Peter MannsdorfPeter MannsdorfAuf dem Gipfeldes BergesNa szczycie góryEin alter Mann lief durch die engen, düsterenStraßen des Viertels. Er hatte einen grauenKinnbart. Auf dem Kopf trug er einen schwarzenHut. Der alte Mann lief nicht gebückt, er blicktenach links, und er blickte nach rechts. Er wolltealles noch einmal sehen, alles mitnehmen, denn erwusste, er würde diese Stadt, dieses Viertel, in demer so gelitten hatte und in dem er dennoch so glücklichgewesen war, nie wiedersehen.Der Mann weinte. Er weinte und schien dennochnicht traurig zu sein.Der Mann ging nicht alleine auf der Straße.Hinter ihm liefen Kinder. Sie liefen in Reih undGlied, immer zu zweit, und hielten sich an derHand. In der freien Hand trugen sie einen kleinenKoffer, in dem alles, was sie besaßen, verstaut war.Sie würden nämlich auf eine lange Reise gehen.Nach Afrika oder sogar nach Amerika. Daswussten sie nicht so genau, das hatte ihnen der alteMann nicht gesagt.Der Alte war tief in seinen Gedanken versunken,als er auf einmal gestört wurde. Ein kleinerJunge in einem braunen Hosenanzug ausschlechtem Stoff holte den Mann ein. Mit seinerrechten Hand wedelte das Kind fröhlich die grüneFahne. „Herr Korczak, nun sagen Sie mir dochendlich, wo wir hinfahren. Ich bin ja so neugierig.”„Habe ich dir nicht schon einmal gesagt,Gregor, dass du dich wie alle anderen in Reih undGlied einordnen sollst.”„Entschuldigung, Herr Doktor,” sagte Gregorund rannte einige Reihen nach vorne. Dort nahm erwieder seinen Platz neben der schwarzhaarigenRaissa ein und fasste sie bei der Hand. HerrKorczak blieb jetzt stehen, bis Gregor auf seinerHöhe war, denn obwohl er vor der Frage desJungen Furcht hatte, wollte er ihn nicht abweisen.Przez w¹skie, ciemne ulice dzielnicy szed³stary cz³owiek. Nosi³ szar¹ bródkê. Na g³owiemia³ czarny kapelusz. Szed³ nie pochylaj¹csiê, spogl¹da³ w lewo, spogl¹da³ w prawo.Chcia³ zobaczyæ wszystko jeszcze raz, zabraæze sob¹ ten widok, bo wiedzia³, ¿e tego miasta,tej dzielnicy, w której tyle przecierpia³,a jednak w której by³ tak szczêœliwy, nigdy ju¿nie zobaczy.P³aka³. P³aka³, a mimo to wydawa³ siê niebyæ smutny.Nie szed³ sam. Za nim sz³y dzieci. Sz³yw dwóch rzêdach, gêsiego, trzymaj¹c siêw parach za rêce. W wolnej rêce ka¿de trzyma³oniewielk¹ walizkê, a w niej – ca³y swójdobytek. Wybiera³y siê w dalek¹ podró¿. DoAfryki, a mo¿e nawet do Ameryki. Niewiedzia³y dok³adnie, stary mê¿czyzna niepowiedzia³ im tego.Sam zag³êbi³ siê w myœlach, gdy nagle coœmu przeszkodzi³o. Dogoni³ go ma³y ch³opiecw br¹zowym garniturze z materia³u s³abejjakoœci. Powiewa³ radoœnie zielon¹ chor¹giewk¹,któr¹ trzyma³ w prawej rêce. „Paniedoktorze, niech Pan wreszcie powie, dok¹djedziemy. Jestem tak strasznie ciekaw.”„Grzesiu, czy nie prosi³em ciê, ¿ebyœustawi³ siê w rzêdzie razem z innymi?”„Przepraszam, panie doktorze”, odpowiedzia³Grzeœ i pobieg³ z powrotem na swojemiejsce. Tam ustawi³ siê obok czarnow³osejRaisy i z³apa³ j¹ za rêkê. Korczak zatrzyma³siê teraz, czekaj¹c na Grzesia, poniewa¿ –choæ obawia³ siê pytania ch³opca – nie chcia³go zbywaæ.„No niech pan wreszcie powie, panie doktorze,dok¹d jedziemy?”44
„Nun sagen Sie doch, Doktor, wohin geht es?”„Musst du Naseweis denn immer alles wissen!Lass dich überraschen. Du wirst schon sehen, eswird eine schöne weite Reise in ein fernes Land,das noch niemand kennt.”„Gibt es dort Giraffen?”„Nein,” sagte Herr Korczak. „Giraffen gibt esdort nicht. Aber Gier-Affen.”„Was sind Gier-Affen?”„Gier-Affen, das sind Affen, nur gieriger.”„Ach so, Menschen also,” sagte Gregor enttäuscht.„Woher weißt du das?”