STEPHENIE MEYER Zaćmienie
STEPHENIE MEYER Zaćmienie STEPHENIE MEYER Zaćmienie
Koniuszkiem języka przesunęłam po łuku jego dolnej wargi. Była idealnie gładka, a w smaku... Edward z łatwością odsunął mnie od siebie jednym zdecydowanym ruchem - pewnie nawet się nie zorientował, że trzymałam go z całej siły. Zaśmiał się — krótko i gardłowo. Oczy błyszczały mu z podniecenia, którego sobie tak zdyscyplinowanie odmawiał. -Ach, Bello, Bello... - Powinnam cię przeprosić, ale wcale nie jest mi przykro. - A mi powinno być przykro, że tobie nie jest przykro, ale też nie jest mi przykro. Chyba lepiej usiądę na łóżku. - Skoro musisz... - stwierdziłam w rozmarzeniu. Kręciło mi się w głowie. Uśmiechnął się łobuzersko, wyplątał się z moich objęć i wrócił na swoje stare miejsce. Poklepałam się po policzkach, żeby się ocucić, i odwróciłam się z powrotem do komputera, który rzęził za moimi plecami. System operacyjny już się uruchomił. - Pozdrów ode mnie Renee. - Postaram się nie zapomnieć. scandalous Przeleciałam wzrokiem po mailu mamy, żeby przypomnieć sobie, o czym tym razem napisała. Jak zwykle miała w mijającym tygodniu kilka szalonych pomysłów. Cała Renee, pomyślałam, kręcąc głową. Zapominając w ekscytacji o swoim lęku wysokości, zapisała się na kurs spadochroniarski i uświadomiła sobie, że ma problem dopiero An43 + Eleonora
wtedy, kiedy wyskoczyła z samolotu doczepiona do instruktora. Tak, jak wtedy, gdy czytałam tę historyjkę po raz pierwszy, nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać. Byłam trochę zła na Phila, że temu nie zapobiegł - w końcu był mężem mamy od prawie dwóch lat i powinien był już wiedzieć, jaka jest. Ja tam wiedziałam. Znałam ją na wylot. Daj spokój, to dorośli ludzie, potrafią sami o siebie zadbać, skarciłam się niczym nad opiekuńcza matka. Pozwól im żyć po swojemu... Opiekowałam się Renee, odkąd sięgałam pamięcią. Sterowałam nią taktownie tak, żeby popełniała jak najmniej głupstw, a kiedy nie dawało się jej wybić czegoś z głowy, cierpliwie przeczekiwałam kolejną fazę. Zawsze traktowałam ją pobłażliwie, a może nawet odrobinę protekcjonalnie. Śmiałam się w duchu z jej wyczynów i narwanego stylu życia. Ach, moja kochana, zwariowana Renee! Z charakteru byłam zupełnie do mamy niepodobna: rozważna, ostrożna, odpowiedzialna, dojrzała. Tak siebie postrzegałam. Taką siebie znałam. scandalous Poruszona wciąż pocałunkiem Edwarda, pomyślałam też, na zasadzie skojarzeń, o kolejnej spontanicznej decyzji mamy, która, w odróżnieniu od pozostałych, trwale odmieniła jej życie. W romantycznym odruchu wyszła za mąż zaraz po ukończeniu szkoły średniej, w dodatku za człowieka, którego ledwie znała, a w rok później wydała mnie na świat. Zarzekała się zawsze, że niczego nie żałuje i że byłam dla niej najpiękniejszym prezentem od losu, ale z drugiej strony powtarzała mi bez końca, że małżeństwo to poważna An43 + Eleonora
- Page 5 and 6: Bello, 1 Warunek Nie wiem, czemu ka
- Page 7 and 8: Rozmyślania przerwała przykra wo
- Page 9 and 10: - Nie ma takiego prawa, które zaka
- Page 11 and 12: - Nie rozumiem, czemu w ogóle ją
- Page 13 and 14: -Ach, tak? - wycedziłam. - Spokojn
- Page 15 and 16: ale... mam nadzieję, że będziesz
- Page 17 and 18: - Nie chcę być okrutny - ciągną
- Page 19 and 20: Edwarda, a przy okazji i mnie, bo p
- Page 21 and 22: - Jest otwarty. - Byłem ciekawy. -
- Page 23 and 24: łagodnym łukiem pełnych warg wyk
- Page 25 and 26: Jęknęłam. Dałabym głowę, że
- Page 27 and 28: - Edward, a zgadnij, skąd ja dzisi
- Page 29 and 30: Spojrzałam na niego z niedowierzan
- Page 31 and 32: - Oszczędzam twój czas. Potrafię
