15.06.2013 Views

wielki joe I N-te POKOLENIE

wielki joe I N-te POKOLENIE

wielki joe I N-te POKOLENIE

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

nie widać było nazwę i numer rejestracyjny wypisane podświetlonym<br />

li<strong>te</strong>rami na kadłubie: „Vorga T: 1339”. Sta<strong>te</strong>k szedł przez<br />

moment burta w burtę z „Nomadem”, po sekundzie minął go, a<br />

po trzech sekundach znikł.<br />

Siostra odtrąciła go; anioł go porzucił. Foyle przestał tańczyć i<br />

nucić. Gapił się przez chwile z niedowierzaniem, a po<strong>te</strong>m rzucił<br />

się do konsoli sygnalizacyjnej i zaczął walić na oślep w klawisze.<br />

Z kadłuba „Nomada”, w szaleństwie białego, czerwonego i<br />

zielonego światła, pulsując, błagając, tryskały sygnały niebezpieczeństwa,<br />

fl ary lądowania, startu, kwarantanny... , a „Vorga<br />

T:1339” cicho i niewzruszenie przeszła obok, dysze rufowe znowu<br />

bluzneły ogniem i sta<strong>te</strong>k zaczął przyspieszać.<br />

I tak, w ciągu pięciu minut, Foyle narodził się, żył i umarł.<br />

Po trzydziestu latach egzys<strong>te</strong>ncji i sześciu miesiącach tortury<br />

nie było już Gully Foyla - s<strong>te</strong>reotypowego Przeciętnego Człowieka.<br />

W zamku jego duszy przekręcił się klucz i drzwi stanęły<br />

otworem. To, co się spoza nich wynurzyło, wymazało na zawsze<br />

Przeciętnego Człowieka.<br />

- Minęłaś mnie - wycedził z narastającą powoli furią. - Zostawiłaś<br />

mnie, żebym tu zdechł jak pies. Zostawiłaś mnie, żebym<br />

tu sczezł, „Vorga”... „Vorga T: 1339”. Nie. Wydostane się stąd,<br />

kurcze. Bede cie tropił, „Vorga”. Znajdę cie, „Vorga”. Odpłacę<br />

ci, kurcze. Zniszczę cie. Zabije cie, „Vorga”. Zarżnę cie.<br />

Płynął przez niego kwas furii, zżerając tępą cierpliwość i<br />

ospałość, które czyniły go - Gully Foyla zerem i przyspieszając<br />

łańcuch reakcji, które przekształcą Gully Foyla w maszynę piekielną.<br />

Był nawiedzony.<br />

- „Vorga”, zarżnę cię.<br />

Dokonał <strong>te</strong>go, czego nie potrafi łoby dokonać zero; uratował<br />

się. Przez dwa dni przeczesywał sta<strong>te</strong>k w pięciominutowych<br />

wypadach, aż znalazł gdzieś uprząż, którą mógł sobie założyć<br />

na ramiona. Do uprzęży przytroczył zbiornik powietrza i prowizorycznym<br />

wężem podłączył go do hełmu swojego skafandra<br />

próżniowego. Posuwał się wijąc przez próżnie jak mrówka taszcząca<br />

kloc drewna, ale dzięki <strong>te</strong>mu miał <strong>te</strong>raz swobodę poruszania<br />

się po „Nomadzie”.<br />

Myślał.<br />

W s<strong>te</strong>rowni, studiując standardowe instrukcje obsługi, porozrzucane<br />

po zniszczonej kabinie nawigacyjnej, nauczył się korzystać<br />

z kilku przyrządów nawigacyjnych, które nie uległy jeszcze<br />

uszkodzeniu. Przez dziesięć lat swojej służby w kosmosie nigdy<br />

nawet nie marzył o zajmowaniu się czymś takim, chociaż od<br />

<strong>te</strong>go właśnie uzależniony był awans i podwyżka wynagrodzenia;<br />

ale <strong>te</strong>raz nagrodą miała być „Vorga”.<br />

Przeprowadził namiary. „Nomad” dryfował przez kosmos po<br />

ekliptyce, trzysta milionów mil od Słońca. Przed nim rozsiane<br />

były kons<strong>te</strong>lacje Parseusza, Andromedy i Ryb. Wisząca niemal<br />

na pierwszym planie mglista, pomarańczowa plamka to Jowisz.<br />

Tarcze planety rozróżnić można było gołym okiem. Przy odrobinie<br />

szczęścia mógł skierować sta<strong>te</strong>k na Jowisza i uratować się.<br />