„Den gleichen Witz hat mein Großvater auchschon mal mit mir gemacht”, sagte Gregor.Der alte Mann lächelte.Der Zug der Kinder hatte jetzt den Bahnhoferreicht. Gregor rollte die grüne Fahne ein, und alleKinder wurden von Männern in Uniformen in dieWaggons gewiesen. Auch der alte Mann stieg ein.Er stieg als Letzter ein. Er sah sich noch einmal umund saugte alles in sich auf. Er blickte in denWagen und sah die roten Lippen seiner Kinder, diesich schon um die Plätze balgten und sah auf demVorplatz des Bahnhofes die schwarzen Stiefel seinerBewacher.Sie werden mich hassen, wenn sie begriffenhaben, wo die Reise hingegangen ist, dachte er undwartete, dass der Zug abführe.* * *Die Dozentin betritt den Seminarraum. DerSaal ist schon überfüllt. Die Studenten sitzen aufihren Plätzen. Einige lesen in ihrenAufzeichnungen oder in den Tageszeitungen,andere starren gelangweilt geradeaus und warten,dass das Seminar endlich anfängt. Wenige,sprechen mit ihren Nachbarn. Sie kennen sich undhaben sich extra nebeneinandergesetzt. Fremdeunterhalten sich hier kaum miteinander. So etwasist an der Uni selten.Vorne am Tisch, an dem normalerweise dieDozentin sitzt, hat sich ein junger Student breitgemacht.Er würde heute ein Referat über den polnischenPädagogen Janusz Korczak halten.Eigentlich sollte er es schon in der letzten Wochevortragen. Aber er war nicht erschienen. Vielleichthatte er etwas anderes vorgehabt, oder er war krank„Czy ty m¹dralo musisz wszystko wiedzieæ?To ma byæ niespodzianka. Zobaczysz,to bêdzie piêkna podró¿ do dalekiego kraju,którego nikt jeszcze nie widzia³.”„Czy bêd¹ tam szympansy?”„Nie” – odpowiedzia³ Korczak. – Szympansównie bêdzie. Ale za to szampansy.”„Co to s¹ szampansy?”„To takie zabawy przy szampanie.”„A, czyli dla doros³ych”, odpar³ Grzeœzawiedziony.„Sk¹d wiesz?”„Dziadek te¿ tak kiedyœ ze mnieza¿artowa³”, odpowiedzia³ Grzeœ.Stary mê¿czyzna uœmiechn¹³ siê.Poci¹g dzieci wjecha³ tymczasem naperon. Grzeœ zwin¹³ zielon¹ flagê, a mê¿-czyŸni w mundurach skierowali dzieci dowagonów. Wsiad³ tak¿e stary mê¿czyzna.Jako ostatni. Rozejrza³ siê jeszcze raz staraj¹csiê wch³on¹æ w siebie ten ostatni widok.Spojrza³ do wnêtrza wagonu i zobaczy³ czerwoneusta swoich dzieci, które zd¹¿y³y ju¿zaj¹æ miejsca, a z przodu dworca dostrzeg³czarne buty swoich stra¿ników.Znienawidz¹ mnie, gdy siê dowiedz¹,dok¹d prowadzi ta droga, pomyœla³ czekaj¹c,a¿ poci¹g ruszy.* * *Wyk³adowczyni wchodzi do sali, którajest ju¿ przepe³niona. Studenci siedz¹ namiejscach. Niektórzy czytaj¹ swoje notatkilub gazety, inni gapi¹ siê znudzeni przezokno, czekaj¹c, kiedy wreszcie zacznie siêseminarium. Kilku rozmawia z s¹siadami.Znaj¹ siê i dlatego usiedli obok siebie. Obcyw³aœciwie ze sob¹ nie rozmawiaj¹. To rzadkoœæna uniwersytecie.Z przodu, przy stole, przy którym zwyklesiedzi wyk³adowczyni, rozsiad³ siê m³ody student.Ma dziœ przedstawiæ referat o polskimpedagogu, Januszu Korczaku. W³aœciwie mia³go przygotowaæ ju¿ na zesz³y tydzieñ. Alewtedy siê nie pojawi³. Mo¿e mia³ inne plany,by³ chory albo po prostu zapomnia³.Wyk³adowczyni w³aœciwie nigdy nie zwróci³ana niego uwagi. Jest taki nijaki, bez charak-Peter Mannsdorf45
- Page 2 and 3: Zrealizowano w ramach Programu Oper
- Page 4 and 5: Lubuskie Pismo Literacko-Kulturalne
- Page 6 and 7: Spis treœciAndrzej K. Waœkiewicz,
- Page 8 and 9: Andrzej K. WaœkiewiczWtedy i teraz
- Page 10 and 11: (a pewnie i agentka) specjalizuj¹c
- Page 12 and 13: Wci¹¿ blisko tradycjiZ Jurijem Ko
- Page 14 and 15: „Domowina” prze¿y³a ju¿ wiel
- Page 16 and 17: Brückenteil wieder zwischen die Pf
- Page 18 and 19: wirtschaftlich genutzt, bevor sie a
- Page 20 and 21: Hobbyhistorikern und Einheimischen
- Page 22 and 23: W³adys³aw £azuka* * *Zdzicza³a
- Page 24 and 25: namowie. Onieœmieleni towarzyszymy
- Page 26 and 27: ym tu, przy tym biurku, w dzisiejsz
- Page 28 and 29: wygl¹da nad Sekwan¹ lub w Krakowi
- Page 30 and 31: ci¹g dalszy, nawet jego konieczno
- Page 32 and 33: Zenon Musia³owskiWspomnienie Jadwi
- Page 34 and 35: jekt publikacji rysunków Niemena.
