STEPHENIE MEYER Zaćmienie
STEPHENIE MEYER Zaćmienie STEPHENIE MEYER Zaćmienie
- Stawią się w komplecie, zobaczysz - odpowiedział mi Edward. — Nikt z nich tu jeszcze nie był. Umierają z ciekawości. - Super - jęknęłam. Nie było dla mnie nic do roboty. Zresztą, nawet gdybym nie musiała spać i poruszała się z prędkością światła, i tak nie zdołałabym się dopasować do wysokich standardów Alice. Edward nie pozwolił mi się oddalić ani na sekundę, więc musiałam odszukać z nim Jaspera, a następnie Carlisle'a, żeby poinformować ich o tym, co sobie uświadomiłam. Przysłuchiwałam się z przerażeniem, jak omawiają swój atak na armię nowonarodzonych. Widać było, że Jasper, dla lepszej proporcji, wolałby zwerbować wpierw kilkoro sojuszników, ale od czasu przykrej rozmowy z Tanyą nie udało im się z nikim skontaktować. Jasper nie ukrywał swojej desperacji, tak jak na jego miejscu zrobiłby to Edward. Było widać jak na dłoni, że nie podoba mu się podejmowanie aż takiego ryzyka. Już niedługo miałam siedzieć bezczynnie w domu i wyczekiwać ich powrotu. Boże, ja przecież od tego zwariuję, pomyślałam. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. scandalous Wszyscy jak na rozkaz porzucili bitewne plany. Ta normalność wydała mi się surrealistyczna. Carlisle, który jeszcze przed sekundą dyskutował o metodach zabijania, przestał marszczyć czoło i uśmiechnął się ciepło, jak na pana domu przystało. Alice podkręciła muzykę i w podskokach pobiegła otworzyć. Była to spora grupka moich znajomych ze szkoły. Nie mieli śmiałości pojawić się pojedynczo, więc zabrali się wszyscy chevroletem Mike'a. Pierwsza An43 + Eleonora
weszła Jessica, zaraz za nią sam Mike, przyjechali też Tyler, Conner, Austin, Lee, Samantha... nawet Lauren. Ta weszła ostatnia i, jak ją znałam, już się rozglądała za czymś, co mogłaby skrytykować. Wszyscy się zresztą rozglądali - wpierw zaciekawieni, a później oszołomieni klubowym wystrojem. Salon nie był pusty — Cullenowie zajęli już miejsca, gotowi odstawiać swoją komedię. Czułam, że tego wieczoru będę grać równie dużo, co oni. Mając nadzieję, że moje zdenerwowanie odczytają tak, jak mi na tym zależało, poszłam przywitać się z Jessicą i Mikiem. Zanim zdążyłam podejść do kogoś innego, znowu rozległ się dzwonek. Wpuściłam do środka Angełę i Bena, zostawiając drzwi szeroko otwarte, bo do stopni dochodzili już Eric i Katie. Nie miałam kiedy wpaść w panikę - musiałam ze wszystkimi porozmawiać, zmuszać się do uśmiechu, koncentrować się na byciu dobrą gospodynią. Chociaż teoretycznie wyprawiałam to przyjęcie z Alice i Edwardem, nie dato się ukryć, że to mnie głównie składano scandalous gratulacje i dziękowano za zaproszenie. Może powodem było to, że Cullenowie wyglądali trochę dziwnie w przygotowanych przez Alice dyskotekowych światłach? A może to, że przez owe światła cały salon prezentował się dość mrocznie i tajemniczo? Trudno było w takich warunkach zrelaksować się obok kogoś takiego jak Emmett. Zauważyłam kątem oka, że gdy uśmiechnął się do Mike'a ponad stołem z zakąskami, a czerwone światło odbiło się od jego lśniących zębów, mój kolega odruchowo cofnął się o krok. An43 + Eleonora
- Page 371 and 372: w takim stanie, mogłam się oszuki
- Page 373 and 374: się głośno nie przyznała. Uważ
- Page 375 and 376: - Nie idź jeszcze, proszę. Jak dl
- Page 377 and 378: Wpatrywałam się w niego w milczen
- Page 379 and 380: - Jacob... - Posłałam mu błagaln
- Page 381 and 382: - Bella, to ty sama ją sobie złam
- Page 383 and 384: - Jasne. A to niby, co? Wskazałam
- Page 385 and 386: dokładnie doszło do złamania, i
- Page 387 and 388: Charlie też zachichotał. Zazgrzyt
- Page 389 and 390: - Chyba to naprawdę złamanie - st
- Page 391 and 392: - Ale jeśli jeszcze kiedykolwiek d
- Page 393 and 394: W garażu Cullenów zastaliśmy Ros
