29.08.2015 Views

wersja elektroniczna - Muzeum Kultury Ludowej Pogórza Sudeckiego

wersja elektroniczna - Muzeum Kultury Ludowej Pogórza Sudeckiego

wersja elektroniczna - Muzeum Kultury Ludowej Pogórza Sudeckiego

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Nr 3 (4) 2009 • ISSN 1689-8753 Jesień 2009<br />

straszny<br />

dwór<br />

<br />

<br />

<br />

<br />

<br />

W NUMERZE M.IN.:<br />

• Rodzina Beckerów<br />

• Moniuszko w skansenie<br />

• Kudowski ślad<br />

• Kudowianie w służbie ONZ,<br />

• Sesja Literacka-2009<br />

• STARE FOTOGRAFIE<br />

Wydawany przez <strong>Muzeum</strong> <strong>Kultury</strong> <strong>Ludowej</strong> Pogórza <strong>Sudeckiego</strong> w Kudowie-Zdroju


OPINIE<br />

Listy do Redakcji<br />

Pan Jarosław Piotrowski z Zielonej Góry:<br />

Szanowny Panie Redaktorze!<br />

Bardzo lubię czytać takie pisma jak Wasz „Pamiętnik Kudowski”.<br />

Uważam, że takie pisma wydobywają z Polski to, co w niej najciekawsze.<br />

Nie wielkie tytuły medialne, które często mamią nas papką<br />

, ale właśnie lokalne pisma. Nie mówię o tych pismach, które<br />

interesują się czy już działa wodociąg na ulicy x, czy jaki radny<br />

co powiedział, lecz pisma zajmujące się lokalnymi tradycjami,<br />

historią, a zwłaszcza historią ludzi. Nie ma to jak żywa historia,<br />

czyli dzieje opowiedziane przez świadków wydarzeń. Zaskakują<br />

nas często powikłane ścieżki ludzkiego losu, a już szczególnie<br />

optymizm, jaki - mimo dramatycznych wiraży w swoim życiu<br />

– ludzie potrafią zachować. W nr 3 „Pamiętnika” wszystkie artykuły<br />

są interesujące. /…/dla przykładu : wypędzenia, rodzina<br />

ormiańska, rodzina Kayzerów, kuchnia kudowska – wszędzie<br />

w tle jest wędrówka ludów. Nie powinna nas ona odzierać z optymizmu<br />

i otwartości na drugiego człowieka<br />

Z wyrazami szacunku<br />

Od Redakcji:<br />

dziękujemy za sympatyczną opinię. Uwagi Pana umacniają nas<br />

w słuszności podjętej linii naszego sposobu upamiętniania życia.<br />

✴✴✴<br />

Pan Aleksander Cząstkiewicz z Paryża:<br />

Szanowny Panie Redaktorze.<br />

Będąc w Kudowie otrzymałem w prezencie egzemplarz „Pamiętnika<br />

Kudowskiego”. Pozwalam sobie pogratulować Panu<br />

i Zespołowi Redakcyjnemu interesującego doboru tekstów,<br />

ciekawej szaty graficznej. Jestem członkiem Zarządu Polskiego<br />

Stowarzyszenia Autorów, Dziennikarzy i Tłumaczy w Paryżu<br />

Pozostaję z serdecznością i poważaniem”.<br />

Od Redakcji:<br />

miło nam, że trafiliśmy do Paryża i że mamy taką opinię.<br />

Serdecznie dziękujemy.<br />

✴✴✴<br />

Do Czytelników:<br />

w bogatym materiale tego numeru zwróćmy uwagę na rozmowę<br />

z uczonym i na to, co powiedział o czasach saskich. Czy te czasy<br />

już przeminęły, czy to się nadal za nami wlecze?<br />

Redakcja<br />

NAUCZYCIELOM<br />

Tereni Karch<br />

poświęcam<br />

Umiałaś tak pięknie się wzruszać<br />

Wtedy gdy były powody<br />

I gdy śmieszność sytuacji bawiła<br />

Śmiałaś się do łez<br />

Chcę tu zatrzymać te chwile<br />

By nie uciekły<br />

By wiedzieli inni<br />

Jaka byłaś<br />

I jaka tam Jesteś<br />

Antonina Gromada<br />

Wszystkim nauczycielom kudowskim - z okazji Dnia<br />

Nauczyciela - składamy podziękowanie za pracę<br />

nad formow aniem naszej młodzieży uczeniem, zachęcaniem<br />

do poznawania świata i do umiłowania<br />

kultury polskiej. Przykładem nauczycielskiej postawy<br />

była działalność Teresy Karch. Sylwetka tej znakomitej<br />

pani znajdzie się w historii Kudowy Zdroju,<br />

jako świadectwo ofiarności i pracy dla naszej młodzieży<br />

i naszego miasta. Zamieszczony wiersz Antoniny<br />

Gromady oddaje uczucia nie tylko Autorki ale<br />

i nas wszystkich.<br />

Z najlepszymi życzeniami<br />

Redakcja


WYDARZENIE<br />

Moniuszko w Skansenie na Pstrążnej<br />

Polska Opera Kameralna z Łodzi pod<br />

przewodnictwem dyrektora Kazimierza<br />

Kowalskiego odniosła wielki sukces<br />

w Kudowie, wystawieniem „Strasznego<br />

dworu” Stanisława Moniuszki w skansenie<br />

w Pstrążnej 22. sierpnia br. Przybyło<br />

około 1800 widzów. Samochody<br />

parkowano od Hotelu Saint Georg przed<br />

Pstrążną do Doliny Stawów Maciejewskiego.<br />

Szła Kudowa i szli ludzie niemal<br />

z całej Polski. Szli z małymi dziećmi na<br />

rękach, pchali wózki dziecięce, prowadzili<br />

swoje pieski. Niektórzy nieśli składane<br />

krzesełka pielgrzymie, jakby przewidując,<br />

że wszystkie miejsca mogą być zajęte.<br />

Pod wiatrakiem ulokowało się około<br />

dwieście osób, których nie wliczaliśmy<br />

do owych 1800 na amfiteatrze. Okazuje<br />

się, że głos tu świetnie dolatywał i widać<br />

było scenę. Wcześniej przybył dyrektor<br />

opery pan Kazimierz Kowalski. Bywał<br />

dwukrotnie zanim rozpoczęto budowę<br />

scen. Teraz sprawdzał, czy uwzględniono<br />

jego życzenia. Wymagający artysta i szef<br />

zespołu powiedział wyrozumiale: jak na<br />

tak duże tempo przygotowań, spodziewałem<br />

się, że będzie gorzej. Ponad stu<br />

wykonawców, przedstawienia rozlokowało<br />

się w uroczych chatach skansenu,<br />

bajecznie oświetlonych. „Straszny dwór”<br />

przybliżał się do scenerii w wyobraźni<br />

Stanisława Moniuszki. Dla organizatorów<br />

przedstawienia i artystów najmilszy<br />

sercu jest widok, gdy trafiają pod<br />

strzechy. Ta ogromna ilość ludzi, idących<br />

w ciszy, a radośnie zaciekawionych, robiła<br />

wrażenie jakby misterium. Przedstawienie<br />

zaczęło się około 21-ej. Już się<br />

ściemniało. Gdy kończyło się, była już<br />

ciemna noc. Pstrążna nie ma oświetlenia<br />

ulicznego, a porządek przy parkowaniu<br />

i przechodzeniu rzeki ludzi był wprost<br />

wymarzony. Także mieszkańcy Pstrążnej<br />

zdali egzamin z kultury i cierpliwości.<br />

Kierowcy parkowali jak się dało, ale zdarzało<br />

się niekiedy popsuć komuś trawnik<br />

przed domem lub zastawić wjazd.<br />

Przywitanie i otwarcie. Od lewej: Czesław Kręcichwost (Burmistrz<br />

Kudowy), Piotr Borkowski (Dyrektor OKIS Wrocław)<br />

Nikt nie spotkał się z kąśliwymi uwagami.<br />

Samo przedstawienie podobało się<br />

wielkiej widowni. Co chwila rozlegały<br />

się gromkie brawa. Soliści, chór, balet<br />

i orkiestra z Łodzi zachwycały. Sceneria,<br />

naprędce wykonana wśród starych<br />

domów stwarzała wrażenie naturalności<br />

tym bardziej, że włączono do sceny jeden<br />

z starych domów skansenu.<br />

<strong>Muzeum</strong> na wolnym powietrzu, jakim<br />

jest skansen, to wymarzone miejsce<br />

do takich imprez. Zespół pracowniczy<br />

muzeum składa podziękowanie Wrocławskiemu<br />

Ośrodkowi <strong>Kultury</strong> i Sztuki<br />

i jego dyrektorowi panu Piotrowi Borkowskiemu<br />

za opracowanie całego programu<br />

przedsięwzięcia i sfinansowanie<br />

budowy scen. Burmistrzowi Kudowy<br />

panu Czesławowi Kręcichwostowi i samorządowi<br />

kudowskiemu dziękujemy za<br />

ufundowanie ławek na widowni amfiteatru.<br />

Słowa wdzięczności kierujemy do<br />

samorządu województwa dolnośląskiego<br />

za wspieranie tego projektu. Szczególne<br />

podziękowania kierujemy do wykonawców<br />

przedstawienia i dyrektora opery<br />

pana Kazimierza Kowalskiego za artyzm,<br />

piękne śpiewy, tańce i muzykę oraz cierpliwe<br />

znoszenie wszelkich niedogodności<br />

plenerowych. Dziękujemy zespołowi<br />

telewizji wrocławskiej i panu Maciejowi<br />

Kieresowi za pomoc w upiększeniu amfiteatru<br />

oraz za rejestrację telewizyjną<br />

spektaklu.<br />

Opera Moniuszki w krajobrazie sudeckim<br />

wypadła znakomicie i wielu uczestniczącym<br />

widzom z pobliskich miejscowości<br />

czeskich bardzo się podobała.<br />

„Straszny Dwór” w Pstrążnej umocnił<br />

tradycję moniuszkowską w Kudowie<br />

i przedstawienie to stało się wielkim wydarzeniem<br />

regionalnym.<br />

Dyrektor i Pracownicy <strong>Muzeum</strong><br />

Amfiteatr był już wypełniony na godzinę przed spektaklem<br />

1


ROZMOWA Z UCZONYM<br />

▶ prof. zw. dr hab. Jan Rzońca<br />

Redakcja „Pamiętnika” rozmawia<br />

z prof. zw. dr. hab. Janem Rzońcą<br />

Pamiętnik Kudowski (PK): Panie Profesorze,<br />

jaki jest ten świat? Czy historia<br />

pozwala nam dostrzec jakiś sens w tym<br />

wszystkim, co dzieje się na świecie od początków<br />

po dzień dzisiejszy.<br />

Prof. Jan Rzońca (J.R.): Trudno w krótkiej<br />

wypowiedzi ocenić dzisiejszy świat.<br />

Z pewnością można powiedzieć, że jest<br />

bardzo ciekawy, skomplikowany, zróżnicowany<br />

i w wielu rejonach skonfliktowany<br />

a także globalizujący się. Cechy<br />

te wynikają z położenia geograficznego,<br />

warunków przyrodniczych (szczególnie<br />

klimatycznych), podziałów rasowych,<br />

narodowościowych, kulturowych,<br />

wyzna niowych, politycznych i ekonomicznych<br />

oraz z odmiennych dziejów<br />

historycznych poszczególnych kontynentów<br />

i państw świata. O różnorodności<br />

państw świata i ich odmiennościach<br />

historycznych świadczy chociażby fakt,<br />

że według „Leksykonu państw świata”<br />

wydanego w 2008 r., liczba niepodległych<br />

państw na naszym globie wzrosła<br />

do 197. Te olbrzymie przeobrażenia na<br />

mapie politycznej świata nastąpiły po<br />

II wojnie światowej. Współcześnie uwidaczniającym<br />

się zjawiskiem w świecie<br />

jest jego globalizacja a z drugiej strony<br />

ruchy nacjonalistyczne i separatystyczne<br />

(np.: Kosowo, działalność islamistów,<br />

IRA i ETA), które dążą do osiągnięcia<br />

swych celów przez stosowanie krwawego<br />

terroru i zamachów na ludność cywilną,<br />

co stanowi olbrzymie zagrożenie dla<br />

mieszkańców świata.<br />

Historia pozwala wyjaśnić te wszystkie<br />

skomplikowane problemy współczesnego<br />

globu. Aby zrozumieć teraźniejszość<br />

konieczna jest znajomość<br />

przeszłości i to zarówno dziejów naszego<br />

państwa, naszych bezpośrednich<br />

państwowych sąsiadów, jak również<br />

państw Europy i świata. Elity rządzące<br />

powinny korzystać z doświadczeń historycznych,<br />

wykorzystując je w swych<br />

działaniach dla dobra państw i ich obywateli.<br />

Historia winna uczyć i wychowywać,<br />

dlatego też nie bez uzasadnienia<br />

jest maksyma „Historia magistra vitae<br />

est” (Historia jest nauczycielką życia).<br />

PK: Czy historia Polski przygnębia Pana,<br />

czy daje powód dumy lub optymizmu?<br />

J.R: Dziejów naszej Ojczyzny nie można<br />

ocenić jednoznacznie. Polska posiada<br />

bardzo bogatą przeszłość historyczną.<br />

Były w niej wzloty i upadki, momenty<br />

wzniosłe, którymi możemy się szczycić<br />

i być z nich dumni, jak również i te,<br />

które doprowadziły do upokorzenia naszego<br />

narodu a w dalszej konsekwencji<br />

spowodowały upadek I Rzeczypospolitej<br />

i rozbiory, które wymazały Polskę<br />

z map Europy.<br />

Wspaniałym okresem w naszych<br />

dziejach był wzrost potęgi Polski za<br />

panowania Jagiellonów, w tym szczególnie<br />

wiek szesnasty zwany „Złotym”.<br />

w którym kraj nasz osiągnął wzrost<br />

terytorialny, pełnię rozkwitu renesansowej<br />

kultury, nauki i sztuki. Rozwijała<br />

się nowoczesna myśl polityczna, a pod<br />

względem tolerancji religijnej Rzeczpospolita<br />

jako „państwo bez stosów” była<br />

przykładem i wzorem godnym do naśladowania<br />

dla innych krajów Europy,<br />

tonących w krwi wskutek toczonych<br />

wojen religijnych. Pomyślnie rozwijała<br />

się gospodarka, kwitł handel krajowy<br />

Prof. Rzońca u Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego w Belwederze, na promocji profesorskiej<br />

