wielki joe I N-te POKOLENIE
wielki joe I N-te POKOLENIE
wielki joe I N-te POKOLENIE
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Opowiadanie<br />
Wielki Joe i N-<strong>te</strong> pokolenie<br />
Już dwie godziny <strong>te</strong>mu zawieziono zwłoki na sekcje, a my ze śledczym<br />
ciągle jeszcze siedzieliśmy w moim mieszkaniu i w żaden sposób<br />
nie mogliśmy dojść do porozumienia. Głowa pękała mi z bólu. A<br />
poza tym ciągle jeszcze widziałem <strong>te</strong> twarz o wytrzeszczonych oczach,<br />
mysi warkoczyk podpięty kawałkiem rogowego grzebienia i kałuże<br />
krwi na podłodze. Podszedłem do szafki i wyjąłem bu<strong>te</strong>lkę koniaku.<br />
- Pozwoli pan? - zapytałem śledczego.<br />
- Nie pozwolę. - odpowiedział śledczy.<br />
- W takim razie niech się pan odwróci.<br />
Nie odwrócił się, tylko z jakimś takim niedobrym uśmieszkiem patrzył,<br />
jak dwukrotnie pociągam z bu<strong>te</strong>lki. Po<strong>te</strong>m powiedział:<br />
- Starczy. Niech pan odstawi bu<strong>te</strong>lkę na miejsce. I na trzeźwo wygaduje<br />
pan brednie, a ja nie mam najmniejszej ochoty czekać z przesłuchaniem,<br />
aż się pan wyśpi.<br />
- Powiedziałem prawdę.<br />
- Niech pan nie udaje głupiego, Jurowski. Ani pan,<br />
ani ja nie jes<strong>te</strong>śmy dziećmi i obaj świetnie znamy<br />
granice miedzy fantazją a rzeczywistością.<br />
- Przecież cały czas mówię panu o <strong>te</strong>j granicy. I<br />
jeśli pan mi nie wierzy, to znaczy, że nie potrafi<br />
pan sobie wyobrazić, co tam może się dziać.<br />
- Po koniaku było mi jeszcze gorzej. Usiadłem w<br />
fo<strong>te</strong>lu przy oknie i wyjrzałem na ulice. Wszystko<br />
wyglądało jak zawsze. Był to znany mi dobrze<br />
świat z samochodami, tramwajami, reklamami<br />
świetlnymi. Szalona wydała mi się myśl, że kilka<br />
godzin <strong>te</strong>mu...<br />
- No wiec jak, dalej zamierza pan milczeć?<br />
- zapytał śledczy.<br />
- Nie mogę już dłużej. Musze odpocząć.<br />
- Niech pan odpoczywa.<br />
Zasnąłem, obudził mnie dzwonek <strong>te</strong>lefonu. Śledczy podniósł słuchawkę.<br />
- Tak? To ja. Ach wiec tak?! Dobrze.<br />
Usłyszałem, jak coś mamrocze odkładając słuchawkę, ale słów nie zrozumiałem.<br />
Następnie śledczy zapytał:<br />
- Jurowski, śpi pan?<br />
- Nie śpię - odpowiedziałem nie otwierając oczu.<br />
- Proszę opowiadać po kolei, wszystko od samego początku.<br />
To było właśnie to, czego nie mogłem zrobić. Bo czy można przekazać<br />
w słowach <strong>te</strong> wszystkie uczucia, których w<strong>te</strong>dy doznałem? Można opisać<br />
chronologicznie działania, ale to tylko wzmocni podejrzenie.<br />
- Wszystko po kolei jest zapisane na taśmie magnetycznej - powiedziałem.<br />
Podszedł do aparatu i postukał paznokciem w defl ektor.<br />
- To jest ekran, tak?<br />
- Tu nie ma ekranu, jego działanie opiera się na innych zasadach.<br />
- Niech pan to włączy.<br />
No cóż, miało to jakiś sens. Lepiej, jak się sam przekona.<br />
- Proszę usiąść w fo<strong>te</strong>lu - powiedziałem. - Niech pan oprze głowę w<br />
rym miejscu i stara się siedzieć nieruchomo. Dłonie trzeba zacisnąć na<br />
poręczach.<br />
Podłączyłem fo<strong>te</strong>l do sieci i śledczy krzyknął.<br />
- Niech pan mocniej ściska poręcze, w<strong>te</strong>dy prąd przestanie kopać<br />
- poradziłem. - Od czego zaczynamy?<br />
- Potrzebny mi jest przebieg morderstwa. Przysunąłem drugi fo<strong>te</strong>l i<br />
