22.08.2015 Views

PODOLACY

"PODOLACY.-Obóz polityczny i jego liderzy"-książka - dr Artur Górski

"PODOLACY.-Obóz polityczny i jego liderzy"-książka - dr Artur Górski

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Wydawnictwo DiGArtur Górski<strong>PODOLACY</strong>


<strong>PODOLACY</strong>Obóz polityczny i jego liderzy


Synowi Kacprowi


Artur Górski<strong>PODOLACY</strong>Obóz polityczny i jego liderzyWarszawa 2013


Recenzenci:prof. dr hab. Waldemar Łazugadr hab. Włodzimierz Bernacki, prof. UJPublikacja dofinansowana przez Fundację im. Świętego Kazimierza KrólewiczaRedakcja wydawnicza: Agnieszka SzrubaIndeks osób: Agnieszka Łochowska–KuśProjekt okładki: Wioletta SzebestaNa okładce: Kazimierz Pochwalski, Portret Dawida Abrahamowicza marszałka krajowego,1914, olej, płótno, 111 x 91, ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie(nr inw. MNK II-a-785)© Copyright by Artur Górski & Wydawnictwo DiG, 2013ISBN 978–83–7181–790–8PL 01–524 Warszawaal. Wojska Polskiego 4tel./fax: (+48 22) 839–08–38e–mail: biuro@dig.pl; http://www.dig.plSkład ukończono w grudniu 2012 r.Druk cyfrowy


SPIS TREŚCI<strong>PODOLACY</strong> ..................................................................................................7Wstęp ..............................................................................................................7Spadkobiercy tradycji szlacheckiej..............................................................................17Kwestie rusińska i włościańska ...................................................................................20Elementy systemu politycznego .................................................................................29Pozycja polityczna Podolaków ...................................................................................38OBÓZ POLITYCZNY .................................................................................45Początki organizacji podolskiej ..................................................................................46Formowanie stronnictw sejmowych ...........................................................................54Próby budowy stronnictwa krajowego .......................................................................67SYLWETKI POLITYCZNE .........................................................................79Pogromca socjalistów DAWID ABRAHAMOWICZ ....................................................88Pierwszy organizator włościan BOLESŁAW AUGUSTYNOWICZ ..............................86Budowniczy dróg HR. WŁADYSŁAW BADENI .........................................................90Sługa ojczyzny HR. JERZY BAWOROWSKI .....................................................................94Umiarkowany konserwatysta LEON BILIŃSKI ..........................................................99Legalista Tronu ALOJZY BOCHEŃSKI ..........................................................................104Przyjaciel ludu chrześcijańskiego ARTUR ZAREMBA CIELECKI .............................107Hodowca arabów LESZEK CIEŃSKI .......................................................................111Sojusznik endeków TADEUSZ CIEŃSKI .................................................................114Opiekun polskich szkół JAN CZAJKOWSKI ............................................................119Chrześcijanin idealista WŁADYSŁAW CZAJKOWSKI ..............................................123Przeciwnik centralizmu MICHAŁ ALFONS CZAJKOWSKI .....................................125Książę federalista KSIĄŻĘ JERZY CZARTORYSKI ...................................................129Orędownik papiestwa KSIĄŻĘ KONSTANTY MARIAN CZARTORYSKI ................135


Spis treściPodolak z Poznańskiego KSIĄŻĘ ROMAN CZARTORYSKI .....................................138Organizator ziemian KSIĄŻĘ WITOLD CZARTORYSKI .........................................141Ideowy uczeń Helcla JULIAN CZERKAWSKI ..........................................................146Ochotnik meksykański HR. KAROL DZIEDUSZYCKI ............................................148Ateńczyk podolski HR. WOJCIECH DZIEDUSZYCKI ...........................................152Obrońca świętej własności MICHAŁ GARAPICH ....................................................162Enfant terrible prawicy HR. ANTONI GOLEJEWSKI ..............................................165Ostatni Marszałek krajowy HR. ADAM MARIA GOŁUCHOWSKI ..........................170Gospodarz Galicji HR. AGENOR GOŁUCHOWSKI ...............................................174Zwolennik pokoju w Europie HR. AGENOR GOŁUCHOWSKI JR .........................180Regimentarz prawicy KAZIMIERZ GROCHOLSKI .................................................183Nieprzejednany Podolak TOMASZ HORODYSKI ...................................................190Zwolennik polityki realnej APOLINARY JAWORSKI ...............................................191Podolak tarnopolski HR. JULIUSZ KORYTOWSKI .................................................198Autorytet moralny HR. SZCZĘSNY KOZIEBRODZKI ............................................202Ziemianin sceny HR. WŁADYSŁAW KOZIEBRODZKI ...........................................205Konserwatysta radykał WŁODZIMIERZ KOZŁOWSKI ...........................................211Zwolennik pańszczyzny MAURYCY KRAIŃSKI .......................................................215Ultramontański finansista WŁADYSŁAW KRAIŃSKI ..............................................222Przeciwnik „półpanków” krakowskich HR. ALEKSANDER KRUKOWIECKI ..........225Obrońca podatników ALEKSANDER KRZECZUNOWICZ ....................................230Katastrowicz galicyjski KORNEL KRZECZUNOWICZ ...........................................234Rzeczy publicznej miłośnik MIKOŁAJ KRZYSZTOFOWICZ ...................................240Opiekun przemysłu KSIĄŻĘ ANDRZEJ LUBOMIRSKI ..........................................244Szlachcic paternalista HR. JÓZEF MĘCIŃSKI .........................................................250Baron finansista STEFAN MOYSA–ROSOCHACKI .................................................255Twórca statystyki galicyjskiej TADEUSZ PILAT .......................................................259Reakcyjny Namiestnik Galicji HR. LEON PINIŃSKI ..............................................264Inicjator wystawy krajowej STANISŁAW POLANOWSKI ........................................273Reformator oświaty ludowej HR. MIECZYSŁAW REY .............................................279Katolik i Polak KSIĄŻĘ WŁADYSŁAW SAPIEHA ...................................................285Puchacz średniowieczny HR. STANISŁAW STADNICKI ..........................................288Apostoł idei rządów prawa STANISŁAW STARZYŃSKI ...........................................294Najlepszy katolik HR. JAN KANTY SZEPTYCKI .....................................................302Ofiara intryg „krakowskich” FILIP ZALESKI ...........................................................305Katolicki mąż stanu HR. WACŁAW ZALESKI..........................................................311BIBLIOGRAFIA .........................................................................................315INDEKS OSÓB ..........................................................................................325FOTOGRAFIE ...........................................................................................333– 6 –


PodolacyWielu autorów bezkrytycznie powtarza za Feldmanem opinię Tadeusza Romanowicza— demokraty i politycznego wroga Podolaków — że konserwatyści wschodniogalicyjscy„są to tacy sami stańczycy, jak krakowscy, tylko mniej mądrzy” 19 . Ta obiegowaopinia usprawiedliwiała niechęć do jej weryfikacji. Tymczasem już sam Feldman, politycznyprzeciwnik konserwatystów galicyjskich i sympatyk socjalistów, wyjaśnia, jak należyrozumieć to określenie Podolaków: „trafne, o ile chodzi o ogólną sumę wiedzy i inteligencji;profesorów, uczonych, poetów, w tamtym stronnictwie [podolskim — przyp.A. G.] mało znajdujemy; niesłuszne jednak, gdy chodzi o celowość polityczną: poprzezczterdziestolecie działalności tego obozu przebija się świadoma, planowa myśl polityczna,a inna już rzecz — że organicznie do niej przyrosła klątwa już nie tylko wstecznictwa, alewprost obskurantyzmu, że sądząc po formie, musi się wydawać «niemądrą»” 20 .Warto zatrzymać się w tym miejscu, żeby pokazać, jak bardzo Feldman był subiektywnyw ocenie i niedokładny w opisie obozu podolskiego. Jego zdaniem wśród Podolakówznajdowało się mało „profesorów, uczonych, poetów”. Co prawda konserwatyściGalicji Wschodniej to zazwyczaj właściciele ziemscy zajmujący się gospodarowaniem,a od inteligenckich stańczyków „byli mniej wykształceni, mniej skłonni do pogłębionychideologicznych rozważań” 21 . Przywódcy Podolaków byli często powiązani z UniwersytetemLwowskim, podobnie jak czołowi stańczycy, którzy gromadzili się wokół wszechnicykrakowskiej. Bez wątpienia uniwersytet krakowski jako starszy i bardziej europejskigórował dorobkiem intelektualnym nad uczelnią lwowską. Ostatecznie ta ostatnia niebyła pustynią intelektualną. Po repolonizacji w 1871 r. uniwersytetu we Lwowie (jedenz sukcesów polityki podolskiej!), będącym stolicą Królestwa Galicji i Lodomerii, uczelniata uchodziła za jedną z ważniejszych w cesarstwie. A pod względem liczby studentówplasowała się na drugim miejscu (ustępowała jedynie Uniwersytetowi Wiedeńskiemu).Jeśli chodzi o „naukowy Lwów”, to tam właśnie, „we Lwowie i w Jezupolu, tworzyłswe bogate intelektualnie koncepcje” 22 konserwatysta wschodniogalicyjski hr. WojciechDzieduszycki, który był — jak pisał Marian Zdziechowski — „postacią niepospolicie wybitną,a niedostatecznie ocenioną” 23 . To właśnie we Lwowie działali profesorowie: LeonBiliński, Tadeusz Pilat — twórca statystyki galicyjskiej i hr. Leon Piniński, powszechnieuznawany za uczonego wysokiej klasy, którego rozprawy o prawie rzymskim i ekonomiibyły czytane i poważane również za granicą. Profesorem prawa konstytucyjnego i — jak19To lapidarne określenie Romanowicza powtarzają za Wilhelmem Feldmanem m.in.: S. Grodziskiw książce W Królestwie Galicji i Lodomerii, Kraków 1976, K. K. Daszyk w Osobliwym Podolaku. W kręgumyśli historiozoficznej i społeczno–politycznej Wojciecha hr. Dzieduszyckiego, Kraków 1993, a takżeZ. Fras w Galicji, Wrocław 2000. Ten ostatni zresztą cytowane słowa przypisuje samemu Feldmanowi.20W. Feldman, Stronnictwa i programy polityczne w Galicji 1846–1906, t. I, s. 227–228.21R. R. Ludwikowski, Szkice na temat galicyjskich ruchów i myśli politycznej (1848–1892), Warszawa1980, s. 57.22A. Kosicka–Pajewska, Zachowawcza myśl polityczna w Galicji w latach 1864–1914, Poznań 2002,s. 17.23M. Zdziechowski, Wojciech Dzieduszycki, [w:] Europa, Rosja, Azja. Szkice polityczno–literackie, Wilno1923, s. 5.– 9 –


Podolacypisał Adam Redzik — „najwybitniejszym konstytucjonalistą lwowskim” 24 był StanisławStarzyński. Profesorów Podolaków — zauważył Michał Bobrzyński — łączyło „szerokiewykształcenie, europejska kultura i wymowa” 25 . Należy także odnotować, że w ostatnimokresie autonomii galicyjskiej do „stronnictwa” podolskiego dołączyli dwaj krakowscyprofesorowie: Stefan Jentys i Stefan Surzycki. Wielu Podolaków mogło pochwalić siędoktoratem z prawa. Należeli do nich m.in.: hr. Agenor Gołuchowski, Kazimierz Grocholskiczy Euzebiusz Czajkowski. Ponadto dr Włodzimierz Kozłowski–Bolesta był nietylko uznanym prawnikiem, lecz także ekonomistą.Z różnej strony można oceniać Podolaków. Jeśli chodzi o znajomość spraw krajowychi poziom prac legislacyjnych, w niczym nie ustępowali konserwatystom zachodniogalicyjskim.Owszem, panowie krakowscy potrafili lepiej grać zespołowo, mieli lepszywarsztat pisarski, a także potrafili szybciej wyartykułować swoje poglądy na przeszłość,teraźniejszość i przyszłość. Z czasem ulegli oni swoistemu wyjałowieniu ideowemu.„Ewolucja polityczna Podolaków — pisał Stanisław Grodziski — zmierzała w innymkierunku, niż dążyli stańczycy. Ci bowiem, reprezentując w początkach swego ugrupowanianiewątpliwie wysoki poziom myśli politycznej, z biegiem czasu popadali w corazbardziej drętwy i zaściankowy konserwatyzm. Podolacy natomiast, rozpoczynając podwzględem intelektualnym z bardzo niskiego szczebla, stopniowo później awansowali” 26 .Przykładem niewykształconego, a wybitnego Podolaka, który „mocno awansował” intelektualnie,jest postać Dawida Abrahamowicza.Feldman zwrócił uwagę, że do Podolaków „przyrosła klątwa już nie tylko wstecznictwa,ale wprost obskurantyzmu”. Jego zdaniem szlachta wschodniogalicyjska, bardziejniż ta zachodnia, „odznacza się zachowawczością więcej tępą i uporną, a wojowniczośćmu właściwa także należy do tradycji; instynkt przeważa tu nad inteligencją, temperamentnad myślą polityczną” 27 . I dalej: „dążność do utrzymania status quo przemieniła sięw konserwatyzm namiętny, fanatyczny, dochodzący częstokroć do obskurantyzmu” 28 .Spod pióra Feldmana wyłania się niemal diaboliczny obraz na wskroś reakcyjnych Podolaków,którzy są jakby przedstawicielami odległej epoki. Według niego szlachta podolska„trzyma się kurczowo stosunków istniejących, choćby przestarzałych, zgubnych, nie dającychsię konserwować, i jak zarazy boi się wszelkiego postępu” 29 .Nie tylko Feldman, zdeklarowany lewicowiec, krytykował Podolaków, czynili totakże stańczycy i ich organ prasowy. W „Czasie” znalazła się taka oto charakterystykakonserwatyzmu podolskiego: „Wstecznik — teraźniejszości nie lubi, bo w niej tendencjereformy i ulepszeń odgadywa, a przede wszystkim nie chce on zmian. Wstecznik24A. Redzik, Nauczanie i nauka prawa politycznego na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, [w:]„Przegląd Sejmowy” nr 5 (82) z 2007 r., s. 111.25M. Bobrzyński, Z moich pamiętników, Wrocław 1957, s. 313. Bobrzyński dodaje, że obydwaj profesorowieswoim wykształceniem „wybiegali daleko ponad poziom szlachty podolskiej”.26S. Grodziski, W królestwie Galicji i Lodomerii, Kraków 1976, s. 245.27W. Feldman, Stronnictwa i programy polityczne w Galicji 1846–1906, t. I, op. cit., s. 105.28Ibidem, s. 229.29Ibidem, s. 230.– 10 –


Podolacyradby teraźniejszość i życie całe torturować, byleby je wtłoczyć w ramy przeszłości. Nieo rozszerzenie podstaw bytu narodowego mu chodzi, ale o gilotynowanie wszystkiegoco nowe […]. Jest w konserwatyzmie podolskim buńczuczność, mająca pozory radykalizmu,a nie ma niebezpieczniejszego radykalizmu od tego, który z zagasłego wulkanuzacofańca wytrysnąć przy nie dających się przewidzieć okolicznościach zawsze może” 30 .Marcin Król nazywa taką postawę „instynktowną zachowawczością” polsko–szlachecką,a więc zaściankową. Przeciwstawia jej „świadomy konserwatyzm” stańczyków,których poglądy były „europejskie”, bardziej liberalne i otwarte, a tym samym ugodowe,czy wręcz kompromisowe. Podolacy postrzegani są przez Króla jako „umysły powierzchowne”,które „poprzestawały na zachowawczym odruchu, na — zrozumiałej,lecz politycznie bezpłodnej — «miłości do polskiego dworu», do pewnego stylu życia,który mimo że stanowił zgęszczenie tego, co nazywamy polskością, nie mógł jednakw niezmienionym kształcie trwać wiecznie” 31 .Z kolei Aleksandra Kosicka–Pajewska tak rozróżnia te dwa typy szlacheckie:„zachodniogalicyjski, «krakowski», o niezaprzeczalnej wyższości umysłowej, konserwatystaoświecony, i wschodniogalicyjski Podolak, bardziej żywiołowy w swojejzachowawczości” 32 .To prawda, że Podolacy mieli zachowawczą mentalność i konserwatywne, a czasemnawet ultrakonserwatywne, poglądy (przykład Leona Bilińskiego pokazuje, że nie byłoto regułą). Jednak nawet oni starali się być nowocześni w pojmowaniu konserwatyzmu.Prof. Stanisław Starzyński stwierdził, że każdy prawdziwie konserwatywny polityk jesttakże: „[…] postępowcem i liberałem, bo tylko to konserwuje z przeszłości, co odpowiadateraźniejszości, bo wie, że społeczeństwo i naród odświeżać się musi wprowadzeniemdoń nowych myśli i nowych cywilizacyjnych czynników, że kto nie postępuje, tensię cofa — a każdy prawdziwie postępowy jest konserwatywnym, bo wie, że przyszłośćrozwijać można tylko z przeszłości, nawiązując do świetnych stron spuścizny i tradycjinarodowej” 33 .Wtórował mu prof. Leon Piniński, który zapewniał: „Przeciwnikami postępu niejesteśmy i nie okażemy się nimi w przyszłości, ale postęp pojmujemy bez przewrotu,reform chcemy, ale nie reform na oślep” 34 .Bez wątpienia Podolacy byli przeciwnikami wprowadzania „reform na oślep”. Wykazywalinieufność wobec nowości. Obawiali się tego, co nieprzewidywalne i niedostateczniezweryfikowane przez historię. Nie byli przeciwni przemianom społecznym(wręcz mieli świadomość ich nieuchronności), a jedynie pragnęli uniknąć zła, które30Dwa konserwatyzmy, „Czas” nr 3 z 5.01.1909 r.31M. Król, Stańczycy. Antologia myśli społecznej i politycznej konserwatystów krakowskich, Warszawa1985, s. 6.32A. Kosicka–Pajewska, op. cit., s. 17.33S. Starzyński, Po Sejmie, Lwów 1884, s. 11–12. Swoje wywody Starzyński wsparł cytatem PawłaPopiela, który miał kiedyś powiedzieć w Sejmie, że „jesteśmy konserwatystami, ale nie konserwatoramistarych dziur w mostach”.34M. Bobrzyński, op. cit., s. 123.– 11 –


Podolacymogą przynieść rewolucyjne zmiany. Szczególnie takie, które według nich godziły w ziemiaństwo,a co za tym idzie w Polskę.Jako konserwatyści podchodzili do wszelkich reform z rezerwą. Jak pisał Rayski:„Nie jest to duch reakcji, duch wstecznictwa, jest to po prostu duch zbyt przezornegokwietyzmu, który w każdej zmianie, w każdym więcej samoistnym kroku, przeraża sięjakimś złem, jakimś gorszym nieokreślonym i zarzekając się żywszego ruchu, stoi namiejscu jak posąg z napisem: Spokojność pierwszym obowiązkiem obywatela” 35 . I onitemu obowiązkowi się poddawali.Dorobek z zakresu myśli politycznej Podolaków ustępuje co prawda dorobkowikonserwatystów krakowskich, jest jednak znaczący. „I tam rozwijała się głęboka myślpolityczna” — przyznaje Aleksandra Kosicka–Pajewska 36 , choć nie wyciąga z tego stwierdzeniazbyt daleko idących wniosków. Warto w tym miejscu przywołać opinię związanegoze stańczykami Marszałka krajowego hr. Stanisława Badeniego, który stwierdziłw 1904 r., że dwaj czołowi Podolacy — Grocholski i Jaworski — „umieli nie tylko przewodzić,ale umieli kraj politycznie wyrobić, umieli stworzyć szkołę polityczną, umielipozostawić i przekazać tradycję” 37 . A zatem, według tego konserwatysty krakowskiego,także konkurencja potrafiła stworzyć konserwatywną szkołę politycznego myślenia, któraz czasem sama stała się tradycją.Nie jest winą tylko Feldmana i jego ideowych oraz intelektualnych spadkobierców,że mamy niepełny i fałszywy obraz Podolaków. Sporo zamieszania wokół tego obozu politycznego,ze względu na różne jego odcienie i wolty poszczególnych polityków (częstezmiany barw politycznych, szczególnie w ostatniej fazie autonomii), było w okresie imwspółczesnym. Nie ułatwiało to późniejszym badaczom wypracowania jednoznacznegopoglądu o Podolakach. Poza tym właściwie do końca autonomii pojawiały się błędne informacjena temat przyporządkowania poszczególnych polityków do konkretnych stronnictw.Mylono także same stronnictwa, szczególnie zachowawcze i nie potrafiono ustalićliczby ich posłów. Jak częste było to zjawisko, niech świadczy notatka „Czasu” z 1913 r.o tym że: „dzienniki stale mieszają konserwatywny klub prawicy sejmowej, liczący ok. 70posłów i zasiadający pod przewodnictwem posła Abrahamowicza, z Klubem Centrum,liczącym ok. 17 członków i mającym swój organ w «Gazecie Narodowej»” 38 .Autor niniejszego opracowania postawił przed sobą kilka celów. Przede wszystkimchciałby przybliżyć prawdziwy i w miarę całościowy, choć ze względu na charakter pracywciąż pobieżny, obraz podolackiego obozu politycznego; jego różne oblicza i głównezmagania w okresie autonomii galicyjskiej. Oczywiście obraz ten, jeśli ma być czytelny,musi być umiejscowiony w konkretnej sytuacji politycznej, ustrojowej, społecznej i narodowościowejGalicji. Nie może pomijać relacji Podolaków z innymi stronnictwami,a szczególnie z konkurencyjną partią krakowską.35T. Rayski, Stronnictwa w Radzie Państwa i polityka Koła Polskiego, Lwów 1882, s. 34.36A. Kosicka–Pajewska, op. cit., s. 17.37„Gazeta Narodowa” nr 247 z 28.10.1904 r.38„Czas” nr 113 z 8.03.1913 r.– 12 –


PodolacyNiewiele jest szerszych źródeł odnoszących się do genezy i pierwszych lat funkcjonowaniapolitycznego obozu podolskiego. Oczywiście takim źródłem może być prasagalicyjska doby autonomicznej, w tym: urzędowa „Gazeta Lwowska” (ukazująca się od1811 r.), krakowski „Czas” (od 1848 r.), lwowska „Gazeta Narodowa” (od 1862 r.),lwowski „Dziennik Polski” (od 1869 r.), krakowski „Kraj” (od 1869 r.), w którymKazimierz Chłędowski zamieszczał swoje satyryczne sylwetki polityków galicyjskich,a także krakowski miesięcznik „Przegląd Polski” (od 1866 r.). Ważne informacje możnaodnaleźć w prywatnej korespondencji ówczesnych luminarzy sceny politycznej, jakrównież m.in. w publikacjach samych polityków: Jerzego Czartoryskiego 39 , FlorianaZiemiałkowskiego 40 i Mikołaja Zyblikiewicza 41 , oraz komentatorów ówczesnego życiapolitycznego: Chłędowskiego 42 , Franciszka Ksawerego d’Abancourta 43 czy Jana Lama 44 .Ze współczesnych autorów należy wskazać na opracowanie Retta R. Ludwikowskiego 45 .Ale prawdopodobnie najpełniej opisał ówczesne stosunki i zmagania polityczne we Lwowiei Wiedniu Stanisław Pijaj 46 .Z drugiego okresu, gdy frakcje polityczne były dobrze zorganizowane w klubachsejmowych, jest nieco więcej materiałów źródłowych i opracowań odnoszących się bezpośredniodo stronnictw sejmowych. Oczywiście nadal podstawowym źródłem pozostajeprasa galicyjska, szczególnie „Czas” i „Gazeta Narodowa”, ale także „Gazeta Lwowska”i „Nowa Reforma”, które to tytuły były nie tylko świadkami, lecz także aktywnymi komentatoramiówczesnych zmagań politycznych. Spośród komentatorów prac sejmowychi ówczesnej polityki najbardziej wartościowe prace wyszły spod piór: Stanisława Tarnowskiego47 , Stanisława Starzyńskiego 48 i Józefa Szujskiego 49 . Cykl artykułów o Sejmie opublikowałtakże Wojciech Dzieduszycki 50 . Powstały też cztery szersze opracowania poświęconeówczesnym ruchom politycznym, których autorami byli: Lesław Boroński 51 , Jan39J. Czartoryski, Przed Sejmem 1869, Lwów 1869; O polityce polskiej w Austryi, Lwów 1971.40F. Ziemiałkowski, Z teki mameluka galicyjskiego, Lipsk 1871; Pamiętniki, Kraków 1904.41M. Zyblikiewicz, Kilka myśli politycznych, Lwów 1887.42K. Chłędowski (Ignotus), Walka z centralizmem Galicji, [w:] „Ateneum” 1881, z. I; Rezolucja galicyjska,[w:] „Ateneum” 1881, z. II; Z przeszłości naszej i obcej, Lwów 1935 oraz Pamiętniki, t. I: Galicja(1843–1880), Wrocław 1951.43F. K. d’Abancourt, Era konstytucyjna austro–węgierskiej monarchii od 1848 do 1881 r., Kraków 1881.44J. Lam, Kroniki lwowskie, Lwów 1874.45R. R. Ludwikowski, op. cit.46S. Pijaj, Memoriał Agenora Gołuchowskiego z września 1868 r. (Przyczynek do dziejów polityki polskiejw Austrii w okresie starań Galicji o autonomię), [w:] Węgry–Polska w Europie Środkowej. Historia — Literatura,Kraków 1997; Między polskim patriotyzmem a habsburskim lojalizmem. Polacy wobec przemianustrojowych monarchii habsburskiej (1866–1871), Kraków 2002.47S. Tarnowski, Z doświadczeń i rozmyślań, Kraków 1891; Studya polityczne, t. II, Kraków 1895.48S. Starzyński, op. cit.; Sesya Sejmu galicyjskiego w 1884 r., Lwów 1885; Sejm galicyjski roku 1885/6,Lwów 1887; Sesya sejmowa 1886/7, Lwów 1887.49J. Szujski, List o ostatniej sesji Sejmu galicyjskiego, Kraków 1881.50W. Dzieduszycki, Listy o sejmie, „Gazeta Narodowa”, nry 126–132 z 1893 r.51L. Boroński, O Sejmie i wyborach do Sejmu, Lwów 1889.– 13 –


PodolacyTrzecieski 52 , przywołany wcześniej Wilhelm Feldman 53 i Alfred Wysocki 54 . Sporo wiadomościna temat tego i poprzedniego okresu znajdziemy w biograficznej pracy StefanaKieniewicza o księciu Adamie Sapieże 55 .O trzecim okresie, w którym podjęto próbę budowania nowoczesnego stronnictwapodolackiego, informacje zawdzięczamy — obok tradycyjnie krytycznego wobecPodolaków „Czasu” — nowym tytułom: chrześcijańsko–społecznemu „Głosowi Narodu”(ukazywał się od 1893 r.), „Słowu Polskiemu” (od 1895, w 1902 r. przejęte przezdemokratów narodowych) i endeckiej „Rzeczpospolitej” (od 1909 r.). Jednak główneinformacje pochodzą z „Gazety Narodowej”, która w 1911 r. stała się oficjalnym organemPodolaków. Informacje na temat aktualnych wydarzeń politycznych odnajdujemyrównież w niezwykle barwnych, ale też subiektywnych pamiętnikach Michała Bobrzyńskiego56 i wspomnieniach innych ówczesnych polityków: Stanisława Grabskiego 57 , StanisławaGłąbińskiego 58 czy Jana Stapińskiego 59 . Niestety, Podolacy nie zostawili po sobiepamiętników (wspomnienia Leona Bilińskiego koncentrują się na jego działalności wiedeńskiej60 ). Spośród współczesnych autorów sporo informacji o Podolakach przekazujeJózef Buszko 61 , choć ze względu na powielanie schematów Feldmana i czas powstaniapracy należy traktować ją jako źródło drugorzędne, a także Adam Wątor 62 , który chybanajpełniej opisał działania Podolaków w ostatnich latach przed I wojną światową.Nie ma żadnej partii bez liderów, działaczy i zwolenników. Na dzieje konserwatywnegoobozu wschodniogalicyjskiego, przez cały okres jego funkcjonowania w różnychodsłonach „partyjnych”, nakładają się historie poszczególnych polityków podolskich,którzy często silną osobowością determinowali swoje środowisko polityczne i w znacznejmierze kształtowali życie polityczne Galicji. Poprzez sylwetki polityczne Podolaków, zaprezentowanew niniejszej pracy, autor chciałby pokazać ich poglądy (najlepiej widocznew żywych wystąpieniach sejmowych), dojrzałą myśl polityczną (przeważnie prezentowanąw publikacjach książkowych i broszurach politycznych) oraz szeroką publiczną działalnośćwyciskającą głębokie piętno na życiu i sprawach Galicji. Ich zmagania w SejmieKrajowym i parlamencie wiedeńskim stały się pretekstem do przedstawienia najważniejszychspraw i problemów zajmujących Polaków — poddanych cesarza austriackiego— w okresie autonomii galicyjskiej. Sylwetki mają także pokazać wkład Podolakóww rozwój Galicji.52J. Trzecieski, O stronnictwach sejmowych, Kraków 1900.53W. Feldman, Stronnictwa i programy polityczne w Galicji 1846–1906, t. I, op. cit.54A. Wysocki, Stronnictwa polskie w Galicji, „Przewodnik Naukowy i Literacki” 1912, t. XL.55S. Kieniewicz, Adam Sapieha 1828–1903, Warszawa 1993.56M. Bobrzyński, op. cit.57S. Grabski, Pamiętniki, t. I–II, Warszawa 1989.58S. Głąbiński, Wspomnienia polityczne, Pelplin 1939.59J. Stapiński, Pamiętnik, Warszawa 1959.60L. Biliński, Wspomnienia i dokumenty, Warszawa 1924.61J. Buszko, Sejmowa reforma wyborcza w latach 1905–1914, op. cit.62A. Wątor, Ziemianin–polityk Tadeusz Cieński 1856–1925. Z dziejów konserwatyzmu wschodnio–galicyjskiego,Szczecin 1997; zob. też: Galicyjska Rada Narodowa w latach 1907–1914, Szczecin 2000.– 14 –


PodolacyWspółczesny badacz obozu politycznego ziemian Galicji Wschodniej, nawet pozbawionyuprzedzeń do tego środowiska ideowo–politycznego, natrafia na trudnościi niekiedy ma dylematy, jak zakwalifikować niektórych konserwatywnych polityków galicyjskich.W Sejmie Krajowym zasiadali liczni szlacheccy posłowie tego obozu, a takżeposłowie co do których nie było wątpliwości, że choć pochodzą z Galicji Wschodniej, tonależą do stronnictwa krakowskiego lub — w ostatnim okresie autonomii — do NarodowejDemokracji. Chyba najbardziej znanym przykładem ziemianina z tej części kraju,który zrobił karierę wśród stańczyków, był premier rządu wiedeńskiego hr. KazimierzBadeni, zupełnie nie utożsamiający się z polityką podolską 63 . Z kolei hr. AleksanderSkarbek zdecydowanie identyfikował się z endecją.Różnymi ścieżkami podążali politycy galicyjscy. Karol Dzieduszycki, zanim trafiłdo obozu podolskiego, był związany z demokratami. Podobnie Leon Biliński, którychoć krytykował stańczyków 64 , czynił to z pozycji członka „klubu postępowego”. JulianCzerkawski, zanim związał się z konserwatystami wschodniogalicyjskimi, nazywany był„lwowskim stańczykiem”. Podobnie swoją karierę polityczną w partii krakowskiej zaczynałpóźniejszy Podolak Stanisław Stadnicki. W stańczykowskim Klubie Reformy działalim.in. hr. Mieczysław Rey i hr. Józef Męciński, by ostatecznie odnaleźć się w podolackimKlubie Centrum (Środka). Ale były również przejścia w drugą stronę. Po wielu latachdziałalności politycznej w stronnictwie podolskim hr. Szczęsny Koziebrodzki „na starość”przeszedł do obozu stańczykowskiego, choć nie był już w nim aktywny. Mentalniepozostał Podolakiem.Byli tacy politycy ze wschodu kraju, co do których pozostały znaki zapytania dotycząceich przynależności „partyjnej”. Chyba najbardziej wyrazistym przykładem jestpostać Jana Kantego Steczkowskiego — dziedzicznego członka Izby Panów (powołanegoprzez cesarza w maju 1917 r.) i premiera rządu Rady Regencyjnej Królestwa Polskiego(od 4 kwietnia do 23 października 1918 r.).Autorzy jego biogramu w Polskim słowniku biograficznym: Tomasz Latos i WłodzimierzSuleja, w komentarzu do wydarzeń z 1907 r. stwierdzają, że „prawdopodobnie[podkreślenie moje — A. G.] wtedy został S. członkiem utworzonego t.r.Stronnictwa Prawicy Narodowej” 65 , które było emanacją polityczną krakowskich konserwatystów,ale skupiało także pewną grupę Podolaków. Andrzej Żor — autor biografiiSteczkowskiego — zwrócił uwagę na fakt, że jego bohater studiował na UniwersytecieJagiellońskim, a więc jego wykładowcami i autorytetami musieli być tacy stańczycy, jakprof. Michał Bobrzyński i prof. Stanisław Tarnowski. W takim razie wydało mu siępewne, że Steczkowski „z nimi związał swoje polityczne losy”. Ale zarazem, jeśli cho-63S. Kieniewicz, Adam Sapieha 1828–1903, Warszawa 1993, s. 338.64L. Biliński, Znamiona polityki narodowej i krajowej tak zwanych „Stańczyków”, Kraków 1882. W dalszychlatach Biliński działał głównie jako poseł „dziki”. Skutecznie lawirował między Podolakamii panami krakowskimi, w kraju idąc bardziej z pierwszymi, a w Wiedniu częściej z drugimi. Dopieroszczegółowe badania powiązań towarzysko–politycznych Bilińskiego pozwoliły na przyporządkowaniego do konserwatystów wschodniogalicyjskich.65PSB, t. XLII, s. 105.– 15 –


Podolacydzi o powstanie i działalność Stronnictwa Prawicy Narodowej, przyznaje, że „o samymSteczkowskim głucho [podkreślenie moje — A. G.]” 66 .Istnieją przesłanki, że w okresie autonomii galicyjskiej Steczkowski był związanyz Podolakami (na pewno przed rokiem 1907). Ów działacz był przede wszystkim właścicielemmajątku Kopaczyce (powiat horodelski), położonego w głębokiej wschodniejGalicji. Był również od 1902 r. członkiem lwowskiej Rady Powiatowej z grupy większejwłasności, a w latach 1905–1909 radnym Rady Powiatowej w Horodence (także z grupywiększej własności). Wiadomo, że na wschodzie Galicji Steczkowski mógł ubiegać sięo mandaty przedstawicielskie z grupy większej własności wyłącznie za pośrednictwemrekomendacji stronnictwa Podolaków. Nie mógłby zasiadać także we władzach TowarzystwaKółek Rolniczych we Lwowie, która to organizacja była zdominowana przez Podolaków,bez ich rekomendacji. Konserwatyści wschodniogalicyjscy zazdrośnie strzegliswoich wpływów w tym ważnym dla nich stowarzyszeniu.Niektórzy politycy współcześni Steczkowskiemu, choć ich opinie i świadectwa niesą spójne, nie łączą go ani ze stańczykami, ani z Podolakami. Stanisław Dzierzbicki,współpracownik Steczkowskiego w Radzie Regencyjnej, w związku z wydarzeniamize stycznia 1916 r. wymienia swojego późniejszego pryncypała jako jednego z przedstawicielistronnictwa ludowców–piastowców 67 . Z kolei polityk endecki Stanisław Głąbiński,zazwyczaj dobrze poinformowany, we Wspomnieniach politycznych pisze, że Steczkowskito „człowiek apolityczny” 68 . Co znaczy, że nie należał do żadnej partii. Być możewówczas już nie należał, być może formalnie nie należał nigdy, ale mógł mieć wcześniejsilne powiązania osobiste z którymś ze stronnictw konserwatywnych. Ponieważ trudnostwierdzić z całą pewnością, że Steczkowski był formalnie związany z Podolakami, jegosylwetka nie może znaleźć się w niniejszym opracowaniu.Dwa podstawowe kryteria przydatne do określenia przedstawicieli tego obozu politycznegoto miejsce ich zamieszkania — majątki ziemskie położone w szeroko rozumianejGalicji Wschodniej i konserwatywne poglądy. Dalszymi kryteriami będą deklaracjeprzynależności do konkretnych stronnictw ze strony poszczególnych politykówi faktyczne w nich działanie. Oczywiście miały także znaczenie powiązania rodzinnei środowiskowe, opinie innych ówczesnych działaczy politycznych i komentatorów życiapolitycznego Galicji, a wreszcie jednoznaczne stwierdzenia klasyfikujące zawarte w pracachpóźniejszych badaczy.W wielu przypadkach pierwsze wskazówki można było znaleźć w biogramach zawartychw Polskim słowniku biograficznym. Poważne źródło stanowią biogramy opracowaneprzez Stanisława Koźmiana 69 , Tadeusza Rybkowskiego 70 , Ludwika Dębickiego 71 ,66A. Żor, Człowiek na wielu krzesłach. Jan Kanty Steczkowski 1882–1929, Toruń 2009, s. 40.67S. Dzierzbicki, Pamiętnik z lat wojny 1915–1918, Warszawa 1983, s. 110.68S. Głąbiński, op. cit., s. 341.69S. Koźmian, Reprezentacja kraju naszego w Radzie Państwa, Kraków 1879.70T. Rybkowski, Polscy członkowie Austryackiej Izby Panów i członkowie Koła Polskiego w Wiedniu.Album, Kraków 1892.71L. Dębicki, Portrety i sylwetki z dziewiętnastego stulecia, Kraków 1905–1906.– 16 –


PodolacyStanisława Rossowskiego 72 oraz Jerzego Sewera Dunin–Borkowskiego 73 , a w przypadkupolityków galicyjskich pochodzenia ormiańskiego — Ludwika Korwina 74 . Dużo informacjibiograficznych o poszczególnych politykach zostało zawartych we wspomnieniach,szczególnie w pamiętnikach Kazimierza Chłędowskiego, Michała Bobrzyńskiego i MarianaRosco–Bogdanowicza 75 . Odrębną grupę źródeł stanowiły nekrologi prasowe, wspomnieniai mowy pośmiertne wygłaszane w Sejmie Krajowym i na pogrzebach. Spośród współczesnychautorów należy przede wszystkim wskazać na: Romana Taborskiego 76 i Ryszarda Sadaja77 , a także na autorów biografii poszczególnych Podolaków (Tadeusz Cieński, hr. WojciechDzieduszycki i hr. Wacław Zaleski) oraz książąt Radziwiłłów 78 i Czartoryskich 79 .Autor zdaje sobie sprawę, że materiał źródłowy nie został całkowicie wykorzystany.Niemniej jego zakres pozwolił na wychwycenie charakterystycznych cech obozu politycznego,jakim byli Podolacy, a także na pokazanie ciągłości jego funkcjonowaniai ewolucji w okresie autonomii galicyjskiej. Opracowane sylwetki polityczne ziemiankonserwatywnych Galicji Wschodniej, wydają się reprezentatywne dla tego środowiska.Pokazują jego najwybitniejszych przedstawicieli, ale też polityków i działaczy społeczno–ekonomicznych z drugiego szeregu, którzy swoją codzienną pracą budowali ówczesnąpomyślność polskiego narodu pod zaborem austriackim, w stopniu nie mniejszym niżich bardziej znani i wpływowi koledzy.Praca może budzić niedosyt w kwestii uchwycenia syntezy myśli politycznej Podolaków,jednak przy opisie stronnictwa podolskiego i przy tworzeniu sylwetek autor nie miałaspiracji, żeby wyczerpać temat. Zresztą charakter niniejszego opracowania i przyjęta konwencjanie dawały możliwości napisania tak potrzebnej monografii Podolaków. Praca bowiemnie jest jednolitą książką, lecz w zasadzie zbiorem powiązanych ze sobą tematycznieszkiców. Przy tym pierwsza część pracy jest opatrzona przypisami i ma wymiar naukowy,gdy stanowiące drugą część pracy sylwetki polityczne są pozbawione przypisów. Pierwotniew większości ukazały się, jako krótsze teksty, w „Kurierze Galicyjskim”.Spadkobiercy tradycji szlacheckiejPodolacy historycznie związani są z wielką własnością ziemską, tak zwanymi gruntamidominikalnymi (od dominium), zwanymi też dobrami tabularnymi 80 . W Galicji72St. Rossowski (Monokl), Wizerunki sejmowe. Ludzie i sprawy, Lwów 1903.73J. S. Dunin–Borkowski, Genealogie żyjących utytułowanych rodów polskich, Lwów 1895; Almanachbłękitny: genealogia żyjących rodów polskich, Lwów–Warszawa 1908.74L. Korwin, Ormiańskie rody szlacheckie, Kraków 1934.75M. Rosco–Bogdanowicz, Wspomnienia, t. I–II, Kraków 1959.76R. Taborski, Polacy w Wiedniu, Wrocław 1992.77R. Sadaj, Kto był kim w Galicji i Lodomerii czyli najkrótsza historia tej krainy, Kraków 1993.78S. Mackiewicz, Dom Radziwiłłów, Warszawa 1990.79J. Zdrada, Zmierzch Czartoryskich, Warszawa 1969.80Z dobrami tabularnymi dawniej połączone było prawo sprawowania jurysdykcji patrymonialnej,a po zaborze tych ziem Rzeczypospolitej przez Austrię zostały one wpisane do tzw. tabuli krajowej.– 17 –


Podolacyw 1890 r. było czterdziestu pięciu latyfundystów, z których każdy posiadał po 10 tys.i więcej mórg. Niektórzy posiadacze średnich majątków na skutek kryzysu zostali zmuszenido odsprzedania niewielkich części gruntów, ale najwięksi latyfundyści trzymali sięmocno i nawet powiększali swój stan posiadania. W roku 1889 aż 40,3 proc. gruntóww Galicji Wschodniej należało do wielkich posiadaczy narodowości polskiej. Do roku1912 procent ten spadł, na skutek parcelacji wielkich majątków, do 37,8 proc. Na początkuery konstytucyjnej w rękach przedstawicieli wielkiej własności znajdowało sięok. 90 proc. lasów, podczas gdy przed I wojną światową — ok. 80 proc.Domeną wielkiej własności (łącznie niespełna 2,5 tys. właścicieli), która oddawałaswoje głosy w I kurii, pozostawały Podkarpacie oraz Podole. Największe kompleksywłasności dominialnej znajdowały się w powiatach stryjeńskim i stanisławowskim, niecomniejsze w złoczowskim i żółkiewskim, średnie w czortkowskim i lwowskim, a najmniejszew wadowickim, sądeckim i krakowskim.Rola tych majątków była dla Galicji ogromna. Jeśli pomimo wysokich podatkówgalicyjskie rolnictwo rozwijało się, zawdzięczało to, w znacznej mierze, wielkiej własnościgospodarującej na dobrych glebach; ziemia galicyjskiego Podola należała bowiem donajlepszych w Europie. To właściciele majątków dominialnych, a zatem głównie Podolacy,rozpowszechniali w kraju udoskonalone narzędzia i maszyny rolnicze, a także nowinkigospodarskie z zagranicy. Należały do nich nowe metody poprawiania ras zwierząthodowlanych i lepsze nasiona. W większej własności wprowadzono w pierwszej kolejnościracjonalne płodozmiany. Już w latach 60. i 70. XIX w. większa własność produkowałaprawie wszystkie zboża i inne produkty wywożone za granicę. Poza tym zatrudniałaprzez najem połowę ludności wiejskiej 81 .Obok wielkich posiadaczy ziemskich Galicję Wschodnią zamieszkiwała drobnaszlachta, posiadająca mniejsze i całkiem małe majątki (zaliczane często do gruntów rustykalnych,a więc chłopskich). To tak zwana szlachta zagrodowa, nie mniej (a czasembardziej) konserwatywna w poglądach od swoich wielkopańskich braci. Jak zauważyłWilhelm Feldman, tym razem całkiem słusznie, „szlachcic podolski trzymał się twardokonserwatyzmu podolskiego” 82 .Jeszcze na przełomie XIX i XX w. szlachta zagrodowa zachowywała znacznąodrębność obyczajową, która polegała na dumnym odseparowaniu się od ludnościchłopskiej. Przejawiało się to — jak pisze Krzysztof Ślusarek — „odrębnym ubiorem,sposobem bycia, cechami charakteru, kultywowaniem przeszłości, odwoływa-81M. Marasse, O wolność parcelowania gruntów, „Przegląd Polski” z. IV, październik 1868, s. 104.82W. Feldman, Stronnictwa i programy polityczne w Galicji 1846–1906, t. I, op. cit., s. 231. W tejżepracy Feldman dość subiektywnie opisuje konserwatywny typ podolski. Według niego ten typ konserwatyzmuszlacheckiego jest „ślepy, zacięty, niechętny wszelkim nowinkom, płynącym z Zachodui zakusom reformatorskim”. Ponadto „wschodnio–galicyjski oznacza się zachowawczością więcej tępąi upiorną, a wojowniczość mu właściwa także należy do tradycji; instynkt przeważa nad inteligencją,temperament nad myślą polityczną” (s. 105). Stwierdza także, że „na kresach zamieszkała szlachta bardziejprzedsiębiorcza, ale mniej kulturalna, tu zmieszała się z wzbogaconymi i uszlachconymi rodamiormiańskimi, które dały jej sprytu we walce, ale znowu mało kultury uczuć” (s. 230).– 18 –


Podolacyniem się do szlacheckiego rodowodu, bezwzględnym zakazem zawierania związkówmałżeńskich z chłopkami” 83 . Jeśli chodzi o szlachtę zagrodową, głosującą w IV kurii,największe jej skupiska znajdowały się w rejonie czortkowsko–podolskim, w którymbyło ponad sto zaścianków (w każdym mieszkało ok. 40–70 osób pochodzenia szlacheckiego),a także w rejonie samborskim z 60 zaściankami (najludniejszymi w całejGalicji, ponieważ zamieszkiwało je ponad dwustu szlachciców). Takie było głównezaplecze społeczne i polityczne Podolaków, którzy jako rolnicy — jak pisał Sadaj —„byli ludźmi praktycznymi, bezpośrednimi w działaniu i ukierunkowanymi na swój,raczej niezbyt odległy cel” 84 .Ziemianie, jako spadkobiercy wiekowej tradycji rządów szlacheckich, wierzyli, żesprawy publiczne stanowią naturalną domenę ich działań. Tę wiarę podtrzymywała publicystykakonserwatywna, prezentująca wizję społeczeństwa organicznego, w którymziemiaństwu — utożsamionemu ze szlachecką „warstwą historyczną” — przypadała rolaprzewodnia, a obszar dworski pełnił funkcję ogniska kultury polskiej 85 . Jak pisał LesławBoroński w roku 1889, „stronnictwo konserwatywne jest zarazem arystokratycznym,chce bowiem, aby jak dawniej było, potomkowie pierwszych rodzin wyłącznie utrzymywalisię przy władzy i mniema, że ludzie nie pochodzący z dawnej szlachty, mniej mająpraw od potomków starych rodzin szlacheckich” 86 . Niewątpliwie tak właśnie myślałowielu konserwatystów wschodniogalicyjskich. „Staroszlachecką tradycję życia publicznegokontynuowali w różnym stopniu tradycjonaliści podolscy, lokalni przywódcy mocnozakorzenieni na gruncie swego powiatu dyktatorzy Pokucia czy Stanisławowa” 87 . Jak zauważakrytyczny wobec „szlachetczyzny” Ignacy Daszyński, wytworzył się „nowoczesnyprzywilej szlachty w radzie powiatowej, w Sejmie, w parlamencie, już nie pisany, nieumotywowany w ustawie, ale tradycyjny, towarzyski niejako. Żadna ustawa nie każenp. wybierać szlachcica na marszałka powiatu, ale przełamać tę tradycję, nawet w imięnajlepszych pobudek, jest czymś nieskończenie trudnym. To też 90% marszałków sąszlachcicami” 88 . Istotnie, ziemiaństwo galicyjskie czuło olbrzymią więź ze swoją warstwąspołeczną.83K. Ślusarek, Szlachta zagrodowa w Galicji 1772–1939, [w:] Galicja i jej dziedzictwo, t. II, Rzeszów1995, s. 117–118.84R. Sadaj, Kto był kim w Galicji i Lodomerii czyli najkrótsza historia tej krainy, Kraków 1993, s. 192.85M. Kruczkowska, Deputowani Koła Polskiego w Wiedniu w latach 1865–1879, [w:] Społeczeństwopolskie XVIII i XIX wieku. Studia o grupach elitarnych, red. J. Laskiewiczowa, t. VII, Warszawa1982, s. 228. Autorka zauważa, że „ziemiaństwo, jakkolwiek przekonane o swej zdatności jakowarstwy przewodniczej, nie lekceważyło bynajmniej znaczenia fachowości prawniczej i specjalizacjiadministracyjnej, gotowe było uznać potrzebę konsultowania ekspertów spoza grona ziemiańskiego”(s. 228).86L. Boroński, O Sejmie i wyborach do Sejmu, Lwów 1889, s. 63.87M. Kruczkowska, op. cit., s. 230.88I. Daszyński, Szlachetczyzna a odrodzenie Galicji, Lwów 1899, s. 13. W innym miejscu pisał Daszyński:„dość w Galicji nazywać się hrabią takim, czy owakim, aby wszędzie prym trzymać, czy w urzędzieprędzej awansować, czy dostać posadę, czy zwyciężyć przy wyborach, czy dostać koncesję” (s. 14).– 19 –


PodolacyPonadto, jak pisze Jerzy Chłopecki, kultura polska w Galicji była kulturą pańską —kulturą magnackiego pałacu i arystokratycznego salonu, szlacheckiego dworu oraz inteligenckiejkawiarni we Lwowie i Krakowie, ale także w większości innych galicyjskichmiast, mających wyraźnie polski (jeśli nie żydowski) charakter 89 . Nie ma wątpliwości,że szlachta polska od setek lat — składająca się z potomków dawnych kolonizatorówpolskich — była najsilniejszą warownią polskości w Galicji Wschodniej. Ziemianiewschodniogalicyjscy byli ważnym czynnikiem i nośnikiem kultury polskiej na zamieszkałychprzez siebie terenach, które czasem były określane jako „Dzikie Pola monarchiihabsburskiej, zabitą dechami prowincją tuż przy groźnej granicy państwa carów” 90 . Poprzezudział w życiu publicznym chcieli na tych terenach propagować kulturę polską, cow narodowościowych uwarunkowaniach Galicji Wschodniej nie było łatwe.Kwestie rusińska i włościańskaNależy pamiętać, że Podolacy to ziemianie reprezentujący polską własność ziemską,„jak wyspy rozrzuconą po morzu ludności ruskiej”. Polacy, którzy mieszkali przedewszystkim w miastach i na obszarach dworskich, według spisu ludności z 1910 r. stanowiliok. 39,7 proc. populacji na wschodzie kraju w stosunku do ok. 58,9 proc. Rusinów91 . Jak wynika ze spisu z roku 1902, w jednym powiecie wschodniej Galicji Polakówbyło 90 proc., w czterech kolejnych ponad 50 proc., w sześciu 40–50 proc., w dwunastu30–40 proc., w jedenastu 20–30 proc., w dalszych jedenastu zaledwie 10–20 proc.,a w pięciu mniej niż 5 proc. Polacy stanowili przeważnie klasę właścicieli ziemskich,urzędników i warstwę inteligencji. W większości dwór był polski i rzymskokatolicki,a wieś ukraińska i grekokatolicka, czy nawet prawosławna. Gmin wiejskich z przeważającąludnością polską było na wschodzie kraju niewiele 92 .Rusin stał się synonimem chłopa, a Polak synonimem pana. Jak pisał FranciszekBujak o Rusinach, to „społeczeństwo, dobijające się praw i stanowiska, społeczeństwo,złożone z jednolitej niemal masy niedostatecznie pod względem gospodarczym uposażonej,[które] musi hołdować polityce radykalnej. Trudno się spodziewać, aby kierownicypolityczni takiego społeczeństwa, nie mający z reguły ani szkoły, ani tradycji politycznej,słowem ludzie nowi pod względem kulturalnym i politycznym tak, jak sam naród,umieli się obywać bez gwałtu i brutalności w walce o swą świętą sprawę” 93 .89J. Chłopecki, Galicja — skrzyżowanie dróg, [w:] Galicja i jej dziedzictwo, t. II, Rzeszów 1995, s. 43.90M. Kłańska, Daleko od Wiednia. Galicja w oczach pisarzy niemieckojęzycznych 1772–1918, Kraków1991, s. 234.91W 1912 r. w skali całej Galicji Polacy stanowili ok. 58,6 proc., podczas gdy Rusini ok. 40,2 proc.Około dziesięciotysięczna grupa drobnej szlachty ukraińskiej pod względem społecznym nie różniłasię praktycznie niczym od chłopów.92H. Pachoński, Geografia Galicyi, Kraków 1912, s. 48–49.93F. Bujak, Galicya, t. I, Lwów 1908, s. 89.– 20 –


PodolacyTa postawa Rusinów musiała rzutować na zachowawcze poglądy ziemian wschodniogalicyjskichi ich nieprzychylny stosunek wobec ukraińskich nacjonalistów i radykałów.Według przywołanego już Bujaka, „obojętna bierność i bezczynność wobecpotężnego wzrostu ruchu narodowego Rusinów, skierowanego właśnie przeciw nami naszemu stanowisku w Galicji wschodniej, byłaby po prostu samobójstwem” 94 . Panowiekrakowscy nie potrafili tego zrozumieć i często nie chcieli wczuć się w sytuacjęPolaków z Galicji Wschodniej. Słusznie zauważył Michał Jaskólski: „Ten stan rzeczysprawiał, że dla konserwatysty wschodniogalicyjskiego była to kwestia jego egzystencji,a dla konserwatysty krakowskiego — stały element jego rachub politycznych” 95 . Dlategoznamienną wydaje się opinia lidera Narodowej Demokracji Romana Dmowskiego, którypisał, że polityka partii krakowskiej w kwestii rusińskiej „w żadnym wypadku nie jestkonserwatywna, a której my nie uważamy za narodową” 96 .W pierwszych latach autonomii galicyjskiej Podolacy przeważnie przyjmowali postawęnegacji problemów narodowościowych. Żydzi, choć stanowili odrębną grupę wyznaniowo–kulturowo–etniczną,przeważnie przyznawali się do narodowości polskiej, aleteż — w mniejszym stopniu — do ruskiej lub niemieckiej. Natomiast Rusini — w skrajnymujęciu — byli przez Podolaków postrzegani jako „szczep” nieposiadający własnejkultury, a zatem w całości będący częścią narodu polskiego 97 . Znane są kontrowersyjnesłowa posła hr. Leszka Borkowskiego, wypowiedziane w Sejmie w 1868 r., że „Rusi niema wcale, że Ruś to Polska, a co nie jest Polską, to Moskwa” 98 . Zatem w latach 50. i 60.dla wielu ziemian wschodniogalicyjskich Rusini byli sztucznym narodem. Zaliczano ichdo Polaków albo do Rosjan.Podejście takie wynikało również z faktu, że miejscowa szlachta pochodząca z RusiCzerwonej w ciągu wieków przynależności do kręgu kultury polskiej spolonizowała sięniemal całkowicie. Wytworzyła typ gente Ruthenus, natione Polonus. Niekiedy ludzie ci,pomimo wyznania unickiego lub nawet prawosławnego, uważali siebie za przedstawicieliRusi rozumianej jako integralna część narodu polskiego ukształtowanego w dawnejI Rzeczypospolitej. Należały do nich m.in. podolackie rody Cieńskich, Baworowskichczy Polanowskich, których członkowie często byli wybierani przez ruską ludność prowincjido ciał przedstawicielskich.Podolacy w latach 50. i 60. uważali, że konflikt narodowościowy we wschodniej Galicjito „intryga starej biurokracji, wpływ rubla i agitacji panslawistycznej”. Mieli sporo racji.Szczególnie niepokojący był „wpływ rubla” na tzw. świętojurców, których nie tylko oskarżanoo świadome hamowanie rozwoju autonomii galicyjskiej i sianie fermentu narodowego94Ibidem, s. 79.95M. Jaskólski, Kaduceus polski. Myśl polityczna konserwatystów krakowskich 1866–1934, Warszawa––Kraków 1990, s. 122.96R. Dmowski, Pisma, Upadek myśli konserwatywnej w Polsce, t. IV, Częstochowa 1938, s. 25–26.97Nazwa Rusini (niem. Ruthenen) była w monarchii habsburskiej do 1918 r. obowiązującym określeniemdla ukraińskiej grupy etnicznej. W Austro–Węgrzech poza Galicją mieszkali także na Bukowiniei w okręgach północno–wschodnich Węgier.98S. Kaczała, Polityka Polaków względem Rusinów, Lwów 1879, s. 306.– 21 –


Podolacyoraz społecznego na wschodzie kraju, lecz także o sympatie prorosyjskie i współpracę z Rosją;a nawet o dążenie do oderwania Galicji Wschodniej od Austrii. Hołowna Rada Ruska,utworzona przez Rusinów związanych z soborem św. Jura, domagała się respektowania prawnarodowych ludności ruskiej i podziału Galicji na Galicję Wschodnią z większością rusińskąi Galicję Zachodnią z większością polską. Byli oni uważani nie za odrębne „stronnictwo”,ale za „nieprzyjaciela zewnętrznego”, za „frakcję klerykalno–moskiewską”, z którą „nie matranzakcji ani zgody” 99 . Faktycznie, w latach 60., 70. i nawet 80. XIX w. stronnictwo moskalofilskieniemal niepodzielnie sprawowało rząd dusz rusińskich, a w wyborach do RadyPaństwa w 1873 r. zdobyło 16 mandatów. Dlatego w tamtym okresie było uważane zagłównego wroga mniejszości polsko–szlacheckiej w Galicji Wschodniej.Tymczasem w Krakowie tak tego nie postrzegano. Stańczycy w swoim liberalnympodejściu dawali moskalofilom prawo do formułowania żądań, których przynajmniejczęściowe spełnienie miało stępić ostrze ich antypolskiej polityki i odciągnąć od Rosji.„Nie stykając się bezpośrednio z świętojurcami mieli oni przekonanie, że dając Rusinomrozmaite koncesje, nie byłoby trudnym zwrócić ich z dróg panrosyjskich. Panowie ci sięw tej mierze mylili, jak w wielu innych sprawach tyczących Galicji Wschodniej, a gdyprzez dłuższą pracę w sejmie stosunkom tym się lepiej przypatrzyli, zmienili w wielu rzeczachswoją opinię” — pisał o ich polityce Chłędowski 100 . Również Podolacy z czasemzweryfikowali swoje podejście do Rusinów, w tym do moskalofili.Od lat 80. stronnictwo starorusinów powoli przechodziło do defensywy, bowiemw ostatniej ćwierci XIX w. nastąpił wzrost świadomości narodowej Rusinów i zacząłrozwijać się obóz ukrainofilski, stojący na gruncie narodowej odrębności od Polakówi Rosjan. „Ukrainofile, nazywający się narodowcami, rozwijają coraz energiczniejsządziałalność literacką i oświatową, choć i liczebnie i zwłaszcza pod względem zasobówmaterialnych ustępują dość długo moskalofilom” 101 .Decydujący był tu rok 1885, w którym powstała Rada Narodowa, instytucja skupiającanarodowców i mająca stanowić przeciwwagę dla moskalofilskiej Rady Ruskiej.W kolejnych latach ukraińscy narodowcy zaczęli brać górę nad moskalofilami, którzystracili możliwość odgrywania poważnej roli politycznej. W związku z powyższym —jak pisał Czesław Partacz — część Podolaków zaczęła tolerować, a nawet popierać ruchmoskalofilski, coraz częściej nazywamy rusofilskim. Głównie „ze względu na jego konserwatywnezabarwienie społeczne. Podolaków bardziej niepokoił silniejszy i społeczniebardziej radykalny ruch narodowców i nowo powstała partia radykalna” 102 .Organizacje rusińskie o zabarwieniu narodowym powiększały swoje wpływy takżedlatego, że w 1888 r. stanowisko Namiestnika objął związany ze stańczykami KazimierzBadeni. „Nowy namiestnik — w odróżnieniu od swoich poprzedników związanychz konserwatystami wschodnio–galicyjskimi — miał zamiar prowadzić bardziej elastycz-99W sprawie wyborczej, „Gazeta Narodowa” nr 7 z 9.01.1867 r.100K. Chłędowski, Z przeszłości naszej i obcej, Lwów 1935, s. 265.101L. Wasilewski, Ukraińska sprawa narodowa w jej rozwoju historycznym, Warszawa 1925, s. 62.102C. Partacz, Od Badeniego do Potockiego. Stosunki polsko–ukraińskie w Galicji w latach 1888–1908,Toruń 1997, s. 46.– 22 –


Podolacyną politykę w kwestii ukraińskiej. Zdając sobie sprawę z zainteresowania Wiednia tąkwestią, skłonny był pójść na pewne ustępstwa wobec narodowców. Badeni liczył równocześnie,iż w ten sposób wyruguje moskalofilów z życia politycznego” 103 .Namiestnik doprowadził do ugody polsko–ukraińskiej, zwanej „nową erą”. Wywołałaona jednak niezadowolenie Podolaków, którzy obawiali się, że w jej następstwiezostaną poczynione daleko idące koncesje polityczne dla Rusinów–narodowców. Jejowocem było poparcie administracji namiestniczej dla kandydatów ukraińskich w wyborachdo Rady Państwa w 1891 r. W efekcie polityki Badeniego, ku zadowoleniu rząduwiedeńskiego, nie został wybrany żaden kandydat moskalofilski 104 . Posunięcia Badeniegobyły realizacją szerszej koncepcji polityków krakowskich, którzy traktowali Rusinówjako niemal równorzędnych partnerów i tym samym chcieli ich pozyskać dla swojejliberalnej polityki i dla rządu centralnego. Dlatego uznawali odrębność ich praw narodowychi ustępowali w kwestii żądań politycznych.Wektor polityki polskiej wobec Rusinów został ponownie przestawiony w 1898 r.— wraz z powołaniem na namiestnika Podolaka hr. Leona Pinińskiego, który z koleiwspierał moskalofilów 105 . „Sądził on — pisał Czesław Partacz — że uda się doprowadzićdo porozumienia konserwatywnych moskalofilów i konserwatystów wschodniogalicyjskich,w celu skutecznego zahamowania coraz silniejszego i coraz więcej żądającego ruchunarodowego” 106 .Należy zauważyć, że od końca XIX w. polityka rządu austriackiego była nie tylkodwuznaczna wobec Rusinów i Polaków, lecz także coraz bardziej ukierunkowana nazbliżenie z Cesarstwem Niemieckim. To spotkało się z negatywną oceną Podolakówobawiających się dominacji silniejszego partnera. Tymczasem rząd rosyjski coraz intensywniejzwalczał rozwijający się w granicach Rosji ukraiński ruch narodowy. Wywołałtym pewne sympatie u konserwatystów wschodniogalicyjskich, którzy zaczęli skłaniaćsię do ugody monarchii habsburskiej z państwem carów i postulowali poprawęstosunków austro–węgiersko–rosyjskich. Zatem tendencje prorosyjskie wśród Podolakówwystępowały nie tylko z powodu walki z tym samym wrogiem — ruchem ukraińskim.„Tendencji prorosyjskich występujących wśród konserwatystów wschodniogalicyjskich[…] nie można, podobnie jak podczas rewolucji, przypisywać wyłącznieantyukraińskiemu stanowisku caratu. Wyrażały one również alternatywę dla politykizagranicznej monarchii habsburskiej, aby zapobiec procesowi uzależniania się jej od103J. Gruchała, Rząd austriacki i polskie stronnictwa polityczne w Galicji wobec kwestii ukraińskiej(1890–1914), op. cit., s. 35.104Władze austriackie, biorące pod uwagę konflikt z Rosją, uważały starorusinów za agenturę moskiewską,co w znacznej mierze było prawdą, biorąc pod uwagę finansowe wsparcie rządu rosyjskiegodla organizacji moskalofilskich.105W styczniu 1900 r. działacze obozu moskalofilskiego powołali stronnictwo polityczne — PartięRusko–Narodową, która poddała ostrej krytyce radykalny program polityczny ukraińskich narodowychdemokratów, skupionych od 1899 r. w Stronnictwie Narodowo–Demokratycznym.106C. Partacz, op. cit., s. 111.– 23 –


PodolacyNiemiec” 107 . Poza tym w sposób naturalny zbliżały ich do moskalofilów, którzy odrzucalisamodzielność narodową Rusinów.Pod koniec XIX w. moskalofile reprezentowali poglądy zachowawcze, byli przeciwnikamirozwiązań demokratycznych w prawie wyborczym i sprzeciwiali się rozbudowiesieci szkół z ukraińskim językiem wykładowym, gdyż nie życzyli sobie, aby ich dzieciuczyły się w „języku pastuchów” 108 . Przede wszystkim jednak potępili strajki rusińskiejludności chłopskiej w Galicji Wschodniej, które w roku 1902 swoim zasięgiemobjęły 28 powiatów, w tym Zbaraż, Tarnopol, Skałat, Trembowlę, Czortków, Buczaczi Zaleszczyki.Jeżeli w czerwcu 1902 r. pierwsze strajki wybuchały przeważnie spontaniczniei miały podłoże ekonomiczne, to później coraz częściej były owocem agitacji radykałówi nacjonalistów ukraińskich (m.in. studentów ukraińskiego pochodzenia 109 ). Pod ichwpływem zaczęło dochodzić do „awantur strajkowych” i gwałtów, tłumnego obleganiadworów przez chłopów uzbrojonych w kije, napadów na sprowadzanych robotników,niszczenia zżętego zboża, czy też gróźb pobicia lub podpalenia 110 . Doliczono się 440aresztowanych rusińskich chłopów i agitatorów, z których 350 miało sprawy karne.Kiedy strajki nabrały politycznego charakteru, moskalofilska Rada Ruska stanęła postronie polskich dworów. Wydała specjalną odezwę do chłopów–Rusinów, w której potępionostrajki i określono je jako „szalbierczą robotę socjalistów rozmaitych odcieni” 111 .Jednocześnie Rada wzywała chłopów, by nie dawali posłuchu agitatorom socjalistycznymi radykałom 112 .Sytuacja międzynarodowa, konserwatywne poglądy moskalofilów i ich nieprzejednanapostawa wobec Rusinów–radykałów i nacjonalistów wywołały „szczery ku moskalofilomafekt w stronnictwach polskich: konserwatywnym [podolskim — przyp. A. G.]i narodowo–demokratycznym; niejednokrotnie też kokietują one z moskalofilami w chęciużycia ich przeciw narodowcom i radykałom” — pisał w 1907 r. Wilhelm Feldman 113 .Nie można mówić tu o sympatii, ale interesie politycznym, który nakazywał Podolakomi endekom tolerować „umiarkowanych moskalofilów”. Ci ostatni nie byli jawnie proro-107J. Gruchała, Stosunek polityków galicyjskich do Rosji i neoslawizmu (1905–1909), [w:] „Dzieje Najnowsze”z. 4 z 1980 r., s. 10. W przeciwieństwie do Podolaków konserwatyści krakowscy nie wierzyliw możliwość sojuszu monarchii Habsburgów z monarchią Romanowów, a wszelkie tego typu postulatytraktowali jako zagrożenie dla dobrych relacji z rządem wiedeńskim, co szczególnie mogło miećmiejsce po aneksji przez Austro–Węgry Bośni i Hercegowiny w październiku 1908 r., którą przeprowadzonoprzy zdecydowanym sprzeciwie Rosji.108„Gazeta Narodowa” nr 173 z 8.07.1902 r.109Dawid Abrahamowicz ustalił, że z funduszu akademickiego ukraińscy studenci wydali 17 806koron na agitację strajkową („Gazeta Narodowa” nr 190 z 27.07.1902 r.).110C. Partacz, op. cit., s. 117.111„Gazeta Narodowa” nr 196 z 4.08.1902 r. Główna przyczyna strajków leżała w konflikcie ekonomicznymi społecznym między dworem polskim a wsią rusińską, ale ukraińscy narodowcy i radykałowiestarali się nadać im charakter konfliktu narodowościowego.112W. Najdus, Szkice z historii Galicji, t. I, Warszawa 1958, s. 273.113W. Feldman, Stronnictwa i programy polityczne Galicji 1846–1906, op. cit., s. 345.– 24 –


Podolacysyjscy i antypolscy, a zatem nie postulowali usunięcia Lachów za San i podziału Galicjina część polską i rusińską. Podolacy niejednokrotnie popierali w wyborach kandydatówmoskalofilskich konkurujących o głosy plebejskie z ukraińskimi kandydatami narodowymiw okręgach z przeważającą ludnością ruską 114 .Trzeba przyznać, że moskalofile mający świadomość swojej słabości sami chcielipodjąć współpracę z Podolakami „bez agitacji i nienawiści”. Aby pozyskać przychylnośćpolskich polityków, przywódcy moskalofilów nie tylko unikali w tym czasie wystąpieńrusofilskich, lecz także podejmowali krytykę caratu na ziemiach polskich. Ponadto —jak pisał Czesław Partacz — kiedy szukali oparcia u wschodniogalicyjskich ziemian,„ukazywali swoje konserwatywne poglądy, potępiając jednocześnie tendencje polityczno–ekonomicznenarodowców i radykałów. Podkreślali swoją wolę zgodnego współżyciaz narodem polskim” 115 .W celu uwiarygodnienia własnego wizerunku i uzyskania poparcia dla własnychkandydatów administracji polskiej, w wyborach sejmowych w 1908 r. rzucili hasło, abyich zwolennicy popierali raczej polskich kandydatów konserwatywnych niż zadeklarowanychUkraińców radykałów i nacjonalistów (w przypadku wystawienia w okręgudwóch narodowych kandydatur — polskiej i ukraińskiej). „Był to oczywiście jawny manewrw celu uzyskania pomocy ze strony starostów, którzy jej nie poskąpili, stosownie dodyrektyw namiestnika” 116 . Ten jednak musiał wziąć pod uwagę fakt formalnego sojuszuwyborczego, jaki prezes Rady Narodowej Tadeusz Cieński zawarł z moskalofilami w lutymtego roku 117 . Podobną politykę lider konserwatystów wschodniogalicyjskich prowadziłrównież w kolejnych wyborach w 1911 r. Uważał, że „stronnictwo moskalofilskiejest jedynym ze stronnictw ruskich, z którym współprzewodnictwo dla interesu krajujest możliwe” 118 . Do końca autonomii galicyjskiej Podolacy afirmowali umiarkowanychmoskalofilów, dzięki czemu ci drudzy nie zniknęli ze sceny politycznej.Konflikty ekonomiczne i społeczne na wsi dotyczyły także relacji między Podolakamia chłopami, którzy na wschodzie kraju nie zawsze byli Rusinami, a na zachodzie przeważnienimi nie byli. Należy przypomnieć, że wszyscy galicyjscy chłopi zostali uwłaszczenipatentem cesarskim z 17 kwietnia 1848 r. W zasadzie nie naruszył on istniejącegoustroju rolnego. Własność ziemiańska, folwarczna zachowała swą dominującą pozycjęwobec własności chłopskiej i jedynie zmusiła ziemian do przestawienia się z robociznypańszczyźnianej na najemną. Jak zauważył Stefan Kieniewicz, „na pół miliona z górą114Przykładowo w wyborach uzupełniających do Sejmu w 1904 r. Powiatowy Komitet Wyborczyw Brodach zachęcał polskich wyborców do głosowania na moskalofila ks. Teodozjusza Effimowiczaprzeciwko ukraińskiemu narodowcowi Aleksandrowi Barwińskiemu. W wyniku tego poparcia zwyciężyłkandydat moskalofili uzyskując 185 głosów na 208 oddanych.115C. Partacz, op. cit., s. 76.116J. Buszko, Kryzys polityczny 1908 r. w Galicji, [w:] Księga pamiątkowa ku czci Konstantego Grzybowskiego,pod red. J. Lewandowskiej, Kraków 1971, s. 83.117W wyborach w 1908 r. moskalofile uzyskali 9 mandatów, ukraińscy narodowcy — 10, a ukraińscyradykałowie — 3.118List Tadeusza Cieńskiego do Michała Bobrzyńskiego z 23.06.1911 r., k. 105–106.– 25 –


Podolacyuwłaszczonych gospodarstw włościańskich połowa należała do karłowatych; ich właściciele,niezdolni do wyżywienia się na własnym gruncie, bez opału i paszy dla bydła,musieli najmować się do pracy na folwarku. W tym też leżał ratunek większej własności,zdanej od 1848 r. na płatnego robotnika” 119 . Uwłaszczenie chłopów nie załagodziło konfliktówspołecznych na wsi.Przed okresem autonomicznym chłopi charakteryzowali się silną wiarą w rząd austriackii cesarza, a rząd — w okresie przedkonstytucyjnym w celu osłabienia środowiskaziemiańsko–szlacheckiego — wziął chłopów pod swoją niemal wyłączną opiekępolityczną i moralną. Dlatego posłowie chłopscy w Izbie Poselskiej Rady Państwa i SejmieKrajowym aż po lata 70. głosowali przeważnie w duchu rządowym, często wbrewwiększości polsko–szlacheckiej. W okresie narodzin autonomii byli jej przeciwni, gdyżobawiali się, że będzie to autonomia ziemiańska.Chłopi konsekwentnie domagali się możliwości korzystania z lasów i pastwisk, któreznajdowały się w posiadaniu dworów (tzw. spór o serwituty). Poza tym zwracali uwagęna liczne niesprawiedliwości i przywileje prawno–finansowe ziemiaństwa. Można donich zaliczyć „miliony indemnizacyjne”, wypłacane przez rząd jako rekompensatę zalikwidację pańszczyzny. Po stronie szlachty do roku 1889 stało prawo propinacji, czyliwyłączne prawo właściciela dóbr ziemskich do produkcji piwa, wódki i miodu pitnego.Wreszcie — zdaniem chłopów — oddzielenie obszaru dworskiego od reszty gminywiejskiej prowadziło do nierównego rozkładania ciężarów publicznych, szczególnie jeślichodziło o utrzymanie dróg i szkół ludowych.To panowie krakowscy przedłożyli projekt utworzenia gmin zbiorowych, które miałyłączyć wsie z dworami. Sprzeciwiali się temu ziemianie wschodniogalicyjscy, podejrzewającypanów krakowskich o nadmierny demokratyzm oraz „doktrynerstwo zagraniczne;wiodące do niebezpiecznych prób”. Podolacy stali „na stanowisku patrymonialnymopieki i ofiar dla ludu od starszej braci” 120 , ale byli przeciwni prawnemu zobowiązaniudo świadczeń na rzecz wsi. Dlatego nie akceptowali projektu gminy zbiorowej. Jak pisałLudwik Dębicki: „To, co było naglącą potrzebą dla zachodniej Galicji, to przedstawiałosię posłom podolskim jako niebezpieczny eksperyment nowatorstwa i fantazja posłówkrakowskich. I mieli oni ważne powody lękania się tych reform, które miały połączyćw jednym obszarze kilka, czasem kilkanaście gmin i plebanii ruskich z jednym dworempolskim” 121 . Ziemianie wschodniogalicyjscy obawiali się, że w gminie zbiorowej zniknąw tłumie chłopstwa, które wówczas często nie identyfikowało się z polskością i nie potrafiłosamodzielnie zabiegać o swoje prawa polityczne.Ostatecznie zwyciężył zamysł szlachty wschodniogalicyjskiej. Utrzymano rozdziałgminy wiejskiej i obszaru dworskiego. Dwory ochroniono przed nadmiernymi świadczeniamina rzecz wsi, zaś sama gmina poddana została podwójnej kontroli — starostwai rady powiatowej. Ponieważ rady powiatowe były zdominowane przez ziemian (mar-119S. Kieniewicz, Galicja w dobie autonomicznej (1850–1914), Wrocław 1952, s. XI.120L. Dębicki, Portrety i sylwetki z dziewiętnastego stulecia, Kraków 1907, s. 256.121Ibidem, s. 254–255.– 26 –


Podolacyszałkiem powiatowym wybierano zazwyczaj najbardziej majętnego ziemianina w okolicy),stały się wyrazicielem ich polityki na szczeblu lokalnym.Nie oznacza to, że o ubogim ludzie wiejskim, dominującym w Galicji, szlachtazapomniała. W 1872 r. uchwalono ustawę w sprawie oświaty ludowej, która zabezpieczyłabyt nauczycieli ludowych: wprowadziła obowiązek (przymus) szkolny i określiłafundusze na powiększenie liczby szkół. Natomiast w 1876 r. wzięto pod opiekę krajusprawy kredytu ludowego. W 1900 r. hr. Wojciech Dzieduszycki (Podolak) jednymtchem wylicza, co osiągnięto w ciągu niemal 40 lat autonomii: „Stworzono szkolnictwoludowe, którego wpierw nie było prawie, całą sieć kolei, gościńców i dróg, liczneszpitale służące wyłącznie prawie warstwom ubogim; stworzono ustawy o pijaństwiei lichwie, postarano się o ulgi podatkowe dla uboższych, zaprowadzając podatek osobisto–dochodowyi zmieniając ustawę o należytościach; powstały po wsiach niezliczonekasy zaliczkowe; mnożą się ludowe czytelnie i straże ogniowe” 122 . Jego zdaniem w powiatachpodjęto szczególny wysiłek, aby „pomniejszyć albo usunąć ze wszystkim dawną,straszną nieufność pomiędzy oświeconą częścią narodu, a tymi którzy w siermiędzechodzą” 123 .Nie zmienia to faktu, że od początku autonomii galicyjskiej ziemianie staralisię blokować udział chłopów w życiu publicznym. Odmawiali im dostępu do wiedzyi przekładania uczuć patriotycznych na czyny oraz podejmowali działania na rzeczograniczenia ich dostępu do ciał przedstawicielskich. Te zabiegi dały szczególny rezultatw latach 1883–1889, kiedy w Sejmie lwowskim nie zasiadał ani jeden chłop polski.Jednak od końca XIX w., choć włościanie wciąż byli w bardzo złej sytuacji materialnej(posiadali niewiele ziemi na własność 124 ), obserwowano wśród nich wyraźny wzrostświadomości i rozwój ich organizacji politycznych. Jak zauważył Stanisław Grodziski,„w ramach samorządu gminnego tworzył się typ działacza chłopskiego, twardego realisty,zabierającego coraz śmielej głos w sprawach nie tylko swojej gminy. Stwarzało topodłoże do świadomego, zorganizowanego, chłopskiego ruchu politycznego” 125 . Nowopowstałe Polskie Stronnictwo Ludowe, które wówczas nie głosiło jeszcze wielkich ideiprogramowych, w wyborach w roku 1895 wprowadziło do Sejmu siedmiu swoichprzedstawicieli. Posłowie ludowi zasiedli na lewicy jako przeciwnicy konserwatywnegoziemiaństwa 126 .122W. Dzieduszycki, Przesilenie parlamentaryzmu, Lwów 1900, s. 63.123Ibidem. Dzieduszycki z satysfakcją konstatuje, że „chłop polski staje się u nas coraz bardziej świadomswojej narodowości, zaczyna umieć historię swego narodu, zaczyna czytać Sienkiewicza i PanaTadeusza”.124W 1900 r. ponad 200 tys. chłopów w Galicji Wschodniej posiadało działki ziemskie poniżej 1 ha,co uniemożliwiało im utrzymanie się z własnego gospodarstwa i wymuszało pracę najemną w majątkachziemskich.125S. Grodziski, Zarys ustroju politycznego Galicji, [w:] Galicja i jej dziedzictwo, t. I, Rzeszów, 1994,s. 28.126W. Feldman, Dzieje polskiej myśli politycznej w okresie porozbiorowym, Warszawa 1920, s. 75–76.– 27 –


PodolacyChoć w wyborach do Rady Państwa w roku 1900 liczba posłów PSL zmniejszyła sięz czterech do trzech, a w wyborach do Sejmu Krajowego, które odbyły się w kolejnymroku, grupa ludowców stopniała do trzech, ziemianie coraz częściej dochodzili do wniosku,że nie będą w stanie trwale zagrodzić chłopom drogi do mandatów — szczególniew kurii małych miast i wsi. Strajki rolne, które wybuchły w roku 1902, były sygnałemostrzegawczym dla ziemian, że polski ruch ludowy trzeba „obłaskawić” i odseparowaćod włościańskich organizacji rusińskich (ukraińskich). Nie ma wątpliwości, że owe strajkipokazały, jakie kwestie są ważne, a zarazem bolesne dla chłopów. Podczas strajków,w których — co podkreślę — wzięli udział przeważnie chłopi rusińscy, pojawiły się następującepostulaty: bezpłatnego wypasu na dworskich pastwiskach, bezpłatnego zbieraniaw dworskim lesie suszu, gałęzi, grzybów i jagód, udostępnienia dróg przez dworskiepola, obniżenia cen za drewno budowlane i opałowe, ale także większej płacy i dla siebieco ósmego lub dziewiątego snopa zżętego zboża 127 . Te kwestie były istotne także dlapolskich chłopów.Podczas tych strajków konserwatyści wschodniogalicyjscy chcieli wysłać na chłopów–Rusinówżandarmerię i wojsko w celach pacyfikacyjnych. Ale wobec chłopów–Polakówpostulowali zgoła odmienną politykę. Pragnęli uczynić z nich swoich sojusznikóww walce o utrzymanie polskości tych ziem. Dlatego podjęli działania, by ludność wiejskąobjąć oświatą, dzięki której chcieli nauczyć ją zasad współżycia społecznego i utrwalićświadomość przynależności do narodu polskiego. W tym celu zakładano polskie czytelnieludowe, kółka Towarzystwa Szkoły Ludowej i kółka rolnicze, organizowano odczyty,obchody świąt narodowych, wycieczki wiejskich dzieci do Lwowa i Krakowa orazfundowano bursy dla biedniejszych polskich uczniów pochodzenia wiejskiego. Jak pisałFranciszek Bujak, mniej więcej od roku 1900 „w ogniu coraz ostrzejszej walki narodowościowejodbywa się proces unaradawiania ludności wiejskiej rzymsko–katolickiej, budzeniaw niej świadomości narodowej i przywiązania do polskiego języka, który w wieluokolicach coraz bardziej ustępował językowi ruskiemu” 128 .Jednak oświata ludowa miała jeszcze jeden cel praktyczny, czyli przygotowaniechłopów do lepszego gospodarowania na roli. Z czasem mieliby stać się zamożniejszągrupą społeczną, a co za tym idzie — partnerem ekonomicznym i sojusznikiem politycznymziemiaństwa 129 . Wielkie chłopskie gospodarstwa miały pomóc w utrzymaniudobrych stosunków między dworem a wsią, być swoistym pomostem łączącym drobnąi wielką własność pod względem kulturalnym. Pomiędzy ziemianami a majętnymi„chrześcijańskimi” włościanami należało zbudować dobre relacje. Uważano, że stałąopieką i „bratnim postępowaniem” trzeba zdobywać zaufanie i serca ludu, „iżby żadnaagitacja postronna nie mogła się wcisnąć pomiędzy te dwa najsilniejsze u nas czynniki127C. Partacz, op. cit., s. 116. Należy pamiętać, że lata poprzedzające strajki były bardzo nieurodzajnez powodu suszy i powodzi.128F. Bujak, Galicya, op. cit., s. 78.129Miała temu służyć także ustawa o włościach rentowych, uchwalona w 1904 r., która miała umożliwić— dzięki pożyczkom — tworzenie bogatych gospodarstw chłopskich.– 28 –


Podolacyspołeczeństwa” 130 . Jak pisał Wilhelm Feldman, konserwatywnemu ziemiaństwu chodziłoo stworzenie „własności ziemskiej chłopskiej, w miarę zasobnej, by miała interes byćkonserwatywną, w miarę zależnej […] i ustanowienie w ten sposób na wsi wału ochronnegoprzeciw dążnościom «przewrotowym» i rozkładowym’” 131 .Po strajkach 1902 r. rozpoczęto organizowanie biur pośrednictwa pracy i prowadzonoakcję osadniczą mającą na celu zmianę stosunków narodowościowych na wschodziekraju. Polskim chłopom, którzy gotowi byli udać się na emigrację zarobkową, proponowanodzierżawę cztero–, pięciomorgowych obszarów dworskich i pracę na folwarkach.W jednym tylko 1902 r. zamieszkało w okolicy Stryja kilkuset chłopów z powiatu myślenickiego132 . Według Wilhelma Feldmana przestrzegano ściśle zasady solidarności wobecchłopów–Rusinów: „przy wszelkich robotach i przyjmowaniu do służby uwzględnia sięprzede wszystkim Polaka; w niektórych dobrach nie wolno inaczej do ludu przemawiaćjak tylko po polsku; były nawet wypadki, że przy sprzedaży swej własności właścicielsprzedawał po mniejszej nieco cenie, byle szła w ręce polskie” 133 . W tym przypadku niema wątpliwości, że chłop polski miał być sojusznikiem ziemian.Należy zauważyć, że do polityki kształtowania polskiej świadomości narodowejwśród najniższych warstw społeczeństwa włączyło się duchowieństwo rzymskokatolickie.Wzmożenie działań religijnych duchowieństwa wśród polskiej ludności wiejskiej polegałoprzede wszystkim na podjęciu szerokiej akcji budowania kościołów i kaplic w GalicjiWschodniej, co prowadzono we współpracy z ziemiaństwem. Ponadto wprowadzonozmiany w systemie kształcenia księży, którzy mieli swoje owieczki prowadzić nie tylko doBoga, lecz także do polskiego szlachcica. „Działalność ta — pisał Ludwik Jaxa–Bykowski— zahamowała masowe zjawisko ruszczenia się Polaków po wsiach, lecz nadto, częściowoprzynajmniej, nadrobiła poniesione straty” 134 . Nie zmienia to faktu, że główne ludoweorganizacje polityczne pozostały wrogie ziemiaństwu i hierarchii duchownej.Elementy systemu politycznegoAby lepiej zrozumieć funkcjonowanie obozu politycznego ziemian Galicji Wschodniej,trzeba przyjrzeć się tym elementom systemu politycznego, które umożliwiały ichorganizację i działanie w łonie Sejmu Krajowego oraz w austriackiej Radzie Państwa.130T. Merunowicz, Polityka w strajkach rolnych, „Gazeta Narodowa” nr 207 z 17.08.1902 r.131W. Feldman, Stronnictwa i programy polityczne w Galicji 1846–1906, op. cit., s. 213.132Premier Ernest von Koerber podczas debaty w Radzie Państwa nie miał wątpliwości, że „chociażkwestia płac stała na pierwszym planie, to jednak polityczna agitacja bardzo widocznie wpłynęła naprzebieg wypadków”. Zauważył jednocześnie, że w czasie strajków chłopskich sprowadzono do GalicjiWschodniej 5,4 tys. robotników rolnych z Galicji Zachodniej, Bukowiny i Podkarpacia („Czas”nr 249 z 29.10.1902 r.).133W. Feldman, Stronnictwa i programy polityczne w Galicji 1846–1906, t. I, op. cit., s. 240.134L. Jaxa–Bykowski, Z walki o szkołę polską w Galicji. Uwagi pamiętnikarskie z lat 1891–1914, „Muzeum”z. 3–4 z 1936 r., s. 167.– 29 –


PodolacyWybory do ciał przedstawicielskich w cesarstwie austriackim pojawiły się wraz z erąkonstytucyjną. Reprezentacja do Izby Poselskiej Rady Państwa 135 w latach 1861–1873była wyłaniana przez sejmy krajowe, a zatem w wyborach pośrednich. Sejm Krajowyw Galicji delegował 38 swoich przedstawicieli do Izby Poselskiej. Na mocy ustawy wyborczejz 2 kwietnia 1873 r. wprowadzono w Austrii wybory bezpośrednie oparte nasystemie kurialnym. Ustanowiono cztery kurie, w których łącznie wybierano 353 deputowanych(w I kurii — 85 posłów szlachty, w II kurii — 21 przedstawicieli izb przemysłowo–handlowych,w III kurii — 118 posłów miejskich i w IV kurii — 129 posłówgmin wiejskich). Mandaty były rozdzielone na poszczególne kraje. Galicji przyznano 63mandaty.Rząd hr. Kazimierza Badeniego przeprowadził dalszą reformę wyborczą, w wynikuktórej wytworzyły się „nowe parlamentarne stosunki” 136 . Ustawą państwową z 14 czerwca1896 r. wprowadzono V kurię głosowania powszechnego, która „nie godziła się z systememkurialnym, obejmowała bowiem nie tylko tych obywateli, którzy prawa głosudotychczas byli pozbawieni, lecz dawała drugi głos tym, co w dotychczasowych kuriachjeden już posiadali; nie była to ani kuria robotnicza, ani kuria uzupełniająca — ściślebiorąc nie była ona wcale kurią” — pisał Bohdan Winiarski 137 . W kurii głosowania powszechnegowybierano 72 posłów, a zatem ogólna liczba deputowanych do Izby Poselskiejwzrastała do 425. Galicji przypadło 15 mandatów obsadzanych w ramach V kurii.Kolejna, rewolucyjna zmiana ordynacji wyborczej miała miejsce w roku 1907, gdy zrezygnowanoz wyborów kurialnych na rzecz zasady powszechnego głosowania 138 . Galicjiprzyznano wówczas 106 mandatów.Polacy zasiadający w austriackiej Radzie Państwa w przeważającej liczbie byli skupieniw Kole Polskim (Polenklub), który po raz pierwszy zawiązał się w 1867 r. 139 Prezydiumklubu składało się z prezesa, wiceprezesa i dwóch sekretarzy. Choć decyzje w Kolezapadały większością głosów, niezwykle silną pozycję miał jego prezes — zwoływał posiedzenia,ustalał porządek obrad i przewodniczył im, rozstrzygał w sprawach spornych,a także reprezentował Koło na zewnątrz przed cesarzem, rządem oraz innymi kołami135Rada Państwa miała uprawnienia ogólnopaństwowego parlamentu. Decydowała m.in. w sprawietraktatów międzypaństwowych, w tym handlowych, przyjmowała ustawy dotyczące wojska, finansówpaństwowych, handlu, przemysłu, kredytu i komunikacji. Ponadto rozstrzygała w kwestiach organizacjiwładz sądowniczych i administracyjnych, szkolnictwa wyższego, a także w sprawach karnych,cywilnych, wyznaniowych, wolności obywatelskich i bezpieczeństwa wewnętrznego.136W. Łazuga, „Rządy polskie” w Austrii. Gabinet Kazimierza hr. Badeniego 1895–1897, Poznań 1991,s. 134.137B. Winiarski, Kronika ustawodawcza Sejmu galicyjskiego. Sejmowa reforma wyborcza, „Themis Polska”,z. 1 z 1914 r., s. 167.138Prawa wyborcze uzyskali wówczas mężczyźni, którzy ukończyli 24. rok życia i na stałe zamieszkiwalina terenie danego okręgu wyborczego co najmniej przez rok.139Tradycja organizacji polskiej delegacji w Radzie Państwa sięgała 1861 r., gdy powołano TymczasoweKółko Polskie, przemianowane w kolejnych latach na Koło Posłów Polskich.– 30 –


Podolacyparlamentarnymi 140 . Był także często wybierany przewodniczącym całej austriackiej Delegacjido spraw Wspólnych monarchii austro–węgierskiej. Żaden przedstawiciel innegonarodu, oprócz rzecz jasna Austriaków, nie osiągał tej godności.Koło Polskie miało stanowić emanację polityczną Sejmu Krajowego i realizowaćpolitykę galicyjsko–polską. Jak zauważyła Dorota Litwin–Lewandowska, „już na wstępieswej działalności parlamentarnej Koło Polskie podjęło starania o realizację narodowychpostulatów, co było zgodne z programowymi założeniami i politycznym stanowiskiemklubu” 141 . A rzecz dotyczyła walki o rozszerzenie autonomii Galicji na podstawie rezolucjigalicyjskiej, która została podjęta na Sejmie Krajowym, a następnie kontynuowanaprzez polskich posłów w wiedeńskiej Radzie Państwa. W 1879 r. poseł SewerynSmarzewski tak scharakteryzował kierunek polityczny Koła Polskiego: „Galicja będziepaństwo [austriackie — przyp. A. G.] popierać; Polacy popierali państwo i będą je nadalpopierać, ponieważ tu zdołali uratować to, co w wyniku stuletniego przerażającegoupadku utracili i co mogą bezpiecznie pielęgnować. Będą państwo popierać, ponieważtylko w tej części ojczyzny znaleźli możliwość utrzymania w swych sercach tego, co jestim niedostępne ich braciom w innych warunkach” 142 .Po wyborach w 1873 r. Koło Polskie liczyło 49 członków (na 353 posłów), a po kolejnychwyborach: 1879 r. — 57, 1885 r. — 56, 1891 r. — 58, 1897 r. — 59, 1901 r. — 65,1907 r. (po pierwszych powszechnych wyborach do Izby Poselskiej Rady Państwa) — 54(liczba ta uwzględnia posłów ludowych, którzy przystąpili do Koła w 1908 r.) 143 .Koło Polskie było wyśmienicie zorganizowaną i zdyscyplinowaną frakcją w IzbiePoselskiej. Panowała w nim zasada solidarności, zapisana w statucie, która miała wykluczyćz góry wszelką myśl o działaniu na własną rękę. Dlatego żaden poseł nie mógłw ważniejszych sprawach występować i przemawiać w Izbie bez upoważnienia Koła,czyli faktycznie jego prezesa. Każde wystąpienie w imieniu delegacji polskiej musiałobyć dobrze obmyślane i realizować politykę Koła. „Słusznie osądzono — pisał hr. WojciechDzieduszycki — że tam, gdzie Polacy większością być nie mogą, tworząc tylkoodłam parlamentu, a jedynie za pomocą układów z rządem i z innymi stronnictwamicoś uzyskać mogą, gdzie każde słowo polskiego posła bywa przez nieprzychylną prasępodchwytywane, przerabiane i na naszą szkodę tłumaczone — nie ma rzeczy, choćby napozór najdrobniejszej, którą by można z pod bezwzględnej wyjąć solidarności” 144 . Bez140J. Zdrada, Organizacje i stanowisko Koła Polskiego w wiedeńskiej Radzie Państwa 1861–1862, „ZeszytyNaukowe UJ. Prace historyczne”, z. 2, Kraków 1963, s. 73–74.141D. Litwin–Lewandowska, Udział Polaków w naczelnych organach państwa austriackiego w okresiedualistycznej monarchii, [w:] Polacy w austriackim parlamencie. W 130. rocznicę Koła Polskiego. Materiałypolsko–austriackiej konferencji naukowej zorganizowanej w parlamencie austriackim i Stacji NaukowejPAN w Wiedniu w dn. 11–12 września 1997, Lublin–Wiedeń 1997, s. 109.142G. Kolmer, Parlament und Verfassung in Österreich, t. III, Wien–Leipzig 1905, s. 9.143O. Knauer, Das österreichische Parlament von 1848–1966, Wien 1969, s. 19–20. Socjaldemokraciwstąpili do Koła Polskiego dopiero w trakcie I wojny światowej.144W. Dzieduszycki, Przesilenie parlamentaryzmu, op. cit., s. 66. W 1901 r. nieco zliberalizowanostatut i od tej chwili do zgłoszenia indywidualnej interpelacji i wygłoszenia plenarnego wystąpieniawystarczyła pisemna zgoda 15 członków Koła, nie zaś uchwała jego większości.– 31 –


Podolacyzasady solidarności — pisał Józef Milewski — „można demonstrować w parlamencie,ale nie można działać politycznie, a same mowy, chociażby przepiękne, i same wnioski,chociażby najwspanialsze, ani nie podniosą znaczenia naszej delegacji, ani nie przyniosąrealnego pożytku. W rozsypce żadna armia zwycięstw nie odnosi, bez solidarności zaśjest delegacja w rozsypce” 145 . Nie ma wątpliwości, że postanowienia o solidarności „okazałysię wielce zbawiennymi i rzec można w znacznej części przyczyniły się do znakomitegoznaczenia, jakie sobie delegacja w Wiedniu wywalczyła” 146 . A Polacy zdobyli sobiew parlamencie i państwie wpływ bardziej znaczący niż liczba ich głosów.Przejdźmy teraz do realiów systemu wyborczego w Galicji, który w zasadzie przezcały okres trwania autonomii gwarantował silną pozycję ziemiaństwa i jemu oddawałwładzę polityczną i legislacyjną w Sejmie Krajowym 147 . System kurialny preferował wielkąwłasność, ale także gwarantował duże wpływy drobnej szlachcie, która zdobywałaliczne mandaty z kurii gmin wiejskich.Pierwsze wybory w dopiero raczkującej autonomii galicyjskiej przeprowadzonow roku 1867 na podstawie ordynacji wyborczej z roku 1861. Sejm liczył wówczas150 posłów, z czego dziewięciu otrzymywało mandat z urzędu: siedmiu arcybiskupówi biskupów (trzech rzymskokatolickich: lwowski, przemyski i tarnowski, trzech greckokatolickich:lwowski, przemyski i stanisławowski oraz jeden obrządku ormiańskiego)oraz dwóch rektorów Uniwersytetów: Jagiellońskiego i Lwowskiego 148 . Z racji piastowanegostanowiska udział wyższego duchowieństwa w Sejmie był dożywotni.141 posłów wybierano w czterech grupach interesów (kuriach). W I kurii wielkiejwłasności wybierano 44 posłów w 16 okręgach wyborczych. W kurii tej głosowali ciziemianie, którzy posiadali dobra tabularne i opłacali roczne podatki bezpośrednie (podatekgruntowy i domowy) w wysokości co najmniej 100 złotych reńskich. W związkuz powyższym liczba wyborców w tej kurii wynosiła ok. 2 tys. majętniejszych ziemian.W II kurii izb przemysłowo–handlowych wybierano trzech posłów, po jednym z każdejizby, mających swoje siedziby w Krakowie, Lwowie i Brodach. Liczebność członków izb145J. Milewski, Zagadnienie narodowej polityki, Lwów 1909, s. 266–267.146K. Chłędowski, Rezolucja galicyjska, „Ateneum”, z. II z 1881 r., s. 284. Koło Polskie stanowiłofilar wielu rządów austriackich, a przede wszystkim konserwatywnej koalicji „żelaznego pierścienia”,tj. prorządowej koalicji polsko–czesko–niemiecko–klerykalnej lat 1879–1893. Jak zauważa JózefBuszko, w istocie rzeczy Polacy byli „głównym spoiwem koalicji rządzącej, niejednokrotnie spełniającfunkcje pośredniczące i pojednawcze w sporach, do których dochodziło między pozostałymi partneramikoalicji” (Polacy w parlamencie wiedeńskim 1848–1918, Warszawa 1996, s. 141).147Sejm galicyjski, jako przedstawicielski organ krajowy, podejmował rozstrzygnięcia legislacyjnew zakresie kultury krajowej (m.in. produkcja rolna i leśna, kwestie agrarne i użytkowanie wód), a takżebudowli publicznych i zakładów dobroczynnych (np. szpitale, przytułki), finansowanych z budżetuwłasnego. Do Sejmu należało także ustawodawstwo gminne i szkolne (np. szkoły ludowe i średnie),a także z dziedziny prawa karnego i cywilnego. Sejm dla realizacji swoich celów mógł nakładać dodatkoweopłaty, a także dodatki do centralnych podatków bezpośrednich, jak również stawiać wnioski dotych rozstrzygnięć władz centralnych, które „w szczególny sposób” oddziaływały na stosunki w kraju.148Od 1896 r. mandat z urzędu piastował także biskup krakowski, a od 1900 r. również rektor PolitechnikiLwowskiej i prezes Akademii Umiejętności w Krakowie.– 32 –


Podolacywahała się od 60 do ponad 100 osób. W III kurii większych miast w 15 z nich wybierano20 posłów: czterech we Lwowie, trzech w Krakowie, a po jednym w: Białej, Brodach,Drohobyczu, Jarosławiu, Kołomyi, Nowym Sączu, Przemyślu, Rzeszowie, Samborze,Stanisławowie, Stryju, Tarnopolu i Tarnowie. W miastach tych uprawnionymi do udziałuw wyborach byli najwyżej opodatkowani, tworzący arytmetycznie dwie trzecie ogółupodatników, a także osoby, które nabywały prawa wyborcze dzięki osobistym kwalifikacjom(m.in. osoby ze stopniem akademickim, jeśli stopień doktora otrzymały na jednymz austriackich uniwersytetów, chirurdzy i aptekarze, nauczyciele i osoby duchowne,urzędnicy rządowi i autonomiczni, a także obywatele honorowi miast) 149 . W IV kuriimniejszych miast i gmin wiejskich wybierano 74 posłów, w tym 48 we wschodniej, a 26w zachodniej Galicji. Wyborcami byli ci mieszczanie, ziemianie i chłopi, którzy opłacaliroczne podatki bezpośrednie od 25 do 100 zł. Zatem cenzus podatkowy pozbawiał prawwyborczych uboższą część chłopstwa. Rusini (Ukraińcy) zdobywali mandaty praktycznietylko w tej kurii.Warto zauważyć, że w 1883 r. na 150 posłów do Sejmu było 105 wielkich właścicieliziemskich, w tym 30 hrabiów i 5 książąt, zaś — dla porównania — w 1906 r. na 159posłów było 81 wielkich właścicieli ziemskich, w tym 21 hrabiów i 4 książąt. W 1902 r.z kurii włościańskiej wybrano do Sejmu 42 większych właścicieli ziemskich, co oznaczało,że — jak obliczył Franciszek Bujak — właściciele większej własności stanowili napoczątku XX w. 65 proc. posłów zasiadających w Sejmie Krajowym 150 .Ponadto wybory były przeprowadzane w Galicji na poziomie samorządu lokalnego.W 1862 r. wprowadzono w Galicji ustawę gminną, tworzącą korzystne warunkidla rozwoju samorządu terytorialnego. Wtedy właśnie nastąpiło prawne rozgraniczeniegminy wiejskiej od „obszarów dworskich” i potraktowanie obu jednostek administracyjnychjako osobnych obszarów samorządowych. W całej Galicji ustanowiono 6225 gminwiejskich i miejskich, z czego we wschodniej części kraju były 3734 gminy (60 proc.),a w zachodniej było 2491 gmin (40 proc.). Podobnie wyglądał podział „obszarów dworskich”,których w Galicji wydzielono 5529, z czego we wschodniej części kraju 3488(63 proc.), a w zachodniej 2041 (37 proc.) 151 .Natomiast w 1866 r. powstała sieć 79 powiatów (50 przypisanych do GalicjiWschodniej, a 29 do Galicji Zachodniej) 152 , w ramach której utworzono rady powiatoweliczące po 26 członków, wybieranych na sześć lat. Wybory do rad powiatowych takżebyły kurialne, przy czym prawo wyborcze posiadali ziemianie, którzy rocznie płacilipodatki realne w wysokości powyżej 2 tys. zł, podatnicy miejscy oraz przedstawicielegmin wiejskich pochodzący z dwustopniowych wyborów. Także w wyborach do rad powiatowychwiększość mandatów zdobywali ziemianie. W Szematyzmie Królestwa Galicyii Lodomeryi z Wielkim Księstwem Krakowskiem z 1870 r. odnotowano 514 członków po-149L. Boroński, op. cit., s. 50–51. W kurii większych miast liczbę mandatów podniesiono w 1896 r.do 26, a w 1900 r. do 31.150F. Bujak, Galicya, op. cit., s. 159.151Ibidem, s. 47–48.152W późniejszych latach liczba powiatów wzrosła do 83.– 33 –


Podolacywiatowego samorządu jako „właścicieli dóbr” lub „przełożonych obszaru dworskiego” 153 .Ze środowiska ziemiańskiego wywodziła się większość marszałków i ich zastępców, którzyw Galicji Wschodniej byli przeważnie powiązani z Podolakami.Pomimo braku formalnej zależności hierarchicznej między Sejmem a radami powiatowymi,istniała między nimi pewna łączność ustanowiona przez przepływ kadr.Podstawowy układ odniesienia — miejscowa hierarchia ziemiańska — decydowałao komasacji funkcji radnego i posła, względnie deputowanego do Rady Państwa, gdyżfunkcje te mogły być łączone. Wielu polityków ziemiańskich zasiadało w radzie powiatowejw chwili wyboru do Sejmu Krajowego lub do Rady Państwa 154 .Za organizację i kontrolę wyborów do Izby Poselskiej Rady Państwa i do SejmuKrajowego odpowiadał namiestnik jako przedstawiciel władzy rządowej, zaś akcję przedwyborcząw Galicji od 1867 r. prowadziły dwa Komitety Centralne, jeden z siedzibą weLwowie, drugi w Krakowie. Ich składy wybierane były przez marszałków powiatowych.Komitet lwowski kierował kampanią w Galicji Wschodniej i był opanowany przez ludzizwiązanych z Florianem Ziemiałkowskim i hr. Agenorem Gołuchowskim, komitet krakowskizaś działał w Galicji Zachodniej. Oba wystawiały i popierały swoich kandydatów,a ponieważ obszar Galicji Wschodniej był większy, siłą rzeczy kandydaci krakowscybyli mniej liczni 155 .Warto zauważyć, że Centralny Komitet Wyborczy dla Galicji Wschodniej nie tylkodziałał na większym obszarze, lecz także na terenach w znacznej mierze zdominowanychprzez ludność ruską. Dlatego częściowo musiał stosować inną taktykę niż analogicznykomitet działający w Galicji Zachodniej. Ponieważ Rusini kandydowali i głosowaligłównie w IV kurii mniejszych miast i gmin wiejskich, w akcji przedwyborczej (w tymwsparcie administracji) i propagandowej koncentrowano się właśnie na wyborcach włościańskich.Zarówno w małych miastach, jak i na wsi, gdzie nie było szans na wybór kandydatapolskiego, wystawiano i popierano działaczy ruskich nastawionych polonofilsko.Jeden Centralny Komitet Wyborczy dla całej Galicji powstał dopiero w 1879 r. z inicjatywyKazimierza Grocholskiego. Komitet, wyłaniany przez ustępujący Sejm, dzieliłsię na dwie części, na oddział dla zachodniej Galicji z siedzibą w Krakowie i na oddziałdla wschodniej części kraju z siedzibą we Lwowie, każdy najpierw po 7, a następnie po10 członków. Zgodnie z niepisaną tradycją do oddziału zachodniego wybierano główniekonserwatystów krakowskich, zaś do wschodniego, obejmującego więcej „powiatów politycznych”,przeważnie Podolaków różnych odcieni. Choć w skład komitetów wchodzilinie tylko właściciele ziemscy, lecz także przedstawiciele mieszczaństwa, obydwa oddziałystrzegły głównie interesów konserwatywnego ziemiaństwa i starały się nie dopuścić do153Szematyzm Królestwa Galicyi i Lodomeryi z Wielkim Księstwem Krakowskiem na rok 1870, Lwów1870, s. 235–298.154M. Kruczkowska, op. cit., s. 225.155Galicję dzielono na zachodnią (po Rzeszów) z ludnością czysto polską, środkową (między Rzeszowema Samborem) o ludności mieszanej i wschodnią z ludnością przeważnie ruską. W sensie administracyjnymdo Galicji Wschodniej zaliczano także środkowy obszar kraju.– 34 –


Podolacywyboru elementów radykalnych oraz „bezwyznaniowych” 156 . Przewodniczącym oddziałuzachodniego przez wiele lat był hr. Henryk Wodzicki, zaś oddziałem wschodnimkierował, aż do śmierci, Kazimierz Grocholski, a potem hr. Wojciech Dzieduszycki.Komitet lwowski kierował akcją przedwyborczą w 12 obwodach wielkiej własności(krakowski — w 4 obwodach wielkiej własności), 2 izbach przemysłowo–handlowych(krakowski — w 1 izbie przemysłowo–handlowej), w 10 miastach (krakowski— w 5 miastach), a także w 48 okręgach wyborczych wiejskich (krakowski — w 26 okręgachwyborczych wiejskich). Jak zauważa Jerzy Zdrada: „W daleko gorszym położeniubył Komitet Centralny lwowski, zmuszony organizować akcję przedwyborczą naterenie dwukrotnie większym, w dodatku zróżnicowanym narodowo, gdzie 2/3 wyborcówwiejskich było pochodzenia ukraińskiego i gdzie do analogicznych antagonizmówspołecznych, jakie istniały w Galicji zachodniej, dochodziły nie mniej istotne różnicenarodowościowe” 157 .W roku 1900 przeprowadzono, na wniosek Dzieduszyckiego, reformę CentralnegoKomitetu Wyborczego i zrezygnowano z dotychczasowego podziału na oddziałwschodni i zachodni. Na czele komitetu dla całej Galicji stanął związany z Podolakamiksiążę Andrzej Lubomirski, zaś jego wiceprezesami zostali Stanisław Jędrzejowiczi konserwatysta wschodniogalicyjski Włodzimierz Kozłowski. Gdy 28 czerwca 1902 r.prezesurę komitetu złożył książę Lubomirski, na czele organizacji stanął energiczny Kozłowski,który okazał się dla Podolaków mężem opatrznościowym w zmieniających sięczasach.Na sytuację polityczną i grę stronnictw miały wpływ zmiany zachodzące po stroniepolskiej prawicy. Od strajków rolnych 1902 r. rozwijały się kontakty Podolakówz Narodową Demokracją, która zaczynała zapuszczać korzenie w Galicji. Wszak dopierow grudniu 1905 r. formalnie zostało zawiązane Stronnictwo Demokratyczno–Narodowewe Lwowie. Słaba endecja w pierwszej kolejności szukała oparcia w Podolakach, widziaław nich bowiem sojuszników zarówno przeciwko nacjonalistom ukraińskim, jaki konserwatystom krakowskim, których polityka — w opinii endeków — prowadziłado „ślepego zaułka politycznego”. Ze względu na antagonizm z chłopstwem rusińskim(ukraińskim) także Podolacy stawali się coraz bardziej otwarci na argumenty nacjonalistyczne,a ideologia endecka była dla nich dogodna.Należy zauważyć, że w tym samym czasie, gdy endecy chcieli zbliżyć się do Podolaków,konserwatyści krakowscy zaczęli się od nich coraz bardziej oddalać w sensieideowym. Politycy neokonserwatywni, jak Władysław Leopold Jaworski czy Michał Bobrzyński,opowiedzieli się za zmianą ordynacji wyborczej (w duchu demokratycznym).Powrócili oni do kwestii reformy gminnej (byli za połączeniem obszarów dworskichz gminami wiejskimi), a także stali się ustępliwi w kwestii ukraińskiej (gotowi byli speł-156Przy wyborze składu CKW konsekwentnie pomijano posłów rusińskich, ale niekiedy dopuszczanoposłów „dzikich”, czyli bez formalnej przynależności do jednego ze stronnictw konserwatywnych, alboprzez ich autorytet, albo mając nadzieję, że po wyborach zasilą któryś z obozów politycznych prawicy.157J. Zdrada, Wybory do galicyjskiego Sejmu krajowego w 1867 roku, [w:] „Rocznik Biblioteki PANw Krakowie”, rok IX, 1963, s. 54.– 35 –


Podolacynić polityczne i narodowe żądania ukraińskie). Na te wszystkie postulaty ultrakonserwatywniPodolacy przystać nie chcieli, ponieważ uznali, że są „zanadto śmiałe, niebezpiecznei niepolityczne”.Za główny cel reformy uznano taką organizację Centralnego Komitetu Wyborczego,aby mógł on z powodzeniem bronić interesów narodowych podczas wyborów i doprowadziłdo wyłonienia jak największej liczby posłów należących do „obozu narodowego”.Uznano, że Centralny Komitet Wyborczy nie może być gremium aktywizującym siętylko na okres przedwyborczy 158 .W grudniu 1902 r. przyjęto instrukcję — przewidywano w niej powołanie natrzy lata mężów zaufania CKW w poszczególnych powiatach i miastach. Mieli oniorganizować lokalne komitety, których zadaniem było prowadzenie stałej pracy „dlaobrony narodowych i krajowych interesów” przy wyborach do Rady Państwa i SejmuKrajowego, a także rozwijanie działalności narodowej wśród ludności polskiej, szczególniena wschodzie kraju. W wyniku tych działań inspirowanych i koordynowanychprzez Kozłowskiego w całej Galicji Wschodniej powstała sieć organizacji podporządkowanychCKW — została ona także rozciągnięta na niektóre powiaty zachodniej częścikraju. Jak wspominał Stanisław Grabski, „zaczęły szybko w całej Galicji Wschodniejpowstawać w miastach i miasteczkach, powiatach i parafiach organizacje narodowe, łączącepod znakiem solidarności narodowej wszystkich polskich działaczy politycznychi społeczno–kulturalnych bez różnicy zawodu, przynależności klasowej i przekonańpolitycznych” 159 .Działania Kozłowskiego prowadzące do rozbudzenia i wzmocnienia poczucia narodowegona wschodzie kraju, a także płynące od niego zachęty do podjęcia współpracyprzez różne warstwy społeczne i organizacje polityczne na rzecz utrzymania polskości,spotkały się z życzliwą reakcją środowisk narodowych. Czym endecy zyskaliprzychylność Podolaków? Wrogim stosunkiem do ruchu ukraińskiego i jego żądańpowszechnego prawa wyborczego, parcelacji ziemi i dostępu do posad urzędniczych,a przede wszystkim potępieniem strajków, które wybuchły na wsiach ukraińskich latem1902 r. 160 Przeciwko strajkom kilkudziesięciu tysięcy chłopów (cała wschodnia Galicjabyła w ogniu) oba środowiska polityczne wystąpiły z całą stanowczością, podczas gdyrząd i stańczycy wykazali niemal zupełną bierność. W kolejnych latach nastąpiło dalszezbliżenie, cementowane wspólną wrogością wobec nacjonalistów ukraińskich. Jak zauważyłErazm Piltz, narodowi demokraci „poparli powagę centralnego komitetu przedwyborczego,któremu przed kilku laty starzy demokraci galicyjscy, z Romanowiczemna czele, wypowiedzieli posłuszeństwo, a w sprawie strajków rolnych stanęli stanowczo158Reformy nie zaakceptowali główni przedstawiciele demokratów, którzy wraz z ludowcami zawiązaliwłasny komitet wyborczy, stawiający sobie za cel odsunięcie konserwatystów od władzy i zaprowadzeniew Galicji rządów „sprawiedliwości społecznej”. Jednak część demokratów nadal uczestniczyław pracach CKW.159S. Grabski, op. cit., s. 171.160T. Kulak, Między austriacką lojalnością a polską narodowością, [w:] Galicja i jej dziedzictwo, t. I,Rzeszów 1994, s. 60.– 36 –


Podolacypo stronie ziemiaństwa. Stale przy tym zwalczali ruch socjalistyczny i rusiński ruchradykalny” 161 . Nie ma się zatem co dziwić, że w obozie zachowawczym nie brakło ludzi,którzy wobec szerzących się haseł skrajnych i socjalistycznych byli gotowi pogodzić sięz ruchem narodowo–demokratycznym.W 1905 r. Włodzimierz Kozłowski ustąpił z funkcji przewodniczącego CentralnegoKomitetu Wyborczego. Na jego miejsce 22 maja został wybrany Podolak TadeuszCieński. Dążył on do dalszego poszerzenia formuły CKW i włączenia do niego takżenarodowych demokratów. Aby to przeprowadzić, należało gruntownie zreformować Komitet.Jednak w wyniku przeprowadzonej ankiety wśród czołowych działaczy Komitetu,z udziałem polityków endeckich, uznano konieczność powołania w miejsce CKW zupełnienowej organizacji wyborczej. Jak zauważa Adam Wątor, „podjęte wysiłki na rzeczpowołania do życia nowej organizacji wyborczej faktycznie oznaczały po czterdziestupięciu latach kres istnienia Centralnego Komitetu Wyborczego. Na jego miejscu miałapowstać struktura organizacyjna, uwzględniająca nowy układ sił społecznych i politycznychw Galicji, z poszerzonym zakresem działania i mocniejszym niż dotychczas oparciemw organizacjach terenowych” 162 .Zdecydowano, że organizacje narodowe rozrzucone po kraju na zjeździe swoichdelegatów powołają do życia strukturę, która będzie aspirowała do roli ogólnokrajowej,ponadpartyjnej organizacji nadrzędnej w stosunku do stronnictw i zbudowanej z ichprzedstawicieli. Taką organizacją miała być Rada Narodowa, która ukonstytuowała sięw 1907 r. Powstanie Rady początkowo poparli konserwatyści wszystkich odcieni, a takżenarodowi demokraci i centrowcy 163 .Rada Narodowa miała zajmować się układaniem list wyborczych, w tym rozstrzygaćkonflikty pomiędzy polskimi kandydatami i kierować akcją przedwyborczą w takisposób, by zadbać o zachowanie polskiego stanu posiadania na Kresach Wschodnichi Zachodnich. Ponadto Rada prowadziła własną politykę informacyjną i propagandowąnie tylko w Wiedniu i w innych państwach. Jak zauważa Wątor, „podjęto bowiem próbęuczynienia z nowej instytucji organu nadrzędnego w stosunku do tworzących ją ugrupowań,w pewnym sensie alternatywnego ośrodka politycznego w kraju” 164 .Polityka Rady na wschodzie kraju w znacznej mierze była odzwierciedleniem poglądówkonserwatystów wschodniogalicyjskich i narodowych demokratów, zgodniezwalczających ukraiński ruch narodowy. Na tle zwalczania radykałów i narodowcówukraińskich Rada Narodowa zawarła w styczniu 1908 r. nieformalne, taktyczne poro-161E. Piltz, Nasze stronnictwa skrajne przez Scriptora, Kraków 1903, s. 213. Piltz przywołuje opinię endeckiego„Słowa Polskiego”, które pisze, że „tylko sfery konserwatywne mogą dotychczasowej politycegalicyjskiej nadać charakter polski, mogą ją z prowincjonalnej przeobrazić w narodową”.162A. Wątor, Galicyjska Rada Narodowa w latach 1907–1914. Z dziejów instytucji obywatelskiej, Szczecin2000, s. 40.163Poza Radą pozostali ludowcy i narodowcy ukraińscy, którzy wznieśli wspólne hasło: „Precz z solidarnościąnarodową, niech żyje solidarność chłopska polsko–ukraińska”. Także Stronnictwo Demokratycznenie poparło Rady, która była zdominowana przez „elementy konserwatywne”.164A. Wątor, Galicyjska Rada Narodowa w latach 1907–1914, op. cit., s. 8.– 37 –


Podolacyzumienie z moskalofilską Radą Ruską. Po wyborze w tym samym roku na funkcję namiestnikakrakowskiego konserwatysty Michała Bobrzyńskiego, który dążył do porozumieniaz ukraińskimi narodowymi demokratami, Rada Narodowa stanęła w opozycji dojego osoby. Rada odegrała także istotną rolę przy organizacji wyborów do Rady Państwaw 1907 i 1911 r., a także wyborów do Sejmu Krajowego w latach 1908 i 1913 i w znacznejmierze stała się podolacką machiną wyborczą.Pozycja polityczna PodolakówIstnieje spór o rzeczywiste wpływy polityczne Podolaków w Galicji i w Wiedniu,zasygnalizowany już we wstępie. Są autorzy, którzy Podolaków zupełnie nie dostrzegająi wszystkich polityków ziemiańskich okresu autonomii galicyjskiej utożsamiają z obozemstańczykowskim. Najdalej idące uproszczenia można znaleźć w stwierdzeniach,że stańczycy w „dyktatorski sposób” opanowali Sejm Krajowy, a obydwa uniwersytetykrajowe przekształcili we własne „instytucje szkolne” 165 . Najczęściej jednak spotykamysię z opiniami badaczy, którzy co prawda zwracają uwagę na dwutorowość ruchu konserwatywnego,ale zarazem piszą, że Galicja była „pod rządami stańczyków” 166 lub żestronnictwo stańczykowskie „na cztery z górą dziesięciolecia przejęło rządy Galicji” 167 . Sąto stwierdzenia nieprawdziwe, a w każdym razie nieprecyzyjne, Podolacy bowiem odgrywalidość wybitną rolę w życiu politycznym kraju, w Sejmie Krajowym i w wiedeńskiejRadzie Państwa 168 , a przecież były także inne stronnictwa, z którymi w różnych okresachnależało się liczyć.Nie ma wątpliwości, że w pierwszych latach kształtowania się autonomii galicyjskiejkonserwatyści wschodniogalicyjscy jako stronnictwo polityczne właściwie nie istnieli.Można ich spotkać głównie w Klubie Polskim. W okresie kampanii rezolucyjnej większośćpoparła Rezolucję. Zajęci jej obroną, nie stworzyli szerszego programu wykraczającegopoza żądania zawarte w tym dokumencie. Bronili jedynie konsekwentnie pozycjiziemiaństwa w Galicji Wschodniej i zwalczali moskalofilów (świętojurców). Ich wpływyopierały się na niekwestionowanej pozycji hr. Agenora Gołuchowskiego i jako środowiskopolityczne byli silni przede wszystkim siłą tego męża stanu.W latach 1868–1873 wpływy stronnictwa krakowskiego były jeszcze bardzo słabe,„a przyczynia się do tego niemało brak kierowników; nie dorósł do swego zadania ani165J. Radzyner, Orientacja austro–polska, [w:] Austria–Polska. Z dziejów sąsiedztwa, red. W. Leitsch,M. Wawrykowa, Warszawa–Wiedeń 1989, s. 201.166S. Kieniewicz, op. cit., Galicja w dobie autonomicznej (1850–1914), s. XXVIII. Ten sam autorjednak dodaje, że tacy politycy jak Agenor Gołuchowski, Maurycy Kraiński czy Kazimierz Grocholski„w grobie by się poprzewracali, gdyby im kto powiedział, że byli stańczykami” (Adam Sapieha 1823–1903, op. cit., s. 455); Por. W. Łazuga, „Rządy polskie” w Austrii. Gabinet Kazimierza hr. Badeniego1895–1897, Poznań 1991, s. 26.167A. Kosicka–Pajewska, op. cit., s. 39.168A. Wysocki, op. cit., s. 291.– 38 –


Podolacyżyjący dla chwili Adam Potocki, myślący co najwyżej na metę 24 godzin naprzód, aniprzeskakujący od dekstremu do ekstremu Zyblikiewicz, ani też obaj Wodziccy, ludziebez temperamentu, kierujący się nadmierną przezornością” 169 . W tym okresie krakowskieśrodowisko polityczne jest jeszcze niejednolite i programowo mało spójne. Zdecydowanieustępuje doświadczonym politykom wschodniogalicyjskim.Sytuacja zmienia się po ogłoszeniu Teki Stańczyka w latach 1869–1870: następujesilna środowiskowa konsolidacja młodszego pokolenia polityków krakowskich, poprawiasię organizacja, powstaje jasno określony program. Apogeum wpływów stańczykóww Galicji przypada na lata 1873–1876. Tworzą najbardziej zwartą frakcję parlamentarną,którą jednoczą podobne poglądy i więzy towarzyskie, ale także swoistą szkołępolitycznego myślenia. Paweł Popiel pisał o stańczykach tego okresu: „zwarte, wybitne,nie wiem jak to nazwać, może najlepiej bractwo” 170 . Jednak dopóki Namiestnik Gołuchowskiżył — jak pisał Wilhelm Feldman — „trzymał panów krakowskich z dala,do odegrania ważniejszej roli ich nie dopuszczał” 171 . Nie ma wątpliwości, że po śmierciGołuchowskiego w 1875 r. wysunęli się bezsprzecznie na pierwsze miejsce w Galicji.Nie tylko sięgnęli po rząd dusz galicyjskich Polaków, ale wręcz stali się polskim rządemw Galicji (od 1875 r. stanowisko Namiestnika piastował związany ze stańczykami hr. AlfredPotocki, zaś od 1877 r. funkcję Marszałka krajowego pełnił hr. Ludwik Wodzicki).Jednak swoją władzą musieli dzielić się z konserwatystami wschodniogalicyjskimi. Jakpisał Mariusz Głuszko, „zdobyta władza nad krajem zmuszała stańczyków do wspólnejpolityki z Podolakami” 172 .W kolejnych latach stańczycy zgromadzeni w Klubie Reformy walczyli o dominacjęz dobrze zorganizowanym Klubem Podolskim. Jeśli nawet chwilami brali górę, to swoichreform nie wprowadzili. Jak zauważył Czesław Partacz, szczególnie „w kwestii ukraińskiejulegali Podolakom. Solidarność klasowa ze wschodniogalicyjskimi obszarnikamibyła ważniejsza niż harmonia wewnętrzna kraju” 173 . Zdaje się, że nie tylko o solidarnośćklasową tu chodziło, lecz także o zdecydowany sprzeciw silniejszych Podolaków.Na początku lat 80. można mówić o stańczykach jako o wciąż bardzo wpływowymugrupowaniu, mocno osadzonym we władzach Galicji. Karierę robili głównie w Wiedniu,który bardziej ich interesował niż zaściankowy Lwów. Tam na salonach brylowałzwiązany ze stańczykami Julian Dunajewski, minister skarbu Austrii w latach 1880–1891, który jednak w Sejmie Krajowym swoją walkę o reformę administracji przegrał.W polityce krajowej Podolacy zdominowali stańczyków w Unii Zachowawczej,powołanej do życia w 1883 r. przez obydwa środowiska. Jak zauważył Ryszard Sadaj,konserwatyści wschodniogalicyjscy w przeciwieństwie do obozu krakowskiego z czasemzyskiwali na znaczeniu politycznym, a ich program, nigdy do końca nie wyartykuło-169K. Wyka, Teka Stańczyka na tle historii Galicji w latach 1849–1869, Wrocław 1951, s. 182.170P. Popiel, Pisma, Kraków 1893, t. II, s. 364.171W. Feldman, Stronnictwa i programy polityczne w Galicji 1846–1906, t. I, op. cit., s. 150.172M. Głuszko, Walka konserwatystów krakowskich z demokratami na łamach ich organów prasowychw okresie 1867–1895 r., Toruń 2007, s. 190.173C. Partacz, op. cit., s. 29.– 39 –


Podolacywany, stawał się bardziej „długofalowy”. „W latach osiemdziesiątych zaczęli zasiadać nastanowiskach dotąd obejmowanych przez stańczyków” 174 . Ekspansja polityczna konserwatystówkrakowskich w samej Galicji została wówczas na jakiś czas zahamowana.„W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych — pisał Marcin Król — stańczycy jużpo prostu bronili zdobytych pozycji” 175 . Przeciwstawiali się liczniejszym, coraz lepiejzorganizowanym Podolakom, którzy stali się „silnym nurtem konserwatyzmu galicyjskiego”176 , a według Stefana Kieniewicza wręcz „najsilniejszym” 177 . Byli nurtem silnym,może i najsilniejszym, lecz niejednolitym, co pomniejszało ich siłę polityczną.Podziały wśród Podolaków i koncentrowanie się na sprawach krajowych spowodowały,że w 1895 r. premierem Austrii nie został stronnik partii podolskiej, lecz konserwatystawschodniogalicyjski — zaprzedany stańczykom hr. Kazimierz Badeni. Rządził Austriądo 1897 i również z Wiednia starał się „dyrygować sprawami kraju”. W literaturzeprzedmiotu utarło się, że największe wpływy w Galicji mieli konserwatyści krakowscy zaczasów namiestnictwa Michała Bobrzyńskiego w latach 1908–1913, ale jego spektakularnyupadek pokazuje, że nie do końca tak było.Prawdą jest jednak, że na stanowiskach rządowych, czy to w Wiedniu, czy w kraju,politycy austriaccy i cesarz chętniej widzieli „liberalnych” i „ekskluzywnych” stańczykówniż ultrakonserwatywnych Podolaków, których na salonach wiedeńskich, niekiedykpiarsko, przyrównywano do „junkrów pruskich”. Jak zauważył Władysław Studnicki,„wytworzył się stosunek, na mocy którego partia stańczykowska wspiera rząd, a rządpopiera jej wpływy w kraju” 178 . W Wiedniu wiedziano bowiem doskonale, że Podolacy(może z wyjątkiem rodziny Gołuchowskich, Leona Bilińskiego czy hr. Wacława Zaleskiego)są mniej ulegli niż stańczycy i bardziej uparci w kwestiach narodowościowych.„Wiedeń zdawał sobie sprawę — pisała Urszula Jakubowska — że pod wpływem Podolakówwiększość polska w Sejmie galicyjskim potrafi storpedować każdy projekt reformprzedstawiony przez stronę ukraińską” 179 .Pod względem liczby mandatów poselskich stańczycy praktycznie zawsze bylimniejszością w stosunku do konserwatystów wschodniogalicyjskich, choć po okresiekampanii rezolucyjnej nauczyli się „rozgrywać” miejskich demokratów, którzy z czasemstali się „manekinami stańczykieryi”. W późniejszych latach rozciągnęli swoje wpływyna niektóre frakcje Podolaków, a w ostatnich latach autonomii galicyjskiej nawet na po-174R. Sadaj, op. cit., s. 192.175M. Król, Przedmowa do: Stańczycy. Antologia myśli społecznej i politycznej konserwatystów krakowskich,op. cit., s. 32. Marcin Król zauważa, iż jednym z powodów oddania przez stare pokoleniestańczyków pola politycznego Podolakom było to, że „nie wychowali równie jak oni wybitnychkontynuatorów”.176S. Grodziski, Sejm Krajowy Galicyjski 1861–1914, t. I–II, Warszawa 1993, s. 137.177S. Kieniewicz, Orientacja austriacka w Polsce porozbiorowej, [w:] „Roczniki Historyczne”, t. XVIIIz 1949 r., s. 221.178W. Studnicki, Wyodrębnienie Galicji, Lwów 1901, s. 99. Według Studnickiego stańczykowskaszlachta „łatała swe interesy urzędowaniem i koncesjami osobistymi w Wiedniu”.179U. Jakubowska, Życie polityczne we Lwowie na przełomie XIX i XX wieku, [w:] Galicja i jej dziedzictwo,t. I, Rzeszów 1994, s. 84–85.– 40 –


Podolacysłów chłopskich. Jednak w Sejmie i społeczeństwie mieli tylu zadeklarowanych zwolenników,ilu zaciekłych wrogów. Tych ostatnich zyskiwali dzięki swojej pysze i bucie, z jakąodnosili się do swoich oponentów. Jak zauważył Leon Biliński w 1882 r., „rozpoczynająKrakowianie akcję z taką gwałtownością, z takim absolutyzmem, z takim bezwzględnympodnoszeniem pewnych haseł jakby do dogmatu, że są w stanie zdepopularyzować myślnajlepszą i rozdrażnić choćby najspokojniejsze żywioły. Ten jakby radykalizm w konserwatyzmie,lubujący się w wywoływaniu opozycji i w możliwości zgniatania jej, ta buta,lekceważąca i drażniąca przeciwników, a przy tym odsuwająca ich od wszelkiej pracypolitycznej, ta przesadna pewność siebie, stawiająca czoło głosowi choćby najbardziejuprawnionej opinii publicznej: oto charakterystyczna cecha stańczyków” 180 . Gdyby tylkokrytykowali mity narodowe (słynne liberum conspiro), mogliby nakłaniać do refleksjilub polemiki, ale oni prowadzili ataki personalne, przez co zmuszali do obrony i odpowiedziw podobnym duchu.Jeśli zastanawiamy się nad pozycją polityczną Podolaków, to należy pamiętać, żew okresie autonomii galicyjskiej piastowali różne urzędy i funkcje w kraju i w centralnychorganach cesarstwa. To one w znacznej mierze są wyznacznikiem ich wpływu nasprawy publiczne w okresie autonomii galicyjskiej.Jedną z najważniejszych instytucji w Galicji był namiestnik, który „podlega rządowi,ale równocześnie jest mężem zaufania cesarza i mężem zaufania większości sejmowej.Oparty na jednym i drugim, lub choćby na jednym z tych czynników, może się niejednokrotnierządowi przeciwstawić, niejednokrotnie rząd jest zmuszony ugiąć się podjego wolą. Namiestnik ma ponadto pozaprawny, ale istotny wpływ na skład rządu w tejpostaci, iż on — najczęściej w porozumieniu z Marszałkiem Sejmu — wysuwa wobecdesygnowanego premiera i cesarza kandydata na ministra dla Galicji i ministra tegonie mianuje się bez jego opinii” 181 . Namiestnik kierował całą administracją „polityczną”,która obejmowała przede wszystkim sprawy wewnętrzne wyznań i oświaty, obronykrajowej i rolnictwa. To Namiestnik przedkładał cesarzowi wszelkie uchwały sejmowez propozycją udzielenia lub odmowy sankcji. Spośród jedenastu namiestników, choćniektórzy sprzyjali Podolakom, tylko trzech było zadeklarowanymi konserwatystamiwschodniogalicyjskimi. Hrabia Agenor Gołuchowski piastował ten urząd aż dwukrotnie— w latach 1866–1867 i 1871–1875, Filip Zaleski w latach 1883–1888 i hr. LeonPiniński w latach 1898–1903 182 .Niezwykle ważną funkcją w sensie politycznym była funkcja prezesa Koła Polskiego,który ustalał i realizował politykę polską w Wiedniu, a także uczestniczył w najwyższejpolityce austriackiej. „Dzięki bezpośredniej styczności z rządem i cesarzem prezes Kołamiał znaczny wpływ na nominację naczelnych dygnitarzy państwowych, tak w rządzie180L. Biliński, Znamiona polityki narodowej i krajowej tak zwanych „Stańczyków”, Kraków 1882, s. 17.181K. Grzybowski, Galicja 1848–1914. Historia ustroju politycznego na tle ustroju Austrii, Wrocław1959, s. 205–206.182Ugodowa polityka hr. Pinińskiego wobec moskalofilów spowodowała ustąpienie jesienią 1901 r.Stanisława Badeniego z funkcji Marszałka Sejmu Krajowego, zaś Michała Bobrzyńskiego ze stanowiskawiceprezydenta Rady Szkolnej Krajowej, co było niewątpliwie porażką obozu stańczykowskiego.– 41 –


Podolacycentralnym — np. mógł zaproponować ministrów narodowości polskiej, jak w kraju— namiestnika i marszałka krajowego” 183 . Konserwatyści, którzy przez kilkadziesiąt latdominowali w składzie Koła (do czasu uchwalenia demokratycznej reformy wyborczej),także i tu byli podzieleni, choć nieformalnie, na frakcję krakowską (stańczykowską)i podolacką, rywalizujące ze sobą od początku istnienia Koła. „Dominowała szlachtapodolska, która miała jedynie tę zaletę, że karnie, w sposób zdecydowanie zdyscyplinowanygłosowała lub (rzadziej) przemawiała ściśle według instrukcji Grocholskiego” 184 .Ponieważ frakcja podolacka przeważnie z wyborów wychodziła silniejsza, zazwyczaj decydowałao wyborze prezesa.Pierwszym prezesem Koła Polskiego był Florian Ziemiałkowski, zaufany Namiestnikahr. Agenora Gołuchowskiego. Kolejnym prezesem został konserwatysta wschodniogalicyjskiKazimierz Grocholski (wyniesiony na tę funkcję przez Podolaków, którzyna długie lata zdominowali Koło). Grocholski piastował tę funkcję w latach 1869–1888, z roczną przerwą na stanowisko ministra. Jego następcą został wcześniejszy wiceprezesKoła Apolinary Jaworski, odpowiedzialny za politykę polską w Wiedniu w latach1888–1904. Po nim funkcję tę objął wcześniejszy wiceprezes Koła hr. Wojciech Dzieduszycki(jego zastępcą został wówczas wybrany Dawid Abrahamowicz), który kontynuowałpolitykę Grocholskiego i Jaworskiego w latach 1904–1907. Od 1908–1909Dzieduszycki był wiceprezesem Koła, gdy prezesem był narodowy demokrata StanisławGłąbiński. W latach 1911–1912 prezesem Koła Polskiego był „kompromisowy” LeonBiliński. Ponownie objął tę funkcję w 1915 r. i piastował ją do 1918 r. kiedy na kilkaostatnich miesięcy wojny zastąpił go dr Tadeusz Tertil, także kojarzony z Podolakami.W trakcie I wojny światowej wiceprezesem Koła Polskiego został wybrany innyPodolak — hr. Jerzy Baworowski. Jak zauważył Józef Buszko, wytworzyła się swoistatradycja, że na czele Koła Polskiego stali politycy związani z obozem konserwatystówwschodniogalicyjskich 185 .W 1871 r. zostało utworzone, przy rządzie austriackim, stanowisko ministra bezteki do spraw galicyjskich, później tradycyjnie zwane stanowiskiem ministra dla Galicji.Z reguły było ono obsadzane przez Polaków, a kandydata uzgadniano z prezesemKoła Polskiego. Do wybuchu I wojny światowej było 17 ministrów dla Galicji przyrządzie cesarskim w Wiedniu. W tej liczbie cesarz powołał siedmiu Podolaków. Pierwszymministrem dla Galicji był Kazimierz Grocholski w 1871 r., czwartym Filip Zaleski— w latach 1888–1892, piątym Apolinary Jaworski — w latach 1893–1895, a szóstymLeon Biliński (pełnił obowiązki ministra dla Galicji w rządzie Kazimierza Badeniego).Kolejni podolaccy ministrowie dla Galicji to: hr. Wojciech Dzieduszycki — w latach1906–1907, Dawid Abrahamowicz — w latach 1907–1909 i Wacław Zaleski przezkilka miesięcy 1911 r.183J. Buszko, Polacy w parlamencie wiedeńskim 1848–1918, Warszawa 1996, s. 274.184Ibidem, s. 143. W Kole Polskim w 1907 r., przed pierwszymi wyborami powszechnymi, na65 członków było 9 konserwatystów krakowskich i 21 konserwatystów podolskich, pozostali należelido różnych odcieni „demokratów”.185Ibidem, s. 257.– 42 –


PodolacySzczególnie silnie rywalizowali konserwatyści wschodniogalicyjscy i krakowscyo funkcje w Sejmie galicyjskim. W przypadku funkcji Marszałka Sejmu Krajowego,mianowanego przez cesarza spośród posłów sejmowych, Podolacy tę rywalizację notorycznieprzegrywali. Spośród dziesięciu marszałków krajowych tylko jeden — hr. AdamMaria Gołuchowski, piastujący tę funkcję w latach 1913–1914, należał do stronnictwapodolskiego. Zresztą wybrany został jako kandydat kompromisowy — także głosamiposłów krakowskich.Znacznie silniejszą pozycję mieli Podolacy w komisjach sejmowych, gdzie częstogórowali nad swymi konkurentami wiedzą merytoryczną i doświadczeniem. Komisjebyły rozdzielane pomiędzy poszczególne kluby, a ich reprezentantów przed każdą pierwsząsesją Sejmu. Starano się, aby w każdej komisji, a zwłaszcza w komisji budżetowej,zachowany był liczebny stosunek członków poszczególnych klubów, odpowiadający liczebnemustosunkowi samych klubów do siebie i do całości Sejmu. Jednak bardzo częstodyskusje o obsadzie funkcji przewodniczących i wiceprzewodniczących komisji zamieniałysię w walki o osoby i przeciw osobom. Mimo poczynionych ustaleń, niejednokrotniew głosowaniach je łamano (zdarzały się niespodzianki z kartkami do głosowania 186 ).W prezydiach najważniejszych komisji Podolacy byli stale obecni. Choć stańczycypodnosili postulaty reformy administracji, to konserwatyści wschodniogalicyjscy bardzoczęsto obejmowali funkcję przewodniczącego komisji administracyjnej: KazimierzGrocholski, Filip Zaleski, hr. Szczęsny Koziebrodzki, hr. Jan Kanty Szeptycki i DawidAbrahamowicz 187 . Ponieważ Podolakom zależało na rozwoju infrastruktury w GalicjiWschodniej, często sięgali po funkcję przewodniczącego komisji drogowej: hr. WładysławBadeni, Kornel Krzeczunowicz, Apolinary Jaworski i Józef Męciński (kierowałpracami tej komisji prawie 30 lat), a także komisji kolejowej: Apolinary Jaworski i FilipZaleski. Liderzy Podolaków obejmowali szefostwo komisji gminnej: Kazimierz Grocholski,hr. Wojciech Dzieduszycki, Apolinary Jaworski i Stanisław Stadnicki, a także komisjireformy wyborczej: hr. Wojciech Dzieduszycki i Apolinary Jaworski.Podolacy dość często kierowali komisjami zajmującymi się sprawami gospodarczymii finansowymi. Na czele komisji bankowej stali: hr. Szczęsny Koziebrodzki, StanisławPolanowski i Władysław Kraiński, zaś komisją podatkową kierowali: Kornel Krzeczunowicz,Apolinary Jaworski, Dawid Abrahamowicz i hr. Adam Maria Gołuchowski.Gdy powstała komisja przemysłowa, jej przewodniczącym został ks. Jerzy Czartoryski,a ks. Andrzej Lubomirski, który kierował pracami tej komisji w latach 1901–1914, jestsymbolem rozwoju przemysłu galicyjskiego w ostatnich latach autonomii. Rzadziej Podolacyobejmowali szefostwo komisji propinacyjnej: Apolinary Jaworski i Dawid Abrahamowicz,a także komisji kultury krajowej: ks. Jerzy Czartoryski i Stanisław Polanowski.186S. Starzyński, Sesja sejmowa 1886/7, Lwów 1887, s. 195.187Odwrotnie było z oświatą. Zainteresowani jej rozwojem konserwatyści wschodnio–galicyjscy mieliograniczony wpływ na prace komisji szkolnej. Hrabia Mieczysław Rey, który kilkanaście lat był aktywnymczłonkiem tej komisji, nigdy nie objął funkcji jej przewodniczącego. Udało się to na czas dośćkrótki tylko ks. Jerzemu Lubomirskiemu.– 43 –


PodolacyWażną rolę w życiu Galicji odgrywały organizacje społeczne i gospodarcze, któreczęsto były zakładane i w znacznej mierze zdominowane przez ziemian ze wschodniejczęści kraju.Podolacy licznie zasiadali we władzach naczelnych m.in. Galicyjskiego TowarzystwaGospodarskiego, propagującego nowoczesne metody gospodarowania (po śmierciks. Adama Sapiehy całkowicie opanowali tę organizację), i Galicyjskiego TowarzystwaKredytowego Ziemskiego, w którym regularnie obsadzali funkcję dyrektora (m.in. AntoniGolejewski, Władysław Kraiński przez kilkanaście lat, a także Stefan Moysa–Rosochacki).Zasiadali we władzach Banku Rolniczego we Lwowie, Galicyjskiego BankuKredytowego, a przede wszystkim Banku Krajowego Królestwa Galicji i Lodomeriiz Wielkim Księstwem Krakowskim. Od 1897 r. do I wojny światowej hr. Józef Męcińskipełnił funkcję dyrektora Towarzystwa Wzajemnych Ubezpieczeń w Krakowie, zaśks. Andrzej Lubomirski był założycielem i następnie wieloletnim prezesem CentralnegoZwiązku Galicyjskiego Przemysłu Fabrycznego — najważniejszej instytucji dla rozwojugalicyjskiego przemysłu przed I wojną światową.Na wsi galicyjskiej dużą rolę odgrywało Towarzystwo Kółek Rolniczych. Organizatoremi pierwszym prezesem TKR, w latach 1882–1898, był Bolesław Augustynowicz,zaś w latach 1898–1919 organizacją kierował z wielkim powodzeniem kolejny PodolakArtur Zaremba Cielecki. Natomiast książę Witold Czartoryski był założycielem i prezesemTowarzystwa Kółek Ziemian. Jednym z założycieli, a następnie przez kilkanaścielat prezesem Galicyjskiego Towarzystwa Tatrzańskiego był hr. Miczysław Rey, a po nimfunkcję tę piastował hr. Władysław Koziebrodzki.Choć w Galicji Zachodniej Podolacy mieli bardzo ograniczone wpływy, to powyższeprzykłady dobitnie świadczą, że ogólnie w Galicji, a szczególnie na wschodzie kraju(w tym w stołecznym Lwowie), aż do I wojny światowej — i trzeba się tu zgodzić z UrszuląJakubowską — „najbardziej wpływową siłą pozostawali tradycyjni konserwatyści,nie widzący potrzeby żadnych zmian w życiu politycznym” 188 . A gdy już te zmiany następowałyi nie byli w stanie się im przeciwstawić, to starali się odnaleźć w zmienionej rzeczywistościi szukali nowych sojuszników. W tym celu sięgano po bardziej nowoczesneformy walki politycznej, do czego zmuszała demokratyzacja systemu wyborczego w Austriii Galicji. Jak pisał w 1905 r. Roman Dmowski, „konserwatyści wschodniogalicyjscynigdy nie stanowili obozu bardzo jednolitego, nie posiadali ścisłej partyjnej organizacji,nie tworzyli politycznej szkoły. Jeżeli odgrywali i dziś jeszcze odgrywają w polityce galicyjskiejdoniosłą rolę, to zawdzięczali ją swej liczbie, sile ekonomicznej, pozycji socjalnej,wreszcie wybitnym osobistościom, których nigdy wśród nich nie brakowało” 189 .188U. Jakubowska, op. cit., s. 84.189R. Dmowski, Pisma, Upadek myśli konserwatywnej w Polsce, op. cit., s. 16.– 44 –


OBÓZ POLITYCZNYPODOLAKÓWWokresie autonomii galicyjskiej wyróżnia się trzy okresy kształtowania się organizacjipolitycznych, w tym Podolaków jako obozu politycznego. Pierwszy okresobejmuje lata 1861–1876, kiedy to można mówić o polityce personalnej. Nawet gdypowstają kluby sejmowe, są one dość luźną zbieraniną polityków o różnych poglądach,którzy gromadzą się wokół liderów, jednostek najwybitniejszych, mających największywpływ na życie polityczne Galicji lub — jak w przypadku Rezolucji galicyjskiej — wokółprogramu uchwały sejmowej. Jak słusznie zauważył Kazimierz Wyka, „wobec personalnejpłynności tych konfiguracji, a nieraz po prostu doraźnych kombinacji taktycznychi wynikającej stąd luźności programu, o stronnictwach stricte sensu nie ma mowy” 190 .Różnice między poszczególnymi środowiskami politycznymi wynikały bardziej z różnychstrategii niż rzeczywistych różnic programowych. Więcej tam było haseł wspólnychniż przeciwstawnych.W tym okresie trudno mówić o partii podolskiej, raczej — do śmierci AgenoraGołuchowskiego w roku 1875 — o gołuchowszczykach. Jeszcze w 1878 r. Julian Czerkawskikonstatował z żalem, że stronnictwo „prawdziwie konserwatywne”, jak mówiło konserwatywnych ziemianach Galicji Wschodniej, „do dziś dnia należycie złożonei zorganizowane nie jest”. W tym okresie Czerkawski dostrzegał tylko jedno „jako takosformowane” stronnictwo, „które się pospolicie w kraju stańczykowskim zowie” 191 . Odtego czasu do I wojny światowej stosunek do konkurencyjnych stańczyków (partii kra-190K. Wyka, op. cit., s. 147.191J. Czerkawski, Przemówienie dra Juliana Czerkawskiego na zgromadzeniu przedwyborczym w Brzeżanachdnia 11 grudnia 1878 r., Lwów 1878, s. 4.– 45 –


Obóz polityczny Podolakówkowskiej) będzie głównym wyznacznikiem podziału politycznego w obozie politycznymPodolaków.Drugi okres to ostatnie ćwierćwiecze XIX stulecia. Wówczas powstają dobrze zorganizowanekluby sejmowe, a podziały polityczne coraz częściej wynikają z różnic ideowychi programowych. W tym okresie można już mówić o działalności „stronnictwpolitycznych” w Galicji, jednak w praktyce aktywność tych stronnictw ograniczała się doforum Sejmu Krajowego, w którym „specjaliści polityczni” stworzyli wokół siebie konfiguracjepolityczne podobne do stronnictw. Według Stanisława Głąbińskiego, z którymw tym przypadku trudno się nie zgodzić, „aż do schyłku XIX stulecia nie było w Galicjizorganizowanych stronnictw polskich opartych na własnych programach politycznych.Istniały tylko żywiołowe prądy polityczne i społeczne o charakterze konserwatywnymlub radykalnym, którym ambitni przywódcy lub ich przeciwnicy nadawali pozory i nazwy«stronnictw»” 192 .W tym okresie Podolacy, w przeciwieństwie do stańczyków, nie stworzyli jednolitegostronnictwa. Na ich obóz polityczny składały się „luźne ugrupowania, powiązanewspólnotą poglądów, a często także i licznymi więzami pokrewieństwa wśród zamożnychrodów ziemiańskich Rusi Czerwonej i Podola” 193 . Najbardziej wyraźny podziałmiał miejsce między „starym Podolem” (Klub Podolski) a młodymi Podolakami (potocznienazywanymi Ateńczykami).Trudno określić wyraźny początek kolejnego okresu kształtowania się bardziej nowoczesnejpodolackiej formacji politycznej. W okresie trzecim, choć nadal działają oboksiebie różne środowiska polityczne ziemian Galicji Wschodniej i wciąż mamy do czynieniaz polityką personalną, pojawiają się próby stworzenia szerokich struktur podolskiejorganizacji politycznej (także poza Sejmem, w powiatach i gminach). Po 1905 r. mamydo czynienia z coraz bliższą współpracą części Podolaków z Narodową Demokracją. Tawspółpraca uwidacznia się szczególnie w Radzie Narodowej, która staje się faktycznąekspozyturą, najsilniejszej w owym okresie, partii podolskiej — Klubu Centrum (Środka).To z tego klubu wyszła inicjatywa powołania w grudniu 1909 r. ogólnogalicyjskiejorganizacji politycznej Podolaków — Organizacji Jedności Narodowej.Początki organizacji podolskiejGdzie zatem szukać genezy „partii podolackiej”? Odpowiedź na to pytanie niejest łatwa, gdyż polityka galicyjska w latach 1861–1867 to w znacznej mierze politykapersonalna i środowiskowa, wykraczająca poza podziały ideologiczne. Jeśli mowa o posłachgalicyjskich, którzy w owym czasie mogli stanowić frakcję „podolską” (czyli przedewszystkim posiadali majątek ziemski na wschodzie kraju i konserwatywne poglądy), tomamy na myśli głównie zwolenników hr. Agenora Gołuchowskiego. W polityce galicyj-192S. Głąbiński, Wspomnienia polityczne, op. cit., s. 27.193S. Grodziski, Sejm Krajowy Galicyjski 1861–1914, op. cit., s. 137.– 46 –


Obóz polityczny Podolakówskiej reprezentował on kierunek zdrowego rozsądku i umiarkowania przy jednoczesnejstanowczości. „Posłowie ze wschodniej części kraju — pisał Kazimierz Chłędowski —z wyjątkiem kilku przechylali się więcej do utylitarnego kierunku już może i z tego zupełniesię wytłumaczyć dającego powodu, że, znając bliżej hr. Gołuchowskiego, łatwiejulegali jego wpływowi” 194 . Jak zauważył Stanisław Pijaj, poglądy Gołuchowskiego „możnauznać za reprezentatywne dla większości szlachty ze wschodniej części kraju” 195 . Zatemsojusz Gołuchowskiego z Podolakami był czymś naturalnym: on był jednym z nich.W gronie gołuchowszczyków możemy dostrzec takich posłów, jak Kajetan Agopsowicz,hr. Antoni Golejewski, Alojzy Bocheński, Tomasz Horodyski, Stanisław Polanowski,dr Jan Czajkowski, Włodzimierz Cielecki czy hr. Kazimierz Dzieduszycki, którzyprzeważnie pierwsze szlify polityczne zdobywali w pierwszej kadencji Sejmu Krajowego(lata 1861–1867). „Są to ludzie wytrwali, pracowici, oszczędni, w życiu publicznymumiarkowani i stanowią bezsprzecznie bardzo silny filar społecznej budowy w Galicji” 196 .Jak zauważył Zbigniew Fras, Gołuchowski (Podolak) od początku swojej kariery opierałsię chętnie „na średniej szlachcie wschodniogalicyjskiej (Podolakach)” 197 . Miał bowiemduże zaufanie do „ziomków” ze wschodniej Galicji, w przeciwieństwie do panów krakowskich,którzy jego wpływowi ulegać nie chcieli. Jak stwierdził słusznie KazimierzBartoszewicz, konserwatyści krakowscy „Gołuchowskiego nie kochali i nawzajem przezniego kochani nie byli” 198 .Namiestnik, a więc przedstawiciel rządu wiedeńskiego, w latach 60. konsekwentniebudował wokół siebie „obóz rządowy”, składający się z ludzi potępiających krzykactwoulicznych patriotów, „ludzi — jak pisał Franciszek Ksawery d’Abancourt — mniej gorącegoserca, ale za to wielkiego rozumu politycznego — umiejących zawsze tylko tożądać, co się da osiągnąć w danych okolicznościach” 199 . Miał przemożny wpływ na ichwybór do Sejmu Krajowego, a to za sprawą wsparcia, jakie na jego polecenie mogłaudzielić administracja. „Prawdę powiedziawszy — pisał Kazimierz Chłędowski — zarządów Gołuchowskiego, z małym wyjątkiem, ci posłowie byli wybierani we wschodniejGalicji, których on sobie życzył” 200 . W zachodniej Galicji tak już nie było.194K. Chłędowski, Z przeszłości naszej i obcej, op. cit., s. 94. Chłędowski zauważa: „Rzecz to zupełnienaturalna, że posłowie z jednych i tych samych okolic, znający się od dawna, może od dzieciństwa,łatwiej się ze sobą łączyli, osobliwie, jeżeli pewne prowincjonalne uprzedzenia, czasem nawet słuszne,z lekka ich odgraniczały od posłów z innych okolic. Nie będzie nas zatem dziwić, jeżeli od samegopoczątku czuć było w Sejmie, że posłowie z zachodniej części kraju ze sobą trzymają, tym bardziej, żetrudniej im było, aniżeli komu innemu, z całą szczerością przystąpić do hr. Gołuchowskiego” (s. 97).195S. Pijaj, Między polskim patriotyzmem a habsburskim lojalizmem. Polacy wobec przemian ustrojowychmonarchii habsburskiej (1866–1871), Kraków 2002, s. 97.196K. Chłędowski, Z przeszłości naszej i obcej, op. cit., s. 95.197Z. Fras, Galicja, Wrocław 2000, s. 163.198K. Bartoszewicz, Dzieje Galicyi. Jej stan przed wojną i „wyodrębnienie”, Warszawa–Kraków 1917,s. 136–137.199F. K. d’Abancourt, Era konstytucyjna austro–węgierskiej monarchii od 1848 do 1881 r., Kraków1881, s. 142.200K. Chłędowski, Pamiętniki, t. I: Galicja (1843–1880), Wrocław 1951, s. 174.– 47 –


