STEPHENIE MEYER Zaćmienie
STEPHENIE MEYER Zaćmienie STEPHENIE MEYER Zaćmienie
Dopiero kiedy wymówił to imię, uzmysłowiłam sobie, że nie ma na myśli siebie i Setha. Nie atakowała ich żadna niewidoczna siła. Tym razem kryzys miał miejsce daleko stąd. Używał liczby mnogiej. Spaliłam już cały swój zapas adrenaliny - mojemu organizmowi nic już nie zostało. Osunęłam się na ziemię, ale mój ukochany złapał mnie, zanim upadłam. Wziąwszy mnie w ramiona, zerwał się na równe nogi. - Seth! - krzyknął. Wilk, nadal w boleściach, siedział przyczajony ze sprężonymi mięśniami. Wyglądał tak, jakby zamierzał lada moment rzucić się pędem w las. - Nie ma mowy! - zarządził Edward. - Wracasz prosto do domu! W tej chwili! Seth pisnął i pokręcił przecząco łbem. - Seth, zaufaj mi. Basior spojrzał mu głęboko w oczy. Wstał, obrócił się i ani się obejrzałam, zniknął wśród drzew niczym duch. Edward przytulił mnie sobie mocniej do piersi, a potem sam też puścił się biegiem przez las, wybierając jednak inną ścieżkę. Niebo przesłoniła mroczna plątanina gałęzi. scandalous - Co się stało? — wykrztusiłam z trudem przez ściśnięte gardło. - Co się stało Samowi? Dokąd biegniesz? Co się dzieje? - Musimy jak najszybciej znaleźć się na polanie — wyjaśnił mi ściszonym głosem. — To żadna niespodzianka — wiedzieliśmy, że z An43 + Eleonora
dużym prawdopodobieństwem tak właśnie się to skończy. No i rzeczywiście, Alice nawiedziła wcześnie rano odpowiednia wizja. Przekazała mi jej treść przez Sama i Setha. To Volturi. Podjęli decyzję, że czas zainterweniować. Volturi. Miałam dość. Mój umysł odmówił przetworzenia tej informacji, udał, że nic z tego nie zrozumiał. Przed oczami migały mi pnie drzew. Edward pędził w dół zbocza z taką prędkością, jakby nie biegi, a bezwładnie spadał. - Tylko nie wpadaj w panikę. Nie przybywają tu z naszego powodu. Wysłali tylko niewielki oddział strażników, jak to mają w zwyczaju, gdy trzeba gdzieś zaprowadzić porządek. Od tego są. Oczywiście, nie zaprzeczę, że ta ich zwłoka jest podejrzana. Najwyraźniej - ciągnął ze wstrętem - nikt we Włoszech zbytnio by nie rozpaczał, gdyby nowonarodzonym udało się przy okazji zmniejszyć stan liczebny naszej rodziny. Cóż, upewnię się, co chodziło im po głowie, kiedy spotkamy się z nimi na polanie. - Czy po to musimy się tam zameldować? - szepnęłam. Broniłam się przed tymi obrazami, ale i tak przypomniały mi się złowrogie sylwetki w czarnych pelerynach. Wzdrygnęłam się. Czy miałam znieść taką konfrontację? Byłam przecież już o krok od załamania. scandalous - Po części. Przede wszystkim, będzie dla nas bezpieczniej, jeśli zmierzymy się z nimi w grupie. Nie mają powodów, by nas An43 + Eleonora
- Page 593 and 594: - Ponieważ twój przenośny grzejn
- Page 595 and 596: jego skórą. Zatrzymał mnie dopie
- Page 597 and 598: Jeśli jednak Edward miał wrócić
- Page 599 and 600: Przeszedł mnie zimny dreszcz, bo z
- Page 601 and 602: Nie mogłam go już nigdy zranić -
- Page 603 and 604: Dziwny błysk w jego oczach zaniepo
- Page 605 and 606: - Wróć - wyszeptałam. Jak mógł
- Page 607 and 608: - Jesteś pewna, że chcesz, żebym
- Page 609 and 610: Tylko to mnie obchodziło - to, czy
- Page 611 and 612: Nie ostrzegł mnie żaden dźwięk
- Page 613 and 614: - Myślę, że poznałem już wysta
- Page 615 and 616: - W odróżnieniu od Jacoba, ja pot
- Page 617 and 618: - Coś długa ta lista. Uśmiechną
- Page 619 and 620: pomaga jej z nim skończyć. Paul i
- Page 621 and 622: Ulga brała się stąd, że na pola
- Page 623 and 624: Jej oczy były czarne z głodu. Nie
- Page 625 and 626: Na dźwięk imienia swojego partner
- Page 627 and 628: Półtora metra ode mnie olbrzymi w
- Page 629 and 630: Victoria rzuciła się na niego z p
- Page 631 and 632: miało tak perfekcyjnej choreografi
- Page 633 and 634: Dźwięk, który z siebie wydałam,
- Page 635 and 636: Wilkołak rzucił się na wampira z
- Page 637 and 638: - Nie przegap żadnego kawałka - n
- Page 639 and 640: - Po co mi to wszystko tłumaczysz?