2


ROZMOWA Z UCZONYM<br />

▶ prof. zw. dr hab. Jan Rzońca<br />

i zagraniczny. Jednym słowem Polska<br />

pod względem ogólnego rozwoju prawie<br />

do końca XVI w. nie ustępowała<br />

krajom Europy Zachodniej.<br />

Gorszy był już wiek siedemnasty zwany<br />

„Srebrnym”. Rzeczpospolita prowadziła<br />

liczne wojny ze Szwecją, Rosją, Turcją oraz<br />

walki z najazdami tatarskimi i powstaniami<br />

kozackimi. Z wojen tych wyszła<br />

z dużymi stratami terytorialnymi. Dumą<br />

napawa odsiecz wiedeńska (1683 r.) Jana<br />

III Sobieskiego, ale był to już ostatni tak<br />

wielki sukces militarny upadającej Rzeczypospolitej<br />

szlacheckiej.<br />

Losy XVIII-wiecznej Polski są szczególnym<br />

przypadkiem w jej historii.<br />

Unicestwiona została nie w czasie całkowitego<br />

rozkładu aparatu władzy<br />

państwowej w czasach saskich (1697-<br />

1763), ale w okresie wkroczenia na<br />

drogę poważnych reform politycznoustrojowych<br />

państwa. Nastąpiło to<br />

m.in. wskutek zdrady narodowej, której<br />

synonimem stała się „targowica”. Określenie<br />

to często jest przypisywane tym,<br />

którzy działali w późniejszych czasach<br />

na szkodę państwa.<br />

Wiek XIX, mimo trójzaborowej niewoli<br />

narodowej wykazał, że naród polski<br />

był zdolny stawiać bohaterski opór<br />

trzem zaborcom w obronie tożsamości<br />

narodowej. To właśnie naród swą<br />

postawą doprowadził do odzyskania<br />

niepodległości w 1918 r. Potrafił umiejętnie<br />

walczyć o granice państwa, zunifikować<br />

kraj pod względem politycznoprawno-ustrojowym<br />

i gospodarczym.<br />

W okresie okupacji Polacy umieli się<br />

skonsolidować, aby podjąć wprost heroiczną<br />

walkę z okupantem hitlerowskim. Po<br />

odzyskaniu niepodległości potrafili, niezależnie<br />

od układów politycznych, scalić kraj<br />

w nowych granicach i podjąć jego odbudowę<br />

i rozbudowę gospodarczą.<br />

Wymienione na przestrzeni wieków<br />

tylko niektóre pozytywne, bohaterskie<br />

i heroiczne wręcz czyny Polaków dają<br />

powód do dumy i napawają optymizmem.<br />

Rodzi się jednak pytanie, czy<br />

Polacy tylko w chwilach zagrożenia<br />

zewnętrznego potrafią być solidarni<br />

i skonsolidowani, bo takimi są, o czym<br />

świadczą fakty z przeszłości. Szkoda jednak,<br />

że w warunkach normalnego życia<br />

są skłóceni, zawistni i prowadzą często<br />

nieczystą grę polityczną, aby uzyskać<br />

własne cele osobiste, czy też partyjne<br />

kosztem przeciwnika, jego zdeprecjonowania<br />

i odsunięcia od wpływów i władzy.<br />

Szkoda, że nie zawsze potrafią solidarnie<br />

podejmować starania o lepszą przyszłość<br />

i dobro naszego narodu i państwa.<br />

Mimo znacznych negatywnych cech<br />

Polaków należy z optymizmem patrzeć<br />

w naszą narodową przyszłość i wierzyć,<br />

że mądrość i rozsądek przezwycięży<br />

indywidualne, partykularne i partyjne<br />

interesy pewnej części polityków.<br />

PK: Jakim zagadnieniom badawczym poświęcił<br />

Pan szczególną uwagę?<br />

J.R: W swej dotychczasowej działalności<br />

naukowej zajmowałem się historią nowożytną<br />

Polski (1492-1795), a szczególnie<br />

schyłkiem XVI w. i pierwszą ćwiercią<br />

XVII w. Przedmiotem moich zainteresowań<br />

była przede wszystkim polityka wewnętrzna<br />

i zagraniczna Rzeczypospolitej,<br />

liczącej w szczytowym okresie rozwoju<br />

terytorialnego blisko milion km 2 (1634r.<br />

− 990 000 km 2 ). Szczególną uwagę poświęciłem<br />

dziejom parlamentaryzmu<br />

polskiego tego okresu, który pozwala<br />

odtworzyć szczegółowy obraz sytuacji<br />

wewnętrznej i zagranicznej kraju. Moje<br />

naukowe zainteresowania i publikacje<br />

wiążą się również z krajami leżącymi za<br />

wschodnią granicą dzisiejszej Polski (Litwa,<br />

Łotwa, Białoruś, Ukraina i Rosja). Ta<br />

problematyka badawcza łączy się z działalnością<br />

naukową Katedry Historii Krajów<br />

Europy Środkowo-Wschodniej Instytutu<br />

Historii Uniwersytetu Opolskiego,<br />

którą od kilkunastu lat kieruję. Badania<br />

te dotyczą stosunków wyznaniowych<br />

w Rzeczypospolitej od XVI do XVIII w.<br />

oraz na ziemiach polskich pod zaborem<br />

rosyjskim w XIX w., stosunków polskorosyjskich<br />

na przestrzeni od XVI do XIX<br />

w., zesłań Polaków na Syberię w pamiętnikarstwie<br />

polskim od schyłku XVIII w.<br />

aż do II wojny światowej włącznie. Jako<br />

Sądeczanin z pochodzenia i urodzenia<br />

zajmowałem się także historią Galicji ze<br />

szczególnym uwzględnieniem dziejów<br />

Sądecczyzny.<br />

PK: Jakie są plany Pana Profesora w działalności<br />

naukowej na najbliższe lata?<br />

J.R: W swych planach naukowych na<br />

najbliższe lata zamierzam nadal zajmować<br />

się problematyką historyczną krajów<br />

Europy Środkowo-Wschodniej. Katedra,<br />

którą kieruję w ostatnich latach<br />

wydała cztery poważne prace zbiorowe<br />

dotyczące tego regionu. Wraz z moimi<br />

pracownikami katedry, mimo trudności<br />

finansowych, będziemy kontynuować<br />

publikowanie prac zbiorowych i indywidualnych<br />

o tematyce dotyczącej<br />

krajów Europy Środkowo-Wschodniej.<br />

Podobnie jak dotychczas zamierzamy<br />

aktywnie uczestniczyć w konferencjach<br />

krajowych, międzynarodowych i zagranicznych<br />

(Ukraina, Białoruś, Czechy,<br />

Słowacja, Niemcy). Obecnie zgłosiłem<br />

swój akces jako uczestnik − referent na<br />

międzynarodową konferencję naukową<br />

do Mińska (październik 2009) i do<br />

Charkowa na Ukrainie (listopad 2009).<br />

PK: Profesorowie wyższych uczelni cieszą<br />

się w Polsce ogromnym autorytetem. Jak<br />

można wspiąć się na takie wyżyny i co<br />

pod tym względem doradziłby Pan Profesor<br />

kudowskiej młodzieży?<br />

J.R: Dochodzenie do kolejnych stopni<br />

naukowych to z jednej strony pasja,<br />

mobilizująca do pracy badawczej i osiągania<br />

z niej satysfakcji, a w wypadku<br />

pracowników naukowych wyższych<br />

uczelni, konieczność zdobywania kolejnych<br />

stopni „wtajemniczenia” naukowego,<br />

ponieważ nie uzyskanie w określonym<br />

przepisami czasie kolejnych<br />

tytułów naukowych (doktor, doktor habilitowany)<br />

grozi pracownikowi naukowemu<br />

„wyrotowaniem” z pracy.<br />

Praca naukowa, niezależnie od podjętego<br />

kierunku badań, wymaga samodyscypliny,<br />

systematyczności, dociekliwości,<br />

cierpliwości i wytrwałości. Daje<br />

jednak dużo radości i satysfakcji z osią-<br />

3


ROZMOWA Z UCZONYM<br />

▶ prof. zw. dr hab. Jan Rzońca<br />

ganych wyników, z czasem staje się jedną<br />

z najważniejszych pasji życiowych.<br />

Cóż mogę radzić kudowskiej młodzieży?<br />

Przede wszystkim uświadomienia<br />

sobie, że trzeba się solidnie uczyć.<br />

Warto studiować i to nie tylko dla uzyskania<br />

dyplomu ukończenia wyższej<br />

uczelni, ale przede wszystkim dla realizacji<br />

własnych zainteresowań i wzbogacenia<br />

swojej osobowości. Decydując<br />

się na wybór studiów należy brać pod<br />

uwagę nie tyle kierunki „modne”, ale<br />

dające możliwości przyszłego zatrudnienia<br />

oraz realizację swoich upodobań<br />

i pasji życiowych. Praca podjęta zgodnie<br />

z własnymi zainteresowaniami staje<br />

się nie tylko obowiązkiem, ale może być<br />

również wielką przyjemnością i źródłem<br />

satysfakcji.<br />

PK: Kudowianie z sympatią wspominają<br />

Pana Profesora jako niegdysiejszego swojego<br />

pedagoga w liceum. A jak Pan wspomina<br />

kudowskie liceum i jego uczniów?<br />

J.R: W Liceum Ogólnokształcącym w Kudowie<br />

Zdroju pracowałem przez 10 lat<br />

jako nauczyciel historii. Trzykrotnie byłem<br />

wychowawcą klasowym. Dwukrotnie doprowadziłem<br />

swych podopiecznych do<br />

matury. Będąc po raz trzeci wychowawcą<br />

opiekowałem się moimi wychowankami<br />

do ukończenia drugiej klasy liceum. Nie<br />

zdążyłem ich doprowadzić do matury,<br />

ponieważ w rok po uzyskaniu doktoratu<br />

podjąłem pracę w Wyższej Szkole Pedagogicznej<br />

w Opolu (rok akademicki<br />

1981/1982), która w 1994 r. przekształcona<br />

została w Uniwersytet Opolski, gdzie<br />

nadal pracuję.<br />

Pracę w kudowskim liceum kierowanym<br />

wówczas przez dyrektora mgr.<br />

Franciszka Śleziaka, a w końcowym okresie<br />

mojej pracy przez, nieżyjącego już<br />

niestety, mgr. Zbigniewa Krysiaka wspominam<br />

miło i z wielkim sentymentem.<br />

Dyrektorzy potrafili wytworzyć dobrą<br />

atmosferę w pracy. Istniały stosunki wzajemnego<br />

zrozumienia między dyrekcją<br />

a nauczycielami oraz między gronem pedagogicznym<br />

a uczniami. Mieliśmy zdolnych,<br />

ambitnych i pracowitych uczniów,<br />

którzy osiągali dobre oraz bardzo dobre<br />

wyniki w nauce i sporcie (sukcesy w siatkówce<br />

na szczeblu wojewódzkim zarówno<br />

dziewcząt jak i chłopców). Większość<br />

naszych absolwentów po pomyślnie<br />

zdanych egzaminach wstępnych była<br />

przyjmowana na wyższe uczelnie, przy<br />

olbrzymiej wówczas konkurencji. Moi<br />

uczniowie i wychowankowie dostawali<br />

się na różne kierunki studiów, w tym<br />

również − humanistyczne. Zostali prawnikami,<br />

historykami, polonistami, inżynierami<br />

i lekarzami, ukończyli również<br />

różne filologie i inne kierunki studiów.<br />

Czas upływa szybko, niestety zbyt szybko.<br />

Cieszy jednak fakt, że pomimo jego<br />

upływu więzi wzajemnego szacunku,<br />

sympatii, zrozumienia i potrzeby wzajemnych<br />

spotkań dotrwały do czasów<br />

obecnych. Wyrazem tego są kilkakrotne<br />

spotkania − zjazdy organizowane przez<br />

moich byłych wychowanków z okazji<br />

okrągłych rocznic zdania matury (20<br />

i 25-lecia), pomimo że są Oni rozproszeni<br />

nie tylko po Polsce, ale również daleko<br />

poza jej granicami.<br />

PK: Prosimy przypomnieć naszym czytelnikom<br />

jakie są korzenie Pana Profesora<br />

i jak Pan trafił do Kudowy?<br />

J.R: Z pochodzenia i urodzenia jestem<br />

Sądeczaninem. W Nowym Sączu ukończyłem<br />

Liceum Pedagogiczne. Pracę<br />

nauczycielską rozpocząłem na Sądecczyźnie<br />

w połemkowskiej wiosce Florynka<br />

na trasie drogowej Grybów – Krynica-Zdrój.<br />

Pracowałem tam niespełna<br />

8 miesięcy, ponieważ zostałem powołany<br />

do 2-letniej zasadniczej służby wojskowej.<br />

Po jej odbyciu postanowiłem<br />

podjąć pracę nauczycielską w powiecie<br />

jeleniogórskim. Skąd taka decyzja, skoro<br />

Sądecczyzna jest malowniczym regionem<br />

pod względem geograficznoprzyrodniczym,<br />

ciekawym historycznie<br />

i posiadającym bogatą i bardzo różnorodną<br />

kulturę i sztukę, w tym również<br />

ludową. Otóż młodość ma to do siebie,<br />

że pragnie się poznawać to co nowe<br />

i być tam, gdzie się jeszcze dłużej nie<br />

było. W okresie nauki w Liceum Pedagogicznym<br />

w Nowym Sączu, a następnie<br />

w czasie półrocznej służby wojskowej<br />

w Podoficerskiej Szkole Radiotechnicznej<br />

w Jeleniej Górze miałem okazję<br />

poznać piękno Kotliny Jeleniogórskiej<br />

i Karkonoszy. Zostałem zauroczony tym<br />

regionem.<br />

Po odbyciu służby wojskowej postanowiłem<br />

zrealizować podjęte wcześniej<br />

zamierzenia. Zgłosiłem się do Kuratorium<br />

Okręgu Szkolnego we Wrocławiu,<br />

aby podjąć pracę w powiecie jeleniogórskim.<br />

Splot okoliczności sprawił, że<br />

trafiłem do powiatu kłodzkiego, konkretnie<br />

do Ołdrzychowic Kłodzkich (na<br />

trasie z Kłodzka do Lądka-Zdroju). Przepracowałem<br />

tam ponad rok, po czym<br />

również wskutek różnych zbiegów okoliczności<br />

w roku szkolnym 1963/64 uzyskałem<br />

przeniesienie do pracy w Szkole<br />

Podstawowej w Kudowie Czermnej.<br />

Przepracowałem tam 9 lat. Uczyłem<br />

historii, geografii i wychowania fizycznego.<br />

Tam też poznałem moją Żonę,<br />

mieszkankę Czermnej, świeżo upieczoną<br />

nauczycielkę Szkoły Podstawowej<br />

nr 2 w Kudowie-Zdroju, absolwentkę<br />

Liceum Pedagogicznego w Kłodzku.<br />

Wkrótce pobraliśmy się. Po ślubie ukończyłem<br />

historię z geografią w II Studium<br />

Nauczycielskim we Wrocławiu, później<br />

studia historyczne w WSP w Opolu. Natomiast<br />

Żona ukończyła matematykę<br />

na Studium Nauczycielskim w Legnicy,<br />

następnie matematykę w WSP w Opolu,<br />

uzyskując stopień magistra. W trakcie<br />

kontynuowanych studiów urodził nam<br />

się syn Janusz i córka Beata. Obydwoje<br />

również ukończyli studia pedagogiczne<br />

i są nauczycielami. Jaki zawód wybiorą<br />

wnukowie trudno teraz przewidzieć.<br />

Decyzję o przybyciu do Kudowy uważam<br />

za szczęśliwą i trafnie podjętą<br />

w moim życiu, zarówno pod względem<br />

zawodowym jak i rodzinnym. Ziemia<br />

Kłodzka (w tym również Kudowa) zauroczyła<br />

mnie. W celu propagowania jej<br />

piękna, zabytków i bogatej, chociaż bardzo<br />

skomplikowanej historii, zostałem<br />

przewodnikiem sudeckim. Poszerzając<br />

swoje zainteresowania turystyczno-krajoznawcze<br />

zdobyłem licencję pilota wy-<br />

4


ROZMOWA Z UCZONYM<br />

▶ prof. zw. dr hab. Jan Rzońca<br />

cieczek zagranicznych oraz uprawnienia<br />

przewodnickie na Pragę − stolicę Czech.<br />

O moim przywiązaniu do Kudowy-Zdroju<br />

niech świadczy fakt, że od 1981 r. dojeżdżam<br />

do pracy na opolską uczelnię zamiast<br />

przenieść się i zamieszkać na stałe<br />

wraz z rodziną w Opolu, również pięknym<br />

i prężnie rozwijającym się mieście<br />

wojewódzkim.<br />

PK: Na zakończenie przejdźmy do<br />

70-tej rocznicy września 1939 r. Czy pamięć<br />

września ‘39 i wojny ma jakieś znaczenie<br />

w dzisiejszych postawach Polaków?<br />

J.R: Wrzesień 1939 r. rozpoczął tragiczny<br />

w dziejach narodu i państwa polskiego<br />

niemal siedmioletni okres okupacji<br />

hitlerowskiej i radzieckiej. 1 września<br />

Niemcy uderzyły na Polskę, a 17 września<br />

Armia Czerwona zajęła wschodnie<br />

obszary II Rzeczypospolitej.<br />

Naród polski w okresie okupacji<br />

hitlerowskiej wykazał się niezwykłą<br />

solidarnością, bohaterstwem, wręcz<br />

heroizmem w walce z hitlerowskim<br />

okupantem. Żołnierze polscy, walczyli<br />

z Niemcami na różnych frontach II<br />

wojny światowej. W kraju Polacy stworzyli<br />

na niesłychaną skalę ruch oporu,<br />

walcząc i dokonując licznych dywersji<br />

oraz sabotaży przeciwko niemieckiemu<br />

okupantowi. Ta bohaterska i nieugięta<br />

postawa na trwałe weszła do naszej historii<br />

i historii II wojny światowej.<br />

Jak pamięć września i II wojny światowej<br />

wpływa na dzisiejsze postawy<br />

Polaków? Aby to ocenić należałoby<br />

na ten temat przeprowadzić badania<br />

socjologiczno-historyczne i to w odniesieniu<br />

do różnych grup wiekowych<br />

Polaków. Z codziennej obserwacji zachowań<br />

i potocznych rozmów wynika,<br />

że inaczej pamiętają i wypowiadają się<br />

na ten temat Polacy, którzy byli bezpośrednimi<br />

uczestnikami tych wydarzeń<br />

i przeżyli koszmar okupacji. Inne postawy<br />

reprezentuje dzisiejsza młodzież,<br />

szczególnie ta która nie interesuje się<br />

historią, w tym okresem II wojny światowej.<br />

Z pewnością znaczna część ludzi<br />

młodych i średniego pokolenia, która<br />

wrzesień 1939 r. i okupację zna z lekcji<br />

i podręczników historii oraz z opowiadań<br />

najstarszych członków rodziny,<br />

bezpośrednich uczestników tych wydarzeń,<br />

traktuje je jako coś odległego, nie<br />

zawsze wierząc, że te tragiczne wydarzenia<br />

miały w takim wymiarze miejsce.<br />

Należy sądzić, że ludzie młodzi, dobrze<br />

wykształceni, znający obce języki, czujący<br />

się Europejczykami, chętnie podejmujący<br />

pracę w innych krajach niż<br />

własnym, chcą żyć przyszłością, korzystać<br />

z dobrodziejstw, które daje im jednocząca<br />

się Europa, niechętnie na co<br />

dzień powracają do okropności okupacji<br />

i do przeszłej martyrologii naszego<br />

narodu, co nie oznacza, że nie są dumni<br />

z naszej przeszłości i bohaterskiej walki<br />

z okupantem. Nie chcą jednak dzielić,<br />

ale jednoczyć i trudno się temu dziwić.<br />

Postawy te mogą być z goryczą i rozczarowaniem<br />

przyjmowane przez starszą<br />

i rozpatrującą bohaterską przeszłość<br />

część społeczeństwa, ale też trzeba je<br />

traktować ze zrozumieniem i zarazem<br />

przedstawiać młodzieży prawdziwy<br />

i obiektywny przebieg tych wydarzeń,<br />

które nie powinny ulec wypaczeniu,<br />

przedawnieniu i zapomnieniu. Należy<br />

też uświadamiać młode społeczeństwo,<br />

że to nie Polacy wywołali II wojnę<br />

światową, ale przeżyli na szeroką skalę<br />

eksterminacje, deportacje i repatriacje.<br />

Musieli opuścić swoje domy i zamieszkałe<br />

od wieków ziemie rodzinne i że nie<br />

oni zdecydowali o „wypędzeniach”, tych<br />

którzy wojnę wywołali i ją przegrali.<br />

W imieniu Redakcji rozmawiał<br />

Redaktor Naczelny.<br />

<br />

STRATEGIA ROZWOJU OŚWIATY<br />

W KUDOWIE-ZDROJU NA LATA 2009-2015.<br />

Rada Miejska Kudowy-Zdroju przyjęła 18. czerwca 2009 r. „Strategię rozwoju oświaty w gminie<br />

Kudowa-Zdrój na lata 2009-2015”. Strategia obejmuje etap edukacji elementarnej (przedszkolnej),<br />

edukacji na poziomie szkoły podstawowej i gimnazjum oraz swoim zasięgiem oddziaływuje<br />

na młodzież i osoby dorosłe. Polityka oświatowa władz gminy uwzględnia trzy elementy:<br />

cele, sposoby i środki. Polityka oświatowa gminy jest elementem szerszej polityki strategii rozwoju<br />

gminy, jest realizowana w oparciu o posiadane zasoby i środki budżetowe. Przedstawiamy<br />

skrótowo najważniejsze dane statystyczne oraz projektowane rozwiązania wynikające przede<br />

wszystkim ze skutków demograficznych, a także projektowane remonty, modernizacje oraz<br />

przewidywane efekty dydaktyczne.<br />

c. d. na str. 6<br />

5


Stan demograficzny gminy w latach 2001-2008<br />

przedstawia się następująco:<br />

ROK LICZBA URODZENIA ZGONY<br />

MIESZKAŃCÓW<br />

2001 10803 103 82<br />

2002 10677 71 109<br />

2003 10615 94 89<br />

2004 10611 99 101<br />

2005 10568 107 105<br />

2006 10480 102 124<br />

2007 10385 90 125<br />

2008 10371 107 114<br />

W ciągu ostatnich 8 lat liczba<br />

mieszkańców gminy spadła<br />

o 432 osoby, co stanowi 4%<br />

w stosunku do liczby mieszkańców<br />

z 2001 r. Tendencje<br />

dotyczące spadku przyrostu naturalnego<br />

są zbieżne z tendencjami<br />

w kraju. W przypadku<br />

dłużej utrzymującego się spadku<br />

przyrostu naturalnego będzie<br />

to miało wpływ na potrzebną<br />

ilość miejsc w szkołach,<br />

jak również w dalszej perspektywie<br />

na sytuację na rynku pracy.<br />

1. Zespół Przedszkolno-Żłobkowy, ul. 11. Maja 16 oraz ul. Buczka 9 173<br />

2. Szkoła Podstawowa Nr 3, ul. Kościuszki 58 20<br />

3. Zespół Szkół Publicznych, Szkoła Podstawowa Nr 2 50<br />

4. Zespół Szkół Społecznych, ul. Słone 10<br />

RAZEM 253<br />

Rok szkolny 2008/2009 2014/15<br />

1. Szkoła Podstawowa Nr 3, ul. Kościuszki 104 0<br />

2. Zesp. Szk. Publ. im. Jana Pawła II<br />

ul. Szkolna 8 186 228<br />

ul. Buczka 9 185 235<br />

3. Zesp. Szk. Społ. Szk. Podst., ul. Słone 72 72 92<br />

RAZEM 547 555<br />

Rok szkolny 2008/2009 2014/15<br />

1. Zesp. Szk. Publ. Gimn., ul. Szkolna 8 293 239<br />

2. Zesp. Szk. Społecznych Gimn., ul. Słone 72 46 41<br />

RAZEM 339 239<br />

1. Zesp. Szk. Publ. Szk. Podst nr. 2 58<br />

Bud. Szk., ul. Buczka 9 54<br />

Bud. Szk., ul. Szkolna 8 4<br />

2. Zesp. Szk. Publ. Gimnazjum 64<br />

3. Szk.Podst. nr 3 38<br />

RAZEM 160<br />

1. Zep. Szk. Publ. Szk. Podst. Nr 2 11,84<br />

2. Zesp. Szk. Publ. Gimnazjum 11,96<br />

3. Szk. Podst. Nr 3 8,99<br />

4. Zesp. Przedszk-Żłobk. 12,59<br />

RAZEM 11,39<br />

Stan uczniów<br />

w roku szkolnym 2008/2009<br />

w edukacji przedszkolnej:<br />

Stan uczniów<br />

w szkolnictwie podstawowym<br />

w roku szkolnym 2008/2009 oraz<br />

2014/2015<br />

(prognoza demograficzna)<br />

Stan uczniów w gimnazjum:<br />

Dowożenie uczniów<br />

w roku szkolnym 2008/2009<br />

Liczba uczniów/liczbę etatów<br />

nauczycielskich (bez „0”)<br />

w roku szkolnym 2008/2009<br />

6


c. d. ze str. 6<br />

Planowane remonty i modernizacje obiektów szkolnych:<br />

1. Modernizacja i termomodernizacja bud. ul.Szkolna 8: przebudowa dachu,<br />

wykonanie windy, remont toalet (zakończenie 15.09.2009 r.), przebudowa<br />

kotłowni obejmująca zmianę sposobu ogrzewania z zasilania z kotłowni<br />

centralnej na kotłownię lokalną, remont nawierzchni wokół budynku.<br />

2. Bud. ul. Buczka 9: budowa boiska sportowego.<br />

3. Budowa pełnowymiarowej hali sportowej przy ul. Szkolnej.<br />

4. Budowa obiektu dla dzieci w wieku przedszkolnym i żłobkowym<br />

przy ul. Szkolnej.<br />

5. Włączenie Szkoły Podstawowej Nr 3 do Zesp. Szk. Publicznych w 2011 r.<br />

Wydzielenie dobudowanej, nowej części na potrzeby świetlicy środowiskowej<br />

i prowadzenia działalności na rzecz społeczności lokalnej<br />

6. Adaptacja pomieszczeń w budynku przy ul. Marchlewskiego 4 z przeznaczeniem<br />

na świetlicę środowiskową.<br />

Planowane zadania dydaktyczne:<br />

1. Zakup pomocy dydaktycznych.<br />

2. Doskonalenie nauczycieli zgodnie z potrzebami szkoły.<br />

3. Organizacja kół przedmiotowych.<br />

4. Kontynuacja działań obejmujących dożywianie i pomoc stypendialną.<br />

5. Organizacja zajęć pozalekcyjnych.<br />

6. Nauka dwóch języków obcych.<br />

7. Rozwój nauk ścisłych – przystąpienie do programu „Pracownia przyrodnicza<br />

w każdej gminie”.<br />

Przedstawione działania muszą być sfinansowane ze środków z budżetu<br />

gminy nie mniej jednak w znacznym stopniu ze środków zewnętrznych,<br />

ponieważ gmina nie jest w stanie udźwignąć kosztów zadań<br />

związanych z rozwojem edukacji. Poszukiwanie zewnętrznych źródeł<br />

finansowania zarówno ze środków UE jak i budżetu państwa daje możliwość<br />

zrealizowania założonych zadań.<br />

Hołd mieszkańców Kudowy<br />

dla Ks. Jana Myjaka<br />

Honorowego Obywatela<br />

Kudowy-Zdroju<br />

W niedzielę 21 czerwca 2009 r. o godz. 12.00 mieszkańcy Kudowy-<br />

Zdroju szczelnie wypełnili kościół pw. św. Bartłomieja, aby wspólnie<br />

z kudowskimi kapłanami, gośćmi Kudowy-Zdroju, a przede wszystkim<br />

z księdzem Jubilatem Janem Myjakiem i jego najbliższą rodziną dziękować<br />

Panu Bogu za 50 lat posługi kapłańskiej. Nie zabrakło na tej uroczystości<br />

władz miejskich, przedstawicieli różnych instytucji, stowarzyszeń<br />

i fundacji, nie zabrakło też parafian<br />

księdza Jana, który przez<br />

szereg lat był proboszczem w parafii<br />

św. Bartłomieja.<br />

Z okazji Złotego Jubileuszu Referat<br />

<strong>Kultury</strong>, Sportu i Promocji<br />

Urzędu Miasta w Kudowie-<br />

Zdroju we współpracy z bliskim<br />

przyjacielem księdza Jana<br />

Myjaka, Panem Bronisławem<br />

Kamińskim, przygotował w godzinach<br />

popołudniowych w Teatrze<br />

Zdrojowym uroczysty<br />

koncert dedykowany ukochanemu<br />

przez Kudowian księdzu.<br />

Zainteresowanie uroczystością<br />

przeszło wszelkie oczekiwania<br />

organiza torów. Chociaż<br />

koncert rozpoczynał się<br />

o godzinie 17.00 to pierwsi goście<br />

zajmowali miejsca już<br />

przed godziną 16.00 i jak się<br />

okazało mieli rację, że tak<br />

wcześnie przybyli, gdyż przed<br />

siedemnastą nie było już ani jednego<br />

miejsca siedzącego i mnóstwo<br />

osób uczestniczyło w uroczystości<br />

na stojąco.<br />

Na widowni zasiedli m.in. Przewodniczący<br />

Rady Miejskiej Pan<br />

Bogusław Burger, Burmistrz<br />

Miasta Czesław Kręcichwost,<br />

Wiceburmistrz Piotr Maziarz,<br />

przedstawiciele środowisk kombatanckich,<br />

duchowieństwo, radni,<br />

zaproszeni goście, przyjaciele,<br />

znajomi, sąsiedzi Jubilata,<br />

a nawet przebywający w Kudowie<br />

kuracjusze. Obok księdza<br />

Jana na scenie znaleźli się<br />

Jego najbliżsi przyjaciele, Pan<br />

prof. Bogdan Sujak mieszkający<br />

w Kudowie-Pstrążnej światowej<br />

sławy fizyk i Pan Bronisław<br />

Kamiński – Dyrektor <strong>Muzeum</strong><br />

<strong>Kultury</strong> <strong>Ludowej</strong> Pogórza<br />

<strong>Sudeckiego</strong>.<br />

7


HONOROWY OBYWATEL<br />

Jako pierwszy na deskach Teatru<br />

pojawił się kudowski chór<br />

Sta Allegro pod dyrekcją Roberta<br />

Wajlera, który wystąpił<br />

ze specjalnie przygotowanym<br />

na tę uroczystość repertuarem.<br />

Piękny występ działającego od<br />

zaledwie kilku miesięcy z nowym<br />

dyrygentem chóru, oczarował<br />

księdza Jubilata oraz<br />

tłumnie zgromadzoną publiczność.<br />

<br />

Postać księdza Jana w żartobliwym<br />

i pełnym serdeczności tonie<br />

przedstawił Pan Bronisław<br />

Kamiński, po nim na scenie<br />

z życzeniami i prezentami pojawili<br />

się kolejno Pan Bogusław<br />

Burger − Przewodniczący Rady<br />

Miejskiej, Pani Helena Żełubowska<br />

− Prezes Związku Sybiraków<br />

Koło w Kudowie-Zdroju,<br />

Pan Bogusław Jakubczak − Prezes<br />

Związku Kombatantów<br />

Rzeczy pospolitej Polskiej i Byłych<br />

Więźniów Politycznych<br />

przy b. KZPB, Pan Tadeusz Dub<br />

− Prezes Związku Kombatantów<br />

Rzeczypospolitej Polskiej<br />

i Byłych Więźniów Politycznych<br />

Koło Miejsko-Gminne. Przybył<br />

także Starosta Kłodzki Krzysztof<br />

Baldy, który podziękował Jubilatowi<br />

za dokonania społeczne<br />

i duszpasterskie oraz przekazał<br />

życzenia od siebie i swoich<br />

rodziców, obecnych na sali. Życzenia<br />

składali także kudowscy<br />

radni, dzieci niepełnosprawne<br />

ze Stowarzyszenia Pomocy<br />

Osobom Niepełnosprawnym<br />

oraz z nieformalnego Stowarzyszenia<br />

KLIKA im. Tereni Karch,<br />

Pani Anna Norowska-Kieca −<br />

Prezes Stowarzyszenia na Rzecz<br />

Rozwoju Miasta Kudowy-Zdroju,<br />

Jubilat z przyjaciółmi . Od prawej: prof.Bogdan Sujak, Jubilat Ks.Jan Myjak, Bronisław Kamiński<br />

Pan Tadeusz Szełęga − Prezes<br />

Klubu Honorowych Dawców<br />

Krwi im. Zbyszka Iwanickiego<br />

w Kudowie-Zdroju, przedstawiciele<br />

Polskiego Zwią zku Wędkarskiego<br />

− Pan Kazimierz Stolarz<br />

i Pszczelarskiego − Pan Stanisław<br />

Wołowiec jako, że ksiądz<br />

był zapalonym wędkarzem<br />

i pszcze larzem, Pan Leszek<br />

Skrzypczak – Przewodniczący<br />

Rady Społecznej Szpitala Rehabilitacyjno-Hematologicznego<br />

„ORLIK” w latach 1990-2005,<br />

w tym okresie Ksiądz Jan Myjak<br />

pełnił w Szpitalu funkcję kapelana,<br />

przyjaciele, znajomi, sąsiedzi,<br />

mieszkańcy pobliskich<br />

miejscowości Lewina, Jeleniowa,<br />

Dańczowa, Gołaczowa i jeszcze<br />

wiele innych osób, których nie<br />

sposób tutaj wymienić. W trakcie<br />

uroczystości zostały dostarczone<br />

księdzu Janowi depesze<br />

gratulacyjne od Pani prof. dr<br />

Alicji Chybickiej z Kliniki Hematologii<br />

Dziecięcej we Wrocławiu,<br />

Pana prof. dr Jerzego<br />

8


HONOROWY OBYWATEL<br />

Kowalczyka Krajowego Konsultanta<br />

Hematologii Dziecięcej<br />

oraz od honorowych obywateli<br />

naszego miasta J. Ignaszaka i H.<br />

Gołębiewskiego<br />

<br />

Rola prowadzących uroczystość<br />

Elżbiety Hendler-Bolechała<br />

i Marka Biernackiego,<br />

pracowników Referatu <strong>Kultury</strong>,<br />

Sportu i Promocji Urzędu<br />

Miasta w Kudowie-Zdroju momentami<br />

ograniczała się do<br />

sterowania ruchem osób pragnących<br />

złożyć Jubilatowi życzenia,<br />

uściski i serdeczności.<br />

Dla uświetnienia Jubileuszu została<br />

przygotowana część artystyczna,<br />

zapoczątkowana przez<br />

występ chóru, a kontynuowana<br />

koncertem Uczniów Społecznego<br />

Ogniska Muzycznego w Kudowie-Zdroju.<br />

Pod kierownictwem<br />

artystycznym Pana Czesława<br />

Dolińskiego wystąpiły:<br />

Magda Janoszek − w „Ave Maria”,<br />

Ch. Gounoda, Wiktoria Żukowska<br />

– w „Świetle księżyca”,<br />

C. Debussyego oraz Kinga<br />

Sady – w „ Kamiennym Ogrodzie”,<br />

J. Garści.<br />

Cała sala na stojąco śpiewa Jubilatowi- Góralowi „Góralu, czy ci nie żal”<br />

Dzieci ze Szkoły Podstawowej<br />

Nr 3 w Czermnej, w której<br />

ksiądz Jan uczył przez wiele<br />

lat religii przygotowały z inicjatywy<br />

Pani Dyrektor Małgorzaty<br />

Krawczyk piękny, wzruszający<br />

występ.<br />

Podczas radosnego spotkania<br />

społeczności Kudowy z Księdzem<br />

Janem na scenie teatru pojawiły<br />

się dwie poetki Pani<br />

Agnieszka Dziecinna-Drewniak,<br />

publikująca swoje wiersze w „Pamiętniku<br />

Kudowskim” pod<br />

pseudonimem ADEDE, która<br />

wyrecytowała utwór specjalnie<br />

napisany na Złoty Jubileusz<br />

oraz ku ogromnemu zaskoczeniu<br />

prowadzących, wrocławianka<br />

Pani Halina Matuszewska,<br />

przebywająca w naszym mieście<br />

na kuracji. Jej interpretacja<br />

wiersza pt. „Czarna Sutanna”<br />

wzruszyła i zachwyciła tłumnie<br />

zgromadzoną widownię.<br />

Niezapomniany, pełen energii<br />

i radości koncert zagrała księdzu<br />

Jubilatowi kudowska Orkiestra<br />

Zdrojowa, tym razem<br />

w repertuarze pojawiły się głównie<br />

utwory polskie, a koncert<br />

rozpoczął się od „Góralu czy<br />

ci nie żal”, Ksiądz jest bowiem<br />

góralem z Łącka.<br />

Tę popularną pieśń zaśpiewali<br />

Jubilatowi wszyscy zgromadzeni<br />

w Teatrze na stojąco.<br />

<br />

Burmistrzowie Miasta Czesław<br />

Kręcichwost i Piotr Maziarz pojawili<br />

się na scenie zgodnie<br />

z wcześniejszymi zapowiedziami<br />

Na Jubileuszu : Urząd, Samorząd i Orkiestra . Od lewej: Marek Biernacki (Kierownik Referatu <strong>Kultury</strong>), Elżbieta<br />

