wielki joe I N-te POKOLENIE
wielki joe I N-te POKOLENIE
wielki joe I N-te POKOLENIE
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
starannie, jednak trzej obcy zostali wyparowani, nie zdążywszy nawet<br />
wypuścić samonaprowadzających się pocisków, które kryły się w ich<br />
bogato zdobionych szatach.<br />
Po<strong>te</strong>m weszła bardzo elegancko ubrana grupa przedstawicieli Bractwa<br />
Galaktycznego.<br />
Ich rzecznik, Becker, był potężnej postury człowiekiem z długą, białą<br />
brodą, podświadomie kojarzącym się z uczciwością, mądrością, dobrocią.<br />
Święty Mikołaj. Jared znał <strong>te</strong>go człowieka i nie ufał mu.<br />
Mimo iż stali w najbardziej odległym końcu sali mikrofony na ścianach<br />
przekazywały Jaredowi ich słowa czysto i wyraźnie.<br />
- Dzień dobry - zaczął Becker.<br />
- Powiedziano mi, że chciałby pan złożyć zażalenie, panie Becker. Jared<br />
mówił spokojnie, ale odstępstwo od protokołu wyraźnie zbiło Beckera<br />
z tropu.<br />
- No cóż... hmm... właśnie dla<strong>te</strong>go przybyliśmy.<br />
- A wiec do rzeczy.<br />
Becker wziął kilka <strong>te</strong>czek od stojącego za nim młodego człowieka. Wyciągnął<br />
je w kierunku Jareda. Był to nonsensowny gest i Becker zaraz<br />
cofnął rękę z powro<strong>te</strong>m.<br />
- Mamy tu dokładny wykaz zarzutów.<br />
- Niech je pan wymieni, panie Becker, mam mało czasu.<br />
- Musi pan skończyć raz na zawsze z pańskimi niegodnymi praktykami.<br />
My, zrzeszeni w Bractwie Galaktycznym, zebraliśmy siew duchu pokoju<br />
i harmonii, by przynieść zjednoczenie wszystkim znanym światom.<br />
Odkąd człowiek opuścił Ziemie, przez Kosmos toczy się fala wojen i<br />
podbojów...<br />
- Znam historie mego gatunku, panie Becker. Być może lepiej niż pan.<br />
Osta<strong>te</strong>cznie sam wniosłem do niej niemały wkład.<br />
- Arogancja sprowadzi na ciebie śmierć i potępienie!<br />
- A hipokryzja na ciebie. Becker zatkał się na chwile.<br />
- Powiem panu jasno i bez ogródek, panie Beqker. W ciągu ostatnich<br />
dwu lat dostałem dziesięć propozycji od członków <strong>te</strong>go pańskiego Bractwa.<br />
Głosicie wole pokoju i to jest bardzo chwalebne. Jako myślący<br />
człowiek zgadzam się z tym całkowicie, mimo iż z punktu widzenia<br />
moich in<strong>te</strong>resów... Gdybyście osiągnęli to, co głosicie, że chcecie<br />
osiągnąć, ja zostałbym bez pracy, a ta perspektywa nieszczególnie mi<br />
odpowiada. W każdym jednak razie idea jest bardzo wzniosła. Z przykrością<br />
musze jednak stwierdzić, że pan jest oszus<strong>te</strong>m, panie Becker, a<br />
to pańskie Bractwo szalbierstwem obliczonym na naiwnych. Nazwa nie<br />
ma tu znaczenia. Bractwo Galaktyczne. Zjednoczone Światy. Związek<br />
Wolnych Planet. Widziałem jak powstawały i jak kończyły. W krytycznym<br />
momencie każdy z sygnatariuszy pańskiego paktu, jeżeli tylko będzie<br />
miał cień szansy na przejecie kontroli nad szlakami galaktycznymi,<br />
zdradzi resztę i wynajmie mnie. A Ziemia, którą wszyscy powinniśmy<br />
darzyć głębokim i szczerym uczuciem, wcale nie będzie w tym ostatnia.<br />
Ta pańska dęta inicjatywa nie jest więcej warta, ani bardziej szczera<br />
od wszystkich innych, panie Becker. Wracając do konkretów, miałem<br />
wstępne propozycje od klientów z Ziemi, dotyczące Alfy C Dziewięć.<br />
Panie Stieglitz, jest pan tam...?<br />
Wysoki, szczupły alfi anin wystąpił naprzód. Jego jasnoczerwona skóra<br />
pulsowała furią.<br />
