytamy, że Bóg spacerował<br />

w chłodzie wieczoru (Genesis) 2 , w porze, gdy natłok myśli wydaje<br />

się odległy i napuszony jak śmiech parobka" {Pap. IIA 432).<br />

W chwili gdy Bóg spacerował „w chłodzie wieczoru", Adam<br />

i Ewa próbowali ukryć swe nieposłuszeństwo. Tego samego dnia,<br />

skuszeni obietnicami węża, zjedli owoc z Drzewa Wiadomości Dobrego<br />

i Złego. Ich postępek był przekroczeniem rajskich norm; ko-<br />

1 Kierkegaard czytał Horacego w wydaniu Q Horatii Flacci opera, Lipsk<br />

1828; cytat, do którego tu nawiązuje, znajduje się w owym wyd. na s. 11<br />

(ASKB 1248).<br />

2 W niektórych duńskich tłumaczeniach Genesis (Pierwsza Księga Mojżeszowa<br />

3,8) Bóg chodzi „wieczorem po ogrodzie". W polskich - mowa<br />

jest o „powiewie dziennym" lub „wietrze dniowym".<br />

241


ieta i mężczyzna zostali skazani na wygnanie. Kierkegaardowska<br />

przedmowa jest więc związana z chwilą, w której człowiek na zawsze<br />

odchodzi od Boga. Jest tedy owocem wiedzy o rozdzieleniu, słowem<br />

wypędzonego, uchodźcy, emigranta, który nie stał się (jeszcze?<br />

nigdy?) częścią wspólnoty, a zatem nie chce lub nie potrafi „myśleć<br />

obiektywnie". Z pór dnia wybierze on wieczór, ze sposobów ekspresji<br />

- szept, a z form natury - gąszcz. Z tego materiału ulepi przedmowę,<br />

czyli, wedle późniejszego określenia Kierkegaarda, „sprawę<br />

nieznaczną".<br />

W 1844 roku ukazuje się w kopenhaskiej oficynie C. A. Reitzela<br />

książka zatytułowana Przedmowy. Dla rozweselenia niektórych stanów<br />

w miarę czasu i możliwości, pióra Nicolausa Notabene, atakująca system<br />

heglowski i Heiberga. Niewiele osób wiedziało o związkach S0rena<br />

Kierkegaarda z panem Notabene. Skrót nazwiska tego ostatniego<br />

mógł oznaczać NB, znak często spotykany w Kierkegaardowskim<br />

dzienniku, gdy autor chciał zaznaczyć sprzeciw albo zachwyt wobec<br />

myśli, czynu lub postawy.<br />

Inicjały imienia i nazwiska autora Przedmów tworzą również inny<br />

znak - N. N., określenie osoby nieznanej, anonimowej. Oba tropy<br />

prowadzą w tę samą stronę: Nicolaus Notabene to głos nikomu<br />

nieznany, pojedynczy, osobny. Sygnalizujący sprzeciw wobec innych.<br />

Jego przedmowa nie jest „usystematyzowaną syntezą dziejów",<br />

ale jednostkową emocją, chwilowym pragnieniem, przymrużeniem<br />

oka... „Przedmowę pisze się tak, jak się ostrzy kosę, jak się<br />

stroi gitarę,jak się rozmawia z dzieckiem albo -jak się pluje przez<br />

okno", powie o tych „nieznacznych" czynnościach ten, kto sam jest<br />

nikim. Nicolaus Notabene wygłasza pochwałę <strong>przedmowy</strong> jako nowego<br />

rodzaju literackiego. Bo przedmowa pojawia się przed mową,<br />

czyli przed wspólnotą. Jest słowem tego, kto unika instytucji, systemów<br />

i grup ludzkich. Kto zawsze mówi „od siebie" i dlatego pozostanie<br />

anonimowy. W takim kontekście przedmowa nabiera cech<br />

nowego i przewrotnego gatunku: jest nie tylko słowem pojawiającym<br />

się przed ustaloną przez wspólnotę prawdą, ale przede wszystkim<br />

jest antymową - wciąż podejmowaną próbą mówienia tylko we<br />

własnym imieniu - i wbrew innym...<br />

242


Zamieszczona na początku książki przedmowa do Przedmów<br />

opowiada o genezie tego nowego rodzaju literackiego. Jest ona<br />

nader prywatna, domowa: Nicolaus Notabene chce zostać pisarzem,<br />

ale żona obawia się, że ten zamiar zniszczy ich małżeństwo.<br />

Twórczość jest dla niej manifestem bezwzględnego indywidualizmu.<br />

Niesie tedy ze sobą śmiertelne zagrożenie dla wszystkich grup<br />

ludzkich, przede wszystkim dla najmniejszej i najważniejszej z nich:<br />

rodziny. Pan Notabene porównuje akcję żony z prześladowaniem<br />

wolności prasy. Ta kobieta - powiada - zachowuje się tak, jakby<br />

„zapragnęła skonfiskować wszystko, co dotąd napisałem, by użyć<br />

tego w lepszy sposób, choćby jako podstawki do haftu, jako materiału<br />

na papiloty itp. [...] A przecież nawet ten, kto podlega specjalnej<br />

cenzurze, ma nadzieję, że jego książka zostanie w końcu «zwolniona»!<br />

Moja zaś praca została zdławiona w chwili narodzin". (Jesteśmy<br />

zatem blisko tematyki Powtórzenia: konfliktu między miłością<br />

młodzieńca a pojawieniem się u niego poetyckiej weny. W Przedmowach<br />

jednak usłyszymy także głos kobiety, niesłyszalny w pierwszym<br />

dziele.)<br />

Dlaczego żona protestuje? Czy chodzi tu o opozycję między<br />

kaprysem jednostki a normą społeczną, czyli ujmując to inaczej,<br />

między „pisaniem" a „płodzeniem"? Przecież często mówi się o autorze:<br />

o, znowu spłodził dzieło. Czy uczynił to kosztem „obowiązków"<br />

małżeńskich? Czyżby przedmowa naprawdę była wrogiem<br />

biologii i konwencjonalnych norm małżeńskich? Mąż broni swojej<br />

racji. Według niego zasada twórczościjest esencjonalnie indywidualna,<br />

nie znosi obecności innych. Nawet kochającej żony. Co bynajmniej<br />

nie znaczy, że pisze przeciwko niej. W odpowiedzi usłyszy, że<br />

podróże męża do królestwa ducha obdarzają żonę samotnością. Nie<br />

jest to wymarzony dar dla młodej mężatki... Ale czyją dobrze zrozumiał?<br />

Czyjej reakcja jest istotnie „dławiąca"? Przecież kobiecy głos<br />

uznać można za naśladowanie irytującej taktyki Sokratesa, który<br />

powtarzał słowa przeciwnika jedynie po to, by poprowadzić go<br />

w stronę wiedzy, a raczej samowiedzy.<br />

Inne, wewnątrzkulturowe napięcie powstaje między przedmową,<br />

przedstawionąjako nowy rodzaj literacki, a konwencjonalną ka-<br />

243


tegorią „całej książki". (Warto dodać w nawiasie, że to napięcie można<br />

i dzisiaj zauważyć, a raczej usłyszeć. Pewien wydawca oburzył się,<br />

gdy go zapytałem, czy zechce wydać Kierkegaardowskie Przedmowy.<br />

- Proszę pana - odrzekł -jesteśmy poważnym wydawnictwem filozoficznym.<br />

My wydajemy cale książki!) Ta dystynkcja powstała w walce<br />

z duńskimi heglistami. Określenie „cała książka" wyrażało przecież<br />

ich skłonność do „całości", do „syntezy" i holistycznego oglądu<br />

świata i historii. Nicolaus Notabene przeciwstawia temu indywidualny<br />

apetyt na fragment. Na okruch. Na to, co zaczęte, a niedokończone.<br />

Co jednostkowe. Co słabe. Twórczość nieskrępowana ani<br />

konwencją, ani ideologią - oto jakie hasło przyświeca temu tekstowi<br />

Kierkegaarda i innym, pisanym pod pseudonimem lub pod własnym<br />

nazwiskiem. Ajednocześnie ta właśnie twórczość została przez<br />

niego określonajako „mała", „słaba", „nieważna", bagatelna... Spotykamy<br />

tutaj tak częste u Kierkegaarda związanie pisarskiej wolności<br />

z tym, co jednostkowe i kruche. Chętnie staje on przeciw władzy,<br />

autorytetowi i potędze - by bronić tego, co pojedyncze, wątłe,<br />

nieuznane.<br />

Zauważmy, że Nicolaus Notabene konsekwentnie używa terminologii<br />

wojskowej; stosunek męża i żony to walka, to potyczka<br />

na argumenty. Pytanie, czy - i jaki - kompromis jest możliwy, pozostawmy<br />

ciekawości czytelnika. Bo tu wszystko dzieje się w horyzoncie<br />

czytelniczej świadomości. Od czasu do czasu czytelnik zostaje<br />

przywołany na świadkajednej bądź drugiej strony. Niechże nie sądzi,<br />

że jego miejsce (w Kierkegaardowskiej komunikacji) jest „wyżej"<br />

lub „obok"...<br />

Przedmowy zostały zatem opatrzone autorską przedmową (jakżeby<br />

inaczej!), wyjaśniającą genezę i budowę tego „odrębnego rodzaju<br />

literackiego". Po niej następuje osiem przedmów do mniej<br />

lub bardziej nieistniejących książek.<br />

„Przedmowa I" otrzymała przewrotny kształt wstępu do książki<br />

„pisanej z planem" (chciałoby się dodać: z planem heglowskim),<br />

a nie pod wpływem romantycznego natchnienia. Książki, którą<br />

w dodatku można zakupić jako „prezent na Gwiazdkę"! Klasycysta<br />

Heiberg słynął z wydawania wykwintnych książek, które aż się prosi-<br />

244


ły, by położyć je pod choinkę. Zredukowanie literatury i filozofii do<br />

roli prezentu, do czegoś wyłącznie „miłego", „przyjemnego" i „pedagogicznego",<br />

musiało wywołać sprzeciw Notabene / Kierkegaarda.<br />

Kierkegaard pozostawił w swych dziennikach ślad pracy, która<br />

miała zadrwić z owego „gwiazdkowego prezentu" i która zgodnie<br />

z Kierkegaardowskim poczuciem humoru została nazwana „prezentem<br />

noworocznym".<br />

„Przedmowa II" rozpoczyna się jako omówienie Czterech nowel<br />

(1843) duńskiego pisarza Christiana Winthera. Jednocześnie we<br />

fragmencie, który w drukarni został wykreślony z rękopisu, Kierkegaard<br />

zwraca uwagę na artykuł Heiberga w „Intelligensblade" nr 35<br />

z 1843 roku.<br />

„Przedmowa III" parodiuje Heibergowskie „Posłowie do «Uranii»".<br />

Rocznik astronomiczny „Urania" miał być „prezentem gwiazdkowym<br />

dla estetycznie wykształconej publiczności" na Boże Narodzenie<br />

1843 roku. „Posłowie do «Uranii»" opublikowano w styczniu<br />

1844. Heibergbawi się w nim słowami „wstęp" i „posłowie": „Urania"<br />

miała być opatrzona wstępem, ale Heiberg szybko zarzucił ten zamiar<br />

- przecież książka powinna mówić „sama za siebie". A jednak,<br />

po dojrzalszym namyśle, konieczne okazało się wyjaśnienie czytelnikom,<br />

o co w niej chodzi. Stąd posłowie, które Notabene / Kierkegaard<br />

uznali za prowokację. Na posłowie odpowiedzieli przedmową.<br />

„Przedmowa IV" kontynuuje ideę przejętą z „Przedmowy I",<br />

by okres Nowego Roku uczynić komercyjnym „festiwalem literackim",<br />

okresem, gdy książki „idą". Ponownie ujrzymy w tekście<br />

wyraźne aluzje do twórczości Heiberga.<br />

„Przedmowa V" kieruje swą złośliwość przeciw partiom, stowarzyszeniom<br />

i organizacjom, wypowiadającym się w imieniu jednostki.<br />

Naśladuje (i parodiuje) oficjalne przemówienie, wygłoszone<br />

z okazji plenarnego zebrania „Towarzystwa Całkowitej Wstrzemięźliwości".<br />

„Przedmowa VI" chce być wstępem do pisma wydanego ku zbudowaniu<br />

ludzi wykształconych. „Inspiracją" dla tego pisma są heglowskie<br />

Kazania biskupa Jakoba Petera Mynstera z 1823 roku i krytyczne<br />

omówienie AIbo-albo przez Hansa Petera Kofoed-Hansena.<br />

245


„Przedmowa VII" krytykuje kompilacyjny, nieosobisty stosunek<br />

do sztuki i procesu twórczego. Wedle pierwotnego zamysłu<br />

miała być wstępem do Pojęcia lęku. Prawdopodobnie została usunięta<br />

w druku, jej polemiczna tonacja bowiem znacznie różni się od poważnego<br />

tonu tego dzieła.<br />

„Przedmowa VIII" to wstęp do obmyślanego przez Kierkegaarda<br />

czasopisma „Philosophiske Overveielser" („Rozważania Filozoficzne").<br />

Duńczyk wspomina o nim po raz pierwszy w swych<br />

dziennikach z 1842 roku, gdy pragnie stworzyć alternatywę dla heglowsko-heibergowskiego<br />

„pisania systemicznego" (Pap. IV A 2).<br />

W ten sposób powróciliśmy na teren bitwy rozgrywającej się<br />

między Kierkegaardem a Heibergiem. Widzieliśmy jej początki.<br />

Spójrzmy na koniec: czy Kierkegaardowi udało się pokonać Heiberga?<br />

To naprawdę dziwne i zabawne - autor Przedmów poświęcił tyle<br />

czasu i energii na zwalczanie, często pod niezwykłymi pseudonimami,<br />

ulubieńca Kopenhagi! Ale im wspanialej atakował, im celniej argumentował,<br />

im lepiej uwodził literackim smakiem i erudycją, tym<br />

gorzej mu się wiodło. Gdyby nie zaczepiał Heiberga, ten banalny<br />

naśladowca Hegla byłby teraz ze szczętem zapomniany. Jeżeli dzisiaj<br />

wnikliwie czytamy jego pisma i prace o nim - to właśnie za sprawą<br />

Kierkegaarda. Był przecieżjego przeciwnikiem!


S0ren Kierkegaard<br />

jako Nicolaus Notabene<br />

Przedmowy<br />

Dla rozweselenia niektórych stanów<br />

w miarę czasu i możliwości,<br />

pióra<br />

Nicolausa Notabene


Przedmowa<br />

Nieraz udało się doświadczalnie stwierdzić, że dzięki sprawom<br />

nieznacznym, po prostu drobiazgom, a więc: niezamierzonej uwadze,<br />

wybuchowi, który wymknął się spod kontroli, przypadkiem<br />

uczynionemu grymasowi i niespodziewanemu gestowi, można<br />

otworzyć serce drugiego człowieka i odkryć to, co pozostanie ukryte<br />

przed okiem bardziej ostrożnego obserwatora.<br />

Ale by ta nieznaczna uwaga nie zmieniła się w świadomą swej<br />

siły pychę, natychmiast ją porzucam i zdążam do celu. Wobec całej<br />

książki przedmowa jest sprawą nieznaczną. A przecież, czyż dokładna<br />

lektura <strong>przedmowy</strong> nie prowadzi nas wprost do sedna sprawy?<br />

Nauka uczyniła naprawdę wiele, by uporządkować literaturę: każdej<br />

książce wskazała odpowiednie miejsce we współczesności,<br />

współczesności zaś - miejsce w historii. Nikt nie wie, ile byśmy zyskali,<br />

gdyby udało się nauczyć tego lub innego literata czytania wyłącznie<br />

przedmów - i niczego więcej. Zacząłby od najdawniejszych<br />

czasów i biegł naprzód, poprzez stulecia, aż do naszych dni.<br />

W przedmowach pozostawiają swój ślad przypadki: dialekty,<br />

idiomy i prowincjonalizmy. Moda rządzi przedmowami inaczej niż<br />

książkami. Zupełnie jakby zmieniały ubrania. Raz są długie, raz<br />

krótkie. Czasem aroganckie, kiedy indziej - skromnisie. Tutaj sztywne,<br />

tam zaś niedbałe. Niekiedy zmartwione, nieledwie okazują skruchę.<br />

W innym wypadku są pewne siebie, wprost bezczelne. Raz nieomal<br />

odsłaniają słabe strony książki lub przyznają się do nich przed<br />

innymi. Kiedy indziej sąjakby porażone całkowitą ślepotą. Czasami<br />

249


przedmowa daje przedsmak całej produkcji, w innych wypadkach<br />

zostaje po niej gorzki posmak.<br />

To wszystko jest sprawą czysto rytualną. Nawet autor, którego<br />

książka wykracza poza swą epokę, poddaje się -jak nakazuje zwyczaj<br />

- temu, co nieznaczne: przedmowie, i dzięki niej próbuje sił w komicznym<br />

dla obserwatora zderzeniu ,jak?" z „dlaczego?". Im więcej<br />

o tym myślę, tym bardziej przekonuję się o pożytku mojej obserwacji.<br />

Po prostu należy pomyśleć o stronie przeciwnej, o greckiej<br />

naiwności, 3 która daje wspaniałą podstawę do przedstawienia rezultatów.<br />

Lecz muszę zatrzymać mą myśl w pełnym biegu. Bo czy<br />

nie skieruje mnie na fałszywy trop, skoro wcale nie dysponuję naukową<br />

aparaturą?<br />

Nowoczesna nauka zadała przedmowie śmiertelną ranę. 4<br />

Z naukowego punktu widzenia dawni autorzy godni są pożałowania.<br />

Naprawdę nie wiadomo, śmiać się tu czy płakać? Nieporadność<br />

w uchwyceniu sedna rzeczy czyni z nich postaci komiczne,<br />

a naiwność wzruszające - o ile ktoś jeszcze potrafi się wzruszyć.<br />

Obecnie taka sytuacja się nie powtórzy. Bo dzisiaj rozpoczyna się<br />

książki od sedna, a system bierze „z niczego". Co więc pozostało do<br />

powiedzenia w przedmowie?^<br />

Dzięki takiemu biegowi rzeczy pojąłem, że przedmowajest odrębnym<br />

rodzajem literackim. Skoro przedmowę się odrzuca, najwyższy<br />

czas, by wyzwoliła się - tak jak to się stało ze wszystkim innym.<br />

Dopiero wówczas rzecz będzie w porządku.<br />

3 W Dziennikach Kierkegaarda istnieje następująca uwaga dotycząca tego<br />

miejsca: „Grecy właściwie nie korzystali z przedmów, ale od razu, już<br />

w pierwszym zdaniu mówili, o co chodzi w książce" (Pap. V B 74,1). Odnosi<br />

się to do Homerowej Iliady i Odysei oraz do prac Herodota i Tukidydesa<br />

- ale nie do Platona czy Arystotelesa.<br />

4 Chodzi tu zapewne o Heglowskie użycie przedmów, szczególnie<br />

o przedmowę do Fenomenologii ducha (1807).<br />

5 We wstępie do Nauki logiki Hegel żąda, by logika zaczęła od „rzeczy samej",<br />

od „czystego bytu". Duński uczeń Hegla, J. L. Heiberg, ze stwierdzenia,<br />

iż „system musi zaczynać się z niczego", uczynił hasło obowiązujące<br />

duńskich heglistów. Por. J. L. Heiberg, Det Logiske System, w: „Perseus.<br />

Journal for den spekulative Idee", Kopenhaga 1838, nr 2.<br />

250


W odległych czasach odnotowywano w przedmowach do książek<br />

sprawy zupełnie niewspółmierne. Obecnie można je znaleźć jedynie<br />

w przedmowie, która nie pociąga za sobą żadnej książki.<br />

W ten sposób, jak sądzę, spór został rozstrzygnięty ku obopólnemu<br />

zadowoleniu. Bo jeżeli przedmowa i książka nie muszą pędzić w tym<br />

samym zaprzęgu, niechże pierwsza rozwiedzie się z drugą. Nowe<br />

metody naukowe przekonały mnie, że musi dojść do rozejścia. Moją<br />

zasługąjest to, że odbędzie się ono w sposób poważny. Owo rozdzielenie<br />

to jedynie symptom, wskazujący na głębsze przyczyny.<br />

Każdy estetycznie rozgarnięty pisarz zna chwile, w których<br />

wcale nie chce napisać książki, a jedynie przedmowę do niej - i to<br />

niezależnie od tego, czy książka wyszła spodjego, czy obcego pióra.<br />

Co oznacza, że przedmowa różni się istotnie od książki i że pisanie<br />

<strong>przedmowy</strong> jest czymś zgoła odmiennym od pisania książki.<br />

W przeciwnym razie chęć napisania <strong>przedmowy</strong> mogłaby pojawić<br />

się po napisaniu książki albo wówczas, gdy autor tylko myśli o książce<br />

i zadaje sobie pytanie: czy napisać przedmowę na początku, czy<br />

na końcu?<br />

Jeżeli tak właśnie się dzieje, oznacza to, że autor chce załatwić<br />

jakąś sprawę - lub myśli o jakieś sprawie. Ale jeżeli jest inaczej i autor<br />

po prostu pragnie napisać przedmowę, to szybko dostrzeże, że<br />

nie może ona dotyczyć żadnej sprawy. W przeciwnym razie przedmowa<br />

stanie się całą książką, pytanie zaś o stosunek <strong>przedmowy</strong> do<br />

książki zostanie odrzucone. Przedmowa sama w sobie, przedmowa<br />

wyzwolona nie może mieć żadnej sprawy do załatwienia. Powinna<br />

raczej mówić o niczym, a tam, gdzie coś ją zajmuje, owo coś powinno<br />

być jedynie powierzchownym i udawanym działaniem.<br />

W takim przypadku przedmowa zostanie określona czysto lirycznie<br />

6 , zgodnie ze swoją naturą, podczas gdy przedmowa w wulgarnym,<br />

tradycyjnym ujęciu jest wyłącznie konwencjonalnym rytuałem.<br />

Prawdziwa przedmowa to nastrój. Przedmowę pisze się tak,<br />

jak się ostrzy kosę, jak się stroi gitarę, jak się rozmawia z dzieckiem<br />

6 Najprawdopodobniej jest to ironiczna polemika z systemem estetycznym<br />

Heiberga, gdzie liryka oznaczała stadium bezpośredniości.<br />

251


albo -jak się pluje przez okno. Nie wiadomo, jak się to robi, ot, po<br />

prostu przychodzi ochota, by z fantazją dać upust twórczej potrzebie.<br />

Odczuwasz pragnienie, by napisać przedmowę. Bardzo chcesz<br />

lenessub noctem susurri [łac. cicho szeptać, gdy zapada noc]. Napisać<br />

przedmowę to znaczy zadzwonić do drzwi i natychmiast uciec. To<br />

przejść obok okna dziewczyny, by zbadać uliczny bruk. To ukarać<br />

wiatr uderzeniem laski. To zdjąć kapelusz, choć nikt nie nadchodzi.<br />

Napisana przedmowa usprawiedliwia w pewnym stopniu<br />

pragnienie, by zostać dostrzeżonym - tak jak nieczyste sumienie<br />

w pewnym stopniu wymaga skrytosci. Przedmowa przypomina<br />

zwrot w tańcu, choć tancerz pozostaje w bezruchu. Przypomina<br />

przerzucenie lewej nogi przez siodło, skrócenie cugli po prawej<br />

stronie, rżenie wierzchowca: prrt, i to uczucie, że ma się w nosie cały<br />

świat. Napisać przedmowę to jakby bez żadnego ryzyka uczestniczyć<br />

w czymś wysoce ryzykownym. Jakby się stało na zboczu Valbybakken<br />

7 i podglądało dzikie gęsi.<br />

Pisanie <strong>przedmowy</strong> to jak zajeżdżanie dyliżansem na pierwszy<br />

postój: siedzisz w ciemnym pudle i przeczuwasz, co się za chwilę<br />

ukaże - więc najpierw będzie brama, potem otworzy się niebo, a nieco<br />

niżej pobiegnie przed siebie wiejska droga. Tuż obok wytęsknione<br />

tajemnice lasu, podniecający kres ścieżki w gęstwinie, dźwięk trąbki<br />

pocztyliona i przyjazne zaproszenie echa. Słyszy się głośne cmokanie<br />

woźnicy, niespokojnie powtórzone przez leśne drzewa, i wesołą<br />

rozmowę podróżnych.<br />

Przedmowę pisze się tak, jak się przybywa. Już jest się w przytulnych<br />

pokojach, wita przeczutą postać tęsknoty, siada w fotelu,<br />

nabija fajkę, zapala - i wciąż ma się sobie nieskończenie wiele do<br />

opowiedzenia.<br />

7 Valbybakken to wzgórze w zachodniej części Kopenhagi. Na jego szczycie<br />

zbudowany został pałac Frederiksberg Slot. W potocznym użyciu<br />

Valbybakken oznacza także mentalną granicę, „koniec (kopenhaskiego)<br />

świata"; dzikie gęsi przyleciały zapewne zza tej granicy, symbolizują zatem<br />

to, co nowe, nieoswojone i niepokojące.<br />

252


Pisanie <strong>przedmowy</strong> przypomina przeczucie: o, za chwilę się zakocham.<br />

Dusza jest w stanie słodkiego niepokoju, zagadka została<br />

zadana, każde zdarzenie może być wyjaśnieniem. Przedmowę pisze<br />

się tak, jak odgina się gałęzie jaśminu, by zobaczyć ją, dotąd ukrytą:<br />

swoją miłość. Tak, właśnie tak pisze się przedmowę... A jak wygląda<br />

ten, kto ją pisze?<br />

Jak wczesny kwiat pojawia się między nami i znika, on, zawsze<br />

uśmiechnięty pędziwiatr, zadowolony z siebie, lekkomyślny, nierób<br />

- po prostu postać niemoralna! Nie idzie na giełdę, by zarobić pieniądze,<br />

ale tylko przez nią przechodzi. Nie przemawia na zebraniach<br />

plenarnych, bo powietrze jest tam nieświeże. Nigdzie nie<br />

wznosi toastów, skoro wiele dni przedtem trzeba je zgłosić policji.<br />

Nie służy systemowi, nie spłaca państwowego długu; tak, nawet on<br />

nie skłoni go do zachowania powagi. Idzie przez życie tak, jak mały<br />

szewczyk przechodzi przez ulicę: pogwizdując. Wtedy ten, kto czeka<br />

na swoje kalosze, musi zdobyć się na cierpliwość - dopóki pozostała<br />

choć jedna niewypróbowana ślizgawka, choć jedna maleńka rzecz,<br />

którą warto obejrzeć. Oto jak wygląda ten, kto pisze <strong>przedmowy</strong>.<br />

Każdy może myśleć o tym, co chce i jak chce. Ze mną jest inaczej.<br />

Wiąże mnie dana obietnica i skłania obowiązek, bym zajął się<br />

wyłącznie tym rodzajem produkcji. Od razu wyznam czytelnikowi,<br />

jak te rzeczy mają się do siebie. Tak, tu jest właściwe miejsce: bo to,<br />

co należy do <strong>przedmowy</strong>, jest niczym kawiarniana plotka.<br />

Choć moje małżeństwo jest tak szczęśliwe, jak to się przytrafia<br />

nielicznym ijak nieliczni czuję się wdzięczny za moje szczęście, przecież<br />

poznałem małżeńskie problemy, a poznałem je za sprawą mojej<br />

żony, bo sam nie przeczuwałem niczego. Było to kilka miesięcy po<br />

ślubie. Powoli przystosowywałem się do reguł małżeńskiego pożycia,<br />

gdy znowu pojawiło się pragnienie, które znałem od zawsze<br />

i któremu, święcie w to wierzę, powinienem się oddać - mianowicie<br />

chęć zajęcia się jakąś robotą literacką. Wybrałem zatem przedmiot<br />

pracy, wyłożyłem potrzebne książki - te, które sam posiadałem, i te,<br />

które pożyczyłem z Biblioteki Królewskiej - uporządkowałem notatki,<br />

a pióro umoczyłem w kałamarzu. Żona ledwie rozumiała, co<br />

się święci. Zaczęła uważnie śledzić moje ruchy. Od czasu do czasu<br />

253


pozwalała sobie na dwuznaczną uwagę, na niejasną aluzję. Bynajmniej<br />

nie odpowiadały jej moje zajęcia w pracowni, długie tam przebywanie<br />

i literackie problemy. Aleja się nastroszyłem. Udałem, że<br />

wcale jej nie rozumiem, co zresztą na początku było prawdą.<br />

Pewnego dnia zaskoczyła mnie i zmusiła do oficjalnego wyznania:<br />

więc tak, chcę zostać pisarzem! Dotądjej zachowanie było działaniem<br />

zwiadowczym. Obecnie stało się bardziej zdecydowane, aż<br />

w końcu wydała mi wojnę, et ąuidem [łac. i to] tak otwarcie, jakby<br />

zapragnęła skonfiskować wszystko, co dotąd napisałem, by użyć tego<br />

w lepszy sposób -jako podstawki do haftu,jako materiału na papiloty<br />

itp. Żaden pisarz nie znalazł się w gorszej sytuacji. Przecież nawet<br />

ten, kto podlega specjalnej cenzurze 8 , ma nadzieję, że jego<br />

książka zostanie w końcu „zwolniona"! Moja zaś praca była zdławiona<br />

w chwili narodzin. Także coś innego uświadomiło mi, że sytuacja<br />

jest coraz bardziej rozpaczliwa. Ledwo bowiem odkryłem, że jestem<br />

przedmiotem ataków skierowanych przeciw wolności prasy, zrozumiałem<br />

coś, czego przedtem zupełnie nie pojąłem: zaniechanie wydania<br />

mych prac będzie nieodwracalną stratą dla ludzkości. Cóż<br />

zatem miałem zrobić?<br />

Nie mogłem, jak czynią to ocenzurowani autorzy, apelować do<br />

kancelarii królewskiej, do zgromadzeń stanowych, do czcigodnej<br />

publiczności lub do pamięci potomnych, skoro wszystko, życie<br />

i śmierć, zależało od - mojej żony! Znajomi uważają mnie za całkiem<br />

dobrego, wyćwiczonego dyskutanta. Ale ta umiejętność na nic mi<br />

się teraz nie zda. Bo choć gotów jestem dyskutować nawet z diabłem,<br />

nie potrafię dyskutować z żoną. Ona bowiem zna tylko jeden<br />

sylogizm, a może nawet nie zna żadnego. To, co uczeni nazywają sofistyką,<br />

ona - wcale nieuczona - nazywa „droczeniem się". Jej sposób<br />

postępowaniajest zupełnie prosty, to znaczy prosty dla tego, kto<br />

wie, jak należy postępować. Za każdym razem, gdy mówię, niezależnie<br />

od tego, czy układam to w formę sylogizmu, czy też nie, w długą<br />

S W 1814 roku została wprowadzona w Danii cenzura prewencyjna druków<br />

liczących mniej niż 24 arkusze (384 stronice in octavo), często nazywana<br />

specjalną.<br />

254


przemowę czy w krótką uwagę (forma nie ma tu znaczenia), jeżeli<br />

moja przemowa nie przypada jej do gustu, robi minkę, która jednocześnie<br />

jest uprzejma, pociągająca, dobra, czarująca, ale także<br />

tryumfalna i niszczycielska. Mówi wtedy:<br />

- Droczysz się ze mną!<br />

Jaki tego skutek? A taki, że moje zdolności dyskutanta okazują<br />

się artykułem luksusowym, całkowicie zbędnym w gospodarstwie<br />

domowym. Czyżja, wyćwiczony dialektyk, mogę przemawiać jak na<br />

procesie sądowym (który, według słów poety, bywa „szczególnie<br />

długi" 9 ), jeśli moja żona, mówiąc kurz und bundig [niem. krótko<br />

i zwięźle], przypomina kancelarię królewską? Jedynie tym różni się<br />

od władzy, że jest uprzejma. Właśnie uprzejmość daje jej władzę,<br />

z której w każdej chwili potrafi korzystać w czarujący sposób.<br />

Tak wygląda cała sprawa. Nigdy nie posunąłem się poza wstęp.<br />

Był to zwykły, według mnie, świetnie sformułowany wstęp. Pomyślałem,<br />

że gdybym nie był jego autorem, mógłbym rozbawić nim żonę.<br />

A może udałoby się pozyskać ją dla sprawy, czytając wstęp na<br />

głos? Byłem przygotowany na jej zręcznie sformułowany protest:<br />

,Jak to! Więc już do tego doszło, że nie tylko bawię się pisaniem, ale<br />

zmuszam ją do słuchania odczytu!"<br />

Omyliłem się. Przyjaźnie przyjęła moją propozycję. Słuchała.<br />

Śmiała się. Była zachwycona. Mam pewność, że wygrałem. Oto podchodzi<br />

do stołu, przy którym siedzę, i otacza ramieniem moją szyję.<br />

Prosi, bym powtórzył pewien fragment. Zaczynam czytać. Trzymam<br />

rękopis tak wysoko, by mogła zobaczyć moją twarz. Wychodzę ze<br />

skóry, aby dobrze wypaść. Ale nie wyszedłem jeszcze poza czytany<br />

fragment, gdy rękopis zaczął się palić. Nie zauważyłem, kiedy pod<br />

rękopis podsunęła zapaloną świecę! Teraz płomień ma władzę.<br />

Niczego nie mogę ocalić.<br />

9 Aluzja do wiersza poety duńskiego Jensa Baggesena, zatytułowanego<br />

Kallundborgs Kr0nike, eller Censurens Oprindelse (Kronika kallundborska<br />

albo o pochodzeniu cenzury) z 1786 roku. Por. dwunastotomowe/^n5 BaggesensDanske<br />

Vcerker, Kopenhaga 1827, t. I, s. 245 (ASKB 1509-1520).<br />

Duński proces sądowy opiera się na dialektycznym i często długim pojedynku<br />

oskarżyciela z obrońcą.<br />

255


Wstęp idzie z ogniem, ku powszechnej radości, gdyż moja żona<br />

raduje się za nas dwoje. Klaszcze w dłonie jak rozbawione dziecko.<br />

Następnie rzuca mi się na szyję i ściska z taką namiętnością, jakbyśmy<br />

przez długi czas byli rozłączeni, a nawet straceni dla siebie.<br />

Nie potrafię wykrztusić ani słowa. Prosi o wybaczenie: przecież<br />

w ten sposób walczyła o moją miłość! Prosi tak wzruszająco! Prawie<br />

uwierzyłem, że czuła się tak, jakby straciła męża. Wyjaśniła, że bardzo<br />

się zmieniłem i że nie może dłużej tego wytrzymać.<br />

- Twoje myśli - powiedziała - należą do mnie. Muszą do mnie<br />

należeć! Twoje spojrzenie jest moim chlebem powszednim. Twoja<br />

pochwała, twój uśmiech, twój żart są moim życiem, moim zachwytem!<br />

Pozostaw mije! Nie odbieraj, co słusznie mi się należy! Zrób to<br />

dla mnie! Dla mojej radości! Bym z radością czyniła to, co mnie<br />

naprawdę raduje: wciąż myślała o tobie! Bym nadal, dzień i noc,<br />

z radością mogła zalecać się do ciebie - takjak ty kiedyś zalecałeś się<br />

do mnie!<br />

Co upoważniło moją żonę do takiego zachowania? Przecież<br />

zawsze była taka miła - nie tylko znajomi tak sądzili, ale przede<br />

wszystkim ja sam. Miła przez cały boży dzień! Jej zdanie było in contento<br />

[łac. w zarysie] następujące: mąż-pisarz wcale nie jest lepszy od<br />

męża, który co wieczór siedzi w klubie. O, nawet gorszy. Bo ten, kto<br />

chodzi co wieczór do klubu, musi przyznać, że jest to wykroczenie.<br />

Bycie pisarzem zaś to wykwintna forma niewierności, z której nie<br />

trzeba się spowiadać - chociaż skutki są o wiele gorsze. Ten, kto chodzi<br />

do klubu, jest tak długo nieobecny, jak długo nie ma go w domu<br />

- tymczasem pisarz!...<br />

- Sam tego nie widzisz, ale zaszły w tobie ogromne zmiany! Od<br />

rana do wieczora skrywasz się szczelnie za zasłoną myśli. Szczególnie<br />

przy obiedzie. Siedzisz i patrzysz przed siebie, jakbyś był<br />

duchem albo królem Nebukadnesarem, odczytującym niewidoczne<br />

pismo 10 . Podobnie się dzieje, gdy robię ci kawę. Stawiam ją na<br />

10 W Księdze Daniela 2 i 4 opisane są sny króla Nabuchodonozora (Nebukadnesara),<br />

objaśnione przez Daniela. Niewidoczne pismo wspomniane<br />

jest w rozdziale 5; pisze je dłoń dostrzeżona przez Baltazara (Belsazara),<br />

syna Nabuchodonozora.<br />

256


tacy, staję przed tobą i podaję z radością... Kłaniam ci się, a ty nic.<br />

O, wtedy ze strachu prawie upuszczam tacę, a przede wszystkim<br />

opuszcza mnie zadowolenie i radość i już nie umiem skłonić się<br />

przed tobą.<br />

Tutaj moja żona zgrabnie umieściła katońskie praeterea censeo<br />

[łac. ponadto sądzę, że] 11 - podobnie czyniła także przy innych okazjach<br />

i bynajmniej nie tak monotonnie, jak robił to Katon. Ona<br />

wszystko potrafi obrócić na swoją korzyść; jej argumentacja przypomina<br />

zaklinanie natury.<br />

Gdyby podczas dyskusji mój przeciwnik wygłosił podobną<br />

przemowę, zapewne odwróciłbym się do niego plecami i powiedział<br />

o nim to, co mówi Magister u Holberga 12 : Cóż to za ignorant! Nie<br />

potrafi odróżnić ubi praedicamentale od ubi transcendentale 1 ^.<br />

Ale z moją żoną jest inaczej: jej argumenty szybko trafiają do<br />

serca, skąd zresztą wzięły swój początek. W ten sposób wyjaśniła mi,<br />

jak można stać się katolikiem, słuchając mszy po łacinie, gdyżjej argumentacja<br />

przypomina łacinę słuchaną przez kogoś, kto wcale nie<br />

zna tego języka. Argumenty żony zawsze podtrzymują na duchu,<br />

poruszają oraz wzruszają.<br />

- Być pisarzem, kiedy jest się mężem - ciągnie - to oczywista<br />

niewierność, zaprzeczenie tego, co każe kapłan 14 . Bo na tym polega<br />

związek małżeński, że mąż mocno przywiązuje żonę do siebie. Nic<br />

ponadto.<br />

11 Tak kończył Katon Starszy Cenzor (Marcus Portius Cato Maior Censorius,<br />

234-149 p.n.e.) swe mowy w Senacie. Ostatnie słowa brzmiały:<br />

„...Carthaginem delendam esse"(„należy zniszczyć Kartaginę").<br />

12 Chodzi o komedię Ludviga Holberga/aco6 von Tyboe (1725), gdzie Magister<br />

Stygotius krytykuje przepełniony „makaronizmami" język akademicki<br />

- i wyraża swe żale takim właśnie językiem.<br />

13 Ubi (łac): gdzie? Predykatywne „gdzie?" jest arystotelesowską kategorią<br />

logiczną, a „gdzie?" transcendentalne - kategorią metafizyczną. Magister<br />

Stygotius krytykuje mieszanie tych terminów. Oznacza to bowiem<br />

nieumiejętność odróżnienia logiki od metafizyki.<br />

14 Aluzja do Ewangelii wg św. Mateusza, 19,5: „Dlatego opuści człowiek<br />

ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem".<br />

257


Odpowiadam, że chyba niezbyt dobrze słyszała słowa kapłana.<br />

A może wcale ich nie usłyszała? Czy nie powinnajeszcze raz pójść do<br />

księdza? Przecież małżeństwo jest przede wszystkim szczególnym<br />

obowiązkiem, właśnie - „niezwykłym" obowiązkiem, gdyż -jeśli się<br />

nie chce popaść w niewiedzę - wszystkie obowiązki wobec Boga,<br />

bliźnich i samych siebie należy podzielić na zwykłe i niezwykłe.<br />

Odpowiedziała mi, że znowu się z nią droczę, a „ponadto<br />

wcale nie zapomniała, co jest napisane w Podręczniku małżeńskim 15<br />

o szczególnych obowiązkach męża". Na próżno staram się jej<br />

wytłumaczyć, że miesza ze sobą pojęcia, że wyraża się nielogicznie<br />

i niegramatycznie, a także zaprzecza wszelkim zasadom interpretacji.<br />

Przecież w tym miejscu mówi się jedynie o szczególnych obowiązkach<br />

męża w małżeństwie, tak jak w następnym rozdziale jest<br />

mowa o takichże obowiązkach żony. Ale nic z tego. Moja żona<br />

trzyma się swego zdania, że „być pisarzem, kiedyjest się mężem, to<br />

najgorszy rodzaj niewierności". Proszę, teraz mówi już o „najgorszym"<br />

rodzaju!<br />

Przypominam jej więc, że według praw boskich i ludzkich<br />

mężczyzna jest panem wszystkiego. W przeciwnym wypadku moja<br />

pozycja w świecie okaże się nader licha. Stanę się encliticon 1 ^<br />

względem niej. - No, powiedz, czy naprawdę tego chcesz? - Ale<br />

żona wyrzuca mi niezadowolenie:<br />

- Przecież wiesz dobrze, że niczego od ciebie nie żądam.<br />

Przeciwnie. Jedynym moim pragnieniemjest być niczym przy tobie.<br />

15 Jest to aluzja do podręcznika Lcerebog i den Evangelisk-christelige Religion,<br />

indrettet til Brug i de danske Skoler, pióra N. E. Balie i Ch. Bastholma,<br />

wydanego w Kopenhadze w roku 1791. Drugie wydanie ukazało się<br />

w 1824 roku i właśnie ono znajdowało się w bibliotece Kierkegaarda<br />

(ASKB 183). Podręcznik zawiera podrozdział „Mąż i żona", omawiający<br />

zasady małżeństwa. W § 2 stwierdza się, że „mąż szczególnie powinien<br />

kochać żonę, tak jak kocha samego siebie" (s. 87), w § 3 zaś, iż „żona<br />

szczególnie i z wewnętrznym oddaniem powinna kochać męża" (s. 88).<br />

Jak widać, daleko było jeszcze do równego traktowania płci (por. przyp.<br />

144 do Powtórzenia).<br />

16 Encliticon (gr.) to gramatyczne określenie słowa, które tak ściśle jest<br />

złączone z poprzednim, że traci samodzielne znaczenie.<br />

258


Tutaj muszę zaprotestować. Jeżeli już mam być encliticon, to<br />

lepiej, by ona była raczej wszystkim - o ile jest to możliwe. Bo być<br />

encliticon względem nicości to prawie znaczy tyle, co „nie być". Ale<br />

żona spojrzała tylko na mnie i powiedziała:<br />

- Znowu się ze mną droczysz.<br />

Mam konsekwentną żonę; nie porzuca swoich idei. Próbowałem<br />

zagrać na jej ambicji, mówiąc, że przecież przyjemnie widzieć<br />

moje, nasze nazwisko okryte sławą! Ona zaś jest moją<br />

zachwycającą Muzą! Nie chciała o tym słyszeć. Ta sława stanie się<br />

moim największym nieszczęściem i całkowitym upadkiem! O, z całego<br />

serca pragnie, by krytyka niedwuznacznie odesłała mnie<br />

z powrotem do domu. W bycie Muzą ani nie wierzy, ani sobie tego<br />

nie życzy. Prosi w duszy Boga, by nie dopuścił do unicestwienia<br />

małżeńskiego szczęścia.<br />

Stała się nader wyniosła. Stwierdziła, że „skoro wszyscy zostali<br />

wysłuchani" 17 , oto jej summa summarum [łac. rezultat ostateczny]:<br />

„albo będę prawdziwym mężem, albo... no tak, wtedy wszystko<br />

stanie się nieważne".<br />

Prawdopodobnie niejeden czytelnik uzna jej argumentację za<br />

zbyt słabą; przynajmniej ja tak sądzę. Przecież całkowicie przeoczyła<br />

sporne kwestie, wywołujące potyczki graniczne między tym,<br />

co małżeńskie, a tym, co indywidualne. A one potrafią na długo<br />

zaprzątnąć głowę temu, kto szybko myśli - jak i temu, kto myśli<br />

precyzyjnie.<br />

Ale żona miała jeden argument in subsidio [łac. w rezerwie, na<br />

boku], któremu czytelnik może przyznać nieco więcej racji. Gdy<br />

pewnego dnia znowu starliśmy się w wiadomej sprawie, potyczka<br />

zakończyła się redintegratio amoris [łac. odnowa miłości] 18 -jak to<br />

17 Aluzja do Epilogu Księgi Koheleta (12,13). Jej polski przekład brzmi:<br />

„Koniec mowy. Wszystkiego tego wysłuchawszy: Boga się bój i przykazań<br />

jego przestrzegaj, bo cały w tym człowiek!"<br />

18 Aluzja do komedii Andria pióra rzymskiego poety Publiusza Terencjusza,<br />

wers 555. W duńskim tłumaczeniu z 1797 r. wers ten otrzymał postać<br />

odpowiadającą polskiemu wyrażeniu „kto się czubi, ten się lubi".<br />

W bibliotece Kierkegaarda znajdowały się Terentii P. Comoediae recens,<br />

Lipsk 1791 (ASKB 1290).<br />

259


zazwyczaj bywa. Żona wzięła mnie ufnie pod rękę, spojrzała na mnie<br />

tak czule, jak tylko umiała, i rzekła:<br />

- Mój drogi, nie chcę atakować bez ostrzeżenia. Miałam<br />

nadzieję, że w inny sposób potrafię cię skłonić do zaniechania<br />

literackiego przedsięwzięcia. Sądziłam, że uda mi się oszczędzić ci<br />

przykrości. Niestety! Dlatego oświadczam z całą otwartością, jakiej<br />

można żądać od własnej żony: uwierz mi, nie nadajesz się na pisarza!<br />

Za to - tak, śmiej się ze mnie - za to jako mąż jesteś geniuszem,<br />

pełnym talentów i niezwykłych możliwości. Będę cię nieprzerwanie<br />

podziwiała i jednocześnie z radością odczuwała własną nicość. Pozwól<br />

tylko, by mojej miłości towarzyszyła wdzięczność.<br />

Nie chciała jednak dłużej tego omawiać. Kiedy zacząłem pytać<br />

ją o szczegóły, o ,jak?" i „kiedy?", podała nagle zupełnie inne<br />

powody. Stwierdziła, że „kiedyś pożałuję tego, że byłem jej niewierny,<br />

zostając pisarzem. Ale wówczas będzie za późno na żale. Pozostanie<br />

jedynie gorycz".<br />

Jaki był zatem koniec tej potyczki? Kto wygrał: mój hostis domesticus<br />

[łac. wróg domowy] - czy pisarz? Wynik nietrudno zgadnąć,<br />

choć nie przyjdzie to łatwo czytelnikowi tych właśnie słów, skoro je<br />

czyta i widzi, że zostałem pisarzem. Koniec był bowiem taki, że<br />

przysiągłem nigdy nie zostać pisarzem. Ale jak wiadomo z uczonych<br />

dyskusji, właśnie wtedy gdy autor rozbił w puch nasze obiekcje,<br />

wygłaszamy na koniec jakąś lingwistyczną bagatelę, by ocalić choć<br />

trochę własnej racji. Podobnie i ja uzyskałem pozwolenie na pisanie<br />

przedmów - i niczego więcej. By tego dopiąć, wykorzystałem jako<br />

analogię fakt, że mężowie, którzy obiecują żonom nigdy więcej nie<br />

zażywać tabaki, otrzymują pozwolenie na posiadanie tylu tabakierek,<br />

ile tylko zapragną. Żona zgodziła się na moją propozycję,<br />

zapewne wyobrażając sobie, że nie potrafię napisać <strong>przedmowy</strong> bez<br />

