11.08.2015 Views

Cały numer 20 w jednym pliku PDF - Pro Libris - Wojewódzka i ...

Cały numer 20 w jednym pliku PDF - Pro Libris - Wojewódzka i ...

Cały numer 20 w jednym pliku PDF - Pro Libris - Wojewódzka i ...

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Czes³aw SobkowiakSen pisany w sierpniuDni w Polsce (pocz¹tek sierpnia)Trudne dni. Trudne codzienne sprawy.Zasmucaj¹ce. Powoli ju¿ nie wiadomo, o cow tym naszym ¿yciu w Polsce chodzi. Brudnata walka. Kilka miesiêcy temu by³em wiêkszymoptymist¹. Teraz skonfliktowanie sferypublicznej przybra³o dawno nie notowanypoziom. Jednego dnia nasi wybrañcy chc¹dobrze dla kraju, wiêc niby deklaruj¹, ¿ewznios¹ siê nad przyziemne k³opoty i ró¿nicezdañ, a ju¿ kilka godzin póŸniej pojawia siêkolejna eskalacja oskar¿eñ, pretensji i niezgody.„K³amstwa i oszczerstwa”. A w miêdzyczasiewyjazdy na Jasn¹ Górê. Raz jedni, a razdrudzy. Gorsz¹ce to. Tak mo¿na przegraæ coœnies³ychanie wa¿nego. Do czego prowadz¹k³ótnie, to ju¿ wiemy. Dobrze, ¿e jeszcze s¹zwyczajni, normalni ludzie, którzy chc¹ uczciwiepracowaæ, zachowuj¹ miarê i przyzwoitoœæ,i nie daj¹ siê wci¹gn¹æ w ten ba³agan,bo inaczej nie da³oby siê ju¿ chyba wierzyæw cokolwiek.IwaszkiewiczKontakty z wielkimi po latach zmieniaj¹siê w mit. W miarê up³ywu czasu utrwala siêjego znaczenie. Tak te¿ ma siê rzecz z poznaniemJaros³awa Iwaszkiewicza. Do tegoszczególnego momentu z sentymentemwracam. Mia³o ono miejsce w czasie – mo¿narzec – prehistorycznym, kiedy to jako licealiœcipublikowaliœmy – ja i Mieciu – pierwszeteksty w gazetce szkolnej, któr¹ prowadzi³Bolek Jurkiewicz - ch³opak o wybitnychuzdolnieniach w przedmiotach œcis³ych, aleo duszy humanisty. Ukoñczy³ studia politechnicznewe Wroc³awiu. Niestety ju¿ nie ¿yje.Któregoœ roku do Zielonej Góry, w zwi¹zkuze zjazdem pisarzy, przyby³ Iwaszkiewicz.Obrady mia³y miejsce w Sali KolumnowejUrzêdu Wojewódzkiego. Siedzieliœmy bezpieczniew ostatnim rzêdzie. Jako m³odzipoeci dostaliœmy te¿ kartki na obiad. Poczuliœmy,¿e jesteœmy wa¿ni. Z trudem wys³uchiwaliœmytych nudnych w naszym przekonaniuprzemówieñ i co jakiœ czas nie mogliœmy powstrzymaæsiê od œmiechu. Nawzajem siêzreszt¹ do niego zachêcaliœmy. Zreszt¹ z wieluspraw w tamtych latach lubiliœmy siê œmiaæ.A w czasie tego zjazdu pisarzy by³o namœmieszno z powodu tej, oczywiœcie s³usznej,celebrowanej oficjalnie, zjazdowo, powagii dostojnoœci. Pamiêtam g³os Juliana Przybosia,celuj¹cy ka¿dym s³owem w dobitnoœæ, tak¿eg³os Iwaszkiewicza, który wyst¹pi³ na samympocz¹tku. Emanowa³a z niego refleksja,rozwlek³oœæ, zamyœlenie, rozwaga, szerokiedoœwiadczenie ¿ycia. Tak¿e g³os Boles³awaSoliñskiego, lirycznego poety i redaktora„Nadodrza”, który mimo zainstalowanegonag³oœnienia prawie nie dobiega³ do naszychuszu, jakiœ taki bez mocy, œciszony, zgaszony,jakby to by³ szept raczej, zapadaj¹cy siêw siebie. W samo po³udnie, w czasie przerwyna obiad, nagle pojawi³ siê Bolek. Jak zawszepe³en energii. Zobaczy³ nas i powiada, chodŸcieze mn¹, zaraz przedstawiê was mojemuwujowi. Nie bardzo chcieliœmy, ale ulegliœmyCzes³aw Sobkowiak21

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!