- Page 36 and 37: Idalia RoszczykNabieranienabieram c
- Page 38 and 39: Anna BilonBracia w Bogu,ale czy bra
- Page 40 and 41: Tego typu spotkania i debaty sprzyj
- Page 42 and 43: 40i w koñcu nawarzy³a kory akacjo
- Page 44 and 45: Mieczys³aw J. WarszawskiW moim sad
- Page 48 and 49: gewesen oder hatte es einfach verge
- Page 50 and 51: Schule seien und dass sie keine Sch
- Page 52 and 53: Ein Student mit langen strähnigen
- Page 54 and 55: NA GRANICYJacek Weso³owskiPowabna
- Page 56 and 57: Przejrza³em ten numer wasz ostatni
- Page 58 and 59: niemiecki jest z jego najnowszej ks
- Page 60 and 61: Zw³aszcza kasowych - w Niemczechpr
- Page 62 and 63: Goldberg do Rappaporta. Oczywiœcie
- Page 64 and 65: serdecznoϾ. Wie i rozumie, ze Ni
- Page 66 and 67: oku i dziœ na nowo przecie¿ dziel
- Page 68 and 69: tematy. Jak polsko-niemiecki - czyn
- Page 70 and 71: Romuald SzuraMalarz w plenerzeBo cz
- Page 72 and 73: Cottbus, 22.08.2007Cottbuser Festiv
- Page 74 and 75: PREZENTACJEIgor MyszkiewiczTrylobit
- Page 76 and 77: Galera, infografia, 2007Canibalix M
- Page 78 and 79: Z cyklu Ulro, rysunek, 1997
- Page 80 and 81: OBRAZY PROWINCJI SZLACHECKIEJJaros
- Page 82 and 83: œl¹ska z domem Borów Polski rozw
- Page 84 and 85: cesarz mianowa³ go starost¹ ksiê
- Page 86 and 87: g³ogowscy Rechenbergowie po 300 la
- Page 88 and 89: Die Renaissance hatte bestimmt eine
- Page 90 and 91: PRZYPOMNIENIA LITERACKIECzytanie Ÿ
- Page 92 and 93: „Nie chcê byæ pos¹dzony o z³o
- Page 95 and 96: KRAJOBRAZY LUBUSKIEZygmunt Kowalczu
- Page 97 and 98:
strefy z hipotetycznymi Wenetami. K
- Page 99 and 100:
tetem moralnym. Znani bowiem byli z
- Page 101 and 102:
jest budynek bramny. Zbudowany w XV
- Page 103 and 104:
Bo¿e s³odkiej czereœniw œrodku
- Page 105 and 106:
RECENZJE I OMÓWIENIAAdam Wierzbick
- Page 107 and 108:
Zdarza siê jednak, przy zidentyfik
- Page 109 and 110:
Bevor man noch zu einem „Aber”
- Page 111 and 112:
Werner nie opowiada siê oczywiœci
- Page 113 and 114:
Henryk Szylkin, S³owa i obrazy, To
- Page 115 and 116:
Fraszki na Wojtaszka (rymowanki te
- Page 117 and 118:
Hauptmanns Zeit. Oft wird auf Kolle
- Page 119 and 120:
kartach tej ksi¹¿ki, to jej niew
- Page 121 and 122:
polskiej estrady: Lady Pank, Bracia
- Page 123 and 124:
za ma³o, by widzieæ”. Pokaz prz
- Page 125 and 126:
AUTORZY NUMERUAnna BilonUr. w 1983
- Page 127:
KSI¥¯KI OFICYNY WYDAWNICZEJWOJEW