napisania całej książki. Bo to po trafią jedynie sławni autorzy, którzy<br />

piszą <strong>przedmowy</strong> na zamówienie; w moim wypadku taka rzecz nie<br />

wchodziła przecież w rachubę. Tyle o moim przyrzeczeniu i zobowiązaniu.<br />

Owo nic, owe drobiazgi, które tutaj wydaję, piszę salva<br />

conscientia [łac. z czystym sumieniem]. Nie zważam na to, że żona nic<br />

o nich nie wie; skorzystałem w tym celu z pobytu na wsi.<br />

260


Błagam krytyków: bądźcie mi przychylni! Pomyślcie, co się<br />

stanie, gdy zgodzicie się z moją żoną, że nie nadaję się na pisarza! Co<br />

stanie się ze mną, gdy wasza bezwzględność przeszyje mi serce! Co<br />

się stanie, gdy żona dowie się o tym! Na próżno będę wówczas<br />

szukał oparcia i współczucia u towarzyszki mego życia.<br />

Najprawdopodobniej ucieszy ją wieść, że dostałem tak dobrą<br />

szkołę i że wojna nie jest zakończona. Potwierdzi to jej wiarę<br />

w sprawiedliwość Opatrzności i ogromnie umocni przekonanie,<br />

że „być pisarzem, kiedy jest się mężem, to najgorszy rodzaj<br />

niewierności".<br />

261


I<br />

Cóż to za radość - napisać książkę! Bo tylko złe i zwodnicze<br />

słowa oznajmiają (a dlatego, że złe i zwodnicze, rzadko są słyszane<br />

i jeszcze rzadziej wspierane Głosem Czasu), że najwspanialszy jest<br />

ruch myśli podczas pracy, uderzenia serca dyktowane niepokojem<br />

rozważań, rumieniec i bladość człowieka wewnętrznego 19 ,<br />

19 Duńscy komentatorzy Kierkegaarda podpowiadają mi, że Nicolaus<br />

Notabene czyni tu aluzję do odczytów J. L. Heiberga wygłoszonych<br />

w Królewskiej Akademii Wojskowej i poświęconych Heglowskiej Logice<br />

spekulatywnej. Odczyt o „Konieczności" porusza m.in. następujące<br />

tematy, za Heglem ujęte w paragrafy: „1. Absolutna konieczność, (a) To,<br />

co wewnętrzne, i to, co zewnętrzne, albo siła i wyraz". Wykłady zostały<br />

opublikowane w latach 1831-1832. Por. J. L. Heiberg, Samlede<br />

Skrifter, Kopenhaga 1861, t. I, § 112-115, s. 252-258. Również inny<br />

duński heglista i przeciwnik Kierkegaarda, Adolph Peter Adler, omawia<br />

wzajemną zależność tego, co zewnętrzne, i tego, co wewnętrzne,<br />

w Popularnych wykładach o logice obiektywnej Hegla. Por. A. P. Adler,<br />

Populaire Foredrag over Hegels Objektive Logik, Kopenhaga 1842, § 27,<br />

s. 158-160 (ASKB 383). Wydaje się jednak, że pojęcie „człowieka<br />

wewnętrznego" przejął Nicolaus Notabene przede wszystkim od św.<br />

Pawła (List św. Pawła do Rzymian, 7,22: „Albowiem wewnętrzny<br />

człowiek ma upodobanie zgodne z prawem Bożym"; Drugi list św.<br />

Pawła do Koryntian, 4,16: „Dlatego to nie poddajemy się zwątpieniu,<br />

chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak<br />

ten, który jest wewnętrzny, odnawia się z dnia na dzień"). Nie należy<br />

także zapominać o omawiających ten temat Wyznaniach św. Augustyna,<br />

biskupa Hippony. W bibliotece Kierkegaarda stało osiemnaście<br />

tomów Augustini Aurelii Opera, Bassani, 1797-1807, zakupionych przez<br />

262


pojawiające się wśród przeczuć i presji, a wreszcie - szukanie i znajdowanie.<br />

O, nie! To, co najwspanialsze, to, co stanowi urok i nagrodę,<br />

nadejdzie dopiero później, wraz ze znaczeniem książki.<br />

Cóż to za radość - napisać książkę, która nie zrodziła się<br />

z niewyjaśnionej wewnętrznej potrzeby i dzięki temu nie kłopocze<br />

się pytaniem, czy pasuje do świata! Książkę, która nie wygląda<br />

jak skulony i zawstydzony, ambiwalentny świadek grzesznej miłości.<br />

Książkę, która jest owocem małżeństwa zawartego z rozsądku<br />

między wydawcą a czytelnikami i która została napisana<br />

tak, jak chciał wydawca i jak tego wymaga nasz czas 20 . Książkę, której<br />

pojawienie się przypomina oficjalne powiadomienie o ślubie.<br />

Książkę, dla której krytyka już dawno znalazła cierpliwą niańkę.<br />

Książkę, którą wydaje się w odpowiednim momencie, by wynagrodzić<br />

wszystkich: autora, wydawcę, drukarza, introligatora, recenzenta<br />

i czytelnika...<br />

Jeżeli chcesz wydać książkę, pomyśl najpierw, o jakiej porze<br />

roku powinna się ukazać. Pory są niesłychanie ważne. Z tym zgadzają<br />

się najlepsi i najmądrzejsi mężowie: najlepsza jest pora<br />

Nowego Roku. Słowa Holofernesa 21 o wybijaniu taktu na torbach<br />

z kulami odnoszą się właśnie do książek wydawanych na Nowy Rok;<br />

bez tego sprawa nie jest warta złamanego grosza.<br />

Ponadto, jeżeli chcesz wydać książkę, upewnij się, czy jest ona<br />

potrzebna. Powinieneś o to spytać wydawcę, filozofa, fryzjera lub<br />

przypadkowego przechodnia. Zapytaj ich: „Czego wymaga nasz<br />

czas?" Nawet jeżeli niczego nie wymaga, zawsze można znaleźć<br />

jakieś wymaganie, które jest zgodne z wymaganiem czasu, a o którym<br />

nie wolno zapomnieć. Nie każdy ma wystarczającą siłę woli, by<br />

zrozumieć wymagania czasu i nie pogrążyć się w wątpliwościach, czy<br />

aby czas nie ma zbyt wielu wymagań i czy czas, choć występuje w licz-<br />

Kierkegaarda 23 maja 1843 r., czyli w czasie pisania Przedmów (ASKB<br />

117-134).<br />

20 Pojęcie „wymagania naszego czasu" było często używane przez<br />

J. L. Heiberga(por. Pap. IV B 101).<br />

21 W komedii Holberga Ulysses von Ithacia (1725) wódz Holofernes daje<br />

żołnierzom rozkaz, by podczas marszu wybijali takt na torbach z kulami.<br />

263


ie pojedynczej, nie mówi wieloma glosami naraz -jak to przydarzyło<br />

się piastunce Maren 22 .<br />

Jak napisałem, tak zrobiłem, i dlatego z najwyższym zadowoleniem<br />

przekazuję czcigodnej publiczności ów pod każdym<br />

względem elegancki i wykwintny prezent noworoczny 23 .<br />

Niczego nie zaniedbałem, spodziewam się zatem, że książka<br />

okaże się potrzebna czytelnikom, a może i każdej rodzinie, która<br />

obchodzi Nowy Rok i Boże Narodzenie? W takim razie książka będzie<br />

służyć jako gustowny prezent, który można nawet zawiesić na<br />

choince, używając jedwabnej wstążki, przymocowanej do futerału.<br />

Chwileczkę, coś jednak zaniedbałem. To się przecież zdarza,<br />

a niekiedy bywa jeszcze gorzej; wówczas zapomina się o tym, co<br />

najważniejsze. Oto w świecie literackim obowiązuje zwyczaj składania<br />

uroczystych przysiąg. Sam ceremoniał nie jest dokładnie<br />

opisany. Wiadomo jedynie, że w przeszłości przysięgano na knura<br />

Freja 24 , że Hamlet przysięgał na pogrzebacz 25 , a Żydzi mieli to<br />

czynić w sposób nieprzyzwoity 26 . Ale ceremoniał jest nieważny.<br />

Najważniejszajest przysięga.<br />

22 W komedii Holberga Barselstuen (a. III, sc. 5), mowajest o piastunce Sire<br />

potrafiącej mówić dwoma głosami naraz. Piastunka Maren występuje<br />

natomiast w Hans Mikkelsens 4re Skiemte-Digte Holbergajako „zwierzę, co<br />

zwie się piastunką Maren".<br />

23 Niewielkie utwory poetyckie i prozatorskie często bywały wówczas<br />

wydawane w grudniu jako „prezenty noworoczne". Chętnie robił to<br />

Heiberg. Nicolaus Notabene czyni tu aluzję do wydanej przez Heiberga<br />

„Uranii" (por. List otwarty Constantina Constantiusa do Pana Profesora<br />

Heiberga w niniejszej książce).<br />

24 Frej (albo Froj, Freir) był w nordyckiej mitologii bogiem płodności.<br />

Wyobrażano go sobie siedzącego na knurze, który potrafił prześcignąć<br />

najszybszego rumaka.<br />

25 Szekspirowski Hamlet przysięga by these pickers and stealers (a. III, sc. 2).<br />

Może podczas wystawienia Hamleta w Kopenhadze jeden z duńskich<br />

aktorów trzymał w ręku pogrzebacz, by „ułatwić" zrozumienie tej<br />

wypowiedzi?<br />

26 W Księdze Rodzaju 24,9 i 47,29 opisanajest przysięga, której towarzyszy<br />

położenie dłoni „pod biodrem". Zapewne oznaczało to przysięgę na<br />

honor całego rodu.<br />

264


A zatem - przysięgam jak najszybciej zrealizować mój, obmyślany<br />

od trzydziestu lat, plan 27 wydania drukiem systemu logicznego.<br />

Ponadto zobowiązuję się jak najszybciej zrealizować<br />

obietnicę złożoną przed dziesięciu laty i stworzyć system estetyczny.<br />

Po nim obiecuję system etyczny i dogmatyczny, krótko mówiąc -<br />

system skończony. Gdy obietnica zostanie spełniona, nasi potomkowie<br />

nie będą nawet potrzebowali uczyć się pisać, gdyż nie będzie<br />

już o czym pisać. Pozostanie jedynie czytanie - systemu.<br />

27 Aluzja do Heibergowskiego planu stworzenia systemu logicznego i estetycznego.<br />

Plan ten został opisany w 2 numerze „Perseusza. Pisma<br />

poświęconego idei spekulatywnej" z sierpnia 1838.<br />

265


II<br />

Być pisarzem w Danii to równie zawstydzające jak zostać wystawionym<br />

na widok publiczny, jak być umieszczonym na<br />

świeczniku; jest to szczególnie bolesne dla lirycznego twórcy, który<br />

ucieka od wszelkiego hałasu, bo qua [łac. jako] pisarz jest on<br />

nieco wstydliwy, choć jako człowiek wprost przeciwnie: nieciekaw<br />

ni pochwał, ni nagan, skrycie oddaje się posilnemu, przyjemnemu<br />

i słodkiemu marzeniu, że gdzieś tam mieszka czytelnik,<br />

który otworzy przed nim swoje serce, a raczej, by ująć rzecz<br />

estetycznie, zamknie za nim drzwi, aby w samotności porozmawiać<br />

z autorem.<br />

Jeżeli ktoś sądzi, że w pierwszym zdaniu przesadziłem, niechaj<br />

zdobędzie się na cierpliwość, by móc rozważyć drugie: być pisarzem<br />

w Danii z grubsza oznacza pisarza kopenhaskiego (co mniej<br />

zawstydza niż zasłonięcie twarzy świecznikiem). W Kopenhadze<br />

została skoncentrowana energia czytelniczego świata, a przecież<br />

owa koncentracja wcale nie oznacza siły. O, nie - to raczej gwar,<br />

hałas, pośpiech i chęć, by zająć się czymś innym.<br />

Ukazanie się książki to wydarzenie, które natychmiast wprawia<br />

w ruch czytelników. Zazwyczaj jest ktoś, kto wie o książce wcześniej<br />

od innych. Możemy go nazwać szczęśliwcem. W pośpiechu<br />

przebiega ulice, jak ów fryzjer, który wydał ostatnie tchnienie, by<br />

pierwszy opowiedzieć o zwycięstwie pod Maratonem 28 . Wołanie<br />

28 Jest to konfabulacja dwu anegdot. Jedna została opowiedziana przez<br />

266


szczęśliwca wzbudza większą sensację niż okrzyk człowieka, który<br />

zauważył błysk w wodzie i oznajmia wiosce rybackiej: „o, śledzie!"<br />

Nasz znajomyjest dzieckiem szczęścia, szczęśliwszym od autora, bo<br />

wszędzie zapraszanym.<br />

Wydaje się wręcz, że potrafi rzecz niezwykłą: umie dokonać<br />

zakupów przed otwarciem sklepu. Dzięki temu przypada mu część<br />

czci, zazwyczaj przeznaczonej dla autora. Krzykacz nie wie zbyt<br />

dobrze, w czym rzecz. Wie tylko, jak się książka nazywa i o co w niej<br />

chodzi. Ale to właśnie czyni go drogim dla publiczności. Bo jak<br />

Muza pobudza poetę, tak pogłoska wprawia w zachwyt czytelników;<br />

niewiele potrzeba temu, kto pragnie tak mało.<br />

Zatem książka się ukazała. Świat czytelniczy zbiera się w syna­<br />

godze 29 , by miło spędzić czas:<br />

- Czy przeczytał pan tę książkę?<br />

- Nie. Jeszcze nie, ale słyszałem, że to nic wielkiego.<br />

- Czy przeczytał pan tę książkę?<br />

Plutarcha (ok. 45-120) w „O gadulstwie" (Moralia, 6), gdzie pewien fryzjer<br />

z Pireusu rozpuszcza wieść o porażce Ateńczyków w wojnie sycylijskiej<br />

(413 p.n.e.). Ponieważ zapomniał, od kogo się o tym dowiedział,<br />

skazano go na tortury za rozpuszczanie nieprawdziwych pogłosek. Gdy<br />

wiadomość okazała się prawdziwa, został uwolniony. Druga anegdota<br />

jest między innymi u Lukiana (ok. 120-po 180): o biegaczu Filippidesie,<br />

który pierwszy przybiegł z Maratonu do Aten (42 kilometry) z wieścią<br />

o zwycięstwie i zaraz potem zmarł z wyczerpania. Kierkegaard czytał<br />

o tym w czterotomowym wydaniu Luciani Opera, Lipsk 1829 (ASKB<br />

1131-1134).<br />

29 Najprawdopodobniej chodzi tu o spotkanie przyjaciół w kawiarni lub<br />

restauracji (od synagogę - zebranie). Amerykański tłumacz Przedmów<br />

wymienia znaną i chętnie odwiedzaną przez inteligencję kopenhaską<br />

Cafe Mimi (por. Prefaces. Writing Sampler, wyd. i tł. Todd W. Nichol,<br />

Princeton 1997, s. 174-175). Duński badacz Niels j0rgen Cappel0rn<br />

skłonny jest, jak powiedział w rozmowie ze mną, uznać wyrażenie<br />

„synagoga" za określenie „heibergowskiej kliki". Johnny Kondrup<br />

podaje w swoim komentarzu, że „kopenhaska synagoga zbudowana<br />

została w centrum miasta, na ulicy Krystalgade w 1833 roku" (SKS K4,<br />

Kopenhaga 1998, s. 580).<br />

267


- Nie. Ale przejrzałem ją w księgarni Reitzela 30 . Wiem jednak<br />

co nieco o autorze.<br />

- Czy przeczytał pan tę książkę?<br />

- Nie, ale chciałbym ją zobaczyć. Obiecano mi ją pożyczyć<br />

w trzech miejscach.<br />

Takie i podobne wyrażenia stają się przedmiotem wymiany,<br />

hałas zaś i gwar rosną. „Dlaczego dzwon dzwoni? Bo wewnątrz jest<br />

pusty!" Więc i nasza synagoga jest jak dzwon kościelny - pusta głowa<br />

z wywieszonym językiem.<br />

Gdy uczynimy jasnym dla oka to, co jest wyraźne dla ucha,<br />

zobaczymy czytelników tak stłoczonych, jakby stali na placu ćwiczeń.<br />

Wpadają na siebie w całkowitym zamieszaniu. Przypatrzmy się<br />

im bliżej: zobaczymy kilka postaci wyróżniających się wśród tłumu.<br />

Uderzą nas ich badawcze spojrzenia, niepewne zmrużenie powiek,<br />

wyciągnięte szyje i nadstawione uszy: to recenzenci. Mylisz się, jeżeli<br />

sądzisz, że recenzenta można nazwać policjantem w służbie dobrego<br />

smaku. Recenzent jest konspiratorem, czcigodnym członkiem<br />

Towarzystwa Nieumiarkowania. Kiedy posłyszy, co chciał usłyszeć,<br />

biegnie do domu. Pusta gadanina mąci mu w głowie: recenzent<br />

układa recenzję.<br />

Czternaście dni później ponownie zbiera się ów widzialny<br />

świat czytelniczy w synagodze (porównaj różnicę między widzialnym<br />

i niewidzialnym Kościołem 31 ). Zaczynają tam, gdzie skończyli:<br />

30 Wydawca Carl Andreas Reitzel (1789-1853) otworzył w Kopenhadze<br />

w 1819 roku oficynę, która istnieje do dzisiaj. Był wydawcą wielu dzieł<br />

Kierkegaarda.<br />

31 To ironiczna aluzja do klasycznej dystynkcji teologicznej, podziału na<br />

„Kościół widzialny" i „niewidzialny". Według św. Augustyna, biskupa<br />

Hippony (354-430), Kościół widzialny obejmuje zarówno świętych, jak<br />

i grzeszników. Do Kościoła niewidzialnego należą ci wybrani, którzy są<br />

istotnie związani z Chrystusem. Dystynkcja ta została zachowana<br />

w luteranizmie. W czasach Kierkegaarda duński teolog Hans Lassen<br />

Martensen powiązał ją z różnicą między katolicyzmem a protestantyzmem.<br />

W recenzji tomu poezji Heiberga Nye Digte Martensen stwierdził<br />

m.in.: „Przeciwieństwo między Kościołem widzialnym i niewidzialnym<br />

268


- Czy czytał pan tę znakomitą recenzję?<br />

-Nie.<br />

- Musi ją pan przeczytać. Niechże ją pan koniecznie przeczyta.<br />

Jest napisana tak, jakbym sam ją napisał.<br />

-Jakie to dziwne! Twierdzę to samo, co napisał ten interesujący<br />

recenzent, chociaż tylko przejrzałem książkę u Reitzela.<br />

- Nie, jeszcze jej nie czytałem, ale słyszałem od przyjaciela<br />

z prowincji, który ma diabelnie dobrą głowę i jest znawcą, że to<br />

nieudana książka, choć są w niej ładne miejsca.<br />

Tak to się plącze jedno z drugim. Przyjaciel z prowincji nie<br />

przeczytał książki. Dostał list ze stolicy od kogoś, kto, co prawda,<br />

także nie czytał książki, ale przeczytał recenzję, która pisana była<br />

przez kogoś, kto nie czytał książki, ale (uwaga!) usłyszał, co o niej<br />

powiedział jakiś godny zaufania człowiek, który przejrzał książkę<br />

u Reitzela. Summa summarum: bynajmniej nie jest wykluczone, że<br />

może ukazać się rzecz, która wywoła sensację i pociągnie za sobą<br />

pochlebne omówienia, podczas gdy książka mogłaby, na dobrą<br />

sprawę, wcale nie istnieć lub - w najlepszym razie - zostać tak<br />

oszczędnie sformułowana jak okrzyk naszego biegacza. Gdy tylko<br />

rozpocznie się gadanina, wszystko będzie w porządku. A czemu nie<br />

miałaby się zacząć? Czy dlatego, że książkajest zbyt trudna? Przecież<br />

nie ma tego złego, co by na zdrowie nie wyszło.<br />

Akceptując sąd widzialnego świata czytelników i zwyczajnych<br />

recenzentów, można wpaść w najgorsze pomieszanie. Pozwolę<br />

sobie objaśnić to pomieszanie, odwołując się do banalnego zdarzenia.<br />

Oto pewien człowiek zapragnął wynająć piwnicę w moim<br />

domu. Pomimo - ach, jakże oczywistej zacności itd. - nie wypadł<br />

najlepiej po zważeniu go na złotej wadze właściciela. Należało zatem<br />

porozmawiać o kaucji. Z całą uprzejmością przedstawiłem swoje<br />

zastrzeżenia. Lecz on spojrzał na mnie ze śmiechem i rzekł:<br />

odbija się także w poezji. Poezja protestancka nie znajduje swojej istoty<br />

w błyszczących, oślepiających barwach, ale w niewidocznej woni ducha;<br />

nie tyle w zewnętrznym obrazowaniu, ile w uwewnętrznieniu myśli"<br />

(„Faedrelandet" nr 400,12 stycznia 1841, szpalta 3223).<br />

269


- Do diabła, co się pan martwisz? Przecież sam jestem<br />

poręczycielem takiego jednego, co wynajął piwnicę na Strandstraede.<br />

Musiałem przytrzymać się krzesła. Pociemniało mi w oczach -<br />

właśnie w momencie, gdy próbowałem zrozumieć, o czym mówi.<br />

Z pewnością w ten sam sposób recenzenci są poręczycielami<br />

czytelników. Nawet gdy uznamy recenzenta zajednostkę, będzie on<br />

daleki od tego, by być sobą. Jak mój podnajemca, chętnie pocieszy<br />

każdego, kto, zmartwiony, wskaże mu kłopot. Dobrze! Jeżeli kopenhażanie<br />

lubią tę grę, to powiem Gliick zu [niem. wszystkiego najlepszego],<br />

bawcie się na zdrowie.<br />

Kocham ludzkość uczuciem nie do opisania, szczególnie gdy<br />

wystawia się na śmiech. Jestem bowiem przyjacielem ludzi, ale<br />

jeszcze bardziej przyjaźnię się ze śmiechem. Oto prawdziwy dowcip,<br />

na który zwrócił już uwagę jeden z siedmiu mędrców 32 : podczas<br />

igrzysk walczą ze sobą znawcy sztuki, a oceniają ich ci, którzy wcale<br />

się na sztuce nie znają 33 .<br />

Nie żądam bynajmniej, by od razu łamać laskę nad każdym<br />

sądem subiektywnym. Pytanie brzmi raczej, w jaki sposób ten sąd<br />

jest przedstawiony. Kiedy jednostka, charakteryzująca się zarówno<br />

humorem, jak i indolencją 34 , wydaje osobisty i uczuciowy sąd w trybie<br />

nie podlegającym apelacji - wtedy ma rację. Gdyby ktoś<br />

powiedział tak:<br />

- Otworzyłem książkę tylko trzy razy i za każdym razem<br />

napotkałem słowo „słodki" - oto powód, dla którego jej nie<br />

przeczytałem;<br />

32 Chodzi tu zapewne o Anacharsisa, wspomnianego u Diogenesa Laertiosa.<br />

W bibliotece Kierkegaarda znajdował się Diogenis Laertii De vitis<br />

philosophorum w dwu tomach, Lipsk 1833 (ASKB 1109).<br />

33 W Grecji okresu klasycznego regularnie odbywały się igrzyska olimpijskie,<br />

istmijskie, pytyjskie i nemejskie. Tylko te pierwsze miały czysto<br />

sportowy charakter, w skład pozostałych wchodziły także konkursy<br />

śpiewu i tańca.<br />

34 W dunszczyźnie „indolencja" oznacza m.in. bycie tym, kto „nie poddaje<br />

się naciskom zewnętrznym, kto słucha własnego głosu" (por. Ordbogover<br />

det danske sprog, t. IX, Gyldendal, Kopenhaga 1967 (I wyd. 1927).<br />

270


albo:<br />

- Spojrzałem jedynie na kartę tytułową i od razu zauważyłem,<br />

że autor napisał słowo „indolencja" bez „d" 35 . To mi wystarczy; już<br />

wiem, że autor jest afektowany;<br />

lub:<br />

- Kiedy otworzyłem książkę, przeczytałem następujące słowa:<br />

„Należy wątpić we wszystko" 36 . Od razu odesłałem książkę z powro­<br />

tem. Według mnie, to wstrętne wyrażenie! Wystarczy je wypo­<br />

wiedzieć, by wywołać uczucie przykrości.<br />

Otóż gdyby ktoś tak powiedział, ujawniłby swą indywidualność<br />

w całej jej przypadkowości - a to rzecz wcale niebłaha. Taki osąd<br />

całkowicie odbiega od wspomnianego sądu czytelników. Dlatego<br />

ani nasz partykularysta 37 , ani jego osąd nie jest lubiany. Bo czytel­<br />

nicy szybko spostrzegą, że jest to - świadome lub nie - satyryczne<br />

przedstawienie ich osądu. Sąd świata czytelników jest pełen<br />

35 Jest to najprawdopodobniej aluzja do artykułu Ogsaa en Opfordring til<br />

Statsgjoeldens Formindskelse ved frivillige Bidrag pióra J. L. Heiberga,<br />

w którym autor zachęca kolegów po piórze do walki z germanizmami<br />

wjęzyku duńskim - m.in. przez odrzucenie litery „t" w takich rzeczownikach<br />

pochodzenia niemieckiego, jak: „substanżs", „residente" i „intelligenżs".<br />

Program ten został wyłożony w Heibergowskim piśmie, nazwanym<br />

(właśnie:) „Intelligensblade", nr 2, z 1 kwietnia 1842. Nie był to<br />

bynajmniej żart primaaprilisowy: Heiberg był frankofilem i poważnie<br />

traktował swoją antyniemiecką krucjatę.<br />

36 Aluzja do Kartezjuszowskiego ,JJe omnibus dubitandum esf, często<br />

cytowanego przez kopenhaskich heglistów. Kierkegaard użył tego<br />

wyrażenia w tytule szkicujohannes Climacus eller De omnibus dubitandum<br />

est, pisanego w latach 1842-1843 (por. Pap. IV B 1).<br />

37 Żartobliwe określenie „partykularysta" przeciwstawia „cały świat<br />

czytelników" tej szczególnej części, jakąjest pojedynczy czytelnik, jedyny<br />

autentyczny partner Kierkegaardowskich autorów. Do takiego właśnie<br />

czytelnikajednostki zwraca się Kierkegaard, nazywając go z reguły<br />

„drogim czytelnikiem". Duński komentator Przedmów sądzi, że określenie<br />

„partykularysta" odnosi się do zwolennika partykularyzmu religijnego,<br />

który głosił, że Chrystus nie umarł dla wszystkich ludzi, lecz<br />

jedynie dla niektórych - dla wybranych, którzy zostaną zbawieni.<br />

271


pretensji, jest „ważny", choć posiada ten sam punkt wyjścia, co osąd<br />

jednostki.<br />

To oni, ci ortodoksyjni krzykacze, są najgorszymi wrogami<br />

i zdrajcami autora, który raczej w pojedynczym humoryście<br />

znajdzie ukrytego przyjaciela, wkładającego w lekturę całą żarliwość.<br />

Jedynie w ten sposób można ocalić duszę i książkę od<br />

zetknięcia z pustą gadaniną.<br />

Aż w końcu los zmiłuje się nad naszym autorem: niebawem<br />

wyjdzie nowa książka, a on sam powróci do siebie, nieco oszołomiony<br />

i z obolałą głową, jak kot wybity z beczki 38 . Byle tylko czytelnicy<br />

mieli karnawał, mniejsza o autora. Ale karnawał musi być.<br />

Jeżeli brakuje autora, zawsze znajdzie się ktoś podejrzany o to, że<br />

„właśnie pisze książkę". A zatem - wrzućcie go do beczki! Zaczynamy<br />

zabawę! Do diabła z autorem, który nie potrafi znaleźć<br />

w tym skrytej uciechy i nie umie przechytrzyć czytelników! Niechaj<br />

się cieszą, że mają go w beczce - przecież to nigdy nie jest naprawdę<br />

on, nigdy jego prawdziwa osobowość! Jest to jedynie osobowość,<br />

którą chce pokazać - jak noga, którą Morten Frederiksen 39<br />

podarował sprawiedliwości, uciekając z aresztu w Roskilde.<br />

Czemu nikt nie napisze Literackiej izby porodowej 40 ? Spo-<br />

38 „Kot wybity z beczki" - z odpowiadającymi polskiemu karnawałowi<br />

lutowymi świętami Festelavn związane było „wybijanie kota z beczki".<br />

Zwyczaj ten, przejęty w XVI wieku z Holandii, polegał na umieszczaniu<br />

czarnego kota w beczce, zawieszaniu jej na odpowiedniej wysokości<br />

i uderzaniu kijami w beczkę, aż się rozpadnie. Jeszcze w XIX wieku<br />

wkładany do beczki kot był żywy, później używano „kota" ze szmat lub<br />

papieru.<br />

39 Morten Johan Frederiksen był słynnym rabusiem, zwanym także<br />

„mistrzem złodziei". W 1812 roku został złapany i osadzony w więzieniu<br />

w Roskilde. Ręce i szyję miał skutą kajdanami. Jedna noga była<br />

przymocowana do podłogi. Udało mu się uciec dzięki zrobieniu<br />

sztucznej nogi z siana i szmat; strażnik przykuł tę właśnie nogę do<br />

podłogi.<br />

40 Jest to aluzja do komedii Holberga Barselstuen (Izba porodowa, 1723)<br />

wyśmiewającej przepisane konwencją grzecznościowe wizyty u młodej<br />

matki tuż po porodzie. W komedii wizyty te sprawiają więcej kłopotu niż<br />

272


tkalibyśmy w niej mężczyzn uderzająco podobnych do damulek<br />

z owej komedii, którzy swoją gadaniną wpędzają nieszczęsnego<br />

autora do grobu i którzy, przepełnieni zazdrością, cieszą się z niepowodzenia<br />

innych. Ich język jest bardziej jadowity od mowy<br />

damulek. Dodajmy, by otrzymać pełny obraz, że rzadko brakuje tu<br />

wymarzonej roli kobiecej; jak u Holberga, role kobiece grane są<br />

przez mężczyzn 41 .<br />

Najwięcej korzyści z tego stanu rzeczy mają recenzenci.<br />

Podtrzymywani przez publiczność, ze wszystkich sił tworzą żałosne<br />

nieporozumienie, dotyczące stosunku autora do czytelnika: autor<br />

jest mianowicie wstrętnym typem, który o niczym nie wie i nic nie<br />

rozumie, lecz ze strachem i trwogą wypatruje surowego sędziego -<br />

mądrego i pełnego wiedzy wyroku czcigodnej publiczności.<br />

Stwierdzenie, że publiczność może się czegoś nauczyć od autora,<br />

jest, rzecz jasna, takim samym głupstwem jak głoszenie, że profesor<br />

może się czegoś nauczyć od właśnie egzaminowanego studenta.<br />

Praca autora bowiem to egzamin pisemny. Nawet gdy wydaje się, że<br />

autor wypadnie całkiem nieźle, musimy go uznać za niespełna<br />

rozumu, bo inni poszli o wiele dalej właśnie dzięki temu, że nie<br />

zajmują się pisaniem! Przecież już stali się integralną częścią<br />

czcigodnej publiczności. Recenzenci zaś są podczaszymi i doradcami<br />

publiczności, jej chłopcami na posyłki. W ten sposób dopełnia<br />

się wspaniałe, wręcz doskonałe szaleństwo.<br />

sam poród. Pytanie Nicolausa Notabene: „Dlaczego nikt nie napisze<br />

Literackiej izby porodowej?", zostało szybko zauważone. 26 marca 1845<br />

roku Teatr Królewski wystawił komedię H. Ch. Andersena Den nye Barselstue<br />

(Nowa izba porodowa), której tematem jest właśnie „poród<br />

literacki" i która stała się jednym z największych sukcesów scenicznych<br />

duńskiego baśniopisarza. Prawdopodobnie sztuka ta była inspirowana<br />

Kierkegaardowskimi Przedmowami.<br />

41 Podczas premiery Barselstuen w 1724 roku rolę położnej grał mężczyzna.<br />

Bynajmniej nie z przyczyn moralnych lub dramatycznych; po prostu<br />

teatr miał zbyt mało aktorek. Precedens szybko stał się tradycją i aż do<br />

1827 roku rola położnej była grana przez mężczyzn.<br />

273


Wystarczy rzucić okiem na pisma literackie, by zobaczyć, co<br />

nazywa się dzisiaj recenzją. Za nieszczęście uważa się sytuację,<br />

w której publiczna gadanina nie zostaje opublikowana. Dlatego<br />

każde pismo zakłada na swoich polach system kanalizacyjny. Recenzent<br />

otrzymuje stanowisko inspektora instalacji wodnej; pilnuje, by<br />

kanalizacyjne otwory nie zostały zatkane. W ten sposób wszystko<br />

idzie doskonale: płyn, którym tryska publiczność, zostaje skierowany<br />

z powrotem do niej.<br />

Nie potrzeba żadnego dowodu, że właśnie tak się dzieje. A gdy<br />

ktoś go zażąda, prawdopodobnie uznam, że to trud niewart<br />

zachodu. Nawet sam profesor Heiberg, który bez wątpienia jest<br />

ulubieńcem publiczności i który unika okazywania jej złych<br />

humorów - nawet on wydaje się zdesperowany i pragnie odtrącić<br />

marnotrawnych synów publiczności, tak, ich właśnie 42 . Jakiż tego<br />

rezultat? Kto na tym traci? Przede wszystkim publiczność, szczególnie<br />

niewinni, którzy muszą cierpieć razem z winnymi. Profesor<br />

H. już nie chce być tym, kim był zawsze w respublica liłteraria:<br />

znakomitym ministrem spraw wewnętrznych oraz wspaniale utalentowanym<br />

ministrem policji i sprawiedliwości. Niezapomniany redaktor<br />

„Flyveposten" 43 od dawna potrafił bawić się w chowanego.<br />

42 Odnosi się to prawdopodobnie do biblijnej przypowieści o synu marnotrawnym<br />

(Łk, 15,11-32), jak i do Heibergowskiego omówienia Albo-<br />

-albo, zatytułowanego Literackie ziarno zimowe („Intelligensblade" nr 24,<br />

1 marca 1843, s. 285-292). W recenzji Heiberg stwierdził, że zwykły<br />

czytelnik jedynie zmarnuje czas. Z powodu objętości książki nie stać go<br />

będzie na nic innego niż przewertowanie stronic. Wedle Kierkegaarda<br />

Heiberg zawiódł jako krytyk, którego obowiązkiem powinno być<br />

przygotowanie czytelnika do lektury Albo-albo.<br />

43 Pierwsze pismo Heiberga nosiło tytuł „Kj0benhavns flyvende Post"<br />

(„Kopenhaska Poczta Latająca"). Wychodziło regularnie w latach 1827-<br />

1828 i ponownie w 1830 roku, nieregularnie zaś w formie „Interimsblade"<br />

w latach 1834-1837. We „Flyveposten", jak nazywano pismo,<br />

Heiberg wyłożył swój program estetyczno-filozoficzny, dzięki<br />

czemu mógł odegrać rolę twórcy nowych, inspirowanych Heglem<br />

kierunków w estetyce i filozofii.<br />

274


Wystarczył okrzyk: ciepło, ciepło, gorąco!, by znalazł i wykorzystał<br />

to, co dotąd było ukryte. Obecnie twórca wodewilów, podziwiany<br />

tak za dowcip i humor, jak i za lirycznie-muzyczną żarliwość,<br />

zmęczył się i próbuje się stać, jak by to powiedzieć, zupełnie innym<br />

człowiekiem.<br />

Teraz, gdy znowu go potrzebujemy, i to zarówno ci, którzy<br />

pamiętają jego cięty dowcip, jak i młodsi, którzy nieprzerwanie<br />

próbują ożywić pamięć owych szczęśliwych czasów i pragną<br />

przywołać choć jeden dzień chwały - on sam chce jedynie stać się...<br />

nie, nie powiem, kim pragnie zostać. W „Intelligensblade" jego<br />

pisarska figura podlega tylu przemianom co chmura, którą Hamlet<br />

pokazał Poloniuszowi 44 , lub zwierzę z Recensenten ogDyret 45 , w chwili<br />

gdy pan Klatterup z wylewną służalczością wykorzystuje zachętę<br />

„Pierwszego Pana".<br />

Kończę. Trzymam w pogotowiu słomianego chochoła, aby go<br />

zręcznie wrzucić do beczki. Sam stanę obok i będę cieszyć się zabawą.<br />

Nie jestem w stanie opanować jej gwałtowności. Mogę<br />

zaproponować jedynie powołanie komitetu w celu powzięcia decyzji,<br />

w jaki sposób powściągnąć owo krytyczne zachowanie. To<br />

byłoby już coś: określić, jaki powinien być krytyk (czego pojedynczy<br />

wyjątek zupełnie nie jest w stanie zrobić). Mianowicie: krytyk nie<br />

może być rabusiem, który napastuje niedawno wydaną książkę. Nie<br />

może być gadułą, który czepia się tekstu, by znaleźć tu miejsce<br />

44 W Szekspirowskim Hamlecie (a. III, sc. 2) duński królewicz, chcąc<br />

sprawdzić prawdomówność ojca Ofelii, pokazuje Poloniuszowi<br />

chmurę, twierdząc, że przybiera ona różne kształty: to wielbłąda, to<br />

łasicy, to znów wieloryba.<br />

45 W Heibergowskim wodewilu Recensenten og Dyret (Recenzent i zwierzę),<br />

z 1836 roku, bohater o nazwisku Trop ma zamiar wydać tragedię u drukarza<br />

Klatterupa. Zanim jednak stanie się sławny, postanawia zarobić<br />

nieco pieniędzy na pokazywaniu niezwykłego zwierzęcia. W scenie 27<br />

Trop znika i drukarz musi uspokoić tłum, opisując na żądanie „Pierwszego<br />

Pana" zwierzę, którego nigdy nie widział. Por./. L. Heibergs SamledeSkrifter.<br />

