wersja elektroniczna - Muzeum Kultury Ludowej Pogórza Sudeckiego
wersja elektroniczna - Muzeum Kultury Ludowej Pogórza Sudeckiego
wersja elektroniczna - Muzeum Kultury Ludowej Pogórza Sudeckiego
- No tags were found...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Nr 3 (4) 2009 • ISSN 1689-8753 Jesień 2009<br />
straszny<br />
dwór<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
W NUMERZE M.IN.:<br />
• Rodzina Beckerów<br />
• Moniuszko w skansenie<br />
• Kudowski ślad<br />
• Kudowianie w służbie ONZ,<br />
• Sesja Literacka-2009<br />
• STARE FOTOGRAFIE<br />
Wydawany przez <strong>Muzeum</strong> <strong>Kultury</strong> <strong>Ludowej</strong> Pogórza <strong>Sudeckiego</strong> w Kudowie-Zdroju
OPINIE<br />
Listy do Redakcji<br />
Pan Jarosław Piotrowski z Zielonej Góry:<br />
Szanowny Panie Redaktorze!<br />
Bardzo lubię czytać takie pisma jak Wasz „Pamiętnik Kudowski”.<br />
Uważam, że takie pisma wydobywają z Polski to, co w niej najciekawsze.<br />
Nie wielkie tytuły medialne, które często mamią nas papką<br />
, ale właśnie lokalne pisma. Nie mówię o tych pismach, które<br />
interesują się czy już działa wodociąg na ulicy x, czy jaki radny<br />
co powiedział, lecz pisma zajmujące się lokalnymi tradycjami,<br />
historią, a zwłaszcza historią ludzi. Nie ma to jak żywa historia,<br />
czyli dzieje opowiedziane przez świadków wydarzeń. Zaskakują<br />
nas często powikłane ścieżki ludzkiego losu, a już szczególnie<br />
optymizm, jaki - mimo dramatycznych wiraży w swoim życiu<br />
– ludzie potrafią zachować. W nr 3 „Pamiętnika” wszystkie artykuły<br />
są interesujące. /…/dla przykładu : wypędzenia, rodzina<br />
ormiańska, rodzina Kayzerów, kuchnia kudowska – wszędzie<br />
w tle jest wędrówka ludów. Nie powinna nas ona odzierać z optymizmu<br />
i otwartości na drugiego człowieka<br />
Z wyrazami szacunku<br />
Od Redakcji:<br />
dziękujemy za sympatyczną opinię. Uwagi Pana umacniają nas<br />
w słuszności podjętej linii naszego sposobu upamiętniania życia.<br />
✴✴✴<br />
Pan Aleksander Cząstkiewicz z Paryża:<br />
Szanowny Panie Redaktorze.<br />
Będąc w Kudowie otrzymałem w prezencie egzemplarz „Pamiętnika<br />
Kudowskiego”. Pozwalam sobie pogratulować Panu<br />
i Zespołowi Redakcyjnemu interesującego doboru tekstów,<br />
ciekawej szaty graficznej. Jestem członkiem Zarządu Polskiego<br />
Stowarzyszenia Autorów, Dziennikarzy i Tłumaczy w Paryżu<br />
Pozostaję z serdecznością i poważaniem”.<br />
Od Redakcji:<br />
miło nam, że trafiliśmy do Paryża i że mamy taką opinię.<br />
Serdecznie dziękujemy.<br />
✴✴✴<br />
Do Czytelników:<br />
w bogatym materiale tego numeru zwróćmy uwagę na rozmowę<br />
z uczonym i na to, co powiedział o czasach saskich. Czy te czasy<br />
już przeminęły, czy to się nadal za nami wlecze?<br />
Redakcja<br />
NAUCZYCIELOM<br />
Tereni Karch<br />
poświęcam<br />
Umiałaś tak pięknie się wzruszać<br />
Wtedy gdy były powody<br />
I gdy śmieszność sytuacji bawiła<br />
Śmiałaś się do łez<br />
Chcę tu zatrzymać te chwile<br />
By nie uciekły<br />
By wiedzieli inni<br />
Jaka byłaś<br />
I jaka tam Jesteś<br />
Antonina Gromada<br />
Wszystkim nauczycielom kudowskim - z okazji Dnia<br />
Nauczyciela - składamy podziękowanie za pracę<br />
nad formow aniem naszej młodzieży uczeniem, zachęcaniem<br />
do poznawania świata i do umiłowania<br />
kultury polskiej. Przykładem nauczycielskiej postawy<br />
była działalność Teresy Karch. Sylwetka tej znakomitej<br />
pani znajdzie się w historii Kudowy Zdroju,<br />
jako świadectwo ofiarności i pracy dla naszej młodzieży<br />
i naszego miasta. Zamieszczony wiersz Antoniny<br />
Gromady oddaje uczucia nie tylko Autorki ale<br />
i nas wszystkich.<br />
Z najlepszymi życzeniami<br />
Redakcja
WYDARZENIE<br />
Moniuszko w Skansenie na Pstrążnej<br />
Polska Opera Kameralna z Łodzi pod<br />
przewodnictwem dyrektora Kazimierza<br />
Kowalskiego odniosła wielki sukces<br />
w Kudowie, wystawieniem „Strasznego<br />
dworu” Stanisława Moniuszki w skansenie<br />
w Pstrążnej 22. sierpnia br. Przybyło<br />
około 1800 widzów. Samochody<br />
parkowano od Hotelu Saint Georg przed<br />
Pstrążną do Doliny Stawów Maciejewskiego.<br />
Szła Kudowa i szli ludzie niemal<br />
z całej Polski. Szli z małymi dziećmi na<br />
rękach, pchali wózki dziecięce, prowadzili<br />
swoje pieski. Niektórzy nieśli składane<br />
krzesełka pielgrzymie, jakby przewidując,<br />
że wszystkie miejsca mogą być zajęte.<br />
Pod wiatrakiem ulokowało się około<br />
dwieście osób, których nie wliczaliśmy<br />
do owych 1800 na amfiteatrze. Okazuje<br />
się, że głos tu świetnie dolatywał i widać<br />
było scenę. Wcześniej przybył dyrektor<br />
opery pan Kazimierz Kowalski. Bywał<br />
dwukrotnie zanim rozpoczęto budowę<br />
scen. Teraz sprawdzał, czy uwzględniono<br />
jego życzenia. Wymagający artysta i szef<br />
zespołu powiedział wyrozumiale: jak na<br />
tak duże tempo przygotowań, spodziewałem<br />
się, że będzie gorzej. Ponad stu<br />
wykonawców, przedstawienia rozlokowało<br />
się w uroczych chatach skansenu,<br />
bajecznie oświetlonych. „Straszny dwór”<br />
przybliżał się do scenerii w wyobraźni<br />
Stanisława Moniuszki. Dla organizatorów<br />
przedstawienia i artystów najmilszy<br />
sercu jest widok, gdy trafiają pod<br />
strzechy. Ta ogromna ilość ludzi, idących<br />
w ciszy, a radośnie zaciekawionych, robiła<br />
wrażenie jakby misterium. Przedstawienie<br />
zaczęło się około 21-ej. Już się<br />
ściemniało. Gdy kończyło się, była już<br />
ciemna noc. Pstrążna nie ma oświetlenia<br />
ulicznego, a porządek przy parkowaniu<br />
i przechodzeniu rzeki ludzi był wprost<br />
wymarzony. Także mieszkańcy Pstrążnej<br />
zdali egzamin z kultury i cierpliwości.<br />
Kierowcy parkowali jak się dało, ale zdarzało<br />
się niekiedy popsuć komuś trawnik<br />
przed domem lub zastawić wjazd.<br />
Przywitanie i otwarcie. Od lewej: Czesław Kręcichwost (Burmistrz<br />
Kudowy), Piotr Borkowski (Dyrektor OKIS Wrocław)<br />
Nikt nie spotkał się z kąśliwymi uwagami.<br />
Samo przedstawienie podobało się<br />
wielkiej widowni. Co chwila rozlegały<br />
się gromkie brawa. Soliści, chór, balet<br />
i orkiestra z Łodzi zachwycały. Sceneria,<br />
naprędce wykonana wśród starych<br />
domów stwarzała wrażenie naturalności<br />
tym bardziej, że włączono do sceny jeden<br />
z starych domów skansenu.<br />
<strong>Muzeum</strong> na wolnym powietrzu, jakim<br />
jest skansen, to wymarzone miejsce<br />
do takich imprez. Zespół pracowniczy<br />
muzeum składa podziękowanie Wrocławskiemu<br />
Ośrodkowi <strong>Kultury</strong> i Sztuki<br />
i jego dyrektorowi panu Piotrowi Borkowskiemu<br />
za opracowanie całego programu<br />
przedsięwzięcia i sfinansowanie<br />
budowy scen. Burmistrzowi Kudowy<br />
panu Czesławowi Kręcichwostowi i samorządowi<br />
kudowskiemu dziękujemy za<br />
ufundowanie ławek na widowni amfiteatru.<br />
Słowa wdzięczności kierujemy do<br />
samorządu województwa dolnośląskiego<br />
za wspieranie tego projektu. Szczególne<br />
podziękowania kierujemy do wykonawców<br />
przedstawienia i dyrektora opery<br />
pana Kazimierza Kowalskiego za artyzm,<br />
piękne śpiewy, tańce i muzykę oraz cierpliwe<br />
znoszenie wszelkich niedogodności<br />
plenerowych. Dziękujemy zespołowi<br />
telewizji wrocławskiej i panu Maciejowi<br />
Kieresowi za pomoc w upiększeniu amfiteatru<br />
oraz za rejestrację telewizyjną<br />
spektaklu.<br />
Opera Moniuszki w krajobrazie sudeckim<br />
wypadła znakomicie i wielu uczestniczącym<br />
widzom z pobliskich miejscowości<br />
czeskich bardzo się podobała.<br />
„Straszny Dwór” w Pstrążnej umocnił<br />
tradycję moniuszkowską w Kudowie<br />
i przedstawienie to stało się wielkim wydarzeniem<br />
regionalnym.<br />
Dyrektor i Pracownicy <strong>Muzeum</strong><br />
Amfiteatr był już wypełniony na godzinę przed spektaklem<br />
1
ROZMOWA Z UCZONYM<br />
▶ prof. zw. dr hab. Jan Rzońca<br />
Redakcja „Pamiętnika” rozmawia<br />
z prof. zw. dr. hab. Janem Rzońcą<br />
Pamiętnik Kudowski (PK): Panie Profesorze,<br />
jaki jest ten świat? Czy historia<br />
pozwala nam dostrzec jakiś sens w tym<br />
wszystkim, co dzieje się na świecie od początków<br />
po dzień dzisiejszy.<br />
Prof. Jan Rzońca (J.R.): Trudno w krótkiej<br />
wypowiedzi ocenić dzisiejszy świat.<br />
Z pewnością można powiedzieć, że jest<br />
bardzo ciekawy, skomplikowany, zróżnicowany<br />
i w wielu rejonach skonfliktowany<br />
a także globalizujący się. Cechy<br />
te wynikają z położenia geograficznego,<br />
warunków przyrodniczych (szczególnie<br />
klimatycznych), podziałów rasowych,<br />
narodowościowych, kulturowych,<br />
wyzna niowych, politycznych i ekonomicznych<br />
oraz z odmiennych dziejów<br />
historycznych poszczególnych kontynentów<br />
i państw świata. O różnorodności<br />
państw świata i ich odmiennościach<br />
historycznych świadczy chociażby fakt,<br />
że według „Leksykonu państw świata”<br />
wydanego w 2008 r., liczba niepodległych<br />
państw na naszym globie wzrosła<br />
do 197. Te olbrzymie przeobrażenia na<br />
mapie politycznej świata nastąpiły po<br />
II wojnie światowej. Współcześnie uwidaczniającym<br />
się zjawiskiem w świecie<br />
jest jego globalizacja a z drugiej strony<br />
ruchy nacjonalistyczne i separatystyczne<br />
(np.: Kosowo, działalność islamistów,<br />
IRA i ETA), które dążą do osiągnięcia<br />
swych celów przez stosowanie krwawego<br />
terroru i zamachów na ludność cywilną,<br />
co stanowi olbrzymie zagrożenie dla<br />
mieszkańców świata.<br />
Historia pozwala wyjaśnić te wszystkie<br />
skomplikowane problemy współczesnego<br />
globu. Aby zrozumieć teraźniejszość<br />
konieczna jest znajomość<br />
przeszłości i to zarówno dziejów naszego<br />
państwa, naszych bezpośrednich<br />
państwowych sąsiadów, jak również<br />
państw Europy i świata. Elity rządzące<br />
powinny korzystać z doświadczeń historycznych,<br />
wykorzystując je w swych<br />
działaniach dla dobra państw i ich obywateli.<br />
Historia winna uczyć i wychowywać,<br />
dlatego też nie bez uzasadnienia<br />
jest maksyma „Historia magistra vitae<br />
est” (Historia jest nauczycielką życia).<br />
PK: Czy historia Polski przygnębia Pana,<br />
czy daje powód dumy lub optymizmu?<br />
J.R: Dziejów naszej Ojczyzny nie można<br />
ocenić jednoznacznie. Polska posiada<br />
bardzo bogatą przeszłość historyczną.<br />
Były w niej wzloty i upadki, momenty<br />
wzniosłe, którymi możemy się szczycić<br />
i być z nich dumni, jak również i te,<br />
które doprowadziły do upokorzenia naszego<br />
narodu a w dalszej konsekwencji<br />
spowodowały upadek I Rzeczypospolitej<br />
i rozbiory, które wymazały Polskę<br />
z map Europy.<br />
Wspaniałym okresem w naszych<br />
dziejach był wzrost potęgi Polski za<br />
panowania Jagiellonów, w tym szczególnie<br />
wiek szesnasty zwany „Złotym”.<br />
w którym kraj nasz osiągnął wzrost<br />
terytorialny, pełnię rozkwitu renesansowej<br />
kultury, nauki i sztuki. Rozwijała<br />
się nowoczesna myśl polityczna, a pod<br />
względem tolerancji religijnej Rzeczpospolita<br />
jako „państwo bez stosów” była<br />
przykładem i wzorem godnym do naśladowania<br />
dla innych krajów Europy,<br />
tonących w krwi wskutek toczonych<br />
wojen religijnych. Pomyślnie rozwijała<br />
się gospodarka, kwitł handel krajowy<br />
Prof. Rzońca u Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego w Belwederze, na promocji profesorskiej<br />
2
ROZMOWA Z UCZONYM<br />
▶ prof. zw. dr hab. Jan Rzońca<br />
i zagraniczny. Jednym słowem Polska<br />
pod względem ogólnego rozwoju prawie<br />
do końca XVI w. nie ustępowała<br />
krajom Europy Zachodniej.<br />
Gorszy był już wiek siedemnasty zwany<br />
„Srebrnym”. Rzeczpospolita prowadziła<br />
liczne wojny ze Szwecją, Rosją, Turcją oraz<br />
walki z najazdami tatarskimi i powstaniami<br />
kozackimi. Z wojen tych wyszła<br />
z dużymi stratami terytorialnymi. Dumą<br />
napawa odsiecz wiedeńska (1683 r.) Jana<br />
III Sobieskiego, ale był to już ostatni tak<br />
wielki sukces militarny upadającej Rzeczypospolitej<br />
szlacheckiej.<br />
Losy XVIII-wiecznej Polski są szczególnym<br />
przypadkiem w jej historii.<br />
Unicestwiona została nie w czasie całkowitego<br />
rozkładu aparatu władzy<br />
państwowej w czasach saskich (1697-<br />
1763), ale w okresie wkroczenia na<br />
drogę poważnych reform politycznoustrojowych<br />
państwa. Nastąpiło to<br />
m.in. wskutek zdrady narodowej, której<br />
synonimem stała się „targowica”. Określenie<br />
to często jest przypisywane tym,<br />
którzy działali w późniejszych czasach<br />
na szkodę państwa.<br />
Wiek XIX, mimo trójzaborowej niewoli<br />
narodowej wykazał, że naród polski<br />
był zdolny stawiać bohaterski opór<br />
trzem zaborcom w obronie tożsamości<br />
narodowej. To właśnie naród swą<br />
postawą doprowadził do odzyskania<br />
niepodległości w 1918 r. Potrafił umiejętnie<br />
walczyć o granice państwa, zunifikować<br />
kraj pod względem politycznoprawno-ustrojowym<br />
i gospodarczym.<br />
W okresie okupacji Polacy umieli się<br />
skonsolidować, aby podjąć wprost heroiczną<br />
walkę z okupantem hitlerowskim. Po<br />
odzyskaniu niepodległości potrafili, niezależnie<br />
od układów politycznych, scalić kraj<br />
w nowych granicach i podjąć jego odbudowę<br />
i rozbudowę gospodarczą.<br />
Wymienione na przestrzeni wieków<br />
tylko niektóre pozytywne, bohaterskie<br />
i heroiczne wręcz czyny Polaków dają<br />
powód do dumy i napawają optymizmem.<br />
Rodzi się jednak pytanie, czy<br />
Polacy tylko w chwilach zagrożenia<br />
zewnętrznego potrafią być solidarni<br />
i skonsolidowani, bo takimi są, o czym<br />
świadczą fakty z przeszłości. Szkoda jednak,<br />
że w warunkach normalnego życia<br />
są skłóceni, zawistni i prowadzą często<br />
nieczystą grę polityczną, aby uzyskać<br />
własne cele osobiste, czy też partyjne<br />
kosztem przeciwnika, jego zdeprecjonowania<br />
i odsunięcia od wpływów i władzy.<br />
Szkoda, że nie zawsze potrafią solidarnie<br />
podejmować starania o lepszą przyszłość<br />
i dobro naszego narodu i państwa.<br />
Mimo znacznych negatywnych cech<br />
Polaków należy z optymizmem patrzeć<br />
w naszą narodową przyszłość i wierzyć,<br />
że mądrość i rozsądek przezwycięży<br />
indywidualne, partykularne i partyjne<br />
interesy pewnej części polityków.<br />
PK: Jakim zagadnieniom badawczym poświęcił<br />
Pan szczególną uwagę?<br />
J.R: W swej dotychczasowej działalności<br />
naukowej zajmowałem się historią nowożytną<br />
Polski (1492-1795), a szczególnie<br />
schyłkiem XVI w. i pierwszą ćwiercią<br />
XVII w. Przedmiotem moich zainteresowań<br />
była przede wszystkim polityka wewnętrzna<br />
i zagraniczna Rzeczypospolitej,<br />
liczącej w szczytowym okresie rozwoju<br />
terytorialnego blisko milion km 2 (1634r.<br />
− 990 000 km 2 ). Szczególną uwagę poświęciłem<br />
dziejom parlamentaryzmu<br />
polskiego tego okresu, który pozwala<br />
odtworzyć szczegółowy obraz sytuacji<br />
wewnętrznej i zagranicznej kraju. Moje<br />
naukowe zainteresowania i publikacje<br />
wiążą się również z krajami leżącymi za<br />
wschodnią granicą dzisiejszej Polski (Litwa,<br />
Łotwa, Białoruś, Ukraina i Rosja). Ta<br />
problematyka badawcza łączy się z działalnością<br />
naukową Katedry Historii Krajów<br />
Europy Środkowo-Wschodniej Instytutu<br />
Historii Uniwersytetu Opolskiego,<br />
którą od kilkunastu lat kieruję. Badania<br />
te dotyczą stosunków wyznaniowych<br />
w Rzeczypospolitej od XVI do XVIII w.<br />
oraz na ziemiach polskich pod zaborem<br />
rosyjskim w XIX w., stosunków polskorosyjskich<br />
na przestrzeni od XVI do XIX<br />
w., zesłań Polaków na Syberię w pamiętnikarstwie<br />
polskim od schyłku XVIII w.<br />
aż do II wojny światowej włącznie. Jako<br />
Sądeczanin z pochodzenia i urodzenia<br />
zajmowałem się także historią Galicji ze<br />
szczególnym uwzględnieniem dziejów<br />
Sądecczyzny.<br />
PK: Jakie są plany Pana Profesora w działalności<br />
naukowej na najbliższe lata?<br />
J.R: W swych planach naukowych na<br />
najbliższe lata zamierzam nadal zajmować<br />
się problematyką historyczną krajów<br />
Europy Środkowo-Wschodniej. Katedra,<br />
którą kieruję w ostatnich latach<br />
wydała cztery poważne prace zbiorowe<br />
dotyczące tego regionu. Wraz z moimi<br />
pracownikami katedry, mimo trudności<br />
finansowych, będziemy kontynuować<br />
publikowanie prac zbiorowych i indywidualnych<br />
o tematyce dotyczącej<br />
krajów Europy Środkowo-Wschodniej.<br />
Podobnie jak dotychczas zamierzamy<br />
aktywnie uczestniczyć w konferencjach<br />
krajowych, międzynarodowych i zagranicznych<br />
(Ukraina, Białoruś, Czechy,<br />
Słowacja, Niemcy). Obecnie zgłosiłem<br />
swój akces jako uczestnik − referent na<br />
międzynarodową konferencję naukową<br />
do Mińska (październik 2009) i do<br />
Charkowa na Ukrainie (listopad 2009).<br />
PK: Profesorowie wyższych uczelni cieszą<br />
się w Polsce ogromnym autorytetem. Jak<br />
można wspiąć się na takie wyżyny i co<br />
pod tym względem doradziłby Pan Profesor<br />
kudowskiej młodzieży?<br />
J.R: Dochodzenie do kolejnych stopni<br />
naukowych to z jednej strony pasja,<br />
mobilizująca do pracy badawczej i osiągania<br />
z niej satysfakcji, a w wypadku<br />
pracowników naukowych wyższych<br />
uczelni, konieczność zdobywania kolejnych<br />
stopni „wtajemniczenia” naukowego,<br />
ponieważ nie uzyskanie w określonym<br />
przepisami czasie kolejnych<br />
tytułów naukowych (doktor, doktor habilitowany)<br />
grozi pracownikowi naukowemu<br />
„wyrotowaniem” z pracy.<br />
Praca naukowa, niezależnie od podjętego<br />
kierunku badań, wymaga samodyscypliny,<br />
systematyczności, dociekliwości,<br />
cierpliwości i wytrwałości. Daje<br />
jednak dużo radości i satysfakcji z osią-<br />
3
ROZMOWA Z UCZONYM<br />
▶ prof. zw. dr hab. Jan Rzońca<br />
ganych wyników, z czasem staje się jedną<br />
z najważniejszych pasji życiowych.<br />
Cóż mogę radzić kudowskiej młodzieży?<br />
Przede wszystkim uświadomienia<br />
sobie, że trzeba się solidnie uczyć.<br />
Warto studiować i to nie tylko dla uzyskania<br />
dyplomu ukończenia wyższej<br />
uczelni, ale przede wszystkim dla realizacji<br />
własnych zainteresowań i wzbogacenia<br />
swojej osobowości. Decydując<br />
się na wybór studiów należy brać pod<br />
uwagę nie tyle kierunki „modne”, ale<br />
dające możliwości przyszłego zatrudnienia<br />
oraz realizację swoich upodobań<br />
i pasji życiowych. Praca podjęta zgodnie<br />
z własnymi zainteresowaniami staje<br />
się nie tylko obowiązkiem, ale może być<br />
również wielką przyjemnością i źródłem<br />
satysfakcji.<br />
PK: Kudowianie z sympatią wspominają<br />
Pana Profesora jako niegdysiejszego swojego<br />
pedagoga w liceum. A jak Pan wspomina<br />
kudowskie liceum i jego uczniów?<br />
J.R: W Liceum Ogólnokształcącym w Kudowie<br />
Zdroju pracowałem przez 10 lat<br />
jako nauczyciel historii. Trzykrotnie byłem<br />
wychowawcą klasowym. Dwukrotnie doprowadziłem<br />
swych podopiecznych do<br />
matury. Będąc po raz trzeci wychowawcą<br />
opiekowałem się moimi wychowankami<br />
do ukończenia drugiej klasy liceum. Nie<br />
zdążyłem ich doprowadzić do matury,<br />
ponieważ w rok po uzyskaniu doktoratu<br />
podjąłem pracę w Wyższej Szkole Pedagogicznej<br />
w Opolu (rok akademicki<br />
1981/1982), która w 1994 r. przekształcona<br />
została w Uniwersytet Opolski, gdzie<br />
nadal pracuję.<br />
Pracę w kudowskim liceum kierowanym<br />
wówczas przez dyrektora mgr.<br />
Franciszka Śleziaka, a w końcowym okresie<br />
mojej pracy przez, nieżyjącego już<br />