Jowisz nie nadawał się i nigdy nie będzie się nadawał do<br />

zamieszkania. Tak jak wszystkie planety znajdujące się na zewnątrz<br />

orbit as<strong>te</strong>roidów, stanowił zmrożoną bryłę metanu i amoniaku,<br />

ale cz<strong>te</strong>ry jego największe księżyce roiły się od miast<br />

i ludzi pozostających obecnie na stopie wojennej z Planetami<br />

Wewnętrznymi. Zostałby jeńcem, ale musiał utrzymać się przy<br />

życiu, aby wyrównać rachunki z „Vorgą T: 1339”.<br />

Foyle dokonał przeglądu maszynowni „Nomada”. W zbiornikach<br />

pozostało jeszcze wysokowydajne paliwo rakietowe,<br />

a jeden z cz<strong>te</strong>rech rufowych silników odrzutowych był ciągle<br />

sprawny. Foyle wygrzebał gdzieś instrukcje obsługi maszynowni<br />

i przestudiował je. Naprawił połączenie pomiędzy zbiornikami<br />

paliwa a komorą spalania jedynego nieuszkodzonego silnika.<br />

Zbiorniki znajdowały się po nasłonecznionej stronie statku i<br />

nagromadzone w nich paliwo, nagrzane do <strong>te</strong>mperatury przekraczającej<br />

punkt zamarzania, znajdowało się ciągle w stanie ciekłym,<br />

ale spływać do komory nie mogło. W stanie nieważkości<br />

panującym na pokładzie „Nomada” nie istniała siła grawitacji,<br />

która ściągnęłaby je do rur.<br />

Foyle przestudiował podręcznik astrofi zyki i dowiedział się z<br />

niego co nieco o <strong>te</strong>orii grawitacji. Gdyby zdołał nadać „Nomadowi”<br />

ruch wirowy, siła reakcji odśrodkowej wytworzyłaby na<br />

statku grawitacje wystarczającą do ściągnięcia paliwa do komory<br />

spalania silnika rakietowego. Gdyby udało mu się zainicjować<br />

w <strong>te</strong>j komorze zapłon, niesymetryczny ciąg jednego silnika<br />

nadałby „Nomadowi” ruch obrotowy.<br />

Nie mógł jednak spowodować zapłonu w silniku nie wprowadziwszy<br />

uprzednio statku w ruch wirowy, a nie rrtógł wprowadzić<br />

statku w ruch wirowy nie wywoławszy przed<strong>te</strong>m zapłonu.<br />

Zastanawiał się nad wyjściem z impasu. Był natchniony przez<br />

Alfred Bes<strong>te</strong>r<br />

„Vorge”. Znalazł jakieś <strong>te</strong>ksty i czytał. Myślał i planował, chociaż<br />

często popadał w zwątpienie i bliski był całkowi<strong>te</strong>go załamania.<br />

To „Vorga” natchnęła go wielkością.<br />

Foyle przyniósł z magazynów chemicznych srebrzysty kawałek<br />

drutu - czysty sód. Wetknął drut przez otwarty zawór. Sód w<br />

zetknięciu z wodą zapalił się płomieniem o wysokiej <strong>te</strong>mperaturze.<br />

Wytworzone ciepło spowodowało wybuch paliwa rakietowego<br />

i z zaworu trysnął cieniutki jak igła płomyczek. Foyle<br />

zamknął zawór kluczem. Zapłon w komorze spalania trwał nadal<br />

i bezgłośną wibracją, która wstrząsnęła statkiem, buchnęła<br />

płomieniem jedyna pozostała dysza.<br />

Niesymetryczny ciąg jedynego silnika rakietowego nadał<br />

„Nomadowi” powolny ruch wirowy. Moment obrotowy praywrócił<br />

niewielką grawitacje. Powróciło ciążenie. Unoszące się<br />

do <strong>te</strong>j pory w próżni rumowisko wypełniające kadłub, spadło na<br />

pokłady, ściany i sufi ty; siła grawitacji podtrzymała podawanie<br />

paliwa ze zbiorników do komory spalania.<br />

Foyle nie tracił czasu na zachwyty. Opuścił maszynownie i w<br />

desperackim pośpiechu powlókł.sie. z trudem przed siebie, aby<br />

przeprowadzić ostatnią i rozstrzygającą obserwaq’e z mostka<br />

nawigacyjnego. Na jej podstawie dowie się czy „Nomad” wykonuje<br />

dziki skok w otwarty kosmos, czy <strong>te</strong>ż położył się na kursie<br />

ku Jowiszowi i ocaleniu.<br />

ROZDZIAŁ 2<br />

Między Marsem a Jowiszem rozciąga się szeroki pas as<strong>te</strong>roidów.<br />