Skuespil, 1.1-VII, Kopenhaga 1833-1841; t. III, 1834, s. 275-<br />

285 (ASKB 1553-1559).<br />

275


i posłuch dla własnych uwag. Nie może być królem głupców, który<br />

w wydanej książce „znajduje powód" do otworzenia ust.<br />

Recenzent powinien być taki: winien ryzykować honor, by stać<br />

się usłużnym duchem. Jeżeli zechce nim być, stanie się potrzebny<br />

publiczności i zadowoli autora, który wówczas bez lęku odda się<br />

w jego ręce. Obecnie, składając swą osobowość w recenzenckie<br />

dłonie, czuje się tak podle, jakby pozwolił uczniowi fryzjerskiemu<br />

obmacywać swą twarz lepkimi palcami.<br />

Recenzja powinna być błogosławieństwem; obecnie przypomina<br />

kondolencje. Powinniśmy więc ją odrzucić, gdyż jedynie<br />

zwiększa, a raczej wywołuje ból. Boli bowiem tego, kto umiejąc się<br />

cieszyć i radować, wcale nie życzy sobie całkowitej utraty iluzorycznej<br />

wiary w czytelników.<br />

276


III<br />

Sprzedany w ciągu dwu miesięcy nakład tysiąca egzemplarzy -<br />

czy to nie wystarczający dowód, jak bardzo na czasie 46 jest mój<br />

noworoczny prezent? Tak szczęśliwy rezultat pochlebia mi i zadziwia<br />

- tym bardziej że skłania do konkluzji, iż książka była również<br />

kupowana w nowym roku, a nie jedynie do końca noworocznego<br />

wieczoru. Nie żyje na próżno autor, który potrafi zadowolić<br />

publiczność w okresie Wigilii i Nowego Roku. Nie została na próżno<br />

wydana książka, którą można zakupić podczas świąt. A cóż powiedzieć<br />

o autorze, który potrafi usatysfakcjonować także w styczniu?<br />

Co o książce, którą i w styczniu da się sprzedać?<br />

Pragnę zapewnić czcigodną publiczność, że nie obdarzyła<br />

swoją dobrą wolą i zainteresowaniem tego, kto jest jej niegodny,<br />

tego, kto przywłaszcza nie swoje lub podszywa się pod obce imię<br />

i kto jest inny, niż tego oczekuje publiczność. Moja wiara w okres<br />

noworoczny jest niezachwiana i mam nadzieję, iż w następnym<br />

roku już w grudniu - i w porę - przygotuję prezent świąteczny,<br />

którego elegancji i poczuciu smaku nic nie będzie można zarzucić.<br />

Już teraz korzystam z okazji, by zapewnić szanowne rodziny, że<br />

nie powinny szukać innych prezentów ani innych zabawek na<br />

choinkę.<br />

46 Najprawdopodobniej jest to aluzja do ulubionego wyrażenia J. L.<br />

Heiberga, mówiącego o tym, czego „wymaga nasz czas".<br />

277


Wydanie drugie będzie niezmienione; cena wyniesie śmieszne<br />

trzy marki lub ósmą część tej ceny, jakiej żądały księgarnie za egzemplarz<br />

pierwszego wydania 47 .<br />

W końcu chciałbym podziękować wysoce szanownemu recenzentowi<br />

za jego nader zajmujące omówienie, które zapewne<br />

niemało przyczyniło się do niepowstrzymanej sprzedaży książki.<br />

Gdy literatura i dziennikarstwo działają ręka w rękę - i tak<br />

wspaniale ze sobą współpracują, o, wtedy przyszłość Danii wydaje<br />

się zapewniona.<br />

47 Przedmowy kosztowały u Reitzela 3,5 marki.<br />

278


IV<br />

Jak wiadomo, w grudniu zaczyna się noworoczna literacka<br />

zabawa handlarzy literaturą. Wiele niezwykle interesujących i błyszczących<br />

książek, przeznaczonych dla dzieci i pod choinkę, a także<br />

niezawodnie nadających się na pełen smaku prezent, ociera się<br />

o siebie w ogłoszeniach „Adresseavisen" 48 i innych gazet, by po<br />

zrobieniu furory w ciągu czternastu dni zostać przez uprzejmą<br />

krytykę skierowane do jakieś antologii jako inspirująca zachęta dla<br />

wszystkich estetycznie nastrojonych literatów. Hasłem dnia jest<br />

bowiem estetyczny styl - a taki styl jest nader poważną sprawą.<br />

Osiąga się go przez ćwiczenia wykluczające idee i myśli. - O, wielki<br />

Boże Chińczyków! Przysiągłbym, że w tym roku profesor Heiberg<br />

zatańczy wokół konia 49 - i miałem rację: uczynił to. Bo gdy posiada<br />

się taką zbroję, bez wahania można stanąć przed zdziwionym<br />

tłumem. Nie może iść z nim w zawody Salomon Goldkalb 50 w całej<br />

48 Pełna nazwa gazety wydawanej w latach 1759-1909 brzmiała:<br />

„Ki0benhavns Kgl. allene privilegerede Adresse Contoirs Efterretninger".<br />

Na jej zawartość składały się głównie ogłoszenia, a ponadto<br />

poezja okolicznościowa, nowinki literackie i artykuły polityczne.<br />

Począwszy od roku 1800, gazeta wychodziła sześć razy w tygodniu,<br />

nakład zaś w roku 1841 wynosił 7000 egzemplarzy.<br />

49 Chodzi tu najprawdopodobniej o klasycystyczny pomnik króla Christiana<br />

V na koniu, znajdujący się na placu Kongens Nytorv, w środku<br />

Kopenhagi. Okrzyk „Wielki Boże Chińczyków!" został użyty przez<br />

Heiberga w wodewilu Kj0ge Huuskors (1831).<br />

50 Salomon Goldkalb to postać występująca w pierwszym wodewilu<br />

279


swej wspaniałości, gdyż w naszym wypadku mamy do czynienia<br />

z czystym złotem. Jeżeli nikt nie kupi tej książki, z pewnością uczyni<br />

to Izba Sztuki 51 .<br />

W innych miesiącach można uniknąć wyglądu hajduka, uciec<br />

przed przykrością i nieporozumieniem. Niestety, nie zostanie się<br />

już pomylonym z kimś naprawdę znakomitym, za to z drugiej strony,<br />

toasty, ogłoszenia, komplementy, kłopoty z subskrypcją i wielokrotne<br />

zapewnienia, że „z pewnością sprawa zostanie załatwiona<br />

gdzie indziej", nie potrafią zagłuszyć krzyku anachorety 52 , skupionego<br />

na wielkich dziełach, proroctwach, obietnicach i apokalipsach.<br />

To wszystko nie może przeszkodzić produkcji lub<br />

stworzyć nieporozumień; w subtelny sposób pomoże tylko temu,<br />

kto zechce książkę przeczytać.<br />

Kto zatem może wypowiedzieć „się" o książce? Mój drogi<br />

czytelniku, jeżeli nie zostaniesz o tym poinformowany w inny<br />

sposób, to wiedz, że nasz literacki telegrafista, profesor Heiberg,<br />

najprawdopodobniej uprzejmie zgodzi się być poborcą podakowym<br />

i zacznie liczyć głosy, jak to w swoim czasie uczynił z Albo-<br />

-albo, by następnie ogłosić to w „Intelligensblade" 53 .<br />

Cóż pan profesor mógłby powiedzieć? Kto jest w stanie<br />

odgadnąć jego tajemnice, które obecnie stają się coraz bardziej<br />

zagadkowe? Nie można przecież unikać pracy, gdy czeka nas go-<br />

Heiberga, Kong Salomon ogj0rgen Hettemager (1825). Jest on żydowskim<br />

handlarzem z Hamburga, który utracił wszystko, łącznie z ubraniem.<br />

Pojawia się niespodzianie w Danii odziany w pozłacany, błyszczący strój<br />

karnawałowy - i zostaje wzięty za bogatego barona Goldkalba z Frankfurtu.<br />

51 Królewska Izba Sztuki istniała na dworze królewskim w latach 1650-<br />

1821. W czasach Kierkegaarda uważana była za zbiór bezwartościowych<br />

artefaktów.<br />

52 W dziennikach Kierkegaarda znaleźć można następującą uwagę,<br />

objaśniającą powyższe zdanie: „Profesor H[eiberg] stał się anachoretą"<br />

(Pap. VB 90).<br />

53 W artykule Litteraire Vintersced, zamieszczonym w „Intelligensblade"<br />

24 marca 1843 r., Heiberg ukrywa własne zdanie o Albo-albo za<br />

stwierdzeniem, że tak „się" tę książkę czyta w Kopenhadze.<br />

280


dziwa zapłata. Nie należy się męczyć, wyczekująco stojąc na czubkach<br />

palców, o ile zachowamy wiarę, że wkrótce nadejdzie czas<br />

przemienienia 54 ; tak wygląda moja nadzieja i tęsknota.<br />

Już wcześniej mnie to ucieszyło i pozwoliło odpocząć w świątecznym<br />

nastroju zachwytu - wtedy gdy sądziłem, że po dokonaniu<br />

odpowiedniego wysiłku potrafię zrozumieć profesora. W późniejszym<br />

okresie mój podziw dla niego się nie zmniejszył, stał się<br />

jedynie czymś innym; niewytłumaczalną entuzjastyczną admiracją,<br />

którą dzielę zapewne z wieloma współczesnymi. Jak ja, z napięciem<br />

oczekują wyniku, chociaż - podobnie jakja - sąd o tym, czy<br />

owe astronomiczne, astrologiczne, chiromanckie, nekromantyczne,<br />

horoskopowe, metoskopiczne i chronologiczne studia pana<br />

profesora 55 mogą przynieść korzyść nauce i ludzkości, oddadzą<br />

w ręce fachowców. Sąd o tym, jak dalece za pomocą owych nauk<br />

i sztuk udało się panu profesorowi uzdrowić „melancholię naszego<br />

czasu" 56 , jak i sąd o tym, czy udało mu się zgromadzić grupę<br />

wyznawców, by - świecąc własnym przykładem, zwrócić ich wzrok<br />

54 Aluzja do nowotestamentowej opowieści o przemienieniu Jezusa,<br />

znanej z Ewangelii wg św. Mateusza, 17,1-8, św. Łukasza, 9,28-36, i św.<br />

Marka, 9, 2-8: „Po sześciu dniach Jezus wziął ze sobą Piotra, Jakuba<br />

i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił<br />

się wobec nich, jego odzienie stało się lśniąco białe, tak jak żaden<br />

folusznik na ziemi wybielić nie zdoła".<br />

55 Powyższa wyliczanka zaczyna się od aluzji do astronomicznych<br />

zainteresowań Heiberga i parodiuje wypowiedźjednej z postaci Holbergowskiego<br />

dramatu Den Stundel0se (1731). Żartowniś 01dfux podaje się<br />

w a. II, sc. 10 za pedantycznego niemieckiego uczonego i wymienia<br />

swoje zainteresowania: chiromantykę (czytanie z dłoni), nekromantykę<br />

(wywoływanie zmarłych), wiedzę o horoskopach (czyli o wpływie planet<br />

na charakter i los jednostki), metoskopię (wnioskowanie o myślach jednostki<br />

na podstawie rysów twarzy) i chronologię (naukę o czasie).<br />

56 Zwrot „melancholia naszego czasu" został użyty przez Heiberga w artykule<br />

Rok astronomiczny, opublikowanym w „Uranii 1844", gdzie m.in.<br />

jest mowa o tym, że okres obecny jest melancholijny, jako lekarstwo zaś<br />

zaleca się „ściślejsze współżycie z naturą", szczególnie z rozgwieżdżonym<br />

niebem.<br />

281


ku gwiazdom, jak to uczynił ów bynajmniej niezapoznany radca<br />

stanu 57 .<br />

A przecież wynik będzie taki, jak należy. Czyż nie jest<br />

wspaniałe, że możemy oglądać pana profesora, gdy stojąc, profetycznie<br />

spogląda przed siebie? Może ukaże mu się System i sposoby<br />

realizacji dawno zaczętych planów? Może zatrzyma wzrok na<br />

rzeczach niebieskich, jak to się zdarzyło w ciągu ostatnich dni,<br />

obrachuje ilość gwiazd, policzy ich obroty, rozpocznie poszukiwania<br />

mieszkańców odległych planet 58 , by - porwany niezwykłym<br />

odkryciem 59 , iż także w astronomicznym znaczeniu Ziemia zajmuje<br />

niezwykle wyróżnioną pozycję na nieboskłonie 60 - zapomnieć o Ziemi<br />

i ojej mieszkańcach, o państwach, królestwach, krajach, społeczeństwach<br />

i jednostkach. Niezależnie od wyniku, jest i pozostanie<br />

sprawą najwyższej wagi fakt, że profesor Heiberg zajął się<br />

astronomią. Czyż nie jest to szczęśliwe rozwiązanie -jeżeli nie dla<br />

astronomii, to w każdym razie dla teologii?<br />

Gdy kilka lat temu pan profesor ujawnił w apokaliptycznym<br />

wierszu 61 tajemnice nieba, a usłużna krytyka i pracowita publiczność<br />

całkiem wyraźnie dały do zrozumienia, że stał się nowym<br />

Dantem 62 , zacząłem się bać. Ten, kto wystarczająco troskliwie ob-<br />

57 Chodzi zapewne o znanego filantropa kopenhaskiego Rasmusa<br />

Stiernholma (1790-1856); jego nazwisko (słierne - gwiazda) mogło na<br />

zasadzie asocjacji poprowadzić Kierkegaarda ku ulubionemu hobby<br />

Heiberga: studiowaniu gwiazd.<br />

58 W artykule Heiberga Rok astronomiczny (patrz jego przekład w niniejszej<br />

książce) autor rozważa możliwość istnienia życia na innych planetach<br />

i odpowiada twierdząco na to pytanie.<br />

59 Prawdopodobnie jest to aluzja do stwierdzenia pastora, historyka<br />

i poety Nicolaia Frederika Severina Grundtviga (1783-1872), który<br />

w 1825 r. sądził, iż dokonał „niezwykłego odkrycia": oto źródłem<br />

chrześcijaństwa nie miało być „słowo Pisma", tj. Biblia, lecz mówione<br />

„żywe słowo", poprzez stulecia głoszone w Kościele luterańskim<br />

i związane z jego liturgią.<br />

60 To także cytat z Roku astronomicznego Heiberga.<br />

61 Chodzi o wiersz Heiberga En sjcel efter D0den. En apocalyptisk Comedie,<br />

zamieszczony w Nye Digte, Kopenhaga 1841.<br />

62 Przyjaciel Heiberga, teolog Hans Martensen, w omówieniu En sjcel efter<br />

282


serwuje nasze zwyczaje, musi przyznać, iż obecnie pojawiły się<br />

fenomeny wskazujące na straszną rzecz: profesor H., który do tej<br />

pory był wyłącznie filozofem, nagle się przeobraził 63 i ukazuje się<br />

jako ten, kto przyszedł na świat, by rozwiązać zagadkę teologii. To<br />

naprawdę dziwne, choć wcale nie jest zgodne z niczyim życzeniem.<br />

Prof. mógł wybrać - i wybrał: astronomię. Zatem niebezpieczeństwo<br />

minęło, gdyż nie należy się obawiać, by w przyszłości<br />

przedmiot badań astronomicznych został wyczerpany. Sposób<br />

działania jest bardzo prosty i przypomina ten, który Pernille z Holbergowskiego<br />

Stundesl0se wypróbowała na Vielgeschreyu 64 . Do<br />

gazet zaczynają napływać skierowane do pana prof. pytania<br />

dotyczące astronomii. Pewna zagraniczna gazeta zamieszcza jego<br />

astronomiczną wypowiedź. Gdy nie okaże się to wystarczające,<br />

pójdziemy aż do końca. Dwaj służący zostaną przebrani za<br />

przedstawicieli odległej, biegłej w astronomii nacji, którzy przybyli,<br />

by wyrazić uznanie panu prof., a także by przedłożyć mu astronomiczną<br />

zagadkę. Jeżeli ją rozwiąże, dowiedzie, iż jest wyczekiwanym<br />

zbawicielem owego narodu. W tym celu nakazano służącym,<br />

by natychmiast po otrzymaniu odpowiedzi pana prof. -<br />

wszystko jedno jakiej - padli na kolana i oddali mu cześć. W tej<br />

pozycji mają wyjawić sprawę do końca - iż zostali wysłani, by zabrać<br />

go ze sobą; założę się, że prof. H. porzuci nas i swoją ojczyznę i już<br />

nigdy nie napisze wodewilu. Powiedzcie, czy nie będzie to<br />

szczęściem dla teologii? Czy nie powinniśmy na wieki być wdzięczni<br />

D0den zamieszczonym w gazecie „Faedrelandet" (10-12 stycznia 1841<br />

roku) porównał Heiberga do Dantego, co sprowokowało Kierkegaarda<br />

do ironicznej noty w swym dzienniku o „duńskim Dantem" (Danmarks<br />

Dante, Pap. IV B 46).<br />

63 Pierwsze przeobrażenie Heiberga nastąpiło w Hamburgu w 1824 r.<br />

Heiberg stał się wtedy heglistą. Owa metamorfoza miała nieomal<br />

charakter objawienia; Heiberg w jednej chwili -jak to później opisze -<br />

zrozumiał zasady heglowskiej filozofii (patrz Dansk poetisk Anthologie,<br />

red. Ch. Molbech, Kopenhaga 1830-1840, t. III, s. 275). W latach<br />

późniejszych wzrosło zainteresowanie Heiberga teologią.<br />

64 W komedii Holberga Den Stundesl0se (1731) Pernille jest służącą, walczącą<br />

ze swoim panem Yielgeschreyem za pomocą intryg i podstępów.<br />

283


panu prof. H., który w swym czasie napisał Julesp0g og Nytaarsl0jer<br />

[Wigilijne żarty i noworoczne zabawy], że obecnie sam żartuje i bawi się<br />

na Nowy Rok, a robi to tak dobrze, że jest przekonany o własnej<br />

powadze?<br />

Mój drogi Czytelniku! Ponieważ nie mam zwyczaju pisania<br />

przedmów do moich wszystkich dzieł, równie dobrze mogę i tej<br />

zaniechać. Nie dotyczy ona bowiem książki, która z przedmową lub<br />

bez niej (choć może zawierać ijedno, i drugie) całkowicie oddaje się<br />

pod Twoją opiekę.<br />

284


V<br />

Pisanie to coś zgoła innego niż mówienie. Siedzenie przy<br />

biurku i kopiowanie jakiejś wypowiedzi jest tylko niewdzięcznym<br />

trudem w porównaniu z wystąpieniem na zgromadzeniu, z oglądaniem<br />

nieprzeliczonych tłumów, zachwyconych tym samym i z tej<br />

samej przyczyny, z pozwoleniem, by niczym modlitwa przed bitwą<br />

pojawiła się cisza, z przyzwoleniem, by słowo uderzyło jak odgłos<br />

walki, z zachwytem nad milczącą uwagą, ze słuchaniem szeptu<br />

zgody i z dotknięciem krzyku, który przekonaniom głosi „amen".<br />

Jedynie zgromadzenie plenarne wzbudza prawdziwy zachwyt.<br />

Szmer tłumu tak pobudza mówcę, jak muzyka wojskowa i świst<br />

cięciwy wojownika. Stowarzyszenie, którego mam zaszczyt być<br />

członkiem, stawia przed sobą tak wielkie cele, że i ja spróbuję<br />

udostępnić przemowę o wódce za pomocą druku. Słowo daję, nie<br />

żądam za to innej zapłaty niż aplauz, jaki otrzymałem owego wieczora,<br />

owego pamiętnego wieczora, który dla mnie na zawsze pozostanie<br />

niezapomniany. Interes stowarzyszenia, do którego należę<br />

duszą i ciałem, wymaga, bym był aktywnym członkiem. Ów interes<br />

domaga się, bym przez publikację przemówienia zwrócił uwagę na<br />

nasze cele i poprosił tych, co znajdują się daleko od nas, aby podeszli<br />

bliżej. Ten bowiem, kto choć raz uczestniczył w naszym spotkaniu,<br />

pozostanie nam wierny na wieki.<br />

Towarzystwo Całkowitej Wstrzemięźliwości 65 na próżno szuka<br />

65 Kopenhaskie Towarzystwo Całkowitej Wstrzemięźliwości (Total-Afholdenheds-Selskabet)<br />

powstało w 1843 r. Jego członkowie zobowiązali się<br />

285


ównych sobie. Może z dumną pewnością stwierdzić, że te poszukiwania<br />

prowadzą na manowce. Bo co można znaleźć w cząstkowej<br />

wstrzemięźliwości, która nie jest ani zimna, ani gorąca i którą trzeba<br />

jedynie wyrzucić z ust 66 ? Jaki jest cel licznych stowarzyszeń, które się<br />

teraz zakłada, jeżeli potrzeba znajdująca zaspokojenie wyłącznie<br />

w Towarzystwie Całkowitej Wstrzemięźliwości jest tam całkowicie<br />

błędnie rozumiana? Oto tworzy się organizację, chce się działać,<br />

lecz działanie organizacji wydaje się nie mieć żadnego znaczenia dla<br />

jednostek. Chociaż Społeczność Skandynawska 67 dokonała zdumiewającego<br />

dzieła, należy wziąć ją pod mikroskop, by odkryć, ile<br />

zyskała na tym jednostka. Taka stowarzyszona aktywność jest<br />

równie bezsensowna jak głupota, gdy jednostka, by zadowolić<br />

siebie, sądzi, że otrzymuje godziwą zapłatę za trud, dokonany<br />

w pocie czoła. Ale cóż to za zapłata - całkowicie zatracić siebie lub<br />

stać się samotnym wobec samego siebie! Nie! Niechaj nagrodą<br />

będzie nam nasze stowarzyszenie, niechaj będzie pochwalone jako<br />

do unikania wszelkich napojów alkoholowych. W tym samym roku<br />

powstała organizacja Den Danske Maadeholdsforening (Duński<br />

Związek Umiarkowanej Wstrzemięźliwości) zakazująca jedynie picia<br />

wódki i zezwalająca swym członkom na spożywanie wina i piwa.<br />

66 Por. Apokalipsę św. Jana, 3,16: „A tak, skoro jesteś letni, ani gorący, ani<br />

zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust".<br />

67 Duńscy i szwedzcy studenci pragnęli założyć w 1843 roku organizację<br />

pod nazwą Społeczność Skandynawska (Det Skandinaviske Samfund).<br />

Jej cele nie były polityczne, chodziło przede wszystkim o utrwalenie<br />

społecznych i kulturalnych więzi między Norwegią, Szwecją i Danią.<br />

Rząd duński zabronił jednak utworzenia tej organizacji, między innymi<br />

na skutek ingerencji ambasady rosyjskiej, obawiającej się współpracy<br />

stowarzyszeń studenckich na Półwyspie Skandynawskim. W odpowiedzi<br />

na to ludzie kultury i nauki w Danii zawiązali we wrześniu 1843 roku<br />

Towarzystwo Skandynawskie (Det Skandinaviske Selskab); przewodniczącym<br />

został teolog i polityk H. N. Clausen, a J. L. Heiberg był<br />

współzałożycielem i aktywnym działaczem. Jego celem było szerzenie<br />

wiedzy o krajach skandynawskich przez organizowanie odczytów i pokazów<br />

teatralnych oraz wydawanie pism okazjonalnych. Towarzystwo<br />

istniało w latach 1843-1856. Być może „Przedmowa V" czyni aluzję do<br />

tego właśnie Towarzystwa.<br />

286


zapłata! Gdy jednostka czyni to, co w zasadzie jest dla niej zupełnie<br />

obojętne, dopiero wstępując w nasze szeregi, stanie się ważna dla<br />

wszystkich. Czy nie jest to prawdziwy cud? Czy nie jest to dowód na<br />

niezwykłe znaczenie naszego Towarzystwa? Gdy ktoś całkowicie<br />

powstrzymuje się od spożycia mocnych trunków, by zachować<br />

zdrowie duchowe lub cielesne, i dobrze wie, jaką zapłatę otrzyma -<br />

czy komuś takiemu wpadnie do głowy, by się tym chwalić?<br />

Przystępując do naszego Towarzystwa, od razu podkreśli znaczenie<br />

całej sprawy, o czym dobrze wie każdy, kto jest naszym członkiem.<br />

Dobrze wie o tym człowiek, który niegdyś był w mocy trunków,<br />

a obecnie przezwyciężył tę chęć i pragnie całkowitej wstrzemięźliwości.<br />

W tym jego chwała. Może ktoś wpadnie na myśl, że nie<br />

powinien się chwalić, chociaż bowiem zwyciężył, nie przezwyciężył<br />

wstydu, że był wówczas tak słaby. Jest szczęśliwy, że po długiej i smutnej<br />

podróży udało mu się dojść tam, gdzie jest taki jak inni: może<br />

cieszyć się trunkami lub od nich powstrzymać, nie odczuwając<br />

żadnej pokusy ani podczas powstrzymywania się, ani delektowania<br />

nimi.<br />

Jeżeli jednak wstąpi do naszego Towarzystwa, stanie się nieskończenie<br />

ważny dla wszystkich. Być może powinien służyć Towarzystwu,<br />

pozwalając pokazywać się na targowiskach, by w ten sposób<br />

zrobić więcej od innych.<br />

Rzeczy znaczące wiele znaczą; nic w tym dziwnego. Lecz<br />

sprawienie, by rzeczy nic nieznaczące znaczyły więcej niż owe najbardziej<br />

znaczące - o, to jest zadanie nie lada. To zadanie nie zostało<br />

przedtem na świecie rozwiązane, chyba że przypomnimy sobie<br />

owych doskonałych moralnie mnichów i mniszki, i nigdy nie zostanie<br />

rozwiązane w sposób, jaki proponuje nasze wciąż rozwijające<br />

się Towarzystwo Całkowitej Wstrzemięźliwości. Bo gdy mąż jest<br />

wierny swojej żonie, gdy cieszy się z tego i dzieli radość z żoną - co<br />

to za nagroda? Gdy Towarzystwo Całkowitej Wstrzemięźliwości<br />

przejmie także tę stronę życia, to jednostka po wstąpieniu do naszego<br />

Towarzystwa stanie się nieskończenie ważna (czy to nie jest<br />

cudowne?), nieskończenie ważna dzięki temu, że zrobi to, co każdy<br />

mąż zrobić powinien i co robią tłumy, nie wiedząc przecież, że jest<br />

287


to nieskończenie ważne. Tak dzieje się wszędzie poza Towarzystwem<br />

Całkowitej Wstrzemięźliwości: tam wciąż podtrzymuje się<br />

dawne powiedzenie, że człowiek czyniący swą powinność jest marnym<br />

sługą 68 . W Towarzystwie Całkowitej Wstrzemięźliwości to<br />

powiedzenie nie istnieje. Bo jak można wzmocnić i podźwignąć<br />

siły moralne człowieka, gdy wciąż mu powtarzamy, że nie czyni nic<br />

ponad swoją powinność? Jak daleko można rozciągać siły moralne<br />

poza to, co powszechne, by gwałtem wziąć Królestwo 69 , gdy poprzez<br />

czynienie tego, co obojętne, można stać się nieskończenie<br />

ważniejszym!<br />

Nie chcę przecież ukrywać, co zresztą niezależnie od wielkości<br />

nagrody bynajmniej nie jest intencją Towarzystwa, że niebezpieczeństwo<br />

jest wielorakie, to bowiem, co obojętne, wciąż zachowuje<br />

skłonność do oporu, stając się nieskończenie ważne dzięki wszechmocnemu<br />

słowu Towarzystwa. Ponadto i całe Towarzystwo, i każdy<br />

jego członek są wojowniczy, wojując przeciw niedoskonałemu,<br />

upadłemu człowieczeństwu. Jeżeli nie wycofamy się jak coenobiter<br />

[tu: mnich, mieszkaniec klasztoru], jeżeli nie zerwiemy kontaktów<br />

z każdym, kto pije wódkę lub kieliszek wina (czego nie powinniśmy<br />

czynić, mając nadzieję na zbawienie innych), wówczas nastąpi<br />

przerażający wstrząs. Należy jednak wiarę zachować do końca.<br />

Gdyby jakiś czcigodny starzec zapragnął upiększyć uroczystą chwilę<br />

spożyciem tego napoju, który, jak się powiada, cieszy ludzkie serce,<br />

i gdyby postawił przed nami to, co przechowywał latami i przeznaczył<br />

na tę właśnie okazję, i gdyby nawet otarł łzę, wysuszając stary<br />

pucharek; gdyby to wszystko dopełniło uroczystego spożycia wina<br />

w pięknym i natchnionym porozumieniu i gdyby wtedy tylko jednej<br />

rzeczy żądano ode mnie: bym przytknął kieliszek do ust - to<br />

68 Patrz Ewangelia wg św. Łukasza, 17,10: „Tak mówcie i wy, gdy uczynicie<br />

wszystko, co wam polecono: «Słudzy nieużyteczni jesteśmy, wykonaliśmy<br />

to, co powinniśmy wykonać»".<br />

69 Patrz Ewangelia wg św. Mateusza, 11, 12: „A od czasu Jana Chrzciciela<br />

aż dotąd Królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni<br />

zdobywają je".<br />

288


wolałbym raczej wszystko zniszczyć niż spróbować wina. Wówczas<br />

starzec, być może ze zdziwieniem, a może nie całkiem dobrze rzecz<br />

rozumiejąc, usłyszałby o cudownym, założonym w tych dniach<br />

Towarzystwie i zastanowiłby się nad moralną siłą, którą zapewnia<br />

ono swoim członkom.<br />

Gdyby to był młody człowiek i właśnie przeżywał najszczęśliwszy<br />

dzień swojego życia, w którym otrzymał wszystko, czym<br />

mógłby się cieszyć przez resztę swych dni - i gdyby zaprosił mnie do<br />

siebie, jego dusza zaś zapragnęłaby ujrzeć perlące się wino, a nastrój<br />

uczyniłby jego postać jeszcze piękniejszą, tak jak młodość, która<br />

czując najlżejszy powiew, zrywa więzy, i gdyby tylko tego chciał ode<br />

mnie, czego, odurzony radością i niecierpliwym szczęściem, sam<br />

pragnął: napić się kroplę, nie tracąc trzeźwości, wypić tę rozczarowującą,<br />

raz tylko rozlaną pianę - to wolałbym raczej to wszystko<br />

zniszczyć niż spróbować rzeczy zakazanej. Wówczas młody człowiek<br />

powinien poczuć podziw i, zadowolony ze mnie, być może wstąpiłby<br />

do Towarzystwa Całkowitej Wstrzemięźliwości.<br />

Tutaj przerywam przedmowę. Myśl o naszym Towarzystwie<br />

i jego celach wiedzie mnie daleko, dalej, niż Bachus porwał poetę 70 ,<br />

gdyż każdy członek naszego Towarzystwa może być równie odurzony<br />

jak pijak, a jednak, zauważcie, proszę, odurzony zachwytem,<br />

który jest tym cudowniejszy, im mniej go potrzeba, by zostać<br />

odurzonym.<br />

70 Jest to aluzja do Pieśni Horacego (ks. III, p. 25, w. 1).<br />

289


VI<br />

Literatura duńska nie posiada dotąd dzieła, które oddziałałoby<br />

budująco na ludzi wykształconych, choć jego brak jest<br />

wśród nich powszechnie odczuwany 71 . Niechże ta okoliczność<br />

71 „Przedmowa VI" opowiada o stosunku Kierkegaarda do Kościoła<br />

duńskiego, który za pomocą racjonalnych argumentów pragnął -<br />

zdaniem filozofa - „wykształcić" inteligencję duńską. Inspiracją „Przedmowy<br />

VI" stało się omówienie Albo-albo w czasopiśmie „For Literatur<br />

og Kritik. Et Fjerdingaarsskrift" wydawanym przez Towarzystwo Literackie<br />

na wyspie Fyn (Odense 1843, rocznik 1, zeszyt 4, s. 377-405).<br />

Autor recenzji ukrył się pod sygnaturą K-H. Był nim Hans Peter Kofoed-<br />

Hansen (1813-1893), teolog, powieściopisarz, używający pseudonimu<br />

Jean-Pierre. W swej recenzji stwierdził, że „Kościół jeszcze nie dowiódł,<br />

iż potrafi przeciągnąć na swoją stronę ludzi wykształconych [...] W każdym<br />

razie jak długo z kazalnicy unoszą się stare morały szewca-partacza<br />

i codzienne banały, które równie dobrze można sobie opowiedzieć,<br />

siedząc w domu na kanapie - lub też owe tak często powtarzane zapewnienia,<br />

do których już straciła zaufanie zmęczona nadzieją, strachem,<br />

trwogą i rozpaczą dusza, nie należy oczekiwać, by esteci lub ci, tak przecież<br />

liczni, którzy nie bacząc na trudy, wędrują w regiony refleksji i ironii,<br />

uznali się za «zbudowanych» i nawrócili na wiarę Kościoła, lub znaleźli<br />

kroplę pocieszenia dla rozszczepionej osobowości. Tak zwani «rozbudzeni»<br />

i «święci» mogą mówić, co chcą, jednak wykształconym ludziom<br />

naszych czasów nie wystarcza już staroświecko pojęte chrześcijaństwo<br />

lub stara wiara. Pragną, by zostały one przedstawione w nowej, świeżej<br />

formie, której jedynie łaźnia filozoficzna potrafi dostarczyć". Z wypowiedzią<br />

Kofoed-Hansena polemizował biskupjakob Peter Mynster w artykule<br />

Kirkelig Polemik („Intelligensblade", nr 41-42, 1 stycznia 1844,<br />

290


usprawiedliwi bezczelność, z jaką próbuje się tutaj rozwiązać to<br />

trudne zadanie; niechże życzy książce „wszystkiego dobrego na<br />

drogę" oraz powściągliwych ocen ludzi wykształconych, do których<br />

przecież dzieło jest skierowane.<br />

Jeżeli chodzi o samą książkę, człowiek wykształcony szybko<br />

odkryje, że dwadzieścia cztery kazania, z których składa się dzieło,<br />

ujawniają pewne pragnienie, wiodącą myśl, systematyczną<br />

tendencję. Samo w sobie pojedyncze kazanie jest niczym i - dla<br />

siebie - nic nie znaczy, lecz uparcie wskazując poza siebie, prowadzi<br />

czytelnika w kierunku takiej całości, z której bez wysiłku złożyć<br />

można człowieka wykształconego. Jest oczywiste, że należy to czytać<br />

tak, jak zostało napisane, w inny sposób, niż zazwyczaj są pisane<br />

i czytane teksty budujące. Gdyby ktoś zechciał dla porównania<br />

wziąć najbardziej dotąd znany tekst budujący, Kazania biskupa<br />

Mynstera 72 , to w naszym zbiorze nie można dopatrzyć się jakichś<br />

tendencji. Nie jest naszym pragnieniem poniżyć dzieło, które -<br />

patrząc z pewnego, podrzędnego punktu widzenia - położyło<br />

wielkie, a częściowo i usprawiedliwione zasługi. Nie jest naszym<br />

celem sprowadzić na manowce sąd o czcigodnym autorze, który<br />

wspaniale wyróżnia się między nami jako kierownik i przywódca<br />

duńskiego Kościoła, choć jest w podeszłym wieku. Lecz prawdajest<br />

nam najdroższa: pomimo wszystkich zalet jego praca nas, ludzi<br />

wykształconych, nie zadowala. Jego antologia tworzy doskonałe<br />

koło, zaczyna się bowiem od kazania o znaczeniu godzin poświęconych<br />

modlitwie, kończy zaś kazaniem skierowanym przeciw<br />

zgorszeniu, lecz na próżno szukałbyś w tym projekcie naukowości.<br />

s. 97-114). Określenie „wykształcony" lub „kulturalny" (dannede) było<br />

wówczas chętnie używane zarówno przez liberalnych reformatorów, jak<br />

i konserwatystów. Autor Przedmów zdaje się tu atakować obie strony.<br />

72 Chodzi o pracę spowiednika królewskiego i prymasa duńskiego<br />

Kościoła, biskupaj. P. Mynstera (1775-1854), Prcedikenerpaa alle S0n- og<br />

hellig-Dage iAaret (Kazania na całoroczne niedziele i święta), t. I-II, Kopenhaga<br />

1823. Kierkegaard posiadał w swej bibliotece trzecie wydanie<br />

dzieła, z 1837 r. (ASKB 229-230). W chwili wydania Przedmów Mynster<br />

miał 68 lat.<br />

291


Nasz czcigodny autor podarował każdemu świętu jedno kazanie<br />

i prawie spodziewa się, żejednostka weźmie książkę do ręki w czasie<br />

świąt, wyzwoli umysł od świeckiej rozrywki, przypomni sobie, że<br />

godzina modlitwy jest ściśle określona 73 , na głos przeczyta sobie<br />

(a może także i swym najbliższym?) zalecone kazanie, zostanie podczas<br />

tej lektury zbudowany, i, być może, nie zapomni jej nawet<br />

i przez tydzień. Z drugiej strony, po przeczytaniu kazania może<br />

z rozbawieniem zamknąć książkę, obojętny na to, w jakim związku<br />

kazanie pozostaje do innych, do całości, bez sprawdzenia i upewnienia<br />

się dzięki surowemu testowi, czy szanownemu biskupowi<br />

udało się stworzyć całość i czy w ogóle takie było pragnienie<br />

szanownego biskupa, mianowicie - stworzenie całości 74 .<br />

Nie jest naszym zamiarem negowanie, że i tak zawężona lektura<br />

może mieć znaczenie. Owszem, można znaleźć wiele przykładów<br />

na to, że ludzie mniej wykształceni przez całe długie życie,<br />

rok za rokiem wydawali jakąś księgę od nowa, tak iż dla nich i ich<br />

rodu stała się ona książką, która od zawsze „wychodziła w tym<br />

roku" 75 . Jednak nasz zbiór świadczy o czymś innym. Cóż bowiem<br />

wynika zeń dla człowieka wykształconego? Przecież nie będzie on<br />

czytał w ten sposób, nie zostanie tak łatwo zaspokojony i dzięki<br />

temu zbudowany. By sposób lektury okazał się właściwy, wpierw<br />

należy tego człowieka nawrócić, jeszcze zanim zostanie zbudowany.<br />

Również z innej strony budująca książka wychodzi od<br />

totalności i zmierza w jej kierunku. Znowu weźmy tu pod uwagę<br />

zbiór biskupa Mynstera, który przez zawarte w nim sprzeczności<br />

73 W przedmowie do zbioru kazań napisał Mynster między innymi, że<br />

„rezultat pojawi się wtedy, gdy czytelnik skorzysta z książki podczas godzin<br />

modlitwy. Nie została bowiem napisana w celu szybkiego czytania<br />

w ciągu kilku wolnych chwil". W pierwszym kazaniu zaś powiada, iż<br />

„regularnie powinniśmy kierować umysł ku modlitwie, [uciekać] od<br />

hałasu tego świata, by szukać spokoju [w] celu cichego rozważenia tego,<br />

co święte i wieczne" (J. P. Mynster, Prcedikener..., 1.1, s. 4).<br />

74 Pragnienie „stworzenia całości" przypisywał Kierkegaard heglistom.<br />

75 Jest to aluzja do szeroko stosowanego sposobu reklamowania popularnych<br />

książek i zbiorów piosenek: „Wydane w tym roku!"<br />

292


najlepiej oświetli wyższy punkt widzenia, odpowiedni dla człowieka<br />

wykształconego. Zapewne ów zbiór pragnie rozbudzić jednostkę<br />

i nasycić jej pragnienie poważniejszej, na sobie przeprowadzonej<br />

próby, pragnienie głębszej troski o siebie i o własne dobro, zbawienie<br />

i wieczne szczęście. Tak rzecz została przedstawiona. Często<br />

uniemożliwia to czytelnikowi uniknięcie myśli, że czytany tekst dotyczy<br />

właśnie jego. Nie chce, by mu przeszkadzano, gdyż pragnie<br />

zostać zbudowany. Nie chce, by mu przypominano o tym, co małe -<br />

o pojedynczych ludziach, o nim samym, gdyż właśnie zapomnienie<br />

jest budujące. Przedmiot uwagi rozważanej książki: życie kongregacji<br />

76 , wspaniała definicja systemu, to, co czysto ludzkie - nic<br />

z tego nie skłania jednostki do myślenia o sobie lub do chęci<br />

ukończenia czegoś, lecz ma ją jedynie zbudować - o ile uda sieją<br />

skłonić do późniejszego namysłu. Tutaj jest totalność, do której<br />

się zmierza, człowiek wykształcony bowiem szuka kongregacji -<br />

jeżeli wolno mi wspomnieć słowa poety 77 , owego zamyślonego prof.<br />

Heiberga, któremu tyle zawdzięcza omawiane tutaj budujące dzieło,<br />

a który uczyni mi zaszczyt, pozwalając wskazać na siebie jako<br />

autorytet oraz pieśniarza wybranego przez ludzi wykształconych.<br />

Jednocześnie nasze budujące pismo jest chrześcijańskie; to<br />

rozumie się samo przez się, zwraca się bowiem do ludzi wykształconych,<br />

a człowiek wykształcony jest, oczywiście, chrześcijaninem.<br />

To, co chrześcijaństwo próbowało osiągnąć w ciągu osiemnastu<br />

wieków, to właśnie stworzyć człowieka wykształconego, który jest<br />

najpiękniejszym kwiatem i najbogatszą pełnią chrześcijańskiego<br />

życia 78 . To, co chrześcijańskie, nie jest przecież czymś tak his-<br />

76 Jest to prawdopodobnie polemika z nauką N. F. S. Grundtviga o wspólnocie<br />

wiernych i ich komunikacji za pomocą „żywego słowa" jako fundamencie<br />

chrześcijaństwa.<br />

77 Aluzja do wiersza J. L. Heiberga Gudstjeneste (Nabożeństwo), ze zbioru<br />

NyeDigte (Kopenhaga 1841), gdzie zdeklarowanie protestancki anioł<br />

krytykuje poetę wyznającego panteizm. Anioł chce odwrócić uwagę<br />

poety od natury, mówiąc: „Zwiąż się z kongregacją / A poprzez nią<br />

z Bogiem".<br />

78 Chodzi tu zapewne o polemikę z książką Heiberga Om Philosophiens<br />

Betydning for den nuvcerende Tid, której autor powiada między innymi:<br />

293


torycznie zamkniętym, byśmy z zazdrością mogli określić, że człowiek<br />

wykształcony jest chrześcijaninem. Odwrotnie, to człowiek wykształcony<br />

stanowi taką miarę i jednocześnie wzmacnia uświęcenie<br />

nauki, która zapewne zaczęła się jako rzecz wiejska (paganizm) 79 ,<br />

lecz teraz, dzięki człowiekowi wykształconemu, otrzymała dostęp<br />

do kręgów, gdzie ton, maniery, elegancja, żart i duchowość zostały<br />

pogodzone z przezwyciężonymi sprzecznościami .<br />

Lecz jeżeli chrześcijaństwo nie zostało zakończone w przeszłości,<br />

nie jest także zakończone w chwili bieżącej. Jego przyszłość<br />

jest otwarta i jeszcze może stać się tym, czym stać się powinno.<br />

Dopiero w tym zdaniu prawda stała się nieskończona - w tym, co<br />

skończone - podczas gdy na ogół rozumie się prawdę jako coś<br />

skończonego, coś, co nieruchomo stanęło na wieki. Nie! Człowiek<br />

wykształcony wie, że wszystko się rusza 81 - lecz z tego powodu nie<br />

stanie się tchórzem i nie ucieknie. Bezczelnie puści się w ruch.<br />

Każda pozycja ma swe znaczenie, choćby nowa pozycja miała ją<br />

przezwyciężyć 82 . Stąd pochodzi ta niesłychana arogancja; żadna<br />

epoka nie doświadczyła niczego podobnego w przeszłości.<br />

„Wykształcenie, które jest tak uznane w naszych czasach, tak zwykłe, że<br />

prawie wydaje się nam wrodzone, musiało raz za razem walczyć z barbarzyństwem<br />

i ciemnotą wieków. Idea luterańskiej reformacji potrzebowała<br />

setek lat, by stać się częścią powszechnej świadomości" (Kopenhaga<br />

1833, s. 49 i n., ASKB 568).<br />

79 Łacińskie słowo pagus - gmina, wieś, używane było jako określenie<br />

pogaństwa, w przeciwieństwie do chrześcijaństwa - religii miast. W swej<br />

krytyce duńskiego chrześcijaństwa Nicolaus Notabene stawia sprawę<br />

„nagłowię".<br />

80 Jest to parodystyczne przedstawienie reguły logiki spekulatywnej Hegla,<br />

gdzie dwa sprzeczne ze sobą pojęcia (lub pozycje) unieważnia się i „godzi"<br />

w trzecim, nowym.<br />

81 Aluzja do wypowiedzi greckiego filozofa Heraklita (ok. 540-480 p.n.e.):<br />

„Wszystko płynie".<br />

82 W heglowskiej Fenomenologii ducha (1807) znajdziemy ruch pojęć,<br />

przechodzących przez wiele coraz bardziej skomplikowanych etapów.<br />

Każde stadium przedstawione jest na początku jako prawdziwe, lecz<br />

w trakcie analizy ujawnia wewnętrzne sprzeczności; owo stadium podlega<br />

zatem negacji i musi ustąpić pola nowemu, szerszemu pojęciu.<br />

294


Także niniejsza książka nie rozpacza z powodu myśli, że jej<br />

punkt widzenia wkrótce może zostać przezwyciężony przez nowy.<br />

Czemu miałaby się tego obawiać i ociągać ze zwróceniem do<br />

człowieka wykształconego? Nie! To raczej on powinien pójść dalej,<br />

a być może nawet wydać nowe dzieło, poza które autor niniejszej<br />

książki wyszedłby (znowu!) dalej.<br />

Dlatego nie wydaję książki w ciszy, jakbym nie miał nic innego<br />

do roboty niż martwić się lub cieszyć, że jednostka znalazła tutaj<br />

spokój lub pouczenie. Książka spokojnie, z wysublimowanym<br />

samozaprzeczeniem oczekuje krytyki. Sprawiedliwa i fachowa krytyka<br />

odnajdzie w niej totalne poszukiwanie. Nawet jeżeli nie zyska<br />

poklasku, nawet gdy nie spełni oczekiwania krytyki, to fakt, że stała<br />

się przyczyną dyskusji, nie będzie bezowocnym czynem, sama dyskusja<br />

bowiem jest rzeczą budującą dla ludzi wykształconych.<br />

295


VII<br />

Napisać książkę - to w naszych czasach rzecz łatwiejsza od innych,<br />

gdy - wedle zwyczaju - weźmiesz dziesięć dawnych książek,<br />

które mówią o tym samym, i wygotujesz z nich jedenastą na ten sam<br />

temat. W ten sposób równie łatwo otrzymasz godność pisarza, jak -<br />

wedle rady Holberga - godność praktykującego lekarza, gdy posiadając<br />

pieniądze, zaufanie i poważanie współobywateli, zakupisz nowe<br />

czarne ubranie i napiszesz na swoich drzwiach: i9N. N., praktisirender<br />

Arzf^'. Czy właśnie teraz należy potraktować ową jedenastą<br />

książkę jako pracę wielce zasłużoną (zapewne stanie się nią kiedyś<br />

dzięki swej precyzji)? Przecież, choć jej wartości nie można szacować<br />

wysoko, nagrody zaś, która powinna jej przypaść, nie należy z nią<br />

wiązać, rywalizacja w napisaniu jedenastej książki nie jest w naszym<br />

czasie większa niż w jakimkolwiek innym. A skoro tak jest, wynika<br />

z tego, że nasza uwaga musi zostać skierowana gdzie indziej, odkąd<br />

zachwycającym celem stało się to, co samo w sobie nie jest zbyt ważne.<br />

Ten cel kusi każdego pisarzynę i obiecuje mu, żejedenasta książ-<br />

83 W komedii Holberga Hexerie ellerBlind Alarm {Czary, albo fałszywy alarm,<br />

1731), a. III, sc. 3, przebrany za skrzata bohater sztuki, Leander, radzi<br />

młodzieńcowi, który pragnie zostać lekarzem, by uszył sobie czarną koszulę<br />

i wynajął atrakcyjny lokal, a nad drzwiami umieścił napis: „Tutaj<br />

mieszka ów tak bardzo znany doktor Jansenius, który kuruje wszystkie<br />

rodzaje chorób". Zwrot tfN. N. praktisirender Arzt" to połączenie łacińskiego<br />

nomen nescio, N. N. - nazwisko nieznane, z niemieckim określeniem<br />

praktykującego lekarza.<br />

296


ka będzie ważniejsza niż wszystkie poprzedzające, niż owych dziesięć<br />

przed nią istniejących, które kosztowały autorów wiele wysiłku,<br />

oni bowiem od siebie nie odpisywali.<br />

Będzie ważniejsza od tych dziesięciu książek razem wziętych,<br />

które wyprzedziły cudowną transsubstancjację 84 , dzięki której jedenasta<br />

księga przyszła na świat. „Czy to nie czary? A może tajedenasta<br />

księga jest fałszywym alarmem?" Temu, kto tak pyta, chciałbym<br />

odpowiedzieć głębokim głosem czasu: „Nieszczęśniku, nie rozumiesz<br />

ani mediacji, ani jej znaczenia dla nauki - i dla głów wypełnionych<br />

banałami".<br />

Gdyby mediacja rzeczywiście była tym, za co się podaje, to<br />

prawdopodobnie istnieje tylko jedna moc, która z siłą i naciskiem<br />

potrafi z niej skorzystać. Jest to moc, która wszystko porusza, ijęzyk,<br />

który ją uznaje i który wiedzie ku tej boskiej radzie, na którą filozofowie<br />