Obóz polityczny PodolakówObóz zwolenników Gołuchowskiego nie był obozem jednolitym. Uczestniczyłow nim liberalne lwowskie mieszczaństwo — na jego czele stał poseł Florian Ziemiałkowski,za młodu spiskowiec, później stateczny liberał uchodzący za „separatystęlwowskiego”. Byli w nim również biurokraci, inteligencja urzędnicza, którą Gołuchowskipowołał do służby namiestniczej. Szczerzy patrioci, ale całkowicie zależni odwoli Namiestnika, którzy głosowali w Sejmie, jak im nakazywało sumienie przywódcy.Wreszcie, konsekwentnie popierali Gołuchowskiego — jako obrońcę interesów ziemiaństwa— konserwatywni ziemianie wschodniogalicyjscy; to oni okazali się najsilniejszągrupą w otoczeniu Namiestnika. Jak zauważył Stanisław Grodziski, „za plecamiGołuchowskiego rosło stronnictwo wschodniogalicyjskich konserwatystów, zwanychPodolakami” 201 .Nazywano ich utylitarystami. „W tym ujęciu — pisała Halina Kozłowska–Sabatowska— polityka utylitarna oznaczała działanie pożyteczne, trzeźwe i praktyczne, główniew Sejmie i Radzie Państwa, którego celem było konsekwentne rozszerzenie swobód krajowych,przy maksymalnym wykorzystaniu wszelkich pomyślnych konstelacji w Wiedniui w oparciu o rząd, a więc z równoczesnym zaniechaniem osłabiającej, beznadziejnejopozycji na forum parlamentarnym” 202 . Wilhelm Feldman twierdził, że stronnicy Gołuchowskiegow tym okresie „dalecy byli od polityki małostkowej i tchórzliwej. Kierowałynimi powody taktycznej i zasadniczej natury. Bali się chłopów i bali się narazić na nowewstrząśnienie państwo” 203 . Byli zadeklarowanymi autonomistami.Jak zauważał Erazm Kostołowski, w tym czasie Podolacy, określani wówczas jeszczejako „środowisko lwowskie”, chętniej udzielali się w polityce stosowanej aniżeli teoretycznej.Działali ostrożnie i podejrzliwie. Mieli na celu przede wszystkim potrzebydworu szlacheckiego, czyli interes ziemiaństwa. I na tym tle dochodziło między nimia miejskimi demokratami do kontrowersji i konfliktów, które konserwatywna szlachtapodolska przeważnie wygrywała i narzucała ton całemu ugrupowaniu. „Grupa ziemianwschodniogalicyjskich odznaczała się niezmienną i wypróbowaną prorządowością. […]Akcja konserwatystów lwowskich to splot zabiegów u władz i na dworze wiedeńskim,Akcja mało nagłośniona, lecz celowa i w swoim sensie skuteczna” 204 . Była skutecznaw takim sensie, w jakim potrafił być skuteczny hr. Agenor Gołuchowski, polityk niezwyklew Wiedniu ustosunkowany.Zwolennicy Gołuchowskiego w sierpniu 1868 r. powołali w Sejmie prawicowyKlub Polski, grupujący czterdziestu kilku posłów. Obok licznie reprezentowanej zachowawczejszlachty wschodniogalicyjskiej byli tam — „jako pionki w tej zwartej falandze”— przedstawiciele liberalnej inteligencji miejskiej i urzędnicy. „Duszą organizacji” i jejfaktycznym liderem był Florian Ziemiałkowski, a zebraniom klubu przewodniczył JanCzajkowski. Według Kazimierza Chłędowskiego „wielką podporą stronnictwa był inny201S. Grodziski, W Królestwie Galicji i Lodomerii, op. cit., s. 208.202H. Kozłowska–Sabatowska, Ideologia pozytywizmu galicyjskiego 1864–1881, Wrocław 1978, s. 122.203W. Feldman, Stronnictwa i programy polityczne w Galicji 1846–1906, t. I, op. cit., s. 75.204E. Kostołowski, Studia nad kwestią włościańską w latach 1846–1864, Lwów 1938, s. 132.– 48 –


Obóz polityczny PodolakówPodolak, Antoni Golejewski” 205 . Ludzi tych łączyły nie tylko przekonania, lecz takżeczęściowo wspólna przeszłość polityczna; nie tylko służbowe związki z NamiestnikiemGołuchowskim, lecz także wieloletnia przyjaźń. Większość członków klubu wywodziłasię z Galicji Wschodniej. Więzy osobiste, które ich połączyły w jedno stronnictwo,„przetrwały wiele burz politycznych i jeszcze więcej lat” 206 .Członkowie „klubu gołuchowszyków”, jak ich powszechnie określano, zaproponowalikrajowi program „czysto polski”. Byli przeciwnikami centralizmu i zwolennikamiszerokiej autonomii (aż po samodzielne rządzenie Galicją przez Polaków) — nawetwbrew oficjalnemu stanowisku „rządowego” Gołuchowskiego 207 . Żądali wielu koncesjinarodowych: prawa stanowienia o sposobie wyboru do Rady Państwa, odrębnego dlaGalicji ustawodawstwa szkolnego, cywilnego i karnego, zaprowadzenia języka polskiegow szkołach, sądach i urzędach, osobnego najwyższego Trybunału Sprawiedliwości, odpowiedzialnegoprzed Sejmem rządu krajowego i wreszcie ministra dla Galicji. WedługBolesława Limanowskiego środowisko Podolaków w tamtym okresie „stało przez długiczas na czele walczących o rozszerzenie autonomii” 208 . Byli za równouprawnieniem Żydów,których uważali za Polaków wyznania mojżeszowego, a zarazem byli przeciwniuznawaniu żądań Rusinów, wówczas głównie moskalofilów. Uważali także, że należywysłać delegację do Rady Państwa i poprzeć ugodę monarchii z Węgrami, ale w zamianutargować coś w Wiedniu dla Polaków.Według Kazimierza Chłędowskiego „głównym zadaniem namiestnika hr. Gołuchowskiegoi idącego z nim ręka w rękę stronnictwa politycznego było ulepszenieszkolnictwa krajowego, reforma zwłaszcza szkół ludowych, których stosunkowo było takmało, że zaledwie miasteczka i większe wsie miały swoje szkoły” 209 . Do realizacji tegozadania miała służyć, działająca od stycznia 1868 r., Rada Szkolna Krajowa, której statutpowstał pod okiem Gołuchowskiego. Zresztą dbałość o rozwój szkolnictwa ludowegobyła stałą troską konserwatystów wschodniogalicyjskich.Pomimo że postulaty polityków tego stronnictwa niekiedy wykraczały poza ramyoficjalnej polityki wiedeńskiej, stronnictwo to było par excellence rządowe, gdyż popierałoosobę namiestnika. Jak zauważył Florian Ziemiałkowski, „ukonstytuowaniesię tego klubu nie było na rękę panom krakowskim. Gdy Klub Polski ogłosił swójprogram, zwolennicy owych panów, celem zdyskredytowania go na samym początku,nazwali go klubem Mameluków” 210 . „Mamelucy” — przyboczne wojsko, ślepo oddanesułtanowi — to w polityce galicyjskiej stronnicy ślepo oddani Namiestnikowi. I nazwa205K. Chłędowski, Pamiętniki, op. cit., s. 186.206Z. Fras, Florian Ziemiałkowski (1817–1990). Biografia polityczna, Wrocław–Warszawa–Kraków1991, s. 108.207W sprawie rezolucji galicyjskiej z 24 września 1868 r. członkowie Klubu, którzy usiłowali sprowadzićSejm i kraj na tory czysto polskie, nie podporządkowali się woli Gołuchowskiego i w większościją poparli, co przyczyniło się do dymisji namiestnika.208B. Limanowski, Galicya przedstawiona słowem i ołówkiem, Lwów 1892, s. 77.209K. Chłędowski, Pamiętniki, t. I, op. cit., s. 180.210F. Ziemiałkowski, Z teki mameluka galicyjskiego, Lipsk 1871, s. 6.– 49 –


Obóz polityczny Podolakówta — klub Mameluków — przylgnęła na stałe do posłów, którzy usiłowali „sprowadzićSejm i kraj na tory czysto polskie” 211 . Według Zbigniewa Frasa „klub Mameluków byłczymś pośrednim między koterią a stronnictwem”. Wydaje się — pisze ten sam autor— że Mamelucy „byli czymś więcej niż klubem politycznym doraźnie skompletowanym,byli grupą ludzi połączonych wspólnymi — nie rzadko dramatycznymi przeżyciami,a to zawsze zbliża” 212 .Po przeciwnej stronie politycznej barykady stał — w przedstawicielstwie sejmowym— podobnie niejednolity, choć bardziej centrowy i opozycyjny „klub lokajów”. Taknazywano przedstawicieli bogatej szlachty o inklinacjach federalistycznych, grupującejsię wokół hr. Adama Potockiego i ks. Leona Sapiehy 213 . Nie dysponowali oni ani taklicznym, ani tak zdyscyplinowanym gronem popleczników jak Mamelucy, „ale grupującwybitnych i wytrawnych parlamentarzystów, mieli znacznie większe możliwości oddziaływaniai zdobywania poparcia wśród «dzikich» przeważających w izbie poselskiej” 214 .Byli przeciwko obsyłaniu Rady Państwa.Z Potockim współpracowali m.in. Ludwik Wodzicki i hr. Stanisław Tarnowski,posłowie z Krakowa, autorzy osławionej Teki Stańczyka, zadeklarowani przeciwnicyzbrojnej irredenty, a także wybitny poseł z kurii miejskiej Mikołaj Zyblikiewicz. Hrabiai książę budowali frakcję złożoną głównie z klientów własnych familii — stąd nazwa„lokaje”, którą otrzymali od zwolenników Gołuchowskiego. Należeli do nich ludzie„gorącego serca” — byli powstańcy z 1863 r., którym książę Sapieha z upodobaniemdawał schronienie i opiekę, a także, choć w mniejszej liczbie, przedstawiciele szlachtywschodniogalicyjskiej. Z grona Podolaków bliskimi współpracownikami księcia Sapiehyi hr. Potockiego, a także filarami stronnictwa „lokajów” w tamtym okresie, byli m.in.Maurycy Kraiński, Kornel Krzeczunowicz oraz „prawdziwy szlachcic”, gorący zwolennikautonomii — Kazimierz Grocholski. Mimo obecności Podolaków w tym środowiskupolitycznym już wówczas określano je jako „stronnictwo krakowskie”.O trudnych relacjach między obydwoma środowiskami decydowały głównie animozjepersonalne i ambicjonalne liderów. Nie było między nimi wielkich różnic programowych.Te, które się pojawiały, wynikały przeważnie z faktu, że „panowie krakowscy”nie mieli zrozumienia dla niektórych problemów podolskich (które wynikały ze specyfikiwschodniej części kraju) i chcieli opiekować się „wszystkimi szczepami słowiańskimi”.Pojawiały się także różnice w taktyce działania. „Stronnictwo krakowskie chce walczyćjedynie bronią legalną i dążyć do zaspokojenia potrzeb narodowych i autonomicznychdrogą lojalności, cierpliwie i spokojnie” 215 .W niektórych kwestiach Gołuchowski i ziemianie wschodniogalicyjscy mogli liczyćna poparcie lwowskich demokratów, którzy w stolicy Galicji mieli silną pozycję. Poparcieliberalnego mieszczaństwa — paradoksalnie — często rozstrzygało o dominującej211Ibidem, s. 7.212Z. Fras, Florian Ziemiałkowski (1817–1990). Biografia polityczna, op. cit., s. 108.213K. Wyka, op. cit., s. 148.214Z. Fras, Florian Ziemiałkowski (1817–1990). Biografia polityczna, op. cit., s. 108.215K. Wyka, op. cit., s. 182.– 50 –


Obóz polityczny Podolakówpozycji ultrakonserwatywnych Podolaków na politycznej scenie galicyjskiej w latachwalki o autonomię. Przyznaje to Michał Bobrzyński, gdy po latach ocenia rywalizacjęgrupy krakowskiej i podolskiej w tamtym okresie: „W rywalizacji tej między grupą konserwatywnąpodolską a krakowską pierwsza przez dziesiątki lat wygrywała, bo miała zasobą demokrację miejską” 216 .Ważnym momentem było uchwalenie w Sejmie galicyjskim w dniu 24 września1868 r. tzw. Rezolucji galicyjskiej. Za ojców Rezolucji uważa się Mikołaja Zyblikiewicza,który przygotował jej projekt, a także Kazimierza Grocholskiego, który był sprawozdawcąprojektu Rezolucji w Sejmie i — wraz z ks. Jerzym Czartoryskim — jej głównymobrońcą. Zdaniem Bolesława Limanowskiego środowisko ziemian wschodniogalicyjskichdoszło „do największego wpływu w 1868 r. i jego to głównie dziełem była słynnarezolucja, która miała postawić Galicję do monarchii austriackiej w takim mniej więcejstosunku, w jakim się znajduje Kroacja do Węgier” 217 .Rezolucja faktycznie zawierała program szerokiej autonomii. Zakładała wyodrębnienieGalicji i zapewnienie jej specjalnego statusu w ustroju państwowym monarchii,„osobnego prawa państwowego Galicji, bez względu na to, jak zostaną unormowanestosunki innych krajów koronnych” 218 . Program „samorządu narodowego” streszczonybył w ośmiu punktach Rezolucji:— Sejm rozstrzyga o sposobie reprezentowania kraju w Radzie Państwa;— delegacja zasiada w Radzie Państwa tylko przy omawianiu spraw wspólnych;— do kompetencji Sejmu przechodzi ustawodawstwo w dziedzinie kredytu i przemysłu,przynależności państwowej, zasad nauczania, kodyfikacji sadów i urzędów, prawobywatelskich itd.;— na potrzeby autonomii państwo wydzieli sumę „rzeczywistym potrzebom odpowiednią”,wyjętą co do szczegółów spod kontroli Rady Państwa;— dobra kameralne w Galicji przejdą na własność kraju;— sprzedaż lub zastaw żup solnych wymaga zgody Sejmu;— Galicja otrzyma własny sąd najwyższy.— Galicja otrzyma odrębny zarząd administracji, sprawiedliwości, wyznań, oświaty,bezpieczeństwa, kultury i handlu, a także z ministra (kanclerza) odpowiedzialnegoprzed Sejmem.Z niewielkimi zmianami Rezolucję uchwalono ostatecznie 24 września, co otworzyłonowy etap walki o autonomię Galicji, ale też miało olbrzymi wpływ na kształtgalicyjskiej sceny politycznej.W Sejmie 1869 r. zaistniały cztery „odcienie polityczne”: Klub Polski (Mamelucy),który prezentował program autonomiczny, frakcja federalistów demokratów, Klub216M. Bobrzyński, op. cit., s. 177. Zdaniem Bobrzyńskiego „konserwatyści podolscy tę rolę pomocnicządemokratów rozumieli tak doskonale, że nie wahali się podówczas popierać dzienników demokratyczno–liberalnychwychodzących w Krakowie” (s. 177–178).217B. Limanowski, Galicya przedstawiona słowem i ołówkiem, Lwów 1892, s. 77.218S. Kutrzeba, Sprawa polska w Austryi w XVIII i XIX w. Wyodrębnienie Galicyi, Kraków 1915,s. 19–20.– 51 –


Obóz polityczny PodolakówRezolucjonistów, a także frakcja krakowska (stańczykowska), prezentująca zasady zachowawczez lekką skłonnością do federalizmu.Klub Rezolucjonistów, który był całkowicie nowym tworem politycznym, stał nagruncie uchwały rezolucyjnej z 1868 r. Zasiedli w nim politycy wywodzący się z grupypolitycznej hr. Adama Potockiego i ks. Leona Sapiehy, przedstawiciele bardziej liberalnychmieszczan z Galicji Wschodniej i konserwatywna szlachta podolska, „która w wyodrębnieniuGalicji widziała radykalny sposób załatwienia się z Rusinami” 219 . Konserwatyściwschodniogalicyjscy liczyli zresztą, że dzięki współpracy z mieszczanami odciągnąich od frakcji bardziej postępowych, o co szła cały czas walka.„Kraj” napisał nieco patetycznie, że „jest to od roku 1848 pierwszy klub politycznyw Galicji, na większą skalę i z powagą złożony” 220 . Zbigniew Fras widział w KlubieRezolucjonistów zalążek nowoczesnej organizacji politycznej i emanację kierunkudemokratycznego 221 . Jednak nie ma wątpliwości, że to Podolacy nadawali w niej ton,szczególnie Kazimierz Grocholski, „tajny sprzymierzeniec rezolucjonistów”, a także hr.Władysław Badeni, Kornel Krzeczunowicz i książę Jerzy Czartoryski, którzy przez pewienczas byli faktycznymi liderami grupy. Czartoryski uważał, że stanie przy Rezolucji„jest nieodzowną koniecznością polityczną, ze względu tak na godność Sejmu i narodu,jak na praktyczną taktykę parlamentarną” 222 .Rezolucjoniści, którzy założyli także stowarzyszenie o tej samej nazwie poza Sejmem,podkreślali w deklaracji programowej, że chcąc rozwijać życie narodowe, postanowili„wychodzić z danych stosunków, na realnym oprzeć się gruncie”. Zapowiedzieli,że na podstawie historycznych i indywidualnych praw naszego narodu dobijać się będądla kraju „odrębnego w państwie stanowiska z samorządem narodowym, na podstawiewolności obywatelskiej” 223 . Byli przeciwni bezwzględnej opozycji wobec rządu, ale niepopierali projektów wyborów bezpośrednich. Choć zwalczali centralizm wiedeński, doczego skutecznym narzędziem miał być właśnie program rezolucyjny, nie chcieli wchodzićw układy z niemieckimi liberałami.Ponieważ obok umiarkowanych postulatów głosili potrzebę prowadzenia politykienergicznej i bardziej stanowczej, mogli stać się realną alternatywą dla federalistów demokratyFranciszka Smolki i dla Klubu Polskiego, którego członków nazywali „pozornymirezolucjonistami”. Zdaniem Retta Ludwikowskiego, „rezolucjoniści mogli dość219W. Feldman, Stronnictwa i programy polityczne w Galicji 1846–1906, t. I, op. cit., s. 88.220„Kraj” nr 142 z 21.08.1869 r.221Z. Fras, Demokraci w życiu politycznym Galicji w latach 1848–1873, Wrocław 1997, s. 197–206.Fras jako koronny argument podaje sojusz wyborczy Klubu Rezolucjonistów z Towarzystwem Narodowo–DemokratycznymFranciszka Smolki w 1869 r. Jednak gdy tenże autor przywołuje opinię„Niepodległości”, która pisze o Klubie jako o młodszym bracie TND, to sam przyznaje, że „w tymstwierdzeniu więcej było kurtuazji niż rozpoznania prawdy” (s. 199). Florian Ziemiałkowski wyraziłopinię, pokazującą wzajemną niechęć obu środowisk politycznych, że „członkowie Klub Rezolucjonistówpołączyli się do wspólnej akcji wyborczej, ze wstrętnym im zresztą towarzystwem demokratycznym”(F. Ziemiałkowski, Pamiętniki, Kraków 1904, s. 42).222J. Czartoryski, Przed Sejmem 1869, Lwów 1869, s. 16.223Program Klubu Rezolucjonistów, „Gazeta Narodowa” nr 175 z 13.07.1869 r.– 52 –


Obóz polityczny Podolakówzasadnie oczekiwać, że ich program stanie się platformą kompromisu między rozproszonymigalicyjskimi ugrupowaniami politycznymi” 224 .Jednak po wprowadzeniu części urządzeń autonomicznych 225 i po uchwaleniuw 1873 r. ustawy o wyborach bezpośrednich, podpisanej przez cesarza 2 kwietnia, kwestiaRezolucji ostatecznie upadła i stronnictwo to, skupione wokół programu rezolucyjnego,straciło rację bytu.Powstałe w końcu lat 60. grupy polityczne z czasem zamierały lub ich działalnośćbyła zawieszana. Stronnictwo Mameluków (autonomistów) po wyborach 1869 r.straciło na znaczeniu, stało się „luźną koterią, zdyskredytowaną, rozbitą” 226 . Podobnie„stronnictwo rezolucjonistów” okazało się krótkotrwałą, polityczną efemerydą, a jegodziałalność praktycznie zamarła w pierwszych latach trzeciej kadencji Sejmu. „O KlubieRezolucjonistów można więc powiedzieć, że jak nagle i nieoczekiwanie pojawił się, takteż szybko i niespodziewanie zniknął” — pisał Fras 227 .Co było tego powodem? Niewątpliwie duży wpływ na tę sytuację miał brak szerszego,dalekowzrocznego programu politycznego i skupianie się wokół osobowości, a niewokół wspólnych idei. Jerzy Czartoryski zwracał uwagę, że w ówczesnej elicie politycznejGalicji była „niejasność i chwiejność w zasadach politycznych”, a także „wiele kłótniosobistych, w drobiazgach nieraz zapał i upór, w najważniejszych chwilach zwątpieniei chwiejność, miłość kraju oczywiście jak zawsze, ale jak zawsze i przestraszająca ciasnośćhoryzontu” 228 . Te kłótnie i stałe rywalizacje personalne utrudniały możliwość porozumieniasię poszczególnych frakcji, a wewnątrz samych grup politycznych powodowałyich niespójność pogłębianą różnicą poglądów na różne sprawy. Jak zauważył StanisławPijaj, grupy te „skupiały najróżniejsze żywioły i tak w stronnictwie utylitarystów znaleźlisię liberałowie i konserwatyści z Galicji Wschodniej. Na dłuższą metę ich współpracaw jednym ugrupowaniu była niemożliwa” 229 .Trzeba też pamiętać, że pomimo rysujących się różnic programowych, a także strategiii taktyki działania, w okresie walki o autonomię wielu posłom towarzyszyło poczuciedezaprobaty, gdy pojawiała się kwestia powoływania odrębnych klubów czy — tymbardziej — stronnictw politycznych. Wynikało to w znacznej mierze z przeświadczenia,że należy łączyć siły na rzecz Galicji. Dla wielu posłów, szczególnie posłów ziemiańskich,224R. R. Ludwikowski, Szkice na temat galicyjskich ruchów i myśli politycznej (1848–1892), „ZeszytyNaukowe UJ”, DLXXXXVII, Prace nauk politycznych, z. 15, Kraków 1980, s. 39.225Wprowadzono w Galicji instytucje przedstawicielskie i samorządowe, a także zagwarantowanoobywatelskie prawa polityczne. Zwiększono uprawnienia Sejmu i Wydziału Krajowego, wprowadzonopolską administrację, sądownictwo i szkolnictwo wszelkich szczebli. Na szczeblu lokalnym Polacyuzyskali organizację gminną, samorząd powiatowy, a Lwów i Kraków otrzymały samorządowe statuty.Ponadto ustanowiono Radę Szkolną Krajową, Akademię Umiejętności w Krakowie. Wreszcie uzyskanow rządzie stanowisko ministra dla Galicji, a namiestnikami mianowano wyłącznie Polaków.226„Gazeta Narodowa” nr 295 z 11.11.1869 r.227Z. Fras, Demokraci w życiu politycznym Galicji w latach 1848–1873, op. cit., s. 205.228J. Czartoryski, O polityce polskiej w Austryi, Lwów 1971, s. 6.229S. Pijaj, Między polskim patriotyzmem a habsburskim lojalizmem. Polacy wobec przemian ustrojowychmonarchii habsburskiej (1866–1871), op. cit., s. 385.– 53 –


Formowanie stronnictw sejmowych„tworzenie stronnictw równało się «rozbijaniu jedności narodowej», rozbudzaniu niezdrowychambicji, traceniu czasu” 230 . Dlatego, gdy takie kluby były powoływane, w ichszeregach znajdowali się posłowie o często odmiennych, a nawet — pozornie — wykluczającychsię poglądach. Zaś wielu pozostało „dzikimi”, czyli formalnie nie należeli dożadnej grupy politycznej.Nie ma wątpliwości, na co zwrócił uwagę Wilhelm Feldman, że „w czasie walkio rezolucję potworzyły się prądy i stronnictwa polityczne, które potem rozmaitym ulegającewolucjom, w prostej linii wydały większą część partii i programów” 231 . To w tychzmaganiach wytworzyła się „gwardia podolska”. Tam należy szukać genezy agrarnej partiiwschodniogalicyjskich konserwatystów.Formowanie stronnictw sejmowychObydwa konserwatywne „stronnictwa” — stańczyków i Podolaków — uformowałysię ostatecznie dopiero podczas trwania czwartej kadencji Sejmu Krajowego w latach1876–1882. Po śmierci Gołuchowskiego w 1875 r. krajowe kierownictwo Podolakówformalnie przeszło w ręce Kazimierza Grocholskiego, który już od dawna wiódł prympolityczny w Wiedniu. Charyzmatyczny Grocholski swoją polityką zawsze bardzo przezornąi umiarkowaną w środkach, a zdecydowaną i jasną w celach, pociągał za sobą dopolityki prorządowej licznych ziemian wschodniogalicyjskich i skupił ich wokół siebie.W roku 1875, kiedy książę Leon Sapieha przestał być Marszałkiem Sejmu Krajowegoi wycofał się z polityki czynnej, krakowscy konserwatyści ostatecznie stracili wpływyw Galicji Wschodniej. Za to w Krakowie i powiatach zachodniej części kraju święcilitriumfy pod nowym kierownictwem autorów Teki Stańczyka (hr. Adam Potocki zmarłtrzy lata wcześniej). Był to także czas, gdy oba nurty — krakowski i wschodniogalicyjski— nabierały tożsamości ideowo–politycznej i zaczęły wytwarzać odrębną organizację,choć ograniczającą się do ław sejmowych.Nie były to struktury sztywne. Posłowie często zmieniali barwy i przechodzili z jednejfrakcji do drugiej. Jak zauważył Maciej Przybyliński, „granice między stańczykamia Podolakami były dość płynne i często zależały od rodzinnych koligacji” 232 , ale takżeod wzajemnych osobistych sympatii i antypatii, które z czasem mogły się zmieniać lubpogłębiać. Jednak nawet rodzinne koligacje nie zawsze implikowały działanie w jednymobozie politycznym i jednolite głosowanie. Stanisław Mieroszewski pisał, że „tylkoPotoccy i Jędrzejowicze razem idą, Badeniowie, Sapiehy, Koziebrodzcy są rozstrzelenii często przeciw sobie głosują” 233 . Tę sytuację „rozwarstwienia politycznego” na prawi-230M. Kruczkowska, op. cit., s. 230.231W. Feldman, Stronnictwa i programy polityczne w Galicji 1846–1906, t. I, op. cit., s. 86.232M. Przybyliński, Tło historyczne, [w:] H. Morawska–Stec, Wacław Zaleski (1868–1913). Wspomnieniarodzinne, Poznań 2010, s. 17.233S. i S. Mieroszewscy, Wspomnienia lat ubiegłych, Kraków 1964, s. 172. Stanisław Mieroszewskizwraca uwagę na ciekawy objaw w Sejmie galicyjskim, jakim jest posłowanie dwóch lub więcej człon-– 54 –


Formowanie stronnictw sejmowychcy szlachecko–konserwatywnej dość trafnie skomentował Stanisław Tarnowski, którystwierdził, że „na dnie tego wszystkiego był dziedziczny pierwiastek złego wychowaniapolitycznego, objawiający się albo instynktowną (często nieświadomą) chęcią jakiegośniby większego (bardzo małego) znaczenia, albo niechęcią do pewnych osób, albotym osobistym lub terytorialnym partykularyzmem, który chce koniecznie być osobnoi z drugim się nie mieszać” 234 .Pierwszy odrębny klub poselski o bardziej nowoczesnej formule, z wykrystalizowanymprogramem ideowo–politycznym założyli posłowie związani ze środowiskiemstańczykowskim w 1876 r. Został on oficjalnie nazwany Klubem Reformy, a jego członkowiew ciągu kilku lat przygotowali cały pakiet reform, w tym dotyczących naprawysamorządu, oświaty czy uregulowania kwestii rusińskiej. „Wszystkie ich projekty — pisałStefan Kieniewicz — zmierzały do tego, aby nauczyć społeczeństwo karności i ładu,aby utrwalić w Polsce zasadę silnej władzy” 235 . Konserwatyści krakowscy dzięki silnemuakcentowaniu potrzeby reform, przy zachowaniu lojalizmu wobec rządu centralnego,uzyskali dla swej polityki poparcie posłów Klubu Postępowego, przychylnego zasadziecentralizmu. Ale za pomocą tych samych haseł pozyskali także „kilku członków z gronaposłów wschodnich” 236 i wydawało się, że wyrośli na pierwszą siłę w Sejmie.Gdy zawiązał się jeden klub, ze względu na różnice w opiniach i postulatach, aleteż i przez indywidualne ambicje, musiały powstać inne kluby. Jak pisał Stanisław Starzyński,„gdy klub jeden powstaje, powstać musi i drugi, za przykładem państw europejskich,z których, gdy jedno się zbroi, zbroić się muszą i drugie” 237 . Zatem formowały sięjeszcze inne kluby tak na lewicy, jak i na prawicy.Wschodniogalicyjscy konserwatywni posłowie ziemiańscy uznali Klub Reformy za„niebezpiecznie liberalny”. Krytykowali stańczyków za zbyt uległy stosunek do rząduwiedeńskiego i mieli inny pogląd na „ułożenie organów władzy” w Galicji oraz „urządzeniestosunków społecznych”, szczególnie na wschodzie kraju. Różnili się też jeśli chodzio sprawę ruską. Poza tym nie godzili się na proponowane przez stańczyków oszczędnościw wydatkach szkolnych, ograniczały one bowiem rozwój szkół ludowych; krytykowaliich „nieuzasadnioną walkę o pierwszeństwo wydatków gospodarczych przed szkolnymi”238 . Widzieli w tym dużą szkodę dla kraju.Choć Podolacy nie ustępowali krakowianom pod względem przywiązania do katolicyzmu,tradycji narodowej i narodowego obyczaju, to do tego czasu nie określali sięjako konserwatyści, nie nazywali siebie konserwatywnym stronnictwem. Jednak podków jednej rodziny i wymienia familie: Potockich (Alfred z synem Romanem i Artur), Jędrzejewiczów(Adam, Stanisław, Edward i Henryk), Sapiehów (Adam i syn Władysław), Badenich (Władysław i synowieStanisław i Kazimierz), Koziebrodzkich (Szczęsny i Władysław), Dzieduszyckich (Wojciechi Tadeusz), Czartoryskich (Jerzy i Roman), Wodzickich (Henryk i Ludwik).234S. Tarnowski, Z doświadczeń i rozmyślań, Kraków 1891, s. 195.235S. Kieniewicz, Adam Sapieha 1828–1903, op. cit., s. 318–319.236L. Biliński, Znamiona polityki narodowej i krajowej tak zwanych „Stańczyków”, op. cit., s. 9.237S. Starzyński, Po Sejmie, op. cit., s. 10.238L. Biliński, Znamiona polityki narodowej i krajowej tak zwanych „Stańczyków”, op. cit., s. 19.– 55 –


Formowanie stronnictw sejmowychwpływem poglądów stańczyków, będących mieszaniną haseł konserwatywnych i liberalnych,Podolacy zaczęli domagać się uznania za odrębny, bardziej wyrazisty odcieńprawicy konserwatywnej. Jednocześnie widzieli potrzebę konsolidacji wobec ruchówdemokratycznych.W 1876 r. założyli konkurencyjny wobec Klubu Reformy — już jasno określonyw nazwie — Klub Podolski. Na jego czele stanął Kazimierz Grocholski. Myśląprzewodnią zawiązania tego klubu–stronnictwa „było postawienie silnej tamy przeciwniebezpieczeństwom, których się w Sejmie spodziewano, stworzenie odporu przeciwprądom zbyt bystrym, hamowanie niewczesnych porywów” 239 . Jego członkowie — odnazwy klubu oficjalnie już nazywani Podolakami, co przylgnie do nich na stałe — głosilipotrzebę obrony tradycji narodowej przeciwko kosmopolitycznym doktrynom i centralizmowiwiedeńskiemu.Posłowie Klubu Podolskiego, ludzie przeważnie cieszący się powszechnym szacunkiem,mieli świadomość, że wiele rozwiązań zaprowadzonych w Galicji nie sprawdzasię najlepiej, m.in. ustawa drogowa czy organizacja władz samorządowych. Ale nie wierzyliw możliwość naprawy, ze względu na opór rządu centralnego względem poszerzeniaautonomii krajowej. Jak zauważył ich oponent, krakowianin Józef Szujski, „grupata, przeważnie ze starszych ludzi złożona, niezaprzeczalnie bardzo czystymi i gorącymiintencjami dla kraju się odznaczająca, o ile oświadczała się zawsze za powiększeniemkompetencji sejmu krajowego i autonomii, o ile w walce z centralizmem znamienitezajmowała stanowisko, o tyle odznaczała się zawsze głęboką niewiarą w skuteczność jakichkolwiekzmian w ustroju w roku 1868 Galicji nadanym” 240 . Tak, Podolacy Grocholskiegobyli pesymistami, choć starali się być realistami.Przedstawiciele tzw. starego Podola obawiali się nie tylko nieskuteczności działania,lecz także zmiany złego stanu na jeszcze gorszy za sprawą centralizmu wiedeńskiego. Abyuchronić kraj przed niebezpiecznymi eksperymentami i pogorszeniem sytuacji większejwłasności jako reprezentanta narodowych interesów, skutecznie blokowali pojawiającesię inicjatywy panów krakowskich i nie wychodzili prawie z własnymi projektami, któremogłyby zburzyć istniejący porządek społeczno–polityczny. „Mamelucy Grocholskiego”— jak nazywa jego zwolenników w Klubie Podolskim Aleksander Piskor — „gdy ekscelencja–prezesdawał znak, przyzwyczajeni do dyscypliny, korzystając ze swej liczebnościodrzucali wszelkie ustawy, zgłaszane bez aprobaty ich wodza” 241 . Odkładali reformę,wszelką inicjatywę do chwili, gdy Galicja uzyska zupełną autonomię, to znaczy zupełnąniezawisłość od rządu centralnego, do czasu, gdy „Sejm będzie miał prawo stanowićo organizacji władz” 242 . Ta ówczesna bierna polityka zwolenników Grocholskiego spowodowała,że do Podolaków przylgnęło powiedzenie rusińskiego posła chłopskiego MikołajaKowbasiuka: „naj bude jak buwało”.239S. Starzyński, Po Sejmie, op. cit., s. 17.240J. Szujski, List o ostatniej sesji Sejmu galicyjskiego (1881), za: J. Szujski, O fałszywej historii jakomistrzyni fałszywej polityki, Warszawa 1991, s. 444.241A. Piskor, Siedem ekscelencji i jedna dama, Warszawa 1939, s. 295.242A. Wysocki, op. cit., s. 207.– 56 –


Formowanie stronnictw sejmowychW roku 1878 zawiązał się w Sejmie efemeryczny Klub Ekonomistów, o którymwiadomo niewiele, poza tym że tworzyli go w większości ziemianie ze wschodniej Galicji,którzy zdobyli mandat poselski po raz pierwszy w wyborach w 1876 r. Nie bylioni tak mocno zdeterminowani jak ich starsi koledzy, aby przede wszystkim bronić interesówswojej klasy. Było ich kilkunastu. W ostatnich dwóch sesjach sejmowych tejkadencji niektórzy z nich „odgrywali już bardzo znaczącą rolę w Sejmie” 243 . Te młode,„niespokojne duchy podolskie” wyrzucały staremu Podolu, że zbyt pesymistycznie patrzyna możliwości zmian w Galicji.Jako politycy o dużej energii przepełnieni optymizmem związanym z możliwościamidziałania dążyli do reformowania kraju, choć w duchu konserwatywnym. Postawilina zasadę stopniowego, ale stanowczego poprawiania rozwiązań galicyjskich. Ich postulatymiały przede wszystkim na celu ulepszenie administracji i ekonomicznego podniesieniekraju, w czym zbliżali się do konserwatystów krakowskich. Zaproponowali m.in.rozwiązanie „kompromisowe” między propozycjami Podolaków i stańczyków dotyczącełączenia dworu z gminą wiejską. Chcieli tworzyć „jakieś organy pośrednie, które by dopewnych przynajmniej spraw jakby na próbę łączyły dwór z gminą, rozdzielały międzynie w różnym stopniu ciężary publiczne i uczyły ich zaufania wzajemnego” 244 . „DziennikPolski” komentując działalność tego klubu i poglądy jego członków, stwierdza, że„członkowie Klubu Ekonomistów czuwają nad zniesieniem przesądów kastowych, nadwyrokiem sumienia narodowego, nad wzmocnieniem narodowej powagi i nad rozwojemprawdziwie wolnego życia w Austrii i Galicji, przekonani, że tym sposobem[…] przyspieszają jedynie słuszne prędzej lub później konieczne rozwiązanie sprawypolskiej” 245 .Pod koniec lat 70. XIX w. zaczęło organizować się środowisko polityczne wokółhr. Wojciecha Dzieduszyckiego. Nazywano ich Ateńczykami od postaci lidera, zafascynowanegotradycją helleńską. Stanisław Koźmian pisał, że posłowie zachowawczy spodznaku Ateny, to ludzie „z gruntownym wykształceniem, szerszym a trzeźwym poglądem,zdolni stawić czoło anarchicznym kierunkom, lecz nie lękający się postępu i reformy,której dawny, zacny, lecz nieco zacofany konserwatyzm podolski stawiał zapory” 246 .Ateńczycy byli zwolennikami reform w duchu „krakowskim”, choć nie tak śmiałychi uwzględniających uwarunkowania Galicji Wschodniej.Około 1880 r. zwolennicy hr. Dzieduszyckiego przekształcili się formalnie w KlubAteńczyków, do którego dołączyli niektórzy członkowie Klubu Ekonomistów. Jednymz liderów klubu, liczącego 20 posłów, był w tym okresie także ks. Jerzy Czartoryski. Inniwybitniejsi przedstawiciele tego środowiska to Alfons Czajkowski, Dawid Abrahamowicz,Włodzimierz Kozłowski i Tadeusz Pilat. W opinii Józefa Szujskiego Klub Ateńczyków„składał się wyłącznie z ludzi młodych, stanowiskiem do zachowawców należących,a objawiających zamiłowania świadczące o liczeniu się z warunkami nowożytnego spo-243S. Starzyński, Po Sejmie, op. cit., s. 16.244L. Biliński, Znamiona polityki narodowej i krajowej tak zwanych „Stańczyków”, op. cit., s. 13–14.245„Dziennik Polski” nr 134 z 14.06.1883 r.246S. Koźmian, op. cit., s. 27.– 57 –


Formowanie stronnictw sejmowychłeczeństwa” 247 . Członkowie Klubu Ateńczyków hołdowali dewizie: praca dla kraju bezżadnych widoków osobistych.Sformalizowanie nowego środowiska politycznego było wyrazem sprzeciwu hr.Dzieduszyckiego i jego kolegów wobec „bezwzględnego konserwatyzmu” Grocholskiego,twardej ręki przywódcy Podolaków oraz wobec narastającego marazmu w starszympokoleniu konserwatystów wschodniogalicyjskich. Podczas jednego z wystąpień sejmowychwłaściciel Jezupola zarzucał bardziej doświadczonym kolegom, że coraz częściejwybierają spokój, że „zaniechali dalszej walki, złożyli ręce i mówiąc zbyt często, że wszystkoco by się tylko dało zrobić ostatecznie nic nie warte, popadli w pewien politycznykwietyzm, podobny niekiedy do snu trapionego marami nieistniejących strachów” 248 .A on chciał zwalczyć narastający pesymizm, na powrót wywołać ducha rycerskiego, duchawalki o prawa Polaków w Austrii. Jak pisał Aleksander Piskor, Ateńczycy z hr. Dzieduszyckimna czele „chcieli «rozruszać» konserwatystów” 249 .Ateńczycy mieli zamiar „podjąć przerwane dzieło reformy, ale w narodowym, nierządowym duchu” 250 . Proponowali m.in. rozwiązać — na drodze ugodowej — sprawęaspiracji Rusinów, domagali się zwiększenia dotacji na oświatę i proponowali nieznacznąreformę administracji (m.in. rady powiatowe miałyby prawo dobrowolnego łączeniaw okręgi administracyjne gminy wiejskiej z obszarami dworskimi). Byli nieufni wobecrządu i obawiali się tendencji centralistycznych, co odróżniało ich od Klubu Reformy.Jak pisał Krzysztof Karol Daszyk, grupa Ateńczyków „zwalczała przesadną lojalność Dunajewskiegoi ugodowość Grocholskiego” 251 .Jednocześnie posłowie spod znaku Ateny starali się lawirować politycznie pomiędzyKlubem Reformy a Klubem Podolskim. Mieli ku temu warunki, bo choć sami byliPodolakami, sympatiami i towarzysko byli zbliżeni do stronnictwa krakowskiego. SzczególnieKlub Reformy miał nadzieję, że wprzęgnie Ateńczyków w tryby swojej pracy sejmowej,ale stronnictwo ateńskie „przedłużało w nieskończoność epokę, w której zdawałomu się chodzić zanadto o określenie swojej indywidualności, o osobne zdanie zdaniemkół innych, o samodzielne wnioski, słowem: odrębność” 252 . Faktycznie, Dzieduszyckibał się zdominowania swojego klubu przez większe i lepiej zorganizowane stronnictwasejmowe. Dlatego krytykował za marazm i zbytni lojalizm nie tylko stare Podole, lecztakże stańczyków.Stańczycy nie pozostawali mu dłużni. Szujski wyrzucał Klubowi Ateńczyków, żespieszno mu zawsze z wywodami, w czym się z krakowskim kołem nie zgadza, ale nieproponuje alternatywnych rozwiązań. I konstatował: „trudno było przyjść do zupełnie247J. Szujski, List o ostatniej sesji Sejmu galicyjskiego (1881), op. cit., s. 445.248Sprawozdanie Stenograficzne z rozpraw galicyjskiego Sejmu krajowego za rok 1883, posiedzenie z dnia17.10.1883, s. 575.249A. Piskor, op. cit., s. 295.250S. Kieniewicz, Adam Sapieha 1828–1903, op. cit., s. 320.251K. K. Daszyk, Osobliwy Podolak. W kręgu myśli historiozoficznej i społeczno–politycznej Wojciecha hr.Dzieduszyckiego, Kraków 1993, s. 15.252J. Szujski, List o ostatniej sesji Sejmu galicyjskiego (1881), op. cit., s. 446.– 58 –


Formowanie stronnictw sejmowychjasnego zdania sprawy z jego programu, a jeszcze mniej do znajomości jego zasad i drogipolitycznej” 253 . Zdaniem Stanisława Grodziskiego Dzieduszycki „uszczuplił siły Podolakom,ale sam jakiejś zdecydowanej drogi swoim zwolennikom nie wskazał” 254 . Jak twierdziłWilhelm Feldman, Dzieduszycki „klubowi swemu nie umiał nadać programu, nikierować nim ku poważnej twórczości ustawodawczej” 255 . Zwolennicy Dzieduszyckiegonie potrafili się wybić, przełamać frontu innych stronnictw i dojść do władzy. Z czasemKlub Ateńczyków „rozpłynął się ostatecznie w całym obozie konserwatywnym” 256 . Częśćzlała się ze stańczykami, a pozostali ze starym Podolem. Sam Dzieduszycki przeszedł doKlubu Centrum (Środka).W 1881 r. z Klubu Reformy odeszło czternastu posłów, którzy niebawem nawiązaliwspółpracę z Ateńczykami. Secesjoniści opuścili szeregi krakowskiego klubu sejmowego,gdyż inna część posłów tego klubu — jak twierdzili rozłamowcy — głosiła potrzebę„silnego rządu” i gotowa była zaakceptować ograniczenie autonomii na rzecz władzy rządowej„bez żadnych zastrzeżeń i żadnej kompensaty ani gwarancji”, że władza rządowanie obróci się przeciwko Galicji. Hasło panów krakowskich: „rząd syntezą”, w sytuacjigalicyjskiej miało dla wielu posłów wydźwięk jednoznacznie antysamorządowy i antyautonomiczny.Obawiali się „utopienia samorządu w rządzie”. „Dziwna rzecz — pisałStarzyński — że ci właśnie, którzy się z ostentacją nazywają konserwatystami, są takmało konserwatywni na punkcie konserwowania autonomii” 257 . Jak stwierdził StefanKieniewicz, secesjoniści i Ateńczycy stworzyli wspólny front, który „zamierzał podjąćprzerwane dzieło reformy, ale w narodowym, nie rządowym duchu” 258 .Stanisław Tarnowski uważał, że nie było rzeczywistego powodu do rozłamu, a najwyżejwykorzystano pretekst. Musiał jednak przyznać, że po tych dramatycznych dlakażdego stronnictwa wydarzeniach Klub Reformy stracił swoją pozycję polityczną. „Zostałasię garstka ludzi liczebnie za słaba, żeby w Sejmie już mogła występować z inicjatywą,osłabiona w opinii kraju i w swoim z nim związku, skoro wypowiedzieli jejprzymierze tacy, na których ludność kraju, a przynajmniej szlachta, patrzyła z ufnościąi sympatią” 259 . Ta secesja przesądziła, że projekty reform Klubu Reformy nie zostałyurzeczywistnione.Wybory 1882 r. odbyły się pod znakiem walki pomiędzy politykami Klubu Postępowegoa politykami zachowawczymi oraz wzajemnej, bratobójczej rywalizacji w oboziekonserwatywnym. Secesjoniści z Klubu Reformy wraz z młodzieżą podolską, tzw. Ateńczykami,urządzali krucjatę przeciw stańczykom i zwalczali „stare Podole”. Osłabionyklub podolski występował przeciwko swoim dawnym przyjaciołom spod znaku Ateny,a zarazem ścigał się o wpływy z konserwatystami krakowskimi, którzy nie mogli pozbie-253Ibidem.254S. Grodziski, W królestwie Galicji i Lodomerii, op. cit., s. 247.255W. Feldman, Stronnictwa i programy polityczne w Galicji 1846–1906, t. I, op. cit., s. 232.256A. Ajnenkiel, Historia Sejmu polskiego, t. II, cz. I, W dobie rozbiorów, Warszawa 1989, s. 120.257S. Starzyński, Po Sejmie, op. cit., s. 48.258S. Kieniewicz, Adam Sapieha 1828–1903, op. cit., s. 320.259S. Tarnowski, Studya polityczne, t. II, Kraków 1895, s. 33.– 59 –


Formowanie stronnictw sejmowychrać się po niedawnym rozłamie. Walka w obozie konserwatywnym była zażarta, a antagonizm— jak wspominał Stanisław Starzyński — „w niektórych wypadkach graniczyłz fanatyzmem” 260 . Szczególnie brutalny był atak na niektórych kandydatów podolskichze strony konserwatystów krakowskich. Widziano w nich „jakieś groźne widmo” i twierdzono,że „nie ma dość lichego chwastu, któryby z tego posiewu na polu polityki krajowejnie wyrósł. Zebrano się więc, o ile się to dało, do zgniecenia tego posiewu w zarodzie,i bardzo gorąco szło przy tej robocie” 261 . Bardzo aktywny był „przy tej robocie”krakowski „Czas”, który tradycyjnie popierał stańczyków.Po wyborach, jak i po wszystkich poprzednich i kolejnych, każdy kierunek liczyłswoje „szable”. Posłowie grupowali się wokół liderów, przyciągano niezdecydowanych.Jak pisał Starzyński, „wytaczano walki o poszczególnych posłów, wydzierano ich sobiez obozu do obozu, rozporządzano ich przyszłym kierunkiem w Sejmie, naturalnie bezich woli, a często i wprost przeciwnie ich wyobrażeniom” 262 . Skwapliwie rozglądano sięza sojusznikami i ważono siłę konkurentów.Pomimo licznych zabiegów, znaczne straty poniosło stańczykowskie stronnictworeformy, które nie wprowadziło w wyborach kilku ważnych członków i generalniezmniejszyło swój stan posiadania. Michał Bobrzyński musiał przyznać, że stańczycy„nie umieli czy nie mogli wciągnąć do swoich usiłowań szerszych kół mieszczaństwai duchowieństwa; nie umieli rozwinąć agitacji, zdobyć popularności, nie umieli przekroczyćSanu i we wschodniej części kraju tylko ukrytych lub połowicznych mielizwolenników” 263 .Prasa demokratyczna zaczęła pisać wręcz o unicestwieniu stronnictwa krakowskiego,ale była to przesada. Jednak nie ma wątpliwości, że znaczenie konserwatystówkrakowskich zmalało i w tej kadencji Sejmu nie byli w stanie prowadzić samodzielneji skutecznej polityki krajowej. Natomiast „Czas” przewidywał, że należy obawiać się obniżeniapoziomu sejmowego, gdyż w kurii większej własności (oczywiście z wyłączeniemGalicji Zachodniej!), wybory wypadły „mniej korzystnie pod względem znakomitościi zdolności”. Według krakowskiego dziennika, który nie ukrywał swego pesymizmu,„kuria ta miała smutny przywilej powołania do Sejmu niekiedy dawnych mierności, toznów powiększenia ich liczby nowymi, oraz ciężki grzech pominięcia niejednej znakomitości,niejednej prawdziwej istotnej siły” 264 . Te „znakomitości”, które zostały „pominięte”w wyborach, były przeważnie związane ze stronnictwem krakowskim.Bardzo szybko, bo w pierwszych miesiącach 1883 r., wykrystalizowały się dwa konkurująceze sobą obozy konserwatywne, które przede wszystkim różniły się stosunkiemdo rządu i zakresu autonomii. Zawiązano sejmowe stronnictwo polityczne o nazwie UniaZachowawcza, w skład której weszli Podolacy Kazimierza Grocholskiego i krakowscykonserwatyści z Klubu Reformy, postrzegani przez oponentów jako „towarzystwo wza-260S. Starzyński, Po Sejmie, op. cit., s. 2.261Ibidem, s. 15.262Ibidem, s. 4.263M. Bobrzyński, Szkice i studia historyczne, Kraków 1922, s. 128.264„Czas” nr 127 z 8.06.1883 r.– 60 –


Formowanie stronnictw sejmowychjemnej adoracji”. Grocholski piastował godność prezesa, hr. Alfred Potocki pierwszegowiceprezesa, a Podolak Antoni Golejewski drugiego wiceprezesa Unii. Tzw. stare Podolereprezentowali w tym obozie ponadto m.in.: hr. Władysław Badeni, Juliusz Korytowski,Szczęsny Koziebrodzki i Stanisław Polanowski.Prezes Unii Zachowawczej — polityk o silnej osobowości i wyrazistych poglądach— narzucił stańczykom linię polityczną, którą tak określił Stanisław Starzyński: „dzisiejszy[rząd — przyp. A. G.] jest znacznie lepszy od poprzednika swego; jak z nim stoimy,to wiemy, ale nie wiemy jaki by po nim nastąpił, prawdopodobnie gorszy, przy którymmogli byśmy stracić niejedno z naszych dzisiejszych praw; nie jest dziś najlepiej, alemogło było być gorzej, gdyby rząd dzisiejszy nie był przyszedł do steru: ergo, nie utrudniajmymu zadania różnymi żądaniami, ale popierajmy go” 265 . Zatem była to czystakontynuacja polityki Klubu Podolskiego.Jak wspominał Michał Bobrzyński, „konserwatyści krakowscy zawarli układ z podolskimi[…] i poddali się pod komendę Grocholskiego wyrzekając się tym samymsilniejszego popierania reform wewnętrznych” 266 . Krakowianie przystępując do posłówGrocholskiego złożyli bowiem „solenną obietnicę”, że nie będą tworzyć w klubie żadnejformalnej frakcji i zrzekną się wszelkiej inicjatywy w sprawie reformy administracyjnej.Mieli też zaakceptować program Podolaków w kwestii ruskiej.Jak zauważył Starzyński, stronnictwo krakowskie, które wywiesiło sztandar reformyi inicjatywy, „rozpłynęło się w stronnictwie od inicjatywy się wstrzymującym” 267 .Była to zupełna kapitulacja dawnych stańczyków, którzy — aby się uratować politycznie— musieli podać dłoń najsilniejszemu ze swoich dotychczasowych przeciwników —Kazimierzowi Grocholskiemu 268 . W ten sposób — trafnie zauważa Stefan Kieniewicz— „dokonało się «odwrócenie przymierzy»: stańczycy z miłości władzy przeszli do konserwatyzmu,a Ateńczycy podali dłoń wczorajszym reformistom” 269 .Drugi obóz powołali do życia właśnie posłowie wywodzący się ze „stronnictwa ateńskiego”i dawni członkowie Klubu Reformy, ale też nie brakło w nim starych Podolaków.Według Michała Bobrzyńskiego, nowe sejmowe stronnictwo przede wszystkim „złożyłosię z dwóch odcieni, z posłów ze wschodniej Galicji, którym ich najbliżsi koledzy byli zanadtokonserwatywni, i z tych posłów zachodniej Galicji, którym projekty reform, wychodzącedawniej z Krakowa, wydawały się zanadto śmiałe, niebezpieczne i niepolityczne” 270 .W izbie przyjęli nazwę Klubu Centrum (Środka) i zasiedli pośrodku sali, między partią„upartego status quo” i partią „porywczej reformy”, czyli postępowych demokratów.265S. Starzyński, Sesya Sejmu galicyjskiego w roku 1884, Lwów 1885, s. 47–48.266M. Bobrzyński, Z moich pamiętników, op. cit., s. 178.267S. Starzyński, Po Sejmie, op. cit., s. 21.268Nie wszyscy posłowie krakowscy akceptowali tę podolską majoryzację w Sejmie Krajowym i wewłasnym klubie. Podczas debaty nad wnioskiem posła Pilata o zrównanie granic sejmowych okręgówwyborczych włościańskich z granicami starostw, choć Grocholski zapowiedział poparcie projektu,część dawnych stańczyków z jego klubu umyślnie zerwała obrady Sejmu.269S. Kieniewicz, Adam Sapieha 1828–1903, op. cit., s. 320.270M. Bobrzyński, Po Sejmie: postępowanie stronnictw, „Przegląd Polski” t. 79 z 1886 r., s. 432.– 61 –


Formowanie stronnictw sejmowychSłowo „centrum” w nazwie klubu na początku wzbudziło sporo kontrowersji u oponentówpolitycznych. „Czas” napisał: „Nie całkiem dobrze rozumiemy ucierający się wyraz «centrum»— już dlatego, że nie ma on znaczenia tam, gdzie nie ma prawicy ani lewicy, a gdziejuż niezawodnie nie ma uorganizowanej lewicy” 271 . Pojawiły się zarzuty, że Klub Centrumjest zbieraniną posłów o różnych poglądach i nie ma nic wspólnego z konserwatyzmem.Jak tłumaczył dość mgliście Stanisław Starzyński, nazwa „Centrum” wzięła się stąd, żeprawda leży pośrodku „i dlatego zdaje nam się, że nie można zdusić myśli drogi średniej,która jest niejako prawem przyrodzonym, i która tym samym zawsze żyć będzie” 272 . Podkreślał,że w nazwie tej grupy zapisane jest „hasło rozwagi i umiarkowania” 273 . Przestrzegałszczególnie krytycznych wobec tej nazwy stańczyków, że nie mają monopolu na etykietękonserwatywną. „Nie wolno nikomu odsądzać nikogo — pisał — po którejkolwiek stroniesejmu on zasiada, ani od zasad konserwatywnych o tyle, o ile nim każdy człowiekw ogóle, a Polak w szczególności żyjący przede wszystkim przeszłością, być musi, ani odpojęć wolnościowych, o ile one są nieodłączne od każdej zdrowej organizacji mózgowej” 274 .Posłowie Klubu Centrum (Środka) skupili się wokół dyrektoriatu w osobach posłów:księcia Jerzego Czartoryskiego, hr. Wojciecha Dzieduszyckiego, Apolinarego Jaworskiego275 , Józefa Męcińskiego i Stanisława Madeyskiego, który zresztą wkrótce przeszedłdo konkurencyjnego obozu konserwatywnego. W Klubie Centrum (Środka) w tejkadencji Sejmu Krajowego byli m.in. posłowie ze wschodniej Galicji: Dawid Abrahamowicz,książę Roman Czartoryski, Michał Alfons Czajkowski, Władysław Koziebrodzki,Tadeusz Pilat, hr. Mieczysław Rey, ks. Władysław Sapieha, Stanisław Stadnicki orazStanisław Starzyński. Łącznie było ich kilkudziesięciu 276 .Po trzech latach zdecydowano się odejść od zarządzania Klubu przez dyrektoriat narzecz typowego prezydium. Prezesem Klubu Centrum został Apolinary Jaworski, a jegopierwszym zastępcą książę Roman Czartoryski. Rok później miejsce Jaworskiego zajął271„Czas” nr 242 z 24.10.1883 r.272S. Starzyński, Sejm galicyjski roku 1885/6, Lwów 1887, s. 224.273Ibidem, s. 52.274Ibidem, s. 224–225. Należy zauważyć, że w 1887 r. w austriackiej Radzie Państwa powstał KlubŚrodkowy (Centrums Klub), który wbrew nazwie skupiał żywioły skrajnie konserwatywne. Stronnictwoto dążyło do uprzywilejowania większej własności ziemskiej, a jednocześnie do złamania przewagiwielkiego kapitału finansowego, jako żywiołu kosmopolitycznego. Postulowało także zwiększeniew państwie wpływu duchowieństwa, w tym przez oddanie mu pod opiekę całej oświaty, jak równieżzwiększenia autonomii poszczególnych krajów. Monarchię postrzegali jako państwo o ustroju stanowym.Podolacy współpracowali w Wiedniu z Klubem Środkowym. (Por. T. Rayski, Stronnictwaw Radzie Państwa i Polityka Koła Polskiego, Lwów 1882, s. 28–29).275Choć Jaworski jako wiceprezes Koła Polskiego w Wiedniu współpracował blisko z politykami krakowskimii był z nimi w relacjach przyjacielskich, miał cywilną odwagę przystąpić do Klubu Centrum,czyli poszedł wbrew wielu węzłom osobistym za głosem swoich przekonań. Odpowiadało topowszechnemu przekonaniu, że w parlamencie wiedeńskim „nosi każdy poseł barwę kraju, podczasgdy w sejmie nosi swą własną”.276Podolacy znaleźli się także w gronie niezależnych posłów, którzy z różnych powodów nie chcieliformalizować swojej przynależności do żadnego z klubów. W tym gronie dostrzegamy m.in. BolesławaAugustynowicza i hr. Jana Szeptyckiego.– 62 –


Formowanie stronnictw sejmowychksiążę Jerzy Czartoryski, którego zastępcami zostali pierwszy wiceprezes Michał AlfonsCzajkowski i drugi wiceprezes hr. Mieczysław Rey.Członkowie Unii Zachowawczej obawiali się, że dawni koledzy stańczyków wrazz byłymi Ateńczykami stawianiem zbyt wygórowanych żądań i podejmowaniem nazbytrozległej inicjatywy mogą: zachwiać jednoznaczne stanowisko delegacji polskiej w Wiedniu,utrudnić działanie Koła Polskiego wobec rządu i narazić kraj na utratę tak cennegozaufania Korony, a przez to popsuć sprawy krajowe. Jednak pod koniec września 1883 r.Klub Centrum (Środka) ogłosił swój program, przyjęty jednomyślną uchwałą, który poczęści rozwiał wątpliwości i obawy konkurencyjnych zachowawców.Program Klubu Centrum składał się z pięciu dość ogólnych punktów:— Utrzymanie istniejącego stosunku wzajemnego zaufania między krajem a Koroną,płynącego z wdzięczności za uwzględnienie praw narodowych, a ugruntowanego nadobrze zrozumianym interesie narodowym.— Dążenie do wzmocnienia i rozszerzenia prawodawczej i administracyjnej autonomiikraju.— Utrzymanie łączności Koła Polskiego w Wiedniu z Sejmem i powagi Koła Sejmowegow kraju.— Dążenie przez wytrwałą pracę w Sejmie i poza Sejmem do stopniowej naprawy naszychstosunków społecznych i do kolejnego usuwania istniejących wadliwości, zgodniez danymi warunkami, i w miarę istotnych potrzeb kraju, szanując zawsze prawajęzyka ruskiego obrządku unickiego. W szczególności dążenie do: a) rozwoju oświatyw kierunku uwzględniającym praktyczne potrzeby społeczeństwa, b) rozwoju wszystkichgałęzi produkcji, z uwzględnieniem równowagi interesów, c) ulepszania organizacjiadministracji w duchu samorządu celem wzmocnienia ładu w społeczeństwie,a przy słusznym rozkładzie ciężarów publicznych, d) reformy sądownictwa, celemzapewnienia szybkiego, słusznego i dla wszystkich warstw ludności przystępnego wymiarusprawiedliwości i wzmocnienia poczucia prawa, e) ochrony siły podatkowejludności, f) dobrze zrozumianej oszczędności w gospodarstwie krajowym.— Popieranie tego rządu, którego polityka sprzyjać będzie spełnieniu powyższych zadań,a zarazem dążyć będzie do poszanowania praw i sprawiedliwego uwzględnieniapotrzeb poszczególnych krajów, wchodzących w skład monarchii.Choć krakowianie dostrzegli w końcu „czcigodny program” podolskiej grupy sejmowej,to jednak twierdzili, że „nic nowego nie zawiera”, a jedynie przypomina wszystkiedobre rzeczy dotychczasowych Sejmów. Jest to poniekąd prawda, ale inne jest rozłożenieakcentów niż w hasłach wychodzących z Unii Zachowawczej. Przede wszystkimsilniej akcentowano dążenia autonomiczne i chęć reformy administracji. Zastrzegano,że w sprawach oświatowych większy nacisk będzie kładziony na „praktyczne potrzebyspołeczeństwa” 277 . Uprzedzano, że nie każdy rząd będzie popierany, lecz tylko taki, któryhołduje dążeniom decentralistycznym.277Klub Centrum (Środka) miał zasługę przeprowadzenia reformy drogowej, która „niepospoliciewzmocniła jego pozycję”, a także z jego inicjatywy wyszły ustawy szkolne.– 63 –


Formowanie stronnictw sejmowychZałożyciele Klubu Centrum, mającego być zawiązkiem wielkiego stronnictwa, postanowili,że będą „trzymać z dynastią, Austrią, nawet z rządem, ale nie jako służalcy,gdzie trzeba podnieść głos i ująć się za interesem kraju” 278 . Dawid Abrahamowiczotwarcie deklarował, że postulujący rozszerzenie autonomii Klub Centrum nie popieragabinetu Eduarda Taaffe, gdyż „oczekiwać od dzisiejszego rządu inicjatywy w kierunkuautonomii równa się oczekiwaniu liberalnych rządów w Moskwie, albo przewagi księstwaMonaco w sprawach europejskich” 279 . Jednak po ogłoszeniu tego programu liderśrodowiska krakowskiego Stanisław Tarnowski musiał przyznać, że Centrum dało rękojmięrozsądku i „usuwa niebezpieczeństwa zwrotów i zboczeń” 280 .Kluby Centrum (Środka) i Unii Zachowawczej, choć konkurowały ze sobą, niezwalczały się otwarcie, gdyż w rzeczywistości — zauważa słusznie Stefan Kieniewicz —„różniły się między sobą temperamentem raczej niż programem” 281 . Stanisław Tarnowskiwyraził opinię, że „prawdziwych różnic politycznych lub społecznych między tymi dwomaklubami nie było” 282 . Z kolei Stanisław Starzyński wręcz ubolewał nad tym, że zbytmało różnic pomiędzy tymi klubami: „oba konserwatywne, oba autonomiczne, różniąsię najgłówniej w punkcie stosunku do rządu, oraz pod względem sposobu postępowaniaw sprawach krajowych i ducha inicjatywy” 283 . Zresztą rzeczywiste granice programowei polityczne pomiędzy tymi klubami były w stanie stałej fluktuacji, co niekiedyprowadziło do przejawów współpracy w Sejmie 284 .Nawet krakowski „Czas”, który w kampanii wyborczej przestrzegał przed wyboremPodolaków, teraz złagodził swój ton i uznał istnienie Klubu Centrum (Środka) za rzeczzupełnie normalną, a nawet pożądaną. „Widzimy w tak nazwanym Centrum tylu ludziniepospolitych, to znów sympatycznych, tyle zapału, dobrych chęci, tak uczciwe i roztropnedotąd postępowanie, taką szczerą chęć do wspólnej pracy i tyle już użytecznejpracy, że nie tylko z uznaniem, ale z pociechą witamy powstanie tego odcienia zachowawczego”285 . Dziennik z radością witał fakt istnienia w Sejmie „prawdziwie zachowawczejwiększości”.Dlaczego obydwa obozy konserwatywne mimo wielu elementów wspólnychi współpracy w Sejmie się nie zeszły? Odpowiedź na to pytanie daje przenikliwy obser-278S. i S. Mierosławscy, Wspomnienia lat ubiegłych, op. cit., s. 171.279S. Starzyński, Sejm galicyjski roku 1885/6, op. cit., s. 219.280S. Starzyński, Po Sejmie, op. cit., s. 109.281S. Kieniewicz, Adam Sapieha 1828–1903, op. cit., s. 323.282S. Tarnowski, Studya polityczne, op. cit., s. 64.283S. Starzyński, Sesya Sejmu galicyjskiego w 1884 r., op. cit., s. 49.284Znamienne jest poparcie przez obydwa kluby wniosku Grocholskiego o ograniczeniu dowolnościdzielenia gruntów włościańskich. Zresztą komisyjnym referentem tego wniosku w Sejmie był TadeuszPilat, członek Centrum. Natomiast posłowie Unii Zachowawczej „głosowali chętnie” za pochodzącymiz Klubu Centrum (Środka) wnioskami dotyczącymi reformy ustawy gminnej i innych sprawekonomiczno–społecznych.285„Czas” nr 242 z 24.10.1883 r. Dziennik krakowski zarazem wyraził nadzieję, że Klub Centrumbędzie trzymał się granic, których do tej pory nie przekroczył, a wówczas może odegrać „znamienitąrolę w parlamentarnej grze naszego Sejmu, w grze, której całą tajemnicą jest równowaga”.– 64 –


Formowanie stronnictw sejmowychwator współczesnej sceny politycznej, zauważając, że „chyba trzeba by cudu, aby dotychczasowiantagoniści, znalazłszy się razem w pełnej Izbie, rzucili się raptem sobiew ramiona, skoro przedtem nie zaszedł żaden fakt, który by te antagonizmy osłabił” 286 .Niewątpliwie zostały poważne zadry po brutalnej kampanii wyborczej, w której —jak wspomniałem — nie przebierano w środkach, aby wyeliminować przeciwników.Ale chodziło też o animozje personalne i indywidualne ambicje. Warto zauważyć, żew Wiedniu niektórzy Podolacy chcieli usunąć Grocholskiego, jako szefa Koła Polskiego,by — jak oceniali jego zwolennicy — zrobić miejsce swoim historyczno–warcholskimnaturom, trawionym niczym niepohamowaną ambicją i próżnością 287 .W 1885 r. doszło do poważnego kryzysu w Klubie Centrum (Środka) i wyjścia częściposłów. Trzy lata później, po śmierci Kazimierza Grocholskiego w 1888 r. rozpadłasię Unia Zachowawcza. Niemniej historia obu stronnictw pokazuje całkowitą fałszywośćstwierdzenia Stanisława Grodziskiego, który przekonuje, że „od lat osiemdziesiątych zaznaczyłasię polityczna przewaga stańczyków” 288 .Po wyborach w 1889 r. powołano w Sejmie Unię Konserwatywną. Znaleźli się w niejkonserwatyści krakowscy, członkowie Klubu Rolniczego i wschodniogalicyjski Klub Autonomistów.Ustalono, że poszczególne środowiska wchodzące w jej skład zachowają autonomię,a Unia będzie działała solidarnie jedynie w sprawach ważniejszej wagi. W pozostałychsprawach powyższe kluby i środowiska miały zachować wolną rękę.Wspomniany już Klub Autonomistów liczył 33 członków. Na czele Klubu stanąłhr. Wojciech Dzieduszycki, jego wiceprezesem został hr. Jan Kanty Szeptycki,zaś funkcję sekretarza pełnił Feliks Sozański, który zasłynął z egzekwowania karnościklubowej.Autonomiści zasadniczo kontynuowali polityczną linię Ateńczyków. Ponieważ wieludawnych Ateńczyków weszło już w wiek dojrzały, a w ich szeregach znaleźli się takżepolitycy ze szkoły śp. Kazimierza Grocholskiego, jak również posłowie z dawnego KlubuCentrum (Środka), jego oblicze było zdecydowanie bardziej konserwatywne niż dawnegoKlubu Ateńczyków.Polityka konserwatywna prowadzona przez klub miała jasno określone azymuty.Przedstawił je w jednej ze swych mów sejmowych Dawid Abrahamowicz, który stwierdził,„że nie ten jest przyjacielem rządu, który mu ślepo służy lub woli jego poddaje, leczów, który jawnie, otwarcie, a w granicach legalnych przeciw niemu występuje, skoro maprawdę po swej stronie; że nie jest przyjacielem rządu ten, który każde skinienie jegobezwzględnie wykonuje, lecz ów, który umie mu stawić opór tam, gdzie ten rząd sięmyli. […] nie jest zdrowym konserwatyzm, który częstokroć pod szumnymi hasłamikarności propaguje na każdym kroku uległość i poddanie się; lecz zdrową jest ta politykazachowawcza, która w granicach prawa daje możliwość spełniania obowiązku poselskie-286S. Starzyński, Po Sejmie, op. cit., s. 15.287S. Starzyński, Sejm Galicyjski, op. cit., s. 75.288S. Grodziski, Sejm Krajowy Galicyjski 1861–1914, op. cit., s. 136.– 65 –


Formowanie stronnictw sejmowychgo, pogodzenia interesu kraju z interesem państwa, choćby za pomocą opozycji legalnej,przeciw zmiennej zresztą woli każdoczesnego rządu” 289 .Jak pisał Jan Trzecieski, „Autonomiści dążą wytrwale, by wszędzie było lepiej, niżdawniej, ale ulepszać trzeba z wolna to, co jest, a nie dorywczo wprowadzać rzeczy zupełnienowe”. Nie byli „przyjaciółmi inwestycji bez miary, gdy na to stan finansów niepozwala, że wpierw mają na oku sprawy chleba powszedniego, a potem mniemają, żeprzyjdzie czas na popis” 290 . Uważali także, że w pierwszej kolejności należy domagaćsię wykonania ustaw, a dopiero potem myśleć o uchwaleniu nowego prawa. Poza tymbyli przeciwko przyjmowaniu ustaw, których z różnych powodów nie można wykonać.Zarzucano im, że zajmują się wyłącznie sprawami lokalnymi i to dotyczącymi GalicjiWschodniej. Jednak nie do końca tak było. Choć pilnowali spraw dotyczących swoichziem, to dbali także o sprawy krajowe. Jak zauważa przywołany już Trzecieski, „klub tenwyczerpująco sprawy krajowe bada, a od ciasnych granic obwodowych w swych decyzjachjest tak daleki, jak Krosno od Podola” 291 .Był to bardzo nowocześnie zorganizowany klub poselski. Choć Włodzimierz Kozłowskiobszerną swą wiedzą obejmował niemal całość spraw krajowych w najdrobniejszychszczegółach, to wśród posłów wyszukiwano specjalistów w konkretnych dziedzinachlub kazano się im specjalizować w różnych sprawach, którymi następnie zajmowalisię w Sejmie. Artur Zaremba Cielecki przeważnie prowadził kwestie szkolne. Sprawamigorzelnianymi, bankowymi i solnymi zajmował się głównie hr. Klemens Dzieduszycki.Sprawy kolejowe leżały w gestii Filipa Zaleskiego i hr. Juliusza Korytowskiego, zaś prawniczei administracyjne dr. Stanisława Rudrofa. Gospodarstwo krajowe pozostawało podpieczą Jana Vivien de Chateaubruna, dyrektora Galicyjskiego Towarzystwa KredytowegoZiemskiego, a zarazem wiceprezesa Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarskiego.Leszek Cieński odpowiadał za kredyt włościański, a Tomasz Horodyski za drogi. Jakzauważał Trzecieski, „każdy z posłów pracuje na tym polu, na którym najwięcej usługkrajowi oddać może” 292 .Klub miał kilku sztandarowych mówców i zazwyczaj ich wysuwał do politycznychdebat sejmowych. Mówcą „zawsze słuchanym” był Dawid Abrahamowicz. Również częstoprzemawiał w imieniu klubu, dopóki nie został Namiestnikiem, hr. Leon Piniński.Wreszcie cenionym referentem i mówcą był Wiktor Czajkowski.Po wyborach w 1895 r. nie było zasadniczych zmian na galicyjskiej scenie politycznej.Odnowiona została Unia Konserwatywna, skupiająca konserwatystów wschodnio–i zachodniogalicyjskich w łącznej liczbie 85. Zaś do Klubu Centrum (Środka)przystąpiło 30 Podolaków.28938. posiedzenie Sejmu krajowego z dnia 25 stycznia 1889 r. Sprawozdanie Stenograficzne za rok 1889,s. 378.290J. Trzecieski, O stronnictwach sejmowych, Kraków 1900, s. 46.291Ibidem, s. 47. Jak pisał Trzecieski, „nie ma klubu mającego lepsze informacje i to nie z ciasnegotylko punktu widzenia, ale wszechstronne z poglądem ogólnym, którego z oka spuszczać nie wolno,jeżeli się nie ma dla pozornych korzyści tracić realnie dobrego kierunku” (s. 45).292Ibidem, s. 49.– 66 –


Próby budowy stronnictwa krajowegoPróby budowy stronnictwa krajowegoW ósmej kadencji Sejmu (lata 1901–1907) „stronnictwo” ziemian wschodniogalicyjskichponownie zostało „z góry dane i narzucone” i objęło „cały ten wielki ogół, którynie należy ani do nielicznych stańczyków, ani do lewicy liberalno mieszczańskiej” 293 .Ukonstytuowały się wówczas trzy kluby podolackie.Jednym z nich był Klub Autonomistów pod przywództwem Dawida Abrahamowiczai hr. Leona Pinińskiego. Klub ten miał cele polityczne „bardzo bliskie i jasne”,gdyż reprezentował „konserwatyzm stanowy w czystej jego postaci”. Polityka tego klubumiała na celu przede wszystkim obronę interesu ziemiańskiego, czyli przywilejówszlachty, co zdaniem autonomistów mógł zagwarantować tylko rząd cesarski. „Dla autonomistów— pisał Konstanty Srokowski — dobrą była polityka, która utrzymywała ichw zgodzie z wysokim rządem i zabezpieczała im ich stanowisko” 294 .Pojawiał się jednak problem, gdy polityka rządu tego stanowiska nie zabezpieczała,jak w przypadku postulatów demokratycznej reformy wyborczej, która zagrażaładominującej pozycji szlachty. Wówczas autonomiści mieli bardzo poważny problemz jednoznacznym określeniem swojej postawy politycznej i okazywali się niepewnymsojusznikiem czynników rządowych, gdyż obawiali się wyborów powszechnych. Mieliświadomość, że w okresie narastających antagonizmów społecznych nie posiadają instrumentówdo szerokiego oddziaływania na masy ludowe. „Cóż bowiem mógł przeciwstawićkonserwatysta hasłom stronnictw demokratycznych? Zasady wiary, tradycji, hierarchii?Zasady takie nie mogły stanowić skutecznego oręża oddziaływania ideologicznegoklas posiadających na robotnika i chłopa” — pisał Józef Buszko 295 .Mniejszym środowiskiem politycznym ziemian wschodniogalicyjskich był KlubRolników, którego liderem objawił się hr. Stanisław Stadnicki. Klub ten był dość luźnymśrodowiskiem przyjaciół i miał charakter klubu towarzyskiego, bez większych aspiracjipolitycznych. Ich zadaniem było stać na straży interesów ziemiaństwa.Największą podolacką frakcją sejmową okazał się Klub Centrum (Środka). Jednymz jego liderów został Włodzimierz Kozłowski. To on podjął próbę budowy nowoczesnegostronnictwa politycznego, które miało obejmować całą Galicję Wschodnią,a nawet rozprzestrzeniać się w stronę Krakowa. Kozłowski postanowił prowadzić politykę„ludową”, opartą o żywioły polskie rozsiane po powiatach i gminach. On i jegonajbliżsi współpracownicy z Klubu Centrum (Środka), określani przez Henryka Wereszyckiegojako „młodzi Podolacy”, byli zwolennikami współpracy ziemian z majętniejszymiwłościanami. „Widzieli jasno, iż warunki społeczne się zmieniają, że trzebanowymi sposobami szukać zabezpieczenia dla interesów wielkiej własności ziemskiej,a trudno liczyć na rząd wiedeński, który sam musiał czynić poważne ustępstwa społecz-293Stańczycy — Podolacy, „Gazeta Narodowa” nr 278 z 24.12.1904 r.294K. Srokowski, N. K. N. Zarys historii Naczelnego Komitetu Narodowego, Kraków 1923, s. 30.295J. Buszko, Stanowisko galicyjskiego obszarnictwa i burżuazji wobec reformy wyborczej w latach 1905––1907, „Przegląd Historyczny”, t. XLVI, z. 3 z 1955 r., s. 403.– 67 –


Próby budowy stronnictwa krajowegone wobec narastania w monarchii coraz potężniejszych sił demokratycznych” 296 . Chłopipolscy byli potrzebni polskim ziemianom z Galicji Wschodniej, aby stworzyć większośćwobec radykalno–nacjonalistycznego żywiołu ukraińskiego.Dla większej swobody i skuteczności działania Kozłowski złożył mandat poselskii przyjął wybór na prezesa Centralnego Komitetu Wyborczego. Jako prezes Komitetuobjechał przeszło 30 wschodnich powiatów, zwoływał zebrania w miastach, miasteczkachi parafiach, i brał w nich aktywny udział. Na zebraniach wygłaszał mowy historyczno–polityczne,podnosił hasła patriotyczne, ale także roztaczał przed zgromadzonymidokładny obraz specyficznych potrzeb każdego powiatu. Jak pisał Wilhelm Feldman,„zaczął się okres zebrań szlacheckich, na których Kozłowski mówił o duchu czasu, którywymaga ofiar i solidarności, wymaga pracy z ludem polskim, rozsianym w powiecie,uświadomienia narodowego, planowej a statecznej polityki” 297 . Chodziło o to, aby ludpolski poczuł się polskim narodem, świadomym swoich praw i obowiązków.Na koniec takich ni to spotkań, ni to wieców Kozłowski powoływał tzw. stowarzyszeniaobrony narodowej, „łączące pod znakiem solidarności narodowej wszystkichpolskich działaczy politycznych i społeczno–kulturalnych bez różnicy zawodu, przynależnościklasowej i przekonań politycznych” 298 . W tych stowarzyszeniach obok siebiezasiedli ziemianie, polscy chłopi i mieszczanie, którzy wspólnym wysiłkiem mieli bronićpolskiego stanu posiadania na dawnych Kresach Rzeczypospolitej. Choć w tym przedsięwzięciubrali udział nie tylko konserwatyści wschodniogalicyjscy, nie ma wątpliwości,że był to zaczątek szerszej organizacji podolskiej. Jak zauważył Adam Wątor, „powstaniepolskich organizacji narodowych we wschodniej Galicji oznaczało wzmocnienie pozycjiPodolaków i narodowych demokratów, coraz ściślej współpracujących ze sobą” 299 . Podolacystawali się dla endecji coraz bardziej pożądanym partnerem, choć zarazem konkurentemw zabiegach o polskiego chłopa i mieszczanina.Młode pokolenie szlachty podolskiej, lepiej wykształcone od swoich starszych kolegów,zaczęło szukać politycznego sojusznika nie tylko wśród zamożniejszych chłopów,lecz także w inteligencji miejskiej rozrzuconej po miastach i miasteczkach wschodniejGalicji. „Gdy ta inteligencja — pisał Michał Bobrzyński — przyznała się do NarodowejDemokracji, młodsza generacja konserwatystów uległa jej wpływowi 300 . Raczejuległa politycznemu urokowi endecji. Kiedy młodzi Podolacy odkryli, że na gruncieGalicji Wschodniej opłaca się iść ręka w rękę z Narodową Demokracją, popłynęła falasympatii szlacheckich, a z czasem „część Podolaków wsiąka coraz głębiej w obóz narodowo–demokratyczny”301 . Co było źródłem tej sympatii, a niebawem porozumieniai bliskiej współpracy? Jak pisała Teresa Kulak, „wrogim stosunkiem do ruchu ukraińskiegoi jego żądań powszechnego prawa wyborczego, parcelacji ziemi i dostępu do posad296H. Wereszycki, Historia polityczna Polski 1864–1918, Warszawa 1948, s. 187.297W. Feldman, Stronnictwa i programy polityczne w Galicji 1846–1906, t. I, op. cit., s. 240.298S. Grabski, op. cit., s. 171.299A. Wątor, Galicyjska Rada Narodowa w latach 1907–1914, op. cit., s. 35.300M. Bobrzyński, Z moich pamiętników, op. cit., s. 179.301W. Feldman, Stronnictwa i programy polityczne w Galicji 1846–1906, t. I, op. cit., s. 242.– 68 –


Próby budowy stronnictwa krajowegourzędniczych, a przede wszystkim potępieniem strajków wybuchłych na wsiach ukraińskichlatem 1902 r., narodowi demokraci pozyskali uznanie środowiska konserwatystówwschodniogalicyjskich, tzw. Podolaków” 302 . Nie bez znaczenia był fakt, że NarodowaDemokracja opowiadała się w Galicji przeciwko osłabieniu pozycji wielkiej własnościziemskiej w życiu polskiego narodu.Jej przywódca Roman Dmowski tak postrzegał swoich sojuszników podolskich, którychprzeciwstawiał panom krakowskim: „Stanowiąc przodującą warstwę w części krajumającej lud przeważnie ruski, łączyli oni w swej ideologii sprawę konserwatyzmu ze sprawąpolskości, co podnosiło ogromnie ideową wartość ich obozu […] W dążeniu doumocnienia stanowiska polskiego w kraju wobec Rusinów część konserwatystów zaczęłaszukać zbliżenia z innymi żywiołami polskimi, współdziałać [ku] narodowemu uświadomieniuwłościan polskich we wschodniej Galicji i organizacji polskości po miastach.To wyjście, a raczej próba wyjścia poza granicę jednej warstwy, to zbliżenie się do innychżywiołów społecznych dodało siły moralnej konserwatyzmowi polskiemu we wschodniejGalicji, podniosło jego wartość narodową i zaakceptowało jego ideową szczerość” 303 .Tak więc oba obozy połączył przede wszystkim wspólny wróg — Rusini i świadomość,że w imię solidarności narodowej trzeba integrować Polaków ponad podziałamispołecznymi, jednak przy zachowaniu odrębności politycznej. Bowiem — na co zwróciłuwagę Konstanty Srokowski — choć Podolacy oponują „przeciw polityce krakowskieji sabotują ją o ile możności, ale także nie przechodzą śmiało Rubikonu i nie opowiadająsię jawnie za narodową demokracją” 304 .Po wyborach 1908 r. w dniu 14 września z inspiracji namiestnika Bobrzyńskiegoukonstytuował się Klub Prawicy. Połączył on konserwatystów krakowskich i częśćzachowawców podolskich (dawni posłowie Klubu Autonomistów i Klubu Rolników).Klub, na którego czele stanął hr. Wojciech Dzieduszycki, wraz z popierającymi go wirylistamiliczył 76 posłów. Bobrzyński miał nadzieję, że w „wielkim stronnictwie różnicadzieląca konserwatystów wschodnich od zachodnich w pojmowaniu konserwatywnympowoli się zatrze, a partykularyzm straci na swej ostrości” 305 . Jednak okazało się to ułudą,gdyż do Klubu przystąpiło „kilku ruchliwych posłów ze wschodu”, którzy stanowili podskórnąwewnętrzną opozycję w kwestii polityki ruskiej i reformy wyborczej. Ubolewałz tego powodu Władysław Leopold Jaworski, który zauważył, że stale „w łonie stronnictwaprawicy sejmowej grupa podolska zajmowane stanowisko krytyczne” 306 .Zdaniem Józefa Buszki, „kierunek podolski, pozornie tworząc jedno stronnictwoz konserwatystami krakowskimi, w rzeczywistości frondował przeciwko namiestniko-302T. Kulak, Między austriacką lojalnością a polską narodowością, op. cit.303R. Dmowski, Pisma, t. IV, Upadek myśli konserwatywnej w Polsce, Częstochowa 1938, s. 16–17.304K. Srokowski, N.K.N. Zarys historii Naczelnego Komitetu Narodowego, Kraków 1923, s. 25.305M. Bobrzyński, Z moich pamiętników, op. cit., s. 116.306W. L. Jaworski, Listy z Sejmu R. 1910, Kraków 1911, s. 140. Jaworski zarzucał Podolakom, że krytykująpolitykę krakowską, ale nie proponują żadnego pozytywnego programu w rozwiązaniu kwestiiruskiej. Szczególnie miał do nich żal, że zablokowali powstanie Rady Kultury Krajowej, która miaławesprzeć nie tylko polskie, ale także rusińskie rolnictwo, jak również rozwój ruskich gimnazjów.– 69 –


Próby budowy stronnictwa krajowegowi” 307 . Dowodem na to miało być krakowskie spotkanie Podolaków z Klubu Prawicy,zorganizowane z inspiracji Stanisława Starzyńskiego, na którym poddano ostrej krytycedziałalność namiestnika. Ustąpienie Dzieduszyckiego z funkcji przewodniczącego z powoduwewnętrznych konfliktów i późniejsze wyjścia Podolaków z Klubu Prawicy pokazują,że był to sztuczny twór polityczny.Należy zauważyć, że na przełomie lat 1907/1908 Stronnictwo Demokratyczno–Narodowe opuścili młodzi przedstawiciele „skrajnej prawicy”, na czele ze StanisławemStrońskim i Edwardem Dubanowiczem, „na znak protestu przeciw zbyt daleko w kierunkurusofilskim idącej polityce Dmowskiego” 308 . Utworzyli oni organizację politycznąo nazwie Rzeczpospolita i zaczęli wydawać pismo o tym tytule. Narodowiec StanisławGrabski tak komentował to wydarzenie: „Utworzyli [rozłamowcy — przyp. A. G.] oddzielnągrupę polityczną ściśle współpracującą z podolskimi autonomistami oraz nanich i ich świadczeniach pieniężnych opierającą się głównie Radę Narodową” 309 . I dalej:„Rzeczywiście secesja ta osłabiła wpływy stronnictwa [narodowo–demokratycznego —przyp. A. G.] na młodzież uniwersytecką. Ale za to zyskały w nim na sile elementyszczerze demokratyczne” 310 . Elementy niedemokratyczne jeszcze bardziej zbliżyły się doultrakonserwatywnych Podolaków.Praktycznym przejawem tej ścisłej współpracy było powołanie przez część Podolakówwraz z endeckimi secesjonistami odrębnej frakcji sejmowej — Klubu Centrum(Środka). Na jego czele ponownie stanął Włodzimierz Kozłowski, a wspieraligo m.in. książę Witold Czartoryski, formalnie „bezpartyjny” Tadeusz Cieński czy JanMarszałkowicz. Klub Centrum był skromniejszy, ale programowo bardziej wyrazisty.Przyjął „podstawę katolicką” i program konserwatywny. To podolackie stronnictwo— podkreślał Józef Buszko — „było jeszcze więcej od pierwszego [zdominowanegoprzez panów krakowskich — przyp. A. G.] klerykalne i o wiele silniej podkreślało swójkonserwatyzm” 311 .Nowy klub, w którego skład weszli posłowie stanowiący skrajne skrzydło konserwatystówwschodniogalicyjskich, wystąpił jako stronnictwo opowiadające się zdecydowanieprzeciwko demokratyzacji systemu wyborczego w Galicji. Zachowawcy spod znakuCentrum obawiali się dominacji żywiołu ukraińskiego nad wyspami polskości na wschodziekraju. W trakcie prac sejmowych Kozłowski domagał się w imieniu Klubu Centrum(Środka) m.in. „większego uwzględnienia zasady organizacji zawodowej i większegouwzględnienia programu demokracji katolickiej”, a także formalnego „zabezpieczenianarodowego status quo we wschodniej części kraju”. Zdaniem Bobrzyńskiego, „żądaniaformalne postawione przez Kozłowskiego zmierzały wprost do udaremnienia całej reformywyborczej” 312 . Gdy konserwatyści krakowscy wskazywali na poparcie rządu i ce-307J. Buszko, Sejmowa reforma wyborcza w Galicji 1905–1914, op. cit., s. 190.308K. Srokowski, op. cit., s. 63.309S. Grabski, op. cit., s. 179.310Ibidem, s. 180.311J. Buszko, Sejmowa reforma wyborcza w Galicji 1905–1914, op. cit., s. 71–72.312M. Bobrzyński, Z moich pamiętników, op. cit., s. 283.– 70 –


Próby budowy stronnictwa krajowegosarza dla reformy, Klub Centrum (Środka) ostro sprzeciwiał się w tej sprawie ingerencjiczynników wiedeńskich. Podolacy uważali, że system wyborów do Sejmu Krajowego jestwewnętrzną sprawą Galicji.Jak zauważa Konstanty Srokowski, grupa ta „miała program szerszy, uwzględniającyw wyższym stopniu interes ogólnonarodowy” 313 . Otwierała się na inne grupy społeczne,a przede wszystkim na bogatsze, zachowawcze chłopstwo. Marszałkowicz w imieniuKlubu deklarował: „będziemy uważali za wielkie święto ten dzień, kiedy z rozwiniętąchorągwią katolicyzmu będziemy się mogli połączyć z armią ludowców” 314 . A zatem topolskość, konserwatyzm i katolicyzm miały być głównym spoiwem nowego stronnictwa.Posłowie Centrum starali się mieć dobre relacje z konserwatystami wschodniogalicyjskimi,którzy weszli do Klubu Prawicy. Mieli uzasadnioną nadzieję, że tamci będąhamować zapędy konserwatystów krakowskich w ich polityce ustępstw względem Rusinówi ulegania radykalizmowi chłopskiemu, szczególnie przy formowaniu nowego prawawyborczego 315 . Podolacy zasiadający w ławach Klubu Prawicy sprzeciwiali się nawetdrobnym koncesjom politycznym na rzecz Ukraińców. Dlatego choć Klub Prawicy miałformalnie większość w Sejmie, „narodowi demokraci i konserwatyści wschodniogalicyjscypotrafili skutecznie torpedować próby koncesji dla Ukraińców. Przeforsowanobowiem decyzję, iż sprawy o charakterze narodowym powinny uzyskać aprobatę wszystkichpolskich stronnictw politycznych” 316 .Organizacyjnie Podolacy z Klubu Centrum (Środka) nadal byli słabi. Mimo podjętychprób organizacji konserwatywnych wyborców we wschodnich powiatach z wykorzystaniemstruktur terenowych Rady Narodowej, Klub Centrum nie miał jednoliteji rozwiniętej organizacji politycznej. Była to swoista koalicja różnych grup, środowiski stowarzyszeń bez centralnego kierownictwa.Krakowski „Czas” wyraził przekonanie, że „powoływanie się na odrębne stosunkiw Galicji Wschodniej i na zainicjowaną przez posła Kozłowskiego organizację narodową,nie usuwa zarzutu, że w Galicji Wschodniej konserwatyści nie mają zorganizowanejpodstawy”. Zdaniem konserwatystów krakowskich, konserwatyści podolscy rozlewalisię „w szerokich granicach ogólnej nie partyjnej organizacji, zresztą zupełnie nieżywotnej”317 . W znacznej mierze była to prawda.Dlatego postanowiono połączyć rozrzuconych po Galicji zwolenników w jednąstrukturę, w organizację zdolną jeszcze skuteczniej bronić polskich interesów narodowychw Galicji Wschodniej, ale także sięgającą swoimi wpływami do Krakowa. W dniu29 grudnia 1909 r. odbyło się spotkanie założycielskie Organizacji Jedności Narodowej,w którym udział wzięli m.in. hr. Adam Gołuchowski, ks. Andrzej Lubomirski,313K. Srokowski, op. cit., s. 31.314M. Bobrzyński, Z moich pamiętników, op. cit., s. 122.315Michał Bobrzyński dostrzegał te działania i niepokoił go fakt, że te „frondujące elementy” destrukcyjnieoddziałują na podolackich członków Klubu Prawicy.316J. Gruchała, Rząd austriacki i polskie stronnictwa polityczne w Galicji wobec kwestii ukraińskiej(1890–1914), op. cit., s. 110.317Dwa konserwatyzmy, „Czas” nr 3 z 5.01.1909 r.– 71 –


Próby budowy stronnictwa krajowegoks. Władysław Sapieha, ks. Witold Czartoryski, a także Aleksander Krzeczunowicz, MikołajKrzysztofowicz, Stefan Moysa–Rosochacki, Leszek Cieński, Adolf Cieński i TadeuszCieński. Tego ostatniego wybrano przewodniczącym organizacji, a jej sekretarzemJana Vivien de Chateaubruna.To stowarzyszenie polityczne zostało powołane w celu skutecznej walki z „kierunkamiseparatystycznymi i wywrotowymi”. W jego statucie, zatwierdzonym reskryptemnamiestnika Bobrzyńskiego w dniu 25 stycznia 1910 r., pojawił się zapis, że „celemorganizacji jest inicjowanie i popieranie prac narodowych w różnych dziedzinach życiapolitycznego, oraz współdziałanie z innymi organizacjami i stronnictwami narodowymidla osiągnięcia zgodnego i jednolitego postępowania w sprawach polityki narodowej” 318 .Twórcy OJN określili w paragrafie 2. statutu siedem zadań dla partii, które stanowiłyjej program:— rozwój praw i urządzeń politycznych, należnych krajowi, jako odrębnej, historyczneji organicznej całości;— utrzymanie i wzmocnienie harmonii społecznej na zasadach religii katolickiejz zachowaniem tolerancji religijnej, wzmocnienie wpływu i znaczenia instytucjiogólnonarodowych;— ugruntowanie we wszystkich warstwach polskiego społeczeństwa poczucia interesunarodowego, ducha solidarności, karności i obywatelskiego obowiązku oraz społecznejenergii i wytrwałości;— wzmacnianie wśród ludności ruskiej poczucia prawa i potrzeby współdziałania z ludnościąpolską, powołanie włościaństwa ruskiego do obrony wspólnych interesów gospodarczych,przeciwdziałanie wpływom obcym w stosunkach wewnętrznych kraju;— obronę kraju przed kierunkami separatystycznymi i wywrotowymi, przed szerzeniemi podniecaniem egoizmów klasowych i antagonizmów społecznych;— rozwój produkcji krajowej, rolniczej i przemysłowej, obronę jej przed konkurencjąobcą, obronę ludności przed lichwą i przed wyzyskiem, obronę ziemi przed wynarodowieniemi przed spekulacyjną parcelacją;— obronę historycznej jedności narodu polskiego, jego wspólnych interesów moralnychi politycznych.Według statutu najwyższą władzą Organizacji było walne zgromadzenie, które zbierałosię przynajmniej raz w roku. Mogło również zostać zwołane w trybie nadzwyczajnym,na życzenie przynajmniej jednej trzeciej członków, do załatwienia konkretnychspraw. Nadzór nad sprawami ogólnymi organizacji, w tym budową struktur terenowychpowierzono wydziałowi, który składał się z dwunastu osób — sześciu członków i sześciuzastępców, wybranych przez walne zgromadzenie. Wydział wybierał ze swego gronaprezydium, w składzie prezesa, jego zastępcy i sekretarza. Warto zauważyć, że kadencjaczłonków wydziału była trzyletnia, przy czym co roku miało być wymienianych dwóchczłonków i ich zastępców. Walne zgromadzenie powoływało także komisję kontrolującą318Statut Organizacji Jedności Narodowej. Stowarzyszenia politycznego, Lwów 1910 (BPAN Kraków,sygn. 7839, k. 3–9).– 72 –


Próby budowy stronnictwa krajowegozłożoną z trzech członków. Jej zadaniem było badanie rachunków z zarządu majątkiempartii i stawianie wniosków w sprawie udzielenia wydziałowi absolutorium, któregoudzielało walne zgromadzenie.Jako środki działania w paragrafie 13. wskazano:— wydawanie pism, broszur i dzieł;— urządzanie zebrań, pogadanek i odczytów;— ogłaszanie uchwał i opinii w sprawach publicznych, wnoszenie memoriałów i petycjido władz i ciał reprezentacyjnych, opracowywanie projektów do ustaw;— udzielanie zasiłków na prace zgodne z celami organizacji;— utrzymywanie biur i tworzenie komitetów dla spraw poszczególnych, tak we Lwowiejak i w innych miejscowościach;— tworzenie stowarzyszeń lub instytucji, przyczyniających się pośrednio lub bezpośredniodo poparcia zadań organizacji.Organizacja Jedności Narodowej skupiała nie tylko posłów Klubu Centrum (Środka),ale także wielu samorządowców, w tym marszałków rad powiatowych i ziemian,jak również „wiele poważnych osobistości z inteligencji miejskiej” identyfikujących sięz tym kierunkiem ideowo–politycznym 319 . Przystąpiono do szerokiej akcji propagandoweji wydawniczej, a także do budowy struktur organizacji głównie w Galicji Wschodnieji w zachodniej części kraju. Dzięki udziałowi w organizacji profesorów UniwersytetuJagiellońskiego Stefana Jentysa i Stefana Surzyckiego zdobyto przyczółki w tejnaukowej twierdzy stańczyków.Aby przyspieszyć rozwój stronnictwa, Podolacy związani z Klubem Centrum(ks. Władysław Czartoryski, Aleksander Krzeczunowicz i Stanisław Stadnicki) założylispółkę, która w 1911 r. zakupiła „Gazetę Narodową”. Jak pisał Jerzy Myśliński, „wobecbraku innego organu korzystali z «Gazety» i ulegli jej wpływom także inni podolacy” 320 .Niewątpliwie siła polityczna Organizacji Jedności Narodowej rosła. Zresztą, właśnie powyborach parlamentarnych w 1911 r. nastąpił szybki rozwój organizacji. Jej strukturyutworzono w wielu powiatach, także z udziałem obywateli do tej pory bezpartyjnych 321 .Nie ma wątpliwości, że był to poważny zalążek podolackiej partii politycznej.Tymczasem namiestnik Bobrzyński dążył do konsolidacji swoich stronnikówprzed zbliżającymi się wyborami. Z jego inspiracji powstał tzw. blok namiestnikowski.W jego skład weszli konserwatyści krakowscy (Stronnictwo Prawicy Narodowej)i grupa posłów ze wschodniej Galicji (m.in. Dawid Abrahamowicz, hr. Leon Piniński,hr. Adam Gołuchowski, hr. Stanisław Stadnicki i prof. Stanisław Starzyński, który od1910 r. przewodził Klubowi Autonomistów), ludowcy (Polskie Stronnictwo LudoweJana Stapińskiego) oraz demokraci. Blok mógł także liczyć na nieformalne poparcieze strony socjalistów.319A. Wątor, Galicyjska Rada Narodowa w latach 1907–1914, op. cit., s. 130.320J. Myśliński, Prasa polska w Galicji w dobie autonomicznej (1867–1818), [w:] Prasa polska w latach1864–1918, Warszawa 1976, s. 141.321A. Wątor, Ziemianin–polityk Tadeusz Cieński 1856–1925, op. cit., s. 47.– 73 –


Próby budowy stronnictwa krajowegoPiniński wyjaśniając udział Podolaków w koalicji z ludowcami i demokratami,stwierdził: „Przeciwnikami postępu nie jesteśmy i nie okażemy się nimi w przyszłości,ale postęp pojmujemy bez przewrotu, reform chcemy, ale nie reform na oślep. Reformęsejmu należy przeprowadzić, ale kompromisowo, zachować równowagę finansową,ale uniknąć lekkomyślności w wydatkach” 322 . Słowo „kompromis” stanowiło głównywykładnik polityki prowadzonej przez konserwatystów wschodniogalicyjskich, którzyweszli do bloku namiestnikowskiego.Powstanie bloku i przedwyborcze działania Bobrzyńskiego (m.in. wspierał finansowoPSL z pieniędzy publicznych) wywołały reakcję pozostałych stronnictw prawicy —połączyły się one w antybloku, przede wszystkim wymierzonym w namiestnika. Jak pisałIgnacy Daszyński, „Podolacy, endecy, klerykali zgrzytali zębami na tę politykę wyborcząpana Bobrzyńskiego” 323 . Sojusz przeciwników namiestnika współtworzyli: narodowi demokraci(Stronnictwo Demokratyczno–Narodowe), konserwatyści wschodniogalicyjscy(Klub Centrum), posłowie z nurtu chrześcijańsko–społecznego, a także niewielka grupanarodowców — Rzeczpospolita, niezależnych od głównego nurtu endecji (ze StanisławemStrońskim na czele).Słabym ogniwem bloku namiestnikowskiego byli Podolacy. Mieli oni negatywnystosunek do Rusinów i reformy wyborczej. Bobrzyński wielokrotnie starał się ich przekonaćdo swojej polityki i apelował o zrozumienie dla żądań Rusinów, które — jegozdaniem — dojrzały do rozwiązania. Jednak — jak wspominał Jan Stapiński — „apeleBobrzyńskiego do konserwatystów podolskich o konieczności porozumienia z Rusinamii unikania zadrażnień z chłopstwem ruskim, apel poparty faktami historycznymi zrobiłpotężne wrażenie na wszystkich, z wyjątkiem Podolaków” 324 . Zresztą, na co zwrócił uwagęStanisław Grabski, zabiegi Bobrzyńskiego zmierzające do ugody polsko–ukraińskiej„napotkały silny opór całej pracującej w społeczno–kulturalnych instytucjach wschodnio–galicyjskiejinteligencji polskiej, wraz z młodzieżą szkół wyższych, jak i tamtejszegoziemiaństwa, a nawet duchowieństwa” 325 .W lipcu 1911 r. na tle odmiennego stosunku do Rusinów i prawa wyborczegodoszło do pęknięcia w bloku namiestnikowskim. Z inicjatywy prof. Stanisława StarzyńskiegoKlub Prawicy opuściła część posłów z Galicji Wschodniej skupiona w KlubieAutonomistów. Na spotkanie rozłamowców zaproszono polityków Klubu Centrum (TadeuszaCieńskiego i Włodzimierza Kozłowskiego) 326 . Na czele 26–osobowej odrębnejgrupy politycznej stanął Michał Garapich, który starał się nie palić mostów i w swojejpolityce nikogo nie zwalczać, a raczej godzić stanowisko stronnictwa krakowskiego z podolskimi endeckim. Był on zwolennikiem „zgody i solidarności wszystkich stronnictwpolskich”. Jeśli widział możliwość takiego kompromisu w przypadku polityki wobecRusinów (w obszarze oświaty), to wykluczał ją w kwestii wprowadzenia głosowania322M. Bobrzyński, Z moich pamiętników, op. cit., s. 123.323I. Daszyński, Pamiętniki, t. II, Warszawa 1957, s. 92.324J. Stapiński, Pamiętnik, Warszawa 1959, s. 379.325S. Grabski, op. cit., s. 201.326Organizacja podolska, „Czas” nr 315 z 14.07.1911 r.– 74 –


Próby budowy stronnictwa krajowegopowszechnego. O sojusz z autonomistami zabiegali zarówno konserwatyści krakowscy,mający nadzieję na zmianę tego stanowiska, jak i posłowie z Klubu Centrum (Środka),dążący do połączenia wszystkich sił podolskich pod swoim sztandarem.10 stycznia 1912 r. ukonstytuował się na nowo Klub Centrum (Środka). W jegoweszli dawni działacze tego Klubu (m.in. książę Witold Czartoryski i Włodzimierz Kozłowski),podolaccy dysydenci z Klubu Prawicy (m.in. Stanisław Starzyński i hr. StanisławStadnicki), a także posłowie związani z Tadeuszem Cieńskim. „Klub zawiązał sięcelem realnej pozytywnej pracy w kierunku narodowym i autonomicznym, z poczuciemobowiązku popierania i uwzględniania potrzeb i równowagi pomiędzy warstwami społeczeństwanaszego” — głosiła deklaracja założycielska. Klub Centrum wystąpił programowojako stronnictwo skrajnie konserwatywne, konsekwentnie zwalczające radykalizmi nacjonalizm rusiński (ukraiński), a także demokratyczną reformę wyborczą. Byłato sejmowa emanacja Organizacji Jedności Narodowej.Klub Centrum zawarł na gruncie „czysto polskim” oficjalny sojusz z Narodową Demokracją,coraz poważniejszą siłą polityczną w kraju, z którą należało się liczyć przywyborach. Choć oba stronnictwa — podolskie i endeckie — wpływały na siebie i wzajemnieoddziaływały, wydawało się, że nowocześnie zorganizowani Narodowi Demokracizdominują Podolaków. „Nową organizację — pisze Wątor o Podolakach — nazywanoprawym, szlacheckim skrzydłem endecji. Faktycznie spełniała ona rolę pomostu międzynarodowymi demokratami a konserwatystami wschodniogalicyjskimi” 327 . W rzeczywistościtrudno było zdominować środowisko Podolaków posiadające tak dużą tradycjępolityczną w Galicji.W sojuszu ze Stronnictwem Prawicy Narodowej w ramach Klubu Prawicy pozostalinadal m.in. Dawid Abrahamowicz, hr. Leon Piniński i hr. Adam Gołuchowski,którzy oficjalnie uchodzili za zwolenników reformy wyborczej i pojednania z Rusinami.Aby uniknąć dalszych strat z grona Podolaków Bobrzyński zaproponował „dowartościowanie”lidera tej grupy, Dawida Abrahamowicza, i głosami konserwatystówkrakowskich w dniu 12 stycznia 1912 r. został on wybrany prezesem Klubu Prawicy.Spośród dwóch wyłonionych wówczas wiceprezesów jednym także był Podolak — hr.Leon Piniński 328 . Następnie, idąc tym samym tokiem rozumowania, namiestnik rekomendowałna stanowisko ministra do spraw Galicji Podolaka hr. Wacława Zalewskiego,który objął to stanowisko w styczniu 1911 r., a także doprowadził do powołania nafunkcję marszałka krajowego w czerwcu 1912 r. hr. Adama Gołuchowskiego, który327A. Wątor, Galicyjska Rada Narodowa w latach 1907–1914, op. cit., s. 119–120.328Michał Bobrzyński mając świadomość „kreciej roboty” Podolaków w Klubie Prawicy zaznacza, żebyły także przejścia w drugą stronę, z partii podolskiej do krakowskiej. Od Podolaków miał odciągaćzwiązany z partią krakowską hr. Stanisław Badeni, w latach 1895–1901 oraz 1903–1912 Marszałekkrajowy, który miał kilkadziesiąt tysięcy morgów na wschodzie kraju, a był za ugodą z Rusinami(Ukraińcami). „Przykład Badeniego działał coraz silniej, coraz to częściej posłowie wybrani nawschodzie zrażeni inercją polityczną grupy konserwatywnej podolskiej przystępowali do krakowskiej:Władysław Gniewosz, Stanisław Niezabitowski, Stanisław hr. Mycielski, Stanisław hr. Komorowski,Starowieyski i syn marszałka Stanisław Henryk hr. Badeni” (Z moich pamiętników, s. 269).– 75 –


Próby budowy stronnictwa krajowego„używał wielkiego wzięcia w stronnictwie podolskim” 329 .Bobrzyński miał przy tym nadzieję,że Gołuchowski „na rzecz reformy wyborczej użyje całego swojego wpływu nanajbardziej wówczas wahającą się grupę podolską” 330 .Te działania nie uspokoiły Podolaków dotąd lojalnych wobec panów krakowskich,gdyż cały czas obawiali się skutków demokratycznej reformy wyborczej. Jak twierdziłJózef Buszko, „w gruncie rzeczy byli jej przeciwnikami nie mniej zaciętymi od swoichpobratymców ideologicznych spod znaku «centrum». Grupa podolacka w łonie prawicytym się — na ogół biorąc — różniła w dotychczasowej taktyce od «centrum», że jej przywódcyformalnie wycofywali się ze swego nieprzejednanego wobec reformy stanowiska,a to na skutek presji rządu i trzonu stronnictw blokowych — stańczyków” 331 , czy ściślej— namiestnika Bobrzyńskiego i konserwatystów krakowskich.Faktycznie jednak także ci Podolacy do reformy wyborczej nie byli przekonani, raziła ichukrainofilska polityka Bobrzyńskiego i w pracach sejmowych „pędzili w objęcia Centrum”.Na czele opozycji podolskiej w Klubie Prawicy wysunął się w tym czasie hr. Piniński. To jegonieprzejednana postawa, obok twardego stanowiska posłów Klubu Centrum (Środka), wymusiłana Bobrzyńskim zmianę projektu nowego prawa wyborczego, polegającą na wpisaniukilkunastu okręgów dwumandatowych polsko–ruskich w kurii małej własności na wschodziekraju, co miało gwarantować polskie mandaty. „Gdyby jedynie od obszarników podolskichzależało — konkludował ich działania Józef Buszko — byłaby to taka reforma, któraby właściwie nic nie zreformowała. Byli oni bowiem zdania, że w gruncie rzeczy reforma jestniepotrzebna, że nikt nawet się o nią nie dopomina” 332 . A jeśli nie występowali przeciwkoniej otwarcie, to — jak Dawid Abrahamowicz — przez „subordynację” wobec Wiednia 333 .Tymczasem Organizacja Jedności Narodowej w dniu 10 marca 1913 r. na „zebraniuobywatelskim”, w którym uczestniczyło ok. 200 osób, wydała oświadczenie w sprawie sejmowejreformy wyborczej. W punkcie pierwszym Podolacy uznali, że „rychłe załatwieniereformy wyborczej jest wskazane, ale pod warunkiem, aby przez zbyt daleko idące ustępstwadla Rusinów, dalszy rozwój Polaków w Galicji wschodniej zatamowany nie został”. W punkciedrugim stwierdzili, że „koniecznym jest utrzymanie zasad kompromisu z r. 1910, a uchyleniewszystkich ustępstw, poczynionych Rusinom jednostronnie przez pewne stronnictwapolskie w ciągu 1912 i 1913 r.”. Wreszcie w punkcie trzecim wyrazili swoje przekonanie, że„przy powyższych zasadach zjednoczą się wszyscy posłowie, stojący na gruncie bezwzględnienarodowym i zjednoczą się do obrony zagrożonych praw narodowych” 334 . Było to zatem,pomimo pozorów kompromisu, usztywnienie stanowiska w sprawie reformy wyborczej.329M. Bobrzyński, Z moich pamiętników, Wrocław–Kraków 1957, s. 272. Bobrzyński wspominał, żepoczątkowo miał zamiar zaproponować na funkcję marszałka krajowego Dawida Abrahamowicza, alewieść o jego kandydaturze wywołała „oburzenie” u demokratów, ludowców i Rusinów, jak również„chłodne przyjęcie” wśród konserwatystów krakowskich i dlatego odstąpił od tego projektu.330M. Bobrzyński, Z moich pamiętników, op. cit., s. 273.331J. Buszko, Sejmowa reforma wyborcza w latach 1905–1914, op. cit., s. 242.332Ibidem, s. 81.333W. Łazuga, Michał Bobrzyński. Myśl historyczna a działalność polityczna, op. cit., s. 162.334„Czas” nr 115 z 10.03.1913 r.– 76 –


Próby budowy stronnictwa krajowegoW tym samym czasie hr. Leon Piniński i Włodzimierz Kozłowski knuli intrygęprzeciwkoBobrzyńskiemu. To z ich inspiracji przeciwko namiestnikowi wystąpili biskupi,obawiający się reformy wyborczej i rosnących wpływów radykalizmu postępowego stronnictwaludowego, z którym Bobrzyński wszedł w układy polityczno–finansowe. „Ostatnistańczyk” podał się do dymisji 17 kwietnia 1913 r. Jego miejsce zajął Witold Korytowski,akceptowany przez Klub Centrum (Środka) i tolerowany przez Narodową Demokrację.Wincenty Witos nominację Korytowskiego skwitował jednoznacznie: „Nominacja taoznaczała przy tym klęskę Prawicy Narodowej, a była w dużej mierze zwycięstwem Podolaków,którzy znowu stanowili najbardziej reakcyjne skrzydło konserwatystów w kraju” 335 .Wybory do Sejmu dziesiątej kadencji w 1913 r. potwierdziły słabnącą pozycję konserwatystówkrakowskich. Przyniosły sukces dawnym przeciwnikom namiestnika Bobrzyńskiego.Po sformowaniu klubów okazało się, że stronnictwa dawnego antyblokuuzyskały 70 mandatów i przewagę nad dawnymi stronnictwami blokowymi. Najsilniejszągrupę stanowił podolacki Klub Centrum (Środka), liczący 29 posłów, konserwatyścikrakowscy doliczyli się 19 posłów (hr. Leon Piniński dołączył do Klubu Centrum),a Klub Autonomistów — 17. Zatem Podolacy na prawicy konserwatywnej mieli zdecydowanąprzewagę nad stronnictwem krakowskim.Zaraz po wyborach Klub Centrum (Środka) wyłonił ze swego grona pięcioosobowąkomisję (Stanisław Kasznica, Tadeusz Cieński, hr. Stanisław Stadnicki, Stanisław Starzyńskii Stanisław Stroński). Przeanalizowała ona dotychczasowe projekty reformy wyborczeji przygotowała własną propozycję, która we wrześniu 1913 r. została ogłoszona jako projektKlubu Centrum (Środka). Projekt ten m.in. przewidywał, że „za okręgi polskie zupełniezabezpieczone należy uważać te, w których ludność polska rzymsko–katolicka, nawetbez pomocy ludności żydowskiej, ma 33 proc. w okręgach dwumandatowych, a 25 proc.w okręgach trzymandatowych” 336 . Propozycja ta nie uzyskała poparcia innych stronnictwantybloku i nie weszła w fazę realizacji. Jednak niewątpliwie świadczy o próbie przejęciaprzez ultrakonserwatywnych Podolaków inicjatywy i narzucenia własnego punktu widzeniaw kwestii reformy wyborczej, która nawet jej zagorzałym przeciwnikom coraz bardziejwydawała się nieuchronna ze względu na twarde stanowisko Wiednia w tej sprawie 337 .Ostatecznie wypracowano „kompromisowy” projekt reformy wyborczej. 14 lutego1914 r. książę Czartoryski wystąpił w imieniu Klubu Centrum (Środka) z mowąsejmową i odniósł się do tego projektu. Stwierdził wówczas, iż pozostały w nim „licznei znaczne postanowienia zgubne, zaszczepione przez projekt poprzedni: pozostałw szerokim zakresie kataster narodowościowy, pozostała kuria narodowa, pozostały nierównościw rozdziale mandatów na obie narodowości w obrębie poszczególnych kurii,335W. Witos, Moje wspomnienia, cz. I, Warszawa 1988, s. 268.336Projekt Centrum, „Czas” nr 450 z 30.09.1913 r.337Władze w Wiedniu pragnęły niemal za każdą cenę doprowadzić do kompromisu Polaków z Rusinami(Ukraińcami), nawet kosztem Polaków, gdyż istniejący zawsze, a w ostatnich latach potęgującysię antagonizm Austrii z Rosją, grożący wybuchem konfliktu, nakazywał dbać o przywiązanie Rusinówdo cesarstwa austro–węgierskiego. Podolacy doskonale zdawali sobie sprawę, że to oni poniosą głównekoszty tego kompromisu.– 77 –


Próby budowy stronnictwa krajowegopozostały obok tych najważniejszych inne jeszcze rzeczy złe”. Ale też zauważył sporypostęp w stosunku do poprzedniego, odrzuconego projektu: zaproponowano 14 okręgówproporcjonalnych wiejskich na wschodzie kraju, o co Podolacy od dawna zabiegali.„Ta zmiana odpowiada zasadzie, którą wysunęliśmy na czoło, zasadzie współżyciaobu narodowości, a nie separatyzmu” — mówił. Wprowadzono nowy skład WydziałuKrajowego, gdzie stosunek Ukraińców do Polaków miał wynosić 2 do 8 na korzyśćPolaków, jak postulowali Podolacy. Także rozwiązanie przyjęte dla wyborów w miastachodpowiadało oczekiwaniom konserwatystów wschodniogalicyjskich. „Uzyskaliśmy —stwierdził książę — dla ludności chrześcijańskiej przynajmniej w 6 większych miastach,wybierających po 2 posłów, zabezpieczenie 1 mandatu, co się niewątpliwie należy wykształconejwarstwie miejskiej i chrześcijańskiemu mieszczaństwu” 338 .W konkluzji powiedział w imieniu swojej grupy podolskiej: „Nie uzyskaliśmy jednakwszystkiego, cośmy uzyskać pragnęli, a zło, które pozostało, ciąży nam dotkliwiei napawa nas poważną troską na przyszłość. A jednak zgodziliśmy się na ten projektobecny polepszony, ale jeszcze ciągle zły. Uczyniliśmy to dlatego, że nie było w naszejmocy odrobić wszystkiego zła, które znalazło się w projekcie poprzednim i któregoniepodobna było wyrwać z gruntu politycznego, na którym nam przyszło rzecz dalejprowadzić. […] Bez jej załatwienia zaś potoczyłoby się znowu wszystko w odmęt walki rozstroju. […] Doszedłszy jednak do przekonania, że to, co uzyskaliśmy, jest w danychwarunkach jedynie możliwym, bierzemy na siebie odpowiedzialność bez wybiegówi oświadczamy, że za projektem obecnym głosować będziemy” 339 .Choć projekt ten przy poparciu konserwatystów wszystkich odcieni (z nielicznymiwyjątkami, m.in. do końca przeciwko reformie był Podolak Aleksander Krzeczunowicz)i Narodowej Demokracji został przez Sejm uchwalony, na jego podstawie nie zdołanoprzeprowadzić wyborów zaplanowanych na jesień. Uniemożliwił to wybuch I wojnyświatowej, która zahamowała także rozwój wszelkich stronnictw politycznych w Galicji.Po wybuchu wojny światowej Podolacy zaangażowali się w działalność NaczelnegoKomitetu Narodowego, grupującego przedstawicieli wszystkich głównych stronnictw politycznych.W pierwotnym składzie w Sekcji Wschodniej NKN znaleźli się reprezentancipodolskich autonomistów: hr. Leon Piniński, ks. Andrzej Lubomirski i Aleksander Vogel,a także reprezentanci Klubu Centrum (Środka): Tadeusz Cieński, który został przewodniczącymSekcji, ks. Witold Czartoryski i Stanisław Kasznica. Natomiast w Sekcji Zachodniejznalazło się dwóch przedstawicieli Klubu Centrum: Stanisław Stroński i StefanSurzycki. Jednak po rozwiązaniu Legionu Wschodniego, gdy oskarżano endecję i Podolakówo zdradę i „zniszczenie polskiego wojska”, konserwatyści wschodniogalicyjscy wycofalisię z prac w NKN. Niemniej do końca I wojny światowej odgrywali istotną rolę jakozorganizowana grupa polityczna, również w parlamencie wiedeńskim.338Sprawozdanie Stenograficzne z rozpraw galicyjskiego Sejmu krajowego za rok 1913–1914, posiedzeniez dnia 14.02.1914, s. 194.339Ibidem, s. 194–195.– 78 –


SYLWETKI POLITYCZNE


Pogromca socjalistówDawid AbrahamowiczW czasie, gdy rewolucja staje u bram, potrzeba twardych szermierzy kontrrewolucji,którzy śmiało zagrodzą jej drogę. Kiedy pojawia się w parlamencie, potrzeba niezłomnegomarszałka izby, człowieka z charakterem i zasadami, który nie ulegnie, nie przestraszysię, nie wycofa, tylko wytrwa na posterunku aż do zwycięstwa. Taki był Dawid Abrahamowicz,jeden z czołowych konserwatystów wschodniogalicyjskich, który na przełomieXIX i XX w. nadawał ton tej politycznej grupie ziemiańskiej. Jako prezydent Izby Poselskiejaustriackiej Rady Państwa stał się prawdziwym pogromcą socjalistów, którzy przezkrzykliwą a uporczywą obstrukcję, sięgając po metody rewolucyjne, chcieli sparaliżowaćpracę cesarskiego parlamentu. Wobec niebezpieczeństwa, na jakie był wówczas narażonyprzewodniczący Izby Poselskiej, prawdziwe są słowa Stanisława Głąbińskiego, któryuważał, że kierując w te trudne dni parlamentem wiedeńskim, Abrahamowicz wykazałsię „niezwykłą odwagą cywilną”.Dawid Abrahamowicz herbu Burczak, Polak obrządku ormiańskiego, urodził się30 czerwca 1839 r. w rodzinnym majątku Targowica Polna w powiecie horodelskim. Naukęw stanisławowskim gimnazjum przerwał na skutek choroby ojca Tomasza. Późniejkształcił się w domu, pod okiem nauczycieli gimnazjalnych. W kolejnych latach jeździłpo nauki do Francji i Niemiec, ale żadnego uniwersytetu nie skończył. Jednak współcześnizgodnie przyznają, że w późniejszych latach miał dużą wiedzę — odznaczał się świetną znajomościąspraw rolniczo–gospodarczych i podatkowych. Do wszystkiego w życiu doszedłdzięki wrodzonym zdolnościom, uporowi i własnej ciężkiej pracy.W młodości uczestniczył w powstaniu styczniowym. Aresztowany przez Austriaków,skazany na więzienie, w areszcie domowym doczekał amnestii. Wybrany w 1875 r.przewodniczącym lwowskiej Rady Powiatowej, pełnił tę funkcję przez kolejnych 31 lat.Abrahamowicz był — jaki pisze Henryk Wereszycki — „jednym z najbogatszychOrmian” i uznanym działaczem społecznym. Ufundował m.in. we Lwowie tzw. BursęAbrahamowiczów — zakład szkolno–wychowawczy dla niezamożnej młodzieży. Ziemianinten był także prezesem Rady Nadzorczej Galicyjskiego Banku Przemysłowego,członkiem Rady Nadzorczej Banku Krajowego we Lwowie i kuratorem w Wyższej SzkoleRolniczej w Dublanach. Piastował różne honorowe funkcje w kilku towarzystwachrolniczych. Przez wiele lat zasiadał we władzach Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarskiegowe Lwowie, niejednokrotnie grając w nim pierwsze skrzypce, szczególnie podczasdługich wyjazdów prezesa księcia Leona Sapiehy. Jak pisze Stefan Kieniewicz, „układny,pracowity, umiejętny organizator, Abrahamowicz zasłużył się ogromnie instytucji w tymczasie bezkrólewia, godząc przeciwników i eliminując krzykaczy”. Te jego doświadczeniaw „eliminowaniu krzykaczy” z lat 70. i 80. przydały się później w parlamenciewiedeńskim.W 1875 r. Abrahamowicz objął mandat poselski do Sejmu Krajowego we Lwowie,który w obwodzie kołomyjskim zwolnił się po śmierci Kajetana Agopsowicza. Także– 80 –


Dawid Abrahamowiczw wyborach 1877 r. wybrany został z kurii większej własności tego obwodu. W 1882 r.zdobył mandat w obwodzie stryjskim, zaś w latach 1889–1914 reprezentował wyborcówz obwodu lwowskiego, którzy głosowali na niego w ramach I kurii. W pierwszych latachswego posłowania był sekretarzem Sejmu i zastępcą członka Wydziału Krajowego.Był uważany za pracowitego posła. Wybierano go m.in. do komisji: kultury krajowej,głodowej, podatkowej, bankowej, budżetowej, przemysłowej, sanitarnej, drogowej(w 1880 r. był jej sekretarzem), adresowej, drożyźnianej i dla reformy wyborczej.W 1893 r. został po raz pierwszy przewodniczącym komisji podatkowej, a w grudniu1895 pierwszym zastępcą przewodniczącego komisji budżetowej. W 1898 r. został wybranyna jedną sesję sejmową przewodniczącym komisji propinacyjnej. W 1904 r. spotkałgo zaszczyt bycia zastępcą przewodniczącego komisji bankowej, zaś w 1907 r. byłprzewodniczącym komisji administracyjnej. W 1895 r. został jednomyślnie wybranyprzez posłów do komitetu doradczego, utworzonego przy Wydziale Krajowym z powodukonwersji długów indemnizacyjnych, zaś w 1898 r. znalazł się w deputacji sejmowejna jubileusz 50–lecia panowania cesarza.Miał opinię dobrego mówcy i bardzo często zabierał głos w Sejmie. W 1875 r. jakogospodarz i młody polityk galicyjski zaangażował się w podniesienie hodowli bydła rogategow kraju. Był jednym z autorów projektu ustawy, która miała wpłynąć korzystniena uregulowanie tej jednej z dźwigni gospodarstwa krajowego. Ubolewał nad tym, żew Galicji, gdzie hoduje się grubo ponad milion krów, „jeżeli nie większa to przynajmniejrówna połowa tych krów wydaje nie tyle z braku buhajów ile w skutek nieprawidłowegołączenia, jak najlichsze cielęta”. Dlatego też w projekcie ustawy domagał się zwiększeniakontroli wyboru i użycia reproduktorów. „Myślę, że żaden z hodowców bydła nie zaprzeczymi, iż obok dobrego żywienia najważniejszym czynnikiem w hodowli bydła jestwybór reproduktorów. Wiadomo bowiem, że buhaje przelewają na swą progeniturę nietylko cechy charakterystyczne lecz nawet własności indywidualne” — argumentował.Ponadto żądał podwyższenia dotacji z funduszów państwa na cele podniesienia chowubydła i ustanowienia w każdym powiecie jednego rządowego weterynarza. Upominałsię także o obniżenie cen soli bydlęcej, „tego tak ważnego materiału pokarmowegoi higienicznego”.W kolejnym roku opowiedział się za regulacją koryta Dniestru i jego dopływów,wskazując na ten cel 4 tys. zł w funduszu kultury krajowej. „Przyznam się — mówił— że jakkolwiek mieszkam na ziemi suchej, gdzie woda jest rzadką i zawsze pożądaną,to jednakże uznając szkodliwość wielkiej ilości wód, bądź to zrządzających wylewy lubteż wytwarzających zbyteczną wilgoć bez względu na to, czy one są w powiecie samborskim,jasielskim, kołomyjskim lub wadowickim, jeżeli tylko chodzi o uregulowanie rzek,ulepszenie znacznych przestrzeni gruntów, w ogóle zatem o podniesienie kultury krajowej,zawsze gdy sprawa ta będzie przedmiotem obrad, znajdzie we mnie najgorliwszegostronnika i najsilniejsze poparcie”. I tak było istotnie w kolejnych latach.W 1878 r. poparł propozycję, jako częsty bywalec teatru, zwiększenia subwencjidla teatru polskiego we Lwowie, który był „w bardzo trudnych stosunkach”. Miałświadomość, że publiczność można zachęcić tylko wystawianiem kolejnych nowych– 81 –


Dawid Abrahamowiczsztuk. „Zdaje mi się, że tu nie potrzebuję dowodzić, jak kosztowne jest wystawienienie mówię dramatu lub komedii, i o ile kosztowniejszą jest wystawa opery. I kiedyw innych teatrach wystawiają zaledwo kilka oper w ciągu roku, tu trzeba ich kilkanaściewystawić, aby utrzymać publiczność” — przekonywał. Opowiedział się takżeza dotacją dla pisma „Rolnik”, wydawanego przez Galicyjskie Towarzystwo Rolnicze.Zwracał uwagę, że pismo nie tylko jest kupowane przez właścicieli większych posiadłościi dzierżawców, ale także za darmo rozdawane po szkołach ludowych i seminariachnauczycielskich. „Mógłbym wykazać podziękowania ze wszystkich części kraju przychodząceod szkół wiejskich, a podpisane przez wójtów i chłopów wiejskich, którzywyrażają wdzięczność za przesłanie im pisma, wyraźnie podnoszą ważność, potrzebęi możność nauczenia się czegoś z tego pisma. Co więcej powiem, nawet z tych zakładów,gdzie się najmniej upominają o pisma polskie, z tych zakładów przychodzążądania o «Rolnika»” — mówił.Wielokrotnie zabierał głos w sprawie Banku Krajowego, który miał pożyczać pieniądzewiększym właścicielom ziemskim, przedsiębiorcom przemysłowym i rzemieślnikom.Jednak dość sceptycznie oceniał kredyt jako remedium na „wszelkie chorobyekonomiczne”. „Nie jest rzeczą nie wiadomą, że wiara w cudowną potęgę kredytu i jegomoc wszechwładną jest chorobą dzisiejszej chwili, i to chorobą odzywającą się u nassilniej niż gdziekolwiek indziej” — mówił w 1881 r. Jego zdaniem bez wątpienia kredyt„jest wielką potęgą, jemu wiek obecny zawdzięcza w znacznej części rozwój przemysłowyi handlowy, wszelkie swe dzieła komunikacyjne, wzrost bogactwa i oświaty, ale z tymwszystkim kredyt jest mieczem obosiecznym. […] Nie ma wątpliwości, ja przynajmniejjej nie mam, że do dzisiejszego smutnego stanu finansowego w kraju bardzo znacznieprzyczyniło się nadużycie kredytu”. Bowiem, głównie na wsi, służył on nie do rozwoju,tylko do konsumpcji, szczególnie „gorących napojów”. Abrahamowicz zwrócił uwagę naniską zdolność kredytową włościan, czego dowodem były skutki zaciągnięcia pożyczekw poprzednich latach w Banku Hipotecznym. Udzielono 372 pożyczki właścicielom posiadłościmniejszych, z których 165 spłacało raty pod przymusem i naciskiem egzekucji,zaś 122 gospodarstwa chłopskie trzeba było zlicytować ze względu na zaległości w spłatach.Z dużą rezerwą podchodził też do angażowania Banku Krajowego w zakładanieprzedsiębiorstw, które zaliczał do „najniebezpieczniejszych przedsięwzięć”. „Nie wiem,czy jest zadaniem instytucji krajowej udzielać pożyczki na czynność zamierzoną, którejrezultat jest cokolwiek bądź wątpliwy” — mówił.W kolejnym roku zabrał głos w sprawie wniosku o przyznanie głosu wirylnego rektorowiAkademii Technicznej we Lwowie. Na pytanie jednego z „posłów krakowskich”,czy głosy wirylne są w reprezentacjach pożądane, odpowiedział: „Jeżeli te głosy wprowadzająreprezentantów nauki i kościoła, to takich zawsze pragnę i tacy mniemam powinnibyć zawsze pożądani”. Przekonywał, że osoby, które wchodzą do Sejmu z głosem wirylnym,„wysoką inteligencją i nauką w pracach tej izby tylko pomocni być mogą”. Dlategoteż złożył dodatkowy wniosek, aby do grona sejmowych wirylistów włączyć także prezesaAkademii Umiejętności w Krakowie. Ostatecznie dopiero w 1900 r. dwóch nowychwirylistów — przedstawicieli nauki zasiadło w Sejmie.– 82 –


Dawid AbrahamowiczW 1883 r. skrytykował ustawę o wolności dzielenia gruntów włościańskich, która— jego zdaniem — „nadała kierunek stosunkom wiejskim nader niebezpieczny”.Wyraził opinię, że „bezwzględna dzielność gruntów nie tylko nie przyczynia się dopodniesienia dobrobytu, ale przeciwnie w znacznej części podkopała go, bo ogólnaprodukcja cierpi dziś z powodu tej podzielności”. Jego zdaniem „posiadacze małychparcel gruntowych są to ci, za pośrednictwem których grunt z rąk rolnika przechodziw ręce lichwiarza, którzy w przypadku jednorocznego nieurodzaju sprzedają grunt, niemając środków utrzymania”. Ponadto, jak zauważył Abrahamowicz, podział gruntówna małe działki przyczynia się do zmiany podejścia chłopów do pracy. „Skoro naszwłościanin za pomocą dzielności gruntu staje się posiadaczem jednego morga ziemi,uważa się zaraz za gospodarza, któremu nie przystoi być zarobnikiem, a już wcale sługą”— mówił. I opowiedział się za ograniczeniem dzielności gruntów „w interesie dobrapowszechnego”. W 1900 r. zwracał uwagę, że w wyniku nadmiernego rozdrobnieniagruntów w niektórych gminach dochodzi już do takich sytuacji, iż „zostają smugigruntu, których pługiem wcale obrobić nie można”, a tak małej „włości ziemskiej jużnie podobna oznaczyć na mapie katastralnej”. „Jestem przekonania, że niepodzielnośćidąca w nieskończoność prowadzi do zaniku stanu włościańskiego i do stworzeniaproletariatu” — mówił.Polityk podolski miał świadomość, że „siły podatkowe kraju są już nader wyczerpane”.Wyrażał także przekonanie, że „każde dalsze obciążenie podatkami stałymi mieszkańcówtego kraju, a zwłaszcza w dzisiejszych stosunkach właścicieli ziemi, jest wykroczeniemnie już przeciw tej klasie ludności, lecz przeciw najistotniejszemu interesowikraju i państwa”. Niemniej wiedział także, że z każdym rokiem rosną potrzeby funduszukrajowego. Dlatego w 1884 r., „celem pokrycia niedoborów w budżecie krajowym,względnie zniżenia krajowych dodatków do podatków bezpośrednich”, zaproponowałwprowadzenie krajowych opłat konsumpcyjnych, płaconych od towarów zbytku, takichjak choćby „napoje gorące” i niektóre mięsa. Był bowiem przeświadczony, że „każdepodwyższenie ciężarów publicznych stokroć łatwiej się zniesie, skoro wyrażać ono siębędzie podatkiem dobrowolnie uiszczanym, czym niewątpliwie są opłaty konsumpcyjne,nałożone na te przedmioty, które nie są najkonieczniejszymi w życiu potrzebami”.Jednak w późniejszych latach, gdy podatek został wprowadzony, krytykował jego nadmiernąwysokość, „przygniatającą i produkcję i konsumenta”.Abrahamowicz uważał, że szczególną opieką i poparciem rządu i Sejmu powinnocieszyć się rolnictwo, które jest podstawą bytu ekonomicznego kraju. Wielokrotnie domagałsię zwiększenia nakładów na rolnictwo w budżecie krajowym, szczególnie na rzeczmelioracji gruntów. Był przekonany, że do poprawy sytuacji w rolnictwie przyczyni sięosuszenie „tysięcy morgów ziemi, która co do składników swych przyrodzonych żyzna,mało lub wcale nie jest produktywną z powodu nieprzepuszczalności podglebia, lubwprost stałego podmoknięcia”. Dlatego w 1902 r. złożył wniosek, w którym domagałsię od rządu, aby przez inicjatywę ustawodawczą w Radzie Państwa „na dłuższy szereglat” uwolnił od podatku gruntowego te parcele gruntowe, które zostaną odwodnione „zapomocą drenowania”. „Grosz który chwilowo skarb państwowy straci, opłaci się sowicie,– 83 –


Dawid Abrahamowiczbo najpierw grunta meliorowane wejdą w klasę wyższą, a po wtóre rządowi musi na tymzależeć, aby ogólnie podnieść siłę podatkową” — przekonywał.W 1907 r. Abrahamowicz, wraz z innymi posłami prawicy, złożył interpelacjęw sprawie zajść, do jakich doszło we Lwowie w toku śledztwa sądowego przeciw ruskimakademikom, wszczętego po napadzie na Uniwersytet Lwowski. W interpelacji tej jejautor z niepokojem przywoływał informacje „o rozmaitych masowych zebraniach, pijatykach,wiecach i demonstracjach, które podobno odbywały się w aresztach śledczych”,a także o różnych zdarzeniach mogących osłabić powagę i niezawisłość sądów. Zażądał„z największym naciskiem”, by ze strony władz rządowych „dano zabezpieczenie zupełne,iż wymiar sprawiedliwości […] będzie wolnym od wszelkich presji z góry czy z dołui zawisłym tylko od motywów obiektywnego, prawnego oceniania zaszłych faktów”.Przede wszystkim domagał się, aby sędziowie nie ulegali „terrorystycznym presjom” i niedawali się kierować „od jakichś strajków głodowych” obwinionych, ani też „od stronniczejlub kapryśnej opinii publicznej”. Sugerował rozważenie delegacji „pozakrajowegosądu dla rozstrzygnięcia orzeczenia w tej sprawie”.W latach 1912–1913, blisko współpracując z konserwatystami krakowskimi,uczestniczył w pracach nad reformą wyborczą, a przede wszystkim w negocjacjachz posłami ruskimi (ukraińskimi). Zapewniał w 1912 r., że pragnie „wnioski i żądaniaz tamtej strony czynione załatwiać najpomyślniej”. Ale powodzenie „rokowań ugodowych”w znacznej mierze uzależniał od postawy drugiej strony. „Gdybym przeszedł napole zwyczajów międzynarodowych w stosunkach zupełnie innych jak te, które tutaju nas istnieją, i wziął dwie armie wojenne, które stoją przeciw sobie i które już zmiotłyniezliczoną ilość ludzi po jednej i po drugiej stronie, a rokowania są podjęte, wtedyzawieszenie broni następuje a nie dalsza walka i wojna” — tłumaczył posłom ruskim(ukraińskim). W kolejnym roku zapewniał oponentów, że Polacy doskonale rozumieją„wspólność interesów ludności, zamieszkujących ten kraj” i zdają sobie sprawę, że„dobro i pomyślność kraju opiera się na wspólnym a życzliwym działaniu”. Dlategoapelował do Rusinów (Ukraińców) o „zgodne życie w całym kraju i na tej wielkiej areniewiedeńskiej, gdzie walka nasza jest tylko radością dla przeciwników tego kraju”. Jak pisałMichał Bobrzyński, zapatrywaniami swymi Abrahamowicz tkwił „w grupie podolskiej,ale jako długoletni poseł do parlamentu rozumiał doskonale, jak dalece kwestia ruskaoddziaływa na stanowisko Koła Polskiego w Wiedniu, i z tego względu nie mógł w niejzajmować bezwzględnie opozycyjnego stanowiska”.Doświadczenie parlamentarne Abrahamowicza faktycznie było wieloletnie. Do RadyPaństwa został wybrany po raz pierwszy w 1881 r. Mandat członka Izby Poselskiej sprawowałprzez kolejne kadencje do 1912 r., kiedy cesarz doceniając jego zasługi mianował godożywotnim członkiem Izby Panów. Był sześciokrotnie wybierany członkiem Delegacji dospraw Wspólnych. Należał do ścisłego sztabu politycznego ziemiańsko–konserwatywnejwiększości Sejmu galicyjskiego, a także w Kole Polskim w Wiedniu, dzięki czemu obejmowałróżne funkcje i stanowiska. Był m.in. wiceprezydentem, a za rządów KazimierzaBadeniego (od 1895 r.) prezydentem Izby Poselskiej Rady Państwa. W latach 1904–1906był wiceprezesem Koła Polskiego, zaś w 1906 r. został prezesem Koła.– 84 –


Dawid AbrahamowiczW dniu 9 listopada 1908 r. cesarz Franciszek Józef powołał go na stanowisko ministradla Galicji, na którym pozostał do 3 marca 1909 r. „Uznawano jego talent wrodzony,wielkie doświadczenie w sprawach publicznych, przytomność umysłu i prędkądecyzję, uznawano jego zasługę w niejednej sprawie żywo kraj obchodzącej, wiedziano,że jest niewyczerpany w pracy i w znajdowaniu wyjścia z trudnych sytuacji” — komentowałBobrzyński. Ryszard Sadaj przytacza opinię, że w ciągu tych kilku miesięcy zimowych,w których urzędował w gabinecie Richarda Bienertha–Schmerlinga, „jako jedynyminister Polak, spełniał swoje zadania dobrze, a w sprawach politycznych miał głos jakojedyny polityk wobec swoich urzędniczych kolegów”. Jednak zdaniem Waldemara Łazugi,był ministrem słabym i skłóconym z większością gabinetu.Był jednym z liderów stronnictwa podolskiego i zadeklarowanym kresowym konserwatystą.W 1889 r. tak mówił o swoich poglądach: „Zapatrywaniami i postępowaniemmoim nieraz złożyłem dowody, że jestem przekonań czysto konserwatywnych, żenależę do tych, którzy działalność spokojną w granicach tego co można zrobią, a czegow danych okolicznościach wystrzegać się należy, stawiam jako punkt wyjścia w życiu publicznym,że zatem ani wrażliwość ani nerwowość nie kieruje mną”. Podkreślał także, żejako konserwatysta zawsze niechętnie staje do walki z rządem, nawet jeśli jest to rząd zaborczy,szczególnie gdy ten rząd popiera. Jego bliskim przyjacielem politycznym był innyziemianin ze wschodniej Galicji Filip Zaleski, którego Abrahamowicz był szwagrem.Abrahamowicz odegrał wybitną rolę jako prezydent Izby Poselskiej austriackiejRady Państwa. W 1897 r. kierując pracami Izby wykazał się prawdziwym hartem ducha,a także determinacją w poskramianiu socjalistycznych posłów — awanturników. StanisławGrodzicki tak opisuje tamte wydarzenia: „Podolak, Dawid Abrahamowicz, którywówczas przewodniczył Izbie Poselskiej, dla spacyfikowania awanturujących się posłówwprowadził do niej policję. Socjaliści, protestując przeciwko aktowi gwałtu władzy policyjnejna parlamencie, postanowili zastosować sui generis strajk okupacyjny: opanowalitrybunę prezydialną i nie dopuszczali do dalszych obrad. Wtedy właśnie wkroczyła doakcji policja; krzepcy funkcjonariusze brali po kolei każdego z posłów socjalistycznych zaręce i nogi, po czym głośno krzyczącego wynosili z sali, uniemożliwiając powrót do niej.Tak też wyniesiono i Daszyńskiego”.Opis ten nie oddaje dramatyzmu sytuacji i nie pokazuje dokładnych przyczyn takstanowczej reakcji Abrahamowicza. Jak wynika z relacji świadków ówczesnych wydarzeń,przez wiele kolejnych listopadowych dni lewica okupowała izbę obrad, paraliżowała jejpracę i wręcz fizycznie atakowała prawicę. Posłowie policzkowali się, przepychali, szarpaliza ubrania i włosy. W pewnej chwili, w tłoku, w ruch poszły scyzoryki socjalistów i jedenz posłów niemieckich, jak wspominał Leon Biliński, nawet „podobno kogoś skaleczył”.W dniu 26 listopada awantura była jak co dzień. Głośno krzyczano, walono w pulpityi strzelano papierowymi kulami z proc. Znów była szarpanina, a w szpicy obstrukcji,jak w poprzednich dniach, znaleźli się socjaliści. Daszyński usadzony na swym miejscuprzez policjantów chwycił mosiężny przycisk i wywijając nim krzyczał, że się nie podda.Inny socjalista rzucił w stronę Abrahamowicza ciężki kałamarz, który przeleciał obokgłowy prezydenta Izby „i zrobił wielką dziurę w ścianie marmurowej”. Wtedy Abraha-– 85 –


Bolesław Augustynowiczmowicz, korzystając z nowego regulaminu Izby, polecił wyprowadzić posłów socjalistycznych.Na salę wkroczył oddział policji, otoczył półkolem prezydium i ławę ministrów,po czym stróże prawa i porządku przystąpili do wyprowadzania parlamentarnychawanturników. Ponieważ wielu po dobroci wyjść nie chciało, wyniesiono ich jednegopo drugim. Gdy wynoszono Daszyńskiego, krzyczał w stronę Abrahamowicza obelżywesłowa, a inny socjalista, tym razem niemiecki, wznosił okrzyki na cześć rewolucji. Jakpisze Waldemar Łazuga: „Po drodze, gdy obstrukcjonistów transportowano do drzwi— pogróżki, wymyślania i akty solidarności ze strony pozostałych w izbie towarzyszy.Oklaski na prawicy dla Abrahamowicza i policji i inwektywy na lewicy dla całej reszty”.Tak Podolak sprawnie i odważnie spacyfikował obstrukcję parlamentu wiedeńskiego.Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości Abrahamowicz został powołany, z racjiposłowania do Rady Państwa, na mocy dekretu Naczelnika Państwa z 28 listopada1918 r. do Sejmu Ustawodawczego jako reprezentant Galicji Wschodniej. W Sejmiemimo podeszłego wieku nie uchylał się od obowiązków poselskich. Był aktywnymczłonkiem 17–osobowego Klubu Pracy Konstytucyjnej.Za habsburskiej monarchii został odznaczony austriacką Wielką Wstęgą OrderuŻelaznej Korony oraz Komandorią Orderu Leopolda. Posiadał też godność ściśle honorowątajnego radcy, która dawała mu prawo do tytułu ekscelencji oraz wysoką rangę nawiedeńskim dworze.Dawid Abrahamowicz zakończył życie 24 grudnia 1926 r. we Lwowie. Po śmiercitego polityka jednej ze lwowskich ulic, przy której wzniesiono gmach tzw. Bursy Abrahamowiczów,nadano jego imię. Jak pisał Stanisław Starzyński, Abrahamowicz „zostawiłpo sobie pamięć bardzo zasłużonego obywatela. Pamięć tę umocnił jeszcze przez fundacjęinternatową i stypendialną dla niezamożnej młodzieży, oraz na zakup obrazów dlaWawelu, na które poświęcił, będąc bezdzietny, cały znaczny majątek”. Wielkim, bezinteresownympatriotą polskim był ten Ormianin.Pierwszy organizator włościanBolesław AugustynowiczGalicja była krajem rolniczym, którego rozwój w znacznej mierze zależał od koegzystencjiziemian i chłopów. Bolesław Augustynowicz, uważający się za dobrego rolnika,odnosił się z miłością do ludu wiejskiego i pragnął przez oświatę wytworzyć z niego zastępobywateli, świadomych swoich obowiązków wobec społeczeństwa i małej ojczyzny— Galicji. Gdy w 1882 r. został pierwszym prezesem Towarzystwa Kółek Rolniczych,podjął się wielkiej, społecznej misji. Kolejnych szesnaście lat życia poświęcił niemal zupełniedla Towarzystwa, organizując włościan, opiekując się nimi i zapraszając do współpracyz galicyjskim ziemiaństwem. I odnosił na tym polu spore sukcesy. Widział, jakz roku na rok Towarzystwo się rozwija, a chłopi coraz lepiej rozumieją swe zadania,usuwając początkową nieufność do braci ziemian. Ale też dzięki jego staraniom i ziemia-– 86 –


Bolesław Augustynowicznie większej ufności nabrali do swych chłopskich sąsiadów, zorganizowanych w kółkarolnicze, prowadzone sprawną ręką Augustynowicza.Bolesław Odrowąż Augustynowicz urodził się w 1825 r. w ormiańskiej rodzinieziemiańskiej. Ojciec zapewnił mu staranne wykształcenie prawnicze, ale też zaszczepiłmiłość do pracy na roli. Augustynowicz przez innych ziemian był postrzegany jako znakomitygospodarz i wielki społecznik, który całe swoje życie poświęcił poprawie sytuacjirolnictwa. Jak zauważał Marian Tyrowicz, jego świetnie zagospodarowany majątek,Kniaże koło Stanisławowa, służył za przykład racjonalnej i postępowej gospodarki.W latach 1875–1890 był wiceprezesem Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarskiegowe Lwowie, a przez długi okres także prezesem Rady Nadzorczej Banku Rolniczego.Był bardzo pracowity i w swej pracy dokładny. Jak sam przyznawał, gdy przychodziłomu zajmować się jakąś sprawą, nastawiony był na konkretny efekt swoich działań. „Zwyklejeżeli przy jakiejś sprawie jestem — mówił — chciał bym dokładnie ją zbadać, a niezałatwiać od stolika suknem zielonym pokrytego i działać ażeby rzeczywisty pożytekosiągnąć”. Może dlatego Augustynowicz należał do największych wystawców podczasWystawy Rolniczej i Przemysłowej we Lwowie w 1877 r. Zaprezentował 40 gatunkówi odmian roślin gospodarskich.Na początku lat 80. „przyjaciele ludu” z kręgów ziemiańskich podjęli myśl zakładaniakółek rolniczych wedle wzoru zaczerpniętego z Wielkopolski. Ponieważ potrzebnebyły gwarancje finansowe dla tego przedsięwzięcia, grono jego inicjatorów zwróciło sięo pomoc do kierownictwa Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarskiego, a szczególniewłaśnie do Augustynowicza, wówczas wiceprezesa tej organizacji. Augustynowicz znanybył z tego, że „gdy wziął obowiązek jakiś na siebie, to spełniał go z niezwykłą sumiennością,a gdy myśl jakąś podjął, uznawszy ją za dobrą, to już ją następnie z konsekwencjąi energią przeprowadzał, a upaść jej nie dozwolił”. Dlatego zaproponowano mu objęciekierownictwa Towarzystwa Kółek Rolniczych, co stało się wraz z powołaniem do życiatej organizacji w dniu 18 listopada 1882 r. „Przewodnik Kółek Rolniczych”, gazeta wychodzącanakładem Zarządu Głównego Towarzystwa, tak po latach wspominał zaangażowanieAugustynowicza w pierwszych latach działalności: „Osobistym swym wpływemi stosunkami jednał Towarzystwu wśród warstw wyższych przyjaciół lub przynajmniejusuwał panujące tam uprzedzenia, wyszukiwał, gdzie mógł, współpracowników, zabiegało uzyskanie zasiłków na rozpoczętą pracę, a trafnym doborem środków działania starałsię przyciągnąć do kółek rolniczych włościaństwo”.Jakie to były środki działania? Działalność Towarzystwa polegała m.in. na zwoływaniu„członków gminy chrześcijańskiego wyznania” na zebrania w każdą niedzielępo nabożeństwie w czytelni, w „gospodzie chrześcijańskiej” lub w innym jakimś budynku,byle nie w izbie szynkowej. Na takie spotkania koła przygotowywano tematydo pogadanki dla radzenia nad najważniejszymi sprawami, tyczącymi się gminy. Ponadtozachęcano wszystkich miejscowych gospodarzy–rolników, aby brali żywy udziałw naukach gospodarskich, udzielanych przez wędrownych nauczycieli agronomów,wysyłanych zazwyczaj przez Zarząd Główny Towarzystwa. Podczas takich nauk staranosię zaszczepić zamiłowanie do pasieki, sadu i rybołówstwa, zachęcać do przemysłu– 87 –


Bolesław Augustynowiczdomowego i rękodzieł, a także stosowania nawozów. Ponadto uczono nowych metodwysiewu zbóż i sadzenia okopowizny, a także sposobów poprawienia gospodarki łąkowej.Przy kołach zakładano też czytelnie, ochotnicze straże pożarne, a także sklepiki,w których członkowie mogli nabyć lepszy i tańszy towar, w tym maszyny rolnicze.Uważano, że dzięki takim sklepikom i handlowi obwoźnemu „rozwój chrześcijańskiegohandlu wyprze spekulacyjny i nieuczciwy handel znajdujący się w rękach kupcówżydowskich”. Zachęcano członków kół do zakładania własnej kasy pożyczkowej,ubezpieczania się od gradu, ognia i na życie. Wreszcie zgodnie z zasadą solidaryzmubroniono chrześcijańskich chłopów przed wyzyskiem ze strony Żydów, a tych członkówkoła, którzy znaleźli się w szponach lichwiarskich, starano się z nich wspólnymwysiłkiem wydobyć.Towarzystwo miało trzystopniową strukturę. Najniżej, w poszczególnych miejscowościachkraju funkcjonowały podstawowe kółka rolnicze, które łączyły się w powiatowekółka rolnicze. Organizację centralną Towarzystwa stanowiła Walna Rada Towarzystwaoraz Zarząd Główny. Głównym zadaniem Walnej Rady Towarzystwa był wybórco pięć lat 30 członków Zarządu Głównego, a co roku komisji rewizyjnej, składającejsię z trzech członków. Zarząd Główny, który wybierał ze swego grona prezesa, dwóchwiceprezesów, sekretarza, jego zastępcę, skarbnika i jego zastępcę, był najwyższym organemwykonawczym, administracyjnym i nadzorującym. Zarząd m.in. przyjmowałczłonków, mógł rozwiązywać organizacje terenowe Towarzystwa, ustanawiał inspektorów,instruktorów i lustratorów dla spraw gospodarczych, handlowych, przemysłowychi kredytowych, ale przede wszystkim reprezentował interesy Towarzystwa i gospodarstwmałorolnych wobec władz krajowych i państwowych.Augustynowicz popierany przez Podolaków w 1882 r. został wybrany posłem naSejm Krajowy w okręgu Złoczów i Gliniany. Mając duże zaufanie do chłopów, kandydowałw kurii gmin wiejskich. Otrzymał 96 ważnych głosów. Mandat piastował do1889 r. W Sejmie przez całą kadencję był regularnie wybierany do komisji gospodarstwakrajowego.Nieczęsto przemawiał w Sejmie, choć miał świadomość, że „żyjemy w epoce gadulstwa,a bywa to często dobrą monetą”. Sam tej „monety” spróbował po raz pierwszyw Sejmie Krajowym dopiero w styczniu 1886 r., gdy zabrał głos — mając kilkunastoletniedoświadczenie udziału w pracach okręgowej Rady szkolnej — w sprawie ciężkiejpracy i niedoli materialnej inspektorów szkolnych szkół ludowych. Wskazywał na przeciążenieinspektorów pracą biurokratyczną („muszą referaty wypracować, roczne wykazyi sprawozdania układać”), a także na konieczność objechania przez każdego inspektorawielu szkół często w pory zimowe, nierzadko po ciężkich drogach „w czasie błota pokostki”, przez co „nie tylko on zdrowie swe stera, ale i materialne straty ponosi”. Zwracałtakże uwagę, że obowiązki inspektora okręgowego są nie tylko uciążliwe, ale także bardzoważne i odpowiedzialne. Bowiem „ten inspektor okręgowy ma za zadanie utrzymywanierównowagi między szkołą, duchowieństwem, gminą, gdzie bywają nieraz jakieśspory, to musi nieustannie czuwać i regulować stosunki nauczyciela wiejskiego, aby odpowiedziałswemu zadaniu i dydaktyczno–pedagogiczne spełniał swe obowiązki i ażeby– 88 –


