STEPHENIE MEYER Zaćmienie
STEPHENIE MEYER Zaćmienie STEPHENIE MEYER Zaćmienie
- Vegas — obiecał mi szeptem. - Nic z tego. - Alice triumfowała. - Bella mi tego nie zrobi. Wiesz, Edwardzie, jako brat jesteś czasem rozczarowujący. - Hej, zejdź z niego - zaprotestowałam. - Próbuje tylko brać pod uwagę moje uczucia, w odróżnieniu od ciebie. Ja też próbuję brać pod uwagę twoje uczucia, Bello, tylko patrzę na wszystko z szerszej perspektywy. Dzisiaj jesteś na mnie zła, ale sama zobaczysz, będziesz mi jeszcze dziękować za to, że cię przekonałam. Może nie w ciągu najbliższych pięćdziesięciu lat, ale kiedyś na pewno. - Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek najdzie mnie ochota o coś się z tobą założyć, Alice, ale oto właśnie nadszedł ten dzień. Jej śmiech przywodził na myśl srebrne dzwonki. - To jak, pokażesz mi pierścionek? — zmieniła temat. Skrzywiłam się. Złapała mnie za lewą rękę i zaraz ją wypuściła. - Hm. Widziałam, że ci wkładał... Czy coś mnie ominęło? - spytała. Skupiła się na ułamek sekundy, marszcząc czoło, po czym sama udzieliła sobie odpowiedzi. - Nie, ślub nadal jest aktualny. - Jeśli chodzi o biżuterię - wyjaśnił mój ukochany - Bella wyznaje pewne sztywne zasady. - A czymże jest jeszcze jeden mały diamencik? Aha, pewnie na pierścionku jest ich cala masa, tak? No ale przecież Edward ma jeden na... scandalous An43 + Eleonora
- Dosyć tego! - przerwał jej brutalnie. Od spojrzenia, które jej posłał, przebiegły mnie ciarki. Przez moment widać było, że naprawdę jest wampirem. - Mamy mało czasu. - Nic nie rozumiem - wyznałam. - O co wam chodzi z tymi diamentami? - Później porozmawiamy - zarządziła Alice. - Edward ma rację: czas na was. Musicie zastawić pułapkę i rozbić obóz, zanim rozpęta się burza. - Ściągnęła brwi zatroskana, niemalże zdenerwowana. - Nie zapomnij cieplej kurtki, Bello. Będzie... bardzo zimno jak na tę porę roku. - Już ją spakowałem - zapewnił Edward. - Miłej nocy - powiedziała na pożegnanie. Droga na polanę zabrała nam dwa razy więcej czasu niż zwykle: Edward celowo kluczył, żeby zyskać pewność, że trasa, którą wybrał, w żadnym miejscu nie pokryje się ze szlakiem, który miał przejść ze mną Jacob. Niósł mnie na rękach, bo moje stałe miejsce na jego plecach zajął potężnych gabarytów plecak. Postawił mnie na ziemi dopiero, zatrzymawszy się przy najdalszym krańcu łąki. - Okej. Teraz przejdź się kawałek na północ, ocierając się, o co tylko się da. Alice widziała dokładnie, którędy pójdą. Przetniesz ich ścieżkę już za kilkanaście minut. - A gdzie ta północ? scandalous Uśmiechnął się i wskazał mi właściwy kierunek. An43 + Eleonora
- Page 487 and 488: - Co? - spytałam, grając na zwło
- Page 489 and 490: - Widzę, że wreszcie wstałaś,
- Page 491 and 492: - Najlepiej chyba będzie po obiedz
- Page 493 and 494: To było niesamowite — on naprawd
- Page 495 and 496: chciała, wybrałam fatalny kierune
- Page 497 and 498: Zaśmiał się, co zabrzmiało ni t
- Page 499 and 500: Na polanie dalej symulowano walkę
- Page 501 and 502: tak jak Alice i Jasper. Następnym
- Page 503 and 504: Im dłużej to trwało, tym większ
- Page 505 and 506: - Pomyślałem sobie - ciągnął -
- Page 507 and 508: - Wiesz, o czym marzę. - O zawarci
- Page 509 and 510: - Chciałabym - powiedziałam, spus
- Page 511 and 512: - Bo przypuszczałem, że to będzi