- Jes<strong>te</strong>m! - krzyknął.<br />
- Może pan spyta pana Beckera o <strong>te</strong> sprawę. Ostatnia propozycja pochodziła<br />
osobiście od prezydenta Spaaka. Była złożona za pośrednictwem<br />
Neutralnej Konfederacji Szwajcarskiej z Proximy C Jeden.<br />
Nastąpiła natychmiastowa i gwałtowna wymiana zdań miedzy alfi aninem<br />
a Beckerem. Jared polecił wszystkim opuścić diament, ostrzegając<br />
jednocześnie, że każda próba ataku na jego bazę spowoduje kontrakcje,<br />
podjętą z zaangażowaniem równym <strong>te</strong>mu, z jakim dotychczas przygotowywał<br />
i przeprowadzał podboje 174 planet.<br />
Harlan ELLISON<br />
Urodził się w 1934 roku w Cleveland. Studiował na Uniwersy<strong>te</strong>cie<br />
w Ohio. W lalach młodości był między innymi wydawcą fanzinu<br />
„Science Fantasy Bulletin”, z którego wzięło swój począ<strong>te</strong>k pismo<br />
„Dimensions”. Po ukończeniu studiów przeniósł się do Nowego Jorku,<br />
gdzie wspólnie z Randallem Garreiem i Rober<strong>te</strong>m Silverbergiem<br />
zawodowo zaiął się li<strong>te</strong>raturą SF, Miał <strong>te</strong>dnak duże trudności z debiu<strong>te</strong>m<br />
(Garret debiutował w 1951 roku, Silyerberg w 1954, Ellison<br />
dopiero w 1956 roku). Pierwszym pismem, które zdecydowało się<br />
zamieścić utwór Ellisona było „Intinity”. które w lutowym numerze z<br />
1956 roku zamieściło krótkie opowiadanie „Glowworm”. Debiut był<br />
udany’i do 1960 roku Ellison opublikował ponad 100 utworów. Jako<br />
autor opowiadań zdobył siedmiokrotnie nagrodę HUGO i dwukrotnie<br />
nagrodę NEBULA.<br />
W 1967 roku Ellison stał się czołowym propagatorem amerykańskiej<br />
„nowej tali”. Wydał wówczas słynną antologię „Dangerous Visions”.<br />
Działalność na tym polu kontynuuje w kolejnych tomach: „Again,<br />
Dangerous Visions” (1972) i „Last Dangerous Visions” (1978)<br />
Harlan Ellison<br />
Gdy wyszli ziemianin rozparł się wygodnie w fo<strong>te</strong>lu. Gili przyglądał<br />
mu się uważnie.<br />
- Chcesz zrobić krótką przerwę?<br />
Jared potrząsnął głową.<br />
- Zabierajmy się do głównego dania.<br />
Delegacja z Bunyana IV weszła do sali i przedstawiła swoją propozycje.<br />
Jared słuchał, a gdy skończyli wprowadził za pośrednictwem kontroli<br />
dodatkowe dane do maszyny. Odpowiedź, jak się spodziewał, była<br />
pozytywna.<br />
- Biorę <strong>te</strong> robotę - powiedział.<br />
- Jaka jest cena? - spytał klient.<br />
- Najwyższa możliwa, oczywiście.<br />
IV<br />
Khaine nie była właściwie świa<strong>te</strong>m amazonek. Nie była nawet zdominowana<br />
przez kobiety. Po prostu stulecia wcześniej stwierdzono,<br />
że kobiety rządzą lepiej niż mężczyźni. W związku z tym rząd Khaine<br />
składał się niemal wyłącznie z kobiet, którym przewodziła Pierwsza,<br />
wybierana sys<strong>te</strong>mem łączącym powszechne wybory i kompu<strong>te</strong>rową selekcje.<br />
Obecnie władczynią Khaine była Irina - po czesci prezydent, po<br />
części królowa, po części rzecznik Senatu. Przede wszystkim kobieta.<br />
Odkryła, że Jared jest na Khaine w trzy miesiące po jego przybyciu.<br />
Osaczono go w Parku Kotów, w centrum Jerozolimy, stolicy Khaine.<br />
Oddział policji do zadań specjalnych, złożony z kobiet i mężczyzn, otoczył<br />
park i zaczął przesuwać się ku jego środkowi. Jared występował<br />
w nocnym lokalu jako komik, był gruby, głowę otaczał mu wianek białych,<br />
s<strong>te</strong>rczących włosów. Pierwszy z policjantów odnalazł go, gdy Jared<br />
