STEPHENIE MEYER Zaćmienie

STEPHENIE MEYER Zaćmienie STEPHENIE MEYER Zaćmienie

02.04.2013 Views

cał. A potem się zaczęło i wszędzie latały tylko takie białe kawałki. — Znowu się wzdrygnęła. — Bardzo się bałam. Chciałam uciekać. I wtedy tamten żółty - spojrzała na Carlisle'a - powiedział, że je śli przestanę walczyć, nic mi nie zrobią. - Tak, tyle że on nie jest upoważniony do oferowania takich prezentów - powiedziała Jane zaskakująco łagodnie. - Złamałaś nasze zasady i musisz ponieść konsekwencje. Bree otworzyła szeroko oczy, zdezorientowana. Jane zwróciła się do Carlisle'a: - Jesteś pewien, że wyłapaliście wszystkich? Tych, co się rozdzielili, również? Doktor skinął głową. Jeśli był podenerwowany, nic a nic go nie zdradzało. - My też się rozdzieliliśmy - oświadczył. Na twarzy Jane pokazał się półuśmiech. - Nie mogę zaprzeczyć, że mi zaimponowaliście. Jej schowani w cieniu towarzysze także wyrazili pomrukami swoją aprobatę. - Nigdy jeszcze nie widziałam, żeby ktoś wygrał mimo takiej przewagi liczebnej przeciwnika i nie poniósł przy tym żadnych strat. Czy macie na to jakieś wytłumaczenie? To ekstremalne zachowanie, zważywszy na wasz styl życia. I czemu kluczem była ta wasza mała? Jej oczy z niechęcią na sekundę skierowały się w moją stronę. Zadrżałam. scandalous An43 + Eleonora

- Victoria żywiła do Belli urazę - zdradził jej Edward beznamiętnym tonem. Jane parsknęła śmiechem - zachwycającym swoją melodyjnością śmiechem uradowanego dziecka. - Wasza mała zdaje się wywoływać u przedstawicieli naszej rasy nadzwyczaj silne reakcje - zauważyła, obdarowując mnie przepięknym uśmiechem. Edward zesztywniał. Kiedy na niego zerknęłam, przenosił wzrok ze mnie z powrotem na Jane. - Czy mogłabyś tak nie robić? - poprosił ją ze ściśniętym gardłem. Znowu się zaśmiała. - Tak tylko sprawdzam. Nic jej nie jest, prawda? Przeszły mnie ciarki. Byłam głęboko wdzięczna losowi, że nic się nie zmieniło i owa tajemnicza cecha nadal chroni mnie przed umiejętnościami Jane. Edward przycisnął mnie mocniej do siebie. - Cóż - ciągnęła Jane - nie zostało nam wiele do roboty. Dziwne. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że się nas wyręcza. No i pluję sobie w brodę, że przegapiliśmy bitwę. Musiał być to wyjątkowo zajmujący spektakl. - Tak, a byliście już tak blisko - stwierdził Edward. - Wystarczyło się tu zjawić pół godziny wcześniej. Mielibyście też wówczas okazję spełnić swój obowiązek. scandalous Słysząc te aluzje, Jane nawet nie mrugnęła. - Wielka szkoda, że wyszło, jak wyszło, nieprawdaż? Edward skinął głową. Jego podejrzenia okazały się być słuszne. An43 + Eleonora

- Victoria żywiła do Belli urazę - zdradził jej Edward<br />

beznamiętnym tonem.<br />

Jane parsknęła śmiechem - zachwycającym swoją melodyjnością<br />

śmiechem uradowanego dziecka.<br />

- Wasza mała zdaje się wywoływać u przedstawicieli naszej rasy<br />

nadzwyczaj silne reakcje - zauważyła, obdarowując mnie<br />

przepięknym uśmiechem.<br />

Edward zesztywniał. Kiedy na niego zerknęłam, przenosił wzrok ze<br />

mnie z powrotem na Jane.<br />

- Czy mogłabyś tak nie robić? - poprosił ją ze ściśniętym gardłem.<br />

Znowu się zaśmiała.<br />

- Tak tylko sprawdzam. Nic jej nie jest, prawda?<br />

Przeszły mnie ciarki. Byłam głęboko wdzięczna losowi, że nic się nie<br />

zmieniło i owa tajemnicza cecha nadal chroni mnie przed<br />

umiejętnościami Jane. Edward przycisnął mnie mocniej do siebie.<br />

- Cóż - ciągnęła Jane - nie zostało nam wiele do roboty.<br />

Dziwne. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że się nas wyręcza.<br />

No i pluję sobie w brodę, że przegapiliśmy bitwę. Musiał być to<br />

wyjątkowo zajmujący spektakl.<br />

- Tak, a byliście już tak blisko - stwierdził Edward. - Wystarczyło<br />

się tu zjawić pół godziny wcześniej. Mielibyście też wówczas okazję<br />

spełnić swój obowiązek.<br />

scandalous<br />

Słysząc te aluzje, Jane nawet nie mrugnęła.<br />

- Wielka szkoda, że wyszło, jak wyszło, nieprawdaż?<br />

Edward skinął głową. Jego podejrzenia okazały się być słuszne.<br />

An43 + Eleonora

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!