STEPHENIE MEYER Zaćmienie
STEPHENIE MEYER Zaćmienie STEPHENIE MEYER Zaćmienie
się z miejsca. - Może w drodze powrotnej potrąci mnie ciężarówka. Złapałam kierownicę swojego motocykla i wypchnęłam go na deszcz. Jacob nie spróbował mnie zatrzymać. Gdy tylko znalazłam się na zewnątrz, wdrapałam się na siodełko i jednym kopnięciem odpaliłam. Spod tylnej opony trysło błoto, prosto w uchylone drzwi garażu. Miałam nadzieję, że trafiło w pewnego upartego wilkołaka. Jadąc śliską szosą do domu Cullenów, przemokłam do suchej nitki. Smagające moją kurtkę podmuchy wiatru wydawały się zmieniać krople deszczu w kryształki lodu. Już w połowie drogi rozdzwoniły mi się zęby. Jazda motocyklem w stanie Waszyngton była rozrywką dla masochistów. Postanowiłam sprzedać swój jednoślad przy najbliższej nadarzającej się okazji. Wprowadziwszy motor do przestronnego garażu Cullenów, nie zdziwiłam się, zastając w środku Alice. Siedziała oparta o maskę swojego porsche, głaszcząc jego żółty lakier. - Nawet się nim jeszcze nie przejechałam - westchnęła. - Przepraszam - wymamrotałam, szczękając zębami. - Chyba przydałby ci się gorący prysznic - stwierdziła, wstając. - Nie zaprzeczę. - Chcesz obgadać to, co się stało? - Nie. scandalous Skinęła głową na zgodę, chociaż widać było, że zżera ją ciekawość. - Chcesz pojechać wieczorem do miasta? - Nie bardzo. Nie mogłabym wrócić po prostu do domu? An43 + Eleonora
Skrzywiła się. - Nie ma sprawy - powiedziałam. - Jeśli ma ci to pomóc, to zostanę. - Dzięki. Odetchnęła z ulgą. Tego dnia poszłam spać wcześnie i znowu wybrałam kanapę zamiast łóżka. Kiedy się ocknęłam, było jeszcze ciemno. Wyczułam, że jest środek nocy. Nie otwierając oczu, wyprostowałam nogi, po czym obróciłam się na drugi bok. Dopiero po sekundzie uświadomiłam sobie, że wykonawszy taki manewr, powinnam była spaść na podłogę. Poza tym, było mi jakoś podejrzanie miękko. Wróciłam do poprzedniej pozycji i rozejrzałam się dookoła. W pokoju panowały egipskie ciemności - pogoda od wczoraj się popsuła i gruba warstwa chmur nie przepuszczała nic z księżycowego światła. - Wybacz - zamruczał w mroku aksamitny baryton. – Nie miałem zamiaru cię obudzić. Spięłam się w oczekiwaniu na wybuch gniewu - i jego, i swój - ale nic podobnego nie nastąpiło. Znikła za to gorycz, jaka towarzyszyła mi zawsze, kiedy Edward na jakiś czas musiał zostawić mnie samą, a której nie wyczuwałam świadomie, dopóki nie było mi dane wyzwolić się z jej oparów. Zastąpiła ją ledwie wyczuwalna słodka woń wampirzego oddechu. scandalous An43 + Eleonora
- Page 165 and 166: - Bella, to ty? — zawołał Charl
- Page 167 and 168: ochotę to wszystko wykrzyczeć. -
- Page 169 and 170: - Raczej to, że nie są groźne, n
- Page 171 and 172: po mnie po prostu podjechać, bo Fo
- Page 173 and 174: znalazłyśmy się na podjeździe p
- Page 175 and 176: Westchnęłam. Cóż, jego kanapa b
- Page 177 and 178: Znowu warknął. - Wiem, że to gł
- Page 179 and 180: - Naprawdę sądziłaś, że masz s
- Page 181 and 182: i nie chcę cię już nigdy świado
- Page 183 and 184: Jak już mówiłam, mnie samej nic
- Page 185 and 186: ale i większości najważniejszych
- Page 187 and 188: tego, że kiedy jej ludzkie życie
- Page 189 and 190: Nagle Royce zerwał mi z ramion ża