- Page 395 and 396: - Nie musisz się teraz tym zadręc
- Page 397 and 398: Czyżby istniał jeden aspekt ludzk
- Page 399 and 400: - Podsumujmy: skoro przyniosłam ci
- Page 401 and 402: Taktyka polegająca na tym, że rob
- Page 403 and 404: Planowałam uczesać się w jakiś
- Page 405 and 406: - Jasne. Już się nie mogę doczek
- Page 407 and 408: Poszło tak szybko. Czułam się, j
- Page 409 and 410: się ode mnie, rozglądając się n
- Page 411 and 412: chodzi mu o was czy o nas, tylko wy
- Page 413 and 414: - Nie bądź niemądra. Może pojed
- Page 415 and 416: zbyt często, przesuwały się za k
- Page 417 and 418: Było to kolejne kłamstwo, ale tym
- Page 419 and 420: Chyba zaraz za następnym zakrętem
- Page 421: Jęknęłam głośno. Nie przestaj
- Page 425 and 426: wśród gości, obejmował mnie non
- Page 427 and 428: guzik dzwonka raz jeszcze, tym raze
- Page 429 and 430: powinienem się tak narzucać. Zach
- Page 431 and 432: - Bardzo. Jest niesamowity. Uśmiec
- Page 433 and 434: Jego przyjaciele z watahy patrzyli
- Page 435 and 436: Jeszcze przez sekundę świdrowała
- Page 437 and 438: - Liczebność to jeszcze nie wszys
- Page 439 and 440: - Bez wątpienia - zgodził się z
- Page 441 and 442: Żeby móc się lepiej kontrolować
- Page 443 and 444: grupie, i jestem zdania, że wilcze
- Page 445 and 446: uniknięcia czy obłaskawienia, ale
- Page 447 and 448: Volturi nie mogliby jej właściwie
- Page 449 and 450: - Trudno im się dziwić. Jestem im
- Page 451 and 452: - Tyle wystarczy - powiedział Carl
- Page 453 and 454: Emmett nie był tą uwagą zachwyco
- Page 455 and 456: dotknąć. Odnosiło się wrażenie
- Page 457 and 458: Następny walczył z nim Carlisle,
- Page 459 and 460: się dość niezdarnie, a kiedy Sam
- Page 461 and 462: Pozostałe wilki już się wycofywa
- Page 463 and 464: - Bello, skarbie, nie możesz zosta
- Page 465 and 466: trop, zanim wpadliby na nas... Obaj
- Page 467 and 468: - Możesz mnie już puścić - ozna
- Page 469 and 470: Wzruszył ramionami, ale wbrew swoi
- Page 471 and 472: - To dobry pomysł. - Edward chyba
- Stawią się w komplecie, zobaczysz - odpowiedział mi<br />
Edward. — Nikt z nich tu jeszcze nie był. Umierają z ciekawości.<br />
- Super - jęknęłam.<br />
Nie było dla mnie nic do roboty. Zresztą, nawet gdybym nie musiała<br />
spać i poruszała się z prędkością światła, i tak nie zdołałabym się<br />
dopasować do wysokich standardów Alice.<br />
Edward nie pozwolił mi się oddalić ani na sekundę, więc musiałam<br />
odszukać z nim Jaspera, a następnie Carlisle'a, żeby poinformować ich<br />
o tym, co sobie uświadomiłam. Przysłuchiwałam się z przerażeniem,<br />
jak omawiają swój atak na armię nowonarodzonych. Widać było, że<br />
Jasper, dla lepszej proporcji, wolałby zwerbować wpierw kilkoro<br />
sojuszników, ale od czasu przykrej rozmowy z Tanyą nie udało im się<br />
z nikim skontaktować. Jasper nie ukrywał swojej desperacji, tak jak na<br />
jego miejscu zrobiłby to Edward. Było widać jak na dłoni, że nie<br />
podoba mu się podejmowanie aż takiego ryzyka.<br />
Już niedługo miałam siedzieć bezczynnie w domu i wyczekiwać ich<br />
powrotu. Boże, ja przecież od tego zwariuję, pomyślałam.<br />
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi.<br />
scandalous<br />
Wszyscy jak na rozkaz porzucili bitewne plany. Ta normalność<br />
wydała mi się surrealistyczna. Carlisle, który jeszcze przed sekundą<br />
dyskutował o metodach zabijania, przestał marszczyć czoło i<br />
uśmiechnął się ciepło, jak na pana domu przystało. Alice podkręciła<br />
muzykę i w podskokach pobiegła otworzyć. Była to spora grupka<br />
moich znajomych ze szkoły. Nie mieli śmiałości pojawić się<br />
pojedynczo, więc zabrali się wszyscy chevroletem Mike'a. Pierwsza<br />
An43 + Eleonora