był bez przebrania, jedynie w czarnym, impregnowanym kostiumie,<br />
który nosił na gołe ciało. Policjanci mieli rozkaz brać go żywcem. Jared<br />
wspiął się na drzewo, powodując panikę wśród miejscowych kotów.<br />
Przeskakiwał z gałęzi na gałąź, z drzewa na drzewo, a ścigający usiłowali<br />
w ciemnościach ustalić kierunek, w którym Jared ucieka. Po<strong>te</strong>m<br />
przyniesiono miotacze i policjanci podpalili park, próbując odciąć mu<br />
drogę. Osaczyli go i oświetlili refl ektorami na czubku jednego z pierzastych<br />
drzew. I w<strong>te</strong>dy Jared zniknął. Wysoko nad nim, na nocnym niebie,<br />
rozbłysł błęki<strong>te</strong>m jasny punkt, migotał przez chwile i zgasł.<br />
Jared pojawił się na nowo na lewym brzegu rzeki Ganges,która dzieliła<br />
Jerozolimę na dwie części, uzbrojony, z apara<strong>te</strong>m tlenowym na<br />
twarzy. Spojrzał na przyrząd na przegubie i zanurzył sie w rzece. Popłynął<br />
w głąb jej zanieczyszczonych wód, ur.iiując dojrzeć cokolwiek<br />
w mętnej ciemności, rozpraszanej symbolicznie przez świetlne gogle.<br />
Tuż nad dnem został przechwycony przez radar i jeden z policjantów<br />
wyszedł mu na spotkanie. Jared przywitał go trójzebną włócznią. Policjant<br />
przyjął cios stali na pierś i zniknął w ciemnościach, padając i<br />
gramoląc się niezdarnie..<br />
Jared odnalazł bez trudności podwodne wejście do schronu i równie łatwo<br />
je wysadził. Wypompował wodę z przejściowej śluzy i uporał się z<br />
zamkiem drzwi prowadzących dalej. W schronie panowała cisza. Jared<br />
spojrzał na przyrząd na przegubie, skręcił w prawo i poszedł wzdłuż<br />
metalowej ściany. Po pewnym czasie stanął na progu pomieszczenia<br />
kontrolnego, wypełnionego od podłogi do sufi tu wskaźnikami, lampkami<br />
i czujnikami. Przy jednej ze ścian stała kobieta.<br />
- Założę się, że to nie potrafi tyle, co moja maszyna - powiedział. Kobieta<br />
odwróciła się, upuszczając kółko z nawleczonymi nań cienkimi,<br />
metalowymi płytkami.<br />
- Upuściła pani klucze.<br />
Była urocza, bardziej niż na zdjęciach z jej dossier, które Jared przeglądał.<br />
Nie ładniejsza, ale właśnie bardziej urocza, w sposób, którego nie<br />
potrafi oddać żadna podobizna. W młodości jej twarz była ładna, ale<br />
z biegiem lat uroda toczyła, już niemal przegraną, walkę o prymat ze<br />
skondensowaną mądrością, z odbiciem wewnętrznej siły i niezłomności<br />
charak<strong>te</strong>ru. Teraz była urocza.<br />
- Kim pan jest... w jaki sposób...?<br />
- To samo źródło, z którego dowiedziała się pani, że jes<strong>te</strong>m na Khaine<br />
dostarczyło mi wiadomości, gdzie można znaleźć schron z pani pomieszczeniami<br />
kontrolnymi.<br />
- Zawsze uważałem szpiegostwo - dodał po chwili - za obosieczną<br />
broń. Zwykle uderza obie zain<strong>te</strong>resowane strony jednocześnie. Zaczęła<br />
przesuwać się w stronę umieszczonego w ścianie przycisku. Złapał ją,<br />
zanim zdołała go dotknąć. Wywinęła się i pchnęła Jareda na ścianę.<br />
Zatoczył się i upadł. Znów ruszyła w stronę przycisku.<br />
Strzelił. Promień uderzył tuż przed nią, paląc przycisk, obwody i połowę<br />
ściany. Wstrząs odrzucił ją w bok. Uderzyła tyłem głowy w kant<br />
szafki, jęknęła i osunęła się na podłogę. Jared podniósł się powoli. Była<br />
tylko nieprzytomna. Zakrył jej twarz apara<strong>te</strong>m tlenowym, przerzucił ją<br />
przez ramie i poszedł w stronę wyjścia ze mu.<br />
FANTASTYKA 8/83