podłączyłem go równolegle.<br />
zedłem drogą, spokojnie, z godnością, bez pośpiechu, żeby nie<br />
...Swzbudzić podejrzeń. Prawie nie patrzyłem na przechodniów,<br />
właściwie starałem się w ogóle nie spoglądać na ich twarze i być możliwie<br />
jak najbardziej nijakim. I w tym momencie przypomniałem sobie o<br />
kapeluszu. „Moj Boże, przecież miałem nawet pieniądze trzy dni <strong>te</strong>mu,<br />
dlaczego nie zamieniłem go na czapkę?”<br />
Przypadkiem zajrzałem do sklepiku; zobaczyłem, że ścienny zegar<br />
wskazuje już dziesięć po siódmej. Trzeba było się spieszyć, a jednocześnie<br />
nałożyć drogi, żeby podejść do domu od drugiej strony...<br />
Poprzednio, kiedy zdarzało mi się robić to wszystko w wyobraźni, myślałem<br />
czasami, że będę się bardzo bał. Ale <strong>te</strong>raz właściwie nie bałem<br />
się wcale. Przychodziły mi chwilami do głowy jakieś całkiem oderwane<br />
myśli, tyle tylko, że nie na długo. Kiedy mijałem park Jusupowa, przez<br />
chwile nawet zastanawiałem się nad budową wysokościowych wodotrysków<br />
i myślałem o tym, jak wspaniale odświeżałyby one powietrze<br />
na wszystkich miejskich placach. Z wolna doszedłem do przekonania,<br />
ze gdyby powiększyć letni ogród o całe pole Marsowe i połączyć z<br />
pałacowym ogrodem Michajłowskim, dałoby to wspaniały efekt, nie-<br />
FANTASTYKA 8/83<br />
zwykle korzystny dla miasta...<br />
„Tak zapewne ci, których prowadzą na kaźń, przywierają myślą do<br />
wszystkich przedmiotów, które spotykają na swojej drodze” przeleciało<br />
mi przez głowę szybko jak błyskawica. ...Odsapnąłem, przyciskając<br />
dłonią trzepoczące serce, jednocześnie obmacałem i jeszcze raz<br />
poprawiłem siekierę, po<strong>te</strong>m zacząłem cicho i ostrożnie wchodzić po<br />
schodach, nadsłuchując nieustannie. Ale schody o <strong>te</strong>j porze były pus<strong>te</strong>,<br />
wszystkie drzwi szczelnie zamknię<strong>te</strong>, nie spotkałem nikogo. Na<br />
pierwszym piętrze, wprawdzie, jedno pus<strong>te</strong> mieszkanie było rozwar<strong>te</strong><br />
na oścież, pracowali w nim malarze, ale na mnie nie spojrzeli. Postałem<br />
chwile i ruszyłem dalej. „Oczywiście byłoby lepiej, gdyby ich tu wcale<br />
nie było... ale, nad nimi są jeszcze dwa pietra”. Oto już trzecie piętro,<br />
oto drzwi...<br />
Brakło mi tchu. Jak błyskawica przeleciało mi przez myśl: „ A może<br />
SUMA OSIĄGNIĘĆ (Summa<br />
dostiżenij)<br />
Ilia Josifowicz WARSZAWSKI<br />
(1909-1974) byt marynarzem, po<strong>te</strong>m inżynie<br />
rem konstruktorem Jako autor SF<br />
zadebiutował dopiero w 53 roku życia.<br />
Preferował krótkie formy, zazwyczaj z<br />
elementami humoru i satyry. Wydał kilka<br />
zbiorów opowiadań, m in. „Molekularnoje<br />
kafe” (1964), „Czełowlek, kotoryj widieł<br />
antimir” (1965), „Trewożnych simptomow<br />
niet” (1972). Ponadto jego opowiadania<br />
były drukowane w wielu pismach, almanachach<br />
i antologiach.<br />
odejść?” Ale nie udzieliłem sobie odpowiedzi i<br />
zacząłem nadsłuchiwać... Martwa cisza... Następnie<br />
obejrzałem się po raz ostatni, zebrałem<br />
sie w sobie, wypróbowałem siekierę w pętli sznura.<br />
„Czy nie jes<strong>te</strong>m blady... przesadnie?” - myślałem.<br />
„Czy nie jes<strong>te</strong>m zbyt mocno wzburzony?<br />
Ona jest nieufna... A może jeszcze poczekać... aż<br />
serce się uspokoi...”<br />
tym momencie coś mnie rąbnęło jak pałką<br />
W<br />
