STEPHENIE MEYER Zaćmienie

STEPHENIE MEYER Zaćmienie STEPHENIE MEYER Zaćmienie

02.04.2013 Views

Wzruszył ramionami. - Przeszło mi. - Przeszło ci? Tak po prostu? Kiedy? Jak? Spróbowałam przypomnieć sobie, kiedy po raz ostatni musiał przestać przy mnie oddychać, ale nie przychodziło mi do głowy nic prócz mojego nieszczęsnego przyjęcia urodzinowego we wrześniu. Edward zacisnął usta, starając się chyba dobrać słowa jak najlepiej. - Przez całe dwadzieścia cztery godziny byłem przekonany, że nie żyjesz. Po czymś takim zaczyna się inaczej patrzeć na pewne sprawy. - I zmieniło się to, jak dla ciebie pachnę? - Nie, nie, ale ta doba wymuszonej żałoby bardzo wpłynęła na moje reakcje. Całe moje jestestwo wzdraga się teraz przed podejmowaniem działań, które mogłyby wywołać u mnie podobny atak bólu. Nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć. Uśmiechnął się, widząc moją minę. - Bardzo pouczające doświadczenie, nieprawdaż? W tym samym momencie kolejny silny podmuch wiatru rozwiał mi włosy. Zadrżałam z zimna. - No to załatwione - stwierdził Edward, sięgając znowu do plecaka. - Zrobiłaś, co do ciebie należało. Na resztę nie mamy wpływu. — Wydobywszy ze środka grubą zimową kurtkę, przytrzymał ją, żeby było mi łatwiej trafić rękami do rękawów. — A teraz punkt programu, na który wszyscy czekali - biwak! scandalous Rozbawił mnie tym swoim udawanym entuzjazmem. An43 + Eleonora

Wziął mnie za rękę - lewą, bo prawa była w jeszcze gorszym stanie, wciąż w usztywnieniu — i poprowadził mnie ku przeciwległemu krańcowi polany. - Gdzie mamy zbiórkę? - spytałam. - Właśnie tam. Kiedy wskazał na ścianę drzew, z lasu, jak na zawołanie, wyłonił się Jacob. Nie wiedzieć, czemu, zaskoczyło mnie to, że był w swojej ludzkiej postaci. Wypatrywałam olbrzymiego rdzawobrązowego wilka. Wydal mi się wyższy niż przy naszym ostatnim spotkaniu -chyba podświadomie miałam nadzieję zobaczyć nie jego, ale sympatycznego wyrostka, z którym się dawniej przyjaźniłam i który nigdy niczego nie komplikował. Ręce miał złożone na nagiej piersi, a w jednej z pięści trzymał kurtkę. Przyglądał nam się z wystudiowaną obojętnością. Kąciki ust Edwarda wygięły się ku dołowi. - Ech, można to było jakoś inaczej obmyślić. — Już za późno — mruknęłam ponuro. Westchnął. - Cześć, Jake - przywitałam się, kiedy podeszliśmy bliżej. - Cześć. - Dzień dobry - odezwał się Edward. Jacob podarował sobie kurtuazję i od razu przeszedł do rzeczy. — To dokąd mam ją zanieść? Edward wyciągnął z bocznej kieszeni plecaka mapę i podał mu ją. Jacob rozłożył ją w powietrzu. scandalous An43 + Eleonora

Wzruszył ramionami.<br />

- Przeszło mi.<br />

- Przeszło ci? Tak po prostu? Kiedy? Jak? Spróbowałam przypomnieć<br />

sobie, kiedy po raz ostatni musiał przestać przy mnie oddychać, ale<br />

nie przychodziło mi do głowy nic prócz mojego nieszczęsnego<br />

przyjęcia urodzinowego we wrześniu.<br />

Edward zacisnął usta, starając się chyba dobrać słowa jak najlepiej.<br />

- Przez całe dwadzieścia cztery godziny byłem przekonany, że nie<br />

żyjesz. Po czymś takim zaczyna się inaczej patrzeć na pewne sprawy.<br />

- I zmieniło się to, jak dla ciebie pachnę?<br />

- Nie, nie, ale ta doba wymuszonej żałoby bardzo wpłynęła na moje<br />

reakcje. Całe moje jestestwo wzdraga się teraz przed podejmowaniem<br />

działań, które mogłyby wywołać u mnie podobny atak bólu.<br />

Nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć. Uśmiechnął się, widząc moją<br />

minę.<br />

- Bardzo pouczające doświadczenie, nieprawdaż?<br />

W tym samym momencie kolejny silny podmuch wiatru rozwiał mi<br />

włosy. Zadrżałam z zimna.<br />

- No to załatwione - stwierdził Edward, sięgając znowu do plecaka. -<br />

Zrobiłaś, co do ciebie należało. Na resztę nie mamy wpływu. —<br />

Wydobywszy ze środka grubą zimową kurtkę, przytrzymał ją, żeby<br />

było mi łatwiej trafić rękami do rękawów. — A teraz punkt programu,<br />

na który wszyscy czekali - biwak!<br />

scandalous<br />

Rozbawił mnie tym swoim udawanym entuzjazmem.<br />

An43 + Eleonora

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!