11.08.2015 Views

Cały numer 20 w jednym pliku PDF - Pro Libris - Wojewódzka i ...

Cały numer 20 w jednym pliku PDF - Pro Libris - Wojewódzka i ...

Cały numer 20 w jednym pliku PDF - Pro Libris - Wojewódzka i ...

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Wydawniczego, by we wrzeœniu 1979 rokuuzyskaæ podpis kieruj¹cy manuskrypt dodruku.Zanim jednak zapiejemy z zachwytu, boksi¹¿ka otar³a siê skutecznie o nieformalnyzaszczyt bycia „ksi¹¿k¹ roku”, zadajmy pytanie:co takiego sta³o siê na przestrzeni dziesiêciulat, co spowodowa³o, ¿e w 1969 roku by³aniedrukowalna, a ju¿ w 1979 zapunktowa³a napi¹tkê w piêciopunktowej skali? Skoro napierwszy rzut oka, i forma i treœæ tr¹caj¹,wprawdzie z podrasowion¹ moc¹, to choæosobliwym, bo ju¿ ponowoczesnym, ale jednaksocrealizmem? Skoro Morawski niepope³ni³ samobójstwa, jak autor innego „donosuliterackiego” (mowa o Skrzyposzku i jego„Wolnej Trybunie”), ani nie wyemigrowa³(myœlê o Redliñskim i jego „dokumentalnychdonosach” w „Nikiformach”)?Otó¿ w 1979 roku prê¿nie dzia³a³y nieoficjalnewydawnictwa, niezale¿ny obieg na tyleokrzep³, ¿e wszyscy, zarówno publicznoœæliteracka i krytycy mówili o np. „Miazdze”Andrzejewskiego, znanej jedynie z fragmentówdrukowanych w „Twórczoœci”, bo w ca³oœci,choæ nieoficjalnie, ukaza³a siê dopiero w 1980roku (symptomatycznie wczeœniej odrzuci³ j¹PIW, ten sam Instytut, który wypuœci³ „niechcianego”„Kotwê” Morawskiego). W „Zapisie”,powielaczowym periodyku bezdebitowym,systematycznie ukazywa³y siê obrazoburczeopowiadania H³aski, Bocheñskiego, czy pamiêtnikiMiko³ajskiej. A ju¿ w 1973 rokuwysz³y oficjalnie, dwuznaczne, nomen-omen„Donosy rzeczywistoœci” Bia³oszewskiego:„staraj¹ce siê uchwyciæ nic nie znacz¹cezdarzenia czy „gadania” (luŸne rozmowy)” –jak pisa³a ówczesna krytyka. Na ile by³y to„luŸne” rozmowy, wiedz¹ „ezopowi” czytelnicyprozy ukazuj¹cej siê w PRL-u pod kuratel¹cenzury. S³owem okowy nieco pordzewia³y,nie by³o „ideowego” sensu dzieliæ w³osa naczworo, czyli dociskaæ knebla, skoro „a” zosta³oju¿ wycedzone. W tej atmosferze ksi¹¿kaZdzis³awa Morawskiego mog³a demaskowaæ,co mia³a do zdemaskowania.Z perspektywy kolejnego dziesiêciolecia,a wiêc 1989 roku, kiedy to mechanizm donosuopanowa³ pozaliterack¹ przestrzeñ, ze œwiataprzedstawionego przeniós³ siê na w¹tpliwejjakoœci salony np. polityczne, mo¿emy bezpartykularnej przesady uznaæ, ¿e Morawski napisa³,i co wa¿niejsze opublikowa³ w stosownymmomencie pierwszy artystycznie uzasadnionydonos literacki w literaturze polskiej!Jakkolwiek paŸdzierzowy, ale fenomenprozy Morawskiego polega na zbli¿onej dopotocznego orygina³u stylizacji jêzyka. Bopowiedzmy od razu: si³a demaskuj¹ca tegoutworu, w sensie politycznym, wypada dzisiajblado, w porównaniu z jaskrawoœci¹ narracjii wyboru jej formu³y. To w³aœnie narracja „Nies³uchajcie Alojzego Kotwy” okpiwa tzw.„jêzyk literacki”, posi³kuj¹c siê pospolit¹„luŸn¹” gadk¹. Jednak mniej to przypominakulturowe „nic nie znacz¹ce rozmowy”Bia³oszewskiego z „Donosów”, bli¿sze jestzwyczajnym elaboratom „¿yczliwych” z anonimów.Stylizacja Morawskiego realizujewprost postulat Redliñskiego, og³oszonywprawdzie dopiero w eseju „Kawa na ³awê”(1982), ale realizowany wczeœniej w jegow³asnej praktyce prozatorskiej. Autor „Konopielki”widzi to tak: „W prozie [...] sztucznoœædenerwuje, miêdzy innymi tzw. jêzykiem literackim;kto o zdrowych zmys³ach myœli, mówitakim jêzykiem na co dzieñ? Œmieszy wykwintnymtzw. doskona³ym stylem. Samiautorzy nie u¿ywaj¹ go w ¿yciu potocznym.Odstrêcza nieprawdziwoœci¹, bo oczyszczon¹z przypadku, z ¿yciowej wielorakoœci, z szumów,fabu³¹”.Tako¿ powieœæ Zdzis³awa Morawskiegopt. „Nie s³uchajcie Alojzego Kotwy” zaczynasiê jak najbardziej „po ludzku”, od zastosowaniazaimka pierwszej osoby liczby pojedynczej:„Ja, Rupnik Czes³aw, bardzo ma³orolny gospodarz,a zarazem taksówkarz od roku 1949, urodzonyw 1925 roku, ojciec Henryka i Krystyny, które to dzieciszko³y Polski Ludowej koñcz¹, pianiem moim chcê daæœwiadectwo prawdzie i odk³amaæ ba³amutne gadanieAlojzego Kotwy, który jako przeciwnik mój lipê opowiadai tym samym moj¹ opiniê miêdzy ludŸmi psuje”. Czyktoœ o zdrowym rozs¹dku bêdzie brn¹³ czytelniczodalej, skoro ka¿dy pierwszy z brzegunajbanalniejszy donos zaczyna siê identycznie?Ot, choæby ten, który otwiera „Nikiformy”Edwarda Redliñskiego, zreszt¹ autentyk:PRZYPOMNIENIA LITERACKIE85

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!