STEPHENIE MEYER Zaćmienie
STEPHENIE MEYER Zaćmienie STEPHENIE MEYER Zaćmienie
Przez kilka lat wędrowałem z Peterem i Charlotte, powoli przyzwyczajając się do nowego, pokojowego stylu życia. Wszystko byłoby pięknie, tyle, że moja depresja nie znikła. Nie rozumiałem, co jest ze mną nie tak, dopóki Peter nie zauważył, że zawsze jest mi gorzej po polowaniu. Zastanowiłem się nad jego słowami. Po tylu latach nieprzerwanych rzezi, zmarło we mnie niemal cale moje człowieczeństwo. Bez wątpienia zasługiwałem na miano mordercy i potwora. Mimo to, za każdym razem, kiedy stawałem przed swoją kolejną ofiarą, wracały do mnie skrawki wspomnień związanych z moim dawnym życiem. Spoglądałem w szeroko otwarte oczy ludzi zdumionych moją urodą i przypominało mi się, że tak samo zareagowałem na Marię i jej towarzyszki, kiedy spotkałem je tamtej nocy pod Houston. Przeżywałem to tym silniej, że przecież doskonale orientowałem się w emocjach swoich ofiar. Zabijając je, chcąc nie chcąc, doświadczałem tego, co czuły. scandalous Wiesz o tym, że potrafię wpływać na uczucia innych, Bello, ale pewnie nie zdajesz sobie sprawy, jak te uczucia wpływają na mnie. A tyle ich wokół... W dodatku, przez pierwsze sto lat życia jako wampir miałem do czynienia głównie z żądzą mordu, wrogością, pamiętliwością. Skończyło się to wraz z opuszczeniem Marii, ale nadal musiałem doznawać cierpień własnych ofiar. Bardzo mi to ciążyło. Moja depresja się pogłębiała i w końcu musiałem odłączyć się od Petera i Charlotte. Obrzydzenie wzbudzały już we mnie nawet same polowania, a moi towarzysze nie zamierzali An43 + Eleonora
zmieniać przyzwyczajeń. Może i byli cywilizowani, ale awersję odczuwali tylko do wojen, ja z kolei, zmęczony i zniesmaczony, nie chciałem już zabijać ani wampirów, ani ludzi. A mimo to zabijać musiałem. Nie miałem wyboru. Kiedy starałem się polować rzadziej, mój głód potęgował się do tego stopnia, że w końcu się poddawałem. Po stu latach natychmiastowych gratyfikacji samodyscyplina była dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Nie udało mi się opanować tej sztuki do perfekcji. Jasper był tak samo zatracony w tej opowieści, co ja. Poczułam się zbita z tropu, kiedy znienacka jego ponurą minę zastąpił pogodny uśmiech. - Byłem wtedy w Filadelfii. Włóczyłem się po mieście za dnia, do czego nie byłem jeszcze przyzwyczajony, i nagle strasznie się rozpadało. Deszcz mi nie przeszkadzał, ale wiedziałem, że zwróciłbym na siebie uwagę, zostając na ulicy, więc wślizgnąłem się do pobliskiej taniej jadłodajni. Oczy miałem dostatecznie ciemne, żeby ich barwą nikogo nie przestraszyć, ale oznaczało to, że byłem bardzo głodny, i martwiłem się, czy wytrwam grzecznie wśród ludzi do końca burzy. I tam się właśnie spotkaliśmy. Oczywiście doskonale wiedziała, że tam wejdę. - Jasper zachichotał. - Gdy tylko zamknęły się za mną drzwi, zeskoczyła z wysokiego stołka przy kontuarze i podeszła do mnie, żeby się przywitać. scandalous Byłem w szoku. Czyżby zamierzała mnie zaatakować? Tylko taka interpretacja jej zachowania mi się nasunęła, tego nauczyło mnie An43 + Eleonora
- Page 293 and 294: Żeby szczątkom złoczyńcy mogła
- Page 295 and 296: Kilku zlęknionych Quileutow wypły
- Page 297 and 298: przekraczał wprawdzie zbłąkany k
- Page 299 and 300: Myślami cofnęłam się o kilka wi
- Page 301 and 302: - Nie, proszę. Wyśpij się. Nic m
- Page 303 and 304: odskakiwały. A potem zza chmur w k
- Page 305 and 306: z czego to Edward zwierzył mi się
- Page 307 and 308: - Okej, przyjmuję zaproszenie. Ale
- Page 309 and 310: przemianie. Czekał mnie skok w gł
- Page 311 and 312: Ścisnął moją twarz jeszcze mocn
- Page 313 and 314: - Powiesz mi, dlaczego? Wszystkie p
- Page 315 and 316: Z miejsca otworzyłam oczy. - Oczyw
- Page 317 and 318: Musiałam chwycić się za brzuch,
- Page 319 and 320: - Mój warunek jest nadal aktualny.