Hendler-Bolechała (autorka artykułu), Czesław Kręcichwost ( Burmistrz Kudowy Zdroju), Marek Jasiński ( skrzypek<br />

i dyrygent Orkiestry Zdrojowej), Piotr Maziarz (wiceburmiostrz Kudowy Zdroju)<br />

9


prowadzących, pod koniec uroczystości<br />

z przygotowaną niespodzianką<br />

– karykaturą Księdza,<br />

autorstwa Sadurskiego<br />

przedstawiającą Go w towarzystwie<br />

pszczółek, które jak Jubilat<br />

twierdził znakomicie rozumie<br />

oraz podobnie jak przedmówcy<br />

z serdecznymi życzeniami.<br />

Podczas całej uroczystości ksiądz<br />

Jan Myjak uważnie wsłuchiwał<br />

się w życzenia, aktywnie uczestniczył<br />

w koncertach i występach<br />

artystycznych. Na koniec posumował<br />

jej przebieg i ustosunkował<br />

się do wcześniejszych wypowiedzi.<br />

Mówił krótko, chociaż<br />

chciałoby się słuchać długo,<br />

dowcipnie jak zwykle z ogromną<br />

miłością i mądrością. Wspomniał<br />

swoją młodość, wybór<br />

drogi życiowej, o obietnicy złożonej<br />

matce, że będzie dobrym<br />

kapłanem, latach pracy w „OR-<br />

LIKU”, gdzie spotykał się z wielkim<br />

bólem rozstania z chorymi<br />

na nowotwory dziećmi, o pracy<br />

duszpasterskiej, o nauczaniu religii,<br />

o mądrości którą czerpał od<br />

ministrantów i dzieci.<br />

<br />

Gromko odśpiewane „Sto lat”<br />

i symboliczny toast zakończyły<br />

tę piękną i niepowtarzalną uroczystość<br />

przygotowaną z potrzeby<br />

serca Człowiekowi, który zawsze<br />

miał i ma serce dla innych,<br />

dla Człowieka kochającego bliźniego<br />

miłością cierpliwą, łaskawą,<br />

pozbawioną zazdrości, nie<br />

szukającą poklasku, nie unoszącą<br />

się pychą, najpiękniej opisaną<br />

przez św. Pawła z Tarsu w I Liście<br />

do Koryntian w „Hymnie<br />

o miłości”.<br />

Elżbieta Hendler-Bolechała<br />

Krzysztof Chilarski<br />

Ceramika Sudecka<br />

Garncarstwo, czyli ręczny wyrób<br />

ceramiki, na Dolnym Śląsku pojawiło<br />

się w neolicie (III tysiąclecie<br />

p.n.e.). Najstarsze fragmenty ceramiki<br />

na świecie odkryto w południowych<br />

Chinach w jaskini Yuchanyan<br />

w prowincji Huan, a wiek ich<br />

określa się na 18 tysięcy lat.<br />

Urna i misa – 3000 tyś. lat, dzban – 2500 tyś. lat,<br />

zbiory <strong>Muzeum</strong> KLPS<br />

Kultura łużycka<br />

Najstarsza ceramika prezentowana<br />

w <strong>Muzeum</strong> <strong>Kultury</strong> <strong>Ludowej</strong> Pogórza<br />

<strong>Sudeckiego</strong> w Kudowie-Zdroju<br />

liczy sobie 3000 tysiące lat, jest to<br />

misa i urna, oraz dzban – 2500 lat.<br />

Są to naczynia gliniane kultury<br />

łużyckiej i pochodzą z terenu Dolnego<br />

Śląska. Kultura łużycka rozwijała<br />

się na terenie niemal całej<br />

Polski w III okresie epoki brązu<br />

(1300-1100 p.n.e.) do około 400<br />

lat p.n.e. Ślady kultury łużyckiej<br />

występują w wielu miejscowościach<br />

Ziemi Kłodzkiej. Jej cechą<br />

charakterystyczną był ciałopalny<br />

obrządek pogrzebowy. Zwłoki palono<br />

na stosie drewna, po czym<br />

resztki zwęglonych kości składano<br />

do urny. W jamie grobowej obok<br />

popielnicy ustawiano mniejsze naczynia<br />

zapewne z pożywieniem.<br />

Pojawienie się koła<br />

garncarskiego<br />

Kultura łużycka upada w wyniku<br />

najazdu plemion scytyjskich<br />

(koniec okresu halsztackiego – ok.<br />

450 lat p.n.e. epoka żelaza), a następnie<br />

wielkich ruchów ludnościowych<br />

związanych z ekspansją<br />

Celtów. Przedarli się oni z ziem<br />

dzisiejszych Czech przez Kotlinę<br />

Kłodzką na Śląsk w przełomie IV<br />

i III w. p.n.e. Celtowie przynieśli<br />

na ziemie polskie znajomość kół<br />

garncarskich, co ułatwiło formowanie<br />

symetrycznych, o jednakowej<br />

grubości ścianek garnków. Do<br />

tego czasu naczynia powstawały<br />

poprzez drążenie kciukami w bryle<br />

gliny dziury i wyciąganie jej<br />

ścianek palcami do góry lub poprzez<br />

formowanie długiego wałka<br />

gliny i spiralne układanie go<br />

w postać naczynia. Zastosowanie<br />

koła garncarskiego przyczyniło się<br />

do produkcji naczyń glinianych<br />

na szerszą skalę.<br />

Ceramika w pojęciu tradycyjnym<br />

to wszelkie wyroby otrzymane w wyniku<br />

wypalenia odpowiednio uformowanej<br />

gliny.<br />

Do wyrobów ceramicznych zaliczamy:<br />

kamionkę, fajans, porcelanę<br />

i porcelit. Nazwa tych wyrobów<br />

wywodzi się od greckiego słowa<br />

keramos – ziemia, glina.<br />

10


CERAMIKA SUDECKA<br />

Garncarstwo miejskie<br />

i wiejskie<br />

Garncarstwo dolnośląskie w okresie<br />

wczesnego średniowiecza zaczyna<br />

się rozwijać dwoma nurtami,<br />

we wsiach i w miastach. Miejskie<br />

warsztaty rozwijały się szybciej dzięki<br />

wpływom obcym i większemu<br />

popytowi na wyroby ceramiczne, zaś<br />

wiejskie poprzez izolację wsi pozostawało<br />

przy tradycyjnych technikach<br />

i formach. Tu należy nadmienić, iż<br />

do połowy XV wieku ludność wiejska<br />

wykonywała naczynia gliniane<br />

w domach, w ramach tzw. przemysłu<br />

domowego, dopiero w następnych<br />

okresach zaczęto zaopatrywać się<br />

w naczynia gliniane u wyspecjalizowanych<br />

garncarzy wiejskich.<br />

Ośrodki garncarskie<br />

Na Dolnym Śląsku najprężniej<br />

garncarstwo miejskie rozwijało się<br />

w Bolesławcu, gdzie w 1380 roku<br />

funkcjonowało 5 pracowni garncarskich<br />

prowadzonych przez<br />

Polaków. Wcześniejsze wzmianki<br />

o garncarstwie miejskim pochodzą<br />

tylko z Trzebnicy (XIII wiek)<br />

i Legnicy (XII wiek). W XIV i XV<br />

wieku notowane są liczne cechy<br />

garncarskie na całym Śląsku.<br />

W XVI wieku wyroby garncarskie<br />

z Bolesławca eksportowane są do<br />

Belgii, Holandii i przez Polskę<br />

na wschód Europy. Powodem,<br />

dzięki któremu Dolny Śląsk stał<br />

się jednym z centrów produkcji<br />

ceramicznych, były bogate złoża<br />

doskonałej jakościowo gliny.<br />

W XVIII wieku powstało na Dolnym<br />

Śląsku wiele rękodzielni tzw.<br />

„farfurów” czyli fajansów, założone<br />

m.in. we Wrocławiu, Wołowie<br />

i w Wałbrzychu. Wytwórnie te należały<br />

do niemieckich magnatów<br />

i przemysłowców, ale pracowało<br />

w nich wielu Polaków, zarówno<br />

robotników jak i garncarzy i dekoratorów.<br />

W związku z tym produkowaną<br />

w nich ceramikę można<br />

po części zaliczyć do polskiego<br />

dorobku ceramicznego.<br />

Wyroby z Bolesławca<br />

Największą ilość zabytkowych<br />

wyrobów pracowni bolesławieckich<br />

posiada <strong>Muzeum</strong> Ceramiki<br />

w Bolesławcu. Najstarsze datowane<br />

są na połowę XVIII wieku: ręcznie<br />

toczone dzbany o kulistych brzuścach,<br />

gładkich lub skośnie rowkowanych,<br />

pokryte brązowym szkliwem<br />

ziemnym. Dzbany zaopatrywano<br />

w cynowe pokrywy mocowane<br />

do ucha. Ryto na nich daty<br />

i inicjały. W 2 połowie XVIII wieku<br />

na ciemne tła naczyń zaczęto nanosić<br />

białe lub kremowe dekoracje.<br />

Były to ornamenty najczęściej roślinne,<br />

nakładane powierzchniowo<br />

przed wypalaniem naczyń.<br />

W 2 połowie XIX wieku obok typowych<br />

naczyń kamionkowych<br />

szkliwionych na brązowo, wprowadzono<br />

naczynia o białej lub<br />

kremowej polewie z barwną dekoracją<br />

w postaci kółek, kropek, rybiej<br />

łuski i listków koniczyny. Ten<br />

typ wzornictwa w wyrobach bolesławieckich<br />

stosowany jest do dzisiaj.<br />

Naczynia kamionkowe, XIX/XX wiek, zbiory <strong>Muzeum</strong> KLPS<br />

11


CERAMIKA SUDECKA<br />

Naczynia kamionkowe z Bolesławca<br />

popularnie nazywano „bunclokami”<br />

(od Bunzlau – niemieckiej<br />

nazwy Bolesławca). To określenie<br />

powszechnie stosowane, znane<br />

było w Kudowie i okolicach, a także<br />

po stronie czeskiej Sudetów. Ceramika<br />

w chatach sudeckich pochodziła<br />

nie tylko z dolnośląskich<br />

manufaktur, ale także z czeskich<br />

i łużyckich ośrodków.<br />

Wśród naczyń kamionkowych<br />

w zbiorach <strong>Muzeum</strong> <strong>Kultury</strong> <strong>Ludowej</strong><br />

Pogórza <strong>Sudeckiego</strong> w Kudowie-Zdroju<br />

zapewne wiele jest<br />

wyrobów pracowni bolesławieckich.<br />

Niejednokrotnie trudno<br />

określić pochodzenie konkretnego<br />

naczynia ze względu na brak<br />

sygnatury producenta. Tutaj należy<br />

nadmienić, iż najpospolitsze<br />

wyroby kamionkowe z Bolesławca<br />

(garnki do kiszenia ogórków,<br />

garnki do kwaszenia kapusty, naczynia<br />

do przechowywania smalcu,<br />

mleka czy śmietany) nie były<br />

oznaczane sygnaturami.<br />

Fabryki porcelany<br />

Garncarstwo dolnośląskie zaczyna<br />

upadać pod koniec XVIII wieku,<br />

a w połowie XIX wieku warsztaty<br />

garncarskie zanikły zupełnie. Przyczyny<br />

należy upatrywać w masowej<br />

produkcji naczyń wykonanych<br />

z fajansu, porcelany, stali i żelaza.<br />

XIX wiek to czas powstawania fabryk<br />

porcelany stołowej, często<br />

w miejscu wcześniejszych rękodzielni<br />

fajansu. Miastem przodującym<br />

w produkcji porcelany był<br />

Wałbrzych. Początki wałbrzyskiej<br />

porcelany sięgają lat 20. XIX wieku.<br />

W roku 1820 powstała fabryka<br />

wyrobów kamionkowych Rauscha,<br />

którą wraz z podobną fabryką założoną<br />

w 1829 roku przez Hayna<br />

zakupił Carl Franz Krister (1831)<br />

i łącząc je w jedną firmę stworzył<br />

Porcelana, lata 20. i 30. XX wieku, Carl Tielsch Altwasser, zbiory <strong>Muzeum</strong> KLPS<br />