Bolesław Augustynowicztakże wiedział, jak się ma zachować wobec stron, ażeby nie zniechęcać ludu do szkoły,ażeby szkolnictwo jak najchętniej było przez wiejski lud przyjęte”. A ponieważ bardzoczęsto inspektorzy żyją „życiem nędzarzów”, dlatego stanowczo sprzeciwiał się robieniuich kosztem oszczędności budżetowych.Rok później przemawiał w rozprawie nad petycją Zarządu Towarzystwa KółekRolniczych o subwencję 4 tys. zł z funduszu krajowego. Jako „biorący bezpośredniudział w zarządzie instytucji kółek rolniczych” udzielił wyjaśnień, że 2 tys. zł mająbyć subwencją na narzędzia rolnicze i nasiona, zaś kolejne 2 tys zł. będą przeznaczonena wysyłanie lustratorów do przeglądu gospodarstw włościańskich. Za szczególnieważną uznał instytucję lustratorów, których Towarzystwo „dla podniesienia rolnictwaużywa”. Lustratorzy „są niemal tym samym, czym byli dawniej tak zwani nauczycielewędrowni. Jest tylko taka między nimi różnica, że pierwsi wykładają na zebraniuwłościan teoretycznie obrobiony przedmiot z dziedziny gospodarstwa, przeciwnie zaślustratorowie przystępują do wykładu, przekonawszy się naprzód o stanie gospodarstwamiejscowego, i na podstawie tego, co znają, udzielają rady, jak to gospodarstwow miarę posiadanych sił i środków miejscowych podnieść by można” — mówił. Nakoniec swojego wystąpienia złożył wniosek, poparty przez „dostateczną liczbę” posłów,aby Wydział Krajowy „ponowił starania u wysokiego rządu o udzielenie znaczniejszejkwoty subwencji na ustanowienie stałego lustratora gospodarstw włościańskich podkierownictwem zarządu kółek rolniczych”.W 1887 r. opowiedział się za udzieleniem wsparcia w kwocie 2 tys zł dla pogorzelcówmiasta Sassowa, które „spaliło się prawie całkowicie”. Apelował o poparcie wnioskuw tej sprawie, gdyż kwota zebrana przez członków miejscowego komitetu pomocydla pogorzelców „jest nadzwyczaj mierną”. W kolejnym roku upomniał się o finansowewsparcie dla pogorzelców w Glinianach, gdzie „pożar był bardzo wielki, bo 101 zagródzgorzało” i przeszło 600 osób pozostało bez dachu nad głową.Podczas sesji sejmowej w 1887 r. zabrał głos w sprawie potrzeby założenia domówskładowych we dwóch znaczniejszych miastach zachodniej i wschodniej części kraju(„o ile możności w Krakowie i Lwowie”). Przekonywał, że choć wiąże się to z wydatkami,to jednak będą one „mało znaczące”, jeśli weźmie się pod uwagę „korzyści, jakieprzysporzyć mogą składy zbożowe dla rozwoju handlu w ogóle, a tym samym pośredniodla rolnictwa”. Ponadto, „gdy rzecz ta roztropnie i ze znajomością prowadzoną będzie,to jest wszelka nadzieja, że nie tylko wyda obfite owoce dla kraju, ale i gwarancja [finansowa— przyp. A. G.] kraju rychło będzie mogła być zredukowaną, a nawet możewcale niepotrzebną się okaże”. Uznawszy założenie publicznych składów zbożowych zarzecz odpowiednią i pożyteczną, doszedł do konkluzji, iż „jedynym sposobem wprowadzeniatychże zakładów w życie — skoro dotąd ani reprezentacja miasta Lwowa, aniżadna inna z instytucji w tej sprawie interesownych nie widziała możności zajęcia się ichutworzeniem na własną rękę — założenie ich za pośrednictwem Banku Krajowego, przymaterialnej pomocy tej gminy, gdzie składy mają być założone”.W 1898 r. ze względu na podeszły wiek i pogarszający się stan zdrowia, a szczególniesłabnący wzrok, co utrudniało mu właściwe spełnianie obowiązków, Augustynowicz– 89 –


hr. Władysław Badenizłożył godność prezesa Towarzystwa Kółek Rolniczych. Zdaniem Antoniego Górnicza,„przyczyną upadku twórcy kółek były okoliczności związane z weryfikacją sieci organizacyjnejTowarzystwa”. Chyba jednak nie było tak źle, skoro jeszcze w tym samym rokujednomyślną uchwałą Walnej Rady Towarzystwa we Lwowie Augustynowicz, w uznaniuzasług, mianowany został dożywotnim protektorem Towarzystwa.Stan zdrowia Augustynowicza faktycznie się pogarszał. W 1902 r. całkowicie straciłwzrok. Pod koniec życia uczynił legat w wysokości 20 tys. koron na rzecz TowarzystwaKółek Rolniczych z wyraźnym przeznaczeniem na „podniesienie gospodarności, zmysłuadministracyjnego i produktywności drobnej własności”. Zmarł 5 czerwca 1908 r. i zostałpochowany na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie. Podczas pogrzebu nad trumnązmarłego przemówił jego następca na funkcji prezesa Towarzystwa Kółek RolniczychArtur Zaremba–Cielecki.Budowniczy dróghr. Władysław BadeniBywają politycy, którzy najpierw zachwycają, a później powodują wielki zawód.Są także tacy działacze polityczni, którzy najpierw wywołują rezerwę czy nawet niechęć,a z czasem przekonują do siebie otoczenie, by wreszcie zyskać powszechne uznaniei szacunek. Do tej drugiej kategorii polityków należał hr. Władysław Badeni, poseł naSejm Krajowy i członek Wydziału Krajowego, któremu Galicja zawdzięcza sieć dróg.„Nie był on popularny w kraju — mówił o Badenim hr. Antoni Golejewski — bo comiał na sercu, to i na ustach, a świat nie lubi prawdy słuchać, Badeni zaś nie umiałpochlebiać”. Dopiero z czasem „urosła jego popularność przez sprężystą administracjędróg krajowych”. Jak zauważył Feliks Pohorecki, „największe zasługi dla kraju położyłjako członek galicyjskiej komisji drogowej, przyczyniając się do zakładania nowych dróg,zarówno wiodących do nowo zbudowanej galicyjskiej kolei żelaznej, jak nowych drógpowiatowych”. Zdaniem Golejewskiego, przez wykonanie sieci dróg krajowych „Badenipostawił za życia swego pomnik w kraju, a tym pomnikiem są drogi krajowe”.Władysław Badeni herbu Bończa urodził się 19 maja 1819 r. w Boryniczach wewschodniej Galicji. Po ukończeniu „z odznaczeniem” studiów prawniczych pracowałw latach 1839–1844 w administracji we Lwowie i Przemyślu. Musiał jednak ustąpićze służby urzędniczej, gdyż popadł w konflikt z przełożonymi. Jak wspominał Golejewski,„butna jego natura nie dozwoliła mu długo szyi naginać w jarzmie biurokracjiaustriackiej; pamiętajmy, że za czasów metternichowskich urzędnik polityczny musiałbyć zarazem i policyjnym, ażeby zyskać uznanie rządu i promocję”. Dlatego po tymkrótkotrwałym doświadczeniu urzędniczym młody Badeni zdecydował się wrócić nawieś i osiedlić w rodzinnym majątku Borynicze. Według Golejewskiego, „wolał w swojejwiosce gospodarzyć, jak po cudzych jeździć i drabować”. Po śmierci ojca hr. KazimierzaBadeniego dodatkowo odziedziczył wsie Surochów i Koniaczów.– 90 –


hr. Władysław BadeniW 1844 r. jako współwłaściciel dóbr Borynicz i Drohowycz (koło Bóbrki) został powołanyna członka stanów galicyjskich, gdzie należał do zwolenników reformy włościańskiej.Był jednym z 44 ziemian, którzy podpisali petycję wniesioną 23 stycznia 1847 r. do przewodniczącegorady gubernialnej barona Franza Kriega von Hochfelden w sprawie uwłaszczeniawłościan. Sam baron w piśmie do Wiednia stwierdził, że sygnatariusze listu są obywatelami,którzy „reprezentują stanowiskiem i majątkiem najwyższą warstwę społeczną”.Po raz pierwszy zasiadł w Sejmie Krajowym w styczniu 1866 r., wybrany w okręguJarosław. Rok później zdobył mandat poselski z kurii wielkiej własności w obwodziestryjskim. Od 1870 r. ponownie był przedstawicielem wyborców Jarosławia, którympozostał wierny aż do śmierci.W 1868 r. Badeni został wybrany zastępcą przewodniczącego w dwóch komisjachsejmowych: administracyjnej i propinacyjnej. Jednak największe zasługi dla kraju położyłpracując w komisji drogowej, do której wszedł w 1870 r., by w 1873 r. zostać jejprzewodniczącym.Do Wydziału Krajowego trafił jako zastępca członka w 1867 r. Dwa lata późniejzłożył ten urząd, jednak już w 1873 r. został „z całego Sejmu jednomyślnie wybrany”członkiem Wydziału Krajowego. Na tym stanowisku pozostał aż do śmierci, odpowiadającza departament komunikacji krajowej. Jak stwierdzał hr. Jerzy Dunin–Borkowski,Badeni to „uzdolniony administrator i mówca”.W znanej uchwale sejmowej z 2 marca 1867 r., w której 99 posłów stanowiącychwiększość opowiedziało się za wysłaniem delegacji do Rady Państwa bez adresu, Badenigłosował wraz z mniejszością 34 posłów przeciw uchwale. Ten brak zgody na politykę„utylitarną”, czyli pełnego posłuszeństwa wobec Korony w zamian za drobne koncesje,zbliżył go do obozu takich Podolaków, jak: Kazimierz Grocholski, książę Jerzy Czartoryski,Maurycy Kraiński czy Kornel Krzeczunowicz.Był gorącym orędownikiem polepszania komunikacji w kraju przez planową i konsekwentnąrozbudowę sieci dróg. Jako członek Wydziału Krajowego odpowiedzialnyza drogi każdego roku referował część projektu budżetu krajowego odnoszącą się dokosztów ich budowy i utrzymania. Zabiegał o środki na zarząd nimi niekiedy z olbrzymiądeterminacją, jak choćby w 1876 r., gdy ubolewał nad tym, że posłowie przezkolejne lata zmniejszali budżet na remont i utrzymanie dróg, co groziło ich całkowitymzrujnowaniem. „Cóż bowiem miałby Wydział krajowy począć, jeśli fundusze niewystarczają?” — pytał i sam odpowiadał: „Mógłby tylko albo budżet przekroczyć, albozaniedbać konserwację krajowego majątku. Gdyby nasze rzeki niosły zamiast szutru np.gumilastykę, to bym może kupki naciągnął, ale kamienia nie można naciągać. Tu nieidzie o inwestycję na nabycie nowego majątku dla kraju, tylko o utrzymanie w dobrymstanie majątku krajowego, proszę zatem, aby Wysoka Izba nie dopuściła do deteriorowaniatego majątku”. Ale gdy po raz kolejny posłowie obcięli środki z kwot planowanychprzez Wydział Krajowy na remont dróg, a zarazem nałożyli nań dodatkowe zadanie,deklarował w 1878 r., że „Wydział krajowy będzie się starał zastosować do tej nieuniknionejpotrzeby i będzie się starał tak prowadzić budowę, aby to obcięcie nie było przezpowiększenie się kosztu administracji szkodliwym”.– 91 –


hr. Władysław BadeniUważał, że drogi powinny być budowane solidarnym wysiłkiem kraju i powiatów.Opowiedział się za subwencjonowaniem budowy nowych dróg powiatowych, „więctrzeba koniecznie — mówił w 1875 r. — aby powiaty uchwaliły pewne drogi, a co więcej,przeznaczyły na to pewne swoje fundusze”. Był jednak przeświadczony, że subwencjapowinna być przekazana w pierwszej kolejności na budowę dróg ważnych pod względemkomunikacyjnym. W 1876 r. mówił w imieniu Wydziału Krajowego o tej sprawie:„Zdaniem Wydziału krajowego droga gminna, która się zaczyna u jednego kopca granicznegopewnej gminy katastralnej a kończy się u drugiego kopca granicznego tej samejgminy katastralnej, w bardzo wyjątkowych wypadkach może mieć jakąkolwiek ważnośćpod względem komunikacyjnym”. Jego zdaniem, „z natury rzeczy mogą być ważniejszymitylko dukty większe, łączące miasta i miasteczka bądź ze sobą, bądź z drogami bitymilub stacjami kolei żelaznych”. I chciał, aby te drogi były szutrowane, by w każdej porzeroku zapewniały możliwość komunikacji.Podobnie był przekonany, że przedsiębiorstwa kolei żelaznych winny przyczyniaćsię „osobnymi datkami” do budowy i utrzymania dróg publicznych, łączących stacjekolei żelaznej z najbliższą drogą bitą, miastem i miasteczkiem. Uważał, że wkład tychprzedsiębiorstw winien wynosić jedną trzecią części wszystkich wydatków na ten celpotrzebnych.Zabiegał także, aby poszczególne powiaty zyskiwały czy miały odnawiane koncesjena pobór myta drogowego z dróg krajowych, jeśli tylko drogi te znajdują się w dobrymstanie i posiadają „wszelkie warunki omycenia”. Zastrzegał jednocześnie, aby powiaty,które uzyskiwały prawo pobierania myta od każdej sztuki bydła pociągowego w zaprzęgu,od bydła pędzonego ciężkiego i koni wierzchowych, a także od bydła pędzonegodrobnego, utrzymywały tę drogę w dobrym stanie „kosztem funduszów powiatowych”.Wobec zarzutów, że myta nie istnieją od dawna we Francji, a nawet na ziemiach KrólestwaPolskiego, odpowiadał, że dzięki tak pozyskanym środkom istnieje możliwośćutrzymania komunikacji w różnych punktach kraju. „Chcąc znieść myta — mówiłw 1877 r. — trzeba zarazem wynaleźć inne fundusze, odpowiadające zniesionym dochodom.Łatwo to myta drogowe znieść, ale trudniejszą i wątpliwą będzie rzeczą przy debacienad sprawą drogową fundusze, które przez to ubyły, odnaleźć”. Przyznawał jednak,że myta to swoisty podatek wsi płacony na rzecz miast i „ze stanowiska ekonomicznegoprzeciw zasadzie omycania dróg dużo da się powiedzieć”.Badeni zajmował się także problemem stabilizacji inżynierów drogowych i służbydrogowej. Domagał się przyznania inżynierom okręgowym i konduktorom pewnychkorzyści materialnych, których celem „byłoby zdjęcie z nich troski o starość ich i czasniemocy, o los wdów ich i sierot na wypadek śmierci, iżby po zdjęciu z nich tej troski,całą duszą oddać się mogli obowiązkom służby”. Ponieważ nie było zagwarantowanejprawem stabilizacji materialnej inżynierów drogowych i innych pracowników służbydrogowej, popierał wnioski o pensje dla wdów po tych inżynierach, którzy przez wielelat „z zadowoleniem Wydziału krajowego” pełnili służbę inżynierską. Jednak przeciwnybył takiemu rozumieniu stabilizacji, która spowodowałaby „zmiany w dotychczasowymstosunku urzędników drogowych do władzy ich przełożonej”, czemu dał wyraz w 1881 r.– 92 –


hr. Władysław BadeniNie chciał, wobec słabości władz zwierzchnich nadzorujących inżynierów okręgowychi służbę drogową, aby taki urzędnik był nadmiernie chroniony prawem i mógł być usuniętyz posady lub zwolniony ze służby „tylko po udowodnieniu znaczniejszych przewinieńna podstawie przeprowadzonego śledztwa dyscyplinarnego”. W tym względziewolał pozostawić większą swobodę władzom krajowym przy naborze urzędników drogowych,przy weryfikowaniu ich kompetencji, jak również przy zwalnianiu ich ze służby.Badeni miał ugruntowane poglądy na kwestię autonomii. Spoglądał na nią z punktuwidzenia konserwatysty, ale i wysokiego urzędnika rządowego, który funkcjonujew ramach tej autonomii. „Autonomia, Panowie! — wołał w Sejmie w 1880 r. — Hasłozaiste piękne! Dźwignia to rozwoju potężna, lecz tylko wtedy i tylko w takim wypadku,jeżeli autonomia ta, po pierwsze: ma siły i środki odpowiednie do wykonania samorządu,a po wtóre, jeżeli środków tych używa nie w interesie samej tylko korporacjiautonomicznej, ale w interesie całego ogółu, w interesie kraju”. Rozróżniał działanie radpowiatowych w ramach autonomicznego samorządu od ich samowoli, która jest niebezpiecznadla społeczności lokalnej. Uważał, że jeśli samorządy źle funkcjonują i podejmująniewłaściwe decyzje, jeśli zarządzenia powiatu „działają w poprzek interesu ogółu,interesu kraju”, Wydział Krajowy ma prawo i powinien ingerować, a taka interwencjanie tylko nie będzie zagrażała autonomii, ale będzie przeprowadzona „w dobrze zrozumianyminteresie autonomii”. „Proszę Panów pamiętać — mówił do posłów — że tenWydział krajowy to władza nie obca. Jest to kontrola życzliwa swoich nad swoimi, któraobowiązki swoje wykonuje nie w interesie własnym, lecz jedynie w interesie ogółu”.Takie działanie Wydziału Krajowego jest wsparciem dla samorządu, gdyż „ustrój naszautonomiczny potrzebuje jeszcze zachęty, potrzebuje jeszcze podpory, inaczej mógłby ondziałać na szkodę tej właśnie myśli, dla której istnieje”.W 1870 r. Badeni został delegatem do Rady Państwa z miast Drohobycz, Jarosław,Przemyśl i Sambor. Również od kolejnego roku reprezentował te miasta w RadziePaństwa. Dał się w niej poznać jako zwolennik rozszerzenia autonomii Galicji na wzórWęgier. Ponadto reprezentował Galicję z ramienia Izby Poselskiej w Delegacji do sprawWspólnych. W Radzie Państwa — jak pisał „Czas” — zasiadał „w chwilach ważnychze znaczeniem i wpływem”, jednak w listopadzie 1872 r. złożył mandat.Mocno angażował się w działalność samorządową, piastując od 1867 r. funkcję prezesaRady Powiatowej w Jarosławiu, ale także w sprawy społeczne i gospodarcze. Zostałwybrany do rady administracyjnej Fundacji hr. Stanisława Skarbka, w latach 1859–1869był członkiem Galicyjskiej Kasy Oszczędności, zaś od 1881 r. członkiem Rady NadzorczejGalicyjskiego Banku Hipotecznego we Lwowie. Działał również w Galicyjskim TowarzystwieKredytowym Ziemskim, zaś sprawami kolejowymi zajmował się także jakoczłonek Rady Zawiadowczej Kolei Karola Ludwika.Kazimierz Chłędowski pozostawił nam zwięzły opis wyglądu i osobowości Badeniego.„Hr. Władysław — pisał — był ogromnym mężczyzną o szerokich barkach, krótkimkarku, dużej, łysej głowie”. Tą „wielką, ciężką swą postacią górował w Sejmie”, zaś łysiną„świecił z daleka”. Chłędowski przyznaje też, że w sprawach drogowych Badeni „zdziałałrzeczywiście swą starannością i swą pilnością bardzo dużo”. I dodawał: „Był to praktycz-– 93 –


hr. Jerzy Baworowskiny, prosty, gospodarski rozum, a przebiegły jak czterech Żydów razem wziętych”. AutorPamiętników zwracał też uwagę na wielką miłość i troskę, jaką Badeni obdarzał swoichsynów: Kazimierza i Stanisława. „Bardzo bowiem kochał i nadzwyczaj starannie ich wychowywał,[…] mówił nieraz, że chce dać przykład arystokracji, jak synów wychowywaćnależy”. Wiadomo jednak, że Kazimierz politycznie nie poszedł w ślady ojca. Jak pisałStefan Kieniewicz, „był to Podolak, który zrobił karierę wśród stańczyków”.Jak wspominał Golejewski, Badeni „była to osobowość niezwyczajna, szlachcictwardy, którego można było złamać, lecz ugiąć się nie dało, to też na jego piersiach niebłyszczały ordery i dekoracje”. Nie do końca było to prawdą, gdyż w nagrodę za zasługidla monarchii został szambelanem Jego Cesarskiej i Królewskiej Mości, a od 1870 r. byłkomandorem Papieskiego Orderu św. Grzegorza Wielkiego. Otrzymał też tytuł obywatelahonorowego Gorlic i Jarosławia.Władysław Badeni zmarł 10 czerwca 1888 r. w Gleichenbergu w Austrii, a pochowanyzostał w grobie rodzinnym w Busku.Sługa ojczyznyhr. Jerzy BaworowskiPodolacy często byli niepokorni wobec rządu austriackiego, ale lojalni wobec cesarza.Niemal do końca I wojny światowej wierzyli w rozwiązanie austro–polskie pod berłemHabsburga. Tak było z hr. Jerzym Baworowskim, posłem na Sejm Krajowy w Galicjii do austriackiej Rady Państwa. Gdy 6 maja 1917 r. poseł Włodzimierz Tetmajerzgłosił w Kole Polskim rezolucję, mówiącą, iż: „Jedynym dążeniem narodu polskiegojest odzyskanie połączonej i niepodległej Polski z dostępem do morza”, Baworowski byłjedynym z grona „twardych” Podolaków, który opowiedział się za rezolucją. Natomiastkiedy w lutym 1918 r. Ignacy Daszyński wypowiedział w Izbie Poselskiej słowa: „zgasłagwiazda Habsburgów na polskim firmamencie”, Baworowski ostro zaprotestował i żądałskorygowania stenogramu przez wykreślenie słowa „zgasła”. Przywiązanie do dynastiibyło bardzo silne u tego podolskiego szlachcica, ale miłość do polskości jeszcze większa.Jerzy Baworowski urodził się 29 grudnia 1870 r. w Ostrowie koło Tarnopola, w powieciezłoczowskim. Był synem Władysława, właściciela dóbr Toporów, szambelana cesarskiego.Uczęszczał do gimnazjum w Tarnopolu, a następnie kontynuował edukacjęw ekskluzywnej szkole wiedeńskiej Theresianum oraz na Uniwersytecie Wiedeńskim,gdzie studiował prawo. Po studiach wrócił do kraju i zamieszkał w Ostrowie. Wraz z ojcemzajął się gospodarowaniem w rodzinnych majątkach położonych w powiatach trembowelskimi tarnopolskim.Był ogólnie lubianym i szanowanym ziemianinem dzięki niezwykłej uprzejmościi uczynności, ceniono go także za ideowość i charakter. Uważano go za człowieka „głębokiegoserca, cichego, skromnego, szlachetnego i kulturalnego, obdarzonego przy tymnajwyższym poczuciem obywatelskiego obowiązku”. Te cechy sprawiły, że w młodym– 94 –


hr. Jerzy Baworowskiwieku został wybrany prezesem Rady Powiatowej w Trembowli, a równocześnie członkiemtarnopolskiej Rady Powiatowej. Jako osobę godną zaufania wielokrotnie wybieranogo do zarządów i rad nadzorczych różnych instytucji społecznych i finansowych,m.in. był prezesem Kasy Oszczędności w Trembowli i członkiem Rady Szkolnej w Tarnopolu.Ponadto był członkiem Rady Nadzorczej galicyjskiego Banku Hipotecznegoi działaczem Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarskiego we Lwowie.Jego zasługą było utworzenie gimnazjum w Trembowli. Hojnym datkiem 8 tys. koronwsparł budowę bursy dla polskich dzieci, a także wyłożył po 1 tys. koron na budowębursy ruskiej i żydowskiej. Dzięki jego osobistej interwencji rząd wybudował składnicętytoniu w Trembowli, co było olbrzymim ułatwieniem dla rolników z okolicy uprawiającychtytoń, którzy wcześniej ze swoimi plonami musieli jeździć nawet kilkadziesiątkilometrów.W 1901 r. został wybrany posłem na Sejm Krajowy z kurii mniejszej posiadłościw okręgu Trembowla. Podobnie uzyskał poparcie społeczne w tym okręgu w 1908 r.W 1912 r. także zdobył mandat poselski w kurii gmin wiejskich powiatu trembowelskiego,ale nie przejawiał już zbytniej aktywności poselskiej. Za każdym razem kandydowałz rekomendacji Podolaków i po wyborach zasilał ich parlamentarne szeregi. Bliskowspółpracował z galicyjską Radą Narodową.W Sejmie w 1902 r. wszedł do komisji administracyjnej, zaś w kolejnym roku takżedo komisji petycyjnej. W 1904 r. zasilił szereg członków komisji podatkowej, a w 1907 r.dodatkowo znalazł się w komisji drogowej. Natomiast w 1912 r. jedyną komisją, w którejkontynuował swoją pracę, była komisja gospodarstwa krajowego.W lipcu 1902 r. Baworowski po raz pierwszy zabrał głos w Sejmie. Przemawiałw sprawie swojego wniosku, w którym domagał się przedłożenia Radzie Państwa projektuustawy o poborze i przymusowym ściąganiu podatków. Był zdania, że pobór indywidualnypodatków ma ujemne strony, gdyż włościanin, aby osobiście zapłacić podatekw urzędzie, musi wybrać się do miasta, „przez co czas swój niepotrzebnie marnuje, a cogorsza, w dni targowe znajdując przepełniony urząd podatkowy, często dzień cały traci,a i pieniądze przeznaczone na podatek w kompanii się rozejdą”. Dlatego zaproponowałwprowadzenie systemu płacenia podatków za pomocą przekazów pocztowych i poboruprzez pocztowe kasy oszczędności. Aby sprawa była sprawnie przeprowadzona, „powinienurząd podatkowy na dwa tygodnie przed terminem płatności przedłożyć każdemupodatkowemu jego rachunek wraz z wyszczególnieniem tytułu płatności”. Jednocześnieskrytykował dotychczasową praktykę egzekucji komorniczej za niepłacone podatki,która nie liczy się z sytuacją dłużnika, a także nie uwzględnia wyłączeń przedmiotów(odzież, pościel, bielizna, sprzęty domowe i kuchenne, zapasy żywności i opału, przedmiotyniezbędne do wykonywania rzemiosła), a także inwentarza (krowa dojna, dwiekozy i trzy owce), które nie podlegają egzekucji. „Egzekutor rolnikiem nie jest, wójta sięnie pyta, rzeczoznawców nie używa, lecz zabiera, co mu pod rękę wpadnie, dopuszczającsię już w ten sposób zbyt jaskrawych pokrzywdzeń” — mówił.W 1903 r. podczas debaty budżetowej skrytykował proces legislacyjny. Wyraziłprzekonanie, że szczególnie nowe ustawy są „na kolanie wypracowywane”, a przez to– 95 –


hr. Jerzy Baworowski„w najważniejszych działach wykazują luki, dostarczające organom wykonawczym wielceszerokiego pola dla zupełnej dowolności, dowolności wyradzającej się w samowolęi swawolę”. Ocenił, że do szeregu takich ustaw należą w pierwszym rzędzie „najnowszeustawy podatkowe”, które „mają już sławę chyba europejską”. Dlatego zaapelował, abycałe społeczeństwo „wystąpiło do otwartej walki przeciw molochowi fiskalnemu, ażebypołożyło kres nadużyciom i samowoli tych wrogich nam a słusznie znienawidzonych magistraturfiskalizmu austriackiego”. „System fiskalizmu austro–galicyjskiego tamuje rozwójprzemysłu, zabijając wszelką inicjatywę w tym kierunku, gnębi rolnika i jest moimzdaniem jedną z głównych przyczyn emigracji” — przekonywał. Swoje przemówieniezakończył apelem do polskiej reprezentacji w Radzie Państwa, „żeby zechciała w sposóbcałkiem stanowczy przedstawić Wysokiemu Rządowi, że kraj nasz odczuwa i świadomjest krzywd mu wyrządzonych i domaga się zupełnej sanacji stosunków fiskalnych”.Baworowski kilkakrotnie zabierał głos w sprawie zarobkowej emigracji zamorskiej.W 1904 r. był autorem wniosku, w którym domagał się m.in. jak najszybszegouchwalenia w Radzie Państwa ustawy wychodźczej, zapewniającej wychodźcomochronę prawną od miejsca wyjazdu aż do zawinięcia do portu zamorskiego, a takżejak najszybszego wzniesienia „własnego domu wychodźczego w N. Yorku, w któregozarządzie odpowiedni poważny głos mieć będą nasi rodacy”, a to w tym celu, aby polscywychodźcy nie byli zdani najzupełniej na łaskę i niełaskę amerykańskiego komisarzaemigracyjnego. Podczas sejmowej debaty z ubolewaniem konstatował — wskazując,że w samym 1903 r. za ocean popłynęło 37,5 tys. Polaków z Galicji — iż „masowewychodźstwo za morze jest ofiarą naszego społeczeństwa, bo go pozbawia rok roczniedusz dziesiątek tysięcy, bo pozbawia nas najdzielniejszych rąk do pracy”. Przy czymdostrzegał, że wychodźcy podlegają często „najhaniebniejszym bezprawiom i najohydniejszymgwałtom, których przeróżne czynniki, pośredniczące w wychodźstwiei to wychodźstwo ułatwiające, dopuszczają się na tych najbiedniejszych z biednych”.W związku z powyższym apelował, aby objąć ochroną naszych wychodźców i prowadzićw monarchii świadomą politykę kolonizacyjną i „starać się, ażeby wychodźcę naszegokierować pod okiem i opieką władzy w strony, […] w których znajdzie ziomków,katolicki kościół i swoją szkołę, a w których obawa przeludnienia i braku sposobnoścido pracy nie jest groźbą”.W 1907 r. poparł rezolucję w sprawie potrzeby zakładania w Galicji państwowychszkół przemysłowych. W wystąpieniu stwierdził, że „szkół tych niestety zbyt szczupłailość”, a co za tym idzie, w kwestii tej „Galicja gra zawsze jeszcze opłakaną rolę Kopciuszkawśród krajów korony austriackiej”. Zauważył, że „brak fachowych rzemieślnikówodczuwać się daje na każdym polu”. Jego zdaniem, „skoro pragniemy dalszych zdobyczyna polu uprzemysłowienia kraju, należy przede wszystkim domagać się energicznie odRządu, aby za pomocą szkół fachowych lub wzorowych warsztatów przysposabiano ludziodpowiednio do zawodu”. W dalszej kolejności mówił: „Fachowe szkoły należałobyw pierwszym rzędzie zakładać tam, gdzie sama przyroda stworzyła odpowiednie ku temuwarunki, przez co wskazała niejako mieszkańcom, do jakiego zawodu przede wszystkimgarnąć się powinni w danej okolicy i na jakiej drodze szukać mają podniesienia bytu– 96 –


hr. Jerzy Baworowskiekonomicznego”. I jako przykład podał powiat trembowelski, reprezentowany przez niegow Sejmie, który posiadał niemal w każdej gminie bogate, piękne i bardzo wydatnekamieniołomy, ale brakowało w nim szkoły kamieniarskiej. Ludność tamtejsza trudnisię przeważnie eksploatacją kamienia — mówił — „ale czyni to w sposób prymitywny,niefachowy, przez co odpowiedniego dochodu uzyskać nie może”.W 1911 r. w okręgu Trembowla–Mikulińce–Budzanów–Czortków zdobył mandatposelski do Rady Państwa. Jak wspominał Wincenty Witos, „hrabia Jerzy Baworowski,niezwykle przyzwoity człowiek, rozsądny, przystępny, przyjacielski, rozumiejący czas,stosunki i ludzi, nie mógł i nie chciał włodarzyć Kołem, nie tylko dlatego, że ono byłocoraz trudniejsze do prowadzenia, ale że zadania Koła stawały się z dnia na dzień większei cięższe, przerastające jego siły i zdolności”. Jednak w okresie I wojny światowej wybranyzostał wiceprezesem Koła Polskiego w Radzie Państwa.Hrabia Baworowski wierzył, że dzięki wojnie Polska wybije się na niepodległość.Kalkulował, że w interesie Habsburgów będzie restaurowanie Polski z połączenia trzechzaborów. Dlatego też poparł rezolucję Tetmajera, posła Polskiego Stronnictwa Ludowego„Piast”. Tamto wydarzenie tak wspominał Zygmunt Lasocki: „Wniosek Tetmajeraprzeszedł głosami «Piastowców», socjalistów, dalej jedynego przed zebraniem się parlamentureprezentanta narodowych demokratów w Kole Polskim, paru «dzikich» i konserwatystyBaworowskiego, który wyłamał się z solidarności klubowej. Przeciwko niemugłosowali obecni na posiedzeniu konserwatyści — z wyjątkiem Baworowskiego, którygłosował za wnioskiem, i Hallera, który się wstrzymał od głosowania”. Rezolucja w KolePolskim została przyjęta po burzliwej dyskusji, a następnie już jednogłośnie przez polskichposłów na Sejm Krajowy.W marcu 1918 r. Baworowski przewodniczył delegacji Koła Polskiego do Karola I,która wyraziła żądania Polaków z Galicji i złożyła na ręce cesarza protest w sprawie postanowieńtraktatu brzeskiego, oddającego Galicję Wschodnią Ukrainie. Cesarz wyjaśnił,że nie była to jego inicjatywa, tylko ministra spraw zagranicznych Ottokara Czernina,i zapewnił o swojej stałej życzliwości dla narodu polskiego. Jak podała po spotkaniuprasa, „posłuchanie trwało zaledwie kilka minut”. Miesiąc później wiceprzewodniczącyKoła odwiedził polskich legionistów internowanych w obozach w Huszt i Dulfalva naWęgrzech. W Huszt spotkał się z internowanymi oficerami, którzy „pozostawali na wolnejstopie”. Następnie udał się do Wiednia, by interweniować w sprawie ich uwolnieniau ministra wojny. Z początkiem listopada 1918 r. z rekomendacji Podolaków zostałwybrany na członka Polskiej Komisji Likwidacyjnej w Krakowie, będącej tymczasowymrządem polskim w byłym zaborze austriackim.W dniu 23 lutego 1919 r. w II Rzeczypospolitej powołano do życia nową partiękonserwatywną — Stronnictwo Pracy Konstytucyjnej. W jej skład weszli politycyStronnictwa Budowy Zjednoczonej Polski, Stronnictwa Polityki Realnej z KrólestwaPolskiego, Stronnictwa Pracy Narodowej działającego na Rusi i Stronnictwa Narodowo–Zachowawczegoz Litwy. Baworowski, zapewne rekomendowany przez jego przyjacielaDawida Abrahamowicza, został uznany za kandydata kompromisowego i wybranyprezesem Stronnictwa.– 97 –


hr. Jerzy BaworowskiPonieważ na przełomie lat 1918 i 1919 toczyły się działania wojenne na dawnejRusi Czerwonej, co uniemożliwiało przeprowadzenie wolnych wyborów na tych terenach,Naczelnik Państwa na mocy dekretu z 28 listopada 1918 r. powołał 27 członkówSejmu Ustawodawczego, dawnych polityków galicyjskich. W ich gronie znalazł się Baworowski,jako były poseł Rady Państwa, który w Sejmie Ustawodawczym pracowałw komisjach odbudowy kraju, petycyjnej i spraw zagranicznych. Był członkiem prezydium(sekretarzem) Klubu Pracy Konstytucyjnej, w którym zasiadali konserwatyścii galicyjscy demokraci „bezprzymiotnikowi”. Pod koniec 1920 r. jako przewodniczącyKlubu reprezentował go w Konwencie Seniorów Sejmu.Podczas wojny polsko–bolszewickiej została powołana Rada Obrony Państwa. Byłto organ ustrojowy mający rozstrzygać wszelkie sprawy związane z trwającą wojną orazprzygotować zawarcie pokoju. W tym zakresie wydawał rozporządzenia i zarządzeniaposiadające ustawową klauzulę natychmiastowej wykonalności. W skład Rady, którejprzewodniczącym był Naczelnik Państwa, wchodzili: Marszałek Sejmu, premier (jakozastępca przewodniczącego), trzej członkowie rządu i ich zastępcy, trzej przedstawicieleNaczelnego Dowództwa, a także dziesięciu posłów i ich zastępcy, reprezentującychgłówne ugrupowania Sejmu Ustawodawczego. Zastępcy członków Rady mieli uczestniczyćw jej posiedzeniach wówczas, jeśli wyznaczeni członkowie nie mogli wziąć udziałuw obradach. Ustawa o utworzeniu Rady Państwa została przyjęta przez Sejm Ustawodawczy1 lipca 1920 r. Tego dnia Izba zaakceptowała także skład Rady. Zastępcą członkaRady Jana Kantego Federowicza, wówczas przewodniczącego Klubu Pracy Konstytucyjneji prezydenta Krakowa, został hr. Jerzy Baworowski. Brał on czynny udziałw pracach Rady, m.in. uczestniczył w ustalaniu składu delegacji polskiej na rokowaniarozejmowe z Sowietami. Po wygaśnięciu mandatu poselskiego wycofał się z czynnegożycia politycznego.Ostatnie lata swego życia poświęcił działalności dobroczynnej jako kawaler maltańskihonorowy i dewocyjny. Do Związku Polskich Kawalerów Maltańskich należałod 1920 r., czyli od dnia jego utworzenia. Jak wspominał hr. Bogdan Hutten–Czapski,drugi prezydent Związku, hr. Baworowski „zajmował się gorliwie sprawami Zakonu”.Hrabia był człowiekiem zasłużonym dla Galicji i Polski. Miasta Trembowla i Budzanównadały mu obywatelstwo honorowe. W okresie monarchii otrzymał od cesarzatytuł szambelana dworu austriackiego, zaś w II Rzeczypospolitej za służbę ojczyźnie zostałodznaczony Orderem Odrodzenia Polski (Polonia Restituta), jednym z najwyższychpolskich odznaczeń cywilnych.Jerzy Baworowski zmarł 6 września 1933 r. we Lwowie, a pochowany został w Bołożynowie.Po jego śmierci krakowski konserwatywny „Czas” napisał, że umarł „wybitnyprzedstawiciel tego pokolenia, które w wytrwałej i konsekwentnej pracy przygotowałoprzyszłe zjednoczenie Polski, stwarzając dla tego wielkiego celu mocną podstawę w ówczesnejGalicji. W tej pracy brał ś.p. hr. Baworowski udział żywy i czynny, a na wszystkichstanowiskach, na których go postawiło zaufanie współobywateli, działał na zasadzietego kategorycznego imperatywu, jakim było dla niego — dobro ojczyzny. […] krajutracił w nim obywatela wysokiej etycznej wartości”.– 98 –


Leon BilińskiUmiarkowany konserwatystaLeon BilińskiW gronie Podolaków przeważali ultrakonserwatyści, ale zdarzali się politycy o bardziejumiarkowanych poglądach, politycznie niezwykle elastyczni. Należał do nich prof.Leon Biliński, jeden z czołowych konserwatystów polskich okresu Austro–Węgier i narodzinnaszej państwowości. Ten sprawny polityk i wybitny ekonomista przyczynił sięw znacznej mierze do gospodarczego rozwoju monarchii i tych przyszłych ziem Rzeczypospolitej,które pozostawały pod władzą cesarza Franciszka Józefa. Jako wieloletni posełna Sejm Krajowy i do austriackiej Rady Państwa, gdzie był nazywany „białym lisem”,konsekwentnie domagał się szerzenia oświaty ludowej, „bo tylko lud oświecony możesię stać bogatym”. Żądał także naprawy stosunków ekonomicznych w kraju, przez ichuwolnienie, czyli liberalizację. Był przekonany, że samorząd krajowy winien mieć szerokieprerogatywy, „stanowić w administracji prawidło”, zaś rząd centralny powinien miećograniczony wpływ na życie obywateli i ingerować tylko tam, gdzie nie wystarczyłybysiły samorządu. Biliński był Podolakiem „bezpartyjnym”, czyli w ówczesnej nomenklaturze„dzikim”, ale mającym przemożny wpływ na politykę podolską.Leon Biliński urodził się 15 czerwca 1846 r. w Zaleszczykach na Podolu, w rodzinieziemiańskiej. Jego ojcem był Wiktor Biliński, zaś matką była Malwina z baronów Brunickich.Uczęszczał do szkół ludowych w Trembowli i Wieniawce, następnie do gimnazjumw Tarnowie, gdzie zdał maturę. W latach 1863–1867 uczęszczał na UniwersytetLwowski, gdzie z powodzeniem studiował prawo, uzyskując stypendium od Namiestnikahr. Agenora Gołuchowskiego. W kolejnych latach uzyskał doktorat z prawa orazdocenturę z ekonomii. W 1871 r. został profesorem nadzwyczajnym i kierownikiemKatedry Ekonomii Społecznej Uniwersytetu Lwowskiego, zaś w 1874 r. profesorem zwyczajnym.Trzykrotnie (w latach: 1876–1877, 1882–1883 i 1886–1887) pełnił funkcjędziekana Wydziału Prawa tej uczelni, w roku akademickim 1879–1880 był prorektorem,a w kadencji 1878–1879 rektorem, jednym z najmłodszych rektorów w historii tejuczelni. W pracy naukowej zajmował się m.in. polityką ekonomiczną i społeczną państwa,finansami, bankowością i polityką rolną. Wykłady na Uniwersytecie Lwowskimprowadził do 1892 r.Swoją służbę publiczną Biliński rozpoczął w 1867 r. za rządów Namiestnika hr. AgenoraGołuchowskiego i pod jego patronatem, jako urzędnik Namiestnictwa. Był takżeczłonkiem rady Lwowa w latach 1880–1882. Jako radca miasta Lwowa doprowadził douchwalenia miejskiego podatku progresywnego, który obowiązywał przez kolejne lata.W Sejmie Krajowym we Lwowie po raz pierwszy zasiadł w 1878 r., jako wirylista, z racjiobjęcia funkcji rektora Uniwersytetu Lwowskiego. Wtedy „zaraził się” polityką i życiepubliczne zaczął przedkładać nad pracę naukową, w której już się spełnił.Jednak posłem galicyjskim z wyboru został dopiero w 1888 r., kandydując z listykonserwatywnej w Stanisławowie (w ramach III kurii tzw. miejskiej). W okręgu tym byłwybierany jeszcze pięciokrotnie, za każdym razem z powodzeniem, chociaż najpierw– 99 –


Leon Bilińskimieszkał we Lwowie, a gdy zaczął piastować funkcje ministerialne, przeniósł się doWiednia. W Sejmie w 1888 r. został wybrany do komisji administracyjnej i propinacyjnej.Rok później trafił do komisji budżetowej, gdzie angażował się w kolejnych latach,w 1897 r. zostając zastępcą jej przewodniczącego. W tymże roku został wybrany takżedo komisji adresowej.Jako młody poseł Biliński rzadko zabierał głos i przeważnie jako sprawozdawca komisji.Gdy pełnił ważne funkcje rządowe, często brał urlop od obowiązków poselskichw kraju, nierzadko na czas całej sesji sejmowej.Najczęściej zajmował się budżetem krajowym. W 1899 r. był sprawozdawcą projektubudżetu. Wystąpienie swoje po rozprawie generalnej wykorzystał do prezentacji własnychpoglądów na różne sprawy, w tym na „sprawę tak zwaną ludową”. Pozytywnie oceniłfakt, że „warstwy nasze społeczne niższe budzą się do życia politycznego”, ale uznał,że będzie on korzystny dla narodu, „jeżeli ta działalność polityczna tych warstw nowychbędzie się odbywała pod dwoma hasłami, to jest hasłem polskości i katolicyzmu”. JednocześnieBiliński skrytykował wszelkie przejawy nienawiści społecznej, narodowej czypolitycznej, gdyż nienawiść „zatruwa życie społeczne tam, gdzie ją spotykamy. Dlategodążeniem wszystkich żywiołów politycznych w każdym społeczeństwie, jakakolwiekwalka się toczy, [jest] usuwać żywioł nienawiści”. I dodawał: „O ile ten ruch ludowyw tym duchu będzie się rozwijał, to z pewnością ze strony warstw społecznych wyższychdziś już działających w życiu politycznym żadnej przeszkody nie dozna i z pewnością najakąkolwiek nienawiść te warstwy społeczne z naszej strony nie natrafią”.Przy okazji tej debaty wyraził swoje poglądy w sprawach podatkowych i inwestycjiprzemysłowych. Zwrócił uwagę, że w Galicji nie ma „elastyczności dochodów”, gdyż„główne nasze dochody są to dodatki do podatków bezpośrednich”. „Jak są podatki bezpośrednieuciążliwe same w sobie, dowodem fakt, że w tej Izbie rok rocznie pojawiają sięskargi na ucisk ze strony władz skarbowych” — mówił. Ponieważ jednak dostrzegał potrzebęzwiększenia budżetu krajowego, nie mógł wykluczyć, że trzeba będzie zwiększyćpodatki. „Ale faktem jest, że rzeczywiście podniesienie dodatków do podatków (bezpośrednich)byłoby słusznie uważane przez ludność w kraju jako bardzo ciężka klęska,a więc należy się starać o pewną elastyczność w dochodach kraju, przez wciągnieciepodatków konsumpcyjnych do budżetu krajowego”. Według niego, podnosząc podatkikonsumpcyjne — w monarchii dość rozpowszechnione — byłoby można „pogodzić interespaństwa z interesami krajów poszczególnych”. Co się tyczy rozwoju przemysłu, któryuważał za ważny czynnik wzrostu gospodarczego, nie uznawał za szkodliwy „napływkapitałów obcych w celu podnoszenia przemysłu krajowego”. „Jestem zdania — mówił— że właśnie w kraju, gdzie brak stosunkowo kapitałów, przemysł większy zwłaszczafabryczny w inny sposób powstać nie może, jak przy pomocy funduszów z zagranicyprzypływających”. Był jednak przekonany, że i w kraju mogłyby znaleźć się odpowiedniekapitały i instytucje zainteresowane inwestowaniem w przemysł, „jeżeliby to się mogłoodbywać szczęśliwie”.W 1905 r. Biliński zabrał głos w kwestii ważnej pod względem skarbowym, ekonomicznymi społecznym ustawy — Sejm miał zdecydować, „iż propinacja ostatecznie– 100 –


Leon Bilińskii pod względem merytorycznym i pod względem formalnym ma ustać”. Zauważył, żepropinacja miała swoje słabe strony, gdyż jako „gatunek podatku spożywczego” obciążałakonsumenta, zaś jako „gatunek przywileju” jednych warstw wobec drugich „prowadzido agitacji o charakterze społecznym”. „To też jakkolwiek wiadomo, że prawo propinacjisłużyło nie tylko szlachcie, ale wszystkim właścicielom obszarów większych, zatem i fundacjom,nie mniej miastom, jakkolwiek prawo propinacji istniało nie tylko w Galicji, alei na Bukowinie, zawsze się nazywało, że prawo propinacyjne wykonywa szlachcic polski[…] na niekorzyść szerokich warstw społecznych” — mówił. Zauważył, że wszystkiestronnictwa byłyby zadowolone z tej ustawy, gdyby nie zapis, który uderza w miasta.Bowiem 37 miast, posiadających prawo propinacji, „będzie miało po zniesieniu prawapropinacyjnego znaczny ubytek w dochodach skombinowanych z dochodu propinacjii z dochodu opłat konsumpcyjnych”. Ponieważ „miasta są tak ważną częścią kraju, że ichinteres jest zarazem interesem kraju”, zaproponował, aby w projekcie budżetu podwyższyćkwotę przeznaczoną dla miast (2 mln koron) o 250 tys. koron.Biliński był zaangażowany w kwestię reformy wyborczej. W 1912 r. wypowiedziałsię o negocjacjach między posłami ruskimi (ukraińskimi) i polskimi w tej sprawie.W swoim wystąpieniu zwrócił się do posłów ruskich, aby zrozumieli trudne położeniePolaków, którzy niechętnie ze swych praw rezygnują, ale ponieważ chcą zgody z Rusinami,gotowi są na ustępstwa i kompromis. Jednocześnie skrytykował posłów ruskich, żemnożąc swoje żądania i zrywając niespodziewanie układy, faktycznie ten kompromis burzą,widoczny postęp w rokowaniach niweczą. „Ja muszę oświadczyć z mego stanowiskai ze stanowiska wszystkich klubów polskich — mówił — że my nie uważamy stosunkówza zerwane. My jesteśmy gotowi zawsze się porozumieć i ja wierzę, że do porozumieniaprzyjść musi, bo to jest interesem narodowym naszym i waszym, a przynajmniej naszympolitycznym. Jeszcze raz konstatuję, że powodu do zerwania nie daliśmy najmniejszegoi nie rozumiem, dlaczego panowie chcecie zrywać. Traktujmy dalej, ale w taki sposóbsię pertraktacje nie odbywają, że wy macie nam dyktować, a my mamy to przyjąć, lecztrzeba się porozumiewać po przyjacielsku”. Na koniec zaapelował do Rusinów: „proszępanów, żebyście razem z nami pracowali, a nie przeciw nam”. Wystąpienie Bilińskiegoprzerywały — jak zanotowano w stenogramie — „krzyki na ławach posłów ruskich”.Od kwietnia 1883 r. sprawował mandat poselski do austriackiej Rady Państwaz okręgu Stanisławów–Tyśmienica. Również w wyborach z lat 1885 i 1891 był wybieranyw tym okręgu w ramach kurii gmin miejskich (w 1895 r. złożył mandat), jak równieżw 1897 r. (w lutym 1900 r. ponownie zrzekł się mandatu). Do Izby Poselskiej powróciłw 1907 r., wybrany w okręgu Rzeszów–Ropczyce–Sędziszów. Również w kolejnychwyborach, przeprowadzonych w 1911 r., zdobył mandat w tym okręgu, ale złożył go5 marca roku następnego. W dniu 6 marca 1900 r. został mianowany przez cesarzadożywotnim członkiem Izby Panów. Był wybierany jako przedstawiciel Izby Poselskiej,a później także Izby Panów w skład Delegacji do spraw Wspólnych.W Radzie Państwa Biliński brał czynny udział w opracowywaniu i referowaniuwielu ustaw finansowych. W 1891 r. został wybrany na funkcję referenta komisji adresowej,która miała przygotować odpowiedź na mowę tronową cesarza. W ułożonym– 101 –


Leon Bilińskiprzez siebie projekcie adresu wyraził przekonanie, że istnieje konieczność dalszego rozwojuautonomii galicyjskiej i regulacji rzek. W adresie znalazły się zapisy o potrzebiewprowadzenia reform socjalnych, które przyczynią się do poprawy sytuacji życiowejchłopów, rzemieślników i robotników. Biliński apelował w projekcie o przyspieszeniemodernizacji rolnictwa, rozwój sieci kolejowej, reformę struktur podatkowych i podniesienieoświaty. Tak pisał w Pamiętnikach o karierze i pracy Bilińskiego KazimierzChłędowski: „Wybrany do Sejmu i do Rady Państwa, zajął w tej ostatniej dość wybitnestanowisko. Zawsze równie pracowity, starał się w Radzie Państwa być wybieranym donajważniejszych komisji parlamentarnych i najtrudniejsze otrzymywać w izbie referaty.Kilkakrotnie miał referent budżetu państwa, rozmaitych ustaw wielkiej ekonomicznejwagi, ba, nawet referent ugody węgierskiej z roku 1888, zyskał sobie stanowisko jednegoz najużyteczniejszych posłów”.Jak zauważa Józef Buszko, „Biliński był graczem politycznym wysokiej klasy”,choć — zdaniem Wilhelma Feldmana — „usposobionym na wskroś oportunistycznie”.Suchej nitki nie zostawił na nim Kazimierz Chłędowski, który uważał, że Biliński był„stekiem obłudy i fałszu”, a „tam gdzie chodzi o interes osobisty, Biliński najlepszemuprzyjacielowi z ręki się wyśliźnie i swoją pieczeń upiecze, a przyjaciela oszuka”.W 1898 został wybrany wiceprzewodniczącym Koła Polskiego w Radzie Państwa(dzięki głosom stańczyków pokonał Wojciecha Dzieduszyckiego), a w latach 1911–1912pełnił funkcję przewodniczącego Koła. Lawirując między konserwatystami krakowskimia Podolakami (był blisko środowiska politycznego Włodzimierza Kozłowskiego) przezpewien czas miał istotny wpływ na politykę polską w Wiedniu. Musiał ustąpić z funkcjiprzewodniczącego Koła Polskiego, gdy został mianowany wspólnym ministrem finansów.Michał Bobrzyński ubolewał, że po oddaniu przez Bilińskiego szefostwa polskiejdelegacji do Rady Państwa „brakło już jego powagi i wpływu na konserwatystów podolskich”.W 1915 „kompromisowy”, bezpartyjny Biliński ponownie objął funkcję prezesaKoła Polskiego i pełnił ją do 1918 r., kiedy z kolei stracił zaufanie Podolaków i endeków.Jako prezes Koła Polskiego w trakcie I wojny światowej równocześnie stał na czele NaczelnegoKomitetu Narodowego.Biliński pełnił także liczne funkcje urzędowe i rządowe. Przez krótki czas kierowałBankiem Austro–Węgierskim. W 1891 r. otrzymał prezydenturę kolei państwowych.Na tym stanowisku wykazał się dużą pracowitością i przedsiębiorczością. Jeździł po całejmonarchii z nieustannymi inspekcjami i lustracjami, budował nowe dworce kolejowe,a także poprawiał wygląd i funkcjonowanie już istniejących, ale przede wszystkim wprowadziłnowe wagony, wyposażone w cztery osie, co znacznie poprawiło komfort i ekonomikęjazdy. Jako szef kolei cesarskich uczestniczył w międzynarodowym kongresiekolejowym w Londynie.Sukcesy, jakie Biliński odniósł pełniąc tę funkcję, spowodowały, że wymienianogo jako kandydata na ministra handlu lub skarbu w kolejnych rządach. Jednak dopierow gabinecie premiera Kazimierza Badeniego (1895–1897) otrzymał tekę ministraskarbu i pełnił obowiązki ministra dla Galicji. Szczycił się, że dzięki ustawom podatkowymjego autorstwa, przyjętym „za polskich rządów”, Austria stanęła „pod wzglę-– 102 –


Leon Bilińskidem podatkowym na gruncie cywilizacji europejskiej”. Ponownie został ministremskarbu w gabinecie Richarda Bienertha–Schmerlinga, utworzonym w 1909 r. Zastałtrudną sytuację budżetu państwa i brak rezerw finansowych. Deficyt budżetowy starałsię pokryć podnosząc podatki pośrednie od artykułów konsumpcyjnych (m.in. piwa,spirytusu i wód mineralnych), co spotkało się ze sporą krytyką także wśród posłówz Galicji. Dzięki jego staraniom obroty zagraniczne złotem w systemie walutowymAustro–Węgier zostały zastąpione obiegiem waluty pozłacanej. W 1912 r. cesarz powołałBilińskiego, wówczas uważanego za znaczącą postać w monarchii, na stanowiskowspólnego, austro–węgierskiego ministra finansów. Na tym stanowisku kontynuowałswoje wcześniejsze zabiegi, aby wywrzeć nacisk na rząd pruski, by ten złagodziłkurs wobec Polaków i wstrzymał realizację ustawy wywłaszczeniowej. Po odzyskaniuprzez Polskę niepodległości po raz kolejny objął kierownictwo ministerstwa skarbuw 1919 r., w rządzie premiera Ignacego Paderewskiego, który sięgnął po doświadczonei wybitne jednostki.Profesor nie popierał partii postępowych „z przyczyn zasadniczych: z przyczyny, żewedług świadectwa dziejów stronnictwa liberalne, z natury kosmopolityczne, były tymsamym zawsze i wszędzie wrogie naszej sprawie narodowej; z przyczyny, że stronnictwaliberalne nie mają prawie nigdy dość siły wewnętrznej do przeprowadzenia wszelakichuznanych przez nie same za potrzebne reform”. Był bowiem zadeklarowanym, ale teżumiarkowanym konserwatystą. Tak mówił o swoich poglądach w referacie pt. Znamionapolityki narodowej i krajowej tak zwanych „Stańczyków”: „Z przyczyn narodowych i społecznychwyrobiłem w sobie przekonanie umiarkowanego konserwatysty, co to ani nieburzy, ani «reformuje» w imię rzekomych «zasad» liberalnych, ani nie odpycha reform,rzeczywiście potrzebnych krajowi i narodowi, lecz owszem urzeczywistnia zazwyczajz roztropną uwagą reformy, do których teoretyczna inicjatywa wyszła od stronnictwliberalnych”.Mimo bliskich kontaktów z wieloma stańczykami, szczególnie w parlamencie wiedeńskim,nie należał do ich grona, a niekiedy wchodził w polemikę z panami krakowskimi.Ich politykę krajową oceniał jako „co do swych celów trafną, a co do środkówz jednej strony potępienia godną, a z drugiej strony wadliwą”. Uważał, że od roku 1869,przez całych 13 lat, „walka stańczyków z innymi stronnictwami sejmowymi pozbawiłanas wielu ustaw pożytecznych”. Jednak na początku swej działalności publicznej przezsamych Podolaków ze stańczykami był błędnie kojarzony. Dla surowego prezesa KazimierzaGrocholskiego, jak pisze Biliński we Wspomnieniach i dokumentach, był „socjalistą”z nominacji Wodzickiego. Zaś Włodzimierz Kozłowski wyrzucał mu brak stałościzasad i nazbyt wielkie hołdowanie poglądom i manierom stańczyków. Trochę czasu minęło,zanim rozwiały się podolackie uprzedzenia, a to w znacznej mierze dzięki przyjaźniBilińskiego z Julianem Czerkawskim, bliskim współpracownikiem Grocholskiego. Pośmierci starego prezesa zbliżył się do Ateńczyków, choć formalnie do nich nie wstąpił.Jak pisze we wspomnieniach, za rządów Apolinarego Jaworskiego w Kole Polskimdziałał „w trwałym porozumieniu z Wojciechem Dzieduszyckim”, choć później z nimkonkurował.– 103 –


Alojzy BocheńskiPolityk ten, jak na galicyjskiego konserwatystę przystało, miał wielką słabość docesarza Franciszka Józefa, a i ten go cenił i poważał, nadając w 1891 r. tytuł tajnegoradcy. W swoich pamiętnikach Biliński wspomina: „Cesarz był istotnie przez całe życieojcowskiej dla mnie dobroci”. Jak większość mu współczesnych nie mając widoków naniepodległą Polskę, Biliński opowiadał się za utworzeniem trialistycznej monarchii austro–węgiersko–polskiejpod berłem Habsburgów. Uważał, że w ramach tej monarchiiwielonarodowej muszą być zagwarantowane dla Polaków pełne i równe prawa autonomiczne,szeroki samorząd i rząd krajowy.Patriotyzm Bilińskiego był niepodważalny i widoczny. Pokazał się on zarówno podczasskutecznych starań o wprowadzenie na Uniwersytecie Lwowskim języka polskiegojako wykładowego, jak również podczas I wojny światowej, kiedy to profesor kierowałprzez czas pewien Naczelnym Komitetem Narodowym.Kilka tygodni przed śmiercią w 1923 r. za zasługi dla Polski został odznaczonyKrzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski (Polonia Restituta).Leon Biliński zmarł 6 czerwca 1923 r. w Wiedniu, gdy po raz kolejny i już ostatnizawiązywał nici przyjaźni między Polską i Austrią.Lojalista TronuAlojzy BocheńskiZiemianie galicyjscy okresu autonomii charakteryzowali się dużym lojalizmemwobec austriackiej monarchii i szczególnym przywiązaniem do cesarza. Pisali wiernopoddańczeadresy do Jego Cesarsko–Królewskiej Apostolskiej Mości Franciszka Józefa,wykonywali politykę rządową, a także starali się przestrzegać prawa i innych skłonić dolegalizmu oraz lojalizmu względem monarchii. Do grona wyróżniających się lojalistów,czyli — jak wówczas mówiono — „posłów niezłomnej wierności”, należał Alojzy Bocheński,bliski współpracownik hr. Agenora Gołuchowskiego. To Bocheński był inicjatoremreformy galicyjskiego sądownictwa, aby ukrócić „wzmagające się lekceważenieustaw”. Jan Lam, bliski galicyjskim demokratom, uważał, że Bocheński, obok hr. AntoniegoGolejewskiego, był szczególnie lojalnym wobec austriackiej monarchii posłemszlacheckim. Miał się charakteryzować „bezwarunkową pokorą i uległością”.Alojzy Bocheński herbu Rawa urodził się w 1818 r. w rodzinie ziemiańskiej. Mieszkałw rodzinnym majątku Ottynowice w powiecie Chodorów.W latach 1861–1869 piastował mandat poselski na Sejm Krajowy, wybrany z obwodubrzeżańskiego w ramach kurii większej własności. W Sejmie należał do KlubuPolskiego, gdzie przyjaźnił się z Golejewskim. Blisko współpracował nie tylko z Gołuchowskim,ale także z Florianem Ziemiałkowskim, jednym z głównych statystów ówczesnejpolityki galicyjskiej i liderem Koła Polskiego. Ziemiałkowski, który realizowałw Sejmie politykę Gołuchowskiego, w Pamiętnikach wymienia Bocheńskiego jako jednegoz trzech — obok Stanisława Polanowskiego i Tomasza Horodyskiego — swoich– 104 –


Alojzy Bocheńskizaufanych współpracowników, którym „zwierzał się” ze swoich ważnych decyzji i postanowieńpolitycznych.W 1866 r. trafił w Sejmie do komisji petycyjnej oraz do komisji budżetowej. Dwalata później został wybrany przewodniczącym komisji budżetowej.Bocheński jest znany jako jeden z autorów dwóch adresów do cesarza FranciszkaJózefa z 23 listopada 1865 r. W pierwszym adresie jego inicjatorzy pozytywnie ocenilimanifest cesarski z 20 września 1865 r., w którym Franciszek Józef zawiesił ustawę konstytucyjnąz 1861 r. i zapowiedział zmianę ustroju monarchii z uwzględnieniem różnorodnościkrajów i ich historycznego rozwoju państwowego. Inicjatorzy adresu stwierdzili,że „instytucje zaprowadzone ustawą o reprezentacji państwa nie zdołały pożądanej podaćrękojmi interesom całego państwa i pojedynczych krajów”, a zarazem zadeklarowali, że„z ufnością i poświęceniem” wstąpią na drogę, na którą zostaną powołani „do współdziałaniaprzy rozwiązywaniu najważniejszych zadań” monarchii. Wyrazili też nadzieję,że „dostąpią także słusznego uwzględnienia właściwe, na podstawach historycznych i narodowychoparte żywotne naszego kraju potrzeby”. Drugi adres był podziękowaniem zaogłoszenie amnestii, niosącej wstrzymanie śledztw sądowych i otwarcie bram więzień zaczyny „polityczne”. „Prawo łaski — pisano w adresie — jest najświetniejszym klejnotemkorony i najszczytniejszą Panujących prerogatywą. Za ten wspaniałomyślny sposób,w jaki Wasza Cesarsko–Królewska Apostolska Mość raczysz wykonywać tę najwyższąprerogatywę, przyjm Najjaśniejszy Panie od zgromadzonego Sejmu Królestwa Galicjii Lodomerii z Wielkim Księstwem Krakowskim wynurzenie najgłębszej wdzięczności,które z wzruszonym sercem obok zapewnienia niezłomnej wierności u stopni NajwyższegoTronu składamy”.W 1866 r. wziął udział w dyskusji o projekcie utworzenia w każdej parafii obrządkukatolickiego funduszu zapasowego na budowę i naprawę budynków kościelnych.Bocheński był za odrzuceniem przedłożenia, gdyż — jak powiedział — „nie jest tokorzystne, ażebyśmy się w sprawy sumienia wdawali”. Uważał, że to wierni powinni budowaći utrzymywać swoje kościoły, gdyż konieczność zabiegania u parafian o datki pieniężnena ten cel pozytywnie wpłynie na księży. „Duchowni — mówił — którym o toiść będzie, ażeby budynki kościelne w dobrym stanie były, będą się starali zyskać poważaniei przyjaźń wiernych, przyjaźń parafian swoich. Teraz duchownym nie chodzi o to,czy potrzeby kościoła są zabezpieczone, oni mają żandarma na to, nie dbają więc o przychylnośćparafian dla siebie i budynków kościelnych”. Przeciwny był proponowanemurozwiązaniu także z tego powodu, że jego zdaniem naruszał on wolność pojedynczychmieszkańców rozporządzania swoją własnością. „Tyle tu mówią o autonomii gminy, autonomiikraju i domagają się autonomii Sejmu naszego, ale autonomię pojedynczychparafian, pojedynczych mieszkańców, pojedynczych gmin chciano by ograniczyć za pomocąustawy pisanej” — stwierdził i zaapelował, aby zostawić sprawę rozsądzeniu gmini pojedynczych mieszkańców.W tymże roku złożył wniosek o powołanie osobnej komisji sejmowej, która miałaprzygotować projekt reformy sądownictwa. We wniosku zwrócił uwagę na „nader smutnystan sądownictwa w kraju naszym, a w skutek tego coraz więcej wzmagające się lek-– 105 –


Alojzy Bocheńskiceważenie ustaw i znikające bezpieczeństwo publiczne osób i mienia”. Komisja miała sięskładać z siedmiu członków wybranych „dla zbadania przyczyn tego upadku i przedłożeniaSejmowi wniosków mających na celu zaradzenie temu złemu”.Najczęściej zabierał głos w sprawach drogowych. W 1868 r. przestrzegał, aby zbytpochopnie nie rezygnować ze statusu dróg krajowych w przypadku tych szlaków komunikacyjnych,na których zamiera ruch związany z handlem i przemysłem krajowym,gdyż nie staną się one wtedy automatycznie drogami powiatowymi. W tej sprawie bowiemdecyzję muszą podjąć rady powiatowe, a jeśli rada powiatowa oświadczy, że nieprzyjmuje jakiejś drogi jako powiatowej, to stanie się ona drogą gminną i wysokie kosztyjej utrzymania spadną na gminę. „Wyrzucacie krocie, a chcecie przymusić gminy, abyponosiły koszty, które krocie wynoszą” — mówił. Był też przeciwny, aby pieniądze z pożyczkikrajowej przeznaczyć na budowę dróg, zanim Wydział Krajowy przedłoży Sejmowiprojekt sieci dróg krajowych. Jego zdaniem Sejm powinien mieć wolność, „czy chceuznać drogi za stosowne do przeprowadzenia tej sieci czy nie”.Opowiedział się także za uchwaleniem nagród dla nauczycieli szkół ludowych, abyzachęcić ich „do szczerszego poświęcenia się tym szkołom”, jednak był przeciwny nadmiernemupodnoszeniu tej kwoty w budżecie „ze względu na nieszczęśliwy stan krajunaszego”. Uważał, że w każdym powiecie należy wyróżnić nagrodą nauczycieli „odznaczającychsię już teraz poświęceniem dla nauki”, aby zachęcić ich do dalszej wytrwałejpracy. „Gdyby więc w pierwszym roku jednego lub dwóch wynagrodzić można w każdympowiecie — mówił — to by się innych zachęciło także do wytrwałej pracy, bomieliby nadzieję otrzymania nagrody. Pomału więc postępując, i co roku zwiększającwynagrodzenie, okazałby się już na przyszły rok ten skutek, iż znalazłoby się w każdympowiecie trzech albo czterech do wynagrodzenia”.W 1866 r. został wybrany delegatem do Rady Państwa, ale w niej nie zasiadł. Ponowniezostał członkiem Izby Poselskiej delegowany przez Sejm Krajowy w 1868 r., alezłożył mandat 10 listopada 1869 r. W wyborach 1873 r. został wybrany do Izby Poselskiejw ramach kurii większej własności w okręgu Brzeżany–Przemyślany–Podhajce, alezłożył mandat latem 1874 r. W Radzie Państwa należał do Koła Polskiego. Według StanisławaPijaja, był w Kole — obok Kazimierza Grocholskiego i Tomasza Horodyskiego— głównym przedstawicielem szlachty wschodniogalicyjskiej.Z ramienia Izby Poselskiej w 1868 r. został wybrany zastępcą członka Delegacji dospraw Wspólnych, ale ze względu na rezygnację dwóch członków objął pełny mandati uczestniczył w obradach w Peszcie w dniach 16 listopada – 5 grudnia 1868 r. Podczasobrad polscy delegaci poparli budżet wojskowy zaproponowany przez rząd, co przesądziłoo jego przyjęciu. Jak pisał konserwatywny dziennik „Czas” z 6 grudnia 1868 r.,„Polacy uratowali rząd, a może nawet coś więcej — stabilność państwa”. W późniejszychlatach właściciel Ottynowic wycofał się z życia politycznego Galicji.Alojzy Bocheński zmarł w 1900 r.– 106 –


Artur Zaremba CieleckiPrzyjaciel ludu chrześcijańskiegoArtur Zaremba CieleckiPojęcie solidaryzmu społecznego, mające swe źródło w chrześcijaństwie, w Galicjinabrało szczególnego znaczenia. Stało się niejako sztandarem Podolaków. Artur ZarembaCielecki był jednym z tych ziemian wschodniogalicyjskich, któremu przez całe życieprzyświecała idea solidaryzmu społecznego, współpracy ziemian i chłopów, a szczególnietroski ziemian o chłopów. Ten zadeklarowany konserwatysta i katolik jako wieloletniprezes Towarzystwa Kółek Rolniczych z wielkim zaangażowaniem działał na rzecz podniesieniaoświaty, moralności i dobrobytu ludu wiejskiego. Za jego też prezesury Towarzystwoprzeżyło największy rozwój, obejmując swym zasięgiem niemal 85 tys. „członkówgmin chrześcijańskiego wyznania” w Galicji. Jego działalność na rzecz galicyjskichchłopów i całej monarchii została uhonorowana Krzyżem Komandorskim z GwiazdąOrderu Franciszka Józefa.Artur Cielecki z Cielczy herbu Zaremba urodził się 12 lipca 1850 r. Mieszkał w majątkuPorchowa w powiecie buczackim, a następnie przeniósł się do dóbr Hadyńkowcepod Kopyczyńcami w powiecie husiatyńskim. Ze względu na usytuowanie swoich majątkówten ziemianin był politykiem, działaczem gospodarczym i wybitnym działaczemspołecznym związanym z Małopolską wschodnią i Podolakami.Swoją służbę publiczną Cielecki rozpoczął w samorządzie. W Radzie Powiatowejw Buczaczu zasiadał w latach 1875–1884 (od 1881 r. przez dwa lata jako jej wiceprezes)i następnie w latach 1892–1911. W latach 1895–1906 był równocześnie członkiemtamtejszego Wydziału Powiatowego. Po przeprowadzce do majątku Hadynkowce zaangażowałsię w tamtejszą działalność lokalną, w latach 1905–1914 będąc członkiemRady Powiatowej w Husiatynie, gdzie dużo uwagi poświęcał szkolnictwu ludowemu. Jakwspomina Marian Rosco–Bogdanowicz, również w owym czasie działacz samorządowy,Cielecki wypowiadał się na posiedzeniach rady z „łatwością i swobodą”.Od 1895 r. do wybuchu I wojny światowej Cielecki nieprzerwanie piastował mandatposła na Sejm Krajowy w Galicji. Do 1907 r. był wybierany z kurii gmin wiejskichpowiatu buczackiego, następnie w latach 1908–1913 z kurii gmin wiejskich powiatuczortkowskiego. Dopiero w ostatnich wyborach ten przyjaciel ludu wiejskiego, zadeklarowanykatolik, zdecydował się na kandydowanie z kurii wielkiej własności obwoduczortkowskiego.W Sejmie od 1895 r. przez wiele lat zasiadał w komisji szkolnej, a od 1902 r. takżew komisji gospodarstwa krajowego. W 1908 r. został wybrany dodatkowo do komisjireform agrarnych. Ponadto z ramienia Sejmu był członkiem krajowej komisji ds.rolniczych.W Sejmie głos zabierał często, choć w ostatnich latach swego posłowania corazrzadziej. W 1896 r. był sprawozdawcą komisji szkolnej w odniesieniu do projektu ustawyo stosunkach prawnych stanu nauczycielskiego w publicznych szkołach ludowych.Ustawa ta zakładała m.in., że w gminach wiejskich dla każdego nauczyciela zostanie– 107 –


Artur Zaremba Cieleckiwyznaczony „przynajmniej jeden mórg ziemi ornej dla użytku własnego”. Jeżeli gminalub obszar dworski nie dostarczą dobrowolnie tego gruntu, koszty jego wydzierżawieniamiały być pokryte z funduszu szkolnego. Rozwiązanie to bardzo gorąco poparł posełsprawozdawca, gdyż uznał, że „gospodarstwa szkolne” przyczynią się do polepszenia bytunauczycieli ludowych. Wyraził przekonanie, że nauczyciele ludowi uprawiając ogródkiprzydomowe nie zaniedbają swoich szkolnych obowiązków. „Twierdzę stanowczo —mówił — że nauczyciel mający taki ogródek, ma tak znamienitą pomoc, że ze swej nawetskromnej pensji łatwo wyżyć może”. Jako przykład przywołał nauczycieli z terenów posłaDawida Abrahamowicza, którzy „dobrze się mają”, bo uprawiają ogródki.Jako prezes Towarzystwa Kółek Rolniczych Cielecki wielokrotnie wypowiadał sięw Sejmie w sprawach kółek rolniczych, szczególnie zabiegając o ich finansowe wsparciez budżetu krajowego. W 1901 r. w swoim wystąpieniu podkreślał, że „członkiemtowarzystwa naszego może być tylko porządny i uczciwy człowiek wyznania chrześcijańskiego”,a zadanie kółek „jest nie tylko w kierunku materialnym, aby podnieść rolnictwo,aby podnieść ten przemysł ludowy, tę siłę handlową i aby przysporzyć tej ludnościdochodów, a na tym polu osiągamy znamienite wyniki, ale też nasze działanie jest moralne”.I wyjaśniał: „Naszym zadaniem jest podniesienie naszej ludności moralnie, abyona zawsze miała w sercu Boga, Ojczyznę i miłość bratnią, aby w tych czasach, gdzieniestety jest tylu fałszywych proroków, zachować ją zawsze katolicką, uczciwą i swojską”.Dlatego ubolewał, że choć Towarzystwo domagało się 6 tys. koron na prezentacje i doświadczeniarolnicze, to w budżecie krajowym zapisano na ten cel tylko 1,5 tys. koron.Przekonywał, że prezentacje i doświadczenia „mogą nadzwyczaj dobrze oddziaływać napodniesienie się rolnictwa naszego, bo rolnik nasz jest konserwatywny i szanuje teorię,na niego nic tak nie wpływa, jak dobry przykład, jak w jego oczach wykonywana próba”.Na koniec swojego przemówienia zaproponował rezolucję o treści: „Sejm uznaje wielkąpożyteczność Towarzystwa Kółek Rolniczych i trwałego popierania tej instytucji”. Rezolucjępoparła „dostateczna ilość” posłów.W kolejnym roku był autorem wniosku o dopuszczenie kółek rolniczych do korzystaniaze stałego funduszu hodowlanego pożyczkowego w kwocie 100 tys. koron. Wyraziłw nim przekonanie, że kółka rolnicze, „pozostające zwykle pod pewnym światlejszymkierownictwem i skupiające najlepsze siły włościańskie do wspólnej pracy”, powinnymieć możliwość korzystania z pożyczek na zakup buhajów. Przy czym pożyczki takie będąmogły być udzielane kółkom rolniczym „tylko za pośrednictwem komitetów obydwóchkrajowych towarzystw rolniczych”, a ich zwrot będzie opierał się „na majątku odnośnegokółka, względnie na solidarnej poręce jego członków”. W tymże roku zgłosił jeszcze dwawnioski: o założenie seminarium nauczycielskiego „z kierunkiem stanowczo rolniczym”,a także o zbadanie przyczyn upadku rolnictwa i środków do jego podniesienia. W drugiejz tych rezolucji zwracał uwagę, że „stan ekonomiczny drobnej własności rolnej w przeważniewiększej części kraju naszego upada coraz widocznej”, co prowadzi do tego, że „w szerokichwarstwach włościaństwa naszego wzmaga się niezadowolenie i pewne przygnębieniemoralne”. Dlatego wzywał Wydział Krajowy do zwołania ankiety, złożonej po części z posłóworaz ludzi „dobrze znających nasze ludowe i agrarne stosunki”, w celu dokładnego– 108 –


Artur Zaremba Cieleckizbadania położenia w kraju rolnictwa i obmyślenia środków, aby „tej najliczniejszej warstwienaszego społeczeństwa z odpowiednią pomocą przyjść można”.Zajmując się sprawami oświatowymi, w 1903 r. wziął udział w rozprawie ogólnejo założeniu ruskiego gimnazjum w Stanisławowie. Przy tej okazji skrytykował bardzomocno prowadzoną przez niektórych Rusinów antypolską agitację, która dotarła do„kazalnicy, konfesjonału, nauczyciela, a nawet ucznia gimnazjalnego”. „Niestety! Sercamłodzieży zamiast być napawane miłością i cnotą chrześcijańską, bywały zatruwaneżółcią nienawiści” — mówił. Zauważył także, że agitacja ta coraz częściej wciska się podstrzechy włościańskie, co prowadzi do kłótni między mężem a żoną, lub między bratema siostrą, bo „są różnego obrządku, choć jednej wiary”. Zapewniał, że chce „szczerzejedności dwóch narodów, ten kraj zamieszkujących i zgody z Rusinami”. Mówił: „Dobroludu ruskiego leży mi zarówno na sercu, jak dobro ludu polskiego; nie mogę sięjednak zgodzić z tym kierunkiem wśród Rusinów, który sieje niezgodę między bratniminarodami i będę zawsze wrogiem tego, który się dziś zowie «hajdamackim»!”. Przywołałteż słowa wypowiedziane przez jednego z biskupów w rozprawie budżetowej: „Rusini!Wasz ruch narodowy skierowany jest na błędne koła”. Na koniec wyraził przekonanie,że w najbliższym czasie będzie mógł oddać głos za gimnazjum ruskim w Stanisławowie,ale wcześniej musi mieć przeświadczenie, że nie będzie ponownie zawiedziony w oczekiwaniachspokojnej pracy „w jedności nad podniesieniem ekonomicznym i kulturalnymkraju dla dobra wspólnej naszej Ojczyzny”.Kwestia hodowli koni nie była zbyt częstym przedmiotem obrad Sejmu Krajowego.Debata w tej sprawie odbyła się w 1905 r. z udziałem Cieleckiego, który zauważył, że„konie polskie przyczyniły się niewątpliwie bardzo do potęgi i chwały dawnej Rzeczypospolitej”.Jednak pod zaborem austriackim wielkie fortuny szlacheckie „zaczęły sięchwiać i upadać, wiele szlachty podupadło finansowo, a wreszcie i podział gruntów włościańskichprzyczynił się w znacznej części do upadku chowu koni w Galicji u włościan”.Szczególnie był zatroskany o podniesienie chowu koni u włościan, koni roboczych,„bo na tych nam bardzo zbywa”, a wartość tych, które są, obniża się, co powoduje spadekwydajności ich pracy. „Mam silne przekonanie — mówił — że jeżeli tylko w przyszłościuzyskamy odpowiednie fundusze — a fundusze te muszą być znaczne — to za pomocąracjonalnej, odpowiedniej pracy nad podniesieniem chowu koni, dojdziemy do tego, żenie zmarnujemy ten ważny materiał, rzeczywiście cenny, jaki mamy w naszych klaczachroboczych i u włościan, a za pomocą odpowiedniego chowu i rozwoju potrafimy gopodnieść, wzrost jego wznieść i z tych koni, które dziś są małe i lekceważąco nazywanekonikami, będziemy w stanie w trzecim i czwartym pokoleniu doprowadzić do koniwyższych wartościowszych”. Poparł też wniosek komisji gospodarstwa krajowego, w którymSejm wezwał rząd m.in. do podwyższenia zasiłku państwowego na podniesieniechowu koni włościańskich i roboczych.Jako członek komisji szkolnej Cielecki w 1910 r. zabrał głos w sprawie kursów dlawiejskich kobiet organizowanych od dwóch lat przez Towarzystwo Kółek Rolniczych.Poinformował, że w tym czasie już przeszło 400 gospodyń uczestniczyło w kursach,w tym wiele we wschodniej części kraju. „Kursy te działają dodatnio i wpływają bardzo– 109 –


Artur Zaremba Cieleckina podniesienie się kultury wśród ludności wiejskiej, a w szczególności w kierunku podniesieniagospodarstwa domowego, chowu drobiu, chowu nierogacizny, pielęgnowaniacieląt, przyczyniając się do zaznajomienia naszych gospodyń z głównymi zasadami higieny,uczą gospodynie dobrze gotować” — powiedział. I dodał: „Bo to stwierdzić należy,że nigdzie wśród ludów cywilizowanych tak źle się nie gotuje, jak u nas, a w szczególnościwe wschodniej części kraju”. Zdaniem Cieleckiego, „działalność Towarzystwa KółekRolniczych byłaby pod tym względem o wiele wydatniejsza, gdybyśmy rozporządzaliodpowiednimi środkami”.Politycznie był związany z konserwatystami podolskimi, najpierw należąc do KlubuAutonomistów, a później będąc członkiem Klubu Centrum (Środka). Gdy po zajściachw Czernichowie w 1908 r. mówiono, że jest to początek rozruchów ruskich, które będą wymierzonew polskich ziemian, niejeden właściciel dóbr na wschodzie kraju przygotowywałkarabiny do obrony dworu, a głośnym było — wspominał Michał Bobrzyński — że uczyniłto Artur Zaremba Cielecki, zamieniając swój dwór w swoistą twierdzę. Po wydarzeniachw Czernichowie był jednym z sygnatariuszy memoriału, w którym kilku obszarników galicyjskichdomagało się od władz „okiełzania wyuzdanej radykalnej prasy ruskiej”, a takżeoczyszczenia żandarmerii i policji „z naleciałości ruskich”. Cielecki i inni ziemianie nawoływaliteż, „aby wzmocnione zostały we wschodniej części kraju posterunki żandarmerii orazżeby były urządzone na większą skalę pod pozorem ćwiczeń małymi oddziałami marszei kontrmarsze wojskowe”. Miało to ostudzić gorące ruskie głowy. Cielecki był też przeciwkoszerszemu dopuszczeniu Ukraińców do Sejmu Krajowego. Gdy w 1913 r. posłowie uchwalilinową, bardziej demokratyczną reformę wyborczą, na znak protestu złożył mandat.Od 1877 r. był członkiem, a w latach 1887–1910 prezesem oddziału buczacko––czortkowsko–zaleszczyckiego Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarskiego. W latach1903–1909 był zarazem jednym z wiceprezesów Towarzystwa we Lwowie. Należał doGalicyjskiego Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego, wydział okręgowy w Buczaczu,zasiadał w Radzie Nadzorczej Banku Melioracyjnego we Lwowie i w radzie KrajowegoZwiązku Straży Pożarnych.Jednak głównym polem działalności społecznej Cieleckiego były polskie organizacjerolnicze. Od 1894 r. zasiadał w zarządzie głównym Towarzystwa Kółek Rolniczych,a 12 grudnia 1898 r. został wybrany jego prezesem. Na tym stanowisku pozostał przez20 lat do czerwca 1919 r., kiedy Towarzystwo połączyło się w jedną organizację z KrakowskimTowarzystwem Rolniczym.Zadaniem Towarzystwa było zakładanie w całym kraju kółek rolniczych, skupiającychpolskich chłopów. Członkiem kółka mógł zostać każdy, kto „zamieszkiwał na tereniegminy, był wyznania chrześcijańskiego i prowadził życie nienaganne”. Kółka prowadziływażną działalność na polu oświaty i kultury, najważniejszym jednak ich zadaniembyło „podnoszenie dobrobytu, a w pierwszym rzędzie nauczenie włościanina, jak mawyciągać korzyści ze swej roli”. Jak wspominał bliski przyjaciel i współpracownik Cieleckiego,książę Jerzy Konstanty Czartoryski, „kółka chciały skupić dwór, wieś, plebanięi szkołę we wspólnej pracy”. Idea solidaryzmu społecznego niezmiennie przyświecałaCieleckiemu w jego pracy.– 110 –


Leszek CieńskiCielecki był drugim prezesem w historii Towarzystwa, po Bolesławie Augustynowiczu,i to jemu przypisywany jest główny sukces w rozwoju tej organizacji i pozyskaniuprzez nią wpływów na galicyjskiej wsi. W latach 1900–1913 z 868 kółek ich liczba wzrosłado 1862, obejmując swoją siecią praktycznie całą Galicję Wschodnią. Kółka byłyłakomym kąskiem zarówno dla polityków ludowych, jak i narodowo–demokratycznych.Cielecki starał się jednak uchronić je przed ich upartyjnieniem, głosząc hasła neutralnościpolitycznej i niemieszania się kółek do polityki. Jednak, jak zauważył Antoni Górnicz,sam Cielecki, „zdeklarowany konserwatysta”, nie przestrzegał głoszonej apolityczności,gdyż dbał o zachowanie dominującej pozycji i wpływu na kółka ziemian–Podolaków,czyli zabiegał o utrzymanie ugruntowanego przez lata status quo.Jak pisze Andrzej Piekara, „wkład kółek rolniczych w postęp cywilizacyjny wsi galicyjskiejbył duży i dalekosiężny w czasie. W pamięci i tradycji wsi pozostało to, co byłodobre i to stanowi ważny element współczesnej kultury wsi, dzięki któremu można,dzisiaj jeszcze, uzyskać i pomnażać cenne wartości społeczne”.Cielecki był gorącym czcicielem Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski i dobroczyńcąSodalicji Mariańskich. W 1908 r. otrzymał papieski Order św. GrzegorzaWielkiego, najwyższe odznaczenie papieskie przyznawane osobom świeckim za zasługidla Kościoła katolickiego. Uczestniczył w polskim II Kongresie Mariańskim w 1911 r.Wziął udział w tym zebraniu stowarzyszeń i organizacji polskich katolickich jako przedstawicielTowarzystwa Kółek Rolniczych. Swoim udziałem oddał hołd i cześć Maryii poświadczył, że należy do Jej czeladki, że jak jego przodkowie, tak i on tuli się do Jejserca — jak to ładnie ujął biskup przemyski Józef Pelczar podczas otwarcia II KongresuMariańskiego w Przemyślu.Prezes TKR uczestniczył także w wielu zjazdach Towarzystwa Szkoły Ludowej i hojniewspierał jego prace. Z tego tytułu uhonorowany został w 1910 r. wpisaniem gow poczet członków założycieli Towarzystwa. Po tym wyróżnieniu nie osiadł na laurach.To głównie dzięki staraniom Cieleckiego w 1912 r. założono szkołę w jego majątkuHadyńkowce, dla której odstąpił nieodpłatnie cztery morgi gruntu. Pod koniec życiaswoje grunty rozparcelował na rzecz polskich osadników, a w 1924 r. uzyskał zgodę nautworzenie z nich osobnej gminy „Zaremba”. W 1929 r. darował Towarzystwu SzkołyLudowej grunt pod budowę gminnego domu ludowego.Artur Zaremba Cielecki zmarł w Krakowie w dniu 9 listopada 1930 r.Hodowca arabówLeszek CieńskiPolskie ziemiaństwo jest nierozerwalnie związane nie tylko z uprawą ziemi, ale takżez hodowlą koni. Jak pisał Kajetan Abgarowicz, „klacze wszystkich szlachetnych stadw większości składały się ze wschodniopolskiej rasy czyli półkrwi arabskiej i kryte byłyogierami arabskimi”. Jednym z największych znawców koni wśród Podolaków, a zara-– 111 –


Leszek Cieńskizem właścicielem stadniny arabów w Oknie, był Leszek Cieński. Ten polityk i gospodarzw jednej osobie cenił araby nie tylko za ich piękno, ale także ze względu na ich przydatnośćdo uszlachetniania innych odmian koni, które były hodowane na terenie zaboruaustriackiego. Poprzez swoją działalność hodowlaną, a przede wszystkim aktywny udziałw pracach komisji hodowli koni przy Towarzystwie Rolniczym Galicyjskim, w sposóbistotny przyczynił się do podniesienia hodowli koni w Galicji, a tym samym znaczeniatego kraju dla monarchii austro–węgierskiej.Leszek Cieński herbu Pomian, brat Tadeusza, urodził się 25 maja 1851 r. w Okniek. Horodenki. Jego ojcem był Ludomir Cieński, polityk i ziemianin wschodniogalicyjski,który nie tylko zadbał o wykształcenie syna, ale także o jego późniejszą karierępolityczną. Leszek szkołę średnią ukończył w Stanisławowie, a następnie, w latach1870–1873 studiował na prestiżowej, wiedeńskiej Akademii Eksportowej.Był bardzo zaangażowany w sprawy lokalne. Przez 35 lat piastował funkcję wójtagminy Okno (wcześniej przez wiele lat wójtem gminy Okno był jego ojciec Ludomir).Był członkiem Rady Powiatowej, a następnie został wybrany marszałkiem powiatuhorodelskiego (objął tę funkcję po ustąpieniu jego ojca). Ponadto uczestniczył w pracachWydziału Powiatowego horodelskiego oraz Wydziału Galicyjskiego TowarzystwaKredytowego Ziemskiego w Horodle. Był założycielem doskonale prosperującej kasyreiffeisenowskiej.Galicja słynęła ze swoich stadnin. W 1877 r. na jej terenie były 103 stadniny, zaśw pozostałych austriackich krajach koronnych wszystkich stadnin razem wziętych było43. Jak zauważa Kazimierz Bartoszewicz w Dzieje Galicyi. Jej stan przed wojną i „wyodrębnienie”,„Galicja produkuje największą ilość koni w Austrii, zaopatrując w nie połowękawalerii austriackiej. Przyrost tej produkcji od 1880–1910 wynosił 23,1%. W r. 1910posiadała Galicja koni 905.272, czyli 12 sztuk na 100 mieszkańców (w Austrii 6,6).Była to więcej niż połowa koni w całej Austrii (1.801.090)”. To przede wszystkim efektnaszej polskiej tradycji przywiązania do konia. Jak bowiem twierdzili znawcy — pisałBolesław Prus o galicyjskich stadninach — „że tak znakomicie rozwinięta hodowlajest nie tylko owocem dokładnego rozeznania potrzeb chwili obecnej, ile raczej gustem,odziedziczonym po rycerskich ojcach przez potomstwo, nie bardzo lubiące namyślać sięi rachować”. Co prawda Cieński z namiętnością podchodził do hodowli koni, ale jednakstarał się „namyślać” i „rachować”.W Oknie z upodobaniem zajmował się hodowlą koni czystej krwi arabskiej. Niebyła to tak duża i sławna stadnina, jak choćby stadniny: jarczowiecka pod Zborowem,należąca do familii Dzieduszyckich, Sanguszków w Sławucie na Wołyniu czy Rzewuskichw Sawraniu na Podolu. Jednak powszechnie uważano, że stadnina w Oknie byłaprowadzona wzorowo. Cieński, który uważał, że „krew arabska jest nieoceniona”, byłdumny z tego, że jego stadnina była źródłem pięknego materiału hodowlanego. Niemogło być inaczej, skoro konie orientalne tak są wyrobione „wiekową gimnastyką” potwardych skałach i spiekłych piaskach pustynnych, że żaden jego angielski kuzyn „niezniesie tak hartownie” wszelkich niedostatków i niewygód. Ta generacjami wyrobionaodporność na niedostatek, te znacznie mniejsze niż u konia angielskiego wymogi, stały– 112 –


Leszek Cieńskisię u konia orientalnego „zaletą do pewnego stopnia dziedziczną”, co miało zachęcićgalicyjskie ziemiaństwo i chłopów do ich kupowania.Cieński zajmował się nie tylko hodowlą arabów i handlem nimi, ale także jakoczłonek komisji hodowli koni przy Towarzystwie Rolniczym Galicyjskim z siedzibą weLwowie, działającym w Galicji Wschodniej już od 1829 r. (Towarzystwo Rolnicze Krakowskiepowstało dopiero w 1845 r.), starał się upowszechniać w kraju dobre wzorcehodowli koni. Działalność ta przyniosła mu powszechne uznanie wśród galicyjskiej braciszlacheckiej. Wziął także udział w ankiecie przeprowadzonej wśród najlepszych hodowcówkoni, w wyniku której ugruntowała się opinia, że „tylko za pomocą krwi gorącej dasię podnieść i podtrzymać chów koni” w Galicji.Został posłem na Sejm Krajowy w 1897 r., obejmując wakujący mandat 30 lipca.Wybrany z kurii mniejszej własności w obwodzie kołomyjskim zdobywał tam mandattakże w kolejnych wyborach, w latach 1901 i 1908. Zasiadał w komisjach: komasacyjnej,administracyjnej (przez pewien czas był jej sekretarzem), gminnej i kredytu włościańskiego.W 1907 r. został wybrany rewidentem sejmowym. Choć Leszek był starszyod Tadeusza o 5 lat, to jednak młodszy brat wybił się politycznie i gdy pełnił funkcjęprezesa Rady Narodowej, Leszek był jego zaufanym współpracownikiem.Miał świadomość, że w jego okręgu wyborczym jest bardzo silny element ruski,i uważał, że w Sejmie reprezentuje także Rusinów, którzy również na niego głosują.Z tej pozycji krytykował też posłów ukraińskich, przypisujących sobie wyłączny mandatdo reprezentowania ludu ruskiego. W 1901 r. apelował do nich: „Jeżeli jest waszymobowiązkiem zastępować ten lud, to dbajcie o dobro jego, nie róbcie rozdziału międzyspołeczeństwem polskim i ruskim, bo wiecie sami, że przecie ten lud ruski nie może sięobejść bez życzliwego poparcia ze strony społeczeństwa polskiego”.Jak zauważał Marian Tyrowicz, wszedłszy do Sejmu Krajowego, Cieński „był najego terenie jednym z najgorliwszych orędowników podniesienia ekonomicznego wsii miasteczek” w Galicji, a szczególnie we wschodniej części kraju. W 1889 r. złożyłwniosek, aby Wydział Krajowy co roku lustrował każdą radę powiatową. Zauważał, żepersonel urzędniczy wydziałów powiatowych nie zawsze składa się z ludzi fachowychi do jego pracy można mieć wiele zastrzeżeń. „Czując nad sobą taką kontrolę fachową— przekonywał — urzędnicy Wydziałów powiatowych z tym większą usilnościąstaraliby się o sumienne wykonywanie swoich obowiązków, którym często z brakufachowego pouczenia nie są w stanie mimo najlepszych chęci należycie odpowiedzieć.W szczególności kontroli takiej potrzebuje rachunkowość i kasowość Wydziałówpowiatowych”.Zajmował się pilnie sprawami oświatowymi. W 1902 r. był jednym z autorówrezolucji, w której posłowie domagali się, aby rząd niezwłocznie przystąpił do zakładaniaseminariów nauczycielskich w małych miasteczkach, albo nawet na wsiach Galicji(osobiście dopisał do wniosku, aby domagano się także „seminarium żeńskiego wewschodniej Galicji”). W swoim wystąpieniu przekonywał, że bardzo wiele jest nauczycielek,ale seminariów żeńskich za mało i dlatego bardzo wiele z nich jest niewykwalifikowanych,co bardzo obniża poziom edukacji. „Jest przecież głównym zadaniem– 113 –


Tadeusz Cieńskinaszym […] żebyśmy tę szkołę postawili na takiej wyżynie, na takim piedestale, ażebyten włościanin, który dziś jeszcze jest niechętnie usposobiony dla szkoły, zrozumiał, żesię wszystko czyni, ażeby dziecku jego dać oświatę, która mu będzie podporą w życiu,w wszelkiej biedzie i nędzy”.W 1904 r. wystąpił z wnioskiem do Wydziału Krajowego, ponawianym w kolejnychlatach, aby krajowa niższa szkoła rolnicza w Horodence, która miała zadanie kształcićmłodzież wiejską na pomocników gospodarczych dla mniejszych folwarków i gospodarzywłościańskich, została wyposażona na własność w ok. 30 morgów pola, co umożliwiłobyuczniom zdobycie praktycznego wykształcenia. Dotychczas szkoła posiadała zaledwieogród 3–morgowy, „w którym — jak zapewniał innych posłów — robią tylko doświadczenia,a nie mają sposobności wyrobić sobie pojęcie o gospodarstwie, o tym, jak sięgospodarstwo prowadzić powinno”. Sam Cieński w szkole tej był egzaminatorem.Jednym z głównych problemów Galicji były nieuregulowane rzeki, które systematyczniewylewały na dużych obszarach, powodując znaczne szkody materialne. W 1908 r.Cieński wystąpił z wnioskiem, by Sejm zawezwał rząd, aby bezzwłocznie przystąpił dowykonania robót regulacyjnych na rzece Prut. „Prut rozlewa się bardzo szeroko zasilanypotokami górskimi i przy każdej większej ulewie niszczy chaty, grunty zabiera i zamulabrzegi. Przeto należałoby w jak najkrótszym czasie zapobiec, aby Prut nie zrobił takichspustoszeń” — przekonywał do swego wniosku.W 1912 r. z powodów zdrowotnych Leszek Cieński wziął urlop od prac parlamentarnychna cały czas trwania sesji sejmowej. Nie wrócił już do zdrowia i swychobowiązków. Zmarł 29 stycznia 1913 r. Wspominając w Sejmie zmarłego ówczesnyMarszałek krajowy hr. Adam Maria Gołuchowski powiedział, iż Cieński był „niezmordowanyw pracy dla kraju naszego” i służył innym posłom „za wzór wszystkich cnótobywatelskich”.Sojusznik endekówTadeusz CieńskiPo 1905 r. wielu Podolaków zaczęło zbliżać się do Narodowej Demokracji, równieniechętnej reformie wyborczej, jak i aspiracjom narodowym galicyjskich Rusinów(Ukraińców). Jednym z twórców historycznego sojuszu wschodniogalicyjskich konserwatystówi endeków był Tadeusz Cieński, ziemianin i wybitny polityk konserwatywnykońcowego okresu doby autonomicznej. Był on liderem frakcji podolackiej w SejmieKrajowym, zgrupowanej w Klubie Centrum (Środka). Cieński był zaprzyjaźnionyi współpracował z wieloma politykami Narodowej Demokracji przed I wojną światową,jako wieloletni prezes Rady Narodowej, a w czasie wojny — jako przewodniczącyCentralnego Komitetu Narodowego, utworzonego we Lwowie 1 sierpnia 1914 r. Sojusznikiemendeków był także po odzyskaniu przez Polskę niepodległości i sojuszowi temupozostał wierny aż do śmierci.– 114 –


Tadeusz CieńskiTadeusz Cieński herbu Pomian urodził się w 1856 r. w Oknie pod Horodenką,starym majątku rodowym. Był synem Ludomira Cieńskiego, ziemianina, posła do austriackiejRady Państwa, bratem Leszka Cieńskiego. Tadeusz ukończył wydział prawnyna uniwersytecie we Lwowie. Po trzyletniej pracy w sądzie osiadł w majątku Drohiczówkaw powiecie zaleszczyckim.W wieku 30 lat został wybrany prezesem Rady Powiatowej w powiecie zaleszczyckim.Funkcję tę pełnił przez kolejnych 30 lat, a w tym czasie przyczynił się do znacznegopodniesienia gospodarczego tamtych terenów. Wybudował m.in. ok. 200 km dróg,pierwszy szpital powiatowy i szkołę ogrodniczą w Zaleszczykach. Jako prezes Rady Powiatowej— pisał Adam Wątor — był przeciwnikiem „stanowych uprzedzeń”, a relacjepolsko–ruskie chciał oprzeć „na wzajemnym poważaniu, życzliwości i wyrozumiałości,a roztropnym uwzględnieniu tej prawdy, słusznie zaznaczonej w sejmie, że przecież musimyz sobą jakoś żyć”.Bardzo powoli umacniał swoją pozycję polityczną wśród wschodniogalicyjskichkonserwatystów, choć w znakomity sposób przyczyniło się do tego małżeństwo z Mariąz Dzieduszyckich i objęcie dóbr Pieniaki–Załoźce. Pierwsze dało mu dobre kontaktyw środowisku ziemian wschodniogalicyjskich, drugie poprawiło kondycję materialną,która była niezbędna do działalności publicznej na szerszą skalę.Po raz pierwszy do Sejmu Krajowego został wybrany w 1902 r. w ramach IV kuriiz okręgu zaleszczyckiego, gdzie i w 1908 r. zdobył mandat. Natomiast w kadencji1913–1914 piastował mandat poselski zdobyty w kurii większej własności w obwodzieczortowskim.W 1902 r. został zastępcą przewodniczącego komisji dla reform agrarnych, a takżeznalazł się w komisji szkolnej, w której działał z zaangażowaniem przez kolejne lata.W 1908 r. wszedł do komisji reformy wyborczej, by w 1912 r. zostać wybranym zastępcąprzewodniczącego tej komisji. W ostatnich latach funkcjonowania Sejmu Krajowegopracował także w komisjach budżetowej i zapomogowej.Cieński jako konserwatysta bronił trwania wielu instytucji politycznych i gospodarczych,ale uważał za konieczne stopniowe przeprowadzanie zmian i reform społecznych.Wypowiadał się w obronie wielkiej własności, bronił jej dominującej pozycji w życiu politycznymi gospodarczym, ale też dostrzegał konieczność współpracy z innymi warstwamispołecznymi. Był zaciętym mówcą sejmowym, który często staczał polemiki słowne,przeważnie z posłami ruskimi i ludowymi.Jak większość Podolaków Cieński interesował się sprawami lokalnymi. Był szczególniezatroskany o funkcjonowanie administracji krajowej. W 1902 r. zabrał głos w kwestiipotrzeby systematycznego nadzoru nad administracją w gminach i powiatach. Wyraziłprzekonanie, że wydziały powiatowe posiadają zbyt słabą egzekutywę, aby likwidowaćnieporządki pojawiające się w gminach. Dlatego też — mówił — „nie można się dziwić,że te organy, które w Wydziale powiatowym są czynne bywają zniechęcone i częstopotem widząc nawet jakąś niedobrą gospodarkę w pojedynczej gminie, zadowalają siętylko niepewnym zagrożeniem grzywny i na tym poprzestają”. Apelował o bardziej skutecznynadzór nad pracą wydziałów powiatowych, który jednak powinien mieć charak-– 115 –


Tadeusz Cieńskiter mniej biurokratyczny. Wyraził przekonanie, że posłowie osobiście powinni dokonywaćlustracji, szczególnie członkowie Wydziału Krajowego. Jego zdaniem, jeśli posłowiebędą przyjeżdżać do powiatów i spotykać się z lokalnymi władzami i urzędnikami, to„z pewnością wiele więcej ich uwagi i żywe słowo pomoże, niż całe arkusze spisane z powodulustracji”. I dodawał: „Otóż, gdyby to było po obywatelsku prowadzone, gdybyten obowiązek członkowie Wydziału krajowego w ten sposób spełniali, żeby w stosunkinaszych gmin wiejskich bliżej wchodzić chcieli, ażeby się z nami zetknęli — to pomogłobywięcej aniżeli wszelka spisana instrukcja”. Na koniec zaproponował, „abyśmyurzędników Wydziału krajowego i Wydziałów powiatowych mieli w jednym etacie”.Przywołał przykład prezesa rady powiatowej, który wzywał buchalterów, aby zestawilibudżet. Pomimo wielokrotnych wezwań urzędnicy skutecznie uchylali się od wykonaniatego obowiązku. „Gdyby ci urzędnicy wiedzieli, że są zawiśli nie tylko od rady powiatowej,ale i od Wydziału krajowego, który jest naszą najwyższą władzą — rzecz poszłabyinaczej” — konkludował.Cieński nie był zwolennikiem uprzywilejowania mniejszości ruskiej (ukraińskiej).W 1903 r. wypowiadał się w kwestii propozycji posłów ruskich założenia w Stanisławowieosobnego gimnazjum z językiem wykładowym ruskim, a także zaprowadzeniaw istniejących gimnazjach na wschodzie kraju obowiązkowej nauki języka polskiegoi ruskiego. Do propozycji założenia nowego gimnazjum dla Ukraińców Cieński odniósłsię negatywnie. Pytał retorycznie, czy te złudzenia, które miał Sejm w ubiegłychlatach, zakładając gimnazja ruskie, „nie zmieniły się w przykre rozczarowanie”. Twierdził,że gimnazja te „nie odpowiadają w zupełności zaufaniu, jakie w nich pokładamy”.Wskazał na przypadki agitacji, podsycającej nienawiści narodowościowe, rozprowadzaniebroszurek antypolskich i rozwydrzenie młodzieży. Jednocześnie negatywnieocenił presję, jaka jest na posłów wywierana „z góry i z dołu”, aby założyć ruskiegimnazjum w Stanisławowie. Cieński opowiedział się za wprowadzeniem do szkółobowiązkowej nauki języka polskiego i ruskiego. „Rzecz ta bardzo mi na sercu leży,i tu proszę usilnie, ażeby Wysoka Izba, głosując za tym wnioskiem, dała wyraz temu,iż życzy sobie, ażeby młodzież tak polska jak ruska, wyuczając się języka bratniegonarodu, przyswajając sobie język i płody literatury, zdążała do wzajemnego poznaniasię i przysposabiała się do obowiązków, jakie w późniejszym prywatnym, czy publicznymżyciu wykonywać będzie musiała” — mówił. Wyraził przekonanie, że utrakwizm,czyli wspólne wychowanie i edukacja dzieci z obu narodów, jest to najlepszy sposób nalikwidację separatyzmów.W kolejnych latach wielokrotnie zabierał głos w sprawach oświatowych, w tym nastyku narodowości polskiej i ruskiej. W 1910 r. odniósł się do zarzutów posłów ukraińskich,„którzy mówili o pokrzywdzeniu swoim, że wiele dzieci ruskich musi uczyć sięw szkołach z językiem wykładowym polskim”, co ma prowadzić do ich nieuchronnejpolonizacji. Cieński przypomniał, że we wschodnich powiatach kraju jest 289 szkół ludowych,z których każda ma do 80 dzieci polskiej narodowości, i które muszą uczyć sięw szkołach z językiem wykładowym ruskim. Natomiast do zarzutu polonizacji odniósłsię tak: „Jeżeli Rusin a nawet Niemiec z nazwiskiem niemieckim czuje się Polakiem,– 116 –


Tadeusz Cieńskito widać, że te ideały, które naród polski ma, pociągnęły go, ta szlachetność w nim sięobudziła i powiada: «Będę służył tej narodowości i tym ideałom». Tak samo Panowiezarzucać nie możecie, że ta szlachta polska, czy jak mówicie ruska, czuje się polską, bobyły inne zapatrywania i inne dążności, kiedyśmy wspólnie zwalczali wrogów Ojczyzny”.Zapewniał, że choć niektórzy posłowie ruscy prowadzą „agitacje wrogie dla narodupolskiego, my nie zeszliśmy z naszego stanowiska, z naszych uczuć i życzliwości dla ludnościruskiej”. Wyraził przekonanie, że jeśli w jakiejś gminie powstały niesprawiedliwościw sprawach oświatowych, to zarówno Sejm, jak i Rada Szkolna Krajowa będą starałysię je usunąć, przy uwzględnieniu istniejących możliwości finansowych.W 1905 r. Cieński poparł petycję Związku Katolicko–Społecznego ze Lwowa, domagającegosię zmiany anachronicznego regulaminu dla sług. Przedłożona propozycjazawierała przepisy regulujące m.in. ponoszenie kosztów na wypadek choroby sługi, jegopielęgnację podczas choroby, ubezpieczenia w kasie chorych, ułatwienia przy wydawaniuksiążeczek służbowych i certyfikatów, „ażeby w razie wypowiedzenia służby, sługamógł z jakimś dokumentem w ręku szukać innej służby”. Ponadto propozycje zawierałykatalog „obowiązków moralnych” wobec sługi, uwzględnienie jego prawa do udziałuw niedzielnej Mszy św., a także wiele innych życzeń, „żeby ani służący ani służbodawcanie ponosili straty ani niesprawiedliwości”. Cieński postulował, aby petycji nie wysyłaćdo Wydziału Krajowego, tylko rozstrzygnąć ją merytorycznie. „Cała ta sprawa — mówił— wobec innych także nader ważnych wydaje się może mniej znacząca, ale drobnymitymi rzeczami możemy bardzo wiele pomóc tym warstwom, które tu [w Sejmie Krajowym— przyp. A. G.] nie mają swoich zastępców i okazać, że my najwięcej o tymmyślimy, żeby ci, którzy tu o sobie sami nie radzą, mieli to sumienne przeświadczenie,że o nich tu najwięcej i ciągle prawie się myśli”.W ostatnich latach funkcjonowania Sejmu Krajowego w Galicji Cieński zajmowałsię pilnie kwestiami reformy wyborczej. W 1907 r. przedłożył, jako jeden z ówczesnychliderów Podolaków, własne propozycje dotyczące zmian w sejmowej ordynacjiwyborczej. Projekt dawał wyraz — jak sam mówił — „odczuwanej przez ogół potrzebiewzmocnionej jednolitości i spoistości wewnętrznej kraju”, co miały zagwarantowaćduże okręgi wyborcze, w których wybierano by „po kilku posłów skupiających w tensposób w swej osobie uczucia i interes zamieszkującej znaczne obszary kraju ludności”.Projekt Cieńskiego wprowadzał jednolite przepisy wyborcze dla całego kraju i tym samymodrzucał myśl tworzenia „odrębnych reprezentacji narodowych” na wschodzieGalicji, które „wzmacniają antagonizmy wewnętrzne”. Główna myśl projektu brzmiała:w miarę wzrostu wydatności podatkowej i siły kulturalnej większy udział w reprezentacjikraju.W projekcie Cieński przewidywał obsadzanie prawie dwóch trzecich mandatóww ramach „grupy ogólnej”, w której głosują wszyscy obywatele z wyjątkiem analfabetów,nie płacących żadnego bezpośredniego podatku. Pozostałe mandaty miały być obsadzaneprzez ziemian wyżej opodatkowanych, przemysłowców oraz wirylistów. Przy czymnajbogatsi otrzymywali głos potrójny, średnio zamożni i ci, którzy zdali maturę — głospodwójny. Zdaniem Cieńskiego, wprowadzenie cenzusów wykształcenia i inteligencji,– 117 –


Tadeusz Cieński„to jedyny sposób, przy którym interesy warstw wyżej opodatkowanych i oświeconychnie zostaną zmajoryzowane przez warstwy płacące niższe podatki i posiadające niższewykształcenie i zarazem, przy którym jedność społeczeństwa nie zostanie rozbitą, ale owszemwzmocnioną przez sprawiedliwy rozdział praw i przywilejów na podstawie normdla wszystkich na równi dostępnych”. Jak napisał jeden z oponentów Cieńskiego, takiprojekt mógł zrodzić się tylko na Podolu, „w okolicy najciemniejszej, szlacheckiej reakcji”.Propozycje Cieńskiego, ze względu na ich reakcyjny charakter, nie mogły być braneza podstawę do rokowań o nową ordynację wyborczą.Ten ziemianin–polityk z Podola ceniony był nie tylko za swoje zdolności oratorskie,ale także za niezrównane umiejętności organizatorskie. Bardzo cenne dla Podolakówbyły jego działania poza izbą sejmową. Potrafił organizować zebrania organizacji„narodowych” i zwoływać wiece patriotycznej ludności polskiej, jak choćby w 1913 r.przeciwko „kompromisowemu” projektowi ordynacji wyborczej. Jak pisał Adam Wątor,„skuteczności oddziaływania na nastroje społeczne Cieńskiemu trudno odmówić”.W innym miejscu autor ten zauważa, że prezes Rady Narodowej „był przede wszystkimpraktykiem, w żadnym razie nie należał do twórców idei, nawet najbliższej sobie grupyPodolaków”. Jeśli się spojrzy całościowo na wypowiadane przez Cieńskiego poglądyi formułowane koncepcje, trudno zgodzić się z tą opinią.Przed wyborami zaplanowanymi na 1908 r. stanął na czele komitetu wyborczegowe wschodniej części kraju. Doprowadził do sojuszu Podolaków z moskalofilami,skierowanego przeciwko ukraińskim nacjonalistom, co uznał za swój największy sukcespolityczny. Przez 11 lat był prezesem Rady Narodowej, którą z organizacji wyborczej,przedstawicielstwa politycznego organizacji konserwatywnych i narodowych, przekształciłniemal w instytucję „przedstawicielstwa narodowego”. W styczniu 1912 r. był jednymz głównych organizatorów nowego Klubu Centrum (Środka). Jednocześnie stał naczele stowarzyszenia politycznego Organizacji Jedności Narodowej, zalążka podolackiejpartii politycznej o zasięgu ogólnogalicyjskim.Cieński znany był z szerokiej działalności społecznej. Piastował m.in. funkcje: prezesaTowarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, zastępcy dyrektora Towarzystwa WzajemnychUbezpieczeń w Krakowie i członka Towarzystwa Kółek Rolniczych. Zasiadał we władzachTowarzystwa Szkoły Ludowej, a także przewodniczył Okręgowej Radzie Opiekuńczeji Towarzystwa Zagród dla Inwalidów Wojennych im. Tadeusza Kościuszki w Małopolsce.Wydawał tygodnik „Rzeczpospolita” i współredagował dziennik „Gazeta Narodowa”.Michał Bobrzyński generalnie niechętny Podolakom pisał, że Cieński był „oddanyszczerze sprawie publicznej, ale patrzący na interes polski tylko z najbliższego punktuwidzenia wschodniej Galicji”. Nie było to prawdą, skoro podczas obiadu jubileuszowegoTowarzystwa Kredytowego Ziemskiego we Lwowie w 1912 r. zamiast zwykłego toastuCieński wzniósł okrzyk „Niech żyje niepodległość!”.Po wybuchu I wojny światowej popierał utworzenie legionów i był jednym z twórcówLegionu Wschodniego. Po odmowie złożenia przysięgi przez legionistów, co spowodowałorozwiązanie Legionu Wschodniego, hr. Cieński przez dwa lata (1914–1916) byłwraz z rodziną internowany przez Austriaków. W listopadzie 1918 r. był współtwórcą– 118 –


Jan CzajkowskiPolskiego Komitetu Narodowego we Lwowie, który niemożliwił Ukraińcom przejęciewładzy w mieście. W 1919 r. jako prezes Komitetu Obrony Narodowej walczył o Lwówi wschodnią Małopolskę.Dla Stanisława Grabskiego, przywódcy galicyjskich endeków, Cieński był „nieposzlakowanympatriotą”. Podobną opinię o nim miał Stanisław Stroński, który pisał:„Jedność poglądów w duchu dobra narodu, przeciwdziałanie wszelkiej małoduszności,odwaga przekonań, czujna wytrwałość pracy i ofiarność zdobyły mu powszechne uznaniei zaufanie, zapewniając trwałą pamięć o nim jako o jednej z naczelnych postaci, uosabiającychzdrowe dążności pokolenia na przełomie dziejowym ku odzyskaniu niepodległości”.W wolnej Polsce Cieński nie poszedł na emeryturę. Był współzałożycielem StronnictwaChrześcijańsko–Narodowego, stanowiącego skrajną prawicę Narodowej Demokracjii z jego szeregów w 1922 r. został wybrany z województwa tarnopolskiego doSenatu, gdzie zasiadał w komisji prawniczej. Stronnictwo Chrześcijańsko–Narodowebyło jedną z najbardziej konserwatywnych partii w II Rzeczypospolitej. Domagało się,aby rzymski katolicyzm był wyznaniem panującym, aby Senat był zupełnie równorzędnySejmowi i zdolny do kontroli administracji, aby zmniejszyć liczbę mandatów doSejmu i podnieść cenzus wieku dla biernego i czynnego prawa wyborczego. Ponadtostronnictwo broniło interesów średniej i wielkiej własności ziemskiej, sprzeciwiając sięreformie rolnej, domagało się zwalczania etatyzmu, a także wspomagania i chronieniaprzez państwo przedsiębiorczości prywatnej. Wreszcie zgłaszało postulat przyznaniagłowie państwa veta ustawodawczego i prawa rozwiązywania Sejmu, a w przyszłościprzywrócenia dziedzicznej władzy króla. Sam Cieński był w Senacie referentem ustawyo zabezpieczeniu na wypadek bezrobocia.Tadeusz Cieński zmarł 3 listopada 1925 r. we Lwowie i został pochowany na cmentarzuObrońców Lwowa w kwaterach dowódców i zasłużonych działaczy. W testamenciezapisał 400 morgów ziemi na zagrody dla polskich inwalidów wojennych. Dzięki tejdarowiźnie powstała osada — kolonie Dziczki w Czystopadach.Opiekun polskich szkółJan CzajkowskiWielu Podolaków dbało o rozwój polskiej oświaty, widząc w niej szansę na podniesieniewiedzy praktycznej i upowszechnienie cnót obywatelskich wśród mieszkańcówGalicji. Tym politykiem podolskim, który szczególnie się zasłużył w walce o polskieszkoły w XIX w., był Jan Czajkowski, wieloletni poseł na Sejm Krajowy i członekWydziału Krajowego. Dostrzegając w oświacie źródło postępu i rozwoju kraju był m.in.inicjatorem założenia w Kołomyi szkoły garncarskiej, a także popierał utworzenie weLwowie szkoły weterynaryjnej, pierwszej w tej części monarchii. Był także gorącym orędownikiemprzejęcia przez Wydział Krajowy podupadającej szkoły rolniczej w Dublanach,upatrując w tym szansę na jej rozwój. Zawsze i konsekwentnie stał na straży na-– 119 –


Jan Czajkowskiuczania w języku polskim. Jak pisał Kazimierz Chłędowski w Z przeszłości naszej i obcej,Czajkowski był w gronie tych posłów, którzy „dalecy byli od tworzenia sobie politycznychideałów, a tym bliżsi praktycznych zdobyczy”.Jan Euzebiusz Czajkowski urodził się 15 grudnia 1811 r. Studiował prawo nawszechnicy lwowskiej. Mimo że obronił doktorat z prawa, nie zdecydował się na karieręakademicką.Od młodości interesował się sprawami galicyjskimi i starał się brać czynny udziałw życiu publicznym. To go zbliżyło do hr. Agenora Gołuchowskiego, wraz z którym znalazłsię w Radzie Przybocznej (Beirath), utworzonej w 1848 r. we Lwowie przez gubernatoraFranza Stadiona. Jednak krótko był formalnym doradcą gubernatora. W kwietniu1848 r. udał się w delegacji „szlacheckiej i miejskiej” do Wiednia w celu przedstawieniacesarzowi adresu inspirowanego przez Stadiona. Tam delegacja gubernatora spotkała sięz delegacją składającą się z przedstawicieli niezależnej szlachty galicyjskiej pod przewodnictwemksięcia Jerzego Lubomirskiego, która przywiozła ze sobą „adres obywatelski”.W adresie tym m.in. domagano się jak najpilniejszego zwołania Sejmu dla Galicji „reprezentującegocały naród bez różnicy klas i wyznań, a przeto składającego się z duchowieństwa,posiadaczy ziemskich, obywateli miejskich, włościan i wszelkich inteligencji,chociażby nie mających własności”. Domagano się także własnej administracji. W tymwzględzie Wiedeń powinien dać zgodę na powołanie komitetu narodowego, „złożonegoz Polaków, powszechne zaufanie mających”, który miałby „zająć się natychmiastcałą wewnętrzną reorganizacją kraju na posadzie czysto narodowej, bo ta tylko możedać rękojmię porządku i spokoju i zadowolić mieszkańców; aby przedsięwziął doraźneurządzenie wewnętrzne, odpowiednie duchowi czasu i naglącym potrzebom narodu”.Z takim programem zaczęto urabiać członków delegacji „oficjalnej”, aby „dla dobraojczyzny” odstąpili od swej misji i przystąpili do adresu przywiezionego przez księciaLubomirskiego. Jak wspominał Florian Ziemiałkowski, „jeden Czajkowski oświadczyłbez namysłu, że przystępuje”. Oznaczało to zerwanie Czajkowskiego z gubernatoremStadionem i jego Radą Przyboczną.Po pierwszych zawodach w działalności publicznej Czajkowski osiadł na wsiw odziedziczonym po stryju majątku w Kamionce Wołoskiej i zajął się gospodarką.Jednak praca na roli nie dawała mu pełnej satysfakcji, a też należytych dochodów.W związku z powyższym wkrótce zdecydował się na otworzenie we Lwowie kancelariiadwokackiej, która bardzo szybko przyniosła mu powszechne uznanie i znaczne środkifinansowe.Z chwilą powołania do życia Sejmu Krajowego w 1861 r. Czajkowski kandydowałz obwodu żółkiewskiego i w powtórnych wyborach został wybrany wraz z księciem JerzymLubomirskim z kurii wielkiej własności. Obwód ten był jego „twierdzą wyborczą”do 1882 r. W ciągu tych lat pracował w wielu komisjach, w tym w komisji krajowej dlaspraw indemnizacji i uporządkowania ciężarów gruntowych, komisji gminnej, komisjidla statutu miasta Lwowa, komisji petycyjnej, gdzie objął funkcję przewodniczącego,komisji hipotecznej, komisji terytorialnej, gdzie był zastępcą przewodniczącego, czy komisjiadministracyjnej.– 120 –


Jan CzajkowskiBył zwolennikiem polityki ugodowej, zwanej potocznie utylitarną. Jako bliski współpracownikAgenora Gołuchowskiego znalazł się w gronie „mameluków”. Był jednymz założycieli i liderów Klubu Polskiego w Sejmie Krajowym. W 1866 r. dał się wybraćdo dwóch delegacji sejmowych, które udały się do cesarza, pierwsza z wnioskiem o ustanowienieurzędu kanclerza dla Galicji, a druga — tzw. delegacja katastralna — w celuwyjaśnienia skarg na urzędników przygotowujących nowy kataster. Przy okazji drugiejdelegacji ustalono kandydaturę Agenora Gołuchowskiego na Namiestnika Galicji.W Sejmie Krajowym i w Wiedniu był orędownikiem założenia we Lwowie szkoływeterynaryjnej. W debacie sejmowej zapewniał, jako członek Wydziału Krajowego, że„nasz kraj czując najwięcej potrzebę takiego zakładu (weterynaryjnego), oświadczył gotowośćdo poniesienia na ten cel ofiar tak znacznych, że wobec nich skarb państwa niebędzie wystawiony nawet na połowę takich wydatków, jakie by go czekały w razie założeniaszkoły weterynaryjnej w innej prowincji”. Wyraził przy tym przekonanie, że „w raziezałożenia szkoły weterynaryjnej we Lwowie nie braknie nauczycieli uzdolnionych dowykładania przedmiotów w języku polskim”.Szczególnie jednak Czajkowski opiekował się szkołą rolniczą w Dublanach. Uczestniczyłw negocjacjach dotyczących warunków uznania tej szkoły za zakład krajowyi przejęcia jej przez Wydział Krajowy od Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarskiegowe Lwowie, które miało kłopoty z utrzymaniem szkoły i nie gwarantowało jej rozwoju.Sprzeciwił się także, aby w szkole w Dublanach został wprowadzony drugi język wykładowy— ruski. Tłumaczył, że „zaprowadzenie języka wykładowego ruskiego wywołałobypotrzebę zamianowania osobnych profesorów dla wykładów ruskich, że z tegopowodu urosłyby znacznie koszty, z którymi wobec skromnych funduszów zakładubardzo ściśle rachować się należy, bo zasoby tego zakładu nie wystarczają na dotacjęprofesorów dla wykładów w dwóch językach”. Przypomniał, że Towarzystwo odstąpiłoDublany pod warunkiem, „aby językiem wykładowym był polski i wyraźnie zawarowało,że w razie, gdyby język polski przestał być wykładowym, raczy swą darowiznę zaodwołaną”. To był tylko pretekst, gdyż zastrzeżenie to dotyczyło języka niemieckiego,a przecież wprowadzenie języka wykładowego ruskiego nie eliminowałoby wykładóww języku polskim.Czajkowski zabiegał także o poprawę infrastruktury drogowej. W 1874 r. interpelowałdo cesarsko–królewskiego komisarza rządowego w przedmiocie złego stanu drogikrajowej ze Lwowa na Żółkiew i Rawę. „Jamy i głębokie wyżłobienia — szczególnie naprzestrzeni ze Lwowa do Żółkwi — stawiają przejazdowi takie przeszkody, że często osiei u powozów resory się łamią, a w czasie pory wilgotnej i w jesieni i na wiosnę wozyw błocie grzęzną, i wówczas droga do przebycia staje się bardzo trudną” — pisał. Dlategoapelował do rządu o „uskutecznienie nieuchronnej rekonstrukcji tej drogi, aby tenz każdym dniem pogarszający się stan stanowczo usunąć […], a tym samym bezpiecznyprzejazd stał się możliwym”.W tymże roku poparł subwencję 1,8 tys. złr dla Towarzystwa Muzycznego weLwowie, gdyż Towarzystwo w prowadzonej przez siebie szkole postawiło „za głównycel naukę nie zabawę”. Podkreślał, że nawet te osoby, które do Towarzystwa nie należą,– 121 –


Jan Czajkowskia uczęszczają na koncerty przez nie organizowane, „są świadkami znakomitego w szkolepostępu”. Nie było to jedyne wsparcie dla Towarzystwa Muzycznego we Lwowie.W uznaniu zasług w obszarze rozwoju kultury muzycznej, w 1890 r. Czajkowski zostałwybrany prezesem tegoż Towarzystwa.Podczas debaty w 1876 r. nad wnioskiem o nadzorze nad urzędnikami gmin wiejskichi miasteczek bronił „autonomii gminnej”. Zwracał uwagę, że jeśli polityczna władzapowiatowa będzie działała wbrew radzie gminnej i narzucała jej swoją wolę, to „zamętw gminnych stosunkach powstanie” i „podkopane zostaną powagi urzędowe”.W 1880 r. był sprawozdawcą komisji o ustawie budowlanej dla 29 miast i większychmiasteczek w Galicji. Podczas debaty opowiedział się przeciwko takim zapisomprojektu ustawy, które przez zbytni rygoryzm spowodują „zanadto wielkie ściśnieniewolności budowlanej” albo nałożą na gminy takie obowiązki, połączone ze znacznymiwydatkami, „których szczególnie mniejsze miasta nie są w stanie ponosić”. Był też przeciwnyregulacjom niepraktycznym, nazbyt skomplikowanym, które „mogą nawet stanąćna przeszkodzie rozwoju miasta”.Jak i inni Podolacy Czajkowski dbał o sprawy lokalne, szczególnie zabiegając o pomocdla pogorzelców. W 1882 r. wsparł petycję pogorzelców z miasteczka Rawy, którzyprosili o udzielenie im zapomogi na odbudowanie spalonych budynków (w tym kościołakatolickiego, cerkwi i bożnicy). Czajkowski wniósł o nagłość sprawy, a następnie zwróciłsię do Sejmu w słowach: „Wobec nędzy, jaka tam panuje, nie pozostaje mi nic innego,jak prosić o doraźną pomoc”. I poprosił o udzielenie pogorzelcom zapomogi, co Sejmskwapliwie przegłosował.W 1867 r. Czajkowski wszedł w skład Izby Poselskiej Rady Państwa jako delegatSejmu Krajowego z kurii wirylistów i posiadłości większej. W tymże roku jako przedstawiciel„większości”, którą stanowili głównie posłowie z Galicji Wschodniej, zostałwybrany wiceprezesem Koła Polskiego w Wiedniu. Jak pisze Stanisław Pijaj, Czajkowskinależał do nielicznego grona posłów nadających „ton pracy w Kole, jak i w Izbie […]Byli to ludzie z największym politycznym doświadczeniem bądź odpowiednim przygotowaniem,mający gruntowne wykształcenie, najczęściej prawnicze”.Ponadto Czajkowski został delegowany do komisji konstytucyjnej Rady Państwajako jeden z pięciu posłów pochodzących z Galicji. W trakcie prac komisyjnych sprzeciwiałsię zawężaniu kompetencji sejmów krajowych. Występował także przeciwko demokratyzacjiprawa wyborczego do Rady Państwa. Był jednym z tych posłów, którzyopowiedzieli się za wnioskiem księcia Jerzego Czartoryskiego, będącym sprzeciwem wobecwprowadzenia wyborów bezpośrednich do Rady Państwa. W 1874 r. wszedł do IzbyPoselskiej w okręgu Żółkiew–Rawa–Sokal. Z ramienia Izby Poselskiej był wybieranyw skład Delegacji do spraw Wspólnych. W dniu 28 maja 1895 r. z nominacji cesarskiejzasiadł w Izbie Panów jako członek mianowany dożywotnio.Jako jeden z nielicznych polskich posłów uczestniczył w Budapeszcie w uroczystejkoronacji cesarza Franciszka Józefa I na króla Węgier. Wystąpił tam jako nieoficjalnyprzedstawiciel Koła Polskiego, gdyż znaczna jego część (głównie konserwatyści krakowscy)— niechętna ugodzie z Węgrami — opowiedziała się przeciwko oficjalnej delegacji.– 122 –


Władysław CzajkowskiBędąc czynnym adwokatem, jak pisze Marian Tyrowicz, „cieszył się poczesną opiniąobrońcy karnego”. W uznaniu jego dorobku prawniczego został powołany do składupaństwowej komisji dla egzaminów sądowych, a także został wybrany prezesem IzbyAdwokackiej.W 1871 r. został wybrany zastępcą członka Wydziału Krajowego. Natomiast jegozaangażowanie w sprawy lokalne wyniosło go do godności marszałka Rady Powiatowejw Rawie Ruskiej. Nie uchylał się także od różnych godności w organizacjach gospodarczychi finansowych, m.in. w Galicyjskiej Kasie Oszczędności, Galicyjskim BankuHipotecznym, gdzie został członkiem Rady Nadzorczej, Galicyjskim Towarzystwie Gospodarskimczy w Towarzystwie Sadowniczo–Ogrodniczym.Jan Czajkowski zmarł nagle, na udar serca w dniu 23 lutego 1897 r. we Lwowie.Chrześcijanin idealistaWładysław CzajkowskiProblem z Rusinami (Ukraińcami) był wciąż palący i ważył na wewnętrznych stosunkachGalicji. Niektórzy konserwatyści wschodniogalicyjscy zarzucali WładysławowiCzajkowskiemu, że zbyt naiwnie wierzy w zgodę polsko–ruską, że jest idealistą, który nietrzyma się realiów. On zaś podkreślał, że w zgodę tę wierzy, „bo jest ona podyktowanarozumem politycznym”, a jako pierwszy krok do tej zgody widział potrzebę stanięciaprzez oba narody „na platformie etyki chrześcijańskiej”. Mówił w Sejmie Krajowymw 1910 r., że oba narody są chrześcijańskie i „z tego stanowiska trzeba wyciągnąć konsekwencje,potrzeba potępić te czyny, które z etyką chrześcijańską nie licują”. Nawoływał,aby nie wszczepiać w serca młodzieży pieśni „zatrutych jadem nienawiści, których zaistedzieci te z mlekiem matek swoich z piersi nie wyssały”. Pieśni te powinny umilknąć,a na ich miejscu musi szeroko rozbrzmieć pieśń chrześcijańska, „która tak łatwo trafiado serc ludu”.Władysław Wiktor Czajkowski (Czaykowski) herbu Gryf urodził się 23 grudnia1844 r. w Dusanowie (pow. Przemyślany). Od 1868 r. był właścicielem wsi Medwedowce,Nowostawce, Podlesie, Janówka w pow. buczackim, Rudki w pow. rohatyńskim,Czahrów w pow. stanisławowskim, a w 1891 r., po śmierci brata Michała Alfonsa Czajkowskiego,wszedł w posiadanie Dusanowa. Marian Rosco–Bogdanowicz we Wspomnieniachoceniał, że Władysław był „bardzo zamożny”.Jak zauważa Feliks Pohorecki, Czajkowski „brał czynny udział w życiu politycznymi społecznym”. Od młodych lat był członkiem Rady Powiatowej i Wydziału Powiatowegow Buczaczu, a w 1884 r. mianowano go marszałkiem powiatu buczackiego. Takzdobyte doświadczenie w pracy samorządowej przydało się później na niwie parlamentuwiedeńskiego i Sejmu galicyjskiego.W 1885 r. w okręgu Trembowla–Husiatyn został wybrany posłem do Izby PoselskiejRady Państwa w kurii gmin wiejskich. Według Kazimierza Chłędowskiego, za-– 123 –


Władysław Czajkowskiwdzięczał on swoje posłowanie do Rady Państwa temu, że „był bratem Alfonsa, sambowiem nie mógł się pochlubić wielką inteligencją”. Nie ma wątpliwości, że to starszybrat wciągnął go w orbitę polityki podolskiej. Jednak sukces w kolejnych wyborach doIzby Poselskiej w 1891 r., kiedy kandydował z kurii wielkiej własności ziemskiej w okręguCzortków–Zaleszczyki–Borszczów–Husiatyn, zawdzięczał już swojej własnej silnejpozycji w środowisku ziemian wschodniogalicyjskich. Kilkakrotnie był wybierany doDelegacji do spraw Wspólnych. 2 lipca 1907 r. cesarz Franciszek Józef I mianował godożywotnim członkiem Izby Panów.Posłem na Sejm Krajowy galicyjski Czajkowski został po raz pierwszy w 1895 r.Wybrano go w obwodzie czortowskim z kurii wielkiej własności. Piastował ten mandatrównież w kadencjach lat 1901–1907. Po raz trzeci objął mandat poselski w 1909 r.,obrany w obwodzie stanisławowskim na miejsce zmarłego Wojciecha Dzieduszyckiego.W kadencji tej uważany był za jednego z czołowych polityków galicyjskich, swoistegołącznika między Podolakami a konserwatystami krakowskimi, a także między Polakamia Rusinami. Jednak zawiedziony w swoich oczekiwaniach w 1912 r. złożył mandatposelski.W pierwszych latach swego posłowania Czajkowski był aktywny w komisjach:administracyjnej, przemysłowej, prawniczej, włości rentowych, dla reformy agrarneji wodnej. W 1903 r. wszedł do komisji sanitarnej, zaś w 1909 r. został wybrany do komisjiwyborczej.Na arenie sejmowej występował rzadko. W 1895 r. był wnioskodawcą uchwaływ sprawie organizacji sądów pokoju. Zauważył, że od 30 lat Polacy w Galicji, podobniejak Rusini, ludzie różnych przekonań politycznych, konserwatyści i demokraci, Krakowianiei Podolacy, powiaty zachodnie i wschodnie stale domagają się zaprowadzeniasądów pokoju, ale za sprawą panujących w Austrii „przesądów biurokratycznych” bezskutecznie.Tymczasem w wielu krajach Europy sądy pokoju bardzo dobrze funkcjonują,przynosząc duże oszczędności budżetowe. Wyraził przekonanie, że w każdym powiecieznajdą się „ludzie prawi i zdolni, którzy podejmą się tej funkcji honorowej i zaszczytnej”,ale nie całkiem bezpłatnej, bo jednak symbolicznie opłacanej przez państwo. Zwróciłuwagę, że atutem sądów pokoju jest to, iż sędzia pokoju do wysokości pewnej kwotymoże wydawać „w krótkiej drodze wyrok stanowczy”, gdzie odwołanie jest wykluczone,a przez taki wyrok osiąga się cel podwójny: taniość i szybkość. Zaznaczył, że na początekmożna wprowadzić sądy pokoju w tych powiatach, które tego oczekują. „Ale jeżeli siępokaże, że koszta procesów się umniejszą, że straty z powodu odległości do sądu zwykłegosię umniejszą, że się długość trwania procesu skróci, że instytucja ta dla całej ludnościjest sympatyczna, że inne powiaty będą prosiły o jej zaprowadzenie, to może się da tainstytucja za uchwałą Sejmu i w całym kraju zaprowadzić” — mówił.Był gorącym rzecznikiem porozumienia polsko–ruskiego (ukraińskiego) w duchuchrześcijańskim, co zbliżało go do namiestnika Michała Bobrzyńskiego. Uważał, że donarodowej zgody nie doprowadzą ani ukraińska obstrukcja, ani wzajemne inwektywyczy groźby, będące przejawem „klęski moralnej”. W 1910 r. nawoływał do „spójni społeczneji jedności narodowej”, szczególnie wobec polityki finansowej rządu. „Pomimo– 124 –


Michał Alfons Czajkowskitego pozornego rozdwojenia w obozie narodowym, pomimo, że kraj ten dwa narodyzamieszkują, jest jednak hasło, które nas razem łączy — a hasłem tym jest sanacja finansówkrajowych, obrona kraju przed anarchią finansową i ochrona przed niesprawiedliwymiprzedłożeniami finansowymi” — przekonywał. I dodawał, że „nie godzi się, abyto największe w państwie królestwo, a jednak najbiedniejsze, to królestwo, które płacinajwiększy podatek krwi — było reformą podatkową najbardziej dotknięte”. Groziło toGalicji klęską materialną.Podobnie jak pozostali Podolacy Czajkowski krytykował reformę wyborczą przygotowywanąw Galicji, przy czym zaznaczał, że w krytyce tej nie stoi „na stanowisku kastowymlecz narodowym”. W swojej argumentacji przytaczał konsekwencje wprowadzeniapowszechnego systemu wyborczego w wyborach do Izby Poselskiej Rady Państwa. Konstatował,że „po reformie wyborczej Koło Polskie zeszło z pierwszego stanowiska w parlamenciena piąte — to łatwy wybór między popularnym hasłem 4–przymiotnikowego prawagłosowania, a prawdziwym patriotyzmem”. W 1910 r. wystosował w Sejmie apel: „Polacywszystkich stronnictw łączcie się, by jedni i silni stanąć w walce z tym wrogiem, któryprzedstawia nam anarchia i ochlokracja, w walce z tymi ciemnymi potęgami, które odmawiająindywidualności narodowej nam Polakom i bratniemu narodowi ruskiemu. Polacywszystkich stronnictw łączcie się, a będąc jedni i silni dążcie do zgody z drugim bratnimnarodem. Tylko na tych podstawach może dojść do skutku dobra reforma wyborcza”.W chwili wybuchu I wojny światowej nie zajmował się już czynnie polityką, a jedyniegospodarował na swoich majątkach.Władysław Wiktor Czajkowski zmarł 3 października 1917 r. w Baden pod Wiedniem,gdzie rzuciła go wojenna zawierucha, i tam został pochowany.Przeciwnik centralizmuMichał Alfons CzajkowskiKonserwatyści są przeciwnikami centralizmu, a zatem zwolennikami decentralizacji.W przypadku Michała Alfonsa Czajkowskiego, podolackiego posła do Rady Państwai Sejmu Krajowego, sprzeciw wobec centralizmu miał dwa oblicza. Z jednej strony była tokrytyka centralistycznych rządów w Wiedniu, które nie liczyły się z autonomią galicyjską,a z drugiej poparcie dla decentralizacji w samej Galicji. W tej ostatniej sprawie Czajkowskikonsekwentnie zabiegał o ograniczenie administracji krajowej na rzecz administracjipowiatowej. Dążył do wzmocnienia roli lokalnego samorządu, przypisując radom powiatowymdecydującą rolę w politycznym zarządzie i rozwoju kraju. Wielokrotnie podkreślał,że „upatruje w reprezentacjach powiatowych zdrową część naszego organizmuautonomicznego”. Dążył także do „stopniowego i stosunkom lokalnym odpowiadającegoulepszenia urządzeń gminnych”. Ubolewał nad tym, że gminy nie mają odpowiednichkompetencji i zasobów, a przez to zdarza się, iż zarządy gminne muszą wykonywać czynności,które przechodzą ich siły i możliwości, a przez to nie mogą być skuteczne.– 125 –


Michał Alfons CzajkowskiMichał Alfons Czajkowski (Czaykowski) herbu Gryf urodził się w 1846 r. w Dusanowie,w rodzinie ziemiańskiej. Choć miał zainteresowania filozoficzne, zdecydował sięna studia prawnicze, które odbył we Lwowie. Po studiach osiadł jednak na ziemi i oddałsię rolnictwu w rodzinnych majątkach Dusanów, w powiecie przemyślańskim, i Medwedowice,w powiecie buczackim. Majątki te odziedziczył po swoim ojcu MikołajuCzajkowskim.W bardzo młodym wieku Michał Alfons włączył się w działalność publiczną. ZdaniemStanisława Koźmiana, ziemianin z Dusanowa „wcześnie zjednał sobie powagęi wzięcie w okolicy”. Nie miał jeszcze 30 lat, gdy został przewodniczącym Rady Powiatowejw Przemyślanach. Pracując bardzo intensywnie i z poświęceniem na rzecz powiatu,szczególnie dbając o rozwój lokalnej infrastruktury drogowej, zapracował sobie na świadectwowzorowego marszałka. Z usposobienia cichy, skromny, w obejściu wykwintny,bardzo szybko zaczął cieszyć się szacunkiem i żywą przyjaźnią wielu ludzi w kraju, w tymwpływowych konserwatystów wschodniogalicyjskich.Zdobywszy doświadczenie i popularność w pracy samorządowej, w 1877 r. zostałwybrany do Sejmu Krajowego z kurii wielkiej własności w obwodzie brzeżańskim. Jakpisał Koźmian, należał wówczas do „ludzi młodych a wytrawnych, idących naprzód, lecznie rzucających się na oślep”. Również mandat poselski z Brzeżan sprawował w kadencjiz lat 1882–1889 i w kadencji kolejnej, aż do swej śmierci w 1892 r. Nie ma wątpliwości,że całkowicie pochłonęła go służba parlamentarna, której oddał się z wielkim zamiłowaniemi gorliwością. Co istotne, pracy publicznej oddał się nie tylko w zupełności, aletakże — jak zgodnie twierdzono — bez żadnych osobistych celów. „W życiu publicznymnie szukał nigdy własnej korzyści, nawet tej niewinnej: głośnego uznania pracy i zdolności”— pisała „Gazeta Narodowa”.W Sejmie należał do wpływowej grupy posłów podolskich nazywanych Ateńczykami,którym przewodził Wojciech Dzieduszycki. Czajkowski uważany był za typowegoprzedstawiciela tego stronnictwa. Oddał też swojemu klubowi niemałe przysługi osobistymzaangażowaniem i wiedzą. Dlatego koledzy parlamentarni Czajkowskiego cenilijego wielkie zalety jako Polaka obdarzonego rozumem, sercem i niezwykłą czujnościąpatriotyczną.Przez kilka pierwszych lat posłowania pełnił funkcję sekretarza sejmowego. Pracowałw komisjach: drogowej, gminnej, podatkowej, kolejowej, propinacyjnej i gorzelnianej.Jego wieloletnie zaangażowanie w niektóre obszary tematyczne zostało przez innychposłów docenione, gdyż w 1885 r. został wybrany zastępcą przewodniczącego komisjigminnej, zaś cztery lata później zastępcą przewodniczącego komisji drogowej. Przez kilkalat z ramienia Sejmu był zastępcą członka Wydziału Krajowego.Nie nęciły go kwestie, przy których można było zabłysnąć czczym słowem. Dlategogłos w obradach plenarnych zabierał dość rzadko, ale przeważnie w sprawach istotnych.W 1881 r. podczas debaty nad rządowym projektem reformy administracji, jakosprawozdawca mniejszości wyraził sprzeciw wobec projektu likwidacji powiatów przezzłączenie ich w szersze obwody. Podobnie skrytykował postulat „zwinięcia dzisiejszychgmin jako jednostek administracyjnych” i wprowadzenia gmin zbiorowych. Wyraził opi-– 126 –


Michał Alfons Czajkowskinię, że idea gminy zbiorowej jest piękna, ale „nasuwa wiele trudności, wiele obaw, natrafiana tak wielkie różnice stosunków, w zachodniej i wschodniej części kraju, natrafiana tak rozmaite i rozliczne odmiany w pojedynczych powiatach, że wreszcie nasunąć sięmusi ta uzasadniona obawa, że to w całym kraju nie będzie tak stosowne i tak doskonałe,jak na pierwszy rzut oka się wydaje”. Był przekonany, że utworzenie gminy zbiorowejnie stworzy — jak sądzili zwolennicy tej koncepcji — jednostki „silniejszej inteligencją”.W szerokich jednostkach administracyjnych „zwiększenie zasobu inteligencji będzie tylkoiluzją, bo ci, którzy będą mogli brać udział w życiu powiatowym, skoncentrują sięw powiecie, w którym będzie siedziba reprezentacji obwodowej, a trudno przypuszczać,ażeby oddaleni o kilka lub kilkanaście mil, mogli brać ciągły i żywy udział w pracachreprezentacji zwiększonego obwodu”.Opowiedział się za nadaniem radom powiatowym prawa tworzenia okręgów z gminwiejskich i obszarów dworskich „dla skutecznego sprawowania niektórych, a najważniejszychczynności policji miejscowych”, tj. policji drogowej, polowej, zdrowia, nadczeladzią i wyrobnikami, ogniowej i budowlanej, które zapewniają bezpieczeństwoi przestrzeganie przepisów prawa. Ponadto domagał się zapewnienia przez administracjęwykonania uchwał „reprezentacji powiatowych”, a także postulował poddanie urzędnikówgmin wiejskich pod nadzór władz powiatowych. I konkludował: „Reprezentacjepowiatowe dały bardzo doniosłe pod wieloma względami krajowi usługi. Nikt tego niezaprzeczy […], że się przyczyniły do tego, ażeby to, co było jaskrawe i zaostrzone, złagodzić,waśń społeczną usunąć i pożyteczną rozwinąć pracę”.Choć Czajkowski był zadeklarowanym zwolennikiem decentralizacji, to jednakpodkreślał, że nie wyobraża sobie takiej sytuacji, „w której nadzór naczelnego organunad organami podrzędnymi byłby zupełnie wykluczony”. Miał świadomość, wynikającąz jego doświadczenia i obserwacji, że nad działalnością lokalną musi być nadzórWydziału Krajowego, by uniknąć zaniedbań i nieprawidłowości w działaniach samorządu.Bywają także sytuacje, w których okazuje się, że powiat nie ma wystarczającychsił własnych, by im sprostać, a wtedy środki i siły fachowe, jakimi rozporządza WydziałKrajowy, mogą być „nader pożądane”.Szczególnie istotny był wkład Czajkowskiego w reformę ustawy drogowej. W 1884 r.występował jako sprawozdawca mniejszości komisji drogowej w kwestii tej reformy. Proponował,aby ciężary drogowe były sprawiedliwie rozkładane między ludność wiejską i obszarydworskie. Domagał się, aby „zarządy drogowe miały te niezbędne do utrzymaniadróg gminnych czynniki, którymi są z jednej strony praca, a z drugiej strony materiał”.Dlatego był zwolennikiem zamienienia „możności prestacji w robociźnie” mieszkańcówgminy, w wymiarze 6 dni w ciągu roku, na „konieczność użycia prestacji”, czyli wprowadzeniaobowiązku pracy przez 4 dni na rzecz budowy i utrzymania dróg gminnych. Wyraziłprzekonanie, że ponieważ będą potrzebne środki finansowe, zarządy dróg powinny miećmożliwość „zmiany robocizny na jej wartość pieniężną”. Jednocześnie stał na stanowisku,że obszary dworskie powinny być zobowiązane do powinności w naturze, czyli do przekazywaniagminie materiałów drewnianych na rzecz budowy i utrzymania dróg i mostówlub, jeśli lasów nie mają, do wpłacenia gotówki równoważnej ich wartości do funduszu– 127 –