- Page 321 and 322: sześćdziesięciosiedmioletni emer
- Page 323 and 324: Ostatnie zdanie przeczytałam dopie
- Page 325 and 326: polegał. Zastanowiłam się raz je
- Page 327 and 328: - Kurczę, kto za tym stoi? Zaczą
- Page 329 and 330: ugryzł mnie James. Ślad jego zęb
- Page 331 and 332: Nazwisko włoskiego rodu wymawiał
- Page 333 and 334: żadnych specjalnych umiejętności
- Page 335 and 336: aktywnej działalności, pozostawal
- Page 337 and 338: londynek, jeśli oczywiście dwójk
- Page 339 and 340: terytoria. Przystały na jej propoz
- Page 341 and 342: Ważne też, że dzięki starannemu
- Page 343: za nią. Mogłem zacząć ich goni
- Page 347 and 348: szczegółów, i dopytuje się, kt
- Page 349 and 350: - To takie przebłyski — powiedzi
- Page 351 and 352: - Ale co z ich misją? Mieliby zła
- Page 353 and 354: - A niech to szlag trafi! Przeklęt
- Page 355 and 356: Już niedługo któraś z najdrożs
- Page 357 and 358: - Nie — potwierdził Edward. Wida
- Page 359 and 360: - Nie, kiedy się boisz - przypomni
- Page 361 and 362: Edward czekał grzecznie, aż skoń
- Page 363 and 364: - Nie za bardzo. Trochę się zmies
- Page 365 and 366: jednak musiała siedzieć w Forks p
- Page 367 and 368: powieki, a nieprzycinane od dawna w
- Page 369 and 370: - Wcale tak bardzo się nie poświ
- Page 371 and 372: w takim stanie, mogłam się oszuki
- Page 373 and 374: się głośno nie przyznała. Uważ
- Page 375 and 376: - Nie idź jeszcze, proszę. Jak dl
- Page 377 and 378: Wpatrywałam się w niego w milczen
- Page 379 and 380: - Jacob... - Posłałam mu błagaln
- Page 381 and 382: - Bella, to ty sama ją sobie złam
- Page 383 and 384: - Jasne. A to niby, co? Wskazałam
- Page 385 and 386: dokładnie doszło do złamania, i
- Page 387 and 388: Charlie też zachichotał. Zazgrzyt
- Page 389 and 390: - Chyba to naprawdę złamanie - st
- Page 391 and 392: - Ale jeśli jeszcze kiedykolwiek d
- Page 393 and 394: W garażu Cullenów zastaliśmy Ros
zmieniać przyzwyczajeń. Może i byli cywilizowani, ale awersję<br />
odczuwali tylko do wojen, ja z kolei, zmęczony i zniesmaczony, nie<br />
chciałem już zabijać ani wampirów, ani ludzi.<br />
A mimo to zabijać musiałem. Nie miałem wyboru. Kiedy starałem się<br />
polować rzadziej, mój głód potęgował się do tego stopnia, że w końcu<br />
się poddawałem. Po stu latach natychmiastowych gratyfikacji<br />
samodyscyplina była dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Nie udało<br />
mi się opanować tej sztuki do perfekcji.<br />
Jasper był tak samo zatracony w tej opowieści, co ja. Poczułam się<br />
zbita z tropu, kiedy znienacka jego ponurą minę zastąpił pogodny<br />
uśmiech.<br />
- Byłem wtedy w Filadelfii. Włóczyłem się po mieście za dnia, do<br />
czego nie byłem jeszcze przyzwyczajony, i nagle strasznie się<br />
rozpadało. Deszcz mi nie przeszkadzał, ale wiedziałem, że<br />
zwróciłbym na siebie uwagę, zostając na ulicy, więc wślizgnąłem się<br />
do pobliskiej taniej jadłodajni. Oczy miałem dostatecznie ciemne,<br />
żeby ich barwą nikogo nie przestraszyć, ale oznaczało to, że byłem<br />
bardzo głodny, i martwiłem się, czy wytrwam grzecznie wśród ludzi<br />
do końca burzy.<br />
I tam się właśnie spotkaliśmy. Oczywiście doskonale wiedziała, że<br />
tam wejdę. - Jasper zachichotał. - Gdy tylko zamknęły się za mną<br />
drzwi, zeskoczyła z wysokiego stołka przy kontuarze i podeszła do<br />
mnie, żeby się przywitać.<br />
scandalous<br />
Byłem w szoku. Czyżby zamierzała mnie zaatakować? Tylko taka<br />
interpretacja jej zachowania mi się nasunęła, tego nauczyło mnie<br />
An43 + Eleonora