wiodący ośrodek produkcji porcelany.<br />

Drugi co do wielkości zakład<br />

produkcji porcelany założył przemysłowiec<br />

Carl Robert Tielsch<br />

w 1845 roku w Starym Zdroju<br />

(Altwasser). Porcelanę produkowano<br />

także w Jaworzynie Śl. (dawn.<br />

Koenigszelt), w Suliszowie (dawn.<br />

Sophienau czyli „Zofiówka”) − fabryka<br />

Schachtela, w Stanowicach<br />

k/Strzegomia − fabryka Waltera,<br />

3 fabryki w Parowej k/Bolesławca:<br />

K. Steinmanna, C. Tuppacka i P.<br />

Donatha w Żarach, Jeleniej Górze<br />

czy w Kowarach. W Wałbrzychu<br />

w Szczawienku w latach 80. XIX<br />

wieku zaczęły produkcję dwie fabryki<br />

porcelany: H. Ohme i F. Prause.<br />

Fabryki Kristera i Tielscha obok<br />

bogato dekorowanych wyrobów<br />

produkowały porcelanę użytkową,<br />

przeznaczoną dla szerokiego grona<br />

odbiorców. Były to wyroby z białej<br />

porcelany, proste w formie, zdobione<br />

ewentualnie plastycznym modelowaniem.<br />

Wyroby te powszechnie<br />

nabywane były także przez ludność<br />

wiejską. Wiele wyrobów tychże fabryk<br />

znajduje się w zbiorach <strong>Muzeum</strong><br />

Kudowskiego. Możemy je<br />

także odnaleźć w naszych domach<br />

wśród filiżanek, talerzy, kubków<br />

czy dzbanków. Fabryka Kristera<br />

sygnowała swoje wyroby inicjałami<br />

KPM (Krister Porzellan Manufaktur),<br />

fabryka Tielscha inicjałami<br />

C. T. i napisem Altwasser. Po 1945<br />

roku fabryka Kristera otrzymała<br />

nazwę KRZYSZTOF, zaś fabryka<br />

Tielscha nazwę WAŁBRZYCH<br />

BIBLIOGRAFIA:<br />

dowe<br />

na Dolnym Śląsku, „Wieś Dolnośląska”,<br />

tom XX, Wrocław 1970, s. 137-195<br />

<br />

„Rocznik Ziemi Kłodzkiej”, tom IX/X,<br />

1969/1970, Wrocław – Warszawa – Kraków<br />

− Gdańsk 1972, s. 5-22.<br />

<br />

w Wałbrzychu, „Wałbrzyskie Zeszyty Muzealne”,<br />

Wałbrzych 2006, s. 80-111<br />

nograficzny,<br />

[w:] Śląsk, Schlesien, Slezsko.<br />

Przenikanie Kultur, Wrocław 2000, s. 11-42.<br />

<br />

<br />

<br />

<br />

stronie Karkonoszy w XIX/XX wieku, Jelenia<br />

Góra 2007<br />

12


ŻYCIE POLITYCZNE<br />

▶ Bronisław MJ Kamiński<br />

70. ROCZNICA WRZEŚNIA ‘39.<br />

Bronisław MJ Kamiński<br />

LUDZIE PAMIĘTAJĄ<br />

Miesiąc temu, 1 sierpnia obchodziliśmy<br />

kolejną rocznicę wybuchu<br />

powstania warszawskiego, w którym<br />

z rąk hitlerowców zginęło 200000<br />

mieszkańców Warszawy. Bezduszna<br />

statystyka dodaje ich do prawie<br />

6 milionów obywateli polskich zabitych<br />

w tej wojnie, w tym połowę ofiar<br />

(około 3 miliony) stanowili etniczni<br />

Polacy, a połowę (drugie trzy miliony)<br />

polscy Żydzi. Straty majątkowe<br />

sięgnęły blisko 40% majątku narodowego.<br />

Zginęło tylu ludzi, straciliśmy<br />

– jako Polska − elitę umysłową naszego<br />

społeczeństwa. Kto z Polaków lub<br />

polskich Żydów był nauczycielem, naukowcem,<br />

dziennikarzem, literatem,<br />

księdzem, działaczem kultury − ten<br />

był poszukiwany, tropiony, ginął w łapach<br />

gestapo lub w obozie koncentracyjnym.<br />

Żyją jeszcze ci, co to wszystko<br />

widzieli i pamiętają. Ludzie nie są<br />

aż tak wrażliwi na straty w zabitych,<br />

jeżeli wojna toczy się na zasadach<br />

walki. Ale faszystowskie Niemcy nie<br />

walczyły, one mordowały z premedytacją.<br />

Zagłada Żydów i przemysłowy<br />

sposób eksterminacji ludzi, zaplanowane<br />

z premedytacją mordowanie całych<br />

narodów − poraża i wzbudza pytania,<br />

kim jest człowiek. Każdy z nas<br />

może mieć na to swoją odpowiedź,<br />

w zależności od siły wiary w Boga,<br />

w wartości rodzinne, narodowe, kulturowe,<br />

ogólnoludzkie, w których został<br />

uformowany, jako człowiek. Dla<br />

hitlerowców niebo było puste, a świat<br />

był żerowiskiem, na którym oni mieli<br />

tylko polować i żerować. Na ten upadek<br />

moralny i cywilizacyjny długo<br />

Niemcy pracowały. Państwo komunistów<br />

radzieckich, drugiej ówczesnej<br />

machiny agresji miało jednak inny<br />

charakter. Ostatecznie znalazło się<br />

w koalicji antyfaszystowskiej odgrywając<br />

w niej pierwszoplanową rolę.<br />

Odpowiedzi udziela życie. Ci, którym<br />

udało się powrócić z lagrów<br />

niemieckich i z łagrów sowieckich<br />

mówią o tym, co widzieli i czego doświadczyli.<br />

Ci, którzy byli w Rosji,<br />

Kazachstanie, na Syberii mówili o życiu<br />

w głodzie, mrozie, ale wśród ludzi.<br />

Ci, którym udało się wrócić z obozów<br />

niemieckich mówią o śmierci. Pewien<br />

kudowski Sybirak powiedział o Rosjanach:<br />

„to właściwie ludzie dobrzy,<br />

byli tak samo traktowani jak my…”.<br />

Zupełnie co innego mówili wracający<br />

z niemieckich obozów, z Niemiec<br />

w ogóle. Słyszeliśmy: „oni nie traktowali<br />

nas jak ludzie… oni nie byli ludźmi”.<br />

Pisaliśmy o tym w „Pamiętniku”,<br />

przedstawiając rodzinę kudowskiego<br />

fotografa.<br />

NAJWAŻNIEJSZE<br />

I. Zło zostało pokonane. Niemcy hitlerowskie<br />

wojnę przegrały.<br />

II. Polska należy do zwycięzców<br />

w tej wojnie. To zwycięstwo pozostanie<br />

w zbiorowej pamięci narodu i nie<br />

dajmy tego zakłamać różnym szydercom<br />

− rodzimym i obcym − a także<br />

sprzedajnym publicystom pseudoeuropejskim.<br />

Wystawiliśmy do walki<br />

czwartą pod względem siły armię<br />

zwycięskiej koalicji, wykreowaliśmy<br />

z siebie znakomicie działające, pełne<br />

odwagi, dyscypliny i wysokiego morale<br />

państwo podziemne.<br />

III. Zwycięzcy łatwiej zapominają<br />

o wojnie, aniżeli ci, co ponieśli klęskę.<br />

Dlatego będzie wiele prób „innych”<br />

spojrzeń na wojnę, jej przyczyny,<br />

przebieg, skutki, a przede wszystkim<br />

pamięć o niej.<br />

NIEMCY − 2009<br />

Dziennik „Rzeczpospolita” w numerze<br />

z dnia 22-23. sierpnia br. zamieścił<br />

„Oświadczenie niemieckich<br />

intelektualistów w związku z 70-leciem<br />

paktu Ribbentrop-Mołotow” pt. „Świętując<br />

upadek komunizmu pamiętajmy<br />

o 1939 r.”<br />

Czy 1 września − w Polsce − naprawdę<br />

„świętujemy upadek komunizmu”?<br />

Oświadczenie zaczyna się od<br />

słów: „W całej Europie wspominamy<br />

zmierzch komunistycznych dyktatur<br />

w Europie Środkowo-Wschodniej,<br />

który nastąpił 20 lat temu”. Dalej czytamy,<br />

że „Po wyzwoleniu Europy<br />

i Niemiec spod władzy narodowego<br />

socjalizmu…” oraz, że „W osłabionych<br />

wojną i nazistowską władzą<br />

w państwach Europy Środkowo-<br />

Wschodniej oraz części Niemiec<br />

Związek Radziecki wprowadził nowy<br />

reżim. Skutki były katastrofalne dla<br />

społeczeństwa, gospodarki i kultury<br />

oraz niezliczonych ludzi, którzy jako<br />

przeciwnicy polityczni byli prześladowani<br />

lub stracili życie, ponieważ<br />

stanęli władzom na drodze”.<br />

13


ŻYCIE POLITYCZNE<br />

▶ Bronisław MJ Kamiński<br />

DZIELENIE ZBRODNI<br />

MIĘDZY HITLERYZM<br />

I JESZCZE KOGOŚ<br />

W tym miejscu rodzi się pytanie:<br />

dla kogo i w jakim celu niemieccy intelektualiści<br />

wydali to oświadczenie?<br />

Jeżeli wydali je dla Niemców, to można<br />

by przyjąć, że to ich sprawa; Niemcy<br />

bowiem mogą widzieć inaczej niż<br />

Polacy wrzesień 1939 r. Jeżeli oświadczenie<br />

kierowane jest do Polaków<br />

lub także do Polaków − to niektóre<br />

jego akcenty będą dla Polaków obce.<br />

Polacy wspominają wrzesień 1939,<br />

jako napaść niemiecką na Polskę<br />

i jej strasznymi skutkami, rozdzielamy<br />

1 września i 17 września. Pod tą<br />

drugą datą mówimy o nożu w plecy<br />

ze strony ZSRR. Ale, nie byłoby tego<br />

noża w plecy, gdyby nie 1. września<br />

i inicjatywa Niemiec w tej sprawie.<br />

Pakt Ribbentrop-Mołotow traktujemy<br />

jako kategorię wojskową, a nie<br />

ideologiczną. Nie przychodzi nam<br />

do głowy przesuwanie rocznicy polskiego<br />

września z 1. września na 23.<br />

sierpnia, czyli na datę zawarcia tego<br />

paktu. A świętowanie upadku komunizmu<br />

w rocznicę polskiego września<br />

jest dla Polaków także nie zrozumiałe.<br />

Jak widać, niemiecki i polski punkt<br />

widzenia różnią się. W Niemczech<br />

obserwujemy tendencję do dzielenia<br />

zbrodni pomiędzy hitleryzm i jeszcze<br />

kogoś. Nie wypada podejrzewać niemieckich<br />

intelektualistów o przewrotność,<br />

ale trzeba to postrzegać jako ich<br />

punkt widzenia, inny niż nasz. Nie<br />

do przyjęcia jest także twierdzenie, że<br />

w czasach komunistycznych zginęła<br />

w Polsce (w tym w PRL) „niezliczona”<br />

ilość ludzi, szczególnie, gdy tę<br />

„niezliczoną” ilość ofiar okresu stalinowskiego<br />

zestawi się ze stratami<br />

spowodowanymi przez Niemców.<br />

A tu chodzi o to zestawienie. Są to<br />

wielkości niewspółmierne i niemal<br />

wszystko jest niewspółmierne.<br />

Kilka linijek dalej czytamy, że<br />

„Niemcy ponoszą wielką odpowiedzialność<br />

za zagładę europejskich Żydów,<br />

za prześladowania i mord Sintich<br />

i Romów, homoseksualistów, osób<br />

upośledzonych i wszystkich tych,<br />

których uznano za aspołecznych lub<br />

należących do innych opcji politycznych,<br />

jak również za śmierć milionów<br />

ludzi, którzy zginęli podczas wojny”.<br />

Tu niemieccy intelektualiści przypomnieli<br />

kategorie, jakimi posługiwali<br />

się hitlerowcy. Ten wykaz kategorii<br />

był tak pomyślany, by chociaż jedno<br />

słowo np. „aspołeczny” zabarwiło<br />

inne sąsiednie „kategorie” i tym samym<br />

osłabiało wymiar zbrodni.<br />

W oświadczeniu można znaleźć<br />

sformułowania brzmiące sympatycznie,<br />

jak m.in. to, że „Mamy bolesną<br />

świadomość, że bez rozpoczętej przez<br />

Niemcy drugiej wojny światowej nie<br />

byłoby ani komunistycznych reżimów<br />

w Europie Środkowo-Wschodniej, ani<br />

też podziału kontynentu i Niemiec”.<br />

Doceńmy to. Piszą także o „kulturze<br />

pamięci”. Miejmy nadzieję, że intelektualiści<br />

nie rozumieją takiego sformułowania<br />

jako postulatu „poprawności<br />

pamięci”, ale któż to wie?<br />

Znalazły się także słowa budzące<br />

zaufanie i nadzieję. Intelektualiści<br />

niemieccy piszą, że „wszyscy Niemcy<br />

po raz pierwszy w swej historii<br />

mogą żyć w wolności i demokracji,<br />

w dobrobycie, w uznanych granicach<br />

państwowych oraz w szacunku<br />

i przyjaźni z sąsiadami”. To jeden<br />

z piękniejszych fragmentów tego<br />

oświadczenia. Z pewnością zostanie<br />

przez Polaków zauważony i spotka<br />

się z uznaniem jako realistyczne stanowisko.<br />

Po obu bowiem stronach<br />

trzeba stymulować każdy prawdziwy<br />

odruch wzajemnego zrozumienia<br />

i zbliżenia. Wypowiedź kanclerz Angeli<br />

Merkel na Westerplatte 1 września<br />

br. jest przykładem trzymania<br />

się drogi prawdy. Nie chodzi o to, by<br />

współczesne pokolenia niemieckie<br />

obarczać jakąkolwiek winą za tamtą<br />

straszną wojnę. Nie mają z tym nic<br />

wspólnego. Ale pamięć o tamtych<br />

wydarzeniach musi przetrwać, by<br />

ludzie − w którymkolwiek miejscu<br />

świata − tego nie powtórzyli. Na straży<br />

tej pamięci stoją Polacy, a jeszcze<br />

bardziej Żydzi. W tym samym szeregu<br />

stoją także intelektualiści niemieccy.<br />

Głosy Niemców i te dobre, i te złe<br />

− w tym memento − być może liczą<br />

się podwójnie.<br />

PRAWDA W HISTORII − TO<br />

PRAWDA DOŚWIADCZENIA<br />

Pewne różnice w spojrzeniu na<br />

przeszłość są czymś normalnym. Jak<br />

widać − to prawda, że nie ma historii<br />

obiektywnej, że piszemy z jakiegoś<br />

punktu widzenia (w oparciu o co?) −<br />

w oparciu o życie. W różnych miejscach<br />

jest ono różne, są różne doświadczenia<br />

i dlatego tak różna jest<br />

prawda w historii. Prawda w historii<br />

− to prawda doświadczenia. A jeśli<br />

punktów widzenia jest wiele i nie<br />

bardzo wiemy co jest prawdą, to jak<br />

postąpić? Mądrzy ludzie doradzają,<br />

aby w takiej sytuacji odwołać się do…<br />

tradycji. Tak też czyni Kościół. Tradycja<br />

narodu już odsiała ziarno od plew<br />

i zgromadziła mądrość życia. Chrońmy<br />

więc swoją polską tradycję, która<br />

pomaga i pozwala nam właściwie widzieć<br />

swoją drogę i mieć swoje oceny<br />

moralne i historyczne.<br />

14


ŚWIRZAŃSKIE NOCE I DNIE<br />

▶ Józef Żółtański<br />

CENTRUM EDUKACJI ETNOLOGICZNEJ (CEE)<br />

<br />

<br />

<br />

Wspomnienia cz. II<br />

PRANIE…<br />

Dużo wysiłku trzeba było włożyć<br />

w tę robotę. Moczono poprzedniego<br />

wieczoru, rano pakowano na nosidła<br />

i noszono na „praczkę”. Było to miejsce<br />

na rzece, której brzegi mężczyźni<br />

poszerzyli mniej więcej do dwóch metrów<br />

długości i szerokości. Pogłębili<br />

dno, a na środku, tuż nad poziomem<br />

wody, ustawili mocną, grubą deskę. Na<br />

nią kobiety kładły część prania, moczyły<br />

w przepływającej wodzie i „pralnikiem”<br />

(podobnym do deski do krajania<br />

chleba) biły w bieliznę, ochlapując ją<br />

ciągle nadpływającą wodą. Po tego rodzaju<br />

praniu bieliznę niesiono do chaty<br />

i gotowano w kotle. Następnie, w kadzi,<br />

która miała otwór w dnie (zatkany<br />

słomą), kilkakrotnie wypłukiwano.<br />

Po wysuszeniu, maglowano bieliznę<br />

ręcznie. Służył do tego wałek, na który<br />

nawijano bieliznę, poczym poruszano<br />

ten wałek ruchem ręcznie obrotowym,<br />

magielnicą, czyli grubą deską z jednej<br />

strony karbowaną. Bieliznę składano<br />

w skrzyni, stojącej najczęściej na środku<br />

izby. Ta skrzynia służyła jednocześnie<br />

za stół. Stała za nią ława, a po<br />

bokach izby znajdowały się łóżka albo<br />

„bambetle”, czyli ławy z wysuwanymi<br />

na noc skrzyniami, w których przechowywano<br />

pościel. Pod ścianą, przy<br />

kominie stał piec o wysokości półtora<br />

metra zbudowany z małych kamyczków<br />

(otoczaków). W nim wbudowana<br />

była „bratrura” do pieczenia, a obok<br />

kuchnia z płytą do gotowania. Dookoła<br />

pieca budowano ławę do ogrzania się<br />

po przyjściu z podwórka. Każdej soboty<br />

pobielano piec, żeby schludnie wyglądał.<br />

DO KOŚCIOŁA…<br />

Od wiosny do jesieni ludzie chodzili<br />

na bosaka. Idąc do kościoła,<br />

kobiety niosły buty w ręce i dopiero<br />

zakładały je przed wejściem do kościoła.<br />

Podobnie mężczyźni: nieśli<br />

buty na kiju na ramieniu. Pod płotem<br />

Romaniuka siadali równo rzędem<br />

i zakładali je na nogi. W kościele nie<br />

było wiele ławek, zajmowali je ludzie<br />

starsi, reszta modliła się na stojąco.<br />

Kawalerka często nie wchodziła do<br />

kościoła. Co sprytniejsi siadali na<br />

murku służącym jako ogrodzenie.<br />

Tam rozmawiali ze sobą, nie bardzo<br />

interesując się mszą świętą. Trwało to<br />

do czasu, aż ksiądz wychodził z tacą.<br />

Wtedy to bractwo musiało wędrować<br />

do kościoła i tam wytrwać do końca.<br />

ŻNIWA…<br />

Do zbóż sianych jesienią należało<br />

żyto i pszenica, natomiast wiosną<br />

siano owies, jęczmień, grykę, proso<br />

i kukurydzę. Gdy pola zbożem zaczęły<br />

się złocić, to biedniejsi po trochę<br />

wyżynali to, co wzrosło, aby skrócić<br />

czas przednówku i zaspokoić głód.<br />

Niedojrzałe jeszcze snopy suszono,<br />

młócono, a wyczyszczone ziarno mielono<br />

pospiesznie na żarnach, na mąkę.<br />

Z mąki razowej pieczono placki na<br />

płycie, które dzieciaki jeszcze gorące<br />

rozchwytywały.<br />

Gospodarze przygotowywali w tym<br />

czasie sprzęt żniwny: ostrzyli sierpy,<br />

klepali kosy. Szykowali także miejsca<br />

do przechowywania ziarna: czyszczono<br />

i suszono komory, strychy. W żniwa<br />

całymi rodzinami wychodziliśmy na<br />

łan i tam ze znakiem krzyża świętego<br />

rozpoczynał się zbiór. Istniał zwyczaj,<br />

że pierwszy snopek stawiało się przed<br />

gospodarzem, życząc mu dobrego<br />

zbioru, pełnych komór i spichrzy.<br />

Garść po garści rżnęliśmy zboże<br />

sierpami, kładąc je na ściernisko. Za<br />

nami inni wiązali je w snopy, które<br />

następnie układano w mendle po<br />

dwanaście lub kopy po dwadzieścia<br />

cztery snopy. Słońce paliło, więc ciała<br />

były ogorzałe, spalone słońcem<br />

i mokre od potu, lecz sierpy śmigały<br />

bez przerwy, zagarniając zboże garść<br />

po garści. Aż w końcu słońce się nad<br />

nami zlitowało i chyłkiem zaszło za<br />

lasy. Wraz z jego zachodem, wraz<br />

z zapadającym zmrokiem, można<br />

było dziękować Bogu, że dzień się<br />

kończy, że można wreszcie opuścić<br />

pole, udać się do chaty na kolację i na<br />

spoczynek, aby nabrać nowych sił<br />

na następny dzień. Rodzice budzili<br />

nas z pianiem kogutów i pierwszymi<br />

przebłyskami porannej zorzy. Jakże<br />

się wtedy chciało spać! Zżęte zboże<br />

układano kłosami do góry. Spieszono<br />

się ze sprzętem, bo każda zmiana<br />

pogody mogła zniweczyć wysiłek całorocznej<br />

pracy. Zboża ozime zbierano<br />

sierpem, a siane wiosną koszono.<br />

Do kosy umocowane były specjalne<br />

grabki, które umożliwiały kładzenie<br />

równych pokosów. Trzeba było sporej<br />

wprawy, aby szybko i dokładnie kosić.<br />

Ale „fachowców” nie brakowało. Po<br />

wyschnięciu na polu mendli i kopek,<br />

zwożono je do gospodarstwa, gdzie<br />

składano w stodołach i obrogach.<br />

Ściernisko dokładnie grabiono, żeby<br />

pozbierać wszystkie kłosy. Dodatkowo,<br />

wyganiano na ścierniska gęsi,<br />

które wyjadały ziarno do ostatniego.<br />

Po zbiorach, natychmiast płytko zaorywano<br />

ściernisko i siano rzepę lub<br />

brukiew, aby zdążyły jeszcze wyrosnąć<br />

do jesieni. Stanowiły one poplon<br />

wykorzystywany na zielonkę dla bydła,<br />

pasza wystarczała najczęściej do<br />

połowy zimy.<br />

15


ŚWIRZAŃSKIE NOCE I DNIE<br />

▶ Józef Żółtański<br />

Wspomnę o prosie, zbożu dziś<br />

mało używanym. Trzeba było je zbierać<br />

bardzo ostrożnie, bo ziarno łatwo<br />

się obsypywało. Aby temu zapobiec<br />

używano wiele sposobów. Kto mógł,<br />

mełł prosto w młynie, inni robili to<br />

w domu przy pomocy stępy. Była to<br />

kłoda z wydłubaną dziurą głębokości<br />

około czterdziestu cm. Sypano do<br />

niej ziarno, ubijając umocowanym do<br />

kłody wałkiem. Następnie, przy silnym<br />

wietrze gospodyni rozpościerała<br />

na ziemi płachtę, sypała z rzeszota<br />

ziarna − lżejsze plewy same oddzielały<br />

się od cięższych ziaren.<br />

Biedni i małorolni dobrze musieli<br />

się wysilać, by utrzymać siebie i swoje<br />

bydło w ciągu lata. Dlatego wyganiali<br />

trzodę świtem i paśli je na pańskich rowach,<br />

pastwiskach, co było zabronione.<br />

Gdy pastuchy z zasobniejszych domów<br />

wyganiały swe krowy na pastwiska,<br />

bywało, że tamci już wracali z dobrze<br />

podkarmionym stadkiem. Patrzono na<br />

to przez palce, bo naród był wyrozumiały<br />

na potrzebę i biedę innych.<br />

W Świrzu był duży parowy młyn<br />

stojący pod samą górą, przy nim figura<br />

Matki Boskiej. Opał do młyna<br />

przywożono furmankami z Kopania,<br />

gdzie wydobywano torf. Wykopywano<br />

go z ziemi w formie cegiełek,<br />

następnie suszono na słońcu. Przy<br />

młynie stała duża szopa pokryta<br />

papą, w której składowano torf chroniąc<br />

przed zawilgoceniem. Torfem<br />

opalono duży kocioł w młynie, który<br />

wytwarzał parę. Para poruszała pasy<br />

transmisyjne, które z kolei napędzały<br />

walce zgniatające ziarno na mąkę.<br />

Następnie, przepuszczając mąkę<br />

przez sita różnej gęstości, młynarz<br />

otrzymywał różne gatunki mąki. Starannie<br />

pakowano ją w worki. Była<br />

więc mąka pytlowana pięćdziesiątka<br />

biała na bułki, ciemna pszenna i żytnia<br />

na chleb. A otręby stanowiły doskonałą<br />

paszę dla bydła. W młynie<br />

mielono także kasze z różnych zbóż.<br />

W okresie pożniwnym, przy młynie<br />

pojawiał się rząd furmanek, które<br />

stały nieraz i po trzy dni, ponieważ<br />

każdy gospodarz osobno mełł swoje<br />

ziarna.<br />

c.d. w następnym numerze PK<br />

Bronisław MJ Kamiński<br />

Beckerowie kudowscy – rodzinny most<br />

Doktor Becker<br />

Po II wojnie światowej, po 1945r.<br />

mieszkał w Kudowie dr Fritz<br />

Becker, niemiecki lekarz, który<br />

pozostał tu wraz z rodziną. Podjął<br />

nie łatwe wyzwanie: żyć w Kudowie<br />

wśród Polaków, po dopiero co zakończonej<br />

wojnie, w której brał udział<br />

jako oficer armii niemieckiej. Polacy<br />

mieli jego zdjęcia, jak stoi w mundurze<br />

oficera wehrmachtu przed swoim<br />

sanatorium w Kudowie z grupą niemieckich<br />

żołnierzy. Zapewne w czasie<br />

urlopu z frontu. Do tego walczył<br />

na froncie wschodnim, a więc także<br />

przeciw Polakom. Nie były to dobre<br />

dla niego dowody z wojny. Miał jednak<br />

w tej wojnie dużo szczęścia. Dywizja<br />

czołgów − w której służył − została<br />

okrążona w kotle pod Mińskiem<br />

w czerwcu 1944 r. Była to jedna z najkrwawszych<br />

bitew II wojny światowej.<br />

Rokossowski dosłownie zmiótł<br />

30 niemieckich dywizji, a niedobitki<br />

wzięte do niewoli poszły w upokarzającej<br />

defiladzie pokonanych. Radziecka<br />

kronika filmowa pokazywała ową<br />

defiladę wynędzniałych, a niedawno<br />

butnych żołnierzy wehrmachtu i ss,<br />

jak szli ulicami Moskwy z opuszczonymi<br />

głowami. Jak to się stało,<br />

że dr Becker przeżył i uniknął tego<br />

marszu? Becker nie był „typowym”<br />

oficerem, był lekarzem, a lekarz na<br />

wojnie ma stopień oficerski. On nie<br />

był do strzelania, ale do opatrywania<br />

ran i leczenia tych, którzy strzelali.<br />

Właśnie w tym niebezpiecznym dla<br />

jego dywizji okrążeniu był chirurgiem.<br />

Amputował, szył i cały czas to<br />

samo, aż − jak wspominał − padł ze<br />

zmęczenia pod stół operacyjny, by po<br />

chwili drzemki znowu robić to samo.<br />

Wśród ciężko rannych opatrywał generała,<br />

po którego do okrążenia przebijała<br />

się z odsieczą specjalna grupa<br />

niemieckich żołnierzy. Udało im się<br />

wyrwać generała z okrążenia. A że<br />

w drodze trzeba było jeszcze zszywać<br />

generała i to w pędzącym ciężarowym<br />

samochodzie, więc kudowski lekarz<br />

był niezbędny i to właśnie robił. Tak<br />

dr Becker uniknął niewoli na froncie<br />

wschodnim, a być może i śmierci. Dalej,<br />

jego jednostka poszła w kierunku<br />

16


BECKEROWIE KUDOWSCY<br />

▶ Bronisław MJ Kamiński<br />

Bawarii i tu w 1945 r. w Norymberdze<br />

dostał się do niewoli amerykańskiej.<br />

Żołnierze wehrmachtu byli<br />

przez zwycięzców inaczej traktowani<br />

niż ci z ss, których trudno nazwać<br />

żołnierzami; były to wojska partyjne<br />

i zbrodnicze, natomiast wehrmacht<br />

formowany był z powszechnego obowiązku<br />

wojskowego i mógł się w wehrmachcie<br />

znaleźć każdy, kto został<br />

wcielony do armii. Jak można było<br />

się spodziewać, amerykanie szybko<br />

zwolnili dr Beckera. Jako Polacy,<br />

mamy jednoznacznie negatywny stosunek<br />

do całej armii faszystowskich<br />

Niemiec, gdy jednak chodzi o poszczególne<br />

jej formacje, dostrzegamy<br />

zróżnicowania.<br />

<br />

Był rok 1945. W Kudowie pozostała<br />

żona Martha i dwoje<br />

dzieci: córka Felicitas i syn<br />

Michael. Dał im znać, że czeka na nich<br />

w Niemczech. Żona odmówiła wyjazdu<br />

z Kudowy i doktor postanowił do<br />

nich powrócić. Był nadal rok 1945.<br />

Dla rodziny Beckerów rok ten był<br />

bardzo długi. Jak tu wracać do Kudowy?<br />

Tam już jest Polska, dla Beckera<br />

to strefa podlegająca armii radzieckiej,<br />

on były oficer wehrmachtu czuł,<br />

że powraca do jaskini lwa. Na własne<br />

oczy widział, czego w tej wojnie<br />

doświadczyli Polacy, i to co widział<br />

znacznie odmieniło jego poglądy nie<br />

tylko na wojnę i wszystkie ostatnie<br />

wydarzenia w Niemczech i świecie,<br />

ale i na człowieka w ogóle. W zadumie<br />

mawiał, że „do tego punktu nie<br />

wiedział, że człowiek może coś takiego<br />

zrobić drugiemu człowiekowi”.<br />

Bronił się przed konkretnym określeniem<br />

kto komu; jako Niemiec ratował<br />

resztki uczuć do swojej ojczyzny,<br />

którą traktował jak świętość. To człowiek,<br />

jako człowiek przestał mu się<br />

podobać. Kiedyś, przed tym wszystkim<br />

czytywał książki filozofa Artura<br />

Schopenhauera. Wydawały mu się<br />

zanadto pesymistyczne; ludzkie życie<br />

widziane w filozofii Schopenhauera −<br />

jako pasmo cierpień − to było dobre<br />

do czytania, ale nie do życia. W atmosferze<br />

zwyciężającego faszyzmu<br />

wyczuwał coś innego: wyzwolenie<br />

z wszelkich więzów i naprzód po cały<br />

świat. Teraz, już po tym wszystkim<br />

na ruinach i zgliszczach, powracał do<br />

Schopenhauera. Zdawało mu się, że<br />

ten gdański filozof z XIX wieku trafnie<br />

dostrzegł, że człowiekiem rządzą<br />

chęć życia i popędy, i że ta niedoskonała<br />

istota jest całkowicie zdeterminowana<br />

biologicznie. Ale, Schopenhauer<br />

miał na to radę: dla uczciwego<br />

człowieka pozostaje ucieczka w świat<br />

sztuki, w najgłębsze iluzje i w coś, co<br />

hindusi określali jako nirwanę. Łudził<br />

się Becker − jak wyznał to później<br />

swojemu wnukowi − że powróci do<br />

muzyki, do malowania obrazów, do<br />

żony i dzieci, do jakiegoś filozoficznego<br />

wyjaśnienia sobie tej strasznej<br />

przeszłości − i to mu wystarczy za<br />

cały świat. Z takimi myślami Becker<br />

zdecydował się wracać do swoich<br />

niedawnych wrogów. To, co widział<br />

w tej wojnie, w czym znalazł się jak<br />

trybik w maszynie, przywracało mu<br />

jednak niepokojące poczucie rzeczywistości.<br />

Mogą go przecież zamknąć,<br />

wpakować do więzienia, mścić się<br />

lub gdzieś wywieźć na jakieś karne<br />

roboty, na przykład do Rosji, nawet<br />

na Sybir − i kto wie, czy nie z całą<br />

rodziną. Kudowa była cichym uzdrowiskiem,<br />

jakby odległym od wojny.<br />

Ale i tu, w dzielnicy Zakrze, potrafili<br />

hitlerowcy założyć obóz koncentracyjny<br />

i to filię złowieszczo brzmiącego<br />

obozu Gross-Rosen. Więźniów<br />

było więcej niż wszystkich mieszkańców<br />

Kudowy. Wśród ponad czterech<br />

tysięcy więźniów w Kudowie byli<br />

Polacy, Czesi, Rosjanie, jeńcy włoscy<br />

i prawie jedną czwartą stanowiły<br />

kobiety pochodzenia żydowskiego.<br />

To nie ważne, że on Becker nie miał<br />

z tym nic wspólnego. Ale był Niemcem,<br />

i to oni Niemcy to zrobili; mogą<br />

mu to teraz przypomnieć i pokazać<br />

jak wyglądał w mundurze. Co ta jego<br />

żona mądrego wymyśliła, że kazała<br />

mu wracać? Nie znał języka polskiego,<br />

mógł się obawiać, że nie będzie<br />

umiał wyjaśnić swojej sytuacji, nawet<br />

wypowiedzieć swoich rzeczywistych<br />

uczuć. Nie zrozumieją go. A co miałby<br />

tam robić, w Kudowie? Oczywiście,<br />

leczyć. A jak leczyć, gdy nie zna<br />

się języka polskiego? A może zostało<br />

trochę Niemców i ich trzeba leczyć,<br />

im jakoś pomagać? A może Niemcy<br />

powrócą do Kudowy i znowu zacznie<br />

się „normalne” życie, w swojej heimat,<br />

jak jeszcze parę lat temu? Może,<br />

może, może…? Niemcy wyjeżdżali<br />

z Kudowy, o on powracał.<br />

PRZED WOJNĄ<br />

Cofnijmy się trochę w czasie.<br />

Fritz Becker urodził się<br />

w Saksonii, w Ostrau koło<br />

Bad Schandau, jakieś 30 km na<br />

wschód od Drezna. Wtedy, gdy przyszedł<br />

na świat, w 1901 r., miasteczko<br />

Ostrau było jeszcze powiązane z Bad<br />

Schandau. Można by powiedzieć, że<br />

przyszedł na świat w uzdrowisku i los<br />

go jakoś związał ze zdrojami. Studia<br />

medyczne odbywał w Heidelbergu<br />

i we Wrocławiu. Miał specjalność medyczną<br />

chirurgię, ale z powodu uczulenia<br />

na płyny dezynfekcyjne zajął<br />

się interną i medycyna uzdrowiskowa<br />

bardzo mu odpowiadała. W Kudowie<br />

znalazł się z miłości do pięknej kudowianki<br />

Marthy Nemeita. Mówiona na<br />

cd. na str. 20<br />

17


OBRAZY DR BECKERA<br />

Fritz Becker, obraz olejny na płótnie<br />

Widok na Czermną, 1973 r. (58×49 cm)<br />

18<br />

Fritz Becker, obraz olejny na płótnie<br />

Kościół ewangelicki w Kudowie, 1966 r. (42×30 cm)


