15.06.2013 Views

wielki joe I N-te POKOLENIE

wielki joe I N-te POKOLENIE

wielki joe I N-te POKOLENIE

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

legend tam bowiem, w miejscu otoczonym działaniem złych<br />

mocy, spoczywały księgi napisane przez Wiecznego Starca.<br />

Harvey często spotykał <strong>te</strong> postać w mistycznych widzeniach,<br />

lecz nigdy nie zdołał zamienić z nią słowa. Teraz miał szanse<br />

poznać jej myśli spisane dla człowieka, którego niezłomna wiara<br />

odsunie wszelkie przeszkody.<br />

Harvey nie bał się złych mocy, które czuwały, aby człowiek<br />

sprawiedliwy nie dostał w swe ręce tajemnic świata. Uzbrojony<br />

był w fanatyczną wiarę, w po<strong>te</strong>ge Krzyża z przygwożdżonym<br />

doń Chrystusem Zbawicielem. Za Jego łaską - Tego, który<br />

umarł za ludzkość, Hervey chciał doprowadzić swe dzieło do<br />

końca. Modlił się do Boga, aby nie odstępował go przez cały<br />

czas trudnej misji. Harvey wiedział (miał niezachwianą pewność!),<br />

że po wykonaniu <strong>te</strong>j misji połączy się ze Stwórcą i stanie<br />

na najwyższym poziomie. Najwyższym, do jakiego może sięgać<br />

człowiek, gdyż Pan będzie zawsze na niebotycznej górze zakryty<br />

przed ludzkimi dążeniami.<br />

• • •<br />

- No i co powiesz, Kersen? - spytał pochylając się nade mną<br />

Spinger. Spojrzałem na niego prawym okiem - jedynym, jakie<br />

mi zostało.<br />

- Zabije cie, Spinger.<br />

Słowa z trudem przeciskały się przez zmiażdżone wargi, opuchnięty<br />

jązyk z wysiłkiem poruszał się wewnątrz ust.<br />

- Zabije cie - powtórzyłem z nienawiścią.<br />

Spinger jakby od niechcenia uderzył mnie otwartą dłonią w ranę<br />

po lewym oku.<br />

• • •<br />

Emir el-Hebdi przebierając palcami po zło<strong>te</strong>j czarze napełnionej<br />

daktylami myślał nad znikomością swego istnienia wobec<br />

potężnego świata.<br />

- Nie masz racji, emirze - rzekł Ktoś - to ty, właśnie ty jes<strong>te</strong>ś<br />

przeznaczony do panowania nad świa<strong>te</strong>m.<br />

Władca odwrócił głowę i ujrzał dziwną postać siedzącą na dywanie.<br />

Twarz <strong>te</strong>go mężczyzny podlegała nieustannym zmianom.<br />

Na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie młodej, ale gdyby<br />

uważniej jej się przyjrzał, dostrzegłby rysy dojrzałego mężczyzny,<br />

a nawet starca.<br />

- Ja? - emir splótł dłonie na piersiach. - Jes<strong>te</strong>m jedynie pyłem u<br />

stóp Allacha.<br />

Nieznajomy uśmiechnął się.<br />

- Są tajemnice, emirze, po poznaniu których staniesz się <strong>wielki</strong>,<br />

staniesz się panem całego świata, jedynym władcą wśród ludzi<br />

dodał z naciskiem.<br />

Emir przechadzał się wolnym krokiem. Na pozór zajęty wyłącznie<br />

obserwacją różnobarwnych kilimów wyścielających ściany<br />

komnaty, pilnie słuchał słów przybysza.<br />

- Nie pytam nawet - rzekł - skąd wziąłeś się w <strong>te</strong>j komnacie.<br />