ślą delegacje równie rzadko jak wiejscy gospodarze i skąd filozofowie<br />

otrzymują wiadomości równie rzadko jak owi gospodarze.<br />

Skoro jednak autorzyjedenastej książki mniej od innych starają<br />

się słuchać, co dzieje się na wspomnianej radzie, łacno stąd wynika,<br />

że mediacja oznacza coś innego - by powiedzieć to bardziej zdecydowanie:<br />

ona nic nie oznacza, chociaż cieszy się boskim poważaniem<br />

i zachwytem i wszystkiemu przydaje absolutne znaczenie.<br />

Owszem, posiada magiczną i cudowną siłę, której nie ma, nie miało,<br />

nie będzie miało i nie może mieć żadne inne słowo zjakiegokolwiek<br />

ziemskiego lub niebiańskiego języka. Bo nawet w ustach głupca to<br />

słowo jest - lub będzie - najwyższą mądrością, wcale nie czyniąc<br />

z głupca mądrali domowego użytku. Jedenasta książka jest mediacją;<br />

nie przynosi żadnej nowej myśli i jedynie tym różni się od poprzednich,<br />

że słowo „mediacja" pojawia się wiele razy na każdej stronicy,<br />

oraz tym, że autor na początku każdego akapitu z patosem recytuje<br />

to samo ecie-pecie: nie możemy zatrzymać się przy dziesiątej<br />

- powinniśmy się poddać mediacji. Nietrudno dojść do wniosku, iż<br />

84 Określenie przemiany jednej substancji w drugą. Kierkegaard czyni tu<br />

prawdopodobnie aluzję do liturgii eucharystycznej w Kościele katolickim,<br />

gdzie chleb i wino „stają się" ciałem i krwią Chrystusa.<br />

297


nawet ambitna papuga mogłaby się tego nauczyć, to słowo bowiem<br />

głosi ewangelię wszystkim banalnym umysłom, wedle wzoru dotąd<br />

nieznanego na świecie. To słowo oznacza udzielenie odpustu, jakiego<br />

dotąd żaden papież nie udzielił, bo wtedy, gdy odpuszcza trudy<br />

pracy i ciężkiej kary, głosi je pewniej, niż jakakolwiek loteria zachwala<br />

główną nagrodę.<br />

Ten, kogo zawstydza mediacja, to - oczywiście - czytelnik, któremu<br />

autor narzucił niemały ciężar i obowiązek myślenia o tym, co<br />

mówi. Autor odbiera mu absolutne znaczenie i nieśmiertelną zasługę,<br />

którą można osiągnąć, mówiąc: rozpocznijmy mediację. Podczas<br />

lekturyjedenastej książki często może zdarzyć się to, co spotkało<br />

mnie na Dyrehavsbakken 85 . Razem z dobrymi znajomymi podszedłem,<br />

by przez niewielkie szkiełko zerknąć w Guckkasten SQ . Moje<br />

oczy ucieszyło to, co oglądały, moje uszy zaś chwytały patetyczne<br />

objaśnienia właściciela projektora. Autor jedenastej książki lub - by<br />

pozostać na Dyrehavsbakken - posiadacz projektora i nieoceniony<br />

interpretator jego zawartości dzięki pokręceniu korbką liry<br />

dorzucił teraz cichą muzykę, która wprawiła duszę w odpowiedni<br />

nastrój.<br />

Wtedy, dziwnym zbiegiem okoliczności, rysunek zniknął.<br />

Prócz pustego miejsca już nic nie można było zobaczyć w aparacie.<br />

Za to pełen zadowolenia właściciel rozkręcał muzykę i interpretację,<br />

skoro już nic nie dało się obejrzeć. Tak jest i z mediacją - znika<br />

i słychać jedynie melodramatyczny wykład autora. Twórca jedenastej<br />

książki i właściciel liry (obojętne, który z nich) nie będzie czytał<br />

książki ani zaglądał w projektor, lecz widz i czytelnik nie będą<br />

bynajmniej obojętni. Co należy zrobić, by temu zaradzić? Czytelnik<br />

85 Na północ od Kopenhagi znajduje się zalesiony teren - Dyrehavsbakken<br />

- ze słynnym cudownym źródłem, nazwanym od imienia patronki Kirsten<br />

Piil. Wokół źródła ustawiano w czasach Kierkegaarda stragany z rozmaitymi<br />

towarami. Kupcom towarzyszyli klowni, prestidigitatorzy i, jak<br />

opowiada tekst, muzycy oraz właściciele prymitywnych projektorów.<br />

86 Niemiecka nazwa specjalnego projektora, za pomocą którego można<br />

było powiększać wkładane do środka rysunki lub ukazywać je w trzech<br />

wymiarach.<br />

298


powinien stać się pisarzem, by zdobyć przewagę. W ten sposób<br />

różnica między czytelnikiem i autorem, jak wszystkie inne różnice,<br />

zostanie unieważniona w „wyższym idiotyzmie" 87 .<br />

Za pomocą mediacji każdy jest w stanie otrzymać absolutne<br />

i nieśmiertelne znaczenie w mijającej historii powszechnej. Dziwne<br />

zatem, że nikt w „Adresseavisen" 88 nie oferuje swych usług i że<br />

w ciągu mniej więcej trzech godzin nie potrafi wprowadzić w ideę<br />

mediacji każdego, kto ma jakiekolwiek uzdolnienia, dzięki czemu<br />

każdy może stać się kimś skończonym, a przecież w tym kierunku<br />

zmierza historia powszechna 89 . Gdy w ten sposób zapewnimy sobie<br />

wielotysięczną przeszłość, pozostanie nam jedynie udoskonalić ideę<br />

zgromadzeń 90 , dzięki której można zdobyć cały nadchodzący czas,<br />

tak iż każdy człowiek naszej epoki stanie się bifrontowo 91 znaczący,<br />

bardziej, niż był Noe 92 .<br />

Podporządkowanie się jednej, choćby najprostszej regule<br />

życia wymaga czasu i gorliwości; w żadnej mierze nie nadajednostce<br />

87 W swych dziennikach Kierkegaard zaprojektował w 1838 r. satyryczne<br />

„dzieło" pod tytułem Discursive Raisonements og ubegribelige Apropos<br />

betrceffende den h0ieregalskabs Kategońe (Dyskursywne rozważania i niepojęte<br />

a propos dotyczące kategorii wyższego idiotyzmu, Pap. II A 808-813).<br />

Twierdził w nim, że filozofowie skorzystaliby na wprowadzeniu kategorii<br />

„wyższego idiotyzmu", syntetyzującej głupstwa głoszone przez<br />

spierających się filozofów. Jest to sarkastyczna aluzja do heglowsko-<br />

-heibergowskiego pojęcia mediacji.<br />

88 Gazeta złożona z ogłoszeń i reklam; patrz przypis 125 do Powtórzenia<br />

i przypis 48 do „Przedmowy IV".<br />

89 Jest to aluzja do heglowsko-heibergowskich pojęć dotyczących „ruchu<br />

historii".<br />

90 Na skutek przemian politycznych w Danii w pierwszej połowie XIX<br />

wieku, szczególnie w rezultacie wprowadzenia przez króla Fryderyka VI<br />

w 1834 roku doradczych zgromadzeń stanowych, bardzo popularna<br />

była idea zrzeszania obywateli w partie i stowarzyszenia. Jednocześnie<br />

Grundtvig podkreślał znaczenie dyskursu religijnego („żywego słowa")<br />

wspólnoty wierzących dla Kościoła.<br />

91 Czyli dwulicowy; określenie to pochodzi od rzymskiego boga Janusa<br />

Bifronsa, mającego dwie twarze.<br />

92 Por. Księga Liczb, 6-10.<br />

299


znaczenia ani wobec całości, ani wobec współżyjących z nią pokoleń.<br />

Lecz założyć stowarzyszenie - cóż może być większą cnotą niż<br />

utworzenie komitetu? To takie łatwe - i jest jednocześnie nieśmiertelną<br />

zasługą. Uczestnictwo w uroczystym bankiecie nie jest<br />

trudne, a jednocześnie jest opus operatum [łac. dziełem dokonanym]<br />

wobec tego, co powszechne i przyszłe. Ponieważ patrzę w przyszłość,<br />

która wciąż skrywa się za mglistym welonem tego, co<br />

nadejdzie, i ukrywa uczynki ludzkości, widzę niesłychany kościół,<br />

a może inny wspaniały budynek, z którego dochodzi niepokojący<br />

hałas. Od czasu do czasu zamiera, by ponownie zabrzmieć głośniej<br />

niż przedtem, zmieszany z odgłosami pałek i bębnów, nad wejściem<br />

zaś do tego budynku moje oko ze zdziwieniem odkrywa następujący<br />

napis: „Tu się klei pęknięte szkło".<br />

Jednak napisanie jedenastej książki także jest pracą i trudnym<br />

zadaniem dla czasu pełnego pośpiechu i dla jednostki goniącej za<br />

absolutnym znaczeniem i nieśmiertelną zasługą. Gdyż tyle można<br />

powiedzieć dla uczczenia czasu: jest on wielkim celem, do którego<br />

każdy zmierza. Dla uczczenia czasu można jeszcze powiedzieć i to:<br />

każdy ten cel osiągnie. Czy nie można jednak pójść na skróty,<br />

wymijając jedenastą książkę? Czemu nie? Obietnica jedenastej<br />

książki jest jeszcze krótsza, a przecież pewniejsza i w każdym razie<br />

korzystniejsza. Obietnica (podobnie jak uprzejmość 93 ) posiada tę<br />

93 Jest to aluzja do znanego powiedzenia „uprzejmość nic nie kosztuje".<br />

Jak Kierkegaard poznawał przysłowia? Komentatorzy Przedmów odsyłają<br />

czytelnika do antologii duńskich przysłów pióra N. F. S. Grundtviga<br />

Danske Ordsprog og undheld (Kopenhaga 1845, s. 49; to przysłowie<br />

figuruje tam pod numerem 1294) i informują, iż Kierkegaard posiadał<br />

książkę Grundtviga w swej bibliotece (ASKB 1549). Ponieważ tłumaczowi<br />

zależy na podkreśleniu wielokształtnej intertekstualności tekstów<br />

Kierkegaarda, sądzi, że ten komentarz (SKS K4, s. 606) redukuje<br />

Duńczyka do „mola książkowego", ajego pisarskie inspiracje do tego, co<br />

„wyczytał u innych". Warto zatem podkreślić, że Kierkegaard uwielbiał<br />

uliczne rozmowy i że czerpał z nich wiele intelektualnych podniet. Był<br />

pisarzem, który „korzystał" równie chętnie z oka, jak i z ucha. Jednocześnie<br />

w komentarzu SKS K4 niepokoi anachronizm; słownik<br />

300


wspaniałą zaletę, iż nic nie kosztuje tego, kto ją daje, a przecież<br />

można ją spokojnie określić jako książkę, i to znaczącą więcej niż<br />

wszystkie cuda świata. Ma ona godzący i łagodzący wpływ na odbiorcę,<br />

działa jak środek uspokajający, uwalniający od wszelkich<br />

lękiem podszytych zmartwień o objaśnienie jakiejś sprawy. Czasami<br />

masz przelotne wrażenie, że nie należy pozwolić prawdzie na poddawanie<br />

się rozpaczy. Czujesz się bezpieczny, masz dobry nastrój<br />

i poczucie odpowiedzialności - otrzymałeś obietnicę, na której<br />

możesz polegać. Dalsza część sprawy już cię nie dotyczy. Obecnie<br />

pan X. obiecał oświetlić tę sprawę zdecydowanie i do końca. Jakie<br />

jest zatem niebezpieczeństwo?<br />

Obietnica dobrze nadaje się do transportu. Nie ma niczego,<br />

czego posłańcy nie braliby chętniej ze sobą niż puste obietnice.<br />

Obietnica, niezależnie od tego, że oznacza wszystko, dzięki uprzejmej<br />

postaci nie znaczy nic więcej niż tyle, że jest znakomitym<br />

składnikiem towarzyskiej herbatki, i cały wieczór obiega stół<br />

biesiadny, jakby była balladą o pijakach 94 , dana zaś przez kogoś<br />

obietnica bynajmniej nie przeszkadza komuś innemu w złożeniu<br />

obietnicy. Obietnica jest jak proszek tworzący w wodzie bąbelki,<br />

dzięki niej cała ludzkość zostaje znakomicie obsłużona.<br />

Nie można z tego złożyć pełnego sprawozdania, nawet gdy<br />

ktoś pragnie chwalić filozoficzny optymizm, z którym już wiele lat<br />

Grundtviga ukazał się wszak rok po wydaniu Przedmów. Udało mi się<br />

stwierdzić, że przysłowie „uprzejmość nic nie kosztuje" figuruje w czterotomowym<br />

słowniku języka duńskiego: Dansk Ordbog, udgivet af<br />

Videnskabernes Selskab, Kopenhaga 1802, t. II, s. 600 - opublikowanym<br />

przed ukazaniem się Przedmów.<br />

94 Chodzi tu o znaną piosenkę, którą służący Christoff śpiewa w komedii<br />

Holbergajacob von Tyboe (1725), a. IV, sc. 5. Jej refren brzmi: „Wkoło,<br />

wkoło, wkoło, jak wesoło, jak wesoło, nasz toast biegnie w krąg".<br />

A. Thura zamieścił w Adskillige Betcenkninger og Indfald. Paa Versskrevne,<br />

og nu samlede og udgivne til at Icese af andrefor Tidsfordrw. {Różne myśli<br />

i pomysły. Pisane wierszem, teraz zebrane i wydane do czytania przez innych k<br />

rozweseleniu), Kopenhaga 1741, nr 32, nieco inną wersję tej piosenki,<br />

z następującym refrenem: „Wkoło, wkoło, wkoło / Jak zbożnie / Jak<br />

wesoło/ Podnosimy kielich do ust".<br />

301


żyjemy w całkowitej zgodzie, nawet więcej: zbawieni na wieki. Posito<br />

[łac. przypuszczam], że wyobrażę sobie (a kiedy mówię posito, mam<br />

prawo wyobrazić sobie to, co niewyobrażalne), zatem posito, że<br />

wyobrażę sobie, iż pan A.A., którego prawdopodobnie nie dotyczą<br />

obietnice, sięga po pióro, aby opisać System. Posito, że wyobrażam<br />

sobie (a kiedy mówię posito, mam prawo wyobrazić sobie to, co jest<br />

mniej właściwe od innych rzeczy), zatem posito, że wyobrażę sobie, iż<br />

pan A.A. 95 nie opisał Systemu i że uczynił to pan B.B. I cóż z tego?<br />

Pozwólmy sobie jeszcze chwilę pozostać przy tej myśli, z którą<br />

zżyliśmy się w ciągu tylu lat: myśli o możliwości nadziei dotyczącej<br />

Systemu. Zatem, by to krótko powiedzieć, posito, że wyobrażę sobie<br />

System, który przyszedł na świat tutaj, w Kopenhadze... i co z tego?<br />

Cóż, muszę go poznać, chyba że pan CC. będzie tak dobry i przyjazny<br />

ludziom, że natychmiast obieca streszczenie Systemu i wyrazi<br />

jego punkt widzenia. Wówczas znowu zostaniemy zbawieni dzięki<br />

obietnicy. Lecz gdy to się nie zdarzy, trzeba będzie rzecz przeczytać.<br />

Jakaż strata! Czy ma to przynieść (w końcu) korzyść? Być może nie<br />

zadowoli nas w pełni - i coś takiego otrzyma nasz szanowny autor za<br />

95 W swych notach do Przedmów Kierkegaard napisał na marginesie: „Pan<br />

A. A., prof. Heiberg", „Pan B. B., prof. Nielsen", „Pan C. C, p. Stilling".<br />

{Pap. V B 96, 9-12). Rasmus Nielsen (1809-1884) był od 1841 r.<br />

profesorem filozofii na Uniwersytecie Kopenhaskim. Początkowo<br />

zwolennik Hegla, około 1845 r. znalazł się pod wpływem Kierkegaarda<br />

i był jego przyjacielem aż do roku 1849. W latach 1841-1844 Nielsen<br />

wydał Den speculatwe Logik i dens Grundtrcek {Logikę spekulatywną<br />

w zarysie), mocno zaznaczoną heglowskimi ideami. Peter Michael Stilling<br />

(1812-1869) był także filozofem, rozpoczynającym karierę jako<br />

heglista. Pod wpływem Kierkegaarda zaczął w 1850 r. zwalczać swych<br />

niedawnych przyjaciół, szczególnie prof. H. L. Martensena. W okresie<br />

„heglowskiej gorączki", w roku 1842, Stilling wydał Philosophiske<br />

Betragtninger over den speculatwe Logiks Betydningfor Videnskaben, i Anledning<br />

afProfessor R. Nielsens: „Den speculatwe Logik i dens Grundtrcek"<br />

{Filozoficzne uwagi na temat znaczenia logiki spekulatywnej dla nauki,<br />

z powodu książki profesora R. Nielsena „Logika spekulatywną iv zarysie").<br />

Kierkegaard polemizował (ironicznie) z pracami Nielsena i Stillinga<br />

m.in. w recenzji zamieszczonej w „Faedrelandet" z 12 czerwca 1842 r.<br />

302


cały swój wysiłek, podczas gdy dzięki obietnicy mógłby łatwo<br />

uzyskać korzyść dla siebie i innych - o wiele większą, niż gdyby<br />

opisał cudowny System. Jakież to prostackie i niskie - dotrzymać, co<br />

się obiecało, podczas gdy prawdziwy wykwint ujawnia się jak wirtuozeria<br />

w tym, by obiecać, jak powiada malarz w Tymonie Szekspira:<br />

„Vortrefflich! Versprechen ist die Sitte derZeit, es offnet dieAugen der<br />

Erwartung: Vollziehen erscheint um so dummer, wenn es eintritt, und die<br />

einfaltigen, geringen Leute ausgenommen, ist die Bethdtigung des Wortes<br />

vllig aus der Modę. Versprechen ist sehr hofmdnnisch und guter Ton.<br />

Vollziehen ist eine Art von Testament, das von gefahrlicher Krankheit des<br />

verstandes bei dem zeugt, der es macht". (a. V, sc. 1) [Myśl przewyborna!<br />

/ Znamieniem czasów naszych obiecywać, / Bo obietnica rozbudza<br />

ciekawość, / Gdy w wykonaniu zawsze coś ciężkiego; / Tylko w motłochu<br />

niemądrych prostaków / Jeszcze w zwyczaju dotrzymanie<br />

słowa. / Obiecać to rzecz modna i dworacka; / Dotrzymać to jest<br />

niby jak testament, / Dowód choroby bardzo niebezpiecznej, /<br />

W głębiach rozumu wykonawcy tkwiącej.] 96<br />

W przyszłości, gdy system zostanie odczytany, lektura<br />

umożliwi, być może, rozróżnienie między tymi, którzy go rozumieją,<br />

i tymi, którzy go nie rozumieją. Pojawią się rozłamy i partie 97 ,<br />

choć teraz cała ludzkość żyje w zgodzie i równości wobec obietnicy,<br />

która jest bliska każdemu człowiekowi.<br />

Niniejsza książka, którą w ten sposób wydaję, jest napisana tak,<br />

jak pisano książki w dawnych czasach. Ten, kto ją napisał, wielokrotnie<br />

rozmyślał nad sprawą, o której mówi, i dlatego sądzi, że wie<br />

o niej więcej, niż zazwyczaj się o niej wie. Ponadto nie jest mu<br />

96 Jest to cytat z niemieckiego przekładu Szekspirowskiego Tymona<br />

Ateńczyka (Timon of Athens). Tłumaczami byli A. W. Schlegel i Ludwig<br />

Tieck. Por. Shakespeare's dramatische Werke, w XII tomach, Berlin 1839-<br />

1841 (t. X, s. 327). Cyt. polski w tł. L. Ulricha; W. Szekspir, Dzieła<br />

dramatyczne, Warszawa 1973, t. V, s. 598.<br />

97 Por. List do Galatów 5, 19-20: ,Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki<br />

rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa,<br />

czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa<br />

pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy..."<br />

303


ynajmniej obce to, co dotąd zostało o tym napisane, i pragnie<br />

każdemu przyznać rację. Zamiast niesłychanego zadania: zrozumienia<br />

każdego człowieka, wybrał takie, które można nazwać ciasnym<br />

i nierozsądnym - zrozumieć samego siebie, tu i teraz. Dlaczego<br />

chce być autorem? Czyjego zapał nie jest przypadkiem taki, jakim<br />

nigdy nie powinien być zapał ducha - refleksem spraw zewnętrznych?<br />

Nigdy nie zdecyduje się z wielkim przekonaniem napisać<br />

książki, aby pomóc innym. Wie bowiem, że każdy człowiek jest<br />

w zasadzie równie rozsądny, zatem każdy człowiek musi (w zasadzie)<br />

pomóc samemu sobie. Gdy zapał jest sprawą wewnętrzną i przychodzi<br />

z wewnątrz - wówczas pisze się książkę tak, jak drzewo rozpina<br />

swą koronę 98 . Jeżeli jest ktoś, kogo to cieszy, tym lepiej.<br />

Jednocześnie, pragnąc w ten sposób zrozumieć samego siebie,<br />

idziemy do przodu wolniej i z niejakim trudem. Cokolwiek tu<br />

znajdziemy, coś radosnego bądź smutnego, skonsumujemy natychmiast<br />

in succum et sanguinem [łac. z kośćmi i krwią] 99 . Nie należy na<br />

przykład sądzić, że wszystkie dowody na nieśmiertelność duszy,<br />

które zostały dotąd przedstawione zarówno w chrześcijaństwie, jak<br />

i poza nim, są niewystarczające, gdyż prawdziwy dowód istnieje<br />

w mediacji wszystkich wymienionych. Szukasz przecież dowodu,<br />

który cię przekona, że nie skończy się na tym, by dowód na nieśmiertelność<br />

duszy stał się jedyną rzeczą nieśmiertelną, którą<br />

wypuszczamy na wiatr, takjak to dzieci robią z latawcami, nie mając<br />

nawet tego, co mają dzieci - sznurka do latawca.<br />

98 Niektórzy tłumacze dodają tutaj za rękopisem: ,jak ptak śpiewa swą<br />

pieśń" (por. choćby S. Kierkegaard, Prefaces. Wńting Sampler, tł. T. W.<br />

Nichol, Princeton 1997, s. 40). Prawdopodobnie w trakcie korekty<br />

Kierkegaard skreślił ten fragment. Dlatego nie został on zaakceptowany<br />

przez moich kolegów-filologów, ustalających definitywny tekst<br />

duńskiego wydania (por. SKS 4, s. 608).<br />

99 To określenie oznacza przyjęcie czegoś w pełni i pochodzi z Epistolae ad<br />

Atticum pióra rzymskiego polityka i filozofa Marcusa Tulliusa Cicero<br />

(106-43 p.n.e.), Epistolae.., były częścią M. Tullii Ciceronis Opera omnia,<br />

Halle 1756-1757, które znajdowały się w bibliotece Kierkegaarda<br />

(ASKB 1224-1229).<br />

304


Posiadając wiedzę, nie będziesz obojętnyjak straganiarz, który<br />

troszczy sięjedynie o swój stragan, zatroskany, jak pozbyć się towaru,<br />

niepewny, czy otrzyma na aukcji najwyższą cenę. Narażasz życie,<br />

będąc przekonany, iż umiejętność sympathesai tais astheneiais ton<br />

anthropon [gr. współczucia ludzkim słabościom] 100 jest prawdziwą<br />

zasadą poznania, w każdym bowiem człowieku istnieje skłonność<br />

do tego, co ludzkie, i to tym głębsza, im głębszym jest człowiekiem.<br />

Jesteś przekonany, iż nie ma prawdziwej wiedzy bez cierpienia, bo<br />

właśnie cierpienie jest znakiem wewnętrznego żaru, który daje wiedzę<br />

jednostce i zabezpieczają przed takim opowiedzeniem prawdy,<br />

jak to uczyniła oślica Balaama 101 . Przez cierpienie nie rozumie się<br />

zatem ani zawrotu głowy, ani nocnego ślęczenia nad księgami, lecz<br />

coś zupełnie innego, godność, z której nie jest wykluczony nawet<br />

największy prostak, uprawiacz nauki zaś tylko tym się odeń różni, że<br />

cierpi (o ile cierpi) wyraźniej i dobitniej, i w sposób świadomy. Jeśli<br />

jesteś wystarczająco arogancki, z zachwytem uwierzysz, iż cierpienie<br />

to boski sekret ziemskiego bytowania i że jedynie w cierpieniu<br />

można znaleźć porozumienie z Bogiem, a zatem ktoś pozbawiony<br />

mądrości jest szczęśliwcem, którego szczęście uczyniło tak lekkomyślnym,<br />

iż absolutnie nie cierpi. Człowiek poważny zawsze będzie<br />

od takiej myśli stronił, choćby nawet nie cierpiał z zewnętrznej<br />

przyczyny i za sprawą losu. Dzięki współczuciu dowie się, jak zbliżyć<br />

do siebie cierpienie. Nie życzyłby sobie stracić z pola widzenia ani<br />

100 Parafraza cytatu z Listu do Hebrajczyków, 4, 15. W greckim tekście<br />

Biblii czytamy o „naszych" słabościach, zamiast o „ludzkich", uniwersalnych:<br />

„Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł<br />

współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na<br />

nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu".<br />

101 W Księdze Liczb, 22, napotykamy opowieść o proroku Balaamie, który<br />

wbrew woli Boga wyruszył w podróż na grzbiecie oślicy. Trzy razy anioł<br />

zagrodził im drogę i trzy razy oślica pragnęła zawrócić, lecz prorok nie<br />

zauważył anioła i siłą zmusił zwierzę do kontynuowania podróży. Za<br />

trzecim razem Bóg obdarzył oślicę ludzkim głosem, by mogła zapytać<br />

Balaama, dlaczego została potraktowana chłostą. Najprawdopodobniej<br />

autor Przedmów czyni tu raczej aluzję do Balaama niż do jego oślicy.<br />

305


języka, ani mowy, by przybyć jak latarnik z odległych, nieznanych<br />

okolic - co się od czasu do czasu zdarza uczonemu i co sprawia, iż<br />

nieprzerwanie zderza się on z codziennością, a nie będąc tego<br />

całkowicie świadomym, obraża ducha języka i akcjonariuszy, mających<br />

prawo do wspólnego językowego majątku. Takie rozdzielenie<br />

jest smutne i niesie ze sobą jedynie iluzję, iż nauka jest w swej<br />

nieprzystępnej obcości większa niż to, co powszechne, chociaż na<br />

skutek tego spada w dół, stając się władzą ograniczoną - w tym znaczeniu,<br />

w jakim posiadanie piękna i bogactwa rozłącza i dzieli,<br />

a nigdy nie godzi.<br />

Rozumiała to wspaniała nauka grecka i dlatego jest dobrodziejstwem<br />

zajmowanie się nią, nie opuściła bowiem ludzi, by zabrzmieć<br />

jak głos z nieba 102 , lecz pozostała na ziemi, na rynku,<br />

pośród ludzkich zajęć, co szczególnie dobrze zrozumiał mężczyzna,<br />

który porzucił sztukę, przestał zajmować się rzeczami widzialnymi,<br />

by zacząć filozofować w warsztatach i na rynku 103 . Nauka grecka tak<br />

bardzo podnosi na duchu, a jednocześnie unosi się nad nią pewien<br />

smutek myśli, który godzi nas z rzeczami widzialnymi. Ta nauka doskonale<br />

zna swe wysokie pochodzenie, nie zaprzecza mu, a przecież<br />

z owej różnicy nie czerpie próżnej radości; dlatego włącza się w codzienność.<br />

Jest jak Bóg przechadzający się w ludzkiej postaci i co<br />

chwila czyniący cuda ze zwyczajną, wstrzemięźliwą miną, we wszystkim<br />

przypominający pospolitego człowieka, choć pod wpływem lekkiego<br />

dotknięcia melancholii nie zgina karku i nie odmładza<br />

przesadnie swej postaci na skutek boskiego żartu. Nic więcej nie<br />

mam do dodania, chyba że przez chwilę miałbym się zająć myślą,<br />

która niewyraźnie, bo najwyraźniej nieproszona, pojawiła się<br />

102 Jest to aluzja do Ewangelii wg św. Marka, 9, 7: „I zjawił się obłok,<br />

osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: Tenjest mój Syn umiłowany,<br />

Jego słuchajcie".<br />

103 Chodzi tu o Sokratesa. W Żywotach i poglądach znakomitych filozofów<br />

Diogenesa Laertiosa (ks. 2, rozdz. 5, 21) znaleźć można takie słowa<br />

o Sokratesie: „Gdy zrozumiał, iż nie jest naszą sprawą zagłębianie się<br />

w rzeczy widzialne, zaczął filozofować w warsztatach i na rynku".<br />

306


podczas niniejszej prezentacji. Myślą o tym, w jakim stosunku<br />

pozostaję do czytelnika. Takie rozważania uważam za żart, za lekkomyślne<br />

zabijanie czasu, na które można poświęcić pół godziny,<br />

nie wcześniej niż po zakończeniu pracy. W naszych czasach inaczej<br />

się to ujmuje: nie sądzi się, że niemądra powaga, z jaką autor pragnie<br />

stworzyć i pozyskać sobie czytelników (jeszcze zanim zacznie<br />

pisać), że młodzieńcza lekkomyślność, z jaką tworzy plany i objaśnia<br />

je ludziom - że to wszystko istotnie jest powagą i dowodem na<br />

dojrzałość człowieka dorosłego. Ten, kto w rozważaniach o życiu<br />

i warunkach życia nie doszedł tak daleko, by dowiedzieć się, jak<br />

można sprostać poważnej próbie, i nie wie, czy cienka warstwa lodu<br />

utrzyma rozpędzonego łyżwiarza - ten człowiek nigdy nie osiągnie<br />

stanu powagi w naturalny sposób: ani dla siebie, ani we własnych<br />

działaniach.<br />

Każdy jest sobie przeznaczony, a ten, kto pragnie stać się<br />

takim, otrzyma solidną podstawę, na której może się oprzeć i która<br />

go nie zawiedzie. Zapyta siebie, co i jak powinien uczynić, i gdy<br />

dzięki tym rozważaniom zacznie działać powoli i w ciszy, jego powaga<br />

nie zostanie naruszona. Kiedy ktoś pragnie utrzymać powagę,<br />

myśląc o tym, co może zrobić dla innych, oznacza to, że jest rzetelnym<br />

klownem, którego życie jest i pozostanie żartem, pomimo min<br />

i gestów, wspaniałej elokwencji i zasmucającego „robienia teatru";<br />

istnienie tego wszystkiego nic nie znaczy, poza tym że dzięki ironii<br />

można zaczerpnąć tu nieco zadowolenia.<br />

Czas pokaże, czy ten, kto pisze książkę, nadaje się do tej pracy.<br />

Czyją zakończy, czy w tej samej chwili nie przewróci na nią kałamarza<br />

lub nie zamieni kolejności kart rękopisu. Może odrzuci ją<br />

drukarz lub zagubi posłaniec, może spłonie pokój zecera lub nakład<br />

zostanie zniszczony - albo okaże się, że żaden człowiek nie lubi tego,<br />

co napisał. Nikt nie potrafi tego przewidzieć, ten zaś, kto jest na tyle<br />

mądry, by przewidzieć to wszystko zfaveur [fr. korzyścią] dla siebie,<br />

jest mądry, ale jeden Bóg wie, co rozsądny człowiek z tym robi. To,<br />

co każdy chce wiedzieć, brzmi następująco: czego pragnę, co<br />

potrafię, czego dokonałem? To wszystko powinno stać się tematem<br />

poważniejszych rozważań, które z kolei powinny w powadze<br />

307


odrodzić duszę. Uznać każdy powiew czasu za palec Opatrzności,<br />

mający znaczenie dla tego, co człowiek winien uczynić, to tak jakby<br />

uznać, żejest on uczniem krawieckim, a powiew wiatrujest tak silny,<br />

że może zdmuchnąć go ze stołu! 104 To chcieć zaprosić do miasta<br />

lato przez noszenie zasadzonych w doniczce pędów cebuli 105 , to<br />

pragnąć zdobyć Ziemię Świętą, nie wiedząc, gdzie leży na mapie,<br />

zacząć krzyczeć na zgromadzeniu, choć samemu się pobłądziło<br />

i wzięło krowę za wiatrak 106 ; wezwać wszystkich krawców, by wyjaśnić,<br />

jak się wiąże supełek na nitce 107 ; chodzić cały dzień jako goniec<br />

i odrywać ludzi od pracy, by zaproponować im prenumeratę; zrobić<br />

obiad z papieru, na którym spisano menu; nakarmić głodnych ideą<br />

stowarzyszenia, którego celem byłoby uszczęśliwienie wszystkich<br />

biednych -jeżeli to wszystko jest żartem, czasami nawet zabawnym,<br />

o ile został poważnie opowiedziany, to stanie się żartem rozpaczliwym,<br />

tym bardziej rozpaczliwym, im bardziej idiotyzm jest<br />

rzetelny.<br />

104 Chodzi tu o popularne od XVI wieku Przygody Dyla Sowizdrzała (TUI<br />

Eulenspiegel). Kierkegaard posiadał w swojej bibliotece duńskie<br />

tłumaczenie książki, zatytułowane Underlig og selsom Historie om TUI<br />

Ugelspegel, en Bondes S0n barnf0d udi det Land Brunsyig (Dziwne i szczególne<br />

przygody Dyla Sowizdrzała, chłopskiego syna, urodzonego w ziemi brunszwickiej,<br />

ASKB 1469), bez daty wydania, z adnotacją „wydane w tym roku"<br />

(najprawdopodobniej między 1812 a 1842). Tytuł rozdziału XLVIII<br />

książki brzmi: Jak Sowizdrzał sprawił, że trzech uczniów krawieckich<br />

wypadło przez okno, po czym rzekł do zebranych: Patrzcie, wiatr<br />

zdmuchnął ich na dół" (s. 80).<br />

105 Jeszcze nie tak dawno początek lata czczono w Danii majowymi<br />

pochodami młodzieży z zielonymi gałązkami w dłoniach.<br />

106 Aluzja do przysłowia: „Nie odróżnia krowy od wiatraka (lub: wrót<br />

stodoły)", które oznaczało człowieka ograniczonego. Przysłowie to znajduje<br />

się między innymi w istniejącym jedynie w rękopisie słowniku<br />

M. Motha (1649-1719) - obecnie w posiadaniu kopenhaskiej Biblioteki<br />

Królewskiej.<br />

107 Inna aluzja do przygód Sowizdrzałowych (op.ciL, rozdział XLIX):<br />

Sowizdrzał rozesłał listy do krawców z całych Niemiec, obiecując nauczyć<br />

ich sztuki, która zapewni im dobrobyt. Gdy krawcy przybyli, Sowizdrzał<br />

pouczył ich, jak przeciągnąć nitkę przez ucho igielne (s. 82 i n.).<br />

308


Ten, kto pragnie zostać moim czytelnikiem, musi zgodzić się<br />

ze mną, że chociaż nauka skończyła ze wszystkim w naszej epoce, to,<br />

niestety, zapomniała o istocie wszystkiego. A oto istota rzeczy: nie<br />

można nic zrobić z udziałowcami lub z projektem prenumeraty,<br />

albo z kręgiem tancerzy skupionych wokół tego lub innego literackiego<br />

bożka. Tylko ten jest moim czytelnikiem, kto jest pewien, że<br />

każdy jest sobie przeznaczony i że to jest najważniejsza rzecz. Lecz<br />

dlatego nie umiem stwierdzić z pewnością, czy nie znajduje się on<br />

przede mną. Mimo to sądzę, że lektura tego, co piszę, ma dla czytelnika<br />

znaczenie - w ten lub inny sposób. Jednocześnie, powtórzę,<br />

oczywiście nigdy z poczuciem pewności nie wyobraziłbym sobie, iż<br />

jest konieczne, bym napisał książkę ze względu na innych. Dopiero<br />

gdy do pisania skłonią mnie zapał i pragnienie, dopiero gdy zakończę<br />

książkę - dopiero wówczas ujrzę mego czytelnika.<br />

Dzięki temu wyobrażeniu jestem także uwolniony od związanego<br />

z losem książki zmartwienia nie na czasie. Prawdopodobnie<br />

niniejsza książka zostanie wydana, choć nie wiem tego z pewnością.<br />

Gdy znajdzie czytelnika, który wyciągnie z niej korzyść lub zadowolenie,<br />

będzie to dla mnie niepewnym i nieoczekiwanym dowodem,<br />

iż rachunek został wyrównany ku obopólnemu zadowoleniu<br />

i przyjemności.<br />

Jeżeli chodzi o naszych systematyków i filozoficznych optymistów,<br />

zapewne dowiedzą się niebawem, że nic nie mogą zrobić.<br />

Niebawem, powiadam (właśnie: równie szybko myślę, jak to<br />

wyrażam), bo dla nich wszystko maszeruje „raz, dwa, trzy". Szybko<br />

zauważą, iż nie należy marnować czasu na marudera, który niczego<br />

nie widział na świecie i był jedynie w podróży po krainie własnej<br />

świadomości 108 , a zatem nie zajechał daleko, gdy systematyk ma<br />

wielkie doświadczenie i był już tam, „gdzie diabeł mówi dobranoc,<br />

zarówno w Trapezuncie, jak i w R." 109 . Niemożliwe, by znaleźli<br />

108 Określenie „podróżnik po krainie własnej świadomości" to jedna z ważnych<br />

metafor-autodefinicji Kierkegaarda. Podobne epitomy występują<br />

także w Pap. XI2 A 171; V B 47:13.<br />

109 Nieco zmieniony cytat z komedii Holberga Mester Gert Westphaler (1723;<br />

a. II, sc. 3). Jedna z postaci sztuki, Gunilda, gani Gerta, chwalącego się<br />

309


warte trudu wadzenie się z powodu takiego podróżnika, tym<br />

bardziej że tak często musieli się wadzić o „nic" 110 . Niechże Bóg<br />

pobłogosławi, by tak się stało, jak widzę bowiem, jedno z moich<br />

najdroższych życzeń już zostało spełnione. Gdyby zaś tak się nie<br />

stało, gdyby wbrew wszelkim oczekiwaniom mieli wziąć się do mnie,<br />

proszę ich, by uczynili to zupełnie naturalnie. Jestem - teraz i zawsze<br />

- całkowicie do ich usług. Jedna jedyna prośba, jedna błagalna<br />

propozycja: z książką i ze mną zróbcie, co chcecie, ale - proszę - nie<br />

składajcie mnie za pomocą mediacji do systematycznej trumny<br />

kramarza. Lękam się bowiem mediacji i nic na to nie poradzę. To<br />

słowo - nie samo w sobie, lecz poprzez swój nieskończenie monotonny<br />

wpływ na moją duszę - działa tak, jak dźwięk zgrzytającej<br />

dzień za dniem piły, jak skrzypienie, które według Sokratesa wydaje<br />

Ksantypa w nieprzerwanych kłótniach, jak tarcie zawieszonego na<br />

bloku sznura (Diogenes, 2,5,36) 1H .<br />

Moja budowa, moje zdrowie, cała moja konstytucja nie pozwala<br />

na mediację. Niech będzie, że to mój brak; gdy sam się przyznaję,<br />

można na mnie polegać. Wystarczy, by ktoś wymienił słowo<br />

„mediacja", a wszystko staje się wielkie i przytłaczające. Nie czuję się<br />

przejażdżką z duńskiej miejscowości Haderslev do Kilonii: „Toż Anders,<br />

Chrystianowy syn, był trzy do czterech razy w Burdzie [Bordeaux]<br />

i Równie [Rouen] we Francji, tam gdzie diabeł mówi dobranoc, w Trapezundzie<br />

czy Katesundzie, a przecież nie mówi tyle o swych podróżach!"<br />

Starożytny Trapezunt (średniowieczna Trebizonda, obecnie turecki<br />

Trabzon) to nazwa miasta nad Morzem Czarnym. W XIII-XV w. istniało<br />

chrześcijańskie państwo greckie, Cesarstwo Trapezuńskie (Trebizondy),<br />

utworzone przy pomocy gruzińskiej królowej Tamary, rządzone<br />

przez ród Komnenów. Przetrwało upadek Konstantynopola.<br />

110 Jest to aluzja do systemu logicznego Hegla (przejętego przez Heiberga),<br />

który „ma się zaczynać od «czystego bytu», identycznego z «nicością»".<br />

Por. przyp. 5 do Przedmów.<br />

111 Odniesienie do Żywotów filozofów Diogenesa Laertiosa, gdzie Alcybiades<br />

tak krytykuje żonę Sokratesa, Ksantypę: „Alcybiades rzekł: Ksantypa jest<br />

nieznośna z tą swoją kłótliwością, na co Sokrates odpowiedział: Przyzwyczaiłem<br />

się do tego, jak do nieustannego skrzypienia zawieszonego<br />

na bloku sznura. Ty zaś naśladujesz gęganie gęsi".<br />

310


wcale dobrze, jestem przybity i rozdrażniony. Starajcie się mi współczuć.<br />

Raczej zaoszczędźcie mediacji oraz stania się niezawinioną<br />

przyczyną wywoływania tego lub owego filozoficznego powtarzacza.<br />

Nie chcę jak dzieci w kościelnym chórze (dobrze to znam) raz<br />

po raz opowiadać historii o nowej filozofii, rozpoczynającej się od<br />

Kartezjusza, i bajki filozoficznej o tym, jak byt i „nic" łączą swe deficyty<br />