- Page 33 and 34: zagwarantował mi, że przestanę b
- Page 35 and 36: Próbowałam nie zwracać uwagi na
- Page 37 and 38: Kiedy mnie słuchał, jego twarz zn
- Page 39 and 40: - Mam nadzieję, że jesteś dość
- Page 41 and 42: końcu zawarliśmy słynny pakt. Dz
- Page 43 and 44: Więc, żeby cokolwiek mu wyjaśni
- Page 45 and 46: - To niemożliwe. Pocałował mnie
- Page 47 and 48: Obok nas siedzieli już jej chłopa
- Page 49 and 50: - No to co robimy? - spytała. - Na
- Page 51 and 52: - Przepraszam. Coś się zamyślił
- Page 53 and 54: zakradła się do garażu Newtonów
- Page 55: okazała się być bliżej mojej, n
- Page 59 and 60: Z opóźnieniem rozpoznałam w pude
- Page 61 and 62: - No to jak? - spytał. - Nie chces
- Page 63 and 64: - Zobaczyła Jaspera. Tak na oko, b
- Page 65 and 66: ezszelestnie u mojego boku i sięgn
- Page 67 and 68: Nie tylko on w tej rodzinie był w
- Page 69 and 70: a teraz wychodzę. Tylko ani słowa
- Page 71 and 72: Nie byłam zaskoczona, kiedy zobacz
- Page 73 and 74: już pełnoletniość, ale jesteś
- Page 75 and 76: - Chciałem tylko wiedzieć, jak ta
- Page 77 and 78: na moim bezpieczeństwie, a byłam
- Page 79 and 80: jesteśmy pewni, dlaczego tak się
- Page 81 and 82: - Nic ci nie jest, Bello? - spytał
- Page 83 and 84: - Widzę, że jesteście z sobą ta
- Page 85 and 86: Zawahałam się na ułamek sekundy.
- Page 87 and 88: - O tak - odparł Edward spokojnie.
- Page 89 and 90: - Tego to się sama domyśliłam. N
- Page 91 and 92: unikania mojej osoby? Nie było mni
- Page 93 and 94: Rzuciłam mu zaskoczone spojrzenie.
- Page 95 and 96: Edward zatrzymał się, zachowując
- Page 97 and 98: ,Jacob pokręcił głową z niedowi
- Page 99 and 100: w oczach stanęły mi łzy. Widzia
- Page 101 and 102: - Miałeś go sprzedać! Obiecałe
- Page 103 and 104: Zobaczyłam, że jeszcze zanim sko
- Page 105 and 106: Alice zobaczyła w swojej wizji, ż
wtedy, kiedy wyskoczyła z samolotu doczepiona do instruktora. Tak,<br />
jak wtedy, gdy czytałam tę historyjkę po raz pierwszy, nie<br />
wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać. Byłam trochę zła na Phila, że<br />
temu nie zapobiegł - w końcu był mężem mamy od prawie dwóch lat i<br />
powinien był już wiedzieć, jaka jest. Ja tam wiedziałam. Znałam ją na<br />
wylot.<br />
Daj spokój, to dorośli ludzie, potrafią sami o siebie zadbać, skarciłam<br />
się niczym nad opiekuńcza matka. Pozwól im żyć po swojemu...<br />
Opiekowałam się Renee, odkąd sięgałam pamięcią. Sterowałam nią<br />
taktownie tak, żeby popełniała jak najmniej głupstw, a kiedy nie<br />
dawało się jej wybić czegoś z głowy, cierpliwie przeczekiwałam<br />
kolejną fazę. Zawsze traktowałam ją pobłażliwie, a może nawet<br />
odrobinę protekcjonalnie. Śmiałam się w duchu z jej wyczynów i<br />
narwanego stylu życia. Ach, moja kochana, zwariowana Renee!<br />
Z charakteru byłam zupełnie do mamy niepodobna: rozważna,<br />
ostrożna, odpowiedzialna, dojrzała. Tak siebie postrzegałam. Taką<br />
siebie znałam.<br />
scandalous<br />
Poruszona wciąż pocałunkiem Edwarda, pomyślałam też, na zasadzie<br />
skojarzeń, o kolejnej spontanicznej decyzji mamy, która, w<br />
odróżnieniu od pozostałych, trwale odmieniła jej życie. W<br />
romantycznym odruchu wyszła za mąż zaraz po ukończeniu szkoły<br />
średniej, w dodatku za człowieka, którego ledwie znała, a w rok<br />
później wydała mnie na świat. Zarzekała się zawsze, że niczego nie<br />
żałuje i że byłam dla niej najpiękniejszym prezentem od losu, ale z<br />
drugiej strony powtarzała mi bez końca, że małżeństwo to poważna<br />
An43 + Eleonora