STEPHENIE MEYER Zaćmienie
STEPHENIE MEYER Zaćmienie STEPHENIE MEYER Zaćmienie
Nie umiałam odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak mną to poruszyło. Przecież wiedziałam, że prędzej czy później do tego dojdzie. Tyle że Jacob nigdy dotąd tak silnie nie zareagował - nigdy dotąd nie stracił do reszty pewności siebie i nie okazał, jak wielki jest jego ból. Wspomnienie jego rozpaczliwego wycia było we mnie nadal żywe, wrzynało się głęboko w moje serce. Nie tylko ono je rozdzierało. Raniło mnie bardzo, że cierpiał przeze mnie Jacob, ale bolało też to, że cierpiał Edward. I że nie było mi dane odesłać Jacoba na pole bitwy z uśmiechem na twarzy i świadomością, że wybrał właściwą drogę, jedyną z możliwych. Byłam samolubnym potworem - torturowałam psychicznie najbliższych. Przypominałam Cathy, bohaterkę Wichrowych Wzgórz, z tym, że znajdowałam się w o niebo lepszej sytuacji, bo żaden z moich dwóch mężczyzn nie był ani niegodziwcem, ani safandułą. Siedziałam, zalewając się łzami i nie robiąc nic produktywnego, żeby zaradzić swoim problemom. Cała Cathy. Nie mogłam sobie dłużej pozwalać na to, żeby to, co raniło mnie samą, miało wpływ na podejmowane przeze mnie decyzje. Było na to odrobinę za późno, nawet o wiele za późno, ale musiałam wreszcie zacząć postępować przyzwoicie. Być może samo już tak wyszło. Być może Edwardowi miało nie udać się ściągnąć Jacoba. Byłam gotowa się z tym pogodzić. Edward nie zobaczy już ani jednej łzy wylanej za Jacoba Blacka. W ogóle żadnych łez. Wytarłam ostatnią zimnymi palcami. scandalous An43 + Eleonora
Jeśli jednak Edward miał wrócić z Jacobem, musiałam być twarda. Musiałam powiedzieć Jacobowi, żeby sobie poszedł precz. Dlaczego było to dla mnie takie trudne? O tyle trudniejsze od pożegnania się z innymi moimi znajomymi, z Angela, z Mikiem? Dlaczego to bolało? Coś mi się tu nie zgadzało. Nie powinno mnie to boleć. Miałam, czego chciałam. Obu ich mieć nie mogłam, bo Jacob nie umiał być tylko moim przyjacielem. Nadszedł czas, żeby przestać na to liczyć. Czy można być aż tak idiotycznie zachłannym? Musiałam pozbyć się tego irracjonalnego poczucia, że moja przyjaźń z Jacobem stanowiła nierozerwalną cześć mojego życia. Jacob nie mógł być „moim" Jacobem, nie mógł do mnie „należeć", skoro ja należałam do kogoś innego. Wróciłam pod namiot przygnębiona, powłócząc nogami. Wyszedłszy na otwartą przestrzeń, mrugając w słońcu, zerknęłam na Setha — nie ruszył się ze swojej kupki igieł — a potem odwróciłam wzrok, unikając jego spojrzenia. scandalous Uzmysłowiłam sobie, że mam niewiarygodnie potargane włosy, poskręcane w węże, jak te na głowie Meduzy. Zabrałam się za doprowadzanie swojej fryzury do porządku palcami, ale szybko się poddałam - kogo w takiej chwili obchodził mój wygląd? Sięgnęłam po menażkę zwisającą przy wejściu do namiotu, po czym nią potrząsnęłam. W środku zachlupotał płyn, więc odkręciłam zakrętkę i pociągnęłam łyk, żeby zwilżyć wargi lodowatą wodą. Edward przyniósł z sobą prowiant, ale nie byłam na tyle głodna, żeby chciało mi się go szukać. Zaczęłam przechadzać się nerwowo w tę i z An43 + Eleonora
- Page 545 and 546: Wziął mnie za rękę - lewą, bo
- Page 547 and 548: Włożył kurtkę, żeby mieć woln
- Page 549 and 550: - Już dawno nie byłaś w La Push
- Page 551 and 552: cię satysfakcjonuje? Skąd masz wi
- Page 553 and 554: Zaśmiał się głośno i na powró
- Page 555 and 556: Wykrzywił usta i przez chwilę my
- Page 557 and 558: Kiedy przypomniał mi, co nas czeka
- Page 559 and 560: Nie odrywał wzroku od swojej nieoz
- Page 561 and 562: Jacob przyspieszył. Biegł teraz,
- Page 563 and 564: nie zaszkodzić. Było tak ciemno,
- Page 565 and 566: - Nie chcę, żebyś tu został - s
