STEPHENIE MEYER Zaćmienie
STEPHENIE MEYER Zaćmienie STEPHENIE MEYER Zaćmienie
od twarzy mojego ukochanego. Przez ciągnącą się w nieskończoność sekundę obaj patrzyli sobie w skupieniu prosto w oczy. Po sierści wilka tańczyły migoczące odblaski, bo skóra wampira skrzyła się w słońcu. A potem Edward szepnął zdenerwowany: - Leć! Basior okręcił się błyskawicznie i zniknął w cieniach lasu. To dopiero minęły dwie sekundy? Zdawało mi się, że dwie godziny. Świadomość, że na polanie wydarzyło się coś strasznego, wywołała u mnie mdłości. Otworzyłam usta, żeby rozkazać Edwardowi zanieść się tam, i to już. Potrzebowali go i potrzebowali mnie. Mogłam sobie rozciąć dowolną część ciała, żeby ich ocalić, proszę bardzo. Byłam gotowa nawet wykrwawić się na śmierć, jak trzecia żona. Nie miałam wprawdzie pod ręką srebrnego sztyletu, ale coś się miało wymyślić... Zanim jednak wypowiedziałam choćby pierwszą sylabę, poczułam się tak, jakby wystrzelono mnie w powietrze. Nie, Edward nie puścił mnie ani na moment, ale przeniósł tak szybko, że zupełnie straciłam poczucie równowagi. Kiedy oprzytomniałam, plecy miałam przyciśnięte do górującej nad obozowiskiem ściany skalnej, a Edward stał przede mną w pozie, która od razu rozpoznałam. Po moim umyśle rozlała się ulga, ale jednocześnie żołądek podszedł mi do gardła. scandalous Źle zinterpretowałam zachowanie swoich kompanów. An43 + Eleonora
Ulga brała się stąd, że na polanie nie doszło jednak do niczego tragicznego. A ewolucje żołądka stąd, że kryzys miał miejsce tutaj. Pozycja, którą przybrał mój ukochany, była pozycją obronną. Ugięte nogi, uniesione nieco ręce — znałam ją aż za dobrze. Skała za moimi plecami mogła równie dobrze być starym ceglanym murem we włoskiej uliczce, do którego przywarłam zasłonięta przez Edwarda, kiedy przybyli zakapturzeni Volturi. Zbliżał się ktoś, kto chciał nas zabić. - Kto? - szepnęłam. Odpowiedział mi zza zaciśniętych zębów zaskakująco głośnym warknięciem. Zbyt głośnym. Odgadłam, że jest już za późno, żeby się kryć. Złapano nas w pułapkę i było wszystko jedno, kto miał nas usłyszeć. -Victoria. - Zabrzmiało to jak obelga. - Nie jest sama. Natrafiła na mój ślad, idąc za nowonarodzonymi, żeby przyjrzeć się, jak walczą -nigdy scandalous nie zamierzała do nich dołączyć. Podjęła spontaniczną decyzję, żeby mnie odnaleźć, domyślając się, że będziesz tam, gdzie ja. Miała rację. I ty miałaś rację. To ona za wszystkim stoi. Była dostatecznie blisko, by mógł czytać jej w myślach. Znowu poczułam ulgę. Gdyby nadchodzili Volturi, oboje nie mielibyśmy żadnych szans, ale Victoria nie była aż tak groźna. Edward mógł przeżyć to starcie. Walczył równie sprawnie, co Jasper. Jeśli nie prowadziła ze sobą zbyt licznej świty, mógł jakoś im się An43 + Eleonora
- Page 569 and 570: - Jake? - wymamrotałam sennie. - C
- Page 571 and 572: znajomości z Jacobem. Jawił mi si
- Page 573 and 574: - Tak - odezwał się Edward - chyb
- Page 575 and 576: - Nie wiem, co przyniesie przyszło
- Page 577 and 578: postrzegasz, możesz nie zdołać d
- Page 579 and 580: odczekał jeszcze pól roku ze spra
- Page 581 and 582: Edward zachichotał. - Czy mogę ci
- Page 583 and 584: wpierw zanurzyłam się głębiej w
- Page 585 and 586: Czując mój dotyk, Jacob zaczął
- Page 587 and 588: - Wiesz co, ten namiot jest chyba z
- Page 589 and 590: - Mógłbyś mi, na przykład, opow
- Page 591 and 592: - Nie, nie, owszem, ale zaskoczyło
- Page 593 and 594: - Ponieważ twój przenośny grzejn