Michał Alfons Czajkowskipowiatowego dróg gminnych. „Jeżeli się uwzględni, że mniejszość komisji […] zarównow gminie jak na obszarze dworskim przyjmuje prestację przypadającą od domów, jeżeli sięuwzględni wreszcie, że obowiązek obszarów dworskich pod względem dawania materiałuma być w miarę potrzeby uiszczany o ile nie przewyższy 5 proc. dodatków od podatków,to okaże się w rezultacie, że pod względem całości a już najbardziej co do gmin wiejskich,projekt mniejszości nie jest większym, ale stanowczo mniejszym obciążeniem” — mówił.Przy okazji dyskusji, która odbyła się w 1888 r. nad wnioskiem jednego z posłóww sprawie nowelizacji ustawy drogowej, Czajkowski występujący w roli sprawozdawcykomisji wyraził opinię, że „idealnych ustaw nie będziemy mieli, ideały można sobietworzyć, ale w życiu praktycznym trudno je przeprowadzać”. Jako przykład podał systempodatkowy, w którego sprawiedliwość można wątpić. „Proszę wziąć wypadek u nasczęsto się zdarzający, wypadek obdłużenia realności. Właściciel realności obdłużonej powinienbyć porównany z innym, który nie jest obdłużony, a ma taką samą realność.Właściciel obdłużony posiada oczywiście tylko część wartości realnej, a podatek opłacaod całości. W rezultacie jeden i drugi opodatkowany, mimo, że jeden zamożniejszy,a drugi mniej zamożny, płaci to samo. Czy to absolutna sprawiedliwość?” — pytał. Przytej okazji opowiedział się przeciwko dalszemu podnoszeniu podatków. Nie zgadzał sięna myślenie, że możemy znieść jeszcze daleko więcej podatków. „Nie sądzę — mówił —ażeby to zapatrywanie odpowiadało prawdziwym stosunkom kraju. Sądzę przeciwnie, żetak nie jest i że przeciążenie podatkowe jest bardzo znaczne”.Do Izby Poselskiej austriackiej Rady Państwa wszedł po raz pierwszy 15 stycznia1879 r. Zajął wówczas miejsce po Ludwiku Skrzyńskim, który zrzekł się mandatu.W październiku tego roku został wybrany do Izby Poselskiej z kurii większej własnościziemskiej w okręgu Brzeżany–Przemyślany–Podhajce, który to mandat zachował takżew kolejnych wyborach, aż do przedwczesnej śmierci.W parlamencie wiedeńskim znalazł się w chwili, gdy decydowała się sprawa jednościKoła i jej konserwatywnej większości. Wiedziony zdrowym instynktem politycznymi rozwagą, opowiedział się stanowczo przeciwko rozłamowcom z kręgów liberalno–demokratycznych,którzy pod pretekstem odmiennego zdania niż konserwatyści rozbijalipolską solidarność wobec centralistyczno–liberalnego rządu wiedeńskiego. Jak pisał MarianTyrowicz, „Czajkowski chcąc przeciwdziałać temu kursowi, któremu był jak najbardziejprzeciwny, oddał się cały na usługi ówczesnego prezesa Koła, K. Grocholskiego,i stał się jego niejako prawą ręką w wielu doniosłych sprawach”. Jak komentowanow „Gazecie Narodowej”, „cenił go też wysoko Grocholski i w późniejszych walkachw parlamencie wiedeńskim, nie tylko, że co chwila żądał jego pomocy, ale także bardzoczęsto zasięgał jego rady, bo wiedział i czuł, że ta rada płynie z serca i rozumu wielkiego”.W Wiedniu Czajkowski zapamiętale zabiegał o sprawy Galicji i swoich wyborców. Niewalczył jednak z przeciwnikami politycznymi, lecz wrogimi poglądami, z przekonaniami,których jako Podolak nigdy nie podzielał.Doceniony przez kolegów posłów został delegowany jako członek Sejmu do WydziałuKrajowego. Z kolei w Kole Polskim kilkakrotnie był wybierany do Delegacji dospraw Wspólnych.– 128 –


książę Jerzy CzartoryskiW ostatnich latach życia, zgnębiony chorobą, pracował nieco mniej, żywo jednakinteresował się sprawami publicznymi. Wycofał się niemal zupełnie z prac parlamentarnychprzybity rozbiciem jego klubu i powołaniem unii konserwatywnej. W ostatnichdwóch latach życia, z powodu choroby właśnie, nie jeździł do Wiednia i praktycznie nieuczestniczył w pracach Rady Państwa.Michał Alfons Czajkowski zmarł 30 listopada 1892 r. w rodzinnym Dusanowie.Nad jego grobem przemawiał poseł Józef Wereszczyński. W mowie swej podkreślił, żewraz ze śmiercią Czajkowskiego, „kraj stracił pierwszorzędną siłę, która chętnie i nieszukając rozgłosu, ofiarowała mu swe zdolności w jego usługi, a zdolności te zabłysłyniejednokrotnie niepomiernym blaskiem. […] Przywykliśmy wszyscy cenić jego pożytecznąpracę, jego zdanie, oparte na sumiennym badaniu i szczerej miłości kraju. Śladyjego działalności w życiu publicznym nie zatrą się prędko”. Takie było powszechne przeświadczenietych, którzy żegnali w ostatniej drodze pana na Dusanowie.Książę federalistaksiążę Jerzy CzartoryskiKazimierz Chłędowski w swoim Albumie fotograficznym nazwał Jerzego Czartoryskiego„księciem federalistą”, jako że był on autorem pism politycznych wyraźną „barwąfederalistyczną” pisanych. Ten czołowy polityk galicyjski, stale walczący z nazbyt ustępliwąwobec rządu wiedeńskiego polityką Koła Polskiego, uważał, że wolność narodów trzebagodzić z dawnymi prawami i zwyczajami, które zbudowały naddunajską monarchię. A zatemtrzeba ułożyć stosunki w państwie na zasadach federacji, opartej na porozumieniu sięi dobrowolnej ugodzie poszczególnych krajów i narodów, traktowanych jako równorzędnepodmioty. Przeciwstawiając federalizm wiedeńskiemu centralizmowi, konsekwentnie domagałsię zbudowania w poszczególnych krajach koronnych szerokiego „samorządu na narodowychpodstawach opartego”. Był to bardzo ambitny program polityczny, dla któregoksiążę budował większość w Kole Polskim i który niewątpliwie dał mu popularność. Jakprzyznawał Chłędowski, „koniec końców, książę miał wzięcie i program”.Książę Jerzy Konstanty Czartoryski herbu Pogoń Litewska urodził się 24 kwietnia1828 r. w Dreźnie. Był najmłodszym z czterech synów księcia Konstantego Czartoryskiego.Młodość upłynęła mu przeważnie w Wiedniu, w rodzinnym pałacu Weinhaus.Otrzymał gruntowne wykształcenie i szeroką kulturę artystyczną. Ze względu na swojezainteresowania bardzo szybko został uznany za wielkiego znawcę i miłośnika sztuki,szczególnie teatru i muzyki. Z młodości książę nie wyniósł wielkich tradycji politycznychswego rodu. Polityką wówczas jeszcze się nie interesował.Pierwsze zaangażowanie ks. Czartoryskiego ściśle polityczne datuje się na lata1863–1864, kiedy znalazł się w orbicie działalności Hotelu Lambert. Został agentemorganizacji u dworu wiedeńskiego. Choć działał zgodnie z instrukcjami paryskimi, tojednak nie zdecydował się na przyjęcie od Rządu Narodowego formalnej misji. Wówczas– 129 –


książę Jerzy Czartoryskinie był jeszcze zdecydowany, aby poświęcić swoje życie sprawom publicznym. W 1866 r.przeniósł się na stałe do Galicji, gdzie osiadł w swych dobrach pełkińskich, w Wiązownicykoło Jarosławia. Nadal współpracował z Hotelem Lambert, uzyskując na organizacjęcoraz większy wpływ polityczny i finansowy.W 1867 r. został wybrany do Sejmu Krajowego w Jarosławiu. W kolejnych wyborachkandydował z różnych okręgów. W 1870 r. z kurii większej posiadłości został wybranyw dwóch okręgach wyborczych: krakowskim i stryjskim (zrezygnował z mandatustryjskiego na rzecz krakowskiego), zaś w latach 1877–1895 piastował mandat z większejposiadłości obwodu przemyskiego. Przez ostatnie dwie kadencje (lata 1895–1907)był „posłem jarosławskim” z kurii gmin wiejskich.W trakcie swojej długiej kariery poselskiej ks. Czartoryski pełnił różne funkcjew komisjach sejmowych. W 1873 r. został zastępcą przewodniczącego komisji budżetowej.W 1874 r. wybrano go zastępcą przewodniczącego komisji kultury krajowej, a dwalata później został jej przewodniczącym. Podobnie w 1875 r. objął funkcję zastępcy przewodniczącegokomisji statutowej, by po dwóch latach awansować na przewodniczącegotej komisji. W 1882 r. został wybrany do komisji szkolnej, w której działał przezkolejnych 20 lat, od 1887 r. jako jej przewodniczący. W 1889 r. objął funkcję zastępcyprzewodniczącego komisji przemysłowej, by w kolejnym roku pokierować pracami tejkomisji. Wreszcie błyskotliwą karierę zrobił w komisji solnej, w 1894 r. po kilku miesiącachz członka zajmując pozycję jej przewodniczącego.W pierwszych swoich sejmowych latach należał do Klubu Rezolucjonistów. Wrazz Kazimierzem Grocholskim bronił Rezolucji z 1868 r. Książę pozytywnie oceniał zawartew dokumencie postulaty: rozszerzenia kompetencji sejmu, wprowadzenie rządukrajowego odpowiedzialnego przed sejmem i ustanowienie ministra dla Galicji. Jegozdaniem propozycje zawarte w Rezolucji „przedstawiają zarys rzeczywistego samorządukrajowego, bez uszczerbku władzy przysługującej Koronie, z uszczerbkiem tylko parlamentucentralnego, z przenoszeniem prawa kontroli parlamentarnej od Rady Państwado Sejmu Krajowego w sprawach nie wspólnych, bez naruszenia swobód obywatelskich”.Według niego przyjęcie Rezolucji względem nowego porządku ustrojowego dla Galicjiwymusiłoby reformę konstytucyjną w całej monarchii.Czartoryski, występujący przeciwko polityce „milczącej rezygnacji”, krytycznie oceniałpostawę stańczyków, którzy zgrupowali się odrębnie i piórem Ludwika Wodzickiegowystępowali przeciw Rezolucji z obawy przed nieskutecznością zbyt szerokiegoprogramu. Owszem, książę wysoko cenił konserwatystów krakowskich jako literatów,docentów, profesorów, prezesów rad powiatowych i referentów w sprawach szkolnych,gminnych i szpitalnych. „Ale ich polityka dotąd, według doświadczeń we Lwowiei w Wiedniu robionych, zanadto jest lękliwa, że nie powiem wstydliwa” — pisał JerzyCzartoryski. Zarzucał krakowskim „doktrynerom”, że obawiają się każdego śmielszegodziałania, uważając je za „demonstrację”, a nawet „rewolucję”, co paraliżuje ich inicjatywę,a hamuje inicjatywę cudzą.Jako jeden z liderów środowiska szlacheckiego w trzeciej kadencji Sejmu (lata1870–1876) Czartoryski uczestniczył w pertraktacjach z premierem hr. Alfredem Po-– 130 –


książę Jerzy Czartoryskitockim w sprawie realizacji przez rząd postulatów zawartych w Rezolucji, a także sprzeciwiałsię wprowadzeniu w Galicji wyborów bezpośrednich do Rady Państwa. Uważał,a pozostali konserwatyści byli z nim w tym zgodni, że wybory pośrednie dają gwarancję,iż wyłonieni zostaną delegaci życzliwi krajowi, zaś przy wyborach bezpośrednich oddawałosię ich rezultat w znacznej części na łaskę agitacji wyborczej, mogącej bardzo łatwoulegać presji rządowej.Głos w Sejmie zabierał dość często. W 1868 r. opowiedział się za wnioskiem, w którymposłowie upominali się o dalsze „wolności polityczne”. „Nie należę bowiem dotych, którzy wolność polityczną lekceważą. Zawsze potrzebna ona nawet do wywalczeniasamorządu narodowego” — powiedział. W kolejnych latach z uwagą śledził działalnośćadministracji samorządowej i ze smutkiem konstatował, „że jest ogólne zwątpienie, codo sprawowania tych urzędów, co do własnych sił krajowych; widzimy dowód pewnejapatii, pewnej nieporadności w kraju”. W 1874 r. zauważył, że „kraj nasz znajduje sięw pewnym rodzaju letargu”, ale jednak „trzeba się spodziewać, że się kiedyś z tego letarguobudzi”.Książę Jerzy znany był jako gorący zwolennik polityki „słowiańskiej” i ułożeniastosunków w monarchii naddunajskiej na zasadach federacyjnych. Na ten temat wydałdwie broszury polityczne: Przed Sejmem 1869 (Lwów 1869) oraz Uwagi o politycepolskiej w Austrii (Lwów 1871), w których dał wykład swoich poglądów w kwestii federalizmu.„Związek bowiem federacyjny zadawalając uczucie narodowości, […] niestoi na zawadzie żadnym swobodom politycznym; owszem do wolności indywidualnej,do samorządu w gminie i w powiecie dodaje jeszcze samorząd krajowy, a tym samymnajskuteczniej zabezpiecza obywateli od administracyjnej i politycznej centralizacji, owejnajwiększej nieprzyjaciółki wolności” — pisał.Wyjaśniał przy tym, apelując o system prawdziwie federacyjny, że „nie idzie namo koncesje, ale o stanowczą ugodę. Koncesja jest niby darem, a o darowiznę sądzę nieprzystoi nam prosić; prosimy li tylko o to, aby Austria zechciała pamiętać o warunkachwłasnej egzystencji”. Pozytywnym przykładem ugody była ugoda Austriaków z Węgrami,stanowiąca potwierdzenie myśli federacyjnej. Książę uważał, że taka sama ugodapowinna mieć miejsce z Czechami i Polakami, i opierać się na założeniu, że do sprawwspólnych należą tylko: sprawy zagraniczne, wojskowe oraz część interesów finansowych,handlowych i policyjnych. „Cóż bowiem jest federalizm innego, aniżeli prawdziwąautonomią krajową, stale uzyskaną w skutek transakcji, w skutek ugody z rządem,względnie z innymi krajami monarchii” — pisał. Wobec zarzutów, że federacja będzieprzypieczętowaniem stanu niewoli i sankcjonowaniem rozbiorów, że będzie odstępstwemod myśli narodowej, odpowiadał, iż „ze wszystkich stronnictw w Austrii stronnictwofederalistyczne pozostawia każdej narodowości najwięcej wolności i odrębności,więc i nam nie przeszkadza zachować myśl narodową czystą i nietykalną!”.W 1872 r. był autorem wniosku, aby Sejm uchwalił adres do cesarza. W tej „manifestacjipolitycznej” miało zostać zawarte zaufanie do tronu i zarazem dany wyrazbraku zaufania do rządu centralistycznego, który ignoruje władze autonomiczne. Adresmiał wyrażać „żal Sejmu z powodu opuszczenia kierunku ugodowego”, a także zawierać– 131 –


książę Jerzy Czartoryskiprotest przeciw planowanemu wprowadzeniu wyborów bezpośrednich do Rady Państwa.Ponieważ treść adresu została zmieniona w komisji nie pomyśli ks. Czartoryskiego,odchodząc od treści podobnego adresu uchwalonego rok wcześniej, zgłosił poprawki.Pierwsza poprawka zawierała życzenie, „że stosunki krajów i narodów w skład Państwawchodzących urządzone będą w duchu zgody i wszechstronnego zadośćuczynienia słusznymtych krajów i ludów żądaniom”. Druga poprawka stwierdzała: „Sejmy krajowe mająprawo wybierania posłów do Rady Państwa, przez Ciebie Najjaśniejszy Panie statutamikrajowymi poręczone. Naruszyć to prawo lub odjąć je Sejmowi, bez jego zezwolenia,byłoby to zachwiać wiarę w prawa konstytucyjne i podkopać podstawy opartego natych prawach porządku”. Ustęp ten — jak mówił jego autor — „był wtenczas uważanyogólnie jako najwybitniejszy z całego adresu”.Podczas debaty sejmowej ks. Czartoryski miał świetne wystąpienie, przerywane brawami.Najpierw wyrzucał posłom, że przyjęli asekurancką postawę i pytał o powodytakiego zachowania. „Zmiana przekonania? Nie myślę. Jakieś obawy jakiegoś niebezpieczeństwa?Nie wiem. Czyżbyśmy byli za jednym kierunkiem, kiedy pogoda, a przeciwtemu, kiedy inny wiatr wieje? Nie mogę przypuścić. Czy zasady nasze się zmieniają takczęsto jak ministerstwa? Nie moi Panowie. Ja znajduję, że chorągiew służy na to, aby jąpodnosić, a chorągiew w kieszeni, to chyba chorągiewka”.Następnie starał się przekonać do swoich federalistycznych koncepcji politycznych,stawiając kolejne retoryczne pytania: „Czy nie należymy faktycznie do składukrajów i ludów należących do Austrii? Czy nie mamy wspólnych z nimi interesów, czynie mamy wspólnych z nimi dolegliwości i utrapień? Czy może tworzymy tu całośćtaką, że możemy sobie dogadzać — dogadzać naszym wyjątkowym odrębnym zachciankombez względu na potrzeby i prawa innych? Ja tego nie myślę. Czy możemybyć obojętnymi na to, jaki system panuje w Wiedniu i jaki tam rząd, czy możemy byćobojętnymi na to, czy centralizm panuje albo rozwój prawidłowy? Czy niebezpieczeństwocentralizmu, które innym zagraża, nie grozi nam i odwrotnie? Czy mogą koncesjedla nas mieć podstawę prawną i praktycznie trwałą, jeśli nie są oparte na całymustroju Państwa, a czy przeciwnie zmiany dla całości nie zawierają tego, czego żądamydla siebie?”. I konkludował: „Sprawy innych krajów i ludów nas obchodzą nie dlapolityki uczuciowej, nie dla jakiejś sympatii dla tego lub owego, ale właśnie w naszymwłasnym, dobrze zrozumianym interesie”.Na koniec skrytykował delegację Sejmu w Radzie Państwa za bierną postawę i brakprogramu. Mówił: „Złudzeniem jest dziwna ta pretensja u nas, aby nie brać udziałuw walce politycznej w Austrii, aby zostać izolowanym, aby nie być stronnictwem, albobyć stronnictwem dla siebie, kiedy żyć musimy z innymi, kiedy do dziś dnia, jak dziś rzeczystoją, każdy co się zajmuje polityką, musi mieć swe zdanie nie tylko o zadaniu krajuwłasnego, ale o zadaniu, o ukonstytuowaniu Austrii — a my nie mamy takiego zdania.I tu znowu chorągiew w kieszeni, do niczego się nie przyda, ażeby z obu stron zasłużyćsobie na nienawiść, a co gorsza na znieważenie”.W 1873 r. stanowczo, acz bezskutecznie sprzeciwiał się reformie wyborczej. Złożyłw Sejmie wniosek, aby posłowie odrzucili reformę, gdyż jest niezgodna z prawem– 132 –


książę Jerzy Czartoryskikrajowym. Argumentował to tym, że zgodnie z 16 paragrafem Statutu krajowego,który nie został uchylony, „wybór posłów do Rady Państwa jest Sejmowi poręczonym”.Uzasadniając swój wniosek zachęcał posłów, aby zdecydowanie podnieśli głos„w imieniu prawa kraju i dobra monarchii”. I wyjaśniał: „Oparty na statucie krajowym,Sejm jest powołany do bronienia swoich praw tym statutem im przyznanych.Sejm bezpośrednio został dotknięty; wprost jemu odjęto takie prawo, więc mniemam,że zadaniem Sejmu jest w tej sprawie głos podnieść […] odwołujemy się do faktu, żezaprowadzono bezpośrednie wybory do Rady Państwa bez wiedzy, bez zezwolenia, bezwspółudziału Sejmu”.Wniosek ks. Czartoryskiego został odrzucony przez ugodową większość sejmowąw pierwszym czytaniu, stosunkiem głosów 73 przeciwko 53 (za wnioskiem głosowalim.in. Grocholski, Czerkawski i Krzeczunowicz). Zdaniem Stanisława Koźmiana „wniosekupadł, bo miał przeciw sobie włościan, Rusinów i tych, którzy czuli szkodliwośćdla kraju rzucenia w tej chwili rękawicy rządowi”. Wilhelm Feldman wskazuje, że zaporażkę Czartoryskiego odpowiadają przede wszystkim stańczycy, którzy go nie poparli.Później książę sprzeciwiał się, aby Polacy wzięli udział w wyborach na podstawie nowejordynacji wyborczej, ale tę partię również przegrał z konserwatystami krakowskimi, którzyopowiedzieli się za wzięciem udziału w wyborach bezpośrednich, przekonując dotego większość posłów.W kolejnych kadencjach Sejmu Czartoryski unikał konkretnego zaangażowaniasię w działalność któregoś ze stronnictw. Jak pisał Stefan Kieniewicz, „do partyjnychwalk się nie mieszał, we wszystkich obozach cieszył się równym poważaniem i wszędzieumiał oddziaływać w duchu narodowym”. Według Chłędowskiego, choć książę stanąłpod sztandarem umiarkowanym, środkowym, „z rodowej dumy z nikim się nie łączył”.Niemniej, jak zauważał Michał Bobrzyński, z czasem zaczęli gromadzić się wokół niego„niektórzy gorętsi konserwatyści”.Ostatecznie, po śmierci Gołuchowskiego, którego był przeciwnikiem politycznym,ks. Czartoryski zbliżył się do Podolaków. W latach 1879–1883 z rekomendacji konserwatystówwschodniogalicyjskich piastował funkcję przewodniczącego Centralnego KomitetuWyborczego we Lwowie, zaś od 1883 r. związał się z Klubem Centrum (Środka),skupiającym sporą grupę Podolaków. Zdaniem Zbigniewa Frasa, stał się wręczjednym z liderów klubu podolackiego, gdyż potrafił narzucić innym posłom swoje zdanie.Konserwatyści wschodniogalicyjscy ulegali „urokowi jego wymowy i powadze jegopostaci”. Trzeba przyznać za Stanisławem Rossowskim, że umiał „zdobyć miłość całegokraju — co więcej i co nierównie trudniejsze: szacunek wszystkich stronnictw […] czarzacnego serca i niepospolitego umysłu — nadto zaś prawość obywatelska, szczerymnatchniona patriotyzmem, dała mu tę piękną, chlubną popularność, której nigdy i nicnie uszczupli”.W dalszych latach w Sejmie Krajowym ks. Czartoryski zajmował się głównie sprawamioświatowymi. Miał do tego mandat jako przewodniczący komisji szkolnej i członekRady Szkolnej Krajowej. Obok oświaty ludowej najbardziej absorbowała go kwestiaprawa mniejszości ruskiej do nauczania w języku ruskim i mała liczba gimnazjów. „Ani– 133 –


książę Jerzy Czartoryskipominąć, ani zaprzeczyć nie można — mówił w 1884 r. — że ludność poczuwającasię do pewnej narodowości ma prawo i musi czuć potrzebę wychowania swoich dzieciw ojczystym języku”. Był za tym, aby „zadość uczynić słusznym żądaniom” mniejszości,jednak w wykonaniu tego przez Sejm i administrację widział „pewne trudności”. Jegozdaniem, ludność na wschodzie kraju nie domaga się nazbyt stanowczo wprowadzenianauczania w języku ruskim. „Ani żadna rada powiatowa, ani żadna rada gminna, aniludność, ani rodzice nie przedstawili nam żądań tych w sposób i legalny i przekonywujący”— stwierdził. Z drugiej strony obowiązywała w prawie szkolnym ta zasada, żeo języku wykładowym decyduje ten, kto szkołę utrzymuje, a zatem „gmina za zatwierdzeniemRady Szkolnej stanowi o języku wykładowym”. I wreszcie zauważał, że małojest gimnazjów w kraju, a ze względu na przepełnienie już istniejących rodzi się potrzebazałożenia najpierw tych szkół we Lwowie i w Krakowie.Podczas wystąpienia sejmowego w 1886 r. stwierdził, że Polacy w Galicji powinniznać język ruski, a Rusini język polski, gdyż taka wzajemność przyczyni się do lepszegowspółżycia obu narodów. Mówił wówczas: „[…] ja chcę uwzględnić ruski język dlatego,że jestem Polakiem, ja myślę, że dla wspólnego mieszkańca, wspólnie zamieszkiwanegoprzez dwie narodowości kraju, obowiązkiem jest dla Polaka dbać o to, ażeby ten językruski rozwijał się, nie tylko dlatego, że to jest rzeczą sprawiedliwą, nie tylko dlatego, że tojest w interesie Rusinów, ale dlatego, że to jest w naszym interesie. […] dlatego wymagającod Rusinów, ażeby się nauczyli po polsku, w czym, sądzę, trudności wielkiej nie ma,wymagam także i kładłbym na naszych synów obowiązek nauczenia się po rusku, gdyżuważam, że leży to w interesie ruskim i polskim”.Jego ostatnie wystąpienie sejmowe z 1901 r. stanowi protest wobec gwałtów pruskichwe Wrześni. „Jakim zaś powszechnym szacunkiem cieszy się w Sejmie, najlepszyw tym dowód, że gdy szło o złożenie pamiętnej deklaracji w sprawie wrzesińskiej, uprosilikoledzy w tym celu księcia, jako najgodniejszego tak zaszczytnej misji. A gdy z ust jegopadły słowa oburzenia w imieniu boleśnie zranionego narodu, odczuto wszędzie, nawetw Prusach, że to nie czcza deklaracja. Wszak–ci ozwał się ten sam książę, który ongi,ku zgorszeniu wiedeńskiego dworu, nie skorzystał był z zaproszenia do wzięcia udziałuw odsłonięciu pomnika Marii Teresy; wszak–ci ozwał się ten sam książę, którego całeżycie utworzyło jakby jeden wspaniały dowód, że prawdziwy Polak nigdy nie pogodzi sięz myślą, by to, co zdobyliśmy w Austrii, mogło być ostatnim wyrazem naszych pragnieńnarodowych” — pisał Rossowski.W ławach sejmowych zasiadał do 1907 r. W tamtym okresie pisała o nim podolacka„Gazeta Narodowa”, że charakteryzował się „szlachetnością charakteru, jak łza czystego, wysokimpojmowaniem obowiązku i wzniosłym przykładem gorliwości w pełnieniu go, a przytym szerokimi horyzontami politycznymi, które obejmowała, wysokim nastrojem, wyznawaniemzawsze polityki zasad i wiernością zasadom, odwagą cywilną i otwartością zdania”.Po raz pierwszy ks. Czartoryski znalazł się w Radzie Państwa jako delegat Sejmuw 1867 r. Został delegowany z kurii większej posiadłości. Z grona delegatów otrzymałnajwięcej głosów — 120 na 128 głosujących posłów. W 1873 r. został wybrany doIzby Poselskiej z kurii większej własności w okręgu Bochnia–Wieliczka–Brzesko. Trzy– 134 –


książę Konstanty Marian Czartoryskilata później zrzekł się mandatu, ale ponownie został wybrany w 1879 r. i to w dwóchokręgach: Rohatyn–Bóbrka oraz Sanok–Bircz–Lisko–Brzosów–Krosno. Objął mandatzdobyty w drugim z tych okręgów. W latach 1885 i 1891 był wybierany z kurii gminwiejskich w okręgu Jarosław–Cieszanów. Nie ma wątpliwości, że w Kole Polskim odgrywałdominującą rolę.W Radzie Państwa wielokrotnie apelował o współpracę Polaków z Czechami, którzybyli mu bliscy ze względu na jego „czeskie” małżeństwo z Marią Czermak. Pełnił rolęswoistego łącznika między Kołem Polskim a politykami czeskimi, choć tym ostatnimzarzucał, że niekiedy idą zbyt daleko w swoich żądaniach i czynach. Głosował przeciwkouchwaleniu demokratycznej reformy wyborczej do Izby Poselskiej Rady Państwa. Częstokrytykował rząd z pozycji liberalnych, choć zawsze w głębi duszy był tradycyjnym arystokratą.Jego powszechny autorytet sprawił, że był kilkakrotnie wybierany do Delegacjido spraw Wspólnych.W 1887 r. cesarz mianował go tajnym radcą, zaś 24 kwietnia 1891 r. dziedzicznymczłonkiem Izby Panów, co spowodowało, że książę zrzekł się mandatu do Izby Poselskieji silnej pozycji politycznej. Podobno powołując ks. Czartoryskiego do Izby Panów cesarzchciał się pozbyć z „izby politycznej” posła kłopotliwego dla rządu. W izbie wyższejRady Państwa książę należał do „dzikich”, czyli niezwiązanych z żadną opcją. Mandatczłonka Izby Panów sprawował do swojej śmierci.Czartoryski zaangażował się w akcję ratowania polskiego stanu posiadania ziemiw Poznańskiem. W 1887 r. wszedł do Komitetu Banku Ziemskiego, utworzonego w celuprzeciwstawienia się działalności bismarckowskiej Komisji Kolonizacyjnej.Przez całe swoje życie był mocno zaangażowany w sprawy lokalne, społeczne i dobroczynne.Od 1893 r. był prezesem Rady Powiatowej w Jarosławiu. Był założycielem i prezesemPolskiego Towarzystwa Pedagogicznego, dyrektorem Zakładu Ciemnych i członkiemwielu towarzystw kulturalno–społecznych. W swoich prowadzonych wzorowo dobrachfundował szkoły, ochronki i czytelnie ludowe. Założył w powiecie koło nauczycieli szkółwiejskich i szkołę koszykarską, popierał na wsi kółka rolnicze, kasy pożyczkowe i przemysłdomowy. Będąc jeszcze właścicielem prawa propinacji, usunął z majątku szynkarzy i faktorówŻydów, zaprowadzając gospody chrześcijańskie.Książę Jerzy Konstanty Czartoryski zmarł w Wiedniu 23 grudnia 1912 r. Byłojcem księcia Witolda Czartoryskiego, posła na Sejm ustawodawczy i senatoraII Rzeczypospolitej.Orędownik papiestwaksiążę Konstanty Marian CzartoryskiGdy stańczyków przeważnie uważa się za polityków światłych, na świat otwartych,tak Podolacy często jawią się jako politycy zaściankowi, o wąskich horyzontach, skoncentrowaniwyłącznie na swoich lokalnych problemach. Niewątpliwie zaprzeczeniem– 135 –


książę Konstanty Marian Czartoryskitego schematu był Konstanty Czartoryski. Choć rodowe majątki księcia znajdowały sięw Galicji Wschodniej, przez wiele lat mieszkał on w Wiedniu i był człowiekiem światowym.Chociaż uważano go za szczerego patriotę polskiego, jako klerykał i konserwatystaw obronie Państwa Kościelnego i suwerennej władzy Ojca Świętego występowałrównie stanowczo, co o odrodzenie Polski. Znany jest epizod z jego pobytu w Londyniew 1864 r., w charakterze agenta Hotelu Lambert. Gdy w kwietniu zjawił się w Angliiwłoski rewolucjonista Giuseppe Garibaldi, Czartoryski natychmiast opuścił wyspę,by nie być świadkiem publicznego podziwu dla wielkiego wroga Państwa Kościelnego.Dzięki swojej konsekwentnej postawie i energicznemu działaniu odgrywał poważną rolęw kołach politycznych Galicji, a pod koniec życia stał się jednym z czołowych politykówstronnictwa „prawdziwych konserwatystów”.Konstanty Marian Czartoryski urodził się 9 kwietnia 1822 r. w Wiedniu. Otrzymałgruntowne wykształcenie, w tym prawnicze, znał kilka języków. Od najmłodszychlat obcował z kulturą i sztuką, co wyrobiło w nim zmysł estetyczny. Od młodości byłwychowywany w atmosferze kultu dla ks. Adama Jerzego Czartoryskiego, wielkiego patriotyi wieloletniego przywódcy Hotelu Lambert.Z młodszym bratem Jerzym blisko współpracował, ale i konkurował. Po latachwspominał braci Kazimierz Chłędowski: „Książę Jerzy i książę Konstanty byli prawiewiedeńczykami, bo się tutaj wychowali. Książę Konstanty, starszy, wielki meloman, […]człowiek bardzo rozumny i wykształcony, był sympatyczniejszy od brata”. Konstantymiał poglądy zdecydowanie bardziej konserwatywne niż Jerzy, „rozchodził się z nim nierazw kierunkach”. Stanisław Koźmian przypisywał mu również większą rozwagę.Na scenę polityczną książę wkroczył dopiero po śmierci stryja Adama, gdy nowyprzywódca Hotelu Lambert książę Władysław Czartoryski powierzył mu misję do Rzymu.W dniu 5 listopada 1861 r. agent Hotelu Lambert stanął w Wiecznym Mieście,gdzie przybył na audiencję u papieża Piusa IX. Podczas rozmowy z głową Kościołakatolickiego, którą odbył dwa dni później, przedstawił sytuację na ziemiach polskich,głównie w zaborze rosyjskim, gdzie wówczas najmocniej prześladowano Polaków i walczonoz katolicyzmem. Miał przekonać Ojca Świętego do zajęcia publicznego stanowiskaw obronie Polaków, wiernych katolików. Służył temu także wręczony Piusowi IXmemoriał pt. „O wpływie wypadków aktualnych w Polsce na życie religijne tego kraju”,w którym opisał liczne przypadki zamykania kościołów przez władze carskie. Choć konkretnychdeklaracji wsparcia ze strony Ojca Świętego nie usłyszał, pozostał pod olbrzymimwpływem jego osobowości i religijności.Po wybuchu powstania styczniowego ks. Władysław wysłał go z misją do Szwecji nadwór króla Karola XV. Choć jego dwumiesięczny pobyt w tym kraju okazał się wielkąmanifestacją na rzecz Polski, to jednak nie spowodowało to zmiany polityki Sztokholmu,gdyż rząd szwedzki nie chciał ryzykować wojny z Rosją. Pomimo tego pobyt Konstantegow Szwecji został pozytywnie oceniony przez ks. Władysława i Rząd Narodowy.W sierpniu 1862 r. z polecenia ks. Władysława udał się ks. Konstanty do Belgiina kongres Ogólnego Stowarzyszenia Europejskich Katolików. Podczas swojegowystąpienia przedstawił niebezpieczeństwo ze strony Rosji dla Kościoła i cywilizacji– 136 –


książę Konstanty Marian Czartoryskieuropejskiej. Był także wielkim orędownikiem Państwa Kościelnego i suwerennej władzyOjca Świętego. Choć jego płomienna mowa zrobiła olbrzymie wrażenie na słuchaczach,którzy uchwalili adres do katolików polskich z wyrazami sympatii i gotowościąniesienia pomocy, to jednak po powrocie spotkał się z wyrzutami ze strony RząduNarodowego. Zarzucano mu, że sprawę obrony Polaków mieszał ze sprawą poparciadla Państwa Kościelnego. Spowodowało to wielki zawód ks. Konstantego, który niemógł pogodzić się z faktem, że władze polskiego powstania utrzymują bliskie relacjez włoskimi rewolucjonistami.Choć ks. Czartoryski stracił oficjalne poparcie Rządu Narodowego, wkrótce wyjechałz misją nieoficjalną do Rzymu. Pretekstem była chęć wyrażenia wdzięczności zazarządzenie modłów za Polskę. Jednocześnie chciał nakłonić papieża do interwencji narzecz zbliżenia Wiednia i Paryża. Po powrocie spotkały go kolejne pretensje ze stronyRządu Narodowego, który tym razem zarzucał mu zbyt bliskie relacje z ultramontańskimZgromadzeniem Zmartwychwstańców.Po upadku powstania ks. Konstanty osiadł na stałe w Galicji, choć i później bardzoczęsto przebywał w Wiedniu. Wraz z rozwojem galicyjskiej autonomii włączył się w pracępolityczną w kraju, gdzie szybko zdobył poważanie i uzyskał znaczne wpływy.W 1867 r. został wybrany do Sejmu Krajowego z większej własności w obwodzie tarnopolskim.W Sejmie należał do stronników Namiestnika hr. Agenora Gołuchowskiegoi na krótki czas stał się jednym z filarów jego stronnictwa. Głosował za wysłaniem delegacjido Wiednia, gdyż — jak twierdził — „nieobecny sam sobie szkodzi”. Całkowiciezgadzał się ze stanowiskiem, wyrażonym przez sprawozdawcę wniosku komisji FlorianaZiemiałkowskiego, że jeśli faktycznie grozi monarchii centralizacja, „to obowiązkiemnaszym jest iść właśnie do Wiednia i przeszkadzać, aby tam nie nastąpiła centralizacja[…], a jeżeli nie podołamy temu i nie przeszkodzimy, to przynajmniej powiemy sobie,że zrobiliśmy obowiązek, a stało się to, co Bóg chciał”. Opowiedział się także przeciwkokoncepcjom federalistycznym, lansowanym przez księcia Jerzego Czartoryskiego i Rezolucjiz 1868 r., którą nazwał „nieszczęsną”. Nadal pozostawał bliskim współpracownikiememigracji skupionej wokół Hotelu Lambert, którą wspierał finansowo.20 maja 1867 r. został mianowany przez cesarza członkiem dziedzicznym Izby Panów(w niektórych wykazach z późniejszych lat figuruje jako członek „dożywotni” izbywyższej). Ponieważ było wiadomo, że — jak pisał książę Adam Sapieha — Czartoryski„cieszył się popularnością”, ta nominacja przez niektórych została odczytana jako„manewr rządu wiedeńskiego obliczony na zjednanie konserwatystów polskich”. Zostałczłonkiem komisji adresowej. W ciągu kilku lat książę wypracował sobie bardzo mocnąi wpływową pozycję w izbie wyższej wiedeńskiego parlamentu. W 1879 r. został wybranyjej wiceprzewodniczącym i funkcję tę piastował aż do śmierci. Był też, obok ks. Sapiehy,liderem grupy polskich członków Izby Panów i niekiedy w ich imieniu zabierałgłos. Tak było choćby po głosowaniu w sprawie zmian w ordynacji wyborczej do IzbyPoselskiej w 1873 r., w którym polscy deputowani opowiedzieli się przeciwko wyborombezpośrednim. Podobnie jak Kazimierz Grocholski w Izbie Poselskiej, ks. Konstantysprzeciwił się wprowadzeniu zmian w prawie wyborczym bez zgody sejmów krajowych,– 137 –


książę Roman Czartoryskico jego zdaniem naruszało ich prawa i statuty. Podobnie nie poparł ustaw wyznaniowych,naruszających według niego prawa Kościoła katolickiego.Książę kilkakrotnie był wybierany do Delegacji do spraw Wspólnych, a w 1881 r.objął funkcję wiceprezesa delegacji wybranej do rozpatrzenia budżetu. Podczas konfliktuAustrii z Rosją na Bałkanach ks. Czartoryski opowiedział się za okupacją Bośni i Hercegowinyoraz zbrojnym wyzwoleniem Słowian południowych spod jarzma tureckiegoi rosyjskiego. „Austria powinna działać zdecydowanie — mówił — i żądać jak najszybszegowycofania wojsk rosyjskich z Bałkanów; gdyby jednak tak się nie stało, byłoby koniecznewydać stojącej w Bośni armii rozkaz «w prawo zwrot, marsz». Powinniśmy byliuderzyć w kierunku Wisły, skoro jednak tak się nie stało, skoro znajdujemy się w Bośni,powinniśmy — jeśli Rosja się nie wycofa — maszerować dalej, aż do Morza Egejskiego.Wówczas powstałoby wiele państw słowiańskich niezależnych od Rosji i utworzonychz inicjatywy Austrii. Byłby to pierwszy krok na drodze do oswobodzenia od panowaniacara — także dla narodu polskiego”. Zgodnie z zapowiedzią ks. Czartoryskiego, wówczasprzewodniczącego grupy polskiej w Delegacji do spraw Wspólnych, członkowiedelegacji z Galicji opowiedzieli się za zwiększeniem budżetu armii. Tym samym popartezostało stanowisko ministerstwa wojny, przeciw któremu występowali liberałowie.Po ustąpieniu w 1868 r. Agenora Gołuchowskiego, podobno dwukrotnie zwracanosię do księcia z propozycją objęcia stanowiska Namiestnika Galicji, lecz za każdym razemodmawiał. Natomiast nie odmówił przyjęcia z rąk cesarza, w dowód uznania za zasługidla monarchii, tytułu tajnego radcy, któremu przysługiwał tytuł „ekscelencji”. Był takżeczłonkiem Komisji Kontroli Długów i Trybunału Państwa, rozstrzygającego sporykompetencyjne między administracją a sądownictwem oraz skargi o naruszenie prawobywatelskich. Przez wiele lat zasiadał we władzach Kolei Karola Ludwika, a w 1890 r.został prezesem tej spółki.Książę Konstanty prowadził działalność społeczną i kulturalną, w Galicji i w Wiedniu.W stolicy Austrii w 1879 r. z jego inicjatywy i pod jego patronatem powstało filantropijnestowarzyszenie „Przytulisko”, które prowadziło własne schronisko dla ubogichprzedstawicieli wiedeńskiej polonii.Konstanty Marian Czartoryski zmarł jako kawaler w Wiedniu w dniu 30 października1891 r.Podolak z Poznańskiegoksiążę Roman CzartoryskiFamilia książąt Czartoryskich wydała wielu wybitnych przedstawicieli, wspaniałychpolskich patriotów. Mniej znaną postacią, lecz zasłużoną dla sprawy polskiejpod dwoma zaborami — pruskim i austriackim — jest książę Roman Czartoryski.Najpierw był posłem do Sejmu Rzeszy Niemieckiej z Poznańskiego i nawet prezesemKoła Polskiego, a następnie, po przeniesieniu się do Galicji, został wybrany do Sejmu– 138 –


książę Roman CzartoryskiKrajowego, by objąć w nim funkcję prezesa podolackiego Klubu Centrum (Środka).Czartoryski znany był ze swoich konserwatywnych poglądów. Lech Trzeciakowski zaliczago do „zdecydowanych ultramontanów”, gdyż w Sejmie Rzeszy dał się poznaćjako konsekwentny obrońca Kościoła katolickiego i zakonu jezuitów. Gdy jako posełparlamentu niemieckiego walczył z Kulturkampfem, to w Galicji skoncentrował sięna stosunkach wewnętrznych, dążąc do harmonijnego współżycia szlachty z chłopamii Polaków z Rusinami.Roman Adam August Wilhelm Czartoryski herbu Pogoń Litewska urodził się 23 listopada1839 r. w Berlinie. Spokrewniony z Hohenzollernami został jednak wychowanyw duchu narodowym polskim. Od dzieciństwa nie cieszył się dobrym zdrowiem.Uczęszczał do Gimnazjum św. Marii Magdaleny w Poznaniu, a po jego ukończeniustudiował prawo na uniwersytetach w Bonn, Berlinie i Wrocławiu, gdzie złożył egzamintzw. auskultatorski i wstąpił do pracy w sądownictwie. W czasie studiów dużo podróżował.Nawiązał też współpracę z Hotelem Lambert. W dniu 18 lipca 1861 r. był jednymz sygnatariuszy testamentu politycznego księcia Adama Czartoryskiego.Kiedy wybuchło powstanie styczniowe, zrezygnował z pracy w sądownictwie i napolecenie księcia Władysława Czartoryskiego wyjechał w charakterze emisariusza do Anglii.Choć stan zdrowia nie pozwalał mu na wzięcie udziału w walce powstańczej, nieszczędził wsparcia materialnego na zakup broni dla walczących oddziałów. W drugiejpołowie 1863 r., gdy przebywał w Górach Olbrzymich opodal czeskiej granicy, zostałaresztowany i postawiony przed sądem. Oskarżono go o zbrodnię stanu i po kilku miesiącachskazano na rok więzienia w twierdzy Ehrenbreitstein pod Koblencją. Półtorarocznypobyt w więzieniach nadwyrężył i tak słabe zdrowie ks. Czartoryskiego.W 1867 r. rozpoczyna się nowy okres w życiu ks. Czartoryskiego, który odkrywaw sobie „wrodzony popęd do spraw publicznych”. Zostaje wybrany z Poznańskiego doparlamentu niemieckiego. Gdy w tymże roku Związek Północnoniemiecki był przekształcanyz porozumienia wojskowego w państwo federalne, wraz z innymi posłamipolskimi sprzeciwił się włączeniu Księstwa Poznańskiego jako części Prus Królewskichdo tej federacji. Kiedy Reichstag przyjął nową konstytucję opracowaną i narzuconą przezOttona von Bismarcka, kanclerza Związku, w ramach protestu wraz z innymi posłamizłożył mandat poselski.Jednak w kolejnych wyborach ponownie został wybrany do Sejmu Związku Północnoniemieckiego,a po zjednoczeniu Niemiec i proklamowaniu 18 stycznia 1871 r.Cesarstwa Niemieckiego był czterokrotnie wybierany do Reichstagu Rzeszy. Podczasswojej działalności parlamentarnej pod zaborem pruskim ks. Czartoryski cieszył się dużymautorytetem. W 1877 r. został wybrany przewodniczącym Koła Polskiego w parlamencieniemieckim, liczącego wówczas 14 deputowanych. Jak pisze Andrzej Ajnenkiel,ks. Czartoryski jako mówca i polityk „znacznie mniej dynamiczny od swego poprzednika[Władysława Niegolewskiego — przyp. A. G.]” został wybrany głosami posłówfrakcji konserwatywnej, którzy stanowili większość w Kole. Gdy Koło Polskie w Berlinieoddało mu swe przewodnictwo, wszyscy uważali — pisał hr. Stanisław Tarnowski — „żelepszego prezesa nie miało, taki był rozumny, wytrawny, zręczny w postępowaniu, trafny– 139 –


książę Roman Czartoryskiw sądzeniu, stały w przekonaniu”. Z funkcji prezesa Koła Polskiego w Berlinie zrezygnowałskładając mandat do Reichstagu w 1880 r.Książę Czartoryski doprowadził do zbliżenia polskich posłów z Centrum, niemieckąpartią katolicką, z którą wspólnie zwalczano antykościelną i antykatolicką politykęOttona von Bismarcka, określaną jako Kulturkampf. Gdy Bismarck wydał rozporządzeniezakazujące osiedlania się jezuitów w Niemczech i wniósł do Reichstagu projektustawy przewidującej usunięcie Towarzystwa Jezusowego z Rzeszy, ks. Czartoryski byłjednym z inicjatorów protestu. Wraz z Henrykiem Krzyżanowskim, także reprezentującymw Kole środowisko ultramontańskie, przygotował projekt petycji w tej sprawie.Jako poseł parlamentu niemieckiego żywo interesował się sprawami krajowymi,brał czynny udział w pracach kółek rolniczych oraz Towarzystwa Rolniczego, skupiającegogłównie polskich ziemian. Wspierał też finansowo prasę polskojęzyczną, w tym ultramontański„Kurier Poznański” (był jednym z założycieli gazety) i „Gazetę Toruńską”.Już wtedy uchodził za „doskonałego obywatela”.Księcia Czartoryskiego przygoda z Podolem zaczyna się w 1873 r. Wówczas poślubiłFlorentynę Dzieduszycką, dziedziczkę Jabłonowa i Horodnicy w powiecie husiatyńskim.Choć posiadał jeszcze majątki w Poznańskiem — Sarbinowo i Przyborów — na stałezamieszkał w Jabłonowie. Stamtąd zarządzał swoimi majątkami w zaborze pruskim, prowadziłinteresy i jeszcze kilka lat dojeżdżał na sesje Sejmu Rzeszy.W latach 1880–1883 coraz bardziej angażował się w sprawy galicyjskie. Jako członekRady Powiatowej husiatyńskiej rozwinął w powiecie, jak pisze Justyn Sokulski, „gorliwądziałalność społeczno–oświatową”. Starał się o podniesienie dobrobytu włościan,pousuwał niesumiennych Żydów–arendarzy z karczem, zajmował się edukacją chłopów,a także nierzadko wspierał ich finansowo.W 1882 r. uzyskał obywatelstwo austriackie, co pozwoliło mu ubiegać się o mandatdo Sejmu Krajowego w Galicji. Posłem został wybrany z kurii większej własności w obwodzieczortkowskim (otrzymał 57 głosów) i pozostał nim aż do śmierci. W 1883 r.został wybrany do komisji konkurencyjnej, z której zrezygnował po kilku miesiącach„ze względu na stan zdrowia swego”, zaś w kolejnym roku zasiadł w komisji do sprawgospodarstwa krajowego.Najpierw został członkiem, a niebawem także prezesem podolackiego Klubu Centrum(Środka). Choć był świeżej daty Podolakiem, uznano jego duże doświadczenie parlamentarnei zaangażowanie w sprawy polskie, a także szanowano konserwatywne poglądy.Jak pisał Tarnowski, księcia Czartoryskiego szanowano za „bardzo żywe poczucieobowiązku, wielką gorliwość i wielką wytrwałość miłości ojczyny”. Jednak pogarszającysię stan zdrowia księcia nie pozwolił mu prowadzić faktycznej polityki klubu.W Sejmie głos zabierał rzadko. Zajmował pojednawcze stanowisko w sprawie ruskiej,a także upominał się o prawa Polaków mieszkających w Rzeszy. W 1886 r. „chorobązmuszony” coraz częściej opuszczał posiedzenia Sejmu, by pod koniec roku wystąpićo całkowity urlop „dla słabości”. Z choroby tej już się nie podniósł.Książę Roman Czartoryski zmarł 19 lutego 1887 r. w Jabłonowie, a pochowanyzostał w grobie rodzinnym w Sieniawie. Po jego śmierci Stanisław Starzyński napisał– 140 –


książę Witold Czartoryskiw sprawozdaniu z sesji sejmowej 1886/1887, że Roman Czartoryski to był „cenionyi zasłużony w życiu publicznym i społecznym pracownik i poważny obywatel. Kto znałbliżej tę szlachetną postać, widział jak on nigdy i nigdzie nie tylko swej osoby nie szczędził,ale ją narażał jedynie dla dobra publicznego, jak prawe i czyste były zawsze jegosłowa i czyny, ten nie może bez głębokiego w sercu żalu myśleć o Jego ubytku z pośródnaszego społeczeństwa”.Organizator ziemianksiążę Witold CzartoryskiPodolacy jako politycy konserwatywni sprzeciwiali się demokratyzacji prawa wyborczego,jednak jako działacze społeczni uważali się za przyjaciół ludu, swoją pracązdobywając jego poważanie. Jednak Witold Czartoryski zasłynął przede wszystkim jakoorganizator ziemian. Widział, jak ziemianie z pokolenia na pokolenie ubożeli i traciliziemię na rzecz chłopów i Żydów. Ubolewał, że „obszary większe i średnie coraz częściejw obce a wrogie przechodzą ręce […]. Coraz też częściej ziemia przechodzi z rąk dawnychwłaścicieli drogą parcelacji do rąk włościan; dwory rozebrane na cegłę, lasy wycięte,z ogrodów odwieczne drzewa wyrąbane”. Obraz ten, ponury dla Czartoryskiego, którycałym sercem miłował ziemię polską i chciał ratować swoją warstwę społeczną, pobudziłgo do działania. Zebrał w swoim majątku w Pełkiniach „grono ludzi dobrej woli” i z jegoinspiracji w 1906 r. zawiązało się Towarzystwo Kółek Ziemian, przekształcone późniejw Związek Ziemian, organizację samopomocy ziemiańskiej, która kontynuowała swojądziałalność w II Rzeczypospolitej.Witold Czartoryski herbu Pogoń Litewska urodził się 10 lutego 1864 r. w Weinhauspod Wiedniem. Jego ojcem był książę Jerzy Konstanty, polityk, działacz społeczny,poseł na Sejm Krajowy galicyjski i członek austriackiej Izby Panów. Młody Witoldukończył gimnazjum w Jarosławiu, gdzie zdobył maturę. Następnie dla dalszej edukacjiwyjechał do Wiednia. Najpierw przez rok „smakował” filozofii, by nakłoniony przez rodzinędo bardziej praktycznej dziedziny przez trzy kolejne lata studiować w wiedeńskiejAkademii Rolniczej.Po powrocie do kraju Czartoryski zajął się gospodarowaniem w swoich majątkach.Zarządzał kluczem Pełkinie nad Sanem, gdzie funkcjonowały tartak, cegielnia i stadninakoni, ale też był właścicielem Bielin i w Poznańskiem Konarzewa. Brał aktywny udziałw działalności społecznej i gospodarczej. Od 1903 r. był członkiem zarządu cukrowniw Przeworsku, a także prezesował spółce wodnej łańcucko–jarosławskiej. Zakładałochronki i szkoły wiejskie, prowadził fundusz emerytalny, wspierał finansowo siedemnaścieparafii rzymsko– i grekokatolickich. Piastował też funkcję wiceprezesa CentralnejOrganizacji Stowarzyszeń Rolniczych w Warszawie. W 1907 r. był rzeczoznawcą (obokWitolda Kozłowskiego) do spraw hodowli koni w Galicji przy cesarskim MinisterstwieRolnictwa. Opowiedział się wtedy za tym, aby w zachodniej Galicji „dać pierwszeństwo– 141 –


książę Witold Czartoryskikoniowi angielskiemu, we wschodniej zaś części kraju zachować przeważnie krew orientalną,dążąc stopniowo do wyprodukowania anglo–araba”.Książę był niestrudzonym organizatorem Towarzystwa Kółek Ziemian, które zostałozałożone w jego majątku w kwietniu 1906 r. Celem tego stowarzyszenia była obronawiększej własności ziemskiej i jej rozwój przez współdziałanie ziemian. Czartoryski przekonywał,że produkcja większej własności, jeśli gospodarstwo jest tylko średnio prowadzone,stoi znacznie wyżej niż produkcja włościańska. Ponadto większa własność dajekrajowi większy obrót pieniężny i większą zamożność aniżeli własność mniejsza. Natomiast„obszary dworskie dobrze prowadzone i dobrze zagospodarowane są rozsadnikamiwszelkiej wiedzy i postępu rolniczego. Są one nieocenionym przykładem dla rolnikówmniejszych, a źródłem zarobku dla tych, którzy ze swej ziemi wyżyć nie mogą”.Jego zdaniem większa własność jest dla kraju „siłą dodatnią”, ale jedynie podwarunkiem, że „właściciel większy kocha swą ziemię czynną miłością”, że odczuwagłęboko obowiązki połączone z posiadaniem ziemi. „Pod względem moralnym i narodowymsprawa ma się tak, jak pod względem ekonomicznym. Kto nie jest świadomswych obowiązków lub kto ich nie wypełnia, nie wart jest posiadać ziemi. Samwpływ dobrego katolika, Polaka, wykonującego swe obowiązki ekonomiczno–rolniczez wysiłkiem i nakładem pracy u siebie w domu, ma ogromne znaczenie dla ojczyzny”— przekonywał.Towarzystwo Kółek Ziemian składało się z kółek rozsianych po całej Galicji Wschodniej,a nad kółkami ustanowiono organ centralny — Komitet Towarzystwa Kółek Ziemian,koordynujący ich pracę i współpracujący z Akademią Rolniczą w Dublanach.W statucie Towarzystwa zapisano, że jego członkami mogą być jedynie „ziemianiezbliżeni do siebie wykształceniem, przekonaniem religijnym, narodowym i społecznym”.Pojedyncze kółka miały się składać z dziesięciu do szesnastu członków,zamieszkałych w jednej okolicy tak, aby się dobrze znali i utrzymywali ze sobą stałykontakt, a dzięki temu „mogli się wzajemnie popierać i wzajemnie nad sobą czuwać”.Zebrania w kółkach nie miały przypominać walnych zebrań, a raczej „zjazdy kilkuludzi pracy”. Zakładano, że członkowie kółek będą zbierali się w kolejnych gospodarstwachswych członków, mniej więcej raz w miesiącu. Podczas każdego takiegozebrania członkowie najpierw wizytują gospodarstwo, a następnie rozmawiają „nadurządzeniem i wynikami gospodarstwa”, aby jego właściciel miał możliwość w myślwypowiedzianych opinii i rad „zmienić to lub tamto w gospodarstwie”. Zalecanoteż, aby każde kółko raz albo dwa razy na rok organizowało dla swych członków„wycieczkę w dalsze strony, za granicę lub do innych dzielnic naszej ojczyzny, w celupraktycznego kształcenia się”.Kładziono szczególny nacisk na praktyczne kształcenie młodych ziemian i przygotowywanieich do pracy na roli. W paragrafie 2 statutu napisano, iż istnieje potrzeba„wyrobienia wśród młodzieży ziemiańskiej miłości do ziemi i do pracy na niej, jako teżzamiłowania do pracy zawodowej, ekonomicznej, narodowej i społecznej”. ZdaniemCzartoryskiego, praktyka rolnicza powinna młodzieży ziemiańskiej dać możność zdobyciawiadomości praktycznych i doświadczenia, stać się dla niej szkołą pracy i służ-– 142 –


książę Witold Czartoryskiby, w której nauczy się słuchać, rozkazywać i ponosić odpowiedzialność za swe czyny,a przede wszystkim umożliwi jej poznanie ziemi jako ojcowizny. „Tylko ten, kto jużzna tę ziemię dobrze i szczegółowo, może ją naprawdę kochać i pragnąć jej służyć” —mówił podczas odczytu wygłoszonego 28 marca 1912 r. na zebraniu ogólnym ZwiązkuZiemian.W 1906 r. książę został także wiceprezesem Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarskiegowe Lwowie, zaś w 1910 r. objął jego prezesurę. To ostatnie wyniesienie spotkałosię zresztą z krytyką Bobrzyńskiego, który odnosząc się do tego faktu, naszkicował niezbytpochlebną charakterystykę księcia. Według Namiestnika Czartoryski to „człowieknajlepszych chęci, ale bez własnego zdania, godzący się dziś na rzecz, którą nazajutrz podwpływem argumentu przeciwnego opuszczał. Nie miał politycznych ambicji, ale wysuniętydla nazwiska uległ pokusie, którą w nim podsycała ambitna siostra Wanda. Przyjąłpierwsze przodujące stanowisko, jakie mu się nasunęło, chociaż do zajęcia się na serioagendami Towarzystwa brakło mu zdolności i ochoty”. Zdaje się, że w tym przypadkuBobrzyński, politycznie zwalczający Czartoryskiego, nie miał całkowicie racji, a pisząc tesłowa kierował się własną do niego niechęcią i uprzedzeniami.Bardzo wcześnie, zapewne przez kontakty ojca, związał się politycznie z Podolakami.Już w 1895 r. zasiadł, obok Włodzimierza Kozłowskiego, Stanisława Stadnickiegoi hr. Wojciecha Dzieduszyckiego, w oddziale wschodnim Centralnego Komitetu Wyborczego.Trzy lata później został prezesem Rady Powiatowej w Jarosławiu, którą to funkcjępiastował do 1904 r.W wyborach do Sejmu Krajowego w 1908 r. Czartoryski, uważający się za rolnika,kandydował z rekomendacji Podolaków w kurii gmin wiejskich w macierzystym okręguJarosław (w tym samym, z którego w latach 1895–1907 był posłem książę Jerzy Czartoryski).Oddano na niego 182 głosy spośród 222 i w ten sposób uzyskał mandat poselski.Jak pisał Stefan Myczkowski, ziemianin biorący udział w agitacji na rzecz księcia, chłopiżyczliwie przyjęli kandydaturę Czartoryskiego, mającego między ludem „wielki mir i poważanieza swe oddanie się zupełne sprawom tego ludu, za bezwzględną sprawiedliwośćwzględem nich i za troskliwość o ich rozwój materialny i moralny”. Również w kolejnychwyborach, przeprowadzonych w 1913 r., książę został posłem z gmin wiejskichpowiatu jarosławskiego, kontynuując tradycje poselskie ojca.W dniu 10 stycznia 1912 r. książę wziął udział w spotkaniu założycielskim nowegoKlubu Centrum (Środka). Po ustąpieniu Kozłowskiego z funkcji prezesa Klubu Czartoryskizostał wybrany na jego miejsce, choć zdaniem Michała Bobrzyńskiego, Kozłowskiwciąż pozostawał „duszą stronnictwa”. W tym czasie został książę jednym z wydawców„Gazety Narodowej”, gdy ta stała się oficjalnym organem prasowym ultraprawicowegoskrzydła Podolaków.W Sejmie zasiadał w komisjach gospodarstwa krajowego i szkolnej, a w latach1913–1914 angażował się w prace komisji reformy wyborczej oraz komisji gospodarstwakrajowego, w której był zastępcą przewodniczącego.W 1910 r. książę Czartoryski był autorem wniosku wzywającego rząd, aby nie dopuściłdo importu mięsa argentyńskiego na teren monarchii, „i to choćby tylko dowóz– 143 –


książę Witold Czartoryskimiał nastąpić na próbę i z ograniczeniem na niektóre targi”. Podczas wystąpienia argumentował,że przywóz taniego mięsa argentyńskiego spowoduje obniżenie cen mięsakrajowego, co nie będzie korzystne dla galicyjskich rolników, gdyż spowoduje spadek ichprodukcji. „Wszyscy mieszkańcy Kraju naszego zainteresowani [są] w tym, aby hodowlainwentarza rogatego i świń podnosiła się w jak najszerszej mierze. Kraj nasz jest rolniczyw znacznej mierze, i właśnie hodowla jest podstawą wyżywienia ludności rolniczej,zwłaszcza mniejszej własności. Z upadkiem hodowli w ogóle zamożność całej tej ludnościrolniczej musiałaby upadać i wskutek tego nastąpiłoby w znacznej mierze zubożenieKraju i wszystkie warstwy społeczeństwa ucierpiałyby pośrednio. Na dłuższą metę uważamto za pewnik, że przy upadku hodowli zmniejszy się ilościowa produkcja, ponieważjuż dziś wiemy, jak bardzo ona jest zależną od chwilowych nawet cen mięsa” — argumentował.I dodawał: „Uważam, że ustępowanie Kraju rolniczego, jakim nasz przecieżjest stanowczo, rządowi wobec tak ważnej kwestii, byłoby grzechem zaniedbania”.Na tym samym posiedzeniu Sejmu ks. Czartoryski, jako wnioskodawca, prezentowałuchwałę odnoszącą się do ustawy o licencjonowaniu ogierów, która wyłączała spodobowiązku uzyskania licencji ogiery będące własnością prywatną i używane do własnychklaczy. Książę postulował, aby z obowiązku tego zwolnić także „coraz liczniejsze spółkiprywatne”, zajmujące się chowem i sprzedażą koni, jeśli ogiery będą przeznaczone dowłasnych klaczy tych spółek. Ponadto, wobec wielu skarg w kraju na odmowy udzielenialicencji ogierom lub ich cofnięcia, w drugiej części wniosku domagał się możliwości„odwołania się do komisji superarbitralnej, która by na koszt poszkodowanego mogłaorzec, czy pierwsza komisja słusznie odmówiła licencji”.Inny wniosek, który wówczas prezentował, zawierał żądanie skierowane do WydziałuKrajowego, aby „wziął inicjatywę w celu skutecznej obrony w drodze ustawodawczej i administracyjnejkrajowych zabytków i wykopalisk archeologicznych w tym celu, ażeby ichzakonserwowanie i trwałe posiadanie zabezpieczyć krajowi, względnie krajowym instytucjommuzealnym”. We wniosku znajdowała się także propozycja powołania, w porozumieniuz Akademią Umiejętności i konserwatorami, trwałej komisji dla spraw archeologicznych.W uzasadnieniu powiedział, że ta inicjatywa jest niezbędna, gdyż „w ostatnichczasach bardzo wiele zabytków archeologicznych, które winny zostać w zakładach i muzeachkrajowych, wychodzi w spekulacyjnych celach za granicę naszego kraju”.W ostatnich latach funkcjonowania Sejmu Krajowego ks. Czartoryski odegrał poważnąrolę w negocjowaniu kształtu reformy wyborczej. To on, będąc prezesem KlubuCentrum (Środka), w znacznej mierze odpowiada za kształt reformy, która zachowałasystem kurialny. Tłumaczył innym posłom, że nie względy stanowe, ale wzgląd nasprawę narodową nakazuje zachowanie kurii. Jego zdaniem w Galicji Wschodniej, wobecliczebnej przewagi żywiołu ruskiego, zagwarantowanie silnej pozycji Polaków byłomożliwe „tylko w drodze ustroju kurialnego, hasło zaś równego prawa głosowania niewyszłoby zaprawdę naszej sprawie narodowej na dobre”.W dniu 18 marca 1913 r. książę przemawiał jako przedstawiciel Klubu Centrum(Środka) w sprawie projektu reformy, popieranego przez blok namiestnikowski. Odczytałoficjalną deklarację Klubu, w której nie mógł zgodzić się na tak daleko idące– 144 –


książę Witold Czartoryskiustępstwa wobec Ukraińców. „Zmiany te i ustępstwa poszły tak daleko, że czynią namniemożebną zgodę na tzw. projekt większości stronnictw polskich i w myśl naszegonajgłębszego przekonania każą nam temu projektowi, jako zgubnemu narodowo i społecznie,być stanowczo przeciwnymi”. W swoim wystąpieniu zwrócił uwagę, że projektten „przewiduje mandaty ruskie, dla których nie ma żadnego uzasadnienia faktycznego.A mianowicie w kurii wielkiej własności nie należy się Rusinom żaden mandat, a tworzysię jeden; w miastach należałoby się im wedle średniej cyfry ludności i podatkówdwa mandaty, a tworzy się 8, z małej i średniej własności należałoby się im wobec 58mandatów polskich około 43 ruskich, a tworzy się 49”. Przedstawił też inne „narodowewątpliwości i obawy” posłów Klubu Centrum (Środka), a także oczekiwania zmian projektu,które „mają za sobą najzupełniejszą słuszność”. Oświadczył wreszcie, że ponieważto są sprawy „pierwszorzędnego znaczenia”, jego stronnictwo „od żadnego z nich nieodstąpi” i pozostanie w opozycji do projektu, dopóki nie będą do niego wprowadzone.Jak wiemy, projekt przygotowany „za plecami” Podolaków upadł.W kolejnej sesji Sejmu, już w 1914 r. przedłożono projekt „kompromisowy”, którypo negocjacjach w Wiedniu Podolacy zdecydowali się poprzeć, nie bez poważnychwątpliwości i wewnętrznych sporów. Czartoryski stwierdził wówczas w imieniu KlubuCentrum (Środka), że warstwa ziemiańska widzi reformę wyborczą za „potrzebną i konieczną”,gdyż dostrzega rozwój sił narodowych, który sama zawsze starała się popierać.„Znaczenie miast w życiu kulturalnym i gospodarczym wzrosło wybitnie, a zatem słusznąjest rzeczą, aby wzrosła także liczba posłów miejskich. Oświata i stan gospodarstwana wsi podniosły się znamienicie, co znowu winno znaleźć wyraz w rozszerzeniu prawobywatelskich szerokich rzesz włościańskich. Nadto dotychczasowa ordynacja zupełnienie uwzględniała tego, że we wschodniej części kraju, szczególnie na wsi, żyją obok siebiedwie narodowości, a wobec tego, że w każdym okręgu był tylko jeden mandat dla obu,walka wyborcza stawała się coraz gwałtowniejsza i mniejszości narodowe nie były zabezpieczone”— mówił. Jeszcze zanim projekt „kompromisowy” został przez Sejm przyjęty,jakby dla zachęty i pozyskania dla swej polityki, cesarz w dniu 13 listopada 1913 r. mianowałksięcia dziedzicznym członkiem austriackiej Izby Panów.Po wybuchu I wojny światowej ks. Czartoryski kontynuował swoje zaangażowaniew sprawy publiczne. Był jednym z organizatorów, obok Tadeusza Cieńskiego, hr. LeonaPinińskiego oraz czołowych polityków endeckich, Centralnego Komitetu Narodowego,który miał być głosem społeczeństwa polskiego. Książę wszedł do prezydium Komitetu,a następnie zaangażował się w działalność Naczelnego Komitetu Narodowego. Jednakpo rozwiązaniu Legionu Wschodniego, gdy oskarżano endecję i Podolaków o zdradęi „zniszczenie polskiego wojska”, Czartoryski wraz z innymi działaczami solidarnie złożyłrezygnację z działalności w NKN.Ponownie jego gwiazda zabłysła w 1917 r., kiedy jako lider konserwatystówwschodniogalicyjskich uczestniczył 15 sierpnia 1917 r. w Lozannie w konferencji założycielskiejKomitetu Narodowego Polskiego. Komitet, którego siedzibą został Paryż,dążył do odbudowania państwa polskiego dzięki poparciu państw Ententy. Do jegobieżących celów należało reprezentowanie interesów polskich na arenie międzynaro-– 145 –


Julian Czerkawskidowej, opieka nad Polakami na Zachodzie, a także patronat polityczny nad ArmiąPolską we Francji. W 1918 r. książę nawiązał współpracę z Radą Regencyjną KrólestwaPolskiego, urzędującą w Warszawie, a ta wyznaczyła go Komisarzem dla Galicji.Został oficjalnym przedstawicielem rządu premiera Józefa Świerzyńskiego. W tej roliCzartoryski 1 listopada przybył do Krakowa, aby skłonić Komisję Likwidacyjną dopodporządkowania się Radzie Regencyjnej i oficjalnie przejąć władzę. Jednak jego rozmowyzakończyły się fiaskiem. Usłyszał wówczas od Wincentego Witosa, że „rządypanów się skończyły”.W odzyskaniu przez Polskę niepodległości, wobec nasilenia się nastrojów radykalnychw społeczeństwie, Czartoryski opowiedział się za dalszą współpracą Podolakówz endecją, ale też postulował porozumienie ze stańczykami. W 1922 r. został wybranyw województwie lwowskim senatorem z listy Chrześcijańskiego Związku Jedności Narodoweji zasiadł w Klubie Chrześcijańsko–Narodowym. Pracował w komisjach oświatyi kultury. Mandat piastował do 1927 r. Ponownie mandat senatora uzyskał w maju1930 r., tym razem jako zastępca senatora w województwie wołyńskim. Jednak nie zdążyłnawet złożyć ślubowania wobec rozwiązania parlamentu przed upływem kadencjiz dniem 30 sierpnia.W II Rzeczypospolitej kontynuował działalność społeczną. Był m.in. działaczemTowarzystwa Szkół Ludowych, a także prezesem Wyższych Kursów Ziemiańskich weLwowie. Uczestniczył w pracach Akcji Katolickiej i Sodalicji Mariańskiej.W czasie II wojny światowej książę Witold Czartoryski przebywał w majątku Pełkinie,który opuścił w 1944 r., by zamieszkać u syna Stanisława w Makowie Podhalańskim.Tam też zmarł 4 września 1945 r. i został pochowany na miejscowym cmentarzu.Ideowy uczeń HelclaJulian CzerkawskiW polityce zdarzają się marzyciele, ludzie ideowi i uczciwi, szczerzy patrioci, którzyz poświęceniem działają dla dobra publicznego. Do takich ludzi należał lekarz JulianCzerkawski, galicyjski polityk doby autonomicznej. Słynął z tego, iż zawsze mówił prawdę,a demaskując fałsz i kuglarstwo w polityce starał się „odważnie otwierać oczy obałamuconemuDemosowi”. Jego konserwatywne poglądy ukształtowały się pod wpływemwielogodzinnych rozmów z jednym z pacjentów, którym okazał się Antoni ZygmuntHelcel, wybitny uczony i myśliciel polityczny, prekursor galicyjskiej polityki autonomiczneji konserwatywnej. W austriackiej Radzie Państwa Czerkawski należał do gronaPodolaków, ale blisko współpracował też z konserwatystami krakowskimi, z którymimiał liczne powiązania towarzyskie.Julian Czerkawski, o którego dzieciństwie prawie nic nie wiemy, pochodził z rodzinyszlacheckiej pieczętującej się herbem Jelita. Był doktorem medycyny. Ponadtoodznaczał się szerokim wykształceniem humanistycznym i filozoficznym, a także „od-– 146 –


Julian Czerkawskicieniem poetycznego polotu myśli i dążeń”. W młodości dużo podróżował. Szczególnieupodobał sobie Czarnogórę, gdzie pewien czas przebywał.Z Antonim Zygmuntem Helclem zetknął się Czerkawski w latach 60., u schyłkużycia autora Aforyzmów o prawdziwym i fałszywym konserwatyzmie. Przywołany zostałdo łoża chorego Helcla jako lekarz. „Młody lekarz — wspomina Koźmian — przystąpiłdo pacjenta z uczuciem uszanowania dla licznych jego zasług na polu naukowymi politycznym. Niebawem zawiązał się między lekarzem i chorym stosunek już nie tylkoprzyjaźni osobistej, ale obcowania umysłowego, podziału myśli, dążeń, a nawet w wieluwzględach zasad. Helcel zawdzięczał Czerkawskiemu ulgę, młody lekarz wyniósł odłoża chorego zasób doświadczeń politycznych, przetrawionych przekonań moralnychi filozoficznych, gotowość i wielki zapał do wyświęcania prawdy”. Gdy zaczynał leczyćHelcla, uważał się za demokratę, kiedy chował do grobu swego mistrza, był już zagorzałymkonserwatystą.Nie był to jedyny przykład ulegania ideowym wpływom Helcla. Jak pisze WiesławKozub–Ciembroniewicz, Helcel „nie działał sam, obok niego albo z jego inspiracji występowaliinni” i w tym kontekście wymienia czołowych polityków galicyjskich, którzy realizowalijego program, w tym przede wszystkim hr. Agenora Gołuchowskiego i hr. AdamaPotockiego, z którym na początku swojej kariery politycznej związał się dr Czerkawski.Czerkawski włączył się w sprawy publiczne na początku lat 70. i poświęcił im kolejnepiętnaście lat swojego życia. Zamieszkał we Lwowie i z tym miastem ściśle sięzwiązał. W latach 1871–1879 był radnym stołecznego Lwowa. Do Sejmu Krajowego niekandydował, gdyż był przekonany, że dla dobra galicyjskiego społeczeństwa, do któregoserdecznie był przywiązany, można zrobić najwięcej w parlamencie wiedeńskim.Po raz pierwszy Czerkawski został wybrany do Izby Poselskiej austriackiej RadyPaństwa w 1873 r., w okręgu lwowskim, z kurii gmin miejskich. Mówiono, że mandatw stolicy Galicji zawdzięczał niezwykle wpływowemu redaktorowi „Gazety Narodowej”Janowi Dobrzańskiemu, jednak bardzo szybko ich drogi zaczęły się rozchodzić. Czerkawskiusamodzielniał się, aż wreszcie całkowicie wyrwał się ze szponów tej uciążliwejprotekcji. Choć Koźmian nazwał go „lwowskim stańczykiem”, zapewne przez wcześniejszekontakty z panami krakowskimi, ideowo i politycznie ten uczeń Helcla coraz bardziejzbliżał się do obozu konserwatystów wschodniogalicyjskich. Nie dotrwał do końcakadencji. W grudniu 1877 r. złożył mandat.Ponownie Czerkawski sięgnął po mandat do parlamentu wiedeńskiego w 1879 r.w okręgu Żółkiew–Rawa–Sokal, tym razem wystawiony przez Podolaków w kurii wielkiejwłasności. Jego wybór — pisał Koźmian — stał się prawdziwym wydarzeniem politycznymi „świetnym dowodem zacności, rozumu politycznego i patriotyzmu naszejszlachty”. W Kole Polskim z czasem stał się jednym z najważniejszych, obok TomaszaHorodyskiego, współpracowników i zaufanych doradców prezesa Kazimierza Grocholskiego.Był też w bliskich relacjach z Leonem Bilińskim, który uważał go za niezwyklepoczciwego człowieka.Jak była już o tym mowa, po Helclu Czerkawski „odziedziczył” wrażliwość polityczną,gorący patriotyzm połączony z legalizmem, ale przede wszystkim poglądy konserwa-– 147 –


hr. Karol Dzieduszyckitywne, które — zdaniem autora Starodawnych prawa polskiego pomników — są rękojmiąporządku społecznego opartego na prawie natury, gwarancją ładu i rządów prawa.Podobnie jak jego mistrz Czerkawski obawiał się ideologii liberalnej i demokratycznej,które niszczą podstawy zbudowanego na tradycji społeczeństwa. On, człowiek wielkiejduchowej wrażliwości, liberalizm utożsamiał z ateizmem i politycznym centralizmem.Dlatego jako deputowany dr Czerkawski walczył z centralizmem wiedeńskim i zabiegało poszerzenie galicyjskiej autonomii. Ze względu na dużą wiedzę, pracowitość i głębiępodejścia do spraw publicznych uważany był za jednego z wybitniejszych polskich parlamentarzystówtamtych czasów.Czerkawski dostrzegał rolę szlachty, ale też był otwarty na współpracę z innymiżywiołami w kraju, także z masami ludowymi, o ile te — czego oczekiwał właśnie Helcel— wyrzekną się radykalizmu i rewolucji. W swojej mowie przedwyborczej w Brzeżanachz grudnia 1878 r. zwracał uwagę, że szlachta to „szczątki drogocenne narodu i narodowościpolskiej, rozsiane wśród mas ludowych, socjalnie psutych, na punkcie narodowymniedojrzałych”. Podkreślał, że „ofiarność ziemian była i jest zawsze wielką”. Mówiąc zaśo masach ludowych, stwierdził, że „i wartość tego żywiołu cenić umiemy”.Czerkawski miał bystry rozum i bardzo sympatyczną naturę. Określano go jako miłegoi inteligentnego marzyciela, dążącego zawsze do rzeczy szlachetnych i wzniosłych.Uważany był za świetnego mówcę parlamentarnego, pełnego polotu i bardzo zajmującego,który zawsze mówi z przekonaniem. Niektóre jego mowy polityczne, kandydackiei poselskie, zostały opublikowane. Jako publicysta używał pseudonimu „Jeliteńko”, nawiązującegodo jego herbu.Po śmierci Grocholskiego Czerkawski usunął się zupełnie z życia publicznego i działalnościpolitycznej. Osiadł w Dziedziłowie, swojej dziedzicznej wsi, gdzie spędził ostatnielata swojego życia. W tym czasie zajmował się pracą na roli, kolekcjonowaniem dziełsztuki i broni, a także oświatą ludową okolicznej ludności wiejskiej.Julian Czerkawski zmarł 5 września 1911 r. w Dziedziłowie — jak zauważa AntoniKnot — „w zupełnym zapomnieniu”.Ochotnik meksykańskihr. Karol DzieduszyckiNiekiedy historie Podolaków bywały niezwykłe, stawali się uczestnikami i świadkamiwydarzeń, które decydowały o losach państw, narodów i cesarzy. Zanim hr. KarolDzieduszycki zaangażował się w sprawy Galicji Wschodniej i został wybrany do SejmuKrajowego, w wieku 18 lat zaciągnął się do Cesarskiego Meksykańskiego Korpusu Austriackichi Belgijskich Ochotników i przeszedł cały szlak bojowy tego korpusu w wojniedomowej w Meksyku. Dzielnie walczył za sprawę Maksymiliana I Habsburga, za cocesarz Meksyku uhonorował go Medalem Zasługi. Przepełniony ideałami młody polskikatolik i konserwatysta, służący w pułku ułanów, stał wiernie przy cesarzu nawet wów-– 148 –


hr. Karol Dzieduszyckiczas, gdy brata Franciszka Józefa I opuścili niemal wszyscy stronnicy. Przeżył trzymiesięczneoblężenie miasta Querétaro, zamienionego przez cesarza w ostatnią twierdzę,a po jej kapitulacji mógł być świadkiem rozstrzelania Maksymiliana I przez republikanóww dniu 19 czerwca 1867 r.Karol Dzieduszycki urodził się 7 listopada 1847 r. we Lwowie w rodzinie ziemiańskiej.Uczęszczał najpierw do prowadzonej przez jezuitów szkoły w Tarnopolu, a następniezostał wysłany przez rodziców do Theresianum, ekskluzywnej szkoły w Wiedniukształcącej młodzież szlachecką, która miała go przygotować do służby administracyjnejw Galicji, a może nawet w samym Wiedniu. Jednak młody Dzieduszycki wybrał innądrogę. Postanowił gospodarować w rodzinnym majątku w Siechowie, w powiecie stryjskimi podjął studia w Akademii Rolniczej w Dublanach.Jako osiemnastolatek odpowiedział pozytywnie na ogłoszenia informujące o rekrutacjido ochotniczego korpusu, mającego walczyć z przeciwnikami młodego cesarstwameksykańskiego. Zaciągnął się do pułku ułanów, składającego się z pięciu szwadronów,w którym obok innych ochotników–Polaków z dobrych, szlacheckich rodzin galicyjskich,znaleźli się byli uczestnicy powstania styczniowego, którzy po jego klęsce schronilisię na terytorium monarchii habsburskiej i chcieli uniknąć ekstradycji do Rosji.Należy przypomnieć, że historia Maksymiliana I Habsburga jako cesarza Meksykuma swój początek w 1863 r. i jest ściśle związana z cesarzem Napoleonem III, którychciał stworzyć na kontynencie amerykańskim powiązaną z Francją silną monarchię,jako przeciwwagę dla protestanckich i republikańskich Stanów Zjednoczonych.A wysuwając na cesarza Meksyku brata Franciszka Józefa I, miał nadzieję pozyskaćprzychylność Austrii dla włoskiej polityki, jaką wówczas Francja prowadziła. Cesarzaustriacki przystał na tę propozycję, gdyż chciał „zająć” swego brata, marzącego o jakieśkoronie dla siebie.Aby plany te mogły się urzeczywistnić, najpierw Meksyk musiał zostać uwolniony„z anarchii i barbarzyństwa”, a zatem spod władzy republikanów Benito Juareza,który jako prezydent prowadził politykę wymierzoną w Kościół katolicki i posiadaczyziemskich. W tym celu wysłano do Meksyku Francuski Korpus Interwencyjny, który7 czerwca wkroczył do stolicy, a niebawem opanował większość kraju. Powołanewkrótce przez Francuzów Zgromadzenie Notabli, zdominowane przez meksykańskichkonserwatystów, 10 lipca proklamowało powstanie Cesarstwa Meksyku. Jego koronęofiarowano arcyksięciu austriackiemu Maksymilianowi Habsburgowi, ten zaś „po namyśle”propozycję przyjął. Niemniej negocjacje w kwestii objęcia tronu trwały kilkamiesięcy, a zostały zwieńczone podpisaniem przez arcyksięcia 10 kwietnia 1864 r. tzw.Konwencji Miramar. Przyszły cesarz zobowiązał się m.in. cofnąć reformy nacjonalizującemajątki, przywrócić uprzywilejowaną pozycję Kościołowi katolickiemu i ustanowićkatolicyzm religią panującą. Natomiast w zamian za dalsze wsparcie ze strony armiifrancuskiej deklarował nadanie szerokich przywilejów gospodarczych francuskim firmom,a także spłatę zadłużenia Meksyku wobec Francji. 29 maja arcyksiążę przybył doVeracruz wraz ze swoją małżonką Szarlottą, córką króla Belgii, a 12 czerwca cesarskapara uroczyście wjechała do stolicy.– 149 –


hr. Karol DzieduszyckiWobec toczącej się wojny domowej, narastających sporów cesarza z dowództwemFrancuskiego Korpusu Interwencyjnego, a także polityki władz amerykańskich, uzbrajającychoddziały Juareza, nie życząc sobie u południowych granic swego państwa silnej,katolickiej monarchii, cesarz przystąpił do tworzenia narodowej armii cesarskiej, a takżeogłosił — przy biernej postawie brata, cesarza Franciszka Józefa I — nabór do formacjiochotniczych. W ciągu trzech miesięcy udało się zwerbować 8,5 tys. żołnierzy–ochotników,którzy weszli w skład Cesarskiego Meksykańskiego Korpusu Austriackich i BelgijskichOchotników. Do ochotników „austriackich” byli także zaliczani polscy ochotnicyz Galicji, których zaciągnęło się kilkuset, w tym młody Dzieduszycki. Korpus przybył doMeksyku w kilku grupach na przełomie lat 1864–1865, a jego pierwsze oddziały zostaływłączone do walki już w styczniu 1865 r.Dzieduszycki znalazł się w Meksyku w grudniu 1864 r., wraz z pierwszymi oddziałamikorpusu. Jego pułk operował we wschodniej części kraju, skutecznie zwalczającrepublikańską partyzantkę, a także biorąc udział w starciach z regularną armiąpowstańczą. Gdy po ewakuacji Francuskiego Korpusu Interwencyjnego w połowie1866 r. cesarstwo zaczęło przegrywać kolejne bitwy i chylić się ku upadkowi, formacjeochotnicze zostały rozwiązane. Ich członkowie mogli odpłynąć do domu lubwstąpić do regularnej armii cesarskiej. Mimo niepewnej przyszłości Dzieduszyckiwybrał to drugie rozwiązanie i tym sposobem, otrzymawszy szlify oficerskie, znalazłsię u boku cesarza. Kolejne walki doprowadziły go do Querétaro, ostatniego punktuoporu oddziałów cesarskich, a po ich kapitulacji w maju 1867 r. trafił do niewoli. Niewiemy, czy był świadkiem rozstrzelania niezłomnego cesarza Maksymiliana I w dniu19 czerwca 1867 r., który zginął, gdyż nie chciał opuścić przybranej ojczyzny. Jednakpo kilku tygodniach Polak wraz z innymi cudzoziemcami został zwolniony z niewolii wrócił do kraju.W Galicji Dzieduszycki zajął się gospodarowaniem w rodzinnym majątku oraz zainteresowałstosunkami politycznymi i narodowościowymi Galicji Wschodniej. Jako gospodarzzasłynął z hodowli koni i organizacji wystaw rolniczych. Zachęcał włościan premiamigotówkowymi do wprowadzania nowoczesnych rozwiązań w gospodarce rolnej.Jak pisał Marian Tyrowicz, Dzieduszycki „opiekował się szczerze chłopami bez różnicywyznania i narodowości”.Wszedł do służby publicznej obejmując prezesurę Rady Powiatowej w Stryju. Dałsię poznać jako opiekun powiatu stryjskiego pod względem ekonomicznym. Dbał szczególnieo naprawę i budowę nowych dróg w powiecie, a także ufundował kaplice rzymskokatolickiew Siechowie i Chromohorbie. W czasie wylewów Stryju i pożarów nierzadkokierował akcjami ratunkowymi.Uchodził za znawcę spraw ruskich i stosunków wzajemnych między obydwomanarodami. Pozostawał w bliskich stosunkach z metropolitą unickim ks. bp. AndrzejemSzeptyckim, a także z wieloma ruskimi chłopami. Zdaniem Tyrowicza, „cieszył się wielkimzaufaniem tej ludności [ruskiej — przyp. A. G.] nawet wtedy, gdy powiat stryjskiulegał gwałtownej radykalizacji elementu ruskiego”. Jednak przez ukraińskie żywioły politycznebył zwalczany, gdyż w powiecie stryjskim rywalizował politycznie z Rusinami.– 150 –


hr. Karol DzieduszyckiW 1895 r. został wybrany do Sejmu z kurii gmin wiejskich w okręgu Stryj. Jednakobjęcie przez niego mandatu opóźniło się, gdyż wpłynął do Sejmu ze strony Rusinów obszernyprotest wyborczy przeciwko jego wyborowi. Gdy już znalazł się w Sejmie, skarżyłsię na nieuczciwą walkę polityczną ze strony niektórych przedstawicieli kleru ruskiego.„Przykro mi to w tej Wysokiej Izbie poruszyć, właśnie te sposoby i sposobiki, jakich sięchwytano przy agitacji ze strony kleru ruskiego, jak również inteligencji, która może dalekojest od tego, by dobro tego ludu miała rzeczywiście na oku. Ludzie bowiem, którzyostatecznie chleb krajowy jedzą […], a których uważam za funkcjonariuszy krajowych,bo mogą występować dla dobra sprawy krajowej nie jako obywatele, ale jako kapłani, ciludzie nadużywali często ambony, zaszczytów i wszystkich honorów” — mówił.W Sejmie Dzieduszycki zasiadał w komisji szkolnej, następnie został wybranydo komisji podatkowej, a w komisji petycyjnej regularnie piastował funkcję zastępcyprzewodniczącego.Nie był wybitnym mówcą, ale kilkakrotnie zabierał głos w sprawach szkolnych,w tym poparł petycję gminy Horodenko w sprawie budowy nowej szkoły, a także petycjęnauczycieli szkół ludowych z 12 miejscowości wschodniej Galicji, upominającychsię o podniesienie płac nauczycielskich. Był także przeciwny, aby urzędnicy bezduszniekarali tych włościan, którzy z przyczyn od siebie niezależnych nie mogą posłać dzieci doszkoły. W debacie zwrócił uwagę na „ubóstwo naszego ludu”, które „nieraz stoi na przeszkodzieposłaniu dzieci do szkół”, a także na „rozciągłość terytorialną niektórych gmin”,szczególnie w terenach górskich, gdzie w zimę „drogi silnymi zaspami są zawalone tak,że są przez dłuższy czas nie do przebycia”. Uważał, że kary powinny być nakładane tylkona rodziców nieposyłających dzieci do szkoły „bez słusznego powodu”.Poparł włączenie gminy Skole wieś do gminy Skole miasteczko, przy czym zaznaczył,że tylko „zasiedzieli Żydzi bronią się od tego połączenia z obawy, by wskutek tegonie przeszli pod jarzmo katolików”. Gdy sprawa się przeciągała, wyjaśnił, że połączeniusprzeciwia się „kilku macherów, którzy mają wielkie znaczenie, a którzy ponieśli prywatnąszkodę materialną”. Chodziło o Żydów szmuglujących mięso ze wsi Skole dowspomnianego miasteczka, które musiało uiszczać podatek konsumpcyjny od mięsa.„Nie chciałem odsłaniać kurtyny miejscowych stosunków — mówił Dzieduszycki — alemuszę powiedzieć, że są to czysto prywatne żydowskie interesy”.Podczas debaty w 1899 r. nad projektem ustawy budowlanej dla gmin wiejskichi pomniejszych miasteczek sprzeciwił się, aby nałożyć na wszystkich chłopów bezwzględnyobowiązek budowy kominów z cegły. „W takich stosunkach, gdzie trudno na koniulub mule przewieźć materiał niezbędny do pożywienia, trudno żądać od górala, abyon przewoził cegły na wybudowanie komina” — twierdził. Wniósł poprawkę mówiącą,że „w szczególnych uwzględnienia godnych wypadkach, na wniosek zwierzchnościgminnej, może Wydział powiatowy uwolnić pojedyncze budowy chat wiejskich od tegoobowiązku”.Ponadto Dzieduszycki m.in. wniósł o zapomogę z funduszy krajowych w kwocie5 tys. zł dla mieszkańców Dzieduszyc Wielkich, które strawił straszliwy pożar, niszczącw przeciągu kilku godzin 68 gospodarstw, a także „jak najgoręcej polecił do łaskawego– 151 –


hr. Wojciech Dzieduszyckiuwzględnienia” petycję gminy Tuchola o udzielenie subwencji na regulację rzeki Opor,celem ochrony gminy „przed nieuniknionym zatopieniem i zabraniem całej gminy”przez rzekę. Dzieduszycki zaznaczył w dyskusji, że „gmina Tuchola jest biedna; własnymiśrodkami nie jest w możliwości ratować się”. Ostatni raz głos w Sejmie Krajowymzabrał w 1901 r. podczas rozprawy budżetowej. Zgłosił wówczas potrzebę subwencji nabudowę siedziby Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” w powiecie stryjskim. „Uważamdziałalność sokolni stryjskiej za bardzo dodatnią i skonstatować muszę, że tam garnie sięmłodzież ze wszystkich warstw społecznych” — przekonywał do swego wniosku.Pod koniec kadencji Dzieduszycki, indywidualista i „niespokojny duch”, związałsię na krótko politycznie z Aleksandrem Dworskim, ale bardzo szybko wraz z kilkomainnymi posłami opuścił szeregi „skoncentrowanej demokracji”. Jak pisał WilhelmFeldman, tych co odeszli, w tym Karola Dzieduszyckiego, „konserwatyści przytulilido swego łona, próbowali im dawać mandaty”. Chodzi o poparcie w zbliżających sięwyborach do Sejmu Krajowego w 1900 r. i do Izby Poselskiej Rady Państwa w kolejnymroku. Dzieduszycki zdecydował się kandydować do Rady Państwa i zdobył mandatz kurii gmin wiejskich w okręgu Stryj–Żydaczów–Drohobycz. Brał żywy udziałw pracach Koła Polskiego w Wiedniu, „choć życie wielkomiejskie nie odpowiadało jegotemperamentowi i podkopywało zdrowie”. Członkiem parlamentu wiedeńskiego był ażdo swej śmierci.Hrabia Karol Dzieduszycki, który w 1898 r. otrzymał od cesarza Franciszka Józefa IAustriacko–Cesarski Order Leopolda, zmarł 14 listopada 1902 r. w Siechowie. Zostałpochowany na tamtejszym cmentarzu obok kaplicy cmentarnej, którą sam ufundował.W nekrologu opublikowanym w „Czasie” napisano, iż był „wzorem prawego i zacnegoczłowieka, znakomitego obywatela ziemianina”. Ponieważ brał gorliwy udział w życiupublicznym Galicji, a także ze względu na „rzadkie przymioty jego serca i duszy, szanowanogo i ceniono w powiecie i w szerokich kręgach kraju”.Ateńczyk podolskihr. Wojciech DzieduszyckiJedną z barwniejszych postaci polityki galicyjskiej przełomu XIX i XX w. był hr.Wojciech Dzieduszycki, wybitny przywódca i zarazem bardzo wpływowy ideolog konserwatywnejpartii podolskiej. Przez wiele lat był jedną czołową postacią życia politycznegoGalicji i Austro–Węgier. Jak pisał Michał Bobrzyński w swych pamiętnikach,Dzieduszycki „górował szerokim ujęciem sprawy polskiej i patriotyzmem dalekim odpartykularyzmu podolskiego nad całym swoim otoczeniem politycznym i kierunek swójmu nadawał”. Uważany za wielkiego oryginała i człowieka zacnego, zasłynął jako inicjatori przywódca poselskiego Klubu Ateńczyków, który otrzymał nazwę od jego książkiAteny. Zresztą już współcześni nadali Dzieduszyckiemu przydomek „Ateńczyka podolskiego”,ze względu na jego olbrzymią fascynację filozofią grecką i — szerzej — kulturą– 152 –


hr. Wojciech Dzieduszyckiantyczną. „W ogóle tkwi w tym szlachcicu dużo ech greckich. Musiał sam nie na żartyprzejąć się ateńską kulturą, skoro Podolaków zamienił w Ateńczyków” — pisał o DzieduszyckimStanisław Rossowski w swych Wizerunkach sejmowych.Wojciech Dzieduszycki urodził się w Jezupolu koło Stanisławowa 13 lipca 1848 r.w rodzinie należącej do elity galicyjskiego ziemiaństwa. Od młodości nie lubił zabaww wojnę i nie przepadał za jazdą wierzchem, wolał czytać książki i podróżować. Oddanyna naukę do wiedeńskiego Theresianum w 1867 r. zdał maturę i rozpoczął studiana Uniwersytecie Wiedeńskim. Studiował prawo i filozofię. Podczas studiów kierowałpolską organizacją studencką „Ognisko”. W 1871 r. otrzymał stopień doktora filozofii,a rok później mógł się poszczycić dyplomem z prawa.Miał bardzo szerokie zainteresowania naukowe i literackie, a przy tym wyśmienitąpamięć, dzięki czemu mógł pochwalić się wiedzą na bardzo wiele tematów. „Był takwszechstronnym, jak nim w ogóle być potrafi umysł ludzki” — czytamy w „GazecieLwowskiej” z 1909 r. Tak po latach wspominał Dzieduszyckiego jego osobisty sekretarzBernard Szarlitt: „Erudycja jego była wprost nieporównana. Nie istniała literalnie dziedzinawiedzy ludzkiej, która by mu była obcą, w szczególności zaś opanował filozofięi literaturę światową. Umiał z pamięci cytować klasyków łacińskich i greckich, Szekspirai Moliera, Goethego i Schillera, nie mówiąc, oczywiście, o poetach ojczystych. Byłponadto zapalonym miłośnikiem, a zarazem wielkim znawcą malarstwa”. Znał wielejęzyków. „Po kilkakrotnych pobytach w Grecji — pisał Ryszard Sadaj — rozmiłowanyw ruinach starej Hellady, starogreckim władał niemal tak dobrze jak polskim”.Choć politykę uważał za „ostatnią ladacznicę”, zajął się nią z obywatelskiego obowiązku,by bronić rodzinnej ziemi, polskiego stanu posiadania w Galicji i głosić konserwatywne,a nawet — jak klasyfikował go Michał Jaskólski — tradycjonalistycznepoglądy. Karierę publiczną rozpoczął w 1874 r. zasiadając w Radzie Powiatowej w Stanisławowie,a także w Radzie Powiatowej w Tłumaczu. W latach 1874–1877 był członkiemWydziału Powiatowego w Tłumaczu. Od 1876 r. aż do śmierci piastował mandatposła na Sejm Krajowy w Galicji. Regularnie wybierano go z kurii wielkiej posiadłościw obwodzie stanisławowskim. Uważany był za człowieka ideowego i uczciwego. Samzresztą mówił, że głosuje za „swoimi zasadami”, zatem zgodnie ze swoimi poglądami,a nie partykularnym interesem.W pierwszych latach swego posłowania Dzieduszycki pełnił obowiązki sekretarzasejmowego. Od 1877 r. zasiadał w komisji szkolnej, jednak dopiero w 1901 r. objąłw niej funkcję zastępcy przewodniczącego. W 1880 r. został wybrany do komisji gminnej,w 1893 r. zostając zastępcą przewodniczącego tej komisji, a w kolejnym roku jejprzewodniczącym. W 1897 r. został przewodniczącym komisji dla reformy wyborczej.Ponadto był członkiem komisji budżetowej w 1881 r. i adresowej od grudnia 1897 r.W 1898 r. wszedł w skład deputacji na jubileusz 50–lecia panowania cesarza.W Sejmie Krajowym i wiedeńskiej Radzie Państwa Dzieduszycki często zabierał głos,nierzadko w sprawach o znaczeniu zasadniczym. Populizmem gardził, ale był świetnymmówcą. Jego mowy parlamentarne, przeważnie wygłaszane bez kartki, były konsekwentnei niezwykle błyskotliwe. Nieubłaganie gromiły wrogów na lewicy i jednały mu zwo-– 153 –


hr. Wojciech Dzieduszyckilenników na prawicy. W swoich przemowach był przenikliwy, odważny, ale i ostrożny. Jakwspominał Rossowski, gotów był w każdej chwili i „bez namysłu” stanąć na trybunie, „bypalnąć mowę, która w kozi róg zapędzi przeciwników, pełną wzniosłych idei, olśniewającąsubtelną ironią, lub płomiennym zapałem. Bo — dodać należy — jest to prawdziwymówca z Bożej łaski. Jego postaci brak ujmującego wdzięku, jego głosowi melodyjności,a jednak potęgą myśli i słowa porywa on i zapala słuchaczy, jak niewielu z jego kolegów”.W 1879 r. związany ze stańczykami Stanisław Koźmian napisał, że Dzieduszycki „mówidobrze, zawsze jasno i logicznie, czasem bardzo żywo i wymownie […]. W dyskusji tęgi,ma temperament żywy, gorącą krew, ale doskonale umie trzymać się na wodzy i z wielkimtaktem wymija wszystko, co by mogło spowodować zamieszanie i wybuch. […] przytym jest śmiały, nie waha się wziąć inicjatywy, gdzie jej kto inny nie bierze, pierwszy iśćw ogień, otworzyć najtrudniejszą, najdrażliwszą dyskusję”. Dzieduszycki był uważany zajednego z lepszych mówców parlamentarnych we Lwowie i Wiedniu.W debatach sejmowych chociaż był filozofem, nie uchylał się od problematyki ekonomicznej.W 1877 r. podczas dyskusji nad projektem budżetu krajowego opowiedziałsię za uczciwymi kredytami. Był zdania, że skoro Polacy nie mają zbyt dużych oszczędności,muszą sięgać po kredyty, a „brak kredytu jest ubóstwem” w kraju. „Nie jest tokredytem — wyjaśniał — jeśli trzeba płacić lichwiarskie procenty, ale kredyt jest wtedy,jeżeli się otrzymuje pewną sumę za procent taki, jaki ona przynieść może, tak aby pracabyła zapłaconą, to jest, jeżeli czysty zysk, który się otrzymuje, wystarcza na zapłaceniepożyczonego kapitału”. Był także przekonany, że aby rozbudowywać infrastrukturę drogowąi kolejową, rozwijać szkolnictwo, a także unowocześniać rolnictwo, niezbędne sąinwestycje, a dla nich pieniądze. Dlatego był zwolennikiem zwiększenia podatków nacele krajowe. Mówił: „Jeżeli się uchwala podatki na zapłacenie długów państwowych[…], jeżeli się uchwala podatki państwowe, które wcale nie zostają w kraju, to tymbardziej należy uchwalać dodatki, które służą właśnie na organizację kraju, bo tylko tepodatki, które tu uchwalamy, mogą być produktywnie użyte, a to w tym celu, aby byłylepsze drogi, lepsze szkoły, a kto wie, czy nie lepszy kredyt”.W 1878 r. popierał zmianę ordynacji wyborczej w kierunku wzmocnienia reprezentacjidużych miast. Był przekonany, że duże miasta „mogą przysłać nam posłówz polskim charakterem, którzy mogą stanowić materiał nader użyteczny, i znakomitesiły robocze Sejmu”. Nie był jednak przekonany, czy taki sam pozytywny efekt da powiększenieliczby posłów z miast mniejszych, a to ze względu na silną w nich pozycjęmniejszości narodowych. Zarazem wyszedł z postulatem, aby akademia i politechnikanie wysyłały do Sejmu swoich rektorów, którzy co roku się zmieniają, „lecz żeby stanowiłyosobne ciała wyborcze, mające prawo wysyłać ze swego grona nauczycielskiegoposłów sześcioletnich”. „Każdy bowiem przyzna, że nie zawsze którykolwiek rektor jestwykwalifikowany na posła, tudzież, że poseł rektor, zasiadający w izbie przez czas jednejtylko sesji, nie wiele, pomimo najszczerszych nawet chęci zdziałać może, albowiem jużsamo zorientowanie się w sprawach, poznanie ich przebiegu i rozwoju, zabiera wieleczasu, nie pozwala takiemu posłowi działać tak, jak działa każdy poseł z tokiem i istotąspraw należycie obznajomiony” — mówił.– 154 –


hr. Wojciech DzieduszyckiBył przeciwny „reformom radykalnym” w ustroju autonomicznym. W 1881 r. wyraziłprzekonanie, że „znajdujemy się w okresie przechodnim” i że „rzucone ziarna dopierokiełkują, obiecując może plan lepszy”. Przy tym dostrzegał duży postęp w rozwojukraju i uspokojeniu społecznym. Jego zdaniem najlepiej przysłużyły się do tego radypowiatowe, które „nie dają społeczeństwa rozkładać” i których działalność sprawiła, że„wzrosło zaufanie ciemnej i nieoświeconej ludności dla starszych braci w narodzie”. „Jeżelijaka jest użyteczna działalność rad powiatowych — mówił — to opiera się ona główniena tej osobistej styczności, na bezpośrednim spotkaniu się tych, którzy poświęcili sięzupełnie z zaparciem się siebie bez najmniejszej ambicji i jakiejkolwiek myśli osobistej,a tylko dla pomnożenia dobra powiatu, a zabrali się do tego dzieła tak, jak się zabraćmogli i powinni, poznając każdą wieś, każde sioło i przysiołek każdy, każdą osobistość,na której budować można, poświęcając każdą chwilę życia stworzeniu sieci wpływówmoralnych, obejmujących cały powiat. I w ten sposób ugruntowano w niektórych powiatachharmonię społeczną, której nic już zachwiać nie zdoła”.Hrabia z Jezupola, uważający siebie za „lubownika oświaty ludowej”, wielokrotniezabierał głos w sprawach szkolnych. W 1883 r. wyraził przekonanie, że kryzys w oświacienie wynika z braku funduszów i sił nauczycielskich, lecz z faktu, że jest „chybione urządzenieszkolnictwa naszego”. Zauważał, że „czym bardziej rozwinięta dzisiejsza szkołaludowa, tym mniej odpowiada istotnym potrzebom ludu naszego”. Poparł rozróżnienieszkoły ludowej wiejskiej, w której dziecko zdobywa podstawową wiedzę, od szkoły miejskiej,której zadaniem jest przygotować do gimnazjum. Przekonywał, że dziecko wiejskie„ma mniej rozbudzony umysł, nie posiada rozmaitych wiadomości […] i nie mogłobywcale jeszcze korzystać z lekcji, które są zbyt elementarne dla jego miejskiego rówieśnika”.Był przeświadczony, że podstawy wiedzy rolniczej wystarczą, by zostać zamożnymgospodarzem i swoistym „arystokratą pośród sioła”. Dlatego opowiedział się za tworzeniemszkół wydziałowych rolniczych, do których miała trafiać młodzież wiejska wprostze szkół ludowych. Dzięki takim szkołom poziom ludu zacznie się „powoli ale stateczniepodnosić”, a młodzież kmieca nie tylko będzie zdobywać przygotowanie do pracy naroli, nie tylko wyrośnie na „ludzi użytecznych dla siebie i drugich”, ale także stanie się„piękna i dobra w starogreckim tego słowa znaczeniu”.W tymże roku złożył wniosek o przyznanie sumy na restaurację cerkwi w Haliczui na przechowywanie starożytności znalezionych w okolicy Halicza. Przemawiającza swoim wnioskiem, stwierdził, że „należy pomniki wykopane ochraniać od zagładyi przyjąć je na rzecz kraju i że należy dla rzeczy ruchomych znalezionych na ziemi halickiejzałożyć muzeum na miejscu”. Zaproponował także zorganizowanie na koszt krajuzjazdu historyków, którzy postarają się zbadać i wyjaśnić, „jakie były stosunki cywilizacjina Rusi z cywilizacją zachodnią, jakie były stosunki cerkwi do dawnej Rzeczypospoliteji możnych rodów ruskich do cerkwi wschodniej”. Jego zdaniem, czasy I Rzeczypospolitej„są to czasy pełne chwały i potęgi, że unie zawarte były konieczną łącznością bratnichszczepów i za zgodą trzech narodów, że to była przeszłość dobra i że jest podstawątradycji narodowej”. Ale zdawał sobie sprawę, że są tacy historycy, którzy w tamtychczasach widzą tylko ucisk społeczny i religijny. I ubolewał nad tym, że przedstawiciele– 155 –


hr. Wojciech Dzieduszyckitych dwóch prądów nie rozmawiają ze sobą, że pisarze piszący po rusku umyślnie zamykająoczy na wszystko, „co było świetne, piękne i szczęśliwe w epoce Jagiellonów, bodajczy nie chcą usunąć umyślnie wszelkie wino pokrzepiające, a z umysłu karmić siebiei publiczność swoją samą tylko żółcią”. Przestrzegał zarazem, że jeśli my sami „połączeniadwóch cywilizacji, które istniały na przestrzeni Rusi, nie zechcemy zbadać”, to zrobiąto za nas uczeni rosyjscy, którzy później mogą „przez kosztowne publikacje fałszywiepoinformować Europę o tym, co u nas było, a kto wie, czy i nas samych w błąd niewprowadzą”.Coroczne debaty budżetowe często były pretekstem do dłuższych, polityczno–programowychwypowiedzi Dzieduszyckiego. Podczas debaty nad projektem budżetu krajowegona 1890 r. zabrał głos o stanie galicyjskiej służby zdrowia i problemach ze środkamina oświatę. Stwierdził, że „kraj nasz jest dzisiaj w takim położeniu, iż chorobyepidemiczne i eudemiczne najgroźniej grasują w całych okolicach. […] Są powiaty całe,w których oftalmia powszechna, są miasta, z których podobnie, jak w Wetlance, albo pogniazdach zarazy w Mezopotamii, rozchodzą się miazmaty na całą Galicję, a kraj nie masposobu i środków zapobieżenia złemu”. Zauważył, że po wsiach chorzy z koniecznościmuszą się obywać bez pomocy lekarskiej. „Wiemy — mówił — że byłaby to rzecz bardzopiękna, gdyby mogły powstawać w kraju naszym instytucje, które są elementarnejpotrzeby w cywilizowanym świecie, szpitali dziesięć razy tyle, ile jest teraz — wszędziepomoc lekarska. Wiemy z pewnością, że tym potrzebom zadość uczynić nie możemy”.Omawiając politykę oświatową, zwrócił uwagę, że posłowie robią dla szkół to, co w ichmocy, „ale także ściskać się musimy boleśnie, gdy się zabierzemy do tej roboty okołoszkół”. Powiedział dalej: „Tego roku dlatego, że musimy szczędzić każdy grosz, okazałosię, że nie możemy przyznać funduszowi szkolnemu pieniędzy na skromne zakupienieksiążki dla szkół niedzielnych, dla szkół powtarzania, książki bardzo dobrej użytecznej,której drugi tom ukazał się i której drugi tom zakupiony przez kraj nie będzie”.W 1892 r. przy okazji debaty nad projektem budżetu na kolejny rok poruszył kwestięstosunków polsko–ruskich. Nie godził się z opinią niektórych Rusinów, że skoronie należy do ich narodu, nie może bronić spraw ruskich i zabiegać o dobro ruskiegoludu. Mocno skrytykował słowa jednego z posłów ruskich, który stwierdził, że ten Polak,który się miesza do spraw publicznych ludu ruskiego, „popełnia zbrodnię zgwałconejnarodowości”. „Pamiętajcie — zwrócił się do swoich oponentów — że dla człowieka,który od dzieciństwa wyrósł przy odgłosie cerkiewnych dzwonów i dumki ruskiej, dlaczłowieka, dla którego obyczaj i mowa ruska są rzeczą drogą, którego wszystkie tradycjei wspomnienia historyczne łączą się z tą ziemią świętą, dla człowieka, którego myślkrąży ciągle około dobra tego ludu, który pragnie, aby się ten kraj i ten lud dźwignęły,nie tracąc swojej właściwości, swojej poezji i tradycji, że dla człowieka tego jest naderbolesnym pogwałceniem jego uczuć najświętszych, jeśli mu powiedzą: Jeśli się troszczyszo lud ruski, jeśli dbasz o rozwój jego języka, mieszasz się nie do swoich rzeczy! Jesteś tuobcym, masz tu siedzieć jako kolonista…”. Wysuwającym takie argumenty Rusinomzarzucił, że nie chcą budować wspólnie, tylko chcą „społeczeństwo rozłamać na dwoje”.Zadeklarował, że nie będzie „uwzględniać krzyków” i „mimo zaczepek” wytrwa w swoim– 156 –


hr. Wojciech Dzieduszyckidziałaniu, „mającym na celu rozwój narodu ruskiego wspólnie z rozwojem innych narodówkraj ten zamieszkujących”.Dzieduszycki często bronił średnich i dużych właścicieli ziemskich. W 1895 r. opowiedziałsię przeciwko „parcelacjom zgubnym i niszczącym”, a za „parcelacjami rozumnymi”.Wyraził przekonanie, że parcelacja dóbr ziemskich powinna mieć miejsce jedyniewówczas, „o ile korzystnie wpłynąć może na interesy rolnicze i społeczne kraju naszego”.Stwierdził, że własność większa wykonuje pewne obowiązki, będące „zaszczytnymbrzemieniem”, gdyż ma za sobą dziejowe tradycje, świadomość zasady, że „szlachectwozobowiązuje”, a także kieruje się myślą chrześcijańską, mówiącą, że „mienie nakładaobowiązki”. Zauważył jednak, że „takie obowiązki nakłada i spełniać może mienie, jeślijest realne, a nie pozorne tylko, taki obowiązek nakłada to mienie, które może i rzeczywiścierozrządza dostatecznymi funduszami”. Tymczasem własność ziemska znajduje sięw położeniu, które wymaga nie przymusowej parcelacji, tylko „dzieła jakiegoś ratunku”.Ten wschodniogalicyjski konserwatysta żywo interesował się sprawami ustrojowymii zabiegał o umocnienie pozycji Sejmu Krajowego, „ażeby ten Sejm jeszcze więcej otrzymałatrybucji”, aby posłowie swoimi decyzjami „mogli naprawdę zadość uczynić potrzebomspołeczeństwa”. „Sejm ten jest nam drogi — mówił w 1905 r. — jako wyraz jedynysamodzielności naszej narodowej i narodowej opinii, jest nam drogi, jako przybytek,w którym żyje tradycja wielkiego wspólnego pożycia dwóch narodów, jest nam drogi jakomiejsce, w którym nieskrępowani, choć w nie dość skutecznej mierze, możemy nasze wypowiadaćzdania, dawać dowody naszej dojrzałości politycznej, naszej pracy skutecznej,a porządnej około dobra publicznego”. I dodawał: „Sejm ten tak nam drogi, powinienbyć wyrazem społeczeństwa, wyrazem opinii wszystkich warstw myślących i czujących,wyrazem sił, które się w tym społeczeństwie wzajemnie równoważą i powinny tworzyćharmonię dążącą do dobra powszechnego”. Ponieważ jednak uważał, że warstwy niższenie dojrzały jeszcze do udziału w polityce i nie zagwarantują „dobra powszechnego”, byłprzeciwny likwidacji kurii i wprowadzeniu głosowania powszechnego. Obawiał się, żeudział warstw niższych w wyborach doprowadzi do „bezwzględnego zmajoryzowania klaswyżej opodatkowanych i wykształconych”, a ich obecność w Sejmie spowoduje, że będzieon „całkiem niezdolnym do wykonywania z powagą swoich wielkich zadań”.Po raz pierwszy został wybrany do austriackiej Rady Państwa w 1879 r. z większejwłasności w okręgu Stanisławów–Bohorodczany–Tłumacz–Buczacz. W okręgu tymzdobył mandat także w 1885 r., ale dwa lata później zrzekł się go. W wyborach 1891 r.powrócił do Izby Poselskiej, gdzie następnie pozostawał aż do swej śmierci, choć w elekcji1907 r. kandydował po raz pierwszy w innym okręgu: Sambor–Gródek Jagielloński.Miał duże ambicje i możliwości, szybko zdobył wpływy. Początkowo w 1880 r.stanął na czele własnej grupy — Ateńczyków, by w 1889 r. zostać liderem KlubuAutonomistów.Jako człowiek religijny w parlamencie wiedeńskim zawsze był skłonny do współpracyz niemieckimi klerykałami. W 1900 r. został wiceprezesem Koła Polskiego, a pośmierci Apolinarego Jaworskiego w 1904 r. objął funkcję prezesa Koła. Stał się wtedyfaktycznym kierownikiem polityki polskiej w Wiedniu. Jako przywódca polityczny był– 157 –


hr. Wojciech Dzieduszyckidoskonałym taktykiem. Mówiono o nim, że jest marzycielem, a jednak bardzo realnympolitykiem. Wiedział, kiedy należy stawiać wnioski i umiał ich skutecznie bronić.Po strajkach rolnych w 1902 r. wygłosił w Izbie Poselskiej bardzo znaczącą mowę,w której demaskował działania socjalistów, polemizując gorąco z Ignacym Daszyńskim.Opisał bezwzględne metody socjalistycznej agitacji, bałamucenia chłopów, a opornymchłopom narzucania strajku siłą, wskazał na rozniecaną nienawiść Rusinów do ziemian––Polaków. „To nie Rusini byli — mówił — nie ruski lud, który od dzieciństwa megoza mój lud uważam i aż do śmierci za mój lud na równi z ludem polskim uważać będę,to nie był ruski lud, pełen cnót i wytrwałości, który w najcięższych historycznych przejściachzamieszkiwał szerokie niziny i wytrwał, pozostając stale przy swoich obyczajach,swoim języku, swojej wierze, to nie był ruski lud, który wspólnie i pod przewodem królówz jagiellońskiego rodu żył z Polakami […] i pod przewodem szlachty obu szczepówprzelewał krew i bronił kultury europejskiej przed tatarskim i tureckim naporem, któryjeszcze i teraz w innych miejscach za swoją wiarę cicho cierpi i w obronie kościoła stajez Polakami do wspólnej obrony”.Jego zdaniem strajkom rolnym i rozpalonej nienawiści między narodami winni są„szaleni studenci”, którym brakuje wiedzy, i „źle poinformowani nauczyciele”, a także„kilku polityków, którzy z powodu wykolejonego życia chwytają się najskrajniejszychśrodków”, ci ruscy posłowie, którzy niekiedy działają „wbrew swemu sumieniu i swemuprzekonaniu”. Zauważał bowiem, że „ci rozszalali Rusini są tylko narzędziem w rękuwielu zręcznych ludzi, a tymi zręcznymi ludźmi, którzy całą sprawę prowadzili, są właśniepanowie nazywający się socjalnymi demokratami”. Jednocześnie zaapelował do Daszyńskiego:„nie wolno zbrodniczą ręką odciągać ludu od pracy i ogłupiać go bajkami,a potem podniecony i wzburzony rzucać w przepaść nędzy”. To wówczas w lewicowejprasie pojawiło się określenie: „krwawy hrabia Wojciech”.W latach 1905–1906 wystąpił w Izbie Poselskiej w imieniu Koła Polskiego z mowamiw sprawie reformy wyborczej, które „wywołały wielkie wrażenie” na słuchaczach.Opowiadał się konsekwentnie przeciwko wyborom powszechnym, uważał je bowiem zaniebezpieczny „skok w ciemność”. Przestrzegał przed reformą, która odwraca „stosunkido góry nogami”, gdyż w państwie, „które nie jest zupełnie dojrzałym na takie rzeczy,mogą z tego powodu wytworzyć się stosunki zbliżone do anarchii i rewolucji”. Obawiałsię, że powszechne prawo wyborcze doprowadzi do osłabienia wpływów Kościoła katolickiegow państwie, gdyż wejdą do parlamentu w większej liczbie „żywioły wrogo doKościoła usposobione”. Uznał, że jeśli wysuwany przez socjalistów postulat wyborów powszechnychzostanie urzeczywistniony, to — aby przetrwać politycznie — będą musielipodnieść inne punkty swego programu i domagać się uznania religii za rzecz prywatną,a zatem zażądają rozdziału Kościoła od państwa, albo też zaczną „propagować wielkąmyśl pokojową” i dążyć do rozbrojenia monarchii pod hasłem walki z militaryzmem.Uważał, że „powszechne prawo głosowania nie może być wprowadzone według jednegoszablonu, lecz musi być zastosowane do potrzeb i interesów poszczególnych krajów”.Wyraził przekonanie, że „izba wybrana na podstawie powszechnego prawa głosowania,albo raczej na podstawie powszechnej nierównej krzywdy wyborczej, w żadnym– 158 –


hr. Wojciech Dzieduszyckiprzypadku nie będzie przystępna dla autonomii”. Dlatego domagał się, aby reformęwyborczą przeprowadzić wraz z reformą konstytucyjną, gwarantującą większą autonomięposzczególnym krajom koronnym. Mówił w 1905 r.: „Im szersze będą podstawyRady Państwa, im więcej posłów, wybranych na zasadzie powszechnego głosowania wejdziedo parlamentu, tym większą musi stać się autonomia krajów […] W rozszerzonejautonomii leży bezpieczeństwo narodowości i narodów Austrii, w niej tkwi środek kutemu, ażeby parlament spełniał swe powinności”. Uważał, że „parlament powinien zajmowaćsię tylko owymi sprawami, które w rzeczywistości tworzą tylko najogólniejszezarysy”, a kompetencje sejmów powinny zostać rozszerzone. „Od dawna już daje sięuczuć potrzeba — mówił w 1905 r. — aby administracja, statuty gminne danego krajuregulowane były przez Sejm. Także sprawy, odnoszące się do ustawodawstwa cywilnegoi sądownictwa, należy zupełnie słusznie powierzyć Sejmom, a w parlamencie centralnymtworzyć się powinien niejako szkielet, ogólne ramy, oraz finansowa podstawa tego, abySejmy mogły sprostać swym obowiązkom”.Projekt wysunięty przez rząd potępił jako „pozbawiony wszelkich zasad” i „krzyczącebezprawie, jako uprzywilejowanie narodu niemieckiego”. Wskazywał na nierównyrozdział mandatów. „Obecna reforma wyborcza — mówił w 1906 r. — woła wprostdo ludów nieniemieckich: jesteście niższymi, jesteście półobywatelami państwa. Jeślisię porówna liczbę narodów nieniemieckich w Austrii z liczbą Niemców, to widzisię, że Niemcy są dwa razy wyżej stawiani, niż narody nieniemieckie, chociaż narodynieniemieckie tak samo, jak Niemcy, pełnią powinność wojskową i krew przelewają”.Uważał, że proponowana reforma w odniesieniu do liczby mandatów krzywdzi przedewszystkim Galicję. Obawiał się także, że jej konsekwencją będzie wzrost sporów międzynarodami. „Niebezpieczeństwem tym jest jeszcze straszniejsze rozgorzenie sporu narodowościowego,przez co wcale poważne szczepy ludowe mogłyby zostać przyciśnięte domuru, a słowo o gwałcie mogłoby się stać rzeczywistością”. A jeśli robotnicy chcą szerzejuczestniczyć w życiu politycznym monarchii, to można liczbę mandatów V kurii znaczniepomnożyć, „może aż do połowy wszystkich mandatów, ale żeby równocześnie i innymludziom umożliwiono dostęp do parlamentu i zapewniono miejsce w izbie takim,którym brakuje talentu demagogicznego”. „Możnaby obok rolniczych, przemysłowychi handlowych związków utworzyć może i związek robotników, któryby w tym swoimcharakterze wysyłał reprezentantów do izby. W ten sposób możnaby wybrać izbę ludową,któryby z jednej strony zasadzała się na powszechnym prawie wyborczym, z drugiejzaś strony miała rękojmię trwałości” — mówił w 1905 r.2 czerwca 1907 r. Dzieduszycki został ministrem dla Galicji, składając prezesuręKoła Polskiego. Podał się do dymisji już 3 marca 1908 r. na znak protestu, że premierMax von Beck bez jego wiedzy udzielił koncesji Rusinom. Powrócił wtedy do aktywnejdziałalności w Kole Polskim, obejmując funkcję wiceprezesa, którą sprawował już dośmierci.W listopadzie 1898 r. cesarz mianował go tajnym radcą dworu z tytułem ekscelencji,ale jak pisał Aleksander Piskor: „Dzieduszycki nie odznaczał się lojalnością «stańczyków»krakowskich. Z urodzenia należał przecież do owych «żubrów podolskich»,– 159 –


hr. Wojciech Dzieduszyckiktórzy zawsze się czuli udzielnymi książętami i o Habsburgach wyrażali się z pewnąrezerwą. Z najgłębszego przekonania ostro i bezlitośnie krytykował politykę monarchiioraz «najjaśniejszego pana»”. Czynił to głównie wtedy, gdy w polityce austriackiej interesPolaków był zagrożony, lub gdy dostrzegał, że monarchia przez swój zbytni liberalizmzmierza do katastrofy.Choć z wykształcenia był filozofem i prawnikiem, z natury był poetą i myślicielem,a także historykiem sztuki. Jak pisał o nim Koźmian: „Z upodobań swoich i wykształceniaraczej literat, pisarz, niż człowiek polityczny. O sztukach albo o estetyce będzie zawszemówił z większą przyjemnością, niż o podatkach lub administracji”. Od 1894 r. wykładałfilozofię i estetykę na Uniwersytecie Lwowskim. Jak pisze Sadaj, przywołując opiniepamiętnikarskie, wykłady Dzieduszyckiego „cieszyły się dużym powodzeniem u studentów”.Zajmował się też twórczością literacką. Najbardziej znane współczesnym jegoksiążki to: powieść historyczna Bohdan Chmielnicki (1873), Ateny (1878), Studia estetyczne(1878–1890) i Listy ze wsi (1889–1890). Swoje poglądy filozoficzne zaprezentowałw rozprawach: Roztrząsania filozoficzne o podstawach pewności ludzkiej (1893), O wiedzyludzkiej (1895) i Rzecz o uczuciach ludzkich (1902). Książkami ważnymi z politycznegopunktu widzenia były: Przesilenie parlamentaryzmu (1900) i Dokąd nam iść wypada?(1910), w których pokazał się jako intelektualna twierdza konserwatystów galicyjskich,ideowy obrońca „okopów Świętej Trójcy”, a także krytyk parlamentaryzmu i demokracji.W Przesileniu parlamentaryzmu po raz kolejny bezwzględnie skrytykował wyboryparlamentarne, które „odbywają się pod naciskiem rządu, albo pod terroryzmem demagogów,przyrzekających tłumom to, czego dotrzymać nie mogą i nawet nie myślą; w jednymi drugim wypadku przekupstwo naiwnie jawne albo misternie ukryte, rozstrzygao głosowaniu”. Zauważył, że opinia publiczna „traci na wszelkim znaczeniu, zagłuszanapowodzią oszczerstw i podżegań do nienawiści albo pustych deklaracji, których są pełnedzienniki i coraz bardziej tumultarne zgromadzenia ludowe”. Dlatego też „żadna izbaniższa nie jest zgromadzeniem najświatlejszych w narodzie; coraz po sejmach więcej pustychkomediantów, śmiałych nieuków, prostych krzykaczy; coraz niższy bywa poziomich obrad”. Posłowie myślą więcej o swoim mandacie niż o dobru publicznym.Wyraził przekonanie, że przy wyborach powszechnych, gdzie ma miejsce rozdrobnieniesił politycznych, nie ma mowy o stałości rządów. „Dla jednych posłów jest polemdo popisu obalenie jakiegokolwiek rządu, z jakiejkolwiek przyczyny; drudzy marząo tym tylko, jakby się dostać do rządowych wpływów, zostać samym ministrem, alboco najmniej przyjaciela osadzić na ministerialnym krześle”. Dlatego bardzo często rządypowstają i upadają z przyczyn niezasadniczych. „Rozstrzygają o tym niejednokrotniezakulisowe intrygi, pozbawione wszelkiej moralnej wartości i nienajzdolniejsi do rządzenia,tylko najbezwzględniejsi intryganci, a częstokroć bardzo niscy ludzie obejmują rządyi dzierżą te rządy przez czas coraz krótszy, aby drugim podobnym do siebie ustąpić”.Według niego narody nie wiedzą o tym, jakie naprawdę ręce kierują ich losami. „Rządzisię społeczeństwem — pisał — jakby manekinami — wyborcami i wybranymi kierujątajne kluby, nimi prywatne frakcje, najczęściej nasycane potajemnie przez wielkich kapitalistów,wyzyskujących politykę dla swoich celów albo dla swoich nienawiści”.– 160 –


hr. Wojciech DzieduszyckiW pracy tej daje także pewne konkretne propozycje naprawy stosunków politycznychi uzdrowienia parlamentaryzmu. Opowiedział się za „listą opiewającą na wieleimion” i wyborami proporcjonalnymi. Uważał, że tym sposobem można zagwarantować„reprezentację wszystkich opinii politycznych”. „Mianowicie uczeni i literaci za takąformą wyborów przemawiają w słusznej nadziei, że wejdą tym sposobem do izby ludziewielce wykształceni, dla których dzisiejsza agitacja wyborcza pośród tłumów, jest wysocewstrętną” — pisał. Uważał także, że sposobem na mniejsze rozdrobnienie sił politycznychw parlamencie jest stworzenie systemu promującego większe siły polityczne:„większość izby powinna być zatem względnie większa od większości wyborców, którzyjej mandaty nadali”. Tylko tym sposobem zostanie zagwarantowana trwała większośćparlamentarna, która wyłoni stabilny rząd. „Działać skutecznie i zbawiennie może rządkonstytucyjny wtedy tylko, gdy się opiera na stanowczej w izbie i trwałej większości”.Przyznawał także, że bliski jest mu pomysł wyborów pośrednich przez rady gminne,powiatowe czy prowincjonalne. Parlament centralny „nie jaśniałby może oratorskimipopisami, ale składałby się z ludzi poważnych i praktycznych”. Sądził jednak, że dotakich rozwiązań droga jeszcze daleka. „Demokracja powinna kiedyś uznać, że tylkomocą takich urządzeń potrafi pogodzić wolność ze stałym porządkiem i politycznymrozumem, ale zanim się to stanie, bardzo wiele musi upłynąć wody, a nawet stosunkimiędzynarodowe głębokiej będą musiały ulec zmianie” — konkludował.Dzieduszycki był także wielkim orędownikiem wskrzeszenia „idei jagiellońskiej”w oparciu o dom Habsburgów. Koncepcję tę po raz pierwszy wysunął w 1884 r., a późniejwielokrotnie do niej wracał, wskazując na podobieństwa istniejące między państwemHabsburgów a Rzecząpospolitą Jagiellonów. W Listach ze wsi tak pisał: „Austriadzisiejsza jest na to, aby różne narody nauczyły się żyć wspólnie, a jednak w zgodzie; jestna to, aby nauczyła ludzkość narodowej tolerancji, […] misja dziejowa Austrii zgadzasię zupełnie z częścią misji dziejowej Polski. Wszak państwo Jagiellonów było także państwem,w którym różne narody różnej wiary i różnej cywilizacji łączyły się na to, abybronić wzajemnej godności ludzkiej”. Jak zauważa Krzysztof Daszyk, „właśnie Habsburgówchciał Dzieduszycki uczynić łącznikiem wszystkich narodowości środkowej Europy— łącznikiem zapewniającym tym narodowościom bezpieczeństwo na zewnątrz i zarazemmożliwość autonomicznego rozwoju wewnątrz monarchii”.Swoje konserwatywne poglądy wyraził także w książce pt. Dokąd nam iść wypada?,w której krytykował tendencje liberalne i demokratyczne epoki, a także socjalizm.Jego zdaniem, każde wybory do parlamentu są „gatunkiem małej katastrofy społecznej”,która zaczyna się w trakcie kampanii wyborczej. „Na kilka już tygodni przed wyboramibierze wszystkich gorączka; zamiast do pracy spieszą na wiece. Oprócz tego namiętnośćpolityczna, w zwykłym czasie uśpiona i zapomniana, budzi się w najspokojniejszymnawet człowieku; przyjaciel przyjaciela wrogiem bywa, powietrze zaciemnia się odobelg i oszczerstw”. Gdyby jeszcze wybierano najlepszych kandydatów. Ale wybierani sąprzeważnie ludzie marnej kondycji moralnej i umysłowej, którzy spraw państwowychnie rozumieją, a swoje głosowania uzależniają od tego, czy rząd uczyni zadość ich partykularnyminteresom. Sens swojej pracy poselskiej upatrują w ciągłej walce. „Zgody– 161 –


Michał Garapichżaden poseł nie chce, z kłótni żyje, wie że się stanie bohaterem, kiedy przeciwnikówhańbić będzie, bez pamięci, najbardziej karczemnymi słowy” — pisze Dzieduszycki i takkonkluduje: „Póki świat światem, demokracja nie umiała nigdy z godnością i rozumemrządzić wielkim, scentralizowanym państwem”.Hrabia z Jezupola uważał, że demokracja i parlamentaryzm prowadzą nieubłaganie do„kataklizmu okropnego, którym będzie zwycięstwo socjalizmu”. A socjalizm oznacza odebraniewłasności, zniszczenie religii i rodziny, a wreszcie i samego państwa. Wszystko to podprzykrywką pięknych frazesów o szczęśliwości, równości i wolności. „Wszelki socjalizm —pisał Dzieduszycki — jest przynętą, którą się tłumy łowi, na demagogów wędkę. Demagogpokazuje tłumom bogactwa majętnych, jako łup i porywa rzeszę do boju, w którym samdla siebie chce zdobyć panowanie”. Jakże trafnie przewidywał konsekwencje zwycięstwa socjalizmu.Jak zauważył Marian Zdziechowski o Dzieduszyckim: „W pismach swoich z nadzwyczajną,intuicyjną bystrością i nieraz jakby w proroczym jasnowidztwie przedstawił stanświata obecny i przyszły. Dlatego pisma jego powinien znać każdy myślący Polak”.Hrabia Wojciech Dzieduszycki zmarł 23 marca 1909 r. We wspomnieniu pośmiertnymtak o nim pisał młody wówczas polityk endecki, Stanisław Stroński: „Dzisiejszepokolenie otoczy czcią imię Wojciecha Dzieduszyckiego za to, że surowe i zimne warunkitwardych doświadczeń politycznych umiał pogodzić z niewygasłymi prawami sercapolskiego, za to, że w skarłowaciałe działania i pojęcia lat największego zwątpienia niósłżywe tchnienie minionej wielkości, za to, że w tej duszy dochowało się poprzez największespustoszenie to, co ją uczyniło wielką: nieuleczalna polskość”. Bo w swoim patriotyzmiehrabia Wojciech był na wskroś polski.Obrońca świętej własnościMichał GarapichWśród Podolaków było wielu zainteresowanych sprawami gospodarczymi, mającychw tym względzie wykrystalizowane poglądy i niewątpliwe kompetencje. Jednymz konserwatystów wschodniogalicyjskich, który zabiegał o niskie podatki i bronił prawawłasności był Michał Garapich, poseł na Sejm Krajowy i do Rady Państwa. Niezwykleprzywiązany do zasady, że „własność jest uświęcona”, obawiał się, że w naddunajskiejmonarchii słowa te staną się tylko frazesem. Szczególnie stanowczo sprzeciwił się planowanemuprzez rząd w Wiedniu podniesieniu podatku spadkowego. „Jeżeli podatekspadkowy jest niebezpieczny wszędzie i w każdym kraju dla własności, to tym bardziejjest on niebezpieczny w naszym kraju i w naszych stosunkach tu, gdzie własność […]musi być głównie w nieruchomościach, a przy tym ta własność jest bardzo często w wysokimstopniu obdłużoną, a zapłata w tych stosunkach wysokiego podatku spadkowegoto już nie jest tylko obciążenie spadku, to jest wycięcie żywego mięsa z żywego organizmu.I tu nie o błahostkę nam chodzi, tu chodzi nam o naszą egzystencję, o naszezagrody, o drogie nam ogniska!” — grzmiał z trybuny sejmowej.– 162 –


Michał GarapichMichał Garapich de Sichelburg urodził się w 1850 r. w rodzinie ziemiańskiej,mieszkającej we wschodniej Galicji. Był właścicielem majątku Cebrów w powiecietarnopolskim.W 1897 r. został wybrany do Izby Poselskiej z kurii większej własności ziemskiejw okręgu: Tarnopol–Zbaraż–Skałat–Trembowla, wystawiony i popierany przez Podolaków.Ponownie uzyskał mandat poselski w dziesiątej kadencji Rady Państwa (lata1901–1907) w tym samym okręgu. Do śmierci Apolinarego Jaworskiego, prezesa KołaPolskiego w Wiedniu, był jednym z jego najbliższych współpracowników. Ignacy Daszyński,oczywiście wrogo usposobiony do konserwatystów, przykleił mu łatkę „komparsaszlacheckiego”.W parlamencie austriackim Garapich wystąpił w imieniu Koła Polskiego, przy okazjidebaty nad traktatem z Niemcami, z propozycją obniżenia cła na żelazo. Zwracałuwagę, że wysokie cła na żelazo mają istotny wpływ na produkcję przemysłową i rolniczą,a zatem także przyczyniają się do podnoszenia cen za sprzęt rolniczy.Mandat posła na Sejm Krajowy, uzyskiwany z kurii większej własności w obwodzietarnopolskim, piastował w latach 1901–1914. Początkowo został wybrany do komisji:podatkowej, solnej i wodnej, w 1904 r. do komisji administracyjnej, a w 1907 do komisjidla reform agrarnych. W roku tym został także zastępcą przewodniczącego komisjisolnej. W 1908 r. zasiadł w komisji gminnej, a w grudniu 1913 r. wszedł w skład komisjiwyborczej. Należał — jak pisał Michał Bobrzyński — do „grupy konserwatywnejpodolskiej”.W 1901 r. był wnioskodawcą w przedmiocie dostaw dla armii i rozmaitych ulg i ułatwieńdla ludności dla złagodzenia ciężarów wynikających z powinności wojskowych. Jegowniosek zawierał żądanie, aby sposób zakupu przez wojsko „od ręki w małych ilościach”nie był ograniczony jak dotąd do zakupu zboża, ale został zastosowany także przy zakupiewszystkich innych ziemiopłodów. Ponadto wnioskodawca domagał się podwyższeniaudziału drobnych przemysłowców przy dostawach przemysłowych dla armii i obrony krajowejz 25 proc. do 50 proc., ze szczególnym uwzględnieniem w Galicji przemysłu domowego.Tym samym dążył do zmniejszenia dostaw przemysłowych dla armii, realizowanychw wielkich fabrykach, do 50 proc. Domagał się także, aby rezerwistów nie powoływano naćwiczenia w czasie żniw. „Odrywanie ludzi od zawodowych zatrudnień, właśnie wówczas,gdy mają zbierać plon całorocznej pracy swojej, lub w której mają zebrać swą pracą zapasyna długie zimowe miesiące, gdyż wówczas zarobek jest największy — jest dla ludnościrolniczej tym dotkniętej istotną klęską i pozbawia chleba ubogie rodziny” — przekonywał.Dopominał się także, aby armia płaciła ludności wiejskiej pełną rekompensatę za szkodywyrządzone na polach uprawnych w trakcie manewrów.Dwa lata później Garapich poparł wniosek do rządu o wprowadzenie zmianw ustawach o opodatkowaniu spirytusu. Wniosek ten zawierał m.in. propozycje, abyznieść „opłatę kontrolną” 3 koron od każdego hektolitra spirytusu, zlikwidować „akcyzęmiejską” od spirytusu denaturowego, czyli przeznaczanego na cele przemysłowe,a także zmniejszyć taryfy kolejowe dla spirytusu denaturowego. W swoim wystąpieniuwyraził przekonanie, że zakładanie przez ziemian nowych gorzelni w Galicji „to objaw– 163 –


Michał Garapichbardzo pożądany”, bowiem „na każdy sposób dźwignią i możnością rozwoju gospodarstwaintensywnego są gorzelnie rolnicze”. Jednak ponieważ konsumpcja spirytusu niewzrasta, trzeba „dać naszym gorzelniom możność denaturowania spirytusu” i zmienić„zarządzenia fiskalne, jakie rząd wydał przeciw wyrabianiu spirytusu denaturowanego”,co podniesie konkurencyjność galicyjskiego spirytusu przemysłowego i umożliwi jegosprzedaż nie tylko w całej monarchii, ale także poza jej granicami. Do kwestii podatkuod spirytusu powrócił Garapich podczas debaty nad budżetem krajowym w 1907 r.Wyraził wtedy przekonanie, że „najsilniejszą dźwignią naszego rolnictwa jest produkcjaspirytusu” i „od sposobu, w jaki ta sprawa w ugodzie (z Węgrami) załatwioną będzie,zależeć będzie głównie ekonomiczna przyszłość naszego kraju”.W fiskalnej polityce Wiednia widział Garapich duże zagrożenie dla rolnictwa galicyjskiego,którego produkty bardzo często przegrywały w konkurencji z produktamiwytworzonymi w innych częściach monarchii, a także importowanymi z cesarstwa niemieckiego.Apelował o zgodną współpracę, a nawet o dobrowolne łączenie się w ramachjednej organizacji ziemian i włościan. Skoro obie te grupy społeczne mają wspólne interesyw rolnictwie, powinny razem o nie zabiegać przed rządem wiedeńskim. „Jestem zasadniczoprzeciwny każdemu przymusowi we wszystkich dziedzinach życia publicznego i gospodarczego.Łączmy się, ale dobrowolnie i dążmy do harmonii” — nawoływał w 1910 r.Garapich był zdecydowanym przeciwnikiem powszechnego głosowania. Jednak należałdo grupy tych Podolaków, którzy ostatecznie poparli kompromis w sprawie reformywyborczej w Galicji, choć — jak zaznaczył — „ustawa wyborcza nie jest dzieckiemnaszego ducha” i zawiera „wiele postanowień, których niebezpieczeństwo nam jest nietajne”.W swoim wystąpieniu, wygłoszonym 14 lutego 1914 r. w imieniu grupy posłówze wschodniej Galicji, stwierdził, że „niniejszy projekt, w porównaniu z poprzednim,zawiera doniosłe zmiany, które wprawdzie nie sięgają w jądro rzeczy, nie zmieniają całegokierunku, jednak są dość poważne, byśmy wprowadzenie ich uważali za jeden z motywów,które nas do tego postanowienia nakłoniły”. I dodawał: „Jeszcze w ostatnichtygodniach obrad nad reformą wyborczą poczyniło nasze stronnictwo poważne ustępstwaz postanowień, które mieściły się w przedłożeniu rządowym, z postanowień, któreze swego punktu zachowawczego uważaliśmy za nader cenne i potrzebne. Uczyniliśmyto z dobrym sercem, albowiem w ten sposób osiągnięto zgodę i solidarność wszystkichstronnictw polskich”. Niemniej — co podkreślał — „dziś jeżeli przystępujemy do tegodzieła, to jednak odpowiedzialności za skutki, które z nieuwzględnienia naszych przestrógnastąpić mogą, brać na siebie nie możemy”. Taka postawa części Podolaków umożliwiłaprzegłosowanie reformy wyborczej w Galicji. Właśnie dlatego Stanisław Grodziskicytowane wystąpienie Garapicha uznał za jedno z najważniejszych przemówień sejmowychdoby autonomicznej.Podolak ten uczestniczył aktywnie nie tylko w polityce. Pełnił także funkcję członkaRady Nadzorczej, a następnie dyrektora Krakowskiego Towarzystwa WzajemnychUbezpieczeń, które tę nazwę otrzymało w 1874 r., po przekształceniu z TowarzystwaUbezpieczeń od Ognia w Krakowie „Florianka”. Towarzystwo oferowało nie tylko ubezpieczeniamajątkowe, ale także polisy na życie, rozszerzając później ich zakres między– 164 –


hr. Antoni Golejewskiinnymi o ubezpieczenia ludowe bez oględzin lekarza i ubezpieczenia pogrzebowe. Dziękiprzeznaczaniu przez Towarzystwo nadwyżki finansowej na działalność prewencyjnąw prawie każdej wsi objętej jego zasięgiem powstawały ochotnicze straże ogniowe. Zakierownictwa Garapicha Towarzystwo rozciągnęło swoją działalność na Wołyń i Podole,a nawet za granicę monarchii — na Ukrainę.W 1907 r. był zmuszony bronić w Sejmie Krajowym dobrego imienia Towarzystwa.Przekonywał, że podległa mu instytucja nie krzywdzi ludzi przy wypłacaniu odszkodowań,gdyż w „w tej mierze urządzenia w Towarzystwie krakowskim są takie, że wykluczajązupełnie wszelki wyzysk”. Przy czym wskazał na instytucję męża zaufania, powołanegow każdym powiecie, który „daje najlepszą gwarancję, że likwidacja będzie uczciwie przeprowadzona”.Głównym zadaniem takiego męża zaufania „jest dopilnować, aby szczególnietaki ubezpieczony, którego inteligencja nie stoi na odpowiedniej wysokości, któregowykształcenie jest słabsze, nie doznał krzywdy”. Ponadto wskazał na istnienie sądupolubownego, który w Towarzystwie „jest prawdziwym sądem polubownym”, bowiemjednego sędziego wybiera ubezpieczony, a drugiego Towarzystwo. Zapewniał, że „nie jesttendencją dyrekcji Towarzystwa szukać zysków w krzywdzie włościańskiej”.Michał Garapich zmarł w 1917 r., nie doczekawszy Polski niepodległej.Enfant terrible prawicyhr. Antoni GolejewskiWśród Podolaków odnajdujemy posłów, których dziś nazwalibyśmy dziwakami.Mało znaną, acz godną wspomnienia jest postać hr. Antoniego Golejewskiego, niezwyklebarwnego polityka galicyjskiego z XIX w. Był to typowy szlachcic podolski, skrajnykonserwatysta, dobry Polak, w młodości powstaniec, po latach ugodowiec, ale zawszetak samo uparty, jowialny i pewny siebie. Mówiono o nim, że jest człowiekiem „dawnegokroju”, wielkim oryginałem, ale zarazem osobą na wskroś szlachetną. W barwnymkorowodzie konserwatystów polskich jawi się jako enfant terrible Sejmu Krajowego i galicyjskiejprawicy. Jego daleko posunięty indywidualizm i radykalizm poglądów sprawiały,że w Sejmie, choć był typowym przedstawicielem „starego Podola”, przez większośćlat swojego zaangażowania w politykę nie był związany formalnie z żadnym klubemi często należał do posłów „dzikich”. Jak kot chodził swoimi drogami, niekiedy idąc podprąd ogólnych dążeń.Antoni Golejewski urodził się w 1819 r. Pochodził z rodziny, która w XVIII w.otrzymała od Habsburgów tytuł hrabiowski. Był ziemianinem, właścicielem dóbr Harasymów,Hawrylak i Studzianka w obwodach kołomyjskim i stryjskim. W młodościznany był z temperamentu, odwagi i honoru. Zasłynął kilkoma pojedynkami z austriackimioficerami, które stoczył w trakcie studiów w Akademii Technicznej w Wiedniu.W Galicji głośno było o młodym Golejewskim, gdy na ulicy w Tyśmienicy, miasteczkuw obwodzie stanisławowskim, zmusił pułkownika austriackiego do ustąpienia mu z dro-– 165 –


hr. Antoni Golejewskigi, przyłożywszy pistolet do jego skroni. Przygoda ta nie zaprowadziła go za kratki tylkodlatego, że pistolet nie był nabity.W 1848 r. podpisał protest przeciwko zwołaniu Sejmu stanowego i wszedł w składlwowskiej Rady Narodowej. Należał wówczas do Ruskiego Soboru, powołanego przezludzi uważających się za Rusinów pod względem przynależności regionalnej, a jednocześnieza Polaków na szczeblu narodowym. Celem organizacji było przeciwdziałanieseparatyzmowi ukraińskiemu. Dzięki zdobytym wtedy kontaktom w swojej późniejszejdziałalności politycznej miał duży wpływ na posłów staroruskich, przeważnie włościan,którzy ulegali wpływom partii podolskiej, a jemu w szczególności.W 1862 r. Golejewski stanął na czele organizacji „białych” na Pokuciu. Gdy wybuchłopowstanie styczniowe, poparł je, ale był przeciwny rozszerzeniu walk na Galicję.Wszedł w skład Komitetu lwowskiego i u boku księcia Adama Sapiehy organizował brońoraz środki pieniężne dla powstańców. Po rozwiązaniu Komitetu przez Rząd Narodowyzostał w listopadzie 1863 r. naczelnikiem okręgu tarnopolskiego, obejmującego Podole.Był w opozycji do Romualda Traugutta, którego krytykował za „czerwone” odchylenie.Golejewski został wybrany do Sejmu Krajowego w 1861 r. z kurii wielkiej własnościw obwodzie kołomyjskim i mandat ten piastował aż do śmierci ku wielkiemu zadowoleniuswoich wyborców. W 1865 r. zadeklarował się jako stronnik hr. Agenora Gołuchowskiegoi zasilił szeregi partii budowanej wokół Namiestnika, której członków nazywanoMamelukami. Według Kazimierza Chłędowskiego był on wielką podporą tego stronnictwai jednym z jego liderów. W kolejnych latach działał jako poseł niezależny, choć nadalprzyjaźnił się z wieloma Podolakami, w tym z hr. Władysławem Badenim. W kadencji1876–1882 należał do Klubu Podolskiego, któremu przewodniczył Kazimierz Grocholski.W tamtym okresie przyjaźnił się z hr. Aleksandrem Krukowieckim, podobną jak onindywidualnością.W 1866 r. należał do komisji propinacyjnej, zaś dwa lata później zaangażował sięw działalność komisji katastralnej. W 1873 r. został wybrany zastępcą przewodniczącegokomisji petycyjnej, a od kolejnego roku był już stale aż do śmierci wybierany przewodniczącymtej komisji. Od 1887 r. przez kolejne lata zasiadał w komisji przemysłowej.Epizodycznie działał także w komisjach: statutowej, dla sprawy nietykalności posłów,konkurencyjnej, a także kolejowej. Od 1878 r. był kwestorem sejmowym.Mówiono o nim, że jest politykiem drugiej linii, ale tym, którego szanowano i z któregozdaniem się liczono. Był regularnym mówcą sejmowym, znanym z namiętnychi śmiałych wystąpień. Wypowiadał swe zdanie z prawdziwie staropolskim rozmachem,bez oglądania się na kogokolwiek. Jego mowy sejmowe były przeważnie rzeczowe i interesujące,często okraszane złośliwym dowcipem. Gdy zabierał głos, zarówno posłowie nasali sejmowej, jak i goście na galerii słuchali z uwagą, ale i z nadzieją wychwycenia jakiejśperełki. „Dowcipy jego, może trochę trywialne, ale zawsze świeże i nieoczekiwane, powtarzanosobie w mieście i kraju” — pisał we Wspomnieniach Marian Rosco–Bogdanowicz.Pod koniec życia sam Golejewski przyznawał, że ma „wesołą starość”.Jako poseł wielokrotnie wykazał się zdrowym rozsądkiem i znajomością spraw krajowych.Jak twierdził Chłędowski w Przeszłości naszej i obcej, „umiał osobliwie w kwestii– 166 –


hr. Antoni Golejewskidrogowej niejednokrotnie wielką być Sejmowi pomocą”. Przy czym swoim podejściemdo pracy legislacyjnej znacznie odbiegał od pozostałych posłów. Gdy miał do czynieniaz projektem ustawy, która go interesowała i dotyczyła spraw mu znanych, potrafił kuprzerażeniu innych posłów zgłaszać uwagi lub poprawki niemal do każdego artykułu.Gdy zaś ustawa go nie interesowała lub nudziła, zazwyczaj wnosił o przyjęcie projektuen bloc, bez dyskusji, co zresztą niejednokrotnie przysparzało mu wdzięczności ze stronybraci poselskiej.W 1866 r. zasłynął wnioskiem w sprawie odszkodowania za zniesienie prawa propinacji,czyli prawa wyrobu i wyszynku trunków, i przeniesienia własności propinacyjnej nagminy. Uzasadniając swój wniosek, stwierdził, że „prawo propinacji, służące właścicielomdóbr tabularnych, jest tychże niezaprzeczalną własnością zarówno jak obszary gruntów,kamienice, chałupy włościańskie, jak każda inna własność, którą ani społeczność, anirząd nie mają prawa znosić”. A skoro obywatela dla dobra ogółu można wywłaszczyć zaodpowiednim wynagrodzeniem, tak samo państwo, jeśli chce odebrać prawo propinacji,niech wypłaca stosowną rekompensatę, której „wartość powinna całkowicie odpowiadaćkapitałowi propinacji”. Przy czym zdawał sobie sprawę, że Austrii nie stać na taką operację,zaś obywatele nie są przygotowani na pełną wolność w produkcji i sprzedaży alkoholu.„Gdybyśmy chcieli propinację wykupić i dozwolić wszystkim szynkować, jest tozmarnować bogactwo kraju dla utopii; taka wolność byłaby filantropią niezgodną z pojęciemdobra ogólnego kraju. Gdyby pozwolono wszystkim szynkować, nastąpiłyby wiecznezatargi między szynkującymi — wywołane współzawodnictwem i zazdrością, jednymsłowem powiedziawszy największa demoralizacja” — uzasadniał swoje stanowisko. Był zaprzekazaniem prawa propinacji na gminę, gdyż dzięki temu gmina „zyska jeszcze obfiteźródło dochodu na zaspokojenie wydatków […]; przenosząc prawo własności na gminę,podniesie się przez to jej dobrobyt, którego korzyści zawsze dla ogółu wypaść muszą”.W 1871 r. negatywnie odniósł się do projektu komisji szkolnej, aby w gimnazjumruskim we Lwowie był stopniowo zaprowadzany język ruski. Wyraził przekonanie, że„szkoły są do kształcenia młodzieży w wykształconym języku”, a komisja „nie przedłożyław swoim sprawozdaniu dowodów, ażeby język ruski był językiem wykształconym,i żeby naukę w nim można udzielać młodzieży”. Główną przeszkodę widział w „odmiennymalfabecie ruskim”. Dlatego też zgłosił poprawkę, aby książki szkolne dla ruskiegogimnazjum drukowane były alfabetem łacińskim. „Przyjęciem alfabetu łacińskiego jedyniemożna dać temu językowi możność wykształcenia się” — argumentował. A w dalszejdebacie dodawał, że „wszystkie narody cywilizowane używają łacińskiego alfabetu w piśmiennictwie”.Piętnaście lat później był równie stanowczy w kwestii języka ruskiegow szkołach. Argumentował w Sejmie, że „na 1300 szkół ruskich nie znajdzie się 6 lub 7wieśniaków, którzy umieją po rusku czytać i pisać. Nie umieją także po polsku, bo popolsku nie dają im się uczyć. Jest zaprowadzone, że mają się uczyć i po polsku i po rusku,ale skutki tego systemu są takie, że chłopacy nie uczą się po rusku”. W związku z tymsprzeciwiał się tworzeniu szkół z językiem ruskim. „Jeżeli zaprowadzimy szkoły z wykładowymjęzykiem ruskim — mówił — to wtenczas tylko po prostu ogłupimy Ruś, bo mynie pozwolimy jej cywilizować się”.– 167 –


hr. Antoni GolejewskiW 1886 r. zaprezentował swoje poglądy w kwestii ruskiej narodowości, dzieląc Rusinówna trzy grupy. Według niego „rdzeń Rusinów stanowią wieśniacy, ludzie niewykształceni,którzy nie poczuwają się do żadnej narodowości. Obojętni całkiem na kwestięnarodowości, słuchają tego rządu, pod którym żyją i zawsze będą słuchali, co im ten rządnakazuje”. Druga grupa Rusinów to ci, którzy „uważają za szerszą swoją ojczyznę Polskę,a gdy się z nią dostali pod rządy austriackie, chcą przy niej pozostać i nie chcą być oddzielenido innego państwa”. Trzecią część tworzą „rozmaite kluby i odłamy”, które „nie mająwybitnej cechy, jakimi właściwie są Rusinami” i nie mogą się zdecydować co do swojejnarodowej tożsamości. Niektórzy z nich myślą, że są Słowianami, „że kiedyś wszystkasłowiańszczyzna będzie pod egidą Rosji” i stamtąd biorą pieniądze, „jak to w całym krajujest znane”. Dlatego — konkludował — rozdzielać Polaków i Rusinów „to jest fałszywei fantastyczne”, tym bardziej, że — jak twierdził — on sam jest w zasadzie Rusinem.Poparł wniosek w sprawie rozmyślnego uchylania się „nielegalnymi drogami” Izraelitówod obowiązku służby wojskowej. We wniosku, którym Sejm Krajowy zajął sięw 1873 r., domagano się „równouprawnienia wszystkich obywateli także co do podatkukrwi”, a przede wszystkim zweryfikowania zaślubionych i zmarłych Żydów. Ponadtooczekiwano podjęcia zdecydowanych działań w celu zmniejszenia zjawiska „samokalectwapopisowych”, które — na co zwróciła uwagę komisja administracyjna — „odniedawnego czasu przybiera coraz większe rozmiary i tym bardziej zastraszające, iż złyprzykład zaczyna już znajdywać naśladowanie także w powołanych wyznania chrześcijańskiego”.Golejewski poparł wniosek, gdyż „jest dowiedzione, że metryki żydowskiesą jak najgorzej prowadzone, bo gdy potrzeba gminie, sądowi lub jakiej innej władzypowołać żyda, to przynależność jego trudno odszukać, bo w metrykach nie jest on zapisany”.W dyskusji stwierdził, że „nie jest na wzroku skaleczony” i widzi, że sprawata nie jest ani religijna, ani polityczna, a zadaniem Sejmu jest upominać się od rządu,aby nadużycia zostały usunięte. „Obowiązkiem jest Sejmu starać się — mówił — abykrzywda, która się dzieje włościanom przez to, że żydów asenterunkowe [poborowe —przyp. A.G.] komisje prawie nie asenterują, była uchylona, i aby ten podatek krwi wszyscypłacili, a nie tylko jedna część ludności (chrześcijańska)”.Nie poparł uchwały o budowaniu dróg krajowych, twierdząc, że w budżecie krajowymnie ma na to pieniędzy. Swój sprzeciw argumentował także tym, że — jak mówiłw 1874 r. — „drogi krajowe zatraciły już swoją cechę dróg krajowych, ponieważ terazdrogami krajowymi są koleje, które wzdłuż i wszerz kraj przerzynają. Drogi zaś krajowesą właściwie drogami gminnymi lub powiatowymi i powinny prowadzić tylko do dworcówkolei żelaznych”. I konkludował: „Drogi krajowe są niepotrzebne, bo by musiałyrównolegle z kolejami być prowadzone; podług mego więc przekonania nie powinniśmybudować dróg krajowych jako niepotrzebnych, tylko drogi powiatowe lub gminne”. Byłtakże przeciwny, aby drogi były budowane przez scentralizowaną administrację w WydzialeKrajowym. Uważał, że drogi powinny być budowane przez wydziały powiatowe.„Jeżeli powiaty żądają, by takie drogi były budowane i na koszty budowy jakąś częśćofiarują pieniędzy, wtenczas Wysoka Izba może subwencji udzielić powiatom, do wybudowaniaprojektowanej przez powiat drogi” — mówił.– 168 –


hr. Antoni GolejewskiHrabia był „za unormowaniem budżetu krajowego”. Dlatego w 1875 r. sprzeciwiłsię wnioskowi Wydziału Krajowego, który domagał się „pomnożenia liczby urzędników”.Powiedział przy tym, że nie chodzi o urzędników, ale o zasadę, gdyż jest „rzeczywiścienieprzyjacielem każdego pomnożenia niepotrzebnych wydatków”. Przypomniał,że „wszystko, co tylko większe wydatki za sobą pociąga, czy to pomnożenie etatu w WydzialeKrajowym lub weterynarii, a nawet pomnożenie położnic, to dla mnie wszystkojedno, jak tylko chodzi o pomnożenie wydatku, zaraz się sprzeciwiam”. Wyjaśnił, żerozumie zabiegi Wydziału Krajowego o „polepszenie bytu urzędników”, ale obowiązkiemposłów jest „dbać o naszych wyborców, a także i chlebodawców to jest podatkujących,którzy utrzymują Sejm, bo płacą dziennie na niego 1000 złr, opłacają członkówWydziału krajowego i wydziałowych urzędników”. I przestrzegał Wydział Krajowy, aby„w nadmiarze swej gorliwości przez ciągłe pomnażanie się wydatków nie nadużył tak siłypodatkującej, to jest żeby nasi wyborcy nie przeistoczyli się w sankiulotów”.Będąc wieloletnim członkiem Galicyjskiego Towarzystwa Rolniczego konsekwentnie,acz bezskutecznie sprzeciwiał się subsydiowaniu wystawy krajowej, rolniczo–przemysłowej,organizowanej przez to stowarzyszenie. „Pamiętajmy, że Sejm nie jest towarzystwemagronomicznym, dajemy ciągle na rolnictwo […], ale jeżeli mamy dawaćsubwencje i na takie cele, to lepiej niech Sejm ogłosi, że jest towarzystwem agronomicznymi że chce używać pieniędzy, które kraj daje, tylko na taki użytek” — mówiłw 1876 r. Uważał, że Towarzystwo powinno szukać sponsorów prywatnych i organizowaćtakie wystawy, na jakie je stać. Nie dostrzegał szczególnych walorów tego rodzajuekspozycji dla Galicji. Wskazywał, że sprzęt rolniczy i produkty wsi galicyjskiej są prezentowane„więcej dla przyjemności jak dla pożytku”. Jego zdaniem te prezentacje sąprzeważnie zwykłym oszustwem dla dobrego wrażenia. Przykładem może być hodowlabydła na pokaz. „Bierze się jedną sztukę na lepszy karm przez kilka miesięcy i wystawiasię ją, ale gdy kto chce kupić więcej takich, to okazuje się, że ich nie ma” — mówił.„Zwykle tak się dzieje — przekonywał w 1877 r. — że szlachcic z korca zboża wybierzedwie kwarty pszenicy i posyła ją na wystawę, a gdyby mu przyszło dać 20 korcy takiejpszenicy, toby jej nie miał. Więc to nie jest wystawa, tylko popisowa produkcja niemająca celu”. Pokpiwał sobie także z galicyjskiego przemysłu rolniczego (choć dostrzegałwalory maszyn rolniczych, produkowanych przez zagraniczne fabryki). „Bo cóż tonasz przemysł włościański?” — pytał i odpowiadał: „Oto koszykarstwo i garncarstwo,a we wschodniej części kraju wyrabiają ładne dymki”. Mówiono zresztą, że hrabia jestgeneralnie przeciwny rozwojowi przemysłu w Galicji, gdyż obawia się zwiększenia klasyrobotniczej i rozwoju ruchu socjalistycznego.W 1866 r. został wybrany do Rady Państwa, ale w niej nie zasiadł. W kolejnymroku przyjął mandat ofiarowany mu przez Sejm Krajowy i reprezentował w Izbie Poselskiejkurię wirylistów i większej posiadłości. W 1873 r. został wybrany do Rady Państwaz kurii większej własności ziemskiej w okręgu Brzeżany–Przemyślany–Podhajce, ale niemiał aspiracji wpływania na politykę wiedeńską, a latem 1878 r. zrezygnował z mandatu.Bardzo mocno angażował się w sprawy lokalne i na nie przede wszystkim starał sięwpływać. W latach 1868–1880 zasiadał w Radzie Powiatowej w Horodence, ale w ca-– 169 –