112 , z czego powstaje przyszłość, a także jak wspaniałe rzeczy<br />

zdarzyły się w dalszym ciągu tej opowieści, która jest żywa i poruszająca,<br />

chociaż nie jest żadną opowieścią, lecz jedynie czystym<br />

ruchem logiki.<br />

O tym wszystkim można przeczytać po niemiecku, a gdy się<br />

czyta Hegla, czegoś się tam człowiek nauczy i często z czcią powraca<br />

do Mistrza. Lecz choćby to, co Hegel powiedział, było równie<br />

pewne jak fakt, że amo [łac. kocham] pochodzi od form czasownikowych<br />

amavi, amatum, amare 11 ^, gdyby było równie oczywiste<br />

jak dowód na równanie Pitagorasa, pozostanie równie beznadziejne<br />

jak starzec, który chce dodać sobie znaczenia przez napisanie o tym<br />

książki, nie przeznaczonej ani dla młodych, ani dla zupełnych<br />

nowicjuszy. Dla kogoś, kto musi wysłuchać takiego wykładu, rzecz<br />

jest śmiertelnie nudna, on sam bowiem może (gdy warunki życia<br />

uczynią to koniecznym, nawet gdyby nie sądził, że jest o czym pisać)<br />

odrobić tę lekcję równie dobrze jak każdy inny, kto został przyjęty<br />

na uniwersytet.<br />

Gdyby to, co napisałem, odnosiło się do jakiejś wcześniejszej<br />

pracy - niezależnie od tego, co prawdopodobnie z talentem lub na<br />

skutek godnej wybaczenia niewiedzy przemilczałem, stwierdzam<br />

bez żadnej mediacji: nie jest moim pragnieniem bycie pisarzem, nie<br />

pożądam cudzych pieniędzy, dlatego zobowiązuję się każdemu<br />

kupującemu oddać je, kiedy rzecz zostanie udowodniona. Mówię<br />

bowiem za Hamannem: ,J\ficht eine blosse horme sondern ein furor<br />

112 Aluzja do idei duńskich uczniów Hegla - J. L. Heiberga i H. L. Martensena.<br />

113 Patrz przyp. 72 do Listu otwartego Constantina Constantiusa do Pana<br />

Profesora Heiberga.<br />

311


uterinus hat mich zu den meisten Aufdstzen getrieben Anstatt Geld zu nehmen,<br />

hdtte ich lieber Geld gegeben, und das Wiederspiel von andern<br />

Schrifstellern getrieben" (7, 205) 114 . [„Nie tyle czysty horme (gr. pociąg)<br />

co furor uterinus (łac. furia porodowa) zawiniła w powstaniu<br />

większości mych dzieł. Zamiast brać pieniądze, raczej je wydawałem,<br />

czyniąc odwrotnie niż inni pisarze".]<br />

114 Cytat z listuj. G. Hamanna doj. G. Herdera z 6 lutego 1785 r. (patrz<br />

ośmiotomowe Hamann's Schriften, wyd. przez F. Rotha, Berlin-Lipsk<br />

1821-1843. Tutaj chodzi o tom VII, 1825, s. 205).<br />

312


VIII<br />

- Laertiado! co wróżę, będzie lub nie będzie.<br />

Wielkiego Apollina jam wieszcze narzędzie.<br />

Tejrezjasz 115<br />

§ 1. Trudności ogólne 116<br />

Założenie pisma filozoficznego w Danii nie tylko wydaje się<br />

niełatwą sprawą. Jest nią naprawdę. Nawet ja nie powstrzymałem<br />

się od uczynienia tego, do czego poczuje się sprowokowany najbardziej<br />

życzliwy mi czytelnik, mianowicie od potrząśnięcia głową<br />

i ostrzegawczego oraz pełnego wyrzutu okrzyku: „Co się stało?"... 117<br />

115 Cytat z Satyr Horacego, Satyrarum liber II („quidquid dicam, aut erit aut<br />

non:/ Divinare etenim magnus mihi donat Apollo") w posiadanym przez<br />

Kierkegaarda wydaniu Q Horatii Flacci opera, Lipsk 1828, s. 211 (ASKB<br />

1248). Przekład polski za: Q. Horatius Flaccus, Poezje, tł. J. Czubek,<br />

Warszawa 1924, Satyry, II, 5, s. 341. Tejrezjasz, syn nimfy Chariko, był<br />

wróżbitą, którego Odyseusz odwiedził w Hadesie, by spytać o drogę<br />

do domu i niebezpieczeństwa związane z tą podróżą. Patrz Odyseja,<br />

pieśń XI.<br />

116 „Przedmowa VIII" parodiuje styl heglistów, układających swe prace<br />

w paragrafy i punkty.<br />

117 Jest to aluzja do komedii HolbergaMesterGert Westphaler, a. I, sc. 3, gdzie<br />

Mistrz Gert mówi do żebraczki: „Tak, Mutterl Nigdy nie należy zadzierać<br />

z władzą. Bo popatrz, co się stało z Ariuszem, gdy zadarł ze swym biskupem!"<br />

313


Takie pisma zakładali ludzie, którzy wyróżniają się pośród nas<br />

dzięki geniuszowi, talentom, bogactwu wiedzy lub nieograniczonemu<br />

zaufaniu czytelników, by po krótszym lub dłuższym okresie<br />

znowu tego zaniechać. O, nawet panu profesorowi Heibergowi<br />

nie udało się to przedsięwzięcie tak, jak tego pragnął. Jego „Perseus.<br />

Journal for den speculative Idee" [„Perseusz. Pismo poświęcone<br />

idei spekulatywnej"] ukazał się jedynie w dwóch zeszytach 118 .<br />

A przecież jest on najmężniejszym z mężczyzn, o ile ktoś jest mężny<br />

w naszym królestwie. Gdy rozpoczął swe dzieło, mógł być pewien<br />

władzy, pewien, że współpracownicy zaczną się wokół niego tłoczyć.<br />

Ktoś starszy może uzna, że było to przedsięwzięcie, które wymagało<br />

silnego poparcia w miły i bezwarunkowy sposób. Młodzieniec poczuje<br />

się pochlebiony na samą myśl o literackiej dystynkcji, o honorze<br />

współpracy z pismem profesora Heiberga. Żaden wśród<br />

młodych nie zrozumie tego lepiej ode mnie. Wciąż pamiętam, jak<br />

bardzo był zamroczony umysł młodzieńca, ośmielającego się<br />

w swoim czasie sądzić, że jego tekst nie został odrzucony 119 . Nigdy<br />

młody kadet nie spoglądał z większym podziwem na słynnego<br />

generała, pod którego sztandarem miał walczyć, niż ja patrzałem<br />

na niezapomnianego redaktora „Flyveposten". Pomimo że pismo<br />

już nie istnieje, nigdy nie zakwitło, nie zwróciło na siebie uwagi<br />

większej liczby prenumeratorów. Odzew bynajmniej nie był taki, jak<br />

się należało spodziewać 120 . A gdy tak się już wydarzyło, jakie jest<br />

118 Były to raczej roczniki, z których pierwszy ukazał się w czerwcu 1837,<br />

a drugi w sierpniu 1838 r. (w bibliotece Kierkegaarda, ASKB 569).<br />

119 Kierkegaard zamieścił w latach 1834-1836 cztery artykuły w piśmie<br />

Heiberga „Kj0benhavns flyvende Post", niepewne jest autorstwo<br />

piątego. Współpraca została przerwana w 1838 r., gdy Kierkegaard<br />

zaproponował Heibergowi publikację omówienia powieści H. Ch. Andersena<br />

Jedynie grajek w „Perseuszu". Heiberg odmówił, co doprowadziło<br />

do zerwania stosunków między przyszłym filozofem i „niezapomnianym<br />

redaktorem".<br />

120 W nrze 2 „Perseusza" zamieszczona została lista prenumeratorów,<br />

licząca 133 nazwiska, wśród nich Kierkegaarda. Na liście byli licznie reprezentowani<br />

księgarze, zamawiający wiele egzemplarzy, nakład pisma<br />

314


prawdopodobieństwo - wyłączając niemożliwość - że mnie się to<br />

przedsięwzięcie powiedzie? A raczej: jakie jest prawdopodobieństwo,<br />

że otrzymam coś jeszcze gorszego? Skoro czas pozwolił<br />

sobie pouczyć innych, że nie jest możliwe, zapewne nie mogę<br />

oczekiwać przyjaznej rady ze strony doświadczenia, już raczej ostrej<br />

i wyraźnej korekty, która nauczy mnie i mnie podobnych, by nie<br />

porywać się zuchwale na to, czego inni poniechali - nawet ci, którzy<br />

się pośród nas wyróżniają.<br />

Prawda, że od tego czasu zainteresowanie filozofią zatoczyło<br />

szerokie kręgi. Prawda, że właśnie fakt, iż rzecz rozpoczął pan prof.<br />

Heiberg, może przynieść mi wiele korzyści, wiadomo bowiem, że<br />

często słabszemu udawało się, czego silniejszy nie potrafił; i czego<br />

bogaty nie otrzymał, przypadło w udziale biednemu, o ile nadszedł<br />

w odpowiednim momencie, by zebrać, co bogaty zasadził. Ajednak<br />

wyraźnie przeczuwam, iż prawdopodobieństwo, by moje przedsięwzięcie<br />

się powiodło, jest o wiele mniejsze, niż było ono w swoim<br />

czasie w stosunku do prof. Heiberga. Że słabość znajduje siłę, by<br />

dokonać tego, czego siła nie może - łatwo się mówi po fakcie. Gdy<br />

się zaczyna, nie można w tym znaleźć żadnej pociechy. Któż bowiem<br />

zna czas i możliwości? 121 Żaden mężczyzna w naszym królestwie nie<br />

pracuje tak jak prof. Heiberg - lecz nawet jemu się nie powiodło.<br />

Widoki są nie najlepsze, a moja pozycja całkiem niekorzystna:<br />

nie jestem prof. Heibergiem. Właśnie -jestem nawet czymś mniej<br />

przewyższał zatem liczbę subskrybentów. Jeżeli chodzi o współpracowników<br />

i autorów pisma, to oba roczniki „Perseusza" zawierały sześć<br />

artykułów; cztery z nich wyszły spod pióra Heiberga. Dla porównania<br />

warto podać, że Przedmowy ukazały się w nakładzie 525 egzemplarzy.<br />

Kierkegaard opłacił koszty papieru i druku, zarabiając nawet nieco na<br />

książce, mimo iż w ciągu trzech lat sprzedanych zostało jedynie 208 egzemplarzy<br />

i że pierwszy nakład nie został wyczerpany do śmierci autora<br />

w 1855 r.<br />

121 Jest to zarówno aluzja do Ewangelii wg św. Mateusza, 24, 36: „Lecz<br />

o dniu owym i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy, tylko<br />

sam Ojciec", jak i do podtytułu Przedmów. Dla rozweselenia niektórych<br />

stanów w miarę czasu i możliwości.<br />

315


niż „niebyciem" prof. Heibergiem, jestem bowiem wyłącznie<br />

N.N. 122 Ktoś starszy uzna zapewne moje przedsięwzięcie za<br />

niedojrzałe lub, co najwyżej, starczy mu cierpliwości, by zaczekać.<br />

Inaczej mówiąc, nie zechce mnie poprzeć, lecz osądzi. Ktoś młodszy<br />

bynajmniej nie poczuje się pochlebiony osiągnięciem wysokiej<br />

literackiej pozycji, jaką jest fakt bycia moim współpracownikiem.<br />

Wątpię, czy poruszą go moje modlitwy. Czemu zatem nie zaniecham<br />

tego wszystkiego? Czemu wciąż żywię nadzieję, że mnie się<br />

powiedzie? Dlatego że mój cel nie tylko jest zacny, ale także odmienny<br />

od celu tych, którzy dotąd pragnęli wydawać pisma filozoficzne.<br />

I ponieważ moje oczekiwania nie tylko są piękne, ale także odmienne<br />

od oczekiwań tych, którzy robili to przedtem.<br />

§ 2. Cel mego pisma<br />

Jakaż to radość ujrzeć, że filozofia zatacza tak szerokie kręgi<br />

w naszym kraju! Niebawem nie będzie ani jednego człowieka<br />

nieobjętego jej oddechem i niewtajemniczonego w jej błogosławieństwa.<br />

Lecz ta radość nie potrafi zwalczyć moich wątpliwości:<br />

czy istotnie ci wszyscy ludzie ąui nomen philosophiae dederunt [łac.<br />

którzy oddali swe imię w służbę filozofii] rozumieją, co zostało<br />

powiedziane - i co sami powiedzieli? Prześladują mnie wątpliwości,<br />

gdyż często zdarzało się, że przy pewnych okazjach sądziłem lub<br />

zostałem przekonany o tym, iż wielu moich współczesnych nie ma<br />

się zbyt dobrze, choć moje epoche [gr. powstrzymanie się] nie<br />

pozwoliło mi podawać się tu za filozofa. Gdy bowiem mimo<br />

wszelkich wysiłków nie potrafiłem wznieść się do tej przyprawiającej<br />

o zawrót głowy myśli, iż należy wątpić we wszystko, postanowiłem -<br />

by chociaż w cokolwiek zwątpić - pobudzić moją duszę do bardziej<br />

ludzkiego zadania: do zwątpienia, czy wszyscy filozofowie rozu-<br />

122 N. N. - łac. nomen nescio, nazwisko nieznane. Skrót odpowiada inicjałom<br />

Nicolausa Notabene, który podpisanyjest na karcie tytułowej jako autor<br />

Przedmów. W rękopisie widniało w tym miejscu „Mag. Kierkegaard", ale<br />

to nazwisko zostało usunięte w druku.<br />

316


mieją, co zostało powiedziane - i co sami powiedzieli. Tej wątpliwości<br />

nie można przezwyciężyć wewnątrz systemu, ale tylko w życiu<br />

123 . A skoro tak, co nam pomoże, że filozofia przezwycięży każdą<br />

wątpliwość? Pozostanie przecież wątpliwość, czy ludzie pojmą<br />

filozofię. A ta wątpliwość nie może być obojętna ani tym, którzy są<br />

zainteresowani filozofią, ani samej filozofii. Zainteresowani chcą<br />

przecież zrozumieć filozofię, filozofia zaś pragnie być zrozumiana.<br />

Nauka nie chowa wiedzy dla siebie. Pragnie ją wszystkim przekazać.<br />

Chce bowiem, by wszyscy ludzie doszli do poznania prawdy 124 . Nie<br />

żąda wiele, pojawia się w skromnej postaci, wyraża się ze słodyczą<br />

miłości. Czy nie jest tak, by dać jakiś przykład, że filozofujący księża<br />

raz za razem proklamują, iż „w naszych czasach jest konieczne, aby<br />

teolog był filozofem, by mógł zadowolić wymagania naszego<br />

czasu" 125 . Lecz skoro jest to konieczne, musi być także możliwe.<br />

Każdy teolog może więc zostać filozofem. Pojęcia „teolog" nie można<br />

w tym języku użyć sensu eminentori [łac. w wyróżnionym znaczeniu],<br />

w stosunku do jakiegoś pojedynczego wyróżniającego się<br />

teologa, nawet ja bowiem potrafię zauważyć, iż ze strony filozofii<br />

byłoby nader niefilozoficznie uznać, że coś stwierdziła za pomocą<br />

teologii. Byłoby nader niefilozoficznie ze strony filozofii zdefiniować<br />

byt najwyższy wewnątrz jakiegoś konkretnego bytu, takjakby to<br />

był inny byt.<br />

Owo tak cieszące każdego absolwenta teologii stwierdzenie<br />

wzrasta z pobudzającą mocą, gdy rozważamy następujące słowa:<br />

„zadowolić wymagania naszego czasu". Łatwo można spostrzec, że<br />

słowa „czas" nie można zrozumieć w związku z jakimś konkretnym,<br />

123 Aluzja do łacińskiej sentencji „non scholae, sed vitae discimus" (uczmy się<br />

nie dla szkoły, ale dla życia), tutaj skierowana przeciw heglowskiej myśli<br />

systemowej.<br />

124 Por. Pawłowy Pierwszy List do Tymoteusza, 2, 3-4: Jest to bowiem<br />

rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by<br />

wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy".<br />

125 Wyrażenie „wymagania naszego czasu" było często używane przez<br />

heglistówj. L. Heiberga i H. L. Martensena. Stało się ono celem równie<br />

ironicznych ataków „Przedmowy I".<br />

317


wyróżniającym się filozofem, gdyż ze strony filozofii byłoby<br />

niefilozoficznie stwierdzić, że owa wyróżniająca się jednostka<br />

powinna szukać u kogoś lub wymagać od kogoś tego, czego przede<br />

wszystkim powinna szukać u siebie i wymagać od samej siebie.<br />

Słowa „czas" nie można także zrozumieć jako idei czasu, jako personifikacji<br />

czasu, skoro byłoby całkiem niefilozoficznie ze strony<br />

filozofii nie odróżnić realiter [łac. istotnie, faktycznie] idei czasu od<br />

owego teologa kat , exochen [gr. w wyróżnionym znaczeniu = łac. sensu<br />

eminentori], który istotnie chciałby być ideą czasu. Popatrzcie, jak<br />

dobra stała się filozofia w ciągu ostatnich dni, jak daleka od starej,<br />

oszczędzającej się bogini, pozwalającej kochać się i podziwiać<br />

nielicznym, a ukazującej się jeszcze mniejszej ich liczbie. To czyni<br />

każdego teologa filozofem, a dzieje się tak po to, by mógł on<br />

zaspokoić wymagania naszego czasu, co jest rzeczą filozoficzną i co<br />

zakłada, że czas (suma jednostek) jest filozoficzny. Oto wspaniała<br />

nadzieja dla każdego absolwenta teologii! A więc nie ma już wątpliwości,<br />

że istotnie zrozumiało się, co się powiedziało i co zostało<br />

powiedziane?<br />

To, co głosi teologia, jest głoszone przez wszystkie pozostałe<br />

nauki, wszystkie bowiem zbliżają się do filozofii. Ze wszystkich ust<br />

słychać, jak jakieś tutti [wł. wszyscy; tu w znaczeniu muzycznym -<br />

cała orkiestra]: „filozofia jest zgodna z wymaganiami naszego<br />

czasu". Filozofia głosi, że nasz czas jest rozumny, jego wymagania<br />

są zatem wymaganiami rozumu 126 . Chętnie myślę jak najlepiej<br />

o moich bliźnich, dlatego chętnie wierzę, iż każdy mówca wie,<br />

o czym mówi. Lecz mimo to zawsze pozostanie we mnie resztka<br />

wątpliwości.<br />

Zapragnąłem odrzucić ową resztkę: osiągnięcie tego jest<br />

celem niniejszego pisma. Choć coraz więcej ludzi coraz mniej<br />

126 Jest to aluzja do znanej sentencji ze wstępu do Heglowskiej Grundlinien<br />

der Philosophie des Rechts (1821): Was yernunftig ist, das ist wirklich;/ und<br />

was wirklich ist, das ist yernunftig („Co jest rozumne, jest rzeczywiste; /<br />

a co jest rzeczywiste, jest rozumne"), w: HegeUs Werke, Berlin 1833,<br />

t.VIII,s. 17(ASKB551).<br />

318


ozumie, o czym mówi filozofia naszego czasu, szczególnie gdy<br />

mówi o teologii, to wiedzą oni, jak to ukryć. Nawet gdy nie są,posito<br />

[łac. przypuszczam], znawcami filozofii, to przecież znają świat.<br />

Niestety, tej mądrości zawsze mi brakowało. Jak to wyżej zaznaczono,<br />

filozofia nie może być nam obojętna, niezależnie od tego, czy<br />

ją istotnie rozumiemy, czy też nie. A przecież można się o tym dowiedzieć<br />

jedynie z powodu głupoty kogoś w nią zaangażowanego,<br />

mądry człowiek bowiem nie pokaże tego po sobie.<br />

Moim celem jest służenie filozofii, a moje kwalifikacje są takie:<br />

jestem wystarczająco głupi, by jej nie rozumieć. Nawet głupszy -<br />

wystarczająco głupi, by to ujawnić. Mimo to moje zadanie może<br />

jedynie wspomóc filozofię, bo filozofia nie poniesie żadnej szkody,<br />

gdy pojmie ją największy głupek. Właśnie wtedy odniesie swe<br />

największe zwycięstwo i dowiedzie swej racji, mogąc wszystkich<br />

zamienić w filozofów.<br />

Czy to nie dobry cel? Czy nie różni się od celu tych, którzy<br />

przedtem chcieli wydawać pisma filozoficzne, chociaż wjednymjest<br />

zgodny z ich celem: w służbie filozofii? Są jednak różne służby.<br />

Jeden służy swą mądrością, inny głupotą. W związku z mym celem<br />

poważnie wypróbowałem siebie i dzięki testowi na samym sobie<br />

poczułem, że posiadam konieczne cechy. Pozwalam sobie to powiedzieć,<br />

nie naruszając ani mej skromności, ani przyzwoitości. Oto<br />

cechy, których potrzebuję: głupota i rezygnacja. Nie znajdziecie<br />

nikogo, kto by był tak uprzejmy, by to pierwsze uznać za warte dyskusji.<br />

Co się zaś tyczy drugiej cechy, to przyznając się do pierwszej,<br />

wyprowadzam przecież dowód, że znajduję się w posiadaniu tej<br />

drugiej. Nigdy bym się nią nie chwalił (jako cnotą), według<br />

wszelkiego prawdopodobieństwa bowiem dobrze się opłaci. Także<br />

wierny kochanek może powziąć zamiar sprawdzenia ukochanej, nie<br />

dlatego by coś na tym miała stracić, lecz aby ukazała się jego<br />

zakochanym oczom w swojej wyniosłej postaci. Kocham filozofię.<br />

Kocham filozofię od czasów mej wczesnej młodości. Nie muszę<br />

chyba zapewniać, iż czuję dla niej zbyt wiele czci, by pozwolić sobie<br />

najej sprawdzenie w ten sam sposób, jak to uczynił kochanek ze swą<br />

ukochaną. Uczynił to z własnej woli; to błąd, choć należy go<br />

319


wybaczyć zakochanemu. Ja to czynię, prowadzony koniecznością.<br />

Wynik może się jednak okazać ten sam - że filozofia ukaże się<br />

memu zakochanemu spojrzeniu jeszcze piękniejsza i wspanialsza<br />

niż kiedykolwiek. Czyżby jednak potrzebowała aż tyle rezygnacji, by<br />

ukazać słabość temu, kto jej oczekuje?<br />

Kto nie pragnąłby (z braku czegoś wyższego) z radością stać się<br />

niezręcznym pytaniem, które wywołuje piękniejszy niż kiedykolwiek<br />

rumieniec na twarzy dziewczyny; prawie dziecinną prostotą,<br />

która uczyniła uśmiech na twarzy uczonego jeszcze poważniejszym<br />

niż zazwyczaj; głupotą, która dała początek żartowi; nieporozumieniem,<br />

które pozwoliło nauce lepiej wyjaśnić rzecz niż przedtem? Nie<br />

będę sprawdzał filozofii, naśladując naszego kochanka, zawsze ją<br />

bowiem kochałem. Moja miłość nie jest tak szczęśliwa, bym mógł<br />

ryzykować zuchwałe eksperymenty. Jeżeli ją sprawdzam, to jedynie<br />

za pomocą modlitw i błagań. Nie należę do mocarzy, którzy żyją za<br />

pan brat z filozofią i pozostają z nią na równej stopie. Jestem jak<br />

biedny niewolnik w książęcym pałacu, który codziennie widzi<br />

królewski majestat, chociaż dzieli mnie od niego wciągająca przepaść.<br />

A przecież jak niewolnik w Palnatoke 127 mam tylko jedno życzenie:<br />

zobaczyć to wszystko w całej okazałości. Czy nie powinno tak<br />

być? Filozofia nie odchodzi w ciemność, jak król Harald Blaatand,<br />

nie popełnia błędu, nie wkłada śmiertelnego giezła zamiast szaty<br />

koronacyjnej 128 .<br />

127 Chodzi o sztukę A. Oehlenschlagera Palnatoke (1809); jej głównymi postaciami<br />

są skorumpowany król Duńczyków Harald Blaatand (Harald<br />

Sinozęby), który panował w latach 950-985, ijarl Palnatoke, popierający<br />

syna Haralda w walce z ojcem. W akcie IV Harald zleca swemu niewolnikowi<br />

Skofte, by zamordował Palnatoke. Skofte stawia tylko jeden<br />

warunek: chce wpierw zobaczyć króla odzianego w szaty koronacyjne.<br />

Por. dziesięciotomowe Oehlenschlagers Tragódier, Kopenhaga 1842, t. II,<br />

s. 271-273 (ASKB 1601-1605).<br />

128 W tej samej sztuce, Palnatoke, król Harald, chcąc spełnić prośbę Skofte,<br />

idzie w ciemności do swej komnaty. Nie zapalając światła, szuka szaty<br />

koronacyjnej, lecz gdy ukazuje się wreszcie Skofte, ma na sobie giezło,<br />

koszulę śmiertelną.<br />

320


Czy nie powinno tak być? Czy filozofia bywa kiedykolwiek<br />

piękniejsza niż wtedy, gdy można ją pojąć - nawet nierozgarniętym<br />

umysłem? Lecz gdy nikt nie chce się do niego przyznać, nie chce<br />

tego ujawnić także filozofia.<br />

Czy mój cel nie jest piękny? Czy nie różni się od celu innych,<br />

którzy przedtem chcieli wydawać takie pisma?<br />

§ 3. Moje oczekiwanie<br />

Skoro czytelnik poznał mój cel, poznał także moje oczekiwanie,<br />

oczekuję bowiem, iż osiągnę swój cel. Oczekuję szczęśliwego<br />

rezultatu, choć szczęśliwy rezultat zależy w tym wypadku od dwu<br />

rzeczy: od tego, czy moje przedsięwzięcie powiedzie się w zewnętrznym<br />

i komercyjnym sensie, oraz czy powiedzie się w wewnętrznym<br />

i naukowym znaczeniu.<br />

W znaczeniu zewnętrznym moje oczekiwanie dotyczy prenumeratorów<br />

i współpracowników. Doświadczenie wykazało, że czasopismo<br />

filozoficzne nie może spodziewać się zgromadzenia znacznych<br />

zastępów. Oczywiste, że pomimo tego doświadczenia życzę mojemu<br />

czasopismu szczęścia - życzenie jest przecież sztuką wyzwoloną 129 .<br />

Być może wymaga wyjaśnienia fakt, że pomimo doświadczenia<br />

oczekuję szczęśliwego rezultatu. Oto ono: moje czasopismo różni<br />

się od poprzednich, ośmielam się zatem oczekiwać innego losu,<br />

różnica uprawdopodobnia bowiem pomyślny los.<br />

Ten, kto powiada, że ludzie chętnie ze sobą współpracują, nie<br />

mówi ani nic nowego, ani nic nieprawdziwego. Ludzie chętnie<br />

wspomagają każde korzystne przedsięwzięcie, a przede wszystkim<br />

pomagają potrzebującym. Pragną jednak, by ich dobroczynna<br />

działalność i okazane przez nich usługi były jasne i wyraźne, a nie<br />

129 Prawdopodobnie jest to aluzja do antycznych siedmiu sztuk wyzwolonych<br />

(septem artes liberales - tńvium: gramatyka, retoryka, dialektyka<br />

oraz quadrivium: geometria, arytmetyka, astronomia i muzyka), niezwiązanych<br />

z działalnością nastawioną na bezpośrednią korzyść lub<br />

zysk.<br />

321


dwuznaczne i dyskusyjne. Bycie prenumeratorem mego pisma nie<br />

wiąże się z żadną wieloznacznością. Jeżeli potrafię zrobić, co uczynili<br />

inni, wydając czasopismo, można sobie wyobrazić, że skoro znam<br />

swój cel i umiem pouczyć lub przezwyciężyć, prenumerator otrzyma<br />

ode mnie coś bardziej drogocennego niż to, co ja od niego dostanę.<br />

Zatem prenumerator, który sądził, że uczynił dla mnie coś dobrego,<br />

w dziwny sposób stał się moim dłużnikiem. Tak, będąc prenumeratorem,<br />

jest daleki od możliwości stania się wyniesionym na<br />

piedestał dobroczyńcą. Przeciwnie, jak się wydaje, uczyni godne<br />

rozważenia wyznanie. Sytuacja popchnie go w stronę wątpliwości,<br />

a człowiek mający wątpliwości nie działa chętnie. Kiedy mój projekt<br />

prenumeraty dojdzie do rąk czytelników, być możejednostka powie<br />

sobie: „Zobaczmy, czego pragnie autor - czy chce zostać pouczony.<br />

Coś w tym jest i gdyby zasięg własnych interesów mi nie przeszkadzał,<br />

chętnie bym go pouczył. - Czego chce autor - czy chce zostać<br />

przezwyciężony (to rozumiem) - gdyby mój urząd nie zabierał<br />

mi tyle czasu, byłbym go z chęcią pognębił - ja, który od wielu<br />

lat czuję się prawdziwym, godnym i tryumfującym członkiem<br />

tryumfującego zgromadzenia 130 . Lecz, skoro obecnie nie mogę zrobić<br />

żadnej z tych rzeczy, zrobię dla niego co innego - zaprenumeruję".<br />

Tutaj żadna wieloznaczność nie jest możliwa. Mój prenumerator<br />

stanie się prawdziwym dobroczyńcą - w każdym znaczeniu.<br />

Nie mogę mu niczego zaproponować poza pokwitowaniem<br />

i serdecznym podziękowaniem. Prenumerator nie powinien się<br />

lękać, iż w jakiś chytry sposób oddalę jego roszczenie do miana<br />

mego dobroczyńcy. Jest i pozostanie nim na wszelkie sposoby. Jes-<br />

130 Aluzja do teologicznego pojęcia Ecclesia triumphans (Kościół<br />

tryumfujący), dotyczącego czasu po ostatecznym zwycięstwie Chrystusa.<br />

Obecny Kościół nazywany bywa mianem Ecclesia militans, dla<br />

podkreślenia jego sprzeciwu wobec warunków istniejących na ziemi.<br />

WInd0velse i Christendom (1850) Kierkegaard mówi o istniejącym<br />

Kościele ziemskim jako tryumfującym, pragnącym władzy na tym<br />

świecie i błędnie sądzącym, iż spełnianie kościelnych rytuałów czyni<br />

z człowieka chrześcijanina.<br />

322


tern jego dłużnikiem, gdyż on opłaci prenumeratę, przeczyta pismo<br />

i pomyśli dobrze o mnie, a będę jeszcze większym, gdy naprawdę<br />

pomoże mi dzięki pouczeniu. Każdy człowiek czujący, który istotnie<br />

pragnie czynić dobrze, nie może uczynić nic lepszego niż zaprenumerowanie<br />

mojego czasopisma. Gdy mówię: każdy człowiek<br />

czujący, określam w ten sposób nieprzeliczone tłumy, i - popatrzcie<br />

- dlatego spodziewam się wielu prenumeratorów. Czyż nie zdobędę<br />

się na to? Nie ośmielę się oczekiwać takiego zainteresowania?<br />

Jean Paul 131 powiedział gdzieś: „Ludzie zawsze chętnie pomogą<br />

komuś nieść krzyż, gdy się dowiedzą, że jest to krzyż, do którego<br />

zostanie przybity".<br />

Co się tyczy współpracowników, nie ośmielam się, jak wyżej<br />

zaznaczyłem, oczekiwać żadnego wsparcia. Jednak ten brak nadziei<br />

pozwala - z drugiej strony - rzucić światło na szczęśliwsze aspekty<br />

mojej propozycji. Gdybym miał wielu współpracowników, okoliczność<br />

ta dowodziłaby, że tylu innych spotkało to samo, co mnie:<br />

nie rozumieją filozofii. Lecz w tym samym stopniu, w jakim się to<br />

ujawniło, okazało się poważne ze względu na moje zasadnicze naukowe<br />

oczekiwanie, by zostać przezwyciężonym. Jeżeli mało kto<br />

rzecz zrozumie, stanie się to niebezpiecznym argumentem wobec<br />

każdej filozofii, szczególnie takiej, która chce być zrozumiana przez<br />

wszystkich 132 . Jeżeli zaś nie będę miał żadnego, ani jednego współpracownika,<br />

to moje naukowe oczekiwanie zwycięży w tak uprawdopodobnionym<br />

stopniu, iż stanie się prawie pewnością.<br />

131 Jean Paul (właśc. Johann Paul Friedrich Richter, 1763-1825), pisarz<br />

niemiecki. Kierkegaard posiadał w swej bibliotece jego pisma zebrane,<br />

patrz: Jean PauUs sammtliche Werke, Berlin 1826-1828 (ASKB 1777-<br />

1799). Podanego cytatu nie udało się zlokalizować ani duńskim, ani<br />

amerykańskim, ani niemieckim, ani francuskim komentatorom. Por.<br />

także Ewangelię wgśw. Mateusza, 10,38; 16, 24.<br />

132 W pracy Om Philosophiens betydning for den nuvcerende Tid (O znaczeniu<br />

filozofii dla naszego czasu), Kopenhaga 1833, J. L. Heiberg prosi<br />

czytelników, by wysłuchali odczytów, które „każdemu wykształconemu<br />

człowiekowi dadzą klarowny zarys filozofii" (s. 53).<br />

323


Moje naukowe oczekiwanie polega na tym, że pragnę zostać<br />

przezwyciężony; zwyciężyć dzięki stracie, lub - by wyrazić rzecz<br />

w sposób, który oddaje moje uczucia - pozwolić dobrym ludziom,<br />

by nauczyli mnie filozofii. Zapewne ktoś powie: „Zbyt mało znaczysz.<br />

Szkoda wysiłku filozofii, by ciebie przezwyciężyć".<br />

O, odejdź, wstrętna myśli! Czy ośmielę się uwierzyć, że w naszej<br />

filozoficznej współczesności istnieje ktoś, kto mógłby rezonować<br />

tak niefilozoficznie? Filozofia pragnie przecież stać się<br />

popularna, chce być zrozumiana przez wszystkich. Ja zaś znaczę tak<br />

mało, jak tego pragnę. Nie szukam miejsca w procesjach idących<br />

z biegiem czasu i noszących konkretną nazwę. Jednak dzięki<br />

rubryce „wszyscy" wślizgnę się do środka. Kategoria „wszyscy" nie<br />

dotyka żadnej błahej różnicy: wszystkich przyciąga do siebie.<br />

Filozofia nie jest przecież ziemską władzą ani zakochanym w sobie<br />

tyranem, który pragnie wojny, lecz kochającym ludzkość geniuszem,<br />

który chce wszystkich doprowadzić do uznania prawdy. Nie<br />

protestuję (wystrzegam się tego); szukam pouczenia. Im mniej<br />

znaczę, tym większy tryumf filozofii. Ten cel nie uświęci żadnego<br />

środka; bierzcie mnie po dobroci lub siłą, tak jak wam będzie<br />

wygodnie. Wszystko zniosę, wszystko przecierpię, wszystko zrobię,<br />

byle tylko udało mi się zostać wtajemniczonym, byle tylko pozwolono<br />

mi nigdy nie twierdzić tego, czego nie rozumiem, i nie żądano<br />

ode mnie, bym objaśnił innym to, czego sam nie widzę.<br />

Ktoś powie, być może: „Żąda się od ciebie tylko tyle: milcz<br />

i słuchaj!" O Boże! Czas ucieka. To przecież niesprawiedliwe ze<br />

strony filozofii, która tak dobrze zna życie - obrażać tych, co milczą<br />

i oczekują czegoś po tamtej stronie życia, wyjaśnieniem, iż zostali<br />

oszukani. To niesprawiedliwe, że filozofia robi miny, aby mnie<br />

oszukać w ten sam, a właściwie - w jeszcze gorszy sposób. Ten bowiem<br />

nie straci nadziei, kto raz na zawsze zaniecha teraźniejszości,<br />

lecz mnie się oszukuje, wciąż przesuwając terminy.<br />

Zachowajcie współczucie! Co przyjdzie mi z tego, że za dziesięć<br />

lat dowiem się, co powinienem był uczynić dziesięć lat wcześniej?<br />

324


Będę całkowicie skonsternowany. Życie jest krótkie, nikt jednak nie<br />

sprawi, by sztuka zdała mi się zbyt długa; w każdym razie by była<br />

dłuższa niż życie 133 . Jeżeli zrozumienie Hegla ma zająć całe życie, to<br />

jego filozofia zawiera najgłębszą sprzeczność.<br />

Lecz tego nie muszę się przecież obawiać. Gdy rozważam czas,<br />

jego moc i to, że nie mam żadnego współpracownika, to z pewnością<br />

nie na próżno szukam pouczenia. Aby wzmocnić się w tym rozumowaniu,<br />

chcę w kilku słowach omówić filozoficzne kompetencje<br />

naszego czasu.<br />

Filozofia heglowska kwitnie u nas już od wielu lat. Jeżeli teraz<br />

filozofia, która już wszystko wyjaśniła, uczyni jeden krok naprzód<br />

i wyjaśni samą siebie - cóż to będzie za wspaniały widok! Być może<br />

nie udało mi się wyrazić tego zupełnie jasno. Będę do tego dążył<br />

i sądzę, że mniej więcej jestem to w stanie uczynić. Mój brak<br />

rozsądku nie jest bowiem identyczny z mglistym przeczuciem.<br />

Jedno wiem z wystarczającą pewnością, mianowicie to, czego nie<br />

wiem 134 . Wyjaśnienie jest jedyną rzeczą, której pragnę od mych<br />

współczesnych. Nie zaprzeczam więc, że Hegel wyjaśnił już wszystko;<br />

pozostawiam to tym wielkim duchom, które objaśniają także<br />

rzeczy nieistniejące. Trzymam się ziemi, twierdząc: nie pojmuję<br />

Heglowskich wyjaśnień.<br />

Bynajmniej nie przeprowadzam tutaj żadnego innego wnioskowania<br />

niż takie: nie rozumiem go. Wyciąganie innych wniosków<br />

pozostawiam tym mocarzom, którzy w swej osobowości znajdą<br />

odpowiednią do tego legitymację. Ja zaś trzymam się ziemi,<br />

133 Aluzja do łacińskiej sentencji „vita breuis, ars longa" („życie jest krótkie,<br />

sztuka trwa długo"), znanej z De brevitate vitae (O krótkości życia, I, 1)<br />

Seneki. J. L. Heiberg kończy tym zdaniem, skierowanym do publiczności,<br />

swój wodewil Apńlsnarrene (Żart primaaprilisowy, 1826). Por.<br />

J. L. Heibergs Samlede Skńfter. Skuespil, Kopenhaga 1833-1841, t. IV,<br />

s. 121 (ASKB 1553-1559).<br />

134 Por. słynną wypowiedź Sokratesa, bohatera Obrony Sokratesa Platona:<br />

„...mi się nie roi, iż wiem to, czego nie wiem" (cyt. za: Z. Kubiak Literatura<br />

Greków i Rzymian, Warszawa 1999, s. 235). Kierkegaard posiadał Platonis<br />

opera ąuae exstant, t. I-XI, Lipsk 1819-1832 (ASKB 1144-1154).<br />

325


nastrajam na inny ton - proszę, proszę o jakieś wyjaśnienie. Dodajmy:<br />

wyjaśnienie, które potrafię pojąć. Bo niewiele pomoże mi<br />

wyjaśnienie, które wyjaśnia wszystko u Hegla, ale tak, że nic z tego<br />

nie rozumiem. Dajcie mi wyjaśnienie, wezmę je a tout pńx [fr. za<br />

każdą cenę]. Rzućcie mi je ze wzruszeniem ramion - i za to<br />

podziękuję. Mamy w ojczyźnie tak wielu filozofów, którzy gorliwie<br />

i z powodzeniem zajęli się tą filozofią - tu ma źródło moje radosne<br />

oczekiwanie na wspomniane pouczenie.<br />

Gdyby mimo to zaistniała jakaś trudność, pocieszam się, że<br />

także w moim kraju istnieją filozofowie, którzy przekroczyli<br />

Hegla 135 . Gdyby choć potrafili objaśnić, dokąd doszli, używając cichego<br />

sygnału telegraficznego 136 , otrzymają w zamian moje niewzruszone<br />

zaufanie. Jeżeli muszę już o coś prosić, poproszę, by ów<br />

sygnał miał postać kategorycznej definicji, by mógł - o ile to<br />

możliwe - zostać przeze mnie zrozumiany. Zwykłe wyjaśnienie:<br />

przekroczyłem Hegla, jest zbyt zwykłe, bym mógł związać z nim<br />

jakąś myśl, bardziej zaś precyzyjna definicja, zawierająca nazwisko<br />

rodowe i imię nadane na chrzcie, stwarza tak przeraźliwą sprzeczność<br />

z ową zwykłością, że aż mnie to oszałamia.<br />

W tym momencie od razu przyznaję, że istnieje wiele<br />

niewyjaśnionych fenomenów. Czytałem dzieła filozoficzne, w których<br />

każda myśl, każde wyrażenie (prawie) było z Hegla 137 !<br />

Pomyślałem po ich lekturze: gdzie jest właściwie autor? To Hegel,<br />

powiedziałem sobie, jest autorem, a ten, kto napisał dzieło, jest jego<br />

135 Duński filozof F. C. Sibbern podkreślił w omówieniu Heibergowskiego<br />

„Perseusza" (Kopenhaga 1837, nr 1), że Heiberg „potrafi zarówno<br />

poruszać się względnie swobodnie wśród heglowskich pojęć, jak i przekroczyć<br />