- Page 595 and 596: jego skórą. Zatrzymał mnie dopie
- Page 597 and 598: Jeśli jednak Edward miał wrócić
- Page 599 and 600: Przeszedł mnie zimny dreszcz, bo z
- Page 601 and 602: Nie mogłam go już nigdy zranić -
- Page 603 and 604: Dziwny błysk w jego oczach zaniepo
- Page 605 and 606: - Wróć - wyszeptałam. Jak mógł
- Page 607 and 608: - Jesteś pewna, że chcesz, żebym
- Page 609 and 610: Tylko to mnie obchodziło - to, czy
- Page 611 and 612: Nie ostrzegł mnie żaden dźwięk
- Page 613 and 614: - Myślę, że poznałem już wysta
- Page 615 and 616: - W odróżnieniu od Jacoba, ja pot
- Page 617 and 618: - Coś długa ta lista. Uśmiechną
- Page 619: pomaga jej z nim skończyć. Paul i
- Page 623 and 624: Jej oczy były czarne z głodu. Nie
- Page 625 and 626: Na dźwięk imienia swojego partner
- Page 627 and 628: Półtora metra ode mnie olbrzymi w
- Page 629 and 630: Victoria rzuciła się na niego z p
- Page 631 and 632: miało tak perfekcyjnej choreografi
- Page 633 and 634: Dźwięk, który z siebie wydałam,
- Page 635 and 636: Wilkołak rzucił się na wampira z
- Page 637 and 638: - Nie przegap żadnego kawałka - n
- Page 639 and 640: - Po co mi to wszystko tłumaczysz?
- Page 641 and 642: Wzruszyłam ramionami. To też wysz
- Page 643 and 644: Skinęłam głową, starając się
- Page 645 and 646: dużym prawdopodobieństwem tak wł
- Page 647 and 648: Byłam coraz bliżej krańca wytrzy
- Page 649 and 650: Ale mojego umysłu nic nie chronił
- Page 651 and 652: Carlisle na powrót spoważniał. -
- Page 653 and 654: żeby znaleźć się pomiędzy mną
- Page 655 and 656: Plama podzieliła się na mniejsze,
- Page 657 and 658: - Sami? To kto ich stworzył? - spy
- Page 659 and 660: olało... - Wzdrygnęła się. - Ni
- Page 661 and 662: - Victoria żywiła do Belli urazę
- Page 663 and 664: - Zamknij oczy - szepnął mi do uc
- Page 665 and 666: Oczywiście miała rację. Tym samy
- Page 667 and 668: nam, tylko Carlisle'owi, ale zawsze
- Page 669 and 670: - Znam. Chciałam się tylko upewni
od twarzy mojego ukochanego. Przez ciągnącą się w nieskończoność<br />
sekundę obaj patrzyli sobie w skupieniu prosto w oczy. Po sierści<br />
wilka tańczyły migoczące odblaski, bo skóra wampira skrzyła się w<br />
słońcu.<br />
A potem Edward szepnął zdenerwowany:<br />
- Leć!<br />
Basior okręcił się błyskawicznie i zniknął w cieniach lasu.<br />
To dopiero minęły dwie sekundy? Zdawało mi się, że dwie godziny.<br />
Świadomość, że na polanie wydarzyło się coś strasznego, wywołała u<br />
mnie mdłości. Otworzyłam usta, żeby rozkazać Edwardowi zanieść<br />
się tam, i to już. Potrzebowali go i potrzebowali mnie. Mogłam sobie<br />
rozciąć dowolną część ciała, żeby ich ocalić, proszę bardzo. Byłam<br />
gotowa nawet wykrwawić się na śmierć, jak trzecia żona. Nie miałam<br />
wprawdzie pod ręką srebrnego sztyletu, ale coś się miało wymyślić...<br />
Zanim jednak wypowiedziałam choćby pierwszą sylabę, poczułam się<br />
tak, jakby wystrzelono mnie w powietrze. Nie, Edward nie puścił<br />
mnie ani na moment, ale przeniósł tak szybko, że zupełnie straciłam<br />
poczucie równowagi.<br />
Kiedy oprzytomniałam, plecy miałam przyciśnięte do górującej nad<br />
obozowiskiem ściany skalnej, a Edward stał przede mną w pozie,<br />
która od razu rozpoznałam.<br />
Po moim umyśle rozlała się ulga, ale jednocześnie żołądek podszedł<br />
mi do gardła.<br />
scandalous<br />
Źle zinterpretowałam zachowanie swoich kompanów.<br />
An43 + Eleonora