11.08.2015 Views

Cały numer 20 w jednym pliku PDF - Pro Libris - Wojewódzka i ...

Cały numer 20 w jednym pliku PDF - Pro Libris - Wojewódzka i ...

Cały numer 20 w jednym pliku PDF - Pro Libris - Wojewódzka i ...

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

powieœci ³otrzykowskiej. Ale z „ukryt¹ si³¹politycznego ra¿enia” – jak ju¿ mówi³em – nienale¿y, przynajmniej z dzisiejszej perspektywy,przesadzaæ.Wrócê jednak na chwilê do „zdrowegorozs¹dku”, który hipotetycznie powinienodwieœæ od lektury doœæ mêcz¹cych dygresjiw donosie Czes³awa Rupnika. Zaiste: d³ugie,czasami potwornie d³ugie zdania, poszatkowanekoszmarn¹ iloœci¹ przecinków, rzadkieakapity, kompletny brak podzia³u narozdzia³y – to mo¿e uko³ysaæ najtwardszegoadmiratora kwiecistego stylu Morawskiego.Zreszt¹ sam autor genialnego s³uchowiska„Zegary” miewa³ w ¿yciu chwile wszechmog¹cejs³aboœci i snu³ niekoñcz¹ce siêopowieœci, okraszane niezliczonymi odp³ywami,ale w koñcu zawsze wraca³ do rozpoczêtegow¹tku. Niemniej dla smakoszy literatury, jakotakiej, „Nie s³uchajcie Alojzego Kotwy” togratka ju¿ nie tylko jêzykowa, formalna, aletak¿e studnia kryszta³owej jakoœci obyczaju,pokrêtnoœci ludzkiego charakteru, to wreszciedowód na pocieszaj¹c¹ tezê, ¿e w okolicznoœciachnie sprzyjaj¹cych rozumowi w odwodziepozostaje namiêtnoœæ i przekonanie o sile pierwotnychwyznaczników kondycji cz³owieczej(mœciwoœci, zawziêtoœci, egzaltacji i zaprzañstwa).Poza tym – skoro Edward Redliñskipochyla siê w „Nikiformach” nad autentykiemdziennika ksiêgowej, o arcytautologicznymtytule „¯yæ do samej œmierci”, który jestprzera¿aj¹co nudny w swojej „ksiêgowatowoœci”,to có¿ za sens ma wybrzydzanie napalimpsest niby autentycznego donosuMorawskiego? Zreszt¹ pos³uchajmy najpierwRedliñskiego, a potem, na dowód, drobnaegzemplifikacja w postaci wyimku z „mi-³osnej rachuby” wzmiankowanej ksiêgowej:„Dziennik ksiêgowej („¯yæ do samej œmierci”)dla niejednego czytelnika oka¿e siê zapewnemonotonn¹, nudn¹ i nieprzyzwoit¹ bzdur¹.Dla mnie jest arcydzie³em. Arcydzie³o – gdy¿wzbudza arcyprze¿ycie. Czyta³em wieles³ynnych utworów o mi³oœci – ¿aden niewstrz¹sn¹³ mn¹ tak, jak te suche, buchalteryjnezapiski” – wyznaje Redliñski. W istocie;tak, jak si³¹ Rupnika jest niczym niepohamowanegadulstwo, tak ju¿ moc¹ owej ksiêgowejjest przeliczanie, zestawienie w s³upkiwszystkiego, co jest z mi³oœci¹ zwi¹zane,w³¹cznie z iloœci¹ orgazmów wg kwalifikatoradziennego, tygodniowego albo miesiêcznego;oto próbka, najpierw „liryczna”: „Sobota. £adna,s³oneczna pogoda, by³am w parku do 14. Przyszed³wieczorem za kwadrans dziewi¹ta i zapuka³ w okno. Jawysz³am – powiedzia³ , ¿e ¿ona wyjecha³a do Siedlec.Posz³am do niego, by³am tylko do 24, poniewa¿ onamog³a wróciæ nocnym poci¹giem. Wyca³owa³, wypieœci³ca³¹ a¿ do utraty przytomnoœci, na tapczanie. Po drugimrazie zasn¹³ u mnie na piersi. Nie chcia³o siê goopuszczaæ, ale ba³am siê”. Dodajmy do tego„orgiastyczny bilans” roznamiêtnionej ksiêgowej(co brzmi zgo³a oksymoronicznie): „Rok1964 – 44 razy; rok 1965 – 84 razy; rok 1966 – 43 razy;rok 1967 – 33 plus 1, co daje razem <strong>20</strong>4 plus jeden, corówna siê <strong>20</strong>5 razy”.Na có¿ wiêc ta ca³a stylizacja Morawskiego?Zwyk³a ksiêgowa, bez literackiegozamiaru stworzy³a wiêc, zdaniem Redliñskiego,„arcydzie³o”. Byæ mo¿e. Ró¿nica polegana tym, ¿e do tego potrzebowa³a Redliñskiego.Morawski, pewnie mia³ tê wiedzê,któr¹ wykorzysta³ Redliñski w „Nikiformach”i konstruuj¹c „Kotwê” na wzór donosówi dzienników ksiêgowej, doszczêtnie to wykorzysta³.A ju¿ najzupe³niej powa¿nie, bo na tak¹powagê Morawski sobie zas³u¿y³, uzupe³niamwszystkie niezrêczne analogie, jeszcze raz, tênajwy¿szej próby, z Rabelais’m na czele. Botakie jest zakoñczenie powieœci Morawskiego.„Nie s³uchajcie Alojzego Kotwy” koñczy siêzwalaj¹cym z nóg szyderstwem; po 140 stronachnieokie³znanego gadania, mo¿liwienajluŸniejszych z luŸnych skojarzeñ, milionachszczegó³ów i szczególików pleni¹cychsiê w rojowiska w pojedynczych, acz rozbudowanychniewymiernie zdaniach, Czes³awRupnik z rozbrajaj¹c¹ bezczelnoœci¹ Gargantuiwyznaje: „Gdyby o jakieœ specjalne szczegó³ychodzi³o, to proszê do mnie napisaæ albo najlepiej przyjechaæosobiœcie, tylko powiadomiæ wczeœniej bym prosi³,bo œwiniobicie wtedy urz¹dzê wspania³e. Noc nade mn¹wyblak³a, czas we œwit przeszed³, zgas³o oknow karczemnej izbie, gdzie moi wrogowie na mnie petycjêpisali, i ja te¿ swoje pisanie koñczê, podpisem jezatwierdzaj¹c”.PRZYPOMNIENIA LITERACKIE87

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!