niestety, mgr. Zbigniewa Krysiaka wspominam<br />
miło i z wielkim sentymentem.<br />
Dyrektorzy potrafili wytworzyć dobrą<br />
atmosferę w pracy. Istniały stosunki wzajemnego<br />
zrozumienia między dyrekcją<br />
a nauczycielami oraz między gronem pedagogicznym<br />
a uczniami. Mieliśmy zdolnych,<br />
ambitnych i pracowitych uczniów,<br />
którzy osiągali dobre oraz bardzo dobre<br />
wyniki w nauce i sporcie (sukcesy w siatkówce<br />
na szczeblu wojewódzkim zarówno<br />
dziewcząt jak i chłopców). Większość<br />
naszych absolwentów po pomyślnie<br />
zdanych egzaminach wstępnych była<br />
przyjmowana na wyższe uczelnie, przy<br />
olbrzymiej wówczas konkurencji. Moi<br />
uczniowie i wychowankowie dostawali<br />
się na różne kierunki studiów, w tym<br />
również − humanistyczne. Zostali prawnikami,<br />
historykami, polonistami, inżynierami<br />
i lekarzami, ukończyli również<br />
różne filologie i inne kierunki studiów.<br />
Czas upływa szybko, niestety zbyt szybko.<br />
Cieszy jednak fakt, że pomimo jego<br />
upływu więzi wzajemnego szacunku,<br />
sympatii, zrozumienia i potrzeby wzajemnych<br />
spotkań dotrwały do czasów<br />
obecnych. Wyrazem tego są kilkakrotne<br />
spotkania − zjazdy organizowane przez<br />
moich byłych wychowanków z okazji<br />
okrągłych rocznic zdania matury (20<br />
i 25-lecia), pomimo że są Oni rozproszeni<br />
nie tylko po Polsce, ale również daleko<br />
poza jej granicami.<br />
PK: Prosimy przypomnieć naszym czytelnikom<br />
jakie są korzenie Pana Profesora<br />
i jak Pan trafił do Kudowy?<br />
J.R: Z pochodzenia i urodzenia jestem<br />
Sądeczaninem. W Nowym Sączu ukończyłem<br />
Liceum Pedagogiczne. Pracę<br />
nauczycielską rozpocząłem na Sądecczyźnie<br />
w połemkowskiej wiosce Florynka<br />
na trasie drogowej Grybów – Krynica-Zdrój.<br />
Pracowałem tam niespełna<br />
8 miesięcy, ponieważ zostałem powołany<br />
do 2-letniej zasadniczej służby wojskowej.<br />
Po jej odbyciu postanowiłem<br />
podjąć pracę nauczycielską w powiecie<br />
jeleniogórskim. Skąd taka decyzja, skoro<br />
Sądecczyzna jest malowniczym regionem<br />
pod względem geograficznoprzyrodniczym,<br />
ciekawym historycznie<br />
i posiadającym bogatą i bardzo różnorodną<br />
kulturę i sztukę, w tym również<br />
ludową. Otóż młodość ma to do siebie,<br />
że pragnie się poznawać to co nowe<br />
i być tam, gdzie się jeszcze dłużej nie<br />
było. W okresie nauki w Liceum Pedagogicznym<br />
w Nowym Sączu, a następnie<br />
w czasie półrocznej służby wojskowej<br />
w Podoficerskiej Szkole Radiotechnicznej<br />
w Jeleniej Górze miałem okazję<br />
poznać piękno Kotliny Jeleniogórskiej<br />
i Karkonoszy. Zostałem zauroczony tym<br />
regionem.<br />
Po odbyciu służby wojskowej postanowiłem<br />
zrealizować podjęte wcześniej<br />
zamierzenia. Zgłosiłem się do Kuratorium<br />
Okręgu Szkolnego we Wrocławiu,<br />
aby podjąć pracę w powiecie jeleniogórskim.<br />
Splot okoliczności sprawił, że<br />
trafiłem do powiatu kłodzkiego, konkretnie<br />
do Ołdrzychowic Kłodzkich (na<br />
trasie z Kłodzka do Lądka-Zdroju). Przepracowałem<br />
tam ponad rok, po czym<br />
również wskutek różnych zbiegów okoliczności<br />
w roku szkolnym 1963/64 uzyskałem<br />
przeniesienie do pracy w Szkole<br />
Podstawowej w Kudowie Czermnej.<br />
Przepracowałem tam 9 lat. Uczyłem<br />
historii, geografii i wychowania fizycznego.<br />
Tam też poznałem moją Żonę,<br />
mieszkankę Czermnej, świeżo upieczoną<br />
nauczycielkę Szkoły Podstawowej<br />
nr 2 w Kudowie-Zdroju, absolwentkę<br />
Liceum Pedagogicznego w Kłodzku.<br />
Wkrótce pobraliśmy się. Po ślubie ukończyłem<br />
historię z geografią w II Studium<br />
Nauczycielskim we Wrocławiu, później<br />
studia historyczne w WSP w Opolu. Natomiast<br />
Żona ukończyła matematykę<br />
na Studium Nauczycielskim w Legnicy,<br />
następnie matematykę w WSP w Opolu,<br />
uzyskując stopień magistra. W trakcie<br />
kontynuowanych studiów urodził nam<br />
się syn Janusz i córka Beata. Obydwoje<br />
również ukończyli studia pedagogiczne<br />
i są nauczycielami. Jaki zawód wybiorą<br />
wnukowie trudno teraz przewidzieć.<br />
Decyzję o przybyciu do Kudowy uważam<br />
za szczęśliwą i trafnie podjętą<br />
w moim życiu, zarówno pod względem<br />
zawodowym jak i rodzinnym. Ziemia<br />
Kłodzka (w tym również Kudowa) zauroczyła<br />
mnie. W celu propagowania jej<br />
piękna, zabytków i bogatej, chociaż bardzo<br />
skomplikowanej historii, zostałem<br />
przewodnikiem sudeckim. Poszerzając<br />
swoje zainteresowania turystyczno-krajoznawcze<br />
zdobyłem licencję pilota wy-<br />
4
ROZMOWA Z UCZONYM<br />
▶ prof. zw. dr hab. Jan Rzońca<br />
cieczek zagranicznych oraz uprawnienia<br />
przewodnickie na Pragę − stolicę Czech.<br />
O moim przywiązaniu do Kudowy-Zdroju<br />
niech świadczy fakt, że od 1981 r. dojeżdżam<br />
do pracy na opolską uczelnię zamiast<br />
przenieść się i zamieszkać na stałe<br />
wraz z rodziną w Opolu, również pięknym<br />
i prężnie rozwijającym się mieście<br />
wojewódzkim.<br />
PK: Na zakończenie przejdźmy do<br />
70-tej rocznicy września 1939 r. Czy pamięć<br />
września ‘39 i wojny ma jakieś znaczenie<br />
w dzisiejszych postawach Polaków?<br />
J.R: Wrzesień 1939 r. rozpoczął tragiczny<br />
w dziejach narodu i państwa polskiego<br />
niemal siedmioletni okres okupacji<br />
hitlerowskiej i radzieckiej. 1 września<br />
Niemcy uderzyły na Polskę, a 17 września<br />
Armia Czerwona zajęła wschodnie<br />
obszary II Rzeczypospolitej.<br />
Naród polski w okresie okupacji<br />
hitlerowskiej wykazał się niezwykłą<br />
solidarnością, bohaterstwem, wręcz<br />
heroizmem w walce z hitlerowskim<br />
okupantem. Żołnierze polscy, walczyli<br />
z Niemcami na różnych frontach II<br />
wojny światowej. W kraju Polacy stworzyli<br />
na niesłychaną skalę ruch oporu,<br />
walcząc i dokonując licznych dywersji<br />
oraz sabotaży przeciwko niemieckiemu<br />
okupantowi. Ta bohaterska i nieugięta<br />
postawa na trwałe weszła do naszej historii<br />
i historii II wojny światowej.<br />
Jak pamięć września i II wojny światowej<br />
wpływa na dzisiejsze postawy<br />
Polaków? Aby to ocenić należałoby<br />
na ten temat przeprowadzić badania<br />
socjologiczno-historyczne i to w odniesieniu<br />
do różnych grup wiekowych<br />
Polaków. Z codziennej obserwacji zachowań<br />
i potocznych rozmów wynika,<br />
że inaczej pamiętają i wypowiadają się<br />
na ten temat Polacy, którzy byli bezpośrednimi<br />
uczestnikami tych wydarzeń<br />
i przeżyli koszmar okupacji. Inne postawy<br />
reprezentuje dzisiejsza młodzież,<br />
szczególnie ta która nie interesuje się<br />
historią, w tym okresem II wojny światowej.<br />
Z pewnością znaczna część ludzi<br />
młodych i średniego pokolenia, która<br />
wrzesień 1939 r. i okupację zna z lekcji<br />
i podręczników historii oraz z opowiadań<br />
najstarszych członków rodziny,<br />
bezpośrednich uczestników tych wydarzeń,<br />
traktuje je jako coś odległego, nie<br />
zawsze wierząc, że te tragiczne wydarzenia<br />
miały w takim wymiarze miejsce.<br />
Należy sądzić, że ludzie młodzi, dobrze<br />
wykształceni, znający obce języki, czujący<br />
się Europejczykami, chętnie podejmujący<br />
pracę w innych krajach niż<br />
własnym, chcą żyć przyszłością, korzystać<br />
z dobrodziejstw, które daje im jednocząca<br />
się Europa, niechętnie na co<br />
dzień powracają do okropności okupacji<br />
i do przeszłej martyrologii naszego<br />
narodu, co nie oznacza, że nie są dumni<br />
z naszej przeszłości i bohaterskiej walki<br />
z okupantem. Nie chcą jednak dzielić,<br />
ale jednoczyć i trudno się temu dziwić.<br />
Postawy te mogą być z goryczą i rozczarowaniem<br />
przyjmowane przez starszą<br />
i rozpatrującą bohaterską przeszłość<br />
część społeczeństwa, ale też trzeba je<br />
traktować ze zrozumieniem i zarazem<br />
przedstawiać młodzieży prawdziwy<br />
i obiektywny przebieg tych wydarzeń,<br />
które nie powinny ulec wypaczeniu,<br />
przedawnieniu i zapomnieniu. Należy<br />
też uświadamiać młode społeczeństwo,<br />
że to nie Polacy wywołali II wojnę<br />
światową, ale przeżyli na szeroką skalę<br />
eksterminacje, deportacje i repatriacje.<br />
Musieli opuścić swoje domy i zamieszkałe<br />
od wieków ziemie rodzinne i że nie<br />
oni zdecydowali o „wypędzeniach”, tych<br />
którzy wojnę wywołali i ją przegrali.<br />
W imieniu Redakcji rozmawiał<br />
Redaktor Naczelny.<br />
<br />
STRATEGIA ROZWOJU OŚWIATY<br />
W KUDOWIE-ZDROJU NA LATA 2009-2015.<br />
Rada Miejska Kudowy-Zdroju przyjęła 18. czerwca 2009 r. „Strategię rozwoju oświaty w gminie<br />
Kudowa-Zdrój na lata 2009-2015”. Strategia obejmuje etap edukacji elementarnej (przedszkolnej),<br />
edukacji na poziomie szkoły podstawowej i gimnazjum oraz swoim zasięgiem oddziaływuje<br />
na młodzież i osoby dorosłe. Polityka oświatowa władz gminy uwzględnia trzy elementy:<br />
cele, sposoby i środki. Polityka oświatowa gminy jest elementem szerszej polityki strategii rozwoju<br />
gminy, jest realizowana w oparciu o posiadane zasoby i środki budżetowe. Przedstawiamy<br />
skrótowo najważniejsze dane statystyczne oraz projektowane rozwiązania wynikające przede<br />
wszystkim ze skutków demograficznych, a także projektowane remonty, modernizacje oraz<br />
przewidywane efekty dydaktyczne.<br />
c. d. na str. 6<br />
5
Stan demograficzny gminy w latach 2001-2008<br />
przedstawia się następująco:<br />
ROK LICZBA URODZENIA ZGONY<br />
MIESZKAŃCÓW<br />
2001 10803 103 82<br />
2002 10677 71 109<br />
2003 10615 94 89<br />
2004 10611 99 101<br />
2005 10568 107 105<br />
2006 10480 102 124<br />
2007 10385 90 125<br />
2008 10371 107 114<br />
W ciągu ostatnich 8 lat liczba<br />
mieszkańców gminy spadła<br />
o 432 osoby, co stanowi 4%<br />
w stosunku do liczby mieszkańców<br />
z 2001 r. Tendencje<br />
dotyczące spadku przyrostu naturalnego<br />
są zbieżne z tendencjami<br />
w kraju. W przypadku<br />
dłużej utrzymującego się spadku<br />
przyrostu naturalnego będzie<br />
to miało wpływ na potrzebną<br />
ilość miejsc w szkołach,<br />
jak również w dalszej perspektywie<br />
na sytuację na rynku pracy.<br />
1. Zespół Przedszkolno-Żłobkowy, ul. 11. Maja 16 oraz ul. Buczka 9 173<br />
2. Szkoła Podstawowa Nr 3, ul. Kościuszki 58 20<br />
3. Zespół Szkół Publicznych, Szkoła Podstawowa Nr 2 50<br />
4. Zespół Szkół Społecznych, ul. Słone 10<br />
RAZEM 253<br />
Rok szkolny 2008/2009 2014/15<br />
1. Szkoła Podstawowa Nr 3, ul. Kościuszki 104 0<br />
2. Zesp. Szk. Publ. im. Jana Pawła II<br />
ul. Szkolna 8 186 228<br />
ul. Buczka 9 185 235<br />
3. Zesp. Szk. Społ. Szk. Podst., ul. Słone 72 72 92<br />
RAZEM 547 555<br />
Rok szkolny 2008/2009 2014/15<br />
1. Zesp. Szk. Publ. Gimn., ul. Szkolna 8 293 239<br />
2. Zesp. Szk. Społecznych Gimn., ul. Słone 72 46 41<br />
RAZEM 339 239<br />
1. Zesp. Szk. Publ. Szk. Podst nr. 2 58<br />
Bud. Szk., ul. Buczka 9 54<br />
Bud. Szk., ul. Szkolna 8 4<br />
2. Zesp. Szk. Publ. Gimnazjum 64<br />
3. Szk.Podst. nr 3 38<br />
RAZEM 160<br />
1. Zep. Szk. Publ. Szk. Podst. Nr 2 11,84<br />
2. Zesp. Szk. Publ. Gimnazjum 11,96<br />
3. Szk. Podst. Nr 3 8,99<br />
4. Zesp. Przedszk-Żłobk. 12,59<br />
RAZEM 11,39<br />
Stan uczniów<br />
w roku szkolnym 2008/2009<br />
w edukacji przedszkolnej:<br />
Stan uczniów<br />
w szkolnictwie podstawowym<br />
w roku szkolnym 2008/2009 oraz<br />
2014/2015<br />
(prognoza demograficzna)<br />
Stan uczniów w gimnazjum:<br />
Dowożenie uczniów<br />
w roku szkolnym 2008/2009<br />
Liczba uczniów/liczbę etatów<br />
nauczycielskich (bez „0”)<br />
w roku szkolnym 2008/2009<br />
6
c. d. ze str. 6<br />
Planowane remonty i modernizacje obiektów szkolnych:<br />
1. Modernizacja i termomodernizacja bud. ul.Szkolna 8: przebudowa dachu,<br />
wykonanie windy, remont toalet (zakończenie 15.09.2009 r.), przebudowa<br />
kotłowni obejmująca zmianę sposobu ogrzewania z zasilania z kotłowni<br />
centralnej na kotłownię lokalną, remont nawierzchni wokół budynku.<br />
2. Bud. ul. Buczka 9: budowa boiska sportowego.<br />
3. Budowa pełnowymiarowej hali sportowej przy ul. Szkolnej.<br />
4. Budowa obiektu dla dzieci w wieku przedszkolnym i żłobkowym<br />
przy ul. Szkolnej.<br />
5. Włączenie Szkoły Podstawowej Nr 3 do Zesp. Szk. Publicznych w 2011 r.<br />
Wydzielenie dobudowanej, nowej części na potrzeby świetlicy środowiskowej<br />
i prowadzenia działalności na rzecz społeczności lokalnej<br />
6. Adaptacja pomieszczeń w budynku przy ul. Marchlewskiego 4 z przeznaczeniem<br />
na świetlicę środowiskową.<br />
Planowane zadania dydaktyczne:<br />
1. Zakup pomocy dydaktycznych.<br />
2. Doskonalenie nauczycieli zgodnie z potrzebami szkoły.<br />
3. Organizacja kół przedmiotowych.<br />
4. Kontynuacja działań obejmujących dożywianie i pomoc stypendialną.<br />
5. Organizacja zajęć pozalekcyjnych.<br />
6. Nauka dwóch języków obcych.<br />
7. Rozwój nauk ścisłych – przystąpienie do programu „Pracownia przyrodnicza<br />
w każdej gminie”.<br />
Przedstawione działania muszą być sfinansowane ze środków z budżetu<br />
gminy nie mniej jednak w znacznym stopniu ze środków zewnętrznych,<br />
ponieważ gmina nie jest w stanie udźwignąć kosztów zadań<br />
związanych z rozwojem edukacji. Poszukiwanie zewnętrznych źródeł<br />
finansowania zarówno ze środków UE jak i budżetu państwa daje możliwość<br />
zrealizowania założonych zadań.<br />
Hołd mieszkańców Kudowy<br />
dla Ks. Jana Myjaka<br />
Honorowego Obywatela<br />
Kudowy-Zdroju<br />
W niedzielę 21 czerwca 2009 r. o godz. 12.00 mieszkańcy Kudowy-<br />
Zdroju szczelnie wypełnili kościół pw. św. Bartłomieja, aby wspólnie<br />
z kudowskimi kapłanami, gośćmi Kudowy-Zdroju, a przede wszystkim<br />
z księdzem Jubilatem Janem Myjakiem i jego najbliższą rodziną dziękować<br />
Panu Bogu za 50 lat posługi kapłańskiej. Nie zabrakło na tej uroczystości<br />
władz miejskich, przedstawicieli różnych instytucji, stowarzyszeń<br />
i fundacji, nie zabrakło też parafian<br />
księdza Jana, który przez<br />
szereg lat był proboszczem w parafii<br />
św. Bartłomieja.<br />
Z okazji Złotego Jubileuszu Referat<br />
<strong>Kultury</strong>, Sportu i Promocji<br />
Urzędu Miasta w Kudowie-<br />
Zdroju we współpracy z bliskim<br />
przyjacielem księdza Jana<br />
Myjaka, Panem Bronisławem<br />
Kamińskim, przygotował w godzinach<br />
popołudniowych w Teatrze<br />
Zdrojowym uroczysty<br />
koncert dedykowany ukochanemu<br />
przez Kudowian księdzu.<br />
Zainteresowanie uroczystością<br />
przeszło wszelkie oczekiwania<br />
organiza torów. Chociaż<br />
koncert rozpoczynał się<br />
o godzinie 17.00 to pierwsi goście<br />
zajmowali miejsca już<br />
przed godziną 16.00 i jak się<br />
okazało mieli rację, że tak<br />
wcześnie przybyli, gdyż przed<br />
siedemnastą nie było już ani jednego<br />
miejsca siedzącego i mnóstwo<br />
osób uczestniczyło w uroczystości<br />
na stojąco.<br />
Na widowni zasiedli m.in. Przewodniczący<br />
Rady Miejskiej Pan<br />
Bogusław Burger, Burmistrz<br />
Miasta Czesław Kręcichwost,<br />
Wiceburmistrz Piotr Maziarz,<br />
przedstawiciele środowisk kombatanckich,<br />
duchowieństwo, radni,<br />
zaproszeni goście, przyjaciele,<br />
znajomi, sąsiedzi Jubilata,<br />
a nawet przebywający w Kudowie<br />
kuracjusze. Obok księdza<br />
Jana na scenie znaleźli się<br />
Jego najbliżsi przyjaciele, Pan<br />
prof. Bogdan Sujak mieszkający<br />
w Kudowie-Pstrążnej światowej<br />
sławy fizyk i Pan Bronisław<br />
Kamiński – Dyrektor <strong>Muzeum</strong><br />
<strong>Kultury</strong> <strong>Ludowej</strong> Pogórza<br />
<strong>Sudeckiego</strong>.<br />
7
HONOROWY OBYWATEL<br />
Jako pierwszy na deskach Teatru<br />
pojawił się kudowski chór<br />
Sta Allegro pod dyrekcją Roberta<br />
Wajlera, który wystąpił<br />
ze specjalnie przygotowanym<br />
na tę uroczystość repertuarem.<br />
Piękny występ działającego od<br />
zaledwie kilku miesięcy z nowym<br />
dyrygentem chóru, oczarował<br />
księdza Jubilata oraz<br />
tłumnie zgromadzoną publiczność.<br />
<br />
Postać księdza Jana w żartobliwym<br />
i pełnym serdeczności tonie<br />
przedstawił Pan Bronisław<br />
Kamiński, po nim na scenie<br />
z życzeniami i prezentami pojawili<br />
się kolejno Pan Bogusław<br />
Burger − Przewodniczący Rady<br />
Miejskiej, Pani Helena Żełubowska<br />
− Prezes Związku Sybiraków<br />
Koło w Kudowie-Zdroju,<br />
Pan Bogusław Jakubczak − Prezes<br />
Związku Kombatantów<br />
Rzeczy pospolitej Polskiej i Byłych<br />
Więźniów Politycznych<br />
przy b. KZPB, Pan Tadeusz Dub<br />
− Prezes Związku Kombatantów<br />
Rzeczypospolitej Polskiej<br />
i Byłych Więźniów Politycznych<br />
Koło Miejsko-Gminne. Przybył<br />
także Starosta Kłodzki Krzysztof<br />
Baldy, który podziękował Jubilatowi<br />
za dokonania społeczne<br />
i duszpasterskie oraz przekazał<br />
życzenia od siebie i swoich<br />
rodziców, obecnych na sali. Życzenia<br />
składali także kudowscy<br />
radni, dzieci niepełnosprawne<br />
ze Stowarzyszenia Pomocy<br />
Osobom Niepełnosprawnym<br />
oraz z nieformalnego Stowarzyszenia<br />
KLIKA im. Tereni Karch,<br />
Pani Anna Norowska-Kieca −<br />
Prezes Stowarzyszenia na Rzecz<br />
Rozwoju Miasta Kudowy-Zdroju,<br />
Jubilat z przyjaciółmi . Od prawej: prof.Bogdan Sujak, Jubilat Ks.Jan Myjak, Bronisław Kamiński<br />
Pan Tadeusz Szełęga − Prezes<br />
Klubu Honorowych Dawców<br />
Krwi im. Zbyszka Iwanickiego<br />
w Kudowie-Zdroju, przedstawiciele<br />
Polskiego Zwią zku Wędkarskiego<br />
− Pan Kazimierz Stolarz<br />
i Pszczelarskiego − Pan Stanisław<br />
Wołowiec jako, że ksiądz<br />
był zapalonym wędkarzem<br />
i pszcze larzem, Pan Leszek<br />
Skrzypczak – Przewodniczący<br />
Rady Społecznej Szpitala Rehabilitacyjno-Hematologicznego<br />
„ORLIK” w latach 1990-2005,<br />
w tym okresie Ksiądz Jan Myjak<br />
pełnił w Szpitalu funkcję kapelana,<br />
przyjaciele, znajomi, sąsiedzi,<br />
mieszkańcy pobliskich<br />
miejscowości Lewina, Jeleniowa,<br />
Dańczowa, Gołaczowa i jeszcze<br />
wiele innych osób, których nie<br />
sposób tutaj wymienić. W trakcie<br />
uroczystości zostały dostarczone<br />
księdzu Janowi depesze<br />
gratulacyjne od Pani prof. dr<br />
Alicji Chybickiej z Kliniki Hematologii<br />
Dziecięcej we Wrocławiu,<br />
Pana prof. dr Jerzego<br />
8
HONOROWY OBYWATEL<br />
Kowalczyka Krajowego Konsultanta<br />
Hematologii Dziecięcej<br />
oraz od honorowych obywateli<br />
naszego miasta J. Ignaszaka i H.<br />
Gołębiewskiego<br />
<br />
Rola prowadzących uroczystość<br />
Elżbiety Hendler-Bolechała<br />
i Marka Biernackiego,<br />
pracowników Referatu <strong>Kultury</strong>,<br />
Sportu i Promocji Urzędu<br />
Miasta w Kudowie-Zdroju momentami<br />
ograniczała się do<br />
sterowania ruchem osób pragnących<br />
złożyć Jubilatowi życzenia,<br />
uściski i serdeczności.<br />
Dla uświetnienia Jubileuszu została<br />
przygotowana część artystyczna,<br />
zapoczątkowana przez<br />
występ chóru, a kontynuowana<br />
koncertem Uczniów Społecznego<br />
Ogniska Muzycznego w Kudowie-Zdroju.<br />
Pod kierownictwem<br />
artystycznym Pana Czesława<br />
Dolińskiego wystąpiły:<br />
Magda Janoszek − w „Ave Maria”,<br />
Ch. Gounoda, Wiktoria Żukowska<br />
– w „Świetle księżyca”,<br />
C. Debussyego oraz Kinga<br />
Sady – w „ Kamiennym Ogrodzie”,<br />
J. Garści.<br />
Cała sala na stojąco śpiewa Jubilatowi- Góralowi „Góralu, czy ci nie żal”<br />
Dzieci ze Szkoły Podstawowej<br />
Nr 3 w Czermnej, w której<br />
ksiądz Jan uczył przez wiele<br />
lat religii przygotowały z inicjatywy<br />
Pani Dyrektor Małgorzaty<br />
Krawczyk piękny, wzruszający<br />
występ.<br />
Podczas radosnego spotkania<br />
