wielki joe I N-te POKOLENIE
wielki joe I N-te POKOLENIE
wielki joe I N-te POKOLENIE
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
cić.<br />
- Nie potrafi łem jauntować. Zapomniałem jak. Wszystko zapomniałem,<br />
kurcze. I <strong>te</strong>raz mało co pamiętam. Ja...<br />
Cofnął się przerażony na widok szkaradnie wytatuowanej<br />
twarzy, której fotografi e podsunął mu pod nos dyżurny. To była<br />
maska Maorysa. Policzki, broda, nos i powieki udekorowane<br />
były pasmami i spiralami. Przez brew biegło słowo NOMAD.<br />
Foyle patrzył przez chwile z przerażeniem, a po<strong>te</strong>m krzyknął z<br />
rozpaczą. Fotografi a była lus<strong>te</strong>rkiem. Twarz była jego własną.<br />
ROZDZIAŁ 3<br />
Brawo panie Harris! Bardzo dobrze! P-O-P, panowie. Nigdy<br />
nie zapominajcie. Położenie. Otoczenie. Podwyższenie. To<br />
jedyny sposób gwarantujący wam zapamiętanie swoich współrzędnych<br />
jauntowskich. „Etre entre le mar<strong>te</strong>au etTenclume.<br />
Francuski”. Proszę jeszcze nie jauntować, panie Pe<strong>te</strong>rs. Niech<br />
pan czeka na swoją kolej. Bądźcie cierpliwi, wkrótce wszyscy<br />
znajdziecie się w klasie C. Czy ktoś widział pana Foyla? Brakuje<br />
go. „Och, spójrzcie na <strong>te</strong>go bajecznie brązowego ptaszka.<br />
Posłuchajcie go”. Ojej, myślę na wszystkie strony... a może mówiłam<br />
głośno, panowie?<br />
- Pół na pół, pszepani.<br />
- To trochę nie fair. Pół<strong>te</strong>lepatia to utrapienie. Przepraszam za<br />
bombardowanie was moimi myślami.<br />
- Lubimy to, pszepani. Ładnie pani myśli.<br />
- „Och, jak to miło z pańskiej strony, panie Gorgas”. Uwaga,<br />
klasa: wszyscy z powro<strong>te</strong>m do szkoły i zaczynamy od początku.<br />
Czy pan Foyle już dojauntowal? Nigdy nie mogę go upilnować.<br />
Robin Wednesbury prowadziła swoją reedukacyjną klasę jauntingu,<br />
wędrując z nią po New York City, a było to dla przypadków<br />
mózgowych równie emocjonujące zajęcie, co i dla dzieci z<br />
pierwszej klasy, w której Robin <strong>te</strong>ż była nauczycielką. Traktowała<br />
dorosłych jak dzieci, a im sprawiało to chyba przyjemność.<br />
Przez ostatnie miesiące zapamiętywali koordynaty jauntramp na<br />
skrzyżowaniach ulic, skandując:<br />
- P-O-P, pszepani. Położenie. Otoczenie. Podwyższenie.<br />
Robin była wysoką, powabną Murzynką, in<strong>te</strong>ligenta i wypielęgnowaną,<br />
w pewnym jednak sensie upośledzoną. Była mianowicie<br />
<strong>te</strong>lenadawczynią-pół<strong>te</strong>lepatką. Mogła swoje myśli wysyłać<br />
w świat, ale nie mogła nic odebrać. Wada ta zagrodziła<br />
jej drogę do bardziej błyskotliwej kariery, nie dyskwalifi kowała<br />
jej jednak jako nauczycielki. Pomimo swego gorącego <strong>te</strong>mperamentu,<br />
Robin Wednesbury była sumiennym i metodycznym<br />
instruktorem jauntingu.<br />
Do szkoły jauntingu, zajmującej cały budynek w Hudson<br />
Bridge na Cz<strong>te</strong>rdzies<strong>te</strong>j Drugiej Ulicy przywieziono mężczyzn<br />
z Głównego Szpitala Wojennego. Wyszli ze szkoły i pomaszerowali<br />
parami do ogromnej jauntrampy na Times Square, którą zapamiętali<br />
jako pierwszą. Po<strong>te</strong>m wszyscy jauntowali sie do szkoły<br />