- Page 567 and 568: - P-p-przepraszam. - Spróbuj się
- Page 569 and 570: - Jake? - wymamrotałam sennie. - C
- Page 571 and 572: znajomości z Jacobem. Jawił mi si
- Page 573 and 574: - Tak - odezwał się Edward - chyb
- Page 575 and 576: - Nie wiem, co przyniesie przyszło
- Page 577 and 578: postrzegasz, możesz nie zdołać d
- Page 579 and 580: odczekał jeszcze pól roku ze spra
- Page 581 and 582: Edward zachichotał. - Czy mogę ci
- Page 583 and 584: wpierw zanurzyłam się głębiej w
- Page 585 and 586: Czując mój dotyk, Jacob zaczął
- Page 587 and 588: - Wiesz co, ten namiot jest chyba z
- Page 589 and 590: - Mógłbyś mi, na przykład, opow
- Page 591 and 592: - Nie, nie, owszem, ale zaskoczyło
- Page 593 and 594: - Ponieważ twój przenośny grzejn
- Page 595: jego skórą. Zatrzymał mnie dopie
- Page 599 and 600: Przeszedł mnie zimny dreszcz, bo z
- Page 601 and 602: Nie mogłam go już nigdy zranić -
- Page 603 and 604: Dziwny błysk w jego oczach zaniepo
- Page 605 and 606: - Wróć - wyszeptałam. Jak mógł
- Page 607 and 608: - Jesteś pewna, że chcesz, żebym
- Page 609 and 610: Tylko to mnie obchodziło - to, czy
- Page 611 and 612: Nie ostrzegł mnie żaden dźwięk
- Page 613 and 614: - Myślę, że poznałem już wysta
- Page 615 and 616: - W odróżnieniu od Jacoba, ja pot
- Page 617 and 618: - Coś długa ta lista. Uśmiechną
- Page 619 and 620: pomaga jej z nim skończyć. Paul i
- Page 621 and 622: Ulga brała się stąd, że na pola
- Page 623 and 624: Jej oczy były czarne z głodu. Nie
- Page 625 and 626: Na dźwięk imienia swojego partner
- Page 627 and 628: Półtora metra ode mnie olbrzymi w
- Page 629 and 630: Victoria rzuciła się na niego z p
- Page 631 and 632: miało tak perfekcyjnej choreografi
- Page 633 and 634: Dźwięk, który z siebie wydałam,
- Page 635 and 636: Wilkołak rzucił się na wampira z
- Page 637 and 638: - Nie przegap żadnego kawałka - n
- Page 639 and 640: - Po co mi to wszystko tłumaczysz?
- Page 641 and 642: Wzruszyłam ramionami. To też wysz
- Page 643 and 644: Skinęłam głową, starając się
- Page 645 and 646: dużym prawdopodobieństwem tak wł
Nie umiałam odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak mną to<br />
poruszyło. Przecież wiedziałam, że prędzej czy później do tego<br />
dojdzie. Tyle że Jacob nigdy dotąd tak silnie nie zareagował - nigdy<br />
dotąd nie stracił do reszty pewności siebie i nie okazał, jak wielki jest<br />
jego ból. Wspomnienie jego rozpaczliwego wycia było we mnie nadal<br />
żywe, wrzynało się głęboko w moje serce. Nie tylko ono je<br />
rozdzierało. Raniło mnie bardzo, że cierpiał przeze mnie Jacob, ale<br />
bolało też to, że cierpiał Edward. I że nie było mi dane odesłać Jacoba<br />
na pole bitwy z uśmiechem na twarzy i świadomością, że wybrał<br />
właściwą drogę, jedyną z możliwych. Byłam samolubnym potworem<br />
- torturowałam psychicznie najbliższych.<br />
Przypominałam Cathy, bohaterkę Wichrowych Wzgórz, z tym, że<br />
znajdowałam się w o niebo lepszej sytuacji, bo żaden z moich dwóch<br />
mężczyzn nie był ani niegodziwcem, ani safandułą. Siedziałam,<br />
zalewając się łzami i nie robiąc nic produktywnego, żeby zaradzić<br />
swoim problemom. Cała Cathy.<br />
Nie mogłam sobie dłużej pozwalać na to, żeby to, co raniło mnie<br />
samą, miało wpływ na podejmowane przeze mnie decyzje.<br />
Było na to odrobinę za późno, nawet o wiele za późno, ale musiałam<br />
wreszcie zacząć postępować przyzwoicie. Być może samo już tak<br />
wyszło. Być może Edwardowi miało nie udać się ściągnąć Jacoba.<br />
Byłam gotowa się z tym pogodzić. Edward nie zobaczy już ani jednej<br />
łzy wylanej za Jacoba Blacka. W ogóle żadnych łez. Wytarłam<br />
ostatnią zimnymi palcami.<br />
scandalous<br />
An43 + Eleonora