OBRAZY DR BECKERA<br />

Fritz Becker, obraz olejny na płótnie<br />

Zatoka Gdańska W okolicach Gdyni, 1973 r. (45×47 cm)<br />

Fritz Becker, obraz olejny na płótnie<br />

Zatoka Gdańska, Orłowo, 1973 r. (29×32 cm)<br />

Fritz Becker, obraz olejny na płótnie<br />

Autoportret, 1965 r. (38×23 cm)<br />

19


BECKEROWIE KUDOWSCY<br />

▶ Bronisław MJ Kamiński<br />

cd. ze str. 17<br />

nią Mara i my też tak będziemy na nią<br />

mówić. Ojciec Mary, Józef Nemeita<br />

(Czech z pochodzenia) wybudował<br />

w Kudowie sanatorium (niedawne sanatorium<br />

kolejowe, obecny Orion B),<br />

które nazwał „Haus Dora”, na cześć<br />

swojej żony. Była Niemką, miała na<br />

imię Olga, a nazywano ją Dora. Ich<br />

piękna córka Mara była śpiewaczką<br />

operową. Czarowała publiczność we<br />

Wrocławiu i w Berlinie, także na koncertach<br />

w Kudowie; pewnego dnia<br />

we Wrocławiu oczarowała − urodą<br />

i sopranem − młodego lekarza Fritza<br />

Beckera. Miłość, małżeństwo − i tak<br />

mamy kudowską rodzinę Beckerów:<br />

świetnie zapowiadający się doktor<br />

medycyny, dobrze wykształcony,<br />

o wielkiej kulturze i sympatycznych<br />

manierach, miłośnik muzyki Beethovena,<br />

otrzymał od losu piękną artystkę<br />

i sanatorium w Kudowie. Jakby<br />

dwa w jednym, a nawet wiele w jednym.<br />

Teść miał więc w „Haus Dora”<br />

dobrego młodego lekarza i radował<br />

się szczęściem ukochanej córki.<br />

Oboje młodzi kochali muzykę, Fritz<br />

grał na fortepianie, Mara śpiewała.<br />

Organizowali towarzystwo, bywali<br />

u nich malarze, muzycy, pisarze, czasami<br />

jeździli do Mutiusów w pałacu<br />

w Jeleniowie. Byli szczęśliwi i nie<br />

dostrzegali, jak nadciągał koniec ich<br />

świata. Na zdjęciach on patrzy na nią,<br />

ale ona nie patrzy na niego, lecz…<br />

przed siebie. Na wielu zdjęciach tak<br />

samo. I w życiu też tak było.<br />

MARA<br />

Mara urodziła się w Mostowicach<br />

koło Bystrzycy Kłodzkiej<br />

w 1905 r. Jej matka<br />

Olga Seifert była kobietą piękną i towarzyską.<br />

Jak już wspomniałem nazywano<br />

ją Dora. Jej mąż, Józef Nemeita<br />

był kupcem. Ciągnął w stronę<br />

Kudowy, ponieważ widział tu większe<br />

możliwości zarobkowania, urządzenia<br />

życia i pespektywy dla rodziny.<br />

Właśnie budowano kolej do Kudowy<br />

i w Lewinie przy budowie mostu utworzył<br />

kantynę dla robotników. Rozkręcił<br />

interes niezwykle udanie, miał dobre<br />

dochody i postanowił zainwestować<br />

zarobione pieniądze w budowę pensjonatu<br />

w centrum Kudowy. Zapracowany<br />

nie miał wiele czasu dla pięknej<br />

Dory w Mostowicach. Pilnował kantyny<br />

i budowy. Gdy dokończył budowę<br />

mógł więcej czasu poświęcić rodzinie.<br />

Marę traktował jak najukochańszą<br />

Zdjęcie ślubne Fritza i Marthy Beckerów<br />

córkę, troszczył się o jej wykształcenie,<br />

a ukończony dom sanatoryjny<br />

nazwał imieniem swojej żony „Haus<br />

Dora”. Kiedy już wszystko układa<br />

się jak najlepiej, wtedy lubią przychodzić<br />

nieszczęścia. Dora wracając<br />

z gór do Kudowy , Szosą 100 Zakrętów,<br />

pędziła konną bryczką cokolwiek<br />

za szybko. W pewnym momencie nie<br />

wyrobiła zakrętów. Bryczka przewróciła<br />

się, Dora wypadła z bryczki tak<br />

nieszczęśliwie, że zmarła na miejscu.<br />

Był to cios dla Józefa i Mary. Józef<br />

ożenił się później z siostrą Dory,<br />

która miała na imię Elisabeth. Była<br />

ciocią Mary, teraz macochą. Gdy Elisabeth<br />

była tylko ciocią było między<br />

nimi mniej dystansów. Mara czuła<br />

się osamotniona, jakby zagubiona<br />

w tych rodzinnych układach; w grze<br />

na fortepianie, na organach i w śpiewie<br />

odnajdywała swój świat. W domu<br />

Beckerów wszystko działo się tak, jak<br />

chciała Mara. Piękna, utalentowana<br />

i trochę apodyktyczna. W małżeństwie<br />

z Fritzem była tzw. stroną dominującą.<br />

Było to małżeństwo dwojga artystów.<br />

Doktor miał duszę prawdziwego artysty;<br />

grał na fortepianie utwory Mozarta,<br />

Chopina i ukochanego Beethovena,<br />

do tego malował obrazy olejne na<br />

płótnie, był człowiekiem wrażliwym<br />

na piękno przyrody i estetą w każdym<br />

calu. Zachowało się pięć jego obrazów<br />

olejnych. Znajdują się w Niemczech,<br />

w Rendsburgu i prezentujemy je za<br />

zgodą pana Krzysztofa Malika, wnuka<br />

Beckerów. Małżeństwa artystów<br />

nie są nazbyt idylliczne. Jeśli to miało<br />

się jakoś trzymać, to ktoś musiał ustępować.<br />

Mówi się, że mądrzejszy ustępuje.<br />

Nie potwierdzając i nie zaprzeczając<br />

temu porzekadłu powiedzmy<br />

krótko, że doktor ustępował. Czasami<br />

tylko utyskiwał, że Mara nie chce go<br />

zrozumieć. Malarze odwiedzający ich<br />

dom portretowali piękną panią domu.<br />

Pozostały dwa portrety Mary, z których<br />

lubiła ten z napisem „taka była<br />

fizycznie”. Mara mówiła po niemiecku<br />

i po czesku. Po polsku nie chciała<br />

mówić. Krępowało ją wypowiadanie<br />

się z nieodpowiednim akcentem. Czasami<br />

rozmawiała dłużej z dziećmi polskimi,<br />

które przychodziły do doktora<br />

Beckera. Dzisiaj, ci już dorośli ludzie<br />

wspominają, że Beckerowa mówiła<br />

trochę po polsku i że całkiem dobrze<br />

ją rozumieli. Fryzjerka, pani Maria Zabrzeska<br />

z Czermnej, która na prośbę<br />

20


BECKEROWIE KUDOWSCY<br />

▶ Bronisław MJ Kamiński<br />

ktoś nadejdzie. Pojawiła się pani sprzątająca<br />

ich mieszkanie. Mara przywitała<br />

ją „Dzień dobry”, z charakterystycznym<br />

„r”, i dodała niemal radośnie:<br />

„witam panią i przepraszam, że tak na<br />

leżąco”. Nie rozczulała się zbytnio nad<br />

sobą. Taka była Mara, twarda wobec<br />

siebie i otoczenia, artystka wokół której<br />

kręcił się cały dom.<br />

WŚRÓD POLAKÓW<br />

Portret Mary z 1932 r. A taka mogła być duchowo<br />

Mary przychodziła do domu Beckerów<br />

ażeby ją uczesać wspomina, że<br />

Beckerowa była bardzo elegancka<br />

w manierach. Nieraz zastawała ją, jak<br />

przeglądała swoje suknie.<br />

Przechowywała suknie z dawniejszych<br />

lat i przedłużała je. Sama to robiła.<br />

Czasami − jak to przy czesaniu<br />

− wspominała jakieś scenki z dzieciństwa.<br />

Kiedyś powiedziała, że jej matka<br />

interesowała się astrologią. A ponieważ<br />

w domu trzeba było przyciskać pasa −<br />

by sprostać inwestycjom − więc Mara<br />

zapytała, co też mówią gwiazdy, kiedy<br />

wreszcie będzie im lepiej w życiu. Na<br />

to jej matka miała powiedzieć: gwiazdy<br />

mówią, że w latach 80-tych. Nie wiele<br />

się gwiazdy pomyliły. Mara, jako starsza<br />

pani miała coraz większe kłopoty<br />

z poruszaniem się. Po złamaniu przed<br />

laty − w okolicy biodra − tak niezdyscyplinowanie<br />

leczyła się, że zrosło się<br />

krzywo. Jej mąż prosił ją, by zgodziła<br />

się na dokonanie korekt, mówił, że jest<br />

mu wstyd wobec kolegów lekarzy, że<br />

jego żona − żona chirurga − chodzi tak<br />

koślawo. Mara odmówiła. Nie będą jej<br />

łamać nogi, woli by już tak pozostało.<br />

I było coraz gorzej. Któregoś dnia<br />

przewróciła się w pokoju i o własnych<br />

siłach nie mogła wstać. Czekała tak aż<br />

Fritz Becker powrócił do Kudowy<br />

w kilka miesięcy po zakończeniu<br />

wojny. W Kudowie pojawiły się<br />

pierwsze polskie rodziny. Przyjechali<br />

Stachowiakowie, Noskowie, Siemaszkiewiczowie,<br />

Krzemińscy, Ziętkowie,<br />

Jasia Sikorska z Warszawy, Krystyna<br />

i Zygmunt Koziołowie z Limanowej,<br />

Malikowie i coraz więcej innych rodzin.<br />

Wymieniłem z nazwiska tylko<br />

te rodziny, które w jakiś sposób od<br />

początku wiązały się z Beckerami.<br />

Przybywali na ogół po ciężkich doświadczeniach<br />

wojennych, niektórzy<br />

z wyjątkowego ucisku jak Siemaszkiewiczowa,<br />

która była „królikiem doświadczalnym”<br />

w Auschwitz. Ludzie<br />

cieszyli się życiem i szybko organizowali<br />

się, by jakoś normalnie żyć.<br />

Basia Stachowiak z „Chaty Rysiówki”<br />

w Czermnej wspomina, że siostra<br />

jej matki właśnie Malikowa uruchomiła<br />

opuszczoną przez Niemców restaurację<br />

„Esplanada”, pozostawiając<br />

dawną nazwę. Później zmieniono tę<br />

nazwę na „Zdrojowa” i tak pozostało<br />

do dzisiaj. „Esplanada” Malikowej<br />

była więc pierwszą uruchomioną<br />

przez Polaków restauracją. Malikowa<br />

już w grudniu 1945 r. zorganizowała<br />

w niej polską wigilię, dla każdego,<br />

kto przyjdzie. Rodzice Basi Stachowiakowej<br />

(o nazwisku Synowiec) zamieszkali<br />

w pomieszczeniach dzisiejszego<br />

Baru „Ania” przy ul. Zdrojowej.<br />

Portret Mary z 1932 r. Taka była fizycznie<br />

W części tego baru, gdzie obecnie<br />

jest sklep mięsny Fugowskich, matka<br />

Basi otworzyła pierwszy w Kudowie<br />

polski sklep galanterii odzieżowej,<br />

w którym panie zaopatrywały się<br />

w kapelusze. Nad mieszkaniem rodziców<br />

Basi wprowadzeni zostali…<br />

Beckerowie. Za Niemców mieszkali<br />

w domu nad stawem („Marynarz”),<br />

pięknie położonym, z mostkiem łączącym<br />

dom z groblą. Nie mieszkali<br />

więc w pensjonacie „Haus Dora”,<br />

ponieważ tam − przed wojną − było<br />

wyłącznie sanatorium. Nad stawem,<br />

w „Marynarzu” Beckerowie wynajmowali<br />

mieszkanie na parterze od<br />

właścicielki tego domu, niemieckiej<br />

baronowej, która zajmowała mieszkanie<br />

na piętrze tego domu, nad Beckerami.<br />

Z tą baronową mieli Beckerowie<br />

trochę niepokojących przygód.<br />

Któregoś dnia, tuż przed wojną doktor<br />

zażartował przy baronowej, że<br />

niektórzy zapisują się do partii hitlerowskiej<br />

NSDAP dla „malinki”. Tak<br />

nazywano znaczek partyjny NSDAP.<br />

W następnym dniu baronowa ostentacyjnie<br />

założyła swoją „malinkę”, co<br />

Becker odebrał jako ostrzeżenie. Obawiał<br />

się nawet jakiegoś doniesienia<br />

ze strony baronowej. W czasie wojny,<br />

21


BECKEROWIE KUDOWSCY<br />

▶ Bronisław MJ Kamiński<br />

Mara chciała wiedzieć co się dzieje<br />

w świecie i słuchała radia Londyn.<br />

Obawiając się uszu baronowej i jej<br />

„malinki” okładała radio poduszkami<br />

i kocami i w takiej scenerii, z głową<br />

w tych poduszkach, wsłuchiwała się<br />

w walczący świat. Dzieci Beckerów<br />

wpadły jednak na szatański pomysł<br />

i dla dokuczenia nieznośnej sąsiadce<br />

mruczały „bum, bum, bum”, jak radio<br />

Londyn. Baronowa niechybnie traktowała<br />

to jako wariactwo, bo czy normalny<br />

człowiek mógł wątpić w niemiecką<br />

potęgę i mądrość führera?<br />

Każdemu, kto by mógł dopuścić myśl,<br />

że to wszystko może się dla Niemców<br />

źle skończyć i że mogą być stąd rychło<br />

przepędzeni − baronowa i jej podobni<br />

doradzili by poradę u psychiatry,<br />

nie mówiąc już o dużo łatwiejszej<br />

drodze do gestapo. W czasie wojny<br />

Beckerowie nadal tam mieszkali. Pod<br />

koniec wojny, gdy Becker był jeszcze<br />

na froncie, Mara z dziećmi przeniosła<br />

się do sanatorium „Dora”. Wydawało<br />

jej się, że w ten sposób uratuje<br />

ten dom dla rodziny. Niestety, dom<br />

spodobał się Rosjanom, był potrzebny<br />

dla wojska; Rosjanie zwrócili się do<br />

burmistrza Kudowy o udostępnienie<br />

im tego domu. Burmistrz Władysław<br />

Twardy nakazał im opuścić „Dorę”<br />

i przenieść się do budynku nad obecny<br />

Bar „Ania”. Tak Beckerowie zostali<br />

w 1945 r. sąsiadami państwa Synowiec.<br />

Dla Synowców było to wielkie<br />

szczęście. Właśnie miał się odbyć<br />

poród, z lekarzami krucho, a tu nad<br />

nimi ulokowali doktora. Umówili się<br />

z nowym doktorem, że jakby co nie<br />

dobrego się działo albo potrzeba było<br />

jego pomocy, to zastukają szczotką<br />

w sufit i doktor zbiegnie na dół. Takie<br />

były pierwsze kontakty sąsiedzkie<br />

z dr Beckerem. Do stabilizacji<br />

było jednak daleko. Władze polskie<br />

zaczęły wykonywać postanowienia<br />

Dr Becker (od lewej obok pielęgniarki) wśród niemieckich żołnierzy jako oficer<br />

wehrmachtu (1943 r.) przed swoim sanatorium w Kudowie-Zdroju<br />

10 lat później (w 1953 r.) dr Becker (z psią łapą na kolanie) z żoną wśród polskich kuracjuszy PKP,<br />

