STEPHENIE MEYER Zaćmienie
STEPHENIE MEYER Zaćmienie STEPHENIE MEYER Zaćmienie
- Nie, nie trzymałam. To słodkie, że udzielasz mi takiej lekcji, ale żadne instrukcje tu chyba nie pomogą. Wierz mi, Jacob ma okropnie twardą czaszkę. Parsknął śmiechem. - Następnym razem uderz go w brzuch. - Następnym razem? - spytałam z niedowierzaniem. - Och, nie bądź dla niego zbyt surowa. To jeszcze dzieciak. - Jest wstrętny. - Ale nadal jest twoim przyjacielem. - Wiem - westchnęłam. - Nie mam pojęcia, jak to rozegrać, żeby nie zachować się jak świnia. Pokiwał wolno głową. - Tak... Rozwiązanie słuszne to nie zawsze rozwiązanie oczywiste. A czasami coś, co jednym wydaje się słuszne, innych rani. Hm... Mogę ci tylko życzyć powodzenia. - Dzięki - mruknęłam, odrobinę zawiedziona. Znowu się zaśmiał, a potem nastroszył brwi. - Jeśli ta impreza wymknie wam się spod kontroli... - zaczął. - O nic się nie martw, tato. Będą Carlisle i Esme. Też możesz przyjść, jeśli tylko masz ochotę. Skrzywił się, nie odrywając wzroku od szosy. Był tak samo wielkim fanem przyjęć, co ja. scandalous - A tak w ogóle, to gdzie jest dokładnie ten zjazd? - spytał. - Cullenowie powinni tam postawić jakąś podświetlaną tabliczkę czy coś w tym stylu. O tej porze nie sposób go zauważyć. An43 + Eleonora
Chyba zaraz za następnym zakrętem. - Zacisnęłam wargi. -Masz rację, bardzo trudno go znaleźć. Alice mówiła mi, że dołączyła do zaproszeń mapkę, ale mimo to nie jestem pewna, czy wszyscy trafią. Dopiero teraz pomyślałam o tej ewentualności i trochę poprawiło mi to humor. - Może komuś się uda - powiedział Charlie. Droga skręciła na wschód. Kiedy pokonaliśmy zakręt, naszym oczom ukazało się niecodzienne zjawisko. W miejscu, w którym miał być zjazd prowadzący do Cullenów, od aksamitnej czerni lasu odcinały się tysiące migających choinkowych lampek, niemożliwych do przeoczenia. Ktoś porozwieszał je na drzewach po obu stronach odgałęzienia. - Wow - szepnął Charlie. Zrzedła mi mina. - Przeklęta Alice. Skręciliśmy. Okazało się, że podświetlono nie tylko sam zjazd — co kilkanaście metrów mijaliśmy kolejną instalację, i tak aż pod sam dom, przez prawie pięć kilometrów. - Ta mała nigdy nie bawi się w półśrodki, prawda? Ojciec był pod wrażeniem. - Jesteś pewien, że nie wejdziesz choć na chwilę? - W stu procentach. Baw się dobrze, kochanie. - Wielkie dzięki, tato. scandalous Przyglądał mi się rozbawiony, jak wysiadam i zatrzaskuję drzwiczki. Odprowadziłam go wzrokiem. Nie przestawał się szeroko uśmiechać. Z westchnieniem pomaszerowałam na swoje przyjęcie. An43 + Eleonora
- Page 367 and 368: powieki, a nieprzycinane od dawna w
- Page 369 and 370: - Wcale tak bardzo się nie poświ
- Page 371 and 372: w takim stanie, mogłam się oszuki
- Page 373 and 374: się głośno nie przyznała. Uważ
- Page 375 and 376: - Nie idź jeszcze, proszę. Jak dl
- Page 377 and 378: Wpatrywałam się w niego w milczen
- Page 379 and 380: - Jacob... - Posłałam mu błagaln
- Page 381 and 382: - Bella, to ty sama ją sobie złam
- Page 383 and 384: - Jasne. A to niby, co? Wskazałam
- Page 385 and 386: dokładnie doszło do złamania, i
- Page 387 and 388: Charlie też zachichotał. Zazgrzyt
- Page 389 and 390: - Chyba to naprawdę złamanie - st
- Page 391 and 392: - Ale jeśli jeszcze kiedykolwiek d
- Page 393 and 394: W garażu Cullenów zastaliśmy Ros