przez łeb. To śledczy wyciągnął kontakt z<br />
gniazdka. Tak nie wolno postępować, należy to<br />
robić powoli i stopniowo. Śledczy rozpiął kołnierzyk<br />
i otarł dłonią spocone czoło. Wyglądał całkiem<br />
kiepsko. Dałem mu koniak i tym razem nie<br />
pro<strong>te</strong>stował. Zresztą opanował się szybciej, niż<br />
oczekiwałem.<br />
- Jasne, Jurowski - powiedział przesiadając się za biurko - wyobraził<br />
pan sobie, że „jest pan Rodionem Raskolnikowem i zarąbał pan siekierą<br />
służącą, zgadza się?<br />
- Nie - powiedziałem - to ona wyobraziła sobie, że jest tamtą staruchą.<br />
Uśmiechnął się niewesoło.<br />
- Znowu dokoła Woj<strong>te</strong>k? Jak długo jeszcze to będzie trwało?<br />
- Tak długo, dopóki pan nie zrozumie. Mówił pan o granicy miedzy<br />
fantazją a rzeczywistością. Kiedyś życie i sztuka znajdowały sie daleko<br />
od siebie po obu stronach <strong>te</strong>j granicy. Obrazy odgradzały sie ramami<br />
od ścian, rampa oddzielała widownie od sceny, nieme fi gurki w kinie<br />
były podobniejsze do marione<strong>te</strong>k, niż do żywych ludzi. Po<strong>te</strong>m wszystko<br />
zaczęło się zmieniać. Na naszych ekranach oprócz dźwięku i koloru,<br />
pojawił się trzeci wymiar, zapach i wreszcie <strong>te</strong>n właśnie „efekt uczestnictwa”.<br />
Cała suma osiągnięć <strong>te</strong>chnicznych sprawiła, że domniemane<br />
stało się rzeczywistym, iluzja przeplotła się z życiem. A czyż wszystkie<br />
nasze uczucia nie są iluzoryczne? Teraz położył pan rękę na biurku. Odczuwa<br />
pan jego twardość, <strong>te</strong>mperaturę i nie zastanawia się pan nad tym,<br />
że pod pańską dłonią znajduje się kompleks cząs<strong>te</strong>czek elementarnych<br />
nieskończenie odległych od siebie, a to co pan odczuwa jako ciepło...<br />
Nie pozwolił mi dokończyć i tak wrzasnął, że aż podskoczyłem.<br />
- Dosyć! Mam pańskiej gadaniny wyżej uszu! Są już wyniki ekspertyzy.<br />
Śmierć nastąpiła w wyniku uderzenia w głowę. To już nie są żadne<br />
iluzje. Niech pan lepiej powie, gdzie pan ukrył siekierę?<br />
- Już wyjaśniłem panu. Zostało to zaprogramowane dla dwojga ludzi.<br />
Chciałem sprawdzić, jaka będzie reakcja człowieka postronnego. Zgodziła<br />
się być tamtą staruchą. Na nieszczęście okazała sie zbyt reaktywna.<br />
Czyżby pan nie wiedział, że jeśli człowiekowi w czasie snu hipnotycznego<br />
powiedzieć, że się go przypala rozpalonym żelazem - na jego<br />
skórze pojawią się ślady prawdziwych oparzeń? Gotów jes<strong>te</strong>m ponieść<br />
odpowiedzialność za to co się stało, ale to po prostu wypadek przy pracy,<br />
nie do uniknięcia w każdej nowej dziedzinie.<br />
- Gdzie pan ukrył siekierę?<br />
Nies<strong>te</strong>ty, cierpiał na kompletny brak wyobraźni. Jedno co potrafi ł,<br />
to nieustannie gadać o siekierze. Taki śledczy był mi niepotrzebny.<br />
Skasowałem to in<strong>te</strong>rmedium i ponownie wprowadziłem do programu<br />
Porfi rego Piętrowicza. Jego sposób prowadzenia śledztwa dostarczał<br />
więcej emocji.<br />
Musiałem się śpieszyć, ponieważ już wkrótce zaczynały się zawody w<br />
jeździe fi gurowej na lodzie i miałem ochotę poczuć się Gabrielą Seifert,<br />
a jeszcze przed tym - Napoleonem po zdobyciu Moskwy.<br />
Jednakże nic nie wynikło z moich planów. Przyszedł dyżurny lekarz<br />
i powiedział, żebym skończył zabawę, odstawił krzesła na miejsce i<br />
poszedł spać, ponieważ jest późno.<br />
Przełożyła Irena Lewandowska