przed swoim dawnym sanatorium w Kudowie-Zdroju, teraz jako polski lekarz<br />

traktatowe o przesiedleniach ludności<br />

i kudowski burmistrz pan Twardy<br />

przysłał Beckerom nakaz opuszczenia<br />

Kudowy. Mara przypomniała<br />

sobie, że ojciec był Czechem, a więc<br />

jest trochę Czeszką i poprosiła Czechów<br />

o opiekę. W takim przypadku<br />

sprawa miała charakter dość delikatny.<br />

W Kudowie i okolicach była pewna<br />

ilość Czechów, których interesów<br />

władze czeskie pilnowały i w sprawie<br />

Beckerów Czesi zwrócili uwagę władzom<br />

kudowskim na potrzebę poszanowania<br />

ich praw. To działało na korzyść<br />

Beckerów. Mimo tego, dr Becker,<br />

o którego wojskowej przeszłości<br />

polskie władze wiedziały, otrzymał<br />

pisemne wezwanie do opuszczenia<br />

Kudowy. W jego przypadku, trudniej<br />

było korzystać z ochrony czeskiej, ale<br />

czeski ślad żony jednak się liczył. Poszedł<br />

więc Becker − jak wzywano −<br />

22


BECKEROWIE KUDOWSCY<br />

▶ Bronisław MJ Kamiński<br />

na stację kolejową, wsiadł do pociągu<br />

wraz z innymi swoimi rodakami, by<br />

wyjechać do Niemiec. Nim pociąg<br />

ruszył dokonano kontroli dokumentów.<br />

Musiał być już znany kontrolującym<br />

skoro zapytano go, a gdzie<br />

jest rodzina. Odpowiedział, że została<br />

w Kudowie. W takim razie niech pan<br />

wraca do rodziny − usłyszał i wysiadł<br />

z pociągu. Tak dr Becker pozostał<br />

w Kudowie. Ich dawny budynek<br />

„Haus Dora” został upaństwowiony<br />

i teraz utworzono w nim sanatorium<br />

dla pracowników Polskich Kolei<br />

Państwowych (sanatorium kolejowe).<br />

Beckerowa − bardziej jako Czeszka,<br />

aniżeli Niemka − mogła wprowadzić<br />

się z rodziną do tego domu, do wydzielonego<br />

dla jej rodziny mieszkania.<br />

W całym tym ciągu kłopotów,<br />

dr Becker miał trochę szczęścia. Znalazł<br />

się w umiłowanym domu, który<br />

znowu był sanatorium, a że szybko<br />

nauczył się języka polskiego − został<br />

lekarzem w sanatorium dla pracowników<br />

Polskich Kolei Państwowych.<br />

Z pewnością zawdzięczał wiele swojemu<br />

urokowi i opinii dobrego lekarza.<br />

Mój przyjaciel Czech, znający historię<br />

Polski i Niemiec powiedział, że<br />

jak na lata bezpośrednie po wojnie, to<br />

akceptowanie bez uprzedzeń rodziny<br />

niemieckiego lekarza, byłego oficera<br />

wehrmachtu, wystawia Polakom dobre<br />

świadectwo.<br />

Wojna, prowadzona w ekstremalnych<br />

warunkach, pokazuje poszczególnych<br />

ludzi i narody jakby w świetle reflektorów,<br />

a czas bezpośrednio po wojnie<br />

obnaża wszystko − i zamiary, i czyny,<br />

i pamięć. Mój przyjaciel Paweł<br />

D. mawiał, Polacy i Niemcy to jakby<br />

dwie oddzielne klasy w tej samej<br />

szkole. Klasa niemiecka sprawiła, że<br />

zginęła niemal cała nasza elita intelektualna,<br />

zostaliśmy więc w tej samej<br />

klasie na jeszcze jeden rok, mamy<br />

powtórkę. Tak idziemy o jeden rok do<br />

tyłu. Oni idą pewni siebie i przez to<br />

mniej rozważnie, a my mamy − dzięki<br />

temu − czas, by widzieć ich błędy.<br />

Dlatego nie idziemy ich drogami.<br />

Paweł zawsze dodawał, że któregoś<br />

roku oni zostaną, już się zatrzymali<br />

i na pewno ich wyprzedzimy. Obyśmy<br />

tylko byli od nich rozważniejsi.<br />

Od 1945 r. do 1949 r. w dokumentach<br />

Beckerów w rubryce „obywatelstwo”<br />

wpisano: „obywatelstwo nie ustalone”.<br />

Od 1949 r. zapisano: „obywatelstwo<br />

NRD”. Po likwidacji NRD stali<br />

się automatycznie obywatelami RFN.<br />

RODZINA MULTI-KULTI<br />

Beckerowie mieli dwoje dzieci, córkę<br />

Felicitas (1936-2004), na którą<br />

mówiono Feli, oraz syna Michaela<br />

(1934-2002). Gdy powrócili z mieszkania<br />

nad Barem „Ania” do swojego<br />

sanatorium na ul. Buczka 2 - mieli już<br />

bardzo wygodnie. Mieszkanie składało<br />

się z czterech pokoi, kuchni i łazienki.<br />

Fritz pracował jako lekarz w sanatorium<br />

kolejowym, które było teraz<br />

w ich domu. Mówimy w „ich domu”,<br />

mimo że jako obywatele Rzeszy zostali<br />

− zgodnie z prawem − pozbawieni<br />

własności do tego domu i dom<br />

został upaństwowiony. Fritz otrzymał<br />

także pracę lekarza w Ośrodku Zdrowia<br />

w Kudowie. Zarobki lekarzy nie<br />

były wysokie i Beckerowie prowadzili<br />

życie zupełnie skromne. Ich dzieci<br />

szybko weszły w normalne życie młodzieży<br />

kudowskiej. Córka Feli poznała<br />

Zbigniewa Malika i tak pojawiło się<br />

małżeństwo polsko-niemieckie. Małomówny<br />

na ogół Becker przyglądał się<br />

wszystkiemu z pewnym niepokojem.<br />

Polski zięć (ur. w 1931 r.) pamiętał<br />

wojnę, a jego rodzina doznała znacznych<br />

cierpień od Niemców. Gestapowcy<br />

zabili bliskiego krewnego jego<br />

matki, a ojciec − jako przedwojenny<br />

oficer walczył w konspiracji. Zięć<br />

był jednak zakochany w ich córce,<br />

pięknej urody, sympatycznej mądrej.<br />

Zbigniew wiedział dobrze kto w tym<br />

domu jest najważniejszy, szybko stał<br />

się ulubieńcem Mary. Nie był traktowany<br />

jak zięć, ale jak syn. Wkrótce<br />

Zbigniew stał się finansową podporą<br />

rodziny. Zamieszkał z Feli w Gdyni,<br />

gdzie jako oficer marynarki zarabiał<br />

bardzo dobrze. Feli nie pracowała,<br />

prowadziła dom i troszczyła się o wychowanie<br />

jedynego ich syna Krzysztofa.<br />

W domu rodzinnym Beckerów-<br />

Malików panowała atmosfera, którą<br />

Krzysztof Malik określa jako „multikulti”.<br />

Syn Krzysztof mówił do matki<br />

po niemiecku, do ojca po polsku,<br />

a gdy wszyscy byli razem mówiono<br />

w domu Malików po polsku. U dziadków<br />

Beckerów w Kudowie mówiło<br />

się po niemiecku. Pod względem wyznaniowym<br />

wszyscy, za wyjątkiem<br />

dr Beckera byli katolikami. Ponieważ<br />

Fritz był ewangelikiem, więc ksiądz<br />

(z parafii na ul. Kombatantów, ówczesnej<br />

ul. Krakowskiej) chodzący<br />

po kolędzie nie wstępował do Beckerów.<br />

Po śmierci Beckera, Mara dała<br />

do zrozumienia, że życzyłaby sobie,<br />

żeby ksiądz nie omijał jej domu. Odtąd<br />

już zawsze ksiądz wstępował po<br />

kolędzie do Beckerów. Sprawiało to<br />

Beckerowej wiele radości. Jednakże,<br />

nie omijały ich nieszczęścia. W czasie<br />

skoku do basenu Feli doznała ciężkiego<br />

urazu, do tego doszły inne choroby<br />

i już nie powróciła do zdrowia. Zbigniew<br />

okazał się wtedy człowiekiem<br />

o wielkim charakterze. Opiekował się<br />

żoną, czym jeszcze bardziej zyskał<br />

w oczach swojej artystycznej teściowej.<br />

To nie koniec nieszczęść. Gdy<br />

był tak bardzo potrzebny dopadła<br />

go ciężka choroba nowotworowa.<br />

Zmarł w 1999 r. w wieku 68 lat.<br />

23


BECKEROWIE KUDOWSCY<br />

▶ Bronisław MJ Kamiński<br />

Pięć lat później zmarła Feli. Ich syn,<br />

Krzysztof Malik poszedł zawodowo<br />

w ślady ojca. Ukończył Wyższą<br />

Szkołę Morską w Gdyni. Pływał po<br />

morzach i oceanach świata, jako kapitan<br />

okrętu. Obecnie mieszka w Niemczech,<br />

gdzie pływa jako pilot okrętów<br />

w Kanale Kilońskim. Syn Beckerów,<br />

Michael, mówiono na niego Michał<br />

był mężczyzną przystojnym, ale nazbyt<br />

gwałtownym i wybuchowym.<br />

Beckerowa wyznała kiedyś, że ma<br />

jakieś zmiany w mózgu. Dość szybko<br />

przeniósł się do NRD i z rodziną<br />

w Kudowie nie utrzymywał kontaktów.<br />

Zmarł w 2002 r.<br />

Powróćmy do życia w domu Beckerów<br />

w Kudowie. W salonie stał fortepian<br />

i w sobotnie wieczory Beckerowie<br />

organizowali koncerty dla<br />

rodziny i przyjaciół. Mara śpiewała,<br />

Fritz akompaniował, wdzięcznymi<br />

słuchaczami byli lekarze z sanatorium<br />

kolejowego, czasem przybywały<br />

pielęgniarki, przychodziły także<br />

siostry zakonne z sąsiedniego domu.<br />

Beckerowa, w długiej sukni i pięknie<br />

przez panią Marię uczesana budziła<br />

zachwyt, śpiewała, a także grała na<br />

fortepianie. Tak było całymi latami,<br />

gdy żył Fritz. Stojący w pobliżu okien<br />

kuracjusze mogli słyszeć piękny sopran<br />

śpiewaczki operowej. Dodawało<br />

to kudowskiemu uzdrowisku niezwykłego<br />

uroku i naturalności. Gdy zabrakło<br />

ukochanego Fritza, Mara nadal<br />

grała, ale już tylko na nabożeństwach<br />

u sióstr zakonnych, po sąsiedzku.<br />

POŻEGNANIA I PAMIĘĆ<br />

W1974 r. dr Becker doznał udaru<br />

mózgu. Stało się to w pociągu,<br />

na stacji w Kudowie. Do pociągu<br />

przybył natychmiast dr Zbigniew<br />

Kayzer. Ponieważ nie wiadomo było<br />

kiedy przyjedzie karetka, dr Kayzer<br />

zdecydował się nie wysiadać z pociągu,<br />

tylko dojechać z Beckerem do<br />

Dusznik. Tam już na stacji czekała<br />

karetka. W szpitalu w Dusznikach<br />

powracał do zdrowia. Do domu powrócił<br />

z lekkim niedowładem prawej<br />

ręki. Nie poddawał się, zaczął uczyć<br />

się pisania lewą ręką. Przyspieszył pisanie<br />

wspomnień. Córka Feli kursowała<br />

częściej niż poprzednio pomiędzy<br />

Gdynią a Kudową. Zaglądała do<br />

starych rodziców, do gasnącego ojca.<br />

<br />

Czuł się coraz gorzej. Jak wspomina<br />

pani Maria Zabrzeska, w sobotę 12<br />

grudnia 1981 r. wychodziła od Beckerów<br />

po uczesaniu Mary. Doktor<br />

przyszedł by odprowadzić ją do drzwi.<br />

Nigdy tego nie robił. Tym razem odprowadził<br />

ją, pożegnał się, tak jakby<br />

na zawsze. Dwa dni później, 14<br />

grudnia zmarł. Dzień wcześniej,<br />

13 grudnia, wprowadzony został stan<br />

wojenny. Telefony nie działały, trudno<br />

było szybko powiadomić rodzinę<br />

i znajomych w Polsce i w Niemczech.<br />

Dodzwoniono się do Niemiec z telefonu<br />

na komisariacie milicji w Kudowie.<br />

Mara zgromadziła przy zmarłym<br />

najbliższych z tej niemiecko-polskiej<br />

rodziny. Stanęli wokół zmarłego ukochanego<br />

ojca i dziadka zasmuceni i ze<br />

łzami w oczach. I wtedy Mara zaczęła<br />

Mara i Fritz Beckerowie w 1980 r. – ostatnie wspólne zdjęcie<br />

śpiewać, nie jakieś religijne pieśni, ale<br />

pieśni z ich życia. Zaskoczenie było<br />

ogromne. Zawsze ją traktowano jako<br />

kota, który chodzi swoimi ścieżkami<br />

i nigdy nie wiadomo było, co ta artystka<br />

wymyśli. Teraz, gdy inni płakali,<br />

ona śpiewała, śpiewała pięknie i przejmująco.<br />

Może chciała kochanemu<br />

człowiekowi odtworzyć ich wspólne<br />

życie, w ten sposób, przy milczącym<br />

fortepianie Fritza. Ona, Mara, dyktator<br />

w domu, jakby trochę oschła, a tu takie<br />

pożegnanie kochanego towarzysza,<br />

długiego i nie łatwego życia. Przez<br />

całe wspólne życie razem śpiewali,<br />

nawet wtedy gdy świat się walił i na<br />

koniec żegnała go śpiewem.<br />

W Polsce, pogrzeby mają już od wieków<br />

ustalony charakter. Żałoba, stosowne<br />

ciemne stroje, kwiaty, przemówienia,<br />

powaga − ciągle tak samo − rytuał<br />

sztywny, niewiele tu zmian. Czasami<br />

pojawiają się odstępstwa. W Kudowie,<br />

24


BECKEROWIE KUDOWSCY<br />

▶ Bronisław MJ Kamiński<br />

w czasie pogrzebu prof. Ireny Kulpowej<br />

(w 2002 r.) pan Marek Jasiński zagrał<br />

melodię z operetki Lehara „Twoim<br />

jest serce me”. Grał cicho i w zwolnionym<br />

tempie. Nigdy dotąd nie słyszano<br />

tego na pogrzebie. Wzruszyło to zebranych<br />

i kiedy na spotkaniach wspomnieniowych<br />

Ireny pan Marek zagra<br />

na skrzypcach „Twoim jest serce me”<br />

− trudno powstrzymać się od wzruszeń.<br />

Pamiętamy, jak na wieść o śmierci Jana<br />

Pawła II na zapełnionym placu Świętego<br />

Piotra zapadła cisza, a potem… rozległy<br />

się wielkie brawa dla ukochanego<br />

Papieża. Wtedy, to także było dla nas<br />

zaskoczeniem.<br />

Mara postanowiła, że Fritz zostanie<br />

pochowany na cmentarzu w Czermnej,<br />

w grobowcu rodzinnym Nemeitów,<br />

w którym w 1936 r. pochowano Józefa<br />

Nemeitę. Zgodnie z jej życzeniem<br />

dr Becker miał zostać pochowany po<br />

prawej stronie (patrząc na grobowiec<br />

z napisem „Nemeita”). Mara postanowiła<br />

także, że po jej śmierci ma zostać<br />

złożona w tym samym grobowcu, po<br />

stronie lewej, obok ojca Józefa. Sprawami<br />

pogrzebowymi zajmował się zięć<br />

Beckerów Zbigniew Malik. Grudzień<br />

1981 r. był bardzo mroźny, ziemia na<br />

cmentarzu była twarda jak kamień.<br />

Ciężko było rozkopać grobowiec, grabarze<br />

byli przemarznięci. Wykopali dół<br />

pod boczną stroną pomnika, i w tych<br />

warunkach już nic nie dało się poprawić.<br />

Zanim trumna z ciałem doktora<br />

spoczęła w tak urządzonym grobie, proboszcz<br />

ks. Jan Myjak odprawił pogrzeb.<br />

Dr Becker był ewangelikiem luteraninem,<br />

nie było jednak na pogrzebie<br />

pastora ewangelickiego, więc katolicki<br />

proboszcz odprowadzał doktora<br />

do grobu. Najpierw jednak ks. Myjak<br />

wprowadził trumnę do kościoła. Aby<br />

uszanować wyznanie zmarłego odmówił<br />

głośno z licznie zgromadzonymi<br />

ludźmi modlitwę Ojcze Nasz. Zawsze,<br />

w takich okolicznościach po modlitwie<br />

Ojcze Nasz odmawia się Zdrowaś Mario.<br />

Jednak, ks. Myjak nie odmawiał<br />

Zdrowaś Mario, aby uszanować zasady<br />

ewangelików. W kazaniu pogrzebowym<br />

proboszcz mówił o zmarłym,<br />

jako mądrym i prawym człowieku,<br />

dobrym lekarzu, który stał się przykładem<br />

współżycia Polaków i Niemców,<br />

katolików i ewangelików. W ciszy, jaka<br />

zalegała wychłodzony kościół ks. Jan<br />

czytał głośno psalm 50-ty.<br />

Zmiłuj się nade mną, Boże, w swojej<br />

łaskawości,<br />

W ogromie swego miłosierdzia<br />

wymaż moją nieprawość!<br />

Obmyj mnie zupełnie z mojej winy<br />

I oczyść mnie z grzechu mojego!<br />

Ks. Jan bywał w domu Beckerów,<br />

cenił ich kulturę i gościnność. Pamiętał<br />

także, jak w pięćdziesiątą<br />

rocznicę ślubu oboje Beckerowie<br />

przyszli do niego na plebanię z prośbą,<br />

by zechciał udzielić im Złotego<br />

Ślubu. Przed pół wiekiem w kościele<br />

w Czermnej brali swój ślub. Ponieważ<br />

Becker był ewangelikiem, więc<br />

ks. Jan zwrócił się do Abp Wrocławskiego<br />

Bolesława Kominka o formalną<br />

zgodę. Abp nadesłał życzenia<br />

Beckerom, a do ks. Jana napisał<br />

odręcznie na swoim bilecie wizytowym:<br />

„zrób to i zrób to dobrze”. Złoty<br />

Ślub był skromny ale podniosły.<br />

Kiedyś ks. Jan zachorował i poszedł<br />

po pomoc do dr Beckera. Wdzięczny<br />

był za dobre wyleczenie. Teraz on,<br />

katolicki ksiądz, żegnał tego przyjaznego<br />

ewangelika, dobrego, kulturalnego<br />

człowieka, Niemca a prawie<br />

jak Polaka, i w tym religijnym pożegnaniu<br />

chciał mu zastąpić pastora.<br />

Czytaniem psalmu chciał być bliski<br />

rytuałowi i nastrojom pożegnania<br />

ewangelika. Fragmentami psalmu<br />

przybliżał się do zmarłego i mówił<br />

jakby za niego:<br />

„spraw, bym usłyszał radość i wesele.<br />

niech się radują kości, któreś skruszył”<br />

Po modłach w kościele, ks. Jan Myjak<br />

odprowadził ciało do grobu. Zdziwił się,<br />

że trumna w połowie jest w grobowcu,<br />

w połowie poza nim i zgodził się z uwagami<br />

rodziny, że w przyszłości będzie<br />

Grobowiec Nemeitów na cmentarzu w Kudowie-Czermnej. Pod leżącą różą spoczywa ciało dr Beckera<br />