- Page 641 and 642: Wzruszyłam ramionami. To też wysz
- Page 643: Skinęłam głową, starając się
- Page 647 and 648: Byłam coraz bliżej krańca wytrzy
- Page 649 and 650: Ale mojego umysłu nic nie chronił
- Page 651 and 652: Carlisle na powrót spoważniał. -
- Page 653 and 654: żeby znaleźć się pomiędzy mną
- Page 655 and 656: Plama podzieliła się na mniejsze,
- Page 657 and 658: - Sami? To kto ich stworzył? - spy
- Page 659 and 660: olało... - Wzdrygnęła się. - Ni
- Page 661 and 662: - Victoria żywiła do Belli urazę
- Page 663 and 664: - Zamknij oczy - szepnął mi do uc
- Page 665 and 666: Oczywiście miała rację. Tym samy
- Page 667 and 668: nam, tylko Carlisle'owi, ale zawsze
- Page 669 and 670: - Znam. Chciałam się tylko upewni
- Page 671 and 672: sprawę zmiażdżył mu całą praw
- Page 673 and 674: A potem jeden wilk zaczął hałaso
- Page 675 and 676: poczułam, że rezygnacja z bycia c
- Page 677 and 678: Wzdrygnęłam się, a potem wzięł
- Page 679 and 680: się zadręczać, że może zakaże
- Page 681 and 682: Uśmiechnął się. - Mnie też wsz
- Page 683 and 684: - Trzeba było mi powiedzieć: „A
- Page 685 and 686: - Znasz tę historię z Biblii? - s
- Page 687 and 688: Edward mnie wcześniej raz nie zost
- Page 689 and 690: Mówił w sposób bardzo opanowany,
- Page 691 and 692: - Będę zawsze na ciebie czekał,
- Page 693 and 694: awanturująca - pragnęła przytula
Dopiero kiedy wymówił to imię, uzmysłowiłam sobie, że nie ma na<br />
myśli siebie i Setha. Nie atakowała ich żadna niewidoczna siła. Tym<br />
razem kryzys miał miejsce daleko stąd.<br />
Używał liczby mnogiej.<br />
Spaliłam już cały swój zapas adrenaliny - mojemu organizmowi nic<br />
już nie zostało. Osunęłam się na ziemię, ale mój ukochany złapał<br />
mnie, zanim upadłam. Wziąwszy mnie w ramiona, zerwał się na<br />
równe nogi.<br />
- Seth! - krzyknął.<br />
Wilk, nadal w boleściach, siedział przyczajony ze sprężonymi<br />
mięśniami. Wyglądał tak, jakby zamierzał lada moment rzucić się<br />
pędem w las.<br />
- Nie ma mowy! - zarządził Edward. - Wracasz prosto do domu!<br />
W tej chwili!<br />
Seth pisnął i pokręcił przecząco łbem.<br />
- Seth, zaufaj mi.<br />
Basior spojrzał mu głęboko w oczy. Wstał, obrócił się i ani się<br />
obejrzałam, zniknął wśród drzew niczym duch.<br />
Edward przytulił mnie sobie mocniej do piersi, a potem sam też puścił<br />
się biegiem przez las, wybierając jednak inną ścieżkę. Niebo<br />
przesłoniła mroczna plątanina gałęzi.<br />
scandalous<br />
- Co się stało? — wykrztusiłam z trudem przez ściśnięte gardło. -<br />
Co się stało Samowi? Dokąd biegniesz? Co się dzieje?<br />
- Musimy jak najszybciej znaleźć się na polanie — wyjaśnił mi<br />
ściszonym głosem. — To żadna niespodzianka — wiedzieliśmy, że z<br />
An43 + Eleonora