społeczności Kudowy z Księdzem<br />
Janem na scenie teatru pojawiły<br />
się dwie poetki Pani<br />
Agnieszka Dziecinna-Drewniak,<br />
publikująca swoje wiersze w „Pamiętniku<br />
Kudowskim” pod<br />
pseudonimem ADEDE, która<br />
wyrecytowała utwór specjalnie<br />
napisany na Złoty Jubileusz<br />
oraz ku ogromnemu zaskoczeniu<br />
prowadzących, wrocławianka<br />
Pani Halina Matuszewska,<br />
przebywająca w naszym mieście<br />
na kuracji. Jej interpretacja<br />
wiersza pt. „Czarna Sutanna”<br />
wzruszyła i zachwyciła tłumnie<br />
zgromadzoną widownię.<br />
Niezapomniany, pełen energii<br />
i radości koncert zagrała księdzu<br />
Jubilatowi kudowska Orkiestra<br />
Zdrojowa, tym razem<br />
w repertuarze pojawiły się głównie<br />
utwory polskie, a koncert<br />
rozpoczął się od „Góralu czy<br />
ci nie żal”, Ksiądz jest bowiem<br />
góralem z Łącka.<br />
Tę popularną pieśń zaśpiewali<br />
Jubilatowi wszyscy zgromadzeni<br />
w Teatrze na stojąco.<br />
<br />
Burmistrzowie Miasta Czesław<br />
Kręcichwost i Piotr Maziarz pojawili<br />
się na scenie zgodnie<br />
z wcześniejszymi zapowiedziami<br />
Na Jubileuszu : Urząd, Samorząd i Orkiestra . Od lewej: Marek Biernacki (Kierownik Referatu <strong>Kultury</strong>), Elżbieta<br />
Hendler-Bolechała (autorka artykułu), Czesław Kręcichwost ( Burmistrz Kudowy Zdroju), Marek Jasiński ( skrzypek<br />
i dyrygent Orkiestry Zdrojowej), Piotr Maziarz (wiceburmiostrz Kudowy Zdroju)<br />
9
prowadzących, pod koniec uroczystości<br />
z przygotowaną niespodzianką<br />
– karykaturą Księdza,<br />
autorstwa Sadurskiego<br />
przedstawiającą Go w towarzystwie<br />
pszczółek, które jak Jubilat<br />
twierdził znakomicie rozumie<br />
oraz podobnie jak przedmówcy<br />
z serdecznymi życzeniami.<br />
Podczas całej uroczystości ksiądz<br />
Jan Myjak uważnie wsłuchiwał<br />
się w życzenia, aktywnie uczestniczył<br />
w koncertach i występach<br />
artystycznych. Na koniec posumował<br />
jej przebieg i ustosunkował<br />
się do wcześniejszych wypowiedzi.<br />
Mówił krótko, chociaż<br />
chciałoby się słuchać długo,<br />
dowcipnie jak zwykle z ogromną<br />
miłością i mądrością. Wspomniał<br />
swoją młodość, wybór<br />
drogi życiowej, o obietnicy złożonej<br />
matce, że będzie dobrym<br />
kapłanem, latach pracy w „OR-<br />
LIKU”, gdzie spotykał się z wielkim<br />
bólem rozstania z chorymi<br />
na nowotwory dziećmi, o pracy<br />
duszpasterskiej, o nauczaniu religii,<br />
o mądrości którą czerpał od<br />
ministrantów i dzieci.<br />
<br />
Gromko odśpiewane „Sto lat”<br />
i symboliczny toast zakończyły<br />
tę piękną i niepowtarzalną uroczystość<br />
przygotowaną z potrzeby<br />
serca Człowiekowi, który zawsze<br />
miał i ma serce dla innych,<br />
dla Człowieka kochającego bliźniego<br />
miłością cierpliwą, łaskawą,<br />
pozbawioną zazdrości, nie<br />
szukającą poklasku, nie unoszącą<br />
się pychą, najpiękniej opisaną<br />
przez św. Pawła z Tarsu w I Liście<br />
do Koryntian w „Hymnie<br />
o miłości”.<br />
Elżbieta Hendler-Bolechała<br />
Krzysztof Chilarski<br />
Ceramika Sudecka<br />
Garncarstwo, czyli ręczny wyrób<br />
ceramiki, na Dolnym Śląsku pojawiło<br />
się w neolicie (III tysiąclecie<br />
p.n.e.). Najstarsze fragmenty ceramiki<br />
na świecie odkryto w południowych<br />
Chinach w jaskini Yuchanyan<br />
w prowincji Huan, a wiek ich<br />
określa się na 18 tysięcy lat.<br />
Urna i misa – 3000 tyś. lat, dzban – 2500 tyś. lat,<br />
zbiory <strong>Muzeum</strong> KLPS<br />
Kultura łużycka<br />
Najstarsza ceramika prezentowana<br />
w <strong>Muzeum</strong> <strong>Kultury</strong> <strong>Ludowej</strong> Pogórza<br />
<strong>Sudeckiego</strong> w Kudowie-Zdroju<br />
liczy sobie 3000 tysiące lat, jest to<br />
misa i urna, oraz dzban – 2500 lat.<br />
Są to naczynia gliniane kultury<br />
łużyckiej i pochodzą z terenu Dolnego<br />
Śląska. Kultura łużycka rozwijała<br />
się na terenie niemal całej<br />
Polski w III okresie epoki brązu<br />
(1300-1100 p.n.e.) do około 400<br />
lat p.n.e. Ślady kultury łużyckiej<br />
występują w wielu miejscowościach<br />
Ziemi Kłodzkiej. Jej cechą<br />
charakterystyczną był ciałopalny<br />
obrządek pogrzebowy. Zwłoki palono<br />
na stosie drewna, po czym<br />
resztki zwęglonych kości składano<br />
do urny. W jamie grobowej obok<br />
popielnicy ustawiano mniejsze naczynia<br />
zapewne z pożywieniem.<br />
Pojawienie się koła<br />
garncarskiego<br />
Kultura łużycka upada w wyniku<br />
najazdu plemion scytyjskich<br />
(koniec okresu halsztackiego – ok.<br />
450 lat p.n.e. epoka żelaza), a następnie<br />
wielkich ruchów ludnościowych<br />
związanych z ekspansją<br />
Celtów. Przedarli się oni z ziem<br />
dzisiejszych Czech przez Kotlinę<br />
Kłodzką na Śląsk w przełomie IV<br />
i III w. p.n.e. Celtowie przynieśli<br />
na ziemie polskie znajomość kół<br />
garncarskich, co ułatwiło formowanie<br />
symetrycznych, o jednakowej<br />
grubości ścianek garnków. Do<br />
tego czasu naczynia powstawały<br />
poprzez drążenie kciukami w bryle<br />
gliny dziury i wyciąganie jej<br />
ścianek palcami do góry lub poprzez<br />
formowanie długiego wałka<br />
gliny i spiralne układanie go<br />
w postać naczynia. Zastosowanie<br />
koła garncarskiego przyczyniło się<br />
do produkcji naczyń glinianych<br />
na szerszą skalę.<br />
Ceramika w pojęciu tradycyjnym<br />
to wszelkie wyroby otrzymane w wyniku<br />
wypalenia odpowiednio uformowanej<br />
gliny.<br />
Do wyrobów ceramicznych zaliczamy:<br />
kamionkę, fajans, porcelanę<br />
i porcelit. Nazwa tych wyrobów<br />
wywodzi się od greckiego słowa<br />
keramos – ziemia, glina.<br />
10
CERAMIKA SUDECKA<br />
Garncarstwo miejskie<br />
i wiejskie<br />
Garncarstwo dolnośląskie w okresie<br />
wczesnego średniowiecza zaczyna<br />
się rozwijać dwoma nurtami,<br />
we wsiach i w miastach. Miejskie<br />
warsztaty rozwijały się szybciej dzięki<br />
wpływom obcym i większemu<br />
popytowi na wyroby ceramiczne, zaś<br />
wiejskie poprzez izolację wsi pozostawało<br />
przy tradycyjnych technikach<br />
i formach. Tu należy nadmienić, iż<br />
do połowy XV wieku ludność wiejska<br />
wykonywała naczynia gliniane<br />
w domach, w ramach tzw. przemysłu<br />
domowego, dopiero w następnych<br />
okresach zaczęto zaopatrywać się<br />
w naczynia gliniane u wyspecjalizowanych<br />
garncarzy wiejskich.<br />
Ośrodki garncarskie<br />
Na Dolnym Śląsku najprężniej<br />
garncarstwo miejskie rozwijało się<br />
w Bolesławcu, gdzie w 1380 roku<br />
funkcjonowało 5 pracowni garncarskich<br />
prowadzonych przez<br />
Polaków. Wcześniejsze wzmianki<br />
o garncarstwie miejskim pochodzą<br />
tylko z Trzebnicy (XIII wiek)<br />
i Legnicy (XII wiek). W XIV i XV<br />
wieku notowane są liczne cechy<br />
garncarskie na całym Śląsku.<br />
W XVI wieku wyroby garncarskie<br />
z Bolesławca eksportowane są do<br />
Belgii, Holandii i przez Polskę<br />
na wschód Europy. Powodem,<br />
dzięki któremu Dolny Śląsk stał<br />
się jednym z centrów produkcji<br />
ceramicznych, były bogate złoża<br />
doskonałej jakościowo gliny.<br />
W XVIII wieku powstało na Dolnym<br />
Śląsku wiele rękodzielni tzw.<br />
„farfurów” czyli fajansów, założone<br />
m.in. we Wrocławiu, Wołowie<br />
i w Wałbrzychu. Wytwórnie te należały<br />
do niemieckich magnatów<br />
i przemysłowców, ale pracowało<br />
w nich wielu Polaków, zarówno<br />
robotników jak i garncarzy i dekoratorów.<br />
W związku z tym produkowaną<br />
w nich ceramikę można<br />
po części zaliczyć do polskiego<br />
dorobku ceramicznego.<br />
Wyroby z Bolesławca<br />
Największą ilość zabytkowych<br />
wyrobów pracowni bolesławieckich<br />
posiada <strong>Muzeum</strong> Ceramiki<br />
w Bolesławcu. Najstarsze datowane<br />
są na połowę XVIII wieku: ręcznie<br />
toczone dzbany o kulistych brzuścach,<br />
gładkich lub skośnie rowkowanych,<br />
pokryte brązowym szkliwem<br />
ziemnym. Dzbany zaopatrywano<br />
w cynowe pokrywy mocowane<br />
do ucha. Ryto na nich daty<br />
i inicjały. W 2 połowie XVIII wieku<br />
na ciemne tła naczyń zaczęto nanosić<br />
białe lub kremowe dekoracje.<br />
Były to ornamenty najczęściej roślinne,<br />
nakładane powierzchniowo<br />
przed wypalaniem naczyń.<br />
W 2 połowie XIX wieku obok typowych<br />
naczyń kamionkowych<br />
szkliwionych na brązowo, wprowadzono<br />
naczynia o białej lub<br />
kremowej polewie z barwną dekoracją<br />
w postaci kółek, kropek, rybiej<br />
łuski i listków koniczyny. Ten<br />
typ wzornictwa w wyrobach bolesławieckich<br />
stosowany jest do dzisiaj.<br />
Naczynia kamionkowe, XIX/XX wiek, zbiory <strong>Muzeum</strong> KLPS<br />
11
CERAMIKA SUDECKA<br />
Naczynia kamionkowe z Bolesławca<br />
popularnie nazywano „bunclokami”<br />
(od Bunzlau – niemieckiej<br />
nazwy Bolesławca). To określenie<br />
powszechnie stosowane, znane<br />
było w Kudowie i okolicach, a także<br />
po stronie czeskiej Sudetów. Ceramika<br />
w chatach sudeckich pochodziła<br />
nie tylko z dolnośląskich<br />
manufaktur, ale także z czeskich<br />
i łużyckich ośrodków.<br />
Wśród naczyń kamionkowych<br />
w zbiorach <strong>Muzeum</strong> <strong>Kultury</strong> <strong>Ludowej</strong><br />
Pogórza <strong>Sudeckiego</strong> w Kudowie-Zdroju<br />
zapewne wiele jest<br />
wyrobów pracowni bolesławieckich.<br />
Niejednokrotnie trudno<br />
określić pochodzenie konkretnego<br />
naczynia ze względu na brak<br />
sygnatury producenta. Tutaj należy<br />
nadmienić, iż najpospolitsze<br />
wyroby kamionkowe z Bolesławca<br />
(garnki do kiszenia ogórków,<br />
garnki do kwaszenia kapusty, naczynia<br />
do przechowywania smalcu,<br />
mleka czy śmietany) nie były<br />
oznaczane sygnaturami.<br />
Fabryki porcelany<br />
Garncarstwo dolnośląskie zaczyna<br />
upadać pod koniec XVIII wieku,<br />
a w połowie XIX wieku warsztaty<br />
garncarskie zanikły zupełnie. Przyczyny<br />
należy upatrywać w masowej<br />
produkcji naczyń wykonanych<br />
z fajansu, porcelany, stali i żelaza.<br />
XIX wiek to czas powstawania fabryk<br />
porcelany stołowej, często<br />
w miejscu wcześniejszych rękodzielni<br />
fajansu. Miastem przodującym<br />
w produkcji porcelany był<br />
Wałbrzych. Początki wałbrzyskiej<br />
porcelany sięgają lat 20. XIX wieku.<br />
W roku 1820 powstała fabryka<br />
wyrobów kamionkowych Rauscha,<br />
którą wraz z podobną fabryką założoną<br />
w 1829 roku przez Hayna<br />
zakupił Carl Franz Krister (1831)<br />
i łącząc je w jedną firmę stworzył<br />
Porcelana, lata 20. i 30. XX wieku, Carl Tielsch Altwasser, zbiory <strong>Muzeum</strong> KLPS<br />
wiodący ośrodek produkcji porcelany.<br />
Drugi co do wielkości zakład<br />
produkcji porcelany założył przemysłowiec<br />
Carl Robert Tielsch<br />
w 1845 roku w Starym Zdroju<br />
(Altwasser). Porcelanę produkowano<br />
także w Jaworzynie Śl. (dawn.<br />
Koenigszelt), w Suliszowie (dawn.<br />
Sophienau czyli „Zofiówka”) − fabryka<br />
Schachtela, w Stanowicach<br />
k/Strzegomia − fabryka Waltera,<br />
3 fabryki w Parowej k/Bolesławca:<br />
K. Steinmanna, C. Tuppacka i P.<br />
Donatha w Żarach, Jeleniej Górze<br />
czy w Kowarach. W Wałbrzychu<br />
w Szczawienku w latach 80. XIX<br />
wieku zaczęły produkcję dwie fabryki<br />
porcelany: H. Ohme i F. Prause.<br />
Fabryki Kristera i Tielscha obok<br />
bogato dekorowanych wyrobów<br />
produkowały porcelanę użytkową,<br />
przeznaczoną dla szerokiego grona<br />
odbiorców. Były to wyroby z białej<br />
porcelany, proste w formie, zdobione<br />
ewentualnie plastycznym modelowaniem.<br />
Wyroby te powszechnie<br />
nabywane były także przez ludność<br />
wiejską. Wiele wyrobów tychże fabryk<br />
znajduje się w zbiorach <strong>Muzeum</strong><br />
Kudowskiego. Możemy je<br />
także odnaleźć w naszych domach<br />
wśród filiżanek, talerzy, kubków<br />
czy dzbanków. Fabryka Kristera<br />
sygnowała swoje wyroby inicjałami<br />
KPM (Krister Porzellan Manufaktur),<br />
fabryka Tielscha inicjałami<br />
C. T. i napisem Altwasser. Po 1945<br />
roku fabryka Kristera otrzymała<br />
nazwę KRZYSZTOF, zaś fabryka<br />
Tielscha nazwę WAŁBRZYCH<br />
BIBLIOGRAFIA:<br />
dowe<br />
na Dolnym Śląsku, „Wieś Dolnośląska”,<br />
tom XX, Wrocław 1970, s. 137-195<br />
<br />
„Rocznik Ziemi Kłodzkiej”, tom IX/X,<br />
1969/1970, Wrocław – Warszawa – Kraków<br />
− Gdańsk 1972, s. 5-22.<br />
<br />
w Wałbrzychu, „Wałbrzyskie Zeszyty Muzealne”,<br />
Wałbrzych 2006, s. 80-111<br />
nograficzny,<br />
[w:] Śląsk, Schlesien, Slezsko.<br />
Przenikanie Kultur, Wrocław 2000, s. 11-42.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
stronie Karkonoszy w XIX/XX wieku, Jelenia<br />
Góra 2007<br />
12
ŻYCIE POLITYCZNE<br />
▶ Bronisław MJ Kamiński<br />
70. ROCZNICA WRZEŚNIA ‘39.<br />
Bronisław MJ Kamiński<br />
LUDZIE PAMIĘTAJĄ<br />
Miesiąc temu, 1 sierpnia obchodziliśmy<br />
kolejną rocznicę wybuchu<br />
powstania warszawskiego, w którym<br />
z rąk hitlerowców zginęło 200000<br />
mieszkańców Warszawy. Bezduszna<br />
statystyka dodaje ich do prawie<br />
6 milionów obywateli polskich zabitych<br />
w tej wojnie, w tym połowę ofiar<br />
(około 3 miliony) stanowili etniczni<br />
Polacy, a połowę (drugie trzy miliony)<br />
polscy Żydzi. Straty majątkowe<br />
sięgnęły blisko 40% majątku narodowego.<br />
Zginęło tylu ludzi, straciliśmy<br />
– jako Polska − elitę umysłową naszego<br />
społeczeństwa. Kto z Polaków lub<br />
polskich Żydów był nauczycielem, naukowcem,<br />
dziennikarzem, literatem,<br />
księdzem, działaczem kultury − ten<br />
był poszukiwany, tropiony, ginął w łapach<br />
gestapo lub w obozie koncentracyjnym.<br />
Żyją jeszcze ci, co to wszystko<br />
widzieli i pamiętają. Ludzie nie są<br />
aż tak wrażliwi na straty w zabitych,<br />
jeżeli wojna toczy się na zasadach<br />
walki. Ale faszystowskie Niemcy nie<br />
walczyły, one mordowały z premedytacją.<br />
Zagłada Żydów i przemysłowy<br />
sposób eksterminacji ludzi, zaplanowane<br />
z premedytacją mordowanie całych<br />
narodów − poraża i wzbudza pytania,<br />
kim jest człowiek. Każdy z nas<br />
może mieć na to swoją odpowiedź,<br />
w zależności od siły wiary w Boga,<br />
w wartości rodzinne, narodowe, kulturowe,<br />
ogólnoludzkie, w których został<br />
uformowany, jako człowiek. Dla<br />
hitlerowców niebo było puste, a świat<br />
był żerowiskiem, na którym oni mieli<br />
tylko polować i żerować. Na ten upadek<br />
moralny i cywilizacyjny długo<br />
Niemcy pracowały. Państwo komunistów<br />
radzieckich, drugiej ówczesnej<br />
machiny agresji miało jednak inny<br />
charakter. Ostatecznie znalazło się<br />
w koalicji antyfaszystowskiej odgrywając<br />
w niej pierwszoplanową rolę.<br />
Odpowiedzi udziela życie. Ci, którym<br />
udało się powrócić z lagrów<br />
niemieckich i z łagrów sowieckich<br />
mówią o tym, co widzieli i czego doświadczyli.<br />
Ci, którzy byli w Rosji,<br />
Kazachstanie, na Syberii mówili o życiu<br />
w głodzie, mrozie, ale wśród ludzi.<br />
Ci, którym udało się wrócić z obozów<br />
niemieckich mówią o śmierci. Pewien<br />
kudowski Sybirak powiedział o Rosjanach:<br />
„to właściwie ludzie dobrzy,<br />
byli tak samo traktowani jak my…”.<br />
Zupełnie co innego mówili wracający<br />
z niemieckich obozów, z Niemiec<br />
w ogóle. Słyszeliśmy: „oni nie traktowali<br />
nas jak ludzie… oni nie byli ludźmi”.<br />
Pisaliśmy o tym w „Pamiętniku”,<br />
przedstawiając rodzinę kudowskiego<br />
fotografa.<br />
NAJWAŻNIEJSZE<br />
I. Zło zostało pokonane. Niemcy hitlerowskie<br />
wojnę przegrały.<br />
II. Polska należy do zwycięzców<br />
w tej wojnie. To zwycięstwo pozostanie<br />
w zbiorowej pamięci narodu i nie<br />
dajmy tego zakłamać różnym szydercom<br />
− rodzimym i obcym − a także<br />
sprzedajnym publicystom pseudoeuropejskim.<br />
Wystawiliśmy do walki<br />
czwartą pod względem siły armię<br />
zwycięskiej koalicji, wykreowaliśmy<br />
z siebie znakomicie działające, pełne<br />
odwagi, dyscypliny i wysokiego morale<br />
państwo podziemne.<br />
III. Zwycięzcy łatwiej zapominają<br />
o wojnie, aniżeli ci, co ponieśli klęskę.<br />
Dlatego będzie wiele prób „innych”<br />
spojrzeń na wojnę, jej przyczyny,<br />
przebieg, skutki, a przede wszystkim<br />
pamięć o niej.<br />
NIEMCY − 2009<br />
Dziennik „Rzeczpospolita” w numerze<br />
z dnia 22-23. sierpnia br. zamieścił<br />
„Oświadczenie niemieckich<br />
intelektualistów w związku z 70-leciem<br />
paktu Ribbentrop-Mołotow” pt. „Świętując<br />
upadek komunizmu pamiętajmy<br />
o 1939 r.”<br />
Czy 1 września − w Polsce − naprawdę<br />
„świętujemy upadek komunizmu”?<br />
Oświadczenie zaczyna się od<br />
słów: „W całej Europie wspominamy<br />
zmierzch komunistycznych dyktatur<br />
w Europie Środkowo-Wschodniej,<br />
który nastąpił 20 lat temu”. Dalej czytamy,<br />
że „Po wyzwoleniu Europy<br />
i Niemiec spod władzy narodowego<br />
socjalizmu…” oraz, że „W osłabionych<br />
wojną i nazistowską władzą<br />
w państwach Europy Środkowo-<br />
Wschodniej oraz części Niemiec<br />
Związek Radziecki wprowadził nowy<br />
reżim. Skutki były katastrofalne dla<br />
społeczeństwa, gospodarki i kultury<br />
oraz niezliczonych ludzi, którzy jako<br />
przeciwnicy polityczni byli prześladowani<br />
lub stracili życie, ponieważ<br />
stanęli władzom na drodze”.<br />
13
ŻYCIE POLITYCZNE<br />
▶ Bronisław MJ Kamiński<br />
DZIELENIE ZBRODNI<br />
MIĘDZY HITLERYZM<br />
I JESZCZE KOGOŚ<br />
W tym miejscu rodzi się pytanie:<br />
dla kogo i w jakim celu niemieccy intelektualiści<br />
wydali to oświadczenie?<br />
Jeżeli wydali je dla Niemców, to można<br />
by przyjąć, że to ich sprawa; Niemcy<br />
bowiem mogą widzieć inaczej niż<br />
Polacy wrzesień 1939 r. Jeżeli oświadczenie<br />
kierowane jest do Polaków<br />
lub także do Polaków − to niektóre<br />
jego akcenty będą dla Polaków obce.<br />
Polacy wspominają wrzesień 1939,<br />
jako napaść niemiecką na Polskę<br />
i jej strasznymi skutkami, rozdzielamy<br />
1 września i 17 września. Pod tą<br />
drugą datą mówimy o nożu w plecy<br />
ze strony ZSRR. Ale, nie byłoby tego<br />
noża w plecy, gdyby nie 1. września<br />
i inicjatywa Niemiec w tej sprawie.<br />
Pakt Ribbentrop-Mołotow traktujemy<br />
jako kategorię wojskową, a nie<br />
ideologiczną. Nie przychodzi nam<br />
do głowy przesuwanie rocznicy polskiego<br />
września z 1. września na 23.<br />
sierpnia, czyli na datę zawarcia tego<br />
paktu. A świętowanie upadku komunizmu<br />
w rocznicę polskiego września<br />
jest dla Polaków także nie zrozumiałe.<br />
Jak widać, niemiecki i polski punkt<br />
widzenia różnią się. W Niemczech<br />
obserwujemy tendencję do dzielenia<br />
zbrodni pomiędzy hitleryzm i jeszcze<br />
kogoś. Nie wypada podejrzewać niemieckich<br />
intelektualistów o przewrotność,<br />
ale trzeba to postrzegać jako ich<br />
punkt widzenia, inny niż nasz. Nie<br />
do przyjęcia jest także twierdzenie, że<br />
w czasach komunistycznych zginęła<br />
w Polsce (w tym w PRL) „niezliczona”<br />
ilość ludzi, szczególnie, gdy tę<br />
„niezliczoną” ilość ofiar okresu stalinowskiego<br />
zestawi się ze stratami<br />
spowodowanymi przez Niemców.<br />
A tu chodzi o to zestawienie. Są to<br />
wielkości niewspółmierne i niemal<br />
wszystko jest niewspółmierne.<br />
Kilka linijek dalej czytamy, że<br />
„Niemcy ponoszą wielką odpowiedzialność<br />
za zagładę europejskich Żydów,<br />
za prześladowania i mord Sintich<br />
i Romów, homoseksualistów, osób<br />
upośledzonych i wszystkich tych,<br />
których uznano za aspołecznych lub<br />
należących do innych opcji politycznych,<br />
jak również za śmierć milionów<br />
ludzi, którzy zginęli podczas wojny”.<br />