25


BECKEROWIE KUDOWSCY<br />

▶ Bronisław MJ Kamiński<br />

można ramy grobowca odpowiednio<br />

rozszerzyć. Teraz było bardzo mroźno,<br />

wszystkim się po trochu spieszyło,<br />

Mara obawiała się że wszelkie poprawianie<br />

mogło by uszkodzić grobowiec.<br />

Potem, tak pozostało, nikt już niczego<br />

nie poprawiał. Przypominamy przechodzącym<br />

tędy, że idą po kościach wielkiego<br />

kudowianina. Nie zapomnijmy<br />

w tym miejscu zapalić świeczkę i położyć<br />

kwiaty − dla wdzięcznej pamięci<br />

lubianego doktora, zapamiętanego jako<br />

dobrego człowieka i dobrego Niemca,<br />

który wybrał życie wśród nas. Czternaście<br />

lat później, w tym samym grobowcu<br />

spoczęły prochy Mary. Zmarła<br />

w Niemczech w Rendsburgu, w kraju<br />

Schleswick-Holstein, dokąd zabrał ją<br />

jej wnuk Krzysztof Malik. Skremowana<br />

została w Kilonii. Urnę z prochami<br />

Mary pochował uroczyście także ks.<br />

Jan Myjak, w 1995 r. w grobowcu Nemeitów,<br />

zgodnie z życzeniem Mary.<br />

Dom przy ul. Buczka 2, który niegdyś<br />

wybudował Józef Nemeita i uruchomił<br />

jako sanatorium w 1910 r., został podzielony<br />

pomiędzy rodzinę Beckerów i Skarb<br />

Państwa. Beckerowa − już po śmierci<br />

męża − otrzymała połowę domu i tę połowę<br />

domu rodzina Beckerów sprzedała<br />

obecnym właścicielom, polskiej rodzinie<br />

Hofmanów. Miałem okazję poznać<br />

dr Beckera i rozmawiałem z nim w początkach<br />

lat 70-tych o lecznictwie sanatoryjnym<br />

dzieci. Wspominam tę rozmowę<br />

jako bardzo rzeczową. Do budynku<br />

przy ul. Buczka 2 wstąpiłem w sierpniu<br />

2009 r. Obecnie jest to pensjonat „Orion<br />

B”. Robi wrażenie zabytkowego sanatorium.<br />

Czysto, elegancko, pokoje sympatyczne.<br />

Dawne mieszkanie Beckerów<br />

zajmują państwo Hofmanowie. Nie zapomnieli<br />

o poprzednikach; na ścianie<br />

wisi zdjęcie budowniczego tego domu<br />

Józefa Nemeity i jego żony oraz zdjęcie<br />

obojga państwa Beckerów.<br />

Dzieje rodziny Beckerów wiążą<br />

historię dawnej i współczesnej<br />

Kudowy. Są jednymi z nas. W tej rodzinie<br />

mamy Niemców, Czechów i Polaków<br />

− wszyscy związani z Kudową.<br />

Czech Józef Nemeita − zapobiegliwy<br />

o pogodnej twarzy budzącej zaufanie<br />

− i Dora, piękna i zmysłowa (niech to<br />

pozostanie słodką tajemnicą) Niemka<br />

z Mostowic wprowadzili rodzinę do<br />

Kudowy i zbudowali tu nie wielkie, ale<br />

ładne, funkcjonalne i dobre sanatorium,<br />

leczące przede wszystkim choroby<br />

serca. Kontynuatorami były ich dzieci<br />

Mara i Fritz Beckerowie, oboje o duszach<br />

artystycznych. Fritz − jako lekarz<br />

i oficer − poszedł na wojnę, także przeciwko<br />

Polsce. Prosto z wojny wrócił<br />

do Kudowy. Wiedział, że musi szukać<br />

miejsca dla siebie i rodziny w powojennym<br />

świecie. Był w pełni świadomy<br />

swojego udziału w machinie niszczenia,<br />

która − powracającą falą − i jego teraz<br />

dotknęła. Wszedł w nowe życie kudowskie,<br />

został polskim lekarzem, lubianym<br />

przez ogół społeczeństwa. Niektórzy<br />

mają na tym tle różne refleksje,<br />

jak m.in. i takie: czy gdyby dr Becker<br />

był Polakiem, to czy jako Polak − w odwrotnej<br />

sytuacji − byłby w Niemczech<br />

tak przez Niemców potraktowany, jak<br />

jego, Niemca życzliwie potraktowali<br />

Polacy w Kudowie? Na ogół słyszę:<br />

nie, nigdy. No, to popatrzmy, co spotkało<br />

w Niemczech jego wnuka, Krzysztofa<br />

Malika. Kiedy Krzysztof przestał<br />

pływać po świecie i chciał pracować<br />

w pobliżu domu, złożył papiery w konkursie<br />

na pilota statków po Kanale Kilońskim.<br />

Było 168 kandydatów. Dotąd<br />

nie zdarzyło się, aby ktoś nie będący<br />

Niemcem i nie kończący odpowiednich<br />

studiów w Niemczech mógł otrzymać<br />

taką koncesję. Odpadło 167 i pilotem<br />

został… Krzysztof Malik. Teraz jest już<br />

sześciu polskich pilotów. Coś się jednak<br />

zmienia.<br />

Beckerowie przeszli drogę dłuższą<br />

niż wiele innych rodzin niemieckich.<br />

Nie przenosili się gdzieś, do<br />

Niemiec, choć tyle razy znajomi z Niemiec<br />

do tego ich nakłaniali. W 1972 r.<br />

dr Becker wybrał się na olimpiadę do<br />

Monachium. Przejazd i pobyt zafundowali<br />

mu starzy przyjaciele z Niemiec.<br />

Namawiali, by pozostał i ściągnął rodzinę.<br />

Odmówił. Ich długa droga była<br />

w samej Kudowie, w nich samych. Odczuwali<br />

brak niemieckiego salonu, do<br />

którego niegdyś przywykli. Nie było<br />

starych znajomych; u von Mutiusów<br />

w Jeleniowie opustoszało, w pałacu pogasły<br />

światła. Pracujący dla nich w czasie<br />

wojny więźniowie z pobliskiego<br />

komanda obozu pracy przymusowej<br />

mogliby teraz zajrzeć, co się tu dzieje.<br />

Może lepiej, że było pusto. Beckerom<br />

brakowało atmosfery kurortu, do której<br />

przywykli i którą tworzyli. A teraz<br />

zjeżdżała się zewsząd ludność zupełnie<br />

inna. Becker patrzył na te skutki wojny.<br />

Czy ci ludzie wiedzą co to jest kurort?<br />

Jakiż to będzie kurort z tej Kudowy?<br />

Beckera to przejmowało, Beckerową<br />

trochę mniej. Nie mogła polubić Polaków,<br />

bo − jak mówiła − zabrali jej<br />

sanatorium „Haus Dorę”. Nigdy się<br />

z tym nie pogodziła. Nie wiedziała, że<br />

nadszedł czas zapłaty, i że i tak to łagodnie<br />

wyglądało. Nie była na froncie,<br />

nie chciały jej delikatne oczy i uszy<br />

patrzeć i słuchać na rzeczy straszne,<br />

niewiele rozmawiała z przybywającymi<br />

teraz przesiedleńcami. Słuchanie<br />

Londynu to nie to samo, co chcieć zobaczyć<br />

wszystko na własne oczy. Przeżyła<br />

poniewierkę, wędrując z rodziną<br />

po jakichś mieszkaniach, zwykłych<br />

dziurach; nawet zostali ograbieni przez<br />

jakichś złodziejaszków. Wprawdzie potem<br />

pozwolono im powrócić i zamieszkać<br />

w ich sanatorium, ale własności<br />

długo nie odzyskali, a potem tylko połowę.<br />

Także polskiego języka nie mo-<br />

26


BECKEROWIE KUDOWSCY<br />

▶ Bronisław MJ Kamiński<br />

gła strawić. Trudny, nawet trudniejszy<br />

od czeskiego. A po co miałaby się jego<br />

uczyć? Radio Deutsche Welle − którego<br />

teraz po wojnie słuchała − doradzało,<br />

by nie wyjeżdżać; im więcej Niemców<br />

tu pozostanie, tym pewniejsze, że powróci<br />

to wszystko do Niemiec. Niewiele<br />

zrozumiała z tego, co się wydarzyło<br />

w wyniku wojny spowodowanej przez<br />

Niemcy. Marzyła o dawnych wieczorach,<br />

w których, w wytwornym towarzystwie,<br />

śpiewała i błyszczała. Teraz<br />

Fritz nie chodził w cylindrze, jak dawniej.<br />

Spróbował, ale to było bez sensu.<br />

Jak tu się w czymś takim pojawić na<br />

ulicy? Wyglądałby na dziwoląga. Zaczął<br />

cieszyć się, że jest jakby niezauważany.<br />

W okolicznych wioskach, które<br />

teraz są dzielnicami miasta, mieszkały<br />

jeszcze tu i ówdzie rodziny niemieckie,<br />

a nawet bardziej czesko-niemieckie.<br />

Jak ktoś w nich zachorował, szli<br />

do Beckera. On także szedł do ich domów,<br />

do Czermnej, Pstrążnej, na Słone,<br />

Brzozowie, do Jeleniowa i nawet dalej.<br />

Swój lekarz, mógł być dla nich pociechą,<br />

rozmawiali z nim po niemiecku,<br />

trochę normalnego świata, choć dopiero<br />

w chorobie. Mogli wreszcie szczerze<br />

z kimś mądrym pogadać. Stara Berta<br />

pytała go wręcz natrętnie: skąd tu tyle<br />

Polaków, wszędzie Polacy i jest ich tu<br />

coraz więcej! Czy to się nigdy nie skończy?<br />

− dziwiła się w swojej niemal uroczej<br />

sklerozie. Becker miał także coraz<br />

więcej spotkań z Polakami. Wyczuli, że<br />

to dobry niemiecki doktor, wysłuchiwał<br />

każdego, badał dokładnie, ludzie<br />

wiedzieli, że umie odgadnąć chorobę.<br />

Coraz lepiej mówił po polsku. Przychodzili<br />

do niego, pomagał, oni coś za<br />

to dawali i tak się zaczęło rozkręcać.<br />

Cieszył się, że może pomóc. Może miał<br />

nawet mocniejsze motywacje od niejednego<br />

polskiego lekarza. Ta pomoc<br />

chorym Polakom jakby go oczyszczała.<br />

Zdawało mu się, że zapominają, że<br />

on jest Niemcem. Oni zapominali, a on<br />

pamiętał. Gdy trafił na chorego, byłego<br />

więźnia obozu koncentracyjnego i gdy<br />

leciała do jego uszu nazwa obozu – to<br />

wolałby w tym momencie lecącą bombę<br />

lub zagłuszający ryk „katiuszy”. Rozumiał,<br />

co się wydarzyło, lękał się tych<br />

zapisów pamięci. W początkach lat 60-<br />

tych była już w Kudowie znaczna ilość<br />

lekarzy uzdrowiskowych i prof. Antoni<br />

Falkiewicz organizował kliniczne<br />

konferencje szkoleniowe. Zaproszono<br />

dr Beckera na konferencję. Uprzejmie<br />

odmówił. Nie czuł się najlepiej wśród<br />

młodszych polskich lekarzy, może obawiał<br />

się jakichś dygresji do życiowych<br />

doświadczeń. Wolał kontakt z chorymi<br />

i ze swoimi pacjentami z sanatorium<br />

kolejowego, z którymi mieszkał pod<br />

jednym dachem. Miał coraz więcej<br />

polskich przyjaciół i już miał ich nawet<br />

w rodzinie. Beckerowie przechodzili ze<br />

starego świata do nowego. Mara tkwiła<br />

mocniej w dawnym świecie ułudy<br />

i koślawym krokiem podążała za mężem<br />

ku nieznanej przyszłości. Pewnie<br />

sama nie wiedziała, którą nogą tkwiła<br />

w przeszłości, tą zdrową, czy tą chorą.<br />

Pod koniec życia doktora bardziej patrzyła<br />

na to, co on postanowi.<br />

Zbliżamy się do końca tej opowieści<br />

wziętej z życia naszego miasta. Beckerowie<br />

jakby połączyli dwa światy:<br />

starą i nową Kudowę. Fritz i Mara<br />

wrośli w naszą wyobraźnię. Prawdziwi<br />

kudowianie, wielkie artystyczne dusze,<br />

a równocześnie bardzo praktyczni<br />

współobywatele naszego miasta. Odważni<br />

ludzie, którzy zdecydowali się<br />

pozostać wśród nas. Byli oryginalni<br />

w swoim stylu życia, potrafili być sobą<br />

w zmienionym świecie. Mimo, iż życie<br />

ich nie rozpieszczało i nie brakowało<br />

im utrapień, byli pogodni, pomocni,<br />

wdzięczni i pełni nadziei. Możemy być<br />

dumni z tego, że ich tak szybko i z sercem<br />

przyjęliśmy do swojego grona,<br />

a polska strona tej rodziny okazała się<br />

lojalnym i solidnym dla nich oparciem.<br />

Wpisujemy rodzinę Beckerów - Malików<br />

do pamięci naszego miasta, jako<br />

żywe świadectwo, że można być dobrą<br />

rodziną wielokulturową czesko-niemiecko-polską.<br />

To także swego rodzaju<br />

kudowski rodzinny most − w stronę nowej<br />

Europy.<br />

<br />

Pamięci kudowskiego lekarza<br />

Fritza Beckera, inny lekarz kudowski<br />

dr Lucjan Anczykowski poświęca<br />

swój wiersz: Lekarz − Lekarzowi,<br />

Artysta − Artyście, Żyjący − Pamięci.<br />

Redakcja Pamiętnika wyraża<br />

wdzięczność Panu Lucjanowi i łączy<br />

się duchowo z pięknymi strofami jego<br />

poezji.<br />

Lucjan Anczykowski<br />

Może one zbudzą świat<br />

Ludzie wołają do siebie<br />

zagubieni,<br />

z ciężarem na piersi,<br />

gdy kropla krwi czernieje.<br />

Ludzie wołają do siebie,<br />

kiedy szaleje śnieżyca,<br />

a mrok wydaje się nazbyt długi,<br />

kiedy się nie wie,<br />

jakie będą dni, które nadejdą.<br />

Być może one zbudzą świat.<br />

27


KUDOWIANIE W SŁUŻBIE ONZ<br />

Pokoju, przyznanym mu przez Sekretarza<br />

Generalnego Narodów Zjednoczonych, Daga<br />

Hammarskjolda. Dziś opowiemy o kpt. Janie<br />

Ogonowskim, zaś o innych kudowianach w tej<br />

służbie, powiemy w następnych naszych „Pamiętnikach”.<br />

Izrael i Arabowie w naszych czasach<br />

Krótko przypomnijmy to pasmo wydarzeń,<br />

z powodu których nasi kudowianie tam się<br />

znaleźli. Wszystko zaczęło się od walki Żydów<br />

o odbudowanie niepodległego państwa<br />

− Izraela. Ten, jeden z najstarszych narodów<br />

istniejących od czasów starożytnych, często<br />

Kudowianie<br />

w służbie Narodów Zjednoczonych<br />

Kpt. Jan Ogonowski – na Synaju<br />

Z Kudowy na Synaj<br />

Wielu z nas zna Synaj z Biblii. To przez Synaj<br />

wędrował lud biblijny z Egiptu do Ziemi Obiecanej.<br />

To na Synaju jest góra Horeb, na której<br />

Mojżesz otrzymał kamienne tablice Dziesięciorga<br />

Przykazań. W pobliżu tej góry położony<br />

jest klasztor św. Katarzyny. Jakieś 50 m za murami<br />

klasztoru, wchodzi się na trasę wiodąca<br />

na szczyt. Po kilku godzinach marszu znajdziemy<br />

się na szczycie, koło jaskini, w której<br />

przebywał Mojżesz przez 40 dni. Obok jaskini<br />

kapliczka chrześcijańska i meczet muzułmański.<br />

Góra ta zajmuje potężną przestrzeń w wyobraźni<br />

wyznawców judaizmu, chrześcijaństwa<br />

i islamu. Jahwe, Bóg, Allach powiedział<br />

„Nie zabijaj”, a ludzie zabijają się i to nawet<br />

w pobliżu tak świętego miejsca. Ryszard Pollak<br />

z Kudowskiej Bukowiny powiedział kiedyś,<br />

że natura wcale nie jest mądra. Najlepszy na<br />

to dowód, że wytworzyła człowieka, który<br />

niszczy nie tylko siebie ale i naturę. Może<br />

Ryszard nie ma racji, za to dużo mądrości jest<br />

w powiedzeniu pewnego Żyda: „może i Boga<br />

nie ma, ale nie daj Boże jakby on był”.<br />

Na ten niezwykły Synaj zawędrowali kudowianie,<br />

i to niedawno, niemal teraz, jako<br />

żołnierze w misji pokojowej Organizacji Narodów<br />

Zjednoczonych. A jednak natura nie<br />

jest całkiem niemądra. Ludzie sami stwarzają<br />

hamulce przed swoją agresywnością i zgadzają<br />

się na rozjemcze misje pokojowe narodów<br />

świata. Co działo się na Synaju, że poszli tam<br />

nasi kudowianie? Wybuchła wojna arabskoizraelska,<br />

najpierw w 1967 r., potem w 1973<br />

r., trzeba było ich rozdzielić i nie dopuścić do<br />

rozprzestrzenienia się konfliktu. Głównym teatrem<br />

wojny był Synaj. Na Synaju znalazł się<br />

w latach 1977-1978 − jako żołnierz w misji<br />

pokojowej Narodów Zjednoczonych znany kudowianin<br />

kpt. Jan Ogonowski, wtedy w stopniu<br />

chorążego. Powrócił stamtąd z Medalem<br />

− w swojej burzliwej historii − tracił suwerenność<br />

z powodu agresywności różnych<br />

mocarstw, czasami nie sąsiedzkich. Żydzi są<br />

absolutnym fenomenem w historii świata;<br />

na ich dziejach zasadza się Biblia. Mamy tu<br />

wszystko co najlepsze, najbardziej wzniosłe,<br />

mamy wyżyny duchowe i mamy tu także rzeczy<br />

najgorsze. A czy nie taki jest człowiek? Żydzi,<br />

to dobrze wybrany naród, jako przykład,<br />

kim jest człowiek, jaki powinien być i jaki nie<br />

powinien być. Ten naród postawił sobie za<br />

cel odzyskać niepodległe państwo. Najpierw,<br />

w końcu XIX wieku powołali Żydzi Światową<br />

Organizację Syjonistyczną, a potem zaczęli<br />

się zjeżdżać z wielkiego świata do świętej ziemi<br />

Abrahama, Izaaka i Jakuba zamieszkałej<br />

już przez Arabów. Porzucali wygodny świat<br />

i wracali niby do siebie, ale jako nieproszeni.<br />

Mój znajomy, miłośnik kultury żydowskiej powiedział<br />

kiedyś: „dla ludzi zdeterminowanych<br />

nie ma żadnych przeszkód”. Zapamiętajcie<br />

28


HISTORIA<br />

te słowa wszyscy nasi Czytelnicy, zwłaszcza<br />

młodzi, bo starzy mogą mieć już trochę problemów<br />

z Czasem. Ale i ten problem można<br />

przełamać − w działaniu … wspólnotowym.<br />

Tak właśnie postąpili Żydzi. Zjeżdżali się do<br />

świętej ziemi Dawida, do Jerozolimy, płakali<br />

pod murami zburzonej świątyni, poszukiwali<br />

skrawka ziemi i dachu nad głową, uchodzili<br />

przed gniewem Arabów, zaniepokojonych<br />

tymi przybyszami. Sam płacz, a nawet modlitwy<br />

to jakby za mało. Trzeba było zmobilizować<br />

się i po ludzku ćwiczyć się w sprawności,<br />

w wytrwałości i w walce. Po I wojnie światowej<br />

błysnęła nadzieja. Turcja, która ostatnio<br />

okupowała Palestynę należała do pokonanych<br />

w tej wojnie i zarząd nad Palestyną – z mandatu<br />

Ligi Narodów − otrzymała Wielka Brytania.<br />

Po II wojnie światowej determinacja<br />

Żydów znacznie wzrosła. Holokaust i antysemityzm<br />

stały się potężnymi motywatorami.<br />

Żeby przetrwać i rozwijać się w tym świecie,<br />

trzeba mieć państwo niepodległe, siły i wiarę<br />

w swoje wartości. ONZ podjęła decyzję o podziale<br />

Palestyny na dwa państwa: żydowskie<br />

i arabskie, ze szczególnym statusem Jerozolimy<br />

i Betlejem, podlegającym pod kontrolę<br />

ONZ. W maju 1948 r. Wielka Brytania wycofała<br />

się z Palestyny i w tym samym roku Żydzi, pod<br />

przewodnictwem Dawida Ben Guriona ogłosili<br />

Deklarację Niepodległości. Powstało suwerenne<br />

państwo Izrael. Okoliczne państwa<br />

arabskie Egipt, Jordania, Syria, Irak nie uznały<br />

tego niepodległego państwa i rozpoczęły się<br />

działania wojenne. W 1967 r. wojna przybrała<br />

charakter wyjątkowo ostry. Tym razem Izrael<br />

rozpoczął wojnę na zasadzie wyprzedzenia<br />

uderzenia przeciwników. W ciągu 6 dni, wojska<br />

izraelskie zajęły Synaj, doszły aż do Kanału<br />

Sueskiego. To zwycięstwo wystarczyło na kilka<br />

lat spokoju. Po sześciu latach znowu wybuchła<br />

wojna, tzw. Wojna Jom Kippur. Właśnie w dniu<br />

6 października, w dzień wielkiego żydowskiego<br />

święta Jom Kippur, wojska egipskie rozpoczęły<br />

atak na Izrael od strony Synaju, a Syria od<br />

strony Wzgórz Golan. Świetnie przygotowane<br />

i wyszkolone wojska izraelskie znowu zajęły<br />

Synaj i Wzgórza Golan. W wyniku negocjacji<br />

Kudowski ślad<br />

w zamachu na Hitlera<br />

Zbigniew Kopeć<br />

W<br />

obecnej dobie swobody i demokracji przez Stauffenberga − punkt ósmy propozycji<br />

negocjacji, głoszący m.in. granice Rzeszy<br />

jaką posiadamy w związku z przynależeniem<br />

Polski do Unii Europejskiej marzy się z roku 1914 na wschodzie .<br />

taki dialog i stosunki z Niemcami jak z Czechami.<br />

Czy jest to możliwe? − teoretycznie skowców do zamachu? Analiza historyczna<br />

Co skłoniło Stauffenberga i innych spi-<br />

tak. Jednak rzeczywistość, w jakiej żyjemy, wskazuje jednoznacznie, że sytuacja militarna<br />

na froncie wschodnim. Spiskowcy chcieli<br />

jest inna. Osobiście znam kilka osób w Niemczech,<br />

które dają nadzieję, że tak może być. ratować Rzeszę przed ostateczną klęską,<br />

Historia XX wieku oraz poprzednich epok doświadczyła<br />

nas pamięcią, że Niemiec to wróg zbrodnie – które łatwo można by zwalić na<br />

uchronić się przed odpowiedzialnością za<br />

i ma to swoje uzasadnienie.<br />

Hitlera, zwłaszcza nieżyjącego − i zachować<br />

Przykładem różnic oceny historycznej i odczuć<br />

po obu stronach − w nie tak odległych Z chwilą rozpoczęcia operacji „Barbarossa”<br />

niemieckie zdobycze.<br />

czasach − są postacie związane z zamachem − napaści na ZSRR − 22 czerwca 1941 r.<br />

na Hitlera, dokonanym w dniu 20 lipca 1944 Niemcy odnosili spektakularne zwycięstwa<br />

roku przez płk. Stauffenberga. W dzisiejszych i w połowie października 1941 roku generał<br />

Niemczech to postać kultowa, czego przykładem<br />

jest m.in. film pt. „Walkiria”. Stauffen-<br />

− oglądał gołym okiem przedpola Moskwy.<br />

Gotthard Heinrici − z manewru od wschodu<br />

berg i grupa zamachowców wystąpiła przeciw Jednak sytuacja frontowa powoli uległa<br />

złemu wodzowi i złożyła ofiarę życia.<br />

zmianie. Bitwa o Moskwę zmusiła Niemców<br />

Dla nas Polaków nie są to tacy bohaterowie,<br />

jak dla Niemców, tym bardziej, że sam obronnych. Nastąpiło rozprężenie w szere-<br />

do pospiesznego odwrotu i skrócenia linii<br />

Stauffenberg napisał w listach do swej żony gach armii niemieckiej. Sytuację uratował<br />

Niny w 1939, biorąc udział w napaści na Polskę. kategoryczny rozkaz Hitlera „Ani kroku w tył”.<br />

,,Ludność to niesłychany motłoch, tak wiele Żydów<br />

i mieszańców. To lud, który czuje się dobrze dziej niż do planowego odwrotu, jednostki<br />

Zdezorganizowane, skore do ucieczki bar-<br />

tylko pod batem. Tysiące jeńców wojennych posłuży<br />

nam dobrze w pracach rolniczych”. opór Armii Czerwonej. Niebezpieczeństwo<br />

niemieckie posłusznie okrzepły, stawiając<br />

W książce „Germans against Hitler. 20 July rozpadnięcia się Grupy Armii Środek zostało<br />

1944” jaką napisali Erich Zimmermann i Hans-Adolf<br />

Jacobsen, omówione są cele jakie czyła się niepowodzeniem wynikającym ze<br />

zażegnane, ale operacja Barbarossa zakoń-<br />

stawiali sobie po zwycięstwie, współtowarzysze<br />

Stauffenberga oraz on sam. Należały nych i zdolności przemysłu wojennego ZSRR.<br />

złego oszacowania zdolności mobilizacyj-<br />

do nich warunki, pod jakimi rozpoczęłyby się Krwawa bitwa pod Stalingradem od sierpnia<br />

negocjacje z aliantami. Spiskowcy domagali 1942, a następnie kontrofensywa sowietów<br />

się panowania nad ziemiami polskimi, zamieszkałymi<br />

przez miliony Polaków, takimi kotłem stalingradzkim i klęską 6 Armii feld-<br />

nazwana operacją ,,Uran” zakończyła się<br />

jak Wielkopolska z Poznaniem, Górny Śląsk marszałka Paulusa 31 stycznia 1943 roku.<br />

i Pomorze Gdańskie, co potwierdzał podany Kolejna klęska niemieckich sił zbrojnych pod<br />