Hegla" (Maanedsskńfł for Litteratur, t. XIX, Kopenhaga 1839,<br />

s. 283-360). Inny heglista, H. L. Martensen, uznał m.in., iż religia i poezja<br />

cechują się wolnością, którą można pojąć jedynie za pomocą wiary,<br />

a nie racjonalnych pojęć filozofii (Maanedsskrift for Litteratur, t. XVI,<br />

s. 515-528).<br />

136 W „Przedmowie IV" „telegrafistą" został nazwanyJ. L. Heiberg.<br />

137 Aluzja do recenzji H. L. Martensena zamieszczonej w „Faedrelandet",<br />

Kopenhaga 1841, omawiającej Nye Digte (Nowe wiersze) Heiberga.<br />

326


sekretarzem, choć jako taki jest solidny i precyzyjny. To mogłem<br />

zrozumieć. A jednak! Przecież tak nie było: autorem był człowiek,<br />

który wykroczył poza Hegla! Tu zatrzymuje się mój rozum. Autor<br />

powiada: przekroczyłem Hegla. Gdyby jego artykuł mógł mówić,<br />

zapewne powiedziałby: co za bzdura! Hegel potrafił tak zredagować<br />

nową filozofię, że wydaje się, iż wszystko zakończył, to „wszystko"<br />

zaś, co go poprzedzało, zmierzało ku niemu.<br />

Ktoś inny poprowadzi teraz podobny wykład, w każdym<br />

punkcie przesycony ową ostateczną myślą, który jedynie o włos<br />

różni się od Heglowskiego; w ten sposób doda się końcowy paragraf,<br />

w którym zostanie udowodnione, że przekroczyło się Hegla.<br />

Ponownie zatrzymuje się mój rozum. A przecież czym jest to<br />

wszystko, czego oczekuję? Bagatelką. Wystarczą dwa słowa, malutka<br />

kategoryczna definicja dotycząca związku z Heglem.<br />

Oto moje naukowe oczekiwanie: pomimo własnej głupoty<br />

powinno mi się udać zrozumieć mądrość filozofii. Jeżeli tak się<br />

stanie, nikt nie będzie miał powodów do skarg. Na pewno nie ja.<br />

Będę uważał siebie za najszczęśliwszego człowieka na ziemi, im<br />

bardziej bowiem jest się oddalonym od odwagi nadziei, tym bardziej<br />

jest się wdzięcznym. Nigdy nie zapomnę moich dobroczyńców,<br />

Wielmożnych Panów Prenumeratorów i tych wszystkich<br />

szlachetnych ludzi, dzięki którym osiągnąłem szczęśliwe postępy<br />

w filozofii.<br />

Także filozofia nie ma powodów do skarg; będzie zadowolona,<br />

iż stała się zrozumiała dla coraz większej liczby ludzi.<br />

A przecież może także stać się coś innego: mogę zostać uznany<br />

za tak głupiego, że nawet filozofia nie zechce się ze mną zadawać.<br />

„W takim razie wszystko stracone, pismo musi upaść". W żadnym<br />

wypadku! Bez względu na to, jak bardzo jestem głupi, wiem<br />

przecież, że to niemożliwe, by filozofia mogła odpowiedzieć tak<br />

niefilozoficznie. Powiedzieć, że jestem tak głupi, że nie można się ze<br />

mną zadawać, oznacza określić mnie zbyt niezdecydowanie, by to<br />

mogło zadowolić filozofię. Jeżeli filozofia nie potrafi mnie lepiej<br />

zdefiniować, to chyba nie bez racji sądzę, iż jej pozycja jest równie<br />

nieznośna jak moja, staniemy się zatem partnerami, pomimo tak<br />

327


znacznych między nami różnic. Jestem tak głupi, że nie potrafię<br />

zrozumieć filozofii, przeciwieństwem tego jest fakt, że filozofia jest<br />

tak mądra, iż nie potrafi pojąć mojej głupoty. Te sprzeczne sprawy<br />

spotkają się na wyższym poziomie dzięki mediacji, czyli we wspólnej<br />

głupocie. Dziwne, jak dobrze mi się udało! Bo czy tak nie jest? Czy<br />

filozofia nie uczy, że gdy skończoność oddziela się od nieskończoności,<br />

obie rzeczy stają się skończone 138 ? Czy nie powtarza raz za<br />

razem: veńtas est indexsui etfalsi [łac. prawda stanowi kryterium dla<br />

siebie oraz fałszu] 139 ?<br />

Gdy filozofia coś wyklucza, ogranicza samą siebie. By temu<br />

zapobiec, musi okazać gotowość nieco lepszego wyjaśnienia mojej<br />

głupoty oraz tego, z czego ona się składa. Fakt, że dotąd nie zrozumiałem<br />

filozofii, nie powinien być przeszkodą w osiągnięciu<br />

wyjaśnienia, przeciwnie - przeszkodą byłoby, gdybym ją zrozumiał.<br />

Moja głupota ma wyjaśnić, czy zabrakło mi zdolności, czy też jest to<br />

wyrazem nieumiejętności. W innym wypadku moja głupota byłaby<br />

określeniem nieskończenie powolnego zbliżania się do filozofii.<br />

Gdy przyjmiemy takie przypuszczenie, pozostanie trudność nie do<br />

usunięcia: poprzez negatywną definicję mojej granicy zostanę<br />

określony jako kontynuacja „tego, co inne" 140 .<br />

138 Jest to ulubiona sentencja Hegla i heglistów. Por. Encyclopddie der<br />

philosophischen Wissenschaften im Grundrisse Hegla (cz. II, § 246,<br />

dodatek): ,JDas wahrhaft Unendliche ist die Einheit seiner selbst und des<br />

Endlichen; und das ist nun die Kategorie der Philosophie" (w: HegeUs Werke,<br />

Berlin 1842 [I wyd. 1817], t. VII, s. 20; ASKB 562). Również Heiberg we<br />

wspomnianym dziele Om Philosophiens Betydningfor den nuvcerende Tid<br />

powiada: „Poprzez uczynienie tego, co nieskończone, przeciwieństwem<br />

tego, co skończone, sprowadza sieje do tej samej kategorii, do tego, co<br />

skończone" (s. 25).<br />

139 Wyrażenie pochodzi z II części Etyki Barucha Spinozy (1632-1677).<br />

Kierkegaard posiadał jego Benedicti de Spinoza opera philosophica omnia,<br />

Stuttgart 1830 (ASKB 788).<br />

140 Pojęcie „tego, co inne" (tutaj na oznaczenie filozofii) zapożyczył autor<br />

Przedmów od Hegla, by ironicznie wykorzystać je do własnych celów.<br />

Monistyczny system Hegla miał ambicję wyjaśnienia wewnętrznych<br />

sprzeczności istniejących w formach dualistycznych (ciało - dusza,<br />

człowiek - Bóg, państwo - obywatel itd.). W każdej z tych form znajduje<br />

328


Stanę się zatem nieskończenie, nieskończenie, nieskończenie<br />

małą cząstką filozofa, a przecież zostanę nim, mimo wszystko. Należę<br />

do chaotycznej masy, w której prace organizacyjne prowadzą<br />

„ludzie wykształceni, jako wskaźniki inteligencji i ducha" 141 . To<br />

dzięki nim dostanę się na obszar filozofii. Co łatwo powiedzieć, ale<br />

niełatwo zrozumieć. Należy mi przynajmniej pomóc malutką radą,<br />

w jaki sposób ten, kto jest zbyt głupi, by zrozumieć filozofię,<br />

powinien odnieść się do człowieka wykształconego, dzięki któremu<br />

uczestniczy w powszechnym pojmowaniu filozofii. Czy mam go<br />

zrozumieć, czy też nie zrozumieć? Czy on sam, dzięki zrozumieniu<br />

człowieka wykształconego, rozumie to, co człowiek wykształcony:<br />

czy pojmuje filozofię? Czy też rozumie coś innego, a wówczas nie<br />

mamy racji mówiąc, iż dzięki człowiekowi wykształconemu otrzymamy<br />

dostęp do powszechnego rozumienia. A może jest jakiś inny<br />

powód, sprawiający, że filozofia nie chce się ze mną zadawać? Może<br />

definicja mojej głupoty brzmi tak samo jak definicja filozofii, czyli<br />

ten, kto nie potrafi zrozumieć filozofii, nie umie także przyjąć<br />

wyjaśnienia, czemu jej nie potrafi zrozumieć? Jeżeli tak, to muszę<br />

zapytać, jaki wpływ ma moje nierozgarnięcie na moją ludzką<br />

egzystencję jako taką. Czy pod jego wpływem przestałem być człowiekiem?<br />

Czy też, niezależnie od niego, wciąż posiadam to, co<br />

naprawdę należy do istoty człowieka, który dzięki owemu „temu"<br />

naprawdę chce być człowiekiem? Muszę także zapytać, czy pomimo<br />

mojej głupoty, mogę, jak inni, zostać zbawiony 142 ? Jeżeli tak, spytajmy:<br />

czego powinienem oczekiwać? Czy stanie się to dzięki filozofii?<br />

się „to, co inne", wobec czego należy zdefiniować element pozostały.<br />

Hegel próbuje udowodnić, że w każdym wypadku oba pojęcia są ze sobą<br />

związane.<br />

141 Jest to prawdopodobnie aluzja do wspomnianej już książki Heiberga Om<br />

Philosophiens Betydning..., gdzie autor dzieli ludzkość na „masy" i geniuszy,<br />

którzy są „prawdziwymi reprezentantami ludzkości" na ziemi. Masy<br />

zaś dzielą się na „wykształcone" i „niewykształcone" (s. 14).<br />

142 W wierszu Heiberga En Sjcel e/ter D0den (zamieszczonym w Nye Digte)<br />

dusza poczciwego mieszczucha, który nie rozumie filozofii, zostaje za<br />

karę zesłana do piekła.<br />

329


Czy posiada ona tę dziwną cechę, iż zbawia wszystkich - zarówno<br />

tych, którzy ją pojmują, jak i tych, którzy jej nie rozumieją? A może,<br />

skoro jestem głupi, winienem temu zaprzeczyć? Nie wydaje się<br />

sprawiedliwe, by właśnie głupota skazywała na potępienie. Jak<br />

mogę żywić nadzieję, że zostanę zbawiony? Jeżeli powołuję się tutaj<br />

na „to, co inne", pozostaje pytanie, czy „to" zbawi mnie w moim wypadku<br />

- czyli: w mojej głupocie? Czy też chodzi tutaj o przypadkową<br />

przypadłość, która nie należy do istoty ludzkiej natury?<br />

Jeżeli zgodzimy się z tym, zapytajmy, czy mogę być zbawiony<br />

jak inni ludzie, czy też jedynie tak, jak głupi ludzie zostaną zbawieni.<br />

Jeżeli zgodzimy się z tym, spytajmy, jak mogę zostać zbawiony w zgodzie<br />

z moim przypadkiem, skoro wówczas muszę zaprzeczyć temu,<br />

co jest dla mnie istotne, a taki sprzeciw jest potępieniem. Jeżeli ktoś<br />

odpowie, że głupota jest moją istotą - wówczas przestanę być<br />

człowiekiem, co przecież zostało wyżej odrzucone.<br />

Jeżeli zaś zostanę zbawiony dzięki temu, co dla mnie istotne,<br />

i gdy to okaże się równie istotne dla ludzkiej natury, to ta sama<br />

rzecz, która mnie zbawi, będzie musiała zbawić wszystkich ludzi,<br />

więcej: właśnie ich zbawi, bo jedynie ten zostanie zbawiony, kogo<br />

istota zostanie zbawiona. Być może nie znaczy to nic ponad to, co<br />

uznano już dawno, gdy filozofia umiała się dobrze wypowiedzieć:<br />

inter accidentia sola, non autem inłerformas substantiales indwiduorum<br />

eiusdem speciei et minus repeńtur [łac. różnice stopnia istnieją jedynie<br />

między akcydensami, nie między substancjalnymi formami jednostek<br />

tego samego gatunku] 143 .<br />

Jeżeli filozofia zostanie zbawiona dzięki swemu filozofowaniu,<br />

będziemy mieli do czynienia z przypadkowym zbawieniem. Istnieje<br />

bowiem coś wyższego od filozofii. Jest ono „wyższe", ponieważ<br />

unosi mnie i podobnych do mnie partaczy. Ajeżeli tak, to spytajmy,<br />

czy nadal należy określać filozofię jako to, co absolutne? A przecież,<br />

jeżeli niejest tym, co absolutne, to powinna zakreślić swoje granice.<br />

Gdybym miał zostać poetą, esteta z pewnością pouczyłby mnie,<br />

143 Wyrażenie przejęte od Arystotelesa, który oddzielał „substancje" rzeczy<br />

od ich „przypadłości", akcydensów.<br />

330


jakie umiejętności są do tego konieczne. Pojąłbym wówczas, że nie<br />

jestem poetą, i pogodziłbym się z losem. Gdyjednak poezja pragnie<br />

przedstawić się jako absolut, nie ośmieli się mnie wykluczyć, to<br />

bowiem, co absolutne, jest wspólne wszystkim.<br />

Nie sądzę więc, by koniecznie należało zamknąć moje czasopismo.<br />

Jestem jednak tak bardzo ociężały, tutaj zaś trzeba się nauczyć<br />

tak wiele! Pismo może równie dobrze przetrwać, nawet jeżeli<br />

moje oczekiwanie nie zostanie spełnione zgodnie z życzeniem.<br />

A przecież może zajść i coś innego: mogę zostać uznany za zupełnie<br />

niezdatnego, by inni zadawali się ze mną, „nie tyle przecież<br />

z powodu mojej głupoty, ile ze względu na nierozgarnięty sprzeciw.<br />

W takim razie wszystko przepadło. Prenumeratorzy odejdą, a ja<br />

zostanę uzany za niegodnego wsparcia. Pismo zostanie zamknięte".<br />

To jest naprawdę ciężkie do zniesienia, szczególnie gdy<br />

rozważam niesławę, która przypadnie mi w udziale. Jednocześnie,<br />

o ile się nie mylę, istnieje prawdopodobieństwo, iż prenumeratorzy<br />

okażą mi nieco więcej cierpliwości - a filozofia lepiej rzecz wyjaśni.<br />

Filozofia trzyma przecież w swych rękach prawdę, a prawda jest<br />

i pozostanie najmocniejsza. Jak więc możliwe, by nierozgarnięty<br />

protest mógł stanąć naprzeciw niej? Wynik jest z góry przesądzony,<br />

chyba że sprzeciwiający się posiada prawie demoniczną siłę (lecz nie<br />

jest tak w moim przypadku) lub że jest na tyle mądry, by ukryć swój<br />

sprzeciw, na tyle mądry, by nie wystawiać się na unicestwiające razy<br />

prawdy. Jestem od tego bardzo daleki, przeciwnie - pragnę własnego<br />

unicestwienia, wiem bowiem, że stanowi ono warunek, „bym<br />

mógł zbudzić się do szlachetniejszej egzystencji" 144 . Gdyby mimo to<br />

zechciano obarczyć mój nierozgarnięty sprzeciw winą za to, że nie<br />

144 W rękopisie Kierkegaard dodał: „por. Perseusz. Wstęp" (Pap. V B 96,<br />

20), mając zapewne na myśli następujące zdanie z Heibergowskiego<br />

„Perseusza" nr 1: „Owszem, Perseusz oznacza po duńsku Niszczącego,<br />

ale jego zniszczenia nie były absolutnie negatywnymi dziełami czasu<br />

i śmierci - były heroiczne, miało z nich wypłynąć nowe i szlachetniejsze<br />

położenie" (s. 14). Zrodzony z Zeusa i Danae Perseusz, heros z Argolidy,<br />

był zabójcą swego dziadka Akrisjosa, a giganta Atlasa zamienił w górę.<br />

331


można się ze mną zadawać, to filozofia powinna przemówić takim<br />

głosem, jaki przysługuje dyscyplinie naukowej, i nie pleść bzdur,<br />

jakich spodziewamy się po filistrze. Powinna lepiej określić rodzaj<br />

mego nierozgarniętego sprzeciwu, który uniemożliwia komunikację.<br />

Muszę teraz zapytać: czy ów sprzeciw jest identyczny z głupotą?<br />

Czy głupota ma źródło w sprzeciwie, czy sprzeciw w głupocie?<br />

Jeżeli są identyczne, to cała rzecz powróci do punktu, który właśnie<br />

opuściliśmy. Jeżeli różnią się, to należy zapytać: w jaki sposób?<br />

W jakiej relacji? Czy ta odmienność wzrasta zgodnie z prawem<br />

dotyczącym rozwoju, tak iż sprzeciw zanika w tym samym stopniu,<br />

w jakim znika głupota? A może są odwrotnie proporcjonalne do<br />

siebie: gdy głupota zamieni się w mądrość, sprzeciw spotęguje się<br />

aż do najwyższej postaci? Należy dalej zapytać, w jaki sposób obie<br />

rzeczy odnoszą się do siebie w tym punkcie: czy sprzeciw potrafi się<br />

zabezpieczyć, czy też będzie zmuszony ugiąć się przed koniecznością<br />

mądrości? Spytajmy, czy - w pierwszym wypadku - potrafię,<br />

mimo własnego sprzeciwu, osiągnąć mądrość i czy - w drugim<br />

wypadku - pomimo mądrości nadal będę się mógł sprzeciwiać?<br />

Sprawa musi być - w pierwszym wypadku - łatwa dla filozofii,<br />

prowadzącej mnie ku mądrości, zakładamy bowiem, że mądrość<br />

skrywa w sobie konieczność, która jest silniejsza od wypełnionej<br />

sprzeciwem woli. W drugim wypadku: istnieje przecież siła wyższa<br />

od poznania, wyższa od konieczności poznania. W takim razie<br />

spytajmy, czym jest ta siła i jak się ma do poznania? Zapytajmy, czy<br />

owa siła nie może stać się przedmiotem naukowego badania i jak się<br />

nazywa nauka, która ją bada, a także jak się odnosi do nauki o poznaniu?<br />

Czy będąc nauką, nie jest przedmiotem poznania? Jak się<br />

odnosi poznanie do siły, która okazała się silniejsza od poznania?<br />

Czy musi sama pomóc, aby poznanie mogło ją pojąć? Może poznanie<br />

potrzebuje jej asysty jedynie w tym wypadku, a może zawsze<br />

tak musi być? Czy nie ma tu żadnego wyjątku, a jeżeli tak - to jaki?<br />

Czy poznanie tego nie jest ważne, nim zacznie się poznawać coś<br />

innego? Co to jest za wyjątek i co z niego wynika, gdy mamy na<br />

względzie charakter poznania?<br />

332


Czym jest poznanie, któremu sprzeciw nie może się sprzeciwić?<br />

Czy każde poznanie jest poznaniem koniecznym, czy też każde<br />

poznanie jest zarówno wolne, jak i konieczne w tym samym stopniu?<br />

Jeżeli tak jest, to wspomniana siła może mnie usunąć z uczestnictwa<br />

w pewnym rodzaju poznania. Czy ten rodzaj poznania<br />

(poza którego obszar potrafi mnie usunąć) jest z tego właśnie<br />

powodu czymś wyższym? A może pozostały rodzaj poznania jest<br />

wyższy od niego - z przeciwnego powodu? Jeżeli tak, to czy filozofia<br />

jest tym, co najwyższe, czy też jest jedynie - nawet na swych<br />

wyżynach - wiedzą o tym, co najwyższe, zgodnie z pozostałym rodzajem<br />

poznania?<br />

Nie sądzę, by zamknięcie pisma było konieczne. Tyle pozostało<br />

do poznania, chociaż, co gorsze, bynajmniej nie jestem lotny!<br />

Pismo może się utrzymać, choćby dlatego że moje oczekiwania nie<br />

zostały całkowicie spełnione wedle życzeń.<br />

Pragnę sobie wyobrazić jeszcze inną sytuację: oto filozofia<br />

z własnej woli zechce do mnie przemówić. Nie wiem, czy mam ją<br />

sobie wyobrazić jako mężczyznę, czy jako kobietę. Sądzę zatem, że<br />

najlepiej będzie ująć ją jako niewidzialny głos, który mówi, jakby<br />

przychodził z wnętrza (a może nawet z obłoków) 145 , który mówi do<br />

ciebie po ludzku (choćby przemowa pochodziła od Boga), tak<br />

miękko i przyjaźnie, że słuchanie go jest czystą przyjemnością. Bo<br />

filozofia jest zawsze przyjazna, to tylko filozofowie są bose [niem.<br />

rozgniewani].<br />

Mniej więcej tak do mnie mówi: „Mylisz się. Nie zostało ci dane<br />

mnie pojąć. Lecz właśnie dlatego nie powinieneś gniewać się na<br />

mnie, bo nieja tworzę ludzi. Niejesteś w stanie mnie pojąć i choćbyś<br />

był jedynym człowiekiem dotkniętym tą przypadłością, nie mówię<br />

tego, by cię dotknąć. Moje ciche, spokojne, błogosławione życie nie<br />

rani nikogo. Lecz nie jesteś jedyny. To, co dotyczy ciebie, dotyczy<br />

także ludzkiej gromady, do której należysz. Ja zaś istniejęjedynie dla<br />

wybranych, dla tych, którzy uprzednio, w kolebce, zostali naznaczeni.<br />

By ci ludzie należeli do mnie, konieczny jest czas, pra-<br />

145 Por. przyp. 102 (Ewangelia wg św. Marka, 9, 7).<br />

333


cowitość, okazja, pełna zachwytu miłość, gotowa kochać beznadziejnie,<br />

szlachetność i zrzeczenie się tego wszystkiego, co inni uważają<br />

za piękne, oraz tego, co jest takie. U kogo znajdę te rzeczy, tego<br />

wynagrodzę pocałunkiem idei. Uścisk pojęcia uczynię dlań owocnym.<br />

Pokażę mu to, czego chce ludzkie oko: pokażę, jak rośnie<br />

trawa 146 w wyższym świecie, pozwolę mu pojąć i zobaczyć, jak myśli<br />

coraz produktywniej wrastają w siebie, jak zbiera się i w cichym rozwoju<br />

rozrasta to, co zostało pomieszane w językowej odmienności<br />

147 , jak powszechnie jest obecne, zarówno w mowie prostaków,<br />

jak i mądrali. Nie mogę pokazać się tobie; nie możesz mnie<br />

pokochać 148 . Nie myśl, że to z powodu mojej dumy. Nie! Taka jest<br />

moja natura. Żegnaj! Nie żądaj tego, co niemożliwe. Chwal bogów<br />

za to, że jestem. Choć bowiem nie pojmujesz mojej natury, istnieją<br />

przecież ludzie, którzy to potrafią. Ciesz się z tego, że owi szczęśliwcy<br />

będąjeszcze szczęśliwsi. Zrób tak, a nie będziesz żałował".<br />

Tak zrozumiałem ową przemowę. Po czym odpowiedziałem,<br />

pełen czci wobec wyniosłej istoty i szukając najodpowiedniejszych<br />

słów: „Każde słowo, które wypowiedziałaś, wyniosła istoto, zrozumiałem<br />

doskonale, chociaż wcześniej z bólem pojąłem, że nie<br />

znajduję się pomiędzy szczęśliwcami. Każde słowo upomnienia jest<br />

lekarstwem dla mej duszy, likwidując wcześniejsze ograniczenie.<br />

Podczas twej przemowy moje chore i przygnębione serce znowu<br />

146 Parafraza powiedzenia „słyszeć, jak rośnie trawa", zanotowanego w duńskim<br />

słowniku przysłów Dansk Ordbog (Kopenhaga 1802, t. II, s. 426).<br />

Pochodzenie tego powiedzenia związane jest z mitologią nordycką:<br />

jeden z bogów, Heimdal, miał tak subtelny słuch, iż „słyszał, jak rośnie<br />

trawa".<br />

147 Por. Księga Rodzaju, 11,1-9: „Mieszkańcy całej ziemi mielijedną mowę,<br />

czyli jednakowe słowa [...] i mówili jeden do drugiego: Chodźcie,<br />

zbudujemy sobie miasto i wieżę [...] A Pan zstąpił z nieba, by zobaczyć to<br />

miasto i wieżę, i rzekł: Zejdźmy tam i pomieszajmy ich języki, abyjeden<br />

nie rozumiał drugiego".<br />

148 W oryginale strona bierna. W duńszczyźnie „nie słychać" różnicy<br />

między wypowiedzią mężczyzny i kobiety, w polszczyźnie jest inaczej.<br />

Ponieważ autor Przedmów stwierdził, iż nie wie, czy filozofia jest kobietą,<br />

czy mężczyzną, tłumacz zmuszony był wprowadzić niewielkie zmiany.<br />

334


stało się zdrowe i szczęśliwe. Gdy mówiłaś o zrozumieniu dla zakochanych,<br />

zostałem oddalony od zgiełku świata, jakbym przybył na<br />

miejsce bezludne, dokąd zawsze zapraszasz swych wyznawców. Dobrze<br />

wiem, że nie jest to miejsce dla mnie, lecz przybycie tam musi<br />

być wspaniałe. Musi być szczęściem przyczynienie się do zapewnienia<br />

spokoju tej cichej pustelni, tak aby nie nadbiegł i nie zamącił<br />

jej ciszy zgiełk i trud świata. Jakąż piękną nagrodą musi być<br />

zobaczenie wybrańców opromienionych chwałą twej wspaniałości.<br />

A po to przecież pozwoliłaś każdemu, także mnie, byśmy robili<br />

swoje. Czy nie tak?<br />

Lecz jeżeli tak właśnie jest, to czemu mówisz o tym, co się<br />

zdarzyło w ciągu ostatnich dni? Czemu nie wyślesz jednego ze swych<br />

kochanków, który nie tylko ma rozum w głowie, lecz także gniew<br />

w nozdrzach 149 , by zniszczył obłudnych zalotników, którzy profanują<br />

twą czystą istotę i przepełniają nas, słabych, lękiem, zmuszając<br />

do zrozumienia ciebie? Bo nie powinnaś sądzić, że sam na to<br />

wpadłem, nie, uwiodły mnie i mowa, i przykład innych. Wtedy<br />

ustąpi zamieszanie, wybrańcy pójdą za tobą, my zaś - ci inni - przestaniemy<br />

się martwić, że zostaliśmy odsunięci. Czyż nie jest prawdą<br />

(pozwolę sobie w to uwierzyć), że różnorodność życia ma najgłębsze<br />

źródło wjedności z absolutem 150 i że szansa, by owajedność ukazała<br />

się nam, nie została odebrana żadnemu człowiekowi. Dzięki tej<br />

szansie życie wskaże na coś doskonalszego tam, gdzie jedność<br />

całkowicie wypełni każdego, nie będzie zaś -jak to się dzieje na tym<br />

świecie - zależeć od różnorodności. Potrafię zobaczyć doskonałość<br />

149 Hebrajskie wyrażenie „ruah afo", znane m.in. z Księgi Hioba, 4, 9:<br />

„...złoczyńca, od gniewu Boga on ginie, upada od gniewu jego oburzenia"<br />

(cyt. z Biblii Tysiąclecia).<br />

150 Pojęcia „absolutu" i „tego, co bezwarunkowe" były podstawowymi terminami<br />

pokantowskiej niemieckiej filozofii idealistycznej. Friedrich<br />

Wilhelm Josef Schelling (1775-1854) określał „to, co absolutne" jako<br />

„rozum uniwersalny", gdzie sprzeczności między subiektem i obiektem,<br />

duchem i naturą, wolnością i koniecznością zostają pogodzone ze sobą<br />

jako „identyczne". U Hegla „absolut" odpowiada „idei".<br />

335


i niedoskonałość różnorodności, jedną z bólem, drugą z radością.<br />

Lecz nie pojmuję, dlaczego różnorodność ma być doskonałością<br />

życia. Sądzę (nieprawdaż, ośmielam się sądzić), że życie doskonałe<br />

czyni z każdego -jednego ze wszystkich, ze wszystkich zaś -jedno.<br />

Temu nie możesz zaprzeczyć. Choć pochodzisz od bogów, jesteś tak<br />

ludzka! Czy uwierzenie w to nie oznacza bycia człowiekiem? Nie<br />

zaprzeczysz temu, by nie unieszczęśliwić ludzkości. To dzięki temu<br />

twoi kochankowie staną się szczęśliwi - a my, «inni», nie będziemy<br />

twymi kochankami".<br />

Gdyby tak się stało, gdyby filozofia tak do mnie przemówiła<br />

w swej wyniosłej prostocie, to najlepsze, co mógłbym uczynić,<br />

byłoby zatrzymanie się. Im szybciej, tym lepiej. Mimo wszystko<br />

kontynuowanie byłoby niemęskim szturmem na filozofię za<br />

pomocą próśb. Chociażjuż dawno zaniechałem pretensji, by zostać<br />

filozofem, dopiero teraz zaniechałem nadziei na bycie nim. A przecież,<br />

mimo iż większość ludzi została usunięta poza filozofię, wielość<br />

rozważań musi ich interesować. Moje pismo nosi tytuł „Rozważania<br />

Filozoficzne" 151 . Rozważaniom mogę się poświęcić, nie będąc filozofem.<br />

A może mimo to mogęje nazwać „rozważaniami filozoficznymi",<br />

skoro istnieje nieprzerwane confinium [łac. obszar graniczny]<br />

między filozofią a nauką, do której się my, owi „inni", uciekamy.<br />

W tym sensie filozofia może nam pomóc, choćby przez odsunięcie<br />

(jeżeli nie w inny sposób). Czy w naszych czasach istnieje choć<br />

prawdopodobieństwo tego, by filozofia sama zechciała się, tak lub<br />

inaczej - byłoby dobrze, gdyby lepiej - objaśnić? Nie martwmy się<br />

na zapas. Jeżeli jednak pozostanie coraz bardziej tajemnicza,<br />

a w mowie coraz bardziej nieprzystępna, osiągnie na tej drodze<br />

151 W listopadzie i grudniu 1842 r. Kierkegaard bawił się pomysłem<br />

założenia pisma zatytułowanego „Rozważania Filozoficzne": „Kartezjusz<br />

zawarł wielką część swego systemu w sześciu pierwszych medytajach.<br />

Ale przecież nie zawsze trzeba pisać «systemowo». Pragnę wydawać<br />

w zeszytach «Rozważania Filozoficzne» i ujawnić w nich spontaniczne<br />

pomysły. Może pisanie po łacinie nie było złą rzeczą?" (Pap. IV A 2).<br />

336


wspaniały cel: stanie się zrozumiała dla wszystkich. Być może moje<br />

wspaniałe oczekiwanie będzie spełnione, owo pium desiderium [łac.<br />

pobożne życzenie]: stać się filozofem.<br />

Zwracam się z ufnością do mojej współczesności: nie<br />

zwątpiłem we wszystko. Zwracam się do tych, co we wszystko wątpią.<br />

Jakże to piękna nadzieja! Czy znaleźli zupełnie pewną wiedzę<br />

o wszystkim? Nie wiem, lecz musieli znaleźć jakąś wiedzę o czymś.<br />

Zapewne, jest wiele przesady w wielu mowach, które się słyszy o Systemie.<br />

Gdyby nic w nich nie było, byłoby to zbyt wielką sprzecznością;<br />

moja słaba głowa nie byłaby w stanie tego przemyśleć.<br />

Chciałbym, by był to jakiś naprawdę duński system 152 , produkt całkowicie<br />

rodzimy, i żebym ja stał się jego częścią. Będę zadowolony<br />

i szczęśliwy, choćbym nie był nikim innym niż wysłannikiem<br />

duńskiego systemu.<br />

Dopóki to nie nastąpi, będę żywił nadzieję, iż moje piękne<br />

oczekiwanie zostanie spełnione. By tak się stało, ślę ostatnią prośbę<br />

do możnych tego świata i do dobrych ludzi, dzięki pomocy których<br />

rzecz ma być powołana do życia, o okazanie mi względów i wielkoduszności.<br />

Nie pojmijcie mnie źle. Niejest zgodne z mą wolą, byście<br />

zaprzestali zwracać się do mnie surowo, karać mnie i wysyłać do<br />

kąta. Chwytajmy się każdego środka, kiedy okaże się potrzebny:<br />

jakiegoś małego pereat [łac. niechaj zginie!]; jakiejś niewielkiej prenumeraty<br />

wśród tych studentów i absolwentów, którzy poczuli się<br />

wstrząśnięci moją głupotą. - Boję się, ale pragnienie, by stać się<br />

częścią Systemu, jest tak wielkie, że wszystko zniosę. Pragnę za to,<br />

byście oddalili ode mnie każde przypadkowe zwycięstwo, zaoszczędzili<br />

mi każdego niekoniecznego poniżenia - obu tych rzeczy,<br />

bo wcale nie przysłużą się głównej sprawie. Nie straszcie mnie<br />

autorytetami, bo wcale mi nie pomoże, że inni powiedzieli lub<br />

152 Jest to zapewne aluzja do wysiłków J. L. Heiberga i Rasmusa Nielsena,<br />

mających na celu stworzenie systemu logicznego, „obejmującego<br />

wszystko".<br />

337


zrozumieli coś, czego ja nie rozumiem. Nie pragniecie tego, co dla<br />

mnie jest najlepsze. Oto pewien przykład. Jeden z moich dobroczyńców,<br />

aby pomóc mi w uzyskaniu lepszego zrozumienia,<br />

wyprodukował objaśnienie wzięte od Arystotelesa 153 . Udało mi się<br />

je zrozumieć; jakże jestem z tego zadowolony! Lecz cóż: tego<br />

objaśnienia wcale nie ma u Arystotelesa. Mój dobroczyńca pragnął<br />

jedynie spróbować mnie przekonać, że Arystoteles mógł coś takiego<br />

powiedzieć! Lecz teraz jest to zupełnie obojętne, bo jeżeli objaśnienie<br />

istotnie coś objaśnia, to wszystkojedno, czy zostało wzięte<br />

od Arystotelesa, czy od dziewki służebnej. Życzyłbym sobie jednak,<br />

mając na oku dobro plotek i by nie osłabić zaufania do moich<br />

doradców, aby ludzie zostawili rzecz w spokoju -jeżeli coś innego<br />

nie jest absolutnie wskazane. Lecz cóż ma sprawić, by tak uczynili?<br />

Zwycięstwo nad moją niewiedzą to przecież zbyt małe zwycięstwo!<br />

Tryumf nad moim nieoczytaniem jest po prostu obrazą tego, kto<br />

zatryumfuje nade mną! To tak, jakby nauczyciel rywalizował<br />

z uczniem!<br />

W tym, co zostało powyżej powiedziane, pragnąłem najlepiej,<br />

jak to potrafię, polecić moje przedsięwzięcie. Nie chciałem,<br />

by ucierpiało z powodu nieumiejętności captatio beneuolentia [łac.<br />

zjednywanie sobie względów] 154 z prawa i z lewa. Zrobiłem, co było<br />

w mojej mocy, by zamienić każdego czującego człowieka w mego<br />

dobroczyńcę: mego prenumeratora, mego nauczyciela, mego do-<br />

153 Aluzja do Heibergowskiego Roku astronomicznego, gdzie autor kieruje<br />

uwagę na analizowany w Powtórzeniu spór eleatów z Heraklitem. Niewymieniony<br />

wprost w artykule Heiberga Arystoteles próbował pogodzić<br />

obu greckich przeciwników.<br />

154 Określenie klasycznego chwytu retorycznego, mającego na celu zwrócenie<br />

na siebie uwagi czytelników bądź słuchaczy i rozpoczynającego<br />

przemowę lub pismo.<br />

338


adcę. Nic więcej nie mam do dodania, poza nadzieją, iż uczyniłem<br />

to, co konieczne. Nie ośmielam się zająć miejsca w piśmie wynurzeniami<br />

mego serca; idę niespiesznym krokiem po drodze myśli -<br />

Zmarły dla wiełu zdarzeń na tej ziemi,<br />

wielorakich, różnorodnych,<br />

uroczystych i powszednich.<br />

Patrz Baggesen S.V., t. VI, s. 143 155 .<br />

155 Cytat z wiersza J. Baggesena Żart mego sobowtóra, albo miły nóż (1814),<br />

zamieszczonego wjens Baggesens danske Vcerker, Kopenhaga 1827-1832<br />

(ASKB 1509-1520).<br />

339


Dopisek<br />

Nie trzeba chyba dowodzić, że owo pisanie ku rozweseleniu<br />

nie może doprowadzić do kłótni lub sporu bez obrócenia wniwecz<br />

wszystkich doświadczeń i pojęć. Bo przedmowa 156 zapobiega<br />

kłótniom, a ten, kto oddaje 157 , rozpoczyna spór; nie z Przedmowami,<br />

lecz ze wszystkimi doświadczeniami i pojęciami.<br />

156 W starych duńskich przysłowiach słowo „przedmowa" określać może<br />

wstępne porozumienie lub „dogadanie się", poprzedzające właściwą<br />

rozmowę (np. o interesach). W tekście mamy do czynienia z kontaminacją<br />

dwu duńskich przysłów znanych co najmniej od XVII wieku:<br />

„Dogadanie się zapobiega kłótniom" i „Porozumienie nie prowadzi do<br />

kłótni" (por. Peter Syv, Aldmindelige Danske Ordsproge, t. I-II, Kopenhaga<br />

1682-1688, t. II, s. 273).<br />

157 Ironiczna aluzja do duńskiego przysłowia: „Ten, kto oddaje, rozpoczyna<br />

spór", znanego z rękopisu M. Motha (1649-1719). Być może przysłowie<br />

powstało pod wpływem słów Jezusa: „A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie<br />

oporu złemu; lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu<br />

i drugi" (Ewangelia wg św. Mateusza, 5, 39).


Bronisław Świderski<br />

Dar


W Powtórzeniu i w Przedmowach, a także w wielu innych dziełach<br />

Kierkegaarda omawiane jest pojęcie daru. „Czy nie dostałem<br />

podwójnie wszystkiego? - pyta młody bohater Powtórzenia, dowiadując<br />

się o zaręczynach ukochanej z innym. - Czy nie otrzymałem<br />

z powrotem siebie w taki sposób, że odczuwam to podwójnie?<br />

I czym jest podwojenie ziemskich dóbr, nic niewartych dla ducha,<br />

wobec takiego powtórzenia?"<br />

Gdyby cała sprawa przebiegła inaczej i zakończyła się małżeństwem<br />

młodzieńca i dziewczyny (co pragmatyczny język duński<br />

określajako dar: de ungefik hinanden - młodzi „dostali" siebie), młody<br />

człowiek „otrzymałby" zapewne mniej, a z pewnością nie dostałby<br />

aż tyle, by mógł to odczućjako dar podwójny. Co było niezgodne<br />

z konwencjonalnymi wyobrażeniami, kierującymi postępowaniem<br />

ludzi żyjących w czasach Kierkegaarda. Według nich, zdradzony<br />

stracił. Nie wyszedł na swoje. Nie ma racji. Jak widzimy, określenia<br />

wyjęte ze słownika technik handlowych i sądowych zostały tutaj użyte<br />

do opisu tajemnicy miłości. Kierkegaard zamienia ten logiczny -<br />

i socjologiczny - pewnik w paradoks jednostki. Twierdzi, że ten, kto<br />

stracił, otrzymał „podwójny dar".<br />

By opisać „zwykłą" nieodwzajemnioną miłość rozgrywającą się<br />

w dziewiętnastowiecznej Kopenhadze, zacznie szukać słów u Greków<br />

i Żydów, sięgnie do niemieckiej i angielskiej literatury, zabawi<br />

się duńskimi przysłowiami i piosenkami. Syn jednego z najbogatszych<br />

kupców i obywateli duńskich „zdekonstruuje" język swego<br />

ojca, by użyć go do zupełnie innych pytań: Czy w epoce tryumfu ku-<br />

343


piectwa i związanego z nim „myślenia paragrafami prawa" można<br />

być wielkodusznym, to znaczy dawać, nie pytając o „wyrównanie"?<br />

Czy także autor może być wielkodusznym „dawcą"? Czy książka może<br />

stać się darem?<br />

Pojęcie książki jako daru nie było nieznane w dziewiętnastowiecznej<br />

Danii i Europie. Krytyk Kierkegaarda Johan Ludvig Heiberg<br />

nazwał wydawaną przez siebie „Uranię" „prezentem gwiazdkowym<br />

dla wykształconej publiczności". Podobnie czynił liryk Henrik<br />

Hertz ze swymi dziełami, a Hans Christian Andersen raz w roku dawał<br />

kilka wierszy poecie Holstowi, aby mógł je włączyć do swego<br />

„prezentu noworocznego". Przeciw takiemu rozumieniu literatury<br />

-jako komercyjnego „daru" - skierowana jest złośliwość Przedmów,<br />

napisanych dla Kierkegaarda przez Nicolausa Notabene. Pana N. N.<br />

razi retoryczna ostentacja twórców „prezentów gwiazdkowych", angażujących<br />

status społeczny, autorytet i kontakty towarzyskie w to<br />

przedsięwzięcie. Jak greccy sofiści, widzą oni przed sobą elastyczną<br />

„czytelniczą masę". Chcą „pouczać, kształcić smak, poszerzać wiedzę",<br />

jednym słowem, górować nad czytelnikami. Pseudonimy Kierkegaarda<br />

stają po stronie Sokratesa, przeciwnika sofistów. „W żadnej<br />

chwili nie pisałem tak - powie Constantin Constantius w Liście<br />

otwartym do Pana Profesora Heiberga - by czytelnik odczuł choćby ślad<br />

pouczenia", podkreślając, że założył taką wiedzę u czytelnika, jaką<br />

sam posiada. Jeszcze dobitniej wyraził to w Powtórzeniu, zwracając<br />

się do N.N., swego „właściwego czytelnika": „Nie jesteś dla mnie<br />

wielokrotnością, ale kimś jedynym. Jesteśmy razem: Ty ija".<br />

Właśnie pseudonim (lub polionim) pozwalał na zrealizowanie<br />

sokratejskiej zasady partnerstwa, gdzie jedna ze stron świadomie<br />

„pomniejsza" siebie. Pseudonim nie ma ani autorytetu, ani pozycji<br />

społecznej. Nie jest ani obywatelem, ani kupcem, ani prawnikiem.<br />

Jego wypowiedz nie ma politycznego znaczenia. Jest jedynie repliką,<br />

o której tak mówi inny pseudonim, Johannes Climacus, w Kończącym,<br />

nienaukowym dopisku 1 :<br />

1 To dzieło, jedno z najważniejszych w twórczości Kierkegaarda, nie istnieje<br />

po polsku. Kilka przetłumaczonych fragmentów zamieściłem<br />

w polskich czasopismach, m.in., w „Tekstach Drugich", Warszawa 1998,<br />

344


„Moja pseudonimowość czy polionimiczność nie ma przypadkowego<br />

związku z moją osobą (a na pewno nie wiąże się z obawą przed<br />

karą prawa, którego, o ile wiem, wcale nie naruszyłem, drukarz zaś<br />

i urzędnik cenzury zawsze byli oficjalnie powiadomieni, kim jest<br />

autor publikacji), ale ma zasadniczy związek z samym procesem<br />

kreacji. To kreacja żąda w poetycki sposób bezwzględności wobec<br />

dobra i zła, wobec przemocy i pokory, wobec rozpaczy i zuchwałości,<br />

cierpienia i radości, itd., a czyni to ze względu na replikę i psychologiczne<br />

zróżnicowanie indywidualności. [...] To, co spisane, jest<br />

nr 4 (52), s. 215-220, gdzie także dyskutuję polskie brzmienie tytułu. Po<br />

wydaniu Okruchów filozoficznych, obejmujących 98 stronic, Kierkegaard<br />

napisał w 1846 roku Afsluttende Uvidenskabelig Efterskńft til De<br />

Philosophiske Smuler. Mimisk-pathetisk-dialektisk Sammenskrift, Existentielt<br />