- Page 513 and 514: Krzywiąc się, pokręciłam głow
- Page 515 and 516: - Nie sądzę. Oderwawszy rękę od
- Page 517 and 518: - To wręcz nie do zniesienia. Tyle
- Page 519 and 520: Zamyśliłam się nad jego słowami
- Page 521 and 522: Znowu do mnie przywarł i przerwał
- Page 523 and 524: - Lepiej dmuchać na zimne. Cała s
- Page 525 and 526: - Nie zmusisz mnie do tego, żebym
- Page 527 and 528: Musiałam przełknąć ślinę, że
- Page 529 and 530: ządkami roziskrzonych diamencików
- Page 531 and 532: - Co tylko chcesz. Puścił mnie i
- Page 533 and 534: Zamierzałam też pójść o jeden
- Page 535 and 536: - Bawcie się dobrze. - Powodzenia,
- Page 537: - Wolałabym stanąć oko w oko z j
- Page 541 and 542: - Wiesz, nie musisz się zgadzać n
- Page 543 and 544: - To dla mnie żaden kłopot - powi
- Page 545 and 546: Wziął mnie za rękę - lewą, bo
- Page 547 and 548: Włożył kurtkę, żeby mieć woln
- Page 549 and 550: - Już dawno nie byłaś w La Push
- Page 551 and 552: cię satysfakcjonuje? Skąd masz wi
- Page 553 and 554: Zaśmiał się głośno i na powró
- Page 555 and 556: Wykrzywił usta i przez chwilę my
- Page 557 and 558: Kiedy przypomniał mi, co nas czeka
- Page 559 and 560: Nie odrywał wzroku od swojej nieoz
- Page 561 and 562: Jacob przyspieszył. Biegł teraz,
- Page 563 and 564: nie zaszkodzić. Było tak ciemno,
- Page 565 and 566: - Nie chcę, żebyś tu został - s
- Page 567 and 568: - P-p-przepraszam. - Spróbuj się
- Page 569 and 570: - Jake? - wymamrotałam sennie. - C
- Page 571 and 572: znajomości z Jacobem. Jawił mi si
- Page 573 and 574: - Tak - odezwał się Edward - chyb
- Page 575 and 576: - Nie wiem, co przyniesie przyszło
- Page 577 and 578: postrzegasz, możesz nie zdołać d
- Page 579 and 580: odczekał jeszcze pól roku ze spra
- Page 581 and 582: Edward zachichotał. - Czy mogę ci
- Page 583 and 584: wpierw zanurzyłam się głębiej w
- Page 585 and 586: Czując mój dotyk, Jacob zaczął
- Page 587 and 588: - Wiesz co, ten namiot jest chyba z
- Dosyć tego! - przerwał jej brutalnie. Od spojrzenia, które jej<br />
posłał, przebiegły mnie ciarki. Przez moment widać było, że naprawdę<br />
jest wampirem. - Mamy mało czasu.<br />
- Nic nie rozumiem - wyznałam. - O co wam chodzi z tymi<br />
diamentami?<br />
- Później porozmawiamy - zarządziła Alice. - Edward ma rację:<br />
czas na was. Musicie zastawić pułapkę i rozbić obóz, zanim rozpęta<br />
się burza. - Ściągnęła brwi zatroskana, niemalże zdenerwowana. - Nie<br />
zapomnij cieplej kurtki, Bello. Będzie... bardzo zimno jak na tę porę<br />
roku.<br />
- Już ją spakowałem - zapewnił Edward.<br />
- Miłej nocy - powiedziała na pożegnanie.<br />
Droga na polanę zabrała nam dwa razy więcej czasu niż zwykle:<br />
Edward celowo kluczył, żeby zyskać pewność, że trasa, którą wybrał,<br />
w żadnym miejscu nie pokryje się ze szlakiem, który miał przejść ze<br />
mną Jacob. Niósł mnie na rękach, bo moje stałe miejsce na jego<br />
plecach zajął potężnych gabarytów plecak.<br />
Postawił mnie na ziemi dopiero, zatrzymawszy się przy najdalszym<br />
krańcu łąki.<br />
- Okej. Teraz przejdź się kawałek na północ, ocierając się,<br />
o co tylko się da. Alice widziała dokładnie, którędy pójdą. Przetniesz<br />
ich ścieżkę już za kilkanaście minut.<br />
- A gdzie ta północ?<br />
scandalous<br />
Uśmiechnął się i wskazał mi właściwy kierunek.<br />
An43 + Eleonora