Tu niemieccy intelektualiści przypomnieli<br />
kategorie, jakimi posługiwali<br />
się hitlerowcy. Ten wykaz kategorii<br />
był tak pomyślany, by chociaż jedno<br />
słowo np. „aspołeczny” zabarwiło<br />
inne sąsiednie „kategorie” i tym samym<br />
osłabiało wymiar zbrodni.<br />
W oświadczeniu można znaleźć<br />
sformułowania brzmiące sympatycznie,<br />
jak m.in. to, że „Mamy bolesną<br />
świadomość, że bez rozpoczętej przez<br />
Niemcy drugiej wojny światowej nie<br />
byłoby ani komunistycznych reżimów<br />
w Europie Środkowo-Wschodniej, ani<br />
też podziału kontynentu i Niemiec”.<br />
Doceńmy to. Piszą także o „kulturze<br />
pamięci”. Miejmy nadzieję, że intelektualiści<br />
nie rozumieją takiego sformułowania<br />
jako postulatu „poprawności<br />
pamięci”, ale któż to wie?<br />
Znalazły się także słowa budzące<br />
zaufanie i nadzieję. Intelektualiści<br />
niemieccy piszą, że „wszyscy Niemcy<br />
po raz pierwszy w swej historii<br />
mogą żyć w wolności i demokracji,<br />
w dobrobycie, w uznanych granicach<br />
państwowych oraz w szacunku<br />
i przyjaźni z sąsiadami”. To jeden<br />
z piękniejszych fragmentów tego<br />
oświadczenia. Z pewnością zostanie<br />
przez Polaków zauważony i spotka<br />
się z uznaniem jako realistyczne stanowisko.<br />
Po obu bowiem stronach<br />
trzeba stymulować każdy prawdziwy<br />
odruch wzajemnego zrozumienia<br />
i zbliżenia. Wypowiedź kanclerz Angeli<br />
Merkel na Westerplatte 1 września<br />
br. jest przykładem trzymania<br />
się drogi prawdy. Nie chodzi o to, by<br />
współczesne pokolenia niemieckie<br />
obarczać jakąkolwiek winą za tamtą<br />
straszną wojnę. Nie mają z tym nic<br />
wspólnego. Ale pamięć o tamtych<br />
wydarzeniach musi przetrwać, by<br />
ludzie − w którymkolwiek miejscu<br />
świata − tego nie powtórzyli. Na straży<br />
tej pamięci stoją Polacy, a jeszcze<br />
bardziej Żydzi. W tym samym szeregu<br />
stoją także intelektualiści niemieccy.<br />
Głosy Niemców i te dobre, i te złe<br />
− w tym memento − być może liczą<br />
się podwójnie.<br />
PRAWDA W HISTORII − TO<br />
PRAWDA DOŚWIADCZENIA<br />
Pewne różnice w spojrzeniu na<br />
przeszłość są czymś normalnym. Jak<br />
widać − to prawda, że nie ma historii<br />
obiektywnej, że piszemy z jakiegoś<br />
punktu widzenia (w oparciu o co?) −<br />
w oparciu o życie. W różnych miejscach<br />
jest ono różne, są różne doświadczenia<br />
i dlatego tak różna jest<br />
prawda w historii. Prawda w historii<br />
− to prawda doświadczenia. A jeśli<br />
punktów widzenia jest wiele i nie<br />
bardzo wiemy co jest prawdą, to jak<br />
postąpić? Mądrzy ludzie doradzają,<br />
aby w takiej sytuacji odwołać się do…<br />
tradycji. Tak też czyni Kościół. Tradycja<br />
narodu już odsiała ziarno od plew<br />
i zgromadziła mądrość życia. Chrońmy<br />
więc swoją polską tradycję, która<br />
pomaga i pozwala nam właściwie widzieć<br />
swoją drogę i mieć swoje oceny<br />
moralne i historyczne.<br />
14
ŚWIRZAŃSKIE NOCE I DNIE<br />
▶ Józef Żółtański<br />
CENTRUM EDUKACJI ETNOLOGICZNEJ (CEE)<br />
<br />
<br />
<br />
Wspomnienia cz. II<br />
PRANIE…<br />
Dużo wysiłku trzeba było włożyć<br />
w tę robotę. Moczono poprzedniego<br />
wieczoru, rano pakowano na nosidła<br />
i noszono na „praczkę”. Było to miejsce<br />
na rzece, której brzegi mężczyźni<br />
poszerzyli mniej więcej do dwóch metrów<br />
długości i szerokości. Pogłębili<br />
dno, a na środku, tuż nad poziomem<br />
wody, ustawili mocną, grubą deskę. Na<br />
nią kobiety kładły część prania, moczyły<br />
w przepływającej wodzie i „pralnikiem”<br />
(podobnym do deski do krajania<br />
chleba) biły w bieliznę, ochlapując ją<br />
ciągle nadpływającą wodą. Po tego rodzaju<br />
praniu bieliznę niesiono do chaty<br />
i gotowano w kotle. Następnie, w kadzi,<br />
która miała otwór w dnie (zatkany<br />
słomą), kilkakrotnie wypłukiwano.<br />
Po wysuszeniu, maglowano bieliznę<br />
ręcznie. Służył do tego wałek, na który<br />
nawijano bieliznę, poczym poruszano<br />
ten wałek ruchem ręcznie obrotowym,<br />
magielnicą, czyli grubą deską z jednej<br />
strony karbowaną. Bieliznę składano<br />
w skrzyni, stojącej najczęściej na środku<br />
izby. Ta skrzynia służyła jednocześnie<br />
za stół. Stała za nią ława, a po<br />
bokach izby znajdowały się łóżka albo<br />
„bambetle”, czyli ławy z wysuwanymi<br />
na noc skrzyniami, w których przechowywano<br />
pościel. Pod ścianą, przy<br />
kominie stał piec o wysokości półtora<br />
metra zbudowany z małych kamyczków<br />
(otoczaków). W nim wbudowana<br />
była „bratrura” do pieczenia, a obok<br />
kuchnia z płytą do gotowania. Dookoła<br />
pieca budowano ławę do ogrzania się<br />
po przyjściu z podwórka. Każdej soboty<br />
pobielano piec, żeby schludnie wyglądał.<br />
DO KOŚCIOŁA…<br />
Od wiosny do jesieni ludzie chodzili<br />
na bosaka. Idąc do kościoła,<br />
kobiety niosły buty w ręce i dopiero<br />
zakładały je przed wejściem do kościoła.<br />
Podobnie mężczyźni: nieśli<br />
buty na kiju na ramieniu. Pod płotem<br />
Romaniuka siadali równo rzędem<br />
i zakładali je na nogi. W kościele nie<br />
było wiele ławek, zajmowali je ludzie<br />
starsi, reszta modliła się na stojąco.<br />
Kawalerka często nie wchodziła do<br />
kościoła. Co sprytniejsi siadali na<br />
murku służącym jako ogrodzenie.<br />
Tam rozmawiali ze sobą, nie bardzo<br />
interesując się mszą świętą. Trwało to<br />
do czasu, aż ksiądz wychodził z tacą.<br />
Wtedy to bractwo musiało wędrować<br />
do kościoła i tam wytrwać do końca.<br />
ŻNIWA…<br />
Do zbóż sianych jesienią należało<br />
żyto i pszenica, natomiast wiosną<br />
siano owies, jęczmień, grykę, proso<br />
i kukurydzę. Gdy pola zbożem zaczęły<br />
się złocić, to biedniejsi po trochę<br />
wyżynali to, co wzrosło, aby skrócić<br />
czas przednówku i zaspokoić głód.<br />
Niedojrzałe jeszcze snopy suszono,<br />
młócono, a wyczyszczone ziarno mielono<br />
pospiesznie na żarnach, na mąkę.<br />
Z mąki razowej pieczono placki na<br />
płycie, które dzieciaki jeszcze gorące<br />
rozchwytywały.<br />
Gospodarze przygotowywali w tym<br />
czasie sprzęt żniwny: ostrzyli sierpy,<br />
klepali kosy. Szykowali także miejsca<br />
do przechowywania ziarna: czyszczono<br />
i suszono komory, strychy. W żniwa<br />
całymi rodzinami wychodziliśmy na<br />
łan i tam ze znakiem krzyża świętego<br />
rozpoczynał się zbiór. Istniał zwyczaj,<br />
że pierwszy snopek stawiało się przed<br />
gospodarzem, życząc mu dobrego<br />
zbioru, pełnych komór i spichrzy.<br />
Garść po garści rżnęliśmy zboże<br />
sierpami, kładąc je na ściernisko. Za<br />
nami inni wiązali je w snopy, które<br />
następnie układano w mendle po<br />
dwanaście lub kopy po dwadzieścia<br />
cztery snopy. Słońce paliło, więc ciała<br />
były ogorzałe, spalone słońcem<br />
i mokre od potu, lecz sierpy śmigały<br />
bez przerwy, zagarniając zboże garść<br />
po garści. Aż w końcu słońce się nad<br />
nami zlitowało i chyłkiem zaszło za<br />
lasy. Wraz z jego zachodem, wraz<br />
z zapadającym zmrokiem, można<br />
było dziękować Bogu, że dzień się<br />
kończy, że można wreszcie opuścić<br />
pole, udać się do chaty na kolację i na<br />
spoczynek, aby nabrać nowych sił<br />
na następny dzień. Rodzice budzili<br />
nas z pianiem kogutów i pierwszymi<br />
przebłyskami porannej zorzy. Jakże<br />
się wtedy chciało spać! Zżęte zboże<br />
układano kłosami do góry. Spieszono<br />
się ze sprzętem, bo każda zmiana<br />
pogody mogła zniweczyć wysiłek całorocznej<br />
pracy. Zboża ozime zbierano<br />
sierpem, a siane wiosną koszono.<br />
Do kosy umocowane były specjalne<br />
grabki, które umożliwiały kładzenie<br />
równych pokosów. Trzeba było sporej<br />
wprawy, aby szybko i dokładnie kosić.<br />
Ale „fachowców” nie brakowało. Po<br />
wyschnięciu na polu mendli i kopek,<br />
zwożono je do gospodarstwa, gdzie<br />
składano w stodołach i obrogach.<br />
Ściernisko dokładnie grabiono, żeby<br />
pozbierać wszystkie kłosy. Dodatkowo,<br />
wyganiano na ścierniska gęsi,<br />
które wyjadały ziarno do ostatniego.<br />
Po zbiorach, natychmiast płytko zaorywano<br />
ściernisko i siano rzepę lub<br />
brukiew, aby zdążyły jeszcze wyrosnąć<br />
do jesieni. Stanowiły one poplon<br />
wykorzystywany na zielonkę dla bydła,<br />
pasza wystarczała najczęściej do<br />
połowy zimy.<br />
15
ŚWIRZAŃSKIE NOCE I DNIE<br />
▶ Józef Żółtański<br />
Wspomnę o prosie, zbożu dziś<br />
mało używanym. Trzeba było je zbierać<br />
bardzo ostrożnie, bo ziarno łatwo<br />
się obsypywało. Aby temu zapobiec<br />
używano wiele sposobów. Kto mógł,<br />
mełł prosto w młynie, inni robili to<br />
w domu przy pomocy stępy. Była to<br />
kłoda z wydłubaną dziurą głębokości<br />
około czterdziestu cm. Sypano do<br />
niej ziarno, ubijając umocowanym do<br />
kłody wałkiem. Następnie, przy silnym<br />
wietrze gospodyni rozpościerała<br />
na ziemi płachtę, sypała z rzeszota<br />
ziarna − lżejsze plewy same oddzielały<br />
się od cięższych ziaren.<br />
Biedni i małorolni dobrze musieli<br />
się wysilać, by utrzymać siebie i swoje<br />
bydło w ciągu lata. Dlatego wyganiali<br />
trzodę świtem i paśli je na pańskich rowach,<br />
pastwiskach, co było zabronione.<br />
Gdy pastuchy z zasobniejszych domów<br />
wyganiały swe krowy na pastwiska,<br />
bywało, że tamci już wracali z dobrze<br />
podkarmionym stadkiem. Patrzono na<br />
to przez palce, bo naród był wyrozumiały<br />
na potrzebę i biedę innych.<br />
W Świrzu był duży parowy młyn<br />
stojący pod samą górą, przy nim figura<br />
Matki Boskiej. Opał do młyna<br />
przywożono furmankami z Kopania,<br />
gdzie wydobywano torf. Wykopywano<br />
go z ziemi w formie cegiełek,<br />
następnie suszono na słońcu. Przy<br />
młynie stała duża szopa pokryta<br />
papą, w której składowano torf chroniąc<br />
przed zawilgoceniem. Torfem<br />
opalono duży kocioł w młynie, który<br />
wytwarzał parę. Para poruszała pasy<br />
transmisyjne, które z kolei napędzały<br />
walce zgniatające ziarno na mąkę.<br />
Następnie, przepuszczając mąkę<br />
przez sita różnej gęstości, młynarz<br />
otrzymywał różne gatunki mąki. Starannie<br />
pakowano ją w worki. Była<br />
więc mąka pytlowana pięćdziesiątka<br />
biała na bułki, ciemna pszenna i żytnia<br />
na chleb. A otręby stanowiły doskonałą<br />
paszę dla bydła. W młynie<br />
mielono także kasze z różnych zbóż.<br />
W okresie pożniwnym, przy młynie<br />
pojawiał się rząd furmanek, które<br />
stały nieraz i po trzy dni, ponieważ<br />
każdy gospodarz osobno mełł swoje<br />
ziarna.<br />
c.d. w następnym numerze PK<br />
Bronisław MJ Kamiński<br />
Beckerowie kudowscy – rodzinny most<br />
Doktor Becker<br />
Po II wojnie światowej, po 1945r.<br />
mieszkał w Kudowie dr Fritz<br />
Becker, niemiecki lekarz, który<br />
pozostał tu wraz z rodziną. Podjął<br />
nie łatwe wyzwanie: żyć w Kudowie<br />
wśród Polaków, po dopiero co zakończonej<br />
wojnie, w której brał udział<br />
jako oficer armii niemieckiej. Polacy<br />
mieli jego zdjęcia, jak stoi w mundurze<br />
oficera wehrmachtu przed swoim<br />
sanatorium w Kudowie z grupą niemieckich<br />
żołnierzy. Zapewne w czasie<br />
urlopu z frontu. Do tego walczył<br />
na froncie wschodnim, a więc także<br />
przeciw Polakom. Nie były to dobre<br />
dla niego dowody z wojny. Miał jednak<br />
w tej wojnie dużo szczęścia. Dywizja<br />
czołgów − w której służył − została<br />
okrążona w kotle pod Mińskiem<br />
w czerwcu 1944 r. Była to jedna z najkrwawszych<br />
bitew II wojny światowej.<br />
Rokossowski dosłownie zmiótł<br />
30 niemieckich dywizji, a niedobitki<br />
wzięte do niewoli poszły w upokarzającej<br />
defiladzie pokonanych. Radziecka<br />
kronika filmowa pokazywała ową<br />
defiladę wynędzniałych, a niedawno<br />
butnych żołnierzy wehrmachtu i ss,<br />
jak szli ulicami Moskwy z opuszczonymi<br />
głowami. Jak to się stało,<br />
że dr Becker przeżył i uniknął tego<br />
marszu? Becker nie był „typowym”<br />
oficerem, był lekarzem, a lekarz na<br />
wojnie ma stopień oficerski. On nie<br />
był do strzelania, ale do opatrywania<br />
ran i leczenia tych, którzy strzelali.<br />
Właśnie w tym niebezpiecznym dla<br />
jego dywizji okrążeniu był chirurgiem.<br />
Amputował, szył i cały czas to<br />
samo, aż − jak wspominał − padł ze<br />
zmęczenia pod stół operacyjny, by po<br />
chwili drzemki znowu robić to samo.<br />
Wśród ciężko rannych opatrywał generała,<br />
po którego do okrążenia przebijała<br />
się z odsieczą specjalna grupa<br />
niemieckich żołnierzy. Udało im się<br />
wyrwać generała z okrążenia. A że<br />
w drodze trzeba było jeszcze zszywać<br />
generała i to w pędzącym ciężarowym<br />
samochodzie, więc kudowski lekarz<br />
był niezbędny i to właśnie robił. Tak<br />
dr Becker uniknął niewoli na froncie<br />
wschodnim, a być może i śmierci. Dalej,<br />
jego jednostka poszła w kierunku<br />
16
BECKEROWIE KUDOWSCY<br />
▶ Bronisław MJ Kamiński<br />
Bawarii i tu w 1945 r. w Norymberdze<br />
dostał się do niewoli amerykańskiej.<br />
Żołnierze wehrmachtu byli<br />
przez zwycięzców inaczej traktowani<br />
niż ci z ss, których trudno nazwać<br />
żołnierzami; były to wojska partyjne<br />
i zbrodnicze, natomiast wehrmacht<br />
formowany był z powszechnego obowiązku<br />
wojskowego i mógł się w wehrmachcie<br />
znaleźć każdy, kto został<br />
wcielony do armii. Jak można było<br />
się spodziewać, amerykanie szybko<br />
zwolnili dr Beckera. Jako Polacy,<br />
mamy jednoznacznie negatywny stosunek<br />
do całej armii faszystowskich<br />
Niemiec, gdy jednak chodzi o poszczególne<br />
jej formacje, dostrzegamy<br />
zróżnicowania.<br />
<br />
Był rok 1945. W Kudowie pozostała<br />
żona Martha i dwoje<br />
dzieci: córka Felicitas i syn<br />
Michael. Dał im znać, że czeka na nich<br />
w Niemczech. Żona odmówiła wyjazdu<br />
z Kudowy i doktor postanowił do<br />
nich powrócić. Był nadal rok 1945.<br />
Dla rodziny Beckerów rok ten był<br />
bardzo długi. Jak tu wracać do Kudowy?<br />
Tam już jest Polska, dla Beckera<br />
to strefa podlegająca armii radzieckiej,<br />
on były oficer wehrmachtu czuł,<br />
że powraca do jaskini lwa. Na własne<br />
oczy widział, czego w tej wojnie<br />
doświadczyli Polacy, i to co widział<br />
znacznie odmieniło jego poglądy nie<br />
tylko na wojnę i wszystkie ostatnie<br />
wydarzenia w Niemczech i świecie,<br />
ale i na człowieka w ogóle. W zadumie<br />
mawiał, że „do tego punktu nie<br />
wiedział, że człowiek może coś takiego<br />
zrobić drugiemu człowiekowi”.<br />
Bronił się przed konkretnym określeniem<br />
kto komu; jako Niemiec ratował<br />
resztki uczuć do swojej ojczyzny,<br />
którą traktował jak świętość. To człowiek,<br />
jako człowiek przestał mu się<br />
podobać. Kiedyś, przed tym wszystkim<br />
czytywał książki filozofa Artura<br />
Schopenhauera. Wydawały mu się<br />
zanadto pesymistyczne; ludzkie życie<br />
widziane w filozofii Schopenhauera −<br />
jako pasmo cierpień − to było dobre<br />
do czytania, ale nie do życia. W atmosferze<br />
zwyciężającego faszyzmu<br />
wyczuwał coś innego: wyzwolenie<br />
z wszelkich więzów i naprzód po cały<br />
świat. Teraz, już po tym wszystkim<br />
na ruinach i zgliszczach, powracał do<br />
Schopenhauera. Zdawało mu się, że<br />
ten gdański filozof z XIX wieku trafnie<br />
dostrzegł, że człowiekiem rządzą<br />
chęć życia i popędy, i że ta niedoskonała<br />
istota jest całkowicie zdeterminowana<br />
biologicznie. Ale, Schopenhauer<br />
miał na to radę: dla uczciwego<br />
człowieka pozostaje ucieczka w świat<br />
sztuki, w najgłębsze iluzje i w coś, co<br />
hindusi określali jako nirwanę. Łudził<br />
się Becker − jak wyznał to później<br />
swojemu wnukowi − że powróci do<br />
muzyki, do malowania obrazów, do<br />
żony i dzieci, do jakiegoś filozoficznego<br />
wyjaśnienia sobie tej strasznej<br />
przeszłości − i to mu wystarczy za<br />
cały świat. Z takimi myślami Becker<br />
zdecydował się wracać do swoich<br />
niedawnych wrogów. To, co widział<br />
w tej wojnie, w czym znalazł się jak<br />
trybik w maszynie, przywracało mu<br />
jednak niepokojące poczucie rzeczywistości.<br />
Mogą go przecież zamknąć,<br />
wpakować do więzienia, mścić się<br />
lub gdzieś wywieźć na jakieś karne<br />
roboty, na przykład do Rosji, nawet<br />
na Sybir − i kto wie, czy nie z całą<br />
rodziną. Kudowa była cichym uzdrowiskiem,<br />
jakby odległym od wojny.<br />
Ale i tu, w dzielnicy Zakrze, potrafili<br />
hitlerowcy założyć obóz koncentracyjny<br />
i to filię złowieszczo brzmiącego<br />
obozu Gross-Rosen. Więźniów<br />
było więcej niż wszystkich mieszkańców<br />
Kudowy. Wśród ponad czterech<br />
tysięcy więźniów w Kudowie byli<br />
Polacy, Czesi, Rosjanie, jeńcy włoscy<br />
i prawie jedną czwartą stanowiły<br />
kobiety pochodzenia żydowskiego.<br />
To nie ważne, że on Becker nie miał<br />
z tym nic wspólnego. Ale był Niemcem,<br />
i to oni Niemcy to zrobili; mogą<br />
mu to teraz przypomnieć i pokazać<br />
jak wyglądał w mundurze. Co ta jego<br />
żona mądrego wymyśliła, że kazała<br />
mu wracać? Nie znał języka polskiego,<br />
mógł się obawiać, że nie będzie<br />
umiał wyjaśnić swojej sytuacji, nawet<br />
wypowiedzieć swoich rzeczywistych<br />
uczuć. Nie zrozumieją go. A co miałby<br />
tam robić, w Kudowie? Oczywiście,<br />
leczyć. A jak leczyć, gdy nie zna<br />
się języka polskiego? A może zostało<br />
trochę Niemców i ich trzeba leczyć,<br />
im jakoś pomagać? A może Niemcy<br />
powrócą do Kudowy i znowu zacznie<br />
się „normalne” życie, w swojej heimat,<br />
jak jeszcze parę lat temu? Może,<br />
może, może…? Niemcy wyjeżdżali<br />
z Kudowy, o on powracał.<br />
PRZED WOJNĄ<br />
Cofnijmy się trochę w czasie.<br />
Fritz Becker urodził się<br />
w Saksonii, w Ostrau koło<br />
Bad Schandau, jakieś 30 km na<br />
wschód od Drezna. Wtedy, gdy przyszedł<br />
na świat, w 1901 r., miasteczko<br />
Ostrau było jeszcze powiązane z Bad<br />
Schandau. Można by powiedzieć, że<br />
przyszedł na świat w uzdrowisku i los<br />
go jakoś związał ze zdrojami. Studia<br />
medyczne odbywał w Heidelbergu<br />
i we Wrocławiu. Miał specjalność medyczną<br />
chirurgię, ale z powodu uczulenia<br />
na płyny dezynfekcyjne zajął<br />
się interną i medycyna uzdrowiskowa<br />
bardzo mu odpowiadała. W Kudowie<br />
znalazł się z miłości do pięknej kudowianki<br />
Marthy Nemeita. Mówiona na<br />
cd. na str. 20<br />
17
OBRAZY DR BECKERA<br />
Fritz Becker, obraz olejny na płótnie<br />
Widok na Czermną, 1973 r. (58×49 cm)<br />
18<br />
Fritz Becker, obraz olejny na płótnie<br />
Kościół ewangelicki w Kudowie, 1966 r. (42×30 cm)
OBRAZY DR BECKERA<br />
Fritz Becker, obraz olejny na płótnie<br />
Zatoka Gdańska W okolicach Gdyni, 1973 r. (45×47 cm)<br />
Fritz Becker, obraz olejny na płótnie<br />
Zatoka Gdańska, Orłowo, 1973 r. (29×32 cm)<br />
Fritz Becker, obraz olejny na płótnie<br />
Autoportret, 1965 r. (38×23 cm)<br />
19
BECKEROWIE KUDOWSCY<br />
▶ Bronisław MJ Kamiński<br />
cd. ze str. 17<br />
nią Mara i my też tak będziemy na nią<br />
mówić. Ojciec Mary, Józef Nemeita<br />
(Czech z pochodzenia) wybudował<br />
w Kudowie sanatorium (niedawne sanatorium<br />
kolejowe, obecny Orion B),<br />
które nazwał „Haus Dora”, na cześć<br />
swojej żony. Była Niemką, miała na<br />
imię Olga, a nazywano ją Dora. Ich<br />
piękna córka Mara była śpiewaczką<br />
operową. Czarowała publiczność we<br />
Wrocławiu i w Berlinie, także na koncertach<br />
w Kudowie; pewnego dnia<br />
we Wrocławiu oczarowała − urodą<br />
i sopranem − młodego lekarza Fritza<br />
Beckera. Miłość, małżeństwo − i tak<br />
mamy kudowską rodzinę Beckerów:<br />
świetnie zapowiadający się doktor<br />