Indlceg ajJohannes Climacus. Udgiven af S. Kierkegaard - Kończący, nienaukowy<br />

dopisek do „Okruchów filozoficznych", rozpisany na 550 stronic.<br />

To nieistniejące po polsku dzieło znane jest u nas jako Zamykające, nienaukowe<br />

postscriptum. Niestety, przyswojony polszczyźnie tytuł, zapewne<br />

tłumaczenie francuskiego lub angielskiego tłumaczenia, jest leksykalnie<br />

i semantycznie błędny. Tytułowe słowo Afsluttende oznacza bowiem<br />

„kończące" bądź „kończąc". „Zamykać" odpowiada duńskiemu at lukke.<br />

Ale rzecz nie tylko w słowach (choć u Kierkegaarda wszystko, nawet milczenie,<br />

jest słowem). Ten chętnie używany przez nas tytuł zniekształca<br />

autorską ideę, niezależnie od tego, czy za autora uznamy Kierkegaarda,<br />

czy Climacusa. Ani Climacus, ani Kierkegaard bowiem nigdy nie chcieli<br />

niczego zamykać. Ich myślenie było dialogiczne i dialektyczne. Każda<br />

strona mogła (i powinna była) dokończyć swą wypowiedź, ale nie mogło<br />

to zamykać dyskursu. Również pojęcie postscriptum jest niewłaściwe: po<br />

prostu nie istnieje na karcie tytułowej oryginału. Kierkegaard bynajmniej<br />

nie stronił od tego słowa, ale już we „Wstępie" do pracy napisze,<br />

że to, co zostało wyłożone w Dopisku (po duńsku Efterskńft), „wyklucza<br />

możliwość oskarżenia autora, że najważniejsze rzeczy po kobiecemu zamieścił<br />

w postscriptum {PostScript)". Zresztą Kierkegaard z reguły odrzucał<br />

słowa pochodzenia obcego, gdy tworzył pojęcia filozoficzne (na<br />

przykład <strong>powtórzenie</strong>) i tytuły książek. I znowu: nie jest to jedynie spór<br />

leksykalny. Użycie duńskich słów pozwoliło filozofowi na posłużenie się<br />

figurą litoty, która stała się dosłowną bronią Duńczyka w walce z pompatycznym<br />

stylem oficjalnej filozofii. Trafnie wyczuł to Karol Toeplitz, nazywając<br />

inne dzieło Kierkegaarda Okruchami filozoficznymi.<br />

345


zapewne moje, lecz jedynie jako to, co dzięki słyszalności repliki<br />

włożyłem w usta produkującej, poetycko-rzeczywistej jednostki:<br />

mianowicie jej światopogląd. Opisana relacja jest bardziej rozwinięta<br />

niż u poety, który wymyśla postacie, by w przedmowach<br />

pozostać autorem. Ja zawsze pozostaję nieosobisty. Być może osobiście<br />

występuję w trzeciej osobie -jako sufler, poetycko tworzący<br />

autorów, których <strong>przedmowy</strong> także są ich autorstwa. A zatem<br />

w książkach pseudonimowych ani jedno słowo nie jest moje. [...]<br />

Nie mam do nich osobistego stosunku, gdyż niemożliwy jest taki<br />

stosunek wobec komunikatu obarczonego podwójną refleksją.<br />

[Jedynie] ja pod względem prawnym i literackim ponoszę odpowiedzialność<br />

[...], a cała poetycka kreacja byłaby eo ipso<br />

niemożliwa, bezsensowna lub nie do wytrzymania, gdyby replika<br />

miała być (prostodusznie rozumianymi) słowami producenta. Oto<br />

moja prośba i życzenie: ten, kto zechce przytoczyć choć jedno<br />

zdanie z moich książek, niech poda nazwisko pseudonimu, a nie<br />

moje. [...] Fikcyjny autor ma określony światopogląd; tak rozumiana<br />

replika może być znacząca, zabawna, pobudzająca, choć w ustach<br />

realnie istniejącego człowieka zabrzmiałaby dziwacznie, śmiesznie,<br />

wstrętnie". 2<br />

Co mówi powyższy cytat o replice? Odpowiedzi jest wiele.<br />

Jedna z nich ma charakter, powiedzmy, techniczny. Współcześni<br />

Kierkegaardowi autorzy, a także on sam zaginali arkusze papieru<br />

lub stronice kajetów tak, by linia zagięcia dzieliła je na dwie części.<br />

Na jednej pisali, druga pozostawała pusta, jako margines. Późniejsze<br />

poprawki, nowe myśli lub dodatki umieszczano na marginesie,<br />

a Kierkegaard nierzadko chętniej pisał na marginesie niż na<br />

właściwej części stronicy. W ten zarzucony w naszej epoce sposób pisarz<br />

i pytał siebie, i sobie odpowiadał. 3 Stwierdzał i zaraz replikował.<br />

2 Afsluttende Uvidenskabelig Efterskrift til De Philosophiske Srnuler, w: S. Kier<br />

kegaards Samlede Vcerker (dalej jako SV), Kopenhaga 1902, t.VII, s. 545-<br />

547.<br />

3 Georg Brandes był jednym z czytelników, którzy zwrócili na to uwagę.<br />

W książce S0ren Kierkegaard (1813-1855) tak pisze o swym bohaterze:<br />

346


Gdzie był wówczas pisarz naprawdę? Być może schował się we<br />

wnętrzu cienkiej linii - osi dialogu, oddzielającej od siebie oba rodzaje<br />

wypowiedzi?<br />

Pytanie o status repliki można także rozważyć z punktu widzenia<br />

estetyki. Wystarczy wskazać tradycje tak bliskiego Kierkegaardowi<br />

dramatu: dramatyczne inscenizacje często oglądał w kopenhaskim<br />

Teatrze Królewskim i kilka razy w Berlinie; a także<br />

tradycje dramatycznego dialogu Platońskiego, z którego Duńczyk<br />

przejął postać majeutyka Sokratesa. W dramacie wypowiedź każdej<br />

postaci jest repliką i nierzadko nie potrafimy rozstrzygnąć, która<br />

z nich jest ważniejsza, która „bliższa" odczuciom autora. Kierkegaard<br />

przestrzega przecież przed wzięciem repliki za „słowo<br />

producenta".<br />

Inny czytelnik może stwierdzić, że chodzi tu o sposób, w jaki<br />

konstruujemy wiedzę i pojęcie prawdy. Sceptycyzm Kierkegaarda<br />

skłaniał go do negowania tezy, że na drodze racjonalnego i spekulatywnego<br />

poznania możemy napotkać wiedzę skończoną. Wolał<br />

temu przeciwstawić ów długi, niezakończony dialog, istniejący<br />

w jego rozmowach i książkach (ktoś obliczył, że duński filozof<br />

napisał około dwóch milionów słów), jako sposób na osiągnięcie<br />

prawdy - z tego właśnie powodu nieskończonej, nieabsolutnej,<br />

nieustającej... Czy sądził, że każde nowe pokolenie miało obowiązek<br />

włączenia się z „własną" repliką w dialog tak dawno zapoczątkowany,<br />

co najmniej w czasach „starych Greków"? W dziennikach<br />

napisał przecież, że w jego pismach pseudonimowych „człowiek<br />

młodszy góruje nad starszym" 4 .<br />

Zapewne jest i taki czytelnik Kierkegaarda (a może to on<br />

właśnie jest owym „drogim czytelnikiem", o którym mówi pseudonim<br />

Climacus na początku Dopisku i pseudonim Constantius na<br />

końcu Powtórzenia}), który stwierdzi, że właściwą odpowiedź na<br />

„Rozmawiał nie tylko ze swymi współczesnymi, ale także ze sobą - za<br />

pośrednictwem pióra". G. Brandes, Samlede Skńfter, Kopenhaga 1899,<br />

t. II, s. 252.<br />

4 Pa/?., X 2 A 157, Kopenhaga 1968, s. 122.<br />

347


pytanie: „Dlaczego wypowiedź pseudonimu jest repliką?", można<br />

odkryć w królestwie teologii. Być może przytoczy słowa George'a<br />

Pattisona, angielskiego badacza Kierkegaarda: skoro „nie jesteśmy<br />

stwórcami naszego świata, lecz stworzonymi", to powinniśmy<br />

jednocześnie uznać „naszą nicość wobec Boga i odpowiedzialność<br />

wobec Niego". 5 Jak widzimy, tutaj odpowiedź, replika, łączy się<br />

z poczuciem małości wobec Boga. Może zatem skromność lub<br />

niechęć do konkurowania ze Stwórcą nakazuje zrzec się godności<br />

autora-twórcy pierwszej wypowiedzi?<br />

Ale replika może, jak sądzę, otrzymać także inny sens. Może<br />

wiązać się z dekonstrukcją procesu sądowego i z interioryzacją pojęć<br />

racji, kary i winy. Kierkegaard nieraz przywoływał pojęcie aktu<br />

oskarżenia. W dziennikach pisze m.in.: „Żyję dzięki zbrodni. Żyję<br />

wbrew woli Boga. Wina, która w pewnym sensie nie jest moja, choć<br />

w oczach Boga czyni mnie zbrodniarzem, zawarta jest w akcie<br />

dawania życia. Kara odpowiada winie: to utrata chęci życia". 6<br />

Jakimi słowy można obronić się przed takim oskarżeniem?<br />

Zapewne pierwszą, spontaniczną, wrodzoną, a nie wyuczoną obronąjest<br />

milczenie, któremu Kierkegaard przypisuje znaczną wartość.<br />

Szczególnie ważne są dwie jego cechy. Po pierwsze, powiada filozof,<br />

„Opatrzność [obdarowuje] milczeniem natury głębokie. Dzięki<br />

milczeniu człowiek ocala swe życie, w milczeniu zdobywa zbawienie".<br />

7 Po drugie, podkreśla, że „zasada milczenia jest zasadą refleksji"<br />

8 . Jak wiemy, zasadą Kierkegaardowskiej refleksji jest ironia<br />

i wiele wskazuje na to, że jego milczenie jest ironiczne. Ironia to<br />

„kategoria negatywna", powiada książka O pojęciu ironii 9 ; milczenie<br />

wypada więc uznać za taką negatywność, która dialektycznie<br />

doprowadzi do narodzin pseudonimu. Powróćmy teraz do wyznania<br />

zawartego w Dopisku; Kierkegaard bierze „prawnie i literacko<br />

5 George Pattison, Art, Modernity and Faiłh. Restońng the Image, Londyn<br />

1992, s. 24.<br />

6 Pap.,XI2A439,s.439.<br />

7 Tamże, XlA680,s. 431.<br />

8 Tamże, VII 2 B 256,13, s. 284.<br />

9 S. Kierkegaard, Om begrebet Ironi, w: SV, t. XIII, s. 108.<br />

348


odpowiedzialność za swe prace", choć „ani jedno słowo nie jest<br />

jego". Czy zatem on - milczy? Jak się wydaje, tylko jeden gatunek<br />

potrafi pogodzić oba stwierdzenia, rodzaj wypowiedzi, której<br />

nadajemy miano reportażu. Pozwala ona reporterowi, a mówimy,<br />

rzecz jasna, o reporterze idealnym, sumiennie cytować wypowiedzi<br />

innych, choć to on odpowiada (wobec redaktora, cenzora, prawa...)<br />

za wydrukowany tekst. Dla nas jest teraz istotne, że gdy inni mówią,<br />

reporter milczy. Szczególnie gdy mowa o centralnych dla Dopisku<br />

tematach, jak Bóg czy przeznaczenie. Kierkegaardowi bliska chyba<br />

była myśl, że pewien rodzaj doświadczenia konstytuuje granicę naszego<br />

medium -języka, i że przekroczenie tej granicy język powinien<br />

odpowiednio zaznaczyć. Choćby milczeniem. Albo cytatem -<br />

„słowem" milczenia (skoro autor nic nie mówi „od siebie"). Słownik<br />

Kierkegaarda określa to czasami mianem komunikatu pośredniego.<br />

Kierkegaardowska koncepcja języka z pewnością zbliża go do<br />

myśli Ludwiga Wittgensteina, który tak scharakteryzował Tractatus<br />

logico-philosophicus w liście do wydawcy: „Moja praca złożona jest<br />

z dwóch części: pierwszej, tej załączonej, i tej, której nie napisałem.<br />

I właśnie ta druga częśćjest najważniejsza... Wierzę [...], że udało mi<br />

się dobrze wyjaśnić pewne rzeczy dzięki ich przemilczeniu"}® Prawda,<br />

że także Kierkegaard mógłby napisać te słowa?<br />

Milcząca obrona-negacja oskarżonego nie przeszkadza oskarżycielowi<br />

ponownie zabrać głosu. Jego wypowiedź prawnicy nazywają<br />

repliką. 11 Ale i ona może być nieprzekonywająca, a z pewnościąjest<br />

stronnicza. Dlatego, powiadajedna z pseudonimowych<br />

postaci Okruchów filozoficznych, po wysłuchaniu repliki „chciałbym<br />

10 Cyt. za A. Hannay, Kierkegaard, Londyn-Nowyjork 1991, s. 152 (podkreślenie<br />

- B. Ś.).<br />

11 Chciałbym podkreślić, jak dokładnie Kierkegaard naśladuje duńską<br />

procedurę sądową, gdzie „na początku oskarżyciel przedstawia sprawę<br />

[sagens faktura] [...], po czym, zgodnie z paragrafem 928a, głos zabiera<br />

obrońca. [...] Oskarżyciel ma okazję odpowiedzieć obrońcy w swej<br />

replice, następnie obrońca może skorzystać z prawa dupliki". Por.<br />

podręcznik prawa karnego autorstwa G. Toftegaarda Nielsena, Straffesagens<br />

Gang Kopenhaga 1997, s. 147 i n.<br />

349


w tym miejscu przedstawić to, co w języku prawników nazywa<br />

się dupliką tego, do czego sam doszedłem i co zrozumiałem. Ty zaś<br />

musisz podczas prezentacji dupliki trwać przy swej racji i bronić<br />

jej swoim słowem. Wzywam cię do tego subpoena praeclusi etperpetui<br />

silentii [łac. pod groźbą kary zupełnego i nieprzerwanego<br />

milczenia]" 12 .<br />

Spotykamy w tym tekście wiele wyrażeń prawniczych, między<br />

nimi duplikę, która jest odpowiedzią na replikę oskarżyciela i rację,<br />

której trzeba bronić słowem - w wypadku sądów duńskich<br />

i Climacusa - słowem pisanym. Jurysdykcja duńska bowiem wówczas<br />

i obecnie żąda pisemnej repliki i dupliki; co dla nas ważne,<br />

skoro ponownie podkreśla dialektyczny związek milczenia i słowa<br />

pisanego w twórczości Climacusa - i Kierkegaarda. Replika jest<br />

zatem „komunikatem obdarzonym podwójną refleksją", Kierkegaardowską<br />

syntezą aktu oskarżenia i milczącej obrony. Z drugiej<br />

strony, replika nie jest prawdą ani zamkniętą, ani absolutną, skoro<br />

pociąga za sobą wypowiedź negującą - duplikę. Warto teraz<br />

przytoczyć Kierkegaardowskie zdanie, które bynajmniej niejednoznacznie<br />

wiąże jego dzienniki - miejsce urodzin i dojrzewania pseudonimów<br />

- z kategorią prawa: , Jeżeli ktoś zechce wydać dzienniki<br />

po mojej śmierci, najlepiej zrobi, nadając im tytuł Księgi Sędziego". 13<br />

Sędzia wysłuchuje w sądzie zarówno oskarżycielskiej repliki, jak<br />

i obrończej dupliki. Być może, granice poznawczego statusu repliki<br />

najlepiej zostały wyrażone w terminach prawniczych: „A może Hiob<br />

nie miał racji? - pyta bohater Powtórzenia, rozważając ten niezwykły<br />

biblijny dyskurs. - To prawda. Stracił ją na zawsze, bo nie mógł<br />

apelować wyżej niż do tego sądu, który go skazał. Czy Hiob miał<br />

rację? Tak. Zdobył ją na zawsze, gdyż nie miał jej wobec Boga".<br />

W swych notach Kierkegaard doda: „Choćby człowiek miał<br />

12 S. Kierkegaard jako Johannes Climacus, Philosophiske Smuler eller en<br />

Smule Philosophi, w: S0ren KierkegaardsSkńfter(SKS 4), Kopenhaga 1997,<br />

t. IV, s. 270.<br />

13 P^.,XlA239,s. 158.<br />

350


całkowitą rację, to Bogu powinien powiedzieć: nie mam racji. Bo<br />

żaden człowiek nie potrafi absolutnie pojąć swej świadomości". 14<br />

Replika Hioba-oskarżyciela staje się paradoksem, gdy pragniemy<br />

ją ująć w ekwiwalentnym języku prawa, gdzie równość obu<br />

„stron" jest surowo przestrzegana. Przecież stosunek Boga do<br />

Hioba był daleki od jakiejkolwiek dającej się pomyśleć ekwiwalencji.<br />

Równie trudno wyrazić tę replikę za pomocą poezji: „Dzisiaj sądzi<br />

się - ciągnie bohater Powtórzenia - że poeci najlepiej znają prawdziwy<br />

wyraz cierpienia i zrozpaczony język namiętności. Jak adwokaci<br />

sądu okręgowego podnoszą sprawę cierpiących przed sąd<br />

współczującej ludzkości. Nikt nie ma odwagi pójść dalej. Dlatego<br />

mów, niezapomniany Hiobie!"<br />

Poeci są, jak adwokaci" - ani jedni, ani drudzy nie są twórcami<br />

repliki. O ile dla świadomości heglowskiej sztuka, filozofia (a prawo<br />

było jej częścią) i religia są różnymi formami ducha absolutnego, to<br />

Kierkegaard nie traktował ich jako continuum. Dla niego „treść<br />

religii" była radykalnie, jakościowo różna od przekazu płynącego ze<br />

strony sztuki i filozofii. Dlatego wydaje się ciekawe, że autor, który<br />

twierdzi, że ani słownik poety, ani prawnika nie potrafią opisać egzystencji<br />

Hioba, nie czyni nic innego i konsekwentnie używa składni<br />

poety i retoryki prawniczej do wyrażenia sytuacji Przeklętego. Czy<br />

wynika to z przekonania, że nie należy o tym mówić „w żadnym<br />

ludzkim języku" (Powtórzenie), a zatem można to zrobić w każdym?<br />

Replika jako wypowiedź pseudonimu (a Hiob także jest tutaj<br />

pseudonimem) nie chce się zadowolić wyłącznie językiem, a raczej<br />

używa go niejako z konieczności, w trybie negacji, unikając twierdzeń<br />

afirmatywnych, tak cenionych przez heglistów. Pseudonim ani<br />

nie twierdzi, że wszystko da się powiedzieć, ani też że wszystko, co<br />

zostało powiedziane, wyraża prawdę, a zatem kończy nasz wysiłek.<br />

Ciekawe, że właśnie replikę, w której zanegowane zostały prawdy<br />

prawa i poezji (lub ujmując to inaczej, zarówno akt oskarżenia, jak<br />

i estetycznie ujęta obrona), uznaje się za „punkt zerowy" Kierke-<br />

14 Tamże, IV A 256.<br />

351


gaardowskiej wypowiedzi pseudonimowej. Jednocześnie jej negatywność<br />

jest natychmiast podwojona: wszak oskarżony ma prawo do<br />

dupliki, podważającej słowa pseudonimu. Przecież replika musi<br />

zrodzić duplikę! Będąca częścią procesu prawnego duplika<br />

otrzymuje u Kierkegaarda nową, dialektyczną zawartość. Staje się<br />

częścią systemu łączącego prawo (a zatem i filozofię) z wiarą.<br />

Czyżby więc to dialektyczna duplika była „prawdziwą" wypowiedzią<br />

Kierkegaarda-dialektyka? Nie. Przecież pamiętamy, co<br />

powiedział: w książkach pseudonimowych „anijedno słowo nie jest<br />

moje". Zapytajmy zatem, biorąc go za słowo: jakie słowo jest jego?<br />

Jeżeli nasza (re)konstrukcja figury pseudonimu ma sens, to „słowo"<br />

Kierkegaarda musi znajdować się poniżej repliki - a zatem i poniżej<br />

poziomu dupliki. Musi je majeutycznie wyprzedzać, czyli może być<br />

jedynie milczącą obroną „prywatnej jednostki". 15 Ta sprawa wydaje<br />

się ważna. Dlaczego bowiem autor w toku procesu nie miałby<br />

zrezygnować z jednostkowej wypowiedzi i skorzystać z „obiektywnej"<br />

terminologii prawniczej? Albo mówiąc inaczej, dlaczego<br />

odrzuca procedurę subsumpcji? Czemu nie chce ujrzeć siebie jako<br />

kolejnego przypadku „ogólnej kwalifikacji prawnej" (Hegel) i dlaczego<br />

jednocześnie wyraża tę niechęć za pomocą retoryki sądowej?<br />

Wydaje się, że należy tu wskazać na dialogiczność Kierkegaardowskiej<br />

wypowiedzi, którajest odpowiedzią jednostki.<br />

Prawnicza retoryka repliki<br />

Użycie retoryki sądowej do konstrukcji pseudonimu było<br />

świadomym zamierzeniem Kierkegaarda. W cytowanej na początku<br />

wypowiedzi łączy ze sobą pseudonim i prawo. Wydaje się, że właśnie<br />

słowami pseudonimów mógł odpowiedzieć Heglowi i kopenhaskim<br />

heglistom, szczególnie Heibergowi. Dla pseudonimu najważniejsza<br />

jest jednostka, a jej świadomość zostaje metaforycznie przed-<br />

15 Pap., VII 2 B 88, s. 183: „Dzięki wymyślonym postaciom mówiącym «ja»,<br />

znowu udało mi się skłonić współczesnych, by wysłuchali Ja mówiącego<br />

w swoim imieniu" (por. także X 1 A 531).<br />

352


stawiona przez kolejno prezentujące się strony procesowe (jak w sokratesowych<br />

dialogach), które bynajmniej nie prowadzą do wyroku<br />

zamykającego przewód sądowy. Bo proces rozwoju jednostkowej<br />

świadomości nie może zostać zamknięty. Dla Hegla jednostka jest<br />

częścią ogólnego procesu, któremu powinna się podporządkować,<br />

skoro „prawo, które w formie ustawy wstąpiło w istnienie, istnieje<br />

dla siebie, przeciwstawia się jako samoistne szczegółowej woli i szczegółowemu<br />

mniemaniu o prawie i musi zdobyć sobie ważność jako prawo<br />

ogólne. To poznanie i urzeczywistnienie prawa w jakimś szczegółowym<br />

wypadku, z wyłączeniem podmiotowego uczucia szczegółowego<br />

zainteresowania, przypada władzy publicznej - sądowi". 16<br />

Tak rozumiana legislacja charakteryzuje się dyskursywnością,<br />

racjonalnością i nieintuicyjnością wywodów obu stron: „W sądzie<br />

prawo nabiera takiej właściwości, że musi dać się udowodnić. Przewód<br />

sądowy daje stronom możność przedstawienia swych dowodów<br />

i podstaw prawnych, a sędziemu możność zapoznania się ze sprawą.<br />

Przewód ten jest sam prawem; jego przebieg musi przeto być prawnie<br />

określony" 17 - twierdzi Hegel, a jak już wiemy, te wszystkie<br />

cechy stfmą się przedmiotem pseudonimowej parodii. Jednocześnie<br />

heglowski proces sądowy unieważnia jednostkową ontologię,<br />

spycha ją do roli „przypadku", co należy do zadań „sędziego<br />

prawnika, dla którego, jako organu prawa, przypadek musi być tak<br />

przygotowany, by można było dokonać jego subsumpcji, to znaczy,<br />

że musi się go uwolnić od jego zjawiskowych, empirycznych<br />

właściwości i podnieść do poziomu uznanego faktu i ogólnej kwalifikacji<br />

[prawnej]". 18<br />

Ta relacja została u Kierkegaarda odwrócona. Pseudonim<br />

(a w Powtórzeniu także młodzieniec i Hiob) ani na chwilę nie zrezygnuje<br />

z jednostkowej racji, ani myśli zaspokoić rację ogółu, procedurę<br />

subsumpcji zaś uzna za zewnętrzną, czyli za niedialektyczną, za<br />

16 G. W. F. Hegel, Zasady filozofii prawa, tł. A. Landman, Warszawa 1969,<br />

s.215.<br />

17 Tamże, s. 217.<br />

18 Tamże, s. 219.<br />

353


przemoc wobec wewnętrznego życia jednostki (jak widać, jesteśmy<br />

tu zupełnie blisko Karkowskiego Procesu). Kierkegaard przeciwstawia<br />

heglowskiej pedagogice - sokratejską maj eutykę „minimalnej<br />

ingerencji", gdzie nauczyciel stara się umniejszyć swą rolę (tak czyni<br />

Sokrates w Menonie). Pedagogika heglistów to sztuka „uczynienia<br />

z człowieka istoty etycznej. Patrzy ona na człowieka jak na istotę naturalną<br />

i wskazuje drogę jego nowych narodzin, drogę przemiany<br />

jego pierwszej natury w naturę drugą - duchową, tak iż pierwiastek<br />

duchowy staje się dla człowieka przyzxvyczajeniem. W przyzwyczajeniu<br />

znika przeciwieństwo między wolą naturalną a podmiotową, [...]<br />

myślenie takie wymaga, by wykształcenie ducha przeciwstawiało się<br />

dowolnym pomysłom, by pomysły takie zostały przełamane i przezwyciężone,<br />

a myślenie rozumowe miało wolną drogę". 19<br />

Kierkegaard podkreśla ze swej strony, że etyka jest niezakończonym<br />

procesem, wytoczonym „uzasadnionemu wyjątkowi",<br />

podczas którego wypowiada się wiele głosów. Wśród nich znajduje<br />

się i „nasza pierwsza natura". Te głosy rozprawiają, składają repliki<br />

i dupliki w tym samym „wnętrzu" - świadomości jednostki. To, co<br />

etyczne, nie przychodzi z zewnątrz, jako oczekiwanie ogółu, głoszącego<br />

„ogólne prawa", lecz przeciwnie, może się ujawnić, „istnieje<br />

bowiem wewnątrz jednostki". 20 Tej majeutycznej dialektyce na nic<br />

nie przyda się przymus zewnętrzny, „przełamujący dowolne pomysły"<br />

jednostki, skoro owe pomysły (czytajmy: jednostkowe idee)<br />

są właśnie racją jednostki, podniesioną w niekończącym się procesie<br />

broniącej się i atakującej świadomości. „Hegel - napisze Kierkegaard<br />

- to taki Johannes Climacus [pseudonimowy autor Dopisku],<br />

który nie szturmuje nieba, jak to czynili Giganci [...], ale wspina się<br />

ku niemu za pomocą sylogizmów". 21 Przywołany tutaj Johannes<br />

Climacus ironicznie i z humorem wskazuje na swego słynnego<br />

imiennika, greckiego mnicha z VII wieku, który napisał dzieło Scala<br />

paradisi, gdzie droga do nieba pokonywanajest stopniowo, szczebel<br />

19 Tamże, s. 389.<br />

20 Pap., t. VIII, s. 145.<br />

21 Tamże, IIA 335, s. 138.<br />

354


po szczeblu. Dla Kierkegaarda istnieją, jak się wydaje, szczeble rozwoju<br />

świadomości, ale nie prowadzą one ani do konkluzji-wyroku<br />

(a gdy tak się dzieje, na przykład kiedy przyjaciele przekonują Hioba<br />

o jego winie, mamy do czynienia ze złą konkluzją i z wyrokiem opartym<br />

na błędnych przesłankach), ani do nieba. Szczeble Kierkegaarda<br />

tworzą raczej nieskończenie długie schody ruchome, po których<br />

bez przerwy krąży czujna świadomość, wciąż przypatrująca się sobie<br />

i z reporterskiego nawyku zapisująca wszystko, co usłyszy i dostrzeże.<br />

Wydaje się warte dyskusji, czy respektuje ona tę samą dialektykę,<br />

jaka rządzi świadomością Hegla?<br />

Podczas lektury Kierkegaarda doznaję, być może mylnego,<br />

wrażenia, że duński filozof chętniej kieruje się dialektyką agonu; to<br />

pojęcie oznaczało w Grecji zarówno wojenną, sportową, jak i (dramato-)pisarską<br />

rywalizację. W 1850 roku Anty-Climacus wydaje Indovelse<br />

i Christendom (Ćwiczenia chrześcijańskie) - pierwsze słowo duńskiego<br />

tytułu oznaczało po prostu „trening żołnierzy i sportowców,<br />

przygotowujących się do prawdziwej walki". 22 Taka jest też tonacja<br />

książki, naśladującej pojedynek antagonistów w greckim dramacie.<br />

Struktura agonu pozwala, by pewne racje, choć pokonane, nie straciły<br />

swej autonomii i uniknęły deformacji, czym zawsze - zdaniem<br />

Duńczyka - grozi stosowanie heglowskiego Aufhebung (por. Powtórzenie).<br />

U Hegla, powiada Kierkegaard, początek staje się w końcu<br />

niemożliwy, a bezpośredniość zamienia się w to, co „przechowywane".<br />

Dialektyką agonu pozwoliła pseudonimom na ograniczenie<br />

pychy rzekomo wszechwładnie rządzących „ogólnych praw",<br />

a Kierkegaardowi - na afirmującą martyrologię, bez obawy, iż<br />

utraci jednostkową rację w otchłani wszystkożernego systemu.<br />

Umożliwiła zatem wypowiedzenie wojny pojęciu jednostki jako<br />

„przypadkowi podlegającemu subsumpcji", jednostki pozbawionej<br />

tego, co ją - w świecie ducha - różni od innych. Kierkegaardowska<br />

jednostka-pseudonim paradoksalnie istnieje (egzystuje) przed<br />

otrzymaniem nazwiska, czyli przed przyłączeniem jej do wspólnoty.<br />

22 S. N. Dunning, Kierkegaards Dialectic of Inwardness. The Structural<br />

Analysis ofthe Theory ofStages, Princeton 1985, s. 291.<br />

355


Kupiecka retoryka repliki<br />

Prawdopodobnie każdego czytelnika Kierkegaarda uderza<br />

częste i chętne użycie wyrażeń handlowych obok terminologii<br />

prawniczej. Obie retoryki nierzadko się łączą. Przecież Przedmowy<br />

wykpiwają obrócenie działalności duchowej w towar (chociaż sam<br />

Kierkegaard był żywo zainteresowany osiągnięciem zysku ze sprzedaży<br />

swych książek). W „Przedmowie III" czytamy: „Sprzedany w ciągu<br />

dwu miesięcy nakład tysiąca egzemplarzy - czy to nie wystarczający<br />

dowód, jak bardzo na czasie jest mój noworoczny prezent?"<br />

A potem, w „Przedmowie IV": ,Jak wiadomo, w grudniu zaczyna się<br />

noworoczna literacka zabawa handlarzy literaturą [czyli autorów]".<br />

W czterostronicowej Przedmowie do tak ważnego Dopisku spotkamy<br />

takie zdania: „Autor jest w szczęśliwym położeniu, gdyż -<br />

właśnie jako autor - nikomu nie jest nic winien. Myślę tu o krytykach,<br />

recenzentach, pośrednikach, smakoszach stylu i im podobnych.<br />

[...] Z tymi dobroczyńcami jest jak z krawcem u [poety]<br />

Baggesena, który dobija nas rachunkami za kreacje. Zawdzięczamy<br />

im wszystko, i to bez możliwości spłacenia nową książką choćby<br />

części długu, gdyż wartość owej książki (o ile posiada ona jakąś<br />

wartość) znowu zawdzięczać będziemy sztuce i pomocy naszych<br />

dobroczyńców". 23 Inny przykład: „Uprzejma natarczywość [wielbiciela]<br />

łatwo stanie się ciężarem dla pisarza, który (nim pojmie<br />

choć jedno słowo) już tonie po uszy w wydatkach, odpłacając<br />

uprzejmość, choć dotąd nikomu nie był nic winien. Gdy autor<br />

zapożyczy myśl u innego pisarza i nie wymieni go, lecz podmieni sens<br />

myśli, to wcale nie naruszy w ten sposób niczyich praw". 24 I wreszcie<br />

ostatni. „To, co zostało tutaj zaproponowane, jest małą książeczką<br />

[...]. Autor stał się wobec tego proprieterem, choć posiada jedynie<br />

Okruchy [filozoficzne]; taki stan majątkowy uniemożliwia zakup<br />

chłopów pańszczyźnianych do pomocy przy najczęstszych pracach,<br />

bycie zaś właścicielem nie pozwala mu na stanie się jednym z nich". 25<br />

23 S. Kierkegaard jako Johannes Climacus, Afsluttende..., s. VI.<br />

24 Tamże, s. VIII (podkreślenie - B. Ś.).<br />

25 Tamże, s . IX (podkreślenie - B. Ś.).<br />

356


Obrazowanie, które określiłem jako handlowe, jest bardzo<br />

rozbudowane w tej niewielkiej całości, jaką jest Przedmowa do Dopisku.<br />

Mamy tu takie pojęcia wyjęte z kodeksu prawno-handlowego,<br />

jak dług, bycie winnym, rachunek, spłata, wartość, pożyczka, prawo,<br />

majątek i zakup, obok semantycznej gry łacińskim słowemproprietas<br />

- własność. W ostatnim zdaniu tej Przedmowy mówi się o chłopcu<br />

„oddanym w zastaw". Do tego dodać można wiele innych przykładów,<br />

z których najsmakowitsze jest chyba pojawiające się na<br />

stronicach Dopisku określenie „spekulant", oznaczające heglistę,<br />

zwolennika filozofii spekulatywnej.<br />

Dlaczego Kierkegaard opisywał literaturę i filozofię, posługując<br />

się słownikiem handlu i prawa? Próba objaśnienia tego nie<br />

powinna chyba lekceważyć faktu, iż współczesne Kierkegaardowi<br />

(i nam) przepisy prawne i handlowo-flnansowe oparte były (i są) na<br />

zasadzie ekwiwalencji, zabezpieczającej istnienie i samogenerację<br />

systemu. „Równość wszystkich wobec prawa" jest dla nas hasłem<br />

oczywistym, obok innego heglowskiego stwierdzenia: Jednostki<br />

mają o tyle obowiązki wobec państwa, o ile jednocześnie mają też<br />

prawa". 26 Również normy handlowo-ekonomiczne określają stan<br />

ekwiwalencji jako pożądany - postulują na przykład zrównanie<br />

popytu z podażą i zrównanie masy pieniądza z masą towarów na<br />

rynku. Nieco młodszy od Kierkegaarda niemiecki filozof Karol<br />

Marks krytykował „wyzysk" za to właśnie, że jest relacją nieekwiwalentną.<br />

Także zwykli konsumenci często wyrażają przekonanie<br />

o istnieniu relacji ekwiwalencji między ceną a jakością towaru,<br />

mówiąc: „Ten towar jest zbyt drogi", lub (rzadziej): „jest zbyt tani".<br />

Sens kupieckiej metaforyki Przedmów i Przedmowy do Dopisku stanie<br />

się może jeszcze wyraźniejszy, gdy uzmysłowimy sobie, że w epoce<br />

Kierkegaarda (i w naszej) przedmowa jako gatunek odgrywała<br />

(i odgrywa) rolę ekwiwalentu. Kwituje ona pomoc, jaką autor<br />

otrzymał od innych. Była (i jest) zatem czymś w rodzaju papieru<br />

wartościowego, który otrzymuje się po wpłaceniu pewnej sumy<br />

(uprzejmości, przychylnych porad...) do „banku" autora.<br />

26 G. W. F. Hegel, Zasady filozofii prawa, s. 246.<br />

357


Jak wiedzą czytelnicy Przedmów, Kierkegaard inaczej rozumiał<br />

przedmowę. Nawet w przedmowach ,jest nieosobisty". Nikogo nie<br />

znajduje godnym podziękowania, wielu godnymi zaczepki. Ponieważ<br />

także w innych książkach oraz w dziennikach hojnie czerpie ze<br />

słownika kupców, pozwolę sobie na pewne, być może błahe, spostrzeżenie.<br />

Wiemy, że ojciec S0rena był kupcem, i to nie byle jakim<br />

- self-made-manem: w młodości chłopem pańszczyźnianym,<br />

u schyłku życia człowiekiem bardzo bogatym. Wielu badaczy mówi<br />

o dziwactwach ojcowskich, o jego melancholii, o braku radości<br />

i o pietystycznym przestrzeganiu litery Biblii. Być może najostrzej<br />

formułuje to Georg Brandes, twierdząc, że Kierkegaard-ojciec „był<br />

w domu tyranem, a jego barczysta postać długo oddzielała S0rena<br />

od świata". 27<br />

Według dzienników Kierkegaarda-syna, jak i świadectw współczesnych,<br />

S0ren zawsze starał się okazywać ojcu szacunek. Ale może<br />

właśnie w swych dziełach pseudonimowych, w ironicznym zastosowaniu<br />

ojcowskiego słownika do krytyki istniejących stosunków,<br />

lepiej ujawnia się jego ocena świata kupców. Sądzę, że obok jawnych<br />

ataków na „niwelujący jednostkę" system, „w którym rządzą<br />

masy" - także przy pomocy ironii opowiedział, co sądzi o społeczeństwie<br />

posługującym się jednocześnie kodeksem handlowo-<br />

-prawnym i książeczką do nabożeństwa.<br />

Litota - cecha nieekwiwalentna<br />

Obie retoryki, prawnicza i kupiecka, ujawniają postawę filozoficzną.<br />

Opowiadają o tym, co nie jest ani prawem, ani handlem.<br />

Związana jest z tym inna cecha Kierkegaardowskiej wypowiedzi,<br />

mianowicie wspomniana już wcześniej figura litoty. Mówią o niej<br />

choćby tytuły Climacusowych dzieł: Okruchy filozoficzne czy Dopisek.<br />

Sugerują ją Przedmowy, które później nazwie „sprawą nieznaczną".<br />

Pomniejszenie wagi pojęć stało się dosłowną bronią Duńczyka,<br />

skierowaną przeciw dominującej wówczas filozofii Hegla. Opo-<br />

27 G Brandes, S0ren Kierkegaard, w: Samlede Skrifter, s. 256.<br />

358


wiadało o doświadczeniu jednostki niechętnej generalizacji i obiektywizacji<br />

