STEPHENIE MEYER Zaćmienie
STEPHENIE MEYER Zaćmienie STEPHENIE MEYER Zaćmienie
- Nikomu się nic nie stanie? - Nikomu - przyrzekł. - Więc nie będę wam wcale potrzebna na polanie? - Oczywiście, że nie będziesz nam potrzebna. Alice przekazała mi przed chwilą, że jest ich już tylko dziewiętnastu. Świetnie sobie bez ciebie poradzimy. - No tak, już wspominałeś, że cześć z was będzie musiała czekać na swoją kolej na ławce rezerwowych. Nadal tak uważasz? - Tak, a bo co? Nie mogłam uwierzyć, że Edward daje się wciągać w mój wywód - musiał widzieć, do czego zmierzam. - Bo może mógłbyś się już zdeklarować, że to ty zostaniesz jednym z rezerwowych. Nie odpowiadał tak długo, że w końcu na niego spojrzałam. Mina pokerzysty wróciła. Wzięłam głęboki wdech. - Decyzja należy do ciebie. Albo przyznaj, że nie będzie tak różowo i że w takim razie moja pomoc wam się przyda, albo utrzymuj dalej, że nic się nie stanie, jeśli, dajmy na to, ty sam darujesz sobie udział w akcji. No to jak? Milczał jak zaklęty. Wiedziałam, o czym myśli - o tym samym, co ja: o Carlisle'u, o Esme, o Rosalie, o Jasperze i o... Do wymówienia ostatniego z imion musiałam się zmusić. I o Alice. scandalous Zastanowiłam się, czy nie byłam potworem - nie takim jak on, ale prawdziwym — kimś, kto z premedytacją ranił innych. Kimś, kto, by An43 + Eleonora
dopiąć swego, nie cofał się przed niczym. Chciałam tylko, żeby był bezpieczny, bezpieczny u mego boku. Czy istniało coś, przed czym bym się cofnęła, dążąc do tego, żeby go ochronić? Coś, czego bym za to nie poświęciła? Nie byłam tego taka pewna. - Prosisz mnie o to, żebym pozwolił im stanąć do walki bez mojego wsparcia? - spytał bardzo cicho. - Tak. - Zaskoczyło mnie to, że chociaż czułam się z tym tak fatalnie, nie zadrżał mi głos. - Albo żebyś pozwolił mi z wami pójść. Wszystko mi jedno, bylebym była przy tobie. Teraz to on wziął głęboki wdech, po czym powoli wypuścił powietrze z płuc. Ujął moją twarz w dłonie, tak żebym tym razem nie spuściła wzroku, i przez długi czas patrzył mi prosto w oczy. Ciekawa byłam, czego w nich szuka i czego się w nich doszukał. Czy było widać, że dręczą mnie wyrzuty sumienia, że skręcają mi żołądek? Ogarnięty jakimś uczuciem, którego nie mogłam zidentyfikować, zmrużył oczy, a potem oderwał od mojego policzka jedną dłoń, żeby sięgnąć po komórkę. -Alice? - odezwał się zmęczonym głosem. - Mogłabyś przyjechać na trochę do Swanów popilnować Belli? — Uniósł znacząco jedną brew, żebym nie śmiała oświadczyć, że nie jestem niemowlęciem. - Muszę omówić coś z Jasperem. Najwyraźniej od razu się zgodziła, bo odłożył telefon i na powrót zaczął się we mnie wpatrywać. scandalous — Co chcesz omówić z Jasperem? — wyszeptałam. - Moje... moje przejście do ławki rezerwowych. An43 + Eleonora
- Page 433 and 434: Jego przyjaciele z watahy patrzyli
- Page 435 and 436: Jeszcze przez sekundę świdrowała
- Page 437 and 438: - Liczebność to jeszcze nie wszys
- Page 439 and 440: - Bez wątpienia - zgodził się z
- Page 441 and 442: Żeby móc się lepiej kontrolować
- Page 443 and 444: grupie, i jestem zdania, że wilcze
- Page 445 and 446: uniknięcia czy obłaskawienia, ale
- Page 447 and 448: Volturi nie mogliby jej właściwie
- Page 449 and 450: - Trudno im się dziwić. Jestem im
- Page 451 and 452: - Tyle wystarczy - powiedział Carl
- Page 453 and 454: Emmett nie był tą uwagą zachwyco
- Page 455 and 456: dotknąć. Odnosiło się wrażenie
- Page 457 and 458: Następny walczył z nim Carlisle,
- Page 459 and 460: się dość niezdarnie, a kiedy Sam