hr. Adam Maria Gołuchowskiłym obwodzie stanisławowskim, a nawet szerzej — na Pokuciu, miał olbrzymi posłuchi rzeczywistą władzę. Jak pisał Chłędowski, hrabia „jest w swojej prowincji dyktatorem,przed którym się korzą władze cywilne i wojskowe”. Potwierdzał tę opinię Florian Ziemiałkowski,który pisał, że Golejewski w obwodzie stanisławowskim „istotnie wielkiwpływ miał”.Od 1881 r. był dyrektorem Galicyjskiego Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego,na którym to stanowisku położył dla tej instytucji obywatelskiej duże zasługi. Ta jegodziałalność spowodowała, że wszedł do funkcjonujących przy namiestnictwie komisji:propinacyjnej oraz indemnizacyjnej.Antoni Golejewski zmarł 28 października 1893 r.Ostatni Marszałek krajowyhr. Adam Maria GołuchowskiFunkcja Marszałka krajowego była jedną z kluczowych funkcji politycznych w Galicji,nie tylko dlatego, że Marszałek krajowy kierował pracami Sejmu galicyjskiegoi Wydziałem Krajowym, ale także dlatego, że odpowiadał za zsynchronizowanie decyzjiSejmu z polityką Wiednia względem Galicji. Gdy hr. Adam Gołuchowski obejmował tęzaszczytną funkcję w 1912 r., sytuacja w kraju była niezwykle skomplikowana i okazałasię dla niego wielkim wyzwaniem. Będąc jednym z przywódców grupy podolskiej, którastanowiła część prawicy sejmowej, starał się współpracować z konserwatystami krakowskimii z Klubem Centrum (Środka) w poszukiwaniu kompromisu i zgody. Podjął równieżpróbę pojednania z Rusinami (Ukraińcami), czego dowodem jest m.in. poparcieprzez niego idei założenia uniwersytetu ruskiego we Lwowie. Jednak wobec narastającychkonfliktów społecznych, narodowościowych i ideowo–politycznych, przede wszystkimw kwestii reformy wyborczej, było to niezwykle trudne zadanie. Pomimo rzucanychmu pod nogi kłód wytrwał na swej funkcji do końca istnienia Sejmu Krajowego i byłtym, który zamknął ostatnie jego posiedzenie.Adam Maria Gołuchowski urodził się 10 października 1855 r. we Lwowie. Byłsynem potrójnego Namiestnika Galicji hr. Agenora Gołuchowskiego i młodszym bratemhr. Agenora Gołuchowskiego jr, ministra spraw zagranicznych Austro–Węgier. Jakodziecko dużo chorował, obawiano się nawet o jego życie. „Wyleczono go wprawdzie —pisał Kazimierz Chłędowski — ale organizm został marny i pewien smutek ogarnął całąjego postać”. W wyniku choroby bardzo popsuł mu się wzrok. Nie przeszkodziło muto jednak ukończyć gimnazjum i następnie Uniwersytet Lwowski, był bowiem — jakzauważył Marian Rosco–Bogdanowicz — „człowiekiem zdolnym i rozumnym”.Gołuchowski posiadał dużą własność, choć jego dobra były rozrzucone na znacznejprzestrzeni. Należały do niego majątki: Husiatyn, Myszkowce, Olchowczyk i Samołuskowcew powiecie husiatyńskim, Szuparka i Szyszkowce w powiecie borszczowskim,a także Sinków w powiecie zaleszczyckim. Jako swoją siedzibę obrał Husiatyn, skąd —– 170 –


hr. Adam Maria Gołuchowskijak pisał Chłędowski — „wybornie zarządzał swymi i swego brata Agenora dobrami”w Skale i w Janowie. Bardzo szybko został wybrany do Rady Powiatowej husiatyńskiej,a niebawem objął funkcję prezesa Rady, którą następnie piastował przez wiele lat. Jakosamorządowiec mocno zabiegał o rozbudowę sieci lokalnych dróg, a także przyczynił siędo budowy szpitala powiatowego w Husiatynie. Był też prezesem Banku Hipotecznego.W 1885 r. został wybrany do Izby Poselskiej Rady Państwa z kurii większej własnościw okręgu Czortków–Zaleszczyki–Borszczów–Husiatyn. W marcu następnegoroku zrzekł się mandatu, ale przy wyborach uzupełniających znów został wybrany i złożyłślubowanie 28 maja 1886 r. Mandat do Rady Państwa sprawował także w kadencji1891–1897, wybrany w tym samym okręgu z kurii większej własności, a także w kadencji1901–1907. Jednak tym razem kandydował z kurii gmin wiejskich w okręguTrembowla–Husiatyn–Skałat. Jak pisał „Kurier Warszawski”, w Kole Polskim „należałdo podolskiej frakcji stronnictwa konserwatywnego”.Przez 12 lat posłowania w Wiedniu niczym szczególnie się nie wyróżnił, a nawet —jak twierdzi Józef Buszko — „nie brał aktywniejszego udziału w pracach parlamentu”.Zdaniem Chłędowskiego, „do Rady Państwa dał się głównie z tego powodu wybierać,aby się trochę wyrwać z monotonnego wiejskiego życia. Wybitnego stanowiska wszakżew Radzie Państwa nie zajmował, bo nie był mówcą, a krótki, słaby wzrok nie pozwalałmu nawet dużo czytać”. Nie zmienia to faktu, że był wybierany do Delegacji do sprawWspólnych, a 25 kwietnia 1910 r. zasiadł z nominacji cesarskiej w Izbie Panów jakoczłonek mianowany dożywotnio.Od 1895 r. Gołuchowski był posłem na Sejm Krajowy. Przez 12 lat reprezentowałwyborców z kurii gmin wiejskich w okręgu Husiatyn, by w latach 1908–1914 reprezentowaćw Sejmie większą własność z obwodu czortowskiego. Jak pisał Michał Bobrzyński,był jednym z „najpoważniejszych posłów”.W 1895 r. wszedł do komisji podatkowej, a w komisji sanitarnej został zastępcąprzewodniczącego. Trzy lata później został członkiem komisji propinacyjnej. W 1900 r.wybrano go zastępcą przewodniczącego komisji podatkowej, dwa lata później przewodniczącymkomisji sanitarnej, a w 1908 r. objął przewodnictwo w komisji podatkowejjako uznany finansista posiadający zdolności administracyjne. W 1898 r. wszedł w składsejmowej deputacji na obchody 50–lecia panowania cesarza Franciszka Józefa.Zabiegał o poprawę sytuacji w szkolnictwie i o jego rozwój. W styczniu 1898 r.wystąpił z wnioskiem do rządu, ażeby jeszcze w tym roku utworzył w Czortkowie, zaśw najbliższych latach w Krośnie, szkoły realne siedmioklasowe z językiem wykładowympolskim. Swój wniosek motywował tym, że „w południowo–wschodniej części krajuna przestrzeni od Tarnopola ku południowej granicy nie ma ani jednej szkoły średniej,a w zachodniej części kraju jest szkół realnych zbyt mało”. Szczególnie mocno popierałCzortków, jako miejsce wybudowania szkoły, gdyż miasteczko to było siedzibą wieluurzędów, zwłaszcza wojskowych, a także sądu obwodowego. Ponadto leżało mniej więcejw tej samej odległości od Zaleszczyk i Trembowli, a także miało połączenie kolejowez siecią kolei północno–wschodnich. Był również autorem wniosku (1912 r.) w sprawieupaństwowienia gimnazjum realnego w Skałacie z polskim językiem wykładowym.– 171 –


hr. Adam Maria GołuchowskiInteresował się sprawami lokalnymi. W 1900 r. był wnioskodawcą w sprawie mieszkańcówgminy Zielona, w powiecie husiatyńskim, których położenie uznał za „naderkrytyczne i opłakane”. Domagał się od Wydziału Krajowego „bezzwłocznej pomocy”dla tej gminy i współdziałania z rządem „dla ekonomicznego wzmocnienia i utrzymaniaegzystencji włościańskich”. W wystąpieniu sejmowym wyjaśniał, że „gmina ta rozerwanązostała na dwie części przy ustalaniu granic między państwem austriackim i rosyjskim,a mianowicie w ten sposób, że ogrody i chałupy są po stronie austriackiej, orne zaś polawcielone zostały do państwa rosyjskiego”. Uważał, że w sprawie tej gminy zawinił zarównorząd, gdyż nie uregulował jej sytuacji w stosownym czasie, jak i sami chłopi, „gdyż nieupominali się zawczasu o swoje prawa, a raczej o swoją krzywdę”. W złożonej wcześniejinterpelacji do komisarza rządowego zwrócił uwagę na wyjątkowego pecha mieszkańcówZielonej. „Przy zniesieniu pańszczyzny w Austrii nie indemnizowano gruntów ornychwłościan z Zielonej, jako położonych poza obrębem państwa austriackiego, przy zniesieniuzaś poddaństwa i pańszczyzny w Rosji pominięto mieszkańców gminy Zielona, gdyżwówczas byli już obywatelami państwa austriackiego” — napisał. Ponieważ wszystkieostatnie zabiegi mieszkańców gminy podjęte „samoistnie” nie przyniosły poprawy ichsytuacji, Gołuchowski apelował do rządu, aby „przyszedł w pomoc pokrzywdzonym bezich winy mieszkańcom gminy Zielona”.Po śmierci hr. Stanisława Badeniego, w dniu 14 czerwca 1912 r. hr. Gołuchowskizostał mianowany przez cesarza na wakujące stanowisko Marszałka Sejmu Krajowego.Zaszczyt ten spotkał go ze względu na autorytet rodziny zasłużonej dla Galicji, ale takżedlatego, że był osobą kompromisową, akceptowaną przez panów krakowskich i Podolaków(szczególnie popieraną przez Dawida Abrahamowicza). Namiestnik Bobrzyński,który proponował jego kandydaturę, miał nadzieję, że „jako marszałek dążyć będzie stanowczodo uruchomienia sejmu i uchwalenia budżetu krajowego przez sejm, do czegodroga prowadziła przez reformę wyborczą”.Nominacja Gołuchowskiego została powszechnie dobrze przyjęta, gdyż — jakwspominał Chłędowski — był on „pod każdym względem człowiekiem wielce szanowanymi sympatycznym”, lubianym „z powodu swego pojednawczego, spokojnego charakteru”.Nowy Marszałek krajowy otwierając po raz pierwszy posiedzenie Sejmu galicyjskiego18 marca 1913 r., przedstawił swoisty program działania, w którym zapowiedział,że ma uczciwy zamiar „służenia dla dobra kraju” przy wsparciu różnych narodowościi stronnictw. Był to sygnał, że choć związany z Podolakami, to jednak w sprawie ruskiejprzyjmie postawę umiarkowaną, zaś w kwestii reformy wyborczej stanowisko wybitniepojednawcze i kompromisowe.Otwierając sesję sejmową w grudniu 1913 r. nieco uwagi poświęcił kwestii ordynacjiwyborczej, więcej sprawom budżetowym i podatkowym, a najwięcej inwestycjom.Wyraził zadowolenie, że „został już wykończony pawilon chorób zakaźnych we Lwowie,zaś budowa zakładu poprawczego w Przedzielnicy i domu obłąkanych w Kobierzyniejest na wykończeniu i w ciągu roku 1914 będą one otwarte”. Zauważył przy tym, że pomimotego, iż w kraju zostanie otwarty nowy zakład dla obłąkanych, „zabraknie jeszczemiejsca, aby pomieścić wszystkich umysłowo chorych naszego kraju”. Dlatego domagał– 172 –


hr. Adam Maria Gołuchowskisię, aby Sejm żądał od rządu, by ten „wreszcie spełnił swój obowiązek i przystąpił dobudowy zakładu dla umysłowo chorych zbrodniarzy, co by w znacznej mierze ciężarukrajowi ulżyło”. Nie był także usatysfakcjonowany postępami prac restauracyjnych naWawelu, które jego zdaniem „żółwim postępowały krokiem”.Jako Marszałek krajowy nie tylko organizował pracę Sejmu, ale też czuwał nad porządkiemobrad. Nie pozwalał moskalofilom (ku zadowoleniu Ukraińców) przemawiaćw izbie po rosyjsku, co było zabronione, a gdy nazbyt rosła temperatura debaty, zdecydowaniewzywał posłów do porządku i uspokojenia się. Nie pozwolił także, aby nawniosek jednego z posłów ukraińskich dyskutowano o wewnętrznych sprawach Rosji,gdyż „sprawy obcego państwa, jak i zarządzenia przez to państwo wydawane nie należądo kompetencji Sejmu”.Jako Marszałek krajowy starał się doprowadzić do uchwalenia reformy wyborczej,do czego miał zobowiązać go cesarz, wręczając nominację. W 1913 r. przyznawał, że zasadyprzyszłej ordynacji wyborczej nie zadowalają niestety nikogo, „w czym może należydopatrzeć się dodatniej strony tych zasad, dopuszczających szerokie warstwy społeczeństwanaszego do wspólnej pracy w życiu publicznym i na tych to warstwach spoczywaćbędzie odpowiedzialność za dalsze losy naszego kraju”. Jego zdaniem, zasady przyjętew ordynacji przez większość komisji reformy wyborczej „zabezpieczają obu narodowościomkraj nasz zamieszkującym swobodę rozwoju ekonomicznego i kulturalnego,i wszystkim warstwom społeczeństwa naszego współudział w pracach Sejmu i Rad powiatowych,zabezpieczają dalej prawa mniejszości narodowych w okręgach wyborczychoraz swobodę na obszarach dworskich”. Z tego też powodu stwierdził, że reformę popiera„bez zapału, ale z przekonaniem”.Jednak zdaniem Józefa Buszko, „uchwalona po długich przetargach nowa sejmowaordynacja wyborcza doszła do skutku przy mało znaczącym udziale Gołuchowskiego”.Bierność Gołuchowskiego w tym względzie potwierdza opinia Namiestnika Bobrzyńskiego,według którego Marszałek krajowy „do żadnej inicjatywy w sprawie reformy sięnie poczuł, na stronnictwo swoje i na członków Wydziału żadnego nie wywarł wpływu,na posiedzeniach Komisji nie zabierał głosu”. Natomiast lider ludowców Wincenty Witosgeneralnie słabo oceniał marszałkowanie Gołuchowskiego: „Przewodniczył on obradomSejmu, ale wcale Sejmem nie kierował. […] Wydawało się, że się do niczego niepalił, a wiele spraw i zagadnień traktował prawie że obojętnie. Niewiele nawet wdawałsię w rozmowy, pracując samotnie po kuluarach sejmowych”. Nie ma wątpliwości, żeGołuchowski był typem introwertycznym, do czego m.in. przyczynił się jego słaby i z latamipogarszający się wzrok.Znamienne jest, że jako Marszałek krajowy Gołuchowski powiedział ostatniesłowa na zamknięcie sesji Sejmu Krajowego w dniu 4 marca 1914 r. Były to słowanastępujące: „Dziękuję wszystkim Panom za bardzo wydajną pracę w tej WysokiejIzbie i spodziewam się, że wyjdzie ona na korzyść i pożytek kraju i całego społeczeństwa.Wyrażam też zarazem Panom życzenia wesołych Świąt [Wielkanocnych —przyp. A. G.] i mam nadzieję, że po świętach również się zbierzemy, żeby jeszcze wielespraw ważnych dla kraju naszego załatwić. A teraz żegnam Szanowną Izbę. Posiedzenie– 173 –


hr. Agenor Gołuchowskizamykam”. Nie przewidział, że były to ostatnie słowa wypowiedziane w galicyjskimSejmie, który z powodu wybuchu I wojny światowej i rozpadu Austro–Węgier już sięnigdy nie zebrał.Hrabia Adam Gołuchowski, od 1878 r. kawaler maltański, a od 1881 r. posiadacztytułu cesarskiego i królewskiego szambelana austriackiego, zmarł „na udar serca”15 kwietnia 1914 r. we Lwowie, gdzie mieszkał na stałe od lat kilku. Pochowany zostałz wielkimi honorami w rodzinnym majątku Skała.Gospodarz Galicjihr. Agenor GołuchowskiPisząc o polskich wybitnych politykach, prekursorach prawicy konserwatywnej, niesposób pominąć hr. Agenora Gołuchowskiego. Ten wielki patriota polski i prawdziwymąż stanu wycisnął olbrzymie piętno osobiste na dziewiętnastowiecznej polityce galicyjskiej.Nielubiany przez stańczyków potrafił zaprzęgnąć ich do rydwanu swojej pracykrajowej, znienawidzony przez centralistów wiedeńskich umiał ich przechytrzyć i u cesarzawyjednać autonomię dla Galicji. Jak zauważył Waldemar Łazuga, Gołuchowski„otwiera i łączy dwie wielkie historie: konstytucyjnej Austrii i autonomicznej Galicji.Jest postacią symboliczną, Ojcem lojalizmu, Wielopolskim, «któremu się udało»”. HrabiaAgenor Gołuchowski — pisał w 1901 r. Bronisław Łoziński — „stał całą ćwierćwieku w samym ognisku pracy publicznej i to na najwyższych stanowiskach, w ciągutego długiego okresu swojej działalności publicznej był jednym z najgłówniejszych aktorówspołecznego i politycznego odrodzenia kraju po strasznej katastrofie 1846 r. i jejnastępstwach, wreszcie jako długoletni naczelnik politycznej administracji, więc niejakogospodarz kraju, bądź inicjatywą, bądź dyspozycjami zostawił ślady działalności swojejniemal na wszystkich tych instytucjach i urządzeniach społecznych i ekonomicznych,które razem zszyły się na nasz dzisiejszy dorobek polityczny”. Niestety, do dnia dzisiejszegonie został należycie doceniony i uhonorowany.Agenor Gołuchowski urodził się 8 lutego 1812 r. Był wychowankiem jezuitów —nauki średnie pobierał w konwikcie tarnopolskim ojców jezuitów. Studia prawniczeukończył na Uniwersytecie Lwowskim, gdzie w 1839 r. uzyskał stopień doktora prawa.Pieczętował się herbem Leliwa, a na starość, doceniając jego zasługi, cesarz FranciszekJózef dodał do jego herbu rodowego pół austriackiego orła.Związany z wielką własnością w latach 40. XIX w. był członkiem Sejmu Stanowego,gdzie dał się poznać jako przeciwnik wszelkich ruchów spiskowo–rewolucyjnych, a takżereformy włościańskiej. Szczególnie stanowczo opowiedział się przeciwko rozdrobnieniugruntów włościańskich. „Wobec faktu — pisał w referacie opracowanym w 1846 r. wrazz Maurycym Kraińskim — że w nieskończoność prowadzone parcelacje gruntów narażająludność rolniczą na zupełne zubożenie […], jest to rzecz niezbędnie potrzebna, abyustawą oznaczone zostało minimum włościańskiej posiadłości gruntowej, przynoszącej– 174 –


hr. Agenor Gołuchowskidochód czysty, wystarczający na utrzymanie rodziny. […] Co w takim gospodarstwiewłościańskim wychodziłoby poza granicę minimalną, to należałoby uznać za pozostawioneswobodnej rozporządzalności”.Od wczesnej młodości zdobywał praktykę urzędniczą. Zaczynał swoją karierę jakoburmistrz miasta Lwowa, powołany na to stanowisko z grona radców gubernialnychprzez gubernatora Franza Stadiona. Wkrótce potem awansował na stanowisko wiceprezydentagubernialnego, a więc zastępcę samego gubernatora.Po raz pierwszy funkcję Namiestnika Galicji, wówczas nazywanego formalnie gubernatorem,hr. Gołuchowski objął 15 stycznia 1849 r. przy poparciu wcześniejszegogubernatora Galicji hr. Wacława Michała Zaleskiego, który — jak twierdził Leon Biliński— utorował w „gubernium” lwowskim drogę dla tego awansu. Będąc osobistymreprezentantem cesarza w kraju, swoistym regentem, Gołuchowski starał się być lojalnąpodporą tronu. Dążył do wytworzenia stosunku wzajemnego lojalnego zaufania pomiędzymonarchią a szlachtą. Wielu miało mu za złe, że aby zdobyć zaufanie władz w pierwszymokresie swoich rządów, jako przedstawiciel reakcji, posuwał się do wychwytywaniapo kraju zbiegów zza rosyjskiego kordonu, których następnie wydawał w ręce carskichżandarmów. Nie ma wątpliwości, iż wówczas uważano go za „renegata wyzutego z romantycznejtradycji”. Zwalczał nie tylko lewicę, ale także samowolę chłopów i separatyzmrusiński. Jednocześnie podkopywał centralizm wiedeński i wpływy niemieckiejbiurokracji oraz zabiegał o zapewnienie polskiemu ziemiaństwu panowania w Galicji.Jak pisał Kazimierz Wyka, w tym okresie był „Gołuchowski, niepopularny wśród szlachty,ale z dużą konsekwencją strzegący jej korzyści i przywilejów gospodarczych”.Przykładem, że Namiestnik stał konsekwentnie po stronie szlachty, była sprawa tzw.serwitutów, czyli swoistej koncesji, jaką właściciele lasów dawali chłopom pańszczyźnianymna korzystanie z lasu. Zgoda dotyczyła ograniczonego prawa do brania przez chłopaz lasu materiału opałowego i drewna budowlanego. Chłopi po zniesieniu pańszczyznydomagali się powszechnego dostępu do „wspólnych” lasów. Gołuchowski wydał jednakstarostom okólnik, w którym czytamy, że chłopi „w dniu oznaczonym przez dwór nakażdy tydzień mogą udawać się do lasu dworskiego bez siekier i zabierać stamtąd złomyi gałęzie wyłącznie do własnego użytku i w miarę potrzeby”. Natomiast sprzeciwił się,aby chłopi mogli brać z pańskich lasów materiał budowlany, skoro już są uwolnieniz pańszczyzny.W owym czasie dbał szczególnie o galicyjską oświatę, dążąc do jej polonizacji. Zabiegająco język polski w szkołach w memoriale do cesarza z 27 grudnia 1851 r. pisał:„Fakt to uznany przez wszystkie cywilizowane narody europejskie, że polski język jestwyrobiony, rozwinięty i udoskonalony, że dalej wykazać się może znaczną i wydatnąliteraturą prawie we wszystkich gałęziach wiedzy ludzkiej. Fakt ten uznawany jest nawetw ruskiej części Galicji tak dalece, że nikogo to nie dziwi, jeżeli w wykształconychkołach ruskiej inteligencji, składającej się przeważnie z księży, najczęściej używany bywajęzyk polski. […] Przy pomocy już istniejącej rodzimej i obcej literatury uczniowie będąmogli na podstawie przystępniejszego dla nich języka ojczystego przyswajać sobie zasobywiadomości w rozmaitych gałęziach wiedzy z rezultatem wydatnym dla współczesnego– 175 –


hr. Agenor Gołuchowskii przyszłego pokolenia”. Jednak ten Podolak z krwi i kości — jak pisał Kieniewicz —„rezygnował z możliwości całkowitego spolszczenia gimnazjów w Galicji zachodniej,byle za cenę tych ustępstw rozszerzyć zasięg polszczyzny w szkołach na wschodzie kraju”.Było to szczególnie istotne wobec podnoszących głowę Rusinów, którym namiestnikbezskutecznie próbował narzucić łaciński alfabet i kalendarz.Cesarz zapragnął mieć hr. Gołuchowskiego, jako przedstawiciela Polaków, w rządziecentralnym. Zaprosił go na audiencję i złożył propozycję, aby objął tekę sprawwewnętrznych. Zaskoczony takim wyróżnieniem Gołuchowski miał powiedzieć: „ależNajjaśniejszy Panie ja jestem Polakiem”, na co cesarz odpowiedział: „Słowianie są moiminajwierniejszymi poddanymi”, w czym Franciszek Józef się nie pomylił. Tym sposobemw dniu 28 sierpnia 1859 r. hr. Gołuchowski został ministrem spraw wewnętrznych CesarstwaAustriackiego, co obudziło nadzieje mieszkańców Galicji.Jako minister–ultramontanin bronił interesów kurii papieskiej i Kościoła katolickiego.Był jednym z autorów tzw. dyplomu październikowego (jego podpis widniejepod podpisem cesarza), który szedł w stronę ustroju federalistycznego i wprowadzałw monarchii zasady autonomiczne, nadając sejmom krajowym liczne prerogatywy. Powydaniu tego dyplomu przez cesarza Franciszka Józefa w dniu 20 października 1860 r.,staraniem Gołuchowskiego reprezentanci Galicji wzięli udział w Radzie Państwa. Przystąpiłtakże do uporządkowania kraju, znosząc jego podział na dwa okręgi i usuwającczołowe postaci biurokracji niemieckiej z „okresu bachowskiego”. To za jego kadencjiGalicję objęły pierwsze zarządzenia o używaniu w administracji, sądownictwie i skarbowościjęzyka polskiego. Koncepcja Gołuchowskiego, by stopniowo przeobrazić Austrięw luźną federację, wywołała reakcję centralistów niemieckich. Gdy ci otrzymali poparcieliberałów i demokratów, w lutym 1861 r. upadł gabinet hr. Johanna Rechberga, a z nimGołuchowski — jak pisze Łazuga — w owym czasie „faktyczny twórca polityki wewnętrznejAustrii”. Po tym ministerialnym doświadczeniu powrócił na kilka lat do życiaprywatnego.Nie brał udziału w powstaniu styczniowym i w późniejszych latach nie znosił sentymentówpowstańczych. Jak twierdził Erazm Kostołowski, był „zdecydowanym wrogiemrewolucjonizmu i demokratów emigracyjnych”. Pierwszy raz zasiadł w Sejmie Krajowymw 1865 r. wybrany we Lwowie, ale aż trzy okręgi wyborcze we wschodniej Galicji— na co z uznaniem zwracał uwagę Józef Szujski — dały wyraz swej akceptacji dla jegodotychczasowej pracy publicznej, „stawiając na czele kandydatów Agenora Gołuchowskiego,twórcę październikowego dyplomu, zasługę prawdziwą i wielką, człowieka pracyi zasad wytrwałych”. W następnym roku został powołany do komisji katastralnej i edukacyjnej.W wyborach 1867 r. ponownie zdobył mandat we Lwowie, ale złożył go przedtrzecią sesją w 1869 r. Na swoją ostatnią kadencję został wybrany w 1870 r. w kuriiwiększej własności w obwodzie czortkowskim.Gdy po raz drugi wiedeńskie czynniki rządowe zaproponowały Gołuchowskiemuobjęcie urzędu Namiestnika Galicji, postawił dziesięć warunków, w tym: usunięcieze stanowisk wszystkich wskazanych przez niego urzędników, natychmiastowe zorganizowaniegimnazjów polskich, zaprowadzenie katedr polskich na Uniwersytecie Lwow-– 176 –


hr. Agenor Gołuchowskiskim, wprowadzenie języka polskiego w całej administracji galicyjskiej, przyjęcie planurozwiązania sprawy ruskiej, a także reorganizacja żandarmerii. Uważał, że te warunkisą do spełnienia, gdyż Austria „ma interes realny, a nie na mrzonkach oparty, szczeregopojednania się z dziejową ideą polską”.Warunki Gołuchowskiego zostały przez rząd przyjęte i 20 października 1866 r. otrzymałnominację na Namiestnika Galicji. Kazimierz Bartoszewicz tak pisze o reakcji mieszkańcówGalicji na to wydarzenie: „Wiadomość o nominacji Gołuchowskiego przyjęła Galicjaz radością, prawie z entuzjazmem. Poznano się już na nim i wierzono mu. Podróż jegopo kraju i wjazd do Lwowa były istnym pochodem triumfalnym. Lwów zajaśniał rzęsistąiluminacją, a za jego przykładem poszły wszystkie prawie miasta galicyjskie. Olbrzymi korowódz pochodniami otoczył jego pałac przy ul. Mickiewiczowskiej. Ze wszystkich stronsypały się adresy i dyplomy honorowe; Lwów utworzył stypendium jego imienia. W tejradości najmniejszy stosunkowo udział brali konserwatyści krakowscy”.Korzystając z poparcia cesarza Franciszka Józefa Namiestnik w ciągu dwóch lat oczyściłgalicyjską administrację z Niemców, zastępując ich Polakami. Jak pisał Ludwik Dębicki,stworzył „nową szkołę polskich urzędników”. W kolejnych latach systematyczniereformował kraj. Przeprowadził m.in. rozdział władz sądowo–administracyjnych, a takżewprowadził w życie ustawy: gminną, o obszarach dworskich, o radach powiatowych,o komitetach parafialnych, o drogach krajowych, powiatowych i gminnych, o komitetachszkolnych i wreszcie ustawę o języku wykładowym w szkołach średnich i ludowych.Przez cały czas swego urzędowania Gołuchowski zwalczał, jak mógł, moskalofilów i ichtendencje prorosyjskie, co było zgodne z linią polityczną wszystkich Podolaków.Przedkładając sprawozdanie ze swej działalności przed Sejmem w 1868 r., Gołuchowskibył szczególnie zadowolony z realizacji ustawy gminnej, która w miastach,„gdzie rozwój społeczny na życzliwe natrafia ocenienie, przyjaznego doznała przyjęcia”.Ale także posiadłości wiejskie, biorące przykład od sąsiednich miast i miasteczek, „bezwstrętu przyswoiły sobie nowy porządek rzeczy”. Choć przyznał zarazem, że znalazły siętakie włości, szczególnie na wschodzie kraju, „gdzie złośliwe podżegania wpływały napojęcie nieoświeconego ludu i wdrożenie nowej ustawy napotykało na opór, który wszelakostopniowo lepszemu ustępował przekonaniu”. Kończąc swoje sprawozdanie, stwierdził,że „w ludzie naszym pomimo wiekowego obałamucenia tkwi jeszcze dziewicze poczuciesłuszności i sprawiedliwości dążące do wzajemnego porozumienia się, a w miaręustępujących wrogich nam wpływów ożywia się potrzeba łączności nierozerwalnej, któraoba od wieków w jeden naród zlepione szczepy spaja węzłem bratniej wzajemności”.W swoich działaniach Gołuchowski opierał się głównie na szlachcie wschodniogalicyjskiej,ale z czasem i konserwatyści krakowscy, pomimo różnic politycznych i ideowych,obdarzyli go szacunkiem i uznaniem. Jak pisał Adam Bieńkowski, „działalnośćGołuchowskiego przyczyniła się w tym czasie w wysokim stopniu także do tego, abyobozy i stronnictwa polskie połączyć do wspólnej pracy w imię idei dalszego rozwojuGalicji na podstawie narodowej i autonomicznej w granicach monarchii austriackiej”.Namiestnik miał koncepcję ścisłego, formalnego związania Galicji, tego „polskiegoPiemontu”, z cesarzem Franciszkiem Józefem. Podczas audiencji 1 września 1868 r. na-– 177 –


hr. Agenor Gołuchowskikłaniał cesarza do przeciwstawienia się Rosji i zaangażowania w sprawę polską. Wyraziłnadzieję, że Galicja stanie się ośrodkiem przyciągającym uwagę całego narodu polskiego,a uwieńczeniem tego procesu miała być koronacja Franciszka Józefa na króla Polski.Miał wówczas powiedzieć cesarzowi: „Pragnąłbym dożyć jeszcze chwili, której skrońTwoja, Najjaśniejszy Panie, byłaby uwieńczona koroną Królestwa polskiego [sic]”. Jakopierwszy krok do realizacji tego celu widział podróż rodziny cesarskiej do Galicji. Takpisał o planowanej podróży do hr. Alfreda Potockiego: „Trzeba tej podróży dać cechęwybitniejszą; powinno to być niejako publiczne pojednanie narodu polskiego z dynastiąHabsburgów, z którą pragniemy nasze losy zespolić, jeżeli także z drugiej strony okażesię gotowość interes narodu polskiego wziąć w opiekę”.Gołuchowski, znany ugodowiec, był przeciwny wysuwaniu nadmiernych, na tenczas zbyt wygórowanych żądań do tronu, w tym o samodzielność i odrębne stanowiskoGalicji. Uważał, że takie postulaty „zaszkodzić mogą, a spełnić na teraz się nie dadzą”.Zarzucał braci poselskiej, że poprzez brak realistycznego podejścia może doprowadzićnawet do zaprzepaszczenia dotychczasowego dorobku. „My nie umiemy się liczyć aniz okolicznościami, ani z siłami, zrywamy się najczęściej naprzód i w końcu nie doprowadzamydo niczego” — mówił podczas debaty nad projektem tzw. rezolucji. Apelowałrównież do sumień poselskich: „Nie o Galicji nam tylko myśleć należy, więc nie stawiajmysami sobie zapory wobec przyszłości, która wprawdzie zapewne nie jest bliską,ale o której nie wolno powiedzieć, iżby była niemożliwą”. Wreszcie posunął się aż dogróźb, że przyjęcie rezolucji w zaproponowanym kształcie spowoduje rozwiązanie Sejmui nowe wybory, co jego zdaniem spowoduje w kraju bardzo szkodliwy rozstrój. „Rozpoczęłabysię agitacja — mówił — która od domu zamożnego obywatela przeszłabyprzez wszystkie warstwy obywatelstwa miejskiego, a oparłaby się o chatę wieśniaka. Takaagitacja w chwilach tak ważnych, jakie są dzisiejsze w naszym kraju, byłaby nadzwyczajszkodliwą […]. Skutek bowiem takiego rozstroju kraju byłby niezawodnie taki, żeczynniki nam przeciwne, że organa, które na to czyhają, aby tylko skorzystać z naszegoustroju, wystąpiłyby z całą gwałtownością”. Jednak tym razem jego wezwanie Sejmu dorozwagi „w imieniu przyszłości i posłannictwa narodu” nie przyniosło efektu i 24 września1868 r. uchwalono tzw. rezolucję. Spowodowało to odwołanie przyjazdu do Galicjipary cesarskiej, a także dymisję Gołuchowskiego w dniu 7 października 1867 r.Po ustąpieniu Gołuchowskiego Ludwik Powidaj tak pisał w stańczykowskim „PrzeglądziePolskim”: „Przez dwa lata rządów swoich nie usłyszał od nas hr. Gołuchowski anijednego pochlebstwa. I tym śmielej też i z tym czystym sumieniem dziś powiedzieć możemy,że ustępującemu należy się cześć i wdzięczność kraju. Wdzięczność za spokój publicznyi społeczny, który on utrzymał i do którego utrwalenia właściwie położył fundament,wdzięczność za wprowadzone w życie i troskliwie pielęgnowane narodowe lub autonomiczneinstytucje, wdzięczność za to, że gdziekolwiek spojrzeć, wszędzie on zostawia posobie albo postęp, albo przynajmniej warunki i początki postępu. Cześć zaś należy mu sięza jego pracę twardą w nader trudnych warunkach, za poświęcenie i za miłość, z jakimipełnił najcięższą w kraju służbę, za to że służbę tę pełnił w szczerym polskim duchu […].Ustąpienie hr. Gołuchowskiego jest równie szlachetnym i godnym, jak rządy jego były– 178 –


hr. Agenor Gołuchowskidobroczynnymi. […] Nie widzimy też tego, ktoby zastąpić mógł hr. Gołuchowskiegoi dorównać mu energią, znajomością spraw, ufnością kraju i powagą wobec rządu”.Faktycznie 20 lipca 1871 r. Gołuchowski został powołany na Namiestnika po raztrzeci. Nominacja ta została przyjęta dobrze nawet przez krytycznych wobec Gołuchowskiegokonserwatystów krakowskich, którzy uznawali jego „niezaprzeczone a drogocennekwalifikacje”. Stanisław Koźmian tak nieco sarkastycznie skomentował w „PrzeglądziePolitycznym” to trzecie już wyniesienie Gołuchowskiego do władzy namiestniczej:„Pojmujemy wybornie, ile jest komicznej ironii, ile może nawet niemiłego upokorzeniadla kraju, w tym wciąż wznawiającym się namiestnictwie hr. Gołuchowskiego, w tymnamiestniczym legitymizmie zaczynającym się i kończącym zawsze na jednej i tej samejosobie; czujemy całą monotonię tego ciągłego odradzania się z własnych popiołów hr.Gołuchowskiego, który jako namiestnik urzeczywistnia ową konstytucyjną fikcję angielską— że król nie umiera”. Pomimo tego stańczycy — co Koźmian podkreśla — z najwyższymzadowoleniem przyjęli tę nominację, gdyż „on jeden może być namiestnikiemadministratorem, a więc nie namiestnikiem z fantazji, i dlatego, że on jeden może naszasłonić przed dyletantyzmem […] hr. Gołuchowski jeden może być rzeczywistym, niemalowanym, namiestnikiem”.W trakcie pierwszego po powołaniu spotkania z posłami galicyjskimi w Sejmie Krajowymw dniu 14 września hr. Gołuchowski powiedział, że przyjął nominację „pomimotak sprawczych i tak żarliwie ścierających się prądów, które wszelką dodatnią u nas utrudniająpracę, licząc na sumienność i na szczere pragnienie dziś u steru Państwa stojącychmężów, którzy przejęci są koniecznością zaspokojenia potrzeb naszych”. Zapowiedziałtakże, że będzie dążył do tego, aby faktem się stało „wielostronne i daleko sięgające rozszerzenieswobód naszych”, jak również gorliwe podejmie działania, aby nastąpiło przyspieszeniew załatwieniu spraw serwitutowych. Stwierdził wreszcie, że „liczy na wsparciedrogich mi współobywateli”, a przede wszystkim na życzliwość posłów, „bez czego nickorzystnego, nic pożytecznego dla kraju zdziałać nie zdoła”.Podczas tego namiestnictwa m.in. przyczynił się do ufundowania Akademii Umiejętnościoraz Politechniki Lwowskiej, a także wpłynął na znaczny rozwój oświaty w miastach,gdzie „życie umysłowe i rozwój umysłowy żywszym biją tętnem”, oraz na wsi.Jako przewodniczący Rady Szkolnej Krajowej szczególnie dużo uwagi poświęcił właśniezakładaniu i budowie szkół ludowych, które — jak mówił — „nie tylko w miejscu ichzałożenia przysposabiać będą młodzież wprost do praktycznych zawodów, ale staną sięone zachętą do nauki i wzorem dla okolicznej ludności”. I konstatował w 1872 r., żegdyby Rada Szkolna Krajowa dysponowała większymi środkami, to „w krótkim stosunkowoczasie oświata ludowa w kraju naszym olbrzymie przybrałaby rozmiary, ponieważprąd do nauki jest wielki i z każdym rokiem widocznie się wzmaga”. W kolejnych latachbudżet na oświatę istotnie się zwiększał, co umożliwiło rozwój i reorganizację szkolnictwa,które dzięki staraniom Gołuchowskiego w roku jego śmierci liczyło ok. 2,3 tys.szkół „zupełnie uorganizowanych”.W okresie trzeciego namiestnictwa, które sprawował aż do śmierci, zasłynął też memoriałemprzeciw rozciągnięciu na Galicję ustawy o bezpośrednich wyborach do wiedeń-– 179 –


hr. Agenor Gołuchowski jrskiej Rady Państwa w miejsce wysłania do niej sejmowej delegacji. „Gdy jednak mimostarań jego a opozycji posłów polskich ustawę tę w Radzie Państwa przeprowadzono —pisze Bieńkowski — Gołuchowski usiłował odwieść posłów polskich od secesji z RadyPaństwa, a porzucenie secesji okupić uzyskaniem innych, ważnych ustępstw dla kraju”.Ten „cesarsko–królewski Polak”, jak go nazywano, zmarł we Lwowie 3 sierpnia 1875 r.jako honorowy obywatel 42 miast galicyjskich. Jak pisał o nim Józef Szujski: „Jakkolwiekhr. Gołuchowski zaczął i skądkolwiek wyszedł, to nie podlega wątpliwości, że zdobywszyzaufanie tronu, zająwszy znaczące stanowisko w monarchii, wystąpił i coraz bardziej występowałjako Polak, i to nie w szacie przybranej, ale z głębokim zrozumieniem charakteru,wad i zalet narodowych, z sercem naród swój gorąco miłującym, z ambicją szlachetną, abyzrobić jak najwięcej dobrego, aby dobrą po sobie zostawić pamięć”.Zwolennik pokoju w Europiehr. Agenor Gołuchowski jr22 października 1906 r. zakończyła się pewna epoka w dziejach monarchii austro–węgierskiej. Tego dnia odszedł ze stanowiska ministra spraw zagranicznych i domu cesarskiego,po 11 latach kierowania polityką zagraniczną cesarstwa, hr. Agenor Gołuchowskijunior, wybitny urzędnik szkoły galicyjsko–austriackiej, osobisty mąż zaufania cesarzaFranciszka Józefa, jeden z filarów partii podolskiej. Był to polityk ostrożny, dyplomatadbający o równowagę europejską. Dążył do utrzymania dobrych stosunków z Berlinemi Petersburgiem. Jak pisze Roman Taborski: „Być może, gdyby nie został on w 1906 r.zdymisjonowany, to monarchia trochę dłużej by przetrwała”. Gołuchowski byłby przeciwnywojnie Austro–Węgier z Rosją, a zatem w swoich kalkulacjach nie brał pod uwagęmożliwości odrodzenia państwa polskiego w wyniku wojny między państwami zaborczymi.Był tak lojalny wobec cesarza i naddunajskiej monarchii, że — jak pisał StanisławCat–Mackiewicz — „temu dystyngowanemu dyplomacie nawet przez głowę nieprzeszło, aby polityką państwa austro–węgierskiego tak kierować, aby mogło to stworzyćokazję do niepodległości Polski”.Agenor Maria Adam Gołuchowski urodził się 25 marca 1849 r. we Lwowie. Byłsynem hr. Agenora Gołuchowskiego, austriackiego ministra stanu i trzykrotnego NamiestnikaGalicji. Wychowany w kulcie ojca i twardych rygorach panujących w jegodomu, szkołę średnią we Lwowie ukończył celująco. Następnie studiował na UniwersytecieLwowskim i Uniwersytecie Wiedeńskim, gdzie uzyskał doktorat praw. Po studiachwstąpił do służby dyplomatycznej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, gdzie wytrwalepiął się po szczeblach kariery dyplomatycznej. W latach 1872–1893 pracował m.in.jako sekretarz austro–węgierskiej ambasady w Berlinie oraz radca ambasady w Paryżu.Ożeniony był z francuską księżniczką z domu Murat.16 maja 1895 r. Gołuchowski został powołany na stanowisko austro–węgierskiegoministra spraw zagranicznych i domu cesarskiego, a zatem został najwyższym rangą– 180 –


hr. Agenor Gołuchowski jrze wszystkich ministrów. Mianowanie ministrem spraw zagranicznych Agenora, tegospokojnego, pełnego taktu człowieka, było wielką niespodzianką dla wszystkich, a pomysłtej nominacji przypisywano samemu cesarzowi. Według Waldemara Łazugi, Gołuchowskibył świetnie przygotowany do objęcia teki ministra spraw zagranicznych, gdyż„miał gruntowne przygotowanie praktyczne, szerokie znajomości w kołach dyplomatycznych,nie mówiąc już o niespożytej energii, która go wyróżniała, i świetnej znajomościkilku języków obcych. Osobiście człowiek bardzo podobno odważny, gdy podejmowałdecyzję, lubił na zimne dmuchać”.Ministerstwo Spraw Zagranicznych było ministerstwem wspólnym, zależnym bezpośredniood monarchy. Nie podlegało ono fluktuacjom politycznym, które prowadziłydo częstych zmian gabinetów. Minister spraw zagranicznych i domu cesarskiego nie tylkoodpowiadał za sprawy zagraniczne monarchii, ale także czuwał nad politycznym stanowiskiempanującej dynastii. On wypracowywał decyzje cesarza, a potem je realizował.Kiedy pan na Skale, majątku położonym nad Zbruczem, obejmował tekę ministra,Austro–Węgry były związane trójprzymierzem, czyli sojuszem obronnym z Prusamii Włochami, mającym chronić te państwa przed ewentualną rosyjską agresją. Jużw chwili objęcia urzędu, wiedząc, że Rosjanie obawiają się Polaka na czele tego ministerstwa,Gołuchowski oświadczył, że zasadniczym celem austriackiej polityki zagranicznejpod jego kierownictwem będzie utrzymanie trójprzymierza, ale także zbudowanie dobrychstosunków z carską Rosją.Nowy minister szybko umiał rozproszyć w Petersburgu uprzedzenia, jakie mogłyistnieć wobec jego narodowości i nazwiska, i swoją zapowiedź z pierwszych dni urzędowaniakonsekwentnie realizował w kolejnych latach. W wyniku pertraktacji z nowymrosyjskim ministrem spraw zagranicznych Michaiłem Murawjowem doprowadziłw 1896 r. do ugody austriacko–rosyjskiej w sprawach bałkańskich. Ugoda ta przewidywałam.in. uznanie samodzielności krajów bałkańskich, a także status quo oraz rezygnacjęz dalszych zdobyczy terytorialnych stron porozumienia. Pomimo tych niewątpliwychsukcesów nie potrafił zjednać dla swej polityki Serbów i Bułgarów.Do poprawienia stosunków Austro–Węgier i Rosji wykorzystał także wizytę caraMikołaja w Wiedniu, w sierpniu 1896 r., a następnie towarzyszył cesarzowi FranciszkowiJózefowi w jego podróży do Petersburga, w kwietniu 1897 r. W 1903 r. Gołuchowskiodniósł poważny sukces, polegający na uznaniu przez Rosję istnienia narodu albańskiego,co było istotne z punktu widzenia zwalczania panslawizmu, w którym widzianozagrożenie dla naddunajskiej monarchii. „W jego rozumieniu — pisał Heinz Jankowsky— Albańczycy stanowili zaporę przed zalaniem Półwyspu Bałkańskiego przez «słowiańskipotop». Docelowo zakładał on powstanie państwa albańskiego”.Gołuchowski kontynuował kurs dotychczasowej polityki zagranicznej monarchii,opartej na przyjacielskich stosunkach Wiednia z Berlinem. Jak pisze Taborski, „wytrwalepracował nad zacieśnieniem sojuszu monarchii z Niemcami”. To on towarzyszył cesarzowiw podróży do Berlina i doprowadził do przedłużenia w 1902 r. trójprzymierza.Nie zawsze jego działania na arenie międzynarodowej w sposób widoczny uwzględniałypolski interes narodowy. Gdy rząd pruski prowadził politykę wymierzoną w tamtej-– 181 –


hr. Agenor Gołuchowski jrszych Polaków, jego reakcje były bardzo wyważone i ostrożne. Gdy był interpelowany, żetamtejsze władze pod różnymi pretekstami usuwają robotników polskich i czeskich — austriackichpoddanych, w czasie obrad Delegacji do spraw Wspólnych w maju 1898 r. miałodpowiedzieć, że w tej kwestii nic nie może uczynić, gdyż „nie chce wkraczać w sprawywewnętrzne obcego państwa”. Niemniej kanałami dyplomatycznymi starał się złagodzićpolitykę pruską w zamian za obietnicę korzystnych dla Rzeszy Niemieckiej porozumieńgospodarczych. Te nieśmiałe próby powiązania wewnętrznej sprawy Cesarstwa Niemieckiegoz polityką austriacką spowodowały, że zraził do siebie cesarza Wilhelma II.Zazwyczaj krytyczny Kazimierz Chłędowski tak pisał w swoich Pamiętnikach: „Posukcesach Gołuchowskiego w Petersburgu, po wizycie w Berlinie i po kilkakrotnychwystąpieniach jego w delegacjach węgierskich, Gołuchowski zyskał sobie bardzo dobrei silne stanowisko; cesarz go lubił, Węgrzy byli z niego zadowoleni, a Niemcy umilkli.Umiał on z wielkim taktem zachować swój polski, narodowy charakter, nie unikał Polaków,żył zawsze bardzo blisko z dawnymi przyjaciółmi i wychowywał synów po polsku,pomimo że narodowość matki i pobyt w Wiedniu zupełnie tego nie ułatwiały”.Prezydenci austriackich gabinetów przeważnie nie lubili Gołuchowskiego, gdyżbardziej uważał się za człowieka cesarza niż członka rządu. Skrywali do niego urazyi zarzucali mu, że miesza się do ich polityki, w tym do spraw wewnętrznych monarchii.A gdy któryś z szefów rządu działał wbrew jego wyobrażeniu i — jak mniemał — naszkodę polityki austro–węgierskiej, potrafił doprowadzić do jego upadku. Tak się stałochoćby z premierem Franzem Thunem, który miał inne podejście do współpracy z Węgraminiż minister spraw zagranicznych. Dlatego też gabinet Thuna — wspominał LeonBiliński — hr. Gołuchowski „skazał na śmierć” i tak długo przekonywał cesarza, że tenwreszcie w 1899 r. skłonił niemieckiego premiera do dymisji. „Ja się temu zupełnienie dziwię, że minister spraw zagranicznych i cesarskiego domu przyczyniał się możeczasami do upadku gabinetów, które z tendencjami jego polityki zagranicznej nie byływ zgodzie, albo starał się o utworzenie ministerstw, które mu w tej mierze odpowiadały”— stwierdził Chłędowski.Jednak w końcu intryga obróciła się także przeciwko samemu Gołuchowskiemu.Jego przeciwnicy wykorzystali fakt znacznego spadku eksportu produktów austro–węgierskichna rynek serbski i generalne osłabienie wpływów politycznych i gospodarczychmonarchii na Półwyspie Bałkańskim. W parlamencie budapesztańskim zostało zgłoszonewotum nieufności wobec wspólnego ministra spraw zagranicznych. Co prawda w głosowaniuzostało oddalone, lecz honorowy Gołuchowski, dla uniknięcia dalszych ataków,jakie szykowano na niego w austriackiej Radzie Państwa, 22 października 1906 r. podałsię do dymisji, którą cesarz przyjął.W 1907 r. za zasługi dla monarchii Franciszek Józef powołał go do Izby Panów,gdzie został przewodniczącym grupy polskiej, konsekwentnie stojącym na straży zasadkonserwatywnych. W czasie wojny światowej stanął na czele komisji politycznej KołaPolskiego, biorąc udział w pracach, które miały doprowadzić do wyodrębnienia Galicjii utworzenia monarchii trialistycznej. Jak wiadomo, projekt ten nigdy nie został urzeczywistniony.Po wojnie Gołuchowski wycofał się z życia politycznego.– 182 –


Kazimierz GrocholskiHrabia Agenor Gołuchowski jr zmarł we Lwowie 28 marca 1921 r. Warto w tymmiejscu przytoczyć opinię, którą o Gołuchowskim wyraził wybitny współczesny austriackiprawnik i dyplomata Stefan Verosta, pierwszy po II wojnie światowej, w latach1956–1961, ambasador Austrii w Polsce. W swojej książce pisał on o Gołuchowskimz wielkim uznaniem, uważając go za „najlepszego ministra spraw zagranicznych, jakiegocesarz Franciszek Józef I kiedykolwiek posiadał”. Jeśli prawdziwa jest ta opinia, możemybyć dumni z tego Podolaka, który posiadał szerokie, europejskie horyzonty.Regimentarz prawicyKazimierz GrocholskiJednym z najwybitniejszych polityków polskich drugiej połowy XIX w. był KazimierzGrocholski. Przez 20 lat kierował sprawami polskimi w Wiedniu. Jako lider„stronnictwa polskiego” współtworzył i przewracał ówczesne cesarskie gabinety ministerialne.Nazywano go „regimentarzem prawicy polskiej” i „chorążym Koła Polskiego”w parlamencie wiedeńskim. „Jako długoletni prezes Koła Polskiego w parlamenciewiedeńskim Grocholski był znaczącą siłą, z którą wszyscy musieli się liczyć”— pisał Ryszard Sadaj. W tym samym czasie miał także ogromny wpływ na prace SejmuKrajowego w Galicji, gdzie utworzył własne podolskie „stronnictwo”. Jak mówiłw 1888 r. o Grocholskim Marszałek krajowy hr. Jan Tarnowski, „obecne położeniepolityczne naszego kraju w znacznej części jemu zawdzięczamy, a poważne w RadziePaństwa stanowisko naszej delegacji, jej wpływ i znaczenie są przeważnie jego dziełemi jego zasługą”. Był polityczną potęgą, przed którą ugięli się także konserwatyścikrakowscy.Kazimierz Grocholski urodził się w 1815 r. W młodości uczęszczał do szkoły jezuickiej.Skończył prawo na Uniwersytecie Lwowskim, a w 1839 r. uzyskał stopień naukowydoktora. Choć w młodości sympatyzował z ideą walki powstańczej, to jednakpodczas studiów na uniwersytecie „do spiskowania na resztę życia powziął odrazę”. Jakoszef Komitetu Akademickiego zwalczał wśród spiskującej młodzieży tendencje radykalnei nastroje prowadzące do szybkiego wybuchu źle przygotowanego powstania przeciwzaborcom. Był właścicielem dóbr Różyska w powiecie Skałat.W Sejmie Krajowym Grocholski zasiadał od 1861 r. W kolejnych kadencjachbył wybierany przez wielką własność obwodu tarnopolskiego. Natomiast w wyborach1877 r. i 1882 r. zdobywał mandat z IV kurii w okręgu Skałat–Grzymałów.W swojej karierze parlamentarnej Grocholski przewodniczył głównym komisjom:w 1868 r. rezolucyjnej, od 1872 r. administracyjnej i od 1873 r. gminnej. Ponadto od1877 r. przewodniczył komisji adresowej, w 1880 r. do spraw podatku gruntowego,w 1882 r. indemnizacyjnej i w 1883 r. dla wniosku o podzielności gruntów włościańskich.Był również zastępcą przewodniczącego komisji konstytucyjnej i członkiem komisji: reskryptoweji kolejowej. Został z grona posłów wybrany na członka Wydziału Krajowego.– 183 –


Kazimierz GrocholskiGrocholski był jednym z aktywniejszych parlamentarzystów, który swój punkt widzeniaczęstokroć potrafił narzucić większości braci poselskiej. Bardzo mocno utożsamiałsię z monarchią i cesarzem Franciszkiem Józefem, a w swoich mowach poselskichczęsto podkreślał, że z punktu widzenia interesów polskich „Austria musi być silną i potężną”.W 1866 r. stwierdził przy okazji debaty nad adresem do tronu, że monarchiaaustriacka musi być potężna „nie tylko ze względów cywilizacyjnej idei Zachodu, nietylko dlatego, że w ten sposób nie sprzeniewierzamy się naszej idei narodowościowej,ale równie dla naszych nieszczęśliwych wewnętrznych stosunków krajowych my żądaćmusimy, aby Austria była silną i potężną, abyśmy w niej znaleźli tarczę i obronę”. Jegozdaniem największym wrogiem silnej i szczęśliwej Austrii jest jej centralizacja. „Wszyscyjesteśmy przekonani, że centralizacja jest grobem siły i potęgi Państwa, grobem wszystkichnaszych swobód. Wszyscy jesteśmy przekonani, że tylko system tak zwany, możeniesłusznie zwany federacyjnym, gdzie by przy silnym skupieniu spraw państwowych,historyczna indywidualność pojedynczych krajów i ich samorządny rozwój były zabezpieczone,może zakończyć ten bolesny konstytucyjny poród. Ale nie przez instytucjecentralistyczne droga do urządzeń federacyjnych” — stwierdził autorytatywnie w 1867 r.Grocholski zasłynął jako komisyjny sprawozdawca pamiętnej Rezolucji galicyjskiejz 1868 r. Jej treść przedstawił na posiedzeniu Sejmu Krajowego w dniu 21 września.Przy okazji debaty nad rezolucją przekonywał, że „bez narodowego samorządu kraj nasznie podniesie się nigdy; bez narodowego samorządu kraj nie rozwinie w pełni swoichsił przyrodzonych, bez samorządu kraj nasz dla monarchii tym być nie może, czym byćchce i czym być powinien”. Dalej przekonywał, że Galicji potrzeba rozwoju oświatyi gospodarki. „Zamożności tym nie osiągniemy — stwierdzał — jeżeli o jakiś krajcarpodatek będzie zmniejszony, bo nie w tym leży przyczyna upadku kraju, że podatki sąwielkie, ale w tym, że nie ma żadnego rozwoju przemysłowego, handlowego, gospodarskiego.My powinniśmy te wszystkie gałęzie wziąć w nasze ręce i starać się podnieść krajz upadku, w którym pozostaje. Jeżeli je zostawimy Radzie Państwa, to nie osiągniemytych skutków, jakich się domagać mamy prawo”. Jednocześnie wyraził przekonanie, żewłaśnie z takim programem należy wysłać delegację do Rady Państwa. „Sejm nasz powinien— mówił — wysłać delegatów do Rady Państwa i powinien starać się używaćprzysługujących mu praw, powinien się upominać na tej drodze legalnej o te swobody,jakie są nam potrzebne, ażeby materialny i moralny byt kraju naszego, mógł się podnieśći podźwignąć”. W kolejnych latach Grocholski, nazywany „ojcem rezolucji”, będzie jejwiernym obrońcą i to z jej zwolenników zacznie budować swój obóz polityczny, któregogłównym filarem staną się posłowie ze wschodniej Galicji.Podczas debaty nad płacami nauczycieli w 1872 r. Grocholski wywołał sensację swojąpropozycją, aby nauczycielki pobierały o 20 proc. niższe wynagrodzenie aniżeli nauczyciele.„Sądzę — argumentował swoje stanowisko — że płace nie tylko nauczycielek i nauczycieli,ale w ogóle wszystkich pracujących, nie powinny się stosować tylko do ich działalności, aletakże do ich potrzeb. Otóż potrzeby nauczycielek są z natury swej mniejsze jak nauczycieli.Nauczyciel ma na sobie obowiązek utrzymania rodziny, który to obowiązek nie ciąży nanauczycielce, gdyż ta albo nie będzie miała rodziny, to wtenczas mniej ma potrzeb, albo– 184 –


Kazimierz Grocholskijeżeli będzie miała rodzinę, to obowiązek utrzymania jej będzie ciążył na mężu. Nie chciałbym zatem, aby nauczycielki pobierały tyle, ile nauczyciele”.Grocholski krytykował pomysły wprowadzenia ślubów cywilnych i odebrania duchownymprawa do prowadzenia ksiąg metrykalnych. Nie zgadzał się, aby prowadzeniemetryk przekazać „władzom politycznym czy sądowym czy gminnym”. W 1873 r.mówił: „Niebezpieczeństwo zaprowadzenia ślubów cywilnych i niebezpieczeństwo odebraniaduchownym prowadzenia metryk grozi naszemu krajowi i grozi dlatego, że jew Prusach zaprowadzono, a Austria zaś chce małpować Prusy. Mianowicie stronnictwoliberalne w Wiedniu domaga się zaprowadzenia tego w Austrii, Galicji”. Sprzeciwił siętakże, aby z powodu stwierdzonych błędów i nadużyć odebrać rabinom prawo prowadzeniaksiąg metrykalnych wyznania izraelickiego na rzecz osób nieduchownych. Przestrzegałposłów, aby nie podejmować żadnych uchwał w tej sprawie, nie przyjmowaćżadnych petycji do rządu, by nie popaść w niebezpieczeństwo, „że ci, którzy są za zaprowadzeniemślubów cywilnych i przepraszam, że użyję tego wyrazu, ustaw wyznaniowychw dzisiejszym znaczeniu tego słowa, znajdą podstawę twierdzenia, że Sejm galicyjskioświadczył się za tym”.Opowiedział się w 1876 r. za wprowadzeniem realnego nadzoru władz wyższychnad urzędnikami gmin wiejskich i miasteczek. Uważał, że władze powiatowe w ramachtego nadzoru powinny mieć możliwość dyscyplinarnego usuwania pisarzy i urzędnikówgminnych. „Pisarze gminni — argumentował swoje stanowisko — używają częstokroćstanowiska, jakie im ta posada nadaje, na szkodę gmin, a powiem więcej częstokroćnawet na szkodę kraju, wdzierają się w rzeczy, które do nich nie należą. Są organamiagitatorów przy różnych wyborach, a co gorsza, są ajentami lichwiarzy przy sprzedażywłasności włościańskiej”. Informował, że „blisko 30 rad powiatowych żąda takiej władzy,żąda tej możności w interesie gminy i w interesie kraju”. W dyskusji odpierał zarzut,że takie rozwiązanie zagraża autonomii. Przekonywał, że ta propozycja „jest w naszychstosunkach poniekąd podporą autonomii”, bowiem przyczyni się do „porządku, ładu,bezpieczeństwa osób i mienia, bezpieczeństwa majątków gminnych, odpowiedniego wykonywaniaustaw w naszych gminach”. I wyjaśniał, że istotą projektu jest to, aby takipisarz wiedział, że nie pozostanie bezkarny, „że jest ktoś, kto go oddalić może, jeżeli niebędzie wypełniał przyjętych przez siebie obowiązków”.W 1878 r. działacze Towarzystwa Rolniczego Krakowskiego wysunęli postulatpowołania izb rolniczych. W związku z powyższym posłowie z zachodniej części krajuzłożyli w Sejmie wniosek o „utworzenie w kraju reprezentacji stałych dla rolnictwa”.We wniosku domagano się także od Wydziału Krajowego, aby „wszedł w rokowaniaz rządem o wysokość sumy, którą by tenże z funduszów państwowych na ten cel przeznaczył”.Przeciwko temu projektowi opowiedziało się Galicyjskie Towarzystwo Rolniczeze wschodniej Galicji, zdominowane przez Podolaków. Grocholski, który reprezentowałich stanowisko, stwierdził, że nie da się pogodzić istnienia izb rolniczych z istnieniemtowarzystw agronomicznych. Obawiał się, że przyjęcie tego wniosku spowoduje, iż GalicyjskiemuTowarzystwu Rolniczemu ze Lwowa „trzeba by odebrać to, co dziś posiada,czego pozbawić się nie chce”. Zatem przyjęcie tego wniosku „byłoby początkiem śmierci– 185 –


Kazimierz GrocholskiTowarzystwa Rolniczego w Galicji Wschodniej, albo podzieleniem kraju pod względemrolniczym na dwie odrębne połowy”. Uważał, że towarzystwa rolnicze, działające napodstawie „dobrowolnego poświęcenia pracy i na dobrowolnych datkach”, „będą i musząodpowiadać reprezentowaniu tych interesów rolnictwa lepiej, niż gdyby izby rolniczebyły utworzone podług jakichś teoretycznych szablonów”. Po tej przemowie wniosekstańczyków został odrzucony.Grocholski dużo uwagi poświęcał sprawom ustroju administracyjnego Galicji.W 1881 r. pozytywnie ocenił ideę rządu wiedeńskiego reformy administracji poprzezzniesienie dualizmu w prowincjach, ale z rezerwą podszedł do możliwości jej realizacji.„Jeżeli się zważy, że dla jednego i tego samego przedmiotu są dwa urzędy, że jeden urządnie ma egzekutywy, że drugi może mu tej egzekutywy odmówić, że w jednym i tym samymprzedmiocie można wnosić rekursy i do jednej i do drugiej władzy, że ostateczniei jedna i druga władza ma prawo organa autonomiczne nadzorować, kontrolować i karać,to przyznacie panowie, że jest to ustrój tak wadliwy, iż go usunąć, a przynajmniej ograniczyćkonieczną jest potrzebą” — mówił. Wyraził opinię, że jeśli ma być zlikwidowanydualizm administracyjny, to te zadania, które wykonywał rząd, powinny przejść wyłączniena władze autonomiczne. A zatem potrzebna jest całościowa reforma administracjii poszerzenie autonomii, „do czego Sejm nie ma prawa”. „My powiadamy — stwierdzał— w dzisiejszej chwili, w dzisiejszych okolicznościach, nie mając sobie przyznanego prawastanowienia o zasadach władz administracyjnych uważamy, że to jest trudną rzeczą,żeby się to dało osiągnąć, a mnie się zdaje, że to jest nawet niepodobieństwem”.Zakaz dzielenia gruntów włościańskich został uchylony w 1868 r., „toteż — piszeWincenty Styś — liczba gospodarstw zaczęła wzrastać gwałtownie, prawie dwukrotnieszybciej od liczby ludności”. Wobec tej sytuacji w 1883 r. Grocholski postawił wniosekw Sejmie przeciw dowolności dzielenia gruntów włościańskich. Zauważył, że w ostatnichlatach „te dzielenia w naszym kraju przybrały zastraszające rozmiary”. Doszły dotego stopnia, „że gospodarze już nie morgowi, ale półmorgowi i zagonowi na grunciesiedzą”. I dodawał: „W całym prawie naszym Podkarpaciu wszystkie połoniny, którebyły rzeczywiście podstawą włościańskiego gospodarstwa tamecznego, bo tam ornychgruntów nie ma, a są tylko ogrody koło domu, wszystkie te połoniny są w obcych rękach”.Jeśli utrzyma się ta tendencja, „to po dwudziestu latach my włościańskiego stanumieć nie będziemy, my będziemy mieli proletariat wiejski. A zdaje mi się dowodzićnie potrzeba, że podstawą potęgi państwa, że podstawą pomyślności kraju, podstawącałego społecznego ładu jest wszędzie i zawsze we wszystkich krajach zamożny stanwłościański”. Miał przy tym świadomość, że ograniczenie w kwestii dzielenia gruntówz ogólnego stanowiska wolności „może być wstrętnym”, jednakże „wolności bezwzględnejna świecie nie ma, i Sejm, który uchwalił, że rolnicy muszą posyłać dzieci do szkół,Sejm, który uchwalił, że człowiekowi nie wolno pić wódki ile mu się podoba, możeuchwalić, że w interesie kraju i stanu, nie wolno mu rozdrabniać gruntów do tegostopnia, aby z gospodarza stał się proletariuszem, aby kraj upadł, a właściciel dawnystał się żebrakiem”. Wyraził też przekonanie, że „życzeniem kraju i życzeniem opartymna doświadczeniu jest, ażeby mogła być przeprowadzona komasacja gruntów, bo tylko– 186 –


Kazimierz Grocholskiprzy komasacji słusznie i sprawiedliwie przeprowadzonej, może gospodarstwo się podnieśćze stanu dzisiejszego”.W Izbie Poselskiej Rady Państwa Grocholski zasiadał od 1861 r. jako delegat SejmuKrajowego z kurii wirylistów i większej posiadłości. W wyborach 1873 r. został wybranyz kurii większej własności ziemskiej w okręgu Tarnopol–Zbaraż–Skałat–Trembowla. Byłtakże kilkakrotnym członkiem Delegacji do spraw Wspólnych.Systematycznie wybierano go do wszystkich ważniejszych komisji. W 1869 r. zostałprezesem Koła Polskiego. Uzyskał 19 głosów, gdy jego kontrkandydat Florian Ziemiałkowskigłosów 14. Od tego dnia zaczyna się w polityce galicyjskiej „era Grocholskiego”.Zdaniem Stefana Kieniewicza, nowy prezes Koła, „Sarmata z postawy i ducha, człowiektwardy, trzeźwy, uparty, w niczym nie był podobny do swego poprzednika. Szanowali goza to nawet przeciwnicy: rzadko kiedy coś obiecywał, ale zawsze dotrzymywał słowa. Polotui krasomówczego talentu nie miał za grosz, ryzyka, reform innowacji nie znosił […]Dlatego też polityka jego, bardziej może prostolinijna i konsekwentna, nie różniła sięw ostatecznym wyniku od polityki Ziemiałkowskiego”. Natomiast Stanisław Koźmiantak charakteryzował nowego prezesa Koła: „W kraju ceniony i poważny, w Kole niezbędny,na dworze szanowany, w izbie otoczony szacunkiem […], zdobył sobie stanowiskoponiekąd wyjątkowe”.Grocholski „przewodził reprezentacji przeważnie szlacheckiej polskiej w obcymparlamencie, jakby na to, aby światu, różnym szczepom, plemionom i stronnictwom daćwzór karności, powagi i rozwagi, miary i stałości, statecznej obrony własnych, a poszanowaniapraw cudzych, miłości swobód ze zrozumieniem ładu, siły i porządku w państwie,zwłaszcza zaś poszanowania tego, czego sejmy szlacheckie najmniej u siebie szanowały,praw korony i czci majestatu” — pisał Ludwik Dębicki. Wódz kohorty naszych posłówbył jednak bardziej graczem politycznym niż ideologiem czy myślicielem. Jak zauważaKazimierz Chłędowski, „Grocholski był typem podolskiego szlachcica polskiego, którymiał wszystkie wyobrażenia i zalety Polaka, ale od Rusinów wziął chytrość i przebiegłość”.Jednak potrafił też być cierpliwy. W wielu sprawach w parlamencie wiedeńskim— jak zauważył Leon Biliński — „działał ostrożnie i etapami”. Dzięki temu — oddajmygłos Marianowi Rosco–Bogdanowiczowi — „tak w parlamencie wiedeńskim, jak przedewszystkim u cesarza wielkim cieszący się poszanowaniem, posiadał rzeczywiste wpływy,które — zawsze rozsądnie i zręcznie użyte — wiele pożytku krajowi przyniosły”.Dzięki zabiegom Grocholskiego Koło Polskie jako „partia propaństwowa” współtworzyłokilka gabinetów ponadpartyjnych i konserwatywno–prawicowych. Sam Grocholskiwszedł 11 kwietnia 1871 r. do gabinetu hr. Karola Hohenwarta jako minister bezteki odpowiedzialny za sprawy galicyjskie. Jak pisał Kieniewicz, „zamiast rządu krajowegoodpowiedzialnego przed Sejmem otrzymywali Polacy rzecznika w Radzie Koronyz głosem opiniodawczym w sprawach galicyjskich”.Ten typowy przedstawiciel „starego Podola”, szlachcic z postaci, z tradycji i ze stroju,zostawszy pierwszym ministrem dla Galicji, nie zdjął kontusza dla munduru ze złotymkołnierzem. Ponoć gdy miał zostać tym ministrem, postawił Franciszkowi Józefowijeden warunek, że zachowa strój polski, który całe życie nosił. Cesarz miał chętnie się– 187 –


Kazimierz Grocholskizgodzić na tę prośbę i po raz pierwszy widziano kontusz w ławie ministerialnej. Gdyrozeszła się plotka, że Grocholski takie przyzwolenie od cesarza dostał, wszyscy pragnęlipoznać tego sarmatę, który w polskim stroju zasiąść miał w radzie korony Habsburgów.I na wszystkich — pisał Stanisław Koźmian — do których się zbliżył nasz minister, jaknajlepsze zrobił wrażenie „szczerością, uprzejmością i właściwą szlachcicowi polskiemułatwością w obejściu, połączoną z godnością”.Gdy Grocholski objął ministerium, Stanisław Koźmian przewidywał, że „z naturyrzeczy działanie p. Grocholskiego nie może być ani olśniewające, ani piorunujące; będzieto raczej dla kraju mrówcza praca”. I taką ta praca była. Jako minister dla Galicji byłGrocholski rzeczywistym „opiekunem i orędownikiem kraju” w rządzie. Wywierał wpływna załatwianie spraw galicyjskich w innych ministerstwach i bronił galicyjskiej autonomiiwobec zakusów wiedeńskiego centralizmu. To jego staraniom Galicja zawdzięcza zniesienieostatnich ograniczeń w używaniu języka polskiego na Uniwersytecie Lwowskim orazw Akademii Technicznej we Lwowie, do której rozwoju się znacznie przyczynił. Ponadtoza jego ministerium postanowiono utworzyć w Krakowie Akademię Umiejętności. Jakpisał Henryk Wereszycki, w tamtym czasie „polityka galicyjska święciła swe triumfy”.Choć Grocholski cieszył się niezachwianym zaufaniem monarchy i kraju, odszedłz urzędu ministerialnego po kilku miesiącach w dniu 22 listopada 1871 r. wraz z upadkiemgabinetu hr. Hohenwarta. Gdy znalazł się w opozycji, występował jako jeden z jejprzywódców w obronie konkordatu i uposażenia duchowieństwa, a przeciwko rozwodomi legalizacji masonerii.Szef Koła Polskiego w parlamencie wiedeńskim był zdecydowanym przeciwnikiemwyborów bezpośrednich. W 1873 r. w imieniu polskich posłów odrzucił propozycjępewnych koncesji dla Galicji w zamian za poparcie demokratycznej reformy wyborczejdo Rady Państwa. Gdy projekt tej reformy trafił pod obrady Izby Poselskiej, Grocholskistwierdził w imieniu Koła, że narzucone wszystkim z góry wybory bezpośrednie stanowiąnaruszenie konstytucji, która gwarantuje prawa sejmów do wyboru własnych procedurwyłaniania reprezentacji do Rady Państwa, po czym Polacy opuścili izbę. Mimo tegoustawa została przyjęta i otrzymała sankcję cesarską.Grocholski zwalczał także tendencje panslawistyczne, które postrzegał jako narzędziepolityki rosyjskiej wobec Wiednia. Uważał Rosję za głównego wroga Polaków i,„aby postawić trwałą tamę moskiewskiemu panowaniu”, zachęcał polityków austriackichdo zbrojnego przeciwstawienia się ekspansji rosyjskiej. Na zastrzeżenia swoich oponentów,że przecież otwarcie nawołuje do wojny z Rosją, odpowiadał krótko, że przecież„Polski nie wygadamy”.Jako zadeklarowany konserwatysta był za ewolucją, a przeciw rewolucji. Uważał,że postęp musi być „rozumny, normalny i stateczny, nie spieszyć skokami”. Widziałtakże zagrożenie ze strony Rusinów. Jak pisał Stefan Kieniewicz, Grocholski „czuł się nawschód od Lwowa obrońcą i pionierem polskości i odrzucał każdą zmianę, pożytecznątylko dla Rusinów”.W 1879 r. Stanisław Koźmian pisał, że Grocholski to „w całym znaczeniu szlacheckikonserwatysta, niechętny reformom społecznym. Jest on najniebezpieczniejszym prze-– 188 –


Kazimierz Grocholskiciwnikiem reformy i stronnictwa reformy. Niczym w tej mierze niewzruszony, a nawetnieubłagany”. Grocholski nie był przychylny nazbyt liberalnym i zadufanym w sobiestańczykom. Ale nie kto inny jak on właśnie doprowadził w 1881 r. w Wiedniu dosojuszu stańczyków z Podolakami, do integracji obozu prawicy polskiej w parlamenciewiedeńskim pod swoim przywództwem. Można powiedzieć, że był on tym, któryzorganizował polskich konserwatystów i dał im siłę, z którą liczono się w monarchiiaustro–węgierskiej. Jak mówił hr. Antoni Golejewski, Grocholski był „potęgą nie tylkow kraju, ale i poza krajem; zdania jego i słowa cenili nie tylko przyjaciele polityczni, aletakże członkowie innych stronnictw szanowali głos jego”.Grocholski bujny indywidualizm polski ujął w wojskowy rygor i zakonny posłuch,z kupy sejmowej o różnych barwach i różnych myślach stworzył szereg, który potrafił iśćzwarty wśród obcych żywiołów i przeciwnych prądów. Kołu Polskiemu nadał spoistość,związał solidarnie różne odłamy konserwatystów, wytknął kierunek działania i myśleniapolitycznego, którym prawica polska została wierna jeszcze długo po jego śmierci. Jednakkrytyczny wobec przywódcy konserwatystów książę Adam Sapieha wyraził pogląd,że Grocholski nie był politykiem samodzielnym, że „był poruszany tajnymi sznurkamiprzez rząd i stańczyków”. Trudno zgodzić się z tą opinią w odniesieniu do okresu, gdyGrocholski miał pełnię władzy politycznej w Kole Polskim, którym rządził autorytarnie,praktycznie samodzielnie, spychając dawnych stańczyków na margines.Leon Biliński wspominał, że „stosunki w Kole były pod twardą ręką Grocholskiegodla sprawy publicznej znakomite, dla jednostek, zwłaszcza młodych, przykre. […]Według zasad rządów Grocholskiego młody poseł miał się przysłuchiwać biernie aż doczasu, gdy go prezes powoła do pracy”. Chłędowski jako przykład autorytarnych rządówGrocholskiego w Kole przytacza właśnie zabiegi Bilińskiego, który chciał zostać członkiemjakiejś politycznej komisji w Radzie Państwa. Grocholski jednak na te zabiegi tylkowzruszył ramionami i kategorycznym swoim sposobem zadecydował: „Biliński nie rozumiesię na polityce, więc nie będzie wybrany”. Nie miało znaczenia, że Biliński zostałwybrany posłem jako były rektor magnificus Akademii Umiejętności. Dla Grocholskiegobył tylko skromnym praktykantem.Jaki był Kazimierz Grocholski? Jako człowiek był solidny, niesamowicie pracowityi uczciwy, nie działał z pobudek osobistych. Jako polityk był twardy, sumienny i działałkonsekwentnie, choć niekiedy brakowało mu giętkości i nazbyt ślepo szedł za ludźmi, doktórych nabrał zaufania, co zarzucali mu stańczycy. Jako Polak był niezłomny i wiernytradycji. Powszechnie go szanowano, i w Galicji, gdzie był wyrocznią całej szlachty naPodolu, i w Wiedniu, gdzie ceniono go szczególnie za upór i dotrzymywanie słowa. Doceniałgo także cesarz, który nadał mu godność tajnego radcy i tytuł ekscelencji.Grocholski zmarł nagle 10 grudnia 1888 r. i został pochowany w rodzinnej wsi— Rożyskach. Golejewski w mowie sejmowej, wygłoszonej po śmierci Grocholskiego,stwierdził, że do powagi wielkiej doszedł on tym, że przez całe życie szedł prostą drogąi żył prawdą. „Idąc zawsze prostą drogą — mówił Golejewski — zaskarbił sobie u NajjaśniejszegoPana łaskę i życzliwość, u rządu zaufanie, a u nas miłość”. I dalej: „Na nimjak na Zawiszy polegać było można. Był to człowiek charakteru czystego i bez skazy.– 189 –


Tomasz HorodyskiJak życie jego było spokojnym bez burz, taką też zesłał nań Pan Bóg śmierć. Zmarłw Abbazii, siedząc na krześle i paląc cygaro; cygaro z ust wypadło i on spokojnie zszedłz tego świata”.Nieprzejednany PodolakTomasz HorodyskiJednym z najbardziej tajemniczych i zarazem najmniej znanych polityków spośródkonserwatywnych ziemianin galicyjskich drugiej połowy XIX w. był Tomasz Horodyski,przez wiele lat zasiadający zarówno w wiedeńskiej Radzie Państwa, jak i w Sejmie krajowymw Galicji. W Kole Polskim odzywał się rzadko, w parlamencie wiedeńskim prawienigdy, podobnie jak w Sejmie Krajowym, a jednak należał do polityków niezwykle cenionychi wpływowych. „Małomówny, ale myślący i bardzo wpływowy wiejski obywatelz Podola” — pisał o nim Ludwik Dębicki. Zaś Adam Galos dodawał: „W Kole Polskimnależał do najtwardszych i najbardziej nieprzejednanych Podolaków o skrajnie konserwatywnychzapatrywaniach”. Jego oponenci polityczni uważali, że „konserwatystą byłzatwardziałym, ale nie fanatycznym”, gdyż umiał uszanować opinie przeciwników, a teżnie miał zwyczaju się wdawać w zajadłe spory.Tomasz Horodyski, syn Antoniego Feliksa Horodyskiego i Zofii z Czerwińskichodziedziczył majątek Krogulec w powiecie husiatyńskim. Tam też był bardzo zaangażowanyw działalność samorządową. Z listy wielkiej własności zasiadał w Radzie Powiatowejw Husiatyniu, a także w powiatowej komisji szacunkowej.Horodyski brał udział w życiu politycznym Galicji od początku ery konstytucyjnej.W latach 1861–1869 był posłem na Sejm Krajowy, wybieranym w ramach kuriiwiększej posiadłości w okręgu Czortków, zaś w kadencji 1870–1876 zasiadł w Sejmiejako reprezentant obwodu stryjskiego. Został wówczas obrany posłem na miejsce księciaJerzego Czartoryskiego, który zrezygnował z tego mandatu na rzecz krakowskiego.W 1871 r. kierował pracami komisji szpitalnej, zaś w 1876 r. zasiadł w komisji głodowejjako zastępca przewodniczącego. Ponadto pracował w komisjach: propinacyjnej,terytorialnej i petycyjnej.Od lat 60. hr. Agenor Gołuchowski gromadził wokół siebie stronników, zwanychMamelukami. Ponieważ Namiestnik cenił bardzo Horodyskiego, tego męża „niewzruszonejstałości w poglądach i działaniu na polu polityki krajowej”, właściciel Krogulcastał się jednym z jego najbliższych współpracowników. W Sejmie Krajowym Horodyskibardzo blisko współpracował z Florianem Ziemiałkowskim, który organizował poparcieposłów dla polityki Gołuchowskiego.Horodyski piastował mandat poselski do Rady Państwa od 1861 r. aż do swojejśmierci w 1885 r. Po raz pierwszy zasiadł w Izbie Poselskiej jako delegat z kurii posiadłościwiększej. Również w kadencji 1867–1870 był posłem z tej kurii, choć z przerwami,by ostatecznie złożyć mandat 31 marca 1870 r. Do Rady Państwa powrócił w kadencji– 190 –


Apolinary Jaworskiz lat 1871–1873. W wyborach do Izby Poselskiej, które odbyły się w 1873 r., a następniew 1879 r. kandydował z powodzeniem w ramach kurii większej posiadłości ziemskiejw okręgu Czortków–Zaleszczyki–Borszczów–Husiatyn.W 1867 r. jako jeden z czterech Polaków został wybrany do komisji ekonomicznejIzby Poselskiej, co było istotne, ponieważ wówczas monarchia habsburska przeżywałapoważne kłopoty finansowe. Był też kilkakrotnie wyłoniony przez posłów części przedlitawskiejjako członek Delegacji do spraw Wspólnych dualistycznej monarchii.W Kole Polskim był jednym z głównych reprezentantów — obok hr. AntoniegoGolejewskiego — konserwatywnych ziemian z Galicji Wschodniej. Był blisko związanyz prezesem Kazimierzem Grocholskim, także gospodarzem ze wschodniej Galicji. W latach70., dzięki starej z nim znajomości, stał się jednym z filarów partii konserwatywnej.Powszechnie postrzegano Horodyskiego jako niezwykle wpływowego członka KołaPolskiego. Mówiono, że był „prawą ręką i ulubionym doradcą” prezesa Koła. KazimierzChłędowski wyraził opinię, że Horodyski był „najlepszym przyjacielem i adiutantem”Grocholskiego, którego „nie można sobie było wyobrazić bez Horodyskiego; nierozłącznato była przyjaźń, a powszechnie mówiono, że Horodyski wielki ma na Grocholskiegowpływ polityczny”. Podobno z właścicielem Krogulca prezes konsultował prowadzonąprzez siebie politykę i bardzo liczył się z jego zdaniem. Twierdzono wręcz, że bez opinii„Pana Tomasza” prezes Koła Polskiego „nic ważniejszego nie przedsięwziął”. Tak byłopodobno m.in. z projektem, aby Koło Polskie w 1879 r. poparło premiera hr. EduardaTaaffe i wraz z niemieckimi feudałami i klerykałami utworzyło konserwatywną większośći uczestniczyło we władzy rządowej. Utworzony na trwałym fundamencie prawicowo–konserwatywnejwiększości rząd „żelaznego pierścienia” istniał kilkanaście lat i byłjednym z najbardziej stabilnych w cesarstwie. Z drugiej strony „najwierniejszy przyjacielpolityczny i osobisty” Grocholskiego twardo wykonywał jego wolę, w tym w utrzymaniusolidarności Koła.Uważany był za człowieka bardzo prawego i rozumnego. Jego charakter postrzeganojako „czysty i prawy”, umysł zaś jako „praktyczny”.Tomasz Horodyski zmarł w Wiedniu 19 stycznia 1885 r. Jak napisała po jego śmierci„Nowa Reforma”, zostawił po sobie „pamięć zacną i szanowaną”. Syn jego Bronisławbył w latach 90. także posłem na Sejm Krajowy galicyjski.Zwolennik polityki realnejApolinary JaworskiJednym z wybitniejszych polityków galicyjskich był Apolinary Jaworski, wieloletniprezes Koła Polskiego w austriackiej Radzie Państwa i zasłużony minister dla Galicji. Tenczłowiek zasad, konserwatysta i lojalista do szpiku kości, wykształcony i rozumny, dał siępoznać jako zwolennik polityki realnej i przeciwnik wszelkiego politycznego hazardu.Nie brakło mu odwagi i zdecydowania, ale też charakteryzował się dużą trzeźwością– 191 –


Apolinary Jaworskimyślenia i umiarkowaniem w działaniu. Starał się strzec polskich narodowych nabytkówpod zaborem austriackim, ale także skutecznie zabiegał o dalsze koncesje. Pamiętał przytym, że polityka jest sztuką rzeczy możliwych, a nie romantycznym szaleństwem. Jaksam podkreślał, nie należał „do tych, którzy rzeczy różowo pojmują, lub różowo przedstawiająjeśli tak nie jest”, ale także nie należał do tych, „którzy rzecz czarniej malują,niż ona się rzeczywiście przedstawia”. Wybór Jaworskiego na prezesa Koła Polskiegow Wiedniu zarówno Podolacy, jak i ich przeciwnicy zgodnie ocenili, jak wspominałStanisław Starzyński, „jako zwycięstwo roztropności politycznej nad chimerycznymniezadowoleniem”.Apolinary Jaworski urodził się w 1825 r. we Lwowie. Wywodził się z rodziny urzędniczej,w której czczono narodowe tradycje, ściśle łącząc je z katolicyzmem. Jak wieluówczesnych ziemian galicyjskich ukończył studia prawnicze we Lwowie i w Wiedniu,„a zawdzięczał im wielką ścisłość pojęć prawnych”. Od najmłodszych lat był zamiłowanyw filozofii klasycznej. Kiedy ręka biurokracji niemieckiej ciążyła nad krajem, młodyJaworski wstąpił na służbę administracji kraju jako praktykant konceptowy. „Już wówczasbowiem przyświecała mu myśl, że Polacy sami sobą rządzić powinni, a w tym celuich obowiązkiem jest wyprzeć ze stanowisk nieprzyjaciół kraju” — czytamy w „GazecieNarodowej”.W 1862 r. Jaworski zaangażował się w działalność konspiracyjną organizacji „białych”.Nie należał co prawda do tych, którzy zainicjowali powstanie, jednak po wybuchuwalk przez wzgląd na solidarność narodową ten wielki patriota nie mógł zostać bezczynny.Rząd austriacki widząc w nim jednego z przywódców ruchu narodowego w Galicji,nie szczędził mu szykan, a po rewizjach przeprowadzonych w rodzinnym majątkuSkwarzawa w powiecie złoczowskim zamknął w 1864 r. na kilka miesięcy do więzienia.Niewygody więzienia odbiły się na zdrowiu Jaworskiego.W następnych latach jako ziemianin poświęcił się pracy na roli w Skwarzawie. Byłteż właścicielem dóbr w Ozdowie, które wybrał na swoją siedzibę. Jak wspominał KazimierzChłędowski, „gospodarował dobrze, a przede wszystkim zajmował się ogrodem,kwiatami i owocowymi drzewami, które bardzo lubił”. Po doświadczeniach powstańczychJaworski zawsze twierdził, że o postawie patriotycznej świadczy nie tylko obronaziemi z bronią w ręku, ale także pomnażanie jej plonów.Pierwsze szlify w pracy publicznej zdobywał jako członek Rady Powiatowej w Złoczowie,gdzie bardzo szybko zapracował sobie na duży szacunek i poważanie, i wnetzyskał znaczący wpływ na lokalną opinię publiczną. Był też od młodych lat działaczemGalicyjskiego Towarzystwa Gospodarskiego. Wielokrotnie zasilał Towarzystwo „radąwytrawną, doświadczoną i mądrą”, i przez całe życie popierał jego sprawy.W latach 1870–1895 reprezentował w Sejmie Krajowym wyborców wielkiej własnościobwodu złoczowskiego. W kolejnych wyborach dwukrotnie kandydował z powodzeniemw okręgu złoczowskim w ramach kurii mniejszej własności.Przez ponad 30 lat pracy w Sejmie piastował funkcje kierownicze w wielu komisjach.W 1874 r. został zastępcą przewodniczącego komisji drogowej, by objąwszy w 1880 r.funkcję przewodniczącego tej komisji pełnić ją wielokrotnie. W 1883 r. wybrano go– 192 –


Apolinary Jaworskiprzewodniczącym komisji górniczej i komisji, podatkowej, zaś rok później został po razpierwszy przewodniczącym komisji kolejowej. W 1888 r. objął przewodnictwo komisjipropinacyjnej, w grudniu 1895 — komisji gminnej, zaś w 1903 r. — komisji reformywyborczej. W różnych okresach pracował także w komisjach: dla sprawdzenia czynnościWydziału Krajowego (sekretarz), do spraw nietykalności posłów (zastępca przewodniczącego),dla wniosku o ulgi przy opodatkowaniu gorzelni i wywozu spirytusu (zastępcaprzewodniczącego), gorzelnianej, budżetowej, bankowej, dla spraw podatku gruntowegoczy indemnizacyjnej.Choć nie miał silnego głosu i mówił cicho, uważany był za dobrego mówcę,a w opinii innych posłów zawsze „mówił rozumnie”. „Jaworski ma talent i każda sucha,specjalna kwestia przez niego indukowana i broniona, staje się zajmującą dla wszystkich,nawet dla widzów na galerii. Jako sprawozdawca zwłaszcza jest świetny i niezmiernie łatwyw przedstawianiu rzeczy, tak, że ktoby nie chciał nawet, zrozumieć by ją musiał. Jestprzy tym żywy w słowie i stylu, w obronie swojej sprawy, w argumentach niezmierniebystry, przytomny i silny” — czytamy w „Gazecie Narodowej”. Gdy zaczynał przemawiaćw izbie, a zazwyczaj robił to ze swego miejsca, posłowie, a w Radzie Państwa nawetczłonkowie rządu, tłoczyli się przed jego ławą. Wiedziano bowiem — jak pisał MarianRosco–Bogdanowicz — „że to co powie, będzie programem”.Jaworski wiele uwagi poświęcił kwestii budowy dróg. Pierwsza jego mowa sejmowaz 1871 r. dotyczyła właśnie tej kwestii. Wystąpił jako sprawo zdawca komisji drogowejz projektu ustawy o udzielenie funduszowi krajowemu prawa poboru myta na wszystkichdrogach krajowych. W tym samym roku wziął udział w debacie nad przedstawionymprzez hr. Władysława Badeniego programem budowy dróg, wykazując swą kompetencjęw tym zakresie. W swojej mowie poparł wielkie dzieło budowy dróg krajowych,a w kolejnych latach zabiegał o rozbudowę ich sieci, szczególnie w Galicji Wschodniej.Zwracał uwagę na towarzyszące temu problemy. W 1898 r. mówił: „Każda droga tylkojako całość uważaną być winna, a jeżeli ta droga przez kilka powiatów przechodzi, totaka droga nigdy, przenigdy jako droga częściowa powiatowa w częściach pojedynczychpowiatów powstać nie może. Lokalne względy powiatów i finansowe względy, a nawetmoże pewne względy zawiści pewną tu rolę grają, które uniemożliwiają na zawsze przyjścietakiej drogi do skutku”. Mowę swoją zakończył zgłoszeniem rezolucji, aby WydziałKrajowy „wziął pod ścisłą rozwagę uznanie jako dróg krajowych tych dróg, którychznaczenie jest ogólne, sięgające poza granice pojedynczych powiatów”.Uważał jednak, że drogi bite, na których budowę i utrzymanie obywatele wielkieponosili ciężary, „nie są głównym środkiem komunikacyjnym, lecz tylko pośrednim,że jako główne środki dla przemysłu i handlu muszą służyć koleje”. Dlatego był zatroskanysytuacją w północno–wschodniej części kraju, gdzie nie tylko drogi murowane„z powodu drogości materiału nie są możebne”, ale także nie budowano kolei żelaznejdrugorzędnej (wicynalnej). Widząc bezradność polityki krajowej w kwestii rozbudowysieci kolejowej, w 1876 r. wystąpił z wnioskiem do rządu w przedmiocie dźwignięciakomunikacji kolejowej w Galicji. W swoim wniosku dowodził, że „tylko harmonijnei systematyczne ugrupowanie dróg i kolei może przynieść korzyść tak dla kraju jako też– 193 –


Apolinary Jaworskipośrednio dla państwa”. „Jeżeli sobie uwidocznimy, że od 10 niemal lat koleje nasze nieprzychodziły do skutku dla interesów kraju, dla interesów państwa, lecz dla interesówczysto strategicznych, a może czysto prywatnych, jeżeli ponownie uwzględnimy tę okoliczność,że kraj, który takie ofiary dla podniesienia swych środków komunikacyjnychponosi, na uwzględnienie zasługuje, sądzę, że nie tylko mamy obowiązek upominać sięu sfer decydujących o koleje, lecz mamy nawet do tego prawo”. Przy tym był przekonany,że „rząd uwzględni nasze sprawiedliwe życzenia”.Zajmował się także gorliwie sprawami kultury krajowej. W 1884 r. złożył wniosek,aby Sejm polecił Wydziałowi Krajowemu zbadać dokładnie kwestię „ochrony i kulturylasów górskich, a w szczególności tak co do przepisów, dotyczących lasów zamkniętych,tj. takich, w których rąbanie albo całkowite albo częściowe ma być wzbronionym lubograniczonym”. Domagał się we wniosku także zbadania kwestii „wynagrodzenia właścicieliza nałożenie im ograniczenia wolnej dyspozycji swą własnością”. Podczas debatywyraził pogląd, że bardzo niebezpiecznie jest robić wyłom w prawie własności, argumentującto dobrem publicznym. Przestrzegał, aby przepisy oparte na takiej argumentacjizbyt głęboko nie wchodziły w stosunki społeczne i w stosunki własności. „Mnie sięzdaje — mówił — że wtenczas popadlibyśmy w zarzut jakiegoś socjalizmu, jeżeli byśmytę teorię w całej jej nagości chcieli aplikować”. Był także zdania, że „wątpliwą jest rzecząpod względem ekonomii społecznej, co korzystniejsze, czy las utrzymać jako las, czy lasprzeistoczyć w inny rodzaj kultury, który może dać większą rentę i tym sposobem powiększymajątek ogólny”.Z uwagą śledził politykę gospodarczą cesarstwa niemieckiego, z którą w znacznejmierze była powiązana gospodarka Austro–Węgier. Gdy parlament niemiecki w 1887 r.uchwalił podwyższenie taryf celnych od zboża i produktów mącznych, Jaworski uznał,że może to narazić handel i rolnictwo Galicji „na dotkliwe straty”. Wnioskował, abySejm Krajowy polecił komisji kultury krajowej, ażeby „zbadała oddziaływanie tego podwyższeniataryf cłowych na rolnictwo i handel zbożowy w Galicji”. Obawiał się, że gdytaryfy celne w cesarstwie niemieckim pójdą w górę, to eksport zboża do tego kraju okażesię nieopłacalny, a do tego tanie „zboże rosyjskie i rumuńskie znajdzie odbyt w naszymkraju, tj. w kraju mającym mniejszą taryfę cłową, jak jest ona w państwie niemieckim”.Dlatego domagał się od rządu austriackiego, aby także podniósł cła na zboże dopoziomu ceł niemieckich. Składając tę propozycję miał świadomość i ubolewał, że cłaoznaczają zaniechanie zasady wolnej konkurencji, ale „wśród zapewnień pokojowych,wśród zapewnień serdecznej przyjaźni, wśród tych zapewnień toczy się zawzięta walkana polu ekonomicznym. Wprawdzie w tej walce nie padają ludzie, lecz przedsiębiorstwai egzystencje”. Uważał, że rząd powinien zatem zwiększyć cła „nie dla podniesienia cenyzboża, ale dla koniecznej i nieodzownej ochrony i obrony”.W debacie budżetowej w 1889 r. skrytykował tych, którzy rozwodzili się publicznienad nędzą Galicji i krytykowali niedostateczność autonomii. Przestrzegał, że „słowotu powiedziane, które nas może bronić, które może wyjść na naszą korzyść, pewnienie będzie powtórzone, słowo zaś, które nam szkodzić może, podchwycą skwapliwie,nie będą uważali, że ono padło w ferworze oratorskim, ale wezmą je za dobrą monetę– 194 –


Apolinary Jaworskii tą monetą będą przeciwko nam walczyć”. Stwierdził dalej, że choć „materialnie jesteśmybardzo biedni, to możemy się odrodzić jeszcze”. Muszą być jednak spełnionetrzy warunki: powszechna jedność i zgoda, usilna praca ogółu społeczeństwa i skrzętnaoszczędność wszystkich obywateli. „Trzeba nam jedności i zgody — mówił — ażebyśmynie wadzili się o to, czy ten lub ów lepszy, czy ten lub ów pierwszy. […] Niewadźmy się o to, czy kto ponad poziom zwykły się podniósł; cieszmy się z tego, niezazdrośćmy mu, ale cieszmy się i starajmy, ażeby każdego z nas to spotkało”. I dalejmówił: „Pracy usilnej nam potrzeba, panowie, usilnej pracy w każdym zawodzie i wszędzie.Trzeba nam, panowie, oszczędności i grosza gotowego i oszczędności ziemi, naktórej pracujemy i oszczędności czasu i oszczędności tej dobrej sławy bliźniego, o którejnie raz zapominamy”.Do Izby Poselskiej Rady Państwa trafił jako delegat z kurii wirylistów i posiadłościwiększej w 1870 r. i rok później. W następnych kadencjach był konsekwentnie wybieranyz kurii wielkiej własności w okręgu Złoczów–Kamionka Strumiłowa–Brody.Z ramienia Izby Poselskiej był regularnie wybierany do Delegacji do spraw Wspólnych.Reprezentował Przedlitawię jako członek delegacji w latach 1872–1873, jako zastępcaczłonka w latach 1874–1877 (28 października 1877 wszedł do pierwszego składu delegacjipo rezygnacji z mandatu Franciszka Smolki) i ponownie jako członek w latach1878–1893 oraz 1897–1900.Jako młody poseł wykazał się w Izbie Poselskiej pracowitością na rzecz spraw krajowychi głęboką wiedzą prawniczą. Konsekwentnie bronił autonomii galicyjskiej. Jużw 1871 r. wystąpił z mową, w której poparł stanowisko autonomiczne w sprawie ustawyo uregulowaniu szupaśnictwa i policyjnego odstawiania [niebezpiecznych włóczęgów, zagrażającychporządkowi publicznemu — przyp. A.G.]. Było to jego pierwsze przemówienie.Wykaz wówczas, że Rada Państwa niebezpiecznie wkracza w granice ustawodawstwakrajowego. „Stanowiskiem moim i moich towarzyszy politycznych, którego bronię,jest odrzucenie i obrona przed wszelką ingerencją ustawodawstwa państwowego w sferęustawodawstwa krajowego, którą temuż zapewnia statut krajowy i ustawa zasadniczao reprezentacji państwa” — mówił. W tym konkretnym przypadku zarzucał, że RadaPaństwa przekracza swoje kompetencje nakładając „ciężary na fundusz krajowy”.Także w Radzie Państwa szczególnie dużo uwagi poświęcił sprawom kolejowym.Wiedział, że rozwój sieci kolejowych istotnie przyczyni się do gospodarczego rozwojumonarchii, a zatem także Galicji. Podczas wystąpienia w 1876 r. skrytykował rządowąpolitykę kolejową. Twierdził, że rząd mimo uchwalenia ustawy o kolejach galicyjskich,o budowie tych kolei wcale nie myśli. „Polacy zaś spodziewają się, iż przynajmniejw ostatnim rzędzie przyjdzie także i na nich kolej. Rząd jednak w sprawach kolejowychuważa Polaków nie za ostatnich, ale za w ogóle nie istniejących. Wnioski posłów z innychkrajów załatwia komisja kolejowa prędko, zaś wnioski posłów z Galicji leżą niezałatwionelatami” — mówił. W 1884 r. był sprawozdawcą wniosku hr. Alfreda Potockiego,który to wniosek był swoistym programem polityki kolejowej. Wniosek zawierałm.in. postulat obniżenia taryf kolejowych „dla przewozu produktów krajowych, a to dlazboża, mąki, drzewa, bydła opasowego, oleju i wosku skalnego oraz by zarządom kole-– 195 –


Apolinary Jaworskijowym zabroniono przyznawania dla przewozu produktów, zza granicy pochodzących,ulg taryfowych w warunkach korzystniejszych, aniżeli te, które dla wywozu produktówkrajowych obowiązywać będą”. W 1897 r. Jaworski ponownie poddał surowej krytycesystem taryfowy. Wskazał, że koleje państwowe nie powinny być nastawione na zysk, jaksą nastawione koleje prywatne, tylko powinny służyć mieszkańcom. „Kolej państwowanie stanowi sama w sobie celu, ale jest środkiem użytym w celu pomnożenia narodowegobogactwa” — mówił.Jako gorący czciciel narodowej tradycji rozumiał Jaworski jej ścisłą łączność z katolicyzmem.Pamiętna była jego mowa w Kole Polskim, w której oddał cześć zasługomarcybiskupa lwowskiego obrządku ormiańskiego Izaaka Mikołaja Issakowicza, któryzmarł 29 kwietnia 1901 r. Wskazywał, że „wielkim był Issakowicz właśnie dlatego, żetak gorąco ukochał i wiarę, i ojczyznę, i tak dobrze pojął, czym są w obecnym położeniunarodu polskiego pociechy wiary”.Będąc posłem kompetentnym i niezrównanej lojalności szeregowcem, został zauważonyprzez prezesa Koła Polskiego Kazimierza Grocholskiego, który wciągnął go w trybyswojej pracy, a z czasem uczynił z niego jednego z najbliższych współpracowników.Dzięki staraniom Grocholskiego Jaworski został wiceprezesem Koła, a po śmierci swegopolitycznego mentora w 1888 r. jego prezesem. Zresztą już wcześniej, z powodu przewlekłejchoroby Grocholskiego, odgrywał w Kole decydującą rolę.Gdy Jaworski został wybrany przewodniczącym Koła Polskiego w Wiedniu,przedstawił w Sejmie Krajowym swoją wizję relacji z krajem i polityki polskiej delegacjiw Radzie Państwa. Deklarował w 1889 r., że podobnie jak dawniej, tak i obecniezostanie utrzymana silna łączność i kontakt Koła Polskiego z Sejmem Krajowym. „Tostanowisko — mówił — którego Koło Polskie nigdy z oka nie spuszcza, to stanowiskojest myślą przewodnią jego czynności, ułatwiającą je w wysokim stopniu, raz przezto, że poweźmie wiadomość o potrzebach kraju, dalej przez to, że zaczerpnie otuchęi pomoc przez zetknięcie się z Sejmem, z krajem”. Podkreślał, że „delegacja a Sejm tojest kraj, to jedno i to samo; kraj to rodzina, delegacja to członkowie rodziny, przezrodzinę wysłani, aby tam jej interesów bronili. […] Delegacja polska w Wiedniu matylko jeden cel na oku, tj. dobro kraju. Nie ma sprawy, którą by się aż do ostatnichwyników nie zajęła”.Zauważył jednak, że powodzenie polskiej delegacji zależy od dwóch rzeczy: potrzeba,„aby ta delegacja, zapomniawszy o niechęciach pojedynczych, przyjaźniach, lub antagonizmach,występowała w tej walce, którą w parlamencie staczać musimy — a musimytę walkę staczać zawsze, czy jesteśmy w opozycji czy w większości — ażeby występowałazawsze zwarta, jak jeden mąż”. Drugim warunkiem powodzenia jest zaufanie w kraju, żeci, których kraj wysłał do Wiednia, zajmą tam właściwe stanowisko. „Potrzeba delegacjipoparcia kraju w kraju, ażeby, gdy ona tam walczy, nie była narażona na drugą walkę,której podjąć nie może, bo jest nieobecna, na walkę z nieprzyjaciółmi w kraju” — stwierdziłi dodał, że jeśli delegacja swe czynności zakończy, „zda ona cała i każdy pojedynczyzda sprawę przed tymi, którzy do tego są powołani, przed swoimi wyborcami i przedswoim sumieniem”.– 196 –


Apolinary JaworskiJako prezes Koła Polskiego Jaworski cieszył się dużym i powszechnym autorytetem.„Umiejąc wielką cnotą publiczną imponować, doznawał zaufania u wszystkich odcieniopinii w kole, umiał godzić spory i zażegnać walkę stronniczą, a wobec ogólnej wiaryw czystość jego pobudek, zawsze prawie górował nad sytuacją w kole” — pisała „GazetaNarodowa”. Przy czym należy pamiętać, że konsekwentnie kontynuował prohabsburską,lojalistyczną politykę, zapoczątkowaną przez hr. Agenora Gołuchowskiego, trzykrotnegoNamiestnika Galicji. Jak zauważył Wojciech Dzieduszycki, choć Jaworski „posiadał niechybnyinstynkt dobrego Polaka”, to jednak „jako mąż stanu sięgał uczuciem i myśląpoza granice ciasnej prowincji w szerokie obszary wielkiej ojczyzny”. „Miał wielką znajomośćludzi i rzeczy — twierdził hr. Stanisław Badeni — a przede wszystkim rzadki darrozróżniania w każdej chwili tego, co jest możliwe, od tego, co do przeprowadzenia niejest. Rzeczy niemożliwych nie domagał się, bo rozumiał, że nic bardziej nie osłabia siłi znaczenia, jak stawianie żądań, o których się z góry wie, że urzeczywistnione być niemogą. Gdy jednak Jaworski uznał rzecz za pożyteczną i możliwą, umiał być wytrwałymi stanowczym, umiał nie zrażać się trudnościami i przeciwnościami i nie odstąpił, pókinie zwyciężył”. Zapewne właśnie takiej postawie, ciężkiej pracy na polu publicznymi swojemu osobistemu autorytetowi zawdzięczał duże zaufanie cesarza i godność rzeczywistegotajnego radcy, którą otrzymał od Franciszka Józefa w 1891 r.Jak przystało na konserwatystę–Podolaka, Jaworski był gorącym przeciwnikiem wyborówpowszechnych do izby niższej austriackiej Rady Państwa. Gdy rząd premiera hr.Edwarda Taaffe przedstawił w 1893 r. w Izbie Poselskiej projekt demokratycznej reformywyborczej, Jaworski w imieniu Koła Polskiego zdecydowanie wystąpił przeciwko niemu.Udało mu się doprowadzić do powstania większościowej koalicji konserwatywno–klerykalneji do obalenia w 1893 r. gabinetu premiera Taaffego. Było to możliwe, gdyż —twierdził Dzieduszycki — Jaworski „znał zawiłe manowce parlamentu wiedeńskiego tak,jak stary myśliwy zna swoją knieję i tym się tłumaczy poważne, jedyne w swoim rodzajustanowisko, jakim się cieszył w Radzie Państwa”.W dniu 11 listopada 1893 r., w nowym rządzie Alfreda Windischgrätza otrzymałtekę ministra dla Galicji, którą piastował także w kolejnym, krótkotrwałym prowizorycznymgabinecie urzędniczym. Ostatecznie z tym stanowiskiem pożegnał się 29 września1895 r. Jako minister dla Galicji sporo uwagi poświęcił sprawom Rusinów, dlaktórych starał się być sprawiedliwy i wyrozumiały. Sprzeciwiał się jednak, by o relacjachpolsko–ruskich rozstrzygano w Wiedniu, gdyż uważał „sprawę ruską za sprawę domową”.Po ustąpieniu z funkcji ministerialnej znów objął prezesurę Koła Polskiego, a jakofaktyczny kierownik polityki polskiej także w kolejnych latach wywalczył dla Galicjiszereg poważnych ustępstw o charakterze ekonomicznym i fiskalnym.Był odznaczony przez cesarza Franciszka Józefa Wielkim Krzyżem Orderu Leopoldai Orderem Żelaznej Korony I klasy.Apolinary Jaworski, honorowy obywatel m.in. Lwowa, Brodów i Drohobycza,zmarł 24 października 1904 r. we Lwowie. Na wieść o śmierci tego zasłużonego politykaówczesny Marszałek Sejmu Krajowego hr. Stanisław Badeni wygłosił okolicznościowąmowę w Sejmie. Powiedział wtedy o Jaworskim, że „umiał być przywódcą, czczonym– 197 –


hr. Juliusz Korytowskiprzez swoich, szanowanym i uznawanym przez wszystkich, przywódcą, który umiałobejmować i świetnie zastępować potrzeby i interesy kraju, nie zapominając nigdy o dobrui potrzebach monarchii. Nie narzucając własnego zdania, umiał jednak na podstawieznaczenia swej indywidualności sprawić, że głos jego był w Kole Polskim prawie zawszerozstrzygający. Wolny od jakichkolwiek względów osobistych, myślał, działał i żył tylkodla kraju i to jest wytłumaczeniem jego stanowiska, siły i wpływu”. Natomiast hr. WojciechDzieduszycki zaproponował, aby pogrzeb Jaworskiego odbył się na koszt kraju,gdyż zmarły „żywot swój cały poświęcił pracy dla dobra kraju”. Był to „jeden z najdzielniejszychbojowników, jeden z ludzi najzasłużeńszych, stary hetman Koła Polskiego” —mówił Dzieduszycki.Apolinary Jaworski został pochowany 27 października „w tymczasowym grobowcu”na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie. Na pogrzebie hr. Badeni przemówił „imieniemSejmu”, a hr. Dzieduszycki jako wiceprezes Koła Polskiego. Na pogrzeb przybyli m.in.reprezentanci cesarza i rządu wiedeńskiego, a także liczni posłowie polscy, czescy i niemieccy.Na ręce synów zmarłego przyszło kilkaset telegramów kondolencyjnych, w tymod cesarza, prezydenta ministrów dr Ernsta Koerbera, prezydenta parlamentu, ministrówurzędujących i byłych, prezesów wszystkich klubów parlamentarnych, od posłówdo Rady Państwa, a także od licznych reprezentacji powiatowych i miejskich. Wszyscyposłowie sejmowi i prezydium miasta Lwowa złożyli w Hotelu Europejskim, gdzie zamieszkalisynowie zmarłego, karty wizytowe.Z okazji pogrzebu w stolicy Galicji latarnie miejskie zostały owinięte kirem i zaświecone,a na czterech rogach wieży ratuszowej wywieszono czarne chorągwie. W godzinachwieczornych odbyła się nadzwyczajna sesja rady miejskiej dla uczczenia pamięci zmarłego.Podolak tarnopolskihr. Juliusz KorytowskiWielu Podolaków, co spotykało się z częstym zarzutem ich oponentów politycznych,myślało w kategoriach partykularnych i w swojej działalności publicznej koncentrowałosię na sprawach lokalnych, mając na uwadze przede wszystkim dobro i rozwójkonkretnej ziemi i jej mieszkańców. Do takich polityków należał Juliusz Korytowski,ziemianin wschodniogalicyjski, ściśle związany z ziemią tarnopolską. Przeszło 30 lat pełniłfunkcję prezesa Rady Powiatowej w Tarnopolu, a mandat poselski, który sprawowałrównie długo, traktował jako przedłużenie swojej działalności samorządowej. Zresztąpodpisywał się z dumą jako „poseł okręgu Tarnopolskiego”. Józef Buszko słusznie zauważa,że jako poseł krajowy „ograniczył swą działalność prawie wyłącznie do popieraniaspraw o charakterze lokalnym, związanych z regionem tarnopolskim”. Ta jego postawasprawiła, że choć nie miał przełożenia na wielką politykę, na swoim terenie, w powiecietarnopolskim, był powszechnie szanowany, a jego głos w Radzie Powiatu tarnopolskiegobył zazwyczaj rozstrzygający.– 198 –


hr. Juliusz KorytowskiJuliusz Korytowski urodził się w 1844 r. w rodzinnym majątku Płotycze pod Tarnopolem,który następnie odziedziczył. Rodzice nie posłali go do szkół. Otrzymał domowewykształcenie, a także zasób wiedzy ogólnej, związanej z prowadzeniem gospodarstwai zarządzaniem majątkiem. Przez pewien czas, jako nastolatek, przebywał pod opieką hr.Kazimierza Wodzickiego, u którego „czerpał naukę życia i obowiązków obywatelskich”.Nie ma natomiast wątpliwości, że to rodzice zaszczepili w nim miłość do rodzinnej ziemi,której pozostał wierny w swojej pracy gospodarczej i publicznej.Korytowski był dobrym gospodarzem, a jego majątek przynosił mu spore dochody.Z czasem został powiększony i unowocześniony, co spowodowało podniesienie jegopoziomu gospodarczego. Jako ziemianin angażował się w sprawy lokalne, począwszy odrodzinnej Płotyczy, w której w wieku 24 lat ufundował kościół, aby pobliscy chłopi niemusieli chodzić do cerkwi. Jako prezes Rady Powiatowej w Tarnopolu zabiegał głównieo polepszenie stanu dróg i budowę nowych, lokalnych kolei dojazdowych, mając świadomość,że jest to szansa na rozwój gospodarczy tych terenów. O pozycji Korytowskiegoświadczy fakt, że w 1893 r. uzyskał dziedziczny austriacki tytuł hrabiowski.Z Korytowskim powiązano wydarzenia z 25 maja 1908 r., opisane dokładnie przezMichała Bobrzyńskiego, ówczesnego Namiestnika, które wstrząsnęły całą opinią publicznąGalicji Wschodniej. Był to okres, kiedy regulowano kwestie rybołówstwa w Galicji. Dążonodo powstrzymania procederu dzikiego rybołówstwa, przyczyniającego się do niszczeniarzek i pozbawiającego kraj znacznego dochodu, a na jego miejsce chciano zaprowadzić gospodarstwarybne, na które dzielono rzeki. Dochód z nich miał trafiać do gmin. Podobniepostąpiono w Czerniechowie, w powiecie tarnopolskim. We wsi tej starosta postanowiłwydzierżawić rewir rybacki i ogłosił licytację. Do licytacji stanęła spółka włościańska i właścicielpobliskich dóbr Juliusz Korytowski. Starosta wybrał ziemianina, choć ten dawałtylko 10 koron na czynsz dzierżawny, gdy chłopi aż 25 koron. Przedstawiciel władzy uznał,że hrabia daje większe gwarancje zaprowadzenia dochodowego gospodarstwa rybnego niżchłopi. Tłumacząc decyzję starosty, Bobrzyński zauważa, że „przy wykonaniu prawa dzierżawnegoprzyszło się jeszcze nadto liczyć z okolicznością, że lud wiejski przyzwyczajonyz dawien dawna do dzikiego łowienia ryb w rzekach nie miał zrozumienia prawa dzierżawyani też chęci, aby je uszanować”. I wydarzenia, które następnie miały miejsce, a z którymiKorytowski nie miał bezpośrednio nic wspólnego, potwierdziły tę opinię.Otóż chłopi nie uznali decyzji starosty i nadal łowili ryby w części rzeki objętejrewirem dzierżawnym. Wtedy zjawili się tam żandarmi, którzy przyszli wyegzekwowaćprawo. Zaaresztowali chłopów łowiących ryby na nie swoim terenie, zarekwirowali imwędki i inny sprzęt do łowienia ryb, a następnie zabrali do pobliskiego Czernichowaw celu spisania protokołu i wystawienia mandatu. Gdy żandarmi wraz z zatrzymanymistanęli w budynku gminnym, został on otoczony przez innych chłopów, domagającychsię wypuszczenia zatrzymanych bez wymierzania kary. Zbiegowisko ludzkie bardzo szybkoprzekształciło się w regularne oblężenie budynku z groźną postawą wobec żandarmówi wójta. Przeciągnęło się ono aż do północy, podsycane przez działaczy ukraińskich,a gdy nagle padł gdzieś strzał, o którego oddanie oskarżono niesłusznie żandarmów,tłum rzucił się na budynek. Żandarmi, obawiając się linczu, po bezskutecznych wezwa-– 199 –


hr. Juliusz Korytowskiniach tłumu do cofnięcia się od budynku, zaczęli strzelać do atakujących ich chłopów.Tłum się faktycznie rozproszył, ale na podwórzu zostało sześć trupów, jak się późniejokazało — ruskich (ukraińskich).O sprawie głośno było aż w Wiedniu, przeprowadzono śledztwo sądowe, któreuwolniło żandarmów od odpowiedzialności. Cała sprawa wywarła przygnębiające wrażeniena wielkiej masie ludu ruskiego, zaś opinia polska uznała zajście czernichowskie zapoczątek ogólnych rozruchów ruskich. Na szczęście sprawa ucichła, a jedynie do Korytowskiegoprzylgnęło miano nieprzyjaciela ludu wiejskiego.Przez 35 lat Korytowski zasiadał w Sejmie Krajowym, w którym był wielokrotniekwestorem izby. Do Sejmu był wybierany regularnie od 1877 r. w kurii gmin wiejskichw okręgu Tarnopol, Ihrowce, Mikulińce, a po zmianie okręgów wyborczych w okręguTarnopol. Dopiero wydarzenia w Czernichowie uniemożliwiły mu kandydowanie doSejmu Krajowego z kurii drobnej własności, w której głosowali chłopi. Jednak w 1908 r.Podolacy demonstracyjnie wybrali go posłem w obwodzie tarnopolskim w ramach kuriiziemiańskiej. Swoje posłowanie ostatecznie zakończył ze względu na wiek i stan zdrowiaw 1912 r.Przez wiele lat zasiadał najpierw w komisji petycyjnej, a następnie w komisjachkolejowej i solnej. W tej ostatniej komisji w latach 1902–1907 pełnił funkcję zastępcyprzewodniczącego. Ponadto sporadycznie zasiadał w komisjach: pożyczkowej, kulturykrajowej, budżetowej, częściej w komisji podatkowej.Przemawiał rzadko, najczęściej jako sprawozdawca komisji petycyjnej lub kolejowej.W 1884 r. sprzeciwił się udzieleniu gminie miasta Tarnopola prawa do dalszego poborumyta kopytkowego, wnosząc o przejście nad tą propozycją Wydziału Krajowego doporządku dziennego. Swoje negatywne stanowisko argumentował tym, że „lud wiejskijest nad miarę przeciążony wszelkimi podatkami i ten grosz wdowi, który rzeczywiścieskłada na rzecz miast, jest dla niego więcej niż uciążliwym”. Zauważał, iż „płacący czyijadący, opłacając kopytkowe, nieraz na terytorium miejskim nie mogą się dostać do tegoeldorada”, gdyż miasta nie dbają należycie o utrzymanie dróg, na których nierzadko koniei wozy grzęzną w błocie. Wyjaśnił ponadto, że na posiedzeniu Rady Powiatowej tarnopolskiejprawie jednogłośnie uchwalono zniesienie kopytkowego „jako opodatkowanianajniesłuszniejszego”, a jeśli formalnie rzecz nie doszła do skutku, to tylko dlatego,że rada została zdekompletowana i zabrakło kworum. Przy tej okazji zadeklarował, że jestgeneralnie za zniesieniem kopytkowego „i tylko w razie gdyby nadzwyczajną pieczołowitością,dbałością, wykonaniem najakuratniejszym pewnych ustaw […] pewne miastazasługiwały wyjątkowo na uwzględnienie, w takim razie tylko, za uchwałą WysokiegoSejmu byłbym za udzieleniem kopytkowego”.W 1888 r. złożył interpelację do cesarsko–królewskiego komisarza rządowegow sprawie gminy Białoskórka w starostwie tarnopolskim „o należytość prawną za erekcjęszkoły”. Zauważył, że na gminę nałożony został wysoki podatek od darowizny, jaką sięzobowiązała dać na rzecz budowy, wyposażenia i utrzymania szkoły ludowej wraz z nauczycielem.Dowodził, że skoro obowiązek zakładania i utrzymania szkół ludowych ciążyna gminach z mocy prawa publicznego, „odnośne prestacje nie są darowizną, lecz tylko– 200 –


hr. Juliusz Korytowskidopełnieniem prawnego obowiązku”, a zatem nie podlegają opodatkowaniu. Uznał, żejeśli do innych gmin dotrze wieść o takim postępowaniu urzędów podatkowych, „niezachęci ich to z pewnością do zakładania szkół u siebie i do ofiar na rzecz takowych”.Nie miał wątpliwości, że wyższe władze skarbowe „w toku instancji gminę od płacenianielegalnej należności zwolnią”, niemniej domagał się pociągnięcia do odpowiedzialnościkonkretnych urzędników skarbowych „za taką dowolność i nieprawność w postępowaniu”.„Postępowanie c. k. urzędów wymiarowych w tym rodzaju jak powyższy,zdradza albo kompletną nieznajomość przepisów prawnych, albo ducha bezwzględnegofiskalizmu, jakim się urzędy te kierują, co wszystko na udręczenie i szkodę ludności wychodzi”— dowodził.Sprzeciwiał się projektom założenia w Tarnopolu gimnazjum z ruskim językiemwykładowym. W debacie sejmowej w 1898 r. przytoczył argumentację Rady Powiatowejtarnopolskiej, która „oświadczyła się wielką większością przeciw”. Mówił: „Licznimówcy w Radzie powiatowej jednomyślnie zdanie swoje w jednym kierunku zaznaczyli,mianowicie ze względów narodowo–politycznych uważają, że tworzenie szkół odrębnychśrednich z charakterem separatystycznym jest dla sprawy nawet ugodowej, narodowejszkodliwe”. Uznał, że motywy Rady, z którą w zupełności się solidaryzował, są„dodatnie i prawdziwe”, zaś przedstawione przez radnych argumenty „dość silne i dośćpoważne”. „Muszę się sprzeciwić zaprowadzeniu ruskiego gimnazjum, którego następstwemmusi być separatyzm, który powstać musi przez założenie takiego gimnazjum”— konkludował.Gdy w 1907 r. pięć gmin powiatu tarnopolskiego zostało dotkniętych klęskąelementarną — gradobiciem, złożył w Sejmie Krajowym wniosek naglący w sprawiezapomogi dla ich mieszkańców. We wniosku napisał, że poszkodowane gminy w sierpniu„nawiedzone zostały zupełną klęską gradową, tak dalece, iż wszelkie plony, takozime jak i jare, czy to jeszcze na pniu, lub też na pomieci, albo w kopach znajdującesię w zupełności od niezwykłych rozmiarów gradu, zniszczone zostały”. Dlatego teżwnosił, aby Sejm uchwalił na rzecz poszkodowanych gmin „znaczniejsze zapomogi,tak na zasiew, jak na wyżywienie we wysokości przynajmniej 1.000 kor. dla każdejw zbożu lub w gotówce”. „Kraj nasz — mówił — w wielu okolicach w roku bieżącymdotknięty został klęską nieurodzaju, a mianowicie wyginęła ozimina, przeważnieżyta. Najbardziej może dotkniętą stroną kraju jest Podole, a i to północna część jego,powiat tarnopolski. […] Niestety rozmiar tej klęski jest podwójny: nieurodzaj i gradobicie,i wymagają też wyjątkowego uwzględnienia petentów. Dlatego pozwalam sobieupraszać Wysoką Izbę, by zechciała się przychylić do prośby tych gmin i przyszła imw pomoc z wydatniejszą pomocą”.Zasiadał także w Radzie Nadzorczej Krakowskiego Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych.Gdy rozpoczynała się I wojna światowa, przebywał w swoich dobrach. Kiedywojska rosyjskie wkroczyły do Galicji Wschodniej, opuścił swoją ukochaną ziemię tarnopolskąi wyjechał z rodziną do Wiednia.Hrabia Juliusz Korytowski zmarł w stolicy Austrii 30 września 1916 r.– 201 –


hr. Szczęsny KoziebrodzkiAutorytet moralnyhr. Szczęsny KoziebrodzkiWielu galicyjskich działaczy politycznych, społecznych i gospodarczych cieszyłosię powszechnym zaufaniem i powagą. W gronie Podolaków był jednak ziemianin,który niewiele urzędów piastował, nie zajmował wysokich stanowisk, a jednak cokolwieksię działo lub dziać miało w Galicji czy w Sejmie Krajowym, zawsze jednymz pierwszych pytań na ustach każdego było: „Co o tym myśli, co na to powie SzczęsnyKoziebrodzki?”. Widziano w nim wyjątkową indywidualność o niepospolitych przymiotachosobistych, a przede wszystkim doceniano jego prawość charakteru i samodzielnośćprzekonań. Był wielkim autorytetem moralnym, nie miał w sobie żadnegofałszu, jako katolik i jako Polak. „Ta czystość, prawość, ten brak wszelkiego fałszu,wszelkiego ukrycia w chęci i zamiarze, wszelkiej różnicy między słowem a postępkiem,ta szczera prawda we wszystkim, to była właściwsza, najwybitniejsza może cecha charakterystycznaKoziebrodzkiego” — pisał we wspomnieniach pośmiertnych hr. StanisławTarnowski.Szczęsny Emeryk Koziebrodzki urodził się 5 listopada 1826 r. w Zaszkowicach.Był właścicielem majątku Chlebowo w powiecie skałackim, a także panem na PoznańceHetmańskiej. Słynął w okolicy jako znakomity rolnik i prawdziwy przyjaciel luduwiejskiego. W 1863 r. z ramienia komitetu wschodniogalicyjskiego był powstańczymnaczelnikiem w powiecie kołomyjskim, a następnie w tarnopolskim. Choć sprzeciwiałsię wysyłaniu powstańców na Podole, ostatecznie wraz z innymi głosował, by „tak naWołyń, jak na Podole oddział zbrojny jak najspieszniej wysłać”. Ziemiałkowski wspominającKoziebrodzkiego z tamtego okresu pisał, iż to „człowiek skromny lecz pełny energiii poświęcenia dla sprawy powstania”.Należał do tych ludzi, którzy „mają zasady naprawdę — nie od parady, nie na żart,ale na to, żeby je w życiu stosować, kiedy je w słowach wyznają”. Był wolny od kompromisówmiędzy sumieniem i przekonaniem a postępowaniem w sprawach religijnych.„Katolików tak ugruntowanych w przekonaniu — pisał Tarnowski — a tak gorącychw uczuciu jak Koziebrodzki, nie wiem czy wielu możnaby wskazać w naszym kraju. Kościółtakże miał w nim podporę pewną i niewzruszoną, wyznawcę jawnego i gorliwego,robotnika zawsze gotowego i czynnego. Dla siebie mógł na niego zawsze liczyć, innymmógł stawiać go za przykład prawdziwego katolika i sługi Bożego, który we wszystkichstosunkach i obowiązkach swoich tak żyje, jak wierzy”. Jego autorytet moralny ugruntowanybył właśnie na tej prawdzie, że w swoim życiu, w „kierunku i religijnym, i politycznym,i obyczajowym, i nawet pieniężnym” nie znał „wiary i czynów rozdziału”.W życiu samorządowym był zawsze czynny i gorliwie zabiegał o sprawy powiatuoraz jego mieszkańców. Przez długie lata zasiadał w Radzie Powiatowej oraz piastowałfunkcję prezesa Wydziału Powiatowego w Skałacie. Jak wspominał hr. Stanisław Badeni,Koziebrodzki „dokładał wszelkich sił, ażeby rozbudzić życie powiatowe autonomicznei pracował wedle najlepszych chęci dla dobra powiatu”. Wobec Rusinów postępował tak– 202 –


hr. Szczęsny Koziebrodzkisamo sprawiedliwie, jak wobec chłopów polskich. „Przywiązanie najszczersze do Rusi,zwłaszcza do ludu wiejskiego na Rusi nie przynosiło w jego sercu ujmy i uszczerbkuPolsce. Miłość Polski nie zaślepiała na jej błędy, ani na potrzeby i prawa Rusinów; naodwrót, uznanie tych potrzeb i praw nie zacierało polskiego uczucia, ani zmysłu polskiegointeresu” — pisał Tarnowski. I dodawał: „Stosunek tego szlachcica i Polaka do luduruskiego na głębokim Podolu jest dostatecznym i świetnym dowodem, że stosunek tendobrym być może”.Po raz pierwszy został wybrany do Sejmu Krajowego w 1870 r. z kurii wielkiej własnościw obwodzie tarnopolskim. Zdobywał mandat jeszcze kilkakrotnie, zaś od 1889 r.z kurii gmin wiejskich w okręgu skałackim. Łącznie mandat poselski piastował lat 30.Początkowo wybrany do komisji administracyjnej, w 1885 r. został zastępcą przewodniczącego,zaś dziesięć lat później — przewodniczącym tej komisji, którą to funkcjępełnił już do śmierci. W 1881 r. został przewodniczącym komisji bankowej. Od 1888 r.pracował w komisji propinacyjnej, zaś od 1893 r. w komisji gminnej. W 1898 r. wybranogo do 31–osobowej deputacji, która miała udać się do Wiednia „w celu złożeniaNajjaśniejszemu Panu uczuć wiernopoddańczych z powodu pięćdziesiątej rocznicy objęciatronu”. „W Sejmie był zawsze niezwykle gorliwy, pilny i czynny” — wspominał hr.Badeni.W Sejmie Koziebrodzki zajmował się sprawami oświatowymi, w tym zabiegał o korzystneregulacje prawne dla nauczycieli ludowych, w związku z pojawiającymi się zaległościamiw wypłatach ich pensji. W 1871 r. był wnioskodawcą o sposobie wypłaty pensjinauczycielom ludowym. Wniosek zakładał, że wszystkie dotacje dla szkół ludowych,nieposiadających własnych statutów, będą przelewane przez urzędy poborcze do kas powiatowych.Natomiast kasy powiatowe będą wypłacały nauczycielom przypadającą nakażdego pensję „w ratach miesięcznych lub kwartalnych z góry”. Pięć lat później poparłwniosek, aby pozostającej w trudnej sytuacji materialnej kobiecie z czwórką dzieci, wdowiepo nauczycielu ludowym, który „pełnił z wszelką gorliwością obowiązki nauczycielskiedla oświaty ludowej”, udzielić pensji w kwocie 200 zł. Natomiast w 1890 r. pragnąłprzyjść z pomocą „jak na to zasługuje” Towarzystwu Oświaty Ludowej we Lwowie, które„rozwija się i ogarnia coraz szersze koła”. Zaproponowała by 200 zł, które komisja budżetowaprzeznaczyła dla Towarzystwa, podnieść do 1000 zł.Nie były mu obce sprawy finansowe. W 1878 r. hr. Koziebrodzki przemawiałw sprawie utworzenia sądu powiatowego w Podwołczyskach, a także był sprawozdawcąkomisji w kwestii uregulowania koncesji na pobór myta kopytkowego. W tej drugiejkwestii przekonywał, że lepsze i bardziej sprawiedliwe są opłaty kopytkowe niż alternatywneopłaty targowe. „Jeżeli to jest niesprawiedliwością, że okolicznej ludności graniczącejz miastami, które kopytkowe pobierają, każą płacić kopytkowe i to uciążliwymsię wydaje, to jak może się wydawać sprawiedliwym, aby przyjeżdżający, którzy używająbruku i chodników niczym nie przyczyniali się do utrzymania tychże” — powiedział.Twierdził, że wprowadzenie targowego byłoby uciążliwsze, gdyż „więcej by się płaciło,mieszkańcy narażeni są [na] największe nadużycia i jeszcze z tego względu, że przy wykonywaniutargowego nie może być ład i porządek zaprowadzony”. Ale najpoważniejszym– 203 –


hr. Szczęsny Koziebrodzkiargumentem jest to, że „wolą włościanie kopytkowe niż targowe”, ponieważ na targowymczęściej są oszukiwani.Jak wielu innym posłom były mu bliskie kwestie infrastrukturalne. W 1881 r. apelowałdo Sejmu Krajowego, aby drogę Borszczów–Jezierzany, mającą status drogi krajowej,wyremontować w trybie pilnym. Mówił: „Ta droga wyprowadza z klina międzyDniestrem a Zbruczem położonego, i właśnie jest tak haniebną, że nie można z Borszczowado Jezierzan się dostać, zatem przemawiam, ażeby była do roboty wzięta”.W tymże roku hr. Koziebrodzki, dostrzegając potrzebę podniesienia dobrobytuw kraju, a w szczególności popierania rozwoju galicyjskiego rolnictwa, przemysłu i handlu,bardzo mocno zaangażował się w projekt utworzenia zakładu kredytowego podnazwą: Bank Krajowy Królestwa Galicji i Lodomerii z Wielkim Księstwem Krakowskim.Zakres działania banku miał obejmować działalność hipoteczną, czyli udzielaniepożyczek hipotecznych w listach zastawnych, a także działalność bankową z obrotemgotówkowym. Koziebrodzki poparł m.in. uchwałę Sejmu, która wzywała rząd, ażebywyjednał zwolnienie banku z podatków i należności stemplowych, a także inną uchwałę,która upoważniała Wydział Krajowy „do zaciągnięcia imieniem kraju pożyczki w ilości1.025.000 zł pod warunkiem najmniej uciążliwym”.W 1889 r. zaproponował „w imieniu wielu kolegów”, aby Sejm pogratulował księciubiskupowi Albinowi Dunajewskiemu z powodu przywrócenia godności książęcej biskupomkrakowskim. Chciał, aby Izba powiadomiła księcia biskupa o swoich gorących uczuciach,„z jakimi reprezentacja kraju przyjęła wiadomość o Jego wznowionym wysokimdostojeństwie”. W roku następnym postawił wniosek, aby posłowie wyrazili swoje uznaniedla Namiestnika, byłego Marszałka Sejmu i Wydziału Krajowego „za działalność podjętąw celu załagodzenia skutków klęski nieurodzaju” w 1889 r. „W naszych powiatach najbardziejnieurodzajem dotkniętych, ci co patrzyli na tę nędzę, wiedzą, z jaką wdzięcznościązapomogę, która od śmierci głodowej ratowała, przyjmowano, jak przez danie sposobuzarabiania gospodarzom uratowali swoje mienie i dobytek” — mówił.Zajmował się również reformą gminną. W 1893 r. podczas debaty nad sprawozdaniemkomisji gminnej w sprawie reformy gminnej, która miała uzdrowić stosunki samorządowei spowodować, że zadania miejscowej organizacji publicznej będą właściwiewykonywane, złożył kluczową poprawkę, aby wykreślić słowo „zbiorowa” z określenia„zbiorowa organizacja autonomiczna, złożona z dzisiejszych gmin i obszarów dworskich”.Uważał, że słowo to ograniczy pole dla inicjatywy Wydziału Krajowego, którybędzie zobowiązany, „żeby tylko w tych ramach zaradzić złu”. „Jeśli jeszcze jedno ciałoi to z radą i zwierzchnością będzie między wydziałem powiatowym a gminą, to nie mogęsobie wyobrazić, jaki potem będzie tok instancji. Musiałaby nastąpić organizacja nowazupełnie ustroju administracyjnego” — przekonywał.Koziebrodzki „przyjaźnią całego życia, wspólnością uczuć i zasad, zaufaniem najzupełniejszym,złączony z Kazimierzem Grocholskim” należał do partii podolskiej.Również fakt, że przez małżeństwo z Olgą Golejewską był szwagrem hr. AntoniegoGolejewskiego nie był bez znaczenia dla związków Koziebrodzkiego ze stronnictwemkonserwatystów wschodniogalicyjskich. Nie tylko był i czuł się Podolakiem, miał rów-– 204 –


hr. Władysław Koziebrodzkinież krytyczny stosunek wobec partii krakowskiej. Jednak, jak zauważa Tarnowski,„w swoim zdaniu zawsze pewny i ugruntowany, wypowiadał je otwarcie, śmiało, stanowczo;ale zawsze skłonny był myśleć i wierzyć, że jego zdanie może nie być słusznym,i gotów był przeciwnego wysłuchać, wyrozumieć je, przekonany pójść za nim”. Tak sięstało w przypadku jego krytycznego stosunku wobec gminy zbiorowej. Przekonany dokoncepcji gminy zbiorowej przez posłów z zachodniej części kraju, zerwał z Podolakamii wszedł do kółka konserwatywnych posłów krakowskich, gdzie — jak pisze JerzyZdrada — „zajął dość wybitną pozycję”. „Przez czas i rozwagę zmienił zdanie i odstąpiłdawnych towarzyszy, z którymi łączyły go związki bliskie i silne, a nie wahał się przystąpićdo tych, których poprzednio zwalczał. Stał się też nie tylko ozdobą i zaszczytem takzwanego kółka krakowskiego, ale stał się w nim wzorem pilności i ścisłości w pełnieniuwszystkich czynności i powinności poselskich, a otoczony był taką ufnością i powagą, żebył, w razie nieobecności Dunajewskiego, przewodniczącym tego grona posłów” — takkomentował Tarnowski porzucenie przez Koziebrodzkiego partii podolskiej, choć —dodawał — „w życzliwości, przyjaźni pozostał dla nich zawsze jednaki”.Był także członkiem Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarskiego, prezesem WydziałuOkręgowego Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego w Skałacie, członkiem powiatowejkomisji szacunkowej podatku gruntowego w Tarnopolu oraz prezesem RadyNadzorczej kolei lokalnej Worki Wielkie–Grzymałów. Od 1878 r. był członkiem komisjiarcheologicznej i komisji antropologicznej Akademii Umiejętności w Krakowie.Z jej ramienia od 1877 r. prowadził poszukiwania archeologiczne we wschodniej Galicji,a w 1885 r. został konserwatorem zabytków przedhistorycznych w kilku powiatachwschodniogalicyjskich. Kilkakrotnie ofiarował Akademii zebrane przez siebie zabytkiarcheologiczne i etnograficzne.Cieszył się także uznaniem monarchy. W 1898 r. otrzymał od cesarza FranciszkaJózefa tytuł tajnego radcy, a także godność szambelana cesarskiego. Był też komandorempapieskiego Orderu św. Grzegorza Wielkiego.Hrabia Szczęsny Emeryk Koziebrodzki zmarł 3 maja 1900 r. w Chlebowie, krótkochorował na zapalenie płuc. Wiadomość o zgonie hr. Koziebrodzkiego wywołała „ogólnyi szczery żal w kołach sejmowych, gdzie zmarły cieszył się powszechnym szacunkiemi sympatią”. W nekrologu, który ukazał się w „Gazecie Lwowskiej” napisano, że „schodzido grobu bardzo piękna i bardzo zacna postać ziemianina i obywatela”.Ziemianin scenyhr. Władysław KoziebrodzkiWśród Podolaków mieliśmy wiele znaczących indywidualności, ludzi o szerokichhoryzontach, niebanalnych zainteresowaniach i wybitnych zdolnościach. Jedną z barwniejszychpostaci, wyrastającą ponad przeciętność w swoim środowisku, był hr. WładysławKoziebrodzki, ziemianin, który „obok roli uprawiał literaturę, a równocześnie– 205 –


hr. Władysław Koziebrodzkiumiał znaleźć czas na pracę obywatelską”. Był autorem kilku dramatów — pokazywałw nich „wady lub błędy społeczeństwa, które powstrzymują jego rozwój i powodują, żeustrój jego chromy”. Jednak głównie znano go z jednoaktowych komedii salonowychi krotochwilnych, „z wielkim powodzeniem” granych przez scenę lwowską, a także przezscenę warszawską. Zdaniem przyjaciół Koziebrodzkiego, choć był posłem „nie od parady”i znał się na bardzo wielu kwestiach, to właśnie sztuka była jego największym zamiłowaniemi „którejby cały rad się poświęcić”. Wnosząc faktyczny wkład w rozwój sztukidramatycznej i „komedii poważnej”, stał się prawdziwym ziemianinem sceny.Władysław Koziebrodzki urodził się 29 czerwca 1839 r. w Kołodziejówce w powiecieskałackim na obszarze Tarnopolskiego. Lata dziecinne spędził w Chocimierzuw Stanisławowskiem, a następnie wraz z rodzicami przeniósł się do Krakowa. Niewątpliwieduży wpływ na ukształtowanie się jego poglądów i postawy miała matka, Matyldaz Zagórskich, kobieta zacna, pobożna i gorąca polska patriotka. W Krakowie Władysławstudiował w Instytucie Technicznym, który ukończył w 1857 r., a jednocześnie jako wolnysłuchacz uczęszczał na wykłady na Uniwersytecie Jagiellońskim. Następnie wyjechałna rok do Paryża, gdzie słuchał wykładów na Sorbonie i w Collège de France. Z koleiw 1859 r. odbył podróż edukacyjną do Włoch.Gdy powrócił z zagranicznych wojaży, zamieszkał z rodzicami w dzierżawionymmajątku Rączna pod Krakowem. Po śmierci ojca Adama zaczął samodzielnie gospodarowaćw majątku i bardzo szybko dostrzeżono w nim „zamiłowanego i pilnego gospodarza”.Koziebrodzki „wcześnie brał się do służby publicznej”. Jeszcze w 1857 r. zapisał siędo Towarzystwa Gospodarczo–Rolniczego w Krakowie. Jednak dopiero trzy lata późniejzostał jego aktywnym członkiem, zabiegając wytrwale o banki rolne, kasy oszczędności,kółka rolnicze dla chłopów, a także wydawanie książek i czasopism szerzących wiedzęrolniczą.W tych latach rozpoczął również działalność publicystyczną. „Pierwiastki swegopióra”, artykuły i opowiadania drukował w takich pismach, jak: „Tygodnik Rolniczo––Przemysłowy”, „Nowiny”, „Dziennik Literacki”, „Dziennik Lwowski”, „Kraj”, „GazetaCieszyńska”, a nawet w „Niewieście”, które to pismo było pierwszym periodykiem „nauczającym”dla kobiet o treści ogólnokulturalnej i obyczajowo–moralnej.Gdy wybuchło powstanie styczniowe, bez wahania do niego przystąpił. Najpierw znalazłprzydział w oddziale płk. hr. Apolinarego Kurowskiego herbu Nałęcz, z którym wziąłudział w tragicznej bitwie o Miechów 17 lutego 1863 r., po której oddział praktycznieprzestał istnieć. Następnie walczył w różnych mniejszych oddziałach, by w styczniu 1864 r.znów zaciągnąć się pod komendę Kurowskiego w II Korpusie gen. hr. Józefa Hauke–Bossaka.Wziął udział w dramatycznej bitwie o Opatów w nocy z 21 na 22 lutego. Po ostatecznymrozbiciu oddziałów powstańczych w maju powrócił do Galicji. Zatrzymany przezAustriaków był więziony za udział w powstaniu w Tarnowie. Po opuszczeniu więzieniaudał się na emigrację do Szwajcarii, gdzie do 1866 r. studiował nauki społeczne w Gymnasede Nyon. Po pobycie w Szwajcarii „długo podróżował po Wschodzie”.W latach 1868–1871 dzierżawił majątek Ludwinów pod Krakowem, w którym organizowałwieczory dla krakowskiego środowiska artystyczno–literackiego. Sam również– 206 –


hr. Władysław Koziebrodzkizajął się twórczością literacką. Pierwszy utwór dramatyczny pt. Po śliskiej drodze napisałw 1867 r. Kolejne jego dramaty społeczno–obyczajowe to m.in. Dzisiejsi, Hrabia Maryanczy Nauczycielka, która została wyróżniona w 1892 r. II nagrodą na warszawskimkonkursie dramatycznym. Wśród jego bluetek bardziej popularne to: Zawierucha, Stryjprzyjechał, Zakochana para, a także Balowe rękawiczki. W półurzędowej „Gazecie Lwowskiej”czytamy — „Na polu pracy dla sceny Koziebrodzki stworzył u nas rodzaj osobyw którym poprzedników nie miał i nie miał zarazem równych sobie talentem współzawodników:są to owe, zamknięte w ramach jednego zazwyczaj aktu, pełne wytworności,wdzięku, finezji i łagodnego humoru zarazem obrazki, skupiające w sobie subtelnąobserwację i zdrową tezę obyczajową, przy pajęczej prawdziwie intrydze”. Edward Lubowskiprzypominał po wielu latach, że największym marzeniem Koziebrodzkiego było„zamieszkanie stałe na własnym zagonie i oddanie się w zupełności sztuce, którą ukochałz całego serca”.Różnie oceniana jest twórczość Koziebrodzkiego. Tadeusz Łopuszański twierdził, żeKoziebrodzki to „znakomity pisarz dramatyczny”. Według Piotra Chmielowskiego, Koziebrodzki„pewien rozgłos” uzyskał w „komedii poważnej”. Lubowski z kolei zauważa,że „znane powszechnie i grywane są jego bluetki, odznaczające się swoistym humoremi wykwintnym tonem”. Jak twierdzi Jerzy Zdrada, te małe formy teatralne były „bezpretensjonalnei mało oryginalne, lecz nie pozbawione komizmu sytuacyjnego i zręcznościw prowadzeniu dialogu”. Natomiast zazwyczaj krytyczny Wilhelm Feldman zaliczaKoziebrodzkiego do jednego z przedstawicieli „farsy polskiej”. Przy czym — twierdziFeldman — starcza mu dowcipu „ledwie na potrzeby sceny amatorskiej”. Jednak gwolisprawiedliwości dodaje, że w Nauczycielce hrabia „sięga pretensjami wyżej”.Pod koniec lat 70. Koziebrodzki nabył wieś Chłopice pod Jarosławiem na Podkarpaciui bardzo energicznie zaangażował się w jej rozwój. Po raz kolejny okazało się, żepotrafi być świetnym rolnikiem i organizatorem. Anonimowy autor pisał w „PrzeglądziePolskim”: „Patrzyli sąsiedzi i wiedzą jak potrafił wioskę swą podnieść w kulturze i dochodach”,jak stała się ona „uporządkowaną i upiększoną”. Nie ma się zatem co dziwić,że bardzo szybko został członkiem, a następnie prezesem Rady Powiatowej w Jarosławiu.Jako szef Rady „sam wszędzie doglądał wszystkiego, czy to porządku w radach gminnych,czy w kasach zaliczkowych, czy budowy dróg, ciągle na wózku, ciągle w drodze,aby zadania naczelnika Rady powiatowej spełnić wzorowo”.Koziebrodzki pełnił także mnóstwo innych funkcji publicznych, gdyż — jak zauważaLubowski — był człowiekiem „cieszącym się powszechnym szacunkiem i miłością”,a „niestrudzoną jego gorliwość i ochotę służenia wszędzie tam, gdzie potrzeba, umianouznać i ocenić”. Był m.in. członkiem Zarządu Macierzy Polskiej i Towarzystwa OświatyLudowej we Lwowie, prezesem oddziału jarosławskiego Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarskiego,a w latach 1891–1892 wiceprezesem całego Towarzystwa.Niezwykle ważnym wydarzeniem w jego życiu okazał się wybór w dniu 1 lutego1891 r. na prezesa Galicyjskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Ten, który całym sercemukochał polskie Tatry, energicznie zabiegał o rozwój Podhala. Koncentrował swoje wysiłkina rozbudowie sieci dróg, wspierał powstawanie nowych pawilonów uzdrowisko-– 207 –


hr. Władysław Koziebrodzkiwych i pensjonatów, a także był inicjatorem budowy schroniska nad Czarnym StawemGąsienicowym. Jednak jego największą zasługą była obrona polskich praw do terenównad Morskim Okiem, do których roszczenia wysuwali Węgrzy. „W obronie granicy nadMorskim Okiem nie żałował trudu, czy to w Sejmie, czy w Radzie Państwa, by nam siękrzywda nie stała od wrogiego żywiołu na tych górskich kresach naszej ojczyzny” — pisałWalery Eliasz.Literat ten był zasłużonym posłem sejmowym, „zawsze najlepszej woli i gorącej gotowoścido służby dla kraju”. Po raz pierwszy wszedł do Sejmu Krajowego w 1877 r.z kurii wielkiej własności w obwodzie tarnowskim i stał się bliskim współpracownikiemKazimierza Grocholskiego. Ponownie był wybierany w latach 1882 i 1889. Od 1884 r.należał do sejmowego Klubu Centrum (Środka), skupiającego posłów podolskich, gdzieblisko współpracował ze swym wieloletnim przyjacielem hr. Mieczysławem Reyem.W Sejmie najczęściej był wybierany do komisji drogowej i gminnej. Ponadto sporadyczniezasiadał w komisjach: petycyjnej, lustracyjnej, bankowej, budżetowej, konkurencyjneji powodziowej. Jak wspominał jeden z jego kolegów, „odznaczał się niezmordowanąpracą i obeznaniem z wielką większością przedmiotów do Sejmu wnoszonych”.W 1878 r. zabrał głos w sprawie konieczności zaprowadzenia języka polskiegow miejsce języka niemieckiego w galicyjskich kolejach żelaznych. Wyraził przekonanie,że wprowadzenie na kolei języka polskiego, „najdroższego, najświętszego skarbu jakimamy”, umożliwi młodym ludziom, którzy ukończą politechnikę we Lwowie w narodowymjęzyku, w dziale kolejowym, podjęcie pracy w kolejnictwie, w „jednym z najważniejszychzawodów”. „Prawdą jest — mówił — że dla kolei jest obojętnym, jakiej narodowościi religii podróżni przejeżdżają przez koleje; obojętnym jest, jakiej narodowościi religii kupcy przesyłają towary, obojętnym jest, z jakiego kraju i do jakiego towary przechodzą,i do pewnego stopnia mają język kosmopolityczny, bo ani polski, ani niemiecki,ani francuski, tylko arabski, tj. język cyfr. Lecz poza tym każda narodowość stara się zawszezastrzec swoją indywidualność i to w granicach, o ile może być najściślejszych”. NaPolakach zaś, którzy żyją „w tych ciężkich czasach”, ciąży szczególny obowiązek obronyi upowszechniania języka narodowego, zaś wprowadzenie go na kolejach będzie dobre„dla samego języka, dla sprężystości administracji, dla kraju”.Kwestia języka polskiego stała się dla Koziebrodzkiego ważna przy okazji debaty nadsubwencją 300 zł dla szkoły głuchoniemych Izaaka Bardacha we Lwowie, która odbyłasię w 1883 r. Wyraził on wówczas przekonanie, że ta subwencja w budżecie krajowympowinna zostać zapisana, jeżeli zostanie złożone zapewnienie, że nauka w tym zakładzieodbywać się będzie w języku polskim, a nie niemieckim. „Przyznaję charakter humanitarnytemu zakładowi, dlatego nie chcę przeszkód czynić jego egzystencji w tej chwilii nie będę stawiał żadnego wniosku radykalnego, jednakże jest naszym obowiązkiem zastrzecsię, ażeby ta szkoła kształciła obywateli wychowywanych w narodowym duchu” —mówił. Jego zdaniem charakter humanitarny „nie nadaje temu zakładowi prawa, ażebypragnąc pozyskać życzliwość i poparcie materialne kraju, stał na stanowisku jemu obcymi jakimś wyłącznym”, obowiązkiem posłów zaś jest stawiać tamę wszelkiej odrębności,„a to szczególnie tam, gdzie idzie o szkołę, naukę i wychowanie”.– 208 –


hr. Władysław KoziebrodzkiW kolejnym roku zajął się uregulowaniem kwestii utrzymania cmentarzy, nie dośćdokładnie określonej ustawami, przez co parafie, gminy i obszary dworskie nie znałyswoich obowiązków w zakresie administrowania cmentarzami, które „w kraju naszymznajdują się w bardzo wielu miejscowościach w smutnym zaniedbaniu, a często gorszącymopustoszeniu”. Ponieważ „otoczenie należną powagą i poszanowaniem cmentarzyjest z wyższych względów moralnych koniecznym, a zaprowadzenie ładu i porządku, takdla policji zdrowia, jak i dla spraw sądowo–śledczych niezbędnym”, wystąpił z wnioskiemdo Sejmu, aby polecił Wydziałowi Krajowemu, by ten po zbadaniu sprawy zaproponowałrozwiązania „celem uregulowania obowiązków co do zakładania, rozprzestrzeniania,utrzymywania jako też i dozoru cmentarzy”. „Czyż zaniedbanie, opustoszenie,profanacja naszych cmentarzy wiejskich nie jest dowodem pewnego zdziczenia, powiemzezwierzęcenia społecznego. Czyż nie jest ono dowodem zerwania uczuć rodzinnych,dzikiej obojętności, potargania więzów tradycji” — pytał retorycznie. I dodawał, że bardzoczęsto cmentarz „w zdziczeniu swoim jest miejscem grozy, postrachu, miejscem odktórego wszyscy stronią — i nieraz prędzej rosną chwasty, porosły mogiły, już wszystkieuczucia rodzinne zamarły bez śladu”. Uznał, że czas najwyższy, aby to zmienić i uporządkowaćkwestie prawne w odniesieniu do nekropolii.Koziebrodzki był zdania, że „każdy mechanizm administracyjny wtedy tylko skuteczniei korzystnie oddziaływa na rozwój społeczeństwa, jeżeli każde jego koło i kółkospełnia zadanie swoje i funkcjonuje normalnie i prawidłowo”. Szczególne anomalie dostrzegałw wyborach do gmin, a jeszcze większe w małych miasteczkach, „w których i grainteresów jest nie raz większa i wpływ rady większy i przy wyborach dzieją się jeszczewiększe nieprawidłowości”. Dlatego w 1885 r. opowiedział się za zmianą ordynacji wyborczejgminnej w tym kierunku, by „do dokonania wyboru radnych potrzeba było bezwzględnejwiększości głosów obecnych, nie zaś uprawnionych wotantów, i by tak samobezwzględnej ilości głosów potrzeba było do wyboru zastępców”. Argumentował swojąpropozycję tym, że obecnie wystarczy większość względna, a zatem często „zmawia sięklika ludzi głosujących solidarnie i przeprowadza wybór całej Rady gminnej”. Natomiastjego propozycja spowoduje, że Rada będzie wybierana w sposób dający gwarancję, „iżjest reprezentantką dążeń i zapatrywań większości mieszkańców gminy”.Jako wszechstronny poseł zajmował się też kwestiami podatkowymi. Bolało go to,że pobory podatków w gminach w Austrii „nie odbywają się na zasadzie ustawodawczej,lecz jedynie na zwyczaju i na rozporządzeniach i przepisach”. Dlatego w 1887 r.był autorem wniosku o wezwanie c.k. rządu, by w drodze ustawodawczej uregulowałpobór podatków w gminach. „Jeżeli w jakiejś sprawie doniosłej powszechnego znaczeniapotrzebną jest jak największa sprawiedliwość, dokładność i jasność, to niezawodniew sprawie poboru podatków” — twierdził. I dodawał, że podatki powinny być jak najtaniejpobierane, „aby pobór ten jak najmniej obciążał skarb państwa i należy jeszcze,aby pobór o ile możności dawał jak najwięcej ułatwień i pewności dla kontrybuentów”.Proponując regulację ustawową był przekonany, że „tylko na takiej podstawie sprawa tazejść może na drogę zasadniczą legalną — a dodam sprawiedliwą i dającą opiekę opodatkowanym”.Podkreślał, że idzie mu przede wszystkim „o jak najdalej idącą obronę– 209 –


hr. Władysław Koziebrodzkiopodatkowanego od niesprawiedliwości”, bowiem bez precyzyjnej regulacji ustawowej„pobór podatków po gminach jest czystym haraczem”, często jest „prowadzony bezładniei chaotycznie”, a zarazem szerzą się nadużycia, „które trudne są dla wykrycia”.Interesował się rozwojem zdrojowisk i uzdrowisk galicyjskich, gdyż czuł ważnośćtej sprawy, „całą jej doniosłość tak ze stanowiska leczniczego, jak ekonomicznego i narodowego”.Miał świadomość, że „każde zdrojowisko ma pewne swoje lokalne stosunki,ma pewne daleko idące odrębności, lecz z drugiej strony są pewne ogólne normy, ogólnezasady, które dla wszystkich wydane być mogą i powinny, a których u nas nie ma jeszczedotąd”. Dlatego w 1889 r. złożył wniosek, aby Wydział Krajowy zbadał, „w jakim kierunkuzakładom tym kraj mógłby i powinien przyjść w pomoc, celem ułatwienia szybszegoa należytego ich rozwoju”. Przypomniał, że w Galicji jest 150 zdrojowisk z 353źródłami, a wiele z tych źródeł jest „pierwszorzędnej leczniczej wartości”. Dostrzegał,że „pod względem porządku, wygody, ładu i komfortu zakłady te u nas bardzo jeszczedaleko stoją poza zagranicznymi […] [i] trzeba jeszcze wiele, bardzo wiele zrobić, aby tezakłady stanęły nie na równi, bo do tego wiele jeszcze czasu trzeba, ale aby przynajmniejjaką taką konkurencję wytrzymać mogły”. „Po przemyśle naftowym nie wiem czy jestjaki ważniejszy w naszym kraju, jak przemysł zdrojowy, bo jeżeli nafta i wosk ziemnydają miliony to i przemysł zdrojowy daje miliony i zatrudnia tysiące ludzi, trzeba muwięc dać opiekę krajową — trzeba przy Wydziale Krajowym dać człowieka, który bysprawą tą specjalnie się zajmował” — zaproponował.W 1890 r. spotkał Koziebrodzkiego duży zaszczyt. Wydział Krajowy wydelegowałdo Paryża dwóch „utalentowanych literatów” — jego właśnie i Adama Asnyka, abyprzeprowadzili ekshumację zwłok Adama Mickiewicza. Posłowie–delegaci mieli załatwićwszelkie niezbędne formalności we Francji i sprowadzić je do Krakowa, w celupochowania ich w krypcie katedry wawelskiej, gdzie naród zwykł chować szacowneszczątki swych królów i bohaterów. Uroczystości wyjęcia z ziemi szczątków Mickiewiczai włożenia ich do nowej trumny, w której miały pojechać do kraju, odbyły się 8 czerwcana cmentarzu w Montmorency. Wśród prelegentów przemawiających nad grobem Mickiewicza„imieniem Galicji” był również Koziebrodzki, który wyraził radość, że wielkiPolak–Litwin spocznie obok króla Jagiełły. „Gdy patrzę tutaj na groby — mówił — którezawierają prochy ukochanych synów Polski, ból ściska mi serce. Ale jeśli zabieramynajwiększego z pośród nich, jeśli z pośród tych, co cierpieli i kochali, zabieramy tego,który cierpiał i kochał za miliony swych braci, pamięć ich nigdy nie zaginie i przyjdziechwila, gdy ich popioły z kolei zostaną przeniesione do ojczyzny”. Władysław Mickiewicz,syn Adama, wspominając w Pamiętnikach zabiegi posłów–delegatów, pisał o Koziebrodzkim,że „był poglądów bardzo umiarkowanych” w przeciwieństwie do „bardziejpostępowego” Asnyka.Jego szczególną zasługą dla parlamentaryzmu galicyjskiego jest opracowanie z wielkimwysiłkiem i skrupulatnością Repertorium czynności galicyjskiego Sejmu krajowego (t. I:lata 1861–1883, t. II: lata 1883–1889). Jak pisał jeden ze współczesnych mu posłów:„Kilkadziesiąt tomów sprawozdań stenograficznych mamy dziś zebranych w jeden podręcznik,tak, że zamiast wielogodzinnych poszukiwań po szafach biblioteki i stronicach– 210 –