swej wiedzy. We wstępie do Dopisku Climacus spotyka<br />

myślicielaheglistę, który tak woła: „Cóż to za niesłychana bezczelność<br />

i niezwykła próżność [...], tak podkreślać wagę swego malutkiego<br />

«ja» w naszym, przejętym historią powszechną, teocentrycznym,<br />

spekulatywnie istotnym dziewiętnastym wieku".<br />

„Wstrząsnęło to mną - mówi Climacus - i złożyłbym uszy po<br />

sobie, gdybym nie był zahartowany przeciw wielu okropnościom.<br />

Ale mam tu czyste sumienie, gdyż nie ze względu na siebie byłem<br />

bezczelny, nie, to chrześcijaństwo zmusiło mnie do tego. To ono<br />

przywiązuje wielką wagę do mego malutkiego «ja» - i do każdego<br />

innego, równie niewielkiego «ja»". 28<br />

Maleńka jednostka została przeciwstawiona racjonalizującym<br />

naukom dziewiętnastego wieku, a jej doświadczenie - dla podkreślenia<br />

różnicy - ujęte w języku „opisu pomniejszającego", który<br />

w istocie wyraża sprawy niemałe. To, co marginalne, stało się<br />

centralne. Pseudonimowa strategia Duńczyka oznaczała odrzuceniejajako<br />

konwencjonalnie uprzywilejowanej (silniejszej, lepszej,<br />

prawdziwszej) pozycji nadawczej. Filozof uzyskał to poprzez<br />

bagatelizację autorytetu twórcy. Znaczna część pseudonimowych<br />

autorów, jak A/ Młody człowiek z Albo-albo, bohater Powtórzenia czy<br />

Quidam z dzieła Stadier paa Livets Vei, pozbawiona jest statusu<br />

społecznego. Kierkegaard osiąga podobny rezultat „pomniejszenia<br />

nadawcy" przez odebranie swym pseudonimom tożsamości<br />

narodowej i mieszanie ze sobą kultur - właśnie tak, jak to się obecnie<br />

dzieje w Europie Zachodniej i jak to było za życia pisarza,<br />

gdy „cudzoziemcy": Niemcy, Żydzi, Norwegowie, Holendrzy...,<br />

stanowili znaczną część mieszkańców Kopenhagi, a oburzeni tym<br />

romantycy tworzyli pojęcie „czystości narodowej". Oto Climacus,<br />

zamieszkujący klasztor na górze Synaj, zostaje przywołany, by zrobił<br />

porządek z duńską literaturą dziewiętnastego wieku. W duńską<br />

debatę włączają się pseudonimy, podkreślające swą „obcość"<br />

łacińsko brzmiącymi nazwiskami, jak Constantin Constantius,<br />

28 S. Kierkegaard jako J. Climacus, Afsluttende..., s. 7.<br />

359


Frater Taciturnus, a nawet Johannes de Silentio; tutaj partykuła<br />

„de" dyskretnie wskazuje także na francuskie pochodzenie. Ale<br />

Kierkegaardowi i tego było mało. Może powodowała nim obawa,<br />

nieobca także Nietzschemu, że pozostanie sobą? Wprowadza więc<br />

nowy chwyt: pozwala pseudonimom ściągnąć siebie samego, ich<br />

twórcę, na dno fikcyjnego istnienia. „Nikt nie wie o tym, że siedzę tu<br />

sobie cichutko i mam zamiar robić to, co przystało pseudonimowym<br />

autorom - mówi Johannes Climacus w Dopisku - a za<br />

każdym razem, gdy wychodzą nasze książki, magister Kierkegaard<br />

dostaje za swoje". 29 Przyznacie, że nie może niżej upaść człowiek,<br />

mający pozycję, powóz i posiadłość w samym środku stolicy.<br />

W ten sposób także ja Kierkegaarda stało się pseudonimem -<br />

tylko mniej sprytnym od innych. Nie być autorytetem, nie<br />

posługiwać się atrybutami pozycji społecznej i kultury, „zanikać" -<br />

oto sposoby, dzięki którym twórczy, estetyczny stosunek autora<br />

do postaci zamienia się w sytuację etyczną. To dlatego możemy<br />

powiedzieć, że pseudonimy nie wypowiadają słów Kierkegaarda,<br />

lecz je, w sposób jak najbardziej niezależny, powtarzają, zgodnie<br />

z ideą książki zatytułowanej Powtórzenie. Ja, które nie jest ani<br />

uprzywilejowane, ani prawnymi regułami „zobiektywizowane", oto<br />

etyczna recepta Kierkegaarda. Właśnie tu łączy się litota z inną<br />

cechą pseudonimu: chętnym korzystaniem z komunikacji pośredniej.<br />

Ta komunikacja nawiązuje do majeutyki Sokratesa, o którym<br />

Duńczyk mówił, że „sam nie rodził, ale był położną". Prawda ma najlepsze<br />

warunki przyjścia na świat, „kiedy związana z komunikatem<br />

refleksja skupia się na odbiorcy. Mamy wtedy do czynienia z komunikatem<br />

etycznym, z majeutyką. Nadawca prawie znika, jest potrzebny<br />

jedynie po to, by Inny mógł zaistnieć". 30<br />

29 Tamże, s. 221. W swych dziennikach Kierkegaard napisał: „Oto moja<br />

granica: jestem pseudonimem. Powinienem płomiennie i gorąco<br />

przedstawić ideał, a gdy słuchacz lub czytelnik wzruszy się do łez, jedno<br />

pozostanie mi do powiedzenia: to nie jestem ja, to nie jest moje życie...<br />

mówiący jest bowiem nikim, jest pseudonimem. Wydawca istnieje<br />

rzeczywiście i wie, że będzie osądzony za pseudonimowe wystąpienie"<br />

(Pap., X2 A89-91,s. 69-70).<br />

30 Pap.,VIII 2, s. 189.<br />

360


Pseudonim ustanawiają (jako relację) właśnie dlatego, iż wychyla<br />

się ku Innemu, który się od niego radykalnie różni. W przeciwnym<br />

wypadku odbiorca zniknąłby razem z nadawcą, a pseudonim<br />

nigdy by się nie narodził.<br />

„Nie należy mylić zwrócenia się przeciw sobie z [...]<br />

autodestrukcją". To pierwsze wyraża w istocie przekształcenie siebie,<br />

„stawanie-się-aktywne, jako moc afirmowania" - oto opinia Deleuze'a<br />

o Nietzscheańskim Zaratustrze, który także „pragnął swego<br />

zaniku". 31 Nie wydaje mi się nadużyciem przywołanie tych słów, by<br />

oświetlić pozycję Kierkegaarda. Zniknięcie jest siłą. Nadawca znika,<br />

by dać jak najwięcej. Już w tym miejscu naszej rekonstrukcji figury<br />

pseudonimu przeczuwamy, jak silnie jest weń wpisana etyka daru.<br />

Spróbujcie bowiem odwzajemnić się pseudonimowi! (Na)dawcy,<br />

który znika! Nie może tu być mowy o żadnym „zrewanżowaniu" się,<br />

o żadnej ekwiwalencji.<br />

Znaczące wydaje się podobieństwo pseudonimowego czynu<br />

do Levinasowskiego ruchu w stronę Twarzy. Także dla Francuza<br />

kontakt stwarzający jednostkę jest darem, a rozpoznanie drugiego<br />

oznacza obdarowanie, jak stwierdzi w Totalite et Injini. Działanie<br />

skupione na Innym nazwie Duńczyk reduplikacja. Oznacza ona: „być<br />

tym, co się twierdzi", albo „być tym, czego się naucza. Egzystującym".<br />

32 Bo, jak powie w innym miejscu dzienników, „rzeczywistość<br />

oznacza egzystencjalną reduplikację słowa". 33 Reduplikacja<br />

była zatem kategorią łączącą „sądowy proces" świadomości - z działaniem.<br />

Nie ulega wątpliwości, że dla Kierkegaarda działanie było<br />

tożsame z pisaniem książek.<br />

Pseudonim jako postać etyczna<br />

Czym jest zatem pseudonim? Jest, jak się zdaje, przestrzenią<br />

złożoną z „nic nie znaczących peryferii" i pozbawioną autoryta-<br />

31 G. Deleuze, Nietzsche i filozofia, tl. B. Banasiak, Warszawa 1993, s. 75 i n.<br />

32 Pap., IX A 208, s. 105; VIII 2 B 85, s. 17.<br />

33 Tamże, VIII 2 B 85, s. 19.<br />

361


tywnego centrum. Jest egzystencjalnym działaniem, istniejącym<br />

przed słowem. Na początku jest milczeniem. W swej negatywnosci<br />

oznacza wycofanie się, stworzenie (ironicznego) dystansu do samego<br />

siebie, „prawie zniknięcie". Pozytywność powstaje jednocześnie<br />

z tym ruchem: na skutek wycofania jawi się naszym oczom<br />

przestrzeń, do której pseudonim może zaprosić gości. Jeżeli wzrok<br />

nas nie zawiedzie, zobaczymy między nimi także „Drogiego Czytelnika".<br />

Pseudonim, który zrodził się na łożu estetyki jako figura<br />

literacka, przeistacza się w postać etyczną. W propozycję porozumienia.<br />

Zatem, z jednej strony, pseudonim jest słowem-czynem jednostki,<br />

budującej swą tożsamość. Być może, należy powiedzieć, że<br />

pseudonim jest najkrótszą definicją tożsamości. Z drugiej strony,<br />

przestrzeń między pseudonimem a Autorem (czy też kimś, kogo -<br />

może wbrew niemu samemu - tak nazywamy) jest tak znaczna, że<br />

każdy z nich pozostanie dla drugiego Obcym, Innym. Właśnie dzięki<br />

temu wypowiedź usłyszana w przestrzeni stworzonej przez pseudonim<br />

przestaje być monologiczna, staje się słowem przestrzennym,<br />

które nie jest niczyją własnością - a więc nie jest związane<br />

paragrafami prawa. Czym bowiem, zapyta Kierkegaard w Uczynkach<br />

miłości, ,jest prawo [w stosunku do etyki], czym nakaz prawa dla<br />

człowieka? [...] Ponieważ żaden człowiek w zasadzie nie przewyższa<br />

drugiego, zgodnie z moją zachcianką [mogę] dzisiaj uznać za nakaz<br />

prawa to, jutro zaś - coś innego. [...] A może wystarczy uznać konsens<br />

ludzkich mas - pewną liczbę głosów - za wystarczający do<br />

podjęcia decyzji?Jaka liczbajest tu konieczna? [A później], by zacząć<br />

działać, jednostka musi dowiedzieć się «od innych», czego żąda<br />

prawo, lecz każdy z tych «innych» jako jednostka musi także<br />

dowiedzieć się tego od «innych»". 34<br />

W tej replice wyrazi Kierkegaard również dzisiaj mocno<br />

odczuwane napięcie między tworzeniem norm prawnych przez „innych"<br />

ajednostkową, „moją" odpowiedzialnością wobec prawa. Odpowiedzialnością,<br />

która nie potrafi stworzyć trwałego, nieskażonego<br />

przemocą pojęcia „my". Kantowskiej wypowiedzi, opartej na<br />

34 S. Kierkegaard, Kjcerlighedens Gjerninger, w: SV, t. IX, s. 112.<br />

362


autonomii moralnej jednostki, pseudonim przeciwstawi - zawsze<br />

i tylko jednostkową - odpowiedz, cząstkę dialogu wertykalnego.<br />

I taką samą odpowiedź da projektom „etyki mas". Kierkegaard oddziela<br />

de facto prawo od sprawiedliwości. Twierdzi, że zbudowane<br />

przez ludzi prawo jest abstrakcyjną przemocą. Jak pamiętamy,<br />

etyczne działanie jednostki zaczyna się od sprzeciwu wobec komunikacji<br />

bezpośredniej -jako nie-etycznej. Od niewiary, by moralność<br />

można było opowiedzieć innym; nie sposób uniknąć wtedy pustego<br />

moralizowania. Można nawet powiedzieć, że socjologia Kierkegaarda<br />

ma charakter negatywny, ustępuje pola żarliwie głoszonej<br />

jednostkowej etyce pseudonimu. Główny bohater tej socjologii<br />

został obdarzony cechami charakteryzującymi, zdaniem duńskiego<br />

filozofa, heglowskiego obywatela i (dlatego) przedstawiony ironicznie.<br />

Duńczyk nazywa go filistrem (spidsborger), dla którego „utwór<br />

z morałem jest o wiele ważniejszy od inteligencji. Filistrzy nigdy nie<br />

odczują zachwytu wobec wielkości lub talentu, nawet w niezwykłym<br />

wymiarze. Ich morał to krótkie podsumowanie przeróżnych<br />

ogłoszeń policyjnych. Najważniejsze jest dla nich bycie pożytecznym<br />

obywatelem państwa i zgłoszenie swych uwag wieczorem<br />

w klubie. Nigdy nie odczuwają tęsknoty za tym, co nieznane. [...]<br />

Miłość filistra do Boga pojawia się wtedy, gdy jego czynności<br />

wegetatywne są w ruchu, dłonie wygodnie splecione na brzuchu,<br />

a oparta na miękkim fotelu głowa pozwala nieco zaspanemu<br />

spojrzeniu wznieść się aż pod sufit, tam gdzie jest to, co Wysokie.<br />

[...] Należy kochać bliźniego jak siebie samego, mówią filistrzy (te<br />

dobrze wychowane dzieci, pożyteczni obywatele państwa, którzy są<br />

tak podatni na każdą nadchodzącą grypę uczuciową), myśląc o tym,<br />

że należy podać nożyce do objaśniania świec temu, kto o nie poprosi.<br />

Nawet gdyby siedział daleko od ciebie, trzeba powiedzieć<br />

«bardzo proszę» i «z ogromną przyjemnością» powstać, by mu je<br />

podać. Podobnie należy pamiętać o odpowiedniej porze składania<br />

wizyt kondolencyjnych. Filistrzy nigdy nie odczuli, by świat odwrócił<br />

się do nich plecami. Żyją bowiem wewnątrz ławicy stowarzyszonych<br />

śledzi, które (oczywiście) nie zezwolą, by zdarzyło się coś<br />

takiego. Kiedy ktoś naprawdę potrzebuje ich pomocy, zdrowy<br />

363


ozsądek podpowie im, że skoro tak bardzo jej potrzebuje, to najprawdopodobniej<br />

nigdy nie znajdzie okazji, by się im odwdzięczyć -<br />

taki człowiek zatem nie może być ich bliźnim. [W istocie] nie znają<br />

żadnego bliźniego, gdyż ich «ja» jest zarazem ich bliźnim i samym<br />

sobą, co zostało wyrażone w powiedzeniu: «każdy jest najbliższy<br />

sobie» (czyli: jest się swym własnym bliźnim)". 35<br />

Zatem Kierkegaardowska krytyka filistra-obywatela: mieszczucha,<br />

kupca, policjanta (a w innych dziełach doda: prawnika,<br />

dziennikarza, poety...) wycelowana jest w cechę ekwiwalencji.<br />

Bardziej systematycznie wyłoży Duńczyk swą krytykę społeczną<br />

dziewięć lat później, w Omówieniu literackim (Litteraire Anmeldelse)<br />

z 1846 roku, a zatem dwa lata przed pojawieniem się Marksowskiego<br />

Manifestu komunistycznego. Poruszany troską nieobcą i Marksowi<br />

- że antropologiczne, autentyczne potrzeby człowieka zostały<br />

schwytane w ciasne formy zupełnie im niesprzyjającej kultury<br />

pieniądza i polityki - proponuje Kierkegaard „rewolucję ducha". Jej<br />

sens zawartyjest w etymologii słowa „rewolucja". Łacińskie revolvere<br />

oznacza obracać się wokół czegoś, także siebie, czyli powracać do<br />

siebie. Do tego, co w jednostce niepowtarzalne i autentyczne.<br />

Dzięki temu jednostka rozpoznaje i realizuje najgłębsze potrzeby<br />

swego „człowieka wewnętrznego". 36 Taki jest sens Powtórzenia.<br />

Najłatwiej dokonać tego w milczeniu. Odrzucając milczenie,<br />

jednostka ryzykuje, że stanie się całkowicie zależna od „słowa oficjalnego":<br />

gazet, praw, reguł... Słuszne wydaje się stwierdzenie, że dla<br />

Kierkegaarda Bógjest źródem sprawiedliwości. I on także powinien<br />

być źródłem prawa, o ile prawo pragnie być sprawiedliwe. Ale<br />

sądzę, że myśl Kierkegaarda jest ciekawa zarówno dla chrześcijan,<br />

jak i dla niewierzących, a jego krytyka modernistycznej etyki i koncepcji<br />

prawa wydaje się trafna bez rozstrzygnięcia, czy Bóg jest<br />

realnością, możliwością, czy wręcz niemożliwością. Wszystkich<br />

35 Pap. IIA 127-131, s. 73 i n. (lipiec-październik 1837).<br />

36 Litteraire Anmeldelse zostało omówione w moim artykule Hurra!<br />

Nareszcie jedna Europa!, zamieszczonym w czasopiśmie „ResPublica<br />

Nowa", Warszawa 1999, nr 3 (126).<br />

364


przecież interesuje pytanie: jak dalece powinniśmy być posłuszni<br />

prawu, które sami ustanowiliśmy? Jak uwierzyć, że racja większości,<br />

wyłoniona w procesie negocjacji, jest prawdą, a nie przypadkiem<br />

lub wyrazem siły państwa, posiadającego lokale wyborcze, policje<br />

i więzienia?<br />

Pytania te zajmowały wielu ideologów demokracji. Jeden<br />

z nich, Jurgen Habermas, kładzie nacisk na wolną debatę, w której<br />

uczestniczyć może każdy, kto posiada kompetencje obywatelskie.<br />

Kantowskiej, monologicznej koncepcji rozumu obecnego w jednostkowej<br />

świadomości - przeciwstawia dialogiczną ideę rozumu<br />

„horyzontalnego", uczestniczącego w publicznym dyskursie i poszukującego<br />

konsensu za pomocą logicznej argumentacji, odległej od<br />

propagandy i manipulacji, 37 Kierkegaardowskiej ciszy, sygnałowi<br />

dialogu wertykalnego - rację wyłonioną w toku nieprzerwanej debaty.<br />

Milczenie manifestowane na forum publicznym jest dla<br />

Habermasa nieczytelne. Kierkegaard natomiast powszechną debatę<br />

etyczną uznał za manifestację władzy politycznej, etyka zatem bezwarunkowo<br />

musi według niego ulec tej ostatniej. Także proponowana<br />

przez Habermasa „równość" racji etycznych 38 , wypowiadanych<br />

podczas debaty „we własnym imieniu", wyklucza Kierkegaardowską<br />

strategię pseudonimową, oznaczającą mówienie „nieswoim,<br />

pomniejszonym" głosem, wzmacniającym za to głos Innego.<br />

Jak się wydaje, Habermasowskie, poheglowskie przekonanie<br />

o uniwersalnej ważności ekwiwalentnego dyskursu publicznego<br />

zakłada uprzednie skłonienie / zmuszenie jednostek do uznania<br />

norm dyskursywnych za obowiązujące. Okazuje się więc, że racjonalny<br />

rozum nie wyklucza przymusu. Podajmy znaczący przykład.<br />

Habermasowi można zarzucić, że nie docenia fenomenu obcości,<br />

37 Por. M. Westphal, Commanded Love and Morał Autonomy: The Kierkegaard-Habermas<br />

Debatę, w: N. J. Cappel0rn i H. Druser (red.) „Kierkegaards<br />

Studies. Yearbook 1998", Berlin-Nowyjork 1998, s. 8-22.<br />

38 J. Habermas, Communicative Freedom and Negative Theology, w: M. J.<br />

Matustik & M. Westphal (red.), Kierkegaard in Post / Modernity,<br />

Bloomington 1995, s.195 i n.<br />

365


tak ważnego dla Kierkegaarda. Dla niemieckiego filozofa demokratyczne<br />

państwo jest koniecznym warunkiem, umożliwiającym<br />

powstanie obywatelskiej wspólnoty etycznej. Jego teoria dyskursu<br />

zakłada tylko jedno forum i jedną, upaństwowioną „obywatelskość".<br />

Wewnątrz habermasowskiego państwa „komunikacyjną<br />

równość" obywateli gwarantują „równe" prawa: i te ograniczające<br />

władzę, i te, które gwarantują obywatelowi prawo do swobodnej<br />

wypowiedzi. Wspólnotą niemieckiego filozofa rządzi więc zasada<br />

ekwiwalencji i taka jest jego etyka, poruszana troską o dobro systemu.<br />

Mówiąc najkrócej, ta etyka nie zna ani pojęcia daru, ani<br />

miłości, która także jest darem. W swym wykładzie kopenhaskim<br />

z 1997 roku Habermas tak powiedział o obcości: „Obcy mogą uczestniczyć<br />

w dyskursie obywatelskim dopiero wówczas, gdy otrzymają<br />

obywatelstwo, nie wcześniej". Wydaje się, że właśnie postulat<br />

przymusowej akulturacji jako warunku równego uczestnictwa<br />

w demokratycznym dyskursie jest słabością tej koncepcji. 39<br />

Przeciwstawia on bowiem obywatela - jednostce, a socjologię -<br />

antropologii.<br />

Być mniejszym<br />

Kierkegaard skłania nas z kolei do zadania pytania: jak<br />

porozumieć się z innymi, nie będąc z nimi tożsamym? Jak<br />

zaświadczyć swoją biografię bez marginalizacji doświadczenia innych,<br />

czyli bez odwołania się do mechanizmów wspólnotowej<br />

39 Por. J. Habermas, Obywatelstwo a tożsamość narodowa, tł. B. Markiewicz,<br />

Warszawa 1993, s. 34: „Pożądana polityczna akulturacja [obcych] nie<br />

dotyczy całości procesów socjalizacji". Nie wydaje się to przekonywające.<br />

Jak bowiem w „otwartym społeczeństwie demokratycznym",<br />

posługującym się niecenzurowanymi środkami przekazu, oddzielić<br />

akulturację polityczną od innych form socjalizacji? Dodajmy ponadto,<br />

że „obcy" otrzymują obywatelstwo w Europie Zachodniej dopiero po<br />

upływie około 6-8 lat. W tym czasie są pozbawieni pełnego udziału<br />

w „demokratycznym" dyskursie publicznym; słowo „demokratycznym"<br />

zostało ujęte w cudzysłów, bo jest wątpliwe, czy taka debata istotnie jest<br />

demokratyczna.<br />

366


tożsamości, niwelujących różnice? Jak uniknąć pokusy rozumienia<br />

„obcości" jako czegoś gorszego?<br />

Kierkegaard lokuje owo „jak" w etycznej kategorii komunikacji<br />

pośredniej, która minimalizuje ideologiczną i polityczną pozycję<br />

nadawcy. Role społeczne jednostki przestają być dla niego najwyższym<br />

stopniem obywatelskiego rozwoju, stając się jedynie warunkiem<br />

rozwoju jednostki. Kierkegaardowska wolność (która<br />

dotyczy wyłącznie jednostki) to także wolność od zbyt silnych więzów<br />

narodowych, zależności od historii. Za platońskim Sokratesem<br />

i za Habermasem możemy powiedzieć, że etyka rodzi się na łożu<br />

dyskursu. Za Levinasem, że etyka wyprzedza dyskurs. Kierkegaard<br />

i tutaj ma własne zdanie. Wychodzi od dialektyki milczenia, która<br />

narzuca językowi niezwykłą strategię - łączy ze sobą patos, dialektykę<br />

i mimikę (na przykład w Dopisku, którego podtytuł brzmi:<br />

Dialektyczno-patetyczno-mimiczny zlepek). Patos ma oddziałać na nasze<br />

emocje, dialektyka na intelekt. Mimika zaś to ironizowanie,<br />

przedrzeźnianie, małpowanie - oraz milczenie. 40 Takie połączenie<br />

osłabia zarówno uczuciowe oddziaływanie patosu, jak i powagę<br />

dialektyki. Łamie autorytet wypowiedzi i samego wypowiadającego<br />

jako „instancji nadawczej". To połączenie przedrzeźnia ideologiczne<br />

i polityczne racje autora, które przestają być dosłowne i „prawdziwe".<br />

Zatem replika, łącząca te trzy, zazwyczaj trzymające się<br />

z dala od siebie elementy, skłania nie obawiającą się „podwójnej<br />

refleksji" świadomość do - mówienia przeciwko sobie. Pseudonimy<br />

zaprzeczają sobie także w inny sposób. Chętnie tworzą pary,<br />

wzorowane na odwiecznym, ludowym wzorze, gdzie grubasowi<br />

towarzyszy chudzielec, smutnemu - żartowniś, pracowitemu -<br />

nierób, itd. Taką parę tworzą na przykład autorzy Pojęcia lęku<br />

{Przedmów. Obie prace zostały wydane tego samego dnia,<br />

17 czerwca 1844 roku. Autor pierwszej z nich, Vigilius Haufniensis,<br />

charakteryzuje się powagą i żarliwością, autor drugiej, Nicolaus<br />

40 Ironia, żart, humor stanowiły w oczach Kierkegaarda dar dla czytelnika.<br />

W Liście otwartym Constantius jest przekonany, że czytelnik „pojmie żart<br />

i będzie się nim bawił".<br />

367


Notabene, jest złośliwy, przewrotny, śmieszny. Zarówno ten<br />

„chwyt", jak i wspomniane, od Greków przejęte figury retoryczne:<br />

patos, dialektyka i ironia, wzmagają „uwodzicielską" moc tekstu,<br />

zniewalają czytelnika Kierkegaarda.<br />

Bo kto tak potrafi mówić? Oczywiście, jedynie pseudonim.<br />

Jednocześnie obawia się on, że usunięcie milczenia z przestrzeni<br />

publicznej podporządkuje to, co obce, odległe, co odmienne i nieznane<br />

- temu, co znamy - naszemu językowi, naszej kulturze. Wówczas<br />

to, co niewypowiedziane - obcość - przestaje istnieć. Pseudonim<br />

pragnie zatem ocalić jednostkowe milczenie (skoro „milczenie<br />

ocala jednostkę") i chyba właśnie dlatego został powołany do życia.<br />

Etyka pseudonimu, zderzona twarzą w twarz z etyką demokratyczną,<br />

podkreśla słabości tej ostatniej. Demokratycznemu dialogowi<br />

Duńczyk przeciwstawił - jako swoją replikę - dialektyczny<br />

pseudonim, ogarniający milczenie oraz jakże różnorodne możliwości<br />

słowa: lirykę, esej, pastisz, satyrę, krytykę literacką, platoński<br />

dramat filozoficzny, analizę etyki, estetyki i religii, może nawet<br />

powieść 41 oraz reportaż. Czułemu na punkcie równości obywatelowi<br />

przedstawia Duńczyk jednostkę odrzucającą „równość zobowiązań"<br />

po to, by ten „drugi mógł zaistnieć". Kierkegaard wzbogaca<br />

nas o możliwość wyboru. Obok etyki ekwiwalencji istnieje etyka<br />

daru.<br />

41 Por. mój esej, zatytułowany Kierkegaard jako powieściopisarz, „Teksty<br />

Drugie", Warszawa 1994, nr 2.


Abraham (bibl.) 117<br />

Achilles (mit.) 168,193<br />

Adam (bibl.) 51,113,241<br />

Adler Adolph Peter 10, 37, 182,<br />

262<br />

Agamemnon(mit.) 168,193<br />

Akrisjos(mit.)331<br />

Alcybiades 310<br />

Algreen-Ussing Tage 40<br />

Almaviva, hrabia (lit.) 235<br />

Amaltea(mit.) 194<br />

Anacharsis 270<br />

Anakreon 168,169<br />

Andersen Hans Christian 8, 19,<br />

143,148,273,314,344<br />

Andromeda (mit.) 194<br />

Archimedes 86<br />

Argonauci (mit.) 192-194<br />

Argus (mit.) 80<br />

Ariadna (mit.) 194<br />

Arion (mit.) 194<br />

Ariusz313<br />

Arkas (Ikaros; mit.) 167<br />

Arv (lit.), postać z komedii Holberga201<br />

Arystofanes 79, 82,147, 250<br />

Indeks osób<br />

369<br />

Arystoteles 38,228,330,338<br />

Astius F. 82<br />

Atlas (mit.) 193, 331<br />

Atropos (mit.) 99<br />

Augustyn, św. 262, 268<br />

Aurora (mit.) 192<br />

Bachus (mit.) 289<br />

Badenjacob 65, 75<br />

Baggesenjens 57, 58, 255, 339<br />

Balaam (bibl.) 305,356<br />

Balie Nicolai Edinger 109, 258<br />

Baltazar (Belsazar; bibl.) 256<br />

Banasiak Bogdan 361<br />

Basilio Don (lit.) 235<br />

Bastholm Christian 109<br />

Beaumarchais Pierre de 235<br />

Beckmann Friedrich 57-62, 64<br />

Bellman Carl Michael 147<br />

Berg Rasmus (lit.), postać z komedii<br />

Holberga 109<br />

Beylin Stefania 148<br />

Biehl Charlotta Dorothea 34<br />

Bildad(bibl.)87,116,121<br />

Blicher Steen Steenson 98<br />

Blumauer Aloys 55


Bootes (Wolarz, Arctophylax,<br />

Niedźwiednik; mit.) 167-169<br />

Borg Stefan 18,42, 88, 93,118<br />

Borso Dario 88<br />

Boye Caspar Johannes 211<br />

Brahe Tycho de 154<br />

Brandes Georg 346, 347, 358<br />

Bryzejda(mit) 168<br />

Calderon de la Barca Pedro 141,<br />

161,175<br />

Cappel0rn Niels j0rgen 4, 267,<br />

365<br />

Cecylia (lit.), bohaterka opowiadania<br />

Blichera 98<br />

Cervantes Saavedra Miąuel de 10,<br />

34<br />

Chariko(mit.)313<br />

Chodowiecki Daniel Nicolaus 55<br />

Christian IV, król duński 51<br />

Christian V, król duński 279<br />

Chrystus zob. Jezus Chrystus<br />

Christoff (lit.), służący, postać<br />

z komedii Holberga 301<br />

Clausen Henrik Nicolai 286<br />

Constantin Constantius (pseudonim<br />

Kierkegaarda) 11-13, 15,<br />

48, 55-57, 59, 65, 80, 81,86, 90,<br />

101, 102, 134, 139, 141, 157,<br />

197-199, 202, 204, 216, 218,<br />

221,264,344,347,359<br />

Crusoe Robinson (lit.) 62<br />

370<br />

Cyceron (Marcus Tullius Cicero)<br />

106, 304<br />

Cyllaris(mit.)194<br />

Czubekjan75,313<br />

Danae(mit.)331<br />

Daniel (bibl.) 256<br />

Dante Alighieri 141, 282, 283<br />

Dardanos(mit.) 193<br />

Defoe Daniel 10,62,182<br />

Degn Peer (lit.), postać z komedii<br />

Holberga 109<br />

DeleuzeGilles361<br />

Demeter(mit.) 76<br />

Demonaks 77<br />

Diogenes Laertios (Laertius) 218,<br />

270,306,310<br />

Diogenes z Synopy 15<br />

Dionizos (mit.) 79<br />

Dodo, królowa Kartaginy (mit.)<br />

65<br />

Domicjan (Titus Flavius Domicjanus),<br />

cesarz rzymski 74<br />

Doris (mit.) 28<br />

Droysen J. G. 79<br />

Druser Hermann 365<br />

Dunning Stephen N. 355<br />

Dyl Sowizdrzał zob. Sowizdrzał<br />

Dyl<br />

Elektra (mit.) 193


Elifaz (bibl.) 87,116<br />

Elihu(bibl.)H6<br />

Ellis Davidson H. R. 99<br />

Elwira (lit.), postać z opery Mozarta<br />

31<br />

Erichtoniusz(mit.) 194<br />

Eros (mit.) 168<br />

Eskulap (mit.) 194<br />

Europa (mit.) 192<br />

Eurypides 79<br />

Ewa (bibl.) 51,74,241<br />

Ewald Johannes 65<br />

Fajdros216<br />

Falk, wydawca 71<br />

Farinelli (właśc. Carlo Broschi) 21<br />

Fenger Henning 143<br />

Feuerfuchs Titus (lit.) 58<br />

Fichtejohann Gottlieb 179<br />

Figaro (lit.) 235<br />

Filippides 267<br />

Filoktet(mit.)lll<br />

Flawiusz Filostrat Starszy 15<br />

Frater Taciturnus (pseudonim<br />

Kierkegaarda) 11, 360<br />

Frederiksen Morten Johan 272<br />

Frej (Fr0j, Freir; mit.) 264<br />

Fryderyk II, król duński 154<br />

Fryderyk IV, król duński 109<br />

Fryderyk VI, król duński 299<br />

I Gaja (mit.) 57,167<br />

GarffJoakim4<br />

Goethe Johann Wolfgang 34, 55,<br />

155, 161, 163, 164, 174, 175,<br />

207,208,226,232,233<br />

Goldkalb Salomon (lit.), postać<br />

z wodewilu Heiberga 58, 279,<br />

280<br />

Gray Thomas 163<br />

Grimm bracia (Jacob i Wilhelm)<br />

177<br />

Grobecker Phillip 57, 60<br />

Grói meyer (lit.), radca handlowy,<br />

postać z wodewilu Heiber-<br />

ga67<br />

Grundtvig Nicolai Frederik Seve-<br />

rin 282,293,299, 300,301<br />

Gunilda (lit.), postać z komedii<br />

Holberga 309<br />

Guttry Aleksander 163<br />

Gyllembourg-Ehrensvard<br />

Thomasinel41,142<br />

Habermas Jurgen 365-367<br />

Hamann Johann Georg 39, 40,<br />

77,311,312<br />

Hamlet (lit.) 264,275<br />

Hannay Alastair 349<br />

HansenP. 18,88,118<br />

HansonA. C.59<br />

I Harald Blaatand (Sinozęby) 320<br />

371


Haralda Blaatanda syn zob.<br />

Svend Widłobrody<br />

Hedozjusz 170<br />

Hefajstos (mit.) 168<br />

Hegel Georg Wilhelm Friedrich<br />

8, 9, 15, 37-39, 76, 85, 86, 102,<br />

133, 134, 142, 179, 182, 190,<br />

238, 246, 250, 262, 274, 294,<br />

310, 311, 318, 325, 326-329,<br />

335, 352-355,357,358<br />

Hegezjasz z Cyreny (Aristippos)<br />

73<br />

Heiberg Johan Ludvig 4, 8-10,<br />

21,35,55,58,67,76,79,86,102,<br />

141-143, 145, 147, 148, 154,<br />

157, 158, 163, 167, 168, 172,<br />

175, 177, 179, 182, 184, 189,<br />

192, 193, 195, 197-211, 213-<br />

217, 224-227, 229, 231-237,<br />

242, 244-246, 250, 251, 262-<br />

265, 268, 271, 274, 277, 279-<br />

284, 286, 293, 294, 302, 310,<br />

311, 314, 316, 317, 323, 325,<br />

326,329,331,337,338,344,352<br />

Heiberg Peter Andreas 141<br />

Heimdal(mit.)168,193<br />

Hektor (mit.) 168, 193<br />

Helena (mit.) 193<br />

Helios (mit.) 189<br />

Hera (Junona,Juno; mit.) 80,167<br />

Herakles (Herkules; mit.) 111,<br />

176,193,194<br />

372<br />

Heraklit z Efezu 37, 70,158,228,<br />

294,338<br />

Herder Johann Gottfried 71,312<br />

Herodot250<br />

Hertz Henrik 143,147,148, 344<br />

Herschel Caroline 189<br />

Herscheljohn Frederick 189<br />

Herschel William 189<br />

Hesperydy(miL) 193<br />

Hiady(mit.)168<br />

Hias(mit.)168<br />

Hilarius Bogbinder (pseudonim<br />

Kierkegaarda) 11, 80<br />

Hiob (bibl.) 7, 9, 86, 87, 98, 99,<br />

101-104, 106, 110-118, 120,<br />

121, 128, 212, 222, 235, 237,<br />

335,350,351,355<br />

Hioba synowie i córki (bibl.) 104<br />

Hioba żona zob. Sitis<br />

Hirsch Emanuel 41<br />

Hoffmann Ernst Theodor Amadeus<br />

60<br />

Holberg Ludvig 10, 75, 76, 182,<br />

201, 203, 257, 263, 264, 272,<br />

273,281,283,296,309,313<br />

Holofernes (tu: lit.), postać z komedii<br />

Holberga 263<br />

Holst Hans Peter 143, 344<br />

Homer 129,167,168,193,250<br />

Hong EdnaH. 18,41,88,221,237<br />

Hong Howard V. 18, 38, 41, 88,<br />

118,221,237


Horacy (Quintus Horatius Flaccus)<br />

75,241,289,313<br />

Inachus(mit.)80<br />

Io (mit.) 80<br />

Ilithyia (Ejlejtyja; mit.) 129,130<br />

Iwaszkiewicz Jarosław 17, 66,117,<br />

118,135,148,182,219<br />

Izajasz (bibl.) 115<br />

JacobsF. 15<br />

Jacquet-Tisseau E.-M. 18<br />

Jakub, św. 281<br />

Jan Bez Ziemi, król angielski 41<br />

Jan Chrzciciel, św. 288<br />

Jan Ewangelista, św. 48,281,286<br />

Janus Bifrons (mit.) 299<br />

Jazon (mit.) 193<br />

Jean Paul (właśc. Johann Paul<br />

Friedrich Richter) 40, 323<br />

Jerzy III, król angielski 189<br />

Jesper (lit.) ekonom, postać z komedii<br />

Holberga 210<br />

Jezus Chrystus 90, 194, 224, 268,<br />

271,281,297,306,317,340<br />

Johannes Climacus (pseudonim<br />

Kierkegaarda) 12,271,344,345,<br />

347,350<br />

Johannes de Silentio (pseudonim<br />

Kierkegaarda) 117, 360<br />

Jonasz (bibl.) 61<br />

Juan Don (lit.) 31,95<br />

Junona, Juno zob. Hera<br />

Jupiter zob. Zeus<br />

Kafka Franz 354<br />

Kalipso(mit.) 167<br />

Kallisto(mit.)167<br />

Kant Immanuel 39,115,142, 362<br />

Kartezjusz (Renę Descartes) 10,<br />

16,271,310<br />

Kasjopea (mit.) 194<br />

Kastor(mit.) 194<br />

Katon Starszy Cenzor (Marcus<br />

Porius Cato Maior Censorius)<br />

257<br />

Kefeus(miL) 194<br />

Kepler Johannes 185<br />

Kerner Justinus 67<br />

Kierkegaard Michael P. 358<br />

Kirke(mit.)189<br />

Klatterup (lit.), postać z wodewilu<br />

Heiberga 275<br />

Klemens Aleksandryjski (Klemens<br />

z Aleksandrii, właśc. Titus<br />

Flavius Clemens) 132, 216, 218<br />

Kloto (mit.) 99<br />

Kofoed-Hansen Hans Peter (ps.<br />

Jean-Pierre) 245,290<br />

Kohelet (Eklezjastes; bibl.) 72,<br />

100,259<br />

Komnenowie, ród 310<br />

Kondrup Johnny 4,267<br />

Kopernik Mikołaj 154


Komandor (lit.), postać z opery<br />

Mozarta 95<br />

Krąg J. 79<br />

Kresyda(lit.)70<br />

Krzyżanowski Julian 42<br />

Ksantypa, żona Sokratesa 310<br />

Ksenofanes z Kolofonu 15<br />

Kubiak Zygmunt 99,129, 325<br />

Lachezis (mit.) 99<br />

Ladon (mit.) 193<br />

Landman Adam 353<br />

Laura (lit.) 155<br />

Lavater Johann Caspar 48,49<br />

Leander (lit.), postać z komedii<br />

Holberga 296<br />

Leibniz Gottfried Wilhelm 16,17<br />

Leopold E. F. 84<br />

Lessing Gotthold Ephraim 28, 55<br />

Levinas Emmanuel 361, 367<br />

Lindner J. G. 40<br />

Lowrie Walter 18, 83<br />

Lukian z Samosaty 77, 79, 267<br />

Łukasz, św. 134,281,288<br />

Madvig Johan Nicolai 218<br />

Małgorzata (lit.), postać z dramatu<br />

Goethego 34<br />

Marek, św. 281,306,333<br />

374<br />

Maren (lit.), postać z utworu Holberga<br />

264<br />

Maria Św., matka Jezusa Chrystusa<br />

177<br />

Markiewicz Barbara 366<br />

Marks Karol (Karl Marx) 42, 357,<br />

364<br />

Martensen Hans Lassen 79, 142,<br />

177,268,282,302,311,317,326<br />

Mateusz, św. 28, 103, 257, 281,<br />

288,314,323,340<br />

Matustik M. J. 365<br />

Mau E. 222<br />

Meduza (mit.) 194<br />

Meng Sophie 51<br />

Merkury (mit.) 60,80,194<br />

Meton, astronom grecki 153<br />

Mickiewicz Adam 222<br />

Milton John 163<br />

Miłosz Czesław 87,101,113<br />

Mojżesz (bibl.) 241<br />

Molbech Christian 283<br />

Molier (Moliere, właśc. Jean-Baptiste<br />

Poquelin) 141<br />

Montesąuieu Charles de 182<br />

Mortensen Finn Hauberg 4<br />

Moth Matthias 308, 340<br />

Mozart Wolfgang Amadeus 31,<br />

95,235<br />

M0ller Poul Martin 10,11, 23, 34,<br />

38


Muller A., kompozytor 46<br />

Muller Wilhelm 98, 99<br />

Munchhausen Karl Friedrich Hieronymus<br />

von 59<br />

Mynster Jakob Peter 245, 290-<br />

292<br />

Nabuchodonozor (Nebukadnesar;<br />

bibl.) 256<br />

Nereus (mit.) 28<br />

Nestor (mit.) 168<br />

Nestroy Johann Nepomuk 46<br />

NicholToddW.267,304<br />

NickelsSara57,58<br />

Nicolaus Notabene (pseudonim<br />

Kierkegaarda) 12,242<br />

Niels (lit.), postać z wodewilu<br />

Heiberga 68<br />

Nielsen Rasmus 302, 337<br />

Nietzsche Friedrich 361<br />

Niobe(mit) 65<br />

Nitsch F. A. 130<br />

Noe (bibl.) 299<br />

Odyseusz(mit.)99,167,168,189,<br />

313<br />

Oehlenschlager Adam Gottlob<br />

35,58,143,320<br />

Ofelia(lit.)275<br />

Okeanos (mit.) 167,168<br />

01dfux (lit.), postać z dramatu<br />

Holberga281<br />

Olsen Reginę 7, 78<br />

Olsen, radca stanu 7, 78<br />

Orion (mit.) 167,170<br />

Orfeusz (mit.) 194<br />

Osjan 165<br />

Owidiusz (Publius Ovidius Naso)<br />

80,82,129,170,171,193<br />

Ozyrys (mit.) 192<br />

Palnatoke (lit.), jarl, postać z dramatu<br />

Oehlenschlagera 320<br />

Pandarus (lit.) 70<br />

Parmenides z Elei 15<br />

Parys (mit.) 193<br />

Patrokles(mit.)168<br />

Pattison George 348<br />

Paweł, św. 138,262,317<br />

Pegaz (mit.) 194<br />

Penelopa(mit.)99<br />

Pernille (lit.), postać z komedii<br />

Holberga283<br />

Persefona 76<br />

Perseis (mit.) 189<br />

Perseusz(mit.) 176,194, 331<br />

Petrarka (Francesco Petrarca) 155<br />

Pierrot(lit.)105<br />

Piętaszek (lit.) 62<br />

Piotr, św. 48,281<br />

Pitagoras 238,311<br />

Platon 16,38,56,82,87,159,216,<br />

230,250,325,347


Plejone(mit.)193<br />

Plutarch 267<br />

Polluks(mit.)194<br />

Poloniusz(lit.)275<br />

Ponte Lorenzo da 31, 235<br />

Prodikos 230<br />

Prometeusz (mit.) 28<br />

Prozerpina (Persefona; mit.) 65<br />

Quidam (pseudonim Kierkegaarda359<br />

Reitzel Carl Andreas 242, 268,<br />

269, 278<br />

Richter L. 18,88<br />

Rohde H. P. 99<br />

RothF.312<br />

Rygę Johan Christian 58<br />

SadzikJózef, ksiądz 101,102<br />

Saint-GeorgesG.H.21<br />

Salomon, król żydowski (bibl.) 43,<br />

66<br />

Salomon (lit.) zob. Goldkalb Salomon<br />

Sandner Henryk 84<br />

Schelling Friedrich Wilhelm Josef<br />

228, 335<br />

Schiller Friedrich 55,174<br />

Schlegel August Wilhelm 70,175,<br />

303<br />

Schlegel Fritz 7<br />

SchubotheJ.H.51<br />

Seneka 325<br />

Sibbern Frederik Christian 11,<br />

326<br />

Sire (lit.), piastunka, postać z komedii<br />

Holberga 264<br />

Sitis (bibl.) 87<br />

Skofte (lit.), niewolnik, postać<br />

z dramatu Oehlenschlagera) 320<br />

Sofar(bibl.)87,116<br />

Sofokleslll<br />

Sokrates 16,56,90,216,218,229,<br />

230, 243, 306, 310, 325, 344,<br />

347, 354, 360<br />

Sowizdrzał Dyl (lit.) 308<br />

Spinoza Baruch 328<br />

Staffeldt Adolph Schack von 98<br />

Stefański Witold 230<br />

Stiernholm Rasmus 203, 282<br />

Stilling Peter Michael 302<br />

Stygotius Magister (lit.), postać<br />

z komedii Holberga 257<br />

Svend Widłobrody 320<br />

Swetoniusz (Suetonius Tranquillus)<br />

74<br />

Swift Jonathan 182<br />

Syv Peter 340<br />

Syriusz(mit.)l70,192<br />

Szekspir (William Shakespeare)<br />

10,70,175,264,275,303


Tamara, królowa gruzińska 310<br />

Tantal (mit.) 65<br />

Tatarkiewicz Władysław 16<br />

Tejrezjasz (mit.) 313<br />

TennemannW.G.57,73<br />

Terencjusz Publiusz (Publius Te-<br />

rentius Afer) 259<br />

Tertulian (Quintus Septimus Flo-<br />

rentius Tertullianus) 83, 224<br />

Tetens Johan Nicolai 11<br />

Tetyda(mit.)28<br />

Tezeusz(mit.) 194<br />

Thor(mit.)96<br />

ThuraA.301<br />

TieckLudvig 70,141,303<br />

Tisseau P.-H. 18, 88<br />

Toeplitz Karol 44, 239, 345<br />

Toftegaard Nielsen G. 349<br />

Troilus (lit.) 70<br />

Trop (lit.), postać z wodewilu<br />

Heiberga275<br />

Tukidydes 250<br />

Tulstrup Niels 38<br />

Tyfon(mit) 56,57<br />

Ulisses (mit.) 193<br />

Uranos (mit.) 167<br />

Ulrich Leon 303<br />

Victor Eremita (pseudonim Kierkegaarda)17,66,81,118<br />

Vielgeschrey (lit.) postać z komedii<br />

Holberga 283<br />

Vigilius Haufniensis (pseudonim<br />

Kierkegaarda) 367<br />

Wergili (Wergiliusz, Publius Ver-<br />

gilius Maro) 55, 65<br />

Westphal M. 365<br />

Westphaler Gert (lit.), postać z ko­<br />

medii Holberga 309,313<br />

Wilster Christian 239<br />

Winther Christian 142, 245<br />

Wittgenstein Ludvig 349<br />

Wolf Pius Aleksander 211<br />

Wolter (Voltaire, właśc. Francois-<br />

-Marie Arouet) 141<br />

Young Edward 163<br />

Zaratustra 361<br />

ZenonzEleil5,177<br />

Zeus (Jupiter; mit.) 28, 57, 65, 80,<br />

82,167,174,175,192-194,331<br />

Zuzanna (lit.) postać z komedii<br />

Beaumarchais'go i opery Mozarta<br />

235


Spis treści<br />

Słowo od tłumacza<br />

7<br />

O Powtórzeniu<br />

u<br />

S0ren Kierkegaard jako Constandn Constantius<br />

Powtórzenie<br />

13<br />

O Roku astronomicznym<br />

141<br />

Johan Ludvig Heiberg jako krytyk Kierkegaarda<br />

Rok astronomiczny<br />

145<br />

O Liście otwartym Constantina Constantiusa<br />

do Pana Profesora Heiberga<br />

197


S0ren Kierkegaard jako Constantin Constantius<br />

List otwarty Constantina Constantiusa<br />

do Pana Profesora Heiberga,<br />

kawalera orderu Dannebrog<br />

199<br />

O Przedmowach<br />

241<br />

S0ren Kierkegaard jako Nicolaus Notabene<br />

Przedmowy<br />

247<br />

Bronisław Świderski<br />

Dar<br />

341<br />

Indeks osób<br />

369


Wydawca dziękuje Pani Krystynie Piotrowskiej za możliwość<br />

wykorzystania jej grafik na okładce i stronach tytułowych.<br />

Projekt okładki i stron tytułowych: Maciej Sadowski<br />

Redakcja: Marianna Sokołowska<br />

Korekta: Maria Kaniewska, Donata Lam<br />

Redakcja techniczna: Urszula Ziętek<br />

Wydawnictwo W.A.B.<br />

ul. Nowolipie 9/11, 00-150 Warszawa<br />

tel., fax 635 15 25, tel. 635 75 57<br />

e-mail: wab@wab.com.pl<br />

http://www.wab.com.pl<br />

Skład:<br />

Komputerowe Usługi Poligraficzne, s.c.<br />

Piaseczno, ul. Żółkiewskiego 7, tel. 756 74 81<br />

Druk i oprawa:<br />

Drukarnia Wydawnicza im. W. L. Anczyca S.A.<br />

Kraków, ul. Wadowicka 8<br />

ISBN 83-8822142-6


W serii z WAGĄ ukazały sie:<br />

DROGA SERCA<br />

Eugen Drewermann, Dalaj Lama<br />

ISTOTNEGO NIE WIDAĆ<br />

Eugen Drewermann<br />

CZYSTOŚĆ I BRUD<br />

Georges Vigarello<br />

CUDOWNE I POŻYTECZNE<br />

Bruno Bettelheim<br />

HISTORIA EPIDEMII<br />

Jacques Ruffie, Jean Charles Sournia<br />

NADZIEJE MEDYCYNY<br />

Jean Bernard<br />

ANATOMIA UCZUĆ<br />

Boris Cyrulnik<br />

SEKS I ŚMIERĆ<br />

Jacques Ruffie<br />

INTYMNA HISTORIA LUDZKOŚCI<br />

Theodore Zeldin<br />

HISTORIA STROJU<br />

Maguelonne Toussaint-Samat<br />

SPÓR O DZIEDZICTWO EUROPEJSKIE<br />

Ewa Bieńkowska<br />

WIEDEŃSKA APOKALIPSA<br />

Ewa Kuryluk<br />

ŻYWOTY ŚWIĘTYCH POPRAWIONE<br />

Zbigniew Mikołejko

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!