- Page 395 and 396: - Nie musisz się teraz tym zadręc
- Page 397 and 398: Czyżby istniał jeden aspekt ludzk
- Page 399 and 400: - Podsumujmy: skoro przyniosłam ci
- Page 401 and 402: Taktyka polegająca na tym, że rob
- Page 403 and 404: Planowałam uczesać się w jakiś
- Page 405 and 406: - Jasne. Już się nie mogę doczek
- Page 407 and 408: Poszło tak szybko. Czułam się, j
- Page 409 and 410: się ode mnie, rozglądając się n
- Page 411 and 412: chodzi mu o was czy o nas, tylko wy
- Page 413 and 414: - Nie bądź niemądra. Może pojed
- Page 415 and 416: zbyt często, przesuwały się za k
- Page 417: Było to kolejne kłamstwo, ale tym
- Page 421 and 422: Jęknęłam głośno. Nie przestaj
- Page 423 and 424: weszła Jessica, zaraz za nią sam
- Page 425 and 426: wśród gości, obejmował mnie non
- Page 427 and 428: guzik dzwonka raz jeszcze, tym raze
- Page 429 and 430: powinienem się tak narzucać. Zach
- Page 431 and 432: - Bardzo. Jest niesamowity. Uśmiec
- Page 433 and 434: Jego przyjaciele z watahy patrzyli
- Page 435 and 436: Jeszcze przez sekundę świdrowała
- Page 437 and 438: - Liczebność to jeszcze nie wszys
- Page 439 and 440: - Bez wątpienia - zgodził się z
- Page 441 and 442: Żeby móc się lepiej kontrolować
- Page 443 and 444: grupie, i jestem zdania, że wilcze
- Page 445 and 446: uniknięcia czy obłaskawienia, ale
- Page 447 and 448: Volturi nie mogliby jej właściwie
- Page 449 and 450: - Trudno im się dziwić. Jestem im
- Page 451 and 452: - Tyle wystarczy - powiedział Carl
- Page 453 and 454: Emmett nie był tą uwagą zachwyco
- Page 455 and 456: dotknąć. Odnosiło się wrażenie
- Page 457 and 458: Następny walczył z nim Carlisle,
- Page 459 and 460: się dość niezdarnie, a kiedy Sam
- Page 461 and 462: Pozostałe wilki już się wycofywa
- Page 463 and 464: - Bello, skarbie, nie możesz zosta
- Page 465 and 466: trop, zanim wpadliby na nas... Obaj
- Page 467 and 468: - Możesz mnie już puścić - ozna
Chyba zaraz za następnym zakrętem. - Zacisnęłam wargi. -Masz rację,<br />
bardzo trudno go znaleźć. Alice mówiła mi, że dołączyła do zaproszeń<br />
mapkę, ale mimo to nie jestem pewna, czy wszyscy trafią. Dopiero<br />
teraz pomyślałam o tej ewentualności i trochę poprawiło mi to humor.<br />
- Może komuś się uda - powiedział Charlie.<br />
Droga skręciła na wschód. Kiedy pokonaliśmy zakręt, naszym oczom<br />
ukazało się niecodzienne zjawisko. W miejscu, w którym miał być<br />
zjazd prowadzący do Cullenów, od aksamitnej czerni lasu odcinały się<br />
tysiące migających choinkowych lampek, niemożliwych do<br />
przeoczenia. Ktoś porozwieszał je na drzewach po obu stronach<br />
odgałęzienia.<br />
- Wow - szepnął Charlie. Zrzedła mi mina.<br />
- Przeklęta Alice.<br />
Skręciliśmy. Okazało się, że podświetlono nie tylko sam zjazd — co<br />
kilkanaście metrów mijaliśmy kolejną instalację, i tak aż pod sam<br />
dom, przez prawie pięć kilometrów.<br />
- Ta mała nigdy nie bawi się w półśrodki, prawda? Ojciec był pod<br />
wrażeniem.<br />
- Jesteś pewien, że nie wejdziesz choć na chwilę?<br />
- W stu procentach. Baw się dobrze, kochanie.<br />
- Wielkie dzięki, tato.<br />
scandalous<br />
Przyglądał mi się rozbawiony, jak wysiadam i zatrzaskuję drzwiczki.<br />
Odprowadziłam go wzrokiem. Nie przestawał się szeroko uśmiechać.<br />
Z westchnieniem pomaszerowałam na swoje przyjęcie.<br />
An43 + Eleonora