Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Rok 1937. Grono nauczycielskie Szkoły Powszechnej w Zabłudowie. Od góry z<br />
lewej: p. Glinkowa, p. Glinko, p. Przygodzina. W dolnym rzędzie: p. Komar, p. X,<br />
p. M aria Kudelska<br />
stanowili odrębne środowisko wszechstronnie i dobrze zorganizowane.<br />
Handel opierał się na sieci małych prywatnych sklepów.<br />
Moje zainteresowania skupiały się głównie na sklepach spożywczych,<br />
zwanych sklepami kolonialnymi, gdyż sprzedawały<br />
importowane towary, jak kawę, herbatę, przyprawy<br />
itp. Dwa z tych sklepów stanowiły podstawę zaopatrzenia<br />
moich rodziców: sklep p. Mrożą i p. Szyłkiewicza. W sklepie<br />
na ogół nie płaciło się gotówką, lecz „na książeczkę". Był to<br />
pewien rodzaj kredytu ułatwiający codzienne rozliczanie się,<br />
właściciel sklepu miał jeden notatnik, a klient-drugi. W obu<br />
wpisywano jednocześnie pobrany towar i jego wartość. Rozliczano<br />
się raz w miesiącu „na pierwszego". Oprócz sklepów<br />
spożywczych istniały sklepy rzeźnicko-wędliniarskie.<br />
Jakość ówczesnych wędlin była doskonała. Za kwotę 50 gr<br />
można było zaopatrzyć się w tzw. „rozmaitości" na smaczny<br />
kolację dla całej rodziny. Większych ilości na raz nie kupowa