- To pros<strong>te</strong> - odparł nieznajomy.<br />

Zniknął sprzed oczu emira i zma<strong>te</strong>rializował się w powietrzu<br />

mniej więcej w połowie drogi miedzy sufi <strong>te</strong>m i podłogą. Twarz<br />

władcy rozjaśniła się w uśmiechu.<br />

- To samo potrafi mój nadworny fakir.<br />

- Panie, twój fakir to nędzny wyrobnik, ja zaś jes<strong>te</strong>m mistrzem.<br />

Potrafi ę zabijać i wskrzeszać myślą. Umiem leczyć najcięższe<br />

choroby, być w tysiącach miejsc naraz, znam najbliższą przyszłość<br />

i całą przeszłość każdego z ludzi, czytam w myślach,<br />

nawet twoich, emirze, potrafi ę stwarzać i burzyć jednym skinieniem<br />

całe miasta i kraje. Nie ma zarówno wśród ludzi, jak i<br />

wśród demonów kogoś, kto dorównałby mi umiejętnościami.<br />

Wymieniłem ci, emirze władze, którą mam nad niektórymi tylko<br />

rzeczami. Dziś jeszcze nie zrozumiałbyś całej potęgi, jaką<br />

zdobyłem dzięki swej sztuce. I <strong>te</strong> władze chce przekazać tobie,<br />

panie.<br />

- Dlaczego? - zapytał emir.<br />

• • •<br />

Varden pieczołowicie oparł nóżki cekaemu na rozmiękłym pagórku.<br />

Jak okiem sięgnąć Gliniane Pola pokry<strong>te</strong> były rowami<br />

okopów. Varden wiedział, iż jego armia nie ma szans. Pozostawało<br />

tylko zginąć, aby zachować godność i honor.<br />

- Nieprawda, Varden - rzekł Ktoś.<br />

Żołnierz błyskawicznie obrócił się w stronę nieznajomego.<br />

Twarz mężczyzny podlegała nieustannym zmianom. Na pierw-<br />

Jacek Piekara<br />

szy rzut oka sprawiała wrażenie młodej, ale gdyby uważniej jej<br />

się przyjrzeć, można było dostrzec rysy dojrzałego mężczyzny,<br />

a nawet starca.<br />

- Dużo rzeczy można jeszcze zmienić. Niekoniecznie trzeba ginąć.<br />

Varden cofnął się. - Czyżbym myślał na głos? - rzekł do siebie.<br />

- Nie, nie mówiłeś na głos. Po prostu wiem o czym myślisz.<br />

Żołnierz szybkim ruchem odpiął kaburę, ale zamiast chwycić za<br />

rękojeść pistoletu palce jego zacisnęły się na zeschłym patyku.<br />

- Bądź rozsądny - rzekł z naganą w głosie przybysz - chce ci<br />

tylko pomóc.<br />

Varden wzruszył ramionami.<br />

- Możesz uratować życie swoje i innych. Żołnierz obserwował<br />

go zimnym wzrokiem.<br />

- Nic z <strong>te</strong>go, szpiegu. Lennik Jarvena nie dezer<strong>te</strong>ruje - rzekł<br />

oschle.<br />

Nieznajomy roześmiał się.<br />

- Czytam w twoich myślach. Nie zapominaj o tym. Varden raz<br />

jeszcze machinalnie sięgnął do kabury.<br />

W tym momencie artyleria nieprzyjaciela rozpoczęła ostrzał.<br />

Tysiące pocisków rozrywały się na pozycjach wojsk Jarvena.<br />

Wybuchy stworzyły z ludzkich ciał, broni i gliny jednolitą masę<br />

wciąż mieszaną nowymi uderzeniami. Z mgły wysunęły się.<br />

potężne Pancerne Słonie, których stalowe cielska nieubłaganie<br />

zbliżały się ku liniiokopów.<br />

Varden nie zwracając uwagi na przybysza klapnął w zamuloną<br />

kałuże i chwycił za broń.<br />

Potężne, ognistoczerwone słońce zachodziło oświetlając sylwetki<br />

sunących kolosów. Varden spojrzał z naiwną nadzieją w<br />

FANTASTYKA 8/83

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!