medycyny, dobrze wykształcony,<br />
o wielkiej kulturze i sympatycznych<br />
manierach, miłośnik muzyki Beethovena,<br />
otrzymał od losu piękną artystkę<br />
i sanatorium w Kudowie. Jakby<br />
dwa w jednym, a nawet wiele w jednym.<br />
Teść miał więc w „Haus Dora”<br />
dobrego młodego lekarza i radował<br />
się szczęściem ukochanej córki.<br />
Oboje młodzi kochali muzykę, Fritz<br />
grał na fortepianie, Mara śpiewała.<br />
Organizowali towarzystwo, bywali<br />
u nich malarze, muzycy, pisarze, czasami<br />
jeździli do Mutiusów w pałacu<br />
w Jeleniowie. Byli szczęśliwi i nie<br />
dostrzegali, jak nadciągał koniec ich<br />
świata. Na zdjęciach on patrzy na nią,<br />
ale ona nie patrzy na niego, lecz…<br />
przed siebie. Na wielu zdjęciach tak<br />
samo. I w życiu też tak było.<br />
MARA<br />
Mara urodziła się w Mostowicach<br />
koło Bystrzycy Kłodzkiej<br />
w 1905 r. Jej matka<br />
Olga Seifert była kobietą piękną i towarzyską.<br />
Jak już wspomniałem nazywano<br />
ją Dora. Jej mąż, Józef Nemeita<br />
był kupcem. Ciągnął w stronę<br />
Kudowy, ponieważ widział tu większe<br />
możliwości zarobkowania, urządzenia<br />
życia i pespektywy dla rodziny.<br />
Właśnie budowano kolej do Kudowy<br />
i w Lewinie przy budowie mostu utworzył<br />
kantynę dla robotników. Rozkręcił<br />
interes niezwykle udanie, miał dobre<br />
dochody i postanowił zainwestować<br />
zarobione pieniądze w budowę pensjonatu<br />
w centrum Kudowy. Zapracowany<br />
nie miał wiele czasu dla pięknej<br />
Dory w Mostowicach. Pilnował kantyny<br />
i budowy. Gdy dokończył budowę<br />
mógł więcej czasu poświęcić rodzinie.<br />
Marę traktował jak najukochańszą<br />
Zdjęcie ślubne Fritza i Marthy Beckerów<br />
córkę, troszczył się o jej wykształcenie,<br />
a ukończony dom sanatoryjny<br />
nazwał imieniem swojej żony „Haus<br />
Dora”. Kiedy już wszystko układa<br />
się jak najlepiej, wtedy lubią przychodzić<br />
nieszczęścia. Dora wracając<br />
z gór do Kudowy , Szosą 100 Zakrętów,<br />
pędziła konną bryczką cokolwiek<br />
za szybko. W pewnym momencie nie<br />
wyrobiła zakrętów. Bryczka przewróciła<br />
się, Dora wypadła z bryczki tak<br />
nieszczęśliwie, że zmarła na miejscu.<br />
Był to cios dla Józefa i Mary. Józef<br />
ożenił się później z siostrą Dory,<br />
która miała na imię Elisabeth. Była<br />
ciocią Mary, teraz macochą. Gdy Elisabeth<br />
była tylko ciocią było między<br />
nimi mniej dystansów. Mara czuła<br />
się osamotniona, jakby zagubiona<br />
w tych rodzinnych układach; w grze<br />
na fortepianie, na organach i w śpiewie<br />
odnajdywała swój świat. W domu<br />
Beckerów wszystko działo się tak, jak<br />
chciała Mara. Piękna, utalentowana<br />
i trochę apodyktyczna. W małżeństwie<br />
z Fritzem była tzw. stroną dominującą.<br />
Było to małżeństwo dwojga artystów.<br />
Doktor miał duszę prawdziwego artysty;<br />
grał na fortepianie utwory Mozarta,<br />
Chopina i ukochanego Beethovena,<br />
do tego malował obrazy olejne na<br />
płótnie, był człowiekiem wrażliwym<br />
na piękno przyrody i estetą w każdym<br />
calu. Zachowało się pięć jego obrazów<br />
olejnych. Znajdują się w Niemczech,<br />
w Rendsburgu i prezentujemy je za<br />
zgodą pana Krzysztofa Malika, wnuka<br />
Beckerów. Małżeństwa artystów<br />
nie są nazbyt idylliczne. Jeśli to miało<br />
się jakoś trzymać, to ktoś musiał ustępować.<br />
Mówi się, że mądrzejszy ustępuje.<br />
Nie potwierdzając i nie zaprzeczając<br />
temu porzekadłu powiedzmy<br />
krótko, że doktor ustępował. Czasami<br />
tylko utyskiwał, że Mara nie chce go<br />
zrozumieć. Malarze odwiedzający ich<br />
dom portretowali piękną panią domu.<br />
Pozostały dwa portrety Mary, z których<br />
lubiła ten z napisem „taka była<br />
fizycznie”. Mara mówiła po niemiecku<br />
i po czesku. Po polsku nie chciała<br />
mówić. Krępowało ją wypowiadanie<br />
się z nieodpowiednim akcentem. Czasami<br />
rozmawiała dłużej z dziećmi polskimi,<br />
które przychodziły do doktora<br />
Beckera. Dzisiaj, ci już dorośli ludzie<br />
wspominają, że Beckerowa mówiła<br />
trochę po polsku i że całkiem dobrze<br />
ją rozumieli. Fryzjerka, pani Maria Zabrzeska<br />
z Czermnej, która na prośbę<br />
20
BECKEROWIE KUDOWSCY<br />
▶ Bronisław MJ Kamiński<br />
ktoś nadejdzie. Pojawiła się pani sprzątająca<br />
ich mieszkanie. Mara przywitała<br />
ją „Dzień dobry”, z charakterystycznym<br />
„r”, i dodała niemal radośnie:<br />
„witam panią i przepraszam, że tak na<br />
leżąco”. Nie rozczulała się zbytnio nad<br />
sobą. Taka była Mara, twarda wobec<br />
siebie i otoczenia, artystka wokół której<br />
kręcił się cały dom.<br />
WŚRÓD POLAKÓW<br />
Portret Mary z 1932 r. A taka mogła być duchowo<br />
Mary przychodziła do domu Beckerów<br />
ażeby ją uczesać wspomina, że<br />
Beckerowa była bardzo elegancka<br />
w manierach. Nieraz zastawała ją, jak<br />
przeglądała swoje suknie.<br />
Przechowywała suknie z dawniejszych<br />
lat i przedłużała je. Sama to robiła.<br />
Czasami − jak to przy czesaniu<br />
− wspominała jakieś scenki z dzieciństwa.<br />
Kiedyś powiedziała, że jej matka<br />
interesowała się astrologią. A ponieważ<br />
w domu trzeba było przyciskać pasa −<br />
by sprostać inwestycjom − więc Mara<br />
zapytała, co też mówią gwiazdy, kiedy<br />
wreszcie będzie im lepiej w życiu. Na<br />
to jej matka miała powiedzieć: gwiazdy<br />
mówią, że w latach 80-tych. Nie wiele<br />
się gwiazdy pomyliły. Mara, jako starsza<br />
pani miała coraz większe kłopoty<br />
z poruszaniem się. Po złamaniu przed<br />
laty − w okolicy biodra − tak niezdyscyplinowanie<br />
leczyła się, że zrosło się<br />
krzywo. Jej mąż prosił ją, by zgodziła<br />
się na dokonanie korekt, mówił, że jest<br />
mu wstyd wobec kolegów lekarzy, że<br />
jego żona − żona chirurga − chodzi tak<br />
koślawo. Mara odmówiła. Nie będą jej<br />
łamać nogi, woli by już tak pozostało.<br />
I było coraz gorzej. Któregoś dnia<br />
przewróciła się w pokoju i o własnych<br />
siłach nie mogła wstać. Czekała tak aż<br />
Fritz Becker powrócił do Kudowy<br />
w kilka miesięcy po zakończeniu<br />
wojny. W Kudowie pojawiły się<br />
pierwsze polskie rodziny. Przyjechali<br />
Stachowiakowie, Noskowie, Siemaszkiewiczowie,<br />
Krzemińscy, Ziętkowie,<br />
Jasia Sikorska z Warszawy, Krystyna<br />
i Zygmunt Koziołowie z Limanowej,<br />
Malikowie i coraz więcej innych rodzin.<br />
Wymieniłem z nazwiska tylko<br />
te rodziny, które w jakiś sposób od<br />
początku wiązały się z Beckerami.<br />
Przybywali na ogół po ciężkich doświadczeniach<br />
wojennych, niektórzy<br />
z wyjątkowego ucisku jak Siemaszkiewiczowa,<br />
która była „królikiem doświadczalnym”<br />
w Auschwitz. Ludzie<br />
cieszyli się życiem i szybko organizowali<br />
się, by jakoś normalnie żyć.<br />
Basia Stachowiak z „Chaty Rysiówki”<br />
w Czermnej wspomina, że siostra<br />
jej matki właśnie Malikowa uruchomiła<br />
opuszczoną przez Niemców restaurację<br />
„Esplanada”, pozostawiając<br />
dawną nazwę. Później zmieniono tę<br />
nazwę na „Zdrojowa” i tak pozostało<br />
do dzisiaj. „Esplanada” Malikowej<br />
była więc pierwszą uruchomioną<br />
przez Polaków restauracją. Malikowa<br />
już w grudniu 1945 r. zorganizowała<br />
w niej polską wigilię, dla każdego,<br />
kto przyjdzie. Rodzice Basi Stachowiakowej<br />
(o nazwisku Synowiec) zamieszkali<br />
w pomieszczeniach dzisiejszego<br />
Baru „Ania” przy ul. Zdrojowej.<br />
Portret Mary z 1932 r. Taka była fizycznie<br />
W części tego baru, gdzie obecnie<br />
jest sklep mięsny Fugowskich, matka<br />
Basi otworzyła pierwszy w Kudowie<br />
polski sklep galanterii odzieżowej,<br />
w którym panie zaopatrywały się<br />
w kapelusze. Nad mieszkaniem rodziców<br />
Basi wprowadzeni zostali…<br />
Beckerowie. Za Niemców mieszkali<br />
w domu nad stawem („Marynarz”),<br />
pięknie położonym, z mostkiem łączącym<br />
dom z groblą. Nie mieszkali<br />
więc w pensjonacie „Haus Dora”,<br />
ponieważ tam − przed wojną − było<br />
wyłącznie sanatorium. Nad stawem,<br />
w „Marynarzu” Beckerowie wynajmowali<br />
mieszkanie na parterze od<br />
właścicielki tego domu, niemieckiej<br />
baronowej, która zajmowała mieszkanie<br />
na piętrze tego domu, nad Beckerami.<br />
Z tą baronową mieli Beckerowie<br />
trochę niepokojących przygód.<br />
Któregoś dnia, tuż przed wojną doktor<br />
zażartował przy baronowej, że<br />
niektórzy zapisują się do partii hitlerowskiej<br />
NSDAP dla „malinki”. Tak<br />
nazywano znaczek partyjny NSDAP.<br />
W następnym dniu baronowa ostentacyjnie<br />
założyła swoją „malinkę”, co<br />
Becker odebrał jako ostrzeżenie. Obawiał<br />
się nawet jakiegoś doniesienia<br />
ze strony baronowej. W czasie wojny,<br />
21
BECKEROWIE KUDOWSCY<br />
▶ Bronisław MJ Kamiński<br />
Mara chciała wiedzieć co się dzieje<br />
w świecie i słuchała radia Londyn.<br />
Obawiając się uszu baronowej i jej<br />
„malinki” okładała radio poduszkami<br />
i kocami i w takiej scenerii, z głową<br />
w tych poduszkach, wsłuchiwała się<br />
w walczący świat. Dzieci Beckerów<br />
wpadły jednak na szatański pomysł<br />
i dla dokuczenia nieznośnej sąsiadce<br />
mruczały „bum, bum, bum”, jak radio<br />
Londyn. Baronowa niechybnie traktowała<br />
to jako wariactwo, bo czy normalny<br />
człowiek mógł wątpić w niemiecką<br />
potęgę i mądrość führera?<br />
Każdemu, kto by mógł dopuścić myśl,<br />
że to wszystko może się dla Niemców<br />
źle skończyć i że mogą być stąd rychło<br />
przepędzeni − baronowa i jej podobni<br />
doradzili by poradę u psychiatry,<br />
nie mówiąc już o dużo łatwiejszej<br />
drodze do gestapo. W czasie wojny<br />
Beckerowie nadal tam mieszkali. Pod<br />
koniec wojny, gdy Becker był jeszcze<br />
na froncie, Mara z dziećmi przeniosła<br />
się do sanatorium „Dora”. Wydawało<br />
jej się, że w ten sposób uratuje<br />
ten dom dla rodziny. Niestety, dom<br />
spodobał się Rosjanom, był potrzebny<br />
dla wojska; Rosjanie zwrócili się do<br />
burmistrza Kudowy o udostępnienie<br />
im tego domu. Burmistrz Władysław<br />
Twardy nakazał im opuścić „Dorę”<br />
i przenieść się do budynku nad obecny<br />
Bar „Ania”. Tak Beckerowie zostali<br />
w 1945 r. sąsiadami państwa Synowiec.<br />
Dla Synowców było to wielkie<br />
szczęście. Właśnie miał się odbyć<br />
poród, z lekarzami krucho, a tu nad<br />
nimi ulokowali doktora. Umówili się<br />
z nowym doktorem, że jakby co nie<br />
dobrego się działo albo potrzeba było<br />
jego pomocy, to zastukają szczotką<br />
w sufit i doktor zbiegnie na dół. Takie<br />
były pierwsze kontakty sąsiedzkie<br />
z dr Beckerem. Do stabilizacji<br />
było jednak daleko. Władze polskie<br />
zaczęły wykonywać postanowienia<br />
Dr Becker (od lewej obok pielęgniarki) wśród niemieckich żołnierzy jako oficer<br />
wehrmachtu (1943 r.) przed swoim sanatorium w Kudowie-Zdroju<br />
10 lat później (w 1953 r.) dr Becker (z psią łapą na kolanie) z żoną wśród polskich kuracjuszy PKP,<br />
przed swoim dawnym sanatorium w Kudowie-Zdroju, teraz jako polski lekarz<br />
traktatowe o przesiedleniach ludności<br />
i kudowski burmistrz pan Twardy<br />
przysłał Beckerom nakaz opuszczenia<br />
Kudowy. Mara przypomniała<br />
sobie, że ojciec był Czechem, a więc<br />
jest trochę Czeszką i poprosiła Czechów<br />
o opiekę. W takim przypadku<br />
sprawa miała charakter dość delikatny.<br />
W Kudowie i okolicach była pewna<br />
ilość Czechów, których interesów<br />
władze czeskie pilnowały i w sprawie<br />
Beckerów Czesi zwrócili uwagę władzom<br />
kudowskim na potrzebę poszanowania<br />
ich praw. To działało na korzyść<br />
Beckerów. Mimo tego, dr Becker,<br />
o którego wojskowej przeszłości<br />
polskie władze wiedziały, otrzymał<br />
pisemne wezwanie do opuszczenia<br />
Kudowy. W jego przypadku, trudniej<br />
było korzystać z ochrony czeskiej, ale<br />
czeski ślad żony jednak się liczył. Poszedł<br />
więc Becker − jak wzywano −<br />
22
BECKEROWIE KUDOWSCY<br />
▶ Bronisław MJ Kamiński<br />
na stację kolejową, wsiadł do pociągu<br />
wraz z innymi swoimi rodakami, by<br />
wyjechać do Niemiec. Nim pociąg<br />
ruszył dokonano kontroli dokumentów.<br />
Musiał być już znany kontrolującym<br />
skoro zapytano go, a gdzie<br />
jest rodzina. Odpowiedział, że została<br />
w Kudowie. W takim razie niech pan<br />
wraca do rodziny − usłyszał i wysiadł<br />
z pociągu. Tak dr Becker pozostał<br />
w Kudowie. Ich dawny budynek<br />
„Haus Dora” został upaństwowiony<br />
i teraz utworzono w nim sanatorium<br />
dla pracowników Polskich Kolei<br />
Państwowych (sanatorium kolejowe).<br />
Beckerowa − bardziej jako Czeszka,<br />
aniżeli Niemka − mogła wprowadzić<br />
się z rodziną do tego domu, do wydzielonego<br />
dla jej rodziny mieszkania.<br />
W całym tym ciągu kłopotów,<br />
dr Becker miał trochę szczęścia. Znalazł<br />
się w umiłowanym domu, który<br />
znowu był sanatorium, a że szybko<br />
nauczył się języka polskiego − został<br />
lekarzem w sanatorium dla pracowników<br />
Polskich Kolei Państwowych.<br />
Z pewnością zawdzięczał wiele swojemu<br />
urokowi i opinii dobrego lekarza.<br />
Mój przyjaciel Czech, znający historię<br />
Polski i Niemiec powiedział, że<br />
jak na lata bezpośrednie po wojnie, to<br />
akceptowanie bez uprzedzeń rodziny<br />
niemieckiego lekarza, byłego oficera<br />
wehrmachtu, wystawia Polakom dobre<br />
świadectwo.<br />
Wojna, prowadzona w ekstremalnych<br />
warunkach, pokazuje poszczególnych<br />
ludzi i narody jakby w świetle reflektorów,<br />
a czas bezpośrednio po wojnie<br />
obnaża wszystko − i zamiary, i czyny,<br />
i pamięć. Mój przyjaciel Paweł<br />
D. mawiał, Polacy i Niemcy to jakby<br />
dwie oddzielne klasy w tej samej<br />
szkole. Klasa niemiecka sprawiła, że<br />
zginęła niemal cała nasza elita intelektualna,<br />
zostaliśmy więc w tej samej<br />
klasie na jeszcze jeden rok, mamy<br />
powtórkę. Tak idziemy o jeden rok do<br />
tyłu. Oni idą pewni siebie i przez to<br />
mniej rozważnie, a my mamy − dzięki<br />
temu − czas, by widzieć ich błędy.<br />
Dlatego nie idziemy ich drogami.<br />
Paweł zawsze dodawał, że któregoś<br />
roku oni zostaną, już się zatrzymali<br />
i na pewno ich wyprzedzimy. Obyśmy<br />
tylko byli od nich rozważniejsi.<br />
Od 1945 r. do 1949 r. w dokumentach<br />
Beckerów w rubryce „obywatelstwo”<br />
wpisano: „obywatelstwo nie ustalone”.<br />
Od 1949 r. zapisano: „obywatelstwo<br />
NRD”. Po likwidacji NRD stali<br />
się automatycznie obywatelami RFN.<br />
RODZINA MULTI-KULTI<br />
Beckerowie mieli dwoje dzieci, córkę<br />
Felicitas (1936-2004), na którą<br />
mówiono Feli, oraz syna Michaela<br />
(1934-2002). Gdy powrócili z mieszkania<br />
nad Barem „Ania” do swojego<br />
sanatorium na ul. Buczka 2 - mieli już<br />
bardzo wygodnie. Mieszkanie składało<br />
się z czterech pokoi, kuchni i łazienki.<br />
Fritz pracował jako lekarz w sanatorium<br />
kolejowym, które było teraz<br />
w ich domu. Mówimy w „ich domu”,<br />
mimo że jako obywatele Rzeszy zostali<br />
− zgodnie z prawem − pozbawieni<br />
własności do tego domu i dom<br />
został upaństwowiony. Fritz otrzymał<br />
także pracę lekarza w Ośrodku Zdrowia<br />
w Kudowie. Zarobki lekarzy nie<br />
były wysokie i Beckerowie prowadzili<br />
życie zupełnie skromne. Ich dzieci<br />
szybko weszły w normalne życie młodzieży<br />
kudowskiej. Córka Feli poznała<br />
Zbigniewa Malika i tak pojawiło się<br />
małżeństwo polsko-niemieckie. Małomówny<br />
na ogół Becker przyglądał się<br />
wszystkiemu z pewnym niepokojem.<br />
Polski zięć (ur. w 1931 r.) pamiętał<br />
wojnę, a jego rodzina doznała znacznych<br />
cierpień od Niemców. Gestapowcy<br />
zabili bliskiego krewnego jego<br />
matki, a ojciec − jako przedwojenny<br />
oficer walczył w konspiracji. Zięć<br />
był jednak zakochany w ich córce,<br />
pięknej urody, sympatycznej mądrej.<br />
Zbigniew wiedział dobrze kto w tym<br />
domu jest najważniejszy, szybko stał<br />
się ulubieńcem Mary. Nie był traktowany<br />
jak zięć, ale jak syn. Wkrótce<br />
Zbigniew stał się finansową podporą<br />
rodziny. Zamieszkał z Feli w Gdyni,<br />
gdzie jako oficer marynarki zarabiał<br />
bardzo dobrze. Feli nie pracowała,<br />
prowadziła dom i troszczyła się o wychowanie<br />
jedynego ich syna Krzysztofa.<br />
W domu rodzinnym Beckerów-<br />
Malików panowała atmosfera, którą<br />
Krzysztof Malik określa jako „multikulti”.<br />
Syn Krzysztof mówił do matki<br />
po niemiecku, do ojca po polsku,<br />
a gdy wszyscy byli razem mówiono<br />
w domu Malików po polsku. U dziadków<br />
Beckerów w Kudowie mówiło<br />
się po niemiecku. Pod względem wyznaniowym<br />
wszyscy, za wyjątkiem<br />
dr Beckera byli katolikami. Ponieważ<br />
Fritz był ewangelikiem, więc ksiądz<br />
(z parafii na ul. Kombatantów, ówczesnej<br />
ul. Krakowskiej) chodzący<br />
po kolędzie nie wstępował do Beckerów.<br />
Po śmierci Beckera, Mara dała<br />
do zrozumienia, że życzyłaby sobie,<br />
żeby ksiądz nie omijał jej domu. Odtąd<br />
już zawsze ksiądz wstępował po<br />
kolędzie do Beckerów. Sprawiało to<br />
Beckerowej wiele radości. Jednakże,<br />
nie omijały ich nieszczęścia. W czasie<br />
skoku do basenu Feli doznała ciężkiego<br />
urazu, do tego doszły inne choroby<br />
i już nie powróciła do zdrowia. Zbigniew<br />
okazał się wtedy człowiekiem<br />
o wielkim charakterze. Opiekował się<br />
żoną, czym jeszcze bardziej zyskał<br />
w oczach swojej artystycznej teściowej.<br />
To nie koniec nieszczęść. Gdy<br />
był tak bardzo potrzebny dopadła<br />
go ciężka choroba nowotworowa.<br />
Zmarł w 1999 r. w wieku 68 lat.<br />
23
BECKEROWIE KUDOWSCY<br />
▶ Bronisław MJ Kamiński<br />
Pięć lat później zmarła Feli. Ich syn,<br />
Krzysztof Malik poszedł zawodowo<br />
w ślady ojca. Ukończył Wyższą<br />
Szkołę Morską w Gdyni. Pływał po<br />
morzach i oceanach świata, jako kapitan<br />
okrętu. Obecnie mieszka w Niemczech,<br />
gdzie pływa jako pilot okrętów<br />
w Kanale Kilońskim. Syn Beckerów,<br />
Michael, mówiono na niego Michał<br />
był mężczyzną przystojnym, ale nazbyt<br />
gwałtownym i wybuchowym.<br />
Beckerowa wyznała kiedyś, że ma<br />
jakieś zmiany w mózgu. Dość szybko<br />
przeniósł się do NRD i z rodziną<br />
w Kudowie nie utrzymywał kontaktów.<br />
Zmarł w 2002 r.<br />
Powróćmy do życia w domu Beckerów<br />
w Kudowie. W salonie stał fortepian<br />
i w sobotnie wieczory Beckerowie<br />
organizowali koncerty dla<br />
rodziny i przyjaciół. Mara śpiewała,<br />
Fritz akompaniował, wdzięcznymi<br />
słuchaczami byli lekarze z sanatorium<br />
kolejowego, czasem przybywały<br />
pielęgniarki, przychodziły także<br />
siostry zakonne z sąsiedniego domu.<br />
Beckerowa, w długiej sukni i pięknie<br />
przez panią Marię uczesana budziła<br />
zachwyt, śpiewała, a także grała na<br />
fortepianie. Tak było całymi latami,<br />
gdy żył Fritz. Stojący w pobliżu okien<br />
kuracjusze mogli słyszeć piękny sopran<br />
śpiewaczki operowej. Dodawało<br />
to kudowskiemu uzdrowisku niezwykłego<br />
uroku i naturalności. Gdy zabrakło<br />
ukochanego Fritza, Mara nadal<br />
grała, ale już tylko na nabożeństwach<br />
u sióstr zakonnych, po sąsiedzku.<br />
POŻEGNANIA I PAMIĘĆ<br />
W1974 r. dr Becker doznał udaru<br />
mózgu. Stało się to w pociągu,<br />
na stacji w Kudowie. Do pociągu<br />
przybył natychmiast dr Zbigniew<br />
Kayzer. Ponieważ nie wiadomo było<br />
kiedy przyjedzie karetka, dr Kayzer<br />
zdecydował się nie wysiadać z pociągu,<br />
tylko dojechać z Beckerem do<br />
Dusznik. Tam już na stacji czekała<br />
karetka. W szpitalu w Dusznikach<br />
powracał do zdrowia. Do domu powrócił<br />
z lekkim niedowładem prawej<br />