cd. na str. 30 cd. na str. 31<br />

29


KUDOWIANIE W SŁUŻBIE ONZ<br />

z udziałem USA i ZSRR nastąpiło zawieszenie<br />

broni. W 1974 r. Rada Bezpieczeństwa ONZ<br />

rozlokowała siły rozdzielczo-obserwacyjne<br />

ONZ na Wzgórzach Golan i w Egipcie (na Synaju),<br />

w celu przestrzegania warunków zawieszenia<br />

broni i zaprowadzenia pokoju. W tych<br />

wojskach ONZ pojawiają się kontyngenty polskie,<br />

a w nich nasi kudowianie.<br />

Jak trafiało się do misji wojskowych ONZ<br />

Pan Jan Ogonowski (ur. w 1941 r.) na kresach,<br />

w Kałuszu, znalazł się po wojnie w Pile. W 1965<br />

r. rozpoczął służbę wojskową w II Brandenburskim<br />

Dywizjonie Myśliwsko-Szturmowym,<br />

w ruchomych warsztatach naprawy samochodów.<br />

Doceniono jego umiejętności w tej<br />

dziedzinie techniki i został szefem tych warsztatów.<br />

W 1973 r. przeniósł się do Kudowy, do<br />

XXIV Szpitala Wojskowego na stanowisko szefa<br />

służby samochodowej. Na tym stanowisku<br />

pracował do emerytury, na którą przeszedł<br />

w 1993 r. Doszedł do stopnia kapitana. W międzyczasie,<br />

w 1977 r. ogłoszono nabór do misji<br />

wojskowych ONZ na Bliski Wschód. Potrzebni<br />

byli fachowcy m.in. do spraw techniki samochodowej.<br />

Pan Ogonowski zgłosił się, przeszedł<br />

odpowiednie badania medyczne w Szpitalu<br />

Wojskowym we Wrocławiu, następnie szkolenie<br />

w Wojskowych Zakładach Motoryzacyjnych<br />

w Głownie k/Łodzi, oraz szkolenie wojskowe<br />

w Krośnie Odrzańskim. Potem dwie serie szczepień<br />

przeciw chorobom tropikalnym, szkolenie<br />

w zakresie historii, kultury i obyczajów krajów<br />

do których się jedzie. Trzeba wiedzieć, jak zachować<br />

się w tamtejszej kulturze, w miejscach<br />

publicznych, jakie obowiązują procedury i zasady<br />

współdziałania z żołnierzami innych krajów<br />

uczestniczących w misjach. Po szkoleniach<br />

i przygotowaniach, kontyngent, w którym<br />

znalazł się pan Ogonowski został przerzucony<br />

samolotem do Izmaili w Egipcie, niedaleko<br />

Kanału Sueskiego. Baza była w Izmaili. Kontyngent<br />

polski liczył około 1000 osób. Były<br />

w nim kompanie różnych specjalności, m.in.<br />

saperów do rozminowywania terenu i kompania<br />

transportowa, w której był pan Ogonowski.<br />

Kompania transportowa służyła całemu kontyngentowi.<br />

Jej zadaniem było utrzymanie<br />

środków transportu w sprawności, zaopatrzenie<br />

w wodę i paliwo. „Misjonarze” jak na nich<br />

mówiono otrzymywali 80 dolarów kieszonkowego<br />

miesięcznie, natomiast rodzina w Polsce<br />

otrzymywała dotychczasowe pobory „misjonarza”.<br />

Owe 80 dolarów, to było wtedy dużo<br />

w Polsce, ale nie wiele w tamtych warunkach.<br />

Główną rozrywką były spotkania w kantynie<br />

i oglądanie filmów, które wyświetlano co dwa<br />

dni. Nasze polskie filmy były na ogół zasadnicze,<br />

a co niektórzy spragnieni wrażeń zaglądali<br />

− nie całkiem legalnie − do kwatery sąsiadów,<br />

którymi byli żołnierze kanadyjscy i podpatrywali<br />

filmy nie całkiem cenzuralne obyczajowo.<br />

Poczta z Polski dochodziła do Suezu lub Port<br />

Saidu i stąd przywożono do obozu. Roboty<br />

było bardzo dużo. Polski transport samochodowy<br />

oparty był na bazie Stara. W tamtejszych<br />

burzach piaskowych trzeba było pilnować<br />

stanu filtrów zabezpieczających i utrzymania<br />

wszystkiego w stanie pełnej sprawności, bowiem<br />

od tego zależało funkcjonowanie całego<br />

kontyngentu. Kompania transportowa Ogonowskiego<br />

naprawiała pojazdy polskie także<br />

innych wojsk. Np. Szwedzi mieli zainstalowane<br />

chłodnie na polskich starach, więc tymi pojazdami<br />

także opiekowali się Polacy. Kontyngent<br />

rozlokowany był po stronie egipskiej i do najbliższych<br />

posterunków wojsk izraelskich było<br />

bardzo blisko. Nie było żadnych incydentów<br />

na linii rozdzielających wrogie wojska, strony<br />

przestrzegały warunków rozejmu. Bardzo<br />

ważne były kontakty z ludnością miejscową.<br />

Arabowie odnosili się do Polaków przyjaźnie,<br />

na wszystkim chcieli zrobić jakiś interes,<br />

a szczególnie lubili polski chleb i tym można<br />

było zdobywać ich przychylność. W codziennym<br />

życiu dotkliwie odczuwało się letnie upały<br />

w dzień i bardzo chłodne noce. W warunkach<br />

Synaju szybko zapada zmrok, znacznie szybciej<br />

niż w Polsce. Wschody słońca są nadzwyczaj<br />

piękne, takich nie ma w naszej szerokości geograficznej.<br />

Nasi żołnierze podziwiali olbrzymią<br />

tarczę słońca koloru złoto-czerwonego wychodzącą<br />

jakby z ziemi. Coś doprawdy nadzwyczajnego.<br />

Polacy służyli na Synaju razem ze<br />

Szwedami, Indonezyjczykami, Kanadyjczykami,<br />

Finami, Austriakami i czarnymi żołnierzami<br />

z Ghany. Z krajów socjalistycznych byli tylko<br />

żołnierze polscy. W grupie rozjemców znajdowali<br />

się oficerowie amerykańscy i radzieccy,<br />

ale kontyngentów z obu tych krajów nie było.<br />

Doskwierała tęsknota za domem i normalnym<br />

życiem i krajobrazem polskim. Samoloty polskie<br />

dolatywały z Babimostu do Kairu. Czasami<br />

były problemy z lądowaniem w Egipcie, o czym<br />

opowiadali piloci. W jednym z lotów pan Ogonowski<br />

dał się poznać jako bystry obserwator<br />

w powietrzu. Dzięki jego uwadze pilot uniknął<br />

zderzenia z innym samolotem. Polacy mieli<br />

okazję poznawać zabytki Egiptu i to była także<br />

jedna z zalet misji pokojowych w tym rejonie.<br />

W sumie, misja w Egipcie to był czas wytężonej<br />

pracy nad powierzonym sprzętem, stałej<br />

czujności nad zasadami bezpieczeństwa,<br />

higieną w żywieniu, zwłaszcza w piciu wody<br />

oraz kontaktami z ludnością miejscową. Wielu<br />

żołnierzy polskich chorowało, nawet ciężko,<br />

wielu utraciło zdrowie na skutek zakażeń<br />

bakteriami tropikalnymi. Obserwacja innych<br />

wojsk biorących udział w misjach wzbogacała<br />

wiedzę wojskową, pokazywała polskie atuty<br />

i słabości. Była to dobra nauka dla polskich<br />

żołnierzy w tamtym okresie, w którym istniała<br />

duża izolacja od zachodu.<br />

Na zakończenie misji, kpt. Ogonowski otrzymał<br />

Medal Pokoju, przyznany mu przez Sekretarza<br />

Generalnego ONZ. Z tego medalu jest<br />

bardzo dumny. Nasz kudowski żołnierz z misji<br />

pokojowych jest obecnie członkiem Stowarzyszenia<br />

Kombatantów Misji Pokojowych ONZ,<br />

ma legitymację nr 458 i bierze udział w pracach<br />

wrocławskiego oddziału tego Stowarzyszenia.<br />

Możemy wyrazić nadzieję, że władze<br />

samorządowe naszej gminy dostrzegą miejsce<br />

tej organizacji w życiu społeczno-politycznym<br />

i kulturalnym Kudowy-Zdroju. Społeczność<br />

kudowska ma więc swoich wojskowych posłańców<br />

w newralgicznych miejscach dzisiejszego<br />

świata, w których trzeba rozdzielać walczących,<br />

przywracać i zabezpieczać pokój.<br />

B.K.<br />

30


HISTORIA<br />

Kurskiem w lipcu 1943 roku i udana operacja<br />

militarna sowietów pod kryptonimem „Bagration”<br />

rozpoczęta 22 czerwca 1944 roku<br />

spowodowały niemal całkowite zniszczenie<br />

Grupy Armii „Środek” .<br />

Publicysta dziennika „Die Welt”, wytrawny<br />

specjalista w zakresie problematyki II wojny<br />

światowej, Sven Felix Kellerhoff, zauważa,<br />

że losy grupy armii „Środek”, a zwłaszcza<br />

straszliwa katastrofa w postaci kotła, w jaki<br />

wpadły siły wehrmachtu pod Mińskiem, były<br />

czynnikiem wymuszającym na niemieckich<br />

oficerach wehrmachtu przyśpieszone działania<br />

spiskowe na życie wodza Rzeszy. Równoczesne<br />

niepowodzenia na froncie zachodnim<br />

i na wschodzie ukazały spiskowcom, że należy<br />

możliwie jak najszybciej działać, jeśli się pragnie<br />

w ogóle jeszcze coś dla Niemiec uratować.<br />

Kellerhoff przywołał przy tym sławne stwierdzenie<br />

gen. Henninga von Tresckowa, że teraz<br />

musi się uderzyć coute que coute (ilekolwiek<br />

by to kosztowało). Gdy płk Stauffenberg podłożył<br />

bombę w kwaterze Hitlera − Rosjanie<br />

już zbliżali się do Prus Wschodnich.<br />

Co Kudowa ma wspólnego z opisanymi<br />

powyżej wydarzeniami? Otóż, całkiem niedawno<br />

wpadła mi w ręce książka autorstwa<br />

Petera Hoffmanna zatytułowana ,,Stauffenbergs<br />

Freund”. Zamach na Hitlera był przygotowywany<br />

w Mamerkach, gdzie znajdowała<br />

się Kwatera Główna Niemieckich Wojsk Lądowych<br />

(OKH) położona na Mazurach 8 km od<br />

Węgorzewa.W latach 1940-1944 zbudowano<br />

tutaj dla potrzeb 40 najwyższych generałów<br />

i feldmarszałków, 1500 oficerów i żołnierzy<br />

Wehrmachtu około 250 obiektów w tym 30<br />

schronów żelbetonowych. Spiskowi sprzyjała<br />

atmosfera panująca wśród niemieckiej<br />

generalicji wywodzącej się głównie z arystokratycznych<br />

rodzin niemieckich. Oficerowie<br />

byli przeświadczeni, że przed nieuchronną<br />

klęską Niemiec może uchronić tylko odsunięcie<br />

Hitlera od władzy. Było to możliwe tylko<br />

w wyniku jego fizycznej likwidacji. W grupie<br />

generałów bezpośrednio zaangażowanych<br />

w spisek zawiązany w 1943 roku, przygotowywany<br />

przez Stauffenberga, byli między<br />

innymi gen. Hellmuth Stieff, gen. Eduard<br />

Wagner, gen. Erich Fellgiebel oraz oficerowie<br />

niższych stopni m.in.: kpt. Hans von Herward,<br />

kpt. Joachim Kuhn, por. Albrecht von<br />

Hagen. Spiskowcy opracowali szczegółowy<br />

plan przejęcia władzy z obsadą personalną<br />

najważniejszych stanowisk w III Rzeszy.<br />

Major Joachim Kuhn – wiosną 1943 roku<br />

W tym miejscu pojawia się ślad Kudowy.<br />

Otóż w naszym mieście w latach II wojny<br />

światowej, istniał dość duży ośrodek leczniczy<br />

– kilkanaście budynków spełniało rolę<br />

szpitala polowego, przeznaczonego do rehabilitacji<br />

rannych i kontuzjowanych żołnierzy.<br />

Kierowano tutaj na leczenie nawet generałów.<br />

W cichym uzdrowisku można było zwyczajnie,<br />

bez podejrzeń, w przyjemnej atmosferze – jak<br />

w zdroju − spotykać się i rozmawiać.<br />

Wspomniany Joachim Kuhn awansował<br />

do stopnia majora wehrmachtu i był oficerem<br />

Sztabu Generalnego OKH Wiosną 1944 roku<br />

pod pretekstem krótkiego pobytu leczniczego<br />

urlopowany jest z frontu wschodniego i przyjeżdża<br />

do Kudowy. Spotyka się tutaj z księciem<br />

von Ratibor, rozmowy dotyczyły planów na<br />

przyszłość po realizacji zamachu na Hitlera.<br />

Generał Henning von Tresckow, dusza<br />

spisku, miał powiedzieć, że w takiej sytuacji<br />

najważniejsze jest, by wobec świata i historii<br />

zaistniał niemiecki ruch oporu, dokonując<br />

swego decydującego czynu, w razie potrzeby<br />

składając w ofierze swoje życie − co<br />

też się stało (on sam nazajutrz po zamachu<br />

popełnił samobójstwo w lesie pod Białymstokiem).<br />

20 lipca 1944 roku po nieudanym<br />

zamachu, major Joachim Kuhn ostrzeżony<br />

został przez gen. Gustawa von Zielberga<br />

o grożącym mu aresztowaniu. Kuhn wkrótce<br />

przedostał się przez front w okolicach<br />

Białegostoku i poddał się Rosjanom. 27<br />

lipca 1944 przewieziony zostaje do więzienia<br />

NKWD w Moskwie, gdzie przesłuchiwany<br />

przez oficerów kontrwywiadu składa<br />

zeznania na temat spisku. Informacje te<br />

przekazano Stalinowi. Rosjanie szczególnie<br />

interesowali się ludźmi, których nazwiska<br />

figurowały w dokumentach, a którzy jeszcze<br />

nie zostali osądzeni przez nazistów.<br />

W dniu 17 lutego 1945 roku oficerowie<br />

GRU (Gławnoje Razwiedywatielnoje Uprawlenije),<br />

czyli Głównego Zarządu Wywiadowczego<br />

odnaleźli w Mamerkach zakopane<br />

przez Joachima Kuhna w szklanych pojemnikach<br />

dokumenty. W 1947 r. za wiedzą Wiktora<br />

Abakumowa ministra bezpieczeństwa<br />

państwowego ZSRR, wysłano Kuhna do<br />

ośrodka pod Moskwą, aby przygotować go<br />

do powrotu do NRD, jako współpracownika<br />

ZSRR. Gdy wypowiedział się w prywatnej<br />

rozmowie, że taka współpraca mu nie odpowiada<br />

i wolałby współpracę z amerykanami,<br />

został uwięziony. Oficjalny wyrok 25<br />

lat więzienia otrzymał w 1951 roku z datą<br />

27 VII 1944. Osadzony w Irkucku przebywał<br />

tam w ciężkich warunkach do 1956 roku. Po<br />

przedterminowym zwolnieniu, przewieziony<br />

do Niemiec nie nawiązał kontaktów z dawnymi<br />

kolegami. Skazany zaocznie na śmierć<br />

przez Hitlera jak i więziony przez Stalina miał<br />

dość reżimów totalitarnych. W 2002 roku żył<br />

jeszcze w pensjonacie dla starców w Niemczech.<br />

Dokumenty znalezione w Mamerkach<br />

pozostawały nieznane do 2002 roku. Odkrycia<br />

dokonał w moskiewskim archiwum<br />

historyk rosyjski Borys Chawkin, trafiając na<br />

dokumenty zeznań J.Kuhna.<br />

31


HISTORIA<br />

Kudowa ponownie zaskoczyła nas swoimi<br />

tajemnicami z okresu II wojny światowej. Znalazła<br />

się na drodze jednego z najgłośniejszych<br />

spisków i niewykluczone, że tu mogły mieć<br />

miejsce jakieś postanowienia w tej sprawie.<br />

W tym miejscu rodzą się pytania – w którym<br />

budynku przebywał książe von Ratibor, czy<br />

spotykał się z miejscową arystokracją tj. rodziną<br />

von Mutiusów z Jeleniowa. Czy major<br />

Joachim Kuhn kontaktował się z innymi osobami<br />

przebywającymi w Kudowie? Zapewne<br />

Więzień NKWD Joachim Kuhn.<br />

sporo wiedzy o tamtych czasach w Kudowie<br />

posiadała Dagmar von Mutius , która zmarła<br />

w 2002 roku. Znana niemiecka pisarka będąca<br />

córką niemieckiego dyplomaty Gerharda von<br />

Mutiusa. W 1944 roku miała 25 lat i jak wspominają<br />

starzy mieszkańcy Kudowy była bogatą<br />

i urodziwą kobietą. W swoich książkach<br />

opisała fakty, o których warto wspomnieć:<br />

„W Wielkanoc 1946 roku czeski chłop proponuje<br />

nam spotkanie na granicy. Wychodzi<br />

do nas z ciemnego gąszczu, wielki i milczący.<br />

Przyniósł ze swej odległej wioski worek pełen<br />

chleba, mięsa, maku i mąki. To przecież »wielka<br />

noc«, pragniemy czynić dobro. Wielka noc<br />

wszystkich chrześcijan. Ten człowiek wie, o co<br />

chodzi”. Dagmar von Mutius, która opisuje tę<br />

scenę, pracuje w Jeleniowie, To jej rodzinne<br />

gospodarstwo, które po zakończeniu wojny<br />

przejął polski rząd. Wyznaczono administratora,<br />

dawnych właścicieli przed wywózką uchroniło<br />

to, że potrzeba było rąk do pracy. Dagmar,<br />

jej matka i siostra żniwują, remontują, bronią<br />

majątku przed rosyjskimi grabieżami i pomagają<br />

Polakom w ucieczce przed bolszewikami<br />

przez zieloną granicę. Żeby nie umarły z głodu<br />

− pomagają im okoliczni chłopi, tacy jak<br />

Czech spotkany na granicy.<br />

Historia opisanych wydarzeń pokazuje nam<br />

losy ludzi którzy dostali się na szczyt Olimpu<br />

i spadli w otchłań Tartaru, zwiedzeni fałszywą<br />

ideologią, będąc przekonanymi, że wybrali właściwą<br />

drogę. Czy dzisiejsze Niemcy i inne narody<br />

Europy podążają właściwą drogą − przecież nie<br />

ma złych narodów są tylko źli ludzie.<br />

<br />

Bibliografia:<br />

1. Stauffenbergs Freund: die tragische<br />

Geschichte des Widerstandskämpfers Joachim<br />

Kuhn, autor: Peter Hoffmann, wydawca:<br />

C.H.Beck – 2007, ISBN 3406558100,<br />

ISBN 9783406558108<br />

2. Operacja Bagration, Janusz Roszkowski,<br />

„Tygodnik Przegląd” Nr: 13/2005<br />

3. Новый Источник по истории заговора<br />

против Гитлера – „Собственноручные показания”<br />

Майора Германского Генштаба<br />

Иоахима Купа, Прелисловие и комментарий<br />

Бориса Хавкина и Александра Калганова<br />

4. Kobiety wypędzone. Opowieść o zemście<br />

zwycięzców, Marianne Weber, Wydawnictwo:<br />

Replika Data wydania: 2008<br />

ISBN: 978-83-60-383-54-4<br />

5. Dietrich Schmidt-Hackenberg, 20. Juli<br />

1944 − das „gescheiterte” Attentat Berlin<br />

1996, ISBN: 3828000592<br />

REKLAMA • REKLAMA • REKLAMA • REKLAMA<br />

BKS GRANIT<br />

mgr inż. Krzysztof Smyk<br />

58-150 Strzegom<br />

ul. Piłsudskiego 3<br />

tel. 0602 777675<br />

tel./fax 074 8554587<br />

e-mail: smykbk@tlen.pl<br />

Firma zajmuje się wyrobami z granitu, marmuru i piaskowca. Wykonujemy<br />

zarówno złożone projekty budowlane jak i proste elementy kamienne<br />

do domu, ogrodu czy biura (blaty, parapety, schody, elewacje itp).<br />

Wykonujemy także nagrobki granitowe. Doradzamy przy wyborze koloru<br />

kamienia oraz co do formy realizacji projektu i montażu.<br />

Na rynku Kudowy Zdr. i okolic mamy wyrobioną markę już od kilku lat.<br />

Zapraszamy do współpracy.<br />

32


L<br />

udzie odchodzą, pozostają po nich pamiątki, dokumenty,<br />

są wśród nich stare fotografie. Na nich<br />

bliskie osoby które znaliśmy lub już nikt nie pamięta<br />

kto zaś… Wydarzenia utrwalone na poblakłej fotce…<br />

Miejsca, które znamy i codziennie mijamy... Jak wyglądały<br />

10 lub 50 lat temu? Zmieniły się? Czy są do rozpoznania?<br />

ŻYCIE KUDOWY NA STARYCH FOTOGRAFIACH<br />

▶ redaguje Mikołaj Krzemiński<br />

Zapraszamy zainteresowanych powojenną historią miasta<br />

do podzielenia się na łamach „Pamiętnika Kudowskiego”<br />

swoimi zbiorami. Interesują nas zdjęcia z rodzinnych uroczystości,<br />

wydarzeń politycznych i społecznych oraz kulturalnych.<br />

(Praktycznie można je zeskanować w Referacie <strong>Kultury</strong>,<br />

Sportu i Promocji Urzędu Miasta w Kudowie-Zdroju). Dzisiaj<br />

kilka fotografii z lat 1945-1970.<br />

mk<br />

1 maja 1979<br />

Pracownicy Uzdrowiska<br />

Kudowa w pochodzie 1-majowym<br />

9 maja 1960<br />

Odsłoniecie pomnika<br />

15 lecie powrotu<br />

Ziem Zachodnicj do<br />

Macierzy.<br />

Obelisk zlokalizowany był<br />

obok poczty na dzisiejszej<br />

ul. Głównej,<br />

wtedy Świerczewskiego.<br />

Obecnie stoi na<br />

skrzyżowaniu ulic<br />

Fabrycznej i Marchlewskiego<br />

33


ŻYCIE KUDOWY NA STARYCH FOTOGRAFIACH<br />

▶ redaguje Mikołaj Krzemiński<br />

Lata siedemdziesiąte<br />

Zakladowy Dom <strong>Kultury</strong><br />

przy Kudowskich Zakładach<br />

Przemysłu Bawełnianego.<br />

Chór Allegretki<br />

Lipiec 1963<br />

II Festiwal Moniuszkowski<br />

główne wejście do Parku Zdrojowego<br />

Poczatek lat pięćdziesiatych<br />

Pracownicy<br />

Kudowskich Zakładów<br />

Przemysłu Bawełnianego<br />

w Bielicach w ramach akcji<br />

miasto pomaga wsi<br />

34


ŻYCIE KUDOWY NA STARYCH FOTOGRAFIACH<br />

▶ redaguje Mikołaj Krzemiński<br />

31 października 1954<br />

Wycieczka pracowników<br />

Kudowskich Zakładów Przemysłu<br />

Bawełnianego w Wieliczce<br />

4 listopada 1960<br />

Dom Młodego Robotnika<br />

(dzisiaj OSiR)<br />

akademia z okazji rocznicy<br />

Wielkiej Socjalistycznej<br />

Rewolucji Październikowej.<br />

Wręczenie<br />

przechodniego sztandaru<br />

za współzawodnictwo<br />

w pracy w przemyśle lekkim.<br />

Sztandar wręcza<br />

minister Kakietek<br />

35


ŻYCIE LITERACKIE<br />

Jarosław Charczuk<br />

opowiadanie<br />

PROLOG<br />

Pociąg sunął przez tory nagrzane promieniami<br />

słońca. Ktoś czekał na peronie na swoich znajomych.<br />

Maszyna stopniowo zwalniała, ciężko sapiąc i dysząc<br />

ze zmęczenia.<br />

− Jesteśmy na miejscu… − powiedział ospale chłopak,<br />

zasłaniając oczy ciemnymi okularami.<br />

Zasłużony odpoczynek. Lokomotywa zatrzymała<br />

się w jakiejś turystycznej miejscowości, a chłopak,<br />

jakby artystycznym gestem, wziął dziewczynę<br />

za rękę. Wyszli spokojnie na peron uradowani, że ta<br />

ciężka podróż dobiegła końca. Wytaszczył z pociągu<br />

samotną walizkę i oboje odetchnęli z ulgą.<br />

Kiedy słońce prawie się stykało z gładką taflą<br />

wody, siedzieli na molo patrząc w dal. Wypoczywali.<br />

Chłopak ścisnął rękę dziewczyny, zadowolony z wyboru<br />

miejsca, w którym mieli odpoczywać. Dziewczyna<br />

odebrała ten uścisk jako radość z pierwszych<br />

wspólnych wakacji.<br />

− Jest cudownie… − powiedziała. − Wszystkie<br />

problemy zostawiliśmy za sobą. Możemy, chociaż na<br />

chwilę, zapomnieć o tym, co działo się w domu…<br />

− Masz rację.<br />

Chłopak przytulił delikatnie dziewczynę opierając<br />

policzek o jej hebanowe włosy. Później ich usta, chociaż<br />

na krótką chwilę złączyły się owiane promieniami<br />

dogasającego słońca.<br />

Miejscowość wypełniła noc. Mały turystyczny domek<br />

rozbrzmiewał krzykiem i ogniem kłótni. Kruk<br />

wzbił się w powietrze znudzony.<br />

− Ja wiedziałam, że tak będzie! – krzyknęła dziewczyna<br />

rzucając telefonem o podłogę. Urządzenie<br />

rozleciało się na kilka kawałków. − Obiecywałeś!<br />

Mówiłeś, że to już koniec!<br />

Chłopak rozpostarł ręce i patrzył na podłogę,<br />

zaciskając pięści.<br />

I<br />

II<br />

− Obiecywałeś… − pisnęła dziewczyna płaczliwie.<br />

Chłopak spojrzał na jej twarz i zrobił powolny<br />

krok naprzód, próbując ją objąć. Odepchnęła jego<br />

dłonie i zakryła twarz własnymi. Łzy mimowolnie<br />

ciekły po jej rumianych policzkach.<br />

− Sama do mnie napisała. − powiedział chłopak<br />

głosem cichszym niż najmniejszy dotyk wiatru na<br />

nocnym lesie. − Mówiłem ci, nie mam pojęcia o co<br />

jej chodzi…<br />

Dziewczyna zagotowała się. Wstała ze swojego siedziska<br />

– niewygodnego tapczanu i chciała pokazać<br />

mu wiadomość, którą chwilę temu dostał. Popatrzyła<br />

na okruchy telefonu. Z wściekłością odepchnęła<br />

chłopaka, który kolejny raz próbował się do niej<br />

zbliżyć. Czuła odrazę. Rzuciła mu spojrzenie pełne<br />

nienawiści i zrezygnowania i szybkim krokiem, niemal<br />

biegiem opuściła niewielki domek. Zniknęła oddając<br />

się bezmiernej ciemności.<br />

EPILOG<br />

Syreny zagłuszały spokój. Światło policyjnych kogutów<br />

bladło w słońcu. Otyły policjant schylił się<br />

i poprawił czarną folię, którą próbował zabrać wiatr.<br />

Pod nią leżało ciało młodej dziewczyny. Zbezczeszczone,<br />

skatowane. Bez najmniejszej iskry życia.<br />

− Pałętała się po nocy i ją dorwali. − rzucił jeden<br />

mundurowy.<br />

− Chcieli ją zgwałcić, broniła się więc ją zabili…<br />

− dodał drugi kończąc swoją wypowiedź kilkoma<br />

plugawymi wyzwiskami.<br />

Nieopodal stał chłopak trzymając swoją ukochaną<br />

za rękę. Wbił wzrok w narzutę pod którą leżała<br />

martwa dziewczyna. Stał i przeszły go ciarki. Rzucił<br />

szybkie spojrzenie na swoją dziewczynę.<br />

− A gdybym tak za nią nie pobiegł…? – pomyślał<br />

zdruzgotany.<br />

36


KUDOWA I POGÓRZE W LITERATURZE<br />

<br />

To już druga sesja, w której dokonujemy przeglądu twórczości literackiej<br />

Kudowy i najbliższego pogranicza. Sesja rozpoczęła się (12 IX 2009) od uroczystego<br />

odsłonięcia tablicy pamiątkowej na domu przy ul. 1. Maja 45, przy<br />

udziale licznie zgromadzonych mieszkańców Kudowy. Władze miasta reprezentowali<br />

Przewodniczący Rady Miejskiej Bogusław Burger i Sekretarz Gminy<br />

Barbara Kopeć. Przybył także Honorowy Obywatel Kudowy-Zdroju ks. Jan<br />

Myjak. Rodzinę Anny Bernard reprezentowali trzej bracia Bernard z Niemiec<br />

i z Hiszpanii. Tablicę wykonał i zainstalował inż. Krzysztof Smyk ze Strzegomia.<br />

Fundatorami byli <strong>Muzeum</strong> Kudowskie oraz Josef Fischer-Bernard. W Teatrze<br />

Zdrojowym gość z Niemiec, Josef Fischer-Bernard przypomniał zebranym życie<br />

i twórczość Anny Bernard i podziękował miastu Kudowie za pamięć o Annie<br />

Bernard, o jej postawie i twórczości.<br />

Ks. Mirosław Drzewiecki, jego dzienniki i poezja<br />

Następnie wystąpił ks. Mirosław Drzewiecki z referatem pt. „Czas przyłapany.<br />

Raptularz niecodzienny”. Przypominamy, że ks. Drzewiecki pracował niegdyś<br />

w Kudowie, jako wikary na Zakrzu. Znakomity teolog, filolog i poeta w jednej<br />

osobie przedstawił prowadzony przez wiele lat dziennik w formie „raptularza”,<br />

w którym zapisywał raptowne swoje reakcje na bieżące życie. Z mównicy<br />

i dziennika słuchacze poznawali zdecydowaną postawę, twardą i głęboko<br />

refleksyjną księdza-poety. Odczuwało się, że mówca jest jedną z tych cząstek<br />

biblijnej opoki na której stoi nasza kultura. Następnie zaprezentował własne<br />

wiersze głębokie, modlitewne, do tego wypowiedziane pięknie pod względem<br />

techniki samego mówienia. Miejmy nadzieję, że w wyniku tej sesji i pojawienia<br />

się w sprzedaży dziennika ks. Drzewieckiego znajdą się naśladowcy i pojawią się<br />

dzienniki kudowskie. Redakcja Pamiętnika ogromnie zachęca do pisania dzienników,<br />

szczególnie wg raptularzowej metody ks. Drzewieckiego. Piszący dzienniki,<br />

systematycznie, z dnia na dzień dokumentują życie i wzbogacają własną<br />

osobowość. Kudowie brakuje tego rodzaju bardzo cennych dokumentów, które<br />

− jak to pokazał ks. Drzewiecki − mogą mieć także wartości literackie.<br />

Czecholada i prezentowana poezja<br />

Zjawiskiem literackim w Kudowie jest poezja Wojciecha Helińskiego. Swój<br />

zbiór zatytułował „Czecholada”. Piękne wiersze deklamowane przez Autora<br />

i jego zespół wzbudziły duże zainteresowanie. Pan Wojciech łączył recytowaną<br />

poezję z muzyką i ten typ prezentacji okazał się bardzo atrakcyjny. Słuchaczom<br />

podobały się recytacje Dominiki Radwan.<br />

W tej części programu wystąpił gość Sesji pan Kazimierz Burnat z Wrocławia,<br />

przebywający na kuracji w Kudowie. Znany poeta, którego poezje tłumaczone<br />

są już na 17 języków świata, cieszy się także powodzeniem na pograniczu sudeckim.<br />

W pobliskim Broumovie wydano tom poezji pana Kazimierza, a i on<br />

sam tłumaczy poezję czeską na język polski. Pan Kazimierz przyjął propozycję<br />

współpracy ze środowiskiem literackim w Kudowie.<br />

Antonina Gromada z Kudowy zaprezentowała swoją refleksyjną i religijna poezję.<br />

Pani Antonina, znana z malarstwa pokazała się jako autorka głębokiej poezji. Recytowany<br />

przez nią wiersz poświęcony Teresie Karch został nagrodzony owacją.<br />

Pojawił się także kudowski poeta na wózku inwalidzkim. To pan Stanisław<br />

Szpila. Jego wiersze, jako początkującego poety, przedstawiła i recytowała<br />

znana polonistka i współorganizatorka Sesji pani Agnieszka Stwertetschka.<br />

Na poprzedniej Sesji w 2008 r. pani Stwertetschka odkryła poezję Agnieszki<br />

Dziecinnej-Drewniak z Kudowy i spopularyzowała poezję Lucjana Anczykowskiego,<br />

również niegdysiejszego kudowianina. Ciepło przyjęto wiersze pana<br />

Stanisława. Niech życzliwość odbiorców jego twórczości umocni go i pomoże<br />

stanąć na nogach, czego z całych sił życzymy.<br />

Podobnie, jak na poprzedniej Sesji wystąpił pan Jarosław Charczuk. Jest coraz<br />

bardziej znanym poetą i prozaikiem. W kwartalniku „Pamiętnik Kudowski” jest<br />

redaktorem działu młodzieżowego. W takim charakterze , jako twórcy i redaktora<br />

wystąpił na Sesji dokonując oceny w działalności literackiej w Kudowie<br />

za ostatni rok i przedstawiając swoją twórczość. Tak, jak i na poprzedniej Sesji<br />

został przyjęty bardzo serdecznie.<br />

Teatr pogranicza<br />

Rewelacją Sesji 2009 okazał się Teatr Pogranicza o nazwie Polsko-Czeski Teatr<br />

Ondreja Pumra JSTE Artyżok Nachod, z siedzibą z Małej Czermnej, prowadzony<br />

przez Ondreja Pumra, znanego bardziej jako dyrektora domu opieki w Małej<br />

Czermnej. Program teatru referował Jacek Kowalczyk, jeden a aktorów tego<br />

teatru. W teatrze tym, aktorami są także Wojciech Heliński i Dominika Radwan.<br />

Jest to więc mieszany polsko - czeski zespół teatralny, prawdziwie pograniczny.<br />

Przedstawiony przez Kowalczyka program wręcz zdumiał słuchaczy.<br />

Bardzo ambitny i poważny. Zaprezentowany krótki spektakl stal się ozdobą<br />

tej Sesji, pod każdym względem. Na scenie aktorzy mówili po polsku i po czesku.<br />

Zaskoczenie było tym większe, że tak świetny program i bardzo dobrze<br />

prezentowany nie jest znany w Kudowie. Teatr ten używający form prostych i<br />

surowych przypomina chwilami jakby teatralne laboratorium. Zespół Ondreja<br />

Pumra odnosi sukcesy na przedstawieniach w Czechach i w konkursach znaczącej<br />

rangi. Liczymy, że będzie częściej pojawiać się w Kudowie.<br />

Na zakończenie<br />

Sesja Literacka 2009 stała się przeglądem bieżącej twórczości literackiej<br />

w Kudowie. Pojawili się nowi twórcy kudowskiej literatury. Literatura pokazuje<br />

jakie jest życie środowiska. Jeśli jej nie ma, to jest to objaw marazmu.<br />

W Kudowie, twórczość literacka żyje i rozwija się. Z pewnością, jest to sympatyczny<br />

obraz dynamiki naszego środowiska. Po raz kolejny zauważamy pewna<br />

wrażliwość na sprawy językowe, jak choćby w polsko-czeskim teatrze Pumry.<br />

Ta żywa, naturalna konfrontacja języków oddaje rzeczywistość pogranicza<br />

i pokazuje narastające zbliżenia. W tej linii, znajdzie się zapowiedziana na<br />

czerwiec 2010 r. sesja kulturowa pod nazwa „Język hebrajski − piękno Polakom<br />

nieznane”, przygotowywana od 1999 r. przez Bronisława Kamińskiego.<br />

Sesja ta ma szanse stać się wydarzeniem na pograniczu w 2010 r. Organizatorzy<br />

Sesji − 2009 apelują do nauczycieli i młodzieży kudowskiej, a także do<br />

wszystkich mieszkańców Kudowy − niezależnie od wieku − o pisanie dzienników,<br />

pamiętników, a zwłaszcza dzienników, z zapisywaniem życia codziennego.<br />

Na następnej Sesji Literackiej − 2010, szczególne miejsce poświęcone<br />

zostanie dziennikom i pamiętnikom z życia bieżącego. Sesja − 2009 zapisała<br />

się także wydarzeniem, które jest przejawem kultury naszego kudowskiego<br />

społeczeństwa: na domu przy ul. 1. Maja 45 została odsłonięta tablica pamiątkowa<br />

poświęcona poetce kudowskiej Annie Bernard. Jest to trwały ślad<br />

tej Sesji. Mieszkańcy domu i MZUP − jako wspólnota mieszkaniowa współdziałali<br />

w zainstalowaniu tablicy. Anna Bernard, Niemka, skromna krawcowa,<br />

a znakomita poetka i pisarka, odważna w sprzeciwie wobec hitleryzmu<br />

− gdy wielu innych jej rodaków, znacznie bogatszych i liczących w hierarchii<br />

społecznej oraz wpływach podporządkowywało się faszystom − zasłużyła<br />

na pamięć naszego miasta i jesteśmy dumni z tego, że to my, Polacy, doceniliśmy<br />

tą dzielną, piękną postawę i twórczość. Następna III Sesja Literacka<br />

− 2010 odbędzie się we wrześniu 2010. Powiadamiamy młodzież szkolną, że<br />

uwzględniono wniosek nauczycieli, by Sesja miała miejsce nie w sobotę, ale<br />

w piątek, i w godzinach przedpołudniowych. Przyjemność więc podwójna. Do<br />

zobaczenia i usłyszenia.<br />

Organizatorzy Sesji Literackiej − 2009


Fotografie<br />

W następnym numerze "<br />

P. K.", m.in.:<br />

- Rodziny i sylwetki kudowskie<br />

- Wspomnienia<br />

- Ks. Jan Myjak o pracy<br />

w Lewinie i w Czermnej<br />

- stary żołnierz<br />

- Skrzynia Czasu<br />

- program na 2010r<br />

...i inne<br />

kwartalnik społeczno-kulturalny<br />

PK ukazuje się w ostatniej dekadzie<br />

marca, czerwca, września i grudnia.<br />

Oddano do druku 28.IX.2009. Nakład 1000 egz. Następny<br />

numer ukaże się 22.XII.2009 (zima - 2009 / 2010).<br />

Redaguje zespół:<br />

Bronisław M. J. Kamiński (B.K.) – Red. Naczelny<br />

e-mail: bronislaw.kaminski@neostrada.pl<br />

Zdjęcie pt. „Żaba" wykonane przez Gabrielę Gregorius.<br />

Zdjęcie to zostało nagrodzone na wystawie w DPT „Cyganeria" w Kudowie Zdroju<br />

Marek Biernacki (M.B.) – Zast. Red. Nacz.<br />

e-mail: koksip@kudowa.pl<br />

Urszula Faroń-Bielecka<br />

Konrad Buss<br />

Jarosław Charczuk<br />

Krzysztof Chilarski<br />

Wojciech Heliński<br />

Zbigniew Kopeć (Z.K)<br />

Mikołaj Krzemiński (M.K.) – Sekr. Red.<br />

Katarzyna Mrowiec<br />

Agnieszka Stwertetschka<br />

Skład i oprawa graficzna:<br />

PB•MH<br />

Projekt okładki:<br />

FeliX<br />

Druk:<br />

© Wydawnictwo ZET®<br />

Wrocław 2009<br />

tel. 071 793 67 47; fax 071 783 28 64<br />

e-mail: biuro@wydawnictwozet.pl<br />

Wydawca:<br />

<strong>Muzeum</strong> <strong>Kultury</strong> <strong>Ludowej</strong><br />

Pogórza <strong>Sudeckiego</strong> w Kudowie-Zdroju<br />

Wszelkie prawa zastrzeżone<br />

Występ Teatru Pogranicza, reż. O.Pumr, na Sesji Literackiej - 2009<br />

Rewelacja tegorocznej Sesji. Pierwszy z prawej kudowianin Jacek Kowalczyk<br />

Foto: M.Krzemiński<br />

Adres Redakcji:<br />

ul. Pstrążna 14<br />

57-350 Kudowa-Zdrój<br />

tel. 074 866 28 43<br />

e-mail: skansen@kudowa.pl<br />

Kwartalnik wpisany do rejestru czasopism w Sądzie Okręgowym w Świdnicy nr rej. 267<br />

zgodnie z Art. 20 Ustawy z dnia 26.I.1984 r. Prawo prasowe.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!