Włodzimierz Kozłowskiksiąg licznych za danym przedmiotem z lat ubiegłych, w jednej chwili wie każdy, gdziemoże przeczytać potrzebne mu sprawozdanie i al legata. Patrzyliśmy i podziwiali przezdługie miesiące tę cierpliwą i żmudną pracę, a o jej rozmiarach może sobie każdy z posłówsejmowych łatwo zdać sprawę, tak, jak wdzięczność za nią żywic musi”. Ta wdzięcznośćmusi dotyczyć także wszystkich badaczy prac sejmowych tamtego okresu, gdyż jestto kapitalne źródło skondensowanej wiedzy, mające — co przyznaje Stanisław Grodziski— „nieprzemijającą wartość orientacyjną”.Od 22 listopada 1889 r. hr. Koziebrodzki był zastępcą członka Wydziału Krajowego,zaś od 1891 r. piastował mandat deputowanego do wiedeńskiej Rady Państwa,który objął po księciu Jerzym Konstantym Czartoryskim, powołanym do Izby Panów.Kandydował w okręgu Jarosław–Cieszanów z kurii gmin wiejskich. W Izbie Poselskiejzostał wybrany do komisji gospodarczej i regulaminu morskiego. Jako konserwatystanależał do Koła Polskiego.Hrabia Władysław Koziebrodzki zmarł po ciężkiej chorobie 13 lutego 1893 r.w Chłopicach i został pochowany na tamtejszym cmentarzu. Jak napisano w jednymz nekrologów, „śmierć go zabrała jakby na placu boju”. Wspominając KoziebrodzkiegoMarszałek krajowy książę Eustachy Sanguszko powiedział w Sejmie, że ten „pracownikwielki” do ostatnich chwil życia brał czynny udział w życiu publicznym i „należał donajpilniejszych i najwięcej obeznanych ze sprawami kraju członków tej Wysokiej Izby,mimo to jednak umiał znaleźć czas do pracy zaszczytnej na niwie ojczystej literatury”.Konserwatysta radykałWłodzimierz KozłowskiJednym z wybitniejszych konserwatystów doby autonomicznej był WłodzimierzKozłowski, przywódca podolackiego Klubu Centrum (Środka) w Sejmie Krajowym galicyjskim.Ogromna wiedza i siła charakteru zapewniały mu duży wpływ także w KolePolskim w austriackiej Radzie Państwa. Jednak ten „istny szlachcic targowiczanin, konserwatystaradykał”, jak pisał o nim Kazimierz Chłędowski, pomimo rozlicznych zaleti zabiegów nie otrzymał żadnego stanowiska rządowego, gdyż — co z kolei zauważa WilhelmFeldman — jego reakcyjne poglądy były zbyt jaskrawe nawet jak na rzeczywistośćpolityki austro–galicyjskiej. W Wiedniu obawiali się go także dlatego, że w czasach, gdydemokracja zaczynała święcić swoje triumfy, on był jej zadeklarowanym przeciwnikiemi głośnym krytykiem. Uważał, że „jak w społeczeństwie są stopnie, tak w prawach powinnybyć stopnie”. Jego zdaniem, „bezrolny stan robotniczy” nie powinien mieć prawagłosu w wyborach, bowiem mógłby sobie tym prawem zrobić krzywdę.Włodzimierz Kozłowski–Bolesta urodził się 8 grudnia 1858 r. w Krzywczy. Jegoojcem był konserwatywny polityk galicyjski Zygmunt Kozłowski, który zadbał o mająteki należytą edukację syna. Włodzimierz, jak wielu ziemian galicyjskich doby autonomicznej,studiował prawo na uniwersytetach w Krakowie, Pradze, Insbruku i Wiedniu.– 211 –


Włodzimierz KozłowskiEdukacja zagraniczna poszerzyła jego horyzonty myślowe i sprawiła, że „jego podolskośćma europejską patynę”. W 1883 r. uzyskał na Uniwersytecie Jagiellońskim tytuł doktorapraw. Był wówczas pod dużym wpływem stańczyków. Jak sam przyznał po latach, odJózefa Szujskiego nauczył się, że „w przeszłości błędem wielkim jest bałwochwalstwonarodowych w biegu dziejów popełnionych błędów”. Zdobytą wówczas wiedzę potrafiłpóźniej niejednokrotnie wykorzystać w swojej działalności gospodarczej i politycznej,w pracy bieżącej i debacie publicznej. Feldman, choć generalnie krytyczny wobec Kozłowskiego,przyznaje, że był to „najzdolniejszy agrariusz galicyjski”. Kozłowski był właścicielemwsi Zabłotce Kozłowskie w powiecie przemyskim.Swoją działalność publiczną rozpoczął jako członek Rady Powiatowej w Przemyślu.Szczególnie ceniono go za zaangażowanie w działalność społeczno–gospodarczą właśniew powiecie, gdzie znajdował się jego zaścianek. Był członkiem m.in. Towarzystwa KredytowegoZiemskiego, Krajowej Rady Kolejowej i Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarskiego.Do władz tej ostatniej organizacji został wybrany po tym, jak w 1888 r. poddałostrej krytyce „skostniały i krótkowidzący fiskalizm austriacki”, który doprowadziłdo upadku polskie gorzelnie i browary.W 1889 r. Kozłowski uzyskał mandat poselski na Sejm Krajowy z kurii wielkiejwłasności obwodu przemyskiego. Z ziemią tą związał się na stałe, był w niej wybieranyw kolejnych wyborach, a z czasem zdobył taki wpływ, że rozstrzygał o wyborach wszelkichtamtejszych dygnitarzy autonomicznych. Jak pisał Stanisław Rossowski, „panujenad umysłami swych wyborców niepodzielnie; poszliby za nim w ogień, gdyby rozkazał”.Złożył mandat na ostatniej sesji w 1914 r.Jako młody poseł pełnił funkcję sekretarza Sejmu. Przez wiele lat pracował w komisjach:budżetowej, szkolnej i reformy wyborczej. Od 1902 r. był regularnie wybieranyprzewodniczącym komisji wodnej. Był także sporadycznie wybierany do komisji: gospodarstwakrajowego, gminnej, sanitarnej i adresowej. Michał Bobrzyński oceniał, że Kozłowski„zawodowi publicznemu poświęcił niepospolite zdolności, a przede wszystkimniesłychaną ofiarność i pracę. Nikt tak jak on nie znał historii parlamentu i sejmu, niktz tylu sprawami nie był na serio tak obeznany. Jako referent położył w wielu sprawachniepospolite zasługi”.Był pełnym temperamentu mówcą „w mowach swych i wystąpieniach walił w głowęprzeciwników i swoich całymi tomami erudycji”. Zajmował się głównie sprawamigospodarczymi, kolejowymi i edukacji młodzieży galicyjskiej. W 1889 r. zwrócił uwagęna różne przyczyny obniżenia cen ziemiopłodów i utrudnień w zbycie zboża, na przypadkifikcyjnego handlu zbożem. W stosownym wniosku zwrócił się do Sejmu, abyten zobowiązał rząd do zbadania — w drodze ankiety — „stron ujemnych, tkwiącychw statutach, ustroju i zwyczajach wiedeńskiej giełdy dla mąki i ziemiopłodów do usunięciaich w drodze rozporządzeń administracyjnych”. Podczas wystąpienia ze swoimwnioskiem przekonywał, że z wielu firm, „które się trudnią handlem zbożem, połowanigdy zboża ani nie widziała, ani liwerowała”. „Daty handlowe giełdy wiedeńskiej i peszteńskiejstwierdzają — mówił — że w jednym roku obrót zbożem na papierze na tychżegiełdach był daleko większym, aniżeli cała ilość wyprodukowanego i importowanego– 212 –


Włodzimierz Kozłowskizboża. Nie dziw, że wobec znacznych zysków tak od producentów jak od konsumentówpobieranych, spekulanci się do tego źródła garną, szanse bowiem są korzystniejsze niżw Monte Carlo; tam każdy, który gra, musi rzucić gotowe pieniądze na zielony stoliki ryzykować, że straci; tu zaś zawiera umowę bez zadatku, może się wycofać, a nawetulotnić, a w najgorszym wypadku płaci tylko dyferencję, a do efektywnego dostarczeniatowaru przystępuje wtedy, jeśli koniunktura jest korzysta”.W kolejnym roku, po konsultacjach z Galicyjskim Towarzystwem Gospodarskim,przedłożył Sejmowi wniosek o wezwanie c.k. rządu, by szczególną opieką otoczył płodyrolnictwa, leśnictwa i przemysłu rolniczego, wobec konkurencji zagranicznej i węgierskiej,jak też w kwestii ceł i taryf przewozowych na kolei. Przede wszystkim jego wniosekdotyczył Węgier, które — jego zdaniem — prowadziły politykę handlową niekorzystnąnie tylko dla Galicji, ale dla całej Przedlitawii. „Wobec agraryjnego kierunku politykiWęgier, nie mieli byśmy powodu temu kierunkowi się sprzeciwiać, gdyby pierwszympunktem programu ekonomicznego Węgier nie było systematyczne usuwanie Austriina każdym polu. Węgrzy biorą na cel Austrię, jak Turka na tarczy, a niestety nie pudłują”— stwierdził. Uważał za konieczne podejmowanie środków, które przyczynią się doochrony naszego rynku „od wschodu, a obok tego wszystkich środków, które do znaczniejszegowywozu (płodów rolnych) na zachód doprowadzić mogą”. Według niego niema „powodu do obawy, ażeby traktat handlowy z Niemcami naruszył w czymkolwieksamodzielność polityczną monarchii austriackiej”. Od ceł za ważniejsze uznał taryfyprzewozowe. Mówił: „Wobec przywilejów dla obcego zboża, konkurencja na targachwewnętrznych monarchii jest niezmiernie trudna. Teraz sprawa ta będzie aktualną, wobeczniżenia taryf węgierskich, reforma i zniżenie taryf na kolejach państwowych austriackichjest nieuniknioną. Przede wszystkim należy usunąć przywileje zboża obcego,transportowanego na kolejach naszych o 5 do 18 % taniej jak zboże krajowe”.Interesowały go szczególnie kwestie oświatowe. Opowiadał się za reorganizacją systemukształcenia, zwiększeniem liczby szkół, w tym szkół rolniczych, a także za poprawąsytuacji materialnej nauczycieli, „aby ich uchronić od walki z biedą i od poniewierkiżycia niszczącej najpiękniejsze zdolności”. Postulował wprowadzenie nowych podręczników,umożliwiających obowiązkową naukę historii Polski, a także był gorącym orędownikiemwprowadzenia do szkół obowiązkowej nauki religii, „która jest osią całegowychowania”. Kwestię wychowania publicznego uważał „nie tylko jako kwestię czystofachową, o której pedagogiczna umiejętność wyłącznie rozstrzyga, ale jako jedną z najważniejszychkwestii narodowych i społecznych”. Zauważył bowiem w 1893 r., że „obokdawnych powstają nowe niebezpieczeństwa dla młodzieży, jak kosmopolityzm i socjalizm.Zwalczać je tylko za pomocą nauk klasycznych, to za mało; na to bowiem możewięcej pomóc zgłębienie wychowania na podstawie religijnej i narodowej”.W 1898 r. dowodził, że choć „momentu ekonomicznego w szkolnictwie z okaspuszczać nie można, a kierunek praktyczny w szkole zasługuje na energiczne poparcie,mimo to ani szkoła średnia ani ludowa nie jest sklepem, w którym za większe albomniejsze czesne kupuje się większą albo mniejszą porcję nie powiązanych ze sobą wewnętrzniewiadomości, nie jest warsztatem, w którym dzieci uczą się tylko dla chleba,– 213 –


Włodzimierz Kozłowskinie jest też szkoła giełdą, gdzie szuka się tego, co w życiu doczesnym ma w danej chwilipokup i wartość”. „Zadanie wychowania jest o wiele wyższe, a mianowicie ukształcenieumysłu, uszlachetnienie serca i postawienie przyszłych pokoleń na wysokości tychzadań, których naród ma prawo od nich się domagać. Nie ma też lepszych środków dotego, jak obudzenie ducha religijnego i zamiłowanie rzeczy ojczystych” — mówił. Napolu wychowania i rozwoju intelektualnego dostrzegał zasługi nauczycieli religii, wspierającychpozostałych pedagogów. „Pomimo ożywienia kierunku religijnego — mówił— zbyt często się spostrzega, że w tym wieku tak dumnym na naukowe zdobycze i takskłonnym do badania, jest apatia, ospałość umysłu, umysłowe dolce far niente, które wynikaz nieznajomości zasad wiary, że nawet ludzie wykształceni prawideł jej dobrze nieznają i na sofizmaty, które się słyszy i czyta żadnej nie znajdują odpowiedzi”.Kozłowski bardzo mocno zaangażował się w spór graniczny z Węgrami o MorskieOko. W 1901 r. był autorem wniosku nagłego, w którym wraz z innymi posłami wzywałrząd, aby dążył do „ukończenia ubolewania godnego granicznego sporu” poprzezpowołanie sądu polubownego, z udziałem delegata Wydziału Krajowego. Jednocześniedomagał się, aby rząd „zabezpieczył najściślejszą neutralność dziś spornego terytoriumi osłonił tak rzeczone terytorium, jak i mieszkańców Galicji przed gwałtamiżandarmerii węgierskiej i węgierskich mieszkańców granicznych”. Podczas wystąpieniasejmowego za swoim wnioskiem stwierdził, że „rząd węgierski nie ma prawa do tegoterytorium, mimo to aroguje sobie to prawo, mimo to w sposób bezprawny, ale naderzręczny broni swego bezprawia i w bezprawiu swoim okazuje wielką konsekwencję,pragnąc zapewne w przyszłości zamiast questio juris, postawić questio facti”. Zarzuciłteż rządowi austriackiemu, że mając „niezbite prawo naszego kraju za sobą”, prowadzipolitykę „miękką, chwiejną, nader trwożliwą, a często nieświadomą rzeczy”, czymzachęca Węgrów „do ciągłych i coraz bardziej zachłannych zakusów na nasz kraj”.Przytoczył też przypadki szykan wobec Polaków ze strony żandarmów węgierskich.„Co gorzej — mówił — prawowitym właścicielom gruntów nad brzegami MorskiegoOka nie wolno paść swego bydła, nie wolno rąbać swego drzewa, nie wolno łowićw Morskim Oku i Czarnym Stawie swoich ryb”.Konsekwentnie sprzeciwiał się demokratyzacji systemu wyborczego w Galicji. Słynnabyła mowa Kozłowskiego z listopada 1905 r. przeciw powszechnemu głosowaniu.Uważał, że wprowadzenie V kurii powszechnego głosowania „musi z czasem rozsadzićkurie i musi ostatecznie doprowadzić do równego i bezpośredniego powszechnegogłosowania w ogóle”. Na zarzut jednego z posłów, że popiera sytuację trzymanie ludu„w okowach”, ripostował, że to „nie odpowiada rzeczywistemu stanowi rzeczy, bo chociażczęść ludu, a mianowicie bezrolny stan robotniczy prawa głosowania do Sejmu niema, posiada jednak prawo głosowania do Rady Państwa i ma poręczone konstytucjąnajzupełniejsze równouprawnienie”. Wyjaśnił także — mieniąc się konserwatystą — że„konserwatyzm i demokracja nie są to bynajmniej pojęcia sprzeczne, przeciwnie tam,gdzie się zasady konserwatywne wprowadzało w życie i gdzie te zasady martwą literąnie pozostały, łączyły się one z ideami demokratycznymi”. „Każdy bowiem człowiek —mówił — który silnie wierzy w swoje zasady, tak ze względu na swoje zasady, a przede– 214 –


Maurycy Kraińskiwszystkim ze względu na przyszłość narodu, dla swoich zasad chce pozyskać jak najliczniejszychzwolenników”. Ale nie wbrew ich opinii. „My którzy lud nasz kochamy,my nie chcemy łamać opinii tego ludu, my chcemy wyrozumieć jego zapatrywania,ale uważamy za nasz obowiązek prostować ścieżki tego ludu tam, gdzie ten lud z brakudoświadczenia rwie się do rzeczy przedwczesnych, do tego, co dla niego samego byłobyszkodliwym” — stwierdził.Według Rossowskiego, Kozłowski dostrzegł niebezpieczeństwo ukraińskie „prędzeji wyraźniej, niż inni”. Zaniepokojony strajkami na wsi galicyjskiej w 1902 r. stał sięzwolennikiem zaktywizowania polskiego chłopstwa oraz zacieśnienia współpracy dworui wsi polskiej przeciw Ukraińcom. Pod jego wpływem liczni ziemianie Galicji Wschodniejzaczęli działać na rzecz przywrócenia na łono polskości Rusinów–łacinników.W tym celu zakładano na wsiach czytelnie, organizowano kursy dla analfabetów, a takżebudowano kaplice katolickie. Była to otwarta wojna o naród i ziemię, tak skuteczna, żeukraińska nacjonalistyczna „Swoboda” pisała alarmujące teksty o „hakatystycznej robocietotumfackiego Kozłowskiego”. Ta działalność wyniosła go do funkcji prezesa KlubuCentrum (Środka).Do austriackiej Rady Państwa ten radykalny konserwatysta został po raz pierwszywybrany w 1889 r. Z ramienia Koła Polskiego uczestniczył w pracach komisji gospodarczychRady Państwa, gdzie m.in. walczył o budowę kanałów w Galicji. Był jednym z autorówustawy językowej dla Austrii, a także przeciwnikiem wprowadzenia powszechnychwyborów do Rady Państwa. W Kole Polskim przewodził grupie Podolaków, liczącej powyborach w 1907 r. 21 posłów. Był to najsilniejszy w Kole klub, którego członkowiepodkreślali swój klerykalizm, konserwatyzm i przywiązanie do dynastii habsburskiej.Zdaniem Bobrzyńskiego, „należał poseł Kozłowski do najznakomitszych w Kole posłów.Stanowisko jego i powaga były wprost wyjątkowe, zaszczytem byłoby dla każdego stronnictwatakiego posiadać przywódcę”.Włodzimierz Kozłowski zmarł w 1917 r. we Lwowie.Zwolennik pańszczyznyMaurycy KraińskiUwłaszczenie chłopów oraz zniesienie pańszczyzny i poddaństwa w Cesarstwie Austriiformalnie przeprowadzono w 1848 r. Na terenie Galicji gubernator Franz Stadionogłosił w dniu 22 kwietnia dekret uwłaszczeniowy „w imieniu cesarza”. Choć był onzgodny z oczekiwaniami wielu polskich ziemian, większość z nich domagała się jakiejśrekompensaty. Do grona największych i najbardziej konsekwentnych obrońców interesówszlachty należał Maurycy Kraiński, „niepospolity człowiek” i „wybitna w krajuosobistość”, który słowem i piórem najpierw sprzeciwiał się obniżeniu pańszczyznyprzez rząd, a po jej zniesieniu domagał się różnych form rekompensaty dla ziemian.W późniejszych latach dopominał się o przywrócenie jakiejś formy „przymusu pracy”– 215 –


Maurycy Kraińskichłopskiej na folwarkach, co spotkało się z ostrym atakiem kół demokratycznych, któreoskarżyły Kraińskiego o chęć „powrotu do pańszczyzny”. Choć nie było to prawdą, niema wątpliwości, że daleko mu było do wspólnoty poglądów z demokratami, gdyż — jakzauważył Kazimierz Chłędowski — „z rewolucją nigdy w słodkie nie wchodził uściski”.Maurycy Eustachy Kraiński urodził się 23 września 1804 r. w Hermanowicachw ziemi przemyskiej. Nauki gimnazjalne pobierał w Theresianum, a następnie studiowałprawo na Uniwersytecie Wiedeńskim. W 1826 r. rozpoczął pracę urzędniczą w guberniumlwowskim.Karierę administracyjną Kraińskiego przerwało powstanie listopadowe. Do powstańcówmłody urzędnik dołączył na początku 1831 r. Walczył w oddziale kawaleriipod dowództwem gen. Józefa Dwernickiego na Wołyniu i Podolu. Gdy poważnie osłabionykorpus Dwernickiego 27 kwietnia 1831 r. przekroczył granicę austriacką, gdziezostał zmuszony do złożenia broni, Kraiński ponownie przedarł się do Królestwa i zaciągnąłdo formującej się w Stopnicy pieszej Legii Nadwiślańskiej. Po upadku powstaniawrócił do Galicji w stopniu podporucznika. Z powodu udziału Kraińskiego w powstaniulistopadowym Kazimierz Chłędowski ukuł anegdotę o jego rzekomym legalizmie.Miał się ten legalizm objawić tym, że zanim młody urzędnik wyruszył walczyć za ojczyznę,oficjalnie wziął z urzędu dymisję. Natomiast gdy przyjechał do kraju po klęscepowstania, oficjalnie zgłosił swój powrót u konsula austriackiego w Krakowie.Do pracy urzędniczej w administracji galicyjskiej już nie wrócił. Zaczął gospodarowaćna swoich dobrach Wyszatyce w Przemyskiem, a także wziął w dzierżawę majątekBłażowa w Rzeszowskiem. Jego majątek ziemski w Wyszatycach stanowiło ok. 134 haornego pola oraz ok. 6 ha łąk i pastwisk. Postawił w nim nowy dwór. Bardzo szybkozdobył sympatię okolicznych ziemian. Politycznie związał się ze środowiskiem konserwatywnym,któremu przewodził książę Leon Sapieha.W 1842 r. Sejm Stanowy obrał go deputatem do Wydziału Stanowego. Kraińskibrał udział we wszystkich ważniejszych inicjatywach Sejmu i Wydziału Krajowego.W latach 1844–1845 podróżował po Europie, zatrzymując się dłużej w Paryżu, Monachiumi Berlinie.W 1846 r. Kraiński i hr. Agenor Gołuchowski zostali powołani do komisji gubernialnej,która miała przedyskutować kwestię stosunków wiejskich i przyszłości pańszczyzny.Przewodniczący rady gubernialnej baron Franz Krieg von Hochfelden w uzasadnieniuwyboru Kraińskiego do komisji napisał do Wiednia, że jest on honorowymczłonkiem „stanowego kollegium”, kilka lat pozostaje w służbie politycznej, a jako właścicieldóbr „zajmuje się gorliwie gospodarstwem rolnym i zjednał sobie w kołach swojegostanu zaufanie i powagę”. Jak pisał Stefan Inglot, „Maurycy Kraiński był reprezentantemszlachty. Jeśli idzie o przekonania, ponad nią nie wyrósł. Więc darzyła go pełnymzaufaniem, a szacunkiem wśród niej i u rządu centralnego cieszył się dlatego, że zarównoz wykształceniem prawniczym, jak znajomością stosunków i pracowitością przewyższałwszystkich współczesnych sobie działaczy społeczno–politycznych Galicji”.W komisji tej Kraiński i Gołuchowski stanęli w obronie interesów właścicieliziemskich. Sprzeciwiali się, aby chłop galicyjski otrzymał wolność i grunty „zupełnie– 216 –


Maurycy Kraińskiza darmo”, co by się odbyło ze szkodą dla interesów ziemiaństwa. Byli także przeciwkodoraźnemu obniżeniu pańszczyzny. W czerwcu obydwaj panowie przedłożyli obszernymemoriał przewidujący zniesienie pańszczyzny za odszkodowaniem. Obok zamianypańszczyzny na długoterminowe obligacje domagali się także bezwarunkowego zniesieniaserwitutów. Według Erazma Kostołowskiego, „ułożeniem i szczegółową redakcjąwniosku zajął się Maurycy Kraiński, zaś Gołuchowski, przedkładając projekt Stadionowi,zapewnił mu byt polityczny”.Projekt Kraińskiego przewidywał zniesienie pańszczyzny za spłatą właścicieli przezsamych włościan. Od wartości pańszczyzny potrącałoby się 35 proc. na poczet świadczeńdziedzica, reszta skapitalizowana na 5 proc. stanowiłaby dług gromady wobec dziedzica,który zostałby spłacony sposobem amortyzacyjnym. Jak widzimy — na co zwróciłuwagę Stefan Kieniewicz — „nie dorównywał projekt Kraińskiego rewolucyjnemu hasłudemokratów: hasłu uwłaszczenia bez odszkodowania”, a zatem nie mógł przelicytowaćinnych zadeklarowanych obrońców chłopa: z jednej strony „konspiratorów”, z drugiej— rządu austriackiego.Autor wniosku uważał, że ziemianie nie są przygotowani do zniesienia pańszczyznyi był przekonany, iż uwłaszczenie bez odszkodowania zachwieje równowagę gospodarcząkraju. Zarazem jednak, skoro było już po świeżym, bolesnym doświadczeniu rzezi galicyjskiej,żądał od rządu stanowczości w rozwiązaniu problemu pańszczyzny, „bowiemtylko w ten sposób osiągnie się trwałe i powszechne uspokojenie na wsi oraz zgodę,której wymaga panujące na wsi naprężenie”.Memoriał był swoistym votum separatum wobec projektów rządowych i tak zostałodebrany. Ten „wierny i dzielny towarzysz hr. Gołuchowskiego” spotkał się wówczasz zarzutem, że „szlachta chciałaby koniecznie zatrzymać pańszczyznę, a nie mogąc tegootwarcie wypowiedzieć, dąży do swego celu uboczną drogą przez kwestionowanie rządowychprojektów reformy i wysuwanie własnych, niepodobnych do przeprowadzenia,więc jedynie na efekt lub przewlekanie sprawy obliczonych”. W odpowiedzi Kraińskiwykazywał perfidię w instrumentalnym posługiwaniu się hasłem zniesienia pańszczyznyprzez austriacką biurokrację, która podburzała chłopów przeciwko polskim ziemianom.W kwietniu 1848 r. Kraiński wziął udział w deputacji przedstawicieli „kierunkuugodowego”, którzy z inicjatywy gubernatora Stadiona udali się do Wiednia. Delegacjata usiłowała występować w stolicy cesarstwa jako oficjalne przedstawicielstwo Galicji.Zawieźli oni adres, zawierający m.in. — jak zauważa Kostołowski — „protest przeciwzniesieniu pańszczyzny”. Przeciwko tejże delegacji zdecydowanie wystąpili członkowiedelegacji obywatelskiej, która w tym czasie także przebywała w Wiedniu. Wobec protestówi oskarżeń o zdradę narodową delegacja „oficjalna” musiała zawiesić swoje czynności.Kraiński po powrocie do kraju uchylił się od dalszej współpracy ze Stadionem.Nie przyjął zaproszenia do jego Rady Przybocznej (Beirath), twierdząc, że jest to ciałoutworzone bezprawnie, gdyż konstytucja z 25 kwietnia 1848 r. „nie zna żadnej podobnejinstytucji”. Złożył także mandat członka Wydziału Stanowego.W tym okresie Kraiński publikował liczne teksty broniące prawa szlachty do propinacji,czyli wyłącznego prawa właścicieli dóbr ziemskich do produkcji i sprzedaży al-– 217 –


Maurycy Kraińskikoholu. Zdaniem Kazimierza Wyki, Kraiński — „gorliwy i konsekwentny” orędownikinteresów szlachty — był „głównym obrońcą propinacji”. To jego staraniom szlachtazawdzięczała, że na terenie Galicji nie ogłoszono dekretu znoszącego monopol propinacyjnyszlachty, a w 1849 r. został on przez władze uchylony. Dzięki temu — zauważaWyka — „dworskie gorzelnie uniknęły katastrofy”. Jak stwierdza Franciszek Bujak, dochódwłaścicieli ziemskich płynął „przede wszystkim z gorzelni i browarów, w którychżyto na wódkę, a jęczmień na piwo przerabiano na miejscu i na miejscu zbywano poddanym”.Była to jedna z form rekompensaty rządu dla ziemian po zniesieniu pańszczyzny.Ostatecznie prawo propinacji zostało w Galicji uchylone dopiero w 1889 r.W kwietniu 1849 r. Kraiński znalazł się ponownie jako jeden z „mężów zaufania i wybitnyobywatel ziemski” z Galicji w składzie komisji debatującej w Wiedniu nad zasadamiwprowadzenia w życie ogólnopaństwowej ustawy o zniesieniu powinności poddańczych.Wraz z pozostałymi członkami galicyjskiej delegacji — jak pisze Inglot — „energicznie,choć bezskutecznie przeciwstawiał się projektom rządowym, broniąc w szczególności prawawłaścicieli ziemskich do odszkodowania ze skarbu państwa”. Na początku 1850 r.przedstawił w Wiedniu swoje stanowisko na piśmie w „Uwagach Maurycego Kraińskiegow sprawie serwitutów w Galicji w odpowiedzi na pytania ministra Bacha”.Kraiński był aktywnym działaczem społecznym i gospodarczym. Od 1843 r. działałw Galicyjskim Towarzystwie Kredytowym Ziemskim. Najpierw był zastępcą dyrektoraTowarzystwa, by w roku 1868, a następnie w latach 1875–1876, pełnić funkcję prezesajego Rady Nadzorczej. W latach 1845–1857 był członkiem władz GalicyjskiegoTowarzystwa Gospodarskiego we Lwowie. Zapisał się do obu towarzystw, gdyż należałdo tych ziemian, którzy uważają, że „tylko te narody mogą posiąść warunki niepodległegobytu politycznego i narodowego, których rozwój moralny i intelektualny opierasię o silną podstawę uporządkowanych środków materialnych”. W tamtym czasie jakojeden z uznawanych przywódców ziemian — jak wspominał Tadeusz Łopuszański —„argusowym okiem strzeże dobra kraju, staje z żurawią czujnością na straży jego prawprzyrodzonych i równocześnie teoretyczną pracą i praktycznym przykładem usiłuje podnieśći zabezpieczyć interesy rolnicze Galicji”.Jako aktywny działacz gospodarczy w latach 1851–1855 wypowiadał się za przywróceniemjakiejś formy „przymusu pracy” na folwarkach. W marcu 1855 r. opracowałmemoriał, w którym wzywał rząd w Wiedniu do energicznej interwencji w celu podniesieniastanu rolnictwa w Galicji. Zwracał się także o to, aby z polecenia władzy rządowej„indywidua organów urzędowych ludność wiejską gorliwie zachęcały do pracowitości,ażeby tym sposobem paraliżować podszepty owych uszczęśliwicieli ludu, którzy, jak tosię niekiedy zdarzało, usiłują w nim obudzić wstręt do pracy, a szczególnie podsycaćnienawiść do pewnej klasy mieszkańców”.W memoriale tym Kraiński przede wszystkim wnosił o wprowadzenie „najmu przymusowego”,gdyż „nie można przyznać absolutnej, czyli bezwzględnej ważności zdaniu,że żadna robota przymusem od obywateli wymaganą być nie może”. Jego zdaniem, jeślinie był możliwy przymus bezpośredni, administracyjny, to był możliwy w formie pośredniej.Zgodnie z tą drugą koncepcją ziemianie mieli pożyczać pieniądze chłopom,– 218 –


Maurycy Kraińskiktórzy zobowiążą się do odrobienia długu najmem. Rząd miał być gwarantem umów,a gdyby chłop się z takiej umowy nie wywiązywał, to rząd miał ściągać kwoty dłużne„w najkrótszej drodze, z umniejszeniem formalności procesowych”.Jak pisze Kostołowski, koncepcję najmu przymusowego wysuwaną przez Kraińskiegonależy tłumaczyć „w opóźnieniu wypłaty odszkodowania”. Gdy wreszcie rząd zgodziłsię na odszkodowanie, Kraiński gorliwie działał w Wiedniu na rzecz ustalenia wymiaruindemnizacji i do pomysłu „przymusu pracy” już nie wracał. Komisja indemnizacyjnaz jego udziałem ukończyła swoje obliczenia w 1856 r. i niebawem nastąpiła regularna,choć przewidziana na kilka lat, wypłata odszkodowania. W latach 1856–1862 spłacono86 mln złr na łączną sumę należności 90 mln.W 1859 r. był korespondentem Izby Handlowo–Przemysłowej w Krakowie, w latach1854–1869 członkiem Wydziału, a następnie kuratorem kasy oszczędności weLwowie. Wspólnie z ks. Sapiehą zabiegał o budowę linii kolejowej z Krakowa do Lwowa,a od 1855 r. zasiadał w Radzie Nadzorczej Kolei Karola Ludwika.We wzmocnionej Radzie Państwa, która z organu doradczego cesarza stawała sięciałem quasi–parlamentarnym, Kraiński znalazł się w 1860 r. na wniosek Gołuchowskiego,który — jak zauważa Bronisław Łoziński — chętnie widział w tym gremium„swojego najdzielniejszego ze sfer obywatelskich towarzysza w pracach publicznych”. Wewzmocnionej Radzie Państwa, obok arcyksiążąt, niektórych dostojników kościelnychi wyższych oficerów, znalazło się także 38 reprezentantów poszczególnych prowincji,w tym 3 z Galicji. Reprezentanci prowincji mieli być delegowani przez sejmy krajowe,ale pierwszy skład mianował cesarz. Obrady wzmocnionej Rady Państwa zostały zainaugurowane1 czerwca 1860 r.W trakcie debat parlamentarnych Kraiński wielokrotnie postulował całkowite spolszczenieinstytucji lokalnych, powołując się m.in. na ustalenia kongresu wiedeńskiego.Podnosił także głośno kwestię niedostatecznego, albo raczej zupełnie zaniechanegow Galicji, wykonania cesarskiego postanowienia z 1854 r. o zaprowadzeniu wykładówna uczelniach wyższych w językach krajowych. Gdy Kraiński powrócił z Wiednia dodomu, mieszkańcy Galicji zgotowali mu owacje za patriotyczną postawę, a miasto Przemyślwydało dla niego wspaniały bankiet. Jednak — jak pisze Kieniewicz — „ta świeżapopularność nie uderzyła mu do głowy”.Niewątpliwie prace wzmocnionej Rady Państwa, choć krótki był jej żywot, przyczyniłysię do przygotowania gruntu pod „dyplom październikowy”, który był zwrotemmonarchii w kierunku federalizmu i szeroko pojętej autonomii poszczególnych krajówkoronnych. Przewidując te zmiany, Kraiński w 1860 r. opracował i złożył na ręce ministraGołuchowskiego projekt konstytucji dla Galicji i propozycję podziału kraju naokręgi wyborcze.Kraiński był jednym z inicjatorów „Głosu” — w założeniu dziennika politycznegoskupiającego „czynniejsze konserwatywne żywioły” ze środowiska „starego Podola”.Redakcję gazety umieszczono we Lwowie, a jej wydawanie miało sfinansować kilkuznamienitszych ziemian ze wschodniej Galicji. Wśród nazwisk donatorów pojawiają sięm.in. Sapiehowie, Lubomirscy, Badeniowie i Baworowscy.– 219 –


Maurycy KraińskiW sygnalnym numerze „Głosu” z 20 grudnia 1860 r. został opublikowany tekst programowy,w którym na pierwszym miejscu postawiona została sprawa religii i Kościoła,„tej najdawniejszej, najświętszej i tak znamienitymi czynami opromienionej instytucjiw narodzie”. Według autorów tekstu Kościół zarówno łaciński, jak i grecko–unickiegoobrządku musi mieć zapewnioną stałą „cześć i opiekę”. W programie „Głosu” czytamydalej: „Po sprawie świętej najwyżej stawiamy sprawę naszej narodowości. Sprawytej żywotnej wszelkimi siłami zawsze i wszędzie bronić będziemy przeciwko wszystkimgdziekolwiek i skądkolwiek na nią wymierzonym zamachom. […] W tym również celu,z gorliwością każdej czujnej straży właściwą, odpychać będziemy cudzoziemskie, obceduchowi, uczuciom i potrzebom naszego narodu, teorie i dążności”. Przy tym szlachcie,której zadaniem było „oświecenie i uobyczajanie” ludu, nadal przypisywano kierownicząrolę w narodzie. „Jest zadaniem naszym utrzymywanie ducha tradycyjnych stosunkówi tam nawet, gdzie już formy społeczne lub polityczne, w których ten duch wyobrażałsię, słusznie usunięte zostały” — pisano i domagano się, aby w przyszłym Sejmie Krajowym„zapewnić przewagę tym, którzy oświatą, zacnością i niezależnością bytu najwięcejuprawnieni są do niej”. Ponadto uznawano za nietykalne wolność osobistą, świętość rodzinyi własność prywatną. Kraiński całkowicie utożsamiał się z tym „wyznaniem wiary”lwowskiego „Głosu”.Środowiska demokratyczne natychmiast poddały „Głos” krytyce. Jak pisze Kieniewicz,„napiętnowano go jako organ wsteczników i ultramontanów, omal zwolennikówpańszczyzny”. Gazeta nie przetrwała roku.W 1861 r. Kraiński został wybrany z ziemi przemyskiej do Sejmu Krajowego. Kolejnyetap jego pracy parlamentarnej przypada na pierwsze lata autonomii galicyjskiej.W kadencjach 1867–1869 i 1870–1876 ponownie zasiadał w Sejmie wybrany z I kuriiw obwodzie przemyskim. W 1867 r. został przewodniczącym komisji weryfikacyjnej,mającej sprawdzać wybór posłów sejmowych, zaś w 1872 r. wybrano go przewodniczącymkomisji administracyjnej. Ponadto zasiadał w komisjach: specjalnej do wykupuprawa propinacji i adresowej.Posłowie regularnie wybierali go do Wydziału Krajowego. W latach 1861–1868zasiadał w Wydziale jako członek. W dniu 21 września 1868 r. złożył rezygnację,aby ustąpić miejsca jakiemuś człowiekowi młodemu, „czerstwych sił”, który będziemógł „wymogom zadość uczynić”, ale ponownie został wybrany, tym razem na funkcjęzastępcy Marszałka krajowego, którą piastował do 1872 r. Powszechnie szanowanoKraińskiego, gdyż nie tylko był najstarszym członkiem Wydziału Krajowegoi należał jeszcze do dawnego Wydziału Stanowego, ale także „znał wybornie historiękażdej ważniejszej sprawy krajowej i był niejako encyklopedią interesów cały krajobchodzących”.W Sejmie doby autonomicznej nie miał zbyt wielu wystąpień programowych. Zabierałgłos w sprawach podatkowych, budżetowych, Rady Szkolnej, szpitali i komunikacji.Był jednym z autorów słynnego adresu do cesarza z 10 grudnia 1866 r., któregoprojekt odczytał w Sejmie w imieniu Wydziału Krajowego. W 1873 r. postawił wniosek,przyjęty jednomyślnie, o spisanie przez Sejm adresu do cesarza w związku z 25. rocznicą– 220 –


Maurycy Kraińskijego panowania, a także, „aby wybrać deputację z grona Sejmu i wysłać ją do Wiedniaw celu złożenia tego adresu u stóp Najjaśniejszego Pana”.W 1868 r. zabrał głos w sprawie dzielenia gruntów. Choć co do zasady opowiedziałsię za „wolnością w dzielności gruntów”, bowiem „własność pomyślana abstrakcyjnie niemoże się rozłączyć od tej idei wolnego rozporządzania przedmiotem, który tworzy własność”,to jednak zauważył, że zachodzi różnica między własnością ruchomą a własnościąnieruchomą — ziemską. „Ziemia jest ograniczoną wielkością i nie da się pomnożyć, jaksię daje pomnożyć kapitał i industria” — stwierdził. Jego zdaniem „dzielność gruntównie jest warunkiem, ale skutkiem pomyślności krajowej”. Skoro sytuacja gospodarczaGalicji nie jest najlepsza, nie można podziałów gruntów zostawić indywidualnym decyzjom,gdyż „dążność do kawałkowania gruntów jest wielkim ciosem dla gospodarstwa”.„Tu o opiece indywidualnej nie ma mowy i mowy być nie może; tu jest opieka ogólnegomajątku krajowego, ta jest opieka głębsza, tu starać powinniśmy się, aby ta ziemia,na której żyjemy, jak największą produkcję wydawała, tak na wyżywienie ludności, jaki na wyżywienie bydła domowego potrzebną, a przy tym dostarczała ziemiopłodów dlaindustrii, a to wszystko, co wpływa na wzrost lub upadek tej produkcji nie może nambyć obojętnym — nie może być pozostawionym na los szczęścia” — mówił. Był zatemprzeciwny, aby „własność rozbitą została na kawałki”, gdyż gospodarz, który „nie możewyżywić swojej familii z gruntu rozkawałkowanego”, nie tylko nie będzie w stanie płacićpodatków, ale wręcz będzie zmuszony wyciągać rękę o zapomogę do gminy.W 1874 r. zajął stanowisko w kwestii pokrywania przez gminy kosztów leczeniaszpitalnego ubogich. Uważał, że na gminach ciąży obowiązek opłacania lub zwrotu częścikosztów za leczenie ubogich chorych ze względów humanitarnych. Jednak propozycję,aby gminy w takim samym stopniu pokrywały koszty leczenia ubogich chorych uznałza „wielką niesprawiedliwość, albowiem pociąga do znakomitych datków gminy, którenajmniej korzystają ze szpitala, czy to dlatego, że są oddalone od miejscowości, gdzieszpital istnieje, czy to dlatego, że gmina ta utrzymuje własnego lekarza”. Ponadto gminydalej położone od szpitala, czyli od większego miasta, zazwyczaj są uboższe, a płacąctyle samo co bogatsze gminy „stałyby się uboższymi i byłyby zmuszone żądać pomocytj. zapomogi”. Był zarazem przeciwny, aby zobowiązywać ustawowo gminy lub funduszkrajowy do pokrywania wszystkich kosztów leczenia ubogich, gdyż taki stan rzeczy będzie„oddziaływał niekorzystnie na dobrobyt kraju, bo mając zapewnienie, że ktoś midopomoże, nie będzie widział członek gminy potrzeby myśleć o jurze, sąsiad jego nie będziemyślał go wspomagać, bo obowiązany będzie kto inny”. Taka sytuacja zabija „duchaspołecznego” i powoduje, że ludzie mniej dbają o swoje zdrowie, wiedząc, że kto innyponiesie koszty leczenia. Nie obawiał się także, że jeśli trzeba będzie samemu częściowopłacić za leczenie, to będzie mniej chorych i szpitale będą zamykane. Zwrócił uwagę, że„co roku większa liczba chorych przybywa, a zatem byt szpitali jest więcej zapewniony”.Według Chłędowskiego po 1866 r. Kraiński „nie należał do żadnego stronnictwa,ale sam przez się miał stanowisko bardzo silne i poważane”. Nie jest prawdą, że Kraińskinie należał do żadnej grupy politycznej. Był bliskim współpracownikiem nie tylkoksięcia Leona Sapiehy, wówczas Marszałka krajowego, ale także Kazimierza Grochol-– 221 –


Władysław Kraińskiskiego, i wraz z nimi miał duży wpływ na politykę Klubu Rezolucjonistów. W tym czasienawet przez oponentów politycznych był zaliczany do „zdrowszych żywiołów” tegostronnictwa.W latach 1869–1870 był członkiem delegacji sejmowej do wiedeńskiej Rady Państwa.Wybrany został do komisji adresowej, reformy podatków, żeglugi na Prucie orazdo komisji rezolucyjnej. W Izbie nie zabierał głosu i solidarnie z resztą członków KołaPolskiego złożył mandat 30 marca 1870 r.Po złożeniu mandatu poselskiego w 1876 r. Kraiński ostatecznie wycofał się z politykii osiadł na stałe w stolicy cesarstwa. Pod koniec życia był członkiem NajwyższegoTrybunału Państwowego w Wiedniu. Cesarz odznaczył go Orderami Leopolda i ŻelaznejKorony.Maurycy Kraiński zmarł 6 stycznia 1885 r. podczas pobytu u bratanka w Wyszatycachi został pochowany na miejscowym cmentarzu.Ultramontański finansistaWładysław KraińskiNiezwykle szanowanym posłem na Sejm Krajowy i do wiedeńskiej Rady Państwabył Władysław Kraiński. Dzięki ciężkiej pracy i dużej wiedzy w sprawach gospodarczychPodolak ten zyskał sobie opinię dobrego finansisty. Wzorem ministra Juliana Dunajewskiego,który uzdrowił finanse austriackie, Kraiński starał się uchronić Galicję oddeficytu budżetowego. Był on przekonany, że zdrowy system finansowy musi być opartyna równowadze w budżecie wpływów i wydatków, a władze krajowe w kwestiach finansowychmuszą „postępować na podstawie dokładnego z góry już szczegółowo ułożonegoplanu”. Jak pisał Kazimierz Chłędowski, z biegiem lat Kraiński „wyrobił się na bardzostatecznego obywatela, a nade wszystko na ultramontańskiego szlachcica”, jednak poglądyklerykalne nie przeszkodziły mu w karierze w galicyjskich i międzynarodowychinstytucjach finansowych, w których dbał nie tylko o interesy ziemian i chłopów, aleprzede wszystkim wsłuchiwał się w głosy i opinie kapitalistów.Władysław Kraiński herbu Jelita urodził się 15 sierpnia 1841 r. w Sękowej Woliw powiecie sanockim. Był pogrobowcem. Od wczesnych lat młodzieńczych opiekowałsię nim, dbał o jego edukację i finansował go stryj Maurycy Kraiński, uznany działacz gospodarczyi konserwatywny polityk galicyjski związany z hr. Agenorem Gołuchowskim.Do szkoły średniej Władysław uczęszczał w Przemyślu, natomiast na studia prawniczezostał wysłany na Uniwersytet Lwowski. W 1864 r. obronił doktorat obojga praw: kanonicznegoi cywilnego. Dzięki wsparciu stryja kontynuował studia na paryskiej Sorbonie,gdzie zdobywał wiedzę ekonomiczną. Wiedzę praktyczną uzyskał pracując we francuskichbankach, a także przez rok w Londynie w Anglobanku. Gdy wrócił do Galicji,objął stanowisko wicedyrektora filii tego banku we Lwowie. W latach 1870–1873 ponownieprzebywał we Francji, gdzie pracował jako dyrektor jednego z paryskich banków.– 222 –


Władysław KraińskiPo powrocie do kraju ożenił się z Marią Trzecieską, córką Tytusa, przemysłowcanaftowego w Krośnieńskiem. Zamieszkał z małżonką w Miejscu, gdzie wzorowo gospodarowałw jej majątku. Następnie Kraińscy przenieśli się do Wyszatyc w powiecieprzemyskim, do majątku podarowanego bratankowi przez Maurycego Kraińskiego,gdzie Władysław zaangażował się w działalność publiczną. Pierwszym jego sukcesem byłwybór na członka Rady Powiatowej i Wydziału Powiatowego w Przemyślu, co zapewnezawdzięczał znanemu i szanowanemu w okolicy nazwisku.W 1891 r. z rekomendacji Podolaków został wybrany posłem do austriackiej RadyPaństwa z kurii wielkiej własności w okręgu Przemyśl–Jarosław. W 1904 r. cesarz mianowałgo dożywotnim członkiem Izby Panów, zaś osiem lat później za zasługi dla monarchiii domu panującego Franciszek Józef nadał Kraińskiemu godność tajnego radcy,która wprowadziła go do elity monarchii.Kraiński znany był ze swoich poglądów konserwatywno–klerykalnych. W RadziePaństwa uchodził za jednego z inicjatorów współpracy Koła Polskiego z niemieckimiklerykałami. Ten prawicowy sojusz był układany w wiedeńskiej restauracji, znajdującejsię niedaleko kościoła św. Michała. W piątki międzynarodowe klerykalne towarzystwopolityczne spotykało się w tej restauracji na postnych obiadach, by przy rybce i kieliszkurozstrzygać o polityce parlamentarnej w naddunajskiej monarchii.Po raz pierwszy zasiadł w Sejmie Krajowym w 1899 r. Objął wakujący mandat,po śmierci hr. Stefana Zamoyskiego, w obwodzie przemyskim w ramach kurii większejposiadłości. Kontynuował swoją działalność poselską także w kolejnych kadencjach, ażdo 1913 r., za każdym razem wybierany z większych posiadłości obwodu przemyskiego.W latach 1899–1907 piastował funkcję przewodniczącego komisji bankowej, a w kolejnychlatach wiceprzewodniczącego tej komisji. Ponadto był wybierany do komisji:apelacyjnej dla podatku osobisto–dochodowego, szkolnej i kolejowej.Nie przemawiał często w Sejmie. W 1902 r. podczas debaty budżetowej zganił posłów,że nazbyt pesymistycznie patrzą na finanse krajowe. Ale też nie dziwił się temuze względu na opinię Wydziału Krajowego, który zapowiadał, że w przyszłych latachmoże wystąpić deficyt budżetowy i trzeba będzie podnieść dodatki do podatków. „Otóżpowstać musi koniecznie pesymizm — mówił — jeżeli się nie ma ścisłego programuna dalsze czasy. Jeżeli się zaś ma program i stara się postępować w myśl tego programu,to w takim razie wszelkie obawy dadzą się usunąć, bo potrafimy wydatki nasze stosowaćściśle do dochodów, jakie mamy do dyspozycji”. W związku z powyższym postawiłwniosek w imieniu własnym i „przyjaciół politycznych”, aby Wydział Krajowy przedłożyłSejmowi program finansowy, obejmujący plan budżetowy na szereg najbliższychlat, a przynajmniej na okres ośmioletni. W uzasadnieniu wniosku stwierdził, że „niemożemy układać budżetu z dnia na dzień, nie możemy nagle w pewnym roku podwyższaćdodatki do podatków i tak już wysokich, gdyż to mogłoby wywrzeć zgubny bardzowpływ na powstający u nas przemysł”. Szczególnie negatywnie oceniał perspektywępodwyższenia obciążeń podatkowych. „Jeżeli podwyższymy dodatki do podatków, to nietylko w ten sposób przyczynimy się do zmniejszenia siły produkcyjnej u samych przemysłowców,ale także osłabimy siłę nabywania u konsumentów. Jeśli konsument wskutek– 223 –


Władysław Kraińskipodwyższenia opłaty musiałby ograniczyć się i uszczuplać się w swych wydatkach i nieczynić zamówień, powstanie rodzaj hiperprodukcji i zagrożonym byłby byt naszego dopierosię rozwijającego przemysłu” — mówił.Podczas debaty budżetowej w 1905 r. ponownie zauważył, że „jest koniecznymdla każdej gospodarki, czy to prywatnej, czy publicznej, starać się przejrzeć przyszłośći stawiać dla niej takie preliminarze, by równowaga między dochodem a wydatkaminaruszonąc nie została”. I dodawał: „Naszemu społeczeństwu, które jest dopiero w początkuswego rozwoju, którego siły ekonomiczne są jeszcze bardzo słabe, nie wolnospod tych reguł się wyłamywać, bo każde przecenianie sił może powstrzymać rozwój,przynoszą nieobliczalne materialne szkody”. Swój wywód zakończył słowami, że „jeżelido roku 1911 wydatki będą wzrastać w dotychczasowej progresji, a nowe źródła dochoduw tym czasie nam się nie otworzą, albo, co trudno przypuszczać, dotychczasowe niebędą znacznie wydatniejsze, to mimo spodziewanego znacznego dochodu z opłat szynkarskichi z piwa, czeka nas znaczny nieunikniony deficyt. Jeżeli go chcemy uniknąć,musimy mieć odwagę ograniczyć wydatki”.W 1908 r. zabrał głos w sprawie kredytu włościańskiego, popierając kredyt krótkoterminowy.„Nim byłem zmuszony osiąść we Lwowie — mówił — żyłem między ludemi z ludem i wspólnie radziliśmy nad naszą niedolą i wzajemną pomocą. Nabrałem wtedyprzekonania, że długotrwały kredyt jest dla ludu bardzo niebezpieczny i że jest rzeczą,której ten lud nie pragnie i boi się. Przekonałem się, że włościanin — oczywiście myślący,taki, który gdy zaciąga pożyczkę, myśli o tym, że ta pożyczka ma być zwróconą, zawszepragnie, by tę pożyczkę spłacił on sam, a nie dopiero przyszłe pokolenia”. Jego zdaniem„długotrwały kredyt jest rzeczą dobrą, ale jest on też bronią obosieczną, wielu ludziompomaga, a wielu i gubi”. Uważał, że pożyczek długoterminowych można udzielać tylkomajętniejszym włościanom, którzy mają 10 i więcej morgów, „ale dla tych, którzy mająpo kilka morgów, byłyby takie pożyczki bardzo uciążliwymi”. Według Kraińskiego „najodpowiedniejszymdla włościan jest kredyt o krótszych terminach najwięcej na 5 lat,z możnością przedłużenia reszty spłat na dalszych 5 lat”.Kraiński aktywnie działał w Sodalicji Mariańskiej, ultramontańskiej organizacjiświeżo reaktywowanej w Galicji. Członkowie tej organizacji, osadzonej w tradycjach jezuickich,mieli dbać o własne doskonalenie moralne, pielęgnowanie pobożności Maryjneji eucharystycznej. Po I wojnie światowej członkowie Sodalicji Mariańskiej postawilisobie za cel „katolickie odrodzenie narodu”.Jednak działalnością Kraińskiego, która przyniosła mu rozgłos i powszechny szacunek,było zaangażowanie w Galicyjskie Towarzystwo Kredytowe Ziemskie, założone w 1839 r.jako instytucja finansowego wsparcia własności ziemskiej. Było ono stowarzyszeniem właścicielinieruchomości i pośredniczyła między nimi a posiadaczami wolnych kapitałów.Towarzystwo emitowało papiery wartościowe, tzw. listy zastawne, które nabywcom przynosiłyzysk z procentów. Z czasem Towarzystwo zaczęło udzielać pożyczek także własnościkościelnej, gminnej, jak również korporacjom, różnym zakładom i fundacjom.Kraiński najpierw został członkiem oddziału Towarzystwa w Przemyślu, a w 1886 r.objął funkcję dyrektora całego Towarzystwa, którą następnie piastował kilkanaście lat.– 224 –


hr. Aleksander KrukowieckiInstytucja ta pod zarządem Kraińskiego nie tylko bardzo się rozwinęła, m.in. wybudowanoreprezentacyjną siedzibę Towarzystwa we Lwowie, ale także przyczyniła sięznacznie do rozwoju rolnictwa na obszarze Galicji Wschodniej. Podczas debaty w Sejmiew 1908 r. podkreślał z dumą, że Towarzystwo „ma bardzo poważną emisję listówzastawnych, bo na sumę 250 milionów”, których kurs „trzyma się w granicach, jakie muzakreślają targi pieniężne w kraju i zagranicą”.Obok działalności w towarzystwie kredytowym Kraiński był także prezesem TowarzystwaZaliczkowego oraz zasiadał w Radach Nadzorczych Banku Krajowego we Lwowie,a także Towarzystwa Wzajemnych Ubezpieczeń w Krakowie.Po wojnie nie wrócił do polityki. Wiekowy już Kraiński był wyłącznie zaangażowanyw działalność społeczno–religijną. W 1920 r. przeniósł się ze Lwowa do Niebocka,gdzie postanowił spędzić ostatnie lata życia.Władysław Kraiński zmarł 2 grudnia 1926 r. w Niebocku. Pochowany został nacmentarzu w Dydni.Przeciwnik „półpanków” krakowskichhr. Aleksander KrukowieckiWśród Podolaków było sporo zagorzałych, nieprzejednanych przeciwnikówstańczyków. Do grona ich największych oponentów niewątpliwie należał posełz drobnej własności hr. Aleksander Krukowiecki, który w swoich mowach i broszurachzawzięcie zwalczał „półpanków” krakowskich „z domieszką kilku karierowiczówchorujących na uczoność”. Zarzucał stronnictwu krakowskiemu, że walcząc o władzęi wpływy w Galicji „nie przebiera w środkach” i dba tylko o własne interesy, a niemyśli o interesach kraju i nie potrafi o nie skutecznie zabiegać. „O ile wiem — pisałw 1879 r. — oprócz kilku szumnie wypowiedzianych mówek za rządem, za uzbrojeniemnie wchodząc przeciwko komu to uzbrojenie ale bezwarunkowo, oprócz powiększeniaz tego powodu ciężarów, nic krajowi nie przyszło prócz kilku nowychekscelencji i kilku szambelanów. Wszystkie ustępstwa jakie krajowi wyjednano datująz czasu Gołuchowskiego”.Aleksander Krukowiecki herbu Pomian urodził się w 1825 r. Był właścicielem dóbrAksmanice, Kłokowice i Sólca w powiecie przemyskim. Od najmłodszych lat interesowałsię sprawami publicznymi i rolniczymi. Pod koniec lat 50. XIX w. znalazł się w Warszawie,gdzie związał się ze stronnictwem „białych”. Należał do Towarzystwa Rolniczegoi pozostawał w orbicie wpływów hr. Andrzeja Zamoyskiego. Na jednym ze spotkań„białych”, dziewięć miesięcy przed wybuchem powstania, wyraził opinię, że nie da się gouniknąć, a gdy już wybuchnie, „bądź co bądź jak się krew poleje, wszyscy zacni ludziemuszą w nim wziąć udział mniejszy lub większy, chcąc czy nie chcąc”. Przewidywałtakże, iż w walkach „najpiękniejsza młodzież zginie marnie, a my panowie, my szlachtazapłacimy koszty tego powstania”.– 225 –


hr. Aleksander KrukowieckiPo wybuchu powstania styczniowego był zdecydowanym przeciwnikiem LudwikaMierosławskiego, „czerwonego” dyktatora powstania. W pierwszych tygodniach walk nawłasny koszt zorganizował liczący 400 dobrze uzbrojonych powstańców oddział, któryzostał włączony do zgrupowania płk. Aleksandra Taniewskiego. Oddział przeszedł swójchrzest bojowy w sierpniu 1863 r. pod Pieskową Skałą, gdzie doszło do zwycięskiegostarcia z Rosjanami. Kolejne starcia — pod Glanowem i Imbramowicami były mniejszczęśliwe, choć Krukowiecki wykazał się dużym osobistym bohaterstwem. Po rozbiciuoddziału z niedobitkami przedarł się do Galicji. W grudniu dołączył do walczących oddziałówna Podlasiu, ale po przegranych starciach pod Ossową i Małą Bukową, w pierwszychdniach stycznia 1864 r. ponownie wrócił do Galicji. Niemal natychmiast zgłosiłsię do oddziału kpt. Edwarda Rylskiego, z którym wziął udział w bitwie pod Stawcami21 stycznia 1864 r. Podczas tego starcia został ciężko ranny, co uniemożliwiło mu dalszyudział w powstaniu. Dla rekonwalescencji i w obawie przed aresztowaniem na kilka latwyemigrował do Francji, gdzie kształcił się w szkole wojskowej.W 1871 r. wrócił do Galicji i włączył się w działalność publiczną oraz gospodarczą.Został wybrany wiceprezesem Rady Powiatowej w Przemyślu, a w latach 1874–1880pełnił funkcję członka Rady Nadzorczej Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych odOgnia „Florianka”. Zaangażował się w działalność Galicyjskiego Towarzystwa KredytowegoZiemskiego oraz został prezesem przemyskiego oddziału Galicyjskiego TowarzystwaGospodarskiego. W 1878 r. chwalił się przed Sejmem swoimi sukcesami w pracyTowarzystwa: „W przemyskim wzrosło ono z trzydziestu kilku na przeszło 200 członków.[…] Mamy przeszło 100 włościan w powiecie przemyskim, którzy po reńskiemuwkładają”.W Sejmie galicyjskim zasiadał w latach 1876–1882. Został wybrany w okręguPrzemyśl i Niżankowce z kurii drobnej własności. Początkowo należał do Klubu Podolskiego,blisko współpracując z hr. Antonim Golejewskim, ale później zdecydował sięna bycie posłem niezależnym w proteście przeciwko „solidarności niewolniczej” w KolePolskim. Jako polityk był zdania, że „poseł powinien być w ciągłej łączności ze swymiWyborcami, działać w myśli ich koniecznych potrzeb i słusznych wymagań zastosowanychharmonijnie do dobrobytu wszystkich warstw naszego narodu i rozwoju krajumoralnego, umysłowego i materialnego”.W 1877 r. wszedł w skład komisji lustracyjnej, w której pracował także w kolejnychlatach. W 1880 r. został wybrany zastępcą przewodniczącego komisji dla sprawy kredytuwłościańskiego. Z kolei w 1882 r. był aktywnym członkiem komisji podatkowej.W Sejmie głos zabierał często, nierzadko wywołując polemiki i sprostowania. Oponencisejmowi zarzucali mu zbytni temperament i nadmierną krewkość. Marszałek krajowyLudwik Wodzicki zwrócił mu uwagę podczas jednej z debat, że „w każdej dyskusjimiesza przedmioty innej dyskusji”.W 1877 r. opowiedział się stanowczo przeciwko budowie gmachu sejmowego. Miałwątpliwości, czy kraj stać na budowę „monumentalnego budynku”. „Czy jest teraz poraodpowiednia, abyśmy w tej chwili, kiedy nie wiemy, co jutro się stanie, wydawali takąmasę pieniędzy? Czy jest na to teraz pora, kiedy lud nasz tak ciężkie składa podatki,– 226 –


hr. Aleksander Krukowieckikiedy te dodatki tak wzrastają, że dochodzą do czwórnasób podatków?” — pytał. Proponował,aby zakupiony plac pod inwestycję sprzedać, „choćby ze stratą i abyśmy nietrwali na tej drodze”. Wskazywał, że nie od miejsca obrad zależy, czy będzie uchwalanedobre prawo. „Pytam się, czy rozkaz, który się rozchodzi z tych ubikacji po kraju, niejest słuchany? Bo wszystko to jedno, czy rozkazujemy z monumentalnego gmachu czyz innego, jeżeli ten rozkaz jest logiczny i dąży do tego, co być powinno” — przekonywał.Gdy budowę nowej siedziby Sejmu rozpoczęto, domagał się precyzyjnego określenia wydatkówi dokładnego rozliczania z wydawanych środków. „Gmach się buduje — mówiłw 1878 r. — i zastanowić roboty ani bym żądał ani pragnął, jednakowoż chcę, ażebyrzecz jasno była przedstawioną: mamy tyle a tyle kapitału, a z corocznego dochodu krajowegomamy wydać tyle a tyle”. W 1880 r. zliczył wszystkie wydatki przeznaczone nainwestycję, aby wykazać, ile rzeczywiście gmach sejmowy kosztuje i ile brakuje do jegowykończenia.W 1878 r. sprzeciwił się wnioskowi w sprawie podwyższenia płac dla Marszałkakrajowego i członków Wydziału Krajowego. Wyraził przekonanie, że gdy nędza w krajui lud upada pod ciężarem egzekucji, sekwestracji i lichwy, nie jest rzeczą właściwąwystępować z takim wnioskiem. „Zastanówcie się nad tym panowie, co powie ten lud,który powierzył nam swoje interesy, i nie siermięgi, ale surdutowych wybrał — ten lud,o którym wyraził się dziś rano zastępca członka Wydziału krajowego p. Sawczyński, żew jednej parze butów ojciec, matka i dzieci chodzą — a my mamy w takim położeniupodnosić pensje?” — pytał retorycznie. Na argument, że członkowie Wydziału Krajowegonie mogą utrzymać się z tej pensji, jaką mają, przypomniał, jak wielu kandydatówubiegało się o te nominacje. „Ci, którzy byli w Radzie Państwa poskładali nawet w tymcelu mandaty, bo 3.000 złr. to jest duży pieniądz w czasie, gdy nie ma handlu papierami[…]. Trzeba się umieć zastosować do dochodów i trzeba oszczędzać, a jeżeli przykładuoszczędności nie dacie na sobie, to nie będzie jej i na dole” — mówił. Nie przekonał goteż argument, że marszałek musi mieć dodatkowe środki „na wystawę, na wieczory”. „Jawolę — konkludował — aby takich wieczorów nie było, bo my chodzimy na wieczory,a nie mamy czasu pracować”.Zaangażował się w kwestię regulacji Dniestru. W 1880 r. poparł wnioski komisji,aby Sejm Krajowy upoważnił Wydział Krajowy „do użycia z funduszu krajowego kwoty6000 złr. na uzupełnienie studiów technicznych, potrzebnych do wypracowania ostatecznegoprojektu regulacji górnego Dniestru i jego dopływów”. Opowiedział się takżeza żądaniem, aby rząd przyczynił się w dwóch trzecich kosztów do regulacji Dniestrupowyżej Żurawna. Wyraził przekonanie, że posłowie mają prawo żądać, aby państwowięcej łożyło na regulację rzek, niż to dotąd miało miejsce. „Sądzę — mówił — że Rządma obowiązek przyjść nam z pomocą, dlatego, że dla naszego kraju od 80 lat nic podtym względem nie zrobiono. […] Państwo ma w tym interes, bo tu idzie o regulacjęDniestru, o 80.000 morgów, które potem będą przedmiotem opodatkowania”. Uważał,że sprawa regulacji Dniestru w części, gdzie rzeka nie jest spławna i najczęściej wylewa,jest to tak ważna sprawa dla kraju, „że kraj powinien znaleźć pieniądze, że może zrobićto nawet, gdyby Rząd nie przyszedł z pomocą”. Jednocześnie wyraził opinię, że kwestia– 227 –


hr. Aleksander Krukowieckiregulacji rzek powinna zostać w monarchii zdecentralizowana, czyli całkowicie oddanakrajowi. „Ja myślę, że jeżeli pod jakim względem decentralizacja jest ważna, to najważniejszajest w sprawach regulacji rzek. Jak to jest prawdziwe, to dowód mamy w tym,że drogi, które budują się w zarządzie naszym, są daleko lepiej i taniej budowane, jakpoprzednio” — mówił.Rok później poparł projekt założenia banku krajowego. „Jest to niezaprzeczeniepewnym, że jest to najdostojniejsza sprawa, jaka kiedykolwiek weszła do Sejmu i mogącawielki wpływ wywrzeć na przyszłość kraju” — mówił. Był przekonany, że instytucja ta„może wywrzeć zbawienny wpływ na kraj i na cały postęp nasz ekonomiczny”. Jednocześniebardzo pochwalił „szerokość założenia” projektu, gdyż oznaczało to, „że ogół,a nie jedna klasa społeczna będzie z niego korzystać”. Miał przy tym nadzieję, że to właśniechłopi będą głównymi klientami banku. „Nie obawiam się — stwierdził — ażebyta właśnie szerokość poglądu mogła zaszkodzić nam w umyśle włościan”. Zarazem byłprzekonany, że bank ten przyczyni się do rozwoju galicyjskiego przemysłu: „Skoro bankbędzie utworzony i będzie dostarczał pożyczek o niskiej stopie procentowej, to z pewnościąfabryki w kraju powstaną” i nie tylko powstaną, ale z powodzeniem będą konkurowaćz fabrykami z innych krajów. Zaapelował wreszcie, aby do zarządzania bankiem„w szerszej ojczyźnie” poszukać ludzi fachowych, a nie wybierać ich z grona posłów. Gdyrok później posłowie otrzymali listę trzynastu kandydatów do Rady Nadzorczej BankuKrajowego, Krukowiecki wykreślił dziesięciu.Był przeciwnikiem wszelkich przywilejów, w tym wynikających z narodowości czywyznania. W 1882 r. stwierdził, że „naród żydowski jest w Galicji uprzywilejowanyi przeciwko temu ja się zwrócę”. Dostrzegał to w przypadku w rabinów, którzy „niepodlegają żadnemu nadzorowi”. Negatywnie odniósł się do faktu, że edukacja dzieciżydowskich w szkołach elementarnych (chajderach) nie jest kontrolowana i nie wiadomo,czego te dzieci są nauczane, a od „nauczycieli chajderowych” nie wymaga siężadnego egzaminu, w przeciwieństwie do nauczycieli szkół publicznych. Ponadto Żydzimogli zbierać datki i składki bez żadnej kontroli, a nawet bez konieczności uzyskaniazezwolenia, gdy Polacy nawet wtedy, gdy chcieli zbierać składki na cele religijne, musieliuzyskać zezwolenie z namiestnictwa. Krytykował także Żydów za lichwę, którą „wielkąklęskę sprowadzili na kraj”.Krukowiecki dostrzegał w Galicji ogromną plagę, którą było „lokajstwo i trzymaniesię pańskiej klamki” przez Żydów. „Żydzi jednak wybornie to przez całą jedną kastęumieją i zawsze tej klamki się trzymali, a w skutek tego nigdzie tyle nie znaczyli, cow Galicji. Oni doskonale tę rzecz umieją, dlatego tak wpływowe zajęli stanowisko” —mówił. Krytykował także podejście Żydów do innych nacji. „Kogo Żydzi uważają zabliźniego?” — pytał i sam odpowiadał: „Mnie się zdaje, że u Żydów bliźnim jest ten, ktojest Żydem, a wszyscy ci, którzy nie są Żydami, ci nie są ich bliźnimi i tym nie przypisująani duszy, i tych nie uważają oni nawet za człowieka”. Zauważył, że w Europie coraz częściejróżne stronnictwa krzyczą „precz z Żydami”. Jednocześnie zaznaczył, że „trzeba byćwyrozumiałym i nie zaogniać tej kwestii” i należy unikać wszelkich antysemickich wybryków.Zadeklarował też, że nie ma zamiaru temu narodowi szkodzić „i owszem, wiele– 228 –


hr. Aleksander Krukowieckirzeczy możemy się od tego narodu nauczyć, a mianowicie wstrzemięźliwości, oszczędności,dobrego gospodarstwa”.W czasie swego posłowania zasłynął z broszur politycznych, które były wymierzonew polityków krakowskich. Pierwsza ukazała się w 1878 r. we Lwowie pod tytułem:Aleksander Krukowiecki poseł na Sejm z mniejszej własności ziemi Przemyskiej do swoichwyborców. Zarzucał on stańczykom, że mienią się przedstawicielami włościan, a żyjąnajczęściej i najwięcej z dala od nich w wielkim mieście, „nie trudniąc się sami swymigospodarstwami — mając tylko styczność z ludem przez rządców, ekonomów, lokai lubfurmanów”. Zatem nie znają prawdziwej doli ludu i szybciej będą nim manipulować, niżgo wspierać. Zarzucał posłom stronnictwa krakowskiego, że wszystkich chcą pouczać.Wypominał profesorom Uniwersytetu Jagiellońskiego, że obnoszą się ze swoją uczonością,a w wielu przypadkach w komisjach okazali się dyletantami, „nie fachowymi,którzy w innych właściwszych swemu usposobieniu z pożytkiem dla kraju byliby moglibyć pożyteczni”. Krytykował różne projekty ustaw wychodzące z partii krakowskiej,których oficjalnie nie można było krytykować i przeciw nim oponować, „bo referentkrakowski z góry zapowiedział, że komisja z uczonych i fachowców cały projekt wypracowała”.„Szczęściem — konkludował — frakcja ta małą jest w Galicji, składa się z kilkutak zwanych półpanków krakowskich z domieszką kilku karierowiczów chorujących nauczoność, którzy trzymają się dla kariery klamek pańskich. […] Partia ta na szczęście niema żadnego poparcia ani znaczenia w kraju”.Rok później wydał we Lwowie broszurkę pt. Kilka słów prawdy. Z kolei w tym piśmiepolitycznym zarzucał partii krakowskiej, że zwalczając swoich przeciwników w Galicjigotowa jest nawet używać policji, „na którą mają wpływy”, pod pozorem, „że partiaprzeciwna, to jest stańczycy lwowscy, mogą wywołać starcie uliczne”. Wewnętrzna politykastańczyków to „dusić przeciwników gdzie można, szarpać ich dobrą sławę i imię,prześladować gdzie można nazywając warchołami”. Natomiast frakcję stańczykowskądziałającą w Radzie Państwa ganił Krukowiecki za to, „iż nie stara się o korzyści dlanaszego kraju, że popiera bezwzględnie i bezwarunkowo każdy rząd i ministerstwo przywładzy będące, boi się wyrazić ogólną opinię kraju o polityce zewnętrznej i wewnętrznejpaństwa”.Krukowiecki uważał, że obowiązkiem posłów ziemiańskich — a sam siebie nazywał„hreczkosiejem” — jest zasłaniać wieśniaków „od nadużyć, nie przeciążać powinnościami,z oględnością zarządzać funduszami, jakie od nich ściągamy w formie dodatkówod podatków. Jednym słowem otoczyć ich powinniśmy prawdziwą ojcowską opieką”.Z tego właśnie powodu był przeciwny ratowaniu upadającego Banku Włościańskiego.W 1884 r. ogłosił we Lwowie broszurę pt. O banku włościańskim, w której przekonywał,że nie godzi się, aby ciężko pracujący, głównie ziemianie i wszelkiego rodzaju właściciele,„płacili za tych kilku marnotrawców, zbytników i lichwiarzy”, którzy doprowadzili bankdo ruiny. Był zdania, że upadek tego „szwindlerskiego Banku” przyczyni się do umocnieniazdrowego kredytu, „bo ci co potracą na listach zastawnych tego Banku, naucząsię, że nie trzeba kupować papierów wysoko procentowych i dających jeszcze dywidendy.Każdemu bowiem myślącemu człowiekowi wiadomo, że instytucja mogąca tak wysoki– 229 –


Aleksander Krzeczunowiczpłacić procent, nie może być uczciwie prowadzoną, ale opartą musi być z jednej stronyna lichwie i wyzyskiwaniu, z drugiej na fałszywych bilansach, gdzie zysk wykazuje sięwiększym i ogłasza iluzoryczny”. Jednocześnie poparł projekt powołania komitetu, którybędzie „obmyślał środki postępowania z zadłużonymi włościanami, w celu ich ratunkuod wywłaszczenia i nędzy w najkorzystniejszy sposób”. Gdy komitet ten powołano, zostałjego członkiem.W broszurce tej Krukowiecki wyłożył swoje życiowe credo: „Dewizą moją: Sanspeur et reproche. Moje życie było zawsze otwarte, czyste i nie goniące za efektem […],a idee moje jakie były młodzieńcze, tak zostały mi nawet nad grobem, a te są bronićsłabszego od nadużyć złego cielca i wyzyskiwania bogaczy, bronić naszego ludu od nędzyi wywłaszczenia. Moim zdaniem najlepszy to sposób zasłonienia ludzkości od przewrotówspołecznych”.Hrabia Aleksander Krukowiecki zmarł 20 lipca 1896 r. w Aksamanicach.Obrońca podatnikówAleksander KrzeczunowiczNie ma wątpliwości, że Aleksander Krzeczunowicz był jednym z bardziej kontrowersyjnychkonserwatywnych polityków z Galicji Wschodniej. Po ojcu — KorneluKrzeczunowiczu — odziedziczył zainteresowania, wiedzę i smykałkę do spraw podatkowych.Konsekwentnie bronił Galicji przed nadmiernym fiskalizmem rządowym,a także utworzył prężnie działające Towarzystwo Ochrony Podatników. Ze względu naswój trudny charakter i wybuchową naturę miał jednak wielu oponentów politycznych.Michał Bobrzyński miał bardzo złe zdanie o Krzeczunowiczu, gdyż ten bojkotował politykęNamiestnika, przeciwstawiając się skutecznie tworzeniu dalszych gimnazjów ruskich.Uważał Krzeczunowicza za „ujemny typ i produkt rasy ormiańskiej w Galicji”.Przyznawał jednak, że odgrywał on „znaczącą rolę wśród podolskich konserwatystów”,a „we wszystkich sprawach sejmowych, zaczynając od podatku, a kończąc na szkołach,występował z powagą autorytetu”.Aleksander Krzeczunowicz urodził się 15 marca 1863 r. Ojciec zapewnił mudobre wykształcenie i majątek. Jak wielu Podolaków ukończył Wydział Prawa UniwersytetuLwowskiego. Pod czujnym okiem ojca zgłębiał też sprawy gospodarcze i finansowe.Odziedziczył majątki m.in. Bołszowce, Bouszowo, Herbutowo, Kunaszowoi Słobódka. Jako ich właściciel w 1888 r. został członkiem Galicyjskiego TowarzystwaGospodarskiego, a rok później członkiem Galicyjskiego Towarzystwa KredytowegoZiemskiego.Swoją karierę publiczną Krzeczunowicz rozpoczął w samorządzie. Od 1891 r. zasiadałw Radzie Powiatowej w Rohatynie, a od 1900 r. pracował w Wydziale Powiatowymw Podhajcach. W 1912 r. został prezesem rohatyńskiej Rady Powiatowej, jako osobawielce zasłużona dla tej ziemi.– 230 –


Aleksander KrzeczunowiczW wyborach 1908 r. Krzeczunowicz uzyskał mandat poselski do Sejmu Krajowegoz kurii wielkiej własności obwodu brzeżańskiego, z rekomendacji Podolaków. Pięćlat później ponownie został wybrany posłem w tym obwodzie, wystawiony przez RadęNarodową. Był członkiem Klubu Centrum (Środka), skupiającego najbardziej nieprzejednanychPodolaków.W Sejmie galicyjskim pracował głównie w komisjach: budżetowej, podatkoweji reformy wyborczej, ale był wybierany także do komisji: szkolnej, petycyjnej, solneji wodnej.W swoich wystąpieniach sejmowych najczęściej zabierał głos w sprawach budżetowychi podatkowych. W 1909 r. negatywnie ocenił politykę rządu, który zwiększałpodatki, a zarazem zmniejszał dotacje krajowe. Jego zdaniem „rząd przecenia zamożnośćGalicji i jej stosunki ekonomiczne”. „Jeżeli teraz rząd chce wywieźć z Galicji kilkadziesiątmilionów więcej, niż Galicja dać jest w stanie, może spowodować tym zachwianie bilansui może także doprowadzić kraj do ruiny, może doprowadzić do tego stanu, w którymzostawiły Galicję rządy absolutne” — mówił. Domagał się, aby rząd jak najszybciejprzeprowadził wielką reformę finansów państwowych i „ażeby do tego czasu tak samozrezygnował z dochodu z wódki dla skarbu państwa tak, jak zrezygnował z dochodupiwa”. Jego zdaniem, rząd postąpiłby „konsekwentnie i sprawiedliwie”, gdyby „oddałkrajom także dochód z podwyżki podatku od wódki, a natomiast sobie zatrzymał całydochód z podatku osobisto–dochodowego, nie przyznając krajom w tym podatku żadnegoudziału”. Zwracał uwagę, że wobec rosnącego deficytu budżetu Galicji, sięgającegow 1909 r. 11 mln koron, kraj dla usunięcia niedoborów „potrzebuje całej kwoty,jaką dać może podwyżka podatków od piwa i od wódki, zapłacona przez konsumentówgalicyjskich”.W tym roku ukazała się we Lwowie jego broszurka pt. Sanacja finansów, w którejrozwinął swoje sejmowe wystąpienie. Powtórzył w niej pogląd, że ciężary podatkowemuszą być równomiernie rozłożone na wszystkie kraje monarchii i zrównoważone korzyściami,jakie poszczególne kraje odnieść mogą. „Gdy się tego na uwagę nie bierze,następuje szkodliwe przesunięcie ciężarów z jednych krajów na inne” — pisał. A w dalszejczęści pytał retorycznie: „Czyż może być słusznym, aby Galicja płaciła za niedoborykosztownych kolei alpejskich, z których nie korzysta?”.W 1912 r. złożył w Sejmie wniosek w sprawie projektów rządowych o podwyższeniepodatków: osobisto–dochodowego, od wódki, od piwa, od spadków i uregulowaniaudziału krajów w tych podatkach. Zaznaczył, że wniosek ten „nie jest niczym innym,jak tylko dalszym ciągiem akcji Sejmu, wszczętej już dawno, a zwracającej się ku sanacjifinansów krajowych i zawarowaniu podatkowej kompetencji Sejmu”. Uznał, że obecneprojekty rządowe „jeszcze bardziej zagrażają finansowej autonomii kraju”, gdyż obniżająudział kraju w tych podatkach. „Dlatego wnosimy — mówił — aby przy rozdzialeprzychodów z podatku od piwa i od wódki przyjąć dla rządu pewne praecipuum nakoszty zarządu, a resztę rozdzielić między skarby państwa i kraju po połowie. Zasadę tęchce rząd przyjąć przy piwie, niechże więc ją przyjmie i przy wódce”. Krytykował takżepodwyższenie podatku od spadków. „Projektując bardzo znaczne podwyższenie podatku– 231 –


Aleksander Krzeczunowiczod spadków, nie projektuje jednak rząd żadnych ulg w wypadkach, gdzie zapłacenie podatkumogłoby zachwiać egzystencję spadkobiercy” — stwierdził. Dał przykład ustawyniemieckiej, która „postanawia znaczne ulgi dla rolnictwa i dla tych, którzy dziedziczącnieruchomości, nie mają potrzebnej gotówki na zapłacenie podatku. Gdzie nie ma gotówki,pozwala ustawa niemiecka rozkładać podatek na lat 10 bez procentu i nie zezwalana wystawienie nieruchomości na licytację za spadek”.Był zwolennikiem poprawienia sytuacji komunikacyjnej Galicji Wschodniej. Postulowałzbudowanie kolei „od Podhajec do jednej ze stacji kolei podolskiej”. W tej sprawiezwrócił się ze stosownym wnioskiem do Wydziału Krajowego, zauważając, że liniazbudowana równolegle do linii Chodorów–Tarnopol i do linii Buczacz–Czortków „obsługiwałabynajlepiej tę część kraju, dotąd komunikacji pozbawionej”. Zaznaczył przytym, że inwestycja ta nie będzie przeszkadzała rozpoczętej za rządowe pieniądze budowielinii kolejowej z Podhajec do Buczacza, „ponieważ obie linie są dla kraju potrzebne”.W 1912 r. zabiegał o zwiększenie subwencji krajowej z 50 do 75 proc. na dokończeniebudowy drogi Czortków–Monasterzyska z przedłużeniem do Halicza. Jego wniosekwynikał z fatalnych stosunków finansowych w powiatach, którymi droga przechodzi.„Dlatego wniosłem petycję imieniem powiatu rohatyńskiego prosząc o podwyższenie tejsubwencji do 75%, a petycję tę motywuję złym stanem finansowym powiatu, ważnościątej drogi i tym, że Wysoki Sejm uznał już przed 40 laty potrzebę drogi z Monasterzyskdo Halicza”.W latach 1910–1914 był namiętnym wrogiem demokratycznej reformy wyborczej.Starał się jej przeciwstawić oraz podejmował działania mające na celu jej opóźnieniei przeprowadzenie z korzyścią dla polskiej mniejszości w Galicji Wschodniej. „Reformawyborcza — mówił w lutym 1914 r. — musi uwzględniać dwie kwestie głównetj. kwestię społeczną i sprawę narodową, musi je uwzględniać razem i łącznie […]. Aleprojekt dzisiejszy, zdaje mi się, nie załatwia dostatecznie ani jednej kwestii, ani drugiejkwestii”. Był m.in. przeciwny utworzeniu narodowych okręgów wyborczych, które nawschodzie kraju stawiałyby w uprzywilejowanej pozycji Ukraińców, a tym samym pogłębiałybykonflikt polsko–ukraiński. „Potrzeba zgody, ona musi być odczutą, a zgodanie może nastąpić, jeśli się rozdzielimy, bo zawsze mamy mnóstwo spraw stycznych,gdzie trzeba będzie wspólnego porozumienia, a narody między sobą rozdzielone jużtrudniej będą mogły się zrozumieć” — przekonywał. Jednocześnie wyrażał obawy, żepowszechne głosowanie doprowadzi do sytuacji, w której „będziemy mieli rozmaiteniespodzianki, szczególniej w okręgach, w których nie chłop–rolnik, lecz proletariatwiększość mieć będzie”. Był też zwolennikiem pluralności głosów (wielokrotnej siłygłosu) z tytułu liczby dzieci, „by każdy obywatel, nawet małoletni miał głos wykonanyprzez ojca jego”, z tytułu wykształcenia (np. drugi głos dla osoby z wykształceniemgimnazjalnym, a trzeci dla osoby, która ukończyła studia wyższe), „bo taki ma więcejzrozumienia dla spraw publicznych”, a także z tytułu płacenia wyższych podatków, „bopłacący podatek ma wyższy interes w tym, by gospodarstwo krajowe było dobrze prowadzone”.Uważał, że „jeżeli parlament ma moc skutecznie kontrolować rząd i skuteczniedziałać, winien być dobrze złożony i nieliczny”. Podczas prac nad reformą wyborczą– 232 –


Aleksander Krzeczunowiczzłożył liczne poprawki do projektu, a gdy zostały odrzucone, na znak protestu opuściłposiedzenie Sejmu.Krzeczunowicz to typowy ziemianin o gorącej głowie kresowego szlachcica. Znanybył z ciętego, ostrego języka. Zasłynął z niewybrednych, gwałtownych ataków na swoichoponentów politycznych, co spowodowało, że Sąd Powiatowy w Rohatynie wystąpił doSejmu z prośbą o zgodę na karno–sądowe ściganie Krzeczunowicza. Uchylono mu immunitetzostał i ostatecznie w 1910 r. został skazany na karę pieniężną za „przekroczenieobrazy czci”.Zdaniem Jerzego Zdrady, Krzeczunowicz utworzył Towarzystwo Ochrony Podatnikóww związku z wprowadzeniem w Austro–Węgrzech pod koniec XIX w. podatkuosobisto–dochodowego. Już wcześniej ludność Galicji odczuwała boleśnie nacisk „śrubypodatkowej”. Jednak nie ma wątpliwości, że główną przyczyną utworzenia Towarzystwabyła twarda polityka związanego ze stańczykami Witolda Korytowskiego, który jako szefKrajowej Dyrekcji Skarbu usprawnił działalność machiny podatkowej, tworząc z niej— jak twierdził Krzeczunowicz — bezwzględne, administracyjne narzędzie do ściąganiadanin z ubogiej ludności Galicji. „Jeżeli chłopu zabiera znienawidzony egzekutorostatnią chudobę za niezapłacony podatek, to cokolwiek o tym zawyrokowała martwalitera prawa, życie, nie zakute w szablon biurokratyczny, musi podnieść przeciwko temugromki głos protestu” — podnosili w prasie i na zgromadzeniach członkowie tej organizacjiobronnej podatników, a wtórował im Krzeczunowicz.W 1911 r. Krzeczunowicz wspólnie z innymi Podolakami — hr. Stanisławem Stadnickimi ks. Witoldem Czartoryskim — założył spółkę, która przejęła wydawanie „GazetyNarodowej”, tytułu od dawna stanowiącego nieformalny organ konserwatystówpodolskich. Pod nowym właścicielem „Gazeta Narodowa” stała się oficjalnym organemKlubu Centrum (Środka), zaczęła się rozwijać i niebawem stanowić coraz większą konkurencjędla krakowskiego „Czasu”. Krzeczunowicz został jednym z regularnie piszącychteksty autorów gazety, w której zresztą już wcześniej publikował.Przed wojną Krzeczunowicz popierał sojusz Podolaków ze starorusinami przeciwkoukraińskim narodowcom. Jego wrogość wobec obozu ukraińskiego w czasie wojny zaprowadziłago na pozycje jawnie prorosyjskie. Tak głośno krytykował ukraińską politykęrządu wiedeńskiego, że po ustąpieniu wojsk rosyjskich z Galicji został oskarżony przezwładze austriackie o zdradę stanu i był internowany we Lwowie. Miał stanąć przed sądem,jednak wstawiło się za nim u rządu kilku czołowych konserwatystów wschodniogalicyjskichi ostatecznie sprawę wyciszono.Ostatnim jego znaczącym wystąpieniem programowym był tekst napisany w październiku1918 r., wydany w kolejnym roku w Krakowie jako odrębna broszura politycznapt. Przyszłość Słowian i kwestia ruska w Galicji i na Podolu. Przedstawił tam kilkaciekawych koncepcji odnośnie do przyszłości Polski niepodległej. Wyraził m.in. opinię,że byłoby wskazane utworzenie u ujścia Dniestru do Morza Czarnego wolnego miastahandlowego, „w któremby Polska, Rosja i Rumunia miały własne doki i własne porty,w którychby mogły utrzymywać własne floty handlowe. Kanałem od Sanu do Dniestrumiałaby Polska dostęp do dwu mórz”. Był także za decentralizacją państwa i przyzna-– 233 –


Kornel Krzeczunowiczniem szerokich prerogatyw na rzecz samorządu terytorialnego. „Rząd centralny — pisał— powinien się ograniczyć do polityki zagranicznej, zarządu armią, cłami, monopolami,żeglugą, kolejami, wyższymi szkołami i do nadzoru nad sprawami należącymi do kompetencjiwojewodów, miast, powiatów i gmin”.Zabrał również głos w sprawie przyszłego ustroju odrodzonej Polski. Uważał, że jestsprawą drugorzędną, czy Naczelnik Rzeczypospolitej będzie miał tytuł prezydenta obieralnegona pewien okres czasu z prawem ponownego wyboru, czy też tytuł króla obieralnegodożywotnio z prawem dla Sejmu wypowiedzenia mu wcześniej posłuszeństwa, „boo władzy decyduje nie tytuł, lecz konstytucja”. Jednak sam przychylał się do monarchiize względu na tradycję Korony i Litwy. Wolał tytuł króla „naturalnie z zastrzeżeniem, iżobieralnym mógłby być tylko Polak lub Litwin w razie unii z Litwą, którego ojciec byłjuż Polakiem lub Litwinem”. I dodawał: „Wszak żyje potomek Gedyminów SanguszkoLubartowicz, nie należący do żadnej partii, a jego wybór mógłby ułatwić ponowną unięPolski z Litwą”. Jak wiemy, koncepcje te zostały tylko na papierze.W niepodległej Polsce nie podejmował prób udziału w życiu publicznym. Po odparciubolszewickiej nawałnicy w 1920 r. zajął się odbudową majątków zniszczonychw wyniku działań wojennych i poświęcił się sprawom rodzinnym.Aleksander Krzeczunowicz zmarł 3 marca 1922 r. we Lwowie i pochowany zostałdwa dni później na Cmentarzu Łyczakowskim w grobie rodzinnym.Katastrowicz galicyjskiKornel KrzeczunowiczNiewielu konserwatystów galicyjskich drugiej połowy XIX w. znało się na kwestiachpodatkowych i katastrze, jeszcze mniej potrafiło skutecznie zabiegać o interesy ziemiaństwana tym polu. Do tego nielicznego grona należał Kornel Krzeczunowicz, jeden z najwybitniejszychposłów galicyjskich na Sejm Krajowy i do austriackiej Rady Państwa.Kazimierz Chłędowski przyznawał, że Krzeczunowicz, nazywany przez niego w Albumiefotograficznym „Panem Katastrowiczem”, „pracą przyswoił sobie wielką rutynę i wielkiewiadomości w sprawach podatkowych i katastralnych”. Po wieloletniej pracy, po wytrwałościbez granic stał się niekwestionowanym autorytetem w tej dziedzinie. W Galicji,w wiedeńskiej Radzie Państwa, a nawet poza granicami monarchii zdobył sławę prawdziwejpowagi w sprawach podatkowych. Ten „specjalista w rzeczach podatkowych, nadzwyczajgruntowny, spokojny, rozumny, a przy tym właściciel jednego z najpiękniejszychmajątków w Galicji Wschodniej, Bołszowca, przedstawiał niemałą w sejmie potęgę”.Kornel Krzeczunowicz herbu Krzeczunowicz urodził się 4 lutego 1815 r. w Sosnowiew rodzinie ormiańskiej. Ojciec Kornela Walerian Krzeczunowicz, jeden z zacniejszychi wybitniejszych ziemian galicyjskich XIX w., zapewnił synowi dobre wykształcenie.Młody Kornel uczęszczał do kolegiów jezuickich w Tarnopolu i Lwowie, a następniestudiował na Wydziale Prawa Uniwersytetu Lwowskiego, który ukończył w 1838 r.– 234 –


Kornel KrzeczunowiczW kolejnych latach podróżował po Europie, uzupełniając wykształcenie prawniczei zdobywając wiedzę ekonomiczną we Włoszech, Francji, Anglii i Niemczech. W Paryżu,gdzie był słuchaczem Sorbony i Collège de France, nawiązał kontakty z działaczamiHotelu Lambert, wchodząc do środowiska konserwatywnego. Po powrocie zajął się administrowaniemmajątkami ojca Waleriana, a następnie rozpoczął pracę w administracjiskarbowej. Jak wspominał po latach hr. Stanisław Tarnowski, młody Krzeczunowicz,„nie polował na wsi, nie grał po jarmarkach, ale wstąpił do służby”.W 1843 r. wszedł do Sejmu Stanowego, gdzie opowiedział się za zniesieniem pańszczyzny.W marcu 1848 r., po wprowadzeniu swobód konstytucyjnych przez cesarzaFerdynanda I Habsburga, zgromadził u siebie szlachtę wschodniogalicyjską i mieszczanlwowskich. Stanął na ich czele jako autor adresu do cesarza, w którym zebrani wyrażaliswoje główne życzenia co do ułożenia nowych stosunków w Galicji. W adresie tym,podanym w dniu 19 marca na ręce gubernatora Franza von Stadiona, jego sygnatariuszedomagali się m.in. zabezpieczenia praw narodowości polskiej, oddzielnej administracjiprowincjonalnej, sejmu reprezentującego wszystkie klasy społeczeństwa, zniesienia cenzury,zapewnienia szkół dla ludu, gwardii narodowej, zniesienia poddaństwa i pańszczyzny,a także amnestii politycznej dla więźniów politycznych.Krzeczunowicz uczestniczył w wielu przedsięwzięciach gospodarczych, kluczowychdla rozwoju ówczesnej Galicji. W 1847 r. został członkiem Galicyjskiego TowarzystwaGospodarskiego we Lwowie, a w kolejnych latach uczestniczył w pracach GalicyjskiegoTowarzystwa Kredytowego Ziemskiego. Ponadto był jednym z założycieli GalicyjskiegoBanku Hipotecznego, Galicyjskiego Banku Kredytowego, a także Akademii Rolniczejw Dublanach. W swoich licznych wystąpieniach opowiadał się za rozdziałem gruntówdworskich od chłopskich, ale przeciwko roszczeniom chłopów.Od wczesnych lat zajmował się katastrem i sprawami podatkowymi. Założył własnebiuro katastralne dla posiadłości ziemskich w Galicji i osobiście prowadził licznepomiary oraz badania. W tamtych czasach niczym tytan uginał się pod stosami aktów,całe dnie trawił nad mapami. Doszedł wreszcie do wniosku, że popełniono licznebłędy w obliczeniach, co niesprawiedliwie obciąża obywateli Galicji. Swoje koncepcjeprzedstawił w wielu artykułach publikowanych w prasie krajowej. Z nieuzasadnionymipretensjami rządowego katastru walczył także w kolejnych memoriałach wysyłanych doWiednia. Dzięki swojemu uporowi i sile argumentów spowodował, że — jak wspominaStanisław Koźmian — „komisje rządowe musiały złożyć broń wobec tysiąca dowodów,które przeciw nim nagromadził”. W epoce bezwzględności biurokratycznej doprowadziłdo wstrzymania przez rząd szacunków katastralnych, a następnie do ponownegoprzeprowadzenia pomiaru katastralnego i ustalenia nowego, niższego wymiaru podatkugruntowego, korzystniejszego dla galicyjskiego ziemiaństwa. Według Koźmiana, Krzeczunowiczoszczędził krajowi „kilkanaście milionów rocznie, które miał jeszcze z nędzynaszej wycisnąć nowy kataster”. Biorąc pod uwagę jego działalność w latach 50., zarównona polu publicznym jak i gospodarczym, można powiedzieć, że położył wielkiezasługi na polu pracy organicznej. Dzięki temu już wówczas był powszechnie znanyi szanowany. Jak pisała Irena Pannenkowa, „miał za sobą autorytet zasługi społecznej”.– 235 –


Kornel KrzeczunowiczPo raz pierwszy Krzeczunowicz uzyskał mandat poselski do Sejmu Krajowego z kuriiwiększej posiadłości w okręgu lwowskim w 1861 r. W wyborach 1867 r. został wybranyw obwodzie lwowskim także z kurii większej posiadłości, ale już w latach 1870–1881był reprezentantem drobnej własności, wybieranym w okręgu Lwów, Winniki i Szczerzec.W latach 1861–1867 r. zasiadł w Wydziale Krajowym jako jego członek.W pierwszych latach swego posłowania był wybierany do komisji: reskryptowej,prawniczej i adresowej. Jednak największą aktywnością zasłynął w komisji katastralnej,później nazwanej podatkową, w której funkcję przewodniczącego objął w 1876 r.W 1873 r. został wybrany zastępcą przewodniczącego komisji gminnej, zaś dwa latapóźniej wybrano go przewodniczącym komisji drogowej. Pracował także w komisjach:specjalnej dla sprawy wykupu propinacji, pożyczkowej i dla zbadania czynności WydziałuKrajowego, ale z tej ostatniej komisji szybko ustąpił „z powodu słabości”.Kiedy występował w Sejmie, mówił z niezmierną łatwością, przekonująco, nigdynie namiętnie. Zawsze był gotowy do odpowiedzi, gdy stawiano mu pytania z ław poselskich.W swoich wystąpieniach nie szczędził dat i cyfr, a jednak najbardziej nudnąproblematykę ekonomiczną potrafił przedstawić ciekawie, zajmująco, nierzadko urozmaicającswoje wypowiedzi dowcipami. Pomimo że nie troszczył się specjalnie o formęwypowiedzi, nie zależało mu na wywarciu jakiegoś wrażenia na słuchaczach czy wywołaniuemocji, słynął z „prawdziwie krasomówczych popisów”.W okresie walki o autonomię należał do grona krytyków Rezolucji galicyjskiej. Zarzucałjej twórcom, że nie dawała podstaw ekonomicznych, gdyż w gestii Rady Państwamiało pozostać ustawodawstwo podatkowe i to Rada Państwa wyznaczałaby dla Galicjipotrzebne środki, a zatem niekoniecznie w wystarczającej wysokości. „Mielibyśmy więcdwojakie niebezpieczeństwo w jednym i drugim kierunku: i niebezpieczeństwo obciążaniawysokimi podatkami i nierównego tych podatków wewnątrz kraju rozkładu, a nadtoniebezpieczeństwo ustanowienia małej kwoty na potrzeby kraju” — mówił, żądając generalnierozszerzenia ustawodawstwa krajowego w sprawach ekonomicznych.Podczas swego posłowania Krzeczunowicz wielokrotnie „stał w obronie kraju,przemawiał w obronie samorządu”. Konsekwentnie bronił interesów ziemiaństwa, występującprzeciwko roszczeniom chłopów i żądaniom Rusinów. Tym ostatnim zresztązarzucał, że dla swoich celów politycznych podburzają chłopów przeciwko ziemianom,że „socjalistycznego sposobu używają, aby u ludu ku nam nieufność, a dla siebie wzbudzićzaufanie”. Popierał wprowadzenie języka polskiego na uniwersytetach, ale jednocześniebardzo wstrzemięźliwie podchodził do języka ruskiego jako języka wykładowego.W 1868 r. stwierdził, że „nie ma potrzeby profesorów wykładających po rusku, jeżeli niema uczniów, chcących słuchać wykładów ruskich. Każdy przyzna, że nie można wykładaćpo rusku przedmiotów, dla których ten język nie jest usposobiony”. Zwracał przytym uwagę, że do tej pory na język ruski przetłumaczono „kilka kodeksów austriackich,i na tym koniec”. „A książki potrzebne do innych wykładów gdzie są? Gdzie są ruskieksiążki w przedmiotach naukowych: matematyki, chemii, filozofii, teorii prawa, ekonomiispołecznej?” — pytał retorycznie. Uważał, że w przyszłości zapewne katedry ruskiezostaną pomnożone, ale „będzie to w ten czas możliwym, gdy język ruski się wykształci”.– 236 –


Kornel KrzeczunowiczZajął się także kwestią propinacji, czyli wyłącznego prawa właścicieli dóbr ziemskichdo produkcji alkoholu. W 1874 r. złożył w Sejmie wniosek w sprawie wykupuprawa propinacji, w którym „kółko znaczne szanowanych posłów” określiło zasady, napodstawie których rząd miał wypracować stosowny projekt ustawy. Postulował, aby „wynagrodzenieza zniesienie wyłączności propinacyjnego prawa wyrobu i wyszynku uprawnionymnależące, certyfikaty im wydane, opłaty na umorzenie wynagrodzenia uiszczane,uwolnione były od stempli, podatków państwowych i w ogóle od wszelkich należnościrządowych”. W 1875 r. przedłożył w imieniu grupy posłów wniosek, w którym zwróciłsię o wprowadzenie zmian do krajowego projektu ustawy o wykupie prawa propinacji.Proponował w nim m.in., aby uprawnieni pozostawali przy propinacyjnym prawie wyszynkui sprzedaży napojów „przez 26 lat licząc od dnia, w którym czysty dochód z prawapropinacji będzie w całym kraju wyśledzony”. Właściciele prawa propinacji mieliotrzymać za zniesienie tego prawa „wynagrodzenie w ten sposób, że fundusz wynagrodzenia,w tym periodzie zebrany, zostanie między nich rozdzielony, w miarę obliczonegodla każdego z nich dochodu z prawa propinacji, i że zostaną przy prawie rzeczowymposiadania szynku”. Fundusz wynagrodzenia miał powstać z opłat uiszczanych przezszynkarzy, z opłat od nowych gorzelń, browarów i miodosytni, zakładanych przez osobybez prawa propinacji oraz z grzywien za przekroczenia w sprawach propinacyjnych. Widziałkonieczność uchwalenia osobnej ustawy o zniesieniu prawa propinacji dla „miastznaczniejszych”, gdyż „stosunki miast są tak odrębne, iż nie można ich podciągać podprawidła ogólne”. Zdaniem Tadeusza Łopuszańskiego, choćby tylko za inicjatywy odnoszącesię do prawa propinacji, należy „imię p. Kornela Krzeczunowicza zapisać w księdzezłotej Galicji”.W 1876 r. złożył w Sejmie wniosek, „ażeby należytości prawne od przelewania prawawłasności i prawa użytkowania rzeczy nieruchomych zostały zniżone”. Postulowałzarazem, „ażeby zaprowadzone zostały opłaty od interesów giełdowych i od wyrokówrozjemczych sądów giełdowych, wymierzane od wartości rzeczy, która jest przedmioteminteresu lub wyroku”. Był przekonany, że słuszność jego postulatów „w obecnychnaszych stosunkach finansowych i podatkowych, nie może u nas doznać zaprzeczenia”.Wyjaśniał, że „w państwie, gdzie miliardy efektów krajowych i zagranicznych jest w obrocie,a na giełdach zawierane bywają interesy, gdzie obrót roczny giełdowy wynosizawsze miliardy, więc mała opłata od interesów giełdowych wyniesie rocznie kilka milionów,którymi państwo w obecnych stosunkach finansowych pogardzić nie może”.Miał też świadomość, że skuteczność fiskusa zależy m.in. od liczby urzędników zbierającychpodatki. Dlatego w ostatnim punkcie swojego wniosku domagał się, „ażeby ilośćc. k. urzędników podatkowych w Królestwie Galicji i Lodomerii z Wielkim KsięstwemKrakowskim, lub przynajmniej ilość urzędników przy urzędach podatkowych, obecnieistniejących, była powiększona”. „Ktokolwiek jest świadom spraw podatkowychw kraju naszym, nie zaprzeczy, że urzędnicy skarbowi przy urzędach skarbowych niesą w możności podołać zadaniu, do którego spełnienia są powołani. Do roku 1867mieliśmy 176 urzędów powiatowych i podatkowych. Przy organizacji zmniejszono liczbętych urzędów na 74. Oszczędność z umniejszenia liczby urzędników podatkowych– 237 –


Kornel Krzeczunowiczjest niewątpliwie daleko mniejsza, niż szkody, jakie stąd powstały dla mieszkańców”— przekonywał.Obok kwestii ogólnokrajowych poruszał też sprawy lokalne. W 1872 r. zabiegało środki pieniężne dla miasta Jaryczowa, które strawił niemal doszczętnie potężny pożar.Z kilkuset budynków zostało tylko sześć chat na dwóch rogach miasta. Zaproponował,aby z funduszu pozostałego z tzw. pożyczki głodowej uszczknąć sto dwadzieścia kilkatys. złr na zapomogę dla Jaryczowa „w celu odbudowania ogorzałych budowli”, w tymkościoła, cerkwi i bożnicy.Krzeczunowicz, zwolennik bardziej zdecydowanej polityki wobec Wiednia, związałsię w Sejmie Krajowym w 1869 r. z Klubem Rezolucjonistów. Jako jeden z liderów środowiskaszlacheckiego uczestniczył w pertraktacjach z premierem hr. Alfredem Potockimw sprawie realizacji przez rząd postulatów zawartych w rezolucji, a także sprzeciwiałsię wprowadzeniu w Galicji wyborów bezpośrednich do Rady Państwa. Uważał, że wyborypośrednie dają gwarancję, iż wyłonieni zostaną delegaci życzliwi krajowi, zaś przywyborach bezpośrednich oddawało się ich rezultat w znacznej części na łaskę agitacjiwyborczej, mogącej bardzo łatwo ulegać presji rządowej.Negatywnie oceniał stosunki panujące w Radzie Państwa i relacje między sejmamikrajowymi a parlamentem wiedeńskim. Uważał, że „w tej Radzie, gdzie kraj nasz zawszew mniejszości, nie tylko pod względem moralnym i narodowym, ale i pod względemmaterialnym nic uzyskać nie jesteśmy w stanie. […] Do żadnej ważniejszej ustawyprzyjść nie możemy, odpowiedniej obyczajom, wyobrażeniom, stosunkom i potrzebomnaszym, dopóki Rada Państwa ze swymi teraźniejszymi atrybucjami istnieć będzie. Nawetw rzeczach kultury krajowej, w rzeczach gospodarstwa, jak np. co do komasacjigruntów, Rada Państwa arrogować sobie nie przestanie prawa uchwalania zasad. DopókiRada Państwa nie uchwali takich zasad, nie wolno Sejmowi krajowemu uchwalaćustawy, w której trzymać się musi zasad przez Radę Państwa uchwalonych”. Był teżprzekonany, że ustawy uchwalane w Radzie Państwa przez większość posłów z krajówbogatszych, mających zupełnie inne stosunki i potrzeby niż panujące w Galicji, „będązawsze i być muszą dla nas niestosowne, niedostateczne, często nawet szkodliwe”. Mimotakich poglądów uważał, że należy wybrać delegację do Rady Państwa, gdyż „gdziekolwiekpodana nam jest sposobność stawania w obronie praw naszych, powinniśmy z tejsposobności skorzystać”. Dlatego też w 1867 r. dał się wybrać do Izby Poselskiej RadyPaństwa jako delegat z kurii większej posiadłości. W tamtym okresie związał się z hr.Adamem Potockim i Kazimierzem Grocholskim, którzy należeli do „mniejszości” Koła.Jako gorący zwolennik konsekwentnego rozszerzania autonomii Galicji został jednymz liderów klubu szlacheckiego.Podczas obrad Rady Państwa w 1868 r. Krzeczunowicz przedstawił w imieniu KołaPolskiego wniosek, w którym postulował utworzenie dla Galicji urzędu kanclerza lubodpowiedzialnego przed Sejmem ministra dla Galicji, „do pośredniczenia między koronąa centralnymi władzami państwowymi, a Sejmem i rządem krajowym, i do zawiadywaniaw obrębie kraju naszego, sprawami, które są z innymi krajami wspólne, z wyjątkiemspraw do zakresu państwowego ministra wojny należących”. Ponadto opowiadał– 238 –


Kornel Krzeczunowiczsię za ograniczeniem prawa ingerencji rządu w działalność samorządu krajowego oraz zazredukowaniem ustawodawczych uprawnień Rady Państwa na rzecz sejmów krajowych.Chciał „konstytucyjnie zabezpieczyć” prerogatywy gmin, powiatów i samorządu szkolnego.Ponadto zdecydowanie bronił budżetu wojskowego przed redukcją, wskazując nakonieczność posiadania przez zagrożoną ze strony sąsiadów Austrię dużej i nowoczesnejarmii.W Radzie Państwa konsekwentnie sprzeciwiał się podnoszeniu podatków. Dr JulianCzerkawski z uznaniem pisał o Krzeczunowiczu w 1878 r., że „100 razy z górąprzemawiał w rajchsracie [Izbie Poselskiej — przyp. A. G.], a ile razy po komisjach, poankietach i zebraniach: śmiało rzec można, że ten jeden człowiek sam oparł się dotądprzeprowadzeniu reformy podatkowej, któraby się prawdopodobnie najgorzej zemściłana naszym kraju”.Po wprowadzeniu wyborów bezpośrednich do Izby Poselskiej w kolejnych elekcjachzdobywał mandat albo z kurii gmin wiejskich, albo z kurii wielkiej własności. W parlamenciewiedeńskim m.in. zwalczał radykałów ukraińskich, walczył o prawa Kościoła,a także bronił konserwatywnego rządu Eduarda Taaffe, atakowanego przez niemieckichliberałów. Był autorem licznych projektów ustaw. Niemniej uważał, że posłowie nie są„młynem do petlowania paragrafów” i zachęcał kolegów z ław sejmowych do głębszejrefleksji nad uchwalanym prawem.Powszechnie przypisywano mu „zdolność niepospolitą, nieskazitelność charakterui pracowitość”. Niezwykle piękną laurkę wystawił mu Koźmian w 1879 r., w książcept. Reprezentacja kraju naszego w Radzie Państwa. Tak pisał o Krzeczunowiczu wówczas,gdy tenże kolejny raz został wybrany do Rady Państwa: „Jeden z najbardziej znaczącychludzi w naszym kraju, a zarazem jedna z najsympatyczniejszych postaci […]. Jak poświęceniemw życiu publicznym, tak wysokimi cnotami odznacza się w życiu społecznym.Przywiązany szczerze do Kościoła, miłosierny, uczynny, towarzyski, jest równiesympatycznym jak szanowanym i kochanym […]. Wyższy ten i na wskroś szlachetnycharakter widzi jeden tylko cel przed sobą, służbę dla kraju, żeby jednego dnia nie uronićbezczynnie, jeden zna tylko żywioł — pracę”. Chłędowski po wielu latach, bo w 1935 r.,wspominał, że „niczym niezrażony, żadnych trudności nie widzący przed sobą Krzeczunowiczzawsze stał na wyłomie interesów finansowych Galicji, zawsze swą wiedzą, swymdowcipem umiał je godnie zastępować”.Pomimo że właściciel Bołszowca niekiedy współpracował z „czerwonym księciem”Adamem Sapiehą, chociaż zdarzało mu się wchodzić w polityczne alianse z partią krakowską,to jednak nie ma wątpliwości, że w swoich poglądach i działaniach skłaniał sięku lwowskim konserwatystom. Pod koniec życia stał się jednym z najbliższych współpracownikówKazimierza Grocholskiego i podporą partii podolskiej w sprawach budżetowychi podatkowych. Koźmian, który wszak był jednym z przywódców stańczyków,ubolewał, że w osobie Krzeczunowicza „dążności reformy miały przeciw sobie tak wielkąpotęgę, jaką jest jego wiedza i jego słowo”. Maria Kruczkowska, pisząc o deputowanychKoła Polskiego w Wiedniu w latach 1865–1879, wyraziła przekonanie, że Krzeczunowiczbył jednym z czołowych Podolaków, obok hr. Antoniego Golejewskiego i Kazimie-– 239 –


Mikołaj Krzysztofowiczrza Grocholskiego. Również Stanisław Grodzicki prezentując stronnictwo Podolakówwymienia Krzeczunowicza jako jednego z przywódców tej grupy politycznej.Kornel Krzeczunowicz zmarł na zapalenie płuc 21 stycznia 1881 r. we Lwowie,a pochowany został na Cmentarzu Łyczakowskim. We wspomnieniach pośmiertnychtak napisał o nim hr. Stanisław Tarnowski: „W samym swoim żywocie publicznym miałróżne strony, różne zdolności i zalety, zalety wielkie. Stałość naprzód, wierność swoimprzekonaniom, swoim uczuciom katolickim i polskim, nie możemy powiedzieć rzadką,ale jedną z większych, jakie nam się widzieć zdarzało. Zmysł polityczny, zrozumieniechwilowego położenia i stosownych do niego środków działania, były wielkie, a poczuciepolskiego interesu zawsze nieomylne”. Z kolei Marszałek krajowy Mikołaj Zyblikiewicz,oddając w Sejmie hołd śp. Krzeczunowiczowi, powiedział o nim: „Pan milionowy,pracował jak wyrobnik, lecz nie dla swoich, ale dla interesów kraju, a praca jego, prawiejuż legendowa, pozostanie zawsze w najściślejszym związku ze wszystkimi naszymi sprawamiekonomicznymi”. Po mowie tej Kazimierz Grocholski wystąpił z wnioskiem, abySejm raczył uchwalić, by żal po stracie Krzeczunowicza „był zamieszczony w protokolesejmowym”. Wniosek ten został przyjęty przez posłów jednomyślnie.Rzeczy publicznej miłośnikMikołaj KrzysztofowiczWśród konserwatystów wschodniogalicyjskich dużym uznaniem cieszył się MikołajKrzysztofowicz, uważany za przywódcę ziemian na Pokuciu. Podobnie jak inni Podolacymocno angażował się w działalność rolniczą, społeczną i polityczną, ale jego patriotyzmbył bardziej wyrazisty niż innych posłów z tego środowiska, gdyż myślał o Polsceniepodległej i wytrwale działał na rzecz jej odrodzenia. Stanisław Koźmian twierdził,że Krzysztofowicz był „gorącym patriotą i rzeczy publicznej miłośnikiem”. Faktycznie,był człowiekiem niezwykle prawym, przestrzegającym zasad i w świetle tych zasad starałsię stać na straży „kardynalnych podstaw życia publicznego”. Nieskazitelna postawai pełna zaangażowania działalność na polu propaństwowym tej wybitnej postaci zostaładoceniona w okresie II Rzeczypospolitej, kiedy to Krzysztofowicz został uhonorowanyOrderem Odrodzenia Polski (Polonia Restituta).Mikołaj Krzysztofowicz urodził się w 1846 r. Wywodził się z bogatej rodziny ziemiańskiejpochodzenia ormiańskiego. Rodzice zadbali o jego staranne wykształcenie.Jak wielu ziemian wschodniogalicyjskich ukończył studia prawnicze i obronił doktoratobojga praw (cywilnego i kanonicznego).Z powodzeniem gospodarował w majątkach Kniaże i Załucze w powiecie śniatyńskim,które liczyły ok. 800 hektarów ziemi, obejmując młyn, tartak i gorzelnię. Byłmocno zaangażowany w sprawy lokalne. Przez wiele lat pełnił funkcję prezesa ZwiązkuZiemian na Pokuciu, a także zastępcy prezesa Wydziału Okręgowego Galicyjskiego TowarzystwaKredytowego Ziemskiego w okręgu Śniatyń–Kossów. Przez kilka kadencji był– 240 –


Mikołaj Krzysztofowiczczłonkiem Rady Powiatowej w Śniatyniu, a wreszcie został wybrany marszałkiem powiatuśniatyńskiego. Jak pisał Koźmian, Krzysztofowicz był „ceniony przez obywateli dlaswych towarzyskich zalet […], w życiu powiatowym czynny, nader gościnny i serdeczny,poświęca się rolnictwu”. Te jego zalety wyniosły go do wielkiej polityki.Swoją karierę prawdziwie polityczną Krzysztofowicz rozpoczął od uzyskaniaw 1879 r. mandatu do Izby Poselskiej Rady Państwa, który zdobył w okręgu obejmującymmiejscowości: Kołomyja, Horodenka, Śniatyń, Kossów i Nadwórna. Jednakw 1884 r., rok przed końcem kadencji, mandat ów złożył. Zdążył jeszcze w 1883 r., zapośrednictwem „Gazety Narodowej”, przedłożyć swoim wyborcom z większej własnościSprawozdanie posła do Rady Państwa, z którego możemy dowiedzieć się o jego działalnościlegislacyjnej w parlamencie austriackim. W pierwszej części sprawozdania Krzysztofowiczprzedstawia ustawy, nad którymi pracował, a „które mając na oku wzmożenie sięekonomiczne całego państwa, w przeprowadzeniu pośrednio także rozwój kraju naszegowesprzeć są w stanie”. Za szczególnie korzystną uznawał ustawę o podatku gruntowym,która nałożyła na Galicję trzykrotnie mniejszy ciężar finansowy, i to rozłożony na dziesięćlat, niż proponowała lewica Izby Poselskiej. „Tak więc została sprawa podatku gruntowegozałatwioną ze skutkiem jak na dane stosunki, prawdziwie niespodzianym tak, iżkażdy nieuprzedzony ujrzy w tym istotną zdobycz dla kraju” — konkludował.W drugiej części tekstu Krzysztofowicz przedstawia swoją opinię o podatku osobisto–dochodowym,jaki jego zdaniem należałoby zaprowadzić na miejsce niektórychinnych podatków. Dla niego jest oczywiste, że „tylko zasada podatku osobisto–dochodowegojest słuszną i sprawiedliwą — opłaca się go bowiem w stosunku do rzeczywistegocorocznego dochodu, podczas gdy obecny podatek gruntowy, domowy i przemysłowybez względu na rzeczywisty dochód, co więcej nawet przy braku dochodu lub straciew bilansie gospodarskim — podatek zawsze w niezmiennej lub prawie niezmiennejwysokości opłacać musi”. Zdaniem autora sprawozdania, reforma taka poprawiłabyznakomicie system podatkowy w monarchii, „wyrównałaby istniejące nierówności,sprowadziłaby harmonię między poszczególnymi dochodami, a państwowymi ciężaramii przyczyniłaby się stanowczo wypełnienia tej luki corocznie się jeszcze objawiającejw budżecie państwowym — do usunięcia deficytu”.Posłem Sejmu Krajowego w Galicji Krzysztofowicz był przez 21 lat. Po raz pierwszyobjął wakujący mandat w obwodzie kołomyjskim w dniu 20 grudnia 1893 r. W obwodzietym był następnie czterokrotnie wybierany w kolejnych wyborach (1895, 1901,1908, 1913) z kurii wielkiej własności.Pracował w sejmowych komisjach: drogowej, budżetowej, gminnej, petycyjnej,podatkowej, sanitarnej, szkolnej, komasacyjnej, podatkowej, dla ustawy o biurach pracyi administracyjnej, w której został zastępcą przewodniczącego w 1914 r. W latach1897–1899 był sekretarzem komisji gospodarstwa krajowego, a od 1910 r. działał aktywniew komisji reformy wyborczej, gdzie został wybrany zastępcą przewodniczącegow 1914 r.Krzysztofowicz nie był wybitnym mówcą, a jego wystąpienia przeważnie nie miaływymiaru politycznego. Były to zazwyczaj wystąpienia merytoryczne, nasycone cyframi,– 241 –


Mikołaj Krzysztofowiczciężkie w odbiorze, najczęściej odnoszące się do spraw gospodarki rolnej, która była muszczególnie bliska.Jedna z pierwszych jego mów w 1894 r. była głosem w debacie nad sprawozdaniemGalicyjskiego Towarzystwa Uprawy Tytoniu. Przypomniał, że już w 1888 r. Sejmpodjął uchwałę, w której wzywał c.k. rząd, „aby rozciągnął opiekę nad uprawą tytoniuw Galicji”. Jednocześnie Wydział Krajowy został zobowiązany, aby zbadać stan obecnyi przyczyny upadku uprawy tytoniu. „Luźnym usiłowaniem kilku mężów dobrej woliprzypisać należy, że najwyższa magistratura w kraju zajęła się tą sprawą, zwróciła nanią ogólną uwagę i wywołała skutki pożądane” — mówił. Przytoczył dane, z którychwynikało, że tytoń uprawia się w 500 gminach, w latach 1887–1892 liczba plantatorówwzrosła z 15 tys. do 30 tys., zaś obszar gruntu wzięty pod uprawę w tym samym czasiewzrósł z 886 h. do 1986 h. Ilość zakupionego liścia wynosiła w 1887 r. 15 193 cetnarów,zaś w 1892 r. już 43 034 cetnarów, a zatem wzrosła prawie trzykrotnie. ZdaniemKrzysztofowicza, główną zasługą Towarzystwa „w uzyskaniu tych korzyści” było przygotowanieinstytucji instruktorów, czyli wędrownych nauczycieli, „gorliwie” propagującymnowoczesne metody uprawy tytoniu. „Pożyteczność pouczania, informowania napolu uprawy takiej rośliny, jaką jest tytoń, która wymaga drobiazgowej pracy i ścisłegopostępowania tym bardziej jest w oczy bijącą i nie ulega wątpliwości” — mówił. Nakoniec poparł zwiększenie subwencji dla Towarzystwa, w celu przygotowania kolejnychinstruktorów, „aby owoców uzyskanych nie uronić, ażeby to dzieło rozpoczęte pod dobrągwiazdą mogło być dalej dobrze prowadzone”.Krzysztofowicz działał na rzecz uporządkowania stosunków rolniczych w Galicji.W styczniu 1895 r. był autorem wniosku, podpisanego m.in. przez Dawida Abrahamowicza,hr. Wojciecha Dzieduszyckiego i hr. Jana Kantego Szeptyckiego, w którym opowiedziałsię za przyspieszeniem prac legislacyjnych umożliwiąjących komasację gruntów.Zwrócił się do Sejmu, aby ten wezwał c.k. rząd do wniesienia stosownego projektu ustawyw tej sprawie, gdyż „przebieg sprawy komasacji odbywa się w nieskończenie wolnymtempie”. Uważał, że taka ustawa przyniesie wiele korzyści, w tym „podniesienie produkcjiprzez intensywną kulturę przy równoczesnym obniżeniu kosztów rolniczych”. „Co zaśnajważniejsze — przekonywał — najpiękniejszą korzyść odniesie kraj z tej ustawy podwzględem społecznym, bo w ludności ugruntowane zostanie to nieocenione przywiązaniedo własności ziemskiej, bo spotężnieje i wzmocni się to poczucie łączności i przychylnoścido związków gminnych. Wobec burzy srożącej się na zachodzie, której chłód i mytutaj odczuwać zaczynamy, będzie to niepoślednią zdobyczą dla kraju, która nas uzdrowiod tych niezdrowych stosunków, panujących gdzieindziej, tchnących niezadowoleniemi zawiścią klasową, mogących tak niepomyślnie oddziałać na ustrój, powodzenie i rozwójspołeczeństwa naszego”. Do sprawy wrócił w grudniu kolejnego roku, w interpelacjiskierowanej do komisarza rządowego. Pytał w niej, czy już wszelkie przeszkody zostałyusunięte i kiedy rząd zamierza przedłożyć projekt ustawy w sprawie komasacji gruntów.Stale opowiadał się za rozwojem szkolnictwa rolniczego, w tym za zwiększeniemliczby szkół wiejskich i gimnazjów, tworzeniem szkół gospodarstwa wiejskiego i domowegodla kobiet. W 1899 r. przemawiał w sprawie planów założenia szkoły gospodyń– 242 –


Mikołaj Krzysztofowiczwiejskich, przeznaczonej dla „zarządczyń domów wiejskich”. Nie był zwolennikiempomysłu, aby była to szkoła dla gospodyń włościańskich, gdyż „włościanki wyszedłszyze szkół gospodyń wiejskich, nie powróciłyby na wieś, tylko szukałyby polepszenia bytuswego, wstępując jako zarządczynie domów średnich. Otóż pod względem typów nieulega wątpliwości, że to jest jedyny typ (szkoły), który dla naszych stosunków się nadaje”.Podkreślał, że „zadaniem szkoły będzie nie tylko wykształcać gospodynie wiejskie,ale także nauczycielki dla przyszłych szkół zimowych, uzdolnione do wywierania wpływudodatniego na poziom gospodarstwa kobiecego włościańskiego”. Kilkakrotnie teżwygłaszał mowy i podejmował działania na rzecz wyższej szkoły rolniczej w Dublanach.Uważał, że w szkole tej „nauczycielstwo jest doskonałe, że uczniowie pracują rzetelniei w ten sposób nie tylko korzyści odnoszą, wzbogacając swoją wiedzę rolniczą, ale równieżkorzyść przynoszą krajowi, bo zasilają szeregi tych, którzy wyposażeni w wiedzę,z zamiłowaniem będą pracować na tej ziemi i około niej”. W 1901 r. przedłożył rezolucję,aby Wydział Krajowy zabiegał u c.k. rządu o większe wsparcie finansowe dla szkołyi jej stacji doświadczalnych.Wielokrotnie dał wyraz swojej głębokiej przychylności dla Towarzystwa KółekRolniczych, którego celem był rozwój dobrobytu i oświaty wśród ludności małorolnej.„Jeżeli z początku trudno było o rozwój instytucji wśród tysięcy analfabetów i wśródwielkiego rozdrobnienia gruntów, to po dwóch dziesiątkach (lat) istnienia Towarzystwamożna powiedzieć, że w tej instytucji nagromadziło się tyle dodatnich czynników, tyleofiarności na cele dobra ogólnego, że można jej przepowiedzieć świetną przyszłość, gdysię te żywioły i siła tkwiąca w tej instytucji skonsolidują” — mówił. Poparł reformęorganizacji, mającą m.in. poszerzyć możliwości handlowe członków Towarzystwa zakładającychsklepiki, co jednak wciąż miało pozostać uboczną sferą działalności. Uważał,że „jeżeli reforma ta się przeprowadzi, to sprawimy, iż nie tylko te czynności ubocznebędą lepiej, dokładniej, intensywniej prowadzone, ale nadto sprawimy, że Towarzystwobędzie mogło głównej działalności, głównej idei z całym oddaniem się poświęcić”, gdyżzdobędzie większe środki na tę działalność. „W ten sposób — konkludował — będziemymogli postawić Towarzystwo na silnych podstawach, w tym stopniu, że będzie mogłośmiało patrzeć w przyszłość i w całej pełni uczynić zadość zadaniu podniesienia moralnegoi materialnego ludności małorolnej”.W 1908 r. był jednym z autorów memoriału skierowanego przez ziemian wschodniogalicyjskichdo Namiestnika Michała Bobrzyńskiego. Domagano się w nim stanowczejpolityki rządu w obronie polskiego stanu posiadania we wschodniej Galicji.W memoriale tym zwracano uwagę na zagrożenia wynikające z działań podejmowanychprzez Rusinów (Ukraińców), a szczególnie przez „żywioły radykalne”. Przestrzegano, że„chłop ruski, niełatwy do rozruszania, lecz raz do destrukcyjnego działania pchnięty, jestnieobliczalny i bezgranicznie dziki”. Pisano na koniec: „Mamy nie tylko obowiązek, aletakże prawo żądania od rządu, aby nam dał u nas w kraju zupełne bezpieczeństwo, takabyśmy z zupełnym spokojem i bez ustawicznych weksacji [udręczenia — przyp. A. G.]ze strony radykałów ruskich mogli oddawać się naszej kulturalnej, obywatelskiej orazzawodowej pracy około naszej roli”.– 243 –


książę Andrzej LubomirskiW Sejmie należał do Klubu Centrum (Środka), a także — na co zwraca uwagęJerzy Zdrada — „był jednym z aktywniejszych działaczy” stowarzyszenia politycznegoOrganizacji Jedności Narodowej, skupiającego konserwatystów ze wschodniej Galicji,którym przewodził Tadeusz Cieński. Według Józefa Buszko, w latach 1908–1914, a zatemw okresie walki konserwatystów wschodniogalicyjskich z reformą wyborczą, Krzysztofowicznależał do grona „znanych przywódców podolackich”.Krzysztofowicz był także wieloletnim działaczem katolickim, w tym działał aktywniew Sodalicjach Mariańskich. Za szczególne zasługi dla Kościoła katolickiego zostałodznaczony przez papieża Orderem św. Grzegorza Wielkiego. Ponadto przez szereg latwiązały go — jak sam przyznawał — „ścisłe więzy” z Galicyjskim Towarzystwem UprawyTytoniu, z jednej strony walczącym o uzyskanie subwencji, z drugiej — podejmującymwysiłki „u dołu, starając się wdrożyć plantatorów do właściwego i racjonalnegopostępowania przy uprawie tej rośliny handlowej”.W okresie wojny polsko–rosyjskiej Krzysztofowicze musieli uciekać ze swoich dóbr.Bolszewicy zniszczyli zarówno majątek Kniaże, jak i okazały pałac w Załuczu.W okresie II Rzeczypospolitej Podolak ten nie uczestniczył w życiu politycznym,choć wiadomo, że utrzymywał dobre relacje z Romanem Dmowskim, który go bardzocenił i słuchał jego rad. Skoncentrował się na zarządzaniu swoim majątkiem i na lokalnejdziałalności społecznej.Mikołaj Krzysztofowicz zmarł w Załuczu 2 sierpnia 1935 r. i został pochowanyw krypcie tamtejszego kościoła pw. św. Mikołaja.Opiekun przemysłuksiążę Andrzej LubomirskiWśród Podolaków przeważają właściciele ziemscy i działacze gospodarczy. KsiążęAndrzej Lubomirski był człowiekiem oddanym kulturze polskiej i polityce, ale przedewszystkim był przemysłowcem, który postawił sobie za cel ekonomiczne wzmocnienieziemiaństwa przez rozwój krajowego przemysłu. Jak wspominał Stanisław Głąbiński,ks. Lubomirski „z początkiem XX wieku krzątał się gorliwie około powstania w Galicjiwielkiego przemysłu fabrycznego”, ale głównie polskimi siłami. Jako prezes CentralnegoZwiązku Galicyjskiego Przemysłu Fabrycznego, właściciel fabryki maszyn we Lwowiei największej w Galicji cukrowni w Przeworsku zabiegał o uzyskanie większej swobodydla kapitałów miejscowych i zmniejszenie udziału kapitałów obcych, szczególnie niemieckichw życiu ekonomicznym Galicji. Stał się swoistym orędownikiem, ale i opiekunemgalicyjskiego przemysłu. Już współcześni nadali mu miano „hetmana w bojuo prawa przemysłu krajowego”.Andrzej Lubomirski urodził się 22 lipca 1862 r. w Przeworsku, w rodzinie książątLubomirskich linii rówieńskiej, gałęzi ordynackiej na Przeworsku. Położyła ona szczególnezasługi dla nauki i kultury polskiej, a szczególnie dla polskiego muzealnictwa.– 244 –


książę Andrzej LubomirskiAndrzej uczęszczał do Gimnazjum św. Anny w Krakowie, a następnie studiował na UniwersytecieKarola w Pradze, gdzie uzyskał tytuł doktora praw. Po studiach wrócił dokraju, by zająć się działalnością kulturalną i gospodarczą. Po śmierci ojca księcia JerzegoHenryka Lubomirskiego został drugim ordynatem przeworskim. Jego ordynacja, składającasię z 15 folwarków, została uznana za najlepiej zagospodarowany majątek w Galicjiprzed I wojną światową.Właścicielom Przeworska przysługiwało dziedziczne stanowisko kuratora literackiegoZakładu Narodowego im. Ossolińskich we Lwowie — ks. Lubomirski został nimw wieku 20 lat i funkcję tę pełnił aż do 1939 r. Z jego inicjatywy rozbudowano wydawnictwoOssolineum, odnowiono gmachy i powiększono zbiory. Sam Lubomirskirozwinął działalność stypendialną. W 1891 r. został głównym konserwatorem zabytkówsztuki w Galicji, pięć lat później wszedł do zarządu Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknychwe Lwowie, zaś w 1897 r. wybrano go prezesem Towarzystwa Muzycznego w tymmieście.Panowało dość powszechne przeświadczenie, że Podolacy jako ziemianie „zwalczalidążność do uprzemysłowienia kraju”. Jak twierdził Władysław Studnicki, głównympowodem była ich „instynktowna obawa, że przemysł zwiększy znaczenie społeczne żywiołówpostępowych”. I jeśli w pierwszych dziesięcioleciach autonomii galicyjskiej byłato opinia w znacznej mierze uzasadniona, to jednak wśród Podolaków byli tacy, którzyzasłynęli ze swego zaangażowania w sprawy gospodarcze. Jak zauważał hr. Jerzy Dunin––Borkowski, książę Lubomirski to „znany krzewiciel przemysłu krajowego”, który przedewszystkim „obrał sobie cukrownictwo za arenę harców swej energii”. Ale przystąpił dotych zmagań — pisał Stanisław Rossowski — „nie jak fantasta, budujący zamki z lodu,lecz zbrojny w wiedzę, doświadczenie, we wszystko, czym powinien rozporządzać przemysłowiecw wielkim stylu. Niezawodnie i splendor rodowy był mu bardzo pomocnyw przedsięwzięciu”.Pod koniec XIX w. książę wybudował w Przeworsku największą w Galicji cukrownię,będącą przez pewien czas jedyną cukrownią w Galicji, gdyż pozostałe zniszczyłakonkurencja ze strony przemysłu austriackiego. Jak pisał Głąbiński we Wspomnieniachpolitycznych: „Założona przez Lubomirskiego cukrownia w Przeworsku konkurowałaszczęśliwie z przemysłem cukrowniczym czeskim i niemiecko–austriackim, rozszerzającz każdym rokiem tereny zbytu. Istniejący w Austrii kartel cukrowy postanowił zatamowaćrozwój cukrowni przeworskiej przez obniżenie cen swoich wyrobów w Galicji poniżejkosztów produkcji, co pozornie dawało się łatwo przeprowadzić za pośrednictwempanującego w kraju żydowskiego handlu. Zamach ten na przemysł narodowy wywołałgłośny protest w prasie krajowej i w całym społeczeństwie. Padło powszechne hasło:kupować tylko cukier przeworski i odrzucać cukier obcy”. Dzięki takiej mobilizacjispołeczeństwa polskiego cukrownia Lubomirskiego przetrwała walkę z przemysłem cukrowniczymniepolskim i — jak wspominał Michał Bobrzyński — „stała się zachętą dozakładania nowych cukrowni w kraju”.Ponadto w innych majątkach swojej ordynacji Lubomirski wybudował gorzelnie,fabrykę likierów i wódek, a także fabryki masła, serów, warsztaty mechaniczne, cegielnie,– 245 –


książę Andrzej Lubomirskimłyny parowe, tartaki i stolarnie. Zajmował się upowszechnianiem upraw roślin przemysłowychoraz wspierał rozwój przemysłu przetwórczego. Także na tym polu starał sięzwalczać konkurencję przedsiębiorstw niemieckich, które coraz mocniej zapuszczały swekorzenie w Galicji.Książę był jednym z założycieli i wieloletnim prezesem Centralnego Związku GalicyjskiegoPrzemysłu Fabrycznego. Jego celem była obrona interesów przemysłu polskiego,wspieranie nowych zakładów przemysłowych, spełnianie funkcji doradczych, a takżeułatwianie zbytu towarów w kraju i za granicą. Lubomirski był jednym z autorówmemoriału Związku, skierowanego do władz galicyjskich, w którym stwierdzono, że„umocnienie przemysłu istniejącego winno być pierwszym zadaniem polityki krajowej”.Cel ten mógł zostać osiągnięty przede wszystkim przez ożywienie i podniesienie przemysłudrobnego, szczególnie drobnej wytwórczości rzemieślniczej, w przemysł wielki,fabryczny. „Należy zerwać z ułudą jakoby drogą kooperacji gospodarczej elementówciemnych, w nędzy tkwiących, bez przekształcania formy gospodarczej w kapitalistycznądał się z reguły utrzymać i podnieść nasz przemysł rzemieślniczy i domowy w niejednejgałęzi” — czytamy w memoriale.Wojciech Saryusz–Zaleski stwierdził, że szczególnie w latach 1908–1913 Związek„wyciskał silne piętno na polityce przemysłowej kraju”. Przyczynił się m.in. do znacznegozwiększenia dotacji krajowych na fundusz przemysłowy, do utworzenia oddzielnegopatronatu dla przemysłu drobnego, do rozszerzenia ram ustawy o uwolnieniu przedsiębiorstwprzemysłowych od dodatków autonomicznych do podatków, zaś w 1909 r.brał udział w ogólnej reformie taryf kolejowych, „uzyskując w bardzo wielu kierunkachznaczną poprawę położenia przemysłu galicyjskiego”.Związek zaangażował się bardzo mocno w pośrednictwo dostaw między poszczególnymizakładami fabrycznymi a organami samorządu i występował energicznie przeciwkoskładaniu zamówień w firmach niegalicyjskich. Ponadto stał się swoistą agencjąeksportową, zajmującą się lobbingiem na rzecz galicyjskiego przemysłu. W tym celuotworzył swoje biuro w Wiedniu, skąd prowadził ożywioną akcję w celu pozyskania zamówieńdla polskiego przemysłu w Galicji. „Na tym polu Związek mógł się poszczycićpierwszorzędnymi sukcesami” — pisał Saryusz–Zaleski.Kolejną udaną inicjatywą ks. Lubomirskiego było powołanie do życia Ligi PomocyPrzemysłowej, która obok zachęcania społeczeństwa galicyjskiego do kupowaniawyrobów krajowych, zajmowała się także wspieraniem i ulepszaniem przemysłu domowego,zwłaszcza ludowego i artystycznego. To zabiegom Ligi funkcjonującej wcześniejpod nazwą Biura Reklamy wyrobów krajowych, Lubomirski w znacznej mierzezawdzięczał przetrwanie przeworskiej cukrowni.Był inicjatorem utworzenia Galicyjskiego Banku Przemysłowego, ale wyłączniew oparciu o kapitał polski. Jego nieprzejednane stanowisko w tej sprawie spowodowałow 1909 r. ostry konflikt z Wydziałem Krajowym i Marszałkiem Sejmu Krajowegohr. Stanisławem Badenim. Za tym ostatnim stali stańczycy, starający się ściągnąć do Galicjiwiedeńskie instytucje finansowe. Ostatecznie bank został założony zgodnie z woląkonserwatystów krakowskich, z udziałem kapitału niemieckiego, a ks. Lubomirskiemu– 246 –


książę Andrzej Lubomirskiudało się zabezpieczyć interesy polskie jedynie obsadzając na stanowisku prezesa RadyNadzorczej banku innego Podolaka, jego przyjaciela — Dawida Abrahamowicza. Wartoprzypomnieć, że były Namiestnik, hr. Leon Piniński, w imieniu swoim i swoich „przyjaciółpolitycznych”, zaproponował ks. Lubomirskiego na prezesa Banku Przemysłowego.Powiedział wówczas: „Znamy ks. Lubomirskiego wszyscy doskonale z jego energiczneji pełnej poświęcenia działalności na polu ożywienia przemysłu. Znamy nie tylko jegokryształowy charakter, ale zarazem i jego doświadczenie, które sobie zdobył przez pracęniezmiernie wytrwałą, pracę, w której też nie jeden go zawód spotkał, nie jeden cierńzranił. Mimo tych trudności, wszakże zdobył on sobie ostrogi na polu ożywienia przemysłowegożycia w kraju, a ci, którzy poza nim stoją, pokładają w nim uzasadnione zaufanie.Zaufanie to i my też tu w zupełności posiadamy i mamy ufność zupełną, że jegowspółdziałanie przyczyni się niezmiernie do ożywienia działalności Banku Przemysłowegoi nada mu zdrowy i prawdziwie obywatelski kierunek”. Ostatecznie ks. Lubomirskiw 1914 r. wszedł do Rady Nadzorczej Banku Krajowego we Lwowie.Swoją karierę publiczną Lubomirski rozpoczął jako członek Rady Powiatowejw Łańcucie i Przeworsku. Po raz pierwszy w galicyjskim Sejmie Krajowym zasiadłw 1898 r., gdy uzyskał w wyborach uzupełniających mandat poselski w obwodzie żółkiewskimz wielkiej własności. Również w kolejnych wyborach, aż do wybuchu wojny,zdobywał mandat poselski w tym okręgu wyborczym.Udzielał się w komisjach: kolejowej, gospodarstwa krajowego, budżetowej, wodneji na koniec w komisji bankowej. Zasłynął jednak przede wszystkim jako przewodniczącykomisji przemysłowej, którą to funkcję piastował z powodzeniem w latach 1901–1914.Zabierał głos głównie w sprawach gospodarczych, w tym na temat przemysłucukrowego, uprawy roślin przemysłowych, kółek rolniczych i potrzeby budowy liniikolejowych w Galicji. Szczególnie ta ostatnia kwestia żywo go interesowała. Wiedziałbowiem, że bez możliwości transportu kolejowego nie ma szans na eksport wyrobówprzemysłowych, a zatem na rozwój galicyjskiego przemysłu. Dlatego wspierał budowęlinii Chabówka–Zakopane i połączenie jej z kolejami węgierskimi, patronował budowielinii Przeworsk–Rozwadów i Przeworsk–Dynów, a także był pomysłodawcą ukończonejw 1906 r. linii kolejowej Tarnów–Szczucin.Był przekonany, że „lepszej usługi krajowi oddać nie można, jak tylko stawiającwszystkie swoje siły, swoje zasoby i tych ludzi, których się w pracy poznało i wypróbowałodo dyspozycji wszystkich klas społeczeństwa dla wzmocnienia go w kierunku ekonomicznymna polu wszystkich gałęzi produkcji”. Uważał, że w celu rozwoju przemysłui zwiększenia zbytu produktów należy poprawić połączenia kolejowe Galicji z sąsiednimiprowincjami, a także rozwinąć sieć kolei w samym kraju. W grudniu 1899 r. złożyłw Sejmie dwa wnioski naglące: w sprawie połączenia kolei zakopiańskiej z Węgramii budowy kolei Przeworsk–Dynów. W pierwszym wniosku Lubomirski domagał się, bySejm Krajowy wezwał c.k. rząd do zarządzenia budowy linii Zakopane–Sucha Hora,gdyż będzie to w interesie nie tylko Galicji, ale również Austrii. W drugim wnioskuwyraził niepokój, że „przyjście do skutku tej kolei zbyt się opóźnia ze szkodą doniosłychinteresów ekonomicznych z tą koleją związanych”. Przy czym stwierdził, że należy zasto-– 247 –


książę Andrzej Lubomirskisować „tor normalny dla tej kolei”, gdyż będzie to wskazane „tak względami lokalnymi,jak względami na możność połączenia jej w przyszłości z koleją transwersalną”.W 1905 r. wraz z Leonem Pinińskim złożył wniosek o wezwanie c.k. rządu do dostarczenia„o wiele większej ilości wagonów towarowych Dyrekcjom kolei państwowychw Galicji, a w szczególności liniom kolei lokalnych, aniżeli obecnie mają do dyspozycji— ewentualnie o wzmocnienie w tym celu parku towarowego kolei państwowych”.W uzasadnieniu wniosku stwierdzono, że z powodu braku dostatecznej liczby wagonówtowarowych „cierpią w najdotkliwszy sposób ekonomiczne interesy rolnictwa i przemysłuw kraju, gdyż tak dowożenie surowych produktów do fabryk, jak i wywóz wytworówprzemysłowych jest w najwyższym stopniu utrudniony”.W 1910 r. przedłożył rezolucję, w której domagał się powołania banku akcyjnego„dla popierania przemysłu”. Zauważył w swoim wystąpieniu, że istnieją dwie drogiwzmocnienia finansowego rodzimego przemysłu — albo „u swoich szukać finansowychzasobów i ludzi”, albo sięgać po ten kapitał, który „w znacznej części leży za granicą”.Uważał, że „prawo pierwszeństwa” powinien mieć kapitał galicyjski, a zatem bank akcyjnypowinien oprzeć się przede wszystkim na rodzimym kapitale. Jego niechęć wobecobcego kapitału wynikała stąd, że kapitał ten miał często z polskim sprzeczne interesyi „czy bezpośrednio czy pośrednio w wielu wypadkach faktycznie pracę w kraju zwalczał,a zdarzały się wypadki, w których skuteczny rozwój pracy na tym polu pohamowałi morderczymi walkami utrudniał”. Uważał zatem, że wchodząc w jakiekolwiek porozumieniaz obcymi inwestorami trzeba najpierw kilka spraw zastrzec w celu zabezpieczeniainteresów galicyjskich, jak choćby to, aby w finansowanych przez akcyjny BankPrzemysłowy dla Galicji przedsiębiorstwach obsadzać stanowiska „fachowymi siłamigalicyjskimi” chciał także bronić galicyjskie przedsiębiorstwa przemysłowe przed konkurencją„i pomagać im w zdobywaniu sobie słusznie im należnego odpowiedniego udziałuw korzyściach, które zapewniają swoim członkom austriackie związki i organizacje całegoprzemysłu, lub poszczególnych jego odłamów”. Uważał, że w interesie galicyjskiegoprzemysłu leżało, aby bank taki powstał jak najszybciej. „Tak dalece jestem przekonanyo potrzebie banku przemysłowego, że każdą godzinę uważam za wielką stratę dla społeczeństwai dlatego dla wszystkich ludzi, którzy mają odwagę, którzy mają ręce do pracy,głowę na karku i serce na miejscu, jest rzeczą jasną, że każda zwłoka, każde spóźnieniebyłoby dla kraju niepowetowaną stratą” — przekonywał.Lubomirski, ściśle związany z Podolakami, nie krył swoich konserwatywnych sympatii.Przez konserwatystów został też wybrany w 1901 r. prezesem Centralnego KomitetuWyborczego. Funkcję tę sprawował do następnego roku, kiedy to odnieśli oni sukces wyborczy.Choć opowiadał się za „rozwagą polityczną i równowagą społeczną”, był przeciwnydemokratycznej reformie wyborczej w Galicji, a także wszelkim ustępstwom na rzeczRusinów (Ukraińców). Obawiał się rutenizacji chłopów polskich, poddawanych radykalnejagitacji ukraińskiej. Sprzeciwił się m.in. planom założenia w 1910 r. trzech nowychgimnazjów z ukraińskim językiem wykładowym, co postawiło go w opozycji do NamiestnikaBobrzyńskiego. W tym też czasie został wysunięty przez polityków podolackich jakokandydat na przyszłego namiestnika Galicji, po przewidywanym upadku Bobrzyńskiego,– 248 –


książę Andrzej Lubomirskijednak kandydatura ta nie spotkała się z akceptacją prezesa Rady Ministrów Richarda Bienertha–Schmerlingawobec braku oficjalnego poparcia ze strony Koła Polskiego.W latach 1907–1918 był posłem do austriackiej Rady Państwa i jednym z przywódcówfrakcji podolackiej Koła Polskiego. Przeciwnicy i konkurenci polityczni niedoceniali ks. Lubomirskiego jako polityka i faktycznie nie wyróżniał się w tym gronie.Zarzucano mu, że w mowach parlamentarnych nadużywa frazesów, a w działaniachdba o własne interesy, a w najlepszym razie wyłącznie o interesy ziemiaństwa. Był takżeczłonkiem dziedzicznym Izby Panów austriackiej Rady Państwa.Należał do Stronnictwa Prawicy Narodowej. 16 sierpnia 1914 r. wszedł do NaczelnegoKomitetu Narodowego jako reprezentant konserwatystów wschodniogalicyjskichi został członkiem tzw. Sekcji Wschodniej. Na tle konfliktu wywołanego rozwiązaniemLegionu Wschodniego wraz z innymi Podolakami 16 września 1914 r. opuścił Komitet.Był wtedy bliskim współpracownikiem Leona Pinińskiego i Dawida Abrahamowicza.Ignacy Daszyński, pisząc w swoich Pamiętnikach o roli politycznej i postawie księcia Lubomirskiegow czasie I wojny światowej, określa go mianem jednego z „najzajadlejszychkonserwatystów”.Księżna Maria Lubomirska wspomina, że w 1916 r. Jędruś, jak pieszczotliwie nazywałaksięcia Andrzeja Lubomirskiego, jako dziedziczny kurator Ossolineum otrzymałod prezesa Rady Ministrów w Wiedniu urzędowe pisemne pozwolenie na pozostanie weLwowie w razie wejścia Rosjan, „w celu bronienia pomników polskiej kultury przed barbarzyńskimnajeźdźcą”. „Jędruś uważa za swój obowiązek pozostać we Lwowie — pisałaksiężna — liczy na to, że Rosjanie zamianują go prezydentem miasta (chociaż należy doNaczelnego Komitetu Narodowego), bo pewny, że nasze nazwisko ma dobrą markę”.W 1917 r. jako jeden z przywódców konserwatystów Lubomirski przemawiał i głosowałprzeciw rezolucji posła Włodzimierza Tetmajera, w której postulował utworzeniew sojuszu z Austro–Węgrami niepodległej Polski. Uznał ten akt za przedwczesny, a nawetszkodliwy dla sprawy polskiej. Jednak po pokoju brzeskim w 1918 r., gdy straciłwszelkie złudzenia co do życzliwości Austrii wobec Polaków, wraz z innymi konserwatystamiw Kole Polskim otwarcie opowiedział się za utworzeniem niepodległego państwapolskiego z dostępem do Morza Bałtyckiego i Galicją Wschodnią wolną od przewagiżywiołu ukraińskiego. Aby osiągnąć ten ostatni cel, proponował parcelację ziemi obszarniczejwe wschodniej Galicji i oddanie jej polskim kolonistom, co miało w dłuższejperspektywie spowodować zmianę składu etnicznego tych terenów.Po wojnie ten „najzacniejszy z ludzi” (określenie Marii Lubomirskiej) wycofał sięz czynnego życia politycznego i poświęcił działalności społecznej i gospodarczej. Ponownieosiadł w Przeworsku, zostawszy honorowym obywatelem miasteczka. Kierowaneprzez niego towarzystwo akcyjne wybudowało kilka cukrowni, w tym w Horodence. Byłtwórcą i prezesem Małopolskiego Towarzystwa Cukrowniczego, a także udziałowcemfabryki wyrobów gumowych w Bydgoszczy.Okres okupacji hitlerowskiej spędził w rodzinnym Przeworsku. Po 1945 r., nie godzącsię na rządy komunistów w Polsce, emigrował.Książę Andrzej Lubomirski zmarł w grudniu 1953 r. w Jacarezinho (Parana) w Brazylii.– 249 –


hr. Józef MęcińskiSzlachcic paternalistahr. Józef MęcińskiBronisław Jaśkiewicz i Jerzy Zdrada słusznie zauważają w biogramie zamieszczonymw Polskim słowniku biograficznym, że Józef Męciński, poseł na Sejm galicyjski i działaczgospodarczy okresu autonomicznego, w swoim stosunku do włościan „hołdowałzasadzie paternalizmu”. Paternalizm Męcińskiego jest widoczny w jego poglądach nastosunki polityczne, działalność samorządową i gospodarczą, a także na rolę oświaty ludowej.Był przekonany, że „inteligentniejsze warstwy społeczeństwa” muszą polityczniekierować włościanami i otaczać ich stałą opieką, by ludność wiejska się „nie rozpróżniaczałai nie popadała w ruinę”. Edukacja młodzieży wiejskiej była potrzebna, „żeby tejmłodzieży nie marnić”, żeby z dzieci włościan „przygotowywano ludzi rozsądnych, ludziuczciwych”, którzy kontynuując tradycje ojców zostaną na wsi i będą uprawiać rolę. Byłprzeciwny temu, aby młódź wiejską „bez potrzeby wyciągano na bruk miejski i wskazywanomamidłami lepsze życie”, bo rozczarowana, skoro nie dojdzie do czegoś lepszego,„wyrośnie na malkontentów”.Józef Gabriel Męciński herbu Poraj urodził się w 1839 r. w Kurozwękach. Nie byłzatem Galicjaninem z urodzenia. Do gimnazjum uczęszczał w Lublinie, zaś w latach1858–1861 studiował prawo na Uniwersytecie Kijowskim. Tam też był jednym z liderów„gminy koronnej”, skupiającej studentów pochodzących z Królestwa, czyli ówczesnegozaboru rosyjskiego.Kiedy w 1863 r. wybuchło powstanie styczniowe, młody szlachcic ochoczo do niegoprzystąpił. Najpierw walczył pod dowództwem gen. Mariana Langiewicza, a następniebył adiutantem płk. Dionizego Czachowskiego. Jako rotmistrz w bitwie pod Krępąw dniu 6 września 1863 r. w obronie Czachowskiego odniósł 14 ran, w tym cięciaw głowę i poważną ranę ręki, którą odrąbano mu w potyczce szablą. „Z karmazynówpochodził i widocznie odwagą kłamu im nie zadał” — wspominała Natalia Kicka, którąpoznał podczas długiej rehabilitacji w Dreźnie.Bohaterstwo Męcińskiego zostało wówczas dostrzeżone także przez władze wojskowepowstania. Od gen. Józefa Bosaka otrzymał specjalne pismo, w którym naczelnikwojskowy pisał tak: „w imieniu narodu przesyłam Wam, dzielny rotmistrzu,gorące podziękowanie za waleczność Waszą, za krew, tak obficie przelaną […] PolecamWas opiece władz naszych wojskowych i cywilnych”. Po latach Leon Syroczyńskiwspominał, że „Męciński z uciętą lewą ręką i wielkimi na twarzy bliznami zwracałwyglądem na siebie uwagę, ale szczegółowo o swoim udziale w powstaniu nie mówił”.Opisał te ważne chwile swojego życia w pamiętniku, który dedykował swoim dzieciomi wnukom.Po rehabilitacji, gdy doszedł do siebie, wrócił w rodzinne strony. Ponieważ jego królewieckimajątek został skonfiskowany przez władze carskie, postarał się o warunkowąamnestię, a po uzyskaniu paszportu wyjechał do Galicji, gdzie wnet się ożenił i osiadłw majątku żony — Partyniu. Z dużym powodzeniem zajął się pracą na roli. W różnych– 250 –


hr. Józef Męcińskiźródłach znajdujemy informacje, że w późniejszych latach należały do niego dobra ŁęgGórny i Dolny, Dąbrowa, Kiebrzyn, Piaski, Bryń i Bagienica, a także Chorążec i Smykóww powiatach tarnowskim i dąbrowskim. Aktywnie działał w lokalnym środowiskui szybko stał się osobą bardzo znaną w okolicy. Kandydował i był wybierany na członka,a później prezesa Rad Powiatowych dąbrowskiej i tarnowskiej.Od 1873 r. do wybuchu I wojny światowej wypełniał nieprzerwanie mandat poselski.Po raz pierwszy znalazł się w Sejmie Krajowym 19 listopada 1873 r. (objął wakującymandat) z kurii większej posiadłości w obwodzie tarnowskim. W latach 1877–1889 byłposłem z okręgu Dąbrowa i Żabno, wybieranym z kurii gmin wiejskich, a w kadencji1889–1895 z okręgu Dąbrowa z tejże kurii. Gdy w 1895 r. przegrał wybory w kuriigmin wiejskich z ludowcem Jakubem Bojko, został w ostatniej chwili wystawiony przezkonserwatystów w kurii większej posiadłości, w której wybory odbywały się w późniejszymterminie. Zdobył wówczas mandat poselski w obwodzie tarnowskim, który pozostałprzy nim i w kolejnych wyborach.Podczas swej wieloletniej obecności w parlamencie pracował w wielu komisjach,koncentrując się na kilku zagadnieniach. Przede wszystkim „zajmował się żywo” sprawamidrogowymi, przekonany, że „poprawienie naszych komunikacji publicznychoddziałać musi korzystnie na rozwój ekonomicznych stosunków w kraju”. W 1874 r.wybrano go sekretarzem komisji drogowej, cztery lata później objął funkcję zastępcyprzewodniczącego tejże komisji, a w 1883 r. został jej przewodniczącym na prawie 30lat. W 1882 r. został zastępcą przewodniczącego komisji kolejowej i pełnił tę funkcjęrównie długo. Bywał także członkiem komisji: petycyjnej, lustracyjnej, która zajmowałasię badaniem czynności Wydziału Krajowego, podatkowej, administracyjnej, emigracyjnej,a także gminnej i górniczej. W 1887 r. został zastępcą przewodniczącego komisjiasekuracyjnej, a dwa lata później na krótko jej przewodniczącym. Podobnie w 1894 r.został na krótko przewodniczącym komisji solnej.Od 1878 r., ze względu na jego bliskie stosunki z konserwatystami krakowskimi,należał do stańczykowskiego Klubu Reformy. Jednak wycofał się z jego prac w 1881 r.,gdy uznał, że konserwatyści krakowscy są nazbyt prorządowi, a za mało wspierają rozwójautonomii galicyjskiej. Dwa lata później, gdy powstał Klub Centrum (Środka), stał sięjednym z jego czołowych działaczy. Choć z majątków bliżej mu było do Krakowa niż doLwowa, na stałe związał się z Podolakami. W latach 1907–1914 aktywnie uczestniczyłw pracach galicyjskiej Rady Narodowej, zdominowanej przez Podolaków i endeków.Ludowiec Jan Stapiński przyznawał w Pamiętnikach, że Męciński jako powstaniecto „postać piękna”, lecz jako przedstawiciel i opiekun ludu wiejskiego zupełnie się niesprawdził: „Z wyborcami wcale nie porozumiewał się, ani o sprawy chłopskie nie dbał”.Moim zdaniem jednak dbał o sprawy chłopskie na swój szlachecki sposób, jak to ująłks. Henryk Otowski: „załatwiał ich sprawy” w duchu ściśle paternalistycznym, czyli inaczej— ojcowskim.W debatach sejmowych dał poznać swój niezwykły talent oratorsko–polemicznyi zdecydowane poglądy. W 1880 r. przy okazji dyskusji nad budżetem szkolnym skrytykowałnadmierny biurokratyzm w oświacie. Krytykował nałożenie zbyt wielu obowiąz-– 251 –


hr. Józef Męcińskików formalnych na nauczycieli, którzy muszą wypełniać książki, wykazy rachunkowei różne formularze „i ciągle zajmować się tą pisaniną”. Uważał, że gdyby większość z tegoodjąć, „byłoby więcej działalności i postępu w szkołach, choć mniej papierów”. Krytykowałtakże nadmierny biurokratyzm w nadzorze szkolnym. „Otóż mnie się zdaje, jakonie–pedagogowi, że byłoby lepiej i szkoły mniej cierpiałyby na brak nadzoru, gdybyinspektorowie […] pamiętali, że ich zadaniem jest dozorować nauki, a nie gryzmolić bezkońca i robić się urzędnikami manipulacyjnymi, zamiast być inspektorami szkolnymi,do czego są powołani” — mówił i tak konkludował: „Otóż sądzę, że pisze się za wiele,robi się za wiele wykazów, moim zdaniem zbytecznych, zabiera to czas i dlatego nie mago do nadzoru szkół”.Był bardzo czynnie zaangażowany w kwestie reformy administracyjnej. W 1881 r.krytykował „gminy bezwiedne i nieudolne”, które nie są w stanie spełnić nałożonych nanie obowiązków administracyjnych. Poparł przeniesienie niektórych z tych obowiązkówna dobrze zorganizowane większe obszary administracyjne, które powstałyby z dotychczasowychgmin i obszarów dworskich. „Moim zdaniem — czytamy w stenogramie —stworzenie okręgu administracyjnego nie ubliża gminie, nie zabija tradycji gromady […]nowa jednostka administracyjna [będzie] zdolna do rządzenia, mogąca spełniać swojezadania i obowiązki społeczne, ekonomiczne i administracyjne”. Dzięki nowemu poziomowiadministracji autonomicznej posłowie będą mogli pokazać „swoim i obcym”, żenie tylko funkcjonuje w Galicji sprawna administracja, ale „potrafimy stać o własnej sile,stać możemy i będziemy. Dla mnie więc powiem, że w tym jest także kwestia polityczna,ażeby ukazać zdolność, zmysł ładu i porządku, naszą żywotność”. W ramach okręgówadministracyjnych domagał się m.in. działania sądów pokoju, bowiem „odpowiadają onejednej z najnaglejszych potrzeb chwili obecnej. Wpłyną one na dobrobyt ludności i jejumoralnienie”.W tymże roku zabrał głos w kwestii uregulowania zasad funkcjonowania jarmarkówi targów. Był przeciwny temu, aby pięć razy w tygodniu odbywały się targi w miastachniedaleko od siebie położonych. „Cóż takiego produkujemy tak obficie, że 5 razy tygodniowomiejsce zbytu nam potrzebne?” — pytał i dodawał: „Te ciągłe targi nie pożytek,ale szkodę prawdziwą przynoszą, bo powodują lud do próżniactwa i wielu dają sposobnośćdo pijaństwa, utraty tak potrzebnego grosza. […] Na tych to targach spotyka sięchłop nasz z całą falangą pokątnych pisarzy, która go wyzyskuje, burzy i do procesówzachęca, tam ma zawsze lichwiarza na usługi, tam jest źródło nędzy, próżniactwa i ubóstwanaszego ludu, tam jest zaczątek licznych procesów kryminalnych”. Jego zdaniem„na stosunki rolnicze targi najfatalniej oddziaływają”, bowiem „nieraz widzieć możnau włościanina kartofle jeszcze na kopie, lub zborze nie pożęte, a on mimo to idzie natarg do miasteczka. Natura ludzka jest słaba — nie trzeba dopomagać tej słabości, alestawiać możliwe zapory, byle uchronić się od smutnych rezultatów”. I kończył dyskusjeo jarmarkach i targach postulatem, „aby dla wszystkich targów jeden i ten sam dzieńtargowy w całym kraju był oznaczony”.W 1882 r. wykazał błędy urzędników przy naliczaniu podatku domowego i gruntowego.Domagał się od rządu, aby źle wystawione arkusze podatkowe, a szczególnie te do– 252 –


hr. Józef Męcińskiwłościan przypisane, urzędnik „poprawiał z urzędu, nie czekając rekursów”. „Włościaninnasz bowiem nie jest w możności wnoszenia rekursu o dwa lub trzy złr, niesłuszniemu przypisanych, bo tyleż a może i więcej kosztować go będzie napisanie takowego,nie wie on zresztą często, ile się od niego należy”. W 1895 r. opowiedział się za obniżeniempodatku gruntowego. „Jest to konieczność — przekonywał — wobec zmienionychz gruntu stosunków rolniczych i klęsk bezmiernych, jakich w ostatnich latach doznajerolnictwo nasze”. Oceniając podatkową politykę rządu wiedeńskiego wyraził przekonanie,że „straszna katastrofa zdaje się wisieć nad rolnictwem naszym”. Domagał się odwładz obniżenia podatku gruntowego, gdyż w Austrii wynosił on aż 22,7 proc., a np.we Włoszech — 13 proc., w Holandii — 11 proc., w Prusach — 10 proc., w Belgii —7 proc., we Francji zaś tylko 4 proc.Przy okazji tej debaty Męciński wyłożył swoje poglądy na temat konsekwencji kryzysuw rolnictwie i tego, jakie działania należy podjąć, aby tę sytuację poprawić. Przemawiałw tych słowach: „Jeśli upadek jakiejkolwiek potęgi przemysłu lub handlu powodujestraty ekonomiczne i pewną część ludności doprowadza do biedy lub ruiny — to kryzysrolnictwa, zwłaszcza w państwie i kraju przeważnie rolniczym, do nieobliczalnych musiprowadzić rezultatów, do strasznych wstrząsień już nie tylko ekonomicznych, ale i społecznejnatury. […] Więc należy podnieść kulturę i wydajność ziemi, zabezpieczyć rolnikaod strat powodziowych, do możliwych granic podnieść transport, stworzyć komunikacjewodne, ująć ziemi ciężaru produktywnego — słowem otoczyć rolnictwo troskliwąopieką i poparciem, aby było w stanie stanąć do walki z konkurencją”.Męciński zawsze interesował się sytuacją komunikacji publicznej i widział dokładnie,że „stan dróg w naszym kraju nie jest taki, aby czynił zadość wszystkim potrzebomekonomicznym”. Miał świadomość, że bez poprawy sieci dróg nie rozwinie się ani przemysł,ani handel. Dlatego przez wiele lat brał czynny udział w pracach legislacyjnychnad ustawami drogowymi, wskazując nowe kierunki rozwoju szlaków komunikacyjnychi nowe źródła dochodu, „jakie dla komunikacji publicznych wyzyskane by być mogły”.W 1896 r. wyraził opinię, że finansowanie budowy i utrzymania dróg w Galicji niemoże być oparte wyłącznie na podatkach, gdyż siła podatkowa różnych gmin jest bardzozróżnicowana. „Kiedy jeden cent dodatku od podatku czyni w powiecie grybowskimzaledwie 400 zł, to w tarnopolskim czyni 3000 zł. Stać by się więc musiało, że kiedyprodukujący w powiatach dajmy na to tarnopolskim, rzeszowskim, przemyskim płaciłbyprzypuśćmy 8–10 proc. na potrzeby drogowe — to w powiatach kossowskim, dolińskim,kolbuszowskim płacić by musieli 50 lub 60 proc.” — twierdził. Dodawał, że dlaniego „ideałem ustawy drogowej byłaby taka, któraby najrozmaitsze kombinacje braław rachubę, a więc podatek, prestacye osobiste, siłę pociągową”.Był wielkim orędownikiem budowy linii kolejowych. Wielokrotnie opowiadał sięza zwiększeniem subsydiowania kolei przez Sejm i rząd. Z jednej strony opowiadał sięza budową głównych linii kolejowych, ważnych dla monarchii „ze względów państwowychi strategicznych”, szczególnie w przypadku wybuchu wojny austriacko–rosyjskiej,a z drugiej strony wyrażał opinię, że Sejm Krajowy powinien skoncentrować się na budowie„kolei niższorzędnych, które dla ruchu handlowego skutecznie działać mogły i przy-– 253 –


hr. Józef Męcińskiczyniały się do rozwoju ruchu ekonomicznego kraju”. W 1898 r. domagał się od rządu,skoro ten oczekiwał od kraju w pierwszej kolejności budowy „kolei pierwszorzędnych”,aby zwiększył swój udział finansowy w tych inwestycjach. Przypominał, że budowa liniistrategicznych jest o 50 proc. droższa niż budowa linii lokalnych i tę różnicę w całościpowinien pokryć Skarb Państwa. „Jeżeli rząd nie będzie się przyczyniał do budowy koleitam, gdzie żąda, ażeby była pierwszorzędną, taką kwotą, jaka z przewyżki kosztów okażesię sprawiedliwą, i jeżeli uniemożebni dalszą budowę kolei przez obliczanie niesłusznychkosztów eksploatacji na wybudowanych kolejach, to rząd i tylko rząd będzie odpowiedzialnyza to, że wstrzyma ekonomiczny rozwój kraju” — grzmiał w Sejmie.Ponieważ hrabia mieszkał nad rzeką, która często wylewała, powodując znaczneszkody, był zdania, że „regulacja rzek to jeden z najważniejszych postulatów ekonomicznych”kraju. Uważał przy tym, że regulacja „musi być szybko, rozumnie i ze znajomościąwłaściwości danej rzeki wykonana”, aby nie przyniosła więcej szkód niż oczekiwanychkorzyści. Podczas posiedzenia Sejmu w 1904 r. bez oporów krytykował rząd, że „zaniedbywałcałe lata spełnienie swoich obowiązków, nie prowadził należycie regulacji, zamałe wyznaczał fundusze, lub niestosownie takowych używał. Rzeki więc rwą gruntaprzybrzeżne, z tych zerwisk wytworzyły się setki, nawet tysiące morgów odsypisk, którerząd zabiera na własność funduszu regulacyjnego z krzywdą właścicieli, z pogwałceniemprawa własności”. Ta polityka prowadzi do tego, że „właściciele faktycznie są wywłaszczanibez wynagrodzenia, bez ich woli i wiedzy”. Dlatego domagał się, aby zwracaćwłaścicielom te grunty, które nie są potrzebne do lepszego zabezpieczenia i umocnieniabrzegów rzek.W 1905 r. wyraził swoje poglądy na kwestię parcelacji gruntów. Był zwolennikiemparcelacji umiarkowanej, aby koniecznie utrzymać dominującą pozycję dworu, czylitzw. obszaru dworskiego, z pewną przestrzenią ziemi, skąd „winno iść światło kulturyi cywilizacji, tam przechowywać się winna tradycja narodowa”. Uważał, że nie jest realne,„aby włościanin nasz zamiast siedzieć na 2 lub 3 morgach, gospodarował na 40,50 lub 60 morgach”. Podkreślał, że „nie mamy na to dostatecznie zamożnego materiałuwśród włościan. […] Poprzestać trzeba na tym, przynajmniej na teraz, że włościaninchoć małą przestrzeń kupuje i tym sposobem posiadłość swoją powiększa”. Domagał sięprzy tym, aby parcelacja dzika, „zmiatająca całe folwarki”, znalazła swój koniec. Dlategoprzedłożył propozycję, aby „bez żadnych ograniczeń właścicielowi większej własnościwolno było parcelować 1/5 części swojej przestrzeni”. „Bo jakkolwiek jestem zdania —mówił — że grzechem jest społecznym i narodowym, jeżeli ktoś bez koniecznej potrzebywyzbywa się ziemi i rozdrabnia swoją własność, to z drugiej strony jest już więcej jakgrzechem, jeżeli ktoś zupełnie niezmuszony do tego koniecznościami, a tylko zachęconywysoką ceną ziemi, jaką mu ofiarują, cały majątek rzuca na pastwę spekulantom, którzygo rozbiją na cząstki drobne i budynki rozbiorą, ogród wyrąbią etc.”.Od 1870 r. hr. Męciński był członkiem Rady Nadzorczej Towarzystwa WzajemnychUbezpieczeń w Krakowie, które — jak sam mówił — było „na wzajemności oparte,przez ziemian założone i z ziemian siłę swą czerpiące”. W 1883 r. miał wystąpienie naZgromadzeniu Ogólnym Towarzystwa, podczas którego podkreślił z dumą, że „dziś już– 254 –