ręki. Nie poddawał się, zaczął uczyć<br />
się pisania lewą ręką. Przyspieszył pisanie<br />
wspomnień. Córka Feli kursowała<br />
częściej niż poprzednio pomiędzy<br />
Gdynią a Kudową. Zaglądała do<br />
starych rodziców, do gasnącego ojca.<br />
<br />
Czuł się coraz gorzej. Jak wspomina<br />
pani Maria Zabrzeska, w sobotę 12<br />
grudnia 1981 r. wychodziła od Beckerów<br />
po uczesaniu Mary. Doktor<br />
przyszedł by odprowadzić ją do drzwi.<br />
Nigdy tego nie robił. Tym razem odprowadził<br />
ją, pożegnał się, tak jakby<br />
na zawsze. Dwa dni później, 14<br />
grudnia zmarł. Dzień wcześniej,<br />
13 grudnia, wprowadzony został stan<br />
wojenny. Telefony nie działały, trudno<br />
było szybko powiadomić rodzinę<br />
i znajomych w Polsce i w Niemczech.<br />
Dodzwoniono się do Niemiec z telefonu<br />
na komisariacie milicji w Kudowie.<br />
Mara zgromadziła przy zmarłym<br />
najbliższych z tej niemiecko-polskiej<br />
rodziny. Stanęli wokół zmarłego ukochanego<br />
ojca i dziadka zasmuceni i ze<br />
łzami w oczach. I wtedy Mara zaczęła<br />
Mara i Fritz Beckerowie w 1980 r. – ostatnie wspólne zdjęcie<br />
śpiewać, nie jakieś religijne pieśni, ale<br />
pieśni z ich życia. Zaskoczenie było<br />
ogromne. Zawsze ją traktowano jako<br />
kota, który chodzi swoimi ścieżkami<br />
i nigdy nie wiadomo było, co ta artystka<br />
wymyśli. Teraz, gdy inni płakali,<br />
ona śpiewała, śpiewała pięknie i przejmująco.<br />
Może chciała kochanemu<br />
człowiekowi odtworzyć ich wspólne<br />
życie, w ten sposób, przy milczącym<br />
fortepianie Fritza. Ona, Mara, dyktator<br />
w domu, jakby trochę oschła, a tu takie<br />
pożegnanie kochanego towarzysza,<br />
długiego i nie łatwego życia. Przez<br />
całe wspólne życie razem śpiewali,<br />
nawet wtedy gdy świat się walił i na<br />
koniec żegnała go śpiewem.<br />
W Polsce, pogrzeby mają już od wieków<br />
ustalony charakter. Żałoba, stosowne<br />
ciemne stroje, kwiaty, przemówienia,<br />
powaga − ciągle tak samo − rytuał<br />
sztywny, niewiele tu zmian. Czasami<br />
pojawiają się odstępstwa. W Kudowie,<br />
24
BECKEROWIE KUDOWSCY<br />
▶ Bronisław MJ Kamiński<br />
w czasie pogrzebu prof. Ireny Kulpowej<br />
(w 2002 r.) pan Marek Jasiński zagrał<br />
melodię z operetki Lehara „Twoim<br />
jest serce me”. Grał cicho i w zwolnionym<br />
tempie. Nigdy dotąd nie słyszano<br />
tego na pogrzebie. Wzruszyło to zebranych<br />
i kiedy na spotkaniach wspomnieniowych<br />
Ireny pan Marek zagra<br />
na skrzypcach „Twoim jest serce me”<br />
− trudno powstrzymać się od wzruszeń.<br />
Pamiętamy, jak na wieść o śmierci Jana<br />
Pawła II na zapełnionym placu Świętego<br />
Piotra zapadła cisza, a potem… rozległy<br />
się wielkie brawa dla ukochanego<br />
Papieża. Wtedy, to także było dla nas<br />
zaskoczeniem.<br />
Mara postanowiła, że Fritz zostanie<br />
pochowany na cmentarzu w Czermnej,<br />
w grobowcu rodzinnym Nemeitów,<br />
w którym w 1936 r. pochowano Józefa<br />
Nemeitę. Zgodnie z jej życzeniem<br />
dr Becker miał zostać pochowany po<br />
prawej stronie (patrząc na grobowiec<br />
z napisem „Nemeita”). Mara postanowiła<br />
także, że po jej śmierci ma zostać<br />
złożona w tym samym grobowcu, po<br />
stronie lewej, obok ojca Józefa. Sprawami<br />
pogrzebowymi zajmował się zięć<br />
Beckerów Zbigniew Malik. Grudzień<br />
1981 r. był bardzo mroźny, ziemia na<br />
cmentarzu była twarda jak kamień.<br />
Ciężko było rozkopać grobowiec, grabarze<br />
byli przemarznięci. Wykopali dół<br />
pod boczną stroną pomnika, i w tych<br />
warunkach już nic nie dało się poprawić.<br />
Zanim trumna z ciałem doktora<br />
spoczęła w tak urządzonym grobie, proboszcz<br />
ks. Jan Myjak odprawił pogrzeb.<br />
Dr Becker był ewangelikiem luteraninem,<br />
nie było jednak na pogrzebie<br />
pastora ewangelickiego, więc katolicki<br />
proboszcz odprowadzał doktora<br />
do grobu. Najpierw jednak ks. Myjak<br />
wprowadził trumnę do kościoła. Aby<br />
uszanować wyznanie zmarłego odmówił<br />
głośno z licznie zgromadzonymi<br />
ludźmi modlitwę Ojcze Nasz. Zawsze,<br />
w takich okolicznościach po modlitwie<br />
Ojcze Nasz odmawia się Zdrowaś Mario.<br />
Jednak, ks. Myjak nie odmawiał<br />
Zdrowaś Mario, aby uszanować zasady<br />
ewangelików. W kazaniu pogrzebowym<br />
proboszcz mówił o zmarłym,<br />
jako mądrym i prawym człowieku,<br />
dobrym lekarzu, który stał się przykładem<br />
współżycia Polaków i Niemców,<br />
katolików i ewangelików. W ciszy, jaka<br />
zalegała wychłodzony kościół ks. Jan<br />
czytał głośno psalm 50-ty.<br />
Zmiłuj się nade mną, Boże, w swojej<br />
łaskawości,<br />
W ogromie swego miłosierdzia<br />
wymaż moją nieprawość!<br />
Obmyj mnie zupełnie z mojej winy<br />
I oczyść mnie z grzechu mojego!<br />
Ks. Jan bywał w domu Beckerów,<br />
cenił ich kulturę i gościnność. Pamiętał<br />
także, jak w pięćdziesiątą<br />
rocznicę ślubu oboje Beckerowie<br />
przyszli do niego na plebanię z prośbą,<br />
by zechciał udzielić im Złotego<br />
Ślubu. Przed pół wiekiem w kościele<br />
w Czermnej brali swój ślub. Ponieważ<br />
Becker był ewangelikiem, więc<br />
ks. Jan zwrócił się do Abp Wrocławskiego<br />
Bolesława Kominka o formalną<br />
zgodę. Abp nadesłał życzenia<br />
Beckerom, a do ks. Jana napisał<br />
odręcznie na swoim bilecie wizytowym:<br />
„zrób to i zrób to dobrze”. Złoty<br />
Ślub był skromny ale podniosły.<br />
Kiedyś ks. Jan zachorował i poszedł<br />
po pomoc do dr Beckera. Wdzięczny<br />
był za dobre wyleczenie. Teraz on,<br />
katolicki ksiądz, żegnał tego przyjaznego<br />
ewangelika, dobrego, kulturalnego<br />
człowieka, Niemca a prawie<br />
jak Polaka, i w tym religijnym pożegnaniu<br />
chciał mu zastąpić pastora.<br />
Czytaniem psalmu chciał być bliski<br />
rytuałowi i nastrojom pożegnania<br />
ewangelika. Fragmentami psalmu<br />
przybliżał się do zmarłego i mówił<br />
jakby za niego:<br />
„spraw, bym usłyszał radość i wesele.<br />
niech się radują kości, któreś skruszył”<br />
Po modłach w kościele, ks. Jan Myjak<br />
odprowadził ciało do grobu. Zdziwił się,<br />
że trumna w połowie jest w grobowcu,<br />
w połowie poza nim i zgodził się z uwagami<br />
rodziny, że w przyszłości będzie<br />
Grobowiec Nemeitów na cmentarzu w Kudowie-Czermnej. Pod leżącą różą spoczywa ciało dr Beckera<br />
25
BECKEROWIE KUDOWSCY<br />
▶ Bronisław MJ Kamiński<br />
można ramy grobowca odpowiednio<br />
rozszerzyć. Teraz było bardzo mroźno,<br />
wszystkim się po trochu spieszyło,<br />
Mara obawiała się że wszelkie poprawianie<br />
mogło by uszkodzić grobowiec.<br />
Potem, tak pozostało, nikt już niczego<br />
nie poprawiał. Przypominamy przechodzącym<br />
tędy, że idą po kościach wielkiego<br />
kudowianina. Nie zapomnijmy<br />
w tym miejscu zapalić świeczkę i położyć<br />
kwiaty − dla wdzięcznej pamięci<br />
lubianego doktora, zapamiętanego jako<br />
dobrego człowieka i dobrego Niemca,<br />
który wybrał życie wśród nas. Czternaście<br />
lat później, w tym samym grobowcu<br />
spoczęły prochy Mary. Zmarła<br />
w Niemczech w Rendsburgu, w kraju<br />
Schleswick-Holstein, dokąd zabrał ją<br />
jej wnuk Krzysztof Malik. Skremowana<br />
została w Kilonii. Urnę z prochami<br />
Mary pochował uroczyście także ks.<br />
Jan Myjak, w 1995 r. w grobowcu Nemeitów,<br />
zgodnie z życzeniem Mary.<br />
Dom przy ul. Buczka 2, który niegdyś<br />
wybudował Józef Nemeita i uruchomił<br />
jako sanatorium w 1910 r., został podzielony<br />
pomiędzy rodzinę Beckerów i Skarb<br />
Państwa. Beckerowa − już po śmierci<br />
męża − otrzymała połowę domu i tę połowę<br />
domu rodzina Beckerów sprzedała<br />
obecnym właścicielom, polskiej rodzinie<br />
Hofmanów. Miałem okazję poznać<br />
dr Beckera i rozmawiałem z nim w początkach<br />
lat 70-tych o lecznictwie sanatoryjnym<br />
dzieci. Wspominam tę rozmowę<br />
jako bardzo rzeczową. Do budynku<br />
przy ul. Buczka 2 wstąpiłem w sierpniu<br />
2009 r. Obecnie jest to pensjonat „Orion<br />
B”. Robi wrażenie zabytkowego sanatorium.<br />
Czysto, elegancko, pokoje sympatyczne.<br />
Dawne mieszkanie Beckerów<br />
zajmują państwo Hofmanowie. Nie zapomnieli<br />
o poprzednikach; na ścianie<br />
wisi zdjęcie budowniczego tego domu<br />
Józefa Nemeity i jego żony oraz zdjęcie<br />
obojga państwa Beckerów.<br />
Dzieje rodziny Beckerów wiążą<br />
historię dawnej i współczesnej<br />
Kudowy. Są jednymi z nas. W tej rodzinie<br />
mamy Niemców, Czechów i Polaków<br />
− wszyscy związani z Kudową.<br />
Czech Józef Nemeita − zapobiegliwy<br />
o pogodnej twarzy budzącej zaufanie<br />
− i Dora, piękna i zmysłowa (niech to<br />
pozostanie słodką tajemnicą) Niemka<br />
z Mostowic wprowadzili rodzinę do<br />
Kudowy i zbudowali tu nie wielkie, ale<br />
ładne, funkcjonalne i dobre sanatorium,<br />
leczące przede wszystkim choroby<br />
serca. Kontynuatorami były ich dzieci<br />
Mara i Fritz Beckerowie, oboje o duszach<br />
artystycznych. Fritz − jako lekarz<br />
i oficer − poszedł na wojnę, także przeciwko<br />
Polsce. Prosto z wojny wrócił<br />
do Kudowy. Wiedział, że musi szukać<br />
miejsca dla siebie i rodziny w powojennym<br />
świecie. Był w pełni świadomy<br />
swojego udziału w machinie niszczenia,<br />
która − powracającą falą − i jego teraz<br />
dotknęła. Wszedł w nowe życie kudowskie,<br />
został polskim lekarzem, lubianym<br />
przez ogół społeczeństwa. Niektórzy<br />
mają na tym tle różne refleksje,<br />
jak m.in. i takie: czy gdyby dr Becker<br />
był Polakiem, to czy jako Polak − w odwrotnej<br />
sytuacji − byłby w Niemczech<br />
tak przez Niemców potraktowany, jak<br />
jego, Niemca życzliwie potraktowali<br />
Polacy w Kudowie? Na ogół słyszę:<br />
nie, nigdy. No, to popatrzmy, co spotkało<br />
w Niemczech jego wnuka, Krzysztofa<br />
Malika. Kiedy Krzysztof przestał<br />
pływać po świecie i chciał pracować<br />
w pobliżu domu, złożył papiery w konkursie<br />
na pilota statków po Kanale Kilońskim.<br />
Było 168 kandydatów. Dotąd<br />
nie zdarzyło się, aby ktoś nie będący<br />
Niemcem i nie kończący odpowiednich<br />
studiów w Niemczech mógł otrzymać<br />
taką koncesję. Odpadło 167 i pilotem<br />
został… Krzysztof Malik. Teraz jest już<br />
sześciu polskich pilotów. Coś się jednak<br />
zmienia.<br />
Beckerowie przeszli drogę dłuższą<br />
niż wiele innych rodzin niemieckich.<br />
Nie przenosili się gdzieś, do<br />
Niemiec, choć tyle razy znajomi z Niemiec<br />
do tego ich nakłaniali. W 1972 r.<br />
dr Becker wybrał się na olimpiadę do<br />
Monachium. Przejazd i pobyt zafundowali<br />
mu starzy przyjaciele z Niemiec.<br />
Namawiali, by pozostał i ściągnął rodzinę.<br />
Odmówił. Ich długa droga była<br />
w samej Kudowie, w nich samych. Odczuwali<br />
brak niemieckiego salonu, do<br />
którego niegdyś przywykli. Nie było<br />
starych znajomych; u von Mutiusów<br />
w Jeleniowie opustoszało, w pałacu pogasły<br />
światła. Pracujący dla nich w czasie<br />
wojny więźniowie z pobliskiego<br />
komanda obozu pracy przymusowej<br />
mogliby teraz zajrzeć, co się tu dzieje.<br />
Może lepiej, że było pusto. Beckerom<br />
brakowało atmosfery kurortu, do której<br />
przywykli i którą tworzyli. A teraz<br />
zjeżdżała się zewsząd ludność zupełnie<br />
inna. Becker patrzył na te skutki wojny.<br />
Czy ci ludzie wiedzą co to jest kurort?<br />
Jakiż to będzie kurort z tej Kudowy?<br />
Beckera to przejmowało, Beckerową<br />
trochę mniej. Nie mogła polubić Polaków,<br />
bo − jak mówiła − zabrali jej<br />
sanatorium „Haus Dorę”. Nigdy się<br />
z tym nie pogodziła. Nie wiedziała, że<br />
nadszedł czas zapłaty, i że i tak to łagodnie<br />
wyglądało. Nie była na froncie,<br />
nie chciały jej delikatne oczy i uszy<br />
patrzeć i słuchać na rzeczy straszne,<br />
niewiele rozmawiała z przybywającymi<br />
teraz przesiedleńcami. Słuchanie<br />
Londynu to nie to samo, co chcieć zobaczyć<br />
wszystko na własne oczy. Przeżyła<br />
poniewierkę, wędrując z rodziną<br />
po jakichś mieszkaniach, zwykłych<br />
dziurach; nawet zostali ograbieni przez<br />
jakichś złodziejaszków. Wprawdzie potem<br />
pozwolono im powrócić i zamieszkać<br />
w ich sanatorium, ale własności<br />
długo nie odzyskali, a potem tylko połowę.<br />
Także polskiego języka nie mo-<br />
26
BECKEROWIE KUDOWSCY<br />
▶ Bronisław MJ Kamiński<br />
gła strawić. Trudny, nawet trudniejszy<br />
od czeskiego. A po co miałaby się jego<br />
uczyć? Radio Deutsche Welle − którego<br />
teraz po wojnie słuchała − doradzało,<br />
by nie wyjeżdżać; im więcej Niemców<br />
tu pozostanie, tym pewniejsze, że powróci<br />
to wszystko do Niemiec. Niewiele<br />
zrozumiała z tego, co się wydarzyło<br />
w wyniku wojny spowodowanej przez<br />
Niemcy. Marzyła o dawnych wieczorach,<br />
w których, w wytwornym towarzystwie,<br />
śpiewała i błyszczała. Teraz<br />
Fritz nie chodził w cylindrze, jak dawniej.<br />
Spróbował, ale to było bez sensu.<br />
Jak tu się w czymś takim pojawić na<br />
ulicy? Wyglądałby na dziwoląga. Zaczął<br />
cieszyć się, że jest jakby niezauważany.<br />
W okolicznych wioskach, które<br />
teraz są dzielnicami miasta, mieszkały<br />
jeszcze tu i ówdzie rodziny niemieckie,<br />
a nawet bardziej czesko-niemieckie.<br />
Jak ktoś w nich zachorował, szli<br />
do Beckera. On także szedł do ich domów,<br />
do Czermnej, Pstrążnej, na Słone,<br />
Brzozowie, do Jeleniowa i nawet dalej.<br />
Swój lekarz, mógł być dla nich pociechą,<br />
rozmawiali z nim po niemiecku,<br />
trochę normalnego świata, choć dopiero<br />
w chorobie. Mogli wreszcie szczerze<br />
z kimś mądrym pogadać. Stara Berta<br />
pytała go wręcz natrętnie: skąd tu tyle<br />
Polaków, wszędzie Polacy i jest ich tu<br />
coraz więcej! Czy to się nigdy nie skończy?<br />
− dziwiła się w swojej niemal uroczej<br />
sklerozie. Becker miał także coraz<br />
więcej spotkań z Polakami. Wyczuli, że<br />
to dobry niemiecki doktor, wysłuchiwał<br />
każdego, badał dokładnie, ludzie<br />
wiedzieli, że umie odgadnąć chorobę.<br />
Coraz lepiej mówił po polsku. Przychodzili<br />
do niego, pomagał, oni coś za<br />
to dawali i tak się zaczęło rozkręcać.<br />
Cieszył się, że może pomóc. Może miał<br />
nawet mocniejsze motywacje od niejednego<br />
polskiego lekarza. Ta pomoc<br />
chorym Polakom jakby go oczyszczała.<br />
Zdawało mu się, że zapominają, że<br />
on jest Niemcem. Oni zapominali, a on<br />
pamiętał. Gdy trafił na chorego, byłego<br />
więźnia obozu koncentracyjnego i gdy<br />
leciała do jego uszu nazwa obozu – to<br />
wolałby w tym momencie lecącą bombę<br />
lub zagłuszający ryk „katiuszy”. Rozumiał,<br />
co się wydarzyło, lękał się tych<br />
zapisów pamięci. W początkach lat 60-<br />
tych była już w Kudowie znaczna ilość<br />
lekarzy uzdrowiskowych i prof. Antoni<br />
Falkiewicz organizował kliniczne<br />
konferencje szkoleniowe. Zaproszono<br />
dr Beckera na konferencję. Uprzejmie<br />
odmówił. Nie czuł się najlepiej wśród<br />
młodszych polskich lekarzy, może obawiał<br />
się jakichś dygresji do życiowych<br />
doświadczeń. Wolał kontakt z chorymi<br />
i ze swoimi pacjentami z sanatorium<br />
kolejowego, z którymi mieszkał pod<br />
jednym dachem. Miał coraz więcej<br />
polskich przyjaciół i już miał ich nawet<br />
w rodzinie. Beckerowie przechodzili ze<br />
starego świata do nowego. Mara tkwiła<br />
mocniej w dawnym świecie ułudy<br />
i koślawym krokiem podążała za mężem<br />
ku nieznanej przyszłości. Pewnie<br />
sama nie wiedziała, którą nogą tkwiła<br />
w przeszłości, tą zdrową, czy tą chorą.<br />
Pod koniec życia doktora bardziej patrzyła<br />
na to, co on postanowi.<br />
Zbliżamy się do końca tej opowieści<br />
wziętej z życia naszego miasta. Beckerowie<br />
jakby połączyli dwa światy:<br />
starą i nową Kudowę. Fritz i Mara<br />
wrośli w naszą wyobraźnię. Prawdziwi<br />
kudowianie, wielkie artystyczne dusze,<br />
a równocześnie bardzo praktyczni<br />
współobywatele naszego miasta. Odważni<br />
ludzie, którzy zdecydowali się<br />
pozostać wśród nas. Byli oryginalni<br />
w swoim stylu życia, potrafili być sobą<br />
w zmienionym świecie. Mimo, iż życie<br />
ich nie rozpieszczało i nie brakowało<br />
im utrapień, byli pogodni, pomocni,<br />
wdzięczni i pełni nadziei. Możemy być<br />
dumni z tego, że ich tak szybko i z sercem<br />
przyjęliśmy do swojego grona,<br />
a polska strona tej rodziny okazała się<br />
lojalnym i solidnym dla nich oparciem.<br />
Wpisujemy rodzinę Beckerów - Malików<br />
do pamięci naszego miasta, jako<br />
żywe świadectwo, że można być dobrą<br />
rodziną wielokulturową czesko-niemiecko-polską.<br />
To także swego rodzaju<br />
kudowski rodzinny most − w stronę nowej<br />
Europy.<br />
<br />
Pamięci kudowskiego lekarza<br />
Fritza Beckera, inny lekarz kudowski<br />
dr Lucjan Anczykowski poświęca<br />
swój wiersz: Lekarz − Lekarzowi,<br />
Artysta − Artyście, Żyjący − Pamięci.<br />
Redakcja Pamiętnika wyraża<br />
wdzięczność Panu Lucjanowi i łączy<br />
się duchowo z pięknymi strofami jego<br />
poezji.<br />
Lucjan Anczykowski<br />
Może one zbudzą świat<br />
Ludzie wołają do siebie<br />
zagubieni,<br />
z ciężarem na piersi,<br />
gdy kropla krwi czernieje.<br />
Ludzie wołają do siebie,<br />
kiedy szaleje śnieżyca,<br />
a mrok wydaje się nazbyt długi,<br />
kiedy się nie wie,<br />
jakie będą dni, które nadejdą.<br />
Być może one zbudzą świat.<br />
27
KUDOWIANIE W SŁUŻBIE ONZ<br />
Pokoju, przyznanym mu przez Sekretarza<br />
Generalnego Narodów Zjednoczonych, Daga<br />
Hammarskjolda. Dziś opowiemy o kpt. Janie<br />
Ogonowskim, zaś o innych kudowianach w tej<br />
służbie, powiemy w następnych naszych „Pamiętnikach”.<br />
Izrael i Arabowie w naszych czasach<br />
Krótko przypomnijmy to pasmo wydarzeń,<br />
z powodu których nasi kudowianie tam się<br />
znaleźli. Wszystko zaczęło się od walki Żydów<br />
o odbudowanie niepodległego państwa<br />
− Izraela. Ten, jeden z najstarszych narodów<br />
istniejących od czasów starożytnych, często<br />
Kudowianie<br />
w służbie Narodów Zjednoczonych<br />
Kpt. Jan Ogonowski – na Synaju<br />
Z Kudowy na Synaj<br />
Wielu z nas zna Synaj z Biblii. To przez Synaj<br />
wędrował lud biblijny z Egiptu do Ziemi Obiecanej.<br />
To na Synaju jest góra Horeb, na której<br />
Mojżesz otrzymał kamienne tablice Dziesięciorga<br />
Przykazań. W pobliżu tej góry położony<br />
jest klasztor św. Katarzyny. Jakieś 50 m za murami<br />
klasztoru, wchodzi się na trasę wiodąca<br />
na szczyt. Po kilku godzinach marszu znajdziemy<br />
się na szczycie, koło jaskini, w której<br />
przebywał Mojżesz przez 40 dni. Obok jaskini<br />
kapliczka chrześcijańska i meczet muzułmański.<br />
Góra ta zajmuje potężną przestrzeń w wyobraźni<br />
wyznawców judaizmu, chrześcijaństwa<br />
i islamu. Jahwe, Bóg, Allach powiedział<br />
„Nie zabijaj”, a ludzie zabijają się i to nawet<br />
w pobliżu tak świętego miejsca. Ryszard Pollak<br />
z Kudowskiej Bukowiny powiedział kiedyś,<br />
że natura wcale nie jest mądra. Najlepszy na<br />
to dowód, że wytworzyła człowieka, który<br />
niszczy nie tylko siebie ale i naturę. Może<br />
Ryszard nie ma racji, za to dużo mądrości jest<br />
w powiedzeniu pewnego Żyda: „może i Boga<br />
nie ma, ale nie daj Boże jakby on był”.<br />
Na ten niezwykły Synaj zawędrowali kudowianie,<br />
i to niedawno, niemal teraz, jako<br />
żołnierze w misji pokojowej Organizacji Narodów<br />
Zjednoczonych. A jednak natura nie<br />
jest całkiem niemądra. Ludzie sami stwarzają<br />
hamulce przed swoją agresywnością i zgadzają<br />
się na rozjemcze misje pokojowe narodów<br />
świata. Co działo się na Synaju, że poszli tam<br />
nasi kudowianie? Wybuchła wojna arabskoizraelska,<br />
najpierw w 1967 r., potem w 1973<br />