- Page 461 and 462: Pozostałe wilki już się wycofywa
- Page 463 and 464: - Bello, skarbie, nie możesz zosta
- Page 465 and 466: trop, zanim wpadliby na nas... Obaj
- Page 467 and 468: - Możesz mnie już puścić - ozna
- Page 469 and 470: Wzruszył ramionami, ale wbrew swoi
- Page 471 and 472: - To dobry pomysł. - Edward chyba
- Page 473 and 474: - Jasne, i wszystko by mnie ominę
- Page 475 and 476: - Tak. Coś, co mam już od dłużs
- Page 477 and 478: - Nie powstrzymasz mnie - postraszy
- Page 479 and 480: Skinęłam sztywno głową. Edward
- Page 481 and 482: - Dziewczyna ma swoje powody - mruk
- Page 483: Zignorowałam te podszepty dobrej s
- Page 487 and 488: - Co? - spytałam, grając na zwło
- Page 489 and 490: - Widzę, że wreszcie wstałaś,
- Page 491 and 492: - Najlepiej chyba będzie po obiedz
- Page 493 and 494: To było niesamowite — on naprawd
- Page 495 and 496: chciała, wybrałam fatalny kierune
- Page 497 and 498: Zaśmiał się, co zabrzmiało ni t
- Page 499 and 500: Na polanie dalej symulowano walkę
- Page 501 and 502: tak jak Alice i Jasper. Następnym
- Page 503 and 504: Im dłużej to trwało, tym większ
- Page 505 and 506: - Pomyślałem sobie - ciągnął -
- Page 507 and 508: - Wiesz, o czym marzę. - O zawarci
- Page 509 and 510: - Chciałabym - powiedziałam, spus
- Page 511 and 512: - Bo przypuszczałem, że to będzi
- Page 513 and 514: Krzywiąc się, pokręciłam głow
- Page 515 and 516: - Nie sądzę. Oderwawszy rękę od
- Page 517 and 518: - To wręcz nie do zniesienia. Tyle
- Page 519 and 520: Zamyśliłam się nad jego słowami
- Page 521 and 522: Znowu do mnie przywarł i przerwał
- Page 523 and 524: - Lepiej dmuchać na zimne. Cała s
- Page 525 and 526: - Nie zmusisz mnie do tego, żebym
- Page 527 and 528: Musiałam przełknąć ślinę, że
- Page 529 and 530: ządkami roziskrzonych diamencików
- Page 531 and 532: - Co tylko chcesz. Puścił mnie i
- Page 533 and 534: Zamierzałam też pójść o jeden
dopiąć swego, nie cofał się przed niczym. Chciałam tylko, żeby był<br />
bezpieczny, bezpieczny u mego boku. Czy istniało coś, przed czym<br />
bym się cofnęła, dążąc do tego, żeby go ochronić? Coś, czego bym za<br />
to nie poświęciła? Nie byłam tego taka pewna.<br />
- Prosisz mnie o to, żebym pozwolił im stanąć do walki bez<br />
mojego wsparcia? - spytał bardzo cicho.<br />
- Tak. - Zaskoczyło mnie to, że chociaż czułam się z tym tak<br />
fatalnie, nie zadrżał mi głos. - Albo żebyś pozwolił mi z wami pójść.<br />
Wszystko mi jedno, bylebym była przy tobie.<br />
Teraz to on wziął głęboki wdech, po czym powoli wypuścił powietrze<br />
z płuc. Ujął moją twarz w dłonie, tak żebym tym razem nie spuściła<br />
wzroku, i przez długi czas patrzył mi prosto w oczy. Ciekawa byłam,<br />
czego w nich szuka i czego się w nich doszukał. Czy było widać, że<br />
dręczą mnie wyrzuty sumienia, że skręcają mi żołądek?<br />
Ogarnięty jakimś uczuciem, którego nie mogłam zidentyfikować,<br />
zmrużył oczy, a potem oderwał od mojego policzka jedną dłoń, żeby<br />
sięgnąć po komórkę.<br />
-Alice? - odezwał się zmęczonym głosem. - Mogłabyś przyjechać na<br />
trochę do Swanów popilnować Belli? — Uniósł znacząco jedną brew,<br />
żebym nie śmiała oświadczyć, że nie jestem niemowlęciem. - Muszę<br />
omówić coś z Jasperem.<br />
Najwyraźniej od razu się zgodziła, bo odłożył telefon i na powrót<br />
zaczął się we mnie wpatrywać.<br />
scandalous<br />
— Co chcesz omówić z Jasperem? — wyszeptałam.<br />
- Moje... moje przejście do ławki rezerwowych.<br />
An43 + Eleonora