Stefan Moysa–Rosochackize zbawienną działalnością swoją wkracza Towarzystwo i do najniższych warstw społeczeństwa.Z szlacheckich dworów, mieszczańskich kamienic, fabryk i zakładów przemysłowych,coraz obficiej i sporzej idzie do zagród włościańskich i warstw rzemieślniczych”.Od 25 maja 1897 r. do I wojny światowej Męciński pełnił funkcję prezesa Towarzystwa.Za jego prezesury majątek stowarzyszenia stale się powiększał, rosła liczba jego członkówi wartość ubezpieczeń.Od 19 października 1882 r. wchodził w skład Rady Nadzorczej Banku Krajowegowe Lwowie, a od 1899 r. był drugim wiceprezesem Banku. Od 1902 r. był członkiemRady Nadzorczej Galicyjskiego Banku Hipotecznego we Lwowie. Był również prezesemi delegatem oddziału tarnowskiego Galicyjskiego Towarzystwa Kredytowego Ziemskiegowe Lwowie oraz czynnym działaczem Towarzystwa Wzajemnej Pomocy UczestnikówPowstania 1863 r. Sam zresztą w swoim domu dał schronienie kilku starym powstańcom,którzy otrzymali status stałych rezydentów.Pełne uhonorowanie zasług powstańczych Męcińskiego nastąpiło dopiero w II Rzeczypospolitej.Po przeprowadzonym postępowaniu kwalifikacyjnym jego nazwisko zostałowpisane w 1920 r. do Imiennego wykazu weteranów powstań narodowych i otrzymałpotwierdzenie posiadanego stopnia oficerskiego. 5 sierpnia 1921 r. Naczelnik PaństwaJózef Piłsudski wręczył odznaczenia 42 weteranom powstania 1863 r. Jednak hr. JózefGabriel Męciński otrzymał Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari V klasy pośmiertnie,gdyż wcześniej, 19 kwietnia 1921 r., zmarł w Andrychowie, gdzie mieszkał u rodzinyprzez ostatnie lata swego życia. Został pochowany na cmentarzu w Partyniu. Jak polatach pisała we wspomnieniach Kicka: „Jeszcze stoi mi w oczach piękny typ staregoszlachcica, prawdziwego sarmaty z sumiastym wąsem”.Baron finansistaStefan Moysa–RosochackiStefan Moysa–Rosochacki należał do najbardziej ruchliwych, pracowitych i energicznychprzedstawicieli wschodniogalicyjskiego ziemiaństwa w ostatnim okresie autonomiigalicyjskiej. Zasiadał w różnych instytucjach finansowych Galicji, gdyż doskonale znałsię na sprawach bankowych, pieniężnych i kredytowych, na kursach giełdowych i papierachwartościowych. Przy czym jego własne obserwacje stosunków na wsi skłaniały go dorealizacji polityki objęcia finansową, instytucjonalną opieką stanu włościańskiego, którystawał się w ten sposób nie tylko klientem, ale też naturalnym sojusznikiem polskiegoziemiaństwa na Kresach Wschodnich. Ten baron z austriackiego nadania opowiadał sięm.in. za tym, aby „udzielać naszym włościanom kredytu ile możności taniego w BankuKrajowym”, aby polscy chłopi nie musieli szukać pieniędzy w zagranicznych instytucjachfinansowych lub u rodzimych lichwiarzy. Opowiadał się także za finansowym wspieraniemmałych miasteczek, głównie we wschodniej części kraju, do tej pory szczególnie zaniedbanych,„tam bowiem są siedliska bądź co bądź przyszłych warstw i sił w kraju”.– 255 –


Stefan Moysa–RosochackiStefan Moysa herbu własnego Moysa urodził się 17 kwietnia 1853 r. w rodzinieormiańskiej wyznania ormiańsko–katolickiego, osiadłej na Bukowinie. Był synem Jana,który w 1875 r. otrzymał od cesarza Franciszka Józefa dziedziczne austriackie szlachectwoI stopnia z przydomkiem de Rossochacki. Studiował na Uniwersytecie Jagiellońskimw Krakowie, gdzie uzyskał doktorat obojga praw. Jako ziemianin, właściciel Rudnikw powiecie śniatyńskim, Rosochacza na Pokuciu i Słobudki Polnej w powiecie kołomyjskim,należał do grona majętniejszych Ormian. „Oto naród ormiański, nigdy niegnębiony, ale przeciwnie, tolerowany i popierany, dzięki też wrodzonym talentom dochodziłdo bogactw i znaczenia” — pisał Ludwik Korwin o Ormianach pokroju Moysy.Swoją karierę publiczną rozpoczął w 1882 r. jako członek Rady Powiatowej w Śniatyniu.Od 1890 r. był wzorowym, długoletnim prezesem tej Rady, dobrze wspominanymprzez współpracowników i mieszkańców.W latach 1888–1889 piastował mandat posła na Sejm Krajowy we Lwowie jakoreprezentant gmin wiejskich, wybrany w okręgu Śniatyn i Zabołotów. W latach 1901––1912 wybierany był w ramach IV kurii w okręgu Śniatyn, a w wyborach 1913 r. wszedłdo Sejmu z wielkiej własności w obwodzie kołomyjskim. Związał się z grupą Podolakówkierowaną przez Włodzimierza Kozłowskiego. Jak twierdził Chłędowski, wręcz „należałdo sztabu Kozłowskiego”.Podczas kadencji lat 1888–1889 był członkiem komisji petycyjnej. Od 1901 r. byłwybierany do komisji: apelacyjnej do podatku osobisto–dochodowego, drogowej, gminnej,sanitarnej, bankowej, kolejowej, zapomogowej i reformy wyborczej. W 1905 r. zostałzastępcą przewodniczącego komisji gminnej. Przez kilka lat pełnił funkcję rewidentasejmowego.W Sejmie należał do gorliwych i pracowitych posłów. W grudniu 1901 r. obokFilipa Zaleskiego był autorem wniosku, w którym wzywał c.k. rząd do dalszych rokowańz Węgrami w celu obniżenia cen soli, „a to tak soli kamiennej, jak i warzonkii naglącą tę potrzebę naszej ludności całym swoim wpływem wobec rządu węgierskiegopoparł”. Domagał się także, aby rząd „z całą energią ponowił kroki dążące do skłonieniarządu węgierskiego, ażeby jak najrychlej się zgodził na zniżenie ceny soli dla bydła”.Dalsze wnioski dotyczyły m.in. podwyższenia krajowego kontyngentu soli „do wysokościistotnej a ciągle wzrastającej konsumpcji krajowej”, a także przyspieszenia budowypołączenia kolejowego między salinami kałuskimi a stacją kolei państwowej w Kałuszu.Uzasadniając wniosek, stwierdził, że jeżeli rolnictwo w kraju od szeregu lat nie domaga,to także i z tego powodu, „że uboga ludność rolnicza nie znajduje dostatecznej pomocypod względem łatwiejszego czerpania solanki ani obniżenia cen soli”. I w dalszych słowachzwrócił się ze swoistym apelem do rządu: „Jeżeli wielkim było bogactwo tego krajujeszcze przed rozbiorem, jeżeli ta sól była, a jest ona czystym zdarzeniem przyrody i przezkonfigurację kraju przeszła pod władze inne, to niech te władze, którym Pan Bóg przezopatrzność udzielił źródła bogactwa, zechcą przystępniej tą sprawą się zająć”.Wiele uwagi poświęcał sprawom i problemom lokalnym. Postulował m.in. utworzeniegimnazjum w Tłumaczu oraz sądu obwodowego w Buczaczu, zabiegał o wybudowaniebudynku sądu w Borszczowie. W 1903 r. poparł petycję magistratu miasta Koło-– 256 –


Stefan Moysa–Rosochackimyi o wyjednanie prawa poboru surowicy dla miasta i przedmieść. Powiedział wówczas:„Mieszkańcy tamtejsi mają jak najgorszą paszę, a soli bydlęcej nie mają za co kupićz powodu ubóstwa, proszą więc o prawo poboru surowicy. Ponieważ zaś już kilkakrotniepetycjonowali bez skutku, popieram tę petycję z tym, iżby Wysoki Sejm raczył polecićkomisji solnej, do której upraszam odesłać tę petycję, by trochę energiczniej przystąpiłado tej sprawy i przedłożyła Sejmowi takie sprawozdanie, które by w końcu na rząd mogłowpływ wywrzeć”. W 1912 r. złożył wniosek nagły w sprawie udzielenia zapomogipogorzelcom gminy Stecowa powiatu śniatyńskiego, gdzie „zgorzało 22 gospodarstwaubogich rolników. Zgorzało ich mienie, zgorzał ich inwentarz, i zgorzał dach nad głowąi to wszystko stało się w roku elementarnej klęski, gdzie nabycie i ceny zboża są prawiepodwójne”. Dlatego Moysa uznał, iż te wszystkie względy przemawiają za tym, „że wyjątkowotaka klęska wymaga szybkiego bardzo pośpieszenia ludności z pomocą”.Szczególnie dużo uwagi poświęcał sprawom drogowym. W 1905 r. opowiedziałsię za petycją Wydziału Powiatowego w Kosowie o podwyższenie subwencji na budowędrogi Kosmacz–Jabłonów z 50 do 75 proc. Zabierając głos w tej sprawie stwierdził, iż„powiat ten jest jednym z najuboższych w kraju i nie mając prawie komunikacji, zasługujew całej pełni na poparcie z funduszów krajowych. Dlatego polecam tę petycjęgorąco Wysokiej Izbie, a pod względem formalnym proszę o odesłanie jej do komisjidrogowej”. Podczas dyskusji w 1908 r. zauważył, że „szereg rad powiatowych jest w tymroku w położeniu, w jakim zwykle, w normalnych latach się nie znajduje. Ogromneszkody elementarne, jakie nawiedziły kraj nasz w roku bieżącym sprawiły, że nie mamożności naprawienia dróg zepsutych, a tym mniej budowania nowych. Zwrócił przytym uwagę na rozwiązanie, jakie zastosowano w jednym z powiatów wschodnich, jakoprzykład postępowania przy sprawach drogowych. „Otóż — mówił — tworzą się tzw.partie robotnicze, wedle potrzeby 21 do 30 ludzi z funduszów powiatowych. Partia takajest pod dozorem konduktora drogowego — i tylko przy użyciu takiego organu możnawykonywać skutecznie roboty drogowe we wszystkich gminach po kolei”.W tymże roku mówił także o potrzebie zorganizowania pomocy finansowej dla131 niewielkich miasteczek: „Dążenie wszystkich do podniesienia małych miasteczekw kraju jest koniecznością; tam bowiem są siedliska bądź co bądź przyszłych warstw i siłw kraju, a to sobie powiedzmy, że tak jak dziś ten postęp się odbywa w wielkich tylkomiastach i jak dążność nasza idzie od szeregu lat do podniesienia stanu włościańskiego,tak powinniśmy postępować co do podniesienia małych także miasteczek dotychczaszaniedbanych”. Uważał, że powinna zostać zmieniona polityka Banku Krajowego, któryudziela pożyczek tylko na budynki trwałe, murowane i pokryte dachówką. „Ponieważw miasteczkach tego warunku nie ma, przeto mieszkańcy takich miasteczek są zmuszenina swoje parcele budowlane i na budynki drewniane szukać kredytu gdzie indziej. Ale jasię pytam: gdzie mają szukać?” — dociekał.Moysa–Rosochacki „specjalnie gorąco popierał daleko idący tani kredyt dla włościaństwa,ale w zdrowych granicach utrzymywany”. Uważał, że tanie kredyty są koniecznedla utrzymania statusu przez chłopów, a przede wszystkim do nabywania przeznich ziemi, przez co powiększają swoje gospodarstwa. „Nasz włościanin na wschodzie– 257 –


Stefan Moysa–Rosochacki— mówił w Sejmie w 1908 r. — kocha tę ziemię, pragnie ją posiadać, a nieraz w zakupywaniui dokupywaniu popełnia wielki błąd ekonomiczno–społeczny, o którym sampojęcia nie ma. On powiada: Ja ten grunt nabyć muszę, ja go chcę, a pieniądze na gruntsię znajdą. Wówczas przychodzi to przeciążenie to szukanie za kredytem i zanim pożyczkahipoteczna w zakładzie hipotecznym będzie, zadłuża się choćby u lichwiarzy i przychodziruina i swojego i dokupionego gruntu”. Dlatego Moysa popierał „udzielenie wygodnegotaniego kredytu, ale zdrowego, jednostkom zupełnie na kredyt zasługującym,i to bardzo ostrożnie, żeby one tą wielką podażą gruntów nie były sztucznie zachęcanedo zaciągania długów”.Polityka wspierania rozwoju małych miast spowodowała, że był doceniany w środowiskachmiejskich. Świadczy o tym fakt, że otrzymał honorowe obywatelstwo kilkumiast Galicji Wschodniej: Śniatyna, Tłumacza, Kołomyi, Kut, Zabłotowa i Paczeniżyna.Zdaniem Jerzego Zdrady baron Moysa–Rosochacki „położył zasługi dla rozwojugospodarczego Pokucia i Bukowiny”.W latach 1899–1911 sprawował mandat poselski do wiedeńskiej Rady Państwa.Był członkiem Koła Polskiego. Pracował w komisjach przemysłowej i finansowej, brałudział m.in. w dyskusjach budżetowych.Należał do licznych organizacji finansowych. Od 1883 r. był członkiem GalicyjskiegoTowarzystwa Gospodarskiego we Lwowie, a od 1902 r. członkiem Rady NadzorczejBanku Krajowego we Lwowie. Był także następcą Władysława Kraińskiego — dyrektoraGalicyjskiego Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego, w ostatnich latach przed I wojnąświatową. Na to jedno z najważniejszych stanowisk ziemiańskich został powołany zasprawą zaufania współobywateli, którzy docenili jego kompetencje i pracowitość. Wewspomnieniu pośmiertnym, opublikowanym w krakowskim „Czasie”, możemy przeczytać,że Moysa–Rosochacki „obowiązkom swoim oddawał się z zupełnym poświęceniem,a nawet gdy go ciężka niemoc powaliła na łoże boleści, jedynym niemal przedmiotemjego troski były sprawy ukochanego Towarzystwa”.Działał aktywnie także w Centralnym Komitecie Wyborczym, a później należał dościsłego kierownictwa Rady Narodowej kierowanej przez Tadeusza Cieńskiego. W ostatnimokresie przed I wojną światową zaangażował się w działania mające na celu storpedowaniedemokratycznej reformy wyborczej, a także w walkę z Ukraińcami, którym zawszelką cenę chciał odebrać kilka mandatów do Sejmu Krajowego.W czasie wojny udzielał się w Naczelnym Komitecie Narodowym w GalicjiWschodniej. Po rozwiązaniu Legionu Wschodniego i związanymi z tym atakami na politykówwschodniogalicyjskich wraz z innymi Podolakami opuścił Komitet. Po wojnie,schorowany, nie wrócił już do polityki.W 1899 r. otrzymał od cesarza Franciszka Józefa dziedziczne szlachectwo II stopnia,a jedenaście lat później austriacki dziedziczny tytuł baronowski. W 1908 r. został odznaczonyKomandorią z Gwiazdą Orderu Franciszka Józefa.Stefan Moysa–Rosochacki zmarł 9 grudnia 1920 r. we Lwowie.– 258 –


Tadeusz PilatTwórca statystyki galicyjskiejTadeusz PilatJednym z największych autorytetów naukowych i politycznych w gronie Podolakówbył prof. Tadeusz Pilat, poseł na Sejm Krajowy, znany prawnik, wybitny statystyk, rektorUniwersytetu Lwowskiego. Był on pionierem badań statystycznych w Galicji i faktycznymtwórcą statystyki galicyjskiej. Przez 46 lat kierował założonym przez siebie KrajowymBiurem Statystycznym, które miało duże zasługi dla Galicji. Jak pisał StanisławKwiatkowski, „postępowa działalność tej instytucji przyczyniła się w znacznej mierzedo rozwoju polskiej myśli statystycznej, zarówno w zakresie badań teoretycznych, jaki praktyki statystycznej”. Działalność Pilata, a szczególnie prowadzone przez niego badaniaszacunkowe w produkcji roślinnej, umożliwiły powstanie pracy pt. Nieurodzajw Galicji w roku 1875 i jego następstwa, wydanej we Lwowie w 1876 r. Praca ta stała siępodstawą obrad Sejmu Krajowego „w sprawie zapobieżenia niedostatkowi”. Podobniekolejne jego obszerne studia statystyczne w obszarze produkcji rolniczej przyczyniły siędo zainteresowania władz krajowych problemami rolnictwa i podjęcia przez nie konkretnychdziałań na rzecz poprawy sytuacji na wsi galicyjskiej.Tadeusz Pilat urodził się 8 września 1844 r. w Gumniskach pod Tarnowem.W 1862 r. ukończył gimnazjum we Lwowie, a następnie w latach 1862–1866 odbyłstudia prawnicze na Uniwersytecie Lwowskim. Już w młodości Tadeusz, podobnie jakjego brat Roman, był uważany za osobę niezwykle prawą, nadzwyczaj pracowitą, obowiązkową,przykładającą się do nauki. Kazimierza Chłędowskiego, mniej więcej rówieśnikaobu braci, drażniła ta młodych Pilatów „niczym nie zmącona przykładność, niedopuszczająca żadnego młodzieńczego wybryku”. Tadeusz był bardzo zasadniczy.Błyskawiczną karierę naukową rozpoczął w 1867 r., kiedy uzyskał doktorat prawna Uniwersytecie Lwowskim na podstawie pracy pt. Zdania ze wszystkich umiejętnościprawniczych i politycznych. Dwa lata później habilitował się na tej uczelni, by następnierozpocząć wykłady — jako jeden z pierwszych w języku polskim — na tamtejszymWydziale Prawa. W 1870 r. uzyskał rozszerzenie veniam legendi na naukę administracjii polityki ekonomicznej, a rok później na statystykę, na podstawie rozprawy pt. O metodachzbierania dat do statystyki żniw. W 1872 r. został profesorem nadzwyczajnymaustriackiego prawa administracyjnego, nauki administracji i statystyki UniwersytetuLwowskiego oraz objął Katedrę Statystyki i Nauki Administracyjnej, którą kierował do1902 r. W 1876 r. jako profesor upominał się u władz austriackich o zaliczenie dawnegoprawa polskiego i historii prawa do przedmiotów obowiązkowych przy egzaminiehistorycznym na galicyjskich uczelniach i wniosek ten został uwzględniony. W 1878 r.został profesorem zwyczajnym prawa administracyjnego i statystyki. Funkcję dziekanaWydziału Prawa sprawował czterokrotnie, rektorem Uniwersytetu Lwowskiego byłw kadencji 1886–1887, zaś w kolejnym roku akademickim — prorektorem. Jako rektordomagał się przywrócenia dawnego zwyczaju noszenia tóg oraz biretów podczas uroczystościuniwersyteckich i uzyskał na to zgodę władz austriackich. W 1909 r. otrzymał– 259 –


Tadeusz Pilattytuł profesora honorowego Uniwersytetu Lwowskiego. Od 1880 r. był także członkiemkorespondentem Akademii Umiejętności w Krakowie.Od najmłodszych lat Pilat zaangażowany był w działalność galicyjskiej administracjiautonomicznej. W 1867 r. rozpoczął pracę w namiestnictwie lwowskim i przez pięćlat wykonywał zadania administracyjne w charakterze praktykanta konceptowego. Następniew 1872 r. został delegowany przez Wydział Krajowy na pół roku do PruskiegoBiura Statystycznego w Berlinie w celu zdobycia wiedzy statystycznej i odbycia praktykiw zakresie techniki badań statystycznych. Zdobywszy międzynarodowe doświadczenie,na zlecenie Wydziału Krajowego zorganizował w 1876 r. Krajowe Biuro Statystyczne,którym kierował aż do 1920 r. Pod jego redakcją ukazywało się szereg wydawnictw,w tym Wiadomości statystyczne o stosunkach krajowych (w latach 1873–1919 ukazało się26 tomów) oraz Podręcznik statystyki Galicji (1919). Od 1876 r. był też członkiem korespondentemCentralnej Komisji Statystycznej w Wiedniu, a także współzałożycielemi przez wiele lat członkiem Międzynarodowego Instytutu Statystycznego.Od 11 kwietnia 1877 r., kiedy Pilat objął mandat zwolniony przez WłodzimierzaDzieduszyckiego, aż do wybuchu I wojny światowej był posłem do galicyjskiego SejmuKrajowego z kurii wielkiej własności, z ramienia konserwatystów wschodniogalicyjskich.W kadencji 1877–1882 reprezentował wyborców obwodu złoczowskiego, zaś w latach1882–1914 wyborców obwodu nowosądeckiego.W pierwszych latach swego posłowania był wybierany sekretarzem komisji: statystycznej,bankowej, administracyjnej, dla wniosku Kazimierza Grocholskiego o podzielnościgruntów włościańskich czy dla ustawy rybackiej. W 1894 r. został zastępcąprzewodniczącego komisji gminnej, zaś w 1896 r. przewodniczącym komisji emigracyjnej.Ponadto w grudniu 1898 r. zasiadł na czele komisji kredytu włościańskiego, dwalata później objął funkcję przewodniczącego komisji dla reformy agrarnej, zaś w 1901 r.kierował pracami komisji włości rentowych. Ponadto zasiadał przez kilka lat w komisjach:szkolnej i reformy wyborczej, a także epizodycznie w komisjach: propinacyjnej,sanitarnej, adresowej i komasacyjnej.Początkowo politycznie i ideowo był blisko związany z hr. Wojciechem Dzieduszyckim,z którym współtworzył grupę Ateńczyków. W 1883 r. wraz z hr. Dzieduszyckim, hr.Mieczysławem Reyem oraz książętami Jerzym i Romanem Czartoryskimi założył KlubCentrum (Środka), a następnie działał w podolackim Klubie Autonomistów. WedługStanisława Grabskiego, Pilat to „konserwatysta, ale bynajmniej nie obrońca stanowychinteresów ziemiaństwa”. Miał ponoć wyrzucać swoim kolegom z Galicji Wschodniej, żesą „konserwatystami własnej kieszeni”.Pierwszą ze swoich mów politycznych wygłosił w 1878 r., gdy zabrał głos w kwestiipożyczki na rzecz wzmocnienia drobnego kredytu w kraju. W swojej mowie stwierdził,że duża część ludności włościańskiej „nie jest podmiotem ściśle ekonomicznego kredytu,nie jest ekonomicznie godną kredytu”. Wyjaśnił, że „ekonomicznie godnym kredytu jestten, kto pożyczając myśli o spłacie i albo powiększa dochody, stara się zarobić, aby miałz czego zwrócić, albo stara się mniej wydawać, by miał skąd płacić. Kto pożycza na to,aby mógł więcej wydać, lub na to, aby chwilowo nie potrzebował zarabiać, ten godnym– 260 –


Tadeusz Pilatkredytu nie jest”. Nie był jednak generalnie przeciwnikiem kredytu dla włościan. Zauważył,że wśród włościan są tacy, którzy na kredyt zasługują i dzięki niemu nie popadną wcałkowitą ruinę. „Między tą ludnością włościańską, której ogół nie wahałem się odsądzićod zdolności kredytu, są jednostki, nie powiem, żeby były tak znów nieliczne, które jużdoszły do tego stopnia poznania własnego interesu i środków bronienia swego interesui do tego stopnia przezorności, że są w stanie z kredytu korzystać”. Stwierdził przy tym,że drobny kredyt powinien służyć przede wszystkim „ludności małomiejskiej, drobnymrzemieślnikom, drobnym kupcom. I te warstwy jęczą pod brzemieniem dzisiejszychstosunków kredytowych i tym także warstwom należy się pewna pomoc”. Uznał takżeza niekorzystny, wręcz za szkodliwy, zgubny pomysł „wykupienia uciążliwych długów”włościańskich. „Jakkolwiek uważam ogólną pomoc w pewnych warunkach za możliwąi użyteczną — mówił — to jednak z całym naciskiem muszę podnieść, że ona powinnabyć środkiem wyjątkowym, który tam powinien być użytym, gdzie prywatna pomoci prywatna inicjatywa starczyć nie mogą”.W 1881 r. przedstawił swoje stanowisko w przedmiocie reformy politycznej administracjikraju, popierając poglądy wyrażone przez Kazimierza Grocholskiego, czyli przeciwnezmianom nagłym i głębokim — rewolucyjnym. Wyraził przekonanie, że „ustawao organizacji wewnętrznej nie może z pożytkiem dla kraju być wprowadzoną jak tylkopowolnie. Organizm administracji społecznej zmian nagłych nie znosi. Przeprowadzonenagle, stanowczo pożytku nie przynoszą. Wszelka użyteczna reforma musi uwzględniaćto, co jest, co się wżyło, musi brać obecny stan rzeczy za punkt wyjścia”. Jego zdaniemw ustroju administracyjnym „taką najsilniejszą, praktyczną i to organizacją, która złożyłajuż dowody praktyczności, jest organizacja powiatowa, samorząd powiatowy. […]wszędzie, gdzie samorząd kwitnie, waga samorządu, najszersze jego atrybucje skupiająsię w organizacji powiatowej, w tej bezpośrednio wyższej nad gminą jednostce administracyjnej”.Ponieważ „samorządu powiatowego w tym zasadniczym jego znaczeniu, jakogłównej podstawy samorządu, nie zastąpi ani samorząd gminny, ani samorząd krajowy,zbyt od stosunków miejscowych odległy”, domagał się „zmiany stopniowej organizacjipowiatowej w celu jej wzmocnienia”. Jednocześnie był przeciwny zmniejszeniu liczbypowiatów, gdyż jeśli powiaty byłyby większe, zwiększyłyby się „koszty dla ludności, którado siedziby władzy musi się udawać”. Podkreślał także „konieczność bliskości władzy,z którą ludność ma mieć do czynienia, zwłaszcza w stosunkach takich, gdzie ludność jestmniej oświeconą, potrzebującą więcej rady i opieki”.Żywo interesowały Pilata kwestie oświatowe. W 1885 r. zabrał głos w sprawie językanauczania w szkołach ludowych i średnich, opowiadając się za tym, aby „otwartąbyła możność wyboru nauki szkolnej w jednym lub drugim języku”, a zatem w językupolskim lub ruskim. „Nie chcemy przymusu — mówił — a nawet nacisku aniw jednym ani w drugim kierunku. Każdy, bez względu jakiego jest wyznania alboobrządku, bez względu, jaki język towarzyski zadeklarował przy spisie, ma mieć możnośćposyłania dzieci do szkół ludowych z tym językiem wykładowym, jaki mu się wydajenajstosowniejszy. To zapatrywanie zdaje mi się podzielamy wszyscy w tej izbie”.Zdawał sobie jednak sprawę, że ten ideał nie jest realizowany, że w miejscowościach– 261 –


Tadeusz Pilatz ludnością mieszaną, gdzie istnieją szkoły z jednym tylko językiem wykładowym,część ludności, przeważnie ruska, nie ma możności wyboru nauki w swoim języku,jeśli rada gminna nie wyda zgody na założenie szkoły paralelnej, z drugim językiemwykładowym. Był jednak przeciwny w takiej sytuacji pomysłom zakładania szkół„kosztem funduszu krajowego”, gdyż nie chciał, aby tym sposobem stworzyć przywilejdla części ludności. Obawiał się, że taka możliwość spowoduje lawinę wnioskówo zakładanie szkół krajowych z ruskim językiem nauczania. „Ilość takich szkół będziewzrastać i wzrastać będzie także frekwencja, bo jeżeli w danej miejscowości okaże siępotrzeba założenia paralelek, więc ta konkurencja będzie wolała, że te paralelki będązałożone przy szkole krajowej aniżeli miejscowej. Wskutek tego bardzo skromna zrazufrekwencja szkoły krajowej z drugim językiem wykładowym będzie co raz to bardziejwzrastać” — stwierdził.Pilat nawoływał do podniesienia poziomu rolnictwa i bronił własności rolnej.W 1894 r. zabrał głos w sprawie posiadłości drobnych, średnich i wielkich, określającich ekonomiczne, społeczne i polityczne misje. Jego zdaniem „własność wielka maprzodować w postępach gospodarczych, ma za zadanie być podstawą racjonalnego gospodarstwa,i tylko przy wielkich rozmiarach może być prowadzoną; własność wielkama służyć za podstawę do utworzenia możności spełnienia doniosłych obowiązkówspołecznych i narodowych”. W pewnym sensie nie mniej ważna jest „własnośćdrobna, najmniejsza, która pociągowego bydła utrzymać nie może, ta jest niezbędną,żeby utworzyć stan roboczy, przywiązany do ziemi, znajdujący oparcie w tej własnościziemskiej, nie przerzucający się z miejsca na miejsce jak piesek pod wpływem wiatru”.Oczywiście to dzięki robotnikom rolnym z drobnej własności mogła rozwijać się własnośćwielka. Najważniejsza była dla Pilata własność średnia, czyli właściciele majątkówo rozmiarach mniej więcej od 200 do 500 morgów. „Własność średnia — wyjaśniał —to jest ta, która i pod względem uprawy rolniczej i połączonego z nią chowu bydła maspełniać najważniejsze zadanie, własność, na której główna część tej pracy produkcyjnejspoczywa”. To na własności średniej spoczywają lokalne zadania publiczne, „do którychwłaściciel wielki nie jest usposobiony, bo on nie może spełnianiem zadań lokalnych siętrudzić, bo nie może być na raz we wszystkich miejscach, gdzie są jego posiadłości; natych spoczywają zadania te, których nie może spełnić właściciel drobny, bo ten musimyśleć ciągle o swoich zajęciach zarobkowych, a pracy publicznej poświęcić się nie jestw stanie”.Starał się bronić interesów ekonomicznych kraju. Był autorem wniosku ze stycznia1896 r. w sprawie postulatów ekonomicznych, które powinny być uwzględnione przyodnowieniu ugody austro–węgierskiej. We wniosku tym Sejm wzywał c.k. rząd, abyw wyniku negocjacji z rządem węgierskim „uchylone zostały niekorzyści, wynikające dlakrajów austriackich, a w szczególności także dla Galicji, z nierównego w obu połowachmonarchii wykonywania przepisów”, w tym przepisów podatkowych. Domagano siętakże, „aby uchylone zostały nadzwyczajne ulgi, udzielane przez koleje węgierskie przywywozie produktów węgierskich, a w szczególności płodów rolnych i wyrobów mącznychdo krajów austriackich”. Ponadto oczekiwano, że uchylone zostanie „dla krajów– 262 –


Tadeusz Pilataustriackich, a w szczególności dla Galicji wielkie utrudnienie w konkurencji z produkcjąwęgierską, tak na targach zagranicznych, jak przede wszystkim na własnych targachkrajowych, stąd wynikających, że taryfy kolejowe austriackie są wyższe od węgierskich”.Uzasadniając swój wniosek, Pilat zauważył, że jego propozycja odnosi się jedynie do tychpostanowień układu cłowo–handlowego, „które wywierały i wywierać muszą wpływ stanowczyi przeważny na stosunki ekonomiczne naszego kraju i od których zależy odbytnaszych produktów, a tym samym rozwój produkcji. Są to w pierwszym rzędzie postanowieniaodnoszące się do transportu kolejowego i do podatków konsumpcyjnych,mających związek z produkcją przemysłową”. Szczególnie apelował o zajęcie przez Sejmstanowiska w sprawach transportu kolejowego. „Jeśli ceny przewozu kolei austriackichbędą wyższe od węgierskich, czy to w skutek wyższych taryf, czy w skutek opustów i premii,jeśli ten stan rzeczy trwałby dalej tak, jak trwa dzisiaj od szeregu lat i to w stopniucoraz wyższym, to konkurencja z produktami węgierskimi przy najkorzystniejszych warunkachstaje się niemożebną” — przekonywał.W latach 1901–1920 Pilat był członkiem Wydziału Krajowego, a także zastępcąMarszałka Krajowego. Jako szef departamentu rolniczego Wydziału Krajowego oraz zastępcaprzewodniczącego Krajowej Komisji Agrarnej dużo uwagi poświęcił problemomgalicyjskiego rolnictwa, regulacji rzek, a także roztoczył opiekę nad szkołami rolniczymi,m.in. przyczyniając się do przekształcenia szkoły dublańskiej w Akademię Rolniczą orazdo jej rozwoju. Dbał przez cały czas, aby wyposażyć zakład „w możliwie najlepsze siłynauczycielskie”, a także „w środki naukowe, na jakie w danych warunkach w miarę naszychśrodków finansowych nas stać”, jak również „żeby były utrzymane przepisy co doobowiązkowego programu nauki i egzaminów dla wszystkich słuchaczów szkoły, jak tow zakładach fachowych rzecz się ma i mieć powinna”. I wreszcie dążył do tego, „ażebypomieszczona była w tym zakładzie taka ilość uczniów, jaka do miejsca w salach i pracowniachjest zastosowana, a ze względu na praktyczną stronę nauki możliwa”. Był zwolennikiemtego — o czym mówił w 1907 r. — aby coraz liczniejsze zastępy galicyjskiejmłodzieży „zamiast udawać się na prawo i kształcić się do kariery urzędniczej, oddawałysię pracy przy roli i mogły się wskutek tego, kształcąc się w tym kierunku, lepiej utrzymaćsię przy ziemi ojczystej”.Jego zdanie było wysoko cenione w środowisku politycznym, naukowym i w różnychorganizacjach społecznych, do których przynależał. Piastował funkcję wiceprezesaRady Wykonawczej „Macierzy Szkolnej”, a także członka Zarządu Głównego TowarzystwaKółek Rolniczych we Lwowie. Ponadto od 1874 r. był wieloletnim członkiem Zarządu,a w latach 1894–1902 wiceprezesem Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarskiegowe Lwowie oraz prezesem spółki kolejowej Delatyn–Kołomyja–Stefanówka. Jak pisałChłędowski, „gdziekolwiek nad czymś «radzono», bez Pilata obejść się nie mogło”.W latach 1914–1915 kierował w Wiedniu biurem Wydziału Krajowego do sprawwychodźców z Galicji, w 1916 r. został członkiem Rady Centralnej dla gospodarczejodbudowy kraju, zaś w 1918 r. członkiem Polskiego Komitetu Narodowego we Lwowie.Ponadto był członkiem Wydziału Krajowego Stowarzyszenia Czerwonego Krzyża dlaGalicji.– 263 –


hr. Leon PinińskiZe strony cesarza Austrii spotkały Pilata różne zaszczyty za jego wkład w rozwójmonarchii. W 1908 r. został nobilitowany. Otrzymał także Order Franciszka Józefa orazOrder Żelaznej Korony III klasy w 1893 r.Tadeusz Pilat zmarł 9 stycznia 1923 r. we Lwowie i został pochowany na lwowskimCmentarzu Łyczakowskim.Reakcyjny Namiestnik Galicjihr. Leon PinińskiUczonym wysokiej klasy, ale też wybitnym konserwatywnym politykiem z przełomuXIX i XX w., który wytrwale i konsekwentnie zwalczał socjalizm w Galicji był hr.Leon Piniński. Gdy jedni uważali go za opatrznościowego męża stanu na trudne czasy,innym jawił się jako polityk niezwykle kontrowersyjny. Był hołubiony przez reakcyjnychPodolaków i znienawidzony przez lewicę. Ignacy Daszyński, przywódca polskich socjalistów,mówił o nim po prostu: „klerykał i reakcjonista, stary nasz wróg”. I bardzo prawdziwebyły to słowa, gdyż jako Namiestnik Galicji hr. Piniński prowadził politykę represjiwobec spiskujących socjalistów i buntujących się chłopów ukraińskich. Nie zawahałsię ściągnąć z Wiednia do Nowego Sącza kata mającego wykonywać wyroki śmierci naprowodyrach rozruchów. Ponadto jako ultrakonserwatysta sprzeciwiał się wprowadzeniudemokratycznego prawa wyborczego, gdyż uważał, że na wyborach powszechnychskorzystają tylko „najskrajniejsze i najmniej politycznie dojrzałe żywioły”, czyli socjaliści,Rusini (Ukraińcy) i małorolni chłopi.Leon Jan Piniński urodził się w 1857 r. we Lwowie. Jego ojciec, Leonard FranciszekPiniński, był właścicielem miasteczka Grzymałów i znacznych dóbr ziemskich w powiecieskałeckim w Galicji Wschodniej. Nauki początkowe i z zakresu szkoły średniejchłopiec pobierał w domu, co nie przeszkodziło mu zdać doskonale w 1874 r. egzaminumaturalnego w gimnazjum w Tarnopolu i podjąć studia prawnicze na UniwersytecieLwowskim, uwieńczone doktoratem praw w 1880 r. Na dalsze studia wyjechał do Lipska,Berlina i Wiednia. W 1886 r. habilitował się w lwowskim uniwersytecie z prawarzymskiego, a w 1891 r. mianowany został profesorem zwyczajnym. Jako wybitny znawcaprawa rzymskiego, cywilnego, karnego i państwowego przez wiele lat prowadził wykładyna Uniwersytecie Lwowskim.Jaki był Piniński? „Charakter czysty jak łza, wyposażony odwagą wypowiadania częstokroćodmiennych przekonań, spełniał ideał rzymskiego Vir bonus, jak rzymską byłajego jasność myśli” — wspominał Marceli Chlamtacz. Również Krzysztof Pol zauważa,że jego „śmiałość poglądów była niebywała”, ale zarazem stwierdza, że Piniński „miał dużepoczucie swej wartości oraz godności osobistej i umiał je zawsze zachować. W każdej sytuacji[…] potrafił twardo stawać w obronie swoich przekonań, o ile uznawał je za słuszne”.Obok pracy naukowej zarządzał „poważnymi dobrami ziemskimi” oraz czynniedziałał od 1885 r. w Galicyjskim Towarzystwie Gospodarskim i od 1887 r. w Towa-– 264 –


hr. Leon Pinińskirzystwie Kredytowym Ziemskim, gdzie wszedł w polityczny krąg Podolaków i bardzoszybko zdobył w nim znaczącą pozycję. Działalność publiczną hr. Piniński rozpocząłw 1886 r., gdy został wybrany do Rady i Wydziału Powiatowego w Skałacie.Prawdziwą karierę polityczną rozpoczął w 1889 r., gdy został wybrany posłem doIzby Poselskiej Rady Państwa z kurii wielkiej własności w okręgu Tarnopol–Zbaraż––Skałat–Trembowla. Szybko stał się wybitnym przedstawicielem galicyjskiego ziemiaństwaw parlamencie wiedeńskim i jako jeden z liderów konserwatystów wschodniogalicyjskichwszedł do grona przywódców Koła Polskiego. Pracował głównie w komisjachprawniczych i finansowych, w tym w komisji budżetowej. W latach 1895–1896 przewodniczyłstałej komisji opracowującej kodeks procedury cywilnej, był także przewodniczącymkomisji karnej. W Radzie Państwa zasiadał do 1898 r.W 1892 r. z jego inicjatywy powstała uchwała o szkolnych inspektorach powiatowych,a rok później głośno domagał się reformy studiów prawniczych, w tym zaliczeniana Uniwersytecie Lwowskim i Uniwersytecie Jagiellońskim dawnego prawa polskiego doprzedmiotów tzw. rygorozowych (tj. do ścisłych egzaminów końcowych na stopień doktorapraw). W swojej działalności parlamentarnej dążył m.in. do rozszerzenia autonomiiGalicji i zwiększenia kompetencji Sejmu Krajowego kosztem parlamentu centralnego.Zabiegał o subsydia na rzecz ochrony zabytków i ich konserwacji, a także na cele kulturalne,w tym starał się wpływać na utrzymanie zabytkowego charakteru Lwowa i Krakowa.„Zawsze bardzo czynny w pracach ustawodawczych i finansowych był ozdobą KołaPolskiego w wiedeńskim parlamencie” — pisał Chlamtacz.Piniński ostro występował przeciwko propozycjom reformy prawa wyborczego doRady Państwa. Godził się na rozszerzenie prawa wyborczego, ale przy utrzymaniu systemukurialnego. „Nie usuwając się w ogóle przed rozszerzeniem prawa wyborczego,musimy przecież oświadczyć, że to, co proponują, mianowicie równe prawo głosowania,uważam za niebezpieczne dla Austrii, za skok w ciemność” — mówił w 1905 r. Powszechneprawo głosu wydawało mu się niebezpieczne z kulturalnego, ekonomicznego,autonomicznego i narodowego punktu widzenia. „Ze stanowiska autonomicznego —dowodził — sprawa jest prostą: nie ma mniej autonomicznej instytucji, jak powszechne,równe prawo głosowania, gdyż ono musi działać niwelująco, musi się przyczyniać doznacznego osłabienia tego, co my za słuszną zasadę uznajemy, tj. indywidualności poszczególnychkrólestw i krajów. Ale także ze względu na działanie powszechnego, równegoprawa głosowania ze stanowiska narodowego musimy mieć pewne wątpliwości.Powszechne prawo głosowania nie może sprowadzić złagodzenia lub usunięcia sporównarodowościowych. Przeciwnie, agitacja będzie jeszcze silniejszą i namiętniejszą. Z tegopowodu sądzę, że jak długo będą trwały zacięte walki narodowościowe, tak długo jestbardzo ryzykownym proponowanie powszechnego prawa głosowania”. Innym razem —w 1906 r. — stwierdził, że demokratyczna reforma wyborcza „jest wyrazem braku męskiejodwagi stronnictw występowania przeciw popularnym hasłom”.Ponieważ był jednym z najwybitniejszych uczonych polskich, prawnikiem i cywilistąświatowej sławy, który brał czynny udział w pracach nad austriackim kodeksemkarnym i kodeksem procedury cywilnej, w 1894 r. został powołany na dożywotniego– 265 –


hr. Leon Pinińskiczłonka Trybunału Państwa (Reichsgericht). Jego kandydaturę zaproponowała Izba Poselskana wniosek Koła Polskiego.W Sejmie Krajowym zasiadł po raz pierwszy w wyniku wyborów uzupełniających8 listopada 1894 r., wybrany w obwodzie tarnopolskim w ramach I kurii. Wyborcówwiększej własności tego obwodu reprezentował także w kadencji 1895–1901. Natomiastw latach 1901–1914 piastował mandat z kurii drobnej własności w okręgu Skałat.Poza okresem piastowania urzędu Namiestnika Galicji Piniński aktywnie działałw wielu komisjach sejmowych. W 1895 r. został wybrany zastępcą przewodniczącegokomisji prawniczej, zaś rok później zastępcą przewodniczącego komisji emigracyjnej.Kolejny raz funkcję zastępcy przewodniczącego, tym razem w komisji szkolnej, objąłw 1907 r., by w 1914 r. pokierować pracami komisji budżetowej. Działał takżebardzo aktywnie w komisjach: dla reformy wyborczej i gminnej, jak również epizodyczniew komisjach: adresowej, komasacyjnej i dyscyplinarnej. Warto odnotować, żew 1898 r. spotkał go zaszczyt wybrania do sejmowej deputacji na jubileusz 50–leciapanowania cesarza, zaś w 1905 r. uczestniczył w deputacji dziękczynnej do cesarzaw sprawie Wawelu.Występował za zaostrzeniem przepisów karnych wobec osób uprawiających lichwę.W 1895 r. złożył wniosek, aby Sejm wystąpił do rządu o wniesienie do Rady Państwanoweli do ustawy karnej, bądź dla całej monarchii, bądź dla Galicji, zaostrzającej i rozszerzającejprzepisy, w szczególności podciągającej pod pojęcie karygodnej lichwy wyzyskiwanieprzy wykupywaniu gruntów włościańskich. W uzasadnieniu swego wnioskuwyraził opinię, że „jest rzeczą niesłuszną ograniczać pojęcie lichwy tylko do czynnościkredytowych”, a ponadto rzadko można ukarać za lichwę, skoro obejmuje to tylko sytuacje,gdy „wyzyskiwany został doprowadzony do ruiny majątkowej w zawarciu owejczynności”. „Byłoby nadzwyczaj pożyteczne, aby wyzysk lichwiarski był karany w tymtakże wypadku, gdzie wykupienie gruntu włościańskiego przez niewłościanina albo przezwłościanina — bo pod tym względem nie może nikt się trudnić lichwą — połączone jestz wyzyskiem lichwiarskim” — stwierdził.Wykazał, że „wyzyskiwanie przy wykupie gruntów włościańskich” łączy się „z całągorączką emigracyjną”. Dotyczy to szczególnie stosunków w Galicji Wschodniej. „Niestety— mówił — szerzy się we wschodniej Galicji w sposób zatrważający gorączkaemigracyjna, a jest to emigracja nie tego rodzaju, jak w niektórych okolicach kraju, racjonalna,wyjeżdżanie za chlebem, aby następnie powrócić, jest to gorączka emigracyjna,gdzie włościanin opuszcza grunty, sprzedaje je za bezcen i wyjeżdża w świat daleki niemając najmniejszego wyobrażenia, co go czeka. Emigracja do Brazylii z okolic wschodniejczęści kraju odbywa się na ślepo, pod wpływem baśni najnieprawdopodobniejszychi najbardziej kłamliwych. Panom zdaje mi się wiadomo, że w[e] wschodniej części krajurozszerzona jest baśń, że wprost cesarz austriacki każe chłopu emigrować do Brazylii,ponieważ Brazylia jest częścią państwa austriackiego, że rząd życzy sobie tego, aby chłopemigrował. Lud niestety w to wierzy. Cała ta działalność agentów poza Austrią i w krajuma na celu nie tylko wyzyskanie chłopa przy samym wyjeżdżaniu, ale ma także na celu,aby w skutek nakłaniania chłopa do emigracji kupić grunt poniżej wartości”.– 266 –


hr. Leon PinińskiUważał, że trzeba podejmować wysiłek na rzecz poprawy bytu materialnego mniejszejwłasności, szczególnie we wschodniej Galicji, a także dbać o dobre relacje z Rusinami(Ukraińcami). Podczas debaty budżetowej w 1897 r. wyraził przekonanie, że „pewnespecjalne ustawy dla utrzymania stanu włościańskiego są koniecznie potrzebne. Włościanieo średniej własności ziemskiej coraz więcej upadają i wytwarza się proletariat wiejskibezrolny lub posiadający tak małe skrawki gruntu, że nie wystarczą one do zapewnieniajako takiego bytu ekonomicznego”. Proletariat zaś, jeśli się rozszerzy, a do tego ulegnie„antynarodowym tendencjom socjalizmu, które niestety tyle nam dają do czynienia”,może okazać się niebezpieczny dla zachowania równowagi w wewnętrznych stosunkachspołecznych i politycznych. Odnosząc się do kwestii narodowościowej, zapewnił, że„cała działalność Sejmu i posłów galicyjskich polskich w Wiedniu w ostatnich latachdowodzi, że uznawaliśmy i popieraliśmy potrzeby narodowości ruskiej, pod względemjej rozwoju kulturalnego i ekonomicznego […] nie staliśmy nigdy na stanowisku, bywzmacniać jedną narodowość odbierając prawa drugiej”. Zaapelował, „aby posłowie ruscynie zapominali, że na zachodzie (kraju) są i Polacy i że jest ich wielu”, a także, by„wszyscy stojący na stanowisku narodowym, a więc i ruscy narodowcy” połączyli swojesiły „przeciw wrogom tradycji narodowych, którzy dla osiągnięcia swoich utopijnych celów— w które zresztą sami przywódcy socjalistyczni nie wierzą — chcieliby wykorzenićuczucia patriotyczne i religijne”.Przez cały czas swego posłowania z troską odnosił się do problemów galicyjskiegoszkolnictwa. W 1905 r. zabiegał o większe zasilenie funduszu szkolnego na budowęnowych szkół, gdyż „jest bardzo wiele gmin, które długi czas czekają na wybudowanieszkół”. Zaproponował posłom rezolucję, w której poleca się Wydziałowi Krajowemu,aby „zastanowił się nad sprawą wydatniejszej niż dotąd dotacji z funduszu krajowego nabudowę szkół i przedłożył wnioski na najbliższej sesji”. Zauważył przy tym, że jeśli znajdąsię dodatkowe środki na inwestycje oświatowe, to należałoby w pierwszej kolejnościpomyśleć o nowych szkołach w powiecie żywieckim. „Jeżeli będzie większy fundusz naten cel — mówił — jak się ten fundusz szkolny wzmocni, to powiat żywiecki powinienbyć specjalnie uwzględniony, bo tam szkół w ogóle jest mało”. Popierał także kwestiępodwyższenia płac nauczycielskich „i to nie prowizorycznie ale ustawowo”. Miał świadomość,że kwestia ta zależy od sytuacji budżetu krajowego. „Gdyby nawet nie stało napolepszenie płac nauczycielskich zupełnie, to należałoby je polepszyć bodaj częściowo[…] zastanówmy się, jak daleko środki nasze sięgają i w tych granicach podnieśmy płacenauczycieli” — powiedział w 1905 r. Zgodził się, aby w pierwszej kolejności zasiłki przeznaczonedla nauczycieli szkół ludowych były „dla nauczycieli obarczonych rodziną”.W kolejnym roku poparł zakładanie seminariów nauczycielskich „w warunkach wiejskich”.Uważał, że ci młodzi ludzie, którzy uczą się na nauczycieli w miastach, przeniesienina wieś, nie rozumieją wsi i zajęcia wiejskiego, źle się tu czują, a włościaninemczęsto gardzą. I czym prędzej chcą uciekać do miasta. „Pedagog musi być do pewnegostopnia optymistą, musi posiadać pewien zapał, tymczasem taki pedagog sam zważony,skwaszony, niekontent, melancholik, który myśli tylko o ucieczce ze wsi, nie może byćdobrym pedagogiem” — mówił.– 267 –


hr. Leon PinińskiDużą wagę przywiązywał do wychowania młodzieży w duchu obowiązków społecznychi narodowych, ale zarazem zdawał sobie sprawę, że „wychowanie w dzisiejszychczasach, wskutek najrozmaitszych szkodliwych wpływów, jakie na młodzież działają, jestrzeczą bardzo trudną”. „Mamy szereg kierunków społecznych i politycznych i filozoficznych,objawiających się w literaturze i prasie, które dochodzą do uszu młodzieży, psująją i robią na niej szkodliwe wrażenie. Te wrażenia przez samą szkołę usunięte być niezawsze mogą. Tu musi przede wszystkim współdziałać rodzina, ale także i całe społeczeństwo.Całe społeczeństwo musi w sobie znaleźć tę siłę, ażeby sobie zdać sprawę z tego,co jest zdrowe, a co nie, co prowadzi do postępu narodu, a co do upadku i zgnilizny”— mówił w 1905 r., otrzymując od posłów brawa i oklaski, odnotowane w stenogramie.Wyjaśniał dalej, że młodzież podlega wpływom „brutalnego materializmu i egoizmu,posuniętego do ostateczności”. Skrytykował także „nieokiełzany indywidualizm”, któryodrywa człowieka od społeczeństwa, twierdząc, że życie „to tylko brutalna walka o byt,w której wszystkie środki, jak gwałt i nieuczciwość, są dobre, byle tylko dojść do celu”.Skrytykował także nadmierne upolitycznienie młodzieży: „Ujemny wpływ wywiera teżna młodzież, że młodzież zbyt wcześnie i nieoględnie wciąga się w walki i spory politycznei socjalne. To zbyt wczesne wciąganie młodzieży w wir życia politycznego bywa takżeczęsto ujemnym dla jej rozwoju moralnego. […] Owa pajdokracja w Rosji przy ruchurewolucyjnym święci niemal orgie, ale często pojawia się i u nas”. Uznał także „wszelkiewybuchy na polu narodowościowym” za „prawie chorobę naszego wieku”. Na koniecdodawał, że „wszyscy ludzie dobrej woli, którzy mają wpływ na wychowanie publiczne,powinni sobie podać ręce, aby przeciwko wszelkim szkodliwym wpływom na naszą młodzieżjak najskuteczniej walczyć”.Piniński miał zrozumienie dla potrzeby rozwoju galicyjskiego przemysłu. W 1910 r.poparł założenie banku akcyjnego dla popierania przemysłu, a także opowiedział się zakapitałem krajowym. Według jego przekonania „tylko takie konsorcjum przemysłowemoże być w składzie Banku pożytecznym i tylko takiego życzyć sobie powinniśmy, którejest przejęte rzeczywiście tendencją dobrego, pożytecznego i skutecznego działania napolu ożywienia przemysłu krajowego i które dało już dowody, że się na tej akcji prawdziwierozumie”. Zaproponował księcia Andrzeja Lubomirskiego na prezesa banku, gdyż„ks. Lubomirski i jego grupa tego rodzaju kierunek reprezentują”. Podkreślał, że do rozwinięciaprzemysłu „trzeba zapału i szowinizmu, o którym się nie zapomina, który trwaciągle, a nie takiego, który chwilowo może do nadzwyczajnego wysiłku doprowadzić, alektóry nie trwa trwale”. Przy tym zastrzegł się, że jako realista nie wierzy, „ażeby wskutekpowstania Banku przemysłowego niejako deszcz złoty spadł na nasz kraj, żeby, jak gdybyróżdżką czarodziejską dotknięta nasza ziemia wydała nagle ogromną ilość fabryk, i mogłarywalizować z najbardziej przemysłowymi krajami”. Zalecał, aby bank „postępowałpowoli i ostrożnie, badając i zdobywając teren krok po kroku”, aby rozwój i postępodnosiły się faktycznie do przemysłu krajowego, „a nie do tego, który uzyskuje tylkoobywatelstwo w naszym kraju, a w gruncie nie jest związany głębokimi korzeniami z naszymkrajem”. Na koniec przemówienia zapisano w stenogramie: „Długotrwałe brawai oklaski. Mówca odbiera gratulacje”.– 268 –


hr. Leon PinińskiSkutecznie blokował wprowadzenie powszechnego prawa wyborczego do SejmuKrajowego w Galicji. Obawiał się, że „nazbyt radykalne” powszechne prawo głosowania,niezabezpieczone przez system kurialny, wyeliminuje z Sejmu ziemian i prawicękonserwatywną. Niepokoiła go populistyczna agitacja wyborcza, w której miały walczyćze sobą nie tylko czynniki partyjne, ale także różne grupy społeczne i narodowościowe.Jako prezes „autonomistów”, jednej z grup podolackich, wskazywał, że konserwatywniziemianie sprzeciwiają się nazbyt daleko idącej reformie, gdyż w Galicji „radykalizmjest bardzo rozwinięty i w wielu sferach brak należytej politycznej rozwagi”. W lutym1914 r. uznał, że ustawa „kompromisowa” ma „wielkie, bardzo znaczące wady”. Wskazał,iż „ilość mandatów, przeznaczonych dla powszechnego głosowania, osłabionego nieznacznietylko pluralnością, jest w stosunku do mandatów kurialnych zbyt wielką. Jeśliporównamy stosunki nasze w Galicji ze stosunkami innych krajów koronnych monarchii,to trudno zrozumieć, jak można się było zdecydować na krok tak niebezpieczny, bydać Galicji prawo wyborcze o wiele bardziej zdemokratyzowane, aniżeli posiada którykolwiekkraj koronny”. Zarzucał autorom „kompromisowego” projektu, że „w stosunkudo ilości głosów wyborcy ruscy mają większą ilość mandatów, niż polscy”.Dał się poznać jako wytrawny parlamentarzysta oraz człowiek wielkiego rozumui charakteru. Z czasem zaczęto go postrzegać i w kraju, i w Wiedniu jako wybitnegopolityka o dużym autorytecie. Z tych powodów 31 marca 1898 r. cesarz Franciszek Józefpowołał go na urząd Namiestnika Galicji, co wiązało się z okresową rezygnacją z profesuryuniwersyteckiej. W owym czasie z urzędu sprawował także obowiązki prezydentaDyrekcji Skarbu, Dyrekcji Dóbr Państwowych i Szkolnej Rady Krajowej.Występując przed Sejmem w grudniu 1898 r. po raz pierwszy w nowej roli zadeklarował,że jako Namiestnik Galicji będzie się kierować „zawsze dobrą wolą” i służyć wierniei sumienie cesarzowi, monarchii i krajowi. „Jako jeden z bardzo ważnych i doniosłychobowiązków uważać będę to, aby stosunek rządu do Autonomii był pod każdymwzględem jak najlepszym, ażeby panowała harmonia zupełna i wzajemne wspieranie się”— mówił. Zapowiedział także, że podczas swego urzędowania będzie starał się wzmocnićsiły administracyjne kraju, a także w służbie bezpieczeństwa, w dziale technicznymi do nadzoru lasów. „Życzyłbym sobie — mówił — aby administracja była energicznai sprężysta, zarazem jednak i to jest rzeczą naturalną, aby wszyscy urzędnicy byli przejęcigłębokim poczuciem obywatelskim, aby stosowali się ściśle do ducha i zasad ustawodawczych,aby surowo trzymali się przepisów prawnych. Urzędnik powinien zawsze kierowaćsię tą zasadą, iż ten, który z obowiązku i z prawa swego, może rozkazywać, o tylebardziej może liczyć na chętne posłuszeństwo, o ile bardziej go szanują i cenią”.Jako jedno z głównych pól swego zainteresowania na stanowisku Namiestnika wymieniłszkolnictwo. „Rozumie się samo przez się, że ten dział administracji specjalnie zawszeinteresować mnie będzie, wyszedłem bowiem z zawodu nauczycielskiego i pamiętam o tymtakże na stanowisku namiestnika. Staram się tedy usilnie przypatrzyć się dokładnie naszymzakładom naukowym wyższym i średnim, i na podstawie doświadczeń, które pod tymwzględem będę się starał zebrać, może tu i ówdzie jakaś poprawa stosunków da się przeprowadzić”.Stwierdził, że uważa za rzecz szczególnie pożyteczną popieranie szkół handlowych,– 269 –


hr. Leon Pinińskiprzemysłowych, praktycznych urządzeń nauki rolnictwa w seminariach nauczycielskichoraz w szkołach ludowych. W kwestiach szkolnictwa ludowego uznał za rzecz najpilniejszązajęcie się poprawą bytu nauczycieli uczących w tych szkołach. Zwracając się do posłówruskich, oświadczył, że w swoim działaniu będzie się zawsze kierował „jak najbardziej skrupulatnąbezstronnością i sprawiedliwością we wszystkich kwestiach narodowościowych”.Już w pierwszych miesiącach swych rządów Namiestnik musiał zmierzyć się z poważnymkryzysem, wywołanym rozruchami, które — jak sam przyznał — przybrałypostać bardzo groźną. Rozruchy objęły poszczególne zachodnie powiaty „w ten sposób,że rozszerzały się z miejsca na miejsce, z powiatu na powiat, jak jakaś słabość epidemiczna”.Jako główne przyczyny kryzysu Piniński wskazał: brak dostatecznej oświaty, nędzęmaterialną i „roznamiętnione rozagitowanie się ludności”.W związku z rozruchami Namiestnik uznał, że niezbędne jest „energiczne, stanowczewystąpienie”. Dlatego do ich okiełznania użył policji, która zaprowadzała porządek„w asystencji władz wojskowych”. Ponadto decyzją administracyjną wprowadził w 33powiatach zachodniej Galicji stan wyjątkowy, a także sądy doraźne w dwóch powiatach,co spowodowało, że „natychmiast uspokojenie nastąpiło”. Podczas stanu wyjątkowego„za jednym zamachem” rozwiązano 29 stowarzyszeń socjalistycznych, zawieszonoczasopisma lewicowe, w tym „Naprzód”. Dokonano wielu rewizji i aresztowań działaczysocjalistycznych, w tym Ignacego Daszyńskiego, innym wydano zakaz oddalaniasię z miejsca zamieszkania. Przeciwko głównym wichrzycielom skierowano sprawy dosądów. Przeprowadziły one w niedługim czasie procesy karne, wydając wyroki, które —zdaniem Pinińskiego — cechowała „łagodność i sprawiedliwość”. Choć wobec ruchurobotniczego stosował represje policyjne i sądowe, od polityków konserwatywnych żądałpodjęcia kontrakcji ideologicznej i działalności wychowawczej wśród ludności wiejskiej,gdyż był przekonany, że samymi represjami socjalizmu z Galicji się nie wykorzeni.Szczególnie duże zasługi położył Piniński jako Namiestnik w sprawie odzyskania Waweluz rąk austriackich władz wojskowych. Prowadził w tej sprawie negocjacje z rządemi armią, rozmawiał także o sprawie z samym cesarzem, przekonując go do tej koncepcji.Jak tłumaczył przed Sejmem, „cały skomplikowany układ z administracją wojskową byłbardzo trudny, a uciążliwy tak pod względem prawnym jak i finansowym”. W 1936 r.,podczas przemówienia z okazji 50–lecia pracy naukowej, tak wspominał ówczesną swojądziałalność: „Jako Namiestnik mogłem z głębokim zadowoleniem odebrać od wojskowościzamek krakowski, będący wówczas w stanie wstrętnego zabrudzenia i zaniedbania,i oddałem go w zarząd autonomicznych władz krajowych”. (W rzeczywistości garnizonaustriacki opuścił Wawel dopiero w 1905 r.). Jako sprawo zdawca komisji budżetowejo sprawozdaniu Wydziału Krajowego w przedmiocie odnowienia Zamku Królewskiegona Wawelu przyczynił się także do jego odrestaurowania i urządzenia. Czuwał nad tym,aby przy jego odnowie były wykluczone „wszelkie modernizowanie zamku i wszelkiezmiany dalej idące i puryfikacja stylu”. Jak zauważył Tadeusz Mańkowski, jako NamiestnikGalicji Piniński „troszczył się gorliwie o rozwój kultury narodowej”.Przyczynił się również m.in. do znacznego zwiększenia dotacji na poszczególne katedryuniwersytetów we Lwowie i Krakowie, uzyskał środki na budowę kliniki medycznej– 270 –


hr. Leon Pinińskiw Krakowie oraz gmachu biblioteki Uniwersytetu Lwowskiego. Pozyskał też z budżetucentralnego znaczne kwoty na pomoc dla powiatów dotkniętych powodzią, w tym nażywność, ziarna do zasiewów oraz naprawę infrastruktury drogowej i kolejowej.W 1902 r. tym razem w Galicji Wschodniej pojawiła się „nacechowana terroryzmem”agitacja żywiołów socjalistycznych i radykalnych w celu wywołania strajków rolniczychi trafiła na podatny grunt. Podczas rozruchów ukraińscy chłopi dopuścili sięgwałtów i wykroczeń, napadali polskie dwory, a własność ziemian albo niszczyli, albograbili. Namiestnik Piniński wysłał przeciwko buntownikom żandarmów, którzy zaprowadziliporządek. Również we Lwowie wybuchły zamieszki inspirowane przez ukraińskichstudentów, zostały jednak spacyfikowane przez policję i pułk huzarów. Tak komentowałte działania w nieco drwiących słowach Stanisław Rossowski: „Z buńczuczną minązasypywał starostwa cyrkularzami, konferował z prasą, pozując na strasznie politycznegomęża; na koniec zaś, by melodramatowi nie brakło dosadnej puenty, wpadł na godnyScribiego pomysł: sprowadził prawdziwego kata! Tak zakasował wszystkich swoich poprzedników,nawet Kazimierza Badeniego, który jako premier zdobył się zaledwie nawprowadzenie policji do parlamentu! Efekt był kolosalny. Ale nie na długo”.Bezkompromisowa walka Pinińskiego z ukraińskim ruchem narodowych i rewolucyjnymmiała pełne poparcie Podolaków i endeków z Ligi Narodowej, zaniepokoiłajednak stańczyków i austriackiego premiera Ernesta von Koerbera. W wyniku przeprowadzonejw Wiedniu intrygi 8 czerwca 1903 r. Piniński został odwołany z namiestnictwa,pomimo przywrócenia spokoju w Galicji. Została po nim opinia dobrego administratora,opiekuna młodzieży szkolnej oraz zabytków Krakowa i Lwowa, choć MichałBobrzyński miał go określić mianem „ultrakonserwatysty o ciasnych horyzontach”.Po dymisji hr. Piniński powrócił do wykładów na Uniwersytecie Lwowskim, a takżedo pracy w Trybunale Państwa. Nie popadł też w cesarską niełaskę. Franciszek Józefpowołał go na dożywotniego członka Izby Panów, gdzie Piniński objął kierownictwofrakcji konserwatywnej. Jako ultrakonserwatysta sprzeciwiał się demokratycznej reformiewyborczej do Rady Państwa, którą uważał za niebezpieczną dla Austrii, za „skokw ciemność”. Podczas debaty w dniu 4 grudnia 1905 r. sprzeciwił się zasadzie powszechnego,równego prawa głosowania ze stanowiska autonomii krajowej, jak i ze stanowiskanarodowego. Ze stanowiska autonomii krajowej wskazywał, że niwelujące działanie powszechnegoprawa wyborczego zagraża indywidualności poszczególnych krajów i królestw,zarówno w sferze kulturalnej, politycznej, jak i ekonomicznej. Podnosił także, żepowszechne prawo głosowania nie może sprowadzić złagodzenia lub usunięcia sporównarodowościowych. „Przeciwnie — mówił — agitacja będzie jeszcze silniejszą i namiętniejszą.Z tego powodu sądzę, że jak długo będą trwały zacięte walki narodowościowe,tak długo jest bardzo ryzykownym proponowanie powszechnego prawa głosowania”.Jednak jego argumenty, a także innych Podolaków, nie na wiele się zdały.Po wprowadzeniu powszechnego głosowania do Izby Poselskiej negatywnie oceniałdziałalność Rady Państwa. W 1914 r. w bardzo krytycznych słowach podsumował parlamentaryzmwiedeński ostatnich lat: „Parlament wiedeński, oparty na prawie powszechnegogłosowania, obok licznych innych wad ma jeszcze jedną bardzo charakterystyczną– 271 –


hr. Leon Pinińskiwadę. Parlament austriacki jest to najrozrzutniejszy parlament w całej Europie. Parlament,który nie jest w stanie oprzeć się żadnemu wydatkowi, jeśli tylko ten wydatek mapewne hasło popularności. Łączy on z tym jeszcze tę właściwość, że w każdej chwili gotówjest nałożyć choćby najwyższe podatki na tych, którzy nie należą do jego grona, gdyżjak wiadomo, płacących bezpośrednie podatki w gronie posłów parlamentu centralnegojest niewielu i żadnej nie ma odporności przeciwko podwyższeniu tych podatków”. Podkreślał,że „stronnictwa, które się nazywają postępowe, te były zawsze za podnoszeniemwydatków, a stronnictwa konserwatywne starały się je w tym powściągnąć”.Piniński był pionierem pojmowania prawa własności i posiadania jako stanu gospodarczegoograniczonego do ekonomicznego korzystania z rzeczy. Domagał się wolnejgospodarki rynkowej, a także gwarancji zapewnienia bezpieczeństwa wolnego obrotugospodarczego. W książce z 1900 r. pt. Pojęcie i granice własności według prawa rzymskiegotak pisał o własności: „Prawo własności prywatnej jest w istniejącym od wiekówi dotąd we wszystkich państwach uznanym ustroju społecznym podwalina prawnegouregulowania stosunków majątkowych. Prawo pozytywne obowiązujące w zorganizowanychspołeczeństwach normuje w ten sposób możność korzystania z tworów przyrodydla zaspokojenia ludzkich potrzeb, iż daje poszczególnym osobom pewien wyłączny zakresindywidualnej swobody działania”. Jednocześnie zauważał, że żaden właściciel niemoże wykonywać swego prawa w sposób sprzeciwiający się jego celowi społecznemu lubgospodarczemu, a także dobrym obyczajom.Ponieważ uważał etykę za współczynnik w prawie prywatnym, występował przeciwkoteoriom, które uważały prawo za samoistny wytwór procesu dziejowego i wyodrębniałyprawo od etyki. Według niego ważną rolę w prawie odgrywa „poczucie etyczne”.Jednak utrzymanie przepisów prawa na wysokim poziomie etycznym wymaga — i topodkreślał Piniński — „silnie rozwiniętego poczucia moralności w samym społeczeństwie,wygórowanej pod względem etycznym i kulturalnym kwalifikacji sędziego, mającegostosować ustawy o etycznym podkładzie”. Jeśliby bowiem upadek moralny i zdziczenie,zanik etyki i kultury objęły szerokie warstwy społeczeństwa, „to współczesneustawy, przyznające tak szeroki zakres postulatom i zasadom etyki, mogłyby stać sięźródłem samowoli i nadużyć”.Hrabia był z natury człowiekiem wrażliwym na piękno. Z czasem stał się uznanymhistorykiem, mecenasem i kolekcjonerem dzieł sztuki. W swym pałacyku we Lwowie, wielkimnakładem zgromadził bogatą kolekcję obrazów, rycin, rzeźb i starodruków, dzieł sztukihiszpańskiej, włoskiej, holenderskiej, angielskiej i oczywiście polskiej. Był cenionym krytykiemmuzycznym (m.in. osobne studium poświęcił muzyce Ryszarda Wagnera) i literackim(m.in. napisał obszerne dwutomowe dzieło poświęcone geniuszowi Williama Szekspira),uchodził za wielkiego znawcę włoskiego renesansu i baroku (głównie podziwiano jego praceo Rafaelu i Leonardo da Vinci). Jak pisał Pol, Piniński „uchodził w całej ówczesnej Europieza jednego z wybitniejszych znawców dawnej i współczesnej kultury europejskiej — sztukplastycznych, muzyki i literatury: włoskiej (renesansu i baroku), angielskiej, francuskiej, niemieckieji polskiej”. Ten myśliciel i miłośnik piękna, a zarazem wielki patriota, pod koniecżycia swoją kolekcję obrazów przekazał na Wawel, by ozdobiły sale zamku.– 272 –


Stanisław PolanowskiPo wybuchu I wojny światowej jako reprezentant Podolaków wszedł do NaczelnegoKomitetu Narodowego, w którym propagował politykę lojalizmu wobec monarchiiaustro–węgierskiej. Jako sympatyk endecji domagał się także rozwiązania Legionów Polskich,gdyż był przeciwny oddaniu polskiego wojska pod dowództwo Józefa Piłsudskiego,którego uważał za zadeklarowanego socjalistę. W Izbie Panów krytykował austriackierepresje wobec ludności polskiej w Galicji, a w 1918 r. ostro atakował postanowieniatraktatu brzeskiego, który nie uwzględniał polskich interesów.W II Rzeczypospolitej stronił od polityki, pochłonięty pracą naukową i przez obowiązkiwykładowcy prawa rzymskiego na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie.W roku akademickim 1928–1929 piastował godność rektora tej uczelni, a w kolejnym— prorektora. W 1935 r. jako profesor zwyczajny przeszedł w stan spoczynku.Przez cały czas jednak uważnie obserwował życie publiczne. Jeszcze dwa lata przedśmiercią, podczas jubileuszu 50–lecia pracy naukowej, odniósł się krytycznie do zmian,które zaszły w Polsce po wojnie. Powiedział wówczas: „O ile radujemy się wszyscy z odzyskanianiepodległości ojczyzny, o tyle trudno zaprzeczyć, że w szczegółach dostrzega siębraki i błędy groźne. Nie tylko konstytucja nasza i ustawa wyborcza są wręcz nieodpowiedniedla naszych stosunków społecznych, lecz ponadto wtrącono państwo w chorobęhipertrofii etatyzmu, czego nasze stosunki gospodarcze znieść nie potrafią. […] Ponosisię wielkie koszty na cele budżetowe, podczas gdy zawody wytwórcze, rolnictwo całei wątły nasz przemysł dotknięte dziś ogólnym przesileniem i zgniecione, jak cytrynawyciśnięta, nadmiernymi opłatami publicznymi, chylą się do ruiny”.O tym, że był powszechnie ceniony, świadczy fakt, że aż 29 miast galicyjskich (m.in.Lwów, Tarnopol, Drohobycz, Kołomyja) wyróżniło go tytułem honorowego obywatela.Doktoraty honoris causa przyznały mu Uniwersytety: Jagielloński, Lwowski i StefanaBatorego w Wilnie w 1937 r. Jedną z ulic Lwowa nazwano jego imieniem i nazwiskiem.W 1925 r. otrzymał za zasługi dla nauki i kultury Krzyż Komandorski z Gwiazdą OrderuPolonia Restituta.Ekscelencja hr. Leon Piniński, „mistrz i nauki i sztuki prawa” (Fryderyk Zoll),człowiek wysokiej kultury umysłowej, zasłużony na różnych polach obywatel, zmarł4 czerwca 1938 r. we Lwowie. Został pochowany na tamtejszym cmentarzu Łyczakowskim.Zgodnie z ostatnią wolą Pinińskiego jego zbiory sztuki trafiły do PaństwowychZbiorów Sztuki we Lwowie.Inicjator wystawy krajowejStanisław PolanowskiW XIX w. popularne były wystawy rolnicze i przemysłowe. Takie wystawy miałycharakter powszechny (z udziałem wystawców z wielu państw), krajowy, na których prezentowaliswe wytwory mieszkańcy jednego państwa lub prowincji, czy powiatowy. Pomysłzorganizowania ogólnej wystawy galicyjskiej wysunął w początkach 1875 r. Stani-– 273 –


Stanisław Polanowskisław Polanowski, poseł na Sejm Krajowy i do Rady Państwa. Dwa lata później doszła doskutku Wystawa Rolnicza i Przemysłowa we Lwowie. Zbigniew Fras pisał z uznaniem,że mimo bojkotu ze strony krakowskich stańczyków wystawę odwiedziło prawie 150 tys.osób „z biletami płatnymi”, nie licząc wystawców, sprawozdawców i gości specjalnych,posiadających bilety bezpłatne. Sam Bolesław Prus, który w swojej relacji podkreśla rolęPolanowskiego jako inicjatora wystawy, stwierdza, że „lwowska wystawa dowiodła, iżrolnictwo u nas [pod zaborem rosyjskim — przyp. A. G.] stoi niżej, aniżeli w okrzyczaneji do tego wschodniej Galicji […]”.Stanisław Polanowski urodził się 9 października 1826 r. w majątku Moszków w powiecieSokal. Studiował filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, jednakstudiów nie ukończył, gdyż włączył się w wydarzenia rewolucji 1848 r., która — jakpisał Paweł Popiel — „wstrząsnęła posady próchniejącej monarchii”. Zatrzymany podczaszamieszek, został osadzony w więzieniu, z którego rodzina wydobyła go dopiero posiedmiu latach. Był też jednym z organizatorów powstania 1863 r., a po jego wybuchuwspółpracował z Rządem Narodowym, zajmując się kwestiami skarbowymi. Po upadkudyktatury gen. Mariana Langiewicza i jego ewakuacji do Galicji włączył się w działalnośćKomitetu Galicji Wschodniej, który zajmował się dostarczaniem powstaniu ludzi,broni i środków pieniężnych. Komitetem kierował książę Adam Sapieha, a Polanowskibył jednym z tych, którzy według Stefana Kieniewicza „pomagali mu najgorliwiej”.Objąwszy majątek Moszków, pozostający w posiadaniu jego rodziny od czterech wieków,stał się wzorem gospodarza. Jako rolnik z zawodu i zamiłowania gospodarował nadwóch tysiącach morgów. Krakowski „Czas” pisał: „Prócz pracy na rodzinnym kawałkuziemi zajmowała go stateczna troska o wszystkie sprawy dobra publicznego, a szlachetnadbałość o dobro ludu, praca rozumna i bezstronna […], stałość przekonań, wielka prawośćcharakteru, wielkie serce dla rodziny, której był zawsze najtroskliwszym opiekunem,znamionowały wybitnie życie prywatne i publiczna działalność jego. To też wśród obywatelstwai ludu zażywał niezwykłego miru”. W późniejszych latach należał do GalicyjskiegoTowarzystwa Rolniczego i do Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarskiego we Lwowie.Polanowski poparł ideę założenia dziennika politycznego „Głos”, wokół któregomieli się skupić politycy konserwatywni z Galicji Wschodniej. Dziennik ten miał stanowićnarzędzie do obrony „przed napaściami prasy demokratycznej”. Gazeta, której redakcjęumieszczono we Lwowie, nie była pomyślana jako konkurencja dla krakowskiego„Czasu”. Tak w każdym razie twierdzili jej założyciele. Miał potwierdzać to także fakt,że przedsięwzięciu patronował sam Antoni Zygmunt Helcel, wówczas współwłaściciel„Czasu”. Pierwszy numer „Głosu” ukazał się 20 grudnia 1860 r. Polanowski był jednymz tych, którzy podpisali się pod programem nowej gazety. Jednak gazeta w kolejnymroku upadła i większej roli w tworzeniu „rzetelnej partii narodowej” nie odegrała.Był zwolennikiem instytucji rad powiatowych, a pełniąc przez 20 lat funkcję prezesaRady Powiatowej w Sokalu gorliwie popierał interesy swego powiatu. Zakładał szkołyludowe, kasy gminne i przytułki. Jego staraniem powstał szpital w Sokalu. W ciężkichchwilach klęsk elementarnych organizował pomoc poszkodowanym, a uboższych chłopówniejednokrotnie wspierał z własnej kieszeni.– 274 –


Stanisław PolanowskiW Sejmie galicyjskim zasiadał od 1863 r., kiedy to objął mandat w obwodzie żółkiewskimw kurii większej posiadłości. W wyborach 1867 i 1882 r. przypadł mu mandatw ramach kurii gmin wiejskich w okręgu Bełz, Uhnów i Sokal, a po zmianie granicokręgów wyborczych w wyborach 1889 r. w okręgu Sokal. Natomiast w wyborach1870, 1877 i 1895 r. zdobywał mandat poselski w kurii większej posiadłości w obwodzieżółkiewskim.W ciągu swojej trzydziestoletniej kariery parlamentarnej zasiadał głównie w komisjach:kultury krajowej (gospodarstwa krajowego) — od 1875 r., kolejowej — od1882 r. i bankowej — od 1884 r. Długo nie pełnił żadnych funkcji. Dopiero w 1886 r.został przewodniczącym komisji dla wniosku o ulgi przy opodatkowaniu gorzelni i wywozuspirytusu, a także zastępcą przewodniczącego w komisji gospodarstwa krajowego.W 1887 r. został wybrany przewodniczącym komisji asekuracyjnej, a dwa lata późniejprzewodniczącym komisji bankowej i pierwszym zastępcą przewodniczącego komisji gospodarstwakrajowego. Na czele tej ostatniej komisji stanął dopiero w grudniu 1895 r.,pozostając nadal przewodniczącym komisji bankowej. We wcześniejszych latach swegoposłowania uczestniczył epizodycznie w pracach komisji: budżetowej, drogowej, wodnej,a także dla powiatowych kas pożyczkowych i oszczędności.Polanowski był bliskim przyjacielem Floriana Ziemiałkowskiego, a w latach 1868––1869 jednym z „członków wojujących” Klubu Polskiego, czyli stronnictwa zwolennikówhr. Agenora Gołuchowskiego. „Polanowski miał coś w sobie z charakteru Rusina:był uparty, zawzięty, a w skutek tego mameluk nad mamelukami, bo z przekonania” —pisał Chłędowski. „Mamelucy” zresztą zbierali się na narady w dworze Polanowskiego,co świadczy o jego poważnej pozycji w stronnictwie.W późniejszych latach pozycja polityczna Polanowskiego umocniła się jeszcze bardziej.W 1883 r. przystąpił do Unii Zachowawczej, czyli klubu poselskiego działającego„pod prezydencją” Kazimierza Grocholskiego. Gdy się deklarował w rozmowie z Grocholskim,zastrzegł, że wyznaje zasady zachowawcze, ale nie wyklucza rozwoju autonomiii „oględnego postępu”. Zdaniem Wilhelma Feldmana, Polanowski pod koniec życiato „jeden z przywódców szlachty podolskiej”, który miał znaczący autorytet w GalicjiWschodniej, a jego poglądy w znacznej mierze determinowały program Podolakóww kwestii ruskiej (ukraińskiej). W 1881 r. miał bowiem stwierdzić w Sejmie, że „od UniiLubelskiej żadnej sprawy ruskiej nie ma”, czym rozsierdził Rusinów. Chłędowski zauważył,że Polanowski przez wiele lat „miał duży wpływ na chłopów i księży na Rusi, a wyboryw Żułkiewskiem, Bełzkiem, Kamioneckiem głównie od niego zależały”. I dodawał:„Świętojurscy kanonicy go nienawidzili, chociaż z nim musieli się liczyć”.W Sejmie zajmował się głównie sprawami z zakresu kolejnictwa i kultury krajowej,„których był wybornym znawcą”. Zresztą w Galicji kolej była ściśle związana z rozwojemrolnictwa. Jak pisał Mieczysław Marassé: „Perioda zakładania dróg żelaznych stanowiw historii rolnictwa ważną bardzo epokę. Zaczyna ona okres rozwoju rolniczego, okres,w którym rozwinięta produkcja miała dostać odpowiednie środki komunikacyjne dowywozu swych produktów, a tym samym do podwyższenia ich wartości i dostarczeniaim nowego targowiska”. Z tego powodu w 1874 r. Polanowski złożył wniosek w przed-– 275 –


Stanisław Polanowskimiocie budowy kolei wicynalnych (drugorzędnych) na tych obszarach, gdzie brakowałokamienia pod budowę dróg bitych i gdzie w związku z tym nie było porządnej komunikacjidrogowej. Szczególnie upominał się o wybudowanie kolei drugorzędnej w kierunkuna: Przemyśl, Rawę, Bełz, Sokal, Stojanów i dalej ku granicy Wołynia. Zapowiedział,że tamtejsze rady powiatowe poprzez wywłaszczenie gruntów na własny koszt wesprądziałania Wydziału Krajowego mające na celu doprowadzenie tam kolei. „Również niema wątpliwości — mówił — że Wysoki Rząd widząc usiłowania kraju i powiatów w celuzaradzenia złemu zechce się przyczynić do dotowania tych kolei drugorzędnych z funduszupaństwowego”. Stanie się tak dlatego, zdaniem Polanowskiego, gdyż ta inwestycjama nie tylko znaczenie regionalne, ale także „ważność ogólnopaństwową”.Popierał budowę konkretnych linii kolejowych. W 1882 r. złożył wniosek o budowękolei ze Lwowa na Żółkiew, Rawę do Tomaszowa (Netreba), „a na razie choćbytylko do Rawy”. Przypomniał, że wcześniej zabiegał o powstanie tej linii KazimierzGrocholski, uznając jej ważność dla kraju i państwa, lecz „pomimo to nie przyszłaona przez 10 lat do skutku”. Jego zdaniem, „motywów w tym względzie potrzeba szukaćbądź w finansowych, bądź w innych ważniejszych przeszkodach, które stanęły nazawadzie w wykonaniu projektu wybudowania tej kolei”. Argumentując za swoimwnioskiem, stwierdził, „że jest koniecznym, żeby Lwów został połączony z okolicamiżyznymi, obfitującymi w produkty rolne i leśne”, gdyż kolej umożliwi sprawne i tanieprzewożenie ich do stolicy kraju i dalej w świat. Godził się, aby linia ta otrzymała statusdrugorzędnej.W 1874 r. złożył także wniosek w przedmiocie utworzenia Rady Kultury Krajowej,powołując się na utworzenie rok wcześniej podobnej instytucji dla Królestwa Czech,która „pomimo tak krótkiego czasu istnienia, skuteczną działalnością rokuje najlepszenadzieje”. Rada, złożona z ludzi fachowych, znających stosunki galicyjskie, miałaby„czuwać z bliska nad interesami rolnictwa” i być pośrednikiem w relacjach pomiędzytowarzystwami rolniczymi, leśnymi i ogrodniczymi a ministerstwem rolnictwa. „Taksamo, jak nikt nie zaprzeczy, że dla opieki szkolnictwa w całym kraju nie wystarczająstowarzyszenia prywatne i pedagogiczne, ale potrzebna jest Rada Szkolna Krajowa, taksamo, jak stowarzyszenia kupieckie, rękodzielników nie wystarczają dla handlu, ale musząbyć Izby handlowe, tak samo też dla rolnictwa, dla lasowości, gospodarstwa i chowubydła, koni potrzebny jest organ stały, który by ciągle czuwał nad dobrem i rozwojemrolnictwa w kraju” — argumentował swój wniosek.Polanowski dbał o rozwój szkolnictwa rolniczego. W 1881 r. wnioskował, aby WydziałKrajowy „zbadał warunki założenia szkół rolniczych niższych, oraz by na następnejkadencji przedłożył Sejmowi wnioski, oznaczające warunki, pod którymi mają być założone,tudzież miejscowości, które uzna za odpowiednie”. Jego zdaniem, gdy w innych„szczęśliwszych krajach szkół niższych znajdują się setki”, w Galicji na początek należałobyzałożyć cztery lub pięć niższych szkół rolniczych. „Celem tych szkół — mówił — jestwykształcenie dozorców inteligentnych dla tych, którzy wyjdą ze szkoły wyższej, a powtóre nie mniej ważnym celem jest dać sposobność ludowi, by tenże posyłał dzieci dotych szkół, i by takowe wracały do zagrody nie ciemne, ale objaśnione w użyciu narzędzi– 276 –


Stanisław Polanowskido celów gospodarskich”. Przyznał, że takie szkoły „mało uczą, ale więcej praktycznieinstruują”, przygotowując do administracji także większych majątków. Bardzo mocnopopierał w Sejmie rozwój niższej szkoły rolniczej w Dublanach, która — jak mówiłw 1882 r. — „jest bardzo dobrze prowadzoną, wydała praktycznych uczniów”.Jak sam przyznawał, miał „bliską styczność z gospodarstwem rolniczym połączonymz gorzelniami”. Jednak dużą wagę przywiązywał do kondycji przemysłu gorzelnianego,gdyż uważał go za „ważną gałąź gospodarstwa kraju”. W 1883 r. złożył wniosekprzeciwko proponowanej przez rząd zmianie sposobu opodatkowania przemysłu gorzelnianego,polegającej na likwidacji podatku ryczałtowego i związanego z nim „opustupodatkowego”. Wyraził przekonanie, że gorzelnie galicyjskie ze względu na ich rolnicząspecyfikę i niewielki rozmiar nadal powinny być traktowane bardziej ulgowo niż gorzelniebędące w istocie fabrykami spirytusu. „Bronimy zasady podatku — stwierdził— który dawał w rękę możność uczciwym producentom pędzić w gorzelniach i tymsposobem wzmacniać gospodarstwo przeciążone podatkiem gruntowym”. Przypomniał,że wcześniej praktykowany, a teraz powtórnie zamierzony system poboru podatku odproduktów „boleśnie w naszej pamięci utkwił”. Były to lata, „w których uczciwi producencinie mogli z rachunkiem pędzić w swoich gorzelniach, były to lata, w których nadużyciabyły tak wielkie, że w tutejszej dyrekcji finansowej znano 147 sposobów, w jakinieuczciwi ukracali skarb państwa”.W 1886 r. Polanowski wykazał potrzebę założenia wzorcowej gorzelni gospodarczejwraz ze szkołą gorzelnianą w Dublanach. „Jeżeli wszystkie inne szkoły popieramy —mówił — jeżeli do najdrobniejszych rzeczy schodzimy i dla nich zakładamy szkoły, jak:garncarską z warsztatem, koszykarską itp. lub chcąc przyjść w pomoc innemu przemysłowi,jak np. tkactwu, a sprawiamy wzorowe warsztaty, to żadnej nie ma wątpliwości,że tak ważna gałąź w kraju ściśle połączona z całym niemal rolnictwem, musi także miećten wzorowy warsztat, tę gorzelnię w miejscu, gdzie szkoła gorzelnicza uzupełniona istniećbędzie”. Poparł rezolucję komisji gospodarstwa krajowego, która polecała WydziałowiKrajowemu, aby postarał się „o dokładną informację, czy i w jakiej wysokości c.k.rząd byłby gotów udzielić subwencji na utrzymanie gorzelni gospodarczej w Dublanach,jako środka naukowego dla kursu gorzelnictwa”.Jak wielu Podolaków i on zasiadał w Radzie Państwa. Po raz pierwszy został członkiemIzby Poselskiej w 1867 r. Zrezygnował z mandatu 11 listopada 1869 r., ale następnegodnia ponownie został wybrany delegatem z grona posłów wiejskich. Był takżewybrany do Delegacji do spraw Wspólnych w 1869 r. jako zastępca członka. Po trzyletniejprzerwie powrócił do Izby Poselskiej w 1873 r., wybrany w ramach kurii większejwłasności ziemskiej w okręgu Żółkiew, Rawa i Sokal, ale latem następnego roku zrzekłsię mandatu. Od 14 lutego 1883 r. zasiadał w Izbie Panów jako członek mianowanyprzez cesarza dożywotnio. Uczestniczył w pracach Koła Polskiego.Polanowski należał do grupy parlamentarzystów, którzy określali się jako gente Ruthenus,natione Polonus. Uważał się za przedstawiciela Rusi rozumianej jako integralnaczęść dawnego państwa polskiego i ludności ruskiej, uważanej za szczep, a nie za odrębnynaród. Obecność w Kole Polskim takich osób jak Polanowski — zauważał Stanisław– 277 –


Stanisław PolanowskiPijaj — „pozwalała na podkreślenie jego ogólnogalicyjskiego charakteru i głoszenie tezy,że reprezentuje ono także ludność ruską prowincji, nawet gdy nie byli w nim obecniprzedstawiciele wszystkich nurtów ruskiego życia politycznego”.Polanowski, uczestniczący w kilku wystawach krajowych i powiatowych (był m.in.członkiem komitetu wystawy w Stanisławowie), pomysł organizacji wystawy galicyjskiejzgłosił na spotkaniu Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarskiego. Podjęło się ono tegozadania. Ostatecznie Wystawa Rolnicza i Przemysłowa we Lwowie odbyła się we wrześniui październiku 1877 r.Budynki wystawiennicze były usytuowane na południowo–wschodnim krańcu miasta,w tak zwanym ogrodzie Jabłonowskich, który był faktycznie trawnikiem w kształcieprostokąta wielkości 19 morgów, otoczonym dookoła wieńcem starych drzew. Budynekgłówny był długi na 200 kroków, a szeroki na kroków 40 i złożony z pięciu pawilonów połączonychze sobą czterema korytarzami. Do tylnej ściany tego budynku przyłączono pięćmniejszych pawilonów ustawionych w podkowę, z których jeden był zajęty przez wystawęArcyksięcia Albrechta. Obok tych największych budowli znajdowało się jeszcze kilkanaściemniejszych pawilonów, w tym miasta Drohobycza. Południową granicę ogrodu tworzyłystajnie, w większości wypełnione maszynami rolniczymi. Ponadto na terenie wystawyw jednym budynku przy bramie wjazdowej znajdowały się poczta i telegraf, a w drugimrezydował lekarz, komisarz policji i mieściła się komenda straży ogniowej. Na terenie wystawybyły także kawiarnie i estrada dla orkiestry.Wystawiane produkty dzieliły się na cztery wielkie i trzydzieści trzy mniejsze grupy.Wielkie działy były następujące: I. krajowe płody rolnicze i wyroby przemysłu rolniczegowiększych gospodarstw; II. krajowe płody rolnicze i wyroby przemysłu rolniczegogospodarstw włościańskich; III. krajowe wyroby przemysłu fabrycznego i rękodzielniczego,a także dział wychowania i nauki; IV. płody rolnicze i zwierzęce, a także maszynyrolnicze producentów zagranicznych. Przy okazji wystawy miały miejsce liczne naradyi konferencje, organizowane przez rolników, przemysłowców i nafciarzy w celu wymianydoświadczeń i zainicjowania wspólnych interesów.W uznaniu zasług obywatelskich w 1881 r. otrzymał Krzyż Komandorski OrderuFranciszka Józefa.Stanisław Polanowski zmarł 15 stycznia 1898 r. na zapalenie płuc. Pochowany zostałw grobie rodzinnym w Moszkowie. Marszałek krajowy hr. Stanisław Badeni oddającw Sejmie hołd zmarłemu, przypomniał jego zasługi dla kraju, działalność parlamentarną,powiatową i rolniczą. „Jego bystry umysł — mówił hr. Badeni — wyższe wykształcenie,praca pełna zawsze młodzieńczego zapału, wytrwałej gorliwości i gorąca chęć służeniakrajowi, udział w życiu publicznym zawsze ofiarności pełen, a wolny od choćby najmniejszejprzymieszki osobistych widoków zjednały mu przyjaźń wielu, uznanie i szacunekwszystkich, a imię Stanisława Polanowskiego pozostanie zawsze w kraju, w Sejmieotoczone prawdziwą czcią i wdzięczną pamięcią”.– 278 –


hr. Mieczysław ReyReformator oświaty ludowejhr. Mieczysław ReyDo grona Podolaków niekiedy dołączali posłowie przechodzący z obozu stańczyków.Jednym z wybitniejszych polityków, który zmienił barwy konserwatywne na bardziej reakcyjne,był hr. Mieczysław Rey, pierwszy prezes Galicyjskiego Towarzystwa Tatrzańskiego,autor wielu inicjatyw kulturalnych i obywatelskich, ale przede wszystkim poseł zabiegającyo wyedukowanie „inteligentnego włościaństwa”, aby wieś galicyjska przestała być „ciemną,bezradną i biedną”. W 1880 r. w oświatowej Ankiecie hr. Rey wysunął projekt reformy szkółludowych. Jego zdaniem powinny one przysposabiać dzieci włościan „do tego zawodu, jakiich czeka w przyszłości, nie zaś jedynie być pierwszym przedpokojem do uniwersytetu”.Jego propozycje zostały uznane przez oponentów za „zuchwałość” i spotkały się z zarzutem,że są przesiąknięte „duchem reakcji”. Jednak po długiej debacie najpierw członkowieAnkiety przyjęli całość propozycji Reya, a trzy lata później Sejm Krajowy uchwalił niemaljednogłośnie trzy ustawy szkolne — jak twierdzi Edward Lubowski — „oparte na zasadachprzez Reja proponowanych”. Ten jego sukces sprawił, że w Sejmie zajął wysokie stanowiskoi stał się podporą podolskiego Klubu Centrum (Środka).Mieczysław Rey herbu Oksza był potomkiem słynnego Mikołaja Reja z Nagłowic.Urodził się 22 lutego 1836 r. w Słupiu w powiecie pilzneńskim, a następnie wraz z rodzinąprzeniósł się do „dużego, choć drewnianego” dworu w folwarku w Przyborowiu.Pierwsze nauki pobierał w domu rodzinnym, gdzie „był wychowywany na dobrego obywatela,nie na dworaka”. Podczas rabacji galicyjskiej 1846 r. zginął jego ojciec — zamordowanyprzez chłopów, on sam zaś wraz z resztą rodziny ledwie uszedł z życiem. Przezpewien czas przebywał w Wiedniu, by następnie powrócić w rodzinne strony. Po latachwspominał obraz, który zastał: „Ruina majątku była kompletna, nie został ni jeden budyneknieuszkodzony, ni jednej sztuki inwentarza żywego, ni martwego, ani jednegomebelka. Olbrzymią bibliotekę przecławską […] chłopi częścią spalili, a częścią rzucilido stawu. Wszystko co posiadała moja matka w spuściźnie po pradziadkach i mój ojciecpo swoich, wszystkie dokumenty, niezmierna ilość drogocennej porcelany, sreber, całastarożytna garderoba przecławska — wszystko znikło bez śladu. Została tylko ziemiai zniszczone budynki, tak w Przyborowiu jak i Przecławiu. Zawierucha chłopska wymiotładoszczętnie parowiekowe zasoby”. Te doświadczenia dzieciństwa nie wykopałyjednak trwałego rowu między hrabią a włościanami.W latach 1848–1853 Rey kształcił się w Instytucie Technicznym w Krakowie. Zaprzyjaźniłsię wówczas z hr. Władysławem Koziebrodzkim, z którym w późniejszychlatach znalazł się w stronnictwie konserwatywnym ziemian Galicji Wschodniej. Następniekontynuował studia we Wrocławiu, a podobno także i na Politechnice w Pradze.Wiadomo także, iż w 1858 r. podróżował po Włoszech.Następnie zajął się gospodarowaniem na majątkach, które przypadły mu w wynikudziału rodzinnego ok. 1860 r. Tym sposobem stał się właścicielem Przecławia, Błonia,Podola, Rudy Przecławskiej, Tuszyna i Wyłów w powiecie mieleckim, Bobrowej, Brzeź-– 279 –


hr. Mieczysław Reynicy i Grabiny w powiecie ropczyckim, a także Wyżnicy, Babna, Czarnohuza, Riwnai Wiżanki na Bukowinie. Jak pisze Lubowski: „Czując, że tylko żelazna praca dać możedobrobyt, a z jego osiągnięciem możność pracowania dla innych i w szerokim zakresie,był sobie sam ekonomem i rządcą, nie marnował jednej godziny na rozrywki, którychmłodość zwykle pożąda, i w ten sposób udało mu się utrzymać majątek, mimo że muw trudnych chwilach radzono na gwałt odsprzedać kilka folwarków. I nie tylko utrzymał,ale po latach wielu […] majątek ten uczynił jednym z największych w Galicji”.Zbliżało się powstanie styczniowe. Koziebrodzki wciągnął Reya do konspiracji. Wtedyteż hrabia nawiązał współpracę z Adamem Sapiehą. Jak pisze Kazimierz Chłędowski,w trakcie powstania „hrabia znad Wisłoki stanął nawet wysoko w ówczesnej hierarchii narodowej”.Przez kilka miesięcy mianowicie reprezentował Komitet Galicyjski w warszawskimRządzie Narodowym. Jednocześnie mając bliskie relacje z ziemianami ze wschodui zachodu Galicji pośredniczył w kontaktach między organizacją krakowską i lwowską.Gdy w 1864 r., w związku z trwającym powstaniem styczniowym, wprowadzonow Galicji stan oblężenia, hr. Rey musiał emigrować. Najpierw udał się na Śląsk, następniedo Drezna, skąd pojechał do Francji i Szwajcarii, gdzie przebywał głównie w Nyon,utrzymując kontakt z Hotelem Lambert i Koziebrodzkim. W 1867 r. mógł wreszcie powrócićdo kraju. Ponownie zajął się gospodarką, a po uporządkowaniu spraw majątkowychi odrestaurowaniu zamku przecławskiego, do czego zatrudnił wyłącznie artystówi rzemieślników krajowych, zajął się działalnością społeczną i polityczną.Za 40 tys. złr wykupił pożyczki powiatu mieleckiego zaciągnięte w lwowskim BankuWłościańskim i założył w Mielcu Kasę Pożyczkową. W 1871 r. został wybrany domieleckiej Rady Powiatowej. W Radzie Powiatowej „stanął od razu po stronie ludu […]Nieufnie też zrazu patrzono na tę jego inicjatywę zbliżenia się do włościan”. Jednakw ciągu kilku lat jego działalność przyczyniła się do „wzrostu harmonii między szlachtąa włościanami”, a także do „usunięcia waśni społecznych i wytworzenia solidarnościmiędzystanowej we wszystkich sprawach społecznych”. W samorządzie powiatowym,do którego w kolejnych kadencjach wybierano go nie tylko z większej posiadłości, alei z kurii włościańskiej, zasiadał nieprzerwanie do 1903 r. Od 1874 r. przez wiele lat pełniłfunkcję członka i prezesa Komisji Szacunkowej Wydziału Okręgowego.W latach 1871–1886 był członkiem Wydziału Okręgowego Galicyjskiego TowarzystwaKredytowego Ziemskiego we Lwowie. Działał aktywnie również w TowarzystwieGospodarczo–Rolniczym w Krakowie. Do 1901 r. był członkiem Rady Nadzorczej „MacierzySzkolnej”. Natomiast w 1903 r. przystąpił do antysocjalistycznej Spółki Wydawniczeji Drukarni „Polonia” we Lwowie.Był jednym z założycieli Galicyjskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. 31 grudnia1873 r. złożył swój podpis pod statutem organizacji. Celem Towarzystwa było „umiejętnebadanie Karpat, ożywienie szerszego zajęcia się tymi górami, ułatwienie turystom,a szczególnie specjalistom udającym się do Tatr w celach naukowych lub artystycznychprzystępu do nich, wreszcie ochranianie od zagłady kozic i świstaków”. Później uzupełnionostatut o zapis, iż jednym z celów Towarzystwa jest „wspieranie przemysłu górskiegowszelkiego rodzaju”.– 280 –


hr. Mieczysław ReyPodczas spotkania założycielskiego, które odbyło się 10 maja 1874 r. w sali MuzeumTechniczno–Przemysłowego w Krakowie, Rey został najpierw wybrany przewodniczącymzebrania, a następnie prezesem Towarzystwa, którą to funkcję pełnił do 7 marca1885 r. W pierwszych miesiącach działalności Towarzystwa podjęto decyzję o budowieschroniska przy Morskim Oku, a także postanowiono założyć w Zakopanem szkołę snycerską,upowszechniającą sztukę rzeźbienia w drewnie. Przez pierwsze lata działalności,zanim szkoła została wciągnięta do budżetu szkolnego, Rey sam ją utrzymywał. Gdyw Sejmie zabiegał o dotacje na prowadzenie szkoły, argumentował, że daje ona alternatywęludności z terenów górzystych, nieuprawnych, która „głodem wygnana ze swoichgór idzie na włóczęgę po całym kraju i z takowej jeżeli mało przynosi chleba do domów,to przynosi wiele zepsucia, a zbierając w tej włóczędze gangrenę społeczną z szerokiegoświata, zaszczepia ją następnie we własnym zakątku”. Jako „niezmordowany pracownik”,jak określił go Bogdan Małachowski, 12 stycznia 1887 r. otrzymał godność członka honorowegoGalicyjskiego Towarzystwa Tatrzańskiego.Hrabia Mieczysław Rey uzyskał mandat poselski w trakcie trzeciej kadencji SejmuKrajowego w 1874 r. w obwodzie tarnowskim z kurii większej posiadłości. Mandat zdobywałtakże w wyborach 1877 i 1882 r., w okręgu Mielec i Zassów, wchodząc do Sejmuz kurii mniejszej posiadłości, zaś w 1889 r. w okręgu Mielec. W 1895 r. został wybranyposłem w obwodzie tarnowskim, ponownie kandydując w ramach kurii większej posiadłości.Jednak w 1899 r. złożył mandat poselski i wycofał się z czynnej działalnościpolitycznej.Początkowo hr. Rey był członkiem stańczykowskiego Klubu Reformy. Jednakw 1881 r. znalazł się w gronie posłów, którzy wystąpili z krakowskiego klubu na znak protestuwobec nazbyt ugodowej polityki stańczyków, którzy „zaprzedali się otwarcie obcemurządowi”. To dzięki jego mediacji doszło do porozumienia „secesjonistów krakowskich”z grupą posłów podolskich pod wodzą Wojciecha Dzieduszyckiego. Natomiast w 1883 r.był jednym z założycieli Klubu Centrum (Środka), zdominowanego przez Podolaków.W sejmowych komisjach: głodowej, pożyczkowej, kultury krajowej, powodziowej,gminnej i adresowej udzielał się sporadycznie. Jedynie przez kilkanaście lat był członkiemkomisji szkolnej i wielokrotnym referentem spraw szkolnych, ale w prezydiumkomisji nigdy nie zasiadł.Przez 25 lat swojej działalności w Sejmie przemawiał dość rzadko i przeważniew istotnych kwestiach. „Nie przemawiał on nigdy w sprawach błahych i na próżno —wspomina Lubowski — gdyż zawsze wnioski jego przechodziły większością głosów.Wielu przypisywało to jego niezwykłemu szczęściu, szczęście to jednak było niezawodniewynikiem logicznego, dobrze opracowanego stawiania samych kwestii”.Kluczowe jego wystąpienia dotyczyły potrzeby reformy oświaty ludowej. W 1880 r.zwracał w Sejmie uwagę, że szkolnictwo ludowe nie odpowiada potrzebom i koniecznościomżycia wiejskiego. Skoro dla znacznej części ludności wiejskiej szkoła ludowa „stanowipoczątek i koniec wykształcenia”, powinna być oparta na systemie „zastosowanymdo konkretnych potrzeb rolnika–włościanina”. „Chciałbym, aby z tych szkół wychodzililudzie przynajmniej dobrze czytać, pisać i rachować umiejący; aby im dano podstawę– 281 –


hr. Mieczysław Reywychowania religijno–moralnego, gdyż bez tej podstawy nie zajdziemy daleko. […] Alenadto chciałbym, aby temu uczniowi w szkole było powiedziane także, że on jest człowiekiemwolnym, a zatem sam za siebie i za swą przyszłość odpowiedzialnym, i że ma onswoje prawa, ale i swoje obowiązki, że mu wolno swych praw bronić, ale że mają i inniprawa, których on naruszać nie może, że wolność jego nie jest synonimem próżniactwa”— mówił hr. Rey, zdobywając poklask parlamentarzystów.W tymże roku znalazł się w gronie ekspertów, którzy wzięli udział w Ankiecie szkolnej.Głos zabierał kilkakrotnie. Zwracał m.in. uwagę, że „nie uwzględniono w nauceludowej tych działów, które włościaninowi i rolnikowi są najpotrzebniejsze. Nie wykładająbowiem nauki rolnictwa, chociaż zatrudnienie to jest przeznaczeniem 99 proc.ludzi uczęszczających do szkół wiejskich”. Jego zdaniem powinno się uczyć włościan,„jak rolę wyzyskiwać, jakimi roślinami ją zasiewać i w ogóle, jak ze wszystkiego w gospodarstwiekorzystać potrzeba, aby gospodarstwo przynosiło największe zyski i aby rzeczywiściebyło postępowym”. Przekonywał, że „jeżeli szkoła ma być praktycznie urządzonai przynieść pożytek ludowi, powinna być w niej […] wykładana nauka gospodarstwi obowiązków urzędownie na członkach gminy ciążących, aby włościanin po ukończeniuszkoły ludowej wiedział, jakie ma powinności i prawa jako członek gminy”. „W ogólnościszkoły po wsiach powinny być tak zreorganizowane — mówił — aby wychodzącyz nich uczniowie zachęceni byli do pozostania na wsi, aby umiłowali zawód rolnika nawsi osiadłego i bogacili inteligencją wsie nasze. Plany naukowe nie powinny tak byćurządzone, aby w każdym zdolniejszym dziecku objawiał się pociąg do szukania innegolosu i opuszczania zajęcia rodzicielskiego, bo tym sposobem dążymy do zupełnego wyjałowieniawsi z inteligencji, która później, nie mogąc znaleźć odpowiedniego umieszczenia,marnieje, lub zakwasza sobie życie, gdy przeciwnie, pozostając na wsi — wyjąwszyludzi prawdziwie zdolnych — stałaby się prawdziwymi apostołami oświaty w pośrodkuludu wiejskiego”.Rey uważał, że zadaniem szkoły jest nie tylko uczyć, ale i wychowywać. Przy tymwyrażał opinię, że „trzeba koniecznie coś obmyśleć, aby religia, ta najważniejsza podstawawychowania ludowego, udzielaną była z większą pilnością aniżeli dotąd, gdyżdziś w niektórych szkołach zupełnie jej księża nie udzielają […]. Brak zaś nauki religiiw szkołach ludowych może za sobą pociągnąć najzgubniejsze skutki”. Dlatego postulował,aby „w tych szkołach, w której kapłan miejscowy nie udziela nauki religijnej, lubudziela w ilości godzin niedostatecznej i nieregularnie, udzielał jej regularnie nauczyciel[…], któryby zawierał nie samą jałową dogmatykę, ale naukę wiary miłości prawdziwej,do życia zastosowanej”.Co do takich przedmiotów, jak fizyka, historia i geografia uznał je za ważne i potrzebne,„bo dzieci słuchają tych nauk chętnie, a wiadomości, powzięte z tych przedmiotóww szkole, przydadzą im się w dalszym życiu”. Wyraził też przekonanie, że więcejgodzin należy poświęcać na historię ojczystą, a zarazem postulował, „aby atoli nieuczono wcale teoretycznie gramatyki”. Wyraził także życzenie, „aby czas nauki rocznejdla dzieci starszych w szkołach ludowych skróconym został w ten sposób, aby wakacjebyły dłuższe i przypadały w tę porę, w której dla licznych i nagłych zajęć gospodarskich– 282 –


hr. Mieczysław Reywłościanie pomocy starszych dzieci potrzebują. Miałoby to […] także tę korzyść, żedzieci wiejskie przyzwyczajałyby się do zajęć swego przyszłego zawodu, i nabierały donich zamiłowania”.Wypowiadał się również w kwestii przygotowania nauczycieli do wykonywania zawoduna wsi. Widział potrzebę podziału seminariów na dwie kategorie, „z krótszymkursem dla szkół wiejskich i odpowiednim przygotowaniem, z kursem zaś dłuższym dlamiast”. Jego zdaniem, „seminaria dla wsi powinny być koniecznie z internatami, i to niepo miastach, ale po wsiach zakładanymi; bo tylko w internacie może kandydat stanunauczycielskiego otrzymać odpowiednie wychowanie, a chowając się na wsi, nie nabierzeprzyzwyczajeń życia miejskiego, które później życie na wsi czynią mu nieznośnym,i przez dłuższy czas pobytu w mieście zapomina nawet, jakim sposobem przemawiaćpotrzeba do ludu wiejskiego. Wychowanemu w mieście nauczycielowi lud będzie zawszeobcym i przyjdzie mu bardzo trudno żyć z ludem i lud rozumieć”.Hrabia Rey, uważający się za „posła włościańskiego”, konsekwentnie opowiadał sięza rozwojem przemysłu rękodzielniczego. Jego zdaniem, a mówił to w 1877 r., „przemysłrękodzielniczy jest jedną z tych silnych dźwigni, za pomocą których możemy podnieśćdobrobyt ludności wsi i miasteczek, a zarazem dać jej możność najkorzystniejszego użyciaczasu wolnego od robót rolnych”. Uważał, że nadmiar sił roboczych, który nie jestwykorzystywany w rolnictwie, powinien zostać „odwrócony od próżniactwa i marnowaniaczasu”, a zwrócony „w koryto do produkcji rękodzielniczej”.W 1883 r. z troską wypowiadał się o sytuacji „mas małomieszczańskich, na pół rolniczych,na pół przemysłowych”, które z każdym dniem ubożeją, tracą podstawy swegobytu i „znikają z powierzchni naszego kraju”. Według niego małomieszczanin, „utraciwszypodstawę bytu, rolę, domostwo i warsztat, nie odnajduje się już w szeregu sił produkcyjnych,nie znajdujemy go w fabryce, bo tych nie ma w kraju; cudzej roli odrabiaćon nie chce i nie umie, […] ale po prostu znika, kończąc swój żywot na dziadowskiejwłóczędze i z nim znika cała dawniej tak zamożna klasa małomieszczaństwa naszego,ustępując wszędzie naciskowi żywiołu żydowskiego, wstępującego w jego miejsce prawemekonomicznego zdobywcy”.Poparł likwidację szkół wydziałowych, na których miejsce miały powstać szkołyrzemieślnicze i uzupełniające. Zachęcał rzemieślników do podnoszenia fachowego wykształcenia.„Gdyby nasi rzemieślnicy posiadali nieco wyższe od terminatorskiego wykształcenie,to niezawodnie i technikę swoją potrafiliby ulepszyć, […] wyższe wykształceniepozwoliłoby im poznać dokładnie swój własny interes i warunki jego powodzenia.[…] Owo też mało wyższe wykształcenie uwolni naszego rękodzielnika od tradycyjnychwad jego stanu — da mu więcej zaufania we własne siły i więcej energii do podjęciaskutecznej walki z tandetną obcą konkurencją” — mówił w 1888 r.W kolejnym roku złożył wniosek o założenie w powiecie mieleckim niższej szkołyrolniczej i szkoły koszykarskiej. W przypadku tej drugiej placówki oświatowej argumentował,że „w kraju, nie mającym fabryk, jak nasz, tylko przy przemyśle domowym możesię zużytkować cała nadwyżka pracy, która nie może być zużytą przy produkcji rolnej.Z działu zaś całego przemysłu domowego koszykarstwo najlepiej rozwija się, a tego do-– 283 –


hr. Mieczysław Reywodem, że wyroby koszykarskie nie tylko rozchodzą się po całej Europie, ale przeszłyAtlantyk i zbywają się aż w Ameryce. Mam przekonanie, że gdyby w Mieleckim powieciezałożoną została taka szkoła koszykarska, koszykarstwo rozwinęłoby się tamże znakomiciei stałoby się dźwignią wielką do podniesienia dobrobytu ludu wiejskiego i małychmiasteczek, których ludność dziś tak znacznie podupadła”.W 1890 r. wyraził niepokój, że wciąż „nie pozbyto się u ludu pogardy dla pracyfizycznej, a tym samym dla stanu ją wykonującego”. Zwracał uwagę, że w wielu krajachwyżej cywilizowanych „szanownego stanowiska społecznego używa […] włościanin, rolnikswoimi własnymi rękami, swój własny kawałek ziemi, swój własny grunt uprawiający.Tymczasem u nas chłop mimo wszystkich przyznanych mu praw, pomimo zapewnionejmaterialnej egzystencji sam siebie uważa za najniższy szczebelek w drabinie owejmniej lub więcej wzmacniającej pracy. Otóż naszego chłopa, naszego włościanina trzebawszystkimi siłami podnieść i uzacnić wobec niego samego, a wtedy porządek społecznyoparty na milionie drobnych właścicieli ceniących swój stan i z niego zadowolonych, niebędzie potrzebował obawiać się żadnych gwałtownych przewrotów”.Pięć lat później wypowiedział się przeciwko ewentualnemu wprowadzeniu w Galicjimonopolu spirytusowego. Twierdził, że mogłoby to doprowadzić do zniszczenialicznych gospodarstw opartych na gorzelnictwie. Dowodził, że w Galicji ze względuna klimat i rodzaj gleby głównymi produktami są kartofle i żyto, „nie rodzą się listkowei wszystkie pastewne rośliny”. „Zatem chcąc gospodarstwo rozwinąć, polepszyćchów bydła, mamy jedyny produkt na karmę dla bydła tj. kartofle, przerobione przezgorzelnie” — mówił i dodawał: „Centralizacja u nas tego przemysłu gorzelnianegojest niemożebną, raz z powodu, że gorzelnictwo jest potrzebą czysto lokalnej, rolniczejnatury, a po wtóre, że kartofel jest produktem o wielkiej objętości i ciężarze,a o małej zawartości skrobi, aby zniósł daleki transport, a tym samym, aby mógł byćcentralizowany”. Przekonywał przy tym śmiało, że „rząd austriacki nigdy do handlunie był zdolny, on tym handlem dobrze kierować nie będzie”. Ale przede wszystkimstraszył konsekwencjami politycznymi i społecznymi, gdyby doszło do „ograniczeniadziałalności ekonomicznej prywatnej, skasowanie tych praw na rzecz państwa”. „Kiedypod gmachem społecznym, jak krety ryją ciągle i kopią rozmaici ludzie przewrotu,miałażby wielka nasza monarchia odstąpić od zasady, nie obawiając się, że przez tenkrok w samych podstawach gmachu państwowego i społecznego mogą porobić sięrysy” — przestrzegał.Hrabia był godnym potomkiem swego wielkiego przodka. Hojnie wspierał działalnośćkulturalną. Gdy dowiedział się o planowanym przez Akademię Umiejętnościzjeździe historyków z okazji 400–lecia urodzin Mikołaja Reja z Nagłowic, przekazał40 tys. złr na rzecz utworzenia Fundacji im. Mikołaja Reja, finansującej wydanie najcenniejszychdzieł polskich od XVI w. i nagradzającej wybitnych współczesnych autorów.Z funduszu założonego przez Reya co pięć lat przyznawano nagrody pieniężne wrazze złotymi „rejowskimi medalami”. W 1911 r. uhonorowany w ten sposób został HenrykSienkiewicz, a w 1917 r. Władysław Reymont. Fundacja im. Reja pokryła kosztywydania nie tylko utworów Mikołaja Reja, ale także Jana Kochanowskiego. W 1914 r.– 284 –


książę Władysław Sapiehadzięki przekazanym funduszom ukazało się w dwóch tomach w dużym nakładzie ZwierciadłoMikołaja Reja. „Ze względu na popularny charakter wydania odegrało ono wielkąrolę w upowszechnianiu twórczości Reja wśród szerokich rzesz czytelniczych, m.in. studentów”— pisał Julian Dybiec.Pod koniec życia Rey przeniósł się do Mikuliniec, gdzie zaczął malować obrazyi pisać utwory literackie. Wydał na własny koszt kilka dramatów, w tym w 1906 r. dedykowanyWojciechowi Dzieduszyckiemu dramat Stefan Marcel. Napisał także na deskiteatru ludowego Obrazek sceniczny i — jak utrzymuje dramatopisarz Edward Lubowski— Bolesława Chrobrego. W 1914 r. ofiarował na Legiony Polskie wiele tysięcy koron,a w czasie wojny prowadził dziennik będący kontynuacją pisanego wcześniej pamiętnika.Hrabia Mieczysław Rey, komandor papieskiego Orderu św. Grzegorza Wielkiego,zmarł 12 stycznia 1918 r. w Mikulińcach i został pochowany na tamtejszym cmentarzuw rodzinnym grobowcu.Katolik i Polakksiążę Władysław SapiehaSapiehowie to rodzina zasłużona dla Polski i Galicji. W okresie autonomii galicyjskiejjednym z najbardziej znanych polityków galicyjskich był książę Adam Sapieha,liberał i demokrata, zwany „czerwonym księciem”. Jego najstarszym synem był książęWładysław Sapieha, w przeciwieństwie do ojca zadeklarowany konserwatysta, który, gdyw 1908 r. ubiegał się o mandat do Sejmu Krajowego, swój program wyborczy streściłw słowach: „jestem katolikiem i Polakiem”. „Krótkie to wyznanie wiary politycznej bezszumnych frazesów i obiecanek jest najlepszą charakterystyką tego tak cichego i gorliwegopracownika na niwie ojczystej” — pisała wówczas „Gazeta Narodowa”. To byławażna deklaracja dla wyborców wobec kandydatów ruskich, ludowo–demokratycznychi socjalistycznych, którzy — podobnie jak Sapieha — licznie kandydowali z kurii gminwiejskich.Władysław Leon Sapieha herbu Lis urodził się 30 maja 1853 r. w Krasiczynie. Oddzieciństwa był chowany w atmosferze przesiąkniętej polityką, patrzył na ludzi, którzynadawali kierunek myśli polskiej, mając w świeżych tradycjach zamiłowanie do czynu.Po wielkiej katastrofie w 1864 r. jako mały chłopczyk spędził z rodzicami lata nawygnaniu nad Sekwaną, a później w Heidelbergu. Słuchał tam rozmów i opowiadańwygnańczych, i pobierał nauki domowe, których program ojciec „ułożył w drobnychszczegółach”. Ponieważ książę Adam Sapieha nie chciał, by jego dzieci traciły kontaktz krajem, najstarszego Władysława odesłano do Lwowa, gdzie w latach 1866–1871 uczyłsię w Gimnazjum im. Franciszka Józefa I. Następnie wyjechał na studia prawnicze doBerlina i Heidelbergu, by ostatnie dwa lata studiować na uniwersytecie we Lwowie. Tutajteż zdał końcowe egzaminy państwowe w 1875 r., a następnie odbył roczną służbę wojskowąw 11. Pułku Ułanów im. Cesarza Aleksandra II, który stacjonował we Lwowie.– 285 –


książę Władysław SapiehaKarierę zawodową młody książę rozpoczął w lutym 1877 r., podejmując pracęw Prokuratorii Skarbu we Lwowie, gdzie pracował przez pięć lat w biurze drugim zajmującymsię fundacjami. Już od 1880 r. pracował także w namiestnictwie. Choć KazimierzChłędowski w swoich Pamiętnikach niezbyt dobrze ocenia Władysława jako urzędnika,ten jednak szybko piął się po szczeblach urzędniczej hierarchii i w 1882 r. na krótko zostałkomisarzem starostwa we Lwowie. Jak pisze Stefan Kieniewicz, Władysław „wyrósłna zacnego, rządowego, cenionego obywatela”.Rok 1883 rozpoczyna nowy rozdział w życiu ks. Sapiehy. Rezygnuje z pracy w administracji,by zająć się zarządzaniem obszernymi dobrami, obejmującymi 18 tys. hektaróww Krasiczynie. Na klucz Krasiczyn składało się wówczas 17 majątków. Obok Krasiczynaz zamkiem i przechowywanymi tam zbiorami (m.in. biblioteka, archiwum rodowe, kolekcjekontuszowych pasów polskich, portretów rodzinnych, broni i porcelany) książęodziedziczył także klucz Oleszyce. Był zaliczany do dwudziestu największych właścicieliziemskich w Galicji. Według Kieniewicza, „na własnym majątku pracował pożytecznie,choć bez rozgłosu”.W tymże roku Sapieha wysunął swoją kandydaturę do Sejmu Krajowego z kuriigmin wiejskich w okręgu Lubaczów–Cieszanów. Zrobił to wbrew stanowisku CentralnegoKomitetu Wyborczego, który już wcześniej rekomendował w tym okręgu kandydataruskiego. Książę, zapewniający wyborców, że jako poseł będzie pracował „jakprzodkowie jego pracowali”, zdobył mandat dopiero w drugiej turze głosowania. W Sejmiekadencji 1882–1889 należał do Klubu Centrum (Środka), stając się bliskim współpracownikiemksięcia Jerzego Czartoryskiego, Apolinarego Jaworskiego i WojciechaDzieduszyckiego. W kolejnych wyborach już nie kandydował. Po raz kolejny ubiegałsię o mandat poselski i zdobył go dopiero w 1908 r., kandydując z kurii gmin wiejskichw okręgu Przemyśl. W Sejmie kadencji 1908–1913 należał do Klubu Stronnictwa PrawicyNarodowej. Wszedł do niego wraz z grupą konserwatystów wschodniogalicyjskich,którzy byli wówczas zdecydowani na współpracę z konserwatystami krakowskimi.W kadencji 1883–1889 Sapieha pełnił funkcję sekretarza sejmowego, a także działałw komisjach: budżetowej, górniczej i podatkowej, której został sekretarzem. W latach1888–1889 pracował także w komisji propinacyjnej. Spotkał go zaszczyt udziału w pięcioosobowejdeputacji do cesarza w myśl uchwały Sejmu z dnia 17 października 1884 r.Zgodnie z tą uchwałą deputacja miała „przedłożyć i polecić Jego ojcowskiemu sercu”potrzeby i zamiary kraju, dotyczące klęski powodzi z tego roku i zapobieżenia powtarzaniusię takich nieszczęść w przyszłości. W kadencji 1908–1913 pracował w komisjach:podatkowej, reform agrarnych, gminnej i solnej, w tej ostatniej pełniąc funkcję zastępcyprzewodniczącego. Skuteczną swą pracą, a także skromnością zjednał sobie uznanieu polityków wszystkich opcji. Jednak w drugiej połowie kadencji Sejmu był mniej aktywnyz powodów zdrowotnych.Sapieha rzadko zabierał głos w Sejmie. Występował głównie jako sprawozdawca komisjibudżetowej. Jak stwierdził Zbigniew Fras, „nie odznaczał się talentem oratorskim”.W 1889 r. złożył interpelację do komisarza rządowego w sprawie zapasów i ceny solikuchennej. Pochwalił w niej władze autonomiczne, że utrzymują powiatowe i gminne– 286 –


książę Władysław Sapiehaskłady, „gdzie sól sprzedawaną bywa po cenach stałych i umiarkowanych”. Zwrócił jednakuwagę, że zbyt szczupła w stosunku do rzeczywistej potrzeby konsumpcji jest ilośćsoli gwarantowanej przez rząd, a jej dostawy przychodzą nieregularnie, co powoduje, żeniekiedy magazyny stoją puste. Jego zdaniem spekulantom otwierają się pola „do niesumiennegowyzyskiwania ludności, skoro tylko — choćby na czas krótki, osłabnie lubustąpi im konkurencja utrzymywanych pod kontrolą władz autonomicznych składówsoli”. A gdyby niektóre krajowe składy soli upadły — zauważa Sapieha — „to w odnośnychgminach zostaliby na placu już tylko prywatni handlarze, którzy w drobiazgowejsprzedaży soli nie podlegają żadnej kontroli, ani władz autonomicznych ani c.k. władzskarbowych”. Wyraził przekonanie, że na rządzie ciąży „niewątpliwie obowiązek moralny,wspierać życzliwie i iść na rękę lojalnym usiłowaniom władz autonomicznych,które mają na celu ochronę ludności od dalszego jeszcze sztucznego podwyższania cenysoli w drobiazgowej rozsprzedaży przez prywatnych handlarzy”. Dlatego zwrócił się dokomisarza rządowego, aby rząd zwiększył ilość soli wyznaczonej powiatom i miastomdo zakupienia w określonych terminach z rządowych magazynów sprzedaży soli, a takżepodjął takie zarządzenia, „ażeby regularny pobór soli, zastrzeżonej dla powiatów i gmin,na przerwy nie był narażony”.W 1909 r. przemawiał jako sprawozdawca komisji reform agrarnych, opowiadającsię za rezolucją, która zawierała — jak sam powiedział — „przepisy praktyczne dlapostępowania komisji reform agrarnych”. Rezolucja była apelem do rządu, aby nakazałsądom hipotecznym w Galicji jednolitą interpretację i wykonanie ustawy o księgachgruntowych w kwestii łączenia w jedno ciało hipoteczne parcel, które były położonew różnych gminach katastralnych.W dniu 23 lipca 1907 r. cesarz mianował ks. Sapiehę dziedzicznym członkiem IzbyPanów austriackiej Rady Państwa. Cztery lata później, w dowód uznania dla jego pracyparlamentarnej, cesarz nadał mu tytuł tajnego radcy.Jak zauważa Fras, książę był „szczególnie czynny w samorządzie lokalnym”. W latach1884–1890 i 1897–1902 piastował funkcję prezesa Rady Powiatowej w Cieszanowie.Od 1900 r. był członkiem Zarządu, a w latach 1909–1918 prezesem Rady Powiatowejw Przemyślu. Jako szef rady usilnie zabiegał o rozwój gospodarczy powiatu, w tym przyczyniłsię do budowy linii kolejowej Przemyśl–Sanok. Swoje obowiązki obywatelskiespełniał gorliwie i z oddaniem. Pamiętna była jego dbałość o wysoki poziom fachowyi etyczny urzędników samorządowych.Sapieha był bardzo zaangażowany w działalność społeczną i gospodarczą. Od1883 r. aktywnie działał, obejmując różne funkcje, w Galicyjskim Towarzystwie Gospodarskimwe Lwowie (w 30. rocznicę swojego zaangażowania w działalność tej instytucjiotrzymał godność członka honorowego Towarzystwa). Od tegoż roku należał także doGalicyjskiego Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego. Był również zastępcą przewodniczącegoRady Szkolnej Okręgowej w Cieszanowie, a następnie członkiem Rady SzkolnejOkręgowej w Przemyślu. Zajmując się sprawami szkolnymi, szczególnie dużo uwagipoświęcał rozwojowi szkolnictwa ludowego. W swoich dobrach budował i wspierał finansowojuż istniejące szkoły wiejskie. Działał także w Towarzystwie Kółek Rolniczych– 287 –


hr. Stanisław Stadnicki— od 1896 r. był prezesem Zarządu Powiatowego w Przemyślu. Krótko pełnił też funkcjęzastępcy naczelnika Związku Ochotniczych Straży Pożarnych. W latach 1900–1902był członkiem Zarządu Banku dla Handlu i Przemysłu oraz członkiem Rady Nadzorczejfilii Banku we Lwowie. W latach 1910–1914 brał udział w pracach Towarzystwa OchronyPodatników, zostając nawet jednym z trzech wiceprzewodniczących Towarzystwa.W czerwcu 1914 r. został wybrany prezesem Rady Nadzorczej Stowarzyszenia Zaliczkowegow Lubaczowie.Okres I wojny światowej był ostatnim rozdziałem w pracowitym życiu ks. Sapiehy.Poświęcił się wówczas działalności charytatywnej. W styczniu 1915 r. został powołanyprzez brata abp. krakowskiego księcia Adama Stefana Sapiehę do krakowskiego Książęco–BiskupiegoKomitetu Pomocy dla dotkniętych klęską wojny. W czerwcu tego rokustanął na czele delegacji diecezjalnej Komitetu w Przemyślu i od tego czasu skoncentrowałswoje działania charytatywne na tym terenie. Między innymi przewodniczył wydziałowiwykonawczemu Krajowej Komisji Opieki nad Inwalidami Wojennymi w Przemyślu.Szczególnie w czasie inwazji rosyjskiej rozwinął humanitarną działalność w kierunkuulżenia doli ludności ziemi przemyskiej.W 1918 r. spotkały go jeszcze dwa zaszczyty, a zarazem wielkie zobowiązania. W lutymz ramienia Wydziału Krajowego został powołany w skład Kurateli Akademii Rolniczejw Dublanach, by w lipcu objąć funkcję członka komisji egzaminacyjnej tej uczelni.Wszedł także do powstałego w kwietniu Stałego Komitetu do spraw Rejestracji i WynagrodzeńSzkód Wojennych.Książę Władysław Leon Sapieha zmarł 29 kwietnia 1920 r. we Lwowie, pochowanyzostał w rodzinnym grobowcu w Krasiczynie. Krakowski „Czas” w nekrologu napisał, że„chlubną kartą zasług ks. Władysława Sapiehy jest to, co zdziałał, broniąc polskości naWschodzie”. Natomiast „Dziennik Poznański” na wieść o zgonie księcia stwierdził, że„społeczeństwo straciło w zmarłym obywatela, gorąco przywiązanego do ziemi ojczystej;człowieka, patrzącego rozumnie na świat; ojca rodziny, tkliwie przywiązanego do ogniskadomowego; ziemianina, surowego wobec samego siebie i pełniącego ściśle i punktualnieobowiązki zawodowe. […] Przestało bić serce prawdziwie polskie”.Puchacz średniowiecznyhr. Stanisław StadnickiNiewielu polityków ziemiańskich przełomu XIX i XX w. budziło tak skrajne emocjejak hr. Stanisław Stadnicki, poseł na Sejm Krajowy i dożywotni członek austriackiej IzbyPanów. Przez ziemian uwielbiany i wynoszony na różne funkcje społeczne i gospodarcze,skrajnymi wypowiedziami potrafił wywołać demonstracje radykałów ukraińskich.Ponieważ opowiadał się za koniecznością wspierania z budżetu krajowego instytucji kościelnych,a także bronił „szkoły wyznaniowej” w Galicji, Aleksander Świętochowski nazwałgo „puchaczem średniowiecznym”. Z kolei Michał Bobrzyński, którego Stadnicki– 288 –


hr. Stanisław Stadnickimocno krytykował za politykę otwarcia na postulaty Rusinów (Ukraińców), pisał o nim,że „jest nieodrodnym potomkiem Diabła Stadnickiego w nowoczesnej szacie”. Nie masię zatem co dziwić, że Stadnickiego, który swoją karierę polityczną rozpoczął w oboziekonserwatystów krakowskich, z czasem ultrakonserwatywne poglądy i sarmacka naturazaprowadziły w szeregi partii podolskiej. Znany był także z zamiłowań myśliwskichi dbałości o wysoką kulturę łowiecką.Stanisław Stadnicki urodził się 28 lutego 1848 r. we Lwowie. Po ukończeniu Gimnazjumśw. Anny w Krakowie, w latach 1865–1869 studiował na Wydziale Prawa UniwersytetuJagiellońskiego, gdzie związał się ze środowiskiem stańczyków. Po przejęciumatczynego majątku Krysowice, położonego w powiecie Mościska, przeniósł się na wieśi zajął się działalnością rolniczą. W latach 90. uruchomił w swoich dobrach dużą owczarnięczuszek, która dostarczała materiału zarodowego innym owczarniom chodującymowce tej rasy.W 1878 r. z grupy większej własności wszedł w skład Rady Powiatowej i WydziałuPowiatowego w Mościskach, angażując się w kolejnych latach w działalność samorządową.Od 1909 r. aż do wybuchu wojny pełnił funkcję prezesa Wydziału Powiatowegow Mościskach. W 1892 r. został członkiem Komisji Krajowej ds. Rolniczych przy WydzialeKrajowym we Lwowie, by w 1907 r. objąć funkcję zastępcy przewodniczącego tejkomisji. Jako przedstawiciel Wydziału Krajowego był dożywotnim kuratorem KrajowejWyższej Szkoły Rolniczej w Dublanach, przekształconej w akademię m.in. dzięki jegostaraniom. Jako kurator z dużym zaangażowaniem zajmował się nadzorem nad tą szkołą,starając się — jak sam mówił — wiele dobrego dla niej zdziałać, jak również wiele złegousunąć.Przez wiele lat dzierżawił prawo do polowania w dwudziestu kilku gminach napodstawie dobrowolnej umowy i porozumienia z gminami. Na ich terenie organizowałdwa razy w roku trwające po dwa tygodnie wielkie polowania, które cieszyły się dużąpopularnością wśród szlachty galicyjskiej, pomimo że — jak sam przyznawał — byłato rozrywka droga, „na którą mogą sobie pozwolić ci, którzy mają większe dochody”.Na organizowane przez niego polowania nigdy nie było skarg, gdyż zawsze wynagradzałpoczynione szkody na podstawie dobrowolnej ugody. W 1895 r. w uznaniu zasługdla łowiectwa został wybrany do władz Galicyjskiego Towarzystwa Łowieckiego, któreod 1909 r. reprezentował w Państwowym Związku Łowieckim w Wiedniu. W 1882 r.został prezesem Wydziału Okręgowego Galicyjskiego Towarzystwa Kredytowego w Mościskach.Działał też w Galicyjskim Towarzystwie Leśnym. W 1874 r. zaangażował sięw lokalne struktury Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarskiego, a w latach 1901–1903pełnił funkcję prezesa tej organizacji. W 1914 r. wybrany został do Rady NadzorczejBanku Krajowego, był także we władzach Banku Hipotecznego we Lwowie.Dzięki poparciu stańczyków został w 1882 r. po raz pierwszy posłem na Sejm Krajowy,wybranym z kurii gmin wiejskich w okręgu Mościska i Sądowa Wisznia. W kadencjach1889–1895, 1895–1901 i 1901–1907 reprezentował drobną własność powiatumościskiego. Gdy w 1908 r., zwalczany przez działaczy ukraińskich i polskich ludowców,przegrał wybory w kurii gmin wiejskich, związany z krakowskimi konserwatystami Na-– 289 –


hr. Stanisław Stadnickimiestnik hr. Andrzej Potocki wciągnął go w ostatniej chwili na listę wyborczą w okręgustryjskim, gdzie Stadnicki uzyskał mandat z wielkiej własności, poparty także przezkonserwatystów wschodniogalicyjskich, do których w tym czasie się zbliżył. Ponownieznalazł się w wśród posłów ostatniego Sejmu galicyjskiego, tym razem wybrany z rekomendacjiPodolaków w obwodzie przemyskim z kurii większej własności. W 1914 r. naostatniej sesji Sejmu Krajowego ten „puchacz średniowieczny” złożył mandat poselski.Jak wspominał Bobrzyński, Stadnicki „przystąpił do konserwatystów krakowskichi czuł się tam długi czas dobrze”. Z ich ramienia działał od 1895 r. w Centralnym KomitecieWyborczym, a gdy ten przekształcił się w 1907 r. w Radę Narodową, równieżi do tego ciała uzyskał rekomendację partii krakowskiej. Choć w Sejmie Stadnicki wstąpiłdo Klubu Prawicy, coraz częściej współpracował i głosował z Klubem Rolników,czyli umiarkowanym skrzydłem Podolaków. W 1911 r. ostateczne przeszedł do obozuskrajnej prawicy podolskiej właśnie na tle pogłębiającego się konfliktu z Bobrzyńskim.W lipcu hrabia opuścił popierający Namiestnika Klub Prawicy, a w styczniu następnegoroku przystąpił do Klubu Centrum (Środka), ugrupowania Podolaków zbliżonego doendecji. Stadnicki informując o motywach swego wystąpienia z szeregów prawicy sejmowej,zarzucił Bobrzyńskiemu „prześladowanie” niezależnego ruchu ziemian wschodniogalicyjskichoraz Stronnictwa Demokratyczno–Narodowego. Namiestnik odpowiadającna te zarzuty, starał się zdyskredytować swego oponenta, wskazując na jego „charakterporywczy i arbitralny”. Został też Stadnicki jednym z właścicieli spółki, która pod koniec1911 r. nabyła „Gazetę Narodową”, czyniąc z niej formalny organ Podolaków.W pierwszych latach swego posłowania często był wybierany sekretarzem komisji.W 1883 r. funkcję tę piastował w komisji lustracyjnej, od 1887 r. przez kilka lat w komisjipropinacyjnej (gorzelnianej), a dwa lata później w komisji gospodarstwa krajowego.W tej ostatniej komisji po raz pierwszy został wybrany drugim zastępcą przewodniczącegow 1895 r., by w 1902 r. zostać pierwszym zastępcą. Po wielu latach pracy w komisjigminnej w 1905 r. został jej przewodniczącym. Natomiast w 1914 r. przez krótki okreskierował pracami komisji zapomogowej. Ponadto działał aktywnie w komisjach: podatkowej,szkolnej i dla reformy wyborczej. Był także epizodycznie wybierany do komisji:drogowej, budżetowej, solnej, dyscyplinarnej, dla podatku osobisto–dochodowegoi wodnej. Uczestniczył w deputacji sejmowej na jubileusz 50–lecia panowania cesarza,a także w delegacji posłów galicyjskich, która dziękowała cesarzowi za usunięcie z Waweluwojsk austriackich.W pierwszych latach swego długiego posłowania przemawiał rzadko, przeważniejako sprawozdawca komisji. Podkreślał, że nie jest mówcą „z zawodu”, a także, że „talentuściśle agitacyjnego nie posiada”. W 1893 r. zabrał głos w sprawie rządowego projektuustawy łowieckiej, opowiadając się „sympatycznie i z radością” za zapowiedzianąreformą łowiectwa, która jego zdaniem była szczególnie istotna dla stanu włościańskiego.Opowiedział się m.in. za możliwością „zadzierżawienia polowania” przez właścicielaposiadającego 115 hektarów ziemi, a zarazem odmawiał tego prawa gminie posiadającejtyle lub więcej hektarów, która jako ciało zbiorowe nie miałaby prawa wydzierżawiaćpolowania. „Otóż zdaje mi się — mówił — że to jest rzeczą tak jasną, że ciało zbiorowe,– 290 –


hr. Stanisław Stadnickigdyby jako takie polowanie zadzierżawiło na lat 10, jak to jest w projektowanej ustawiepowiedziane, zaraz w pierwszym roku pozbawionym by było możności wykonywaniaswego prawa, zabrakłoby bowiem najpierw zwierzyny dla tych wszystkich członków,chcących w całej pełni z tego prawa korzystać”. Przyznawał, że „pod względem stylu, jakpod względem treści znacznej korekty potrzebuje” ustawa łowiecka, której celem jest,„żeby na odpowiedniej przestrzeni wyprodukować odpowiednią ilość zwierzyny, jaka sięna tej przestrzeni bez szkody dla nikogo żywić może”.Dużą wagę przykładał Stadnicki do kwestii podatkowych. Za jedną z najważniejszychi najaktualniejszych spraw uznawał sprawę podatku gruntowego, „dotykającą w naszymprzeważnie rolniczym kraju większą część mieszkańców”. Uważał, że jest to podatekpowiązany „z czystym dochodem z ziemi, który stanowi podstawę bytu właściciela,a który w razie nadmiernego naciągnięcia struny podatkowej spowodować może usunięciesię tej ziemi spod nóg właściciela i zachwianie jego bytu”. W 1895 r. opowiedziałsię za propozycją Józefa Męcińskiego, aby „zniżyć kontyngent podatku gruntowego”,który — zdaniem obydwu posłów — był wówczas najwyższy w Europie. „Twierdzeniemnie potrzebującym dowodów jest — przekonywał — że w ostatnich latach nastąpiła takogólna depresja cen i niekorzystna zmiana stosunków rolniczych, że posiadaczowi ziemita różnica stała, której się mógł słusznie spodziewać i która miała w pierwszej linii służyćmu na opłacenie ciężarów a potem dopiero na ledwie możliwą egzystencję, stała sięskutkiem takich anormalnych stosunków zupełnie odpadła. Konsekwencje z tego każdysobie łatwo dopowie, a każdy przyzna, że ratunek tu jest konieczny”. Na koniec zaproponowałuchwałę, w której Sejm wzywał c.k. rząd, „by w drodze konstytucyjnej wniósłi przeprowadził ustawę — w myśl której kontyngent podatku gruntowego obliczony nakwotę 37.500.000 zł. obniżonym został w szczególności w stosunku do obniżenia sięcen produktów rolnych, w porównaniu do cen, które istniały w czasie ustanowienia tegokontyngentu”.W grudniu tego roku wnioskował, by Sejm wystąpił do c.k. rządu z rezolucją, „abyprzy obmyślaniu nowych źródeł dochodu dla Skarbu Państwa nie brał w rachubę podwyższeniapodatku spirytusowego”. We wniosku napisał, że „wszelkie podwyższenie dotychczasowegoopodatkowania spirytusu, nader ujemnie musiałoby oddziałać na przemysłgorzelniany i ściśle z nim złączone interesy produkcji rolniczej”. Uzasadniając gow styczniu 1896 r. pytał Wysoką Izbę: „czy ten właśnie podatek i to odnośnie do naszegokraju może i powinien być jedną z tych nieuchronnych dźwigni skarbu państwowego;czy nie znalazłaby się możność poszukiwania u innych źródeł tego dochodu, czy nie okazałobysię w przyszłości, że naruszenie tej dotychczasowej podstawy podatkowej możespowodować zupełny zanik, kompletne wyschnięcie tego, jak dotychczas cyfry wskazują,bardzo obfitego źródła dochodów państwowych?”. Zauważał, że podniesienie podatkuod spirytusu uderzy w pierwszej kolejności w przemysł gorzelniany, który jest jedynymprzemysłem rolniczym w kraju pozostającym w bezpośrednim związku „z naszą produkcjąrolniczą, chowem inwentarza i utrzymaniem w odpowiedniej kulturze naszej roli, żewreszcie uprawa okopowych roślin i wszelkie towarzyszące prowadzeniu tego przemysłurolniczego czynności, stanowią wcale znaczną część zarobku naszej ludności włościań-– 291 –


hr. Stanisław Stadnickiskiej”. W związku z powyższym wyraził „pewność i przekonanie, że podwyższenie tegowłaśnie podatku byłoby dla naszego specjalnego rolniczego kraju połączone z wielkiminieobliczalnymi stratami”.W 1900 r. zabrał głos w rozprawie ogólnej nad wnioskiem Tadeusza Pilata w sprawiewychodźstwa robotników rolnych do Niemiec. Stwierdził, że „powodem wychodźstwagłównym jest albo przeludnienie, więc niemożność utrzymania wielkiej ilości ludzina małym kawałku ziemi, jeżeli nie ma przy tym zarobku i w ogóle brak zarobku w pewnychokolicach”. Zauważył, że w Galicji są okolice, „zwłaszcza podgórskie, gdzie zarobekna przyzwoite utrzymanie rodziny wystarczyć nie może, tym bardziej, że niestety ludnośćnasza nie jest jeszcze przyzwyczajona do tego, by zająć się czymś innym i zapewnićsobie utrzymanie przez zimowe zwłaszcza miesiące”. Jego zdaniem „co najtężsi ludziewychodzą”, a u pozostałych często nie ma do pracy ochoty. Jeśli chodzi o zaradzenie złuzwiązanego z wychodźstwem, zaproponował taką organizację biur pracy, zajmującychsię pośrednictwem pracy, „ażeby z okolic, gdzie zarobku nie ma, móc ludzi przerzucićtam, gdzie zarobek znaleźć mogą, a oczywiście, jakby zarobku w żaden sposób w krajuznaleźć nie mogli, skierować tam, gdzie bez wyzysku zarobek można dostać. Toby byłozadaniem tego pośrednictwa”. Przywołując sytuację robotników rolnych w Niemczech,skonstatował, że są tam wprowadzone kontrakty robotnicze, czyli „umowy, gdzie jestpowiedziane, jakie są wynagrodzenia, jakie dodatki w zbożu, mleku i to jest o tyle pożądanym,że uniemożliwia wyzysk tak jednej, jak i drugiej stronie”. Zaapelował, aby tegotypu umowy zostały powszechnie wprowadzone także w Galicji.Jak wielu posłów dyskusje nad projektem budżetu wykorzystywał do przedstawianiaswoich poglądów na różne sprawy. W 1901 r. wypowiadając się o sprawach oświatowych,wyraził pogląd, że „skuteczna nauka religii w naszych szkołach ludowych to jeszczejest jeden z koniecznych dezyderatów w kierunku poprawy stosunków”. Ubolewał,że brakuje wykształconych katechetów i duchownych, którzy poświęciliby się zadaniunauki religii, gdyż „czasem brak dobrych chęci, czasem trudność w sprowadzaniu katechetówz dalszych parafii”, a także odpowiedniego wyposażenia szkół do nauki tegoprzedmiotu. Wszystko to pokazuje — mówił — „że ten przedmiot nie jest jeszcze objętymtak, jakbyśmy to wszyscy pewnie bez wyjątku pragnęli i sądzę, że zarządzić temubrakowi jest obowiązkiem władz szkolnych, episkopatów (obu obrządków) i ostateczniefunduszu krajowego, aby te braki mogły być naprawionymi”. I dodawał: „Zdaje mi się,że wszyscy tu muszą być ze mną w zgodzie, że wszczepianie tych nauk moralności i wiaryw tych maluczkich jest obowiązkiem tych, którzy wychowanie młodzieży mają szczerzena oku”. W kolejnym roku dał wyraz swojemu niezadowoleniu, że ze względu na liczneobowiązki duszpasterskie religii często naucza ktoś w zastępstwie księdza. „Uważamnaukę religii za zbyt ważną, aby ją można tak przez zastępstwo skutecznie i z pożytkiemnauczać” — mówił.Apelował też o podniesienie wynagrodzenia za prowadzenie katechezy, gdyż „wynagrodzenieza naukę religii dla człowieka z wykształceniem akademickim jest nie wystarczające”.W 1904 r. złożył rezolucję, aby podnieść wynagrodzenie katechetów. Wobecgłosów ze strony ludowców, którzy obawiali się rozszerzenia wpływów Kościoła na– 292 –


hr. Stanisław Stadnickiszkołę, przywołał przykład Francji, gdzie „doszło do tego, że to znamię Kościoła, tenkrzyż wyrzuca się ze szkoły i urzędów. I gdzie to się dzieje? W państwie tak bardzo katolickim,[…] które dlatego do tego doszło, że obrona własnych przekonań, które tkwiąu dołu, u całego społeczeństwa i ludu nie jest dostatecznie zorganizowaną, a rządzą tympaństwem wrogowie Kościoła, masoni i ludzie bez wiary i przekonań. (Brawa) Do tegou nas nigdy dojść nie powinno. My szkół bezwyznaniowych mieć nie chcemy! (Brawa).Ani kraj, ani społeczeństwo nie może do tego dopuścić! (Brawa)”. I kończył w równiemocnych słowach: „Gdyby nas fałszywi przyjaciele ludu chcieli pchnąć na tę drogę, topotrafimy te usiłowania z całą energią odeprzeć. (Brawa) A oprzemy się im w obronieludu przywiązanego gorąco do swej wiary, do ojczystego zagonu, przejmującego się corazwięcej miłością ojczyzny, prawdziwym patriotyzmem […] (Brawa i oklaski)”.Szerokim echem odbiło się jego wystąpienie sejmowe z listopada 1905 r. w kwestiireformy prawa wyborczego w Galicji. Wypowiedział się zdecydowanie przeciwko zasadompowszechności i bezpośredniości wyborów, gdyż obawiał się wzrostu wpływówproletariatu rolnego i radykałów ukraińskich. „Zasady powszechnego, tajnego, równegoi bezpośredniego prawa głosowania nikt z pewnością z myślących i kraj miłujących ludzisobie nie życzy i nie chce. I nie tylko sfery inteligentne wiejskie i miejskie na tymstanowisku stoją, lecz również i lud wiejski, który mam na oku, gdy mu się przedstawiprawdziwy stan rzeczy i zrozumie o co tu chodzi, zaklina i prosi, aby go taką reformą nieuszczęśliwiano” — mówił. Wyjaśniał, że gdyby do głosowania „obok niego, gospodarzana roli, mającego inwentarz i budynki, a czasem trochę uciułanego grosiwa, stanęław potrójnej albo większej ilości jego czeladź, pastuchy, parobcy i inni bezdomni, całyproletariat rolny i razem z nim chcieli dzielić jego prawa, czułby się on pokrzywdzonymna powadze i zagrożonym w swym znaczeniu i w swoich prawach uszczuplonym”.W 1909 r. zaproponował Wincentemu Witosowi ugodę między „chłopami i szlachtąpolską” w obronie wyborów kurialnych, ostrzegając, że równe i powszechne wyborydoprowadzą do tego, iż „nas Żydzi i Rusini zjedzą”.Kwestia rusińska stała się główną kością niezgody między nim a namiestnikiem MichałemBobrzyńskim. 12 kwietnia 1908 r. doszło do zabójstwa namiestnika Potockiegoprzez ukraińskiego studenta Myrosława Siczyńskiego, a miesiąc później do krwawychrozruchów w Czerniechowie, małej wiosce w powiecie tarnopolskim. Wśród ziemianpojawiły się głosy, że „jedyną właściwą bronią jest bombardowanie artylerią wsi zbuntowanych”.Stadnicki był jednym z autorów memoriału, który ziemianie wschodniogalicyjscyskierowali do Bobrzyńskiego z żądaniem wyprowadzenia wojska i zaprowadzeniaw Galicji stanu wyjątkowego na pół roku, a także cenzurowania prasy ukraińskiej. Bobrzyńskiodmówił spełnienia tych żądań, gdyż nie chciał niepotrzebnie drażnić Rusinów.Cesarz uhonorował Stadnickiego odznaczając go w 1898 r. Orderem ŻelaznejKorony II klasy, zaś w 1911 r. nadając ekskluzywny tytuł rzeczywistego tajnego radcy.W 1905 r. otrzymał nominację cesarską na dożywotniego członka Izby Panów.Po wybuchu I wojny światowej działał w Naczelnym Komitecie Narodowym. Jakzauważa Elżbieta Orman–Michta, Stadnicki „w połowie września 1914 r., podczas kryzysuna tle rozwiązania Legionu Wschodniego uczestniczył wraz z Witoldem Czartory-– 293 –