r., trzeba było ich rozdzielić i nie dopuścić do<br />
rozprzestrzenienia się konfliktu. Głównym teatrem<br />
wojny był Synaj. Na Synaju znalazł się<br />
w latach 1977-1978 − jako żołnierz w misji<br />
pokojowej Narodów Zjednoczonych znany kudowianin<br />
kpt. Jan Ogonowski, wtedy w stopniu<br />
chorążego. Powrócił stamtąd z Medalem<br />
− w swojej burzliwej historii − tracił suwerenność<br />
z powodu agresywności różnych<br />
mocarstw, czasami nie sąsiedzkich. Żydzi są<br />
absolutnym fenomenem w historii świata;<br />
na ich dziejach zasadza się Biblia. Mamy tu<br />
wszystko co najlepsze, najbardziej wzniosłe,<br />
mamy wyżyny duchowe i mamy tu także rzeczy<br />
najgorsze. A czy nie taki jest człowiek? Żydzi,<br />
to dobrze wybrany naród, jako przykład,<br />
kim jest człowiek, jaki powinien być i jaki nie<br />
powinien być. Ten naród postawił sobie za<br />
cel odzyskać niepodległe państwo. Najpierw,<br />
w końcu XIX wieku powołali Żydzi Światową<br />
Organizację Syjonistyczną, a potem zaczęli<br />
się zjeżdżać z wielkiego świata do świętej ziemi<br />
Abrahama, Izaaka i Jakuba zamieszkałej<br />
już przez Arabów. Porzucali wygodny świat<br />
i wracali niby do siebie, ale jako nieproszeni.<br />
Mój znajomy, miłośnik kultury żydowskiej powiedział<br />
kiedyś: „dla ludzi zdeterminowanych<br />
nie ma żadnych przeszkód”. Zapamiętajcie<br />
28
HISTORIA<br />
te słowa wszyscy nasi Czytelnicy, zwłaszcza<br />
młodzi, bo starzy mogą mieć już trochę problemów<br />
z Czasem. Ale i ten problem można<br />
przełamać − w działaniu … wspólnotowym.<br />
Tak właśnie postąpili Żydzi. Zjeżdżali się do<br />
świętej ziemi Dawida, do Jerozolimy, płakali<br />
pod murami zburzonej świątyni, poszukiwali<br />
skrawka ziemi i dachu nad głową, uchodzili<br />
przed gniewem Arabów, zaniepokojonych<br />
tymi przybyszami. Sam płacz, a nawet modlitwy<br />
to jakby za mało. Trzeba było zmobilizować<br />
się i po ludzku ćwiczyć się w sprawności,<br />
w wytrwałości i w walce. Po I wojnie światowej<br />
błysnęła nadzieja. Turcja, która ostatnio<br />
okupowała Palestynę należała do pokonanych<br />
w tej wojnie i zarząd nad Palestyną – z mandatu<br />
Ligi Narodów − otrzymała Wielka Brytania.<br />
Po II wojnie światowej determinacja<br />
Żydów znacznie wzrosła. Holokaust i antysemityzm<br />
stały się potężnymi motywatorami.<br />
Żeby przetrwać i rozwijać się w tym świecie,<br />
trzeba mieć państwo niepodległe, siły i wiarę<br />
w swoje wartości. ONZ podjęła decyzję o podziale<br />
Palestyny na dwa państwa: żydowskie<br />
i arabskie, ze szczególnym statusem Jerozolimy<br />
i Betlejem, podlegającym pod kontrolę<br />
ONZ. W maju 1948 r. Wielka Brytania wycofała<br />
się z Palestyny i w tym samym roku Żydzi, pod<br />
przewodnictwem Dawida Ben Guriona ogłosili<br />
Deklarację Niepodległości. Powstało suwerenne<br />
państwo Izrael. Okoliczne państwa<br />
arabskie Egipt, Jordania, Syria, Irak nie uznały<br />
tego niepodległego państwa i rozpoczęły się<br />
działania wojenne. W 1967 r. wojna przybrała<br />
charakter wyjątkowo ostry. Tym razem Izrael<br />
rozpoczął wojnę na zasadzie wyprzedzenia<br />
uderzenia przeciwników. W ciągu 6 dni, wojska<br />
izraelskie zajęły Synaj, doszły aż do Kanału<br />
Sueskiego. To zwycięstwo wystarczyło na kilka<br />
lat spokoju. Po sześciu latach znowu wybuchła<br />
wojna, tzw. Wojna Jom Kippur. Właśnie w dniu<br />
6 października, w dzień wielkiego żydowskiego<br />
święta Jom Kippur, wojska egipskie rozpoczęły<br />
atak na Izrael od strony Synaju, a Syria od<br />
strony Wzgórz Golan. Świetnie przygotowane<br />
i wyszkolone wojska izraelskie znowu zajęły<br />
Synaj i Wzgórza Golan. W wyniku negocjacji<br />
Kudowski ślad<br />
w zamachu na Hitlera<br />
Zbigniew Kopeć<br />
W<br />
obecnej dobie swobody i demokracji przez Stauffenberga − punkt ósmy propozycji<br />
negocjacji, głoszący m.in. granice Rzeszy<br />
jaką posiadamy w związku z przynależeniem<br />
Polski do Unii Europejskiej marzy się z roku 1914 na wschodzie .<br />
taki dialog i stosunki z Niemcami jak z Czechami.<br />
Czy jest to możliwe? − teoretycznie skowców do zamachu? Analiza historyczna<br />
Co skłoniło Stauffenberga i innych spi-<br />
tak. Jednak rzeczywistość, w jakiej żyjemy, wskazuje jednoznacznie, że sytuacja militarna<br />
na froncie wschodnim. Spiskowcy chcieli<br />
jest inna. Osobiście znam kilka osób w Niemczech,<br />
które dają nadzieję, że tak może być. ratować Rzeszę przed ostateczną klęską,<br />
Historia XX wieku oraz poprzednich epok doświadczyła<br />
nas pamięcią, że Niemiec to wróg zbrodnie – które łatwo można by zwalić na<br />
uchronić się przed odpowiedzialnością za<br />
i ma to swoje uzasadnienie.<br />
Hitlera, zwłaszcza nieżyjącego − i zachować<br />
Przykładem różnic oceny historycznej i odczuć<br />
po obu stronach − w nie tak odległych Z chwilą rozpoczęcia operacji „Barbarossa”<br />
niemieckie zdobycze.<br />
czasach − są postacie związane z zamachem − napaści na ZSRR − 22 czerwca 1941 r.<br />
na Hitlera, dokonanym w dniu 20 lipca 1944 Niemcy odnosili spektakularne zwycięstwa<br />
roku przez płk. Stauffenberga. W dzisiejszych i w połowie października 1941 roku generał<br />
Niemczech to postać kultowa, czego przykładem<br />
jest m.in. film pt. „Walkiria”. Stauffen-<br />
− oglądał gołym okiem przedpola Moskwy.<br />
Gotthard Heinrici − z manewru od wschodu<br />
berg i grupa zamachowców wystąpiła przeciw Jednak sytuacja frontowa powoli uległa<br />
złemu wodzowi i złożyła ofiarę życia.<br />
zmianie. Bitwa o Moskwę zmusiła Niemców<br />
Dla nas Polaków nie są to tacy bohaterowie,<br />
jak dla Niemców, tym bardziej, że sam obronnych. Nastąpiło rozprężenie w szere-<br />
do pospiesznego odwrotu i skrócenia linii<br />
Stauffenberg napisał w listach do swej żony gach armii niemieckiej. Sytuację uratował<br />
Niny w 1939, biorąc udział w napaści na Polskę. kategoryczny rozkaz Hitlera „Ani kroku w tył”.<br />
,,Ludność to niesłychany motłoch, tak wiele Żydów<br />
i mieszańców. To lud, który czuje się dobrze dziej niż do planowego odwrotu, jednostki<br />
Zdezorganizowane, skore do ucieczki bar-<br />
tylko pod batem. Tysiące jeńców wojennych posłuży<br />
nam dobrze w pracach rolniczych”. opór Armii Czerwonej. Niebezpieczeństwo<br />
niemieckie posłusznie okrzepły, stawiając<br />
W książce „Germans against Hitler. 20 July rozpadnięcia się Grupy Armii Środek zostało<br />
1944” jaką napisali Erich Zimmermann i Hans-Adolf<br />
Jacobsen, omówione są cele jakie czyła się niepowodzeniem wynikającym ze<br />
zażegnane, ale operacja Barbarossa zakoń-<br />
stawiali sobie po zwycięstwie, współtowarzysze<br />
Stauffenberga oraz on sam. Należały nych i zdolności przemysłu wojennego ZSRR.<br />
złego oszacowania zdolności mobilizacyj-<br />
do nich warunki, pod jakimi rozpoczęłyby się Krwawa bitwa pod Stalingradem od sierpnia<br />
negocjacje z aliantami. Spiskowcy domagali 1942, a następnie kontrofensywa sowietów<br />
się panowania nad ziemiami polskimi, zamieszkałymi<br />
przez miliony Polaków, takimi kotłem stalingradzkim i klęską 6 Armii feld-<br />
nazwana operacją ,,Uran” zakończyła się<br />
jak Wielkopolska z Poznaniem, Górny Śląsk marszałka Paulusa 31 stycznia 1943 roku.<br />
i Pomorze Gdańskie, co potwierdzał podany Kolejna klęska niemieckich sił zbrojnych pod<br />
cd. na str. 30 cd. na str. 31<br />
29
KUDOWIANIE W SŁUŻBIE ONZ<br />
z udziałem USA i ZSRR nastąpiło zawieszenie<br />
broni. W 1974 r. Rada Bezpieczeństwa ONZ<br />
rozlokowała siły rozdzielczo-obserwacyjne<br />
ONZ na Wzgórzach Golan i w Egipcie (na Synaju),<br />
w celu przestrzegania warunków zawieszenia<br />
broni i zaprowadzenia pokoju. W tych<br />
wojskach ONZ pojawiają się kontyngenty polskie,<br />
a w nich nasi kudowianie.<br />
Jak trafiało się do misji wojskowych ONZ<br />
Pan Jan Ogonowski (ur. w 1941 r.) na kresach,<br />
w Kałuszu, znalazł się po wojnie w Pile. W 1965<br />
r. rozpoczął służbę wojskową w II Brandenburskim<br />
Dywizjonie Myśliwsko-Szturmowym,<br />
w ruchomych warsztatach naprawy samochodów.<br />
Doceniono jego umiejętności w tej<br />
dziedzinie techniki i został szefem tych warsztatów.<br />
W 1973 r. przeniósł się do Kudowy, do<br />
XXIV Szpitala Wojskowego na stanowisko szefa<br />
służby samochodowej. Na tym stanowisku<br />
pracował do emerytury, na którą przeszedł<br />
w 1993 r. Doszedł do stopnia kapitana. W międzyczasie,<br />
w 1977 r. ogłoszono nabór do misji<br />
wojskowych ONZ na Bliski Wschód. Potrzebni<br />
byli fachowcy m.in. do spraw techniki samochodowej.<br />
Pan Ogonowski zgłosił się, przeszedł<br />
odpowiednie badania medyczne w Szpitalu<br />
Wojskowym we Wrocławiu, następnie szkolenie<br />
w Wojskowych Zakładach Motoryzacyjnych<br />
w Głownie k/Łodzi, oraz szkolenie wojskowe<br />
w Krośnie Odrzańskim. Potem dwie serie szczepień<br />
przeciw chorobom tropikalnym, szkolenie<br />
w zakresie historii, kultury i obyczajów krajów<br />
do których się jedzie. Trzeba wiedzieć, jak zachować<br />
się w tamtejszej kulturze, w miejscach<br />
publicznych, jakie obowiązują procedury i zasady<br />
współdziałania z żołnierzami innych krajów<br />
uczestniczących w misjach. Po szkoleniach<br />
i przygotowaniach, kontyngent, w którym<br />
znalazł się pan Ogonowski został przerzucony<br />
samolotem do Izmaili w Egipcie, niedaleko<br />
Kanału Sueskiego. Baza była w Izmaili. Kontyngent<br />
polski liczył około 1000 osób. Były<br />
w nim kompanie różnych specjalności, m.in.<br />
saperów do rozminowywania terenu i kompania<br />
transportowa, w której był pan Ogonowski.<br />
Kompania transportowa służyła całemu kontyngentowi.<br />
Jej zadaniem było utrzymanie<br />
środków transportu w sprawności, zaopatrzenie<br />
w wodę i paliwo. „Misjonarze” jak na nich<br />
mówiono otrzymywali 80 dolarów kieszonkowego<br />
miesięcznie, natomiast rodzina w Polsce<br />
otrzymywała dotychczasowe pobory „misjonarza”.<br />
Owe 80 dolarów, to było wtedy dużo<br />
w Polsce, ale nie wiele w tamtych warunkach.<br />
Główną rozrywką były spotkania w kantynie<br />
i oglądanie filmów, które wyświetlano co dwa<br />
dni. Nasze polskie filmy były na ogół zasadnicze,<br />
a co niektórzy spragnieni wrażeń zaglądali<br />
− nie całkiem legalnie − do kwatery sąsiadów,<br />
którymi byli żołnierze kanadyjscy i podpatrywali<br />
filmy nie całkiem cenzuralne obyczajowo.<br />
Poczta z Polski dochodziła do Suezu lub Port<br />
Saidu i stąd przywożono do obozu. Roboty<br />
było bardzo dużo. Polski transport samochodowy<br />
oparty był na bazie Stara. W tamtejszych<br />
burzach piaskowych trzeba było pilnować<br />
stanu filtrów zabezpieczających i utrzymania<br />
wszystkiego w stanie pełnej sprawności, bowiem<br />
od tego zależało funkcjonowanie całego<br />
kontyngentu. Kompania transportowa Ogonowskiego<br />
naprawiała pojazdy polskie także<br />
innych wojsk. Np. Szwedzi mieli zainstalowane<br />
chłodnie na polskich starach, więc tymi pojazdami<br />
także opiekowali się Polacy. Kontyngent<br />
rozlokowany był po stronie egipskiej i do najbliższych<br />
posterunków wojsk izraelskich było<br />
bardzo blisko. Nie było żadnych incydentów<br />
na linii rozdzielających wrogie wojska, strony<br />
przestrzegały warunków rozejmu. Bardzo<br />
ważne były kontakty z ludnością miejscową.<br />
Arabowie odnosili się do Polaków przyjaźnie,<br />
na wszystkim chcieli zrobić jakiś interes,<br />
a szczególnie lubili polski chleb i tym można<br />
było zdobywać ich przychylność. W codziennym<br />
życiu dotkliwie odczuwało się letnie upały<br />
w dzień i bardzo chłodne noce. W warunkach<br />
Synaju szybko zapada zmrok, znacznie szybciej<br />
niż w Polsce. Wschody słońca są nadzwyczaj<br />
piękne, takich nie ma w naszej szerokości geograficznej.<br />
Nasi żołnierze podziwiali olbrzymią<br />
tarczę słońca koloru złoto-czerwonego wychodzącą<br />
jakby z ziemi. Coś doprawdy nadzwyczajnego.<br />
Polacy służyli na Synaju razem ze<br />
Szwedami, Indonezyjczykami, Kanadyjczykami,<br />
Finami, Austriakami i czarnymi żołnierzami<br />
z Ghany. Z krajów socjalistycznych byli tylko<br />
żołnierze polscy. W grupie rozjemców znajdowali<br />
się oficerowie amerykańscy i radzieccy,<br />
ale kontyngentów z obu tych krajów nie było.<br />
Doskwierała tęsknota za domem i normalnym<br />
życiem i krajobrazem polskim. Samoloty polskie<br />
dolatywały z Babimostu do Kairu. Czasami<br />
były problemy z lądowaniem w Egipcie, o czym<br />
opowiadali piloci. W jednym z lotów pan Ogonowski<br />
dał się poznać jako bystry obserwator<br />
w powietrzu. Dzięki jego uwadze pilot uniknął<br />
zderzenia z innym samolotem. Polacy mieli<br />
okazję poznawać zabytki Egiptu i to była także<br />
jedna z zalet misji pokojowych w tym rejonie.<br />
W sumie, misja w Egipcie to był czas wytężonej<br />
pracy nad powierzonym sprzętem, stałej<br />
czujności nad zasadami bezpieczeństwa,<br />
higieną w żywieniu, zwłaszcza w piciu wody<br />
oraz kontaktami z ludnością miejscową. Wielu<br />
żołnierzy polskich chorowało, nawet ciężko,<br />
wielu utraciło zdrowie na skutek zakażeń<br />
bakteriami tropikalnymi. Obserwacja innych<br />
wojsk biorących udział w misjach wzbogacała<br />
wiedzę wojskową, pokazywała polskie atuty<br />
i słabości. Była to dobra nauka dla polskich<br />
żołnierzy w tamtym okresie, w którym istniała<br />
duża izolacja od zachodu.<br />
Na zakończenie misji, kpt. Ogonowski otrzymał<br />
Medal Pokoju, przyznany mu przez Sekretarza<br />
Generalnego ONZ. Z tego medalu jest<br />
bardzo dumny. Nasz kudowski żołnierz z misji<br />
pokojowych jest obecnie członkiem Stowarzyszenia<br />
Kombatantów Misji Pokojowych ONZ,<br />
ma legitymację nr 458 i bierze udział w pracach<br />
wrocławskiego oddziału tego Stowarzyszenia.<br />
Możemy wyrazić nadzieję, że władze<br />
samorządowe naszej gminy dostrzegą miejsce<br />
tej organizacji w życiu społeczno-politycznym<br />
i kulturalnym Kudowy-Zdroju. Społeczność<br />
kudowska ma więc swoich wojskowych posłańców<br />
w newralgicznych miejscach dzisiejszego<br />
świata, w których trzeba rozdzielać walczących,<br />
przywracać i zabezpieczać pokój.<br />
B.K.<br />
30
HISTORIA<br />
Kurskiem w lipcu 1943 roku i udana operacja<br />
militarna sowietów pod kryptonimem „Bagration”<br />
rozpoczęta 22 czerwca 1944 roku<br />
spowodowały niemal całkowite zniszczenie<br />
Grupy Armii „Środek” .<br />
Publicysta dziennika „Die Welt”, wytrawny<br />
specjalista w zakresie problematyki II wojny<br />
światowej, Sven Felix Kellerhoff, zauważa,<br />
że losy grupy armii „Środek”, a zwłaszcza<br />
straszliwa katastrofa w postaci kotła, w jaki<br />
wpadły siły wehrmachtu pod Mińskiem, były<br />
czynnikiem wymuszającym na niemieckich<br />
oficerach wehrmachtu przyśpieszone działania<br />
spiskowe na życie wodza Rzeszy. Równoczesne<br />
niepowodzenia na froncie zachodnim<br />
i na wschodzie ukazały spiskowcom, że należy<br />
możliwie jak najszybciej działać, jeśli się pragnie<br />
w ogóle jeszcze coś dla Niemiec uratować.<br />
Kellerhoff przywołał przy tym sławne stwierdzenie<br />
gen. Henninga von Tresckowa, że teraz<br />
musi się uderzyć coute que coute (ilekolwiek<br />
by to kosztowało). Gdy płk Stauffenberg podłożył<br />
bombę w kwaterze Hitlera − Rosjanie<br />
już zbliżali się do Prus Wschodnich.<br />
Co Kudowa ma wspólnego z opisanymi<br />
powyżej wydarzeniami? Otóż, całkiem niedawno<br />
wpadła mi w ręce książka autorstwa<br />
Petera Hoffmanna zatytułowana ,,Stauffenbergs<br />
Freund”. Zamach na Hitlera był przygotowywany<br />
w Mamerkach, gdzie znajdowała<br />
się Kwatera Główna Niemieckich Wojsk Lądowych<br />
(OKH) położona na Mazurach 8 km od<br />
Węgorzewa.W latach 1940-1944 zbudowano<br />
tutaj dla potrzeb 40 najwyższych generałów<br />
i feldmarszałków, 1500 oficerów i żołnierzy<br />
Wehrmachtu około 250 obiektów w tym 30<br />
schronów żelbetonowych. Spiskowi sprzyjała<br />
atmosfera panująca wśród niemieckiej<br />
generalicji wywodzącej się głównie z arystokratycznych<br />
rodzin niemieckich. Oficerowie<br />
byli przeświadczeni, że przed nieuchronną<br />
klęską Niemiec może uchronić tylko odsunięcie<br />
Hitlera od władzy. Było to możliwe tylko<br />
w wyniku jego fizycznej likwidacji. W grupie<br />
generałów bezpośrednio zaangażowanych<br />
w spisek zawiązany w 1943 roku, przygotowywany<br />
przez Stauffenberga, byli między<br />
innymi gen. Hellmuth Stieff, gen. Eduard<br />
Wagner, gen. Erich Fellgiebel oraz oficerowie<br />
niższych stopni m.in.: kpt. Hans von Herward,<br />
kpt. Joachim Kuhn, por. Albrecht von<br />
Hagen. Spiskowcy opracowali szczegółowy<br />
plan przejęcia władzy z obsadą personalną<br />
najważniejszych stanowisk w III Rzeszy.<br />
Major Joachim Kuhn – wiosną 1943 roku<br />
W tym miejscu pojawia się ślad Kudowy.<br />
Otóż w naszym mieście w latach II wojny<br />
światowej, istniał dość duży ośrodek leczniczy<br />
– kilkanaście budynków spełniało rolę<br />
szpitala polowego, przeznaczonego do rehabilitacji<br />
rannych i kontuzjowanych żołnierzy.<br />
Kierowano tutaj na leczenie nawet generałów.<br />
W cichym uzdrowisku można było zwyczajnie,<br />
bez podejrzeń, w przyjemnej atmosferze – jak<br />
w zdroju − spotykać się i rozmawiać.<br />
Wspomniany Joachim Kuhn awansował<br />
do stopnia majora wehrmachtu i był oficerem<br />
Sztabu Generalnego OKH Wiosną 1944 roku<br />
pod pretekstem krótkiego pobytu leczniczego<br />
urlopowany jest z frontu wschodniego i przyjeżdża<br />
do Kudowy. Spotyka się tutaj z księciem<br />
von Ratibor, rozmowy dotyczyły planów na<br />
przyszłość po realizacji zamachu na Hitlera.<br />
Generał Henning von Tresckow, dusza<br />
spisku, miał powiedzieć, że w takiej sytuacji<br />
najważniejsze jest, by wobec świata i historii<br />
zaistniał niemiecki ruch oporu, dokonując<br />
swego decydującego czynu, w razie potrzeby<br />
składając w ofierze swoje życie − co<br />
też się stało (on sam nazajutrz po zamachu<br />
popełnił samobójstwo w lesie pod Białymstokiem).<br />
20 lipca 1944 roku po nieudanym<br />
zamachu, major Joachim Kuhn ostrzeżony<br />
został przez gen. Gustawa von Zielberga<br />
o grożącym mu aresztowaniu. Kuhn wkrótce<br />
przedostał się przez front w okolicach<br />
Białegostoku i poddał się Rosjanom. 27<br />
lipca 1944 przewieziony zostaje do więzienia<br />
NKWD w Moskwie, gdzie przesłuchiwany<br />
przez oficerów kontrwywiadu składa<br />
zeznania na temat spisku. Informacje te<br />
przekazano Stalinowi. Rosjanie szczególnie<br />
interesowali się ludźmi, których nazwiska<br />
figurowały w dokumentach, a którzy jeszcze<br />
nie zostali osądzeni przez nazistów.<br />
W dniu 17 lutego 1945 roku oficerowie<br />
GRU (Gławnoje Razwiedywatielnoje Uprawlenije),<br />
czyli Głównego Zarządu Wywiadowczego<br />
odnaleźli w Mamerkach zakopane<br />
przez Joachima Kuhna w szklanych pojemnikach<br />
dokumenty. W 1947 r. za wiedzą Wiktora<br />
Abakumowa ministra bezpieczeństwa<br />
państwowego ZSRR, wysłano Kuhna do<br />
ośrodka pod Moskwą, aby przygotować go<br />
do powrotu do NRD, jako współpracownika<br />
ZSRR. Gdy wypowiedział się w prywatnej<br />
rozmowie, że taka współpraca mu nie odpowiada<br />
i wolałby współpracę z amerykanami,<br />
został uwięziony. Oficjalny wyrok 25<br />
lat więzienia otrzymał w 1951 roku z datą<br />
27 VII 1944. Osadzony w Irkucku przebywał<br />
tam w ciężkich warunkach do 1956 roku. Po<br />
przedterminowym zwolnieniu, przewieziony<br />
do Niemiec nie nawiązał kontaktów z dawnymi<br />
kolegami. Skazany zaocznie na śmierć<br />
przez Hitlera jak i więziony przez Stalina miał<br />
dość reżimów totalitarnych. W 2002 roku żył<br />