i z powro<strong>te</strong>m na Times Square. Ustawili się ponownie w pary<br />
i pomaszerowali do Columbus Circle, gdzie zapamiętali jego<br />
współrzędne. Następnie wszyscy jauntowali się przez Times<br />
Sąuare do szkoły i tą samą drogą wrócili do Columbus Circle.<br />
Tam znowu utworzyły się pary i pomaszerowali do Grand Army<br />
Plaża, celem powtórzenia zapamiętywania i jauntowania.<br />
Robin powtarzała z pacjentami (wszyscy z utratą zdolności do<br />
jauntowania w wyniku urazu głowy) przystanki, można by rzec,<br />
pospieszne na jauntrampach publicznych. Później zapamiętają<br />
przystanki zwykłe na skrzyżowaniach ulic. Gdy ich horyzonty<br />
poszerzą się (i powróci im zdolność do jauntowania), zapamiętywać<br />
będą jauntrampy w coraz to szerszych kręgach, których<br />
średnica określona będzie zarówno dochodami, jak i zdolnościami,<br />
ponieważ jedno było pewne: aby zapamiętać jakieś miejsce,<br />
trzeba je było wpierw zobaczyć na własne oczy, co znaczy, że<br />
najpierw trzeba było zapłacić za transport, żeby się tam dostać.<br />
Nie pomagały nawet trójwymiarowe fotografi e. Wielka Podróż<br />
naokoło kontynentu, w którą wybierali się arystokraci celem<br />
dopełnienia wykształcenia, nabrała nowego znaczenia Ola wyższych<br />
sfer.<br />
- Położenie. Otoczenie. Podwyższenie - wykładała Robin<br />
Wednesbury i klasa, podążając gorliwie za swoją murzyńską nauczycielką,<br />
jauntowała przez przystanki pospieszne z Washington<br />
Heights do Hudson Bridge i z powro<strong>te</strong>m w ćwierćmilowych<br />
skokach dla początkujących.<br />
- Jest duży ruch. Wszyscy z rampy. Proszę.<br />
W drodze do domu na południe, po szychcie w lasach na północy,<br />
znajdowali się robotnicy w ciężkich roboczych ubraniach,<br />
wciąż jeszcze przyprószonych śniegiem. Pięćdziesięciu ubranych<br />
na biało pracowników mleczarni udawało się na zachód w<br />
kierunku St. Louis. Ścigali poranek przemieszczający sie przed<br />
nimi ze Wschodniej Strefy Czasowej do Strefy Pacyfi cznej. A<br />
Alfred Bes<strong>te</strong>r<br />
na lunch do Nowego Jorku pędziła tłumnie ze wschodniej Grenlandii,<br />
gdzie było już południe, horda urzędników biurowych w<br />
zarękawkach.<br />
Po kilku chwilach ruch ustał.<br />
- Uwaga, klasa - zawołała Robin. - Kontynuujemy. O Boże,<br />
gdzie jest pan Foyle. Wciąż mi się wydaje, że go brakuje.<br />
- Nie może go pani winić, że się chowa z tą swój buźką, pszepani.<br />
Na oddziale mózgowym wołamy na niego Straszydło.<br />
- Wygląda przeraźliwie, nieprawdaż, sierżancie Logan? Nie<br />
mogą mu usunąć tych blizn?<br />
- Próbują, panno Robin, ale nie wiedzą jeszcze jak. To się nazywa<br />
„tatuaż” i to z tych dawno zapomnianych.<br />
- W jaki wiec sposób pan Foyle dorobił się takiej twarzy?<br />
- Nikt <strong>te</strong>go nie wie, panno Robin. Jest na oddziale mózgowym,<br />
bo stracił pamięć, kurcze. Nic sobie nie przypomina. Mówiąc<br />
miedzy nami, gdybym miał taką gebe jak on, <strong>te</strong>ż wolałbym nic<br />
nie pamiętać.<br />
Foyle przyjauntował na rampę i jak gdyby nigdy nic zszedł z<br />
niej odwracając swoją szkaradną twarz.<br />
- Ćwiczyłem, kurcze - mruknął stając na ziemi.<br />
Robin stłumiła w sobie dreszcz odrazy i zbliżyła się do niego<br />
z uśmiechem. Wzięła go pod reke.<br />