Stanisław Starzyńskiskim, Leonem Bilińskim i Ignacym Daszyńskim w mediacjach wewnątrz NKN, a po ichfiasku prawdopodobnie ustąpił w grudniu t.r.”. Wycofanie się z działalności politycznejwiązało się zapewne także z pogarszającym się stanem zdrowia tego Podolaka.Stanisław Stadnicki zmarł po krótkiej chorobie 16 stycznia 1915 r. w Wiedniu.Pochowany został na wiedeńskim Cmentarzu Centralnym.Apostoł idei rządów prawaStanisław StarzyńskiW gronie Podolaków było wielu wybitnych prawników, w tym o renomie międzynarodowej.Nie ma wątpliwości, co zauważa Adam Redzik, że „najważniejszą postaciąspośród lwowskich konstytucjonalistów był prof. Stanisław Starzyński”, rektor UniwersytetuLwowskiego, poseł na Sejm Krajowy i członek wiedeńskiej Rady Państwa. Jakoprawnik, autor licznych prac z zakresu prawa konstytucyjnego, był przede wszystkimgłosicielem idei praworządności. „Czy wtedy, gdy zwalcza nadużywanie wyjątkowo tylkoprzysługującego rządowi prawa stanowienia norm ogólnych, czy wtedy, gdy broni zasadypraw podmiotowych, czy wtedy, gdy uzasadnia potrzebę autonomii krajów, czy wtedywreszcie, gdy zajmuje się reformą prawa wyborczego w Austrii, a później już reformąkonstytucji w Polsce — jest zawsze prof. Starzyński apostołem idei rządów prawa” —pisał Stanisław Edward Nahlik. Nie przeszkodziło to profesorowi, jako jednemu z liderówwschodniogalicyjskich konserwatystów, konsekwentnie występować przeciwkoaspiracjom Rusinów (Ukraińców) w Galicji. Według Michała Bobrzyńskiego, Starzyński„oświadczał się stale przeciw jakimkolwiek ustępstwom na rzecz Rusinów”.Stanisław Starzyński urodził się 18 kwietnia 1853 r. w Snowiczu w powiecie złoczowskim.Pochodził z patriotycznej rodziny ziemiańskiej, dawno osiadłej na Kresach.Początkowe nauki pobierał w domu, następnie uczęszczał do szkoły ojców dominikanóww Żółkwi, a od drugiej klasy do Gimnazjum im. Franciszka Józefa we Lwowie, gdzie zdałegzamin dojrzałości. Od 1872 r. studiował prawo na Uniwersytecie Lwowskim, m.in.pod kierunkiem prof. Tadeusza Pilata, który miał duży wpływ na jego przyszłą karieręnaukową, ale także w znacznej mierze przyczynił się do ukształtowania jego konserwatywnychpoglądów. Jako student prawa był współzałożycielem i prezesem stowarzyszeństudenckich: Biblioteki Słuchaczów Prawa oraz Czytelni Akademickiej. Wydział Prawaukończył w 1876 r., a trzy lata później uzyskał stopień doktora praw. Kontynuował naukęprawa na uniwersytetach wiedeńskim i monachijskim.Po powrocie do Galicji w 1881 r. przedstawił na Wydziale Prawa UniwersytetuLwowskiego obszerną rozprawę habilitacyjną pt. O tzw. ustawodawstwie tymczasowym.Studium porównawcze z dziedziny prawa politycznego. Na jej podstawie w 1883 r. otrzymałjako docent ogólnego i austriackiego prawa politycznego veniam legendi, czyli prawowykładania tego przedmiotu. Rozpoczął też wykłady na Uniwersytecie Lwowskim,przejmując część zajęć po prof. Pilacie. W 1889 r. otrzymał nominację na profesora– 294 –


Stanisław Starzyńskinadzwyczajnego i kierownika katedry powszechnego i austriackiego prawa politycznego.Trzy lata później, decyzją postanowienia cesarskiego z 4 lipca 1892 r., uzyskał tytułprofesora zwyczajnego.W tym czasie prowadził badania nad pojęciem państwa i władzy państwowej, a takżenad źródłami prawa konstytucyjnego, pisał też książki poświęcone historii prawakonstytucyjnego. Spośród wielu jego publikacji tamtego okresu najważniejsze to: Uwagio prawnej stronie równouprawnienia narodowości w Austrii, Lwów 1883, O pierwszej konstytucjiaustriackiej: jej geneza i ocena, Kraków 1889, Studia konstytucyjne, t. 1–2, Lwów1907–1909, Ogólne i austriackie prawo polityczne, Lwów 1911. Publikował także znacząceartykuły w prasie specjalistycznej. W latach 1895–1897 na łamach „Przeglądu Prawai Administracji” wydrukowany został cykl artykułów Studia z zakresu prawa wyborczego,który następnie został wydany w odrębnej publikacji. Inne ważne teksty ogłoszone przezStarzyńskiego w tym periodyku to: Sprawy konstytucyjne i gminne na Sejmie roku 1895(1895), Krajowa reforma wyborcza w Sejmach austriackich roku 1897 (1897), Nowa ustawawyborcza (1907), a także Sejmowa reforma wyborcza 1908–1910 (1911).W Studiach konstytucyjnych (t. 2) między innymi odniósł się do kwestii powszechnegożądania ze strony niektórych kobiet udziału w wyborach na tych samych prawachco mężczyźni. Wyraził opinię, że ta kwestia „jeszcze na tyle nie dojrzała”. Stwierdził jednak,że równie fałszywym jest postulat feministek i socjalistycznych kongresów, „ażebyprzyznać kobietom prawo wyborcze w rozmiarach powszechnego głosowania, a więc narówni z najdalej sięgającym prawem wyborczym mężczyzn”, jak również głosy całkowiciesprzeciwiające się „udzieleniu praw wyborczych kobietom, nie ufając ich rozumowi”.Przyznał, że „parlament powinien być obrazem całokształtu życia narodowego” i skorokobiety „grają w życiu każdego kraju doniosłą rolę, powinny też być dopuszczone do prawagłosowania”. Ponieważ generalnie był przeciwko powszechnemu prawu wyborczemu,ubolewał, że w cesarstwie po reformie prawa wyborczego „ma prawo wyborcze każdynajgorszy kretyn płci męskiej, dopóki nie jest pod kuratelą, a nie ma go najrozumniejszakobieta w Austrii; ma je każdy pomywacz lub wycieracz kanałów, a nie ma go właścicielkalatyfundiów lub wielka filantropka”. Dlatego opowiedział się „za przyznaniem kobietomprawa wyborczego częściowo, pod pewnymi warunkami czyli za ograniczonym prawemwyborczym kobiet”. „W państwach o bardzo obszernym, o powszechnym lub nawet powszechnyma równym prawie wyborczym, powinny być kobiety dopuszczone także dogłosu, atoli nie w tej rozciągłości co mężczyźni” — konkludował. Zatem Starzyński był— jak zauważył Zdzisław Próchnicki — „za powszechnym a nierównym prawem wyborczym,z tym zastrzeżeniem, że nierówności prawa wyborczego sięgać winny tak daleko,jak daleko sięgają te nierówności życiowe i polityczne, które trzeba wyrównac”.Prof. Starzyński był dwukrotnie wybierany na dziekana Wydziału Prawa UniwersytetuLwowskiego, w roku akademickim 1913–1914 pełnił funkcję rektora, w kolejnymzaś — formalnie prorektora, choć uczelnia była zamknięta w związku z rosyjską okupacjąLwowa.W latach 1876–1879 pracował w namiestnictwie we Lwowie jako praktykant konceptowy,a od kwietnia do października 1879 r. w starostwie w Tarnowie. W tym czasie– 295 –


Stanisław Starzyńskijuż formalnie związał się Podolakami. Z rekomendacji wschodniogalicyjskich konserwatystów,z grupy większej własności, w 1884 r. został wybrany członkiem Rady Powiatowejwe Lwowie, którą to funkcję piastował do 1893 r. Zasiadał także w WydzialePowiatowym lwowskim.Regularnie komentował życie sejmowe w Galicji. W publikacji pt. Po Sejmie, którąwydał w 1884 r., obok trafnej analizy ówczesnej galicyjskiej sceny politycznej zawarłswoje poglądy, w tym skrytykował rozbicie polskiej reprezentacji sejmowej na zwalczającesię stronnictwa. Pisał wówczas: „W naszym narodowym życiu publicznym nie jestemzwolennikiem stronnictw […], nie jestem zaś zwolennikiem stronnictw i klubówdlatego, że wtedy bardzo często walka schodzi na pole walki o osoby, zamiast się toczyćo rzeczy […]. Wybujanie stronnictw nęcącą jest pokusą dla odżycia w nas wszystkichdawnych narowów polskich i szlacheckich, a za mało jesteśmy wyrobieni, obyśmy się jejskutecznie oparli”.Mimo niechęci do partii nie odżegnywał się od udziału w życiu partyjno–politycznym,nie oparł się pokusie kandydowania. W 1884 r. uzyskał mandat poselski doaustriackiej Rady Państwa z kurii większej własności, w okręgu Lwów–Gródek. W IzbiePoselskiej pracował w komisjach budżetowej i legitymacyjnej, a także zgodził się zostaćwybranym do nadzwyczajnej komisji dla ustaw przeciw występkom anarchistycznym.Miał jednak problemy z godzeniem pracy parlamentarnej i naukowej i w 1888 r. złożyłmandat poselski. Ponownie zasiadał w Izbie Poselskiej w kadencji 1901–1907. W tymczasie należał m.in. do komisji: konstytucyjnej, prasowej, do spraw uniwersyteckich, dlareformy regulaminu Izby Poselskiej oraz dla reformy wyborczej i był autorem lub współautoremlicznych powstałych wówczas ustaw dotyczących prawa wyborczego, konstytucyjnegoi administracyjnego. W latach 1907–1911 był wiceprezydentem Izby Poselskiej.W 1902 r. Starzyński wziął udział w debacie poświęconej prawu Rusinów do własnegouniwersytetu. Wyraził wówczas opinię, że zbyt wcześnie na takie rozwiązanie, gdyżmimo pewnych osiągnięć ruskich pracowników naukowych, jest ich niewystarczającaliczba do utworzenia tego typu uczelni. Uważał, że młode społeczeństwo ukraińskiezamieszkałe na terytorium Galicji, ze względu na niski poziom wykształcenia, nie dojrzałojeszcze do posiadania własnego uniwersytetu. W późniejszych latach na odrębnyuniwersytet ruski godził się pod tym warunkiem, że nie będzie miał on swojej siedzibyw stolicy Galicji. Ponadto sprzeciwiał się wszelkim koncesjom dla Rusinów na UniwersytecieLwowskim, choćby przez zwiększenie katedr ruskich, gdyż uczelnia ta oficjalniemiała mieć „polski charakter”. Konsekwentnie nie godził się także, aby profesorowieruscy mieli głos w sprawach uniwersytetu polskiego. Według Bobrzyńskiego, Starzyńskiobawiał się, że jeśli zwiększy się liczba docentur i katedr ruskich, „Rusini rozgospodarująsię, poczują na Uniwersytecie Lwowskim jak w domu, zrezygnują z własnego uniwersytetui zabiorą Polakom Uniwersytet Lwowski”.Starzyński był też zwolennikiem autonomii i federalizmu, a gorącym wrogiemcentralizmu. Uważał „centralistyczną formę rządu za szkodliwą, gdyż była nienaturalnąi krępującą rozwój sił narodowych”. Działając w tym duchu, przyczynił się do zabezpieczeniainteresu Galicji. W okresie debaty nad rządowym projektem reformy wyborczej– 296 –


Stanisław Starzyńskizaproponował zmiany ustawy zasadniczej z 1867 r. określającej kompetencje sejmówkrajowych. Przedłożył rezolucję, nazwaną później od jego nazwiska „rezolucją Starzyńskiego”,która — jak sam mówił — „położyła tamę wkraczaniu ustawodawstwa państwowegow dziedzinę, która do niego nie należała”. W rezolucji, przyjętej przez RadęPaństwa w 1907 r., a dwa lata później włączonej do ustawodawstwa Sejmu galicyjskiego,bardzo szeroko określił zakres spraw należących do tzw. kultury krajowej, związanychz rolnictwem i ustrojem agrarnym. Do kompetencji Sejmu Krajowego włączono m.in.zagadnienia dotyczące produkcji rolnej i leśnej, myślistwo, rybołówstwo i chów bydła.Postanowiono także, że sejmy krajowe na mocy swoich statutów mogą wydawać przepisyw zakresie prawa karnego, policyjnego i cywilnego. Niewątpliwie owo lex Starzyński,jak je później nazywano, przyczyniło się do rozszerzenia autonomii Galicji.Od 3 września 1907 r. Starzyński był posłem na Sejm Krajowy, wybranym z kuriiwiększej własności, w obwodzie żółkiewskim. Ponownie posłował z tego obwodu w kadencji1908–1912. Natomiast w latach 1913–1914 zasiadł w Sejmie galicyjskim jakowirylista — rektor Uniwersytetu Lwowskiego.Od 1907 r. brał aktywny udział w pracach komisji reformy wyborczej, a od kolejnegoroku był regularnie wybierany także do komisji: budżetowej, gminnej i administracyjnej.W pierwszych latach swego posłowania Starzyński należał do Klubu Rolniczego,związanego z ziemianami ze wschodniej Galicji. W 1910 r. został przewodniczącympodolackiego Klubu Autonomistów. Choć nie uchylał się wówczas od współpracy z krakowskimikonserwatystami, od lat miał o nich krytyczne zdanie. Uważał, że stańczycy„znacznie więcej obiecywali niż dotrzymywali, znacznie więcej o reformie mówili niżrobili”. W 1911 r. ostatecznie rozeszły się drogi Starzyńskiego i Namiestnika Bobrzyńskiego,którego od tej pory konsekwentnie zwalczał. W 1912 r. został jednym z aktywniejszychdziałaczy Klubu Centrum (Środka), skupiającego Podolaków zbliżonych doNarodowej Demokracji. W tym czasie organem konserwatystów wschodniogalicyjskichbyła „Gazeta Narodowa” — Starzyński został jej redaktorem naczelnym. Jak wspominałMichał Bobrzyński, konserwatyści podolscy, którzy nie przystąpili do Klubu Centrum(Środka), „zaczęli wpływowi «Gazety Narodowej» tym bardziej ulegać”, gdy kierowałnią Starzyński.Dość często zabierał głos w Sejmie, zarówno w sprawach lokalnych, jak choćbyw kwestii utworzenia sądu obwodowego w Żółkwi, budowy gmachu gimnazjalnegow Sokalu czy jakiejś gminnej drogi, jak i w kwestiach krajowych, politycznych.W 1907 r., przy okazji debaty budżetowej, zauważył, że „od dłuższego czasu widzimypewne w kraju rozgorączkowanie, rozdrażnienie, pewne zdenerwowanie i brak zrównoważeniaw umysłach mieszkańców tego kraju”. Ten brak zrównoważenia dostrzegału różnych grup ludności i w różnych sferach. „Trafiają się grupki — mówił — jednostki,lub szeregi jednostek, które zapominają, że w działaniu społecznym nie wolno posługiwaćsię tym środkiem, który nazywa się bałamuceniem nieświadomych, bo ten środekspołecznie się mści, a etycznie jest niegodziwy. A etyka i prawda jest tylko jedna i nieznam innej etyki publicznej, a innej prywatnej”. Przy tym uznał za „dobrą, uczciwą,lojalną i legalną” tę agitację, która „jest niczym innym, jak przekonywaniem drugich– 297 –


Stanisław Starzyńskio słuszności swych roszczeń i dążnością do nakłonienia drugich, by tym roszczeniom zadośćuczynili”. Natomiast potępił agitację budzącą „nienawiści, namiętności, która krzewitylko podejrzenia”. „U nas — przekonywał — ta agitacja przybiera czasem rozmiary,które nie służą istotnemu rozwojowi politycznemu, ale ten rozwój wykluczają; u nas jestto trucizna, która zaszczepiona w ducha narodowego, jak najgorsze musi wydać owoce”.Zwrócił także uwagę, że „w sferze pojęć o równości prawa panuje chaos taki, żeta szczytna zasada równości zaczyna się przekształcać w nierówność wobec prawa naniekorzyść żywiołów uspołecznionych, a na korzyść żywiołów radykalnych. A dalejzatraca się u nas pojęcie wolności przez identyfikację jej z samowolą. Wolność istniejetylko przy prawie i przez prawo, bez prawa nie ma wolności, tylko swawola. Wolnośćpolega na tym, że każdy szanuje ten przepis prawa, który ogranicza sferę działaniajednej jednostki do sfery działania drugiej jednostki i w ten sposób zabezpiecza każdąjednostkę w swobodnym korzystaniu ze sfery własnych uprawnień. Jeżeli się natomiast,pod hasłem wolności, poczyna te rozgraniczające przepisy naruszać i gwałcić,natenczas wolność przemienia się w swawolę”. Wobec zarzutów, że Sejm jest wyrazicielemtylko jednej klasy społecznej, która chce nad innymi panować, odpowiedział:„Sejm prowadził zawsze politykę bardzo pojednawczą, łączącą i godzącą, aż do najdalszychgranic, że w wydatkach na cele użyteczności ogólnej szedł aż do najdalszych granicfinansowej możebności. […] ten Sejm nigdy dotąd nie prowadził żadnej politykiklasowej, z wyjątkiem wypadków, w których szlachecka większość Sejmu przybierałacharakter większości włościańskiej i o ile szło o interesy i potrzeby włościan, tam ichz całą gorliwością broniła”.Wielokrotnie krytykował posłów ruskich za obstrukcję prac sejmowych. W 1909 r.bardzo krytycznie odniósł się do posłów zarzucających Polakom, że prowadzą politykę— jak powiedział jeden z Rusinów (Ukraińców) — „bez nas i przeciw nam”. Wyraziłzdziwienie, że każdą uchwałę, która nie została przez Sejm przyjęta jednogłośnie, posłowieruscy określają jako „gwałt polskiej narodowości na ruskiej narodowości”. ZarzuciłRusinom, że dążą do wprowadzenia swoistego liberum veto, czyli do takiego sposobuobradowania, że jeśli jeden poseł się sprzeciwi, to dany wniosek nie może zostaćuchwalony. Wobec zarzutu, że budżet został uchwalony „bez zgody narodu ruskiego”,zauważył, że został przyjęty „zupełnie zgodnie z postanowieniami dziś obowiązującegoregulaminu”. Nie zgodził się także z zarzutami, że Polacy odmawiają uwzględnieniapotrzeb narodu ruskiego w budżecie i innych przedłożeniach ustawodawczych, a takżeterroryzują naród ruski, gdyż nie chcą uznać istniejącej mniejszości. „Zdaje mi się, żew każdym kraju mniejszość byłaby bardzo zadowolona, gdyby tak były uwzględnioneich życzenia, jak w tym Sejmie” — powiedział. I dodał: „Proszę przyjąć zapewnienie,że uważamy was za tubylców i będąc tu w domu nikomu z nas nie przyjdzie na myśluważać was za będących w gościnie, ale tego się nigdy nie doczekacie, ażebyśmy się pozwoliliuważać tu za gości, ani my, ani wy nie jesteśmy tu gośćmi, ale wszyscy jesteśmytubylcami i tylko z tego stanowiska można liczyć na jakiekolwiek porozumienie napunkcie naszego wzajemnego stosunku”. Odmówił jednak Rusinom, aby im przypadłafunkcja drugiego wicemarszałka Sejmu. (Po wystąpieniu Starzyński otrzymał od Pola-– 298 –


Stanisław Starzyńskików „huczne brawa i oklaski”, jak zaznaczono w stenogramie, Rusini zaś opuścili salęobrad z okrzykami „Hańba!”).Starzyński był zdecydowanym przeciwnikiem demokratyzacji prawa wyborczego,która w Galicji Wschodniej zwiększałaby szanse wyborcze Rusinów kosztem Polaków.W latach 1911–1913 jako referent komisji reformy wyborczej opracował własny projekt,zawierający wszystkie żądania konserwatystów wschodniogalicyjskich, w tym: proporcjonalność(Rusini byli przeciwko proporcjonalności), 25 proc. mandatów sejmowychdla Rusinów (Rusini żądali 31 proc. mandatów), 8 członków Wydziału Krajowego,z czego 6 dla Polaków (Rusini domagali się 9 członów, z czego 3 dla siebie). Ponadtoprzewidywał utworzenie organu orzekającego o narodowości kandydata. Projekt ten —jak oceniał go Bobrzyński — „nie uwzględniał żadnego z żądań ruskich, które Sejmrozpatrzyć polecił”. Nie ma się zatem co dziwić, że prasa ruska „nie oszczędziła autorowiprojektu najzjadliwszej krytyki i obelg”. Zaś Julian Romańczuk, jeden z czołowych politykówukraińskich, nazwał autora projektu „szczególnym wrogiem narodu ruskiego”.Projekt Starzyńskiego przepadł głosami konserwatystów krakowskich.Kiedy stronnicy Namiestnika Bobrzyńskiego wraz z Rusinami przeforsowaliw 1913 r. projekt nieuwzględniający wielu postulatów Podolaków, Starzyński na znakprotestu zrezygnował z funkcji referenta komisji reformy wyborczej. Uważał, że ów„kompromisowy” projekt idzie zbyt daleko w ustępstwach wobec Rusinów i nie zabezpieczanależycie interesów polskich w Galicji Wschodniej. Jego zdaniem należałoprzełamać opór Rusinów nawet kosztem czasowego paraliżu prac sejmowych. W swoichprzekonaniach był konsekwentny. Podczas zebrania obywatelskiego we Lwowie, odbywającegosię z inicjatywy Organizacji Jedności Narodowej, której był członkiem taktłumaczył swoje stanowisko w tej sprawie: „Rusini w akcie reformy sejmowej wcale niewidzą ani ugody narodowościowej, ani ostatniego aktu w rozrachunku narodowościowym,lecz przeciwnie, w zdobyciu większej ilości mandatów i większej ilości praw widzątylko nową dla siebie siłę i podstawę, na której oparci, tym łatwiej dążyć będą do swegoostatniego celu: rozgraniczenia kraju i wyparcia nas [Polaków — przyp. A. G.] za San.Czy wobec tego można godzić się na taką reformę, która funkcjonowanie przyszłegosejmu — sejmu już polsko–ruskiego — uczyni zależnym od łaski Rusinów?”. Pytanie tobyło dla Starzyńskiego pytaniem retorycznym.W Sejmie wyjaśnił, że nie mógł głosować za reformą, gdyż „pod względem zrównaniaprawa wyborczego idzie się za daleko, bo w żadnym innym kraju koronnym Austriito prawo do tego stopnia nie jest zrównane, pomimo, iż tak stan przeciętnego wykształcenia,jak i zamożność społeczna są w tamtych krajach wyższe”. Ponadto zauważył, żepogłębi się rozdział Polaków i Rusinów, gdyż do prawa wyborczego „zostały wprowadzonepierwiastki, które mogą obie narodowości w kraju oddalać od siebie”. I wreszcie,co było dla niego nie mniej istotne, „zasadniczo została z góry odrzuconą wszelka myślrozszerzenia przy tej sposobności autonomii kraju”.W marcu 1914 r. wygłosił w Sejmie świetną mowę, w której odniósł się do kwestiideficytu budżetowego i proponowanych sposobów pokrycia go. „Ja w tej mierzenależę do tych niepoprawnych, którzy nie mogą się entuzjazmować stanowiskiem zaję-– 299 –


Stanisław Starzyńskitym przez komisję budżetową, iż należy wszystko bez wyjątku, nasz tegoroczny deficyti wszystkie inne niedobory i wydatki pokryć nową pożyczką, ale należę do tych, którzybroniliśmy w komisji tego zdania, iż należy do pewnego stopnia także podwyższyćdodatek do podatków” — powiedział. Przyznał jednak, że jeśli nawet dodatek do podatkówzostanie podniesiony, to trudno się spodziewać, „ażeby w następnych latachkoniec z końcem się schodził, najpierw dlatego, że różne wydatki krajowe będą rosłyautomatycznie, jak już rosną automatycznie od szeregu lat, a następnie, że Sejm musiuczynić cały szereg wydatków nowych […] bo są potrzebne do rozwoju ekonomicznegoi cywilizacyjnego, oraz dla wzmocnienia siły podatkowej i pomyślności podatkowejkraju”. Dlatego zaproponował, aby Sejm pomyślał „coraz bardziej poważnie o otwarciunowych źródeł dochodów, bo samą podwyżką dodatków od podatków rezultatu jeszczenie osiągniemy”. Wyraził opinię, że „eksploatacja naszych sił wodnych dla celówelektrycznego oświetlenia, czynienie ich służebnicą elektryczności, mogłoby stanowićpewne źródło dochodów krajowych”. Miał przy tym świadomość, że aby takie projektyzrealizować, „trzeba umieć jakieś kapitały zagraniczne do kraju sprowadzić, trzebaumieć do tego zachęcić przemysłowców i przedsiębiorców, którzy by swoimi kapitałamimogli do dzieła przystąpić, bo kraj sam tylko drobną częścią mógłby jako przedsiębiorcasię zaangażować”.W latach 1889–1914 prof. Starzyński był członkiem komisji dla teoretycznych egzaminówrządowych, zaś w 1911 r. cesarz Franciszek Józef powołał go na członka TrybunałuPaństwa, którą to funkcję piastował aż do końca monarchii austro–węgierskiej.Niewątpliwym zwieńczeniem kariery parlamentarnej Starzyńskiego było jego członkostwow austriackiej Izbie Panów, do której został powołany dożywotnio przez cesarzaKarola I w dniu 30 lipca 1917 r.W 1917 r. Tymczasowa Rada Stanu Królestwa Polskiego w Warszawie desygnowałago na członka komisji konstytucyjno–sejmowej. Jak pisał Michał Jurecki, Starzyński„był jednym z autorów projektu konstytucji i ordynacji wyborczej przyszłego państwapolskiego, który przewidywał ustanowienie monarchii z arcyksięciem Karolem StefanemHabsburgiem jako królem”. Jesienią 1918 r. był jednym z organizatorów KomitetuObywatelskiego we Lwowie, który następnie przekształcił się w Polski KomitetNarodowy.Był gorącym zwolennikiem Rady Regencyjnej Królestwa Polskiego. Uważał jąza „symbol suwerenności polskiej”, a także niezwłocznie uznał jej manifest z 7 października1918 r., ogłaszający odbudowę wolnej Polski, opartej „zgodnie ze stałympojmowaniem i uczuciem całego narodu” na podstawie historycznej, tj. na podstawieodbudowanej Polski przedrozbiorowej, przez zjednoczenie wszystkich jej trzechdzielnic. Występując w imieniu grupy konserwatystów w Izbie Panów 24 października1918 r., deklarował: „Odbudowa takiej Polski historycznej, przedrozbiorowej, byłazawsze ostatecznym celem dążeń i marzeń każdego Polaka, mówię to całkiem otwarcie,i jesteśmy nad wyraz szczęśliwi, iż obecnie możemy być świadkami rozpoczynającegosię zmartwychwstania przedrozbiorowej Polski, zmartwychwstania dla którego ponosiliśmytyle ofiar, cierpień i udręczeń i wylali tyle łez […] Nie potrzeba więc doda-– 300 –


Stanisław Starzyńskiwać, że skupiamy się wszyscy dookoła Rady Regencyjnej, że solidaryzujemy się z jejmanifestem i że stoimy przy nim jako naszym sztandarze”. Opowiedział się wówczasza włączeniem całej Galicji do odradzającej się Polski. „Z polityczno–kulturowegopunktu widzenia oznaczają te wyrazy te wszystkie obszary, w których żywioł polskiodgrywa rolę dominującą historycznie i kulturalnie” — twierdził. Przekonywał, żewszystkie miasta w całym kraju, także na jego wschodzie, są polskie, wielka własnośćjest w całym kraju w rękach polskich i jest administrowana przez Polaków. WreszciePolacy w Galicji płacą 82 proc. podatków bezpośrednich, gdy pozostałe rozkładają sięna Rusinów, Niemców i Żydów.Tuż po odzyskaniu niepodległości Starzyński działał w Stronnictwie Prawicy Narodowej,jednak nawet pomimo wejścia do władz krajowych, z czasem coraz bardziejdystansował się do tej partii. 10 marca 1924 r. został wybrany prezesem lwowskiego kołaStronnictwa Zachowawczego, ugrupowania konserwatywno–monarchistycznego. Rokpóźniej przeprowadził fuzję swojej grupy ze Stronnictwem Chrześcijańsko–Narodowym.Po wojnie kontynuował działalność akademicką, choć w 1924 r. zrezygnował z katedry.W marcu 1925 r. otrzymał godność profesora honorowego wszechnicy lwowskiej.Zaangażował się wówczas w tworzenie Studium Dyplomatycznego Uniwersytetu JanaKazimierza, na którym następnie wykładał do 1935 r.Jak pisze Redzik, „przez cały okres II RP prof. Starzyński cieszył się opinią wybitnegokonstytucjonalisty”. W 1918 r. opracował projekt nowej polskiej konstytucji. W wielupracach naukowych komentował konstytucję marcową, a także prawo wyborcze.W 1934 r. na zaproszenie komisji konstytucyjnej Senatu RP opiniował projekt nowejkonstytucji, zgłaszając wiele uwag krytycznych. Według prof. Stanisława Kutrzeby, Starzyński„należał do najwybitniejszych w Polsce znawców prawa konstytucyjnego, a przytym odznaczał się stałością i siłą przekonań, budzącą cześć nawet u przeciwników”.Otrzymał honorowe obywatelstwo Żółkwi, Rawy Ruskiej i Sokala. W 1932 r. przyznanomu doktorat honoris causa Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie.Prof. Stanisław Starzyński zmarł 17 listopada 1935 r. we Lwowie i został pochowanyobok ojca i brata w Derewni koło Żółkwi. Jak czytamy w nekrologu, który ukazał sięw „Przeglądzie Prawa i Administracji”, był to „szlachetny i dużej kultury człowiek, przezwszystkich szanowany i czczony. Szanowali go i cenili profesorowie, którzy w większości— jeśli idzie o profesorów prawa — byli jego uczniami. Szanowała go i kochała młodzież,której był zawsze przyjacielem i dobroczyńcą, którą rozumiał jak nikt może z profesorów[…] To też ze śmiercią prof. Starzyńskiego traci Uniwersytet jednego ze swychnajwybitniejszych uczonych, życie publiczne Polski jednego z najczystszych patriotów,Lwów jedną z najpiękniejszych i najtypowszych dla siebie postaci, a młodzież akademickanajszlachetniejszego opiekuna i przyjaciela”.– 301 –


hr. Jan Kanty SzeptyckiNajlepszy katolikhr. Jan Kanty SzeptyckiW Galicji Wschodniej w okresie autonomii toczyła się walka nie tylko o utrzymaniepolskości, ale także o przetrwanie katolicyzmu, z polskością ściśle związanego. Świadomośćtej sytuacji i wielkiej odpowiedzialności za wyznanie rzymskokatolickie na Kresachmiał hr. Jan Kanty Szeptycki, którego nazywano nie tylko „najlepszym obywatelem”, aletakże „najlepszym katolikiem”. Słynął powszechnie z tego, że brał żywy udział w każdejakcji katolickiej, był hojny i ofiarny — łożył liczne datki na budowę i remonty świątyńkatolickich i unickich. W domu Szeptyckich, co było także zasługą żony Jana KantegoZofii z Fredrów, żarliwej katoliczki i zadeklarowanej ultramontanki, panowała atmosfera— jak pisał Jan Kazimierz Szeptycki — „wrodzonego poczucia katolickości”, choć takżeszacunek dla innych religii. To przywiązanie Szeptyckiego do katolicyzmu, a zarazemdziałalność dobroczynna, którą z zamiłowaniem realizował, zawiodły go w szeregi SuwerennegoRycerskiego Zakonu Szpitalników św. Jana.Jan Kanty Szeptycki herbu Szeptycki urodził się 1 października 1836 r. w Przyłbicachw powiecie jaworowskim. Pochodził z ruskiej rodziny ziemiańskiej przed wiekamiosiadłej na Rusi Czerwonej, która uległa polonizacji i w XVIII w. przyjęła wyznanierzymskokatolickie, nie zapominając o swoim ruskim pochodzeniu. Jan Kanty — wedługopinii przytoczonej przez Piotra Łosia — „czuł się już Polakiem wychowanym w obrządkułacińskim”. Był typowym przedstawicielem gente Ruthenus, natione Polonus.Obok dużego majątku w Przyłbicach, który w XVIII w. stał się siedzibą rodu, JanKanty był także właścicielem majątków: Bruchnal, Rulów, Senatów, Czołhynie, Podłubymałe i Tarnowica w powiecie jaworowskim, Dziewiętniki i Kołohury w powiecie bobreckim,jak również kilku majątków w guberni lubelskiej, w tym Łaszczowa. Wszedłtakże w posiadanie majątków Korczyna i Odrzykoń, które otrzymał w posagu żony,Zofii z Fredrów, zaś zapewne w 1902 r. odkupił od Tarnowskich pałac w Łabuniach.Z córką hr. Aleksandra Fredry Szeptycki ożenił się 1 października 1861 r. Miałz nią siedmiu synów, z których dwaj zmarli w dzieciństwie. Pozostali chłopcy byli — jakzauważa Marian Rosco–Bogdanowicz „ogromnego wzrostu, bardzo przystojni”. Urodęmusieli mieć po ojcu, skoro Kazimierz Chłędowski odnotowuje, że sam Szeptycki był„pięknym, wysokim mężczyzną”.Pani Szeptycka miała duży wpływ na poglądy męża i tym bardziej na wychowanie synów.Jak pisał Bogdan Zakrzewski, „głębokiej religijności Szeptyckiej patronowali duchowniopiekunowie, głównie wybitni jezuici, którzy w tym czasie byli z polecenia papieża LeonaXIII orędownikami i reformatorami Kościoła greckokatolickiego oraz jego zakonów”.Szeptyccy, jak większość Podolaków, żyli w okolicach, gdzie dominowała ludnośćruska. Stykali się na co dzień z sąsiadami obrządku wschodniego, ze służbą w większościruską, znali język ruski (ukraiński). Jak wspominał Jan Kazimierz Szeptycki, w tradycjirodziny była stała dbałość „utrzymywania zawsze stosunków zaufania, otwartości i przyjaźniz duchowieństwem obydwu obrządków”.– 302 –


hr. Jan Kanty SzeptyckiChoć Jan Kanty mówił w młodości — jak wspominała Szeptycka — że chciałby,aby jeden z jego synów został księdzem unickim, to zarazem dodawał: „A to dlatego, abymógł zostać biskupem i zreformować kler unicki”. Jednak gdy wiele lat później jego synRoman Andrzej zadeklarował, że chce wstąpić do unickiego zakonu bazylianów, spotkałosię to początkowo z ostrym sprzeciwem ojca, który niemal uznał go za odszczepieńca.Aby odwieść syna od tego zamiaru, posłał go nawet do Włoch, by odwiedził papieskiRzym i opactwo benedyktynów na Monte Cassino. Miał nadzieję, że gdy Roman zobaczywielkość i wspaniałość Kościoła łacińskiego, a także przepych piękności i bogactwjego duchowych, zawróci z obranej drogi. Jak wiemy, tak się nie stało i Roman Andrzejwstąpił do Zakonu św. Bazylego Wielkiego, a po latach został metropolitą lwowskimw Kościele greckokatolickim.Szeptycki był twórcą przyłbickiej biblioteki, na którą składało się stare archiwumrodzinne, zawierające m.in. szesnastowieczne pergaminy, ruskie rękopisy teologiczne,rzadkie druki unickie, papiery osobiste oraz korespondencję hr. Aleksandra Fredry,a także zbiór liczący ok. 4 tys. tomów, znany z dzieł historycznych i literatury pięknej.W 1870 r. Jan Kanty rozpoczął w Przyłbicach budowę nowego dworu, mogącego pomieścići liczną rodzinę, i rozrastającą się bibliotekę.W swojej typowo dość złośliwej charakterystyce Chłędowski pisze, że Szeptycki„mówił tak donośnie, że chyba wszystkie myszy z domu wypłoszył, a tak zawsze decydującoi z taką pewnością siebie, jak gdyby pojadł wszystkie rozumy. Bardzo przy tymdumny na swoich biskupów w rodzinie, na koligacje z Krasińskimi, a przez nich naturalniez dworem włoskim, obwiesił swój pokój samymi drzewami genealogicznymi”.Niemniej w stosunkach towarzyskich był uważany za człowieka niezwykle uprzejmegoi wyrozumiałego, który chętnie każdemu spieszył z pomocą.Był „rolnikiem z zawodu”, dobrym gospodarzem. Na ziemi odziedziczonej poprzodkach pracował gorliwie, pomnażając rodzinny majątek. Uchodził za przyjacielaludu, dla którego był „prawdziwym dobrodziejem”. Ten zaś bardzo go poważał, niezależnieod obrządku.W 1870 został cesarsko–królewskim szambelanem austriackim, a rok później— 6 maja cesarz Franciszek Józef nadał mu dziedziczny tytuł hrabiowski. Od 1871 r.był także kawalerem maltańskim.Obowiązki publiczne traktował poważnie i wypełnia je gorliwie. „Czas” twierdził,że Szeptycki był gorliwym pracownikiem dla sprawy publicznej, obywatelem „o podniosłychideach i prawym, czystym życiu”. Od 1890 r. przewodniczył jaworowskiej RadziePowiatowej. Zdaniem hr. Adama Gołuchowskiego był on faktycznym „przywódcą powiatu”.W 1894 r. został obywatelem honorowym miasta Jaworowa.W latach 1868–1870 był delegatem Galicyjskiego Towarzystwa KredytowegoZiemskiego. W działaniu zawsze zachowywał rozwagę, a w radzie zalecał umiarkowaniei spokój, dlatego „w swoim czasie zdanie jego było bardzo cenione”. Chłędowski z większąrezerwą ocenia jego rozum: „Pan Szeptycki miał właśnie tyle rozumu, ile potrzebado osiągnięcia wszystkich powiatowych i poselskich godności. Rozum jego nie wzbudzałzazdrości, a wystarczał do codziennego użytku. Tacy ludzie najprędzej i najpewniej idą– 303 –


hr. Jan Kanty Szeptyckinaprzód, bo nikt się nie obawia ich konkurencji, a nie obawiając się, przyczynia się przykażdej sposobności do ich podwyższenia”.Działał w oddziale wschodnim Centralnego Komitetu Wyborczego i kilkakrotnie z rekomendacjikonserwatystów wschodniogalicyjskich był wybierany do Sejmu Krajowego.W kadencjach 1870–1876 i 1882–1889 wypełniał mandat poselski z drobnej własności,wybierany w okręgu Jaworów i Krakowiec. W latach 1889–1912 czterokrotnie zdobywałmandat w ramach IV kurii (gmin wiejskich) w okręgu i powiecie Jaworów. Pomimo żew kadencji 1889–1895 został wybrany wiceprezesem podolackiego Klubu Autonomistów,przez cały czas utrzymywał dobre, często przyjacielskie relacje z konserwatystami krakowskimi.W ostatniej kadencji Sejmu za swego życia, zirytowany polityką Podolaków, przeszedłdo grupy krakowskiej, ale aktywnością polityczną już się nie wykazywał.W pierwszych latach swego posłowania był wybierany rewidentem sejmowym.W grudniu 1885 r. został sekretarzem komisji dla wniosku o ulgi przy opodatkowaniugorzelni i wywozu spirytusu. Od 1896 r. był wybierany zastępcą przewodniczącego komisjiadministracyjnej, zaś w latach 1901–1905 piastował funkcję przewodniczącego tejkomisji. W 1902 r. objął funkcję zastępcy przewodniczącego komisji górniczej. Ponadtoangażował się w prace komisji petycyjnej i podatkowej, a także sporadycznie zasiadałw komisjach: budżetowej, lustracyjnej i solnej.Głos w Sejmie zabierał niezwykle rzadko. Przeważnie przemawiał jako sprawo zdawcakomisji. W 1884 r. interpelował do cesarsko–królewskiego komisarza rządowego w kwestiizakładów kontumacyjnych, zajmujących się dezynfekcją. Zauważył, że przez ich zupełnybrak wzdłuż północnej granicy Królestwa Polskiego i Galicji „uniemożebnia się legalnesprowadzenie z bogatych w chów bydła okolic Bugu, Wieprza i innych stron KrólestwaPolskiego, wybornego bydła rogatego na stajnie opasowe, po cenach stosunkowo bardzoniskich”. „Zważywszy — pisał — że przez nieusprawiedliwione zamknięcie granicy i brakbędących zakładów przemytnictwo przy źle obsadzonej granicy coraz się bardziej szerzyi zarazę sprowadzić może”. Dodawał także, że przez założenie tychże zakładów „zyska takkraj przez tanio nabywany dobry towar, jak i c.k. Rząd przez cło wchodowe”. W związkuz powyższym, powołując się na opinie Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarskiego, pytałkomisarza rządowego, czy nie uznałby za potrzebne pilne utworzenie zakładów kontumacyjnychprzy granicy z Królestwem Polskim, choćby w Bełzcu i Stojanowie, na co „właścicielewięksi odnośnych miejscowości zobowiązali się dostarczyć materialnych środków”.We wrześniu 1890 r. straszny pożar nawiedził wieś Ożomlę w powiecie jaworowskim— spłonęło wówczas ok. 200 zabudowań. Całe mienie straciło 48 gospodarzy i kilkunastuchałupników — razem ok. 300 osób. Na wieść o tej tragedii Szeptycki złożył w Sejmiewniosek naglący o zapomogę dla pogorzelców. Domagał się, aby „wobec nędzy tułającychsię bez pomieszczenia tylu gospodarzy i domowników, pozostających przy zbliżającej sięzimie bez przytułku i pożywienia” Sejm wyznaczył dla nich zasiłek w kwocie 600 zł.Uważał, że „przeciążenie podatkowe daje się w kraju naszym uczuć tym dotkliwiej wobecpowszechnych klęsk, jakie spadły na rolników przez niszczenie plonów rolniczych powodziąi słotą”. Dlatego w 1894 r. domagał się w interpelacji, aby Sejm wystosował do c.k.rządu memoriał wykazujący przeciążenie kraju pod względem podatkowym.– 304 –


Filip ZaleskiW 1905 r. wraz z hr. Stanisławem Tarnowskim i księciem Jerzym Czartoryskim, jakoprzedstawicielami dwóch nurtów konserwatywnych w Galicji, złożył interpelację do c.k.komisarza rządowego w sprawie zapobieżenia demonstracjom publicznym, „które miałymiejsce w ostatnich czasach, a w szczególności demonstracja w Krakowie”. Podpisali się podnią także inni konserwatyści krakowscy (m.in. Michał Bobrzyński, hr. Zdzisław Tarnowski,hr. Kazimierz Badeni, Władysław Leopold Jaworski i Piotr Górski) oraz wschodniogalicyjscy(m.in. hr. Leon Piniński, hr. Stanisław Stadnicki, Tadeusz i Leszek Cieńscy, hr. JuliuszKorytowski, Władysław Czajkowski, Władysław Kraiński i książę Andrzej Lubomirski).W interpelacji Szeptycki zwrócił uwagę, że demonstracje te „połączone były z gwałtemi rozlewem krwi”, zaś „powtarzanie się podobnych wypadków zagraża porządkowi publicznemui wolności obywateli”. Ponadto, jego zdaniem, „uzasadnionym jest przypuszczenie,iż zaburzenia te są wynikiem obmyślonego zamiaru wpływania środkami gwałtu na opiniępubliczną i działalność władz”. Dlatego jej sygnatariusze zapytywali przedstawiciela władzycentralnej, „co rząd dla zapobieżenia tego rodzaju objawom uczynić zamierza”.Brał udział w pracach Rady Państwa. W kadencjach 1870–1871 i 1871–1873 byłdelegatem do Izby Poselskiej z grona posłów wiejskich, choć był właścicielem dóbr.W Kole należał do zadeklarowanych stronników Kazimierza Grocholskiego, o którychpisał książę Leon Sapieha, że są „sforni, zgodni i konserwatywni”. Od 18 października1899 r. piastował godność dożywotniego członka Izby Panów.Szeptycki fundował i remontował nie tylko kościoły katolickie m.in. w Bruchnalu,ale także wspierał finansowo cerkwie unickie, choćby starodawną cerkiew unickąw Przyłbicach. Zresztą kościół parafialny w Bruchnalu, gdzie chrzczeni byli wszyscysynowie Szeptyckich, cieszył się szczególną atencją rodziny; trafił do niego m.in. wizerunekNajświętszego Serca Jezusowego pędzla żony Szeptyckiego, uznanej malarki.Ponadto ufundował i utrzymywał ochronki dla dzieci w Bruchnalu (prowadzona przezpolskie siostry służebniczki obrządku rzymskokatolickiego) i w Przyłbicach (prowadzonaprzez ruskie służebniczki obrządku greckokatolickiego). Dofinansowywał tamtejszeszkoły podstawowe, a także fundował nagrody dla najlepszych uczniów.Starania Szeptyckiego o odnowienie zabytków sakralnych w kraju przyniosły muw 1887 r. oficjalny tytuł cesarsko–królewskiego konserwatora zabytków w Galicji.Z czasem, z powodu sędziwego wieku, hr. Jan Kanty Szeptycki coraz bardziej usuwałsię z życia publicznego, interesował się nim jednak aż do swych ostatnich dni. Zmarł13 listopada 1912 r. w rodzinnych Przyłbicach, gdzie został pochowany.Ofiara intryg „krakowskich”Filip ZaleskiDwie były wybitne „dynastie” polskich wysokich urzędników państwa austriackiegopochodzące ze wschodniej Galicji. Pierwszą była rodzina Gołuchowskich, drugą — Zaleskich.Jednym z wybijających się przedstawicieli niezwykle rozgałęzionego rodu Zale-– 305 –


Filip Zaleskiskich, o którym Henryk Rzewuski pisał, że „to nie rodzina ale naród”, był Filip Zaleski.Kazimierz Ostaszewski–Barański pisał, że Zaleski to „wytrawny urzędnik, pełen talentupolityk, wyborny znawca stosunków i ludzi”. Okazał się jednak bezsilny wobec ambicjii intryg partii krakowskiej, która chciała grać pierwsze skrzypce w kraju i w Wiedniu.W 1888 r. za sprawą stańczyków musiał ustąpić ze stanowiska Namiestnika Galicji. Jakpisał Wiesław Pyżewicz: „Po raz pierwszy w dziejach Galicji namiestnik otrzymał dymisjęna skutek intryg i aspiracji ugrupowań krajowych, znajdujących posłuch w rządziei u cesarza”. Kilka lat później za sprawą podobnych intryg „krakowskich” wśród polskiejdelegacji do Rady Państwa został zmuszony do rezygnacji z funkcji prezesa Koła Polskiego.Choć był „usuwany niesłusznie przez inne, wrzące ambicje z różnych stanowisk, żalunie chował i nie mścił się nigdy”.Filip Krzysztof Zaleski herbu Dołęga urodził się 26 września 1836 r. w Truskawcuopodal Drohobycza. Miał ormiańskie korzenie po matce Antoninie z domu Antoniewiczów.Jak pisał Ostaszewski–Barański, jego ojciec Wacław Michał Zaleski z Oleska„poszukał sobie żony między liczną drużyną Ormian, którzy w Polsce znaleźli przytułeki drugą ojczyznę”. Ormiańska krew, która płynęła w żyłach Zaleskiego, dała mu przepustkędo jednej z najbardziej wpływowych koterii politycznych w Galicji.Młody Filip studiował w Wiedniu prawo. Po ukończeniu studiów w 1857 r. rozpocząłpracę administracyjną jako praktykant w dolnoaustriackim namiestnictwie. DoGalicji powrócił cztery lata później. W latach 1867–1869 był starostą w Czortkowie,a w latach 1869–1871 w Brzeżanach. W 1868 r. starosta Zaleski został zastępcą komisarzarządowego, zaś w latach 1878–1888 sam pełnił funkcję komisarza rządowego.W 1871 r. za trzeciego namiestnictwa hr. Agenora Gołuchowskiego Zaleski zacząłpracować w namiestnictwie we Lwowie, najpierw z tytułem radcy, później jako kierownikbiura prezydialnego, by w latach 1879–1883 pełnić obowiązki wiceprezydenta.Namiestnik Gołuchowski wysoko cenił młodego urzędnika i wcale „nie taił, że młodegoZaleskiego przysposabia na przyszłego namiestnika Galicji”. Z tamtego okresu mamykrótką charakterystykę tego „ulubionego urzędnika Gołuchowskiego” pióra KazimierzaChłędowskiego, który pisał, że Zaleski był „wysoki, czarny, o szerokiej, brzydkiej twarzy,przypominającej ormiańskie pochodzenie, bardzo starannie ubrany, gładki, uśmiechającysię”. Również Roman Zaleski przyznaje, że jego dziadek „fizycznie był raczej brzydki,ale przepiękne jego oczy, z głębokim spojrzeniem, oraz wspaniałe bokobrody robiłyz niego postać nad wyraz szlachetną i imponującą”.Jak wspominał, dziadek „doszedł w krótkim czasie do najwyższych stanowisk dziękiwielkim zaletom rozumu, serca, a zwłaszcza wyjątkowemu osobistemu urokowi”.W 1881 r. został zastępcą Namiestnika hr. Alfreda Potockiego. Następnie wysuniętyprzez Mameluków i poparty przez ustępującego Potockiego, 10 sierpnia 1883 r. sam zostałNamiestnikiem Galicji, pomimo że nominacji tej sprzeciwiała się partia krakowskachcąca obsadzić na tym urzędzie hr. Kazimierza Badeniego, który — na co uwagę zwracaMaciej Przybyliński — „był osobistym przeciwnikiem Filipa Zaleskiego”.Jako Namiestnik Galicji stał się jednym z filarów polityki krajowej. Na wezwanieSejmu Krajowego lub pod presją opinii publicznej podejmował interwencje w Wiedniu,– 306 –


Filip Zaleskim.in. forsował postulat obniżenia taryf kolejowych czy zabiegał o ochronę drzewostanulasów podkarpackich. Rusini (Ukraińcy) zawdzięczają mu wprowadzenie w 1887 r.w gimnazjum w Przemyślu klas równorzędnych z językiem wykładowym ukraińskim,„co stało się — pisał Pyżewicz — jakoby zalążkiem przyszłej ugody polsko–ukraińskiejz r. 1890”. Jako Namiestnik występował także przeciwko buntom chłopskim w latach1886–1887 „z największą surowością i bezwzględnością”. Niemniej z własnymi inicjatywamiwychodził rzadko. Był raczej uległym i sprawnym wykonawcą zarządzeń otrzymywanychz Wiednia. Jak pisze Pyżewicz, Zaleski jako Namiestnik „nie podejmował ważniejszychkroków bez porozumienia z rządem i trzymał się z dala od wielkiej polityki”.Marian Rosco–Bogdanowicz tak nieco złośliwie podsumował namiestnictwo Zaleskiegow swoich Wspomnieniach: „Zrobiwszy szybką a niespodziewaną karierę, kontentowałsię doświadczeniem drugich i umiał je wyzyskać. Nie robił spustoszeń w wypróbowanymzespole namiestnictwa dla wprowadzania nowych «swoich ludzi». Pod trochęfrywolnym nowym namiestnikiem ciężka, ale zgrana machina namiestnictwa poszładalej spokojnie, wypróbowanym torem, który jej nakreślił rozum wielkiego AgenoraGołuchowskiego a kontynuował takt i autorytet Alfreda Potockiego”. Niemniej rok ponominacji Zaleski otrzymał od cesarza tytuł tajnego radcy, któremu przysługiwał prestiżowytytuł ekscelencji.Jako Namiestnik po raz pierwszy zabrał głos w Sejmie 15 września 1883 r., witającposłów w imieniu rządu. Nie ukrywał wzruszenia faktem objęcia urzędu Namiestnika,ale też był przejęty czekającymi go trudnymi obowiązkami. Przy czym zapewnił posłów,iż z całym wytężeniem sił będzie „w usługach Najmiłościwszego z Monarchów, któregonajwierniejszą otaczamy miłością — w usługach tego Państwa, którego potęga i powodzeniezarówno nam wszystkim są drogie, w usługach tego kraju, który wszyscy miłujemycałą duszą”. W dalszych słowach podsumował dorobek dotychczasowej pracy dlakraju w dobie autonomicznej. Mówił: „Nikt dziś nie zaprzeczy, że postęp jest; kto go niewidzi, chyba nie chce go widzieć. W zakresie oświaty publicznej — na polu ekonomicznychurządzeń, w dziedzinie komunikacji, zapisać możemy niepospolite rezultaty, a podjednym z względów niewątpliwie najważniejszych w pracy, że tak powiem, dodatniegouspołecznienia kraju, postęp także widoczny”. Na koniec zapewnił, że rząd krajowy będziestarał się realizować interes Galicji we wspólnej pracy, że „na każdym jej polu, czy toinicjatywą czy równoległym działaniem, czy chętną i energiczną pomocą przyczyniać siębędzie do osiągnięcia pożądanych celów, to ja przyrzekam, za to ręczę i odpowiadam”.Przemawiając na otwarciu kolejnej sesji sejmowej w 1885 r., poinformował posłówo ustawach sankcjonowanych przez cesarza, a także o wynikach akcji podjętej w związkuz powodzią, która miała miejsce w poprzednim roku. Zapewnił, że rząd „zajęty jestw tej chwili pospieszną pracą około stworzenia technicznej podstawy dla systematycznegoprzeprowadzenia regulacji rzek galicyjskich”. Zapowiedział, że najpóźniej do lutego1886 r. zostanie ukończony operat techniczny obejmujący plany regulacyjne 14 rzekz ich najważniejszymi dopływami i rozpoczną się prace nad budowlami wodnymi „dziękipodwyższeniu dotacji państwowej, w większych niż dotąd rozmiarach”. Dalej zwróciłuwagę na działania podejmowane na rzecz ochrony „kultury leśnej” przez nadzór– 307 –


Filip Zaleskifachowych organów, do których należy m.in. „ścisłe czuwanie nad racjonalnym prowadzeniemgospodarstwa leśnego”. Jednocześnie zapewniał, że „trudności ekonomicznegopołożenia, które odbijają się tak dotkliwie na produkcji rolnej, są przedmiotem bacznejtroski rządu”. Według Zaleskiego podobnie rząd „przyjść zamierza w pomoc produkcjihandlowej” i wesprzeć przemysł. Nieco uwagi poświęcił też kwestiom szkolnym. Wskazywał,że rząd przyczynił się znacznymi zasiłkami do założenia nowych i rozszerzenia istniejącychszkół rolniczych, że popiera tworzenie także innych „zakładów fachowych”, jakszkoła snycerska w Zakopanem i szkoła przemysłu artystycznego we Lwowie. Poinformowałrównież posłów, że dzięki księciu Aleksandrowi Lubomirskiemu, który przekazałrządowi dwa miliony franków, z wiosną rozpocznie się w Krakowie budowa gmachuzakładu dla zaniedbanych i opuszczonych chłopców, pochodzących z Galicji i Krakowa.Wystąpienie Namiestnika Zaleskiego na otwarciu sesji sejmowej w 1886 r. byłoniezwykle krótkie. W pierwszych słowach wspomniał „pobyt tegoroczny NajjaśniejszegoPana”, który odwiedził Galicję w związku z organizowanymi na jej terytorium manewramiwojskowymi. „Szczęśliwy jestem — mówił — że mogę oświadczyć, że przyjęciez niekłamanym zapałem, rozliczne i gorące objawy lojalności i przywiązania kraju wobecNajmiłościwszego Monarchy w Jego wspaniałomyślnym sercu wdzięczne znalazłyuznanie”. Następnie powtórzył deklarację, że jak najusilniej starać się będzie wierniei sumiennie służyć krajowi. Podobnie krótko i bez konkretów przemawiał na otwarciesesji sejmowej w 1887 r.Jak pisał Rosco–Bogdanowicz, Zaleski „miał wiele wrodzonego sprytu, konwersacjębarwną i urozmaiconą. Tak w salonie jak i w sejmie odpowiedź jego była zwykle zręczna,co mu często pozwalało prześliznąć się nad zawilszą, a czasem kłopotliwą kwestią”. Tazdolność przydała mu się szczególnie, gdy jako Namiestnik musiał w Sejmie odpowiadaćna interpelacje posłów.Autorytet Zaleskiego był obniżany intrygami prowadzonymi przeciw niemu przezpartię krakowską w Wiedniu. Stańczycy przekonali cesarza i premiera Edwarda von Taaffe,że Zaleski nie rokuje szans na rozwiązanie problemów społecznych i narodowościowychw Galicji. Nie chcieli także, aby jako Namiestnik przychylny Podolakom miałwpływ na przebieg kolejnych wyborów. Ostatecznie — jak miał twierdzić książę AdamSapieha — Zaleskiego pogrążyły machinacje panów krakowskich w związku z wykupempropinacji. Ustąpił z urzędu Namiestnika we wrześniu 1888 r. Marszałek krajowy hr. JanTarnowski żegnając Zaleskiego, powiedział: „Uprzejmość dla wszystkich, umiarkowaniei pojednawczość, takt w obejściu i co najważniejsze dobra wola, poczucie prawdziwieobywatelskie, oraz szczere pragnienie dobra kraju: oto wybitne cechy i wielkie zaletybyłego namiestnika. […] jemu w bardzo znacznej części zawdzięcza kraj harmonię i dobrystosunek między władzami rządowymi i autonomicznymi”. Przypomniał także, że„ducha obywatelskiego odziedziczył po ojcu; syn Wacława Zaleskiego, wziął jako świętąspuściznę gorącą miłość kraju, a zarazem powołanie i tradycję urzędnika zarówno wiernegoMonarsze jak i krajowi. Obok imienia ojca, stanie imię syna w wdzięcznej tegokraju pamięci”. Zdaniem Romana Zaleskiego, urząd Namiestnika Filip Zaleski przezpięć lat „dzierżył z wielkim dla kraju pożytkiem”.– 308 –


Filip ZaleskiTrzy miesiące po ustąpieniu Zaleskiego jego miejsce zajął Badeni popierany mocnoprzez związanego ze stańczykami ministra Juliana Dunajewskiego. Podczas swego inauguracyjnegowystąpienia w Sejmie Krajowym w roli Namiestnika Badeni oddał sprawiedliwośćswojemu poprzednikowi, choć w słowach niezbyt wylewnych. Podniósł zasługiZaleskiego, który umiał ludzi „wyszukać i kształcić w nich ducha przywiązania do kraju”.Od 11 października 1888 r. Zaleski służył krajowi jako minister dla Galicji. Jak twierdziłSamuel Orgelbrand, Zaleski „jako minister brał wybitny udział w sprawie odpisaniadługu indemnizacyjnego Galicji”. Faktycznie jego zdecydowana postawa, a także mądra argumentacjazarówno w komisji, jak i na plenum Izby Poselskiej spowodowały, że skreślonozadłużenie Galicji z tytułu odszkodowań uwłaszczeniowych. Jak pisał anonimowy autor,w owym czasie Zaleski „był lubiany i szanowany nawet przez przeciwników politycznych,a zawdzięczał to czystości charakteru, osobistej dobroci, wyrozumiałości i taktowi. Zaletyte nie jedną oddały mu usługę przy załatwieniu spraw trudnych i drażliwych”. Do dymisjipodał się 12 listopada 1892 r., ale obowiązki pełnił do lutego następnego roku.W latach 1881–1907 piastował mandat do Sejmu Krajowego z rekomendacji Podolaków.Był regularnie wybierany z kurii mniejszych posiadłości w okręgu Kosów i Kuty(od 1889 r. okręg Kosów). Uważany był za „jednego z najpoważniejszych posłów”.W prace sejmowe zaangażował się dopiero po ustąpieniu ze stanowiska ministerialnego,gdy przestał pełnić absorbujące obowiązki w Wiedniu.Na początku sesji w 1894 r. objął przewodnictwo dwóch komisji: administracyjneji kolejowej. Pracami tej ostatniej kierował przez kolejne lata. W grudniu 1895 r. zostałwybrany zastępcą przewodniczącego komisji gminnej, zaś w 1901 r. — komisji szkolnej.Był także wybierany do komisji: adresowej, wodnej i budżetowej. W 1898 r. wszedłw skład sejmowej deputacji na jubileusz 50–lecia panowania cesarza.Jako poseł krajowy nie był zbyt częstym mówcą. W 1895 r. złożył wniosek, abyWydział Krajowy „w dalszym rozwoju programu budowy kolei lokalnych w najbliższejprzyszłości wziął pod rozwagę trasę z Kut do Śniatynia”. Podczas wystąpienia sejmowegoprzekonywał, że budowa tej linii „jest pierwszorzędnej wagi i żywotnego znaczenia dlaokolicy […] eksploatującej lasy gór karpackich i podgórza karpackiego, eksportującejwielkie masy drzewa i produktów leśnych, a natomiast sprowadzającej z dalekich stroncerealia dla wyżywienia ludności. Z tych powodów także i dla kraju w ogóle nie możeta sprawa być obojętną”. W 1896 r. poparł petycję współwłaścicieli dóbr Truskawiecw powiecie drohobyckim w sprawie budowy linii kolejowej Borysław–Stebnik i wystąpiłw imieniu komisji kolejowej, aby Wydział Krajowy „przeprowadził odpowiednie badania”co do możliwości realizacji tej inwestycji. Podobnie relacjonował petycję w sprawiepoparcia budowy kolei lokalnej normalnotorowej z Borysławia do Schodnicy.Od 1900 r. występował w sprawach szkolnych, głównie zabierając głos w imieniukomisji. Domagał się wyznaczenia, względnie podwyższenia, pensji wdowom po nauczycielach,wynagrodzenia byłego nauczyciela „za oddane usługi”, zwrotu taksy emerytalnejczy zaopatrzenia byłej nauczycielki „w drodze łaski”. W kolejnym roku był sprawozdawcąkomisji szkolnej o czynnościach Wydziału Krajowego w sprawach szkolnych,fundacyjnych i artystycznych.– 309 –


Filip ZaleskiW latach 1889–1896 był posłem do Izby Poselskiej Rady Państwa. Zasiadł w parlamenciewiedeńskim 30 stycznia, wybrany w okręgu Lwów–Gródek (po zrzeczeniu sięmandatu przez dr. Stanisława Starzyńskiego) z kurii większej własności ziemskiej. Ponowniezostał wybrany w tym okręgu w 1891 r. Jedną z jego pierwszych inicjatyw poselskichbył projekt rezolucji Koła Polskiego, w którym domagał się od rządu uzupełnienia programuo postulaty o treściach autonomicznych, co miało być warunkiem poparcia dla gabinetuprzez Polaków. Zaleski wielokrotnie uczestniczył w pracach Delegacji do spraw Wspólnych.W 1895 r. został wiceprezydentem delegacji. Głosowało za nim 45 z 48 posłów.Szybko rosły wpływy Zaleskiego w Radzie Państwa i w gronie polskiej delegacjizrzeszonej w Kole Polskim. W stronnictwie podolskim „zażywał Zaleski poważania z powoduczystości charakteru i sumienności”. W owym czasie — wspominał Roman Zaleski— „znajomości jego były wszechstronne i miał dar zjednywania sobie ludzi i przyjaciół”.Jego osobiste zalety sprawiły, że w lutym 1894 r. został wybrany wiceprezesem KołaPolskiego, a dwa miesiące później jego prezesem. Jak wspominał Chłędowski, Zaleski„zrazu, ale tylko w pierwszych dniach swego urzędowania, zajął się nadaniem klubowijakichś form porządnej roboty […], ale energia pana Filipa nie trwała długo; posiedzeniaKoła go niesłychanie nudziły, najczęściej nie wiedział, o czym się mówi, i myślał tylkoo tym, jakby jak najprędzej zrzucić z siebie ten ciężar, który nic nie przynosił”. Opiniato niezbyt sprawiedliwa i nie powszechna. W „Bibliotece Warszawskiej” czytamy, żeautorytet Zaleskiego sprawił, że jako prezes Koła „nie był tylko figurantem” i na każdymkroku domagał się uszanowania autonomii galicyjskiej. Nawet stańczykowski „Czas”musiał przyznać, że Zaleski jako prezes Koła faktycznie „kierował polityką polską”.Rezygnację z tej funkcji złożył 2 października 1896 r., co motywował względamizdrowotnymi, a konkretnie pogarszającym się słuchem. Była to prawda, niemniej oddłuższego czasu do ustąpienia skłaniała go partia krakowska, której przedstawiciele zarzucaliZaleskiemu, że jest „niezbyt energiczny i miękki”. Jednak o dymisji miało przesądzićstanowisko ówczesnego premiera Badeniego, stojącego u szczytu potęgi i wpływów.Panowie rywalizowali ze sobą od dawna i Zaleski tę rywalizację ostatecznie przegrał.Doceniając zasługi Zaleskiego w 1897 r. cesarz Franciszek Józef I powołał tego „niedawnego— jak pisał Waldemar Łazuga — luminarza sceny politycznej, teraz już raczejstatystę” na członka dożywotniego austriackiej Izby Panów. Choć znalazł się na politycznejemeryturze, nadal „zajmował się żywo i gorąco każdą sprawą publiczną”.Zaleski działał na rzecz kultury polskiej. W latach 1877–1884 był członkiem RadyMuzeum Przemysłu Miejskiego we Lwowie, zaś w latach 1880–1883 prezesem GalicyjskiegoTowarzystwa Muzycznego we Lwowie.Choć wraz z objęciem teki ministra dla Galicji przeniósł się z rodziną do Wiednia,ostatnie lata spędził w ukochanym Lwowie, „gdzie był osobistością powszechnie znanąi bardzo popularną”. Głos w sprawach publicznych zabierał często, a „zdanie jego, jakkolwiekwypowiadane już nie z publicznej trybuny, ważyło też zawsze skutecznie”.Filip Krzysztof Zaleski zmarł 21 września 1911 r. i pochowany został na CmentarzuŁyczakowskim we Lwowie. Jak napisano w jednym z nekrologów, „zszedł do grobuz opinią człowieka dobrego i polityka bardzo zdolnego”, choć przegranego.– 310 –


Katolicki mąż stanuhr. Wacław Zaleskihr. Wacław ZaleskiNiewielu polskich polityków w okresie autonomii galicyjskiej cieszyło się tak dużymzaufaniem cesarza Franciszka Józefa I jak hr. Wacław Zaleski, który dzięki wszechstronnejwiedzy oraz „rzadkiej gotowości do pracy i zdolności do pracy” piął się poszczeblach kariery administracyjnej i politycznej, zostając pod koniec życia „światłymdoradcą Korony i Rady koronnej”. Będąc ważnym dygnitarzem monarchii habsburskiej,starał się działać zgodnie z ideałami polskiego patriotyzmu, a zarazem wartościami chrześcijańskimi.„Katolikiem był i ten katolicki charakter wyznawał i okazywał w swoimurzędowaniu otwarcie, wyraźnie. Chciał go wybijać jako cechę w swoim postępowaniu”— pisał hr. Stanisław Tarnowski o Zaleskim, który nigdy nie wstydził się wyjawiaćpublicznie swoich religijnych przekonań. Ks. August Hlond, późniejszy prymas, którybył zaprzyjaźniony z rodziną Zaleskich, widział w nim uosobienie najwyższych wartościmoralnych i duchowych. Jak pisał ks. Stanisław Kosiński w 75. rocznicę śmierci Zaleskiego,Hlond uważał go „za ostatniego z katolickich mężów stanu, który w wszelkichkwestiach politycznych radził się zawsze swego katolickiego sumienia i zgodnie z nimrozwiązywał je”.Wacław Zaleski z Otoka herbu Dołęga urodził się 28 czerwca 1868 r. w Brzeżanachw bardzo religijnej rodzinie ziemiańskiej, posiadającej „rozległe dobra podolskie”, a takżepoważne wpływy polityczne. Jego dziad Wacław Michał w czasach Wiosny Ludówpiastował urząd gubernatora Galicji (jako pierwszy Polak na tak wysokim stanowiskupo odejściu Franza Stadiona), zaś ojciec Filip był Namiestnikiem Galicji i ministremw Wiedniu. Jako dziecko uchodził za pobożnego, spokojnego, grzecznego i dobrze ułożonego.Pierwsze nauki pobierał w domu. Następnie został wysłany przez ojca do wiedeńskiegorenomowanego gimnazjum Theresianum, gdzie w wieku 19 lat zdał maturę.Następnie kontynuował naukę na obleganym Wydziale Prawa Uniwersytetu Wiedeńskiego.Siostra Wacława Izydora Zaleska (jako niepokalanka s. Maria Aleksandra Zaleska)wspominała, że „nauki świetnie mu szły, bez wielkiego wysiłku i to we wszystkichkierunkach: umysłowych i artystycznych. Odznaczał się dużymi zdolnościami do językówobcych”. Wiemy, że dobrze władał językami francuskim, niemieckim i włoskim.Po studiach młody Zaleski odbył roczną służbę wojskową w regimencie dragonów,a następnie rozpoczął karierę urzędniczą we lwowskim starostwie, skąd został wysłanydo pracy w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. „Przebywał różne niższe stopnie służby— wspominał hr. Stanisław Tarnowski — na przemian w Wiedniu i we Lwowie, a jakomłodziutki, początkujący urzędnik już zwracał na siebie uwagę przełożonych jako urzędnikniezwykły, o wzroku bystrym, charakterze poważnym”. Przez pewien czas pracowałtakże w namiestnictwie Dolnej Austrii, w Baden i we Lwowie pod Namiestnikiem hr.Andrzejem Potockim, gdzie doszedł do stanowiska szefa biura prezydialnego.Jak zauważa Maria Mycielska, dzięki „wielkiej stanowczości i niezłomności […] wielkiemurozumowi i zmysłowi organizacyjnemu posiadał dar rządzenia ludźmi”. W 1904 r.– 311 –


hr. Wacław Zaleskiotrzymał tytuł radcy dworu cesarskiego w Wiedniu. W 1906 r. został powołany na szefasekcji hodowli koni i bydła w Ministerstwie Rolnictwa, którym faktycznie zarządzałw trakcie choroby ówczesnego ministra. Dał się poznać na tym stanowisku jako „gorliwyorędownik spraw rolnictwa”. Przez krótki okres był także zastępcą ministra kolei.9 stycznia 1911 r. otrzymał tekę ministra dla Galicji, co spowodowało, że głosw sprawach dotyczących kraju — jak twierdził Michał Bobrzyński — „przeszedł całkiemna Zaleskiego”. „Witało się tę nominację z radością i otuchą — pisał Tarnowski. — Tenumysł wyższy, ten zmysł polityczny, ta głębsza znajomość stosunków i państwa i kraju,to uczucie polskie, silniejsze nad wszelkie uczucia czy dążności partyjne, ten spokój i darpostępowania z ludźmi, a nade wszystko ten charakter, wyższy nad wszelkie uprzedzenia,zaślepienia, niechęci, cele uboczne czy osobiste, był jak stworzony na to, żeby w rządzie,w zawikłanych stosunkach Koła Polskiego, w stosunkach tego Koła z rządem i z parlamentem,wywierać wpływ szczęśliwy, dobroczynny, zbawienny”. Krążyła wówczas poWiedniu anegdotyczna opinia, rozpowszechniana przez panów krakowskich, że „cesarztak wierzy ministrowi Galicji, że się żegna: W imię Ojca, Syna, Ducha Świętego i WacławaZaleskiego”.Tarnowski doceniał fakt, że Zaleski, choć związany z Podolakami, działał wówczas„nie dla swojej partii, nie dla swojej doktryny czy zaślepienia, nie dla swojej niechęci czynienawiści, ale dla sprawy, dla dobra kraju i narodu, jak je rozumiał w swoim rzetelnymprzekonaniu i sumieniu”. Tak było ze sprawą uniwersytetu dla Rusinów (Ukraińców) weLwowie. Zaleski miał znaleźć rozwiązanie tej trudnej kwestii obiecując Rusinom prawodo utworzenia osobnego uniwersytetu z trzema wydziałami za lat dziesięć, a w tym czasiemiały zostać przygotowane siły naukowe dla tej uczelni „drogą stypendiów na podróżenaukowe za granicą”. Świadczy o tym również jego stosunek do reformy wyborczej,którą w imieniu cesarza Zaleski popierał i do poparcia kompromisowych rozwiązań namawiałswoich przyjaciół politycznych ze wschodniej Galicji.W gabinecie barona Paula Gautscha von Franhenthurna, powołanym 28 czerwca1911 r., Zaleski przejął dodatkowo nadzór nad Ministerstwem Kolei. Mówiło się, żeszczególnie duży wpływ miał w następnym gabinecie — premiera hr. Karla von Stürgkha,kierującego rządem austriackim w latach 1911–1916, który go ponoć „ślepo słuchał”w sprawach galicyjskich.Jak mówił Marszałek Sejmu Krajowego hr. Adam Gołuchowski, Zaleski „potęgąswego poglądu, dzięki niezwykłej bystrości umysłu i niezmordowanej pracy spełniał znakomicieporuczone sobie rozliczne agendy powierzonych sobie urzędów” i dodawał, żeZaleski był „wybitnym i znakomitym ministrem resortowym”. Nawet Bobrzyński, którynie lubił Zaleskiego i twierdził, iż to „pochop wrodzony do rządzenia wszystkim drogąintryg”, musiał jednak przyznać, że „jest czymś więcej niż zdolnym urzędnikiem”, a dotego „przewyższał wszystkich talentem i zorientowaniem w sprawach publicznych”.Sam Franciszek Józef I miał powiedzieć, że „z Zaleskim ma się kłopot, bo właściwiechciałoby się zużytkować go na każdym polu”.Może właśnie dlatego w trudnym dla monarchii naddunajskiej okresie cesarzw dniu 19 listopada 1911 r. powołał Zaleskiego do gabinetu premiera Stürgkha na mi-– 312 –


hr. Wacław Zaleskinistra skarbu z zadaniem zrównoważenia bilansu płatniczego Austrii. Za jego ministeriumpodwyższono w Austrii podatek od luksusu, a także obłożono wysokimi podatkamiprzemysł alkoholowy, tytoniowy, samochodowy i wyścigi konne. Jednocześnie byłprzeciwny czerpaniu zysków z nieuczciwych operacji (m.in. zwalczał „zgubną loterięliczbową”). Zdaniem hr. Adama Gołuchowskiego, „podczas srogich wojen bałkańskichi ogólnej światowej depresji finansowej, która się tak ciężko dała odczuć w Austrii, zwycięskopotrafił pokonać trudności skarbu państwa w czasie ogólnego przesilenia ekonomicznegospołeczeństwa naszego”. Jedną z jego zasług było gorliwe zajęcie się sprawąbudowy kanałów w Galicji, na które dał pieniądze, choć mniejsze niż oczekiwano. Jakwspominał Leon Biliński, kanał Kraków–Zatorek, którego budowę finansował Zaleski,„przeprowadzono dość daleko, ale wojna w r. 1914 wstrzymała wszystko”. Z powodupogarszającego się stanu zdrowia Zaleski musiał ustąpić ze stanowiska ministra skarbuzaledwie po kilku miesiącach.Zaleski został wybrany do Izby Poselskiej Rady Państwa w lipcu 1911 r. w okręguBrzeżany–Baranówka–Hucisko, gdzie kandydował z rekomendacji Podolaków. Przedwyborami Bobrzyński wyraził opinię, że Zaleski „związany jest z całą grupą politycznąpodolską i z łatwością otrzyma mandat do Rady Państwa”. Konkretnie był bliskim powinowatymDawida Abrahamowicza i z nim związał swoje losy polityczne.Zaleski był zadeklarowanym konserwatystą i osobą głęboko wierzącą. Każdy dzieńrozpoczynał Mszą św., starając się regularnie przyjmować komunię, a kończył modlitwąróżańcową do Najświętszej Marii Panny, jako Jej gorący czciciel. Ks. Kosiński tak pisało jego pobożności: „Na pierwsze miejsce w życiu tego polskiego męża stanu wysuwałasię niezwykła wierność obowiązkom religijnym zarówno w życiu osobistym, jak i rodzinnym.Msza święta, komunia święta, spowiedź, codzienny pacierz i inne praktykipobożne były dla niego sprawami najwyższej wagi. Dawał temu wyraz na każdym kroku,zwłaszcza w zaciszu domowym. […] Codziennie wraz z całą rodziną uczestniczył weMszy świętej. Ten pobożny zwyczaj praktykował przez całe życie”. Mówiono o nim, żejest człowiekiem o „sercu wysokim”, w którym „nie było nigdy ubocznych, pokątnychzamiarów czy rachub”.W testamencie politycznym, podyktowanym przed śmiercią Stanisławowi Mycielskiemu,wyraził swoje credo życiowe i polityczne. Miało ono służyć jako życiowy przewodnikjego synom. Wyraził tam pogląd, że „polityka nie powinna nigdy być celem, aletylko środkiem do urządzenia stosunków społecznych w myśl przykazań Bożych. […]Polacy nie powinni nigdy zapomnieć, że ich przodkowie wszystko zaczynali z Bogiem,a do boju szli z pieśnią Bogarodzica na ustach”. I dalej: „Mamy tysiące paragrafów, którestarają się regulować stosunki społeczne, ale nie zastąpią nigdy najmędrszych przepisówDziesięciorga Przykazań i świętej naszej Ewangelii”. Na koniec deklarował: „Zasad niezmieniłem nigdy. Musiałem je czasem do danych warunków naginać, bo mimo żelaznychzasad trzeba nieraz stosować się do warunków, pamiętając, że i stal się zgina,a mimo to nie przestaje być żelazem”.Zaleski założył w Wiedniu Sodalicję Mariańską dla mężczyzn i „stanął jako pierwszyw jej szeregach”. Mimo licznych obowiązków służbowych brał udział w zebraniach Soda-– 313 –


hr. Wacław Zaleskilicji i skrupulatnie wypełniał obowiązki członka tej organizacji, której celem było m.in.pogłębianie wiary poprzez wspólną modlitwę i pogadanki religijno–moralne, a takżeopieka nad ubogą młodzieżą. Ponadto wspierał „hojną jałmużną” działalność dobroczynnązakonów żeńskich na rzecz biednej młodzieży, starców, osób chorych i opuszczonych.Był też aktywny na polu działalności fundacyjnej. Wybudował w Ostapiu kościółpw. św. Wacława, swego patrona, a także świątynię dla grekokatolików.Ze swojej pobożności i działalności charytatywnej był także znany w Watykanie.Wiedziano tam, że jego przywiązanie do katolicyzmu i Stolicy Apostolskiej jest nadzwyczajgłębokie. Szczególną życzliwością i zaufaniem darzył go papież Pius X, który— pisze Helena Morawska–Stec — „powierzył mu misję prowadzenia w jego imieniuwstępnych rokowań z rządem francuskim w sprawie nawiązania konkordatu z Watykanem.W związku z tym wielokrotnie był wzywany przez Ojca Świętego na prywatneaudiencje”. Jego zasługi dla Kościoła zostały docenione. Papież udekorował go WielkąWstęgą i Krzyżem Papieskim Orderu Świętego Grobu. Ponadto nieco później otrzymałw darze od Ojca Świętego papieski biret i collare z mankietami oraz fotografię Piusa Xz autografem.Również cesarz w różnych formach i tytułach wyróżniał Zaleskiego. W 1911 r. nadałmu tytuł tajnego radcy dworu, a rok później Order Żelaznej Korony. Natomiast10 października 1913 r. Zaleski otrzymał dziedziczny tytuł hrabiowski. Oprócz powyższychodznaczeń otrzymał także: Wielką Wstęgę rumuńskiego Orderu Karola, orderfrancuski „Mérite Agricole”, a także perski „Lwa i Słońca”.Wacław Zaleski tuż przed śmiercią otrzymał od papieża Piusa X błogosławieństwoin articulo mortis. Zmożony „ciężką chorobą sercową” zmarł z modlitwą na ustach24 grudnia 1913 r. w sanatorium w Martinsbrunn k. Meranu, a pochowany został w rodzinnymgrobowcu Zaleskich na Łyczakowie. Świadek choroby i śmierci Zaleskiego takpisał o ostatnich tygodniach jego życia: „On kończył jak święty. Nie słyszałem nigdyjednego słowa skargi. Śmierci się nie bał, raczej pragnął połączyć się z Bogiem”. Podobnewrażenie odniósł kapelan sanatorium, gdzie skonał Zaleski. Staruszek kapłan powiedziałpóźniej do Pani Zaleskiej: „Przygotowywałem na śmierć setki, a może nawet i tysiąceludzi, ale jednego tylko świętego — a był nim mąż Pani”. Zgodnie z wolą zmarłego najego pomniku nagrobnym pominięto wszelkie tytuły i godności, które Zaleski piastowałw swoim bogatym życiu, a napisano tylko: Sodalis Marianus.– 314 –


BIBLIOGRAFIAAbancourt F. d’, Era konstytucyjna austro–węgierskiej monarchii od 1848 do 1881r., Kraków 1881.Ajnenkiel A., Polskie reprezentacje w ciałach przedstawicielskich państw zaborczych w l. 1848–1918, „Czasopismo Prawno–Historyczne”, t. 36, 1984, z. 1, s. 155–185.— Historia sejmu polskiego, t. 2, cz. 1, W dobie rozbiorów, Warszawa 1989.— Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX, Warszawa 1901.Bartoszewicz K., Dzieje Galicyi. Jej stan przed wojną i „wyodrębnienie”, Warszawa–Kraków 1917.Bartyzel J., Krzyż pośrodku Księżyca. Historia i „ideario” meksykańskiego synarchizmu oraz katolickiejorganizacji podziemnej „El Yunque” (1932–2012), Biała Podlaska 2012.Barycz H., Wśród gawędziarzy, pamiętnikarzy i uczonych galicyjskich, t. 1–2, Kraków 1963.Bieńkowski A., Agenor Gołuchowski, [w:] Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wiekuXIX, t. 1, Warszawa 1901, s. 423–426.Biliński L., Wspomnienia i dokumenty, t. 1: Lata 1846–1914, Warszawa 1924.— Znamiona polityki narodowej i krajowej tak zwanych „Stańczyków”, Lwów 1882.Biogramy uczonych polskich, cz. 1, Nauki społeczne, z. 3, P–Z, Wrocław, 1985.Bobrzyński M., Dyalog o zasadach i kompromisach, Kraków 1916.— Nowa doktryna, „Przegląd Polski” 1885, z. 9, s. 427–438.— Po Sejmie I. Postępowanie stronnictw, „Przegląd Polski” 1886, z. 7, s. 431–441.— Szkice i studia historyczne, Kraków 1922.— Wskrzeszenie państwa polskiego, Kraków 1920.Bobrzyński M., Jaworski W., Milewski J., Z dziejów odrodzenia politycznego Galicji 1859–1873,Warszawa 1905.Bojko J., Ze wspomnień, Warszawa 1954.Boroński L., O Sejmie i wyborach do Sejmu, Lwów 1889.Bujak F., Galicya, t. 1–2, Lwów–Warszawa 1908–1910.— Rozwój gospodarczy Galicji, Lwów 1917.Buszko J., Działalność Polaków w parlamentaryzmie austriackim doby konstytucyjnej, [w:] Polacyw austriackim parlamencie. W 130 rocznicę Koła Polskiego. Materiały polsko–austriackiej konfe-– 315 –


Bibliografiarencji naukowej zorganizowanej w parlamencie austriackim i Stacji Naukowej PAN w Wiedniuw dniach 11–12 września 1997, Lublin–Wiedeń 1997, s. 15–38.— Galicja 1859–1914. Polski Piemont?, Warszawa 1989.— Kryzys polityczny 1908r. w Galicji, [w:] Księga pamiątkowa ku czci Konstantego Grzybowskiego,Kraków 1971, s. 81–88.— Od niewoli do niepodległości (1864–1918), Kraków 2000.— Polacy w parlamencie wiedeńskim 1848–1918, Warszawa 1996.— Sejmowa reforma wyborcza w Galicji 1905–1914, Warszawa 1956.— Stanowisko galicyjskiego obszarnictwa i burżuazji wobec reformy wyborczej w latach 1905–1907,„Przegląd Historyczny”, t. 46, 1955, z. 3, s. 380–419.Buzek J., Pogląd na wzrost ludności ziem polskich w wieku XIX, Kraków 1915.Chłędowski K., Album fotograficzne, Wrocław 1951.— Pamiętniki, t. 1: Galicja (1843–1880), Wrocław 1951.— Z przeszłości naszej i obcej, Lwów 1935.Chłopecki J., Galicja — skrzyżowanie dróg, [w:] Galicja i jej dziedzictwo, t. 2, Rzeszów 1995,s. 27–47.Czartoryski J., Przed Sejmem 1869, Lwów 1869.— Uwagi o polityce polskiej w Austrii, Lwów 1871.Czartoryski W., Kółka ziemian, Kórnik 1912.Czerkawski J., Przemówienie dra Juliana Czerkawskiego na zgromadzeniu przedwyborczym w Brzeżanachdnia 11 grudnia 1878, Lwów 1878.Ćwik W., Polscy prawnicy w życiu politycznym Austro–Węgier, [w:] Polacy w austriackim parlamencie.W 130 rocznicę Koła Polskiego, Lublin–Wiedeń 1997, s. 214–235.Daszyk K., Osobliwy Podolak. W kręgu myśli historiozoficznej i społeczno–politycznej Wojciecha hr.Dzieduszyckiego, Kraków 1993.— Między polską racją stanu a habsburskim mitem (Dom Habsburgów w galicyjskiej myśli politycznejdoby autonomicznej), [w:] Galicja i jej dziedzictwo, t. 1, Rzeszów 1994, s. 69–80.Daszyński I., Pamiętniki, t. 1–2, Warszawa 1957.— Szlachetczyzna a odrodzenie Galicji, Lwów 1899.Dawidowa J., Kółka rolnicze w Galicyi, Warszawa 1890.Dąbkowski T., Ukraiński ruch narodowy w Galicji Wschodniej 1912–1923, Warszawa 1985.Dębicki L., Portrety i sylwetki z dziewiętnastego stulecia, Kraków 1905–1906.Dmowski R., Upadek myśli konserwatywnej w Polsce, [w:] Pisma, t. 4, Częstochowa 1938.Dubanowicz E., Dotychczasowy przebieg sprawy reformy w Sejmie, Lwów 1913.— Sejmowa reforma wyborcza a ugoda polsko–ruska, Lwów 1912.Dulczewski Z., Walka o szkołę na wsi galicyjskiej w świetle stenogramów Sejmu Krajowego 1861–1914, Warszawa 1953.Dunin–Borkowski J., Almanach błękitny. Genealogia żyjących rodów polskich, Lwów–Warszawa 1908.— Genealogie żyjących utytułowanych rodów polskich, Lwów 1895.Dunin–Wąsowicz K., Dzieje Stronnictwa Ludowego w Galicji, Warszawa 1956.— Z dziejów sojuszu obszarnictwa z bogatym chłopstwem w Galicji (1907–1914), „Przegląd Historyczny”,1955, z. 1–2, s. 213–239.Dutkowa R., Polityka szkolna w Galicji między autonomią a centralizmem (1861–1875), Kraków 1995.– 316 –


BibliografiaDybiec J., Mecenat naukowy i oświatowy w Galicji 1860–1918, Wrocław 1981.Dziadzio A., Monarchia konstytucyjna w Austrii, Kraków 2001.Dzieduszycki W., Dokąd nam iść wypada?, Brody 1910.— Listy o sejmie, „Gazeta Narodowa” 1893, nr 126–132.— Mesjanizm polski a prawda dziejów, Kraków 1901.— Przesilenie parlamentaryzmu, Lwów 1900.Dziennik ustaw i rozporządzeń krajowych dla Królestwa Galicji i Lodomerii wraz z Wielkim KsięstwemKrakowskim, Lwów 1866–1914.Dzierzbicki S., Pamiętnik z lat wojny 1915–1918, Warszawa 1983.Felczak W., Przy Tobie, Najjaśniejszy Panie... W sprawie adresu sejmu galicyjskiego z 1866 roku,Kraków Uniwersytet Jagielloński, 1969, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego”,Prace Historyczne, z. 26, s. 23–35.Feldman W., Dzieje polskiej myśli politycznej 1864–1870, wyd. 2 uzup., Warszawa 1933.— Dzieje polskiej myśli politycznej w okresie porozbiorowym, Warszawa 1920.— Na posterunku, Lwów 1902.— Stronnictwa i programy polityczne Galicji 1846–1906, t. 1–2, Kraków 1907.— Współczesna literatura polska, Kraków 1930.Finkel L., Głąbiński S., Historia monarchii austro–węgierskiej oraz wiadomości polityczne i społeczne,Lwów 1915.Flach J., Dwa organy konserwatywne, [w:] Księga pamiątkowa na dziewięćdziesięciolecie dziennika„Czas”, Warszawa 1938, s. 32–34.Fras Z., Demokraci w życiu politycznym Galicji w latach 1848–1873, Wrocław 1997.— Florian Ziemiałkowski 1817–1900. Biografia polityczna, Wrocław 1991.— Galicja, Wrocław 2000.— Klub Rezolucjonistów 1869–1870. Fragment z dziejów walki o autonomię Galicji, „Acta UniversitatisWratislaviensis”, t. 74, 1990, nr 1100, s. 179–189.Galos A., Konserwatyści polscy w XIX w. a państwo, [w:] Polska myśl polityczna XIX i XX wieku, t. 7,Państwo w polskiej myśli politycznej, Wrocław 1988, s. 29–66.Gawroński F., Konfederacja narodu polskiego w roku 1876, Lwów 1909.Głąbiński S., Wspomnienia polityczne, Pelplin 1939.Głuszko M., Walka konserwatystów krakowskich z demokratami na łamach ich organów prasowychw okresie 1867–1895r., Toruń 2007.Golejewski A., List otwarty do moich wyborców, Lwów, 21 maja 1869.Górski A., Podolacy — konserwatywne stronnictwo polityczne ziemian Galicji Wschodniej lat 1867–1914, [w:] Na prawicowym posterunku, Warszawa 2008, s. 97–112.Górski P., Z naszego sejmowania, Kraków 1905.Grabski S., Pamiętniki, t. 1–2, Warszawa 1989.Grabski W., Materiały w sprawie włościańskiej, Warszawa 1907.Grodziski S., Franciszek Józef I, Wrocław 1990.— Na drogach karier politycznych Polaków w Austrii (1860–1914), [w:] Austria–Polska. Z dziejówsąsiedztwa, Warszawa–Wiedeń 1989, s. 171–189.— Sejm Krajowy Galicyjski 1861–1914, t. 1–2, Warszawa 1993.– 317 –


Bibliografia— Walka o wyodrębnienie Galicji 1868–1873, „Czasopismo Prawno–Historyczne”, t. 37, 1985,z. 1, 61–77.— W królestwie Galicji i Lodomerii, Kraków 1976.— Zarys ustroju politycznego Galicji, [w:] Galicja i jej dziedzictwo, t. 1, Rzeszów, 1994, s. 17–29.Grzybowski K., Galicja 1848–1914. Historia ustroju politycznego na tle ustroju Austrii, Wrocław 1959.Gruchała J., Rząd austriacki i polskie stronnictwa polityczne w Galicji wobec kwestii ukraińskiej(1890–1914), Katowice 1988.— Stosunek polityków galicyjskich do Rosji i neoslawizmu (1905–1909), „Dzieje Najnowsze”1980, z. 4, s. 3–17.Gurnicz A., Kółka rolnicze w Galicji, Warszawa 1967.Homola–Dzikowska I., Mikołaj Zyblikiewicz (1823–1887), Wrocław 1964.Hrycak J., Historia Ukrainy 1772–1999, Lublin 2000.Hulewicz J., Udział Galicji w walce o szkołę polską 1899–1914, Warszawa 1934.Ignotus (Chłędowski K.), Rezolucya galicyjska, „Ateneum” 1881, z. 2, s. 282–302.— Walka z centralizmem w Galicyi, „Ateneum” 1881, z. 1, s. 31–51.Inlender A., Koło Polskie w Wiedniu. Z niedawnych wspomnień, „Świat” 1906, nr 5–6.Inglot S. (red.), Maurycego Krasińskiego Regestry materiałów do historii zniesienia stosunków poddańczychw Galicji, Kraków 1948.Jabłonowski L., Pamiętniki, Kraków 1963.Jakubowska U., Życie polityczne we Lwowie na przełomie XIX i XX wieku, [w:] Galicja i jej dziedzictwo,t. 1, Rzeszów 1994, s. 83–96.Jankowsky H., Hrabia Agenor Maria Adam Gołuchowski junior i jego polityka bałkańska, [w:] Polacyw austriackim parlamencie. W 130. rocznicę Koła Polskiego, Lublin–Wiedeń 1997, s. 188–191.Jaskólski M., Historia–Naród–Państwo. Zarys syntezy myśli politycznej konserwatystów krakowskichw latach 1866–1934, Kraków nakł. Uniwersytetu Jagiellońskiego, 1981, 230 s., RozprawyHabilitacyjne–Uniwersytet Jagielloński, Nr 49.— Kaduceus polski. Myśl polityczna konserwatystów krakowskich 1866–1934, Warszawa–Kraków 1990.— Konserwatyzm–nacjonalizm. Studia nad konfrontacjami ideowymi konserwatyzmu krakowskiegoi demokracji narodowej przed 1914r., Kraków 1989.— Tradycjonalizm polski XIX wieku. Rozważania wokół pojęcia i źródeł, „Studia Nauk Politycznych”1988, nr 5, s. 7–21.Jaszczuk A., Poglądy społeczno–polityczne Wojciecha hr. Dzieduszyckiego, „Pro Fide, Rege et Lege”1993, nr 1, s. 22–25.Jaworski W., Listy z Sejmu r. 1910, Kraków 1911.— Roman Dmowski o konserwatystach, Kraków 1914.Kaczała S., Polityka Polaków względem Rusinów, Lwów 1879.Kalinka W., Galicja i Kraków pod panowaniem austriackim, Kraków 1898.Karolczak K., Sprawy narodowościowe w galicyjskim Sejmie Krajowym w latach 1861–1873,[w:] Galicyjskie dylematy. Zbiór rozpraw pod red. Kazimierza Karolczaka i Henryka W. Żalińskiego,Kraków 1994, s. 31–49.Kicka N., Pamiętniki, Warszawa 1972.Kieniewicz S., Adam Sapieha (1828–1903), Lwów 1939.— Galicja w dobie autonomicznej (1850–1914), Wybór tekstów, Wrocław 1952.– 318 –


Bibliografia— Historia Polski 1795–1918, Warszawa 1968.— Orientacja austriacka w Polsce porozbiorowej, „Roczniki Historyczne”, t. 18, 1949, s. 205–227.Kieniewicz S. (red.), Polska XIX wieku: państwo, społeczeństwo, kultura, Warszawa 1986.Kleczyński J., Wybory do Rady Państwa w Galicji, „Przegląd Polski” 1879, z. 2, s. 245–270.Kłańska M., Daleko od Wiednia. Galicja w oczach pisarzy niemieckojęzycznych 1772–1918, Kraków1991.Knauer O., Das österreichische Parlament von 1848–1966, Wien 1969.Kolmer G., Parlament Und Verfassung in Österreich, t. 3, Wien–Leipzig 1905.Konopczyński W., Z dziejów naszej partyjności, „Przegląd Narodowy” 1909, nr 2, s. 144–172.Koronowicz S., Galicja w dobie autonomizmu 1860–1914, Wrocław 1962.Korwin L., Ormiańskie rody szlacheckie, Kraków 1934.Korwin–Kruczkowski S., Poczet Polaków wyniesionych do godności szlacheckiej przez monarchówaustriackich, Lwów 1935.Kosicka–Pajewska A., Zachowawcza myśl polityczna w Galicji w latach 1864–1914, Poznań 2002.Kostołowski E., Studia nad kwestią włościańską w latach 1846–1864, Lwów 1938.Kozłowska–Sabatowska H., Ideologia pozytywizmu galicyjskiego 1864–1881, Prace Komisji NaukHistorycznych, Nr 43, Wrocław–Kraków 1978.Kozłowski E. (red.), Zapomniane wspomnienia, Warszawa 1981.Kozub–Ciembroniewicz W., Austria a Polska w konserwatyzmie Antoniego Z. Helcla 1846–1865,Kraków 1986.Koźmian S., Bezkarność. Wybór pism, Kraków 2001.— Pisma polityczne, Kraków 1903.— Podróże i polityka, Kraków 1906.— Reprezentacja kraju naszego w Radzie Państwa, Kraków 1879.Król M., Konserwatyści a niepodległość, Warszawa 1985.— Szlachta jako warstwa historyczna w polskiej myśli konserwatywnej XIX w., [w:] Tradycje szlacheckiew kulturze polskiej, Warszawa 1976, s. 79–94.Król M. (wybór tekstów, przedm. i przypisy), Stańczycy. Antologia myśli społecznej i politycznejkonserwatystów krakowskich, Warszawa 1985.Król M., Karpiński W., Od Mochnackiego do Piłsudskiego, Warszawa 1997.Kruczkowska M., Deputowani Koła Polskiego w Wiedniu w latach 1865–1879, [w:] Społeczeństwopolskie XVIII i XIX wieku. Studia o grupach elitarnych, t. 7, Warszawa 1982, s. 219–234.Krukowiecki A., Aleksander Krukowiecki poseł na Sejm z mniejszej własności ziemi Przemyskiej doswoich wyborców, Lwów 1878.— Kilka słów prawdy, Lwów 1879.— O banku włościańskim, Lwów 1884.Krzeczunowicz A., Przyszłość Słowian i kwestya ruska w Galicyi i na Podolu, Kraków 1919.— Sanacya finansów, Lwów 1909.Krzeczunowicz K., Rzecz o katastrze w Galicyi, Kraków 1915.Krzyżanowski A., Kumaniecki K., Statystyka Polski, Kraków 1915.Kulak T., Między austriacką lojalnością a polską narodowością. Narodowa Demokracja przeciwmitologizowaniu politycznych i narodowych walorów autonomicznej Galicji na przełomie XIXi XX w., [w:] Galicja i jej dziedzictwo, t. 1, Rzeszów 1994, s. 57–67.– 319 –


BibliografiaKulczycki L., Ugoda polsko–ruska, Lwów 1912.Kutrzeba S., Sprawa polska w Austryi w XVIII i XIX w. Wyodrębnienie Galicyi, Kraków 1915.Lam J., Koroniarz w Galicji, Wrocław–Kraków 1960.— Kroniki lwowskie, Lwów 1874.Laudowicz A., Działalność gospodarcza i obyczaje ziemiaństwa polskiego w XIX i XX wieku, „ProFide, Rege et Lege” 2003, nr 1–2, s. 9–15.Lenczewski T., Genealogie rodów utytułowanych w Polsce, t. 1, Warszawa 1995–1996.Lewicki W., Zagadnienie gospodarcze Galicji, Lwów 1914.Limanowski B., Galicya przedstawiona słowem i ołówkiem, Lwów 1892.Litwin–Lewandowska D., Udział Polaków w naczelnych organach państwa austriackiego w okresiedualistycznej monarchii, [w:] Polacy w austriackim parlamencie. W 130. rocznicę Koła Polskiego,Lublin–Wiedeń, 1997, s. 103–123.Ludkiewicz Z., Kwestia rolna w Galicji, Lwów 1910.Ludwikowski R. R., Główne nurty polskiej myśli politycznej 1815–1890, Warszawa 1982.— Szkice na temat galicyjskich ruchów i myśli politycznej (1848–1892), Kraków 1980.— Z rozważań nad modelem polskiego konserwatyzmu drugiej połowy XIX w., „Czasopismo Prawno–Historyczne”,t. 28, 1976, z. 2, s. 177–194.Łazuga W., Michał Bobrzyński. Myśl historyczna a działalność polityczna, Warszawa 1982.— Pomiędzy Gołuchowskim a Bobrzyńskim, [w:] U źródeł krakowskiego konserwatyzmu — w 100–lecie śmierci Juliana Dunajewskiego, Kraków 2008, s. 30–41.— Ostatni stańczyk, Poznań 1982.— „Rządy polskie” w Austrii. Gabinet Kazimierza hr. Badeniego 1895–1897, Poznań 1991.Łopuszański T., Pamiętnik Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarskiego 1845–1894, Lwów 1894.Łoziński B., Agenor hrabia Gołuchowski w pierwszym okresie rządów swoich (1846–1859), Lwów 1901.— Szkice z historii Galicji w XIX wieku, Lwów 1913.Mackiewicz S., Dom Radziwiłłów, Warszawa 1990.Marassé M., Dzieła ekonomiczno–polityczne i statystyczne, t. 1, Kraków 1887.Michalak H., Józef Szujski 1835–1883. Światopogląd i działanie, Łódź 1978.Michalewska K., Sprawa uniwersytetu ukraińskiego w latach 1848–1914, „Studia Historyczne”1984, z. 1, s. 35–59.Mickiewicz W., Pamiętniki, t. 3, Kraków 1933.Mieroszewscy S. i St., Wspomnienia z lat ubiegłych, Kraków 1964.Milewski J., Zagadnienie narodowej polityki, Lwów 1909.Morawskia–Stec H., Wacław Zaleski (1863–1913). Wspomnienia rodzinne, Poznań 2010.Moszyński J., Myśl polityczna z księgi dziejów, cierpień i pracy, Kraków 1895.— Po czterdziestu latach. Szkic polskiej polityki w chwili obecnej, Kraków 1902.Mrazek J., Monografia Towarzystwa Wzajemnych Ubezpieczeń w Krakowie, Kraków 1886.Myśliński J., Prasa polska w Galicji w dobie autonomicznej (1867–1818), [w:] Prasa polska w latach1864–1918, Warszawa 1976, s. 114–176.Najdus W., Polska Partia Socjalno–Demokratyczna Galicji i Śląska 1890–1919, Warszawa 1983.— Szkice z historii Galicji, t. 1–2, Warszawa 1958–1960.Nowolecki A., Pamiątka podróży cesarza Franciszka Józefa I po Galicji i dwudziestodniowego pobytujego w kraju, Kraków 1881.– 320 –


BibliografiaOstaszewski–Barański K., Wacław Michał Zaleski (1799–1849). Zarys biograficzny, Lwów 1912.Ostrożyński W., Galicyjskie Towarzystwo Kredytowe Ziemskie, jego powstanie i półwieczny rozwój,Lwów 1892.Pachoński H., Geografia Galicyi, Kraków 1912.Pamiętnik Księżnej Marii Zdzisławowej Lubomirskiej 1914–1918, Poznań 1997.Pannenkowa I., Walka Galicji z centralizmem wiedeńskim. Dzieje rezolucji Sejmu Galicyjskiego1868. W 50–tą rocznicę uchwały rezolucyjnej, Lwów 1918.Partacz Cz., Od Badeniego do Potockiego. Stosunki polsko–ukraińskie w Galicji w latach 1888–1908, Toruń 1997.Pawlikowski J., Kilka słów o „Stańczykach”. Przyczynek do dziejów i charakterystyki politycznegoobozu, Kraków 1883.Piekara A., Geneza i powstanie kółek rolniczych. Z historii ruchu społeczni–zawodowego chłopóww Polsce, Warszawa 1987.Pijaj S., Memoriał Agenora Gołuchowskiego z września 1868 r. Przyczynek do dziejów polityki polskiejw Austrii w okresie starań Galicji o autonomię, [w:] Węgry–Polska w Europie Środkowej.Historia–Literatura. Księga pamiątkowa ku czci profesora Wacława Felczara, Kraków 1997,s. 190–197.— Między polskim patriotyzmem a habsburskim lojalizmem. Polacy wobec przemian ustrojowychmonarchii habsburskiej 1866–1871, Kraków 2002.Piltz E., Nasze stronnictwa skrajne, przez Scriptora, Kraków 1903.Piniński L., Pojęcie i granice własności według prawa rzymskiego, Lwów 1900.Piskor A., Siedem ekscelencji i jedna dama, Warszawa 1959.Pol K., Poczet prawników polskich, Warszawa 2000.Polski słownik biograficzny, t. 1, Kraków 1935; t. 1, z. 1, Kraków 1949; t. 2, Kraków 1936; t. 4,Kraków 1938; t. 6, Kraków 1948; t. 7, Kraków 1958; t. 8, Wrocław, 1960; t. 10, Wrocław,1964; t. 10, z. 1, Kraków 1962; t. 10, z. 2, Kraków 1963; t. 10, z. 3, Kraków 1963; t. 1, Wrocław,1965; t. 14, z. 1, Wrocław, 1968; t. 14, z. 4, Wrocław, 1964; t. 15, z. 1, Wrocław, 1970;t. 15, z. 3, Wrocław, 1970; t. 15, z. 4, Wrocław, 1970; t. 18, z. 1, Kraków 1973; t. 20, z. 3,Wrocław, 1975; t. 22, z. 1, Wrocław, 1977; t. 26, z. 2, Wrocław–Kraków 1981; t. 27, z. 2,Wrocław–Kraków 1982; t. 31, z. 1, Kraków–Wrocław 1988; t. 35, z. 1, Warszawa–Kraków1994; t. 41, z. 3, Warszawa–Kraków 2002; t. 42, z. 4, Warszawa–Kraków 2004.Popiel P., Austria. Monarchia federalna, Kraków 1867.— Choroba wieku. Wybór pism, Kraków 2001.— Pamiętniki, Kraków 1927.— Pisma, t. 2, Kraków 1893.Prus B., Wystawa rolnicza i przemysłowa we Lwowie r. 1877, „Ateneum”, t. 4, 1877, s. 206–224,408–429.Pustelak D., Ród Jędrzejowiczów w okresie autonomii Galicji, Rzeszów 2011.Pyżewicz W., Kulisy ustąpienia Filipa Zaleskiego ze stanowiska namiestnika Galicji (1888 r.), „StudiaHistoryczne” 1979, z. 3, s. 401–418.Radzyner J., Orientacja austro–polska, [w:] Austria–Polska. Z dziejów sąsiedztwa, Warszawa–Wiedeń1989, s. 190–207.Rayski T., Reforma wyborcza sejmowa, Lwów 1912.– 321 –


Bibliografia— Stronnictwa w radzie Państwa i polityka Koła Polskiego, Lwów 1882.Redzik A., Nauczanie i nauka prawa politycznego na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie,„Przegląd Sejmowy” 2007, nr 5, s. 111–142.Rey M., Wspomnienia, [w:] Materiały do Biografii, Genealogii i Heraldyki Polskiej, t. 3, BuenosAires–Paryż, 1966, s. 131–179.Rosco–Bogdanowicz M., Wspomnienia, t. 1–2, Kraków 1959.Rossowski S., Wizerunki sejmowe. Ludzie i sprawy, Lwów 1903.Rozdolski R., Stosunki poddańcze w dawnej Galicji, t. 1–2, Warszawa 1962.Rybkowski T., Polscy członkowie Austryackiej Izby Panów i członkowie Koła Polskiego w Wiedniu.Album, Kraków 1892.Sabowski W., Programy galicyjskie w kwestii rezolucji sejmowej, Kraków 1969.Sadaj R., Kto by kim w Galicji i Lodomerii czyli najkrótsza historia tej krainy, Kraków 1993.Saryusz–Zaleski W., Dzieje przemysłu w b. Galicji 1804–1929, Kraków 1930.Srokowski K., N.K.N. Zarys historii Naczelnego Komitetu Narodowego, Kraków 1923.Stapiński J., Pamiętnik, Warszawa 1959.Starzyński S., Historia ustroju Polski porozbiorowej, Lwów 1921.— Mowa wypowiedziana dnia 24 października 1918 r. w austriackiej Izbie Panów w sprawie polskieji galicyjskiej, Kraków 1919.— Nowa ustawa wyborcza, „Przegląd Prawa i Administracji”, t. 32, 1907, s. 287–300, 433–450.— Ogólne i austryackie prawo polityczne, Lwów 1911.— Po sejmie, Lwów 1884.— Rozszerzenie autonomii, „Przegląd Prawa i Administracji”, t. 35, 1910, s. 755–773.— Sejmowa reforma wyborcza w ostatnim sześcioleciu, „Przegląd Prawa i Administracji”, t. 33,1908, s. 505–528, 642–654.— Sesya sejmowa 1886/7, Lwów 1887.— Sesya Sejmu Galicyjskiego w roku 1884, Lwów 1885.— Studya konstytucyjne, Lwów 1907–1909.Statut organizacji Jedności Narodowej Stowarzyszenia politycznego, Lwów 1910.Stefczyk F., Problem sejmowej reformy wyborczej w świetle statystyki ludnościowej i podatkowej,Lwów 1912.Studnicki W., Wyodrębnienie Galicji, Lwów 1901.Styś W., Rozdrabnianie gruntów chłopskich w b. zaborze austriackim w latach 1787–1931, Lwów 1934.Suleja W., Plany rozwiązania austro–polskiego w latach 1866–1913, „Acta Universitatis Wratislaviensis”,t. 78, 1991, nr 1135, s. 3–35.Szczepanowski S., Nędza Galicji w cyfrach, Lwów 1912.Szematyzm Królestwa Galicyi i Lodomeryi z Wielkim Księstwem Krakowskim na rok 1870, Lwów 1870.Szeptycka Z., Młodość i powołanie ojca Romana Andrzeja Szeptyckiego zakonu św. Bazylego Wielkiego,Wrocław 1993.— Wspomnienia z lat ubiegłych, Wrocław 1967.Szlachta B., Z dziejów polskiego konserwatyzmu, Kraków 2000.Szujski J., Dzieła. Tom dodatkowy. Polacy i Rusini w Galicji, Kraków 1896.— List otwarty do Leona Bilińskiego z przyczyny broszury jego pt. „Znamiona polityki narodoweji krajowej tak zwanych ‘Stańczyków’”, Kraków 1882.– 322 –


Bibliografia— O fałszywej historii jako mistrzyni fałszywej polityki, Warszawa 1991.Śliwa M., Nędza galicyjska. Mit i rzeczywistość, [w:] Galicja i jej dziedzictwo, t. 1, Rzeszów, 1994,s. 145–156.— Obcy czy swoi. Z dyskusji nad kwestią żydowską w Galicji u schyłku XIX wieku, [w:] Galicyjskiedylematy, Kraków 1994, s. 18–30.Ślusarek K., Szlachta zagrodowa w Galicji 1772–1939. Stan i przeobrażenia warstwy pod zaboremaustriackim i w okresie niepodległości, [w:] Galicja i jej dziedzictwo, t. 2, Rzeszów, 1994,s. 111–124.Światłomir (S. Zaleski), Ciemnota Galicji w świetle cyfr i faktów, Lwów 1904.Taborski R., Polacy w Wiedniu, Wrocław 1992.Tarnowski S., Andrzej Rydzowski–Kornel Krzeczunowicz, „Przegląd Polski” 1881, z. 8, s. 282–294.— O adresie Sejmu galicyjskiego, „Przegląd Polski” 1867, z. 7, s. 108–149.— Studya polityczne, t. 1–2, Kraków 1895.— Z doświadczeń i rozmyslań, Kraków 1891.— Z doświadczeń i rozmyślań. Wybór pism, Kraków 2002.Trzeciakowski L., Posłowie polscy w Berlinie 1848–1928, Warszawa 2003.Trzecielski J., O stronnictwach sejmowych w latach od 1889 do 1900, Kraków 1900.Ustrzycki M., Pomiędzy konserwatyzmem a nacjonalizmem. Podolacy wobec kwestii narodowej nawsi wschodnio–galicyjskiej na przełomie XIX i XX w. (do roku 1908), „Przegląd Wschodni”,t. 6, 1999, z. 3, s. 477–498.— Ziemianie polscy na Kresach 1864–1914. Świat wartości i postaw, Kraków 2006.Wapiński R., Historia polskiej myśli politycznej XIX i XX wieku, Gdańsk 1997.— Narodowa Demokracja 1893–1939. Ze studiów nad dziejami myśli nacjonalistycznej, Wrocław1980.Wasilewski L., Ukraińska sprawa narodowa w jej rozwoju historycznym, Warszawa–Kraków 1925.Wątor A., Galicyjska Rada Narodowa w latach 1907–1925. Z dziejów instytucji obywatelskiej,Szczecin 2000.— Ziemianin–polityk Tadeusz Cieński 1856–1925. Z dziejów konserwatyzmu wschodniogalicyjskiego,Szczecin 1997.Wereszycki H., Historia polityczna Polski 1864–1918, Warszawa 1948.— Pod berłem Habsburgów. Zagadnienia narodowościowe, Kraków 1975.— Rola Polaków w monarchii habsburskiej, „Małopolskie Studia Historyczne”, t. 9, 1966, z. 3–4,s. 35–53.Winiarski B., Kronika ustawodawcza Sejmu galicyjskiego. Sejmowa reforma wyborcza, „Themis Polska”,1914, z. 1, s. 159–182.— Ustrój prawno–polityczny Galicji, Warszawa 1915.Wisłocki W., Jerzy Lubomirski 1817–1872, Lwów 1928.Wityk S., Precz z Rusinami! Za San z Polakami!, Lwów 1903.Wyka K., Teka Stańczyka na tle historii Galicji w latach 1849–1869, Wrocław 1951.Wysocki A., Stronnictwa polskie w Galicji, „Przewodnik Naukowy i Literacki”, t. 40, 1912,s. 193–208, 289–302, 385–396.Zdrada J., Organizacje i stanowisko Koła Polskiego w wiedeńskiej Radzie Państwa 1861–1862,„Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego”, Prace Historyczne” 1963, z. 2, s. 45–78.– 323 –


Bibliografia— Wybory do galicyjskiego Sejmu krajowego w 1867 roku, „Rocznik Biblioteki PAN w Krakowie”1963, R. 9, s. 39–96.— Zmierzch Czartoryskich, Warszawa 1969.Zdziechowski M., Wojciech Dzieduszycki, [w:] Europa, Rosja, Azja. Szkice polityczno–literackie,Wilno 1923.Ziemiałkowski F., Pamiętniki, Kraków 1904.— Z teki mameluka galicyjskiego, Lipsk 1871.Ziemianie Polscy XX w. Słownik biograficzny, cz. 7, Warszawa 2004.Zyblikiewicz M., Kilka myśli politycznych, Lwów 1887.Żor A., Człowiek na wielu krzesłach. Jan Kanty Steczkowski 1862–1929, Toruń 2009.Żychliński T., Złota księga szlachty polskiej, Poznań 1879.– 324 –


INDEKS OSÓBAAbancourt Franciszek Ksawery d’ — 13, 47Abgarowicz Kajetan — 111Abrahamowicz Dawid — 10, 12, 24, 42,43, 57, 62, 64–67, 73, 75, 76, 80–86,97, 108, 172, 242, 247, 249, 313Abrahamowicz Tomasz — 80Abrahamowicze — 80, 86Agopsowicz Kajetan — 47, 80Ajnenkiel Andrzej — 59, 139Antoniewiczowie — 306Asnyk Adam — 210Augustynowicz Bolesław — 44, 62, 86–90,111BBach Alexander von — 218Badeni Kazimierz — 8, 15, 22, 23, 30, 38,40, 42, 55, 84, 90, 94, 102, 271, 305,306, 309, 310Badeni Stanisław — 12, 41, 55, 75, 94,172, 197, 198, 202, 203, 246, 278Badeni Stanisław Henryk — 75Badeni Władysław — 43, 52, 55, 61,90–94, 166, 193Badeniowie — 54, 55, 219Bartoszewicz Kazimierz — 47, 112, 177Barwiński Aleksander — 25Baworowscy — 21, 219Baworowski Jerzy — 42, 94–98Baworowski Władysław — 94Beck Max von — 159Bienerth–Schmerling Richard — 85, 103, 249Bieńkowski Adam — 177, 180Bilińska Malwina z d. Brudnicka — 99Biliński Leon — 9, 11, 14, 15, 40–42, 55,57, 85, 99–104, 147, 175, 182, 187,189, 294, 313Biliński Wiktor — 99Bismarck Otton von — 139, 140Bobrzyński Michał — 7, 10, 11, 14, 15,17, 25, 35, 38, 40, 41, 51, 60, 61,68–77, 84, 85, 102, 110, 118, 124,133, 143, 152, 163, 171–173, 199,212, 215, 230, 243, 245, 248, 271,288, 290, 293, 294, 296, 297, 299,305, 312, 313Bocheński Alojzy — 47, 104–106Bojko Jakub — 251Bolesław I Chrobry — 285Borkowski Leszek — 21Boroński Lesław — 13, 19, 33Bujak Franciszek — 20, 28, 33, 218Buszko Józef — 8, 14, 25, 32, 42, 67, 69,70, 76, 102, 171, 173, 198, 244– 325 –


Indeks osóbCChateaubrun Jan Vivien de — 66, 72Chlamtacz Marceli — 264, 265Chłędowski Kazimierz — 13, 17, 22, 32,47–49, 93, 102, 120, 123, 129, 133,136, 166, 170–172, 182, 187, 189,191, 192, 211, 216, 221, 222, 234,239, 256, 259, 263, 275, 280, 286,302, 303, 306, 310Chłopecki Jerzy — 20Chmielnicki Bogdan — 160Chmielowski Piotr — 207Cielecki Artur Zaremba — 44, 66, 90,107–111Cielecki Włodzimierz — 47Cieńscy — 21Cieńska Maria z d. Dzieduszycka — 115Cieński Adolf — 72Cieński Leszek — 66, 72, 111–114, 115,305Cieński Ludomir — 112, 115Cieński Tadeusz — 8, 14, 17, 24, 25, 37,70, 72–75, 77, 78, 112, 113, 114–119, 145, 244, 258, 305,Czachowski Dionizy — 250Czajkowski Jan Euzebiusz — 10, 47, 48,119, 123Czajkowski Michał Alfons — 57, 62, 63,123, 125–129Czajkowski Władysław Wiktor — 66,123–125, 305Czartoryscy — 17, 55Czartoryska Maria z d. Czermak — 135Czartoryska Wanda — 143Czartoryski Adam Jerzy — 136, 139Czartoryski Jerzy Konstanty — 13, 43,51–53, 55, 57, 62, 63, 91, 110, 122,129–135, 136, 137, 141, 143, 190,211, 260, 286, 305Czartoryski Konstanty — 129Czartoryski Konstanty Marian — 135–138Czartoryski Roman — 55, 62, 138–141,260Czartoryski Stanisław — 146Czartoryski Witold — 44, 70, 72, 75, 77,78, 135, 141–146, 233 , 293Czartoryski Władysław — 73, 136, 139Czerkawski Julian — 15, 45, 103, 133?,146–148, 239Czernin Ottokar — 97DDaszyk Karol Krzysztof — 8, 9, 58, 161Daszyński Ignacy — 19, 74, 85, 86, 94,158, 163, 249, 264, 270, 294Dębicki Ludwik — 16, 26, 177, 187,190Dmowski Roman — 21, 44, 69, 70, 244Dobrzański Jan — 147Dubanowicz Edward — 70Dunajewski Albin — 204Dunajewski Julian — 7, 39, 58, 205, 222,309Dunin — Borkowski Jerzy Sewer — 17,91, 245Dunin — Wąsowicz Krzysztof — 8Dwernicki Józef — 216Dworski Aleksander — 152Dybiec Julian — 285Dzieduszyccy — 55, 112Dzieduszycka Florentyna (żona RomanaCzartoryskiego) — 140Dzieduszycki Karol — 15, 148–152Dzieduszycki Kazimierz — 47Dzieduszycki Klemens — 66Dzieduszycki Tadeusz — 55Dzieduszycki Włodzimierz — 260Dzieduszycki Wojciech — 8, 9, 13, 17,27, 31, 35, 42, 43, 55, 57–59, 62,65, 69, 70, 102, 103, 124, 126, 143,152–162, 197, 198, 242, 260, 281,285, 286Dzierzbicki Stanisław — 16EEffimowicz Teodozjusz — 25Eliasz — Radzikowski Walery — 208– 326 –


Indeks osóbFFederowicz Jan Kanty — 98Feldman Wilhelm — 8–10, 12, 14, 18, 24,27, 29, 39, 48, 52, 54, 59, 68, 102,133, 152, 207, 211, 212, 275, 286Ferdynand I Habsburg — 235Franciszek Józef I — 85, 99, 104, 105, 107,122, 124, 149, 150, 152, 171, 174,176, 177, 178, 180–184, 187, 197,205, 223, 256, 258, 269, 271, 300,303, 310, 311, 312Fras Zbigniew — 8, 9, 47, 49, 50, 52, 53,133, 274, 286, 287Fredro Aleksander — 302, 303GGalos Adam — 190Garapich Michał de Sichelburg — 74,162–165Garibaldi Giuseppe — 136Gautsch von Franhenthurn Paul — 312Giedyminowicze — 234Głąbiński Stanisław — 14, 16, 42, 46, 80,244, 245Głuszko Mariusz — 39Gniewosz Władysław — 75Goethe Johann Wolfgang von — 153Golejewska Olga ( żona Szczęsnego EmerykaKoziebrodzkiego) — 203Golejewski Antoni — 44, 47, 49, 61, 90, 94,104, 165–170, 189, 191, 203, 226, 239Gołuchowscy — 40, 305Gołuchowski Adam Maria — 43, 71, 73,75, 76, 114, 170–174, 303, 312, 313Gołuchowski Agenor — 7, 10, 13, 34, 38,39, 41, 42, 45–50, 54, 99, 104, 120,121, 133, 137, 138, 147, 166, 170,174–180, 190, 197, 216, 217, 219,222, 225, 275, 306, 307Gołuchowski Agenor JR — 170, 171,180–183Górnicz Antoni — 90, 111Górski Piotr — 305Grabski Stanisław — 14, 36, 68, 70, 74,119, 260Grocholski Kazimierz — 10, 12, 34, 35,38, 42, 43, 50–52, 54, 56, 58, 60, 61,64, 65, 91, 103, 106, 128, 130, 133,137, 147, 148, 166, 183–190, 191,196, 204, 208, 221, 238, 239, 240,260, 261, 275, 276, 305Grodziski Stanisław — 8, 9, 10, 27, 40, 46,48, 59, 65, 85, 164, 211, 240Gruchała Janusz — 8, 23, 24, 71Grzybowski Konstanty — 25, 41HHabsburg Albrecht Fryderyk — 278Habsburg Karol Stefan — 300Habsburgowie — 24, 94, 97, 104, 160,161, 165, 178, 188Haller von Hallenburg Cezary — 97Hauke — Bosak Józef — 206, 250Helcel Antoni Zygmunt — 146, 147, 148,274Hlond August — 311Hohenwart Karol — 187, 188Hohenzollernowie — 139Horodyska Zofia z d. Czerwińska — 190Horodyski Antoni Feliks — 190Horodyski Bronisław — 191Horodyski Tomasz — 47, 66, 104, 106,147, 190–191Hutten — Czapski Bogdan — 98IInglot Stefan — 216, 218Issakowicz Izaak Mikołaj — 196JJagiellonowie — 156, 161Jakubowska Urszula — 40, 44Jankowsky Heinz — 181Jaskólski Michał — 8, 21, 153Jaśkiewicz Bronisław — 250Jaworski Apolinary — 12, 42, 43, 62, 103,157, 163, 191–198, 286– 327 –


Indeks osóbJaworski Władysław Leopold — 35, 69, 305Jaxa — Bykowski Ludwik — 29Jentys Stefan — 10, 73Jędrzejewicz Adam — 55Jędrzejewicz Edward — 55Jędrzejewicz Henryk — 55Jędrzejewicz Stanisław — 35, 55Jędrzejewiczowie — 54, 55Juarez Benito — 149Jurecki Michał — 300KKaczała Stepan — 21Karol I Habsburg — 300Karol XV Bernadotte — 136Karpiński Wojciech — 7Kasznica Stanisław — 77, 78Kicka Natalia — 250, 255Kieniewicz Stefan — 14, 15, 24, 26, 38,40, 55, 59, 61, 64, 80, 94, 133, 176,187, 188, 217, 219, 220, 274, 286Kłańska Maria — 20Knauer Oswald — 31Knot Antoni — 148Kochanowski Jan — 284Koerber Ernest von — 29, 198, 271Kolmer Gustav — 31Komorowski Stanisław — 75Korwin Ludwik — 17, 256Korytowski Juliusz — 61, 66, 198–201,305Korytowski Witold — 77, 233Kosicka — Pajewska Aleksandra — 8, 9,11, 12, 38Kosiński Stanisław — 311, 313Kostołowski Erazm — 48, 176, 217, 219Kościuszko Tadeusz — 118Kowbasiuk Mikołaj — 56Koziebrodzcy — 54, 55Koziebrodzka Matylda z d. Zagórska— 206Koziebrodzki Adam — 206Koziebrodzki Szczęsny Emeryk — 15, 43,55, 61, 202 — 205Koziebrodzki Władysław — 44, 55, 62,205–211, 279, 280Kozłowska — Sabatowska Halina — 48Kozłowski Witold — 141Kozłowski Włodzimierz ( Kozłowski — BolestaWłodzimierz) — 10, 35–37, 57,66–68, 70, 71, 74, 75, 77, 102, 103,143, 211–215, 256Kozłowski Zygmunt — 211Kozub– Ciembroniewicz Wiesław — 147Koźmian Stanisław — 16, 57, 126, 133,136, 147, 154, 160, 179, 187, 188,235, 239, 240, 241Kraiński Maurycy Eustachy — 38, 50, 91,174, 215–222, 223Kraiński Władysław — 43, 44, 222–225,258, 305Krasińscy — 303Krieg von Hochfelden Franz — 91, 216Król Marcin — 7, 8, 11, 40Kruczkowska Maria — 19, 34, 54, 239Krukowiecki Aleksander — 166, 225–230Krzeczunowicz Aleksander — 72, 73, 78,230–234Krzeczunowicz Kornel — 43, 50, 52, 91,133, 230, 234–240Krzeczunowicz Walerian — 234Krzysztofowicz Mikołaj — 72, 240–244Krzysztofowicze — 244Krzyżanowski Henryk — 140Kulak Teresa — 36, 68, 69Kurowski Apolinary — 206Kutrzeba Stanisław — 51, 301Kwiatkowski Stanisław — 259LLam Jan — 13, 104Langiewicz Marian — 250, 274Laskiewiczowa Janina — 19Lasocki Zygmunt — 97Latos Tomasz — 15Leitsch Walter — 38Leon XIII, papież — 302Lewandowska Janina — 25– 328 –


Indeks osóbLimanowski Bolesław — 49, 51Litwin — Lewandowska Dorota — 31Lubomirscy — 219, 244Lubomirski Aleksander — 308Lubomirski Andrzej — 35, 43, 44, 71, 78,244–249, 268, 305Lubomirski Jerzy Henryk — 43, 120, 245Lubomirska Maria — 249Lubowski Edward — 207, 279–281, 285Ludwikowski Rett Ryszard — 9, 13, 52, 53ŁŁazuga Waldemar — 7, 8, 30, 38, 76, 85,86, 174, 176, 181, 310Łopuszański Tadeusz — 207, 218, 237Łoś Piotr — 302Łoziński Bronisław — 174, 219MMackiewicz Stanisław — 17, 180Madeyski Stanisław — 62Maksymilian I ( cesarz Meksyku) — 148,149, 150Małachowski Bogdan — 281Mańkowski Tadeusz — 270Marasse Mieczysław — 18, 275Maria Charlotta Koburg — 149Maria Teresa Habsburg — 134Marrase Mieczysław — 275Marszałkowicz Jan — 70, 71Merunowicz Teofil — 29Męciński Józef Gabriel — 15, 43, 44, 62,250–255, 291Mickiewicz Adam — 210Mickiewicz Władysław — 210Mierosławski Ludwik — 226Mieroszewski Sobiesław — 54, 64Mieroszewski Stanisław — 54Mikołaj II Aleksandrowicz — 181Milewski Józef — 32Mochnacki Maurycy — 7Moliere ( Molier ) — 153Morawska — Stec Helena — 8, 54, 314Moysa Jan de Rossochacki — 256Moysa — Rosochacki Stefan — 44, 72,255–258Murat Anna ( żona Agenora GołuchowskiegoJuniora) — 180Murawjow Michaił — 181Mycielska Maria — 311Mycielski Stanisław — 75, 313Myczkowski Stefan — 143Myśliński Jerzy — 73NNahlik Stanisław Edward — 294Najdus Walentyna — 8, 24Napoleon III Charles Louis — 149Niegolewski Władysław — 139Niezabitowski Stanisław — 75OOrgelbrand Samuel — 309Orman — Michta Elżbieta — 293Ostaszewski — Barański Kazimierz — 306Otowski Henryk — 251PPachoński Henryk — 20Paderewski Ignacy — 103Pannenkowa Irena — 8, 235Partacz Czesław — 8, 22–25, 28, 39Pelczar Józef — 111Piekara Andrzej — 111Pijaj Stanisław — 8, 13, 47, 53, 106, 122,277, 278Pilat Roman — 259Pilat Tadeusz — 9, 57, 61, 62, 64, 259–264, 292, 294Pilatowie — 259Piltz Erazm — 36, 37, 271Piłsudski Józef — 7, 255, 273Piniński Leon Jan — 9, 11, 23, 41, 66,67, 73–78, 145, 247–249, 264–273,305Piniński Leonard Franciszek — 264Piskor Aleksander — 56, 58, 159Pius IX, papież — 136,– 329 –


Indeks osóbPius X, papież — 314Pohorecki Feliks — 90, 123Pol Krzysztof — 264, 272Polanowscy — 21Polanowski Stanisław — 43, 47, 61, 104,273–278Popiel Paweł — 11, 39, 274Potoccy — 54, 55Potocki Adam — 39, 50, 52, 54, 147, 238Potocki Alfred — 39, 55, 61, 130, 131,178, 195, 238, 306, 307Potocki Andrzej — 8, 22, 290, 293, 311Potocki Artur — 55Potocki Roman — 55Powidaj Ludwik — 178Próchnicki Zdzisław — 295Prus Bolesław — 112, 274Przybyliński Maciej — 54, 306Pyżewicz Wiesław — 306, 307RRadziwiłłowie — 17Radzyner Joanna — 38Rafael Santi — 272Rayski Tomasz — 12, 62Rechber Johann — 176Redzik Adam — 10, 294, 301Rey Mieczysław — 15, 43, 44, 62, 63, 208,260, 279–285Rej Mikołaj — 279, 284, 285Reymont Władysław — 284Romanowicz Tadeusz — 9, 35Romanowowie — 24Romańczuk Julian — 299Rosco — Bogdanowicz Marian — 17, 107,123, 166, 170, 187, 193, 302, 307,308Rossowski Stanisław — 17, 133, 134, 153,154, 212, 215, 245, 271Rudrof Stanisław — 66Rybkowski Tadeusz — 16Rylski Edward — 226Rzewuski Henryk — 306Rzewuscy — 112SSabowski Władysław — 8Sadaj Ryszard — 17, 19, 39, 40, 85, 153,160, 183Sanguszko Eustachy — 211Sanguszko — Lubartowicz RomanWładysław — 234Sanguszkowie — 112Sapieha Adam — 14, 15, 38, 43, 44, 55,59, 61, 64, 137, 166, 189, 239, 274,280, 285, 288, 308Sapieha Adam Stefan — 288Sapieha Leon — 50, 52, 54, 80, 216, 219,221Sapieha Władysław Leon — 55, 62, 72,285–288Sapiehowie — 54, 55, 219, 285Saryusz — Zaleski Wojciech — 246Sawczyński Zygmunt — 227Schiller Friedrich – 153Scriptor patrz Piltz ErazmSiczyński Myrosław — 293Sienkiewicz Henryk — 27, 284Skarbek Aleksander — 15Skarbek Stanisław — 93Skrzyński Ludwik — 128Smarzewski Seweryn — 31Smolka Franciszek — 52, 195Sokulski Justyn — 140Sozański Feliks — 65Srokowski Konstanty — 67, 69, 70, 71Stadion Franz von — 120, 175, 215, 217,235, 311Stadnicki Stanisław — 15, 43, 62, 67, 73,75, 77, 143, 233, 288–294, 305Stapiński Jan — 14, 73, 74, 251Starowieyski Stanisław — 75Starzyński Stanisław — 10, 11, 13, 43,55–62, 64, 65, 70, 73, 75, 77, 86,140, 192, 294–301, 310Steczkowski Jan Kanty — 15, 16Stefan Marcel — 285Stroński Stanisław — 70, 74, 77, 78, 119, 162– 330 –


Indeks osóbStudnicki Władysław — 40, 245Sturgkh Karl von — 312Styś Wincenty — 186Suleja Włodzimierz — 15Surzycki Stefan — 10, 73, 78Syroczyński Leon — 250Szarlitt Bernard — 153Szekspir William — 153, 272Szeptyccy — 302, 305Szeptycka Zofia z d. Fredro — 302, 303Szeptycki Jan Kanty — 43, 62, 65, 242,302–305Szeptycki Jan Kazimierz — 302Szeptycki Roman Andrzej — 150, 303Szujski Józef — 13, 56–58, 176, 180,212ŚŚlusarek Krzysztof — 18, 19Świerzyński Józef — 146Świętochowski Aleksander — 288TTaaffe Edward von — 64, 191, 197, 239,308Taborski Roman — 17, 180Taniewski Aleksander — 226Tarnowscy — 302Tarnowski Jan — 183, 308Tarnowski Stanisław — 7, 13, 15, 50, 55,59, 64, 139, 140, 202, 203, 205, 235,240, 305, 310–312Tarnowski Zdzisław — 305Tertil Tadeusz — 42Tetmajer Włodzimierz — 94, 97, 249Thun Franz — 182Traugutt Romuald — 166Trzeciakowski Lech — 139Trzecieska Maria ( żona Władysława Kraińskiego) — 223Trzecieski Jan — 13, 14, 66, 181Trzecieski Tytus — 223Tyrowicz Marian — 86, 113, 123, 128,150VVerosta Stefan — 183Vinci da Leonardo — 272Vogel Aleksander — 78WWagner Ryszard — 272Wapiński Roman — 8Wasilewski Leon — 22Wawrykowa Maria — 38Wątor Adam — 8, 14, 37, 68, 73, 75, 115,118Wereszczyński Józef — 129Wereszycki Henryk — 67, 68, 80, 188Wielopolski Aleksander — 7Wilhelm II Hohenzollern — 182Windischgratz Alfred — 197Winiarski Bohdan — 30Witos Wincenty — 77, 97, 146, 173, 293Władysław Jagiełło — 210Wodziccy — 39, 55Wodzicki Henryk — 35, 55Wodzicki Kazimierz — 199Wodzicki Ludwik — 39, 50, 55, 103, 130,226Wyka Kazimierz — 39, 45, 50, 175, 218Wysocki Alfred — 14, 38, 56ZZakrzewski Bogdan — 302Zalescy — 305, 306, 314Zaleska Antonina z d. Antoniewicz — 306Zaleska Helena z d. Mycielska — 314Zaleska Wacława Izydora (s. Maria AleksandraZaleska ) — 311Zaleski Filip Krzysztof — 41–43, 66, 85,256, 305–310, 311Zaleski Roman — 306, 308, 310Zaleski Wacław — 8, 17, 40, 42, 54, 75,175, 306, 308, 311–314Zaleski Wacław Michał — 311Zamoyski Andrzej — 225Zamoyski Stefan — 223– 331 –


Indeks osóbZdrada Jerzy — 17, 31, 35, 205, 207, 233,244, 250, 258Zdziechowski Marian — 9, 162Ziemiałkowski Florian — 13, 34, 42,48–50, 52, 104, 120, 137, 170, 187,190, 202, 275Zoll Fryderyk — 273Zyblikiewicz Mikołaj — 13, 39, 50, 51,240ŻŻor Andrzej — 15, 16


FOTOGRAFIEAustriacka Biblioteka Narodowa, fot. 3–4, 6–7, 9–10, 13–14, 17;Biblioteka Sejmowa, fot. 11, 15–16, 21;Narodowe Archiwum Cyfrowe, fot. 1, 5, 8;zbiory rodzinne Heleny Morawskiej–Stec, fot. 19–20;zbiory rodzinne Piotra Pinińskiego, fot. 2, 12, 18, 22–23.


Fotografie1. Dawid Abrahamowicz(1839–1926)2. Władysław Badeni(1819–1888)3. Leon Biliński(1846–1923)4. Artur Zaremba Cielecki(1850–1930)– 334 –


Fotografie5. Tadeusz Cieński(1858–1925)6. Książę Jerzy Czartoryski(1828–1912)7. Książę Konstanty Marian Czartoryski(1822–1891)8. Książę Witold Czartoryski(1864–1945)– 335 –


Fotografie9. Michał Garapich(1850–1917)10. Adam Maria Gołuchowski(1855–1914)11. Agenor Gołuchowski(1812–1875)12. Agenor Gołuchowski jr(1849–1921)– 336 –


Fotografie13. Kazimierz Grocholski(1815–1888)14. Władysław Koziebrodzki(1839–1893)15. Maurycy Kraiński(1804–1885)16. Kornel Krzeczunowicz(1815–1881)– 337 –


Fotografie17. Tadeusz Pilat(1844–1923)18. Leon Piniński(1857–1938)19. Filip Zaleski(1836–1911)20. Wacław Zaleski(1868–1913)– 338 –


Fotografie21. Sejm Krajowy we Lwowie22. Bal polski w Wiedniu, za: „Illustrierte Zeitung” 13 IV 1904– 339 –


„ Historia myśli politycznej, szczególne polskiej, cieszy się niesłabnącymzainteresowaniem zarówno wśród badaczy, ale także i czytelników, co jaksię wydaje, jest doskonałą rekomendacją dla książki, która wyszła spodpióra dra Artura Górskiego. Szczególną cechąpracy przedstawionej dorecenzji jest to, że została poświęcona nie jednemu z polityków, ale całe-mu obozowi politycznemu. Współcześnie autorów stawiających sobieza cel przedstawienie doktrynalnego i politycznego wymiaru aktyw-ności dużegośrodowiska politycznego jest stosunkowo niewielu. Towłaśnie w gronie tych nielicznych należy ulokować książkędra ArturaGó rskiego ”.Z recenzji wydawniczej dr . hab. Włodzimierza Bernack iego, prof. UJ„ (...) dobrze się stało, że zajął się nimi [Podolakami] dr Artur Górski,którego praca nad ustaleniem całego mnóstwa ważnych i mniej ważnychszczegółów, zwłaszcza biograficznych, zasługuje na uznanie. Wielu — nietylko badaczy dziejów Galicji — do jego książki na pewno sięgnie. Piszeprzecież o ludziach nietuzinkowych, politykach z krwi i kości, obdarzonychinstynktem politycznym, temperamentem i inteligencją, którychwielu współczesnych polityków mogłoby im pozazdrościć. Pisze wreszcieo osobowościach (Abrahamowiczu, Pinińskim, Baworowskim, Zaleskich),z których każda zasługuje na osobną książkę”.Z recenzji wydawniczej prof. dr. hab. Waldemara ŁazugiCena 50,00 zł (w tym 5% VAT)ISBN 978-83-7181-790-8www.dig.pl9 788371 817908


Fotografie12323. Ślub hr. Zofii Baworowskiej i hr. Wojciecha Gołuchowskiego, 27 VII 1912 r.Na fotografii m.in.: 1. Juliusz Korytowski (1844–1916); 2. Leon Piniński (1857–1938);3. Agenor Gołuchowski jr (1849–1921); 4. Tadeusz Cieński (1856–1926)4– 340 –

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!