jeszcze w pensjonacie dla starców w Niemczech.<br />
Dokumenty znalezione w Mamerkach<br />
pozostawały nieznane do 2002 roku. Odkrycia<br />
dokonał w moskiewskim archiwum<br />
historyk rosyjski Borys Chawkin, trafiając na<br />
dokumenty zeznań J.Kuhna.<br />
31
HISTORIA<br />
Kudowa ponownie zaskoczyła nas swoimi<br />
tajemnicami z okresu II wojny światowej. Znalazła<br />
się na drodze jednego z najgłośniejszych<br />
spisków i niewykluczone, że tu mogły mieć<br />
miejsce jakieś postanowienia w tej sprawie.<br />
W tym miejscu rodzą się pytania – w którym<br />
budynku przebywał książe von Ratibor, czy<br />
spotykał się z miejscową arystokracją tj. rodziną<br />
von Mutiusów z Jeleniowa. Czy major<br />
Joachim Kuhn kontaktował się z innymi osobami<br />
przebywającymi w Kudowie? Zapewne<br />
Więzień NKWD Joachim Kuhn.<br />
sporo wiedzy o tamtych czasach w Kudowie<br />
posiadała Dagmar von Mutius , która zmarła<br />
w 2002 roku. Znana niemiecka pisarka będąca<br />
córką niemieckiego dyplomaty Gerharda von<br />
Mutiusa. W 1944 roku miała 25 lat i jak wspominają<br />
starzy mieszkańcy Kudowy była bogatą<br />
i urodziwą kobietą. W swoich książkach<br />
opisała fakty, o których warto wspomnieć:<br />
„W Wielkanoc 1946 roku czeski chłop proponuje<br />
nam spotkanie na granicy. Wychodzi<br />
do nas z ciemnego gąszczu, wielki i milczący.<br />
Przyniósł ze swej odległej wioski worek pełen<br />
chleba, mięsa, maku i mąki. To przecież »wielka<br />
noc«, pragniemy czynić dobro. Wielka noc<br />
wszystkich chrześcijan. Ten człowiek wie, o co<br />
chodzi”. Dagmar von Mutius, która opisuje tę<br />
scenę, pracuje w Jeleniowie, To jej rodzinne<br />
gospodarstwo, które po zakończeniu wojny<br />
przejął polski rząd. Wyznaczono administratora,<br />
dawnych właścicieli przed wywózką uchroniło<br />
to, że potrzeba było rąk do pracy. Dagmar,<br />
jej matka i siostra żniwują, remontują, bronią<br />
majątku przed rosyjskimi grabieżami i pomagają<br />
Polakom w ucieczce przed bolszewikami<br />
przez zieloną granicę. Żeby nie umarły z głodu<br />
− pomagają im okoliczni chłopi, tacy jak<br />
Czech spotkany na granicy.<br />
Historia opisanych wydarzeń pokazuje nam<br />
losy ludzi którzy dostali się na szczyt Olimpu<br />
i spadli w otchłań Tartaru, zwiedzeni fałszywą<br />
ideologią, będąc przekonanymi, że wybrali właściwą<br />
drogę. Czy dzisiejsze Niemcy i inne narody<br />
Europy podążają właściwą drogą − przecież nie<br />
ma złych narodów są tylko źli ludzie.<br />
<br />
Bibliografia:<br />
1. Stauffenbergs Freund: die tragische<br />
Geschichte des Widerstandskämpfers Joachim<br />
Kuhn, autor: Peter Hoffmann, wydawca:<br />
C.H.Beck – 2007, ISBN 3406558100,<br />
ISBN 9783406558108<br />
2. Operacja Bagration, Janusz Roszkowski,<br />
„Tygodnik Przegląd” Nr: 13/2005<br />
3. Новый Источник по истории заговора<br />
против Гитлера – „Собственноручные показания”<br />
Майора Германского Генштаба<br />
Иоахима Купа, Прелисловие и комментарий<br />
Бориса Хавкина и Александра Калганова<br />
4. Kobiety wypędzone. Opowieść o zemście<br />
zwycięzców, Marianne Weber, Wydawnictwo:<br />
Replika Data wydania: 2008<br />
ISBN: 978-83-60-383-54-4<br />
5. Dietrich Schmidt-Hackenberg, 20. Juli<br />
1944 − das „gescheiterte” Attentat Berlin<br />
1996, ISBN: 3828000592<br />
REKLAMA • REKLAMA • REKLAMA • REKLAMA<br />
BKS GRANIT<br />
mgr inż. Krzysztof Smyk<br />
58-150 Strzegom<br />
ul. Piłsudskiego 3<br />
tel. 0602 777675<br />
tel./fax 074 8554587<br />
e-mail: smykbk@tlen.pl<br />
Firma zajmuje się wyrobami z granitu, marmuru i piaskowca. Wykonujemy<br />
zarówno złożone projekty budowlane jak i proste elementy kamienne<br />
do domu, ogrodu czy biura (blaty, parapety, schody, elewacje itp).<br />
Wykonujemy także nagrobki granitowe. Doradzamy przy wyborze koloru<br />
kamienia oraz co do formy realizacji projektu i montażu.<br />
Na rynku Kudowy Zdr. i okolic mamy wyrobioną markę już od kilku lat.<br />
Zapraszamy do współpracy.<br />
32
L<br />
udzie odchodzą, pozostają po nich pamiątki, dokumenty,<br />
są wśród nich stare fotografie. Na nich<br />
bliskie osoby które znaliśmy lub już nikt nie pamięta<br />
kto zaś… Wydarzenia utrwalone na poblakłej fotce…<br />
Miejsca, które znamy i codziennie mijamy... Jak wyglądały<br />
10 lub 50 lat temu? Zmieniły się? Czy są do rozpoznania?<br />
ŻYCIE KUDOWY NA STARYCH FOTOGRAFIACH<br />
▶ redaguje Mikołaj Krzemiński<br />
Zapraszamy zainteresowanych powojenną historią miasta<br />
do podzielenia się na łamach „Pamiętnika Kudowskiego”<br />
swoimi zbiorami. Interesują nas zdjęcia z rodzinnych uroczystości,<br />
wydarzeń politycznych i społecznych oraz kulturalnych.<br />
(Praktycznie można je zeskanować w Referacie <strong>Kultury</strong>,<br />
Sportu i Promocji Urzędu Miasta w Kudowie-Zdroju). Dzisiaj<br />
kilka fotografii z lat 1945-1970.<br />
mk<br />
1 maja 1979<br />
Pracownicy Uzdrowiska<br />
Kudowa w pochodzie 1-majowym<br />
9 maja 1960<br />
Odsłoniecie pomnika<br />
15 lecie powrotu<br />
Ziem Zachodnicj do<br />
Macierzy.<br />
Obelisk zlokalizowany był<br />
obok poczty na dzisiejszej<br />
ul. Głównej,<br />
wtedy Świerczewskiego.<br />
Obecnie stoi na<br />
skrzyżowaniu ulic<br />
Fabrycznej i Marchlewskiego<br />
33
ŻYCIE KUDOWY NA STARYCH FOTOGRAFIACH<br />
▶ redaguje Mikołaj Krzemiński<br />
Lata siedemdziesiąte<br />
Zakladowy Dom <strong>Kultury</strong><br />
przy Kudowskich Zakładach<br />
Przemysłu Bawełnianego.<br />
Chór Allegretki<br />
Lipiec 1963<br />
II Festiwal Moniuszkowski<br />
główne wejście do Parku Zdrojowego<br />
Poczatek lat pięćdziesiatych<br />
Pracownicy<br />
Kudowskich Zakładów<br />
Przemysłu Bawełnianego<br />
w Bielicach w ramach akcji<br />
miasto pomaga wsi<br />
34
ŻYCIE KUDOWY NA STARYCH FOTOGRAFIACH<br />
▶ redaguje Mikołaj Krzemiński<br />
31 października 1954<br />
Wycieczka pracowników<br />
Kudowskich Zakładów Przemysłu<br />
Bawełnianego w Wieliczce<br />
4 listopada 1960<br />
Dom Młodego Robotnika<br />
(dzisiaj OSiR)<br />
akademia z okazji rocznicy<br />
Wielkiej Socjalistycznej<br />
Rewolucji Październikowej.<br />
Wręczenie<br />
przechodniego sztandaru<br />
za współzawodnictwo<br />
w pracy w przemyśle lekkim.<br />
Sztandar wręcza<br />
minister Kakietek<br />
35
ŻYCIE LITERACKIE<br />
Jarosław Charczuk<br />
opowiadanie<br />
PROLOG<br />
Pociąg sunął przez tory nagrzane promieniami<br />
słońca. Ktoś czekał na peronie na swoich znajomych.<br />
Maszyna stopniowo zwalniała, ciężko sapiąc i dysząc<br />
ze zmęczenia.<br />
− Jesteśmy na miejscu… − powiedział ospale chłopak,<br />
zasłaniając oczy ciemnymi okularami.<br />
Zasłużony odpoczynek. Lokomotywa zatrzymała<br />
się w jakiejś turystycznej miejscowości, a chłopak,<br />
jakby artystycznym gestem, wziął dziewczynę<br />
za rękę. Wyszli spokojnie na peron uradowani, że ta<br />
ciężka podróż dobiegła końca. Wytaszczył z pociągu<br />
samotną walizkę i oboje odetchnęli z ulgą.<br />
Kiedy słońce prawie się stykało z gładką taflą<br />
wody, siedzieli na molo patrząc w dal. Wypoczywali.<br />
Chłopak ścisnął rękę dziewczyny, zadowolony z wyboru<br />
miejsca, w którym mieli odpoczywać. Dziewczyna<br />
odebrała ten uścisk jako radość z pierwszych<br />
wspólnych wakacji.<br />
− Jest cudownie… − powiedziała. − Wszystkie<br />
problemy zostawiliśmy za sobą. Możemy, chociaż na<br />
chwilę, zapomnieć o tym, co działo się w domu…<br />
− Masz rację.<br />
Chłopak przytulił delikatnie dziewczynę opierając<br />
policzek o jej hebanowe włosy. Później ich usta, chociaż<br />
na krótką chwilę złączyły się owiane promieniami<br />
dogasającego słońca.<br />
Miejscowość wypełniła noc. Mały turystyczny domek<br />
rozbrzmiewał krzykiem i ogniem kłótni. Kruk<br />
wzbił się w powietrze znudzony.<br />
− Ja wiedziałam, że tak będzie! – krzyknęła dziewczyna<br />
rzucając telefonem o podłogę. Urządzenie<br />
rozleciało się na kilka kawałków. − Obiecywałeś!<br />
Mówiłeś, że to już koniec!<br />
Chłopak rozpostarł ręce i patrzył na podłogę,<br />
zaciskając pięści.<br />
I<br />
II<br />
− Obiecywałeś… − pisnęła dziewczyna płaczliwie.<br />
Chłopak spojrzał na jej twarz i zrobił powolny<br />
krok naprzód, próbując ją objąć. Odepchnęła jego<br />
dłonie i zakryła twarz własnymi. Łzy mimowolnie<br />
ciekły po jej rumianych policzkach.<br />
− Sama do mnie napisała. − powiedział chłopak<br />
głosem cichszym niż najmniejszy dotyk wiatru na<br />
nocnym lesie. − Mówiłem ci, nie mam pojęcia o co<br />
jej chodzi…<br />
Dziewczyna zagotowała się. Wstała ze swojego siedziska<br />
– niewygodnego tapczanu i chciała pokazać<br />
mu wiadomość, którą chwilę temu dostał. Popatrzyła<br />
na okruchy telefonu. Z wściekłością odepchnęła<br />
chłopaka, który kolejny raz próbował się do niej<br />
zbliżyć. Czuła odrazę. Rzuciła mu spojrzenie pełne<br />
nienawiści i zrezygnowania i szybkim krokiem, niemal<br />
biegiem opuściła niewielki domek. Zniknęła oddając<br />
się bezmiernej ciemności.<br />
EPILOG<br />
Syreny zagłuszały spokój. Światło policyjnych kogutów<br />
bladło w słońcu. Otyły policjant schylił się<br />
i poprawił czarną folię, którą próbował zabrać wiatr.<br />
Pod nią leżało ciało młodej dziewczyny. Zbezczeszczone,<br />
skatowane. Bez najmniejszej iskry życia.<br />
− Pałętała się po nocy i ją dorwali. − rzucił jeden<br />
mundurowy.<br />
− Chcieli ją zgwałcić, broniła się więc ją zabili…<br />
− dodał drugi kończąc swoją wypowiedź kilkoma<br />
plugawymi wyzwiskami.<br />
Nieopodal stał chłopak trzymając swoją ukochaną<br />
za rękę. Wbił wzrok w narzutę pod którą leżała<br />
martwa dziewczyna. Stał i przeszły go ciarki. Rzucił<br />
szybkie spojrzenie na swoją dziewczynę.<br />
− A gdybym tak za nią nie pobiegł…? – pomyślał<br />
zdruzgotany.<br />
36
KUDOWA I POGÓRZE W LITERATURZE<br />
<br />
To już druga sesja, w której dokonujemy przeglądu twórczości literackiej<br />
Kudowy i najbliższego pogranicza. Sesja rozpoczęła się (12 IX 2009) od uroczystego<br />
odsłonięcia tablicy pamiątkowej na domu przy ul. 1. Maja 45, przy<br />
udziale licznie zgromadzonych mieszkańców Kudowy. Władze miasta reprezentowali<br />
Przewodniczący Rady Miejskiej Bogusław Burger i Sekretarz Gminy<br />
Barbara Kopeć. Przybył także Honorowy Obywatel Kudowy-Zdroju ks. Jan<br />
Myjak. Rodzinę Anny Bernard reprezentowali trzej bracia Bernard z Niemiec<br />
i z Hiszpanii. Tablicę wykonał i zainstalował inż. Krzysztof Smyk ze Strzegomia.<br />
Fundatorami byli <strong>Muzeum</strong> Kudowskie oraz Josef Fischer-Bernard. W Teatrze<br />
Zdrojowym gość z Niemiec, Josef Fischer-Bernard przypomniał zebranym życie<br />
i twórczość Anny Bernard i podziękował miastu Kudowie za pamięć o Annie<br />
Bernard, o jej postawie i twórczości.<br />
Ks. Mirosław Drzewiecki, jego dzienniki i poezja<br />
Następnie wystąpił ks. Mirosław Drzewiecki z referatem pt. „Czas przyłapany.<br />
Raptularz niecodzienny”. Przypominamy, że ks. Drzewiecki pracował niegdyś<br />
w Kudowie, jako wikary na Zakrzu. Znakomity teolog, filolog i poeta w jednej<br />
osobie przedstawił prowadzony przez wiele lat dziennik w formie „raptularza”,<br />
w którym zapisywał raptowne swoje reakcje na bieżące życie. Z mównicy<br />
i dziennika słuchacze poznawali zdecydowaną postawę, twardą i głęboko<br />
refleksyjną księdza-poety. Odczuwało się, że mówca jest jedną z tych cząstek<br />
biblijnej opoki na której stoi nasza kultura. Następnie zaprezentował własne<br />
wiersze głębokie, modlitewne, do tego wypowiedziane pięknie pod względem<br />
techniki samego mówienia. Miejmy nadzieję, że w wyniku tej sesji i pojawienia<br />
się w sprzedaży dziennika ks. Drzewieckiego znajdą się naśladowcy i pojawią się<br />
dzienniki kudowskie. Redakcja Pamiętnika ogromnie zachęca do pisania dzienników,<br />
szczególnie wg raptularzowej metody ks. Drzewieckiego. Piszący dzienniki,<br />
systematycznie, z dnia na dzień dokumentują życie i wzbogacają własną<br />
osobowość. Kudowie brakuje tego rodzaju bardzo cennych dokumentów, które<br />
− jak to pokazał ks. Drzewiecki − mogą mieć także wartości literackie.<br />
Czecholada i prezentowana poezja<br />
Zjawiskiem literackim w Kudowie jest poezja Wojciecha Helińskiego. Swój<br />
zbiór zatytułował „Czecholada”. Piękne wiersze deklamowane przez Autora<br />
i jego zespół wzbudziły duże zainteresowanie. Pan Wojciech łączył recytowaną<br />
poezję z muzyką i ten typ prezentacji okazał się bardzo atrakcyjny. Słuchaczom<br />
podobały się recytacje Dominiki Radwan.<br />
W tej części programu wystąpił gość Sesji pan Kazimierz Burnat z Wrocławia,<br />
przebywający na kuracji w Kudowie. Znany poeta, którego poezje tłumaczone<br />
są już na 17 języków świata, cieszy się także powodzeniem na pograniczu sudeckim.<br />
W pobliskim Broumovie wydano tom poezji pana Kazimierza, a i on<br />
sam tłumaczy poezję czeską na język polski. Pan Kazimierz przyjął propozycję<br />
współpracy ze środowiskiem literackim w Kudowie.<br />
Antonina Gromada z Kudowy zaprezentowała swoją refleksyjną i religijna poezję.<br />
Pani Antonina, znana z malarstwa pokazała się jako autorka głębokiej poezji. Recytowany<br />
przez nią wiersz poświęcony Teresie Karch został nagrodzony owacją.<br />
Pojawił się także kudowski poeta na wózku inwalidzkim. To pan Stanisław<br />
Szpila. Jego wiersze, jako początkującego poety, przedstawiła i recytowała<br />
znana polonistka i współorganizatorka Sesji pani Agnieszka Stwertetschka.<br />
Na poprzedniej Sesji w 2008 r. pani Stwertetschka odkryła poezję Agnieszki<br />
Dziecinnej-Drewniak z Kudowy i spopularyzowała poezję Lucjana Anczykowskiego,<br />
również niegdysiejszego kudowianina. Ciepło przyjęto wiersze pana<br />
Stanisława. Niech życzliwość odbiorców jego twórczości umocni go i pomoże<br />
stanąć na nogach, czego z całych sił życzymy.<br />
Podobnie, jak na poprzedniej Sesji wystąpił pan Jarosław Charczuk. Jest coraz<br />
bardziej znanym poetą i prozaikiem. W kwartalniku „Pamiętnik Kudowski” jest<br />
redaktorem działu młodzieżowego. W takim charakterze , jako twórcy i redaktora<br />
wystąpił na Sesji dokonując oceny w działalności literackiej w Kudowie<br />
za ostatni rok i przedstawiając swoją twórczość. Tak, jak i na poprzedniej Sesji<br />
został przyjęty bardzo serdecznie.<br />
Teatr pogranicza<br />
Rewelacją Sesji 2009 okazał się Teatr Pogranicza o nazwie Polsko-Czeski Teatr<br />
Ondreja Pumra JSTE Artyżok Nachod, z siedzibą z Małej Czermnej, prowadzony<br />
przez Ondreja Pumra, znanego bardziej jako dyrektora domu opieki w Małej<br />
Czermnej. Program teatru referował Jacek Kowalczyk, jeden a aktorów tego<br />
teatru. W teatrze tym, aktorami są także Wojciech Heliński i Dominika Radwan.<br />
Jest to więc mieszany polsko - czeski zespół teatralny, prawdziwie pograniczny.<br />
Przedstawiony przez Kowalczyka program wręcz zdumiał słuchaczy.<br />
Bardzo ambitny i poważny. Zaprezentowany krótki spektakl stal się ozdobą<br />
tej Sesji, pod każdym względem. Na scenie aktorzy mówili po polsku i po czesku.<br />
Zaskoczenie było tym większe, że tak świetny program i bardzo dobrze<br />
prezentowany nie jest znany w Kudowie. Teatr ten używający form prostych i<br />
surowych przypomina chwilami jakby teatralne laboratorium. Zespół Ondreja<br />
Pumra odnosi sukcesy na przedstawieniach w Czechach i w konkursach znaczącej<br />
rangi. Liczymy, że będzie częściej pojawiać się w Kudowie.<br />
Na zakończenie<br />
Sesja Literacka 2009 stała się przeglądem bieżącej twórczości literackiej<br />
w Kudowie. Pojawili się nowi twórcy kudowskiej literatury. Literatura pokazuje<br />
jakie jest życie środowiska. Jeśli jej nie ma, to jest to objaw marazmu.<br />
W Kudowie, twórczość literacka żyje i rozwija się. Z pewnością, jest to sympatyczny<br />
obraz dynamiki naszego środowiska. Po raz kolejny zauważamy pewna<br />
wrażliwość na sprawy językowe, jak choćby w polsko-czeskim teatrze Pumry.<br />
Ta żywa, naturalna konfrontacja języków oddaje rzeczywistość pogranicza<br />
i pokazuje narastające zbliżenia. W tej linii, znajdzie się zapowiedziana na<br />
czerwiec 2010 r. sesja kulturowa pod nazwa „Język hebrajski − piękno Polakom<br />
nieznane”, przygotowywana od 1999 r. przez Bronisława Kamińskiego.<br />
Sesja ta ma szanse stać się wydarzeniem na pograniczu w 2010 r. Organizatorzy<br />
Sesji − 2009 apelują do nauczycieli i młodzieży kudowskiej, a także do<br />
wszystkich mieszkańców Kudowy − niezależnie od wieku − o pisanie dzienników,<br />
pamiętników, a zwłaszcza dzienników, z zapisywaniem życia codziennego.<br />
Na następnej Sesji Literackiej − 2010, szczególne miejsce poświęcone<br />
zostanie dziennikom i pamiętnikom z życia bieżącego. Sesja − 2009 zapisała<br />
się także wydarzeniem, które jest przejawem kultury naszego kudowskiego<br />
społeczeństwa: na domu przy ul. 1. Maja 45 została odsłonięta tablica pamiątkowa<br />
poświęcona poetce kudowskiej Annie Bernard. Jest to trwały ślad<br />
tej Sesji. Mieszkańcy domu i MZUP − jako wspólnota mieszkaniowa współdziałali<br />
w zainstalowaniu tablicy. Anna Bernard, Niemka, skromna krawcowa,<br />
a znakomita poetka i pisarka, odważna w sprzeciwie wobec hitleryzmu<br />
− gdy wielu innych jej rodaków, znacznie bogatszych i liczących w hierarchii<br />
społecznej oraz wpływach podporządkowywało się faszystom − zasłużyła<br />
na pamięć naszego miasta i jesteśmy dumni z tego, że to my, Polacy, doceniliśmy<br />
tą dzielną, piękną postawę i twórczość. Następna III Sesja Literacka<br />
− 2010 odbędzie się we wrześniu 2010. Powiadamiamy młodzież szkolną, że<br />
uwzględniono wniosek nauczycieli, by Sesja miała miejsce nie w sobotę, ale<br />
w piątek, i w godzinach przedpołudniowych. Przyjemność więc podwójna. Do<br />
zobaczenia i usłyszenia.<br />
Organizatorzy Sesji Literackiej − 2009
Fotografie<br />
W następnym numerze "<br />
P. K.", m.in.:<br />
- Rodziny i sylwetki kudowskie<br />
- Wspomnienia<br />
- Ks. Jan Myjak o pracy<br />
w Lewinie i w Czermnej<br />
- stary żołnierz<br />
- Skrzynia Czasu<br />
- program na 2010r<br />
...i inne<br />
kwartalnik społeczno-kulturalny<br />
PK ukazuje się w ostatniej dekadzie<br />
marca, czerwca, września i grudnia.<br />
Oddano do druku 28.IX.2009. Nakład 1000 egz. Następny<br />
numer ukaże się 22.XII.2009 (zima - 2009 / 2010).<br />
Redaguje zespół:<br />
Bronisław M. J. Kamiński (B.K.) – Red. Naczelny<br />
e-mail: bronislaw.kaminski@neostrada.pl<br />
Zdjęcie pt. „Żaba" wykonane przez Gabrielę Gregorius.<br />
Zdjęcie to zostało nagrodzone na wystawie w DPT „Cyganeria" w Kudowie Zdroju<br />
Marek Biernacki (M.B.) – Zast. Red. Nacz.<br />
e-mail: koksip@kudowa.pl<br />
Urszula Faroń-Bielecka<br />
Konrad Buss<br />
Jarosław Charczuk<br />
Krzysztof Chilarski<br />
Wojciech Heliński<br />
Zbigniew Kopeć (Z.K)<br />
Mikołaj Krzemiński (M.K.) – Sekr. Red.<br />
Katarzyna Mrowiec<br />
Agnieszka Stwertetschka<br />
Skład i oprawa graficzna:<br />
PB•MH<br />
Projekt okładki:<br />
FeliX<br />
Druk:<br />
© Wydawnictwo ZET®<br />
Wrocław 2009<br />
tel. 071 793 67 47; fax 071 783 28 64<br />
e-mail: biuro@wydawnictwozet.pl<br />
Wydawca:<br />
<strong>Muzeum</strong> <strong>Kultury</strong> <strong>Ludowej</strong><br />
Pogórza <strong>Sudeckiego</strong> w Kudowie-Zdroju<br />
Wszelkie prawa zastrzeżone<br />
Występ Teatru Pogranicza, reż. O.Pumr, na Sesji Literackiej - 2009<br />
Rewelacja tegorocznej Sesji. Pierwszy z prawej kudowianin Jacek Kowalczyk<br />
Foto: M.Krzemiński<br />
Adres Redakcji:<br />
ul. Pstrążna 14<br />
57-350 Kudowa-Zdrój<br />
tel. 074 866 28 43<br />
e-mail: skansen@kudowa.pl<br />
Kwartalnik wpisany do rejestru czasopism w Sądzie Okręgowym w Świdnicy nr rej. 267<br />
zgodnie z Art. 20 Ustawy z dnia 26.I.1984 r. Prawo prasowe.