- Page 191 and 192: „Rozumiem", mruknął Edward, ale
- Page 193 and 194: Royce'a zostawiłam sobie na sam ko
- Page 195 and 196: Przeszły mnie ciarki. Siedząc ko
- Page 197 and 198: - Ech... A myślałam, że potrafi
- Page 199 and 200: - Przepraszam, że byłam do tej po
- Page 201 and 202: interweniować przy tylu świadkach
- Page 203 and 204: - Założę się, że nie będzie m
- Page 205 and 206: - Quil zakochał się w Emily? —
- Page 207 and 208: centrum wszechświata, taką najwa
- Page 209 and 210: Jesteśmy przyjaciółmi. Westchnę
- Page 211 and 212: - Rzeczywiście. Hm, niewolnicze od
- Page 213 and 214: Jacob otworzył oczy. W ich czarnyc
- Page 215: Przenikające Jacoba dreszcze przyb
- Page 219 and 220: kolano. Nagle Edward jednym ruchem
- Page 221 and 222: - Zapobiegam eksplozji. Skoro trudn
- Page 223 and 224: Czułam się coraz bardziej zdezori
- Page 225 and 226: - Mam się cieszyć z czegoś, prze
- Page 227 and 228: — Alice będzie wiedzieć — stw
- Page 229 and 230: miłości. To powiedziawszy, zaczą
- Page 231 and 232: dresu? Dałabym też sobie głowę
- Page 233 and 234: kuchni, zezując bezustannie na bok
- Page 235 and 236: - Sądzisz, że miała wizję? - Mo
- Page 237 and 238: podciągając kolana pod brodę. Ty
- Page 239 and 240: jakiś nieznajomy przypadkowo wybra
- Page 241 and 242: - Jaka twoja wina? Bello... — Esm
- Page 243 and 244: z drugiej jednak, poczucie, że war
- Page 245 and 246: - Co się stało? - Podniósł gło
- Page 247 and 248: - Czy to właśnie usiłowałeś mu
- Page 249 and 250: Mamrocząc gniewnie pod nosem, wró
- Page 251 and 252: - Nie - zaprzeczyłam szybko i wró
- Page 253 and 254: - Głupek! Dobrze wiesz, że Edward
- Page 255 and 256: - Daj mi chociaż popatrzeć - popr
- Page 257 and 258: - No tak. Masz rację. Wróciłam d
- Page 259 and 260: - Czemu musisz go prosić o pozwole
- Page 261 and 262: dla Alice, tylko po to, żebym mog
- Page 263 and 264: - Kiedy zauważyłaś, że brakuje
- Page 265 and 266: nierozwikłanych zbrodni, jaką wym
Skrzywiła się.<br />
- Nie ma sprawy - powiedziałam. - Jeśli ma ci to pomóc, to<br />
zostanę.<br />
- Dzięki.<br />
Odetchnęła z ulgą.<br />
Tego dnia poszłam spać wcześnie i znowu wybrałam kanapę zamiast<br />
łóżka.<br />
Kiedy się ocknęłam, było jeszcze ciemno. Wyczułam, że jest środek<br />
nocy. Nie otwierając oczu, wyprostowałam nogi, po czym obróciłam<br />
się na drugi bok. Dopiero po sekundzie uświadomiłam sobie, że<br />
wykonawszy taki manewr, powinnam była spaść na podłogę. Poza<br />
tym, było mi jakoś podejrzanie miękko.<br />
Wróciłam do poprzedniej pozycji i rozejrzałam się dookoła. W pokoju<br />
panowały egipskie ciemności - pogoda od wczoraj się popsuła i gruba<br />
warstwa chmur nie przepuszczała nic z księżycowego światła.<br />
- Wybacz - zamruczał w mroku aksamitny baryton. – Nie miałem<br />
zamiaru cię obudzić.<br />
Spięłam się w oczekiwaniu na wybuch gniewu - i jego, i swój - ale nic<br />
podobnego nie nastąpiło. Znikła za to gorycz, jaka towarzyszyła mi<br />
zawsze, kiedy Edward na jakiś czas musiał zostawić mnie samą, a<br />
której nie wyczuwałam świadomie, dopóki nie było mi dane wyzwolić<br />
się z jej oparów. Zastąpiła ją ledwie wyczuwalna słodka woń<br />
wampirzego oddechu.<br />
scandalous<br />
An43 + Eleonora