Z tysięcy znanych i nie znanych, unikalnym dla <strong>te</strong>go<br />

Niezwykłego Stulecia był As<strong>te</strong>roid Sargasso, maleńka planetka<br />

sklecona z naturalnej skały i wraków ściągniętych tu na przestrzeni<br />

dwustu lat przez jej mieszkańców. Byli ludem dzikim,<br />

jedynymi dzikimi dwudzies<strong>te</strong>go pią<strong>te</strong>go stulecia, potomkami zespołu<br />

naukowców badaczy, którzy po awarii statku zbłądzili dwa<br />

wieki <strong>te</strong>mu w pasie as<strong>te</strong>roidów i pozostali już tam na zawsze<br />

niczym rozbitkowie na bezludnej wyspie. Z czasem, ich potomkowie<br />

odkryli na nowo, że potrafi ą zbudować swój własny świat<br />

oraz kulturę i woleli pozostać w kosmosie, łowiąc rozbi<strong>te</strong> statki<br />

kosmiczne, łupiąc je i praktykując barbarzyńską parodie zapamiętanego<br />

u swych przodków naukowego podejścia do świata.<br />

Nazywali siebie Ludźmi Naukowymi. Świat natychmiast o nich<br />

zapomniał.<br />

S. S. „Nomad” krążył w przestrzeni kosmicznej nie wszedłszy<br />

ani na kurs ku Jowiszowi, ani ku odległym gwiazdom, lecz<br />

dryfując przez pas as<strong>te</strong>roidów powolną spiralą jak zdychające<br />

żyjątko. Przeszedł o mile od As<strong>te</strong>roidu Sargasso i natychmiast<br />

przechwycili go Ludzie Naukowi, by włączyć go do ich małej<br />

planetki. Znaleźli Foyla.<br />

Ocknął się dopiero, gdy niesiono go triumfalnie na noszach<br />

przez naturalne i sztuczne korytarze śmieciarskiego as<strong>te</strong>roidu.<br />

Zbudowano je z metalu pozyskanego z me<strong>te</strong>orytów, z kamieni i<br />

z płyt poszycia kadłubów statków kosmicznych. Tłum zebrany<br />

wokół noszy wył triumfalnie. „W Stos Prop” wrzeszczano. Żeński<br />

chór zaczął zawodzić w ekstazie:<br />

„Bromek amonowy 1 1/2 gr.<br />

Bromek potasowy 3gr.<br />

Bromek sodowy 2gr.<br />

Kwasek cytrynowy w stos. prop.”<br />

- W Stos Prop! - wrzasnęli Ludzie Naukowi. - W Stos Prop!<br />

Foyle zemdlał.<br />

Ocknął się znowu. Wydobyto go już ze skafandra próżniowego.<br />

Znajdował się <strong>te</strong>raz w cieplarni as<strong>te</strong>roidu, w której<br />

uprawiano rośliny produkujące świeży tlen. Sale tworzył długi<br />

na sto jardów kadłub starego rudoweglowca, a jedną ze ścian<br />

skonstruowane z wymontowanych z wraków okien: okrągłych<br />

bulajów, iluminatorów kwadratowych, pieciokątnych, sześciokątnych...<br />

Stosowano do jej budowy iluminatory wszelkiego<br />

kształtu i wieku, aż ogromna ściana stała się szalonym zlepkiem<br />

szkła i światła.<br />

Wpadały przez nią promienie odległego Słońca: powietrze było<br />

gorące i przesycone wilgocią. Foyle rozejrzał się wokół nic nie<br />

rozumiejąc. Patrzyła na niego diabelska twarz. Policzki, broda,<br />

nos i powieki pokry<strong>te</strong> były szkaradnym tatuażem, upodabniając<br />

ją do starożytnej maski Maorysa. Przez brew biegło wytatuowane<br />

słowo JOSEPH. Z boku li<strong>te</strong>ry „O” s<strong>te</strong>rczała w górę i nieco<br />

w prawo malutka strzałka, przekształcając ją w symbol Marsa,<br />

stosowany przez naukowców do oznaczania płci męskiej.<br />

- Jes<strong>te</strong>śmy Rasą Naukową - oznajmił Joseph. - Ja jes<strong>te</strong>m Joseph;<br />

to są moi ludzie.<br />

Zatoczył ręką po sali. Foyle spojrzał półprzytomnie na<br />

FANTASTYKA 8/83

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!