- Powinien pan naprawdę więcej przebywać z nami. Wszyscy<br />
jes<strong>te</strong>śmy przyjaciółmi i świetnie sie bawimy. Proszę się do nas<br />
przyłączyć.<br />
Foyle z uporem unikał jej wzroku. Gdy wreszcie wyrwał jej<br />
brutalnie reke, Robin uświadomiła sobie, że jego rękaw był mokry.<br />
Przemoczone było całe jego ubranie.<br />
- „ Wilgoć? Był gdzieś na deszczu. Ale oglądałam przecież poranne<br />
prognozy pogody. Na wschód od StLouis nie przewidywano<br />
żadnych opadów. Musiał się wiec jauntowac za StLouis. Ale<br />
to powinno przekraczać jego możliwości. Miał przecież stracić<br />
całkowicie pamięć i zdolność do jauntowania. Symuluje”<br />
Foyle doskoczył do niej.<br />
Gwiazdy - moje przeznaczenie<br />
- Zamknij się, kurcze! - wściekłość malująca się na jego twarzy<br />
była przerażająca.<br />
- „A za<strong>te</strong>m symulujesz”.<br />
- Ile wiesz?<br />
- „Tyle, że jes<strong>te</strong>ś głupcem. Przestań robić sceny”.<br />
- Czy oni ciebie słyszą?<br />
- „Nie wiem. Odejdź ode mnie.”- Robin odwróciła się od Foyla.<br />
- Uwaga, klasa. Kończymy na dzisiaj. Wszyscy z powro<strong>te</strong>m<br />
do szkoły. Autobus szpitalny już czeka. Pan jauntuje pierwszy<br />
sierżancie Logan. Proszę pamiętać: P-O-P. Położenie. Otoczenie.<br />
Podwyższenie.<br />
- Czego chcesz? - warknął Foyle - Okupu, kurcze?<br />
- „Uspokój się. Przestań robić sceny”. Proszę się <strong>te</strong>raz nie<br />
wahać, mechaniku Harris. Wchodzić i jauntować się.<br />
- Chce z tobą pogadać.<br />
- „Na pewno nie”. Proszę czekać na swoją kolej, panie Pe<strong>te</strong>rs.<br />
Niech się pan tak nie spieszy.<br />
- Zamierzasz podkablować mnie w szpitalu?<br />
- „Naturalnie”.<br />
- Chce z tobą pogadać.<br />
- „Nie”.<br />
- Już ich nie ma, kurcze. Mamy czas. Przyjdę do twojego<br />
mieszkania.<br />
- Do mojego mieszkania? - Robin była szczerze wystraszona.<br />
- Do Green Bay w Wisconsin.<br />
- „To absurd. Nie mamy o czym rozmawiać...”<br />
- Masz mi sporo do powiedzenia, panno Robin. Możemy porozmawiać<br />
o twojej rodzince. Foyle uśmiechnął się wyczuwając<br />
emanujące z niej przerażenie. .<br />
- Spotkamy się w twoim mieszkaniu - powtórzył.<br />
- Niemożliwe, żebyś wiedział gdzie to jest - powiedziała drżącym<br />
głosem. Przecież ci dopiero co powiedziałem, no nie?<br />
- Ty... Ty nie potrafi sz jauntować się tak daleko. Ty...<br />
- Nie potrafi ę? - maska uśmiechnęła się. - Przed chwilą powiedziałaś<br />
o mnie, że jes<strong>te</strong>m symu... no, to słowo. Zgadłaś, kurcze.<br />
Mamy pół godziny. Spotkamy się tam, gdzie mówię.<br />
Robin Wednesbury zajmowała apartament w masywnej budowli<br />
wznoszącej się samotnie nad brzegiem Green Bay. Odnosiło<br />
się wrażenie, że jakiś magik przeniósł budynek z mieszkaniowej<br />
dzielnicy miasta i porzucił go wśród porastających<br />
Wisconsin sosen. Domy takie jak <strong>te</strong>n były w świecie jauntingu<br />
czymś zwyczajnym. Samowystarczalne pod względem ogrzewania<br />
i oświetlenia, z jauntingiem rozwiązującym problemy komunikacyjne<br />
- domy mieszkalne można było budować nawet na<br />
pustyniach, w lasach i w puszczach.<br />
Sam apartament był cz<strong>te</strong>ropokojowym mieszkaniem, szczel-<br />
FANTASTYKA 8/83